witajcie. Otóż przychodzę do Was z problemem który mnie trapi non stop i nic innego mi nie zaprząta uwagi obecnie jak ta sprawa. Wszystko poświęciłem swojemu związkowi i wszystko poświęciłem swojej kobiecie a wydaje mi się, że ona stale ma mało i zawsze mi będzie wypunktowywać że to czy tamto jest nie tak jak powinno. Już wyjaśniam o co mi chodzi. Jesteśmy ze sobą prawie rok, ale jest to rok bardzo intensywny bo tak nas pochłonął nasz związek, że na nic innego już czasu nie znajdujemy poza pracą. Można powiedzieć, że spychamy na bok wszystko byle tylko być razem, jak moja kobieta powiedziała "nie potrzebujemy nikogo w naszym życiu bo jesteśmy razem samowystarczalni". W sumie się z tym zgadzam, ale problem jest tego typu, że mamy fazy które polegają na tym, że jest idealnie i harmonijnie a po dwóch tygodniach to opada i wkrada się rutyna i ona tego nie lubi, nie akceptuje, potem staje się złośliwa i trudno z nią wytrzymać. Nie wiem wtedy co mam robić, ona oczekuje, że stale będzie ten sam poziom namiętności i wszystkich tych składników, a ja uważam, że nigdy tak nie będzie. Czytałem tutaj w sumie jeden podobny temat, ale chyba jednak lekko różniący się od mojego więc zdecydowałem się napisać swój wątek. Robię dla mojej kobiety wszystko. Zapraszam na obiadki do siebie (nie mieszkamy razem), jadę tam gdzie ona chce bym z nią jechał, po pracy mówiąc kolokwialnie z jęzorem po pas biegnę żeby zdążyć na spotkanie z nią i ją odebrać z tego czy tamtego miejsca (gdybym odmówił z jakiegokolwiek powodu to obraza majestatu na dwa dni), kupuję jej od czasu do czasu jakieś prezenty itp. Codziennie zapewniam ją o swojej miłości, jestem czuły i miły. Ona zawsze m z czymś problem. Mówi, że za mało ją komplementuję (ja codziennie to robię, ona chciałaby żebym non stop mówił, że jest najpiękniejsza, a potem dosrywa mi, że inni ją komplementują i oglądają się za nią i nawet kobiety prawią jej komplementy, że jest tak atrakcyjna), gdy jestem u niej to choćbym siedział nie wiadomo jak długo to nie dostanę ani kolacji ani nic, tylko wodę lub herbatę do picia, niekiedy tylko dwie kanapki i pozamiatane a ona szybko wyciąga kolejne piwa i popija i to jest dla niej najważniejsze. Niekiedy wspomina, że zaprosi mnie na obiad a potem gdy ja o tym przypominam to krzyczy, że nie jest kurą domową i że jeśli chcę to mam najpierw kupić składniki a potem ona może zrobi jak znajdzie czas (kilka razy miała lepszy humor to sama kupiła wszystko i zaprosiła mnie na obiad, ale potem mi to wytyka, że się przyzwyczajam do jej dobroci i zapomina chyba, że co tydzień robiłem jej obiady u siebie ledwo przychodząc z pracy i nie mając na nic czasu. Tego ona nie pamięta). Non stop pyta się czy ją kocham, mimo, że ja mówię jej o tym każdego dnia i to wiele razy dziennie, wtedy ona twierdzi, że to jest wyuczone i mechaniczne i jak mam się zachowywać wówczas gdy ona mi to wmawia? co mam robić? kocham ją ale męczy mnie to że ona ma swoje schematy i jakieś wąskie ramy poza które nie można wyjść bo zaraz staje się wredna i chamska. Czuję się trochę jak niewolnik, gdy mam swoje zdanie to ona twierdzi, że robię jej na złość. A przecież tak nie jest. Co kilka dni wraca temat tego, że ja rzekomo się do niej przyzwyczajam i do tego że jest i wtedy ona mówi, że dopiero jak jej zabraknie to ją docenię i że teraz nie doceniam tego co dla mnie robi. A przecież ja dla niej też wszystko poświęciłem i jakoś jej nie wypominam potem, że nie docenia tego. Ona wszelkie zasługi sobie przypina i nie widzi moich starań. Gdy kupię jej prezent sam od siebie to ma problem bo ona chciała inny i jest awantura, że nie liczę się z jej zdaniem. Ona chciała inną maskotkę, ona chciała inną sukienkę lub inny naszyjnik. Ja nie wybrzydzam jak dostaję coś i nie mówię nikomu, że ma mi kupować pod moje dyktando. Zawsze powtarza, że nie doceniam jej starań a koronny argument jest taki, że cytuję "masz taką atrakcyjną kobietę za którą ogląda się każdy facet a ty tego nie doceniasz". To jest argument nie do przebicia. Miara wartości wg niej to jej wygląd, kit w to, że wnętrze ma zaburzone, ale liczy się wygląd i to jak oceniają ją faceci. Nie byłaby sobą gdyby nie paradowała w najkrótszych sukienkach po ulicy, w szpilkach, wymalowana maksymalnie i wypachniona. Wtedy zerka zawsze kto ją obserwuje i uśmiecha się sama do siebie a potem teksty w stylu "masz super laskę i pilnuj jej bo może ktoś ją ukradnie tobie". Nie przeczesałem tutaj wszystkich tematów bo jest ich tak wiele ale może ktoś miał podobny. Co o tym sądzicie? jak postępować? jak walczyć o nią i ją zmieniać ? jak odmienić jej podejście do związku i życia? pozdrawiam
Zakompleksiony bluszcz i umniejszacz - diagnoza: uciekać.
