I tu myślimy inaczej.
Dla mnie życie ma sens; każdego dnia jestem wdzięczna za to, że żyję, a życie, mimo trudnych doświadczeń, nie jest męką i cierpieniem.
z tym, ze po co zyjemy? żeby umrzec wiec to nie ma sensu
zobaczę jak będzie w szpitalu ja muszę teraz psychicznie odpocząć.
No właśnie, to jest to o czym pisałam kilka postów wcześniej - jedziesz do szpitala, aby odpocząć od domu. Ile razy będziesz mogła powtórzyć ten scenariusz? <pytanie retoryczne>
Ja, podobnie jak Wielokropek, kładąc się wieczorem, cieszę się, że nadal żyję, a im dłużej żyję, tym bardziej się z tego cieszę. Kiedy dotkniesz śmierci, kiedy czujesz i widzisz jak wiele inni oddaliby za to, aby się z nią jeszcze nie spotkać, gdy widzisz w ich oczach strach, czasem przerażenie, a potem, gdy zabiera ważnych dla Ciebie ludzi, to na własne życie zaczynasz patrzeć z zupełnie innej perspektywy.
Pytasz po co żyjemy? Od wieków ludzie się nad tym zastanawiają, a każdy znajduje w tym własną odpowiedź. Ja zwykle powtarzam - życie jest krótkie, trzeba się nim cieszyć tu i teraz i czerpać tyle, ile dam radę, bo umrzeć zawsze zdążę.
z tym, ze po co zyjemy? żeby umrzec wiec to nie ma sensu
Hm... .
Wychodząc z takiego sposobu myślenia, nie ma sensu... jedzenie, bo w końcu wydalamy to z siebie.
Chloe2, życzę Ci, byś w wyniku podjętej terapii znalazła cel i sens swego życia.
mając zycie ciagle w strachu i sutku ciężko się z niego cieszyc. tym razem jade na długo do szpitala i będę miała terapie wiec może naucza mnie tam radzic sobie z sytuacja w domu. nie mogę uciekać od domu bo nie mam szans na wyprowadzke i wiem o tym bardzo dobrze. poza tym nie chce tego robic, to mój dom i nie chce z niego uciekać przez kogos
Faktycznie, życie w ciągłym strachu jest bardzo trudne, i trudno żyjąc w toksycznym środowisku znaleźć radość życia.
Mieszkasz w rodzinnym domu, póki co nie widzisz możliwości opuszczenia go, rozumiem. Nie jesteś jednak skazana na życie w nim; gdy nabierzesz sił, gdy zmienisz perspektywę, (oby!) znajdziesz chęć na stworzenie własnego domu, domu zbudowanego na swoich wartościach i swych zasadach.
Przytulam wirtualnie i trzymam kciuki.
dzięki wszystkim za dobre słowa. chce poki co nauczyć się zyc w tym właśnie domu bo nie mam wyjścia. nie uciekać i nie bac sie tylko to wytrzymać.
Chloe2 kochasz swojego chłopaka? Kochasz swoją mamę? Piszesz, że wbrew pozorom tęsknisz za domem a z drugiej strony, że nie masz sensu w życiu. I tu masz właśnie odpowiedź na swoje pytania. Dom, rodzina, miłość lub kariera, podróże zależy co dla Ciebie było do tej pory najważniejsze to jest właśnie ten sens. Wyobraź sobie, że Ty jesteś sensem czyjegoś życia np. twojej mamy. Zabić się to jest jedna emocja, jedna chwila, zawsze "zdąży się" to zrobić, ale wyobraź sobie ile może Cię w życiu spotkać pięknych rzeczy. Tylko, że przez tą jedną emocję możesz nie mieć już szansy. Zabranego życia nikt Ci nie odda. Człowiek jest silniejszy niż myśli i zniesie więcej niż mu się wydaje. Też wychowywałam się w domu pełnym alkoholu, udręki i bólu, ale człowiek dorasta i w końcu zaczyna swoje życie. Sam je kształtuje. Każdy z nas ma jakiś bagaż doświadczeń, ale tylko Ty możesz pokierować swoim życiem. Teraz chodzisz do szkoły, ale to nie będzie trwało wiecznie. Za rok znajdziesz pracę i nadasz taki tor swojemu życiu o jakim marzysz. Normalność, miłość, spokój to wszystko przed Tobą ale musisz chcieć po to sięgnąć. Inaczej żadna terapia i żaden szpital Ci nie pomoże. Musisz tego chcieć. Dasz radę!
pytania o sens zycia już dawno się skonczyly bo sensu ono nie ma i każdy o tym wie ze zycie to tylko męka i cierpienie. nic z tego nie ma, umieramy i koniec.
