Witajcie. Od jakiegoś czasu przyjmowalam leki z powodu nerwicy natręctw, fobii i myśli samobójczych. Niestety nie przynosiły efektu jak i zmiana leku na mocniejszy. Lekarz wypisal mi skierowanie do szpitala psychiatrycznego. I teraz mam do Was pytania w związku z tym. Czy byl ktos w takim szpitalu? Jak tam wygląda prywatność w sensie toalet i łazienek? Byl ktos i może polecić jakiś szpital w Warszawie lub okolicach? Jak sie przygotować i co wziąć ze sobą? Jakie podstawowe rzeczy trzeba miec? Co powinnam wiedzieć ogólnie?
Zależy mi na czasie bo powinnam niedługo sie zgłosić wiec jesli ktos jest w stanie mi pomoc i odpowiedzieć na pytania to proszę jak najszybciej.
Nie byłam nigdy w takim szpitalu ,ale jak masz skierowanie to musisz się tam zglosić ,pewnie w celu dobrania sobie leku do swojego organizmu . Do szpitala musisz zabrać podstawowe rzeczy jak pizama , papucie, kosmetyki itp , nie wolno zabierać żadnych ostrych przedmiotów
3 2016-03-24 00:41:11 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2016-03-24 00:44:01)
Nie wiem, jak wygląda to w Polsce.
We Francji na oddziale dla kobiet były pokoje dwu i trzyosobowe, każdy miał osobną łazienkę.
Najlepiej zadzwonić do szpitala, do którego masz się zgłosić i wypytać o wszystko.
Dobrze, że się zdecydowałaś. To duży krok do przodu.
Jak już tam będziesz to musisz pilnować swoich rzeczy. Niektórzy pacjenci potrafią gwizdnąć nawet jakiś kosmetyk lub cokolwiek co leży na twojej półce. Kolega był z dwa lata temu bo czasowo zwariował (nawet było o nim w telewizji bo pomalował jeden pomnik heh) no i trochę opowiadał jak wyszedł. Chyba na Nowowiejskiej w naszym mieście urzędował.
Na Nowowiejskiej słyszałam niedobre komentarze. Zastanawiałam się nad Tworkami w Pruszkowie bo to duży szpital i mogą miec miejsce jak sie uda. No i chyba nie jest tam tak zle. Strasznie sie stresuje ale nie mam wyjścia mój stan sie pogarsza.
6 2016-03-24 00:52:35 Ostatnio edytowany przez On-WuWuA-83 (2016-03-24 00:53:09)
Przykro mi to czytać, no młoda dziewczyna i takie problemy . Jak czujesz że musisz bo inaczej nie dasz rady sobie to idź czym prędzej, miejmy nadzieje że cię podleczą.
Mam koleżankę, która obecnie przebywa na oddziale zamkniętym, zaburzenia odżywiania.
Nie polecam zabierać biżuterii, elektroniki. Takie rzeczy giną potem z depozytów . Podobno pacjenci mogą mieć takie małe radio w swoim posiadaniu, oczywiście zero ostrych przedmiotów (nie wiem,jak jest np. z depilacją,czy obcinaniem paznokci). Warto też zaopatrzyć się we WSZYSTKIE niezbędne kosmetyki, środki higieny, nie jakies drogie cuda. No i zero niepotrzebnych, np. tych do makijażu, bo faktycznie kradną. Jest też tak, że odwiedzać Cię mogą tylko niektórzy (zależy w sumie, jaką "rangę" ma Twój oddział) i też nie za często mogą coś przynosić. To poważny krok, ale pod dobrym okiem specjalistów masz drugą szansę na spokojne życie.
Przykro mi, że nie umiem wnikliwiej odpowiedzieć na Twoje pytanie, ale ta znajoma dość nagle podjęła decyzję o leczeniu i na drugi dzień już była w placówce, więc nie opowiedziała nam za dużo - sama za wiele tego dnia nie wiedziała na temat tego, czego się spodziewać.
Pozdrawiam!
A może ktos polecić jakiś szpital w warszawie lub okolicach? Wie ktos jak jest w Tworkach?
Dzieki za odpowiedzi
Moja siostra obecnie leczy się w Instytucie Psychiatrii i Neurochirurgii w Warszawie (bodaj na Sobieskiego - nie mam pamięci do adresów). Oddział dziecięcy i młodzieżowy, więc nie dla ciebie. Ale podejrzewam, że jeśli ten działa dobrze, to i oddział dla dorosłych trzyma poziom. Moja siostra trafiła do szpitala w stanie strasznym, obecnie prawie całkiem wróciła do stanu sprzed załamania, więc przynajmniej jej ten pobyt pomaga. Warunki są ok., ale w standardzie szpitalnym. Łazienki na korytarzach. Drzwi są, ale zamków z oczywistych powodów nie ma. Drzwi do pokojów są w pełni przeszklone, żeby personel mógł na bieżąco kontrolować pacjentów.