Ewakuować się.
Walczyć o nią?
A to dooooobre
Musisz się natychmiast zmienić.Jak obieca,że ugotuje Ci obiadek a tego nie zrobi,to masz przeprosić i zaprosić do Plazzy (co za pomysł "wogle",żeby gotowała??)prezenty wymieniać,bądź kupować razem z nią...najdroższe...itd.itp.
Przeczytaj to co napisałeś ze sto razy,stań prosto przed ścianą i energicznie się ukłoń.
Może Ci coś pomoże.
A jak nie,to kup krótszą smycz,bo ta za chwilkę okaże się zbyt długa.
"Ratowanie związku " - to nie związek, to jakiś chory układ i doskonale zdajesz sobie z tego sprawę. Uciekaj póki czas w przeciwnym razie będziesz bardzo cierpiał - chyba, że jesteś masochistą.
Nie byłaby sobą gdyby nie paradowała w najkrótszych sukienkach po ulicy, w szpilkach, wymalowana maksymalnie i wypachniona. Wtedy zerka zawsze kto ją obserwuje i uśmiecha się sama do siebie a potem teksty w stylu "masz super laskę i pilnuj jej bo może ktoś ją ukradnie tobie".
Cała nadzieja w tym, że ją ktoś Tobie ukradnie.
Niech się inny facet przez chwilę pomęczy.
niedostaniesz kolacji??? a co ona ma ci gotować??? nic dziwnego, że czuje sie zaniedbana..
na oko wyglada jakbyscie mieli inny model relacji zakodowany. Oboje sie tym frustrujecie.. czemu nie porozmawiacie rzeczowo bez osądzania o oczekiwaniach?
witajcie. Otóż przychodzę do Was z problemem który mnie trapi non stop i nic innego mi nie zaprząta uwagi obecnie jak ta sprawa. Wszystko poświęciłem swojemu związkowi i wszystko poświęciłem swojej kobiecie a wydaje mi się, że ona stale ma mało i zawsze mi będzie wypunktowywać że to czy tamto jest nie tak jak powinno. Już wyjaśniam o co mi chodzi. Jesteśmy ze sobą prawie rok, ale jest to rok bardzo intensywny bo tak nas pochłonął nasz związek, że na nic innego już czasu nie znajdujemy poza pracą. Można powiedzieć, że spychamy na bok wszystko byle tylko być razem, jak moja kobieta powiedziała "nie potrzebujemy nikogo w naszym życiu bo jesteśmy razem samowystarczalni". W sumie się z tym zgadzam, ale problem jest tego typu, że mamy fazy które polegają na tym, że jest idealnie i harmonijnie a po dwóch tygodniach to opada i wkrada się rutyna i ona tego nie lubi, nie akceptuje, potem staje się złośliwa i trudno z nią wytrzymać. Nie wiem wtedy co mam robić, ona oczekuje, że stale będzie ten sam poziom namiętności i wszystkich tych składników, a ja uważam, że nigdy tak nie będzie. Czytałem tutaj w sumie jeden podobny temat, ale chyba jednak lekko różniący się od mojego więc zdecydowałem się napisać swój wątek. Robię dla mojej kobiety wszystko. Zapraszam na obiadki do siebie (nie mieszkamy razem), jadę tam gdzie ona chce bym z nią jechał, po pracy mówiąc kolokwialnie z jęzorem po pas biegnę żeby zdążyć na spotkanie z nią i ją odebrać z tego czy tamtego miejsca (gdybym odmówił z jakiegokolwiek powodu to obraza majestatu na dwa dni), kupuję jej od czasu do czasu jakieś prezenty itp. Codziennie zapewniam ją o swojej miłości, jestem czuły i miły. Ona zawsze m z czymś problem. Mówi, że za mało ją komplementuję (ja codziennie to robię, ona chciałaby żebym non stop mówił, że jest najpiękniejsza, a potem dosrywa mi, że inni ją komplementują i oglądają się za nią i nawet kobiety prawią jej komplementy, że jest tak atrakcyjna), gdy jestem u niej to choćbym siedział nie wiadomo jak długo to nie dostanę ani kolacji ani nic, tylko wodę lub herbatę do picia, niekiedy tylko dwie kanapki i pozamiatane a ona szybko wyciąga kolejne piwa i popija i to jest dla niej najważniejsze. Niekiedy wspomina, że zaprosi mnie na obiad a potem gdy ja o tym przypominam to krzyczy, że nie jest kurą domową i że jeśli chcę to mam najpierw kupić składniki a potem ona może zrobi jak znajdzie czas (kilka razy miała lepszy humor to sama kupiła wszystko i zaprosiła mnie na obiad, ale potem mi to wytyka, że się przyzwyczajam do jej dobroci i zapomina chyba, że co tydzień robiłem jej obiady u siebie ledwo przychodząc z pracy i nie mając na nic czasu. Tego ona nie pamięta). Non stop pyta się czy ją kocham, mimo, że ja mówię jej o tym każdego dnia i to wiele razy dziennie, wtedy ona twierdzi, że to jest wyuczone i mechaniczne i jak mam się zachowywać wówczas gdy ona mi to wmawia? co mam robić? kocham ją ale męczy mnie to że ona ma