Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Strony Poprzednia 1 40 41 42 43 44 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 2,666 do 2,730 z 2,855 ]

2,666 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2017-03-20 17:44:29)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
apologises napisał/a:

Poza skokami w bok mąż był w porządku. No cóż, jedni wiodą podwójne życie, drudzy tego nie zauważają. Ratują nieistniejące związki, choćby w imię swojej miłości ( iluzja) , sprowadzają dzieci na świat.
Dziadostwo i podwójne życie jednych nie zwalnia innych przed najzwyklejszą  dbałością o siebie i osoby zależne. To nieporadność życiowa.
OK, wiem jak bardzo można tkwić w swojej iluzji, bezradności. Kto jednak może cokolwiek zmienić w swoim życiu, bo samo przewalenie całkowitej winy na tego/tą złego to dużo za mało.

W Iluzji można długo. Co do bezradności to nie ten przypadek- pareset tysięcy długu byłego o którym sie nie wiedziało, to nie bezradność.
Dużo piszemy tu o pielęgnacji związków itp itd. Narażę się. Ja nie szukałabym tu głównej przyczyny rozpadu. Pielęgnować można przyjaźń, tę w małżeństwie również i sa na tym oparte związki- ale miłości nie da się wypielęgnować, tak jak pożądania. Jest to bardziej kwestia dopasowania na początku, spełniania się w relacji, chemii związanej z przyciąganiem seksualnym- żadne szpilki czy przebieranki- to ma drugorzędne znaczenie. Może mieć znaczenie biologia i fizjologia- to ma wpływ na spostrzeganie partnera. Przyjaźń i przywiązanie przegrają z biologią zawsze. Druga strona medalu to potrzeby psychiczne- jeśli się nie uzupełniamy już, bo ktoś swoich potrzeb nie był świadomy lub ich nie ujawniał to nic na to nie poradzimy.  Możliwości dopasowania sie fizycznego i psychicznego do partnera mamy mniejsze niż się nam wydaje. Miłość co do której nie  mam watpliwości to  miłość do potomstwa. Ta do partnera to połączenie przyjaźni i pożądania lub czułości. Odpowiedzcie sobie teraz na pytanie, dlaczego małżeństwo Piotra trwa, a niejeden dobry do rany przyłóż mąż czy żona spakują walizkę i odejdą bez żalu, chociaż tak dobrze się rozumieli i nigdy nie zranili.

Zobacz podobne tematy :

2,667 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-03-20 17:57:20)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Ela210 napisał/a:
apologises napisał/a:

Poza skokami w bok mąż był w porządku. No cóż, jedni wiodą podwójne życie, drudzy tego nie zauważają. Ratują nieistniejące związki, choćby w imię swojej miłości ( iluzja) , sprowadzają dzieci na świat.
Dziadostwo i podwójne życie jednych nie zwalnia innych przed najzwyklejszą  dbałością o siebie i osoby zależne. To nieporadność życiowa.
OK, wiem jak bardzo można tkwić w swojej iluzji, bezradności. Kto jednak może cokolwiek zmienić w swoim życiu, bo samo przewalenie całkowitej winy na tego/tą złego to dużo za mało.

W Iluzji można długo. Co do bezradności to nie ten przypadek- pareset tysięcy długu byłego o którym sie nie wiedziało, to nie bezradność.
Dużo piszemy tu o pielęgnacji związków itp itd. Narażę się. Ja nie szukałabym tu głównej przyczyny rozpadu. Pielęgnować można przyjaźń, tę w małżeństwie również i sa na tym oparte związki- ale miłości nie da się wypielęgnować, tak jak pożądania. Jest to bardziej kwestia dopasowania na początku, spełniania się w relacji, chemii związanej z przyciąganiem seksualnym- żadne szpilki czy przebieranki- to ma drugorzędne znaczenie. Może mieć znaczenie biologia i fizjologia- to ma wpływ na spostrzeganie partnera. Przyjaźń i przywiązanie przegrają z biologią zawsze. Druga strona medalu to potrzeby psychiczne- jeśli się nie uzupełniamy już, bo ktoś swoich potrzeb nie był świadomy lub ich nie ujawniał to nic na to nie poradzimy.  Możliwości dopasowania sie fizycznego i psychicznego do partnera mamy mniejsze niż się nam wydaje. Miłość co do której nie  mam watpliwości to  miłość do potomstwa. Ta do partnera to połączenie przyjaźni i pożądania lub czułości.

O ile dobrze pamiętam, to pisałaś Ela, że jesteś po psychologii, więc z pewnością pamiętasz trojczynnikowa teorię miłości Sternberga: 1.NAMIĘTNOŚĆ  2.INTYMNOŚĆ  3.ZOBOWIĄZANIE
1. = Zakochanie
1+2 = Romantyczne początki
1+2+3 = Miłość kompletna
2+3 = Miłość przyjacielska
3 = Pusty związek

Sama zobacz o jakim ETAPIE związku piszesz.

2,668

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
summerka88 napisał/a:
Ela210 napisał/a:
apologises napisał/a:

Poza skokami w bok mąż był w porządku. No cóż, jedni wiodą podwójne życie, drudzy tego nie zauważają. Ratują nieistniejące związki, choćby w imię swojej miłości ( iluzja) , sprowadzają dzieci na świat.
Dziadostwo i podwójne życie jednych nie zwalnia innych przed najzwyklejszą  dbałością o siebie i osoby zależne. To nieporadność życiowa.
OK, wiem jak bardzo można tkwić w swojej iluzji, bezradności. Kto jednak może cokolwiek zmienić w swoim życiu, bo samo przewalenie całkowitej winy na tego/tą złego to dużo za mało.

W Iluzji można długo. Co do bezradności to nie ten przypadek- pareset tysięcy długu byłego o którym sie nie wiedziało, to nie bezradność.
Dużo piszemy tu o pielęgnacji związków itp itd. Narażę się. Ja nie szukałabym tu głównej przyczyny rozpadu. Pielęgnować można przyjaźń, tę w małżeństwie również i sa na tym oparte związki- ale miłości nie da się wypielęgnować, tak jak pożądania. Jest to bardziej kwestia dopasowania na początku, spełniania się w relacji, chemii związanej z przyciąganiem seksualnym- żadne szpilki czy przebieranki- to ma drugorzędne znaczenie. Może mieć znaczenie biologia i fizjologia- to ma wpływ na spostrzeganie partnera. Przyjaźń i przywiązanie przegrają z biologią zawsze. Druga strona medalu to potrzeby psychiczne- jeśli się nie uzupełniamy już, bo ktoś swoich potrzeb nie był świadomy lub ich nie ujawniał to nic na to nie poradzimy.  Możliwości dopasowania sie fizycznego i psychicznego do partnera mamy mniejsze niż się nam wydaje. Miłość co do której nie  mam watpliwości to  miłość do potomstwa. Ta do partnera to połączenie przyja

O ile dobrze pamiętam, to pisałaś Ela, że jesteś po psychologii, więc z pewnością pamiętasz trojczynnikowa teorię miłości Sternberga: 1.NAMIĘTNOŚĆ  2.INTYMNOŚĆ  3.ZOBOWIĄZANIE
1. = Zakochanie
1+2 = Romantyczne początki
1+2+3 = Miłość kompletna
2+3 = Miłość przyjacielska
3 = Pusty związek

Sama zobacz o jakim ETAPIE związku piszesz.

źni i pożądania lub czułości.

U Piotra miłość kompletna u niej wciąż romantyczne początki - zobowiązanie pojawia się i znika.  Miłość przyjacielska smile)) A co to takiego ? Chyba nie w związku kobiety i mężczyzny. To raczej przyjaźń zwykła a nie żadna miłość

2,669

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
summerka88 napisał/a:
Ela210 napisał/a:
apologises napisał/a:

Poza skokami w bok mąż był w porządku. No cóż, jedni wiodą podwójne życie, drudzy tego nie zauważają. Ratują nieistniejące związki, choćby w imię swojej miłości ( iluzja) , sprowadzają dzieci na świat.
Dziadostwo i podwójne życie jednych nie zwalnia innych przed najzwyklejszą  dbałością o siebie i osoby zależne. To nieporadność życiowa.
OK, wiem jak bardzo można tkwić w swojej iluzji, bezradności. Kto jednak może cokolwiek zmienić w swoim życiu, bo samo przewalenie całkowitej winy na tego/tą złego to dużo za mało.

W Iluzji można długo. Co do bezradności to nie ten przypadek- pareset tysięcy długu byłego o którym sie nie wiedziało, to nie bezradność.
Dużo piszemy tu o pielęgnacji związków itp itd. Narażę się. Ja nie szukałabym tu głównej przyczyny rozpadu. Pielęgnować można przyjaźń, tę w małżeństwie również i sa na tym oparte związki- ale miłości nie da się wypielęgnować, tak jak pożądania. Jest to bardziej kwestia dopasowania na początku, spełniania się w relacji, chemii związanej z przyciąganiem seksualnym- żadne szpilki czy przebieranki- to ma drugorzędne znaczenie. Może mieć znaczenie biologia i fizjologia- to ma wpływ na spostrzeganie partnera. Przyjaźń i przywiązanie przegrają z biologią zawsze. Druga strona medalu to potrzeby psychiczne- jeśli się nie uzupełniamy już, bo ktoś swoich potrzeb nie był świadomy lub ich nie ujawniał to nic na to nie poradzimy.  Możliwości dopasowania sie fizycznego i psychicznego do partnera mamy mniejsze niż się nam wydaje. Miłość co do której nie  mam watpliwości to  miłość do potomstwa. Ta do partnera to połączenie przyja

O ile dobrze pamiętam, to pisałaś Ela, że jesteś po psychologii, więc z pewnością pamiętasz trojczynnikowa teorię miłości Sternberga: 1.NAMIĘTNOŚĆ  2.INTYMNOŚĆ  3.ZOBOWIĄZANIE
1. = Zakochanie
1+2 = Romantyczne początki
1+2+3 = Miłość kompletna
2+3 = Miłość przyjacielska
3 = Pusty związek

Sama zobacz o jakim ETAPIE związku piszesz.

źni i pożądania lub czułości.

U Piotra miłość kompletna u niej wciąż romantyczne początki - zobowiązanie pojawia się i znika.  Miłość przyjacielska smile)) A co to takiego ? Chyba nie w związku kobiety i mężczyzny. To raczej przyjaźń zwykła a nie żadna miłość .

2,670 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-03-20 19:12:27)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Ela210 napisał/a:
summerka88 napisał/a:

O ile dobrze pamiętam, to pisałaś Ela, że jesteś po psychologii, więc z pewnością pamiętasz trojczynnikowa teorię miłości Sternberga: 1.NAMIĘTNOŚĆ  2.INTYMNOŚĆ  3.ZOBOWIĄZANIE
1. = Zakochanie
1+2 = Romantyczne początki
1+2+3 = Miłość kompletna
2+3 = Miłość przyjacielska
3 = Pusty związek

Sama zobacz o jakim ETAPIE związku piszesz.

U Piotra miłość kompletna u niej wciąż romantyczne początki - zobowiązanie pojawia się i znika.  Miłość przyjacielska smile)) A co to takiego ? Chyba nie w związku kobiety i mężczyzny. To raczej przyjaźń zwykła a nie żadna miłość .

Hihihi...lubię cię, Ela smile U Piotra miłość kompletna? U niego to jest zwykle poruszanie się po sznurku nieświadomości. Chłopak wychował się w rodzinie, gdzie matka chciała za wszelką cenę utrzymać rodzinę, mimo toksycznego ojca pijaka. Piotr ma wdrukowane, źe choćby nie wiem, co się działo i jaka by rodzina nie była pustą wydmuszką, to musi trwać. W tym związku nie ma (chyba nigdy nie było) dbania o współmałżonka a spajała ją tylko indolencja Piotra. Ja dziękuję za taki związek. Najpierw ona zdradziła go pierwszy raz, potem on nawiązał "korespondencyjny romans" z dawną przyjaciółką, potem ona poszła na całego w tango do kochanka, zaniedbując dzieci, po czym Piotr przyjmuje ją nieco przechodzoną przez kochanką z powrotem pod swój dach. Miłość do potęgi LOL.
Daj spokój, Ela.
Myślę, że takie jak moje "gadanie" nawet Piotra bardziej nakręca, gdyż on czuje się bardziej wartościowym człowiekiem, gdy mimo niesprzyjających okoliczności, opinii, faktów musi POŚWIĘCIĆ SIĘ dla dobra rodziny big_smile To typ masochisty. On potrzebuje dramaturgii (jak w rodzinnym domu), żeby czuć się dobrym człowiekiem. Jakby nie był nim gdyby zwyczajnie zadbał o siebie i dzieci a puszczalską zostawił samą sobie. Nie, to nie on, on czuje przymus pokazywania, że da radę. Jak mama big_smile Podsumowując, puszczalska żona, którą on z poświęceniem przygarnie, daje mu emocje, których on POTRZEBUJE. Zwykła cnotliwa kobieta nie ma szans i będzie zwyczajnie nudna, bo zabraknie emocji związanych z koniecznością dawania więcej niż można otrzymać.


A miłość przyjacielska to taka, na którą składa się między innymi troska o partnera i wrażliwość na niego, szacunek, zrozumienie, wzajemne dzielenie się swoimi zasobami i przeżyciami. To taki związek, w którym przyjaźń gra pierwsze skrzypce, gdy namiętność już nieco przygasła (a wiadomo, że w długotrwałych związkach przygasa i nie ma się co czarować big_smile ). Gdy po przygaśnięciu namiętności, partnerzy nie dbają o intymność i to wszystko, co się pod tym słowem kryje, związek zamienia się w pusty związek, w którym nie ma już NIC oprócz kiedyś tam podjętego zobowiązania, casem dzieci. Taki związek czasem trwa do śmierci jednego z partnerów, czasem jedno albo oboje ma dość życia w uczuciowej próżni i...

2,671

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Ja nie oceniam miłości Piotra, ani nie twierdzę, że przyniesie mu szczęście. Stwierdzam tylko, że spełnia definicję w tym zakresie. Piotr podejmie decyzję niezależnie od tego co tu napiszemy- bo to jego życie i jego decyzja, nie sądzę, bym miała taką moc, by go nakręcić czy mu coś zasugerować. Nie ja wymyśliłam tę definicję. I nadal twierdzę, że gdy nie ma namiętności ani czułości  (w erotycznym sensie) to nie jest już miłość, tylko przyjaźń i rzadko jest ona satysfakcjonujaca do końca dla partnerów niezależnie od wieku- bo błysk w oku i chemia może być i bez seksu i u 100 latków. Co do różnych wdrukowań masz rację. Niektórzy robia reset i wdrukowują różne teorie na świeżo, w zależności od autorytetu który spotkają lub książki którą przeczytają. Bo nie moga zostawić czystej karty bez wskazówek. Widzisz ja wychowana w chrześcijańskim duchu mam wiele pokory wobec ludzkich wyborów, bo pierwsze Pycha... Dla Piotra może byłoby lepiej gdyby żona poszła sobie w diabły i uwolniła go od swojej osoby. Ale do tego on też musi przestać być taki święty i cierpliwy dla niej.

2,672

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Ela210 napisał/a:

Ja nie oceniam miłości Piotra, ani nie twierdzę, że przyniesie mu szczęście. Stwierdzam tylko, że spełnia definicję w tym zakresie. Piotr podejmie decyzję niezależnie od tego co tu napiszemy- bo to jego życie i jego decyzja, nie sądzę, bym miała taką moc, by go nakręcić czy mu coś zasugerować. Nie ja wymyśliłam tę definicję. I nadal twierdzę, że gdy nie ma namiętności ani czułości  (w erotycznym sensie) to nie jest już miłość, tylko przyjaźń i rzadko jest ona satysfakcjonujaca do końca dla partnerów niezależnie od wieku- bo błysk w oku i chemia może być i bez seksu i u 100 latków. Co do różnych wdrukowań masz rację. Niektórzy robia reset i wdrukowują różne teorie na świeżo, w zależności od autorytetu który spotkają lub książki którą przeczytają. Bo nie moga zostawić czystej karty bez wskazówek. Widzisz ja wychowana w chrześcijańskim duchu mam wiele pokory wobec ludzkich wyborów, bo pierwsze Pycha... Dla Piotra może byłoby lepiej gdyby żona poszła sobie w diabły i uwolniła go od swojej osoby. Ale do tego on też musi przestać być taki święty i cierpliwy dla niej.

Też nie oceniam miłości Piotra. Taką, jaka mu pasuje, taką ma wink

Podsyłam tobie linka do artykułu (chyba link jest dopuszczalny, bo nie stanowi konkurencji dla forum), w którym może profesor Wojciszke przemówi do twojej wyobraźni i rozszerzy nieco perspektywę:
http://www.dziennikbaltycki.pl/artykul/ … ,id,t.html

2,673

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Ja chyba z nienormalnej rodziny jestem.. Pamietam jak patrzyli na siebie dziadkowie, widzę jak patrzą rodzice- 50 lat razem. Żadna tam miłość przyjacielska smile)) Błysk w oku musi być i już. Bo jak nie ma, jedzie taki "staruszek" do sanatorium i mamy historię identyczna jak u 30 latków. Nie twierdzę, że to nie jest cenne,taka przyjaźń ale to nie to.
Natomiast w artykule zdumiało mnie badanie dotyczące narzekania na szefa w pracy i perspektyw dla związku w zależności od odpowiedzi.. Bo szukanie rozwiązań to nie jest to samo, co wspólne ponarzekanie na szefa: to jest dopiero rozkosz dla dwojga "optymistów" od tego zaczął się smsowy związek mojego męża z "przyjaciółką" - tak świetnie rozumiała jego marudzenie i dołowali się nawzajem- ja nie byłam w tym dobra. ale to osobny temat..

2,674 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-03-20 21:58:18)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Ela210 napisał/a:

Ja chyba z nienormalnej rodziny jestem.. Pamietam jak patrzyli na siebie dziadkowie, widzę jak patrzą rodzice- 50 lat razem. Żadna tam miłość przyjacielska smile)) Błysk w oku musi być i już. Bo jak nie ma, jedzie taki "staruszek" do sanatorium i mamy historię identyczna jak u 30 latków. Nie twierdzę, że to nie jest cenne,taka przyjaźń ale to nie to.


