Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Strony Poprzednia 1 32 33 34 35 36 44 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 2,146 do 2,210 z 2,855 ]

2,146

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Anastacjaa napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

Moze ja kiedys taka ochota najdzie aby tu zajrzec i moze nawet cos napisze.
To nie moja sprawa, ma wolna wole i moze robic co chce.

To by mogło być ciekawe, bo jednak znamy tylko wersję autora, który broni się jak może całą winę przerzucając na żonę. A to poznając co rusz nowe fakty wzbudza skrajne emocje. Nie tylko po wypowiedziach ale i kilku przytoczonych sytuacjach można jednak wywnioskować że Piotr to osoba nerwowa, porywcza, wszystko wiedząca i pewnie robiąca (naj)lepiej. Jak ktoś ma inne zdanie to jego "problem".
Starałam się go zrozumieć, spojrzeć z jego strony, ale niespójności jest tyle, że i tak wychodzi na to, że "zapracowali" sobie na to oboje. A to jak się teraz zachowują to chyba najgorszy scenariusz jaki można sobie wyobrazić przy rozstaniach.
Kiedyś Piotr pisał, że walczył z żoną o telefon komórkowy, teraz doszła policja.. tylko można sobie wyobrazić akcję jak "delikatnie" Piotr sugeruje żonie by sobie poszła znów do kochanka że aż poszła na policję... a na wszystko dzieci patrzą sad
Szczerze nie wyobrażam sobie sytuacji, że żona ot tak z dnia na dzień (mając kochającego dbającego o dom męża) mówi że się wyprowadza do innego... Jakieś sceny na pewno musiały to poprzedzić i zmotywować do takiego kroku. W końcu wspominał, że były awantury o kontakty z ex, ale Piotr nie miał sobie nic do zrzucenia. Teraz też nie ma bo żona była tą która odeszła pierwsza.
Trudno wnioskować, oceniać znając wersję tylko jednej strony. Autor ma argumenty "za" swoją wersją, ale są też inne równie ważne, co wiele osób zauważyło, i to świadczące o jego (współ)winie.

Piotr, skończ w końcu z tym odgrywaniem się i robieniem na złość chociażby ze względu na dzieci. Wiem, że trudno bo emocje. Przemyśl dokładnie co dalej bez scen i motywów typu "niech ona zobaczy teraz", "to się zdziwi", "to ma problem" itd. Najważniejsze są dzieci i Ty. Zostaw swoją dumę, ego, chęć zemsty. Nie wiem co chcesz tym ugrać, jednak wierzę w to co mówisz, że dzieci są dla Ciebie najważniejsze - więc na litość zachowuj się tak i nie pozwalaj by musiały uczestniczyć w waszych przepychankach. Skup się na zbieraniu dowodów, które Ci się przydadzą w sądzie a żonie daj odejść. Już wiesz że Cie nie kocha. Niech sobie układa życie, tak jak i Ty.
Masz chyba świadomość, że jeśli się nie dogadacie, to sprawa rozwodowa będzie się pewnie ciągnąć, że samo życzenie żeby już było po wszystkim to tylko Życzenie... Bodajże Starr napisał, że swoim postępowaniem już pogarszasz swoją sytuację w sądzie. Możliwe, że rzeczywiście ona wszystko obmyśliła wszystko z kochankiem. Nie daj się zwieść emocjom. Zastraszanie jej też nic nie da a tylko może się obrócić przeciwko Tobie. MYŚL!!!!!!!!!!!! O sobie i dzieciach. Skoro syn "wydał" matkę to znaczy, że ma do Ciebie większe zaufanie. Nie zmarnuj tego.

Może (zbyt) emocjonalnie podchodzę do Twojej sytuacji, ale nie wyobrażam sobie, jak by to było gdyby mój partner miał takie jazdy przy rozwodzie. Tak dla niego ale też dla mnie dziecko w tym wszystkim było najważniejsze. Nie mogłabym cieszyć się szczęściem, budować, wiedząc o "wojnie" i tym że dziecko na to patrzy. Oni jednak oboje chcieli się rozstać (wy już chyba też) i potrafili na spokojnie wszystko uzgodnić. Fakt zostawił jej dużo, ale to też cena rozwodu przy ugodzie. Teraz ta podwójna rodzina i relatywnie dobre stosunki jest wydaje się wszystkim na rękę. Zdarzyło się nawet że ex żona kontaktowała się ze mną w sprawie dziecka, bo np on był na spotkaniu i nie mógł odebrać. Można? Można!

Anastacjia zadnych jazd nie bylo nigdy. Jestem spokojnym czlowiekiem, czasem nawet zbyt spokojnym.
Moj honor, ego dawno schowalem do kieszeni godzac sie dwukrotnie na jej powrot do domu.
Ale moja wytrzymalosc ma swoje granice.
To, ze ona wczoraj wezwala policje, chociaz watpie aby zrobila to sama, to jest efekt szkolenia przez kochasia, albo i braciszka, ktory jest taki sam jak ona, a pracuje w policji.
Ja z domu jej nigdy nie wygonilem, co najwyzej mowilem, ze ma wybierac z kim chce zyc.
Sama sie pakowala, sama wyszla z domu.
Ja sie nie bronie, bo nie mam takiego powodu.
Opisuje moja sytuacje taka jaka jest, gdybym chcial sie wybielac to o wielu sprawach bym nie pisal, a jednak to robie, bo skoro juz tu zagoscilem, jesli ma mi to cos dac i jeszcze komus pomoc aby nie robil moich bledow, to nie moge przeinaczac faktow.
Teraz siedze w domu sam z dziecmi, jz sobie przed chwila wyszla.
Myslisz, ze robilem jakis problem z tego?
Nie nie robilem, bo mnie to nie interesuje.
Jej zycie, jej wybory.
Ale ja dzieci samych nie zostawie. One sa dla mnie najwazniejsze i nigdy ich nie opuszcze, dla nikogo.
Wiem, ze jestem uparty, czasem to sie na mnie msci, nawet teraz, bo tylu ludzi mi tu pisalo, odpusc sobie, nie przyjmuj jej z powrotem, a ja to i tak zrobilem.
Taka moja natura, moze i zla, nie wiem tego.
Wiem jednak to, ze za moje bledy bede musial sam zaplacic i nie bede mial pretensji sam do siebie, ze czegos nie sprubowalem, albo odpuscilem sobie zbyt szybko.

Zobacz podobne tematy :

2,147

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Dobrej spokojnej nocy Piotr(ku). Dla chłopaków też smile

2,148

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Nie wiem, nie mi oceniać, ale jak wcześniej napisałam trudno po Twoich wypowiedziach wyczuć jaki jesteś, bo jednak są pewne skrajności, coś się nie zgadza i inni tez to zauważają. Kiedyś Ci przytoczyłam wątek innego faceta który był w nieco podobnej sytuacji - tez zona zdradziła i odeszła do innego zostawiając dzieci - jednak on był konsekwentny od początku do końca pomimo wiadomo ciężkich chwil ale ogólnie wzbudzał szacunek i sympatię. Wiedział co robi i dlaczego. Miał chwile załamania, niepewności co potem czy jeszcze z kimś się zwiąże, zaufa, ale jednak na tą chwilę dzieci były najważniejsze co było widać.
U Ciebie to ciągłe przepychanki i udowadnianie sobie że tylko ona winna. Chyba nie o to chodzi.
Od listopada kiedy tu trafiłam czytałam różne wątki o zdradach rozstaniach itd. by też sobie poszerzyć świadomość, bo choć wdałam się w romans który skończył się rozwodem to jednak bardzo to przeżyłam (bo pierwszy raz zakochałam się w żonatym). Dlatego tez się tu znalazłam. Jednak tak ja jak i większość osób tutaj zakładających wątki szuka wsparcia, najchętniej osób które coś podobnego przeżyły. W końcu trudno słuchać rad czy delikatnie mówiąc uwag dajmy na to 20-toltka, nie mającego doświadczeń. Jednak to co od razu zwraca uwagę, to "cel" w jakim założyłeś wątek. Bo choć w tytule było pytanie, nie słuchałeś, nie szukałeś rad a jedynie wypowiadałeś własne zdanie. I każdego kto się wypowiadał i myślał inaczej niż Ty (a miał podobne doświadczenia) albo zbywałeś albo przekonywałeś do swoich racji - jakby to forum miało być przyklaskiem do Twoich racji i działań. Żadnej autorefleksji, dyskusji, radzenia... Ot ja wiem swoje.
Mówisz, że piszesz jak jest ale po co? Skoro to co inni piszą nie trafia do Ciebie? Żeby się wygadać? Może...
Jednak szkoda ludzi którzy naprawdę mają coś do powiedzenie (nie mówię tu akurat o sobie bo w Twoim wątku jestem jakby z innej strony). Gdybyś rzeczywiście ich posłuchał na początku teraz byłbyś dużo dalej. A tak uparłeś się przy swoim i ciągniesz tą szopkę wchodząc w coraz większe bagno. Pytanie, po co? Żeby powiedzieć, że spróbowałeś wszystkiego?
Może to i potrzebne dla Ciebie samego dla własnego samopoczucia, ale nikomu innemu,  na pewno nie dla dzieci, które muszą w tym wszystkim uczestniczyć.

2,149

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
O'kruszynka napisał/a:

Dobrej spokojnej nocy Piotr(ku). Dla chłopaków też smile

Dziękujemy, dla Ciebie również O'Kruszynko.

