Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Strony Poprzednia 1 4 5 6 7 8 44 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 326 do 390 z 2,855 ]

326

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Dzień dobry Piotrze.

Wiecie co... może to głupie... może nieistotne... ale próbując zrozumieć zachowanie Pani Żony pomyślałam, że może to wszystko jest wynikiem jakiś zmian zdrowotnych? Tarczycy? Albo guza trzustki... albo ... Takie zachowania mogą być objawami zmian chorobowych, prawda?

Piotrze DOBREGO dnia! (pod "zasmarkaną" kołdrą tez można pograć w scrabble albo "wyścigiwać się wyścigówkami" z chłopakami)


(  ps. co do dywagacji walentynkowych... Dla mnie to też święto patrona chorujących na  epilepsję i niektórzy chorujący z dystansem do choroby i siebie także je świętują (mam koleżankę epileptyczkę której co roku robię kartki "Happy Epi!")  )

Zobacz podobne tematy :

327

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Drogi Piotrze,  czytałam twój wątek kilka razy aż w końcu odważylam się napisać.
Jestem kobietą która zdradziła, kobietą która się beznadziejnie zakochała i przez to w ciągu kilku miesięcy przewróciła swoje życie do góry nogami.
Napiszę ci jedno twoja żona jest nałogu,  i to jest nałóg znacznie silniejszy niż alkohol czy narkotyki. Bo alkohol czy narkotyki same nie pchają ci się w życie a kochanek tak. Musisz ja traktować jak osobę chorą, kompletnie nie zdolną do świadomych decyzji.
Ja dzieci nigdy bym nie zostawiła,  ale moje życie i tak jest zniszczone. Twoja żona musi być jeszcze bardziej uzależniona skoro zdecydowała się zostawić dzieci. Przyznam że mi sporo pomogło forum twoja żona pewnie jest z tym sama.

Jestem pewna że gdyby to zależało od niej to wolałaby być z tobą i zobojetniec na tego drugiego. Teraz jednak jest bezwolna nie jest w stanie podejmować racjonalnych decyzji. To minie z czasem a wtedy nie pozwól żeby wstyd za to co się stało przygniotl ja tak że wycofa się jako matka. Twoją żoną być nie musi a matką będzie zawsze.

328 Ostatnio edytowany przez Binonade (2015-02-14 13:59:00)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Też uważam, że on ją zmanipulował, tak jak już pisałam na początku wątku. Ona jest od niego emocjonalnie uzależniona, najwidocznie bardzo, jeśli poświęca nawet dzieci. Z dugiej strony zależy jej, skoro nawet chora je odwiedziła. Ten koleś zrobi z niej wrak człowieka. Piszę z doświadczenia bo przez ponad 5 lat sama byłam w zwiazku z człowiekiem, który przerzucil dziesiątki kobiet i jest specjalistą od uwodzenia. Taki typ mówi kobiecie to co ona chce usłyszeć, a jednocześnie wykorzystuje ją bez żadnych zahamowań czy wyrzutów sumienia.
Twoja żona popełnia błąd. I to prawda, że to uzależnienie gorsze niż alkohol czy narkotyki, bo taki manipulator to kleszcz, którego trudno się pozbyć, nawet gdy już przejrzy się na oczy.

329

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Dodam jeszcze jedno.  Czy na prawdę wierzysz że ona przez kilkanaście lat udawała a teraz pokazała swoje "prawdziwe oblicze"? Nie, ona TERAZ nie jest sobą. I jeśli do tej pory była troskliwa matką to na pewno kiedyś się opamięta.
Pamiętaj że dla twoich dzieci relacja z matką jest kluczowa.  Twój komunikat powinien być " mama jest chora" a nie "mama jest zła".

330 Ostatnio edytowany przez 1status (2015-02-14 18:35:32)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotrze, jesli ona taka bezwolna,zmanipulowana,bez własnego zdania i woli(jak niektórzy sugerują) to tym bardziej na co ci taka kobieta bez mózgu.
Podatna na wpływy,spotka kiedyś jakiegoś "guru"i do jakieś sekty jeszcze wstąpi to dopiero będziesz miał kłopot.=)

331

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
kroteczka napisał/a:

Dodam jeszcze jedno.  Czy na prawdę wierzysz że ona przez kilkanaście lat udawała a teraz pokazała swoje "prawdziwe oblicze"? Nie, ona TERAZ nie jest sobą. I jeśli do tej pory była troskliwa matką to na pewno kiedyś się opamięta.
Pamiętaj że dla twoich dzieci relacja z matką jest kluczowa.  Twój komunikat powinien być " mama jest chora" a nie "mama jest zła".

Widzisz, ja to samo na początku pisałem, ona absolutnie w tym momencie nie jest sobą, facet perfidnie wykorzystał jej słabości i jedzie na tym dalej, stopniowo, systematycznie ją niszczy. Ja ze swojej strony zrobiłem wszystko co można, żeby ją od niego uwolnić, ale tak jak w przypadku każdego uzależnienia, tak i w tym wypadku, to ona sama musi chcieć się od niego uwolnić, a na razie nie chce. Jej wybór. Na siłę nic nie zrobię i nawet nie chcę. W czwartek mam wizytę u adwokata i myślę, że moje sprawy nabiorą tempa. Dzisiaj była u dzieci. Dałem jej przeczytać Twój wpis i te kilka następnych. Chyba trochę to nią wstrząsnęło, bo nawet jej się łzy w oczach pokazały. Nie wiem co sobie pomyślała, bo nic nie powiedziała.

332

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotr powiedz jej żeby poczytała sobie forum. Tu jest opisanych mnóstwo przypadków wdania się w romans. Ona nie myśli racjonalnie. Ona musi siebie ratować. Ona wie że rani dzieci ale jej "dealer czeka pod blokiem" z takiego nałogu bardzo trudno wyjść samemu.

Ja kobieta stapajaca po ziemi,  z dobrą pracą,  zawsze rozsądna i odpowiedzialna też się zakochałam.  To jest tak silne że potrafi powalić najtrwadszych zawodników.
Ja trafiłam na forum w listopadzie choć juz znacznie wcześniej je czytałam. Trzy miesiące zajęło mi dojście tu gdzie jestem. I choć leczę się na depresję to widzę światło w tunelu.

Nie ratuj żony dla siebie jeśli uznałes że nie chcesz, ale pomóż ratować ją dla dzieci. To jest teraz najważniejsze. Ona i tak kiedyś to zrozumie.

333

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
kroteczka napisał/a:

Piotr powiedz jej żeby poczytała sobie forum. Tu jest opisanych mnóstwo przypadków wdania się w romans. Ona nie myśli racjonalnie. Ona musi siebie ratować. Ona wie że rani dzieci ale jej "dealer czeka pod blokiem" z takiego nałogu bardzo trudno wyjść samemu.

Ja kobieta stapajaca po ziemi,  z dobrą pracą,  zawsze rozsądna i odpowiedzialna też się zakochałam.  To jest tak silne że potrafi powalić najtrwadszych zawodników.
Ja trafiłam na forum w listopadzie choć juz znacznie wcześniej je czytałam. Trzy miesiące zajęło mi dojście tu gdzie jestem. I choć leczę się na depresję to widzę światło w tunelu.

Nie ratuj żony dla siebie jeśli uznałes że nie chcesz, ale pomóż ratować ją dla dzieci. To jest teraz najważniejsze. Ona i tak kiedyś to zrozumie.

Wątpię, żeby chciała czytać, dziś przeczytała twój post i kilka następnych i to chyba wszystko na co ją w tym momencie stać. Ja mam wrażenie, wręcz jestem pewny, że ona nie chce się z tego wyzwolić. Może za jakiś czas coś do niej dotrze, ale już będzie na wszystko za późno sad

334

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Nie.... czekaj. Jeszcze możesz rozpocząć nowy etap w życiu, wiadomo jest matką Twoich dzieci.... ale w obecnej sytuacji tylko to Was łączy no i wspomnienia... ale trzeba wziąć się w garść i żyć dalej i najlepiej w taki sposób w jaki będziemy się dobrze czuli. Powodzenia

335

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Szasza napisał/a:

Nie.... czekaj. Jeszcze możesz rozpocząć nowy etap w życiu, wiadomo jest matką Twoich dzieci.... ale w obecnej sytuacji tylko to Was łączy no i wspomnienia... ale trzeba wziąć się w garść i żyć dalej i najlepiej w taki sposób w jaki będziemy się dobrze czuli. Powodzenia

Wiecie co w sumie nie jestem zwolennikiem Disco Polo, ale ostatnio wpadła mi w ucho jedna piosenka, ona chyba najlepiej odzwierciedla to co teraz czuję, jak ktoś ma ochotę to może posłuchać na YouTubie, zespół nazywa się Megam, a piosenka ,,Wolności smak". smile

336

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

Wątpię, żeby chciała czytać, dziś przeczytała twój post i kilka następnych i to chyba wszystko na co ją w tym momencie stać. Ja mam wrażenie, wręcz jestem pewny, że ona nie chce się z tego wyzwolić. Może za jakiś czas coś do niej dotrze, ale już będzie na wszystko za późno sad

Piotr co to znaczy za późno? Ja nie mówię żebyś ratował ją dla siebie.  Ty pewnie po tym wszystkim i tak nie potrafilbys z nią być. Ratuj ją dla dzieci. Na to nigdy nie będzie za późno.
A ty na pewno z czasem będziesz szczęśliwy.  Teraz chodzi tylko o twoje dzieci.

337

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
kroteczka napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

Wątpię, żeby chciała czytać, dziś przeczytała twój post i kilka następnych i to chyba wszystko na co ją w tym momencie stać. Ja mam wrażenie, wręcz jestem pewny, że ona nie chce się z tego wyzwolić. Może za jakiś czas coś do niej dotrze, ale już będzie na wszystko za późno sad

Piotr co to znaczy za późno? Ja nie mówię żebyś ratował ją dla siebie.  Ty pewnie po tym wszystkim i tak nie potrafilbys z nią być. Ratuj ją dla dzieci. Na to nigdy nie będzie za późno.
A ty na pewno z czasem będziesz szczęśliwy.  Teraz chodzi tylko o twoje dzieci.

Staram się właśnie ze względu na dzieci jeszcze, zresztą teraz jeśli się kłócimy to tylko z tego powodu, że ja ją mobilizuję do tego, żeby nie odsuwała się od synów, tak jak w ostatnią niedzielę, gdzie miała cały dzień wolny i się u nich nie zjawiła ani nigdzie ich nie zabrała. Dziś młodszy syn powiedział, że jeśli mama będzie go chciała do siebie zabrać to on z nią nie pójdzie. Sam od siebie to powiedział, w ogóle nie rozmawialiśmy na temat mamy, a on tak nagle wypalił. I uwierzcie mi, ja wcale chłopców przeciwko niej nie nastawiam, z moich ust nie usłyszeli anie jednego złego słowa na jej temat.

338

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Dzisiaj mam wieczór melomana, właśnie sobie słucham starego kawałka Jeden Osiem L ,,Jak zapomnieć". Kurcze, jak piosenki mogą być inaczej postrzegane w zależności od tego w jakiej się człowiek sytuacji znajdzie sad

339 Ostatnio edytowany przez Krwawe Kopytko (2015-02-14 23:12:41)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Jak tam papiery rozwodowe złożone?

340

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Krwawe Kopytko napisał/a:

Jak tam papiery rozwodowe złożone czy dalej dajesz się wodzić za nos żonce?

W czwartek mam umówioną wizytę u adwokata, bo teraz jest na urlopie.

341

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

Staram się właśnie ze względu na dzieci jeszcze, zresztą teraz jeśli się kłócimy to tylko z tego powodu, że ja ją mobilizuję do tego, żeby nie odsuwała się od synów, tak jak w ostatnią niedzielę, gdzie miała cały dzień wolny i się u nich nie zjawiła ani nigdzie ich nie zabrała. Dziś młodszy syn powiedział, że jeśli mama będzie go chciała do siebie zabrać to on z nią nie pójdzie. Sam od siebie to powiedział, w ogóle nie rozmawialiśmy na temat mamy, a on tak nagle wypalił. I uwierzcie mi, ja wcale chłopców przeciwko niej nie nastawiam, z moich ust nie usłyszeli anie jednego złego słowa na jej temat.

To dobrze że nie nastawiasz dzieci przeciwko niej. One muszą wierzyć że mają "dobrą" mamę. One podświadomie chcą w to wierzyć. Wyobrażam sobie że jest ci ciężko w tym wszystkim. Ale pamiętaj że masz do czynienia z chorą osobą.  To może potrwać jeszcze trochę ale na pewno przyjdzie opamiętanie. Może o ciebie nie będzie chciała walczyć ale o dzieci na pewno.  Tylko czy potępienie otoczenia pozwoli jej przełamać wstyd? Wielu mężczyzn odpuszcza i całymi latami nie widzi się z dziećmi, kobiety szybciej wracają do "realnego świata".
Jeszcze jedno, może lepiej że teraz w tej "chorobie" jest dalej od dzieci, dzięki temu na codzień mają większy spokój.  Nic na siłę.  Wiele matek na codzień bardziej niszczy swoje dzieci niż to co zrobiła twoja żona,  dręczą je psychicznie choć na zewnątrz udają wspaniałe,  poświęcające się matki. Przyjmij to co jest.
Ty sobie znajdziesz kobietę,  dzieci drugiej matki szukać nie będą.

