Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Strony Poprzednia 1 37 38 39 40 41 44 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 2,471 do 2,535 z 2,855 ]

2,471

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Elle masz prawo mieć swoje zdanie, a ja swoje.

Nie zgadzam się z wkładaniem wszystkich zaburzeń osobowości do jednego wora - to nieprawda, że wszyscy mają zerowe życie duchowe.

Ja tylko chcę powiedzieć, że jak rzucisz kamień z mostu, to nie dziw się że spadnie. Każdy skutek ma swoją przyczynę.

Ja wspomniałam o sytuacjach absolutnie wyjątkowych, indywidualnych przypadkach.

Co do głaskania po główce to racja - nieskuteczne, dlatego nie głaskam Piotra.

Zobacz podobne tematy :

2,472 Ostatnio edytowany przez Lilka787 (2016-08-04 13:42:19)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Ap

Dla mnie u Piotra jest 1:1. Zdradzili się oboje.

I nie masz we wszystkim racji, mylisz się w niektórych kwestiach. Ja na pewno w niektórych też.


Ja też nikogo nie potępiam, po prostu razi mnie taka postawa - ja niewinny a  ona puszczalska.


EDIT:
Nie sądzę też że Piotr przerobił choć 5 % tego co Ty.
Zbyt często widzisz siebie w innych.

2,473

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
apologises napisał/a:

Czemu nie stawia się żony Piotra na równi z innymi ? Narcyzami, syndromen Piotrusia Pana, psychofagami? Mała dziewczynka jest inna od małego chłopca?

Ja stawiam.
Gdyby nie fakt że z  tego związku są dzieci, pewnie byłabym jeszcze bardziej dosadna, a tak - z szacunku do chłopców - mam jakieś opory.
Podtrzymuję cały czas, że żona Piotra to typ "prostej baby z Radomia", co niestety rzuca też kiepski obraz jeśli chodzi o 'gust' i wymagania samego Piotra co do swoich partnerek. Ale to inna bajka.

2,474 Ostatnio edytowany przez apologises (2016-08-04 13:49:39)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Lilko przyczyny zaburzeń, zdrad najczęściej są takie same. Ciężkie przyczyny alkoholizmu, borderline, narcyzmu i co tam jeszcze jest pozwalają mi dostrzec w takich osobach również innych ludzi, nawet z ich dobrymi cechami. Ale nie ma powodu, by tolerować te złe. Nikt dzięki Bogu nie głaskał mnie po tyłku gdy piłem , inaczej chlałbym dalej. Nie głaskałem żony za jej zdrady, przemoc i dzięki temu jest już inną osobą. Nie powiem podobnie żadnej partnerce, że ma tolerować czy kochać swojego alkoholika, ćpuna,  narcyza, przemocowca. Żadnemu mężowi by dbał o swoją borderkę, zdradzaczkę czy alkoholiczce. Nie muszą. Mogą, a nie muszą. Zwłaszcza gdy sami ponoszą niewymierne straty na swojej psychice, gdy cierpią inni bliscy, choćby dzieci powielające potem brzydkie schematy. Nie każdy musi mieć siłę i wiedzę, by wyciągać partnera z syfu. Najczęściej poczucie konsekwencji na własnym tyłku pozwala takim ludziom zebrać się do kupy i stać się w miarę normalnym.
Piotr nie przerobił 5% tego co ja? Ok. Niech da na mszę, że nie musiał dotknąć dna. Nie każdy musi, każdy z nas jest inny, ma inny charakter, doświadczenia. I nie jest w tym ani lepszy, ani gorszy.

2,475 Ostatnio edytowany przez Lilka787 (2016-08-04 13:52:54)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Ap mam wrażenie że nie rozmawiamy o tym samym.
Popieram w 100% to co napisałeś w ostatnim poście.


Ap

Pozwól, że zostanę przy swoim zdaniu - nie przerobił i dlatego tkwi w miejscu.

2,476

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Lilko, czas Piotra przyjdzie, gdy oderwie się emocjonalnie od żony. Ma cechy, które ciągną go do kobiet z dziwną przeszłością, charakterem. Jak nie chce kolejnej wtopy to zrobi porządek ze sobą.

2,477

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
apologises napisał/a:

Lilko, czas Piotra przyjdzie, gdy oderwie się emocjonalnie od żony. Ma cechy, które ciągną go do kobiet z dziwną przeszłością, charakterem. Jak nie chce kolejnej wtopy to zrobi porządek ze sobą.

Masz racje, ze musze sie oderwac emocjonalnie, ale ciezko to zrobic, jesli przyczyna emocji kreci Ci sie codziennie po mieszkaniu ;).
Nie znam Twojej historii i nie bede sie licutowal, czy przezylem 5, 10, 50 czy 150% tego co Ty ;). Ale swoje w zyciu tez przeszedlem, ojca alkoholika,  przemocowca. Teraz rozwod. Kobiete, ktora byla dla mnie wszystkim i nigdy w zyciu bym jej nie zdradzil, bo tak jak zauwazyla Summerka, nie jestem typem zdradzacza.
Jazdy w domu od prawie dwoch lat, powierzchowne powroty zony, srednio co trzy miesiace, jak miala kryzys w swoim nowym zwiazku ;) i probowala mi mydlic oczy checia ratowania rodziny, a ja jak ten glupi, zaczynalem z nia rozmawiac, tlumaczyc.
Lilka mnie tu jedzie, wusnowa jakies dziwne wnioski, a ja wlasnie dlatego, ze mamy wspolne dzieci, ze widzialem i widze jak one to przezywaja, wuciagalem do jz reke i ciagle mialem i mam w glowie, ze to nie ja strace najwiecej, tylko synowie.
Oni sa tak samo zwiazani emocjonalnie z matka jak ze mna, i o ile teraz sytuacja jest jeszcze dla nich w miare normalna, tak za chwile juz taka nie bedzie, no w ich codziennym zyciu zabraknie albo mnie albo matki. :(

2,478 Ostatnio edytowany przez Lilka787 (2016-08-04 14:30:18)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotrek nie napisałam, że nie przeżyłeś 5 % tylko nie przerobiłeś w sensie "nie zrobiłeś ze sobą porządku" ( co również pominąłeś).
Wybacz, że wcześniejsze posty pominęłam, nie widzę sensu dalszej dyskusji.
Niech każdy pozostanie przy swoich obserwacjach.

A dlaczego tak ostro - cóż naszła mnie właśnie taka refleksja - zero taryfy ulgowej dla facetów, to im szkodzi, odbiera siłę delikatnie mówiąc.


Poczekaj bo jeszcze wpadł mi taki żarcik do głowy:

Lubię sobie czasem pojeździć tongue

2,479

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Lilka787 napisał/a:

Piotrek nie napisałam, że nie przeżyłeś 5 % tylko nie przerobiłeś w sensie "nie zrobiłeś ze sobą porządku" ( co również pominąłeś).
Wybacz, że wcześniejsze posty pominęłam, nie widzę sensu dalszej dyskusji.
Niech każdy pozostanie przy swoich obserwacjach.

A dlaczego tak ostro - cóż naszła mnie właśnie taka refleksja - zero taryfy ulgowej dla facetów, to im szkodzi, odbiera siłę delikatnie mówiąc.


Poczekaj bo jeszcze wpadł mi taki żarcik do głowy:

Lubię sobie czasem pojeździć tongue

A jezdzij sobie Lilus ile wlezie, byle nie po mnie, bo jedyna rzecz, ktora mnie potrafi wkurzyc, to falszywe oskrzenia.
Jestem spokojnym czlowiekiem, ugodowym, nie szufladkuje ludzi pod zadnym pozorem, staram sie wczuwac w cudze emocje, zrozumiec motywy, ktore kierowaly takim, a nie innym postepowaniem. Bez wzgledu na plec, kolor skory, wyznanie czy orientacje seksualna.
Kazdy czlowiek jest inny i kazda historia wyjatkowa.
Zycze Ci, zebys to zrozumiala i zebys nie rzucala pochopnych oskarzen, bo mimo tego, ze moze w Twoim mniemaniu robisz komus przysluge, to tak naprawde mozesz wyrzadzic drugiemu czlowiekowi wielka krzywde.

2,480

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotrek, jest kolejność radzenia sobie z problemami i czas. Zdaje się, że trochę przed tą współwiną się bronisz. Po swoim dzieciństwie na pewno dla bliskich nie jesteś łatwą osobą. Parę innych spraw też się znajdzie. Będziesz się bronił dalej, bo jednej rzeczy jeszcze nie zrobiłeś. Nie pogodziłeś się ze zdradami żony, nie wybaczyłeś jej, więc poczucie krzywdy jest najsilniejsze w tej chwili. Prawdopodobnie Twoja żona nigdy nie pojmie ogromu krzywdy jaką wyrządziła. I nie będzie umiała. A Twoja krzywda tego nie zmieni. I wybacza się nie dla kogoś, a dla siebie. Możesz wybaczyć i zacząć żyć już na swój rachunek. Bez jż co chwila w głowie.

2,481 Ostatnio edytowany przez Lilka787 (2016-08-04 15:17:42)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotrek dziwi mnie Twoje zdanie o sobie samym, bo nie wyniko z Twoich wcześniejszych postów, że jesteś taki idealny.

Dziękuję za życzenia, przemyślę je sobie dogłębnie, bo w przeciwieństwie do Ciebie wiem, że mam wady. To na serio.

To był ostatni żarcik dla Ciebie. Straszny sztywniak z Ciebie, ale w sumie to u facetów cecha pożądana. Ha ha,  a jednak nie mogłam się powstrzymać.

Aha,
to nie było "po" tylko "na" big_smile

2,482

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Lilka787 napisał/a:

Piotrek dziwi mnie Twoje zdanie o sobie samym, bo nie wyniko z Twoich wcześniejszych postów, że jesteś taki idealny.

Dziękuję za życzenia, przemyślę je sobie dogłębnie, bo w przeciwieństwie do Ciebie wiem, że mam wady. To na serio.

To był ostatni żarcik dla Ciebie. Straszny sztywniak z Ciebie, ale w sumie to u facetów cecha pożądana. Ha ha,  a jednak nie mogłam się powstrzymać.