2,150

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Anastacjaa pomimo tego, ze jak to napisalas " jestes po drugiej stronie" to nigdy Cie nie ocenialem, nie staralem sie oceniac i chociaz przyczynilas sie do rozpadu malzenstwa Twojego obecnego partnera, to mamdla Ciebie szacunek, bo wydajesz sie byc madra kobieta.
Sledzilem Twoje wpisy w roznych watkach, i podobnie jak ja, pomimo wielu slow krytyki Ty obstawalas przy swoim i bronilas swojego zdania.
Masz racje, gdybym posluchal osob, ktore przezyly to co ja teraz przezywam to bylbym duzo dalej, gdybym ich posluchal, to nasze dziecinnie ogladalyby takich scen jak w niedziele.
To nie tak, ze nie ma we mnie autorefleksji, czytam kazdy wpis w moim watku, wiele jest takich, ktore nie sa mile dla moich oczu, ale jest w nich duzo racji.
To prawda, zagoscilem tutaj, zeby sie wygadac, zeby powiedziec co mi lezy na sercu.
Wiem, ze rozpad mojego malzenstwa odbyl sie pewnie w jakims stopniu i przezemnie, Chcialbym tylko wiedziec w jakim.
Moze i kiedys sie dowiem od jz co spowodowalo to, ze ktos inny stal sie dla niej wazniejszy niz dzieci i ja.
Na ta chwile tego nie wiem i jakakolwiek rozmowa z nia na ten temat, to tak jak napisal Grimm, jak rozmowa ze slepym o kolorach.

2,151

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotr, mam wrażenie ze poprzestawiały Ci się priorytety.
Piszesz, ze najważniejsze są dla Ciebie dzieci, pisałeś też zdaje się coś o ratowaniu małżeństwa.
A z tego co robisz, najwazniejszy jesteś dla siebie Ty sam.
Szukasz pocieszenia u innych kobiet, szukasz pocieszenia na forum.
Na forum wylewasz swoje żale, pokazujesz się jako skrzywdzony ideał.
Jednocześnie w tle jest Twoja relacja z eks, teraz nowa kobieta dla której zostawiłeś dzieci z żona.

A gdzie w tym wszystkim dzieci ktore niby są tak ważne dla Ciebie ?
Myslisz, ze dzieci które matka zostawiła, a teraz patrzą kazdego dnia czy jeszcze jest w domu, nie obawiają sie kogo Ty im do domu sprowadzisz ??
Nie boja każdej Twojej rozmowy telefonicznej z obcą kobietą, a już tym bardziej Twojej randki calonocnej ??

Wszystko w odpowiednim czasie.
Po co Ci te romanse ? jako plaster ?
skrzywdzisz wszystkich dookoła.
Teraz dzieci, potem siebie i/lub tą kobiete.
Za duży bałagan masz dookoła siebie, zeby użalać sie nad soba, szukasz pocieszycielek.
Weż sie do roboty, zrób porządek w domu, a dopiero potem na spokojnie układaj cała resztę.

2,152 Ostatnio edytowany przez rakija (2015-06-16 14:04:18)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Secondo1 ja włączyłam się w ta telenowele ,tylko dlatego ,ze oni obydwoje krzywdzą dzieci .Ani jedno ,ani drugie nie ustąpi .Szarpią dziećmi .Dorośli ludzie .Całowita porażka .Tak naprawde ani Piotr nie chce dzieci ( super hiper szczesliwa ,nowa pani ,zajmujaca sie dziecmi ).Ani jego zona tez nie chce ich (pan chce pania bez obciazeń).
Pobudka .Dzieci sa już .Najwyższy czas dla nich  pomyslec nie o sobie a o innych .
Na przyykłd o dzieciach .Więcej już nic nie napisze ,narnormalniej w świecie wypstrykałam się .

2,153

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
rakija napisał/a:

Secondo1 ja włączyłam się w ta telenowele ,tylko dlatego ,ze oni obydwoje krzywdzą dzieci .Ani jedno ,ani drugie nie ustąpi .Szarpią dziećmi .Dorośli ludzie .Całowita porażka .Tak naprawde ani Piotr nie chce dzieci ( super hiper szczesliwa ,nowa pani ,zajmujaca sie dziecmi ).Ani jego zona tez nie chce ich (pan chce pania bez obciazeń).
Pobudka .Dzieci sa już .Najwyższy czas dla was pomyslec nie o sobie a o innych .

Nie mam zamiaru zostawiac dzieci dla zadnej pani ani wprowadzac do ich zycia nikogo nowego.Ani teraz, ani w najblizszej przyszlosci.

2,154 Ostatnio edytowany przez rakija (2015-06-16 14:17:51)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

No to krzywdzisz  nowa pania Poiotr.,
edytowalam poprawiajac piswnie Lelelee smile

2,155

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotr złóż pozew i tyle .Mam nadzieje ,że nastepne pytanie twoje bedzie brzmialo .Jak przeprowadzic rozwod ,minimalizacja .Nie ona taka ,bo ty tez .Za porozumieniem stron i dzieci z tym rodzicem .z krórym są emocjonalnie związani.Tyle dzieciom  jestescie winni .

2,156

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Poczytaj sobie wątek: http://www.netkobiety.pl/t85973.html
Wiele się tu (na forum) mówi o tym, że jak zdradziłeś, albo myślisz o zdradzie to koniecznie zakończ obecny związek a potem rób co chcesz, że niby wtedy się mniej rani, że tak jest fair. Nie rozumiałam tego, bo dla mnie to była jedynie różnica pomiędzy "nie kocham więc odchodzę" a "odchodzę bo kocham inną/innego". Przy pierwszej opcji jednak dana osoba musi się "tylko" zmierzyć z tym "nie kocham" ale w sumie oboje zaczynają od "zera", przy drugiej  musi znieść dodatkowo drugi związek zwykle, przynajmniej na początku, szczęśliwy. I to chyba w tym wszystkim najbardziej boli - ten podwójny cios. Każdy z nas jest trochę egoistą. Dlatego z jednej strony ci co nie kochają, nie odchodzą póki nie znajdą lepszej, bezpiecznej opcji, a z drugiej ci porzuceni jednak woleliby gdyby osoba która odeszła nie była szczęśliw(sz)a (przynajmniej na początku, kiedy emocje są jeszcze bardzo wyraźne, albo kiedy nie potrafi potem życia ułożyć podczas gdy osoba która odeszła - postąpiła źle, niemoralnie itd. w najlepsze cieszy się 'nowym" życiem - stąd watki nawymyślajmy, poczujemy się lepiej).
Nie wiem czy mam rację, ale do takich wniosków dochodzę... Zgadzasz się z tym?

Mówisz, że tu na forum bronię swojego zdania, pomimo że jako ta trzecia spotyka(ła)m się z falą krytyki i zgryźliwości. Owszem, ale swojego czasu właśnie dzięki forum podjęłam bardzo ważną i na tamten czas ciężką decyzję - zupełne zerwanie z nim kontaktu. Jednakże, pomiędzy złośliwymi uwagami, wypowiadały się w moim wątku też osoby które nie szufladkując naprawdę chciały pomóc, poszerzyć świadomość, zrozumieć, które podpowiadały co powinnam zrobić i przekonały, zmotywowały mnie do tego. Dlatego zapytałam, po co Ci to forum, bo żadnych wniosków z naprawdę cennych rad nie wyciągnąłeś nie mówiąc o wcielaniu w życie. Nie było tu dyskusji, tylko wyrażanie własnego (Twojego) zdania...
Podstawowy błąd, to zbyt szybkie przyjęcie żony z powrotem, tym bardziej, że sama zakomunikowała, że Cię nie kocha. No ale się stało... Tylko czego oczekiwałeś? No chyba nie tego że raptem zacznie Cie znów (za to) "wielbić" bo kochanek ją wystawił. Jedyne czego mogłeś się ewentualnie spodziewać to tego, że włączy się bardziej w opiekę nad dziećmi. Niczego więcej.
Czy to więc nie tak, że miałeś satysfakcję, że jej się na tamten czas nie ułożyło z nowym i jak wróciła to Ty jesteś/byłeś  "górą" i ona powinna była się starać i dziękować losowi że ją przyjąłeś? Sam jednak dałeś sobie przyzwolenie na kontakty chociażby wirtualne z innymi... Naprawdę myślałeś, że to się uda? Chyba nie przewidziałeś opcji, że ona odnowi kontakty z kochankiem i dalej będzie Cie miała w głębokim poważaniu (możliwe, że to był ich wspólny plan, ale tego nie wiemy). Podczas gdy Ci z ex nie wyszło...
Kompletnie nie rozumiem Twojego postępowania i argumenty, jakie przytaczasz zresztą nie tylko do mnie nie przemawiają. Działasz po omacku kreując się na bohatera, a wszystko efekt ma jaki ma.
Wybacz, ale ręce mi opadły, kiedy napisałeś, że kupiłeś żonie bieliznę. Kobieta Cię zdradza, wprost mówi że Cie nie kocha a Ty...? Tak, wiem powiesz, że próbowałeś wszystkiego, żeby ratować małżeństwo, żeby dzieci miały pełną rodzinę.
Obudź się! I zacznij myśleć o dzieciach i sobie. Bo twoje zachowanie jest hmm żałosne? I nie mówię tego by Cię obrazić, chyba sam to widzisz...
Moim (skromnym) zdaniem macie 2 wyjścia: albo otwarty związek, albo rozwód. Ale nie na zasadzie "złożyłem papiery" i już jestem zadowolony, bo pierwszy! Ale jednak dogadanie się a przynajmniej próba, bez walki... dla dobra dzieci.

