Excop napisał/a:Ja myślę, że filozofia wegetarianizmu i jego pobocznych wariacji pierwotnej mody na dietę bezmięsną, poza dyskusyjnym, zbawiennym wpływie na zdrowie i inspiracji kulturami Środkowego i Dalekiego Wschodu ma, moim zdaniem, jeszcze jedno źródło.
W pesymistycznym i równocześnie opartym na nieuzasadnionej pysze przeświadczeniu, że oto mózg człowieka osiągnął szczyt swoich możliwości rozwoju, a stopień rozwoju cywilizacji jest na tak wysokim poziomie, że dalsze dostarczanie mu białka zwierzęcego, tak niezbędnego do "zejścia z drzewa", jest już niepotrzebne.
Nie wiem, czy któreś z Was, moi mili zgodzi się z tym, ale czy próby odebrania stad bydła Masajom i skłanianie ich do zajęcia się uprawą ziemi nie było przejawem takiego myślenia ludzi Zachodu, czy raczej, jak teraz się mówi, bogatej Północy?
Z przyjemnością wracam do Twojego wpisu, Excop :-)
Dotychczas uznawałam za rzecz całkowicie mi obojętną, czy ktoś stosuje dietę wegetariańską, wegańską, nie jada smażonej cebuli, bo ma uraz z dzieciństwa, czy nie tknie jakichkolwiek innych produktów żywnościowych z dowolnych przyczyn. Przyjmowałam to, jako osobisty wybór każdego, kwestię gustów kulinarnych i już. Nigdy też nie dyskutowałam o tym, czy taka lub inna dieta jest korzystna czy też szkodliwa dla zdrowia, bo to, co od czasu do czasu na ten temat czytałam, nie dawało jednoznacznej odpowiedzi.
Wczorajszy post Starr?a i Twój ? dzisiejszy - dały mi do myślenia o tyle, że zaczęłam się zastanawiać dlaczego ludzie rezygnują lub nie z jedzenia mięsa. Jakie są faktyczne tego powody. Sama sobie postawiłam pytanie, dlaczego ja jem mięso i dlaczego tak trudno by mi było z niego zrezygnować, zakładając, że nie byłoby to spowodowane jakimiś względami medycznymi? Co oprócz prostego ? jem, bo lubię, kieruje mną w wyborze takiej, a nie innej diety? I muszę przyznać, że lista powodów zaczęła się rozwijać?
Oszczędzę Wam, oczywiście, przedstawiania wszystkich jej punktów, ale chciałabym na pewną rzecz zwrócić uwagę.
Mój Tata nielubiący jeść, a nakłaniany w różnych sytuacjach do jedzenia, zawsze powtarzał, że: ?człowiek je, aby żyć, a nie żyje, aby jeść? ;-)
Podejście do jedzenia bardzo się zmieniło na przestrzeni lat. Moje czasy nastoletnie, a więc dynamicznego rozwoju, wybitnej aktywności fizycznej, przypadły na powszechną reglamentację żywności, a co za tym idzie ? konieczność jedzenia tego, co akurat udało się w sklepie ?wystać?, albo jakimś cudem ?zdobyć spod lady". Po lekcjach religii odbywających się przy kościołach, dostawaliśmy kawałki amerykańskiego sera i fińskiego masła z zagranicznych paczek i to nie dla wzmożenia naszej pobożności ;-)
Nie wiem, czy którykolwiek z moich rówieśników, czy też ich rodziców znał pojęcie wegetarianizm, a słowo jarosz, wpisywało się jedynie, jako często pojawiajace się hasło w krzyżówkach. Z całą pewnością nikt mi znajomy nie praktykował wegetarianizmu, jako świadomej diety, choć przecież powinniśmy byli w ramach przystosowania się do spożywania ?śladowych? ilości mięsa - które na miesiąc przysługiwało z kartek każdej rodzinie - bez problemu przechodzić na wegetarianizm?
Tak się jednak nie działo. Co ciekawe, taka dość "uboga" (w porównaniu z dzisiejszymi czasami) dieta nie wpływała zasadniczo na nasze zdrowie. Ganialiśmy po podwórku od przyjścia ze szkoły do wieczora, nikt nie miał alergii, a jedyna otyła dziewczynka w klasie, była poważnie chora na serce, a nie żarłoczna.
Potem, razem ze zmianą ustroju, nastąpiła zmiana myślenia o jedzeniu i tworzenie ?filozofii? typu ?jesteś tym, co jesz?, kult ciała, diet, suplementów, etc?
Dlatego trudno mi nie zgodzić się z Tobą, Excop, że być może ulegamy kolejnym modom i nawet nie zastanawiamy się, czy ktoś przypadkiem nie bawi się naszym kosztem fabrykując coraz to nowe i nowe koncepcje, wzajemnie się wykluczające, a podszyte ideologią koncernów spożywczych i walki o klienta. Stąd moje pytanie, które powinno się sobie zadać: dlaczego coś w życiu robię, a czegoś nie i jakimi przesłankami się kieruję.
Znowu wracamy do prehistorii?
Człowiek tamtych czasów jadł i rośliny i zwierzęta, aby mógł przetrwać, rozwijać cywilizację i kulturę. Znajdujemy narzędzia, groty neolitycznych strzał, pięściaki, najznakomitsze malowidła naskalne przedstawiają sceny polowań, a zatem wszystko to, daje nam informację - o diecie ludzi prehistorycznych oraz o tym, jak się zdobywaniem tego pożywienia zajmowano.
Jeśli więc natura stworzyła nas do uniwersalności w sposobach odżywiania się, na dużo, dużo wcześniej, zanim pojawiła się którakolwiek z pięciu wielkich religii, to ja sama nie widzę powodu, dla którego miałabym wzgardzić dobrze i smacznie zdenaturyzowanym wysokokalorycznym białkiem ;-))) Nawet jeśli ryzykuję nazywanie mnie troglodytką, morderczynią zwierząt, etc. Ja tam wegetarian nie przezywam ;-) Ja im tylko głęboko współczuję ;-)
A oto dowód, że lubię "sierściuchy": https://youtu.be/0C3zgYW_FAM
annaJo napisał/a:Ja mam w domu więcej królików niż mięsożerców. Tylko ja i starsza córka (ona miała tylko 2-letni okres wegetarianizmu) delektujemy sie schabowymi.
Nasze króliki zaczeły jeść zielonki idąc z duchem czasów, modą, ekologią i zdrowiem.
AnnoJo,
Kilka razy z rzędu przeczytałam ten fragment o królikach, aby mieć pewność, że chodzi o osoby ;-)))
Nie wiem, czy wiesz, jakie zwyczaje żywieniowe mają króliki? Dość osobliwe... Wynikają one z budowy ich systemu trawiennego? ale to tylko maleńka, żartobliwa dygresja ;-)))