342

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
kroteczka napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

Staram się właśnie ze względu na dzieci jeszcze, zresztą teraz jeśli się kłócimy to tylko z tego powodu, że ja ją mobilizuję do tego, żeby nie odsuwała się od synów, tak jak w ostatnią niedzielę, gdzie miała cały dzień wolny i się u nich nie zjawiła ani nigdzie ich nie zabrała. Dziś młodszy syn powiedział, że jeśli mama będzie go chciała do siebie zabrać to on z nią nie pójdzie. Sam od siebie to powiedział, w ogóle nie rozmawialiśmy na temat mamy, a on tak nagle wypalił. I uwierzcie mi, ja wcale chłopców przeciwko niej nie nastawiam, z moich ust nie usłyszeli anie jednego złego słowa na jej temat.

To dobrze że nie nastawiasz dzieci przeciwko niej. One muszą wierzyć że mają "dobrą" mamę. One podświadomie chcą w to wierzyć. Wyobrażam sobie że jest ci ciężko w tym wszystkim. Ale pamiętaj że masz do czynienia z chorą osobą.  To może potrwać jeszcze trochę ale na pewno przyjdzie opamiętanie. Może o ciebie nie będzie chciała walczyć ale o dzieci na pewno.  Tylko czy potępienie otoczenia pozwoli jej przełamać wstyd? Wielu mężczyzn odpuszcza i całymi latami nie widzi się z dziećmi, kobiety szybciej wracają do "realnego świata".
Jeszcze jedno, może lepiej że teraz w tej "chorobie" jest dalej od dzieci, dzięki temu na codzień mają większy spokój.  Nic na siłę.  Wiele matek na codzień bardziej niszczy swoje dzieci niż to co zrobiła twoja żona,  dręczą je psychicznie choć na zewnątrz udają wspaniałe,  poświęcające się matki. Przyjmij to co jest.
Ty sobie znajdziesz kobietę,  dzieci drugiej matki szukać nie będą.

Nie będą bo nie muszą, mają jedną i to im wystarczy, ja na pewno im jej odbierać nie mam zamiaru.

343

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Świetnie, jak dostanie pozew to może zadziała jak kubeł zimnej wody, albo i nie, ale wtedy wyrwiesz się z tej toksycznej sytuacji i pewnie ułożysz sobie życie od nowa.

344

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Krwawe Kopytko napisał/a:

Świetnie, jak dostanie pozew to może zadziała jak kubeł zimnej wody, albo i nie, ale wtedy wyrwiesz się z tej toksycznej sytuacji i pewnie ułożysz sobie życie od nowa.

Dokładnie sam mam już dosyć tej sytuacji, tego zawieszenia i niepewności. Strasznie to wykańcza psychicznie sad

345

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

A jak dzieciaki się trzymają?
Jakieś zmiany w och zachowaniu? Jakieś pytania i próby nawiązania rozmowy?

346

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

Nie będą bo nie muszą, mają jedną i to im wystarczy, ja na pewno im jej odbierać nie mam zamiaru.

Powiem ci jeszcze że ona sama z tego będzie wychodzić znacznie dłużej niż przy czyjejś pomocy. Ty też tu nie zdzialasz za dużo bo jesteś "stroną" że tak powiem.  Najlepiej jakby miała kogoś życzliwego kto jej nie potępia z założenia. Ja nie miałam nikogo takiego bo wstydziłam się tego co robiłam i nikomu nie powiedzialam, ale moja relacja z kochankiem nie była jawna. Mi pomogło forum, czytałam wątki,  dostawałam opier.. i wsparcie. Zerwałam z kochankiem choć nadal go kocham. Powiedziałam mężowi,  jesteśmy w separacji.
Było ciężko jest lepiej.
Namów ja na forum albo poszukaj kogoś mądrego (nie mądrale) kto jej pomoże.

Szkoda że nie ma grup wsparcia dla zakochanych mężatek, jak dla alkoholików smile

347

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
kroteczka napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

Nie będą bo nie muszą, mają jedną i to im wystarczy, ja na pewno im jej odbierać nie mam zamiaru.

Powiem ci jeszcze że ona sama z tego będzie wychodzić znacznie dłużej niż przy czyjejś pomocy. Ty też tu nie zdzialasz za dużo bo jesteś "stroną" że tak powiem.  Najlepiej jakby miała kogoś życzliwego kto jej nie potępia z założenia. Ja nie miałam nikogo takiego bo wstydziłam się tego co robiłam i nikomu nie powiedzialam, ale moja relacja z kochankiem nie była jawna. Mi pomogło forum, czytałam wątki,  dostawałam opier.. i wsparcie. Zerwałam z kochankiem choć nadal go kocham. Powiedziałam mężowi,  jesteśmy w separacji.
Było ciężko jest lepiej.
Namów ja na forum albo poszukaj kogoś mądrego (nie mądrale) kto jej pomoże.

Szkoda że nie ma grup wsparcia dla zakochanych mężatek, jak dla alkoholików smile

Wiesz co ona tam gdzie teraz mieszka nie ma internetu, komputera. Zapytam jej jak będzie następnym razem, mogę jej dać tablet z mobilnym internetem, ale tak jak pisałem ona raczej nie będzie chciała, nie chce się obudzić ze swojego pięknego snu o miłości sad. Tak jak piszesz ja nic nie zdziałam, bo w jej oczach jestem wrogiem nr 1, chociaż robię wszystko, żeby tak nie myślała. Po jej pierwszej wyprowadzce, decyzję o tym, że wróci do domu podjęła po rozmowie z jedną ze swoich koleżanek z pracy, ja znam je wszystkie i nawet tą kobietę prosiłem, żeby z nią znów porozmawiała, ale ona mi powiedziała, że próbowała i niestety teraz już żadne argumenty na żonę już nie działają sad

348

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Krwawe Kopytko napisał/a:

A jak dzieciaki się trzymają?
Jakieś zmiany w och zachowaniu? Jakieś pytania i próby nawiązania rozmowy?

Wydaje mi się, że one ciągle myślą, że to jest jakiś stan przejściowy, że mama niedługo wróci. Starszy syn raczej w ogóle nie porusza tematu, jakiś czas temu tylko powiedział, że on nie chce, żebyśmy się rozwiedli, bo on nie chce wybierać między mną a mamą. Młodszy coraz częściej mówi o całej sytuacji, że chce, żeby mama znów była w domu, że nie pójdzie do niej jak będzie chciała go zabrać, a ostatnio wypalił, że muszę uważać żeby mama się nie zakochała w tym panu sad

349

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
kroteczka napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

Nie będą bo nie muszą, mają jedną i to im wystarczy, ja na pewno im jej odbierać nie mam zamiaru.

Powiem ci jeszcze że ona sama z tego będzie wychodzić znacznie dłużej niż przy czyjejś pomocy. Ty też tu nie zdzialasz za dużo bo jesteś "stroną" że tak powiem.  Najlepiej jakby miała kogoś życzliwego kto jej nie potępia z założenia. Ja nie miałam nikogo takiego bo wstydziłam się tego co robiłam i nikomu nie powiedzialam, ale moja relacja z kochankiem nie była jawna. Mi pomogło forum, czytałam wątki,  dostawałam opier.. i wsparcie. Zerwałam z kochankiem choć nadal go kocham. Powiedziałam mężowi,  jesteśmy w separacji.
Było ciężko jest lepiej.
Namów ja na forum albo poszukaj kogoś mądrego (nie mądrale) kto jej pomoże.

Szkoda że nie ma grup wsparcia dla zakochanych mężatek, jak dla alkoholików smile

Wiesz co ona tam gdzie teraz mieszka nie ma internetu, komputera. Zapytam jej jak będzie następnym razem, mogę jej dać tablet z mobilnym internetem, ale tak jak pisałem ona raczej nie będzie chciała, nie chce się obudzić ze swojego pięknego snu o miłości sad. Tak jak piszesz ja nic nie zdziałam, bo w jej oczach jestem wrogiem nr 1, chociaż robię wszystko, żeby tak nie myślała. Po jej pierwszej wyprowadzce, decyzję o tym, że wróci do domu podjęła po rozmowie z jedną ze swoich koleżanek z pracy, ja znam je wszystkie i nawet tą kobietę prosiłem, żeby z nią znów porozmawiała, ale ona mi powiedziała, że próbowała i niestety teraz już żadne argumenty na żonę już nie działają sad

A te kobiety które wcześniej miały do czynienia z tym kochankiem?
Jak nie,  to próbuj z internetem. Ona musi wiedzieć że nie jest sama. Takich kobiet jak ona jest mnóstwo. Tylko że ona zdaje się trafiła na wyjątkową gnide. Musi zadbać o siebie (czyli też o relacje z dziećmi bo bez tego na pewno czuje się źle) a póki dba głównie o kochanka.

350

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
kroteczka napisał/a:
Piotr74 napisał/a:
kroteczka napisał/a:

Powiem ci jeszcze że ona sama z tego będzie wychodzić znacznie dłużej niż przy czyjejś pomocy. Ty też tu nie zdzialasz za dużo bo jesteś "stroną" że tak powiem.  Najlepiej jakby miała kogoś życzliwego kto jej nie potępia z założenia. Ja nie miałam nikogo takiego bo wstydziłam się tego co robiłam i nikomu nie powiedzialam, ale moja relacja z kochankiem nie była jawna. Mi pomogło forum, czytałam wątki,  dostawałam opier.. i wsparcie. Zerwałam z kochankiem choć nadal go kocham. Powiedziałam mężowi,  jesteśmy w separacji.
Było ciężko jest lepiej.
Namów ja na forum albo poszukaj kogoś mądrego (nie mądrale) kto jej pomoże.

Szkoda że nie ma grup wsparcia dla zakochanych mężatek, jak dla alkoholików smile

Wiesz co ona tam gdzie teraz mieszka nie ma internetu, komputera. Zapytam jej jak będzie następnym razem, mogę jej dać tablet z mobilnym internetem, ale tak jak pisałem ona raczej nie będzie chciała, nie chce się obudzić ze swojego pięknego snu o miłości sad. Tak jak piszesz ja nic nie zdziałam, bo w jej oczach jestem wrogiem nr 1, chociaż robię wszystko, żeby tak nie myślała. Po jej pierwszej wyprowadzce, decyzję o tym, że wróci do domu podjęła po rozmowie z jedną ze swoich koleżanek z pracy, ja znam je wszystkie i nawet tą kobietę prosiłem, żeby z nią znów porozmawiała, ale ona mi powiedziała, że próbowała i niestety teraz już żadne argumenty na żonę już nie działają sad

A te kobiety które wcześniej miały do czynienia z tym kochankiem?
Jak nie,  to próbuj z internetem. Ona musi wiedzieć że nie jest sama. Takich kobiet jak ona jest mnóstwo. Tylko że ona zdaje się trafiła na wyjątkową gnide. Musi zadbać o siebie (czyli też o relacje z dziećmi bo bez tego na pewno czuje się źle) a póki dba głównie o kochanka.

Oprócz jego byłej żony niestety nie znam żadnej, zresztą nawet gdybym z którąś rozmawiał i namówił ją nawet na rozmowę z moją żoną, to ten typ i tak by wszystko obrócił o 180 stopni, a ona by mu znów uwierzyła. To jest jak walka z wiatrakami, nie ma sensu. Tego gości znają wszystkie jej koleżanki, wszystkie ją przed nim ostrzegały, ale jak to ona stwierdziła, one wcale go tak naprawdę nie znają, ona go poznała doskonale.Żart jakiś decyzję o wyprowadzce podjęła po jakimś odwożeniu jej do domu, słuchaniu jakiś bajek przez ukryty telefon i na żywo. Teraz chyba tak naprawdę go poznaje, widzi jaki to wspaniały człowiek, który nawet ukochanej kobiecie leków na przeziębienie nie kupi. Szkoda gadać, jak on mógł mi tak żonę zmarnować, jak już będę po rozwodzie i dzieci będą ze mną, to frajer zobaczy co to znaczy być prawdziwym mężczyznom. Oby tylko Bóg mnie powstrzymał, żebym go za bardzo nie uszkodził sad

351

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

na przykład opatom żebyś go nie uszkodził big_smile oczywiście myśl o daniu komuś w mordę jest bardzo kusząca, ale jak już trzeba buty w tej sprawie wiązać, to raczej wydaje się to dość groteskowe smile Piotrze, może pocieszy Cię myśl, że nic w naszym życiu nie dzieje się bez przyczyny.

352

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
panibaronowa napisał/a:

na przykład opatom żebyś go nie uszkodził big_smile oczywiście myśl o daniu komuś w mordę jest bardzo kusząca, ale jak już trzeba buty w tej sprawie wiązać, to raczej wydaje się to dość groteskowe smile Piotrze, może pocieszy Cię myśl, że nic w naszym życiu nie dzieje się bez przyczyny.

