Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Strony Poprzednia 1 27 28 29 30 31 44 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1,821 do 1,885 z 2,855 ]

1,821

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Sponiewierana napisał/a:

Dobrze piszesz Lexpar. Martwię się jednak o Piotra. Sam widzisz, jak słaby jest. Nawet wtedy, gdy Elle wzięła Go w niezłe obroty wspomagana Dziewczętami, nie potrafił podnieść się by krzyknąć: dość tego.

Jest za slaby by przy tej kobiecie trwać. Ona działa na niego jak radioaktywny kamień: paraliżuje go.

Krejzolko, być może jestem w błędzie, ale naiwnie wierzę, że mama to mama sad

Rozumiem Cię, ale chyba nie w tym przypadku.
Od jakiegoś czasu role Mamy jak i Taty pełnił Piotr, nie ta Kobieta.

Mi już nie chodzi o ten cały romans. Ok. zakochała się Baba trudno, ale kuźwa nie zostawia się Dzieci i idzie w pizdu!

Po tym co zrobiła, nie ma prawa nazywać się Ich Matką a tym bardziej mieszkać z Dziećmi bez Piotra.

Zobacz podobne tematy :

1,822

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Krejzolka82 napisał/a:

Lexpar, mi chodziło, że Sponiewierana chciała, żeby Dzieci zostały z Matką.

OK sorry http://emotikona.pl/emotikony/pic/0recourse.gif.

1,823

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Lexpar napisał/a:
Krejzolka82 napisał/a:

Lexpar, mi chodziło, że Sponiewierana chciała, żeby Dzieci zostały z Matką.

OK sorry http://emotikona.pl/emotikony/pic/0recourse.gif.

Spoko:)

1,824 Ostatnio edytowany przez Sponi (2015-05-20 23:46:37)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Owszem. Zdrada oznacza koniec związku. Odezwie się ze zdwojoną siłą po latach. I potrafi też uwolnić się z chorego bycia obok siebie.

A może Jego żona nie jest taką złą mamą. Nie jestem w tej chwili pewna czy Piotr rozmawiał z dziećmi o wyprowadzce. Skoro jednak i Ty Lexparze i Kuratorka sugerują pozostanie w gnieździe szerszeni, niech i tak będzie. 

Piotr musi jednak tego chcieć. Może to jest ten moment by walnąć ręką w stół i zawrzeszczeć...

1,825

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Krejzolka82 napisał/a:

Rozumiem Cię, ale chyba nie w tym przypadku.
Od jakiegoś czasu role Mamy jak i Taty pełnił Piotr, nie ta Kobieta.

Mi już nie chodzi o ten cały romans. Ok. zakochała się Baba trudno, ale kuźwa nie zostawia się Dzieci i idzie w pizdu!

Po tym co zrobiła, nie ma prawa nazywać się Ich Matką a tym bardziej mieszkać z Dziećmi bez Piotra.

To, że się dzieci nie zostawia to zgadzam się w zupełności.
Ale dla nich ona będzie zawsze matką.
To ona ich nosiła dziewięć miesięcy, to ona ich rodziła, to ona była przy nich jak zaczeli stawiać pierwsze kroki.
Jestem przekonany, że ich pierwsze wypowiedziane słowo to "mama".
Tak więc oni są z nią nadal bardzo emocjonalnie związani pomimo tego co im zrobiła.
Ale dla mie jest zastanawiające to, iż jak się można zakochać aby zostawić dzieci.
Jest to coś niesamowitego i dla mnie nie zrozumiałego.
Aczkolwiek swojego syna to chętnie bym oddał i jeszcze zapłacił http://emotikona.pl/emotikony/pic/2smiech.gif
Byk ma 36 lat i jeszcze siedzi u nas na garnuszku.

1,826

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Lexpar napisał/a:
Krejzolka82 napisał/a:

Rozumiem Cię, ale chyba nie w tym przypadku.
Od jakiegoś czasu role Mamy jak i Taty pełnił Piotr, nie ta Kobieta.

Mi już nie chodzi o ten cały romans. Ok. zakochała się Baba trudno, ale kuźwa nie zostawia się Dzieci i idzie w pizdu!

Po tym co zrobiła, nie ma prawa nazywać się Ich Matką a tym bardziej mieszkać z Dziećmi bez Piotra.

To, że się dzieci nie zostawia to zgadzam się w zupełności.
Ale dla nich ona będzie zawsze matką.
To ona ich nosiła dziewięć miesięcy, to ona ich rodziła, to ona była przy nich jak zaczeli stawiać pierwsze kroki.
Jestem przekonany, że ich pierwsze wypowiedziane słowo to "mama".
Tak więc oni są z nią nadal bardzo emocjonalnie związani pomimo tego co im zrobiła.
Ale dla mie jest zastanawiające to, iż jak się można zakochać aby zostawić dzieci.
Jest to coś niesamowitego i dla mnie nie zrozumiałego.
Aczkolwiek swojego syna to chętnie bym oddał i jeszcze zapłacił http://emotikona.pl/emotikony/pic/2smiech.gif
Byk ma 36 lat i jeszcze siedzi u nas na garnuszku.

I dlatego napisałam, żeby Dzieciaki miały dwa domy.
W jednym Dzieciaki z Piotrem a w drugim Ona i gościnnie Dzieciaczki:)

A fajny ten Twój Syn?:)

1,827

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Pewnie nie ma takiej ceny, którą ktoś by przełknął smile Albo szuka kotła smile
Nie wiem już co myśleć. Niechże ten Piotr się odezwie, bo zacznę posądzać Go o słomiany zapał tatusiowy smile A ja chcę zasnąć spokojnie.

Piotrze? Da się cos w tym kierunku zrobić?

1,828 Ostatnio edytowany przez Lexpar (2015-05-20 23:54:53)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Iwona40 napisał/a:

Mam pytanie do prawnika:
A co byłoby w sytuacji gdyby Piotr zabrał ze sobą dzieci w nowe miejsce, czy tak może postąpić, czy to nie będzie dla niego obciążające? (odszedł bo zdradzała i nadal to robi-ma na to dowody -a dzieci nie chciały zostać przy matce z którą nie maja więzi emocjonalnej, gdyż opuszczała je parokrotnie i zaniedbuje je).

To według mnie też byłoby niezbyt rozsądne.
Nie dość, że dzieciom rozwaliła się rodzina to jeszcze musiałby tułać się po obcych miejscach.
Też by to miało wpływ na ich już zrytą psychikę.
Mogłaby to wykorzystać przed sądem jego żona.
Ja na miejscu Piotra siedziałbym w domu i bardzo starannie opiekowal się dziećmi, aby wszyscy widzieli jakim jest dobrym tatą.
Mamy bym do niech nie dopuszczał.
Skoro zostawiła ich na 3 miesiące to teraz jest wolna.
Cały czas sugerowałbym aby poszła do kochanka skoro cały czas o nim myśli.
Ona powinna się poczuć, że w tym domu jest intruzem i takim przeszkadzającym i nikomu nie potrzebnym meblem.

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Teoretycznie- jeśli nie zrobi tego wbrew woli dzieci- Piotr może się wyprowadzić wraz z nimi i to go zbytnio nie obciąża. Zgłasza w sądzie zmianę miejsca zamieszkania, tam właśnie zostanie wysłany kurator, żeby sprawdzić czy warunki mieszkaniowe (także bytowe) są ok i jest nieźle. Ja jednak w jego przypadku zostałabym w domu i grała tego, który do końca o rodzinę walczył, chciał jej "zrekonstruowania", ale to żonka spierdzieliła sprawę bo  przeżywa "oderwanie" od kochanka i nie jest już emocjonalnie związana z mężem...

Do rozwodu trzeba podejść zadaniowo (jeśli oczywiście jest się pewnym decyzji o nim), w przypadku Piotra będzie to "obrona Częstochowy", nie wychylając się zanadto w inną stronę, może właśnie obronić swoje racje... poza tym z jakiego niby powodu on ma ponosić koszta związane z wyprowadzką? musiałby coś wynająć (chyba że zamieszka u rodziny), troszczyć się o swoje dotychczasowe mieszkanie, a jeszcze gach będzie się kokosił w jego łóżku... nie no.... ja bym tego osobiście nie przeżyła...