Pewnie, że błysk musi być big_smile Liczę na to, że mój mąż za 30-40 lat będzie nadal patrzył na mnie w ten sposób jak to robi teraz, że od samego spojrzenia aż robi mi się gorąco i oddech przyspiesza. Pewnie jednak nie będzie to aż tak częste, jak ma miejsce teraz big_smile

Ela210 napisał/a:

Natomiast w artykule zdumiało mnie badanie dotyczące narzekania na szefa w pracy i perspektyw dla związku w zależności od odpowiedzi.. Bo szukanie rozwiązań to nie jest to samo, co wspólne ponarzekanie na szefa: to jest dopiero rozkosz dla dwojga "optymistów" od tego zaczął się smsowy związek mojego męża z "przyjaciółką" - tak świetnie rozumiała jego marudzenie i dołowali się nawzajem- ja nie byłam w tym dobra. ale to osobny temat..

Jest takie wyświechtane pseudousprawiedliwienie zdradzającego dla swoich nieuczciwych poczynań: "on/ona tak dobrze mnie rozumie" i myślę, że często o to właśnie chodzi o możliwość odzwierciedlenia, czyli przejrzenia się w cudzych oczach.

2,675 Ostatnio edytowany przez aurora borealis (2017-03-21 00:43:52)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
aurora borealis napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

[...] Jednak jestem tylko człowiekiem i mam prawo do wątpliwosci, a jako istota rozumna nawet obowiazek do rozważenia najlepszego rozwiązania [...]

[...] mam jakieś wątpliwości.

Piotrze,

I tu, będąc na Twoim miejscu dłużej bym się zatrzymała. Masz jeszcze czas, by tym wątpliwościom, ich naturze oraz źródle z którego pochoodzą,
uważniej się przyjrzeć. Wątpliwości te mogą bowiem pochodzić zarówno ze strony Żony, podłego sposobu w jaki byłeś traktowany zarówno Ty, jak i cała Wasza Rodzina, ale także mogą one dotyczyć czegoś, co Ty w tej relacji zabałaganiłeś na przestrzeni całego czasu jej trwania. Być może dając "zielone światło" Żonie, chcesz dać je i sobie, wiedząc, że nie do końca w jakimś obszarze byłeś w porządku. Wycofanie pozwu rozwodowego byłoby wówczas "wyrównaniem rachunków" pomiędzy Wami, jednak zostalibyście w tym samym miejscu, w tym samym bagienku, mimo, iż do rozwodu by nie doszło...
Dlatego chyba warto pogłówkować nad tymi wątpliwościami, które Cię trapią...

A czy brałeś pod uwagę separację zamiast rozwodu? Separację z orzeczeniem o całkowitej winie Twojej Żony, bo przecież jest i takie rozwiązanie...

Auroro, tak jak napisalas, mam jeszcze czas na dokladne przeanalizowanie moich watpliwosci, i korzystam z tego czasu. Nie podjalem zadnej decyzji, jak co niektorzy sie tutaj juz wypowiedzieli. Dla mnie kazda opcja jest w tej chwili prawdopodobna, w tym ta z separacja.
Nie przyszlo mi do glowy, ze wycofanie pozwu, byloby jak to napisalas ,,wyrownaniem rachunkow" z zona, bo ja z nia nie mam zadnych rachunkow do wyrownania. Nie zrobilem nic co daloby jej podstawe do takiego zachowania. Jasne, ze w calym okresie naszego malzenstwa pewnie popelnialem mniejsze lub wieksze przewinienia, ale kto ich nie popelnia? Jednak ich skala nie byla az taka, zeby na dwa lata sie ewakuowac z malzenstwa.
Moi bliscy radza mi doprowadzenie rozwodu do konca, ale jednoczesnie chcieliby, zebym zony nie zostawial. Patrzac z boku, jest to dosc dobra opcja, pod warunkiem, ze chce sie jeszcze z taka osoba tworzyc jakis zwiazek. Ale po pierwsze ja nie wiem czy chce, a po drugie, jesli bym chcial, to w sumie po co mi ten rozwod? Wiem, jest swoistym zabezpieczeniem dla mnie na wypadek kolejnego wyskoku jz. Takim bacikiem, ktory wisi nad jej glowa, i moze zostac uzyty w przypadku, kiedy jej zachowanie nie bedzie mi odpowiadalo. Tylko ja sobie zadaje pytanie, czy ktos, kto ma takiego straszaka nad soba, bedzie uczciwy w swoich poczynaniach? Ja osobiscie uwazam, ze nie, bo gdzies tam w podswiadomosci bedzie czul strach, a bycie z kims tylko dlatego, bo sie boi, dla mnie nie ma sensu.
Jesli doprowadze do rozwodu, to wolalbym, zebysmy sie jednak rozstali, bo wtedy kazde z nas moze sprubowac ulozyc sobie zycie na nowo. Ale tu pojawiaja sie znow dwa problemy, po pierwsze niechec jz do rozwodu, a po drugie, to o czym wspomnial zabpth, ze konczac nasze malzenstwo w tym momencie, kiedy teoretycznie od pieciu miesiecy jest spokoj w domu, zona jest przykladna matka i stara sie byc przykladna parnerka, to ja nagle stane sie tym zlym. Ktory jej nie dal szansy.
Wycofanie pozwu, spowoduje, ze strace wszystko to co osiagnalem, wiec to tez kiepska opcja.
Czeka mnie jeszcze rozmowa z moja pania mecenas, i mysle, ze dopiero po niej podejme ostateczna decyzje.
Milego dnia zycze smile

Witaj Piotrze,

Bez względu na decyzję, której dokonasz w najbliższym czasie, będę Ci "kibicowała". "Kibicowała" jednak Tobie, ale nie Twojej Żonie, bo to, że w obecnej chwili jest niechętna sądowemu rozwiązaniu Waszego małżeństwa, nie powinno moim zdaniem, wpływać na Twój osąd, tego wszystkiego, co w ciągu ostatnich lat wydarzyło się w Waszej relacji, co ją dokumentnie zrujnowało i sprawiło, że Wasza Rodzina się rozpadła.
Ślub, podobnie jak i rozwód orzeka urząd, a sam jego wyrok, wydany przez obcych przecież ludzi, nie zmienia w żaden sposób tego, co na przestrzeni czasu z zawiązanym lub rozwiązanym małżeństwem zrobi para ludzi podejmujących decyzje. To nie urząd udziela ślubu czy rozwodu, ale właśnie dwójka ludzi udziela go sobie samym dużo, dużo wcześniej...

Wczytując się w Twoje słowa, pomyślałam, że skoro masz tyle wątpliwości, to separacja jest jakimś tymczasowym rozwiązaniem, które w każdej chwili procesu sądowego może zostać orzeczone na Waszą prośbę, a powód tej separacji, czyli wyłączna wina Twojej Żony, pomóc Wam obojgu rozpoznać na nowo sytuację, w tym momencie życia, w którym się obecnie znajdujecie.

Życzę Ci powodzenia we wszystkim i będę myśleć serdecznie o Tobie tej wiosny : -)

2,676 Ostatnio edytowany przez aurora borealis (2017-03-21 00:51:27)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
apologises napisał/a:

[...] Elementem tej samej bajki są właśnie dzieci. Ktoś zadał sobie trud ,by poznać opinie już dorosłych dzieci? Np wysłuchać żali, że ojciec lub matka nie potrafili w porę odejść? Nie każdy związek da się naprawić. Nie każdą relację da się naprawić. Nie każdego da się uleczyć.

Bardzo sobie cenię Twe posty, Apologises. Nabierają dla mnie szczególnej wartości zwłaszcza przez Twoje trwanie, Twoją konsekwencję, Twój wybór nie tego co łatwe, ale co przypomina wysokogórską wspinaczkę przez życie. Także świadomość procesów, które kształtują, transformują Twój związek.
Odzywam się w odpowiedzi na Twój post, bo jestem takim dorosłym dzieckiem pary, która "rozjechała się" w małżeństwie. O swoim przypadku i poglądach na ten temat pisałam tu i ówdzie na Forum, dlatego ograniczę się jedynie do dwóch kwestii. Odnosząc się do Twojego piewszego pytania, to w rozumieniu tego, co się wydarzyło w moim życiu, pomogła mi bardzo rekomendowana przez Secondo1 książka J. Conway'a na temat DDRR. Niezwykle klarowny przegląd wielu przejmujących historii dorosłych dziś ludzi, naznaczonych rozwodem ich rodziców. Opis ich postaw, życiowych wyborów, porażek, etc...

Druga sprawa, to pewna dychotomia pomiędzy świadomością (starszego) czy intuicją (młodszego) dziecka, że rodzice powinni się jednak rozstać, (bo zagrożona jest elementarna potrzeba bezpieczeństwa), a odczuwanym przez nie nieopisanym żalem, poczuciem winy za rozpad rodziny, pragnieniem "scalenia" rodziców na nowo pod byle pretekstem...  I może właśnie z powodu takiej ambiwalencji uczuć, dzieci z rozbitych rodzin doświadczają jeszcze większego cierpienia pozostając w wewnątrzpsychicznym konflikcie.

Zgadzam się z Tobą, że nie każdy związek da się naprawić. Nie każda relacja może zostać uleczona. Na bazie lektury wielu wątków z tego Forum pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że już u korzeni niektórych związków zaistniało coś, co od początku zaburzyło rozwój relacji między dwojgiem ludzi.

2,677

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Leśny_owoc napisał/a:
dziewan napisał/a:

Powiem jedno.Psycholog widziala mojego syna przez godzine,powiedziala ze moj syn dobrze znosi zaistniala
sytuacje natomiast nic nie mowila o tym ze kontakty z kochankiem sluza mu. Powiedziala ze faktycznie na pewne rzeczy trzeba dac dziecku czas wiec raczej poparla moj poglad. Ja tez tylko tego w tej chwili oczekuje od mojej jz,zeby stopniowo dala czas naszemu dziecku na oswojenie sie z sytuacka.

Syna syn moj ale nie traktuje go jak rzecz tylko wierze ze musze mu pomoc w zrozumieniu meandrow zycia.

dłuższy okres adaptacyjny tym lepiej dla niego, bo on jest wrażliwy i ciężko wchodzi w nowe środowisko.

Więcej nie chciało mi się nawet cytować.
Wiesz to są twoje poglądy, a po przeczytaniu twojego wątku i zobaczenia jaką toczyliście batalię. To szkoda mi komentować to co napisałeś, bo bardzo mało pokrywa się z tym co teraz mi wygłosiłeś o kochających się i szanujących ludziach - a czasu nie cofniesz włącznie z doświadczeniami syna. Doskonale dostosowujesz swój kręgosłup moralny do obecnych emocji. Opadły to nagle chce naprzemiennej, a tak nie dawno gdybyś mógł zabiłbyś byłą żonę. Brawo rzeczywiście jesteś praktykiem, ale czy dobrym. Nie. Idę o zakład, że jeśli cokolwiek by się wydarzyło to emocje ZNOWU wzięłyby górę i w ten sposób będziesz dostosowywał poglądy w zależności od emocji. Czyli oskarżasz mnie o nie życiowość poglądów, a ty sam co? Trudno jest dyskutować z hipokrytami, którzy "po sprawie" (kompletnie oblewając) wymazali z pamięci kim byli i co zrobili egzystując w przekonaniu, że nie będzie "powtórki z rozrywki" . A czy syn miał z wami "jazdę" to nie nie małą wink.  Troszkę niesmaczne to było, ale różnych ludzi spotyka się na swojej drodze. Dlatego dziękuję za dyskusję z tobą i tak umocniła tylko moje poglądy.

Ciekawe, ja oceniłem Twoje poglądy,  Ty próbowałas ocenić Mnie smile A jeśli po przeczytaniu mojego wątku, doszłas do takich wniosków jakie wygłosiłaś - to cytując klasyka " ja Ci gratuluje takiego betonu " wink
Szczególnie zarzucanie mi uleganiu nadmiernym emocjom jest bardzo zabawne.... Od mojego kręgosłupa moralnego i wierności wyznawanych zasad, radzę raczej się trzymać z dala - za wysokie progi dla szanownej Pani smile
A tak w ogóle opieke naprzemienna, wymyśliłem ja..... z czytania kiepsko.....
No ale ja też pokuszą się pewną refleksję po przeczytaniu Twoich postów. Otóż ciśnie się do głowy pewne znane powiedzenie, gdy się Ciebie czyta - " samochwala w kącie stała i tak se opowiadała ".  Tak i z Tobą, dużo słów, mało sensu i olbrzymie ego...... smile
Na tym forum jest wielu inteligentnych, wspaniałych ludzi, gotowych pomóc i udzielić komuś rady, bez przesadnego napinania się,  bez zbędnego podkreślenia jacy to Oni są- och i -ach. Niepotrzebuja tego, wiedzą że w życiu mądry człowiek myli się nie raz, ważne że potrafi wyciągać wnioski na przyszłość. A Twoja postawa jest inna - Ty lubisz podkreślac jaka jesteś ważna i nieomylna, a to już bywa śmieszne. Było paru takich, ale wszyscy Ich olewali, nie mogli błyszczec, wiec znikali z forum pomędrkowac gdzie indziej wink
Ja również dziękuję za dyskusję z Tobą, bardzo pouczająca wink

2,678

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Dobry wieczor/noc smile.
Sporo od ostatniego mojego wpisu postow sie pojawilo. Dziekuje za kazdy. Przepraszam, ze nie pisalem, chociaz czytalem, ale chce miec ,,czysta" glowe.
Za dwa dni bede musial podjac decyzje. Decyzje, ktora zawazh nie tylko na moim zyciu.
Dziewan wiem o czym pisales, Ty mi ,,zazdroscisz" sytuacji, ze mam wybor. Uwierz mi, nie ma czego. Ja zaluje, ze u mnie sie to tak ciagnie.
Jesli ten watek ma kiedys komus pomoc, to prawda jest taka, ze nie nalezy przeciagac pewnych rzeczy zbyt dlugo.
Jesli naszym partnerom jest nie po drodze z nami, to trzeba to ucinac od razu. Ja zmarnowalem zbyt wiele czasu. Poswiecilem zbyt wiele i jestem w miejscu, w ktorym nikomu nie zyczylbym byc.
Summerko, prosze nie rob analizy mojej osobowosci, bo jestes daleka od prawdy. Masz racje w pewnych kwestiach, ale nie znasz mnie, nie znasz pelnej historii, wiec skup sie na moich decyzjach, a nie mojej osobie. Poza tym, zycze Ci wiekszej autorefleksji, bo przeginasz ze swoimi wycieczkami personalnymi co do niektorych uzytkownikow, nie mam na mysli mojego watku smile.
No coz, zostalo mi filmowe 48 godzin, co sie stanie nie wiem, ale pewien pomysl juz jest.
Spokojnej nocy i milej niedzieli smile

2,679

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

Summerko, prosze nie rob analizy mojej osobowosci, bo jestes daleka od prawdy. Masz racje w pewnych kwestiach, ale nie znasz mnie, nie znasz pelnej historii, wiec skup sie na moich decyzjach, a nie mojej osobie.

Piotrze, czyli jestem daleka od prawdy, ale mam rację w wielu kwestiach wink
Cieszę się, że w ogóle dostrzegłeś te racje, bo nie jesteś typem osoby, która łatwo przyjmuje inną niż własna perspektywa, o czym świadczy ten wątek i twoje uparte stanie na swoim destrukcyjnym stanowisku mimo wielu trafnych uwag już od samego początku. To pokazuje jakie wielkie są twoje opory przed poznaniem prawdy o sobie. Smutnej prawdy. Związałeś się z pierwszą lepszą kobietą, która złapała cię na ciążę a wasze małżeństwo było nijakie, pełne waszych obojga nielojalności i kłamstw, a na koniec chciałeś je ratować, bo ci się włączył zaprogramowany w dzieciństwie przez matkę syndrom masochisty, który powinien się poświęcać dla dobra dzieci i znosić wszelkie poniżenia że strony partnera.
Nie dziwię się, że trwałeś w związku, który był wydmuszką, a ciebie i twoją żonę łączyły dzieci i seks raz na tydzień, bo taki wzór związku wyniosłeś z domu, skoro nie widziałeś czułości i wzajemności w relacjach między rodzicami to skąd miałeś wiedzieć, że można być z drugim człowiekiem naprawdę blisko i rozwijać się przy nim. Jednak teraz jesteś już bardzo dorosłym wink człowiekiem i powinieneś wziąć swoje życie w swoje ręce, popracować nad sobą i spróbować pokazać swoim dzieciom, że można żyć nie w parze także szczęśliwie, że nie trzeba pozwalać na brak szacunku, byle pusta emocjonalnie rodzina trwała. Wg mnie twoja matka wdrukowała tobie felerny scenariusz na życie, a teraz ty robisz to samo swoim dzieciom. Dla mnie to straszne. Oboje, ty i twoja żona pokiereszowaliście emocjonalnie strasznie tych chłopaków. Żywię nadzieję, że wreszcie wyciągniesz wnioski i nie będziesz przedłużał parodii rodziny, którą fundujesz swoim dzieciom.

2,680 Ostatnio edytowany przez takata (2017-04-02 09:12:26)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotrze

Nie wiem jaki cel miał Twój ostatni wpis, bo wydaje mi się, że nie służył on niczemu innemu jak tylko budowaniu napięcia..
Czy naprawdę myślisz, że użytkownicy forum mają teraz bezsenne noce i myślą "Co zrobi Piotr?". Wydaje Ci się to jakiś Truman show?
Piotrze, coś Ci się pomyliło..
Spora część piszących w Twoim wątku chciała Ci pomóc, doradzali Ci, wspierali a Ty teraz swoimi wpisami robisz sobie jaja..
A prawda jest taka, że to Twoje życie i Twoje decyzje i Twoje dzieci.. Szkoda tylko, że jak przeczytają za jakiś czas tą Twoją telenowelę, to może im być wstyd..
No chyba że idziesz w konkury z Roxan co do długości wątku, bo różnica w poziomie wypowiedzi zatarła się już kilka stron temu.. a szkoda..

2,681 Ostatnio edytowany przez Piotr74 (2017-04-02 10:06:52)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
takata napisał/a:

Piotrze

Nie wiem jaki cel miał Twój ostatni wpis, bo wydaje mi się, że nie służył on niczemu innemu jak tylko budowaniu napięcia..
Czy naprawdę myślisz, że użytkownicy forum mają teraz bezsenne noce i myślą "Co zrobi Piotr?". Wydaje Ci się to jakiś Truman show?
Piotrze, coś Ci się pomyliło..
Spora część piszących w Twoim wątku chciała Ci pomóc, doradzali Ci, wspierali a Ty teraz swoimi wpisami robisz sobie jaja..
A prawda jest taka, że to Twoje życie i Twoje decyzje i Twoje dzieci.. Szkoda tylko, że jak przeczytają za jakiś czas tą Twoją telenowelę, to może im być wstyd..
No chyba że idziesz w konkury z Roxan co do długości wątku, bo różnica w poziomie wypowiedzi zatarła się już kilka stron temu.. a szkoda..

