Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Strony Poprzednia 1 7 8 9 10 11 44 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 521 do 585 z 2,855 ]

521 Ostatnio edytowany przez Piotr74 (2015-02-23 18:49:16)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Po przejściach 48 napisał/a:

Piotrze tutaj aż błyszczysz swoją nieskazitelną czystością. Czy Ty naprawdę jesteś tak kryształowy i nie masz sobie niczego do zarzucenia? Najgorszą rzeczą jaką można robić to prowadzić rozgrywkę za pomocą dziecka. Czy myślisz że dziecko zrozumie że matka kłamała? A może mówiła prawdę, a tylko to ty twierdzisz, że synowi kłamała? Wasze rozgrywki nie powinny dotyczyć dzieci, bo jak zaczynasz grać dzieckiem to niczym się nie różnisz od swojej żony.
A jakie to ona ma ponieść konsekwencje z tego że Ty powiesz dziecku to czy tamto? Ona też może jemu powiedzieć że Ty kłamiesz, i co? Wtedy komu ma to dziecko uwierzyć? Tobie, czy swojej matce? To jest obosieczna broń a używanie jej zaprowadza tylko mętlik w głowie dziecka.

Nie nie jestem kryształowo czysty, mam swoje wady, z części zdaję sobie sprawę z innych pewnie nie. Idealnych ludzi na tym świecie nie ma i nie będzie. Co do kwestii jej wczorajszego kłamstwa, gdybym nie miał na to dowodów to bym nawet tematu nie ruszał, bo jestem ostatnią osobą, która zarzuca coś komuś nie mając 100% pewności i dowodów na kłamstwo gdyby druga strona się tego wypierała. Nie chcę grać dziećmi ani ich uczuciami do matki. To była, jest i będzie ich matka, nic tego nie zmieni. Ja jej mówiłem, że nigdy ale to nigdy nie padnie z moich ust, że była złą mamą, że się nie zajmowała dziećmi, nawet w sądzie tego nie powiem, z prostej przyczyny, to byłoby kłamstwo a nim się brzydzę. Ja nie wiem, co ona synom mówi na mój temat, pewnie też może kłamać, chociaż o to bym jej nie posądzał. Wiem, że mimo wszytko kocha dzieci, ale nie powinna tak postępować jak postępuje. Pisząc o konsekwencjach wydania się jej wczorajszego oszustwa, miałem na myśli konieczność przeproszenia przez nią syna, tyle i może aż tyle. Może dotarłoby do niej, że kogo jak kogo, ale własnych dzieci nie należy kłamać.

Zobacz podobne tematy :

522

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
maniek_z_maniek napisał/a:

Moim zdaniem zupelnie opatrznie to wszystko postrzegasz. To jest jakas "walka" miedzy Toba o Twoja zona o racje, o dom, o dzieci, o rzeczy, o opinie. Taka dosc brzydka strona rozstania z obu stron. Tak to wyglada i takie jest w rzeczywistosci. A ty dodatkowo wciagasz w to dzieci. Pytanie co mozesz zrobic w takiej sytuacji wobec dzieci to co zrobilbym prawie kazdy rodzic, pocieszylby dziecko, przytulil je. Ty robisz dokladnie odwrotnie i uwazalbys ze to bierne przygladanie sie? Cos chyba zle zrozumiales. Poza tym pytanie jakie realne skutki maja okreslone dzialania. Gdyby to bylo tlumaczenie babci metody na wnuczka to mialoby cel unikniecie przez nia straty pieniedzy. Tutaj obnazanie dzieciom klamst zony nie ma zadnego celu poza wplywem na ich ew. wybor rodzica w sadzie. I to jest przynajmniej dla mnie jasne. Teraz kiedy kilka osob prezentuje podobne zdanie zaczynasz bronic swojego obrazu ale cel ktory podajesz jest watpliwy. Gdyby prawda o ktorej piszesz jak o jakiejs bezwglednej rzeczy miala dla Ciebie takie znaczenie to pochyilbys sie nad pierwotnymi przyczynami kryzysu (chocby dla samej wiedzy o tym) ale Twoja odpowiedz byla ze sie z tym nie zgadzasz.  I koniec dyskusji. W takim razie tu rowniez nie ma nad czym dyskutowac. Np. "Postaram się porozmawiać jeszcze raz z żoną o tym co wczoraj zrobiła a synowi nic nie będę na razie mówił" Po co? skoro sie rozstajecie? Dalej brniesz, dalej chcesz wychowywac zone, dalej chcesz zeby racja byla po Twojej stronie. A takich sytuacji bedzie wiecej i dalej bedziesz tak samo postepowal opisujac te rewelacje w internecie? Te "drobiazgi". Szukasz chyba jakiejs dodatkowej zaczepki. Wiesz to smieszne ale mnie tez dzieci oklamywaly (i moze dalej tak robia, bo jak to zweryfikowac?) i jako element ich wychowania byly na ten temat rozmowy ale tam relacja byla inna rodzic- dziecko. Skutek jaki uzyskasz to ze jak dzieci zobacza jak reagujesz na takie sytuacje, to zamknal sie w sobie i zacznal uzywac klamstwo jako narzedzia bez mozliwosci przyznania sie, ze strachu przed Toba.

A kto powiedział, że nie przytulam synów, że ich nie pocieszam. Że tego nie napisałem, to Ty z automatu wyciągasz taki wniosek. Po co? Bo gdybym to napisał, to nie pasowałoby to Tobie do mojego obrazu jaki stworzyłeś w swojej głowie. Zarzucasz mi, że zamieszczam ,,drobiazgi" w internecie a jednocześnie czepiasz się, o szczegóły. Ja uważam, może błędnie, że wyczulenie dziecka na kłamstwa dorosłych ma znaczenie i nie dla ewentualnej ich decyzji z kim chcą zostać, ale na prawidłowe postrzeganie otaczającego ich świata, na zdolność rozróżniania kłamstwa od prawdy. Na to aby nie stali się łatwowiernymi ludźmi. Żony nie mam zamiaru wychowywać bo od tego była jej matka, ja już tutaj nic nie wskóram, jak to mówią: czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci. Ja nie bronię swojego obrazu, bo wiem kim jestem i co sobą reprezentuję, czytam z uwagą każdy wpis i staram się wyciągać wnioski, pewnie nie ze wszystkim się zgadzam, mam własne zdanie, ale to nie jest egoizm tylko niezależne myślenie. Wiesz rozmawiając ze starszym synem na temat kłamstwa, zawsze podkreślam mu, że ewentualne konsekwencje powiedzenia prawdy, choćby była dla niego nie wygodna, zawsze będą mniejsze niż wydanie się jego kłamstwa po czasie, na tym polega sztuka wychowania. Aby dziecko widziało dwie strony medalu i wiedziało jakich konsekwencji może się spodziewać podejmując określone działania. I ostatnia rzecz ..,,Gdyby prawda o ktorej piszesz jak o jakiejs bezwglednej rzeczy miala dla Ciebie takie znaczenie to pochyilbys sie nad pierwotnymi przyczynami kryzysu (chocby dla samej wiedzy o tym) ale Twoja odpowiedz byla ze sie z tym nie zgadzasz.  I koniec dyskusji.".. Owszem koniec dyskusji, ale konkretnie z Tobą w tym temacie, bo jak słyszę w kółko, że przyczyną zdrady żony było upodlenie jej przeze mnie poprzez wirtualny kontakt z ex, to ręce opadają. Jeśli ty widzisz w tym największy problem a ja nie to o czym my możemy dyskutować. Jeśli Ty uważasz, że w związku nie można mieć innego zdania i trzeba się ślepo podporządkowywać zdaniu drugiej osoby, to w tym temacie nie znajdziemy konsensusu. Dlaczego nie bierzesz pod uwagę zdania innych forumowiczów np. że jej zachowanie może wynikać z jej doświadczeń z dzieciństwa, z mojej zbytniej nadopiekuńczości, wreszcie ze zwykłej choroby. Nie bierzesz bo z góry założyłeś jedną wersję i się jej trzymasz. Takie swoiste ,, nie bo nie". I kto tu ma ograniczone horyzonty myślowe? Na koniec powiem jedno, należę do ludzi którzy lubią rozmawiać, polemizować na poziomie, nigdy nie zakładam, ze mam rację w 100%, dlatego z Tobą taką polemikę prowadzę, proszę tylko o jedno, trzymaj się faktów, nie dodawaj nic od siebie czego ja nie zrobiłem i mnie nie obrażaj, tak jak to zrobiłeś w jednym z poprzednich postów. Pozdrawiam i miłego wieczoru życzę.

523

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotrze czytam Twój wątek chodz do tej pory nie udzielalam się w nim. Teraz jednak czytając ostatnie posty chce Ci napisać, abyś nie dawał się sprowokować. Jesteś cudownym ojcem , dzielnym mężczyzną, który godnie znosi sytuacje, w której się znajduje. Niestety na forum jak wszędzie znajdą się adwertarze, którzy będą pisać farmazony, byle cos napisac. Ty zaś wybierz z tych postów te, ktore sa dla ciebie konstruktywne i cos wnoszą do Twojej sytuacji a resztę kolokwialnie mówiąc olej. Trzymaj się

524

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
takata napisał/a:

Piotrze czytam Twój wątek chodz do tej pory nie udzielalam się w nim. Teraz jednak czytając ostatnie posty chce Ci napisać, abyś nie dawał się sprowokować. Jesteś cudownym ojcem , dzielnym mężczyzną, który godnie znosi sytuacje, w której się znajduje. Niestety na forum jak wszędzie znajdą się adwertarze, którzy będą pisać farmazony, byle cos napisac. Ty zaś wybierz z tych postów te, ktore sa dla ciebie konstruktywne i cos wnoszą do Twojej sytuacji a resztę kolokwialnie mówiąc olej. Trzymaj się

Dzięki, czytam wszystkie opinie, bo tak jak pisałem Mańkowi, nigdy nie zakładam, że mam 100% racji. Ludzie uczą się na błędach, sztuką jest uczyć się na cudzych a nie własnych smile Pozdrawiam.

525

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Powiedzenia maja jednak swoja ciekawa prawidlowosc ze tlumacza wiele rzeczy. Do powiedzenia autora dodałbym takie:

"kto z kim przestaje takim sam się staje".

Nie ma u mnie czegos takiego jak wytworzenie obrazu jest tylko pewna wrazliwosc na bodźce, informacje i sygnaly, jest sklonnosc do weryfikacji ale tu na razie nie widze możliwości zmiany zdania na temat tego co u Ciebie były czy w stosunku do dzieci ponieważ...z tego co ostatnio piszesz wynika ze jesteś facetem na poziomie, zdolnym do postrzegania rzeczy ważnych ale jest to zupełnie sprzeczne z tym co wypisujesz wcześniej. A kazda sprzeczność ma swoje wytłumaczenie. No i nie można być dwoma osobami na raz, chyba ze ma się jakas dualna nature albo ukrywa się cos, lub skupiając umie się postepowac inaczej. Gdybys jednak kiedykolwiek zgodnie z pierwotnym tematem tego postu zetknal się z sytuacja czy mozliwoscia szczerej wypowiedzi Twojej zony to bys się wtedy dowiedzial wielu rewelacji o sobie. Przede wszystkim starałem się Ci dac możliwość spojrzenia na prawde, która jest to ze nic się nie dzieje ot tak sobie. Idelane malzenstwo i nagle partner zdradza to bzdura. W sumie należy teraz skupic się na sprawach ważnych ale tutaj podejrzewam ze jak w tasiemcu kroteczki będziesz pisal o każdym klamstwie zony, kazdej wizycie w Mcdonaldzie, itp. bo jak nie to to nie będziesz miał o czym pisać, czy o tym jak czegos nie robisz co robisz. Musze przyznać ze w tym ostatnim osiagnales pewne mistrzostwo. Piszac bowiem otwarcie o czyms czego nie robisz jednocześnie pisząc o tym ze to robisz i jak robisz jest czyms niesamowitym i zupełnie zaczernia obraz. Chodzi oczywiście o dzieci. Musze przyznać ze w poziomie obłudy w tej kwestii osiagnales spore umiejetnosci. Jak to się ma do kierowania prawda o której piszesz tego nie wiem.

526 Ostatnio edytowany przez Rockfor (2015-02-23 20:57:03)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Maniek niestety w takich wątkach jak ten gubisz się w Swojej beletrystyce (nota bene w kółko nawijanie tego samego). Czasami można napotkać u Ciebie na ciekawą opinię w otwartych wątkach ale słusznie przyznam Piotrowi, że uparłeś się jak "baran na czerwone wrota" i tego na siłę trzymasz się. Znasz takie pojęcie jak merytoryka i elastyczność? Nawijanie na "pół strony" nikomu nie pomoże. W tym wątku to Twoje wypowiedzi zacząłem omijać big_smile

527 Ostatnio edytowany przez bullet (2015-02-23 20:54:28)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotrze. Zbliżają się święta i maniek uznał, ze musi wygłaszać tyrady rekolekcyjne. Nie daj sie chłopie zdeptać przez jż. Ona Ciebie testuje. Nie czekaj i działaj. Nie powtórz moich błędów. Chcesz czekać kilkadziesiąt miesięcy ? Strata czasu, a efekt i tak będzie ten sam.

528

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

Mi wcale nie sprawia ta sytuacja przyjemności i satysfakcji, że to ona jest ta zła a ja jestem ten dobry.

Jeśli to jest odniesienie się do mojego wpisu, to sorki Piotr, ale się nie zrozumieliśmy.
Nie mam na myśli tego, że masz się czuć dobrze, bo jesteś prawym człowiekiem i prawda jest po Twojej stronie.
To była raczej próba znalezienia jakichś przyczyn totalnej zlewki w stosunku do dzieci,
w odniesieniu do tego,co napisał EXTRA_terrestrial dwie strony temu:

Archerro napisał/a:
EXTRA_terrestrial napisał/a:

[...] Inna sprawa, że gdy czytam wątki o zdradach fascynuje mnie totalny "odlot" który fundują sobie zdradzające dziewczyny (czy tylko dziewczyny? Czy faceci zdradzają bardziej "na zimno"?). Niemal wszyscy zdradzeni i część zdradzających opisuje niemal narkotyczny trans - jak pisała o tym choćby tu Krotka, która akurat wie o czym pisze. Kochanek, choćby był ostatnim patałachem okazuje się niemal bogiem w ich oczach.  [...]

Też zwróciłem na to uwagę. Euforyczny stan, w którym trudno o racjonalne wytłumaczenie pewnych zachowań.
A zdradzany, próbując sobie pewne rzeczy wytłumaczyć, czy zrozumieć -
skazany jest na porażkę, gdyż podchodzi do tych pytań i odpowiedzi "na logikę".

A kolejny, coraz częściej spotykany scenariusz, to zostawienie dzieci przez matkę.
Czy takie zachowanie też wynika z owego transu? Nie wiem.
Bardzo prawdopodobne.

Tylko tyle.
Ale faktycznie, może lepiej założyć ogólny temat dotyczący tego coraz częściej
spotykanego zjawiska, coby Ci tu offtopu nie robić.
Choć sam w pierwszym poście napisałeś: " moja żona odeszła do kochanka i zostawiła dzieci. A to robi różnicę.", a teraz się zastanawiasz dlaczego tak zlewa dzieci.

Pozdrawiam.


P.S. Na tej stronie scroll płonie. big_smile

529

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
maniek_z_maniek napisał/a:

No i nie można być dwoma osobami na raz, chyba ze ma się jakas dualna nature albo ukrywa się cos, lub skupiając umie się postepowac inaczej. Gdybys jednak kiedykolwiek zgodnie z pierwotnym tematem tego postu zetknal się z sytuacja czy mozliwoscia szczerej wypowiedzi Twojej zony to bys się wtedy dowiedzial wielu rewelacji o sobie.

Wiesz ja mam nadnaturalne zdolności, jestem zodiakalnym bliźniakiem, taki Dr Jekyl i Mrs Hyde w jednym. To oczywiście żart smile
..,,Gdybys jednak kiedykolwiek zgodnie z pierwotnym tematem tego postu zetknal się z sytuacja czy mozliwoscia szczerej wypowiedzi Twojej zony to bys się wtedy dowiedzial wielu rewelacji o sobie"... Nawet nie wiesz jak bardzo bym chciał się w takiej sytuacji znaleźć, poznać jej szczere zdanie na mój temat. Pomimo moich wielu prób poważnej rozmowy, zawsze zamieniało się to w monolog niestety i czułem się jak ojciec umoralniający dziecko, a wcale tego nie chciałem.:(

530 Ostatnio edytowany przez After (2015-02-23 21:36:26)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Dobry wieczór wszystkim,
Piotr,
Manka edukacja zatrzymała się drugiej klasie SP,
Nie oczekuj od niego czytania tekstu ze zrozumieniem wink
Wiesz, niepotrzebnie dajesz się wciągnąć w dyskusję z kimś, kto zafiksował się na jednym. Udowodnić za wszelką cenę, że jednak jesteś wielbłądem..

Tak jak nie ma idealnych ludzi, tak i nie ma idealnych związków czy też małżeństw..
Bo małżeństwo to wypadkowa wad i zalet dwojga ludzi je tworzących
Każdy wnosi ze sobą zarówno dobre cechy, swoje zalety ale również i te złe.. Swoje wszystkie wady
Jeśli ktoś twierdzi, że takie istnieją, to równie dobrze może powiedzieć, że krasnoludki są na świecie.
Co ciekawe, to w tych z pozoru idealnych związkach idealnych ludzi najczęściej dochodzi do zdrady
Nikt bowiem z chodzącym ideałem po prostu by długo nie wytrzymał.
Nawet kota można przecież zagłaskać na śmierć.

Maniek, dla Twojej wiadomości.
Do zdrad dochodzi najczęściej właśnie tam, gdzie jedna strona jest bardzo pewna uczucia drugiej strony, ma zapewnione maksymalne poczucie bezpieczeństwa.
Zdradzają ludzie zdawałoby się z ukształtowanym światem wartości, których nikt by o to nie podejrzewał, a szczególnie ich partner, partnerka..
Jeszcze raz powtórzę
Do zdrady z powodu kryzysu w związku dochodzi naprawdę bardzo rzadko.. Można wręcz powiedzieć, że są to wyjątki..

Piotrze,
Chroń chłopaków na tyle ile się da!
Oni Tobie kiedyś się za to odwdzięczą..
Nawet moja ex gwiazda nie pozwoliła sobie na takie zachowanie wobec własnego dziecka, jak robi ta Twoja księżniczka..

Co to jest za matka, dla której kochanek jest ważniejszy od czasu spędzonego z własnym dziećmi
Co to za matka, która nie potrafi dotrzymać danego dzieciom słowa i oszukuje je...
Co to to za matka, dla której wycieczka z jakimś kutasem jest ważniejsza od spotkania własnych synów...

Ktoś wcześniej napisał o wartościach na jakich mają opierać swoje dorosłe życie..
Mają je opierać właśnie na takich, które nie pozwalają krzywdzić swojego partnera.
Właśnie na takich, gdzie nie ma tolerancji dla zdrady,
Właśnie na takich, gdzie wzajemny szacunek, zaufanie i miłość to nierozlaczne filary związku, małżeństwa,
Właśnie na takich, gdzie miłość matki do własnych dzieci, ich bezpieczeństwo stoi ponad wszystkim,
Właśnie na takich, gdzie nie ma miejsca na kłamstwo,
Właśnie na takich, gdzie brak lojalności, brak szacunku dla swojego partnera oznacza wyłącznie jedno: wylatuje z naszego życia na zawsze!

Tego właśnie się teraz uczą
I to Piotr im przekazuje.

Można kogoś przestać kochać i odejść po walce o uratowanie związku..
Zdarza się...
Ale nie ma miejsca dla tolerancji zdrady i kłamstwa, jako oznaki braku szacunku dla kogoś, z kim się przeżyło lat kilka, naście czy nawet dziesiąt....
Zawsze takich kanalii należy się pozbyć.. Natychmiast.. .
Można żyć bowiem tak jak tylko chcemy, ale jednak tak, że nikt przez nas nie będzie płakać

Tych małych ludzi trzeba uczyć od samego początku, że warto być wiernym wyznawanemu światu wartości i trzymać się konsekwentnie swoich zasad
Kierować się i słuchać wyłącznie tego, jak chcemy żyć..
Naginanie zasad jest może i łatwiejsze, ale nigdy nie da poczucia szczęścia
Prędzej czy później to się mocno mści..
Nie na tych, dla których złamaliśmy zasady lecz wyłącznie na nas samych

Piotr,
Musisz być teraz stanowczy i konsekwentny w tym co robisz i mówisz!
Ty dyktujesz warunki.
Mówisz - ma być tak jak Ty chcesz, a nie tak jak jej pasuje...
Wyznaczyles termin spotkania z dziećmi, ma się tego trzymać.
Jak jej nie będzie, pakujesz chłopaków i robisz im fajną wycieczkę,
Zabierasz na basen czy na lody,
W tym czasie dla niej Ciebie nie ma! Jej numer w swoim telefonie kierujesz na pocztę głosowa lub blokujesz.. wink

Miłego wieczoru...

531

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
After napisał/a:

Ktoś wcześniej napisał o wartościach na jakich mają opierać swoje dorosłe życie..
Mają je opierać właśnie na takich, które nie pozwalają krzywdzić swojego partnera.
Właśnie na takich, gdzie nie ma tolerancji dla zdrady,
Właśnie na takich, gdzie wzajemny szacunek, zaufanie i miłość to nierozlaczne filary związku, małżeństwa,
Właśnie na takich, gdzie miłość matki do własnych dzieci, ich bezpieczeństwo stoi ponad wszystkim,
Właśnie na takich, gdzie nie ma miejsca na kłamstwo,
Właśnie na takich, gdzie brak lojalności, brak szacunku dla swojego partnera oznacza wyłącznie jedno: wylatuje z naszego życia na zawsze!

Tego właśnie się teraz uczą

Widzę, że wyznajemy te same wartości i mamy takie samo zdanie na temat tego czym jest i jak powinien wyglądać związek dwojga ludzi. Dzięki After za twój wpis, bo daje mi nadzieję, że nie jestem jakimś Don Kichotem w tym zafajdanym świecie. smile

532

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotrze.

Śledzę Twój wątek.
Gdzie rodzą się tacy kochający mężczyźni?
Przestań polemizować z Mańkiem.
Nie widzę tu żadnej Twojej winy, co to w ogóle za poroniony pomysł???
Twoja żona, właśnie teraz, prezentuje Ci swoją prawdziwą twarz.

Przestań powtarzać, że jej nie poznajesz, bo jej zwyczajnie nie znałeś. Dlaczego nie znałeś tej ciemnej strony? Bo być może nie było ku temu okazji, aby popłynęła.

Nie ma tu żadnej miłosnej narkomanii i chemii, która nami kieruje. To wręcz śmieszne - coś mną zawładnęło, opętało, uzależniło itp. To my o wszystkim decydujemy i człowiek, który ma solidny system wartości stawia sobie granice i wie, że czegoś nie zrobi, bo po prostu nie wpisuje się to w jego dopuszczalne zachowanie. Oczywiście człowiek nie jest maszyną, często działa impulsywnie, ale w momencie koryguje to. A ona musiała postawić pierwszy krok, pozniej pozwoliła na kolejny i tak dalej. Do tego widzi co się dzieje !!!! Dlaczego szybko się nie wycofała??? To jest niewybaczalne ! Jesli jej cos nie pasowało w zwiazku, to mogła podejmowac proby rozmow, albo rozwiesc się, a nie fundować takie bagno i ciągnąć to dalej.