Bo to zwykła d..a jest nie facet, dostał by po mordzie jak tylko się wszystko wydało, ale albo zdążył zwiać do auta, albo go córcia na sklepie uratowała, jak go za fraki na zewnątrz jak lalkę targałem, żeby mu w........ć. Nawet nie próbował się bronić. Szmata a nie facet. Tak się mówi, że nic nie dzieje się bez przyczyny, szkoda mi mojego małżeństwa, szkoda mi moich dzieci, szkoda mi mojej żony, no cóż stało się i nie da się tego cofnąć. Ja wiem, że zaraz Maniek będzie miał pożywkę z tego co napiszę, ale teraz kiedy jestem sam, to coraz częściej myślę o mojej dawnej znajomej, o tym, że zanim poznałem moją żonę to właśnie ona była obiektem moich marzeń, ż nią chciałem układać sobie życie, może to co się teraz dzieje to znak gdzieś z góry, że mam wrócić do moich marzeń i je w końcu zrealizować, kto wie jak mi się jeszcze życie ułoży. Ale facet i tak po mordzie dostanie, a to co pisałem, żebym go za bardzo nie uszkodził, to tylko dlatego, że jestem dość dużym facetem, dzisiaj w ferworze sprzątania połamałem wyciskacz do mopa, a wydawało mi się, że delikatnie go wyciskam smile

353

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

Bo to zwykła d..a jest nie facet, dostał by po mordzie jak tylko się wszystko wydało, ale albo zdążył zwiać do auta, albo go córcia na sklepie uratowała, jak go za fraki na zewnątrz jak lalkę targałem, żeby mu w........ć. Nawet nie próbował się bronić. Szmata a nie facet. Tak się mówi, że nic nie dzieje się bez przyczyny, szkoda mi mojego małżeństwa, szkoda mi moich dzieci, szkoda mi mojej żony, no cóż stało się i nie da się tego cofnąć. Ja wiem, że zaraz Maniek będzie miał pożywkę z tego co napiszę, ale teraz kiedy jestem sam, to coraz częściej myślę o mojej dawnej znajomej, o tym, że zanim poznałem moją żonę to właśnie ona była obiektem moich marzeń, ż nią chciałem układać sobie życie, może to co się teraz dzieje to znak gdzieś z góry, że mam wrócić do moich marzeń i je w końcu zrealizować, kto wie jak mi się jeszcze życie ułoży. Ale facet i tak po mordzie dostanie, a to co pisałem, żebym go za bardzo nie uszkodził, to tylko dlatego, że jestem dość dużym facetem, dzisiaj w ferworze sprzątania połamałem wyciskacz do mopa, a wydawało mi się, że delikatnie go wyciskam smile

Piotrze ruszysz gówno a pójdzesz siedzieć za człowieka.
Gówna (kochanka Twojej żony ) się nie rusza, bo śmierdzi.
Pamiętaj o tym.

354

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

A jednak... "dawna miłość do której marzyłem" i co rozmawiałeś z nią (będąc z żoną) czysto po koleżeńsku? Zresztą tu nie chodzi o rozmowę, tu chodzi o emocje, a Twoja żona dokładnie wyczuła jakie masz w stosunku do tej "koleżanki". Piszesz, że Twoja żona była zawsze dobra, wrażliwa? Może właśnie dlatego od Ciebie uciekła, bo ja to widzę jako ucieczkę, znalazł się ktoś z kim po prostu łatwo było to zrobić. Ona woli (cyt. Ciebie)"d..e nie faceta" właśnie dlatego, że on może i jest "lovelasem" ale przynajmniej w jakiś sposób w tym prawdziwy i również wrażliwy, który jak mu się ktoś podoba to podoba, a nie udaje jedno , a robi drugie. Twoja żona nie wytrzymała tego zakłamania.

Piszę tu tylko o tych złych aspektach Twojej osoby, ponieważ o dobrych już wiemy i wcale ich nei neguje (dlatego mimo wszystko żona jakoś była z Tobą tyle lat).

355

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
viola_vip_693 napisał/a:

A jednak... "dawna miłość do której marzyłem" i co rozmawiałeś z nią (będąc z żoną) czysto po koleżeńsku? Zresztą tu nie chodzi o rozmowę, tu chodzi o emocje, a Twoja żona dokładnie wyczuła jakie masz w stosunku do tej "koleżanki". Piszesz, że Twoja żona była zawsze dobra, wrażliwa? Może właśnie dlatego od Ciebie uciekła, bo ja to widzę jako ucieczkę, znalazł się ktoś z kim po prostu łatwo było to zrobić. Ona woli (cyt. Ciebie)"d..e nie faceta" właśnie dlatego, że on może i jest "lovelasem" ale przynajmniej w jakiś sposób w tym prawdziwy i również wrażliwy, który jak mu się ktoś podoba to podoba, a nie udaje jedno , a robi drugie. Twoja żona nie wytrzymała tego zakłamania.

Piszę tu tylko o tych złych aspektach Twojej osoby, ponieważ o dobrych już wiemy i wcale ich nei neguje (dlatego mimo wszystko żona jakoś była z Tobą tyle lat).

Tak rozmawiałem po koleżeńsku, zresztą kto nie ma w swoim życiu tzw. pierwszej miłości, będąc z żoną nie myślałem o tamtej kobiecie inaczej niż o koleżance, przyjaciółce.Zresztą na jej temat rozmawiałem z żoną, ona wiedziała, że tak kobieta jest kimś dla mnie wyjątkowym, nie ukrywałem tego bo i po co? Kochałem i kocham nadal moją żonę a do tej drugiej mam sentyment i tyle. Zresztą moja żona też mi o swoich byłych facetach opowiadała, o tym ostatnim przede mną też. I co miałem sobie szukać kochanki bo ona ma sentyment do swojego ex? Bez sensu. Ludzie to nie maszyny, zawsze jakieś uczucia zostają po poprzednich związkach, nie da się tego uniknąć. Nie można człowieka rozliczać z poprzedniego życia i uczuć, którymi kogoś kiedyś obdarzył. Ja żonę kochałem i kocham nadal, ona o tym doskonale wie, a to że myślę teraz o mojej dawnej miłości, wybacz jestem sam w domu, za ścianą dzieci, nie mam do kogo gęby otworzyć to i myśli różne do głowy przychodzą.

356 Ostatnio edytowany przez viola_vip_693 (2015-02-15 13:05:59)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Szczerze powiedziawszy dla mnie jest to niepojęte. Ja, za każdym razem gdy rozmawiałam ze swoją pierwszą miłością po latach, mimo, ze sobie wmawiałam , że to niby po przyjacielsku i tak w głębi ducha wiedziałam, że to nieprawda i mimo wszystko rzadko kończyło się to na typowo koleżeńskich relacjach. Według mnie coś za dużo "byłych" partnerów przewijało się w Waszym związku, i nie wiem, jeżeli Ty rozmawiałeś z tą koleżanką w odzewie na to,  że ona pierwsza zaczęła i przyznała się do rozmów ze swoimi byłymi to jestem w stanie to zrozumieć, natomiast takiej samoistnej rozmowy, gdzie sam przyznajesz się , ze masz sentyment I JEST DLA CIEBIE WAŻNA ta kobieta... pomyślałabym? "Kim w takim razie ja jestem? Tamta jest ważna, ja jestem ważna, pi...lę taką miłość". Przepraszam za wyrażenie : p

Dodam jeszcze , że mnie zawsze ciągnęło do rozmowy z byłymi , gdy w moim związku działo się źle...

357

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotr piszesz że kochanek żony jest nic nie wart: "goły, brzydki, notoryczny zdradzacz, bił byłą żonę", etc. Jak myślisz czy gdyby żona znalazła kogoś sensownego, wysztalconego, pracowitego i przystojnego to byłoby ci łatwiej? Czy wtedy mniej byś cierpiał? 
Z jednej strony wiesz że żona wdepnela w bagno z drugiej strony to że on taki jest zwiększa szanse że się szybciej opamięta. Jeśli on jest taki jak piszesz to nie ma siły żeby w końcu tego nie zobaczyła.

358

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
viola_vip_693 napisał/a:

Szczerze powiedziawszy dla mnie jest to niepojęte. Ja, za każdym razem gdy rozmawiałam ze swoją pierwszą miłością po latach, mimo, ze sobie wmawiałam , że to niby po przyjacielsku i tak w głębi ducha wiedziałam, że to nieprawda i mimo wszystko rzadko kończyło się to na typowo koleżeńskich relacjach. Według mnie coś za dużo "byłych" partnerów przewijało się w Waszym związku, i nie wiem, jeżeli Ty rozmawiałeś z tą koleżanką w odzewie na to,  że ona pierwsza zaczęła i przyznała się do rozmów ze swoimi byłymi to jestem w stanie to zrozumieć, natomiast takiej samoistnej rozmowy, gdzie sam przyznajesz się , ze masz sentyment I JEST DLA CIEBIE WAŻNA ta kobieta... pomyślałabym? "Kim w takim razie ja jestem? Tamta jest ważna, ja jestem ważna, pi...lę taką miłość". Przepraszam za wyrażenie : p

Dodam jeszcze , że mnie zawsze ciągnęło do rozmowy z byłymi , gdy w moim związku działo się źle...

Czy ja wiem, czy za dużo, ja przed moją żoną spotykałem się tylko z moją powiedzmy, że ,,ex", bo tak naprawdę nigdy parą nie byliśmy dosłownie, moja żona miała kontakt tylko ze swoim ostatnim facetem. Moje rozmowy były naprawdę czysto koleżeńskie, owszem częste, ale nie wykraczały poza pewne granice. Sentyment można do kogoś mieć, ta osoba może zajmować specjalne miejsce w życiu człowieka, ale jeśli kogoś się kocha tak jak jak kochałem żonę, jeśli się jej to na każdym kroku stara okazać, jeśli jej się nie okłamuje, mówi szczerze co się we własnym życiu dzieje, to ja nie widzę podstaw do jakiejkolwiek zazdrości. Wiesz gdybym ten mój kontakt z ex ukrywał, nie mówił żonie, że ją spotkałem, że byłem z nią 1 słownie raz, na kawie, to wcale bym się nie dziwił, że poczuła się oszukana, nawet w pewnym sensie zdradzona emocjonalnie. Ale tak nie było, nic nie ukrywałem, mówiłem prawdę bo wiedziałem, że zatajenie czegokolwiek będzie nie w porządku w stosunku do kobiety którą kocham. Żona też była w stosunku do mnie szczera jeśli chodzi o jej byłego, nie ściemniała mówiła, że jeśli on się zjawi w naszym mieście to z chęcią pójdzie z nim na kawę. To są normalne międzyludzkie stosunki. Ja jej wtedy ufałem, wiedziałem, że kawa to kawa i nic więcej. Przecież nie można ze swojego życia wywalić ludzi, którzy byli dla nas kiedyś ważni. Byli ale już nie są, bo znalazł się ktoś ważniejszy, kogo się kocha i jest na pierwszym miejscu.

359

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
kroteczka napisał/a:

Piotr piszesz że kochanek żony jest nic nie wart: "goły, brzydki, notoryczny zdradzacz, bił byłą żonę", etc. Jak myślisz czy gdyby żona znalazła kogoś sensownego, wysztalconego, pracowitego i przystojnego to byłoby ci łatwiej? Czy wtedy mniej byś cierpiał? 
Z jednej strony wiesz że żona wdepnela w bagno z drugiej strony to że on taki jest zwiększa szanse że się szybciej opamięta. Jeśli on jest taki jak piszesz to nie ma siły żeby w końcu tego nie zobaczyła.

Dokładnie było by mi lżej, zresztą sam to mojej żonie mówiłem, że byłbym w stanie zrozumieć jej decyzję. Zamieniła by mnie na lepszy model. Cierpiał bym pewnie tak samo, ale przynajmniej wiedziałbym, że sobie krzywdy nie robi, że będzie szczęśliwa, a w tym momencie wiem, że tak nie będzie. sad Facet zniszczy jej życie, zużyje i zostawi. A ja nie chcę mimo wszystko, żeby ona była nieszczęśliwa, nie chcę widzieć łez w jej oczach, za bardzo ją kocham jeszcze. sad

360

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotrze,
chciałabym zwrócić Tobie na coś uwagę. Nie czytałam wszystkich wpisów, być może już ktoś podjął ten wątek.
Piszesz, że Twoja żona jest teraz z mętnym typem, do którego nie można mieć żadnego zaufania.
W związku z tym bardzo szybko powinieneś zadbać o bezpieczeństwo finansowe rodziny.
Niestety taki facet może wpłynąć na żonę i może ona nabrać pożyczek, podżyrować mu cos.
Uwierz , takie rzeczy mają miejsce i bardzo trudno się z nich wyplątać.
Szybko o to zadbaj, rozwód, separacja cokolwiek byle nie odpowiadać za długi faceta.
Co do uczuć to inna sprawa, ale nawet po rozwodzie ludzie potrafią się zejść.
Z racji wykonywanego zawodu ostrzegam Cię przed bezczynnością w tym temacie.

361

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
milka9 napisał/a:

Piotrze,
chciałabym zwrócić Tobie na coś uwagę. Nie czytałam wszystkich wpisów, być może już ktoś podjął ten wątek.
Piszesz, że Twoja żona jest teraz z mętnym typem, do którego nie można mieć żadnego zaufania.
W związku z tym bardzo szybko powinieneś zadbać o bezpieczeństwo finansowe rodziny.
Niestety taki facet może wpłynąć na żonę i może ona nabrać pożyczek, podżyrować mu cos.
Uwierz , takie rzeczy mają miejsce i bardzo trudno się z nich wyplątać.
Szybko o to zadbaj, rozwód, separacja cokolwiek byle nie odpowiadać za długi faceta.
Co do uczuć to inna sprawa, ale nawet po rozwodzie ludzie potrafią się zejść.
Z racji wykonywanego zawodu ostrzegam Cię przed bezczynnością w tym temacie.

Dzięki za radę, pisano o tym wcześniej. Pod względem finansowym jestem już zabezpieczony, ona dostępu do naszej kasy nie ma, a pożyczek żadnych nie dostanie z różnych względów, także o to się nie martwię, no może oprócz tego mieszkania które na siebie wynajęła, bo trochę kosztowny ten jej nowy pałac sad

362

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
milka9 napisał/a:

Piotrze,
chciałabym zwrócić Tobie na coś uwagę. Nie czytałam wszystkich wpisów, być może już ktoś podjął ten wątek.
Piszesz, że Twoja żona jest teraz z mętnym typem, do którego nie można mieć żadnego zaufania.
W związku z tym bardzo szybko powinieneś zadbać o bezpieczeństwo finansowe rodziny.
Niestety taki facet może wpłynąć na żonę i może ona nabrać pożyczek, podżyrować mu cos.
Uwierz , takie rzeczy mają miejsce i bardzo trudno się z nich wyplątać.
Szybko o to zadbaj, rozwód, separacja cokolwiek byle nie odpowiadać za długi faceta.
Co do uczuć to inna sprawa, ale nawet po rozwodzie ludzie potrafią się zejść.
Z racji wykonywanego zawodu ostrzegam Cię przed bezczynnością w tym temacie.

