Moje zdrady (Netkafejka) - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » NASZA SPOŁECZNOŚĆ » Moje zdrady (Netkafejka)

Strony Poprzednia 1 19 20 21 22 23 234 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1,301 do 1,365 z 15,189 ]

1,301

Odp: Moje zdrady (Netkafejka)
aurora borealis napisał/a:
starr napisał/a:

Dobiliśmy do 14:00 w nocy. Jak dla mnie, czas na sen... A jutro idzie ktoś na pochód? big_smile <hahaha> no tak mi się....
Dobrej nocy wszystkim smile <papa>

Powodzenia Starr!
Machaj zamaszyście sztandarem!
Obejrzymy Cię w TV!

Uważaj tylko na sierp (i młot). Jest świeżo naostrzony! ;-)))

Ale ja nie idę na żaden pochód...:) no chyba, ze z kijami po parku smile Końcówki kijów mam zabezpieczone gumowymi nakładkami.
Sierpy i młoty chyba już zardzewiałe leżą sobie spokojnie w Muzeum Lenina... O ile jeszcze te Muzeum jeszcze funkcjonuje smile

Zobacz podobne tematy :

1,302

Odp: Moje zdrady (Netkafejka)
lustro napisał/a:

Milo sie robi.Prawda?

Wsrod tych wszystkich zdrad,okropnosci tego,co LUDZIE potrafia robic innym LUDZIOM, mamy kolejny,cudny pokoik,w ktorym milo jest przysiasc.

DOBRAEJ NOCY WAM WSZYSTKIM.I DOBREGO PRANKA

Zapraszamy w takim razie na dłużej wink

1,303

Odp: Moje zdrady (Netkafejka)
Excop napisał/a:

/.../
Zdrzemnąłem się chwilę i obudził mnie sygnał uprzywilejowania w ruchu karetki pogotowia albo radiowozu.
Teraz nie mogę zasnąć.:(

Ja mam tego dźwięku nadmiar na co dzień i dlatego już nie reaguję. Ze snu najczęściej wybija mnie moja Behemotka, polując na muchy i komary, latem. W zimie, najczęściej wtulona w kołdrę na moich nogach, śpi spokojnie.

1,304 Ostatnio edytowany przez annaJo (2015-05-01 15:13:19)

Odp: Moje zdrady (Netkafejka)
starr napisał/a:

Dobry wieczór wszystkim smile
smile Ale ja skończyłem swoją opowieść. Czas antenowy należy do Was... smile Tylko jak wróci AnnaJo dopiszę jeszcze o swojej fascynacji I-Ching, bo pytała o to, ale jakoś ostatnio jej nie ma...

malduję, że bywam poczytać w wolnych chwilach, jak teraz.
Czekamy, aż przeschnie po burzy. Wczoraj odkryłyśmy nową wydmę w lesie i musimy ją ochronić smile Już zbudowałyśmy konstrukcję szałasu dla ochrony, sama jestem ciekawa jaki strój ochroniarza przewidziała dla mnie wnuczka. Prawdopodobnie będę układała znalezione patyczki i szyszki w zgrabne kupki, grabiła piasek w jedną stronę, jednym słowem pełne ręce roboty. No ale czego się nie robi dla ochrony środowiska.

Pisz o Twoich fascyncjach, bo to I-Ching, mam nadzieję, to nie jedyna.
Ja nie chcę opóźniać.

Króciutko o moich odczuciach z ostatnich Twoich opowieści.

Twoje "kosmopolitystyczne" podejście do religii jest także moim.
Wprawdzie ja muzułmanizm z racji wychowania zawsze odrzucałam, teorie pozostałych religii studiowałam zawsze po poznaniu ich praktycznym, a do wniosków dochodziłam takich samych jak Ty.
Dziś przeczytałam to co napisałeś przez ostatnie 2 dni i jest we mnie sprzeciw. Nie zgadzam się z Twoim strachem przed karą, nie zgadzam się z Twoim, mam nadzieję chwilowym, pesymizmem.
A przecież tak naprawdę to jest tak: https://www.youtube.com/watch?v=E2VCwBzGdPM

1,305

Odp: Moje zdrady (Netkafejka)
annaJo napisał/a:
starr napisał/a:

Dobry wieczór wszystkim smile
smile Ale ja skończyłem swoją opowieść. Czas antenowy należy do Was... smile Tylko jak wróci AnnaJo dopiszę jeszcze o swojej fascynacji I-Ching, bo pytała o to, ale jakoś ostatnio jej nie ma...

malduję, że bywam poczytać w wolnych chwilach, jak teraz.
Czekamy, aż przeschnie po burzy. Wczoraj odkryłyśmy nową wydmę w lesie i musimy ją ochronić smile Już zbudowałyśmy konstrukcję szałasu dla ochrony, sama jestem ciekawa jaki strój ochroniarza przewidziała dla mnie wnuczka. Prawdopodobnie będę układała znalezione patyczki i szyszki w zgrabne kupki, grabiła piasek w jedną stronę, jednym słowem pełne ręce roboty. No ale czego się nie robi dla ochrony środowiska.

Pisz o Twoich fascyncjach, bo to I-Ching, mam nadzieję, to nie jedyna.
Ja nie chcę opóźniać.

Króciutko o moich odczuciach z ostatnich Twoich opowieści.

Twoje "kosmopolitystyczne" podejście do religii jest także moim.
Wprawdzie ja muzułmanizm z racji wychowania zawsze odrzucałam, teorie pozostałych religii studiowałam zawsze po poznaniu ich praktycznym, a do wniosków dochodziłam takich samych jak Ty.
Dziś przeczytałam to co napisałeś przez ostatnie 2 dni i jest we mnie sprzeciw. Nie zgadzam się z Twoim strachem przed karą, nie zgadzam się z Twoim, mam nadzieję chwilowym, pesymizmem.
A przecież tak naprawdę to jest tak: https://www.youtube.com/watch?v=E2VCwBzGdPM

Wierzę, że wydma leśna została skutecznie ochroniona przed zdewastowaniem, a patrol ekologiczny będzie codziennie dopilnowywał jej bezpieczeństwa smile
Ostatnie dwa dni uzasadniam swoje obawy o skutki karmiczne mojej niefrasobliwości, ale czy to strach? Może tak, ale nie jest jakimś paraliżującym, bardziej adekwatnym było by nazwać to - obawa smile

1,306

Odp: Moje zdrady (Netkafejka)
starr napisał/a:
Excop napisał/a:

/.../
Zdrzemnąłem się chwilę i obudził mnie sygnał uprzywilejowania w ruchu karetki pogotowia albo radiowozu.
Teraz nie mogę zasnąć.:(

Ja mam tego dźwięku nadmiar na co dzień i dlatego już nie reaguję. Ze snu najczęściej wybija mnie moja Behemotka, polując na muchy i komary, latem. W zimie, najczęściej wtulona w kołdrę na moich nogach, śpi spokojnie.

Widzisz, to jedna z tych rzeczy, które wciąż działają na mój system nerwowy w sposób, który przez lata kazał mi sypiać "w butach".
Na szczęście, w moim miasteczku, rzadko słyszę nocą ten sygnał.:)

1,307 Ostatnio edytowany przez starr (2015-05-01 23:29:37)

Odp: Moje zdrady (Netkafejka)

Dobry wieczór wszystkim smile
To jakie kadzidełko na dzisiaj? smile no dobrze, będzie tradycyjnie o zapachu drzewa sandałowego...

Teraz to brzmi śmiesznie, ale wtedy wszystko co było publikowane musiało przejść przez Urząd Kontroli Prasy Publikacji i Widowisk, czyli zostać ocenzurowane. Wydawnictwa nielegalne, czyli takie poza cenzurą kupowało się na bazarach. Zresztą, na bazarach było wszystko, w przeciwieństwie do handlu... W sklepach był tylko ocet... Podstawa zaopatrzenia domowego, to była wymiana barterowa i zakupy na bazarach...

Broszurę o I-Ching kupiłem na bazarze... Było to wydawnictwo wykonane za pomocą kserokopiarki, zbite w broszurę, a w środku tłumaczenie z jakiegoś brytyjskiego brukowca, jak się potem okazało. Ale dla mnie to było jak skarb. Po kilku latach pojawił się, już w oficjalnym obiegu, w periodyku Fikcje i Fakty, I-Ching w tłumaczeniu z Chińskiego przez Oskara Sobańskiego.

Wróciłem do domu i zatopiłem się w lekturze "instrukcji obsługi"... Żaden problem, wziąć trzy monety, najlepiej jednakowe, i sześć razy wyrzucić je w górę i pozwolić na swobodny spadek. Orzeł ma wartość trzy, reszka dwa. Monety spadły, to liczymy sumę wartości... Liczba parzysta = linia przerywana, liczba nieparzysta = linia ciągła. Jeśli wypadną trzy takie same wartości, to znaczy trzy orły, albo trzy reszki = liczba zgodna z sumą ich wartości, ale jest to linia zmienna - trzeba zaznaczyć w dowolny sposób...  Rzucamy, rysujemy od podstawy linie taką jaka wypadnie, i tak sześć razy. Mamy w wyniku tego "stosik" 6 linii. To Heksagram, no i teraz należy odszukać go na stronach broszury i odczytać znaczenie. Jeżeli nie ma zmiennych, to jest to osąd istniejącej sytuacji, jeżeli są zmienne, to rysujemy drugi, zachowując linie niezmienne, a zmienne zmieniając na przeciwne, to znaczy ciągłą na przerywaną, a przerywaną na ciągłą. Proste? Proste... smile Heksagramów jest sześćdziesiąt cztery, czyli odnalezienie właściwego trochę trwa, a potem już tylko pozostaje odczytanie i zrozumienie znaczenia.
Jak napisałem w wątku, nie miałem przyjaciół w szkole podstawowej, przez rycerskość i przyjaźń z Terką. W szkole średniej była Ann i było kilku kolegów, ale przyjaźnią to nie można nazwać. Mam zresztą z nimi luźny kontakt do dzisiaj. Na domowników nie miałem co liczyć. Jedynym doradcą stał się I-Ching... Może komuś wydać się to śmieszne, ale kiedy wraca się do domu i pozostają tylko płyty, radio, książki i TV, a ma się zaledwie dwadzieścia lat, to nie jest to wesołe...
I w ten sposób I-Ching stał się moja wyrocznią. To dzięki jego poradom, pojechałem sobie na ostatnie wakacje i poznałem Marysię. Co by nie pisać i jak dalej potoczyła się nasza znajomość i z jakimi skutkami, pozwoliło to zmianę mojego życia i poczucie szczęścia. Potem już było trochę gorzej, ale ja bardzo chciałem po pierwsze wejść już w pełni w dorosłość, a po drugie, wyrwać się z domu rodzinnego. Danie Marysi drugiej szansy, tez było pod jego wpływem.
Po kupieniu innego wydania, tego z FiF, te "stare" wydało mi się mało poważne i wrzuciłem je na jakąś zapomnianą półkę. Zaginęło w trakcie którejś przeprowadzki.

Nowe miało zupełnie inny opis heksagramów, wprowadziło pojecie trigramów zewnętrznych i wewnętrznych, opis poszczególnych zmiennych linii, jako uzupełnienie do całego osadu sytuacji. Zresztą sam opis nie ma z horoskopami nic wspólnego. Wprowadzenie symboli słownych wiele dało w rozjaśnieniu znaczenia i interpretacji całości.

Odłożyłem je na półę pod wpływem namowy Ivy. Ona już wtedy bardzo zaangażowana była w pracy z bioenergoterapią i stwierdziła, że wprowadzam stare energie, które jej przeszkadzają. I tak zacząłem swoje decyzje podejmować samodzielnie...
https://www.youtube.com/watch?v=IA-beYeDPkM

1,308 Ostatnio edytowany przez annaJo (2015-05-01 23:45:52)

Odp: Moje zdrady (Netkafejka)
starr napisał/a:

Wierzę, że wydma leśna została skutecznie ochroniona przed zdewastowaniem, a patrol ekologiczny będzie codziennie dopilnowywał jej bezpieczeństwa smile
Ostatnie dwa dni uzasadniam swoje obawy o skutki karmiczne mojej niefrasobliwości, ale czy to strach? Może tak, ale nie jest jakimś paraliżującym, bardziej adekwatnym było by nazwać to - obawa smile

Może trochę zdziecinniałam przez ostatnie dni i używam najprostszych określeń, zgadzam się na obawę zamiast strachu.
Nie uwierzę w to, że młodzieńcza niefrasobliwość podlega karze, przecież Ty byłeś niefrasobliwy nie krzywdząc tym nikogo poza samym sobą.

A jeśli już kara, to kiedy? Nasza rodzima religia uznaje żal za grzechy, rozgrzeszenie, pokutę i straszy piekłem oczywiście, ale nie za młodzieńczą niefrasobliwość.
Buddyzm natomiast jest religią ludzi szczęśliwych, lista ?grzechów? jest znikoma, piekła nie ma, złe uczynki mogą być odkupione dobrymi, a jeśli zabraknie nam czasu w tym życiu, to będzie następne i następne......
Więc skąd i po co Twoja obawa i pesymizm?

Wychowana byłam jak większość z nas blisko kościoła, ale udało mi się z wielu bełkotów wyłuskać kilka wartościowych (i wygodnych) dla mnie interpretacji. W czasach studenckich kilkakrotnie byłam na spotkaniach u Św Stanisława Kostki. Tam księża nie straszyli, nie zmuszali do regularnych sakramentów, natomiast tłumaczyli jak być dobrym człowiekiem i  żyć godnie, bo tylko tacy bez strachu przejdą przez bramy niebieskie.
Niedawno młody ksiądz w czasie kolędy straszył mnie piekłem bo nie chodzę w niedzielę do kościoła, nie ważne czy jestem dobrym człowiekiem, czy złym. Gdyby wszyscy byli jak ten młody księżulek, pewnie nawet jajek nie chodziła bym święcić, ale myślę sobie, że on też jest jeszcze młodzieńczo niefrasobliwy.

-------------------------
Partol ekologiczny działa perfekcyjnie, niestety uniemożliwił przedefilowanie 1-majowe przez las w specjalnie przygotowanych papierowych kaskach smile
Drużynie kuchennej  ciasto wyrosło nad miarę, drużyna konstruktorów Lego zakończyła budowę leśnego domku dla elfów, drużyna muzyczna też działała prężnie, ciekawostką było, że młodsza (prawie roczna) wnusia najbardziej lubi kołysanki Turnaua.
A jutro drużyna wielbicieli Star Wars weźmie udział w pikniku na wniosek moich córek. Małe dzieci czasami zaskakują, 6-letnia wnusia powiedziała ?słyszałam, że Star Wars są od 10 lat?..chyba nie pójdę, jestem za młoda?. Ja nie będę się wypowiadała....bo to nie moja bajka

1,309

Odp: Moje zdrady (Netkafejka)
starr napisał/a:

Dobry wieczór wszystkim smile
To jakie kadzidełko na dzisiaj? smile no dobrze, będzie tradycyjnie o zapachu drzewa sandałowego...

Teraz to brzmi śmiesznie, ale wtedy wszystko co było publikowane musiało przejść przez Urząd Kontroli Prasy Publikacji i Widowisk, czyli zostać ocenzurowane. Wydawnictwa nielegalne, czyli takie poza cenzurą kupowało się na bazarach. Zresztą, na bazarach było wszystko, w przeciwieństwie do handlu... W sklepach był tylko ocet... Podstawa zaopatrzenia domowego, to była wymiana barterowa i zakupy na bazarach...

Broszurę o I-Ching kupiłem na bazarze... Było to wydawnictwo wykonane za pomocą kserokopiarki, zbite w broszurę, a w środku tłumaczenie z jakiegoś brytyjskiego brukowca, jak się potem okazało. Ale dla mnie to było jak skarb. Po kilku latach pojawił się, już w oficjalnym obiegu, w periodyku Fikcje i Fakty, I-Ching w tłumaczeniu z Chińskiego przez Oskara Sobańskiego.

Wróciłem do domu i zatopiłem się w lekturze "instrukcji obsługi"... Żaden problem, wziąć trzy monety, najlepiej jednakowe, i sześć razy wyrzucić je w górę i pozwolić na swobodny spadek. Orzeł ma wartość trzy, reszka dwa. Monety spadły, to liczymy sumę wartości... Liczba parzysta = linia przerywana, liczba nieparzysta = linia ciągła. Jeśli wypadną trzy takie same wartości, to znaczy trzy orły, albo trzy reszki = liczba zgodna z sumą ich wartości, ale jest to linia zmienna - trzeba zaznaczyć w dowolny sposób...  Rzucamy, rysujemy od podstawy linie taką jaka wypadnie, i tak sześć razy. Mamy w wyniku tego "stosik" 6 linii. To Heksagram, no i teraz należy odszukać go na stronach broszury i odczytać znaczenie. Jeżeli nie ma zmiennych, to jest to osąd istniejącej sytuacji, jeżeli są zmienne, to rysujemy drugi, zachowując linie niezmienne, a zmienne zmieniając na przeciwne, to znaczy ciągłą na przerywaną, a przerywaną na ciągłą. Proste? Proste... smile Heksagramów jest sześćdziesiąt cztery, czyli odnalezienie właściwego trochę trwa, a potem już tylko pozostaje odczytanie i zrozumienie znaczenia.
Jak napisałem w wątku, nie miałem przyjaciół w szkole podstawowej, przez rycerskość i przyjaźń z Terką. W szkole średniej była Ann i było kilku kolegów, ale przyjaźnią to nie można nazwać. Mam zresztą z nimi luźny kontakt do dzisiaj. Na domowników nie miałem co liczyć. Jedynym doradcą stał się I-Ching... Może komuś wydać się to śmieszne, ale kiedy wraca się do domu i pozostają tylko płyty, radio, książki i TV, a ma się zaledwie dwadzieścia lat, to nie jest to wesołe...
I w ten sposób I-Ching stał się moja wyrocznią. To dzięki jego poradom, pojechałem sobie na ostatnie wakacje i poznałem Marysię. Co by nie pisać i jak dalej potoczyła się nasza znajomość i z jakimi skutkami, pozwoliło to zmianę mojego życia i poczucie szczęścia. Potem już było trochę gorzej, ale ja bardzo chciałem po pierwsze wejść już w pełni w dorosłość, a po drugie, wyrwać się z domu rodzinnego. Danie Marysi drugiej szansy, tez było pod jego wpływem.
Po kupieniu innego wydania, tego z FiF, te "stare" wydało mi się mało poważne i wrzuciłem je na jakąś zapomnianą półkę. Zaginęło w trakcie którejś przeprowadzki.

Nowe miało zupełnie inny opis heksagramów, wprowadziło pojecie trigramów zewnętrznych i wewnętrznych, opis poszczególnych zmiennych linii, jako uzupełnienie do całego osadu sytuacji. Zresztą sam opis nie ma z horoskopami nic wspólnego. Wprowadzenie symboli słownych wiele dało w rozjaśnieniu znaczenia i interpretacji całości.

Odłożyłem je na półę pod wpływem namowy Ivy. Ona już wtedy bardzo zaangażowana była w pracy z bioenergoterapią i stwierdziła, że wprowadzam stare energie, które jej przeszkadzają. I tak zacząłem swoje decyzje podejmować samodzielnie...
https://www.youtube.com/watch?v=IA-beYeDPkM

Czy gdybyś zaczynał przygodę z I-Ching  mając nowe wydanie, Twoje decyzje wyjazdu i związku z Marysią byłyby takie same jak używając starego? Sprawdzałeś to?

Buddyści są bardzo pragmatyczni, korzystają z horoskopów, ale bardzo zgrabnie potrafą nagiąć to do własnych potrzeb. Jak się domyślasz............za dodatkową opłatą smile

1,310

Odp: Moje zdrady (Netkafejka)
Excop napisał/a:
starr napisał/a:
Excop napisał/a:

/.../
Zdrzemnąłem się chwilę i obudził mnie sygnał uprzywilejowania w ruchu karetki pogotowia albo radiowozu.
Teraz nie mogę zasnąć.:(

Ja mam tego dźwięku nadmiar na co dzień i dlatego już nie reaguję. Ze snu najczęściej wybija mnie moja Behemotka, polując na muchy i komary, latem. W zimie, najczęściej wtulona w kołdrę na moich nogach, śpi spokojnie.