Aha,
to nie było "po" tylko "na" big_smile

Lilka, moja forumowa adwersarko wink. Jestem sztywniakiem kiedy trzeba, ale ogolnie jestem ciepla klucha wink. I nie chodzi mi o sex z tym sztywniactwem wink tongue.
Moje zdanie o sobie samym wcale nie jest idealne. Nigdy tu tak o sobie nie pisalem.
Nie jestem idealnym mezem, nie jestem idealnym ojcem. Nie ma ludzi idelanych.
Ja dobrze wiem, ze za rozpad naszego malzenstwa ponosimy wine oboje, ale ja bym chcial uslyszec z ust jz prawde, czego jej tak naprawde brakowalo. Bo to co powiedziala w sadzie, to byla kpina jakas, i ani swdzia, ani lawnicy, ani protokolantka nie rozumieli o co jej chodzi.
Mam swoje wady, jak kazdy. Jestem tylko czlowiekiem, mam swoje emocje, ale mimo tego nigdy, nawet na tym forum, a jestem tu dlugo, nie zwrocilem sie do nikogo w wulgarny sposob. Mysle, ze to wiele o mnie mowi. Nie jednego uzytkownika juz tu nie ma, bo nie potrafil przyjac krytyki. Ja potrafie, jesli jest sensowna i poparta rzeczowymi argumentami. Wybacz ale Twoja krytyke, Twoje argumenty traktuje na zasadzie tak zaczelam i tak skoncze. Nie wazne, ze ludzie Ci tu pisza, ze nie masz racji. Ty uwazasz, ze masz i po Tobie chocby potop, zdania nie zmienisz smile. Powiedz mi w realnym zyciu tez taka taktyke stosujesz, czy tylko na forum odreagowujesz, bo w rzeczywistosci jestes potulna myszka? wink

2,483

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotrek Ty się jeszcze nie rozwiodłes ?
Ile się jeszcze będziesz bujał w tych chorych akcjach ?
Masz jakąś kobietę, a dalej tkwisz w małżeństwie ?
Faktycznie jesteś zakochany jeszcze w byłej. Sam się nie przyznajesz przed sobą, ale innego wyjaśnienia nie ma.

2,484

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
wik07 napisał/a:

Piotrek Ty się jeszcze nie rozwiodłes ?
Ile się jeszcze będziesz bujał w tych chorych akcjach ?
Masz jakąś kobietę, a dalej tkwisz w małżeństwie ?
Faktycznie jesteś zakochany jeszcze w byłej. Sam się nie przyznajesz przed sobą, ale innego wyjaśnienia nie ma.

Oho nastepna specjalistka ktora czyta ostatniego posta w watku a potem "doradza" . Zenada

2,485

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
wik07 napisał/a:

Piotrek Ty się jeszcze nie rozwiodłes ?
Ile się jeszcze będziesz bujał w tych chorych akcjach ?
Masz jakąś kobietę, a dalej tkwisz w małżeństwie ?
Faktycznie jesteś zakochany jeszcze w byłej. Sam się nie przyznajesz przed sobą, ale innego wyjaśnienia nie ma.

No wykbraz sobie, ze nie, ze dopiero jestem po pierwszej sprawie smile.
Nie jestem, zakochany w bylej, nie ten czas i nie to miejsce smile. Natomiast nie mam wlywu na nasz wymiar sprawiedliwosci wink

2,486 Ostatnio edytowany przez dziewan (2016-08-04 16:13:51)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotrze mówisz że chcesz usłyszeć prawdę z ust jz, tylko po co?
Z własnego doświadczenia, ja nigdy nie poznałem całej prawdy, nigdy nie uzyskalem odpowiedzi na pytanie "dlaczego" i "w czym tak naprawdę brałem udział "?
I wiesz co, olałem to. Pogodzilem się z tym i przeszedłem nad tym do porządku dziennego. Z tym można żyć dalej.
A wybaczenia nikt odemnie nie oczekiwal i nikt go nie uzyskał, i z tym też można żyć.
Obaj już długo tu jesteśmy, i chyba już pora zostawić to za sobą, nie uważasz?
Olej to, załatw co chcesz uzyskać i niech ten upiór już umrze w Twojej głowie.
Piotrze, ich już nie ma i niech wyp........ jak najdalej od naszego życia.

2,487 Ostatnio edytowany przez Lilka787 (2016-08-04 16:28:34)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotrek a udźwignąłbyś tę prawdę? Bo jest odpowiedź na Twoje pytanie, zawsze jest.

A to że Twoja żona nie potrafi nazwać pewnych spraw świadczy o tylko o Jej niedojrzałości (dlatego nazwałam Ją dziewczynką), a nie o tym że ich nie ma.

Piotrek a Ty zmieniłeś zdanie - nie, Tobie też pisali.
Ja też nie zmieniam - bo fakty które tu przedstawiłeś się nie zmieniły (przypominam, że ja tylko powtarzam to moje zdanie które napisałam tu już dużo wcześniej).

I Piotrek to nie jest tylko moje zdanie, przeczytaj sobie swój wątek jeszcze raz, bo ja co i rusz odnoszę wrażenie, że Ty nie rozumiesz sensu słów, które są kierowane do Ciebie.

Piotrek mnie się zdarza, że zmieniam zdanie, ale jak sam mówisz muszą być podane sensowne argumenty na daną tezę, Twoje dla mnie nie są (tak samo jak moje dla Ciebie).

Jeśli jesteś tak bardzo mnie ciekawy to poczytaj moje posty, ale czy będziesz umiał wyciągnąć właściwe wnioski. Oto jest pytanie.

Jednak Piotrek widzę jedno Twoje zdanie, które wezmę pod uwagę - czasem można się pomylić i kogoś skrzywdzić.

Mogę to zrobić ja, możesz to zrobić Ty, może to zrobić Ap itd.

A Ty Piotrze zacznij wyciągać wnioski z dyskusji, doceń także dzisiejszą.

2,488

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
dziewan napisał/a:

Piotrze mówisz że chcesz usłyszeć prawdę z ust jz, tylko po co?
Z własnego doświadczenia, ja nigdy nie poznałem całej prawdy, nigdy nie uzyskalem odpowiedzi na pytanie "dlaczego" i "w czym tak naprawdę brałem udział "?
I wiesz co, olałem to. Pogodzilem się z tym i przeszedłem nad tym do porządku dziennego. Z tym można żyć dalej.
A wybaczenia nikt odemnie nie oczekiwal i nikt go nie uzyskał, i z tym też można żyć.
Obaj już długo tu jesteśmy, i chyba już pora zostawić to za sobą, nie uważasz?
Olej to, załatw co chcesz uzyskać i niech ten upiór już umrze w Twojej głowie.
Piotrze, ich już nie ma i niech wyp........ jak najdalej od naszego życia.

Dziewan, ja to wszystko wiem, masz sto procent racji w tym co napisales. Ja mam dosc roztrzasania czyja wina jest wieksza. Nie chce mi sie po raz setny udowadniac, ze biale jest biale, a czarne jest czarne. Chce uslyszec prawde, chocby po to, zeby nie powtorzyc bledow z mojego malzenstwa w kolejnym zwiazku. Ale dobrze wiem, ze tak jak i Ty tej prawdy nie uslyszales, tak ja jej tez nie uzyskam, bo kto by sie tam chcial przyznac do swinstwa, ktore zrobil drugiemu czlowiekowi.
Poprosilem o rade jak mam sie przygotowac do konsultacji w RODK, a po raz kolejny musze sie tlumaczyc, ze nie mam garba, i z moim mozgiem jest wszystko ok smile.
Pozdrawiam moj kolego smile

2,489

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Lilka787 napisał/a:

Piotrek a udźwignąłbyś tę prawdę? Bo jest odpowiedź na Twoje pytanie, zawsze jest.

A to że Twoja żona nie potrafi nazwać pewnych spraw świadczy o tylko o Jej niedojrzałości (dlatego nazwałam Ją dziewczynką), a nie o tym że ich nie ma.

Piotrek a Ty zmieniłeś zdanie - nie, Tobie też pisali.
Ja też nie zmieniam - bo fakty które tu przedstawiłeś się nie zmieniły (przypominam, że ja tylko powtarzam to moje zdanie które napisałam tu już dużo wcześniej).

I Piotrek to nie jest tylko moje zdanie, przeczytaj sobie swój wątek jeszcze raz, bo ja co i rusz odnoszę wrażenie, że Ty nie rozumiesz sensu słów, które są kierowane do Ciebie.

Piotrek mnie się zdarza, że zmieniam zdanie, ale jak sam mówisz muszą być podane sensowne argumenty na daną tezę, Twoje dla mnie nie są (tak samo jak moje dla Ciebie).

Jeśli jesteś tak bardzo mnie ciekawy to poczytaj moje posty, ale czy będziesz umiał wyciągnąć właściwe wnioski. Oto jest pytanie.

Jednak Piotrek widzę jedno Twoje zdanie, które wezmę pod uwagę - czasem można się pomylić i kogoś skrzywdzić.

Mogę to zrobić ja, możesz to zrobić Ty, może to zrobić Ap itd.
O
A Ty Piotrze zacznij wyciągać wnioski z dyskusji, doceń także dzisiejszą.

Lilka sorry za stwierdzenie ale pierdzielisz jak potluczona sad.
Tak udzwignalbym prawde, tak jak udzwignalem jej wyprowadzke i wiele gorzkich slow, ktore mi powiedziala,a ktorych mam nadzieje nigdy nie uslyszysz z ust swojego meza.
Lilka, wiesz na czym polega problem w naszej komunikacji? Na tym, ze Ty nie chcesz sie ustosunkowac do pytan, ktore Ci zadalem. Dlaczego nie chcesz?
Nie musisz odpowiadac, mysle, ze i ja i inni uzytkownicy wyciagneli te same wnioski smile.
Lilka ja tu pare razy przyznawalem sie do bledu, do tego, ze nie mam racji, ale jakos nie przypominam sobie, zebys Ty zrobila gdziekolwiek to samo. sad.

2,490

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

„Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. Bo takim sądem, jakim sądzicie, i was osądzą; i taką miarą, jaką wy mierzycie, wam odmierzą. Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a belki we własnym oku nie dostrzegasz? Albo jak możesz mówić swemu bratu: Pozwól, że usunę drzazgę z twego oka, gdy belka [tkwi] w twoim oku? Obłudniku, wyrzuć najpierw belkę ze swego oka, a wtedy przejrzysz, ażeby usunąć drzazgę z oka twego brata.” (Mt 7,1-5)
„Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni; nie potępiajcie, a nie będziecie potępieni; odpuszczajcie, a będzie wam odpuszczone.”


http://www.tekstowo.pl/piosenka,anna_ge … y_los.html

Piotrze bądź dobrej myśli idąc z dziećmi do RODKu, niczego nie udawaj, ale też nie wyrzucaj tam swojej złosci na żonę. Twoja j.żona potrzebuje współczucia.
W czasie wizyty bądź spokojny, naturalny i zadbaj wczesniej o relaks dla siebie i dzieci . Pomyśl racjonalnie, że nie masz wpływu na to co napiszą o tobie psycholog i inni w opinii dla sądu.

Miłego dnia życzę wszystkim a tobie Piotrze- spokoju i cierpliwości.... smile

2,491 Ostatnio edytowany przez Lilka787 (2016-08-04 18:38:39)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Oj ktoś się tu zrobił wulgarny big_smile

A jeszcze kilka postów temu mówiłeś, że jestem mądra big_smile

Piotrek ale po co mam pisać kilka razy to samo, możesz sobie wrócić do moich poprzednich postów, zdania nie zmieniłam.

Za to ty raz mówisz jedno, raz drugie na ten sam temat.

Jakim sposobem przyjmiesz prawdę skoro cały czas podkreślasz swoją niewinność?