2,157 Ostatnio edytowany przez Piotr74 (2015-06-16 19:46:10)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Anastacjaa napisał/a:

Poczytaj sobie wątek: http://www.netkobiety.pl/t85973.html
Wiele się tu (na forum) mówi o tym, że jak zdradziłeś, albo myślisz o zdradzie to koniecznie zakończ obecny związek a potem rób co chcesz, że niby wtedy się mniej rani, że tak jest fair. Nie rozumiałam tego, bo dla mnie to była jedynie różnica pomiędzy "nie kocham więc odchodzę" a "odchodzę bo kocham inną/innego". Przy pierwszej opcji jednak dana osoba musi się "tylko" zmierzyć z tym "nie kocham" ale w sumie oboje zaczynają od "zera", przy drugiej  musi znieść dodatkowo drugi związek zwykle, przynajmniej na początku, szczęśliwy. I to chyba w tym wszystkim najbardziej boli - ten podwójny cios. Każdy z nas jest trochę egoistą. Dlatego z jednej strony ci co nie kochają, nie odchodzą póki nie znajdą lepszej, bezpiecznej opcji, a z drugiej ci porzuceni jednak woleliby gdyby osoba która odeszła nie była szczęśliw(sz)a (przynajmniej na początku, kiedy emocje są jeszcze bardzo wyraźne, albo kiedy nie potrafi potem życia ułożyć podczas gdy osoba która odeszła - postąpiła źle, niemoralnie itd. w najlepsze cieszy się 'nowym" życiem - stąd watki nawymyślajmy, poczujemy się lepiej).
Nie wiem czy mam rację, ale do takich wniosków dochodzę... Zgadzasz się z tym?

Mówisz, że tu na forum bronię swojego zdania, pomimo że jako ta trzecia spotyka(ła)m się z falą krytyki i zgryźliwości. Owszem, ale swojego czasu właśnie dzięki forum podjęłam bardzo ważną i na tamten czas ciężką decyzję - zupełne zerwanie z nim kontaktu. Jednakże, pomiędzy złośliwymi uwagami, wypowiadały się w moim wątku też osoby które nie szufladkując naprawdę chciały pomóc, poszerzyć świadomość, zrozumieć, które podpowiadały co powinnam zrobić i przekonały, zmotywowały mnie do tego. Dlatego zapytałam, po co Ci to forum, bo żadnych wniosków z naprawdę cennych rad nie wyciągnąłeś nie mówiąc o wcielaniu w życie. Nie było tu dyskusji, tylko wyrażanie własnego (Twojego) zdania...
Podstawowy błąd, to zbyt szybkie przyjęcie żony z powrotem, tym bardziej, że sama zakomunikowała, że Cię nie kocha. No ale się stało... Tylko czego oczekiwałeś? No chyba nie tego że raptem zacznie Cie znów (za to) "wielbić" bo kochanek ją wystawił. Jedyne czego mogłeś się ewentualnie spodziewać to tego, że włączy się bardziej w opiekę nad dziećmi. Niczego więcej.
Czy to więc nie tak, że miałeś satysfakcję, że jej się na tamten czas nie ułożyło z nowym i jak wróciła to Ty jesteś/byłeś  "górą" i ona powinna była się starać i dziękować losowi że ją przyjąłeś? Sam jednak dałeś sobie przyzwolenie na kontakty chociażby wirtualne z innymi... Naprawdę myślałeś, że to się uda? Chyba nie przewidziałeś opcji, że ona odnowi kontakty z kochankiem i dalej będzie Cie miała w głębokim poważaniu (możliwe, że to był ich wspólny plan, ale tego nie wiemy). Podczas gdy Ci z ex nie wyszło...
Kompletnie nie rozumiem Twojego postępowania i argumenty, jakie przytaczasz zresztą nie tylko do mnie nie przemawiają. Działasz po omacku kreując się na bohatera, a wszystko efekt ma jaki ma.
Wybacz, ale ręce mi opadły, kiedy napisałeś, że kupiłeś żonie bieliznę. Kobieta Cię zdradza, wprost mówi że Cie nie kocha a Ty...? Tak, wiem powiesz, że próbowałeś wszystkiego, żeby ratować małżeństwo, żeby dzieci miały pełną rodzinę.
Obudź się! I zacznij myśleć o dzieciach i sobie. Bo twoje zachowanie jest hmm żałosne? I nie mówię tego by Cię obrazić, chyba sam to widzisz...
Moim (skromnym) zdaniem macie 2 wyjścia: albo otwarty związek, albo rozwód. Ale nie na zasadzie "złożyłem papiery" i już jestem zadowolony, bo pierwszy! Ale jednak dogadanie się a przynajmniej próba, bez walki... dla dobra dzieci.

Wiesz czego oczekiwalem przede wszystkim? Zwyklej uczciwosci, tego, ze mnie wiecej nie oszuka, ze chociaz sprubuje razem ze mna na nowo wszystko budowac.
Wiem bylem naiwny w moich oczekiwaniach, faktycznie zbyt szybko zgodzilem sie na jej powrot, ale wcale nie czulem satysfakcji, ze jej sie nie udalo.
Nie jestem typem czlowieka ktoremu radosc sprawiaja cudze porazki.
Kiedy kupowalem te bielizne nie wiedzialem, ze ona znow ma z nim kontakt, gdybym wiedzial to przeciez bym tego nie robil, az tak glupi nie jestem.
Poczulem sie tylko znow wykorzystany i oszukany.
Zgadzam sie z Toba co do innego wydzwieku rozpadu zwiazku kiedy wypala sie uczucie i ktos odchodzi ale nie do kogos, a sytuacja gdy za rogiem juz czeka ktos trzeci.
Dla porzuconej osoby to podwojna trauma.
Dlatego dziwie sie co niektorym osobom, ze stawiaja znak rownosci pomiedzy moim zachowaniem a zachowaniem jż.
To ona wdala sie w romans wiedzac o tym, ze ja ja kocham, ze byla jedyna kobieta w moim zyciu, najwazniejsza.
Wiedzac o tym, ze ona mnie nie kocha, ze nie chce ze mna dalej byc, ze nadal ma kontakt z kochankiem w moim odczuciu nie pozwala na mowienie, ze ja ją tez zdradzilem.
Bo czy mozna zdradzic czlowieka, ktory nas nie kocha?
Czy mozna zdradzic emocjonalnie obca sobie osobę?
I jeszcze jedno, ja nie kreuje sie na zadnego bohatera, bo nim nie jestem i nigdy nie bylem.
Jestem zwyklym, normalnym czlowiekiem, ktory popelnia bledy jak kazdy.

2,158 Ostatnio edytowany przez Anastacjaa (2015-06-16 19:57:06)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Tu niestety wychodzi brak Twojego doświadczenia w relacjach, związkach. Nawet w tym co piszesz są okrągłe zdania, wręcz patetyczne, bez głębszej refleksji, analizy, zastanowienia... Ot, miała być tą jedyną to ma być! Przysięgała to ma dotrzymać! Wdała się w romans? Została zmanipulowana i tkwi w toksycznym związku - trzeba ją ratować! Niby wszytko ok, ale spójności i odniesienia w rzeczywistości brak.
Nie bez powodu podesłałam Ci link do tamtego wątku. Nawet nie chodzi o jakieś odniesienia do Twojej żony ale to co można wyczytać z komentarzy - osoba choć dorosła nie zawsze jest/zachowuje się dojrzale. A to po Was bardzo wyraźnie widać - jak dzieci, jednak w negatywnym tego słowa znaczeniu niestety. Działający pochopnie, do których nic nie dociera, nie zdający sobie sprawy z powagi sytuacji.
Wcześniej pisałam że nie wiem jakim jesteś człowiekiem tak naprawdę, ale z 2 strony bardzo łatwo przewidzieć, co napiszesz, jakich argumentów użyjesz... "chciałem dobrze, byłem naiwny itd." i nie że kreujesz się na bohatera ot tak tylko w sensie że zrobiłeś wszystko dla ratowania związku.. ale jednak wychodzisz na osobę która ma problem z realną oceną sytuacji, podejmowaniem decyzji, konsekwencją i samokontrolą. Tak wiem powiesz, że podjąłeś, że ją przyjąłeś itd. ale nie o to chodzi! Po pierwsze ona wyraźnie Ci zakomunikowała że Cie nie kocha! Wcześniej się wyprowadzając z domu. Jak się kogoś nie kocha to wiadomo że będą drażnić pomysły wspólnych weekendów itd. bo to męka, szczególnie jeśli się nie szanuje tej osoby a tak najwyraźniej jest w tym przypadku. Może byłeś za dobry, może nijaki, może odechciało się jej udawać że jest w dobrym związku? Nie wiem. Bo znamy tylko Twoja wersję. Jednak dla Ciebie to był związek pierwszy i jedyny. Myślę, że stąd może wynikać ta naiwność i odporność na rady/argumenty.
Chcesz wynieść coś z forum? Nie pytaj o ocenę, nie broń się, ale zwyczajnie poproś o rady. Czy to przy rozwodzie czy w ogóle co teraz? Bo jeśli tego nie zrobisz to kończysz tak jak ktoś wcześniej tu napisał - sam bez domu i dzieci.
No chyb że Ci to na rękę. Zawsze możesz potem powiedzieć, że zrobiłeś wszystko a ta zła kobieta tak Cię wykiwała w zmowie z kochankiem czy bratem czy kimkolwiek innym. Chłopie! Ockij się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

2,159

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Chcialbym sie z wami wszystkimi pozegnac. Dziekuje, ze byliscie ze mna przez te kilka miesiecy.
Moze i nie sluchalem waszych rad, moze i bylem slepy na wiele argumentow, ale to jest moje zycie i chce je przezyc wedlog wlasnych zasad i wartosci.
Nie bylem i nie jestem idealem, pokrzywdzonym, swoje pewnie do mojej sytuacji dolozylem.
Chcialbym kiedys od jz uslyszec co, moze kiedys sie dowiem.
Jeszcze raz dziekuje wszystkim ktorzy poswiecali swoj czas na czytanie i pisanie w tym watku.
Pozdrawiam wszystkich i do zobaczenia, albo przeczytania.

2,160

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

/.../
Wiesz czego oczekiwalem przede wszystkim? Zwyklej uczciwosci, tego, ze mnie wiecej nie oszuka, ze chociaz sprubuje razem ze mna na nowo wszystko budowac.

Ale nie miałeś żadnych przesłanek dla takiego myślenia. Swoja wyprowadzką, traktowaniem Ciebie i chłopaków pokazywała Ci dobitnie, ze to już ją zupełnie nie interesuje.

