Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Strony Poprzednia 1 42 43 44

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 2,796 do 2,855 z 2,855 ]

2,796

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Z moich przemyśleń. Jeśli takie trudne doświadczenie zostało przerobione, jest już za nami- nie ma żadnych myśli o potrzebie wybaczania, karania i żadnych wątpliwości. Każdy zjadł swoją żabę, nikt nikomu nic nie zawdzięcza, nawet tego przebaczenia.. Liczy się czy oboje chcą razem dalej iść. Razem znaczy blizej, uważniej. Tego się nie da postanowić, TO trzeba poczuć jednocześnie. Nie ma wtedy tematów tabu, nie ma trupów w szafie, bo wszystkie szafy pootwieraliśmy. Wszystko jest na swoim miejscu. Spokój.
Czy temat do żartów- dla mnie nie- bo nic śmiesznego tam nie było.
W każdym razie powodzenia Piotrze. smile

Zobacz podobne tematy :

2,797

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotrze to może i ode mnie na drogę kilka spraw do przemyślenia. smile

Jeśli macie być razem to na zasadzie małżeństwa, z wszystkimi jego prawami i przywilejami. Budowanie sztucznych tworów nie sprawdzi się, zresztą poczujesz, że to nie daje Ci satysfakcji. Powinieneś porozmawiać otwarcie z żoną jak Ona widzi Waszą przyszłość. Z tego co pamiętam Twoja żona unikała bliskości. Jeśli tak miałoby być, to wiedz że to będzie destrukcyjne dla Ciebie. I tu nie chodzi o potrzeby fizjologiczne, ale emocjonalne. Powiedz Jej jak Ty widzisz ten aspekt i niech Ona powie, na spokojnie, bo w tym temacie nie może być nacisku.
Druga sprawa zaproponuj żonie, żeby poszła do psychologa, albo oboje możecie się wybrać. Myślę, że pomogło by Jej gdyby komuś po prostu opowiedziała o sobie, to na prawdę nic strasznego. Są też tacy psychologowie, którzy prowadzą terapię małżeńską, myślę że to taki mediator między małżonkami. Mam wrażenie, że komunikacja u Was szwankuje, a tak moglibyście nauczyć się mówić do siebie o swoich potrzebach i pragnieniach. Tego naprawdę można się nauczyć. Otwarcie z Nią rozmawiaj, mów czego się obawiasz, czego pragniesz i ją zapytaj. Porównacie swoje wizje nowego związku.

Myślę, że są u Was podstawy, abyście spróbowali stworzyć nowy, lepszy związek, bo lubicie spędzać czas ze sobą a to zbliża, no i wybaczyłeś.
Jednak trzeba jeszcze zbudować więź emocjonalną.
Jedyne nad czym się zastanawiam to czy Wy naprawdę chcecie właśnie siebie, nie tylko dla dzieci ale również dla siebie samych. Kiedyś siebie wybraliście, czy chcecie to zrobić ponownie. Zapytaj o to żonę.

2,798 Ostatnio edytowany przez bullet (2017-06-26 08:20:37)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

ja od siebie dodam do tego spijania z dzióbków "do zobaczenia za kilka/naście miesięcy". Pozdrawiam

2,799

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
bullet napisał/a:

ja od siebie dodam do tego spijania z dzióbków "do zobaczenia za kilka/naście miesięcy". Pozdrawiam

Gdy znów się rypnie Piotr będzie lepiej przygotowany. Mniej będzie cierpiał. Teraz absolutnie Autor nie jest władny rozstać się z żoną.
Ludzie są różni. Jednym wystarczy raz dostać cios aby podjąć stosowne działania innym potrzeba kilku.
Trzymaj się Piotrze, droga, którą wybrałeś jest bardzo stroma.

2,800 Ostatnio edytowany przez Lilka787 (2017-06-26 09:05:49)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Nie wiadomo czy Piotrowi i Jego żonie uda się stworzyć nowy, dobry związek.
Na pewno będzie wymagało to sporej pracy nad sobą i nad małżeństwem.
Dlatego piszę o tym od czego powinni zacząć, ponieważ jeśli nic nie zmienią w swoim życiu, to samo nic się nie zmieni.

Ja osobiście uważam że jeśli człowiek czegoś bardzo pragnie to będzie dążył do celu i go osiągnie.
Jednak małżeństwo to dwie osoby i tu jest ryzyko - bo nie wiemy czy żona Piotra naprawdę chce właśnie Jego czy też z braku perspektyw wybiera bezpieczne życie u boku Piotra. Wtedy to się nie uda, bo człowiek pragnie bliskości emocjonalnej i jeśli nie dadzą jej sobie nawzajem to gdy nadarzy się znowu okazja będą szukać jej poza związkiem i historia się powtórzy.

To, że ja czy Ty Bullet nie dalibyśmy szansy nic nie znaczy, bo to nie nas dotyczy. Ja wiem, że Ty też chcesz dla niego dobrze.
Piotr jednak chce spróbować i ma prawo postąpić zgodnie ze sobą.
Zauważmy, że znamienne jest, że większość zdradzonych daje szansę. Jak się tak rozejrzeć to mało który postępuje inaczej, na tym forum tylko Aftera przykład pamiętam. W większości to jednak małżeństwo się kończy kiedy zdradzacz odchodzi, a nie zdradzony.

Ja w historii Piotra widzę dwoje ludzi, którzy zaniedbali swoje potrzeby, oni oboje schrzanili ten związek. I tak oto pozwalając sobie na zdawałoby się niewielkie zło, wyprowadzili uczucia na zewnątrz związku, a potem po małżeństwie zostały tylko zgliszcza. Czy będą razem czy osobno - muszą się po prostu wziąć za siebie i zrobić coś konkretnego ze swoim życiem.

Jeśli są podstawy to należy dać człowiekowi szansę. Dla mnie takie podstawy to zrozumienie tego jaką krzywdę wyrządziło się rodzinie, szczery żal i autentyczne pragnienie naprawy krzywdy.
I pamiętajmy, że budować można tylko i wyłącznie na prawdzie. Nie da się niczego zbudować na kłamstwie.

2,801 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-06-26 09:22:57)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Tak Piotr, najważniejsze, że potrafisz z żoną sobie zażartować.
Też sobie cenię wymianę żartów z Panem Leszkiem z warzywniaka i wymianę uprzejmości z Panią Krysią z pobliskiej piekarni. Zdecydowanie szanujemy się.

Smutne jest to, co piszesz. Nie zostałeś nauczony, czym jest miłość i bliskość, więc nie potrafisz przekazać tego swoim dzieciom, bo miłość rodziców jest nauką kochania dla ich dzieci. One uczą się kochać obserwując rodziców, ich miłosną relację. Już nawet nie chce mi się o tym pisać. Widać, że dla ciebie świat jest czarno-biały: rodzice być razem - być dobrze; rodzice być oddzielnie - być niedobrze. Skoro zimną obojętność, sztuczność i wymianę uprzejmości oraz żarcików uważasz za wzór relacji małżeńskiej, to widocznie na nic innego cię nie stać. Nie jesteś zdołny do wykrzesania z siebie czegokolwiek więcej. To nie krytyka, to moja smutna refleksja.
Wiem jednak, że z udawania miłości nic dobrego nie wyjdzie. Nawet jak ci się wydaje, źe świetnie potrafisz udawać, to dzieci widzą ten fałsz. Nie doceniasz swoich synów. Tak samo jak ty widziałeś sztuczność i fałsz w postępowaniu swojej matki. Bo nikt nie jest w stanie udawać miłość. Już lepiej, żeby dzieci widziały jednoznacznie negatywny przykład niż wzrastały w sztuczności i udawanej bliskości. Bo wtedy przynajmniej dziecko ma jednoznaczną sytuację - tak ja ty miałeś widząc negatywne zachowania ojca i podjąlęś wewnętrzną decyzję o nieutożsamianiu się z nim i jego życiową postawą. Pozbawiasz swoich synów nawet tego kontrastu, uczysz ich, że bierność, sztuczność i obojętność są normalnością.


Lilka, dziękuję za feedback smile

2,802

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Proszę Summerko smile Pomyślałam właśnie, że taka informacja może Ci się przydać.

2,803

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

"...bo kiedy nie ma Miłości, co dalej, co dalej?
tak mało nam zostaje - prawie nic... "

Piotr'ku udanych wakacji z chłopakami smile

2,804

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
O'kruszynka napisał/a:

"...bo kiedy nie ma Miłości, co dalej, co dalej?
tak mało nam zostaje - prawie nic... "

Piotr'ku udanych wakacji z chłopakami smile

Dziekuje O'kruszynko. Wakacje mamy zaplanowane, w sierpniu we czwortke. Mam nadzieje, ze beda fajne smile. Tobie rowniez zycze milego wypiczynku w tym letnim czasie smile.

2,805

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
summerka88 napisał/a:

Tak Piotr, najważniejsze, że potrafisz z żoną sobie zażartować.
Też sobie cenię wymianę żartów z Panem Leszkiem z warzywniaka i wymianę uprzejmości z Panią Krysią z pobliskiej piekarni. Zdecydowanie szanujemy się.

Smutne jest to, co piszesz. Nie zostałeś nauczony, czym jest miłość i bliskość, więc nie potrafisz przekazać tego swoim dzieciom, bo miłość rodziców jest nauką kochania dla ich dzieci. One uczą się kochać obserwując rodziców, ich miłosną relację. Już nawet nie chce mi się o tym pisać. Widać, że dla ciebie świat jest czarno-biały: rodzice być razem - być dobrze; rodzice być oddzielnie - być niedobrze. Skoro zimną obojętność, sztuczność i wymianę uprzejmości oraz żarcików uważasz za wzór relacji małżeńskiej, to widocznie na nic innego cię nie stać. Nie jesteś zdołny do wykrzesania z siebie czegokolwiek więcej. To nie krytyka, to moja smutna refleksja.
Wiem jednak, że z udawania miłości nic dobrego nie wyjdzie. Nawet jak ci się wydaje, źe świetnie potrafisz udawać, to dzieci widzą ten fałsz. Nie doceniasz swoich synów. Tak samo jak ty widziałeś sztuczność i fałsz w postępowaniu swojej matki. Bo nikt nie jest w stanie udawać miłość. Już lepiej, żeby dzieci widziały jednoznacznie negatywny przykład niż wzrastały w sztuczności i udawanej bliskości. Bo wtedy przynajmniej dziecko ma jednoznaczną sytuację - tak ja ty miałeś widząc negatywne zachowania ojca i podjąlęś wewnętrzną decyzję o nieutożsamianiu się z nim i jego życiową postawą. Pozbawiasz swoich synów nawet tego kontrastu, uczysz ich, że bierność, sztuczność i obojętność są normalnością.


Lilka, dziękuję za feedback smile

Summerko, ja wiem o czym Ty piszesz, rozumiem to doskonale. Jedyne z czym sie nie moge zgodzic, to to, ze wysnowasz autorytarne wnioski nie bedac tu na miejscu. Ja moge napisac sto slow, zapombe o dwoch, i one beda podstawa diagnozy mojej sytuacji. A te dwa slowa moga diametralnie zmieniac sytuacje.
Widzisz, to co sie dzieje twraz nie jest sztuczne, nie jest wymuszone. Z uporem maniaka wypisujesz, ze wynioslem obraz z domu. A przepraszam, czy ja slepy bylem, czy nie mialem rodziny, znajomych, kolegow, ktorzy wychowywali sie w innych domach? Tylko czlowiek slepy buduje swoje doswiadczenie na relacjach z domu.
Nie rozumiem dlaczego tak bardzo obstajesz przy tym, ze nie mozna miec dobrych wzorcow, jesli w dziecinstwie sie ich nie mialo. To jest jakis bledne kolo. Ludzie sa rozni.
Nasi synowie nie ogladaja teraz sztucznych, wymuszonych gestow. Nie wiem, dlaczego tak uwazasz.
Wydaje mi sie, ze pan Zenek z warzywniaka, to jednak nie ten sam kaliber, co kobieta z ktora przezylem 16 lat i zarty z nim, to raczej na inny temat.
Widzisz, moze sama tego nigdy nie przezylas, ale czasem dla zachowania rownowagi psychicznej, lepiej jest sprowadzic trudny temat do zartu, niz wywolywac nim nie potrzebna wojne.
Jasne, ze zdrada nie jest tematem do zartu, i nigdy jej do tego nie sprowadzilem. Piszac o zartowaniu, mialem na mysli, rozne sytuacje, ktore kojarzyly mi sie z kontaktem mojej zony z kochankiem.
Moglbym robic sceny o piosenke, film czy inna pierdole, ale po co? Jej sie to z czyms kojarzy, mi tez. Wole obrocic w zart niz toczyc wojne.

2,806

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
summerka88 napisał/a:

Tak Piotr, najważniejsze, że potrafisz z żoną sobie zażartować.
Też sobie cenię wymianę żartów z Panem Leszkiem z warzywniaka i wymianę uprzejmości z Panią Krysią z pobliskiej piekarni. Zdecydowanie szanujemy się.