Dzięki za radę, pisano o tym wcześniej. Pod względem finansowym jestem już zabezpieczony, ona dostępu do naszej kasy nie ma, a pożyczek żadnych nie dostanie z różnych względów, także o to się nie martwię, no może oprócz tego mieszkania które na siebie wynajęła, bo trochę kosztowny ten jej nowy pałac sad

W banku nie dostanie, ale nie tylko banki udzielają pożyczek. Te inne instytucje miałam na myśli. Dobrze, że się już zabezpieczyłeś.

363

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
kroteczka napisał/a:

Piotr piszesz że kochanek żony jest nic nie wart: "goły, brzydki, notoryczny zdradzacz, bił byłą żonę", etc. Jak myślisz czy gdyby żona znalazła kogoś sensownego, wysztalconego, pracowitego i przystojnego to byłoby ci łatwiej? Czy wtedy mniej byś cierpiał? 
Z jednej strony wiesz że żona wdepnela w bagno z drugiej strony to że on taki jest zwiększa szanse że się szybciej opamięta. Jeśli on jest taki jak piszesz to nie ma siły żeby w końcu tego nie zobaczyła.

Dokładnie było by mi lżej, zresztą sam to mojej żonie mówiłem, że byłbym w stanie zrozumieć jej decyzję. Zamieniła by mnie na lepszy model. Cierpiał bym pewnie tak samo, ale przynajmniej wiedziałbym, że sobie krzywdy nie robi, że będzie szczęśliwa, a w tym momencie wiem, że tak nie będzie. sad Facet zniszczy jej życie, zużyje i zostawi. A ja nie chcę mimo wszystko, żeby ona była nieszczęśliwa, nie chcę widzieć łez w jej oczach, za bardzo ją kocham jeszcze. sad

To ważne że zależy ci na jej szczęściu, bo to wpływa na wasze dzieci.
Piotr napisz proszę jeszcze jak wyglądało wasze małżeństwo czy było partnerskie? Jaki żona ma charakter , czy często się obrażała, czy to ty częściej przepraszałes czy ona? Komu bardziej zależało i czy to się zmieniało w trakcie waszego związku?

364

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
kroteczka napisał/a:
Piotr74 napisał/a:
kroteczka napisał/a:

Piotr piszesz że kochanek żony jest nic nie wart: "goły, brzydki, notoryczny zdradzacz, bił byłą żonę", etc. Jak myślisz czy gdyby żona znalazła kogoś sensownego, wysztalconego, pracowitego i przystojnego to byłoby ci łatwiej? Czy wtedy mniej byś cierpiał? 
Z jednej strony wiesz że żona wdepnela w bagno z drugiej strony to że on taki jest zwiększa szanse że się szybciej opamięta. Jeśli on jest taki jak piszesz to nie ma siły żeby w końcu tego nie zobaczyła.

Dokładnie było by mi lżej, zresztą sam to mojej żonie mówiłem, że byłbym w stanie zrozumieć jej decyzję. Zamieniła by mnie na lepszy model. Cierpiał bym pewnie tak samo, ale przynajmniej wiedziałbym, że sobie krzywdy nie robi, że będzie szczęśliwa, a w tym momencie wiem, że tak nie będzie. sad Facet zniszczy jej życie, zużyje i zostawi. A ja nie chcę mimo wszystko, żeby ona była nieszczęśliwa, nie chcę widzieć łez w jej oczach, za bardzo ją kocham jeszcze. sad

To ważne że zależy ci na jej szczęściu, bo to wpływa na wasze dzieci.
Piotr napisz proszę jeszcze jak wyglądało wasze małżeństwo czy było partnerskie? Jaki żona ma charakter , czy często się obrażała, czy to ty częściej przepraszałes czy ona? Komu bardziej zależało i czy to się zmieniało w trakcie waszego związku?

Już wcześniej pisałem gdzieś jak wyglądało. Ja uważam, że było partnerskie, wzajemnie się uzupełnialiśmy, pewne rzeczy robiłem ja, inne robiła żona. Kłótnie u nas żadko się zdarzały i to nie przez brak komunikacji między nami, jak to ktoś mi wcześniej zarzucił. Po prostu nie mieliśmy się o co kłócić, wyznawaliśmy te same wartości, myśleliśmy o różnych rzeczach w ten sam sposób, nie oszukiwaliśmy się, nie kłamaliśmy sobie wzajemnie. Jeżeli już zdarzyła się jakaś poważniejsza awantura, to nie odzywaliśmy się do siebie góra jeden dzień, każde z nas widziało jak drugiemu przechodziły nerwy, uśmiechaliśmy się do siebie, glupio któreś z nas zażartowało i było wiadomo, że już po fochu. Potem rozmowa, przeprosiny raczej wzajemne i tyle. Wszyscy nasi  znajomi, rodzina uważali nas za naprawdę udane, kochające się małrzeństwo. Często będąc gdzieś

365

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
kroteczka napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

Dokładnie było by mi lżej, zresztą sam to mojej żonie mówiłem, że byłbym w stanie zrozumieć jej decyzję. Zamieniła by mnie na lepszy model. Cierpiał bym pewnie tak samo, ale przynajmniej wiedziałbym, że sobie krzywdy nie robi, że będzie szczęśliwa, a w tym momencie wiem, że tak nie będzie. sad Facet zniszczy jej życie, zużyje i zostawi. A ja nie chcę mimo wszystko, żeby ona była nieszczęśliwa, nie chcę widzieć łez w jej oczach, za bardzo ją kocham jeszcze. sad

To ważne że zależy ci na jej szczęściu, bo to wpływa na wasze dzieci.
Piotr napisz proszę jeszcze jak wyglądało wasze małżeństwo czy było partnerskie? Jaki żona ma charakter , czy często się obrażała, czy to ty częściej przepraszałes czy ona? Komu bardziej zależało i czy to się zmieniało w trakcie waszego związku?

Już wcześniej pisałem gdzieś jak wyglądało. Ja uważam, że było partnerskie, wzajemnie się uzupełnialiśmy, pewne rzeczy robiłem ja, inne robiła żona. Kłótnie u nas żadko się zdarzały i to nie przez brak komunikacji między nami, jak to ktoś mi wcześniej zarzucił. Po prostu nie mieliśmy się o co kłócić, wyznawaliśmy te same wartości, myśleliśmy o różnych rzeczach w ten sam sposób, nie oszukiwaliśmy się, nie kłamaliśmy sobie wzajemnie. Jeżeli już zdarzyła się jakaś poważniejsza awantura, to nie odzywaliśmy się do siebie góra jeden dzień, każde z nas widziało jak drugiemu przechodziły nerwy, uśmiechaliśmy się do siebie, glupio któreś z nas zażartowało i było wiadomo, że już po fochu. Potem rozmowa, przeprosiny raczej wzajemne i tyle. Wszyscy nasi  znajomi, rodzina uważali nas za naprawdę udane, kochające się małrzeństwo. Często będąc gdzieś

u znajomych czy rodziny, żona przychodziła do mnie, siadała mi na kolana, tuliła się, ja bawiłem się jej włosami, masowałem ramiona, plecy, potrafiliśmy okazywać sobie uczucia. A teraz jeśli chodzi o jej charakter, to myślę, że tu jest pies pogrzebany. Ona zawsze wykazywała oznaki egoizmu, ale w ostatnim czasie zaczęła przesadzać i nawet kilka razy jej zwróciłem na to uwagę, do tego pewnego rodzaju zachowania narcystyczna, typu przeglądanie się w każdym możliwym lustrze, nawet jak wchodziliśmy do większego sklepu z dzialem odzieżowym, to musiała tam zajść i obejrzeć się w lustrze, za kazdym razem to robila. Mysle, ze ona ma niska samoocene i wszedzie stara sie ja podnieść a szczegolnie szuka potwierdzenia swej atrakcyjnosci w oczach facetow. Nie wystarczalo jej, ze ja mowilem, ze jest nadal piekna i atrakcyjna, ze kocham ja tak samo mocno jak na poczatku naszej znajomosci. No i znalazl sie taki pajac który wiedział jak to wykorzystac sad

366

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Witaj Piotrze, w związku Twojej żony rządzi seks i to on jest powodem tego wszystkiego. Póki ona sądzi że tylko seksem jest w stanie utrzymać ten chory związek to będzie przy nim trwać. Może czują wielką chemię do siebie ale to nie wystarczy i prędzej czy później obudzi się z ręką w nocniku. I źle skończy. Tam nie ma żadnej miłości, chcę żebyś to sobie uzmysłowił. Oni siebie nie kochają tylko pragną. Pragną swoich ciał. A serca, dusze...umarły im dawno. Nie waż się przyjać kobiety pod swój dach która w imię nowych doznań seksualnych zabiła w sobie co miała najlepsze. To już uczuciowy trup i tak ją traktuj...

367

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotr,
Aż trudno to wszystko czytać.
Z utęsknieniem czekam aż przestaniesz karmić się złudzeniami i iluzją swojej żony i zajmiesz się wreszcie SOBĄ, swoim PRAWDZIWYM światem i RZECZYWISTOŚCIĄ taką, jaka ona była i jest.

Pewnie w dobrą stronę kombinujesz z analizą żony, ale to ona musi dojść do tych wniosków, bo to ona ma problem z sobą.
Po co TO Tobie?

A te wizje dwojga ludzi trzymających się za ręce i patrzący sobie w oczy, to obrazek, który nie ma nic wspólnego z bliską relacją. Piszesz z taką nieskrywaną dumą, że prawie się nie kłóciliście a dla mnie nie dyskutujące pary to znak tego, że ludzie nie komunikują się na głębszym poziomie. Mam w swoim otoczeniu takie pary, które dosłownie TRWAJĄ - nie kłócą się, bo wypierają sytuacje, zdarzenia, które obnażałyby płytkość i nieprawdziwość bliskości ich relacji. Niby wszystko robią razem, wszędzie chodzą razem, ale w rzeczywistości mniej lub bardziej świadomie nie dostrzegają rzeczy, które ich różnią, nie mówią o nich. I wcale nie chodzi o to, że różnice są złe - po prostu nie pasują do obrazka.

368

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

A teraz jeśli chodzi o jej charakter, to myślę, że tu jest pies pogrzebany. Ona zawsze wykazywała oznaki egoizmu, ale w ostatnim czasie zaczęła przesadzać i nawet kilka razy jej zwróciłem na to uwagę, do tego pewnego rodzaju zachowania narcystyczna, typu przeglądanie się w każdym możliwym lustrze, nawet jak wchodziliśmy do większego sklepu z dzialem odzieżowym, to musiała tam zajść i obejrzeć się w lustrze, za kazdym razem to robila. Mysle, ze ona ma niska samoocene i wszedzie stara sie ja podnieść a szczegolnie szuka potwierdzenia swej atrakcyjnosci w oczach facetow. Nie wystarczalo jej, ze ja mowilem, ze jest nadal piekna i atrakcyjna, ze kocham ja tak samo mocno jak na poczatku naszej znajomosci. No i znalazl sie taki pajac który wiedział jak to wykorzystac sad

Każda kobieta chce być atrakcyjna, to ze sie przeglada w lustrach jest normalne. Te kobiety ktore i tak są "niewidzialne" dla mężczyzn tego nie robią bo same pewnie nie lubią swojego wyglądu.  Oczywiście one zawsze twierdzą że nie muszą się dowartościowywac w oczach innych, prawda jest jednak taka że nikt ich nie ma zamiaru dowartościować. Każdy chce być uważany za atrakcyjnego człowieka,  również mężczyźni.  Tylko że u mężczyzn za atrakcyjne uważana jest zaradnosc, poczucie humoru, stanowczośc i trochę wygląd.  U kobiet odwrotnie.

Napisz czy ty byleś tym który zawsze się trochę bardziej starał?     Czy to ty bardziej nalegales na ślub? I (przepraszam jeśli to zbyt intymne nie odpowiadaj) czy uważasz że mieliście udane życie seksualne?

369

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

/.../ to tylko dlatego, że jestem dość dużym facetem, dzisiaj w ferworze sprzątania połamałem wyciskacz do mopa, a wydawało mi się, że delikatnie go wyciskam smile

Wysocy faceci mają większe wzięcie u kobiet. To nawet zbadali jacyś hamerykańscy naukowcy, więc przyda się za jakiś czas...

Facetowi zamiast bicia trzeba podziękować. On jest Twoim wyzwolicielem. Znajdziesz dzięki niemu mądrzejszą dziewczynę. Nie wiem, czy wiesz jak fajnie być z dziewczyną, która rozumie co się do niej mówi i jeszcze dokłada do tego co mówisz i wiesz swoje drugie tyle? To prawie tak dobre jak seks. ;-) No, może trochę przesadziłem...

370

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

/.../Ona zawsze wykazywała oznaki egoizmu, ale w ostatnim czasie zaczęła przesadzać i nawet kilka razy jej zwróciłem na to uwagę, do tego pewnego rodzaju zachowania narcystyczna, typu przeglądanie się w każdym możliwym lustrze, nawet jak wchodziliśmy do większego sklepu z dzialem odzieżowym, to musiała tam zajść i obejrzeć się w lustrze, za kazdym razem to robila. Mysle, ze ona ma niska samoocene i wszedzie stara sie ja podnieść a szczegolnie szuka potwierdzenia swej atrakcyjnosci w oczach facetow. Nie wystarczalo jej, ze ja mowilem, ze jest nadal piekna i atrakcyjna, ze kocham ja tak samo mocno jak na poczatku naszej znajomosci. No i znalazl sie taki pajac który wiedział jak to wykorzystac sad

Może to znaczy, że ten facet już się koło niej kręcił i chciała być dla niego piękna. Gwałtowne zmiany w dbałości i uwadze dotyczące wyglądu zewnętrznego, bez jakiś uzasadniających to wydarzeń w związku to jedna z oznak że "coś się dzieje". Tak przynajmniej pisali tu ludzie zdradzeni.