Piotr74 napisał/a:

Wiem bylem naiwny w moich oczekiwaniach, faktycznie zbyt szybko zgodzilem sie na jej powrot, ale wcale nie czulem satysfakcji, ze jej sie nie udalo.
Nie jestem typem czlowieka ktoremu radosc sprawiaja cudze porazki.

Czytałeś "elaboraty" Aftera? (szacun dla niego i jego wiedzy o sprawach zdrad i rozstań, oraz sposobu jej przekazu) Czytałeś...
Czytałeś i brałeś udział w innych podobnych watkach... Co takiego innego było w Twojej sytuacji, że wierzyłeś w wyjątkowość swojej sytuacji i wyjątkowość Twojej jż?

Piotr74 napisał/a:

Kiedy kupowalem te bielizne nie wiedzialem, ze ona znow ma z nim kontakt, gdybym wiedzial to przeciez bym tego nie robil, az tak glupi nie jestem.
Poczulem sie tylko znow wykorzystany i oszukany.

Chociaż raz pokazała się Tobie w tej bieliźnie? Nie? to na pewno zaprezentowała swojemu łajzie...
/.../

Piotr74 napisał/a:

Dlatego dziwie sie co niektorym osobom, ze stawiaja znak rownosci pomiedzy moim zachowaniem a zachowaniem jż.
To ona wdala sie w romans wiedzac o tym, ze ja ja kocham, ze byla jedyna kobieta w moim zyciu, najwazniejsza.

A ja się nie dziwie już... Przeczytanie przez żonę słowa "kocham" skierowanego do innej kobiety to zdrada emocjonalna. Dla kobiet, to gorsze niż zdrada fizyczna. Masz tego przykład na wielu wątkach... Ale dla jasności, dla mnie stało się to jasne dopiero podczas obecności na forum.

Piotr74 napisał/a:

Wiedzac o tym, ze ona mnie nie kocha, ze nie chce ze mna dalej byc, ze nadal ma kontakt z kochankiem w moim odczuciu nie pozwala na mowienie, ze ja ją tez zdradzilem.
Bo czy mozna zdradzic czlowieka, ktory nas nie kocha?
Czy mozna zdradzic emocjonalnie obca sobie osobę?

Nie można... Tu przyznaje Ci rację... Ale małżeństwo nie kończy się z chwilą odkochania jednego z małżonków...

Piotr74 napisał/a:

I jeszcze jedno, ja nie kreuje sie na zadnego bohatera, bo nim nie jestem i nigdy nie bylem.
Jestem zwyklym, normalnym czlowiekiem, ktory popelnia bledy jak kazdy.

I szkoda, że nie słucha dobrych rad... jak kazdy:)

2,161

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

Wiedzac o tym, ze ona mnie nie kocha, ze nie chce ze mna dalej byc, ze nadal ma kontakt z kochankiem w moim odczuciu nie pozwala na mowienie, ze ja ją tez zdradzilem.
Bo czy mozna zdradzic czlowieka, ktory nas nie kocha?
Czy mozna zdradzic emocjonalnie obca sobie osobę?

Oczywiscie ze tak. Przedstawione myslenie powyzej to zwykla manipulacja. Inaczej kazda zdrada bylaby usprawiedliwiona oddaleniem sie emocjonalnym od malzonka. Przypominam ze w przypadku tego malzenstwa dochodzilio do zdrady emocjonalnej zony wczesniej (przynajmniej dwukrotnie) i zdrady emocjonalnej meza, autora (conajmniej jendnokrotnie) a zdrady fizyczne, to o czym czytamy dzisiaj to tylko epitafium stanu tego zwiazku, zachowan, relacji, ktora mialy miejsce wczesniej, ktore oboje niszczyli juz od conajmniej ponad roku temu. Mysle tez ze jak to sugerowala Anastacjaa, bylo tam wiele brakow w postaci byc moze nijakosci, manipulacji. Pisanie ze zdrada nie jest zdrada poniewaz ktos zdradza to jakis bezsens bezsensow. Czyli skoro ktos jest alkoholikiem ale i ja pije bo on pije to ja nie jestem, on nadal jest, a moze oboje jestesmy/niejestesmy. Zauwazcie ze z tak pokretna manipulacja rzadko sie ma do czynienia. Tak moglo wiec wygladac zycie tych dwojga, zona swoja a Piotr swoje - zawsze przekonany o swojej racji bez wzgledu na zdanie innych osob, a w przypadku swojego malzenstwa, bez wgladu na zdanie zony. Przeciwko czemu ona protestowala jawnie juz dawno. To przyczyny, skutki widzimy jak na dloni. Uwazam tez ze w powrocie zony nie bylo zadnej manipulacji. Jednak autor nie dal tego co stanowilo by z jego strony solidna podstawe do budowania zwiazku. Dalej bylo to co bylo wczesniej. Oczywiscie brak autorfleksji tutaj powoduje ze czlowiek stoi w miejscu, albo porusza sie do przodu bardzo powoli, choc doswiadczalnie.

Oczywiscie zwykle piszac o przyczynach zdrady i przytaczajac przysiege malzenska czesto przytaczam "argumentacje" autora zgodnie z kolejnoscia slubowania: milosc, wiernosc i tez uwazam ze to drugie wynika z pierwszego ale ... ale w tym przypadku to ale, ten brak milosci, wzajemnego szacunku mial miejscu juz wczesniej a w przypadku zachowania sie obydwojga, ponad rok temu wczesniej. Byly przyczyny, sa skutki, przypadek jest klasyczny ale z uwagi na osobe autora kliniczny. I tyle w temacie.

2,162

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotrek, mogę zrozumieć to, że czujesz się okropnie skrzywdzony, oszukany...
zapewne wspominając zachowania żony, to jak perfidnie zdradziła Ciebie i dzieci,
jak Was oszukała, wybucha w Tobie gejzer wściekłości.
A w dodatku ONI (forumowicze) mają jeszcze do Ciebie pretensje, że znajdujesz chwilę dla siebie
i pozwalasz na odrobinę przyjemności, zapomnienia,  po tym wszystkim co Ci zrobiła,
w momencie gdy Was już praktycznie nie ma.
Jak to? To Ona (żona) może wszystko, a ja nic?

Dla mnie nie ma wątpliwości, że do momentu powrotu żony Ty byłeś bohaterem.
Naprwdę, ogromny szacunek za walkę, odpowiedzialność i czyste chęci.
Jednak tak samo szczerze muszę przyznać, że w momencie gdy już oficjalnie okazało się, że żona
nie ma zamiaru rezygnować z kochanka, wtedy chyba pogubiłeś się totalnie.
Uległeś jej prowokacjom... ona jak to ona - nie dotrzymuje słowa, zostawia dzieci same,
oficjalnie obnosi się z big love do kochanka. Jak ostatniego durnia wiele razy wystawia Cię do wiatru.
Zawodzi Ciebie i dzieci, co Cię strasznie wkurza, bo nie rozumiesz jak matka może tak postępować.
Ty zawsze ten rozsądny i odpowiedzialny, a ona sobie pogrywa jakby miała
15 lat i zapomniała, że ma takie same obowiązki jak Ty.

I wiem, że możesz już być tak zmęczony i tak wściekły na nią, że nie raz masz ochotę
pierd.lnąć to wszystko i znaleść się w trzy sekundy w innym wymiarze.
To też umiem zrozumieć, bo z taką to kuźwa święty by nie wytrzymał. Ale spokojnie...
Nie daj się tym emocjom.. Niech przez Ciebie przejdą i spokojnie odpłyną.

Przypomnij sobie swoje priorytety, a własciwie ten najważniejszy z wszystkich: dzieci.
Jeśli one faktycznie są dla Ciebie number one, to zaciśnij zęby i rób wszystko
żeby zatrzymać je przy sobie. Okay, do rozowdu może jeszcze troche daleko, nie wiadomo
jak długo proces sie potoczy. Ale to dla Ciebie może być nawet plus, bo z tego co
się orientuje to nie masz chyba żadnych dowodów na to co zrobiła żona.
Dobra, Ty teraz też nie jesteś świety, dlatego jak najszybciej odłóż tą znajomość na potem.
Dla dobra dzieci i swojego. Jeszcze się mozesz zdziwić, gdy żona zaskoczy Cię w sądzie
niezbitymi dowodami na to, że miałeś romans w trakcie gdy ona chciała wszystko naprwić
i do Ciebie wrócić. Nie bądź naiwny. Może ułożyć niezłą historyjkę.
Ale to tylko jeden z wielu powodów dla którego powinieneś teraz sie z nikim nie wiązać.
Oni (forumowicze) mają rację - nie rób tego przede wszystkim ze względu na dzieci.
Sam widzisz co się u Was w domu dzieje. Mieszkasz pod jednym dachem z
osobą, która najwyraźniej ma gdzieś swoje dzieci. I powiedz? Ty nie masz
obaw zostawiać ich pod opieką matki wiedząc ile razy scenariusz się powtarzał?
Ja rozumiem pracę. Dobra. Ale nie zastawiaj się pracą gdy chodzi o romans.
Trudno, musisz pogodzić się z tym, że teraz to Ty przejmujesz większość obowiązków.
W sumie to mimo iż żona mieszka z Wami, możesz to traktować tak jakby jej nie było.
Bądź niezawodnym ojcem, podczas gdy ona będzie swobodnie romansowała z gachem.
Nie rób jej problemów, umożliwiaj jej to, ALE! zarazem zbieraj dowody.
Może jakiś podsłuch w jej torebce? Ukryta kamera?
Ja nie byłam święta, ale gdyby mi groziło odebranie córki robiłabym i zniosłabym
dosłownie wszystko aby do tego nie dopuścić.
Twoje dzieci przechodzą przez piekło więc poświęć im całą swoją uwagę. Nie odmawiaj im
chwil spędzonych z Tobą na poczet innej kobiety. Nie zamieniaj się w swoją żonę.
Przyjdzie dzień w którym będziesz mógł poszukać połówki dla siebie, dzień w którym
Twoje dzieci przepracują traumę i będziesz widział spokój na ich twarzach.
Myślę, że jeśli teraz zachowasz się fer to życie Ci to wynagrodzi.
Lepiej poprzestawiaj swoje obecne rozumowanie, bo masz wilele do stracenia.