Z praktycznych rad - faktycznie bierz tylko to, co ci potrzebne, bo kradzieże się zdarzają często. Kosmetyki do higieny, dobry balsam i krem nawilżający (na oddziale mojej siostry woda mocno chlorowana, siostra miała przez kilka dni egzemę). Depilacja wyłącznie kremem lub plastrami - o maszynkach mowy nie ma. Nożyczki do paznokci mogą przynieść rodzice na wizytę, ale posiadać ich przy sobie nie można. Ciuchy - na obserwacji siostra musiała nosić szpitalną pidżamę, ale teraz już normalne dresy, pidżama na noc. Wiem, że u siostry na oddziale można mieć telefon, ale tylko taki bez aparatu/kamery. Wizyty w tygodniu są mocno ograniczone, ale w weekendy są całodzienne, a niektórzy pacjenci mają weekendowe przepustki do domu.
To chyba tyle. Jak masz dodatkowe pytania - śmiało. Jak umiem, to odpowiem.
Ostatnia odpowiedz bardzo mi pomogła. Czyli nawet maszynki do golenia nie można zabierać personel ogólnie w porządku? Łazienki czynne dla każdego bez kontroli personelu?
Z personelem dużo do czynienia nie miałam, bo akurat mogę bywać tylko na 25minutowych wizytach w tygodniu (nie wiem, czy na oddziałach dla dorosłych też są takie obostrzenia, może wizyty w tygodniu są dłuższe). Ale z krótkich kontaktów, opinii siostry i jej rodziców (siostra jest cioteczna) wydaje się, że personel jest w porządku. Łazienki są czynne cały czas, nikt w drzwiach nie legitymuje. Pacjenci się między sobą dogadują, kto kiedy idzie brać prysznic - można wziąć kogoś do popilnowania drzwi, jak się boisz, że ktoś ci wlezie pod prysznic.
Zasady bezpieczeństwa są surowe. Żadnych ostrych narzędzi, więc maszynek też. Moja siostra przez pewien czas nie mogła mieć nawet słuchawek, chyba że na bluetooth. Ale nie ma tam żadnego wojskowego drylu, pilnuje się przede wszystkim terapii i zabiegów. Można też mieć własne jedzenie (jest na oddziale mała kuchenka dostępna dla pacjentów - nic sobie nie można ugotować, ale da się zrobić herbatę, jest lodówka, są zamykane na kluczyk szafki, gdzie możesz coś przechować - wszystko trzeba opisać imieniem i nazwiskiem).
Super i to w wawie bylo? A jak pójdę ze skierowaniem to od razu musze zostac czy no następnego dnia z rzeczami?
Tak, w Warszawie. Nie mam pojęcia jak jest ze skierowaniem - moja siostra trafiła na ostry dyżur. Najlepiej zadzwoń do szpitala i zapytaj jak wygląda przyjęcie na oddział i co trzeba mieć, a czego nie wolno.
Troche sie uspokoilam. Ogólnie pojadę zapytać o przyjęcia do kilku szpitali bo nie wiem czy będą miejsca.
Dajcie znać jesli ktos wie czy od razu mam zostac w szpitalu po okazaniu skierowania czy mogę następnego dnia
Dajcie znać jesli ktos wie czy od razu mam zostac w szpitalu po okazaniu skierowania czy mogę następnego dnia
Zadzwoń do szpitala który cię interesuje i powiedz że masz skierowanie (możesz również pojechać osobiście) i oni ci powiedzą kiedy możesz sie u nich pojawić. Zdarza się, że przyjmują od razu, ale to są przypadki. Najczęściej to trzeba wcześniej ich powiadomić i kiedy będzie wolne miejsce ( bo nie zawsze są) to cię przyjmują. Także nie czekaj tylko zadzwoń i powiedz, że masz skierowanie, no i popytaj się co masz wziąć choć Ruda102 wyjaśniła ci dość obszernie.
Życzę ci żeby pobyt dał ci wyzdrowienie.
Dzięki wielkie za odpowiedzi mam nadzieje ze uda mi się dostać do dobrego szpitala i moj stan się poprawi...
Jestem w szpitalu psychiatrycznym. Dobrze ze można używać telefonów bo umarlabym z nudów. Czytam troche ale ile można? Weekendy są okropnie nudne. Czasem można z kimś pogadać czy pograć a tak to nuda. W tygodniu jest terapeutka wiec można z nią rozmawiać albo iść na spacer. Nie ma tu takich konkretnych świrów na szczęście. Ale mnie to wszystko przygnębia. Nie wiem kiedy wyjde i nie wiem czy chce wyjść. Nie chce ani tu być ani wychodzić...
