Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Strony Poprzednia 1 33 34 35 36 37 44 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 2,211 do 2,275 z 2,855 ]

2,211

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
bet napisał/a:

Bartass powinieneś mieć taki kontakt z dzieckiem, że sam byś wiedział co potrzebuje i to kupił. Czy była żona pyta się ciebie co dziecko potrzebuje? Wkurzają mnie takie teksty.
Piotr sorki, że w twoim temacie.
Bartass dbaj o swoje dziecko tak jakbyś to był ty. Dzieci za dużo czasem płacą przy rozstaniach rodziców.

Podczas spotkań (u matki) nie zaglądam dziecku do szaf,poza tym chcę uzgadniać z bż choćby kolor i fason przysłowiowej kurtki,którą mu sam kupię.Nie wyskoczę z zakupem "z czapy",tylko dlatego,że mi się podoba,i że domyślam się,że potrzebuje.Widuję dziecko co tydzień,ale jednak to nie to samo co pełna rodzina,i nie dam rady mieć takiego kontaktu,żeby samemu wszystko iwedzieć o potrzebach dziecka jak ojcowie mieszkający z dzieckiem cały czas.Staram się być dobrym ojcem podczas spotkań,żeby pociecha jak najmniej zauważała rozstanie rodziców.

Zobacz podobne tematy :

2,212

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Uważam, że kobiety bywają mściwe, ( złośliwości, szpileczki), muszą jakoś wyrównać poczucie krzywdy wyrządzonej przez ''złego męża''. Do tego charakterek takiej pani i wojna domowa w pełni.

2,213

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
bartass72 napisał/a:
bet napisał/a:

Bartass powinieneś mieć taki kontakt z dzieckiem, że sam byś wiedział co potrzebuje i to kupił. Czy była żona pyta się ciebie co dziecko potrzebuje? Wkurzają mnie takie teksty.
Piotr sorki, że w twoim temacie.
Bartass dbaj o swoje dziecko tak jakbyś to był ty. Dzieci za dużo czasem płacą przy rozstaniach rodziców.

Podczas spotkań (u matki) nie zaglądam dziecku do szaf,poza tym chcę uzgadniać z bż choćby kolor i fason przysłowiowej kurtki,którą mu sam kupię.Nie wyskoczę z zakupem "z czapy",tylko dlatego,że mi się podoba,i że domyślam się,że potrzebuje.Widuję dziecko co tydzień,ale jednak to nie to samo co pełna rodzina,i nie dam rady mieć takiego kontaktu,żeby samemu wszystko iwedzieć o potrzebach dziecka jak ojcowie mieszkający z dzieckiem cały czas.Staram się być dobrym ojcem podczas spotkań,żeby pociecha jak najmniej zauważała rozstanie rodziców.

Tu sie nie zgodze.
Znasz swoje dziecko?
Wiesz jakie kolory mu sie podobaja?
Po co Ci zdanie bylej zony.
Widzisz fajny ciuch, zabawke, to kupujesz.
Co Ciebie obchodzi w tym temacie zdanie matki?
Wazne, zeby dziecko sie cieszylo.
I nie musisz po szafkach zagladac.
Przeciez widzisz jakie dziecko ma zabawki, mowi Ci na pewno co by chcialo dostac, widzisz jak jest ubrane.
To rowniez Twoje dziecko i masz prawo kupic i obdarowac je tym co uwazasz, ze bedzie dla niego mile.

2,214

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
bartass72 napisał/a:

Piotr74,to są złośliwości,które mi są również dobrze znane.Jestem kilka miesięcy po rozwodzie,staram się dogadywać z bż jeżeli chodzi o nasze dziecko,nigdy nie podważałem je autorytetu rodzicielskiego,ani w obecności dziecka ani w ogóle.Mimo jasnych deklaracji z obu stron w sądzie,że żadne nie kocha drugiego,wcześniejszej rocznej separacji,ciągle podczas moich spotkań z dzieckiem,moja bż nie może powstrzymać się od kąśliwych i złośliwych uwag pod moim adresem,nie tylko dot.wychowania dziecka,ale też takich ogólnoludzkich.Po prostu.Ja naprawdę kompletnie nie mam żadnych uwag pod jej adresem,nawet jeżeli coś widzę,to się powstrzymuję,rozmawiam tylko i wyłącznie o dziecku,i chciałbym,żeby te rozmowy wyglądały normalnie,ale z tamtej strony ciągle jakieś docinki.Np.mówię,że chciałbym dziecku coś kupić,pytam czy czegoś nie potrzebuje,a słyszę:"O,nagle chojny tatuś się znalazł" itd.itp.Zastanawiam się,kiedy jej w końcu przejdzie,czy to już taki charakter.Czy może jak znajdzie sobie kogoś to skoncentruje się na nowym partnerze,nie wiem.Chciałbym,żeby nasze rozmowy o dziecku (bo tylko takie mnie interesują,jej prywatne życie mnie kompletnie nie obchodzi,chyba że ma wpływ na pociechę) wyglądały normalnie i rzeczowo.Ale ona ciągle to samo.

A wiesz dlaczego tak jest?
Bo zarowno Twoja jak i moja bż/jż staraja sie nas zdezawuować w oczach dzieci.
Ja to dziś dokładnie zrozumiałem słuchając jej rozmowy z kochasiem.
Jej nie interesowalo to, ze syn cieszyl siw na to wyjscie na basen, w nosie miala jego samopoczucie.
Tym, ze nie wyprowadzila mnie z bledu chciala uzyskac zlosc i zal dziecka na mnie jako winnego temu, ze jego plany na dzisiejszy dzien sie nie udaly.
Ale ja nie jestem az tak malostkowy, obiecalem synkowi, ze w weekend pojdziemy we trzech na basen i tez bedziemy sie fajnie bawic.
Ja czegos takiego jak ona dzis zrobila nigdy bym nie zrobil, nie wyobrazam sobie sytuacji w ktorej celowo doprowadzam do tego, ze dziecko obwinia matke za to, ze cos sie nie udalo, a ja mialbym satysfakcje, ze moglem temu zapobiec, ale tego nie zrobilem, bo chcialem jej zrobic na zlosc i obnizyc jej wartosc w oczach dziecka.

Ja też odpuszczam zupełnie swoje emocje wobec bż przy dziecku,z resztą tych emocji już prawie nie ma (szczątki negatywnych podczas jej uwag,i czasami jakieś miłe wspomnienia z małżeństwa,ale raczej związanie z dzieckiem,co mnie rozczula).Czasami myślę,że ona bije się z myślami,bo chciałaby mnie wyeliminować całkowicie ze swojego życia,ale jednocześnie nie chce,nie może ze względu na dobro dziecka,które kocha i wie,że kontakt z ojcem jest dla niego ważny.Może te "odpryski" tej wojny ujawniają się właśnie w taki sposób.

2,215

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
bartass72 napisał/a:
bet napisał/a:

Bartass powinieneś mieć taki kontakt z dzieckiem, że sam byś wiedział co potrzebuje i to kupił. Czy była żona pyta się ciebie co dziecko potrzebuje? Wkurzają mnie takie teksty.
Piotr sorki, że w twoim temacie.
Bartass dbaj o swoje dziecko tak jakbyś to był ty. Dzieci za dużo czasem płacą przy rozstaniach rodziców.

Podczas spotkań (u matki) nie zaglądam dziecku do szaf,poza tym chcę uzgadniać z bż choćby kolor i fason przysłowiowej kurtki,którą mu sam kupię.Nie wyskoczę z zakupem "z czapy",tylko dlatego,że mi się podoba,i że domyślam się,że potrzebuje.Widuję dziecko co tydzień,ale jednak to nie to samo co pełna rodzina,i nie dam rady mieć takiego kontaktu,żeby samemu wszystko iwedzieć o potrzebach dziecka jak ojcowie mieszkający z dzieckiem cały czas.Staram się być dobrym ojcem podczas spotkań,żeby pociecha jak najmniej zauważała rozstanie rodziców.

Tu sie nie zgodze.
Znasz swoje dziecko?
Wiesz jakie kolory mu sie podobaja?
Po co Ci zdanie bylej zony.
Widzisz fajny ciuch, zabawke, to kupujesz.
Co Ciebie obchodzi w tym temacie zdanie matki?
Wazne, zeby dziecko sie cieszylo.
I nie musisz po szafkach zagladac.
Przeciez widzisz jakie dziecko ma zabawki, mowi Ci na pewno co by chcialo dostac, widzisz jak jest ubrane.
To rowniez Twoje dziecko i masz prawo kupic i obdarowac je tym co uwazasz, ze bedzie dla niego mile.

Z zabawkami ok,sam je kupuję bez pytania,tak samo książeczki,kolorowanki.Ale o większe rzeczy wolę po prostu zapytać bż,ona wie lepiej,chociażby rozmiar itd.Poza tym dziecko mi same nie powie,jest jeszcze za małe,i chciałbym,żeby te rzeczy podobały się obojgu rodzicom,no i pociesze,żeby nie było powodu do jakichś "sankcji" w noszeniu np."Ta brzydka kurtka od Taty,nie pójdziesz w niej na dwór".

2,216

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
bartass72 napisał/a:
Piotr74 napisał/a:
bartass72 napisał/a:

Podczas spotkań (u matki) nie zaglądam dziecku do szaf,poza tym chcę uzgadniać z bż choćby kolor i fason przysłowiowej kurtki,którą mu sam kupię.Nie wyskoczę z zakupem "z czapy",tylko dlatego,że mi się podoba,i że domyślam się,że potrzebuje.Widuję dziecko co tydzień,ale jednak to nie to samo co pełna rodzina,i nie dam rady mieć takiego kontaktu,żeby samemu wszystko iwedzieć o potrzebach dziecka jak ojcowie mieszkający z dzieckiem cały czas.Staram się być dobrym ojcem podczas spotkań,żeby pociecha jak najmniej zauważała rozstanie rodziców.

Tu sie nie zgodze.
Znasz swoje dziecko?
Wiesz jakie kolory mu sie podobaja?
Po co Ci zdanie bylej zony.
Widzisz fajny ciuch, zabawke, to kupujesz.
Co Ciebie obchodzi w tym temacie zdanie matki?
Wazne, zeby dziecko sie cieszylo.
I nie musisz po szafkach zagladac.
Przeciez widzisz jakie dziecko ma zabawki, mowi Ci na pewno co by chcialo dostac, widzisz jak jest ubrane.
To rowniez Twoje dziecko i masz prawo kupic i obdarowac je tym co uwazasz, ze bedzie dla niego mile.

Z zabawkami ok,sam je kupuję bez pytania,tak samo książeczki,kolorowanki.Ale o większe rzeczy wolę po prostu zapytać bż,ona wie lepiej,chociażby rozmiar itd.Poza tym dziecko mi same nie powie,jest jeszcze za małe,i chciałbym,żeby te rzeczy podobały się obojgu rodzicom,no i pociesze,żeby nie było powodu do jakichś "sankcji" w noszeniu np."Ta brzydka kurtka od Taty,nie pójdziesz w niej na dwór".

A nie uwazasz, ze w tym co Ty kupujesz liczy sie glownie Twoje zdanie?
Jesli uwazasz, ze dziecku w czyms bedzie ladnie, to po co Ci opinia matki.
Jak nie jestes pewny rozmiaru to kup na oko, jesli nie bedzie ok, zawsze mozesz wymienic na inny rozmiar.
A to, ze mamusia moze uznac, ze ten ciuch jest gorszy bo od Ciebie, to niczego nie zmienia. Zawsze moze tez powiedziec nie baw sie tym, bo to od tego zlego taty, nie koloroluj tych obrazkow bo to ten nikczemnik kupil.
A jednak kupujesz i sie nie przejmujesz.

2,217

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
bartass72 napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

Tu sie nie zgodze.
Znasz swoje dziecko?
Wiesz jakie kolory mu sie podobaja?
Po co Ci zdanie bylej zony.
Widzisz fajny ciuch, zabawke, to kupujesz.
Co Ciebie obchodzi w tym temacie zdanie matki?
Wazne, zeby dziecko sie cieszylo.
I nie musisz po szafkach zagladac.
Przeciez widzisz jakie dziecko ma zabawki, mowi Ci na pewno co by chcialo dostac, widzisz jak jest ubrane.
To rowniez Twoje dziecko i masz prawo kupic i obdarowac je tym co uwazasz, ze bedzie dla niego mile.

Z zabawkami ok,sam je kupuję bez pytania,tak samo książeczki,kolorowanki.Ale o większe rzeczy wolę po prostu zapytać bż,ona wie lepiej,chociażby rozmiar itd.Poza tym dziecko mi same nie powie,jest jeszcze za małe,i chciałbym,żeby te rzeczy podobały się obojgu rodzicom,no i pociesze,żeby nie było powodu do jakichś "sankcji" w noszeniu np."Ta brzydka kurtka od Taty,nie pójdziesz w niej na dwór".