W głowie mi się nie mieści jak ona postępuje z dziećmi : "zrzeknę się ich" !!!!!!!??????? Nie mam dzieci, ale gdy wczuję się w to co powiedziała, to mnie serce boli. Szok, szok, szok...

Przestań ją usprawiedliwiać, że jej przeszłość ma na nią wpływ. Nie jest bezmózgowcem ( chociaż może...) i widzi co się wokół niej dzieje !!! Powinna iść do specjalisty, szukać pomocy skoro tak. Ona tego nie robi, czyli na zawsze pozostanie niestabilna i niedojrzała emocjolanie - co jest komunikatem dla Ciebie - może się ta cała tragedia powtórzyć. Ty zadecydujesz, czy będziesz ponowinie przez to przechodzić za kilka lat jeśli dasz jej szansę, czy już dawno będziesz miał to tragiczne doświadczenie za sobą i dumnie z poczuciem spokoju i szczęścia będziesz isc przez zycie.

Ona ma w dup** dzieci i Ciebie, a Ty szukasz dla niej wspolczucia. Ona odwrotnie ! Więc ocknij się na dobre i przestań być podatnym na jej manipulacje. Ma gorszy dzien i przychodzi poplakac! Co za egoizm... ludzie, trochę przyzwoitosci i szacunku nawet do siebie samej, totalna bezwstydność. Po prostu, gdyby wiedziała, że masz jaja nie robiłaby tak, ale Ty biedaczku łapiesz się na to..... zamiast stać się mężczyzną( jak dobrze Ci ktoś tam radził) Mówię Ci to jako kobieta. Emocje na bok, kieruj się mózgiem. To będzie dla Was najlepsze.

533

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Rockfor napisał/a:

Maniek niestety w takich wątkach jak ten gubisz się w Swojej beletrystyce (nota bene w kółko nawijanie tego samego). Czasami można napotkać u Ciebie na ciekawą opinię w otwartych wątkach ale słusznie przyznam Piotrowi, że uparłeś się jak "baran na czerwone wrota" i tego na siłę trzymasz się. Znasz takie pojęcie jak merytoryka i elastyczność? Nawijanie na "pół strony" nikomu nie pomoże. W tym wątku to Twoje wypowiedzi zacząłem omijać big_smile

Zgadzam się w 100%.
Piotr dotychczas tylko czytałam Twój wątek i tak w zasadzie zostanie.
Wiedz, że bardzo Ci kibicuję. Pozdrawiam i nie daj się sprowokować. Mówię teraz nie tylko o jż.

534 Ostatnio edytowany przez Piotr74 (2015-02-24 00:36:42)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Dzisiaj była u chłopców. Próbowała się do mnie kleić, zaczepiała, ale ja starałem się ją ignorować. Zapytała kiedy składamy się na piętrowe łóżko dla chłopców, odpowiedziałem jej, że teraz to ona musi się składać na czynsz za nowy miesiąc za jej nowy pałac. A ona mi na to, że nie zamierza płacić za to mieszkanie, kiedy jej zapytałem, czy jej kochaś o tym wie to powiedziała, że nie. Jutro wieczorem muszę jechać 600 km. żeby podpisać umowę w centrali nowej firmy, zapytała czy może przyjechać i spać z chłopcami, powiedziałem ,ze się nie zgadzam, w dzień ok niech przyjeżdża ale spać to niech sobie idzie do swojego nowego mieszkanka i kochasia. Coś czuję, że za parę dni będzie tam niezła jazda, jak przyjdzie zapłacić za mieszkanko smile

535

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

/....Próbowała się do mnie kleić, zaczepiała, /.../

Teraz chce zdradzić kochanka z Tobą? No to prawdziwa Messalina że tak powiem...

536

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Jazda to Piotr będzie, jak żona zdecyduje wrócić, chłopcy będą zachwyceni a Ty znajdziesz się w matni, bo tak na innych poziomach dotrze do Ciebie co się stało. Teraz póki nie wraca uruchomił Ci się taki męski fighter, ech, sytuacja paskudna. Co do związków, którym się udało w sytuacji, gdy zdradziła żona, to też praktycznie nie znam. W jedynym nastąpił powrót po rozwodzie, ale po jakichś 10 latach się rozpadło, mężczyzna siedział z depresją w domu, nie pracował i obrażał żonę, nie pozwalając jej ani na chwilę zapomnieć, co zrobiła . W drugim nie doszło do rozwodu, rozpadło się po 8 latach, bo mężczyzna się rozpił, mówiąc, żonie, że przez nią, też nie chciał jej pozwolić by zapomniała. Może jakieś udane powroty są, ale raczej to nie powód do chwalenia się, więc i przykładów dużo nie ma. Jak pisałam wcześniej, mam wrażenie, że mężczyźni oprócz przeżywania zdrady jak każda zdradzona osoba, mają problem z odbiorem społecznym przyjęcia pod dach niewiernej, więc im mniej osób wie, tym łatwiej. Warunkiem próby udanego poskładania życia po zdradzie ze strony zdradzonego jest to by wyszedł z roli skrzywdzonego i nie mielił ciągle tego tematu ze zdradzaczem, by nie kazał mu pokutować całe życie. Jeżeli każe, to jedynym wyjściem jest rozstanie i to dla dobra wszystkich: małżonków i dzieci.  Ktoś kiedyś napisał, że największą karą dla zdradzacza jest pozwolić mu zostać. I w takim kontekście
Co do dzieci, to faktycznie ich porzucenie przez matkę jest surowiej oceniane niż to samo w wykonaniu ojca. Zostanie ojca z dziećmi podchodzi zaś pod heroizm. A tak jakby się przyjrzeć temu, abstrahując od negatywnej oceny zdrady i opuszczenia rodziny, to Twoja żona podejmując decyzję o odejściu od Ciebie, nie porzuciła dzieci, zostawiła je z ojcem, z tym lepszym rodzicem, z tym wartościowszym. Wychowała synów do "postrzyżyn" i oddała pod opiekę ojca. Kobieta mogłaby mieć taką motywację. Mężczyźni zostawiając dzieci z matkami może w niektórych przypadkach tak myślą, częściej jednak nie chcą tylu codziennych obowiązków z dziećmi lub jak przestają kochać żonę, przestają kochać jej dzieci. (taka uwaga bez związku)
Jeszcze to wszystko świeże i emocje przysłaniają rozum, ale jak kurz opadnie, to nie będziesz dzieciom sam z siebie tłumaczył matki, ich relacje z matką zostawić matce i dzieciom, bo nie masz wpływu na ich poprawę, możesz zaś zaszkodzić i to zostanie w nich na całe życie. Do dziś, a minęło kilkadziesiąt lat pamiętam treść pozwu rozwodowego moich rodziców, i ich "walkę" o to bym poznała każdego z nich, ich własną prawdę i zrozumiała, po co?

537

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
złata napisał/a:

Jazda to Piotr będzie, jak żona zdecyduje wrócić, chłopcy będą zachwyceni a Ty znajdziesz się w matni, bo tak na innych poziomach dotrze do Ciebie co się stało. Teraz póki nie wraca uruchomił Ci się taki męski fighter, ech, sytuacja paskudna. Co do związków, którym się udało w sytuacji, gdy zdradziła żona, to też praktycznie nie znam. W jedynym nastąpił powrót po rozwodzie, ale po jakichś 10 latach się rozpadło, mężczyzna siedział z depresją w domu, nie pracował i obrażał żonę, nie pozwalając jej ani na chwilę zapomnieć, co zrobiła . W drugim nie doszło do rozwodu, rozpadło się po 8 latach, bo mężczyzna się rozpił, mówiąc, żonie, że przez nią, też nie chciał jej pozwolić by zapomniała. Może jakieś udane powroty są, ale raczej to nie powód do chwalenia się, więc i przykładów dużo nie ma. Jak pisałam wcześniej, mam wrażenie, że mężczyźni oprócz przeżywania zdrady jak każda zdradzona osoba, mają problem z odbiorem społecznym przyjęcia pod dach niewiernej, więc im mniej osób wie, tym łatwiej. Warunkiem próby udanego poskładania życia po zdradzie ze strony zdradzonego jest to by wyszedł z roli skrzywdzonego i nie mielił ciągle tego tematu ze zdradzaczem, by nie kazał mu pokutować całe życie. Jeżeli każe, to jedynym wyjściem jest rozstanie i to dla dobra wszystkich: małżonków i dzieci.  Ktoś kiedyś napisał, że największą karą dla zdradzacza jest pozwolić mu zostać. I w takim kontekście
Co do dzieci, to faktycznie ich porzucenie przez matkę jest surowiej oceniane niż to samo w wykonaniu ojca. Zostanie ojca z dziećmi podchodzi zaś pod heroizm. A tak jakby się przyjrzeć temu, abstrahując od negatywnej oceny zdrady i opuszczenia rodziny, to Twoja żona podejmując decyzję o odejściu od Ciebie, nie porzuciła dzieci, zostawiła je z ojcem, z tym lepszym rodzicem, z tym wartościowszym. Wychowała synów do "postrzyżyn" i oddała pod opiekę ojca. Kobieta mogłaby mieć taką motywację. Mężczyźni zostawiając dzieci z matkami może w niektórych przypadkach tak myślą, częściej jednak nie chcą tylu codziennych obowiązków z dziećmi lub jak przestają kochać żonę, przestają kochać jej dzieci. (taka uwaga bez związku)
Jeszcze to wszystko świeże i emocje przysłaniają rozum, ale jak kurz opadnie, to nie będziesz dzieciom sam z siebie tłumaczył matki, ich relacje z matką zostawić matce i dzieciom, bo nie masz wpływu na ich poprawę, możesz zaś zaszkodzić i to zostanie w nich na całe życie. Do dziś, a minęło kilkadziesiąt lat pamiętam treść pozwu rozwodowego moich rodziców, i ich "walkę" o to bym poznała każdego z nich, ich własną prawdę i zrozumiała, po co?

Bardzo mądre i dające do myślenia jest to co napisałaś. Spokojnej nocy smile

538

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotrze, chciałam Ci tylko powiedzieć jedną rzecz - za relacje między Twoimi dziećmi a ich matką odpowiada ich matka. I koniec kropka. W tej trudnej sytuacji daj jej zrobić z siebie idiotkę na własną rękę, dzieci nie są głupie. Jak będą potrzebowały Twojej rady, to przyjdą i porozmawiają z Tobą na ten temat, że stara jest coś nie teges i robi im przykrość. Twoje dzieci to ludzie, którzy czują, przeżywają, mają bardzo cienką skórkę i naprawdę dzieci są mądrzejsze niż niejeden dorosły - są świetnymi obserwatorami.

Oprócz wstrętu do kłamstwa ucz też swoje dzieci szacunku do kobiet smile

539

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Zielony_Domek napisał/a:
Rockfor napisał/a:

Maniek niestety w takich wątkach jak ten gubisz się w Swojej beletrystyce (nota bene w kółko nawijanie tego samego). Czasami można napotkać u Ciebie na ciekawą opinię w otwartych wątkach ale słusznie przyznam Piotrowi, że uparłeś się jak "baran na czerwone wrota" i tego na siłę trzymasz się. Znasz takie pojęcie jak merytoryka i elastyczność? Nawijanie na "pół strony" nikomu nie pomoże. W tym wątku to Twoje wypowiedzi zacząłem omijać big_smile

Zgadzam się w 100%.
Piotr dotychczas tylko czytałam Twój wątek i tak w zasadzie zostanie.
Wiedz, że bardzo Ci kibicuję. Pozdrawiam i nie daj się sprowokować. Mówię teraz nie tylko o jż.

Mam z Mańkiem to samo. Nawet nie czytam co pisze, bo pisze zawsze to samo obojętnie jaki temat i jakie problemy;)

540

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotr
kibicuję Ci, wyjdziesz na prostą. Szczerze wątpię czy w tym małżeństwie jest szansa na szczęście ale Ty ułożysz sobie życie bo jesteś mądry facet.

Powodzenia!

541 Ostatnio edytowany przez Czarna Kotka (2015-02-24 09:45:22)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotr, zastanów się.
Ty jesteś dojrzałym mężczyzną, z mocną, ukształtowaną psychiką. Twoi synowie nie są. Są dziećmi. Ich psychika jest dużo delikatniejsza i jest na etapie kształtowania się. Mają potrzeby emocjonalne względem Twojej żony, jako matki. Tych potrzeb Ty nie masz. W związku z tym odbiór emocjonalny faktów związanych z postępowaniem Twojej żony i ich wpływ na psychikę NIE JEST taki sam u nich i u Ciebie.

Zastanów się co jest dla Ciebie ważniejsze:
- Twój komfort psychiczny związany z faktem, że jesteś wierny swoim zasadom i jak skłamała, to powiesz że skłamała i koniec, zasady uber alles, to nic, że dla nich psychicznie, to jeszcze jeden cios, który muszą znieść
- zminimalizowanie szkód, które postępowanie Twojej żony ma wpływ na psychikę Twoich dzieci.

542

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Czarna Kotka napisał/a:

Piotr, zastanów się.
Ty jesteś dojrzałym mężczyzną, z mocną, ukształtowaną psychiką. Twoi synowie nie są. Są dziećmi. Ich psychika jest dużo delikatniejsza i jest na etapie kształtowania się. Mają potrzeby emocjonalne względem Twojej żony, jako matki. Tych potrzeb Ty nie masz. W związku z tym odbiór emocjonalny faktów związanych z postępowaniem Twojej żony i ich wpływ na psychikę NIE JEST taki sam u nich i u Ciebie.

Zastanów się co jest dla Ciebie ważniejsze:
- Twój komfort psychiczny związany z faktem, że jesteś wierny swoim zasadom i jak skłamała, to powiesz że skłamała i koniec, zasady uber alles, to nic, że dla nich psychicznie, to jeszcze jeden cios, który muszą znieść
- zminimalizowanie szkód, które postępowanie Twojej żony ma wpływ na psychikę Twoich dzieci.

Przemyślałem sobie wszystko to co mi wczoraj pisaliście i faktycznie, macie rację jej kłamstwa nie są warte tego aby nimi dzieciom głowę zawracać i jeszcze bardziej je unieszczęśliwiać. Będą starsze to same odpowiednie wnioski wyciągną.

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
Czarna Kotka napisał/a:

Piotr, zastanów się.
Ty jesteś dojrzałym mężczyzną, z mocną, ukształtowaną psychiką. Twoi synowie nie są. Są dziećmi. Ich psychika jest dużo delikatniejsza i jest na etapie kształtowania się. Mają potrzeby emocjonalne względem Twojej żony, jako matki. Tych potrzeb Ty nie masz. W związku z tym odbiór emocjonalny faktów związanych z postępowaniem Twojej żony i ich wpływ na psychikę NIE JEST taki sam u nich i u Ciebie.

Zastanów się co jest dla Ciebie ważniejsze:
- Twój komfort psychiczny związany z faktem, że jesteś wierny swoim zasadom i jak skłamała, to powiesz że skłamała i koniec, zasady uber alles, to nic, że dla nich psychicznie, to jeszcze jeden cios, który muszą znieść
- zminimalizowanie szkód, które postępowanie Twojej żony ma wpływ na psychikę Twoich dzieci.

Przemyślałem sobie wszystko to co mi wczoraj pisaliście i faktycznie, macie rację jej kłamstwa nie są warte tego aby nimi dzieciom głowę zawracać i jeszcze bardziej je unieszczęśliwiać. Będą starsze to same odpowiednie wnioski wyciągną.

Tylko teraz konsekwentnie trzymaj się tej zasady i nie daj się ponieść emocjom.

544 Ostatnio edytowany przez bullet (2015-02-24 10:41:18)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotr: ja pewnego dnia się mocno zdziwiłem. Moje 12 letnie dziecko spytało mnie (retorycznie ale wtedy jeszcze nie wiedziałem) "czemu nie ma mamy" ? Nie pamiętam dokładnie gdzie ale powiedziałem chyba, że jest u cioci. Wtedy usłyszałem "tato, nie oszukuj, sam wiesz doskonale gdzie jest, wiesz, że jest u niego".
Wiesz co ? To ja siebie okłamywałem, jej nie musiałem, dziecko doskonale rozumiało co się dzieje, że matka kłamie.
Twój syn (starszy) na pewno wie i rozumie co się dzieje. Boli go to ale wie. Jego matka sama wystawia sobie świadectwo.
Gdy ten fakt stwierdzisz, Twój ból będzie większy, bo nic nie będziesz mógł zrobić, będziesz myślał, że Twoje dziecko nie będzie Ciebie szanować ale wierz mi, że tak nie będzie. Ja po pewnym czasie stwierdziłem, że się myliłem. Dziecko widziało, że walczyłem do końca, że to nie moja wina.

545

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
Czarna Kotka napisał/a:

Piotr, zastanów się.
Ty jesteś dojrzałym mężczyzną, z mocną, ukształtowaną psychiką. Twoi synowie nie są. Są dziećmi. Ich psychika jest dużo delikatniejsza i jest na etapie kształtowania się. Mają potrzeby emocjonalne względem Twojej żony, jako matki. Tych potrzeb Ty nie masz. W związku z tym odbiór emocjonalny faktów związanych z postępowaniem Twojej żony i ich wpływ na psychikę NIE JEST taki sam u nich i u Ciebie.

Zastanów się co jest dla Ciebie ważniejsze:
- Twój komfort psychiczny związany z faktem, że jesteś wierny swoim zasadom i jak skłamała, to powiesz że skłamała i koniec, zasady uber alles, to nic, że dla nich psychicznie, to jeszcze jeden cios, który muszą znieść
- zminimalizowanie szkód, które postępowanie Twojej żony ma wpływ na psychikę Twoich dzieci.

Przemyślałem sobie wszystko to co mi wczoraj pisaliście i faktycznie, macie rację jej kłamstwa nie są warte tego aby nimi dzieciom głowę zawracać i jeszcze bardziej je unieszczęśliwiać. Będą starsze to same odpowiednie wnioski wyciągną.

Brawo! Konkretny wniosek. Tylko teraz Piotrze trzeba to realizować;)

546 Ostatnio edytowany przez maniek_z_maniek (2015-02-24 11:13:07)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Widze ze dyskusja zeszla na interpersonalen tory a towarzystwo wzajemnej adoracji juz poklepuje sie po plecach. Nie mam jednak pojecia skad wzieliscie pomysl ze moje wypowiedzi sa personalno-niemerytoryczne kiedy kazda oparta jest merytorycznie na faktach podanych przez autora. Byc moze wasze podejscie wynika ze zbyt malo rozmawiacie z kobietami i wasza wiedza w tym temacie jest nikla. Otoz kazda ale to kazda kobieta jak i nie wiekszosc mezczyzn nie zgodzi sie na staly kontakt swojego parntnera z byla dziewczyna, chlopakiek a taki kontakt odczuje jako uwlaczajacy i ponizej pewnego poziomu. Wiem to nie tylko z autopsji ale rowniez z rozmow z kobietami, gdzie niemal zawsze na pierwszym miejscu stawiaja one zrozumienie przez swojego partnera (meza, chlopaka) i tu widza najwieksze problemy, z tym ze druga grupa kobiet stawia na egzystencjalizm i godzi sie na rozne rzeczy w imie innych rzeczy (nie bede tego rozwijal). Tutaj jasno ten mechanizm pokazalem gdzie oboje oddalili sie od siebie utrzymujac i trzeba to podkreslic nieakceptowane kontakty co niszczylo wiez miedzy nimi. Autor robil to w imie "meskosci" co samo w sobie jest smieszne i zalosne. Ale tak to argumentuje. W tym momencie (skoro zona podobno je pierwsza utrzymywala) nalezalo to zatrzymac, i dac przyklad nie utrzymujac samemu takich kontaktow. Dla wiekszosci osob jest oczywiste ze to doprowadzilo do kryzysu i wiekszosc ludzi tak nie postepuje. I odnoszac sie do terminu "kazanie, rekolekcje" powiem ze ktos bardzo doswiadczony powiedzial mi niedawno jakie kryterium stosuje sie do ludzi calkowicie opanowanych przez zlo, przez klamstwo. Otoz taki czlowiek zawsze mowi ze wlasciwie to nic sie nie stalo, tylko ostatnio on zle postepowal. Czytajac i piszac w innych watkach (setkach juz watkow) dopiero 2gi raz spotykam sie z postawa calkowitego braku autorefleksji (nawet kroteczka jest zdolna do jakies minimalnej autorefleksji w tym co robila), gdzie czesto jak dochodzi do kryzysu, zdrady to jednak zdradzany widzi co sie wczesniej dzialo, jesli chce ratowac, pisze rowniez o sobie, nawet niereformowalny Robert pisal, tutaj jest wiec postawa autora zupelnie wyjatkowa. No i prowadzac te kontakty, pozwalajac na takie same zonie, autor postawil sobie granice, natomiast zona ich sobie nie postawila. Skutki byly jednak do przewidzenia i brak autorefleksji autora w tym temacie jest przejawem jakiegos wyjatkowego zaklamania zyciowego, utrzymywania idealnego obrazu swojej osoby.

Skutki mozna bylo przewidziec, doszlo do zdrady i w tym momencie zachowanie zony autora jest ponizej poziomu, zachowanie autora rowniez. Przede wszystkim poprzez wciaganie w kazdy z elementow walki z zona, swoich dzieci. Dla mnie jest to obrzydliwe bo posiadam dzieci, przechodzilem kryzys i wiem jak to wyglada. Dzieci w zaden sposob nigdy nie uczestniczyly w tych tematach!!!! A to co widzi tak naprawde dziecko to sytuacja miedzy rodzicami. W kazdym wypadku kochajac oboje dziecko dazy do zgody. Dla niego najlepszy obraz to pogodzeni albo przynajmniej spokojni rodzice a najgorszy to walczacy ze soba rodzice a tutaj nawet bijacy sie ze soba. Co dziecku zostanie w psychice, jak samo bedzie sie zachowywac wobec swojego partnera, tutaj syn, jesli widzialo jak ojciec szarpal i bil sie z matka? na jego oczach?!!!! Po jakiej stronie ma sie opowiedziec? kiedy kazdy psycholog powie ze stawianie takich dylematow przed dzieckiem tylko je wyniszcza. Wciaganie w to dzieci, tutaj swiadome! (co  trzeba podkreslic) nie tylko nie ma sensu ale obarcza ich informacjami, nie na ich wiek i psychike. Tutaj pomimo napomnien wielu osob zadna zmiana w zachowaniu autora nie nastapila (a taki cel mialy te uwagi). Poniewaz jak sam to odkryl chodzi mu o wybor jego przez dziecko w trakcie rozwodu.