Chloe jesteś inteligentną dziewczyną, ale chyba trochę kokietujesz z tym sensem.
Czy się mylę, że twoje próby samobójcze, to wołanie o pomoc, a nie ostateczna decyzja pożegnania się z życiem?
Odrzucasz sens życia - że ma ono jakąś wartość. Co ci zostaje? ... trwanie, byle-jaka egzystencja, poddawanie się cierpieniom od których chcesz odpocząć w szpitalu? Po co?
Jesteś na progu dorosłości - wcześniej czy później będziesz musiała zacząć funkcjonować jako dorosła osoba - chodzić do pracy, płacić rachunki, być może będziesz miała rodzinę. Rzecz w tym, że takie osoby, które dają się nieść życiu jak jak liść na wietrze, powielają schematy - chcesz do końca życia być zawieszona w takim stanie, jakim jesteś teraz, chcesz zafundować swoim dzieciom (jeśli kiedyś je będziesz miała) takie dzieciństwo jakie sama miałaś?
140 2016-05-15 07:31:42 Ostatnio edytowany przez chloe2 (2016-05-15 07:32:16)
Czasem mysle ze chce aby ktoś mi tylko pomógł a nie zabić się ale tak jest coraz rzadziej. Im dluzej tkwię w depresji tym bardziej na poważnie chce się zabić. Teraz nic mnie nie cieszy a każde zdjęcie męczy w krótkim czasie. Budzę się i płaczę ze znowu musze przechodzić kolejny dzień od poczatku. A samobójstwo to nie chwila. O tym myślę każdego dnia
to jest walka ze sobą czy zrobić to czy męczyć się jeszcze w tym życiu. Ale granica miedzy życiem a śmiercią staje się u mnie coraz cieńsza. Obawiam się ze któregoś dnia będę w stanie to zrobić bez zawahania tak jak do tej pory. I wlasnie dlatego póki co muszę byc w szpitalu, tam nie zrobiłabym tego.
Mam nadzieję, że nie pójdziesz moimi śladami.
Uwierz, nie potrzebujesz TEGO TYPU doświadczenia.
(...) Im dluzej tkwię w depresji tym bardziej na poważnie chce się zabić. (...)
(...)Ale granica miedzy życiem a śmiercią staje się u mnie coraz cieńsza. Obawiam się ze któregoś dnia będę w stanie to zrobić bez zawahania tak jak do tej pory. I wlasnie dlatego póki co muszę byc w szpitalu, tam nie zrobiłabym tego.
Samobójstwo, a nawet myślenie o tym, to POWAŻNA sprawa. To nie zabawa!
Dużo o tym myślisz, jako o kroku, który uwolni cię od BYCIA na tym świecie, od wszystkiego, co jest z nim związane.
Chloe, radzę, pomyśl jeszcze i o tym, jak może wyglądać twoje życie, jeśli sięgniesz po ten desperacki krok i cię odratują, ale w następstwie powikłań samobójczych pozostaniesz na zawsze kaleką/roślinką.
Taki scenariusz też jest możliwy. Depresja, w porównaniu z życiem osoby zdanej na łaskę, czy niełaskę opiekunów to pikuś.
Z depresją można godnie żyć, a leżąc odłogiem, to wegetacja.
Moim zdaniem, każdy człowiek ma swoją świeczkę życia.
Zatem, nie próbuj jej sama zdmuchnąć, bo może się zdarzyć, że tylko przygasisz płomień, a świeczka będzie się nadal tlić jak ogarek.
Proszę, przestań się nakręcać!
Masz się zmusić, do innego toku myślenia. Do myślenia o ŻYCIU, tu i teraz, a nie o jego zakończeniu.
Módl się, śpiewaj, wypowiadaj mantry z pozytywnym przesłaniem skierowanym do siebie. Rób cokolwiek, co oddali od ciebie te myśli/natręctwa - zagłuszaj je, odpędzaj od siebie, bo to największy twój wróg, który zagościł w twoim umyśle.
Podejmij walkę, sama z sobą.
Jeśli tego nie zrobisz, to pobyt w szpitalu będzie miał tylko połowiczny skutek, bo ile czasowo możesz tam przebywać.
Zdaj sobie w końcu sprawę, ze twoje życie, jest w TWOICH RĘKACH.
nie jest łatwo o tym nie myśleć. lekarz powiedział mi ze potrzebuje terapii bardziej niż leków. dlatego chce ją podjąć.
