After, czy Ty nie umiesz patrzeć na jego pisanie? Ja widzę że on nie szuka pomocy tylko porady, jak ją sprowadzić z powrotem. Człowiek poszukujący pomocy nie jest tak zaślepiony.\A on nie uderzy, bo czeka cierpliwie na powrót księżniczki.
196 2015-02-05 17:35:47 Ostatnio edytowany przez Po przejściach 48 (2015-02-05 17:36:47)
After, czy Ty nie umiesz patrzeć na jego pisanie? Ja widzę że on nie szuka pomocy tylko porady, jak ją sprowadzić z powrotem. Człowiek poszukujący pomocy nie jest tak zaślepiony.\A on nie uderzy, bo czeka cierpliwie na powrót księżniczki.
Dokładnie!
Piotr czeka, az ona wróci, wmawia sobie, ze to nie miłość, ze biedna zostala oszukana, zmanipulowana. On wybiela ja jak może, on nie chce uderzyć jak tsunami, on tylko czeka.
Czeka na jej powrot, do tego czasu on nie bedzie walczyl. Pewnie nadal probuje ja przekonac, otworzyc oczy. On nie zdaje sobie sprawy, ze w ten sposob ja jeszcze bardziej zniecheci.
Szkoda tylko tych dzieci, jak straszny wplyw będzie mieć na nich postepowanie matki.
Powinienes postapic tak:
Odciac sie od zony do minimum, kontakty tylko w sprawach dzieci.
Nigdy nie pozwol by, jesli przyjdzie jej z czasem do glowy, zabrala Ci dzieci
Przebadaj sie
idz do adwokata
wystap o alimenty.
Zachowaj w stosunku do niej zimne minimum, nie zaczynaj rozmow, prosb, nie dzwon nie pytaj.
Ty postapisz tak:
bedziesz czekal az wroci, predzej czy pozniej to nastapi. Wroci znow zdradzi. Ty sie rozsypiesz na dobre. Bedzie jeszczebgorzej niz jest teraz...
Witaj Poprzejsciach
Widzę, widzę to doskonale
Dlatego piszę tak a nie inaczej..
Bo jak pójdzie na miękko, bez przeczolgania jej, to nie będzie znał dnia ani godziny. I będę to robić do skutku, aż to zrozumie
On się po prostu boi.
Jak przestanie - wtedy dopiero otworzy oczy.
Ten strach go tak paraliżuje, że kompletnie wyłączył myślenie
Jak pójdzie do psychoterapeuty z prawdziwego zdarzenia, a nie psychologa, w dodatku bez dużego doświadczenia, to będzie wiedział co zrobić
Pozdrawiam
Piotr
Po przejściach dobrze radzi. Odnośnie dzieci, jak sobie radzić i jak to tłumaczyć,
Tutaj naprawdę jest pootrzebny jest bardzo dobry specjalista z dużym doświadczeniem w takich sprawach.
Nie taki z mgr przed nazwiskiem, bo takich jest na pęczki tylko doskonały psychoterapeuta
Sam sobie z dziećmi nie poradzisz. Bo ani ja, ani ty teraz nie mamy doświadczenia. Bo niby skąd?
Można narobić naprawdę dużego spustoszenia w tych małych dziecięcych główkach.
Nawet jeśli mamy dobrą wolę..
Piotr74 napisał/a:takasobiejaS napisał/a:Piszesz, że żona zostala zmanipulowana, uwiedziona.... a może ona zwyczajnie się zakochała !
Tak dokładnie ona tak twierdzi, że się zakochała. Tylko ja wiem, że to jej zakochanie to wynik manipulacji tamtego człowieka, on nie jest szczery w stosunku do niej, potrafił stworzyć w jej umyśle obraz osoby zupełnie innej niż jest w żeczywistości. Dlatego nic dobrego z tego nie będzie :-(
Ona swoje, a on swoje. Czy Ty siedzisz w jej głowie żeby to wiedzieć, po Twoich wypowiedziach i upartym zachowaniu sądzę, że to Ty wepchnąłeś ją w ramiona tamtego, więc teraz patrz na siebie, bo ona już ma to co chciała.
Czy Ty jesteś jakimś psychologiem żeby to wiedzieć?
A czy ty potrafiłbyś się zakochać w osobie o której sam byś niezbyt pochlebnie mówił jeszcze parę miesięcy temu? W Osobie o której nikt z Twoich znajomych nie może powiedzieć ani jednego dobrego słowa. W człowieku, który nie interesował się wlasną rodzina, który bił żonę, osobie której rozwód został orzeczony z jej winy. To nie są rzeczy wyssane z palca,ale informacje od jego byłej żony i koleżanek żony. Więc jak jeśli nie poprzez manipulację, przedstawienie siebie woczach innej osoby jako kogoś innego, można wzbudzić do siebie takie uczucie dla ktorego poswieca sie cale dotychczasowe życie i wszystkie ważne dla siebie osoby?
After, czy Ty nie umiesz patrzeć na jego pisanie? Ja widzę że on nie szuka pomocy tylko porady, jak ją sprowadzić z powrotem. Człowiek poszukujący pomocy nie jest tak zaślepiony.\A on nie uderzy, bo czeka cierpliwie na powrót księżniczki.
Ja rozumiem w pewnym sensie Piotra.W ciagu 3 mc rozwalił mu sie cały świat w jaki wierzył jaki widział własnymi oczami. Cieżko z dnia na dzien tak poprostu otrzepać sie i isc dalej ....
202 2015-02-05 18:01:36 Ostatnio edytowany przez maniek_z_maniek (2015-02-05 18:02:48)
After, czy Ty nie umiesz patrzeć na jego pisanie? Ja widzę że on nie szuka pomocy tylko porady, jak ją sprowadzić z powrotem. Człowiek poszukujący pomocy nie jest tak zaślepiony.\A on nie uderzy, bo czeka cierpliwie na powrót księżniczki.
Być może, być może w końcu takie sa tez intencje autora. Dlatego pisałem o możliwych powodach postepowania zony. Oczywiście mu wspolczuje, jednakże nie widze u niego tego zalu co zwykle w takich sytuacjach ale to może kwestia charakterologiczna? Jednej rzeczy jednak nie rozumiem. Skoro autor się dowiedział, znal sprawce to dlaczego nie zniszczyl jej telefonu, nie "obil" sprawcy, czy tym podobne, nie stanal miedzy nimi? Bowiem nie robiąc tego pokazal zonie ze mu na niej nie zależy. A skoro nie zależy to nie ma ona do czego wracac. Podobnie jak wyrzucenie z domu, choć słuszne? (sam bym tak początkowo zareagowal) to jednak zona odebrala to jako brak szacunku i potraktowanie jej przedmiotowo.
Sprawa jest trudna bo najpierw pojawil się kryzys, za który odpowiadają oboje (nawet zgoda na cos, lub brak adekwatnej reakcji za to odpowiada) a potem doszło do zdrady i nadal jest wpływ kochanka. Zona jak nie ma do czego wracac to się z tego wpływu nie uwolni. Sa tu tez przecież czynniki egzystencjalne, w które autor zaingerowal.
Moim zdaniem wszystko jest nie tak, a sytuacja jeszcze się pogorszyla.
Po przejściach 48 napisał/a:After, czy Ty nie umiesz patrzeć na jego pisanie? Ja widzę że on nie szuka pomocy tylko porady, jak ją sprowadzić z powrotem. Człowiek poszukujący pomocy nie jest tak zaślepiony.\A on nie uderzy, bo czeka cierpliwie na powrót księżniczki.
Być może, być może w końcu takie sa tez intencje autora. Dlatego pisałem o możliwych powodach postepowania zony. Oczywiście mu wspolczuje, jednakże nie widze u niego tego zalu co zwykle w takich sytuacjach ale to może kwestia charakterologiczna? Jednej rzeczy jednak nie rozumiem. Skoro autor się dowiedział, znal sprawce to dlaczego nie zniszczyl jej telefonu, nie "obil" sprawcy, czy tym podobne, nie stanal miedzy nimi? Bowiem nie robiąc tego pokazal zonie ze mu na niej nie zależy. A skoro nie zależy to nie ma ona do czego wracac. Podobnie jak wyrzucenie z domu, choć słuszne? (sam bym tak początkowo zareagowal) to jednak zona odebrala to jako brak szacunku i potraktowanie jej przedmiotowo.
Sprawa jest trudna bo najpierw pojawil się kryzys, za który odpowiadają oboje (nawet zgoda na cos, lub brak adekwatnej reakcji za to odpowiada) a potem doszło do zdrady i nadal jest wpływ kochanka. Zona jak nie ma do czego wracac to się z tego wpływu nie uwolni. Sa tu tez przecież czynniki egzystencjalne, w które autor zaingerowal.
Moim zdaniem wszystko jest nie tak, a sytuacja jeszcze się pogorszyla.
Telefonu nie zniszczyłem, bo mnie okłamywała, że go mu oddała. Mordy mu nie otłukłem bo dwa razy zdążył zwjać do samochodu, a raz jak go złapałem na sklepie z moją żoną i już go tarmosiłem na zewnątrz żeby załlatwić sprawę po męsku, to go jego córka uratowała. Teraz sobie odpuściłem, bo liczę się z rozwodem i walką o dzieci, a do tego jest mi potrzebna czysta kartoteka.
Piotr do cholery. Obudź się człowieku bo przegrasz swoje ŻYCIE!
Rób dokładnie to co piszemy!
Punkt po punkcie.
Brutal force to jedyna droga...
Nawet jeśli chcesz jej dać szansę, to musisz jej zafundować takie emocje, które nią wstrząsną
Musi to być potężniejsze od tego stanu, w jakim jest!
Musi poczuć dosłownie, że traci wszystko!
Inaczej możesz sobie czekać na nią do usranej śmierci...
Kochasz ją, powiadasz?
To kurwa działaj a nie się zastanawiaj. Bo za moment będzie za późno!
Najpierw musisz ją brutalnie sprowadzić na ziemię.
Czy Ty aby na pewno rozumiesz, co do Ciebie piszemy?
Wolisz się boleśnie przekonać, że mieliśmy rację,
Chcesz uczyć się na własnych błędach, czy jako człowiek inteligentny będziesz się uczyć na cudzych?
Po przejściach 48 napisał/a:After, czy Ty nie umiesz patrzeć na jego pisanie? Ja widzę że on nie szuka pomocy tylko porady, jak ją sprowadzić z powrotem. Człowiek poszukujący pomocy nie jest tak zaślepiony.\A on nie uderzy, bo czeka cierpliwie na powrót księżniczki.
Dokładnie!
Piotr czeka, az ona wróci, wmawia sobie, ze to nie miłość, ze biedna zostala oszukana, zmanipulowana. On wybiela ja jak może, on nie chce uderzyć jak tsunami, on tylko czeka.
Czeka na jej powrot, do tego czasu on nie bedzie walczyl. Pewnie nadal probuje ja przekonac, otworzyc oczy. On nie zdaje sobie sprawy, ze w ten sposob ja jeszcze bardziej zniecheci.
Szkoda tylko tych dzieci, jak straszny wplyw będzie mieć na nich postepowanie matki.
Zgadza się czekam, mówię jej, że chce nas jeszcze ratowac. Nie znaczy to jednak, ze nic nie robię. Jutro psycholog i pierwsza wizyta u adwokata, moj pozew spadnie na nia jak grom z jasnego nieba.
Jednej rzeczy jednak nie rozumiem. Skoro autor się dowiedział, znal sprawce to dlaczego nie zniszczyl jej telefonu, nie "obil" sprawcy, czy tym podobne, nie stanal miedzy nimi? Bowiem nie robiąc tego pokazal zonie ze mu na niej nie zależy.
A to dobre, on jeszcze jej miał pokazywać że mu zależy
Telefonu nie zniszczyłem, bo mnie okłamywała, że go mu oddała. Mordy mu nie otłukłem bo dwa razy zdążył zwjać do samochodu, a raz jak go złapałem na sklepie z moją żoną i już go tarmosiłem na zewnątrz żeby załlatwić sprawę po męsku, to go jego córka uratowała. Teraz sobie odpuściłem, bo liczę się z rozwodem i walką o dzieci, a do tego jest mi potrzebna czysta kartoteka.
Bardzo dobrze, że go nie obiłeś. Gówna się nie rusza! Nie zniżaj się do tego poziomu. Miej swój honor.