Co do sprawy z zona to jest to jasne. Nie ma zgody nie ma porozumienia. Sprawy wiec trzeba zalatwic sprawnie, tresciwie, konkretnie. I tutaj mamy jakies tez bezsensowne zachowanie, wyrywanie telefonu, wyrzucanie ze wspolnego domu, wyrzucanie rzeczy, itp. kiedy na to patrza dzieci. One potem beda powielac te same zachowania. Emocje mozna zrozumiec ale jaki sens ma spisywanie smsow po mies. od wyrzucenia zony z domu na sile, metoda brute force? Czy dochodzenie jakies racji w kwestii mowienia prawdy? To jest zalosne. A gdyby ten powrot byl? To jak to by bylo mozliwe z kims kto skupia sie na jakis perdolach, jakis wizystach gdzies z kims, mowieniem prawdy kiedy mieszka z innym mezczyzna? Podam taki przyklad, kiedy pada samochod, jest awaria silnika to sprawa pierwszorzedna jest naprawa silnika a nie wymiana peknietego klosza od swiatel.

Moim zdaniem panowie tutaj w jakims stopniu pokazaliscie pewne ograniczone postrzeganie, ew. meska solidarnosc zaprowadzila was na manowce. Zauwazcie tez ze piszecie na forum dla kobiet w sprawach kobiet a nie na meskim gdzie mozecie prezyc muskuly i prezentowac poglady ze utrzymywanie kontaktow na fb z innymi kobietami jest wyrazem meskosci, czy jak ktos inny tu pokazywal swoj wolny zwiazek, odzielne spedzanie czasu a potem zdziwiony ze zone omotal inny. Gdybym bowiem byl kobieta i moj facet by sie tak zachowywal jak autor to dawno juz kapnal bym go w tylek. Pewnych rzeczy w zwiazku po prostu sie nie akceptuje i to niezaleznie od plci poniewaz moze nastapic progresja tych zachowan, skutkujaca regresja w zwiazku.

Zostalo tez zrobione nawiazane do dziecinstwa zony autora. A jakie bylo dziecinstwo autora. Czy rodzicie sie kochali a moze tworzyli wlasnie jakis obraz, a w rzeczywistosci bylo inaczej? Przypomina to mi troche watek Roberta gdzie cala wine autor zrzucil na dziecistwo swojej konkubiny a o swoim mowil niewiele. Tam tez nie mialem racji przez cala niemal dyskusje ale w koncu udalo mi sie sprowokowac autora do pokazania swojej prawdziwej twarzy. Tutaj widze inny mechanizm, przystawiony do muru odrzuca emocje i nagle zaczyna gadac z sensem, konkretnie. To sugeruje ze nigdy nie pokaze prawdziwej twarzy a przeciez zdradzony maz nie umawia sie od razu z innymi kobietami, rozpacza, stara sie cos zrobic tylko i wylacznie w swojej sprawie. To tez jest bardzo dziwne. Ale przeciez nic sie nie stalo, tylko ostatnio zle sie zaczalem zachowywac. Czy pamietacie czego wyrazem jest to kryterium.

Powiem na koniec tak. O czlowieku swiadczy jego postepowanie. I jesli mialbym kogos oceniac to tylko wg. tego kryterium. Dla mnie wciaganie dzieci w rozgrywki malzenskie po to tylko zeby wygrac bycie dziecka z zemna (z czego bylby osobiscie sklonny zrezygnowac dla dobra dziecka) jest wyrazem  wyjatkowego wrecz poziomu egoizmu. Wyjatkowego, nie malego, nie sredniego. I nagle...autor sie nawraca a wiec bijmy mu brawo! Juz jest cudownym czlowiekiem. Ale przeciez wiemy ze to niemozliwe, ze zmiany wymagaja czasu. I na koniec wychodzi ze jestesmy manipulowani, ale tak sprytnie ze tego nie widzimy.

Moim zdaniem zona uciekla od autora bo miala juz dosc zycia w zaklamaniu z autorem. Nie usprawiedliwiam jej jednak bo to co zrobila jest obrzydliwe samo w sobie.

A to co pisze, mam tylko nadzieje ze madrzy ludzie wyciagna z tego wnioski. Bo nie widze tego zebym pisal np. nielogicznie. Pisze tak jak widze to cala sytuacje. Niestety ale mimo tej tragedii wyczuwam tutaj jakis ogromny falsz. Czemu? Moze wyszlo by z dalszych "szczegolow" o ktorych sie juz nie dowiemy. To nie Robert, ktory pisal wszystko o sobie. Tutaj wiekszosc rzeczy jest ukryta.

547 Ostatnio edytowany przez Zielony_Domek (2015-02-24 11:05:20)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Tu nie chodzi o bezmyślne poklepywanie po plecach. Nie raz, nie dwa niejedna osoba zmyła głowę Piotrowi i on tego nie negował.
Maniek, po prostu czasami mam wrażenie, że jesteś trochę jak zdarta płyta. Coś na zasadzie "potok słów, treści zero". I to Ty z tej dwójki absolutnie nie przyjmujesz wyjaśnień.
Wciąż piszesz o tym samym. Ot co.

548

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Witam wszystkich,
Witaj Piotr
Nie mamy czym się przejmować. Póki co jeśli chodzi o świat wartości, jeszcze jesteśmy w większości. Przynajmniej jeśli chodzi o męską cześć populacji ...
Moja lafirynda była tak pewna mojego uczucia, że do końca liczyła na to, że jej się uda ocalić tyłek... A miałem do czynienia z aktorką, która zagrała rolę wartą Oscara wink
Nie mogła zrozumieć, że to naprawdę koniec...
I niestety dla niej, boleśnie się przekonała, że ja zawsze traktuję poważnie zarówno swoje zasady, jak i o tym, że nie rzucam słów na wiatr...

Próbowała się do mnie kleić, zaczepia ładnie......

Dodaj do tego jej wcześniejszą próbę z przeprosinami w tle
No i zaczynają się podchody .. Bada swoje szanse i testuje Ciebie, czy jest w stanie jeszcze mieć Ciebie pod kontrolą.
Pisałem wcześniej o sprzecznych sygnałach, jakie będziesz od niej otrzymywać.
To że ma Ciebie w dupie, nie oznacza, że nie chce mieć sytuacji pod kontrolą..
Jak każda zresztą kobieta...
Chyba kasa się jej kończy, a tam może się zrobić nie zaciekawie.
Kochanek gołodupiec z alimentami na grzbiecie zapewne liczył na na darmowe mieszkanko na jej koszt plus all inclusive...  wink
Coś mi się wydaje, że szykuje się jej koniec sielanki jak nie zapłaci...
Mam nadzieję, że jesteś zabezpieczony przed ewentualnymi roszczeniami właściciela tytułem najmu tego pałacu przez póki co jeszcze Twoją małżonkę?
Bo jak nie zapłaci ona ani jej posuwacz, to jak myślisz, do kogo uderzy właściciel po kasę...
Wybij jej z głowy jakiekolwiek wspólne plany...
Nie pozwalaj jej ani się do Ciebie przytulać, ani u Ciebie szukać pocieszenia...
Masz być kompletnie obojętny..
Pewność siebie, zdecydowanie - tylko to ma wyczytać z Twojego zachowania..
Ma widzieć dumnego, wiedzacego czego chce mężczyznę, którego straciła na zawsze

Czarna Kotko
Dzieci nie wolno oszukiwać! Lepiej aby znały najgorszą prawdę niż były oszukiwane Również na temat tego co zrobiła ich matka i jakie ma podejście.
One widzą i wiedzą co się na prawdę dzieje,
Twoim zdaniem skoro oszukuje je matka, to ma to robić również ich ojciec? Czyli ta osoba, która jest w tej chwili dla nich jedynym autorytetem,
Przecież wtedy całkowicie straci w ich oczach swoją wiarygodność...!

Zlata napisała:

to Twoja żona podejmując decyzję o odejściu od Ciebie, nie porzuciła dzieci, zostawiła je z ojcem, z tym lepszym rodzicem, z tym wartościowszym. Wychowała synów do "postrzyżyn" i oddała pod opiekę ojca.

Kobieca logika  poraża...
Jak to potrafią szybko znaleźć wytłumaczenie...,
Genialne....
Tia, nie porzuciła, nie oszukuje ich ...   Toż jej qurwienie, zdrada, rozwalenie ich poczucia bezpieczeństwa to wyłącznie dla ich dobra....
Gratuluję toku rozumowania....


Piotr,
Jak pozew? Działasz wreszcie czy dalej stoisz w miejscu?

Miłego dnia życzę
Pozdrawiam
After

549

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Zielony_Domek napisał/a:

Tu nie chodzi o bezmyślne poklepywanie po plecach. Nie raz, nie dwa niejedna osoba zmyła głowę Piotrowi i on tego nie negował.
Maniek, po prostu czasami mam wrażenie, że jesteś trochę jak zdarta płyta. Coś na zasadzie "potok słów, treści zero". I to Ty z tej dwójki absolutnie nie przyjmujesz wyjaśnień.
Wciąż piszesz o tym samym. Ot co.

A nie wydaje Ci sie ze Twoja wypowiedz taka jest?

Zgoda, pisze o tym samym w celu przypomnienia ale tez w odpowiedzi na zarzuty autora. OK. Ale gdzie jest merytoryczna dyskusja na temat na ktory napisalem? No gdzie ona jest? Jak zwrocilem uwage na powody kryzysu to nikt sie do tego nie odniosl a jak na dzieci to juz z uwagi na to ze wiele osob je ma, ktos w koncu zaczal sie wypowiadac. Autor wyraznie napisal ze nie przyjmuje moich argumentow do wiadomosci, w takim wypadku wiec trzeba wtlaczac, poniewaz jak to widac w innych watkach tworzy sie wtedy tow. wzajemnej... tak az zapatrzone jednostronnie, ze jak zapytalem sie w watku Roberta, czy chcialabys miec takiego partnera jak Robert, otrzymalem odpowiedz twierdzaca! Szok! Podobna sytuacja ma miejsce w watku kroteczki z tym ze tam jest to tak "jasne" ze napedza sie samo swoja sila. Tu jest ukryte. Skoro wiec w jednym watku mimo ze autorka odrzuca wszelkie argumentacje mozna pisac ciagle to samo (ale robi to cala spolecznosc) a w drugim juz nie (samotnie robi to jedna osoba) to moze po prostu komus przeszkadza mozliwosc wypowiadania sie? Przeciez taki wypowiedzi mozna ignorowac? Skad wiec ten dualizm? W sumie mozecie sobie przybic piatke z autorem poniewaz napisanie "potok słów, treści zero" oznacza mniej wiecej to samo co uwazanie inaczej, czyli przyjmowanie zero argumentow.

Nie rozczaruje Cie jednak. Swoja poprzednia wypowiedz traktuje jako pewne podsumowanie. Wynika to zarowno z formy jak i tresci.

Rozumiem tez ze na pytanie czy chcialabys miec takiego partnera jak Piotr otrzymalbym odpowiedz twierdzaca? Bo jesli chodzi o mnie to wiem ze byla by to odpowiedz na nie wink

550

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
After napisał/a:

Witam wszystkich,
Witaj Piotr

Piotr,
Jak pozew? Działasz wreszcie czy dalej stoisz w miejscu?

Miłego dnia życzę
Pozdrawiam
After

Tak jak pisałem wcześniej na jutro jestem umówiony z adwokatką na pisanie pozwu, a dzieci mają w tym czasie wizytę u psychologa zaplanowaną.

551 Ostatnio edytowany przez Lexpar (2015-02-24 11:52:16)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
lifrinat napisał/a:

Autor wątku to już taki typ. Według siebie czysty jak łza, tylko inni są grzeszni i niedobrzy. On dobrze robi i zawsze ma rację. Niepochlebne komentarze, odczytuje jako atak. Nie ma tu żadnej autorefleksji, mądrej postawy. Jest dużo działań w afekcie, buldożer, który jedzie już po wszystkim - bo tak należy. Krzywdy musi się stać zadość. Oko za oko, ząb za ząb.

Autor wątku jest jakimś "typem" http://emotikona.pl/emotikony/pic/zdziwko.gif.
Co on takiego zrobił.
Na chwilę obecną został porzucony i jego dzieci też.
To jest normalne, że miotają nim różne uczucia.
Czego wy od niego chcecie.
Może tego aby pogłaskał swoją żonę po główce i pożalił się nad nią.
Do diabła, czy to on poszedł się bzykać na boku, czy to on zostawił dzieci.
Nie rozumiem myślenia co nie których.

552

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Ja myślę, że Piotr nigdy by się tu przed nami nie przyznał, jaki był naprawdę w małżeństwie. Wynika to z tego, że siebie widzi jako najjaśniejszą gwiazdę, człowieka z kryształu, nie popełniającego błędu. Wymagało by to też jakiejś autorefleksji, zadumy, być może przyznania się, że takim super człowiekiem się nie jest i popełnia błędy. W opisie Piotra jest wizja: ja kochający, dbający o dzieci dom i o nią, troskliwy, czuły, bez żadnej szramy na honorze.

Maniek tutaj drąży przyczyny rozpadu tego małżeństwa. Uświadamia autora, że to jego pisanie z ex, wcale nie jest takie niewinne (auto w to święcie wierzy). Trudno by było przyznać się do zdrady emocjonalnej, tak dotkliwej dla kobiety, jak zdrada fizyczna dla mężczyzny, bo wtedy Piotr musiałby przyznać się sam przed sobą, że za rozpad małżeństwa jest odpowiedzialny. Jest odpowiedzialny za to, że oddalał się od swojej żony, okazywał jej to. Nie chciał nic z tym zrobić.

Dla poparcia tego o czym mówi maniek, wypowiedz autora z innego wątku:

Cyt.:
"Jeśli ktoś jest im wierny to nie przekroczy pewnych granic. Ja też mam kontakt z moją ex, częsty, czasem myślę, że nasze wirtualne rozmowy to coś więcej, ale zaraz potem myślę, czy potrafiłbym, dla niej porzucić moje dotychczasowe życie".

I co? Myślisz, że żona tego nie czuła? Co ona sobie myślała, jak ty tak siedziałeś wieczorami na Fb, lekceważąc ją i będąc zaangażowanym emocjonalnie w kontakt z inną osobą - jak sam piszesz, te rozmowy, to było coś więcej? Myślę, że to była kwestia czasu, kiedy i ona odejdzie, po tym co widzi, emocjonalnie od ciebie.

Inną kwestią jest też obecna sytuacja, która się dzieje. Sam rozwód, którego de facto autor nie chce, chce powrotu żony, ale nam się do tego nie przyzna, bo musiałby utracić znów swój wizerunek (boi się, że męskie grono nazwie go tu miękką fujarą, w dodatku niekonsekwentną) budowany tak skrzętnie na forum.

Druga kwestia to rozgrywki spraw małżeńskich przez dzieci.

Trzecia. Pamiętajmy też, że autor wyrzucił żonę z domu, poszła do kochanka. Dzieci nie mogła tam zabrać. Kiedy wynajęła mieszkanie, zadeklarowała, że mogą się do niej przeprowadzić. Zatem nie nazywałabym tego, że żona zostawiła, opuściła dzieci i wyniosła się do kochanka. Została postawiona przed faktem dokonanym. Tak samo jak kobieta, która wystawia walizki zdradzającemu mężowi, nie powie, że on zostawił dzieci i poszedł, bo byłoby to nielogiczne. Kto wyrzuca zdradzacza, powinien mieć to na uwadze.

553

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
lifrinat napisał/a:

Ja myślę, że Piotr nigdy by się tu przed nami nie przyznał, jaki był naprawdę w małżeństwie. Wynika to z tego, że siebie widzi jako najjaśniejszą gwiazdę, człowieka z kryształu, nie popełniającego błędu. Wymagało by to też jakiejś autorefleksji, zadumy, być może przyznania się, że takim super człowiekiem się nie jest i popełnia błędy. W opisie Piotra jest wizja: ja kochający, dbający o dzieci dom i o nią, troskliwy, czuły, bez żadnej szramy na honorze.

Maniek tutaj drąży przyczyny rozpadu tego małżeństwa. Uświadamia autora, że to jego pisanie z ex, wcale nie jest takie niewinne (auto w to święcie wierzy). Trudno by było przyznać się do zdrady emocjonalnej, tak dotkliwej dla kobiety, jak zdrada fizyczna dla mężczyzny, bo wtedy Piotr musiałby przyznać się sam przed sobą, że za rozpad małżeństwa jest odpowiedzialny. Jest odpowiedzialny za to, że oddalał się od swojej żony, okazywał jej to. Nie chciał nic z tym zrobić.

Dla poparcia tego o czym mówi maniek, wypowiedz autora z innego wątku:

Cyt.:
"Jeśli ktoś jest im wierny to nie przekroczy pewnych granic. Ja też mam kontakt z moją ex, częsty, czasem myślę, że nasze wirtualne rozmowy to coś więcej, ale zaraz potem myślę, czy potrafiłbym, dla niej porzucić moje dotychczasowe życie".

I co? Myślisz, że żona tego nie czuła? Co ona sobie myślała, jak ty tak siedziałeś wieczorami na Fb, lekceważąc ją i będąc zaangażowanym emocjonalnie w kontakt z inną osobą - jak sam piszesz, te rozmowy, to było coś więcej? Myślę, że to była kwestia czasu, kiedy i ona odejdzie, po tym co widzi, emocjonalnie od ciebie.

Inną kwestią jest też obecna sytuacja, która się dzieje. Sam rozwód, którego de facto autor nie chce, chce powrotu żony, ale nam się do tego nie przyzna, bo musiałby utracić znów swój wizerunek (boi się, że męskie grono nazwie go tu miękką fujarą, w dodatku niekonsekwentną) budowany tak skrzętnie na forum.

Druga kwestia to rozgrywki spraw małżeńskich przez dzieci.

Trzecia. Pamiętajmy też, że autor wyrzucił żonę z domu, poszła do kochanka. Dzieci nie mogła tam zabrać. Kiedy wynajęła mieszkanie, zadeklarowała, że mogą się do niej przeprowadzić. Zatem nie nazywałabym tego, że żona zostawiła, opuściła dzieci i wyniosła się do kochanka. Została postawiona przed faktem dokonanym. Tak samo jak kobieta, która wystawia walizki zdradzającemu mężowi, nie powie, że on zostawił dzieci i poszedł, bo byłoby to nielogiczne. Kto wyrzuca zdradzacza, powinien mieć to na uwadze.

Niestety jestem innego zdania.
Czy to Piotr się bzyka http://emotikona.pl/emotikony/pic/zdziwko.gif?
Nie to jego jż.
Masakra

554

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
maniek_z_maniek napisał/a:
Zielony_Domek napisał/a:

Tu nie chodzi o bezmyślne poklepywanie po plecach. Nie raz, nie dwa niejedna osoba zmyła głowę Piotrowi i on tego nie negował.
Maniek, po prostu czasami mam wrażenie, że jesteś trochę jak zdarta płyta. Coś na zasadzie "potok słów, treści zero". I to Ty z tej dwójki absolutnie nie przyjmujesz wyjaśnień.
Wciąż piszesz o tym samym. Ot co.

A nie wydaje Ci sie ze Twoja wypowiedz taka jest?

Zgoda, pisze o tym samym w celu przypomnienia ale tez w odpowiedzi na zarzuty autora. OK. Ale gdzie jest merytoryczna dyskusja na temat na ktory napisalem? No gdzie ona jest? Jak zwrocilem uwage na powody kryzysu to nikt sie do tego nie odniosl a jak na dzieci to juz z uwagi na to ze wiele osob je ma, ktos w koncu zaczal sie wypowiadac. Autor wyraznie napisal ze nie przyjmuje moich argumentow do wiadomosci, w takim wypadku wiec trzeba wtlaczac, poniewaz jak to widac w innych watkach tworzy sie wtedy tow. wzajemnej... tak az zapatrzone jednostronnie, ze jak zapytalem sie w watku Roberta, czy chcialabys miec takiego partnera jak Robert, otrzymalem odpowiedz twierdzaca! Szok! Podobna sytuacja ma miejsce w watku kroteczki z tym ze tam jest to tak "jasne" ze napedza sie samo swoja sila. Tu jest ukryte. Skoro wiec w jednym watku mimo ze autorka odrzuca wszelkie argumentacje mozna pisac ciagle to samo (ale robi to cala spolecznosc) a w drugim juz nie (samotnie robi to jedna osoba) to moze po prostu komus przeszkadza mozliwosc wypowiadania sie? Przeciez taki wypowiedzi mozna ignorowac? Skad wiec ten dualizm? W sumie mozecie sobie przybic piatke z autorem poniewaz napisanie "potok słów, treści zero" oznacza mniej wiecej to samo co uwazanie inaczej, czyli przyjmowanie zero argumentow.

Nie rozczaruje Cie jednak. Swoja poprzednia wypowiedz traktuje jako pewne podsumowanie. Wynika to zarowno z formy jak i tresci.

Rozumiem tez ze na pytanie czy chcialabys miec takiego partnera jak Piotr otrzymalbym odpowiedz twierdzaca? Bo jesli chodzi o mnie to wiem ze byla by to odpowiedz na nie wink

Mańku. Nie chcę się z Tobą przekrzykiwać w cudzym wątku. Parę osób zwróciło już uwagę na to samo co ja, więc nie jestem oryginalna.
Powiem to raz, ok? I uciekam do obowiązków jakie nakłada na mnie macierzyństwo :-)
Oczywiście masz prawo twierdzić, że moja wypowiedź też niczego nie wnosi. Spokojnie.
Z tego co widziałam Piotr próbował Ci nie raz według mojego zdania wyjaśnić jego punkt widzenia. To, że dla mnie to było logiczne nie jest też jednoznaczne z tym, że chciałabym Piotra na partnera. Nie teoretyzuję w ten sposób bo jestem szczęśliwa z mężem. Tym samym nie odniosę się do Roberta czy kroteczki bo to zupełnie inny temat.
Patrzę tylko przez pryzmat matki, obecnie jeszcze w bliźniaczej ciąży.
Nie wyobrażam sobie by matka tak mogła potraktować dzieci. Bo musisz przyznać jest to dość kontrowersyjne.
Nie ma we mnie zgody na coś takiego ani nawet promila zrozumienia. .
Pozdrawiam.

555

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

After

W takim razie niech ich nie oszukuje i niech z detalami opowie im co jego zdaniem ich matka robi z kochankiem - nie pomijając najdrobniejszych erotycznych szczegółów.
Nie? Na pewno? Przecież dzieci nie wolno okłamywać, a to prawda że ich matka uprawia seks i to z innym facetem, więc porozmawiajmy o tym. Są na to przecież emocjonalnie gotowe, jak na każdy inny temat, na przykład, że matka mogłaby się ich zrzec.

Porzucając ironię - nie, nie wszystko dziecko jest w stanie zrozumieć i nie o wszystkim musi wiedzieć. Jedną z najgorszych rzeczy, które robią skłóceni rodzice jest karanie drugiego rodzica za pomocą dzieci. Zrobił MNIE przykrość? To niech się przed dziećmi wytłumaczy, chociaż dzieci równie dobrze mogłyby nie wiedzieć o tej wyrządzonej MNIE przykrości.

556 Ostatnio edytowany przez takasobiejaS (2015-02-24 12:46:43)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotr, jestes jak flaga na wietrze, zmienny, niestaly.

Gdy zona jest jeden dzien milsza, Ty juz chcesz naprawiac, myslisz o powrocie. Chociaz to tylko gra z jej strony i pokazowka.

Gdy natomiast sie poklocicie, albo cie zdenerwuje, wraca rozsadne myslenie.

Piotr musisz zaczac od nowa, musisz zamknac rozdzial pt "zona".

