Witajcie! Jestem tu po raz pierwszy, natrafiłam na Was zupełnie przypadkiem. Mam ten sam problem - nerwy!!!. Wiele razy w waszych wypowiedziach słychać "miała ojca pijaka!!!", mogę się pod tym podpisać. Dlateego zawsze obiecywałam sobie, że zrobię wszystko żeby moim dzieciom żyło się lepiej, spokojniej. Tymczasem ppadam ze skrajności w skrajność. Potrafię być dla moich dzieci taką matką jaką chcę dla nich być: spokojną, czułą, przyjacielską, wyrozumiałą, pomysłową itp.daje to tak wiele radości mnie samej, to jest największa nagroda, kiedy widzę ich uśmiechnięte buźki, słyszę "kocham cię najmocniej na świecie" albo zwykłe "fajna jesteś mamusiu". To daje niesamowitą siłę, satysfakcję i poczucie sspełnienia. Dlaczego więc jednocześnie, czasem nawet tego samego dnia czy tygodnia potrafię wkurzyć się do tego stopnia, że wrzeszczę naa nie, zwłaszcza na starsze dziecko (6 lat), potrafię dać klapsa, prawić kazanie!!! Boże jak ja się sama za to nienawidzę!!! Mam potem tak straszne wyrzuty sumienia, czuję się beznadziejna, wiem że wyrządzam im w ten sposób krzywdę a nie potrafię nad tym w porę zapanować, wybucham w jednej chwili. Zazwyczaj po takieej burzy przychodzi i chwila spokoju, zazwycza wtedy jestem przepraszana, sama też przepraszam, tłumaczę itp. A potem, kiedy pójdą spać beczę w poduszkę, mam ochotę sama sobie spuścić lanie za to jaka dla nich jestem, za to, że przeze mnie w oczach moich dzieci widzę strach!!! Strach przed kimś, przy kim powinny czuć się najbezpiecznieej na świecie. Nienawidzę się za to i czasami myślę, że lepiej byłoby im beze mnie!!! Nibynie jestem z tym sama, ale mąż jest w domu "sezonowo",tylko w weekendy. Wiem, że chciałby mi pomóc, widzi jak się czasami zachowuję, ale wiem, że nie jest w stanie mnie zrozumieć. Nie wiem już co mam robić, jak sobie z tym poradzić. Mam nadzieję, że u Was znajdę pomoc!!!
Dopiero przeczytałam wszystkie posty w tym temacie.Wstrząsnęły mną szczególnie te,które pisały o tym,że biją bo nie dają rady a zwłaszcza post sisty,która uważa,że mocny klaps rozwiązuje problem.Zakładam,że dziecko jest kilkulatkiem a Ty niestety bladego pojęcia nie masz o psychice i rozwoju swego dziecka.
Dajesz swojemu dziecko mylne sygnały i nie się co dziwić,że masz problemy.Jak mały krzyczy i płacze włączasz muzykę ma maksa i tańczysz.Rozumiem,że od tej pory będziesz już w ten sposób pokazywać swoje niezadowolenie z powodu zachowania dziecka?
Ktoś kto bije swoje dziecko nie zasługuje ma miano matki.Jest tylko macicą, z której dziecko się wyłoniło.
Słuchajcie, jeśli naprawdę nie możecie poradzić sobie ze złością i żadne metody nie pomagają, to może spróbujcie tej, mojej, sprawdzonej.
Mam 10 miesięczną córkę, czasem też wpadam w złość, jak ona wpada..z byle powodu. Oczywiście, nie potrafię przejść obok obojętnie, jeśli jej się krzywda dzieje.
Denerwowało mnie strasznie to, w jaki sposób reagowałam- w środku burzyło się wszystko. Na zewnątrz wychodziło może z 20%. Ale nie podobało mi się to. Raz krzyknęłam na nią, ale nie szarpałam, nie biłam. Wystarczyło, że pokazałam złość, zdenerwowanie. Ona jeszcze bardziej płakała.
Myślałam, że po mojej gwałtownej reakcji ona zmieni stosunek do mnie, że przestanie mnie lubić, szanować, a przede wszystkim że nauczy się ode mnie tego zachowania. Ale tak dogłębnie, to uświadomiłam sobie przez to, że wyobraziłam sobie tą scenę, moją złość, i kogoś stojącego obok, obserwującego. Aż wstyd. Wariatka. tak siebie nazwałam
Od razu przestałam tak reagować. Za każdym razem się uspokajam i staram się dać jej przykład. Dobry przykład.
Pozdrawiam, i życzę powodzenia
Temat delikatny, wiadomo, każdemu może się zdarzyć podnieść głos, ale najlepiej jeśli jest możliwość rozładowania energii gdzieś kompletnie poza domem ... mi pomaga, a że robi się ciepło to w wolnej chwili sport na powietrzu mi szybko pomaga rozładować napięcie.
hm wydaje mi się, że zdarzają się takie sytuacje, że jesteś wsciekła na maleństwo bo to jest spowodowane tym, że nie masz czasu dla siebie, nie masz jak odpocząć, uwolnic się chociaż na godzinkę od obowiążków. może zostwienie dziecka z mężem coś pomoże? pozdrawiam !
widze, ze nie jestem sama... sa inne kobiety, ktore maja podobne problemy. Pisze to bo musze sie emocjonalnie wyladowac... moj problem jest taki: mam fantastyczna pieciomiesieczna corke, razem z narzeczonym mieszkamy za granica, on mnie wspiera, opiekuje sie mala itd.... ale mimo to cos jest nie tak. Ciagle jestem w stresie, wlasciwie odkad dzieciatko przyszlo na swiat jestem w ciaglym stresie, a doprowadza mnie do tego stanu placz.... cale dnie robie wszystko zeby nie plakala, staram sie jak moge i czasem brakuje mi sil, na przyklad wieczorami kiedy przychodzi pora spania a ona wciaz placze i placze i usypia dopiero gdzies po godzinie, przy czym ja w miedzyczasie robie wszystko zeby tylko nie plakala, nosze, lulam, spiewam itd..... i nic nie pomaga.... kiedy moj narzeczony jest w domu jest mi latwiej bo on jest bardzo cierpliwy i jakos sobie dajemy rade, kiedy jednak zostaje sama a mala nie chce przestac plakac czuje sie jakbym miala zaraz wybuchnac, mam ochote wrzeszczec.... poprosry nie trzymam cisnienia, zostawiam ja wtedy w kolysce, wychodze na chwile do innego pokoju i zachowuje sie irracjonalnie a mianowicie krzycze i klne sama do siebie zeby tylko sie wyladowac.... wygaduje jakies bzdury, ktorych pozniekj zaluje i jest mi wstyd i najgorsze jest to, ze mimo ze wychodze od dziecka z pokoju ono i tak czuje moja wscieklosc i slyszy moj krzyk... chce byc dla niej mama w ktorej zawsze bedzie miala oparcie i zawsze bedzie mogla odnalezc we mnie spokoj ale nie daje sobie rady z jej placzem i koniec.... moj narzeczony mowi, ze musze popracowac nad swoja cierpliwoscia... nie chce zeby moje dziecko widzialo we mnie wsciekla matke ktora nie radzi sobie ze soba, chceb byc d;la malej ostoja i dawac jej poczucie bezpieczenstwa.... tylko jak kiedy ja nie radze sobie z czyms tak blachym jak jej placz...........???????
Mam bardzo podobnie...
Moja coreczka ma 7 miesiecy... Wpadam we wscieklosc kiedy placze, a ja nie moge jej uspokoic...
Od zawsze bylam nerwowa, ale nigdy nie sadzilam ze w stosunku do dziecka tez taka bede...
Jest mi bardzo zle z tego powodu, i mam takie same obawy jak Ty Olu.
Mam duze wsparcie ze strony partnera, wstaje do malej w nocy, zabiera na spacery, zajmuje sie nia caly czas...
Bardzo chcialabym to zmienic... Nie wiem jednak jak...
Z reguły bicie dzieci oznacza tylko jedno-bezradność rodzica. Ty akurat zdajesz sobie z tego sprawę, chcesz to zmienić i życzę Ci powodzenia.
Hej dziewczyny!!! Pierwszy raz jestem na tym forum ale to bardzo dobrze ze taki wątek został poruszony. Każda z nas miała nerwy na swoje malenstwo i choć tego nie pochwalam, po przeczytaniu postów muszę stwierdzić ze to chyba normalne tylko musimy sie nauczyć panować same nad sobą! Nasze dziecko tez człowiek, ale my tez! Tylko większy i mądrzejszy!
Nigdy nie uderzylam swojej Poli, niestety krzyknać mi sie zdarzyło! Wynik tego był taki ze ona wystraszona ( co sie dzieje z mamusia) płakała głośniej a gdy już sie uspokoiła mi było wstyd, uważałam sie za najgorsza matkę na świecie. Głupia krowę która nie zasługuje na taka perelke!
Pola ma 18 miesięcy, jest wesolutka do czasu kiedy ma 100% mnie! Czasem trzeba coś zrobic w domu więc cały dzień sie nie da!
Plan dnia: wstajemy rano, bawimy sie, biegach po ogródku lub po placu zabaw, robimy wszystko! Pózniej jest pora drzemki. Pola śpi a ja nie robię nic! Czytam, popijam herbatke, przeglądania internet ( czas dla mnie!). Gdy maluch wstaje zajmujemy sie razem domem, gotujemy, sprzatamy a pózniej znów sie bawimy:) lub wychodzimy na spacer ( zależy od pogody)!
Zdarzają sie nagle ataki płaczu, ale ja po chwili dla siebie mam wiecej pozytywnej energii.
Mieszkamy za granica. Rodziny tu nie mamy a znajomi pracują!
Mój mąż pracuje bardzo dużo, pomaga jak moze ale rozumiem ze tez jest zmeczony( choć czasem mnie to wnerwia).
Jak byłam w ciazy koleżanka mi powiedziała ze już niedługo nigdy nie bede sama tymczasem ja nigdy nie czułam sie tak samotna:(
Martak24 jeśli nie masz rodziny w pobliżu tylko w Polsce- zrób sobie wakacje! Pojedzie sobie do domu na 3 tygodnie. Bliscy pomogą ci z dzieckiem a ty odsapniesz! Już pare tygodni przed wyjazdem będziesz miała lepszy nastrój!!!
Trzymamy sie wszystkie! Nie wyladowujmy na pociechach swoich słabości!!!!
Nie wiem jak to jest się złościć na swoje dziecko, ale na własną siostrę wiem.. Także już kilka razy myślałam o tym czy przy swoim będę tak wybuchać.. mam nadzieję, że nie, ale podobno wszystko zostaje w rodzinie. U mnie to raczej jest tak, że gdy mała się nudzi zaczyna jej odwalać.. mówisz do niej.. nic powtarzasz nic.. ta szczypie pyskuje.. ah!! Do obłędu doprowadza mnie gdy zaczyna przeraźliwie krzyczeć coś z stylu łałała! Krzyk straszliwie na mnie działa.. Najgorsze, że przy tym ucieka, jakby chciała żebym ją goniła i śmieje się.. Rany to nie moja siostra!! Brak dyscypliny, pobłażanie, brak wyciągania wniosków a potem klapsy to według mnie problem. Ale cóż przy moich protestach spotykam się z tekstem: to nie twoje dziecko nie wtrącaj się, chcesz rządzić..
Dobrze, że jeszcze parę miesięcy i idę..
Powinnaś robić jakieś ćwiczenia relaksacyjne, nawet co się wkurzysz spójrz w ścianę i złap kilka głębokich oddechów. Jak dziecko będzie krzyczeć- zaopiekuj się nim, ale załóż sobie np. słuchawki i posłuchaj ulubionej audycji albo muzyki która Cię odpręży. Sama nawet możesz zacząć śpiewać tym głośniej im głośniej dziecko będzie płakać. Takie moje sposoby. Co jakiś czas radziłabym też robić testy dziecka - chyba , że chodzisz co jakiś czas do specjalisty, a to kosztuje a takie testy są taniutkie jak na moją kieszeń bynajmniej. Wiem, że moje dziecko rozwija się prawidłowo- ma ok porozumiewanie się, sprawność fizyczną, rozwój osobowy i rozwój społeczny. Trzeba dbać o siebie też jako MAMA - powinnaś mieć chwilkę dla siebie każdego dnia, bo inaczej oszalejesz. To, że miałaś agresję w rodzinie nie znaczy, że sama musisz być agresywna. Przeciwdziałaj a postępy dziecka sprawdzaj na skala rozwoju dziecka i będzie wszystko ok, zobaczysz
Pomocy !! bo oszaleje
Pisałam już kiedys na ten temat,chwilke było spokuj z moją 2,5 letnia córcia daałam rade ja poskromić i słuchał się mnie żyliśmy w zgodzie że tak"powiem",ale od 3 miesiecy trwa koszmar,3 miesiace temu ur.synka,wiem wiem może byc zazdrosna ja to rozumiem ale ja tłumaczyłam jej wszystko przed [porodem że pojawi się jej braciszek że trzeba będzie sie nim opiekowaćitp. i po porodzie jej to mówiłam ,tłumaczyłam że ją kocham ale kacperek jest malutki,że ona musi mu pomagać itp.oczywiście wszystko poszło nie tak mała przechodzi sama siebie, mam tylko dwa pokoje ,gdzie w jednym jest zimno(okno wychodzi na wysokie drzewa i nie ma tam światła) wiec jestem zmuszona karmić czy usypiać małego w pierwszym pokoju gdzie przebywaqmy na codzień(telewizor,zabawki,komputer) prosze ja co wieczur,żeby byłą cichutko,dajejej zabawki tylko co chce a to jej mało,dzis wyjełą mi kocyk z łużeczka na którym mały spi ,ten mi juz na rekach spi i nagle musze go odkąłdać na kanape żeby poprawić kocyk,i zaczyna sie przerazliwy płącz,niedawno zrobiłam jej na śniadanie zupke mleczną, a ona mówi że nie bedzie jeśc bo cche cukierka ,ja jej go nie dałam,tłumaczyłam najpierw śniadanko potem cukierek,Boże co to było śliniła sie płakała chyba z pół godziny albo i więcej ,za każdym razem jest płacz jak czegosnie dostanie mały nie może spać ,jest nerwowy przez to ,a ja już nie mam sił,no nier mam sił albo ja sie wykończe(jerstem chora i nie jest mi wskazane take nerwy i wysiłek)albo mi ja zabiora , bo ktoś usłyszy ja się na nia dre i będzie,oczywiście jestem z nią sama,jest babcia która jej "włązi w dupe" a tata wiecznie w pracy,zero znajomych nikogo cholerka:-(
Witam dziewczyny ,czy ten wątek jest jeszcze w użyciu? Mam ten sam problem:( I chciałabym móc z kimś o tym rozmawiać,bo bliskim wstydzę się przyznać,że mój ukochany synek budzi we mnie czasami agresję.
