Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 44 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 261 do 325 z 2,855 ]

261

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

/.../
Sam już nie wiem, czy to jest wpływ tego człowieka, czy jej poprostu zwyczajnie od.....o, sory za wyrażenie, ale po prostu nie mogę tego inaczej określić. W każdym razie ona chyba bardziej ode mnie potrzebuje psychiatry i psychologa :-(

Nie. Ona potrzebuje tamtego faceta. Z całym dobrodziejstwem inwentarza. Ze wszystkimi jego zaszłościami, z całą jego głupotą. Z całą "świetlaną przyszłością" która ją czeka i musi się dopełnić. To będzie dla niej więcej warte niż wszystkie psychiatryczne leki i dowolna psychoterapia. A gdy sytuacja ta ją "przeżuje i wypluje" będzie TROCHĘ bardziej dojrzałym człowiekiem. Jak bardzo, ciężko mi ocenić. To będzie można poznać po jej następnym facecie.

Zobacz podobne tematy :

262

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Dobry wieczór
Piotrze nie piszę nic, ale czytam Cię...
Trzymaj się!
Bądź DOBRY.
Bądź OJCEM.

263

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
O'kruszynka napisał/a:

Dobry wieczór
Piotrze nie piszę nic, ale czytam Cię...
Trzymaj się!
Bądź DOBRY.
Bądź OJCEM.

Dzięki, staram się smile
A z nowych informacji, to to, że wielce kochająca matka nie pojawila sie jednak dziś u dzieci sad. Jeśli jutro przyjedzie to ją pogonię, nie wpuszczę do domu.

264

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Jakiś czas temu , widziałam podobna sytuację

Powiem,ze czytam posty  i zachowanie "matki" nie dziwi mnie, jest totalnie zaślepiona, zauroczona, a kiedy zda sobie sprawę jak skrzywdziła osoby ktore powinna chronić,
będzie za późno.

Ty nauczysz sie życ bez niej, z czasem Twoja miłość do niej zamieni się / lub już się zamienia w złość
a na końcu będzie ci obojętna...

ona kiedy poczuje pustkę po dzieciach będzie chciała sie nawet zaprzyjaźnić z Tobą , możliwe ,że wrócić.
A Ty nie poddawaj sie, nie wybaczaj , i nie bądź dla niej nigdy więcej...........
Bądz dla dzieci jak napisano wyżej reszta sama przyjdzie......

265

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Impuls85 napisał/a:

Jakiś czas temu , widziałam podobna sytuację

Powiem,ze czytam posty  i zachowanie "matki" nie dziwi mnie, jest totalnie zaślepiona, zauroczona, a kiedy zda sobie sprawę jak skrzywdziła osoby ktore powinna chronić,
będzie za późno.

Ty nauczysz sie życ bez niej, z czasem Twoja miłość do niej zamieni się / lub już się zamienia w złość
a na końcu będzie ci obojętna...

ona kiedy poczuje pustkę po dzieciach będzie chciała sie nawet zaprzyjaźnić z Tobą , możliwe ,że wrócić.
A Ty nie poddawaj sie, nie wybaczaj , i nie bądź dla niej nigdy więcej...........
Bądz dla dzieci jak napisano wyżej reszta sama przyjdzie......

Będzie dokładnie tak jak mówisz. Zresztą sam jej to mówiłem, że z każdym dniem kiedy jej nie ma z nami, to my uczymy się bez niej żyć. A ja się od niej oddalam, moje uczucie do niej słabnie i nadejdzie taki dzień, że będzie mi zupełnie obojętna, jak obcy ludzie mijani na ulicy. sad

266

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
O'kruszynka napisał/a:

Dobry wieczór
Piotrze nie piszę nic, ale czytam Cię...
Trzymaj się!
Bądź DOBRY.
Bądź OJCEM.

Dzięki, staram się smile
A z nowych informacji, to to, że wielce kochająca matka nie pojawila sie jednak dziś u dzieci sad. Jeśli jutro przyjedzie to ją pogonię, nie wpuszczę do domu.

Wpuść. Przychodzi do dzieci. Nie do Ciebie. Nie mścij sie na nich. Nie bronie jej. Nigdy tego nie zrobię.
A wiesz... Może zaproponuj, żeby zabierała dzieci do siebie?

267

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Sponiewierana napisał/a:
Piotr74 napisał/a:
O'kruszynka napisał/a:

Dobry wieczór
Piotrze nie piszę nic, ale czytam Cię...
Trzymaj się!
Bądź DOBRY.
Bądź OJCEM.

Dzięki, staram się smile
A z nowych informacji, to to, że wielce kochająca matka nie pojawila sie jednak dziś u dzieci sad. Jeśli jutro przyjedzie to ją pogonię, nie wpuszczę do domu.

Wpuść. Przychodzi do dzieci. Nie do Ciebie. Nie mścij sie na nich. Nie bronie jej. Nigdy tego nie zrobię.
A wiesz... Może zaproponuj, żeby zabierała dzieci do siebie?

To nie jest absolutnie zemsta na dzieciach. To jest próba wymuszenia na niej odpowiedzialnego traktowania dzieci. Ona nie może ich, a przy okazji mnie traktować instrumentalnie. Przyjeżdżać sobie kiedy jej jest wygodnie, albo kiedy kochaś jest w pracy i nie ma dla niej czasu, to ona wtedy znajduje ten czas dla dzieci. Dzisiaj miała cały dzień wolny i jej psim obowiązkiem było przyjechać do synów. Powinna gdzieś ich zabrać, do parku, na lody, zapewnić im jakieś atrakcje, które choć trochę wynagrodzą im ten ból, który nam wszystkim zadała. A ona sobie pojechała na wycieczkę z fagasem, zreszta jak to o tym gosciu swiadczy. Gdyby miał trochę uczuć i faktycznie na niej zależało, to sam by ją mobilizował do kontaktu z dziećmi, a on robi zupełnie coś innego, po chamsku, na siłę wyrywa matkę z życia dzieci, chce zabić ich miłość do niej. A ona mu na to pozwala :-( Na zabieranie dzieci do siebie też jej nie pozwolę dopóki mieszka z tą gnidą. Co innego gdyby mieszkała sama, wtedy nie ma najmniejszego problemu, mogłaby ich zabierać. Wystarczy, że tem facet namącił jej w głowie, nie pozwolę na to, żeby teraz manipulował naszymi dziećmi. Mówiłem jej, że nie życzę sobie żadnego kontaktu tego człowieka z chłopcami, osobistego, telefonicznego, żadnego. Jeśli ten człowiek znając relację jego żony potrafił podnosić ręce na nią i własne dzieci to kto mi da gwarancję, że nie zrobi tego samego chłopcom. A ona jak jest taka ślepa będzie jeszcze go może bronić i kryć. Jak chce być sama bita proszę bardzo, jest dorosła, jej wybór. Może tego jej brakuje, bo z mojej strony nigdy agresji nie zaznała, ani fizycznej, ani psychicznej. Zresztą nawet psycholog mi ostatnio mówił, że dopóki nie pozałatwiamy sobie spraw z żoną między sobą, to żeby nie wprowadzać do życia dzieci naszych nowych partnerów, bo dla nich to mógłby być szok widok obcego mężczyzny obejmującego czy całującego ich matkę.

268

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

No i wszystko jasne. Zamiast niedzielę spędzić z własnymi dziećmi, to ta chora kobieta matkowała córce tego paijaca, bo przyjechała na weekend do tatusia. Byli wczoraj w McDonnaldzie, to jest po prostu kpina ,jak ona noże poświęcać swój wolny dzień na zajmowanie się obcym dzieckiem a swoje miec tam gdzie slonce nie dochodzi sad Dzisiaj sie zjawila po poludniu bez zapowiedzi, chociaz jej mowilem, ze moze dzieci odwiedzic dopiero w piatek i sobote. Najpierw nie chcialem jej wpuscic, ale w koncu wpuscilem, wiecie co ona chlopcom przywiozła? Zabawki z zestawów HapyMeal. Myślałem, że mnie szlag trafi, kurcze tamto dziecko spędziło miłą niedzielę, a ona im jak jakieś ochłapy, zabawki przywozi darmowe. Wygoniłem ja po 5 minutach. Ja nie wiem jak można być  tak próżnym i bezdusznym w stosunku do własnych dzieci?

269

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

No i wszystko jasne. Zamiast niedzielę spędzić z własnymi dziećmi, to ta chora kobieta matkowała córce tego paijaca, bo przyjechała na weekend do tatusia. Byli wczoraj w McDonnaldzie, to jest po prostu kpina ,jak ona noże poświęcać swój wolny dzień na zajmowanie się obcym dzieckiem a swoje miec tam gdzie slonce nie dochodzi sad Dzisiaj sie zjawila po poludniu bez zapowiedzi, chociaz jej mowilem, ze moze dzieci odwiedzic dopiero w piatek i sobote. Najpierw nie chcialem jej wpuscic, ale w koncu wpuscilem, wiecie co ona chlopcom przywiozła? Zabawki z zestawów HapyMeal. Myślałem, że mnie szlag trafi, kurcze tamto dziecko spędziło miłą niedzielę, a ona im jak jakieś ochłapy, zabawki przywozi darmowe. Wygoniłem ja po 5 minutach. Ja nie wiem jak można być  tak próżnym i bezdusznym w stosunku do własnych dzieci?

Jezu... Piotr... Co na to dzieci? Mnie się aż nie chce wierzyć w to co piszesz!

270

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Sponiewierana napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

No i wszystko jasne. Zamiast niedzielę spędzić z własnymi dziećmi, to ta chora kobieta matkowała córce tego paijaca, bo przyjechała na weekend do tatusia. Byli wczoraj w McDonnaldzie, to jest po prostu kpina ,jak ona noże poświęcać swój wolny dzień na zajmowanie się obcym dzieckiem a swoje miec tam gdzie slonce nie dochodzi sad Dzisiaj sie zjawila po poludniu bez zapowiedzi, chociaz jej mowilem, ze moze dzieci odwiedzic dopiero w piatek i sobote. Najpierw nie chcialem jej wpuscic, ale w koncu wpuscilem, wiecie co ona chlopcom przywiozła? Zabawki z zestawów HapyMeal. Myślałem, że mnie szlag trafi, kurcze tamto dziecko spędziło miłą niedzielę, a ona im jak jakieś ochłapy, zabawki przywozi darmowe. Wygoniłem ja po 5 minutach. Ja nie wiem jak można być  tak próżnym i bezdusznym w stosunku do własnych dzieci?

Jezu... Piotr... Co na to dzieci? Mnie się aż nie chce wierzyć w to co piszesz!

Cieszyły się na początku, że ich kochana mama do nich przyjechała, ale skończyło się płaczem jak się pokłóciliśmy i wygoniłem ją z domu. Mnie może sobie lekceważyć i ranić, ale nie pozwolę żeby raniła dzieci sad

271

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

Cieszyły się na początku, że ich kochana mama do nich przyjechała, ale skończyło się płaczem jak się pokłóciliśmy i wygoniłem ją z domu. Mnie może sobie lekceważyć i ranić, ale nie pozwolę żeby raniła dzieci sad

Piotr,
Ja wiem, że cierpisz, jesteś rozżalony i mocno wk...ny, ale unikaj kłótni przy dzieciach.
Spróbuj spojrzeć na sytuację ich oczami - wiesz jak oni odbierają taką sytuację, gdy mama do nich przychodzi a Ty wyganiasz ją z domu ?

272

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotrze... Przecież to brzmi tak nieprawdopodobnie! Nie jestem w stanie tego pojąć! To sie nie mieści w głowie! I te dzieci... Boże mój...

273

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Przyszłość napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

Cieszyły się na początku, że ich kochana mama do nich przyjechała, ale skończyło się płaczem jak się pokłóciliśmy i wygoniłem ją z domu. Mnie może sobie lekceważyć i ranić, ale nie pozwolę żeby raniła dzieci sad

Piotr,
Ja wiem, że cierpisz, jesteś rozżalony i mocno wk...ny, ale unikaj kłótni przy dzieciach.
Spróbuj spojrzeć na sytuację ich oczami - wiesz jak oni odbierają taką sytuację, gdy mama do nich przychodzi a Ty wyganiasz ją z domu ?

Ja wiem, że kłótnia to nic dobrego, ale takie jej traktowanie dzieci to i najspokojniejszego człowieka by z równowagi wyprowadziło. Dlatego też nie chciałem, żeby ona teraz przyjeżdżała do chłopców, do piątku pewnie moje emocje by opadły, a i ona może by coś zrozumiała. Ale nie ona musiała przyjechać, prowokować, chora kobieta sad

274 Ostatnio edytowany przez Przyszłość (2015-02-10 02:10:52)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
Przyszłość napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

Cieszyły się na początku, że ich kochana mama do nich przyjechała, ale skończyło się płaczem jak się pokłóciliśmy i wygoniłem ją z domu. Mnie może sobie lekceważyć i ranić, ale nie pozwolę żeby raniła dzieci sad

Piotr,
Ja wiem, że cierpisz, jesteś rozżalony i mocno wk...ny, ale unikaj kłótni przy dzieciach.
Spróbuj spojrzeć na sytuację ich oczami - wiesz jak oni odbierają taką sytuację, gdy mama do nich przychodzi a Ty wyganiasz ją z domu ?

