Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Strony Poprzednia 1 26 27 28 29 30 44 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1,756 do 1,820 z 2,855 ]

1,756

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
IsaBella77 napisał/a:

Ratunku hilfe tej.
Mam braki w edukacji muzycznej.
Z tych wszystkich szlagierów, to ja tylko "Maryna gotuj pierogi " ... Źle ze mnom doprawdy.

IsaBella77 nie przejmuj się, nie jesteś sama.
Ty przynajmniej znasz o jakieś Marynie co gotuje pierogi, a ja nawet i tego nie znam.
Przez te Pierogi Maryny, aż zgłodniałam:)

Zobacz podobne tematy :

1,757

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
redapples napisał/a:

smile to kiedy jedziemy na koncert jedyna dyszka Myyyyk smile

Ja w tym roku już byłem, chłopaki się postarali, zagrali na mocne 30% smile
A i mi się udało nawet fotkę z Figiem strzelić po koncercie smile

4 lipca grają w stolnicy!

1,758

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Krejzolka82 napisał/a:
IsaBella77 napisał/a:

Ratunku hilfe tej.
Mam braki w edukacji muzycznej.
Z tych wszystkich szlagierów, to ja tylko "Maryna gotuj pierogi " ... Źle ze mnom doprawdy.

IsaBella77 nie przejmuj się, nie jesteś sama.
Ty przynajmniej znasz o jakieś Marynie co gotuje pierogi, a ja nawet i tego nie znam.
Przez te Pierogi Maryny, aż zgłodniałam:)

Jedyna Maryna jaka mi wyskoczyła to Kukiz i Piersi smile gotuj pierogi nie znam również.

1,759 Ostatnio edytowany przez Krejzolka82 (2015-05-19 23:09:20)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
redapples napisał/a:
Krejzolka82 napisał/a:
IsaBella77 napisał/a:

Ratunku hilfe tej.
Mam braki w edukacji muzycznej.
Z tych wszystkich szlagierów, to ja tylko "Maryna gotuj pierogi " ... Źle ze mnom doprawdy.

IsaBella77 nie przejmuj się, nie jesteś sama.
Ty przynajmniej znasz o jakieś Marynie co gotuje pierogi, a ja nawet i tego nie znam.
Przez te Pierogi Maryny, aż zgłodniałam:)

Jedyna Maryna jaka mi wyskoczyła to Kukiz i Piersi smile gotuj pierogi nie znam również.

Jest:)
Znalazłam tekst, tylko nie wiem, czy można go wkleić, bo już  kiedyś miałam zwróconą uwagę, że nie powinno się wklejać ze stron internetowych. Nawet dzisiaj poczytałam sobie forum, ale wolę nie ryzykować.

Znalazłam nawet piosenkę:
https://www.youtube.com/watch?v=nLkBQLMcnRY

1,760 Ostatnio edytowany przez redapples (2015-05-19 23:16:45)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Ptak bez głowy napisał/a:
redapples napisał/a:

smile to kiedy jedziemy na koncert jedyna dyszka Myyyyk smile

Ja w tym roku już byłem, chłopaki się postarali, zagrali na mocne 30% smile
A i mi się udało nawet fotkę z Figiem strzelić po koncercie smile

4 lipca grają w stolnicy!

Po nicku da się wyczuć żeś Disco Comandos.

Po teledysku o pierogach, wiem co będę robić w weekend tongue i nie będzie to gra na harmonii.

1,761

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

O to, to !
smile

1,762

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Dzis kolejna rozmowa.
Jej tlumaczenia, ze powinnismy byc razem ze wzgledu na dzieci, ze ktos jej kiedys powiedzial, ze ludzie tak robia, ze sa ze soba, bez uczuc, bez milosci, ale dla dzieci.
Nie rozumiem tego, nie chce tego.
Powiedzialem jej, ze ma sie spodziewac, ze na dniach moze otrzymac pozew rozwodowy.
Mam dosc tej sytuacji.
Mam dosc takiego zycia.
Nie chce jej sluchac, dotykac, ogladac.
Po co wrocila?
Bo jak twierdzi lacza nas dzieci i wiele innych spraw.
W d...e to mam.
Nie chce jej znac, niech znika z mojego zycia tak szybko jak zniknela w grudniu ubieglego roku.

1,763

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Totalna masakra.

Podejrzewaliśmy, że to prosta i egoistyczna baba, ale żeby potrafiła być aż tak wyrachowana? no to naprawdę 6 w totka, Piotrek..

Pamiętasz jak pisaliśmy Ci, że wróciła tylko ze względu na dzieci i uja to warte, że to nawet nie jest żadna "próba" rozpoczęcia wszystkiego od nowa? Z takim podejściem to ona po prostu napluła Ci w twarz.. coś niepojętego, jak wyrachowane jest to babsko

1,764

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotr, nie ma już sensu tracić energię na te małżeństwo..

trzymaj się , wszystko do Ciebie powróci z zdwojoną siłą, i będzie jeszcze dobrze ale u boku innej:-)

1,765 Ostatnio edytowany przez bullet (2015-05-20 10:12:42)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Taaa, nie uogólniać ale jak to zrobić ?

Piotr74 napisał/a:

..powinnismy byc razem ze wzgledu na dzieci, ze ktos jej kiedys powiedzial, ze ludzie tak robia, ze sa ze soba, bez uczuc, bez milosci, ale dla dzieci.

Napiszę Ci co ja usłyszałem od mojej wtedy jż:

Ty jesteś przecież ojcem, i to jest dla mnie bardzo ważne, możemy żyć obok siebie

widzisz jakieś podobieństwo ?

Dodam, że dla Twojej jż dzieci są w tej chwili wyłącznie tymczasowym tłumaczeniem.

Zadaj sobie pytanie: gdzie ona miała dobro dzieci do tej pory jak była z gachem ?
Czyż nie tam gdzie plecy kończą swoją szlachetną nazwę ?