Powodzenia

2,163

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Cześć też mam na imię Piotrek jakieś 3 lata temu miałem podobną sytuacje wracam wcześniej do domu z delegacji a żony nie ma dzieci same (mam trójkę syn 14 drugi 11 córka 8 ) pytam gdzie mama pojechała do koleżanki
Sytuacja powtórzyła się więc postanowiłem to sprawdzić no i koleżanka była facetem , akcja zakończyła się na  policji bo mnie poniosło.Na moje szczęście facet był żonaty i sprawa ucichła żonę wywaliłem z domu w sądzie zrobiłem z niej szmatę (nie ukrywam że jest mi przykro z tego powodu ale chyb nie miałem innego wyjścia )
Mieszkam teraz sam z dzieciakami na początku było ciężko ale jakoś pomału udało się choć rodzina mnie prawie wyklneła (że co to ze mnie za człowiek żę powinienem dać szansę żę przysięgałem , dziecią  matkę  zabieram i takie tam) nie ugiołem się i teraz nie żałuje jest nam dobrze
Teraz rada
nie wież że się zmieni raz zdradziła - zdradzać będzie
walcz o dzieci bo z tego co piszesz to z nią nic dobrego je nie spotka a ty będziesz tylko krową dojną która ma dać kasę (nie przejmuj się nikim i niczym ty i dzieci z tobą to twój cel pamiętaj cel uświęca środki nie przebieraj tylko atakuj żeby twoje było na wierzchu )
i uwierz że dasz rady tylko musisz być silny i cholernie uparty
jak to wszystko się skończy minie jakiś rok to sam ocenisz sytuację
Kobieta jest piękna jak różą ale ma też kolce więc następnym razem załóż grube rękawice jesteś facetem więc zrozumiesz

2,164

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Opowiem wam smieszna historie.
Pewna mężatka, która wdała się w romans, otrzymała mały bukieciķ kwiatów, trzy słoneczniki, przyniosła go do domu, no bo to przecieź jej dom i nie ważne, że dzieci pytają co to za kwiaty, dom jest jej, więc ma prawo.
Po około dwóch tygodniach, właścicielka kwiaciarni, z której pochodził ów bukiet, przyszła do sklepu gdzie pracuje owa mężatka i poprosiła koleżankę owej mężatki, aby jej amant, który chce być bardzo romantyczny, przyszedł i rozliczył się za kwiatki, które zakupił na tzw. krechę dla swej oblubienicy i obiecał, że po połódniu zjawi się z pieniążkami.
To taka historyjka, aby poprawić wam humor przy weekendzie. :-))
Pozdrawiam wszystkich :-)

2,165

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

Opowiem wam smieszna historie.
Pewna mężatka, która wdała się w romans, otrzymała mały bukieciķ kwiatów, trzy słoneczniki, przyniosła go do domu, no bo to przecieź jej dom i nie ważne, że dzieci pytają co to za kwiaty, dom jest jej, więc ma prawo.
Po około dwóch tygodniach, właścicielka kwiaciarni, z której pochodził ów bukiet, przyszła do sklepu gdzie pracuje owa mężatka i poprosiła koleżankę owej mężatki, aby jej amant, który chce być bardzo romantyczny, przyszedł i rozliczył się za kwiatki, które zakupił na tzw. krechę dla swej oblubienicy i obiecał, że po połódniu zjawi się z pieniążkami.
To taka historyjka, aby poprawić wam humor przy weekendzie. :-))
Pozdrawiam wszystkich :-)

Ta historia była by zabawna, gdyby kwiaciarka przyszła po zapłatę do niewiernej żony. Ale skoro przyszła do jej koleżanki, to powinno to ją zastanowić...
A jeśli dojdzie do wniosku, że ma konkurencję, to jest takie prawdopodobieństwo, że postanowi wrócić do męża, a nie tylko do mieszkania. Pytanie do Ciebie: co Ty wtedy z tym zrobisz?

2,166

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
starr napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

Opowiem wam smieszna historie.
Pewna mężatka, która wdała się w romans, otrzymała mały bukieciķ kwiatów, trzy słoneczniki, przyniosła go do domu, no bo to przecieź jej dom i nie ważne, że dzieci pytają co to za kwiaty, dom jest jej, więc ma prawo.
Po około dwóch tygodniach, właścicielka kwiaciarni, z której pochodził ów bukiet, przyszła do sklepu gdzie pracuje owa mężatka i poprosiła koleżankę owej mężatki, aby jej amant, który chce być bardzo romantyczny, przyszedł i rozliczył się za kwiatki, które zakupił na tzw. krechę dla swej oblubienicy i obiecał, że po połódniu zjawi się z pieniążkami.
To taka historyjka, aby poprawić wam humor przy weekendzie. :-))
Pozdrawiam wszystkich :-)

Ta historia była by zabawna, gdyby kwiaciarka przyszła po zapłatę do niewiernej żony. Ale skoro przyszła do jej koleżanki, to powinno to ją zastanowić...
A jeśli dojdzie do wniosku, że ma konkurencję, to jest takie prawdopodobieństwo, że postanowi wrócić do męża, a nie tylko do mieszkania. Pytanie do Ciebie: co Ty wtedy z tym zrobisz?

Starr, ja znam odpowiedź na to pytanie.
Jest banalnie prosta.
Powrotu nie będzie, choćby na żęsach stawała.
Wiele się przez ostatnie dwa miesiące działo, kłotnię, brak rozmów, zmiana prawiczki i poprawianie pozwù.
Tydzień temu stwierdziłem jednak, że tak się nie da egzystować na dłuższą metę i zacząłem z jż rozmawiać.
Spokojnie, bez nerwów, chcę załatwić sprawę w miarę bezkonfliktowo, ale nie wiem czy się uda.
Ale prubować można.
Dla mnie to jak wygląda nasze życie teraz to jedna wielka farsa i najlepiej byłoby to jak najszynciej zakończyć, problem w tym, że druga strona ma z tym jakiś problem.

2,167 Ostatnio edytowany przez bullet (2015-08-14 11:53:27)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

No i k..fa wróciłeś do punktu wyjścia tj. tego co było na poczatku roku. Szkoda tych straconych miesięcy, jesteś o tyle starszy. Co z pozwem, bo chyba coś mnie ominęło ?

2,168

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Powrotu nie będzie, choćby na żęsach stawała.
Wiele się przez ostatnie dwa miesiące działo, kłotnię, brak rozmów, zmiana prawiczki i poprawianie pozwù.
Tydzień temu stwierdziłem jednak, że tak się nie da egzystować na dłuższą metę i zacząłem z jż rozmawiać.
Spokojnie, bez nerwów, chcę załatwić sprawę w miarę bezkonfliktowo, ale nie wiem czy się uda.
Ale prubować można.
Dla mnie to jak wygląda nasze życie teraz to jedna wielka farsa i najlepiej byłoby to jak najszynciej zakończyć, problem w tym, że druga strona ma z tym jakiś problem.

Hej tak dawno mnie tu nie było i dużo się zadzialooo.Piotr dobrze ze poznales kogoś po co ciągle mieć nadzieje na powrót i zmiane zachowania żony jak i tak to nie mozliwe..Doskonale wiesz co robisz synowie bd z ciebie dumni.Życzę wszystkiego dobrego.Pozdrawiam;-)

2,169

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
bullet napisał/a:

No i k..fa wróciłeś do punktu wyjścia tj. tego co było na poczatku roku. Szkoda tych straconych miesięcy, jesteś o tyle starszy. Co z pozwem, bo chyba coś mnie ominęło ?

No szkoda tego czasu, ale przynajmniej mam czyste sumienie, ze sprubowalem.
Nie wyszlo, ale tak czasem w zyciu bywa.Co do pozwu, to tak jak pisalem, zmienilem prawnika.
Teraz jest to osoba specjalizujaca sie w procesach rozwodowych, niestety trzeba poprawic pozew i uzupelnic go o nowe elementy, a to wiaze sie z wydluzeniem sprawy.Plusem jest to, ze na podstawie dowodow, ktore posiadam,wedlug pani mecenas, mam duze szanse na zatrzymanie dzieci i uzyskanie rozwodu z winy jz.

2,170

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
mamus1010 napisał/a:

Powrotu nie będzie, choćby na żęsach stawała.
Wiele się przez ostatnie dwa miesiące działo, kłotnię, brak rozmów, zmiana prawiczki i poprawianie pozwù.
Tydzień temu stwierdziłem jednak, że tak się nie da egzystować na dłuższą metę i zacząłem z jż rozmawiać.
Spokojnie, bez nerwów, chcę załatwić sprawę w miarę bezkonfliktowo, ale nie wiem czy się uda.
Ale prubować można.
Dla mnie to jak wygląda nasze życie teraz to jedna wielka farsa i najlepiej byłoby to jak najszynciej zakończyć, problem w tym, że druga strona ma z tym jakiś problem.

Hej tak dawno mnie tu nie było i dużo się zadzialooo.Piotr dobrze ze poznales kogoś po co ciągle mieć nadzieje na powrót i zmiane zachowania żony jak i tak to nie mozliwe..Doskonale wiesz co robisz synowie bd z ciebie dumni.Życzę wszystkiego dobrego.Pozdrawiam;-)

Dziekuje bardzo i rowniez pozdrawiam. smile

2,171

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotrek,

Jaka jest puenta tej anegdotki z kwiatami, bo nie zajarzyłam chyba ? wink

Kochaś groszem nie śmierdzi i musi badylki "na kreskę kupować", a zgrywa Tuza przed Twoją ex? Czy też jest w tej historii jakieś drugie dno..