Ja wiem, że kłótnia to nic dobrego, ale takie jej traktowanie dzieci to i najspokojniejszego człowieka by z równowagi wyprowadziło. Dlatego też nie chciałem, żeby ona teraz przyjeżdżała do chłopców, do piątku pewnie moje emocje by opadły, a i ona może by coś zrozumiała. Ale nie ona musiała przyjechać, prowokować, chora kobieta sad

Przecież ona nie przyjechała żeby Ciebie prowokować, ale po to, aby spotkać się z synami.
Nie dość, że strzelasz sobie w kolano, bo przed sądem będziesz tym złym, który ogranicza/utrudnia matce kontakty z dziećmi, to dodatkowo ... no sorry... pogłebiasz traumę własnym dzieciom.
Postaraj się wyciszyć swoje emocje podczas jej wizyt w domu a najlepiej gdybyś nie był przy nich obecny. Zdaję sobie sprawę, że ona nie informuje o swoich odwiedzinach, ale to można uregulować.

275

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Przyszłość napisał/a:
Piotr74 napisał/a:
Przyszłość napisał/a:

Piotr,
Ja wiem, że cierpisz, jesteś rozżalony i mocno wk...ny, ale unikaj kłótni przy dzieciach.
Spróbuj spojrzeć na sytuację ich oczami - wiesz jak oni odbierają taką sytuację, gdy mama do nich przychodzi a Ty wyganiasz ją z domu ?

Ja wiem, że kłótnia to nic dobrego, ale takie jej traktowanie dzieci to i najspokojniejszego człowieka by z równowagi wyprowadziło. Dlatego też nie chciałem, żeby ona teraz przyjeżdżała do chłopców, do piątku pewnie moje emocje by opadły, a i ona może by coś zrozumiała. Ale nie ona musiała przyjechać, prowokować, chora kobieta :(

Przecież ona nie przyjechała żeby Ciebie prowokować, ale po to, aby spotkać się z synami.
Nie dość, że strzelasz sobie w kolano, bo przed sądem będziesz tym złym, który ogranicza/utrudnia matce kontakty z dziećmi, to dodatkowo ... no sorry... pogłebiasz traumę własnym dzieciom.
Postaraj się wyciszyć swoje emocje podczas jej wizyt w domu a najlepiej gdybyś nie był przy nich obecny. Zdaję sobie sprawę, że ona nie informuje o swoich odwiedzinach, ale to można uregulować.

Posłuchaj a jak nazwać jej dzisiejszą wizytę jak nie prowokacja. Mówiłem jej, że nie życzę sobie jej wizyt do piątku. Że może przyjechać do synów w piątek i sobotę. Do tej pory nie narzucałem jej kiedy, o której może ich odwiedzić, ale po ostatniej niedzieli zmieniłem zdanie. Skoro ona wolała spędzić ten wolny dzień z gahem i jego córką, zamiast ze swoimi dziećmi, to ja nie mam innego wyjścia. Nikomu nie pozwolę na instrumentalne traktowanie dzieci. Teraz chłopcy są pod moją opieką, piorę im, gotuję,, szykuję i zawożę do szkoły, sprzątam ponich, a ją nic nie interesuje. Więc myślę, że mam prawo jej powiedzieć kiedy ona może się z nimi zobaczyć, a ona powinna to uszanować, anie tak jak dzisiaj ostentacyjnie przyjeżdżać nie licząc się z moim zdaniem.

276 Ostatnio edytowany przez Przyszłość (2015-02-10 02:47:11)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Posłuchaj a jak nazwać jej dzisiejszą wizytę jak nie prowokacja. Mówiłem jej, że nie życzę sobie jej wizyt do piątku. Że może przyjechać do synów w piątek i sobotę. Do tej pory nie narzucałem jej kiedy, o której może ich odwiedzić, ale po ostatniej niedzieli zmieniłem zdanie. Skoro ona wolała spędzić ten wolny dzień z gahem i jego córką, zamiast ze swoimi dziećmi, to ja nie mam innego wyjścia. Nikomu nie pozwolę na instrumentalne traktowanie dzieci. Teraz chłopcy są pod moją opieką, piorę im, gotuję,, szykuję i zawożę do szkoły, sprzątam ponich, a ją nic nie interesuje. Więc myślę, że mam prawo jej powiedzieć kiedy ona może się z nimi zobaczyć, a ona powinna to uszanować, anie tak jak dzisiaj ostentacyjnie przyjeżdżać nie licząc się z moim zdaniem.

Piter,
My o dwóch różnych sprawach myślimy/piszemy..
Powyżej piszesz o swoich odczuciach, o swoich emocjach, o swojej percepcji i odbiorze zachowania jeszcze żony. I ja te wszystkie myśli, emocje i uczucia rozumiem. Naprawdę!
Tylko gdzie w tym wszystkim są Twoi synowie. Ich emocje są inne, ich myśli są inne, ich odbiór sytuacji jest inny niż Twój.
Nie chcę Tobie prawić morałów, bo wiem jak Tobie teraz ciężko, ale pomyśł o tym, co napisałam. To ważne. Nic dwa razy się nie zdarza...

277

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Przyszłość napisał/a:

Posłuchaj a jak nazwać jej dzisiejszą wizytę jak nie prowokacja. Mówiłem jej, że nie życzę sobie jej wizyt do piątku. Że może przyjechać do synów w piątek i sobotę. Do tej pory nie narzucałem jej kiedy, o której może ich odwiedzić, ale po ostatniej niedzieli zmieniłem zdanie. Skoro ona wolała spędzić ten wolny dzień z gahem i jego córką, zamiast ze swoimi dziećmi, to ja nie mam innego wyjścia. Nikomu nie pozwolę na instrumentalne traktowanie dzieci. Teraz chłopcy są pod moją opieką, piorę im, gotuję,, szykuję i zawożę do szkoły, sprzątam ponich, a ją nic nie interesuje. Więc myślę, że mam prawo jej powiedzieć kiedy ona może się z nimi zobaczyć, a ona powinna to uszanować, anie tak jak dzisiaj ostentacyjnie przyjeżdżać nie licząc się z moim zdaniem.

Piter,
My o dwóch różnych sprawach myślimy/piszemy..
Powyżej piszesz o swoich odczuciach, o swoich emocjach, o swojej percepcji i odbiorze zachowania jeszcze żony. I ja te wszystkie myśli, emocje i uczucia rozumiem. Naprawdę!
Tylko gdzie w tym wszystkim są Twoi synowie. Ich emocje są inne, ich myśli są inne, ich odbiór sytuacji jest inny niż Twój.
Nie chcę Tobie prawić morałów, bo wiem jak Tobie teraz ciężko, ale pomyśł o tym, co napisałam. To ważne. Nic dwa razy się nie zdarza...

Ja rozumiem o co Tobie chodzi, i uwierz mi, ja nie robię tego dla siebie tylko dla nich
Oni sami siebie nie obronią przed tym fałszem i obłudą ich matki. Oni ją kochają bo to ich matka, ja to rozumiem, ale ona gra ich uczuciami, nie traktuje ich poważnie, bo gdyby jej naprawdę na dzieciach zależało to niedzielę spędziłaby z nimi, to ich zabrałaby do McDonalda, na spacer a nie córkę tego frajera i jeszcze ma czelność przywieźć im zabawki z tej wizyty. Bo co córeczce się nie spodobały, nie pozwolę poniżać moich dzieci. One tego nie widzą ale ja tak i moim obowiązkiem jest je przed czymś takim chronić.

278 Ostatnio edytowany przez maniek_z_maniek (2015-02-10 11:31:22)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

I kolejna sytuacja gdzie rodzice graja uczuciami swoich dzieci. Z tego opisu widze ze w tej kwestii, pomimo odpowiedzialności autora, zachowuje się on poniżej pewnego poziomu kosztem swoich dzieci. Co to jest np. wyrzucanie matki na oczach jej dzieci? Szok. Mnie się ciagle wydaje ze pomimo tragedii jaka się tu rozgrywa (glownie dla dzieci) to nadal pokutuje jakiś egozim (tak samo ja w przypadku flirtow przez internet i spotykania się kobieta po ujawnieniu romansu zony). Zona szmata czy nie, odpowiedzialna czy nie ma prawo widzieć się z dziecmi i szkoda ze nie wezwala Policji i nie zalozyla autorowi Niebieskiej Karty. Jedno to sprawy miedzy nimi a dwa kwestia dzieci. Tutaj w kwestii swojego zachowanai autor mnie nie "rozczarowal" tak samo jak wcześniej przez swoje "flirty" z Ex. Co to wogle jest za zachowanie, pogrywanie dziecmi, pojscie do pracy i się obrażanie, zawracanie z dziecmi?!!!! Autor ma zal do zony ze spedzila dzień z innym dzieckiem ale to jest jego zal a nie jego dzieci. Pogrywanie dziecmi to dla mnie objaw wielkiego szujostwa i ja to w zachowaniu autora jasno widze (czy kwestia jakości zabawek - ważne ze sa, ze jest pamięć). Ale przecież ważniejszy jest jego obraz, obraz jego zony niż dobro dzieci.

Na koniec uważam tak. Niech się sprawy tocza tak jak się maja toczyc.

Natomiast zaangażowanie przez autora dzieci do walki z zona, pokazywanie im obrazu zlej matki jest dla mnie (dodając do tego wcześniejszy obraz ich związku) tym czym jest, czyli to ze na 1 miejscu jest dbalosc "o obraz", dopiero daleko za tym jest dobro dzieci. A jeśli np. sad przyzna opieke, widzenia matce to tez autor będzie im zabranial spotykania się z Nia i jej kochankiem? Jest takie madre powiedzenie, z kim się przestaje takim się staje. A przecież zyli wiele lat razem. Przejmowali rozne swoje zachowania. Ja tu widze te same rzeczy w zachowaniu zony oraz autora, tylko ze skala, odcien tych rzeczy jest inna. Jakby "przerabiali" to samo ale jakby z innych stron.

Żeby nie być goloslownym to uważam, ze autor miał prawo do wzaburzenia, do wyrzucenia zony (takiego zachowania w tym momencie) ale potem zaczyna się zachowywać jak obrażalski nastolatek (biorac pod uwagę to ze sa to sytuacje z udzialem dzieci). Nawet wszelkie rozmowy prowadzi w obecności dzieci jakby to miało być jego podbudowa, jakby nie umial tego zalatwic sam. Dzieci w ten sposób sa pośrednio pokrzydzone przez jego egoizm, biora udział w sprawach niedostosowanych do ich poziomu rozwoju psychicznego. Sa wręcz arbitrami dla autora.

Rozumiem doskonale ze, NIE UMIEM CZYTAC ZE ZROZUMIENIEM. I ma wręcz z tego satysfkacje! Mam tylko nadzieje ze moja glupota okaze się pomocna.

Natomiast z punktu widzenia zony, wygląda to tak, ze ona nie chce bronic swojego obrazu, wręcz zgadza się na obraz zapropowany przez autora i przejmuje te role, tak samo jak przejmowala kazda inna, wczesniejsza narzucana jej role.

I teraz bardzo proste pytanie. Bardzo latwe porównanie do zrozumienia.

Mamy taka sytuacje. Dzieci maja dziadkow. Czy jeśli chcemy żeby dziadkowie byli dobrzy dla dzieci, nawiązywali i utrzymywali z nimi wiez (mniemam ze dla ich dobra) to czy wyrzucamy ich z domu?, zrywamy im kontakty?, czy odwrotnie, umożliwiamy im te kontakty?, stawiamy ich w dobrym swietle?, sami przygotowujemy odpowiedni grunt do tego? (pisze tu o dzieciach a nie o prywatnym stosunku rodzicow tych dzieci (czyli w domysle nas) do swoich rodzicow czy tesciow - dziadkow).

Rzeczy sa po prostu inne niż nam się wydaje. Warto to czasem dostrzec... z nadzieja dla dobra innych.

Zastanawialem się również dlaczego pisze tak jak pisze. Dlaczego doszukuje się "złych rzeczy" w postepowaniu autora, który przezywa tragedie? Bo musze również podjąć jakas autorefleksje. I zrozumialem ze to chodzi o rzeczy które mnie naturalnie raza. A w każdym zachowaniu autora jest cos co mnie razi. Poczawszy od rocznego flirtu z Ex, kontunulujac poprzez "idealne zrozumienie się w tym związku", kontynulujac przez randke z inna po godzinie "0", a skończywszy na pogrywaniu i wciąganiu we wszystko dzieci, budowaniu im obrazu zlej matki, działaniu wręcz aktywnym w tym kierunku. Dla mnie to się nazywa egocetryzm. Pytanie czy egocetryzm mogl doprowadzić do zdrady? Zawrocmy, zdrada jest zawsze działaniem jednej osoby, która za to odpowiada w 100%, natomiast cos doprowadzilo, doprowadzalo do kryzysu w tym malzenstwie. Pewne postawy, pewne zachowania, pewne stosunki wobec siebie. Teraz jest obrona swojego obrazu. Tak jak pisałem widziałem zachowania kolegi. Ktos komu zależy na rodzinie, dzieciach zachowuje się zupełnie inaczej. Nie wciąga dzieci w gierki z zona, nie pomiata jej obrazem wobec dzieci (sam ma prawo myslec co chce). Nawet slynna kroteczka dba o taki obraz w swoim  bo wie jakie to jest ważne (jest praktyczna). Co wiec laczy takie postawy? Egoizm, zapatrzenie w siebie, widzenie tylko swoich spraw. Niech to będzie kubel zimnej wody dla autora, bo jeśli sam się nie zautoreflektuje, nie oddzieli od tego co było w 100%, to najwieksza traume zgotuje...swoim dzieciom. A przecież już to robi.