Smutne jest to, co piszesz. Nie zostałeś nauczony, czym jest miłość i bliskość, więc nie potrafisz przekazać tego swoim dzieciom, bo miłość rodziców jest nauką kochania dla ich dzieci. One uczą się kochać obserwując rodziców, ich miłosną relację. Już nawet nie chce mi się o tym pisać. Widać, że dla ciebie świat jest czarno-biały: rodzice być razem - być dobrze; rodzice być oddzielnie - być niedobrze. Skoro zimną obojętność, sztuczność i wymianę uprzejmości oraz żarcików uważasz za wzór relacji małżeńskiej, to widocznie na nic innego cię nie stać. Nie jesteś zdołny do wykrzesania z siebie czegokolwiek więcej. To nie krytyka, to moja smutna refleksja.
Wiem jednak, że z udawania miłości nic dobrego nie wyjdzie. Nawet jak ci się wydaje, źe świetnie potrafisz udawać, to dzieci widzą ten fałsz. Nie doceniasz swoich synów. Tak samo jak ty widziałeś sztuczność i fałsz w postępowaniu swojej matki. Bo nikt nie jest w stanie udawać miłość. Już lepiej, żeby dzieci widziały jednoznacznie negatywny przykład niż wzrastały w sztuczności i udawanej bliskości. Bo wtedy przynajmniej dziecko ma jednoznaczną sytuację - tak ja ty miałeś widząc negatywne zachowania ojca i podjąlęś wewnętrzną decyzję o nieutożsamianiu się z nim i jego życiową postawą. Pozbawiasz swoich synów nawet tego kontrastu, uczysz ich, że bierność, sztuczność i obojętność są normalnością.


Lilka, dziękuję za feedback smile

Summerko, ja wiem o czym Ty piszesz, rozumiem to doskonale. Jedyne z czym sie nie moge zgodzic, to to, ze wysnowasz autorytarne wnioski nie bedac tu na miejscu. Ja moge napisac sto slow, zapombe o dwoch, i one beda podstawa diagnozy mojej sytuacji. A te dwa slowa moga diametralnie zmieniac sytuacje.
Widzisz, to co sie dzieje twraz nie jest sztuczne, nie jest wymuszone. Z uporem maniaka wypisujesz, ze wynioslem obraz z domu. A przepraszam, czy ja slepy bylem, czy nie mialem rodziny, znajomych, kolegow, ktorzy wychowywali sie w innych domach? Tylko czlowiek slepy buduje swoje doswiadczenie na relacjach z domu.
Nie rozumiem dlaczego tak bardzo obstajesz przy tym, ze nie mozna miec dobrych wzorcow, jesli w dziecinstwie sie ich nie mialo. To jest jakis bledne kolo. Ludzie sa rozni.
Nasi synowie nie ogladaja teraz sztucznych, wymuszonych gestow. Nie wiem, dlaczego tak uwazasz.
Wydaje mi sie, ze pan Zenek z warzywniaka, to jednak nie ten sam kaliber, co kobieta z ktora przezylem 16 lat i zarty z nim, to raczej na inny temat.
Widzisz, moze sama tego nigdy nie przezylas, ale czasem dla zachowania rownowagi psychicznej, lepiej jest sprowadzic trudny temat do zartu, niz wywolywac nim nie potrzebna wojne.
Jasne, ze zdrada nie jest tematem do zartu, i nigdy jej do tego nie sprowadzilem. Piszac o zartowaniu, mialem na mysli, rozne sytuacje, ktore kojarzyly mi sie z kontaktem mojej zony z kochankiem.
Moglbym robic sceny o piosenke, film czy inna pierdole, ale po co? Jej sie to z czyms kojarzy, mi tez. Wole obrocic w zart niz toczyc wojne.

I znowu niby doskonale sobie zdajesz sprawę z tego, co piszę ja a wcześniej pisało wiele innych mądrzejszych i bardziej przewidujących ode mnie głów, a itak ty wiesz lepiej.
Czy mam ci teraz przedstawić listę literatury i publikacji dotyczących psychologii rozwoju człowieka, żebyś zrozumiał czym jest warunkowanie, modelowanie, budowanie wewnętrznego świata przekonań dotyczących siebie i świata? Wtedy niby ogarniesz jak to się dzieje, że w dzieciństwie kształtują się ludzkie emocje, myśli, zachowania, postawy, przekonania i oczekiwania?
Wątpię Piotr.
Wiesz dlaczego?
Dlatego, że po to, aby cokolwiek do kogokolwiek mogło dotrzeć trzeba mieć w sobie gotowość do postawienia znaku zapytania przy dotychczasowej wersji widzenia świata i samego siebie. Trzeba posiadać na tyle giętki umysł, żeby potrafić zakwestionować to, co się dotychczas myślało.
Niestety, ty tego nie masz. Nie odbierz tego źle, ale jesteś "twardogłowy". Po tych wieeelu latach twoich wpisów na forum, wieeeelu baaaardzo mądrych głowach, które wypowiedziały się w twoim wątku (wcale się do nich nie zaliczam), widać wyraźnie twoje ograniczenia, które nie pozwoliły ci na zrobienie jakiegokolwiek kroku w przód. Tkwisz zarówno emocjonalnie, jak i poznawczo w tym samym gufnie. Co więcej jest ci w tym gyfnie cudownie bezpiecznie, bo znajomo, stąd brak motywacji do zmiany.
Trwaj więc w tym swoim bagienku, w którym ci tak dobrze, pocieszaj się piwkiem, wymieniaj z żoną puste uprzejmości i żarciki i hoduj kolejnych twardogłowych. Tak widocznie musi być.

2,807

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Summerko jeśli mogę zapytać smile

Jaką widzisz różnicę między Piotrem a innymi, którzy dali szansę, np. Przyszłością, Endaluzją, Smallangel, Kasią Kicią, Talerzem123, Elą210, Ryybą, która się właśnie zastanawia? Ja widzę tylko taką, że Piotr nie był do końca lojalny wobec żony. Jaka jest różnica między żoną Piotra, a mężami tych net-kobiet. 

Ja nie rozumiem dlaczego niektórzy zdradzeni mają prawo dawać szansę a inni nie. Czyż nie wszyscy zdradzeni podlegają temu samemu mechanizmowi psychologicznemu po zdradzie. Zostają ze zdradzaczami z różnych powodów np. żeby to nie kochanka/kochanek wygrała/wygrał, dla wygody i pieniędzy, z lęku że nie ułożą sobie życia, dla dzieci, w końcu z powodu chorej jednostronnej miłości. Zostają jeśli zdradzacz im na to pozwoli. A pozwoli jeśli tak mu się bardziej opłaca.

Ja osobiście tego nie rozumiem, dla mnie jest jasnym, że jeżeli ktoś zrobił mi coś tak okrutnego jak zdrada i oszustwo, to ja absolutnie dla niego nic nie znaczę. Nie wierzę, że niby dopadła go pomroczność i nie wiedział co robi, to jest nie możliwe.

2,808 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2017-07-02 13:24:56)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Lillko, ponieważ mnie wywołałaś- odpowiem Ci tak.
Ja nie dałam szansy mężowi. Nawet słowo przebaczenie nie pasuje mi.
Daliśmy sobie szansę oboje i nie ma tu niczyjej łaski i winy. Trudno było zanim to się stało- bo niczego nie zamiataliśmy pod dywan,
Co więcej, jeśli cokolwiek pod tym dywanem jeszcze wypłynie- jestem na to otwarta. Coś zyskałam- spokój i pewność. Coś jakby nowa roślina wyrastała obok starej, uschniętej.
Jeśli Piotr ma taką pewność- to dobrze. Jeśli tego z żoną nie przerobił, tylko wielkodusznie przebaczył- bałabym się.
I tak, masz rację- w momencie gdy bliska osoba robi Ci coś strasznego- to nie pomroczność- to coś co można objąć rozumem i obejrzeć z każdej strony.
ujrzeć jej znaczenie.
Piotrze, czy Ty i żona czujecie się partnerami w tym związku? Jesteś w stanie oddać żonie taką samą odpowiedzialność- jaką wziąłeś na siebie?

2,809 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-07-02 15:55:20)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Lilka787 napisał/a:

Summerko jeśli mogę zapytać smile

Jaką widzisz różnicę między Piotrem a innymi, którzy dali szansę, np. Przyszłością, Endaluzją, Smallangel, Kasią Kicią, Talerzem123, Elą210, Ryybą, która się właśnie zastanawia? Ja widzę tylko taką, że Piotr nie był do końca lojalny wobec żony. Jaka jest różnica między żoną Piotra, a mężami tych net-kobiet. 

Ja nie rozumiem dlaczego niektórzy zdradzeni mają prawo dawać szansę a inni nie. Czyż nie wszyscy zdradzeni podlegają temu samemu mechanizmowi psychologicznemu po zdradzie. Zostają ze zdradzaczami z różnych powodów np. żeby to nie kochanka/kochanek wygrała/wygrał, dla wygody i pieniędzy, z lęku że nie ułożą sobie życia, dla dzieci, w końcu z powodu chorej jednostronnej miłości. Zostają jeśli zdradzacz im na to pozwoli. A pozwoli jeśli tak mu się bardziej opłaca.

Ja osobiście tego nie rozumiem, dla mnie jest jasnym, że jeżeli ktoś zrobił mi coś tak okrutnego jak zdrada i oszustwo, to ja absolutnie dla niego nic nie znaczę. Nie wierzę, że niby dopadła go pomroczność i nie wiedział co robi, to jest nie możliwe.

Nie kojarzę wszystkich osób, które wymieniłaś jako osoby, które potrafiły wybaczyć i dać szansę. Ale większość tych osób jest mi znana.

Widzisz Lilka, ty patrzysz na zdradę jak na czyn zdrajcy, który został skierowany PRZECIWKO zdradzonemu. W twoich wielu postach widać, że utożsamiasz się z osobami zdradzonymi a dodatkowo w układzie zdrajca-zdradzony nie potrafisz dostrzec tego, że czyn zdrajcy, chociaż naganny moralnie (nieuczciwość, nielojalność itp), ma swoje źródła w deficytach samego zdrajcy i przeważnie NIE MA WIELE WSPÓLNEGO z osobą zdradzaną.
W osobach, które wymieniłaś (nie wszystkich, bo część to zwykli pozoranci dla mnie) cenię to, że potrafiły wyjść poza własną krzywdę i ból oraz zrozumiały perspektywę zdrajcy, którego czyn ich dotknął.
Nie wiem, czy to jest dla ciebie Lilka zrozumiałe. Chodzi o to, że np. Endaluzja zrozumiała, że zdrajca zdradził nie po to, żeby ją skrzywdzić, ale po to żeby ulżyć siebie we własnych deficytach, które go uwierały i z którymi w tamtym czasie nie potrafił sobie inaczej poradzić. Ona dostrzegła, że jej mąż jest odrębnym człowiekiem, który mógł o niej zapomnieć. Wyszła poza swój egoizm i egocentryzm. I nie zrobiła tego kosztem siebie, ani w myśl jakiejś chorej idei, że np. dla dobra dzieci trzeba trzymać się razem, albo dlatego, że tak wygodniej, taniej, czy co ludzie powiedzą.
Dla mnie wybaczenie i danie szansy w wydaniu Endaluzji to szczyt człowieczeństwa. Takiego człowieczeństwa, w którym egotyzm NIE przesłania motywów działania drugiego człowieka i nie odbiera możliwości dostrzeżenia w nim potencjału do zrozumienia i zmiany siebie.

Piotr to jedna z tych osób, która nie zawraca sobie głowy próbą zrozumienia drugiego człowieka. Ani nawet samego siebie i swoich motywów. Niestety, sam został tak pokiereszowany emocjonalnie w przeszłości, że nie jest W TYM MOMENCIE ŻYCIA w stanie, żeby wyjść poza swoje ograniczenia, gdyż silnie działają mechanizmy obronne. Bywa.
Z tego powodu buduje pusty związek, który jest słabą skorupą i wydmuszką. Buduje go tylko po to, bo dzieci, bo tak mama nauczyła, bo nie wyobraża sobie siebie w bliskim związku, gdzie partnerzy toszczą się się o siebie nawzajem, budują zaufanie, itp. - już o tym tyle pisałam, że naprawdę nie mam ochoty się powtarzać.

Lilka, jeśli nie jesteś w stanie zrozumieć aktu wybaczenia zdrady, to widocznie bardzo aktywna jest u ciebie potrzeba podtrzymywania własnej samooceny przez działania zewnętrzne, tj. należy pokazać tym, którzy mnie zranią, że nie ze mną takie numery itd. Filtrujesz świat poprzez jak twoja pozycje w tym świecie odbierają inni. Jeśli ktoś ma stabilną samoocenę, nic nikomu nie musi udowadniać, bo zna swoją wartość. Jeśli ktoś ma wystarczająco empatii, to potrafi zrozumieć motywy innych osób, pomimo bólu, który odczuwa.


EDIT: zapomniałam jeszcze wspomnieć o postawie zdrajcy jako elementu skłaniającego do dania drugiej szansy. Ma znaczenie, czy zdrajca zrozumiał cierpienie osoby, którą zdradził, czy ma wyrzuty sumienia, poczucie winy, wstyd, chęć zrekompensowania cierpienia. Np. to jak zachowuje się zdrajca, gdy widzi cierpienie zdradzonego, ma niebagatelne znaczenie. Jak przechodzi obojętnie nad tym cierpieniem, potem wraca, bo z tamtym nie wyszło, to słabo rokuje. Ale jak w obliczu cierpienia wycofuje swoje krzywdzące działania, pragnie ulżyć w bólu, to jest jeszcze co naprawiać.

2,810 Ostatnio edytowany przez Lilka787 (2017-07-02 16:17:03)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Dziękuję dziewczyny, że odpowiedziałyście. smile

Tak sobie po prostu myślę o tym wszystkim.