Wiesz, nie zamierzam konkurowac z nikim w dlugosci watku, nie zalezy mi na tym, bo mam wieksze problemy w zyciu niz to, czy ktos przeczyta i odpowie mi na forum. Przykro mi, ze tak to odebralas, ale masz oczywoscie prawo do wlasnych osadow.
Jesli moi synowie kiedys przypadkiem znajda ten watek i przeczytaja, to byc moze bedzie im wstyd, ale moze byc tez tak, ze zrozumieja jakie watpliwosci mna targaly.

2,682

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
summerka88 napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

Summerko, prosze nie rob analizy mojej osobowosci, bo jestes daleka od prawdy. Masz racje w pewnych kwestiach, ale nie znasz mnie, nie znasz pelnej historii, wiec skup sie na moich decyzjach, a nie mojej osobie.

Piotrze, czyli jestem daleka od prawdy, ale mam rację w wielu kwestiach ;)
Cieszę się, że w ogóle dostrzegłeś te racje, bo nie jesteś typem osoby, która łatwo przyjmuje inną niż własna perspektywa, o czym świadczy ten wątek i twoje uparte stanie na swoim destrukcyjnym stanowisku mimo wielu trafnych uwag już od samego początku. To pokazuje jakie wielkie są twoje opory przed poznaniem prawdy o sobie. Smutnej prawdy. Związałeś się z pierwszą lepszą kobietą, która złapała cię na ciążę a wasze małżeństwo było nijakie, pełne waszych obojga nielojalności i kłamstw, a na koniec chciałeś je ratować, bo ci się włączył zaprogramowany w dzieciństwie przez matkę syndrom masochisty, który powinien się poświęcać dla dobra dzieci i znosić wszelkie poniżenia że strony partnera.
Nie dziwię się, że trwałeś w związku, który był wydmuszką, a ciebie i twoją żonę łączyły dzieci i seks raz na tydzień, bo taki wzór związku wyniosłeś z domu, skoro nie widziałeś czułości i wzajemności w relacjach między rodzicami to skąd miałeś wiedzieć, że można być z drugim człowiekiem naprawdę blisko i rozwijać się przy nim. Jednak teraz jesteś już bardzo dorosłym ;) człowiekiem i powinieneś wziąć swoje życie w swoje ręce, popracować nad sobą i spróbować pokazać swoim dzieciom, że można żyć nie w parze także szczęśliwie, że nie trzeba pozwalać na brak szacunku, byle pusta emocjonalnie rodzina trwała. Wg mnie twoja matka wdrukowała tobie felerny scenariusz na życie, a teraz ty robisz to samo swoim dzieciom. Dla mnie to straszne. Oboje, ty i twoja żona pokiereszowaliście emocjonalnie strasznie tych chłopaków. Żywię nadzieję, że wreszcie wyciągniesz wnioski i nie będziesz przedłużał parodii rodziny, którą fundujesz swoim dzieciom.

Summerko, piszesz, ze  nie jestem typem osoby, ktora latwo przyjmuje inna niz wlasna perspektywe. Masz racje. Przybij wiec piatke, bo Ty tez jestes typem takiej osoby :).
Zgadzam sie z Toba, ze matka wdrukowala we mnie pewne schematy zachowan, przeciez to jest oczywiste, bo wszyscy jestesmy uksztaltowani przez srodowisko w jakim sie wychowalismy. Tylko widzisz, niekoniecznie musi to byc to, o czym Ty mowisz. Ja nigdy nie godzilem sie na to, co dzialo sie w moim rodzinnym domu, sam mowilem mojej mamie, ze powinna sie rozstac z moim ojcem, bo widzialem, ze ich malzenstwo jest chore. Nie zrobila tego, pewnie dlatego, ze tak jak napisalas, chciala pomimo wszystko zachowac pozory pelnej rodziny. Ja bym zrobil inaczej, ale ja jestem jednak innym czlowiekiem niz ona.
Masz racje, ze decyzja o slubie z moja zona byla przyspieszona jej ciaza. Ale nie masz racji, ze zwiazalem sie z pierwsza lepsza kobieta, bo w czasie kiedy ja poznalem, spotykalem sie z ex, ktorej temat byl tu tak walkowany. Tak wiec mialem wybor.
Zgadzam sie z Toba, ze moje malzenstwo nie bylo pelne, ale czy nie jest tak w zdecydowanej wiekszosci zwiazkow?
Mijasz sie za to z prawda, mowiac, ze nie bylo w nim czulosci i bliskosci. Owszem byla, i to nawet sporo jej bylo. Nasze dzieci widzialy jak dwoje ludzi potrafi okazywac sobie czulosc. Widzialy rodzicow przytulajacych sie do siebie, widzialy matke, ktora siadala na kolanach ojca, chociaz obok byl wolny fotel, tylko po to, zeby sie przytulic. Widzialy te wszystkie drobne gesty, ktore swiadcza o bliskosci dwojga ludzi. Przeciez wlasnie chyba na tym polega ksztaltowanie w naszych dzieciach wiedzy o tym jak powinien wygladac zwiazek. Tak bylo i to przez wieksza czesc mojego malzenstwa. Jasne, ze zawsze mogloby byc tego wiecej, lepiej, ale i tak uwazam, ze chlopcy otrzymali od nas sporo pozytywnych wzorcow. Nie mowie tu oczywiscie o tym co sie dzialo przez ostatnie dwa lata.

2,683 Ostatnio edytowany przez random.further (2017-04-02 11:07:06)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

smile 2 lata, niezmiernie długo i czy juz wiadomo :
- ratować z toksycznej miłosci
- czy sobie odpuścić ?
Czyli ostanie 48h (minus ile od ostatniego posta ? smile ) - warto było tak długo sie szarpać ?

2,684

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Dzień dobry Piotrku.
A ja jak zaglądnę na forum i widzę, że milczysz w  wątku to owszem zastanawiam się co się dzieje.

Jest piękna pogodna niedziela, jedź na rower i lody z chłopcami. I nie zaglądaj tu aż do wieczora. albo i dłużej.

2,685

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
random.further napisał/a:

smile 2 lata, niezmiernie długo i czy juz wiadomo :
- ratować z toksycznej miłosci
- czy sobie odpuścić ?
Czyli ostanie 48h (minus ile od ostatniego posta ? smile ) - warto było tak długo sie szarpać ?

Widzisz sek w tym, ze nie wiem, czy bylo warto.
Teoretycznie osiagnalem wszystko co chcialem. Jz jest w domu, stara sie na swoj sposob odbudowac nasze relacje. Kochas okazal sie tym kim byl od poczatku, i o czym wszyscy jej mowili.
W sadzie uzyskam wszystko, czego chcialem, jej wine, prawo do opieki nad synami.
Rozmawialem w czwartek z moja pania mecenas, wiec wiem, ze juz dzis moglbym opijac zwyciestwo.
Ale czy to jest zwyciestwo?  Sam nie wiem, dla mnie to porazka. Porazka, bo stalo sie cos, czego nigdy nie chcialem, porazka, bo w mojej sytuacji nie ma rozwiazania, ktore pozwoli wyjsc z tego bez strat.
Zaluje, bardzo zaluje, ze to wszystko tak dlugo sie ciagnie. Uwazam, ze tak jak wiekszosc uzytkownikow pisalo w moim i w innych podobnych watkach, powinno sie sprawe ucinac od razu, jak najszybciej.
Odwlekanie nie daje nic, oprocz tego, ze czlowiek sam juz nie wie czego chce.

2,686 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2017-04-02 13:34:27)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Takato, życie pisze różne scenariusze. Ty - tyle co wiem z Twojej wypowiedzi w wątku Jessiki  miałaś szczęście w nieszczęściu dostać jasny scenariusz- oczywista kochanka, Twoja ostra reakcja i "hollywoodzki" scenariusz któremu tylko przyklasnąć. Piotr miał szczęście do ciężkiego thrillera psychologicznego ze zwrotami akcji . Oczywiście porady dla niego były podobne, bo większość się z nim solidaryzuje i chce by dbał o siebie. Ale nie bądź taka surowa dla Piotra.


Edit... Chyba myślałam o innym uczestniku forum wink Tutaj jednak scenariusz był przynajmniej na początku jasny..

2,687

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
O'kruszynka napisał/a:

Dzień dobry Piotrku.
A ja jak zaglądnę na forum i widzę, że milczysz w  wątku to owszem zastanawiam się co się dzieje.

Jest piękna pogodna niedziela, jedź na rower i lody z chłopcami. I nie zaglądaj tu aż do wieczora. albo i dłużej.

Witaj O'kruszynko.
Jest piekny weekend, cale szczescie, bo barowa pogoda jeszcze bardziej by dolowala.
Jasne, ze skorzystamy z niej z chlopcami. Pojdziemy na spacer do parku, zabierzemy psa, zeby sie wybiegal, a na razie glaszcze moja kicie znajde, podobno koty maja te moc, ze potrafia uspokoic ludzkie nerwy big_smile

2,688 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-04-02 11:59:33)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:


Summerko, piszesz, ze  nie jestem typem osoby, ktora latwo przyjmuje inna niz wlasna perspektywe. Masz racje. Przybij wiec piatke, bo Ty tez jestes typem takiej osoby smile.

Jak masz taką potrzebę, to mogę przybić ci piątkę. Jednak to nie ja opisałam na forum swoją historię, żeby otrzymać od innych osób ich spojrzenie, interpretację czy też ocenę swojej sytuacji. Taka drobna różnica wink. Mam w twoim wątku solidny materiał, aby zbudować sobie pewien obraz ciebie, twojego życia, twojego związku, twojej osobowości i go przedstawiłam. Rozumiem, że forma ci się nie podoba, bo nie owijam gufffna w sreberka, ale taka właśnie jestem - nieidealna big_smile

Piotr74 napisał/a:

Zgadzam sie z Toba, ze matka wdrukowala we mnie pewne schematy zachowan, przeciez to jest oczywiste, bo wszyscy jestesmy uksztaltowani przez srodowisko w jakim sie wychowalismy. Tylko widzisz, niekoniecznie musi to byc to, o czym Ty mowisz. Ja nigdy nie godzilem sie na to, co dzialo sie w moim rodzinnym domu, sam mowilem mojej mamie, ze powinna sie rozstac z moim ojcem, bo widzialem, ze ich malzenstwo jest chore. Nie zrobila tego, pewnie dlatego, ze tak jak napisalas, chciala pomimo wszystko zachowac pozory pelnej rodziny. Ja bym zrobil inaczej, ale ja jestem jednak innym czlowiekiem niz ona.

Jest wielce prawdopodobne, że twoi synowie podobnie odbierają twoje małżeństwo jako ożywianie na siłę trupa, który i tak przez całe swoje życie chorował i ciągnął swój marny żywot sztucznie podtrzymywany. Patologia twojego małżeństwa jest inna niż twoich rodziców, ale to wcale nie oznacza, że jest ono lepsze. Po prostu brak miłości i szacunku przejawia się w innych formach, a dawca poświęca się w inny sposób.


Piotr74 napisał/a:

Masz racje, ze decyzja o slubie z moja zona byla przyspieszona jej ciaza. Ale nie masz racji, ze zwiazalem sie z pierwsza lepsza kobieta, bo w czasie kiedy ja poznalem, spotykalem sie z ex, ktorej temat byl tu tak walkowany. Tak wiec mialem wybor.

Tak nie mam racji. Związałeś się z puszczalską, bo była miała dzieciak, co nie podobało się twojej mamusi, dla której jak wiemy POZORY prawidłowej rodziny były najważniejsze zamiast szczęścia jej dziecka sad


Piotr74 napisał/a:

Zgadzam sie z Toba, ze moje malzenstwo nie bylo pelne, ale czy nie jest tak w zdecydowanej wiekszosci zwiazkow?
Mijasz sie za to z prawda, mowiac, ze nie bylo w nim czulosci i bliskosci. Owszem byla, i to nawet sporo jej bylo. Nasze dzieci widzialy jak dwoje ludzi potrafi okazywac sobie czulosc. Widzialy rodzicow przytulajacych sie do siebie, widzialy matke, ktora siadala na kolanach ojca, chociaz obok byl wolny fotel, tylko po to, zeby sie przytulic. Widzialy te wszystkie drobne gesty, ktore swiadcza o bliskosci dwojga ludzi. Przeciez wlasnie chyba na tym polega ksztaltowanie w naszych dzieciach wiedzy o tym jak powinien wygladac zwiazek. Tak bylo i to przez wieksza czesc mojego malzenstwa. Jasne, ze zawsze mogloby byc tego wiecej, lepiej, ale i tak uwazam, ze chlopcy otrzymali od nas sporo pozytywnych wzorcow. Nie mowie tu oczywiscie o tym co sie dzialo przez ostatnie dwa lata.

Tak, tak i z tej wielkiej czułości zrodziły się wasze nielojalności, kłamstwa i zdrady big_smile Nie rozumiesz, co oznacza bliskość i nie sądzę, że mógłbyś teraz zrozumieć coś, co jest dla ciebie abstrakcją nie do pojęcia. Szkoda moich słów a jak będziesz zainteresowany, to sobie doczytasz w innych wątkach, w których o tym pisałam. Jednak jak już wspominałam, raczej jesteś zamknięty na inne perspektywy wink



Zastanawiałam się czemu po ostatnich moich wpisach tak umilkłeś i zaczaiłeś się, żeby mnie "zaatakować" (zwracam uwagę na cudzysłów), gdy pojawi się taka możliwość. To częsta przywara ludzi zakompleksionych, którzy nie chcą wyjść na "małych" chociaż tacy właśnie są. Ale nie w twoim przypadku. Tak może zachować się Secondo, ale nie ty wink Wiesz co mi wyszło? Myślę, że twój wątek czyta kobieta, z którą związałeś się po odejściu żony do kochanka, żeby ratować swoje nadwątlone poczucie własnej wartości. Nie wyszło wam z twojego powodu i ona właśnie mogła zrozumieć dlaczego. Bo jeśli jest wrażliwą i dobrą kobietą, która potrafi w odróżnieniu od twojej żony nie tylko brać, ale również dawać, to wasz związek był od początku skazany na porażkę. Ty nie wytrzymałbyś na dłuższą metę w związku, w którym zabrakłoby tobie emocji związanych z napięciem i poczuciem, że dajesz zdecydowanie więcej niż otrzymujesz. Ty preferujesz związek, w którym wciąż musisz się starać się i udowadniać, że jesteś wart miłości. Nie potrafisz w dłuższym okresie funkcjonować bez tych odczuć, które "karmią cię".

2,689

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
random.further napisał/a:

smile 2 lata, niezmiernie długo i czy juz wiadomo :
- ratować z toksycznej miłosci
- czy sobie odpuścić ?
Czyli ostanie 48h (minus ile od ostatniego posta ? smile ) - warto było tak długo sie szarpać ?

Widzisz sek w tym, ze nie wiem, czy bylo warto.
Teoretycznie osiagnalem wszystko co chcialem. Jz jest w domu, stara sie na swoj sposob odbudowac nasze relacje. Kochas okazal sie tym kim byl od poczatku, i o czym wszyscy jej mowili.
W sadzie uzyskam wszystko, czego chcialem, jej wine, prawo do opieki nad synami.
Rozmawialem w czwartek z moja pania mecenas, wiec wiem, ze juz dzis moglbym opijac zwyciestwo.
Ale czy to jest zwyciestwo?  Sam nie wiem, dla mnie to porazka. Porazka, bo stalo sie cos, czego nigdy nie chcialem, porazka, bo w mojej sytuacji nie ma rozwiazania, ktore pozwoli wyjsc z tego bez strat.
Zaluje, bardzo zaluje, ze to wszystko tak dlugo sie ciagnie. Uwazam, ze tak jak wiekszosc uzytkownikow pisalo w moim i w innych podobnych watkach, powinno sie sprawe ucinac od razu, jak najszybciej.
Odwlekanie nie daje nic, oprocz tego, ze czlowiek sam juz nie wie czego chce.

Piotr, przyjmij wprost co napiszę, a piszę jedynie co mi się wydaje i mogę sie mylić.
Bo chyba problem tkwi w tym, że :
- żeniąc sie nie wiedziałeś czego chcesz
- wychodząc ze związku z żoną nie wiesz czego chcesz
To stan, który ciągle Ci towarzyszy. Zmieniasz otoczenie, spotykasz nowych ludzi, wchodzisz do nowych mieszkań - taki sam. Chyba niewiele się w Tobie zmienia. Może jednego życzę : jeśli nie może sie zmienić to niech pozostanie ZAWSZE : troska o synów - tyle, że racjonalniejsza (te 2 lata to również ICH 2 lata).
Jeśli 'pojechałam' za bardzo - przepraszam.

2,690

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
summerka88 napisał/a:
Piotr74 napisał/a:


Summerko, piszesz, ze  nie jestem typem osoby, ktora latwo przyjmuje inna niz wlasna perspektywe. Masz racje. Przybij wiec piatke, bo Ty tez jestes typem takiej osoby smile.

Jak masz taką potrzebę, to mogę przybić ci piątkę. Jednak to nie ja opisałam na forum swoją historię, żeby otrzymać od innych osób ich spojrzenie, interpretację czy też ocenę swojej sytuacji. Taka drobna różnica wink. Mam w twoim wątku solidny materiał, aby zbudować sobie pewien obraz ciebie, twojego życia, twojego związku, twojej osobowości i go przedstawiłam. Rozumiem, że forma ci się nie podoba, bo nie owijam gufffna w sreberka, ale taka właśnie jestem - nieidealna big_smile

Summerko, ja naleze do ludzi ktorzy nie lubia cukrowania. Forma tego co piszesz jest mi obojetna, bo nie znamy sie realnie, a jak mialbym sie przejmowac opiniami osob ktorych nie znam, to wyladowalbym w domu wiecznej szczesliwosci big_smile. Owszem opisalem tutaj moja historie, i w zwiazku z tym nie zamierzam nikogo krytykowac, bo to ja sie zdecydowalem na ,,obnazenie" moich emocji, nie Ty.
Ale tez nie ja, tylko Ty straszysz innych uzytkownikow, zgliszeniem do moderacji w sytuacji kiedy czujesz sie niepewnie. Dla mnie i mysle, ze nie tylko dla mnie daje to jasny obraz Twojej osoby.
I zeby nie bylo, nie jest to atak na Twoja osobe, bo chociaz jestes nieidelana, to i tak Cie lubie. Bo ja lubie ludzi tak ogolnie smile

Piotr74 napisał/a:

Zgadzam sie z Toba, ze matka wdrukowala we mnie pewne schematy zachowan, przeciez to jest oczywiste, bo wszyscy jestesmy uksztaltowani przez srodowisko w jakim sie wychowalismy. Tylko widzisz, niekoniecznie musi to byc to, o czym Ty mowisz. Ja nigdy nie godzilem sie na to, co dzialo sie w moim rodzinnym domu, sam mowilem mojej mamie, ze powinna sie rozstac z moim ojcem, bo widzialem, ze ich malzenstwo jest chore. Nie zrobila tego, pewnie dlatego, ze tak jak napisalas, chciala pomimo wszystko zachowac pozory pelnej rodziny. Ja bym zrobil inaczej, ale ja jestem jednak innym czlowiekiem niz ona.