A nie uwazasz, ze w tym co Ty kupujesz liczy sie glownie Twoje zdanie?
Jesli uwazasz, ze dziecku w czyms bedzie ladnie, to po co Ci opinia matki.
Jak nie jestes pewny rozmiaru to kup na oko, jesli nie bedzie ok, zawsze mozesz wymienic na inny rozmiar.
A to, ze mamusia moze uznac, ze ten ciuch jest gorszy bo od Ciebie, to niczego nie zmienia. Zawsze moze tez powiedziec nie baw sie tym, bo to od tego zlego taty, nie koloroluj tych obrazkow bo to ten nikczemnik kupil.
A jednak kupujesz i sie nie przejmujesz.

Szczerze powiem,że na ciuchach ogólnie znam się tak sobie,sam chodzę przeciętnie ubrany,i naprawdę wolę takie modowe rzeczy uzgadniać z bż,w końcu i tak ja dam kasę,a ona może powiedzieć dziecku,że tata kupił.Zabawki i inne rzeczy to już sam daję radę smile

2,218 Ostatnio edytowany przez Piotr74 (2015-10-06 21:18:58)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
bartass72 napisał/a:
Piotr74 napisał/a:
bartass72 napisał/a:

No przestan, nie masz wlasnego gustu? Nie masz tak, ze cos widzisz i Ci sie podoba?


Z zabawkami ok,sam je kupuję bez pytania,tak samo książeczki,kolorowanki.Ale o większe rzeczy wolę po prostu zapytać bż,ona wie lepiej,chociażby rozmiar itd.Poza tym dziecko mi same nie powie,jest jeszcze za małe,i chciałbym,żeby te rzeczy podobały się obojgu rodzicom,no i pociesze,żeby nie było powodu do jakichś "sankcji" w noszeniu np."Ta brzydka kurtka od Taty,nie pójdziesz w niej na dwór".

A nie uwazasz, ze w tym co Ty kupujesz liczy sie glownie Twoje zdanie?
Jesli uwazasz, ze dziecku w czyms bedzie ladnie, to po co Ci opinia matki.
Jak nie jestes pewny rozmiaru to kup na oko, jesli nie bedzie ok, zawsze mozesz wymienic na inny rozmiar.
A to, ze mamusia moze uznac, ze ten ciuch jest gorszy bo od Ciebie, to niczego nie zmienia. Zawsze moze tez powiedziec nie baw sie tym, bo to od tego zlego taty, nie koloroluj tych obrazkow bo to ten nikczemnik kupil.
A jednak kupujesz i sie nie przejmujesz.

Szczerze powiem,że na ciuchach ogólnie znam się tak sobie,sam chodzę przeciętnie ubrany,i naprawdę wolę takie modowe rzeczy uzgadniać z bż,w końcu i tak ja dam kasę,a ona może powiedzieć dziecku,że tata kupił.Zabawki i inne rzeczy to już sam daję radę smile

No przestan, nie masz wlasnego gustu?
Nie masz tak, ze cos widzisz i zwyczajnie Ci sie podoba wiec kupujesz?
Potrzebujesz modysty czy co? wink

2,219 Ostatnio edytowany przez Anastacjaa (2015-10-07 08:44:07)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
Anastacjaa napisał/a:

Piotr, przepraszam za off top, bo to nie Twój wątek, ale ciekawi mnie jedno. Z tą całą pogardą z jaką piszesz o swojej żonie.. jak to się ma do tego że wciąż jest matką Twoich dzieci?

Anastacjaa o tym, źe ona jest matka moich dzieci absolutnie nie zapominam.
Ale uwazam, ze nalezy rozgraniczac to, co jest miedzy rodzicami od tego jakie stosunki ich lacza z dziecmi.
Nigdy nie podwazalem i nie bede podwazal zdania jż w kwestiach zwiazanych z dziecmi, nie pozwole na to, aby nie szanowaly matki, jako matki.
Zupelnie inna sprawa jest moj stosunek do tej kobiety, i to zarowno jako do zony, jak i zwyczajnie jako czlowieka.
Podam Ci jeden przyklad, calkiem swierzy z dzisiejszego dnia.
Mlodszy syn  mial dzisiaj wyjscie ze szkoly na basen, sam jezdzilem mu kupic wczoraj nowe klapki, bo stare byly juz za male.
Widzialem jak on sie na to wyjscie cieszyl. Jak mowil mi i jej, ze musi isc wczesniej spac, zeby nie zaspac.
Pech chcial, ze pomylilem o 15 minut czas i miejsce zbiorki.
A wiesz co uslyszalem na dzisiejszym nagraniu?
Ze ta wspaniala matka mowi swojemu kochasiowi, ze ona wiedziala, ze syn ma byc o 7.45 pod basenem, a nie pod szkola jak myslalem, ale specjalnie nic mi nie mowila, nie ponaglila nas, zebysmy szybciej wyszli z domu.
Gdybym wiedzial, albo zajrzal jeszcze raz w zeszyt korespondencji, to zamiast najpierw starszego odwozic pod szkole, odwiozlbym najpierw mlodszego.
Nadal uwazasz, ze przesadzam w ocenie mojej jż?


Myślę jednak, że przy takim wrogim nastawieniu obu, jak sądzę po Twoich wypowiedziach, stron, nie da się tego ot tak rozgraniczyć.
Nawet ta sytuacja, którą opisałeś.. to że się spóźniliście to nie jest jej wina. Owszem mogła powiedzieć... ale Ty równie dobrze mogłeś dokładniej sprawdzić. Jednak winę najwygodniej zwalić na 2 osobę. W końcu tata nie winny, że dobrze nie sprawdził, tylko mama, że nie ponagliła was z rana.
A tak naprawdę tylko na waszych... nawet nie wiem jak to nazwać, złośliwościach? ostatecznie dziecko cierpi, choć może tego nie zauważacie. W końcu to ono się spóźniło na zbiórkę, nie Ty ani jż. A to jemu zależało tak bardzo..
Smutne to sad

2,220

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Anastacjaa napisał/a:
Piotr74 napisał/a:
Anastacjaa napisał/a:

Piotr, przepraszam za off top, bo to nie Twój wątek, ale ciekawi mnie jedno. Z tą całą pogardą z jaką piszesz o swojej żonie.. jak to się ma do tego że wciąż jest matką Twoich dzieci?

Anastacjaa o tym, źe ona jest matka moich dzieci absolutnie nie zapominam.
Ale uwazam, ze nalezy rozgraniczac to, co jest miedzy rodzicami od tego jakie stosunki ich lacza z dziecmi.
Nigdy nie podwazalem i nie bede podwazal zdania jż w kwestiach zwiazanych z dziecmi, nie pozwole na to, aby nie szanowaly matki, jako matki.
Zupelnie inna sprawa jest moj stosunek do tej kobiety, i to zarowno jako do zony, jak i zwyczajnie jako czlowieka.
Podam Ci jeden przyklad, calkiem swierzy z dzisiejszego dnia.
Mlodszy syn  mial dzisiaj wyjscie ze szkoly na basen, sam jezdzilem mu kupic wczoraj nowe klapki, bo stare byly juz za male.
Widzialem jak on sie na to wyjscie cieszyl. Jak mowil mi i jej, ze musi isc wczesniej spac, zeby nie zaspac.
Pech chcial, ze pomylilem o 15 minut czas i miejsce zbiorki.
A wiesz co uslyszalem na dzisiejszym nagraniu?
Ze ta wspaniala matka mowi swojemu kochasiowi, ze ona wiedziala, ze syn ma byc o 7.45 pod basenem, a nie pod szkola jak myslalem, ale specjalnie nic mi nie mowila, nie ponaglila nas, zebysmy szybciej wyszli z domu.
Gdybym wiedzial, albo zajrzal jeszcze raz w zeszyt korespondencji, to zamiast najpierw starszego odwozic pod szkole, odwiozlbym najpierw mlodszego.
Nadal uwazasz, ze przesadzam w ocenie mojej jż?


Myślę jednak, że przy takim wrogim nastawieniu obu, jak sądzę po Twoich wypowiedziach, stron, nie da się tego ot tak rozgraniczyć.
Nawet ta sytuacja, którą opisałeś.. to że się spóźniliście to nie jest jej wina. Owszem mogła powiedzieć... ale Ty równie dobrze mogłeś dokładniej sprawdzić. Jednak winę najwygodniej zwalić na 2 osobę. W końcu tata nie winny, że dobrze nie sprawdził, tylko mama, że nie ponagliła was z rana.
A tak naprawdę tylko na waszych... nawet nie wiem jak to nazwać, złośliwościach? ostatecznie dziecko cierpi, choć może tego nie zauważacie. W końcu to ono się spóźniło na zbiórkę, nie Ty ani jż. A to jemu zależało tak bardzo..
Smutne to sad

Anasracjia ja nie zwalam winy na jż, bo masz racje, również moglem sprawdzić jescze raz termin zbiorki, nie zrobilem tego i jestem sam winien temu, ze sie spoznilismy.
Mi chodzilo o cos zupelnie  innego, o to, ze ona wiedzac o tym jak dziecku na tym zalezalo i widzac, ze mozemy nie zdazyc chociaz dokladnie pamietala na ktora godzine i gdzie mamy byc, nic nie powiedziala.
Komu tym wyzadzila wieksza krzywde mi czy dziecku, ktore tak bardzo podobno kocha.
Mozesz sobie myslec i pisac o mnie co Ci sie zywnie podoba, ale ja czegosc takiego w zyciu nie zrobilem i nie zrobie.
A wlasnie za takie jej podejscie, za wieczne knowania, oszustwa i manipulacje stracilem do niej szacunek, nie jako do matki, bo zawsze nia bedzie, ale jako do kobiety i czlowieka.
Perfidnie nie zrobila nic abysmy zdazyli a potem jeszcze o tym kochankowi opowiadala. To jest w porzadku?
A to, ze w sobote jak chcialem zabrac synow do parku i starszy mi mowi, ze jemu sie nie chce, a jednoczesnie siedzi caly dzien przed komputerem, to ona mu mowi powiedz tacie, ze nie chcesz isc to jest wychowawcze podejscie matki? Zamiast sie cieszyc, ze chce oderwac syna od monitora to jeszcze go buntuje ale sama ich nigdzie nie zabierze.
Ja wiem jedno, to co wczoraj zrobila mialo jeden cel, chciala spowodowac to, ze mlodszy syn odpowiedzialnoscia za spoznienie obarczy mnie i tyle w temacie.

2,221

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

Anasracjia ja nie zwalam winy na jż, bo masz racje, również moglem sprawdzić jescze raz termin zbiorki, nie zrobilem tego i jestem sam winien temu, ze sie spoznilismy.
Mi chodzilo o cos zupelnie  innego, o to, ze ona wiedzac o tym jak dziecku na tym zalezalo i widzac, ze mozemy nie zdazyc chociaz dokladnie pamietala na ktora godzine i gdzie mamy byc, nic nie powiedziala.
Komu tym wyzadzila wieksza krzywde mi czy dziecku, ktore tak bardzo podobno kocha.
Mozesz sobie myslec i pisac o mnie co Ci sie zywnie podoba, ale ja czegosc takiego w zyciu nie zrobilem i nie zrobie.
A wlasnie za takie jej podejscie, za wieczne knowania, oszustwa i manipulacje stracilem do niej szacunek, nie jako do matki, bo zawsze nia bedzie, ale jako do kobiety i czlowieka.
Perfidnie nie zrobila nic abysmy zdazyli a potem jeszcze o tym kochankowi opowiadala. To jest w porzadku?
A to, ze w sobote jak chcialem zabrac synow do parku i starszy mi mowi, ze jemu sie nie chce, a jednoczesnie siedzi caly dzien przed komputerem, to ona mu mowi powiedz tacie, ze nie chcesz isc to jest wychowawcze podejscie matki? Zamiast sie cieszyc, ze chce oderwac syna od monitora to jeszcze go buntuje ale sama ich nigdzie nie zabierze.
Ja wiem jedno, to co wczoraj zrobila mialo jeden cel, chciala spowodowac to, ze mlodszy syn odpowiedzialnoscia za spoznienie obarczy mnie i tyle w temacie.

Ale tu nie chodzi co ja myślę czy piszę o Tobie. Nie sądzę bym napisała coś co było nie w porządku.
Po prostu nie wyobrażam sobie jak w takiej atmosferze można wychowywać dzieci, jak w taki sposób można się wobec siebie przy ich obecności odnosić. Bo nie sądzę, że przy nich stajecie się nagle parą życzliwych sobie osób. Tylko to miałam na myśli. Nie wchodzę w szczegóły kto, dlaczego do tej sytuacji doprowadził itd.