Tak dokładnie ona tak twierdzi, że się zakochała. Tylko ja wiem, że to jej zakochanie to wynik manipulacji tamtego człowieka, on nie jest szczery w stosunku do niej, potrafił stworzyć w jej umyśle obraz osoby zupełnie innej niż jest w żeczywistości. Dlatego nic dobrego z tego nie będzie :-(
Piotrze czy to jest prawda że X manipuluje, tego nie wie nikt, a przyszłości nie można w 100% przewidzieć. Traktujesz ciągle żonę jak małe dziecko, a dzieci już masz i to im należy się twoja uwaga.
Jutro psycholog i pierwsza wizyta u adwokata, moj pozew spadnie na nia jak grom z jasnego nieba.
Idz dalej tą drogą i nie bój się, bo dasz sobie radę.
/.../
Bardzo dobrze, że go nie obiłeś. Gówna się nie rusza! Nie zniżaj się do tego poziomu. Miej swój honor.
Pozatym ma to konsekwencje prawne i jest pośrednim dowodem na stosowanie przemocy w związku, gdy stanie problem orzekania o winie.
209 2015-02-05 19:49:10 Ostatnio edytowany przez takasobiejaS (2015-02-05 19:58:51)
Madowa napisał/a:/.../
Bardzo dobrze, że go nie obiłeś. Gówna się nie rusza! Nie zniżaj się do tego poziomu. Miej swój honor.Pozatym ma to konsekwencje prawne i jest pośrednim dowodem na stosowanie przemocy w związku, gdy stanie problem orzekania o winie.
Tylko, że Piotr nie chce rozwodu, czeka na powrot.
Jesli chcesz Piotrze isc ta droga, jesli chcesz by wrocila, musisz sprawic by zaczela sie bac. Bac , ze nie bedzie powrotu, bac, ze to juz koniec, bac utraty rodziny, bac konsekwencji tego co zrobiła.
Ty musisz byc gora, ona ma przyjsc do Ciebie na Twoich warunkach.
Aby tak sie stalo musisz przestac byc ...wybacz ....takim mieczakiem.
Musisz pokazac jej, ze jestes facetem, z jajami. Ona juz raz dostala szanse, a i tak znów odeszła.
Ona , ma teraz wszystko, kochanka z ktorym fika, meza w domu , ktory zajmuje sie domem i dziecmi, gdy ona sie bawi. Dodatkowo wie, ze moze wrocic , kiedykolwiek zechce.
Spraw by zaczela sie bac, że , może stracic rodzinę.
Wpierw prawnik, wniosek o rozwód, z orzekaniem o jej winie-zawsze możesz wycofac sie, -a zapewne nią to wstrzasnie porządnie.
Zmien swoj stosunek do niej, badz miły, grzeczny, ale tylko tyle.
Zero rozmow, pytan, nic. Krotkie rzeczowe odpowiedzi. Nie draz tematu.
Pokaz, ze zyjesz swoim zyciem.
Wyslij jej jej wszystkie rzeczy.
Jesli mowisz ten facet to finansowe zero, zrob tak, ze zarzadasz tez alimentow od zony na dzieci. Jak zaczna sie finansowe doły , to i sielanka nie potrwa długo.
Niech braknie im ma zabawe, niech dopadnie ich szara codziennosc.
Żona zapewne wróci wtedy szybko do Ciebie, bedziesz mial co chcesz. Zapewne sielanka bedzie trwała tak długo, az sie któreś wykończy psychicznie. Nie wierze, ze zaufasz zonie, nie wierze , ze ona wróci z miłości. Ale bedziesz miał to co tak bardzo chcesz, nastepna szanse.
Piotr74 napisał/a:Tak dokładnie ona tak twierdzi, że się zakochała. Tylko ja wiem, że to jej zakochanie to wynik manipulacji tamtego człowieka, on nie jest szczery w stosunku do niej, potrafił stworzyć w jej umyśle obraz osoby zupełnie innej niż jest w żeczywistości. Dlatego nic dobrego z tego nie będzie :-(
Piotrze czy to jest prawda że X manipuluje, tego nie wie nikt, a przyszłości nie można w 100% przewidzieć. Traktujesz ciągle żonę jak małe dziecko, a dzieci już masz i to im należy się twoja uwaga.
Piotr74 napisał/a:Jutro psycholog i pierwsza wizyta u adwokata, moj pozew spadnie na nia jak grom z jasnego nieba.
Idz dalej tą drogą i nie bój się, bo dasz sobie radę.
Wiesz masz trochę racji w tym, że traktuję żonę jak małe dziecko, sama mnie tego nauczyła. W naszym małżeństwie tak to właśnie wyglądało, że to ja zawsze byłem odpowiedzialny za wszystko, wszelkie problemy i sprawy musiałem załatwiać sam, żona nigdy nie wykazywała żadnej inicjatywy, całą odpowiedzialność zrzucała za wszystko na mnie. Jak czegoś nie wiedziała, nie rozumiała to ja musiałem jej tłumaczyć, chronić ją przed różnymi głupimi czasem decyzjami. Ona naprawdę często zachowywała sie jak duża dziewczynka. Już sam fakt podpisania umowy najmu mieszkania dla kochasia o tym świadczy, bo skoro to on ją wyciągnął z domu to powinien jako facet zapewnić jej dach nad głową, a nie zrzucać odpowiedzialność za to na kobietę. Ale z niego jest taka męska c..a, która nigdy za nic nie brała odpowiedzialności, to kolejna opinia jego byłej żony na jego temat. Także pod kątem brania na siebie odpowiedzialności za podejmowane decyzje, to dobrali się idealnie
211 2015-02-06 01:24:35 Ostatnio edytowany przez EXTRA_terrestrial (2015-02-06 02:35:55)
/.../
Wiesz masz trochę racji w tym, że traktuję żonę jak małe dziecko, sama mnie tego nauczyła. W naszym małżeństwie tak to właśnie wyglądało, że to ja zawsze byłem odpowiedzialny za wszystko, wszelkie problemy i sprawy musiałem załatwiać sam, żona nigdy nie wykazywała żadnej inicjatywy, całą odpowiedzialność zrzucała za wszystko na mnie. Jak czegoś nie wiedziała, nie rozumiała to ja musiałem jej tłumaczyć, chronić ją przed różnymi głupimi czasem decyzjami. Ona naprawdę często zachowywała sie jak duża dziewczynka. Już sam fakt podpisania umowy najmu mieszkania dla kochasia o tym świadczy, bo skoro to on ją wyciągnął z domu to powinien jako facet zapewnić jej dach nad głową, a nie zrzucać odpowiedzialność za to na kobietę. Ale z niego jest taka męska c..a, która nigdy za nic nie brała odpowiedzialności, to kolejna opinia jego byłej żony na jego temat. Także pod kątem brania na siebie odpowiedzialności za podejmowane decyzje, to dobrali się idealnie
No to właśnie wzięła pełną odpowiedzialność za swoje życie! :-) Podjęła ostateczną decyzję ale i przed tą też chcesz ją ochronić? Nie możesz zrozumieć, że osoba kochanka jest zazwyczaj przeciwieństwem stałego partnera? W związku w którym jedno jest pozbierane, zorganizowane, odpowiedzialne a drugie NIE, narasta stopniowa frustracja tego, który jest "dzieckiem". Bo wprawdzie osoba ta zapewnia mu przewidywalność, pewną przyszłość, realizm w ocenie sytuacji ale przecież "dziecko" i tak wolałoby zjeść ciastko i mieć ciastko, nie chce się liczyć z czymś tak nudnym jak nieuchronność następstw przyczynowo-skutkowych. :-) Wiesz jak się nienawidzi kogoś kto stale wie lepiej i co gorsza zawsze ma rację?
Ona właśnie trafiła na gościa kompatybilnego z nią w 100%. TWOJE PRZECIWIEŃSTWO. Wreszcie oddycha pełną piersią. Przy nim wreszcie może COŚ (coś głupiego, małego i drobnego) znaczyć. Dla zilustrowania istoty sprawy polecam przypomnienie sobie kultowej pieśni o miłości, szczytowego osiągnięcia polskiej pop kultury lat 80-tych, czyli utworu "Jolka, Jolka..."
https://www.youtube.com/watch?v=ZkOuBC78qV8
Twoja Jolka, gdyby nie zdradziła cię z podmiotem lirycznym tej niezapomnianej pieśni, prędzej czy później w desperacji puściłaby się choćby z płotem sąsiada lub wspominanym w piosence "Autobusem Arabów" (ten moment piosenki lubię zresztą najbardziej, próbując sobie wyobrażać jak wygląda wzwód u wypełnionego Arabami Autobusu marki Jelcz ).
TO właśnie tak "wyrafinowane" emocje jak wyrzężone ostatkiem sił przez Felicjana Andrzejczaka, były czymś czego łaknęła przez kilkanaście lat waszego związku - i wreszcie dostała.
I Ty chcesz zabrać jej tą chwilę szczęścia? To niehumanitarne ;-).
Pozwól jej rozwinąć pełnię swoich możliwości u boku człowieka, który głowę mając kapuścianą najlepiej nadaje się na tło tej przemiany poczwarki w motyla bielinka.
Wybacz, że piszę "lajtowo" ale na sieriozno już próbowałem, więc może ta forma odwróci Twoją uwagę od czarnych myśli i pozwoli na chwilę zadumy nad istotą sprawy :-)
Trzymaj się i powodzenia :-)
Piotr74 napisał/a:/.../
Wiesz masz trochę racji w tym, że traktuję żonę jak małe dziecko, sama mnie tego nauczyła. W naszym małżeństwie tak to właśnie wyglądało, że to ja zawsze byłem odpowiedzialny za wszystko, wszelkie problemy i sprawy musiałem załatwiać sam, żona nigdy nie wykazywała żadnej inicjatywy, całą odpowiedzialność zrzucała za wszystko na mnie. Jak czegoś nie wiedziała, nie rozumiała to ja musiałem jej tłumaczyć, chronić ją przed różnymi głupimi czasem decyzjami. Ona naprawdę często zachowywała sie jak duża dziewczynka. Już sam fakt podpisania umowy najmu mieszkania dla kochasia o tym świadczy, bo skoro to on ją wyciągnął z domu to powinien jako facet zapewnić jej dach nad głową, a nie zrzucać odpowiedzialność za to na kobietę. Ale z niego jest taka męska c..a, która nigdy za nic nie brała odpowiedzialności, to kolejna opinia jego byłej żony na jego temat. Także pod kątem brania na siebie odpowiedzialności za podejmowane decyzje, to dobrali się idealnieNo to właśnie wzięła pełną odpowiedzialność za swoje życie! :-) Podjęła ostateczną decyzję ale i przed tą też chcesz ją ochronić? Nie możesz zrozumieć, że osoba kochanka jest zazwyczaj przeciwieństwem stałego partnera? W związku w którym jedno jest pozbierane, zorganizowane, odpowiedzialne a drugie NIE, narasta stopniowa frustracja tego, który jest "dzieckiem". Bo wprawdzie osoba ta zapewnia mu przewidywalność, pewną przyszłość, realizm w ocenie sytuacji ale przecież "dziecko" i tak wolałoby zjeść ciastko i mieć ciastko, nie chce się liczyć z czymś tak nudnym jak nieuchronność następstw przyczynowo-skutkowych. :-) Wiesz jak się nienawidzi kogoś kto stale wie lepiej i co gorsza zawsze ma rację?
Ona właśnie trafiła na gościa kompatybilnego z nią w 100%. TWOJE PRZECIWIEŃSTWO. Wreszcie oddycha pełną piersią. Przy nim wreszcie może COŚ (coś głupiego, małego i drobnego) znaczyć. Dla zilustrowania istoty sprawy polecam przypomnienie sobie kultowej pieśni o miłości, szczytowego osiągnięcia polskiej pop kultury lat 80-tych, czyli utworu "Jolka, Jolka..."https://www.youtube.com/watch?v=ZkOuBC78qV8
Twoja Jolka, gdyby nie zdradziła cię z podmiotem lirycznym tej niezapomnianej pieśni, prędzej czy później w desperacji puściłaby się choćby z płotem sąsiada lub wspominanym w piosence "Autobusem Arabów" (ten moment piosenki lubię zresztą najbardziej, próbując sobie wyobrażać jak wygląda wzwód u wypełnionego Arabami Autobusu marki Jelcz ).