swoje schematy i jakieś wąskie ramy poza które nie można wyjść bo zaraz staje się wredna i chamska. Czuję się trochę jak niewolnik, gdy mam swoje zdanie to ona twierdzi, że robię jej na złość. A przecież tak nie jest. Co kilka dni wraca temat tego, że ja rzekomo się do niej przyzwyczajam i do tego że jest i wtedy ona mówi, że dopiero jak jej zabraknie to ją docenię i że teraz nie doceniam tego co dla mnie robi. A przecież ja dla niej też wszystko poświęciłem i jakoś jej nie wypominam potem, że nie docenia tego. Ona wszelkie zasługi sobie przypina i nie widzi moich starań. Gdy kupię jej prezent sam od siebie to ma problem bo ona chciała inny i jest awantura, że nie liczę się z jej zdaniem. Ona chciała inną maskotkę, ona chciała inną sukienkę lub inny naszyjnik. Ja nie wybrzydzam jak dostaję coś i nie mówię nikomu, że ma mi kupować pod moje dyktando. Zawsze powtarza, że nie doceniam jej starań a koronny argument jest taki, że cytuję "masz taką atrakcyjną kobietę za którą ogląda się każdy facet a ty tego nie doceniasz". To jest argument nie do przebicia. Miara wartości wg niej to jej wygląd, kit w to, że wnętrze ma zaburzone, ale liczy się wygląd i to jak oceniają ją faceci. Nie byłaby sobą gdyby nie paradowała w najkrótszych sukienkach po ulicy, w szpilkach, wymalowana maksymalnie i wypachniona. Wtedy zerka zawsze kto ją obserwuje i uśmiecha się sama do siebie a potem teksty w stylu "masz super laskę i pilnuj jej bo może ktoś ją ukradnie tobie". Nie przeczesałem tutaj wszystkich tematów bo jest ich tak wiele ale może ktoś miał podobny. Co o tym sądzicie? jak postępować? jak walczyć o nią i ją zmieniać ? jak odmienić jej podejście do związku i życia? pozdrawiam
tu nie chodzi o smycz, on ją trzyma na takiej samej smyczy jak ona jego oboje zachowuja sie niedojrzale..
ona ma mało pewności siebie i stąd ten ubior, fochy itp a on ma tradycyjne podejscie do związku (kobieta gotuje a on dostaje).
Róznią sie w podstawowych sprawach ale zamiast o tym pogadac uczciwie to sie frustruja i odpychają.
W relacjach nigdy nie wiadomo kto czym zaczał, ale dobrze jest jak ktos skonczy i zaproponuje zmiane
Walczyć o nią?
A to dooooobre
![]()
Musisz się natychmiast zmienić.Jak obieca,że ugotuje Ci obiadek a tego nie zrobi,to masz przeprosić i zaprosić do Plazzy (co za pomysł "wogle",żeby gotowała??)prezenty wymieniać,bądź kupować razem z nią...najdroższe...itd.itp.
Przeczytaj to co napisałeś ze sto razy,stań prosto przed ścianą i energicznie się ukłoń.
Może Ci coś pomoże.
A jak nie,to kup krótszą smycz,bo ta za chwilkę okaże się zbyt długa.
tu nie chodzi o smycz, on ją trzyma na takiej samej smyczy jak ona jego
oboje zachowuja sie niedojrzale..
ona ma mało pewności siebie i stąd ten ubior, fochy itp a on ma tradycyjne podejscie do związku (kobieta gotuje a on dostaje).
Róznią sie w podstawowych sprawach ale zamiast o tym pogadac uczciwie to sie frustruja i odpychają.
W relacjach nigdy nie wiadomo kto czym zaczał, ale dobrze jest jak ktos skonczy i zaproponuje zmianemajkaszpilka napisał/a:Walczyć o nią?
A to dooooobre
![]()
Musisz się natychmiast zmienić.Jak obieca,że ugotuje Ci obiadek a tego nie zrobi,to masz przeprosić i zaprosić do Plazzy (co za pomysł "wogle",żeby gotowała??)prezenty wymieniać,bądź kupować razem z nią...najdroższe...itd.itp.
Przeczytaj to co napisałeś ze sto razy,stań prosto przed ścianą i energicznie się ukłoń.
Może Ci coś pomoże.
A jak nie,to kup krótszą smycz,bo ta za chwilkę okaże się zbyt długa.
To albo ja czytam bezmyślnie,albo Ty.
"niedostaniesz kolacji??? a co ona ma ci gotować??? nic dziwnego, że czuje sie zaniedbana..
na oko wyglada jakbyscie mieli inny model relacji zakodowany. Oboje sie tym frustrujecie.. czemu nie porozmawiacie rzeczowo bez osądzania o oczekiwaniach?"
Tak ona POWINNA ugotować.
Zaprasza Autora na obiad,czy kolację,a potem drze pyska,że ona gotować nie będzie,bo nie jest kura domową.Ewentualnie jak Autor chce,to może kupić składniki,a ona,w przypływie chęci może ugotuje.
A tak "wogle" to ma się nie przyzwyczajać do "dobroci" Jaśnie Pańci.
Widzisz różnicę?
Jej działania wynikają z tego,że jest zapatrzoną w siebie egocentryczką.Taka trochę wyrośnięta Księżniczka z mentalnością przedszkolaka.