Rusz dalej, rozwod, to najlepsze co mozesz zrobic. Bo jezeli sie ona nawet pokaja , wroci, chyba nie wierzysz, ze na stale??....
Musisz zrozumiiec, ze ona juz wybrala, to nie jest pokatny romans, szybki numerek bez zobowiazan. Ona zywi uczucia do tego czlowieka, tak silne, ze porzucila wlasne dzieci. Tak silne , ze zostawila wszystko co znane , bezpieczne i....pognala, gdzies tam. Nie wazne jak ty widzisz tego jej faceta, ona ma zupelnie inny obraz.

Co do dzieci, uwazam , co najwazniejaze, ze nigdy nie powinienes ich oklamywac. Mow zawsze prawde, niech wiedza, ze tobie moga ufac, szczegolne starszy, ktory duzo juz rozumie.  Wiem, ze zwierze nie zastapi matki, ale myslales, moze by kupic synom, jesli nie maja jakiegos zwierzaka?
Nie  chodzi tu o zastepstwo, chodzi po prostu o sprawienie chlopaka radosci, czegos co choc troche odciagnie mysli od sytuacji w jakiej sie znalezli... Taki czworonozny przyjaciel to naprawde swietna sprwwa.
           Moje dzieci chodza rowniez na nauke jazdy konnej. Mamy niedaleko stadnine, w soboty poza lekcjami jazdy, dzieci pomagaja przy prostych czynnosciach, opiece, Oboje sa zachwyceni. Wazne Piotr by dzieci nie zamykaly sie w sobie, by sie nie obwinialy, nie analizowaly. By nie myslaly, ze ta sytuacja jest ich wina.
Niech wyjda, niech maja zajecia.

557

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
lifrinat napisał/a:

Ja myślę, że Piotr nigdy by się tu przed nami nie przyznał, jaki był naprawdę w małżeństwie. Wynika to z tego, że siebie widzi jako najjaśniejszą gwiazdę, człowieka z kryształu, nie popełniającego błędu. Wymagało by to też jakiejś autorefleksji, zadumy, być może przyznania się, że takim super człowiekiem się nie jest i popełnia błędy. W opisie Piotra jest wizja: ja kochający, dbający o dzieci dom i o nią, troskliwy, czuły, bez żadnej szramy na honorze.

Maniek tutaj drąży przyczyny rozpadu tego małżeństwa. Uświadamia autora, że to jego pisanie z ex, wcale nie jest takie niewinne (auto w to święcie wierzy). Trudno by było przyznać się do zdrady emocjonalnej, tak dotkliwej dla kobiety, jak zdrada fizyczna dla mężczyzny, bo wtedy Piotr musiałby przyznać się sam przed sobą, że za rozpad małżeństwa jest odpowiedzialny. Jest odpowiedzialny za to, że oddalał się od swojej żony, okazywał jej to. Nie chciał nic z tym zrobić.

Dla poparcia tego o czym mówi maniek, wypowiedz autora z innego wątku:

Cyt.:
"Jeśli ktoś jest im wierny to nie przekroczy pewnych granic. Ja też mam kontakt z moją ex, częsty, czasem myślę, że nasze wirtualne rozmowy to coś więcej, ale zaraz potem myślę, czy potrafiłbym, dla niej porzucić moje dotychczasowe życie".

I co? Myślisz, że żona tego nie czuła? Co ona sobie myślała, jak ty tak siedziałeś wieczorami na Fb, lekceważąc ją i będąc zaangażowanym emocjonalnie w kontakt z inną osobą - jak sam piszesz, te rozmowy, to było coś więcej? Myślę, że to była kwestia czasu, kiedy i ona odejdzie, po tym co widzi, emocjonalnie od ciebie.

Inną kwestią jest też obecna sytuacja, która się dzieje. Sam rozwód, którego de facto autor nie chce, chce powrotu żony, ale nam się do tego nie przyzna, bo musiałby utracić znów swój wizerunek (boi się, że męskie grono nazwie go tu miękką fujarą, w dodatku niekonsekwentną) budowany tak skrzętnie na forum.

Druga kwestia to rozgrywki spraw małżeńskich przez dzieci.

Trzecia. Pamiętajmy też, że autor wyrzucił żonę z domu, poszła do kochanka. Dzieci nie mogła tam zabrać. Kiedy wynajęła mieszkanie, zadeklarowała, że mogą się do niej przeprowadzić. Zatem nie nazywałabym tego, że żona zostawiła, opuściła dzieci i wyniosła się do kochanka. Została postawiona przed faktem dokonanym. Tak samo jak kobieta, która wystawia walizki zdradzającemu mężowi, nie powie, że on zostawił dzieci i poszedł, bo byłoby to nielogiczne. Kto wyrzuca zdradzacza, powinien mieć to na uwadze.

Otóż mylisz się bardzo co do mojej osoby. Nigdy nie napisałem tu, że jestem idealny, nieskazitelny, super bohater. Jak każdy człowiek mam swoje wady, z jednych zdaję sobie sprawę z innych nie. Cały problem polegał na tym, że moja żona o tym ze mną nie rozmawiała. Maniek w poprzednim poście zarzucił facetom, w tym i mi, że nie rozmawiamy z kobietami. Otóż guzik prawda. Ja akurat zawsze lepiej czułem się w towarzystwie kobiet, zawsze miałem więcej koleżanek niż kolegów. Nawet w mojej dotychczasowej pracy byłem jedynym mężczyzną, takim rodzynkiem :) I uwierz mi, żadna z kobiet, które znają moją sytuację nie widziała nic złego w moim kontakcie z ex, a wiesz dlaczego? Dlatego, że był dla mojej żony jawny, że przez to, że go nie ukrywałem, okazywałem dla niej mój szacunek. Ten dylemat który zacytowałaś z innego wątku jest jak najbardziej prawdziwy, tak zastanawiałem się czasem, co bym zrobił, gdyby sprawy z ex zaszły jednak za daleko, i zawsze odpowiedź była jedna, nie poświęciłbym rodziny dla romansu. Nie potrafiłbym rano wstawać nie widząc uśmiechniętych twarzy moich dzieci i żony. To jest właśnie zdolność do autorefleksji, której brak zarzuca mi Maniek. Powiem Ci więcej, o takim moim dylemacie rozmawiałem nawet z żoną, jeszcze zanim jej zdrada wyszła na jaw, ale miała już romans i kiedy jej zapytałem co ona by zrobiła w takiej sytuacji, to z jej ust nie padła żadna odpowiedź.
Piszesz, że nie chce rozwodu, nie prawda, właśnie że chcę i jutro będzie właśnie pisany pozew, ale wcale nie oznacza to faktu, że nie myślę jednak o tym, że jeżeli żona dostrzeż swój błąd, będzie autentycznie go żałowała, podejmie terapię, pewnie wraz ze mną, żeby dać jednak szansę naszemu związkowi, niekoniecznie już małżeńskiemu. Że już ją definitywnie skreśliłem, nie kocham ją nadal i dopuszczam myśl o nowym nas początku, ale na innych warunkach. Wiesz w nosie mam, czy ktoś będzie po mnie jechał, czy nie, to jest moje i mojej jż życie i to my będziemy ponosili ewentualne konsekwencje naszych decyzji. Ja podejmując decyzję nie oglądam się na zdanie innych, owszem lubię je znać, ale decyzja zawsze należy do mnie, bo jestem facetem, bo znam swoją wartość i zdanie innych nie jest dla mnie wyznacznikiem mojego postępowania. Zawsze byłem niezależny i nie lubiłem się podporządkowywać, nikomu. Może gdybym poszedł do wojska to by mnie tam przeczołgali, ale nie byłem, bo nawet na komisji wojskowej się lekarzom postawiłem i groziłem im, że jeżeli nie wezmą pod uwagę moich problemów ze stawami kolanowymi i nie zmienią kategorii z A na B, to w przypadku jakiegoś urazu w czasie służby wyciągnę konsekwencje prawne. I wiesz co zrobili? Zmienili kategorię. Tak należy w życiu postępować, nie dać się gnoić i trzymać się własnego zdania jeśli oczywiście jest się go w 100% pewnym. Tak więc nie pisz o mnie, że jestem taki czy siaki, bo mnie tak naprawdę nie znasz. Jeśli chcesz się czegoś więcej dowiedzieć, to zapytaj, a na pewno szczerze odpowiem.

558 Ostatnio edytowany przez Po przejściach 48 (2015-02-24 13:08:45)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

...."Może gdybym poszedł do wojska to by mnie tam przeczołgali, ale nie byłem, bo nawet na komisji wojskowej się lekarzom postawiłem i groziłem im, że jeżeli nie wezmą pod uwagę moich problemów ze stawami kolanowymi i nie zmienią kategorii z A na B, to w przypadku jakiegoś urazu w czasie służby wyciągnę konsekwencje prawne. I wiesz co zrobili? Zmienili kategorię."
No to widzę że masz wybitne zdolności przekonywania. Tylko czemu nie potrafiłeś tego zastosować do własnej żony?

559

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Po przejściach 48 napisał/a:

...."Może gdybym poszedł do wojska to by mnie tam przeczołgali, ale nie byłem, bo nawet na komisji wojskowej się lekarzom postawiłem i groziłem im, że jeżeli nie wezmą pod uwagę moich problemów ze stawami kolanowymi i nie zmienią kategorii z A na B, to w przypadku jakiegoś urazu w czasie służby wyciągnę konsekwencje prawne. I wiesz co zrobili? Zmienili kategorię."
No to widzę że masz wybitne zdolności przekonywania. Tylko czemu nie potrafiłeś tego zastosować do własnej żony?

A co mialem jej zagrozic konsekwencjami prawnymi? smile Brucem Wszechmogącym nie jestem niestety smile

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
Po przejściach 48 napisał/a:

...."Może gdybym poszedł do wojska to by mnie tam przeczołgali, ale nie byłem, bo nawet na komisji wojskowej się lekarzom postawiłem i groziłem im, że jeżeli nie wezmą pod uwagę moich problemów ze stawami kolanowymi i nie zmienią kategorii z A na B, to w przypadku jakiegoś urazu w czasie służby wyciągnę konsekwencje prawne. I wiesz co zrobili? Zmienili kategorię."
No to widzę że masz wybitne zdolności przekonywania. Tylko czemu nie potrafiłeś tego zastosować do własnej żony?

A co mialem jej zagrozic konsekwencjami prawnymi? smile Brucem Wszechmogącym nie jestem niestety smile

Więc nie rób z siebie takiego wszechmocnego, bo to co napisałeś o tej komisji to farsa.

561 Ostatnio edytowany przez Piotr74 (2015-02-24 19:34:14)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Po przejściach 48 napisał/a:
Piotr74 napisał/a:
Po przejściach 48 napisał/a:

...."Może gdybym poszedł do wojska to by mnie tam przeczołgali, ale nie byłem, bo nawet na komisji wojskowej się lekarzom postawiłem i groziłem im, że jeżeli nie wezmą pod uwagę moich problemów ze stawami kolanowymi i nie zmienią kategorii z A na B, to w przypadku jakiegoś urazu w czasie służby wyciągnę konsekwencje prawne. I wiesz co zrobili? Zmienili kategorię."
No to widzę że masz wybitne zdolności przekonywania. Tylko czemu nie potrafiłeś tego zastosować do własnej żony?

A co mialem jej zagrozic konsekwencjami prawnymi? smile Brucem Wszechmogącym nie jestem niestety smile

Więc nie rób z siebie takiego wszechmocnego, bo to co napisałeś o tej komisji to farsa.

Nie żadna farsa, tylko prawda. Po studiach dostałem wezwanie na ponowną komisję lekarską, bo od pierwszej minęło kilka lat, i mimo tego, że miałem komplet dokumentów potwierdzających, że mam poluzowane więzadła w stawach kolanowych i każdą nogę miałem po 3 razy w gipsie, to dostałem kategorię A, w tamtym czasie, koniec lat 90 brali na półroczne przeszkolenie ludzi po studiach a ja nie chciałem iść, bo to dla mnie strata czasu wtedy była, dziś żałuję trochę tej decyzji, no cóż człowiek młody myśli inaczej. W każdym razie, od decyzji odwołałem się i pojechałem na jeszcze jedną komisję z tymi samymi dokumentami, ale oprócz tego podetknąłem lekarzom pismo w którym oświadczają, że zapoznali się z przedstawionymi dokumentami i biorą na siebie pełną odpowiedzialność za ewentualne urazy jakich mogę się nabawić podczas półrocznego szkolenia. No i okazało się, że zmieniono mi kategorię na B. Nie piszę tego po to, żeby się tym chwalić, tylko po to, żebyście uwierzyli, że ja naprawdę potrafię się postawić, obojętnie czy to będzie instytucja, czy osoba prywatna, i że zawsze warto mieć swoje zdanie i go bronić jeśli jest się jego w 100% pewnym.

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
Po przejściach 48 napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

A co mialem jej zagrozic konsekwencjami prawnymi? smile Brucem Wszechmogącym nie jestem niestety smile

Więc nie rób z siebie takiego wszechmocnego, bo to co napisałeś o tej komisji to farsa.

Nie żadna farsa, tylko prawda. Po studiach dostałem wezwanie na ponowną komisję lekarską, bo od pierwszej minęło kilka lat, i mimo tego, że miałem komplet dokumentów potwierdzających, że mam poluzowane więzadła w stawach kolanowych i każdą nogę miałem po 3 razy w gipsie, to dostałem kategorię A, w tamtym czasie, koniec lat 90 brali na półroczne przeszkolenie ludzi po studiach a ja nie chciałem iść, bo to dla mnie strata czasu wtedy była, dziś żałuję trochę tej decyzji, no cóż człowiek młody myśli inaczej. W każdym razie, od decyzji odwołałem się i pojechałem na jeszcze jedną komisję z tymi samymi dokumentami, ale oprócz tego podetknąłem lekarzom pismo w którym oświadczają, że zapoznali się z przedstawionymi dokumentami i biorą na siebie pełną odpowiedzialność za ewentualne urazy jakich mogę się nabawić podczas półrocznego szkolenia. No i okazało się, że zmieniono mi kategorię na B. Nie piszę tego po to, żeby się tym chwalić, tylko po to, żebyście uwierzyli, że ja naprawdę potrafię się postawić, obojętnie czy to będzie instytucja, czy osoba prywatna, i że zawsze warto mieć swoje zdanie i go bronić jeśli jest się jego w 100% pewnym.

Odwołanie się to jest zupełnie co innego niż postawienie się im i grożenie, tak jak napisałeś poprzednio. Trochę Cię poniosła. Ale to nieistotne bo odbiega od Twojego tematu.

563 Ostatnio edytowany przez maniek_z_maniek (2015-02-25 12:02:24)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Postanowilem jeszcze raz pochylic sie nad tematem bo zastanowila mnie ta nagonka na mnie ale i rowniez zupelny brak argumentow, zupelny brak odsniesienia do tego co pisze poza samym autorem. Postanowilem wiec "odrobic lekcje", zastanowic sie nad soba, nad sytuacja opisana przez autora, bo przeciez nie upieram sie ze mam racje, skoro jej nie mam (dziwi mnie tylko ogolny negatywny odbior tego co pisze przy jednoczesnym braku jakiegokolwiek merytorycznego zarzutu!). Przeszukalem wiec zrodla, zaznajomilem sie z definicja zdrady, opisem zdrady, okolicznosciami roznych mechanizmow i okazalo sie ze to co opisywalem jako pewien mechanizm, a inna tutaj rozmowczyni nazwala go doslownie zdrada emocjonalna, zgodne jest z ponizszym opisem:

"Zdrada to uczucie, które przysparza bólu i cierpienia. Życie po zdradzie jest czasami nie do wyobrażenia. Bez względu na fakt, czy zostałeś zdradzony, czy sam zdradziłeś, ból dotknie obie strony. Zdrada to świadome i intencjonalne naruszenie zaufania danego przez partnera"

I tutaj mamy cos co nam pokazuje co jest istota  zdrady i co przezywa obecnie autor ale tez ze druga strona rowniez, oraz ze ten bol, ktory wyrazala zona wczesniej przez negatywne traktowanie ex kobiety autora oraz naruszenie zaufania, mialo miejsce wczesniej. Bardziej to bedzie jasne jesli zaznajomimy sie z dokladna def. zdrady emocjonalnej. Niestety link mam w domu (obecnie jestem w pracy) ale wieczorem to zacytuje. Bedzie wiec wiecej o skutkach zdrady.

"Założenie związku z drugą osobą ma na celu wspólne dzielenie się codziennymi obowiązkami, zaspokajanie swoich potrzeb oraz pogłębianie więzi. Dlatego tak ważne jest zaufanie i oparcie w drugiej osobie. Partnerzy zobowiązują się do bycia sobie wiernymi, co oznacza, że nie utrzymują kontaktów z innymi osobami. Zdrada, czyli odstępstwo od utrzymywania wierności partnerowi jest bardzo poważnym przekroczeniem norm wzajemnego pożycia." I tujaj chodzi nie tylo o kontakty fizyczne ale rowniez przychiczne.

Z punktu widzenia kobiety:

"kobiety najbardziej obawiają się zdrady emocjonalnej. Zdrada emocjonalna polega przede wszystkim na obdarzeniu przez mężczyznę uczuciem innej kobiety niż jego dotychczasowa partnerka. Uczucia dwojga ludzi są spoiwem związku, wpływają na wzajemne relacje oraz poczucie stabilizacji. Kiedy jednak mężczyzna poznaje inną kobietę może się w niej zakochać i porzucic dotychczasową partnerkę."


z punktu widzenia mezczyzny:

"mężczyźni zwracają szczególną uwagę na sferę seksualną i z nią związana jest ich zazdrość. Mężczyzna chce mieć pewność, że dzieci, w które inwestuje, są jego potomstwem. Stąd bierze się duża nieufność męska względem innych mężczyzn w otoczeniu swojej partnerki. Dla nich zdrada fizyczna jest znacznie bardziej bolesna niż zdrada emocjonalna"

Tak jak napisalem, def. podam wieczorem ale na formach mozna znalezc wypowiedzi ludzi na te tematy, np. na naszym:

http://www.netkobiety.pl/t21695.html

"Moim zdaniem to jest emocjonalna zażyłość z kimś kto nie jest twoim partnerem - zakochanie, zauroczenie..... emocjonlana zdrada w moim mniemaniu gorsza niż jednorazowy wyskok"

Albo z innego:

"Kobiety najbardziej ubolewaja kiedy mezczyzna zdradzi je emocjonalnie. Bo to znaczy, ze inna kobieta okazala sie ciekawsza, bardziej interesujaca, bardziej absorbujaca, bardziej atrakcyjna dla uczuc jej mezczyzny..."

albo co pisze sam mezczyzna w kwestii zdrady emocjonalne swojej zony:

"codziennie piszą do siebie smsy ,cały czas gadają na facebooku ,ona twierdzi ,że już dawno nie rozmawiała z kimś tak inteligentnie ,nie ma dnia ,żeby się ze sobą nie kontaktowali"..." i dajej pisze "Jak jej ostatnio powiedziałem ,że czuję się emocjonalnie zdradzany i nie mam ochoty żyć w takim trójkącie ,że chcę się wyprowadzić ,że jej na mnie nie zależy ,to temat przemilczała po czym stała się dla mnie nad wyraz grzeczna ,miła ,kochana itp.. Trochę jakby chciała uśpić moją czujność "

Nie musze chyba juz zwytnio udowadniac ze tutaj doszlo najpierw do zdrady emocjonalnej ze strony meza (autora), a konktertny cytat autora z inengo miejsca forum, podala jedna z osob, ktore tutaj wzielu idzial w dysskusji, lub ew. oboje zdradzali sie emocjonalnie utrzymujac oboje kontakty z innymi. A ze ktos pisze ze to ignoruje, nie zgadza sie z tym, coz to jest wyrazem jedynie ignorancji prawdy, nic wiecej.

Jakie wiec sa skutki zdrady tak samo emocjonalnej (kobieta) jak i fizycznej (mezczyzna):

"Osoba zdradzona odczuwa szereg trudnych emocji: ból, poczucie niesprawiedliwości, wstyd, poczucie winy, cierpienie oraz smutek i żal. Zdradzona osoba może cierpieć na zaburzenie depresyjne. Także samoocena zostaje znacznie obniżona. Bardzo trudno jest pogodzić się z niewiernością partnera. Czasem dochodzi do tego, że osoba zdradzona popada w apatię, staje się bierna i izoluje się od otoczenia. Zwykle te osoby odczuwają wstyd i poczucie winy, gdyż uważają, że za mało się starały i to ich wina, że doszło do takiego czynu. Poczucie krzywdy i niesprawiedliwości są bardzo silne, powodują smutek i żal. Rodzi się także często gniew oraz bunt przeciwko całej sytuacji. Osoba skrzywdzona przez partnera bardzo długo i intensywnie odczuwa skutki zdrady. Nie jest w stanie poukładać sobie życia na nowo, ponieważ jej wiara w innych została zachwiana. Problemem jest również uczucie do niewiernego partnera, którego nie można wygasić w ciągu kilku chwil. Zdarza się, że w takiej sytuacji rodzą się ambiwalentne uczucia, tj. miłość i nienawiść."

Zauwazcie ze tutaj nie tylko NIE ODNOSICIE SIE DO MOICH ARGUMENTOW ALE ROWNIEZ OSKARZACIE MNIE O NIECZULOSC. Z tym ze ja, w przeciwienstwie do was nie patrze wasko i jednostronnie.

Otoz jesli wiec doszlo do zdrady emocjonalnej wczesniej to zona autora odczuwala bol, i te wszystkie inne emocje ktore dzis odczuwa autor. To czemu mam byc nie czuly na uczucia i bol czlowieka albo byc czuly jednostronnie. Przeciez potepiam zdrade ale nie tylko zony ale i wczesniejsza autora. Czy piszac prawde, jestem ignorantem?


Zastanawialem sie nad tym mechanizmem odbioru i w koncu mnie oswiecilo. Otoz kiedys czesto tlumaczylem kobietom mechanizmy zdrady. Czesto slyszalem taka argumentacje, dbam o dom, dzieci, gotuje, sprzatam to mi sie nalezy...wiernosc. Wtedy tlumaczylem ze nalezy zaczac od przysiegi maleznskiej gdzie przed slowem wiernosc jest milosc. Skoro wiec wasze zycie polegalo na spelnianiu obowiazkow a to co tworzy wiez czyli wiernosc emocjonalna, wspolne spedzanie czasu, nie robienie krzywdy emocjonalnej, dialog i rozmowy z parnerem, czyli to wszystko co w istocie tworzy wiez, nie bylo robione, to czy wczesniej nie doszlo do zdrady milosci, czegos wazniejszego? No ale prawie zadna kobieta sie z tym nie zgadzala, bronily one swoje obrazu dobrej matki, zony, bo przeciez wszystko robily, staraly sie. Jednak za obowiazki nie nalezy sie wiernosc bo ona wynika z relacji!!!!! Jednak w przypadku kobiet rozumiemy te retoryke.