TO właśnie tak "wyrafinowane" emocje jak wyrzężone ostatkiem sił przez Felicjana Andrzejczaka, były czymś czego łaknęła przez kilkanaście lat waszego związku - i wreszcie dostała.I Ty chcesz zabrać jej tą chwilę szczęścia? To niehumanitarne ;-).
Pozwól jej rozwinąć pełnię swoich możliwości u boku człowieka, który głowę mając kapuścianą najlepiej nadaje się na tło tej przemiany poczwarki w motyla bielinka.Wybacz, że piszę "lajtowo" ale na sieriozno już próbowałem, więc może ta forma odwróci Twoją uwagę od czarnych myśli i pozwoli na chwilę zadumy nad istotą sprawy :-)
Trzymaj się i powodzenia :-)
Podoba mi się to co napisałeś, a tekst o ,,autobusie arabów" pierwsza klasa, nie powiem poprawiłeś mi trochę humor. Dzięki i miłego weekendu życzę. :-)
Piotr
ty to jak tatuś się zachowujesz, czyli relacja dziecko dorosły, potwierdzasz to na każdym kroku. Z mojego własnego doświadczenia wiem że współmałżonka, który jest rodzicem się nie pożąda :-).
Wbrew pozorom jak znajdziesz tam na dole znowu jaja, możesz odnieść sukces a tak jesteś dupa nie facet. Soryze tak ostro ale tak to wygląda.
Wbrew pozorom jak znajdziesz tam na dole znowu jaja, możesz odnieść sukces a tak jesteś dupa nie facet. Soryze tak ostro ale tak to wygląda.
Gdzieś tam powoli coś znajduję na dole ;-). Zaczynam się stawiać żonie, odsuwam ją od mojego życia. Rozmawiałem rano z żoną przez telefon, bo zadzwoniła do mnie i mówiłem, że muszę zawieźć dzieci do teściowej po południu, bo mam coś do załatwienia ( psycholog i adwokat ), a ona do mnie, co masz do załatwienia. Więc kulturalnie jej odpowiedziałem, że to nie jej interes, ona ma swoje życie a ja swoje. Ja się jej nie dopytuję gdzie jest i co robi, więc niech ona też się przestanie interesować co ja mam po południu do załatwienia. Strasznie się na mnie za to obruszyła, że jak ja mogę mieć jakieś tajemnice przed nią :-)
Bo ona wbrew pozorom chce Cię kontrolować. Poczytaj mój wątek, Twoja żona jak moj ex mąż.
stokrotka1978 napisał/a:Wbrew pozorom jak znajdziesz tam na dole znowu jaja, możesz odnieść sukces a tak jesteś dupa nie facet. Soryze tak ostro ale tak to wygląda.
Gdzieś tam powoli coś znajduję na dole ;-). Zaczynam się stawiać żonie, odsuwam ją od mojego życia. Rozmawiałem rano z żoną przez telefon, bo zadzwoniła do mnie i mówiłem, że muszę zawieźć dzieci do teściowej po południu, bo mam coś do załatwienia ( psycholog i adwokat ), a ona do mnie, co masz do załatwienia. Więc kulturalnie jej odpowiedziałem, że to nie jej interes, ona ma swoje życie a ja swoje. Ja się jej nie dopytuję gdzie jest i co robi, więc niech ona też się przestanie interesować co ja mam po południu do załatwienia. Strasznie się na mnie za to obruszyła, że jak ja mogę mieć jakieś tajemnice przed nią :-)
Masz straszną huśtawkę nastrojów. W jednym momencie mówisz jaki to z Ciebie twardziel, że stawiasz się jej, a w następnym poście płaczesz za nią. Zdecyduj się czego Ty chcesz. Jeżeli chcesz mieć spokój dla siebie i dzieci to tak trzymaj jak opisałeś powyżej. Ona musi poczuć że ją totalnie olewasz. Nie możesz jej pokazać, że bardzo Ci na niej zależy, bo to ją tylko wzmacnia i utrwala jej przekonanie że dobrze zrobiła. Mam nadzieję że teraz będziesz postępował tak jak piszesz powyżej i nie zmiękniesz.
218 2015-02-06 09:36:04 Ostatnio edytowany przez takasobiejaS (2015-02-06 09:41:08)
Wbrew pozorom jak znajdziesz tam na dole znowu jaja, możesz odnieść sukces a tak jesteś dupa nie facet. Soryze tak ostro ale tak to wygląda.
Pisałam już kilkakrotnie, mężczyzna musi mieć jaja. Żona cię nie szanuje, bo sam na to pozwoliles. Nawet jak wróci, nawet jak bedziesz miał te kolejną sznse, ONA i tak odejdzie.
Co ty widzisz w kobiecie, ktora wlasne dzieci porzuciła, która jak piszesz nie interesuje się nimi za bardzo. Twoja żona nie jest taka, za jaka ja uwazales. Nigdy nie mów, że znasz kogos bardzo dobrze, tonjest nieprawda. Ja z moim mezem, mialam małżeństwo idealne, a okazało się, że zbudowqne na kłamstwie. Moj mąż kilkanascie lat udawał kogoś innego!!! A ja bym ręce dała sobie za niego uciąć, obie bym straciła.
Zdejmij wreszcie te klapki z oczu, zobacz kim jest naprawde.
Zmien postepowanie, te dotychczasowe tatusiowanie tylko ja odepchnelo.
CZego się spodziewałeś po nas, ze powiemy Ci , jak ja odzyskać, Ty i tak w glowie masz już plan wiernego czekania. Tu jest pełno ludzi z podobnymi doświadczeniami, ludzi radzących jak nie popelniac błędów jak oni. Usilnie chesz odzyskac żonę, to zrozum, ze ona szukala czegoś innego, niż Ty dawałes jej. Moze zamiast miekkiego tatuska, zapragnela faceta z jajami.
Witam serdecznie
Witaj Piotr
Psycholog to kobieta? Współczuję......
Serio.....
Bo Tobie jest potrzebny nie psycholog a facet psychoterapeuta. On dopiero by Tobie otworzył oczy.
Jak już dziewczyny zaczynają się martwić, czy to co masz w spodniach, to aby na pewno cojones,,,,
To niedobrze Piotruś, oj niedobrze....
Pozwól, że z powodu niejakiego smutku odczuwanego na myśl o kondycji mężczyzn i ogólnej sympatii do moich braci mężczyzn, nie zabiję Ciebie jednak śmiechem na miejscu.
Bo faktycznie tutaj nie ma się z czego śmiać
Używasz mnóstwa słów, których znaczenia tak naprawdę nie rozumiesz i do wypowiadania których nie masz prawa jako ktoś, który zabrał się do rzeczy od dupy strony,
Dla którego żona to bezwolna rzecz, którą ktoś inny może w każdej chwili ukraść!
Chciałeś jak mały chłopczyk, nawkładać plomb innemu kolesiowi, który ledwo co zabrał Tobie zabawkę, a Ty i nie zdążyłeś nią się pobawić.
Tak jakby ta Twoja zabawka nie miała własnej woli i rozumu
Z drugiej strony, w pewien szczególny sposób jednak Ciebie podziwiam, bo zbudowałeś sobie jaki abstrakcyjny konstrukt myślowy, który tylko czaisz Ty i probujesz wcisnąć to innym wbrew oczywistym faktom, próbujesz przekonać siebie i wszystkich dookoła, że jednak z rogami będzie Ci do twarzy i co czyni Ciebie w pewien sposób lepszym.
Twoja kobieta pokazuje Tobie, gdzie Ciebie ma, wręcz okrada zarówno Ciebie, jak i dzieci, a Ty zamiast, zachować się jak na MĘŻCZYZNĘ przystało, tj. pierdolnać pięścią w stół, stawiając ultimatum, tak się zastanawiasz, zastanawiasz, zastanawiasz....
Nic robiąc w zasadzie nic od października poza próbą obicia mordy jej kochankowi.i kierując swoją wściekłość, pretensje pod niewłaściwy adres.
Dla niej w tej chwili możesz nawet zdechnać- nie za bardzo ją to ruszy...
Czy naprawdę ciężko jest zrozumieć, że dla niego Twoja kobieta to obca baba!?
A on nie ma wobec Ciebie jakichkolwiek zobowiązań...?
To szanowna małżonka jest problemem, a nie kochanek... Cokolwiek byś myślał - zawsze ale to zawsze, to kobieta podejmuje decyzję i dokonuje wybóru.
NIGDY NIE FACET. To ona podjęła decyzję, że z jakiegoś powodu zostałeś jej mężem i ojcem (Ja się domyślam z jakiego, widząc Twoją reakcje i zachowanie, pewnie reszta z tych co tutaj piszą też), to ona zdecydowała, aby dopuścić kochanka do siebie.
Żadna, powtarzam - żadna - kobieta nie da się nawet dotknąć jeśli tego nie chce.
W najlepszym razie go odepchnie, a jak to nie pomaga to facet dostaje w pysk i po temacie
Tak jak napisałem, flaszka i go serdecznie wyściskaj.... On otworzył Tobie oczy, z kim tak naprawdę żyjesz tyle lat
Czy Ty uważasz swoją jeszcze żonę za idiotkę? Bo póki co to widzę, że to ona ma Ciebie za kompletnego idiotę. Takiego głupiego misia, którym kręciła jak chciała ... . .
Urabiala Ciebie od początku stopniowo ale systematycznie.
Doszło do tego, że że po każdej kłótni przepraszaleś ją, że w ogóle żyjesz.
Potem zajebisty seks i kolejna draka, Twoje przeprosiny, foch i znów zajebisty seks...
Chyba nie za bardzo się mylę?
Biedne, niezdolne do podejmowania decyzji dziewczę... No i masz. Jednak potrafi być stanowcza i potrafiąca jednak podjąć decyzję bez Twojego udziału..
Tak jak pisałem. TO JEST KOBIETA... Że ma Ciebie w dupie, nie oznacza, że nie chce Ciebie mieć pod kontrolą... I nadal Ciebie uważa nie za mężczyznę tylko za cipę .
Zacytuję :
Strasznie się na mnie za to obruszyła, że jak ja mogę mieć jakieś tajemnice przed nią
No i mamy potwierdzenie tego co napisałem..
Zobaczysz co się będzie działo, jak podejmiesz wreszcie stanowcze decyzje, pozbawiając ją kontroli....
No cóż, jak widać, masz wyjątkowo twardą dupę....
Szacun kolego,
Miłego dnia
Pozdrawiam
220 2015-02-06 12:39:51 Ostatnio edytowany przez EXTRA_terrestrial (2015-02-06 12:47:49)
/.../ Usilnie chcesz odzyskac żonę, to zrozum, ze ona szukala czegoś innego, niż Ty dawałes jej. Moze zamiast miekkiego tatuska, zapragnela faceta z jajami.
Jaja nie są dokładnie tym o co chodzi. Dziewczyny, których wzorce hmmm... "prawdziwej miłości" kształtowały się w rodzinie patologicznej (jak jej rodzina opisywana przez Autora) za ogarniętych facetów typu Piotr wyjść mogą TYLKO Z ROZSĄDKU. Prawdziwe "uczucia"...
[tu właściwie powinienem zrobić dygresję, prawdopodobnie Piotr i jego "Jolka" przez uczucia rozumieją inne rzeczy, co jest źródłem NIEPOROZUMIENIA uczuciowego, sprowadzającego się do chęci Piotra aby do niego wróciła]
....a więc kontynuując. Prawdziwe "uczucia", wielką miłość [dygresja jak wyżej] mogą przeżyć wychodząc za mąż za przemocowca, alkoholika, oficera wojsk Sowieckich, lub pokrytego tatuażami okazjonalnego pensjonariusza zakładu karnego. To są właśnie indywidua za które TAKIE DZIEWCZYNY JAK ONA WYCHODZĄ Z MIŁOŚCI. A "wyszedłwszy" są "szczęśliwe w swym nieszczęściu". Ich tragedia polega na tym, że nie ma nie bijących przemocowców, nie pijących alkoholików, tak jak nie ma suchej wody czy ciepłego lodu. Więc wyobrażają sobie że ich (haha) miłość ich zmieni i karmiąc się tą wyobrażoną niemożliwością idą jak w dym.
