Piotr doczytam do końca.
Ja mówię teraz o Twoim codziennym kontakcie głównie wirtualnym z jak to mówiłeś "koleżanką".
Tobie pisanie przez żonę SMS-ów z byłym nie przeszkadzało. A powinno.
Jej Twoje codzienne, częste pisanie przeszkadzało bardzo, ale dla Ciebie nie miało to znaczenia.
Wyraźnie komunikowała Ci, że Ją to rani, ale dla Ciebie ważniejsza była przyjemność z kontaktu z "koleżanką" niż to co czuje Twoja żona.
A skoro tak było to czy rzeczywiście Ją kochałeś i szanowałeś? Czy naprawdę była na pierwszym miejscu?
Tu nie chodzi o różnicę zdań, ani o posiadanie kontaktu koleżeńskiego. Tu chodzi o lekceważenie uczuć żony i wejście w bardziej zażyłą relację niż kontakt koleżeński.
Chciałeś żeby żona czuła i myślała tak samo jak Ty, ale to nie możliwe jest. Ona jest innym człowiekiem niż Ty i nie jest mężczyzną.
W takiej sytuacji postanowiła zagrać w to co i Ty grałeś, tylko że ona słabsza była a i Jej towarzysz gry to stary wyga w te klocki, więc nie ma się co dziwić że przegrała.
Pisałeś, że ten kontakt z "koleżanką" nie był zły bo był jawny.
Czy w takim razie fer byłoby również gdyby Twoja żona mówiła: "Pitek wychodzę dzisiaj wieczór do Rycha, ale nie masz się czym martwić, po prostu chcę się trochę dowartościować, zresztą to tylko sex, a wiesz przecież że To Ciebie kocham najbardziej i Ty jesteś numerem 1. Nie bierz tego do siebie, ja po prostu mam teraz takie zdanie o relacjach damsko-męskich".
To, że robiłeś to na Jej oczach nie sprawiało, że mniej Ją to bolało tylko bardziej.
Jak myślisz dlaczego mimo, że jest taka atrakcyjna zaczęła przeglądać się we wszystkich lustrach?
Bo czuła się zagrożona, bała się, że tamta podoba Ci się bardziej.
Co z tego że podobała się wszystkim, skoro to dla Ciebie chciała być najpiękniejsza.
I tak jak pisałeś Twoje zapewnienia o tym nic nie dawały, nie brała ich na poważnie, bo czyny za tym nie szły.
Skoro nie zaprzestałeś kontaktu, to jasne dla Niej było, że ta "koleżanka" jest ważniejsza.
Do koleżanki to można wysłać życzenia na święta czy imieniny. Zapytać od czasu do czasu co słychać. A nie codziennie interesować się Jej życiem.
Ja mam wiele koleżanek, ale do żadnej nie wysyłam po kilka wiadomości na dzień.
Oszukujesz sam siebie w tym temacie.
Nie twierdzę, że zdrada ma zawsze przyczynę w kryzysie. Ale w tym przypadku mogło tak być.
Poza tym nawet w dobry małżeństwie, gdzie jest i uczucie i partnerstwo i super sex, zdarza się niestety, że jedna strona ulega pokusie zagrania w grę pt. flirt. Robi to nieopatrznie, myśląc, że to nic takiego, że w porę się wycofa, ale zazwyczaj jest już za późno i dochodzi do zdrady emocjonalnej a potem fizycznej. Po wszystkim zostają tylko zgliszcza, rozczarowanie, gorycz, niewyobrażalne cierpienie dzieci i żal że to co było już nie wróci.
Gdybyś posłuchał Mańka Twoja historia mogłaby zakończyć się inaczej, tak jak chciałeś. Gdybyś na początku przyznał, że nie byłeś taki krystaliczny, że to nie było fer angażować się w sprawy innej kobiety, to i Jej byłoby łatwiej pokonać wstyd i przyznać, że źle zrobiła i żałuje. Moglibyście zacząć od nowa. Miałbyś wtedy to czego naprawdę chciałeś, z powrotem Swoją żonę.
Tylko czy naprawdę tego chciałeś?
Nie wspomnę już o tym co zgotowaliście dzieciom. Razem.
Ty chyba nie zdawałeś sobie sprawy jak one cierpią.
Ja wiem jedno, że mojej córce pękło by serce gdyby straciła któreś z nas.
A Ty udowadniałeś dzieciom na każdym kroku, że matka ich nie kocha.
Pomyśl tylko jak Ty bardzo cierpiałeś. Próbowałeś analizować, zrozumieć.
A one? Nie są w stanie zrozumieć, nie potrzebne im Twoje prawdy i cierpią jeszcze bardziej niż Ty.
Twoje cierpienie było jednak ważniejsze niż Ich.
Takie jest moje zdanie.