279

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

Ja rozumiem o co Tobie chodzi, i uwierz mi, ja nie robię tego dla siebie tylko dla nich
Oni sami siebie nie obronią przed tym fałszem i obłudą ich matki. Oni ją kochają bo to ich matka, ja to rozumiem, ale ona gra ich uczuciami, nie traktuje ich poważnie, bo gdyby jej naprawdę na dzieciach zależało to niedzielę spędziłaby z nimi, to ich zabrałaby do McDonalda, na spacer a nie córkę tego frajera i jeszcze ma czelność przywieźć im zabawki z tej wizyty. Bo co córeczce się nie spodobały, nie pozwolę poniżać moich dzieci. One tego nie widzą ale ja tak i moim obowiązkiem jest je przed czymś takim chronić.

Piotrze wpadasz z jednej skrajności w druga .

Jeszcze niedawno sam kupowałeś zabawki dzieciom i w ukryciu przekazywałeś je żonie aby żona darowała je dzieciom. Sam tworzyłeś od początku fałszywy obraz matki.

Spójrz na sytuacje oczami dzieci. Mama sie wyprowadziła , przynosiła zabawki ( które ty kupowałeś ). Od czasu do czasu mama sie pojawia a Tato wyrzuca ją z domu. Jak Ona spędza swój wolny czas ( z córka kochanka ) to wiesz tylko Ty - dzieci chyba o tym nie wiedzą.
Dla nich to jest matka którą kochają i z która chcą spędzać czas jak jest taka możliwość.
Do tej pory Ty decydowałeś , rozwiązywałeś trudne tematy ( problemy )  w małżeństwie i w dalszym ciągu chcesz to robić. Chcesz decydować kiedy ona może widzieć sie z dziećmi kiedy nie , jakie zabawki może ( wypada ) przywieźć jakie nie .  Dzieci tak tego nie widza.

280 Ostatnio edytowany przez Przyszłość (2015-02-10 13:57:32)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
ryba81 napisał/a:

Piotrze wpadasz z jednej skrajności w druga .

Jeszcze niedawno sam kupowałeś zabawki dzieciom i w ukryciu przekazywałeś je żonie aby żona darowała je dzieciom. Sam tworzyłeś od początku fałszywy obraz matki.

Spójrz na sytuacje oczami dzieci. Mama sie wyprowadziła , przynosiła zabawki ( które ty kupowałeś ). Od czasu do czasu mama sie pojawia a Tato wyrzuca ją z domu. Jak Ona spędza swój wolny czas ( z córka kochanka ) to wiesz tylko Ty - dzieci chyba o tym nie wiedzą.
Dla nich to jest matka którą kochają i z która chcą spędzać czas jak jest taka możliwość.
Do tej pory Ty decydowałeś , rozwiązywałeś trudne tematy ( problemy )  w małżeństwie i w dalszym ciągu chcesz to robić. Chcesz decydować kiedy ona może widzieć sie z dziećmi kiedy nie , jakie zabawki może ( wypada ) przywieźć jakie nie .  Dzieci tak tego nie widza.

Nic dodać, nic ująć, Ryba smile

maniek
Daj już na luza z tymi flirtami Piotra - szkoda pary big_smile
Lepiej skupić się na tym, co aktualnie "zaciemnia obraz"

Piotr
Mam ochotę złapać Cię za ramiona i potrząsnąć.
Jesteś w amoku sad
Chroń swoje dzieci przed tym syfem, który jest teraz między Tobą i żoną!

281

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
maniek_z_maniek napisał/a:

I kolejna sytuacja gdzie rodzice graja uczuciami swoich dzieci. Z tego opisu widze ze w tej kwestii, pomimo odpowiedzialności autora, zachowuje się on poniżej pewnego poziomu kosztem swoich dzieci. Co to jest np. wyrzucanie matki na oczach jej dzieci? Szok. Mnie się ciagle wydaje ze pomimo tragedii jaka się tu rozgrywa (glownie dla dzieci) to nadal pokutuje jakiś egozim (tak samo ja w przypadku flirtow przez internet i spotykania się kobieta po ujawnieniu romansu zony). Zona szmata czy nie, odpowiedzialna czy nie ma prawo widzieć się z dziecmi i szkoda ze nie wezwala Policji i nie zalozyla autorowi Niebieskiej Karty. Jedno to sprawy miedzy nimi a dwa kwestia dzieci. Tutaj w kwestii swojego zachowanai autor mnie nie "rozczarowal" tak samo jak wcześniej przez swoje "flirty" z Ex. Co to wogle jest za zachowanie, pogrywanie dziecmi, pojscie do pracy i się obrażanie, zawracanie z dziecmi?!!!! Autor ma zal do zony ze spedzila dzień z innym dzieckiem ale to jest jego zal a nie jego dzieci. Pogrywanie dziecmi to dla mnie objaw wielkiego szujostwa i ja to w zachowaniu autora jasno widze (czy kwestia jakości zabawek - ważne ze sa, ze jest pamięć). Ale przecież ważniejszy jest jego obraz, obraz jego zony niż dobro dzieci.

Na koniec uważam tak. Niech się sprawy tocza tak jak się maja toczyc.

Natomiast zaangażowanie przez autora dzieci do walki z zona, pokazywanie im obrazu zlej matki jest dla mnie (dodając do tego wcześniejszy obraz ich związku) tym czym jest, czyli to ze na 1 miejscu jest dbalosc "o obraz", dopiero daleko za tym jest dobro dzieci. A jeśli np. sad przyzna opieke, widzenia matce to tez autor będzie im zabranial spotykania się z Nia i jej kochankiem? Jest takie madre powiedzenie, z kim się przestaje takim się staje. A przecież zyli wiele lat razem. Przejmowali rozne swoje zachowania. Ja tu widze te same rzeczy w zachowaniu zony oraz autora, tylko ze skala, odcien tych rzeczy jest inna. Jakby "przerabiali" to samo ale jakby z innych stron.

Żeby nie być goloslownym to uważam, ze autor miał prawo do wzaburzenia, do wyrzucenia zony (takiego zachowania w tym momencie) ale potem zaczyna się zachowywać jak obrażalski nastolatek (biorac pod uwagę to ze sa to sytuacje z udzialem dzieci). Nawet wszelkie rozmowy prowadzi w obecności dzieci jakby to miało być jego podbudowa, jakby nie umial tego zalatwic sam. Dzieci w ten sposób sa pośrednio pokrzydzone przez jego egoizm, biora udział w sprawach niedostosowanych do ich poziomu rozwoju psychicznego. Sa wręcz arbitrami dla autora.

Rozumiem doskonale ze, NIE UMIEM CZYTAC ZE ZROZUMIENIEM. I ma wręcz z tego satysfkacje! Mam tylko nadzieje ze moja glupota okaze się pomocna.

Natomiast z punktu widzenia zony, wygląda to tak, ze ona nie chce bronic swojego obrazu, wręcz zgadza się na obraz zapropowany przez autora i przejmuje te role, tak samo jak przejmowala kazda inna, wczesniejsza narzucana jej role.

I teraz bardzo proste pytanie. Bardzo latwe porównanie do zrozumienia.

Mamy taka sytuacje. Dzieci maja dziadkow. Czy jeśli chcemy żeby dziadkowie byli dobrzy dla dzieci, nawiązywali i utrzymywali z nimi wiez (mniemam ze dla ich dobra) to czy wyrzucamy ich z domu?, zrywamy im kontakty?, czy odwrotnie, umożliwiamy im te kontakty?, stawiamy ich w dobrym swietle?, sami przygotowujemy odpowiedni grunt do tego? (pisze tu o dzieciach a nie o prywatnym stosunku rodzicow tych dzieci (czyli w domysle nas) do swoich rodzicow czy tesciow - dziadkow).

Rzeczy sa po prostu inne niż nam się wydaje. Warto to czasem dostrzec... z nadzieja dla dobra innych.

Zastanawialem się również dlaczego pisze tak jak pisze. Dlaczego doszukuje się "złych rzeczy" w postepowaniu autora, który przezywa tragedie? Bo musze również podjąć jakas autorefleksje. I zrozumialem ze to chodzi o rzeczy które mnie naturalnie raza. A w każdym zachowaniu autora jest cos co mnie razi. Poczawszy od rocznego flirtu z Ex, kontunulujac poprzez "idealne zrozumienie się w tym związku", kontynulujac przez randke z inna po godzinie "0", a skończywszy na pogrywaniu i wciąganiu we wszystko dzieci, budowaniu im obrazu zlej matki, działaniu wręcz aktywnym w tym kierunku. Dla mnie to się nazywa egocetryzm. Pytanie czy egocetryzm mogl doprowadzić do zdrady? Zawrocmy, zdrada jest zawsze działaniem jednej osoby, która za to odpowiada w 100%, natomiast cos doprowadzilo, doprowadzalo do kryzysu w tym malzenstwie. Pewne postawy, pewne zachowania, pewne stosunki wobec siebie. Teraz jest obrona swojego obrazu. Tak jak pisałem widziałem zachowania kolegi. Ktos komu zależy na rodzinie, dzieciach zachowuje się zupełnie inaczej. Nie wciąga dzieci w gierki z zona, nie pomiata jej obrazem wobec dzieci (sam ma prawo myslec co chce). Nawet slynna kroteczka dba o taki obraz w swoim  bo wie jakie to jest ważne (jest praktyczna). Co wiec laczy takie postawy? Egoizm, zapatrzenie w siebie, widzenie tylko swoich spraw. Niech to będzie kubel zimnej wody dla autora, bo jeśli sam się nie zautoreflektuje, nie oddzieli od tego co było w 100%, to najwieksza traume zgotuje...swoim dzieciom. A przecież już to robi.

Oj Maniek, mam nieodparte wrażenie, że za wszelką cenę starasz się wzbudzić we mnie poczucie winy za to co się dzieje. Postaram Ci sie coś wytłumaczyć. Otóż tak uważam, że kłótnia z żoną przy dzieciach to coś złego, nie powinienem do tego dopuścić, ale po prostu puściły mi nerwy. Sam tego żałowałem, tak samo żałowałem tego, że wpuściłem żonę do domu, bo gdybym tego nie zrobił to do kłutni by nie doszło. Ona skoro jest na tyle dorosłą osobą, to powinna uszanować moje zdanie i nie przyjeźdźać do nas do piątku. Tu nie chodzi, że ja chcę jej ograniczać kontakt z dziećmi, wręcz odwrotnie, chcę żeby ten kontakt był jak najczęstszy i jak najdłuższy. Zresztą tak to do tej pory wyglądało, ja jej wręcz mówiłem, że do dzieci może przyjechać o każdej porze dnia i nocy. Niestety zaczęła to nadużywać, wyglądało to tak, źe pańcia uważała, że my mamy na nią czekać aż się łaskawie zjawi, bo akurat nie ma nic lepszego do roboty :-( Nie pozwolę żeby w ten sposób chłopców traktowała, z tąd próba uregulowania jej wizyt u dzieci, ale ona tego nie rozumie. Nie interesuje mnie to z kim, jak i gdzie spędza swóg wolny czas, ale uważam, że kpiną z jej strony, okazaniem braku miłości było jej postępowanie w jej wolny dzień. Na którym miejscu postawiła własnych synów. Ktoś z was mi napisał, że mam dzieciom nie ubarwiać postępowania żony, że mam jej nie kryć i piętnować jej złe zachowanie. Uważam, że miał rację i tak właśnie robię. Mówię im dlaczego mamy nie było w niedzielę z nimi chociaż miała wolny dzień, że wolała z kimś innym pójść do McDonalda, nie dodaję nic od siebie, nie dokładam komentarzy typu ,, mama was nie kocha,, mówię im prawdę, a wnioski sami wyciągną. Co do zabawek, ja nie krytykuję, co im przywiozła, ale z kąd to pochodzi. Obaj wiedzą co to jest HapyMeal i skoro to nie oni z nią byli to rozumieją, źe ich mama była tam z innym dzieckiem, z nim spędziła miło czas, podczas gdy oni na nią czekali. A to co im przywiozła to są ochłapy z ich wspólnego miło spędzonego czasu. O to mi chodziło kiedy pisałem, że nie pozwolę poniżać moich dzieci. Nie o wartość prezentów tylko to z kąd one pochodzą. I jeszcze jedno, ja nigdy nie byłem egocentrykiem. Egoizm jest ostatnią rzeczą o którą można mnie posądzić, dla mnie zawsze liczy się najpierw rodzina, osoba która kocham, dzieci a na końcu byłem ja. Niestety teraz zbieram efekty mojego podejścia do życia :-(

282

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

"Niestety teraz zbieram efekty mojego podejścia do życia :-( - " wolne żarty chyba? zalujesz poprzedniego zycia zona (gdyby nie doszło do zdrady?), ale tak, to sa efekty waszego zycia, jeśli jednak ciagle angażujesz dzieci w wasze sprawy (bo to ciagle robisz) to w efekcie sam sobie kopiesz pod sobą dolek, na to jednak potrzeba lat żeby to zobaczyć, już podjales role Sądu wobec możliwości spędzania, sposobu, czasu matki swoich dzieci z nimi, robisz to wg. swoich wyobrazen, skad wiesz ze sa słusznie? może porozmawiaj z jakims psychologiem dziecięcym lub kuratorem, nawet tutaj otwierając jakiś watek gdzie indziej, niestety w sytuacji kiedy sa dzieci, one najbardziej cierpia kiedy (tak jak w waszym wypadku) rodzicie angazuja je do swoich rozgrywek. W takiej sytuacji jak Twoja, sam wolabym się wyprowadzić bo kobieta jest w tym wieku wazniejsza dla dziecka niż ojciec (o ile nie wprowadzala by kogos do domu). Twoja zona niby się dziecmi obecnie nie interesuje? Troche to Cie rozgrzesza jednak obaj wiemy ze jej zachowanie wynika z "zaczadzenia" i kontrukcji psychicznej. Nagle jest zla matka a przez nascie lat nic przy dzieciach nie robila? Tez była zla matka przez ponad 10 lat? I za to nie ma miec kontaktu z dziecmi, co praktycznie uniemożliwiasz bo musi być tak jak Ty chcesz (dla dziecka liczy sie kontakt a nie ocena rodzaju jakości zabawek, nawet takimi się ciesza, nie trzeba na nie przelewac swojej zlosci). Ta wybiorczosc mnie niestety przeraza i zniesmacza. Rozumiem Cie jako człowieka, każdy ma prawo do zali, ale ten kontrast, pozbycie się matki dzieci (dla dzieci), która się nimi zajmowala przez 10? lat, niestety ale wykracza poza normalne kwestie w takich sytuacjach. Rozumiem, ze chcesz ja w ten sposób ukarać. Ale nie tedy droga. Nie oznacza to ze masz bronic obrazu matki dla dzieci, ale Ty go aktywnie niszczysz ingerujesz w niego poprzez swój zal. Takim postepowaniem niszczysz siebie, ja i dzieci.