Wykorzystaj jak najlepiej ten pobyt, współpracuj z terapeutami, po to tu jesteś. Zrób wszystko, żeby wrócić do zdrowia. Trzymaj się!
Chloe, pamiętaj, że jesteś tam, aby zawalczyć o siebie. Powodzenia! Jeśli Ci to pomaga, to pisz jak najczęściej.
To wielka zmiana i moja psychika niezbyt dobrze na to reaguje. Dali mi jakies nowe leki i wczoraj spalam ale znowu miałam koszmary. Troche sie zalamuje momentami chce mi sie strasznie płakać.
To płacz. Płacz pozwala tak jakby "wypłukać" emocje. To chyba lepiej niż dusić je w sobie i pozwalać żeby zżerały nas od środka. Przynajmniej tak mi się wydaje...
Wydaje mi się również, że będąc w szpitalu możesz sobie pozwolić na okazywanie tego, że jesteś chora w większym stopniu niż w codziennym życiu. Tak samo jak człowiekowi choremu na np. grypę wybacza się, że jest marudny
Może i tak. Nie chce za bardzo plakac przy wszystkich i głupio mi ale rozmawialam z pacjentami i jedna dziewczyna powiedziała mi ze wszyscy tu jesteśmy chorzy wiec nie ma co się wstydzić bo nie tylko ja mam problem ze jestem w tym szpitalu. Niby oczywiste ale dalo mi do myślenia. Nie czuje póki co poprawy i nie wiem co będzie kiedy stąd wyjde.
24 2016-04-03 23:07:07 Ostatnio edytowany przez Averyl (2016-04-03 23:08:18)
Czasem wydawałaś mi się bardzo off-topikowa ale jednocześnie bardzo rozgadana i pełna energii. Trochę mnie zdziwiło, że jest z tobą tak źle, że musisz się leczyć. Dzisiaj przejeżdżałam koło Drewnicy i zastanawiałam się, czy tam jesteś, nie wiem czy na ten, czy inny szpital się zdecydowałaś, ale życzę ci szybkiego powrotu do zdrowia.
Może i tak. Nie chce za bardzo plakac przy wszystkich i głupio mi ale rozmawialam z pacjentami i jedna dziewczyna powiedziała mi ze wszyscy tu jesteśmy chorzy wiec nie ma co się wstydzić bo nie tylko ja mam problem ze jestem w tym szpitalu. Niby oczywiste ale dalo mi do myślenia. Nie czuje póki co poprawy i nie wiem co będzie kiedy stąd wyjde.
I słusznie. Jesteś tam przecież z jakiegoś powodu i po coś. Kiedy uświadomisz sobie, a potem za każdym razem pomyślisz, że każdy z pacjentów też trafił tam z określonego powodu i po coś, to będzie Ci łatwiej - otwierać się, mówić o sobie, uzewnętrzniać emocje. Tam naprawdę nikogo nie dziwi ani to co się z Tobą dzieje, ani to co mówisz, ani w jaki sposób się zachowujesz. Pamiętaj, że ci ludzie są do tego przyzwyczajeni, dla nich jest to codzienność, a są po to, aby Ci pomóc. Z kolei Ty samej sobie też pomóż i pozwól pomóc. Jeśli czujesz napięcie lub smutek, to nie tłum tego, a jak sobie solidnie popłaczesz, to od razu powinno być lżej.
Jestem w szpitalu w Tworkach i powiem szczerze ze póki co mam dobre zdanie. Pielęgniarki raczej miłe, pacjenci pomocni. Fajnie ze mogę byc sobą i nikt nie smieje się z moich problemów. Zadomowilam sie tutaj w sumie.
witaj chloe,
mam nadzieję, że pobyt w szpitalu przyniesie oczekiwane efekty. Mocno trzymam kciuki i wierzę w ciebie. Bo kto, jak nie Ty
Fajnie ze mogę byc sobą i nikt nie smieje się z moich problemów. Zadomowilam sie tutaj w sumie.
Wiesz Chloe, ja zawsze twierdziłam, że życie w szpitalu płynie swoim własnym biegiem, można nawet odnieść wrażenie, że to wszystko, co dzieje się na zewnątrz, zupełnie nas nie dotyczy. To dlatego pierwsze dni bywają szokiem, ale z każdym kolejnym człowiek przyzwyczaja się do nowej rzeczywistości i zaczyna traktować jak swoją własną, nawet jeśli jest to przymus i tęskni za czymś zupełnie innym.
Dobrze, że powolutku się zadomawiasz .
ale jednocześnie bardzo rozgadana i pełna energii. Trochę mnie zdziwiło, że jest z tobą tak źle, że musisz się leczyć.
Czytając posty też odniosłem takie wrażenie jak ty i tak samo a wręcz z małym niedowierzaniem przyjąłem fakt że musi "odwiedzić" na jakiś czas to miejsce aby było lepiej w przyszłości.