Moim zdaniem, nie ma nic dziwnego w tym, że czasem własne dziecko doprowadza do szału. Jest sporo możliwości poradzenia sobie z włąsną złością, wściekłością.
Myślę, że każda matka przez coś takiego przechodzi. Kobieta jest wymęczona ciążą, niewyspana, nie ma czasu dla siebie szczególnie przy takim maleństwie, praktycznie nie widzi się z ludźmi. Może to brutalne, ale ja jak wpadałam w złość, to wbijałam sobie paznokieć w opuszek palca, tak żeby bolało. To mnie przywoływało do porządku.
81 2012-11-14 12:53:22 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2012-11-14 13:18:33)
A więc ktoś jeszcze tutaj pisze, to dobrze. Przeczytałam wszystkie posty i zwróciłam uwagę na to, że dziewczyny czerpią siły od siebie nawzajem w walce ze swoją wściekłością, agresją, może czytając, że którejś z Was udało się z tym wygrać, nabiorę sił i motywacji i przestanę się załamywać i myśleć, że nic już nie da się z tym zrobić...
Moja historia jest podobna do historii wielu z Was i faktycznie, kto tego nie przeżył na własnej skórze nigdy tego nie zrozumie, mam na myśli, jak zaczyna się taka pętla agresji. Ojciec alkoholik, mnie nie bił, ale Mamę tak, a Ona spuszczała lanie czasami mnie i bratu (moja Mama też córka alkoholika, mocno bita w dzieciństwie, kiedyś spytałam się Jej o nos, bo jest lekko skrzywiony i dowiedziałam się, że dziadek ją tak mocno uderzył, że jej złamał nos), moja mama też nie radziła sobie z wściekłością na nas i najczęstszym wyjściem z sytuacji było dać w papę, czy sprać dupsko, dać upust własnej frustracji. Mama się rozwiodła kiedy miałam 8 lat, potem był ojczym, który nie umiał utrzymać łap przy sobie, biłam go a on mnie, broniłam się przed jego obmacywaniem, będąc już nastolatką byłam agresywnym nerwusem i jak dorosłam i zaczęłam analizować to dlaczego taka jestem, brak mi cierpliwości do ludzi, na wszystko reaguję obezwładniającą wściekłością wyniszczającą mnie od środka, zżerającą - to wiedziałam, że przyczyna tkwi w moim dzieciństwie. Ale będąc w ciąży (wyczekanej, starałam się o dzidzie ponad 3 lata) byłam pewna, że ta agresja nie będzie dotyczyła mojego dziecka, że mogę być spokojna o to, że jego nigdy nie uderzę, nie potrząchnę, bo kocham synka najmocniej na świecie, już w czasie życia płodowego. Jakież było moje zaskoczenie, kiedy poczułam pierwszy raz przypływ wściekłości na swojego synka i chciałam uderzyć takiego malutkiego okruszka:( Dopadało mnie to, gdy byłam bardzo zmęczona i zestresowana, kiedy płakał a ja nie wiedziałam dlaczego i nie umiałam go uspokoić, potrafiłam nim potrząsnąć (gdzieś podświadomie wiedziałam, że nic mu nie zrobię, że lekkie potrząśniecie nie wyrządzi mu krzywdy, gdzieś tam w głowie jest jakaś blokada, która nie pozwala zrobić czegoś nieodwracalnego), ale do cholery, moje dziecko powinno być przy mnie bezpieczne! Moje dziecko powinno stykać się tylko z miłością z mojej strony! Samo to, że miałam ochotę go walnąć jest dla mnie czymś niewybaczalnym, niegodnym matki i to, że fizycznie go nie skrzywdzę i nie uszkodzę, to za mało, bo przecież krzywdzę jego psychikę!!! Tak było jak był całkiem malutkim okruszkiem, teraz ma 9 m-cy i zdarza mi się we wściekłości dać klapsa w pampersa (albo dwa), to go nawet nie zaboli, pampek wszystko amortyzuje, wiem, bo czasem i on nie zwróci nawet na to uwagi, ale gdy wyczuje moją agresję, złość w stosunku do siebie, to wtedy płacze, ranię jego uczucia, taki maluszek a wszystko rozumie...:( Przez te wszystkie miesiące dużo przeszłam, myślałam, że nauczyłam się nad tym panować, że jest lepiej, ale teraz widzę, że nie... Kurcze, nie żebym na okrągło tak postępowała, ale zdarza się, za każdym razem potem czuję się jak ścierwo, jak ostatnie zero... sama siebie chcę pobić, nie rozumiem, jak mogę tak postępować, skoro kocham synka najbardziej na świecie i oddałabym za niego życie, często płaczę z tego powodu.
Pomagało mi czasami wyżycie się na jakimś przedmiocie (normą było to, że kopałam kosz na śmieci, czy darcie się do bólu gardła w kuchni, w samotności, niestety nie zawsze udało mi się uciec od synka przed atakiem, często się drę na niego... Ech, długo jeszcze mogłabym pisać o tym, kiedy jest mój partner w domu (czyli prawie nigdy), to wszystko jest ok, ale kiedy jestem sama ze wszystkim i próbuję wszystko zrobić na czas, ugotować, posprzątać, poprać a dziecko nie pozwala nic mi robić, to wtedy pozom stresu osiąga niemożliwy poziom i stąd już krok do wybuchu. Czasami mam dobre dni, nawet długo to potrafi się ciągnąc i żadne płacze na mnie nie działają, ale bywa, że coś we mnie wstępuje i sama siebie nie poznaję. Dziewczyny, rozumiem Was i cieszę się, że znalazłam to forum, może samo to, że mogę z siebie to wszystko wyrzucić, wyrzygać, jakoś mi pomoże, i postaram się stosować do Waszych rad, jak sobie radzić z agresją, bo sporo ich tu jest, to wbijanie sobie paznokci w opuszki palców, żeby siebie otrzeźwić i postawić do pionu na pewno wypróbuję. Życzę Wam wszystkich dużo cierpliwości i sukcesów w walce z agresją (sobie też); mam nadzieję, że będziecie tu jeszcze zaglądać.
Zajrzałam.
Widzę dwa problemy: jeden to Twoje trudne przeżycia z dzieciństwa; drugi - to "niewyróbki" w byciu mamą.
Sądząc z tego, co napisałaś o swym domu rodzinnym, to masz w sobie mnóstwo poupychanej złości, mnóstwo skumulowanego upokorzenia, przeżytej pogardy, strachu, lekceważenia. To tworzy jedną wielką mieszankę wybuchową. Wystarczy byle iskra, byle spięcie, a Ty zamieniasz się w ziejący ogniem wulkan. Każda trudna sytuacja jest pretekstem do pozbycia się choć części tych uczuć, które wylewają Ci się już uszami. Potrafisz się opanować, gdy czujesz się obserwowaną, ale będąc samą puszczasz hamulce.
Ofiarą Twej wściekłości jest dziecko, niemowlę. Dziecko, zwłaszcza tak małe, jest łatwą ofiarą. Łatwą, bo jest całkowicie zależne od dorosłego, bo bardzo słabe, bo dostępne, bo nie ucieknie, bo nie opowie nikomu.
Twoje "niewyróbki" są typowymi. Bo masz zaplanowany swój dzienny grafik, bo chcesz wszystko zrobić, bo uważasz, że bycie dobrą mamą i żoną polega na wypucowanym domu, wyprasowanych i poukładanych rzeczach, na błysku we wszystkich pomieszczeniach. A tutaj... klops. Maluch ma swoje zdanie, domaga się Twej obecności i zabawy z nim, ma w nosie Twe plany. I jak pogodzić wodę z ogniem?
Wbijanie paznokci w ciało może jest i skutecznym sposobem, ale doraźnym i chwilowym, nie usuwających powstałych emocji. To, co jest skuteczne, to systematyczne pozbywanie się złości - zresztą to robisz czasami. Tyle tylko, że u Ciebie tej złości są całe pokłady. Stąd konieczność systematycznego odzłaszczania się. Zaciskanie zębów, wbijanie paznokcia jest dobrym pomysłem na już, ale przy pierwszej wolnej chwili lepiej jest dać ujście złości. Inną sprawą jest dotkniecie i uporządkowanie swych przeżyć z czasów dzieciństwa. Można, choć bardzo trudno, zrobić to samemu; można przy pomocy specjalisty.
I jeszcze jedno.
Nie ma czegoś takiego, jak 24 godzinna, niezmienna, trwała i nieznikająca miłość. Do dziecka też. Złość, wściekłość, rozczarowanie, niechęć, również do swego dziecka, są normalnymi uczuciami.
Słonko,Ty masz chyba głębiej zakorzeniony problem! Jesteś DDA, byłaś bardzo krzywdzona w życiu. To dobrze, że wiesz, że źle robisz. Ja bym Ci radziła pójść na terapię, bo mimo że to działo się dawno, to dalej w tobie siedzi! Ja też jestem DDA. Mój ojciec mi groził nożem jak nie chciałam mu dać pieniędzy na alkohol. Albo biegał z siekierą po domu! Też mam problemy z emocjami, ale trochę inne. Dla dziecka jestem bardzo czuła (czasem oczywiście też się złoszczę, to normalne)ale często podchodzę beznamiętnie do pewnych rzeczy, a czasem wręcz przeciwnie z powodu jakiejś błachostki wybucham histerycznym płaczem. Sama myślę o terapii. Ty też pomyśl!
84 2012-11-14 14:18:15 Ostatnio edytowany przez mortisha (2012-11-14 14:20:43)
Jak czytam ten temat to autentycznie utwierdzam sie, jak dobrze że nigdy nie wydałam na świat swojego potomka, bo wolałam nie byc matką,niz taka o jakich wy piszecie i siebie opisujecie.Malutkie dziecko(niemowlak,i do 4 lat) ze mną nie bylo by szczesliwe ,ani ja z nim
Narzekacie teraz na dzieci jakie potrafią być przekorne, buntne,pyskate,a poczekajcie co sie bedzie działo gdy bedzie miec te 10-13-16lat, to dopiero takie potrafi świadomie zaleźć za skóre i mieć diabła w oczach czując sie juz taaakim doroslym chłystkiem.
I to prawda,że z takim szkolnym juz da sie dojsc do porozumienia,iśc na kompromis,niz z histerycznym 2-4 latkiem,który do szewskiej pasji doprowadza,no ale już do kąta nie postawisz, ani zakazu na bajki nie dasz bo już nie te lata
Wszelkie kary są traktowane albo z usmieszkiem na twarzy,albo z złowrogim nastawieniem do wszystkiego,tzw ja juz nie musze nic robic i cie sluchac bo i tak juz ma kare a gorszej juz byc nie może
Regularnie otrzymując kary wkoncu do nich sie przyzwyczaja, i nawet wrazenia na nim nie robi.I to jest dopiero sztuka głowkowania,jak nie dac sie zdominować szkolniakowi.Mam taki hardy i toporny egzemplarz w domu i wiem o czym pisze
Jest to szalenie bystra, mądra,sliczna dziecina,tylko momentami ma diabła za skorą,że aż ma sie ochote chwycić i potrząsnąc,a zaraz jest taka sympatyczna,że aż cieplo na sercu sie robi,i wszelkie żale wczesniejsze jak ręką odjął.