Jej obecny wybranek, zapewnia jej silną stymulację z poziomu, czy też obszaru, który leżał przez lata ODŁOGIEM w związku z Piotrem. Jego patologia jest gwarantem odwołania się do instynktów uruchomionych w dzieciństwie, w procesie patologicznego wychowania. Piotr nie może czymś takim konkurować. Nie mogą z tym konkurować żadne racje, logika...
Nadzieja Piotra na to, że wróci do niego gdy zacznie "pić i bić" (bo zacznie) - jest mało realna. Pewna polska poetka z rodziny patologicznej [;-)] napisała kiedyś:
"Nie umarłeś we mnie wtedy, kiedy inny mężczyzna dał mi miłość. Umarłeś wtedy, gdy inny mężczyzna dał mi ból"
Ona RACJONALNIE widzi że to co robi jest bez sensu (stąd brały się jej ucieczki i powroty), ale jedzie w tej chwili na wdrukowanym programie. Ten facet daje jej narkotyk, za którym tęskniła OD DZIECIŃSTWA. Tu nie zadziała racjonalność. Podejrzewam, że to stan zbliżony do "pierwszej miłości" - może nawet nią jest.
I wobec KOGOŚ TAKIEGO Piotr uruchamiać chce jakieś złożone uczuciowo procedury "wybaczenia", samonaprawy, skruszenia grzesznika, odkupienia winy.
Hehe :-)
Jeśli wróci (a wróci tylko wtedy, gdy na poziomie CZYSTO FIZYKALNYM nie da się z nim wytrzymać), będzie chciała jedynie przeczekać, czekając na następnego, którego pokocha "naprawdę".
Piszesz Piotrze, że dużo czytasz, analizujesz co teraz dzieje się z twoja żoną...
Zmien lekture, Piotr, zamiast damskich, feministycznych poradnikow, jak zmienic faceta w pantofla, owinąć sobie go wokół palca i upodlic, zacznij czyrac cos meskiego. Jak być facetem. Piszesz, że ten drugi , to zero, że leń i patologia, ale to jego wybrała Twoja żona. W nim znalazla coś, co sprawiło, że porzucila cala rodzine.
Przestan czytać poradniki, poczytaj historie ludzi , ktorzy przezyli to co Ty.
Posluchaj ich rad, rad podyktowanych foswiadczeniem i przezyciami.
Trudno zaczynac od nowa, ale lepsze to niż życie z kimś kto cię nie kocha, nie szanuje. Z kims kto jezeli wróci, to tylko z wyrachowania, ze strachu, egoizmu a nie z miłości. Gdyby Twoja żona naprawde Cię kochała, nigdy by sie to nie wydarzylo,
W jakims wątku pisałeś, że twoja zona jest teraz w takiej sytuacji jak autorka, ze zostala zmanipulowana i oszukana przez kochanka. Zostawila meza , a kochanek i tak odszedł. Widzisz porownujesz żonę do autorki, lecz Piotrze, autorka nie rozpacza za mężem, a za kochankiem.....
Kim Ty chcesz byc dla niej, kołem ratunkowym, jak wróci to i tak będzie dalej szukać innego. Ma dwojke dzieci w tym jedno małe i nawet to nie stało na przeszkodzie. Czym daieci starsze, bedzie jej łatwiej. Ona Cię nie kocha, ale nie pozwól , aby cie zniszcyla i upodlila jeszcze mocniej..
TRZYMAM kciuki!
Iwobec KOGOŚ TAKIEGO Piotr uruchamiać chce jakieś złożone uczuciowo procedury "wybaczenia", samonaprawy, skruszenia grzesznika, odkupienia winy.
No i po kawie.... .
Zawsze rozwalaja mnie teksty wypowiadane z pełnym przekonaniem :znam swoją żonę.
Ona taka nie jest.
Widocznie ją zaczarował - pomóżcie tylko odczynic czary...
Ona się tylko pogubila - a ja ją tak bardzo kocham - to reakcja facetów, bojących się zobaczyć prawdziwego obrazu jak bardzo mają ich w dupie kobiety, które poszły w długą
Trzeba tylko cierpliwie czekać aż jej się kochanek znudzi lub ją kopnie w dumę...
Niestety, wielu nie rozumie, że kobiety szanują wyłącznie mężczyzn i tylko ich traktują poważnie ,
Bo wiedzą doskonale, że gdyby kobieta, która z nim jest choćby spróbowała zdradzić ani chwili nie będzie się wahać - natychmiast wykopie ją za drzwi. Wręcz się boją nawet o tym pomyśleć,
223 2015-02-06 14:05:16 Ostatnio edytowany przez Martainn (2015-02-06 14:09:55)
Tak po przeczytaniu całego tematu od deski do deski dwa razy dochodzę After do wniosku, że to jest szaman potrzebny co ten urok zdejmie. 6 stron pisania do słupa, a słup jak dupa. Chce się wam jeszcze?
Tak po przeczytaniu całego tematu od deski do deski dwa razy dochodzę After do wniosku, że to jest szaman potrzebny co ten urok zdejmie. 6 stron pisania do słupa, a słup jak dupa. Chce się wam jeszcze?
I dla mnie padły już tutaj wszystkie mniej i bardziej racjonalne argumenty
iż żona Piotrka NIE KOCHA
iż żona Piotrka NIE CHCE
uż żona Piotrka NIE SZANUJE
iż żona Piotrka NIE WIDZI W NIM PARTNERA, ale quasi tatusia
iż żona Piotrka pragnie aby ON I DZIECI ZNIKNĘLI
M?rtainn napisał/a:Tak po przeczytaniu całego tematu od deski do deski dwa razy dochodzę After do wniosku, że to jest szaman potrzebny co ten urok zdejmie. 6 stron pisania do słupa, a słup jak dupa. Chce się wam jeszcze?
I dla mnie padły już tutaj wszystkie mniej i bardziej racjonalne argumenty
iż żona Piotrka NIE KOCHA
iż żona Piotrka NIE CHCE
uż żona Piotrka NIE SZANUJE
iż żona Piotrka NIE WIDZI W NIM PARTNERA, ale quasi tatusia
iż żona Piotrka pragnie aby ON I DZIECI ZNIKNĘLI
A on naiwny, dalej z pokorą czeka aż kochankowi ona się znudzi i resztki jej odeśle mężowi do konsumpcji. Czeka na resztki z pańskiego stołu. To nie facet, to galaretowata meduza.
I jeszcze jedno. After ma też rację w tym, że kobiety to chcą mężczyzn, a nie ludzi jak autor. Zresztą to kolejny temat z tym samym schematem. Bo co ciekawe schemat zawsze jest ten sam.
I jeszcze jedno. After ma też rację w tym, że kobiety to chcą mężczyzn, a nie ludzi jak autor. Zresztą to kolejny temat z tym samym schematem. Bo co ciekawe schemat zawsze jest ten sam.
Tak się dzieje, gdy ZWIĄZEK staje się celem samym w sobie
zamiast
Zmiany SIEBIE W (NAJ)LEPSZĄ WERSJĘ dzięki związkowi.
Aleksandra81 napisał/a:M?rtainn napisał/a:Tak po przeczytaniu całego tematu od deski do deski dwa razy dochodzę After do wniosku, że to jest szaman potrzebny co ten urok zdejmie. 6 stron pisania do słupa, a słup jak dupa. Chce się wam jeszcze?
I dla mnie padły już tutaj wszystkie mniej i bardziej racjonalne argumenty
iż żona Piotrka NIE KOCHA
iż żona Piotrka NIE CHCE
uż żona Piotrka NIE SZANUJE
iż żona Piotrka NIE WIDZI W NIM PARTNERA, ale quasi tatusia
iż żona Piotrka pragnie aby ON I DZIECI ZNIKNĘLIA on naiwny, dalej z pokorą czeka aż kochankowi ona się znudzi i resztki jej odeśle mężowi do konsumpcji. Czeka na resztki z pańskiego stołu. To nie facet, to galaretowata meduza.
może jednak odrobina powściągliwości.
może zamiast porad typu - porzuć, zakop, opluj, pokaż środkowy palec, pozostawić autorowi pole do decyzji.
Ostatecznie żona jest też człowiekiem i mimo wszystko nie mozna jej traktować jak przedmiot - popsuł się, znudził się to wyrzucić.
Analizy psychoanalityczne, aczkolwiek ciekawe, nie do końca muszą być trafne.
Oczekujecie od Piotra, żeby za parę lat jak zobaczy żonę na ulicy, choćby - bezdomną, pobitą , opluł ją i obojętnie poszedł dalej....
Piotr, niewątpliwie potrzebuje stanąć na nogi.
Własne nogi.
Cała resztę załatwi potem.
- Sam.
- Według własnego uznania.
Daleki jestem od tego, ale daleki jestem też od popierania strategii jaką autor chce przyjąć. Znasz chociaż jeden przypadek żeby taka strategia przyniosła oczekiwane rezultaty? Można wybaczyć. Każdy ma swoją granicę, ale to co próbuje robić autor to pokazanie tylko tego jak jest słaby. Danie się zeszmacić całkowicie. A trzpiotka wróci i będzie sobie tą szmatą podłogę wycierać, jak się kolejny gach pojawi. Nie raz i nie dwa to widzieliśmy.
230 2015-02-06 15:40:31 Ostatnio edytowany przez Iwona40 (2015-02-06 15:45:53)
Iwona40 napisał/a:Piotr74 napisał/a:Tak dokładnie ona tak twierdzi, że się zakochała. Tylko ja wiem, że to jej zakochanie to wynik manipulacji tamtego człowieka, on nie jest szczery w stosunku do niej, potrafił stworzyć w jej umyśle obraz osoby zupełnie innej niż jest w żeczywistości. Dlatego nic dobrego z tego nie będzie :-(
Piotrze czy to jest prawda że X manipuluje, tego nie wie nikt, a przyszłości nie można w 100% przewidzieć. Traktujesz ciągle żonę jak małe dziecko, a dzieci już masz i to im należy się twoja uwaga.
Piotr74 napisał/a:Jutro psycholog i pierwsza wizyta u adwokata, moj pozew spadnie na nia jak grom z jasnego nieba.
Idz dalej tą drogą i nie bój się, bo dasz sobie radę.
Wiesz masz trochę racji w tym, że traktuję żonę jak małe dziecko, sama mnie tego nauczyła. W naszym małżeństwie tak to właśnie wyglądało, że to ja zawsze byłem odpowiedzialny za wszystko, wszelkie problemy i sprawy musiałem załatwiać sam, żona nigdy nie wykazywała żadnej inicjatywy, całą odpowiedzialność zrzucała za wszystko na mnie. Jak czegoś nie wiedziała, nie rozumiała to ja musiałem jej tłumaczyć, chronić ją przed różnymi głupimi czasem decyzjami. Ona naprawdę często zachowywała sie jak duża dziewczynka. Już sam fakt podpisania umowy najmu mieszkania dla kochasia o tym świadczy, bo skoro to on ją wyciągnął z domu to powinien jako facet zapewnić jej dach nad głową, a nie zrzucać odpowiedzialność za to na kobietę. Ale z niego jest taka męska c..a, która nigdy za nic nie brała odpowiedzialności, to kolejna opinia jego byłej żony na jego temat. Także pod kątem brania na siebie odpowiedzialności za podejmowane decyzje, to dobrali się idealnie
No i popatrz Piotrek, ta twoja żonka wcale tak nierozgarnięta nie jest To ty ją ograniczałeś, nie dopuszczałeś do podejmowania ważnych decyzji, robiłeś z niej takie bezwolne, nierozumne "biedactwo"
I na co ci to przyszło?
Z kochasiem "ma teraz lepiej", bo może wreszcie kimś się zaopiekować i decydować o wszystkim tak jak chce, popełniać błędy
Teraz wreszcie jest "dorosłą dziewczynką." Ona możliwe, że przez to "twoje wykształcenie" czuła się jakaś gorsza? A teraz ma faceta "na swoim poziomie" i to widocznie jej odpowiada bo ją akceptuje w całości.
Piotrek
już sam tytuł "Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?" jest naprawdę nie na miejscu. A gdzie w tym wszystkim jesteś Ty, a gdzie dzieci. Was nie ma, jest tylko ona na piedestale/, a ja wróci będziesz jej hołdy bił.