Ja na forum też przyznawałam się do pomyłek  - odsyłam do moich postów.

Piotrek o mnie się nie martw, ja silna jestem. Widzisz miecz w moim ręku - nie zawahałabym się go użyć.

A może Ty o tę myszkę pytasz? No dobra niech będzie - szara myszka to ostatnie określenie które do mnie pasuje big_smile

EDIT:
A TĘ DYSKUSJĘ SAM SPROWOKOWAŁEŚ A TERAZ SIĘ DZIWISZ. JAK ZWYKLE.

2,492 Ostatnio edytowany przez Lilka787 (2016-08-04 18:36:59)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Iwonko pełna zgoda. Dlatego niech Piotrek nie sądzi swojej żony i dostrzeże to co tkwi w Jego oku.

Ja nikogo nie potępiam - nie jestem Bogiem, na dowód tego poczytaj co napisałam do Toorank.

Po prostu nie uważam, że utwierdzanie kogoś w błędach wyjdzie mu na dobre.

2,493

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Dobry wieczór Piotrku smile
chyba ponów pytanie właśniwe, drukiem pogrubionym, bo zatarło się w tym gąszczu liter (chyba mam deja vu) i nie będziesz miał możliwości dostać odbowiedzi w której ktoś  mógłby napisać coś o RDOK.

( Myślę o chłopcach, niech będą dzielni. )

2,494

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Dzień dobry wszystkim smile

O'Kruszynko, wszyscy wiemy, jak działa forum. To oczywiste.
Z pewnością pojawią się odpowiedzi na pytanie o RDOK.
We wczorajszej dyskusji pojawiło się jednak kilka wartościowych wpisów.
Dobrze by było przeczytać je jeszcze raz.

Bez emocji, na ile to możliwe.

Pozdrawiam!

2,495 Ostatnio edytowany przez bullet (2016-08-05 10:35:41)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
dziewan napisał/a:

...A wybaczenia nikt odemnie nie oczekiwal i nikt go nie uzyskał, i z tym też można żyć.
Obaj już długo tu jesteśmy, i chyba już pora zostawić to za sobą, nie uważasz? ...

dodam tylko ... im szybciej zaczniesz tym szybciej poukładasz wszystko. Wiem to po sobie, że to jest dłuuugiiiii processsss....

dziewan napisał/a:

... ich już nie ma i niech wyp........ jak najdalej od naszego życia.

tak skrótowo ...

Piotr: zajmij się dziećmi, o jż nie rozkminiaj. Moje miłe Panie ... tak na prawdę, jakie to ma znaczenie w tym przypadku ... kto, co, kiedy ??? Ten układ już trup.

2,496 Ostatnio edytowany przez Lilka787 (2016-08-05 11:05:39)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Bullet świetnie to ująłeś.

A ja chciałam wstawić jeszcze epilog big_smile

2,497

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Iwona40 napisał/a:

„Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. Bo takim sądem, jakim sądzicie, i was osądzą; i taką miarą, jaką wy mierzycie, wam odmierzą. Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a belki we własnym oku nie dostrzegasz? Albo jak możesz mówić swemu bratu: Pozwól, że usunę drzazgę z twego oka, gdy belka [tkwi] w twoim oku? Obłudniku, wyrzuć najpierw belkę ze swego oka, a wtedy przejrzysz, ażeby usunąć drzazgę z oka twego brata.” (Mt 7,1-5)
„Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni; nie potępiajcie, a nie będziecie potępieni; odpuszczajcie, a będzie wam odpuszczone.”


http://www.tekstowo.pl/piosenka,anna_ge … y_los.html

Piotrze bądź dobrej myśli idąc z dziećmi do RODKu, niczego nie udawaj, ale też nie wyrzucaj tam swojej złosci na żonę. Twoja j.żona potrzebuje współczucia.
W czasie wizyty bądź spokojny, naturalny i zadbaj wczesniej o relaks dla siebie i dzieci . Pomyśl racjonalnie, że nie masz wpływu na to co napiszą o tobie psycholog i inni w opinii dla sądu.

Miłego dnia życzę wszystkim a tobie Piotrze- spokoju i cierpliwości.... smile

Dziekuje Iwonko za madra rade, postaram sie ja wykorzystac jak przyjdzie czas smile.

2,498

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
O'kruszynka napisał/a:

Dobry wieczór Piotrku smile
chyba ponów pytanie właśniwe, drukiem pogrubionym, bo zatarło się w tym gąszczu liter (chyba mam deja vu) i nie będziesz miał możliwości dostać odbowiedzi w której ktoś  mógłby napisać coś o RDOK.

( Myślę o chłopcach, niech będą dzielni. )

O'kruszynko nie bede ponawial pytania, nie lubie sie powtarzac, a na tym forum juz i tak za bardzo  sie naginalem, do tego co mi nie pasuje. Na szczescie internet ma to do siebie, ze jak ktos chce, to zawsze znajdzie odpowiedz smile.

Dziekuje za to, ze na tym forum sa takie osoby jak Ty. Malo ich jest, ale sa i dla was wszystkich wielki szacunek z mojej strony smile.

2,499

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Lilka787 napisał/a:

Bullet świetnie to ująłeś.

A ja chciałam wstawić jeszcze epilog big_smile

Lilus pozwól, ze epilog  ja wstawie, ale nie bedzie on dotyczyl mojej osoby, chociaz w pewnym sensie mnie tez.
Lubisz pisac katechezy na forum wink.

Oto moja katecheza dla Ciebie wink.

https://www.youtube.com/watch?v=F6J_JROaIxs

2,500

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Dzień dobry Piotrze przed cywilną pisalam z chlopakiem załamanym(student)i nad życie zakochanym w dziewczynie która robi z nim co chce teraz jast ze swoim pierwszym chłopakiem a do niego dzwoni chłopak nie wie co robić i prosi o pomoc i rade trochę otuchy to cos podobnego to twojej sytuacji z tym ze macie dzieci ale ty pewnie jak ten Jacek jakoś tak,jesteś zakochany w żonie bo gdybyś nie był to załatwił byś to twardo i stanowczo a dzieci są male i tęskniła ale tez szybko zapominają ,ale nie może im się dziać krzywda wiec weź się wgarsc został ta kobietę a czas jest zawsze lekarstwem na wszystko ,nie mart się bo nic to nie daje

2,501

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Cyngli napisał/a:

Daj jej stłuc sobie dupsko. Dobrze jej to zrobi.

I w żadnym wypadku nie przyjmuj jej z powrotem. To już nie jest kobieta, w której się zakochałeś.

Ps.święta prawda w tej kobiecie nie ma miłość

2,502

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
marzenah21.66 napisał/a:

Dzień dobry Piotrze przed cywilną pisalam z chlopakiem załamanym(student)i nad życie zakochanym w dziewczynie która robi z nim co chce teraz jast ze swoim pierwszym chłopakiem a do niego dzwoni chłopak nie wie co robić i prosi o pomoc i rade trochę otuchy to cos podobnego to twojej sytuacji z tym ze macie dzieci ale ty pewnie jak ten Jacek jakoś tak,jesteś zakochany w żonie bo gdybyś nie był to załatwił byś to twardo i stanowczo a dzieci są male i tęskniła ale tez szybko zapominają ,ale nie może im się dziać krzywda wiec weź się wgarsc został ta kobietę a czas jest zawsze lekarstwem na wszystko ,nie mart się bo nic to nie daje

Widzisz w tym problem, ze dzieci nie sa wcale takie male i kochaja swoja mame,
I ja to rozumiem, bo ona kiedys byla naprawde dobra matka.
Dylematy to jest to co kazdego w zyciu spotyka i problem jest w tym, zeby podejmowac prawidlowe decyzje. Nie kazdemu sie udaje. Mi tez nie sad.

2,503 Ostatnio edytowany przez Lilka787 (2016-08-07 20:14:50)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotrek teraz to mnie ująłeś za serce smile . To było powiedziane tonem serdecznym, jakby ktoś miał wątpliwości. Dziękuję smile
Lubię to Liluś od kiedy After mnie tak nazwał, z Nim stoczyłam pierwszą bitwę, ale jak by to powiedzieć, kto się lubi ten się czubi.
Lubię testować chłopaków, Ty zdałeś właśnie egzamin.

Bywaj

2,504 Ostatnio edytowany przez Piotr74 (2016-08-07 20:28:45)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Lilka787 napisał/a:

Piotrek teraz to mnie ująłeś za serce smile . To było powiedziane tonem serdecznym, jakby ktoś miał wątpliwości. Dziękuję smile
Lubię to Liluś od kiedy After mnie tak nazwał, z Nim stoczyłam pierwszą bitwę, ale jak by to powiedzieć, kto się lubi ten się czubi.
Lubię testować chłopaków, Ty zdałeś właśnie egzamin.

Bywaj

Wiesz nie pamietam Twojej bitwy z Afterem, wiec nie chce byc posadzany o plagiat. Napisalem, kilka postow wczesniej, ze uwazam Cie za madra kobiete, ale Twoje nadinterpretacyjne zdolnosci powalaja mnie na kolana, zreszta nie tylko u mnie w watku, ale w kilku innych tez.
Doceniam Twoje zdanie i Twoje rady, ale prosze poskrom swoja fantazje, a bedzie git smile. Pozdrawiam smile

2,505 Ostatnio edytowany przez Lilka787 (2016-08-07 20:32:15)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Wezmę to pod uwagę z wyłączeniem tych erotycznych tongue
Pozdro smile

2,506

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotrze,

Czasem zupełnie niespodziewanie spływa na człowieka oświecenie i zaczyna pojmować to, co dotychczas wydawało się niedostępne. Mnie przytrafiło się, gdy po raz pierwszy usłyszałam tę piosenkę: https://youtu.be/2RqI9fvw94s

Ciągle twierdzę, że zrozumienie i świadomość to jednak wciąż zbyt mało...
Ważne, co się z tą świadomością zrobi. Jak przenieść przez dalsze życie, to, co jeszcze się w proch nie obróciło?

Nieustannie życzę Ci powodzenia!
a.b

2,507

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotr wiele masz już za sobą.
Nie znam się na tych komisjach, badaniach. Może naiwnie, ale wierzę, że prawda sama się obroni.
Poukłada się Piotrze. Dbaj o te swoje skarby i o siebie. Mam nadzieję, że dzieci rodziców, którzy się rozstali mogą być szczęśliwe i ich rodzice także.
Tego wam życzę:)

2,508 Ostatnio edytowany przez Piotr74 (2016-08-08 03:26:26)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
aurora borealis napisał/a:

Piotrze,

Czasem zupełnie niespodziewanie spływa na człowieka oświecenie i zaczyna pojmować to, co dotychczas wydawało się niedostępne. Mnie przytrafiło się, gdy po raz pierwszy usłyszałam tę piosenkę: https://youtu.be/2RqI9fvw94s

Ciągle twierdzę, że zrozumienie i świadomość to jednak wciąż zbyt mało...
Ważne, co się z tą świadomością zrobi. Jak przenieść przez dalsze życie, to, co jeszcze się w proch nie obróciło?