Ona teraz nie ma po prostu gdzie się podziać, trzymanie Ciebie jako koło zapasowe jej się opłaciło.
Nie czarujmy się ale raz poszła i przy kolejnej okazji i tak pójdzie w p.zdu. Piszę to jako pewnik.
Wtedy na pewno nie będzie miała na uwadze dobra dziecka

1,766 Ostatnio edytowany przez NieZnamSiebie (2015-05-20 08:53:24)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Ja bym już teraz, mimo wszytko, dała jej spokój, bo powiedziano już wiele. I całą prawdę smile
To co mnie w tym tej sytuacji razi, to podejście Piotra.
Mam wrażenie, że od samego początku działa pod wpływem emocji i absolutnie nic się nie zmieniło.
W emocjach pozwolił wrócić ( chociaż tłumaczył to sobie, że tak należy; ludzie mówili mu, jak to będzie. Widzieli bo, wszytko to, to tak naprawdę schematy, ale on poczuł, jak gdyby pana boga za nogi złapał w pierwszym momencie). Teraz też emocje.  Nie spelniala (żona) żądań i wytycznych, w Piotrze się gotowalo aż wybuchło.
W pewnym momencie, czytając twoje posty Piotrze miałam wrażenie, że pozwoliłes jej wrócić tylko po to, by się zemścić.

Nie chcę być okrutna, ale w chwili obecnej oboje krzwdzicie dzieci.... Bo te wasze powroty i obecne przepychanki robią im wodę z mózgu. Sprawiają, że przeżywają wszytko po raz kolejny, czy też w dużo dłuższym wymiarze.

Z tego co widzę, aspirujesz do miana tego mądrego, tego inteligentnego w waszym związku. Czy ja to widzę na ' załączonym obrazku'?
No ja nie.

Ps: zauważ jeszcze, że to ona jest konsekwentna w swoim działaniu, jakkolwiek to brzmi i jakkolwiek to jest brutalne. Ona jasno nakreśliła sytuację przy powrocie. Ty miałes nadzieję, że cos ugrasz, nie mając w głowie przerobionej zdrady i całej tej sytuacji w żaden sposób. Działałes na oślep. Gdzie jesteś?

1,767 Ostatnio edytowany przez Krejzolka82 (2015-05-20 10:09:32)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

To było do przewidzenia, że tak będzie gadać.
Piotrek, Ty się "trzymaj" tego co postanowiłeś.
Jak to się mówi, "jednym uchem wchodzi drugim wychodzi" i Ty tak traktuj Jej ględzenie.

1,768 Ostatnio edytowany przez Piotr74 (2015-05-20 10:16:05)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Wczoraj odbierala mlodszego syna ze szkoly. Powiedziala, ze dzieci rysowaly wczoraj rodzicow, wszystkie oprocz naszego syna narysowaly mamy, tylko on narysowal tate.
Bardzo wzruszyl mnie ten moj maluch, a jej bylo przykro.
Sama na to zapracowala.

1,769

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Przynajmniej Twoi Synowie, zawsze będą za Tobą!
I to jest najważniejsze:)

Tak naprawdę rozwód też Dzieciakom Twoim pomoże, ponieważ teraz obserwują dwójkę najważniejszych dla Nich osób, które tak naprawdę żyją już oddzielnie,tylko pod jednym dachem.
I to nie jest też dobrym rozwiązaniem dla Dzieci.
Każdy z Was  się tak naprawdę "dusi" w tej niby normalnej Rodzinie.

1,770

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Tak sobie analizuje wczorajsza rozmowe.
I przypomnial mi sie hit jej wypowiedzi.
Otóż moja żona oświadczyla, że jetem egoista skoro chce rozwodu i chce od niej odejsc, bo mysle o sobie a nie dzieciach.
Fajnie sie dowiedziec o sobie, ze jest sie egoista, tylko ciekawe kim ona jest od ladnych paru miesiecy jak nie od samego poczatku naszego malżeństwa.

1,771

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

Tak sobie analizuje wczorajsza rozmowe.
I przypomnial mi sie hit jej wypowiedzi.
Otóż moja żona oświadczyla, że jetem egoista skoro chce rozwodu i chce od niej odejsc, bo mysle o sobie a nie dzieciach.
Fajnie sie dowiedziec o sobie, ze jest sie egoista, tylko ciekawe kim ona jest od ladnych paru miesiecy jak nie od samego poczatku naszego malżeństwa.

"jak nie od samego poczatku naszego malżeństwa"

WLASNIE. WLASNIE. Powoli dochodzimy do sedna sprawy. Dlaczego uwazasz ze od samego poczatku waszego "idealnego wczesniej malzenstwa". Moze nieco przyblizysz ten aspekt?

1,772

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotrek, a to nie było czasem u was trochę tak jak u niejakiej kroteczki, gdzie mąż jej się parokrotnie oświadczał, zapatrzony w nią jak sroka w gnat, a ona wyszła za niego, bo "latka", bo co sąsiady i rodzina powiedzą, bo wypadałoby już powić na świat potomstwo, itp. itd. ale fajerwerków z jej strony nie było..
Za to potem co się działo, to można poczytać wink

I taką energię ma dla mnie właśnie Twoje małżeństwo z ta gwiazda z prowincjonalnym sznytem.

1,773

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Elle88 napisał/a:

Piotrek, a to nie było czasem u was trochę tak jak u niejakiej kroteczki, gdzie mąż jej się parokrotnie oświadczał, zapatrzony w nią jak sroka w gnat, a ona wyszła za niego, bo "latka", bo co sąsiady i rodzina powiedzą, bo wypadałoby już powić na świat potomstwo, itp. itd. ale fajerwerków z jej strony nie było..
Za to potem co się działo, to można poczytać wink

I taką energię ma dla mnie właśnie Twoje małżeństwo z ta gwiazda z prowincjonalnym sznytem.

Nie Elle, nie oswiadczalem sie pare razy, na samym poczatku to jej bardziej zalezalo, ona chciala zalozyc rodzine, jej mazylo sie dziecko o ktore jak mi to kiedys powiedziala modlila sie w kosciele.
Ja nie jestem mezem typu meza kroteczki.

1,774

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
Elle88 napisał/a:

Piotrek, a to nie było czasem u was trochę tak jak u niejakiej kroteczki, gdzie mąż jej się parokrotnie oświadczał, zapatrzony w nią jak sroka w gnat, a ona wyszła za niego, bo "latka", bo co sąsiady i rodzina powiedzą, bo wypadałoby już powić na świat potomstwo, itp. itd. ale fajerwerków z jej strony nie było..
Za to potem co się działo, to można poczytać wink

I taką energię ma dla mnie właśnie Twoje małżeństwo z ta gwiazda z prowincjonalnym sznytem.

Nie Elle, nie oswiadczalem sie pare razy, na samym poczatku to jej bardziej zalezalo, ona chciala zalozyc rodzine, jej mazylo sie dziecko o ktore jak mi to kiedys powiedziala modlila sie w kosciele.
Ja nie jestem mezem typu meza kroteczki.