W przypadku mezczyzn w 99% przypadkow zawsze jest jakas relfeksja. Kiedy czytam na temat zdrad to zawsze facet, mezyczna pisze rowniez o swoim postepowaniu. Pisal i Robert, i pisze kolejny autor, ktory mierzy sie ze zdrada emocjonalna swojej zony utrzymujacej kontakt z jego kolega z Anglii na fb. Tak tutaj na tym forum! Jednak kazdy z nich i kazdy inny widzial jakies negatywne cechy w swoim postepowaniu, ktore chcial naprawic, i nawet mimo bolu zdrady (fizycznej i emocjonalnej) widzial to jako pewne powody obecnej sytuacji, nawet jesli byl zdradzony.

To co mnie uderzylo tutaj na poczatku to jakas totalny brak autorefleksji i tak jak napisalem tylko 2 razy na tym forum, tutaj oraz w przypadku innej kobiety (nawet nie u koteczki) zobaczylem taka negacje zupelnie faktow, tego co bylo, powodow calej sytuacji jakby cos sie wzielo z niczego. A w przypadku mezczyzny pierwszy raz w zyciu. Kazdy bowiem mowi bo to bo tamto, bo zaniedbywale, bo pracowalem za duzo, bo sie nie interesowalem. A tutaj autor nie widzi swojej oczywistej zdrady emocjoalnej z inna kobieta bo sie nie zgadza z tym zdaniem. Ale to nie jest opinia tylko analiza faktow.

Dlatego tak trudno to zrozumiec, zobaczyc bo zaden mezczyzna tak jak autor nie argumentuje!!!! Nikt sie nie spodziewal ze bedzie to typowe kobiece podejscie do argumentacji i roli, tego co sie dzialo, itp. To kobieta powie ze jej kontakty z innym byly niewinne, mezczyzna tego tak nie przedstawi. No ale autor przeciez sie przyznal sam do tego w innym miejscu, co ktos wychwycil.


I teraz kwestia zony. Fakty sa takie, ze kobieta zdradzila fizycznie. Jednak jest matka 13 letniego syna i drugiego mloszego dziecka. Byla matka przez 13 lat + ciaza czego nawet w przypadku kroteczki nikt nie neguje. ZE ma prawo do swoich dzieci, gdzie ona sama pisze (zjechana przez wiekszosc forum) ze to jest dla niej wazne. Albo Robert, ciagle najezdzal na zone, a kiedy dal mozliwosc wypowiedzi jej samej, okazalo sie ze ona sie z tym nie zgadza, widzi to inaczej, i ze zrodlo widzi w jego zachowaniu przede wszystkim. Tutaj mamy jakies monstrum, kobiete ktora zdradza, klamie, poncoc porzucila dzieci, ktore wychowywala przez 13 lat, ktora jest malo inteligentna, latwa to manipulacji, ktora mozna ponizac, ktorej nie znajac zdanie adwokat jest bardzo niskie, ktora nie potraf o siebie zadbac (nigdy nie pracowala?), itp. Tylko ze to sa jedynie relacje autora.

Poczytalem sobie troche o takich sytuacjach, szczegolnie o przemocy:

"Zachowania, które kwalifikujemy jako przemoc psychologiczną to przede wszystkim:

- pogarda, czyli nieokazywanie szacunku przy osobach trzecich, lekceważenie pracy, opinii i starań partnerki,

- uniemożliwianie lub utrudnianie kontaktów z najbliższymi i rodziną, narzucanie swojego zdania odnośnie miejsca gdzie i osób z którymi się spotyka partnerka,

- wywieranie nacisku, m.in. wskutek rozpowszechniania wymyślonych informacji o partnerce, zabierania pieniędzy, potomstwa, auta

- agresja słowna i destrukcyjna krytyka, np. wyzywanie, bezpodstawne oskarżanie, krzyczenie, a nawet przedrzeźnianie,

- tendencje prześladowcze, czyli nieustanne sprawdzanie prawdomówności partnerki, kontrolowanie otrzymywanej przez nią korespondencji, śledzenie, czy ośmieszanie kobiety przy obcych ludziach

- zaprzeczenie, poprzez zrzucenie winy za spowodowanie przemocy na kobietę, przy jednoczesnym udawaniu osoby przyjaznej, miłej i dobrze wychowanej w miejscach publicznych, a także próby wzbudzenia litości wobec własnej osoby poprzez płacz i prośby."

Autor niestety wiekszosc z powyzszej definicji spelnia a zacytowalem cala def. przemocy psychologiczej z pominieciem tylko jednego punktu, ktory chyba? nie pasowal do autora (jawna agresja w gestach).

albo:

"Najczęściej rejestrowaną formą przemocy jest znęcanie się moralne, polegające na używaniu w stosunku do ofiary słów wulgarnych. Inne przejawy zachowania sprawcy, to: awanturowanie się w domu, groźby bicia, niszczenie domowych sprzętów, wypędzanie z domu. Nie należy zapominać o najbardziej drastycznych przypadkach przemocy, takich jak: zastraszanie, zmuszanie do przyglądania się szokującym scenom, pozbawianie poczucia bezpieczeństwa itp."

Czyz autor nie wypedzil zony z domu i nie manipuluje dziecmi w kwestii zony, opieki, itp.

Szok! Szok! Ze jestescie tutaj dyskutanci az tak krotkowzroczni i tak ciasno widzacy. Szok ze doszlo az do takiego zaklamania ze musialem wrecz przeszukac materialy zrodlowe bo myslalem ze pisze o rzeczach oczywistych.

564

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Lexpar napisał/a:
lifrinat napisał/a:

Ja myślę, że Piotr nigdy by się tu przed nami nie przyznał, jaki był naprawdę w małżeństwie. Wynika to z tego, że siebie widzi jako najjaśniejszą gwiazdę, człowieka z kryształu, nie popełniającego błędu. Wymagało by to też jakiejś autorefleksji, zadumy, być może przyznania się, że takim super człowiekiem się nie jest i popełnia błędy. W opisie Piotra jest wizja: ja kochający, dbający o dzieci dom i o nią, troskliwy, czuły, bez żadnej szramy na honorze.

Maniek tutaj drąży przyczyny rozpadu tego małżeństwa. Uświadamia autora, że to jego pisanie z ex, wcale nie jest takie niewinne (auto w to święcie wierzy). Trudno by było przyznać się do zdrady emocjonalnej, tak dotkliwej dla kobiety, jak zdrada fizyczna dla mężczyzny, bo wtedy Piotr musiałby przyznać się sam przed sobą, że za rozpad małżeństwa jest odpowiedzialny. Jest odpowiedzialny za to, że oddalał się od swojej żony, okazywał jej to. Nie chciał nic z tym zrobić.

Dla poparcia tego o czym mówi maniek, wypowiedz autora z innego wątku:

Cyt.:
"Jeśli ktoś jest im wierny to nie przekroczy pewnych granic. Ja też mam kontakt z moją ex, częsty, czasem myślę, że nasze wirtualne rozmowy to coś więcej, ale zaraz potem myślę, czy potrafiłbym, dla niej porzucić moje dotychczasowe życie".

I co? Myślisz, że żona tego nie czuła? Co ona sobie myślała, jak ty tak siedziałeś wieczorami na Fb, lekceważąc ją i będąc zaangażowanym emocjonalnie w kontakt z inną osobą - jak sam piszesz, te rozmowy, to było coś więcej? Myślę, że to była kwestia czasu, kiedy i ona odejdzie, po tym co widzi, emocjonalnie od ciebie.

Inną kwestią jest też obecna sytuacja, która się dzieje. Sam rozwód, którego de facto autor nie chce, chce powrotu żony, ale nam się do tego nie przyzna, bo musiałby utracić znów swój wizerunek (boi się, że męskie grono nazwie go tu miękką fujarą, w dodatku niekonsekwentną) budowany tak skrzętnie na forum.

Druga kwestia to rozgrywki spraw małżeńskich przez dzieci.

Trzecia. Pamiętajmy też, że autor wyrzucił żonę z domu, poszła do kochanka. Dzieci nie mogła tam zabrać. Kiedy wynajęła mieszkanie, zadeklarowała, że mogą się do niej przeprowadzić. Zatem nie nazywałabym tego, że żona zostawiła, opuściła dzieci i wyniosła się do kochanka. Została postawiona przed faktem dokonanym. Tak samo jak kobieta, która wystawia walizki zdradzającemu mężowi, nie powie, że on zostawił dzieci i poszedł, bo byłoby to nielogiczne. Kto wyrzuca zdradzacza, powinien mieć to na uwadze.

Niestety jestem innego zdania.
Czy to Piotr się bzyka http://emotikona.pl/emotikony/pic/zdziwko.gif?
Nie to jego jż.
Masakra

Tu mnie niestety Lexpar zaszokowales. lifriniat pisze bowiem o kilku kontretnych sprawach, a mianowicie:

1. "Co ona sobie myślała, jak ty tak siedziałeś wieczorami na Fb, lekceważąc ją i będąc zaangażowanym emocjonalnie w kontakt z inną osobą "

2. "rozgrywki spraw małżeńskich przez dzieci"

3. "autor wyrzucił żonę z domu", "Została postawiona przed faktem dokonanym"

Nie bede rozwijal tych puntkow ale Twoja odpowiedz mnie "rozczarowala":

"Niestety jestem innego zdania."

Przyznam sie ze wczesniej mialem o Tobie lepsze zdanie. Niestety to "wyobrazenie pryslo" pod wplywem Twoje argumentacji a raczej jej braku. I teraz pytanie czy jest tak dlatego ze nie masz jaj zeby podjac merytoryczna dyskusje?, czy solidarnosc meska na = z glupota wygrywa z przedstawionymi faktami?, czy jest to wyrazem ignoracji, braku wyobrazni albo doswiaczenia (nie zwiazane z wiekiem) czy otwarcie poparciem tego z czym sie nie zgadzasz a wiec przyzwoleniem na a) zdrade emocjonalna b) manipulacje dziecmi w trakcie konfliktu malzenskiego c) przemoca fizyczna przez wyrzucenie matki dzieci z domu jej dzieci

Przyznam sie ze naprawde jestem w szoku bo odgrywales tutaj role kogos doswiadczonego a okazalo sie cos zupelnie odwrotnego.

565

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Dzień dobry

Piotr,
Nikt z nas nie jest nieomylny i nikt z nas nie ma wad.
Również nikt z nas nie podejmie za Ciebie decyzji ani nie będzie musiał się zmierzyć z ich konsekwencjami.
Ja mam swoje zasady, swój świat wartości i tego w życiu się trzymam, nie oglądając się na zdanie innych.
Bo to jest wyłącznie moje życie i to jakie ono będzie leży wyłącznie w mojej gestii.

Jako że każdy z nas jest jednostką autonomiczną, nie mam wpływu na decyzje podejmowane przez osobę, którą kocham.
Jednak mam wpływ na to, czy w moim życiu ona pozostanie...
Wszystko sprowadza się do tego, jakimi zasadami i wartościami kierujemy się w swoim życiu.
Jeśli one determinują nasze życie, są wyznacznikiem naszego postępowania to w sytuacji, gdy druga strona ma to wszystko głęboko w czterech literach, to działanie wbrew sobie jest zawsze destrukcyjne.
A takim działaniem jest danie szansy

Jak wtedy oczekiwać wówczas szacunku od innych, skoro sami siebie nie potrafiliśmy uszanować?

Widzisz Piotr, lafirynda ma nad Tobą olbrzymią przewagę..
Bo Ty ją kochasz. A miłości od razu nie da się zabić.
Tobą targaja wątpliwości, nie jesteś w stanie z tym żyć.
Ona jest w zupełnie innym miejscu. Dla niej już się nie liczysz..

Nie pozbawione podstaw jest twierdzenie, że zdrajca to psychopata -sadysta , .. Charakteryzujący się całkowitym brakiem empatii
Widzi przecież doskonale co się z partnerem dzieje,
Widzi ten ból, rozpacz i cierpienie.
Jednak nie jest to ważne i nic się dla niej liczy. Jesteś wyłącznie przeszkodą stojącą na drodze do jej szczęścia,
Stąd tyle u niej jadu i nienawiści...

Ona ma głęboko w doopie , przez co musisz dzięki niej przechodzić i przez co przechodzą jej dzieci..
To egoizm w najgorszym wydaniu!

Piotr, zdrajcy liczą się wyłącznie z silnymi. Tylko takich szanują...
Litość, nasze współczucie, nasza miłość jest dla nich oznaką naszej słabości, którą oni zawsze wykorzystują.
Dlatego musisz w swoim postępowaniu być stanowczy, konsekwentny. Ma tak jak napisałem, bić od Ciebie pewność i siła.
Zapomnij o tym co było przed zdradą, zapomnij o uczuciu do niej...
Tego już nie ma.. I już nigdy nie wróci


Gwoli informacji:
Ta kobieta dla kochanka była /jest gotowa zrzec się własnych dzieci!
Proszę mi więc tutaj bzdur w jej obronie nie pisać. Radzę najpierw przeczytać wszystko od początku, a dopiero później pisać...

Czarna Kotko, czy Ty dzieci uważasz za głupie,i ślepe?
Myślisz, że one nie widzą, co się dzieje? Co dzieje się z ich tatą?
Udawać, że jest cacy choć widać, że nie...?
Rolą ojca jest je przygotować psychicznie na to, co się stanie...
To nie ona przecież lata z dziećmi do psychologa lecz robi to Piotr...
Bo tylko on czuje się za nie odpowiedzialny..
Nie on ma tłumaczyć i usprawiedliwiać matkę, czemu nie ma dla nich czasu..
Niech się sama soowiada!

Kłamcy i oszustki nie da się obronić kolejnymi klamstwami....
Kłamstwo prawdy nie ukryje...
Tylko jak wtedy Piotr będzie wyglądał w oczach własnych dzieci, gdy dowiedzą się od kogoś zupełnie nawet przypadkowo

Najczęściej dzieci jako oręża używają kobiety, a nie mężczyźni! 
Pozdrawiam i miłego dnia życzę

566

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
maniek_z_maniek napisał/a:

Postanowilem jeszcze raz pochylic sie nad tematem bo zastanowila mnie ta nagonka na mnie ale i rowniez zupelny brak argumentow, zupelny brak odsniesienia do tego co pisze poza samym autorem. Postanowilem wiec "odrobic lekcje", zastanowic sie nad soba, nad sytuacja opisana przez autora, bo przeciez nie upieram sie ze mam racje, skoro jej nie mam (dziwi mnie tylko ogolny negatywny odbior tego co pisze przy jednoczesnym braku jakiegokolwiek merytorycznego zarzutu!). Przeszukalem wiec zrodla, zaznajomilem sie z definicja zdrady, opisem zdrady, okolicznosciami roznych mechanizmow i okazalo sie ze to co opisywalem jako pewien mechanizm, a inna tutaj rozmowczyni nazwala go doslownie zdrada emocjonalna, zgodne jest z ponizszym opisem:

"Zdrada to uczucie, które przysparza bólu i cierpienia. Życie po zdradzie jest czasami nie do wyobrażenia. Bez względu na fakt, czy zostałeś zdradzony, czy sam zdradziłeś, ból dotknie obie strony. Zdrada to świadome i intencjonalne naruszenie zaufania danego przez partnera"

I tutaj mamy cos co nam pokazuje ze istota zdrady jest bol i cierpienie, to co przezywa obecnie autor ale tez ze druga strona rowniez, oraz ze ten bol, ktory wyrazala zona wczesniej przez negatywne traktowanie ex kobiety autora oraz naruszenie zaufania, mialo miejse wczesniej. Bardziej to bedzie jasne jesli zaznajomimy sie z dokladna def. zdrady emocjonalnej. Niestety link mam w domu (obecnie jestem w pracy) ale wieczorem to zacytuje. Bedzie wiec wiecej o skutkach zdrady.

"Założenie związku z drugą osobą ma na celu wspólne dzielenie się codziennymi obowiązkami, zaspokajanie swoich potrzeb oraz pogłębianie więzi. Dlatego tak ważne jest zaufanie i oparcie w drugiej osobie. Partnerzy zobowiązują się do bycia sobie wiernymi, co oznacza, że nie utrzymują kontaktów z innymi osobami. Zdrada, czyli odstępstwo od utrzymywania wierności partnerowi jest bardzo poważnym przekroczeniem norm wzajemnego pożycia." I tujaj chodzi nie tylo o kontakty fizyczne ale rowniez przychiczne.

Z punktu widzenia kobiety:

"kobiety najbardziej obawiają się zdrady emocjonalnej. Zdrada emocjonalna polega przede wszystkim na obdarzeniu przez mężczyznę uczuciem innej kobiety niż jego dotychczasowa partnerka. Uczucia dwojga ludzi są spoiwem związku, wpływają na wzajemne relacje oraz poczucie stabilizacji. Kiedy jednak mężczyzna poznaje inną kobietę może się w niej zakochać i porzucic dotychczasową partnerkę."


z punktu widzenia mezczyzny:

"mężczyźni zwracają szczególną uwagę na sferę seksualną i z nią związana jest ich zazdrość. Mężczyzna chce mieć pewność, że dzieci, w które inwestuje, są jego potomstwem. Stąd bierze się duża nieufność męska względem innych mężczyzn w otoczeniu swojej partnerki. Dla nich zdrada fizyczna jest znacznie bardziej bolesna niż zdrada emocjonalna"

Tak jak napisalem, def. podam wieczorem ale na formach mozna znalezc wypowiedzi ludzi na te tematy, np. na naszym:

http://www.netkobiety.pl/t21695.html

"Moim zdaniem to jest emocjonalna zażyłość z kimś kto nie jest twoim partnerem - zakochanie, zauroczenie..... emocjonlana zdrada w moim mniemaniu gorsza niż jednorazowy wyskok"

Albo z innego:

"Kobiety najbardziej ubolewaja kiedy mezczyzna zdradzi je emocjonalnie. Bo to znaczy, ze inna kobieta okazala sie ciekawsza, bardziej interesujaca, bardziej absorbujaca, bardziej atrakcyjna dla uczuc jej mezczyzny..."

albo co pisze sam mezczyzna w kwestii zdrady emocjonalne swojej zony:

"codziennie piszą do siebie smsy ,cały czas gadają na facebooku ,ona twierdzi ,że już dawno nie rozmawiała z kimś tak inteligentnie ,nie ma dnia ,żeby się ze sobą nie kontaktowali"..." i dajej pisze "Jak jej ostatnio powiedziałem ,że czuję się emocjonalnie zdradzany i nie mam ochoty żyć w takim trójkącie ,że chcę się wyprowadzić ,że jej na mnie nie zależy ,to temat przemilczała po czym stała się dla mnie nad wyraz grzeczna ,miła ,kochana itp.. Trochę jakby chciała uśpić moją czujność "

Nie musze chyba juz zwytnio udowadniac ze tutaj doszlo najpierw do zdrady emocjonalnej ze strony meza (autora), a konktertny cytat autora z inengo miejsca forum, podala jedna z osob, ktore tutaj wzielu idzial w dysskusji, lub ew. oboje zdradzali sie emocjonalnie utrzymujac oboje kontakty z innymi. A ze ktos pisze ze to ignoruje, nie zgadza sie z tym, coz to jest wyrazem jedynie ignorancji prawdy, nic wiecej.

Jakie wiec sa skutki zdrady tak samo emocjonalnej (kobieta) jak i fizycznej (mezczyzna):

"Osoba zdradzona odczuwa szereg trudnych emocji: ból, poczucie niesprawiedliwości, wstyd, poczucie winy, cierpienie oraz smutek i żal. Zdradzona osoba może cierpieć na zaburzenie depresyjne. Także samoocena zostaje znacznie obniżona. Bardzo trudno jest pogodzić się z niewiernością partnera. Czasem dochodzi do tego, że osoba zdradzona popada w apatię, staje się bierna i izoluje się od otoczenia. Zwykle te osoby odczuwają wstyd i poczucie winy, gdyż uważają, że za mało się starały i to ich wina, że doszło do takiego czynu. Poczucie krzywdy i niesprawiedliwości są bardzo silne, powodują smutek i żal. Rodzi się także często gniew oraz bunt przeciwko całej sytuacji. Osoba skrzywdzona przez partnera bardzo długo i intensywnie odczuwa skutki zdrady. Nie jest w stanie poukładać sobie życia na nowo, ponieważ jej wiara w innych została zachwiana. Problemem jest również uczucie do niewiernego partnera, którego nie można wygasić w ciągu kilku chwil. Zdarza się, że w takiej sytuacji rodzą się ambiwalentne uczucia, tj. miłość i nienawiść."

Zauwazcie ze tutaj nie tylko NIE ODNOSICIE SIE DO MOICH ARGUMENTOW ALE ROWNIEZ OSKARZACIE MNIE O NIECZULOSC. Z tym ze ja, w przeciwienstwie do was nie patrze wasko i jednostronnie.

Otoz jesli wiec doszlo do zdrady emocjonalnej wczesniej to zona autora odczuwala bol, i te wszystkie inne emocje ktore dzis odczuwa autor. To czemu mam byc nie czuly na uczucia i bol czlowieka albo byc czuly jednostronnie. Przeciez potepiam zdrade ale nie tylko zony ale i wczesniejsza autora. Czy piszac prawde, jestem ignorantem?


Zastanawialem sie nad tym mechanizmem odbioru i w koncu mnie oswiecilo. Otoz kiedys czesto tlumaczylem kobietom mechanizmu zdrady. Czesto slyszalem taka argumentacje, dbam o dom, dzieci, gotuje, sprzatam to mi sie nalezy...wiernosc. Wtedy tlumaczylem ze nalezy zaczac od przysiegi maleznskiej gdzie przed slowem wiernosc jest milosc. Skoro wiec wasze zycie polegalo na spelnianiu obowiazkow a to co tworzy wiez czyli wiernosc emocjonalna, wspolne spedzanie czasu, nie robienie krzywdy emocjonalnej, dialog i rozmowy z parnerem, czyli to wszystko co w istocie tworzy wiez, nie bylo robione, to czy wczesniej nie doszlo do zdrady milosci, czegos wazniejszego? No ale prawie zadna kobieta sie z tym nie zgadzala, bronily one swoje obrazu dobrej matki, zony, bo przeciez wszystko robily, staraly sie. Jednak za obowiazki nie nalezy sie wiernosc bo ona wynika z relacji!!!!! Jednak w przypadku kobiet rozumiemy te retoryke.

W przypadku mezczyzn w 99% przypadkow zawsze jest jakas relfeksja. Kiedy czytam na temat zdrad to zawsze facet, mezyczna pisze rowniez o swoim postepowaniu. Pisal i Robert, i pisze kolejny autor, ktory mierzy sie ze zdrada emocjonalna swojej zony utrzymujacej kontakt z jego kolega z Anglii na fb. Tak tutaj na tym forum! Jednak kazdy z nich i kazdy inny widzial jakiej negatywne cechy w swoim postepowaniu, ktore chcial naprawic, i nawet mimo bolu zdrady (fizycznej i emocjonalnej) widzial to jako pewne powody obecnej sytuacji, nawet jesli byl zdradzony.

To co mnie uderzylo tutaj na poczatku to jakas totalny brak autorefleksji i tak jak napisalem tylko 2 razy na tym forum, tutaj oraz w przypadku innej kobiety (nawet nie u koteczki) zobaczylem taka negacje zupelnie faktow, tego co bylo, powodow calej sytuacji jakby cos sie wzielo z niczego. A w przypadku mezczyzny pierwszy raz w zyciu. Kazdy bowiem mowi bo to bo tamto, bo zaniedbywale, bo pracowalem za duzo, bo sie nie interesowalem. A tutaj autor nie widzi swojej oczywistej zdrady emocjoalnej z inna kobieta bo sie nie zgadza z tym zdaniem. Ale to nie jest opinia tylko analiza faktow.