Nie ma chyba ludzi którzy lubią odwiedzać szpitale lub nawet przychodnie Pamiętam jak mając 14l miałem być hospitalizowany na oddziale na 3 dni w CZD w celu wykonania szeregu diagnostycznych badań. Jak usłyszałem ten scenariusz to byłem bardzo niezadowolony, smutny, przygnębiony i nie chciałem iść - no bo jak to, ja zawsze taki "happy" tryskajacy energią i żywy będę musiał przebywać z osobami które naprawdę są chore a mi niby coś tam tylko wykryli ale w sumie mało groźnego. Przyszedł dzień stawienia się na oddział - niedziela i muszę przyznać, że "poleciałem w beksa" - zacząłem płakać xD no ale mus to mus.
Pojechałem na ten oddział do szpitala z ojcem no i tam przyszło jakby zbawienie. Ktoś dopatrzył się na szczęście że mieszkam 6km od szpitala i przecież rodzic może ze mną przyjeżdżać codziennie przez kolejne 3 dni- tak to była z ich strony pewnie oszczędność łóżka Poczułem się tak jakbym był jakimś Herkulesem ^^ i wiedziałem, że jutro to będzie super dzień. W sumie do końca nie był taki bo miałem próbę wysiłkową na czczo, nie jadłem od pobudki chyba od 6 rano do 11 i jak mi wbijali igłę w żyłę po badaniu na bieżni to wychodząc z tego pokoju zemdlałem na korytarzu, oo tak przy jakichś obcych ludziach
Ale i tak po tych badaniach w tym dniu byłem w sumie szczęśliwy.
Mimo, że Ty już jesteś w szpitalu to myślę jednak, że też powinnaś sobie tak mówić - jutro będzie lepszy dzień. W końcu pewnie sie przyzwyczaisz i miejmy nadzieję, że terapia przyniesie rezultaty. Jak to sie mówi - Nie od razu Rzym zbudowano
Wiecie ja nawet lubię tu byc. Jest kontrola ale nie przeszkadza mi to
ważne ze odcięłam sie od brata i ojca. Mam z kim pogadać i mam opiekę lekarską. Fajni ludzie są z podobnymi problemami.
Wiecie ja nawet lubię tu byc.
No widzisz, z każdym dniem jest coraz lepiej .
Mam z kim pogadać i mam opiekę lekarską. Fajni ludzie są z podobnymi problemami.
Taka świadomość, że inni mają podobnie może okazać się niemal bezcenna, a nawet potrafi zadziałać jak swego rodzaju terapia. To naprawdę pomaga, kiedy widzimy, że to wszystko, co się z nami dzieje i w jaki sposób reagujemy, nie jest jakieś odosobnione.
32 2016-04-05 14:38:12 Ostatnio edytowany przez chloe2 (2016-04-05 14:38:50)
Najlepsze dla mnie jest to ze inni słysząc co mi jest nie dziwią sie ani nie śmieją. Przygnębia mnie tylko widok takich osób bardzo ciężko chorych umysłowo ale rzadko ich widzę. Szpital mam dobry, mam kamerę w pokoju żeby pielęgniarki mogly kontrolować czy nikt sobie nic nie zrobi. Warunki ogólnie dobre. Zarówno peronel jak i moja doktor prowadzącą interesują się jak sie czuje i czy np poszłam na obiad albo czy wstalam na śniadanie.
Jeśli mogę zapytać - ilu pacjentów przebywa z Tobą w sali? Jesteście podzieleni mniej więcej według kategorii problemu, z którym przyszliście? Możesz mieć własną odzież (piżamę, dres) czy wyłącznie szpitalne?
Jestem w pokoju z trzema dziewczynami no są trzy pokoje po cztery osoby i jeszcze sala obserwacyjna ale tam nie byłam. Mężczyźni są oddzieleni i tez maja takie pokoje. Piżama własna ale jesli ktos nagle przyjeżdża i nie ma to oni dają szpitalną piżamę. Ale ogólnie mam szafę w pokoju i tam trzymam ubrania oraz jedzenie bo szpitalne porcje są male a odstęp miedzy kolacja a śniadaniem to 14 godzin. Jest też lodówka dla pacjentów żeby sie nic nie popsulo. Na korytarzu mamy kącik z kanapą i stolik krzesła i czajnik elektryczny. Jest też pokój z telewizją i na męskiej stronie ping pong. Warunki dobre bo dwie łazienki jedna zamykana ze mozna w spokoju się wykąpać tylko pielęgniarki mogą wejść jesli sie martwią ze ktos długo nie wychodzi ale pacjenci nie wejdą bo od zewnątrz nie ma klamki tylko zamek na klucz a w środku normalnie klamka. Druga lazienka otwarta ale tu raczej nim nie wejdzie nikomu pod prysznic.