144 2016-05-15 14:02:42 Ostatnio edytowany przez Averyl (2016-05-15 14:04:31)
nie jest łatwo o tym nie myśleć. lekarz powiedział mi ze potrzebuje terapii bardziej niż leków. dlatego chce ją podjąć.
Też mi się tak wydaje, chociaż nie jestem specjalistą. To co ja od siebie chciałam ci napisać, ale też i kilka innych osób - nie trzymaj się kurczowo swojego sposobu myślenia, tego gdzie jesteś teraz, tego jak funkcjonujesz. Trochę w tym, co piszesz pojawia się taki obraz - szpital jako miejsce odpoczynku, trochę takie wczasy, oraz terapia jako magiczna sztuczka odmieniająca życie.
Terapia nie zawsze się udaje, a jeśli się udaje - często trwa długo, wiele miesięcy, a czasem nawet lat. Podstawą terapii - jest chyba zrozumienie, co jest problemem w życiu, a nie zawsze jest to takie oczywiste, nie zawsze wiadomo, co dalej z taką wiedzą zrobić, jak przełamać stare przyzwyczajenia, sposób myślenia, przełamać stare schematy, odnaleźć nowe ścieżki.
To co piszesz o sensie życia, pokazuje, że przemyślałaś to i temat jest zamknięty... ale przecież cały czas żyjesz, każdy dzień może przynieść coś nowego, ty sama doświadczasz różnych rzeczy, masz różne przemyślenia... nie zamykaj się na nowe doświadczenia, daj sobie czas, ale staraj się odkryć coś nowego w życiu, mam nadzieję, że terapia ci w tym pomoże.
Nie zamykam sie na nowe doświadczenia. Szpital jest miejscem odpoczynku i musi nim byc bo inaczej bym się wykonczyla.
Nie zamykam sie na nowe doświadczenia. Szpital jest miejscem odpoczynku i musi nim byc bo inaczej bym się wykonczyla.
Bzdura.
Szpital jest miejscem, w którym się dochodzi do zdrowia.
Odpoczywa się właśnie w domu, tam powinna być Twoja ostoja.
Co Ci da leczenie, jeśli wrócisz z powrotem do tej patologii? NIC. I to musisz zrozumieć.
Juz mówiłam nie raz o alkoholizmie w domu i dręczeniu przez brata. Do tego moja poprzednia szkola gdzie byłam gnębioną. Wszystko sie zbierało aż teraz jest bardzo źle. Mam częste bóle głowy, kołatanie serca i bóle żołądka gdy się denerwuję. Oczywiście mimo to fizycznie jestem zdrowa. Antydepresanty niewiele mi dawały a właściwie nic. Sensu w zyciu nie widzę bo i takiego nie ma. Po co żyjemy skoro i tak umrzemy? To oczywiste ale nikt tego nie chce przyznać
Rozumiem, ale z jednym nie mogę się z tobą zgodzić. Życie to jest swego rodzaju krótki epizod w drodze do wieczności, test który każdy z nas musi zdać, rozumiem że jest ci ciężko przez co przeszłaś, nikt z nas nie chciałby być chory ale to nie my wybraliśmy to tylko przypadek. Ja też mam czasami bardzo czarne myśli, nie chce mi się żyć i nic robić najchętniej bym spał cały dzień. Ale nie mogę się przecież zabić, mam powód żeby żyć dla Boga, dla rodziny i przyrody którą kocham. Ucze się dostrzegać piękno w prostych rzeczach, które dla wielu nie istnieją. Życze ci żebyś znalazła osobe która pomoże ci nieść twój krzyż, w końcu wszyscy dźwigamy go.
ja straciłam wiare. bardziej odnajduje się ostatnio w buddyzmie. to w zasadzie bardziej filozofia niż religia. odpoczywam w domu kiedy nie ma alkoholu a tak to stres i nerwy
Chloe, nikt za Ciebie życia nie przeżyje, każdy może Ci doradzać, dawać wskazówki, ale TYLKO OD CIEBIE zależy co z tym zrobisz i jak będzie wyglądało Twoje życie. Dzieckiem już nistety się nie staniesz.
Pamiętaj, że TYLKO TY SAMA, możesz sobie pomóc.
Czy Ty, nie masz żadnych zainteresowań? Żadnych koleżanek, z którymi można gdzieś wyjść, porozmawiać. Może zapisz się na jakieś zajęcia, typu taniec, gimnastyka, siłownia, basen. Zrób coś dla siebie, co Ci sprawi przyjemność. Oderwie od przykrych myśli.
