dziewan napisał/a:I niby wszystko się zgadza, i wszystko tak pięknie napisane.... a drażni to jakoś czytającego.
Bo zabrakło najważniejszego, odpowiedzi na pytanie - dlaczego ktoś jest takim a nie innym rozwodnikiem ?
Napisałam to wcześniej. Każdy w swoim życiu przechodzi różne trudne chwile. Różni ludzie w tych samych sytuacjach inaczej się zachowują. Zatem od kogo to zależy - TYLKO OD NAS. Jedni dadzą się sprowokować, inni nie. Jedni będą chcieli ochłonąć, inni pójdą na całość ze swoim ego. Jedni zobojętnieją, inni pozostaną zawistni. Można by tak pisać w nieskończoność.
Nasze postępowanie zależy tylko i wyłącznie od nas samych, chyba że ktoś trzymał komuś broń przy potylicy itp. wówczas przeciętny człowiek podlega prawom natury. Szantaży emocjonalnych nie wliczam, bo zależy to od silnej psychiki.
dziewan napisał/a:Bo ja np.posiadam cechy obydwu z opisanych grup rozwodniczych ?
Tego nie wiem równie dobrze może to być twoje subiektywne odczucie zatem do tego się nie odniosę. Tym bardziej, że nie wiem czy chodzi o wybiórcze cechy czy całe spektrum. Pozostawmy to bez komentarza, bo kto może to ocenić?
dziewan napisał/a:Wiec jak tu teraz można kogoś ocenić? (...)
A nie łatwiej stwierdzić, że akcja rodzi reakcje ?
To jest właśnie typowe odwlekanie winy jak najdalej od siebie, które rodzi arogancję. "A co ja mogłem zrobić?" - wszystko to ty decydujesz, a nawet jeśli ktoś zadecyduje za ciebie to dlatego, że na to pozwoliłeś. Każde zachowanie wywołuje reakcje, ale w jaki sposób zareaguje się to już nasza broszka. Np. gościu był pijany i szarpnął ciebie za rękaw (przez pomyłkę bo stracił równowagę, ale ty o tym nie wiesz) miałeś multum możliwości od dania panu w szczękę, poprzez olanie gościa, może nawet pomóc dojść do taksówki po rozpoczęcie pyskówki. Każda z tych reakcji powie jakim jesteś człowiekiem. Niestety nikt nie jest doskonały, ale niektórzy mają tendencje do nie przyjmowania do wiadomości kim w rzeczywistości są. Nie szanuję takich ludzi, bo nie potrafią przyznać się do błędu. Sama wiele razy w swoim życiu musiałam przeanalizować swoje zachowanie, przyznać się do popełnionych błędów i jak widać żyję, rozwijam się
. Jeśli ktoś musi najpierw się zemścić/chcieć krzywdy drugiej osoby to ja dziękuję za przebywanie z kimś takim.
dziewan napisał/a:I jeszcze to piękne zdanie "z kim dziecko zostanie"...... Musi z kimś zostać?
Tak musi z kimś zostać, aby mieć statyczne miejsce. Takie przenosiny z jednego domu do drugiego wprowadzają zamęt w życiu dziecka, które emocjonalnie nie jest na to gotowe i w przyszłości zaowocuje to różnymi problemami na tle emocjonalno-rozwojowym np. jąkanie się, zamykanie w sobie, gorsze wyniki w nauce (będzie odczuwało zagrożenie, bo ze względu jak dogadają się "dorośli" rodzice będzie musiał tam iść, a to STRES), odtrącanie jednego z rodziców. Dziecko to nie rzecz, że przystosuje się, bo tak chcą rodzice. To oni mają problem, nie on/ona. Niestety część rozwodników (szczególnie obrażonych na drugą stronę) mają to w 4 literach, bo przecież teraz oni tak cierpią ble ble ble ble.
Dlatego kultura i dogadanie się jest istotne, a nie moje chcę. Czasami lepiej odpuścić dla dobra dziecka - nie potrafią tego ludzie, którzy podświadomie uważają je za własność; swoje dobro które chce przywłaszczyć druga strona. Wielu rodziców twierdzi, że jest w stanie cierpieć dla dziecka (zrobić wszystko) czy tak jest w rzeczywistości?