Jest wielce prawdopodobne, że twoi synowie podobnie odbierają twoje małżeństwo jako ożywianie na siłę trupa, który i tak przez całe swoje życie chorował i ciągnął swój marny żywot sztucznie podtrzymywany. Patologia twojego małżeństwa jest inna niż twoich rodziców, ale to wcale nie oznacza, że jest ono lepsze. Po prostu brak miłości i szacunku przejawia się w innych formach, a dawca poświęca się w inny sposób.

Napisalem, ze ja jako dziecko sugerowalem mojej mamie, zeby sie rozwiodla. Moi synowie chca czegos wrecz innego. Jak myslisz, dlaczego? Sa nieszczesliwi w tej rodzinie?


Piotr74 napisał/a:

Masz racje, ze decyzja o slubie z moja zona byla przyspieszona jej ciaza. Ale nie masz racji, ze zwiazalem sie z pierwsza lepsza kobieta, bo w czasie kiedy ja poznalem, spotykalem sie z ex, ktorej temat byl tu tak walkowany. Tak wiec mialem wybor.

Tak nie mam racji. Związałeś się z puszczalską, bo była miała dzieciak, co nie podobało się twojej mamusi, dla której jak wiemy POZORY prawidłowej rodziny były najważniejsze zamiast szczęścia jej dziecka sad

Jak poznalem moja zone, to nie byla puszczalska, taki niuans malutki. Dziecko mojej ex, nie mialo dla mnie najmniejszego znaczenia, tym bardziej zdanie mojej matki w tym temacie. Gdybym byl pewny, tego, ze chce z nia byc, to ani moja matka, ani tysiac innych osob nie mialoby nic do gadania.
To moje zycie i moje wybory. Tak bylo, jest i bedzie.

Piotr74 napisał/a:

Zgadzam sie z Toba, ze moje malzenstwo nie bylo pelne, ale czy nie jest tak w zdecydowanej wiekszosci zwiazkow?
Mijasz sie za to z prawda, mowiac, ze nie bylo w nim czulosci i bliskosci. Owszem byla, i to nawet sporo jej bylo. Nasze dzieci widzialy jak dwoje ludzi potrafi okazywac sobie czulosc. Widzialy rodzicow przytulajacych sie do siebie, widzialy matke, ktora siadala na kolanach ojca, chociaz obok byl wolny fotel, tylko po to, zeby sie przytulic. Widzialy te wszystkie drobne gesty, ktore swiadcza o bliskosci dwojga ludzi. Przeciez wlasnie chyba na tym polega ksztaltowanie w naszych dzieciach wiedzy o tym jak powinien wygladac zwiazek. Tak bylo i to przez wieksza czesc mojego malzenstwa. Jasne, ze zawsze mogloby byc tego wiecej, lepiej, ale i tak uwazam, ze chlopcy otrzymali od nas sporo pozytywnych wzorcow. Nie mowie tu oczywiscie o tym co sie dzialo przez ostatnie dwa lata.

Tak, tak i z tej wielkiej czułości zrodziły się wasze nielojalności, kłamstwa i zdrady big_smile Nie rozumiesz, co oznacza bliskość i nie sądzę, że mógłbyś teraz zrozumieć coś, co jest dla ciebie abstrakcją nie do pojęcia. Szkoda moich słów a jak będziesz zainteresowany, to sobie doczytasz w innych wątkach, w których o tym pisałam. Jednak jak już wspominałam, raczej jesteś zamknięty na inne perspektywy wink

Nasze nielojalnisci zrodzily sie z zupelnie innych rzeczy. Mysle, ze z takich samych jak w 99% historii opisywanych na tym forum. Czytalem wiele watkow, nie tylko o zdradach, wiec Twoja rada o poczytaniu jest troche nie aktualna smile
I uwiez mi, co to jest bliskosc wiem doskonale, nie jest to dla mnie abstrakcja.

Zastanawiałam się czemu po ostatnich moich wpisach tak umilkłeś i zaczaiłeś się, żeby mnie "zaatakować" (zwracam uwagę na cudzysłów), gdy pojawi się taka możliwość. To częsta przywara ludzi zakompleksionych, którzy nie chcą wyjść na "małych" chociaż tacy właśnie są. Ale nie w twoim przypadku. Tak może zachować się Secondo, ale nie ty wink Wiesz co mi wyszło? Myślę, że twój wątek czyta kobieta, z którą związałeś się po odejściu żony do kochanka, żeby ratować swoje nadwątlone poczucie własnej wartości. Nie wyszło wam z twojego powodu i ona właśnie mogła zrozumieć dlaczego. Bo jeśli jest wrażliwą i dobrą kobietą, która potrafi w odróżnieniu od twojej żony nie tylko brać, ale również dawać, to wasz związek był od początku skazany na porażkę. Ty nie wytrzymałbyś na dłuższą metę w związku, w którym zabrakłoby tobie emocji związanych z napięciem i poczuciem, że dajesz zdecydowanie więcej niż otrzymujesz. Ty preferujesz związek, w którym wciąż musisz się starać się i udowadniać, że jesteś wart miłości. Nie potrafisz w dłuższym okresie funkcjonować bez tych odczuć, które "karmią cię".

Wypadalo by zauwazyc, ze oprocz Ciebie, wypowiadalo sie kilka innych osob, i im rowniez nie odpisywalem. Dlaczego akurat uwazasz, ze po Twoich postach zamilklem? Czyzby mania wielkosci i nieomylnosci? wink
Ja nigdy, nikogo na tym forum nie ,,atakowalem", nie jest to w mojej naturze.
Lubie rozmawiac z ludzmi, lubie dyskutowac, i nie boje sie wchodzic w polemiki.
Nie pisalem tutaj, bo zwyczajnie nie czulem takieje potrzeby. Ja nie Roxann, ktora ma inne problemy niz ja, a do ktorej zostalem porownany dzisiaj.
Co do reszty tego fragmentu, to zostawie to bez komentarza. Ja nikomu niczego nie musze udowadniac poprzez forum. Istnieja inne srodki komunikacji.
Milego dnia Ci zycze Summerko big_smile

2,691

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
random.further napisał/a:
Piotr74 napisał/a:
random.further napisał/a:

smile 2 lata, niezmiernie długo i czy juz wiadomo :
- ratować z toksycznej miłosci
- czy sobie odpuścić ?
Czyli ostanie 48h (minus ile od ostatniego posta ? smile ) - warto było tak długo sie szarpać ?

Widzisz sek w tym, ze nie wiem, czy bylo warto.
Teoretycznie osiagnalem wszystko co chcialem. Jz jest w domu, stara sie na swoj sposob odbudowac nasze relacje. Kochas okazal sie tym kim byl od poczatku, i o czym wszyscy jej mowili.
W sadzie uzyskam wszystko, czego chcialem, jej wine, prawo do opieki nad synami.
Rozmawialem w czwartek z moja pania mecenas, wiec wiem, ze juz dzis moglbym opijac zwyciestwo.
Ale czy to jest zwyciestwo?  Sam nie wiem, dla mnie to porazka. Porazka, bo stalo sie cos, czego nigdy nie chcialem, porazka, bo w mojej sytuacji nie ma rozwiazania, ktore pozwoli wyjsc z tego bez strat.
Zaluje, bardzo zaluje, ze to wszystko tak dlugo sie ciagnie. Uwazam, ze tak jak wiekszosc uzytkownikow pisalo w moim i w innych podobnych watkach, powinno sie sprawe ucinac od razu, jak najszybciej.
Odwlekanie nie daje nic, oprocz tego, ze czlowiek sam juz nie wie czego chce.

Piotr, przyjmij wprost co napiszę, a piszę jedynie co mi się wydaje i mogę sie mylić.
Bo chyba problem tkwi w tym, że :
- żeniąc sie nie wiedziałeś czego chcesz
- wychodząc ze związku z żoną nie wiesz czego chcesz
To stan, który ciągle Ci towarzyszy. Zmieniasz otoczenie, spotykasz nowych ludzi, wchodzisz do nowych mieszkań - taki sam. Chyba niewiele się w Tobie zmienia. Może jednego życzę : jeśli nie może sie zmienić to niech pozostanie ZAWSZE : troska o synów - tyle, że racjonalniejsza (te 2 lata to również ICH 2 lata).
Jeśli 'pojechałam' za bardzo - przepraszam.

Nie przepraszaj, bo nie masz za co :-).
Zeniac sie, wiedzialem czego chce. Chcialem stworzyc rodzine, szczesliwa.
Nie znalem najwidoczniej osoby, z ktora chce ta rodzine tworzyc. Taki banal, a jak czesto sie zdarza.
Wychodzac ze zwiazku faktycznie nie wiem czego chce. Czas zrobil swoje. Dlatego zaluje, ze tak dlugo to trwa.

2,692 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-04-02 12:57:40)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

Wypadalo by zauwazyc, ze oprocz Ciebie, wypowiadalo sie kilka innych osob, i im rowniez nie odpisywalem. Dlaczego akurat uwazasz, ze po Twoich postach zamilklem? Czyzby mania wielkosci i nieomylnosci? wink

Trafiłam. Bo pojawiły się z twojej strony złośliwe uwagi big_smile Lubię strategię prowokacji, bo pozwala w łatwy sposób wyciągnąć na wierzch ukryte motywy. Nie będę zaprzeczać twoim spostrzeeniom, bo i po co big_smile

Niemniej szkoda mi tej kobiety, która się nieopatrznie z tobą związała. Chocia sama pewnie tez ma jakieś problemy skoro wybrała faceta pokiereszowanego emocjonalnie, który najwyraźniej potrzebuje dla własnego dobrostanu poświęcać się. "Wyczuwam" niedostatki opieki i potrzebę szukania opiekuna, aby otrzymać to, czego nie otrzymała we wcześniejszych okresach życia. Ale złe wybrała.


Piotr74 napisał/a:

Nie pisalem tutaj, bo zwyczajnie nie czulem takieje potrzeby. Ja nie Roxann, ktora ma inne problemy niz ja, a do ktorej zostalem porownany dzisiaj.

Myślę, że Takata też trafiła celnie. Tylko, że ty nie potrzebujesz jak Roxann bylejakiej widowni, ale twoja wypowiedz miała konkretnych adresatów big_smile

Piotr74 napisał/a:

Milego dnia Ci zycze Summerko big_smile

Dziękuję. Również życzę ci udanego dnia. Ciesz się piękną pogodą smile

2,693

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
summerka88 napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

Wypadalo by zauwazyc, ze oprocz Ciebie, wypowiadalo sie kilka innych osob, i im rowniez nie odpisywalem. Dlaczego akurat uwazasz, ze po Twoich postach zamilklem? Czyzby mania wielkosci i nieomylnosci? wink

Trafiłam. Bo pojawiły się z twojej strony złośliwe uwagi big_smile Lubię strategię prowokacji, bo pozwala w łatwy sposób wyciągnąć na wierzch ukryte motywy. Nie będę zaprzeczać twoim spostrzeeniom, bo i po co big_smile

Niemniej szkoda mi tej kobiety, która się nieopatrznie z tobą związała. Chocia sama pewnie tez ma jakieś problemy skoro wybrała faceta pokiereszowanego emocjonalnie, który najwyraźniej potrzebuje dla własnego dobrostanu poświęcać się. "Wyczuwam" niedostatki opieki i potrzebę szukania opiekuna, aby otrzymać to, czego nie otrzymała we wcześniejszych okresach życia. Ale złe wybrała.


Piotr74 napisał/a:

Nie pisalem tutaj, bo zwyczajnie nie czulem takieje potrzeby. Ja nie Roxann, ktora ma inne problemy niz ja, a do ktorej zostalem porownany dzisiaj.

Myślę, że Takata też trafiła celnie. Tylko, że ty nie potrzebujesz jak Roxann bylejakiej widowni, ale twoja wypowiedz miała konkretnych adresatów big_smile

Piotr74 napisał/a:

Milego dnia Ci zycze Summerko big_smile

Dziękuję. Również życzę ci udanego dnia. Ciesz się piękną pogodą smile

Kiedys pisalem juz, ze ja moj watek traktuje bardziej jak bloga, nigdy nie myslalem, ze tyle osob poswieci swoj czas, na czytsnie tego co pisze.
Nie jestem internetowym maniakiem, wiec robie bledy, nawet tutaj.
Zacytowalas ostani fragment, ktory wyswietla sie jako moja odpowiedz, wiec pewnie przeoczylas, ze w ramce sa odpowiedzi do innych fragmentow Twojej wypowiedzi.
Poniewaz ten watek dotyczy mnie i mojej zony, to prosze nie mieszaj do tego innych osob. Nie analizuj ich osobowosci ani motywow postepowania. Bede bardzo wdzieczny.

2,694 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-04-02 13:31:44)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
summerka88 napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

Wypadalo by zauwazyc, ze oprocz Ciebie, wypowiadalo sie kilka innych osob, i im rowniez nie odpisywalem. Dlaczego akurat uwazasz, ze po Twoich postach zamilklem? Czyzby mania wielkosci i nieomylnosci? wink

Trafiłam. Bo pojawiły się z twojej strony złośliwe uwagi big_smile Lubię strategię prowokacji, bo pozwala w łatwy sposób wyciągnąć na wierzch ukryte motywy. Nie będę zaprzeczać twoim spostrzeeniom, bo i po co big_smile

Niemniej szkoda mi tej kobiety, która się nieopatrznie z tobą związała. Chocia sama pewnie tez ma jakieś problemy skoro wybrała faceta pokiereszowanego emocjonalnie, który najwyraźniej potrzebuje dla własnego dobrostanu poświęcać się. "Wyczuwam" niedostatki opieki i potrzebę szukania opiekuna, aby otrzymać to, czego nie otrzymała we wcześniejszych okresach życia. Ale złe wybrała.


Piotr74 napisał/a:

Nie pisalem tutaj, bo zwyczajnie nie czulem takieje potrzeby. Ja nie Roxann, ktora ma inne problemy niz ja, a do ktorej zostalem porownany dzisiaj.

Myślę, że Takata też trafiła celnie. Tylko, że ty nie potrzebujesz jak Roxann bylejakiej widowni, ale twoja wypowiedz miała konkretnych adresatów big_smile

Piotr74 napisał/a:

Milego dnia Ci zycze Summerko big_smile

Dziękuję. Również życzę ci udanego dnia. Ciesz się piękną pogodą smile

Kiedys pisalem juz, ze ja moj watek traktuje bardziej jak bloga, nigdy nie myslalem, ze tyle osob poswieci swoj czas, na czytsnie tego co pisze.
Nie jestem internetowym maniakiem, wiec robie bledy, nawet tutaj.
Zacytowalas ostani fragment, ktory wyswietla sie jako moja odpowiedz, wiec pewnie przeoczylas, ze w ramce sa odpowiedzi do innych fragmentow Twojej wypowiedzi.
Poniewaz ten watek dotyczy mnie i mojej zony, to prosze nie mieszaj do tego innych osob. Nie analizuj ich osobowosci ani motywow postepowania. Bede bardzo wdzieczny.

Jeśli nie zauważyłeś, to zaznaczę, że zacytowałam i odniosłam się do konkretnych fragmentów twoich wypowiedzi. Tych, które uznałam za ciekawe i warte mojej uwagi. Zauważyłam, że ty masz zwyczaj cytować CAŁE wypowiedzi, ale odnosić się do ich części, więc rozumiem, że mój sposób może być dla ciebie dziwny, ale zwróć uwagę, że de facto niewiele się to różni od siebie, z tym, że moja forma wydaje mi się bardziej przejrzysta big_smile, teraz jednak zrobię po twojemu big_smile

Dlaczego nie powinnam zajmować się twoją kochanką? Bo tobie to nie odpowiada?

2,695

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
summerka88 napisał/a:
Piotr74 napisał/a:
summerka88 napisał/a:

Trafiłam. Bo pojawiły się z twojej strony złośliwe uwagi big_smile Lubię strategię prowokacji, bo pozwala w łatwy sposób wyciągnąć na wierzch ukryte motywy. Nie będę zaprzeczać twoim spostrzeeniom, bo i po co big_smile

Niemniej szkoda mi tej kobiety, która się nieopatrznie z tobą związała. Chocia sama pewnie tez ma jakieś problemy skoro wybrała faceta pokiereszowanego emocjonalnie, który najwyraźniej potrzebuje dla własnego dobrostanu poświęcać się. "Wyczuwam" niedostatki opieki i potrzebę szukania opiekuna, aby otrzymać to, czego nie otrzymała we wcześniejszych okresach życia. Ale złe wybrała.




Myślę, że Takata też trafiła celnie. Tylko, że ty nie potrzebujesz jak Roxann bylejakiej widowni, ale twoja wypowiedz miała konkretnych adresatów big_smile


Dziękuję. Również życzę ci udanego dnia. Ciesz się piękną pogodą smile

Kiedys pisalem juz, ze ja moj watek traktuje bardziej jak bloga, nigdy nie myslalem, ze tyle osob poswieci swoj czas, na czytsnie tego co pisze.
Nie jestem internetowym maniakiem, wiec robie bledy, nawet tutaj.
Zacytowalas ostani fragment, ktory wyswietla sie jako moja odpowiedz, wiec pewnie przeoczylas, ze w ramce sa odpowiedzi do innych fragmentow Twojej wypowiedzi.
Poniewaz ten watek dotyczy mnie i mojej zony, to prosze nie mieszaj do tego innych osob. Nie analizuj ich osobowosci ani motywow postepowania. Bede bardzo wdzieczny.

Jeśli nie zauważyłeś, to zaznaczę, że zacytowałam i odniosłam się do konkretnych fragmentów twoich wypowiedzi. Tych, które uznałam za ciekawe i warte mojej uwagi. Zauważyłam, że ty masz zwyczaj cytować CAŁE wypowiedzi, ale odnosić się do ich części, więc rozumiem, że mój sposób może być dla ciebie dziwny, ale zwróć uwagę, że de facto niewiele się to różni od siebie, z tym, że moja forma wydaje mi się bardziej przejrzysta big_smile, teraz jednak zrobię po twojemu big_smile

Dlaczego nie powinnam zajmować się twoją kochanką? Bo tobie to nie odpowiada?

