Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Strony Poprzednia 1 28 29 30 31 32 44 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1,886 do 1,950 z 2,855 ]

1,886 Ostatnio edytowany przez Aleksandra81 (2015-05-22 08:36:26)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Przeczytajcie wątek laki741. To Piotr pod innym nickiem


laki741 napisał/a:

Witajcie. Mam problem z prawidłowym odbiorem intencji mojej dawnej znajomej. Po krotce o co chodzi. Poznalem ja jeszcze jako nastolatek ponad 20 lat temu, zakochalem sie w niej od pierwszego spotkania. Bylem u niej w domu codziennie, rozmawialismy, sluchalismy muzyki, chodzilismy razem do mojej kuzynki, bo to jej kolezanka byla. Prawie jak para, chociaz oficjalnie nigdy nia nie bylismy. Po 2 latach ona poznala innego chlopaka, zostali para, ich zwiazek trwal z 4 - 5 lat, cos tam poszlo nie tak i sie rozstali, miala kolejnego faceta, ja wyjechalem na studia do innego miasta wiec moj kontakt z nia byl o wiele zadszy, musze dodac, ze w czasie kiedy ona byla z tymi dwoma facetami, ja ja caly czas kochalem, spotykalismy sie dosc czesto, czasem bez jej mena, czasem z nim, rozne imprezy czy u tej mojej kuzynki, czasem do mnie przychodzily same we dwie. Ok pod koniec moich studiow ona zeszla sie z powrotem ze swoim pierwszym facetem, bylinze soba jakies 2 lata, zaszla w ciaze i urodzila dziecko, jej zwiazeknrozpadl sie. Zaczalem sie z nia znow spotykac, trwalo to jakis rok, ale nie bylismy oficjalnie para,w miedzyczasie poznalem moja obecna zone. Wyjechalem do innego miasta i kontakt sie urwal. Jakis czas temu spotkalismy sie przypadkiem i wszystko wrocilo. Zaczelismy do siebie dzwonic, smsowac, potem nasz kontakt przeniosl sie na jeden z portali spolecznosciowych.Pisalismy czesto ze soba, o pierdolach, o jej pracy, takie tam kolezenskie pisanie, ale ja zaczalem sie coraz bardziej angazowac, w miedzy czasie rozstalismy sie z zona. Nasze pisanie bylo coraz bardziej osobiste, pytalem jej, czy wtedy kiedy ona byla sama z dzieckiem to myslala o tym abysmy byli razem, czy kocha swojego obecnego faceta, sa razem ponad dwa lata. Nie odpowiedziala na zadne pytanie, sprytnie sie wykrecajac. Znala moja osobista sytuacje, ze nie jestem wolny, ale mam problemy malzenskie. Niedawno napisalem jej co do niej czuje, kilka bardzo dlugich wiadomosc, prosilem o spotkanie i rozmowe, ona nie odpowiedziala mi konkretnie na zadna z nich, ale pisac nie przestala. Kontakt ze mna ukrywa przed swoim obecnym facetem, jest o mnie zazdrosny. Nie wiem czy ja dobrze rozumiem, ale jesli ktos komus wyznaje uczucia i ta osoba jest w zwiazku, to czy nie czujac nic do takiej osoby utrzymuje z nia nadal kontakt, tym bardziej jak partner jest o nia zazdrosny. Nie wiem podswiadomiemczuje, ze cos miedzy nami jest, ale ona z jakichs wzgledow boi sie zaryzykowac, tylu mezczyzn juz ja w zyciu skrzywdzilo, moze to jest to?Jak wy to widzicie, szczegolnie prosze o odpowiedz panie. Dzieki.

Zobacz podobne tematy :

1,887

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Aleksandra81 napisał/a:

Przeczytajcie wątek laki741. To Piotr pod innym nickiem

Nie wiedziałem.

1,888

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Lexpar napisał/a:
Aleksandra81 napisał/a:

Przeczytajcie wątek laki741. To Piotr pod innym nickiem

Nie wiedziałem.

Ale rewelacje z samego rana! RRRobi się gorrrrąco! wink przeczytałam wątek lakiego, na szczęscie ma tylko 8 postów. Polecam. Rzuca to zupełnie inne światło na naszego pana idealnego.
Piotrze. Ja to odnoszę wrażenie, że Ty bez miłości to nie możesz, bez odpowiedniej dawki telenoweli Twoje życie traci sens. A może to jest tak, że Ty sam zapraszasz kłopoty do swojego życia? Pomyśl o tym.

ps. świetne jest to forum, a Piotr to powinien dostać medal, powinien zostać mianowany Netkobietą.

1,889

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Mnie coś świta. W którymś z postów Piotr pisałeś o jakiejś byłej, o która Twoja zona była zazdrosna... Chyba, że mylę jakieś wątki. Wytłumacz to proszę...

Jeśli nawet prawdą jest, że ten ktoś jest w Twoim życiu... Był. Odszedł a teraz znowu sie pojawił..... Zrób z tym wszystkim porządek. Bez kłamstw. Bez oszukiwania i siebie i innych.

Swoja drogą wyobrażasz sobie spokojny dom do czasu rozwodu z małżonką? Bo nie wierzę, żeby żona nie okazywała emocji. A dzieci? Czy one będą wtedy szczęśliwe? Widząc was żrących się pomiędzy sobą?

Jeśli masz coś na sumieniu, wyrzygaj to... To jest może ten moment, żeby stanąć obok i popatrzeć coś narobił. Ty i Twoja żona. Dzieci już bardziej nie ochronisz. Życie w kłamstwie do niczego nie prowadzi.

1,890

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Aleksandra81 napisał/a:

Przeczytajcie wątek laki741. To Piotr pod innym nickiem


laki741 napisał/a:

Witajcie. Mam problem z prawidłowym odbiorem intencji mojej dawnej znajomej. Po krotce o co chodzi. Poznalem ja jeszcze jako nastolatek ponad 20 lat temu, zakochalem sie w niej od pierwszego spotkania. Bylem u niej w domu codziennie, rozmawialismy, sluchalismy muzyki, chodzilismy razem do mojej kuzynki, bo to jej kolezanka byla. Prawie jak para, chociaz oficjalnie nigdy nia nie bylismy. Po 2 latach ona poznala innego chlopaka, zostali para, ich zwiazek trwal z 4 - 5 lat, cos tam poszlo nie tak i sie rozstali, miala kolejnego faceta, ja wyjechalem na studia do innego miasta wiec moj kontakt z nia byl o wiele zadszy, musze dodac, ze w czasie kiedy ona byla z tymi dwoma facetami, ja ja caly czas kochalem, spotykalismy sie dosc czesto, czasem bez jej mena, czasem z nim, rozne imprezy czy u tej mojej kuzynki, czasem do mnie przychodzily same we dwie. Ok pod koniec moich studiow ona zeszla sie z powrotem ze swoim pierwszym facetem, bylinze soba jakies 2 lata, zaszla w ciaze i urodzila dziecko, jej zwiazeknrozpadl sie. Zaczalem sie z nia znow spotykac, trwalo to jakis rok, ale nie bylismy oficjalnie para,w miedzyczasie poznalem moja obecna zone. Wyjechalem do innego miasta i kontakt sie urwal. Jakis czas temu spotkalismy sie przypadkiem i wszystko wrocilo. Zaczelismy do siebie dzwonic, smsowac, potem nasz kontakt przeniosl sie na jeden z portali spolecznosciowych.Pisalismy czesto ze soba, o pierdolach, o jej pracy, takie tam kolezenskie pisanie, ale ja zaczalem sie coraz bardziej angazowac, w miedzy czasie rozstalismy sie z zona. Nasze pisanie bylo coraz bardziej osobiste, pytalem jej, czy wtedy kiedy ona byla sama z dzieckiem to myslala o tym abysmy byli razem, czy kocha swojego obecnego faceta, sa razem ponad dwa lata. Nie odpowiedziala na zadne pytanie, sprytnie sie wykrecajac. Znala moja osobista sytuacje, ze nie jestem wolny, ale mam problemy malzenskie. Niedawno napisalem jej co do niej czuje, kilka bardzo dlugich wiadomosc, prosilem o spotkanie i rozmowe, ona nie odpowiedziala mi konkretnie na zadna z nich, ale pisac nie przestala. Kontakt ze mna ukrywa przed swoim obecnym facetem, jest o mnie zazdrosny. Nie wiem czy ja dobrze rozumiem, ale jesli ktos komus wyznaje uczucia i ta osoba jest w zwiazku, to czy nie czujac nic do takiej osoby utrzymuje z nia nadal kontakt, tym bardziej jak partner jest o nia zazdrosny. Nie wiem podswiadomiemczuje, ze cos miedzy nami jest, ale ona z jakichs wzgledow boi sie zaryzykowac, tylu mezczyzn juz ja w zyciu skrzywdzilo, moze to jest to?Jak wy to widzicie, szczegolnie prosze o odpowiedz panie. Dzieki.

I pist Piotr nr 114

Piotr74 napisał/a:
maniek_z_maniek napisał/a:

Jest jeszcze jedna konsekwnecja, o której kiedyś powinieneś powiedzieć bylej zonie. Synowie będą mieli określony wzorzec postepowania matki. W istotny sposób może zarzutować to w kwestii wyboru przez nich kobiet i ich taktowania. To jest problem zlozony, ale mleko się już rozlalo i ten problem jest. To moim zdaniem najwieksza konsekwnecja tego co się stało. Oczywiście można to maksymalnie zlagodzic ale to sa "idee", które już zakielkowaly w umysłach synow. Nie da się tego w 100% cofnac. Szkoda bo prezetujac pewien model rodziny wobec dzieci powinno się być wobec nich konsekwentnym przez caly okres ich wychowania.

Z całego tego opisu wnioskuje jednak trochę inny obraz. Zgadzam się ze okazale się odpowiedzialny (w przeciwieństwie do zony) ale wcześniej cos tapnelo i Twoje określone zachowania, które sam opisujesz, czyli randki z innymi kobietami (bo tak to trzeba nazwac) w tym pierwszym gorącym okresie po godzinie zero, sa dla mnie zastanawiające. Musi to wynikac z traktowania waszego malzenstwa przez was oboje w określony sposób przez was oboje już wczesniej. Cos co miało się zmienić ale nie miało szansy, bo się rostajecie a zona jest zaangazowana w romans, i poki co nic się nie zmieni poki w nim będzie tkwic, może się tego nigdy nie dowiecie? Pokrecone sa jednak losy ludzi, niestety. Gleboko nad tym ubolewam bo patrze na to chyba trochę z szerszej perspektywy.

W obecnej sytuacji jedyne co mogę poradzić Ci poza formalnościami to zebys był wspaniałym ojcem a zonie zycze żeby była wpaniaja matka, jak już się opamięta, mimo ze potem nie musicie być razem. Postepowanie Twojej zony jest niestety typowe dla..człowieka. Jednak wybaczenie nie jest możliwe bez 100% opamiętania się. Tego w tej chwili nie ma, jest tylko miotanie się i manipulacje. Musisz trzeźwo spojrzeć na problem, bo nawet wychowanie drugiego człowieka, kwestia szacunku wobec siebie i innych, zależy od naszego stałego, mocno umocowanego naszego postepowania. Twoje nie do końca takie jest i te spotkania Twoje, to zmienia mój obraz na temat całej sprawy. Po prostu widze wine sytuacji w waszym malzenstwie z przed zdrady po obu stronach ale nie znam jej ponieważ o tym nic nie piszesz, nie analizujesz wogole tego a to przecież glowne przyczyny tego co się stało. Oczywiście kwestia winy samej zdrady jest bezdyskusyjna. 100% jest po stronie zony. Tam nawet nie ma Twojego 1%.

Nie wiem co byś chciał się dowiedzieć o moim postępowaniu sprzed zdrady. Jeśli chodzi o mnie, to ja nigdy nie dawałem mojej żonie najmniejszych powodów do podejrzewania mnie o niewierność, niczego przed nią nie ukrywałem, bo nie miałem i co ukrywać. Żadnych tajemnic przed nią nie miałem, o wszystkim jej mówiłem. Słuchaj podam Ci jeden przykład. Jakieś 2 lata temu przypadkiem spotkałem kobietę w której kiedyś się bardzo kochałem, to była moja pierwsza, ale w sumie jeszcze szczenięca miłość. Nigdy tak naprawdę z nią nie byłem, ale byliśmy swego czasu ze sobą bardzo blisko związani, ona mając 20 parę lat została sama z dzieckiem, bo facet okazał się dupkiem i od niej odszedł. Spotykałem się wtedy z nią, przyjeżdżałem do niej do domu, pomagałem jej przy dziecku, razem je kąpaliśmy, kładliśmy spać, jeździliśmy na zakupy, ogólnie prawie byliśmy parą, prawie bo żadnych deklaracji ani z mojej ani z jej strony nie było. Ot taka trochę bardziej zażyła przyjaźń. W tym czasie poznałem właśnie moją obecną żonę, z tamtą dziewczyną zerwałem kontakt, może nie całkiem, ale został zwykły koleżeński. Po 3 latach od ślubu wyprowadziliśmy się do innego miasta, gdzie teraz mieszkamy i kontakt urwał się całkowicie, nie miałem aktualnego numeru do tej dziewczyny, nie widywałem jej wcale, czasem raz na rok, albo i rzadziej spotkaliśmy się przypadkiem w jakimś centrum handlowym, padało zwykłe cześć co słychać i tyle. I tak jak pisałem jakieś 2 lata temu spotkaliśmy się przypadkiem w sklepie, nasza rozmowa trochę dłużej trwała, zgadaliśmy się, że nie mamy do siebie numerów telefonu i się nimi wymieniliśmy. Okazało się, że ona przeprowadziła się do tego samego miasta co my z miesiąc przed tym naszym spotkaniem. Od tego czasu nasz kontakt był częstszy, przez telefon i smsy. Po jakimś miesiącu od tego przypadkowego spotkania spotkaliśmy się na kawie, żeby powspominać stare czasy i opowiedzieć sobie co się z nami przez te wszystkie lata, kiedy nie mieliśmy ze sobą kontaktu działo. To była jedyna kawa w naszym wykonaniu przez ten czas do chwili obecnej. Ona formalnie nadal jest sama z synem, ale ma faceta z którym się spotyka. Po jakimś czasie założyła sobie konto na facebooku i nasz kontakt z telefonicznego przeniósł się tam. Owszem pisaliśmy ze sobą dość często, prawie codziennie, ale to było zwykłe, koleżeńskie pisanie, osób które znają się ze sobą 25 lat. Po co to wszystko teraz piszę, otóż po to, że o tym wszystkim co opisałem wiedziała moja żona. O tym przypadkowym spotkaniu, o tym że ze sobą piszemy smsy i dzwonimy do siebie, wszystko mogła sobie sprawdzać na bieżąco w moim telefonie bo ja nic przed nią nie ukrywałem, nie chowałem telefonu, nie kasowałem smsów, bo nie było takiej potrzeby. O tym, że wybieram się z nią na kawę też wiedziała i zdarzyło się nawet tak, że w ten dzień kiedy się spotkałem z nią na tej kawie, a było to czysto przypadkowe spotkanie, po prostu zadzwoniła do mnie i powiedziała, że jak mam czas to możemy się spotkać więc pojechałem po nią i pojechaliśmy do restauracji i kiedy tak sobie siedzieliśmy i rozmawialiśmy zadzwoniła moja zona. Odebrałem oczywiście telefon, powiedziałem gdzie i z kim jestem, bo uważałem, że nic złego nie robię i nie muszę się z tym ukrywać. Potem jak już ze sobą pisać na facebooku, to też mogła sprawdzać na bieżąco o czym i jak często piszemy, bo my z żoną mieliśmy osobne tam konta ale jedno wspólne hasło do obu. Tak jak już wcześniej kiedyś pisałem, nigdy żony nie okłamałem, nie potrafiłbym, nigdy jej nie zdradziłem i nawet o tym nie myślałem. Zawsze dawałem żonie odczuć, że jest jedyną i kochaną kobietą w moim życiu i, że ciągle mi się podoba i jest dla mnie atrakcyjna. Nie wiem co jeszcze mógłbym napisać i co jeszcze chciałbyś wiedzieć?