Bo ja jestem taka ładna,bo ja jestem taka zgrabna...itd.itp....a we łbie kiełbie.
dziękuję za odpowiedzi. Powiem Wam trochę więcej bo to takie ogólne naświetlenie było. Otóż moja kobieta lubi czasem mi dowalić jakimś niby żartem który akurat dla mnie śmieszny nie jest, ale ja udaje że mam to gdzieś, natomiast kiedy ja żartuję z niej to obraza się i twierdzi, że moje żarty są poniżej poziomu. Wtedy cały dzień z głowy bo się dąsa. Ja nigdy nie mogę mieć w tym związku gorszego dnia, nie mogę się czuć gorzej, nie mogę czuć się zmęczony itp, bo ona uznaje że wtedy mam ją w dupie, że olewam ją, że jej nie kocham. Gdy zaczyna się jakieś spięcie między nami to tak potrafi odwrócić kota ogonem że ja nie umiem się bronić bo nie da się bronić racjonalnie przed nią. Musiałbym zejść do jej poziomu dziecinnego a nie mam zwyczaju. Stale mi trąbi, że pragnie cały czas czuć, że ją bardzo kocham i że jest całym moim światem. A ja przecież stale o tym mówię i stale spędzam z nią czas i wszystko dla niej rzucam byle byśmy byli razem. Czy to nie są czyny wskazujące na miłość? ona twierdzi, że bawię się nią,że manipuluję jej uczuciami i serwuję jej karuzelę a tymczasem o to wszystko już od dawna mogę oskarżyć właśnie ją. Znajomi którzy mnie znają długo widzą, że się zmieniłem odkąd jestem z nią w związku, stałem się przygaszony, smutniejszy, mam mniej energii bo całą pożytkuję dla niej, poza tym mam stres bo nie wiem co stanie się za moment. Ona twierdzi, że to samo może powiedzieć o sobie, natomiast to nie ja byłem i nie ja jestem konfliktowym człowiekiem a ona chyba zawsze była w dużej mierze wredną dziewczyną. Gdy jestem miły i kochający to chyba za mało, bo gdy po kilku dniach mam słabszy dzień lub jestem w gorszym nastroju to ona uważa, że znudziło mi się to że jest między nami dobrze i że chcę awantury. Wtedy ona staje się chłodna i wredna i obiecuje, że zmieni się wtedy kiedy ujrzy, że i ja na nowo jestem słodki i kochający. Powtarzam, że człowiek to nie robot, że jest proza życia codziennego i że nie jesteśmy w jakimś filmie romantycznym ale nie oznacza to, że ja przestałem ją kochać, przecież stale wie że zawsze może na mnie liczyć, ale ona wtedy kwituje to w ten sposób "po co mi taki facet, sama się zastanawiam, raz czuły i kochający a potem jakby obojętny". A przecież gdybym był obojętny to miałbym ją w dupie i nie spędzałbym z nią czasu, nie zapraszałbym nigdy, nie komplementował, nie mówił że kocham prawda? chore to jest. Błędne koło. Potem teksty, że ona wszystko dla mnie robi a ja nic i kiedy słyszę takie teksty to naprawdę nie umiem być stale słodki i czuły bo boli mnie to co mówi. I usiłujemy rozmawiać normalnie ale od razu się emocjonujemy i ja ostatnio unikam rozmowy z nią bo nie chcę kłótni. Spojrzeć nawet nie mogę z lewo czy w prawo bo uważa, że jej nie słucham i że mam ją w dupie.
Opisałeś swoją partnerkę w taki sposób, że trudno nie odnieść wrażenia, że ma odpychający charakter. Jednakże tytuł wątku brzmi: Ratowanie związku...
Po co chcesz go ratować? Są jakieś pozytywne strony tego związku?
Opisałeś swoją partnerkę w taki sposób, że trudno nie odnieść wrażenia, że ma odpychający charakter. Jednakże tytuł wątku brzmi: Ratowanie związku...
Po co chcesz go ratować? Są jakieś pozytywne strony tego związku?
pozytywne? wszystkie dobre chwile, bo w tych dobrych naprawdę potrafi być kochająca, czuła i miła i dba o mnie. Ale kiedy coś jej odbije to ja osobiście zastanawiam się czy nie ma jakiejś choroby dwubiegunowej. Nie wiem sam. Gdy jest słodka i czuła to naprawdę czuje jej miłość i poświęcenie ale jak zacznie się dym to nienawidzę jej. Tak samo ona ma ze mną. Tylko jest jedna różnica. Gdy widzę, że jej coś nie gra to ja jej nie wytykam tego, nie dosrywam a ona wręcz odwrotnie, wtedy jedzie po mnie itp. A gdy się kłócimy to pada zarzut z jej strony, że w złych chwilach nie czuje mojej miłości i że jeśli mam zamiar okazywać jej miłość tylko w dobrych chwilach to ona nie chce. No ale przecież kiedy ona się kłóci ze mną to ja też nie czuję jej miłości i to wg mnie jest normalne bo gdy ludzie walczą ze sobą to trudno oczekiwać że będą się jednocześnie kochać. Potem emocje opadają ale przecież miłość przetrwa. Ona by chciała żebym automatycznie jak robot głaskał ją po głowie podczas kłótni i trzymał palec w tyłku ale tak się nie da, bo mam uczucia i też czuje się zraniony
Potem emocje opadają ale przecież miłość przetrwa.
Optymista z Ciebie...
Co o tym sądzicie? jak postępować? jak walczyć o nią i ją zmieniać ? jak odmienić jej podejście do związku i życia? pozdrawiam
Zapytałeś o to wcześniej. Sądzę, że masz niskie poczucie wartości, bo pozwalasz pomiatać sobą jak mało kto. Rozumiem, że imponuje Ci to, że taka zadbana kobieta, jak ona zwróciła na Ciebie uwagę i chciała być z Tobą. Teraz kurczowo się jej trzymasz, choćby nie wiem co wyprawiała.
Pytanie o zmienienie jej jest wręcz urocze w swojej naiwności. Nie zmienisz człowieka, bo tak chcesz. Nie zmienisz jej charakteru, podejścia do życia i związku. Taka jest i przyjmij to do wiadomości. To, że chcesz ją zmieniać pokazuje, że nie kochasz jej tylko wyobrażenie o jej lepszej wersji. Czyli aparycja zostaje, a w głowie tworzysz sobie scenariusze dziewczyny o idealnym charakterze. Teraz chciałbyś, żeby ta rzeczywista dziewczyna cudownym sposobem przyjęła wyobrażony charakter i sposób postępowania. Jakiego zaklęcia chcesz użyć?
Prawda jest taka, że w tej rzeczywistości z żaby nie da się zrobić księżniczki. Masz żabę i albo się z tym godzisz, albo wyrzucasz żabę do stawu.
14 2016-05-28 12:50:35 Ostatnio edytowany przez Esthere (2016-05-28 12:55:45)
Przeczytałam tę historię i jestem wstrząśnięta. Przecież ta dziewucha jest tak obrzydliwie narcystyczna, że robi się źle od samego czytania o niej. Naprawdę w trakcie lektury doznałam przykrych odczuć żołądkowych. Skoro tak źle się to czyta, to jak źle musisz w rzeczywistości się czuć, Autorze wątku. Jestem aktualnie po związku z facetem, który był lekko narcystyczny- zaznaczam- LEKKO, w porównaniu do tego, co tu opisałeś. Wychodził z niego czasem jakiś mały egoizm, lubił ekspozycję w internecie, komplementy, swoje odbicie w lustrze i metki na koszulce, ale generalnie traktował mnie po ludzku, dogadzał, gotował dla mnie, był czuły. I na pewno miał stabilny nastrój. Nie robił zarzutów/wyrzutów. Byliśmy komunikatywni wobec siebie i partnerscy. To, co opisujesz to jakaś karykatura relacji wyjęta rodem z sennego koszmaru.
Jak ktoś wcześniej słusznie zauważył, NIE zmienisz tej dziewczyny. Przyjmij proszę ten fakt za punkt wyjścia Twoich kolejnych posunięć w związku z tą relacją. Próba zmiany wydrenuje Cię emocjonalnie, zabierze resztki siły i energii, których i tak masz mało. Pod względem psychicznym, emocjonalnym i fizycznym widać jak słabniesz. Proszę, zatroszcz się o siebie, o swoje samopoczucie. Uczyń choć raz siebie samego priorytetem. Ona tego nie zrobi. W tej poszatkowanej zmiennymi emocjami układance elementy pozytywne to jakaś marginalna mniejszość. To są tylko kwiatki na puzzlach w układance o ciemnym lesie i wilkach wyjących dookoła. Nie okłamuj sam siebie. Nie chwytaj się tych małych elementów, one nic nie znaczą, to tylko ozdobniki na tle frustracji, bezradności i emocjonalnego rollercoastera.
Czy chcesz wiedzieć , co się stanie, gdy wycofasz się z tej znajomości? Myślę, że dobrze wiesz. Ta dziewczyna o Ciebie nie zawalczy, nie zmieni dla Ciebie niczego, nawet zagrożona utratą Ciebie. Szybko przestawi się na inny model, kogoś dla kogo będzie obiektem uwielbienia tak długo, aż wyssie z niego całą energię, doprowadzając relację do upadku. Na koniec rzuci ripostą w swoim stylu, że ktoś jej nie docenił, niewystarczająco kochał. Ta dziewczyna ma ogromne emocjonalne deficyty, traktuje ludzi instrumentalnie i nie potrafi kochać. Próbuje jedynie wyegzekwować od Ciebie swoimi przebłyskami "dobroci" zachowania, które mają ją utwierdzić w tym, że jest wyjątkowa w swojej "zajebistości". To tylko środek do celu. Naprawdę tego nie widzisz???
Jedyne, co możesz teraz zrobić, to skupić się na sobie. Odpowiedzieć sobie szczerze na pytanie: co mnie trzyma w takim destrukcyjnym układzie, jakie moje nieuświadomione potrzeby zaspakaja taka patologia, dlaczego mam potrzebę wchodzenia w rolę opiekuna i sługi, i dlaczego jestem skłonny wchodzić w te role tak dużym, emocjonalnym, psychicznym i fizycznym kosztem.
Jesteś w tej relacji eksploatowany. Używany. Absolutnie niekochany. I nie ważne , co zrobisz. NIE ZASŁUŻYSZ na uczucia tej dziewczyny. Ona ich nie ma. To, co pokazuje to tylko metody zaspakajania miłości własnej.
Skieruj uwagę na swoje wnętrze. Na potrzeby. Tam w środku coś woła o pomoc. Nie ignoruj tego głosu. Te emocje w Tobie mówią o Twoich ważnych niezaspokojonych potrzebach. To jak przekręcanie klucza w zaciętym zamku. W pewnym momencie czujesz opór i ból w palcu - sygnał, aby już mocniej nie przekręcać, aby poluzować, by nie zrobić sobie większej krzywdy. . I to są emocje które są potrzebne, aby z pewnych działań, czynności się wycofać dla własnej ochrony. Cały Twój organizm mówi Ci, że to, w czym aktualnie jesteś krzywdzi Cię i należy się wycofać. Nie potrzebujesz rad z forum, a jedynie wsłuchania się w siebie, w ostrzeżenia, jakie wysyła Ci Twoja psychika, ciało, emocje. Bądź proszę swoim Przyjacielem. Chroń siebie. Uciekaj.