371

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
kroteczka napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

A teraz jeśli chodzi o jej charakter, to myślę, że tu jest pies pogrzebany. Ona zawsze wykazywała oznaki egoizmu, ale w ostatnim czasie zaczęła przesadzać i nawet kilka razy jej zwróciłem na to uwagę, do tego pewnego rodzaju zachowania narcystyczna, typu przeglądanie się w każdym możliwym lustrze, nawet jak wchodziliśmy do większego sklepu z dzialem odzieżowym, to musiała tam zajść i obejrzeć się w lustrze, za kazdym razem to robila. Mysle, ze ona ma niska samoocene i wszedzie stara sie ja podnieść a szczegolnie szuka potwierdzenia swej atrakcyjnosci w oczach facetow. Nie wystarczalo jej, ze ja mowilem, ze jest nadal piekna i atrakcyjna, ze kocham ja tak samo mocno jak na poczatku naszej znajomosci. No i znalazl sie taki pajac który wiedział jak to wykorzystac sad

Każda kobieta chce być atrakcyjna, to ze sie przeglada w lustrach jest normalne. Te kobiety ktore i tak są "niewidzialne" dla mężczyzn tego nie robią bo same pewnie nie lubią swojego wyglądu.  Oczywiście one zawsze twierdzą że nie muszą się dowartościowywac w oczach innych, prawda jest jednak taka że nikt ich nie ma zamiaru dowartościować. Każdy chce być uważany za atrakcyjnego człowieka,  również mężczyźni.  Tylko że u mężczyzn za atrakcyjne uważana jest zaradnosc, poczucie humoru, stanowczośc i trochę wygląd.  U kobiet odwrotnie.

Napisz czy ty byleś tym który zawsze się trochę bardziej starał?     Czy to ty bardziej nalegales na ślub? I (przepraszam jeśli to zbyt intymne nie odpowiadaj) czy uważasz że mieliście udane życie seksualne?

Ja rozumiem, że każda kobieta chce być atrakcyjna, moja żona dbała o siebie, zawsze perfekcyjny makijaż, fajny ciuch, sporo zresztą sam jej kupowałem jako prezenty z różnych okazji, czy nawet od tak bez okazji. Nie będę się chwalił, ale gust mam dobry i zawsze to co kupiłem jej się podobało, chętnie to nosiła. Lubiła ze mną chodzić po sklepach i  zawsze chciała żebym jej doradził co ma sobie kupić,nawet ostatnią kreację sylwestrową byliśmy razem kupić, boże jak ona mi się wtedy podobała. Zawsze jej mówiłem, że jestem dumny z tego, że mam taką piękną żonę, któram ma w głowie poukładane a do tego jeszcze dobre serce. Jednak jej ostatnie zachowanie nie było zbyt normalne, zbyt była zapatrzona w siebie. Wiesz ja myślę, ze w naszym związku to faktycznie ja się bardziej starałem, bardziej okazywałem to jak jest dla mnie ważna, poświęcałem się dla niej. Ja to zwalałem na karb jej dzieciństwa,  się bez ojca tylko przy matce i babci, ja z kolei miałem pełną rodzinę, ale relacje między moimi rodzicami nie były najlepsze, tyle, ze ja przynajmniej wiedziałem jakich błędów mojego ojca nie chcę powtórzyć. Decyzja o naszym ślubie była obopólna, kochaliśmy się a do tego żona zaszła w ciążę, więc to bardzo szybko u nas poszło ślub po półrocznej znajomości smile Tak sobie myślę, że jej chyba na tym małżeństwie bardziej zależało, bo jak jeszcze nie wiedziała, że jest w ciąży ale miała podejrzenia, że może być, to opowiedziała mi kiedyś, że poszła do kościoła i modliła się, żeby w tej ciąży ze mną być. Kurcze jak mi to wtedy  zaimponowało smile

372

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
kroteczka napisał/a:

I (przepraszam jeśli to zbyt intymne nie odpowiadaj) czy uważasz że mieliście udane życie seksualne?

No akurat z temperamentem to sie za dobrze nie dobraliśmy, ja mam duże potrzeby ona niestety nie. Nie zmienia to faktu, że w naszej sypialni nie wiało nudą i rutyną, lubiliśmy eksperymentować, nie wstydziliśmy się rozmawiać o tych sprawach, spełniać swoje fantazje. Wszystko było ok, tylko jak dla mnie za zadko sad Ona sie tłumaczyła, że częściej nie potrzebuje, że jej jest ok tak jak jest.

373

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

Ja rozumiem, że każda kobieta chce być atrakcyjna, moja żona dbała o siebie, zawsze perfekcyjny makijaż, fajny ciuch, sporo zresztą sam jej kupowałem jako prezenty z różnych okazji, czy nawet od tak bez okazji. Nie będę się chwalił, ale gust mam dobry i zawsze to co kupiłem jej się podobało, chętnie to nosiła. Lubiła ze mną chodzić po sklepach i  zawsze chciała żebym jej doradził co ma sobie kupić,nawet ostatnią kreację sylwestrową byliśmy razem kupić, boże jak ona mi się wtedy podobała. Zawsze jej mówiłem, że jestem dumny z tego, że mam taką piękną żonę, któram ma w głowie poukładane a do tego jeszcze dobre serce. Jednak jej ostatnie zachowanie nie było zbyt normalne, zbyt była zapatrzona w siebie. Wiesz ja myślę, ze w naszym związku to faktycznie ja się bardziej starałem, bardziej okazywałem to jak jest dla mnie ważna, poświęcałem się dla niej. Ja to zwalałem na karb jej dzieciństwa,  się bez ojca tylko przy matce i babci, ja z kolei miałem pełną rodzinę, ale relacje między moimi rodzicami nie były najlepsze, tyle, ze ja przynajmniej wiedziałem jakich błędów mojego ojca nie chcę powtórzyć. Decyzja o naszym ślubie była obopólna, kochaliśmy się a do tego żona zaszła w ciążę, więc to bardzo szybko u nas poszło ślub po półrocznej znajomości smile Tak sobie myślę, że jej chyba na tym małżeństwie bardziej zależało, bo jak jeszcze nie wiedziała, że jest w ciąży ale miała podejrzenia, że może być, to opowiedziała mi kiedyś, że poszła do kościoła i modliła się, żeby w tej ciąży ze mną być. Kurcze jak mi to wtedy  zaimponowało smile

Piotr musisz odpuścić.  Jeśli to było małżeństwo z miłości to jak odpuścisz ona zateskni za tobą.
Niezaleznie czy chcesz z nią jeszcze kiedyś być czy nie , uważam że powinieneś spróbować poumawiac się z innymi kobietami. Da ci to oddech, zdystansujesz się,  ona zobaczy ze żyjesz a nie się umartwiasz.
Poza tym jeśli mielibyscie być kiedyś jeszcze razem, fakt że ona zdradziła a ty czekałes zezre ciebie i ją,  nic z tego nie będzie.

374 Ostatnio edytowany przez Secondo1 (2015-02-15 22:57:48)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
kroteczka napisał/a:

Niezaleznie czy chcesz z nią jeszcze kiedyś być czy nie , uważam że powinieneś spróbować poumawiac się z innymi kobietami. Da ci to oddech, zdystansujesz się,  ona zobaczy ze żyjesz a nie się umartwiasz.
Poza tym jeśli mielibyscie być kiedyś jeszcze razem, fakt że ona zdradziła a ty czekałes zezre ciebie i ją,  nic z tego nie będzie.

Kroteczka nie wątpie, że porada by Piotr porandkowal sobie z innymi kobietami wynika z Twoich dobrych intencji,
jednak, Piotr :
- jesteś w formalnym związku małzeńskim.
Jeżeli żona na rozprawie wytoczy dowody Twoich randek - poległeś z kretesem.
Teraz, jak nigdy dotąd musisz być kryształowy, nienaganny, obowiązkowy... wzór cnót wszelakich. smile

Dlatego, zostaw sobie te randkowania na później, jak już załatwisz sprawę Twojego małżeństwa.
Na razie, ciągle jesteś  w związku.

Poza tym....
ma niby bajerować, randkować z innymi kobietami dla zabawy ?
Nie byłoby to uczciwe wobec nich.
Jeżeli ma z nimi się umawiać po to żeby wzbudzić zazdrość u zony, nie dlatego żeby próbować zbudować nową  relację - byłoby by to wykorzystywanie drugiej osoby, nieuczciwe postępowanie, tak właściwie byłaby by to zdrada.
Taka sama, jak Twojej żony.
Może nawet bardziej bezwzględna, bo z wyrachowania.

Jeżeli celem ma być wzbudzenie  zazdrości u żony...
To lepiej daruj sobie takie dziecinne zagrywki.
Nawet jeżeli zadziała syndrom "psa ogrodnika" u żony, to wcale nie znaczy,że wróci dla Ciebie.
Jeżeli, to wróci dla siebie i na tak długo aż uzna, że potrzebuje odmiany.

Proste - kocham więc wybaczam,
przyniesie Ci więcej kłopotów i doraźne zadowolenie.

Żona wróci wtedy, kiedy jej związek nie wypali z jakichś przyczyn albo przejdzie terapię "szokową".

Może rozwód, z jej winy, dzieci z Tobą - może to ją otrzeźwi ?

Jeżeli mogę Ci coś doradzić w kwestii innych kobiet, to zostawto na potem.
Teraz, skup się na rozwiązaniiu kwestii małzeństwa i na dzieciach.
One potrzebują Ciebie.
Przypuszczalnie, drżą z obawy, że Ty możesz wywinąć podobny numer co żona.
Że pewnego dnia, przyprowadzisz im do domu jakąś obcą im kobietę, że będą musieli dzielić się z nią Tobą, że może będą musieli akceptować jej obecność w domu.

Zaoszczędź im tych obaw.
Bądź w 100% dla nich.
Jesteś ich ojcem i matką w jednym.

Z czasem, kiedy dzieci uporają się psychicznie z sytuacją opuszczenia przez matkę, przetrawią rozwód rodziców, będą normalnie funkcjonowali - wtedy, jeżeli trafisz na kobietę dla siebie, to wprowadzaj ją powoli w życie chłopaków, postaraj się żeby ją zaakceptowali.

P.S.

Wiesz, kroteczka, ta propozycja z wyrachowanym randkowaniem.... chyba jeszcze duużo pracy przed Tobą sad

375

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
kroteczka napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

Ja rozumiem, że każda kobieta chce być atrakcyjna, moja żona dbała o siebie, zawsze perfekcyjny makijaż, fajny ciuch, sporo zresztą sam jej kupowałem jako prezenty z różnych okazji, czy nawet od tak bez okazji. Nie będę się chwalił, ale gust mam dobry i zawsze to co kupiłem jej się podobało, chętnie to nosiła. Lubiła ze mną chodzić po sklepach i  zawsze chciała żebym jej doradził co ma sobie kupić,nawet ostatnią kreację sylwestrową byliśmy razem kupić, boże jak ona mi się wtedy podobała. Zawsze jej mówiłem, że jestem dumny z tego, że mam taką piękną żonę, któram ma w głowie poukładane a do tego jeszcze dobre serce. Jednak jej ostatnie zachowanie nie było zbyt normalne, zbyt była zapatrzona w siebie. Wiesz ja myślę, ze w naszym związku to faktycznie ja się bardziej starałem, bardziej okazywałem to jak jest dla mnie ważna, poświęcałem się dla niej. Ja to zwalałem na karb jej dzieciństwa,  się bez ojca tylko przy matce i babci, ja z kolei miałem pełną rodzinę, ale relacje między moimi rodzicami nie były najlepsze, tyle, ze ja przynajmniej wiedziałem jakich błędów mojego ojca nie chcę powtórzyć. Decyzja o naszym ślubie była obopólna, kochaliśmy się a do tego żona zaszła w ciążę, więc to bardzo szybko u nas poszło ślub po półrocznej znajomości :) Tak sobie myślę, że jej chyba na tym małżeństwie bardziej zależało, bo jak jeszcze nie wiedziała, że jest w ciąży ale miała podejrzenia, że może być, to opowiedziała mi kiedyś, że poszła do kościoła i modliła się, żeby w tej ciąży ze mną być. Kurcze jak mi to wtedy  zaimponowało :)

Piotr musisz odpuścić.  Jeśli to było małżeństwo z miłości to jak odpuścisz ona zateskni za tobą.
Niezaleznie czy chcesz z nią jeszcze kiedyś być czy nie , uważam że powinieneś spróbować poumawiac się z innymi kobietami. Da ci to oddech, zdystansujesz się,  ona zobaczy ze żyjesz a nie się umartwiasz.
Poza tym jeśli mielibyscie być kiedyś jeszcze razem, fakt że ona zdradziła a ty czekałes zezre ciebie i ją,  nic z tego nie będzie.