Co do Endaluzji, to ja przeczytałam te ponad 700 stron "Kobiet na zakręcie" i kiedyś z nimi pisałam. Nie wiem czy Endi jeszcze czyta, ale ja pamiętam jak napisała po kilku latach o zdradzie swojego męża. Pamiętam, że kiedyś napisała, że właśnie nie chciała by kochanka go dostała, że pozwoliła mu zostać z pobudek egoistycznych, by Jej było łatwiej w życiu i pamiętam jak długo nie mogła napisać czy jest szczęśliwa i czy nie żałuje tej decyzji, ona sama do końca tego nie wiedziała. Na pewno mimo tego, że Jej mąż natychmiast zerwał romans i był przy niej kiedy cierpiała przez te wszystkie lata bez słowa skargi, ona nadal się męczyła. Jak dla mnie zdrada odebrała Jej cząstkę dawnej Endi, o czym sama też pisała.

Ja to rozumiem Summerko o czym Ty piszesz.
Ja nie mam problemu z wybaczeniem jeśli ktoś żałuje i o nie prosi. Wybaczam mu natychmiast z serca.

Ja doskonale też wiem, że te zdrady to wynikają z braków zdradzaczy, że to są ich słabości, które są w nich z różnych przyczyn.

Jednak w zdradzie jest jeszcze coś więcej, chodzi o ten aspekt miłosnego związku dwojga ludzi.

Powiedz dlaczego miałabym sądzić, że mąż chce i pragnie mnie, skoro idzie do innej, jej prawi czułe słówka, kocha się z nią. On ją wybiera jako kobietę.
Na jakiej podstawie  ja miałbym więc sądzić, że on kocha mnie jako wybrankę swojego serca?

Dla mnie oczywistym jest, że w takiej sytuacji znaczę tylko tyle co ogarnięty dom i obowiązki, nienaganny wizerunek w środowisku i szczęśliwe buzie dzieci.

Dlaczego kobieta chce być z mężem, który wybrał inną? Czy to znaczy że ma niską czy wysoką samoocenę?

Dlaczego Summerko uważasz, że ten czyn czyli zdrada nie jest skierowany przeciwko zdradzonemu? Dla mnie jest. Kiedy oszukuję za każdym razem najbliższą mi osobę, kiedy nie ma mnie przy niej kiedy mnie potrzebuje, kiedy zasypia samotna, kiedy nie mam dla niej ciepłych uczuć, kiedy kłamię w oczy, kiedy kradnę czas dla dzieci, kiedy ...
Dla mnie jak najbardziej jest to z rozwagą co dzień robienie WIELU rzeczy przeciw małżonkowi, jak również przeciwko całej rodzinie.

To jest wybieranie siebie, to egoizm. Gdzie tu jest miłość?

Ja rozumiem, że ludzie mają potrzebę wybaczenia zdrady, zwłaszcza kiedy z małżonkiem zostają. Jednak wydaje mi się że to związane jest z kwestią mechanizmu samoobrony, ze zmniejszeniem bólu, a nie z byciem ponad zdradę.

Ja wiem, co chcesz powiedzieć, coś w stylu, "cóż jesteś tylko człowiekiem, słabym, zrobiłeś to, skrzywdziłeś mnie, ale ja ci wybaczam".

Tylko co to zmienia w kwestii bliskości tych dwojga ludzi.
Ilu jest takich którzy zmienią te swoje słabości z powodu których zawiedli?
Jak odróżnić tych którzy naprawdę dostrzegli ogrom zła które zrobili od tych którzy pozostają z wygodnictwa.

Ela210 dlaczego Ty chcesz nadal być ze swoim mężem, przecież On nawet nie zrezygnował z tej drugiej? Ja pytam naprawdę poważnie.
Ja tego nie rozumiem.

2,811

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Myslisz, ze chciałabym, gdyby tak było nadal?. Nie ma tematu drugiej. Niedługo po tym, jak o tym pisałam w swoim wątku- zakończył tą znajomość. Sam przyznał, że dawno chciał to zrobić- bo znajomość poszła w kierunku którego sie nie spodziewał i przyniosła skutki, których nie chciał.
Po milczeniu z jego strony były jeszcze telefony od Pani ze zmienionych numerów- gdy odbierał- od razu informował mnie, że ona dzwoni, ale po czasie zrozumiała. Ale nie dlatego jestem z mężem, bo nie stawiałam mu ultimatum, nie umiałam, a moze wiedziałam, że pod wpływem takiego ultimatum wybrałby mnie, ale nie o to, mi chodziło.. Jestem z nim, bo oboje chcemy i naprawdę jest to żywa relacja, a nie martwy układ z pretensjami. Jestem tą najwazniejszą kobietą w zyciu mojego męża Lillka.

Co zyskałam, co straciłam i co odkryłam- po trochu piszę goscinnie o innych- moze kiedyś coś podsumuję u siebie.

2,812

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

zawsze sie zastanawialam po co ludziom monogamia jak i tak godzą sie na bycie najwazniejsza - czyli w domysle sa jeszcze inne, troszke mniej wazne
a wszyscy sie tak przy tej monogamii upieraja,jakby to byla kwestia życia i smierci smile

2,813 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2017-07-02 17:30:02)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
_v_ napisał/a:

zawsze sie zastanawialam po co ludziom monogamia jak i tak godzą sie na bycie najwazniejsza - czyli w domysle sa jeszcze inne, troszke mniej wazne
a wszyscy sie tak przy tej monogamii upieraja,jakby to byla kwestia życia i smierci smile

V- przecież Ty też jesteś monogamistką- w psychicznym aspekcie i nie wierzę że akceptujesz tak łatwo zauroczenia Twojego mężczyzny i psychiczne oddalenie. Bo podejscie do seksu to chyba inny aspekt.
Faktycznie napisałam najważniejszą, a nie jedyną.. mam nad czym pomysleć, dzięki za uważność smile

2,814 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-07-02 18:24:25)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Lilka,
Nie czuję się za bardzo kompetentna do rozwiewania twoich wątpliwości, bo ja przedstawiam tobie tylko swoją interpretację. Czytam sobie na forum różne wątki i tak jak potrafię wcielam się w skórę innych osób. Próbuję patrzyć na świat, innych ludzi i ich samych ICH oczyma. Lubię zanurzyć się w cudzym świecie. Chociaż często są to światy straszne. No i trzeba pamiętać, że to tylko moje interpretacje i mój punkt widzenia wink

Ja doskonale też wiem, że te zdrady to wynikają z braków zdradzaczy, że to są ich słabości, które są w nich z różnych przyczyn.
Jednak w zdradzie jest jeszcze coś więcej, chodzi o ten aspekt miłosnego związku dwojga ludzi.
Powiedz dlaczego miałabym sądzić, że mąż chce i pragnie mnie, skoro idzie do innej, jej prawi czułe słówka, kocha się z nią. On ją wybiera jako kobietę. 
Na jakiej podstawie  ja miałbym więc sądzić, że on kocha mnie jako wybrankę swojego serca?

W powyższym fragmencie rzucają się w oczy dwie rzeczy, które mi nie pasują do przypadków wybaczenia, które wcześniej przywołałaś.
Jedno, że traktujesz zdradę, która miała miejsce w przeszłości jak teraźniejszą rzeczywistość. Piszesz, że "mąż chce kochankę, wybiera kochankę, idzie do kochanki, prawi miłe słówka kochance, itd". A tego na pewno teraz nie ma. To chyba kolejna umiejętność osób, które potrafią wybaczyć. Dobrze, że zwróciłaś na nią uwagę. Wydaje się, że umiejętność oddzielenia tego, co było od tego, co jest to coś co pomaga nie pogrążać się w czymś, co tak naprawdę jest tylko w głowie zdradzonej osoby. Przecież zdradzacz skończył tamtą relację, "nie chce kochanki, nie idzie do kochanki, nie wybiera kochanki, nie prawi miłych słów kochance".  Poza tym stwierdzenie, że wybiera kochankę i ją kocha są aż śmieszne w obliczu faktów, bo jak przypominam sobie historię Endaluzji to jej mąż po prostu bzykał chętną biurową cichodajkę, która poszła w odstawkę jak tylko żona zwietrzyła zdradę. To jeszcze bardziej pokazuje, że sobie wkręciłaś pewien film do głowy Lilka, ale pewnie robią też tak zdradzeni.
Druga sprawa, to to, że piszesz, że niby rozumiesz, że zdradzacz poprzez zdradę i romansowanie rozwiązuje własne konflikty wewnętrzne i maskuje swoje deficyty, ale dalej twierdzisz, że jego działania są wymierzone w stałego partnera. Nie potrafisz zrozumieć, że jak ktoś myśli TYLKO o sobie, to może partnera nie widzieć w ogóle w myśl zasady "co z oczu, to z serca". Wyobraź sobie, że energia takiej osoby nie jest skierowana przeciwko partnerowi, ale na uleczenie własnych deficytów. U zdradzacza też działają mechanizmy obronne, które chronią go przed spadkiem samooceny i myśleniu o sobie jako kimś, kto krzywdzi kogoś, kto mu ufa. On może czasami w chwili refleksji pomyśli, że spryciarz lub spryciara że mnie, bo taki jestem sprawny w kłamstwie i oszustwie, a partner przecież o niczym nie wie, to mu nie wyrządzam żadnej krzywdy. Wydaje mi się, że zbyt pochopnie przypisujesz PREMEDYTACJĘ tam, gdzie jest DEFEKT EMOCJONALNY w postaci braku empatii.

Możesz Lilka zaakceptować to, że zdrada może być STRATEGIĄ kompensującą własne deficyty zdradzacza, ale że nie żyje on w próżni to zdrada dotyka jego partnera? Czego zresztą przeciętny zdradzacz z tego forum nie jest w stanie sobie wyobrazić z powodu praków w empatii właśnie.

2,815

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

nie,nie jestem monogamistka
jestem poliamorystka,tzn ze sama mogę kochac kilka osob w tym samym czasie,jak i dopuszczam to, ze i moi partnerzy, partnerki beda kochali jeszcze inne osoby prócz mnie i beda im poswiecac tez swoj czas.
mnie to nie przeszkadza,nawet bardzo pasuje.

tylko ze ja mowie to wprost i otwarcie.
jedna z odmian poliamorycznej relacj jest taka, ze jest partner pierwszoplanowy,z ktorym sie mieszka,tworzy zwiazek,nawet ma dzieci, a on ma tez inne zwiazki,ale drugoplanowe, czyli po spotkaniach z druga miloscia wraca do pierwszej.
tylko ze ja sie nie ciesze w duchu jaka to jestem lepsza od tamtej,bo mnie wybral i ze mna spi,albo moje dzieci odwozi do szkoly.
a niestety widzę cos takiego u osob,szczegolnie kobiet,zdradzanych - taka msciwa satysfakcje,ze jednak okazalam sie lepsza od tej drugiej,ze wybral mnie.

2,816 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2017-07-02 18:51:46)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
_v_ napisał/a:

nie,nie jestem monogamistka
jestem poliamorystka,tzn ze sama mogę kochac kilka osob w tym samym czasie,jak i dopuszczam to, ze i moi partnerzy, partnerki beda kochali jeszcze inne osoby prócz mnie i beda im poswiecac tez swoj czas.
mnie to nie przeszkadza,nawet bardzo pasuje.

tylko ze ja mowie to wprost i otwarcie.
jedna z odmian poliamorycznej relacj jest taka, ze jest partner pierwszoplanowy,z ktorym sie mieszka,tworzy zwiazek,nawet ma dzieci, a on ma tez inne zwiazki,ale drugoplanowe, czyli po spotkaniach z druga miloscia wraca do pierwszej.
tylko ze ja sie nie ciesze w duchu jaka to jestem lepsza od tamtej,bo mnie wybral i ze mna spi,albo moje dzieci odwozi do szkoly.
a niestety widzę cos takiego u osob,szczegolnie kobiet,zdradzanych - taka msciwa satysfakcje,ze jednak okazalam sie lepsza od tej drugiej,ze wybral mnie.

nie wydaje mi się, by zdradzone kobiety poświęcały tyle myśli  hmm "rywalce" jak Ci sie wydaje. Żeby odbudować relację po takiej pieknej katastrofie 2 osoby skupiają się raczej na sobie. Nie ma tych emocji o których piszesz.
No niestety chyba nie zmierzam w Twoim kierunku rozumienia związków, chociaż nigdy nie potrafiłam traktować facetów zaborczo i własnościowo- tupać nogą i domagać się czegoś, czego ktoś mi nie chce dać sam z siebie... Ja dopuszczam fascynacje i podziw mojego męża dla innych kobiet- sama tez lubie sie zachwycać mężczyznami. Tylko jest uchwytna i nieulotna granica- nie tworzy się z nimi relacji wpływającej na zwiazek. Mi się włacza wtedy elektrozawór odcinajacy- automatycznie.

2,817

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

rzecz w tym, ze druga relacja wcale nie musi wpływać na pierwszą wink
jak się przeczyta niektóre wątki, to w sumie jasno widać, że zdradzone żony, a i mężowie też, uważają, że ich małżeństwa były szczęśliwe,tzn niczego im nie brakowalo. a w tym samym czasie partner mial romans wink

naprawdę prosciej byloby sie umówić z partnerem, że kazdy moze sie bzykac z kim chce, pod warunkiem ze robi to bezpiecznie i zawsze wraca do domu wink

2,818

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
_v_ napisał/a:

rzecz w tym, ze druga relacja wcale nie musi wpływać na pierwszą wink
jak się przeczyta niektóre wątki, to w sumie jasno widać, że zdradzone żony, a i mężowie też, uważają, że ich małżeństwa były szczęśliwe,tzn niczego im nie brakowalo. a w tym samym czasie partner mial romans wink

naprawdę prosciej byloby sie umówić z partnerem, że kazdy moze sie bzykac z kim chce, pod warunkiem ze robi to bezpiecznie i zawsze wraca do domu wink

Tak uważają smile na początku. I zdrada stanowi impuls do audytu, który odkrywa prawdę- bolesną zwykle- wiekszość robi ten rachunek sumienia jednak.