Jestem DDA ,wiem... czytałam o tym niedawno,artykuł na ten temat podsunęła mi przyjaciołkA,z którą pracuje i ktora tez jest DDA. Mimo ze Tata mnie nie bił ale miał schizy alkoholowe i byłam swiadkiem i uczestnikiem sytuacji ,jego zachowania ktore było psychodeliczne ... nie realne ,niezrozumiałe dla małego dziecka,ktore mnie raniło.Samo wspominanie tego jest dla mnie traumą.Wiem,ze jest cos nie tak ze mną,ze mam tą złosc poupychaną w kątach podswiadomości ,Wielokropek dobrze napisałaś,Ty Kasiek 24 tez masz rację, tylko nie umiem sama nad tym zapanowac , są jakies postępy ,to napewno ,udaje mi sie czasami uciec i wyładowac zle emocje na przedmiotach martwych ,ale nie zawsze a ja chcę być wspaniała matką,taką na jaką zasługuje synek. Jesli chodzi o terapię to sie wybieram,rozmawiałam na tem temat z pielegniarka srodowiskowa i ona chce mnie skierowac do jednego psychologa ,ktory ponoc jest dobry. Mieszkam w irlandii, i wiem ,ze tu jakbym powiedziala o swoim problemie wszystko to by przyszli i dziecko mi zabrali i tyle,tak to działa i nie dziwie sie ze tyle dziewczyn pisze "terapia nie wchodzi w grę",(czesto zdarzało mi sie przeczytac takie zdanie,na innych forach) bo dziewczyny sa realistkami. Prawdziwa pomoc to wtedy jak masz duzo kasy i idzie sie prywatnie do uznanego psychologa,psychiatry i on pomaga ,wyciąga krok po kroku z doła i nie wtrąca się do prywatnego życia pacjenta. Te wszystkie mądre paniusie,ktore pracują w jakichs osrodkach,to dzialają dla "systemu" i jednostkę mają w dupie. Takze jak juz pojde na terapie to powiem o moim stresie ,o depresji ,poprosze zeby mnie nauczyl rozładowywac zle emocje ,ale napewno nie opowiem mu calej prawdy,bo to będzie mój koniec. A bez synka moje życie straciloby sens. Wielokropek- ja faktycznie ukladam sobie plan dnia a potem mały nie daje mi go zrealizowac, ale on chce uwagi caly czas i caly dzien, i ja nie mam czasu zrobic podstaw,musze obiad ugotowac bo mąż(no,partner ale dla mnie mąz)ciezko pracuje fizycznie i musi zjesc ,wstawic pranie,powiesic je,z suszarki sciągnąc ciuchy ,powkladac do szafy,tam gdzie brudno posprzątac (aczkolwiek niekoniecznie,nie kazdego dnia jesli nie ma czasu) i tyle!nie zawracam sobie glowy prasowaniem,nie robię tego , tak umiem zlozyc ubrania ze sie prasuja leżąc na polce ,a prasuje rzeczy na wyjście jedynie.Nie chce byc perfekcyjną pania domu,bo nie jestem i nigdy nie byłam dobrze zorganizowaną osobą i nie mam szans na medal na tym polu.Frustracja -bo nawet nie umiem ogarnąc podstaw..:( Kasiek 24 - terapia to dobry pomysl , bardzo. Trzeba tylko trafc w odpowiednie ręce. Cioteczka Dobra Rada - nie chcę Cie urazić ani sprowokowac kłotni słownej ale nie masz racji ,ze jednak lepiej nie miec dziecka:) Słuchaj ,są takie problemy jak my tu mamy ,to sie zdarza ale nie stale ,nie zawsze ,nie na okrągło,nie codziennie... macierzyństwo jest najtrudniejszym,najcięzszym i jednoczesnie najbardziej satysfakcjonującym i najpiękniejszym doświadczeniem życiowym ,nie wyobrażam sobie jakby moje zycie wyglądalo bez synka,bez tego cudu , nie bez kozery dziewczyny piszą ze kochają swoje dziecko do granic możliwosci,piszą tu bo chcą sie uwolnic od tych zlych momentów!od tych napadów! wszystkie się tu wspieramy własnie w tym celu,zeby nasze ukochane okruszki miały wspaniałe mamy. Ja nadal wierze że mogę to zmienic,poradzic sobie - mimo ze nie znam klucza do powodzenia w rozwiązaniu tej sytuacji... To co napisałaś zabrzmiało bardzo pesymistycznie ,wiesz, napisałas prawdę ,tak bywa bardzo często ,dzieciaki takie są a w ogole nastolatki.Ale myslisz ze wszystkie takie są ?takie będą? Ja znam kilka normalnych nastolatków, jesli uda mi się pozbyc sie złogów złosci to moze uda mi sie tez wychowac dobrego czlowieka ,dobre dziecko, jak myslisz?
Hmmmm....nie pisze tego zeby kogokolwiek czy cokolwiek krytykować. Tez miewam napady złości itd. Ostatnio jakoś udało mi sie nad tym zapanować. Nauczyłam sie zaciągnąć zeby przy dziecku a dać sobie upust jak ono już śpi np. gadać do męża, wypłacać sie przyjaciółce, poprzeklinac itd.
Zwróciłem jednak uwagę na te paznokcie! Proszę nie róbcie sobie tego. Po co sprawiać sobie dodatkowy ból? Wymietolcie kromke chleba, gabke, podrzyj je szmaty w kuchni! Samookaleczanie sie nic nie załatwi!! Proszę. Jestem z Wami.
87 2012-11-14 15:32:13 Ostatnio edytowany przez mortisha (2012-11-14 15:52:45)
Usagi-piszac Cioteczka Dobra rada to domiemam ,że było do mnie skierowane :)Absolutnie nie uwazam,że to co napisalam, jest objawem nienormalnego nastolatka..Jak najbardziej jest to normalne dziecko , i w zyciu nie powiem ze jest nienormalne,tylko w moim przypadku troszeczke kilka latek do nastolatka jeszcze brakuje,ale nie jest juz kilku latkiem.
Tez te duze dziecko, jest dobrym czlowiekiem, z wielką empatia do zwierzat i krzywdy gdy komus sie bezbronnemu dzieje,ale czasami wystarczy ze coś ja ugryzie i już sie zaczyna, co nie znaczy że jest źle wychowana bo tak nie jest
Ma o wiele wiecej dyscypliny zaprowadzanej niż sumując połowe jej klasy razem wzietą do jednego wora
Hmm,piszesz ze macierzynstwo jest najpiękniejszym doświadczeniem życiowym ,synek jest twoim cudem,a czy ten twoj synek uwaza cie za matke cud jak juz w wieku 9 msc dostaje klapsy jedynie za to ,ze nie panujesz nad swoimi nerwami?wyczuwa twoją agresje w stosunku do siebie i zaczyna plakac,bac sie ciebie jak sama to pisalas, aby nie bylo,ze jak sobie cos zmyslam, wiec to takie obłudne jest co ty tu przekonujesz ,taka twoja rozbieznosc wpisach ewidentna ,wrecz dwubiegunowa
I tak, wiem,ze jabym nie potrafila reki opanowac do niemowlaka, to co by bylo kiedy bymial te 2-3 lata? pozniej sie slyszy ,o kolejnej tragedi ,ze dziecko "spadlo z kanapy" ,albo sie przewrocilo widząc wyrazne efekty tych "nieszcesliwych wypadkow"
"Jak czytam ten temat to autentycznie utwierdzam sie, jak dobrze że nigdy nie wydałam na świat swojego potomka, bo wolałam nie byc matką,niz taka o jakich wy piszecie i siebie opisujecie.Malutkie dziecko(niemowlak,i do 4 lat) ze mną nie bylo by szczesliwe ,ani ja z nim"
"Wszelkie kary są traktowane albo z usmieszkiem na twarzy,albo z złowrogim nastawieniem do wszystkiego,tzw ja juz nie musze nic robic i cie sluchac bo i tak juz ma kare a gorszej juz byc nie może "
"Regularnie otrzymując kary wkoncu do nich sie przyzwyczaja, i nawet wrazenia na nim nie robi." Mortisha ,przepraszam Cie(to moj pierwszy raz na forum) i za nadanie Ci nowego loginu:) i za to ze zle odczytalam i zrozumialam Twojego posta,powyzej cytowane zdania ,ktore napisałas mnie zmyliły ,zrozumialam to tak ze generalnie lepiej nie miec dziecka i ze dzieci to potworki w wiekszosci przypadków i w ogóle odebrałam to pesymistycznie ,sorki Twój następny post wyprowadził mnie z "lasu".
Tak, bo mam duuoz pesumizmu do macierzynstwa "na chama" kiedy ludzie zachwalają jak to sie kocha wlasne dzieci a guucio prawda.Powyzej edytowalam swpj wpis i napisalam troche od siebie jak patrze na twoje idealizowanie ,ktore dla mnie sa sprzeczne jedne z drugim
Do Mortisha:No i tak patrzę ,ze użyłam złego słowa-"normalne" dziecko ,nie no , faktycznie ,wiem że dzieci sie buntują ,broją ,nastolatki tak samo. Chciałam napisac,ze mam nadzieję wychowac dziecko nie przekraczające już wszelkich norm, bo mam brata 19 lat i znam jego kumpli , znałam ich jak byli młodsi po te 14-16 lat, i brat mi tez o nich opowiadał , są dzieciaki ,ktorych zachowanie stawia włos na głowie ,piją ,ćpają ,do matki mowią "ty ku**o"kradną akurat dla mnie subiektywnie to juz nie jest normalne,bo ja taka nie byłam i mama mnie inaczej chowała a przecież tez przechodziłam bunt nastolatki ale wiem że te dzieci tez są normalne ,w sensie ,wszystko ok z ich głową tylko nie mają wpojonego systemu dobrych wartosci i napewno wiele innych rzeczy się na to składa ,ze są takie jakie są np:cheć imponowania grupie ,bycie akceptowanym przez kolegów itd,itp ,mają w dupie cały swiat, nic im nie pasi,nie można z nimi porozmawiac ,dotrzec do nich..Zeby nie było -wiem,że Ty nie pisalas o takich dzieciach w pierwszym poscie:) ale mi to potem ,jak Tobie odpisywalam ,przyszlo do głowy,ze rożnie moze byc i ze teraz młodzież jest taka ,a co dopiero jak moj syn bedzie mial 16 lat ,w jakie towarzystwo wpadnie? jaki będzie? czy uda mi sie Go naprowadzic na dobrą drogę ,nauczyć dobrych wartosci w zyciu? jesli uda mi sie byc dobrym przykładem to mam nadzieje ze tak , jest zawsze taka szansa. Staram się myślec o tym pozytywnie ,bo boję się przyszłości i wiem,ze nawet moje pozytywne myslenie,nadzieje i starania mogą mało tu pomóc...
O matko! Mortisha ,koncze pisac do Ciebie, Ty opisujesz kogos innego a nie mnie, nie jestem obłudna i kocham swoje dziecko.Momentami nie panuję nad sobą czego żałuję najbardziej w swiecie i z tym walczę. Ty faktycznie nie możesz tego zrozumiec bo nie jesteś matką ,jak to jest i jak dziecko może wyprowadzic z rownowagi ,jak zmęczenie i frustracja działa na matki ,no po prostu nie możesz wiedziec jak to jest. W swoich oskarżeniach to zaszłas baaardzo daleko :" I tak, wiem,ze jabym nie potrafila reki opanowac do niemowlaka, to co by bylo kiedy bymial te 2-3 lata? pozniej sie slyszy ,o kolejnej tragedi ,ze dziecko "spadlo z kanapy" ,albo sie przewrocilo widząc wyrazne efekty tych "nieszcesliwych wypadkow"" Czyli już widzisz we mnie przyszłą morderczynie bo potrafię dac klapsa w nerwach? No ,czytam Cię ze zgrozą i przykrością. A Ty nigdy nie byłaś zła na osobą ,którą kochasz? Na faceta,na Mamę,Tatę? Ja byłam,kłociłam się z Mamą ,obrażałam ją ,ona mnie ale i tak w duszy wiedziałam że ją kocham.A Ty piszesz mi,no że jak mogę kochac synka skoro wpadam we wsciekłosc na niego,oczywiście ze mogę! A Ty z nikim kochanymsię naprawdę w zyciu nie pokłociłaś,nie pożarłaś,nie doprowadził Cie ktoś do pasji?Nie trzeba być fałszywym żeby coś takiego przeżyc...Tak samo jest z dzieckiem ale z nim nie porozumiesz sie słownie bo Cie nie rozumie,stąd klaps zamiast rozmowy. I jakbym nie wiedziala że to jest zle ,to by mnie tu nie było i nie pracowałabym nad sobą. A pesymistką to jestem ogromną ,to prawda ,ale nie w stosunku do macierzynstwa ,tylko w stosunku do siebie jako matki - chcę sie zmienic i byc dobrą mamą. Ty nie możesz wnieśc niczego dobrego na tym forum,kurdę jak musisz psy wieszać ,to ok ,zasłużyłam na to ale zważaj na słowa czy Ty nie posuwasz sie aż za daleko w swoich oskarżeniach,aż mi normalnie gały wyszły.Moja dwubiegunowość,dwulicowośc?? no a dla Ciebie życie ,emocje ,wszystko jest proste i łatwe oraz czarne albo białe? Aż pozazdrościc ,dla mnie nie.Też widzę rozbieżnosci w Twoich postach ,nawet jeśli Ty tego nie dostrzegasz. A synek się mnie nie boi,bo to widzę ale bardzo nie lubi mamy złej i sprawiam mu przykrość.Nie rób potwora ze mnie,jeśli bym nim była to nie miałabym wyrzutów sumienia i nie pracowałabym cięzko nad tym aby byc osobą opanowaną i bardziej cierpliwą.Dzięki za "wsparcie i dobre rady".
Tak samo jest z dzieckiem ale z nim nie porozumiesz sie słownie bo Cie nie rozumie,stąd klaps zamiast rozmowy.