Wiesz ja już sobie odpuściłem, nie błagam jej o powrót, nie tłumaczę, nie wypytuję co u niej słychać, o braku telefonów i smsów nie wspomnę. Z kobietami sobie dałem narazie spokój, bo jak mi tu poradzono słusznie, ani nie jestem na to gotowy emocjonalnie, ani nie wiadomo, czy by to nie zostało wykorzystane przeciwko mnie wczasie rozwodu. Żyję swoim i chlopców życiem, zmieniam prace, czesciej wychodzę z synami na basen, do kina, restauracji. Myślę żeby zacząć chodzić na siłownię, a będzie okazja bo w nowej pracy dostanę jako jeden z benefitów darmowy talon na siłkę. Ogólnie staram się zmienić moje życie na lepsze. Ona to widzi i czasem mi dogryza, że ja to na pokaz robię. A ja myślę, że te jej złośliwe uwagi wynikają z tego, że mój obecny obraz kłuci się z jej oczekiwaniami co do mojego zachowania po jej odejściu. Ona myślała, że ja sobie bez niej nie poradzę, że się załamię i będę nad sobą użalał a ją błagał na kolanach, żeby wróciła. Niestety przeliczyła się w swoich oczekiwaniach i z tąd te jej uszczypliwe uwagi w moją stronę.

376

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Świetna sprawa z siłownią. Może warto żebyś zainwestował trochę w ciuchy, środki pielęgnacji. Może nie od razu kobiety - raczej życie towarzyskie - rodzina, przyjaciele znajomi. Czasem skoczyć na jakiś dobry obiad w restauracji - nie wiem jaka jest lista rzeczy, które sprawiają Ci przyjemność :-)
Masz dobrze wyglądać, tak abyś czuł że dziewczyny na ciebie patrzą - pomyśl jak wygląda facet który robi na nich wrażenie. Można dorzucić jakiś program "samonaprawy" - rzucenie palenia, zdrowsze żarcie, wybielanie zębów, przeczytanie zaległej książki, bieganie wieczorem - dobre buty, strój. Można czasem coś sobie kupić - coś takiego na co zwykle szkoda było ci kasy bo inwestowałeś w ciuchy żony. Nie wiem co tam zawsze chciałeś mieć ale się nie składało. Chodzi o to żeby zadbać o nastrój, bo poprawa nastroju daje pewność siebie i spokój przy podejmowaniu decyzji.

377

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
EXTRA_terrestrial napisał/a:

Świetna sprawa z siłownią. Może warto żebyś zainwestował trochę w ciuchy, środki pielęgnacji. Może nie od razu kobiety - raczej życie towarzyskie - rodzina, przyjaciele znajomi. Czasem skoczyć na jakiś dobry obiad w restauracji - nie wiem jaka jest lista rzeczy, które sprawiają Ci przyjemność :-)
Masz dobrze wyglądać, tak abyś czuł że dziewczyny na ciebie patrzą - pomyśl jak wygląda facet który robi na nich wrażenie. Można dorzucić jakiś program "samonaprawy" - rzucenie palenia, zdrowsze żarcie, wybielanie zębów, przeczytanie zaległej książki, bieganie wieczorem - dobre buty, strój. Można czasem coś sobie kupić - coś takiego na co zwykle szkoda było ci kasy bo inwestowałeś w ciuchy żony. Nie wiem co tam zawsze chciałeś mieć ale się nie składało. Chodzi o to żeby zadbać o nastrój, bo poprawa nastroju daje pewność siebie i spokój przy podejmowaniu decyzji.

Rzucenie palenia jak najbardziej, sam o tym myślę, ale z tym jeszcze poczekam, za wiele stresu mam na codzień, a papierosy niestety pomagają mi z nim walczyć. Cała Twoja wypowiedź jest ok, za dużo poświęcałem żonie kosztem siebie. Teraz mam okazję to zmienić i nie na pokaz jak to ona twierdzi, ale dla siebie i synów. :)

378 Ostatnio edytowany przez maniek_z_maniek (2015-02-16 13:59:05)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
Szasza napisał/a:

Nie.... czekaj. Jeszcze możesz rozpocząć nowy etap w życiu, wiadomo jest matką Twoich dzieci.... ale w obecnej sytuacji tylko to Was łączy no i wspomnienia... ale trzeba wziąć się w garść i żyć dalej i najlepiej w taki sposób w jaki będziemy się dobrze czuli. Powodzenia

Wiecie co w sumie nie jestem zwolennikiem Disco Polo, ale ostatnio wpadła mi w ucho jedna piosenka, ona chyba najlepiej odzwierciedla to co teraz czuję, jak ktoś ma ochotę to może posłuchać na YouTubie, zespół nazywa się Megam, a piosenka ,,Wolności smak". smile

Ciekawe i kroteczka tutaj. Forum jednak potrafi zaskakiwac wink a autor "zaskakuje" mnie cały czas. Szkoda tylko ze to malzenstwo bylo "obrazem" dwojgiem zyjacym obok siebie ludzi. Dlatego tez ten smak wolnosci jest taki pociagajacy. Tutaj tragedii, o ktora sie tak caigle wola, wg. mnie nie ma.

np. "Kłótnie u nas żadko się zdarzały i to nie przez brak komunikacji między nami, jak to ktoś mi wcześniej zarzucił"

vs.

"faktycznie chyba pierwszy raz tak się właśnie czuła. Stwierdzam to na podstawie jej wypowiedzi na temat tej mojej koleżanki, bo choć ona żadnej krzywdy mojej żonie nie zrobiła, to ta w swoich wypowiedziach na jej temat, bardzo ją obrażała używając do tego słów powszechnie uznawanych za niecenzuralne. Nic nie dawały moje tłumaczenia, że nic się złego nie dzieje, że ma dostep do wszystkiego i może sobie sprawdzać wszystko co chce w telefonie, na moim koncie na facebooku, że nic mnie z tą kobietą nie łączy oprócz starej przyjaźni, że się z nią nie spotykam. Cały czas utwierdzałem moją żonę w tym, że to ona jest kobietą mojego życia, że tylko ją kocham. Nic te tłumaczenia nie dawały, ona cały czas twierdziła, że nie jest o nią zazdrosna, ale jednocześnie w swoich wypowiedzich na jej temat traktowała ją jak największego wroga"


A tak wygladalo to idealne malzenstwo:

Najlepsze jest to, że w tym samym czasie pisywała sobie ze swoim byłym facetem, którego dla mnie zostawiła. Choć jej tłumaczyłem, że ja w tym jej pisaniu nie widzę żadnego problemu, dopóki nie przekrocz się pewnych granic. Wychodziło na to, że ona sobie mogła pisać z byłym a ja już nie. Dlatego też ja nie widziałem powodu dla którego miałbym zaprzestać kontaktu ze starą znajomą."


Przypominam co wczesniej pisalem:

"ja widze inny mechanizm. Kobieta "zgadzając" się na spotkania (flirt) meza z inna kobieta powoli tracila szacunek do samej siebie..."

"Kobiety dość jednoznacznie odczuwają te sytuacje"

Pisze to poniewaz chyba tak jak w watku Roberta, trzeba ciagle przypominac ze pomimo zdrady sytuacja, ktora panowala w malzenstwie autora a opisywana przez autora to zupelna fikcja. I tylko czasami wychodzi szydlo z worka ale jak w przypadku Roberta nie wyjdzie calkowice poniewaz tutaj autor jest raczej "zrownowazony" wiec sie do konca nie ujawni. Jednak ten nieprawdziwy obraz, brak samorelfleksji jest filarem dla autora w stosunku do obrony tego obrazu. A przeciez nic nie dzieje sie bez przyczyny i te przyczyny, ujawnione wczesniej w tym watku, jak najbardziej byly.

Np.

"Natomiast po tym co napisal autor widze ze myli proste pojecia:

"bo jeżeli według ciebie wysłanie kilku wiadomości w ciągu dnia jest randkowaniem, to pewnie wspólne wyjście do kina byłoby już sexem ;-). "

Tak dokladnie wysylanie wiadomosci na portalach jest czyms co sie nazywa "randkowaniem" (scisle randka to spotkanie rzeczywiste) natomiast wyjscie do kina nie jest seksem. O co Ci wiec chodzilo? Ze ktos krytykuje Twoje wczesniejsze randkowanie z byla, nawet jesli to byly 2 spotkania w ciagu dwoch lat to nadal bylo codziennie pisanie na fb."

"I co teraz? Powoli drazac temat zaczyna wylaniac sie zupelnie inny obraz malzenstwa, gdzie oboje utrzymuja kontakty ze swoimi bylymi, gdzie maz swoim postepowaniem upadla zone, gdzie oboje stosuja taktyke wet za wet, gdzie sa wyjazdy, itp. Gdzie nie ma komunikacji, gdzie mimo ostrych reakcji na cos jest zupelna ignorancja i olewanie drugiej strony (bo mnie przeciez jest dobrze).
"

Nie rozumiem dlaczego nie powiedziec prawdy zamiast bronic fikcji. Nie powiedziec, tak bylem zlym mezem, upadlalem i doprowadzilem zone, razem z zona do kryzysowej sytaucji w naszym malzenstwie, gdzie w gruzach legl szacunek i uczucia. Efektem tego byla zdrada zony, za co ona w 100% odpowiada (za zdrade). Przeciez tak wlasnie prawdopodobnie bylo a nie jak opisuje to ostatnio autor. Co wiecej, samooszukiwanie siebie niczego w dalszym rezultacie nie przyniesie. Poniewaz...w dalszej perspektywie brak umocowania postepowania, zmian w stanie faktycznym spowoduje ze te postepowania, zmiany (przyszle) beda jak domki na piasku. I tak jak juz pisalem gdyby kiedykolwiek doszlo do prawdziwej rozmowy autora z zona, ale takiej w ktorej nie byloby narzucania swojego zdania i obrazu, prawdopodobnie zona podalaby wiele niepasujacych jej sytuacji, ktore wczesniej autor ignorowal, nie tylko te drastyczna, opisnana przez samego autora. Co nie zmienia jej winy w kwestii zdrady. Dlatego jak czytam jakie to malzenstwo bylo idealne to az mi rece opadaja. Jest tu calkowity brak autorefleksji. Calkowity.

379

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

witaj kolego. przeczytałem wszystko. byłem w identycznej sytuacji. wiedz że nie jesteś w tym wszystkim sam. ja popełniłem ten błąd i zacząłem spotykać się z kobietą w trakcie gdy moja żona wyprowadziła się. DUŻY BŁĄD. żałuje bardzo że nie posłuchałem mądrych ludzi z tego forum. Wim że jest ci ciężko i co aktualnie przechodzisz. moja historia skończyła sie tym, że nadal jesteśmy razem ale to długa opowieść. Moim zdaniem powinieneś zastosować metode 36 kroków o której tu wspomniano. to dla twojego własnego dobra psychicznego. Wiem że nie jest to proste. Trzymaj sie i bede ci kibicował abyś wyszedł z tego bagna które zgotowała ci (ŻONA). TRZYMAJ SIE STARY . Powodzenia.

380

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
maniek_z_maniek napisał/a:
Piotr74 napisał/a:
Szasza napisał/a:

Nie.... czekaj. Jeszcze możesz rozpocząć nowy etap w życiu, wiadomo jest matką Twoich dzieci.... ale w obecnej sytuacji tylko to Was łączy no i wspomnienia... ale trzeba wziąć się w garść i żyć dalej i najlepiej w taki sposób w jaki będziemy się dobrze czuli. Powodzenia

Wiecie co w sumie nie jestem zwolennikiem Disco Polo, ale ostatnio wpadła mi w ucho jedna piosenka, ona chyba najlepiej odzwierciedla to co teraz czuję, jak ktoś ma ochotę to może posłuchać na YouTubie, zespół nazywa się Megam, a piosenka ,,Wolności smak". smile

Ciekawe i kroteczka tutaj. Forum jednak potrafi zaskakiwac wink a autor "zaskakuje" mnie cały czas. Szkoda tylko ze to malzenstwo bylo "obrazem" dwojgiem zyjacym obok siebie ludzi. Dlatego tez ten smak wolnosci jest taki pociagajacy. Tutaj tragedii, o ktora sie tak caigle wola, wg. mnie nie ma.

np. "Kłótnie u nas żadko się zdarzały i to nie przez brak komunikacji między nami, jak to ktoś mi wcześniej zarzucił"

vs.

"faktycznie chyba pierwszy raz tak się właśnie czuła. Stwierdzam to na podstawie jej wypowiedzi na temat tej mojej koleżanki, bo choć ona żadnej krzywdy mojej żonie nie zrobiła, to ta w swoich wypowiedziach na jej temat, bardzo ją obrażała używając do tego słów powszechnie uznawanych za niecenzuralne. Nic nie dawały moje tłumaczenia, że nic się złego nie dzieje, że ma dostep do wszystkiego i może sobie sprawdzać wszystko co chce w telefonie, na moim koncie na facebooku, że nic mnie z tą kobietą nie łączy oprócz starej przyjaźni, że się z nią nie spotykam. Cały czas utwierdzałem moją żonę w tym, że to ona jest kobietą mojego życia, że tylko ją kocham. Nic te tłumaczenia nie dawały, ona cały czas twierdziła, że nie jest o nią zazdrosna, ale jednocześnie w swoich wypowiedzich na jej temat traktowała ją jak największego wroga"


A tak wygladalo to idealne malzenstwo:

Najlepsze jest to, że w tym samym czasie pisywała sobie ze swoim byłym facetem, którego dla mnie zostawiła. Choć jej tłumaczyłem, że ja w tym jej pisaniu nie widzę żadnego problemu, dopóki nie przekrocz się pewnych granic. Wychodziło na to, że ona sobie mogła pisać z byłym a ja już nie. Dlatego też ja nie widziałem powodu dla którego miałbym zaprzestać kontaktu ze starą znajomą."


Przypominam co wczesniej pisalem:

"ja widze inny mechanizm. Kobieta "zgadzając" się na spotkania (flirt) meza z inna kobieta powoli tracila szacunek do samej siebie..."