Przeczytałam tę historię i jestem wstrząśnięta. Przecież ta dziewucha jest tak obrzydliwie narcystyczna, że robi się źle od samego czytania o niej. Naprawdę w trakcie lektury doznałam przykrych odczuć żołądkowych. Skoro tak źle się to czyta, to jak źle musisz w rzeczywistości się czuć, Autorze wątku. Jestem aktualnie po związku z facetem, który był lekko narcystyczny- zaznaczam- LEKKO, w porównaniu do tego, co tu opisałeś. Wychodził z niego czasem jakiś mały egoizm, lubił ekspozycję w internecie, komplementy, swoje odbicie w lustrze i metki na koszulce, ale generalnie traktował mnie po ludzku, dogadzał, gotował dla mnie, był czuły. I na pewno miał stabilny nastrój. Nie robił zarzutów/wyrzutów. Byliśmy komunikatywni wobec siebie i partnerscy. To, co opisujesz to jakaś karykatura relacji wyjęta rodem z sennego koszmaru.
Jak ktoś wcześniej słusznie zauważył, NIE zmienisz tej dziewczyny. Przyjmij proszę ten fakt za punkt wyjścia Twoich kolejnych posunięć w związku z tą relacją. Próba zmiany wydrenuje Cię emocjonalnie, zabierze resztki siły i energii, których i tak masz mało. Pod względem psychicznym, emocjonalnym i fizycznym widać jak słabniesz. Proszę, zatroszcz się o siebie, o swoje samopoczucie. Uczyń choć raz siebie samego priorytetem. Ona tego nie zrobi. W tej poszatkowanej zmiennymi emocjami układance elementy pozytywne to jakaś marginalna mniejszość. To są tylko kwiatki na puzzlach w układance o ciemnym lesie i wilkach wyjących dookoła. Nie okłamuj sam siebie. Nie chwytaj się tych małych elementów, one nic nie znaczą, to tylko ozdobniki na tle frustracji, bezradności i emocjonalnego rollercoastera.Czy chcesz wiedzieć , co się stanie, gdy wycofasz się z tej znajomości? Myślę, że dobrze wiesz. Ta dziewczyna o Ciebie nie zawalczy, nie zmieni dla Ciebie niczego, nawet zagrożona utratą Ciebie. Szybko przestawi się na inny model, kogoś dla kogo będzie obiektem uwielbienia tak długo, aż wyssie z niego całą energię, doprowadzając relację do upadku. Na koniec rzuci ripostą w swoim stylu, że ktoś jej nie docenił, niewystarczająco kochał. Ta dziewczyna ma ogromne emocjonalne deficyty, traktuje ludzi instrumentalnie i nie potrafi kochać. Próbuje jedynie wyegzekwować od Ciebie swoimi przebłyskami "dobroci" zachowania, które mają ją utwierdzić w tym, że jest wyjątkowa w swojej "zajebistości". To tylko środek do celu. Naprawdę tego nie widzisz???
Jedyne, co możesz teraz zrobić, to skupić się na sobie. Odpowiedzieć sobie szczerze na pytanie: co mnie trzyma w takim destrukcyjnym układzie, jakie moje nieuświadomione potrzeby zaspakaja taka patologia, dlaczego mam potrzebę wchodzenia w rolę opiekuna i sługi, i dlaczego jestem skłonny wchodzić w te role tak dużym, emocjonalnym, psychicznym i fizycznym kosztem.
Jesteś w tej relacji eksploatowany. Używany. Absolutnie niekochany. I nie ważne , co zrobisz. NIE ZASŁUŻYSZ na uczucia tej dziewczyny. Ona ich nie ma. To, co pokazuje to tylko metody zaspakajania miłości własnej.
Skieruj uwagę na swoje wnętrze. Na potrzeby. Tam w środku coś woła o pomoc. Nie ignoruj tego głosu. Te emocje w Tobie mówią o Twoich ważnych niezaspokojonych potrzebach. To jak przekręcanie klucza w zaciętym zamku. W pewnym momencie czujesz opór i ból w palcu - sygnał, aby już mocniej nie przekręcać, aby poluzować, by nie zrobić sobie większej krzywdy. . I to są emocje które są potrzebne, aby z pewnych działań, czynności się wycofać dla własnej ochrony. Cały Twój organizm mówi Ci, że to, w czym aktualnie jesteś krzywdzi Cię i należy się wycofać. Nie potrzebujesz rad z forum, a jedynie wsłuchania się w siebie, w ostrzeżenia, jakie wysyła Ci Twoja psychika, ciało, emocje. Bądź proszę swoim Przyjacielem. Chroń siebie. Uciekaj.
bardzo dziękuję za mądrą niesamowicie konstruktywną wypowiedź. Aż chciało mi się czytać to wszystko. Obecnie walczę sam ze sobą by zabić w sobie całe uczucie i wyjść na prostą. Dziękuję raz jeszcze za szeroką odpowiedź
16 2016-05-28 13:44:10 Ostatnio edytowany przez Esthere (2016-05-28 13:46:14)
"Walczę sam ze sobą, aby zabić w sobie całe uczucie".
Bezsilny- nie walcz z uczuciem. To nierówna walka. Stłumione emocje wyjdą na wierzch i tak. Emocji nie należy tłumić, a nimi umiejętnie kierować. Najpierw trzeba je sobie uświadomić. Lepiej zrobisz dla siebie przyznając, że kochasz tę dziewczynę. Zaakceptuj to uczucie. Zaakceptować nie znaczy jednak zgadzać się na wszystko, co ona Ci robi. I nie oznacza w tym trwać.