283

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotrze, wpuszczasz się w KANAŁ. Mieszkanie prawdopodobnie jest wspólne, podobnie jak dzieci. TA HISTORIA NAJPEWNIEJ SKOŃCZY SIĘ ROZWODEM. Tworzysz materiał dowodowy dla sądu, który będzie miał podstawy sądzić, że ograniczałeś żonie dostęp do jej własności i do własnych dzieci. Pozwól dzieciom osądzić, czy zabawki z Happy Meal są tym czego pragną od swojej matki. W tym momencie najlepiej pójść z nimi do McDonalda i kupić im zestawy + kanapki. Czego jednak na dłuższą metę nie popieram bo to żarcie jest syfiaste i w zasadzie tylko zabawki są nieszkodliwe ;-)

Jeśli wypieprzasz ich matkę za którą tęsknią z własnego domu to podświadomie będą miały do ciebie pretensję, one mają ze swoją matką układ w którym twoja realistyczna ocena sytuacji i uraz psychiczny niewiele znaczą. TAK.

Chcesz mieć jasną sytuację to zbieraj dowody dla rozwodu z winy żony i w sądzie ustal sposób korzystania przez żonę z jej własności i częstość odwiedzin i przebywania dzieci z nią. Bez papierka możesz sobie tylko popatrzeć. Inne działania są (najprawdopodobniej) sprzeczne z prawem i wypadałoby je skonsultować ze swoim adwokatem. Jak będziesz dalej działał bezmyślnie możesz stracić majątek i dzieci . Nie wiesz o tym? Sprawdź. Prawniczka powie ci coś podobnego do tego co piszą ludzie na forum, tylko lepszym prawniczym językiem.

284

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Nie chcę tu roztrząsać strony emocjonalnej bo to za duży syf dla mnie, jako osoby z rozbitej rodziny, powiem zwięźle i konkretnie:

#1 jak NAJSZYBCIEJ złóż wniosek do sądu o ROZWÓD i OPIEKĘ NAD DZIEĆMI + ustalenie alimentów,

#2 ZBIERAJ I PRZECHOWUJ WSZELKIE DOWODY typu: SMSy od niej (jak pisze o gachu, jak umawia się bądź odwołuje spotkania z dziećmi, jak odmawia łożenia kasy na dzieci - proponuję wykonać prowokację sms'ową albo telefoniczną (NAGRYWAJ), że chcesz od niej kasę, żeby co miesiąc łożyła na dzieci skoro mieszkają z Tobą, podaj rozsądną kwotę, np na dwójkę dzieci 1000-1200zł, jak odmówi to masz dowód w sądzie, a uwierz mi, że takie dowody będą Ci niezbędne bo ojcom nie przyznają prawa do opieki nad dziećmi tak chętnie jak matkom). Zapisuj daty i wydarzenia, np 10.02 - miała przyjść do dzieci o 17.00, a nie przyszła, albo przyszła o 20.00 i wyszła po 10min, etc. ABSOLUTNIE WSZYSTKO REJESTRUJ bo okaże się, że przed sądem wyjdziesz na najgorszego co wyrzucił żonę z domu i porwał dzieci. Znam takie historie.

#3 Absolutnie NIE NARAŻAJ DZIECI NA SŁUCHANIE WASZYCH kłótni i wojen bo za 10 lat to one będą się wypowiadac na tym forum, że są DDA i nie mogą sobie ułożyć życia przez to co zrobili im rodzice. NIE NARAŻAJ ICH NA STRES !!!

285

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
maniek_z_maniek napisał/a:

"Niestety teraz zbieram efekty mojego podejścia do życia :-( - " wolne żarty chyba? zalujesz poprzedniego zycia zona (gdyby nie doszło do zdrady?), ale tak, to sa efekty waszego zycia, jeśli jednak ciagle angażujesz dzieci w wasze sprawy (bo to ciagle robisz) to w efekcie sam sobie kopiesz pod sobą dolek, na to jednak potrzeba lat żeby to zobaczyć, już podjales role Sądu wobec możliwości spędzania, sposobu, czasu matki swoich dzieci z nimi, robisz to wg. swoich wyobrazen, skad wiesz ze sa słusznie? może porozmawiaj z jakims psychologiem dziecięcym lub kuratorem, nawet tutaj otwierając jakiś watek gdzie indziej, niestety w sytuacji kiedy sa dzieci, one najbardziej cierpia kiedy (tak jak w waszym wypadku) rodzicie angazuja je do swoich rozgrywek. W takiej sytuacji jak Twoja, sam wolabym się wyprowadzić bo kobieta jest w tym wieku wazniejsza dla dziecka niż ojciec (o ile nie wprowadzala by kogos do domu). Twoja zona niby się dziecmi obecnie nie interesuje? Troche to Cie rozgrzesza jednak obaj wiemy ze jej zachowanie wynika z "zaczadzenia" i kontrukcji psychicznej. Nagle jest zla matka a przez nascie lat nic przy dzieciach nie robila? Tez była zla matka przez ponad 10 lat? I za to nie ma miec kontaktu z dziecmi, co praktycznie uniemożliwiasz bo musi być tak jak Ty chcesz (dla dziecka liczy sie kontakt a nie ocena rodzaju jakości zabawek, nawet takimi się ciesza, nie trzeba na nie przelewac swojej zlosci). Ta wybiorczosc mnie niestety przeraza i zniesmacza. Rozumiem Cie jako człowieka, każdy ma prawo do zali, ale ten kontrast, pozbycie się matki dzieci (dla dzieci), która się nimi zajmowala przez 10? lat, niestety ale wykracza poza normalne kwestie w takich sytuacjach. Rozumiem, ze chcesz ja w ten sposób ukarać. Ale nie tedy droga. Nie oznacza to ze masz bronic obrazu matki dla dzieci, ale Ty go aktywnie niszczysz ingerujesz w niego poprzez swój zal. Takim postepowaniem niszczysz siebie, ja i dzieci.

Ja nigdzie nie napisałem, że żałuję mojego życia z żoną tych lat które z nią spędziłem, bo tak naprawdę nie mam czego żałować. Ona dała mi mnóstwo szczęścia, wspaniałych chwil, wspomnień, a przede wszystkim dała mi dwóch wspaniałych synów. Określenia niestety użyłem w odniesieniu do mojego jej traktowania, swego rodzaju zaślepienia jej osobą, jak to ktoś napisał, zbytniego jej idealizowania. Może gdybym bardziej wyważył nasze relacje, stosunek między tym co daję a tym co dostaję, to teraz byłbym mniej rozżalony, bo w tej chwili mam świadomość, że ja się przez te 14 lat poświęcałem, stawiałem ją na pierwszym miejscu, a ona to wszystko olała, nie szanowała tego. Niestety ja już mam taką konstrukcję psychiczną, że sprawia mi radość uszczęśliwianie innych ludzi, a jak już jest to osoba którą kocham, to w ogóle jestem w siódmym niebie widząc uśmiech na jej twarzy.Dzieci wcale staram się nie angażować, poza kilkoma sytuacjami, powiedzmy to wybuchowymi, staram się z nią rozmawiać spokojnie, bez emocji, a przede wszystkim nie w obecności dzieci. Nie uważam też, że ona była złą matką, wręcz odwrotnie, uważam, że była wspaniałą, kochającą mamą. Widziałem jak traktuje dzieci, jak dba o nie, czasem nawet jej zwracałem uwagę, że nazbyt je wyręcza, że nie pozwala im na samodzielność, że jest nadopiekuńcza. Zgrzeszyłbym gdybym napisał inaczej. Ja nie chcę jej ograniczać kontaktu z dziećmi, a już na pewno nie zrobiłem tego co teraz po to, żeby ją ukarać. Zrobiłem to po to, żeby nią nieco wstrząsnąć, żeby do jej rozumu dotarł fakt, że to jak ona teraz postępuje jest złe, że mimo wszystko to dzieci powinny być dla niej zawsze na pierwszym miejscu. Nie ja, nie ten jej nowy men, tylko dzieci. Piszesz, że w tej sytuacji sam byś się wyprowadził, to ja się pytam gdzie jest Twoja odpowiedzialność, zostawiłbyś dzieci same z osobą, która świata poza kochankiem nie widzi, która nie myśli w tej chwili logicznie, która nie ma się co czarować teraz dzieci zaniedbuje, i dla Ciebie wystarczającym argumentem jest to bo to matka, bo dzieci w tym wieku potrzebują przede wszystkim matki? Owszem jest w tym trochę racji, ale pod jednym podstawowym warunkiem ,że ta matka myśli i działa racjonalnie, a moja żona niestety teraz tego nie robi. Pozdrawiam

286

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
maniek_z_maniek napisał/a:

"Niestety teraz zbieram efekty mojego podejścia do życia :-( - " wolne żarty chyba? zalujesz poprzedniego zycia zona (gdyby nie doszło do zdrady?), ale tak, to sa efekty waszego zycia, jeśli jednak ciagle angażujesz dzieci w wasze sprawy (bo to ciagle robisz) to w efekcie sam sobie kopiesz pod sobą dolek, na to jednak potrzeba lat żeby to zobaczyć, już podjales role Sądu wobec możliwości spędzania, sposobu, czasu matki swoich dzieci z nimi, robisz to wg. swoich wyobrazen, skad wiesz ze sa słusznie? może porozmawiaj z jakims psychologiem dziecięcym lub kuratorem, nawet tutaj otwierając jakiś watek gdzie indziej, niestety w sytuacji kiedy sa dzieci, one najbardziej cierpia kiedy (tak jak w waszym wypadku) rodzicie angazuja je do swoich rozgrywek. W takiej sytuacji jak Twoja, sam wolabym się wyprowadzić bo kobieta jest w tym wieku wazniejsza dla dziecka niż ojciec (o ile nie wprowadzala by kogos do domu). Twoja zona niby się dziecmi obecnie nie interesuje? Troche to Cie rozgrzesza jednak obaj wiemy ze jej zachowanie wynika z "zaczadzenia" i kontrukcji psychicznej. Nagle jest zla matka a przez nascie lat nic przy dzieciach nie robila? Tez była zla matka przez ponad 10 lat? I za to nie ma miec kontaktu z dziecmi, co praktycznie uniemożliwiasz bo musi być tak jak Ty chcesz (dla dziecka liczy sie kontakt a nie ocena rodzaju jakości zabawek, nawet takimi się ciesza, nie trzeba na nie przelewac swojej zlosci). Ta wybiorczosc mnie niestety przeraza i zniesmacza. Rozumiem Cie jako człowieka, każdy ma prawo do zali, ale ten kontrast, pozbycie się matki dzieci (dla dzieci), która się nimi zajmowala przez 10? lat, niestety ale wykracza poza normalne kwestie w takich sytuacjach. Rozumiem, ze chcesz ja w ten sposób ukarać. Ale nie tedy droga. Nie oznacza to ze masz bronic obrazu matki dla dzieci, ale Ty go aktywnie niszczysz ingerujesz w niego poprzez swój zal. Takim postepowaniem niszczysz siebie, ja i dzieci.