1,891 Ostatnio edytowany przez Lexpar (2015-05-22 09:47:32)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotrze jeżeli Ty jesteś laki741 to jest mój ostatni post w Twoim wątku.
Ja nie rozumiem jak tak można postępować.
Laki741+Piotr to są oszuści.
Ty zdradzałeś swoją żonę a jak ona miała Ciebie dosyć to podniosłeś lament.
To jest masakra.
Teraz powiem Ci co masz zrobić.
Wyprowadź się z domu.
Zamieszkaj z kochanką i bądź szczęśliwy.
Dzieci olej bo niby je kochasz ale one ci przeszkadzają.
Na koniec to daj mi namiary (nr telefonu żony ) to jako prawnik powiem jej co ma robić i zachować się wobec ciebie.
Ty nie zasługujesz na dobre słowo.

1,892

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Skąd tu na forum ostatnio tyle trolli i manipulatorów? Że im się chce takie historie wymyślać....

1,893 Ostatnio edytowany przez Skywalk (2015-05-22 10:25:41)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

A tam gówno zdradzał , przecież z daleka widać że u tej przyjaciółko-koleżanki też jest spalony jako facet, dawno jest u niej we friendzonie i trzyma go jako rezerwę albo tampon do wypłakiwania się. Sory to może przykre ale tak długo jak Piotr będzie traktował kobiety jak lek i wypełnienie na swoje niewyleczone, niedojrzałe problemy tak długo będzie otrzymywał to co otrzymuje. Jak patrze na Piotra to jakbym widział siebie  z przed 10 lat, wypisz wymaluj. Ale to już osobna kwestia

1,894 Ostatnio edytowany przez maniek_z_maniek (2015-05-22 11:26:46)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Aleksandra81 napisał/a:

Przeczytajcie wątek laki741. To Piotr pod innym nickiem


laki741 napisał/a:

Witajcie. Mam problem z prawidłowym odbiorem intencji mojej dawnej znajomej. Po krotce o co chodzi. Poznalem ja jeszcze jako nastolatek ponad 20 lat temu, zakochalem sie w niej od pierwszego spotkania. Bylem u niej w domu codziennie, rozmawialismy, sluchalismy muzyki, chodzilismy razem do mojej kuzynki, bo to jej kolezanka byla. Prawie jak para, chociaz oficjalnie nigdy nia nie bylismy. Po 2 latach ona poznala innego chlopaka, zostali para, ich zwiazek trwal z 4 - 5 lat, cos tam poszlo nie tak i sie rozstali, miala kolejnego faceta, ja wyjechalem na studia do innego miasta wiec moj kontakt z nia byl o wiele zadszy, musze dodac, ze w czasie kiedy ona byla z tymi dwoma facetami, ja ja caly czas kochalem, spotykalismy sie dosc czesto, czasem bez jej mena, czasem z nim, rozne imprezy czy u tej mojej kuzynki, czasem do mnie przychodzily same we dwie. Ok pod koniec moich studiow ona zeszla sie z powrotem ze swoim pierwszym facetem, bylinze soba jakies 2 lata, zaszla w ciaze i urodzila dziecko, jej zwiazeknrozpadl sie. Zaczalem sie z nia znow spotykac, trwalo to jakis rok, ale nie bylismy oficjalnie para,w miedzyczasie poznalem moja obecna zone. Wyjechalem do innego miasta i kontakt sie urwal. Jakis czas temu spotkalismy sie przypadkiem i wszystko wrocilo. Zaczelismy do siebie dzwonic, smsowac, potem nasz kontakt przeniosl sie na jeden z portali spolecznosciowych.Pisalismy czesto ze soba, o pierdolach, o jej pracy, takie tam kolezenskie pisanie, ale ja zaczalem sie coraz bardziej angazowac, w miedzy czasie rozstalismy sie z zona. Nasze pisanie bylo coraz bardziej osobiste, pytalem jej, czy wtedy kiedy ona byla sama z dzieckiem to myslala o tym abysmy byli razem, czy kocha swojego obecnego faceta, sa razem ponad dwa lata. Nie odpowiedziala na zadne pytanie, sprytnie sie wykrecajac. Znala moja osobista sytuacje, ze nie jestem wolny, ale mam problemy malzenskie. Niedawno napisalem jej co do niej czuje, kilka bardzo dlugich wiadomosc, prosilem o spotkanie i rozmowe, ona nie odpowiedziala mi konkretnie na zadna z nich, ale pisac nie przestala. Kontakt ze mna ukrywa przed swoim obecnym facetem, jest o mnie zazdrosny. Nie wiem czy ja dobrze rozumiem, ale jesli ktos komus wyznaje uczucia i ta osoba jest w zwiazku, to czy nie czujac nic do takiej osoby utrzymuje z nia nadal kontakt, tym bardziej jak partner jest o nia zazdrosny. Nie wiem podswiadomiemczuje, ze cos miedzy nami jest, ale ona z jakichs wzgledow boi sie zaryzykowac, tylu mezczyzn juz ja w zyciu skrzywdzilo, moze to jest to?Jak wy to widzicie, szczegolnie prosze o odpowiedz panie. Dzieki.

Przeciez wlasnie o tym pisałem od samusienkiego początku i jak zwykle (podobnie jak w innych watkach np. Roberta) wyszlo ze mam w 100% racje (czasami ataki na to co pisze sa bardzo ostre, zwykle po prostu sa krotkowzroczne ale nie zdarzylo się jeszcze chyba zebym w tym co pisal nie miał racji). I dalej uważam ze prawdziwe zrodlo problemów tkwi w uwikłaniu emocjonalno-uczuciowym, braku okazywania uczuc wynikających z sytuacji "zaistnienia" tego malzenstwa, poszukiwania tych brakow poza związkiem przez oboje z nich. Nic moje zdanie się tu nie zmienilo i im bliżej calosciowej PRAWDY tym bardzie to wszystko co pisałem od samego początku zgadza się z rzeczywistoscia. Nigdy nie lubiłem tego watku, pisałem glownie po to żeby innym otworzyć oczy. Autor w pewnym sensie to oszust, który oszukuje siebie i innych. Oczywiście jest pokrzywdzony przez zdrade zony, ale swiety nie jest (zdrada emocjonalno-uczuciowa) a to wszystko co opisuje było i jest przedstawione w nie takim swietle w jakim jest w rzeczywistości. Intuicja wiec mnie nie zawiodła. Same podwaliny tego malzenstwa to klamstwo uczuciowo-emocjonalne ze strony autora jak i być może małżonki podobnie jak u kroteczki (być może nieuświadomione).

Przede wszystkim jest tak dlatego ze zawsze rzeczy maja swoja przyczyne. Nikt tak ni z gruszki ni z pietruszki nie flirtuje z innym (zachowanie zony autora 3 lata temu) czy nie utrzymuje stałego codziennego kontatu z była (autor). Sa jednak osoby, które tak usilnie bronia swojego obrazu, ze oszukują przede wszystkim samych siebie. Psychologia mowi ze to najsilniejsze i najtrudniejsze "kajdany" z których nalezaloby wyjść żeby zacząć zyc swiadomie.

Niezaleznie od tego czy autorzy obu postow to te same osoby czy nie, dzisiejszy odcien dyskusji doskonale oddaje prawdziwe zrodlo problemów w tym i w wielu innych związkach. Przyczyne, która niezależnie od "wyleczenia" skutkow sama powinna być leczona. Trudno przecież mieć motywacje do naprawy relacji jeśli nie ma tej podstawy podstaw czyli skupieniu się na partnerze i dawaniu od siebie a nie tylko na oczekiwaniu. Sami widzicie do czego pchaja ludzi te braki uczuciowo-emocjonalne. Do czego prowadzi igranie z ogniem i pozbawianie szacunku do siebie samej drugiej osoby (tutaj np. poprzez wymuszanie zgody na nieakceptowalny kontakt z była, czy poprzez zgode dla zony na kontakt z kims innym w czasie swojego flirtu).

Ale o tym wszystkim pisałem tutaj już dawno.

Co więcej jest możliwe rozwiązanie problemów w tym malzenstwie ale tylko wtedy kiedy oboje spojrza na prawdziwe zrodlo swoich problemów, nazwa rzeczy po imieniu, nie będą się bali oboje obarczyć wina za swoje postepowania, odnajdą się jako dwie nowe osoby bez upartego czepiania się jakiegoś obrazu malzenstwa, który musi być, który był albo wogole go nie było, który umarl. Tego wlasnie bym im zyczyl.

1,895

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

wydaliście wyrok, ja poczekam co napisze bohater.

1,896 Ostatnio edytowany przez ryba81 (2015-05-22 10:54:10)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

wpis #94 http://www.netkobiety.pl/viewtopic.php?id=33425&p=3      z 2012r

laki741 napisał/a:

Moja historia zaczęła sie 11 lat temu. Jakoś po miesiącu była firmowa impreza, usiedliśmy obok siebie i już nas nic więcej nie interesowało. Były pierwsze pocałunki, przytulania i taniec. Pół roku od zawarcia znajomości byliśmy małżeństwem, Mamy dwóch wspaniałych synów i ciepły rodzinny dom.

Piotr74 napisał/a:

Małżeństwem jesteśmy 14 lat. Poznaliśmy sie w pracy, zaiskrzyło między nami.  Po pół roku ślub, bo zaszła w ciążę. w 2007 roku, też z pewnymi problemami, o miesiąc za szybko urodził się nasz drugi kochany synek.

marzec 2015 #3  http://www.netkobiety.pl/t82268.html

laki741 napisał/a:

Teraz sprawa wygląda zupełnie inaczej, ja się jasno określiłem, napisałem co do niej czuję, piszę do niej, że za nią tęsknię. Prosiłem o spotkanie i szczerą rozmowę, określenie się przez nią, co ona o tym wszystkim myśli, ćzy jestem dla niej ważny, czy widzi nas razem. Niestety nic nie uzyskałem, żadnej konkretnej odpowiedzi, żadnego spotkania. Fakt mój proces rozwodowy jest w toku i oficjalnie jestem jeszcze żonaty, ale mojego małżeństwa praktycznie już nie ma i ona o tym doskonale wie. Nie wiem jak ją przekonać do szczerej rozmowy wie, ze zależy mi na niej bardzo i nic z tym nie robi.

Piotr74 napisał/a:

Nie wiem czy to normalne, ale coraz częściej myślę o ex i nie ukrywam, że ona jest w jakimś sensie dla mnie motywacją do zakończenia mojego małżeństwa. Stoję w rozkroku, z jednej strony chciałbym żeby żona wróciła, a z drugiej strony nachodzą mnie myśli, że jeśli się rozwiodę, to dostanę od losu szansę na ułożenie sobie życia z kobietą która była zawsze dla mnie ważną osobą.Nie udało nam się jako nastolatkom, nue udało we wczesnej młodości to może teraz jako dojrzałym ludziom się uda.

wiek żony Like i Piotra tez ze zgadza i wiele innych podobieństw

ja nie wiem co o tym myśleć sad

Piotrze ??

1,897

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

No no robi sie ciekawie , zaraz się okaże że Piotr74 to tak na prawdę Trynkiewicz albo matka Madzi smile

1,898

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Dziwne to wszysyko jeszcze bardziej gdy się spojrzy na posty nr 748 i 753 w wątku

1,899

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
ryba81 napisał/a:

wpis #94 http://www.netkobiety.pl/viewtopic.php?id=33425&p=3      z 2012r

laki741 napisał/a:

Moja historia zaczęła sie 11 lat temu. Jakoś po miesiącu była firmowa impreza, usiedliśmy obok siebie i już nas nic więcej nie interesowało. Były pierwsze pocałunki, przytulania i taniec. Pół roku od zawarcia znajomości byliśmy małżeństwem, Mamy dwóch wspaniałych synów i ciepły rodzinny dom.

Piotr74 napisał/a:

Małżeństwem jesteśmy 14 lat. Poznaliśmy sie w pracy, zaiskrzyło między nami.  Po pół roku ślub, bo zaszła w ciążę. w 2007 roku, też z pewnymi problemami, o miesiąc za szybko urodził się nasz drugi kochany synek.

marzec 2015 #3  http://www.netkobiety.pl/t82268.html

laki741 napisał/a:

Teraz sprawa wygląda zupełnie inaczej, ja się jasno określiłem, napisałem co do niej czuję, piszę do niej, że za nią tęsknię. Prosiłem o spotkanie i szczerą rozmowę, określenie się przez nią, co ona o tym wszystkim myśli, ćzy jestem dla niej ważny, czy widzi nas razem. Niestety nic nie uzyskałem, żadnej konkretnej odpowiedzi, żadnego spotkania. Fakt mój proces rozwodowy jest w toku i oficjalnie jestem jeszcze żonaty, ale mojego małżeństwa praktycznie już nie ma i ona o tym doskonale wie. Nie wiem jak ją przekonać do szczerej rozmowy wie, ze zależy mi na niej bardzo i nic z tym nie robi.

Piotr74 napisał/a:

Nie wiem czy to normalne, ale coraz częściej myślę o ex i nie ukrywam, że ona jest w jakimś sensie dla mnie motywacją do zakończenia mojego małżeństwa. Stoję w rozkroku, z jednej strony chciałbym żeby żona wróciła, a z drugiej strony nachodzą mnie myśli, że jeśli się rozwiodę, to dostanę od losu szansę na ułożenie sobie życia z kobietą która była zawsze dla mnie ważną osobą.

wiek żony Like i Piotra tez ze zgadza i wiele innych podobieństw

ja nie wiem co o tym myśleć sad

Piotrze ??

no i w tym rozkroku próbował ratować małżeństwo i rodzinę .. hahaha ...
szkoda że żona Piotra , albo ta jego Pani (podobno jest na forum ) się nie wypowie ... zresztą ... Piotr  już jest jako dwie (podobno ) osoby tu... więc i zoną i koleżanką może również być ...

jaki sens ma oszukiwanie samego siebie ???

1,900

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Witam.
Tak laki741, to ja to jest konto, ktore zalozylem pare lat temu, ale wtedy zagladalem tu jako gosc, bedac za granica.
Jesli ktos przed wydaniem na mnie wyroku pokusilby sie o przeczytanie owczesnych moich postow, to moze nie szarzowalby z osadami mojej osoby.
Co do tych obecnych kilku postow w tamtym watku, to zwroccie uwage, kiedy ja to pisalem.
To byl poczatek marca, pol roku juz trwal romans mojej zony, ona nie mieszkala ze mna od dwoch miesiecy, a mnie traktowala jak wroga, wypowiedziala wiele przykrych slow.
Celowo wykorzystalem to drugie konto do zadania pytania o co tak naprawde moze chodzic ex, bo gdybym to zrobil tutaj, to reakcja bylaby taka jaka jest teraz.A ja chcialem poznac obiektywne zdanie.
To, ze w pewnym momencie zaczely we mnie odzywac uczucia do ex wynikalo z relacji z zona. I tak naprawde do jakis moich deklaracji doszlo juz po tym jak zona odeszla.A kontakt z ex byl juz duzo wczesniej, tyle tylko, ze oparty na stopie kolezenskiej.
Bedac w takiej sytuacji w jakiej wtedy bylem, zle chyba odebralem intencje tej kobiety, chociaz tak do konca nie jestem tego pewny do dzisiaj, bo jej niektore zachowania nadal sa dla mnie nie zrozumiale.
Zony nie oszukiwalem, powiedzialem jej, ze czuje cos do ex i, ze nawet jezeli wroci, to wcale nie bedzie to oznaczalo tego, ze nadal bedziemy razem.
W tamtym momencie i teraz zreszta tez uwazam, ze mam prawo do ulozenia sobie zycia z kims innym.
Tym bardziej, ze obietnice mojej zony sa nic nie warte.
Pozwolilem na jej powrot w nadziei, ze uda nam sie zaczac wszystko na nowo, ale w niej tej woli nie bylo, prosilem o terapie, prosilem o wspolny weekendowy wyjazd, staralem sie jak moglem, aby nie odczula z mojej strony negatywnych emocji.
Niestety po dwoch, trzech tygodniach zobaczylem, ze to tylko ja sie staram, wiec zaczalem odpuszczac.
Tak to mniej wiecej widze ja, nie uwazam, zebym kogokolwiek oszukal, a tym bardziej dal zonie argument do zdradzenia mnie.
Jesli ktos tu kogos oszukal, to byla to ona, i co gorsza robi to nadal.
Widac tak mamy zapisane, ze nie bedziemy razem i do mnie to w koncu dotarlo, nie mam zamiaru robic juz niczego wiecej aby to zmienic.