Nieustannie życzę Ci powodzenia!
a.b

Auroro masz racje zrozumienie i swiadomosc to malo, ale nigdy nie jest za pozno na refleksje i zmiane samego siebie smile.
https://www.youtube.com/watch?v=RUDB9gFEiuY

2,509 Ostatnio edytowany przez Piotr74 (2016-08-08 03:42:32)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
bet napisał/a:

Piotr wiele masz już za sobą.
Nie znam się na tych komisjach, badaniach. Może naiwnie, ale wierzę, że prawda sama się obroni.
Poukłada się Piotrze. Dbaj o te swoje skarby i o siebie. Mam nadzieję, że dzieci rodziców, którzy się rozstali mogą być szczęśliwe i ich rodzice także.
Tego wam życzę:)

Dziekuje Bet w moim i chlopcow imieniu. Goraco wierze w to, ze sie pouklada, a chlopcy pomimo tego co przeszli beda szczesliwi, na tym mi najbardziej zalezalo i zalezy. I mimo tego co zrobila nam ich mama, a moja jz, jej tez zycze, zeby znalazla swoje szczescie bo jezli ona sie usmiecha, to i nasze dzieci sa szczesliwe smile.

2,510

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

Goraco wierze w to, ze sie pouklada, a chlopcy pomimo tego co przeszli beda szczesliwi, na tym mi najbardziej zalezalo i zalezy. I mimo tego co zrobila nam ich mama, a moja jz, jej tez zycze, zeby znalazla swoje szczescie bo jezli ona sie usmiecha, to i nasze dzieci sa szczesliwe smile.

Piorze74, z takim nastawieniem, szybciej się wszystko ułoży. smile

Powodzenia!

2,511

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Witam wszystkich.
Moja prawie ex zona w ostatnim czasie przechodzi sama siebie. Jakis czas temu dostalem na fb zaproszenie do znajomych od mlodej, atrakcyjnej kobiety. Nie znalem jej. A, ze nie mam w zwyczaju przyjmowac do zaufanego grona osob, ktorych nie znam, wiec wisi sobie to zaproszenie w przestrzeni wirtualnej.
Zaciekawilo mnie tylko, ze ta osoba albo nie ma zadnych znajomych i innych zdjec oprocz profilowego, albo ma wszystko poblokowane, i ze zaproszenie zostalo wyslane w tym samym dniu kiedy to konto zostal utworzone. Pomyslalem, ze to pewnie moja prawie byla zona sobie stworzyla fikcyjne konto, zeby obserwowac mni na fb, z pozycji znajomego, poniewaz zarowno ona jak i cala jej rodzina i corki jej kochasia, sa zablokowoani, wiec dla nich mnie na fb nie ma :-).
Zapytalem ja kiedys o to zaproszenie, czy zna te osobe. Oczywiscie wszystkiego sie wyparla.
Teraz pogrzebalem troche i okazalo sie, ze z tym kontem powiazana jest mlodsza corka jej kochasia. W sumie jeszcze dzecko, ma chyba 14 lat.
Mam tez w koncu wyznaczony termin konsultacji z chlopcami w RODK.
Strasznie sie to wszystko ciagnie, bo to dopiero pod koniec miesiaca :-(.
Wiec prawdopodobnie kolejna sprawa bedzie dopiero po nowym roku, tak stwierdzila moja pani mecenas :-(.
Milej niedzieli wszystkim zycze.

2,512

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
apologises napisał/a:

Lilko przyczyny zaburzeń, zdrad najczęściej są takie same. Ciężkie przyczyny alkoholizmu, borderline, narcyzmu i co tam jeszcze jest pozwalają mi dostrzec w takich osobach również innych ludzi, nawet z ich dobrymi cechami. Ale nie ma powodu, by tolerować te złe. Nikt dzięki Bogu nie głaskał mnie po tyłku gdy piłem , inaczej chlałbym dalej. Nie głaskałem żony za jej zdrady, przemoc i dzięki temu jest już inną osobą. Nie powiem podobnie żadnej partnerce, że ma tolerować czy kochać swojego alkoholika, ćpuna,  narcyza, przemocowca. Żadnemu mężowi by dbał o swoją borderkę, zdradzaczkę czy alkoholiczce. Nie muszą. Mogą, a nie muszą. Zwłaszcza gdy sami ponoszą niewymierne straty na swojej psychice, gdy cierpią inni bliscy, choćby dzieci powielające potem brzydkie schematy. Nie każdy musi mieć siłę i wiedzę, by wyciągać partnera z syfu. Najczęściej poczucie konsekwencji na własnym tyłku pozwala takim ludziom zebrać się do kupy i stać się w miarę normalnym.
Piotr nie przerobił 5% tego co ja? Ok. Niech da na mszę, że nie musiał dotknąć dna. Nie każdy musi, każdy z nas jest inny, ma inny charakter, doświadczenia. I nie jest w tym ani lepszy, ani gorszy.

Nie muszą. Mogą ale nie muszą. Chyba jednak powinni, istnieje i siedzi w każdym kto tkwi w związku odpowiedzialność za partnera i hm... pewien przymus udzielenia pomocy, bynajmniej nie głaskanie po głowie (oczywiście trzeba bardzo realnie umieć ocenić sytuację).

Nie każdy musi, każdy z nas jest inny, ma inny charakter, doświadczenia. I nie jest w tym ani lepszy, ani gorszy. Hm..., ja nie zrobiłam niektórych rzeczy które mogłam zrobić i widziałam w innych związkach ludzi, którzy takie rzeczy zrobili i : wtedy tak nie myślałam ale teraz to wydaje mi się, że Ci ludzie byli ode mnie lepsi.

2,513

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

Witam wszystkich.
Moja prawie ex zona w ostatnim czasie przechodzi sama siebie. Jakis czas temu dostalem na fb zaproszenie do znajomych od mlodej, atrakcyjnej kobiety. Nie znalem jej. A, ze nie mam w zwyczaju przyjmowac do zaufanego grona osob, ktorych nie znam, wiec wisi sobie to zaproszenie w przestrzeni wirtualnej.
Zaciekawilo mnie tylko, ze ta osoba albo nie ma zadnych znajomych i innych zdjec oprocz profilowego, albo ma wszystko poblokowane, i ze zaproszenie zostalo wyslane w tym samym dniu kiedy to konto zostal utworzone. Pomyslalem, ze to pewnie moja prawie byla zona sobie stworzyla fikcyjne konto, zeby obserwowac mni na fb, z pozycji znajomego, poniewaz zarowno ona jak i cala jej rodzina i corki jej kochasia, sa zablokowoani, wiec dla nich mnie na fb nie ma :-).
Zapytalem ja kiedys o to zaproszenie, czy zna te osobe. Oczywiscie wszystkiego sie wyparla.
Teraz pogrzebalem troche i okazalo sie, ze z tym kontem powiazana jest mlodsza corka jej kochasia. W sumie jeszcze dzecko, ma chyba 14 lat.
Mam tez w koncu wyznaczony termin konsultacji z chlopcami w RODK.
Strasznie sie to wszystko ciagnie, bo to dopiero pod koniec miesiaca :-(.
Wiec prawdopodobnie kolejna sprawa bedzie dopiero po nowym roku, tak stwierdzila moja pani mecenas :-(.
Milej niedzieli wszystkim zycze.

smile Witaj, w odróżnieniu od Bet nie uważam, że : prawda obroni sie sama, rozmawiasz tam z ludźmi którzy powinni być specami ale nie muszą nimi być.
Przygotuj się do RODK, spisz sobie wszystko co mógłbyś powiedzieć - rzeczowo, z przykładami na poparcie Twoich argumentów - słowa napisane brzmią zawsze inaczej.
Z chłopcami rozmawiaj przedstawiając swój punkt widzenia nie konfrontujac go z punktem widzenia ich matki jeśli jest odmienny, no cóż tutaj trzeba bardzo ostrożnie.
Powodzenia smile

2,514

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Finding napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

Witam wszystkich.
Moja prawie ex zona w ostatnim czasie przechodzi sama siebie. Jakis czas temu dostalem na fb zaproszenie do znajomych od mlodej, atrakcyjnej kobiety. Nie znalem jej. A, ze nie mam w zwyczaju przyjmowac do zaufanego grona osob, ktorych nie znam, wiec wisi sobie to zaproszenie w przestrzeni wirtualnej.
Zaciekawilo mnie tylko, ze ta osoba albo nie ma zadnych znajomych i innych zdjec oprocz profilowego, albo ma wszystko poblokowane, i ze zaproszenie zostalo wyslane w tym samym dniu kiedy to konto zostal utworzone. Pomyslalem, ze to pewnie moja prawie byla zona sobie stworzyla fikcyjne konto, zeby obserwowac mni na fb, z pozycji znajomego, poniewaz zarowno ona jak i cala jej rodzina i corki jej kochasia, sa zablokowoani, wiec dla nich mnie na fb nie ma :-).
Zapytalem ja kiedys o to zaproszenie, czy zna te osobe. Oczywiscie wszystkiego sie wyparla.
Teraz pogrzebalem troche i okazalo sie, ze z tym kontem powiazana jest mlodsza corka jej kochasia. W sumie jeszcze dzecko, ma chyba 14 lat.
Mam tez w koncu wyznaczony termin konsultacji z chlopcami w RODK.
Strasznie sie to wszystko ciagnie, bo to dopiero pod koniec miesiaca :-(.
Wiec prawdopodobnie kolejna sprawa bedzie dopiero po nowym roku, tak stwierdzila moja pani mecenas :-(.
Milej niedzieli wszystkim zycze.

smile Witaj, w odróżnieniu od Bet nie uważam, że : prawda obroni sie sama, rozmawiasz tam z ludźmi którzy powinni być specami ale nie muszą nimi być.
Przygotuj się do RODK, spisz sobie wszystko co mógłbyś powiedzieć - rzeczowo, z przykładami na poparcie Twoich argumentów - słowa napisane brzmią zawsze inaczej.
Z chłopcami rozmawiaj przedstawiając swój punkt widzenia nie konfrontujac go z punktem widzenia ich matki jeśli jest odmienny, no cóż tutaj trzeba bardzo ostrożnie.
Powodzenia smile

Mam sporo obaw zwiazanych z tymi badaniami. Moja adwokatka mowi, zebym wystrzegal sie oceniania zony w czasie rozmowy z ludzmi tam pracujacymi, bo oni tego raczej nie lubia. Ale z drugiej strony, w jaki sposob neutralnie przekazac te wszystkie jej zle nawyki i zachowania w stosunku do dzieci i ogolnie jakies takie lajtowe podejscie do ich wychowania.
Nastepna sprawa to dylemat co do tego, jak powinienem sie zachowywac w stosunku do synow. W naszej rodzinie to zawsze ja bylem tym bardziej wymagajacym rodzicem, ktory stawial pewne granice, ktory wymagal wiekszej odpowiedzialnosci, nie staral sie na kazdym kroku ich we wszystkim wyreczac.
Zupelnie  inaczej niz moja zona. Zawsze uwazalem, ze w temacie wychowania dzieci bardzo dobrze sie uzupelnialismy. Ona lagodna, pomocna wrecz nadopiekuncza, a ja tej stanowczy, wymagajacy i stawiajacy granice. Teraz nadal tak jest, ale zona w ostatnim czasie przechodzi sama siebie, jak by to ujac we wchodzeniu dzieciom w cztery litery, mam wrazenie, ze wrecz chce mnie zdyskredytowac w ich oczach i pokazac im, jak to beda mialy fajnie z nia jesli zdecyduja sie na pozostanie z matka po rozwodzie. Zero obowuazkow, wymagan, trucia, ze siedza za dlugo na laptopie. Boje sie, ze moze byc tak jak z corka kochanka mojej zony, ktora mieszka na codzien z matka, ale jak od czasu do czasu jest u ojca, to on jej na wszystko pozwala, a po powrocie  dziewczyna daje niezly wycisk matce.