Ja nigdzie nie napisałem, że żałuję mojego życia z żoną tych lat które z nią spędziłem, bo tak naprawdę nie mam czego żałować. Ona dała mi mnóstwo szczęścia, wspaniałych chwil, wspomnień, a przede wszystkim dała mi dwóch wspaniałych synów. Określenia niestety użyłem w odniesieniu do mojego jej traktowania, swego rodzaju zaślepienia jej osobą, jak to ktoś napisał, zbytniego jej idealizowania. Może gdybym bardziej wyważył nasze relacje, stosunek między tym co daję a tym co dostaję, to teraz byłbym mniej rozżalony, bo w tej chwili mam świadomość, że ja się przez te 14 lat poświęcałem, stawiałem ją na pierwszym miejscu, a ona to wszystko olała, nie szanowała tego. Niestety ja już mam taką konstrukcję psychiczną, że sprawia mi radość uszczęśliwianie innych ludzi, a jak już jest to osoba którą kocham, to w ogóle jestem w siódmym niebie widząc uśmiech na jej twarzy.Dzieci wcale staram się nie angażować, poza kilkoma sytuacjami, powiedzmy to wybuchowymi, staram się z nią rozmawiać spokojnie, bez emocji, a przede wszystkim nie w obecności dzieci. Nie uważam też, że ona była złą matką, wręcz odwrotnie, uważam, że była wspaniałą, kochającą mamą. Widziałem jak traktuje dzieci, jak dba o nie, czasem nawet jej zwracałem uwagę, że nazbyt je wyręcza, że nie pozwala im na samodzielność, że jest nadopiekuńcza. Zgrzeszyłbym gdybym napisał inaczej. Ja nie chcę jej ograniczać kontaktu z dziećmi, a już na pewno nie zrobiłem tego co teraz po to, żeby ją ukarać. Zrobiłem to po to, żeby nią nieco wstrząsnąć, żeby do jej rozumu dotarł fakt, że to jak ona teraz postępuje jest złe, że mimo wszystko to dzieci powinny być dla niej zawsze na pierwszym miejscu. Nie ja, nie ten jej nowy men, tylko dzieci. Piszesz, że w tej sytuacji sam byś się wyprowadził, to ja się pytam gdzie jest Twoja odpowiedzialność, zostawiłbyś dzieci same z osobą, która świata poza kochankiem nie widzi, która nie myśli w tej chwili logicznie, która nie ma się co czarować teraz dzieci zaniedbuje, i dla Ciebie wystarczającym argumentem jest to bo to matka, bo dzieci w tym wieku potrzebują przede wszystkim matki? Owszem jest w tym trochę racji, ale pod jednym podstawowym warunkiem ,że ta matka myśli i działa racjonalnie, a moja żona niestety teraz tego nie robi. Pozdrawiam

Mysle autorze ze niezaleznie od trudnej dla Ciebie obecnej sytuacji caly czas sie zapetlasz i piszesz sprzeczne rzeczy, np. teraz napisales jednoczesnie:

"nie napisałem, że żałuję mojego życia z żoną tych lat które z nią spędziłem"

a

"tej chwili mam świadomość, że ja się przez te 14 lat poświęcałem, stawiałem ją na pierwszym miejscu, a ona to wszystko olała, nie szanowała tego"

Wg, mnie to sa opinie sprzeczne ze soba.

Bo albo ona olala, nie szanowala i zalujesz albo nie zalujesz ale wtedy zyjac z toba nie olewala, szanowala.

Chodzi mi o to, zebys oddzielil przeszlosc od terazniejszosci ale Ty wzucasz wszystko do jednego worka. Tamte lata, to ze przez 14 lat On sie tez poswiecala dla rodziny, to sie wogole dla Ciebie nie liczy.

OK. Nie bede sie tutaj juz udzielal bo wprowadzam "ferment". Dla mnie jest tu wiele niejasnosci. Oby wszystkie sprawy byly zalatwione jak nalezy.

287

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
maniek_z_maniek napisał/a:
Piotr74 napisał/a:
maniek_z_maniek napisał/a:

"Niestety teraz zbieram efekty mojego podejścia do życia :-( - " wolne żarty chyba? zalujesz poprzedniego zycia zona (gdyby nie doszło do zdrady?), ale tak, to sa efekty waszego zycia, jeśli jednak ciagle angażujesz dzieci w wasze sprawy (bo to ciagle robisz) to w efekcie sam sobie kopiesz pod sobą dolek, na to jednak potrzeba lat żeby to zobaczyć, już podjales role Sądu wobec możliwości spędzania, sposobu, czasu matki swoich dzieci z nimi, robisz to wg. swoich wyobrazen, skad wiesz ze sa słusznie? może porozmawiaj z jakims psychologiem dziecięcym lub kuratorem, nawet tutaj otwierając jakiś watek gdzie indziej, niestety w sytuacji kiedy sa dzieci, one najbardziej cierpia kiedy (tak jak w waszym wypadku) rodzicie angazuja je do swoich rozgrywek. W takiej sytuacji jak Twoja, sam wolabym się wyprowadzić bo kobieta jest w tym wieku wazniejsza dla dziecka niż ojciec (o ile nie wprowadzala by kogos do domu). Twoja zona niby się dziecmi obecnie nie interesuje? Troche to Cie rozgrzesza jednak obaj wiemy ze jej zachowanie wynika z "zaczadzenia" i kontrukcji psychicznej. Nagle jest zla matka a przez nascie lat nic przy dzieciach nie robila? Tez była zla matka przez ponad 10 lat? I za to nie ma miec kontaktu z dziecmi, co praktycznie uniemożliwiasz bo musi być tak jak Ty chcesz (dla dziecka liczy sie kontakt a nie ocena rodzaju jakości zabawek, nawet takimi się ciesza, nie trzeba na nie przelewac swojej zlosci). Ta wybiorczosc mnie niestety przeraza i zniesmacza. Rozumiem Cie jako człowieka, każdy ma prawo do zali, ale ten kontrast, pozbycie się matki dzieci (dla dzieci), która się nimi zajmowala przez 10? lat, niestety ale wykracza poza normalne kwestie w takich sytuacjach. Rozumiem, ze chcesz ja w ten sposób ukarać. Ale nie tedy droga. Nie oznacza to ze masz bronic obrazu matki dla dzieci, ale Ty go aktywnie niszczysz ingerujesz w niego poprzez swój zal. Takim postepowaniem niszczysz siebie, ja i dzieci.

Ja nigdzie nie napisałem, że żałuję mojego życia z żoną tych lat które z nią spędziłem, bo tak naprawdę nie mam czego żałować. Ona dała mi mnóstwo szczęścia, wspaniałych chwil, wspomnień, a przede wszystkim dała mi dwóch wspaniałych synów. Określenia niestety użyłem w odniesieniu do mojego jej traktowania, swego rodzaju zaślepienia jej osobą, jak to ktoś napisał, zbytniego jej idealizowania. Może gdybym bardziej wyważył nasze relacje, stosunek między tym co daję a tym co dostaję, to teraz byłbym mniej rozżalony, bo w tej chwili mam świadomość, że ja się przez te 14 lat poświęcałem, stawiałem ją na pierwszym miejscu, a ona to wszystko olała, nie szanowała tego. Niestety ja już mam taką konstrukcję psychiczną, że sprawia mi radość uszczęśliwianie innych ludzi, a jak już jest to osoba którą kocham, to w ogóle jestem w siódmym niebie widząc uśmiech na jej twarzy.Dzieci wcale staram się nie angażować, poza kilkoma sytuacjami, powiedzmy to wybuchowymi, staram się z nią rozmawiać spokojnie, bez emocji, a przede wszystkim nie w obecności dzieci. Nie uważam też, że ona była złą matką, wręcz odwrotnie, uważam, że była wspaniałą, kochającą mamą. Widziałem jak traktuje dzieci, jak dba o nie, czasem nawet jej zwracałem uwagę, że nazbyt je wyręcza, że nie pozwala im na samodzielność, że jest nadopiekuńcza. Zgrzeszyłbym gdybym napisał inaczej. Ja nie chcę jej ograniczać kontaktu z dziećmi, a już na pewno nie zrobiłem tego co teraz po to, żeby ją ukarać. Zrobiłem to po to, żeby nią nieco wstrząsnąć, żeby do jej rozumu dotarł fakt, że to jak ona teraz postępuje jest złe, że mimo wszystko to dzieci powinny być dla niej zawsze na pierwszym miejscu. Nie ja, nie ten jej nowy men, tylko dzieci. Piszesz, że w tej sytuacji sam byś się wyprowadził, to ja się pytam gdzie jest Twoja odpowiedzialność, zostawiłbyś dzieci same z osobą, która świata poza kochankiem nie widzi, która nie myśli w tej chwili logicznie, która nie ma się co czarować teraz dzieci zaniedbuje, i dla Ciebie wystarczającym argumentem jest to bo to matka, bo dzieci w tym wieku potrzebują przede wszystkim matki? Owszem jest w tym trochę racji, ale pod jednym podstawowym warunkiem ,że ta matka myśli i działa racjonalnie, a moja żona niestety teraz tego nie robi. Pozdrawiam

Mysle autorze ze niezaleznie od trudnej dla Ciebie obecnej sytuacji caly czas sie zapetlasz i piszesz sprzeczne rzeczy, np. teraz napisales jednoczesnie:

"nie napisałem, że żałuję mojego życia z żoną tych lat które z nią spędziłem"

a

"tej chwili mam świadomość, że ja się przez te 14 lat poświęcałem, stawiałem ją na pierwszym miejscu, a ona to wszystko olała, nie szanowała tego"

Wg, mnie to sa opinie sprzeczne ze soba.

Bo albo ona olala, nie szanowala i zalujesz albo nie zalujesz ale wtedy zyjac z toba nie olewala, szanowala.

Chodzi mi o to, zebys oddzielil przeszlosc od terazniejszosci ale Ty wzucasz wszystko do jednego worka. Tamte lata, to ze przez 14 lat On sie tez poswiecala dla rodziny, to sie wogole dla Ciebie nie liczy.

OK. Nie bede sie tutaj juz udzielal bo wprowadzam "ferment". Dla mnie jest tu wiele niejasnosci. Oby wszystkie sprawy byly zalatwione jak nalezy.

Widzisz zacytowałeś znów fragment mojej wypowiedzi, a gdzie reszta. Dlatego pisałem wcześniej, że nie czytasz ze zrozumieniem, chcesz widzieć to co chcesz zobaczyć. Nie ma sprzeczności w tym, że nie żałuję mojego życia z żoną, a tym, że teraz dostrzegłem, że za wiele jej poświęciłem. Chodzi o to, że jak to mówią ,,Mądry Polak po szkodzie". Niestety, to wyrażenie, mojego żalu, że za bardzo się poświęcałem, a nie żalu wspólnie spędzonych lat, bo tego nie będę żałował, za wiele mnie dobrego z nią łączy, żebym mógł tego żałować :-(. Udzielać się jak najbardziej możesz, bo to jest forum, każdy ma prawo wyrażać swoje opinie, Ty masz swoje, ja swoje. Nie ma co się obrażać, zabierać swoje zabawki i iść do innej piaskownicy, bo to jest dziecinne ;-).

288 Ostatnio edytowany przez bullet (2015-02-11 12:22:46)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotr: co z tego ? Miotasz się a czas płynie na jej korzyść. Widzisz, ze nie myśli racjonalnie a Ty masz żal o to ? Tak jest w każdym przypadku. Dzieci tez nie są przeszkodą by takie coś odstawić.
Chłopie, zbieraj dowody. Twoja sprawa jest już przesądzona. Tylko z tego co czytam Ty jeszcze masz nadzieję. Twoja ex będzie świadomie przesuwać granice, badać na ile sobie może pozwolić. Nie utrudniaj jej kontaktów z dziećmi, nie wyzywaj, nie kłoć się. I nagrywaj, możesz być pewny, że ona nagrywa. ZBIERAJ DOWODY, później nie dasz rady odtworzyć. Zapisuj co się dzieje i mniej więcej godzinę, zobaczysz jak niektóre rzeczy będą się łączyć. Ja zapisywałem dzień po dniu kilkanaście miesięcy i było warto.
Sprawdź komputer, usunięte pliki bo tam może być coś ciekawego. Nie czyść kosza w komputerze. Jeśli używała go oczywiście.
Pilnie złóż pozew rozwodowy z orzekaniem o jej winie. Masz wg. mnie doskonały argument, opuszczenie rodziny przez nią.

289

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
bullet napisał/a:

Piotr: co z tego ? Miotasz się a czas płynie na jej korzyść. Widzisz, ze nie myśli racjonalnie a Ty masz żal o to ? Tak jest w każdym przypadku. Dzieci tez nie są przeszkodą by takie coś odstawić.
Chłopie, zbieraj dowody. Twoja sprawa jest już przesądzona. Tylko z tego co czytam Ty jeszcze masz nadzieję. Twoja ex będzie świadomie przesuwać granice, badać na ile sobie może pozwolić. Nie utrudniaj jej kontaktów z dziećmi, nie wyzywaj, nie kłoć się. I nagrywaj, możesz być pewny, że ona nagrywa. ZBIERAJ DOWODY, później nie dasz rady odtworzyć. Zapisuj co się dzieje i mniej więcej godzinę, zobaczysz jak niektóre rzeczy będą się łączyć. Ja zapisywałem dzień po dniu kilkanaście miesięcy i było warto.
Sprawdź komputer, usunięte pliki bo tam może być coś ciekawego. Nie czyść kosza w komputerze. Jeśli używała go oczywiście.
Pilnie złóż pozew rozwodowy z orzekaniem o jej winie. Masz wg. mnie doskonały argument, opuszczenie rodziny przez nią.