2,172

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Elle88 napisał/a:

Piotrek,

Jaka jest puenta tej anegdotki z kwiatami, bo nie zajarzyłam chyba ? wink

Kochaś groszem nie śmierdzi i musi badylki "na kreskę kupować", a zgrywa Tuza przed Twoją ex? Czy też jest w tej historii jakieś drugie dno..

Elle nie ma drugiego dna, ot zwykla humorystyczna historyjka smile
Chociaz pewien morał można z niej wyciągnąć, bo gdyby ów wielce zkochany amant był szczery w swoich wyznaniach romantycznych, to poszedłby na łąkę, nazrywał zwykłych polnych kwiatów i sprezentowałby je swojej oblubienicy smile
A tak zrobił z siebie pajaca i narobił przysłowiowej siary damie swojego serca wink

2,173

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

A, w sensie, że siara..  wink

Ale wiesz jak to jest: zakochana kobieta sobie przetłumaczy po swojemu i jej wyjdzie, że się dla niej poświęca: "Taki bidny, a tak mu zależało żebym badylka dostała, że wziął na krechę. Pomimo wstydu! :*"

wink

2,174 Ostatnio edytowany przez starr (2015-08-15 00:42:55)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
Elle88 napisał/a:

Piotrek,

Jaka jest puenta tej anegdotki z kwiatami, bo nie zajarzyłam chyba ? wink

Kochaś groszem nie śmierdzi i musi badylki "na kreskę kupować", a zgrywa Tuza przed Twoją ex? Czy też jest w tej historii jakieś drugie dno..

Elle nie ma drugiego dna, ot zwykla humorystyczna historyjka smile
Chociaz pewien morał można z niej wyciągnąć, bo gdyby ów wielce zkochany amant był szczery w swoich wyznaniach romantycznych, to poszedłby na łąkę, nazrywał zwykłych polnych kwiatów i sprezentowałby je swojej oblubienicy smile
A tak zrobił z siebie pajaca i narobił przysłowiowej siary damie swojego serca wink

Ja to zrozumiałem jakoś inaczej, że uwaga łajzy teraz bardziej skierowana jest na koleżankę Twojej jz i to dla niej miały być te kwiaty, skoro do niej przyszła kwiaciarka... Ale trafiły w ręce Jz i przyniosła je, dumna do domu... Stąd moje pytanie w #2,165

2,175

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Elle88 napisał/a:

A, w sensie, że siara..  wink

Ale wiesz jak to jest: zakochana kobieta sobie przetłumaczy po swojemu i jej wyjdzie, że się dla niej poświęca: "Taki bidny, a tak mu zależało żebym badylka dostała, że wziął na krechę. Pomimo wstydu! :*"

wink

No tak, zakochana kobieta tak sobie to wytlumaczy, malo tego, jak trzeba bedzie to i za tego badylka zaplaci, bo biedny Romeo, akurat zapomnial portfela zabrac, albo przelewu nie dostal, albo bankomat mu właśnie kartę zeżarł, bo taki wredny był wink)
No normalnie wszystko sie sprzysięgło przeciwko tej prawdziwej i jedynej w swoim rodzaju True Love wink).

2,176

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
starr napisał/a:
Piotr74 napisał/a:
Elle88 napisał/a:

Piotrek,

Jaka jest puenta tej anegdotki z kwiatami, bo nie zajarzyłam chyba ? ;)

Kochaś groszem nie śmierdzi i musi badylki "na kreskę kupować", a zgrywa Tuza przed Twoją ex? Czy też jest w tej historii jakieś drugie dno..

Elle nie ma drugiego dna, ot zwykla humorystyczna historyjka :)
Chociaz pewien morał można z niej wyciągnąć, bo gdyby ów wielce zkochany amant był szczery w swoich wyznaniach romantycznych, to poszedłby na łąkę, nazrywał zwykłych polnych kwiatów i sprezentowałby je swojej oblubienicy :)
A tak zrobił z siebie pajaca i narobił przysłowiowej siary damie swojego serca ;)

Ja to zrozumiałem jakoś inaczej, że uwaga łajzy teraz bardziej skierowana jest na koleżankę Twojej jz i to dla niej miały być te kwiaty, skoro do niej przyszła kwiaciarka... Ale trafiły w ręce Jz i przyniosła je, dumna do domu... Stąd moje pytanie w #2,165

No gdyby pani kwiaciarka trafila na jź, to historyjka nie ujzalaby swiatla dzienneg, a tak to pechowo trafilo na kolezanke i pewnie juz pol miasta ryczy ze smiechu :))
Zreszta ja tez :).

2,177

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

No dobrze, dobrze - zabawna historyja, nie powiem, że nie big_smile

Ale lepiej nam powiedz, Piotruś, jak Ty się trzymasz i jakie emocje przeważają w Tobie natenczas?

2,178

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Elle88 napisał/a:

No dobrze, dobrze - zabawna historyja, nie powiem, że nie big_smile

Ale lepiej nam powiedz, Piotruś, jak Ty się trzymasz i jakie emocje przeważają w Tobie natenczas?

Elle wydaje mi sie, ze dosc dobrze.
Pouklasalem sobie wszystko w glowie, i sam sie sobie dziwie,jak glupio sie zachowywalem na poczatku roku.
Jest we mnie obojetnosc na to co robi jz, nie interesuje mnie czy sie z nim spotyka, gdzie i kiedy.
Czasem tylko wyprowadzi mnie z rownowagi kiedy pomimo moich prosb przyniesie do domu cos od Casanovy dla dzieci.
Za dziesiec dni bedzie 14 rocznica naszego slubu, tak sie zastanawiam co jej dac w prezencie z tej okazji.
Moze podejde do tej kwiaciarni i wezme jakis bukiet kwiatow na kreske wink).

2,179 Ostatnio edytowany przez Elle88 (2015-08-15 01:43:25)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Moze podejde do tej kwiaciarni i wezme jakis bukiet kwiatow na kreske wink).

http://www.troll.me/images/xzibit-yo-dawg/hahahaha-u-mad.jpg

Jesteś szalony! wink

2,180 Ostatnio edytowany przez Piotr74 (2015-08-15 01:53:08)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Elle88 napisał/a:

Moze podejde do tej kwiaciarni i wezme jakis bukiet kwiatow na kreske wink).

http://www.troll.me/images/xzibit-yo-dawg/hahahaha-u-mad.jpg

Jesteś szalony! wink

No może troszkę, wink
Albo podejde do jubilera i kupie jej pierscionek ,,rozwiedzinowy".
Swoja droga, az dziw, ze jeszcze nikt nie wpadl na pomysl promowania i produkcji czegos takiego smile.

2,181 Ostatnio edytowany przez Elle88 (2015-08-15 02:02:22)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Ee..już nie szalej z biżu wink

W Stanach (i w Skandynawii chyba) na pewno są imprezy promujące takie "wtórne singlostwo".
Ale z tego co wiem to są drogie imprezy. Musiałbyś zagadać z lovelasem swojej małżonki gdzie można na krechę jakąś salę balowa wynająć - jest nas trochę w tym wątku wink

Mam już układ choreo dla Ciebie na tę okazję: https://www.youtube.com/watch?v=HHKO3Cnh8Zg  (elegancka solóweczka)

2,182

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Elle88 napisał/a:

Ee..już nie szalej z biżu wink

W Stanach (i w Skandynawii chyba) na pewno są imprezy promujące takie "wtórne singlostwo".
Ale z tego co wiem to są drogie imprezy. Musiałbyś zagadać z lovelasem swojej małżonki gdzie można na krechę jakąś salę balowa wynająć - jest nas trochę w tym wątku wink

Mam już układ choreo dla Ciebie na tę okazję: https://www.youtube.com/watch?v=HHKO3Cnh8Zg  (elegancka solóweczka)

Wiesz Elle, tak po glebszej analzie zachowania lovelasa, to moze ja sie pomylilem co do niego.
Moze on po prostu wzial te kwiaty na fakture z odroczonym terminem platnosci wink Taki byznesmen z niego wink.

2,183 Ostatnio edytowany przez bullet (2015-08-15 12:51:32)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

...Za dziesiec dni bedzie 14 rocznica naszego slubu, tak sie zastanawiam co jej dac w prezencie z tej okazji...

Przestań ! Weź się qfa otrząsnij. Nic nie dawaj. Wyślij tylko grzecznego smsa z życzeniami dla "dupokrytki" tylko po to by był dowód na ewentualność jej zarzutów przed sądem, że wcale nie walczyłeś o rodzinę bo przecież "zapominałeś o rocznicy".
Wszystko co robisz teraz ma być ukierunkowane na gładkie zwycięstwo przed sądem nawet takie duperele jak rocznica możesz rozegrać na swoją korzyść.

2,184

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
bullet napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

...Za dziesiec dni bedzie 14 rocznica naszego slubu, tak sie zastanawiam co jej dac w prezencie z tej okazji...

Przestań ! Weź się qfa otrząsnij. Nic nie dawaj. Wyślij tylko grzecznego smsa z życzeniami dla "dupokrytki" tylko po to by był dowód na ewentualność jej zarzutów przed sądem, że wcale nie walczyłeś o rodzinę bo przecież "zapominałeś o rocznicy".
Wszystko co robisz teraz ma być ukierunkowane na gładkie zwycięstwo przed sądem nawet takie duperele jak rocznica możesz rozegrać na swoją korzyść.

Bullet, moje dylematy co do prezentu z okazji rocznicy ślubu, to czysta ironia smile
Czas prezentów dla tej pani już się skończył, chociaż czasem mam wrażenie, że ona tego nie rozumie, i prosi mnie, zebym kupił jej np. żel pod prysznic, bo ona zapomniała smile.
Dzięki natomiast za pomysł z smsem.
Może się przydać.