1,901

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Zwyczajny_facet napisał/a:

Panie Potrze,

Nie tedy droga, a forumowiczom proponuje znalezc uzytkownika laki741, ktory jest czescia tej historii.

Pozdrawiam

Zwyczajny facet, pamiętasz co było w poście, który w wątku Piotra74 napisał laki741?
Zdaje się, iż tylko ty go zdążyłeś zobaczyć.

Obstawiam, iż Piotr zaczął pisać pod nickiem laki przez pomyłkę a gdy się xorienyował to post wyczyścił

1,902

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Nie czytam wpisów Laki. Nie ważne jest dla mnie czy to Piotr czy nie.
Jakiś czas temu uderzyła mnie idealna postawa Piotra. Dzieci u psychologa, on się wszystkim zajmuje itp...
Odniosłam wrażenie jakby pisał pod publikę, kreował swój wizerunek.
Moim zdaniem Piotr to dobry człowiek ma ze sobą jednak problem, potrzebuje sobie pomóc, zastanowić się nad sobą, swoim postępowaniem. Nie bać się być autentyczny.

1,903

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Aleksandra81 napisał/a:
Zwyczajny_facet napisał/a:

Panie Potrze,

Nie tedy droga, a forumowiczom proponuje znalezc uzytkownika laki741, ktory jest czescia tej historii.

Pozdrawiam

Zwyczajny facet, pamiętasz co było w poście, który w wątku Piotra74 napisał laki741?
Zdaje się, iż tylko ty go zdążyłeś zobaczyć.

Obstawiam, iż Piotr zaczął pisać pod nickiem laki przez pomyłkę a gdy się xorienyował to post wyczyścił

Nie musisz prowadzic dochodzenia, bo dokladnie tak bylo.

1,904 Ostatnio edytowany przez Aleksandra81 (2015-05-22 11:09:29)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

Witam.
Tak laki741, to ja to jest konto, ktore zalozylem pare lat temu, ale wtedy zagladalem tu jako gosc, bedac za granica.
Jesli ktos przed wydaniem na mnie wyroku pokusilby sie o przeczytanie owczesnych moich postow, to moze nie szarzowalby z osadami mojej osoby.
Co do tych obecnych kilku postow w tamtym watku, to zwroccie uwage, kiedy ja to pisalem.
To byl poczatek marca, pol roku juz trwal romans mojej zony, ona nie mieszkala ze mna od dwoch miesiecy, a mnie traktowala jak wroga, wypowiedziala wiele przykrych slow.
Celowo wykorzystalem to drugie konto do zadania pytania o co tak naprawde moze chodzic ex, bo gdybym to zrobil tutaj, to reakcja bylaby taka jaka jest teraz.A ja chcialem poznac obiektywne zdanie.
To, ze w pewnym momencie zaczely we mnie odzywac uczucia do ex wynikalo z relacji z zona. I tak naprawde do jakis moich deklaracji doszlo juz po tym jak zona odeszla.A kontakt z ex byl juz duzo wczesniej, tyle tylko, ze oparty na stopie kolezenskiej.
Bedac w takiej sytuacji w jakiej wtedy bylem, zle chyba odebralem intencje tej kobiety, chociaz tak do konca nie jestem tego pewny do dzisiaj, bo jej niektore zachowania nadal sa dla mnie nie zrozumiale.
Zony nie oszukiwalem, powiedzialem jej, ze czuje cos do ex i, ze nawet jezeli wroci, to wcale nie bedzie to oznaczalo tego, ze nadal bedziemy razem.
W tamtym momencie i teraz zreszta tez uwazam, ze mam prawo do ulozenia sobie zycia z kims innym.
Tym bardziej, ze obietnice mojej zony sa nic nie warte.
Pozwolilem na jej powrot w nadziei, ze uda nam sie zaczac wszystko na nowo, ale w niej tej woli nie bylo, prosilem o terapie, prosilem o wspolny weekendowy wyjazd, staralem sie jak moglem, aby nie odczula z mojej strony negatywnych emocji.
Niestety po dwoch, trzech tygodniach zobaczylem, ze to tylko ja sie staram, wiec zaczalem odpuszczac.
Tak to mniej wiecej widze ja, nie uwazam, zebym kogokolwiek oszukal, a tym bardziej dal zonie argument do zdradzenia mnie.
Jesli ktos tu kogos oszukal, to byla to ona, i co gorsza robi to nadal.
Widac tak mamy zapisane, ze nie bedziemy razem i do mnie to w koncu dotarlo, nie mam zamiaru robic juz niczego wiecej aby to zmienic.

Czyli niby chciałeś powrotu żony a sam próbowałeś układać sobie nowy związek?
A jak dostałeś kosza od ex to na tapetę wróciła tylko żona?
A teraz znowu jest nowa "przyjaciółka" to żonę odpuszaczasz?


PS jedna zdradzona z tego forum piwiedziała mi kiedyś, iż zdrada czyści wszelkie uczucia do zdrajcy. A ty próbowałeś nam wkręcić, iż nadal ją kochasz a byłeś tylko urażony i poniżony odrzuceniem.MASAKRA

1,905

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

no to Piotra masz przeEBane, dla własnego zdrowia zamknij wątek ... i załóż nowe konto z nowym nickiem smile

1,906

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
bet napisał/a:

Nie czytam wpisów Laki. Nie ważne jest dla mnie czy to Piotr czy nie.
Jakiś czas temu uderzyła mnie idealna postawa Piotra. Dzieci u psychologa, on się wszystkim zajmuje itp...
Odniosłam wrażenie jakby pisał pod publikę, kreował swój wizerunek.
Moim zdaniem Piotr to dobry człowiek ma ze sobą jednak problem, potrzebuje sobie pomóc, zastanowić się nad sobą, swoim postępowaniem. Nie bać się być autentyczny.

A ja myślę że Piotr związał się z żoną bo mu nie wyszło z ex.. i kiedy tylko mógł to zabiegał o kontakt z nią , mówiąc o tym żonie , jak sam napisał" coś do niej czuję ".
Kto z was chciałby takiego życia?? przecież to jak czekanie na szansę u byłej??? a żona to taka zapchaj dziura bo tamta nie chce. I dlatego wziął sobie prostą kobietę .. którą mógł byle czym czarować. .. manipulować ... której dawał namiastkę miłości...bo ta prawdziwa była zarezerwowana dla niespełnionej miłości. Takie rzeczy i sprawy się wyczuwa jak się jest z drugim człowiekiem.. to że bzykania nie było to nie dowód na brak zdrady.
Puste to co pokazałeś Piotr ... nie usprawiedliwiam Twojej żony ... ale współczuję takiego życia .. bez głębi. Myślę że jej próby odejścia od Ciebie były po to by Ci pokazać że ją też ktoś może kochać ... i że ktoś może być ważniejszy od Ciebie !! tak jak Ty całe życie tęskniłeś i wzdychałeś do ex.

Gdyby mnie ktoś zapytał o winnych rozpadu rodziny  - wskazałabym Ciebie !!! zafundowałeś żonie i dzieciom dystans emocjonalny..  brak głębi i prawdziwości uczuć... znęcanie się psychiczne- bo jak można to inaczej nazwać .. skoro żona żyła ciągle pod flagą "zajebista ex".

jesteś taki Piotruś pan...egoista i manipulator!! całe życie w rozkroku  ...

1,907

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Aleksandra81 napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

Witam.
Tak laki741, to ja to jest konto, ktore zalozylem pare lat temu, ale wtedy zagladalem tu jako gosc, bedac za granica.
Jesli ktos przed wydaniem na mnie wyroku pokusilby sie o przeczytanie owczesnych moich postow, to moze nie szarzowalby z osadami mojej osoby.
Co do tych obecnych kilku postow w tamtym watku, to zwroccie uwage, kiedy ja to pisalem.
To byl poczatek marca, pol roku juz trwal romans mojej zony, ona nie mieszkala ze mna od dwoch miesiecy, a mnie traktowala jak wroga, wypowiedziala wiele przykrych slow.
Celowo wykorzystalem to drugie konto do zadania pytania o co tak naprawde moze chodzic ex, bo gdybym to zrobil tutaj, to reakcja bylaby taka jaka jest teraz.A ja chcialem poznac obiektywne zdanie.
To, ze w pewnym momencie zaczely we mnie odzywac uczucia do ex wynikalo z relacji z zona. I tak naprawde do jakis moich deklaracji doszlo juz po tym jak zona odeszla.A kontakt z ex byl juz duzo wczesniej, tyle tylko, ze oparty na stopie kolezenskiej.
Bedac w takiej sytuacji w jakiej wtedy bylem, zle chyba odebralem intencje tej kobiety, chociaz tak do konca nie jestem tego pewny do dzisiaj, bo jej niektore zachowania nadal sa dla mnie nie zrozumiale.
Zony nie oszukiwalem, powiedzialem jej, ze czuje cos do ex i, ze nawet jezeli wroci, to wcale nie bedzie to oznaczalo tego, ze nadal bedziemy razem.
W tamtym momencie i teraz zreszta tez uwazam, ze mam prawo do ulozenia sobie zycia z kims innym.
Tym bardziej, ze obietnice mojej zony sa nic nie warte.
Pozwolilem na jej powrot w nadziei, ze uda nam sie zaczac wszystko na nowo, ale w niej tej woli nie bylo, prosilem o terapie, prosilem o wspolny weekendowy wyjazd, staralem sie jak moglem, aby nie odczula z mojej strony negatywnych emocji.
Niestety po dwoch, trzech tygodniach zobaczylem, ze to tylko ja sie staram, wiec zaczalem odpuszczac.
Tak to mniej wiecej widze ja, nie uwazam, zebym kogokolwiek oszukal, a tym bardziej dal zonie argument do zdradzenia mnie.
Jesli ktos tu kogos oszukal, to byla to ona, i co gorsza robi to nadal.
Widac tak mamy zapisane, ze nie bedziemy razem i do mnie to w koncu dotarlo, nie mam zamiaru robic juz niczego wiecej aby to zmienic.

Czyli niby chciałeś powrotu żony a sam próbowałeś układać sobie nowy związek?
A jak dostałeś kosza od ex to na tapetę wróciła tylko żona?
A teraz znowu jest nowa "przyjaciółka" to żonę odpuszaczasz?

To nie jest takie proste.
Chcialem, zeby wrocila, bo chcialem aby nasze dzieci mialy pelna rodzine, ale rozmawiajac z zona uczciwie jej mowilem, ze to bedzie proba dla nas obojga i, ze nie ma gwarancji, ze ona nam sie uda.
Stawialem sprawe jasno, ze nie wiem czy z nas jeszcze cos bedzie, ale, ze chce sprubowac, a jesli nie wyjdzie to rozstaniemy sie normalnie, nie jak wrogowie.
Nie odpuszczam zony z powodu przyjaciolki, ona nie jest zadnym motorem mojego dzialania.
To brak staran zony o naprawienie naszych relacji doprowadzil do mojej rezygnacji ze starania sie jeszcze o cokolwiek.
Zreszta schemat sie powtorzyl, o czym wczoraj pisalem, ona znow ma kontakt z kochankiem od trzech tygodni i znow bylem oklamywany i oszukiwany.

1,908

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Nie rób nic więcej.
Czas rozwiąże Twoje problemy
Ja jestem 38 lat po ślubie ( jak się żeniłem to Ty jeszcze z pieluchą biegałeś) i moja kobieta wie wszystko. Z kim się spotykam, z kim rozmawiam i ew. komu pomagam.
Ona wie, że jest dla mnie najważniejszą istotą.
Ponadto jeżeli nie odpowiada jej jakaś moja znajoma to nie utrzymuje z tą osobą kontaktów.
Wiesz dlaczego?
Bo ja jestem ze swoją żoną i to ona jest dla mnie najważniejsza, to ja ją kocham i nie szukam wrażeń etc.
Nie wsadzam kija w mrowisko.

1,909

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
chceuciekacstad napisał/a:
bet napisał/a:

Nie czytam wpisów Laki. Nie ważne jest dla mnie czy to Piotr czy nie.
Jakiś czas temu uderzyła mnie idealna postawa Piotra. Dzieci u psychologa, on się wszystkim zajmuje itp...
Odniosłam wrażenie jakby pisał pod publikę, kreował swój wizerunek.
Moim zdaniem Piotr to dobry człowiek ma ze sobą jednak problem, potrzebuje sobie pomóc, zastanowić się nad sobą, swoim postępowaniem. Nie bać się być autentyczny.

A ja myślę że Piotr związał się z żoną bo mu nie wyszło z ex.. i kiedy tylko mógł to zabiegał o kontakt z nią , mówiąc o tym żonie , jak sam napisał" coś do niej czuję ".
Kto z was chciałby takiego życia?? przecież to jak czekanie na szansę u byłej??? a żona to taka zapchaj dziura bo tamta nie chce. I dlatego wziął sobie prostą kobietę .. którą mógł byle czym czarować. .. manipulować ... której dawał namiastkę miłości...bo ta prawdziwa była zarezerwowana dla niespełnionej miłości. Takie rzeczy i sprawy się wyczuwa jak się jest z drugim człowiekiem.. to że bzykania nie było to nie dowód na brak zdrady.
Puste to co pokazałeś Piotr ... nie usprawiedliwiam Twojej żony ... ale współczuję takiego życia .. bez głębi. Myślę że jej próby odejścia od Ciebie były po to by Ci pokazać że ją też ktoś może kochać ... i że ktoś może być ważniejszy od Ciebie !! tak jak Ty całe życie tęskniłeś i wzdychałeś do ex.

Gdyby mnie ktoś zapytał o winnych rozpadu rodziny  - wskazałabym Ciebie !!! zafundowałeś żonie i dzieciom dystans emocjonalny..  brak głębi i prawdziwości uczuć... znęcanie się psychiczne- bo jak można to inaczej nazwać .. skoro żona żyła ciągle pod flagą "zajebista ex".

jesteś taki Piotruś pan...egoista i manipulator!! całe życie w rozkroku  ...

Tematu ex w naszym malzenstwie nie bylo 12lat, nie mialem z nia zadnego kontaktu i do niego nie dazylem.
O tym, ze cos czuje do ex powiedzialem zonie po tym gdy mnie zostawila, nigdy wczesniej nie bylo czegos takiego, ze ex byla dla mnie wazniejsza od zony.
Nie mogla sie czuc od niej mniej wazna, bo jej w moim zyciu nie bylo.
Z zona zwiazalem sie  bo ja autentycznie kochalem i mialem nadzieje, ze to bedzie ta jedna jedyna kobieta w moim zyciu. I tak ja wlasnie traktowalem.