Z mojego doświadczenia i obserwacji życiowej wynika, że takich facetów żony zdradzają, właśnie takich uległych i kochających za bardzo misiów. Mojemu znajomemu zona powiedziała, że go zdradziła bo wiedziała, ze jej wybaczy...kumasz CZACZE
Wiecie co tak sobie poczytałem te wasze posty, tą waszą krytykę mojej osoby jako mężczyzny miękkiego, bez jaj i w sumie nie zgodzę się z wami do końca. Powiem wam dlaczego. Otóż czy facet, który za wszelką cenę chce ratować swoją rodzinę, który chce ratować dzieci przed traumą jaką będzie dla nich rozsypanie się ich dotychczasowego świata, który potrafiłby wybaczyć, ale oczywiście nie bezwarunkowo, który owszem myśli o tym, żeby zdrajcę przyjąć z powrotem pod swój dach, ale jednocześnie powoli zmierzający do rozwiązania ostatecznego jakim jest rozwód, to faktycznie facet bez jaj. Nie wiem, może jestem jedyny w swoim rodzaju, ale dla mnie chyba jednak ktoś taki właśnie ma jaja. Rozwód to ostateczność, to pewnego rodzaju kapitulacja i stwierdzenie, że nie warto walczyć. Ja zawsze byłem uczony i taką też mam naturę, że walczyć należy do końca, nawet gdy wydaje się, że ta walka zakończy się klęską, to nie należy się poddawać. Bo za jakiś czas można będzie żałować i myśleć, że tak naprawdę nie zrobiło się wszystkiego co było można, żeby odnieść sukces. To jest moje prywatne zdanie na sytuację w jakiej się teraz znajduję. Byłem dziś u adwokata, wiem co muszę mu dostarczyć, jakie dowody które zebrałem i pozew rozwodowy będzie na dniach pisany i złożony. Pozdrawiam was wszystkich dziękuję, że staracie się mi pomóc i życzę wam miłego weekendu.
Piotr
tak, jasne walcz, walcz...za parę lat się obudzisz wrakiem człowieka, a wiesz dlaczego bo przede wszystkim trzeba się nauczyć siebie szanować.
Ty naprawdę nie słuchasz co się do Ciebie mówi. Byłbyś w stanie ją dotknąć mając z tyłu głowy, że ją inny dotykał, byłbyś w stanie jej zaufać po tym jak Cię oszukiwała, po tym jak własne dzieci zostawiła. Chciałbyś z nia być wiedząc, ze tak naprawdę Cię nie kocha i nigdy nie kochała, nie kręciłeś ją seksualnie, a była z Tobą z wygody.
Poczytaj sobie wątki innych facetów, pozostawionych, jesteście jak klony. Tak samo my zdradzony kobiety, podobne klony.
Wiecie co tak sobie poczytałem te wasze posty, tą waszą krytykę mojej osoby jako mężczyzny miękkiego, bez jaj i w sumie nie zgodzę się z wami do końca. Powiem wam dlaczego. Otóż czy facet, który za wszelką cenę chce ratować swoją rodzinę, który chce ratować dzieci przed traumą jaką będzie dla nich rozsypanie się ich dotychczasowego świata, który potrafiłby wybaczyć, ale oczywiście nie bezwarunkowo, który owszem myśli o tym, żeby zdrajcę przyjąć z powrotem pod swój dach, ale jednocześnie powoli zmierzający do rozwiązania ostatecznego jakim jest rozwód, to faktycznie facet bez jaj. Nie wiem, może jestem jedyny w swoim rodzaju, ale dla mnie chyba jednak ktoś taki właśnie ma jaja. Rozwód to ostateczność, to pewnego rodzaju kapitulacja i stwierdzenie, że nie warto walczyć. Ja zawsze byłem uczony i taką też mam naturę, że walczyć należy do końca, nawet gdy wydaje się, że ta walka zakończy się klęską, to nie należy się poddawać. Bo za jakiś czas można będzie żałować i myśleć, że tak naprawdę nie zrobiło się wszystkiego co było można, żeby odnieść sukces. To jest moje prywatne zdanie na sytuację w jakiej się teraz znajduję. Byłem dziś u adwokata, wiem co muszę mu dostarczyć, jakie dowody które zebrałem i pozew rozwodowy będzie na dniach pisany i złożony. Pozdrawiam was wszystkich dziękuję, że staracie się mi pomóc i życzę wam miłego weekendu.
Piotr ty mowisz o walce, powrocie , a zona wcale wracać nie chce. Chyba, że coś mnie ominęło?
Myślisz, ze jak ona wróci, że wszystko będzie ok?
Wtedy by się gehenna zaczęła. Pewnie dla dzieci wzorzec małżeństwa rodziców, gdzie matka nie kocha, zdradza , to coś dobrego!?
Sam sobie odpowiedz, co to za matka, ktora porzuca dzieci dla jakiego gaha!!!!!
Co z niej za wzor, jaka juz krzywde wyrządziła!!!
Widocznie musisz upaść nizej, musi jeszcze mocniej cie upodlic wtedy zrozumiesz
Liczysz, ze zona wróci, po co wiec rozwód?!
Piotr
tak, jasne walcz, walcz...za parę lat się obudzisz wrakiem człowieka, a wiesz dlaczego bo przede wszystkim trzeba się nauczyć siebie szanować.Ty naprawdę nie słuchasz co się do Ciebie mówi. Byłbyś w stanie ją dotknąć mając z tyłu głowy, że ją inny dotykał, byłbyś w stanie jej zaufać po tym jak Cię oszukiwała, po tym jak własne dzieci zostawiła. Chciałbyś z nia być wiedząc, ze tak naprawdę Cię nie kocha i nigdy nie kochała, nie kręciłeś ją seksualnie, a była z Tobą z wygody.
Poczytaj sobie wątki innych facetów, pozostawionych, jesteście jak klony. Tak samo my zdradzony kobiety, podobne klony.
Dlatego piszę, że myślę o wybaczeniu ale nie bezwarunkowym i nie wiem czy faktycznie bym umiał wybaczyć i zapomnieć ale jeśli nie spróbuję to nie będę wiedział. Nie znam odpowiedzi na żadne z Twoich pytań, żeby je poznać muszę spróbować inaczej się nie dowiem. Może być tak jak piszecie, że wróci i będzie dalej szukać, ale kto z was ma na to 100% pewności, może też być tak, że wróci i nauczona własnym doświadczeniem nigdy więcej tego nie zrobi i zrozumie kto jest najważniejszy w jej życiu. Ja nie jestem pewny ani jednej ani drugiej opcji. Nie spróbuję nie zobaczę. Jedno jest pewne, że nasze ewentualne dalsze wspólne życie będzie diametralnie różne od dotychczasowego.
stokrotka1978 napisał/a:Piotr
tak, jasne walcz, walcz...za parę lat się obudzisz wrakiem człowieka, a wiesz dlaczego bo przede wszystkim trzeba się nauczyć siebie szanować.Ty naprawdę nie słuchasz co się do Ciebie mówi. Byłbyś w stanie ją dotknąć mając z tyłu głowy, że ją inny dotykał, byłbyś w stanie jej zaufać po tym jak Cię oszukiwała, po tym jak własne dzieci zostawiła. Chciałbyś z nia być wiedząc, ze tak naprawdę Cię nie kocha i nigdy nie kochała, nie kręciłeś ją seksualnie, a była z Tobą z wygody.
Poczytaj sobie wątki innych facetów, pozostawionych, jesteście jak klony. Tak samo my zdradzony kobiety, podobne klony.
Dlatego piszę, że myślę o wybaczeniu ale nie bezwarunkowym i nie wiem czy faktycznie bym umiał wybaczyć i zapomnieć ale jeśli nie spróbuję to nie będę wiedział. Nie znam odpowiedzi na żadne z Twoich pytań, żeby je poznać muszę spróbować inaczej się nie dowiem. Może być tak jak piszecie, że wróci i będzie dalej szukać, ale kto z was ma na to 100% pewności, może też być tak, że wróci i nauczona własnym doświadczeniem nigdy więcej tego nie zrobi i zrozumie kto jest najważniejszy w jej życiu. Ja nie jestem pewny ani jednej ani drugiej opcji. Nie spróbuję nie zobaczę. Jedno jest pewne, że nasze ewentualne dalsze wspólne życie będzie diametralnie różne od dotychczasowego.
Wydajesz sie porządnym człowiekiem , dlatego tak mi ciebie szkoda.
Powiedziałam co myślę, powodzenia. Zapewne, jesli bedziesz miał odwagę, za jakiś czas znow napiszesz, jak juz zrozumiesz jakim czlowikiem jest zonaa i ile przez nia zmarnowałeś.
Powodzenia.
Piotr74 napisał/a:Wiecie co tak sobie poczytałem te wasze posty, tą waszą krytykę mojej osoby jako mężczyzny miękkiego, bez jaj i w sumie nie zgodzę się z wami do końca. Powiem wam dlaczego. Otóż czy facet, który za wszelką cenę chce ratować swoją rodzinę, który chce ratować dzieci przed traumą jaką będzie dla nich rozsypanie się ich dotychczasowego świata, który potrafiłby wybaczyć, ale oczywiście nie bezwarunkowo, który owszem myśli o tym, żeby zdrajcę przyjąć z powrotem pod swój dach, ale jednocześnie powoli zmierzający do rozwiązania ostatecznego jakim jest rozwód, to faktycznie facet bez jaj. Nie wiem, może jestem jedyny w swoim rodzaju, ale dla mnie chyba jednak ktoś taki właśnie ma jaja. Rozwód to ostateczność, to pewnego rodzaju kapitulacja i stwierdzenie, że nie warto walczyć. Ja zawsze byłem uczony i taką też mam naturę, że walczyć należy do końca, nawet gdy wydaje się, że ta walka zakończy się klęską, to nie należy się poddawać. Bo za jakiś czas można będzie żałować i myśleć, że tak naprawdę nie zrobiło się wszystkiego co było można, żeby odnieść sukces. To jest moje prywatne zdanie na sytuację w jakiej się teraz znajduję. Byłem dziś u adwokata, wiem co muszę mu dostarczyć, jakie dowody które zebrałem i pozew rozwodowy będzie na dniach pisany i złożony. Pozdrawiam was wszystkich dziękuję, że staracie się mi pomóc i życzę wam miłego weekendu.
Piotr ty mowisz o walce, powrocie , a zona wcale wracać nie chce. Chyba, że coś mnie ominęło?
Myślisz, ze jak ona wróci, że wszystko będzie ok?
Wtedy by się gehenna zaczęła. Pewnie dla dzieci wzorzec małżeństwa rodziców, gdzie matka nie kocha, zdradza , to coś dobrego!?Sam sobie odpowiedz, co to za matka, ktora porzuca dzieci dla jakiego gaha!!!!!
Co z niej za wzor, jaka juz krzywde wyrządziła!!!Widocznie musisz upaść nizej, musi jeszcze mocniej cie upodlic wtedy zrozumiesz
Liczysz, ze zona wróci, po co wiec rozwód?!
Zgadza się nie chce i ja na siłę nie mam zamiaru jej przekonywać, dlatego ten adwokat i szykowany pozew rozwodowy. Wrócić do siebie można nawet po rozwodzie. Zona wyrządziła w tej chwili wielką krzywdę dzieciom i ta krzywda trwa każdego dnia kiedy jej z nimi nie ma. Niżej upaść nie mogę, nie pozwolę sobie na to.
I tak trzymaj.
A z tym "upadaniem", to sobie daruj... Najważniejsze że jesteś bohaterem dla swoich dzieci. Wzorowy rodzic to podstawa
Wiecie co tak sobie poczytałem te wasze posty, tą waszą krytykę mojej osoby jako mężczyzny miękkiego, bez jaj i w sumie nie zgodzę się z wami do końca. Powiem wam dlaczego. Otóż czy facet, który za wszelką cenę chce ratować swoją rodzinę, który chce ratować dzieci przed traumą jaką będzie dla nich rozsypanie się ich dotychczasowego świata, który potrafiłby wybaczyć, ale oczywiście nie bezwarunkowo, który owszem myśli o tym, żeby zdrajcę przyjąć z powrotem pod swój dach, ale jednocześnie powoli zmierzający do rozwiązania ostatecznego jakim jest rozwód, to faktycznie facet bez jaj. Nie wiem, może jestem jedyny w swoim rodzaju, ale dla mnie chyba jednak ktoś taki właśnie ma jaja. Rozwód to ostateczność, to pewnego rodzaju kapitulacja i stwierdzenie, że nie warto walczyć. Ja zawsze byłem uczony i taką też mam naturę, że walczyć należy do końca, nawet gdy wydaje się, że ta walka zakończy się klęską, to nie należy się poddawać. Bo za jakiś czas można będzie żałować i myśleć, że tak naprawdę nie zrobiło się wszystkiego co było można, żeby odnieść sukces. To jest moje prywatne zdanie na sytuację w jakiej się teraz znajduję. Byłem dziś u adwokata, wiem co muszę mu dostarczyć, jakie dowody które zebrałem i pozew rozwodowy będzie na dniach pisany i złożony. Pozdrawiam was wszystkich dziękuję, że staracie się mi pomóc i życzę wam miłego weekendu.