1,830

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Mi co głupiego przyszło o głowy, a mianowicie, niech Piotr pogada z tym Kochasiem, żeby ten z powrotem uwił sobie gniazdko z Nią.
Ale to nie realne, prawda?

1,831

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Ponadto nowe miejsce to nowi sąsiedzi, którzy nic nie powiedzą na temat Piotra i jego opieki nad dziećmi.
A tak na marginesie to czy Piotr śpi z nią w jednym łóżku http://emotikona.pl/emotikony/pic/zdziwko.gif bo ja bym się brzydził.

1,832

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Krejzolka82 napisał/a:

Mi co głupiego przyszło o głowy, a mianowicie, niech Piotr pogada z tym Kochasiem, żeby ten z powrotem uwił sobie gniazdko z Nią.
Ale to nie realne, prawda?

I niech mu kupi dużą butlę wihski w podzięce, że zobaczył z kim żyje i uwolnił od takiej fałszywej baby
http://emotikona.pl/emotikony/pic/2smiech2.gif

1,833

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Lexpar napisał/a:

A tak na marginesie to czy Piotr śpi z nią w jednym łóżku http://emotikona.pl/emotikony/pic/zdziwko.gif bo ja bym się brzydził.

Jeszcze czego! Tego jeszcze by brakowało w tym wszystkim. O matko... Miałby chyba trochę pozamiatane a przynajmniej podmiecione smile

Nie, no co Ty.... Nie wierzę.

1,834

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Lexpar napisał/a:
Krejzolka82 napisał/a:

Mi co głupiego przyszło o głowy, a mianowicie, niech Piotr pogada z tym Kochasiem, żeby ten z powrotem uwił sobie gniazdko z Nią.
Ale to nie realne, prawda?

I niech mu kupi dużą butlę wihski w podzięce, że zobaczył z kim żyje i uwolnił od takiej fałszywej baby
http://emotikona.pl/emotikony/pic/2smiech2.gif

Właśnie. Tak się powinno zrobić od razu. Ale co zrobić. Whisky nie było w sklepie smile

Kurcze, martwię się. Naiwnie wierzę, że Piotr czyta Wasze prawne rady. Chyba, że zajął się praniem smile

1,835

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Krejzolka82 napisał/a:

A fajny ten Twój Syn?:)

http://emotikona.pl/emotikony/pic/2smiejsie.gif nie mogę jego oceniać bo ocena ta może być subiektywna a nie obiektywna.
Generalnie jak każdy człowiek ma wady i zalety.
Nie ma ludzi bez wad http://emotikona.pl/emotikony/pic/oczko.gif

1,836

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Lexpar napisał/a:
Krejzolka82 napisał/a:

A fajny ten Twój Syn?:)

http://emotikona.pl/emotikony/pic/2smiejsie.gif nie mogę jego oceniać bo ocena ta może być subiektywna a nie obiektywna.
Generalnie jak każdy człowiek ma wady i zalety.
Nie ma ludzi bez wad http://emotikona.pl/emotikony/pic/oczko.gif

Oj dobra, możesz ocenić nawet subiektywnie:)
To jaki jest?:)

1,837

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Sponiewierana napisał/a:
Lexpar napisał/a:
Krejzolka82 napisał/a:

Mi co głupiego przyszło o głowy, a mianowicie, niech Piotr pogada z tym Kochasiem, żeby ten z powrotem uwił sobie gniazdko z Nią.
Ale to nie realne, prawda?

I niech mu kupi dużą butlę wihski w podzięce, że zobaczył z kim żyje i uwolnił od takiej fałszywej baby
http://emotikona.pl/emotikony/pic/2smiech2.gif

Właśnie. Tak się powinno zrobić od razu. Ale co zrobić. Whisky nie było w sklepie smile

Kurcze, martwię się. Naiwnie wierzę, że Piotr czyta Wasze prawne rady. Chyba, że zajął się praniem smile

Sponiewierana (strasznie źle mi się piszę Twój nick) spokojnie, Piotr na pewno przeczyta te porady.

1,838

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Sponiewierana napisał/a:

Jeszcze czego! Tego jeszcze by brakowało w tym wszystkim. O matko... Miałby chyba trochę pozamiatane a przynajmniej podmiecione smile

Nie, no co Ty.... Nie wierzę.

Myślę, ba jestem przekonany, że zaskoczenie byłoby ogromne a miny ich bezcenne.
Nie uważam, że miałby "pozamiatane czy podmiecione".
Zachowałby się godnie i pokazał, że ma jaja i chce rozstania jak gentelmen.

1,839

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Krejzolka82 napisał/a:

Oj dobra, możesz ocenić nawet subiektywnie:)
To jaki jest?:)

Fizycznie, psychicznie?

1,840

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Sponiewierana napisał/a:
Lexpar napisał/a:

A tak na marginesie to czy Piotr śpi z nią w jednym łóżku http://emotikona.pl/emotikony/pic/zdziwko.gif bo ja bym się brzydził.

Jeszcze czego! Tego jeszcze by brakowało w tym wszystkim. O matko... Miałby chyba trochę pozamiatane a przynajmniej podmiecione smile

Nie, no co Ty.... Nie wierzę.

Kiedyś napisał, że śpią razem, ale to było na początku jak wróciła do domu.

1,841

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

No dobrze Dzieciaczki małe i duże (czytaj dinozaurątka smile ) Zapachniało biurem matrymonialnym, więc nie przeszkadzam. Może jednak Piotr czyta i rozważy rady prawników, kuratorów i doradców z wolnej stopy.

Nie szaleć mi tu za długo. Do pracy trzeba za kilka godzin smile

1,842

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Lexpar napisał/a:
Krejzolka82 napisał/a:

Oj dobra, możesz ocenić nawet subiektywnie:)
To jaki jest?:)

Fizycznie, psychicznie?

Pytanie, i tak i tak:)

1,843

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Lexpar napisał/a:
Sponiewierana napisał/a:

Jeszcze czego! Tego jeszcze by brakowało w tym wszystkim. O matko... Miałby chyba trochę pozamiatane a przynajmniej podmiecione smile

Nie, no co Ty.... Nie wierzę.

Myślę, ba jestem przekonany, że zaskoczenie byłoby ogromne a miny ich bezcenne.
Nie uważam, że miałby "pozamiatane czy podmiecione".
Zachowałby się godnie i pokazał, że ma jaja i chce rozstania jak gentelmen.

Gdyby z nią spał?! Błe...

1,844 Ostatnio edytowany przez Lexpar (2015-05-21 00:16:50)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Krejzolka82 napisał/a:

Kiedyś napisał, że śpią razem, ale to było na początku jak wróciła do domu.

Ja bym jej nie dotknął.
Była przez fagasa obrabiana przez trzy miesiące to co trzymali się tylko za rączki.
Ponadto podobno na seks z kochankiem zdrajczynie pozwalają mu na to na co mężowi nie pozwalają.
Nie mogę pisać na ten temat bo mi się nie dobrze robi http://emotikona.pl/emotikony/pic/55zyg.gif

1,845

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Lexpar napisał/a:
Krejzolka82 napisał/a:

Kiedyś napisał, że śpią razem, ale to było na początku jak wróciła do domu.

Ja bym jej nie dotknął.
Była przez fagasa obrabiana przez trzy miesiące to co trzymali się tylko za rączki.
Ponadto podobno na seks z kochankiem zdrajczynie pozwalają mu na to na co mężowi nie pozwalają.
Nie mogę pisać na ten temat bo mi się niedobrze robi

Nie było zbliżenia, tylko spali w jednym łóżku.

1,846

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Krejzolka82 napisał/a:

Nie było zbliżenia, tylko spali w jednym łóżku.

A pewnie łóżko jest bardzo szerokie i zapewne mieli dwie kordełki.
Czy Piotr sie przebadał?

1,847

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Krejzolka82 napisał/a:

Pytanie, i tak i tak:)

Fizycznie:
195 cm, szczupły bez brzucha, włosy ciemne z wysokim czołem, oczy ciemne po mamie, nie garbaty, uszy nie odstające, stopa wielka bo 45.