Wieczorami jestem przygnębiona lekko ale lekarz ma mi zwiększyć dawkę leku na sen. Ogólnie jest ok tylko ja jestem w takim sobie nastroju.
35 2016-04-05 21:22:34 Ostatnio edytowany przez kammiś (2016-04-05 21:29:49)
Trzymaj się!
Nie było mnie tu długo, mówiąc szczerze jestem w szoku.
Najgorsze jest to, że potem będzie ciężko z pracą
Niby w świetle Kodeksu pracy pracodawca (co do zasady, są wyjątki) nie może żądać takich informacji, ale wiadomo, bywa różnie.
I jak ze szkołą? Macie tam jakieś zajęcia?
Ty przed maturą jesteś Dasz radę zaliczyć rok?
Myślę że ta nerwica natręctw nie jest największym problemem - wiele osób ją ma, np. moja mama sprawdza po kilka razy zawsze czy wyłączyła prąd gdzie trzeba albo czy zamknęła drzwi, albo gdzie jest kot, ale myśli samobójcze wyleczyć musisz
"Byłam" w szpitalu psychiatrycznym raz. Oczywiście z Wydziału, bo takie "wycieczki" mamy. I szczerze mówiąc "rygor" i uprawnienia pracowników są większe w szpitalach psychiatrycznych niż w zakładach karnych - niestety w tych drugich mają więcej luzu...
No, może z tą różnicą że "przysługuje" im z urzędu 1 prysznic na tydzień (2 na wniosek) i nie mogą korzystać z Internetu (co do zasady...). Ale i tak mają więcej "luzu" - wychodzą na "spacerniak", robią sami sobie posiłki dla wszystkich, mogą mieć telewizor w celach (ale muszą sami go sobie zorganizować), no i - choć to zależy od rodzaju zakładu karnego - mogą chodzić we WŁASNYCH ciuchach. Kobiety się malują, nawet zawieszają sobie w celach różne ładne rzeczy.
No i nie są otępiani lekami, to przede wszystkim.
Lekcji nie mam bo to oddział do dorosłych. Ze szkola mysle ze zaliczę ale nie chce mi się teraz nawet za to brać. Jestem zbyt zmęczona życiem.
Lekcji nie mam bo to oddział do dorosłych. Ze szkola mysle ze zaliczę ale nie chce mi się teraz nawet za to brać. Jestem zbyt zmęczona życiem.
Kiedy wychodzisz?
Nie wiem kiedy wychodzę. Musze pogadać o tym z lekarzem. Mam tu dużo luzu, wcale nie jest tutaj zle. Chłodzimy we własnych ubraniach i tez mozna się malować i miec co się chce oprócz ostrych przedmiotów i pasków.
Myślisz o jakiejś terapii, by się wreszcie uwolnić od źródła problemów? Masz pomysł co po szpitalu?
Na pewno terapia po szpitalu. Tutaj pomogą mi podjąć działania i dobrać leki. Póki co odpoczywam ale na pewno nie będą mnie tu dużo trzymać.
Trzymaj się!
Nie było mnie tu długo, mówiąc szczerze jestem w szoku.
Najgorsze jest to, że potem będzie ciężko z pracą
Niby w świetle Kodeksu pracy pracodawca (co do zasady, są wyjątki) nie może żądać takich informacji, ale wiadomo, bywa różnie.
I jak ze szkołą? Macie tam jakieś zajęcia?
Ty przed maturą jesteśDasz radę zaliczyć rok?
Myślę że ta nerwica natręctw nie jest największym problemem - wiele osób ją ma, np. moja mama sprawdza po kilka razy zawsze czy wyłączyła prąd gdzie trzeba albo czy zamknęła drzwi, albo gdzie jest kot, ale myśli samobójcze wyleczyć musisz
"Byłam" w szpitalu psychiatrycznym raz. Oczywiście z Wydziału, bo takie "wycieczki" mamy. I szczerze mówiąc "rygor" i uprawnienia pracowników są większe w szpitalach psychiatrycznych niż w zakładach karnych - niestety w tych drugich mają więcej luzu...
No, może z tą różnicą że "przysługuje" im z urzędu 1 prysznic na tydzień (2 na wniosek) i nie mogą korzystać z Internetu (co do zasady...). Ale i tak mają więcej "luzu" - wychodzą na "spacerniak", robią sami sobie posiłki dla wszystkich, mogą mieć telewizor w celach (ale muszą sami go sobie zorganizować), no i - choć to zależy od rodzaju zakładu karnego - mogą chodzić we WŁASNYCH ciuchach. Kobiety się malują, nawet zawieszają sobie w celach różne ładne rzeczy.
No i nie są otępiani lekami, to przede wszystkim.
Kammis wyjasnij mi proszę swoje " najgorsze, że później będzie problem z pracą"? Coś Ci się chyba pomyliło.