To nie chodzi o zwyczaj, tylko to, ze pisze na telefonie i jest mi tak po prostu wygodniej. Dzis pierwszy raz odpowiadalem fragmentami, wiec wyszlo inaczej niz chcialem.
Poprosilem o nie wtracanie innych osob, bo ten watek dotyczy mnie i mojej zony.
Nikomu nie sa potrzebne analizy osob trzecich, a jesli juz tak bardzo Cie to pasjonuje, to dlaczego nie stworzysz portretu psychologicznego kochanka mojej zony?
To bylo pytanie retoryczne, po prostu poprosilem i bede wdzieczny za uszanowanie mojej prosby.

2,696 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-04-02 13:35:34)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
summerka88 napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

Kiedys pisalem juz, ze ja moj watek traktuje bardziej jak bloga, nigdy nie myslalem, ze tyle osob poswieci swoj czas, na czytsnie tego co pisze.
Nie jestem internetowym maniakiem, wiec robie bledy, nawet tutaj.
Zacytowalas ostani fragment, ktory wyswietla sie jako moja odpowiedz, wiec pewnie przeoczylas, ze w ramce sa odpowiedzi do innych fragmentow Twojej wypowiedzi.
Poniewaz ten watek dotyczy mnie i mojej zony, to prosze nie mieszaj do tego innych osob. Nie analizuj ich osobowosci ani motywow postepowania. Bede bardzo wdzieczny.

Jeśli nie zauważyłeś, to zaznaczę, że zacytowałam i odniosłam się do konkretnych fragmentów twoich wypowiedzi. Tych, które uznałam za ciekawe i warte mojej uwagi. Zauważyłam, że ty masz zwyczaj cytować CAŁE wypowiedzi, ale odnosić się do ich części, więc rozumiem, że mój sposób może być dla ciebie dziwny, ale zwróć uwagę, że de facto niewiele się to różni od siebie, z tym, że moja forma wydaje mi się bardziej przejrzysta big_smile, teraz jednak zrobię po twojemu big_smile

Dlaczego nie powinnam zajmować się twoją kochanką? Bo tobie to nie odpowiada?

To nie chodzi o zwyczaj, tylko to, ze pisze na telefonie i jest mi tak po prostu wygodniej. Dzis pierwszy raz odpowiadalem fragmentami, wiec wyszlo inaczej niz chcialem.
Poprosilem o nie wtracanie innych osob, bo ten watek dotyczy mnie i mojej zony.
Nikomu nie sa potrzebne analizy osob trzecich, a jesli juz tak bardzo Cie to pasjonuje, to dlaczego nie stworzysz portretu psychologicznego kochanka mojej zony?
To bylo pytanie retoryczne, po prostu poprosilem i bede wdzieczny za uszanowanie mojej prosby.

Zaintrygowałeś mnie big_smile
A że już mi wystawiłeś cenzurkę, to nie będę cię zawodzić.

To tak nie działa. Gdy piszesz na publicznym forum, to musisz się liczyć z różnymi interpretacjami i opiniami, a czasami ludzie skupiają się na tym, co chciałbyś, aby zostało w ukryciu.
Mnie akurat zainteresowały motywacje kobiety, która wikła się w romans z żonatym facetem, który "przed chwilą" został zdradzony i co z pewnością zaskutkowało obniżoną samooceną. A dodatkowo wiadomo o tym facecie, źe ma silną potrzebę posiadania rodziny i jest gotów znieść wiele, aby tę rodzinę, nawet pustą wydmuszkę, utrzymać. I jeszcze ten facet ma nieuregulowaną sytuację z żoną. Odpowiedź sama się nasuwa. Ta kobieta chciała wykorzystać okazję, twoja żona wzięła cię na ciążę, a kochanka chciała być może wykorzystać sytuację, kiedy twoja ocena sytuacji była mocno zniekształcona a kondycja emocjonalna fatalna. Hę..?

Może nawet Piotr miałeś dobrą intuicję, że pozbyłeś się tamtej kobiety że swojego życia.

2,697

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
summerka88 napisał/a:
Piotr74 napisał/a:
summerka88 napisał/a:

Jeśli nie zauważyłeś, to zaznaczę, że zacytowałam i odniosłam się do konkretnych fragmentów twoich wypowiedzi. Tych, które uznałam za ciekawe i warte mojej uwagi. Zauważyłam, że ty masz zwyczaj cytować CAŁE wypowiedzi, ale odnosić się do ich części, więc rozumiem, że mój sposób może być dla ciebie dziwny, ale zwróć uwagę, że de facto niewiele się to różni od siebie, z tym, że moja forma wydaje mi się bardziej przejrzysta big_smile, teraz jednak zrobię po twojemu big_smile

Dlaczego nie powinnam zajmować się twoją kochanką? Bo tobie to nie odpowiada?

To nie chodzi o zwyczaj, tylko to, ze pisze na telefonie i jest mi tak po prostu wygodniej. Dzis pierwszy raz odpowiadalem fragmentami, wiec wyszlo inaczej niz chcialem.
Poprosilem o nie wtracanie innych osob, bo ten watek dotyczy mnie i mojej zony.
Nikomu nie sa potrzebne analizy osob trzecich, a jesli juz tak bardzo Cie to pasjonuje, to dlaczego nie stworzysz portretu psychologicznego kochanka mojej zony?
To bylo pytanie retoryczne, po prostu poprosilem i bede wdzieczny za uszanowanie mojej prosby.

Zaintrygowałeś mnie big_smile
A że już mi wystawiłeś cenzurkę, to nie będę cię zawodzić.

To tak nie działa. Gdy piszesz na publicznym forum, to musisz się liczyć z różnymi interpretacjami i opiniami, a czasami ludzie skupiają się na tym, co chciałbyś, aby zostało w ukryciu.
Mnie akurat zainteresowały motywacje kobiety, która wikła się w romans z żonatym facetem, który "przed chwilą" został zdradzony i co z pewnością zaskutkowało obniżoną samooceną. A dodatkowo wiadomo o tym facecie, źe ma silną potrzebę posiadania rodziny i jest gotów znieść wiele, aby tę rodzinę, nawet pustą wydmuszkę, utrzymać. I jeszcze ten facet ma nieuregulowaną sytuację z żoną. Odpowiedź sama się nasuwa. Ta kobieta chciała wykorzystać okazję, twoja żona wzięła cię na ciążę, a kochanka chciała być może wykorzystać sytuację, kiedy twoja ocena sytuacji była mocno zniekształcona a kondycja emocjonalna fatalna. Hę..?

Summerko po pierwsze, i mysle, ze tak inteligentna kobieta jak Ty wie to doskonale, tylko pewnie przez dzisiejsze slonko Ci to umknelo, cenzurke wystawiamy sobie SAMi, tym co robimy, co mowimy, jak traktujemy innych ludzi.
To tak dla przypomnienia, bo ja Ci zadnej cenzurki nie wystawialem, bo nie mam do tego prawa, nie znam Cie big_smile.
Co do reszy to jest to totalna bzdura, ponawiam moja prosbe, pisz o mnie, mojej zonie i tyle. Ani moja ,,kochanka" ani jej kochanek nie sa tematem tego watku.
Czy wyrazilem sie jasno?

2,698

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

summerka88 napisał/a:

Zaintrygowałeś mnie big_smile
A że już mi wystawiłeś cenzurkę, to nie będę cię zawodzić.

To tak nie działa. Gdy piszesz na publicznym forum, to musisz się liczyć z różnymi interpretacjami i opiniami, a czasami ludzie skupiają się na tym, co chciałbyś, aby zostało w ukryciu.
Mnie akurat zainteresowały motywacje kobiety, która wikła się w romans z żonatym facetem, który "przed chwilą" został zdradzony i co z pewnością zaskutkowało obniżoną samooceną. A dodatkowo wiadomo o tym facecie, źe ma silną potrzebę posiadania rodziny i jest gotów znieść wiele, aby tę rodzinę, nawet pustą wydmuszkę, utrzymać. I jeszcze ten facet ma nieuregulowaną sytuację z żoną. Odpowiedź sama się nasuwa. Ta kobieta chciała wykorzystać okazję, twoja żona wzięła cię na ciążę, a kochanka chciała być może wykorzystać sytuację, kiedy twoja ocena sytuacji była mocno zniekształcona a kondycja emocjonalna fatalna. Hę..?

Summerko po pierwsze, i mysle, ze tak inteligentna kobieta jak Ty wie to doskonale, tylko pewnie przez dzisiejsze slonko Ci to umknelo, cenzurke wystawiamy sobie SAMi, tym co robimy, co mowimy, jak traktujemy innych ludzi.
To tak dla przypomnienia, bo ja Ci zadnej cenzurki nie wystawialem, bo nie mam do tego prawa, nie znam Cie big_smile.
Co do reszy to jest to totalna bzdura, ponawiam moja prosbe, pisz o mnie, mojej zonie i tyle. Ani moja ,,kochanka" ani jej kochanek nie sa tematem tego watku.
Czy wyrazilem sie jasno?

Może twoje dzieci reagują na twoje nakazy i nieznoszące sprzeciwu sformułowania typu "czy wyraziłem się jasno?", ale nie działa to na mnie. Przykro mi, ale nie będę poruszała się w wyznaczonej przez ciebie i zbyt wąskiej dla mnie - perspektywie wink

Co do motywów twojej kochanki, to radzę ci się dobrze zastanowić, bo wydaje mi się, że kobiety mogą tobą łatwo manipulować, a ty jeszcze jesteś im za to wdzięczny i odwdzięczasz się "ratowaniem z toksycznych miłości" big_smile
Myślę, że kobieta, która ma czyste intencje, serce i może przede wszystkim rozum, trzyma się z daleka od faceta, który:
- ma nieuregulowaną sytuację z żona
- został niedawno zdradzony i ma silną potrzebę udowodnienia sobie, że może być dla kogoś ważny
- jest pokiereszowany emocjonalnie a deficyty emocjonalne sięgają dzieciństwa i nie zostały przerobione.

To wszystko każe mi sądzić, że twoja kochanka, albo miała nieczyste intencje, albo sama ma poważne braki emocjonalne, albo zabrakło jej ogarnięcia.

2,699

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
summerka88 napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

summerka88 napisał/a:

Zaintrygowałeś mnie big_smile
A że już mi wystawiłeś cenzurkę, to nie będę cię zawodzić.

To tak nie działa. Gdy piszesz na publicznym forum, to musisz się liczyć z różnymi interpretacjami i opiniami, a czasami ludzie skupiają się na tym, co chciałbyś, aby zostało w ukryciu.
Mnie akurat zainteresowały motywacje kobiety, która wikła się w romans z żonatym facetem, który "przed chwilą" został zdradzony i co z pewnością zaskutkowało obniżoną samooceną. A dodatkowo wiadomo o tym facecie, źe ma silną potrzebę posiadania rodziny i jest gotów znieść wiele, aby tę rodzinę, nawet pustą wydmuszkę, utrzymać. I jeszcze ten facet ma nieuregulowaną sytuację z żoną. Odpowiedź sama się nasuwa. Ta kobieta chciała wykorzystać okazję, twoja żona wzięła cię na ciążę, a kochanka chciała być może wykorzystać sytuację, kiedy twoja ocena sytuacji była mocno zniekształcona a kondycja emocjonalna fatalna. Hę..?

Summerko po pierwsze, i mysle, ze tak inteligentna kobieta jak Ty wie to doskonale, tylko pewnie przez dzisiejsze slonko Ci to umknelo, cenzurke wystawiamy sobie SAMi, tym co robimy, co mowimy, jak traktujemy innych ludzi.
To tak dla przypomnienia, bo ja Ci zadnej cenzurki nie wystawialem, bo nie mam do tego prawa, nie znam Cie big_smile.
Co do reszy to jest to totalna bzdura, ponawiam moja prosbe, pisz o mnie, mojej zonie i tyle. Ani moja ,,kochanka" ani jej kochanek nie sa tematem tego watku.
Czy wyrazilem sie jasno?

Może twoje dzieci reagują na twoje nakazy i nieznoszące sprzeciwu sformułowania typu "czy wyraziłem się jasno?", ale nie działa to na mnie. Przykro mi, ale nie będę poruszała się w wyznaczonej przez ciebie i zbyt wąskiej dla mnie - perspektywie wink

Co do motywów twojej kochanki, to radzę ci się dobrze zastanowić, bo wydaje mi się, że kobiety mogą tobą łatwo manipulować, a ty jeszcze jesteś im za to wdzięczny i odwdzięczasz się "ratowaniem z toksycznych miłości" big_smile
Myślę, że kobieta, która ma czyste intencje, serce i może przede wszystkim rozum, trzyma się z daleka od faceta, który:
- ma nieuregulowaną sytuację z żona
- został niedawno zdradzony i ma silną potrzebę udowodnienia sobie, że może być dla kogoś ważny
- jest pokiereszowany emocjonalnie a deficyty emocjonalne sięgają dzieciństwa i nie zostały przerobione.

To wszystko każe mi sądzić, że twoja kochanka, albo miała nieczyste intencje, albo sama ma poważne braki emocjonalne, albo zabrakło jej ogarnięcia.

Ubawilas mnie, ktos napisal Ci w ktoryms watku, ze powinnas czytac ze zrozumieniem. I wychodzi, ze mial racje.
Pytanie czy wyrazilen sie jasno, nie bylo stwierdzeniem, lecz pytaniem. Nigdy nie uzywalem tego zwrotu w stosunku do moich synow.
Widzisz podstawowy problem polega na tym, ze ja prosze, a Ty myslisz, ze nakazuje.
Blad w komunikacji. Mam nadzieje, ze nie robisz takich bledow w swoim zwiazku, ale tam znacie sie lepiej, wiec na pewno skroty myslowe sa inaczej odbierane.
Nie unos sie, bo nie ma o co.
Usmiechnij sie smile.
To nie nakaz, tylko prosba.

2,700

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
summerka88 napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

Summerko po pierwsze, i mysle, ze tak inteligentna kobieta jak Ty wie to doskonale, tylko pewnie przez dzisiejsze slonko Ci to umknelo, cenzurke wystawiamy sobie SAMi, tym co robimy, co mowimy, jak traktujemy innych ludzi.
To tak dla przypomnienia, bo ja Ci zadnej cenzurki nie wystawialem, bo nie mam do tego prawa, nie znam Cie big_smile.
Co do reszy to jest to totalna bzdura, ponawiam moja prosbe, pisz o mnie, mojej zonie i tyle. Ani moja ,,kochanka" ani jej kochanek nie sa tematem tego watku.
Czy wyrazilem sie jasno?

Może twoje dzieci reagują na twoje nakazy i nieznoszące sprzeciwu sformułowania typu "czy wyraziłem się jasno?", ale nie działa to na mnie. Przykro mi, ale nie będę poruszała się w wyznaczonej przez ciebie i zbyt wąskiej dla mnie - perspektywie wink

Co do motywów twojej kochanki, to radzę ci się dobrze zastanowić, bo wydaje mi się, że kobiety mogą tobą łatwo manipulować, a ty jeszcze jesteś im za to wdzięczny i odwdzięczasz się "ratowaniem z toksycznych miłości" big_smile
Myślę, że kobieta, która ma czyste intencje, serce i może przede wszystkim rozum, trzyma się z daleka od faceta, który:
- ma nieuregulowaną sytuację z żona
- został niedawno zdradzony i ma silną potrzebę udowodnienia sobie, że może być dla kogoś ważny
- jest pokiereszowany emocjonalnie a deficyty emocjonalne sięgają dzieciństwa i nie zostały przerobione.

To wszystko każe mi sądzić, że twoja kochanka, albo miała nieczyste intencje, albo sama ma poważne braki emocjonalne, albo zabrakło jej ogarnięcia.

Ubawilas mnie, ktos napisal Ci w ktoryms watku, ze powinnas czytac ze zrozumieniem. I wychodzi, ze mial racje.
Pytanie czy wyrazilen sie jasno, nie bylo stwierdzeniem, lecz pytaniem. Nigdy nie uzywalem tego zwrotu w stosunku do moich synow.
Widzisz podstawowy problem polega na tym, ze ja prosze, a Ty myslisz, ze nakazuje.
Blad w komunikacji. Mam nadzieje, ze nie robisz takich bledow w swoim zwiazku, ale tam znacie sie lepiej, wiec na pewno skroty myslowe sa inaczej odbierane.
Nie unos sie, bo nie ma o co.
Usmiechnij sie smile.
To nie nakaz, tylko prosba.

Zapomnialem dodac, ze jednak chyba tym kobietom troche trudno jest mna manipulowac, czego moja dyskusja z Toba jest bardzo dobrym przykladem.
big_smile

2,701

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Oj Piotr daj już spokój z tymi twoimi dziecinnym docinkami i napisz coś w temacie, który jest ciekawy:

summerka88 napisał/a:

Co do motywów twojej kochanki, to radzę ci się dobrze zastanowić, bo wydaje mi się, że kobiety mogą tobą łatwo manipulować, a ty jeszcze jesteś im za to wdzięczny i odwdzięczasz się "ratowaniem z toksycznych miłości" big_smile
Myślę, że kobieta, która ma czyste intencje, serce i może przede wszystkim rozum, trzyma się z daleka od faceta, który:
- ma nieuregulowaną sytuację z żona
- został niedawno zdradzony i ma silną potrzebę udowodnienia sobie, że może być dla kogoś ważny
- jest pokiereszowany emocjonalnie a deficyty emocjonalne sięgają dzieciństwa i nie zostały przerobione.

To wszystko każe mi sądzić, że twoja kochanka, albo miała nieczyste intencje, albo sama ma poważne braki emocjonalne, albo zabrakło jej ogarnięcia.

2,702

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
summerka88 napisał/a:

Oj Piotr daj już spokój z tymi twoimi dziecinnym docinkami i napisz coś w temacie, który jest ciekawy:

summerka88 napisał/a:

Co do motywów twojej kochanki, to radzę ci się dobrze zastanowić, bo wydaje mi się, że kobiety mogą tobą łatwo manipulować, a ty jeszcze jesteś im za to wdzięczny i odwdzięczasz się "ratowaniem z toksycznych miłości" big_smile
Myślę, że kobieta, która ma czyste intencje, serce i może przede wszystkim rozum, trzyma się z daleka od faceta, który:
- ma nieuregulowaną sytuację z żona
- został niedawno zdradzony i ma silną potrzebę udowodnienia sobie, że może być dla kogoś ważny
- jest pokiereszowany emocjonalnie a deficyty emocjonalne sięgają dzieciństwa i nie zostały przerobione.