2,515

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Czesc Piotrek
Co do Rodk, to nie jest tak straszne jak się wydaje. Ja też byłem, widziałem, przeżyłem, a obawiałem się tej diagnozy bardzo. Przede wszystkim to najwazniejsze, czy rodzice idą tam już z jakimś określonym porozumieniem rodzicielskim, dogadani co do najważniejszych kwestii związanych z opieką nad dziećmi i sposobem jej wykonywania, czy idą dopiero walczyć o to kto będzie sprawował taką opiekę głównie sam, ograniczając drugiemu rodzicowi kontakt z dziećmi. Jeśli to pierwszy przypadek, to zgodnie z obecnie obowiązującym kanonem, w kwesti opieki nad dziećmi po rozwodzie, to osoby tam pracujące będą chciały sprawdzić, czy zaproponowany przez Was plan, ma szansę,  być w miarę bezproblemowo realizowany. Ich interesuję, czy jesteście w stanie Działać w Porozumieniu i Dogadywać się w sprawie swoich dzieci.
Pamiętaj, ich nie interesują powody waszego rozstania. Oni chcą zobaczyć że zależy Wam na dzieciach, a nie na walczeniu ze sobą przy ich pomocy.
I pamiętaj, o jednym szczególe. Tam wszędzie są kamery, więc gdy będziecie razem wszyscy, we wspólnym pokoju, to jesteście własne obserwowani. To test. Musicie wtedy, wszyscy normalnie ze sobą rozmawiać,  musi być widać że umiecie się dogadywać, więc żadnych krzyków, min czy pretensji.  Jesli dziecko nie chcę iść do jakiegoś rodzica (żony) to je zachęc, to dobrze wygląda. Muszisz być maksymalnie skupiony, mieć nerwy na wodzy, choćbys nie wiem co usłyszał najgorszego na swój temat, zawsze odpowiadaj krótko i spokojnym tonem, wyjasniaj wszelkie wątpliwości. Musi być widać, że kompromis w imię dobra dzieci, to najwazniejsza sprawa w Twoim życiu. To jest trochę teatr, i musisz zagrać dobrze i przekonująco swoją rolę. Staraj się nie stresować dzieci przed, bo one i tak będą i muszą byc naturalne i wyluzowane. I pamiętaj o słowach - kluczach jak POROZUMIENIE, KOMPROMIS, DLA DOBRA DZIECI, WRAŻLIWOŚĆ i SPOKOJNE WYCHOWANIE.


I na koniec, nie martw się,  jesteś dobrym tatą i napewno będziesz umiał to udowodnić ludzion w tym ośrodku. Powodzenia smile

2,516

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Zduś w sobie obawę, na zewnątrz nie powinno być jej widać.
Moi synowie byli starsi od Twoich, zachowanie drugiej strony podobne jak opisujesz, ja – w podobnym układzie – znaczy ten surowy i wymagający rodzic smile.
Rozmowa była osobna ze mną, osobno z mężem, osobno synowie (obaj) u innego psychologa, wszyscy razem  – nie, dzieci + rodzic – też nie. Całość trwała jedno przedpołudnie, po około 3 godziny na każdego smile.
Miałam poukładane wcześniej – spisałam całość – po prostu siedziałam wieczór w wieczór i spisywałam życie od momentu pierwszego usg.
Od adwokatki miałam przykazane żeby być precyzyjną i przedstawiać przykłady, wiec spisałam dokładnie rok po roku każdą sytuację którą chciałam wywlec. I tak wiele tych lat. Potem przeczytałam parę razy, poukładałam sobie to wszystko w głowie.
Byłam po pierwszych rozprawach rozwodowych i już odnajdywałam się w takich sytuacjach, gdzieś po drodze przyswoiłam maksymalny dystans – choćby nie wiem co – mam nie tracić celu z oczu i się nie rozpraszać, i z takim nastawieniem tam poszłam.
Moja rozmowa to była swobodna wypowiedź zarówno ma temat funkcjonowania rodziny jak i sposobu wychowania. Opisałam dokładnie rok po roku życie, bardzo spokojnie i swobodnie, starałam się być bardzo przyjazna, jeśli zadawano mi pytania (chyba z 10 w sumie) starałam się pokazać że chce być dobrze zrozumiana. Zawsze pierwszoplanowo stawiałam dzieci opisując sytuację i naświetlając szczegóły : jaką syn miał minę, co powiedział, jak przeżywał, przywoływałam opinie świadków danej sytuacji. Mówiłam jasno prawdę (adwokatka sugerowała aby teatralnie ale umiejętnie pogrywać smile byłyśmy już po pierwszych rozprawach i ona uważała że świetnie sobie radzę ale ja nie chciałam ryzykować po prostu, takie zachowania wymagają dużej dyscypliny aby pozostać wiarygodnym – aż tak dobrze to ja sobie nie radziłam raczej). W zdaniach nie koloryzowałam, nie robiłam uników tematycznych, nie dorabiałam historii ani nie zasadzałam domysłów nie kończąc wypowiedzi. Na pytania o zachowania męża twardo trzymałam się konkretów i bardzo twardo tez podkreśliłam że jestem lepszym rodzicem, bez cienia niepewności. Na pytania o przyszłość (jak widzę funkcjonowanie po rozwodzie) – miałam gotową odpowiedź, czyli zarówno jak widzę opiekę, koszty utrzymania, wyjazdy, pracę, kontakty rodzinne, rozplanowany czas… no wszystko co ważne a przyziemne. Wydaje mi się, że ten surowy rodzic smile ma tu łatwiej bo skupia się na znanych mu rzeczach, ja tylko powiedziałam jak to widzę z pełnym przekonaniem co do swoich racji.
Dano mi na koniec coś w rodzaju ankiety, parę pytań (o dziwo dotyczących małżeństwa nie dzieci) z kwadracikami do wyboru, Jeśli mi coś nie pasowało pod spodem opisałam że nie mieszczę się w zakresie odpowiedzi i udzielałam bardziej szczegółowej ( smile tak sugerowała adwokatka aby obszernie i wiążąco i tutaj posłuchałam) – ale nie wiem czy należy tak postąpić bo może jak się trafi na szablonowych ludzi to tylko kłopotu sobie można narobić.
Podpytywałam potem synów jak to u nich było. Obraz tej rozmowy zrekonstruowałam sobie na własny użytek, Tobie nie chciałabym niczego sugerować, moja sytuacja była odmienna od Twojej. Na pewno pytano ich (podchwytliwie-sytuacyjnie) :
- do którego z rodziców zwrócili by się o pomoc w przykładowych sytuacjach
- jak funkcjonują w dalszej rodzinie (dziadkowie, ciotki…)
- jakie czynności codzienne kojarzą im się z danym rodzicem

Piotr, spokojnie, to jest do przeżycia, zapewniam Cię.

2,517

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
dziewan napisał/a:

Czesc Piotrek
Co do Rodk, to nie jest tak straszne jak się wydaje. Ja też byłem, widziałem, przeżyłem, a obawiałem się tej diagnozy bardzo. Przede wszystkim to najwazniejsze, czy rodzice idą tam już z jakimś określonym porozumieniem rodzicielskim, dogadani co do najważniejszych kwestii związanych z opieką nad dziećmi i sposobem jej wykonywania, czy idą dopiero walczyć o to kto będzie sprawował taką opiekę głównie sam, ograniczając drugiemu rodzicowi kontakt z dziećmi. Jeśli to pierwszy przypadek, to zgodnie z obecnie obowiązującym kanonem, w kwesti opieki nad dziećmi po rozwodzie, to osoby tam pracujące będą chciały sprawdzić, czy zaproponowany przez Was plan, ma szansę,  być w miarę bezproblemowo realizowany. Ich interesuję, czy jesteście w stanie Działać w Porozumieniu i Dogadywać się w sprawie swoich dzieci.
Pamiętaj, ich nie interesują powody waszego rozstania. Oni chcą zobaczyć że zależy Wam na dzieciach, a nie na walczeniu ze sobą przy ich pomocy.
I pamiętaj, o jednym szczególe. Tam wszędzie są kamery, więc gdy będziecie razem wszyscy, we wspólnym pokoju, to jesteście własne obserwowani. To test. Musicie wtedy, wszyscy normalnie ze sobą rozmawiać,  musi być widać że umiecie się dogadywać, więc żadnych krzyków, min czy pretensji.  Jesli dziecko nie chcę iść do jakiegoś rodzica (żony) to je zachęc, to dobrze wygląda. Muszisz być maksymalnie skupiony, mieć nerwy na wodzy, choćbys nie wiem co usłyszał najgorszego na swój temat, zawsze odpowiadaj krótko i spokojnym tonem, wyjasniaj wszelkie wątpliwości. Musi być widać, że kompromis w imię dobra dzieci, to najwazniejsza sprawa w Twoim życiu. To jest trochę teatr, i musisz zagrać dobrze i przekonująco swoją rolę. Staraj się nie stresować dzieci przed, bo one i tak będą i muszą byc naturalne i wyluzowane. I pamiętaj o słowach - kluczach jak POROZUMIENIE, KOMPROMIS, DLA DOBRA DZIECI, WRAŻLIWOŚĆ i SPOKOJNE WYCHOWANIE.