Pracodawca nie może zaglądać w moją kartę i nie musi wiedzieć o pobycie tutaj ale różnie bywa. Na pewno osoby po szpitalu maja trudniej o zdobycie pracy.
Kammis wyjasnij mi proszę swoje " najgorsze, że później będzie problem z pracą"? Coś Ci się chyba pomyliło.
Jak zwykle pomieszało się coś Kammisi. Chyba, że mówimy o pracy w służbach i takich tam. Ale jest przecież bardzo wiele innych pięknych zawodów.
Trzymam kciuki Chloe.
Bardzo dużo śpię po lekach jakie tu mam. O prace sie nie boje bo chce miec spokojną typu bibliotekarka dobrze się tu czuje a strasznie się bałam co będzie jak tu trafie
Chloe tez kiedys przebywalam na oddziale tyle ze dzieciecym w Garwolinie. Kuchnia tylko pod nadzorem czas przeznaczony 50 min dziennie telewizja w weekendy, zakaz telefonow. Na korytarzu byl aparat na karty. Pokoje 3-4 osobowe drzwi nornalne bez zamkow. Lazienki podobnie tyle ze prysznice tylko z kotara.odwiedziny w weekendy tylko przepustka do domu mozliwa po 2 tygodniach pobytu. Szkola na terenie wyjscie na miasto dwa razy w tygodniu z grupa(czyt. Do tesco;D) pobyt 3 msc wiekszosc turnusow jak zwyklismy nazywac pobyt tyle trwalo oddzial polzamkniety. Pozdrawiam
Ps. Sorry za literówki pisze z telefonu potężnie zawirusowanego, mega sie wiesza
U mnie na oddziale w Tworkach jest bardzo dobrze. Co prawda mogę wychodzić na zewnątrz tylko z terapeuta ale mysle ze jesli moj stan będzie lepszy to jeszcze z tydzień i będę mogła sama wychodzić. Tu odwiedziny mogą byc codziennie. Jedzenie jak na szpital to calkiem niezłe. W pokoju mam kamerę ale nawet nie przejmuje sie tym zbytnio. Personel sprawdza czasem czy wszystko jest w porządku.
aannaa napisał/a:Kammis wyjasnij mi proszę swoje " najgorsze, że później będzie problem z pracą"? Coś Ci się chyba pomyliło.
Jak zwykle pomieszało się coś Kammisi.
Chyba, że mówimy o pracy w służbach i takich tam. Ale jest przecież bardzo wiele innych pięknych zawodów.
Trzymam kciuki Chloe.
Dokładnie - tylko praca z bronią. Policjant lub żołnierz. I wtedy masz testy psychologiczne. Nikt nie ma prawa dowiedzieć się o Twoim pobycie, no chyba, że sama się pochwalisz na interview
Słyszałam ze pracodawca nie może zaglądać w kartę. Póki co nie mysle o tym. Ostatnio miałam taka ochotę znowu się pociąć ale nie miałam czym. Nie mam żadnych ostrych przedmiotów, wszystko w depozycie co miałam niebezpiecznego.
49 2016-04-10 13:55:13 Ostatnio edytowany przez kammiś (2016-04-10 14:00:41)
aannaa napisał/a:Kammis wyjasnij mi proszę swoje " najgorsze, że później będzie problem z pracą"? Coś Ci się chyba pomyliło.
Jak zwykle pomieszało się coś Kammisi.
Chyba, że mówimy o pracy w służbach i takich tam. Ale jest przecież bardzo wiele innych pięknych zawodów.
Trzymam kciuki Chloe.
Daruj sobie "jak zwykle".
Tak, mówimy o specyficznych zawodach.
I również o tym, że NIEOFICJALNIE wiadomo, że pracodawcy pytają o naprawdę różne rzeczy. A w mniejszych miejscowościach to już w ogóle.
O to czy kandydatka planuje dzieci również TEORETYCZNIE pytać nie wolno, prawda?
"pięknych zawodów"? ja myślałam, że zawód ma być przydatny, dla Ciebie ma być piękny, no cóż.
Ja byłam 4 razy w szpitalu psychiatrycznym jak "młodzież" i w większości to były mało ciekawe wydarzenia.... Najpierw w Gongu w Józefowie, gdzie była masakra zupełna, brak nadzoru, dzieciaki się cięły wybitymi szybami... Potem w Garwolinie, gdzie kontrola była straszna, wspólne prysznice, pielęgniarz albo pięlęgniarka cały czas w łazience, plastikowe sztućce... No i wszystko ginęło. Na sam koniec trafiłam na "Zameczek" do Zagórza, gdzie już było łatwiej, przyjemniej, coś się dało ze sobą zrobić, mniejsze pokoje, (w miarę) normalne jedzenie i zupełnie inny personel. Jeśli chodzi o dorosłych to słyszałam dobre opinie tylko o tym na Sobieskiego, ale sama nie byłam.