"Kobiety dość jednoznacznie odczuwają te sytuacje"

Pisze to poniewaz chyba tak jak w watku Roberta, trzeba ciagle przypominac ze pomimo zdrady sytuacja, ktora panowala w malzenstwie autora a opisywana przez autora to zupelna fikcja. I tylko czasami wychodzi szydlo z worka ale jak w przypadku Roberta nie wyjdzie calkowice poniewaz tutaj autor jest raczej "zrownowazony" wiec sie do konca nie ujawni. Jednak ten nieprawdziwy obraz, brak samorelfleksji jest filarem dla autora w stosunku do obrony tego obrazu. A przeciez nic nie dzieje sie bez przyczyny i te przyczyny, ujawnione wczesniej w tym watku, jak najbardziej byly.

Np.

"Natomiast po tym co napisal autor widze ze myli proste pojecia:

"bo jeżeli według ciebie wysłanie kilku wiadomości w ciągu dnia jest randkowaniem, to pewnie wspólne wyjście do kina byłoby już sexem ;-). "

Tak dokladnie wysylanie wiadomosci na portalach jest czyms co sie nazywa "randkowaniem" (scisle randka to spotkanie rzeczywiste) natomiast wyjscie do kina nie jest seksem. O co Ci wiec chodzilo? Ze ktos krytykuje Twoje wczesniejsze randkowanie z byla, nawet jesli to byly 2 spotkania w ciagu dwoch lat to nadal bylo codziennie pisanie na fb."

"I co teraz? Powoli drazac temat zaczyna wylaniac sie zupelnie inny obraz malzenstwa, gdzie oboje utrzymuja kontakty ze swoimi bylymi, gdzie maz swoim postepowaniem upadla zone, gdzie oboje stosuja taktyke wet za wet, gdzie sa wyjazdy, itp. Gdzie nie ma komunikacji, gdzie mimo ostrych reakcji na cos jest zupelna ignorancja i olewanie drugiej strony (bo mnie przeciez jest dobrze).
"

Nie rozumiem dlaczego nie powiedziec prawdy zamiast bronic fikcji. Nie powiedziec, tak bylem zlym mezem, upadlalem i doprowadzilem zone, razem z zona do kryzysowej sytaucji w naszym malzenstwie, gdzie w gruzach legl szacunek i uczucia. Efektem tego byla zdrada zony, za co ona w 100% odpowiada (za zdrade). Przeciez tak wlasnie prawdopodobnie bylo a nie jak opisuje to ostatnio autor. Co wiecej, samooszukiwanie siebie niczego w dalszym rezultacie nie przyniesie. Poniewaz...w dalszej perspektywie brak umocowania postepowania, zmian w stanie faktycznym spowoduje ze te postepowania, zmiany (przyszle) beda jak domki na piasku. I tak jak juz pisalem gdyby kiedykolwiek doszlo do prawdziwej rozmowy autora z zona, ale takiej w ktorej nie byloby narzucania swojego zdania i obrazu, prawdopodobnie zona podalaby wiele niepasujacych jej sytuacji, ktore wczesniej autor ignorowal, nie tylko te drastyczna, opisnana przez samego autora. Co nie zmienia jej winy w kwestii zdrady. Dlatego jak czytam jakie to malzenstwo bylo idealne to az mi rece opadaja. Jest tu calkowity brak autorefleksji. Calkowity.

Witaj Maniek :}. Widzę, że nadal uważasz, że to ja doprowadziłem moją żonę do zdrady. Wiesz analizując Twoje wpisy, jak to ja strasznie upadlałem moją żonę poprzez utrzymywanie wirtualnego kontaktu z moją ,,ex". gdzie kontakt ten od samego początku był jawny, nie ukrywany właśnie po to, żeby druga strona nie czuła się oszukiwana. Gdzie rozmowy były w sumie naprawdę czysto koleżeńskie, o jej poszukiwaniu pracy, o urządzaniu się w nowym mieszkaniu itp. itd. To ja się pytam o jakim upadlaniu Ty tu mówisz, a jeżeli załóżmy to nie była by moja ,,ex" a np. koleżanka z pracy to co też miałbym zrezygnować z kontaktów z tą kobietą, bez przesady w każdym związku człowiek zachowuje jednak pewien stopień niezależności. Nie jesteśmy dziećmi, żeby nasi partnerzy wybierali nam znajomych i przyjaciół. Fakt wszystko musi mieć swoje granice, po których przekroczeniu oczywiście interwencja partnera jest jak najbardziej uzasadniona i zrozumiała. Ja tych granic nie przekroczyłem i moja żona, akurat w kontaktach ze swoim ,,ex" również. Jej nerwowe reakcje na mój kontakt z koleżanką wynikał nie z faktu jej upadlania, ale po prostu ze zwykłego poczucia zagrożenia przez inną kobietę, można to trochę nazwać chorobliwą zazdrością, tak chorobliwą, bo nie miała o co być zazdrosną skoro wszystko było dla niej jawne i w żadnym momencie ja żony nie okłamałem. Idąc dalej tokiem Twojego myślenia, skoro zwykły koleżeński kontakt jest dla Ciebie upodleniem partnera, to czym w takim razie jest według Ciebie zdrada? Upodleniem do kwadratu? Czy w takim razie, według Ciebie zdradzone osoby są w jakiejś części usprawiedliwione z tego, że w ramach zemsty same zdradzą? Wiesz gdyby to tak funkcjonowało, to na tym forum nie byłoby nikogo o czystym sumieniu, bo każdy każdego by zdradził i byłoby kwita. Ja nigdzie nie pisałem, że byłem idealnym mężem, swoje wady mam jak każdy człowiek, dla mnie są one pewnie nie istotne a dla mojej żony pewnie coś tam bardziej nie pasowało. Wiesz jaka była różnica między mną a nią? A taka, że jeśli mi coś nie pasowało to potrafiłem jej to powiedzieć prosto w oczy, czasem mi się za to oberwało, był foch, kłótnia, że się czepiam i tyle wychodziło z mojego zwracania uwagi, na rzeczy które mi się w żonie nie podobały. Ona niestety w stosunku do mnie takich jasnych komunikatów nie przekazywała, nie mówiła co jej nie pasuje. Sam jesteś w związku więc pewnie wiesz, że kobiecego umysłu żaden facet nie jest ogarnąć w 100%, więc powiedz mi jak ja miałem do niej dotrzeć, siłą z niej wyciągnąć co jej we mnie nie pasuje? Nie da rady tego zrobić. Ostatnio jak rozmawialiśmy to zwróciłem jej na to uwagę, że szkoda, iż nie potrafiła mi wytknąć moich niedoskonałości, bo pewnie bylibyśmy w innym miejscu niż jesteśmy teraz sad. O zarzucie braku autorefleksji nawet nie będę polemizował, bo jeżeli u mnie jej brakuje, to co ja tutaj robię? Po co czytam wasze wpisy? Po co szukam informacji o schematach, przyczynach i konsekwencjach zdrady? Bo co takie sobie hobby znalazłem. Otóż nie, chcę zrozumieć moją żonę, chcę być po tym wszystkim mądrzejszym człowiekiem, tak aby drugi raz nie popełnić w moim życiu błędów, które niestety popełniłem. Miłego wieczorku. smile

381

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
luk1234 napisał/a:

witaj kolego. przeczytałem wszystko. byłem w identycznej sytuacji. wiedz że nie jesteś w tym wszystkim sam. ja popełniłem ten błąd i zacząłem spotykać się z kobietą w trakcie gdy moja żona wyprowadziła się. DUŻY BŁĄD. żałuje bardzo że nie posłuchałem mądrych ludzi z tego forum. Wim że jest ci ciężko i co aktualnie przechodzisz. moja historia skończyła sie tym, że nadal jesteśmy razem ale to długa opowieść. Moim zdaniem powinieneś zastosować metode 36 kroków o której tu wspomniano. to dla twojego własnego dobra psychicznego. Wiem że nie jest to proste. Trzymaj sie i bede ci kibicował abyś wyszedł z tego bagna które zgotowała ci (ŻONA). TRZYMAJ SIE STARY . Powodzenia.

Dzięki za wsparcie i zrozumienie. Pozdrowionka smile

382

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Przyznaję, że nie czytałam dokładnie twojego wątku, kilka postów.. ale akurat ten:

Piotr74 napisał/a:

Witaj Maniek :}. Widzę, że nadal uważasz, że to ja doprowadziłem moją żonę do zdrady. Wiesz analizując Twoje wpisy, jak to ja strasznie upadlałem moją żonę poprzez utrzymywanie wirtualnego kontaktu z moją ,,ex". gdzie kontakt ten od samego początku był jawny, nie ukrywany właśnie po to, żeby druga strona nie czuła się oszukiwana. Gdzie rozmowy były w sumie naprawdę czysto koleżeńskie, o jej poszukiwaniu pracy, o urządzaniu się w nowym mieszkaniu itp. itd. To ja się pytam o jakim upadlaniu Ty tu mówisz, a jeżeli załóżmy to nie była by moja ,,ex" a np. koleżanka z pracy to co też miałbym zrezygnować z kontaktów z tą kobietą, bez przesady w każdym związku człowiek zachowuje jednak pewien stopień niezależności. Nie jesteśmy dziećmi, żeby nasi partnerzy wybierali nam znajomych i przyjaciół. Fakt wszystko musi mieć swoje granice, po których przekroczeniu oczywiście interwencja partnera jest jak najbardziej uzasadniona i zrozumiała. Ja tych granic nie przekroczyłem

Kontakt jawy, przyjacielski z ex.. samo to stwierdzenie już brzmi tak jak brzmi... i nie dziwie się, że Twojej żonie to nie odpowiadało, co sam potwierdzasz:

Piotr74 napisał/a:

Jej nerwowe reakcje na mój kontakt z koleżanką wynikał nie z faktu jej upadlania, ale po prostu ze zwykłego poczucia zagrożenia przez inną kobietę, można to trochę nazwać chorobliwą zazdrością, tak chorobliwą, bo nie miała o co być zazdrosną skoro wszystko było dla niej jawne i w żadnym momencie ja żony nie okłamałem.

To Twoje tłumaczenie.. że jawne co z tego, skoro zażyłe... tym bardziej z ex
Piszesz, że kobiety nie można zrozumieć... zazdrość moim zdaniem z jej strony była uzasadniona.. wciąż o niej (ex, koleżance) myślisz, troszczysz... tyle jest kłamstw wokół i małżeństw udawanych.. skoro masz do ex sentyment, jest dla Ciebie wciąż ważna to nie jest miłe dla partnerki, naturale że czuje zagrożenie, że jakby tylko ona chciała...
Po prostu żona nie jest (była) dla Ciebie najważniejsza...  a przynajmniej tego nie czuła
Skoro tak piszesz, znaczy że to zauważałeś, ale nic z tym nie robiłeś, a teraz masz zarzuty, że z Tobą nie rozmawiała szczerze. To jakby się wyklucza.
Ot taka moja refleksja po przeczytaniu tego postu, choć sprawy całej nie znam...

383

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Anastacjaa napisał/a:

Przyznaję, że nie czytałam dokładnie twojego wątku, kilka postów.. ale akurat ten:

Piotr74 napisał/a:

Witaj Maniek :}. Widzę, że nadal uważasz, że to ja doprowadziłem moją żonę do zdrady. Wiesz analizując Twoje wpisy, jak to ja strasznie upadlałem moją żonę poprzez utrzymywanie wirtualnego kontaktu z moją ,,ex". gdzie kontakt ten od samego początku był jawny, nie ukrywany właśnie po to, żeby druga strona nie czuła się oszukiwana. Gdzie rozmowy były w sumie naprawdę czysto koleżeńskie, o jej poszukiwaniu pracy, o urządzaniu się w nowym mieszkaniu itp. itd. To ja się pytam o jakim upadlaniu Ty tu mówisz, a jeżeli załóżmy to nie była by moja ,,ex" a np. koleżanka z pracy to co też miałbym zrezygnować z kontaktów z tą kobietą, bez przesady w każdym związku człowiek zachowuje jednak pewien stopień niezależności. Nie jesteśmy dziećmi, żeby nasi partnerzy wybierali nam znajomych i przyjaciół. Fakt wszystko musi mieć swoje granice, po których przekroczeniu oczywiście interwencja partnera jest jak najbardziej uzasadniona i zrozumiała. Ja tych granic nie przekroczyłem

Kontakt jawy, przyjacielski z ex.. samo to stwierdzenie już brzmi tak jak brzmi... i nie dziwie się, że Twojej żonie to nie odpowiadało, co sam potwierdzasz:

Piotr74 napisał/a:

Jej nerwowe reakcje na mój kontakt z koleżanką wynikał nie z faktu jej upadlania, ale po prostu ze zwykłego poczucia zagrożenia przez inną kobietę, można to trochę nazwać chorobliwą zazdrością, tak chorobliwą, bo nie miała o co być zazdrosną skoro wszystko było dla niej jawne i w żadnym momencie ja żony nie okłamałem.

To Twoje tłumaczenie.. że jawne co z tego, skoro zażyłe... tym bardziej z ex
Piszesz, że kobiety nie można zrozumieć... zazdrość moim zdaniem z jej strony była uzasadniona.. wciąż o niej (ex, koleżance) myślisz, troszczysz... tyle jest kłamstw wokół i małżeństw udawanych.. skoro masz do ex sentyment, jest dla Ciebie wciąż ważna to nie jest miłe dla partnerki, naturale że czuje zagrożenie, że jakby tylko ona chciała...
Po prostu żona nie jest (była) dla Ciebie najważniejsza...  a przynajmniej tego nie czuła
Skoro tak piszesz, znaczy że to zauważałeś, ale nic z tym nie robiłeś, a teraz masz zarzuty, że z Tobą nie rozmawiała szczerze. To jakby się wyklucza.
Ot taka moja refleksja po przeczytaniu tego postu, choć sprawy całej nie znam...