Nie na kompie zero dowodów, ten jej pustak nawet nie potrafiłby włączyć kompa :-(. W jej telefonie a raczej telefonie który dostała od niego, żeby mieć z nim kontakt za moimi plecami są niezaprzeczalne dowody, ale ja do niego nie mam dostępu. Muszę kupić dyktafon, żeby ją nagrywać, bo już teraz ona wypiera się niektórych swoich wypowiedzi :-(

290 Ostatnio edytowany przez takasobiejaS (2015-02-11 12:37:49)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

A ja Piotra rozumiem, te jego huśtawkę nastrojow też. Przecież ciężko mu tak uwierzyć,  że kobieta z którą żył tyle lat, matka jego dzieci to zwykła s...  , w dodatku zostawiła swoje dzieci.
Ciezko tak z dnia  dzien ot tak, przestac kochac, ot tak zapomniec.
Jednak czym bardziej ta kobieta rani jegi , a przede wszystki dzieci, tym szybciej Piotr dojrzeje do podjecia decyzji.

Piotr atakuj, zanim ona cos zrobi, teraz ciężko w to uwierzyć,  ale kto wie co jej do głowy wpadnie za jakiś czas, moze dzieci będzie chciala zabrac.
W TYM szalonym kraju prawo jest smieszne, nie zawsze respektuje prawa ojca. Uważaj wiec i jak pisza inni, zbieraj dowody, nagrywaj rozmowy, zbieraj sms. Wszystko.
Wynajmij detektywa jesli będzie to konieczne, on na pewno pozbiera garsc niepodwazalnych dowodów. 
To dobra inwestycja, szczegolnie patrzac na dobro dzieci, ktore najlepiej jesli zostana z tobą.

291

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
takasobiejaS napisał/a:

A ja Piotra rozumiem, te jego huśtawkę nastrojow też. Przecież ciężko mu tak uwierzyć,  że kobieta z którą żył tyle lat, matka jego dzieci to zwykła s...  , w dodatku zostawiła swoje dzieci.
Ciezko tak z dnia  dzien ot tak, przestac kochac, ot tak zapomniec.
Jednak czym bardziej ta kobieta rani jegi , a przede wszystki dzieci, tym szybciej Piotr dojrzeje do podjecia decyzji.

Piotr atakuj, zanim ona cos zrobi, teraz ciężko w to uwierzyć,  ale kto wie co jej do głowy wpadnie za jakiś czas, moze dzieci będzie chciala zabrac.
W TYM szalonym kraju prawo jest smieszne, nie zawsze respektuje prawa ojca. Uważaj wiec i jak pisza inni, zbieraj dowody, nagrywaj rozmowy, zbieraj sms. Wszystko.
Wynajmij detektywa jesli będzie to konieczne, on na pewno pozbiera garsc niepodwazalnych dowodów. 
To dobra inwestycja, szczegolnie patrzac na dobro dzieci, ktore najlepiej jesli zostana z tobą.

Dzięki, huśtawkę to ja mam codziennie od nienawiści do bezgranicznej miłości :-(
Sam nie wiem co wybrać, głupi jestem, tego powinni w szkołach uczyć, jak sobie radzić w takich sytuacjach. Mój starszy syn ma od wczoraj testy kompetencyjne w gimnazjum, a kochana mamusia nawet się nie interesuje jak mu poszło, szkoda słów na jej postępowanie :-(

292

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
takasobiejaS napisał/a:

A ja Piotra rozumiem, te jego huśtawkę nastrojow też. Przecież ciężko mu tak uwierzyć,  że kobieta z którą żył tyle lat, matka jego dzieci to zwykła s...  , w dodatku zostawiła swoje dzieci.
Ciezko tak z dnia  dzien ot tak, przestac kochac, ot tak zapomniec.
Jednak czym bardziej ta kobieta rani jegi , a przede wszystki dzieci, tym szybciej Piotr dojrzeje do podjecia decyzji.

Piotr atakuj, zanim ona cos zrobi, teraz ciężko w to uwierzyć,  ale kto wie co jej do głowy wpadnie za jakiś czas, moze dzieci będzie chciala zabrac.
W TYM szalonym kraju prawo jest smieszne, nie zawsze respektuje prawa ojca. Uważaj wiec i jak pisza inni, zbieraj dowody, nagrywaj rozmowy, zbieraj sms. Wszystko.
Wynajmij detektywa jesli będzie to konieczne, on na pewno pozbiera garsc niepodwazalnych dowodów. 
To dobra inwestycja, szczegolnie patrzac na dobro dzieci, ktore najlepiej jesli zostana z tobą.

Dzięki, huśtawkę to ja mam codziennie od nienawiści do bezgranicznej miłości :-(
Sam nie wiem co wybrać, głupi jestem, tego powinni w szkołach uczyć, jak sobie radzić w takich sytuacjach. Mój starszy syn ma od wczoraj testy kompetencyjne w gimnazjum, a kochana mamusia nawet się nie interesuje jak mu poszło, szkoda słów na jej postępowanie :-(

Sam musisz dojrzec do wszystkiego.
My ci mozemy podpowiedziec, co powineines zrobic, ale Ty zapewne i tak nie posluchasz.
Tak juz jest, sam wreszcie otworzysz oczy, ale na wszysstko potrzeba czasu.
Ty juz chyba nie masz wyboru Piotr, milosci wybrac nie mozesz. Nienawisc tez odpada, najlepsza jest obojetnosc....

293

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotrze,wiem jak trudno zrzucić z piedestału osobe ,która była ci najbliższa.
Odbywa sie to stopniowo,ale małzonka kazdym postępkiem wobec ciebie i dzieci ,przybliża cię do celu.
W moim przypadku punktem zwrotnym,był moment kiedy w sądzie, przy obcych ludziach,prosto w oczy powiedziała,że układa sobie życie z innym partnerem i godzi sie na ograniczenie praw rodzicielskich(zrozumiałem co jest dla niej najważniejsze).Jej akcje spadły u mnie do poziomu "śmieciowych".
Musisz zrozumieć,że nie warta jest aby ją ratować,tłumaczyć,prosić,jak również nie warta,aby jej nienawidzić,szkodzić jej,czy robić na złość.Mam nadzieje że przyjdzie ci to jak najszybciej.
Trzymaj nerwy na wodzy(łatwo napisać  smile i smile ).

294

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
1status napisał/a:

Piotrze,wiem jak trudno zrzucić z piedestału osobe ,która była ci najbliższa.
Odbywa sie to stopniowo,ale małzonka kazdym postępkiem wobec ciebie i dzieci ,przybliża cię do celu.
W moim przypadku punktem zwrotnym,był moment kiedy w sądzie, przy obcych ludziach,prosto w oczy powiedziała,że układa sobie życie z innym partnerem i godzi sie na ograniczenie praw rodzicielskich(zrozumiałem co jest dla niej najważniejsze).Jej akcje spadły u mnie do poziomu "śmieciowych".
Musisz zrozumieć,że nie warta jest aby ją ratować,tłumaczyć,prosić,jak również nie warta,aby jej nienawidzić,szkodzić jej,czy robić na złość.Mam nadzieje że przyjdzie ci to jak najszybciej.
Trzymaj nerwy na wodzy(łatwo napisać  smile i smile ).

To ci Ty usłyszałeś na sali sądowej, ja już słyszałem w domu. Tez powiedziała, że się zrzeka dzieci i to przy starszym synu, jak jej mówiłem, że w przypadku rozwodu odwiedzi nas pewnie kurator, wtedy zacytuję ,, Po co tu kurator, ja się zrzeknę dzieci", obok niej siedział starszy syn. Oczy mi mało z orbit nie wyskoczyły jak to usłyszałem :-(

295

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

/..../Mój starszy syn ma od wczoraj testy kompetencyjne w gimnazjum, a kochana mamusia nawet się nie interesuje jak mu poszło, szkoda słów na jej postępowanie :-(

O ja pie*dolę...

Piotr co ty chcesz takiemu komuś tłumaczyć? Rozumiem, że mogła zlać Ciebie ale jeśli to jej się "rozchodzi na dzieci", to masz do czynienia z jakimś mentalnym zwierzątkiem. To nie Twoja klasa, nie twoja liga. Gdzieś ty był, że tego nie widziałeś? Do kasacji.

296

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

..
To ci Ty usłyszałeś na sali sądowej, ja już słyszałem w domu. Tez powiedziała, że się zrzeka dzieci i to przy starszym synu, jak jej mówiłem, że w przypadku rozwodu odwiedzi nas pewnie kurator, wtedy zacytuję ,, Po co tu kurator, ja się zrzeknę dzieci", obok niej siedział starszy syn. Oczy mi mało z orbit nie wyskoczyły jak to usłyszałem :-(

na co Ty jeszcze czekasz ? Pilnie do sądu, adwokat !
Ona ma tak zamieszane w głowie, ze może dzieciom zrobić krzywdę, co wtedy ?

297 Ostatnio edytowany przez 1status (2015-02-11 18:26:13)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

To ci Ty usłyszałeś na sali sądowej, ja już słyszałem w domu. Tez powiedziała, że się zrzeka dzieci i to przy starszym synu, jak jej mówiłem, że w przypadku rozwodu odwiedzi nas pewnie kurator, wtedy zacytuję ,, Po co tu kurator, ja się zrzeknę dzieci", obok niej siedział starszy syn. Oczy mi mało z orbit nie wyskoczyły jak to usłyszałem :-(

U mnie było wszystko dogadane w domu,ale jakoś człowiek nie dowierzał.Dopiero gdy "słowo stało się ciałem" dotarło w pełni.
Mam nadzieje że wiesz już z kim masz do czynienia i co robic,a pytanie tytułowe nieaktualne.

298

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
EXTRA_terrestrial napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

/..../Mój starszy syn ma od wczoraj testy kompetencyjne w gimnazjum, a kochana mamusia nawet się nie interesuje jak mu poszło, szkoda słów na jej postępowanie :-(

O ja pie*dolę...

Piotr co ty chcesz takiemu komuś tłumaczyć? Rozumiem, że mogła zlać Ciebie ale jeśli to jej się "rozchodzi na dzieci", to masz do czynienia z jakimś mentalnym zwierzątkiem. To nie Twoja klasa, nie twoja liga. Gdzieś ty był, że tego nie widziałeś? Do kasacji.

Ślepy, a raczej zaślepiony byłem. Za bardzo ją kochałem :-(

299

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotr, z Twoich poprzednich postow wyczytalam, że nie masz żadnych twardych dowodów zdrady żony, porzucenia rodziny, braku opieki nad dziećmi.
Natomiast Ty zabroniłeś zonie wstępu do domu, wyrzucileś ją jak chciała odwiedzić dzieci, wysyłałeś obraźliwe sms-y.

Jak na razie użalasz się nad sobą i robisz wszystko by żona uzyskała rozwód z Twojej winy a Twoje dzieci wychowywał jej gach.

Chcesz tego?
Jeżeli nie to zabierz się do roboty z dowodami i stań się kryształowo uprzejmy dla żony.
Inaczej polegniesz, a Tobą dzieci.

Emocje nie są dobrym doradcą, a szczegolnie w tak ważnej sprawie.

300

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Secondo1 napisał/a:

Piotr, z Twoich poprzednich postow wyczytalam, że nie masz żadnych twardych dowodów zdrady żony, porzucenia rodziny, braku opieki nad dziećmi.
Natomiast Ty zabroniłeś zonie wstępu do domu, wyrzucileś ją jak chciała odwiedzić dzieci, wysyłałeś obraźliwe sms-y.

Jak na razie użalasz się nad sobą i robisz wszystko by żona uzyskała rozwód z Twojej winy a Twoje dzieci wychowywał jej gach.

Chcesz tego?
Jeżeli nie to zabierz się do roboty z dowodami i stań się kryształowo uprzejmy dla żony.
Inaczej polegniesz, a Tobą dzieci.

Emocje nie są dobrym doradcą, a szczegolnie w tak ważnej sprawie.

Wiesz co z dowodów to na tą chwilę mam to:
1. Filmik zgrany z monitoringu jak się obejmuje i całuje ze swoim nowym gachem.
2. Trochę smsów.
3. Zeznania jej koleżanek ewentualnie na rozprawie.
4. Zeznania mojej mamy, która opiekuje się chłopcami kiedy ja jestem w pracy, a ona powinna być w domu.
5. Ewentualna opinia ze szkoły młodszego syna, bo tylko ja go zawożę i odbieram, matki nikt tam nie widział od ponad miesiąca.

Myślę nad kupnem dyktafonu i nagraniem jej kilku rozmów ze mną, bo to pewnie byłby gwóźdź do trumny dla niej.

W żadnym smsie ode mnie do niej, nie padły obraźliwe określenia, nigdy tak do niej nie pisałem, nie obrażałem jej w smsach, wręcz odwrotnie, pisałem, że bardzo ją kocham i żeby do nas wróciła. Czasem wysłałem ostrzejszego smsa, żeby się zastanowiła co i dla kogo poświęca, ale nigdy w nich nie było słów obraźliwych dla niej.

301

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
Secondo1 napisał/a:

Piotr, z Twoich poprzednich postow wyczytalam, że nie masz żadnych twardych dowodów zdrady żony, porzucenia rodziny, braku opieki nad dziećmi.
Natomiast Ty zabroniłeś zonie wstępu do domu, wyrzucileś ją jak chciała odwiedzić dzieci, wysyłałeś obraźliwe sms-y.

Jak na razie użalasz się nad sobą i robisz wszystko by żona uzyskała rozwód z Twojej winy a Twoje dzieci wychowywał jej gach.