Dlatego tak trudno to zrozumiec, zobaczyc bo zaden mezczyzna tak jak autor nie argumentuje!!!! Nikt sie nie spodziewal ze bedzie to typowe kobiece podejscie do argumentacji i roli, tego co sie dzialo, itp. To kobieta powie ze jej kontakty z innym byly niewinne, mezczyzna tego tak nie przedstawi. No ale autor przeciez sie przyznal sam do tego w innym miejscu, co ktos wychwycil.


I teraz kwestia zony. Fakty sa takie, ze kobieta zdradzila fizycznie. Jednak jest matka 13 letniego syna i drugiego mloszego dziecka. Byla matka przez 13 lat + ciaza czego nawet w przypadku kroteczki nikt nie neguje. ZE ma prawo do swoich dzieci, gdzie ona sama pisze (zjechana przez wiekszosc forum) ze to jest dla niej wazne. Albo Robert, ciagle najezdzal na zone, a kiedy dal mozliwosc wypowiedzi jej samej, okazalo sie ze ona sie z tym nie zgadza, widzi to inaczej, i ze zrodlo widzi w jego zachowaniu przede wszystkim. Tutaj mamy jakies monstrum, kobiete ktora zdradza, klamie, poncoc porzucila dzieci, ktore wychowywala przez 13 lat, ktora jest malo inteligentna, latwa to manipulacji, ktora mozna ponizac, ktorej nie znajac zdanie adwokat jest bardzo niskie, ktora nie potraf o siebie zadbac (nigdy nie pracowala?), itp. Tylko ze to sa jedynie relacje autora.

Poczytalem sobie troche o takich sytuacjach, szczegolnie o przemocy:

"Zachowania, które kwalifikujemy jako przemoc psychologiczną to przede wszystkim:

- pogarda, czyli nieokazywanie szacunku przy osobach trzecich, lekceważenie pracy, opinii i starań partnerki,

- uniemożliwianie lub utrudnianie kontaktów z najbliższymi i rodziną, narzucanie swojego zdania odnośnie miejsca gdzie i osób z którymi się spotyka partnerka,

- wywieranie nacisku, m.in. wskutek rozpowszechniania wymyślonych informacji o partnerce, zabierania pieniędzy, potomstwa, auta

- agresja słowna i destrukcyjna krytyka, np. wyzywanie, bezpodstawne oskarżanie, krzyczenie, a nawet przedrzeźnianie,

- tendencje prześladowcze, czyli nieustanne sprawdzanie prawdomówności partnerki, kontrolowanie otrzymywanej przez nią korespondencji, śledzenie, czy ośmieszanie kobiety przy obcych ludziach

- zaprzeczenie, poprzez zrzucenie winy za spowodowanie przemocy na kobietę, przy jednoczesnym udawaniu osoby przyjaznej, miłej i dobrze wychowanej w miejscach publicznych, a także próby wzbudzenia litości wobec własnej osoby poprzez płacz i prośby."

Autor niestety wiekszosc z powyzszej definicji spelnia a zacytowalem cala def. przemocy psychologiczej z pominieciem tylko jednego punktu, ktory chyba? nie pasowal do autora (jawna agresja w gestach).

albo:

"Najczęściej rejestrowaną formą przemocy jest znęcanie się moralne, polegające na używaniu w stosunku do ofiary słów wulgarnych. Inne przejawy zachowania sprawcy, to: awanturowanie się w domu, groźby bicia, niszczenie domowych sprzętów, wypędzanie z domu. Nie należy zapominać o najbardziej drastycznych przypadkach przemocy, takich jak: zastraszanie, zmuszanie do przyglądania się szokującym scenom, pozbawianie poczucia bezpieczeństwa itp."

Czyz autor nie wypedzil zony z domu i nie manipuluje dziecmi w kwestii zony, opieki, itp.

Szok! Szok! Ze jestescie tutaj dyskutanci az tak krotkowzroczni i tak ciasno widzacy. Szok ze doszlo az do takiego zaklamania ze musialem wrecz przeszukac materialy zrodlowe bo myslalem ze pisze o rzeczach oczywistych.

Słuchaj no kolego teraz to przegiąłeś po całości, dobrze, że mi munduru esesmana nie założyłeś i nie stwierdziłeś, że w domu założyłem żonie obóz koncentracyjny. Skąd ty takie wnioski wysuwasz. Nigdy nie stosowałem w stosunku do żony żadnej przemocy ani psychicznej ani fizycznej, więc nie życzę sobie takiego pisania. Żony z domu nie wygoniłem tylko kazałem jej wybierać z kim chce być, z mężem i dziećmi czy z kochankiem. To była jej samodzielna decyzja, ja jej w momencie wyprowadzki nie pakowałem, zrobiła to sama, a to, że później wywiozłem jej część rzeczy, to inna sprawa. Ma swoje mieszkanie, swoje życie, więc niech zabiera to co jej i tyle. Prosiłem ją o to cały miesiąc, żeby to sama zrobiła, a skoro sama nie zrobiła to jej pomogłem. Nigdy żony przed nikim nie upokorzyłem, nigdy nie powiedziałem na jej temat złego słowa, jeżeli były jakieś sytuacje konfliktowe, to zawsze stałem za nią i jej broniłem. Nigdy nie używałem w stosunku do niej wulgarnych słów, znajdź w moich tutaj wypowiedziach choć jedno takie słowo, które by jej dotyczyło, nie znajdziesz, bo ja nigdy nie użyłem w stosunku do niej takiego słowa ani wirtualnie ani w rzeczywistości. Nie było u nas awantur, bijatyk, pijaństwa i Bóg wie czego jeszcze nie wymyślisz. Byliśmy normalną rodziną, gdzie każdy każdego szanował. Więc daruj sobie te swoje analizy bo po prostu są śmieszne i mnie obrażają. W tym momencie, można powiedzieć, że robisz to o co mnie posądziłeś w stosunku do żony,czyli oczerniasz mnie podając jakieś wymyślone moje cechy czy zachowania. Co do tego nieszczęsnego kontaktu z ex, którego uczepiłeś się jak rzep psiego ogona. Zrozum wreszcie, że to nie była żadna emocjonalna zdrada, to był zwykły koleżeński kontakt, ja nie przesiadywałem pół dnia na fb pisząc z nią, tylko to było po kilka wiadomości i naprawdę nie dających mojej żonie podstaw do tego, żeby mogła się czuć mniej ważna czy kochana. Zresztą w mojej głowie i moim sercu to żona była zawsze na pierwszym miejscu i okazywałem jej to na różne sposoby. A to, że w innym wątku napisałem, że zastanawiałem się nad tym czy potrafiłbym dla romansu z ex poświęcić żonę i dzieci, owszem jest prawdą, ale chyba na tym polega autorefleksja, że zanim się coś zrobi, to trzeba się nad tym zastanowić. Może właśnie dzięki temu, że potrafiłem sobie zadać takie pytanie i na nie uczciwie odpowiedzieć, to nie ja jestem dziś tym zdradzającym a moja żona, kolejną piszącą w stylu ludzie pomóżcie mi bo mąż odszedł do kochanki. Dostrzegasz tą różnicę, czy nadal jesteś zaślepiony jakąś chorą nienawiścią do mnie. Ok. jeżeli nadal się upierasz, że to mój kontakt z ex popchnął żonę do zdrady, to napiszę coś, czego tu jeszcze nie pisałem. Jakieś trochę ponad 3 lata temu przyłapałem żonę na pisaniu i dzwonieniu z jakimś gościem. Tamtej sytuacji nie poznałem do końca, wiem tylko, że to był gościu który był w naszym mieście w delegacji, budowlaniec. Zorientowałem się we wszystkim, kiedy ona już zerwała kontakt z nim. Faceta miała zapisanego w telefonie pod kobiecym imieniem. Nigdy do tamtego momentu nie sprawdzałem żony, nigdy nie grzebałem w jej telefonie, nie sprawdzałem bilingów, moje zaufanie było bezgraniczne. Jak ją przyłapałem na tych kontaktach i wszedłem w jej bilingi, to włos mi na głowie się zjeżył. Pełno połączeń i smsów z tym gościem, o różnych porach dnia i nocy, bo jak żona miała nocki to potrafiła rozmawiać z nim o 2 czy 3 w nocy. Sprawa się zakończyła kryzysem w naszym małżeństwie, ale uwierzyłem, żonie, że to były kontakty tylko telefoniczne i smsowe, a osobiste tylko w sklepie kiedy przychodził na zakupy. To samo potwierdziły żony koleżanki. Po tym wszystkim, żona przysięgała mi, że to się więcej nie powtórzy, uwierzyłem jej, z czasem moja mania sprawdzania bilingów i telefonu minęła i było wszystko jak dawniej, nawet zaufanie do żony wróciło prawie w 100%. O tamtej sytuacji wiedziałem tylko ja, żona jej bratowa, która z nią pracuje i kilka koleżanek. Nikt z rodziny o tym się nie dowiedział, bo nikomu się nie skarżyłem. I co Ty mi teraz odpowiesz, wtedy nie miałem kontaktu z ex, gdzie znajdziesz przyczynę analityku? Jaką kolejną moją winę będziesz chciał mi wcisnąć? I jeszcze jedno, nie manipuluję dziećmi, nigdy nie powiedziałem im, że mama ich nie kocha, a jeśli ty uważasz, że moje wymuszanie na żonie jak najczęstszego jej kontaktu z dziećmi jest moją manipulacją, która ma działać na jej niekorzyść, to gratuluję Ci zdolności analitycznych. Analiza = 0. Pozdrawiam.

567 Ostatnio edytowany przez After (2015-02-25 13:08:08)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Maniek,
Ty rzeczywiście nie posiadasz umiejętności czytania ze zrozumieniem!
Proponuję najpierw przeczytać wszystkie posty Piotra.....
Za wszelką cenę, mimo tłumaczenia Piotra chcesz udowodnić, że masz rację - pytanie tylko komu?
Chyba wyłącznie samemu sobie.
Piszesz, że rozmawiasz z innymi kobietami.
Twoja żona o tym wie? smile

...... Partnerzy zobowiązują się do bycia sobie wiernymi, co oznacza, że nie utrzymują kontaktów z innymi osobami....

Witaj Piotr, ponoć za mundurem panny sznurem....  wink

568

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
After napisał/a:

Maniek,
Ty rzeczywiście nie posiadasz umiejętności czytania ze zrozumieniem!
Proponuję najpierw przeczytać wszystkie posty Piotra.....
Za wszelką cenę, mimo tłumaczenia Piotra chcesz udowodnić, że masz rację - pytanie tylko komu?
Chyba wyłącznie samemu sobie.
Piszesz, że rozmawiasz z innymi kobietami.
Twoja żona o tym wie? smile

...... Partnerzy zobowiązują się do bycia sobie wiernymi, co oznacza, że nie utrzymują kontaktów z innymi osobami....

Witaj Piotr, ponoć za mundurem panny sznurem....  wink

No ponoć, dlatego napisałem, że dziś żałuję trochę mojej decyzji odnośnie wojska :-).
A co do  Mańka trafna uwaga, Maniek, czy ty rozmawiając z innymi kobietami nie poniżasz czasem swojej żony, nie obniżasz jej samooceny? Musisz uważać, żeby nie spotkało ciebie to samo co mnie, bo wszystkie kobiety myślą podobnie i każdy Twój kontakt z płcią przeciwną zostanie wykorzystany przeciwko Tobie. Sorki za sarkazm, ale nie ukrywam, wkurzył mnie ten Twój poprzedni post.
Pozdrawiam After i miłego dnia życzę.

569

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Trzeba Mańka jeszcze dopytać czy żona wie o tym, że jest zalogowany na kobiecym forum? Wtedy dopiero będzie afera na skalę światową big_smile tongue

570 Ostatnio edytowany przez maniek_z_maniek (2015-02-25 14:49:27)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Rockfor napisał/a:

Trzeba Mańka jeszcze dopytać czy żona wie o tym, że jest zalogowany na kobiecym forum? Wtedy dopiero będzie afera na skalę światową big_smile tongue

Masz z tym jakis osobisty problem czy tylko stac Cie na taka malo wyszukana ironie-zlosliwosc, ktore robisz juz nie pierwszy raz pod moim adresem? Wiesz bo to juz sie robi komiczne i smieszne. Niemerytoryczne uwagi, bezsensowne zlosliwosci. Ostatnio zachowywal sie tutaj podobnie mlody chlopak i nicku prawdziwy facet. Rozumiem ze dla ciebie jest to rowniez popis jakiejs meskosci czy moze madrosci? Szkoda ze tak naprawde nie masz jaj zeby podjac jakakolwiek merytoryczna dyskusje a stac cie jedynie na przytyki i posilkowanie sie...moja zona? Nie masz swojej? Skoro moich postow nie czytasz to w czym problem? Po prostu rece opadaja nad prymitywizmem, ktory tutaj w tej chwili zaprezentowales.

"nie ukrywam, wkurzył mnie ten Twój poprzedni post"

Prawda boli, to dobrze ze w koncu cos dotarlo. Co wiecej zamierzam odrobic lekcie i jeszcze napisac w przedmiocie zdrady emocjonalnej, ktora miala miejsce w Twoim malzenstwie, jesli znajde cos ciekawego. O np. w tej chwili czytam taki o to kolejny watek i co pisze 100% Netkobieta z ponad 3tys. komentarzy do innej kobiety w innym watku . Moze zacytuje:

"Flirt przez neta to też zdrada. Także się nie wybielaj i nie pisz, że nie zdradziłaś, bo dopiero to jest tak naprawdę żałosne."

Dokladnie wypieranie sie tego przez autora i jednoczesne pisane o tym jaka to prawda role odgrywa w jego zyciu, gdzie rowniez pokazalem z def. ze sposob dochodzenia to tego jest jednym z elementow przemocy psychologicznej, nie jest tutaj smieszne lecz jest wyrazem wrecz ogromnego zaklamania. I tyle w temacie.

"Piszesz, że rozmawiasz z innymi kobietami."

Dokladnie. Przyjaciolka, ktora mam na mysli jest nasza wspolna przyjaciolka, i w tym roku spedzilismy rodzinnie tydzien u Niej. Poprzednie dwie, ktore rowniez byly naszymi wspolnymi przyjaciolkami nie zyja. Jedna zmarla na nowotwor, druga w wyniku wypadku. Mam jeszcze jedna, z ktora kontakt sie urwal po wyjsciu jej za maz, gdyz jej maz byl niechetny do naszych wspolnych kontaktow (prawdopodobnie zazdrosc) pomimo tego ze wczesniej pracowalismy razem przez 2 lata w jednym pokoju co zaskutkowalo jedynie wypiciem raz lampki wina razem z jakiejs okazji. Z kobietami rozmawiam tez przy okazji kontaktow w pracy, spotkan i realizacji projektow. Jednak ogolnie wiecej przyjaciol mam facetow. Co ciekawe prawidlowosc jest taka, ze nigdy nie mialem przyjaciol-facetow w pracy. Konkurencja? W sumie to dzieki przyjaciolom, ktorzy tez cenia moje zdanie, opinie mam mocne umocowanie w zyciu. W internecie tez lubie dyskutowac ale merytorycznie ale jesli sa zarzuty w pod tym katem czesto wyszukuje, draze temat. To tyle o sobie? Ciekawilo Cie to czy moze Twoje pytanie bylo wyrazem Twojej malostkowosci? Nie zarzucam Ci przeciez ze sam "pchales" zone w ramiona innych mezczyzn (poprzez prowadzenie wolnego zycia przez oboje z was). W sumie sam o tym napisales.

571

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
maniek_z_maniek napisał/a:
Rockfor napisał/a:

Trzeba Mańka jeszcze dopytać czy żona wie o tym, że jest zalogowany na kobiecym forum? Wtedy dopiero będzie afera na skalę światową big_smile tongue

Masz z tym jakis osobisty problem czy tylko stac Cie na taka malo wyszukana ironie-zlosliwosc, ktore robisz juz nie pierwszy raz pod moim adresem? Wiesz bo to juz sie robi komiczne i smieszne. Niemerytoryczne uwagi, bezsensowne zlosliwosci. Ostatnio zachowywal sie tutaj podobnie mlody chlopak i nicku prawdziwy facet. Rozumiem ze dla ciebie jest to rowniez popis jakiejs meskosci czy moze madrosci? Szkoda ze tak naprawde nie masz jaj zeby podjac jakakolwiek merytoryczna dyskusje a stac cie jedynie na przytyki i posilkowanie sie...moja zona? Nie masz swojej? Skoro moich postow nie czytasz to w czym problem? Po prostu rece opadaja nad prymitywizmem, ktory tutaj w tej chwili zaprezentowales.

"nie ukrywam, wkurzył mnie ten Twój poprzedni post"

Prawda boli, to dobrze ze w koncu cos dotarlo. Co wiecej zamierzam odrobic lekcie i jeszcze napisac w przedmiocie zdrady emocjonalnej, ktora miala miejsce w Twoim malzenstwie, jesli znajde cos ciekawego. O np. w tej chwili czytam taki o to kolejny watek i co pisze 100% Netkobieta z ponad 3tys. komentarzy do innej kobiety w innym watku . Moze zacytuje:

"Flirt przez neta to też zdrada. Także się nie wybielaj i nie pisz, że nie zdradziłaś, bo dopiero to jest tak naprawdę żałosne."

Dokladnie wypieranie sie tego przez autora i jednoczesne pisane o tym jaka to prawda role odgrywa w jego zyciu, gdzie rowniez pokazalem z def. ze sposob dochodzenia to tego jest jednym z elementow przemocy psychologicznej, nie jest tutaj smieszne lecz jest wyrazem wrecz ogromnego zaklamania. I tyle w temacie.

"Piszesz, że rozmawiasz z innymi kobietami."

Dokladnie. Przyjaciolka, ktora mam na mysli jest nasza wspolna przyjaciolka, i w tym roku spedzilismy rodzinnie tydzien u Niej. Poprzednie dwie, ktore rowniez byly naszymi wspolnymi przyjaciolkami nie zyja. Jedna zmarla na nowotwor, druga w wyniku wypadku. Mam jeszcze jedna, z ktora kontakt sie urwal po wyjsciu jej za maz, gdyz jej maz byl niechetny do naszych wspolnych kontaktow (prawdopodobnie zazdrosc) pomimo tego ze wczesniej pracowalismy razem przez 2 lata w jednym pokoju co zaskutkowalo jedynie wypiciem raz lampki wina razem z jakiejs okazji. Z kobietami rozmawiam tez przy okazji kontaktow w pracy, spotkan i realizacji projektow. Jednak ogolnie wiecej przyjaciol mam facetow. Co ciekawe prawidlowosc jest taka, ze nigdy nie mialem przyjaciol-facetow w pracy. Konkurencja? W sumie to dzieki przyjaciolom, ktorzy tez cenia moje zdanie, opinie mam mocne umocowanie w zyciu. W internecie tez lubie dyskutowac ale merytorycznie ale jesli sa zarzuty w pod tym katem czesto wyszukuje, draze temat. To tyle o sobie? Ciekawilo Cie to czy moze Twoje pytanie bylo wyrazem Twojej malostkowosci? Nie zarzucam Ci przeciez ze sam "pchales" zone w ramiona innych mezczyzn (poprzez prowadzenie wolnego zycia przez oboje z was). W sumie sam o tym napisales.

Słuchaj Maniek, absolutnie nie boli mnie w Toich postach prawda, bo jej tam po prostu nie ma. Boli mnie co innego, ale z racji, że szanuję ludzi i jestem za wolnością słowa, to nie napiszę co, żeby Cię nie obrażać. Wracając do kolejnego Twojego wywodu, czybTy potrafisz rozróżniać relacje międzyludzkie, odróżnić flirtowanie od zwykłych relacji na stopie koleżeńskiej czy przyjacielskiej. Jeśli chodzi o flirt oczywiście masz rację, że jest to swego rodzaju zdrada emocjonalna. Tyle, że ja z ex nie flirtowałem, chyba, że za flirt uważasz tego typu konwersację: ..,,Cześć co slychać? Jak Ci minął dzień? Jak idzie Ci urządzanie mieszkania? Jak z szukaniem pracy".. itp. itd. Jeżeli Ty konwersację tego typu uważasz za flirt no to do porozumienia nigdy nie dojdziemy. Pisałem w innym poście, odpowiadając na Twój zarzut, że ja i inni faceci nie znamy zdania kobiet, bo z nimi nie rozmawiamy, ale powtórzę to jeszcze raz, bo może nie doczytałeś. Ja osobiście jestem typem faceta, który bardzo dobrze czuje się w towarzystwie kobiet, chętnie ze mną rozmawiają. Zawsze miałem więcej koleżanek niż kolegów. Nawet w ostatniej pracy byłem jedynym mężczyzną. Żadna z moich znajomych, które znają moją sytuację nie widziała nic złego w moich kontaktach z ex, a reakcje mojej żony na to nazywały chorobliwą zazdrością. Może my mamy kontakt z innymi typami kobiet? Ale przecież Ty autorytarnie stwierdziłeś pare razy,że wszystkie myślą tak samo. I ostatnia rzecz, nigdzie nie pisałem, że prowadziliśmy z żoną wolne życie. Ja miałem nadzieję, że prowadzimy życie pełne zaufania i szacunku do drugiej osoby. Wiary w to, ze jedno drugiego nie skrzywdzi. Mój błąd, że za bardzo w to wierzyłem i jeszcze jeden, że nie zachowałem równowagi między tym co dawałem od siebie w tym związku, a tym co otrzymywałem w zamian od żony. sad

572 Ostatnio edytowany przez After (2015-02-25 19:06:20)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Sądząc nerwowej reakcji, zabolało Maniek, co.......
Trafiliśmy...
Twoja żona jednak nie wie...
No to módl się, aby się nie dowiedziała......
Bo będzie po Tobie chłopaku....
Jak się dowie........
To w wersji lajt, tylko podbite oko i ciemne okulary.,
A w wersji hard- co najmniej miesięczny pobyt na OIOM-ie smile

Nie musisz cytować książkowych definicji zdrady.
Bo to co w jednym związku jest uważane za zdradę, w innym nią nie jest, o ile nie są przekraczane przez żadnego partnera wspólnie wyznaczone granice...
Wzajemne zaufanie bowiem zawsze opiera się na tym, że wiem iż ta wyznaczona wspólnie granica nigdy nie zostanie przekroczona...
Powtórzę:
Związek, małżeństwo Maniek, to nie izolatka, ani więzienie...
Przynajmniej dla mnie..


Piotr
Pozew, pozwem (tutaj zapewne przyjdzie Ci trochę poczekać na sprawę) ale trzeba przypomnieć matce, że skoro ma dzieci to ciążą na niej również obowiązki...
Nie ma ochoty widywać się z synami, czy też przychodzi wg własnego widzimisię - kij jej w oko.
Ale złóż wniosek o zabezpieczenie alimentacyjne na dzieci...
Stać ją na wynajęcie "pałacu" schadzek, a nie ma pieniędzy dla dzieci?
Pora uderzyć ją ostro po kieszeni....

Naprawdę teraz panuj nad sobą i nerwami...
Szczególnie przy dzieciach,
Ale również przy niej.. Choćbyś był nie wiadomo jak wkurwiony, trzeba zacisnąć zęby i nie dać się wyprowadzić z równowagi...

Wszystko to może być bowiem użyte przez nią przeciwko Tobie
Jak jej się naprawdę pod dupą zacznie palić, to  nie omieszka tego wykorzystać przeciwko Tobie.. ..
Sstres, napięcie wyładuj w sporcie
Po wysiłku nie tylko łatwiej jest o sen., ale również korzystnie wpłynie to na Twoje zdrowie..
Masz jakąś pasję, hobby, marzenie, ochotę na coś szalonego - do it!   
Teraz jest okazja.. Jeśli się da, to wyciągnij w to synów...

Polemika z Mankiem nie ma najmniejszego sensu...
On cokolwiek byś nie napisał i tak zinterpretuje po swojemu...

Miłego wieczoru życzę

573

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
After napisał/a:

Wzajemne zaufanie bowiem zawsze opiera się na tym, że wiem iż ta wyznaczona wspólnie granica nigdy nie zostanie przekroczona...
Powtórzę:
Związek, małżeństwo Maniek, to nie izolatka, ani więzienie...
Przynajmniej dla mnie..

Dla mnie też. Ja wyznaję jedną zasadę i staram się nią kierować, tam gdzie nie ma zaufania, tam nie ma miłości i szacunku dla drugiej osoby. Tyle i czasem aż tyle.


Piotr
Pozew, pozwem (tutaj zapewne przyjdzie Ci trochę poczekać na sprawę) ale trzeba przypomnieć matce, że skoro ma dzieci to ciążą na niej również obowiązki...
Nie ma ochoty widywać się z synami, czy też przychodzi wg własnego widzimisię - kij jej w oko.
Ale złóż wniosek o zabezpieczenie alimentacyjne na dzieci...
Stać ją na wynajęcie "pałacu" schadzek, a nie ma pieniędzy dla dzieci?
Pora uderzyć ją ostro po kieszeni....

W nosie mam jej kasę, jestem facetem i sobie poradzę bez tej jałmużny. Jak sąd zasądzi alimenty to będę je egzekwował. Na razie jak chce dać kasę to niech da, nie to nie. Nie interesuje mnie to. Na cały luty na dwóch synów dała 300zł z tego dałem jej jeszcze na leki jak była przeziębiona. Ja nie jestem materialistą, zawsze w naszym związku to ja byłem odpowiedzialny za zakupy, rachunki, raty, jej to w ogóle nie interesowało. Ona nie myślała czy ma z czego ugotować dzieciom obiad, czy ma co im dać na kolację, nic z tych rzeczy. Owszem pamiętała o jednym, że kończy jej się lakier do włosów, że perfumy się kończą, że tuszu już nie ma itp. Ach szkoda nawet gadać sad

Miłego wieczoru życzę

574

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
takasobiejaS napisał/a:

Piotr, jestes jak flaga na wietrze, zmienny, niestaly.

Gdy zona jest jeden dzien milsza, Ty juz chcesz naprawiac, myslisz o powrocie. Chociaz to tylko gra z jej strony i pokazowka.

Gdy natomiast sie poklocicie, albo cie zdenerwuje, wraca rozsadne myslenie.

Piotr musisz zaczac od nowa, musisz zamknac rozdzial pt "zona".

Rusz dalej, rozwod, to najlepsze co mozesz zrobic. Bo jezeli sie ona nawet pokaja , wroci, chyba nie wierzysz, ze na stale??....
Musisz zrozumiiec, ze ona juz wybrala, to nie jest pokatny romans, szybki numerek bez zobowiazan. Ona zywi uczucia do tego czlowieka, tak silne, ze porzucila wlasne dzieci. Tak silne , ze zostawila wszystko co znane , bezpieczne i....pognala, gdzies tam. Nie wazne jak ty widzisz tego jej faceta, ona ma zupelnie inny obraz.

Co do dzieci, uwazam , co najwazniejaze, ze nigdy nie powinienes ich oklamywac. Mow zawsze prawde, niech wiedza, ze tobie moga ufac, szczegolne starszy, ktory duzo juz rozumie.  Wiem, ze zwierze nie zastapi matki, ale myslales, moze by kupic synom, jesli nie maja jakiegos zwierzaka?
Nie  chodzi tu o zastepstwo, chodzi po prostu o sprawienie chlopaka radosci, czegos co choc troche odciagnie mysli od sytuacji w jakiej sie znalezli... Taki czworonozny przyjaciel to naprawde swietna sprwwa.
           Moje dzieci chodza rowniez na nauke jazdy konnej. Mamy niedaleko stadnine, w soboty poza lekcjami jazdy, dzieci pomagaja przy prostych czynnosciach, opiece, Oboje sa zachwyceni. Wazne Piotr by dzieci nie zamykaly sie w sobie, by sie nie obwinialy, nie analizowaly. By nie myslaly, ze ta sytuacja jest ich wina.
Niech wyjda, niech maja zajecia.

Wiesz w naszym domu jest sunia, ma 8 lat kotka, którą trzy lata temu zabrałem z chodnika pod domem jak miała dwa miesiące, była chora, ślepa na jedno oko, a teraz codziennie rano podgryza mnie za nogi bo upomina się o jedzonko smile. Do zeszłego roku był też królik, miał z 4 lata, ale upały dały mu się we znaki i niestety zdechł. Ja byłem wychowany w poczuciu szacunku do zwierząt, to samo staram się wpoić moim synom. Uważam, że jeśli człowiek za młodu nauczy się szacunku do zwierząt, to w dorosłym życiu będzie też szanował ludzi, dlatego w naszym domu zawsze był jakiś czworonóg. Co do pomysłu z konikami jak najbardziej, nawet myślałem, żeby zabrać chłopców w ostatni weekend do stadniny, ale starszy dopiero po chorobie więc sobie odpuściłem, ale wrócę do tematu za tydzień. W każdy weekend staram się serwować im jakąś atrakcję a w stadninie  przy konikach jeszcze nie byliśmy więc jest okazja pokazać im coś nowego smile

575

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Superrrr Tata!!:-)

576

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
kobietka2015 napisał/a:

Superrrr Tata!!:-)

E tam normalny, pewnie jak większość. Ale dzięki za komplement smile

577

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Takie tam dobre slowo na lepszy sen:-) :-) ktos wkoncu musi pocieszyc drugiego czlowieka a nie tam zamartwiac sie tylko;-) same pouczania krytyka to teraz cos dla odmiany:-D

578

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
kobietka2015 napisał/a:

Takie tam dobre slowo na lepszy sen:-) :-) ktos wkoncu musi pocieszyc drugiego czlowieka a nie tam zamartwiac sie tylko;-) same pouczania krytyka to teraz cos dla odmiany:-D

Dzięki smile Mam twardy charakter i się za bardzo nie przejmuję. Lubię pisać, zauważyłem nawet, że pisanie wychodzi mi lepiej niż konwersacja na żywo, bo zawsze można się spokojnie zastanowić nad własnymi myślami i ładnie ubrać je w słowa :}. Ale dzięki za miłe słowo.

579

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Maniek a to tak dla Ciebie na lepszy sen, albo miły jutrzejszy dzień, jeden z cytatów, które najbardziej mi się spodobały na fb. Z góry przepraszam jeśli coś przekręciłem dla osób, które to znają: ..// Miłość zapytała Przyjaźń. Po co Ty istniejesz? Przyjaźń odpowiedziała. Po to, że tam gdzie Ty zostawiasz łzy, ja zostawiam uśmiech"... Taka właśnie jest relacja z moją ex, była ze mną ( wirtualnie ) gdy żona poszła sobie na Andrzejki z koleżanką, a ja miałem jedyny wolny weekend, bo tak sobie zaplanowałem, żeby wtedy być z nią i dziećmi i jest teraz, kiedy potrzebuję wsparcia. Jak to mówią prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Już sobie wyobrażam Twoje wywody, no cóż przyzwyczaiłem się do nich.

580 Ostatnio edytowany przez After (2015-02-26 11:55:01)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Witam wszystkich,

Piotr, chyba mnie nie zrozumiałeś...
Tutaj nie chodzi o to, że dasz sobie radę.
Chodzi mi o zupełnie co innego...
Całe małżeństwo nie musiała się w zasadzie o nic martwić, nawet o kasę na przysłowiowe waciki..
Była niczym księżniczka...
Pora jej pokazać, że życie to nie jest bajka, a Ty już nie jesteś jej księciem...
Nadszedł moment, aby wzięła odpowiedzialność sama za siebie...
Czas najwyższy zrobić jej przyspieszony kurs dorosłości....

Znalazła sobie innego faceta, niech on się o nią troszczy, niech o nią dba...
Jeśli nie, niech troszczy się o siebie sama...
Zdrada zwolniła Ciebie z wszystkich Twoich zobowiązań wobec niej.. ..
Ty już nic nie musisz...

Pora, aby do niej dotarło, że w życiu dorosłym zawsze ponosi się konsekwencje swoich decyzji i wyborów..
Owszem, każdy popełnia błędy lecz zawsze za nie się płaci ..
Często rachunek, jaki przychodzi nam za nie zapłacić okazuje się bardzo wysoki...

Maniek,
Wiem co po tym napiszesz smile

Danie szansy to jest wyłącznie Twój kaprys, a nie coś co się dostaje z automatu,
To jest jednorazowy akt łaski ale na Twoich warunkach
Ona już od Ciebie to dostała...
Wyciągnąłeś do niej rękę,  którą ona odrzuciła....

Raz już zdradziła, teraz drugi...
Nie ma co nad czym się zastanawiać...
Jesteś już dla niej wyłącznie opcją...

Widzisz, nie wolno dać się odciąć od swoich przyjaciół. Takich prawdziwych i sprawdzonych w boju. Ja na to sobie nigdy nie pozwoliłem, mimo, że niektórych akurat ex nie za bardzo lubiła.
Ale to właśnie oni nie pozwolili mi upaść...
Byli w najgorszym dla mnie czasie zawsze blisko..
A mieli przecież też rodziny...
Nigdy nie wiadomo, kiedy pomoc z ich strony będzie tym, co oaza na pustyni..
Prawdziwy przyjaciel to nie ten, który mówi Ci to, co chcesz usłyszeć lecz ten, który Ci perdolnie, gdy chcesz sobie zmarnować życie,..

Pozdrawiam i życzę miłego dnia

581 Ostatnio edytowany przez maniek_z_maniek (2015-02-26 15:29:53)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Nie bede tutaj sie wdawal w utarczki slowne z "madrzejszymi" i "bardziej" doswiadczonymi ode mnie, potraktuje ten temat jak kazdy inny, w tej chwili bez zbytniego angazowania sie, bo nie jest jedyny i najwazniesjszy oraz nie bede nawet udowadnial na sile tego ze negowanie znanych od lat def. psychologicznych, zdrady, przemocy opracowane przez lekarzy, psychologow i opinie, opisy samych ludzi sa sluszne czy nie. Jednak powiedzenie ze sie z czyms nie zgadzam bez podania argumentow czy proby malowyszukanego osmieszania kogos obnazaja tylko bezsilnosc rozmowcow. DEf. juz przytoczylem wiec nie bedze sie rowniez powtarzal.

W kwestii zdrady emocjonalnej, czy przemocy psychologicznej to w przypadku autora nie ma zadnych watpliwosci. Z tym ze na samym poczatku nie mialem odwagi tego tak jednoznacznie nazwac. Tak to po prostu odbieraja ludzie. Obrazowo mozna napisac ze autor w 100% spelnia te definicje (byc moze razem z zona ktora tez z kims pisala) czy ze stosuje przemoc wobec swojej zony chocby wyrzucajac ja z jej domu, czy manipulujac dziecmi. To ze w przeszlosci doszlo ze strony autora do zdrady emocjonalnej, ktora bolesnie przezywala zona to jest dla mnie oczywiste i bezdyskusyjne.
Jestem ciekawy czy uswiadomiony juz autor, tak ceniacy prawde i prawdomownosc, przyzna sie do tego istotnego faktu nie tylko przed soba, ale rowniez przed sadem, przed dziecmi i przed zona (tutaj chocby po to zeby uzmyslowic jej powody jej postepowania, skoro taka nierozumna). Ciekawe, bardzo ciekawe.

A przeciez gdyby na samym poczatku napisal o tych powodach, rozumial je i widzial w tym swoja wine obecnej sytuacji, to nikt nawet jednego zdania nie poswiecilby na rozpatrywanie tego aspektu!

Zastanawialem sie w czym tkwi problem nie zrozumienia istoty i wagi zdrady emocjonalnej wogole. Bo to ze autor jej nie rozumie to rowniez jest dla mnie oczywiste ale jest to tzw. postawa Kalego. Skoro bol przezywany, nawet wywolany samymi watpliwosciami jest ten sam, wiekszy dla mezczyzn w przypadku zdrady fizycznej, wiekszy dla kobiet w przypadku zdrady emocjonalnej ale wynika z kontrukcji psychicznej kobiety i mezczyzny. Moze dlatego tak trudno jest to zrozumiec? Trzeba wyjsc poza siebie. Przyjac albo argumenty innych osob, albo mozliwosc takiego obrazu bo to jest znane i pracowane przez psychologow. Do glowy przyszlo mi takie porownanie dwoch samochodow. Jeden Autor to samochod na benzyne, drugi Zona to samochod na rope. Zdrada to wlanie zlego paliwa do baku, w przypadku benzyniaka to ropa - zdrada fizyczna, ktora sie "ciagnie" i smierdzi, zapaskudzila wszystko i nie mozna jechac. Autora to boli i usiluje cos z tym zrobic. Zly na rope i zone. Zdrada emocjonalna to benzyna, dobra znajoma autora, ktora zapaskudzila ropniaka samochod - zone. Efekt jest ten sam, samochod ropniak z wlana benzyna nie moze jechac ale autora to nic nie obchodzi, to nie jego problem, przeciez on sam jest w porzadku.

Wczoraj rozmawiajac z zona, zona podsunela mi taki oto obraz. Otoz pod wplywem filmu i lektory "Niebo istnieje naprawde" ogladala na Youtube wypowiedzi ludzi, ktorzy przezyli smierc kliniczna i pamietali co sie z nimi wtedy dzialo. Podam tutaj dwa takie przyklady.

Jeden to byla kobieta, ktora od 3 do 12 roku zycia byla gwalcona w rodzinie, co zaskutkowalo jej nieudanym zyciem i pretensjami do Boga. W momencie smierci doswiadczyla obecnosci Boga oraz zrozumienia celu jej wlasnego cierpienia. Jakie byly jej slowa do Boga oraz do nas po wyburzeniu sie? Czemu cierpie tak malo, chcialabym wiecej dla Ciebie. Nie wyjasnila jednak dlaczego. Szokujace? Oczywiscie ze szokujace i byc moze nie zrozumiale dla wielu. Jednak wszystko ma swoja przyczyne.

Drugi przypadek opisywal eteiste, profesora ktory podczas operacji doswiaczyl smierci, "wyszedl" na korytarz szpitala gdzie czekali na niego jacys lekarze, ludzie w fartuchach, ktorzy ponaglali go zeby szedl z nimi, powoli zaczynalo ciemniec a oni stawiali sie coraz bardziej natarczywi, kiedy chcial sie od nich uwolnic zaczeli go kasac i rozrywac jego "cialo", w ostatniej chwili zawolal Jezusa, ktory podal mu reke i wyciagnal w miejsce polozone w polowie drogi miedzy tymi miejscami (pieklem i niebem?) a on wrocil do zycia.

To sa relacje ludzi, wiec to z nimi mozecie dyskutowac ale mnie sie nasunelo takie spostrzezenie. Jesli ktos jak ten ateista twki w jakims swoim samooszukujacym sie mysleniu, czy tak jak ta kobieta, w bolu, o ktory oskarza kogos ale nie robi zmian w swoim zyciu, to czy nie uswieca kazdego srodka (tutaj mielismy wstep drogi do piekla i rozrwanie duszy) cel, ktorym jest wyprowadzenie czlowieka, tutaj autora, z jego blednego myslenia na temat jego samego i jego postepowania? Lepiej klepac po plecach czy pokazywac prawde? Zwlaszcza jesli ta prawda jest wlasciwie bezdyskusyjna, merytorycznie poparta wiedza ludzka i psychologiczna? Mysle ze tutaj ten "srodek" zostal zbyt "zdemonizowany" przez reakcje autora - wyparcie, co jakby sugerowalo jego autora mocne umocowanie w faktach. Jednak w rzeczywistosci jest to umocowanie w blednym wyobrazeniu z czym postanowielem powalczyc. Z jakim skutkiem, to juz sam autor sobie na to kiedys odpowie kiedy wybierze albo droge prawy albo droge samooszukiwania sie.

582

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
maniek_z_maniek napisał/a:

Nie bede tutaj sie wdawal w utarczki slowne z "madrzejszymi" i "bardziej" doswiadczonymi ode mnie, potraktuje ten temat jak kazdy inny, w tej chwili bez zbytniego angazowania sie, bo nie jest jedyny i najwazniesjszy oraz nie bede nawet udowadnial na sile tego ze negowanie znanych od lat def. psychologicznych, zdrady, przemocy opracowane przez lekarzy, psychologow i opinie, opisy samych ludzi sa sluszne czy nie. Jednak powiedzenie ze sie z czyms nie zgadzam bez podania argumentow czy proby malowyszukanego osmieszania kogos obnazaja tylko bezsilnosc rozmowcow. DEf. juz przytoczylem wiec nie bedze sie rowniez powtarzal.

W kwestii zdrady emocjonalnej, czy przemocy psychologicznej to w przypadku autora nie ma zadnych watpliwosci. Z tym ze na samym poczatku nie mialem odwagi tego tak jednoznacznie nazwac. Tak to po prostu odbieraja ludzie. Obrazowo mozna napisac ze autor w 100% spelnia te definicje (byc moze razem z zona ktora tez z kims pisala) czy ze stosuje przemoc wobec swojej zony chocby wyrzucajac ja z jej domu, czy manipulujac dziecmi. To ze w przeszlosci doszlo ze strony autora do zdrady emocjonalnej, ktora bolesnie przezywala zona to jest dla mnie oczywiste i bezdyskusyjne.
Jestem ciekawy czy uswiadomiony juz autor, tak ceniacy prawde i prawdomownosc, przyzna sie do tego istotnego faktu nie tylko przed soba, ale rowniez przed sadem, przed dziecmi i przed zona (tutaj chocby po to zeby uzmyslowic jej powody jej postepowania, skoro taka nierozumna). Ciekawe, bardzo ciekawe.

A przeciez gdyby na samym poczatku napisal o tych powodach, rozumial je i widzial w tym swoja wine obecnej sytuacji, to nikt nawet jednego zdania nie poswiecilby na rozpatrywanie tego aspektu!

Zastanawialem sie w czym tkwi problem nie zrozumienia istoty i wagi zdrady emocjonalnej wogole. Bo to ze autor jej nie rozumie to rowniez jest dla mnie oczywiste ale jest to tzw. postawa Kalego. Skoro bol przezywany, nawet wywolany samymi watpliwosciami jest ten sam, wiekszy dla mezczyzn w przypadku zdrady fizycznej, wiekszy dla kobiet w przypadku zdrady emocjonalnej ale wynika z kontrukcji psychicznej kobiety i mezczyzny. Moze dlatego tak trudno jest to zrozumiec? Trzeba wyjsc poza siebie. Przyjac albo argumenty innych osob, albo mozliwosc takiego obrazu bo to jest znane i pracowane przez psychologow. Do glowy przyszlo mi takie porownanie dwoch samochodow. Jeden Autor to samochod na benzyne, drugi Zona to samochod na rope. Zdrada to wlanie zlego paliwa do baku, w przypadku benzyniaka to ropa - zdrada fizyczna, ktora sie "ciagnie" i smierdzi, zapaskudzila wszystko i nie mozna jechac. Autora to boli i usiluje cos z tym zrobic. Zly na rope i zone. Zdrada emocjonalna to benzyna, dobra znajoma autora, ktora zapaskudzila ropniaka samochod - zone. Efekt jest ten sam, samochod ropniak z wlana benzyna nie moze jechac ale autora to nic nie obchodzi, to nie jego problem, przeciez on sam jest w porzadku.

Wczoraj rozmawiajac z zona, zona podsunela mi taki oto obraz. Otoz pod wplywem filmu i lektory "Niebo istnieje naprawde" ogladala na Youtube wypowiedzi ludzi, ktorzy przezyli smierc kliniczna i pamietali co sie z nimi wtedy dzialo. Podam tutaj dwa takie przyklady.

Jeden to byla kobieta, ktora od 3 do 12 roku zycia byla gwalcona w rodzinie, co zaskutkowalo jej nieudanym zyciem i pretensjami do Boga. W momencie smierci doswiadczyla obecnosci Boga oraz zrozumienia celu jej wlasnego cierpienia. Jakie byly jej slowa do Boga oraz do nas po wyburzeniu sie? Czemu cierpie tak malo, chcialabym wiecej dla Ciebie. Nie wyjasnila jednak dlaczego. Szokujace? Oczywiscie ze szokujace i byc moze nie zrozumiale dla wielu. Jednak wszystko ma swoja przyczyne.

Drugi przypadek opisywal eteiste, profesora ktory podczas operacji doswiaczyl smierci, "wyszedl" na korytarz szpitala gdzie czekali na niego jacys lekarze, ludzie w fartuchach, ktorzy ponaglali go zeby szedl z nimi, powoli zaczynalo ciemniec a oni stawiali sie coraz bardziej natarczywi, kiedy chcial sie od nich uwolnic zaczeli go kasac i rozrywac jego "cialo", w ostatniej chwili zawolal Jezusa, ktory podal mu reke i wyciagnal w miejsce polozone w polowie drogi miedzy tymi miejscami (pieklem i niebem?) a on wrocil do zycia.

To sa relacje ludzi, wiec to z nimi mozecie dyskutowac ale mnie sie nasunelo takie spostrzezenie. Jesli ktos jak ten ateista twki w jakims swoim samooszukujacym sie mysleniu, czy tak jak ta kobieta, w bolu, o ktory oskarza kogos ale nie robi zmian w swoim zyciu, to czy nie uswieca kazdego srodka (tutaj mielismy wstep drogi do piekla i rozrwanie duszy) cel, ktorym jest wyprowadzenie czlowieka, tutaj autora, z jego blednego myslenia na temat jego samego i jego postepowania? Lepiej klepac po plecach czy pokazywac prawde? Zwlaszcza jesli ta prawda jest wlasciwie bezdyskusyjna, merytorycznie poparta wiedza ludzka i psychologiczna? Mysle ze tutaj ten "srodek" zostal zbyt "zdemonizowany" przez reakcje autora - wyparcie, co jakby sugerowalo jego autora mocne umocowanie w faktach. Jednak w rzeczywistosci jest to umocowanie w blednym wyobrazeniu z czym postanowielem powalczyc. Z jakim skutkiem, to juz sam autor sobie na to kiedys odpowie kiedy wybierze albo droge prawy albo droge samooszukiwania sie.

Wiesz Maniek nie będę się już rozpisywał i dalej Ci tłumaczył, bo to nie ma sensu. Albo nie czytasz moich postów, albo nie rozumiesz tego co jest napisane. Zacytuję za to kogoś ..,, Są trzy prawdy: świento prawda, tys prawda i gówno prawda. Józef Tischner (z książki Historia filozofii po góralsku).".. Sam sobie wybierz, która jest Twoja, bo ja swoje zdanie już mam smile

583

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

"Wiesz Maniek nie będę się już rozpisywał i dalej Ci tłumaczył, bo to nie ma sensu. Albo nie czytasz moich postów, albo nie rozumiesz tego co jest napisane. Zacytuję za to kogoś ..,, Są trzy prawdy: świento prawda, tys prawda i gówno prawda. Józef Tischner (z książki Historia filozofii po góralsku).".. Sam sobie wybierz, która jest Twoja, bo ja swoje zdanie już mam"

Dokladnie Piotrze, dokładnie. Zacytowales cos co sam często cytuje. Otoz jeśli chodzi o def. zdrady emocjonalnej, to co czula Twoja zona, przemocy, nie będę się powtarzal. Ponieważ to podtzymuje. Sam pisales o przemocy, wręcz biciu się z zona, pisałes o tym ze zona przeciwna Twojemu kontaktowi z ex nazywala ja jakimiś niewybrednymi słowami, mimo tego ten kontakt kontynulowales w imie "meskosci". Mylisz jednak pewne pojęcia. Otoz po pierwsze zdrada emocjonalna nie wynika z zakochania się z innej kobiecie, bo widze ze czujesz się usprawiedliwiony pisząc ze postawiles sobie granice tutaj, ona wynika z tego co pisze wiele kobiet, co cytowałem w poscie #563:

"inna kobieta okazala sie ciekawsza, bardziej interesujaca, bardziej absorbujaca, bardziej atrakcyjna"

"codziennie piszą do siebie smsy ,cały czas gadają na facebooku ,ona twierdzi ,że już dawno nie rozmawiała z kimś tak inteligentnie ,nie ma dnia ,żeby się ze sobą nie kontaktowali"

Tu nie chodzi wiec o to ze się nie zakochales wiec nie doszło do zdrady emocjonalnej. Mylisz po prostu pojęcia.

Tak samo, po drugie,  jak w przypadku oczerniania kogos. To nie jest kwestia używania epitetow ale przedstawiania kogos w określonym swietle, tak samo tutaj przed nami, tak samo jak przed Twoja adwokat, itd. Wiesz dla wielu ludzi jest to oczywiste. Dla mnie tutaj jesteś "mistrzem" wybielania siebie. Przeciez nie będę wyciagal Twoich własnych slow, gdzie sam piszesz sprzeczne rzeczy. To wymaga czasu, uwagi a i tak bys uwazal ze jest inaczej.

I nie wszystko pisałem do Ciebie. Kwestia otwartego związku nie dotyczyła Ciebie ale innego użytkownika. Wiedzialbys to gdybys zauwazyl ze przytoczony cytat nie był Twój.


Natomiast po tym co ostatnio napisales zmieniłem zdanie odnośnie "charakteru" tego co się dzialo w Twoim związku. Ale tak to jest jak ktoś podaje niepelne informacje czy zataja te bardzo istotne. Otoz piszesz ze 3 lata temu  doszło do zdrady emocjonalnej ze strony Twojej zony. I teraz tak jak zawsze uważam ze taka sytuacja wynika z problemów, kryzysow w związku. Nie wiem nic na ten temat, z czego to wynikało, moglo zarówno ze strony jedynie Twojej zony, jedynie Twojej ale z reguly sa to jakies wspólnie wypracowane problemy. W tej sytuacji zachowales się poprawnie przerywając ten kontakt ale potem nalezalo przede wszystkim POPRACOWAC NAD ZWIAZKIEM gdzyz MUSIALY BYC JAKIES PRZYCZYNY tej zdrady. Ty zrobiles cos co mogles zrobić najgorszego w tej sytuacji, zamiotles sprawy pod dywan, nie drazyles tego. W ten sposob
usunales OBJAWY a pozostawiles PRZYCZYNY. Po prostu przyczyny tego dlaczego doszło do zdrady emocjonalnej zony zostały nie tylko nie uświadomione ale nie przepracowane. Wszystko zostało po staremu. A jak cos zostaje po staremu to potem te same przyczyny mogą rodzic te same skutki.

I teraz piszesz ze pisales z ex ale ze zona wcześniej z kims. W tym momencie nie rozumiem zupełnie. Jeśli wcześniej nie pozwoliles jej na kontakt z kims, to w jaki sposób pozwoliles potem (po dwóch latach, rok temu) na taki kontakt?! Przeciez to sprzeczność sama w sobie. Jednoczesnie? sam pozwoliles sobie na kontakt z kims innym, a wiec na to co sam 3 lata wcześniej zastopowales u zony, na co byles zly. Może to tez była taka forma zemsty za to co Ci zona zrobila 2 lata wcześniej? Z tym ze to obrocilo się przeciwko wam obojgu gdyż zona poczula się zwolniona z samodyscypliny i poczula przyzwolenie na robienie tego co 2 lata wcześniej robila ale było zatrzymane, skrytykowane, ponieważ nie tylko nie przeszkadzales jej w takim kontakcie ale również sam pozwoliles sobie na taki kontakt. Skutki tego wszystkiego już znamy.

584

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
maniek_z_maniek napisał/a:

"Wiesz Maniek nie będę się już rozpisywał i dalej Ci tłumaczył, bo to nie ma sensu. Albo nie czytasz moich postów, albo nie rozumiesz tego co jest napisane. Zacytuję za to kogoś ..,, Są trzy prawdy: świento prawda, tys prawda i gówno prawda. Józef Tischner (z książki Historia filozofii po góralsku).".. Sam sobie wybierz, która jest Twoja, bo ja swoje zdanie już mam"

Dokladnie Piotrze, dokładnie. Zacytowales cos co sam często cytuje. Otoz jeśli chodzi o def. zdrady emocjonalnej, to co czula Twoja zona, przemocy, nie będę się powtarzal. Ponieważ to podtzymuje. Sam pisales o przemocy, wręcz biciu się z zona, pisałes o tym ze zona przeciwna Twojemu kontaktowi z ex nazywala ja jakimiś niewybrednymi słowami, mimo tego ten kontakt kontynulowales w imie "meskosci". Mylisz jednak pewne pojęcia. Otoz po pierwsze zdrada emocjonalna nie wynika z zakochania się z innej kobiecie, bo widze ze czujesz się usprawiedliwiony pisząc ze postawiles sobie granice tutaj, ona wynika z tego co pisze wiele kobiet, co cytowałem w poscie #563:

"inna kobieta okazala sie ciekawsza, bardziej interesujaca, bardziej absorbujaca, bardziej atrakcyjna"

"codziennie piszą do siebie smsy ,cały czas gadają na facebooku ,ona twierdzi ,że już dawno nie rozmawiała z kimś tak inteligentnie ,nie ma dnia ,żeby się ze sobą nie kontaktowali"

Tu nie chodzi wiec o to ze się nie zakochales wiec nie doszło do zdrady emocjonalnej. Mylisz po prostu pojęcia.

Tak samo, po drugie,  jak w przypadku oczerniania kogos. To nie jest kwestia używania epitetow ale przedstawiania kogos w określonym swietle, tak samo tutaj przed nami, tak samo jak przed Twoja adwokat, itd. Wiesz dla wielu ludzi jest to oczywiste. Dla mnie tutaj jesteś "mistrzem" wybielania siebie. Przeciez nie będę wyciagal Twoich własnych slow, gdzie sam piszesz sprzeczne rzeczy. To wymaga czasu, uwagi a i tak bys uwazal ze jest inaczej.

I nie wszystko pisałem do Ciebie. Kwestia otwartego związku nie dotyczyła Ciebie ale innego użytkownika. Wiedzialbys to gdybys zauwazyl ze przytoczony cytat nie był Twój.


Natomiast po tym co ostatnio napisales zmieniłem zdanie odnośnie "charakteru" tego co się dzialo w Twoim związku. Ale tak to jest jak ktoś podaje niepelne informacje czy zataja te bardzo istotne. Otoz piszesz ze 3 lata temu  doszło do zdrady emocjonalnej ze strony Twojej zony. I teraz tak jak zawsze uważam ze taka sytuacja wynika z problemów, kryzysow w związku. Nie wiem nic na ten temat, z czego to wynikało, moglo zarówno ze strony jedynie Twojej zony, jedynie Twojej ale z reguly sa to jakies wspólnie wypracowane problemy. W tej sytuacji zachowales się poprawnie przerywając ten kontakt ale potem nalezalo przede wszystkim POPRACOWAC NAD ZWIAZKIEM gdzyz MUSIALY BYC JAKIES PRZYCZYNY tej zdrady. Ty zrobiles cos co mogles zrobić najgorszego w tej sytuacji, zamiotles sprawy pod dywan, nie drazyles tego. W ten sposob
usunales OBJAWY a pozostawiles PRZYCZYNY. Po prostu przyczyny tego dlaczego doszło do zdrady emocjonalnej zony zostały nie tylko nie uświadomione ale nie przepracowane. Wszystko zostało po staremu. A jak cos zostaje po staremu to potem te same przyczyny mogą rodzic te same skutki.

I teraz piszesz ze pisales z ex ale ze zona wcześniej z kims. W tym momencie nie rozumiem zupełnie. Jeśli wcześniej nie pozwoliles jej na kontakt z kims, to w jaki sposób pozwoliles potem (po dwóch latach, rok temu) na taki kontakt?! Przeciez to sprzeczność sama w sobie. Jednoczesnie? sam pozwoliles sobie na kontakt z kims innym, a wiec na to co sam 3 lata wcześniej zastopowales u zony, na co byles zly. Może to tez była taka forma zemsty za to co Ci zona zrobila 2 lata wcześniej? Z tym ze to obrocilo się przeciwko wam obojgu gdyż zona poczula się zwolniona z samodyscypliny i poczula przyzwolenie na robienie tego co 2 lata wcześniej robila ale było zatrzymane, skrytykowane, ponieważ nie tylko nie przeszkadzales jej w takim kontakcie ale również sam pozwoliles sobie na taki kontakt. Skutki tego wszystkiego już znamy.

Maniek i dlatego właśnie piszę, że nie potrafisz czytać ze zrozumieniem. Otóż ten kontakt mojej jż z przed trzech lat, był za moimi plecami, był skzętnie ukrywany, do tego stopnia, że facet był zapisany w jej tel. jako kobieta, wszystkie smsy i połączenia z nim byly wykasowywane, dla mnie to ewidentna zdrada emocjonalna, ze swoim ex pisała oficjalnie, wiedziałem o tym, w każdej chwili miałem podgląd na ich konwersację więc się o to nie czepiałem. Ten człowiek był kiedyś dla niej ważny, skończyła z nim dla mnie, wierzyłem jej, więc nie miałem najmniejszych podstaw do tego, aby się o cokolwiek czepiać i robić jej z tego powodu wyrzuty. O to mi właśnie chodzi, że trzeba umieć rozgraniczyć relacje przyjacielskie od tych które poza nie wykraczają. Ja nie zamiotłem pod dywan sytuacji z przed trzech lat, pytałem żony czego takiego nie robiłem, albo co robiłem źle, że postąpiła tak jak postąpiła. Z jej ust usłyszałem wtedy, że byłem za mało czuły, że więcej mnie w domu nie było niż byłem, bo pracowałem, żeby rodzinie niczego nie brakowało itd. itp. Można powiedzieć standard w wykonaniu zdradzających kobiet. Och jaka ja byłam strasznie samotna. Szkoda się nad tym rozwodzić. Starałem się wtedy to zmienić, szczególnie ten jej wydumany brak czułości. Ale kiedy ja się zacząłem na nowo bardziej starać, to ona mnie odpychała, żartowała, że tak zachowują się nastolatki albo tylko w filmach tak jest. Normalnie weź tu zadowól kobietę. Tak źle i tak niedobrze. Nie pisałem o sytuacji z przed trzech lat, bo dla mnie to był już temat zamknięty, prawie nikt o tym nie wiedział i liczyłem na to, że żona widząc moje wtedy cierpienie pamiętając, że doprowadziła tym niby niewinnym smsowaniem i telefonowaniem do sporego kryzysu w naszym małżeństwie, że nigdy więcej do czegoś takiego nie doprowadzi. Wiesz ja wczoraj rozmawiałem z jedną z jej koleżanek z pracy, zgadnij jak ją jej własne koleżanki z pracy określiły? Dla nich ona jest zwykłą k...ą. Tak określiły kobiety kobietę, znają się, pracują kilka lat razem, nie raz razem imprezowały, a teraz takie mają zdanie o własnej koleżance. Ja nigdy nie użyłem takiego określenia w stosunku do jż. Tak jak pisałem w wątku Dziewana, zawsze, do końca życia będę ją szanował i będę jej wdzięczny za to że dała mi dwóch wspaniałych synów. Moj kontakt z ex nie był żadną zemstą, nigdy do niego celowo nie dążyłem, spotkaliśmy się przypadkiem i tak to się zaczęło. Gdybym z nią flirtował, albo dążył do czegoś więcej, to nasz kontakt nie byłby tylko na fb, ale wysyłałbym do niej smsy, wydzwaniałbym, ale tego nie robiłem. Owszem rozmawialiśmy czasem przez telefon, ale to nie były częste rozmowy i raczej wynikały z tzw. potrzeby chwili, jakiś gorszy mój lub jej dzień, problemy z naszymi partnerami czy problemy w pracy, można powiedzieć, że średnio było tych telefonów 2-3 w miesiącu.

585

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
maniek_z_maniek napisał/a:

"Wiesz Maniek nie będę się już rozpisywał i dalej Ci tłumaczył, bo to nie ma sensu. Albo nie czytasz moich postów, albo nie rozumiesz tego co jest napisane. Zacytuję za to kogoś ..,, Są trzy prawdy: świento prawda, tys prawda i gówno prawda. Józef Tischner (z książki Historia filozofii po góralsku).".. Sam sobie wybierz, która jest Twoja, bo ja swoje zdanie już mam"

Dokladnie Piotrze, dokładnie. Zacytowales cos co sam często cytuje. Otoz jeśli chodzi o def. zdrady emocjonalnej, to co czula Twoja zona, przemocy, nie będę się powtarzal. Ponieważ to podtzymuje. Sam pisales o przemocy, wręcz biciu się z zona, pisałes o tym ze zona przeciwna Twojemu kontaktowi z ex nazywala ja jakimiś niewybrednymi słowami, mimo tego ten kontakt kontynulowales w imie "meskosci". Mylisz jednak pewne pojęcia. Otoz po pierwsze zdrada emocjonalna nie wynika z zakochania się z innej kobiecie, bo widze ze czujesz się usprawiedliwiony pisząc ze postawiles sobie granice tutaj, ona wynika z tego co pisze wiele kobiet, co cytowałem w poscie #563:

"inna kobieta okazala sie ciekawsza, bardziej interesujaca, bardziej absorbujaca, bardziej atrakcyjna"

"codziennie piszą do siebie smsy ,cały czas gadają na facebooku ,ona twierdzi ,że już dawno nie rozmawiała z kimś tak inteligentnie ,nie ma dnia ,żeby się ze sobą nie kontaktowali"

Tu nie chodzi wiec o to ze się nie zakochales wiec nie doszło do zdrady emocjonalnej. Mylisz po prostu pojęcia.

Tak samo, po drugie,  jak w przypadku oczerniania kogos. To nie jest kwestia używania epitetow ale przedstawiania kogos w określonym swietle, tak samo tutaj przed nami, tak samo jak przed Twoja adwokat, itd. Wiesz dla wielu ludzi jest to oczywiste. Dla mnie tutaj jesteś "mistrzem" wybielania siebie. Przeciez nie będę wyciagal Twoich własnych slow, gdzie sam piszesz sprzeczne rzeczy. To wymaga czasu, uwagi a i tak bys uwazal ze jest inaczej.

I nie wszystko pisałem do Ciebie. Kwestia otwartego związku nie dotyczyła Ciebie ale innego użytkownika. Wiedzialbys to gdybys zauwazyl ze przytoczony cytat nie był Twój.


Natomiast po tym co ostatnio napisales zmieniłem zdanie odnośnie "charakteru" tego co się dzialo w Twoim związku. Ale tak to jest jak ktoś podaje niepelne informacje czy zataja te bardzo istotne. Otoz piszesz ze 3 lata temu  doszło do zdrady emocjonalnej ze strony Twojej zony. I teraz tak jak zawsze uważam ze taka sytuacja wynika z problemów, kryzysow w związku. Nie wiem nic na ten temat, z czego to wynikało, moglo zarówno ze strony jedynie Twojej zony, jedynie Twojej ale z reguly sa to jakies wspólnie wypracowane problemy. W tej sytuacji zachowales się poprawnie przerywając ten kontakt ale potem nalezalo przede wszystkim POPRACOWAC NAD ZWIAZKIEM gdzyz MUSIALY BYC JAKIES PRZYCZYNY tej zdrady. Ty zrobiles cos co mogles zrobić najgorszego w tej sytuacji, zamiotles sprawy pod dywan, nie drazyles tego. W ten sposob
usunales OBJAWY a pozostawiles PRZYCZYNY. Po prostu przyczyny tego dlaczego doszło do zdrady emocjonalnej zony zostały nie tylko nie uświadomione ale nie przepracowane. Wszystko zostało po staremu. A jak cos zostaje po staremu to potem te same przyczyny mogą rodzic te same skutki.

I teraz piszesz ze pisales z ex ale ze zona wcześniej z kims. W tym momencie nie rozumiem zupełnie. Jeśli wcześniej nie pozwoliles jej na kontakt z kims, to w jaki sposób pozwoliles potem (po dwóch latach, rok temu) na taki kontakt?! Przeciez to sprzeczność sama w sobie. Jednoczesnie? sam pozwoliles sobie na kontakt z kims innym, a wiec na to co sam 3 lata wcześniej zastopowales u zony, na co byles zly. Może to tez była taka forma zemsty za to co Ci zona zrobila 2 lata wcześniej? Z tym ze to obrocilo się przeciwko wam obojgu gdyż zona poczula się zwolniona z samodyscypliny i poczula przyzwolenie na robienie tego co 2 lata wcześniej robila ale było zatrzymane, skrytykowane, ponieważ nie tylko nie przeszkadzales jej w takim kontakcie ale również sam pozwoliles sobie na taki kontakt. Skutki tego wszystkiego już znamy.

Maniek i dlatego właśnie piszę, że nie potrafisz czytać ze zrozumieniem. Otóż ten kontakt mojej jż z przed trzech lat, był za moimi plecami, był skzętnie ukrywany, do tego stopnia, że facet był zapisany w jej tel. jako kobieta, wszystkie smsy i połączenia z nim byly wykasowywane, dla mnie to ewidentna zdrada emocjonalna, ze swoim ex pisała oficjalnie, wiedziałem o tym, w każdej chwili miałem podgląd na ich konwersację więc się o to nie czepiałem. Ten człowiek był kiedyś dla niej ważny, skończyła z nim dla mnie, wierzyłem jej, więc nie miałem najmniejszych podstaw do tego, aby się o cokolwiek czepiać i robić jej z tego powodu wyrzuty. O to mi właśnie chodzi, że trzeba umieć rozgraniczyć relacje przyjacielskie od tych które poza nie wykraczają. Ja nie zamiotłem pod dywan sytuacji z przed trzech lat, pytałem żony czego takiego nie robiłem, albo co robiłem źle, że postąpiła tak jak postąpiła. Z jej ust usłyszałem wtedy, że byłem za mało czuły, że więcej mnie w domu nie było niż byłem, bo pracowałem, żeby rodzinie niczego nie brakowało itd. itp. Można powiedzieć standard w wykonaniu zdradzających kobiet. Och jaka ja byłam strasznie samotna. Szkoda się nad tym rozwodzić. Starałem się wtedy to zmienić, szczególnie ten jej wydumany brak czułości. Ale kiedy ja się zacząłem na nowo bardziej starać, to ona mnie odpychała, żartowała, że tak zachowują się nastolatki albo tylko w filmach tak jest. Normalnie weź tu zadowól kobietę. Tak źle i tak niedobrze. Nie pisałem o sytuacji z przed trzech lat, bo dla mnie to był już temat zamknięty, prawie nikt o tym nie wiedział i liczyłem na to, że żona widząc moje wtedy cierpienie pamiętając, że doprowadziła tym niby niewinnym smsowaniem i telefonowaniem do sporego kryzysu w naszym małżeństwie, że nigdy więcej do czegoś takiego nie doprowadzi. Wiesz ja wczoraj rozmawiałem z jedną z jej koleżanek z pracy, zgadnij jak ją jej własne koleżanki z pracy określiły? Dla nich ona jest zwykłą k...ą. Tak określiły kobiety kobietę, znają się, pracują kilka lat razem, nie raz razem imprezowały, a teraz takie mają zdanie o własnej koleżance. Ja nigdy nie użyłem takiego określenia w stosunku do jż. Tak jak pisałem w wątku Dziewana, zawsze, do końca życia będę ją szanował i będę jej wdzięczny za to że dała mi dwóch wspaniałych synów. Moj kontakt z ex nie był żadną zemstą, nigdy do niego celowo nie dążyłem, spotkaliśmy się przypadkiem i tak to się zaczęło. Gdybym z nią flirtował, albo dążył do czegoś więcej, to nasz kontakt nie byłby tylko na fb, ale wysyłałbym do niej smsy, wydzwaniałbym, ale tego nie robiłem. Owszem rozmawialiśmy czasem przez telefon, ale to nie były częste rozmowy i raczej wynikały z tzw. potrzeby chwili, jakiś gorszy mój lub jej dzień, problemy z naszymi partnerami czy problemy w pracy, można powiedzieć, że średnio było tych telefonów 2-3 w miesiącu.

Wiesz, przyczyny zawsze jakies sa i zwykle sa obustronne. Z tym ze z tego co piszesz wynika ze zona oddalila się od Ciebie emocjonalnie już 3 lata temu i nie zdecydowala się na powrot "całkowicie". Natomiast ty doszukiwales się wszystkiego w sobie zamiast problem przepracować razem. Sprawa jak najbardziej nie była zamknieta i tam leza podstawowe przyczyny, których obecna sytuacja jest tylko skutkiem.

"Ale kiedy ja się zacząłem na nowo bardziej starać, to ona mnie odpychała"

Bo starac się trzeba razem. Nie da się jednostronnie. Zabraklo tu zrozumienia tej podstawowej rzeczy. Powinienes tutaj poszukać watku Muffki choćby dla przykładu. Tam wręcz autorka ma trudności z "narzuceniem" mezowi który ja zdradzil konieczności pracy nad związkiem, nad którym ona podjela prace, co było zaleceniem terapii, w której oboje brali udział. Tak wiec mimo ze zostales zdradzony (emocjonalnie) zaczales się starac (nie neguje slusznosci tego) ale jednocześnie powinieneś wymagac starania się przez zone w celu naprawy waszych relacji. Do tego jednak nie doszło.

P.S. Co do Twoich kontaktow z ex tutaj zdania nie zmieniłem. Jednak pod wpływem nowych informacji uważam ze to była jakas nieuswiadomiona forma mszczenia się za przeszle czy teraźniejsze kontakty zony z kims innym.

Posty [ 521 do 585 z 2,855 ]

Strony Poprzednia 1 7 8 9 10 11 44 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024