2,819

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Ela210 napisał/a:

Myslisz, ze chciałabym, gdyby tak było nadal?. Nie ma tematu drugiej. Niedługo po tym, jak o tym pisałam w swoim wątku- zakończył tą znajomość. Sam przyznał, że dawno chciał to zrobić- bo znajomość poszła w kierunku którego sie nie spodziewał i przyniosła skutki, których nie chciał.
Po milczeniu z jego strony były jeszcze telefony od Pani ze zmienionych numerów- gdy odbierał- od razu informował mnie, że ona dzwoni, ale po czasie zrozumiała. Ale nie dlatego jestem z mężem, bo nie stawiałam mu ultimatum, nie umiałam, a moze wiedziałam, że pod wpływem takiego ultimatum wybrałby mnie, ale nie o to, mi chodziło.. Jestem z nim, bo oboje chcemy i naprawdę jest to żywa relacja, a nie martwy układ z pretensjami. Jestem tą najwazniejszą kobietą w zyciu mojego męża Lillka.

Co zyskałam, co straciłam i co odkryłam- po trochu piszę goscinnie o innych- moze kiedyś coś podsumuję u siebie.

Dziękuję Ela za wyjaśnienie, teraz mam pełny obraz, aktualny. Teraz to inaczej wygląda.
Ja w każdym bądź razie trzymam za Ciebie kciuki. smile

2,820 Ostatnio edytowany przez Lilka787 (2017-07-02 22:41:49)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Summerko dziękuję, że poświęciłaś mi swój czas na wyjaśnienia.

Summerko ja nie pisałam o jakiejś tam zdradzie z przeszłości. Ja piszę o podwójnym życiu zdradzacza, o długotrwałym działaniu, o sytuacji w której jedno wykorzystuje drugiego. Ja piszę o chwili kiedy się to wszystko wydaje. Co takiego nagle się dzieje, że zdradzacz mówi, to Ty żono jesteś ta jedyna, to Ciebie kocham. Jak to jest możliwe kochać jedną a posuwać drugą? I wielokrotnie tylko mówi, że kończy układ  z kochanką a wcale tego nie robi.

Nie wierzę w to, że zdradzacz nie wie o tym że krzywdzi, bo jeśli nie robi nic złego to dlaczego to ukrywa? On ma świadomość że zdrada najbardziej skrzywdzi małżonka, dlatego robi wszystko żeby się nie wydało.

Ja wiem, że są egoiści, którzy zawsze siebie stawiają na pierwszym miejscu, ich po prostu nie obchodzi co czują inni i w takim razie do nich należą zdradzacze. Ale co to za życie z taką osobą, po co o takiego kogoś się starać?

A jeśli dobrze pamiętam, to mąż Endi miał romans wtedy gdy Endi cierpiała po stracie dziecka. Naprawdę nie wiedział, że ta zdrada Ją dotknie? A kogo miałaby dotknąć? Jednak ja nie mam nic do niego, bo naprawdę potem był bez zarzutu, zresztą to słaby człowiek był, zdominowany przez matkę.

I dlaczego Endi wybaczając i dając szansę zrobiła dobrze, a Piotrek już nie.
Dla mnie dużo bardziej obrzydliwe jest podwójne życie, niż kiedy małżonek odchodzi do kochanka.

2,821

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

_v_

Ja uważam, że jeśli ktoś chce takie otwarte związki i czuje tak jak Ty, że może tworzyć związki z kilkoma osobami, to OK. Jest to jasne dla każdej ze stron i każdy kto bierze w tym udział wie na co się pisze.

Ja jestem monogamistką, zawsze taka byłam i jeśli umawiam się z kimś na wyłączność to chyba jasne jest, że nie chcę być oszukiwana w tym względzie.
A podwójny układ to jest coś obrzydliwego, bo zabiera mi prawo do wyboru. Zdradzacz i kochanka decydują wtedy za moimi plecami i tworzą ze mną układ którego ja sobie nie życzę. ONI MAJĄ PRAWO WYBORU, A JA NIE. I tego nie puściłabym płazem.

2,822

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Lilka787 napisał/a:

_v_

Ja uważam, że jeśli ktoś chce takie otwarte związki i czuje tak jak Ty, że może tworzyć związki z kilkoma osobami, to OK. Jest to jasne dla każdej ze stron i każdy kto bierze w tym udział wie na co się pisze.

Ja jestem monogamistką, zawsze taka byłam i jeśli umawiam się z kimś na wyłączność to chyba jasne jest, że nie chcę być oszukiwana w tym względzie.
A podwójny układ to jest coś obrzydliwego, bo zabiera mi prawo do wyboru. Zdradzacz i kochanka decydują wtedy za moimi plecami i tworzą ze mną układ którego ja sobie nie życzę. ONI MAJĄ PRAWO WYBORU, A JA NIE. I tego nie puściłabym płazem.


no i tu dochodzimy do tego w czym się zgadzamy smile

2,823 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2017-07-02 23:45:10)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Nawet gdyby żona zdradziła Piotra na oczach całego osiedla przy trzepaku- to mógłby wybaczyć i nikomu nic do tego. Tylko pytanie, czy miałoby to sens, jeśli  nie wiedziałby dlaczego? Bo bałby się dotknąć tematu. Czy On wie, co za przeproszeniem... je...ło?
Bo ja wiem Lilka, a miło mi nie było odkrywając to, uwierz. I teraz rozumiem Endi, co miała na mysli, że dawny związek umarł, a Ona ma nowego męza.
Wtedy myslałam, ze to takie symboliczne powiedzenie, na znak przebaczenia. Nic z tych rzeczy. ja naprawdę czuję się. jakbym była w Nowym związku. ze wszystkimi tego aspektami.. To po prostu dzieje się.
Ale nie stało się samo.
Moze zreszta czegoś nie doczytałam, ale nie przypominam sobie, by Piotr z żoną zrobili taką analizę. a jesli nie, szansa na powtórkę jest ..

2,824 Ostatnio edytowany przez Lilka787 (2017-07-03 08:58:31)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Ela210 napisał/a:

Czy On wie, co za przeproszeniem... je...ło?

Krótko i na temat to napisałaś Ela. A co ja się kiedyś "napostowałam" żeby to uzmysłowić Piotrowi. big_smile

Ja Ciebie rozumiem Ela w tym co piszesz - nowa Ty, nowy mąż, nowy związek. Chcę tylko zaznaczyć, że nie trzeba aż zdrady do tego żeby to osiągnąć.
Dla mnie to pokonywanie właśnie tego "co je...ło" może sprawić, że ludzie przechodzą taką transformację, ja to nazywam dojrzewaniem i są w stanie stworzyć nowy, satysfakcjonujący ich związek.

Cieszę się Ela, że u Ciebie przemiany poszły w dobrym kierunku. Myślę, że w znacznej mierze, jest to też Twoja zasługa, postawy jaką przyjęłaś. smile

Wrócę na chwilkę do męża Endi, dodam że był on ofiarą przemocy psychicznej i fizycznej ze strony matki. Endi podała jeden przykład jak się matka nad nim znęcała, dla mnie to było złamanie człowieka już w dzieciństwie, to nie było zwykłe bicie.

I teraz mamy taki przykład człowieka słabego, człowieka z głębokimi deficytami i jeśli postawimy go przed problemem ogromnym dla niego, to ja się osobiście nie dziwię, że on go nie pokona. On nie jest w stanie tego zrobić. On pójdzie na skróty. Ja w tym momencie nie usprawiedliwiam zdrady, nie mówię, że on miał prawo w takich okolicznościach zdradzić. Nie, on tylko nie umiał inaczej. I on w dalszym życiu też nie będzie umiał jeśli nic z tą swoją słabością nie zrobi.

Summerko napisałaś o defekcie emocjonalnym niektórych osób. Tak są takie, ale moim zdaniem jest ich bardzo mało i da się to zauważyć dużo wcześniej niż przy samej zdradzie. Na zdradzonych.pl jest taki wątek użytkowniczki Pszczoła, to kochanka zupełnie pozbawiona uczuć, traktuje ludzi jak przedmioty i naprawdę nie rozumie, że krzywdzi ludzi.

Czym innym jest natomiast wiedzieć, że się krzywdzi, a mimo to robić to.

2,825 Ostatnio edytowany przez bullet (2017-07-03 09:50:59)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Lilka787 napisał/a:

.....Jaką widzisz różnicę między Piotrem a innymi, którzy dali szansę, np. Przyszłością, Endaluzją, Smallangel, Kasią Kicią, Talerzem123, Elą210, Ryybą, która się właśnie zastanawia? Ja widzę tylko taką, że Piotr nie był do końca lojalny wobec żony. Jaka jest różnica między żoną Piotra, a mężami tych net-kobiet.  ....

ale uściślij, które dawanie szansy masz na myśli ... obecne czy wcześniejsze ?

Tym własnie się różni ....

JŻ Piotra zaczęła rozumieć, że trzyma rękę w nocniku, a w niej wielkie g... Przestraszyła się bo może pojęła co ją czeka, napiętnowanie na puszczalską, utrata dzieci, domu, spokoju ... więc nagle zapałała chęcią ratowania rodziny ?

2,826

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Mam na myśli obecne dawanie szansy. Tym co było wcześniej tego bym nie nazwała. Z grubsza pamiętamy jak to u Piotra wyglądało.

Bullet może tak być, że żona Piotra gdy emocje związane z kochankiem opadły, zrozumiała że opłaca się jej być z Piotrem, ale dla mnie to jest to samo kiedy zdradzacz zaraz po wykryciu chce zostać w małżeństwie, jemu to się przecież też opłaca. Wielu z nich wcale nie chce odchodzić od partnera, chce tylko zdradzać, bo tak jest wygodnie, bo wtedy czerpie największe zyski. Ja to postrzegam dużo gorzej, bo to jest wykorzystywanie, pasożytowanie nawet, obłuda, stawianie siebie i swoich zachcianek dużo wyżej niż partnera.

Ja Piotra sytuację widzę następująco. Zaznaczam, że to tylko mój subiektywny obraz. Piotr i jego żona oddalili się od siebie emocjonalnie. Może nawet żona nie była dla niego pierwszym wyborem, może zawsze była nią ex. Ta ex ciągle była gdzieś tam w tle. Żonie to przeszkadzało, nie czuła się wybranką Piotra, pisała sobie z jakimiś facetami, może nawet zdradzała Piotra emocjonalnie, w końcu trafił się rasowy podrywacz, a ona głupia nabrała się na jego piękne słówka i poszła za nim. Piotrek w tym czasie niczego za bardzo nie ratował, zajmował się swoją ex. To też było bez sensu.

A może też być, że żona Piotra zwyczajnie zobaczyła jaka głupia była, że to wcale nie żadna miłość ze strony kochanka była, że była tylko zabawką. Może teraz widzi ile bólu zdała Piotrowi i dzieciom, może chce to naprawić. Nie wiem tylko czy ona chce też Piotra dla niego samego, zresztą nie wiemy czy też Piotr chce swojej żony jako kobiety swego życia. Od tego chyba powinno się zacząć.

Tylko jak uwierzyć komuś kto oszukuje? I kto jest większym obłudnikiem, ten co prowadzi podwójne życie czy ten kto odchodzi do kochanka?

2,827 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-07-03 11:58:18)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Lilka787 napisał/a:

Summerko dziękuję, że poświęciłaś mi swój czas na wyjaśnienia.

Summerko ja nie pisałam o jakiejś tam zdradzie z przeszłości. Ja piszę o podwójnym życiu zdradzacza, o długotrwałym działaniu, o sytuacji w której jedno wykorzystuje drugiego. Ja piszę o chwili kiedy się to wszystko wydaje. Co takiego nagle się dzieje, że zdradzacz mówi, to Ty żono jesteś ta jedyna, to Ciebie kocham. Jak to jest możliwe kochać jedną a posuwać drugą? I wielokrotnie tylko mówi, że kończy układ  z kochanką a wcale tego nie robi.

Nie wierzę w to, że zdradzacz nie wie o tym że krzywdzi, bo jeśli nie robi nic złego to dlaczego to ukrywa? On ma świadomość że zdrada najbardziej skrzywdzi małżonka, dlatego robi wszystko żeby się nie wydało.

Ja wiem, że są egoiści, którzy zawsze siebie stawiają na pierwszym miejscu, ich po prostu nie obchodzi co czują inni i w takim razie do nich należą zdradzacze. Ale co to za życie z taką osobą, po co o takiego kogoś się starać?

A jeśli dobrze pamiętam, to mąż Endi miał romans wtedy gdy Endi cierpiała po stracie dziecka. Naprawdę nie wiedział, że ta zdrada Ją dotknie? A kogo miałaby dotknąć? Jednak ja nie mam nic do niego, bo naprawdę potem był bez zarzutu, zresztą to słaby człowiek był, zdominowany przez matkę.

I dlaczego Endi wybaczając i dając szansę zrobiła dobrze, a Piotrek już nie.
Dla mnie dużo bardziej obrzydliwe jest podwójne życie, niż kiedy małżonek odchodzi do kochanka.