A ja się cieszę Piotr że myślisz po swojemu. Nikt nie ma prawa odbierać Ci nadziei choć dać jej Tobie też nikt nie da.
Pytanie było "Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?", więc ludzie się wypowiadają, zresztą większość na temat, dostarczając argumentów za i przeciw. Nie widzę powodu aby zabraniać sobie czy komukolwiek wyrażania jasnego stanowiska w tej sprawie, i dostarczania argumentów na rzecz tego stanowiska. Pytanie nie brzmiało "Jak sprawić by wróciła?" bo wtedy nie widziałbym sensu aby się wypowiadać.
Ja napiszę tylko jedno. Piszesz, że może jesteś jedyny w swoim. Nie jesteś. Jesteś taki sam jak cała chmara facetów którzy pojawili się tu z takim samym problemem. Jesteś kolejnym klonikiem. Wszyscy zachowujecie się tak samo.
242 2015-02-07 12:05:41 Ostatnio edytowany przez maniek_z_maniek (2015-02-07 12:23:32)
Dokłanie ET to słusznie zauwazyl. Oznacza to ze autor w sumie idzie za glosem tłumu tutaj. Ale. Dosc mi przykro z jednego powodu. Otoz dyskusja w tym watku nie jest "klasyczna" glownie z "mojej winy". Zdaje sobie z tego sprawę. To dziwne bo mamy do czynienia z "tragedia" jeśli postawi się sprawę jednoznacznie lub "niedogodnoscia" jeśli się "wykona" jakies kontrukcyjne rozwiązania. Mnie jednak cos nie dawalo spokoju, jakiś glos intuicji i postanowiłem drazyc temat, napisac cos co widze i czuje. Można to potraktować jako glos nie na temat.
Otoz, poza opisanym wcześniej mechanizmem widze cos takiego. Otoz wg. tego co pisze autor zona jego była mu podporzadkowana na zasadzie wyboru, tzn. ze on był dla niej autorytetem. W ostatnim czasie jednak jego samego zachowania ten autorytet zburzyly. Mniejsza tutaj o przyczyny tego (zmiana priorytetow, wygodnictwo, znurzenie zona, malzenstwem czy jak to opisywal autor przez chec pokazania swojej meskosci zonie przez możliwość adoracji jego osoby przez inne - może tego już nie odczuwal i szukal gdzie indziej ale zamiast to przepracować swiadomie, zona kierują się zadroscia, buntem, zloscia poszla w drugim kierunku). To wszystko zburzylo autorytet meza wobec zony. To tak samo jak się mnie pyta uczona codziennie corka, żeby myc żeby. Nagle przychodzi i pyta, a czy Ty Tato mujesz żeby? I odpowiadam, nie córeczko często nie myje ale patrz, mam przez to popsute (ucze dzieci myslenia, nie mowie ze myje - klamalbym co dziecko by wychwycilo). Dziecko wiec obserwuje czy jest zgodność z tym co mowia rodzice z tym co robia. I tutaj wg. tego co pisze autor nie było związku partnerskiego. Zona była "wpatrzona" w meza. Byl odpowiedzialny za jej myslenie i postepowanie, sam jej to narzucal, ona to akceptowala. W pewnym momencie on sam się postaral żeby ten autorytet upadl (powinni sobie uswiadomic, ze maja kryzys, zaczynają siebie zaniedbywać, szukac gdzie indziej - oboje, ale nie zareagowali na to). I wtedy mamy do czynienia jakby z sytuacja dziecka, które jest pozostawione same sobie ale nie dorosło do samodzielnych decyzji i oceny. Takie dziecko siada przy internecie (to porównanie a nie bezpośrednie odsniesienie do sytuacji autora) bez doświadczenia wchodzi na fb, nk portale erotyczne, zaczyna grac (jeśli proces wychowania trwa nadal, rodzic to kotroluje). W części powiela zachowanie rodzica. I nikt tego nie kontroluje bo nagle bez zadnego powodu nastapila zmiana rol, i rodzic usunal się nagle z procesu kontroli i wychowania (normalnie robi się to ewolucyjnie, powoli dając dziecku kolejne autonomie a nie nagle co zawsze rodzi zle skutki). Autor doskonale zdaje sobie sprawę z ich relacji i tego o czym pisze. Nie chce jednak przyjąć do wiadomości odpowiedzialności za to, ze skoro wcześniej za zone całkowicie odpowiadal (tak to wygladalo w ich związku) potem polozyl na to laske to skutek się pojawil w postaci "pobłądzenia dziecka" i teraz on czuje za to odpowiedzialność (słusznie, to temat pierwotny watku) ale musiałby się przyznać do bledu. W tym momencie (pod wpływem opinii i własnych emocji) sklania się do potraktowania "dziecka" w sposób dorosły i wyciagniecia odpowiedzialności. To również jest proces wychowania i w takich sytuacjach buntu, które obserwujemy u dzieci, wracają one po kilku latach do domu po osiagnieciu dojrzalosci społecznej. To jest ten sam mechanizm. Ja tu chce pokazac ten mechanizm w możliwie przystępny sposób i tyle. Tyle ze rodzic traktuje dziecko inaczej, w przypadku partnera pojawia się jednak problem obcowania z kims innym (jest to wyuczony z dzieciństwa mechanizm checi posiadania kogos, porownywanai się do innych oraz zazdrosci). Ktos wiec pisze o wydzielinach innego (w innym watku), autobusie arabow (zupełnie idiotyczne porownanie ale zgodne z ego autora), itp. kiedy każdy z nas nieraz umazał reke gownem w ubikacji, umyl ja a potem podal drugiemu i jakos nie mamy problemu z tym wiec problem jest w naszej glowie, dobrze wiem o tym.
Był tu tez taki watek, gdzie samo postepowanie zrobienie czegos (powiadomienie zony potencjalnego kochanka o jego zachowaniu) było oceniane zupełnie roznie pod względem motywu postepowania, inaczej jeśli miała by to być zemsta, a inaczej jeśli w trosce o dobro tamtej kobiety
Tak samo tutaj. Autor szuka motywow swojego postepowania, bo ich może nie zna. Zagubil się już wcześniej. Szuka odpowiedzi co do wartości, czym jest rodzina, dzieci, jakie wartosci chce ratować (np. spotykając się z kims innym a potem rezygnując z tego), (czy w sprzecznych postepowaniach wobec zony, jednocześnie wyrzucając ja z domu i jednocześnie z nia rozmawiając). I tutaj widze obraz mojego kolegi, którego zona zdradzal go z kolega z pracy. Otoz dziś sa po rozwodzie, zona się nie nawrocila ale wcześniej, nawet w trakcie rozwodu chciał jej umozliwic powrot do domu (pod warunkiem zaprzestania romansu, co nie oznacza nie przepracowywania zdrady potem, często jednak zdarza się tak ze obraz takiego człowieka, który zdradza jest taki zly sam w sobie w jego oczach ze po prostu odczuwa ogromny wstyd ale to ukrywa przed samym sobą i nie umie odwrocic się od zlego postepowania, odczuwa wstyd przed partnerem) ponieważ jego wartościami nadrzędnymi była rodzina, dzieci, zona oraz zone kochal, poswiecal się rodzinie (może nawet to teraz czyta, kto wie? pzdr M). Autor wiec musi wiedzieć co robi i po co. Jednak mi się wydaje ze pewne wartości zostały pozostawione tutaj wcześniej już. Wydaje mi się ze to widze, dostrzegam. Opisalem pewne mechanizmy, które dostrzegam dla czytających tutaj.
Co np. mowi mój kuzyn? Otoz dzieli sytuacje na tragedie i niedogodności. Tragedii można wymienić tyle ze pewne sytuacje staja się tylko niedogodnościami. Zdrada w zaleznosci od skutkow już jej samej może być i tym i tym. W zaleznosci od rozwiązania dla wszystkich (meza, zony, dzieci) a nie tylko dla samego meza, czy samej zony, czy samych dzieci. Ale jeśli cos chce się robic czy nie robic trzeba proponować stale, konsekwnetnie, spokojnie te same rozwiązania (tak jak to np. robil mój kolega w trakcie rozwodu) a nie miotac się w mysleniu (jak to robi autor) jeśli się chce kogos ratować to najpierw trzeba wziasc odpowiedzialność za siebie samego. Tylko unormowujac siebie można pomoc komus innemu. Swoja stala postawa, spokojna i konsekwnetna.
Dokłanie ET to słusznie zauwazyl. Oznacza to ze autor w sumie idzie za glosem tłumu tutaj. Ale. Dosc mi przykro z jednego powodu. Otoz dyskusja w tym watku nie jest "klasyczna" glownie z "mojej winy". Zdaje sobie z tego sprawę. To dziwne bo mamy do czynienia z "tragedia" jeśli postawi się sprawę jednoznacznie lub "niedogodnoscia" jeśli się "wykona" jakies kontrukcyjne rozwiązania. Mnie jednak cos nie dawalo spokoju, jakiś glos intuicji i postanowiłem drazyc temat, napisac cos co widze i czuje. Można to potraktować jako glos nie na temat.
Otoz, poza opisanym wcześniej mechanizmem widze cos takiego. Otoz wg. tego co pisze autor zona jego była mu podporzadkowana na zasadzie wyboru, tzn. ze on był dla niej autorytetem. W ostatnim czasie jednak jego samego zachowania ten autorytet zburzyly. Mniejsza tutaj o przyczyny tego (zmiana priorytetow, wygodnictwo, znurzenie zona, malzenstwem czy jak to opisywal autor przez chec pokazania swojej meskosci zonie przez możliwość adoracji jego osoby przez inne - może tego już nie odczuwal i szukal gdzie indziej ale zamiast to przepracować swiadomie, zona kierują się zadroscia, buntem, zloscia poszla w drugim kierunku). To wszystko zburzylo autorytet meza wobec zony. To tak samo jak się mnie pyta uczona codziennie corka, żeby myc żeby. Nagle przychodzi i pyta, a czy Ty Tato mujesz żeby? I odpowiadam, nie córeczko często nie myje ale patrz, mam przez to popsute (ucze dzieci myslenia, nie mowie ze myje - klamalbym co dziecko by wychwycilo). Dziecko wiec obserwuje czy jest zgodność z tym co mowia rodzice z tym co robia. I tutaj wg. tego co pisze autor nie było związku partnerskiego. Zona była "wpatrzona" w meza. Byl odpowiedzialny za jej myslenie i postepowanie, sam jej to narzucal, ona to akceptowala. W pewnym momencie on sam się postaral żeby ten autorytet upadl (powinni sobie uswiadomic, ze maja kryzys, zaczynają siebie zaniedbywać, szukac gdzie indziej - oboje, ale nie zareagowali na to). I wtedy mamy do czynienia jakby z sytuacja dziecka, które jest pozostawione same sobie ale nie dorosło do samodzielnych decyzji i oceny. Takie dziecko siada przy internecie (to porównanie a nie bezpośrednie odsniesienie do sytuacji autora) bez doświadczenia wchodzi na fb, nk portale erotyczne, zaczyna grac (jeśli proces wychowania trwa nadal, rodzic to kotroluje). W części powiela zachowanie rodzica. I nikt tego nie kontroluje bo nagle bez zadnego powodu nastapila zmiana rol, i rodzic usunal się nagle z procesu kontroli i wychowania (normalnie robi się to ewolucyjnie, powoli dając dziecku kolejne autonomie a nie nagle co zawsze rodzi zle skutki). Autor doskonale zdaje sobie sprawę z ich relacji i tego o czym pisze. Nie chce jednak przyjąć do wiadomości odpowiedzialności za to, ze skoro wcześniej za zone całkowicie odpowiadal (tak to wygladalo w ich związku) potem polozyl na to laske to skutek się pojawil w postaci "pobłądzenia dziecka" i teraz on czuje za to odpowiedzialność (słusznie, to temat pierwotny watku) ale musiałby się przyznać do bledu. W tym momencie (pod wpływem opinii i własnych emocji) sklania się do potraktowania "dziecka" w sposób dorosły i wyciagniecia odpowiedzialności. To również jest proces wychowania i w takich sytuacjach buntu, które obserwujemy u dzieci, wracają one po kilku latach do domu po osiagnieciu dojrzalosci społecznej. To jest ten sam mechanizm. Ja tu chce pokazac ten mechanizm w możliwie przystępny sposób i tyle. Tyle ze rodzic traktuje dziecko inaczej, w przypadku partnera pojawia się jednak problem obcowania z kims innym (jest to wyuczony z dzieciństwa mechanizm checi posiadania kogos, porownywanai się do innych oraz zazdrosci). Ktos wiec pisze o wydzielinach innego (w innym watku), autobusie arabow (zupełnie idiotyczne porownanie ale zgodne z ego autora), itp. kiedy każdy z nas nieraz umazał reke gownem w ubikacji, umyl ja a potem podal drugiemu i jakos nie mamy problemu z tym wiec problem jest w naszej glowie, dobrze wiem o tym.