Pracować dorywczo też byś mogła. Idą wakacje, można znaleźć sobie pracę. Poznasz tam innych ludzi, i będziesz miała zajęcie, które wypełni Ci czas. Nie chodzi o to, żebyś miała zostawić szkołę. W jednym miesiącu możesz popracować, w następnym gdzieś za to wyjechać, zrelaksować się, zobaczyć, że życie jest piękne. Znam bardzo dużo osób, w Twoim wieku, które tak robią.
Jesteś już dorosła, zdrowa, weź życie w swoje ręce.
Rozumiem, że Ci ciężko, też mam nerwicę, która mnie wyniszczyła, ale samo uzależnień, się nad sobą, nic nie da.
Co z tego, że pójdziesz do szpitala? Kiedyś z niego wrócisz i żyć trzeba będzie dalej.
Domu nie lubisz, szkoły nie lubisz, od chłopaka, się oddalasz, do brata nie pojedziesz, bo nie chcesz być na jego utrzymaniu rozumiem. Dzieckiem jego nie chcesz się zajmować, a może to by Cię trochę oderwało, od rozmyślań. Do pracy, też Ci się nie chce iść,
Jesteś ze wszystkim na nie, nic Ci nie pasuje. Najlepiej zamknąć się w szpitalu, niech inni koło Ciebie chodzą i się Tobą zajmują, bo Ty biedne maleństwo jesteś. Na co Ty liczysz, że wyjdziesz ze szpitala i Twoje życie zmieni się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki? Zastanów się, czy Ty naprawdę z tego wyjść? I co zrobiłaś sama dla siebie, żeby to życie zmienić.
Jak to wszystko czytam, co piszesz, to wydaje mi się, że masz za dużo wolnego czasu, brak Ci jakiegoś zajęcia, które wypełni Ci czas.
150 2016-05-15 17:51:41 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2016-05-15 17:54:42)
Chloe, nikt za Ciebie życia nie przeżyje, każdy może Ci doradzać, dawać wskazówki, ale TYLKO OD CIEBIE zależy co z tym zrobisz i jak będzie wyglądało Twoje życie. Dzieckiem już nistety się nie staniesz.
Pamiętaj, że TYLKO TY SAMA, możesz sobie pomóc.
Czy Ty, nie masz żadnych zainteresowań? Żadnych koleżanek, z którymi można gdzieś wyjść, porozmawiać. Może zapisz się na jakieś zajęcia, typu taniec, gimnastyka, siłownia, basen. Zrób coś dla siebie, co Ci sprawi przyjemność. Oderwie od przykrych myśli.
Pracować dorywczo też byś mogła. Idą wakacje, można znaleźć sobie pracę. Poznasz tam innych ludzi, i będziesz miała zajęcie, które wypełni Ci czas. Nie chodzi o to, żebyś miała zostawić szkołę. W jednym miesiącu możesz popracować, w następnym gdzieś za to wyjechać, zrelaksować się, zobaczyć, że życie jest piękne. Znam bardzo dużo osób, w Twoim wieku, które tak robią.
Jesteś już dorosła, zdrowa, weź życie w swoje ręce.
Rozumiem, że Ci ciężko, też mam nerwicę, która mnie wyniszczyła, ale samo uzależnień, się nad sobą, nic nie da.
Co z tego, że pójdziesz do szpitala? Kiedyś z niego wrócisz i żyć trzeba będzie dalej.
Domu nie lubisz, szkoły nie lubisz, od chłopaka, się oddalasz, do brata nie pojedziesz, bo nie chcesz być na jego utrzymaniu rozumiem. Dzieckiem jego nie chcesz się zajmować, a może to by Cię trochę oderwało, od rozmyślań. Do pracy, też Ci się nie chce iść,
Jesteś ze wszystkim na nie, nic Ci nie pasuje. Najlepiej zamknąć się w szpitalu, niech inni koło Ciebie chodzą i się Tobą zajmują, bo Ty biedne maleństwo jesteś. Na co Ty liczysz, że wyjdziesz ze szpitala i Twoje życie zmieni się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki? Zastanów się, czy Ty naprawdę z tego wyjść? I co zrobiłaś sama dla siebie, żeby to życie zmienić.Jak to wszystko czytam, co piszesz, to wydaje mi się, że masz za dużo wolnego czasu, brak Ci jakiegoś zajęcia, które wypełni Ci czas.
Ostro, ale Żaneta ma rację.
Otrząśnij się, Chloe, zanim będzie za późno.