A co takiego dziecko 7-8-9 msc robi,ze niestety nie potrafisz do niego slownie dotrzec ,tylko klapsem? nie pytam sie tu o 4 latka ,ale o niemowlaka w Twoim przyapadku!!I skutkuje?komu? tobie czy pomaga jemu?
To sie pytam, za co dajesz w nerwach klapsa 9 msc dziecku? za to ze ma mokrą pieluche, czy za to ze zaczyna plakac bo sie ciebie boi jak pisalas? jest znaczna roznica wkurzyc sie na 3 latka bo robi cos zlosliwego mimo ze dobrze wie,ze to co robi jest złe,i go ukarac w roznojaki sposób,a wnerwiac sie na niemowle i je za to karac klapsami, karac za to ze jestes wyporwadzona z rownowagi poprzez swoje niepanowanie nad nerwami
I widze ,ze robisz z siebie ofiare wlasnego dziecka, oczekujesz przytakniecia,typu tak jestes ofiarą 9 msc terrorysty ,i twoje klapsy, szarpanie ,potrząsanie nemowleciem w nerwach jest uzasadnione bo to jego wina ze cie sporowokowal,nie rozumie co od niego chcesz, tak tego oczekujesz? to oprzytomnij sie , bo dziecko cholera wie czemu jest winne twoim frustracjom i w tym wieku ma prawo nie rozumiem ciebie i twoich żądan do niego
Jak teraz do niemowlaka masz takie nerwy ,ze nad ręka nie panujesz ,to sie pytam gdzie bedzie ta granica przystopowania jak dziekco bedzie miec te 1.5 r ,juz chodzi, lyb 3 lata juz wpelni mowic?
A Ty nigdy nie byłaś zła na osobą ,którą kochasz? Na faceta,na Mamę,Tatę? Ja byłam,kłociłam się z Mamą ,obrażałam ją ,ona mnie ale i tak w duszy wiedziałam że ją kocham....
A Ty z nikim kochanymsię naprawdę w zyciu nie pokłociłaś,nie pożarłaś,nie doprowadził Cie ktoś do pasji
To ze ktos mnie dopropwadzil do szewskiej pacjio w Twoim mniemaniu zakladasz że przyłozylam?ty to robisz w stosuunku do syna niemowlaka, a do doroslych tez tak sobie poczynasz?
Jak jestem zła na meza ,czy na kogos to nawet w nerwach NIE smiem je uderzyc, z tego powodu bo jestem zła, ty natomiast smiesz i sie usprawiedliwasz , ja tego nie rozumiem.
Jak jestem wnerwiona na męza córke to myslisz ,ze jak jej przyloze wtedy nabierze do mnie szacunku za to ze jej trzasne bo do pasji mnie doprowadzila? Respekt ma czuc do moich słow, prosb,mojej osoby,a nie do sily mojej reki, bo w przeciwnym razie to duooopa a nie robota,i odwrocilo by sie to przeciwko mnie.
Sama piszesz ze na matke bylas zla, do furi cie doprowadzala, a wtedy uderzylas ją? sądze,że jakos potrafilas hamowac sie ,bo musialas,wiedzialas ze źle dla ciebie by sie to skonczylo jakbys na nia reke podniosla,czy agresja do niej, teraz nie potrafisz sie hamowac do syna bo widoznie nie musisz i nic ci nie grozi
Tak samo jak TY jestes zla na swoja matke, czy przyjaciolke,rowniez je trzasniesz chocby klapsem?nie sądze,ze sobie na to pozowlisz, do dziecka sobie pozwalasz pisząc ,ze cie nerwy ponoszą.Czemu do innych cie nie ponoszą ,ze nad ręką nie panujesz?
Kobietko, to co piszesz jest calkowicie niespojne w twoich wywodach.I wiesz co mnie wkurzyło w twoich wpisach?juz nie chodzi o samą agresje ale twoje alibi jakie masz w stosunku do soebie , to ze sie wybielasz, usparwiedliwiasz pisząc ,ze twoja agresja w stosunku do dziecka jest przez nerwy jakie doprowadzily cie do szewskiej pacji, i jeszcze dodajesz ze te klapsy są zamiast rozmowy bo cie nie rozumie.To jest twoj argument co sie kupy nie trzyma.
Już calkiem przesadzasz z robieniem z siebie tej ofiaryi usilnie wyszukujesz usprawiediwienia siebie pisząc takie bzdety zamiast choc odrobine pokory do wlasnej osoby wykazać i może nazwać rzeczy po imieniu,nie kopiąc w kolejne absurdalnie twoje wymowki
Usagi20- ja wiem,że zabolały cie moje słowa na jakie tutaj sobie pozwoliłam, przepraszam,że tak sie unioslam w stosunku do twojej osoby,ale to jest wlasnie efekt mojej reakcji jak czytam,że nie mam racji z tym brakiem posiadania wlasnego potomstwa,bo rzekomo to cos wspanialego, satysfakcjonujacego,najpiekniejszego a widze w poscie zfrustrowaną kobiete ktora nie potrafi uporac sie emocjonalnie ze sobą,i ze swoja agresją,jaką przelewa na dziecko i ono sie wtedy ciebie bo gdy cie nerwy biorą
To mnie rozjusza ,gdy ktos mi mowi ,ze racji nie mam w tym temacie,jak mam racje,ze lepiej dziecka nie posiadac, niż je mieć i wyładowywac sie na nim,i nie zmienie przekonania
Mam przyklad z autopsy,chocby matka Pchły(córki meża ) gdzie matka jest? a no nie ma jej od wielu wielu lat. Rola matki pisana jej nie byla
I na ostatnie dodam, ze w twoim przypadku, nie życze tobie nigdy w życiu być wystawianym na taka próbe wytrzymalosci cierpliwosci na jaką ja jestem momentami wystawiana,nie zdarza sie do często ale bywa sporadycznie.
I nie mam wyjscia, musze w tym momencie zachowac zimną krew bo w przeciwynym razie jakbym tego nie zrobiła i calkowicie poluzowala swoje nerwy sobie jak sie da, to bylo by naprawde źle
Wiem bardzo dobrze,co to znaczy byc testowanym przez dziecko,ktore juz potrafi wykorzystwac swoją inteligencje,zwlaszcza gdy ma zły dzien lub lewą noga wstanie,nie mam wyjscia,czy mi sie to podba czy nie,panowac nad sobą trzeba i zachowac przy tym żelazne nerwy,bo w przeciwnym razie efekt tsunami nie jest wskazany
Pewnie,ze w tym wieku,juz wszystko rozumie co sie mówi,tlumaczy,prosi,ale nie za kazdym razem są ugodowo wchłaniane,,zwlaszcza jak cos ją ugryzie nie wiadomo kiedy.
Wiec takze borykam sie z sytuacjami,że az krew sie we mnie gotuje,są to incydentalne sytuacje, ale jednak
To na tyle z mojej strony.Temat najwyrazniej nie na moje nerwy
Posłuchaj Mortisha , zabolały mnie te słowa ,które nie były prawdą , na te na które zasłużyłam - no to zasłuzylam...i nic nie mam do powiedzenia o nich. Teoretycznie masz racje ale tylko w ogolnym zarysie. A w wielu rzeczach nie masz racji choc tak się zarzekasz.Najwazniejsze to,ze nie rozumiesz o czym piszemy bo nie masz dziecka ,tak ,powtarzam to znów,mieć brata,siostre,kuzynke,bratanice,siostrzenice,jakiekolwiek dziecko w domu ,to nie to... bo to dziecko ma swoją matke i to ona za nie odpowiada 24/7 i ona bierze na siebie caly ciężar ,kiedy otoczenie po prostu czmycha ,bo ma już dość ,mama musi z tym sie uporac zawsze,zawsze,zawsze...i nie ma od tego ucieczki. To trzeba byc z dzieckiem caly czas zeby to pojąc,nie dzien ,nie tydzien,nie miesiąc. Następna rzecz,w niczym co napisałam nie usprawiedliwiałam swojego postepowania ani się nie wybielałam , ja podałam
PRZYCZYNĘ,dlaczego tak sie dzieje jak sie dzieje- tak przyczyną tych klapsów jest nieumiejętność radzenia sobie z nagłą złością ,taka jest prawda,przyczyną nie jest kształt chmur na niebie,sytuacja polityczna w Gwatemali czy też osikany pampers ,jak mi napisałaś(wiesz co,naprawdę uwazasz ze to jest w ogole jakis powod do klapsa?)Ale nie wybielam się ,bo sie nie da ,napisalam ze czuję sie po takich akcjach jak ścierwo i juz tak nie chcę,szukam pomocy,porady.Ty nie masz tu w moim domu kamery zeby pisac mi wszystko po kolei co robię,jaka jestem,duzo sobie dodajesz do tego co napisałam,przez wiekszosc czasu jestem fajną mamą i nie jestem wiecznie wsciekła, miewam po prostu takie chwile,i chcę je zakonczyc ,bo nie chcę żeby w przyszłosci moj syn był taki jak ja i reagował agresją na swoje dzieci ,zeby miał problemy emocjonalne jak ja mam . Robię z siebie ofiarę? Ja nią jestem,czy raczej byłam w dziecinstwie i to się teraz odbija na moim dziecku ,szukam sposobu zeby przerwac tą spirale agresji,zrobię wszystko zeby do tego doprowadzić. Kiedys uwazalam ze klaps na dupe to nic złego,sama je dostawałam a nic mi nie jest,urodziłam dziecko- zrozumiałam ze nie ma nic gorszego niz klapsy ,teraz tez czuje jak wraca do mnie moja złosc z okresu dojrzewania oraz z dziecinnych lat ,teraz dopiero rozumiem jakie to jest złe, bo moja mama nie umiała się opanowac,i pokazała mi wzorzec ,nauczyła mnie ze agresja to jedyny sposób na wyładowanie złości, teraz ja robie to samo swojemu dziecku ,czytałam dużo o tym więc troche tu "psychologuje" ale to faktycznie tak jest jak się doczytałam,dowiedziałam. Teraz to pojmuję. Piszesz czy ja biłam swoją mame jak sie z nią kłociłam, z tego co ja wiem to dorosli wymierzają klapsy dzieciom a nie dorośli dorosłym ,bo dziecko nie rozumie a czasami nie chce zrozumiec co sie do niego mówi i jeszcze nie pojmuje że robi zle. Czym moze zdenerwowac maluszek? oj,moze ,moze.. potrafi,male dzieci szybko zaczynają wymuszac ,moj wymusza zeby byc non stop na rękach ,czasami juz nie daje rady ze zmęczenia albo jeszcze lepiej- jak maluch nie wie czego chce ,mam takie akcje na okrągło,na ręce nie,wywija się zebym go puscila ,to odkładam ,nie,(jak juz jest syty,przewinięty itd) spac nie, probuje go rozbawic -nie ,tez zle , wyje ,wije sie po podłodze przypięty mi do nogi ,nie wiem co robic ,to są sytuacje -zapalniki ,jesli trwa to za długo.Tez jestem wystawiana na probe cierpliwosci tak jak i Ty . Ty widzisz w poscie sfrustrowaną kobietę ,bo to jest temat :jak radzic sobie ze zloscią na dziecko ,wiec opisałam szczególowo swoj problem a nie opisalam jak wygląda kazdy jeden moj dzien i cale moje zycie,bo ja mam tylko jeden problem i to o nim chciałam porozmawiać... Obsmarowałaś mnie jeszcze mocniej niż więcej niż to konieczne ,naprawdę. I tak niechcący mi pomogłaś ,bo pokazałas mi jak postrzegają mnie ludzie ,ktorzy dowiadują się o moim problemie ,ze nagle jestem jakims potworem w cudzych oczach i została mi przypięta łatka osoby o wiele gorszej niz w rzeczywistosci,niekochającej swojego dziecka, to też daje do myslenia ,taki zimny prysznic ,pomyśle o tym jak następnym razem wpadnę w szał.. Ja się nie uniosę w stosunku co do Twojej osoby ,chocbyś nie wiem jak mnie prowokowała i co tam jeszcze zlego pisała ,bo wiem,ze Ty nie rozumiesz do konca emocji ani moich ani innych dziewczyn z tego forum, Ty wszystko racjonalizujesz, i bierzesz wszystko na logikę - a tu nie ma logiki,tu chodzi o emocje ,ktore jej nie podlegają i nie można nad nimi zapanowac logiką,rozumem,wrodzoną inteligencją,Ty myslisz ze ja kiedykolwiek tak miałam zanim urodziłam dziecko i zostałam z nim sama 90% czasu? Nigdy! a chowałam brata od maleńkiego ,bo Mama pracowała na trzy zmiany i wiecznie jej nie było, więc mając 14 lat już mamuśkowałam.
Czytam te wszystkie posty i wcale nie jestem lepsza w złości. Tylko ja mam trojeczke już
Wszędzie czytałam i słyszałam o tym jaki to cud taka dzidzia. Ze wszystkich stron internetowych spoglądają spiace bądź rozesmiane maluchy. Tego oczekiwalam. Myślałam, ze macierzyństwo jest super! Tyle babel poddaje sie torturom in vitro, ze musi być extra
A potem stykamy sie z rzeczywistoscia: ze poród trudny, ze mąż nie jest taki jak obiecywał, czy my sobie wymarzylysmy. Potem wariujace hormony, walka o utrzymanie laktacji, to znowu sastoje pokarmu i brak zrozumienia. Ból, ból i więcej bólu dookoła. Maluszek, który ciągle coś chce i musi być TERAZ! I to parszywe poczucie bezradności, frustracji. Niemożność powiedzenia o uczuciach nikomu, bo powiedzą, ze suka nie matka. Bo wszystkie mamy kochają, a ja jedna nie pograzamy sie, nerwica sie nasila i bum! Dzieci czują nasze samopoczucie i nerwowo reagują na złość.
Trzeba pamiętać, ze na krzyk dziecko zareaguje płaczem, bo inaczej nie wyrazi swojego. Leku
Sama do tej pory mak chwile krytyczne. Każde dziecko czegoś chce. Nie mam chwili dla siebie, a jak już coś zrobię, np. Popisze na forum to mam gigantyczne wyrzuty sumienia, które jeszcze moja mama powiększa, ze dzieci potrzebują matki. Bo jai na 5 minut pozostawie je żeby bawiły sie same, to już z pewnością źle o mnie świadczy. Wiem, ze jej nie przegadam, więc ignoruje. Pisanie tu i przezywanie czyjś zmartwień i możliwość pocieszenia sprawiły, ze jestem bardziej wyrozumiala i kochająca. Co moim maluchom po wiecznie złej mamie? Po co mężowi zgorzkniala zona? Takie wspoldzielenie swoich trosk i radości jest dla mnie terapia.
Jednocześnie zdaje sobie sprawę, ze dzieci rosną i z czasem nasze relacje ulegają zmianie. Najstarszy syn ma 4,5 roku i z nim sie dogaduje, najtrudniej mi jest z 3 letnia córka. Ona bardzo histerycznie reaguje. Nie mogę odstawic pieluch, przez co jestem jeszcze bardziej zdolowana, nie umiem jej nauczyć wsciekam sie nieraz, grozę ze ją oddam do bidula, a ona robi słodka minke i mówi: nie oddawaj, tylko kochaj. I jak mam sie złościć? 3 miesięczny synek nie daje popalic albo ja w natłoku obowiązków tego nie zauważam..
Każdej z nas jest ciężko być dobra mama. Musimy sobie uświadomić, ze mamy prawo do gniewu, złości i złych emocji, tylko musimy znaleźć sposób zvdala od dziecka na rozpadowanie agresji.
Pozdrawiam mamuski
...mieć brata,siostre,kuzynke,bratanice,siostrzenice,jakiekolwiek dziecko w domu ,to nie to... bo to dziecko ma swoją matke i to ona za nie odpowiada 24/7 i ona bierze na siebie caly ciężar ,kiedy otoczenie po prostu czmycha ,bo ma już dość ,mama musi z tym sie uporac zawsze,zawsze,zawsze...i nie ma od tego ucieczki. .
Zawsze??,zawsze?? ,zawsze,zawsze?-niema ucieczki??ojj tu przystopuj!!!Wybitnie udalo ci sie opominąc to co wczesniej napisałam.W moim przypadku,dziecko z ktorym mieszkam, NIE MA MATKI,owa rodzicielka NIGDY NIE odpowiadala za swoje dziecko 24/7,NIGDY nie brala calego ciezaru na siebie ,wszystko było na barkach ojca dziecka, od urodzenia.
Jej rodzicielka z trudem macierzynstwa wcale nie zamierzała sie z tym uporac i sie nie uporala, i jakos nie miala żadnego problemu z "ucieczką" ,do tego absolutnie wcale nie prostestowala przy odbiorze praw rodzicielskich,wrecz na reke jej to było.Niestety alimentow nie placi,co tego pojąc nie moge
No wiec twoja teaoria co widnieje w cytowanym tekscie, nijak ma sie do reaalnego życia.Nie ubóstwiaj już tych matul ,robiąc z nich jakies miłosierdzia ,ktore rzekomo zawsze sie poświecają wlasnym dzieciom,i nie maja ucieczki. To sie mija z prawdą
Szkoda,ze ojcowie dzieci nie są tak doceniani,jak moj mąz jaki musial stawić trud samotnego ojcostwa,nie majc przy tym pomocy,a z matul robicie męczrnnice,co wcale wszystkie takie idealne i chetne do poswiecen i wyrzeczen nie zawsze są
Od kilku lat pomagam mezowi w wychowaniu dziecka,lecz bez mojej osoby,rownież sobie swietnie dawał rade, nie porównywalnie nieraz do innych kobitek,ktore to przerasta i wcale niemają zamiaru dalej sie realizowac w roli matki,więc dają nogi
Tak- zawsze i nie ma ucieczki ,bynajmniej ja tak mam,żebyś wiedziała bo partner tylko biega z pracy do pracy albo spi przed nocką i tak jakos wyszło ze całe macierzyńskie musiałam sobie radzić. Ja pisze o sobie i o tych mamach ,ktore tu piszą na tym forum i poznałam ich historie.A nie pisze ani o Twojego męża pierwszej żonie ,ktorej nie znam i na oczy nie widziałam ani o innych jakichś anonimowych kobietach ,ktore istnieją na tym świecie i zrzekły się praw rodzicielskich ,to zresztą nie są matki. To Ty robisz wszustko zeby tylko skrytykowac i zeby tylko nie zrozumieć i wszystko przeinaczyć.I co z tego ze Twoj mąż swietnie dał sobie rade z wychowaniem dziecka ? Nie kazdy ma charakter Twojego męża,kazdy czlowiek jest inny,jeden ulega stresom szybko ,drugiego nic nie wyprowadzi z rownowagi,jedno dziecko chowa się lekko i przyjemnie ,inne ciężko i w męczarniach(moj synek jest taki pol na pol,zalezy od dnia-tygodnia) Ty od początku postów piszesz tylko o jednym przykladzie - Twojego męza i na tym sie konczy Twoje doswiadczenie i klapki na oczy masz zalozone ,nie wiem czy Ty nie mozesz pojąć o czym jest ten topik czy tylko nie chcesz pojąć? Bo ja jak czytam rozne fora ,to zawsze znajdzie sie jedna osoba ,ktora zjadła wszystkie rozumy i krytykuje aż buczy ale nie rozumie w czym rzecz,i tu Ty jesteś tą osobą. Moja teoria to jest właśnie samo życie ,moze nie Twoje ani Twojego męża i pasierbicy ,ale np moje i wielu mam ,którym jest ciężko,takich stąd i takim ktore znam-moje przyjaciolki,kolezanki z ktorymi utrzymuję kontakt np przez skype i męczennicy z siebie nie robie ani ja ani żadna z dziewczyn ,które tu piszą ,to jest forum po to żeby sie wspierac w trudnych momentach -kazdy takie ma w zyciu ,nie tylko męczennicy przecież.Miałam nie pisac do Ciebie po Twoim poscie ,w ktorym sie popisałas poniewaz napisalas nie ma temat,podawałas wątki od siebie ,jakiś jad wylałaś na mnie i stwierdziłam ,ok,nie ma sensu i tak nie rozumiesz o czym piszesz.Ale potem napisalas ze Cie poniosło wiec odpisywałam dalej zeby Tobie wyjaśnić jak działa ten mechanizm,tego calego stresu,frustracji ,że w efekcie gdzies tam jest jakies 15-30 sekund niemocy,jakichs wyjętych z życia ze ja wychodzę z siebie i tracę panowanie a potem żałuję gorzko i nie wierzę ,ze to mi sie przytrafiło! Chciałam Tobie to wyjasnic- nie usprawiedliwić, jak stale mi zarzucasz. Poza tym myslalam o tym pozniej jak mnie zgnoiłas i jakos tak to mi pomogło ,pisałam w iinnym poscie w jaki sposob. Ale wiesz co ,kłamstwom Twoim i fantazjom,nie będe przytakiwac,np skąd wziełas sobie ze moje dziecko się mnie boi?bo czesto do tego wracałas a ja nic takiego nie napisałam,gdzie to wyczytałas?z mojego posta?napewno nie, chyba raczej sobie po swojemu cos wytlumaczyłas. Synek sie nie boi,nawet jak krzycze czy wtedy kiedy dostał klapsa i tak trzymal sie mojej nogi i musiałam go wziąć na ręce ,dziecko wyczuwa nastroje wiec jesli ja krzyczalam czy plakalam to On tez, przeżywał ,ale się nie bał mnie nigdy. I niczego takiego o nim nie pisałam. O swoich odczuciach pisałam subiektywnie ,jak ja widzę swoje karygodne zachowanie a nie jak On to widzi i odczuwa. Tutaj znalazłam pomoc i wyjscie z sytuacji , przeczytałam ze kilka dziewczyn znalazło sposoby żeby sie opamiętac na czas,jedna forumowiczka napisała ,ze tanczy przy muzyce i to ją rozładowuje,inna że wbija sobie paznokiec w opuszek palca i to ją przywołuje do porządku,inna że wyobraża sobie że ktoś stoi z boku i ją widzi w nerwach co Ona robi i to zaraz ją stopuje.Tak więc można,można... ja także znajdę sposob jakis aby dac ujcie złosci w krytycznych momentach tak aby to nie było destruktywne ,i żebym potem nie musiała się wstydzic swoich ataków. Teraz jestem na etapie picia melisy i brania magnezu z wit.B6,oraz mówię sobie tak :" spokojnie,to tylko dziecko płacze,niech płacze jesli musi ,nie ma w ogole czym się przejmować" i głęboko oddycham ,zobaczymy jak to pomoże i na mnie podziała. Dziękuję Ci za różne rzeczy,ktore napisałas ,za te ,ktore mi pomogły .Ale czy mozesz sobie nie wymyslac i nie dodawac swoich teorii jakichs dziwnych??? Przeciez Ty mnie nie znasz ,żeby tak wypisywac! Czy w ogole chodzi Ci o to żeby zgnoić wszystkie mamuśki ,które są niegodne Twoim zdaniem bycia matką a ,uwierz że nie rozumiesz wszystkich faktorów samodzielnej opieki nad dzieckiem 0-3.
Do kobitka2929: Twój sposób jest dobry:) zamierzam też tak robić ,dziękuję i pozdrawiam jeśli jeszcze tu jesteś :*
Uciekam z synkiem na długi spacer,zanim jednak -to małe sprostowanie,zeby nie było ze daje klapsa synkowi poniewaz płacze.Tu nie o płaczchodzi ,ktory towarzyszy kazdemu dziecku, tylko o wielogodzinne histerie ,ktore są tylko w jednym celu -żebym wziela na ręce i w momencie kiedy sie ugnę automatycznie koniec histerii jak nożem uciął. Moja mama mi mówiła ,ze tak będzie,że On bedzie na mnie wymuszał,ponieważ karmię piersią i jest przyzwyczajony do tego że ma cycka i mnie na zawołanie,powiedziała że będe biedna.Nie uwierzyłam,przecież bedzie spał czasami ,bedzie sie bawił zabaweczkami... uhm.. jasne ,nie z moim dzieckiem te numery. Nieraz przyszło gorzko zapłakać nad własnym ubezwłasnowolnieniem, trzeba było słuchac Mamy i mentalnie sie na to przygotowywać a nie wiedzieć swoje. To jest chyba taki aspekt ,ktory omija ojców chowających niemowlę a powodów praktycznych. Teraz wracam do pracy na pol etatu,partner bedzie musial swoje sprawy ułozyc inaczej,dostosowac sie do nas i to On bedzie zostawal z dzieckiem a ja w pracy będe wracała do równowagi duchowej i odpoczywała od odpowiedzialnosci ,powinno mi to pomóc w rozładowywaniu stresu..
usagi200
I ok, trzymaj sie tego co postanowilaś i obiecałaś sobie
Dziewczyny,nie będę doradzać,nie będę się wymądrzać, wyszukajcie w wujku Google o etapach buntu dzieci...
Te nasze dzieciaki na początku nie robią nam na złość...one same są zagubione w świecie emocji,psychologi,przytłacza je to wszystko,potem bunt bo już zdają sobie sprawę że "coś" da się uzyskać jakimś zachowaniem.
Ja przeżyłam kilka etapów buntu...mam przed sobą chyba najgorszy - bunt nastolatka...chociaz i tak staram się żeby jak najłagodniej przebiegł - nie powiem czasami w wyobrazni widzę jak syn dostaje w buzię aż mu okulary z nosa spadaja,za te jego pyskowanie, olewanie i gadaj se stara ja i tak zrobię co chcę.
I Bunt 2 latka...tu to jest hardcore...ze starszym nie miałam aż tak pod górkę...wieczny ryk,płacz,marudzenie,cokolwiek nie zrobię jest zle...czasami myślę sobie że jestem taka do du***, skoro robię wszystko ok a dziecko wsio na nie.
Sposób - idz do innego pokoju,zamknij drzwi, sprawdza sie u mnie.
Mogę sobie pokląc w ciszy,mogę się wyżalić - mlody wyje pod drzwiami,puka i takie tam....5 min i wychodze z usmiechem na twarzy i od nowa...
Są czasem takie dni ze tę metode musze powtarzac 20 razy...
Nawet starszy syn ma dosc mlodego i sie po prostu na niego drze i do mnie pretensje ze "z nim sie nie da zyc normalnie".
Nasza zlosc - ktora wynika z bezsilnosci,niezrozumienia malej istoty jest chyba czyms naturalnym.