Widzisz, to jedna z tych rzeczy, które wciąż działają na mój system nerwowy w sposób, który przez lata kazał mi sypiać "w butach".
Na szczęście, w moim miasteczku, rzadko słyszę nocą ten sygnał.:)

smile "Sypianie w butach", a w zasadzie w kapciach, to ja miałem przy każdym dziecku. Zaczęło się od brata, potem jedna córa, druga... Ostatnio pełniłem dyżury przy wnuku.  Teraz noce mam przespane na spokojnie, bez pobudek smile

1,311

Odp: Moje zdrady (Netkafejka)
annaJo napisał/a:

/.../
Może trochę zdziecinniałam przez ostatnie dni i używam najprostszych określeń, zgadzam się na obawę zamiast strachu.

Wiem, że człowiek musi przy dzieciach, podciągnąć się do ich poziomu... smile

annaJo napisał/a:

Nie uwierzę w to, że młodzieńcza niefrasobliwość podlega karze, przecież Ty byłeś niefrasobliwy nie krzywdząc tym nikogo poza samym sobą.

No jakoś nie mam takiej 100% pewności. Pewnie, że starałem się, aby to nie była dziewczyna mająca nadzieję, na długą znajomość, starałem się wybierać zabawowe dziewczyny, którym to odpowiadało...

annaJo napisał/a:

A jeśli już kara, to kiedy? Nasza rodzima religia uznaje żal za grzechy, rozgrzeszenie, pokutę i straszy piekłem oczywiście, ale nie za młodzieńczą niefrasobliwość.
Buddyzm natomiast jest religią ludzi szczęśliwych, lista ?grzechów? jest znikoma, piekła nie ma, złe uczynki mogą być odkupione dobrymi, a jeśli zabraknie nam czasu w tym życiu, to będzie następne i następne......
Więc skąd i po co Twoja obawa i pesymizm?

Nasza rodzima religia pełna jest zakamarków, gdzie wgląd maja tylko tacy, którzy są na najwyższym stopniu wtajemniczenia. My maluczcy musimy zadowolić się "tajemnicą wiary". Buddyzm jest dla ludzi, ale nie ma w nim boga, czy najwyższej energii... Czasami czytuje sobie mądrości z Dhammapady... smile

annaJo napisał/a:

Wychowana byłam jak większość z nas blisko kościoła, ale udało mi się z wielu bełkotów wyłuskać kilka wartościowych (i wygodnych) dla mnie interpretacji. W czasach studenckich kilkakrotnie byłam na spotkaniach u Św Stanisława Kostki. Tam księża nie straszyli, nie zmuszali do regularnych sakramentów, natomiast tłumaczyli jak być dobrym człowiekiem i  żyć godnie, bo tylko tacy bez strachu przejdą przez bramy niebieskie.
Niedawno młody ksiądz w czasie kolędy straszył mnie piekłem bo nie chodzę w niedzielę do kościoła, nie ważne czy jestem dobrym człowiekiem, czy złym. Gdyby wszyscy byli jak ten młody księżulek, pewnie nawet jajek nie chodziła bym święcić, ale myślę sobie, że on też jest jeszcze młodzieńczo niefrasobliwy.

Nie miałem tego szczęścia uczestniczyć w spotkaniach duszpasterskich dla środowisk akademickich. Może tam poziom przekazywanej wiary był na innym, wyższym poziomie. Dla mnie dostępny był tylko ten poziom średni i stad moje poszukiwania alternatywy, dla znalezienia odpowiedzi na zadane pytania i nieudzielonych satysfakcjonujących odpowiedzi.
-------------------------

annaJo napisał/a:

Partol ekologiczny działa perfekcyjnie, niestety uniemożliwił przedefilowanie 1-majowe przez las w specjalnie przygotowanych papierowych kaskach smile
Drużynie kuchennej  ciasto wyrosło nad miarę, drużyna konstruktorów Lego zakończyła budowę leśnego domku dla elfów, drużyna muzyczna też działała prężnie, ciekawostką było, że młodsza (prawie roczna) wnusia najbardziej lubi kołysanki Turnaua.
A jutro drużyna wielbicieli Star Wars weźmie udział w pikniku na wniosek moich córek. Małe dzieci czasami zaskakują, 6-letnia wnusia powiedziała ?słyszałam, że Star Wars są od 10 lat?..chyba nie pójdę, jestem za młoda?. Ja nie będę się wypowiadała....bo to nie moja bajka

Miło się to czyta smile

1,312

Odp: Moje zdrady (Netkafejka)
starr napisał/a:

Dobry wieczór wszystkim smile
To jakie kadzidełko na dzisiaj? smile no dobrze, będzie tradycyjnie o zapachu drzewa sandałowego...

Teraz to brzmi śmiesznie, ale wtedy wszystko co było publikowane musiało przejść przez Urząd Kontroli Prasy Publikacji i Widowisk, czyli zostać ocenzurowane. Wydawnictwa nielegalne, czyli takie poza cenzurą kupowało się na bazarach. Zresztą, na bazarach było wszystko, w przeciwieństwie do handlu... W sklepach był tylko ocet... Podstawa zaopatrzenia domowego, to była wymiana barterowa i zakupy na bazarach...

Broszurę o I-Ching kupiłem na bazarze... Było to wydawnictwo wykonane za pomocą kserokopiarki, zbite w broszurę, a w środku tłumaczenie z jakiegoś brytyjskiego brukowca, jak się potem okazało. Ale dla mnie to było jak skarb. Po kilku latach pojawił się, już w oficjalnym obiegu, w periodyku Fikcje i Fakty, I-Ching w tłumaczeniu z Chińskiego przez Oskara Sobańskiego.

Wróciłem do domu i zatopiłem się w lekturze "instrukcji obsługi"... Żaden problem, wziąć trzy monety, najlepiej jednakowe, i sześć razy wyrzucić je w górę i pozwolić na swobodny spadek. Orzeł ma wartość trzy, reszka dwa. Monety spadły, to liczymy sumę wartości... Liczba parzysta = linia przerywana, liczba nieparzysta = linia ciągła. Jeśli wypadną trzy takie same wartości, to znaczy trzy orły, albo trzy reszki = liczba zgodna z sumą ich wartości, ale jest to linia zmienna - trzeba zaznaczyć w dowolny sposób...  Rzucamy, rysujemy od podstawy linie taką jaka wypadnie, i tak sześć razy. Mamy w wyniku tego "stosik" 6 linii. To Heksagram, no i teraz należy odszukać go na stronach broszury i odczytać znaczenie. Jeżeli nie ma zmiennych, to jest to osąd istniejącej sytuacji, jeżeli są zmienne, to rysujemy drugi, zachowując linie niezmienne, a zmienne zmieniając na przeciwne, to znaczy ciągłą na przerywaną, a przerywaną na ciągłą. Proste? Proste... smile Heksagramów jest sześćdziesiąt cztery, czyli odnalezienie właściwego trochę trwa, a potem już tylko pozostaje odczytanie i zrozumienie znaczenia.
Jak napisałem w wątku, nie miałem przyjaciół w szkole podstawowej, przez rycerskość i przyjaźń z Terką. W szkole średniej była Ann i było kilku kolegów, ale przyjaźnią to nie można nazwać. Mam zresztą z nimi luźny kontakt do dzisiaj. Na domowników nie miałem co liczyć. Jedynym doradcą stał się I-Ching... Może komuś wydać się to śmieszne, ale kiedy wraca się do domu i pozostają tylko płyty, radio, książki i TV, a ma się zaledwie dwadzieścia lat, to nie jest to wesołe...
I w ten sposób I-Ching stał się moja wyrocznią. To dzięki jego poradom, pojechałem sobie na ostatnie wakacje i poznałem Marysię. Co by nie pisać i jak dalej potoczyła się nasza znajomość i z jakimi skutkami, pozwoliło to zmianę mojego życia i poczucie szczęścia. Potem już było trochę gorzej, ale ja bardzo chciałem po pierwsze wejść już w pełni w dorosłość, a po drugie, wyrwać się z domu rodzinnego. Danie Marysi drugiej szansy, tez było pod jego wpływem.
Po kupieniu innego wydania, tego z FiF, te "stare" wydało mi się mało poważne i wrzuciłem je na jakąś zapomnianą półkę. Zaginęło w trakcie którejś przeprowadzki.

Nowe miało zupełnie inny opis heksagramów, wprowadziło pojecie trigramów zewnętrznych i wewnętrznych, opis poszczególnych zmiennych linii, jako uzupełnienie do całego osadu sytuacji. Zresztą sam opis nie ma z horoskopami nic wspólnego. Wprowadzenie symboli słownych wiele dało w rozjaśnieniu znaczenia i interpretacji całości.

Odłożyłem je na półę pod wpływem namowy Ivy. Ona już wtedy bardzo zaangażowana była w pracy z bioenergoterapią i stwierdziła, że wprowadzam stare energie, które jej przeszkadzają. I tak zacząłem swoje decyzje podejmować samodzielnie...

Z całym szacunkiem, który mam dla Ciebie, Starr, przyznam, że nie rozumiem, dlaczego taka droga pozyskiwania  "podpowiedzi" dla sposobu postępowania w życiu może być bardziej wiarygodna od horoskopów astrologicznych lub profili psychologicznych?
Zdaję sobie sprawę, że to, co nam przekazałeś to tylko streszczenie zasad, zawiera być może skróty myślowe, które mogą zniekształcać odbiór przez laika, więc odnoszę się tylko do tego co przeczytałem.
Nasunęła mi się zatem pewna refleksja.

Przecież  odczytywanie tych 64 "stosików" opiera się na losowych upadkach monet.
Jednak awers, czy rewers zależy od siły użytej do wyrzucenia monet w górę, trajektorii, temperatury otoczenia, ruchu powietrza, rodzaju podłoża itp.
Jednym słowem, zachowanie optymalnych warunków, w teorii przynajmniej, zapewni każdorazowy upadek każdej z monet tą samą stroną  do góry, co przy pierwszym wyrzucie.
Inaczej mówiąc, teoretycznie, da się zmanipulować wyniki.
Opieranie podejmowanych decyzji na podstawie metody, która kojarzy mi się z "wróżeniem z fusów" byłoby dla mnie co najmniej ryzykowne.
Podejmowanie decyzji wbrew lub mimo "wyroczni" podważałoby natomiast sens czynienia takich zabiegów.

Wolę jednak opierać swoje wybory o własne zmysły, intuicję i emocje, bo wiem, że tylko ja wtedy jestem za te decyzje odpowiedzialny, a nie gra losowa.

1,313 Ostatnio edytowany przez starr (2015-05-02 01:16:54)

Odp: Moje zdrady (Netkafejka)
annaJo napisał/a:

/.../
Buddyści są bardzo pragmatyczni, korzystają z horoskopów, ale bardzo zgrabnie potrafą nagiąć to do własnych potrzeb. Jak się domyślasz............za dodatkową opłatą smile

Nie ma nic za nic... smile Nawet nie miałem wątpliwości, że tak jest. Każdy chce żyć...

Natomiast nie porównywałem odpowiedzi i interpretacji z pierwszego wydania I-Ching, z tej prostej przyczyny, że strasznie trudno by było mi przypomnieć sobie, który to był heksagram.

1,314 Ostatnio edytowany przez aurora borealis (2015-05-02 02:21:53)

Odp: Moje zdrady (Netkafejka)
lustro napisał/a:

Milo sie robi.Prawda?

Wsrod tych wszystkich zdrad,okropnosci tego,co LUDZIE potrafia robic innym LUDZIOM, mamy kolejny,cudny pokoik,w ktorym milo jest przysiasc.

DOBRAEJ NOCY WAM WSZYSTKIM.I DOBREGO PRANKA

Co za niespodzianka!
Lustro!
Witaj Dobroci!

Tematyka tego pokoju zapewne Cię zainteresuje, znając Twoje inklinacje w kierunku poszukiwania wiary. Ufam, że dobrze się będziesz tu czuła i pomożesz mi trochę w zrozumieniu tego, o czym ostatnio jest mowa.


Szanowni Państwo, od dziś, nasza ekipa jest międzynarodowa za sprawą tej oto szlachetnej Osoby. Menu Kafejki zostaje wzbogacone o sernik krakowski i inne specjały kuchni polskiej. Lustro przybywa do nas z Wichrowych Wzgórz i niesie kosz pełen serdeczności ;-)

1,315 Ostatnio edytowany przez aurora borealis (2015-05-02 02:24:06)

Odp: Moje zdrady (Netkafejka)
luc napisał/a:
aurora borealis napisał/a:

Umyłam je siedem razy w różanej wodzie, aby Krakowska Para, która tu zjedzie do Warszawki godne przyjęcie miała...

Będą mnie zatem wiodły różane zapachy...
Moje róże jeszcze nie kwitną...

Za kilka godzin pendolino powiezie mnie w Waszą stronę, a zatem moi Drodzy pora zażyć nieco snu.
Poczytam Was po powrocie.
Pięknych snów i spokojnego odpoczynku,

Luc, mam nadzieję, że w "pędzie doliną" dotarłaś szczęśliwie na Mazowsze, a delegacja małych warszawiaków powitała Cię z radością ;-)

Pogoda dzisiaj nie była taka zła, prawda? Uwierz, robiłam co w mojej mocy...

Po wczorajszych naszych rozmowach ze Starr'em pobiegłam dziś rano do kościoła ;-))) Warto nocami rozmawiać z mądrymi ludźmi, bo człowiekowi wszystko się wówczas klaruje :-)
https://youtu.be/EsPbpnFyU3A?list=RDEsPbpnFyU3A

Widziałam też grupę ludzi szykujących się do pochodu.
Prędko uciekłam ;-)

1,316

Odp: Moje zdrady (Netkafejka)
Excop napisał/a:

/.../
Z całym szacunkiem, który mam dla Ciebie, Starr, przyznam, że nie rozumiem, dlaczego taka droga pozyskiwania  "podpowiedzi" dla sposobu postępowania w życiu może być bardziej wiarygodna od horoskopów astrologicznych lub profili psychologicznych?

Po pierwsze jest to bardzo stara metoda, ma ponad cztery tysiące lat od momentu jej opisania. Ile wcześniej przekazywana była za pomocą sukcesji uczniów nie wiem.
Po drugie, interesował się nią i badał psycholog Carl Gustaw Jung, przywiązywał do niej dużą uwagę, co miało odzwierciedlenie również w jego pracach.
Po trzecie, ja nie miałem nikogo, do którego mógłbym zwrócić się z prośbą o poradę w ważnych dla mnie kwestiach życiowych. Autorytet lat zrobił swoje. Uznałem że jest bardziej wiarygodny niż horoskopy astrologiczne. poza tym kwestia finansowa, horoskop był płatny za kazdym razem, I-Ching tylko przy zakupie.
Po czwarte, nie miałem dostępu do profili psychologicznych.

Excop napisał/a:

Zdaję sobie sprawę, że to, co nam przekazałeś to tylko streszczenie zasad, zawiera być może skróty myślowe, które mogą zniekształcać odbiór przez laika, więc odnoszę się tylko do tego co przeczytałem.

Dokładnie tak, ale jeśli kogokolwiek to zainteresuje, może kupić wydanie książkowe, albo poszperać w necie. jest teraz tego multum...



Excop napisał/a:

Nasunęła mi się zatem pewna refleksja.

Przecież  odczytywanie tych 64 "stosików" opiera się na losowych upadkach monet.
Jednak awers, czy rewers zależy od siły użytej do wyrzucenia monet w górę, trajektorii, temperatury otoczenia, ruchu powietrza, rodzaju podłoża itp.
Jednym słowem, zachowanie optymalnych warunków, w teorii przynajmniej, zapewni każdorazowy upadek każdej z monet tą samą stroną  do góry, co przy pierwszym wyrzucie.
Inaczej mówiąc, teoretycznie, da się zmanipulować wyniki.
Opieranie podejmowanych decyzji na podstawie metody, która kojarzy mi się z "wróżeniem z fusów" byłoby dla mnie co najmniej ryzykowne.
Podejmowanie decyzji wbrew lub mimo "wyroczni" podważałoby natomiast sens czynienia takich zabiegów.

Ale ja zakładam, że przypadek nie istnieje. Wtedy też tak podejrzewałem. To jest aksjomat, dla wszystkich pozostałych rozważań.

Excop napisał/a:

Wolę jednak opierać swoje wybory o własne zmysły, intuicję i emocje, bo wiem, że tylko ja wtedy jestem za te decyzje odpowiedzialny, a nie gra losowa.

Teraz też tak dokonuje wyborów, ale teraz mam jakieś doświadczenie. W wieku dwudziestu lat, takiego jak teraz nie miałem smile

1,317

Odp: Moje zdrady (Netkafejka)

Co prawda, to do 14:00 jeszcze trochę, ale ja dzisiaj padam...
Ładnie się pożegnam i obiecuje że odpisze na wszystko, jak tylko wstanę.
A dzisiaj życzę wszystkim spokojnej nocy. Dobranoc <papa>

1,318 Ostatnio edytowany przez aurora borealis (2015-05-02 02:30:08)

Odp: Moje zdrady (Netkafejka)
starr napisał/a:
aurora borealis napisał/a:

/.../
No patrząc na wszystko w ten sposób, to faktycznie karma jest zdecydowanie bardziej lekkostrawna (zwłaszcza ta sucha);-)))

Moje Behemoty na pewno potwierdzą Twoje zdanie, ale dla nich jest tą codzienną, zawsze w misce. Karma z puszki dawana jest im raz dziennie, jako obiad, a skrawki z mięsa i wędlin, okazjonalnie, jako deser.

Jeśli Twoje Behemoty lubią głaskanie, to "wymiziaj" je ode mnie, bardzo proszę. I powiedz im, że bardzo chętnie zachowałabym taką dietę jak one, ale... ktoś, kiedyś wymyślił orzeszki prażone, paczkowane daktyle i sezam i... cała dieta wzięła w łeb!

aurora borealis napisał/a:

Postaram się jutro powrócić do tego Twojego postu, Starr. Choć wiem, że trochę się zgrywasz i wystawiasz mnie na teologiczną próbę w samym środku nocy! ;-))) Jak chcesz mogę przyjść pod migdałowce/ magnolie/głóg/ czeremchę z jakim duszpasterzem, to Ci może lepiej ode mnie to wyłoży.

Dzisiaj błogosławię Ciebie i Twoją karmę taką oto piosenką: https://youtu.be/YQsKE3aloTk ;-)))

Dobranoc! ;-)))

starr napisał/a:

Teraz już jest jutro. W okolicy migdałowców jest miła restauracja z bezrogimi jeleniami w ogródku smile. Maja tam całkiem niezłą kawę i sympatyczną obsługę ... Tam można spokojnie porozmawiać...

Dziękuję za Twą otwartość i odwagę, Starr.
Jesteś bardzo ciekawym Człowiekiem.

Kierowana naszymi rozmowami sięgnęłam dzisiaj po "Mity starożytnych Indii",które o dziwo stały sobie na półce tak, jakby czekały na ten dzień. Znalazłam tam opis stworzenia świata, genealogię Brahmy (imponująca ;-))) ale z powodu hiperwentylacji po dzisiejszej wycieczce poza miasto nie byłam już w stanie śledzić losów 50 córek Dakszy...
Z tego samego powodu pozwolę sobie obiecany wczoraj wpis przełożyć na jutro i mam nadzieję, że się nie pogniewasz, bo wszystkie myśli wywiał mi dzisiaj leśny wiatr.
Wrócą echem... Spiszę je, bo spojrzałam na nasze wczorajsze dialogi inaczej. Czasem taka zmiana perspektywy jest potrzebna...