151 2016-05-15 17:53:44 Ostatnio edytowany przez chloe2 (2016-05-15 17:54:56)
żanetka kompletnie nie rozumiesz o co chodzi. myślisz ze nie pracowałam nigdy? co roku w wakacje musiałam pracować dorywczo żeby kupic sobie jakies ubrania, telefon, komputer, bo rodzice nie zapewniali mi tego. nie rozumiesz czym jest depresja, jak ciężko czasem wstać z łóżka, jak szybko męczy cie nauka, czytanie, jak szybko meczysz się fizycznie a zainteresowania przestają cieszyc. często nazywane lenistwem a doprowadza do śmierci. nie da się o tym zapomnieć i nic nie jest w stanie mnie "oderwać" od tego stanu bo to CHOROBA a nie mój wybór.
poza tym jade do szpitala na przynajmniej 3 miesiące wiec pracować w te wakacje nie będę
nie da się o tym zapomnieć i nic nie jest w stanie mnie "oderwać" od tego stanu bo to CHOROBA a nie mój wybór.
Tak, ale od Ciebie zależy, czy się w chorobie zagłębisz, czy będziesz walczyć. Na razie się poddałaś, jesteś bierna, a Twój stan się pogarsza.
Co chcesz osiągnąć bez jakiejkolwiek woli walki?
Przecież lekarze nie zachcą żyć za Ciebie. To Ty musisz tego chcieć.
Nie wiem, czy cię to pocieszy, ale nigdy w życiu nie chciałabym być drugi raz nastolatką - nie miałam aż takich przeżyć jak ty, ale chroniczną depresję, wracającą długo i zbyt często w dorosłym życiu.
Potem jest już łatwiej, zwłaszcza gdy sama decydujesz o swoim życiu. Czasem bywa to dużym wyzwaniem, czasem wolałabym aby ktoś się mną zaopiekował, ale z drugiej strony - wiem, że to kim jestem, co mam, czego doświadczyłam, nauczyłam się - to jest moja decyzja, moja sprawa, moja wina/zasługa.
Czasem pomaga nie myślenie o sobie, ale o innych, że inni mają gorzej. Myślałaś, by zaopiekować się jakimś bezdomnym zwierzakiem po powrocie ze szpitala?
Cyngli ale ja nie jestem bierna przeciez zdecydowałam się leczyć. Nie wiesz nawet ile mnie to kosztowało żeby iść po pomoc do psychiatry. Nie wiedziałam na kogo trafie. A nastolatką nie chciałabym byc znów to najgorszy czas
Chloe, mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę, że psychoterapia bez Twojej woli walki i zaangażowania nie usunie problemów jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. To nie działa jak antybiotyk, który wystarczy przyjmować we właściwej dawce i o określonej porze, a on już sam wywołuje w ogranizmie pożądany skutek. Czasem jest to naprawdę bardzo długa i żmudna praca, która będzie wymagać od Ciebie wysiłku.
Gdybym tego nie wiedziała i nie chciała sie wyleczyć to nie szłabym znowu do szpitala
157 2016-05-15 22:13:38 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2016-05-15 22:15:59)
Cyngli ale ja nie jestem bierna przeciez zdecydowałam się leczyć. Nie wiesz nawet ile mnie to kosztowało żeby iść po pomoc do psychiatry. Nie wiedziałam na kogo trafie. A nastolatką nie chciałabym byc znów to najgorszy czas
Samo chodzenie nie wystarczy.
Musisz zmienić sposób myślenia.
Chloe, idziesz do szpitala ze świadomością, że ''tam odpoczniesz''.
Podchodzisz, moim zdaniem, źle do tego. Nie pomożesz sobie w ten sposób.
Idziesz tam walczyć o swoje zdrowie i życie. Weź to pod uwagę.
Cyngli ja naprawde wiem po co jest taki szpital... Żeby zacząć walczyć o życie trzeba najpierw psychicznie odpocząć.
Gdybym tego nie wiedziała i nie chciała sie wyleczyć to nie szłabym znowu do szpitala
To dobrze, bo odniosłam nieco inne wrażenie. Tu zresztą zgadzam się z Cyngli, że słowo "odpoczynek" bardziej sugeruje ucieczkę od problemów niż rzeczywistą chęć podjęcia walki.
Chloe, życzę Ci jak najlepiej, a przede wszystkim, żeby najbliższy czas wyrwał Cię ze szponów choroby. Na podjęcie kolejnych kroków przyjdzie właściwa pora.
Chloe, jak tam dzisiaj?
Dajesz radę?