Chcesz tego?
Jeżeli nie to zabierz się do roboty z dowodami i stań się kryształowo uprzejmy dla żony.
Inaczej polegniesz, a Tobą dzieci.

Emocje nie są dobrym doradcą, a szczegolnie w tak ważnej sprawie.

Wiesz co z dowodów to na tą chwilę mam to:
1. Filmik zgrany z monitoringu jak się obejmuje i całuje ze swoim nowym gachem.
2. Trochę smsów.
3. Zeznania jej koleżanek ewentualnie na rozprawie.
4. Zeznania mojej mamy, która opiekuje się chłopcami kiedy ja jestem w pracy, a ona powinna być w domu.
5. Ewentualna opinia ze szkoły młodszego syna, bo tylko ja go zawożę i odbieram, matki nikt tam nie widział od ponad miesiąca.

Myślę nad kupnem dyktafonu i nagraniem jej kilku rozmów ze mną, bo to pewnie byłby gwóźdź do trumny dla niej.

W żadnym smsie ode mnie do niej, nie padły obraźliwe określenia, nigdy tak do niej nie pisałem, nie obrażałem jej w smsach, wręcz odwrotnie, pisałem, że bardzo ją kocham i żeby do nas wróciła. Czasem wysłałem ostrzejszego smsa, żeby się zastanowiła co i dla kogo poświęca, ale nigdy w nich nie było słów obraźliwych dla niej.

Jak tu radziły inne osoby dyktafon na pewno musisz mieć.

Na rozprawę rozwodową jako świadka wezwijcie też jej gaha - to będzie drugi gwoźdź do trumny. Skoro koleś inteligencją nie błyszcze, to twój adwokat jego po prostu "połknie" w sądzie.

302

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Rockfor napisał/a:
Piotr74 napisał/a:
Secondo1 napisał/a:

Piotr, z Twoich poprzednich postow wyczytalam, że nie masz żadnych twardych dowodów zdrady żony, porzucenia rodziny, braku opieki nad dziećmi.
Natomiast Ty zabroniłeś zonie wstępu do domu, wyrzucileś ją jak chciała odwiedzić dzieci, wysyłałeś obraźliwe sms-y.

Jak na razie użalasz się nad sobą i robisz wszystko by żona uzyskała rozwód z Twojej winy a Twoje dzieci wychowywał jej gach.

Chcesz tego?
Jeżeli nie to zabierz się do roboty z dowodami i stań się kryształowo uprzejmy dla żony.
Inaczej polegniesz, a Tobą dzieci.

Emocje nie są dobrym doradcą, a szczegolnie w tak ważnej sprawie.

Wiesz co z dowodów to na tą chwilę mam to:
1. Filmik zgrany z monitoringu jak się obejmuje i całuje ze swoim nowym gachem.
2. Trochę smsów.
3. Zeznania jej koleżanek ewentualnie na rozprawie.
4. Zeznania mojej mamy, która opiekuje się chłopcami kiedy ja jestem w pracy, a ona powinna być w domu.
5. Ewentualna opinia ze szkoły młodszego syna, bo tylko ja go zawożę i odbieram, matki nikt tam nie widział od ponad miesiąca.

Myślę nad kupnem dyktafonu i nagraniem jej kilku rozmów ze mną, bo to pewnie byłby gwóźdź do trumny dla niej.

W żadnym smsie ode mnie do niej, nie padły obraźliwe określenia, nigdy tak do niej nie pisałem, nie obrażałem jej w smsach, wręcz odwrotnie, pisałem, że bardzo ją kocham i żeby do nas wróciła. Czasem wysłałem ostrzejszego smsa, żeby się zastanowiła co i dla kogo poświęca, ale nigdy w nich nie było słów obraźliwych dla niej.

Jak tu radziły inne osoby dyktafon na pewno musisz mieć.

Na rozprawę rozwodową jako świadka wezwijcie też jej gaha - to będzie drugi gwoźdź do trumny. Skoro koleś inteligencją nie błyszcze, to twój adwokat jego po prostu "połknie" w sądzie.

Dobry pomysł, a co myślisz o pozostałych dowodach, jeszcze ich z adwokatem nie konsultowałem, wizytę mam umówioną na 19.02, bo jest na urlopie aktualnie?

303 Ostatnio edytowany przez bullet (2015-02-12 11:51:16)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

... o pozostałych dowodach, jeszcze ich z adwokatem nie konsultowałem,

są ok, poza jednym. Na jej koleżanki nie licz. Gaha zaprosić na rozprawę to musi być obowiązkowe.

Co do dyktafonu: doraźnie, przecież większość telefonów ma funkcję dyktafonu. Ja kiedyś prezypadkowo znalazłem sie w sytuacji z mojej bż gahem. To co nagrałem do dzis nie mogę uwierzyć, ze zostało powiedziane. Ona nadal nie wie o tym nagraniu, nie musiałem użyć. Nagrałem TELEFONEM. słychać wszystko dokładnie, słowo po słowie. Gdy spodziewasz się rozmowy włączasz wcześniej, nie przy niej by nie widziała, że nagrywasz. Ona zapewne też nagrywa, ale nawet jeśli nie, zakładaj, że tak się dzieje i trzymaj język za zębami. Co któreś zdanie mów "kocham cię", "możemy jeszcze to naprawić" itp. Ona na to musi coś odpowiedzieć.

304

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotrze, właśnie przeczytałam cały wątek. Niewiele mam do dodania, bo wypowiedziało się już wielu mądrych ludzi. Chciałam tylko przekazać słowa wsparcia i otuchy. Bardzo Ci współczuję. Odetnij się jak najszybciej i postaraj się, aby jak najbardziej oszczędzić przeżyć dzieciakom. Trzymaj się!

305

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotrze, wsrod moich znajomych, mam przypadek, gdzie kobieta, odeszla i zostawila meza, odeszla z trenerem wlasnego syna.
  Po okolo pol roku, gdy sielanka sie skonczyla i facet ja zostawil, zostala z niczym. Probowala w sadzie zwalic wine na meza, ze ja psychicznie maltretowal,  dlatego odeszla. Dowodow nie miala, swiadekow tez nIe.
  Dzieki bogu, on mial nagrania rozmow, jak prosi by wrocila, jak ona mowi, ze nigdy go nie kochala, ze teraz jest szczęśliwa. 
Bardzo duzo pomogl detektyw, ktory zebral taki material dowodowy, udowodnil nawet, ze matka w weekendy zamiast do synow jezdzila z nowym facetem na narty.
Latwo nie bylo, ale material zebrany przez np detektywa znajacego sie na rzeczy bylby bardzo pomocny.
No i co najwazniejsze, zaloze sie , ze np 3 miesiące temu nie uwierzylbys, ze ona zrobi  co zrobila, musisz wiec byc gotowy na to, ze moze zmieni zdanie. Co jak nagle, zechce wziac dzieci do niego, co wtedy??
Przygotuj sie na walke.
Jak nie chcesz detektywa, popros kogos zaufanego, niech zrobi zdjecia. A ty sam badz jak kamien, nie daj sie sprowokowac.

306

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
takasobiejaS napisał/a:

Piotrze, wsrod moich znajomych, mam przypadek, gdzie kobieta, odeszla i zostawila meza, odeszla z trenerem wlasnego syna.
  Po okolo pol roku, gdy sielanka sie skonczyla i facet ja zostawil, zostala z niczym. Probowala w sadzie zwalic wine na meza, ze ja psychicznie maltretowal,  dlatego odeszla. Dowodow nie miala, swiadekow tez nIe.
  Dzieki bogu, on mial nagrania rozmow, jak prosi by wrocila, jak ona mowi, ze nigdy go nie kochala, ze teraz jest szczęśliwa. 
Bardzo duzo pomogl detektyw, ktory zebral taki material dowodowy, udowodnil nawet, ze matka w weekendy zamiast do synow jezdzila z nowym facetem na narty.
Latwo nie bylo, ale material zebrany przez np detektywa znajacego sie na rzeczy bylby bardzo pomocny.
No i co najwazniejsze, zaloze sie , ze np 3 miesiące temu nie uwierzylbys, ze ona zrobi  co zrobila, musisz wiec byc gotowy na to, ze moze zmieni zdanie. Co jak nagle, zechce wziac dzieci do niego, co wtedy??
Przygotuj sie na walke.
Jak nie chcesz detektywa, popros kogos zaufanego, niech zrobi zdjecia. A ty sam badz jak kamien, nie daj sie sprowokowac.

Oczywiscie ze tak moze sie stac, na zasadzie ze wiele romansow dzieje sie niejako "za plecami". Gdyby np. miala miejsce taka sytuacja, ze autor o romansie dowiedzialby sie po od skruszonej zony, to pewnie by jej wybaczyl. Taki bowiem tutaj widze trend. Tyle ze tutaj mamy romans w trakcie trwania i delikwentka nawet nie zdaje sobie sprawy ze swojego zagubienia. A pytanie bylo jak ratowac zone. Kiedys ludzie jednak byli madrzejsi, umieli takie sprawy zalatwiac, mieli "jaja" po prostu. Skoro wiec nie odpowiadamy na to pytanie to dalej mamy "standard" ale rowniez brak mozliwosci relfeksji autora nad powodoami kryzysu w jego malzenstwie. Nie wiem czy pisalem ale gdyby kiedys siedli oni do wspolnej rozmowy to jestem pewien ze zona podalaby ze 20-30 powod tej sytuacji a przeciez wszystko bylo idealne? Nie rozumiem tez dlaczego autor "oczekuje ode mnie" dalszego udzialu w jego problemie? Przeciez prezentuje tutaj zdanie zupelnie wyjatkowe. Byc moze jest to kwestia tego ze inaczej nie wyjdzie z pozycji samooszukiwania siebie, lub wrecz dyskutujac ze zdaniem odrebnym uczy sie okreslac swoja sytuacje. Byc moze.

307

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotrze tak czytam ten wątek i tak sobie myślę, ze skrajności w skrajność idą Twe wypowiedzi.
Tyle tu mowy o tej której nie ma, tyle ocen i rad.

Dla mnie dziwnym jest że dotąd wzorowa żona i matka tak nagle odnalazła się tam gdzie nigdy nie chciała być...
Jaka jest prawda nigdy się nie dowiemy.
Rozumiem Twój ból, strach, niepewność co do dalszej przyszłości.
Już nie zaprzeczasz, że dalej tak się nie da. Obudziłeś się a koszmar okazał się realnym dniem.

308

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
renesans napisał/a:

Piotrze tak czytam ten wątek i tak sobie myślę, ze skrajności w skrajność idą Twe wypowiedzi.
Tyle tu mowy o tej której nie ma, tyle ocen i rad.

Dla mnie dziwnym jest że dotąd wzorowa żona i matka tak nagle odnalazła się tam gdzie nigdy nie chciała być...
Jaka jest prawda nigdy się nie dowiemy.
Rozumiem Twój ból, strach, niepewność co do dalszej przyszłości.
Już nie zaprzeczasz, że dalej tak się nie da. Obudziłeś się a koszmar okazał się realnym dniem.

Widzisz ja sam tego nie jestem w stanie pojąć jak człowiek  może się tak szybko, tak bardzo zmenić, zatracić w sobie wszystkie wartości, które były do tej pory dla niego ważne, odwrócić się od najważniejszych osób w swoim życiu. Dlatego napisałem czy ją ratować z toksycznej miłości, bo jak dla mnie to ta miłość jej jest toksyczna, wyniszcza ją coraz bardziej i ja to widzę. Zamiast być szczęśliwą, kwitnącą , uśmiechniętą kobietą, taką jaką w sumie do tej pory była. Stała się nerwowym, zgorzkniałym, przemęczonym zaprzeczeniem samej siebie. Sama sobie gotuje ten los sad. Mi pozostaje tylko walczyć, ale już nie o nią, tylko o dzieci i siebie, żeby nie pociągnęła nas za sobą na dno, na którym się zapewne prędzej czy później znajdzie sad Szkoda mi jej, bo ja ją jednak ciągle kocham, nie życzę jej źle i serce mnie boli jak na to wszystko patrzę sad Kurcze w sobotę walentynki, już czuję jakiego doła będę miał sad

309

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Pozdrawiam Cię ciepło i przesyłam swoją walentynkę.

Miłość to nie posiadanie, to wsparcie.
Dziś go nie masz i dzieci z tego co piszesz to też je tracą.
Tak trzymaj się dzielnie sam dla siebie i dla Waszych pociech. Bądź fundamentem, nośną ścianą Waszego domu.
Może strop się zawalił jednak życie trwa nadal. Nie wiadomo jak dalej potoczy się historia.

Czy sam to odbudujesz czy dostaniesz "dofinansowanie" dziś nikt tego nie wie. Zacznij od siebie bo podobnie jak maniek uważam, że wcześniej gdzieś powstała szczelina przez którą substancja toksyczna dostała się między Was. Teraz z chorobą to ona winna sobie poradzić.

Dla Ciebie i dzieci zalecam kwarantanne i szczepienia wink ( z przymrużeniem oka) Chory organ należy odizolować.

310

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
renesans napisał/a:

Pozdrawiam Cię ciepło i przesyłam swoją walentynkę.