Na Sobieskiego podobno warunki jak w Tworkach. Zalezy na jaki oddział w Tworkach sie trafi tez. U nas nie ma kontroli w łazience i troche prywatności mamy.
To chociaż o tyle dobrze.... Ja najbardziej się bałam tam usnąć. A sen najlepszym przyjacielem na troski. Mam nadzieje, że nie masz z tym problemów...
Mam koleżankę, która jest teraz na zwolnieniu wystawiony od psychiatry, fajna dziewczyna, bardzo dobry pracownik, ceniony przez pracodawcę. Do tej pory nikt nie wiedział, że dziewczyna ma problemy ze sobą. Niestety teraz ktoś zobaczył jej zwolnienie i zaczęły się komentarze, że pracuje. . . A leczy się u psychiatry. To jest straszne, że koleżanki, które tyle lat się znają i tak pięknie mówią w oczy, potrafią tak obgadywać za plecami. Mają teraz temat do rozmów. Przykre to jest.
54 2016-04-10 16:04:04 Ostatnio edytowany przez kammiś (2016-04-10 16:04:50)
Mam koleżankę, która jest teraz na zwolnieniu wystawiony od psychiatry, fajna dziewczyna, bardzo dobry pracownik, ceniony przez pracodawcę. Do tej pory nikt nie wiedział, że dziewczyna ma problemy ze sobą. Niestety teraz ktoś zobaczył jej zwolnienie i zaczęły się komentarze, że pracuje. . . A leczy się u psychiatry. To jest straszne, że koleżanki, które tyle lat się znają i tak pięknie mówią w oczy, potrafią tak obgadywać za plecami. Mają teraz temat do rozmów. Przykre to jest.
Bo ludzie to ludzie.
Ja się nawet w "realu" nie przyznaję że chadzam do psychoterapeuty (i to psychoterapeuty, nie biorę i nigdy nie brałam żadnych leków), a jedyne co tam leczyłam to kompleksy po części i pedantyczność.
Ale lepiej się nie chwalić.
Moja koleżanka ma klaustrofobię i powiedziała że chodzi do psychologa, to potem ile plotek było... a to tylko głupia klaustrofobia!
Mam koleżankę, która jest teraz na zwolnieniu wystawiony od psychiatry, fajna dziewczyna, bardzo dobry pracownik, ceniony przez pracodawcę. Do tej pory nikt nie wiedział, że dziewczyna ma problemy ze sobą. Niestety teraz ktoś zobaczył jej zwolnienie i zaczęły się komentarze, że pracuje. . . A leczy się u psychiatry. To jest straszne, że koleżanki, które tyle lat się znają i tak pięknie mówią w oczy, potrafią tak obgadywać za plecami. Mają teraz temat do rozmów. Przykre to jest.
Po takiej akcji - kadrowa rodem z PRL powinna wylecieć na zbity pysk z pracy, powinna obowiązywać ją jakaś tajemnica zawodowa, a nie plotkowanie na pełny etat. Uwielbiam takie historię - jak w jednej chwili z fajnej dziewczyny robi się "psycholka", no ale jeśli gdzieś żyje się z prawdziwym psycholem, który jest niebezpieczny nie dla siebie, ale dla otocznia, jak kogoś zabije, to odzywają się głosy - dlaczego nie leczył się, dlaczego nie odizolowano go, itd. Dlaczego jak ktoś ma katar, wrzody, złamaną rękę to ma prawo się leczyć, a jak ktoś ma chorą duszę to nie? Myślę, że to powoli się zmienia - dzisiaj ci co mają depresję, są akceptowani, myślę, że z czasem leczenie w szpitalu psychiatrycznym będzie tak samo odbierane jak leczenie w innych szpitalach.
Chloe2 życzę ci szybkiego powrotu do zdrowia
jak ktoś jest w szpitalu psychiatrycznym czy ktoś musi go wybrać?czy sam wyjdzie?
Dzieki za mile słowa. To czy samemu mozna wyjść pewnie zalezy od przypadłości i stanu zdrowia.
58 2016-04-16 16:01:26 Ostatnio edytowany przez chloe2 (2016-04-16 16:02:08)
Jest ostatnio trochę lepiej ze mną. 2 dni czułam sie spokojna i było dobrze psychicznie. Dzisiaj tylko śpiąca ale ogólnie mam wszystko gdzieś. Jak będzie dobrze to może tygodniu dostane wypis.
Chloe ja byłam za tym żebyś poszła do szpitala, ale widzę, że się pomyliłam. Ja byłam w szpitalu psychiatrycznym ok. dwa miesiące. (na wekendy zjeżdżałam do domu) ale.... w szpitalu w którym ja byłam były rozmowy z psychologiem i terapia. Byłam pewna że w całej Polsce tak jest. Nie że cię tylko szprycują lekami. Leki są ok. i jestem za jednak bez terapii to same leki nie pomogą, niestety = to nie grypa.