Zaczynam żałować ze przyjechałam. Nowe miejsce, inny oddział. Nie znam nikogo. Oby jak najszybciej przenieśli mnie na leczenie nerwic
Zaczynam żałować ze przyjechałam. Nowe miejsce, inny oddział. Nie znam nikogo. Oby jak najszybciej przenieśli mnie na leczenie nerwic
Nie trać czasu na żałowanie - o swoje życie walczysz. O lepszą przyszłość.
Nic chyba trudniejszego mnie nie spotkało niż walka o zycie
Nie przywiązuj wagi do słów 'łatwo', 'trudno', nie zajmuj się nimi.
Wiedz, że warto walczyć z sobą o siebie.
Ponownie życzę determinacji.
Nic chyba trudniejszego mnie nie spotkało niż walka o zycie
Masz dopiero 20 lat. Jeszcze Cię spotka wiele trudnych doświadczeń, przeżyć. Na tym polega życie.
Nie warto marnować sił i czasu na pierdoły. Teraz Twoim celem ma być powrót do zdrowia.
No wlasnie na tym polega życie na męczarni i cierpieniu
No wlasnie na tym polega życie na męczarni i cierpieniu
Nie przesadzaj dziewczyno - to co jest największą męczarnią i cierpieniem siedzi przede wszystkim w głowie!
Nie żyjesz w takiej Korei Północnej, w ciężkim reżimie, nie sądzę byś przeżywała fizyczne męczarnie, cierpienia. Masz dom, chłopaka, chodzisz do szkoły, gdy potrzebujesz masz dostęp do opieki medycznej, prawdopodobnie nawet jeśli twoja rodzina nie jest bogata, to raczej nie głodujesz, nie jesteś w rejonie objętym wojną, nie jesteś kobietą w państwie ISIS . Wiem, że dla osoby w takim stanie jakim ty jesteś teraz, to nie jest wielkie pocieszenie, że inni mają gorzej, ale empatia pomaga, notoryczne i chroniczne
nie koncentrowanie się na sobie, ale zrobienie czegoś na rzecz innych daje dużo satysfakcji. Paradoksalnie nie myślenie o sobie, o tym jaki świat jest ch***** pomaga.
Kiedyś czytałam książkę Alain Bombard "Dobrowolny rozbitek". Autor z tego co pamiętam to lekarz, ratownik morski, prowadził obserwację przy okazji akcji ratowniczych. Konkluzja była prosto - większość małych dzieci udaje się uratować nawet jeśli długo dryfują po oceanie, a organizm ma oznaki wyczerpania, bo one nie myślą o zagładzie, mają całkowitą ufność w dorosłych, że ich wyratują, za to wielu dorosłych, nawet po 2-3 dniach dryfowania, nie udawało się odratować, mimo iż medycznie - nie było przyczyny (ani odwodnienie, ani wygłodzenie, ani inne obiektywne przyczyny)... bo się poddawali, nie chcieli walczyć o życie.
168 2016-05-17 11:34:47 Ostatnio edytowany przez in_ka (2016-05-17 11:36:14)
No wlasnie na tym polega życie na męczarni i cierpieniu
Tak jest w twoim życiu? Nigdy nie spotkało ciebie nic dobrego? Nie czułaś się szczęśliwa?
Powątpiewam, a to dlatego, że czytałam twoje posty na forum. Było w nich dużo pozytywnej energii.
I właśnie tak jest w życiu, bywa ciężko, zdarza się cierpienie. Jest też szczęście i radość. I bardzo dużo zależy od nas, jakie emocje i uczucia zdominują nasze życie. To jest nasz wybór. Wybierz chloe drogę dla siebie tę z radością i szczęściem
Fizyczny ból ma sie nijak do psychicznego. Nie umiem się z niczego cieszyć
No wlasnie na tym polega życie na męczarni i cierpieniu
Jak chcesz wyzdrowieć, skoro skupiasz się tylko na negatywach?
To może lepiej nie zajmuj miejsca w szpitalu komuś, kto naprawdę go potrzebuje...?
(...) To może lepiej nie zajmuj miejsca w szpitalu komuś, kto naprawdę go potrzebuje...?
Przesadziłaś.
Gdybym nie potrzebowała tego miejsca to lekarz by mnie nie skierował. Cyngli nie oceniaj jak nie znasz
173 2016-05-17 16:26:38 Ostatnio edytowany przez in_ka (2016-05-17 16:29:10)
Gdybym nie potrzebowała tego miejsca to lekarz by mnie nie skierował. Cyngli nie oceniaj jak nie znasz
Wierzę w dobre intencje Cyngli.