Psychicznie:
Głupi nie jest tylko często nie można go przekonać do czegoś do czego nie ma racji i nie przemawiają do niego żadne argumenty. Wada to trochę się zacina jak sie zdenerwuje.
Kawaler ( nie z odzysku).
Aczkolwiek był 3 razy zaręczony i niestety nie wyszło.
Pierwszą narzecOną odbił mu jego przyjaciel.
Druga i trzecia puściły go w trąbe bo szukały sponsora.
Kolejna wada to to, że za mocno się angażuje w uczucia.

W zasadzie to wszystko.

1,848

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Lexpar napisał/a:
Krejzolka82 napisał/a:

Nie było zbliżenia, tylko spali w jednym łóżku.

A pewnie łóżko jest bardzo szerokie i zapewne mieli dwie kordełki.
Czy Piotr sie przebadał?

A to pytanie jest do mnie?:)

1,849

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Lexpar napisał/a:
Krejzolka82 napisał/a:

Pytanie, i tak i tak:)

Fizycznie:
195 cm, szczupły bez brzucha, włosy ciemne z wysokim czołem, oczy ciemne po mamie, nie garbaty, uszy nie odstające, stopa wielka bo 45.

Psychicznie:
Głupi nie jest tylko często nie można go przekonać do czegoś do czego nie ma racji i nie przemawiają do niego żadne argumenty. Wada to trochę się zacina jak sie zdenerwuje.
Kawaler ( nie z odzysku).
Aczkolwiek był 3 razy zaręczony i niestety nie wyszło.
Pierwszą narzecOną odbił mu jego przyjaciel.
Druga i trzecia puściły go w trąbe bo szukały sponsora.
Kolejna wada to to, że za mocno się angażuje w uczucia.

W zasadzie to wszystko.

Jeżeli chodzi o fizyczność, to całkiem całkiem:)

Psychicznie też nie jest źle:)

1,850

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Krejzolka82 napisał/a:

A to pytanie jest do mnie?:)

Oczywiście, że nie.
Raczej to pytanie jest retoryczne.

1,851

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Lexpar napisał/a:
Krejzolka82 napisał/a:

A to pytanie jest do mnie?:)

Oczywiście, że nie.
Raczej to pytanie jest retoryczne.

To dobrze:)

1,852

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

A Ty myślałaś, że to pod Twoim adresem?

1,853

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Krejzolka82 napisał/a:

Jeżeli chodzi o fizyczność, to całkiem całkiem:)

Psychicznie też nie jest źle:)

Mogło być gorzej.

1,854

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Lexpar napisał/a:

A Ty myślałaś, że to pod Twoim adresem?

Szczerze to tak.

Pomyślałam sobie :"kurcze o co mu chodzi?"

Już chyba nie myślę racjonalnie:)

1,855

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Krejzolka ja spadam i życzę Dobrej Nocki.
Dzisiaj już czeka mnie ciężki dzień.

1,856

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Lexpar napisał/a:
Krejzolka82 napisał/a:

Jeżeli chodzi o fizyczność, to całkiem całkiem:)

Psychicznie też nie jest źle:)

Mogło być gorzej.

Ta Jego fizyczność "podchodzi" mi pod mój ideał:)

Wysoki, brunet:)

1,857

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Krejzolka82 napisał/a:
Lexpar napisał/a:

A Ty myślałaś, że to pod Twoim adresem?

Szczerze to tak.

Pomyślałam sobie :"kurcze o co mu chodzi?"

Już chyba nie myślę racjonalnie:)

No to sorrki http://emotikona.pl/emotikony/pic/55zyg.gif
Może źle się wyraziłem.

1,858

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Lexpar napisał/a:

Krejzolka ja spadam i życzę Dobrej Nocki.
Dzisiaj już czeka mnie ciężki dzień.

Dzięki za konwersację pisaną:)

Tylko nie potłucz się za bardzo, jak będziesz spadał:)

Dobranoc:)

1,859

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Dobrze to nie spadam ale http://emotikona.pl/emotikony/pic/0girl_witch.gif.
DOBRANOC.

1,860

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
O'kruszynka napisał/a:

uważaj z tą wyprowadzką. ze względu na chłopców...
bo już raz im się rodzic odwrócił na pięcie, zmusił do wypracowania w główkach mechanizmów obronnych przez jego (tzn jej)nieobecność i nagle wrócił ten rodzic dla nich do domu (oby nie usłyszały tego nigdy, oby nie miały w świadomości, że "tylko dla nich", że "wszystko przez nich").
a teraz drugi rodzic się wyprowadza... wróci? nie wróci? znów zakładać płaszczyki ochronne? znów przeczekać i przetęsknić? czy tym razem pogodzić się?

jak pomieścić to wszystko w swojej małej główce?

O tym po prostu oni nie mysla, o konsekwnecjach swojego postepowania, chocby o tym ze przyjecie zony pod dach do czego zobowiazywalo, do jakiejs pracy, do wymagan. Tego nie bylo. Dzieci tutaj sa tylko tlem, czasami byly wrecz rozgrywane, co mysla nie ma przeciez znaczenia.

1,861

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
maniek_z_maniek napisał/a:
O'kruszynka napisał/a:

uważaj z tą wyprowadzką. ze względu na chłopców...
bo już raz im się rodzic odwrócił na pięcie, zmusił do wypracowania w główkach mechanizmów obronnych przez jego (tzn jej)nieobecność i nagle wrócił ten rodzic dla nich do domu (oby nie usłyszały tego nigdy, oby nie miały w świadomości, że "tylko dla nich", że "wszystko przez nich").
a teraz drugi rodzic się wyprowadza... wróci? nie wróci? znów zakładać płaszczyki ochronne? znów przeczekać i przetęsknić? czy tym razem pogodzić się?

jak pomieścić to wszystko w swojej małej główce?

O tym po prostu oni nie mysla, o konsekwnecjach swojego postepowania, chocby o tym ze przyjecie zony pod dach do czego zobowiazywalo, do jakiejs pracy, do wymagan. Tego nie bylo. Dzieci tutaj sa tylko tlem, czasami byly wrecz rozgrywane, co mysla nie ma przeciez znaczenia.

ja zgadzam się z Mańkiem - Piotr nigdy nie patrzył na dzieci, jego niewierna również.
Czytając jego wypowiedzi od kilku dni .. czy Wy naprawdę wierzycie że Piotr wyprowadza się bo z zona nie daje rady ???
Ja myślę że wyprowadza się bo swoje zainteresowanie przeniósł na inną kobietę ... i dlatego dzieci zostawia " niech żona zobaczy ".



Zawsze pisałam że brak w nim konsekwencji... ale teraz to jest taki sam jak jego żona ... mydli nam oczy bo sobie szuka wymówki, rozgrzesza się zdradą żony... ... i jej zachowaniem...
zdradziła żona , ok - my wiemy i on wiedział . Ale chciał jej powrotu dla siebie i dla rodziny.
Tyle że taki manewr nigdy się nie uda , skoro od samego początku jej powrotu Piotr miał dobrą duszyczkę do rozmów ... więc jak dla mnie nic się nie udało...bo para i siła nie szły całe na to... a teraz nam pisze że jest ktoś kto pokazuje mu..... że nikogo nie szuka....ale samo go znalazło.
i  łoł news że ona ma kontakt z kochankiem...sorry ja nie kupuję tej bajki.

Biedne dzieci , kolejny raz dostaną kopa od życia .. tym razem od tatusia...

Żenujące to wszystko.

1,862 Ostatnio edytowany przez Przyszłość (2015-05-21 11:00:28)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotr,
Wciąż działasz w emocjach, które tylko racjonalizujesz.
Tak samo jak wcześniej chciałeś powrotu żony żeby przestać czuć się źle z powodu odrzucenia i tylko racjonalizowałeś to dobrem dzieci, tak samo działasz obecnie.
Ponieważ nadal jesteś odrzucany emocjonalnie przez żonę i chcesz się pozbyć tego nieprzyjemnego odczucia i przejąć kontrolę, odchodzisz obrażony.

Dobrze, że zaczynasz widzieć prawdziwe intencje żony, ale sam z sobą nie radzisz sobie.