2,222 Ostatnio edytowany przez ryba81 (2015-10-07 11:02:58)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

Ja wiem jedno, to co wczoraj zrobila mialo jeden cel, chciala spowodowac to, ze mlodszy syn odpowiedzialnoscia za spoznienie obarczy mnie i tyle w temacie.

Piotr a kto był odpowiedzialny za odprowadzenie syna na czas ?? Ty

W moim od odczuciu jej bardziej zależało aby bezpośrednio uderzyć w ciebie. Chciała Ci udowodnić ze jednak nie jestes tak idealnym ojcem bo tak prostej sprawy ja odwiezienie dziec na czas jest problemem. Dzieci sa teraz jedyna ( bo wspólną) sfera w ktora ona bedzie uderzać i w tej kwestii nie licz na jakas " pomoc" z tej strony .

Nie wiem moze w jej odczuciu ona zawsze takimi rzeczami sie sama zajmowała wiec teraz oddaje Ci pałeczkę.Byc moze ona ma teraz satysfakcję mimo krzywdy dziecka ( cóż to za matka ??)

Piotr74 napisał/a:

A nie uwazasz, ze w tym co Ty kupujesz liczy sie glownie Twoje zdanie?
Jesli uwazasz, ze dziecku w czyms bedzie ladnie, to po co Ci opinia matki.

Mi sie podoba podejście bartassa. Po mimo złośliwości jego żony dla niego najważniejsze sa potrzeby dziecka . Nie kupuje 5 kurtki bo jemu sie taka akurat spodobała ale konsultuje to z bż. Byc moze w danej chwili dziecko potrzebuje np. Butów bo juz wyrosło .

2,223

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
ryba81 napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

Ja wiem jedno, to co wczoraj zrobila mialo jeden cel, chciala spowodowac to, ze mlodszy syn odpowiedzialnoscia za spoznienie obarczy mnie i tyle w temacie.

Piotr a kto był odpowiedzialny za odprowadzenie syna na czas ?? Ty

W moim od odczuciu jej bardziej zależało aby bezpośrednio uderzyć w ciebie. Chciała Ci udowodnić ze jednak nie jestes tak idealnym ojcem bo tak prostej sprawy ja odwiezienie dziec na czas jest problemem. Dzieci sa teraz jedyna ( bo wspólną) sfera w ktora ona bedzie uderzać i w tej kwestii nie licz na jakas " pomoc" z tej strony .

Nie wiem moze w jej odczuciu ona zawsze takimi rzeczami sie sama zajmowała wiec teraz oddaje Ci pałeczkę.Byc moze ona ma teraz satysfakcję mimo krzywdy dziecka ( cóż to za matka ??)

Dlatego mi nie chodzi o przerzucenie odpowiedzialnosci za spoznienie na nia, bo tak nie jest.
Ja nawalilem, bo nie sprawdzilem drugi raz miejsca i godziny zbiorki, a w sumie to tylko miejsca, bo godzina byla dobra, tylko miejsce nie to.
Ona slyszala, jak mowilem chlopcom, ze jedziemy najpierw odwiezc starszego a potem z mlodszym podjade na basen i tam bedziemy czekali.
Mogla mi powiedziec, ze jest inaczej niz mysle, ale tego nie zrobila, przez zwykla zlosliwosc, na ktorej ucierpial bogu ducha winien syn.
Ja nie jestem idealnym ojcem, ona nie jest idealna matka, ale jesli o sprawy zwiazane z dziecmi zawsze staralem i staram sie z nia dogadywac.
Nie robie jej problemow, nie umniejszam jej autorytetu w ich oczach, zawsze gdy slysze, ze ktores jej pyskuje i sie jej nie slucha, a ona ma racje to staje po jej stronie.
Nie powiedzialem ani jej, ani synowi, ze gdyby zwrocila uwage na to, ze pomylilem miejsca to on by zdazyl, nie przezucilem na nia czesci odpowiedzialnosci w oczach dziecka.
A co do funkcjonowania  dzieci w domu, to nie sa swiadkami awantur, od jakichs dwoch miesiecy naprawde wygladalo to calkiem przyzwoicie, bylismy wszyscy na basenie, na spacerze w parku, spedzilismy razem weekend w Berlinie, mialem juz dosyc tej wojny wiec chcialem, aby do czasu rozwodu w miare normalnie funkcjonowac, tym bardziej, ze ona twierdzila, ze jej znajomosc z kochankiem to przeszlosc.
Ale w piatek udowodnilem jej, ze to wszystko co mowila i robila bylo jej kolejna gierka, ktora miala na celu zamydlenie mi oczu.
No a ksiezniczka jak zostala przylapana na klamstwie, to sie obrazila i zrobila to co zrobila, szkoda tylko, ze nie pomyslala, komu tak naprawde tym wyzadza krzywde.

2,224

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotrze

A kiedy termin sprawy rozwodowej?
Czytam Twój od początku i kibicuje Ci z całego serca, ale w ogóle Cię nie rozumiem..
Mieszkasz z kobietą, która od lat przyprawia Ci rogi, teraz już oficjalnie i dalej karmi Cię kłamstwami, w które Ty wierzysz..
Wspólne wyjazdy z żoną to nie jest droga do rozwodu tylko do pojednania i argument, ze to dla dobra atmosfery w domu jest słaby..

Piszesz o dzieciach - tak właśnie w takiej atmosferze będą dorastać i dorosną..
Pewnie nie będą złodziejami i jakaś patologia ale naucza się wzorców, które serwują im rodzice czyli tata rogacz i mama - sam sobie odpowiedz..
Chcesz ich szczęścia to się wyprowadź i zakończ sprawę rozwodem..
Chcesz swojego szczęścia - to "pajacuj" dalej, ale nie oczekuj zrozumienia, bo wszystko co masz to na własne życzenie..

2,225

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotr,
Jeżeli jesteś świadom tego, ze to Ty nawaliłeś to OK.
Żona mogła sprostować Twoje zamierzenia.
Wiedziała, że Twoje plany są błędne i w efekcie syn nie zdąży na basen, ale świadomie, z premedytacja nie wyprowadzała Ciebie z błędu.

Fakt, że syn nie skorzysta z wymarzonego basenu nie obchodził jej.
Dla realizacji głównego celu - sprawienia Tobie kłopotów, poświęciła dobro dziecka.

Zrobiła to z premedytacją, celowo - ponieważ w chwilę potem chwaliła się przed kochankiem, jak sprytnie dokopała Tobie.
Fakt, ze na tym ucierpiało jej dziecko, nie był dla niej istotny.

Toja historia ma tytuł " Ratować żonę z toksycznej miłości czy odpuścić sobie"
Czy teraz, po tym czego się dowiedziałeś, nazwałbyś ją tak samo ?

Mam wrażenie, że to nie kwestia "toksycznej miłości" żony do kochanka jest problemem, ale jej osobowości.
Ratować żonę przed "toksykiem" czy raczej dzieci i siebie przed żoną ?

Jeżeli łzy dziecka są dla niej mniej istotne niż fakt, ze może Tobie utrudnić życie, spowodować żal dziecka do Ciebie...
i jeszcze potrafi się z tego cieszyć.

Kochanek ją pochwalił ?
Z tej samej gliny ulepiony ?

2,226

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

W przypadku Piotra,jeszcze w trakcie rozwodu,i moim,już po,widać wyraźnie,jak ciężko zakopać topór wojenny obojgu rodzicom "w obecności" dziecka.Nawet jeśli jedna strona się stara,to druga nie potrafi.Ja szczerze przyznaję,że może trochę rozumiem powody zachowania mojej bż wobec mnie,rozwód,stracony czas,pogorszenie sytuacji materialnej itd.Te zmiany są powodem frustracji i złości,którą wyładowuje na mnie.A z drugiej strony one mnie przeciez też dotyczą,znalazłem się w o wiele gorszej sytuacji materialnej (wyprowadziłem się z domu),mam ograniczony kontakt z dzieckiem,płacę alimenty.A jednak nie ma we mnie tej złości,tego rozczarowania.Było,przyznaję,ale mija już ponad rok kiedy nie mieszkamy razem,kilka miesięcy od rozwodu i naprawdę te emocje mogłyby już ostygnąć.Tym bardziej,że pozew złożyła bż,wyraźnie zaznaczyła w nim,że mnie nie kocha,po czym dobitnie potwierdziła to w sądzie.Ja ze swej strony też.Koniec i kropka,więc o co kaman?

2,227

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

bartass72, jaki był powód Waszego rozwodu :
- sugerowałeś, że zdrada żony.
- było orzeczenie winy ?

Często jest tak, że zaczynamy nienawidzić kogoś, kiedy wyrządzimy mu krzywdę.

2,228

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Secondo,nic z tych rzeczy.
Rozwód był bez orzeczenia winy,zdrady nie było,po prostu niezgodność charakterów,która ujawniła się po pewnym czasie małżeństwa i już nie mogliśmy się dogadać.Nawet nie potrafiliśmy normalnie porozmawiać (monologi każdej ze stron).Po rozwodzie jest już lepiej,nie ma kłótni,potrafimy porozmawiać na temat dziecka,ale pozostają ciągle te złośliwości,docinki,czasem sarkazm.Przyznaję,że mnie to dotyka i czasem wyprowadza z równowagi.Bż wie doskonale,że może mnie tym dotknąć,więc tego używa.Tylko naprawdę nie wiem,po co.Ma czego TEŻ chciała,jest wolną osobą,ma dom,uwolniła się od związku który jej nie pasował,ma ukochane dziecko,dostaje ode mnie dosyć duże alimenty.The future is wide open.Wiem,że to nie pełnia szczęścia,ale można patrzeć z nadzieją w przyszłość.A ona "wali we mnie" tak samo jak przed rozwodem (no może trochę mniej),po co?

2,229

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Może dlatego, ze jak pisałeś - jest jej gorzej.
Przed rozwodem było źle, a rozwód niczego nie rozwiązał.

Jeżeli na dodatek Ty sobie znalazłeś kogoś a ona nie...

To jesteś głównym winowajcą jej cierpienie :
- wyszła za Ciebie za mąż, potem okazało się że jesteś inną osobą niż to sobie wymarzyła - jej pomyłka.

Wyszło na to ze Twoja wina....
Bo nie spełniłeś jej marzeń a w rezultacie jest teraz w czarnej d..pie, chociaż miało być lepiej:
- najpierw po ślubie
- potem po rozwodzie

2,230

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Bartass zapytaj o to swoją żonę wprost. Powiedz jej co przed chwilą napisałeś i zapytaj czego jeszcze chce, czy tak bardzo Cię nienawidzi i za co? Tylko spokojnie bez kłótni i awantur, patrząc prosto w oczy. Przecież jest wykształconą, cywilizowaną kobietą:P, niech Ci odpowie.

2,231

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Secondo,ja rozumiem,ale ja mam obiektywnie o wiele gorzej,a jej nie wyrzucam niczego i nie docinam.Mało tego,zerwałem wszelki kontakt (o ile nie dotyczy oczywiście dziecka),poza moimi spotkaniami z maluchem.Zszedłem z linii strzału,nie wydzwaniam,nie e-mail'uję,nie sms-uję.Po prostu żyję swoim życiem.Jest mi ciężko na sercu,bo żonę kochałem.Też chciałem,żeby nam się udało,ale nie wyszło.Po kilku latach wyszły różnice których nie dało się pogodzić,może za szybko wzięliśmy ślub,pewnie tak.Nie było zdrad,zauroczenie minęło,miłość się wypaliła,i okazało się,że nie jesteśmy przyjaciółmi ani nawet kumplami,a mamy kompletnie inne podejście do życia,małżeństwa,partnerstwa itd.Dodam,że w tej chwili nikogo nie mam,ani nie szukam,więcej,jestem głęboko rozczarowany związkami,i czuję się dobrze żyjąc samemu.Kocham moje dziecko ponad życie,i to mnie utrzymuje w "karbach".Może bż faktycznie głębiej to przeżywa niż się do tego przyznaje,nie wiem.Nie chcę w to wnikać,nie chcę się wypytywać,to jej życie,jej uczucia,nie mam prawa się wtrącać.

