Od razu mogę zapewnić, że celem moich słów nie jest próba przekonywania, że przeszczepy są złe, bo tego nie wiem. Nie wiem też czy są dobre, a najprawdopodobniej ani jedno, ani drugie, a tylko kwestia indywidualnej oceny każdego, kto zechce się nad tym zastanowić. Celem było tylko zaprezentowanie jednego z możliwych powodów niechęci wobec przeszczepów.
Oczywiście, że tak. Temu służy ta dyskusja, aby zapoznać się z różnymi możliwymi punktami widzenia. Czasem zresztą taka wymiana zdań pozwala dostrzec te aspekty sytuacji, na które wcześniej nie zwróciliśmy uwagi. Tu naprawdę nie chodzi o to, aby kogoś do czegoś na siłę przekonywać, ale aby "dzielić się myślą".
Dodam jeszcze pewną moją "obawę", chociaż na razie nic takiego mi nie grozi, ale gdyby... to wydaje mi się, że przy dzisiejszym stanie stosunku medycyny i tzw. opinii społecznej do przeszczepów spodziewałbym się trudności podczas odmowy przyjęcia przeszczepu ze strony bliskich. Czegoś w rodzaju: przestań się wygłupiać, nie myśl tylko o sobie, to egoizm godzić się na śmierć, gdy jest przed nią lekarstwo...
Naprawdę jesteś pewien, że w takiej chwili potrafiłbyś zrezygnowac z życia, pomimo że dawca swojego by nie tracił? To są ogromnie trudne decyzje, ale wydaje mi się, że dopóki w danej sytuacji sami się nie znajdziemy, to ciężko coś wyrokować. Powiem szczerze, że na przestrzeni życia zmieniłam nastawienie do tak wielu rzeczy i spraw, że dziś na wiele innych też patrzę już zupełnie inaczej. To co kiedyś odrzucałam, obecnie rodzi przynajmniej zastanowienie się. I odwrotnie - kiedyś do czegoś mogłam być przekonana, a dziś pojawia się wahanie. Raz jeszcze powtórzę za Wisławą Szymborską: Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono.