Excop napisał/a:luc napisał/a:Witajcie nocą.
Widzę, że dziś frekwencja była niewielka 
starr napisał/a:Długi czas byłem w tak rockowych klimatach, że muzyka jazzowa do mnie nie przemawiała. Ale przyszedł taki moment, potrzeba odmiany, że zacząłem ja tolerować, potem akceptować , a w końcu lubić... 
To przeszedłeś podobną drogę jak mój brat 
Moja muzyczna droga, od klimatów rockowych (w których nadal jestem) zaprowadziła mnie do muzyki klasycznej.
Moja "droga muzyczna" wyglądała podobnie jak Starra i Twoja, Luc. Zafascynował mnie hard rock przełomu lat 60 i 70 i wciąż pozostaje pod jego magicznym wpływem, ale z czasem otwierałem się na klasykę i również na jazz. Odpowiada mi jednak bardziej jazz tradycyjny prezentowany m. in. przez."Samych Swoich".:)
To gdzie ja wtedy byłam???
Coś mnie w życiu ominęło... qurde!
Jestem "dzieckiem" Piotra Kaczkowskiego i Marka Niedźwieckiego. (Dla młodszych czytelników wątku Starr'a wyjaśnienie, że nie chodzi tu o modną dzisiaj ideologię gender ;-))) zaś wyrażenie "dziecko dwóch pedałów" nie było kiedyś pejoratywne lecz oznaczało formę admiracji dla znakomitego polskiego kolarza Ryszarda Szurkowskiego - wielokrotnego finalisty Międzynarodowego Wyścigu Pokoju. Dla oglądania relacji z tego wydarzenia, każde polskie dziecko, od podstawówki wzwyż, gnało co sił do domu, by usiąść przed telewizorem punktualnie o 16.00. To znaczy ja gnałam na moim rowerku Wigry 3, bo też oczywiście wyobrażałam sobie, że zdobywam wawrzyn, jak Szurkowski ;-)))
Chyba zawsze (o tyle, ile sięgam pamięcią) bardzo dużą rolę odgrywał dla mnie tekst. Wszelkie poezje śpiewane, piosenki autorskie, Krainy Łagodności i każde dobrze ubrane w muzykę słowo magnetyzowało mnie i często powodowało "skraplanie" uczuć.
Wszyscy nosiliśmy wymalowane długopisami na butach, szkolnych torbach, piórnikach, okładkach zeszytów logo zespołu AC/DC, choć tylko nieliczni słuchali tej muzyki.
Skąd w takim razie u mnie periodyczne zamiłowanie do "decybeli"? O! tego na przykład słuchałam dziś w drodze do pracy i z pracy siedemnaście razy: https://youtu.be/cfSaXg19bj4
A już to, co wyprawia Santana w środku tego utworu wprawia mnie w trans ;-)))
Zainteresowanie muzyką klasyczną "wymusiła" na mnie moja Matuś ;-)))
Dziś słucham jej z przyjemnością.
Mistrzów baroku ze szczególnym nabożeństwem. A jak jeszcze pomyślę, że taki Bach dwadzieścia razy został ojcem i był wyjątkowo krnąbrny zawodowo, to natychmiast wypędzam z siebie lenia ;-)
Mam kolegę jeszcze z lat nastoletnich, który był zafascynowany muzyką organową, już wtedy, gdy my byliśmy na etapie "Oddziału Zamkniętego". Katował nas słynną Fugą i Toccatą ze swego magnetofonu "Grundig". Kazał nam siadać i napawać się muzyką, a my stroiliśmy sobie z niego żarty. Kiedy razem wyjeżdżaliśmy na miesiąc na Mazury lub Suwalszczyznę, potrafił iść do położonej w odległości kilku kilometrów wsi, aby w tamtejszym kościele poćwiczyć pasaże... Skończył szkołę organową, a wiele lat później ta miłość "realizowana" w różnych kościołach sprawiła, że w końcu został też księdzem ;-))) Ostatecznie "wylądował" w Niemczech podążając przez całe życie za swoim "idolem" ;-)