2,185

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Dzień dobry Piotr'ku.
Co u chłopców? Zdrowi?

2,186

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
O'kruszynka napisał/a:

Dzień dobry Piotr'ku.
Co u chłopców? Zdrowi?

Witaj O'kruszynko.
Chlopcy dzieki bogu zdrowi, mlodszy poszedl do pierwszej klasy, jak na razie bardzo mu sie podoba.
Starszy chyba przezywa pierwsza mlodziencza milosc smile).
Ogolnie sporo sie dzieje.
Moze kiedys opisze.
Zycie jest przewrotne, i nigdy nie wiadomo jaki pisze nam scenariusz smile)

2,187

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
O'kruszynka napisał/a:

Dzień dobry Piotr'ku.
Co u chłopców? Zdrowi?

Witaj O'kruszynko.
Chlopcy dzieki bogu zdrowi, mlodszy poszedl do pierwszej klasy, jak na razie bardzo mu sie podoba.
Starszy chyba przezywa pierwsza mlodziencza milosc smile).
Ogolnie sporo sie dzieje.
Moze kiedys opisze.
Zycie jest przewrotne, i nigdy nie wiadomo jaki pisze nam scenariusz smile)

Ja chętnie poslucham.
Lubię przewrotne i nieoczywiste historie.

2,188

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
dziewan napisał/a:
Piotr74 napisał/a:
O'kruszynka napisał/a:

Dzień dobry Piotr'ku.
Co u chłopców? Zdrowi?

Witaj O'kruszynko.
Chlopcy dzieki bogu zdrowi, mlodszy poszedl do pierwszej klasy, jak na razie bardzo mu sie podoba.
Starszy chyba przezywa pierwsza mlodziencza milosc smile).
Ogolnie sporo sie dzieje.
Moze kiedys opisze.
Zycie jest przewrotne, i nigdy nie wiadomo jaki pisze nam scenariusz smile)

Ja chętnie poslucham.
Lubię przewrotne i nieoczywiste historie.

A wiesz Dziewan, ze myslalem o Tobie i co u Ciebie slychac smile
Zastanawialem sie, czy Ty tu jeszcze zagladasz.
Pozdrawiam i milego weekendu zycze.

2,189

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Owszem zagladam dosyć często ale nie udzielam się.
Przynajmniej nie pod swoim nickiem, poszłem trochę za twoim przykładem .
Ale powiedz jak Twoja droga?

2,190 Ostatnio edytowany przez Piotr74 (2015-09-04 23:07:34)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
dziewan napisał/a:

Owszem zagladam dosyć często ale nie udzielam się.
Przynajmniej nie pod swoim nickiem, poszłem trochę za twoim przykładem .
Ale powiedz jak Twoja droga?

Tamta historia z drugim nickiem to byl blad, i wiecej czegos takiego nie zrobie.
Czlowiek uczy sie na bledach i ja wyciagnalem z tego odpowiednie wnioski.
Tu na razie nie bede pisal, bo nie czuje juz takiej potrzeby uzewnetrzniania sie, ale sytuacja jest dosc dziwna, wrecz momentami komiczna.
Gdybym tu to opisal, to co nie ktorzy mogliby pospadac z foteli, na ktorych wygodnie siedza przed swoimi monitorami. wink
Powiem Ci tylko tyle, ze sporo prawdy jest w powiedzeniu, ze kto mieczem wojoje, ten od miecza ginie. smile

2,191

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

nieno, Piotrek, nie bądź taki, jestem zielona z ciekawości, co tam u Ciebie, brachu wink

2,192

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

No właśnie, Piotrek, dawaj! Nie trzymaj nas w niepewności - w końcu sami swoi smile

Ja obstawiam po cichu, że kochanek ex małżowiny poszedł do więźnia za długi w kwiaciarni..

Piotrek kiwnij chociaż głowa, czy jestem blisko.

2,193

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

hahahaha, no właśnie, Piotrze, bo zaraz tu będziemy z Elle gdybać, wyobraźnia nas poniesie i ploty pójdą po forumie ;D

2,194

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Nie Elle nie poszedl do wieznia i nie siedzi ostatnia nocke w swojej celi, ale gratuluje wyobraźni.
Pobawie sie w Hickoka, wiec napisze tylko tyle, ze moja jż wystawiła ideała do wiatru.
Ona jest jak księżyc, ma fazy jakieś wink

2,195

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

O fak.. To niedobrze.

Niebezpiecznie dla Ciebie (chyba?) 

Czujesz, że wzbiera w Tobie morze nadziei, dzwony bija na powroty i jest mały odlot czy trzymasz się? wink

2,196

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Elle88 napisał/a:

O fak.. To niedobrze.

Niebezpiecznie dla Ciebie (chyba?) 

Czujesz, że wzbiera w Tobie morze nadziei, dzwony bija na powroty i jest mały odlot czy trzymasz się? wink

Elle caly ocean we mnie wzbiera, ino nie wiem czy Indyjski, czy Atlantycki. wink
Oby tylko nie okazal sie zwyklym Bałtykiem z martwym waleniem gdzies koło Stegny wink

2,197 Ostatnio edytowany przez Elle88 (2015-09-05 00:47:07)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

hihih, ale humorek dopisuje - to najważniejsze

To mówisz, że trzymasz się..Cieszy mnie to.

Ale nie dam w ciemno wiary, znasz mnie wink

Powiadam tak: https://www.youtube.com/watch?v=BaoBO_dfjSQ

Szybki test, jakoże znam Twoją słabość do takich rytmów. Jak to ciebie nie ruszy to wiem, że nie ruszy już nic!! I jestę o ciebie spokojna.

2,198

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Elle nie rusza mnie to wcale.
A jesli mialbym muzycznie zobrazowac stan mojej pychychiki, to bardziej pasuje mi to:
https://m.youtube.com/watch?v=IjEo4Fdhqas.

2,199

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

witajcie: z tego co napisałeś Piotrze na kilometry pachnie mi wiosennym "powrotem". Twoja pani ma ewidentnie coś z bańką. Mam nadzieję, ze nie dasz się wrobić w ten sam numer "muszę ją przyjąć bo jak to wytłumaczyć dzieciom".

2,200

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotr jak przebiega sprawa rozwodowa? Złożyłeś wniosek?

Twoja historia przebiega według sprawdzonego  schematu. MOJE WNIOSKI. Romans żony nie trwa na tyle długo, aby znudziła się kochankiem. Jeżeli go ponownie zostawiła to musiał by jakiś powód. Czyżbyś TY  znalazł sobie nową towarzyszkę. Jeżeli tak, to nie zdziwił bym się gdyby jż widząc realne zagrożenie dla swojej sytuacji materialnej zapałała do Ciebie na nowo miłością.

W przeciwieństwie do większości tutaj piszących uważam, że postępujesz bardzo racjonalnie. Jak na emocje które Tobą targają popełniasz stosunkowo mało błędów. Zgody na powrót żony także nie uważam za błąd. Utrudni co to przeprowadzenie rozwodu. Jednak gdybyś się nie zgodził na jej powrót to do końca życia zastanawiał byś się czy może było jednak warto.

2,201

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Ta "Odyseja" od siedmiu boleści jeszcze tu trwa? Żałosne. Piotrek a domek masz jeszcze czy zostałeś że tak brzydko powiem - "wydymany"? Może dalej mieszka jeszcze z Tobą? Streść mi to 5 zdaniach co się dzieje. Szkoda czasu na czytanie tych nic nie znaczących bredni.

2,202

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Witam,

Jestem nowy na forum,ale "w temacie",bo 3 miesiące po rozwodzie.Powiem krótko:zdradziła Cię żona,to zbieraj dowody i składaj pozew o rozwód z jej winy.Macie dzieci,zastanów się co dla nich będzie najlepsze,najważniejsze,żeby miały jak najczęstszy i najlepszy kontakt z obojgiem rodziców.Nie przenoś do ich świata problemów Twoich i żony.I najważniejsza sprawa - finanse,zabezpiecz się finansowo,walcz w sądzie o alimenty.Sprawy rozwodowe to w dzisiejszych czasach młyn na wodę kobiet i one często dostają to co chcą,więc inwestycja w dobrego adwokata zwróci się z nawiązką.
A teraz co do meritum sprawy,czyli zdrady,wróci nie wróci,kocham ją nie kocham itd.itp.Jeżeli Cię zdradziła,to znaczy,że Cię nie kocha,po prostu,nawet jeśli wróci,to jej zdrada będzie zawsze "wisieć" jak miecz nad waszym związkiem.To już się stało,już o tym wiesz i nic tego nie zmieni.Dlatego wiele osób radzi,żeby romanse ukrywać jak się da i zaprzeczać do upadłego,bo wierz mi,naprawdę lepiej nie wiedzieć,szczerość w tym wypadku nie popłaca.Zdrada jest katem każdego małżeństwa,wiele problemów można rozwiązać,ale zdrada zawsze wróci,nawet dziadkowie potrafią sobie wypominać takie rzeczy po latach.Związek trzeba pielęgnować,unikać rutyny w każdej sferze,przede wszystkim emocjonalno-seksualnej,wtedy zdrady można uniknąć,chociaż ufać do końca można tylko sobie,drugiego człowieka do końca nigdy nie poznasz...
Moja rada:rozwiedź się,zapewnij sobie bezpieczeństwo finansowe po rozwodzie,najważniejsze - jak najlepszy kontakt z dziećmi,bo to jedyna miłość która Cię nigdy nie zawiedzie.

Pozdrawiam
Bartek

2,203 Ostatnio edytowany przez Paweło (2015-09-14 11:56:42)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

A ty też zdradzałeś bartass72 ? Panie egoista widzę po innych postach że tak hipokryzja na poziomie JKM-a Pewnie też dziwki.

2,204

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Paweło napisał/a:

A ty też zdradzałeś bartass72 ? Panie egoista widzę po innych postach że tak hipokryzja na poziomie JKM-a Pewnie też dziwki.