Powrót do natury poskutkował też zaczerpnięciem z pierwszego, dawnego lecz stale obecnego i bardzo ważnego źródła mojej wiary. Gdyby nie kilka istotnych wydarzeń w życiu, byłabym najprawdopodobniej współczesnym najgorliwszym wyznawcą jońskiej filozofii przyrody. Wszystko, co duchowo świadome zaczęło się u mnie od tej stachurowsko "bałwochwalczej" piosenki: https://youtu.be/_KxPMhL3Ijw
Czasem myślę, że i na niej się zakończy. Jak Bóg da :-)))

1,319

Odp: Moje zdrady (Netkafejka)
starr napisał/a:
Excop napisał/a:

/.../
Z całym szacunkiem, który mam dla Ciebie, Starr, przyznam, że nie rozumiem, dlaczego taka droga pozyskiwania  "podpowiedzi" dla sposobu postępowania w życiu może być bardziej wiarygodna od horoskopów astrologicznych lub profili psychologicznych?

Po pierwsze jest to bardzo stara metoda, ma ponad cztery tysiące lat od momentu jej opisania. Ile wcześniej przekazywana była za pomocą sukcesji uczniów nie wiem.
Po drugie, interesował się nią i badał psycholog Carl Gustaw Jung, przywiązywał do niej dużą uwagę, co miało odzwierciedlenie również w jego pracach.
Po trzecie, ja nie miałem nikogo, do którego mógłbym zwrócić się z prośbą o poradę w ważnych dla mnie kwestiach życiowych. Autorytet lat zrobił swoje. Uznałem że jest bardziej wiarygodny niż horoskopy astrologiczne. poza tym kwestia finansowa, horoskop był płatny za kazdym razem, I-Ching tylko przy zakupie.
Po czwarte, nie miałem dostępu do profili psychologicznych.

Excop napisał/a:

Zdaję sobie sprawę, że to, co nam przekazałeś to tylko streszczenie zasad, zawiera być może skróty myślowe, które mogą zniekształcać odbiór przez laika, więc odnoszę się tylko do tego co przeczytałem.

Dokładnie tak, ale jeśli kogokolwiek to zainteresuje, może kupić wydanie książkowe, albo poszperać w necie. jest teraz tego multum...



Excop napisał/a:

Nasunęła mi się zatem pewna refleksja.

Przecież  odczytywanie tych 64 "stosików" opiera się na losowych upadkach monet.
Jednak awers, czy rewers zależy od siły użytej do wyrzucenia monet w górę, trajektorii, temperatury otoczenia, ruchu powietrza, rodzaju podłoża itp.
Jednym słowem, zachowanie optymalnych warunków, w teorii przynajmniej, zapewni każdorazowy upadek każdej z monet tą samą stroną  do góry, co przy pierwszym wyrzucie.
Inaczej mówiąc, teoretycznie, da się zmanipulować wyniki.
Opieranie podejmowanych decyzji na podstawie metody, która kojarzy mi się z "wróżeniem z fusów" byłoby dla mnie co najmniej ryzykowne.
Podejmowanie decyzji wbrew lub mimo "wyroczni" podważałoby natomiast sens czynienia takich zabiegów.

Ale ja zakładam, że przypadek nie istnieje. Wtedy też tak podejrzewałem. To jest aksjomat, dla wszystkich pozostałych rozważań.

Excop napisał/a:

Wolę jednak opierać swoje wybory o własne zmysły, intuicję i emocje, bo wiem, że tylko ja wtedy jestem za te decyzje odpowiedzialny, a nie gra losowa.

Teraz też tak dokonuje wyborów, ale teraz mam jakieś doświadczenie. W wieku dwudziestu lat, takiego jak teraz nie miałem smile

Dałem się złapać w pułapkę analizy przez pryzmat doświadczenia ponad 3O lat dorosłego życia zapominając, że na początku drogi niczego nie można było być pewnym, zwłaszcza słuszności podejmowanych decyzji życiowych.
Wówczas wcale nie byłem taki gotowy brać odpowiedzialności za własne błędy, co teraz uważam za oczywisty, świadomy obowiązek.

Poczytam o I-Ching i jeśli pozwolisz, nawiążę jeszcze do tego później.:)

A teraz już, dobranoc. Życzę wszystkim jedynie dobrych snów.:)

1,320 Ostatnio edytowany przez aurora borealis (2015-05-02 17:28:11)

Odp: Moje zdrady (Netkafejka)

Dobre popołudnie Państwu ;-)
Przychodzę z sernikiem i długim postem, bo zgodnie z obietnicą, wracam do naszych ostatnich rozważań.

Wyłania się z nich dość mroczny obraz doświadczeń związanych z chrześcijaństwem, odejścia od Kościoła spowodowanego postawą ?robotników winnicy Pańskiej? oburzeniem i niezgodą na brak spójności pomiędzy głoszonymi prawdami wiary a postępowaniem wierzących, a co gorsza duszpasterzy. I to jest pierwsze zagadnienie. Drugim zaś, jest pojęcie kary, winy i nagrody oraz zakwestionowanie sakramentu spowiedzi.

Trudno dyskutować z Waszym osobistym doświadczeniem, jednak pojawiły się tu też generalizacje, na które chciałabym zwrócić uwagę.

Spośród absolwentów Akademii Sztuk Pięknych geniusz wyłania się niezwykle rzadko, choć przecież, aby dostać się na tę uczelnię trzeba mieć ponadprzeciętne zdolności. Akademię Medyczną kończy - składając uroczystą przysięgę - każdego roku spora grupa, ale tylko niektórzy z nich staną się wybitnymi lekarzami.

Podobnie jest z duchownymi. Oni są ulepieni z tej samej gliny, co każdy z nas. Bywają niedouczeni, leniwi, próżni, lekkomyślni, narażają się na złamanie ślubów lub łamią je bez żadnej refleksji brnąc w jakąś hipokryzję i kompromitując w ten sposób cały swój stan. Mogą być w całości zanurzeni w wodzie święconej, w wodach Jordanu, namaszczeni przez najwyższych dostojników, mogą leżeć długie godziny krzyżem przed ołtarzem, a mieć ręce i serce uwalane wszelkimi niegodziwościami. Do zakonu zdarza się trafiać alumnom z powodu przymusu, źle rozumianej tradycji w rodzinie, skrajnej biedy, niespełnionej miłości, poważnych problemów z tożsamością, etc? Znany mi jest każdy z takich przypadków.

Mogę tylko ubolewać nad kiepskim artystą, który musi posuwać się do skrajnej prowokacji, aby zostać zauważonym, medykiem, który nie potrafi rozpoznać zapalenia płuc, księdzem, który należycie nie odrobił lekcji w seminarium, zignorował przewodnictwo duchowe w odpowiednim czasie i nie potrafi po przyjęciu święceń poradzić sobie z (za przeproszeniem) własnym ?ptakiem? lub mamoną, albo zwyczajnie nie ma na tyle cywilnej odwagi, by zrzucić sutannę przyznając się przed sobą, Bogiem i swoim zgromadzeniem, że nie jest zdolny wypełnić świętych obietnic.

Jednak w żaden sposób nie wpływa to na rezygnację z podziwiania sztuki, korzystania z usług medycznych, czy chodzenia do kościoła, zboru, cerkwi, synagogi, prawda?

Zawsze jednak, gdy mowa jest o nieudolnościach innych, na przykład kiepskich księży, tylekroć ja sama stawiam sobie przed oczy własne niedoskonałości, upadki, pobłądzenia. Swoją małość. I odkrywam, że jestem taka sama jak biblijna Ewa wątpiąca, szukająca dziury w całym, niecierpliwa, obarczająca winą innych, próżna, zaborcza etc, etc? W porównaniu z innymi wcale nie wypadam lepiej.

A zatem: niektórzy księża, niektórzy lekarze, artyści, inżynierowie, informatycy, kasjerzy, są idealnymi przykładami na prawdziwość krzywej Gaussa? ;-)))

Starr pisał też o tym, że nikt nie mógł Mu dobrze wytłumaczyć rozmaitych spraw, że nie trafił na kapłana, który byłby w stanie poprowadzić Go w myśleniu i rozumieniu. Pytanie jest takie czy i gdzie szukamy takiego kogoś, czy jedynie zdajemy się na to, co przynosi nam życie, czyli facetów w sutannach występujących np. w osobie księdza Stasia i innych stasiopodobnych, tak jak dawniej czekoladopodobnych, ohydnych produktów ? zastępników, kubańskich pomarańczy itp.  ble!

Jest też inny aspekt. Wiara zaczyna się tam, gdzie kończy wiedza, stąd trudność, Starr w wytłumaczeniu największych tajemnic, o których oboje z AnnąJo wspominacie. Każda z religii oparta jest na wierze ? a więc dobrowolności w przyjęciu znaków widzialnych i niewidzialnych, zatem aby stać się wyznawcą Allaha, Tyra, Jahwe, Zeusa czy Brahmy potrzebny jest dokładnie ten sam akt wolnej woli, która wierzy w niesprawdzalne.  Chrześcijaństwo nie stanowi tu żadnego wyjątku.
Z wiary zaś wynikają konsekwencje, sposób życia, poglądy, widzenie świata, przestrzeganie przykazań, etc...

A tak dla jasności, kiedy ksiądz na każdej Mszy Świętej wygłasza słowa ?Oto wielka tajemnica wiary? przytoczone przez Was, to zawierają one w sobie trzy wydarzenia: Chrystus umarł. Chrystus zmartwychwstał. Chrystus powróci.
Tym jest wiara chrześcijanina.

Panuje bardzo błędne, powszechne mniemanie, że chrześcijanin może się zbawić czyniąc dobro. Nic bardziej mylnego. Bycie dobrym nie jest warunkiem zbawienia duszy. Bycie dobrym powinno być natomiast skutkiem przyjętego wyznania. Tu znowu pojawia się uniwersalność wszystkich religii, które nawołują do poszukiwania trzech cnót = antycznych ideałów: dobra, prawdy i piękna.

Dla mnie z wiarą jest podobnie jak z górską wspinaczką. Najpierw jest motyw. Może nim być ciekawość, fascynacja, zachwyt, paląca potrzeba, jakaś bolesna rana, która domaga się uleczenia w warunkach szczególnych, różnie? Motyw jest potrzebny, aby wiedzieć po jaką ciężką cholerę mam się pocić, maszerować tyle kilometrów, zmachać się, uwalać błotem, pośliznąć, poobcierać stopy, palić w słońcu, lub moknąć. Co pociąga mnie w byciu osobą wierzącą? Po co chciałabym iść do Nieba?

Potem jest szykowanie się do tej drogi: porządne buty, kurtka, bidon, prowiant, kawał czekolady, mapa i przewodnik. Tak samo w wierze ? poszukiwanie tego, co może mi ułatwić dotarcie na szczyt. I tutaj, tak, jak znaki na górskim szlaku, chrześcijanie mają sakramenty.
Można wybrać ścieżkę nieoznaczoną, jakiś skrót. Można trawersować po zboczu? a można iść według znaków ufając, że ktoś przed nami tę drogę już pokonał, że zna ją doskonale, a nawet wie, gdzie można spotkać największe przeszkody, gdzie napić się ze źródła, gdzie odpocząć?
Można zrezygnować z sakramentów takich jak spowiedź, można próbować iść do Boga bez nich. To jasne!

Sama tak robiłam, tyle, że problem nie leżał u mnie w negacji roli księdza w konfesjonale jako przewodnika i tego, że być może on sam spowiadając mnie wypowiedział w myśli bardzo brzydkie wyrazy, albo pociągnął z gwinta winko mszalne tuż przed założeniem stuły i umoszczeniem się w konfesjonale, ale w tym, że musiałabym przyjąć swoją marność, małość, grzeszność, rażącą niedoskonałość, przyznać się do winy, uznać czyjąś wyższość, przyjąć pouczenie, paść na kolana?

Przez wiele lat myśląc, że nikt nie ma prawa mnie ograniczać jakąś durną spowiedzią i koniecznością korzystania z ?budki z dzięciołem-spowiednikiem? w środku, doszłam do wniosku, że to ja sama się ograniczam, że odbieram sobie jakąś sposobność do zmiany perspektywy spojrzenia na własne życie, możliwość oczyszczenia, usłyszenia pokrzepiającego słowa, cennej rady, a w końcu przebaczenia, odrodzenia, nie mówiąc już o tym, że nikt i nic nie dawało mi ukojenia.
A więc nie motyw spotkania księdza ? debila mnie blokował, bo największą debilką okazałam się ja sama w kilku momentach mojego życia.

Dlaczego mimo chrztu, wyznawania grzechów i ich odpuszczenia trzeba się spowiadać przez całe życie?
Bo biblijna Ewunia przy niemym współudziale Adasia tak bardzo chciała wiedzieć, co jest dobre a co złe, że zerwała jabłuszko (po łacinie jabłuszko to malum, inaczej zło, klęska, kara). Ewunia postąpiła dokładnie tak samo jak wcześniej przed nią Pandora, czy hinduskie wyrodne córki Diti i Danu?matki demonów i tytanów, a my dźwigamy dalej to brzemię przez wieki.

Zostaliśmy stworzeni jako niedoskonali, Starr. Niedoskonali ludzie posiadający owo boskie tchnienie. Alkoholik nawet po terapii, ten, który przestał już pić, na zawsze jest alkoholikiem. Człowiek zawsze jest grzesznikiem. Jest grzesznikiem, być może dlatego, aby ukazać pewien kontrast ? czarnego kota nie widać na czarnym tle w czarną noc. Sacrum i profanum służą do tego, aby widzieć zło na tle dobra albo odwrotnie ? dobro na tle zła. Tak mi się wydaje. ;-)))

1,321

Odp: Moje zdrady (Netkafejka)
starr napisał/a:

A kto ze zwykłych zjadaczy chleba, pospolitych grzeszników ma swojego stałego spowiednika.? Lepiej iść do konfesjonału, gdzie siedzi stary przygłuchy ksiądz i spowiadać się cichutkim szeptem... im krócej, tym pokuta lżejsza... (autentycznie zasłyszane) smile

Jeszcze dzisiaj to sprawdzałam. Mam około 50 fotografii facjat rozmaitych księży - do wyboru do koloru, a wielu nawet przystojnych ;-) opisy w czym się specjalizują i setki nagrań kazań, nauk, konferencji, etc, aby móc sobie takiego wygooglowanego "księżyca" posłuchać, czy to, co głosi jakoś do nas przemawia czy nie, a potem tylko zrobić "clic" na jego adres e-mail i umówić się z nim na rozmowę o wątpliwościach, prośbę o poradę o spowiedź albo jedno i drugie. Na odpowiedź z propozycją terminu spotkania czeka się nie dłużej niż 1-2-3 dni. Rozmowa odbywa się w cztery oczy w kameralnym miejscu. Wszystko to potwierdzam własnym doświadczeniem, bo w ubiegłym roku korzystałam z takiej opcji.

Co ciekawe, wielebny po jednej wizycie "przepowiedział" mi moją przyszłość. Pomylił się tylko w jednym. To, co zapowiadał miało stać się w ciągu roku. Wydarzyło się zaś, po kilku miesiącach ;-)))
Wróżbita, czy co? ;-)))

1,322 Ostatnio edytowany przez aurora borealis (2015-05-02 17:50:47)

Odp: Moje zdrady (Netkafejka)
Excop napisał/a:
starr napisał/a:
Excop napisał/a:

/.../
Z całym szacunkiem, który mam dla Ciebie, Starr, przyznam, że nie rozumiem, dlaczego taka droga pozyskiwania  "podpowiedzi" dla sposobu postępowania w życiu może być bardziej wiarygodna od horoskopów astrologicznych lub profili psychologicznych?

Po pierwsze jest to bardzo stara metoda, ma ponad cztery tysiące lat od momentu jej opisania. Ile wcześniej przekazywana była za pomocą sukcesji uczniów nie wiem.
Po drugie, interesował się nią i badał psycholog Carl Gustaw Jung, przywiązywał do niej dużą uwagę, co miało odzwierciedlenie również w jego pracach.
Po trzecie, ja nie miałem nikogo, do którego mógłbym zwrócić się z prośbą o poradę w ważnych dla mnie kwestiach życiowych. Autorytet lat zrobił swoje. Uznałem że jest bardziej wiarygodny niż horoskopy astrologiczne. poza tym kwestia finansowa, horoskop był płatny za kazdym razem, I-Ching tylko przy zakupie.
Po czwarte, nie miałem dostępu do profili psychologicznych.

Excop napisał/a:

Zdaję sobie sprawę, że to, co nam przekazałeś to tylko streszczenie zasad, zawiera być może skróty myślowe, które mogą zniekształcać odbiór przez laika, więc odnoszę się tylko do tego co przeczytałem.

Dokładnie tak, ale jeśli kogokolwiek to zainteresuje, może kupić wydanie książkowe, albo poszperać w necie. jest teraz tego multum...



Excop napisał/a:

Nasunęła mi się zatem pewna refleksja.

Przecież  odczytywanie tych 64 "stosików" opiera się na losowych upadkach monet.
Jednak awers, czy rewers zależy od siły użytej do wyrzucenia monet w górę, trajektorii, temperatury otoczenia, ruchu powietrza, rodzaju podłoża itp.
Jednym słowem, zachowanie optymalnych warunków, w teorii przynajmniej, zapewni każdorazowy upadek każdej z monet tą samą stroną  do góry, co przy pierwszym wyrzucie.
Inaczej mówiąc, teoretycznie, da się zmanipulować wyniki.
Opieranie podejmowanych decyzji na podstawie metody, która kojarzy mi się z "wróżeniem z fusów" byłoby dla mnie co najmniej ryzykowne.
Podejmowanie decyzji wbrew lub mimo "wyroczni" podważałoby natomiast sens czynienia takich zabiegów.

Ale ja zakładam, że przypadek nie istnieje. Wtedy też tak podejrzewałem. To jest aksjomat, dla wszystkich pozostałych rozważań.

Excop napisał/a:

Wolę jednak opierać swoje wybory o własne zmysły, intuicję i emocje, bo wiem, że tylko ja wtedy jestem za te decyzje odpowiedzialny, a nie gra losowa.

Teraz też tak dokonuje wyborów, ale teraz mam jakieś doświadczenie. W wieku dwudziestu lat, takiego jak teraz nie miałem smile

Dałem się złapać w pułapkę analizy przez pryzmat doświadczenia ponad 3O lat dorosłego życia zapominając, że na początku drogi niczego nie można było być pewnym, zwłaszcza słuszności podejmowanych decyzji życiowych.
Wówczas wcale nie byłem taki gotowy brać odpowiedzialności za własne błędy, co teraz uważam za oczywisty, świadomy obowiązek.

Podzielam zdumienie Excop'a. A na dodatek widzę pewną sprzeczność.
Skoro skutki karmiczne związane z tamtym okresem Twojego życia są według Ciebie nieuniknione i w jakiś sposób czekasz na "potępienie" i skoro wyznanie "grzechów" nie skutkuje oczyszczeniem, to skąd pochodzą Twe obawy? Dlaczego tak bardzo zależy Ci, aby być dobrym, skoro wedle przyjętego przez Ciebie światopoglądu nijak nie możesz zadośćuczynić, odpokutować tu na ziemi, nawet jeśli wyznaczyłbyś sobie pokutę zastępczą?
Jaki sens ma według tamtych wierzeń dbałość o samorozwój i samodoskonalenie skoro "karma" zawsze powraca? Przecież to i tak nie Ty zdecydujesz kim będziesz w przyszłym wcieleniu...

Czy pamiętasz jak opisywała się Elle, kim była jeszcze kilka lat temu? jak postrzegała relacje? Przecież tak się rodzi dojrzałość - w świadomości istnienia popełnionych błędów, uznania własnej realności, akceptacji tego, co wydarzyło się w przeszłości i co dzieje się teraz.
Przecież jesteś tak wartościowym człowiekiem. Tatą dwu Córek. Dałeś im życie, miłość, troskę i wychowanie. Stanąłeś wobec wielkiego wyzwania samotnego doprowadzenia młodszej Córki do dorosłości po śmierci Ivy. Pracujesz, masz trzy Behemoty, słuchasz pięknej muzyki, dostrzegasz urodę świata, potrafisz nawet upiec ciasto. Starr... o jakiej Ty karmie mówisz?