1,910

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotrze z tego co pamiętam obiecałeś żonie ze jeśli wróci do domu urwiesz kontakt z ex - nie zrobiłeś tego , a teraz masz pretensje ze ona od 3 tygodni ma kontakt z kochankiem ???

Wymagasz od niej wymagaj również od siebie !!

1,911

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Tak jest, że osoba zdradzona czuje się poniżona. Ty Piotr świetnie sobie radzisz. Nie piszesz o tym co przeżywasz, kalkulujesz tak jak żona. Tylko każde z was ma inne obawy. Piotr uporządkuj siebie, a będziesz dobrym ojcem.
Wydaje mi się jednak, że wasze małżeństwo trudno będzie uratować.

1,912

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
ryba81 napisał/a:

Piotrze z tego co pamiętam obiecałeś żonie ze jeśli wróci do domu urwiesz kontakt z ex - nie zrobiłeś tego , a teraz masz pretensje ze ona od 3 tygodni ma kontakt z kochankiem ???

Wymagasz od niej wymagaj również od siebie !!

Ale ja kontaktu z ex nie mam, jest bardzo sporadyczny.

1,913

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
Aleksandra81 napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

Witam.
Tak laki741, to ja to jest konto, ktore zalozylem pare lat temu, ale wtedy zagladalem tu jako gosc, bedac za granica.
Jesli ktos przed wydaniem na mnie wyroku pokusilby sie o przeczytanie owczesnych moich postow, to moze nie szarzowalby z osadami mojej osoby.
Co do tych obecnych kilku postow w tamtym watku, to zwroccie uwage, kiedy ja to pisalem.
To byl poczatek marca, pol roku juz trwal romans mojej zony, ona nie mieszkala ze mna od dwoch miesiecy, a mnie traktowala jak wroga, wypowiedziala wiele przykrych slow.
Celowo wykorzystalem to drugie konto do zadania pytania o co tak naprawde moze chodzic ex, bo gdybym to zrobil tutaj, to reakcja bylaby taka jaka jest teraz.A ja chcialem poznac obiektywne zdanie.
To, ze w pewnym momencie zaczely we mnie odzywac uczucia do ex wynikalo z relacji z zona. I tak naprawde do jakis moich deklaracji doszlo juz po tym jak zona odeszla.A kontakt z ex byl juz duzo wczesniej, tyle tylko, ze oparty na stopie kolezenskiej.
Bedac w takiej sytuacji w jakiej wtedy bylem, zle chyba odebralem intencje tej kobiety, chociaz tak do konca nie jestem tego pewny do dzisiaj, bo jej niektore zachowania nadal sa dla mnie nie zrozumiale.
Zony nie oszukiwalem, powiedzialem jej, ze czuje cos do ex i, ze nawet jezeli wroci, to wcale nie bedzie to oznaczalo tego, ze nadal bedziemy razem.
W tamtym momencie i teraz zreszta tez uwazam, ze mam prawo do ulozenia sobie zycia z kims innym.
Tym bardziej, ze obietnice mojej zony sa nic nie warte.
Pozwolilem na jej powrot w nadziei, ze uda nam sie zaczac wszystko na nowo, ale w niej tej woli nie bylo, prosilem o terapie, prosilem o wspolny weekendowy wyjazd, staralem sie jak moglem, aby nie odczula z mojej strony negatywnych emocji.
Niestety po dwoch, trzech tygodniach zobaczylem, ze to tylko ja sie staram, wiec zaczalem odpuszczac.
Tak to mniej wiecej widze ja, nie uwazam, zebym kogokolwiek oszukal, a tym bardziej dal zonie argument do zdradzenia mnie.
Jesli ktos tu kogos oszukal, to byla to ona, i co gorsza robi to nadal.
Widac tak mamy zapisane, ze nie bedziemy razem i do mnie to w koncu dotarlo, nie mam zamiaru robic juz niczego wiecej aby to zmienic.

Czyli niby chciałeś powrotu żony a sam próbowałeś układać sobie nowy związek?
A jak dostałeś kosza od ex to na tapetę wróciła tylko żona?
A teraz znowu jest nowa "przyjaciółka" to żonę odpuszaczasz?

To nie jest takie proste.
Chcialem, zeby wrocila, bo chcialem aby nasze dzieci mialy pelna rodzine, ale rozmawiajac z zona uczciwie jej mowilem, ze to bedzie proba dla nas obojga i, ze nie ma gwarancji, ze ona nam sie uda.
Stawialem sprawe jasno, ze nie wiem czy z nas jeszcze cos bedzie, ale, ze chce sprubowac, a jesli nie wyjdzie to rozstaniemy sie normalnie, nie jak wrogowie.
Nie odpuszczam zony z powodu przyjaciolki, ona nie jest zadnym motorem mojego dzialania.
To brak staran zony o naprawienie naszych relacji doprowadzil do mojej rezygnacji ze starania sie jeszcze o cokolwiek.
Zreszta schemat sie powtorzyl, o czym wczoraj pisalem, ona znow ma kontakt z kochankiem od trzech tygodni i znow bylem oklamywany i oszukiwany.

Piotrek, czy ty siebie czytasz?
Albo się chce odbudować zwiazek albo robi się sobie inne opcje, ty chcesz kobiety wszystko jedno jakiej byle jej na tobie zależało a to znaczy, iż nie kochasz żadnej

1,914 Ostatnio edytowany przez maniek_z_maniek (2015-05-22 11:43:18)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Lexpar napisał/a:

Nie rób nic więcej.
Czas rozwiąże Twoje problemy
Ja jestem 38 lat po ślubie ( jak się żeniłem to Ty jeszcze z pieluchą biegałeś) i moja kobieta wie wszystko. Z kim się spotykam, z kim rozmawiam i ew. komu pomagam.
Ona wie, że jest dla mnie najważniejszą istotą.
Ponadto jeżeli nie odpowiada jej jakaś moja znajoma to nie utrzymuje z tą osobą kontaktów.
Wiesz dlaczego?
Bo ja jestem ze swoją żoną i to ona jest dla mnie najważniejsza, to ja ją kocham i nie szukam wrażeń etc.
Nie wsadzam kija w mrowisko.

A to ciekawe co teraz piszesz bo kiedy ja w tym watku dokładnie opisałem te sytuacje to broniles Piotra i napisales ze nie zgadzasz się nie potrafiąc podac zadanych argumentow na to. Jestes wiec trochę jak taka choragiewka na wietrze ale ponieważ popierales w 100% autora to może do niego dotrze to co napisales a przecież zona buntowala się przed ta relacja, a Ty się z postepowaniem autora zgadzales. Dla mnie jest to tak samo zenujace jak postawa autora, niestety. A przecież było to czarno na białym i wszyscy poza jednym, może 2-3 wyjątkami stali murem za autorem bez merytorycznego odniesienia się do calosci treści tego co pisal. To sa kolka wzajemnej adoracji, które się tworza na takich forach. No ale takie jest zycie.

Zobaczcie co autor dzisiaj pisze:

"O tym, ze cos czuje do ex powiedzialem zonie po tym gdy mnie zostawila, nigdy wczesniej nie bylo czegos takiego, ze ex byla dla mnie wazniejsza od zony.
Nie mogla sie czuc od niej mniej wazna, bo jej w moim zyciu nie bylo."

"Ale ja kontaktu z ex nie mam, jest bardzo sporadyczny."

Czu tu czasem nie wyziera całkowity brak AUTOREFLEKSJI? Nie będę tego odszukiwał ale czy autor sam nie pisal o swoim codziennym kontakcie z ex oraz o tym ze zona obdarowywala ja niewybrednymi słowami? Ze robil to tez w jakiś sposób jej na zlosc. A teraz pisze ze jej w zyciu jego nie było ale o uczuciach powiedział po rozstaniu, czyli co pojawily się one NAGLE po rozstaniu z zona?

Po prostu rece opadają i szkoda czasu oraz energii na ten watek. Widocznie sa i tacy ludzie, zupełnie pozbawieniu zdolności do samorefleksji, zyjacy w jakiś nierzeczywistych matriksach.

1,915

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Aleksandra81 napisał/a:
Piotr74 napisał/a:
Aleksandra81 napisał/a:

Czyli niby chciałeś powrotu żony a sam próbowałeś układać sobie nowy związek?
A jak dostałeś kosza od ex to na tapetę wróciła tylko żona?
A teraz znowu jest nowa "przyjaciółka" to żonę odpuszaczasz?

To nie jest takie proste.
Chcialem, zeby wrocila, bo chcialem aby nasze dzieci mialy pelna rodzine, ale rozmawiajac z zona uczciwie jej mowilem, ze to bedzie proba dla nas obojga i, ze nie ma gwarancji, ze ona nam sie uda.
Stawialem sprawe jasno, ze nie wiem czy z nas jeszcze cos bedzie, ale, ze chce sprubowac, a jesli nie wyjdzie to rozstaniemy sie normalnie, nie jak wrogowie.
Nie odpuszczam zony z powodu przyjaciolki, ona nie jest zadnym motorem mojego dzialania.
To brak staran zony o naprawienie naszych relacji doprowadzil do mojej rezygnacji ze starania sie jeszcze o cokolwiek.
Zreszta schemat sie powtorzyl, o czym wczoraj pisalem, ona znow ma kontakt z kochankiem od trzech tygodni i znow bylem oklamywany i oszukiwany.

Piotrek, czy ty siebie czytasz?
Albo się chce odbudować zwiazek albo robi się sobie inne opcje, ty chcesz kobiety wszystko jedno jakiej byle jej na tobie zależało a to znaczy, iż nie kochasz żadnej

O jakich opcjach Ty mowisz?
Gdybym w ten sposob myslal, to nie chcialbym powrotu zony.
Probowalem zrobic naprawde wszystko, aby nam sie udalo, okazywalem jej uczucie, nie odpychalem od siebie, staralem sie rozmawiac, prosic o jej zaangazowanie.
Co moglem wiecej zrobic, skoro zobaczylem, ze to tylko mi zalezy, to odpuscilem.
Nic na sile nie da sie zrobic.
A czy pragne kobiety, tak. Tak jak ty pewnie pragniesz mezczyzny, takiego ktory bedzie cie kochal i szanowal. Ktory da Ci poczucie, tego ze swiata poza Toba nie widzi.
Czy to takie dziwne. Chyba kazdy z nas dazy do tego aby miec u swego boku taka osobe.

1,916

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
maniek_z_maniek napisał/a:
Lexpar napisał/a:

Nie rób nic więcej.
Czas rozwiąże Twoje problemy
Ja jestem 38 lat po ślubie ( jak się żeniłem to Ty jeszcze z pieluchą biegałeś) i moja kobieta wie wszystko. Z kim się spotykam, z kim rozmawiam i ew. komu pomagam.
Ona wie, że jest dla mnie najważniejszą istotą.
Ponadto jeżeli nie odpowiada jej jakaś moja znajoma to nie utrzymuje z tą osobą kontaktów.
Wiesz dlaczego?
Bo ja jestem ze swoją żoną i to ona jest dla mnie najważniejsza, to ja ją kocham i nie szukam wrażeń etc.
Nie wsadzam kija w mrowisko.

A to ciekawe co teraz piszesz bo kiedy ja w tym watku dokładnie opisałem te sytuacje to broniles Piotra i napisales ze nie zgadzasz się nie potrafiąc podac zadanych argumentow na to. Jestes wiec trochę jak taka choragiewka na wietrze ale ponieważ popierales w 100% autora to może do niego dotrze to co napisales a przecież zona buntowala się przed ta relacja, a Ty się z postepowaniem autora zgadzales. Dla mnie jest to tak samo zenujace jak postawa autora, niestety. A przecież było to czarno na białym i wszyscy poza jednym, może 2-3 wyjątkami stali murem za autorem bez merytorycznego odniesienia się do calosci treści tego co pisal. To sa kolka wzajemnej adoracji, które się tworza na takich forach. No ale takie jest zycie.

Zobaczcie co autor dzisiaj pisze:

"O tym, ze cos czuje do ex powiedzialem zonie po tym gdy mnie zostawila, nigdy wczesniej nie bylo czegos takiego, ze ex byla dla mnie wazniejsza od zony.
Nie mogla sie czuc od niej mniej wazna, bo jej w moim zyciu nie bylo."

"Ale ja kontaktu z ex nie mam, jest bardzo sporadyczny."

Czu tu czasem nie wyziera całkowity brak AUTOREFLEKSJI? Nie będę tego odszukiwał ale czy autor sam nie pisal o swoim codziennym kontakcie z ex oraz o tym ze zona obdarowywala ja niewybrednymi słowami? Ze robil to tez w jakiś sposób jej na zlosc. A teraz pisze ze jej w zyciu jego nie było ale o uczciach powiedział po rozstaniu, czyli co pojawily się one NAGLE po rozstaniu z zona?

Po prostu rece opadają i szkoda czasu oraz energii na ten watek. Widocznie sa i tacy ludzie, zupełnie pozbawieniu zdolności do samorefleksji, zyjacy w jakiś nierzeczywistych matriksach.

Mnie także raziła sprawa ex.
Piotrek nie tylko w swoim watku powtarzał, że zona nie powinna mieć żalu, pretensji, że codzienny kontakt z ex to nic takiego, bo przeciez jawne to jest, nikt nikogo nie oszukuje. Bzdura. Sam pisałeś, że była zazdrosna, że nie cierpiała ex.... i jak widać miała powód. Niestety Ty takze zawiniłeś, nie jestes kryształowy.
Piotrek ta ex to nie jest mała sprawa, coś co mozna pominąc szukajac przyczyn rozpadu Twojego małżeństwa.

1,917

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
maniek_z_maniek napisał/a:
Lexpar napisał/a:

Nie rób nic więcej.
Czas rozwiąże Twoje problemy
Ja jestem 38 lat po ślubie ( jak się żeniłem to Ty jeszcze z pieluchą biegałeś) i moja kobieta wie wszystko. Z kim się spotykam, z kim rozmawiam i ew. komu pomagam.
Ona wie, że jest dla mnie najważniejszą istotą.
Ponadto jeżeli nie odpowiada jej jakaś moja znajoma to nie utrzymuje z tą osobą kontaktów.
Wiesz dlaczego?
Bo ja jestem ze swoją żoną i to ona jest dla mnie najważniejsza, to ja ją kocham i nie szukam wrażeń etc.
Nie wsadzam kija w mrowisko.

A to ciekawe co teraz piszesz bo kiedy ja w tym watku dokładnie opisałem te sytuacje to broniles Piotra i napisales ze nie zgadzasz się nie potrafiąc podac zadanych argumentow na to. Jestes wiec trochę jak taka choragiewka na wietrze ale ponieważ popierales w 100% autora to może do niego dotrze to co napisales a przecież zona buntowala się przed ta relacja, a Ty się z postepowaniem autora zgadzales. Dla mnie jest to tak samo zenujace jak postawa autora, niestety. A przecież było to czarno na białym i wszyscy poza jednym, może 2-3 wyjątkami stali murem za autorem bez merytorycznego odniesienia się do calosci treści tego co pisal. To sa kolka wzajemnej adoracji, które się tworza na takich forach. No ale takie jest zycie.

Zobaczcie co autor dzisiaj pisze:

"O tym, ze cos czuje do ex powiedzialem zonie po tym gdy mnie zostawila, nigdy wczesniej nie bylo czegos takiego, ze ex byla dla mnie wazniejsza od zony.
Nie mogla sie czuc od niej mniej wazna, bo jej w moim zyciu nie bylo."

"Ale ja kontaktu z ex nie mam, jest bardzo sporadyczny."

Czu tu czasem nie wyziera całkowity brak AUTOREFLEKSJI? Nie będę tego odszukiwał ale czy autor sam nie pisal o swoim codziennym kontakcie z ex oraz o tym ze zona obdarowywala ja niewybrednymi słowami? Ze robil to tez w jakiś sposób jej na zlosc. A teraz pisze ze jej w zyciu jego nie było ale o uczciach powiedział po rozstaniu, czyli co pojawily się one NAGLE po rozstaniu z zona?