Jest taki model miłości romantycznej- nie opuścić gdy się kocha, za żadne skarby. Takie heroiczne poświęcenie. Miłość jest skłonna do poświęceń, ale Ty już chyba wystarczająco się poświęcałeś. Nawet Pismo Święte mówi: miłuj bliźniego jak SIEBIE samego. Mamy zdrowo kochać siebie, i tylko w zdrowej relacji z samym sobą może urodzić się dobre uczucie do kogoś, równie zdrowa relacja. Jednak w tej hierarchii szacunek do samego siebie i troska o siebie mają być PRZED kochaniem kogoś. Mają być fundamentem kochania drugiej osoby, a nawet warunkiem.
Ja ostatnio odeszłam od faceta, i poszłam w stronę nie zaprzeczania swoim uczuciom. Powiedziałam - kocham, ale odchodzę, bo źle się czuję, cierpi moje poczucie wartości, oboje chcemy czegoś innego. Bo prawdziwa MIŁOŚĆ to wzajemność. Jeśli jej nie masz, nie czujesz, nie jesteś w relacji miłosnej, a jedynie jakiejś tam pseudo-podobnej, pokrzywionej. Jeśli jestem z kimś, ale czuję, że to mnie dewastuje, nie chcę tam być. To właśnie jest zdrowe. Im bardziej szanujemy siebie samych, im zdrowsze poczucie wartości, tym mniej chęci do tkwienia w takim układzie. Na początku będzie trudno...Ale dzięki mądrej decyzji odejścia zauważysz, jak Twoja wartośc wzrasta, i jak adekwatnie uczucia do tej dziewczyny słabną. Poczujesz się silniejszy. Bo robisz coś dla siebie. Na tę chwilę wiesz i czujesz, że działasz przeciwko sobie. To nawet nie tyle jej zachowanie, co Twoje w tym trwanie tak Cię unieszczęśliwia. To, jak pozwalanie na te wybryki każdego dnia, pozbawia Cię szacunku w Twoich własnych oczach. Właśnie to uczucie nieadekwatności i wołający w Tobie głos litości nad samym sobą, którego na razie nie słuchasz, robi Ci to cierpienie. Zawsze, ale to zawsze, gdy działamy zgodnie ze sobą, gdy jest nas troska o samych siebie, gdy bronimy swojej godności, gdy traktujemy ją jako coś wrodzonego, niepodważalnego, nasza siła rośnie, emanuje i wzmacnia. Pozwól jej działać i zrób co trzeba.
"masz taką atrakcyjną kobietę za którą ogląda się każdy facet a ty tego nie doceniasz"
Może ona i atrakcyjna ale głupia, jak kierpce juhasa!
A ty nie lepszy!
Związałeś się z wycacaną modliszką i tańczysz, jak ci zagra, więc albo wchodzisz w to z całym dobrodziejstwem inwentarza i dostosowujesz do kaprysów pannicy, albo zwijaj żagle i szukaj innego portu.
Chłopie! Miłość miłością, ale istnieje jeszcze takie coś, jak szacunek.
Do samego siebie też!
Zachowujesz się jak nastolatek, który w kobiecie widzi ładną dupę i dobre cycki (przepraszam Panie za kolokwializm) i za to by się dał pokroić. Pamiętaj, że za kilka lat cycki obwisną, a na dupie zrobi się cellulitis, a Ty będziesz sobie pluł w brodę, bo będziesz miał w domu egoistycznego mola, który Cię nie kocha i poniża.
19 2016-05-29 15:01:38 Ostatnio edytowany przez truskaweczka19 (2016-05-29 15:08:48)
Po tym co napisałeś widać, że jesteś fajnym facetem, tylko że starasz się dla nieodpowiedniej kobiety. No bo jeśli się kocha, to jest wzajemność i wtedy tak samo kobieta okazywałaby Ci miłość. A ona tylko ma ciągłe wymagania i nic dla Ciebie nie zrobi, a sama nie jest pewna siebie tylko ma aż przesadne mniemanie o sobie lub duże kompleksy, ale to nie Twoja wina. Ona myśli tylko o sobie, a nie da się tak zbudować dobrego związku. Ona tylko patrzy na to co możesz jej dać. Gdy się kocha, to szanuje się partnera, okazuje mu miłość, nie ma ciągłych pretensji tylko docenia jego obecność, jego starania, chce się dla niego samemu coś zrobić np coś dobrego dla jedzenia, a jej się nie chce nic dla Ciebie robić. Nie warto być z taką dziewczyną. Zobacz jak czujesz się w związku z nią, cały czas w strachu jaki ona będzie mieć humor i czy nie zrobisz coś co ją nie zdenerwuje. A Ty nie robisz nic źle, tylko ona nie docenia Ciebie i zachowuje się głupio. Nie warto starać się dla kogoś kto tak nas traktuje. Gdy ktoś nas kocha to możemy być przy nim sobą. Przy niej nie możesz, bo ona ma ciągłe wymagania.