A czy w ogóle istnieje pojęcie dobrej karmy?
Czy hinduizm zakłada istnienie miłosierdzia?
Uwzględnia okoliczności popełnienia zła?

1,323

Odp: Moje zdrady (Netkafejka)
aurora borealis napisał/a:

Dobre popołudnie Państwu ;-)
Przychodzę z sernikiem i długim postem, bo zgodnie z obietnicą, wracam do naszych ostatnich rozważań.

Wyłania się z nich dość mroczny obraz doświadczeń związanych z chrześcijaństwem, odejścia od Kościoła spowodowanego postawą ?robotników winnicy Pańskiej? oburzeniem i niezgodą na brak spójności pomiędzy głoszonymi prawdami wiary a postępowaniem wierzących, a co gorsza duszpasterzy. I to jest pierwsze zagadnienie. Drugim zaś, jest pojęcie kary, winy i nagrody oraz zakwestionowanie sakramentu spowiedzi.

Trudno dyskutować z Waszym osobistym doświadczeniem, jednak pojawiły się tu też generalizacje, na które chciałabym zwrócić uwagę.

Spośród absolwentów Akademii Sztuk Pięknych geniusz wyłania się niezwykle rzadko, choć przecież, aby dostać się na tę uczelnię trzeba mieć ponadprzeciętne zdolności. Akademię Medyczną kończy - składając uroczystą przysięgę - każdego roku spora grupa, ale tylko niektórzy z nich staną się wybitnymi lekarzami.

Podobnie jest z duchownymi. Oni są ulepieni z tej samej gliny, co każdy z nas. Bywają niedouczeni, leniwi, próżni, lekkomyślni, narażają się na złamanie ślubów lub łamią je bez żadnej refleksji brnąc w jakąś hipokryzję i kompromitując w ten sposób cały swój stan. Mogą być w całości zanurzeni w wodzie święconej, w wodach Jordanu, namaszczeni przez najwyższych dostojników, mogą leżeć długie godziny krzyżem przed ołtarzem, a mieć ręce i serce uwalane wszelkimi niegodziwościami. Do zakonu zdarza się trafiać alumnom z powodu przymusu, źle rozumianej tradycji w rodzinie, skrajnej biedy, niespełnionej miłości, poważnych problemów z tożsamością, etc? Znany mi jest każdy z takich przypadków.

Mogę tylko ubolewać nad kiepskim artystą, który musi posuwać się do skrajnej prowokacji, aby zostać zauważonym, medykiem, który nie potrafi rozpoznać zapalenia płuc, księdzem, który należycie nie odrobił lekcji w seminarium, zignorował przewodnictwo duchowe w odpowiednim czasie i nie potrafi po przyjęciu święceń poradzić sobie z (za przeproszeniem) własnym ?ptakiem? lub mamoną, albo zwyczajnie nie ma na tyle cywilnej odwagi, by zrzucić sutannę przyznając się przed sobą, Bogiem i swoim zgromadzeniem, że nie jest zdolny wypełnić świętych obietnic.

Jednak w żaden sposób nie wpływa to na rezygnację z podziwiania sztuki, korzystania z usług medycznych, czy chodzenia do kościoła, zboru, cerkwi, synagogi, prawda?

Zawsze jednak, gdy mowa jest o nieudolnościach innych, na przykład kiepskich księży, tylekroć ja sama stawiam sobie przed oczy własne niedoskonałości, upadki, pobłądzenia. Swoją małość. I odkrywam, że jestem taka sama jak biblijna Ewa wątpiąca, szukająca dziury w całym, niecierpliwa, obarczająca winą innych, próżna, zaborcza etc, etc? W porównaniu z innymi wcale nie wypadam lepiej.

A zatem: niektórzy księża, niektórzy lekarze, artyści, inżynierowie, informatycy, kasjerzy, są idealnymi przykładami na prawdziwość krzywej Gaussa? ;-)))

Starr pisał też o tym, że nikt nie mógł Mu dobrze wytłumaczyć rozmaitych spraw, że nie trafił na kapłana, który byłby w stanie poprowadzić Go w myśleniu i rozumieniu. Pytanie jest takie czy i gdzie szukamy takiego kogoś, czy jedynie zdajemy się na to, co przynosi nam życie, czyli facetów w sutannach występujących np. w osobie księdza Stasia i innych stasiopodobnych, tak jak dawniej czekoladopodobnych, ohydnych produktów ? zastępników, kubańskich pomarańczy itp.  ble!

Jest też inny aspekt. Wiara zaczyna się tam, gdzie kończy wiedza, stąd trudność, Starr w wytłumaczeniu największych tajemnic, o których oboje z AnnąJo wspominacie. Każda z religii oparta jest na wierze ? a więc dobrowolności w przyjęciu znaków widzialnych i niewidzialnych, zatem aby stać się wyznawcą Allaha, Tyra, Jahwe, Zeusa czy Brahmy potrzebny jest dokładnie ten sam akt wolnej woli, która wierzy w niesprawdzalne.  Chrześcijaństwo nie stanowi tu żadnego wyjątku.
Z wiary zaś wynikają konsekwencje, sposób życia, poglądy, widzenie świata, przestrzeganie przykazań, etc...

A tak dla jasności, kiedy ksiądz na każdej Mszy Świętej wygłasza słowa ?Oto wielka tajemnica wiary? przytoczone przez Was, to zawierają one w sobie trzy wydarzenia: Chrystus umarł. Chrystus zmartwychwstał. Chrystus powróci.
Tym jest wiara chrześcijanina.

Panuje bardzo błędne, powszechne mniemanie, że chrześcijanin może się zbawić czyniąc dobro. Nic bardziej mylnego. Bycie dobrym nie jest warunkiem zbawienia duszy. Bycie dobrym powinno być natomiast skutkiem przyjętego wyznania. Tu znowu pojawia się uniwersalność wszystkich religii, które nawołują do poszukiwania trzech cnót = antycznych ideałów: dobra, prawdy i piękna.

Dla mnie z wiarą jest podobnie jak z górską wspinaczką. Najpierw jest motyw. Może nim być ciekawość, fascynacja, zachwyt, paląca potrzeba, jakaś bolesna rana, która domaga się uleczenia w warunkach szczególnych, różnie? Motyw jest potrzebny, aby wiedzieć po jaką ciężką cholerę mam się pocić, maszerować tyle kilometrów, zmachać się, uwalać błotem, pośliznąć, poobcierać stopy, palić w słońcu, lub moknąć. Co pociąga mnie w byciu osobą wierzącą? Po co chciałabym iść do Nieba?

Potem jest szykowanie się do tej drogi: porządne buty, kurtka, bidon, prowiant, kawał czekolady, mapa i przewodnik. Tak samo w wierze ? poszukiwanie tego, co może mi ułatwić dotarcie na szczyt. I tutaj, tak, jak znaki na górskim szlaku, chrześcijanie mają sakramenty.
Można wybrać ścieżkę nieoznaczoną, jakiś skrót. Można trawersować po zboczu? a można iść według znaków ufając, że ktoś przed nami tę drogę już pokonał, że zna ją doskonale, a nawet wie, gdzie można spotkać największe przeszkody, gdzie napić się ze źródła, gdzie odpocząć?
Można zrezygnować z sakramentów takich jak spowiedź, można próbować iść do Boga bez nich. To jasne!

Sama tak robiłam, tyle, że problem nie leżał u mnie w negacji roli księdza w konfesjonale jako przewodnika i tego, że być może on sam spowiadając mnie wypowiedział w myśli bardzo brzydkie wyrazy, albo pociągnął z gwinta winko mszalne tuż przed założeniem stuły i umoszczeniem się w konfesjonale, ale w tym, że musiałabym przyjąć swoją marność, małość, grzeszność, rażącą niedoskonałość, przyznać się do winy, uznać czyjąś wyższość, przyjąć pouczenie, paść na kolana?

Przez wiele lat myśląc, że nikt nie ma prawa mnie ograniczać jakąś durną spowiedzią i koniecznością korzystania z ?budki z dzięciołem-spowiednikiem? w środku, doszłam do wniosku, że to ja sama się ograniczam, że odbieram sobie jakąś sposobność do zmiany perspektywy spojrzenia na własne życie, możliwość oczyszczenia, usłyszenia pokrzepiającego słowa, cennej rady, a w końcu przebaczenia, odrodzenia, nie mówiąc już o tym, że nikt i nic nie dawało mi ukojenia.
A więc nie motyw spotkania księdza ? debila mnie blokował, bo największą debilką okazałam się ja sama w kilku momentach mojego życia.

Dlaczego mimo chrztu, wyznawania grzechów i ich odpuszczenia trzeba się spowiadać przez całe życie?
Bo biblijna Ewunia przy niemym współudziale Adasia tak bardzo chciała wiedzieć, co jest dobre a co złe, że zerwała jabłuszko (po łacinie jabłuszko to malum, inaczej zło, klęska, kara). Ewunia postąpiła dokładnie tak samo jak wcześniej przed nią Pandora, czy hinduskie wyrodne córki Diti i Danu?matki demonów i tytanów, a my dźwigamy dalej to brzemię przez wieki.

Zostaliśmy stworzeni jako niedoskonali, Starr. Niedoskonali ludzie posiadający owo boskie tchnienie. Alkoholik nawet po terapii, ten, który przestał już pić, na zawsze jest alkoholikiem. Człowiek zawsze jest grzesznikiem. Jest grzesznikiem, być może dlatego, aby ukazać pewien kontrast ? czarnego kota nie widać na czarnym tle w czarną noc. Sacrum i profanum służą do tego, aby widzieć zło na tle dobra albo odwrotnie ? dobro na tle zła. Tak mi się wydaje. ;-)))

Witaj, Aurorko. Czym pachnie Twój sernik?
Kakaową kruszonką murzynka? Wiśniami galaretki owocowej japońskiego na zimno?
A może jest taki, jaki najbardziej lubię, zakalcowaty, opadnięty i zwarty?.:)

Z uwagą przeczytałem, co napisałaś powyżej.
Zgadzam się z wieloma wnioskami płynącymi z Twoich przemyśleń.
Mam jednak nieco inne spojrzenie na kwestię granicy między wiedzą i wiarą.
Wiedza to moc milionów ton wody napierającej na łuk zapory wiary.
Postęp wiedzy to kolejny wstrząs dokonujący wyłomu w ścianie zapory, przez który coraz szerszą strugą przedostają się wątpliwości.
Tak było i jest od czasów Kopernika, Magellana, poprzez odkrycia pierwszych skamielin dinozaurów, Darwina i Einsteina.
Sztywne, dosłowne tłumaczenie Biblii, nawet Kościół uznaje za błędne. Ale dokonało się to dopiero "po przedstawieniu twardych dowodów".
Jak więc jest z tą naszą wiarą, skoro kreacjonizm nie może liczyć nawet na swoich twórców?

Kwestia negacji kapłaństwa, niektórych sakramentów i legitymacji ludzi w sutannach do pełnienia roli przewodników duchowych nie wynika, moim zdaniem z obserwowanych obecnie zachowań niektórych przedstawicieli duchowieństwa.
To samo, co dziś, było i za czasów Bocaccia, de Sade'a i innych rejestratorów obyczajowości tamtych czasów. Nie było tylko mediów, które mamy dziś.
To wszystko łącznie z tym, co napisałem nieco wyżej sprawia, że przestajemy ufać. Nawet w zachowanie tajemnicy spowiedzi przez kapłanów.

1,324

Odp: Moje zdrady (Netkafejka)
aurora borealis napisał/a:

/.../
Kierowana naszymi rozmowami sięgnęłam dzisiaj po "Mity starożytnych Indii",które o dziwo stały sobie na półce tak, jakby czekały na ten dzień. Znalazłam tam opis stworzenia świata, genealogię Brahmy (imponująca ;-))) ale z powodu hiperwentylacji po dzisiejszej wycieczce poza miasto nie byłam już w stanie śledzić losów 50 córek Dakszy...
Z tego samego powodu pozwolę sobie obiecany wczoraj wpis przełożyć na jutro i mam nadzieję, że się nie pogniewasz, bo wszystkie myśli wywiał mi dzisiaj leśny wiatr.
Wrócą echem... Spiszę je, bo spojrzałam na nasze wczorajsze dialogi inaczej. Czasem taka zmiana perspektywy jest potrzebna...

Powrót do natury poskutkował też zaczerpnięciem z pierwszego, dawnego lecz stale obecnego i bardzo ważnego źródła mojej wiary. Gdyby nie kilka istotnych wydarzeń w życiu, byłabym najprawdopodobniej współczesnym najgorliwszym wyznawcą jońskiej filozofii przyrody. Wszystko, co duchowo świadome zaczęło się u mnie od tej stachurowsko "bałwochwalczej" piosenki: https://youtu.be/_KxPMhL3Ijw
Czasem myślę, że i na niej się zakończy. Jak Bóg da :-)))

Ale ja nie znam wszystkich mitów starożytnych Indii. Skupiłem się tylko na bożku Krsnie... i cząstki hinduizmu, jako koncepcji bóg - człowiek - dusza - skutki (karma).

1,325

Odp: Moje zdrady (Netkafejka)
Excop napisał/a:

/.../
Dałem się złapać w pułapkę analizy przez pryzmat doświadczenia ponad 3O lat dorosłego życia zapominając, że na początku drogi niczego nie można było być pewnym, zwłaszcza słuszności podejmowanych decyzji życiowych.
Wówczas wcale nie byłem taki gotowy brać odpowiedzialności za własne błędy, co teraz uważam za oczywisty, świadomy obowiązek.
Poczytam o I-Ching i jeśli pozwolisz, nawiążę jeszcze do tego później.:)/.../

Proszę pytać, w miarę mojej wiedzy, odpowiem smile

1,326 Ostatnio edytowany przez starr (2015-05-02 22:35:19)

Odp: Moje zdrady (Netkafejka)
aurora borealis napisał/a:

Dobre popołudnie Państwu ;-)
Przychodzę z sernikiem i długim postem, bo zgodnie z obietnicą, wracam do naszych ostatnich rozważań.

Wyłania się z nich dość mroczny obraz doświadczeń związanych z chrześcijaństwem, odejścia od Kościoła spowodowanego postawą ?robotników winnicy Pańskiej? oburzeniem i niezgodą na brak spójności pomiędzy głoszonymi prawdami wiary a postępowaniem wierzących, a co gorsza duszpasterzy. I to jest pierwsze zagadnienie. Drugim zaś, jest pojęcie kary, winy i nagrody oraz zakwestionowanie sakramentu spowiedzi.

Trudno dyskutować z Waszym osobistym doświadczeniem, jednak pojawiły się tu też generalizacje, na które chciałabym zwrócić uwagę.

Spośród absolwentów Akademii Sztuk Pięknych geniusz wyłania się niezwykle rzadko, choć przecież, aby dostać się na tę uczelnię trzeba mieć ponadprzeciętne zdolności. Akademię Medyczną kończy - składając uroczystą przysięgę - każdego roku spora grupa, ale tylko niektórzy z nich staną się wybitnymi lekarzami.

Podobnie jest z duchownymi. Oni są ulepieni z tej samej gliny, co każdy z nas. Bywają niedouczeni, leniwi, próżni, lekkomyślni, narażają się na złamanie ślubów lub łamią je bez żadnej refleksji brnąc w jakąś hipokryzję i kompromitując w ten sposób cały swój stan. Mogą być w całości zanurzeni w wodzie święconej, w wodach Jordanu, namaszczeni przez najwyższych dostojników, mogą leżeć długie godziny krzyżem przed ołtarzem, a mieć ręce i serce uwalane wszelkimi niegodziwościami. Do zakonu zdarza się trafiać alumnom z powodu przymusu, źle rozumianej tradycji w rodzinie, skrajnej biedy, niespełnionej miłości, poważnych problemów z tożsamością, etc? Znany mi jest każdy z takich przypadków.

Mogę tylko ubolewać nad kiepskim artystą, który musi posuwać się do skrajnej prowokacji, aby zostać zauważonym, medykiem, który nie potrafi rozpoznać zapalenia płuc, księdzem, który należycie nie odrobił lekcji w seminarium, zignorował przewodnictwo duchowe w odpowiednim czasie i nie potrafi po przyjęciu święceń poradzić sobie z (za przeproszeniem) własnym ?ptakiem? lub mamoną, albo zwyczajnie nie ma na tyle cywilnej odwagi, by zrzucić sutannę przyznając się przed sobą, Bogiem i swoim zgromadzeniem, że nie jest zdolny wypełnić świętych obietnic.

Jednak w żaden sposób nie wpływa to na rezygnację z podziwiania sztuki, korzystania z usług medycznych, czy chodzenia do kościoła, zboru, cerkwi, synagogi, prawda?

Zawsze jednak, gdy mowa jest o nieudolnościach innych, na przykład kiepskich księży, tylekroć ja sama stawiam sobie przed oczy własne niedoskonałości, upadki, pobłądzenia. Swoją małość. I odkrywam, że jestem taka sama jak biblijna Ewa wątpiąca, szukająca dziury w całym, niecierpliwa, obarczająca winą innych, próżna, zaborcza etc, etc? W porównaniu z innymi wcale nie wypadam lepiej.

A zatem: niektórzy księża, niektórzy lekarze, artyści, inżynierowie, informatycy, kasjerzy, są idealnymi przykładami na prawdziwość krzywej Gaussa? ;-)))

Starr pisał też o tym, że nikt nie mógł Mu dobrze wytłumaczyć rozmaitych spraw, że nie trafił na kapłana, który byłby w stanie poprowadzić Go w myśleniu i rozumieniu. Pytanie jest takie czy i gdzie szukamy takiego kogoś, czy jedynie zdajemy się na to, co przynosi nam życie, czyli facetów w sutannach występujących np. w osobie księdza Stasia i innych stasiopodobnych, tak jak dawniej czekoladopodobnych, ohydnych produktów ? zastępników, kubańskich pomarańczy itp.  ble!

Jest też inny aspekt. Wiara zaczyna się tam, gdzie kończy wiedza, stąd trudność, Starr w wytłumaczeniu największych tajemnic, o których oboje z AnnąJo wspominacie. Każda z religii oparta jest na wierze ? a więc dobrowolności w przyjęciu znaków widzialnych i niewidzialnych, zatem aby stać się wyznawcą Allaha, Tyra, Jahwe, Zeusa czy Brahmy potrzebny jest dokładnie ten sam akt wolnej woli, która wierzy w niesprawdzalne.  Chrześcijaństwo nie stanowi tu żadnego wyjątku.
Z wiary zaś wynikają konsekwencje, sposób życia, poglądy, widzenie świata, przestrzeganie przykazań, etc...

A tak dla jasności, kiedy ksiądz na każdej Mszy Świętej wygłasza słowa ?Oto wielka tajemnica wiary? przytoczone przez Was, to zawierają one w sobie trzy wydarzenia: Chrystus umarł. Chrystus zmartwychwstał. Chrystus powróci.
Tym jest wiara chrześcijanina.

Panuje bardzo błędne, powszechne mniemanie, że chrześcijanin może się zbawić czyniąc dobro. Nic bardziej mylnego. Bycie dobrym nie jest warunkiem zbawienia duszy. Bycie dobrym powinno być natomiast skutkiem przyjętego wyznania. Tu znowu pojawia się uniwersalność wszystkich religii, które nawołują do poszukiwania trzech cnót = antycznych ideałów: dobra, prawdy i piękna.

Dla mnie z wiarą jest podobnie jak z górską wspinaczką. Najpierw jest motyw. Może nim być ciekawość, fascynacja, zachwyt, paląca potrzeba, jakaś bolesna rana, która domaga się uleczenia w warunkach szczególnych, różnie? Motyw jest potrzebny, aby wiedzieć po jaką ciężką cholerę mam się pocić, maszerować tyle kilometrów, zmachać się, uwalać błotem, pośliznąć, poobcierać stopy, palić w słońcu, lub moknąć. Co pociąga mnie w byciu osobą wierzącą? Po co chciałabym iść do Nieba?