Lilka,
Szkoda, że nie potrafisz oddzielić tego, w co ty wierzysz i w co nie wierzysz od tego, w co inni ludzie mogą wierzyć i nie wierzyć. Szkoda, że nie potrafisz wyjść że swojego pudełka i spojrzeć na świat, ludzi i ich myśli, uczucia i zachowania z innej niż własna perspektywa.
Tak mocna koncentracja na tym, co jest dla mnie ważne i co ja uznaję za ważne nie pozwala ci zrozumieć świata innych ludzi. Dlatego nie sądzę, że dalsze tłumaczenie tobie czegokolwiek, co jest niezgodne z twoim postrzeganiem świata ma sens. Tobie się wydaje, że to, jak ty odbierasz świat, jak myślisz o ludziach, jak widzisz ich postępowanie to jedyny możliwy sposób odbioru rzeczywistości. Przy takim nastawieniu nigdy nie będziesz w stanie zrozumieć perspektywy innych osób, ich myśli, emocji, motywacji, zachowania. Wszystko to będzie dla ciebie niewiarygodne, nieprawdziwe. To wielka szkoda. Nie musisz sposobu widzenia świata przez innych ludzi podzielać, zgadzać się z nim, utożsamiać, pochwalać, czy nawet w pełni rozumieć, ale fajnie mieć możliwość zobaczenia go.
Tobie nie jest to dane.
Gdybym myślała tak jak ty, to napisałabym, że nigdy nie będzie ci to dane. Wierzę jednak, że ludzie się zmieniają, rozwijają, ewoluują, więc może kiedyś będziesz w stanie zobaczyć coś, co dzisiaj ci się dosłownie w głowie nie mieści.

2,828

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Ja zmieniam zdanie gdy ktoś przytoczy argumenty na pokrycie swojej tezy i ja je uznam. Ty nie przytoczyłaś takich argumentów. A Ela tak, w jednym zdaniu dała odpowiedź kiedy jest sens dawania szansy. Dla mnie też Ela jest bardzo wiarygodna w tym co mówi, jest uczciwa sama ze sobą i z innymi. Dlatego Jej wierzę, że Jej przeżycia są prawdziwe.
Rozumiem, że nie masz cierpliwości tłumaczyć mi tego świata zdrady. Ale ja pytam właśnie bo chcę wiedzieć i rozumieć.
I ja wile rzeczy zrozumiałam. Kiedyś np. nie sądziłam, że są ludzie jak przytoczona przeze mnie Pszczoła, którzy nie mają empatii.
(Myślę, że jej przypadek byłby dla Ciebie ciekawy).
Ja uważam, że każdy przypadek mimo, że podlega pewnym schematom, jest jednak indywidualny i tak należy go rozpatrywać.

Nie zgodzę się z tym, że ja nie potrafię spojrzeć oczami innego człowieka. Ja doskonale rozumiem np. Piotra i jednocześnie Jego żonę.
Z tym ze ja nie odbieram nikomu prawa do decyzji. Owszem, mogę rozszerzyć komuś perspektywę pisząc o możliwych przyczynach i skutkach, ale tak naprawdę nikt nie wie co naprawdę jest w głowie drugiej osoby. I nie ma prawa naciskać na decyzję.

Na pewno jednak nie uznam nigdy prawa drugiego człowieka do odbierania mi mojej wolności i decydowania za mnie.

Ja rozumiem dlaczego ludzie postępują tak a nie inaczej, nawet psychopaci, tylko moja ocena ich jest dość surowa.

Dziękuję za dyskusję Summerko. Ty też się czasami mylisz w swych ocenach.

2,829 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-07-03 13:20:28)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Lilka,
Zadałaś mi kilka pytań w poprzednich postach. Centralnie skierowanych do mnie. Odpowiedziałam ci na nie z zastrzeżeniem, że jest to tylko moja interpretacja.
Rozumiem, że ci się moje interpretacje nie spodobały. Tak jak pisałam, masz problem z przyjęciem tego, co ci się w główce nie mieści, z marszu staje się niewiarygodne big_smile. Twoje odpowiedzi wskazują na to, że bardziej niż cudzy punkt widżenia, interesuje cię zaprezentowanie swojego i tego, w co ty wierzysz a w co nie wierzysz, co jest dla ciebie wiarygodne a co nie. Pytana miały raczej być rodzajem zaczepki i pretekstem  do ujawnienia swoich przemyśleń.
Trochę ci współczuję, ale to by było na tyle.
Pozdrawiam.

2,830

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Summerko przyjmuję do wiadomości Twój punkt widzenia, jednocześnie nie zgadzam się z Twoją interpretacją. Moje wypowiedzi świadczą właśnie o tym, że rozumiem ludzi w bardzo różnych sytuacjach życiowych, jednocześnie nie podzielam sensowności wielu ich działań.

Zadawanie pytań jest kluczowe jeśli człowiek chce się czegoś dowiedzieć. W tym temacie moje akurat pasowały. Kilka osób się tu wypowiedziało i Piotrek jeśli będzie chciał to sobie jeszcze raz pewne sprawy przemyśli, kto wie może odważy się na tę analizę, o której Ela wspominała.

Ty Summerko wielu osobom zarzucasz dokładnie to samo co mnie. A czy Ty potrafisz się tak wnikliwie przyjrzeć sobie samej, bo też jest komu. wink
Również pozdrawiam.

2,831 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-07-03 14:54:29)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Lilka787 napisał/a:

Summerko przyjmuję do wiadomości Twój punkt widzenia, jednocześnie nie zgadzam się z Twoją interpretacją. Moje wypowiedzi świadczą właśnie o tym, że rozumiem ludzi w bardzo różnych sytuacjach życiowych, jednocześnie nie podzielam sensowności wielu ich działań.

Zadawanie pytań jest kluczowe jeśli człowiek chce się czegoś dowiedzieć. W tym temacie moje akurat pasowały. Kilka osób się tu wypowiedziało i Piotrek jeśli będzie chciał to sobie jeszcze raz pewne sprawy przemyśli, kto wie może odważy się na tę analizę, o której Ela wspominała.

Ty Summerko wielu osobom zarzucasz dokładnie to samo co mnie. A czy Ty potrafisz się tak wnikliwie przyjrzeć sobie samej, bo też jest komu. wink
Również pozdrawiam.

Jak inaczej brzmi "nie zgadzam się" od "jest niewiarygodne". Cieszy mnie, że jednak coś do ciebie dociera smile

Lilka, masz trochę racji w swoim ciągłym  czepianiu się do podobieństwa moich uwag. Już mi to kilkakrotnie zarzucałas big_smile Bo wiesz, w innych razi nas to, czego sami w sobie nie lubimy. Dlatego jestem uwrażliwiona u innych na pewne swoje wady. Z tym, że ja wcale nie udaję, że ich nie mam, że jestem pełna ułomności, mylę się często, popełniam błędy. A jakoś inni wciąż mi piszą, że "mogę nie mieć czasami racji". Wiesz dlaczego tak piszą, bo dokładnie wiedza, że równie często ją mam i obawiają się, że w ich przypadku też tak jest i bardzo nie chcą przyjąć nieprzyjemnej dla siebie prawdy. Też się  w tym zakresie nie różnisz od innych big_smile

2,832 Ostatnio edytowany przez Lilka787 (2017-07-03 15:49:09)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Hellow Summer, tak nazywam Cię w myślach, smile

Zauważyłam u siebie coś dziwnego, mianowicie, często nie potrafię oddać słowami tego co myślę, jakby emocje mi na to nie pozwalają. Coś jakby bardziej czuję niż wiem. Stąd jestem różnie odbierana. Twoja interpretacja jest na przykład całkowicie różna od interpretacji Endi, która właśnie zarzucała mi że jak tak wszystkich rozumiem. smile No i co ja mam o tym myśleć. smile

Druga sprawa, że ja w mojej głowie ciągle ze sobą dyskutuję i przytaczam argumenty i kontr argumenty, często nie wiem gdzie leży prawda i sama nie potrafię jej dociec. Stąd wiele pytań u mnie. Na co dzień gdybym tak na przykład ciągle pytała męża co myśli o danej sprawie, to by go zamęczyła sobą. Dlatego cieszę się, że tu na forum mogę sobie podyskutować na przykład z taką osobistością jak Summerka. smile

Jednego nie lubię gdy ludzie mnie obrażają, jest mi wtedy przykro, niestety sama nie jestem wolna od tej wady.
Gdy się zdenerwuję to nie przebieram w słowach. A denerwuję się strasznie gdy widzę jak ktoś cierpi.

Ja wiem, że Ty na wiele ważnych aspektów zwracasz ludziom uwagę, ale też i jesteś bardzo wyczulona na punkcie swojej osoby i czasami to może zaburzać Ci odbiór rzeczywistości. I w tym punkcie jesteś podobna do mnie. W tamtym wątku gdzie popłynęłaś zobaczyłam siebie. I wiesz co to mi się przydało. smile Czasami masz rację, a czasami się mylisz. Na pewno na powstawanie błędów ma wpływ zbyt mała ilość danych do analizy danej osoby.

Często Summerko piszesz tak ogólnie, podając za mało jak dla mnie przykładów i szczegółów. Ja rozumiem coś najłatwiej kiedy ktoś pokaże mi ciąg przyczynowo-skutkowy na konkretnym przykładzie. Ja wiem, że Ty nie jesteś od tego, ale za to mój osobisty psycholog już tak. smile

Ja też znam doskonale swoje wady, mało tego uważam, że pracę nad sobą należy zacząć od tego, że stanie się przed sobą w prawdzie.

Summerko napisałaś Tu swoją interpretację co do zachowania Piotra. Jeśli możesz napisz coś o żonie Piotra. Czy jest dla Niej szansa na autorefleksję. Ja nie potrafię Jej przekreślić. Nie rozumiem też tego hejtu na Nią. Czy Ty Ją na przykład potrafisz zrozumieć? Czy w ogóle można wysuwać wnioski na Jej temat nie znając jej stanowiska w tej sprawie. Obiecuję, że na tym będzie już koniec moich wywodów.

2,833 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-07-04 15:13:40)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Lilka, przeczytałam twoją wymianę postów z Endi. Jeśli ty w ten spośób, co tutaj opisujesz odbierasz jej posty, to ja nie mam słów big_smile
Chcesz bardziej konkretnych przykładów. Jeśli wysilisz się nieco  to znajdziesz takich wiele, ale nie o to chodzi. Co by tobie nie napisać to będziesz trwała przy swoich jak to napisałaś "myślach, które nie potrafisz oddać słowami" a które nazwałabym po prostu intuicjami, czyli wyuczonymi "drogami na skróty", które wybiera twój móżg z przyzwyczajenia, bo nie lubi sytuacji nie pasujących do schematów.
Dam ci jeszcze jedną szansę. Upierasz się np., że niemożliwe żeby zdradzacz nie popełniał swojego zdradzieckiego występku z premedytacją ukierunkowaną na swojego partnera. To wyobraź sobie sytuację, że kupujesz w sklepie sukienkę, która bardzo ci się podoba, chociaż umówiłaś się z mężem, że będziecie oboje oszczędzać i nie wydawać kasy na kaprysy. Uegłaś swojej słabości, sprzeniewierzyłaś się umowie z mężem, ale nie zrobiłaś tego po to, żeby pokazać mu jak niewiele dla ciebie znaczy on i wasza umowa, ale dlatego, że ty byłaś słaba. Tak samo jak zdradzacz znajdzie tysiące racjonalizacji i usprawiedliwień dla swojego postępowania, tak samo i ty mogłabyś w tej sytuacji znaleźć ich wiele, bo może oszczędzisz na kosmetykach, albo dorobisz, albo powiesz sobie, że od czasu do czasu należy ci się jakaś przyjemność a nie tylko ta głupia umowa o oszczędzaniu, która cię męczy i pozbawia radości z życia. Na tym przykładzie także możesz prześledzić sobie postępowanie zdradzonego. Gdyby twój mąź był osobą egotyczną, to twój zakup sukienki wbrew waszej umowie potraktuje jak zniewagę, poniżenie i niewybaczalną krzywdę. Jeśli potrafi oderwać się od swoich zranionych uczuć i złudzeń co do ciebie, a na dodatek cię kocha, to wysłucha co masz do powiedzenia, spróbuje zrozumieć twoje motywy i ustalić z tobą, czy jesteś w stanie w waszej umowie nadal wytrwać i czy dać ci jeszcze jedną szansę.
Zmień czasami Lilka perspektywę. Pomyśl, że wcale nie jesteś Lilką tylko kimś innym, kto inaczej odbiera świat i ludzi, inaczej czuje. Daj się ponieść. To nie boli. Nie musisz tak stanowczo upierać się przy jednej jedynej wersji rzeczywistości.

EDIT: o żonie Piotrka wiem tyle, co on sam tutaj opisał, czyli:
- kobieta nisko wykształcona (chyba po zawodówce)
- pochodzi z rodziny patologicznej (alkohol)
- zakompleksiona, poszukująca ciągłego dowartościowania
- zrobiła Piotra na dziecko (jego pierwsza partnerka seksualna, ona z doświadczeniem) "wymodliła" wink dziecko
- powiedziała Piotrowi, że go nie kocha i nigdy go nie kochała
- drugie dziecko jak to określiła było wynikiem jej zachcianki i nudy
- poleciała na podstarząłego amanta, wystarczyło trochę komplementów i klepnięć w tyłek
- odeszła od Piotra mimo jego próśb, rozpaczy i bezsprzecznego bólu = zero empatii i współczucia dla faceta, z którym spędziła wiele lat, ma dzieci,...
- zostawiła dzieci z Piotrem i nawet nie miała czasu, żeby do nich na dłużej zaglądnąć
- wraca do męża, gdy okazuje się, że hormony i neuroprzekaźniki przestają działać a bez "dopalaczy" kochanek to niewypał

Podsumowując, dla mnie to kobieta, która w dzieciństwie przeszła deprywację emocjonalną, która nie pozwoliła jej się rozwinąć, otworzyć na innych ludzi i przez całe życie niesie przekonanie o swojej bezwartościowośći. Inklinacją braku bezwarunkowej miłości i akceptacji w dzieciństwie jest też nieumiejętność kochania. Ona nikogo nie kocha, przede wszystkim nie kocha siebie.
Czy możliwa jest jej zmiana?
Tak, ale to wymagałoby od niej refleksji, zrozumienia, pracy nad sobą i korektywnego doświadczenia emocjonalnego.
Ale nie ma ku temu ani motywacji, ani możliwości.


