Czy jestem szczęśliwa ze swoim Miśkiem? Pewnie. Jesteśmy już na tyle długo, by się dotrzeć, poznać i zaakceptować wzajemnie wady i zmienić te, które były nie do zaakceptowania
Moim zdaniem najbardziej liczy się SZACUNEK, który pociąga za sobą lojalność, wierność, szczerość. Samo zakochanie mija stosunkowo szybko, więc gdy brakuje po nim tego magicznego szacunku, trudno o rozwój relacji i miłość.
Tak, miłość - też bardzo ważna część wspólnego życia. Choć ja tam miłością nazywam przywiązanie, szacunek i pożądanie połączone w jedno.
No i dobrze jest nauczyć się ze sobą ROZMAWIAĆ. Bez tego ani rusz.
Co do zdrad - zdradą jest pogwałcenie umowy między partnerami. Jeśli umawiam się z facetem na otwarty związek, żadne z nas nie ma prawa mieć pretensji o "zaliczanie" na boku. Osobiście nie odnalazłabym się w takiej relacji, ale rozumiem i szanuję ludzi, którzy to praktykują.
I tu zgadzam się z Martainn - dobry seks to taki, w którym partnerzy doskonale wiedzą, co sprawia rozkosz drugiej osobie. A trudno o takowy podczas seksualnej przygody
I też zgadzam się z tym, że człowiek mający udane pożycie w związku nie będzie szukał na boku, bo mu się to po prostu nie kalkuluje (że o kręgosłupie moralnym nie wspomnę, ale tu na darmo można strzępić język, bo połowa forum nie zna takiego tworu jak owy kręgosłup właśnie).
I faktem jest, że nie można być nigdy pewnym swoich reakcji na różne sytuacje w przyszłości. Ja nie mogę ze stuprocentową pewnością powiedzieć, że nie zdradzę swojego partnera kiedyś tam. Jednakże na podstawie analizy moich zachowań w sytuacjach, nazwijmy to, "kryzysowych", które mogły bardzo szybko do zdrady doprowadzić, wychodzę z założenia, że pewne zasady i wartości biorą u mnie górę nad chucią, w związku z czym czuję się dużo pewniej w tej kwestii. I choć nie daję tej stuprocentowej pewności co do samej zdrady, daję ją w tym, że będę opierała się na wszelkie możliwe sposoby - i to powinno wystarczyć.
Na dzień dzisiejszy żadne zdrady mi nie w głowie i mam nadzieję, że się to nie zmieni.
Poza tym uważam, że istota związku nie polega na: "nie mogę Ci niczego obiecać", tylko na: "obiecuję, że dołożę wszelkich starań, by było nam razem dobrze".
Moim zdaniem jeżeli OBOJE partnerów wyraża CHĘCI dbania o relację ich łączącą, to nie ma bata, by to nie wyszło.