I na koniec, nie martw się,  jesteś dobrym tatą i napewno będziesz umiał to udowodnić ludzion w tym ośrodku. Powodzenia smile

Witaj Dziewan.
Nie takie rzeczy czlowiek w zyciu przechodzil wiec i te badania jakos przezyje smile
O zachowanie chlopcow i ich reakcje jestem raczej spokojny. Byli pare razy u psychologa, wiec juz wiedza mniej wiecej, czego moga sie tam spodziewac. Oni na codzien sa bardzo weseli, nie widac po nich, ze w naszym zyciu dzieje sie cos zlego. Sa tak samo zwiazani emocjonalnie z matka jak ze mna, wiec nie ma mowy, ze ktores z nas bedzie jakos gorzej tam przez nich traktowane.
Z tego co pamietam, wy z zona mieliscie ustalony jakis plan wychowawczy, ja o czyms takim to moge tylko pomazyc, bo nie mozna planu ulozyc z kims kto nie widzi zadnych problemow w obecnej naszej sytuacji.
Zarowno ja, jak i sporo naszych znajomych uwazamy, ze moja zona wcale nie zdaje sobie powagi z sytuacji w jakiej jestesmy. Ona zyje jak w jakims matriksie. Wydaje jej sie, ze to wszystko jest jak jakas gra, ktora jak dobiegnie konca, to zwinie plansze i wszystko bedzie tak jak kiedys. Ale niestety nie bedzie.
Ciezko sie z nia funkcjonuje na codzien i chcialbym, zeby w koncu zaczela sie zachowywac jak dorosla kobieta, swiadoma swoich wyborow. Ale tak nie jest.
Jak ja prosilem, zeby wyprowadzila sie do kochanka, to uslyszalem nie, bo ona dzieci nie zostawi, szczegol, ze w zeszlym roku zrobila to dwukrotnie.
Jak juz mam naprawde jej dosyc i proponuje, zeby wyprowadzila sie z chlopcami skoro nie chce ich zostawic, to odpowiedz jest, ze nie, bo tu jest jej dom.
Jak pytam czy dotrzyma slowa danego przed sadem i sie wyprowadzi sama jesli synowie zostana ze mna, to widze tylko glupi usmiech i slysze, ze chyba jestem smieszny.
Jak mozna z kims takim cokolwiek ustalic?
Jak mozna ustalic plan wychowawczy, jak slysze, ze ona mowi starszemu synowi, ktory nie poszedl do szkoly, bo zlapal przeziebienie, ze moze sobie wziasc laptopa do lozka, kiedy ja wczesniej powiedzialem, ze ok, moze nie isc do szkoly, ale ma caly dzien lezec w lozku, odpoczywac i nie ma mowy o zadnym graniu, bo i tak za duzo siedzi na laptopie.
Jak mozna ustalic cokolwiek z osoba, ktora kiedy ja ograniczylem chlopcom cole, chipsy i chinske zupki, przynosi im to sama ze sklepu, bo ja o to poprosili. Szczegol, ze robi tym krzywde ich zdrowiu, wazne, ze sie wkupia w ich laski, a ja jeszcze slysze od niej pretensje, ze zabieram ich do kina, na basen czy na pizze, a ona nie moze, bo nie ma kasy. Noz k...a, przeciez pracuje, tak samo jak ja, nie rozumiem jak nie ma kasy na kino chociaz raz w miesiacu zeby gdzies chlopcow zabrac.
Do tego pogrywa ze mna w domu, stara sie we mnie wzbudzac jakies poczucie winy. Mowi zebym przyniosl jej kawe z kuchni, kiedy oboje siedzimy w pokoju, a jak jej mowie, ze chyba jest smieszna, to ona palnie, ze jak bysmy zyli w zgodzie to bym jej przyniosl. Potrafi przyjsc i opowiadac mi jakies bzdury, ktore wcale mnie nie interesuja, po czym stwierdza, ze po co ona sie produkuje, skoro ja jej nie slucham, a jak jej mowie, ze mnie to nie interesuje i jest mi to obojetne, to strzela focha i wychodzi do drugiego pokoju, a na drugi dzien sytuacja sie powtarza.
Chlopcy maja przez takie jej zachowanie wypaczony obraz naszej relacji, bo mysla, ze miedzy nami jest lepiej, ze sie moze nie rozejdziemy, ale ja to raczej malo interesuje, albo nie rozumie tego, ze robi im tym wode z muzgu.
Zona pracuje na trzy zmiany, jak pytam kto bedzie sie synami zajmowal jak bedzie w pracy po poludniu lub w nocy, to slysze albo nie wiem, albo ty. A jak pytam po co stara sie o opieke nad dziecmi, skoro nie bedzie w stanie im jej zapewnic, to slysze, ze zmieni prace a ja jej mam w tym pomagac. To w takim razie na cholere nam ten rozwod skoro nic sie ma nie zmienic.
Mam wrazenie, ze ona zamiast sie rozwijac, to sie cofa do etapu dzieciecego. Za nic nie chce brac odpowiedzialnosci i wszystko jej sie nalezy. A jak cos jest nie po jej mysli, to uroni kilka lez i wszyscy maja biec pocieszac biedna, mala dziewczynke.
Twoja zona Dziewan miala chociaz na tyle charakteru w sobie, ze jak powiedziala a to byla konsekwentna w tym co robi, zupelnie inaczej niz moja.

2,518

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Wiesz Piotr, może od początku powiem Ci jak ja to widzę. Choć mogę się mylić,  bo to Ty z nią żyjesz na codzien i widzisz więcej.
Możesz mieć rację że ona gra, ale w zupełnie inną gre niż Ci się wydaje. Pamiętaj, że te nasze Bz już nie raz Nas, hmm.... przechytrzyły smile  To że idziesz bez planu rodzicielskiego do rodk czy sądu, działa na jej korzyść. Sam wiesz że słowo mowione nic nie znaczy przed sądem, żadne obietnice czy zapewnienia, nic, liczy się to co na piśmie i z podpisem pod spodem. Tego nie zakwestionujesz. Wiesz ja byłem bardzo rozbity przez pierwsze miesiące, ale nawet w takim stanie, moja wrodzona natura planisty i organizatora, brała górę i wiedziałem że muszę dostarczyć podpisany plan przez obie strony przed sąd i że ona musi go tam potwierdzić. Sam mówisz że Ona lubi zalewać się łzami, udawać pokrzywdzona przez los biedulke która jest taka bezbronna wobec złego,  nieczulego męża sad Pamiętaj to kobieta, ona już z góry w sądzie jest wygrana. Jedyne co Ty mozesz zrobić, to tylko doprowadzić do remisu, czyli udowodnić że szkody po obu stronach są porownywalne, a wtedy właśnie decydują szczegóły o opiece nad dziećmi,  typu kto bardziej odpowiedzialny lub lepiej zorganizowany.
Wiem że jesteś zmęczony, rozumiem to. Sam w październiku złapałem głęboki dół, na ostatniej prostej, i mimo rozwodu w grudniu, to dopiero w czerwcu udało mi się dostrzec jakieś światełko nadziei w moim życiu. Musisz zacisnac zęby i doprowadzić sprawę do końca. To jej zachowanie.....
Obawiam się że jest w pełni zaplanowane. Chcę Cię tak bardzo wymeczyc, zdolowac, zagnieść, żebyś się poddał a Ona zgarnie wtedy całą pulę. Czyli dzieci, dom, majątek i Twoj fałszywy obraz w oczach innych ludzi. To sprytna manipulantka, już Ci to nie raz udowodniła. I tak teraz pragnie
się przypodobac dzieciom, przekonać Ich do siebie, ale jednocześnie wierzę że męczy ją poczucie winy, więc stara się im to co zrobiła,  jakoś wynagrodzic. Wobec Ciebie też ma zapewne poczucie winy, jesteś chodzącym dowodem jej słabości, widzi Twoj wzrok, Twoją postawę wobec Niej, to ja boli a jednocześnie wie, że zasłużyła - morale i miłość własna równa się zero. Więc miota się od jednej skrajnosci w drugą,  od poczucia winy wobec Ciebie, do planu aby Cię zniszczyć.
Słuchaj a co z jej obecnym związkiem ? Jakie ma plany ? Czy ona nadal podczytuje Twoj wątek?

I pamiętaj, musisz zadbać o Swoje Interesy. Synów i byt dla nich. A Ona już wybrała, teraz niech ponosi konsekwencje swoich czynów, choćby miała iść pod most. Wiesz, może to nie popularne co powiem, na kobiecym w sumie forum - ale chyba naprawdę jest typ kobiet, które czasem potrzebują brutalnego potraktowania. My ten moment obaj przegapiliśmy, a teraz to już lepiej zostawić innym smile

2,519 Ostatnio edytowany przez bullet (2016-10-04 13:52:02)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

tak mnie korci: poczytajcie wątek fevers'a w temacie ew. powrotów
http://www.netkobiety.pl/t51328.html

2,520

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
bullet napisał/a:

tak mnie korci: poczytajcie wątek fevers'a w temacie ew. powrotów
http://www.netkobiety.pl/t51328.html

E nie, ja tam nie widzę żadnych symptomow tego że Jz Piotra robi podchody pod miękkie lądowanie w jego ramionach. Może kiedyś, ale brak spełnienia podstawowego warunku. Nie odstawila kochasia. Raczej to jest jakaś perfidna gra, obliczona na maksymalne zmęczenie i przeczolganie Go, w imię jakiejś wyimaginowanej zemsty. I dla chęci osiągnięcia zysku na koniec. A nuż się zmęczy i wszystko jej odpuści ?

Bullet, a jak to z Tobą teraz jest ?

2,521 Ostatnio edytowany przez bullet (2016-10-05 08:16:20)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
dziewan napisał/a:

.. ja tam nie widzę żadnych symptomow tego że Jz Piotra robi podchody pod miękkie lądowanie w jego ramionach..

... brr, mam nadzieję ... chyba źle napisałem, nie chodziło mi o jej powrót i mam sądzę, że Piotr już mądrzejszy o te ostatnie miesiące, by do niego nie dopuścił, a wątek wskazany przeze mnie nie jest o powrotach. Bardziej pokazuje jak osoba się zmienia ... co sobie wyobrażamy gdy zaczyna nam się "walić życie" aż do finału. Fevers tym wątkiem spowodował, ze ja wiedziałem co mnie czeka.
Piotr mam nadzieję nie odpuści, może sobie pozwolić na to dopiero jak będzie miał w garści papier rozwodowy z orzekaniem jej winy.

Dziewan dziękuję za zainteresowanie, teraz u mnie w porządku, nie jestem sam.
Choć nie wyglądam jak Apollo to na brak zainteresowania nie narzekam od pewnego czasu.
Obecnie buduję COŚ lecz na razie sza smile

Potwierdzam to co się zapewne od lat tutaj przewija, że jak wreszcie człowiek zaczyna strząsać z siebie to całe g..o, świat się zmienia i nabiera barw smile, dostrzega, ze dookoła masa osób z podobnymi problemami, kobiet, które przeszły taką jak ja gehennę, doskonale wiedzących o co kaman w tym wszystkim.
Tak, teraz widzę to zupełnie inaczej niż wtedy gdy przez to przechodziłem. Tamten czas odbieram jak koszmarny sen i do dziś mam niesmak, że mogłem być tak naiwny. Poza tym z jednej strony jest poczucie zmarnowanych lat, tych na walkę o rodzinę ale z drugiej strony ... starałem się ... poniosłem porażkę lecz warto było i może uda się ją przekuć ostatecznie w sukces. "Przegrana" uświadomiła mi, że jestem silniejszy niż sądziłem, a moja ex słabsza niż uważałem.

2,522

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
bullet napisał/a:
dziewan napisał/a:

.. ja tam nie widzę żadnych symptomow tego że Jz Piotra robi podchody pod miękkie lądowanie w jego ramionach..