1,863

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
chceuciekacstad napisał/a:
maniek_z_maniek napisał/a:
O'kruszynka napisał/a:

uważaj z tą wyprowadzką. ze względu na chłopców...
bo już raz im się rodzic odwrócił na pięcie, zmusił do wypracowania w główkach mechanizmów obronnych przez jego (tzn jej)nieobecność i nagle wrócił ten rodzic dla nich do domu (oby nie usłyszały tego nigdy, oby nie miały w świadomości, że "tylko dla nich", że "wszystko przez nich").
a teraz drugi rodzic się wyprowadza... wróci? nie wróci? znów zakładać płaszczyki ochronne? znów przeczekać i przetęsknić? czy tym razem pogodzić się?

jak pomieścić to wszystko w swojej małej główce?

O tym po prostu oni nie mysla, o konsekwnecjach swojego postepowania, chocby o tym ze przyjecie zony pod dach do czego zobowiazywalo, do jakiejs pracy, do wymagan. Tego nie bylo. Dzieci tutaj sa tylko tlem, czasami byly wrecz rozgrywane, co mysla nie ma przeciez znaczenia.

ja zgadzam się z Mańkiem - Piotr nigdy nie patrzył na dzieci, jego niewierna również.
Czytając jego wypowiedzi od kilku dni .. czy Wy naprawdę wierzycie że Piotr wyprowadza się bo z zona nie daje rady ???
Ja myślę że wyprowadza się bo swoje zainteresowanie przeniósł na inną kobietę ... i dlatego dzieci zostawia " niech żona zobaczy ".



Zawsze pisałam że brak w nim konsekwencji... ale teraz to jest taki sam jak jego żona ... mydli nam oczy bo sobie szuka wymówki, rozgrzesza się zdradą żony... ... i jej zachowaniem...
zdradziła żona , ok - my wiemy i on wiedział . Ale chciał jej powrotu dla siebie i dla rodziny.
Tyle że taki manewr nigdy się nie uda , skoro od samego początku jej powrotu Piotr miał dobrą duszyczkę do rozmów ... więc jak dla mnie nic się nie udało...bo para i siła nie szły całe na to... a teraz nam pisze że jest ktoś kto pokazuje mu..... że nikogo nie szuka....ale samo go znalazło.
i  łoł news że ona ma kontakt z kochankiem...sorry ja nie kupuję tej bajki.

Biedne dzieci , kolejny raz dostaną kopa od życia .. tym razem od tatusia...

Żenujące to wszystko.

Oczywiście, że nie wierzymy (przynajmniej ja nie wierzę), że Piotr zostawia Ją bo ma Jej dość, wiadomo, że na "horyzoncie" pojawiła się inna Kobieta... .
Tylko, że dla mnie to nie jest istotne, istotne w tym wszystkim są Dzieci Piotra, którymi trzeba się zająć.
I Piotr o tak nie może Ich zostawić z Matką a sam się wyprowadzić.

To nie jest moja sprawa, czy On kogoś ma, czy też nie. Dla mnie istotne są Jego Dzieci.

1,864

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Krejzolka82 napisał/a:
chceuciekacstad napisał/a:
maniek_z_maniek napisał/a:

O tym po prostu oni nie mysla, o konsekwnecjach swojego postepowania, chocby o tym ze przyjecie zony pod dach do czego zobowiazywalo, do jakiejs pracy, do wymagan. Tego nie bylo. Dzieci tutaj sa tylko tlem, czasami byly wrecz rozgrywane, co mysla nie ma przeciez znaczenia.

ja zgadzam się z Mańkiem - Piotr nigdy nie patrzył na dzieci, jego niewierna również.
Czytając jego wypowiedzi od kilku dni .. czy Wy naprawdę wierzycie że Piotr wyprowadza się bo z zona nie daje rady ???
Ja myślę że wyprowadza się bo swoje zainteresowanie przeniósł na inną kobietę ... i dlatego dzieci zostawia " niech żona zobaczy ".



Zawsze pisałam że brak w nim konsekwencji... ale teraz to jest taki sam jak jego żona ... mydli nam oczy bo sobie szuka wymówki, rozgrzesza się zdradą żony... ... i jej zachowaniem...
zdradziła żona , ok - my wiemy i on wiedział . Ale chciał jej powrotu dla siebie i dla rodziny.
Tyle że taki manewr nigdy się nie uda , skoro od samego początku jej powrotu Piotr miał dobrą duszyczkę do rozmów ... więc jak dla mnie nic się nie udało...bo para i siła nie szły całe na to... a teraz nam pisze że jest ktoś kto pokazuje mu..... że nikogo nie szuka....ale samo go znalazło.
i  łoł news że ona ma kontakt z kochankiem...sorry ja nie kupuję tej bajki.

Biedne dzieci , kolejny raz dostaną kopa od życia .. tym razem od tatusia...

Żenujące to wszystko.

Oczywiście, że nie wierzymy (przynajmniej ja nie wierzę), że Piotr zostawia Ją bo ma Jej dość, wiadomo, że na "horyzoncie" pojawiła się inna Kobieta... .
Tylko, że dla mnie to nie jest istotne, istotne w tym wszystkim są Dzieci Piotra, którymi trzeba się zająć.
I Piotr o tak nie może Ich zostawić z Matką a sam się wyprowadzić.

To nie jest moja sprawa, czy On kogoś ma, czy też nie. Dla mnie istotne są Jego Dzieci.

może nie wyraziłam się precyzyjnie - ale też los dzieci mnie boli tylko... bo dorośli warci  siebie .

1,865

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Tu nie chodzi o inna kobiete, tu chodzi o brak mojej akceptacji na takie mnie dalsze traktowanie.
Chcialbym, zeby zona w koncu zrozumiala, co traci. Zawsze wszystko miala podane na tacy, niczym sie nie martwila. Wiekszosc spraw byla na mojej glowie. 
Jesli teraz bym sie wyprowadzil to moze dotarloby do niej, ze czas wydoroslec i zaczac dbac nie tylko o siebie, ale o rodzine, o dzieci.
Dzieci sa wazne w tym wszystkim i dlatego nie jest mi latwo podjac taka decyzje.
Chyba wybiore sie do psychologa znow.

1,866

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotrze ale eksperci w dziedzinie prawa rodzinnego i opiekuńczego już Ci to napisali wprost. Wyprowadzając się teraz bez dzieci sam nakładasz sobie sznur.

1,867

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
M?rtainn napisał/a:

Piotrze ale eksperci w dziedzinie prawa rodzinnego i opiekuńczego już Ci to napisali wprost. Wyprowadzając się teraz bez dzieci sam nakładasz sobie sznur.

Wiem, czytalem wszystkie wpisy.
I dlatego mam metlik w glowie, bo wydaje mi sie, ze kazda decyzja jaka podejme bedzie zla.Teraz jak to mowia zostaje wybrac mniejsze zlo.
Tylko, ktore jest mniejsze?

1,868

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Tak.
ALE smile
Piotr nie robi tego ze względu na dzieci. Piotr nie chce tego zrobić również ze względu na siebie.
Wszystko co on robi - jest ciągle, nadal, cały czas - tylko i wyłącznie ze względu na żonę.
To ona jest podmiotem i ośrodkiem wszelkich jego działań.
Jego wyprowadzka (śmiem pokusić się o stwierdzenie, że rzekoma) nie jest planowana dlatego, że on już ma dosyć sytuacji i szuka rozwiązania.
Jeśli do tego dojdzie, to dlatego, że żona ma w końcu zrozumieć to, co tak naprawdę ma cały czas głęboko w dupiu i czego zrozumieć nie chce ...

1,869

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Witaj Piotr,
No cóż, jak widzisz ani ja nie pomyliłem się co do jej oceny. Ani moi przedmówcy To zimna, cyniczna, wyrachowana(sorry, ale muszę tak to napisać), s**a.
Kompletnie pozbawiona jakiejkolwiek empatii i poczucia winy.
Nie rozumiem Twojego postępowania, tej masochistycznej postawy wobec siebie, swoich uczuć i emocji.
Uwierz mi, po takich teksciorach, jakie Ty od niej usłyszałeś nie dałbym jej już czasu na nic, poza spakowaniem się...