W porządku. Wierzę, że mogła być na początku pod Twoim wrażeniem, ale później , w trakcie.. wygląda na to, że role się odwracały stopniowo, aż były odwrócone o 180 st. w momencie, gdy ona zdecydowała się iść w romans- wtedy już Twoja atrakcyjność dla niej wynosiła zero.

W trakcie waszego związku musiałeś zmienić swoje zachowanie i stałeś się pantoflem, co zapewne trudno Ci przyznać, ale my to widzimy po Twoich wpisach od początku. Tu był Twój błąd - za bardzo Ci zależało i "popłynąłeś".

1,775

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Elle88 napisał/a:
Piotr74 napisał/a:
Elle88 napisał/a:

Piotrek, a to nie było czasem u was trochę tak jak u niejakiej kroteczki, gdzie mąż jej się parokrotnie oświadczał, zapatrzony w nią jak sroka w gnat, a ona wyszła za niego, bo "latka", bo co sąsiady i rodzina powiedzą, bo wypadałoby już powić na świat potomstwo, itp. itd. ale fajerwerków z jej strony nie było..
Za to potem co się działo, to można poczytać wink

I taką energię ma dla mnie właśnie Twoje małżeństwo z ta gwiazda z prowincjonalnym sznytem.

Nie Elle, nie oswiadczalem sie pare razy, na samym poczatku to jej bardziej zalezalo, ona chciala zalozyc rodzine, jej mazylo sie dziecko o ktore jak mi to kiedys powiedziala modlila sie w kosciele.
Ja nie jestem mezem typu meza kroteczki.

W porządku. Wierzę, że mogła być na początku pod Twoim wrażeniem, ale później , w trakcie.. wygląda na to, że role się odwracały stopniowo, aż były odwrócone o 180 st. w momencie, gdy ona zdecydowała się iść w romans- wtedy już Twoja atrakcyjność dla niej wynosiła zero.

W trakcie waszego związku musiałeś zmienić swoje zachowanie i stałeś się pantoflem, co zapewne trudno Ci przyznać, ale my to widzimy po Twoich wpisach od początku. Tu był Twój błąd - za bardzo Ci zależało i "popłynąłeś".

Z tym to sie akurat zgodze, za bardzo sie staralem, a za malo myslalem o sobie.

1,776 Ostatnio edytowany przez Krejzolka82 (2015-05-20 14:54:04)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
Elle88 napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

Nie Elle, nie oswiadczalem sie pare razy, na samym poczatku to jej bardziej zalezalo, ona chciala zalozyc rodzine, jej mazylo sie dziecko o ktore jak mi to kiedys powiedziala modlila sie w kosciele.
Ja nie jestem mezem typu meza kroteczki.

W porządku. Wierzę, że mogła być na początku pod Twoim wrażeniem, ale później , w trakcie.. wygląda na to, że role się odwracały stopniowo, aż były odwrócone o 180 st. w momencie, gdy ona zdecydowała się iść w romans- wtedy już Twoja atrakcyjność dla niej wynosiła zero.

W trakcie waszego związku musiałeś zmienić swoje zachowanie i stałeś się pantoflem, co zapewne trudno Ci przyznać, ale my to widzimy po Twoich wpisach od początku. Tu był Twój błąd - za bardzo Ci zależało i "popłynąłeś".

Z tym to sie akurat zgodze, za bardzo sie staralem, a za malo myslalem o sobie.

No to teraz właśnie jest pora, żebyś zaczął myśleć o sobie i Dzieciach. I tyle.

Piotrku, kiedyś mimochodem wspominałeś o Kimś, kto Ci pomaga poprzez rozmowy. W związku z tym mam pytanie(oczywiście, jeżeli nie chcesz to nie odpowiadaj na nie), czy ta Osoba dalej jest w Twoim życiu?

1,777

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

No.. A raz utracony szacunek bardzo trudno odzyskać - tak u kobiety jak i mężczyzny.

Nie przejmuj się Piotrek, nie Ty jeden popełniłeś ten podręcznikowy błąd i postawiłeś w związku drugą osobę na piedestał, zamiast monitorować przede wszystkim swoje w nim samopoczucie i poziom szczęścia.

Teraz jedyne co możesz zrobić to "poddać się", ale tym razem w tym dobrym znaczeniu, bo do tej pory Ty się nie poddawałeś , tylko 'dawałeś d...' płaszcząc się i odzierając tym samym z resztek szacunku przystając na JEJ warunki, udając przed sobą (i nami pośrednio wink), że one są też Twoje.

Siebie  Piotrek nie oszukasz.


pondro

1,778

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Krejzolka82 napisał/a:
Piotr74 napisał/a:
Elle88 napisał/a:

W porządku. Wierzę, że mogła być na początku pod Twoim wrażeniem, ale później , w trakcie.. wygląda na to, że role się odwracały stopniowo, aż były odwrócone o 180 st. w momencie, gdy ona zdecydowała się iść w romans- wtedy już Twoja atrakcyjność dla niej wynosiła zero.

W trakcie waszego związku musiałeś zmienić swoje zachowanie i stałeś się pantoflem, co zapewne trudno Ci przyznać, ale my to widzimy po Twoich wpisach od początku. Tu był Twój błąd - za bardzo Ci zależało i "popłynąłeś".

Z tym to sie akurat zgodze, za bardzo sie staralem, a za malo myslalem o sobie.

No to teraz właśnie jest pora, żebyś zaczął myśleć o sobie i Dzieciach. I tyle.

Piotrku, kiedyś mimochodem wspominałeś o Kimś, kto Ci pomaga poprzez rozmowy. W związku z tym mam pytanie(oczywiście, jeżeli nie chcesz to nie odpowiadaj na nie), czy ta Osoba dalej jest w Twoim życiu?

Tak jest.Rozmawiamy bardzo duzo.

1,779

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

Tak jest.Rozmawiamy bardzo duzo.

To super. Mam nadzieję, że nie tylko rozmawiacie wink

Jedno tylko - rozmowa rozmową, seks seksem, ale radarków to ty chłopie przy nowej pani nie wyłączaj. Twój interes jest najtwojszy a jej interes najjejszy. No po prostu - nie zawsze muszą być zbieżne. I nie ma w tym nic złego, ale trzeba o tym pamiętać.