To wszystko każe mi sądzić, że twoja kochanka, albo miała nieczyste intencje, albo sama ma poważne braki emocjonalne, albo zabrakło jej ogarnięcia.

Ale co mam Ci napisac?  Znasz tytul tego watku? Czy tam jest cos o kochance, lub kochanku?
Ludzie maja wplyw na nasze zycie, taki wplyw mial kochanek mojej zony na nia, i taki wplyw miala moja relacja z inna kobieta. Co tu mozna wiecej dodac. Samo zycie.
Zakladajac watek chodzilo mi o moje relacje z zona, nie jej relacje z kochankiem, ani moje z inna kobieta.

2,703 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-04-02 15:11:15)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
summerka88 napisał/a:

Oj Piotr daj już spokój z tymi twoimi dziecinnym docinkami i napisz coś w temacie, który jest ciekawy:

summerka88 napisał/a:

Co do motywów twojej kochanki, to radzę ci się dobrze zastanowić, bo wydaje mi się, że kobiety mogą tobą łatwo manipulować, a ty jeszcze jesteś im za to wdzięczny i odwdzięczasz się "ratowaniem z toksycznych miłości" big_smile
Myślę, że kobieta, która ma czyste intencje, serce i może przede wszystkim rozum, trzyma się z daleka od faceta, który:
- ma nieuregulowaną sytuację z żona
- został niedawno zdradzony i ma silną potrzebę udowodnienia sobie, że może być dla kogoś ważny
- jest pokiereszowany emocjonalnie a deficyty emocjonalne sięgają dzieciństwa i nie zostały przerobione.

To wszystko każe mi sądzić, że twoja kochanka, albo miała nieczyste intencje, albo sama ma poważne braki emocjonalne, albo zabrakło jej ogarnięcia.

Ale co mam Ci napisac?  Znasz tytul tego watku? Czy tam jest cos o kochance, lub kochanku?
Ludzie maja wplyw na nasze zycie, taki wplyw mial kochanek mojej zony na nia, i taki wplyw miala moja relacja z inna kobieta. Co tu mozna wiecej dodac. Samo zycie.
Zakladajac watek chodzilo mi o moje relacje z zona, nie jej relacje z kochankiem, ani moje z inna kobieta.

Co możes napisać?
Chociażby jak ty widzis intencje swojej kochanki do wchodzenia w związek z facetem żonatym, z nieuregulowaną sytuacją rodzinną, świeżo po zdradzie i mającym zapędy masochistyczne. Chętnie usłyszałabym jaka jest twoja ocena motywów kochanki. No chyba, że nigdy się nie zastanawiałeś i ZNOWU popłynąłeś z pierwszą chętną, która się napatoczyła.

Wiesz Piotr, ja rozumiem, że chciałbyś tu prowadzić swój blog i móc usuwać komentarze, tóre tobie nie odpowiadają, ale pomyliłeś w takim wypadku adresy, bo to jest publiczne forum, nie blogosfera.

2,704

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
summerka88 napisał/a:
Piotr74 napisał/a:
summerka88 napisał/a:

Oj Piotr daj już spokój z tymi twoimi dziecinnym docinkami i napisz coś w temacie, który jest ciekawy:

Ale co mam Ci napisac?  Znasz tytul tego watku? Czy tam jest cos o kochance, lub kochanku?
Ludzie maja wplyw na nasze zycie, taki wplyw mial kochanek mojej zony na nia, i taki wplyw miala moja relacja z inna kobieta. Co tu mozna wiecej dodac. Samo zycie.
Zakladajac watek chodzilo mi o moje relacje z zona, nie jej relacje z kochankiem, ani moje z inna kobieta.

Co możes napisać?
Chociażby jak ty widzis intencje swojej kochanki do wchodzenia w związek z facetem żonatym, z nieuregulowaną sytuacją rodzinną, świeżo po zdradzie i mającym zapędy masochistyczne. Chętnie usłyszałabym jaka jest twoja ocena motywów kochanki. No chyba, że nigdy się nie zastanawiałeś i ZNOWU popłynąłeś z pierwszą chętną, która się napatoczyła.

Wiesz Piotr, ja rozumiem, że chciałbyś tu prowadzić swój blog i móc usuwać komentarze, tóre tobie nie odpowiadają, ale pomyliłeś w takim wypadku adresy, bo to jest publiczne forum, nie blogosfera.

No widzisz, wlasnie nic nie rozumiesz. Nigdy mi nie przyszlo do glowy, zeby cokolwiek usuwac. Kazda wypowiedz szanuje, bo za nia stoi czlowiek, ktory poswiecil swoj czas na to, zeby przeczytac, to co napisalem, a potem napisal wlasne zdanie.
Nie bede pisal o kims, bo to nie ten temat. Jak uznam, ze potrzebuje rady w temacie moich kontaktow z osobami trzecimi, to zaloze taki watek.
Zobacz, gdyby mi zalezalo na podbijaniu watku, to teraz bym sie rozpisywal, na temat o ktory prosisz. Mi nie zalezy, a Ty i Takata mi to zarzucilyscie.
Po co drazysz ten temat? Ja nie odpowiem na Twoje pytania, chociaz wiem, ze one maja sens, ale nie w tym watku.

2,705 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-04-02 15:53:08)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
summerka88 napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

Ale co mam Ci napisac?  Znasz tytul tego watku? Czy tam jest cos o kochance, lub kochanku?
Ludzie maja wplyw na nasze zycie, taki wplyw mial kochanek mojej zony na nia, i taki wplyw miala moja relacja z inna kobieta. Co tu mozna wiecej dodac. Samo zycie.
Zakladajac watek chodzilo mi o moje relacje z zona, nie jej relacje z kochankiem, ani moje z inna kobieta.

Co możes napisać?
Chociażby jak ty widzis intencje swojej kochanki do wchodzenia w związek z facetem żonatym, z nieuregulowaną sytuacją rodzinną, świeżo po zdradzie i mającym zapędy masochistyczne. Chętnie usłyszałabym jaka jest twoja ocena motywów kochanki. No chyba, że nigdy się nie zastanawiałeś i ZNOWU popłynąłeś z pierwszą chętną, która się napatoczyła.

Wiesz Piotr, ja rozumiem, że chciałbyś tu prowadzić swój blog i móc usuwać komentarze, tóre tobie nie odpowiadają, ale pomyliłeś w takim wypadku adresy, bo to jest publiczne forum, nie blogosfera.

No widzisz, wlasnie nic nie rozumiesz. Nigdy mi nie przyszlo do glowy, zeby cokolwiek usuwac. Kazda wypowiedz szanuje, bo za nia stoi czlowiek, ktory poswiecil swoj czas na to, zeby przeczytac, to co napisalem, a potem napisal wlasne zdanie.
Nie bede pisal o kims, bo to nie ten temat. Jak uznam, ze potrzebuje rady w temacie moich kontaktow z osobami trzecimi, to zaloze taki watek.
Zobacz, gdyby mi zalezalo na podbijaniu watku, to teraz bym sie rozpisywal, na temat o ktory prosisz. Mi nie zalezy, a Ty i Takata mi to zarzucilyscie.
Po co drazysz ten temat? Ja nie odpowiem na Twoje pytania, chociaz wiem, ze one maja sens, ale nie w tym watku.

Przecież napisałam wyraźnie, że moim zdaniem ciebie w odróżnieniu od Roxann nie interesuje bylejaka widownia i bylejakie widowisko, ale konkretne osoby. I na pewno to nie jestem ja big_smile
Zatem bądź tak łaskawy i bądź trochę bardziej uważny.

Cieszy mnie, że doceniasz to, że pozwalam spojrzeć tobie na siebie i twoją kochankę z nieznanej dotąd perspektywy. A zkolwiek nie ma złudzeń, że pozwoli to tobie wyjść z zakleszczenia, w którym się znajdujesz. Widocznie to nie twój czas, nie jesteś gotowy na to, aby przyjmować możliwości, które godziłyby w twój obraz siebie i twoje poczucie sprawczości. Nie dziwi mnie to, bo gdyby mnie spotkało to, co ciebie, to też pragnęłabym wierzyć, że potrafię kontrolować swoje źycie i nie jestem tylko przedmiotem, którym bawią się kobiety wg własnych potrzeb, nie zwracając uwagi na twoje uczucia i potrzeby.

Co do twojej kochanki, to moja interpretacja jej motywów z oczywistych względów wydaje mi się trafna i w sumie to chyba dobrze, że ją pogoniłeś. Zrób to samo z puszczalską żonką, zajmij się sobą, miże idź na jakąś terapię a może będą z ciebie jeszcze ludzie smile

2,706

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
summerka88 napisał/a:
Piotr74 napisał/a:
summerka88 napisał/a:

Co możes napisać?
Chociażby jak ty widzis intencje swojej kochanki do wchodzenia w związek z facetem żonatym, z nieuregulowaną sytuacją rodzinną, świeżo po zdradzie i mającym zapędy masochistyczne. Chętnie usłyszałabym jaka jest twoja ocena motywów kochanki. No chyba, że nigdy się nie zastanawiałeś i ZNOWU popłynąłeś z pierwszą chętną, która się napatoczyła.

Wiesz Piotr, ja rozumiem, że chciałbyś tu prowadzić swój blog i móc usuwać komentarze, tóre tobie nie odpowiadają, ale pomyliłeś w takim wypadku adresy, bo to jest publiczne forum, nie blogosfera.

No widzisz, wlasnie nic nie rozumiesz. Nigdy mi nie przyszlo do glowy, zeby cokolwiek usuwac. Kazda wypowiedz szanuje, bo za nia stoi czlowiek, ktory poswiecil swoj czas na to, zeby przeczytac, to co napisalem, a potem napisal wlasne zdanie.
Nie bede pisal o kims, bo to nie ten temat. Jak uznam, ze potrzebuje rady w temacie moich kontaktow z osobami trzecimi, to zaloze taki watek.
Zobacz, gdyby mi zalezalo na podbijaniu watku, to teraz bym sie rozpisywal, na temat o ktory prosisz. Mi nie zalezy, a Ty i Takata mi to zarzucilyscie.
Po co drazysz ten temat? Ja nie odpowiem na Twoje pytania, chociaz wiem, ze one maja sens, ale nie w tym watku.

Przecież napisałam wyraźnie, że moim zdaniem ciebie w odróżnieniu od Roxann nie interesuje bylejaka widownia i bylejakie widowisko, ale konkretne osoby. I na pewno to nie jestem ja big_smile
Zatem bądź tak łaskawy i bądź trochę bardziej uważny.

Cieszy mnie, że doceniasz to, że pozwalam spojrzeć tobie na siebie i twoją kochankę z nieznanej dotąd perspektywy. A zkolwiek nie ma złudzeń, że pozwoli to tobie wyjść z zakleszczenia, w którym się znajdujesz. Widocznie to nie twój czas, nie jesteś gotowy na to, aby przyjmować możliwości, które godziłyby w twój obraz siebie i twoje poczucie sprawczości. Nie dziwi mnie to, bo gdyby mnie spotkało to, co ciebie, to też pragnęłabym wierzyć, że potrafię kontrolować swoje źycie i nie jestem tylko przedmiotem, którym bawią się kobiety wg własnych potrzeb, nie zwracając uwagi na twoje uczucia i potrzeby.

Co do twojej kochanki, to moja interpretacja jej motywów z oczywistych względów wydaje mi się trafna i w sumie to chyba dobrze, że ją pogoniłeś. Zrób to samo z puszczalską żonką, zajmij się sobą, miże idź na jakąś terapię a może będą z ciebie jeszcze ludzie smile

Cale szczescie, ze nie jestes napastnikiem w naszej narodowej reprezentacji wink.
Summerko, ja nikogo nie pogonilem, ani tez nie zostalem pogoniony. Relacje miedzyludzkie opieraja na wielu plaszczyznach. Mysle, ze zdajesz sobie z tego doskonale sprawe..
Masz racje, natomiast mowiac, ze to nie jest moj czas, wiec tego czasu bede szukal.

2,707 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-04-03 09:02:47)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
summerka88 napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

No widzisz, wlasnie nic nie rozumiesz. Nigdy mi nie przyszlo do glowy, zeby cokolwiek usuwac. Kazda wypowiedz szanuje, bo za nia stoi czlowiek, ktory poswiecil swoj czas na to, zeby przeczytac, to co napisalem, a potem napisal wlasne zdanie.
Nie bede pisal o kims, bo to nie ten temat. Jak uznam, ze potrzebuje rady w temacie moich kontaktow z osobami trzecimi, to zaloze taki watek.
Zobacz, gdyby mi zalezalo na podbijaniu watku, to teraz bym sie rozpisywal, na temat o ktory prosisz. Mi nie zalezy, a Ty i Takata mi to zarzucilyscie.
Po co drazysz ten temat? Ja nie odpowiem na Twoje pytania, chociaz wiem, ze one maja sens, ale nie w tym watku.

Przecież napisałam wyraźnie, że moim zdaniem ciebie w odróżnieniu od Roxann nie interesuje bylejaka widownia i bylejakie widowisko, ale konkretne osoby. I na pewno to nie jestem ja big_smile
Zatem bądź tak łaskawy i bądź trochę bardziej uważny.

Cieszy mnie, że doceniasz to, że pozwalam spojrzeć tobie na siebie i twoją kochankę z nieznanej dotąd perspektywy. A zkolwiek nie ma złudzeń, że pozwoli to tobie wyjść z zakleszczenia, w którym się znajdujesz. Widocznie to nie twój czas, nie jesteś gotowy na to, aby przyjmować możliwości, które godziłyby w twój obraz siebie i twoje poczucie sprawczości. Nie dziwi mnie to, bo gdyby mnie spotkało to, co ciebie, to też pragnęłabym wierzyć, że potrafię kontrolować swoje źycie i nie jestem tylko przedmiotem, którym bawią się kobiety wg własnych potrzeb, nie zwracając uwagi na twoje uczucia i potrzeby.

Co do twojej kochanki, to moja interpretacja jej motywów z oczywistych względów wydaje mi się trafna i w sumie to chyba dobrze, że ją pogoniłeś. Zrób to samo z puszczalską żonką, zajmij się sobą, miże idź na jakąś terapię a może będą z ciebie jeszcze ludzie smile

Cale szczescie, ze nie jestes napastnikiem w naszej narodowej reprezentacji wink.
Summerko, ja nikogo nie pogonilem, ani tez nie zostalem pogoniony. Relacje miedzyludzkie opieraja na wielu plaszczyznach. Mysle, ze zdajesz sobie z tego doskonale sprawe..
Masz racje, natomiast mowiac, ze to nie jest moj czas, wiec tego czasu bede szukal.

Hahaha... big_smile
Przecież zdaję sobie sprawę, że nie odganiałeś jej kijem od szczotki, tylko wkręciłeś jakiś argument typu zbyt duża odległość, która was dzieli albo konieczność skupienia się na dzieciach lub podobne. Na co ona skinęła że zrozumieniem wink
Ale wiesz, Piotr, ludzie gdy rzeczywiście chcą być razem to takie rzeczy "przeskakują", bo jak ktoś chce, to szuka sposobów a jak nie chce, to szuka powodów.
Łatwiej jej i sobie było powiedzieć, że "winne" są obiektywne przeszkody zamiast nieuświadomionego braku napięcia związanego z niepewnością, którą lubisz odczuwać, kiedy kobieta swoim zachowaniem pokazuje tobie, jak mało dla niej znaczysz, co zmusza cię do większych starań i większych poświęceń.
Ale w przypadku twojej kochanki nie musisz mieć poczucia winy, bo ona TEŻ zwyczajnie cię wykorzystywała. Żadna ułożona emocjonalnie i myśląca kobieta nie zwiąże się z żonatym facetem, który właśnie został zdradzony i potrzebuje się dowartościować. A dodatkowo ani nie ma ułożonej sytuacji rodzinnej, ani przepracowanych emocji, także tych sięgających dzieciństwa. Kobieta o czystych intencjach, która ma dobrze poukładane w głowie i nie ma większych deficytów emocjonalnych poczekałaby aż ułożysz swoje sprawy, zanim wdałaby się z tobą w romans.

2,708

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Dobry wieczor.
Dzis odbyla sie nasza druga sprawa rozwodowa.
Rozwazalem kazde mozliwe rozwiazanie, od wycofania pozwu, przez separacje do rozwodu. Kazde mialo swoje plusy i minusy, niestety do zadnego nie bylem w stu procentach przekonany. A ciezko jest zrobic cos, czego sie nie jest w pelni pewnym.
Rozmawialem z moja pania mecenas, rozmawialem z zona i na ten moment, oboje z zona doszlismy do wniosku, ze najsensowniejszym dla nas wyjsciem bedzie zawieszenie postepowania.
Dostalismy dodatkowy czas na podjecie ostatecznych decyzji. Sedzia dzis, kiedy poznal nasze stanowiskio, stwierdzil, ze sam chcial nam zaproponowac takie rozwiazanie po ponownym przeczytaniu akt naszej sprawy.
Dziekuje wszystkim, ktorzy poswiecali mi swoj czas,dziekuje za wszystkie rady i sugetie.
Ze swej strony obiecuje wam, ze za jakis czas sie odezwe i napisze jak to sie wszystko dalej potoczylo.
Pozdrawiam wszystkich bardzo goraco i do zobaczenia :-).

2,709

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

Dobry wieczor.
Dzis odbyla sie nasza druga sprawa rozwodowa.
Rozwazalem kazde mozliwe rozwiazanie, od wycofania pozwu, przez separacje do rozwodu. Kazde mialo swoje plusy i minusy, niestety do zadnego nie bylem w stu procentach przekonany. A ciezko jest zrobic cos, czego sie nie jest w pelni pewnym.
Rozmawialem z moja pania mecenas, rozmawialem z zona i na ten moment, oboje z zona doszlismy do wniosku, ze najsensowniejszym dla nas wyjsciem bedzie zawieszenie postepowania.
Dostalismy dodatkowy czas na podjecie ostatecznych decyzji. Sedzia dzis, kiedy poznal nasze stanowiskio, stwierdzil, ze sam chcial nam zaproponowac takie rozwiazanie po ponownym przeczytaniu akt naszej sprawy.
Dziekuje wszystkim, ktorzy poswiecali mi swoj czas,dziekuje za wszystkie rady i sugetie.
Ze swej strony obiecuje wam, ze za jakis czas sie odezwe i napisze jak to sie wszystko dalej potoczylo.
Pozdrawiam wszystkich bardzo goraco i do zobaczenia :-).

Piotr,
dziękuję za wiadomość.
Jeśli mogę mieć prośbę - napisz jeszcze co słychać.