EDIT2: czy ktoś jeszcze ma WYBIÓRCZE problemy z odpowiedziami w niektórych wątkach? Ja od wczoraj próbuję odpowiedzieć w wątku Arielli lub napisać do niej maila, ale mnie wciąź z niego wyrzuca. Do moderacji już napisałam, ale cisza jak zwykle.

2,834 Ostatnio edytowany przez Lilka787 (2017-07-04 16:43:41)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Summerko Twoja interpretacja mojej konwersacji z Endi jest niczym innym jak Tylko Twoją interpretacją, a moja jest moją.
Może Ty się mylisz, a może ja, może obie, a może żadna z nas.

Jednak przeczytam sobie jeszcze raz tamtą rozmowę, ponieważ przez ten rok czasu moja perspektywa uległa zmianie, a i zasób wiedzy nieco się zwiększył.

summerka88 napisał/a:

Upierasz się np., że niemożliwe żeby zdradzacz nie popełniał swojego zdradzieckiego występku z premedytacją ukierunkowaną na swojego partnera.

Nie wiem skąd taka interpretacja u Ciebie Summerko, na prawdę teraz popłynełaś. Ja niczego takiego nie twierdzę ani nie twierdziłam.

Ja tylko twierdzę, że większość osób, które robi coś bardzo złego np. zdradzacz WIE że to co robi jest złe, no to chyba jest oczywiste skoro to ukrywa i nie szczyci się tym przed innymi. I ja nie jestem gołosłowna w tym co mówię, sami zdradzacze to piszą, a doskonałym przykładem jest tu wątek Suez i jej posty w innych tematach. Ona miał odwagę przyznać się do swojego egoizmu i ja ją za to cenię. Ja nie uważam,  że istnieje coś takiego jak jeden rys psychologiczny zdradzacza, wręcz przeciwnie. I co do ułomności emocjonalnej też przyznałam Ci rację, że owszem są takie osoby i nawet odesłałam cię do konkretnego przykładu. Wiele też jest na forum mojego zrozumienia zdradzaczy na konkretnych osobach.  Czy gdybym myślałam że dajmy na to żona Piotra działała z premedytacją to stawałabym w Jej obronie? Nie mam pojęcia skąd Ty wysunęłaś takie wnioski. Mówisz że ja nie rozumiem, a co z Tobą?
Edit:
Jeśli zaś chodzi o zdradę z premedytacją to dla mnie tez takie są, to te w odwecie. Dobrym przykładem jest dla mnie tutaj żona Dziewana.

Piszesz, że ja wkładam ludzi w schematy. Naprawdę? Jak to możliwe? Ja nie jestem znawcą tematu, dlatego nie znam żadnych schematów, ale Ty już tak. Ja właśnie miałam wrażenie, że to Ty na siłę chcesz wciskać ludzi w jakieś ramki opisane w literaturze. Niby posługujesz się fachowymi pojęciami, ale TTwoje podejście do człowieka jest nieprofesjonalne. Profesjonalista nigdy nie posłużyłby się takim językiem jak Ty. Ty traktujesz ludzi z góry, starasz się ich ośmieszyć i zdyskredytować, atakujesz personalnie, a kiedy nie daj Boże ktoś Ci coś wytknie, to podnosisz lament że aż do moderacji słychać. Nie sądzisz, że to zachowania nie najwyższych lotów? Robisz ludziom analizy, nawet gdy Cię o to nie proszą, zamiast prowadzić normalną wymianę argumentów na bieżący temat. Ty ich po prostu szarpiesz. Nie wiesz o tym, że żeby przekaz dotarł do człowieka musi być podany w odpowiedniej formie, po co się tak produkujesz skoro to i tak nie przyniesie efektu. Psycholog przypomniał mi ostatnio coś co niby każdy wie, ale nie każdy o tym pamięta - najlepiej jest kiedy zadaje się takie pytania, aby danego człowieka skłonić do refleksji, do poszukiwania odpowiedzi i wysuwania samodzielnych wniosków. Nie wiesz o tym? I w sumie to Ci się trochę dziwię, że nie boisz się tak ferować wyroków nie znając ludzi i naciskać na decyzje mające poważne skutki dla wielu osób. Profesjonalista nie zrobił by w ten sposób.

A ten przykład co podałaś to naprawdę mało przemyślany jest. Jak możesz dawać przykład o sukience w kontekście zdrady. Nie umiałaś wyjaśnić psychologicznych aspektów działania zdradzacza na nim samym. W tym przykładzie ani materia ani waga nie przystają do tematu.
I dlaczego piszesz tak jakbyś miała na myśli jednorazowy skok w bok, przecież zdrady są różne. Czy to nie jest wybiórcze traktowanie tematu.

Moja droga, ja doskonale potrafię właśnie WCZUĆ się w różne role, może aż za dobrze, może nawet na tym polega mój problem.
Jak mogłaś to przeoczyć?

Dziękuje za rozpatrzenie przypadku żony Piotra. Nie masz dla niej cienia litości. A przecież kupiła tylko "sukienkę", bez zgody Piotra. big_smile

A tak w ogóle to mi się zdaje że Ty mało empatyczna jesteś Summer.

Oczywiście to wszystko to tylko moja interpretacja. Mogę się mylić. Nie jestem wszechwiedząca. Nikt nie jest. Po prostu ja tak to odbieram.
Dopuszczam jednak zakłócenia na linii nadawca-odbiorca, zwłaszcza w Internecie.

2,835 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-07-04 16:47:56)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Lilka,
Jak pisałam dałam ci szansę na poszerzenie nieco w mojej ocenie twoich wąskich horyzontów.
Niewiele się spodziewałam po tobie i w sumie potwierdziłaś tylko moje przypuszczenia.
Już nie zadawaj mi więcej pytań, nie proś o rozwinięcia i konkrety, bo daruję sobie konwersowanie z tobą. Nie ten poziom big_smile

2,836

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Lilka787 napisał/a:

Summerko Twoja interpretacja mojej konwersacji z Endi jest niczym innym jak Tylko Twoją interpretacją, a moja jest moją.
Może Ty się mylisz, a może ja, może obie, a może żadna z nas.

Jednak przeczytam sobie jeszcze raz tamtą rozmowę, ponieważ przez ten rok czasu moja perspektywa uległa zmianie, a i zasób wiedzy nieco się zwiększył.

summerka88 napisał/a:

Upierasz się np., że niemożliwe żeby zdradzacz nie popełniał swojego zdradzieckiego występku z premedytacją ukierunkowaną na swojego partnera.

Nie wiem skąd taka interpretacja u Ciebie Summerko, na prawdę teraz popłynełaś. Ja niczego takiego nie twierdzę ani nie twierdziłam.

Ja tylko twierdzę, że większość osób, które robi coś bardzo złego np. zdradzacz WIE że to co robi jest złe, no to chyba jest oczywiste skoro to ukrywa i nie szczyci się tym przed innymi. I ja nie jestem gołosłowna w tym co mówię, sami zdradzacze to piszą, a doskonałym przykładem jest tu wątek Suez i jej posty w innych tematach. Ona miał odwagę przyznać się do swojego egoizmu i ja ją za to cenię. Ja nie uważam,  że istnieje coś takiego jak jeden rys psychologiczny zdradzacza, wręcz przeciwnie. I co do ułomności emocjonalnej też przyznałam Ci rację, że owszem są takie osoby i nawet odesłałam cię do konkretnego przykładu. Wiele też jest na forum mojego zrozumienia zdradzaczy na konkretnych osobach.  Czy gdybym myślałam że dajmy na to żona Piotra działała z premedytacją to stawałabym w Jej obronie? Nie mam pojęcia skąd Ty wysunęłaś takie wnioski. Mówisz że ja nie rozumiem, a co z Tobą?
Edit:
Jeśli zaś chodzi o zdradę z premedytacją to dla mnie tez takie są, to te w odwecie. Dobrym przykładem jest dla mnie tutaj żona Dziewana.

Piszesz, że ja wkładam ludzi w schematy. Naprawdę? Jak to możliwe? Ja nie jestem znawcą tematu, dlatego nie znam żadnych schematów, ale Ty już tak. Ja właśnie miałam wrażenie, że to Ty na siłę chcesz wciskać ludzi w jakieś ramki opisane w literaturze. Niby posługujesz się fachowymi pojęciami, ale TTwoje podejście do człowieka jest nieprofesjonalne. Profesjonalista nigdy nie posłużyłby się takim językiem jak Ty. Ty traktujesz ludzi z góry, starasz się ich ośmieszyć i zdyskredytować, atakujesz personalnie, a kiedy nie daj Boże ktoś Ci coś wytknie, to podnosisz lament że aż do moderacji słychać. Nie sądzisz, że to zachowania nie najwyższych lotów? Robisz ludziom analizy, nawet gdy Cię o to nie proszą, zamiast prowadzić normalną wymianę argumentów na bieżący temat. Ty ich po prostu szarpiesz. Nie wiesz o tym, że żeby przekaz dotarł do człowieka musi być podany w odpowiedniej formie, po co się tak produkujesz skoro to i tak nie przyniesie efektu. Psycholog przypomniał mi ostatnio coś co niby każdy wie, ale nie każdy o tym pamięta - najlepiej jest kiedy zadaje się takie pytania, aby danego człowieka skłonić do refleksji, do poszukiwania odpowiedzi i wysuwania samodzielnych wniosków. Nie wiesz o tym? I w sumie to Ci się trochę dziwię, że nie boisz się tak ferować wyroków nie znając ludzi i naciskać na decyzje mające poważne skutki dla wielu osób. Profesjonalista nie zrobił by w ten sposób.

A ten przykład co podałaś to naprawdę mało przemyślany jest. Jak możesz dawać przykład o sukience w kontekście zdrady. Nie umiałaś wyjaśnić psychologicznych aspektów działania zdradzacza na nim samym. W tym przykładzie ani materia ani waga nie przystają do tematu.
I dlaczego piszesz tak jakbyś miała na myśli jednorazowy skok w bok, przecież zdrady są różne. Czy to nie jest wybiórcze traktowanie tematu.

Moja droga, ja doskonale potrafię właśnie WCZUĆ się w różne role, może aż za dobrze, może nawet na tym polega mój problem.
Jak mogłaś to przeoczyć?

Dziękuje za rozpatrzenie przypadku żony Piotra. Nie masz dla niej cienia litości. A przecież kupiła tylko "sukienkę", bez zgody Piotra. big_smile

A tak w ogóle to mi się zdaje że Ty mało empatyczna jesteś Summer.

Oczywiście to wszystko to tylko moja interpretacja. Mogę się mylić. Nie jestem wszechwiedząca. Nikt nie jest. Po prostu ja tak to odbieram.
Dopuszczam jednak zakłócenia na linii nadawca-odbiorca, zwłaszcza w Internecie.

Ty Lilka jakaś pop...a dziewucha jesteś. Takie ataki ad personam to rzadko się zdarzają nawet w polskiej polityce big_smile

2,837

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
summerka88 napisał/a:

Lilka,
Jak pisałam dałam ci szansę na poszerzenie nieco w mojej ocenie twoich wąskich horyzontów.
Niewiele się spodziewałam po tobie i w sumie potwierdziłaś tylko moje przypuszczenia.
Już nie zadawaj mi więcej pytań, nie proś o rozwinięcia i konkrety, bo daruję sobie konwersowanie z tobą. Nie ten poziom big_smile

Tak jak myślałam Summer. Często tak kończysz dyskusję. Argumentów brak. Przypominam tylko, że to Ty się do mnie przyczepiłaś nie ja do Ciebie.

O swoim poziomie sama wystawiasz sobie świadectwo, tym jak traktujesz ludzi i jak się do nich zwracasz.

2,838 Ostatnio edytowany przez dobrakobieta90 (2017-07-04 17:39:35)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Lilka787 napisał/a:
summerka88 napisał/a:

Lilka,
Jak pisałam dałam ci szansę na poszerzenie nieco w mojej ocenie twoich wąskich horyzontów.
Niewiele się spodziewałam po tobie i w sumie potwierdziłaś tylko moje przypuszczenia.
Już nie zadawaj mi więcej pytań, nie proś o rozwinięcia i konkrety, bo daruję sobie konwersowanie z tobą. Nie ten poziom big_smile

Tak jak myślałam Summer. Często tak kończysz dyskusję. Argumentów brak. Przypominam tylko, że to Ty się do mnie przyczepiłaś nie ja do Ciebie.

O swoim poziomie sama wystawiasz sobie świadectwo, tym jak traktujesz ludzi i jak się do nich zwracasz.

Z Tobą jest coś nie tak dziewucho. Zaczepiasz a jak odpowiedź nie jest po Twojej myśli to przypuszczasz wściekły atak.
Borderline? Zgadłam?