Wiesz ona ze mną nigdy nie rozmawiała w taki sposób jak ja z nią, nawet przed odtworzeniem mojego kontaktu z ,,ex". Jej poczucie zagrożenia nie wynikało z tego, że ja akurat z tą kobietą utrzymywałem kontakt, ale w ogóle, że z kobietą. Przez 12 lat naszego małżeństwa ja byłem jak by to określić typem pantoflarza, praca, dom, zero kontaktów z dawnymi znajomymi, a tu nagle zdziwienie, bo jej misiowaty mąż potrafi jednak rozmawiać nie tylko z nią ale i z inną kobietą, obojętnie kim by ona nie była, reakcja byłaby taka sama. O mojej ex rozmawiałem z żoną nie raz, długo przed tym, zanim znów nawiązaliśmy ze sobą kontakt. Już pisałem gdzieś wcześniej, że nie można ludzi rozliczać za wcześniejsze życie, za uczucia którymi kogoś kiedyś obdarzyli. Ja żony nigdy z tego nie rozliczałem, była z kimś kiedyś, kochała, rozstała się jest ze mną i to jest ważne. Tego samego oczekiwałem od niej, zrozumienia, zaufania. Czy to tak wiele? Przez 14 lat naszego małżeństwa nigdy żony nie okłamałem, nie miałem przed nią tajemnic, ona to doskonale wiedziała, bo nawet jeśli kiedyś próbowałem coś skłamać, to ona doskonale potrafiła mnie rozszyfrować i wiedziała, że coś kombinuję, w drugą stronę też to tak wyglądało, ona nie potrafiła mnie okłamać, potrafiłem zauważyć kiedy jest nie szczera. Dlatego ten jej romans wyszedł tak szybko na jaw.

384

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

Wiesz ona ze mną nigdy nie rozmawiała w taki sposób jak ja z nią, nawet przed odtworzeniem mojego kontaktu z ,,ex". Jej poczucie zagrożenia nie wynikało z tego, że ja akurat z tą kobietą utrzymywałem kontakt, ale w ogóle, że z kobietą. Przez 12 lat naszego małżeństwa ja byłem jak by to określić typem pantoflarza, praca, dom, zero kontaktów z dawnymi znajomymi, a tu nagle zdziwienie, bo jej misiowaty mąż potrafi jednak rozmawiać nie tylko z nią ale i z inną kobietą, obojętnie kim by ona nie była, reakcja byłaby taka sama. O mojej ex rozmawiałem z żoną nie raz, długo przed tym, zanim znów nawiązaliśmy ze sobą kontakt. Już pisałem gdzieś wcześniej, że nie można ludzi rozliczać za wcześniejsze życie, za uczucia którymi kogoś kiedyś obdarzyli. Ja żony nigdy z tego nie rozliczałem, była z kimś kiedyś, kochała, rozstała się jest ze mną i to jest ważne. Tego samego oczekiwałem od niej, zrozumienia, zaufania. Czy to tak wiele? Przez 14 lat naszego małżeństwa nigdy żony nie okłamałem, nie miałem przed nią tajemnic, ona to doskonale wiedziała, bo nawet jeśli kiedyś próbowałem coś skłamać, to ona doskonale potrafiła mnie rozszyfrować i wiedziała, że coś kombinuję, w drugą stronę też to tak wyglądało, ona nie potrafiła mnie okłamać, potrafiłem zauważyć kiedy jest nie szczera. Dlatego ten jej romans wyszedł tak szybko na jaw.

no to rzeczywiście kobiety nie zrozumiesz...;) Odniosłam wrażenie, że jesteś mężczyzną wciąż nie odciętym od przeszłości, ex,  nie dającym swojej kobiecie stabilności emocjonalnej,  a tu wychodzi że byleś pantoflarzem co ni stąd ni zowąd nawiązał kontakty z ex - ale to może tym bardziej zadziałało na twoją żonę. Że nagle zacząłeś szukać kogoś, kontaktów z byłymi i nagle poczuła się zazdrosna i zagrożona a zamiast rozmawiać postanowiła zrobić to samo - pozwolić sobie na bliższą przyjaźń z innym mężczyzna, tyle że u niej wymknęło się to spod kontroli... hmm

385

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Anastacjaa napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

Wiesz ona ze mną nigdy nie rozmawiała w taki sposób jak ja z nią, nawet przed odtworzeniem mojego kontaktu z ,,ex". Jej poczucie zagrożenia nie wynikało z tego, że ja akurat z tą kobietą utrzymywałem kontakt, ale w ogóle, że z kobietą. Przez 12 lat naszego małżeństwa ja byłem jak by to określić typem pantoflarza, praca, dom, zero kontaktów z dawnymi znajomymi, a tu nagle zdziwienie, bo jej misiowaty mąż potrafi jednak rozmawiać nie tylko z nią ale i z inną kobietą, obojętnie kim by ona nie była, reakcja byłaby taka sama. O mojej ex rozmawiałem z żoną nie raz, długo przed tym, zanim znów nawiązaliśmy ze sobą kontakt. Już pisałem gdzieś wcześniej, że nie można ludzi rozliczać za wcześniejsze życie, za uczucia którymi kogoś kiedyś obdarzyli. Ja żony nigdy z tego nie rozliczałem, była z kimś kiedyś, kochała, rozstała się jest ze mną i to jest ważne. Tego samego oczekiwałem od niej, zrozumienia, zaufania. Czy to tak wiele? Przez 14 lat naszego małżeństwa nigdy żony nie okłamałem, nie miałem przed nią tajemnic, ona to doskonale wiedziała, bo nawet jeśli kiedyś próbowałem coś skłamać, to ona doskonale potrafiła mnie rozszyfrować i wiedziała, że coś kombinuję, w drugą stronę też to tak wyglądało, ona nie potrafiła mnie okłamać, potrafiłem zauważyć kiedy jest nie szczera. Dlatego ten jej romans wyszedł tak szybko na jaw.

no to rzeczywiście kobiety nie zrozumiesz...;) Odniosłam wrażenie, że jesteś mężczyzną wciąż nie odciętym od przeszłości, ex,  nie dającym swojej kobiecie stabilności emocjonalnej,  a tu wychodzi że byleś pantoflarzem co ni stąd ni zowąd nawiązał kontakty z ex - ale to może tym bardziej zadziałało na twoją żonę. Że nagle zacząłeś szukać kogoś, kontaktów z byłymi i nagle poczuła się zazdrosna i zagrożona a zamiast rozmawiać postanowiła zrobić to samo - pozwolić sobie na bliższą przyjaźń z innym mężczyzna, tyle że u niej wymknęło się to spod kontroli... hmm

Wiesz ona zawsze mogła na mnie liczyć, nigdy nie było sytuacji, że coś lub ktoś był dla mnie ważniejszy od niej. Nawet kiedy nawiązałem kontakt z ex, czysto przypadkowo, ot zwykłe spotkanie w sklepie, zgadanie się, że przeprowadziła się do naszego miasta i wymiana nr telefonów, to nie zmieniło mojego podejścia do żony. Nie zmieniło się moje jej traktowanie, to ona była dla mnie na pierwszym miejscu i naprawdę dawałem jej to odczuć na każdy możliwy sposób. Nie może się tłumaczyć, że poczuła się odtrącona, że mniej mi zależało, że tamta była ważniejsza. Nie może bo tak nie było. Ona kiedyś mi powiedziała w czasie jednej z kłótni i mojego zarzutu, że ja jej nie zdradziłem, że ja nie miałem okazji, zabrzmiało to tak, jak by ona uważała, że ze mnie dupa nie facet. Ale skoro tak uważała, to po co była zazdrosna o ex. Inna sprawa, że okazji to ja miałem aż nadto, tylko ja nie jestem typem bawidamka i zdradzacza. Dla mnie podstawowa wartość to rodzina i osoba której ślubowałem wierność. Jasne ludzie się rozchodzą, rozumiem to, ale dla mnie powinno wyglądać to tak, że najpierw uczciwe zakończenie jednego związku a potem układanie sobie życia na nowo.

386

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

Dla mnie podstawowa wartość to rodzina i osoba której ślubowałem wierność. Jasne ludzie się rozchodzą, rozumiem to, ale dla mnie powinno wyglądać to tak, że najpierw uczciwe zakończenie jednego związku a potem układanie sobie życia na nowo.

Pobożne życzenie. Niestety tak nie zawsze bywa. Ewidentnie coś Twojej żonie nie pasowało w waszych relacjach - to że Ty nie masz sobie nic do zarzucenia nic ie znaczy. Ty powiesz byłem dobry - ona że byleś za dobry albo ciapą. Ty, że nie kłóciliście się, bo nie mieliście powodu i że mogła zawsze na Ciebie liczyć - ona że było nudno jak flaki z olejem, że w końcu chciała by co się zaczęło dziać itd. ewidentnie z tego co piszesz brak u Was było komunikacji przynajmniej z jej strony, co niestety często bywa przejawem tego że jej na tym nie zależało...

387

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Anastacjaa napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

Dla mnie podstawowa wartość to rodzina i osoba której ślubowałem wierność. Jasne ludzie się rozchodzą, rozumiem to, ale dla mnie powinno wyglądać to tak, że najpierw uczciwe zakończenie jednego związku a potem układanie sobie życia na nowo.

Pobożne życzenie. Niestety tak nie zawsze bywa. Ewidentnie coś Twojej żonie nie pasowało w waszych relacjach - to że Ty nie masz sobie nic do zarzucenia nic ie znaczy. Ty powiesz byłem dobry - ona że byleś za dobry albo ciapą. Ty, że nie kłóciliście się, bo nie mieliście powodu i że mogła zawsze na Ciebie liczyć - ona że było nudno jak flaki z olejem, że w końcu chciała by co się zaczęło dziać itd. ewidentnie z tego co piszesz brak u Was było komunikacji przynajmniej z jej strony, co niestety często bywa przejawem tego że jej na tym nie zależało...

Trochę racji w tym jest co napisałaś, cały problem polega właśnie na tym, że ja nie wiem co jej nie pasowało, bo zwyczajnie mi o tym nie powiedziała, a ja niestety wróżką nie jestem i w myślach czytać nie umiem sad

388

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

Trochę racji w tym jest co napisałaś, cały problem polega właśnie na tym, że ja nie wiem co jej nie pasowało, bo zwyczajnie mi o tym nie powiedziała, a ja niestety wróżką nie jestem i w myślach czytać nie umiem sad

Z punktu widzenia kobiety powiem Ci że nie zawsze chce się o tym mówić, co dokładnie nam nie pasuje szczególnie, kiedy nie zależny i wiesz, że to nic nie zmieni (choć pewnie w 2 stronę to działa tak samo). Ale jednak w długoletnim małżeństwie  powinno być inaczej. Nie można udawać przez lata. A może można.. żyjąc z dnia na dzień aż tu nagle ktoś inny się pojawi, kto odmieni życie w 180%.
Nie fajnie się zachowała wobec Ciebie i tyle. I nie tylko tym romansem, z tego co piszesz wynika, że wasze małżeństwo było fajne tylko zw Twoim odczuciu.

389

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Anastacjaa napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

Trochę racji w tym jest co napisałaś, cały problem polega właśnie na tym, że ja nie wiem co jej nie pasowało, bo zwyczajnie mi o tym nie powiedziała, a ja niestety wróżką nie jestem i w myślach czytać nie umiem sad

Z punktu widzenia kobiety powiem Ci że nie zawsze chce się o tym mówić, co dokładnie nam nie pasuje szczególnie, kiedy nie zależny i wiesz, że to nic nie zmieni (choć pewnie w 2 stronę to działa tak samo). Ale jednak w długoletnim małżeństwie  powinno być inaczej. Nie można udawać przez lata. A może można.. żyjąc z dnia na dzień aż tu nagle ktoś inny się pojawi, kto odmieni życie w 180%.
Nie fajnie się zachowała wobec Ciebie i tyle. I nie tylko tym romansem, z tego co piszesz wynika, że wasze małżeństwo było fajne tylko zw Twoim odczuciu.

Wiesz to już nawet nie o mnie tu chodzi, nie fajnie zachowała się przede wszystkim w stosunku do dzieci. Starszy syn jest chory a jej nie było drugi dzień u dzieci. Wczoraj jestem jeszcze w stanie zrozumieć, była do 18 w pracy, ale dziś miała przed południem przyjechać do pracy szła na 14 o ile dzieci będą w domu, a były bo pojechałem z nimi do lekarza i do szkoły nie puściłem. Jej tłumaczenie, że musiała włosy umyć, pranie zrobić, po prostu żenada. Mówiłem jej to. Powiedziałem jej, że widzę,że ona jest nie szczęśliwa z tym facetem, nie zaprzeczyła, chyba zaczyna dostrzegać co zrobiła. pojechała za szybko do pracy i godzinę tułała się po mieście, było jej zimno, ale do matki i babci nie poszła, choć mieszkają 500m od jej sklepu. Jest sama jak palec.

390

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

/.../, w drugą stronę też to tak wyglądało, ona nie potrafiła mnie okłamać, potrafiłem zauważyć kiedy jest nie szczera. Dlatego ten jej romans wyszedł tak szybko na jaw.

Sorki Piotr, ale to nie było "szybko". Szybko to byłoby pierwszego dnia po tym jak zaczęła myśleć o tobie jako kimś mniej ważnym od kochanka. Gdybyście byli rzeczywiście blisko takie rzeczy czułbyś przez skórę i zaczął szukać przyczyn.

Posty [ 326 do 390 z 2,855 ]

Strony Poprzednia 1 4 5 6 7 8 44 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024