Ten jej całkowity brak wyrzutów sumienia, zakłamanie i manipulowanie sytuacją, Twoim uczuciem, Ta klamliwa gra, przytulanki są po prostu dla mnie wręcz obrzydliwe i odrzucające.

Piotr,
Ktoś kiedyś napisał:
Źli ludzie to Ci którzy doszli do wprawy w usprawiedliwianiu swoich świństw i świnstewek przed samym sobą, A im sprawniej się wybielają we własnych oczach tym dalej są zdolni się posunąć. Zapętlają się w tym tak, że sami zaczynają wierzyć w  kłamstwa, które padają aby się czuć usprawiedliwiony. W dodatku, to najgorszego kalibru tchórze.
Nigdy nie mają odwagi powiedzieć prartnerowi/e prosto w oczy:
Nie kocham Cię, jestem z Tobą nieszczęśliwy/a- odchodzę?.

Moim zdaniem Piotr, patrząc z perspektywy nie tylko mojego życia i doświadczenia, nie ma najmniejszego sensu podejmować jakichkolwiek prób odzyskania zdrajcy. Bo przecież pokazała czynem kim dla niej jestem i jak mnie szanuje,
Bo wiem że świat nie kończy się na niej jednej i jest naprawdę na tym świecie wiele nie tylko pięknych, ale również porządnych, wartościowych i mądrych kobiet.
Zawsze mnie będzie dziwić takie zafiksowanie, które w kontekście zdrady przekracza wręcz granice absurdu i niektórzy już nie tylko chcą wybaczać ale jeszcze przepraszają za to że zostali skrzywdzeni...

Niestety, ale życiu to jest tak, że ludzie sami komplikują to co jest proste a spłycają to co jest skomplikowane.
A to całe gadanie "już nigdy nikomu nie zaufam" mnie po prostu śmieszy,
To jakiś chory wymysł mający chyba na celu dodania sobie lepszego samopoczucia, bo przecież "jestem taki zraniony/q"
Ja nie miałem z tym problemu dlatego, że dzięki wykonanej pracy nad sobą, jestem na tym etapie, że widzę wszystko tak, jak jest i normalnie postrzegam rzeczywistość.
Facet musi zrozumieć, że kobieta, której się wybacza nigdy nie będzie go szanowała. One szanują i tęsknią wyłącznie do tych, którzy potrafili im pokazać drzwi. Gdy w jednej chwili tracą dosłownie wszystko!

Dlatego zawsze najlepsze są w takich sytuacjach proste rozwiązania. Również, co może zabrzmieć niedorzecznie, także dla dzieci....
Jedno krótkie, zdecydowane cięcie, a nie, może i romantyczne ale całkowicie pozbawione sensu, nic nie warte nasze poświęcenie, które i tak w zdecydowanej większości przypadków nie zostanie docenione...

Ja po prostu nie mogę patrzeć, jak się katujesz Ty i inni w podobnej sytuacji...
Sprawiacie wrażenie, jakbyście po prostu wręcz uwielbiali to bycie kopanym ...
A to całe pławienie się w tym cierpieniu,
To pełne poświęcenia, wyrzeczeń życie z kimś kto nie jest po prostu tego wszystkiego warty, to dla mnie jakaś niezrozumiała specyficzna forma masochizmu!


Pozdrawiam
After

1,870 Ostatnio edytowany przez bullet (2015-05-21 11:43:31)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotr .... wyprowadzka to najgorsze co możesz zrobić ! Przede wszystkim dzieci !!
Co chcesz osiągnąć ? Znasz przysłowie "na złość tacie nasram w gacie" ? Komu chcesz zrobić kuku ? Jej ? Ona ma to w d..., już dawno Ci to pisaliśmy. Ponadto jeśli się wyprowadzisz dasz jej amunicję do ręki, sam siebie umoczysz chłopie.

Wytrzymasz bo musisz, Ty ją wziąłeś za zonę, Ty spłodziłeś potomstwo, Ty musisz to zakończyć.
Nie wpadło Ci do głowy, że jej postępowanie to celowa prowokacja ?

Zobacz wpis #1026 z 23 marca, w ogólnych zarysach się spełnił. Niestety.
To nie szablon ale działanie Twojej jż jest b. schematyczne, jak to elle nazwała schematyczne do wyrzygania

Ale to czego byłem pewien

bullet napisał/a:

Tak więc przewiduję, że wytrzymasz kilka miesięcy. ....

Uświadom sobie, wyprowadziła się już raz i to nie sprawiło, ze Cię znów pokochała, więc nie licz na to, że poczuje stratę po Twojej wyprowadzce. Co najwyżej zażąda zabezpieczenia alimentów na czas rozwodu i wynajmie opiekunkę. Od wtedy będziesz gryzł tynk z wściekłości do końca swoich dni.

Ja obstawiam i obstawiałem od zawsze wyrachowanie.

1,871 Ostatnio edytowany przez ryba81 (2015-05-21 11:54:19)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

Chcialbym, zeby zona w koncu zrozumiala, co traci. Zawsze wszystko miala podane na tacy, niczym sie nie martwila. Wiekszosc spraw byla na mojej glowie. 
Jesli teraz bym sie wyprowadzil to moze dotarloby do niej, ze czas wydoroslec i zaczac dbac nie tylko o siebie, ale o rodzine, o dzieci.

Piotrze jeśli chcesz 100% rozwodu to ten czas jej usamodzielnienia nadejdzie po rozwodzie.To juz nie będzie Twój problem a jedynie jej .

Jeśli twoja wyprowadzka ma być testem - czy teraz będzie o " Ciebie" walczyć (nagle Ciebie pokocha ) to nie tędy droga....  wiesz ze to nie będzie jej miłość a jedynie jej strach.



Przy rozwodzie jak pisali inni , twoja wyprowadzka pogorszy Twoja sprawę formalnie , nie wiesz jak zachowa sie Twoja żona w sądzie . " Wróciłam bo go Kocham a on nas opuścił " - udowodnisz w sadzie ze ona sie o Ciebie nie starała ??? Wykorzystaj ten czas na przygotowanie dzieci do rozwodu ( z psychologiem ) , jeśli masz możliwość zbieraj dalej na nią dowody ze utrzymuje kontakt z kochankiem.

Nie rób dzieciom tego Co zrobiła im Twoja żona. Jesteś ich jedynym bezpiecznym światem. Tylko Tobie ufają i wierzą że ich nie opuścisz. Wytrzymaj jeszcze trochę.

Piotr74 napisał/a:

Wiecie czytalem wasze wszystkie dzisiejsze wpisy i powiem, ze wszyscy macie racje, mieliscie ja wczesniej,

Może tym razem posłuchasz głosu " forum "

1,872 Ostatnio edytowany przez After (2015-05-21 11:53:47)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotr, ona ma się wyprowadzić a nie Ty!
Chyba nie wiesz, co robisz.
To przecież wielokrotnie pisaliśmy, dlaczego nie wolno się Tobie wyprowadzić.
Widzisz do czego doprowadził Twój upór i wybranie drogi, przed którą ostrzegalismy?
Panuj nad sobą, do cholery a nie działaj jak desperat.!
Kiedy wreszcie będziesz cokolwiek robić konsekwentnie?
Pozwoliłeś jej wrócić, nie słuchasz nikogo a efektem tego jest to przez co przechodzisz i Ty, i dzieci...

Jej na niczym nie zależy, nawet na dzieciach i nie próbuje tego przecież ukryć, proponując Tobie układ., który ma na celu jedno.
Wygodne życie Twoim kosztem.

Proponuje sprawdzić, czy rzeczywiście ciągle wisi na telefonie ze szwagierka czy też z gachem...