1,780

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Witaj Piotrze, dużo się tutaj zadziało od mojego ostatniego wpisu - "pojechanie po twojej żonie w żartobliwym tonie" i teraz twoja rezygnacja i złość (?)
Tutaj Piotr nie idzie o tżonę, ale o ciebie, o twoje samopoczucie, o dalszy sens wspólnego życia z osobą która oszukała i otwarcie tobie mówi dlaczego jest z tobą i na czym jej naprawdę zależy, co dla niej jest ważne. Ona ciebie nie czaruje, chociaż ma trochę poczucie winy ze względu na dzieci.
Właściwie od początku powody powrotu tżony do domu były jasne, ale ty nie dopuszczałeś tego do siebie...


Pisałam kiedyś tobie o tym, że czasem gdy "nie wyjdzie" trzeba się pożegnać, i sądzę po twoich wpisach tutaj, że chyba nadszedł dla ciebie ten czas by rozstać się z żoną... zwyczajnie,  "po ludzku" i z godnością, gdyż przeżyliście razem bądź co bądź kilkanaście lat. Owszem, ważne jest zadbanie o siebie i dzieci, w miarę "sprawiedliwy" podział tego czego dorobiliście się, najlepiej jeszcze gdybyście oboje byli w tych sprawach ze sobą zgodni, bo to zaoszczędziłoby wam czasu i pieniędzy na prawników.
No cóż, może okazać się zupełnie inaczej i będziecie ze sobą kłócić się nawet o drobiazgi...

Bądź co bądź trudny jest jeszcze przed tobą czas , przed twoimi dziećmi, i fajnie Piotrze, że masz koleżankę/przyjaciółkę z którą możesz się podzielić swoimi problemami, porozmawiać z nią po prostu, może spędzić czas... bo to może mieć jakiś sens.:)
Natomiast przede wszystkim uporządkuj swoje sprawy z żoną, aby nie mogła ona niczego tobie zarzucić, i nie rób niczego pod wpływem emocji gdyż przez nie popełnia się błędy. Przemyśl spokojnie wszystko, ułóż może sobie jakiś plan i wypełniaj go punkt po punkcie, niech emocje ciebie nie zwiodą. Zaufaj sobie.:)

1,781

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Iwona40 napisał/a:

Witaj Piotrze, dużo się tutaj zadziało od mojego ostatniego wpisu - "pojechanie po twojej żonie w żartobliwym tonie" i teraz twoja rezygnacja i złość (?)
Tutaj Piotr nie idzie o tżonę, ale o ciebie, o twoje samopoczucie, o dalszy sens wspólnego życia z osobą która oszukała i otwarcie tobie mówi dlaczego jest z tobą i na czym jej naprawdę zależy, co dla niej jest ważne. Ona ciebie nie czaruje, chociaż ma trochę poczucie winy ze względu na dzieci.
Właściwie od początku powody powrotu tżony do domu były jasne, ale ty nie dopuszczałeś tego do siebie...


Pisałam kiedyś tobie o tym, że czasem gdy "nie wyjdzie" trzeba się pożegnać, i sądzę po twoich wpisach tutaj, że chyba nadszedł dla ciebie ten czas by rozstać się z żoną... zwyczajnie,  "po ludzku" i z godnością, gdyż przeżyliście razem bądź co bądź kilkanaście lat. Owszem, ważne jest zadbanie o siebie i dzieci, w miarę "sprawiedliwy" podział tego czego dorobiliście się, najlepiej jeszcze gdybyście oboje byli w tych sprawach ze sobą zgodni, bo to zaoszczędziłoby wam czasu i pieniędzy na prawników.
No cóż, może okazać się zupełnie inaczej i będziecie ze sobą kłócić się nawet o drobiazgi...

Bądź co bądź trudny jest jeszcze przed tobą czas , przed twoimi dziećmi, i fajnie Piotrze, że masz koleżankę/przyjaciółkę z którą możesz się podzielić swoimi problemami, porozmawiać z nią po prostu, może spędzić czas... bo to może mieć jakiś sens.:)
Natomiast przede wszystkim uporządkuj swoje sprawy z żoną, aby nie mogła ona niczego tobie zarzucić, i nie rób niczego pod wpływem emocji gdyż przez nie popełnia się błędy. Przemyśl spokojnie wszystko, ułóż może sobie jakiś plan i wypełniaj go punkt po punkcie, niech emocje ciebie nie zwiodą. Zaufaj sobie.:)

Wiesz Iwonko, masz racje.
Nadszedl ten czas, gdybym mogl juz dzis wypriwadzil bym sie z domu.
Ale zalatwie pare spraw, popiore swoje ciuchy, pogadam z synami i na weekend spakuje sie i wyprowadze.
Tym razem ja. Zamkne ten rozdzial mojego zycia, na razie poloficjalnie, ale lada moment powinien przyjsc pozew rozwodowy i bedzie wyznaczony termin pierwszej rozprawy.
Wy mi wszyscy otwieraliscie oczy, ale tak naprawde udalo sie to jednej osobie i dziekuję jej za to, tu na forum, bo wiem, ze przeczyta.
To madra i piekna kobieta, ktora sama wiele przeszla.
Jej obecnosc w moim zyciu bardzo wiele zmienila.Potrafi mi ukazac jasniejsze barwy otaczajacego mnie swiata.
Pojawila sie jak aniol, ktory czowa nademna i nie pozwala robic jakis glupstw.
Zycie jednak potrafi zaskakiwac i nawet jesli sami czegos nie szukamy, to i tak to cos nas znajdzie samo.
A tak na marginesie moja zona ma jednak kontakt z kochankiem, tylko nie ma odwagi sie do tego przyznac.
A mi to juz naprawde wszystko jedno, nie chce tylko byc dalej mamiony i oklamywany.
I to chyba wszystko na dzisiaj.
Spokojnej nocy wszystkim zycze.

1,782

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

A tak na marginesie moja zona ma jednak kontakt z kochankiem, tylko nie ma odwagi sie do tego przyznac.