I najlepsze co moze byc - wyjsc z domu, na godzine,dwie, sama bez wozka...jak kolezanek nie ma isc przed siebie,do parku,trawe nawet poogladac,nnasycic sie cisza, bez krzykow,wrzasko,lamentow...naprawde dużo daje
Powodzenia Wszystkim mamom zyczę
102 2013-03-29 19:56:58 Ostatnio edytowany przez Fumiko (2013-03-29 21:31:15)
Na bloga wrzuciałam skany dwóch mini-poradników z Pakietu Dobrego Rodzica - o stresie rodzicielskim, wychowaniu bez klapsów, sposobach na rozałdowanie napięcia. Może komus się przydadzą takie rady - bez oceniania i głupich komentarzy. Pierwszy skan to stres rodziców, drugi ma tytuł - moje dziecko mnie złości.
Link usunięto. Moderatorka Fumiko
Nie mam cierpliwości do mojego synka...Prawdę mówiąc to jestem agresywną osobą i nie potrafię panowac nad złoscią,nerwami i emocjami..Zgłosiłam się do psychologa doradził mi żebym Koniecznie zgłosiła się do psychoterapeuty i przepracowała problemy własne.Pojawienie się dziecka dla osób, które przeżyły przemoc fizyczną i psychiczną, jest szczególnie trudne. Bolesne sytuacje i problemy z dzieciństwa będą odtwarzane i przemoc będzie miała swoją kontynuację. Dodała jeszcze że "z ofiary przemieniać się będzie Pani w kata, by nieświadomie odreagować własną krzywdę. Jest Pani swiadoma swojego zachowania i przełamała Pani wstyd. To olbrzymi krok. Dlatego gorąco trzymam kciuki za kolejny ruch jakim jest rozpoczęcie terapii własnej.Terapia pozwoli Pani nie tylko nauczyć się lepiej rozumieć zachowania dziecka ale spokojnie do niego podchodzić i otwierać tak by między Wami zaistniała bliskość i miłość. Psychoterapeuta pomoże Pani zrozumieć swoje potrzeby, lęki, złość. Nauczy Panią jak wyrażać trudne emocje i panować na nimi. "
A tu są informacje na temat psychoterapeutów działających w Polsce-ptp.org.pl; psycholodzy.pl.,niebieskalinia.pl.
Moje macierzyństwo było bardzo trudne:(
Ciąża jak większości trudna, ale do wytrzymania, kłótnie z partnerem(hormony, stres) czy sobie poradzę?
Rodzi mi się dziecko. Prędzej bym chińczyka zrozumiała jak małego bobasa!Tydzień mąż jest rano w pracy, tydzień na noc, tydzień na popoludnie. Wieczory były straszne, dziecko płączące 40minut.
I moje wycofanie. Często leżałam obok gdy płakał, często próbowałam coś mówić do niego, ale nic to nei dawało. nerwy?Po co mi nerwy, ja po prostu wychodziłam. Mój synek nie jest najtrudniejszym dzieckiem, to ja nie dawalam sobie rady. On nie jest taki marudny jak dzieci moich znajomych. Niektóre karmią w nocy i nie śpią, niektóre ciągle na ręce. Pewnie i mój syn by chciał. babcia próbowała ratować, często zamykałam drzwi na klucz gdy plakał, a ja nie chcialam żeby się wtrącali.
Dziecko płacze, bo ma płakać. Zwłaszcza gdy ząbkuje. Mój syn jest w większości szczęsliwym dzieckiem, daje mi np zrobić zakupy w markecie, a często bawi się grzechotką gdy ja mierzę spodnie w szmateksie(cud:)) i daje radę go w większość miejsc zabrać. Ale to kwestia treningu, ja po prostu nie brałam go na ręce, jestem z nim sama, więc żadna upierdliwa babcia mi go nie zepsuła, uwielbia spacery i sklepy. Nerwy podczas ząbkowania mielismy straszne, ale partner po pracy zajmuje się nim non stop, ze ja mogę się wykąpać i wyjsc na spacer sama.
Cześć mamy. Ja też jestem młodą mamą i mam 13 miesięcznego synka, który na pewno nie należy do grzecznych dzieci. Jak to mówię ' diabeł wcielony' . Tez jestem raczej typem osoby nerwowej. Odkąd się urodził mój synek jestem z nim sama, 24/7 i tylko raz wyszłam z koleżanką wieczorem, bo tatuś zaoferował się z nim zostać aż na godzinę, czy półtorej... nawet nie pamiętam. Nigdy nie mam czasu aby zrobić coś dla siebie... nawet jak szłam do fryzjera to z wózkiem. Wiadomo, potrzebuję czasem odpocząć, wręcz marzy mi się to, bo mam prawo być zmęczona - jak każda matka. Do czego dążę... wiele razy złościłam się, denerwowałam, ale nigdy nie uderzyłabym swojego dziecka! Owszem zdarzyło mi się krzyknąć ( to za dużo powiedziane - po prostu podniosłam głos), ale nigdy go nie szturchnełam czy coś w tym rodzaju. Dziecko to tylko dziecko, płacze, krzyczy, itp. ale właśnie takie są uroki małych dzieci.
Poza tym, że płaczą przecież też się uśmiechają, a taki uśmiech potrafi rozświetlić każdy ponury dzień. Taka istotka daje nam ogrom bezwarunkowej miłości. Wiarę i siłę do walki z przeciwnościami losu.
Ja osobiście nie miałam łatwego dzieciństwa i nie chcę, aby mój synek miał tak jak ja. Dlatego chcę zapewnić mu jak najwięcej miłości i bezpieczeństwa. I nie zgodzę się z faktem, iż osoby, które doznały w dzieciństwie przemocy są bardziej agresywne i tak dalej. Byłam bita - ale nigdy nie uderzę swojego dziecka, bo nie chce by doświadczyło tego samego co ja. Jeśli tłumaczeniem nic się nie wskóra to biciem tym bardziej.
Hej dziewczyny czytam Wasze odpowiedzi na pytanie olci-84 i trochę mnie przerażenie ogarnia, jak wiele z Was złości się na własne dziecko. Wydaje mi się, że problem tkwi w podejściu do tej małej istotki, która jest zagubiona, nic nie rozumie i nic nie wie i jego/jej jedynym sposobem (jaki póki co zna) komunikowania się ze światem jest płacz.
Nie zrozumcie mnie źle nie chce się tu wymądrzać, ale wiem co czujecie, bo gdybym ja w wieku 20-tu paru lat była w ciąży to byłby dla mnie koniec świata i pamiętam, że wtedy też mnie wszystko wnerwiało i generalnie łatwo było mnie wyprowadzić z równowagi, więc wiem o co chodzi, ale z drugiej strony - jesteście Matkami, które kochają swoje dzieci i chcą dla nich jak najlepiej, więc dobrze że szukacie pomocy. Nie wiem czy to co napisze pomoże komukolwiek, ale spróbujcie postawić się w sytuacji Waszego maleństwa, które nic nie wie o tym świecie, wie tylko to że Mama jest zawsze obok i utuli i ukocha jak coś jest nie tak. Jesteścią tą Jedyną Osobą z którą było od poczęcia do narodzin. Te maleństwo odczuwa Twoje emocje, więc przyjżyj się, czy nie jest aby tak, że Ty się denerwujesz i dziecko płacze?
Ja podchodzę do tematu jak detektyw, to znaczy co powoduje ze moje dziecko płacze, co jest nie tak? i eliminuje kolejne możlwości. Jeśli mimo wszystko ogarnia Cię złość, to może dobrym pomysłem byłoby wyrzucić z siebie te negatywne emocje zanim wejdziesz do pokoju dziecka. Wypisz na kartce co myślisz w tej chwili, pognieć ją, wyrzuć itd. Może brzmi to głupio, ale jakby nie było, jest to sposób na pozbycie się tych negatywnych emocji.
Wydaje mi się, że część z Was uważa, że dziecko musi płakać a Matka musi to znosić, a tak wcale być nie musi. Spróbujcie się tylko zastanowić 'dlaczego moje dziecko płacze?'
Dzieci mają różne charaktery i nie można wszystkich traktować tak samo uważam że każdy z rodziców zna na tyle swoje dziecko żeby wiedzieć jak z nim się porozumieć. No i chyba każdy wie że jak się dziecku czegoś zabrania to on prawie będzie to robić bo samo zabranianie to za mało trzeba wyjaśnić dlaczego ma tak nie robić co się może stać itp. Ja osobiście jak na kogoś się złoszczę to staram się w głowie powtarzać że przecież bardzo lubię tę osobę i na pewno nie robi celowo mi na złość kiedyś przeczytałam w jakiejś książce że nastawienie jest bardzo ważne i jeśli do tematu ja będę podchodzić negatywnie to druga osoba (dziecko) od razu to zauważy.
Witajcie dziewczyny
wczoraj szukałam czegoś na temat nie radzenia sobie z nerwami, bo juz sama czasami nie wyrabiam i znalazłam ten temat tutaj i widzę ze nie jestem sama.
U mnie sytuacja jest taka, że zdaję sobie sprawę, że problem nie tkwi w mojej córeczce (15 miesięcy) tylko we mnie, ona nie jest niczemu winna. Nie szarpię, nie szturcham, ale mam okropne napady złości gdy to wszystko mnie przerasta i wtedy mam nieodparta ochotę krzyczeć, ale nie na nią, czy do niej tylko w powietrze i niestety nie umiem czasem tego powstrzymać, po opadnięciu emocji czuje się podle, bo Maja to słyszy, niekiedy nie reaguje na to a czasem sama macha na mnie rączką i krzyczy po swojemu, żeby mamusia tak nie robiła i nie płakała.
Głównie problem siedzi w tym,że 24 na dobę ja z nią jestem od kiedy się urodziła, mąż pracuje całe dnie, ale jak wraca to pomaga mi przy córeczce. Mi najbardziej brakuje oddechu, pobycia choc troche bez dziecka, ale tu kolejna przeszkoda bo Warszawa to nie jest moje miasto rodzinne i brak mi tu rodziny i znajomych, tym gorzej ze mieszkamy na obrzezach miasta i tu za bardzo nie ma mozliwości,wszedzie jest daleko.
Sama już zdaje sobie sprawe ze ze mna nie dzieje sie za dobrze i mam zamiar zapisac sie do specjalisty,bo moje napady depresyjne sa co raz częściej a i w napływie bezradności niekiedy wobec córci i tego osamotnienia to naplywa we mnie ta cholerna zlość.
Nie wiem co mam mysleć.....czuje pustke w srodku.....juz rano gdy tylko oczy otwieram to czuje jakis lęk, że znowu sama cały dzień z dzieckiem, wieczorem zastanawiam sie co tu robic byle tylko wyjsc za obszar podwórka.....ileż to można jeżdzic do sklepów na zakupy.....
Brak jakiejs znajomej mamy z którą można sie spotkac i pogadac na wspolne tematy jest okropnie dokuczjacy....
Moja córcia jest bardzo żywa, energiczna a co się z tym wiąże wszędzie jej pełno. Tu coś wywróci, tam rozsypie , rozleje jak to dziecko. Od rana do wieczora jestem z nią sama, poniewaz mąż długo pracuje. I tez nieraz tracę cierpliwośc ale w momencie gdy córka jest nieposłuszna zamykam oczy biorę parę wdechów i tak się uspokajam. Jakoś muszę sobie radzic.Każda mama musi znaleśc na siebie sposób.
Pozdrawiam wszystkie mamusie:)
111 2014-01-10 14:03:41 Ostatnio edytowany przez nokiaaa (2014-01-10 14:09:22)
hej dzisiaj bylam u lekarza w kolejce, z moim 15miesiecznym dzieckiem, w domu moje dziecko ogląda bajeczki,czyta ksiazeczki i wie czego nie wolno, jest grzeczne a jak ma humory to ląduje w kojcu, dzisiaj poszlam do lekarza:( i on dostal glupawki, w kolo i spowrotem za nim biegałam, ryk i krzyk, nikt ze zdrowych chłopów w kolejce nie zaproponował mi pójścia przed nimi, nawet gdy mały mocno uderzył sie w glowe...
i tak mijała 70minuta.
w domu po prostu miałam dosyc, poszedl do kojca i czeka.
ale to nie koniec wizyty, potem przyszła pani z chorym umyslowo chlopcem, posadzila go i zaczela robic aluzje zeby weszla pierwsza, owszem kolejka sie przychylila oprocz mnie.
powiedzialam ze ja tu biegam od godziny i mi wesolo nie jest. wszystkim zrobilo się nieswojo.
równie dobrze mogli mnie poprosić o to, abym wzieła na głowe słonia.
Czesc dziewczyny.Nie przeczytalam wszystkich watkow, ale wiekszosc. Mnie problem rowniez dotyczy.Rowiez kocham swoja coreczkę (3l) i rowniez ją ranię i krzywdzę. Kazdego dnia mniej na szczescie.Byla planowana, urodzilam po 30, od razu po urodzeniu dostalam mega depresje poporodowa.Uruchomiono proszki, bylo ciut lepiej, ale problem z agresja nie zniknal. Bylo tak zle ze juz sobie sama nie radzilam.Jestem na terapii.O tym ze zachowanie swoje to przeniesienie wzorcow z dziecinstwa wiedzialam.Moja mama bardzo mnie kochala, bardzo duzo milosci od niej dostalam, ale rownież duzo krzyku i lania pasem.Wiem skad moze wynikac moje zachowanie.milosc kojazy mi sie rowniez z agresja. Wiem tez, ze moge to zmienic Uswiadomilam sobie ze moja zlosc czesto budzila sie w momentach kiedy corka nie robila tego czego oczekiwalam, kiedy nie robila tego co ja chcialam by robila. czyli kiedy nie bylam w stanie zaakceptowac jej. Kiedy zaczelam akceptowac ją, jej zachowania, moje ataki zlosci sie zmniejszyly. Duuuzo pracy przede mna, ale wiem od czego moge zaczac.