Po prostu rece opadają i szkoda czasu oraz energii na ten watek. Widocznie sa i tacy ludzie, zupełnie pozbawieniu zdolności do samorefleksji, zyjacy w jakiś nierzeczywistych matriksach.

Maniek zrozum w koncu, ze kontakt z ex mialem od dwoch lat, i przez ten czas byl on tylko na stopie kolezenskiej.
Nic miedzy nami nie bylo.
To co sie pozniej wydarzylo, bylo efektem zdrady zony, i pomocy jaka mi ex w tamtym czasie okazywala.
Bedac odrzuconym i zdradzonym przez zone, czujac, ze to koniec naszego malzenstwa, wtedy zaczely do mnie wracac dawne uczucia do ex.
Zauwaz, ze romans mojej zony trwal od wrzesnia, jak myslisz jak ona sie wtedy zachowywala w stosunku do mnie?
Czy nie uwazasz, ze odtracony czlowiek podswiadomie szuka kontaktu z kims innym i zaczyna darzyc uczuciem osobe, ktora jest z nim w tych trudnych chwilach.
Uwazasz, ze powinienem zamknac sie w jakiejs twierdzy, odizolowac od ludzi, nie probowac ukaldac sobie zycia na nowo?

1,918 Ostatnio edytowany przez Aleksandra81 (2015-05-22 12:01:11)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
Aleksandra81 napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

To nie jest takie proste.
Chcialem, zeby wrocila, bo chcialem aby nasze dzieci mialy pelna rodzine, ale rozmawiajac z zona uczciwie jej mowilem, ze to bedzie proba dla nas obojga i, ze nie ma gwarancji, ze ona nam sie uda.
Stawialem sprawe jasno, ze nie wiem czy z nas jeszcze cos bedzie, ale, ze chce sprubowac, a jesli nie wyjdzie to rozstaniemy sie normalnie, nie jak wrogowie.
Nie odpuszczam zony z powodu przyjaciolki, ona nie jest zadnym motorem mojego dzialania.
To brak staran zony o naprawienie naszych relacji doprowadzil do mojej rezygnacji ze starania sie jeszcze o cokolwiek.
Zreszta schemat sie powtorzyl, o czym wczoraj pisalem, ona znow ma kontakt z kochankiem od trzech tygodni i znow bylem oklamywany i oszukiwany.

Piotrek, czy ty siebie czytasz?
Albo się chce odbudować zwiazek albo robi się sobie inne opcje, ty chcesz kobiety wszystko jedno jakiej byle jej na tobie zależało a to znaczy, iż nie kochasz żadnej

O jakich opcjach Ty mowisz?
Gdybym w ten sposob myslal, to nie chcialbym powrotu zony.
Probowalem zrobic naprawde wszystko, aby nam sie udalo, okazywalem jej uczucie, nie odpychalem od siebie, staralem sie rozmawiac, prosic o jej zaangazowanie.
Co moglem wiecej zrobic, skoro zobaczylem, ze to tylko mi zalezy, to odpuscilem.
Nic na sile nie da sie zrobic.
A czy pragne kobiety, tak. Tak jak ty pewnie pragniesz mezczyzny, takiego ktory bedzie cie kochal i szanowal. Ktory da Ci poczucie, tego ze swiata poza Toba nie widzi.
Czy to takie dziwne. Chyba kazdy z nas dazy do tego aby miec u swego boku taka osobe.

Nawiązuję do tego:

laki741 napisał/a:

Jakis czas temu spotkalismy sie przypadkiem i wszystko wrocilo. Zaczelismy do siebie dzwonic, smsowac, potem nasz kontakt przeniosl sie na jeden z portali spolecznosciowych.Pisalismy czesto ze soba, o pierdolach, o jej pracy, takie tam kolezenskie pisanie, ale ja zaczalem sie coraz bardziej angazowac, w miedzy czasie rozstalismy sie z zona. Nasze pisanie bylo coraz bardziej osobiste, pytalem jej, czy wtedy kiedy ona byla sama z dzieckiem to myslala o tym abysmy byli razem, czy kocha swojego obecnego faceta, sa razem ponad dwa lata. Nie odpowiedziala na zadne pytanie, sprytnie sie wykrecajac.

1,919

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
horses napisał/a:
maniek_z_maniek napisał/a:
Lexpar napisał/a:

Nie rób nic więcej.
Czas rozwiąże Twoje problemy
Ja jestem 38 lat po ślubie ( jak się żeniłem to Ty jeszcze z pieluchą biegałeś) i moja kobieta wie wszystko. Z kim się spotykam, z kim rozmawiam i ew. komu pomagam.
Ona wie, że jest dla mnie najważniejszą istotą.
Ponadto jeżeli nie odpowiada jej jakaś moja znajoma to nie utrzymuje z tą osobą kontaktów.
Wiesz dlaczego?
Bo ja jestem ze swoją żoną i to ona jest dla mnie najważniejsza, to ja ją kocham i nie szukam wrażeń etc.
Nie wsadzam kija w mrowisko.

A to ciekawe co teraz piszesz bo kiedy ja w tym watku dokładnie opisałem te sytuacje to broniles Piotra i napisales ze nie zgadzasz się nie potrafiąc podac zadanych argumentow na to. Jestes wiec trochę jak taka choragiewka na wietrze ale ponieważ popierales w 100% autora to może do niego dotrze to co napisales a przecież zona buntowala się przed ta relacja, a Ty się z postepowaniem autora zgadzales. Dla mnie jest to tak samo zenujace jak postawa autora, niestety. A przecież było to czarno na białym i wszyscy poza jednym, może 2-3 wyjątkami stali murem za autorem bez merytorycznego odniesienia się do calosci treści tego co pisal. To sa kolka wzajemnej adoracji, które się tworza na takich forach. No ale takie jest zycie.

Zobaczcie co autor dzisiaj pisze:

"O tym, ze cos czuje do ex powiedzialem zonie po tym gdy mnie zostawila, nigdy wczesniej nie bylo czegos takiego, ze ex byla dla mnie wazniejsza od zony.
Nie mogla sie czuc od niej mniej wazna, bo jej w moim zyciu nie bylo."

"Ale ja kontaktu z ex nie mam, jest bardzo sporadyczny."

Czu tu czasem nie wyziera całkowity brak AUTOREFLEKSJI? Nie będę tego odszukiwał ale czy autor sam nie pisal o swoim codziennym kontakcie z ex oraz o tym ze zona obdarowywala ja niewybrednymi słowami? Ze robil to tez w jakiś sposób jej na zlosc. A teraz pisze ze jej w zyciu jego nie było ale o uczciach powiedział po rozstaniu, czyli co pojawily się one NAGLE po rozstaniu z zona?

Po prostu rece opadają i szkoda czasu oraz energii na ten watek. Widocznie sa i tacy ludzie, zupełnie pozbawieniu zdolności do samorefleksji, zyjacy w jakiś nierzeczywistych matriksach.

Mnie także raziła sprawa ex.
Piotrek nie tylko w swoim watku powtarzał, że zona nie powinna mieć żalu, pretensji, że codzienny kontakt z ex to nic takiego, bo przeciez jawne to jest, nikt nikogo nie oszukuje. Bzdura. Sam pisałeś, że była zazdrosna, że nie cierpiała ex.... i jak widać miała powód. Niestety Ty takze zawiniłeś, nie jestes kryształowy.
Piotrek ta ex to nie jest mała sprawa, coś co mozna pominąc szukajac przyczyn rozpadu Twojego małżeństwa.

Tak dla przypomnienia, ex pojawila sie ponownie w moim zyciu dwa lata temu, a zona miala jakas forme romansu 3 lata temu, kiedy tematu ex wogole jeszcze nie bylo.
To nie ex jest tutaj winna i nie moj kontakt z nia, tylko chec zony do romansowania.
Ja jej wtedy wybaczylem, a ona obiecala, ze nigdy wiecej do czegos takiego nie dopusci.
Teraz sie tlumaczy, ze ona nie chciala romansu, ale samo to tak jakos wyszlo.

1,920

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Aleksandra81 napisał/a:
Piotr74 napisał/a:
Aleksandra81 napisał/a:

Piotrek, czy ty siebie czytasz?
Albo się chce odbudować zwiazek albo robi się sobie inne opcje, ty chcesz kobiety wszystko jedno jakiej byle jej na tobie zależało a to znaczy, iż nie kochasz żadnej

O jakich opcjach Ty mowisz?
Gdybym w ten sposob myslal, to nie chcialbym powrotu zony.
Probowalem zrobic naprawde wszystko, aby nam sie udalo, okazywalem jej uczucie, nie odpychalem od siebie, staralem sie rozmawiac, prosic o jej zaangazowanie.
Co moglem wiecej zrobic, skoro zobaczylem, ze to tylko mi zalezy, to odpuscilem.
Nic na sile nie da sie zrobic.
A czy pragne kobiety, tak. Tak jak ty pewnie pragniesz mezczyzny, takiego ktory bedzie cie kochal i szanowal. Ktory da Ci poczucie, tego ze swiata poza Toba nie widzi.
Czy to takie dziwne. Chyba kazdy z nas dazy do tego aby miec u swego boku taka osobe.

Nawiązuję do tego:

laki741 napisał/a:

Jakis czas temu spotkalismy sie przypadkiem i wszystko wrocilo. Zaczelismy do siebie dzwonic, smsowac, potem nasz kontakt przeniosl sie na jeden z portali spolecznosciowych.Pisalismy czesto ze soba, o pierdolach, o jej pracy, takie tam kolezenskie pisanie, ale ja zaczalem sie coraz bardziej angazowac, w miedzy czasie rozstalismy sie z zona.

Jest to sytuacja zdrady emocjonalnej. Pisalem przecież o tym od samego początku...

1,921 Ostatnio edytowany przez ryba81 (2015-05-22 12:22:57)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
ryba81 napisał/a:

Piotrze z tego co pamiętam obiecałeś żonie ze jeśli wróci do domu urwiesz kontakt z ex - nie zrobiłeś tego , a teraz masz pretensje ze ona od 3 tygodni ma kontakt z kochankiem ???

Wymagasz od niej wymagaj również od siebie !!

Ale ja kontaktu z ex nie mam, jest bardzo sporadyczny.

laki741 napisał/a:

To jest chyba jedyna kobieta, którą w życiu poznałem, która na mnie tak onieśmielająco działała. Może to dlatego, że zawsze mi na niej bardzo zależało i bałem się utracić z nią kontakt. Teraz sprawa wygląda zupełnie inaczej, ja się jasno określiłem, napisałem co do niej czuję, piszę do niej, że za nią tęsknię.[b] Prosiłem o spotkanie i szczerą rozmowę, określenie się przez nią, co ona o tym wszystkim myśli, ćzy jestem dla niej ważny, czy widzi nas razem. Niestety nic nie uzyskałem, żadnej konkretnej odpowiedzi, żadnego spotkania. Fakt mój proces rozwodowy jest w toku i oficjalnie jestem jeszcze żonaty, ale mojego małżeństwa praktycznie już nie ma i ona o tym doskonale wie. Z jednej strony unika szczerej rozmowy i określenia swoich uczuć,  nie odpowiada na moje pytanie czy kocha swojego partnera. Strasznie to dziwne zachowanie jak dla mnie. Nie wiem jak ją przekonać do szczerej rozmowy wie, ze zależy mi na niej bardzo i nic z tym nie robi.  Wolałbym na prawdę jasną deklarację z jej strony, bo te moje domysły są strasznie wkurzające.

Sporadyczny kontakt ale z wyznaniami miłości - Piotrze Ty w takiej atmosferze chciałeś naprawiac małżeństwo ??   Przecież ty rozmyślałeś co ex - myśli o was o Tobie a nie byleś skupiony na małżeństwie .

Piotr74 napisał/a:

Probowalem zrobic naprawde wszystko, aby nam sie udalo, okazywalem jej uczucie, nie odpychalem od siebie, staralem sie rozmawiac, prosic o jej zaangazowanie.

Piotr74 napisał/a:

Zony nie oszukiwalem, powiedzialem jej, ze czuje cos do ex

Ktore uczucia są dla Ciebie prawdziwe ?? Do żony czy do ex - bo już sie pogubiłam.

1,922

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Aleksandra81 napisał/a:
Piotr74 napisał/a:
Aleksandra81 napisał/a:

Piotrek, czy ty siebie czytasz?
Albo się chce odbudować zwiazek albo robi się sobie inne opcje, ty chcesz kobiety wszystko jedno jakiej byle jej na tobie zależało a to znaczy, iż nie kochasz żadnej

O jakich opcjach Ty mowisz?
Gdybym w ten sposob myslal, to nie chcialbym powrotu zony.
Probowalem zrobic naprawde wszystko, aby nam sie udalo, okazywalem jej uczucie, nie odpychalem od siebie, staralem sie rozmawiac, prosic o jej zaangazowanie.
Co moglem wiecej zrobic, skoro zobaczylem, ze to tylko mi zalezy, to odpuscilem.
Nic na sile nie da sie zrobic.
A czy pragne kobiety, tak. Tak jak ty pewnie pragniesz mezczyzny, takiego ktory bedzie cie kochal i szanowal. Ktory da Ci poczucie, tego ze swiata poza Toba nie widzi.
Czy to takie dziwne. Chyba kazdy z nas dazy do tego aby miec u swego boku taka osobe.

Nawiązuję do tego:

laki741 napisał/a:

Jakis czas temu spotkalismy sie przypadkiem i wszystko wrocilo. Zaczelismy do siebie dzwonic, smsowac, potem nasz kontakt przeniosl sie na jeden z portali spolecznosciowych.Pisalismy czesto ze soba, o pierdolach, o jej pracy, takie tam kolezenskie pisanie, ale ja zaczalem sie coraz bardziej angazowac, w miedzy czasie rozstalismy sie z zona.

No wlasnie, to byl okres kiedy zona juz miala romans i odsunela sie odemnie, wiec ja czujac to, zaczolem sie bardziej angazowac w relacje z ex, ale o uczuciu nie bylo jeszcze wtedy mowy, to bylo raczej wspomnienie tego co bylo kiedys.
Dopiero kiedy zostalem sam, chcialem doprowadzic do wyjasnienia naszej relacji.
Wlasnie po to aby byc uczciwym zarowno w stosunku do zony jak i ex.

1,923

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
Aleksandra81 napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

O jakich opcjach Ty mowisz?
Gdybym w ten sposob myslal, to nie chcialbym powrotu zony.
Probowalem zrobic naprawde wszystko, aby nam sie udalo, okazywalem jej uczucie, nie odpychalem od siebie, staralem sie rozmawiac, prosic o jej zaangazowanie.
Co moglem wiecej zrobic, skoro zobaczylem, ze to tylko mi zalezy, to odpuscilem.
Nic na sile nie da sie zrobic.
A czy pragne kobiety, tak. Tak jak ty pewnie pragniesz mezczyzny, takiego ktory bedzie cie kochal i szanowal. Ktory da Ci poczucie, tego ze swiata poza Toba nie widzi.
Czy to takie dziwne. Chyba kazdy z nas dazy do tego aby miec u swego boku taka osobe.

Nawiązuję do tego:

laki741 napisał/a:

Jakis czas temu spotkalismy sie przypadkiem i wszystko wrocilo. Zaczelismy do siebie dzwonic, smsowac, potem nasz kontakt przeniosl sie na jeden z portali spolecznosciowych.Pisalismy czesto ze soba, o pierdolach, o jej pracy, takie tam kolezenskie pisanie, ale ja zaczalem sie coraz bardziej angazowac, w miedzy czasie rozstalismy sie z zona.