Był tu tez taki watek, gdzie samo postepowanie zrobienie czegos (powiadomienie zony potencjalnego kochanka o jego zachowaniu) było oceniane zupełnie roznie pod względem motywu postepowania, inaczej jeśli miała by to być zemsta, a inaczej jeśli w trosce o dobro tamtej kobiety
Tak samo tutaj. Autor szuka motywow swojego postepowania, bo ich może nie zna. Zagubil się już wcześniej. Szuka odpowiedzi co do wartości, czym jest rodzina, dzieci, jakie wartosci chce ratować (np. spotykając się z kims innym a potem rezygnując z tego), (czy w sprzecznych postepowaniach wobec zony, jednocześnie wyrzucając ja z domu i jednocześnie z nia rozmawiając). I tutaj widze obraz mojego kolegi, którego zona zdradzal go z kolega z pracy. Otoz dziś sa po rozwodzie, zona się nie nawrocila ale wcześniej, nawet w trakcie rozwodu chciał jej umozliwic powrot do domu (pod warunkiem zaprzestania romansu, co nie oznacza nie przepracowywania zdrady potem, często jednak zdarza się tak ze obraz takiego człowieka, który zdradza jest taki zly sam w sobie w jego oczach ze po prostu odczuwa ogromny wstyd ale to ukrywa przed samym sobą i nie umie odwrocic się od zlego postepowania, odczuwa wstyd przed partnerem) ponieważ jego wartościami nadrzędnymi była rodzina, dzieci, zona oraz zone kochal, poswiecal się rodzinie (może nawet to teraz czyta, kto wie? pzdr M). Autor wiec musi wiedzieć co robi i po co. Jednak mi się wydaje ze pewne wartości zostały pozostawione tutaj wcześniej już. Wydaje mi się ze to widze, dostrzegam. Opisalem pewne mechanizmy, które dostrzegam dla czytających tutaj.
Co np. mowi mój kuzyn? Otoz dzieli sytuacje na tragedie i niedogodności. Tragedii można wymienić tyle ze pewne sytuacje staja się tylko niedogodnościami. Zdrada w zaleznosci od skutkow już jej samej może być i tym i tym. W zaleznosci od rozwiązania dla wszystkich (meza, zony, dzieci) a nie tylko dla samego meza, czy samej zony, czy samych dzieci. Ale jeśli cos chce się robic czy nie robic trzeba proponować stale, konsekwnetnie, spokojnie te same rozwiązania (tak jak to np. robil mój kolega w trakcie rozwodu) a nie miotac się w mysleniu (jak to robi autor) jeśli się chce kogos ratować to najpierw trzeba wziasc odpowiedzialność za siebie samego. Tylko unormowujac siebie można pomoc komus innemu. Swoja stala postawa, spokojna i konsekwnetna.
Witaj, ja ciągle mam wrażenie, że Ty nie potrafisz czytać ze zrozumieniem :-(. Gdzie Ty w moich postach widzisz niekonsekwencję, podaj choć jeden przykład. Od samego początku piszę, że żonę kocham i chcę jej wybaczyć o ile ona sama tego będzie chciała i będzie autentycznie żałować tego co zrobiła jednocześnie chcąc to wszystko szczerze naprawić. Piszę też, że mimo mojej gotowości do przebaczenia, zmierzam też do rozwiązania ostatecznego jakim jest rozwód. Robię jedno i drugie, bo sam nie wiem jak się nasze dalsze losy potoczą. Ktoś kiedyś powiedział, że najlepszą obroną jest atak, więc skoro chcę żonę bronić, to może muszę wytoczyć najcięższe działo jakie mi zostało, a którym jest pozew rozwodowy. Gdzie Ty tu widzisz niekonsekwencje? Nasze relacje w małżeństwie nazwijmy to opiekun- podopieczna, nie wynikały z moich chęci ich stworzenia, ale zwyczajnie z różnicy charakterów, doświadczenia życiowego, wiedzy i zwykłej odpowiedzialności, którą wynosi się z domu rodzinnego. Żona chciała takiego podziału a ja się jemu nie sprzeciwiałem, powiem więcej, imponowało mi to, że mogę się nią opiekować i traktowałem to jako jeden z elementów podziału obowiązków domowych między partnerami. Nigdy też nie było rozdźwięku między tym co robiłem a tym co mówiłem. Znów gdzieś coś nie doczytałeś. O jakich portalach erotycznych Ty piszesz? Gdzie ja o nich wspominałem? Portal randkowy to nie portal erotyczny, jak można mylić tak podstawowe pojęcia? A z tym ,, Autobusem Arabów" to zrozumiałeś w ogóle o co chodzi, czy tak po prostu przyjąłeś to dosłownie? Wybacz moją krytykę, ale wydaje mi się, że starasz się pisać bardzo mądrze, próbujesz analizować, używasz mnóstwa słów, ale tak naprawdę sam nie wiesz o czym piszesz, bo nie czytasz ze zrozumieniem. Pozdrawiam. Piotr.
Piotr
to w co weszliście to układ dziecko-rodzic i wierz mi, że przez porządnego przepracowania tych relacji na terapii indywidualnej i dla par nic by z tego dalej nie było. Ona zachowuje się jak dziecko, nawet zostawiła dzieci, co oznacza, że nie bierze za nie odpowiedzialności jak dorosły. Jeśli nawet ona przejrzy na oczy co do tego kolesia, to wcale nie oznacza, że będzie z Toba bo Cię kocha. Z Tobą jest jej po prostu bezpiecznie, jesteś spokojną przystanią, przewidywalny i nudny.
Bardzo dobrze, że działasz, daj jej dorosnąć.
Witaj Piotr
Nie myl wybaczenia z pozwoleniem na powrót, danie szansy z wybaczeniem..
Między nimi jest przepaść...
Samo życie...
Ludzie odchodzą bo sie odkochali,
Bo zakochali sie w kims innym, bo chemia się skończyła..
Bo nudno, a my potrzebujemy przecież nowych wyzwań, Tego dreszczyku emocji....
Nigdy nie chodzi o seks ....
Chodzi, chodzi, chodzi. Tylko w ladnie nazwanej formule
Ubrać w słowa, które uspokoją sumienie...
Jeśli małżeństwo/związek dwojga ludzi jest zobowiązaniem dojrzałego człowieka, to powinen potrafić wziąć za to odpowiedzialność. Za siebie i kogoś.. Za nas dwoje, za los naszych dzieci...
To, że człowiek ma skłonność do popełniania rzeczy złych, absolutnie go to nie usprawiedliwia. Żadne ale to żadne okoliczności towarzyszące nie usprawiedliwiają zdrady.
Sam fakt tego, że człowiek jest podatny na pokusy nie usprawiedliwia absolutnie niczego. Także zdrady...
Powiedz mi zatem Piotrze, jakie zadośćuczynienie jest Twoim zdaniem dobre, jak ona ma odkupić Twój ból, cierpienie Twoich dzieci?
Co ma zrobić ta królewna, aby nie wracały projekcje tego co się stało. Jak ma to zrobić, aby każdy dzwonek telefonu, każdy przychodzący SMS, każdy późniejszy powrót, każde jej słowo wypowiedziane w kłótni nie wzbudziło w Tobie tego skurczu, niepokoju, że znowu się zaczyna....
Co ona zrobić, abyś przy każdym zbliżeniu nagle nie zobaczył obrazu swojej wyobraźni jak ona i on to robią...
To Ciebie czeka i od tego nie uciekniesz...
Potrwa to rok, dwa, trzy, ale nigdy nie zapomnisz
Ułatwię-nie ma takiego zadośćuczynienia, nie ma takiego czynu...
Żadnego nie ma...
Czzcza gadka, słowa kompletnie nie mające pokrycia, użalanie się nad sobą, zakończenie romansu,
Przeprosiny i opowiadanie od rana do wieczora czułych słówek, zapewnienia o miłości to nie jest żadne zadośćuczynienie dla człowieka , którego nieomal się zamordowało
To się ZUPEŁNIE SIĘ NIE LICZY!
Bo skrzywdzona osoba nie ma z tego żadnych., ale to żadnych korzyści...
Bo zdrada pozostawia trwały ślad w psychice człowieka, który padł jej ofiarą i tego się nie da się naprawić ,
Będzie to powracało do Ciebie z mniejszą lub mniejszą częstotliwością - ale będzie. Choćbyś tego nie chciał - będzie wracać w najmniej spodziewanym momencie,. I będzie napawało rozgoryczeniem oraz rzutowało na Twoje życie...
Daj jej szklankę, niech rzuci nią o podłogę i powie przepraszam....
Rozumiesz, że to co teraz wydaje się Tobie, że jest możliwe jest niemożliwe bo musiałbyś zresetować coś czego się zresetować nie da....
Swoją pamięć....
Jesteś w tej chwili za słaby by odejść, za silny by zostać....
Spokojnego sobotniego popołudnia życzę...
Witaj Piotr
Nie myl wybaczenia z pozwoleniem na powrót, danie szansy z wybaczeniem..
Między nimi jest przepaść...
Samo życie...Ludzie odchodzą bo sie odkochali,
Bo zakochali sie w kims innym, bo chemia się skończyła..
Bo nudno, a my potrzebujemy przecież nowych wyzwań, Tego dreszczyku emocji....
Nigdy nie chodzi o seks ....
Chodzi, chodzi, chodzi. Tylko w ladnie nazwanej formule
Ubrać w słowa, które uspokoją sumienie...Jeśli małżeństwo/związek dwojga ludzi jest zobowiązaniem dojrzałego człowieka, to powinen potrafić wziąć za to odpowiedzialność. Za siebie i kogoś.. Za nas dwoje, za los naszych dzieci...
To, że człowiek ma skłonność do popełniania rzeczy złych, absolutnie go to nie usprawiedliwia. Żadne ale to żadne okoliczności towarzyszące nie usprawiedliwiają zdrady.
Sam fakt tego, że człowiek jest podatny na pokusy nie usprawiedliwia absolutnie niczego. Także zdrady...Powiedz mi zatem Piotrze, jakie zadośćuczynienie jest Twoim zdaniem dobre, jak ona ma odkupić Twój ból, cierpienie Twoich dzieci?
Co ma zrobić ta królewna, aby nie wracały projekcje tego co się stało. Jak ma to zrobić, aby każdy dzwonek telefonu, każdy przychodzący SMS, każdy późniejszy powrót, każde jej słowo wypowiedziane w kłótni nie wzbudziło w Tobie tego skurczu, niepokoju, że znowu się zaczyna....
Co ona zrobić, abyś przy każdym zbliżeniu nagle nie zobaczył obrazu swojej wyobraźni jak ona i on to robią...
To Ciebie czeka i od tego nie uciekniesz...
Potrwa to rok, dwa, trzy, ale nigdy nie zapomnisz
Ułatwię-nie ma takiego zadośćuczynienia, nie ma takiego czynu...