I jestem przekonana, że rozmawia z tobą próbując pomóc tak, jak potrafi najlepiej.
Możliwe, że potrzebujesz pobytu w szpitalu. Sama jednak napisałaś o nim jako o miejscu odpoczynku (ucieczki od codzienności).
Rozumiem, że również jest to miejsce, gdzie poddana zostajesz terapii. Bo właśnie terapia jest dla ciebie najważniejsza. Poza szpitalem też, a może przede wszystkim.
Jestem tu ze względu na terapie bo to ma mi pomóc. Troche mecza mnie te zasady bo jest jak w więzieniu. Obecnie nie mam w sobie energii i nie mogę kompletnie niczym się zająć
175 2016-05-17 17:51:59 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2016-05-17 17:56:42)
Gdybym nie potrzebowała tego miejsca to lekarz by mnie nie skierował. Cyngli nie oceniaj jak nie znasz
Wiesz doskonale, że od oceniania jestem daleka. Wiesz też, że przeżyłam to, co Ty przeżywasz teraz.
Nie wątpię, że potrzebujesz leczenia. Twierdzę jedynie, że nie potrzebujesz jęczenia/taplania się w negatywnym myśleniu - jest Ci ciężko i bez tego.
Bez zmiany podejścia NIE WYZDROWIEJESZ.
Wielokropku, próbuję pomóc Autorce, zanim zrobi sobie krzywdę.
Sama nie otrzymałam ani wsparcia, ani pomocy w momencie, gdy ich potrzebowałam.
KAŻDA reakcja, choćby złość/wkurzenie/cokolwiek, byle nie OBOJĘTNOŚĆ - mogą na nią wpłynąć.
------------------------------------------------------
Chloe - te zasady, które Cię męczą - to jest właśnie część leczenia.
Bo powrót do zdrowia nie będzie przyjemny ani łatwy. Ani szybki.
Te 12 tygodni może się okazać niewystarczające.
Dlatego zmobilizuj się na tyle, byś mogła w całości wykorzystać ten czas. To b. ważne.
Cyngli, rozumiem, że chcesz pomóc. Założyłaś, że swoim postem wkurzysz autorkę. Zapomniałaś jednak o jednej możliwej reakcji: rezygnacji i z pobytu w szpitalu, i z terapii. Dlatego napisałam, że przesadziłaś.
Gdybym przestala "zajmować miejsce" w szpitalu to nie miałabym szansy na leczenie bo mi jest potrzebna terapia. Nie jest łatwo osobie chorej nagle zmienić myślenie bo wlasnie takie myślenie powoduje choroba.
Cyngli, rozumiem, że chcesz pomóc. Założyłaś, że swoim postem wkurzysz autorkę. Zapomniałaś jednak o jednej możliwej reakcji: rezygnacji i z pobytu w szpitalu, i z terapii. Dlatego napisałam, że przesadziłaś.
Ja wiem, że nie zrezygnuje z terapii. A już na pewno nie od mojego gadania.
Chloe, zaczepiłaś się tego jednego zdania o ''zajmowaniu miejsca'', a szkoda. Więcej innych interesujących treści było w moich postach.
Dziewczyny dajcie czas, by lekarze, terapia mogły zadziałać.
Każdy wie, że jest to długa droga, każdy z nas wie, że człowiek który ma myśli samobójcze nie zareaguje tylko na słowa - zmobilizuj się, zacznij się myśleć inaczej, czasem niestety trzeba na własnej skórze dojrzeć do cudzych mądrości. Nawet "normalne" osoby nie znajdują motywacji, by zrobić coś ze swoim życiem, coś zmienić, a Chloe - już zrobiła pierwszy krok - pojechała do szpitala, podjęła leczenie, teraz trzeba dać czas Chloe i jej terapii na sukces.
180 2016-05-17 20:36:14 Ostatnio edytowany przez chloe2 (2016-05-17 20:37:59)
Wlasnie o tym caly czas mowie ze dopiero czeka mnie terapia i dopiero wtedy cos się zmieni i będę mogla zacząć myśleć inaczej.
Nawet nie wiecie jak trudne bylo zdecydować sie przyjść do lekarza a później do szpitala
Nawet nie wiecie jak trudne bylo zdecydować sie przyjść do lekarza a później do szpitala
Nie wiem, ale mogę przypuszczać, dlatego wielkie brawa dla Ciebie!