2,232

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
bartass72 napisał/a:

Zszedłem z linii strzału,nie wydzwaniam,nie e-mail'uję,nie sms-uję.Po prostu żyję swoim życiem.Jest mi ciężko na sercu,bo żonę kochałem.Też chciałem,żeby nam się udało,ale nie wyszło.Po kilku latach wyszły różnice których nie dało się pogodzić,może za szybko wzięliśmy ślub,pewnie tak.Nie było zdrad,zauroczenie minęło,miłość się wypaliła,i okazało się,że nie jesteśmy przyjaciółmi ani nawet kumplami,a mamy kompletnie inne podejście do życia,małżeństwa,partnerstwa itd.Dodam,że w tej chwili nikogo nie mam,ani nie szukam,więcej,jestem głęboko rozczarowany związkami,i czuję się dobrze żyjąc samemu.Kocham moje dziecko ponad życie,i to mnie utrzymuje w "karbach".Może bż faktycznie głębiej to przeżywa niż się do tego przyznaje,nie wiem.Nie chcę w to wnikać,nie chcę się wypytywać,to jej życie,jej uczucia,nie mam prawa się wtrącać.

Hm, może po prostu powiedz jej to co napisałeś powyżej.
Może ona szczerze powie co czuje, zamiast tego za co Cie wini.

2,233 Ostatnio edytowany przez gagatka0075 (2015-10-07 13:55:06)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Może ma żal, że nie walczyles o nią. Przeczytałam tu na forum kiedyś tekst " musiałam się rozpłakać żeby zrozumiał i się przejął ". Może Twoja "musiała" się z Tobą rozwieść,  byś ją zrozumiał, zmienił się, i miała nadzieję na powrót,  a Ty z  ulgą,  bardzo zrozumiała zresztą, uwolniłes się od niej.
Wytłumacz babie, na osobnosci oczywiście,  że takie zagrywki  przy dzieciach to szczyt pustoty i egoizmu.  Może coś do niej dotrze.

2,234 Ostatnio edytowany przez toorank (2015-10-07 14:07:50)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

A wiesz co uslyszalem na dzisiejszym nagraniu?
Ze ta wspaniala matka mowi swojemu kochasiowi, ze ona wiedziala, ze syn ma byc o 7.45 pod basenem, a nie pod szkola jak myslalem, ale specjalnie nic mi nie mowila, nie ponaglila nas, zebysmy szybciej wyszli z domu.
Gdybym wiedzial, albo zajrzal jeszcze raz w zeszyt korespondencji, to zamiast najpierw starszego odwozic pod szkole, odwiozlbym najpierw mlodszego.
Nadal uwazasz, ze przesadzam w ocenie mojej jż?

Możecie sobie to tłumaczyć złośliwością, która jest niby efektem tego co przezywa ta kobieta.
Z całym k... szacunkiem Piotr, ale baba jest najzwyczajniej w świecie głupia, a cała reszta jej cech to tylko pochodne niskiego potencjału intelektualnego. Okrucieństwo wobec WŁASNEGO dziecka również.
Nie wszystkie kobiety powinny mieć dzieci sad. Żeby prowadzić auto trzeba zdać egzamin teoretyczny i wykazać się umiejętnościami praktycznymi. Żeby wziąć psa wymagającej rasy w hodowli trzeba zaliczyć testy i przejść selekcję.
A takie durne podłe babska mogą sprowadzić na świat małego człowieka i bezkarnie okrutnie go traktować.
Po przeczytaniu tego nakazałabym sterylizację babona. Sorry za szczerość, ale naprawdę niektóre rzeczy nie mieszczą się w głowie.

2,235

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
toorank napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

A wiesz co uslyszalem na dzisiejszym nagraniu?
Ze ta wspaniala matka mowi swojemu kochasiowi, ze ona wiedziala, ze syn ma byc o 7.45 pod basenem, a nie pod szkola jak myslalem, ale specjalnie nic mi nie mowila, nie ponaglila nas, zebysmy szybciej wyszli z domu.
Gdybym wiedzial, albo zajrzal jeszcze raz w zeszyt korespondencji, to zamiast najpierw starszego odwozic pod szkole, odwiozlbym najpierw mlodszego.
Nadal uwazasz, ze przesadzam w ocenie mojej jż?

Możecie sobie to tłumaczyć złośliwością, która jest niby efektem tego co przezywa ta kobieta.
Z całym k... szacunkiem Piotr, ale baba jest najzwyczajniej w świecie głupia, a cała reszta jej cech to tylko pochodne niskiego potencjału intelektualnego. Okrucieństwo wobec WŁASNEGO dziecka również.
Nie wszystkie kobiety powinny mieć dzieci sad. Żeby prowadzić auto trzeba zdać egzamin teoretyczny i wykazać się umiejętnościami praktycznymi. Żeby wziąć psa wymagającej rasy w hodowli trzeba zaliczyć testy i przejść selekcję.
A takie durne podłe babska mogą sprowadzić na świat małego człowieka i bezkarnie okrutnie go traktować.
Po przeczytaniu tego nakazałabym sterylizację babona. Sorry za szczerość, ale naprawdę niektóre rzeczy nie mieszczą się w głowie.


Mnie tylko nasuwa się pytanie, czy w tej sytuacji Piotr w rozwodzie żąda opieki nad dziećmi???
Tak nam tu opisuje jaka ta matka jest bleeeeeeeeeeeeee.

Przypominam, że mając świadomość jaka z niej matka .. sam zostawił z nią dzieci na weekend...bo miłość go pchała w inne strony.

Więc, ja tu śmiem twierdzić że oboje rodzice "są wspaniali".. a wytykając drugiemu złe zachowania w ich mniemaniu , ich wartość rośnie...  niskie to , ale niektórzy inaczej własnej wartości nie potrafią odnaleźć .. jak wytykając innym  . Heh .
Biedne dzieci.

2,236

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Mi to wygląda na zwykłe złośliwości i szukanie na siebie "haków", nawet kosztem prowokacji.  A wiadomo, że mieszkając wciąż pod jednym dachem, kiedy atmosfera jest, jaka jest, to wręcz nieuniknione.
a Ty Piotrze piszesz, że chcesz spokoju dla dzieci na czas rozwodu...

2,237

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
chceuciekacstad napisał/a:
toorank napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

A wiesz co uslyszalem na dzisiejszym nagraniu?
Ze ta wspaniala matka mowi swojemu kochasiowi, ze ona wiedziala, ze syn ma byc o 7.45 pod basenem, a nie pod szkola jak myslalem, ale specjalnie nic mi nie mowila, nie ponaglila nas, zebysmy szybciej wyszli z domu.
Gdybym wiedzial, albo zajrzal jeszcze raz w zeszyt korespondencji, to zamiast najpierw starszego odwozic pod szkole, odwiozlbym najpierw mlodszego.
Nadal uwazasz, ze przesadzam w ocenie mojej jż?

Możecie sobie to tłumaczyć złośliwością, która jest niby efektem tego co przezywa ta kobieta.
Z całym k... szacunkiem Piotr, ale baba jest najzwyczajniej w świecie głupia, a cała reszta jej cech to tylko pochodne niskiego potencjału intelektualnego. Okrucieństwo wobec WŁASNEGO dziecka również.
Nie wszystkie kobiety powinny mieć dzieci sad. Żeby prowadzić auto trzeba zdać egzamin teoretyczny i wykazać się umiejętnościami praktycznymi. Żeby wziąć psa wymagającej rasy w hodowli trzeba zaliczyć testy i przejść selekcję.
A takie durne podłe babska mogą sprowadzić na świat małego człowieka i bezkarnie okrutnie go traktować.
Po przeczytaniu tego nakazałabym sterylizację babona. Sorry za szczerość, ale naprawdę niektóre rzeczy nie mieszczą się w głowie.


Mnie tylko nasuwa się pytanie, czy w tej sytuacji Piotr w rozwodzie żąda opieki nad dziećmi???
Tak nam tu opisuje jaka ta matka jest bleeeeeeeeeeeeee.

Przypominam, że mając świadomość jaka z niej matka .. sam zostawił z nią dzieci na weekend...bo miłość go pchała w inne strony.

Więc, ja tu śmiem twierdzić że oboje rodzice "są wspaniali".. a wytykając drugiemu złe zachowania w ich mniemaniu , ich wartość rośnie...  niskie to , ale niektórzy inaczej własnej wartości nie potrafią odnaleźć .. jak wytykając innym  . Heh .
Biedne dzieci.

Tak wystapilem w pozwie o przyznanie mi opieki nad dziecmi.
Nie twierdze, ze ona jest w 100% zla matka, bo tak nie jest, natomiast sa sprawy, w ktorych przedklada wlasne dobro naddobro dzieci.
Nie wytykalem jej wczorajszego zachowania i synowi, tez nie powiedzialem, ze mama przyczynila sie celowo do tego, zeby on na ten basen nie poszedl.
Owszem zostawilem synow na weekend pod jej opieka i nie widzialem w tym nic zlego, bo wierzylem, ze ona ich sama nie zostawi wieczorem, ale bylo inaczej, bo wyszla z domu do kochanka, chociaz jak twierdzi byla blisko domu i na telefonie ze starszym synem.
Nie rozumiem zarzutu, ze zostawiajac dzieci pod opieka matki, podczas gdy ja gdzies pojechalem, to zrobilem dzieciom tym krzywde.
Mojego malzenstwa w sensie emocjonalnym juz wtedy nie bylo, wielokrotnie slyszalem z jej ust slowa, nie kocham, nie kochalam, ktos inny jest dla mnie wazny, wiec nie rozumiem co to za krytyka mojego wyjazdu.
To, ze dzieci zostaly z najblizsza im osoba to cos zlego?
Przeciez tak wkrotce bedzie wygladalo ich zycie, ze weekendy beda spedzaly z jednym z nas w zaleznosci komu sad przyzna prawo opieki nad nimi.
A juz wogole nie rozumiem, dlaczego uwazasz, ze ja podnosze swoja wartosc wytykajac jej bledy, przeciez ja to robie anonimowo, ani mnie, ani jej nikt osobiscie nie zna, a to, ze napisalem jak ona potrafi postepowac bylo odpowiedzia dla Anastacji na pytanie, co sie takiego stalo, ze przestalem ja szanowac.

2,238

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Anastacjaa napisał/a:

Mi to wygląda na zwykłe złośliwości i szukanie na siebie "haków", nawet kosztem prowokacji.  A wiadomo, że mieszkając wciąż pod jednym dachem, kiedy atmosfera jest, jaka jest, to wręcz nieuniknione.
a Ty Piotrze piszesz, że chcesz spokoju dla dzieci na czas rozwodu...

No ale gdzie ty dostrzegasz jakies nerwowe moje zachowanie.
Gdybym wczoraj po powrocie zrobil jej awanture, gdybym powiedzial synowi, ze mama wiedziala, ze jedziemy w zle miejsce i o zlej godzinie, to bym rozumial, ze masz racje.
Ale nie zrobilem nic z tych rzeczy.
Popoludnie minelo spokojnie, bez awantur, bez wzajemnych oskarzen.
Ja to juz przerabialem i nie chce do tego wracac.

2,239

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

A juz wogole nie rozumiem, dlaczego uwazasz, ze ja podnosze swoja wartosc wytykajac jej bledy, przeciez ja to robie anonimowo, ani mnie, ani jej nikt osobiscie nie zna, a to, ze napisalem jak ona potrafi postepowac bylo odpowiedzia dla Anastacji na pytanie, co sie takiego stalo, ze przestalem ja szanowac.

Nie pytałam dlaczego przestałeś ją szanować, to oczywiste, pytałam jak w takiej sytuacji wygląda Twój stosunek do niej jako matki Twoich dzieci, jak się do niej odnosisz, mając tyle do niej żalu czy też pogardy, w ich obecności itd.

2,240

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

No ale gdzie ty dostrzegasz jakies nerwowe moje zachowanie.
Gdybym wczoraj po powrocie zrobil jej awanture, gdybym powiedzial synowi, ze mama wiedziala, ze jedziemy w zle miejsce i o zlej godzinie, to bym rozumial, ze masz racje.
Ale nie zrobilem nic z tych rzeczy.
Popoludnie minelo spokojnie, bez awantur, bez wzajemnych oskarzen.
Ja to juz przerabialem i nie chce do tego wracac.

No ok, sądziłam po twoich emocjonalnych wypowiedziach tu.. na forum. Ale już rozumiem, że w domu hamujesz się...

2,241

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotr'ku dobrego nowego tygodnia dla Ciebie i Chłopaków!

2,242

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Dziekuje O'kruszynko. smile
Tobie rownież życzę miłego tygodnia i mnóstwa pozytywnych chwil.

2,243

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Zdrowych, radosnych, spędzonych w rodzinnym gronie świąt Bożego Narodzenia dla wszystkich użytkowników forum.
Pozdrawiam.

2,244

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Fajnie że się odezwałeś.
Radości znalezionej pod choinką i dla Ciebie mnóstwo.

2,245

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotrku!
Na Starrówce złożyłam życzenia myśląc też o Tobie.

Samego Dobra dla Ciebie i Chłopaków!