Nie chce jesc? OK, w koncu zglodnieje.
Nie chce posprzatac? OK, ale ma siedziec w pokoju - w koncu przychodzi i poprosi by jej pomoc.
Nie chce sie ubrac? OK, zmarznie - sama sie w koncu ubiera albo poprosi
Nie chce isc spac? OK, to niech polezy - w koncu zasypia.
Nie mowie ze za kazdym razem mi sie udaje. Jeszcze nie. Czasem musze powalczyc, z jedzeniem - albo daje jej do wyboru 2 rzeczy, albo informuje ze jak nie zje to przez kolejne 3 godziny NIC nie dostanie, do picia tylko woda. I oczywiscie zero slodyczy.
Wymusza placzem, rozwala w zlosci rzeczy, pokazuje jezyk, jest wredna i zlosliwa. COraz czesciej udaje mi sie opanowac. Czasem nie i wrzasnę, dam klapsa, szarpnę. Ale już rzadziej. Podchodze do niej i mowie: Widze ze jestes zla. Masz prawo być zla. Ja tez czasem jestem zla. I coraz czesciej coreczka sie uspokaja, a ja razem z nią. Potem albo powie co ją zezloscilo, albo juz nie wie czemu byla zla.
Również większość opinii przeczytałam. I jak jedna z was napisała (jakieś dwa lata temu ) jedyne co mnie pociesza to to, że nie jestem z tym sama. Mąż zna tylko niewielki procent problemu - mówię, że jestem zmęczona trochę, albo "dzisiaj młoda do szału doprowadza" no i w sumie wszystko na ten temat. Nie chcę mu mówić, że krzyczę na małą, albo szarpię, albo używam niezafajnych określeń, głosem brzmiącym jak zem jad węża np: czy ty jesteś jakaś nienormalna? Ale to ja jestem nienormalna, że robię to swojemu dziecku, mówię tak do niej. Mam wrażenie iż każda spotkana mama po drodze jest kwintesencją spokoju, miłości, tolerancji, opanowania itp. oprócz mnie. Moja córcia ma 2 lata. Gdy śpi, przytula się, uśmiechnie się czuję miód na sercu, który szybko spływa bo za chwilę znów krzyczy a każdy wybuch "bezsensownego" płaczu doprowadza mnie od razu do szału. Mam okrutne wyrzuty sumienia. Każde wydarzenie jest jak omdlenie. Budzę się ze złości i zdaje sobie sprawę z tego, że moja córcia znów przeze mnie płacze. Robi wtedy taką minkę, oczy załzawione, wyciąga rączki a ja ???? Mam ochotę się pochlastać. Mam ochotę czasami po prostu dać jej w twarz
a za co???? Za nic. Najgorsze jest o, że tak na prawdę ona nie jest zła. Nie jest niegrzeczna nie wiadomo jak. Ja tak ją raczej określam, by bezwstydnie wytłumaczyć swoje zachowanie, swoją złość. Czasami wiadomo i ona też pokaże pazurki. Ale to najczęściej ja stanowię problem. Mimo tego, że tak cudownie zdaję sobie z tego sprawę, tłumaczę sobie, że ona nie jest niczemu winna, że jest bezbronna, że szuka u mnie miłości i czasami pokazuje ją przez złość to mi nie pomaga. Oczekuję od niej dużo a ona nie spełnia moich chorych wymagań. Jak już skończę krzyczeć, wyrzucam sobie, jaką jestem idiotką, że ona jest mała i nie rozumie. Młoda nie mówi, nie garnie się za bardzo do tego, do powtarzania słówek, zabawy z obrazkami - wręcz broni się od tego i jak po którymś razie nie udaje mi się jej nakłonić do roboty od razu wchodzi we mnie nerw - czasami uda mi się nad nim zapanować, by po chwili wybuch nastąpił ze zdwojoną siłą. I mimo, że nie wiadomo czego nie robię - ona patrzy na mnie ze strachem ... a po 10 minutach jak np posprząta zabawki, przez które też byłam zła, przychodzi jak gdyby nigdy nic, uśmiecha się, bierze za rękę a ja znów mam ochotę wyć z bólu, nerwów już na samą siebie, że jestem taka podłą, złą matką. Problem tkwi w tym, że jestem przez tydzień sama (mąż na weekend wraca) wsio na mojej głowiźnie, jak już wszystko w domu zrobię, mam ochotę po prostu usiąść odpocząć a ona ciągnie mnie za rękę do zabawy, ja mówię, że zaraz - mamusia odpocznie to ona zaczyna krzyczeć co prowadzi do mojego nerwu i tak w kółko. Myślałam o żłobku na parę godzin ale mam wrażenie, że nie po to nie pracuję by "pozbyć się dziecka z domu", że jak dam do żłobka to zmarnowana kasa, na którą trzeba uważać, więc jak dziecko do żłobka to ja do roboty. A na opiekunkę ? To co zarobię wydam na opiekunkę (gdzie sens?)żłobek? Dziecko ma mamę, która zrezygnowała z pracy by właśnie opiekować się dzieckiem. Po z tym co mam robić jak opiekunka jest? Szwędać się jak debil po mieście? Parodia, ironia i nie wiem co jeszcze. Boję się prosić o pomoc. W życiu nie powiem tego dla lekarza, bo zabiorą dziecko. Psycholog kosztuje - po za tym jak mam do niego iść ???? Z dzieckiem ??? Nie mam z kim jej zostawić. Mamę mam kochającą, ale ślepo zapatrzona we wnuczkę. Kiedyś młodą zostawiłam aby się uspokoiła, bo miałą histerię (5 - 10 min płakała na łóżku) to doczekałam się soczystego opier....lu, że ciut nie hitlerowiec jestem bo dziecko płacze (a sama nie raz od niej dostałam, od ojca też). Nie chcę być taka jak oni a zwłaszcza ojciec, ale właśnie taka jestem i nie wiem, nie umiem sobie z tym poradzić. A do koleżanek wstyd mi dzwonić. Większość mieszka 600 km ode mnie, a w mieście, którym teraz mieszkam mam ich niewiele. Nie wiem co począć. Wiem, że potrzebuję pomocy, ale za wszelką cenę próbuję jej uniknąć bo jestem chodzącą porażką. Mimo wszystko kocham moją córcię nad życie i nie wyobrażam sobie aby mogło jej zabraknąć i przez to się trochę nad nią "trzęsę" robiąc sporo za nią. Czyli do całej sytuacji znów doprowadzam ja. I co? I nic ... pewnie dalej będę, jak ostatni osioł, robiła to samo. POMOCY !!!!!!
Kasia , a wychodzisz na dłuższy spacer z córcia , tak zeby sie ona troche zmęczyła i dotleniła ?
Dobrze byloby abys zadala sobie pytanie czy KOCHASZ swoje dziecko? Nie wyobrazam sobie aby takie malenstwo mozna szturchac itd. To nie jest PARTNER dla ciebie. Jest kruszynka bezradna.Jak wogole mozesz sie z tym czuc? Podziwia w sensie negatywnym takie MATKI. I co z tego, ze ty mialas jakies zle wspomnienia z dziecinstwa? Przeciez twoje zachowanie wymaga leczenia , a nie USPRAWIEDLIWIENIA nawet na forum. ZLOSC sie na siebie , ze zadajesz bol istocie duzo slabszej od siebie. Swoja zlosc proponuje wyladowac gdzie indziej , a nie na dziecku. Zaslugujesz na zdrowe wytarmoszenie za USZY. Moj ukochany PIESEK YORK ma lepiej , bo nigdy nie byl szarpany , ani szturchany. Jest poprostu czlonkiem mojej rodziny, jest kochany i otaczany cieplem i miloscia. Znaczy dla mnie wszystko. A moj synek jest dla mnie najslodszym dzieckiem jakie istnieje. Nigdy nie dostal nawet przyslowiowego klapsa .Jestem zdecydowanym przeciwnikiem wyladowywania zlosci i frustracji na dzieciach i zwierzetach. Nie chce cie rozliczac , ale chce ci uzmyslowic , ze zlosc i jej stosowanie nie ROZWIAZE twojego problemu. Sa inne sposoby. Powodzenia
Jak możesz pouczać i ganić matkę skoro sama nią nie jesteś??
A porównanie wychowywania dziecka do opieki nad psem... żenada
Kika kominiarska napisał/a:Dobrze byloby abys zadala sobie pytanie czy KOCHASZ swoje dziecko? Nie wyobrazam sobie aby takie malenstwo mozna szturchac itd. To nie jest PARTNER dla ciebie. Jest kruszynka bezradna.Jak wogole mozesz sie z tym czuc? Podziwia w sensie negatywnym takie MATKI. I co z tego, ze ty mialas jakies zle wspomnienia z dziecinstwa? Przeciez twoje zachowanie wymaga leczenia , a nie USPRAWIEDLIWIENIA nawet na forum. ZLOSC sie na siebie , ze zadajesz bol istocie duzo slabszej od siebie. Swoja zlosc proponuje wyladowac gdzie indziej , a nie na dziecku. Zaslugujesz na zdrowe wytarmoszenie za USZY. Moj ukochany PIESEK YORK ma lepiej , bo nigdy nie byl szarpany , ani szturchany. Jest poprostu czlonkiem mojej rodziny, jest kochany i otaczany cieplem i miloscia. Znaczy dla mnie wszystko. A moj synek jest dla mnie najslodszym dzieckiem jakie istnieje. Nigdy nie dostal nawet przyslowiowego klapsa .Jestem zdecydowanym przeciwnikiem wyladowywania zlosci i frustracji na dzieciach i zwierzetach. Nie chce cie rozliczac , ale chce ci uzmyslowic , ze zlosc i jej stosowanie nie ROZWIAZE twojego problemu. Sa inne sposoby. Powodzenia
Jak możesz pouczać i ganić matkę skoro sama nią nie jesteś??
A porównanie wychowywania dziecka do opieki nad psem... żenada
Czytaj ze zrozumieniem - kika ma synka.
Torebka NINA napisał/a:Kika kominiarska napisał/a:Dobrze byloby abys zadala sobie pytanie czy KOCHASZ swoje dziecko? Nie wyobrazam sobie aby takie malenstwo mozna szturchac itd. To nie jest PARTNER dla ciebie. Jest kruszynka bezradna.Jak wogole mozesz sie z tym czuc? Podziwia w sensie negatywnym takie MATKI. I co z tego, ze ty mialas jakies zle wspomnienia z dziecinstwa? Przeciez twoje zachowanie wymaga leczenia , a nie USPRAWIEDLIWIENIA nawet na forum. ZLOSC sie na siebie , ze zadajesz bol istocie duzo slabszej od siebie. Swoja zlosc proponuje wyladowac gdzie indziej , a nie na dziecku. Zaslugujesz na zdrowe wytarmoszenie za USZY. Moj ukochany PIESEK YORK ma lepiej , bo nigdy nie byl szarpany , ani szturchany. Jest poprostu czlonkiem mojej rodziny, jest kochany i otaczany cieplem i miloscia. Znaczy dla mnie wszystko. A moj synek jest dla mnie najslodszym dzieckiem jakie istnieje. Nigdy nie dostal nawet przyslowiowego klapsa .Jestem zdecydowanym przeciwnikiem wyladowywania zlosci i frustracji na dzieciach i zwierzetach. Nie chce cie rozliczac , ale chce ci uzmyslowic , ze zlosc i jej stosowanie nie ROZWIAZE twojego problemu. Sa inne sposoby. Powodzenia
Jak możesz pouczać i ganić matkę skoro sama nią nie jesteś??
A porównanie wychowywania dziecka do opieki nad psem... żenadaCzytaj ze zrozumieniem - kika ma synka.
Masz rację , nie doczytałam . Porównanie do psa sprawiło , że przestałam czytać dalej...
Przepraszam.
Cynicznahipo napisał/a:Torebka NINA napisał/a:Jak możesz pouczać i ganić matkę skoro sama nią nie jesteś??
A porównanie wychowywania dziecka do opieki nad psem... żenadaCzytaj ze zrozumieniem - kika ma synka.
Masz rację , nie doczytałam . Porównanie do psa sprawiło , że przestałam czytać dalej...
Przepraszam.
Ja tam nie widzę jakiejś wielkiej różnicy miedzy wychowywaniem dziecka a psiaka. Dyscyplina do jednego i drugiego musi być narzucona i wypracowany respekt. Jedno i drugie musi być karne jak i posłuszne opiekunowi/właścicielowi czy się to jemu podoba ,czy nie - tak wiec wiele wspólnego widzę
Torebka NINA napisał/a:Cynicznahipo napisał/a:Czytaj ze zrozumieniem - kika ma synka.
Masz rację , nie doczytałam . Porównanie do psa sprawiło , że przestałam czytać dalej...
Przepraszam.Ja tam nie widzę jakiejś wielkiej różnicy miedzy wychowywaniem dziecka a psiaka. Dyscyplina do jednego i drugiego musi być narzucona i wypracowany respekt. Jedno i drugie musi być karne jak i posłuszne opiekunowi/właścicielowi czy się to jemu podoba ,czy nie - tak wiec wiele wspólnego widzę
Zgadzam się, jest wiele cech wspólnych.