1,873 Ostatnio edytowany przez maniek_z_maniek (2015-05-21 12:30:05)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
chceuciekacstad napisał/a:
maniek_z_maniek napisał/a:
O'kruszynka napisał/a:

uważaj z tą wyprowadzką. ze względu na chłopców...
bo już raz im się rodzic odwrócił na pięcie, zmusił do wypracowania w główkach mechanizmów obronnych przez jego (tzn jej)nieobecność i nagle wrócił ten rodzic dla nich do domu (oby nie usłyszały tego nigdy, oby nie miały w świadomości, że "tylko dla nich", że "wszystko przez nich").
a teraz drugi rodzic się wyprowadza... wróci? nie wróci? znów zakładać płaszczyki ochronne? znów przeczekać i przetęsknić? czy tym razem pogodzić się?

jak pomieścić to wszystko w swojej małej główce?

O tym po prostu oni nie mysla, o konsekwnecjach swojego postepowania, chocby o tym ze przyjecie zony pod dach do czego zobowiazywalo, do jakiejs pracy, do wymagan. Tego nie bylo. Dzieci tutaj sa tylko tlem, czasami byly wrecz rozgrywane, co mysla nie ma przeciez znaczenia.

ja zgadzam się z Mańkiem - Piotr nigdy nie patrzył na dzieci, jego niewierna również.
Czytając jego wypowiedzi od kilku dni .. czy Wy naprawdę wierzycie że Piotr wyprowadza się bo z zona nie daje rady ???
Ja myślę że wyprowadza się bo swoje zainteresowanie przeniósł na inną kobietę ... i dlatego dzieci zostawia " niech żona zobaczy ".



Zawsze pisałam że brak w nim konsekwencji... ale teraz to jest taki sam jak jego żona ... mydli nam oczy bo sobie szuka wymówki, rozgrzesza się zdradą żony... ... i jej zachowaniem...
zdradziła żona , ok - my wiemy i on wiedział . Ale chciał jej powrotu dla siebie i dla rodziny.
Tyle że taki manewr nigdy się nie uda , skoro od samego początku jej powrotu Piotr miał dobrą duszyczkę do rozmów ... więc jak dla mnie nic się nie udało...bo para i siła nie szły całe na to... a teraz nam pisze że jest ktoś kto pokazuje mu..... że nikogo nie szuka....ale samo go znalazło.
i  łoł news że ona ma kontakt z kochankiem...sorry ja nie kupuję tej bajki.

Biedne dzieci , kolejny raz dostaną kopa od życia .. tym razem od tatusia...

Żenujące to wszystko.

Pisalem o tym od samego poczatku ale jestem ignorowany. Ale to chyba oczywiste ze trudno jest dojsc do ladu w swoistych trojkatach emocjonalno-uczuciowych. Wezmy chociazby obecna sytuacje. Oboje oczekuja ze cos sie stanie i oboje nie daja nic z siebie w celu poprawy sytuacji. Ich uwagi (moze nawet bardziej autora) sa skierowanie gdzie indziej. A tu 100% uwagi, czasu i wysilku powinno byc skierowane w jedna strone. Obrazony autor oczekuje od zony dzialan, deklaracji ale sam nie daje bo oczekuje (chodzi nie o dach nad glowa, wikt i opierunek ale o poczucie bezpieczenstwa emocjonalno-uczuciowego, konsewkencje wynikajaca z dzialan - to tylko daje podstawe, fundament do naprawy zwiazku, nie da sie naprawiac w hustawce emocji, nastrojow, oczekiwan). To swoiste kolo bez wyjscia. Nie od dzis tez pisze ze nieznaleznie od winy, nad zwiazkiem trzeba pracowac oboje. Nie jest tym lezenie obok siebie obojetnie, czy pogrywanie dziecmi. To jest rozwalanie zwiazku a nie jego scalanie.

Czytam dzisiejsze rady (czesciowo od ludzi, ktorym tez nie powiodlo sie w zwiazkach) i rece mi opadaja. I nie mam juz sily tego komentowac. Mam wrazenie ze sami chcieliby walczyc (albo dalej walczyc) w swoich wlasnych sprawach, ktorych do konca nie rozwiazali w sobie. Nie znalezli przyczyn tego co sie u nich dzialo. To jakby szukanie potwierdzenia na wlasne wczesniejsze decyzje i zachowania, chec narzucenia autorowi swojego wlasne zdania.

Np. kwestia zamieszkania. To powinna byc wspolna decyzja uzalezniona od mozliwosci, wlasnosci, wieku dzieci, zwiazana jednoczesnie ze zapewnieniem im odpowiedniej opieki o calosciowym charakterze, bez wiklania w inne kwestie a nawet proby odbudowy mogly by byc w jakiejs czesci oparte na dzieciach (objgu im na nich zalezy?) poprzez wspolne spedzanie czasu. Poszukiwanie wspolnych wartosci, uczenie sie wrecz od nowa postepowania i relacji. Ale tutaj trzeba nieco zaprzec sie samego siebie. Nauczyc pokory. Oczywiscie jesli tez widzi sie takie mozliwosci.

Ktos pisze:

"Piotr, ona ma się wyprowadzić a nie Ty!
Chyba nie wiesz, co robisz.
To przecież wielokrotnie pisaliśmy, dlaczego nie wolno się Tobie wyprowadzić.
Widzisz do czego doprowadził Twój upór i wybranie drogi, przed którą ostrzegalismy?
Panuj nad sobą, do cholery a nie działaj jak desperat.!
Kiedy wreszcie będziesz cokolwiek robić konsekwentnie?"

Same logiczne sprzecznosci jakby ktos pisal pod wplywem czegos ale nie bede tego "rozbijal".

Sprawa jest prosta. Jesli autor czuje sie zle, nie umie uzyskac w kontruktywny sposob wlasnych oczekiwan co do jakosci zwiazku, jednoczesnie nie robi nic konstruktywnego w tym kierunku (tak samo jak i wczesniej) ale dziala destrukcyjnie (zona rowniez) to jakie beda tego skutki? Pisalem juz dawno temu tutaj o rowni pochylej i ze trzeba podjac wysilek. Bo samo nie przyjdzie. A obojetnosc zniszczy wszystko. Nie mozna byc obojetnym. To przede wszystkim!!

IsaBella77 napisał/a:

Tak.
ALE smile
Piotr nie robi tego ze względu na dzieci. Piotr nie chce tego zrobić również ze względu na siebie.
Wszystko co on robi - jest ciągle, nadal, cały czas - tylko i wyłącznie ze względu na żonę.
To ona jest podmiotem i ośrodkiem wszelkich jego działań.
Jego wyprowadzka (śmiem pokusić się o stwierdzenie, że rzekoma) nie jest planowana dlatego, że on już ma dosyć sytuacji i szuka rozwiązania.
Jeśli do tego dojdzie, to dlatego, że żona ma w końcu zrozumieć to, co tak naprawdę ma cały czas głęboko w dupiu i czego zrozumieć nie chce ...

I tu jest pies pogrzebany. Jak sie czyta:

Piotr74 napisał/a:

Tu nie chodzi o inna kobiete, tu chodzi o brak mojej akceptacji na takie mnie dalsze traktowanie.
Chcialbym, zeby zona w koncu zrozumiala, co traci. Zawsze wszystko miala podane na tacy, niczym sie nie martwila. Wiekszosc spraw byla na mojej glowie. 
Jesli teraz bym sie wyprowadzil to moze dotarloby do niej, ze czas wydoroslec i zaczac dbac nie tylko o siebie, ale o rodzine, o dzieci.
Dzieci sa wazne w tym wszystkim i dlatego nie jest mi latwo podjac taka decyzje.
Chyba wybiore sie do psychologa znow.

To nie ma tutaj kontruktywnego rozwiazania sytuacji. Jest tylko chec udowodnienia czegos zonie. W tym jednak przypadku (biorac pod uwage autoreflreksje zony) sa to chyba dzialania bezcelowe. Dziwne ze malo kto, zwraca uwage na te podstawe podstaw w tym przypadku. Autor nie robi nic dla siebie, ale dla spelnienia swoich oczekiwan, zeby bylo jak bylo. Przyszlosc pisala o tym, ze
tworzy sie nowa relacja, oparta na nowych zasadach. Nie ma powrotu do przeszlosci, bo to bylby blad bledow, popelniany przez autora drugi juz raz (biorac pod uwage problem z przed 3 lat).
Otoz zona poszukiwala tego, co bylo jest brakiem w relacjach, podobnie jak autor ktory szukal relacji umawiajac sie na kawe z inna kobieta czy utrzymujac staly kontakt ze swoja byla a zona
w tym czasie z kims innym. Stad moje pytanie o poczatki, skoro sam autor juz napisal ze od poczatku co bylo nie tak. I tu jest ten podstawowy problem tych relacji, ale to wina jest z obu stron tego
rowniez przez niewiedze, tolerancje tego.