2,246

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

W Betlejem choinka stoi przez cały rok, więc skoro tak, to i świąteczne życzenia można przedłużyć poza Czas Gwiazdy.
Dużo dobrego, Piotrze!

2,247

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotrku, jest dobrze?

2,248

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
O'kruszynka napisał/a:

Piotrku, jest dobrze?

Dziękuję O kruszynko za zainteresowanie.
Tak jest dobrze, na tyle, na ile może być dobrze.
Jestem w trakcie rozwodu, pozew złożony z ubieganiem się o prawo do opieki nad dziećmi i oczywiście z winy żony.
Jak będzie, czas pokaże, na razie niczego nie mogę być pewien.
Jak się skończy to na pewno napiszę.
Wiem teraz jedno, trzeba było słuchać ludzi z forum i nie wpuszczać do domu wilka wink
Głupi i naiwny byłem.
Ale będzie ok, w to wierzę.
Wszystkiego dobrego O kruszynko smile

2,249

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Część
Długo się to u ciebie ciągnie, a ja wiem jakie to jest wyniszczające psychiczne, życie w ciągłym napięciu.
Uda się, nie uda?
Swoją drogą ostro grasz, szanse na wygraną też masz spore.....
Niemniej brzmisz jakbys chciał odebrać matkę dzieciom ?
Jak to sobie wyobrażasz?

2,250

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
dziewan napisał/a:

Część
Długo się to u ciebie ciągnie, a ja wiem jakie to jest wyniszczające psychiczne, życie w ciągłym napięciu.
Uda się, nie uda?
Swoją drogą ostro grasz, szanse na wygraną też masz spore.....
Niemniej brzmisz jakbys chciał odebrać matkę dzieciom ?
Jak to sobie wyobrażasz?

Witaj Dziewan.
Absolutnie nie mam zamiaru odbierać matki dzieciom, nawet przez chwilę nie myślałem, że mógłbym to zrobić.
Chcę po prostu zakończyć farsę, która stanowczo za długo trwa.
Jej kochanek mieszka 5 minut spacerkiem od nas teraz.
Może sobie mieszkać z nim, a chłopców odwiedzać.
Ale nie chcę słuchać takich słów jak dzisiaj od młodszego syna, kiedy go wykąpałem wieczorem i ubierałem, że ,,mama to nie kocha dzieci, bo nie wraca po pracy szybko do nas, tylko nie wiadomo gdzie jest,,.
To było około 20, pracowała do 18 i w domu powinna być przed 19.
To mały smyk, ale bardzo inteligentny, i wiele widzi.
Starszego nie ma, bo jest u kolegi na weekend.
Ta kobieta niszczy psychicznie wszystko w okół, ale mam nadzieję, że już nie długo.

2,251

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotrek ale twoi synowie nie zaczną nagle widzieć i mówić mniej, w momencie gdy Ty dostaniesz orzeczenie rozwodu, chyba to rozumiesz?
Ty nadal siedzisz z zegarkiem i ja rozliczasz z czasu spędzonego z dziecmi, z Tobą. Dzieci zawsze dobierają taktykę do tego co widzą, napuszczaja na siebie albo przyciągają do siebie rodziców ,cel jest zawsze jeden, ich instyktowne poczucie bezpieczeństwa i wygody.
A ty chcesz nadal trzymać ją na sznurku, typu ona wejdzie, a on won (spoko rozumiem).
Ty dobry a ona zła, taka narracja. Ok i taka nawet może być prawda, ale to prawda Tylko dla ciebie, dla twojej duszy.
Chłopaki muszą widzieć wasz wspólny front w stosunku do Nich, ich potrzeb i granic. Inaczej to wykorzystaja, zepsuja się.  Może inaczej, opieka naprzemienna, równość, albo wogule bez orzekania o władzy i kontaktach z dziećmi ?
W imię znaku dla chlopakow że nadal jesteście rodzicami, bez podziału na tych gorszych i lepszych. Może spróbuj choć z nią porozmawiać, nic nie ryzykujesz.

2,252

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
dziewan napisał/a:

Piotrek ale twoi synowie nie zaczną nagle widzieć i mówić mniej, w momencie gdy Ty dostaniesz orzeczenie rozwodu, chyba to rozumiesz?
Ty nadal siedzisz z zegarkiem i ja rozliczasz z czasu spędzonego z dziecmi, z Tobą. Dzieci zawsze dobierają taktykę do tego co widzą, napuszczaja na siebie albo przyciągają do siebie rodziców ,cel jest zawsze jeden, ich instyktowne poczucie bezpieczeństwa i wygody.
A ty chcesz nadal trzymać ją na sznurku, typu ona wejdzie, a on won (spoko rozumiem).
Ty dobry a ona zła, taka narracja. Ok i taka nawet może być prawda, ale to prawda Tylko dla ciebie, dla twojej duszy.
Chłopaki muszą widzieć wasz wspólny front w stosunku do Nich, ich potrzeb i granic. Inaczej to wykorzystaja, zepsuja się.  Może inaczej, opieka naprzemienna, równość, albo wogule bez orzekania o władzy i kontaktach z dziećmi ?
W imię znaku dla chlopakow że nadal jesteście rodzicami, bez podziału na tych gorszych i lepszych. Może spróbuj choć z nią porozmawiać, nic nie ryzykujesz.

Dziewan sorki, wiem o co Tobie chodzi i przyznaję Ci rację.
Ale to o czym Ty piszesz jest wykonalne z kimś kto ma w miarę poukładane w głowie.
Nie z taką kobietą jak moja jż.
Rozmawiałem z nią nie raz.
Jesteśmy po dwóch sprawach rozwodowych. Tyle razy ile ona woziła nas wszystkich pod dywanem, to nie życzę nikomu.
Jej własny ojciec był w ten weekend w Polsce, ale do nas nie przyjechał. Był u mojej mamy.
Jak byłem w łazience, to rozmawiał ze starszym synem i on powiedział, że chce zostać ze mną.
Chcieli zabrać chłopców do Berlina na ferie, ale jż się nie zgodziła.
Ja jestem daleki od tego aby nas dzielić, jako rodziców na lepszych i gorszych, chociaż i takie zarzuty z ust jż słyszałem, po czym potrafiła pójść wieczorem do pokoju chłopców i zapytać młodszego, czy woli, żeby ze szkoły odebrała go mama, czy tata, a jak on odpowiedział, że tata, to dociekała dlaczego?
Ja jej nie rozliczam, co, gdzie i o której robi.
Przeszło mi to. A wspomniałem o tym dlatego, żeby bardziej obrazowo przedstawić sytuację.
Natomiast to, że mnie to nie interesuje, nie oznacza tego, że nie interesuje to dzieci.

2,253

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Słuchaj, jesteśmy po tej samej stronie, obydwaj znamy to wszystko z autopsji i chyba rozumiesz że w takiej sytuacji zdanie kogoś z boku, kto przeżył to samo, ale jest wolny od emocji w tej sprawie, ma za zadanie tylko życzliwą posadę, świeższe spojrzenie.
Myślę że irracjonalnosc zachowań tych kobiet na zawsze pozostanie dla nas tajemnicą.
Mi chodzi tylko o to, że dzieci potrzebują obojga rodziców do prawidłowego rozwoju, że są dla rodziców najważniejsi, że dorośli potrafią się zachować jak....dorośli, dla nich i imię ich dobra.
Rozmawiasz i słuchasz swoich synów, ważne żebyś słuchał również gdy będą mówić że chcą i potrzebują do mamy.
Tylko tyle. Czasem to bywa bolesne, gdy opowiadają ci również o nowym partnerze mamy, ale trudno, z tym też trzeba jakoś żyć.
Dla synów i otoczenia już jesteś bohaterem, ale jej też pozwól na odegranie swojej roli w życiu chlopakow, choć może na to nie zasłużyła.

2,254

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
dziewan napisał/a:

Słuchaj, jesteśmy po tej samej stronie, obydwaj znamy to wszystko z autopsji i chyba rozumiesz że w takiej sytuacji zdanie kogoś z boku, kto przeżył to samo, ale jest wolny od emocji w tej sprawie, ma za zadanie tylko życzliwą posadę, świeższe spojrzenie.
Myślę że irracjonalnosc zachowań tych kobiet na zawsze pozostanie dla nas tajemnicą.
Mi chodzi tylko o to, że dzieci potrzebują obojga rodziców do prawidłowego rozwoju, że są dla rodziców najważniejsi, że dorośli potrafią się zachować jak....dorośli, dla nich i imię ich dobra.
Rozmawiasz i słuchasz swoich synów, ważne żebyś słuchał również gdy będą mówić że chcą i potrzebują do mamy.
Tylko tyle. Czasem to bywa bolesne, gdy opowiadają ci również o nowym partnerze mamy, ale trudno, z tym też trzeba jakoś żyć.
Dla synów i otoczenia już jesteś bohaterem, ale jej też pozwól na odegranie swojej roli w życiu chlopakow, choć może na to nie zasłużyła.

Dziewan to wszystko o czym Ty piszesz, jest dla mnie oczywiste jak to, że to ziemia kręci się w okół słońca a nie odwrotnie.
Mimo wszystko dziękuję za Twoje rady.
Widzisz, ja nigdy, ale to nigdy nie odbierałem jako coś złego, pragnienia dzieci do kontaktów z matką.
Dla mnie jest to naturalne i kogoś kto myślałby inaczej uznałbym za osobę albo nie poczytalną, albo pozbawioną uczuć.
Pomimo tego, że nie rozmawiam z jż, to nie pozwalam na sytuacje, kiedy starszy 15 letni syn mówi do niej, żeby mu kanapki zrobiła, albo soku przyniosła, bo jemu nie chce się ruszyć z przed laptopa, a ona jest zmęczona po pracy.
To nie tak, ja mogę myśleć o niej, jako kobiecie swoje, ale dzieci jako o matce muszą wiedzieć, że powinny ją szanować i ja zawsze będę w takich sytuacjach tego od nich wymagał.
Nasze moje i jż wzajemne relacje nie mogą mieć wpływu na sposób traktowania nas przez dzieci.
Ja jestem ojcem a ona matką, dla obojga z nas z ich strony należy się szacunek.
O uczuciach nie piszę, bo każde z naszych dzieci widzi i czuje co się dzieje. To ich ocena i ich uczucia.

2,255

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

... trzeba było słuchać ludzi z forum i nie wpuszczać do domu wilka wink...

Byłbys o ten rok młodszy, pamiętam jak pozwoliłeś jej wrócić.
Nie martw się ja zmarnowałem ponad 2,5 roku

2,256 Ostatnio edytowany przez Piotr74 (2016-04-17 23:21:01)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Ku pokrzepieniu wszystkim zlamanym serduchom.
https://m.youtube.com/watch?v=HwLk_ewj41w
Spokojnej nocy
https://m.youtube.com/watch?v=K4YssOkrpdQ

2,257

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Co tam Piotr u Ciebie?
Pozdrawiam
After

2,258

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotrku! Skoro grasz i śpiewasz, to... wpadnij TAM na kawę.

2,259

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
After napisał/a:

Co tam Piotr u Ciebie?
Pozdrawiam
After

Witaj After.
Żyję i nie mam zamiaru nic w tym temacie zmieniać w najbliższym czasie smile.
Niestety nadal muszę się męczyć z pasożytem którego hodowałem przez ostatnie 15 lat sad. Za to udało mi się skutecznie zniszczyć coś, co dawało mi siłę w ostatnim czasie. I to nestety ale ja okazałem się tym złym człowiekiem w tej sprawie sad.
Pozdrawiam.

2,260

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
O'kruszynka napisał/a:

Piotrku! Skoro grasz i śpiewasz, to... wpadnij TAM na kawę.

O'Kruszynko rozumiem, ze mam zaproszenie na kawę od Ciebie? Tylko gdzie to TAM jest?