2,839

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Lilka i summerka. Nie dogadacie się, nawet nie o merytorykę chodzi. Chyba zbyt podobne jesteście w odbiorze. Swoją drogą fajne i ciekawe argumenty. Dorzucę jeszcze jeden. Nie od dzisiaj wiadomo, że różna jest emocjonalność kobiet i mężczyzn. Oboje, i Piotr i jego żona są bardzo emocjonalni na swoje męskie i żeńskie typy. Spasowali się w swoim odbiorze i nawzajem przyciągają i odpychają. Doskonale uzupełniają swoje potrzeby. Jedno maniakalnie szuka bliskości, drugie ucieka. Po prostu na dłuższą metę bez siebie żyć nie mogą. Model "toksyczne miłości" wg Pia Mellody.

2,840

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
panibaronowa napisał/a:

. Z całego serca życzę Ci, żeby laska się opamiętała, ale najwyraźniej musi dostać po dupie, żeby docenić to, co ma. Może wyjdzie z tego mądrzejsza. Jednak musisz brać pod uwagę, że zapuści brodę i wraz z podstarzałym kochankiem dołączy do cyrku. Pozdrawiam

Dobre...poplakalem sie smile

2,841

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
apologises napisał/a:

Lilka i summerka. Nie dogadacie się, nawet nie o merytorykę chodzi. Chyba zbyt podobne jesteście w odbiorze. Swoją drogą fajne i ciekawe argumenty. Dorzucę jeszcze jeden. Nie od dzisiaj wiadomo, że różna jest emocjonalność kobiet i mężczyzn. Oboje, i Piotr i jego żona są bardzo emocjonalni na swoje męskie i żeńskie typy. Spasowali się w swoim odbiorze i nawzajem przyciągają i odpychają. Doskonale uzupełniają swoje potrzeby. Jedno maniakalnie szuka bliskości, drugie ucieka. Po prostu na dłuższą metę bez siebie żyć nie mogą. Model "toksyczne miłości" wg Pia Mellody.

Cześć AP smile

Też tak pomyślałam właśnie, że jesteśmy podobne w odbiorze i że my w zasadzie to zgadzamy się co do meritum sprawy.

Nie znam się na fachowych określeniach, nie znam tego modelu, ale w duchu tak sobie pomyślałam, że oni w jakiś sposób po prostu siebie potrzebują i w jakimś sensie jest im przy sobie bezpiecznie.

Właśnie wyprodukowałam dużego posta, bo miałam taką potrzebę i wkleję go tu. Wiem że idę na pożarcie lwom, ale co mi tam. Fajnie, że Ty napisałeś.
Zawsze w Tobie ceniłam właśnie tę formę wypowiedzi, nie są to epopeje a jednak trafiają.

2,842 Ostatnio edytowany przez Lilka787 (2017-07-05 11:47:15)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Na każdy podany argument można podać kontrargument.

Wykształcenie
Brak należytego wykształcenia nie musi oznaczać od razu braku możliwości intelektualnych, powody mogą być różne. Po drugie szkoła zawodowa w czasach kiedy żona Piotra do niej chodziła, była na dość wysokim poziomie na takim jak obecne technika. Akurat mam znajomą, która ukończyła tylko zasadniczą szkołę handlową, a dziś obraca milionami, własnymi. I jak mąż ją zdradzał, kiedy była jeszcze bez niczego, tylko z malutkimi dziećmi, to powiedziała mu jasno i wyraźnie, tu są Twoje obowiązki i na własne dzieci będziesz zarabiał i opiekował się nimi. A mieli tylko po niespełna 20 lat. Tak go wzięła za mordę że człek również bez lepszego wykształcenia dziś ma potężną firmę, a ona po odchowaniu dzieci ma swoją równie dochodową. Do dziś tworzą zgodne małżeństwo, zabawiając się od czasu do czasu tak jak lubią i z kim lubią tongue , korzystając z luksusu na jaki ich stać.

Dojrzałość emocjonalna nie ma wiele wspólnego z wykształceniem.


Wpadka
Czy wpadka i po niej małżeństwo to zawsze oznacza, że ci ludzie się nie kochali? Skoro tworzyli związek i byli ze sobą tak blisko to chyba jest możliwe że właśnie są w sobie zakochani.

Wpadki zdarzają się i w parach, które są w sobie zakochane i w układach dla seksu.
To oczywiste, że ryzyko wpadki istnieje zawsze, bo nie ma stuprocentowych metod antykoncepcji.
Oczywiście teraz jest ona na dużo wyższym poziomie i bardziej dostępna niż kiedy Piotr i jego żona byli młodzi, także nie można komuś zarzucać że jak wpadł to dlatego że nieudacznik.

Z rodziny patologicznej – OK

Ale jak widać umiała sobie wybrać przyzwoitego męża, nie alkoholika, nie ćpuna, nie damskiego boksera, ale przytomnego faceta, który dba o rodzinę.

Powiedziała, że nie kocha, że drugie dziecko to zachcianka

Zdaje się, że powiedziała to wtedy gdy odjęło jej rozum z tych hormonów, jakby to powiedziała wcześniej w poważnej rozmowie z Piotrem o ich małżeństwie, to OK, można to brać na serio, ale nie w amoku, gdzie ludzie mówią różne rzeczy, nawet po to by kogoś zranić.

Nie potrafi kochać? To Piotr przez te lata nie zauważyłby, że nie kocha choćby własnych dzieci, obojętny stosunek chyba trochę trudno ukryć. A ona o nie dbała, Piotr pisał, że wcześniej zanim jej odbiło była dobrą matką.

Naprawdę ktoś kto nie zaznał miłości ZAWSZE nie będzie w stanie kochać nikogo? Oczywiście może tak się zdarzyć, ale nie musi. Wystarczy rozejrzeć się  dookoła  i porozmawiać z ludźmi. Ja osobiście znam kilka przykładów. Np. gdzie osoba z domu, w którym naprawdę nie miała miłości ani od ojca chorego na umyśle ani nawet od matki wpatrzonej w niego jak w obraz, potrafi jednak kochać swoje dzieci, a najlepiej o tym świadczy fakt, że to z ich powodu poszukała pomocy dla siebie, dla nich podjęła się ciężkiej i bolesnej terapii w szpitalu na oddziale zamkniętym, bo  chciała dobrze się nimi zaopiekować, bo na ojca tych dzieci nie można było nigdy liczyć i kiedy ona nie dałaby rady to dzieci trafiły by do domu dziecka.


Opuszczenie dzieci

A co może miała zabrać Piotrowi dzieci. Nie dość że straciłby żonę to jeszcze dzieci, a może jego miała wyrzucić z domu, który pewnie sam zbudował. I co tym dzieciom byłoby tak dobrze z nią, patrzyłyby jak się migdali z jakimś obleśnym typem, wyrwane ze swojego bezpiecznego środowiska.
Jest na to doskonały przykład Seoneka, którego żona odeszła z dzieckiem. Nie dość że je zabrała to jeszcze nim poniewierała, a jej kochaś nie był lepszy. Dziecko doznawało nie tylko zaniedbania ale też przemocy. A wcześniej była bardzo dobrą matką, troszczyła się o córkę bardzo dobrze.

Przecież wiadomo, że jak takiej osobie odbije, to nie myśli racjonalnie, więc po co jeszcze ma zabierać dzieci, one na tym tylko by ucierpiały.

Opuściła Piotra mimo jego bólu, ale skoro przyjmując hipotezę że nie kochała, to nie tak powinna był zrobić? Czy nie mówi się, że jak nie kochała, to niech odejdzie bo nie ma sensu być z kimś kogo się nie kocha tylko dla dobra dzieci, czy nie mówi się że dzieci to wyczują i będą mieć skrzywiony obraz.
I nie pamiętam dokładnie, ale czy to nie było tak, że to Piotr kazał jej się wynosić. 

Zakompleksiona

Być może, ale ilu z nas nie ma kompleksów. Mają na pewno Ci którzy reagują nerwowo na nawet niezłośliwe uwagi.
A może te kompleksy przyszły dopiero wtedy gdy poczuła, że nie ona a ex jest obiektem westchnień Piotra.
Wystarczy poczytać jak czują się kobiety odtrącone przez męża, nawet gdy zajmują niezłe stanowiska i są bardzo atrakcyjne, ich samoocena spada w dół i robią głupie rzeczy wtedy.

I jeszcze jedno, nadal nie widzę różnicy między żoną Piotra i np. mężem Endi, oboje z patologicznych domów, oboje skrzywdzili, ulegli słabości kiedy ich frustracje sięgnęły zenitu, oboje złamali ustalone z małżonkami zasady (kupili zakazane sukienki), co z tego że mąż Endi prowadził podwójne życie, a żona Piotra poszła w tango kiedy poczuła zew. Jedno i drugie uległo niskim instynktom. I jedno i drugie ma szansę zobaczenia krzywdy jaką wyrządziło. Nie sadzę by któreś z nich miało ten emocjonalny defekt, który widać w każdym aspekcie życia i na pewno ich małżonkowi zauważyli by go wcześniej niż w momencie zdrady.

Ja nie jestem za tym by dawać szansę czy też nie dawać. To indywidualna decyzja każdego człowieka. I ja biorę pod uwagę, że choć dziś ja osobiście nie widzę takiej możliwości u mnie np. to w momencie kiedy naprawdę musiałabym się z tym zmierzyć mogłabym zmienić zdanie.

W całej dyskusji chodziła mi jedynie o to by ukazać różne punkty widzenia, różne scenariusze, tak by Piotr mógł sobie wszystko przemyśleć i podjąć decyzję mając wszelakie za i przeciw. Ja mam prawo pisać tu sobie swój punkt widzenia jak każdy inny użytkownik.

A decyzja to proces i każdy ma swoje tempo dojrzewania do niej, absurdem jest wymagać od kogoś aby to zrobił tu i teraz, bo jak nie to jest nierozumnym człowiekiem.

I jak dla mnie ważne jest, aby oboje rozpoczęli pracę nad sobą, nawet gdyby Piotr to zrobił pierwszy, to dobrze bo kiedy on się zmieni to może się zdarzyć że wymusi niejako zmianę w swojej żonie, a nawet jeśli nie, to będzie już na tyle świadomy siebie, że przestanie pasować mu ten układ i odejdzie, i znów być może ta poniesiona konsekwencja zmusi żonę do refleksji i zrobi coś ze swoim życiem, bo nie wystarczy tak po prostu przekreślić człowieka. Ty nie masz możliwości i koniec. To przecież nie margines społeczny, to osoba która ukończyła szkołę, prowadziła dom, pracuje, funkcjonuje bez nałogów w społeczeństwie. A nawet i jeśli ktoś znajdzie się na tym marginesie, to i tak nie można go przekreślać, bo jeśli nikt w niego nie wierzy to tym bardziej trudno mu jest odnaleźć motywację w sobie.

Dlatego robienie analizy na człowieku którego się nie zna dla mnie osobiście jest wysoce ryzykowne. To bawienie się ludzkim życiem.

Analizę danej osobowości to może przeprowadzić tylko osoba z odpowiednim wykształceniem i na żywym materiale. Taki ktoś idzie do gabinetu i tam kiedy zaufa, to powie czy on kocha czy nie kocha, czy złapał na ciążę czy nie, itd. I na podstawie faktów oraz pewnie różnych testów po dłuższej obserwacji psycholog wyciąga wnioski. Daje człowiekowi wyniki i diagnozę po to, żeby mógł adekwatnie do niej pracować na swoimi słabościami, a nie po to by go dołować i odbierać nadzieję.


I jeszcze jedno, człowiek mądry, na wysokim poziomie, mający klasę, NIGDY nie będzie na każdym kroku podkreślał jaki to on inteligenty jest i nie będzie umniejszał innym. Ciekawe skąd w ludziach taka potrzeba.

Ja tam nie boje się konfrontacji mojego poglądu na rzeczywistość z poglądami innych ludzi, dlatego piszę na forum to co myślę, wchodzę w dyskusje, często ludzie otwierają mi oczy na niektóre sprawy, lubię rozmawiać z ludźmi którzy posługują się argumentami, przykładami, przemyśleniami, faktami. Z każdej dyskusji można wyciągnąć wnioski dla siebie.

Ja właśnie poddaję w wątpliwość mój odbiór rzeczywistości i oddaję go w ręce fachowca. Wybrałam osobę kompetentną, oceniając efekty jego pracy na konkretnych ludziach. Takiej osobie zaufam i jeśli powie mi, że źle odbieram rzeczywistość to uwierzę, że może naprawdę tak jest, ale musi mieć na to argumenty. Mało tego poddałam pod ocenę wychowanie mojego dziecka bardzo dobremu specjaliście, jeśli cokolwiek źle robię, naprawię to. Jak na razie jestem zadowolona ze swoich decyzji.

2,843 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-07-05 11:54:21)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
apologises napisał/a:

Lilka i summerka. Nie dogadacie się, nawet nie o merytorykę chodzi. Chyba zbyt podobne jesteście w odbiorze.

Hihihi big_smile Zdecydowanie się nie dogadamy z Lilką. Podobne mamy intuicje moralne, ale zdecydowanie inne moźliwości w ramach czegoś, co się nazywa theory of mind.
Mam nadzieję, że za te kilkanaście lat nie będę taką wściekłą na cały świat, ryczącą czterdziestką big_smile

apologises napisał/a:

Swoją drogą fajne i ciekawe argumenty.