Czyli, podsumowujac. Wg. mnie jest tu calkowity brak autorefleksji i zrozumienia prawdziwych przyczyny przeszlych i obecnych zachowan. Jest to bardzo krotkowzroczne bo wszelkie proby naprawy, spelnienia oczekiwan wynikaja i beda wynikaly z tego samego ZRODLA. Jesli ta dysfunkcja bedzie utrzymana (w relacjach)  (a chyba jest) to i inne rzeczy sie nie zmienia.

1,874

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
M?rtainn napisał/a:

Piotrze ale eksperci w dziedzinie prawa rodzinnego i opiekuńczego już Ci to napisali wprost. Wyprowadzając się teraz bez dzieci sam nakładasz sobie sznur.

Wiem, czytalem wszystkie wpisy.
I dlatego mam metlik w glowie, bo wydaje mi sie, ze kazda decyzja jaka podejme bedzie zla.Teraz jak to mowia zostaje wybrac mniejsze zlo.
Tylko, ktore jest mniejsze?

Tak masz wybrać mniejsze zło.
To jest masz zostać w domu i opiekować się dziećmi a jż olewać i ignorować totalnie ( patrz na mój wcześniejszy post).

1,875

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

Tu nie chodzi o inna kobiete, tu chodzi o brak mojej akceptacji na takie mnie dalsze traktowanie.
Chcialbym, zeby zona w koncu zrozumiala, co traci. Zawsze wszystko miala podane na tacy, niczym sie nie martwila. Wiekszosc spraw byla na mojej glowie. 
Jesli teraz bym sie wyprowadzil to moze dotarloby do niej, ze czas wydoroslec i zaczac dbac nie tylko o siebie, ale o rodzine, o dzieci.
Dzieci sa wazne w tym wszystkim i dlatego nie jest mi latwo podjac taka decyzje.
Chyba wybiore sie do psychologa znow.

Za późno już na takie refleksje z Twojej strony.
Ona się nie zmieni.
Będę powtarzała to do uporu, PATRZ NA DZIECI!!!
Nie Ty jesteś ważny, nie Ona, tylko Wasze DZIECI!!!
Nie funduj Im "powtórki z rozrywki"!

1,876

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Krejzolka82 napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

Tu nie chodzi o inna kobiete, tu chodzi o brak mojej akceptacji na takie mnie dalsze traktowanie.
Chcialbym, zeby zona w koncu zrozumiala, co traci. Zawsze wszystko miala podane na tacy, niczym sie nie martwila. Wiekszosc spraw byla na mojej glowie. 
Jesli teraz bym sie wyprowadzil to moze dotarloby do niej, ze czas wydoroslec i zaczac dbac nie tylko o siebie, ale o rodzine, o dzieci.
Dzieci sa wazne w tym wszystkim i dlatego nie jest mi latwo podjac taka decyzje.
Chyba wybiore sie do psychologa znow.

Za późno już na takie refleksje z Twojej strony.
Ona się nie zmieni.
Będę powtarzała to do uporu, PATRZ NA DZIECI!!!
Nie Ty jesteś ważny, nie Ona, tylko Wasze DZIECI!!!
Nie funduj Im "powtórki z rozrywki"!

Masz racje, dzieci sa w tym wszystkim najwazniejsze i nie moge zrobic tego co chcialem.
One by na tym stracily najbardziej, nie chce by cierpialy.
Wlasnie jestem po rozmowie z zona, z nia nie mozna normalnie rozmawiac.
To jest nie normalna osoba.
Po godzinie przyznala sie w koncu, ze znow ma kontakt z kochankiem, powiedziala to co ja i tak podswiadomie czulem.
Tylko nie rozumiem, jak majac 36lat mozna sie tak zachowywac.
Macic w glowie mi, dzieciom, rodzinie, temu palantowi.
Przeciez to juz dzieci sie bardziej odpowiedzialnie zachowuja.
Oswiadczyla, ze ona nie ma zamiaru wyprowadzac sie z domu, wiec nie mam pojecia co ona chce przez to uzyskac.
Rozpieprzyla nasze zycie w drobny mak, mam nadzieje, ze kiedys bedzie tego bardzo zalowac.
Ja odpuszczam, zajme sie soba, dziecmi a ja mam tam gdzie slonce nie zaglada.

1,877

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
Krejzolka82 napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

Tu nie chodzi o inna kobiete, tu chodzi o brak mojej akceptacji na takie mnie dalsze traktowanie.
Chcialbym, zeby zona w koncu zrozumiala, co traci. Zawsze wszystko miala podane na tacy, niczym sie nie martwila. Wiekszosc spraw byla na mojej glowie. 
Jesli teraz bym sie wyprowadzil to moze dotarloby do niej, ze czas wydoroslec i zaczac dbac nie tylko o siebie, ale o rodzine, o dzieci.
Dzieci sa wazne w tym wszystkim i dlatego nie jest mi latwo podjac taka decyzje.
Chyba wybiore sie do psychologa znow.

Za późno już na takie refleksje z Twojej strony.
Ona się nie zmieni.
Będę powtarzała to do uporu, PATRZ NA DZIECI!!!
Nie Ty jesteś ważny, nie Ona, tylko Wasze DZIECI!!!
Nie funduj Im "powtórki z rozrywki"!

Masz racje, dzieci sa w tym wszystkim najwazniejsze i nie moge zrobic tego co chcialem.
One by na tym stracily najbardziej, nie chce by cierpialy.
Wlasnie jestem po rozmowie z zona, z nia nie mozna normalnie rozmawiac.
To jest nie normalna osoba.
Po godzinie przyznala sie w koncu, ze znow ma kontakt z kochankiem, powiedziala to co ja i tak podswiadomie czulem.
Tylko nie rozumiem, jak majac 36lat mozna sie tak zachowywac.
Macic w glowie mi, dzieciom, rodzinie, temu palantowi.
Przeciez to juz dzieci sie bardziej odpowiedzialnie zachowuja.
Oswiadczyla, ze ona nie ma zamiaru wyprowadzac sie z domu, wiec nie mam pojecia co ona chce przez to uzyskac.
Rozpieprzyla nasze zycie w drobny mak, mam nadzieje, ze kiedys bedzie tego bardzo zalowac.
Ja odpuszczam, zajme sie soba, dziecmi a ja mam tam gdzie slonce nie zaglada.

Piotruś, tylko, że Ty parę razy pisałeś już to, że odpuszczasz a dalej w to brnąłeś... .
Bądź chodź raz konsekwentny, proszę!

1,878

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
Krejzolka82 napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

Tu nie chodzi o inna kobiete, tu chodzi o brak mojej akceptacji na takie mnie dalsze traktowanie.
Chcialbym, zeby zona w koncu zrozumiala, co traci. Zawsze wszystko miala podane na tacy, niczym sie nie martwila. Wiekszosc spraw byla na mojej glowie. 
Jesli teraz bym sie wyprowadzil to moze dotarloby do niej, ze czas wydoroslec i zaczac dbac nie tylko o siebie, ale o rodzine, o dzieci.
Dzieci sa wazne w tym wszystkim i dlatego nie jest mi latwo podjac taka decyzje.
Chyba wybiore sie do psychologa znow.

Za późno już na takie refleksje z Twojej strony.
Ona się nie zmieni.
Będę powtarzała to do uporu, PATRZ NA DZIECI!!!
Nie Ty jesteś ważny, nie Ona, tylko Wasze DZIECI!!!
Nie funduj Im "powtórki z rozrywki"!