Żadnego nie ma...Czzcza gadka, słowa kompletnie nie mające pokrycia, użalanie się nad sobą, zakończenie romansu,
Przeprosiny i opowiadanie od rana do wieczora czułych słówek, zapewnienia o miłości to nie jest żadne zadośćuczynienie dla człowieka , którego nieomal się zamordowałoTo się ZUPEŁNIE SIĘ NIE LICZY!
Bo skrzywdzona osoba nie ma z tego żadnych., ale to żadnych korzyści...
Bo zdrada pozostawia trwały ślad w psychice człowieka, który padł jej ofiarą i tego się nie da się naprawić ,
Będzie to powracało do Ciebie z mniejszą lub mniejszą częstotliwością - ale będzie. Choćbyś tego nie chciał - będzie wracać w najmniej spodziewanym momencie,. I będzie napawało rozgoryczeniem oraz rzutowało na Twoje życie...Daj jej szklankę, niech rzuci nią o podłogę i powie przepraszam....
Rozumiesz, że to co teraz wydaje się Tobie, że jest możliwe jest niemożliwe bo musiałbyś zresetować coś czego się zresetować nie da....
Swoją pamięć....
Jesteś w tej chwili za słaby by odejść, za silny by zostać....
Spokojnego sobotniego popołudnia życzę...
Wiesz bardzo lubię czytać Twoje posty, piszesz z sensem i do rzeczy, bez owijania w bawełnę. Wydajesz się być bardzo mądrym i doświadczonym człowiekiem. Dają mi dużo do myślenia i mobilizują do działania. Dziękuję Ci bardzo za nie. Pozdrawiam i również życzę miłego popołudnia, moje będzie takie na pewno bo wybieram się z chłopcami zaraz do kina a potem do pizzerii :-)
247 2015-02-07 17:49:43 Ostatnio edytowany przez EXTRA_terrestrial (2015-02-07 17:50:37)
/.../A z tym ,, Autobusem Arabów" to zrozumiałeś w ogóle o co chodzi, czy tak po prostu przyjąłeś to dosłownie? Wybacz moją krytykę, ale wydaje mi się, że starasz się pisać bardzo mądrze, próbujesz analizować, używasz mnóstwa słów, ale tak naprawdę sam nie wiesz o czym piszesz, bo nie czytasz ze zrozumieniem. Pozdrawiam. Piotr.
Mańkowi chodziło o to, że jeśli piszę ci o wizji żony przeżywającej fizjologiczne uniesienia z kolesiem, to przywiązuję Twój umysł do biologicznych a nie "idealnych" aspektów związku między dwojgiem ludzi.
Dla mnie jednak człowiek jest "psychofizyczną całością". Innymi słowy, ciężko jest mi założyć że z kochankiem było tylko jej ciało a nie Duch :-)
Piotr74 napisał/a:/.../A z tym ,, Autobusem Arabów" to zrozumiałeś w ogóle o co chodzi, czy tak po prostu przyjąłeś to dosłownie? Wybacz moją krytykę, ale wydaje mi się, że starasz się pisać bardzo mądrze, próbujesz analizować, używasz mnóstwa słów, ale tak naprawdę sam nie wiesz o czym piszesz, bo nie czytasz ze zrozumieniem. Pozdrawiam. Piotr.
Mańkowi chodziło o to, że jeśli piszę ci o wizji żony przeżywającej fizjologiczne uniesienia z kolesiem, to przywiązuję Twój umysł do biologicznych a nie "idealnych" aspektów związku między dwojgiem ludzi.
Dla mnie jednak człowiek jest "psychofizyczną całością". Innymi słowy, ciężko jest mi założyć że z kochankiem było tylko jej ciało a nie Duch :-)
Przecież ja też tego nie zakładam. Spędziłem dziś z chłopcami fajne popołudnie, ale oczywiście ta kobieta, bo moją żoną już jej nie nazwę wszystko musiała na koniec zepsuć. zajechałem z nimi do niej do pracy, bo chcieli. Będąc tam zapytałem czy ma zamiar jutro do nich przyjechać, ponieważ ma wolny dzień w odpowiedzi usłyszałem, że nie bo sobie jedzie na wycieczkę z tym frajerem. Myślałem, że tam na miejscu eksploduję, wyszliśmy szybciej niż weszliśmy, na koniec powiedziałem jej tylko, że już nie jest ich matką, a przed chwilą napisałem jej, że nigdy nie powinna zostać matką i w ogóle na to określenie nie zasługuje. Przypomniał mi się cytat z ,,Psów" ...,, Bo to zła kobieta była"...idelanie do niej pasuje :-(
Zrozumiałabym, gdyby odeszła do tego frajera, bo czegoś jej w waszym związku brakowało, ale że tak traktuje własne dzieci nie jestem w stanie zrozumieć. Z tego co piszesz to są jeszcze małe dzieci - co z niej za matka, jaki z niej człowiek?! Ja straciłabym do niej cały szacunek i sentymenty.
Zrozumiałabym, gdyby odeszła do tego frajera, bo czegoś jej w waszym związku brakowało, ale że tak traktuje własne dzieci nie jestem w stanie zrozumieć. Z tego co piszesz to są jeszcze małe dzieci - co z niej za matka, jaki z niej człowiek?! Ja straciłabym do niej cały szacunek i sentymenty.
Po tym co dziś powiedziała tak właśnie się stało :-( Jak można być takim człowiekiem, jak można być taką kobietą, jak można być taką matką? Kurde z kim ja żyłem przez te 14 lat?
Niestety, wygląda na to, że z niesamowitym pustakiem. Dzieci w tym wieku potrzebują matki. Że ona się "zakochała" to jedno, ale jak ona sobie wyobraża dalsze wychowywanie dzieci, bo na razie zawinęła doopę i zwaliła wszystko na ciebie.
Czy ona się określiła w jaki sposób chce uczestniczyć w życiu chłopców?
Niestety, wygląda na to, że z niesamowitym pustakiem. Dzieci w tym wieku potrzebują matki. Że ona się "zakochała" to jedno, ale jak ona sobie wyobraża dalsze wychowywanie dzieci, bo na razie zawinęła doopę i zwaliła wszystko na ciebie.
Czy ona się określiła w jaki sposób chce uczestniczyć w życiu chłopców?
Nie, dla niej jej miłość do dzieci, oznacza tyle, że przyjedzie do nich na godzinkę czy dwie, pogłaszcze po główce jak pieska powie, że ich kocha i już. Zero inicjatywy, żeby gdzieś ich zabrać, zapewnić im jakieś atrakcje, żeby choć trochę im osłodzić całą sytuację w jakiej się znalazły, żeby o tym nie myślały. Niech tak robi dalej, straciła wszystko, straci i dzieci :-(
Tragedia. Ona jest po prostu nieodpowiedzialna. Muszę przyznać rację panom, ktorzy niezbyt pochlebnie wypowiadali się o niej powyżej - zachowuje się jak suka w rui.
Ja bym z nią przeprowadziła rozmowe odnośnie przyszłości, z naciskiem na to jak i kiedy zamierza zajmować się dziećmi.
Pamiętaj, że możesz podać ją o alimenty, bez składania pozwu o rozwód. Nie chce się zajmować. - niech chociaż płaci.
Tragedia. Ona jest po prostu nieodpowiedzialna. Muszę przyznać rację panom, ktorzy niezbyt pochlebnie wypowiadali się o niej powyżej - zachowuje się jak suka w rui.
Ja bym z nią przeprowadziła rozmowe odnośnie przyszłości, z naciskiem na to jak i kiedy zamierza zajmować się dziećmi.
Pamiętaj, że możesz podać ją o alimenty, bez składania pozwu o rozwód. Nie chce się zajmować. - niech chociaż płaci.
Napisałem jej dzisiaj, że w związku z tym co dzisiaj powiedziała, to koniec z jej codziennymi wizytami i, że do dzieci może przyjechać dopiero w następny piątek i sobotę. Codziennie otwieram oczy coraz szerzej, aż mi się nie chce wierzyć w to co widzę :-(
Piotrze, napiszę ci banał, który niestety zawsze sprawdza się w życiu "lepsza jest najgorsza prawda niż najpiękniejsze kłamstwo".
Zaczynasz widzieć tą prawdę, i jest to z pewnością bardzo bolesne, ale wiesz przynajmniej na czym stoisz- ty i twoje dzieci. Ona ma prawa rodzicielskie i ma OBOWIĄZEK zajmować się dziećmi. Rozwód z jej winy w obecnej sytuacji myślę, że masz pewny, ale rozumiem, że w momencie, gdy rozpada się rodzina to niewielkie pocieszenie.
Ja bym ustaliła z nią konkretne dni, kiedy ona zajmuje się dziećmi. Nie wpadanie na godzinke czy dwie tylko DNI. Zobaczysz czy będzie współpracować.
Piotrze, napiszę ci banał, który niestety zawsze sprawdza się w życiu "lepsza jest najgorsza prawda niż najpiękniejsze kłamstwo".
Zaczynasz widzieć tą prawdę, i jest to z pewnością bardzo bolesne, ale wiesz przynajmniej na czym stoisz- ty i twoje dzieci. Ona ma prawa rodzicielskie i ma OBOWIĄZEK zajmować się dziećmi. Rozwód z jej winy w obecnej sytuacji myślę, że masz pewny, ale rozumiem, że w momencie, gdy rozpada się rodzina to niewielkie pocieszenie.
Ja bym ustaliła z nią konkretne dni, kiedy ona zajmuje się dziećmi. Nie wpadanie na godzinke czy dwie tylko DNI. Zobaczysz czy będzie współpracować.
Dla mnie to już nie jest partner do rozmów, zresztą ona rozmawiać nie chce. Na nią najlepiej działa taktyka faktów dokonanych i tak będę robił, koniec z cackaniem się, koniec z sentymentami, chce wojny, będzie ją miała :-( Tylko dzieci mi szkoda, boję się jak one to zniosą. Nie poznaję tej kobiety, jak można się tak zmienić w tak krótkim czasie? Gdzie są te wszystkie jej wartości o których mi mówiła?
257 2015-02-07 21:29:23 Ostatnio edytowany przez Binonade (2015-02-07 21:30:49)
Sąd ustali jej widzenia, chyba, że będzie chciała się zrzec praw rodzicielskich. Nie wiem na ile jesteś gotowy, albo od razu rozwód z jej winy, albo separacja. Zależy na co jeszcze liczysz z jej strony. Plus oczywiście alimenty, nie wiem na ile partycypuje w kosztach na dzieci.
Sąd ustali jej widzenia, chyba, że będzie chciała się zrzec praw rodzicielskich. Nie wiem na ile jesteś gotowy, albo od razu rozwód z jej winy, albo separacja. Zależy na co jeszcze liczysz z jej strony. Plus oczywiście alimenty, nie wiem na ile partycypuje w kosztach na dzieci.
Ostatnio w czasie jednej z naszych kłotni, kiedy powiedziałem, że w przypadku rozwodu, czeka nas pewnie wizyta kuratora, to powiedziała, że po co kurator, że ona się zrzeknie dzieci, powiedziała to przy starszym synu :-( jak tak można, co on wtedy musiał czuć? :-(. Jakąś tam kasę dzisiaj dała, bo dostała wypłatę, ale na pieniądze od niej to ja specjalnie liczyć nie mogę, może później jak zasądzi je sąd. Teraz, po dzisiejszym dniu, po tym co powiedziała, marzę o tym, żeby jak najszybciej o niej zapomnieć, dojść do siebie i żyć na nowo :-(
Chłopie, z kim ty byłeś tyle lat? Kobieta, która mówi, że się zrzeknie dzieci to dla mnie niestety, ale całkowite zero. To jest matka? Młodszy chłopczyk ma 7 lat, to jeszcze małe dziecko. Jej się przy tym starym frajerze totalnie w głowie poprzewracało. Współczuję ci sytuacji. No co za basztyl.
Chłopie, z kim ty byłeś tyle lat? Kobieta, która mówi, że się zrzeknie dzieci to dla mnie niestety, ale całkowite zero. To jest matka? Młodszy chłopczyk ma 7 lat, to jeszcze małe dziecko. Jej się przy tym starym frajerze totalnie w głowie poprzewracało. Współczuję ci sytuacji. No co za basztyl.
Sam już nie wiem, czy to jest wpływ tego człowieka, czy jej poprostu zwyczajnie od.....o, sory za wyrażenie, ale po prostu nie mogę tego inaczej określić. W każdym razie ona chyba bardziej ode mnie potrzebuje psychiatry i psychologa :-(