Potem jest szykowanie się do tej drogi: porządne buty, kurtka, bidon, prowiant, kawał czekolady, mapa i przewodnik. Tak samo w wierze ? poszukiwanie tego, co może mi ułatwić dotarcie na szczyt. I tutaj, tak, jak znaki na górskim szlaku, chrześcijanie mają sakramenty.
Można wybrać ścieżkę nieoznaczoną, jakiś skrót. Można trawersować po zboczu? a można iść według znaków ufając, że ktoś przed nami tę drogę już pokonał, że zna ją doskonale, a nawet wie, gdzie można spotkać największe przeszkody, gdzie napić się ze źródła, gdzie odpocząć?
Można zrezygnować z sakramentów takich jak spowiedź, można próbować iść do Boga bez nich. To jasne!

Sama tak robiłam, tyle, że problem nie leżał u mnie w negacji roli księdza w konfesjonale jako przewodnika i tego, że być może on sam spowiadając mnie wypowiedział w myśli bardzo brzydkie wyrazy, albo pociągnął z gwinta winko mszalne tuż przed założeniem stuły i umoszczeniem się w konfesjonale, ale w tym, że musiałabym przyjąć swoją marność, małość, grzeszność, rażącą niedoskonałość, przyznać się do winy, uznać czyjąś wyższość, przyjąć pouczenie, paść na kolana?

Przez wiele lat myśląc, że nikt nie ma prawa mnie ograniczać jakąś durną spowiedzią i koniecznością korzystania z ?budki z dzięciołem-spowiednikiem? w środku, doszłam do wniosku, że to ja sama się ograniczam, że odbieram sobie jakąś sposobność do zmiany perspektywy spojrzenia na własne życie, możliwość oczyszczenia, usłyszenia pokrzepiającego słowa, cennej rady, a w końcu przebaczenia, odrodzenia, nie mówiąc już o tym, że nikt i nic nie dawało mi ukojenia.
A więc nie motyw spotkania księdza ? debila mnie blokował, bo największą debilką okazałam się ja sama w kilku momentach mojego życia.

Dlaczego mimo chrztu, wyznawania grzechów i ich odpuszczenia trzeba się spowiadać przez całe życie?
Bo biblijna Ewunia przy niemym współudziale Adasia tak bardzo chciała wiedzieć, co jest dobre a co złe, że zerwała jabłuszko (po łacinie jabłuszko to malum, inaczej zło, klęska, kara). Ewunia postąpiła dokładnie tak samo jak wcześniej przed nią Pandora, czy hinduskie wyrodne córki Diti i Danu?matki demonów i tytanów, a my dźwigamy dalej to brzemię przez wieki.

Zostaliśmy stworzeni jako niedoskonali, Starr. Niedoskonali ludzie posiadający owo boskie tchnienie. Alkoholik nawet po terapii, ten, który przestał już pić, na zawsze jest alkoholikiem. Człowiek zawsze jest grzesznikiem. Jest grzesznikiem, być może dlatego, aby ukazać pewien kontrast ? czarnego kota nie widać na czarnym tle w czarną noc. Sacrum i profanum służą do tego, aby widzieć zło na tle dobra albo odwrotnie ? dobro na tle zła. Tak mi się wydaje. ;-)))

Auroro nie napisałaś ani jednego zdania z którym bym się nie zgodził. Myślałem podobnie jak Ty, tyle, że w którymś momencie naszły mnie wątpliwości. Musiało być ich tyle, że zacząłem zadawać pytania i na które nie dostawałem odpowiedzi, wątpliwości których nie chciał/ nie mógł/ nie potrafił/ wyjaśnić żaden ksiądz katolicki z którym miałem kontakt. Stąd wzięło się moje poszukiwanie. Napisałem tylko jak ta ścieżka wyglądała i do jakich wniosków doszedłem, a także zaznaczyłem, że to moja i tylko moja ścieżka. Nikogo do niej nie namawiam, nie twierdzę, że odkryłem najprawdziwszą prawdę objawioną. Mam jeszcze tylko jedną, małą satysfakcję, że moje poszukiwania, nie zaprowadziły mnie na manowce. Nie zostałem scjentologiem, nie wyznaje marsjan, ani nie wróciłem do dawnych wierzeń starożytnych Słowian... Wiele z tego, co można wyczytać z Newtona, potwierdza, że szedłem w dobrym kierunku...

1,327

Odp: Moje zdrady (Netkafejka)
aurora borealis napisał/a:
starr napisał/a:

A kto ze zwykłych zjadaczy chleba, pospolitych grzeszników ma swojego stałego spowiednika.? Lepiej iść do konfesjonału, gdzie siedzi stary przygłuchy ksiądz i spowiadać się cichutkim szeptem... im krócej, tym pokuta lżejsza... (autentycznie zasłyszane) smile

Jeszcze dzisiaj to sprawdzałam. Mam około 50 fotografii facjat rozmaitych księży - do wyboru do koloru, a wielu nawet przystojnych ;-) opisy w czym się specjalizują i setki nagrań kazań, nauk, konferencji, etc, aby móc sobie takiego wygooglowanego "księżyca" posłuchać, czy to, co głosi jakoś do nas przemawia czy nie, a potem tylko zrobić "clic" na jego adres e-mail i umówić się z nim na rozmowę o wątpliwościach, prośbę o poradę o spowiedź albo jedno i drugie. Na odpowiedź z propozycją terminu spotkania czeka się nie dłużej niż 1-2-3 dni. Rozmowa odbywa się w cztery oczy w kameralnym miejscu. Wszystko to potwierdzam własnym doświadczeniem, bo w ubiegłym roku korzystałam z takiej opcji.

Co ciekawe, wielebny po jednej wizycie "przepowiedział" mi moją przyszłość. Pomylił się tylko w jednym. To, co zapowiadał miało stać się w ciągu roku. Wydarzyło się zaś, po kilku miesiącach ;-)))
Wróżbita, czy co? ;-)))

Googlownica, internet, komputer osobisty, trzydzieści lat temu mogły być elementem którejś z książek S-F... A teraz osiadłem na miejscu ze swoimi poszukiwaniami, chadzam do kościoła (a jednak, choć nie jest to systematyczne smile ) czytam sobie mądrości wschodu i już nie poszukuję... znalazłem.

1,328

Odp: Moje zdrady (Netkafejka)
aurora borealis napisał/a:

A czy w ogóle istnieje pojęcie dobrej karmy?
Czy hinduizm zakłada istnienie miłosierdzia?
Uwzględnia okoliczności popełnienia zła?

Tak, istnieje pojęcie dobrej karmy.
W hinduizmie rzeczywiście karmę często traktują jako karę, często też określaja karmę jako zły uczynek, który trzeba "odpracować".
W buddyzmie karma jest zamierzonym działaniem, a o jego moralnej wartości decydują  czynniki dobre lub złe, czyli zamiar z jakim czynu dokonujemi. To samo nasze działanie bez gniewu, zawisci, pazerności, a z miłościa i zrozumieniem będzie dobre w przeciwienstwie gdy podstawą działania bedzie chciwość, gniew i niewiedza.

1,329

Odp: Moje zdrady (Netkafejka)
aurora borealis napisał/a:

/.../
Podzielam zdumienie Excop'a. A na dodatek widzę pewną sprzeczność.
Skoro skutki karmiczne związane z tamtym okresem Twojego życia są według Ciebie nieuniknione i w jakiś sposób czekasz na "potępienie" i skoro wyznanie "grzechów" nie skutkuje oczyszczeniem, to skąd pochodzą Twe obawy?

No właśnie z tego, ze skutki karmiczne będą, niezależnie od tego czy wyspowiadałem się, dostałem rozgrzeszenie i odprawiłem pokutę. To jest róznica podejścia do skutku za swoje czyny. W chrześcijaństwie istnieje zadośćuczynienie i pokuta, czyli działania rekompensujące. Prawo skutków karmicznych nie przewiduje tego. Złe działanie i dobre działanie przynoszą dwa różne skutki - zło za zło, dobro za dobro. Nie ma znaczenia, czy się żałowało za wyrządzone zło... 

aurora borealis napisał/a:

Dlaczego tak bardzo zależy Ci, aby być dobrym, skoro wedle przyjętego przez Ciebie światopoglądu nijak nie możesz zadośćuczynić, odpokutować tu na ziemi, nawet jeśli wyznaczyłbyś sobie pokutę zastępczą?

Skoro nie mogę w żaden sposób zrekompensować wyrządzonego zła, a nie chcę być w za następnym razem w sytuacji gorszej niż teraz, muszę stworzyć dużo działań pozytywnych, które wtedy będą skutkowały otrzymanym dobrem. Widzisz, w chrześcijaństwie można całe życie przeżyć w sposób niegodny, krzywdząc innych, żyć w niezgodzie z zasadami wiary, ale o ile na łożu śmierci dostanie się rozgrzeszenie, jest wszystko zostaje odpuszczone i idzie się do "nieba"... Proste, łatwe i niesprawiedliwe...
W moim pojęciu, prawa skutków karmicznych, nie ma tak dobrze. Wszystkie złe czyny będą miały złe skutki, a wszystkie dobre czyny, zostaną nagrodzone dobrymi skutkami...

aurora borealis napisał/a:

Jaki sens ma według tamtych wierzeń dbałość o samorozwój i samodoskonalenie skoro "karma" zawsze powraca? Przecież to i tak nie Ty zdecydujesz kim będziesz w przyszłym wcieleniu...

No właśnie dlatego, żeby zbudować sobie bazę dobrej karmy teraz, by w przyszłości otrzymać dobre skutki...

aurora borealis napisał/a:

Czy pamiętasz jak opisywała się Elle, kim była jeszcze kilka lat temu? jak postrzegała relacje? Przecież tak się rodzi dojrzałość - w świadomości istnienia popełnionych błędów, uznania własnej realności, akceptacji tego, co wydarzyło się w przeszłości i co dzieje się teraz.
Przecież jesteś tak wartościowym człowiekiem. Tatą dwu Córek. Dałeś im życie, miłość, troskę i wychowanie. Stanąłeś wobec wielkiego wyzwania samotnego doprowadzenia młodszej Córki do dorosłości po śmierci Ivy. Pracujesz, masz trzy Behemoty, słuchasz pięknej muzyki, dostrzegasz urodę świata, potrafisz nawet upiec ciasto. Starr... o jakiej Ty karmie mówisz?

Chyba na ten wpis Elle88 nie trafiłem (mała podpowiedź? w którym wątku?). To ze teraz staram się nie "produkować" złej karmy, wcale nie zwalnia mnie z tego, ze kiedyś zrobiłem źle i tego mam świadomość, że to złe kiedyś do mnie wróci. Nie ma ucieczki, nie ma pokuty...
Na wątku w dziale religie, Elle pisała głównie o karmie która jest w obrębie tego samego wcielenia. Dla hinduizmu, jest to instant-karma, występująca tylko w wyjątkowych - rażących wypadkach.
W hinduizmie skutki karmiczne dotyczą następnego wcielenia. Ale to jeszcze wymaga zaakceptowania reinkarnacji. W chrześcijaństwie przychodzimy tylko raz, a powrócimy po końcu świata. Hinduiści wierzą, że przychodzimy tu tyle razy ile potrzeba do zniwelowania skutków karmicznych, czyli przez całe nasze życie nie spowodujemy nawet jednego złego skutku karmicznego... 

Nie jestem ekspertem we wszystkich wierzeniach hinduistycznych, ale:

aurora borealis napisał/a:

A czy w ogóle istnieje pojęcie dobrej karmy?

Jak najbardziej, tak.

aurora borealis napisał/a:

Czy hinduizm zakłada istnienie miłosierdzia?

Miłosierdzie jako rekompensata (pokuta) za złe czyny - nie. Miłosierdzie, jako dobry uczynek dla potrzebującego - dobry skutek karmiczny, wtedy tak.

aurora borealis napisał/a:

Uwzględnia okoliczności popełnienia zła?

Niestety nie do końca... Zabicie w samoobronie jest złą, ale lżejsza karmą...

1,330

Odp: Moje zdrady (Netkafejka)
annaJo napisał/a:

/.../
W buddyzmie karma jest zamierzonym działaniem, a o jego moralnej wartości decydują  czynniki dobre lub złe, czyli zamiar z jakim czynu dokonujemi. To samo nasze działanie bez gniewu, zawisci, pazerności, a z miłościa i zrozumieniem będzie dobre w przeciwienstwie gdy podstawą działania bedzie chciwość, gniew i niewiedza.

Na poważniejsze zainteresowanie się Buddyzmem nie starczyło mi już czasu, ale byłem na spotkaniu z Dalajlamą w Warszawie. Pierwszy raz spotkałem się z taka moja reakcją. Obok mnie siedział ktoś, kto chyba był buddyjskim mnichem, na to wskazywało jego ubranie. Z drugiej mojej strony siedziała Iva. W momencie, gdy Dalajlama wszedł, przywitał się i usiadł samoistnie z moich oczu zaczęły kapać łzy. Szukałem gorączkowo chusteczki i wtedy ten mnich powiedział mi, żebym nie wstrzymywał płaczu. W którymś z poprzednich wcieleń musiałem być buddystą, stąd taka reakcja...
Po spotkaniu, ten mnich wręczył mi książeczkę : Dhammapada. Ścieżka Mądrości Buddy. smile

1,331 Ostatnio edytowany przez annaJo (2015-05-02 23:45:49)

Odp: Moje zdrady (Netkafejka)
starr napisał/a:
annaJo napisał/a:

/.../
W buddyzmie karma jest zamierzonym działaniem, a o jego moralnej wartości decydują  czynniki dobre lub złe, czyli zamiar z jakim czynu dokonujemi. To samo nasze działanie bez gniewu, zawisci, pazerności, a z miłościa i zrozumieniem będzie dobre w przeciwienstwie gdy podstawą działania bedzie chciwość, gniew i niewiedza.

Na poważniejsze zainteresowanie się Buddyzmem nie starczyło mi już czasu, ale byłem na spotkaniu z Dalajlamą w Warszawie. Pierwszy raz spotkałem się z taka moja reakcją. Obok mnie siedział ktoś, kto chyba był buddyjskim mnichem, na to wskazywało jego ubranie. Z drugiej mojej strony siedziała Iva. W momencie, gdy Dalajlama wszedł, przywitał się i usiadł samoistnie z moich oczu zaczęły kapać łzy. Szukałem gorączkowo chusteczki i wtedy ten mnich powiedział mi, żebym nie wstrzymywał płaczu. W którymś z poprzednich wcieleń musiałem być buddystą, stąd taka reakcja...
Po spotkaniu, ten mnich wręczył mi książeczkę : Dhammapada. Ścieżka Mądrości Buddy. smile

Pól godziny temu odpowiadałes na posta Aurory, a ja zazgrzytałam zebami. Niewiele wiem o hinduizmie, ale jestem pewna, że wg niego złe uczynki możemy odkupić dobrymi, a nie tak jak napisałeś.

Buddyzm znam z praktyki, dopiero po latach spędzonych wśród buddystów czytałam, zeby uzupełnić moja o nim wiedzę i dodatkowo zrozumieć. Nie wszystko zrozumiałam, buddystka nie jestem, ale lubię buddyzm.
Mnie odpowiada optymizm, jaki jest w naukach buddystycznych. Przecież Budda poświęcił swoje życie nauczając ludzi jak maja dążyć do szczęscia.

Zwróc uwagę jak piekne sa cztery szlachetne prawdy buddyzmu:

Pierwsza Szlachetna Prawda głosi, że życie jest cierpieniem, ale buddyzm naucza jak cierpienia uniknąć

Wg Drugiej Szlachetnej Prawdy przyczyną wszelkiego cierpienia jest przywiązanie. Np gdy do czegos usilnie dązymy i zdobywamy to wcale nie będziemy szczęsliwi, bo pragnienie odbiera nam zadowolenie i radość.  Zamiast bez końca walczyć o zaspokajanie swoich pragnień, lepiej postarac sie zmodyfikować swoje ?chcenie?.

Trzecia Szlachetna Prawda mówi, że cierpienie może zostać przezwyciężone, zaś szczęście ? osiągnięte.

Ostatnia, Czwarta Szlachetna Prawda jest Ścieżką prowadzącą do przezwyciężenia cierpienia.  Ścieżka jest  ośmioraka, odnosi się do każdego aspektu życia: intelektualnego, moralnego, społecznego, ekonomicznego i psychologicznego, i zawiera wszystko, co jest człowiekowi niezbędne, by wieść dobre życie i rozwijać się duchowo.

A jakiz piekny jest ten cytat
"Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca, albo cymbał brzmiący. Gdybym też miał dar prorokowania i znał wszystkie tajemnice, i posiadał wszelką wiedzę, i wszelką [możliwą] wiarę, tak iżbym góry przenosił, a miłości bym nie miał, byłbym niczym. I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją, a ciało wystawił na spalenie, lecz miłości bym nie miał, nic bym nie zyskał. Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma."

1,332

Odp: Moje zdrady (Netkafejka)
annaJo napisał/a:

/.../
A jakiz piekny jest ten cytat
"Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca, albo cymbał brzmiący. Gdybym też miał dar prorokowania i znał wszystkie tajemnice, i posiadał wszelką wiedzę, i wszelką [możliwą] wiarę, tak iżbym góry przenosił, a miłości bym nie miał, byłbym niczym. I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją, a ciało wystawił na spalenie, lecz miłości bym nie miał, nic bym nie zyskał. Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma."

...a tu jego dalsza część smile:

Miłość nigdy nie ustaje,
[nie jest] jak proroctwa, które się skończą,
albo jak dar języków, który zniknie,
lub jak wiedza, której zabraknie.
9 Po części bowiem tylko poznajemy,
po części prorokujemy.
10 Gdy zaś przyjdzie to, co jest doskonałe,
zniknie to, co jest tylko częściowe.
11 Gdy byłem dzieckiem,
mówiłem jak dziecko,
czułem jak dziecko,
myślałem jak dziecko.
Kiedy zaś stałem się mężem,
wyzbyłem się tego, co dziecięce.
12 Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno;
wtedy zaś [zobaczymy] twarzą w twarz:
Teraz poznaję po części,
wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany.
13 Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość - te trzy:
z nich zaś największa jest miłość.

1,333

Odp: Moje zdrady (Netkafejka)
starr napisał/a:
annaJo napisał/a:

/.../
A jakiz piekny jest ten cytat
"Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca, albo cymbał brzmiący. Gdybym też miał dar prorokowania i znał wszystkie tajemnice, i posiadał wszelką wiedzę, i wszelką [możliwą] wiarę, tak iżbym góry przenosił, a miłości bym nie miał, byłbym niczym. I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją, a ciało wystawił na spalenie, lecz miłości bym nie miał, nic bym nie zyskał. Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma."

...a tu jego dalsza część smile:

Miłość nigdy nie ustaje,
[nie jest] jak proroctwa, które się skończą,
albo jak dar języków, który zniknie,
lub jak wiedza, której zabraknie.
9 Po części bowiem tylko poznajemy,
po części prorokujemy.
10 Gdy zaś przyjdzie to, co jest doskonałe,
zniknie to, co jest tylko częściowe.
11 Gdy byłem dzieckiem,
mówiłem jak dziecko,
czułem jak dziecko,
myślałem jak dziecko.
Kiedy zaś stałem się mężem,
wyzbyłem się tego, co dziecięce.
12 Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno;
wtedy zaś [zobaczymy] twarzą w twarz:
Teraz poznaję po części,
wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany.
13 Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość - te trzy:
z nich zaś największa jest miłość.

Bo buddyzm i chrześcijaństwo bardzo podobnie traktują kwestie etyczne, jak czystość serca, moralność i  zachowanie, choć w wielu innych róznią się bardzo. Buddyzm uczy, że czystość naszego serca jest najbardziej istotna.

1,334 Ostatnio edytowany przez Elle88 (2015-05-03 00:26:06)

Odp: Moje zdrady (Netkafejka)

WOW, Ale temat -BOMBA yikes
Gdzie ja byłam, kiedy mnie tu nie było?!! wink
A poważnie - świetny pomysł na wątek, świetne pióro. Jestem zaledwie na 3 stronie, ale nie odmówię sobie przyjemności przejścia przez całość wątku.