Masz racje, dzieci sa w tym wszystkim najwazniejsze i nie moge zrobic tego co chcialem.
One by na tym stracily najbardziej, nie chce by cierpialy.
Wlasnie jestem po rozmowie z zona, z nia nie mozna normalnie rozmawiac.
To jest nie normalna osoba.
Po godzinie przyznala sie w koncu, ze znow ma kontakt z kochankiem, powiedziala to co ja i tak podswiadomie czulem.
Tylko nie rozumiem, jak majac 36lat mozna sie tak zachowywac.
Macic w glowie mi, dzieciom, rodzinie, temu palantowi.
Przeciez to juz dzieci sie bardziej odpowiedzialnie zachowuja.
Oswiadczyla, ze ona nie ma zamiaru wyprowadzac sie z domu, wiec nie mam pojecia co ona chce przez to uzyskac.
Rozpieprzyla nasze zycie w drobny mak, mam nadzieje, ze kiedys bedzie tego bardzo zalowac.
Ja odpuszczam, zajme sie soba, dziecmi a ja mam tam gdzie slonce nie zaglada.

Piotrek,
Zniszczyłeś żonce taki piękny plan big_smile
Miałeś się wyprowadzić, rozwieść bez orzekania o winie albo nawet z twojej winy.
Potem kochanek zamieszkałby z żonką i żyli długo i szczęśliwie. A tu d...a blada

1,879

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Krejzolka82 napisał/a:
Piotr74 napisał/a:
Krejzolka82 napisał/a:

Za późno już na takie refleksje z Twojej strony.
Ona się nie zmieni.
Będę powtarzała to do uporu, PATRZ NA DZIECI!!!
Nie Ty jesteś ważny, nie Ona, tylko Wasze DZIECI!!!
Nie funduj Im "powtórki z rozrywki"!

Masz racje, dzieci sa w tym wszystkim najwazniejsze i nie moge zrobic tego co chcialem.
One by na tym stracily najbardziej, nie chce by cierpialy.
Wlasnie jestem po rozmowie z zona, z nia nie mozna normalnie rozmawiac.
To jest nie normalna osoba.
Po godzinie przyznala sie w koncu, ze znow ma kontakt z kochankiem, powiedziala to co ja i tak podswiadomie czulem.
Tylko nie rozumiem, jak majac 36lat mozna sie tak zachowywac.
Macic w glowie mi, dzieciom, rodzinie, temu palantowi.
Przeciez to juz dzieci sie bardziej odpowiedzialnie zachowuja.
Oswiadczyla, ze ona nie ma zamiaru wyprowadzac sie z domu, wiec nie mam pojecia co ona chce przez to uzyskac.
Rozpieprzyla nasze zycie w drobny mak, mam nadzieje, ze kiedys bedzie tego bardzo zalowac.
Ja odpuszczam, zajme sie soba, dziecmi a ja mam tam gdzie slonce nie zaglada.

Piotruś, tylko, że Ty parę razy pisałeś już to, że odpuszczasz a dalej w to brnąłeś... .
Bądź chodź raz konsekwentny, proszę!

Bo głupi liczyłem, że coś jednak do niej dotrze, że zrozumie, że te wszystkie wypowiedziane przez nia slowa, nie byly prawdziwe.
Moj bład i moja glupota.
Masz moje slowo, ze teraz bede konsekwentny i nie dam sie omamic jej pieknym oczom i pustym lzom.

1,880

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
Krejzolka82 napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

Masz racje, dzieci sa w tym wszystkim najwazniejsze i nie moge zrobic tego co chcialem.
One by na tym stracily najbardziej, nie chce by cierpialy.
Wlasnie jestem po rozmowie z zona, z nia nie mozna normalnie rozmawiac.
To jest nie normalna osoba.
Po godzinie przyznala sie w koncu, ze znow ma kontakt z kochankiem, powiedziala to co ja i tak podswiadomie czulem.
Tylko nie rozumiem, jak majac 36lat mozna sie tak zachowywac.
Macic w glowie mi, dzieciom, rodzinie, temu palantowi.
Przeciez to juz dzieci sie bardziej odpowiedzialnie zachowuja.
Oswiadczyla, ze ona nie ma zamiaru wyprowadzac sie z domu, wiec nie mam pojecia co ona chce przez to uzyskac.
Rozpieprzyla nasze zycie w drobny mak, mam nadzieje, ze kiedys bedzie tego bardzo zalowac.
Ja odpuszczam, zajme sie soba, dziecmi a ja mam tam gdzie slonce nie zaglada.

Piotruś, tylko, że Ty parę razy pisałeś już to, że odpuszczasz a dalej w to brnąłeś... .
Bądź chodź raz konsekwentny, proszę!

Bo głupi liczyłem, że coś jednak do niej dotrze, że zrozumie, że te wszystkie wypowiedziane przez nia slowa, nie byly prawdziwe.
Moj bład i moja glupota.
Masz moje slowo, ze teraz bede konsekwentny i nie dam sie omamic jej pieknym oczom i pustym lzom.

Teraz zastosuję mały szantażyki, a mianowicie, jeżeli jeszcze raz napiszesz dyrdymały jaka Ona wspaniała i że musicie sobie dać szansę ze względu na Dzieci, to ja "strzelam FOCHA i spadam w siną dal"z dala od Twojego wątku.

Miałam Ci napisać najpierw, że Cię dorwę jak zmienisz decyzję, ale lepszy będzie foch.

Albo inaczej poproszę Administratorów o zamknięcie Twojego wątku, bo do palpitacji serca możesz w końcu kogoś doprowadzić.

1,881

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Ha! Piotr, wielokrotnie Ci mówiłem, że skończysz z ręką w nocniku. Teraz jeszcze zabiorą Ci dzieci bo się wyprowadzisz Ty zły... smile Tłumaczyłem że masz żonę dzi**ę i nie docierało. Ściany musisz w pokoju wygładzić bo rogi pewnie wszystko porysowały.

1,882

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Panie Potrze,

Nie tedy droga, a forumowiczom proponuje znalezc uzytkownika laki741, ktory jest czescia tej historii.

Pozdrawiam

1,883

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

W jaki sposób użytkownik laki jest częścią tej historii?

1,884

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

DZIEN DOBRY WSZYSTKIM,a CiebiePIOTRZE,witam szczegolnie.
Nie czytalam wszystkiego,co zostalo napisane.Jedynie,ostatnie 4 strony.
I szczerze,jestem przerazona...
Dwoje(teoretycznie)dorosych ludzi,dwojeRODZICOW,ktorzy(wybacz Piotrze),nie maja bladego pojecia,na czym polega bycie rodzicem...
Wiem,ze zaraz rozlegna sie glosy,ze jako osoba nie posiadajaca dzieci,powinnam sie nie wypowiadac.
Powiem tak-dziekuje Opatrznosci,ze mnie nie pokarala walczacymi z soba Matka i Ojcem.
Wiesz...Tak bardzo chcialam byc MAMA-nie bylo,niestety dane.
I bardzo Cie prosze,Wybacz,co teraz napisze.
Nigdy nie uzywaj DZIECI ,jako miecza przeciwko zonie.
Ona byla,jest i bedzie ich MAMA,czy Tobie sie to podoba,czy nie.
Ty PIOTRZE,zastanow sie,o co Tobie tak naprawdze CHODZI.
Potem,juz wszystko,teoretycznie,bedzie dobrze.
SPIJ DOBRZE PIOTRZE
A jak sie obudzisz,to taknaprawde pomysl o dzieciach i  ich przyszlosci
PIOTRZE,madrosci Ci zycze,niech Opatrznosc ma Ciebie i Twoje Dzieci w swojej obronie.
I Oboje dorosnijcie...
Bede sie za Was modlila.
DOBRANOC

1,885

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Zwyczajny_facet napisał/a:

Panie Potrze,

Nie tedy droga, a forumowiczom proponuje znalezc uzytkownika laki741, ktory jest czescia tej historii.

Pozdrawiam

A kto to jest laki741 http://emotikona.pl/emotikony/pic/zdziwko.gif a kto to jest Potr
http://emotikona.pl/emotikony/pic/zdziwko.gif.
Nie rozumiem zwyczajnego_faceta a może on jest nadzwyczajny http://emotikona.pl/emotikony/pic/2smiech2.gif

Posty [ 1,821 do 1,885 z 2,855 ]

Strony Poprzednia 1 27 28 29 30 31 44 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024