Uśmiechnęłam się pod nosem jak to przeczytałam, ale nie dlatego, że się cieszę z tego faktu, tylko to jest tak cholernie klasyczne.. do bólu i wyrzygania.
I przypomniały mi się żałosne próby "powrotu" u mnie, gdzie nie miał kontaktu z kochanka AŻ po 2 czasem 3 tyg. z rzędu, TAK się poświęcał big_smile

Bidulka, wciąż o nim myśli i jest jej ciężko..myślałby kto ;P

1,783 Ostatnio edytowany przez Krejzolka82 (2015-05-20 20:58:52)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
Iwona40 napisał/a:

Witaj Piotrze, dużo się tutaj zadziało od mojego ostatniego wpisu - "pojechanie po twojej żonie w żartobliwym tonie" i teraz twoja rezygnacja i złość (?)
Tutaj Piotr nie idzie o tżonę, ale o ciebie, o twoje samopoczucie, o dalszy sens wspólnego życia z osobą która oszukała i otwarcie tobie mówi dlaczego jest z tobą i na czym jej naprawdę zależy, co dla niej jest ważne. Ona ciebie nie czaruje, chociaż ma trochę poczucie winy ze względu na dzieci.
Właściwie od początku powody powrotu tżony do domu były jasne, ale ty nie dopuszczałeś tego do siebie...


Pisałam kiedyś tobie o tym, że czasem gdy "nie wyjdzie" trzeba się pożegnać, i sądzę po twoich wpisach tutaj, że chyba nadszedł dla ciebie ten czas by rozstać się z żoną... zwyczajnie,  "po ludzku" i z godnością, gdyż przeżyliście razem bądź co bądź kilkanaście lat. Owszem, ważne jest zadbanie o siebie i dzieci, w miarę "sprawiedliwy" podział tego czego dorobiliście się, najlepiej jeszcze gdybyście oboje byli w tych sprawach ze sobą zgodni, bo to zaoszczędziłoby wam czasu i pieniędzy na prawników.
No cóż, może okazać się zupełnie inaczej i będziecie ze sobą kłócić się nawet o drobiazgi...

Bądź co bądź trudny jest jeszcze przed tobą czas , przed twoimi dziećmi, i fajnie Piotrze, że masz koleżankę/przyjaciółkę z którą możesz się podzielić swoimi problemami, porozmawiać z nią po prostu, może spędzić czas... bo to może mieć jakiś sens.:)
Natomiast przede wszystkim uporządkuj swoje sprawy z żoną, aby nie mogła ona niczego tobie zarzucić, i nie rób niczego pod wpływem emocji gdyż przez nie popełnia się błędy. Przemyśl spokojnie wszystko, ułóż może sobie jakiś plan i wypełniaj go punkt po punkcie, niech emocje ciebie nie zwiodą. Zaufaj sobie.:)

Wiesz Iwonko, masz racje.
Nadszedl ten czas, gdybym mogl juz dzis wypriwadzil bym sie z domu.
Ale zalatwie pare spraw, popiore swoje ciuchy, pogadam z synami i na weekend spakuje sie i wyprowadze.
Tym razem ja. Zamkne ten rozdzial mojego zycia, na razie poloficjalnie, ale lada moment powinien przyjsc pozew rozwodowy i bedzie wyznaczony termin pierwszej rozprawy.
Wy mi wszyscy otwieraliscie oczy, ale tak naprawde udalo sie to jednej osobie i dziekuję jej za to, tu na forum, bo wiem, ze przeczyta.
To madra i piekna kobieta, ktora sama wiele przeszla.
Jej obecnosc w moim zyciu bardzo wiele zmienila.Potrafi mi ukazac jasniejsze barwy otaczajacego mnie swiata.
Pojawila sie jak aniol, ktory czowa nademna i nie pozwala robic jakis glupstw.
Zycie jednak potrafi zaskakiwac i nawet jesli sami czegos nie szukamy, to i tak to cos nas znajdzie samo.
A tak na marginesie moja zona ma jednak kontakt z kochankiem, tylko nie ma odwagi sie do tego przyznac.
A mi to juz naprawde wszystko jedno, nie chce tylko byc dalej mamiony i oklamywany.
I to chyba wszystko na dzisiaj.
Spokojnej nocy wszystkim zycze.

smile
To teraz przynajmniej połowa z nas piszących tutaj na forum będzie się zastanawiać, któż to jest ta piękna i mądra Kobieta z forum:)

Fajnie:)

Co do Twojej Ex jeszcze Żony to już mi się nie chce "wypowiadać" ... .

Powodzenia w życiu!:)

P.S. Nie wiem, czy dobrze zrozumiałam, że tak Kobieta udziela się na tym forum?

1,784 Ostatnio edytowany przez O'kruszynka (2015-05-20 21:20:07)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

uważaj z tą wyprowadzką. ze względu na chłopców...
bo już raz im się rodzic odwrócił na pięcie, zmusił do wypracowania w główkach mechanizmów obronnych przez jego (tzn jej)nieobecność i nagle wrócił ten rodzic dla nich do domu (oby nie usłyszały tego nigdy, oby nie miały w świadomości, że "tylko dla nich", że "wszystko przez nich").
a teraz drugi rodzic się wyprowadza... wróci? nie wróci? znów zakładać płaszczyki ochronne? znów przeczekać i przetęsknić? czy tym razem pogodzić się?

jak pomieścić to wszystko w swojej małej główce?

1,785

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Krejzolka82 napisał/a:
Piotr74 napisał/a:
Iwona40 napisał/a:

Witaj Piotrze, dużo się tutaj zadziało od mojego ostatniego wpisu - "pojechanie po twojej żonie w żartobliwym tonie" i teraz twoja rezygnacja i złość (?)
Tutaj Piotr nie idzie o tżonę, ale o ciebie, o twoje samopoczucie, o dalszy sens wspólnego życia z osobą która oszukała i otwarcie tobie mówi dlaczego jest z tobą i na czym jej naprawdę zależy, co dla niej jest ważne. Ona ciebie nie czaruje, chociaż ma trochę poczucie winy ze względu na dzieci.
Właściwie od początku powody powrotu tżony do domu były jasne, ale ty nie dopuszczałeś tego do siebie...


Pisałam kiedyś tobie o tym, że czasem gdy "nie wyjdzie" trzeba się pożegnać, i sądzę po twoich wpisach tutaj, że chyba nadszedł dla ciebie ten czas by rozstać się z żoną... zwyczajnie,  "po ludzku" i z godnością, gdyż przeżyliście razem bądź co bądź kilkanaście lat. Owszem, ważne jest zadbanie o siebie i dzieci, w miarę "sprawiedliwy" podział tego czego dorobiliście się, najlepiej jeszcze gdybyście oboje byli w tych sprawach ze sobą zgodni, bo to zaoszczędziłoby wam czasu i pieniędzy na prawników.
No cóż, może okazać się zupełnie inaczej i będziecie ze sobą kłócić się nawet o drobiazgi...