No wlasnie, to byl okres kiedy zona juz miala romans i odsunela sie odemnie, wiec ja czujac to, zaczolem sie bardziej angazowac w relacje z ex, ale o uczuciu nie bylo jeszcze wtedy mowy, to bylo raczej wspomnienie tego co bylo kiedys.
Dopiero kiedy zostalem sam, chcialem doprowadzic do wyjasnienia naszej relacji.
Wlasnie po to aby byc uczciwym zarowno w stosunku do zony jak i ex.

O tym piszę. Gdybyś kochał żonę to byś o nią walczył, nie robiąc sobie opcji zapasowych,
Ty masz problem chłopie z sobą.

1,924

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
maniek_z_maniek napisał/a:
Aleksandra81 napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

O jakich opcjach Ty mowisz?
Gdybym w ten sposob myslal, to nie chcialbym powrotu zony.
Probowalem zrobic naprawde wszystko, aby nam sie udalo, okazywalem jej uczucie, nie odpychalem od siebie, staralem sie rozmawiac, prosic o jej zaangazowanie.
Co moglem wiecej zrobic, skoro zobaczylem, ze to tylko mi zalezy, to odpuscilem.
Nic na sile nie da sie zrobic.
A czy pragne kobiety, tak. Tak jak ty pewnie pragniesz mezczyzny, takiego ktory bedzie cie kochal i szanowal. Ktory da Ci poczucie, tego ze swiata poza Toba nie widzi.
Czy to takie dziwne. Chyba kazdy z nas dazy do tego aby miec u swego boku taka osobe.

Nawiązuję do tego:

laki741 napisał/a:

Jakis czas temu spotkalismy sie przypadkiem i wszystko wrocilo. Zaczelismy do siebie dzwonic, smsowac, potem nasz kontakt przeniosl sie na jeden z portali spolecznosciowych.Pisalismy czesto ze soba, o pierdolach, o jej pracy, takie tam kolezenskie pisanie, ale ja zaczalem sie coraz bardziej angazowac, w miedzy czasie rozstalismy sie z zona.

Jest to sytuacja zdrady emocjonalnej. Pisalem przecież o tym od samego początku...

Wiedziałam wink. Wszystko wyszło. Miałam nosa od początku. Piotrek - współczuję, tego co się stało, ogólnie, całego waszego życia w NIEPRAWDZIE.

Może kiedyś się odbudujesz i będziesz szczery. Sam przed sobą przede wszystkim. Powodzenia.

1,925

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotrek,
kręcisz sam siebie. W innym watku na tym forum przekonywałes mnie, że miałes codzienny kontakt z ex i to nic takiego, bo w pracy tez się ma codzienny kontakt z kims innym i kazdy to toleruje. Pominales argument, ze taki codzienny kontakt buduje więź, która powinna byc jednak zarezerwowana dla małżonków. Trochę brak w tobie empatii. Uznałes, ze żonę to nie powinno boleć i skoro tak uznałeś to znaczy, że tak ma być.
Nie uwazam, że tutaj kogos szczegolnie oszukałeś. Wina jest obojga. Tylko, że do Ciebie nie przemawiają argumenty.
Skoro boli, że w zyciu męża jest ex to boli..... Zawaliliście. Ona się zakochała, poszła jak w dym do jakiegoś gościa, a Ty wpuściłeś do swojego, waszego życia emocjonalnego trzecią osobę.

1,926

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Wczoraj w innym wątku dokładnie o tym wspomniałam nawiązując do sytuacji Piotra, który staje na rzęsach, by siebie wybielić i pozostać w kręgu tych biednych zdradzonych, których się wspiera, kibicuje i głaszcze. Jeszcze 2-3 lata temu pod innym nickiem pisał jak to kochają się ze swoją żoną itd. Od 2 lat ma kontakt z ex, żona zdradziła pół roku temu, zatem? Teraz Piotr pisze że żona miała jakąś formę romansu 3 lata temu. Jak dla mnie to tylko cd. wybielania swojej osoby i próby wmówienia sobie i osobom na forum, że jedyną winną rozpadu małżeństwa jest niewierna żona, że ex i jego uczucia do niej nie mają i nie miały na to wpływu. Pytanie, po co?????
Myślę, że nie tylko ja i maniek_z_maniek widzieliśmy, że to się kupy nie trzyma, że chcesz za wszelką cenę zrzucić z siebie odpowiedzialność i pozostać bez skazy. To tak niestety nie działa, że uczucia pojawiają się na zawołanie (tu: kiedy żona odeszła do kochanka, bo najprawdopodobniej już miała Ciebie dość), pomimo że kontakt z ex utrzymywałeś od 2 lat. To był czas oddalania od żony i wkręcania w ?nową-starą? znajomość. Romans żony właściwie tylko spowodował, że do tych uczuć, które w Tobie już od dłuższego czasu BYŁY, się przyznałeś.
Ja tu widzę dużą analogię do mego romansu tylko od strony jego małżeństwa i naszej ponad 2-letniej przyjaźni.
Właściwie to co Cię pewnie wkurza, to nie tyle zdrada żony, co to, że twoja luba Cię nie chce. Straciłeś najprawdopodobniej i jedno i drugie. I to na własne życzenie....

1,927

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Aleksandra81 napisał/a:
Piotr74 napisał/a:
Aleksandra81 napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

O jakich opcjach Ty mowisz?
Gdybym w ten sposob myslal, to nie chcialbym powrotu zony.
Probowalem zrobic naprawde wszystko, aby nam sie udalo, okazywalem jej uczucie, nie odpychalem od siebie, staralem sie rozmawiac, prosic o jej zaangazowanie.
Co moglem wiecej zrobic, skoro zobaczylem, ze to tylko mi zalezy, to odpuscilem.
Nic na sile nie da sie zrobic.
A czy pragne kobiety, tak. Tak jak ty pewnie pragniesz mezczyzny, takiego ktory bedzie cie kochal i szanowal. Ktory da Ci poczucie, tego ze swiata poza Toba nie widzi.
Czy to takie dziwne. Chyba kazdy z nas dazy do tego aby miec u swego boku taka osobe.

Nawiązuję do tego:

No wlasnie, to byl okres kiedy zona juz miala romans i odsunela sie odemnie, wiec ja czujac to, zaczolem sie bardziej angazowac w relacje z ex, ale o uczuciu nie bylo jeszcze wtedy mowy, to bylo raczej wspomnienie tego co bylo kiedys.
Dopiero kiedy zostalem sam, chcialem doprowadzic do wyjasnienia naszej relacji.
Wlasnie po to aby byc uczciwym zarowno w stosunku do zony jak i ex.

O tym piszę. Gdybyś kochał żonę to byś o nią walczył, nie robiąc sobie opcji zapasowych,
Ty masz problem chłopie z sobą.

Posluchaj, romans zony wyszedl na jaw 6 grudnia ubieglego roku, caly grudzien prubowalem walczyc, caly styczen, kiedy byly jej dwie wyprowadzki, kiedy uslyszalem, ze mnie nie kocha, ze mlodszy syn to jej zachciewajka, ze nie wyszla za mnie z milosci.
Dziwisz mi sie, ze nie dalem rady po czyms takim?
Dziwisz mi sie, ze powoli tracilem nadzieje i jednoczesnie angazowalem w relacje z ex.
Nie twierdze, ze nie mam problemu sam ze soba, bo pewnie mam.
Ale staralem sie go rozwiazac, bylem pare razy u psychologa, czytam, zalozylem tu watek, bo oczekiwalem waszej pomocy.
A moja zona co zrobila w tym czasie?
Nic, potrafila wrocic i powiedziec, ze on nie jest jej obojetny, zarowno przy pierwszym powrocie jak i przy drugim, nie byla szczera, nadal ukrywala swoj romans.
Zrobila z mojej glowy sieczke takim postepowaniem, zreszta nie tylko z mojej.
Pytalem jej wczoraj jak spojrzy w oczy wszystkim tym, ktorzy jej ponownie zaufali, ktorzy autentycznie cieszyli sie z jej powrotu, co powie dzieciom.

1,928

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
maniek_z_maniek napisał/a:
Lexpar napisał/a:

Nie rób nic więcej.
Czas rozwiąże Twoje problemy
Ja jestem 38 lat po ślubie ( jak się żeniłem to Ty jeszcze z pieluchą biegałeś) i moja kobieta wie wszystko. Z kim się spotykam, z kim rozmawiam i ew. komu pomagam.
Ona wie, że jest dla mnie najważniejszą istotą.
Ponadto jeżeli nie odpowiada jej jakaś moja znajoma to nie utrzymuje z tą osobą kontaktów.
Wiesz dlaczego?
Bo ja jestem ze swoją żoną i to ona jest dla mnie najważniejsza, to ja ją kocham i nie szukam wrażeń etc.
Nie wsadzam kija w mrowisko.

A to ciekawe co teraz piszesz bo kiedy ja w tym watku dokładnie opisałem te sytuacje to broniles Piotra i napisales ze nie zgadzasz się nie potrafiąc podac zadanych argumentow na to. Jestes wiec trochę jak taka choragiewka na wietrze ale ponieważ popierales w 100% autora to może do niego dotrze to co napisales a przecież zona buntowala się przed ta relacja, a Ty się z postepowaniem autora zgadzales. Dla mnie jest to tak samo zenujace jak postawa autora, niestety. A przecież było to czarno na białym i wszyscy poza jednym, może 2-3 wyjątkami stali murem za autorem bez merytorycznego odniesienia się do calosci treści tego co pisal. To sa kolka wzajemnej adoracji, które się tworza na takich forach. No ale takie jest zycie.

Zobaczcie co autor dzisiaj pisze:

"O tym, ze cos czuje do ex powiedzialem zonie po tym gdy mnie zostawila, nigdy wczesniej nie bylo czegos takiego, ze ex byla dla mnie wazniejsza od zony.
Nie mogla sie czuc od niej mniej wazna, bo jej w moim zyciu nie bylo."

"Ale ja kontaktu z ex nie mam, jest bardzo sporadyczny."

Czu tu czasem nie wyziera całkowity brak AUTOREFLEKSJI? Nie będę tego odszukiwał ale czy autor sam nie pisal o swoim codziennym kontakcie z ex oraz o tym ze zona obdarowywala ja niewybrednymi słowami? Ze robil to tez w jakiś sposób jej na zlosc. A teraz pisze ze jej w zyciu jego nie było ale o uczuciach powiedział po rozstaniu, czyli co pojawily się one NAGLE po rozstaniu z zona?

Po prostu rece opadają i szkoda czasu oraz energii na ten watek. Widocznie sa i tacy ludzie, zupełnie pozbawieniu zdolności do samorefleksji, zyjacy w jakiś nierzeczywistych matriksach.

No cóż, zdanie zmieniłem po zapoznaniu się z wątkiem lakiego741.
Poczułem się oszukany i manipulowany przez Piotra.
To, że większość stała za autorem wątku (i ja też ) wcale mnie nie dziwi, bo Piotra żona zostawiła i dzieci też, bo kochankowi nogi rozłożyła etc.
Szczerze mówiąc ja jak i wiele osób zostaliśmy oszukani.
Nie mam zamiaru się Tobie tłumaczyć.
Nie chcę Ciebie oceniać (a jesteś na forum aktywny).
Masz prawo do wypowiadania się i OK.
Dlatego mów co chcesz, napadaj na mnie doszukuj się byle czego.
Tylko ja teraz wiem dlaczego masz takie życie, dlaczego jesteś zgryźliwy i złośliwy ( to widać w Twoich postach).
Ale Twój cyrk, Twoje malpy.
Nie życzę Ci źle i dlatego życzę Ci powodzenia i bądź szczęśliwy.
Bez odbioru!

1,929

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Anastacjaa napisał/a:

Wczoraj w innym wątku dokładnie o tym wspomniałam nawiązując do sytuacji Piotra, który staje na rzęsach, by siebie wybielić i pozostać w kręgu tych biednych zdradzonych, których się wspiera, kibicuje i głaszcze. Jeszcze 2-3 lata temu pod innym nickiem pisał jak to kochają się ze swoją żoną itd. Od 2 lat ma kontakt z ex, żona zdradziła pół roku temu, zatem? Teraz Piotr pisze że żona miała jakąś formę romansu 3 lata temu. Jak dla mnie to tylko cd. wybielania swojej osoby i próby wmówienia sobie i osobom na forum, że jedyną winną rozpadu małżeństwa jest niewierna żona, że ex i jego uczucia do niej nie mają i nie miały na to wpływu. Pytanie, po co?????
Myślę, że nie tylko ja i maniek_z_maniek widzieliśmy, że to się kupy nie trzyma, że chcesz za wszelką cenę zrzucić z siebie odpowiedzialność i pozostać bez skazy. To tak niestety nie działa, że uczucia pojawiają się na zawołanie (tu: kiedy żona odeszła do kochanka, bo najprawdopodobniej już miała Ciebie dość), pomimo że kontakt z ex utrzymywałeś od 2 lat. To był czas oddalania od żony i wkręcania w ?nową-starą? znajomość. Romans żony właściwie tylko spowodował, że do tych uczuć, które w Tobie już od dłuższego czasu BYŁY, się przyznałeś.
Ja tu widzę dużą analogię do mego romansu tylko od strony jego małżeństwa i naszej ponad 2-letniej przyjaźni.
Właściwie to co Cię pewnie wkurza, to nie tyle zdrada żony, co to, że twoja luba Cię nie chce. Straciłeś najprawdopodobniej i jedno i drugie. I to na własne życzenie....

Poprzedni romans zony mial miejsce na jesieni 2011 roku, ja pojawilem sie na forum bodajze w styczniu 2012.A wiec juz po. Poczytaj moje posty wtedy, jak pisalem o naszym malzenstwie, jak traktowalem zone majac swiadomosc tego, ze miala cos za uszami.
Nie wybielam sie, nie jest mi to do niczego potrzebne.
Nie oczekuje glaskania po glowce, nie po to tu przyszedlem.
Staram sie siebie poskladac po tym wszystkim.
Staram sie zrozumiec co sie ze mna teraz dzieje i pisze tu po to aby byc madrzejszym czlowiekiem.

1,930

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

wiesz co Piotr, ja od dziś Ci dopiero współczuję. Wiesz czemu ? Jesteś w trakcie rozwodu i sam kiedyś napisałeś, ze Twoja zona czyta to forum.
Kondolencje.

1,931

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

Poprzedni romans zony mial miejsce na jesieni 2011 roku, ja pojawilem sie na forum bodajze w styczniu 2012.A wiec juz po. Poczytaj moje posty wtedy, jak pisalem o naszym malzenstwie, jak traktowalem zone majac swiadomosc tego, ze miala cos za uszami.
Nie wybielam sie, nie jest mi to do niczego potrzebne.
Nie oczekuje glaskania po glowce, nie po to tu przyszedlem.
Staram sie siebie poskladac po tym wszystkim.
Staram sie zrozumiec co sie ze mna teraz dzieje i pisze tu po to aby byc madrzejszym czlowiekiem.

To ja Ci (pod)powiem, że takie znajomości z byłymi, czy koleżankami są tylko pozornie bezpieczne i nie mają wpływu na związek. Do Ciebie to jeszcze chyba nie do końca dociera, albo uważasz, że skoro się nie przespałeś, to nie zdradziłeś. Ja myślałam dokładnie tak samo naiwnie. Przecież z nim nie sypiam, więc w czym problem? Nawet byłam dumna, że nie dałam się pocałować - że niby jestem silna i nad wszystkim panuję. Guzik prawda! Fakt jest taki że coraz bardziej się w tą znajomość wkręcałam, coraz bardziej mi na nim zależało, coraz więcej o nim myślałam... ale dalej tłumaczyłam sobie, że to przecież nic złego mieć przyjaciela! Odsuwając od siebie myśli, że przecież go kocham, że to nie jest czyste. W międzyczasie jego żona też poszła w romans a on mi przyznał, że mnie kocha itd. Widzisz analogię?