Nigdy nie zdradziłem żony,ani też żadnej mojej byłej partnerki.To raz,dwa: A co Ty byś radził,zdradzonemu,zdradzonej? Wybaczyć? Byłeś w takiej sytuacji? Wybaczysz,ale nie zapomnisz,nigdy to nie będzie już ten sam związek.Co ja mam wspólnego z JKM? On traktuje kobiety przedmiotowo, ja kobiety szanuję,tak samo jak mężczyzn,nic mi do niego.Egoizm tak,należy pomyśleć o sobie,w sytuacji gdy osoba którą kochałeś i której ufałeś o Tobie nie pomyślała zdradzając.Mam czekać aż zrobi to ponownie? Jest tu taki wątek gdzie facet rozpacza bo go kobieta trzeci raz już zdradza,a on nie może kopnąć ją w d...I zdradzi go każdy następny raz,dopóki nie pokaże jej drzwi lub sam nie odejdzie.Nie szanujesz siebie,nikt nie będzie Cię szanował.Proste.

2,205

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Mi chodzi o twoje inne posty gdzie piszesz
"Mężczyźni i kobiety zdradzają z powodu rutyny i nudy w łóżku.Mężczyźni z natury są poligamiczni,a kobiety szukają najlepszego samca do założenia rodziny.Te z pozoru sprzeczne wizje spotykają się w tzw.związkach,a potem małżeństwach.Żeby je utrzymać,trzeba po prostu urozmaicać swoje życie erotyczne,żeby uniknąć nudy i rutyny,bo przychodzi,jeżeli uprawiasz seks z tą samą osobą np.10 lat.I miłość nie ma tu nic do rzeczy,mężczyźni potrafią zdradzać nie kochając,u kobiet jest trochę inaczej,ale koniec końców chodzi o popęd płciowy,która każda zdrowa osoba w sobie ma.Jest dobry,udany,urozmaicony seks - szansa na zdradę maleje."
Bzdura mnie ciekawi czy w poprzednich związkach nie zdradzałeś ponieważ sądy taka ludzka natura pisze się na podstawie własnych doświadczeń. Wiem jak sam zareagowałem na kobietę i trudno mi było wyjść z tego choć nawet z nią nie rozmawiałem (powiedziałem o wszystkim separacja 3 tygodnie) . To było w  poprzednim związku gdzie się rozeszliśmy w przyjaźni. Ona miała podobnie obaj rozmawialiśmy i doszliśmy do tego iż lepiej się rozejść. A jeszcze wcześniej ja wybaczyłem zdradę poprzedniej ale zachorowała na raka, leczy się dotąd sama odeszła bo nie chciała związku z litości. Przychodzi do niej siostra ja a nawet czasem moja z drugiego związku. Polubiły się czasem tak bywa.

2,206 Ostatnio edytowany przez Paweło (2015-09-15 23:17:53)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Dublet.

2,207

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Anastacjaa napisał/a:

Piotr, przepraszam za off top, bo to nie Twój wątek, ale ciekawi mnie jedno. Z tą całą pogardą z jaką piszesz o swojej żonie.. jak to się ma do tego że wciąż jest matką Twoich dzieci?

Anastacjaa o tym, źe ona jest matka moich dzieci absolutnie nie zapominam.
Ale uwazam, ze nalezy rozgraniczac to, co jest miedzy rodzicami od tego jakie stosunki ich lacza z dziecmi.
Nigdy nie podwazalem i nie bede podwazal zdania jż w kwestiach zwiazanych z dziecmi, nie pozwole na to, aby nie szanowaly matki, jako matki.
Zupelnie inna sprawa jest moj stosunek do tej kobiety, i to zarowno jako do zony, jak i zwyczajnie jako czlowieka.
Podam Ci jeden przyklad, calkiem swierzy z dzisiejszego dnia.
Mlodszy syn  mial dzisiaj wyjscie ze szkoly na basen, sam jezdzilem mu kupic wczoraj nowe klapki, bo stare byly juz za male.
Widzialem jak on sie na to wyjscie cieszyl. Jak mowil mi i jej, ze musi isc wczesniej spac, zeby nie zaspac.
Pech chcial, ze pomylilem o 15 minut czas i miejsce zbiorki.
A wiesz co uslyszalem na dzisiejszym nagraniu?
Ze ta wspaniala matka mowi swojemu kochasiowi, ze ona wiedziala, ze syn ma byc o 7.45 pod basenem, a nie pod szkola jak myslalem, ale specjalnie nic mi nie mowila, nie ponaglila nas, zebysmy szybciej wyszli z domu.
Gdybym wiedzial, albo zajrzal jeszcze raz w zeszyt korespondencji, to zamiast najpierw starszego odwozic pod szkole, odwiozlbym najpierw mlodszego.
Nadal uwazasz, ze przesadzam w ocenie mojej jż?

2,208

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotr74,to są złośliwości,które mi są również dobrze znane.Jestem kilka miesięcy po rozwodzie,staram się dogadywać z bż jeżeli chodzi o nasze dziecko,nigdy nie podważałem je autorytetu rodzicielskiego,ani w obecności dziecka ani w ogóle.Mimo jasnych deklaracji z obu stron w sądzie,że żadne nie kocha drugiego,wcześniejszej rocznej separacji,ciągle podczas moich spotkań z dzieckiem,moja bż nie może powstrzymać się od kąśliwych i złośliwych uwag pod moim adresem,nie tylko dot.wychowania dziecka,ale też takich ogólnoludzkich.Po prostu.Ja naprawdę kompletnie nie mam żadnych uwag pod jej adresem,nawet jeżeli coś widzę,to się powstrzymuję,rozmawiam tylko i wyłącznie o dziecku,i chciałbym,żeby te rozmowy wyglądały normalnie,ale z tamtej strony ciągle jakieś docinki.Np.mówię,że chciałbym dziecku coś kupić,pytam czy czegoś nie potrzebuje,a słyszę:"O,nagle chojny tatuś się znalazł" itd.itp.Zastanawiam się,kiedy jej w końcu przejdzie,czy to już taki charakter.Czy może jak znajdzie sobie kogoś to skoncentruje się na nowym partnerze,nie wiem.Chciałbym,żeby nasze rozmowy o dziecku (bo tylko takie mnie interesują,jej prywatne życie mnie kompletnie nie obchodzi,chyba że ma wpływ na pociechę) wyglądały normalnie i rzeczowo.Ale ona ciągle to samo.

2,209

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Bartass powinieneś mieć taki kontakt z dzieckiem, że sam byś wiedział co potrzebuje i to kupił. Czy była żona pyta się ciebie co dziecko potrzebuje? Wkurzają mnie takie teksty.
Piotr sorki, że w twoim temacie.
Bartass dbaj o swoje dziecko tak jakbyś to był ty. Dzieci za dużo czasem płacą przy rozstaniach rodziców.

2,210 Ostatnio edytowany przez Piotr74 (2015-10-06 20:22:03)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
bartass72 napisał/a:

Piotr74,to są złośliwości,które mi są również dobrze znane.Jestem kilka miesięcy po rozwodzie,staram się dogadywać z bż jeżeli chodzi o nasze dziecko,nigdy nie podważałem je autorytetu rodzicielskiego,ani w obecności dziecka ani w ogóle.Mimo jasnych deklaracji z obu stron w sądzie,że żadne nie kocha drugiego,wcześniejszej rocznej separacji,ciągle podczas moich spotkań z dzieckiem,moja bż nie może powstrzymać się od kąśliwych i złośliwych uwag pod moim adresem,nie tylko dot.wychowania dziecka,ale też takich ogólnoludzkich.Po prostu.Ja naprawdę kompletnie nie mam żadnych uwag pod jej adresem,nawet jeżeli coś widzę,to się powstrzymuję,rozmawiam tylko i wyłącznie o dziecku,i chciałbym,żeby te rozmowy wyglądały normalnie,ale z tamtej strony ciągle jakieś docinki.Np.mówię,że chciałbym dziecku coś kupić,pytam czy czegoś nie potrzebuje,a słyszę:"O,nagle chojny tatuś się znalazł" itd.itp.Zastanawiam się,kiedy jej w końcu przejdzie,czy to już taki charakter.Czy może jak znajdzie sobie kogoś to skoncentruje się na nowym partnerze,nie wiem.Chciałbym,żeby nasze rozmowy o dziecku (bo tylko takie mnie interesują,jej prywatne życie mnie kompletnie nie obchodzi,chyba że ma wpływ na pociechę) wyglądały normalnie i rzeczowo.Ale ona ciągle to samo.

A wiesz dlaczego tak jest?
Bo zarowno Twoja jak i moja bż/jż staraja sie nas zdezawuować w oczach dzieci.
Ja to dziś dokładnie zrozumiałem słuchając jej rozmowy z kochasiem.
Jej nie interesowalo to, ze syn cieszyl siw na to wyjscie na basen, w nosie miala jego samopoczucie.
Tym, ze nie wyprowadzila mnie z bledu chciala uzyskac zlosc i zal dziecka na mnie jako winnego temu, ze jego plany na dzisiejszy dzien sie nie udaly.
Ale ja nie jestem az tak malostkowy, obiecalem synkowi, ze w weekend pojdziemy we trzech na basen i tez bedziemy sie fajnie bawic.
Ja czegos takiego jak ona dzis zrobila nigdy bym nie zrobil, nie wyobrazam sobie sytuacji w ktorej celowo doprowadzam do tego, ze dziecko obwinia matke za to, ze cos sie nie udalo, a ja mialbym satysfakcje, ze moglem temu zapobiec, ale tego nie zrobilem, bo chcialem jej zrobic na zlosc i obnizyc jej wartosc w oczach dziecka.

Posty [ 2,146 do 2,210 z 2,855 ]

Strony Poprzednia 1 32 33 34 35 36 44 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024