Moim zdaniem dzieci które nabyły problemy w związku z rozwodem rodziców (spowodowane ich zachowaniem) powinny rościć się o odszkodowanie, bądź oczekiwać sfinansowania ich wizyt u specjalisty/ów tak długo jak zajdzie potrzeba (wiek nie odgrywa roli). Podobne prawo powinni mieć DDA, bo przez rodziców mają problemy, które często nie pozwalają na normalne funkcjonowanie w społeczeństwie, bądź tworzenie związków.
dziewan napisał/a:Ze doświadczenia wpływają na późniejsze zachowania ?
Tak, ale w zależności KIM JESTEŚMY tak będą wpływać tj. taką wzbudzą w nas reakcję. Jesteś mężczyzną, więc podam typowy problem występujący w tym męskim świecie. Podryw. Jeden zagada do 90 dziewczyn i pomimo nikłego odzewu dalej będzie pozytywnie nastawiony, a inny kompletnie załamie się po 4 nieudanych razach i zacznie obwiniać kobiety o za wysokie wymagania nieadekwatne do ich możliwości (chociaż z żadną nie był, więc jak może to ocenić). Niby pierwszy był w gorszej sytuacji, ale jego usposobienie/charakter/poglądy były tarczą na problemy. U drugiego natomiast tak małe problemy wywołały tak burzliwą reakcję. Jakim kruchym człowiekiem musiał być, że błahe sprawy wywołały taki system obronny? Powtórzę nic złego w tym, że ktoś ma słabszą psychikę. Zaczyna to się robić niepokojące jak nie chce przyjąć tego do wiadomości i zacząć pracować nad sobą, a woli pójść w drugą stronę - roszczeniowo podchodzić do świata.
dziewan napisał/a:Że ludzie posiadają w swojej duszy różne odcienie szarości? Że nic w takich sytuacjach nigdy nie jest oczywiste ?
Oczywiście, że tak. Ludzie nie są ani biali, ani czarni. Ale cechy "wychodzące" przez jakieś trudne sytuacje moim zdaniem są bardziej lub mniej sprzyjające rozwojowi. Zawiść i arogancja to chyba najgorsze cechy jakie można nabyć po rozwodzie. Człowiek staje się niewolnikiem swojego czasu. Inni z jego/jej otoczenia (szczególnie nowe partnerki/partnerzy) chcieliby pójść naprzód, ale nie mogą. To destrukcyjne cechy zarówno dla nich samych, jak i dla otoczenia - nie mówiąc o samych dzieciach.
dziewan napisał/a:A ile Ex ma odwagę przyznać się publicznie do błędu ?
Patrząc na to, że po rozwodzie obydwoje stają się już ex dla siebie nawzajem to bardzo mały odsetek ludzi. To wymaga silnej psychiki, a tego brakuje jak nigdy w naszym społeczeństwie. Zauważyłam, że osoby postronne (ale zranione i o tej samej płci) szczują innych obrażając i dyskredytując (jeszcze) partnerów innych ludzi. Nie myślą czy to prawda, czy nie - bo ich to nie obchodzi. Tutaj chodzi o ich misje polegającą na mszczeniu się za własne winy na konkretnej grupie osób. Najniższa forma upodlenia w której nie obchodzi ich kim jest autor tematu, ani osoba rozchodząca się z nim/nią. Tylko ich zepsuta misja.
Jednakże pisząc o udostępnieniu prowadzonych dyskusji rozwodników na forum chodziło mi o fakt działania w sposób, który z góry działa na niekorzyść drugiej strony - bo jak ma się ona/on bronić? Przedstawić swój obraz wydarzeń? Może wyjdzie, że to oni-nieobecni są pokrzywdzeni, a tu na forum ludzie są umiejętnie manipulowani przez autora, który tworzy wokół siebie otoczkę ofiary. Często przemilczając swój negatywny wpływ (albo co gorsza nie dostrzegając go) na rozpad związku. Dlatego jestem pod wrażeniem Piotra. Co jak co, miał gorsze chwile, ale ogólnie patrząc na chorobę jego żony to próbował ukazać ją możliwie w jak najbardziej neutralnym świetle.