2,261

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

(tu, ale w innym dziale)

2,262 Ostatnio edytowany przez Ola_la (2016-04-23 07:28:11)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Przeczytałam cały watek wszystkie strony i powiem ze od samego początku Piotr nie wzbudzał mojej sympatii, te jego wybielanie się a zwalanie całej winy na żonę.
Wiem zdrada to najgorsze świństwo ale to Piotr cale życie traktował zonę jako kogoś gorszego od eks. To sie czuje. Swoja droga niezła manipulatorka z tej eks. Gorsza dla mnie od kochanka twojej zony, bo tamten choć robił wszystko jawnie. A ta taka dobra taka pomocna a mąciła cały czas w twojej głowie. Twoja zona owszem zrobiła źle a najgorzej postąpiła z dziećmi ale DUZA w tym wina Piotra. To on ja wyrzucił z domu, on dyktował całej rodzinie co ma robić myśleć
i pewnie tak było cale ich wspólne życie. A można to było jakoś poukładać od początku.
Piotr twoja zona nie jest twoja własnością i mogła odejść. Wiem ze to boli ale ty zasłaniając się rzekomym szczęściem dzieci tez je skrzywdziłeś. Nie rozumiem tez nagonki na Manka bo on od początku mówił co jest problemem: twoja zdrada emocjonalna i przemoc psychiczna wobec zony, traktowanie jej jak dziecko, ograniczanie, nadskakiwanie.  Mocne słowa ale poparte twoimi wypowiedziami a jest ich dużo. Nie dało się czytać momentami bez obrzydzenia jaki ty jesteś kryształowy a ona ta zła. Albo że taki jesteś szczery bo pisząc z eks pokazywałeś jej cala korespondencje. To było jak wbijanie noża w serce z uśmiechem z tekstem ,,no powiedz boli boli to przestane,, doskonale wiedząc ze tego nie zrobisz.
Jak dla mnie bardzo dobrze ze ona od ciebie odeszła. Nie powinna była w ten sposób bo skrzywdziła dzieci ale pewnie inaczej nie umiała. Ja jej nie usprawiedliwiam, sama jestem matka i nie wyobrażam sobie bólu tych dzieci ale staram się zrozumieć ta kobiete.
Najgorsze tez ze ty o WSZYSTKIM rozmawiasz z szefowa zony, koleżankami, rodzina, DZIECMI aby ja oczernić!  Sprawia ci satysfakcje niszczenie zony, rzekomo tak ja kochasz kochales. Jak dla mnie jesteś palantem. I oby ta eks tez ciebie nie chciała. Ale prędzej czy później mysle każdy w twoim otoczeniu przekona się ze pod płaszczykiem inteligencji, dobroci nie ma tak naprawdę nic bo jesteś złym człowiekiem jeśli w ten sposób potraktowałeś swoja zonę. W sumie ta eks mimo wszystko tez potraktowałeś przedmiotowo. Ale jak piszesz układasz powoli swoje życie z dzieci i mam nadzieje ze dla dobra dzieci skończycie ta swoja wojenkę, bo wszyscy czworo zasługujecie na spokój w swoim życiu. Chłopcy tez już sa coraz więksi i nie długo będą sami ukladac swoje zycie i oby nie powtarzali waszych błędów. A ty jak wyobrazisz sobie swoje zycie dalej? Masz teraz kogos myślisz na tym żeby pójść do przodu czy dalej nienawidzisz jeszcze zonę a kochasz eks?

2,263 Ostatnio edytowany przez Ola_la (2016-04-23 07:24:01)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
After napisał/a:

Co tam Piotr u Ciebie?
Pozdrawiam
After

Witaj After.
Żyję i nie mam zamiaru nic w tym temacie zmieniać w najbliższym czasie smile.
Niestety nadal muszę się męczyć z pasożytem którego hodowałem przez ostatnie 15 lat sad. Za to udało mi się skutecznie zniszczyć coś, co dawało mi siłę w ostatnim czasie. I to nestety ale ja okazałem się tym złym człowiekiem w tej sprawie sad.
Pozdrawiam.

Bądź choć raz szczery wobec siebie bo traktując kobiety przedmiotowo prędzej czy później zostaniesz sam. Widzisz chciałeś mieć w garści zonę i eks, a tu każda od ciebie odeszla.
I zacznij wreszcie myslec o dzieciach bo tak naprawdę mało cie one obchodzą.

Twoje słowa: eks przewyższa zonę we wszystkim o 200% To po co się chłopie żeniłeś, spłodziłeś dzieci????? Żadna kobieta tego by nie zniosła. Żadna.
A tak wogole co ma ta eks oprócz tego ze ciebie cale zycie odrzucala??
Jak dla mnie masz bardzo rozdęte ego a przy tym niskie poczucie wartości i chcąc się dowartosciowac wybrales na zone osobe w twoim mniemaniu gorsza od siebie żeby czuc się lepiej w swoich oczach i oczach otoczenia.

Mam nadzieje ze chłopcy uloza sobie dobre stosunki z matka i mimo twoich dzialan będą ja szanować. Bo to co jest zlego miedzy wami  nie może ich dotyczyc az w takim stopniu. Nie usprawiedliwiam tej kobiety jako matki i zony ale czuje ze ona w ten sposób jakos poradzila sobie z traktowaniem jej przez 15 lat jak PASOZYTA.

I dobrze ze się rozwodzicie i staracie się jakos to zycie sobie ulozyc. Dzieci sa z toba i dobrze skoro lepiej się nimi zajmujesz choć momentami miałam inne wrazenie. Ale dobrze ze je kochasz, ze o nie dbasz. Dobrze ze zona tez wie ze u ciebie jest im lepiej i nie stara się ich od ciebie zabrać. To ważne ze caly czas były w swoim domu w swoim otoczeniu, w tej samej szkole. Tu ci musze przyznać racje ze stanales na wysokości zadania i sobie poradziles.
Najgorsze byłoby gdyby ich wychowaniem teraz zajela się ona z tym mezczyzna którego opisałeś dosyć dokładnie.

2,264 Ostatnio edytowany przez Ola_la (2016-04-23 07:34:13)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
bartass72 napisał/a:

Secondo,ja rozumiem,ale ja mam obiektywnie o wiele gorzej,a jej nie wyrzucam niczego i nie docinam.Mało tego,zerwałem wszelki kontakt (o ile nie dotyczy oczywiście dziecka),poza moimi spotkaniami z maluchem.Zszedłem z linii strzału,nie wydzwaniam,nie e-mail'uję,nie sms-uję.Po prostu żyję swoim życiem.Jest mi ciężko na sercu,bo żonę kochałem.Też chciałem,żeby nam się udało,ale nie wyszło.Po kilku latach wyszły różnice których nie dało się pogodzić,może za szybko wzięliśmy ślub,pewnie tak.Nie było zdrad,zauroczenie minęło,miłość się wypaliła,i okazało się,że nie jesteśmy przyjaciółmi ani nawet kumplami,a mamy kompletnie inne podejście do życia,małżeństwa,partnerstwa itd.Dodam,że w tej chwili nikogo nie mam,ani nie szukam,więcej,jestem głęboko rozczarowany związkami,i czuję się dobrze żyjąc samemu.Kocham moje dziecko ponad życie,i to mnie utrzymuje w "karbach".Może bż faktycznie głębiej to przeżywa niż się do tego przyznaje,nie wiem.Nie chcę w to wnikać,nie chcę się wypytywać,to jej życie,jej uczucia,nie mam prawa się wtrącać.

taka postawa mi się podoba
piszesz normalnie spokojnie bez ściemniania ze obydwoje zawiniliscie ze malzenstwo się rozpadlo'
może tez dlatego ze nie było zdrady i to to z dwóch stron jak u Piotra i posługiwania się dziecmi jak karta przetargowa
i brawo ze nie cierpi az tak na tym dziecko ze umiecie się dogadać

fakt nie mogę sobie wyobrazić jak matka tak może postąpić z dziećmi jak u Piotra fakt
w glowie się mi to nie miesci
ale skoro rozwodzą się, dzieci zostają u taty to może da się to wasze zycie Piotr jakos poukladac wspólnie

2,265 Ostatnio edytowany przez Lilka787 (2016-04-23 07:37:34)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Ja jestem na 12 stronie i mam podobne spostrzeżenia jak Ola.

Która kobieta wytrzymała by długofalowy, codzienny, zażyły kontakt męża z inną kobietą.

Czy do zwykłej koleżanki wysyła się po kilka wiadomości dziennie?

Czy o zwykłej koleżance myśli się, co by było gdybym zostawił żonę dla niej?

Ty Piotr zdradziłeś pierwszy i tym samym dałeś na to przyzwolenie Twojej żonie.

Takie jest moje zdanie.

Dodam, że również uważam, że zdrady nic nie usprawiedliwia ani Twojej emocjonalnej, ani Żony.

2,266

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Ola_la napisał/a:

Przeczytałam cały watek wszystkie strony i powiem ze od samego początku Piotr nie wzbudzał mojej sympatii, te jego wybielanie się a zwalanie całej winy na żonę.
Wiem zdrada to najgorsze świństwo ale to Piotr cale życie traktował zonę jako kogoś gorszego od eks. To sie czuje. Swoja droga niezła manipulatorka z tej eks. Gorsza dla mnie od kochanka twojej zony, bo tamten choć robił wszystko jawnie. A ta taka dobra taka pomocna a mąciła cały czas w twojej głowie. Twoja zona owszem zrobiła źle a najgorzej postąpiła z dziećmi ale DUZA w tym wina Piotra. To on ja wyrzucił z domu, on dyktował całej rodzinie co ma robić myśleć
i pewnie tak było cale ich wspólne życie. A można to było jakoś poukładać od początku.
Piotr twoja zona nie jest twoja własnością i mogła odejść. Wiem ze to boli ale ty zasłaniając się rzekomym szczęściem dzieci tez je skrzywdziłeś. Nie rozumiem tez nagonki na Manka bo on od początku mówił co jest problemem: twoja zdrada emocjonalna i przemoc psychiczna wobec zony, traktowanie jej jak dziecko, ograniczanie, nadskakiwanie.  Mocne słowa ale poparte twoimi wypowiedziami a jest ich dużo. Nie dało się czytać momentami bez obrzydzenia jaki ty jesteś kryształowy a ona ta zła. Albo że taki jesteś szczery bo pisząc z eks pokazywałeś jej cala korespondencje. To było jak wbijanie noża w serce z uśmiechem z tekstem ,,no powiedz boli boli to przestane,, doskonale wiedząc ze tego nie zrobisz.
Jak dla mnie bardzo dobrze ze ona od ciebie odeszła. Nie powinna była w ten sposób bo skrzywdziła dzieci ale pewnie inaczej nie umiała. Ja jej nie usprawiedliwiam, sama jestem matka i nie wyobrażam sobie bólu tych dzieci ale staram się zrozumieć ta kobiete.
Najgorsze tez ze ty o WSZYSTKIM rozmawiasz z szefowa zony, koleżankami, rodzina, DZIECMI aby ja oczernić!  Sprawia ci satysfakcje niszczenie zony, rzekomo tak ja kochasz kochales. Jak dla mnie jesteś palantem. I oby ta eks tez ciebie nie chciała. Ale prędzej czy później mysle każdy w twoim otoczeniu przekona się ze pod płaszczykiem inteligencji, dobroci nie ma tak naprawdę nic bo jesteś złym człowiekiem jeśli w ten sposób potraktowałeś swoja zonę. W sumie ta eks mimo wszystko tez potraktowałeś przedmiotowo. Ale jak piszesz układasz powoli swoje życie z dzieci i mam nadzieje ze dla dobra dzieci skończycie ta swoja wojenkę, bo wszyscy czworo zasługujecie na spokój w swoim życiu. Chłopcy tez już sa coraz więksi i nie długo będą sami ukladac swoje zycie i oby nie powtarzali waszych błędów. A ty jak wyobrazisz sobie swoje zycie dalej? Masz teraz kogos myślisz na tym żeby pójść do przodu czy dalej nienawidzisz jeszcze zonę a kochasz eks?

Witaj.
Z całym szacunkiem za poświęcony czas na przeczytanie wszystkiego, muszę się jednak z niektórymi rzeczami, które mi zarzucasz nie zgodzić:
1. ,, ale to Piotr cale życie traktował zonę jako kogoś gorszego od eks,,. Bzdura, na jakiej podstawie takie wnioski wyciągasz. Z eks nie miałem kontaktu przez 10 lat, nie dążyłem do niego, nie myślałem o niej, nie porównywałem żony do niej. Eks pojawiła się w moim życiu ponownie 2 lata po pierwszej zdradzie. Emocjonalnej na pewno, a prawdopodobnie jak się nie dawno dowiedziałem również i fizycznej, bo okazało się, że żona jednak spotykała się z ,,przyjacielem,, również po pracy, m. in była z koleżanką i kilkoma facetami na dyskotece, o czym jakoś mi nie raczyła powiedzieć.

2. ,,Swoja droga niezła manipulatorka z tej eks. Gorsza dla mnie od kochanka twojej zony, bo tamten choć robił wszystko jawnie. A ta taka dobra taka pomocna a mąciła cały czas w twojej głowie,,. Jaka manipulatorka? W niczym mi nie mąciła, jeśli już to ja sam zle interpretowałem pewne sprawy, i tylko sobie mogę cokolwiek zarzucać.