... brr, mam nadzieję ... chyba źle napisałem, nie chodziło mi o jej powrót i mam sądzę, że Piotr już mądrzejszy o te ostatnie miesiące, by do niego nie dopuścił, a wątek wskazany przeze mnie nie jest o powrotach. Bardziej pokazuje jak osoba się zmienia ... co sobie wyobrażamy gdy zaczyna nam się "walić życie" aż do finału. Fevers tym wątkiem spowodował, ze ja wiedziałem co mnie czeka.
Piotr mam nadzieję nie odpuści, może sobie pozwolić na to dopiero jak będzie miał w garści papier rozwodowy z orzekaniem jej winy.

Dziewan dziękuję za zainteresowanie, teraz u mnie w porządku, nie jestem sam.
Choć nie wyglądam jak Apollo to na brak zainteresowania nie narzekam od pewnego czasu.
Obecnie buduję COŚ lecz na razie sza smile

Potwierdzam to co się zapewne od lat tutaj przewija, że jak wreszcie człowiek zaczyna strząsać z siebie to całe g..o, świat się zmienia i nabiera barw smile, dostrzega, ze dookoła masa osób z podobnymi problemami, kobiet, które przeszły taką jak ja gehennę, doskonale wiedzących o co kaman w tym wszystkim.
Tak, teraz widzę to zupełnie inaczej niż wtedy gdy przez to przechodziłem. Tamten czas odbieram jak koszmarny sen i do dziś mam niesmak, że mogłem być tak naiwny. Poza tym z jednej strony jest poczucie zmarnowanych lat, tych na walkę o rodzinę ale z drugiej strony ... starałem się ... poniosłem porażkę lecz warto było i może uda się ją przekuć ostatecznie w sukces. "Przegrana" uświadomiła mi, że jestem silniejszy niż sądziłem, a moja ex słabsza niż uważałem.

Witaj Bullet.
Fajnie uslyszec, ze ktos po takich zawirowaniach wychodzi na prosta i zaczyna mu sie na nowo ukladac w zyciu.
Co do zachowania mojej jz, o ktorym wspomniales, to moim zdaniem ona w tym momencie znow przechodzi syndrom tej oslawionej na forum malpki.
Tak jak napisal Dziewan, nie zerwala kontaktow z kochankiem, ale nie jest on juz tak intensywny. Nie ma noszenia telefonu przy tylku po calym meszkaniu, zadko widze, zeby cos tam na nim stukala, wiec i rozmowy pewnie juz nie sa tak plomienne jak dawniej. Jednoczesnie w stosunku do mnie jest zupelnie inna, nagle jej sie przypomnalo jak mnie kiedys nazywala, nagle potrafi przesiedziec cale popoludnie w dziennym pokoju razem ze mna i tak jak pisalem nawijac mi makaron na uszy. Znow zaczelo ja interesowac jak mi praca minela, szuka kontaktu fizycznego ze mna, czy to bezpisrednio, przez jakies poszturchiwania zartobliwe, siadanie na tym samym narozniku a nie gdzies obok. Ale rowniez poprzez wlanczanie sie w jakies moje wyglupy i zabawy z synami.
Ja to wszystko obserwuje i traktuje ja z bardzo duza rezerwa.
Nie mam parcia na przebyywanie w jej towarzystwie, wrecz mnie ono meczy co bardzo czesto daje jej odczuc, albo bezposrednio, albo insynuujac jej, zeby takie zainteresowanie moja osoba lepiej sporzytkowala na relacje z kochankiem.
Pamietam jak zaczynalem pisac w ubieglym roku na forum, jak ciagnelo mnie do niej, jak mi zalezalo na kontakcie fzycznym z nia. Teraz juz tego nie ma, wrecz mi przeszkadza gdy do niego w jakikolwiek sposob dojdzie.
Tak jak pisalem wyzej, dla mnie to typowe zachowanie malpeczki, siedzi na galezi na ktora jakis czas temu przeskoczyla i drapie sie po glowie jak by tu wrocic na poprzednia, tylko ma problem, bo podczas przeskakiwania na obecna, ta poprzednia zlamala i teraz nie ma za co sie chwycic.
Nie wiem co tam siedzi w jej glowie i wcale mnie to nie interesuje. Byc moze sugeruje sie tym, co jej kiedys powiedzialem, ze ja rozwodu nie odpuszcze i doprowadze go do konca, natomiast nie wiem jak sie nasze losy potem potocza, wiec jesli kiedykolwiek z jakiegokolwiek powodu nasze drogi by se znow skrzyzowaly, to mi nasz akt malzenstwa nie bedzie do niczego potrzebny, bo c z tego, ze teraz jest oficjalnie moja zona, jak tak na prawde przysiege malzenska miala gleboko gdzies.
Mysle, ze to chodzi o to, ze ona juz nie ma kompletnie wplywu na mnie, ze widzi, ze z osoby dla ktorej bylem w stanie zrobic wszystko stala sie osoba, dla ktorej nic nie zrobie.
Wyleczylem sie z niej kompletnie, i nie widze innego zakonczenia tej historii jak nasz rozwod.
A ona siedzi sobie na razie na tej swojej galazce i czeka na rozwoj sytuacji jednoczesnie starajac sie wyciagac swoje lapki w kierunku czegos, czego nigdy juz nie siegnie.

2,523 Ostatnio edytowany przez bullet (2016-10-05 09:24:30)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

Wyleczylem sie z niej kompletnie, i nie widze innego zakonczenia tej historii jak nasz rozwod.

hmm, Piotr - "pożijom uwidim"- co do meritum to nie zapieraj się.

Potwierdza się jednak to, co można wypisywać do us.nej śmierci.
Powtórzę więc: "Twoja słabość jej Jej siłą, Twoja siła jest Jej słabością"

2,524

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
dziewan napisał/a:

Słuchaj a co z jej obecnym związkiem ? Jakie ma plany ? Czy ona nadal podczytuje Twoj wątek?

Dziewan ja tak naprawde nie wiem co jest z jej obecnym zwiazkiem, bo zwyczajnie jej o to nie pytam. Nie interesuje mnie to po prostu. To co napisalem w poscie wyzej Bulletowi, to tylko moje obserwacje i osobiste odczucia.
Jakie ma plany tez nie wiem. Watpie aby miala jakiekolwiek, bo to typ czlowieka, ktory nie jest nauczony planowania, zyje dniem codziennym i wychodzi z zalozenia co ma byc to bedzie.Jesli chodzi o podczytywanie watku to ona nigdy tego nie robila i mysle, ze nie robi nadal.
Owszem wie, ze ja pisze na forum. Wie, ze o naszym malzenstwie, nawet ja sam namawialem kiedys, zeby sobie poczytala, ale jakos nie miala ochoty. Nie wiem, czy z lenistwa, czy po prostu bala sie przeczytac prawde o sobie i tym co robi.
Moze kiedys ja najdzie ochota i poczyta, wie gdzie pisze i bez problemu znajdzie ten watek, ale mysle, ze to jeszcze nie jest ten moment.

2,525 Ostatnio edytowany przez Piotr74 (2016-10-05 09:44:13)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Finding napisał/a:

Zduś w sobie obawę, na zewnątrz nie powinno być jej widać.
Moi synowie byli starsi od Twoich, zachowanie drugiej strony podobne jak opisujesz, ja – w podobnym układzie – znaczy ten surowy i wymagający rodzic smile.
Rozmowa była osobna ze mną, osobno z mężem, osobno synowie (obaj) u innego psychologa, wszyscy razem  – nie, dzieci + rodzic – też nie. Całość trwała jedno przedpołudnie, po około 3 godziny na każdego smile.
Miałam poukładane wcześniej – spisałam całość – po prostu siedziałam wieczór w wieczór i spisywałam życie od momentu pierwszego usg.
Od adwokatki miałam przykazane żeby być precyzyjną i przedstawiać przykłady, wiec spisałam dokładnie rok po roku każdą sytuację którą chciałam wywlec. I tak wiele tych lat. Potem przeczytałam parę razy, poukładałam sobie to wszystko w głowie.
Byłam po pierwszych rozprawach rozwodowych i już odnajdywałam się w takich sytuacjach, gdzieś po drodze przyswoiłam maksymalny dystans – choćby nie wiem co – mam nie tracić celu z oczu i się nie rozpraszać, i z takim nastawieniem tam poszłam.
Moja rozmowa to była swobodna wypowiedź zarówno ma temat funkcjonowania rodziny jak i sposobu wychowania. Opisałam dokładnie rok po roku życie, bardzo spokojnie i swobodnie, starałam się być bardzo przyjazna, jeśli zadawano mi pytania (chyba z 10 w sumie) starałam się pokazać że chce być dobrze zrozumiana. Zawsze pierwszoplanowo stawiałam dzieci opisując sytuację i naświetlając szczegóły : jaką syn miał minę, co powiedział, jak przeżywał, przywoływałam opinie świadków danej sytuacji. Mówiłam jasno prawdę (adwokatka sugerowała aby teatralnie ale umiejętnie pogrywać smile byłyśmy już po pierwszych rozprawach i ona uważała że świetnie sobie radzę ale ja nie chciałam ryzykować po prostu, takie zachowania wymagają dużej dyscypliny aby pozostać wiarygodnym – aż tak dobrze to ja sobie nie radziłam raczej). W zdaniach nie koloryzowałam, nie robiłam uników tematycznych, nie dorabiałam historii ani nie zasadzałam domysłów nie kończąc wypowiedzi. Na pytania o zachowania męża twardo trzymałam się konkretów i bardzo twardo tez podkreśliłam że jestem lepszym rodzicem, bez cienia niepewności. Na pytania o przyszłość (jak widzę funkcjonowanie po rozwodzie) – miałam gotową odpowiedź, czyli zarówno jak widzę opiekę, koszty utrzymania, wyjazdy, pracę, kontakty rodzinne, rozplanowany czas… no wszystko co ważne a przyziemne. Wydaje mi się, że ten surowy rodzic smile ma tu łatwiej bo skupia się na znanych mu rzeczach, ja tylko powiedziałam jak to widzę z pełnym przekonaniem co do swoich racji.
Dano mi na koniec coś w rodzaju ankiety, parę pytań (o dziwo dotyczących małżeństwa nie dzieci) z kwadracikami do wyboru, Jeśli mi coś nie pasowało pod spodem opisałam że nie mieszczę się w zakresie odpowiedzi i udzielałam bardziej szczegółowej ( smile tak sugerowała adwokatka aby obszernie i wiążąco i tutaj posłuchałam) – ale nie wiem czy należy tak postąpić bo może jak się trafi na szablonowych ludzi to tylko kłopotu sobie można narobić.
Podpytywałam potem synów jak to u nich było. Obraz tej rozmowy zrekonstruowałam sobie na własny użytek, Tobie nie chciałabym niczego sugerować, moja sytuacja była odmienna od Twojej. Na pewno pytano ich (podchwytliwie-sytuacyjnie) :
- do którego z rodziców zwrócili by się o pomoc w przykładowych sytuacjach
- jak funkcjonują w dalszej rodzinie (dziadkowie, ciotki…)
- jakie czynności codzienne kojarzą im się z danym rodzicem

Piotr, spokojnie, to jest do przeżycia, zapewniam Cię.