I jaka piękna autoanaliza, dystansik.. Masz wielkie jaja, starr big_smile



Ps. Historyja EXTRA też osobliwa..Nie powiem, przywodzi na myśl pewne bardzo osobliwe skojarzenia i preferencje natury seksualnej, ale mogę się mylić, więc zostawię dla siebie wink

Ok. Kontnuujcie..


big_smile

1,335 Ostatnio edytowany przez starr (2015-05-03 00:50:50)

Odp: Moje zdrady (Netkafejka)
annaJo napisał/a:

/.../
Bo buddyzm i chrześcijaństwo bardzo podobnie traktują kwestie etyczne, jak czystość serca, moralność i  zachowanie, choć w wielu innych róznią się bardzo. Buddyzm uczy, że czystość naszego serca jest najbardziej istotna.

Każda religia, która nakazuje zasady moralne, jest warta uwagi. Dlatego w miarę wolnego czasu na serio zabiorę się za czytanie tego co mam, czyli Dhammapady, a w razie pytań, wiem już do kogo je skierować smile

1,336 Ostatnio edytowany przez starr (2015-05-03 00:49:52)

Odp: Moje zdrady (Netkafejka)
Elle88 napisał/a:

WOW, Ale temat -BOMBA yikes
Gdzie ja byłam, kiedy mnie tu nie było?!! wink
A poważnie - świetny pomysł na wątek, świetne pióro. Jestem zaledwie na 3 stronie, ale nie odmówię sobie przyjemności przejścia przez całość wątku.
I jaka piękna autoanaliza, dystansik.. Masz wielkie jaja, starr big_smile
Ps. Historyja EXTRA też osobliwa..Nie powiem, przywodzi na myśl pewne bardzo osobliwe skojarzenia i preferencje natury seksualnej, ale mogę się mylić, więc zostawię dla siebie wink
Ok. Kontnuujcie..
big_smile

ELLE!! A właśnie wczoraj o Tobie wspomniała Aurora... smile
Rozgość się... smile
Mam nadzieję, że doczytując do końca nie zmienisz zdania... big_smile

1,337 Ostatnio edytowany przez Elle88 (2015-05-03 01:15:06)

Odp: Moje zdrady (Netkafejka)

Ano rozgaszczam się, dzięki.

Ledwie zaczęłam,  a już kilka razy miałam łzy w oczach.. Poruszające jest to co piszesz. a pokrzepiające przy okazji to, że jednak nie jestem z lodu, jak niektórzy mnie podejrzewali wink
wiesz, pisze o tym trochę półżartem, ale celowo, bo doskonale wiem co to znaczy być 'zamrożonym emocjonalnie' i pamiętam to miejsce jeszcze dość dobrze i co się wtedy "czuje", bo ciężko to nazwać emocjami..

Ściskam Cię mocno, żebyś miał siłę dalej to z siebie wyrzucać.

Narazie nie będę nic pisać 'od siebie' czy komentować, bo nie sądzę by o to chodziło w tym wątku.

Fajnie, ze zebrała się tu "stara ekipa" z mojego wątku big_smile



Ps. Na koniec chcę tylko zauważyć, że tytuł wątku (tak wiem, jest Twoj i nic mi do tego), ale.. ma bardzo ciężka, taką niemal "smolistą" od negatywnej energii strukturę.
Czujecie to?


dobrej nocy

1,338 Ostatnio edytowany przez starr (2015-05-03 01:22:32)

Odp: Moje zdrady (Netkafejka)
Elle88 napisał/a:

Ano rozgaszczam się, dzięki.

Ledwie zaczęłam,  a już kilka razy miałam łzy w oczach.. Poruszające jest to co piszesz. a pokrzepiające przy okazji to, że jednak nie jestem z lodu, jak niektórzy mnie podejrzewali wink
wiesz, pisze o tym trochę półżartem, ale celowo, bo doskonale wiem co to znaczy być 'zamrożonym emocjonalnie' i pamiętam to miejsce jeszcze dość dobrze i co się wtedy "czuje", bo ciężko to nazwać emocjami..

Ściskam Cię mocno, żebyś miał siłę dalej to z siebie wyrzucać.

Narazie nie będę nic pisać 'od siebie' czy komentować, bo nie sądzę by o to chodziło w tym wątku.

Fajnie, ze zebrała się tu "stara ekipa" z mojego wątku big_smile



Ps. Na koniec chcę tylko zauważyć, że tytuł wątku (tak wiem, jest Twoj i nic mi do tego), ale.. ma bardzo ciężka, taką niemal "smolistą" od negatywnej energii strukturę.
Czujecie to?


dobrej nocy

Poczatek wątku był w Mojej Niesamowitej Historii. Doczytasz czemu stał się net-kafejką... A tytuł był ciężki z zamierzenia, bo wyciągnąłem z zakamarków swoje nieprzerobione emocje...
Przed Tobą jednak nic się nie ukryje... smile
Dobrej nocy i spokojnych snów Elle88

1,339 Ostatnio edytowany przez aurora borealis (2015-05-03 03:00:25)

Odp: Moje zdrady (Netkafejka)
Excop napisał/a:

Z uwagą przeczytałem, co napisałaś powyżej.
Zgadzam się z wieloma wnioskami płynącymi z Twoich przemyśleń.
Mam jednak nieco inne spojrzenie na kwestię granicy między wiedzą i wiarą.
Wiedza to moc milionów ton wody napierającej na łuk zapory wiary.
Postęp wiedzy to kolejny wstrząs dokonujący wyłomu w ścianie zapory, przez który coraz szerszą strugą przedostają się wątpliwości.
Tak było i jest od czasów Kopernika, Magellana, poprzez odkrycia pierwszych skamielin dinozaurów, Darwina i Einsteina.
Sztywne, dosłowne tłumaczenie Biblii, nawet Kościół uznaje za błędne. Ale dokonało się to dopiero "po przedstawieniu twardych dowodów".
Jak więc jest z tą naszą wiarą, skoro kreacjonizm nie może liczyć nawet na swoich twórców?

Gdybyś mógł zobaczyć mą autentyczną radość z lektury Twoich postów, Excop...

Jestem takim żuczkiem, którego trochę ciekawi świat i który stale szuka w nim swojego miejsca. Moja wiara nie jest kostyczna, a nawet w pełni uformowana, ale traktuję ją jako przygodę, jako okazję do zachwytu tym, czego nie wiem.
Nie widzę sprzeczności pomiędzy odkryciami naukowymi a tym, co głosi Stary i Nowy Testament. Sceptycznie podchodzę do doktryn, bo jak sam doskonale wiesz często na przestrzeni wieków zdarzało się, że wielcy teolodzy, Ojcowie Kościoła w swoich dziełach wykluczali się wzajemnie i wydaje się, że Kościół też ulega "modom" akcentując w danym okresie takie, czy inne stanowisko.

Jednak problematyka weryfikacji wiedzy o świecie nie dotyczy jedynie zwolenników kreacjonizmu. Nowe odkrycia naukowe nie burzą posad wiary. Dotychczas żaden z najmędrszych naukowców nie odpowiedział jeszcze na fundamentalne pytania o narodziny wszechświata, pojawienie się życia na Ziemi, czy pochodzenie człowieka, podobnie jak żaden z teologów nie wyjaśnił niepokalanego poczęcia, wniebowzięcia Maryi, a co dopiero zmartwychwstania Jezusa, dlatego Starr nie może otrzymać odpowiedzi na "wielką tajemnicę wiary". Gdyby jednak miał trochę więcej szczęścia i trafił nie na osobę wykonującą zawód księdza, ale na teologa z prawdziwego zdarzenia, być może miałby szansę dowiedzieć się dlaczego nie może się dowiedzieć tego, czego chciałby się dowiedzieć ;-)))

Zwróć też uwagę, że sztandarowy ewolucjonista Karol Darwin wraz ze swoją teorią był równie mocno krytykowany i atakowany przez to samo środowisko, z którego się wywodził - przyrodników, do historii jednak przejdzie, jako wielki wywrotowiec, przeciwnik kreacjonizmu, choć on sam nie znosił polemik i unikał konfrontacji.

Masz jednak całkowitą rację, że ci głęboko wierzący, którzy padali trupem na widok amonitów i belemnitów sądząc, że są to atrybuty diabła, dziś wydają nam się już tylko zabawni, podobnie, jak księża straszący kociołkami ze smażącymi się wewnątrz nich grzesznikami. Ja w każdym razie już bardzo dawno takich bredni nie słyszałam ani z ambony ani jako penitent, więc stąd moja reakcja na słowa, że "straszą piekłem".
Od lat słyszę, że Księgi Starego Testamentu nie są zapisem historycznym, ale ikonicznym, symbolicznym. Katecheci uczą tego już od pierwszych klas podstawówki.

Excop napisał/a:

Kwestia negacji kapłaństwa, niektórych sakramentów i legitymacji ludzi w sutannach do pełnienia roli przewodników duchowych nie wynika, moim zdaniem z obserwowanych obecnie zachowań niektórych przedstawicieli duchowieństwa.
To samo, co dziś, było i za czasów Bocaccia, de Sade'a i innych rejestratorów obyczajowości tamtych czasów. Nie było tylko mediów, które mamy dziś.
To wszystko łącznie z tym, co napisałem nieco wyżej sprawia, że przestajemy ufać. Nawet w zachowanie tajemnicy spowiedzi przez kapłanów.

Pełna zgoda, ale argument przekładania na lichych księży odpowiedzialności za własne problemy z praktykowaniem wiary zwłaszcza wśród ludzi z dużych aglomeracji miejskich wydaje mi się naciągany. To tak, jakby zrzucać na mamusię odpowiedzialność, że jej 45 letni synek nadal żywi się kaszką manną.

Wiara jest relacją osobową człowieka z jego Stwórcą i albo się ją chce nawiązać, abo nie.

A jeśli chodzi o serniczek, to jest on posypany prażonymi migdałami. I jak to serniczek - dość ciężki, chyba by Ci smakował ;-)))

1,340

Odp: Moje zdrady (Netkafejka)

AnnoJo, Starr,

Dziękuję Wam za wyjaśnienia dotyczące karmy. Trochę się mijacie w zeznaniach, ale czuję, że pojęłam ideę ogólną, dzięki Waszym wpisom.

Nie ukrywam, że jest dla mnie rzeczą nie do pojęcia ów eklektyzm, czyli trochę z hinduizmu, trochę z buddyzmu, trochę z chrześcijaństwa, bo ja miałabym wielki problem, by się z tym w życiu nie pogubić, a na dodatek praktykować którąkolwiek z tych religii, ale skoro Wy sobie radzicie, to znaczy, że można, tylko ze mnie jest taki młot, co tego nie rozumie :-)))

Nie szkodzi. Tak wielu rzeczy nie rozumiem, a żyję. Nie będę więc Was więcej dręczyć. Obiecuję! ;-)))

1,341

Odp: Moje zdrady (Netkafejka)
aurora borealis napisał/a:

AnnoJo, Starr,

Dziękuję Wam za wyjaśnienia dotyczące karmy. Trochę się mijacie w zeznaniach, ale czuję, że pojęłam ideę ogólną, dzięki Waszym wpisom.

Nie ukrywam, że jest dla mnie rzeczą nie do pojęcia ów eklektyzm, czyli trochę z hinduizmu, trochę z buddyzmu, trochę z chrześcijaństwa, bo ja miałabym wielki problem, by się z tym w życiu nie pogubić, a na dodatek praktykować którąkolwiek z tych religii, ale skoro Wy sobie radzicie, to znaczy, że można, tylko ze mnie jest taki młot, co tego nie rozumie :-)))

Nie szkodzi. Tak wielu rzeczy nie rozumiem, a żyję. Nie będę więc Was więcej dręczyć. Obiecuję! ;-)))

Nie wiem jak AnnaJo, ale ja nie odszedłem całkowicie z KK. Tylko nie zgadzam się z niektórymi rzeczami. Ponieważ nie uważam spowiedzi za niezbędna, a w protestantyzmie tez jej nie ma, jest tylko spowiedź powszechna, nie chodzę do spowiedzi. Przez to, uczestniczę w mszach w sposób bierny, czyli nie przystępuje do komunii. Moje poglądy na dekalog i zasady życia są dokładnie takie same, tylko rozbudowałem je o swoje zasady, które i tak nie są w żadnej sprzeczności z dekalogiem. Pozostaje jeszcze kwestia reinkarnacji, której katolicy nie uznają, duszy jako nieśmiertelnej cząstki energii i ciała, które jest tylko dane duszy na czas jej pobytu na ziemi. Tylko tyle i aż tyle...

1,342 Ostatnio edytowany przez starr (2015-05-03 02:09:37)

Odp: Moje zdrady (Netkafejka)

tradycyjnie, nadeszła czternasta w nocy... czas na sen...
Dobranoc wszystkim, do jutra smile
<papa>
A na dobranoc kołysanka śpiewna przez Ringo Starr'a https://www.youtube.com/watch?v=Ia0v8yeiE6A

1,343 Ostatnio edytowany przez aurora borealis (2015-05-03 02:11:55)

Odp: Moje zdrady (Netkafejka)
Elle88 napisał/a:

Ps. Na koniec chcę tylko zauważyć, że tytuł wątku (tak wiem, jest Twoj i nic mi do tego), ale.. ma bardzo ciężka, taką niemal "smolistą" od negatywnej energii strukturę.
Czujecie to?

Witaj Norwegio i ... zaszalej tutaj!
Twoje Imię pojawia się na kartach tego wątku wielokrotnie.

Jeśli chodzi o mnie to, nie tyle tytuł historii mnie poruszył, ile wyjaśnienia dotyczące netowego imienia, którym ochrzcił się Starr. Stale potwierdza się to, że czasem sam wybór loginu ma już głębokie znaczenie...
Autor umieścił jednak w celach dotyczących opisania swojej historii pewną wzmiankę, która obudziła moją nadzieję ;-))) I nadzieja ta stale wzrasta... Właściwie dla obserwowania realizacji tej nadziei jestem tutaj, bo gdyby nie Starr, to chyba nie byłoby mnie już na Forum.

Dziś już mogę odpowiedzieć Krejzolce, dlaczego stałam się fanką Starr'a zanim jeszcze zaczął pisać swoją opowieść ;-)
Starr ma może czasem czarne myśli, ale białą duszę.
W zdecydowanie najbielszym odcieniu bieli jaki znam ;-)

1,344 Ostatnio edytowany przez aurora borealis (2015-05-03 02:37:36)

Odp: Moje zdrady (Netkafejka)
starr napisał/a:

Chyba na ten wpis Elle88 nie trafiłem (mała podpowiedź? w którym wątku?). To ze teraz staram się nie "produkować" złej karmy, wcale nie zwalnia mnie z tego, ze kiedyś zrobiłem źle i tego mam świadomość, że to złe kiedyś do mnie wróci. Nie ma ucieczki, nie ma pokuty...
Na wątku w dziale religie, Elle pisała głównie o karmie która jest w obrębie tego samego wcielenia. Dla hinduizmu, jest to instant-karma, występująca tylko w wyjątkowych - rażących wypadkach.
W hinduizmie skutki karmiczne dotyczą następnego wcielenia. Ale to jeszcze wymaga zaakceptowania reinkarnacji. W chrześcijaństwie przychodzimy tylko raz, a powrócimy po końcu świata. Hinduiści wierzą, że przychodzimy tu tyle razy ile potrzeba do zniwelowania skutków karmicznych, czyli przez całe nasze życie nie spowodujemy nawet jednego złego skutku karmicznego...

Dobrze się sklada, bo skoro Elle, stała się czytelniczką Twego wątku i gościem Netkafejki to będzie mogła odpowiedzieć Ci sama. Może wtedy też podpowie jak Ona radzi sobie ze świadomością karmy w związku z przeszłością i pomoże Ci spojrzeć na ten trudny okres zgodnie z Twoim światopoglądem.

Ja nie potrafię tego zrobić, bo wiara, którą wyznaję poprzez sakrament pokuty i pojednania oczyszcza, daje przebaczenie, przywraca godność, a wszystko to powodu "tej największej" w hymnie pawłowym, którego fragment dziś cytowaliście. 

Oprócz Hymnu o Miłości, pięknym, wymownym filarem chrześcijaństwa jest również Kazanie na Górze:
https://youtu.be/Gnaqo99WFs4
Tu jest mowa o wielkiej nagrodzie, a nie karmie, czy innej smażalni grzeszników ;-)))

Dobranoc :-)

1,345

Odp: Moje zdrady (Netkafejka)

Jednak trudno mi się oderwać od tego wątku.czuję, że dojdę do końca dzisiaj smile

Hej Aurorka :*
Ale ja się za Wami stęskniłam EKIPO !....ożesztiii big_smile cieszę się, że znowu jesteśmy 'w kupie' <yes>


Co do karmy, chętnie odpowiem Starrowi na pytania, jeśli się takie pojawią.

Ale wcześniej , zachęcam do zapoznania się choćby wstępnie z prawem karmy oczami gościa, któremu w tym zakresie ufam, bo wie co mówi: https://www.youtube.com/watch?v=D3j75zBBdSE 

Będziemy mieli wszyscy odnośnik do ew. dyskusji.

1,346 Ostatnio edytowany przez annaJo (2015-05-03 21:03:34)

Odp: Moje zdrady (Netkafejka)
starr napisał/a:

Nie wiem jak AnnaJo, ale ja nie odszedłem całkowicie z KK. Tylko nie zgadzam się z niektórymi rzeczami. Ponieważ nie uważam spowiedzi za niezbędna, a w protestantyzmie tez jej nie ma, jest tylko spowiedź powszechna, nie chodzę do spowiedzi. Przez to, uczestniczę w mszach w sposób bierny, czyli nie przystępuje do komunii. Moje poglądy na dekalog i zasady życia są dokładnie takie same, tylko rozbudowałem je o swoje zasady, które i tak nie są w żadnej sprzeczności z dekalogiem. Pozostaje jeszcze kwestia reinkarnacji, której katolicy nie uznają, duszy jako nieśmiertelnej cząstki energii i ciała, które jest tylko dane duszy na czas jej pobytu na ziemi. Tylko tyle i aż tyle...

Ja tez jestem członkiem KK, ale często jest we mnie bunt przed jego funkcjonowaniem, a moja aktywność kościelna jest w pewnym sensie ograniczona.
Nie dyskutuję z ewangelią, ale msza święta bardziej podoba mi się we Francji niż w Polsce. Tam do konfesjonałów nie ma kolejek, spowiedź powszechna wystarcza do przyjęcia komunii świętej, różnica tylko jest w formie przyjęcia.

Owego młodego księżulka, który niedawno straszył mnie piekłem zapytałam czy moje uczestnictwo w niedzielnej mszy bedzie miało jakąkolwiek wartośc, jeżeli ja bardzo źle czuję się w tłumie ludzi, nie potrafię się skupić i modlić, a dominującym uczuciem jest złość i chęć ucieczki. Nie potrafił mi nic doradzić.
Zapytałam go też dlaczego rodzinny oprawca katujący żonę i dziec,i ale w każdą niedzielę chodzący do spowiedzi i komunii jest wg KK lepszym katolikiem niż ja. Odpowiedź była niejednoznaczna "może dzięki KK on słabiej bije". Bez komentarza.............

Cóż, ja wychodzę z kościoła gdy mszę odprawia ksiądz, który spędza noce ze swoją kochanką..........itd itp.

Buddyzm lubię, bo buddyzm mnie lubi i tej filozofii, czy też nauce nie przeszkadza, że jestem katoliczką. Gdybym nawet pomyslała o odejściu od KK, a nie myslę, to buddyzm nie jest religią. Poza tym gdzie tu w Polsce znależć mentora? Gdzie jest pagoda wybudowana zgodnie z nakazami buddyzmu? Nie ma................

1,347

Odp: Moje zdrady (Netkafejka)
Elle88 napisał/a:

Jednak trudno mi się oderwać od tego wątku.czuję, że dojdę do końca dzisiaj smile

Hej Aurorka :*
Ale ja się za Wami stęskniłam EKIPO !....ożesztiii big_smile cieszę się, że znowu jesteśmy 'w kupie' <yes>


Co do karmy, chętnie odpowiem Starrowi na pytania, jeśli się takie pojawią.