3.,,Twoja zona owszem zrobiła źle a najgorzej postąpiła z dziećmi ale DUZA w tym wina Piotra. To on ja wyrzucił z domu, on dyktował całej rodzinie co ma robić myśleć
i pewnie tak było cale ich wspólne życie,,. Jeśli uważasz, że moją winą jest to, że dowiedziawszy się o romansie żony i kazałem jej wybierać jak i z kim chce żyć, za moją winę, to gratuluję takiej interpretacji. Ja jej z domu nie wyrzuciłem, nie spakowałem jej walizek i nie wystawiłem za drzwi. Ona zrobiła to sama, 2 razy, słownie dwa razy wyprowadziła się do kochanka i w d...e miała zachowanie dzieci, nie interesował ją płacz starszego syna. Jaka moja wina w tym, że nie chciałem tolerować k......a pod moim dachem. Rozumiem, że jeśli masz partnera i on Cię będzie zdradzał, to Ty go będziesz jeszcze prosiła, żeby nie odchodził? Niczego nie dyktowałem całej rodzinie, wszystkie decyzje podejmowałem wspólnie z żoną, wyobraz sobie, że dzwoniłem do niej nawet wracając z pracy i pytałem jakie zakupy mam zrobić, żeby nie musiała dzwigac zakupów ze sklepu. Wszystkie nasze decyzje były wspólne i nie było tak, że ja narzucałem swoje zdanie.

4. ,,Piotr twoja zona nie jest twoja własnością i mogła odejść.,, Tu masz rację, mogła i to zrobiła. Ale mogła to też zrobić uczciwie, jeśli odkochała się we mnie, byłem zły dla niej, to mogła odejść i układać sobie życie na nowo, po rozstaniu. Wybrała inną drogę, najgorszą z możliwych.

5. ,,twoja zdrada emocjonalna i przemoc psychiczna wobec zony, traktowanie jej jak dziecko, ograniczanie, nadskakiwanie.,, Żona nigdy nie była traktowana jak dziecko, traktowałem ją jako moją partnerkę, najważniejszą osobę w moim życiu. O jakiej Ty przemocy mówisz, gdzie Ty to wyczytałaś. Jakie ograniczenia, w czym ja ją niby ograniczałem? Nadskakiwanie owszem, aż za bardzo, bo robiłem wszystko aby była szczęśliwa i popełniłem bład, bo zachwiałem równowagą w tym co daję a co dostaję.
Co do zdrady emocjonalnej, nie było takowej. Ja pisałem z ex, ona ze swoim ex, dopóki rozmowy są normalne na stopie koleżeńskiej, to zdradzie nie może być mowy. Jeśli już w mojej głowie pojawiły się myśli o ex próbie rozwinięcia z nią relacji, to było to już w czasie kiedy żona mieszkała z kochankiem, kiedy usłyszałem od  niej wiele gorzkich słów, w tym to, że mnie nie kocha i nigdy nie kochała. Można zdradzić osobę, która nas nie kocha?

6. ,, Jak dla mnie bardzo dobrze ze ona od ciebie odeszła.,, Po stokroć się z Tobą zgadzam. A wiesz dlaczego? Bo dała mi szansę na lepsze życie. Obojętnie czy z kimś czy sam, ale lepsze, bo bez zdrajczyni u boku.

7. ,,Najgorsze tez ze ty o WSZYSTKIM rozmawiasz z szefowa zony, koleżankami, rodzina, DZIECMI aby ja oczernić!  Sprawia ci satysfakcje niszczenie zony, rzekomo tak ja kochasz kochales.,, Uważasz, że ja nie mam prawa do obrony? Rozumiem, że ona miała prawo opowiadać wszystkim w okół jakim to ja jestem złym mężem, ojcem, człowiekiem za moimi plecami, szykując sobie alibi dla świństwa jakie zrobiła? Tak droga pani, żona rozpowiadała różne głupoty na mój temat koleżankom, szefowej, rodzinie. Prawda wyszła na jaw w momencie jak wydał się jej romans i te wszystkie osoby miały możliwość porównać wersję moją i żony. Nie sprawia mi satysfakcji niszczenie żony, ale to ona sama się niszczy swoimi kłamstwami i intrygami. Tak kochałem ją kiedyś jak nikogo na świecie. Ale jak to mówią Czesi ,, Pane Havranek, to se nevrati,, smile.

8. ,,Jak dla mnie jesteś palantem.,, , ,, bo jesteś złym człowiekiem jeśli w ten sposób potraktowałeś swoja zonę,,. Może przeczytaj wszystko jeszcze raz, z większą uwagą. Ja nie muszę wzbudzać Twojej sympatii, ale rzucanie epitetami na publicznym forum nie świadczy zle o mnie, ale o Tobie. Tak jestem złym człowiekiem, bo przejrzałem na oczy i nie chcę żyć ze zdrajcą. Trochę to zabrzmiało jak słowa mojej żony kiedy dostała pozew, ,,że ja tego pożałuję,,. Owszem, żałuję, że tyle czasu potrzebowałem, żeby zrozumieć z kim się ożeniłem i nie rozstałem się z tą panią dużo wcześniej.

2,267

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Ola_la napisał/a:
Piotr74 napisał/a:
After napisał/a:

Co tam Piotr u Ciebie?
Pozdrawiam
After

Witaj After.
Żyję i nie mam zamiaru nic w tym temacie zmieniać w najbliższym czasie smile.
Niestety nadal muszę się męczyć z pasożytem którego hodowałem przez ostatnie 15 lat sad. Za to udało mi się skutecznie zniszczyć coś, co dawało mi siłę w ostatnim czasie. I to nestety ale ja okazałem się tym złym człowiekiem w tej sprawie sad.
Pozdrawiam.

Bądź choć raz szczery wobec siebie bo traktując kobiety przedmiotowo prędzej czy później zostaniesz sam. Widzisz chciałeś mieć w garści zonę i eks, a tu każda od ciebie odeszla.
I zacznij wreszcie myslec o dzieciach bo tak naprawdę mało cie one obchodzą.

Twoje słowa: eks przewyższa zonę we wszystkim o 200% To po co się chłopie żeniłeś, spłodziłeś dzieci????? Żadna kobieta tego by nie zniosła. Żadna.
A tak wogole co ma ta eks oprócz tego ze ciebie cale zycie odrzucala??
Jak dla mnie masz bardzo rozdęte ego a przy tym niskie poczucie wartości i chcąc się dowartosciowac wybrales na zone osobe w twoim mniemaniu gorsza od siebie żeby czuc się lepiej w swoich oczach i oczach otoczenia.

Mam nadzieje ze chłopcy uloza sobie dobre stosunki z matka i mimo twoich dzialan będą ja szanować. Bo to co jest zlego miedzy wami  nie może ich dotyczyc az w takim stopniu. Nie usprawiedliwiam tej kobiety jako matki i zony ale czuje ze ona w ten sposób jakos poradzila sobie z traktowaniem jej przez 15 lat jak PASOZYTA.

I dobrze ze się rozwodzicie i staracie się jakos to zycie sobie ulozyc. Dzieci sa z toba i dobrze skoro lepiej się nimi zajmujesz choć momentami miałam inne wrazenie. Ale dobrze ze je kochasz, ze o nie dbasz. Dobrze ze zona tez wie ze u ciebie jest im lepiej i nie stara się ich od ciebie zabrać. To ważne ze caly czas były w swoim domu w swoim otoczeniu, w tej samej szkole. Tu ci musze przyznać racje ze stanales na wysokości zadania i sobie poradziles.
Najgorsze byłoby gdyby ich wychowaniem teraz zajela się ona z tym mezczyzna którego opisałeś dosyć dokładnie.

Wiesz ludzie mają to do siebie, że póki kochają to nie dostrzegają wad partnera, w momencie, kiedy dzieje się coś takiego jak u mnie, to różowe okulary spadają i to dość gwałtownie. Nigdy moja żona nie była w moich oczach kimś gorszym ode mnie, była mi równa. I tak była traktowana, nawet lepiej niż ja sam siebie traktowałem. Własnie byłem zbyt mało wymagający. Co do eks, w czym jest lepsza, a na przykład w tym, że jak jej było zle w zwiazku, to potrafiła odejść bez zdrady, że potrafiła sama wychować teraz już nastoletniego syna, bo ojciec tego chłopca przez naście lat nie interesował się losem swojego dziecka. Dla porównania moja żona uważa, że po rozwodzie jeśli dzieci zostaną z nią to ja nadal będę robił za darmową nianię, będę woził chłopców do szkoły, będę z nimi siedział w domu kiedy ona będzie w pracy, albo będzie się gziła ze swoim fagasem. Widzisz różnicę?
Zajrzyj do encyklopedii i sprawdż jak nazywa się osobnika, który całe życie żeruje na innym organizmie, nic w zamian od siebie nie dając, wtedy zrozumiesz dlaczego napisałem pasożyta.
Bardzo dobrze, że się rozwodzimy, tylko dlaczego to znowu ja musiałem składać pozew o rozwód? Przecież według Ciebie to ona jest ta biedna, skrzywdzona przez złego męża, tyrana. Pytam, dlaczego ja, a nie ona.
Podsunę Ci podpowiedz, bo jej było fajnie, mieć w domu męża, nianię, bankomat, a bzykać się na lewo i prawo z coraz to nowym obiektem westchnień.
Przykład z przed miesiąca.
Ja siedzę w swoim pokoju, ona w pokoju dzieci. Godzina około 23.
Szanowna broniona, skrzywdzona przez męża pani, siedzi na fb, romansuje z jakimś następnym fagasem, który zaprasza ją na basen tylko we dwoje, a zaraz potem pize do niej, żeby nie pisała następnego dnia rano do niego na fb, bo jego żona lubi sobie wejść rano na jego konto.
W tym samym czasie jaśnie pani, gorąco smsuje ze swoim kochankiem.
Mam więcej pisać? Jeszcze mąż za ścianą, kochanek na smsach, a kandydat na kolejnego na fb.
Takich perełek od lata kiedy przestałem tu pisać na bieżąco jest więcej. Latem nasłana na mnie policja, że niby z domu ją wyrzuciłem, wróciła z policją, drzwi do mieszkania nie zamknięte na klucz, interwencja bezzasadna, a potem na nagraniu słychać jak mówi kochankowi, że to z zemsty zrobiła.
No tak ale to dobra kobieta jest przecież, skrzywdzona. Trzeba ją zrozumieć.
Tragedia sad

2,268

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Lilka787 napisał/a:

Która kobieta wytrzymała by długofalowy, codzienny, zażyły kontakt męża z inną kobietą.

Czy do zwykłej koleżanki wysyła się po kilka wiadomości dziennie?

Czy o zwykłej koleżance myśli się, co by było gdybym zostawił żonę dla niej?

Ja nie przechodzę przez ten wątek i ze względu na jego długość nie zamierzam:-) , ale odniosę Cię do powyższej wypowiedzi: żadna kobieta tego nie wytrzyma. W skrócie - u mnie tak się zaczęło, potem doszło do regularnych spotkań, które trwają do dziś.

Ja nie wytrzymałam. Nie "odegrałam się" na mężu szukając sobie gacha, żeby mu pokazać, jak to jest. Zostałam w domu, walczyłam jeszcze o nasze małżeństwo, w chwili, gdy uświadomiłam sobie, że nie da rady zrobić nic więcej, nie da się go uratować, złożyłam pełnomocnictwo w sprawie, aby zakończyć sprawę formalnie i tyle.

Dla mnie nie ma pojęcia zdrady lepszej lub gorszej - zdrada to zdrada, to świństwo, cios i już.

Pozdrawiam tongue

2,269

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
I_see_beyond napisał/a:
Lilka787 napisał/a:

Która kobieta wytrzymała by długofalowy, codzienny, zażyły kontakt męża z inną kobietą.

Czy do zwykłej koleżanki wysyła się po kilka wiadomości dziennie?

Czy o zwykłej koleżance myśli się, co by było gdybym zostawił żonę dla niej?

Ja nie przechodzę przez ten wątek i ze względu na jego długość nie zamierzam:-) , ale odniosę Cię do powyższej wypowiedzi: żadna kobieta tego nie wytrzyma. W skrócie - u mnie tak się zaczęło, potem doszło do regularnych spotkań, które trwają do dziś.

Ja nie wytrzymałam. Nie "odegrałam się" na mężu szukając sobie gacha, żeby mu pokazać, jak to jest. Zostałam w domu, walczyłam jeszcze o nasze małżeństwo, w chwili, gdy uświadomiłam sobie, że nie da rady zrobić nic więcej, nie da się go uratować, złożyłam pełnomocnictwo w sprawie, aby zakończyć sprawę formalnie i tyle.

Dla mnie nie ma pojęcia zdrady lepszej lub gorszej - zdrada to zdrada, to świństwo, cios i już.

Pozdrawiam tongue

To przeczytaj dwa moje ostatnie posty, bo nadinterpretacja forumowych koleżanek jest powalająca na kolana.