1,932

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
bullet napisał/a:

wiesz co Piotr, ja od dziś Ci dopiero współczuję. Wiesz czemu ? Jesteś w trakcie rozwodu i sam kiedyś napisałeś, ze Twoja zona czyta to forum.
Kondolencje.

Ona nie czyta, i moze szkoda, bo skoro nie chciala pojsc do psychologa, to tutaj by cos do niej dotarlo.
Moze kiedys poczyta, moze wykorzysta to w sadzie, trudno. Nic z tym nie zrobie.
Nie chce z nia walczyc za wszelka cene, bo wiem, ze dzieci tylko na tym ucierpia. A tego bym bardzo nie chcial.

1,933

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Anastacjaa napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

Poprzedni romans zony mial miejsce na jesieni 2011 roku, ja pojawilem sie na forum bodajze w styczniu 2012.A wiec juz po. Poczytaj moje posty wtedy, jak pisalem o naszym malzenstwie, jak traktowalem zone majac swiadomosc tego, ze miala cos za uszami.
Nie wybielam sie, nie jest mi to do niczego potrzebne.
Nie oczekuje glaskania po glowce, nie po to tu przyszedlem.
Staram sie siebie poskladac po tym wszystkim.
Staram sie zrozumiec co sie ze mna teraz dzieje i pisze tu po to aby byc madrzejszym czlowiekiem.

To ja Ci (pod)powiem, że takie znajomości z byłymi, czy koleżankami są tylko pozornie bezpieczne i nie mają wpływu na związek. Do Ciebie to jeszcze chyba nie do końca dociera, albo uważasz, że skoro się nie przespałeś, to nie zdradziłeś. Ja myślałam dokładnie tak samo naiwnie. Przecież z nim nie sypiam, więc w czym problem? Nawet byłam dumna, że nie dałam się pocałować - że niby jestem silna i nad wszystkim panuję. Guzik prawda! Fakt jest taki że coraz bardziej się w tą znajomość wkręcałam, coraz bardziej mi na nim zależało, coraz więcej o nim myślałam... ale dalej tłumaczyłam sobie, że to przecież nic złego mieć przyjaciela! Odsuwając od siebie myśli, że przecież go kocham, że to nie jest czyste. W międzyczasie jego żona też poszła w romans a on mi przyznał, że mnie kocha itd. Widzisz analogię?

Pewnie i jakas analogia jest, ale sytuacje nie sa identyczne.
Nie wiem jak czesty byl wasz kontakt, jak duzo ze soba rozmawialiscie.
U nas to bylo doslownie kilka zdan na dzien.
Czasem zwykle przywitanie. Ani ja, ani ona nie dazylismy do czegos wiecej.
Zwykla internetowa znajomosc.
Kontakty staly sie czestsze, kiedy zona juz sie odemnie oddalila i fizycznie i psychicznie.
Do tego momentu byla to zwykla kolezenska relacja.

1,934 Ostatnio edytowany przez Aleksandra81 (2015-05-22 12:58:06)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
Anastacjaa napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

Poprzedni romans zony mial miejsce na jesieni 2011 roku, ja pojawilem sie na forum bodajze w styczniu 2012.A wiec juz po. Poczytaj moje posty wtedy, jak pisalem o naszym malzenstwie, jak traktowalem zone majac swiadomosc tego, ze miala cos za uszami.
Nie wybielam sie, nie jest mi to do niczego potrzebne.
Nie oczekuje glaskania po glowce, nie po to tu przyszedlem.
Staram sie siebie poskladac po tym wszystkim.
Staram sie zrozumiec co sie ze mna teraz dzieje i pisze tu po to aby byc madrzejszym czlowiekiem.

To ja Ci (pod)powiem, że takie znajomości z byłymi, czy koleżankami są tylko pozornie bezpieczne i nie mają wpływu na związek. Do Ciebie to jeszcze chyba nie do końca dociera, albo uważasz, że skoro się nie przespałeś, to nie zdradziłeś. Ja myślałam dokładnie tak samo naiwnie. Przecież z nim nie sypiam, więc w czym problem? Nawet byłam dumna, że nie dałam się pocałować - że niby jestem silna i nad wszystkim panuję. Guzik prawda! Fakt jest taki że coraz bardziej się w tą znajomość wkręcałam, coraz bardziej mi na nim zależało, coraz więcej o nim myślałam... ale dalej tłumaczyłam sobie, że to przecież nic złego mieć przyjaciela! Odsuwając od siebie myśli, że przecież go kocham, że to nie jest czyste. W międzyczasie jego żona też poszła w romans a on mi przyznał, że mnie kocha itd. Widzisz analogię?

Pewnie i jakas analogia jest, ale sytuacje nie sa identyczne.
Nie wiem jak czesty byl wasz kontakt, jak duzo ze soba rozmawialiscie.
U nas to bylo doslownie kilka zdan na dzien.
Czasem zwykle przywitanie. Ani ja, ani ona nie dazylismy do czegos wiecej.
Zwykla internetowa znajomosc.
Kontakty staly sie czestsze, kiedy zona juz sie odemnie oddalila i fizycznie i psychicznie.
Do tego momentu byla to zwykla kolezenska relacja.

Piotrek,
Postami puszczslskiej Anastacjii się nie przejmuj, bo ona by siebie wybielić to każdemu chętnie przyłoży.
Ale z twojego małżeństwa to już pewnie niczego nie będzie.

Anastacjoo, przestań za mną łazić na forum. Nie odpowiedziałam tobie w tamtym wątku a ty dalej za mną do kolejnego. Desperacja cichodajki

1,935

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
Anastacjaa napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

Poprzedni romans zony mial miejsce na jesieni 2011 roku, ja pojawilem sie na forum bodajze w styczniu 2012.A wiec juz po. Poczytaj moje posty wtedy, jak pisalem o naszym malzenstwie, jak traktowalem zone majac swiadomosc tego, ze miala cos za uszami.
Nie wybielam sie, nie jest mi to do niczego potrzebne.
Nie oczekuje glaskania po glowce, nie po to tu przyszedlem.
Staram sie siebie poskladac po tym wszystkim.
Staram sie zrozumiec co sie ze mna teraz dzieje i pisze tu po to aby byc madrzejszym czlowiekiem.

To ja Ci (pod)powiem, że takie znajomości z byłymi, czy koleżankami są tylko pozornie bezpieczne i nie mają wpływu na związek. Do Ciebie to jeszcze chyba nie do końca dociera, albo uważasz, że skoro się nie przespałeś, to nie zdradziłeś. Ja myślałam dokładnie tak samo naiwnie. Przecież z nim nie sypiam, więc w czym problem? Nawet byłam dumna, że nie dałam się pocałować - że niby jestem silna i nad wszystkim panuję. Guzik prawda! Fakt jest taki że coraz bardziej się w tą znajomość wkręcałam, coraz bardziej mi na nim zależało, coraz więcej o nim myślałam... ale dalej tłumaczyłam sobie, że to przecież nic złego mieć przyjaciela! Odsuwając od siebie myśli, że przecież go kocham, że to nie jest czyste. W międzyczasie jego żona też poszła w romans a on mi przyznał, że mnie kocha itd. Widzisz analogię?

Pewnie i jakas analogia jest, ale sytuacje nie sa identyczne.
Nie wiem jak czesty byl wasz kontakt, jak duzo ze soba rozmawialiscie.
U nas to bylo doslownie kilka zdan na dzien.
Czasem zwykle przywitanie. Ani ja, ani ona nie dazylismy do czegos wiecej.
Zwykla internetowa znajomosc.
Kontakty staly sie czestsze, kiedy zona juz sie odemnie oddalila i fizycznie i psychicznie.
Do tego momentu byla to zwykla kolezenska relacja.

Ja wiem, że sytuacje nie są identyczne. A to, jak często ze sobą pisaliście to jakby sprawa drugorzędna, (sam przyznajesz, że rozmawialiście, pisaliście codziennie), bo tu chodzi o to że przez to zaangażowałeś się emocjonalnie, wkręciłeś w jakiś sposób w tą nową-starą znajomość. Mało tego, wręcz agresywnie reagowałeś na komentarze żony, że jej się to nie podoba. Pewnie nawet nie rozumiałeś, dlaczego się czepia, skoro Was łączy tylko przyjaźń. Nie chciałeś jednak z niej zrezygnować dla żony. I to nie była zwykła internetowa znajomość! Ta osoba już wtedy stawała się dla Ciebie ważniejsza...
Moja relacja z wtedy tylko znajomym była przez ponad 2 lata też czysto koleżeńska. Kiedyś jakoś próbował mnie pocałować ale potem do tamtej sprawy nie wracaliśmy. I mogłoby się wydawać z boku, że co w tym złego? On też mógł mówić żonie o mnie że to tylko zwykła znajomość. Problem w tym, że już wtedy byliśmy w sobie zakochani, tylko o tym nie mówiliśmy. Nie przyznawaliśmy do tego nawet przed sobą. W końcu po ponad 2 latach roku on nie wytrzymał i powiedział, co do mnie czuje... i tak się zaczął nasz niby dopiero wtedy romans. Chronologicznie pewnie to jego żona pierwsza zdradziła fizycznie, ale to nie znaczy, że on nie jest winien rozpadu małżeństwa (czy ja).

1,936

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Anastacjaa napisał/a:
Piotr74 napisał/a:
Anastacjaa napisał/a:

To ja Ci (pod)powiem, że takie znajomości z byłymi, czy koleżankami są tylko pozornie bezpieczne i nie mają wpływu na związek. Do Ciebie to jeszcze chyba nie do końca dociera, albo uważasz, że skoro się nie przespałeś, to nie zdradziłeś. Ja myślałam dokładnie tak samo naiwnie. Przecież z nim nie sypiam, więc w czym problem? Nawet byłam dumna, że nie dałam się pocałować - że niby jestem silna i nad wszystkim panuję. Guzik prawda! Fakt jest taki że coraz bardziej się w tą znajomość wkręcałam, coraz bardziej mi na nim zależało, coraz więcej o nim myślałam... ale dalej tłumaczyłam sobie, że to przecież nic złego mieć przyjaciela! Odsuwając od siebie myśli, że przecież go kocham, że to nie jest czyste. W międzyczasie jego żona też poszła w romans a on mi przyznał, że mnie kocha itd. Widzisz analogię?

Pewnie i jakas analogia jest, ale sytuacje nie sa identyczne.
Nie wiem jak czesty byl wasz kontakt, jak duzo ze soba rozmawialiscie.
U nas to bylo doslownie kilka zdan na dzien.
Czasem zwykle przywitanie. Ani ja, ani ona nie dazylismy do czegos wiecej.
Zwykla internetowa znajomosc.
Kontakty staly sie czestsze, kiedy zona juz sie odemnie oddalila i fizycznie i psychicznie.
Do tego momentu byla to zwykla kolezenska relacja.

Ja wiem, że sytuacje nie są identyczne. A to, jak często ze sobą pisaliście to jakby sprawa drugorzędna, (sam przyznajesz, że rozmawialiście, pisaliście codziennie), bo tu chodzi o to że przez to zaangażowałeś się emocjonalnie, wkręciłeś w jakiś sposób w tą nową-starą znajomość. Mało tego, wręcz agresywnie reagowałeś na komentarze żony, że jej się to nie podoba. Pewnie nawet nie rozumiałeś, dlaczego się czepia, skoro Was łączy tylko przyjaźń. Nie chciałeś jednak z niej zrezygnować dla żony. I to nie była zwykła internetowa znajomość! Ta osoba już wtedy stawała się dla Ciebie ważniejsza...
Moja relacja z wtedy tylko znajomym była przez ponad 2 lata też czysto koleżeńska. Kiedyś jakoś próbował mnie pocałować ale potem do tamtej sprawy nie wracaliśmy. I mogłoby się wydawać z boku, że co w tym złego? On też mógł mówić żonie o mnie że to tylko zwykła znajomość. Problem w tym, że już wtedy byliśmy w sobie zakochani, tylko o tym nie mówiliśmy. Nie przyznawaliśmy do tego nawet przed sobą. W końcu po ponad 2 latach roku on nie wytrzymał i powiedział, co do mnie czuje... i tak się zaczął nasz niby dopiero wtedy romans. Chronologicznie pewnie to jego żona pierwsza zdradziła fizycznie, ale to nie znaczy, że on nie jest winien rozpadu małżeństwa (czy ja).

Odnosze wrazenie, ze zarowno Ty jak i wiele innych osob, jest przekonanych, ze gdybym zerwal kontakt z ex, to do romansu mojej zony by nie doszlo.
A ja jestem swiecie przekonany, ze to i tak by sie stalo.
Ex nie bylo w 2011 roku a zona i tak wdala sie w jakas relacje.
Wiec nie jest problemem moj kontakt z ex, problemem jest brak zaangazowania uczuciowego ze strony mojej zony w naszym zwiazku.
Mogla powiedziec jasno, nie zycze sobie waszego kontaktu, postawic sprawe na ostrzu noza, a nie wdawac sie w romans.
A teraz tlumaczyc, ze to sie samo stalo.
Ona tego po prostu chciala i tyle.

1,937 Ostatnio edytowany przez Elle88 (2015-05-22 13:22:55)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

O kurde.. tego się nie spodziewałam.

Wycofuje się ze wszystkiego co napisałam o tej kobiecie, twojej żonie.. Kurde, dałam się wyprowadzić w pole i rzucałam oskarżenia na kobietę, którą piotr oszukiwał w zasadzie od samego początku małżeństwa.

Teraz rozumiem skąd ta pseudo wyrozumiałość dla żony. Wiedziałeś, że eks cię nie chce, a nie chciałeś zostać zupełnie na lodzie, więc "wspaniałomyślnie" przyjąłeś małżonkę żeby poczuć się sam ze sobą lepiej, a praktycznie udajesz uczucie do żony od początku.. coś obrzydliwego, a skala twojego zakłamania jest powalająca.

1,938 Ostatnio edytowany przez NieZnamSiebie (2015-05-22 13:23:33)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Hihihi, podsumowując, dobraliscie się jak w korcu maku :,)
Ona ciebie wali po rogach , ty ją ( emocjonalnie, fizycznie, whatever).
Pisalam już, że oboje krzywdzicie dzieci.... Teraz nabrało to zupełnie nowego znaczenia. Współczuję im rodziców, sorki.

Ps..... Żona to puszczalska,etc. Wiesz, jak cię to wszytko bolalo.
Pchanie się w buciorach w związek ex uwazasz za ok. I jej postawę też uwazasz za okey:)
Cóż za relatywizm moralny. Masakra:/

1,939

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
Anastacjaa napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

Pewnie i jakas analogia jest, ale sytuacje nie sa identyczne.
Nie wiem jak czesty byl wasz kontakt, jak duzo ze soba rozmawialiscie.
U nas to bylo doslownie kilka zdan na dzien.
Czasem zwykle przywitanie. Ani ja, ani ona nie dazylismy do czegos wiecej.
Zwykla internetowa znajomosc.
Kontakty staly sie czestsze, kiedy zona juz sie odemnie oddalila i fizycznie i psychicznie.
Do tego momentu byla to zwykla kolezenska relacja.