Po tym co napisałeś widać, że jesteś fajnym facetem, tylko że starasz się dla nieodpowiedniej kobiety. No bo jeśli się kocha, to jest wzajemność i wtedy tak samo kobieta okazywałaby Ci miłość. A ona tylko ma ciągłe wymagania i nic dla Ciebie nie zrobi, a sama nie jest pewna siebie tylko ma aż przesadne mniemanie o sobie lub duże kompleksy, ale to nie Twoja wina. Ona myśli tylko o sobie, a nie da się tak zbudować dobrego związku. Ona tylko patrzy na to co możesz jej dać. Gdy się kocha, to szanuje się partnera, okazuje mu miłość, nie ma ciągłych pretensji tylko docenia jego obecność, jego starania, chce się dla niego samemu coś zrobić np coś dobrego dla jedzenia, a jej się nie chce nic dla Ciebie robić. Nie warto być z taką dziewczyną.
wiesz, ja nie opisałem wszystkiego oczywiście, ale prawda jest taka, że ona naprawdę jest za mną i to widać szczególnie w chwilach kłótni kiedy związek wisi na włosku. Gdy mam dość i chce zakończyć to, wtedy ona wypisuje do mnie, dzwoni, prosi o spotkanie a ja nie odpisuje, nie odbieram. Ona nie daje za wygraną, następnego dnia ponawia to samo, pisze jak jest jej źle, jak to przeżywa, jak mnie kocha itp. Wtedy pragnie ostatniego spotkania i na tym spotkaniu zawsze się godzimy, bo gdy widzę jej łzy, jej histerię i błaganie o to bym dal szansę to tak robię zawsze. Może to źle ale nie umiem inaczej. Ona wręcz pełza pod moimi nogami żebym został i nie daje za wygraną. Czy naprawdę mnie kocha?
Wiesz, czasem ktoś mówi, że kocha, ale jak nie ma to odzwierciedlenia w czynach, to jest kiepsko. Powiedzieć może to każdy, ale jak ktoś kocha to okazuje. Ty to okazujesz, ona na co dzień jak piszesz nie. Ona może prosić, byś z nią został, bo potrzebuje ciągłej uwagi.
Ile wy macie lat? Wiesz napisałeś tutaj elaborat, ale jedno co mnie uderzyło w Twojej wypowiedzi.....ty jej w ogole nie powiedziałeś o tym, co ci w niej przeszkadza. Może po prostu usiądz na spokojnie wytłumacz jej co CIę boli, co ona robi źle (nie znajomym, tylko jej), mało jest znajomych, którzy obiektywnie ocenią Twoją relację z tą kobietą. Zawsze będą ciebie oceniać w superlatywach a ją jako histeryczkę. I nie zgodzę się z poprzedniczkami żeby się od razu ewakuować. Ile razy ona ci powiedziała, że nie doceniasz tego co masz? Jeżeli mówi ci tak codziennie, to zapytaj się jej dlaczego tak mówi.
I zakładam, że opisałeś tylko najgorsze sytucje podczas kłótni, bo skoro dalej z nią jesteś to chyba ją kochasz? Czy tylko jesteś z nią, żeby punktować swoją samoocenę? Chyba faktycznie imponuje Ci to, że ona jest atrakcyjna, ale nie do końca odpowiada Ci to, że nie potrafisz jej podporządkować. Niestety, ale tak jak ktoś wyżej napisał albo akceptujesz jej wady albo masz wizję idealnej partnerki, a takiej nie znajdziesz. Przede wszystkim porozmawiajcie co Wam leży na wątrobach.
truskaweczka19 napisał/a:Po tym co napisałeś widać, że jesteś fajnym facetem, tylko że starasz się dla nieodpowiedniej kobiety. No bo jeśli się kocha, to jest wzajemność i wtedy tak samo kobieta okazywałaby Ci miłość. A ona tylko ma ciągłe wymagania i nic dla Ciebie nie zrobi, a sama nie jest pewna siebie tylko ma aż przesadne mniemanie o sobie lub duże kompleksy, ale to nie Twoja wina. Ona myśli tylko o sobie, a nie da się tak zbudować dobrego związku. Ona tylko patrzy na to co możesz jej dać. Gdy się kocha, to szanuje się partnera, okazuje mu miłość, nie ma ciągłych pretensji tylko docenia jego obecność, jego starania, chce się dla niego samemu coś zrobić np coś dobrego dla jedzenia, a jej się nie chce nic dla Ciebie robić. Nie warto być z taką dziewczyną.
wiesz, ja nie opisałem wszystkiego oczywiście, ale prawda jest taka, że ona naprawdę jest za mną i to widać szczególnie w chwilach kłótni kiedy związek wisi na włosku. Gdy mam dość i chce zakończyć to, wtedy ona wypisuje do mnie, dzwoni, prosi o spotkanie a ja nie odpisuje, nie odbieram. Ona nie daje za wygraną, następnego dnia ponawia to samo, pisze jak jest jej źle, jak to przeżywa, jak mnie kocha itp. Wtedy pragnie ostatniego spotkania i na tym spotkaniu zawsze się godzimy, bo gdy widzę jej łzy, jej histerię i błaganie o to bym dal szansę to tak robię zawsze. Może to źle ale nie umiem inaczej. Ona wręcz pełza pod moimi nogami żebym został i nie daje za wygraną. Czy naprawdę mnie kocha?
To nie jest oznaka miłości tylko desperackiego strachu przed samotnością i potrzeby ciągłej uwagi. Jest w stsnie się poniżyć dogłębnie raz na jakiś czas, żeby móc kontynuować swój proceder. Znalezienie nowej takiej ofiary jest trudne i czasochłonne, więc lepiej kalkuluje jej się teatrzyk przed Tobą tym bardziej, że wie iż wczesniej czy pozniej ulegniesz.
Miłość okazuje się każdego dnia.