Witam wszystkie mamy z podobnym problemem. Mam 26 lat i dwie córki 5 i 7 lat. nie planowałam zostać matką w tak młodym wieku, miałam marzenia palny. życie przyniosło inny scenariusz, ale co tam. Czytałam wasze posty i w niektórych wiedziałam swój dom. Pełen krzyków złości i płaczu. Czasami mam dosyć tylko słyszę daj, kup mi bo inni mają. Od rana do nocy jestem sama z dziećmi i mam tego dosyć. nie mogę nikomu się poskarżyć bo zaraz na mnie naskakują że co ja narzekam. Mam kochanego męża który ciężko pracuje po 16 godzin abym miała wszystko. Co mi z tego jak ma wszystko w d.... Starsza córka jest arogancka i pyskata. Wstyd mi za nią ciągle jestem na dywaniku u nauczycielki. Młodsza bierze ze starszej przykład, do tego stopnia że jestem wyzywana przez własne córki od głupich kurew. Kiedy próbowałam coś z tym zrobić za czasu, karać, czasami krzyknęłam, nie biłam. Sąsiedzi wezwali na mnie opiekę społeczną że niby używam przemocy psychicznej nad córkami. Wtedy się zaczęło ciągłe kontrole, wypytywanie się mnie i dzieci, czy mama krzyczy. Pani z opieki wmawiała mi że szarpie dzieci i wyzywam. Rok temu przyszła do nas Pani Kurator z sądu rodzinnego że sobie niby nie radzie. Do tej pory był spokój ale nie dawno dostałam wezwanie na przesłuchanie do sądu w sprawie sprawowania opieki nad córkami. Czasami płacze ze złości , bo krzyczeć nie wolo , mam tyle gniewu w sobie a nie wiem co z nim zrobić. ciągle słyszę tylko że muszę przysiąc że muszę zwróci większą uwagę. Tak jak bym ja sama zmajstrowała sobie dzieci. Faceci płodzą i po sprawie a potem martw się sama. Czasami żałuję że nie posłuchałam i nie usunęłam wtedy moje życie może było by inne.
Zamiast sądów i opieki społecznej miała bym dobrą prace i robiła bym w zawodzie który mnie interesuje. nie mam czasu nawet na swoje pasje. Aby uciec z domu chodzie do szkoły,wtedy muszę się prości aby ktoś został mi z dziećmi. tylko zastanawiam się czy ma to sens skoro nie mam jak wykorzystywać nabyte umiejętności.
Nikt nie rozumie, jak ciezko jest wychowywac malutkie dziecko za granica... Babcie internetowe, wujkowie i ciocie tak samo... kazdy tylko chwali, jaka ona slodka, jako kochana, dlaczego jestes nerwowa, przeciez to zlote dziecko... A gdzie jest moja rodzina, gdy musze isc do wc, obciac paznokcie, ugotowac obiad, wyprowadzic psa?! Moja corka nie znosi wozka o foteliku samochodowym nie wspone, wrzask i pisk. Ulubiony srodek transportu to moje rece, chodzik lub raczkujac. Jej lozeczko mogloby nie istniec, bo moje lozko to jest atrakcja. Tak do konca nie wiem kto tu kogo wychowuje ale chyba moje dziecko mnie. Czesto brak mi sil... Jestesmy stale same, tato wraca zmeczony z pracy. Pewnie i moja corka ma mnie dosc i zastanawia sie: czemu ta wariatka ciagle sie drze Ale to prawda, to jest choroba matek, ktorym nikt nie pomaga...
Cześć... Jestem mama 2,5 latka... Czasem są gorsze dni, ale jakoś sobie radzimy. Dużo mówię do dziecka,staram się odwrócić uwagę od problemu i przeważnie się udaje Ale... Ostatnio byłam z dzieckiem w sklepie, trochę się spieszyłam, a ono zauważyło kącik dla dzieci, bawił się chwilę, ale jak powiedziałam,że idziemy zaczął płakać, tłumaczyłam mu z 15 minut że się spieszymy ale dłużej nie mogłam czekać aż skończy się bawić,wzięłam go na ręce i chciałam wyjść, wpadł w jakiś szał, że chce do autka i zabawek, nie wytrzymałam i powiedziałam mu że dostanie w tyłek jak się nie uspokoi (nigdy nie byłam za tym,żeby bić dziecko i nigdy go nie uderzyłam) nie wiem czemu tak powiedziałam, chyba z bezsilności... I pewna Pani zwróciła mi uwagę, że to przemoc słowna, że nie powinnam krzyczeć na dziecko,tylko uspokoić przytulaniem... Chciałam zapaść się pod ziemię i do tej pory czuje się z tym barrrdzo źle ;( Bardzo kocham mojego synka i boli mnie jak ktoś robi krzywdę dzieciom... A sama wyszłam na tą złą... ;(
Nawiązując do samego tematu - dzisiejsi rodzice, obdarzeni potomstwem powinni wiedzieć, że dziecko,to nie niema zabawka i ma prawo mieć swoje humorki,a oni jako Ci niby dorośli potrząsają nim,bo przecież dziecko jest małe,bezbronne i nie odda,to co im szkodzi uderzyć dziecko, czy wydrzeć się na niego. A jeśli matka czy ojciec tegoż dziecka w latach swojego dzieciństwa była źle traktowana przez swoich rodziców, swojemu dziecku powinna zapewnić bezpieczeństwo,bo nie powinna powielać zachowania swoich rodziców i traktować swoje maleństwo,tak samo jak kiedyś jego rodzice. Z tego wynika prosty wniosek - taka matka nie dorosła do roli matki,bo nic ją życie nie nauczyło i robi dokładnie ze swoim dzieckiem to,co kiedyś robili jej rodzice z nią. Niestety,taka jest czysta prawda.
Nie jestes zla matka,kazda z nas dziecko wyprowadza z rownowagi,kazda aznosi zeby nie uderzy i to jest jak najbardziej ludzkie.Jak moja byla mala i plakala to ja z bezsilnosci siedzialam i ryczalam jak ona.Zamiast ja szturchac wez na rece i tul a zobaczysz ze szybciej przestanie plakac....twoje nerwy to jej nerwy,nie na darmo mowia ze dziecko czuje co my.Moja ma teraz 28 miechow,wierz mi to co bylo przy kolkach to nic,dopiero teraz mnie testuje i tak cholernie denerwuje ze mam ochote wyjsci i drzec sie z calej sily zeby odreagowac.Dobre dla ciebie to czas dla siebie,tylko dla siebie....dziecko z opiekunka,z tata a ty pelny relaks.Jestes jeszcze znerwicowana....mi hormony przez rok po porodzie glupialy.Swoje w zyciu przeszlas i pozostawilo to w Tobie slad ale na pewno nie musisz powielac tego schematu.
Nawiązując do samego tematu - dzisiejsi rodzice, obdarzeni potomstwem powinni wiedzieć, że dziecko,to nie niema zabawka i ma prawo mieć swoje humorki,a oni jako Ci niby dorośli potrząsają nim,bo przecież dziecko jest małe,bezbronne i nie odda,to co im szkodzi uderzyć dziecko, czy wydrzeć się na niego. A jeśli matka czy ojciec tegoż dziecka w latach swojego dzieciństwa była źle traktowana przez swoich rodziców, swojemu dziecku powinna zapewnić bezpieczeństwo,bo nie powinna powielać zachowania swoich rodziców i traktować swoje maleństwo,tak samo jak kiedyś jego rodzice. Z tego wynika prosty wniosek - taka matka nie dorosła do roli matki,bo nic ją życie nie nauczyło i robi dokładnie ze swoim dzieckiem to,co kiedyś robili jej rodzice z nią. Niestety,taka jest czysta prawda.
To teraz krzyczec juz tez nie mozna?
Uspokajac przytulanie rozbestwione dziecko... nie dziwie sie, ze pozniej tyle rozpuszczonych ludzi jest na Swiecie.
Ktos wczesniej wspomnial o pomocy ze strony rodziny, babcia , dziadek czy ciotka pomagac nie musza - nie oni sobie dziecko zrobili. Jak ktos nie jest w stanie sam sie zajac swoim dzieckiem to niech wezmie nianke, albo dzieci sobie nie robi.
Hej olcia-84
Łatwo komuś mówić że złością nic nie zdzialasz ale to jest silniejsze od nas mam ten sam problem przez ponad rok meczylam sie krzyczalam a potem plakalam ze krzycze na dziecko a to taka mala istota mąż ciągle powtazal ze jestem wariatka a ja się obwinialam. Nie potrafiłam tego opanować tylko coraz gorzej bylo poszlam do osychiatry i stwierdził depresje spowodowana cuaglym stresem i tym ze caly czas jestem z dzieckiem . Dostałam tabletki które biore od miesiąca ale nie widzę poprawy. Radze ci idź do psychiatry bo później bedzie tylko gorzej
Nikt nie rozumie, jak ciezko jest wychowywac malutkie dziecko za granica... Babcie internetowe, wujkowie i ciocie tak samo... kazdy tylko chwali, jaka ona slodka, jako kochana, dlaczego jestes nerwowa, przeciez to zlote dziecko... A gdzie jest moja rodzina, gdy musze isc do wc, obciac paznokcie, ugotowac obiad, wyprowadzic psa?! Moja corka nie znosi wozka o foteliku samochodowym nie wspone, wrzask i pisk. Ulubiony srodek transportu to moje rece, chodzik lub raczkujac. Jej lozeczko mogloby nie istniec, bo moje lozko to jest atrakcja. Tak do konca nie wiem kto tu kogo wychowuje ale chyba moje dziecko mnie. Czesto brak mi sil... Jestesmy stale same, tato wraca zmeczony z pracy. Pewnie i moja corka ma mnie dosc i zastanawia sie: czemu ta wariatka ciagle sie drze
Ale to prawda, to jest choroba matek, ktorym nikt nie pomaga...
Niektórzy myślą ze życie marki takie proste ale nie wszyscy cie zostawiają z dzieckiem i caly dzien tylko dziecko i dziecko bycie matka nie polega na opiekowaniu sie dzieckiem bo tez ma ojca a jednak on nas zistawia samych i ciężko nam . I w ten sposób wpada sie w depresje tak jak ja
witam mam 29 lat. Mam synka 18mcy ktory jest bardzo wymagajacy .... tj ciagle placze jest nerwowy... cala ciaza to byl jeden wielki stres byla zagrozona... urodzil sie przez cc...
mieszkam 7lat za granica mam kochanego meza ktory mnie wspera i zawsze pomaga...
Kuba juz kilka razy mnie tak rozdraznil ze krzyknelam a nawet dalam klapa... i wychodzilam ...wiem ze to go nie zmieni ani nie pomolze mi go zrozumiec ale ja juz nie daje rady psychicznie... jestem sama na siebie zla bo to jest moj upragniony syn... a ja nie umiem okazac mu uczucia... ma 18mcy i matke ktora go nie rozumie ... bylam u psychologa ale ja nie umiem sie odtworzyc nie umiem mowic o swoich problemach .... ja sie juz boje kazdego momentu kiedy on zaczyna plalakc glownie to jak cos chce a ja mu nie daje ... albo sciagam go z lozka to wtedy to juz sie rzuca i krzyczy jagbym mu krzywde robila
witam mam 29 lat. Mam synka 18mcy ktory jest bardzo wymagajacy .... tj ciagle placze jest nerwowy... cala ciaza to byl jeden wielki stres byla zagrozona... urodzil sie przez cc...
mieszkam 7lat za granica mam kochanego meza ktory mnie wspera i zawsze pomaga...Kuba juz kilka razy mnie tak rozdraznil ze krzyknelam a nawet dalam klapa... i wychodzilam ...wiem ze to go nie zmieni ani nie pomolze mi go zrozumiec ale ja juz nie daje rady psychicznie... jestem sama na siebie zla bo to jest moj upragniony syn... a ja nie umiem okazac mu uczucia... ma 18mcy i matke ktora go nie rozumie ... bylam u psychologa ale ja nie umiem sie odtworzyc nie umiem mowic o swoich problemach .... ja sie juz boje kazdego momentu kiedy on zaczyna plalakc glownie to jak cos chce a ja mu nie daje ... albo sciagam go z lozka to wtedy to juz sie rzuca i krzyczy jagbym mu krzywde robila
Bardzo dobrze Cię rozumiem. Mam dwoje dzieci, z czego starszy od zawsze był bardzo wymagającym chłopcem. Odkąd pamiętam dużo marudził, płakał, krzyczał, wymuszał na nas wszystko na co miał w danej chwili ochotę. Mówili nam, że go "rozpapraliśmy". Ja się z tym zdaniem nie zgadzam, bo choć był pierwszy, najukochańszy to tak jak wspomniałam od urodzenia był grymaśny dlatego nie pozwalaliśmy mu na wszystko. Od poczatku wyznaczaliśmy granicę. Uważam, że synek ma po prostu buntowniczy charakter, tyle..
Również mieszkamy za granicą. Jesteśmy tu w zasadzie sami więc musimy dawać sobie radę bez pomocy babci, cioci, wójków, przyjaciół itd.. Niestety w 85% opieka nad dziećmi spada na mnie. Nie zawsze jest łatwo..