Dziekuje Finding za obszerna wypowiedz i wiele cennych rad.
Mysle, ze zrobie jak podpowiadasz i spisze sobie wszystko wszystko na papierze.
Nie bede mial z tym problemu, bo nie bylem i nie jestem niedzielnym tatusiem.
Od samego poczatku, jak tylko dowiedzialem sie o pierwszej ciazy zony aktywnie we wszystkim uczestniczylem. Chodzilem z zona na badania, bylem przy niej w szpitalu gdy pojawily sie jakies komplikacje przy kazdej ciazy. Bylem przy porodzie starszego syna, przy mlodszym sie nie udalo, bo byla przeprowadzona nie zaplanowana cesarka ratujaca zycie mlodszego syna. Nie wykpiwalem sie od pomocy zonie, gdy synowie byli mali, razem z nia ich mylem, przewijalem, karmilem, usypialem i nigdy nie powiedzialem mimo, ze ona i przy jednym i przy drugim synu, wykorzystala pelne urlopy maciezynskie i wychowawcze, zrob to sama, bo ja jestem zmeczony po pracy.
Bylem obecny przy kazdym waznym wydazeniu w zyciu chlopcow, w przedszkolu, w szkole. Kazde rozpoczecie roku szkolnego, kazde przedstawienie nasze dzieci mialy nas oboje na sali. Nie zostawilem zony samej z chorym dzieckiem w szpitalu, kiedy trzeba bylo byc przy nim dzien i noc, tylko sie zmienialismy na noc, spiac przy jego lozeczku na materacu.
Nie musze sobie notowac na kartce jak nazywaja sie wychowawcy synow, jak moja jz, bo znalazlem taka karteczke noe dawno w domu. Nie musze notowac w co lubia grac, co lubia ogladac.
Wiec nie obawiam sie, ze nie bede potrafil udzielic odpowiedzi na jakiekolwiek pytanie.
Obawiam sie tylko tego, czy trafie na obiektywne osoby, czy takie, ktore kieruja sie w wydawaniu opinii stereotypami.

2,526

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
bullet napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

Wyleczylem sie z niej kompletnie, i nie widze innego zakonczenia tej historii jak nasz rozwod.

hmm, Piotr - "pożijom uwidim"- co do meritum to nie zapieraj się.

Potwierdza się jednak to, co można wypisywać do us.nej śmierci.
Powtórzę więc: "Twoja słabość jej Jej siłą, Twoja siła jest Jej słabością"

Tak to ostatnie zdanie na dzien dobry powinna dostawac kazda osoba, ktora zawita na to forum po zdradzie smile.

2,527 Ostatnio edytowany przez Finding (2016-10-05 20:54:58)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

smile Miałam dokładnie takie obawy jak Ty i dlatego tak 'starannie' podeszłam do tematu, bo obiektywnie miałam poczucie, że stoję na 'wygranej', co wcale też nie oznacza, że ta moja 'wygrana' powinna eliminować ojca z życia synów.
Piotr, ująłeś mnie po prostu swoią postawą, mam nadzieję, że cokolwiek napisałam Ci się przyda.
Obawiam się dawania rad - zawsze mi się wydaje, że podejście powinno być indywidualne i takiego i profesjonalnego życzę Ci przy badaniu.
Powodzenia smile

2,528

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
bullet napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

Wyleczylem sie z niej kompletnie, i nie widze innego zakonczenia tej historii jak nasz rozwod.

hmm, Piotr - "pożijom uwidim"- co do meritum to nie zapieraj się.

Potwierdza się jednak to, co można wypisywać do us.nej śmierci.
Powtórzę więc: "Twoja słabość jej Jej siłą, Twoja siła jest Jej słabością"

Tak to ostatnie zdanie na dzien dobry powinna dostawac kazda osoba, ktora zawita na to forum po zdradzie smile.

Właśnie ja widzę to samo co Bullet. A może i nawet więcej smile https://m.youtube.com/watch?v=Ujzmt9nDxoM

2,529

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
dziewan napisał/a:
Piotr74 napisał/a:
bullet napisał/a:

hmm, Piotr - "pożijom uwidim"- co do meritum to nie zapieraj się.

Potwierdza się jednak to, co można wypisywać do us.nej śmierci.
Powtórzę więc: "Twoja słabość jej Jej siłą, Twoja siła jest Jej słabością"

Tak to ostatnie zdanie na dzien dobry powinna dostawac kazda osoba, ktora zawita na to forum po zdradzie smile.

Właśnie ja widzę to samo co Bullet. A może i nawet więcej smile https://m.youtube.com/watch?v=Ujzmt9nDxoM

Ja tam nie wiem co wy obaj widzicie smile
Wiem czego mi trzeba.
https://www.youtube.com/watch?v=6UMsQFEt94Q

Przez ostatnie dwa lata zrozumiałem dwie rzeczy.
Po pierwsze
https://www.youtube.com/watch?v=W2nWne3l4ws
A po drugie
https://www.youtube.com/watch?v=fQvVyTBIqsU
W innej wersji gnida ;P
Kurcze ja przez czterdzieści lat żyłem w jakimś iluzjonie. Podczytuję to forum, te sprzeczki kochanek/ów ze zdradzonymi i tak sobie myślę, czy naprawdę tak ciężko ludziom pojąć, że nigdy nie wolno szufladkować ludzi. Że każda, ta prawdziwa historia tu opisana jest inna. Że inne motywy, okoliczności kierowały decyzjami poszczególnych autorów.
Czy tak ciężko zrozumieć, że
https://www.youtube.com/watch?v=EWAeU67B-ws

Przyszedłem na to forum szukać porady jak ratować moją żonę z toksycznej miłości, bo ślepo wierzyłem, że to nie ona, tylko ten ktoś zrobił z niej innego człowieka. Ale teraz wiem, że to ona sama taka jest. I ja tez jestem. Tylko człowiekiem. Też mam swoje za uszami.
Skrzywdziłem kogoś kto na to nie zasłużył, kogoś kto się w moim życiu pojawił całkiem nieświadomy tego jaki jestem.
Kto dał mi siłę do dalszego życia, dla kogo chciałem się zmienić.
Przepraszam Cię tyle mogę powiedzieć, nic więcej.

2,530

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotrku trzymasz się?
Dobrej nocy

2,531

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
O'kruszynka napisał/a:

Piotrku trzymasz się?
Dobrej nocy

Trzymam, trzymam. Zlego diabli nie biora wink.
Tobie rowniez O'Kruszynko dobrej i spokojnej nocy.

2,532

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotrek, nie lubię tatuaży, ale ten tytuł,  ten tekst " non credas mulier - nigdy nie wierz kobiecie" kazałem sobie wytatuować na ręku. Na pamiątke i żebym już zawsze o tym pamiętał.

Rozumiem że twoja relacja z jakąś kobietą się rozpadła. I masz wrażenie że z twojej winy. Więc opowiedz o tym, zobaczymy jak to wygląda.

2,533

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
dziewan napisał/a:

Piotrek, nie lubię tatuaży, ale ten tytuł,  ten tekst " non credas mulier - nigdy nie wierz kobiecie" kazałem sobie wytatuować na ręku. Na pamiątke i żebym już zawsze o tym pamiętał.

Rozumiem że twoja relacja z jakąś kobietą się rozpadła. I masz wrażenie że z twojej winy. Więc opowiedz o tym, zobaczymy jak to wygląda.

Wybacz, ale nie bede o tym opowiadal. Szanuje ta kobiete, i nie jest to miejsce na takie opowiesci.
Mi wystarczy, ze wiem, ze tym razem to ja jestem winny. Zadne rozwazania nic tu nie zmienia.
Zycze jej szczescia bo na to zasluguje, i mam nadzieje, ze je znajdzie.

2,534

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Ok rozumiem że nie chcesz o tym mówić, masz prawo. Choć akurat braku szacunku w ew. rozmowie na temat tej kobiety, nie doszukiwałbym się z Twojej strony.
Ot pomyśl o tym jak o kolejnym doświadczeniu w swoim życiu. Próbowałes, nie wyszło, trudno, wyciągnij wnioski i idź dalej. Jak bardzo źle by to nie brzmiało, to zazwyczaj takich przelotnych związków, po rozwodzie, trzeba jednak parę zaliczyć.
To podobno standard, przynajmniej w większości przypadków, a ważne co z tego na przyszłość dla siebie wyniesiemy.
Nie zadręczaj się, jest jak jest, a Ty masz na głowie ważniejsze sprawy i na nich musisz się skupić.

2,535 Ostatnio edytowany przez Przyszłość (2016-10-13 12:18:39)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Cześć Piotr,
Dawno nie wypowiadałam się w Twoim wątku, chociaż zaglądam tu do Ciebie od czasu do czasu. Teraz też mam wątpliwości, czy pisać cokolwiek, bo nie jestem pewna, czy kto(co)kolwiek jest w stanie przedrzeć się przez ścianę Twoich mechanizmów obronnych. Zrobisz sobie z tym, co napiszę cokolwiek.
Niedługo będą 2 lata jak napisałeś tu pierwszy raz o sobie, swojej sytuacji i swoich odczuciach. I przez te 2 lata wg mnie niewiele się w Tobie zmieniło. Jasne, że pozbyłeś się złudzeń co do jeszcze żony, przestałeś wierzyć w część iluzji i zniekształceń rzeczywistości, które sam sobie stworzyłeś. Ale nic, albo prawie nic nie drgnęło w Twoim samopoznaniu. Nadal gdzieś błądzisz, nie potrafiąc ustalić, co jest dla Ciebie w życiu ważne. Poruszasz się po świecie, kierując trochę powinnościami, trochę chęciami wynikającymi z tego jak chciałbyś siebie postrzegać a nie jaki jesteś w rzeczywistości, bo nie dążysz do określenia swojej własnej tożsamości. Po części jeszcze odreagowujesz to, co się wydarzyło w Twoim życiu.
Każdy ma swój czas, każdy sam musi sobie dać szansę na samopoznanie, jednak obserwując Twoje zmagania czuję smutek i żal, że właściwie to nie przesunąłeś się nic dalej w samorozwoju. "Zatrzymałeś się" na pewnym etapie rozwoju.
Żebyśmy się dobrze zrozumieli to podkreślę raz jeszcze, że widzę zmiany w Twoim życiu i zachowaniu, które wynikają głównie z tego, że zostałeś zmuszony do skonfrontowania się z faktami i pozbycia złudzeń. Jednak dalej żyjesz automatycznie, bez większego wglądu w samego siebie. Takie to dla mnie przykre.
Życzę Tobie powodzenia
Pozdrawiam smile

Posty [ 2,471 do 2,535 z 2,855 ]

Strony Poprzednia 1 37 38 39 40 41 44 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024