Ale wcześniej , zachęcam do zapoznania się choćby wstępnie z prawem karmy oczami gościa, któremu w tym zakresie ufam, bo wie co mówi: https://www.youtube.com/watch?v=D3j75zBBdSE 

Będziemy mieli wszyscy odnośnik do ew. dyskusji.

Mam nadzieję, że żyjesz po tekturze i już odespałaś smile reszta miała to na raty... smile

Ekipa się zdekompletowała troszku, bo zawieruszył się nam ET. Jest podejrzenie, że nieopatrznie nadział się na tajnego bana. Nie wiadomo tylko za co by to miało być. Ja sądziłem, że wczasuje. Ale to coś długie wczasy...

Dzięki za linka. Ale jak zobaczyłem, że to ponad godzina, to musiałem na razie większość odpuścić. Dzisiaj był dzień u wnuka.
Doogladałem do niespójności pola jako przyczyny choroby. Nie wiem jak rozumieć pole w pojęciu Łazariewa.
Pole = aura?

1,348 Ostatnio edytowany przez aurora borealis (2015-05-03 22:00:33)

Odp: Moje zdrady (Netkafejka)

Dobry konstytucyjny wieczór Państwu!

Życzę wszystkim udanych powrotów do rzeczywistości, a zwłaszcza opuszczającym z żalem przepiękną stolicę i udającym się w kierunku południowym - azymut Smok Wawelski ;-)
Także duszom lotnym O' Kruszynkowym, co się logują na rabatce tulipanów i znikają tajemniczo, jak elfy, w kielichach kwiatowych ;-)

W związku z tym, że tematyka kafejkowa przerasta moje IQ = 2,5, to sobie posiedzę na przyzbie i "wrąbię" paczkę pestek ze słonecznika. Jakby co, proszę zadzwonić w Dzwon Zygmunta. Wówczas wyjdę i podam szampana z truskawkami.

Obawiam się, że ET-ka założyła ET-kowi szlaban na NetKobiety ;-) I wcale by mnie to nie zdziwiło ;-)))
Wszak wiosna przyszła... Roboty huk!

Jeśli jednak, gdzieś ze swojej EXTRA_terrestrialnej oddali, jednym okiem zerkają na to Forum, to proszę, aby odebrali od nas pozdrowienia i widokówkę z wizerunkiem Człowieka Wirtuwiańskiego, aby nie zapomnieli, jak wyglądamy my - Ziemianie. Niestety, boski Leonardo zapomniał o wersji żeńskiej, więc tylko ET-ka się ucieszy ;-)))

1,349

Odp: Moje zdrady (Netkafejka)
annaJo napisał/a:
starr napisał/a:

Nie wiem jak AnnaJo, ale ja nie odszedłem całkowicie z KK. Tylko nie zgadzam się z niektórymi rzeczami. Ponieważ nie uważam spowiedzi za niezbędna, a w protestantyzmie tez jej nie ma, jest tylko spowiedź powszechna, nie chodzę do spowiedzi. Przez to, uczestniczę w mszach w sposób bierny, czyli nie przystępuje do komunii. Moje poglądy na dekalog i zasady życia są dokładnie takie same, tylko rozbudowałem je o swoje zasady, które i tak nie są w żadnej sprzeczności z dekalogiem. Pozostaje jeszcze kwestia reinkarnacji, której katolicy nie uznają, duszy jako nieśmiertelnej cząstki energii i ciała, które jest tylko dane duszy na czas jej pobytu na ziemi. Tylko tyle i aż tyle...

Ja tez jestem członkiem KK, ale często jest we mnie bunt przed jego funkcjonowaniem, a moja aktywność kościelna jest w pewnym sensie ograniczona.
Nie dyskutuję z ewangelią, ale msza święta bardziej podoba mi się we Francji niż w Polsce. Tam do konfesjonałów nie ma kolejek, spowiedź powszechna wystarcza do przyjęcia komunii świętej, różnica tylko jest w formie przyjęcia.

Owego młodego księżulka, który niedawno straszył mnie piekłem zapytałam czy moje uczestnictwo w niedzielnej mszy bedzie miało jakąkolwiek wartośc, jeżeli ja bardzo źle czuję się w tłumie ludzi, nie potrafię się skupić i modlić, a dominującym uczuciem jest złość i chęć ucieczki. Nie potrafił mi nic doradzić.
Zapytałam go też dlaczego rodzinny oprawca katujący żonę i dziec,i ale w każdą niedzielę chodzący do spowiedzi i komunii jest wg KK lepszym katolikiem niż ja. Odpowiedź była niejednoznaczna "może dzięki KK on słabiej bije". Bez komentarza.............

Cóż, ja wychodzę z kościoła gdy mszę odprawia ksiądz, który spędza noce ze swoją kochanką..........itd itp.

Buddyzm lubię, bo buddyzm mnie lubi i tej filozofii, czy też nauce nie przeszkadza, że jestem katoliczką. Gdybym nawet pomyslała o odejściu od KK, a nie myslę, to buddyzm nie jest religią. Poza tym gdzie tu w Polsce znależć mentora? Gdzie jest pagoda wybudowana zgodnie z nakazami buddyzmu? Nie ma................

Czyli mamy podobnie i podobne doświadczenia z księżmi...
Podobno była pagoda kupców wietnamskich na tyłach stadionu X-lecia. Teraz jest budowana w Łazach, koło Wólki Kossowskiej, jak wygooglałem. Wawa Love podało w 2013r o wydaniu pozwolenia na budowę dla dużego ośrodka buddyjskiego na Woli.
Dokładnego adresu nie podano z wiadomych względów. smile

1,350 Ostatnio edytowany przez starr (2015-05-03 22:03:57)

Odp: Moje zdrady (Netkafejka)
aurora borealis napisał/a:

Dobry konstytucyjny wieczór Państwu!

Życzę wszystkim udanych powrotów do rzeczywistości, a zwłaszcza opuszczającym z żalem przepiękną stolicę i udającym się w kierunku południowym - azymut Smok Wawelski ;-)
Także duszom lotnym O' Kruszynkowym, co się logują na rabatce tulipanów i znikają tajemniczo, jak elfy, w kielichach kwiatowych ;-)

W związku z tym, że tematyka kafejkowa przerasta moje IQ = 2,5, to sobie posiedzę na przyzbie i "wrąbię" paczkę pestek ze słonecznika. Jakby co, proszę zadzwonić w Dzwon Zygmunta. Wówczas wyjdę i podam szampana z truskawkami.

Obawiam się, że ET-ka założyła ET-kowi szlaban na NetKobiety ;-) I wcale by mnie to nie zdziwiło ;-)))
Wszak wiosna przyszła... Roboty huk!

Jeśli jednak, gdzieś ze swojej EXTRA_terrestrialnej oddali, jednym okiem zerkają na to Forum, to proszę, aby odebrali od nas pozdrowienia i widokówkę z wizerunkiem Człowieka Witruwiańskiego, aby nie zapomnieli, jak wyglądamy my - Ziemianie. Niestety nie ma wersji żeńskiej, więc tylko ET-ka się ucieszy ;-)))

Auroro do Dzwonu Zygmunta mam hektar drogi i nie mam biletu na "pędź doliną" wiec chyba zadowolę się wieczorna kawą po polsku... smile a! podłączę się do tych pestek ze słonecznika... po prostu lubię... big_smile ok?
Czy mogę już założyć, że odpowiedziałem w wyczerpujący sposób na Twoje pytania zawarte w #483 i #559?

1,351

Odp: Moje zdrady (Netkafejka)
starr napisał/a:

Czyli mamy podobnie i podobne doświadczenia z księżmi...
Podobno była pagoda kupców wietnamskich na tyłach stadionu X-lecia. Teraz jest budowana w Łazach, koło Wólki Kossowskiej, jak wygooglałem. Wawa Love podało w 2013r o wydaniu pozwolenia na budowę dla dużego ośrodka buddyjskiego na Woli.
Dokładnego adresu nie podano z wiadomych względów. smile

Zapewne nie tylko my mamy podobne doświadczenia z księżmi smile

Ja mam tez pozytywne na szczęście, jak wspomniane spotkania akademickie, ale te były dawno temu w czasach, miejscu i prowadzone przez duszpasterzy baaardzo ciekawych, nie wszyscy jeszcze żyją.

Kilka lat temu po kolędzie chodził mój nowo mianowany ksiądz proboszcz. Ja właśnie rozstałam się z ex, przepytał mnie dokładnie z ostatnich lat mojego i całej rodziny życia i poradził "dziewczyno, ty musisz się jak najszybciej rozwieśc, dla dobra twojego i twoich córek, a jak będziesz potrzebowała pomocy, przyjdz do mnie" .

Ty  tez masz bardzo mądrego proboszcza, kilka razy miałam zaszczyt z nim rozmawiać, nigdy nie krytykował, a zawsze chwalił. Jeszcze niedawno miałam trochę więcej czasu i udzielałam się społecznie, a on mówił "ty jestes dobry człowiek, w niedziele musisz pomóc swoim podopiecznym, to wazniejsze niz msza". Aż szkoda, że już niedługo będzie księdzem-emerytem.  Czy wiesz, że on ma pasję budowania kościołów? Własnie buduje siódmy.....

Pagodę w końcu wybudują w Warszawie, ale więcej będzie w tym polityki i ekonomii niz tradycji i buddyzmu. Jakoś trudno mi sobie wyobrazić, że będzie to miejsce kultu.
Do pagód buddyści chodza właściwie tylko w Święto Tet, w urodziny Buddy, czasami ktoś wpadnie zapalić kadzidełko. Ołtarzyki każdy ma w domu i tak oddają hołd Buddzie.

1,352 Ostatnio edytowany przez aurora borealis (2015-05-03 23:11:23)

Odp: Moje zdrady (Netkafejka)
starr napisał/a:

chyba zadowolę się wieczorna kawą po polsku... smile

Szefuniu Saski!

Pana coffee już gotowe.
Cukier brązowy, biały?
Mleczko?
Cytryna? (tak właśnie pija mój Papa, by się cenne witaminy z organizmu nie wypłukiwały)
Inne dodatki? czekolada/krokant/cynamon?

starr napisał/a:

a! podłączę się do tych pestek ze słonecznika... po prostu lubię... big_smile ok?

Wiem, wiem, "sucha karma" ;-)))
Najuprzejmiej proszę.
Czy orzechy też Pan uwzględnia?

starr napisał/a:

Czy mogę już założyć, że odpowiedziałem w wyczerpujący sposób na Twoje pytania zawarte w #483 i #559?

Jeśli chodzi o mnie, to rzeczywiście się "wyczerpałam", Pan zapewne też.
Jest OK. Dziękuję i przepraszam. Wycofuję się z #483 i podobnych tematycznie, bo:
a) i tak nie pojmę Pana światopoglądu,
b) nie podoba mi się, że jakaś durna karma zaprząta Hetmanowi głowę i normalnie skręca mnie ze złości, że być może będzie Pan żabą błotną albo fenkiem pustynnym w następnym wcieleniu i z kim ja będę grać w szachy?
c) w związku z powyższym "znielubiłam" ten aspekt buddyzmu, hinduizmu i wszystkich innych -izmów,a na słowo "karma" chce mi się womitować na dystans, 
d) zrobiło się niestrawnie,
e) nie chcę, aby kwiatki zwiędły, którymi tak pięknie obsadziła to miejsce O 'Kruszynka,

Daruję sobie zatem i powrócę, gdy będzie korzystniejszy biomet ;-)))

Co do #559 i innych to tak, jak pisałam mam kilka stron fiszek dotyczących Pana opowieści, są to moje refleksje, pytania, luźne myśli, zdumienia, etc. Oficyna wydawnicza jeszcze pracuje. Przypuszczam, że w najbliższej pięciolatce może się Pan spodziewać "publikacji" ;-)))

1,353

Odp: Moje zdrady (Netkafejka)

Ekipa się zdekompletowała troszku, bo zawieruszył się nam ET. Jest podejrzenie, że nieopatrznie nadział się na tajnego bana. Nie wiadomo tylko za co by to miało być. Ja sądziłem, że wczasuje. Ale to coś długie wczasy...

Dzięki za linka. Ale jak zobaczyłem, że to ponad godzina, to musiałem na razie większość odpuścić. Dzisiaj był dzień u wnuka.
Doogladałem do niespójności pola jako przyczyny choroby. Nie wiem jak rozumieć pole w pojęciu Łazariewa.
Pole = aura?

No, cholera.. Coś długie te "wczasy" EXTRA, bez kitu. Może ktoś do niego maila wystosuje, bo ja nie mam? A szkoda by było..ech, co tu się do jasnej anielki na tym forum podziało.. hmm


UWAGA cytuję z pewnego Forum: (Starr, może Ci się przydać takie inne spojrzenie)

"Ł: Pewnej kobiecie umierali kochankowie, zmarło 20-tu mężczyzn. Patrzę, o co chodzi? Otóż ukochanego człowieka i jego wiedzę, gotowa jest ona postawić ponad Boga. Ta kobieta zabijała ukochanych swoją miłością, ?uziemiała" do takiego stopnia, że stawali się niezdolni do życia. Zapytała - co ma robić? Powiedziałem, że codziennie rano powinna zwracać się do Boga, mówiąc, że kocha Go bardziej niż jakiegokolwiek człowieka na Ziemi. Musi zdjąć z siebie ten ?klej", którym przyklejała siebie do mężczyzn, do ich wiedzy, mądrości. ?Proszę zrobić przegląd całego życia, proszę zdjąć ten ?klej", zaprzestać pogardzania głupimi i niedoskonałymi, zaprzestać osądzania ich, obrażania się na tych, którzy oszukiwali czy głupio się zachowywali. Wtedy nie będzie Pani ?zabijać miłością". Jeśli nie umie Pani zatrzymać wewnętrznej agresji - niech Pani ja zamienia w zewnętrzną". Kiedyś opowiadałem już o pewnym przypadku. Jeden z moich znajomych od 3 miesięcy był chory bardzo ciężko na bronchit. Zadzwonił do mnie. Powiedziałem: ..Masz gruźlicę, zapobiegaj biedzie, bo będzie za późno, nawet lekarze nie pomogą". Poradziłem mu, żeby zrobił cokolwiek, chociażby talerz rozbił, a żeby tylko nie trzymał we wnętrzu ?biedy". Po tygodniu telefonuje żona i pyta, co mu powiedziałem, ponieważ po naszej rozmowie, chwycił za młotek i pokruszył kafelki w łazience. Po tygodniu jego płuca były zdrowe. Umiejętność ?nie wpychania" krzywdy, czy osądzenia - do wnętrza - to umiejętność bycia zdrowym. Dlatego kobietom, które płaczą-jest lżej.

Pytanie 7: W jaki sposób rozwój intuicji wiąże się z karmą?

Ł: W bardzo prosty. Otóż francuscy (zdaje się) badacze spostrzegli, że w pociągu, który uległ katastrofie jest średnio o 15% mniej pasażerów niż zwykle. Dlaczego? Bardzo zwyczajnie - ten człowiek, którego karma jest lepsza - złamie nogę, zgubi lub ukradną mu bilet, albo rozmyśli się - i nie trafi do tego pociągu. A ten, którego karma jest gorsza, nie otrzyma intuicyjnego ostrzeżenia. Odwrotnie - ?pogoni go" tam i pojedzie tym pociągiem. Intuicja - to właściwe przeczucie odnośnie przyszłości, związane z czystością duszy człowieka. Im bardziej czysta dusza, tym jestem ?wyżej nad ziemią" i tym silniejsza jest moja intuicja oraz prawidłowe postrzeganie przyszłych zdarzeń. I na odwrót - w tych samych proporcjach."


------

Ja jako 'pole' rozumiem zbiór wzorców i przekonań, postaw, które przechowujemy w podświadomości i one 'emanują' z nas w postaci energii jaka od nas bije. A jak wiadomo na falach/wibracjach energetycznych opiera się zasada działania Prawa Przyciągania.
W związku z tym, mając to pole zanieczyszczone wzorcami, fałszywymi przekonaniami n/t rzeczywistości: w tym n/t Miłości i innych dziedzin życia, idziemy przez to życie będąc taka "odbezpieczona miną", która w każdej chwili może sprowadzić na siebie kłopoty, bo synchronizuje się częstotliwościami z sytuacjami o najniższych wibracjach i dlatego będzie dla nich niczym magnes.

1,354

Odp: Moje zdrady (Netkafejka)

Witajcie nocną porą.
Widzę, że myśl o poniedziałku zagoniła wszystkich do spania.

aurora borealis napisał/a:

Luc, mam nadzieję, że w "pędzie doliną" dotarłaś szczęśliwie na Mazowsze, a delegacja małych warszawiaków powitała Cię z radością ;-)

Pogoda dzisiaj nie była taka zła, prawda? Uwierz, robiłam co w mojej mocy...

Dotarłam szczęśliwie.
Dzięki za pogodę. Masz jednak względy "u góry". A ja u Ciebie wink - kłaniam się nisko.
Szczęśliwie też wróciłam z wielkiego świata do prowincjonalnego Krakówka.

Mój Słoik mnie zaskoczył znajomością Warszawy (miejsc i ich historii).

1,355

Odp: Moje zdrady (Netkafejka)
aurora borealis napisał/a:

Szefuniu Saski!

Pana coffee już gotowe.
Cukier brązowy, biały?
Mleczko?
Cytryna? (tak właśnie pija mój Papa, by się cenne witaminy z organizmu nie wypłukiwały)
Inne dodatki? czekolada/krokant/cynamon?

Smak kawy wieczornej psuje tylko cukrem smile brązowy, jeżeli jeszcze jest...

aurora borealis napisał/a:

Czy orzechy też Pan uwzględnia?

praktycznie wszystkie...
Zimno mi się robi, jak czytam "pan"... już mnie nie lubisz? big_smile

aurora borealis napisał/a:
starr napisał/a:

Czy mogę już założyć, że odpowiedziałem w wyczerpujący sposób na Twoje pytania zawarte w #483 i #559?

Jeśli chodzi o mnie, to rzeczywiście się "wyczerpałam", Pan zapewne też.
Jest OK. Dziękuję i przepraszam. Wycofuję się z #483 i podobnych tematycznie, bo:
a) i tak nie pojmę Pana światopoglądu,
b) nie podoba mi się, że jakaś durna karma zaprząta Hetmanowi głowę i normalnie skręca mnie ze złości, że być może będzie Pan żabą błotną albo fenkiem pustynnym w następnym wcieleniu i z kim ja będę grać w szachy?
c) w związku z powyższym "znielubiłam" ten aspekt buddyzmu, hinduizmu i wszystkich innych -izmów,a na słowo "karma" chce mi się womitować na dystans, 
d) zrobiło się niestrawnie,
e) nie chcę, aby kwiatki zwiędły, którymi tak pięknie obsadziła to miejsce O 'Kruszynka,

Daruję sobie zatem i powrócę, gdy będzie korzystniejszy biomet ;-)))

Co do #559 i innych to tak, jak pisałam mam kilka stron fiszek dotyczących Pana opowieści, są to moje refleksje, pytania, luźne myśli, zdumienia, etc. Oficyna wydawnicza jeszcze pracuje. Przypuszczam, że w najbliższej pięciolatce może się Pan spodziewać "publikacji" ;-)))

Dobrze... pięciolatkę mamy zatem zapewnioną na forum Net_Kobiety... Nie wiem tylko czy starczy tematów do opisywania "w międzyczasie" ... skoro karma tak na Ciebie zaczęła działać...
O'Kruszynka zasadziła kwiaty, powiesiła żurawie, ale ja wolałem jak tu bywała...  i zawsze zostawała taka miła subtelność po jej "pstryk"... Odnoszę nieodparte wrażenie, że czymś ją wystraszyłem... nie wiem czym...