Miłość to nie posiadanie, to wsparcie.
Dziś go nie masz i dzieci z tego co piszesz to też je tracą.
Tak trzymaj się dzielnie sam dla siebie i dla Waszych pociech. Bądź fundamentem, nośną ścianą Waszego domu.
Może strop się zawalił jednak życie trwa nadal. Nie wiadomo jak dalej potoczy się historia.

Czy sam to odbudujesz czy dostaniesz "dofinansowanie" dziś nikt tego nie wie. Zacznij od siebie bo podobnie jak maniek uważam, że wcześniej gdzieś powstała szczelina przez którą substancja toksyczna dostała się między Was. Teraz z chorobą to ona winna sobie poradzić.

Dla Ciebie i dzieci zalecam kwarantanne i szczepienia wink ( z przymrużeniem oka) Chory organ należy odizolować.

Dzięki za walentynke i dobre słowo. Miłego weekendu smile

311

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

Widzisz ja sam tego nie jestem w stanie pojąć jak człowiek  może się tak szybko, tak bardzo zmenić, zatracić w sobie wszystkie wartości, które były do tej pory dla niego ważne, odwrócić się od najważniejszych osób w swoim życiu. Dlatego napisałem czy ją ratować z toksycznej miłości, bo jak dla mnie to ta miłość jej jest toksyczna, wyniszcza ją coraz bardziej i ja to widzę. Zamiast być szczęśliwą, kwitnącą , uśmiechniętą kobietą, taką jaką w sumie do tej pory była. Stała się nerwowym, zgorzkniałym, przemęczonym zaprzeczeniem samej siebie. Sama sobie gotuje ten los sad. Mi pozostaje tylko walczyć, ale już nie o nią, tylko o dzieci i siebie, żeby nie pociągnęła nas za sobą na dno, na którym się zapewne prędzej czy później znajdzie sad Szkoda mi jej, bo ja ją jednak ciągle kocham, nie życzę jej źle i serce mnie boli jak na to wszystko patrzę sad Kurcze w sobotę walentynki, już czuję jakiego doła będę miał sad

errrrr... Nie wiem, gdzie się chowałeś, w której jaskini, ale lajf iz brutal i nawet nie wiesz, w jakiego potwora potrafi się zmienić osoba, która ślubowała Ci miłość i wierność małżeńską... serio. Ty ją kochasz i nie życzysz jej źle, a zatem dasz się przerobić na wszystkich frontach. A scenariusz jest taki, że głupia baba (głupi facet też, równouprawnienie) są w stanie posunąć się do bardzo brzydkich rzeczy ze zwykłej pazerności. Laska może zachcieć np utrzymywać się z alimentów, a sąd jest bardziej przychylny, żeby dać dzieci matce. Dobrze Ci tu radzą koledzy, a ja im przyklasnę i powiem: chcesz pokoju, szykuj się na wojnę, niezależnie od tego, jak bardzo dobrze jej życzysz, mam nadzieję, że sobie i dzieciom życzysz lepiej smile

312

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
renesans napisał/a:

Piotrze tak czytam ten wątek i tak sobie myślę, ze skrajności w skrajność idą Twe wypowiedzi.
Tyle tu mowy o tej której nie ma, tyle ocen i rad.

Dla mnie dziwnym jest że dotąd wzorowa żona i matka tak nagle odnalazła się tam gdzie nigdy nie chciała być...
Jaka jest prawda nigdy się nie dowiemy.
Rozumiem Twój ból, strach, niepewność co do dalszej przyszłości.
Już nie zaprzeczasz, że dalej tak się nie da. Obudziłeś się a koszmar okazał się realnym dniem.

Widzisz ja sam tego nie jestem w stanie pojąć jak człowiek  może się tak szybko, tak bardzo zmenić, zatracić w sobie wszystkie wartości, które były do tej pory dla niego ważne, odwrócić się od najważniejszych osób w swoim życiu. Dlatego napisałem czy ją ratować z toksycznej miłości, bo jak dla mnie to ta miłość jej jest toksyczna, wyniszcza ją coraz bardziej i ja to widzę. Zamiast być szczęśliwą, kwitnącą , uśmiechniętą kobietą, taką jaką w sumie do tej pory była. Stała się nerwowym, zgorzkniałym, przemęczonym zaprzeczeniem samej siebie. Sama sobie gotuje ten los sad. Mi pozostaje tylko walczyć, ale już nie o nią, tylko o dzieci i siebie, żeby nie pociągnęła nas za sobą na dno, na którym się zapewne prędzej czy później znajdzie sad Szkoda mi jej, bo ja ją jednak ciągle kocham, nie życzę jej źle i serce mnie boli jak na to wszystko patrzę sad Kurcze w sobotę walentynki, już czuję jakiego doła będę miał sad

Piotrze...walentynki to weekend który możesz fajnie spędzić z dziećmi. smile Wypełnij ten czas dobrą energią. smile

313

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

poza tym to nie są żadne walentynki, tylko rocznica powstania Armii Krajowej.

314

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
panibaronowa napisał/a:

poza tym to nie są żadne walentynki, tylko rocznica powstania Armii Krajowej.

Prawdziwy Polak katolik nie obchodzi pogańskich Walentynek. Prawdziwy Polak katolik obchodzi pogańską Noc Kupały.

315

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Iwona40 napisał/a:
Piotr74 napisał/a:
renesans napisał/a:

Piotrze tak czytam ten wątek i tak sobie myślę, ze skrajności w skrajność idą Twe wypowiedzi.
Tyle tu mowy o tej której nie ma, tyle ocen i rad.

Dla mnie dziwnym jest że dotąd wzorowa żona i matka tak nagle odnalazła się tam gdzie nigdy nie chciała być...
Jaka jest prawda nigdy się nie dowiemy.
Rozumiem Twój ból, strach, niepewność co do dalszej przyszłości.
Już nie zaprzeczasz, że dalej tak się nie da. Obudziłeś się a koszmar okazał się realnym dniem.

Widzisz ja sam tego nie jestem w stanie pojąć jak człowiek  może się tak szybko, tak bardzo zmenić, zatracić w sobie wszystkie wartości, które były do tej pory dla niego ważne, odwrócić się od najważniejszych osób w swoim życiu. Dlatego napisałem czy ją ratować z toksycznej miłości, bo jak dla mnie to ta miłość jej jest toksyczna, wyniszcza ją coraz bardziej i ja to widzę. Zamiast być szczęśliwą, kwitnącą , uśmiechniętą kobietą, taką jaką w sumie do tej pory była. Stała się nerwowym, zgorzkniałym, przemęczonym zaprzeczeniem samej siebie. Sama sobie gotuje ten los sad. Mi pozostaje tylko walczyć, ale już nie o nią, tylko o dzieci i siebie, żeby nie pociągnęła nas za sobą na dno, na którym się zapewne prędzej czy później znajdzie sad Szkoda mi jej, bo ja ją jednak ciągle kocham, nie życzę jej źle i serce mnie boli jak na to wszystko patrzę sad Kurcze w sobotę walentynki, już czuję jakiego doła będę miał sad

Piotrze...walentynki to weekend który możesz fajnie spędzić z dziećmi. smile Wypełnij ten czas dobrą energią. smile

Mam fajne plany na weekend dla mnie i chłopców, ale chyba nici z tego będą, bo starszy syn złapał jakieś przeziębienie, dziś go do szkoły nie puściłem, faszeruję go lekami i trzymam pod kołdrą. może mu przejdzie do jutra, bo jak nie to czeka nas lekarz. :-(

316

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
67Eve napisał/a:
panibaronowa napisał/a:

poza tym to nie są żadne walentynki, tylko rocznica powstania Armii Krajowej.

Prawdziwy Polak katolik nie obchodzi pogańskich Walentynek. Prawdziwy Polak katolik obchodzi pogańską Noc Kupały.

Nie chcę się wdawać w dyskusje światopoglądowe, ale gdzie jest powiedziane, że prawdziwy Polak musi być katolikiem. Owszem sam nim jestem, ale nie cierpię zwrotów tego typu. Polska, jeżeli znasz trochę jej historię, zawsze była jednym z najbardziej zróżnicowanych pod względem wyznania i tolerancyjności państw na świecie. Ja nie świętuję Walentynek, tylko wiem, że ten jutrzejszy zalew sentymentalnej muzyki, filmów i programów w tv i radiu, ten wszechobecny czerwony kolor, dołuje ludzi w takiej sytuacji jak moja. Może jednak nie będzie tak tragicznie jednak, bo coś pozytywnego też się jednak w moim życiu zdarza. Dzisiaj dostałem telefon, że przeszedłem rekrutację i zmieniam pracę na lepszą. smile Jest światełko w tunelu smile

317

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Dziwne ze ktoś uzaleznia swoje przyszle samopoczucie od czegos tak banalnego jak 14.02 kolejny zwykly dzień a media można wylaczyc. Szok po prostu kolejny.

318

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
maniek_z_maniek napisał/a:

Dziwne ze ktoś uzaleznia swoje przyszle samopoczucie od czegos tak banalnego jak 14.02 kolejny zwykly dzień a media można wylaczyc. Szok po prostu kolejny.

Witaj Maniek, miło mi, że po raz kolejny Cię zaszokowałem ;-). Sklepy, galerie handlowe, restauracje też wyłączysz. Chłopie ty chyba nie wiesz co znaczy słowo wspomnienia, a niestety w taki dzień jak walentynki jest aż nadto impulsów, żeby się pchały do głowy człowieka w każdy możliwy sposób.

319 Ostatnio edytowany przez Iwona40 (2015-02-13 18:18:24)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Przykro mi że synek jest chory. Dbaj o niego, bo jak ma wysoką gorączkę to może być to dla niego niebezpieczne. Jeśli to zwykłe przeziębienie, to zwykłe leki + syrop i dobry rosół pomogą. Któraś z babć sądzę że nie odmówi ci pomocy, a z drugim synem możesz przecież zrealizować swój plan.
Walentynki nie są dla mnie jakimś nadzwyczajnym dniem, bo ja akurat spędzam go na biegówkach big_smile Właśnie mija 4 lata od tego, jak mąż wyznał mi swoje zauroczenie koleżanką z pracy więc nie świętuję tego dnia tak romantycznie. wink Trochę mi żal "utraconego święta", ale cóż...bywa. Także wiele jest tutaj osób, dla których ten dzień stał się zwykłym dniem i też może być fajnie i miło.
Gratuluję nowej pracy, zaczynasz "nowy" rozdział w swoim życiu zawodowym.

320

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Iwona40 napisał/a:

Przykro mi że synek jest chory. Dbaj o niego, bo jak ma wysoką gorączkę to może być to dla niego niebezpieczne. Jeśli to zwykłe przeziębienie, to zwykłe leki + syrop i dobry rosół pomogą. Któraś z babć sądzę że nie odmówi ci pomocy, a z drugim synem możesz przecież zrealizować swój plan.
Walentynki nie są dla mnie jakimś nadzwyczajnym dniem, bo ja akurat spędzam go na biegówkach big_smile Właśnie mija 4 lata od tego, jak mąż wyznał mi swoje zauroczenie koleżanką z pracy więc nie świętuję tego dnia tak romantycznie. wink Trochę mi żal "utraconego święta", ale cóż...bywa. Także wiele jest tutaj osób, dla których ten dzień stał się zwykłym dniem i też może być fajnie i miło.
Gratuluję nowej pracy, zaczynasz "nowy" rozdział w swoim życiu zawodowym.

O a gdzież to biegasz na nartach? Polecam Jakuszyce :-)

321

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Tak, w Jakuszycach. smile

322

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Iwona40 napisał/a:

Tak, w Jakuszycach. smile

Masz jakieś gg albo maila?

323

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Moja żona (była ), odwiedziła dziś chłopców, chora, zakatarzona, ochrypła, jednym słowem wrak człowieka. Jak zapytałem po co w tym stanie przyjeżdża do chłopców, to mi powiedziała, że nie chce, żebym mówił, że ich olewa. Nie rozumie, że ja nie jestem potworem i choroba jest dla mnie wystarczającym argumentem, że nie można przyjechać do dzieci. Żal mi się jej zrobiło i dałem jej kasę, żeby pojechała do apteki i kupiła sobie coś na przeziębienie. Ona ma być zdrowa, nie dla mnie ale dla synów.

324

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

/.../Żal mi się jej zrobiło i dałem jej kasę, żeby pojechała do apteki i kupiła sobie coś na przeziębienie./.../.

Czarno widzę dzień, kiedy zacznie się prawdziwa walka. Nad tobą NIKT litował się nie będzie a szczególnie Twoja żona. Mam nadzieję , że przynajmniej dvpę masz twardą... bo serduszko zdecydowanie za miękkie.

325

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
EXTRA_terrestrial napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

/.../Żal mi się jej zrobiło i dałem jej kasę, żeby pojechała do apteki i kupiła sobie coś na przeziębienie./.../.

Czarno widzę dzień, kiedy zacznie się prawdziwa walka. Nad tobą NIKT litował się nie będzie a szczególnie Twoja żona. Mam nadzieję , że przynajmniej dvpę masz twardą... bo serduszko zdecydowanie za miękkie.

Noooo serce naprawde miekkie,kurde az dziwne malo takich facetow no nie tak....
Powiem wam szczerze ze zaciekawila mnie ta historia od poczatku czytam i tak sobie dzis weszlam zobaczyc a tu jeszcxe swieze komentarze:-) :-) szkoda faceta..pozdrawiam

Posty [ 261 do 325 z 2,855 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 44 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024