Dziękuję smile

apologises napisał/a:

Dorzucę jeszcze jeden. Nie od dzisiaj wiadomo, że różna jest emocjonalność kobiet i mężczyzn. Oboje, i Piotr i jego żona są bardzo emocjonalni na swoje męskie i żeńskie typy. Spasowali się w swoim odbiorze i nawzajem przyciągają i odpychają. Doskonale uzupełniają swoje potrzeby. Jedno maniakalnie szuka bliskości, drugie ucieka. Po prostu na dłuższą metę bez siebie żyć nie mogą. Model "toksyczne miłości" wg Pia Mellody.

Myślę dokładnie tak samo. Napisałam zresztą, że Piotrowi dobrze w jego prywatnym gufffnie, bo jest w nim przyjemnie znajomo, przez co bezpiecznie. Oboje mają te same lęki, które świetnie opisała Pia Mellody, z tym, że ten, który Piotr ma wierzchu, jego żona ukryty i na odwrót. Jak już pisałam, tak widocznie musi być. Żadne z nich nie jest w stanie przebrnąć przez własne mechanizmy obronne i swoje deficyty, więc toksyczny taniec musi trwać.

2,844

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

A jesteś pewna, że na dziś związek Piotra jest nadal/równie toksyczny jak na początku jego historii?
W pewnym zakresie oboje swoje lekcje odrobili. I Piotr w temacie asertywności, granic i jego żona tracąc dzieci, komfort zdradzania, uwagę męża. W jakiś sposób przeszedłem podobną drogę i nie narzekam. Ideału wprawdzie nie będzie, uważam, że takie ideały nie istnieją, ale i narzekać nie mam na co.

2,845 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-07-06 09:48:15)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
apologises napisał/a:

A jesteś pewna, że na dziś związek Piotra jest nadal/równie toksyczny jak na początku jego historii?
W pewnym zakresie oboje swoje lekcje odrobili. I Piotr w temacie asertywności, granic i jego żona tracąc dzieci, komfort zdradzania, uwagę męża. W jakiś sposób przeszedłem podobną drogę i nie narzekam. Ideału wprawdzie nie będzie, uważam, że takie ideały nie istnieją, ale i narzekać nie mam na co.

Tutaj chyba w ogóle nie chodzi o poziom toksyczności. Jak niby chciałbyś ten poziom mierzyć? Związki i relacje z pewnością z biegiem czasu zmieniają się. Nawet bez zdrad i innych trudnych kryzysów. Ale, gdy już się zdarzają potknięcia, nieszczęścia, kryzysy i zdrady, to niektórzy z porażek potrafią wyciągać wnioski, zaczynają rozumieć leitmotivy swojego życia, stają się bardziej uważni i świadomi. Inni bezrefleksyjnie się podnoszą i po prostu idą dalej, jeszcze inni tkwią w roli ofiary. Piotr jest wśród tych, którzy bez głębszej refleksji idą dalej. Wyciągnaął powierzchowne wnioski, wie do czego sam jest zdolny i czego może spodziewać się po żonie, wziął na siebie ogromny ciężar i idzie dalej. Ale w związku Piotra na dzisiaj nie widzę żadnego przerabiania, nikt nikomu nie postawił żadnych granic. Nastąpił powrót do punktu wyjścia w nieco innych okolicznościach, oczywistych na dany moment. Oboje się po prostu podnieśli i idą dalej, bo trzeba jakoś żyć. Z naciskiem na JAKOŚ, bo dzieci itd.

W postawie Piotra widzę najbardziej rezygnację i niewiarę, źe coś dobrego mogłoby go jeszcze w życiu spotkać. Jestem przekonana, że wewnętrznie on nawet nie wierzy, że zasługuje na coś dobrego, chociażby miłość zamiast wdzięczności. On się po prostu poddał i próbuje sobie tak po ludzku zracjonalizować swój wybór. Sam siebie przekonuje, że powierzchowna uprzejmość i żarciki wystarczą, żeby żyło się znośnie. On już nawet nie marzy, źe sam mógłby być dla kogoś spełnieniem marzeń, darem od losu i żyć z osobą, która byłaby jego najlepszym wyborem.
Jak czytam ostatnie wpisy Piotra, to mam wrażenie, źe jedyne dobre, co go w życiu spotkało i na co stawia, to jego synowie. Pragnie jeszcze tylko ich odchować i umrzeć. Umrzeć fizycznie, bo emocjonalnie umarł już dawno temu. Jest martwy w obszarze emocji i to na własne życzenie, bo nie zrobił nic, żeby wrócić do żywych. Po prostu wegetuje.
Mnie się serce kraja jak czytam to, co on pisze. A ponieważ jestem świetną prowokatorką, to próbuje w sposób mi bliski trochę go ruszyć, żeby zrezygnował z "emocjonalnej rezygnacji" z  życia wśród żywych. Ale ostatnio już sobie to odpuściłam, bo Piotr nie wie, do czego mógłby dążyć, gdyż tak naprawdę nigdy nie doświadczył miłości i bliskości. Dlatego jemu jest dobrze, bo znajomo i bezpiecznie w związku pozbawionym miłości i bliskości. Wystarczy mu powierzchowna uprzejmość, żarciki. Wystarczy, że nie ma zdrady, nie ma patologii. Dużo potrzebowałam czasu, żeby to zaakceptować, przyznaję. To moja lekcja z Piotrowej historii, bo nie da się wyjaśnić komuś, kto żyje w dwuwymiarowej rzeczywistości, czym jest trójwymiarowy świat.

2,846 Ostatnio edytowany przez Lilka787 (2017-07-07 15:39:14)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Kilka refleksji końcowych

Jaki jest sens tego żeby Piotr w tej chwili rozstawał się z żoną? Moim zdaniem teraz akurat jest moment na analizę i dawanie sobie szansy, ponieważ emocje opadły już po obu stronach. Piotr w tej chwili ma możliwość spróbować odtworzyć bliskie relacje z żoną i przekonać się na własnej skórze czy to ma sens. Przecież to można łatwo zaobserwować ile znaczymy dla danej osoby jako partner życiowy, jak nas traktuje czy jest szczera czy sztuczna w swoim zachowaniu. Przecież żadna z tych net-kobiet które wcześniej wymieniłam nie wiedziała czy im się uda czy nie, czy mąż znów zawiedzie czy jednak zrozumie swoje działania. I jeśli okaże się że to jednak sztuczny twór, że jednak nie czuje się dobrze w takim układzie, to będzie tak jak mówi, że się rozstaną, ale w przyzwoity sposób, nie szarpiąc dzieci.

Każdy człowiek ma jakiś defekt, ja osobiście nie znam żadnego ideału. Jaki zatem sens ma rozstanie się partnerów i nic nie zrobienie ze sobą. Dla mnie żaden, a jeśli coś ze sobą zrobię i jeśli ta druga strona również, to na końcu drogi jesteśmy w stanie dojść do jakiegoś porozumienia, które nie zawsze musi oznaczać dalsze wspólne życie, a jeśli druga strona nic nie zmieni, to wtedy pozbywamy się złudzeń i jesteśmy gotowi, aby odejść i sięgnąć po coś więcej. Człowiek musi mieć  po prostu czas, aby dojrzeć i wybrać. Piotrek nigdzie nie musi się spieszyć, bo żadne ideały na niego nie czekają, jakby to było takie proste spotkać tę idealną osobę to nie było by tak wielu osób samotnych. On sobie teraz może robić analizy i bilanse, i na bieżąco oceniać sytuacje. Kto dziś jest w stanie przewidzieć czy On zrobił dobrze czy źle. Ponieważ to On będzie ponosił konsekwencje swoich wyborów, to tylko on ma prawo decydować.

Moim zdaniem wyrywanie ludzi z ich świata i wkładanie na siłę do innego nie znanego im, jest bez sensu, bo oni nie będą się dobrze w nim czuli. Człowiek musi mieć czas, aby przejść swoją drogę we własnym tempie. Co ważne, aby obrał dobry kierunek. W tym miejscu właśnie ważne jest pokazanie kilku dróg wyboru i związanych z nimi skutków. Myślę, że w tej chwili Piotr już ma pełny obraz. A teraz dzieci. Często pada tu pogląd, że nie jest dla nich dobre życie w rodzinie gdzie rodzice żyją w sztucznych relacjach. Na pewno jest to słuszne, ale moim zdaniem to jeszcze nie ten etap. W tym przypadku są rodzice którzy popełnili poważne błędy i teraz ponoszą tego skutki. Czy dobrym będzie przykładem rozbicie rodziny bez podjęcia próby naprawy? Moim zdaniem rodzice mają prawo podjąć próbę naprawy rodziny, a dla dzieci to będzie pozytywny przekaz, że kiedy są problemy to nie uciekam od nich, ale najpierw próbujemy je rozwiązać, i dopiero kiedy nie jest to możliwe odpuszczamy.

Pamiętajmy że po drugiej stronie jest człowiek, który jest wielowymiarowy i nikt nie jest w stanie przewidzieć jego reakcji bo to wypadkowa wielu czynników. Ten człowiek ma uczucia, obawy, wątpliwości i my też powinniśmy to brać pod uwagę. Przypominam to również sobie.

Piotrze ja w Ciebie wierzę, wierzę że dokonasz autorefleksji i gdy przyjdzie czas podejmiesz odpowiednie decyzje. I niech to będą Twoje własne decyzje, bo masz do nich prawo jak każdy inny człowiek.

2,847 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-07-07 15:57:13)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Lilka787 napisał/a:

Kilka refleksji końcowych

Fakt, Lilka, że czasami można pomylić ludzi, którzy szukają tutaj innej perspektywy i czegoś, czego sami nie potrafią dostrzec, ale czują, że jest jeszcze coś, co im umyka z takimi osobami, które chcą się po prostu wygadać, wyżalić, ewentualnie oczekują zrozumienia albo poklepania po plecach i słów, jacy to są pokrzywdzeni przez los lub szlachetni. Czasami dzieje się tak dlatego, że oni sami deklarują jedno a robią drugie wink

2,848

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

A ja ze swej strony dziękuję wszystkim uczestnikom dyskusji. Myślę, że była ona wartościowa dla każdej ze stron. smile

2,849

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

"Bo kiedy nie ma Miłości co dalej, co dalej ...
tak mało nam zostaje... prawie nic"

2,850 Ostatnio edytowany przez random.further (2017-07-09 15:03:24)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
O'kruszynka napisał/a:

"Bo kiedy nie ma Miłości co dalej, co dalej ...
tak mało nam zostaje... prawie nic"

smile
Postrzegam Piotra wraz z Jego tematem inaczej, raczej :
Jednakże mimo wszystko czuję w sobie coś, co każe mi czekać. Tak wiele nowych rzeczy tłoczy się przede mną, nie umiem tego nawet nazwać i rozróżnić.

2,851

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Właśnie przeczytałam poruszającą przedmowę do "Toksycznych związków" Pia Mellody. To fascynujące w jaki sposób poszukiwania, dyskusje, obserwacje, a w końcu badania Pii i innych doprowadziły do powstania koncepcji stosowanych z powodzeniem we współczesnej psychologii. A wszystko to poparte osobistym doświadczeniem i napisane jasnym i ciepłym językiem. Mam wrażenie, że wkroczyłam na ścieżkę do tajemniczego i zarazem fascynującego świata ludzkiego umysłu. Rysuje się przede mną wartościowa pozycja. Polecam ją Tobie Piotrze i Twojej żonie, tym bardziej, że są tam ważne wskazówki dotyczące wychowania dzieci.

2,852 Ostatnio edytowany przez Piotr74 (2018-04-03 22:49:07)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Dobry wieczor.
Dzis minelo 12 miesiecy, od mojej drugiej sprawy rozwodowej. Nie wznowilem postepowania, wiec nasze malzenstwo przetrwalo ten zakret losu. Czy juz na dobre, tego nie wiem. Podjalem ryzyko, moze sytuacja juz sie nie powtorzy, a jesli jednak by bylo inaczej, to po tym wszystkim bede jednak lepiej do tego przygotowany. Nikt nigdy nie da nam gwarancji na to, ze zwiazek przetrwa probe czasu.
Dziekuje wszystkim, ktorzy pomagali mi w trudnych chwilach.
Mysle, ze  nalezala sie wam informacja, jak zakonczyla sie ta historia.
Pozdrawiam wszystkich bardzo goraco.

2,853

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

Dobry wieczor.
Dzis minelo 12 miesiecy, od mojej drugiej sprawy rozwodowej. Nie wznowilem postepowania, wiec nasze malzenstwo przetrwalo ten zakret losu. Czy juz na dobre, tego nie wiem. Podjalem ryzyko, moze sytuacja juz sie nie powtorzy, a jesli jednak by bylo inaczej, to po tym wszystkim bede jednak lepiej do tego przygotowany. Nikt nigdy nie da nam gwarancji na to, ze zwiazek przetrwa probe czasu.
Dziekuje wszystkim, ktorzy pomagali mi w trudnych chwilach.
Mysle, ze  nalezala sie wam informacja, jak zakonczyla sie ta historia.
Pozdrawiam wszystkich bardzo goraco.

Piotrze trzymam za Ciebie, za Was kciuki. Serdecznie pozdrawiam.

2,854 Ostatnio edytowany przez random.further (2018-04-03 23:48:08)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotrze, oby Twój wybór się sprawdził.


...coś dla siebie...

mam swoje życie
rodzinę
wszystko czego by trzeba
jednak konieczny mi jest
jeszcze jakiś kąt dla siebie tylko
coś co jedynie wywodzi się
ze mnie
ale może żądam za wiele
dla siebie

2,855

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotr, ja również trzymam kciuki.

Powodzenia.

PS Bardzo fajnie z Twojej strony, że napisałeś.

Posty [ 2,796 do 2,855 z 2,855 ]

Strony Poprzednia 1 42 43 44

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024