Bądź co bądź trudny jest jeszcze przed tobą czas , przed twoimi dziećmi, i fajnie Piotrze, że masz koleżankę/przyjaciółkę z którą możesz się podzielić swoimi problemami, porozmawiać z nią po prostu, może spędzić czas... bo to może mieć jakiś sens.:)
Natomiast przede wszystkim uporządkuj swoje sprawy z żoną, aby nie mogła ona niczego tobie zarzucić, i nie rób niczego pod wpływem emocji gdyż przez nie popełnia się błędy. Przemyśl spokojnie wszystko, ułóż może sobie jakiś plan i wypełniaj go punkt po punkcie, niech emocje ciebie nie zwiodą. Zaufaj sobie.:)

Wiesz Iwonko, masz racje.
Nadszedl ten czas, gdybym mogl juz dzis wypriwadzil bym sie z domu.
Ale zalatwie pare spraw, popiore swoje ciuchy, pogadam z synami i na weekend spakuje sie i wyprowadze.
Tym razem ja. Zamkne ten rozdzial mojego zycia, na razie poloficjalnie, ale lada moment powinien przyjsc pozew rozwodowy i bedzie wyznaczony termin pierwszej rozprawy.
Wy mi wszyscy otwieraliscie oczy, ale tak naprawde udalo sie to jednej osobie i dziekuję jej za to, tu na forum, bo wiem, ze przeczyta.
To madra i piekna kobieta, ktora sama wiele przeszla.
Jej obecnosc w moim zyciu bardzo wiele zmienila.Potrafi mi ukazac jasniejsze barwy otaczajacego mnie swiata.
Pojawila sie jak aniol, ktory czowa nademna i nie pozwala robic jakis glupstw.
Zycie jednak potrafi zaskakiwac i nawet jesli sami czegos nie szukamy, to i tak to cos nas znajdzie samo.
A tak na marginesie moja zona ma jednak kontakt z kochankiem, tylko nie ma odwagi sie do tego przyznac.
A mi to juz naprawde wszystko jedno, nie chce tylko byc dalej mamiony i oklamywany.
I to chyba wszystko na dzisiaj.
Spokojnej nocy wszystkim zycze.

smile
To teraz przynajmniej połowa z nas piszących tutaj na forum będzie się zastanawiać, któż to jest ta piękna i mądra Kobieta z forum:)

Fajnie:)

Co do Twojej Ex jeszcze Żony to już mi się nie chce "wypowiadać" ... .

Powodzenia w życiu!:)

P.S. Nie wiem, czy dobrze zrozumiałam, że tak Kobieta udziela się na tym forum?

Nie.
Mi w sumie tez sie nie chce juz o niej pisac.

1,786 Ostatnio edytowany przez Krejzolka82 (2015-05-20 21:06:35)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
O'kruszynka napisał/a:

uważaj z tą wyprowadzką. ze względu na chłopców...
bo już raz im się rodzić odwrócił na pięcie, zmusił do wypracowania w główkach mechanizmów obronnych przez jego (tzn jej)nieobecność i nagle wrócił ten rodzic dla nich do domu (oby nie usłyszały tego nigdy, oby nie miały w świadomości, że "tylko dla nich", że "wszystko przez nich").
a teraz drugi rodzic się wyprowadza... wróci? nie wróci? znów zakładać płaszczyki ochronne? znów przeczekać i przetęsknić? czy tym razem pogodzić się?

jak pomieścić to wszystko w swojej małej główce?

Całkowitą racje ma O'kruszynka.
Nie możesz "poprosić" swojej Ex jeszcze Żony, aby to Ona się wyprowadziła.
Pamiętaj,że Dzieciaki Ciebie bardziej potrzebują Niż Jej w tym momencie.
A jak Ty się wyprowadzisz to nie wiadomo co Oni sobie pomyślą, może to samo co wtedy o swojej Mamie, przy czym na pewno gorzej zniosą Twoją wyprowadzkę niż Jej.

1,787

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
Krejzolka82 napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

Wiesz Iwonko, masz racje.
Nadszedl ten czas, gdybym mogl juz dzis wypriwadzil bym sie z domu.
Ale zalatwie pare spraw, popiore swoje ciuchy, pogadam z synami i na weekend spakuje sie i wyprowadze.
Tym razem ja. Zamkne ten rozdzial mojego zycia, na razie poloficjalnie, ale lada moment powinien przyjsc pozew rozwodowy i bedzie wyznaczony termin pierwszej rozprawy.
Wy mi wszyscy otwieraliscie oczy, ale tak naprawde udalo sie to jednej osobie i dziekuję jej za to, tu na forum, bo wiem, ze przeczyta.
To madra i piekna kobieta, ktora sama wiele przeszla.
Jej obecnosc w moim zyciu bardzo wiele zmienila.Potrafi mi ukazac jasniejsze barwy otaczajacego mnie swiata.
Pojawila sie jak aniol, ktory czowa nademna i nie pozwala robic jakis glupstw.
Zycie jednak potrafi zaskakiwac i nawet jesli sami czegos nie szukamy, to i tak to cos nas znajdzie samo.
A tak na marginesie moja zona ma jednak kontakt z kochankiem, tylko nie ma odwagi sie do tego przyznac.
A mi to juz naprawde wszystko jedno, nie chce tylko byc dalej mamiony i oklamywany.
I to chyba wszystko na dzisiaj.
Spokojnej nocy wszystkim zycze.

smile
To teraz przynajmniej połowa z nas piszących tutaj na forum będzie się zastanawiać, któż to jest ta piękna i mądra Kobieta z forum:)

Fajnie:)

Co do Twojej Ex jeszcze Żony to już mi się nie chce "wypowiadać" ... .

Powodzenia w życiu!:)

P.S. Nie wiem, czy dobrze zrozumiałam, że tak Kobieta udziela się na tym forum?

Nie.
Mi w sumie tez sie nie chce juz o niej pisac.

Sorki, jak to przeczytałam pierwszy raz pomyślałam, że to Kobieta z forum.