2,710

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Czemu nie czuję się zaskoczony? smile

Tzn. i tak jest lepiej, niż myślałem. Byłem pewien, że Piotr wycofa pozew i pogna do małżonki. Chociaż - będę szczery - nadal jestem pewien, że wszystko zostanie jej wybaczone. Poudaje jeszcze trochę, Piotr się uspokoi, rozwód rozejdzie się po kościach - a z następnym misiem będzie bardziej uważna i mniej bezczelna smile

Oczywiście życzę powodzenia, które raczej na bank się przyda.

2,711

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Decyzję już dawno była podjęta- to było czuć, na co zresztą wiele osób zwracało uwagę. Dla mnie niepojęte. Zawieszenie rozwodu- niby wszystko może się zdarzyć, ale się nie zdarzy. Wszyscy wrócą na swoje pozycje. Mnie zastanawia jednak co to za niesamowita kobieta, co w sobie takiego ma, że wszystko ( a kaliber nietęgi) zostaje wybaczone i nawet tłumaczone. Może perspektywa kolejnego miodowego miesiąca taka nęcąca? Teraz to ona będzie musiała zacisnąć zęby by status żony utrzymać. By móc chodzić z podniesioną głową, by zniwelować porażkę. By pokazać byłemu kochankowi, że nie zostawił jej na lodzie, że jest panią sytuacji. I jest.   Pozostaje mieć nadzieję, że synowie trafią lepiej, chociaż obraz i pozycję mężczyzny w związku mają  wdrukowany.

2,712 Ostatnio edytowany przez bullet (2017-04-04 11:20:20)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

To się nazywa szok ! Człowiek czyta miesiącami, jak się chłop podnosi opluty, wdeptany w ziemię, a tu widzi zaskoczony uzasadnianie autora, że on się potknął i to deszcz spadł, choć cały świat dookoła dostrzegł zwykłe ku...wo. Nie zdziwiłbym się gdyby za chwilę Piotr zaczął nas oskarżać o obrażanie żony. Cóż ....

Cynica napisał/a:

...co w sobie takiego ma, że wszystko ( a kaliber nietęgi) zostaje wybaczone i nawet tłumaczone. Może perspektywa kolejnego miodowego miesiąca taka nęcąca? Teraz to ona będzie musiała zacisnąć zęby by status żony utrzymać. By móc chodzić z podniesioną głową ...

co Ty, wystarczy trochę czasu, zew natury wcześniej czy później da znać. Zresztą to Piotra zeżre, wszędzie będzie widział diabła, jego psycha i tak zaorana, więc pani nie wytrzyma ... a ona teraz wie lepiej jak się maskować więc ...
Za kilka miesięcy przywitamy Cię Piotr z powrotem i kontynuację wątku. Sadzę, że już nikt Ci nie będzie współczuł bardziej niż teraz .
Straciłeś argument zdrady, sąd go raczej już nie będzie już uwzględniał ... tylko synów szkoda bo wbrew pozorom dostali "dobry" wzorzec ojca, a to w imię osobistych nie do końca zrozumiałych korzyści, uzależnienia ? W każdym razie wersja oficjalna brzmi "dla dobra synów".
Cóż, jak inaczej to nazwać nić "pchanie rąk do nocnika", a z niego można wyciągnąć tylko dwie rzeczy ...

Moje nastoletnie potomstwo, które kocha matkę na zabój w chwili szczerość powiedziało "tato już dawno powinieneś mamę kopnąć w dupę po tym co Ci zrobiła", sądzę, że Twoi synowie zaraz powiedzą Ci to samo ... z tym, że moja ex tak nie pojechała po bandzie jak Twoja jż.

2,713

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

W dodatku Piotr nie musi się domyślać, rozkminiać - wie, że żona go nie kocha i nie szanuje ( inaczej nie zrobiłaby tego co zrobiła, a większość osób nawet obcych nie traktuje w ten sposób), a mimo tego...

2,714

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
bullet napisał/a:

To się nazywa szok ! Człowiek czyta miesiącami, jak się chłop podnosi opluty, wdeptany w ziemię, a tu widzi zaskoczony uzasadnianie autora, że on się potknął i to deszcz spadł, choć cały świat dookoła dostrzegł zwykłe ku...wo. Nie zdziwiłbym się gdyby za chwilę Piotr zaczął nas oskarżać o obrażanie żony. Cóż ....

Cynica napisał/a:

...co w sobie takiego ma, że wszystko ( a kaliber nietęgi) zostaje wybaczone i nawet tłumaczone. Może perspektywa kolejnego miodowego miesiąca taka nęcąca? Teraz to ona będzie musiała zacisnąć zęby by status żony utrzymać. By móc chodzić z podniesioną głową ...

co Ty, wystarczy trochę czasu, zew natury wcześniej czy później da znać. Zresztą to Piotra zeżre, wszędzie będzie widział diabła, jego psycha i tak zaorana, więc pani nie wytrzyma ... a ona teraz wie lepiej jak się maskować więc ...
Za kilka miesięcy przywitamy Cię Piotr z powrotem i kontynuację wątku. Sadzę, że już nikt Ci nie będzie współczuł bardziej niż teraz .
Straciłeś argument zdrady, sąd go raczej już nie będzie już uwzględniał ... tylko synów szkoda bo wbrew pozorom dostali "dobry" wzorzec ojca, a to w imię osobistych nie do końca zrozumiałych korzyści, uzależnienia ? W każdym razie wersja oficjalna brzmi "dla dobra synów".
Cóż, jak inaczej to nazwać nić "pchanie rąk do nocnika", a z niego można wyciągnąć tylko dwie rzeczy ...

Moje potomstwo kocha matkę na zabój ale w chwili szczerość powiedziało "tato już dawno powinieneś mamę kopnąć w dupę po tym co Ci zrobiła", sądzę, że Twoi synowie zaraz Ci to samo powiedzą ... a moja tak nie pojechała po bandzie.

Bullet, male sprostowanie, nie stracilem zadnego argumentu, bo sprawa zostala zawieszona, a nie wycofana. Moge w ciagu dwunastu miesiecy do niej wrocic, zachowujac calosc materialu dowodowego.
Nie mam zamiaru bronic mojej zony, bo tego co zrobila nie da sie wytlumaczyc w zaden sposob i doskonale sobie zdaje z tego sprawe.
Twoje dzieci najwidoczniej sa inne niz moje, bo moje na kazdym kroku podkreslaly, ze nie chca rozstania rodzicow. Z czego ta roznica wynika, nie wiem.
Jedno jest pewne, na pewno nie wroce tutaj z probami o jakiekolwiek rady, bo takowe juz dostalem. Pewnie napisze za jakis czas jak historia sie dalej potoczyla, ale bardziej z szacunku do uzytkownikow forum, niz z potrzeby wyzalenia sie lub chwalenia.
Gdybym byl dwa lata temu w miejscu w jakm jestem dzis, postapil bym zupelnie inaczej i to jest nauka jaka wyciagnalem z tej historii.
Uwazam, ze zbyt dlugi czas zrobil swoje, i dlatego skoro stracilem go juz i tak sporo, to poswiece jeszcze te kilka miesiecy. Natomiast gdyby to byl poczatek, to mam nauczke, ze powinno sie dzialac szybciej i bardziej zdecydowanie.

2,715 Ostatnio edytowany przez anderstud (2017-04-04 12:41:57)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

Uwazam, ze zbyt dlugi czas zrobil swoje, i dlatego skoro stracilem go juz i tak sporo, to poswiece jeszcze te kilka miesiecy. Natomiast gdyby to byl poczatek, to mam nauczke, ze powinno sie dzialac szybciej i bardziej zdecydowanie.

He he, akurat wink
Czytając cały twój wątek, nawet średnio wprawne oko zauważy, że to wszystko było od początku ukartowane i obliczone na efekt.
Zresztą już o tym wspominałem jakieś pół roku temu, więc nie będę się powtarzał, żeby nie zanudzać. Cała ta szopka z rozwodem,
rozważne dobieranie słów w każdym Twoim wpisie, niby ukryty przekaz skierowany do konkretnych osób, które mogłyby też to czytać,
przeciąganie w nieskończoność i tak dalej i tak dalej... No błagam, przeciętnie rozgarnięty człowiek w mig rozszyfruje o co tu chodzi smile
No i dobrze. Jeśli taki był cel i jesteś zadowolony z jego osiągnięcia, to tylko pogratulować, że Ci się udało. I piszę to całkiem szczerze.
Ja akurat doskonale rozumiem motywy Twojego postępowania i będę tutaj ostatnim, który rzuci kamieniem. Oby Wam się wiodło.
Pozdrawiam.
Małżonkę również, jeśli to teraz czyta, a mam takie jakieś przeczucie, wrażenie graniczące niemal z pewnością, że od dawna czyta smile

P.S.
Daj znać od czasu do czasu jak żyjesz.

2,716 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-04-04 11:56:28)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Nie będę ukrywała, że i dla mnie wybór Piotra nie jest niespodzianką. Pewne wpojone mu przekonania i wartości są po prostu częścią jego JA i są tak bardzo mocno ukondycjonowane, że ich zmiana wymagałaby ponownych jego "narodzin".
Piotr, mam nadzieję, że wam się uda smile i że twojej żonie udało się to, co tobie nie wyszło, czyli zmienić swoje podejście do świata i ludzi oraz jej priorytety i wartości.

W niedzielę poczytałam sobie twój wątek od początku. Twoje wpisy o tym, jak twoja żona zaniedbuje dzieci, jak poniewiera twoimi uczuciami, jak obcy facet jest dla niej "kochaniem" a ty jako facet, z którym spędziła niemal połowę swojego życia jesteś "Pitkiem", jak ona w nawet najmniejszym stopniu nie liczy się z tym, jak ty i wasze dzieci się czujecie. Poczytałam także o waszych bójkach i szarpaninach przy dzieciach. Nie miałam wątpliwości, że ty będziesz nadal i wciąż chciał próbować ocalić rodzinę - to jedno cżego nauczyła ciebie matka, nawet jak cię opluwają zmywaj plwocinę z twarzy jak poranną bryzę i upodlaj się coraz bardziej.
Jedyna szansa, że twoja żona ogarnęła się i zrozumiała, że dużo ryzykowała dla ulotnych chwil z kochankiem i następnym razem może być jej trudniej, co zmotywuje ją do ogarnięcia swoich popędów. Może być trudniej, bo w waszej okolicy raczej ludzie mają wyrobiona o niej opinię jako puszczalskiej, co może zachęcać napalonych na łatwe łaski facetów z okolicy. Tak, że wiesz...bądź czujny...Pitek

2,717

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
anderstud napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

Uwazam, ze zbyt dlugi czas zrobil swoje, i dlatego skoro stracilem go juz i tak sporo, to poswiece jeszcze te kilka miesiecy. Natomiast gdyby to byl poczatek, to mam nauczke, ze powinno sie dzialac szybciej i bardziej zdecydowanie.

He he, akurat wink
Czytając cały twój wątek, nawet średnio wprawne oko zauważy, że to wszystko było od początku ukartowane i obliczone na efekt.
Zresztą już o tym wspominałem jakieś pół roku temu, więc nie będę się powtarzał, żeby nie zanudzać. Cała ta szopka z rozwodem,
rozważne dobieranie słów w każdym Twoim wpisie, niby ukryty przekaz skierowany do konkretnych osób, które mogłyby też to czytać,
przeciąganie w nieskończoność i tak dalej i tak dalej... No błagam, przeciętnie rozgarnięty człowiek w mig rozszyfruje o co tu chodzi smile
No i dobrze. Jeśli taki był cel i jesteś zadowolony z jego osiągnięcia, to tylko pogratulować, że Ci się udało. I piszę to całkiem szczerze.
Ja akurat doskonale rozumiem motywy Twojego postępowania i będę tutaj ostatnim, który rzuci kamieniem. Oby Wam się wiodło.
Pozdrawiam.
Małżonkę również, jeśli to teraz czyta, a mam takie jakieś przeczucie, wrażenie graniczące niemal z pewnością, że od dawna czyta smile

P.S.
Daj znać od czasu do czasu jak żyjesz.

Zaczne od konca. Temat czytania tego watku przez moja zone, byl juz poruszany, ale dla przypomnienia i jasnosci osadow osob, ktore nie czytaly wszystkiego, przypomne. Moja zona wie o jego istnieniu, wie, ze zalozylem taki watek, natomiast nigdy go nie czytala i nadal tego nie robi. Jestem tego pewien w stu procentach. Gdyby go czytala, gdyby tu zagladala, to moglaby wykorzystac niektore informacje w nim zawarte, do wlasnej obrony i staranie sie o rozwod z obopolnej winy, wtedy kiedy jeszcze tego rozwodu chciala. Nie zrobila tego, wiec sprawa jest jasna co do jej zagladania tutaj.
Kolejna rzecz, odnosnie, czasu i przeciagania. Napislaem, ze teraz zachowalbym sie inaczej co odnosilo sie do poczatku tej historii, bo wtedy faktycznie przeciagalem sprawe, odwlekalem zlozenie pozwu, pizwolilem na powrot zony do domu, po jej wyprowadzce do kochanka. Dzis bym tego nie zrobil. Natomiast co do dalszego, slimaczacego sie postepowania niestety ,zadnego wplywu na to nie mialem. Tak zadzialala machina sadownicza, co jest dla mnie porazka, ze od momentu zlozenia pozwu, do drugiej rozprawy mija prawie pietnascie miesiecy.
Nie jestem prawnikiem i nie znam mechanizmow panujacych w naszym systemie prawnym, ale wczoraj moja pani mecenas zwrocila uwage wlasnie na dlugosc postepowania. Stwierdzila, ze gdyby poszlo to sprawniej, to juz dawno bylbym rozwiedziony, i byc moze sedziowie maja jakies dyspozycje, aby przeciagac sprawy rozwodowe, po to, zeby ludzie mieli wiecej czasu na przemyslenia. Sam nie wiem ile moze byc w tym prawdy, ale jak widac na moim przykladzie, czasem moze to byc skuteczne.

2,718

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
summerka88 napisał/a:

Nie będę ukrywała, że i dla mnie wybór Piotra nie jest niespodzianką. Pewne wpojone mu przekonania i wartości są po prostu częścią jego JA i są tak bardzo mocno ukondycjonowane, że ich zmiana wymagałaby ponownych jego "narodzin".
Piotr, mam nadzieję, że wam się uda smile i że twojej żonie udało się to, co tobie nie wyszło, czyli zmienić swoje podejście do świata i ludzi oraz jej priorytety i wartości.

W niedzielę poczytałam sobie twój wątek od początku. Twoje wpisy o tym, jak twoja żona zaniedbuje dzieci, jak poniewiera twoimi uczuciami, jak obcy facet jest dla niej "kochaniem" a ty jako facet, z którym spędziła niemal połowę swojego życia jesteś "Pitkiem", jak ona w nawet najmniejszym stopniu nie liczy się z tym, jak ty i wasze dzieci się czujecie. Poczytałam także o waszych bójkach i szarpaninach przy dzieciach. Nie miałam wątpliwości, że ty będziesz nadal i wciąż chciał próbować ocalić rodzinę - to jedno cżego nauczyła ciebie matka, nawet jak cię opluwają zmywaj plwocinę z twarzy jak poranną bryzę i upodlaj się coraz bardziej.
Jedyna szansa, że twoja żona ogarnęła się i zrozumiała, że dużo ryzykowała dla ulotnych chwil z kochankiem i następnym razem może być jej trudniej, co zmotywuje ją do ogarnięcia swoich popędów. Może być trudniej, bo w waszej okolicy raczej ludzie mają wyrobiona o niej opinię jako puszczalskiej, co może zachęcać napalonych na łatwe łaski facetów z okolicy. Tak, że wiesz...bądź czujny...Pitek

Dziekuje za troske Summerko, ale pilnowac nikogo nie mam zamiaru. Ze tez Ci sie chcialo to wszystko czytac od poczatku, podziwiam big_smile.

2,719 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2017-04-04 15:19:03)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

"nie stracilem zadnego argumentu, bo sprawa zostala zawieszona, a nie wycofana"

I tu jest sedno sprawy. W kontrolowaniu sytuacji. Rozwodu nie będzie, bo gdybyś na to poszedł, to już byłoby skonsumowane ciasteczko i straciłbyś argument straszenia rozwodem.
Wycofania rozwodu też nie będzie z tej samej przyczyny.
Żona też tego rozwodu nie chce- ze swoich powodów.  Przyznam że nie czytałam całego watku tylko kilkadziesiąt pierwszych postów i tyleż ostatnich, więc nie wiem na ile autor cierpi z powodu zachowania żony. Ale jeśli tak, to jest zapewne pare metod pracy nad sobą,( Od Hellingera do psychoterapii) by się tej potrzeby kontroli pozbyć, wtedy żona nie będzie Ci się "urywać" chcąc sie przeciwstawiać.

2,720

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotr, nie czytałem całego wątku... Przykro mi tu napisać, ale szkoda mi czasu. Ile ludzi, tyle zrozumień tematu. sad Ty masz perypetie bo jednak to Twoje życie. Jakieś oczywistości piszę, na razie. Przywykłem już myśleć, że nie ma bezwinnych, wybielaczy, jedynie sól słona...
Nie wiem, bo pewnie przeoczyłem wątek jednak Wy wprowadzacie pewne wzorce dla swoich dzieci. Jestem tak ciekawy, co byś napisał na tym forum, gdyby to był topic Twojego syna?
'Mój kochany synu, kochaj, żyj i nie męcz się w życiu. Bądź optymistą... Szklanka do połowy pełna...' A teraz pewnie przesadzam. Ja też mam problem w związku i też wyrzuty sumienia jednak u mnie nie chodzi o zdradę fizyczną, bycie z innym. Mi by nawet ulżyło, że żona może być szczęśliwa z kimś innym... NAPRAWDĘ. Czy żonę ratować z toksycznej miłości? Pies ogrodnika? Niech sama zdecyduje, dbaj o inne sprawy. Dużo na pewno usłyszałeś w złości, zagubieniu, nieprawdy. A weź zajmij się dziećmi... Bezcenne... A życie, widać, że ułożysz sobie... Jeśli to pocieszenie, to tak widać... 3 strony tylko czytałem i widać. Powodzenia!