182 2016-05-17 22:51:19 Ostatnio edytowany przez in_ka (2016-05-17 22:51:40)
Wlasnie o tym caly czas mowie ze dopiero czeka mnie terapia i dopiero wtedy cos się zmieni i będę mogla zacząć myśleć inaczej.
Nawet nie wiecie jak trudne bylo zdecydować sie przyjść do lekarza a później do szpitala
chloe, mocno trzymam kciuki za powodzenie terapii
Ranem gorsza depresja mnie lapie. To jest jakas tragedia
Ranem gorsza depresja mnie lapie. To jest jakas tragedia
To minie, Chloe. Musisz wierzyć, że będzie lepiej.
Tutaj jest lepiej bo jest większe zainteresowanie ze strony lekarzy i pielęgniarek a na poprzednim oddziale średnio z tym bylo. Leki mam nowe, antydepresanty.
Chloe , bywałem na różnych terapiach, w moim domu tylko zwierzaki u psychologa nie były. I owszem niektóre sprawy ciągną się niemiłosiernie, zdarzają nawroty. Sukces w zdrowieniu zależy nie tylko od lekarza, psychologa, szpitala lepszego czy gorszego. Ten sukces najbardziej drzemie w Tobie. Musisz uwierzyć, że jest warto. Wtedy będzie lepiej i łatwiej. Trochę poboli przy tym, taka kolej rzeczy. Przerabiasz niełatwe sprawy. I być może będą jeszcze następne terapie, rozmowy. Niech Cię to nie zniechęca.
W gorszych chwilach polecam pewien tekst. Są różne spory o jego pochodzeniu, ale ważna jest treść. Poszukaj "desiderata" . Wielu dała oddech w dołku psychicznym.
Kwalifikacje na terapie będę miała w przyszłym tygodniu. Jeszcze tydzień na tym oddziale będę ale nawet mi się tu podoba
Tak zapytam chloe2 - czego sama spodziewasz się po terapii i jak w ogóle widzisz swoje sesje terapeutyczne?
Mam nadzieję byc na wszystkich zajęciach terapeutycznych. Mam nadzieje ze miną lęki i powstrzymam natręctwa
Chloe - łatwo przyzwyczajasz się do miejsc (drugi raz piszesz, że szpital jest OK). Szczególnie takich miejsc, gdzie ludzie okazują ci zainteresowanie, troskę. Jednocześnie napisałaś, że nie chcesz opuszczać domu (mamy), w który spotyka cię wiele niemiłych rzeczy.
Jest w tym jakaś sprzeczność, której nie rozumiem, a ty rozumiesz to? Skąd twój lęk przed opuszczeniem miejsca, gdzie jest ci źle, które przywołuje myśli samobójcze? Czy inne miejsce mogłoby potencjalnie wywołać jeszcze gorsze myśli, od myślenia o samobójstwie?
Chloe, nie myślałaś o tym żeby znaleźć jakąkolwiek pracę w Wawie, typu sortownia, hurtownia lub pakowalnia na początek (tylko nie call center i nie sprzedaż bezpośrednia) i kawałek pokoju lub malutką kawalerkę w zasięgu kolejki podmiejskiej? Przecież jeżeli dom jest notarialnie Twoją własnością to i tak nikt Ci go nie zabierze. Myślę, że powinnaś uciec stamtąd na jakiś czas.
Ale ja chodzę do szkoły...
Jesteś w szpitalu - bo musisz odpocząć, wzmocnić się, a przede wszystkim - nie musisz już teraz podejmować decyzji. Po prostu - przemyśl, jak już będziesz wiedziała, dlaczego tak bardzo chcesz tkwić w domu, mimo iż cię to wyniszcza, (to na pewno pomoże ci w terapii, w twoim życiu po wyjściu ze szpitala), to napisz nam. Szkoła to jedno - warto domknąć ten rozdział, ale przecież możesz ją ukończyć w innym miejscu, a jeśli zdecydujesz się w rodzinnej miejscowości, to potem będziesz musiała podjąć decyzję, co dalej z życiem - dlatego warto zastanowić się nad swoim przyszłym miejscem do życia.
Podejmowanie decyzji jest dla mnie bardzo trudne. Chce byc w domu bo jestem do niego przywiązana jest tam moja mama, siostra i mam tam swoje miejsce mimo że często jest zle. Psycholog powiedzial ze skoro mam szkołę to muszę nauczyć sobie radzić z tym póki nie będę mogla się wyprowadzić. Do tego potrzebna jest terapia.
to bardzo smutne być w szpitalu i tęsknić za rodziną, ja nie chciałabym być w szpitalu, wolałabym być z rodziną.