1,788

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Krejzolka82 napisał/a:
O'kruszynka napisał/a:

uważaj z tą wyprowadzką. ze względu na chłopców...
bo już raz im się rodzić odwrócił na pięcie, zmusił do wypracowania w główkach mechanizmów obronnych przez jego (tzn jej)nieobecność i nagle wrócił ten rodzic dla nich do domu (oby nie usłyszały tego nigdy, oby nie miały w świadomości, że "tylko dla nich", że "wszystko przez nich").
a teraz drugi rodzic się wyprowadza... wróci? nie wróci? znów zakładać płaszczyki ochronne? znów przeczekać i przetęsknić? czy tym razem pogodzić się?

jak pomieścić to wszystko w swojej małej główce?

Całkowitą racje ma O'kruszynka.
Nie możesz "poprosić" swojej Ex jeszcze Żony, aby to Ona się wyprowadziła.
Pamiętaj,że Dzieciaki Ciebie bardziej potrzebują Niż Jej w tym momencie.
A jak Ty się wyprowadzisz to nie wiadomo co Oni sobie pomyślą, może to samo co wtedy o swojej Mamie, przy czym na pewno gorzej zniosą Twoją wyprowadzkę niż Jej.

Mowilem jej dzisiaj, zeby wracala z kad przyszla, ale tym razem nie chce sie wyprowadzic.
A ja nie moge na nia patrzec.
Syniwie zrozumieja i mysle, ze wystawia jej odpowiednia laurke, za to do czego doprowadzila.

1,789

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
Krejzolka82 napisał/a:
O'kruszynka napisał/a:

uważaj z tą wyprowadzką. ze względu na chłopców...
bo już raz im się rodzić odwrócił na pięcie, zmusił do wypracowania w główkach mechanizmów obronnych przez jego (tzn jej)nieobecność i nagle wrócił ten rodzic dla nich do domu (oby nie usłyszały tego nigdy, oby nie miały w świadomości, że "tylko dla nich", że "wszystko przez nich").
a teraz drugi rodzic się wyprowadza... wróci? nie wróci? znów zakładać płaszczyki ochronne? znów przeczekać i przetęsknić? czy tym razem pogodzić się?

jak pomieścić to wszystko w swojej małej główce?

Całkowitą racje ma O'kruszynka.
Nie możesz "poprosić" swojej Ex jeszcze Żony, aby to Ona się wyprowadziła.
Pamiętaj,że Dzieciaki Ciebie bardziej potrzebują Niż Jej w tym momencie.
A jak Ty się wyprowadzisz to nie wiadomo co Oni sobie pomyślą, może to samo co wtedy o swojej Mamie, przy czym na pewno gorzej zniosą Twoją wyprowadzkę niż Jej.

Mowilem jej dzisiaj, zeby wracala z kad przyszla, ale tym razem nie chce sie wyprowadzic.
A ja nie moge na nia patrzec.
Syniwie zrozumieja i mysle, ze wystawia jej odpowiednia laurke, za to do czego doprowadzila.

Może to głupie pytanie jest, ale czy nie możesz wziąć Chłopaków ze sobą albo przynajmniej powiedzieć Jej, że zabierasz Chłopaków ze sobą?
I zobaczyć co Ona zrobi?

1,790

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Krejzolka82 napisał/a:
Piotr74 napisał/a:
Krejzolka82 napisał/a:

Całkowitą racje ma O'kruszynka.
Nie możesz "poprosić" swojej Ex jeszcze Żony, aby to Ona się wyprowadziła.
Pamiętaj,że Dzieciaki Ciebie bardziej potrzebują Niż Jej w tym momencie.
A jak Ty się wyprowadzisz to nie wiadomo co Oni sobie pomyślą, może to samo co wtedy o swojej Mamie, przy czym na pewno gorzej zniosą Twoją wyprowadzkę niż Jej.

Mowilem jej dzisiaj, zeby wracala z kad przyszla, ale tym razem nie chce sie wyprowadzic.
A ja nie moge na nia patrzec.
Syniwie zrozumieja i mysle, ze wystawia jej odpowiednia laurke, za to do czego doprowadzila.

Może to głupie pytanie jest, ale czy nie możesz wziąć Chłopaków ze sobą albo przynajmniej powiedzieć Jej, że zabierasz Chłopaków ze sobą?
I zobaczyć co Ona zrobi?

Nie chce tego robic, choc bardzo bym chcial, bo nie wiem jak wytrzymam bez nich.
Ale teraz niech ona wezmie za nich odpowiedzialnosc, niech zobaczy i poczuje na wlasnej skorze co to znaczy zajmowac sie samemu dziecmi, niech uklada swoj grafik pod katem tego, ze malego trzeba rano zaprowadzic do szkoly, potem go odebrac.
Niech widzi, ze zycie to nie tylko przyjemnosci ale i obowiazki.
Zobaczymy czy milosc jej zycia jej pomoze, czy pogoni ja szybciej niz jej sie wydaje.

1,791

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
Krejzolka82 napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

Mowilem jej dzisiaj, zeby wracala z kad przyszla, ale tym razem nie chce sie wyprowadzic.
A ja nie moge na nia patrzec.
Syniwie zrozumieja i mysle, ze wystawia jej odpowiednia laurke, za to do czego doprowadzila.

Może to głupie pytanie jest, ale czy nie możesz wziąć Chłopaków ze sobą albo przynajmniej powiedzieć Jej, że zabierasz Chłopaków ze sobą?
I zobaczyć co Ona zrobi?

Nie chce tego robic, choc bardzo bym chcial, bo nie wiem jak wytrzymam bez nich.
Ale teraz niech ona wezmie za nich odpowiedzialnosc, niech zobaczy i poczuje na wlasnej skorze co to znaczy zajmowac sie samemu dziecmi, niech uklada swoj grafik pod katem tego, ze malego trzeba rano zaprowadzic do szkoly, potem go odebrac.
Niech widzi, ze zycie to nie tylko przyjemnosci ale i obowiazki.
Zobaczymy czy milosc jej zycia jej pomoze, czy pogoni ja szybciej niz jej sie wydaje.

Przedtem Ją cholernie idealizowałeś, a teraz przeginasz w drugą stronę.
Pamiętaj Dzieci to nie jest "karta przetargowa" w Waszej wojnie.
Kurcze nie spodobało mi się to co teraz napisałeś.
W tym momencie nie myślisz ani "krzty" o Dzieciach, Ty się po prostu mścisz na Niej w tym momencie a Dzieci na tym mogą wiele stracić.

Wiesz, że Ci kibicuję ale nie "idź tą drogą" .