2,270 Ostatnio edytowany przez Ola_la (2016-04-23 09:30:30)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotr masz rację z zarzutami co do zony, że zrobila świństwo tobie, zal ze tak traktuje dzieci. To oczywiste. Ja tylko chciałam zwrócić uwagę na to że tez nie byleś bez zarzutu przez caly okres małżeństwa.
W sumie teraz to mało ważne bo za zdradę czy romans czy za zdradę emocjonalna ponosi winę tylko i wyłącznie zdradzający.
Jak dla mnie za długo dawałeś jej szanse i tyle. Wiem łatwo się wymądrzać stojąc z boku jak nas to nie dotyczy. Także przepraszam za nazwanie ciebie palantem i złym człowiekiem, bo być może to na wyrost. Ale pod reszta się podpisuje obiema rękami.
Gdy mówię ze jest skrzywdzona i staram się ja zrozumieć to nie znaczy ze ja usprawiedliwiam czy pochwalam jej zachowanie. Tak samo ciebie tez staram się zrozumieć dlaczego tak postępujesz z kobietami bo ewidentnie tu masz dużo problemów i pytanie czy byleś już u psychologa zeby to zrozumieć przegadać DLA SAMEGO SIEBIE? Już zostaw zonę ona jest dorosla i sama musi sobie poradzić ze swoimi emocjami. Nie uratujesz jej ani nie zmienisz. Walcz o siebie bo na to masz wpływ.
Także ,,ratować zone czy sobie odpuścić,, to mowie odpuść sobie.

Pytasz mnie:
,,Rozumiem, że jeśli masz partnera i on Cię będzie zdradzał, to Ty go będziesz jeszcze prosiła, żeby nie odchodził?,,
Mam nadzieje ze nie będzie zdradzał ale jeśli tak to na pewno nie będę prosić żeby został. Nie będzie szansy.

2,271

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Lilka787 napisał/a:

Ja jestem na 12 stronie i mam podobne spostrzeżenia jak Ola.

Która kobieta wytrzymała by długofalowy, codzienny, zażyły kontakt męża z inną kobietą.

Czy do zwykłej koleżanki wysyła się po kilka wiadomości dziennie?

Czy o zwykłej koleżance myśli się, co by było gdybym zostawił żonę dla niej?

Ty Piotr zdradziłeś pierwszy i tym samym dałeś na to przyzwolenie Twojej żonie.

Takie jest moje zdanie.

Dodam, że również uważam, że zdrady nic nie usprawiedliwia ani Twojej emocjonalnej, ani Żony.

Jeśli za zażyły kontakt uważasz wiadomość typu ,,cześć co słychać?,, , ,,jak minął dzień,,? To ok, rozumiem.
Owszem myślałem, czy potrafiłbym odejść od żony do ex, ale zawsze odpowiedz była jedna. NIE.
Moje rozważania na temat związku z ex pojawiły się, kiedy żona mieszkała już z kochankiem.
Ex pojawiła się ponownie w moim życiu 12 lat po ślubie, dwa lata po zdradzie mojej żony, poczytaj dalej i nie pisz bzdur, że ja pierwszy ją zdradziłem. Mało tego w tym samym roku, przyłapałem żonę na kolejnej próbie romansu, gdzie ,,żonaty kandydat,, pisał jej w smsie ,, Kochanie nikt i nic nie stanie na przeszkodzie, abyśmy byli razem,,. Do dziś to pamiętam. Facet był tak odważny, ale po trzech moich smsach do niego, że nie pozwolę rozwalać mojej rodziny tchórzył i prawie rok nie pojawiał się w sklepie żony. Och Ci prawdziwie zakochani mężczyzni, nikt i nic nie stanie im na przeszkodzie w drodze do ud mężatki, no chyba, że 3 smsy jej męża, który zagrozi, że powie o wszystkim ich żonie wink.
Zresztą co ja tu będę udowadniał, że nie jestem jeleniem, przecież wy wiecie lepiej.
Pozdrawiam.

2,272 Ostatnio edytowany przez Ola_la (2016-04-23 09:33:46)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotr ale zauważ ze wiele kobiet tutaj mowi ze byłoby tak samo skrzywdzone tym twoim pisaniem z eks. Przymij to proszę do wiadomości. Ciebie tez boli jak zona pisze z innymi mężczyznami.
Zona wiele razy mowila ze nie chce zebys pisal z nia, ze ja to boli i nic z tym nie zrobiles. Doskonale o tym wiesz bo gdy dales zonie szanse sam z siebie zadeklarowałeś się ze zaprzestaniesz tego kontaktu.

2,273

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Ola_la napisał/a:

Piotr masz rację z zarzutami co do zony, że zrobila świństwo tobie, zal ze tak traktuje dzieci. To oczywiste. Ja tylko chciałam zwrócić uwagę na to że tez nie byleś bez zarzutu przez caly okres małżeństwa.
W sumie teraz to mało ważne bo za zdradę czy romans czy za zdradę emocjonalna ponosi winę tylko i wyłącznie zdradzający.
Jak dla mnie za długo dawałeś jej szanse i tyle. Wiem łatwo się wymądrzać stojąc z boku jak nas to nie dotyczy. Także przepraszam za nazwanie ciebie palantem i złym człowiekiem, bo być może to na wyrost. Ale pod reszta się podpisuje obiema rękami.
Gdy mówię ze jest skrzywdzona i staram się ja zrozumieć to nie znaczy ze ja usprawiedliwiam czy pochwalam jej zachowanie. Tak samo ciebie tez staram się zrozumieć dlaczego tak postępujesz z kobietami bo ewidentnie tu masz dużo problemów i pytanie czy byleś już u psychologa zeby to zrozumieć przegadać DLA SAMEGO SIEBIE? Już zostaw zonę ona jest dorosla i sama musi sobie poradzić ze swoimi emocjami. Nie uratujesz jej ani nie zmienisz. Walcz o siebie bo na to masz wpływ.
Także ,,ratować zone czy sobie odpuścić,, to mowie odpuść sobie.

Pytasz mnie:
,,Rozumiem, że jeśli masz partnera i on Cię będzie zdradzał, to Ty go będziesz jeszcze prosiła, żeby nie odchodził?,,
Mam nadzieje ze nie będzie zdradzał ale jeśli tak to na pewno nie będę prosić żeby został. Nie będzie szansy.

Masz rację, za długo dawałem jej szansę, za długo idealizowałem nasze małżeństwo, ją jako kobietę.
Ja nie twierdzę, że jestem bez wad, że we mnie nie było nic złego. Było. Jak w każdym człowieku. Wiesz ja na przykład byłem noga w kwestiach kulinarnych. Nie potrafiłem gotować, to była rola żony a ja nie robiłem nic, żeby się tego nauczyć. Owszem obrać ziemniaki, ugotować je, czy jakiś ryż albo kaszę ptrafiłem, ale całego obiadu sam nie zrobiłem. Ale jak to mówią,nigdy nie jest za pózno na naukę i się nauczyłem, z myslą o dzieciach głownie, bo jak zostaną ze mną, to ktoś musi im obiad zrobić. Ja rozumiem, że nikt nie jest naszą własnością, ale skoro zle jej było to mogła odejść już 5 lat temu. Nie zrobiła tego. Pytam dlaczego? Znasz odpowiedz?

2,274

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Nie wiem Piotr. Mówilam już ze nie rozumiem wielu rzeczy w zachowaniu twojej zony.
Ale ty tez mogłeś wiele razy odejść jak ciebie ciągle zdradzała, upokarzała.
Ludzie lubia komplikować sobie życie. Czasami najprostsze rozwiązania sa najlepsze ale i najtrudniejsze bo wymagają dużo pracy nad sobą. W moim małżeństwie tez nigdy nie było sielanki ale zdrady tez nie bo bym tego nie wybaczyła. Tym bardziej złego traktowania dzieci.

2,275

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

,,Piotr twoja zona nie jest twoja własnością i mogła odejść.,, Tu masz rację, mogła i to zrobiła. Ale mogła to też zrobić uczciwie, jeśli odkochała się we mnie, byłem zły dla niej, to mogła odejść i układać sobie życie na nowo, po rozstaniu. Wybrała inną drogę, najgorszą z możliwych.

Ponieważ to ja byłam tą silniejszą, bardziej dominującą stroną w naszym związku (w każdym układzie tak jest, bo tak ten świat jest skonstruowany), mój małżonek też wiele razy używał określenia nie jestem Twoją własnością.
Tu się zgadzam z Piotr74 - mój małżonek miał prawo odejść, jeśli poczuł się nieszczęśliwy w naszym małżeństwie, miał prawo czuć się przytłoczony - sam przyznał, że jest słabszy ode mnie, takie poczucie "osaczenia" nie jest Wam bliskie, np. w pracy czy w rodzinie, gdy traficie na silniejszą osobowość?...

Miał prawo odejść, ale zrobił to w sposób haniebny i niski, krzywdząc mnie i moich najbliższych. Niestety, tu dotykamy kwestii dojrzałości emocjonalnej żony Piotra i mojego męża, ale ten temat został na tym forum wielokrotnie zanalizowany.

Piotr74 napisał/a:

przemoc psychiczna wobec zony, traktowanie jej jak dziecko, ograniczanie, nadskakiwanie.,, Nadskakiwanie owszem, aż za bardzo, bo robiłem wszystko aby była szczęśliwa i popełniłem błąd, bo zachwiałem równowagą w tym co daję a co dostaję.

Dziękuję Wam, za te wpisy. Kobieta, z którą zdradza mnie mój mąż, jest mężatką z dwójką dzieci (tkwiłam nie w trójkącie, a czworokącie, jak się okazuje tongue )Usiłowałam zrozumieć, dlaczego ona zdradziła swojego męża, gdyż w moim mniemaniu miała wszystko, o czym ja marzyłam (mój mąż mi nie nadskakiwał, wręcz odwrotnie i nie mieliśmy dzieci). I proszę, mam odpowiedź. Jej mąż robił to samo co Piotr74 i zostało to potraktowane jako przemoc psychiczna. tongue Nie dziwię się, że bidulka musiała odreagować w ramionach kolegi z pracy, potem "przyjaciela" tongue

I słusznie zauważyłeś, że równowaga została zachwiana, stąd ten kryzys.

Piotr74 napisał/a:

dopóki rozmowy są normalne na stopie koleżeńskiej, to zdradzie nie może być mowy.

Problem polega na tym, że przekroczenie tej granicy "koleżeńskości" bywa niezauważalne...


Piotr74 napisał/a:

,,Najgorsze tez ze ty o WSZYSTKIM rozmawiasz z szefowa zony, koleżankami, rodzina,  Uważasz, że ja nie mam prawa do obrony? Rozumiem, że ona miała prawo opowiadać wszystkim w okół jakim to ja jestem złym mężem, ojcem, człowiekiem za moimi plecami, szykując sobie alibi dla świństwa jakie zrobiła? Tak droga pani, żona rozpowiadała różne głupoty na mój temat koleżankom, szefowej, rodzinie. Prawda wyszła na jaw w momencie jak wydał się jej romans i te wszystkie osoby miały możliwość porównać wersję moją i żony.

Chcę podkreślić z pełną odpowiedzialnością Piotr ma prawo do obrony. Mój mąż też zaczął przygotowywać sobie grunt, do usprawiedliwiania swojego zachowania szargając moje dobre imię i rozpowiadając w pracy (nie wspomnę, że znajomym i rodzinie), jaki to nieszczęśliwy żuczek ze mną. I jak już przemogłam się, aby mówić o tym, co mnie spotkało, opowieści o przyczynach naszego rozstania zostały zweryfikowane. Nie uważam, że przedstawianie swojego stanowiska to niszczenie żony. To wyrażenie mocno przerysowane.

Piotr74 napisał/a:

,,Jak dla mnie jesteś palantem.,, , ,, bo jesteś złym człowiekiem jeśli w ten sposób potraktowałeś swoja zonę,,. Ja nie muszę wzbudzać Twojej sympatii, ale rzucanie epitetami na publicznym forum nie świadczy zle o mnie, ale o Tobie.

Trudno się nie zgodzić z Piotr74...

Piotr74 napisał/a:

Tak jestem złym człowiekiem, bo przejrzałem na oczy i nie chcę żyć ze zdrajcą. Owszem, żałuję, że tyle czasu potrzebowałem, żeby zrozumieć z kim się ożeniłem i nie rozstałem się z tą panią dużo wcześniej.

Ja też nie chcę żyć ze zdrajcą. Zatem jestem zła, bardzo zła ! tongue

Miłego weekendu smile

Posty [ 2,211 do 2,275 z 2,855 ]

Strony Poprzednia 1 33 34 35 36 37 44 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024