Przykra sprawa.. Pamiętam jak pisałyśmy a propos Twojej obsesji na punkcie odchudzania, a i tak jesteś już takie "5 minut", chudzinka.
Przypomniałam sobie siebie w Twoim wieku i jakim byłam 1 wielkim zlepkiem kompleksów, mimo że faceci się za mną oglądali. Nie szło mi wytłumaczyć niczego, a potrafiłam nie jeść całymi tygodniami, wylądowałam w szpitalu.. także znam temat problemów z odżywianiem można powiedzieć z autopsji i od podszewki
Nie wiedziałam, że u Ciebie to poszło aż tak daleko..
Jeśli czujesz że tam możesz uzyskać pomoc - spróbuj, jak najbardziej.
Szkoda, że nie masz w nikim wsparcia, ale ja też nie miałam, więc rozumiem to.
Szukaj, nie poddawaj się, małymi kroczkami ktoś Cię naprowadzi na właściwy tor myślenia, otworzysz się na inne perspektywy. Życie potrafi być naprawdę bardzo interesujące, uwierz mi
Nie ma sensu na tym etapie żebyśmy Ci rzucali tutaj tytuły książek czy filmiki do obejrzenia, najpierw musisz się trochę uspokoić, nabrać dystansu i stworzyć przestrzeć do absorbowania nowych informacji, a przede wszystkim "być głodna" innego spojrzenia.
Trzymam kciuki.
W czwartek dostane wypis bo jest troche lepiej. 3 tygodnie mi pomogly i sytuacja w domu sie troche polepszyła. Trafiłam na dobry oddział i poznałam ciekawych ludzi. Proponowano mi terapie w innym oddziale ale co najmniej trzy miesiące musialabym tam być a mam szkołę. Od wrzesnia zacznę pewnie terapię u znajomej psycholog a póki co czas pokaże czy będzie ze mną lepiej. Pobyt w szpitalu nie spowodował ze skonczylam z natręctwami i fobia mi przeszła, ale nie mam juz takiej chęci żeby się zabić i nie okaleczam się już. Mogłabym zostac tydzień dłużej ale juz chce wracać. Co prawda czuje się tu dobrze, jak w domu ale myślę, ze to i tak wystarczająco długo. Kamera w pokoju, brak pasków i ostrych narzędzi ale można się przyzwyczaić.
To dobrze, że już wychodzisz. I to smutne, że najczęściej do takich miejsc trafia się przez rodzinę. Ja sobie jakoś poradziłem sam po tym zeszłorocznym podłamaniu dość mocnym. Teraz jest ok, chociaż sytuacja rodzinna nie zmieniła się w zasadzie wcale. Tylko ja na to jakoś inaczej tak patrzę. Czasami jest lepiej, a czasami gorzej. Jeden problem to, że nie śpię, ale z małym dzieckiem i tak nie śpię to co za różnica. Fajnie, że chcesz podjąć terapię po wyjściu. Ja się zraziłem z powodu olania przez psychologa i odpuściłem. Idzie wiosna, ładnie się na dworze robi, można będzie spędzać czas na świeżym powietrzu, wybrać się na długą przejażdżkę rowerową na łonie natury. Mi to pomaga, szczególnie jak jadę sam swoim tempem. Skończysz szkołę i najlepiej jak opuścisz dom rodzinny. Czasami to jedyne wyjściem odciąć się od tego wszystkiego i zacząć żyć własnym życiem.
Ostatnia nocka w szpitalu mnie czeka. Trafiłam na najlepszy oddział i to mi pomogło bo jakbym byla na gorszym to sytuacja mogłaby się nie poprawić. Nie wiem czy sobie poradzę w zyciu boje się o przyszłość ale od tego jest terapia
Każdy ma jakieś obawy związane z przyszłością. Mieszkasz w okolicach stolicy nie? Proponowałbym więc udać się do ośrodka gdzie leczą metodą "mindfullnes" czy inaczej uważności. To żadni szarlatani. Poważne kliniki "leczą" to metodą. Mi pomogła, mimo że to robię bez specjalisty. Ta metoda uczy żyć tu i teraz i nie zamęczać się myślami o przyszłości. Nie oznacza to, że oczywiście nagle porzucamy całkowicie myślenie o przyszłości, ale o niezadręczanie się myślami, nie rozmyślaniem cały czas tylko po prostu chodzi o "bycie". Myjesz naczynia to myjesz naczynia, czytasz książkę to czytasz książkę, sprzątasz to sprzątasz. Chodzi o to żeby być. Tu i teraz. A nie, że myjesz naczynia, a jesteś gdzie indziej np. myślisz co znowu odwali pijany brat etc. Po prostu je myjesz.