Ja wiem, że sytuacje nie są identyczne. A to, jak często ze sobą pisaliście to jakby sprawa drugorzędna, (sam przyznajesz, że rozmawialiście, pisaliście codziennie), bo tu chodzi o to że przez to zaangażowałeś się emocjonalnie, wkręciłeś w jakiś sposób w tą nową-starą znajomość. Mało tego, wręcz agresywnie reagowałeś na komentarze żony, że jej się to nie podoba. Pewnie nawet nie rozumiałeś, dlaczego się czepia, skoro Was łączy tylko przyjaźń. Nie chciałeś jednak z niej zrezygnować dla żony. I to nie była zwykła internetowa znajomość! Ta osoba już wtedy stawała się dla Ciebie ważniejsza...
Moja relacja z wtedy tylko znajomym była przez ponad 2 lata też czysto koleżeńska. Kiedyś jakoś próbował mnie pocałować ale potem do tamtej sprawy nie wracaliśmy. I mogłoby się wydawać z boku, że co w tym złego? On też mógł mówić żonie o mnie że to tylko zwykła znajomość. Problem w tym, że już wtedy byliśmy w sobie zakochani, tylko o tym nie mówiliśmy. Nie przyznawaliśmy do tego nawet przed sobą. W końcu po ponad 2 latach roku on nie wytrzymał i powiedział, co do mnie czuje... i tak się zaczął nasz niby dopiero wtedy romans. Chronologicznie pewnie to jego żona pierwsza zdradziła fizycznie, ale to nie znaczy, że on nie jest winien rozpadu małżeństwa (czy ja).

Odnosze wrazenie, ze zarowno Ty jak i wiele innych osob, jest przekonanych, ze gdybym zerwal kontakt z ex, to do romansu mojej zony by nie doszlo.
A ja jestem swiecie przekonany, ze to i tak by sie stalo.
Ex nie bylo w 2011 roku a zona i tak wdala sie w jakas relacje.
Wiec nie jest problemem moj kontakt z ex, problemem jest brak zaangazowania uczuciowego ze strony mojej zony w naszym zwiazku.
Mogla powiedziec jasno, nie zycze sobie waszego kontaktu, postawic sprawe na ostrzu noza, a nie wdawac sie w romans.
A teraz tlumaczyc, ze to sie samo stalo.
Ona tego po prostu chciala i tyle.

Nie, nie mówię, że był to jedyny powód, ale jeden z - dlaczego oddaliliście się od siebie i przestało Wam zależeć. Możliwe że najpierw jej. Najwyraźniej kilka lat temu zaczęliście się rozmijać i każde zaczęło szukać wrażeń, zainteresowania gdzieś indziej. Nie wiem czy da się to uratować. Ten mój też już nawet nie chciał rozmawiać z żoną, próbować ratować czegoś czego nie było. Jeszcze zanim mnie poznał tak wyglądało jego małżeństwo. Scenariusz u Ciebie mógłby być całkiem podobny... gdyby kochanek żony chciał być z nią, a Twoja ex z Tobą. Pewnie też dla świętego spokoju rozstalibyście się szybko i bez żadnych kłótni czy wyrzutów...

1,940

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Pewnie też dla świętego spokoju rozstalibyście się szybko i bez żadnych kłótni czy wyrzutów...

Ale sęk w tym, że eks piotra nie chce, dlatego postanowił "walczyć" o żonę.. Bo skoro on nie może być szczęśliwy, to niech się męczą chociaż razem
Niezły szoł piotrek big_smile

chociaż mnie już mało zdziwi jeśli chodzi o poziom dna, jaki potrafią osiągnąć niektórzy mężczyźni "goniący króliczka" obsesyjnie od lat.

1,941

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Kuźwa... polski odpowiednik "Mody na sukces". I tyle w tym temacie.

1,942

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
NieZnamSiebie napisał/a:

Hihihi, podsumowując, dobraliscie się jak w korcu maku :,)
Ona ciebie wali po rogach , ty ją ( emocjonalnie, fizycznie, whatever).
Pisalam już, że oboje krzywdzicie dzieci.... Teraz nabrało to zupełnie nowego znaczenia. Współczuję im rodziców, sorki.

Ps..... Żona to puszczalska,etc. Wiesz, jak cię to wszytko bolalo.
Pchanie się w buciorach w związek ex uwazasz za ok. I jej postawę też uwazasz za okey:)
Cóż za relatywizm moralny. Masakra:/

A myslisz, ze po co pytalem ex o jej relacje z partnerem, o to czy go kocha, czy nie.
Gdyby mi jasno powiedziala, ze jest z nim z milosci to ja bym sie tam dalej pchal.
Otoz nie, nie pchalbym sie.
Zle odczytalem jej intencje chyba, chociaz sam nie wiem, co tak naprawde w jej glowie siedzialo i siedzi nadal.

1,943 Ostatnio edytowany przez ryba81 (2015-05-22 13:50:49)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

Gdyby mi jasno powiedziala, ze jest z nim z milosci to ja bym sie tam dalej pchal.
Otoz nie, nie pchalbym sie.
Zle odczytalem jej intencje chyba, chociaz sam nie wiem, co tak naprawde w jej glowie siedzialo i siedzi nadal.

A gdyby jasno Ci powiedziała co czuje do Ciebie tak jak ty jej , to już nie miało by znaczenia Twoje małżeństwo , Twoje dzieci , Twoja " walka " o żonę ?? 

Po co była Ci ta wiedza ??

Nie pisz o Twoim stanie emocjonalnym ze byłes odrzucony przez żone itp. kazdy zdradzony zna to uczucie , ale nie znam przypadku zdradzonego który wyznaje uczucia miłości  w takim momencie swojej ex.

1,944 Ostatnio edytowany przez NieZnamSiebie (2015-05-22 13:49:38)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
NieZnamSiebie napisał/a:

Hihihi, podsumowując, dobraliscie się jak w korcu maku :,)
Ona ciebie wali po rogach , ty ją ( emocjonalnie, fizycznie, whatever).
Pisalam już, że oboje krzywdzicie dzieci.... Teraz nabrało to zupełnie nowego znaczenia. Współczuję im rodziców, sorki.

Ps..... Żona to puszczalska,etc. Wiesz, jak cię to wszytko bolalo.
Pchanie się w buciorach w związek ex uwazasz za ok. I jej postawę też uwazasz za okey:)
Cóż za relatywizm moralny. Masakra:/

A myslisz, ze po co pytalem ex o jej relacje z partnerem, o to czy go kocha, czy nie.
Gdyby mi jasno powiedziala, ze jest z nim z milosci to ja bym sie tam dalej pchal.
Otoz nie, nie pchalbym sie.
Zle odczytalem jej intencje chyba, chociaz sam nie wiem, co tak naprawde w jej glowie siedzialo i siedzi nadal.

Piotr...jesteś na forum od dłuuuugiego czasu....
Non stop przewija się tu jedna rzecz.....SCHEMAT.
Coś ci to mówi?
Oni....my wszyscy powiemy to, co potencjalny kochaś chce usłyszeć.
Nie wierzę, że osoba, która trafia na to forum daje się nabrać na słodkie słówka.

ryba81 napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

Gdyby mi jasno powiedziala, ze jest z nim z milosci to ja bym sie tam dalej pchal.
Otoz nie, nie pchalbym sie.
Zle odczytalem jej intencje chyba, chociaz sam nie wiem, co tak naprawde w jej glowie siedzialo i siedzi nadal.

A gdyby jasno Ci powiedziała co czuje do Ciebie tak jak ty jej , to już nie miało by znaczenia Twoje małżeństwo , Twoje dzieci , Twoja " walka " o żonę ?? 

Po co była Ci ta wiedza ??

Dokładnie.

1,945

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotr znowu piszesz o swojej żonie w sposób, który mnie razi: może by coś do niej dotarło.
Patrzysz na nią jakby z góry. Jaka kobieta chciałaby być z takim mężem...?

1,946

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Elle88 napisał/a:

O kurde.. tego się nie spodziewałam.

Wycofuje się ze wszystkiego co napisałam o tej kobiecie, twojej żonie.. Kurde, dałam się wyprowadzić w pole i rzucałam oskarżenia na kobietę, którą piotr oszukiwał w zasadzie od samego początku małżeństwa.

Teraz rozumiem skąd ta pseudo wyrozumiałość dla żony. Wiedziałeś, że eks cię nie chce, a nie chciałeś zostać zupełnie na lodzie, więc "wspaniałomyślnie" przyjąłeś małżonkę żeby poczuć się sam ze sobą lepiej, a praktycznie udajesz uczucie do żony od początku.. coś obrzydliwego, a skala twojego zakłamania jest powalająca.

Elle nie wiem z kad u Ciebie wniosek, ze ja oszukiwalem zone od poczatku malzenstwa?
Przeciez to zona byla w moim zyciu ta jedyna kobieta, to z nia sie ozenilem, dla niej nie probowalem sobie ukladania zycia z ex.
Przez 12 lat nie mialem z nia zadnego kontaktu i do niego nie dazylem, bi byla zona ktora bardzo kochalem.
Gdyby mi zalezalo na kontakcie z ex, to moglem go bez problemu odzyskac. Wiedzialem gdzie mieszka, gdzie pracuje, zaden problem, abym sie z nia spotkal, duzo wczesniej.
Ja zonie po jej powrocie w styczniu powiedzialem, ze nie wiem, jak bedzie miedzy nami, bo przez to co zrobila, spowodowala, ze jest ktos inny w mojej glowie. Ale chce sprubowac z nia zaczac na nowo. Wtedy nie wiedzialem, czy ex cos do mnie czuje czy nie.

1,947

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
ryba81 napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

Gdyby mi jasno powiedziala, ze jest z nim z milosci to ja bym sie tam dalej pchal.
Otoz nie, nie pchalbym sie.
Zle odczytalem jej intencje chyba, chociaz sam nie wiem, co tak naprawde w jej glowie siedzialo i siedzi nadal.

A gdyby jasno Ci powiedziała co czuje do Ciebie tak jak ty jej , to już nie miało by znaczenia Twoje małżeństwo , Twoje dzieci , Twoja " walka " o żonę ?? 

Po co była Ci ta wiedza ??

Nie pisz o Twoim stanie emocjonalnym ze byłes odrzucony przez żone itp. kazdy zdradzony zna to uczucie , ale nie znam przypadku zdradzonego który wyznaje uczucia miłości  w takim momencie swojej ex.

Mój zrobił identycznie. Najpierw wyznał mi uczucia. Potem robił wszystko bym i ja się określiła i powiedziała, że chcę być z nim, czy udźwignę rozwód, dziecko itd. Kiedy mu w końcu powiedziałam, że kocham i chcę być z nim ale żeby mnie w rozwód nie mieszał, to tak zrobił. Choć do końca się chyba obawiał, że się wycofam.
SCHEMAT? Nawet bym nie przypuszczała, szczególnie, że wiele osób jego zachowanie odebrało za nietypowe, że coś kręcę itd.

1,948 Ostatnio edytowany przez ryba81 (2015-05-22 14:02:07)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Anastacjaa napisał/a:
ryba81 napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

Gdyby mi jasno powiedziala, ze jest z nim z milosci to ja bym sie tam dalej pchal.
Otoz nie, nie pchalbym sie.
Zle odczytalem jej intencje chyba, chociaz sam nie wiem, co tak naprawde w jej glowie siedzialo i siedzi nadal.

A gdyby jasno Ci powiedziała co czuje do Ciebie tak jak ty jej , to już nie miało by znaczenia Twoje małżeństwo , Twoje dzieci , Twoja " walka " o żonę ?? 

Po co była Ci ta wiedza ??

Nie pisz o Twoim stanie emocjonalnym ze byłes odrzucony przez żone itp. kazdy zdradzony zna to uczucie , ale nie znam przypadku zdradzonego który wyznaje uczucia miłości  w takim momencie swojej ex.

Mój zrobił identycznie. Najpierw wyznał mi uczucia. Potem robił wszystko bym i ja się określiła i powiedziała, że chcę być z nim, czy udźwignę rozwód, dziecko itd. Kiedy mu w końcu powiedziałam, że kocham i chcę być z nim ale żeby mnie w rozwód nie mieszał, to tak zrobił. Choć do końca się chyba obawiał, że się wycofam.
SCHEMAT? Nawet bym nie przypuszczała, szczególnie, że wiele osób jego zachowanie odebrało za nietypowe, że coś kręcę itd.

Jak ta małpka :skoczył z jednej gałęzi na drugą ( wcześniej upewniając sie ze ta druga gałąź wytrzyma ciężar )

1,949

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Anastacjaa napisał/a:
ryba81 napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

Gdyby mi jasno powiedziala, ze jest z nim z milosci to ja bym sie tam dalej pchal.
Otoz nie, nie pchalbym sie.
Zle odczytalem jej intencje chyba, chociaz sam nie wiem, co tak naprawde w jej glowie siedzialo i siedzi nadal.

A gdyby jasno Ci powiedziała co czuje do Ciebie tak jak ty jej , to już nie miało by znaczenia Twoje małżeństwo , Twoje dzieci , Twoja " walka " o żonę ?? 

Po co była Ci ta wiedza ??

Nie pisz o Twoim stanie emocjonalnym ze byłes odrzucony przez żone itp. kazdy zdradzony zna to uczucie , ale nie znam przypadku zdradzonego który wyznaje uczucia miłości  w takim momencie swojej ex.

Mój zrobił identycznie. Najpierw wyznał mi uczucia. Potem robił wszystko bym i ja się określiła i powiedziała, że chcę być z nim, czy udźwignę rozwód, dziecko itd. Kiedy mu w końcu powiedziałam, że kocham i chcę być z nim ale żeby mnie w rozwód nie mieszał, to tak zrobił. Choć do końca się chyba obawiał, że się wycofam.
SCHEMAT? Nawet bym nie przypuszczała, szczególnie, że wiele osób jego zachowanie odebrało za nietypowe, że coś kręcę itd.

Pfff, nie mówię o twoim SCHEMACIE.
To nie jest schemat.
Weź  już i nie przyrównuj wszystkiego do siebie....boszszsze.

1,950 Ostatnio edytowany przez horses (2015-05-22 14:31:01)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Anastacjaa napisał/a:
ryba81 napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

Gdyby mi jasno powiedziala, ze jest z nim z milosci to ja bym sie tam dalej pchal.
Otoz nie, nie pchalbym sie.
Zle odczytalem jej intencje chyba, chociaz sam nie wiem, co tak naprawde w jej glowie siedzialo i siedzi nadal.

A gdyby jasno Ci powiedziała co czuje do Ciebie tak jak ty jej , to już nie miało by znaczenia Twoje małżeństwo , Twoje dzieci , Twoja " walka " o żonę ?? 

Po co była Ci ta wiedza ??

Nie pisz o Twoim stanie emocjonalnym ze byłes odrzucony przez żone itp. kazdy zdradzony zna to uczucie , ale nie znam przypadku zdradzonego który wyznaje uczucia miłości  w takim momencie swojej ex.

Mój zrobił identycznie. Najpierw wyznał mi uczucia. Potem robił wszystko bym i ja się określiła i powiedziała, że chcę być z nim, czy udźwignę rozwód, dziecko itd. Kiedy mu w końcu powiedziałam, że kocham i chcę być z nim ale żeby mnie w rozwód nie mieszał, to tak zrobił. Choć do końca się chyba obawiał, że się wycofam.
SCHEMAT? Nawet bym nie przypuszczała, szczególnie, że wiele osób jego zachowanie odebrało za nietypowe, że coś kręcę itd.

ale to chyba nie jest ten sam schemat. Twój to raczej miał zonę juz dawno gdzieś skoro zdradzał ja od lat i tak tylko wegetował, zapewne pracujac w innym miescie, wpadał tylko od czasu do  czasu do domu.
Byc może to zona podjęła decyzję, aby skończyc z tą farsą i dlatego miał taki gładki rozwód.
Piotrek raczej był blizej żony, ale tez zbyt blisko przyjaciółki. Chciał jakby miec je dwie, bo wczesniej jednak pisał, ze miał z koleżanką częsty kontakt, który się żonie nie podobał. Żonę pewnie kochał, ale przyjaciółka go ekscytowała, trochę za bardzo.
Ale to nie jest na pewno jedyny powod rozpadu małżeństwa Piotrka. To jedna z przyczyn, ale ważna.

Posty [ 1,886 do 1,950 z 2,855 ]

Strony Poprzednia 1 28 29 30 31 32 44 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024