2,721

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Ela210 napisał/a:

"nie stracilem zadnego argumentu, bo sprawa zostala zawieszona, a nie wycofana"

I tu jest sedno sprawy. W kontrolowaniu sytuacji. Rozwodu nie będzie, bo gdybyś na to poszedł, to już byłoby skonsumowane ciasteczko i straciłbyś argument straszenia rozwodem.
Wycofania rozwodu też nie będzie z tej samej przyczyny.
Żona też tego rozwodu nie chce- ze swoich powodów.  Przyznam że nie czytałam całego watku tylko kilkadziesiąt pierwszych postów i tyleż ostatnich, więc nie wiem na ile autor cierpi z powodu zachowania żony. Ale jeśli tak, to jest zapewne pare metod pracy nad sobą,( Od Hellingera do psychoterapii) by się tej potrzeby kontroli pozbyć, wtedy żona nie będzie Ci się "urywać" chcąc sie przeciwstawiać.

Elu piszac o nie straceniu zadnego argumentu, mialem na mysli, ze dowody zdrady, opinia co do predyspozycji wychowawczych pozostana aktualne.
Nie traktuje rozwodu jako sposobu na kontrolowanie zachowan mojej zony. W wieczor poprzedzajacy sprawe, przeprowadzilismy rozmowe, i to w jej efekcie podjelismy oboje decyzje o zawieszeniu postepowania.
Ja prubowalem nawet przekonac zone, do tego, zebysmy jednak sie rozstali. Uzywajac roznych argumentow, poczawszy od tego, ze przeciez sam fakt oficjalnego zakonczenia malzenstwa nie musi oznaczac naszego rzeczywistego rozstania, bo jesli byloby nam jednak razem po drodze, to nadal moglibysmy zyc razem, a skonczywszy na tym, ze opcja z rozwodem, bylaby dla nas korzystniejsza finansowo.
Ona stowerdzila, ze chialaby jednak sprubowac pozostac w malzenstwie, a ja uznalem, ze skoro sam pewnosci nie mam, co bedzie najsluszniejszym rozwiazaniem, to dobrym wyjsciem bedzie zawieszenie postepowania.
Jest to czas dla mnie, ale rowniez dla niej, zebysmy oboje podjeli swiadomie decyzje co do dalszej przyszlosci naszej rodziny.
Ja doskonale wiem, ze ona nagle nie zapalala do mnie wielka miloscia, a ona doskonale wie, ze moje uczucia do niej sie wypalily.
Mamy rok, na przetestowanie tego, czy uda nam sie znalezc wspolny jezyk, i odbudowac miedzy soba wzajemne relacje.
Jak sie uda to dobrze, jak nie, to trudno. Ja z tego powodu plakal nie bede.

2,722

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
rh72 napisał/a:

Piotr, nie czytałem całego wątku... Przykro mi tu napisać, ale szkoda mi czasu. Ile ludzi, tyle zrozumień tematu. sad Ty masz perypetie bo jednak to Twoje życie. Jakieś oczywistości piszę, na razie. Przywykłem już myśleć, że nie ma bezwinnych, wybielaczy, jedynie sól słona...
Nie wiem, bo pewnie przeoczyłem wątek jednak Wy wprowadzacie pewne wzorce dla swoich dzieci. Jestem tak ciekawy, co byś napisał na tym forum, gdyby to był topic Twojego syna?
'Mój kochany synu, kochaj, żyj i nie męcz się w życiu. Bądź optymistą... Szklanka do połowy pełna...' A teraz pewnie przesadzam. Ja też mam problem w związku i też wyrzuty sumienia jednak u mnie nie chodzi o zdradę fizyczną, bycie z innym. Mi by nawet ulżyło, że żona może być szczęśliwa z kimś innym... NAPRAWDĘ. Czy żonę ratować z toksycznej miłości? Pies ogrodnika? Niech sama zdecyduje, dbaj o inne sprawy. Dużo na pewno usłyszałeś w złości, zagubieniu, nieprawdy. A weź zajmij się dziećmi... Bezcenne... A życie, widać, że ułożysz sobie... Jeśli to pocieszenie, to tak widać... 3 strony tylko czytałem i widać. Powodzenia!

Widzisz zakladajac watek i nadajac mu tytul, popelnilem ten sam blad, ktory popelnia wiekszosc ludzi, ktorzy dowiaduja sie o zdradzie swojego partnera. Chodzi mi o to, ze w tamtym czasie palalem szczera nienawiscia do kochanka mojej zony i uwazalem, ze to kim ona sie stala i jak sie zachowuje, jest efektem manipulacji z jego strony. Sporo czasu mi zajelo zrozumienie i pogodzenie sie z faktem, ze to nie on jest winien, bo on zrobil tylko to na co pizwolila mu moja zona i czego sama chciala.
Dzis zatytulowalbym watek zupelnie inaczej.

2,723

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Witaj Piotrze,
Ja również spodziewałam się takiego obrotu sprawy, już po poście który napisałeś po dłuższej przerwie. Widać w nim było, że podjąłeś decyzję (co nie znaczy, że jesteś jej pewien), ale głównym argumentem było to, że teraz dzieci mają mamę i tatę pod jednym dachem a Ty rozwodem byś to im znowu skomplikował. Masz poczucie 2 a nawet 3 małych zwycięstw: uzyskałeś czy uzyskałbyś w rozwodzie to co chciałeś (rozwój z jej winy, opiekę nad dziećmi), zrobiłeś to co założyłeś w tytule wątku – „uratowałeś” żonę z toksycznej miłości (choć wiesz, że prawda jest nieco inna), no i to trzecie obecne – dzieci mają mamę i tatę. Jednak zwycięzcą się nie czujesz, bo i jak? W sumie każde inne rozwiązanie też byłoby w pewnym stopniu porażką. Też rozwód.  I również uważam, że Ty od początku do końca chciałeś powrotu żony. Tylko jakby nie było racjonalnych argumentów za. Zrobiłeś jednak coś co pozwoliło Ci choćby pozornie zachować twarz i poczuć zwycięsko – złożyłeś pozew, wywalczyłeś czy też spokojnie byś wywalczył opiekę nad dziećmi a to zawieszenie sprawy daje ci pewnego rodzaju ‘przewagę’ i ewentualny powód do ‘zastraszania’ małżonki. W końcu wie, że jesteś do tego zdolny i że nie jesteś takim znów „Pitkiem”.
Ku memu początkowemu zaskoczeniu padło tu porównanie Ciebie do mnie czy na odwrót w  kwestii ‘szukania widowni’. W pierwszym momencie mnie to rozbawiło, ale jak sobie o tym pomyślałam, i zaczęłam pisać Twój post, to rzeczywiście coś nas łączy. Oboje zwyciężyliśmy w jakimś stopniu (Ty ‘uratowałeś’ rodzinę, ja uwolniłam od toksycznej znajomości/romansu), ale nie czujemy się zwycięzcami. Oboje mieliśmy problem z podjęciem radykalnych kroków, trochę czekając aż się sprawa sama rozwiąże, podejmując w tym czasie takie, które powinniśmy (Ty założyłeś sprawę rozwodową, ja wyjechałam), ale bez większego przekonania. Dlatego pisaliśmy tu o każdym kroku, nawet małym postępie, by siebie utwierdzić, że robimy słusznie, by się nie poddawać. Mi i podejrzewam, że też Tobie rozmowy tu, wsparcie, dużo dawało. Wiadomo, Ty aż tak nie rozkminiałeś nad emocjami, ale … wiadomo, że sytuacje różne, a Ty jesteś facetem tongue
No i powiedzmy, że i u Ciebie i u mnie poniekąd sprawa sama się rozwiązała dzięki? temu, że to tak długo trwało. U Ciebie żona wróciła skruszona, a u „mojego” rodzina się powiększa.  Ty masz teraz „asa”, że jakby co to w każdej chwili możesz wrócić do rozwodu, a w moim przypadku te jego wszystkie peany o miłości do mnie w momencie kiedy spodziewa się dziecka z żoną (po nastu latach), to … no właśnie nawet nie wiem jakiego słowa użyć. hmm Ogólnie rzecz biorąc, obie rodziny ocalały, więc należało by się cieszyć. Jednak tak Ty wiesz w jakich okolicznościach ocalała twoja i ja wiem w jakich okolicznościach ocalała jego. Nie chciałabym porównywać twojej żony do prezia, bo wiem, że sytuacje zupełnie różne… ale… tak jak tu piszący wątpią, że twoja żona się opamięta i ten rozwód w tle nią wstrząśnie (no może na jakiś czas), ale jest wielce prawdopodobne, że za jakiś czas (bliżej nieokreślony) będziesz miał powtórkę. Ja co do prezia również nie mam żadnej wątpliwości, że dziecko nie będzie przeszkodą do dalszego romansowania. Oczywiście Ci tego nie życzę i trzymam kciuki by małżonka dojrzała emocjonalnie i doceniła rodzinę. Tylko chociaż w przypływie nowego „miesiąca miodowego” nie fundujcie sobie kolejnego dziecka wink
Powodzenia! smile

2,724 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2017-04-04 17:32:34)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotrze, ja wiem, że świadomie tak uważasz jak napisałeś. Ale to co nie do końca uświadomione niestety ma nas olbrzymi wpływ. I nie piszę z pozycji Mentora ,bo  jestem właśnie żoną, której mąż się "urwał" chociaż wydawało mi się że nijak go  nie ograniczam, a ma ze mną życie jak w Madrycie :DDDD.
Niewidzialna smycz w naszym związku to moje ostatnie odkrycie. I nie wiąże się to z akceptacją dla wszystkiego co robi teraz On, ale zobaczyłam coś, czego nie dostrzegałam.

To wszystko nie dzieje się samo. Moj mąż jest w trakcie terapii, a ja po okresie rozżalenia wielkiego mam dużo czasu  na analizę ( i czas dla siebie)

Dajesz Wam rok. Wiedz jednak,  że szaleństwem jest oczekiwać innych niż dotychczas rezultatów robiąc cały czas to samo...

Ciężko mi to jakoś precyzyjniej ubrać w słowa, bo to jest proces, którego chyba nie da się przyspieszyć, ale ważne by być na właściwej drodze i w Którymś z Was musi ta zmiana się rozpocząć. Nie ma też gwarancji, że będziecie razem. - osobiscie nie sądzę, by wasze uczucia się wypaliły do cna.. Waszą przeszłością nie przejmuj się aż tak bardzo jako barierą porozumienia, bo jeśli uda się Wam wyjść z tego etapu, nie ona będzie najważniejsza.

2,725

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Roxann napisał/a:

Ku memu początkowemu zaskoczeniu padło tu porównanie Ciebie do mnie czy na odwrót w  kwestii ‘szukania widowni’. W pierwszym momencie mnie to rozbawiło, ale jak sobie o tym pomyślałam, i zaczęłam pisać Twój post, to rzeczywiście coś nas łączy. Oboje zwyciężyliśmy w jakimś stopniu (Ty ‘uratowałeś’ rodzinę, ja uwolniłam od toksycznej znajomości/romansu), ale nie czujemy się zwycięzcami. Oboje mieliśmy problem z podjęciem radykalnych kroków, trochę czekając aż się sprawa sama rozwiąże, podejmując w tym czasie takie, które powinniśmy (Ty założyłeś sprawę rozwodową, ja wyjechałam), ale bez większego przekonania. Dlatego pisaliśmy tu o każdym kroku, nawet małym postępie, by siebie utwierdzić, że robimy słusznie, by się nie poddawać. Mi i podejrzewam, że też Tobie rozmowy tu, wsparcie, dużo dawało. Wiadomo, Ty aż tak nie rozkminiałeś nad emocjami, ale … wiadomo, że sytuacje różne, a Ty jesteś facetem tongue
No i powiedzmy, że i u Ciebie i u mnie poniekąd sprawa sama się rozwiązała dzięki? temu, że to tak długo trwało. U Ciebie żona wróciła skruszona, a u „mojego” rodzina się powiększa.  Ty masz teraz „asa”, że jakby co to w każdej chwili możesz wrócić do rozwodu, a w moim przypadku te jego wszystkie peany o miłości do mnie w momencie kiedy spodziewa się dziecka z żoną (po nastu latach), to … no właśnie nawet nie wiem jakiego słowa użyć. hmm Ogólnie rzecz biorąc, obie rodziny ocalały, więc należało by się cieszyć. Jednak tak Ty wiesz w jakich okolicznościach ocalała twoja i ja wiem w jakich okolicznościach ocalała jego. Nie chciałabym porównywać twojej żony do prezia, bo wiem, że sytuacje zupełnie różne… ale… tak jak tu piszący wątpią, że twoja żona się opamięta i ten rozwód w tle nią wstrząśnie (no może na jakiś czas), ale jest wielce prawdopodobne, że za jakiś czas (bliżej nieokreślony) będziesz miał powtórkę. Ja co do prezia również nie mam żadnej wątpliwości, że dziecko nie będzie przeszkodą do dalszego romansowania. Oczywiście Ci tego nie życzę i trzymam kciuki by małżonka dojrzała emocjonalnie i doceniła rodzinę. Tylko chociaż w przypływie nowego „miesiąca miodowego” nie fundujcie sobie kolejnego dziecka wink
Powodzenia! smile

„Ku memu zaskoczeniu, jak również niepojętemu szczęściu, ktoś wspomniał o mnie w tym wątku, a jak wiadomo ja to nie Candyman i trzy razy wołać nie trzeba...”. big_smile
Jest nowa scena, jest publika, więc i gwiazda się zgłosiła ze swoim przedstawieniem. big_smile

2,726

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Klio napisał/a:

„Ku memu zaskoczeniu, jak również niepojętemu szczęściu, ktoś wspomniał o mnie w tym wątku, a jak wiadomo ja to nie Candyman i trzy razy wołać nie trzeba...”. big_smile
Jest nowa scena, jest publika, więc i gwiazda się zgłosiła ze swoim przedstawieniem. big_smile

Jak widzę, to chyba twojemu big_smile
Jak widzisz odniosłam się do Piotra, śledzę jego wątek od początku. Nie zamierzam wdawać się w dyskusję, więc sobie daruj tongue

2,727

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Roxann napisał/a:

Nie zamierzam wdawać się w dyskusję, więc sobie daruj tongue

Dobrze się składa, bo ja też nie będę wchodzić w dyskusję z Tobą, wiedząc, że uwaga jest Ci potrzebna jak krew pijawce.

2,728

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

Zaczne od konca.

To ja zacznę może od początku smile
Że twoja żona czyta, to chyba nikt przy zdrowych zmysłach w to nie wątpi. Ty byś nie czytał, gdybyś wiedział, że taki wątek istnieje?
Poza tym uważam, że wiele Twoich treści tu zawartych było skierowanych wprost do niej właśnie oraz do tego jej przydupasa.
Co do przeciągania, to powiem Ci tak, ja złożyłem pozew 12 września, a rozprawę miałem wyznaczoną na 25 października.
Tego samego roku wyobraź sobie. Pojechałem do sądu na 10:00 a o 11:00 byłem już z powrotem, rozwiedziony. Taka sytuacja smile
Ale mniejsza o to. Tak czy siak dopiąłeś swego i tylko to jest teraz ważne. Jak to mówią na wojnie - nie rozlicza się zwycięzców.

2,729 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-04-04 18:39:10)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
summerka88 napisał/a:

Nie będę ukrywała, że i dla mnie wybór Piotra nie jest niespodzianką. Pewne wpojone mu przekonania i wartości są po prostu częścią jego JA i są tak bardzo mocno ukondycjonowane, że ich zmiana wymagałaby ponownych jego "narodzin".
Piotr, mam nadzieję, że wam się uda smile i że twojej żonie udało się to, co tobie nie wyszło, czyli zmienić swoje podejście do świata i ludzi oraz jej priorytety i wartości.

W niedzielę poczytałam sobie twój wątek od początku. Twoje wpisy o tym, jak twoja żona zaniedbuje dzieci, jak poniewiera twoimi uczuciami, jak obcy facet jest dla niej "kochaniem" a ty jako facet, z którym spędziła niemal połowę swojego życia jesteś "Pitkiem", jak ona w nawet najmniejszym stopniu nie liczy się z tym, jak ty i wasze dzieci się czujecie. Poczytałam także o waszych bójkach i szarpaninach przy dzieciach. Nie miałam wątpliwości, że ty będziesz nadal i wciąż chciał próbować ocalić rodzinę - to jedno cżego nauczyła ciebie matka, nawet jak cię opluwają zmywaj plwocinę z twarzy jak poranną bryzę i upodlaj się coraz bardziej.
Jedyna szansa, że twoja żona ogarnęła się i zrozumiała, że dużo ryzykowała dla ulotnych chwil z kochankiem i następnym razem może być jej trudniej, co zmotywuje ją do ogarnięcia swoich popędów. Może być trudniej, bo w waszej okolicy raczej ludzie mają wyrobiona o niej opinię jako puszczalskiej, co może zachęcać napalonych na łatwe łaski facetów z okolicy. Tak, że wiesz...bądź czujny...Pitek

Dziekuje za troske Summerko, ale pilnowac nikogo nie mam zamiaru. Ze tez Ci sie chcialo to wszystko czytac od poczatku, podziwiam big_smile.

Nikogo nie pilnuj, tylko bądź czujny big_smile 
Przyznasz chyba, że z puszczalską przy boku trochę narażasz się jednak na dorabianie rogów i bycie pośmiewiskiem dla całej okolicy tongue I dzieci po raz kolejny narażasz.

Sama się dziwię, że chciało mi się przeczytać cały wątek big_smile. Pozwoliło mi to upewnić sie co do swoich wcześniejszych interpretacji. Na prywatny użytek wink

2,730

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
anderstud napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

Zaczne od konca.

To ja zacznę może od początku smile
Że twoja żona czyta, to chyba nikt przy zdrowych zmysłach w to nie wątpi. Ty byś nie czytał, gdybyś wiedział, że taki wątek istnieje?
Poza tym uważam, że wiele Twoich treści tu zawartych było skierowanych wprost do niej właśnie oraz do tego jej przydupasa.

Zgadzam się w 100%. Myślę, że dlatego Piotr pisze tak wyważenie. Jakby bez emocji. Też nie chciał pociągnąć wątku tej niby "kochanki".
Może dlatego, że jestem kobietą, to jestem bardziej emocjonalna, ale w tym przypadku stoicki spokój Piotra aż mnie poraża. Tyle mu zonka wywinęła, a wystarczyło, że wróciła do domu i już jest "my". My ze sobą rozmawialiśmy, my taką decyzję podjęliśmy a sąd przybił brawo.
No fajnie rodzina niby cała ale gdzie godność? W tym zawieszonym rozwodzie? Ela pisała, że uczucia się mogły jeszcze nie wypalić, po takimś czymś? Nie wierzę, że mogą się jeszcze kochać. Dla dobra dzieci mogą chcieć być razem - ok. Tylko co potem? przecież to na zawsze zostaje. Piotr, jednak "Pituś" z Ciebie wink

Posty [ 2,666 do 2,730 z 2,855 ]

Strony Poprzednia 1 40 41 42 43 44 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024