1,356

Odp: Moje zdrady (Netkafejka)
luc napisał/a:

Witajcie nocną porą.
Widzę, że myśl o poniedziałku zagoniła wszystkich do spania.

aurora borealis napisał/a:

Luc, mam nadzieję, że w "pędzie doliną" dotarłaś szczęśliwie na Mazowsze, a delegacja małych warszawiaków powitała Cię z radością ;-)

Pogoda dzisiaj nie była taka zła, prawda? Uwierz, robiłam co w mojej mocy...

Dotarłam szczęśliwie.
Dzięki za pogodę. Masz jednak względy "u góry". A ja u Ciebie wink - kłaniam się nisko.
Szczęśliwie też wróciłam z wielkiego świata do prowincjonalnego Krakówka.

Mój Słoik mnie zaskoczył znajomością Warszawy (miejsc i ich historii).

Krakowianka Jedna!!! ;-)))
Dobry wieczór!
Witamy podróżniczkę!

Dzisiaj pewnie "padasz w rzeczach", ale jutro opowiesz coś w wielkim mieście widziała, OK?
Fajnie, że jesteś, Luc!

1,357

Odp: Moje zdrady (Netkafejka)
Elle88 napisał/a:

Ekipa się zdekompletowała troszku, bo zawieruszył się nam ET. Jest podejrzenie, że nieopatrznie nadział się na tajnego bana. Nie wiadomo tylko za co by to miało być. Ja sądziłem, że wczasuje. Ale to coś długie wczasy...

Dzięki za linka. Ale jak zobaczyłem, że to ponad godzina, to musiałem na razie większość odpuścić. Dzisiaj był dzień u wnuka.
Doogladałem do niespójności pola jako przyczyny choroby. Nie wiem jak rozumieć pole w pojęciu Łazariewa.
Pole = aura?

Elle88 napisał/a:

No, cholera.. Coś długie te "wczasy" EXTRA, bez kitu. Może ktoś do niego maila wystosuje, bo ja nie mam? A szkoda by było..ech, co tu się do jasnej anielki na tym forum podziało.. hmm

Ponoć się działo... Kosmiczny po kilku próbach powrotu pod zmienioną tożsamością chyba ostatecznie zrezygnował, kilku innych dostało tajnego bana...  O Glosatorze pisałem tutaj... Widocznie nie spodobało się to, że mieli własne, odmienne zdanie...

Elle88 napisał/a:

UWAGA cytuję z pewnego Forum: (Starr, może Ci się przydać takie inne spojrzenie)

"Ł: Pewnej kobiecie umierali kochankowie, zmarło 20-tu mężczyzn. Patrzę, o co chodzi? Otóż ukochanego człowieka i jego wiedzę, gotowa jest ona postawić ponad Boga. Ta kobieta zabijała ukochanych swoją miłością, ?uziemiała" do takiego stopnia, że stawali się niezdolni do życia. Zapytała - co ma robić? Powiedziałem, że codziennie rano powinna zwracać się do Boga, mówiąc, że kocha Go bardziej niż jakiegokolwiek człowieka na Ziemi. Musi zdjąć z siebie ten ?klej", którym przyklejała siebie do mężczyzn, do ich wiedzy, mądrości. ?Proszę zrobić przegląd całego życia, proszę zdjąć ten ?klej", zaprzestać pogardzania głupimi i niedoskonałymi, zaprzestać osądzania ich, obrażania się na tych, którzy oszukiwali czy głupio się zachowywali. Wtedy nie będzie Pani ?zabijać miłością". Jeśli nie umie Pani zatrzymać wewnętrznej agresji - niech Pani ja zamienia w zewnętrzną". Kiedyś opowiadałem już o pewnym przypadku. Jeden z moich znajomych od 3 miesięcy był chory bardzo ciężko na bronchit. Zadzwonił do mnie. Powiedziałem: ..Masz gruźlicę, zapobiegaj biedzie, bo będzie za późno, nawet lekarze nie pomogą". Poradziłem mu, żeby zrobił cokolwiek, chociażby talerz rozbił, a żeby tylko nie trzymał we wnętrzu ?biedy". Po tygodniu telefonuje żona i pyta, co mu powiedziałem, ponieważ po naszej rozmowie, chwycił za młotek i pokruszył kafelki w łazience. Po tygodniu jego płuca były zdrowe. Umiejętność ?nie wpychania" krzywdy, czy osądzenia - do wnętrza - to umiejętność bycia zdrowym. Dlatego kobietom, które płaczą-jest lżej.

Pytanie 7: W jaki sposób rozwój intuicji wiąże się z karmą?

Ł: W bardzo prosty. Otóż francuscy (zdaje się) badacze spostrzegli, że w pociągu, który uległ katastrofie jest średnio o 15% mniej pasażerów niż zwykle. Dlaczego? Bardzo zwyczajnie - ten człowiek, którego karma jest lepsza - złamie nogę, zgubi lub ukradną mu bilet, albo rozmyśli się - i nie trafi do tego pociągu. A ten, którego karma jest gorsza, nie otrzyma intuicyjnego ostrzeżenia. Odwrotnie - ?pogoni go" tam i pojedzie tym pociągiem. Intuicja - to właściwe przeczucie odnośnie przyszłości, związane z czystością duszy człowieka. Im bardziej czysta dusza, tym jestem ?wyżej nad ziemią" i tym silniejsza jest moja intuicja oraz prawidłowe postrzeganie przyszłych zdarzeń. I na odwrót - w tych samych proporcjach."


------

Ja jako 'pole' rozumiem zbiór wzorców i przekonań, postaw, które przechowujemy w podświadomości i one 'emanują' z nas w postaci energii jaka od nas bije. A jak wiadomo na falach/wibracjach energetycznych opiera się zasada działania Prawa Przyciągania.
W związku z tym, mając to pole zanieczyszczone wzorcami, fałszywymi przekonaniami n/t rzeczywistości: w tym n/t Miłości i innych dziedzin życia, idziemy przez to życie będąc taka "odbezpieczona miną", która w każdej chwili może sprowadzić na siebie kłopoty, bo synchronizuje się częstotliwościami z sytuacjami o najniższych wibracjach i dlatego będzie dla nich niczym magnes.

Hmmm... planowałem we wrześniu przebudowę swojej przestrzeni... Może o to chodziło...
Nie da się ukryć, ze moje wyobrażenie o świadomościach było zupełnie inne. W skrócie i robiąc porównanie do mojego technicznego umysłu to porównanie do twardego dysku z komputera, podzielonego na trzy partycje - świadomość, nad i pod... Nie brałem pod uwagę, ze to może być niejako na zewnątrz mózgu, na zewnątrz ciała.
Poproszę w takim razie o nakierowanie mnie na elementarz, bo zaczynanie od stopnia prawiezaawansowany u mnie nie działa...
Ja muszę zaczynać od Adama i Ewy, że tak się wyrażę... smile Ale wywiad z Łazariewem dooglądam dosłucham i zacznę szykować pytania...

1,358

Odp: Moje zdrady (Netkafejka)
starr napisał/a:

Smak kawy wieczornej psuje tylko cukrem smile brązowy, jeżeli jeszcze jest...

Jest, jest, cały zapas. Drobno-, gruboziarnisty i muscovado.
Jak zwykle siedem łyżeczek, prawda? ;-)))

starr napisał/a:
aurora borealis napisał/a:

Czy orzechy też Pan uwzględnia?

praktycznie wszystkie...

Doskonale!

starr napisał/a:

Zimno mi się robi, jak czytam "pan"... już mnie nie lubisz? big_smile

Achtung! Achtung! Uruchamiam dmuchawę z ciepłym, śródziemnomorskim powietrzem o wilgotności 357% jak na takie powietrze przystało ;-)))

Panie Kochany, co Pan?
Wolę Pana jako Starr'a, Hetmana, niż fenka pustynnego lub rzekotkę, bo nie jestem dr Dolittle, aby się wtedy z Panem dogadać względem roszad ;-)

starr napisał/a:

Dobrze... pięciolatkę mamy zatem zapewnioną na forum Net_Kobiety... Nie wiem tylko czy starczy tematów do opisywania "w międzyczasie" ... skoro karma tak na Ciebie zaczęła działać...

Proszę się nie martwić. Ja sobie pospaceruję, albo książkę poczytam w tym czasie. Będzie to "Suma Teologiczna" św.Tomasza z Akwinu. Łącznie 34 tomy. Starczy Wam czasu, aby tę karmę obgadać?

starr napisał/a:

O'Kruszynka zasadziła kwiaty, powiesiła żurawie, ale ja wolałem jak tu bywała...  i zawsze zostawała taka miła subtelność po jej "pstryk"...

Ja też ufam, że przybędzie. Pewnie już skrzydła składa do lotu...

starr napisał/a:

Odnoszę nieodparte wrażenie, że czymś ją wystraszyłem... nie wiem czym...

No widzisz? Trzeba się było ogolić! ;-)))

1,359 Ostatnio edytowany przez starr (2015-05-04 01:03:04)

Odp: Moje zdrady (Netkafejka)
aurora borealis napisał/a:
starr napisał/a:

Smak kawy wieczornej psuje tylko cukrem smile brązowy, jeżeli jeszcze jest...

Jest, jest, cały zapas. Drobno-, gruboziarnisty i muscovado.
Jak zwykle siedem łyżeczek, prawda? ;-)))

starr napisał/a:
aurora borealis napisał/a:

Czy orzechy też Pan uwzględnia?

praktycznie wszystkie...

Doskonale!

starr napisał/a:

Zimno mi się robi, jak czytam "pan"... już mnie nie lubisz? big_smile

Achtung! Achtung! Uruchamiam dmuchawę z ciepłym, śródziemnomorskim powietrzem o wilgotności 357% jak na takie powietrze przystało ;-)))

Panie Kochany, co Pan?
Wolę Pana jako Starr'a, Hetmana, niż fenka pustynnego lub rzekotkę, bo nie jestem dr Dolittle, aby się wtedy z Panem dogadać względem roszad ;-)

starr napisał/a:

Dobrze... pięciolatkę mamy zatem zapewnioną na forum Net_Kobiety... Nie wiem tylko czy starczy tematów do opisywania "w międzyczasie" ... skoro karma tak na Ciebie zaczęła działać...

Proszę się nie martwić. Ja sobie pospaceruję, albo książkę poczytam w tym czasie. Będzie to "Suma Teologiczna" św.Tomasza z Akwinu. Łącznie 34 tomy. Starczy Wam czasu, aby tę karmę obgadać?

starr napisał/a:

O'Kruszynka zasadziła kwiaty, powiesiła żurawie, ale ja wolałem jak tu bywała...  i zawsze zostawała taka miła subtelność po jej "pstryk"...

Ja też ufam, że przybędzie. Pewnie już skrzydła składa do lotu...

starr napisał/a:

Odnoszę nieodparte wrażenie, że czymś ją wystraszyłem... nie wiem czym...

No widzisz? Trzeba się było ogolić! ;-)))

Rzekotki ponoć maja taka właściwość, że całowane w pyszczek zamieniają się w księcia... przynajmniej w bajkach... no może niektóre. big_smile

Cukru używam dwie płaskie... odchudzam się... mnie nie jest potrzebna duża powierzchnia erotyczna smile

A tu trzeba by O'Kruszynki zapytać czy woli widzieć ogolonych, czy zarosniętych... Mam wąsy od urodzenia... smile

1,360 Ostatnio edytowany przez aurora borealis (2015-05-04 01:37:04)

Odp: Moje zdrady (Netkafejka)
starr napisał/a:

Rzekotki ponoć maja taka właściwość, że całowane w pyszczek zamieniają się w księcia... przynajmniej w bajkach... no może niektóre. big_smile

A jednak jest sposób na odczarowanie karmy. Jupii!!! A pocałowane żabki to też muszą te newtonowskie 70 lat czekać, czy szybciej im schodzi? Żabka jest mała, to może 20 lat wystarczy?
Już nie śmiem zapytać, czy reinkarnacja muszki owocówki w goryla trwa szybciej niż rzekotki w człowieka, czy nie? Tak chciałabym wiedzieć, ile trzeba będzie w poczekalni posiedzieć...

starr napisał/a:

Cukru używam dwie płaskie... odchudzam się... mnie nie jest potrzebna duża powierzchnia erotyczna smile

O Ludzie! Starr! Jaki Ty wytrzymały jesteś! Karma, odchudzanie... wszystko naraz... jak Ty to znosisz?

starr napisał/a:

A tu trzeba by O'Kruszynki zapytać czy woli widzieć ogolonych, czy zarosniętych... Mam wąsy od urodzenia... smile

Zapytamy przy najbliższej wizycie... Mnie się jednak wydaje, że O' Kruszynka nie wychowała się na kreskówkach o Rumcajsie z Jiczina, choć kto wie? ;-)))

Na dobranoc, dla urozmaicenia i aby trochę rozluźnić tę mocno skondensowaną atmosferę zaśpiewa baptysta ;-) https://youtu.be/eroCzr-RO5s

1,361

Odp: Moje zdrady (Netkafejka)

Już prawie 14:00 w nocy, to czas na sen...
Dobranoc wszystkim <papa>

1,362

Odp: Moje zdrady (Netkafejka)

Poproszę w takim razie o nakierowanie mnie na elementarz, bo zaczynanie od stopnia prawiezaawansowany u mnie nie działa...
Ja muszę zaczynać od Adama i Ewy, że tak się wyrażę... smile Ale wywiad z Łazariewem dooglądam dosłucham i zacznę szykować pytania...

Dokładnie. Nigdy nie jest za późno żeby poszerzyć swoją perspektywę, poszerzyć świadomość.
Łazariew na pewno nie jest łatwy na początek dla kogoś, kto nie ma jeszcze  w swojej głowie odpowiedniej 'bazy odnośników', słuszna uwagą, ale chciałam żebyśmy mieli mniej więcej wspólny punkt odniesienia, jeśli o interpretacje karmy chodzi. A więc nie klasyczny 'hinduizm' czy ujęcie "zbrodni i kary" jak w katolicyzmie, a zgrabne połączenie obu tych nurtów plus - bardzo łatwo znaleźć też równoprawne odniesienia do "ojców psychologii" wink Ale zostawmy korelacje na potem.

Pytasz o podstawy.. Ja bym na Twoim miejscu zaczęła od lektury czym są wzorce i programy, na których operuje podświadomość. Na tej kanwie psychologia wyprowadziła określenia takie jak dda/ddd itd.
Mało ludzi dostrzega, oczywistą dla mnie analogię: karma to nic innego jak wzorce, które można "rozpuszczać", jeśli człowiek tylko wie jak to zrobić i w którym miejscu powstają, odmieniając w ten sposób swoja karmę w części lub nawet w całości.


Może zacznij od tej stronki: http://www.solaris-rozwojosobisty.pl/filtry-i-schematy-naszej-podswiadomosci-krzysztof-kina/  wydaje się bardzo przyjazna czytelnikowi, który dopiero zaczyna.

ściskam

1,363 Ostatnio edytowany przez Przyszłość (2015-05-04 18:48:17)

Odp: Moje zdrady (Netkafejka)

Witam Wszystkich Majowo,

Wracam do Was zrelaksowana, bo najpierw zaliczyłam spontaniczny wyjazd w ostatnim tygodniu kwietnia do mojej ukochanej Toskanii i objechałam wybrzeże liguryjskie zanim nastąpi najazd turystów big_smile a w ostatni weekend parałam się działalnością ogrodniczo-grillową, przyjmując gości w tzw. międzyczasie.

Ale wreszcie udało mi się przysiąść i poczytać Wasze wpisy z ostatnich dni. Muszę przyznać, że to niezwykle ciekawa i intrygująca tematyka, która chyba każdego myślącego człowieka zmusza do refleksji.
Dorzucę jeszcze jeden punkt widzenia. W ostatnim czasie poświęciłam trochę czasu i uwagi poglądom ewolucjonistów, dla których koncepcja Boga, religie, wiara, karma...wszystko to, co jawi się jako nadnaturalna siła i inteligencja, która stworzyła wszechświat, ludzi, zwierzęta, przrodę i nad wszystkim czuwa...to tylko iluzja i ludzkie urojenia, które mają na celu albo tworzenie wspólnoty, albo racjonalizowanie przyjemnych i bolesnych doświadczeń, których doświadczamy w życiu oraz wydarzenia, które rozgrywają się z naszym i/lub bez naszego udziału. Uważają oni religie, nadprzyrodzone idee, bogów oraz wymierzone przez bogów "kary" za produkty ewolucji, czasami mówią wprost o produkcie ubocznym.
To też ciekawy punkt widzenia, nie sądzicie?
Czyż nie jest tak, że interpretujemy i uzasadniamy swoje i nie-swoje czyny opierając się na wierzeniach, przekonaniach i różnorakich rozumowaniach?

Starr, czyż nie jest Tobie po prostu łatwiej przełknąć gorzką pigułkę zdrad(y) w swoim życiu, gdy patrzysz na to w ten sposób:

starr napisał/a:

(...) co mi przytrafiało się w tym życiu jest wynikiem moich wyborów w poprzednich życiach... Sam sobie zapracowałem na te emocje jakich doznałem

niż stwierdzenie, że ludzie są często po prostu samolubni i egoistyczni, nie dbają o innych?

Nie mogę pominąć i nie przekazać wyrazów szczerego uznania za poniższy wpis:

starr napisał/a:

Ale żeby nie było, że propaguję tą teorię jako jedyną i dla wszystkich. Ona jest dobra tylko dla mnie. Każdy powinien wypracować własną i nie ma znaczenia, czy oprze się na kwantowej teorii wszechświata, czy o filozofię chrześcijańska. Ona ma pomóc konkretnej osobie...

Ach...żeby w innych ludziach było tyle tolerancji i akceptacji dla odmiennych sposobów postrzegania rzeczywistości, co w odwiedzających tutejszą kafejkę ludzi wiary, to żyłoby nam się o wiele przyjemniej smile Tymczasem żyjemy w świecie, w którym robione są przeramowania a ludzie często dążą do tego, aby zmieniać świat na taki, który im pasuje i w tym celu chętnie narzucają innym swój punkt widzenia.


EDIT: ja też nie mam pojęcia, gdzie zawieruszył się ET i tęsknię za nim sad
Kiedyś pisał, że pewnego dnia zniknie - może to właśnie się wydarzyło. Poniewaź ET jednak "wyparował" niespodziewanie, to czasami ściska mnie w środku, że może coś złego się wydarzyło, ale od razu włącza mi się racjonalizowanie, że przecież gdybym ja chciała zniknąć to też nie robiłabym "szopek" z pożegnaniami, no i po co zamykać sobie drzwi, jeśli będzie chciał wrócić. A liczę, że jeszcze tu zajrzy smile

1,364 Ostatnio edytowany przez O'kruszynka (2015-05-04 21:19:37)

Odp: Moje zdrady (Netkafejka)

jestem...
słaba...
kiedyś...
... coś Wam tu namaluje na ścianie ... albo upiekę...

... a z dobranocek najbardziej lubię do tej pory Muminki. "Ewer i forewer"
... a zarost lubię taki jak na niego mówią "trzy dniowy". Najbardziej.

pstryk.

ps. dziękuję za DOBRO słowa i pamięci Aurorku i Starr(k)u

1,365

Odp: Moje zdrady (Netkafejka)
O'kruszynka napisał/a:

jestem...
słaba...
kiedyś...
... coś Wam tu namaluje na ścianie ... albo upiekę...

... a z dobranocek najbardziej lubię do tej pory Muminki. "Ewer i forewer"
... a zarost lubię taki jak na niego mówią "trzy dniowy". Najbardziej.

pstryk.

ps. dziękuję za DOBRO słowa i pamięci Aurorku i Starr(k)u

Dobry wieczór O'Kruszynko...
dzięki za wizytę, bo brakowało tutaj Ciebie.
Słaba... Pisząc te słowa wkładam w nie pozytywna energie Reiki. Niech Ci służy... by mieć siłę i na namalowanie, bo wszystkie ściany będą należeć do Ciebie smile

Posty [ 1,301 do 1,365 z 15,189 ]

Strony Poprzednia 1 19 20 21 22 23 234 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » NASZA SPOŁECZNOŚĆ » Moje zdrady (Netkafejka)

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024