1,792

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Krejzolka82 napisał/a:
Piotr74 napisał/a:
Krejzolka82 napisał/a:

Może to głupie pytanie jest, ale czy nie możesz wziąć Chłopaków ze sobą albo przynajmniej powiedzieć Jej, że zabierasz Chłopaków ze sobą?
I zobaczyć co Ona zrobi?

Nie chce tego robic, choc bardzo bym chcial, bo nie wiem jak wytrzymam bez nich.
Ale teraz niech ona wezmie za nich odpowiedzialnosc, niech zobaczy i poczuje na wlasnej skorze co to znaczy zajmowac sie samemu dziecmi, niech uklada swoj grafik pod katem tego, ze malego trzeba rano zaprowadzic do szkoly, potem go odebrac.
Niech widzi, ze zycie to nie tylko przyjemnosci ale i obowiazki.
Zobaczymy czy milosc jej zycia jej pomoze, czy pogoni ja szybciej niz jej sie wydaje.

Przedtem Ją cholernie idealizowałeś, a teraz przeginasz w drugą stronę.
Pamiętaj Dzieci to nie jest "karta przetargowa" w Waszej wojnie.
Kurcze nie spodobało mi się to co teraz napisałeś.
W tym momencie nie myślisz ani "krzty" o Dzieciach, Ty się po prostu mścisz na Niej w tym momencie a Dzieci na tym mogą wiele stracić.

Wiesz, że Ci kibicuję ale nie "idź tą drogą" .

To nie chodzi o zemstem ale o pokazanie jej, ze zycie to nie tylko przyjemnosci.
To rowniez obowiazki, to codziennosc ktora wymaga od nas odpowiedzialnosci za innych.
Ona tego nie zna, miala wszystko podane na tacy.
Dzieci nie sa zadna karta przetargowa.
Zostana w swoim domu, swiecie ktory jest im znany.
Ja bede przy nich, nie zostawie samych sobie.
Kocham ich nad zycie i nie pozwole, zeby im sie jakas krzywda stala.
Poza tym ja nie odejde do kogos, tylko od kogos, a to jest roznica.

1,793 Ostatnio edytowany przez Krejzolka82 (2015-05-20 21:49:40)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
Krejzolka82 napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

Nie chce tego robic, choc bardzo bym chcial, bo nie wiem jak wytrzymam bez nich.
Ale teraz niech ona wezmie za nich odpowiedzialnosc, niech zobaczy i poczuje na wlasnej skorze co to znaczy zajmowac sie samemu dziecmi, niech uklada swoj grafik pod katem tego, ze malego trzeba rano zaprowadzic do szkoly, potem go odebrac.
Niech widzi, ze zycie to nie tylko przyjemnosci ale i obowiazki.
Zobaczymy czy milosc jej zycia jej pomoze, czy pogoni ja szybciej niz jej sie wydaje.

Przedtem Ją cholernie idealizowałeś, a teraz przeginasz w drugą stronę.
Pamiętaj Dzieci to nie jest "karta przetargowa" w Waszej wojnie.
Kurcze nie spodobało mi się to co teraz napisałeś.
W tym momencie nie myślisz ani "krzty" o Dzieciach, Ty się po prostu mścisz na Niej w tym momencie a Dzieci na tym mogą wiele stracić.

Wiesz, że Ci kibicuję ale nie "idź tą drogą" .

To nie chodzi o zemstem ale o pokazanie jej, ze zycie to nie tylko przyjemnosci.
To rowniez obowiazki, to codziennosc ktora wymaga od nas odpowiedzialnosci za innych.
Ona tego nie zna, miala wszystko podane na tacy.
Dzieci nie sa zadna karta przetargowa.
Zostana w swoim domu, swiecie ktory jest im znany.
Ja bede przy nich, nie zostawie samych sobie.
Kocham ich nad zycie i nie pozwole, zeby im sie jakas krzywda stala.
Poza tym ja nie odejde do kogos, tylko od kogos, a to jest roznica.

Ale czemu dopiero teraz chcesz Jej pokazać, że życie to nie tylko przyjemności?
To jest Twoja wina, że miała wszystko "podane na tacy".
I co to za świat, gdzie najpierw mieszkają z Rodzicami, później z Tatą, potem znowu Wszyscy razem, a po jakimś czasie znowu tylko z Mamą. To ja dziękuję za taki "świat".
Dla Dzieci to nie jest żadna różnica, One to odbiorą jako odejście od Nich.
Zrobisz im powtórkę tylko, że teraz zamiast Mamusi odejdzie z domu Tatuś.

Zrozum Twój młodszy Syn namalował tylko Ciebie nie Matkę!

1,794

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Krejzolka82 napisał/a:
Piotr74 napisał/a:
Krejzolka82 napisał/a:

Przedtem Ją cholernie idealizowałeś, a teraz przeginasz w drugą stronę.
Pamiętaj Dzieci to nie jest "karta przetargowa" w Waszej wojnie.
Kurcze nie spodobało mi się to co teraz napisałeś.
W tym momencie nie myślisz ani "krzty" o Dzieciach, Ty się po prostu mścisz na Niej w tym momencie a Dzieci na tym mogą wiele stracić.

Wiesz, że Ci kibicuję ale nie "idź tą drogą" .

To nie chodzi o zemstem ale o pokazanie jej, ze zycie to nie tylko przyjemnosci.
To rowniez obowiazki, to codziennosc ktora wymaga od nas odpowiedzialnosci za innych.
Ona tego nie zna, miala wszystko podane na tacy.
Dzieci nie sa zadna karta przetargowa.
Zostana w swoim domu, swiecie ktory jest im znany.
Ja bede przy nich, nie zostawie samych sobie.
Kocham ich nad zycie i nie pozwole, zeby im sie jakas krzywda stala.
Poza tym ja nie odejde do kogos, tylko od kogos, a to jest roznica.

Ale czemu dopiero teraz chcesz Jej pokazać, że życie to nie tylko przyjemności?
To jest Twoja wina, że miała wszystko "podane na tacy".
I co to za świat, gdzie najpierw mieszkają z Rodzicami, później z Tatą, potem znowu Wszyscy razem, a po jakimś czasie znowu tylko z Mamą. To ja dziękuję za taki "świat".
Dla Dzieci to nie jest żadna różnica, One to odbiorą jako odejście od Nich.
Zrobisz im powtórkę tylko, że teraz zamiast Mamusi odejdzie z domu Tatuś.

Zrozum Twój młodszy Syn namalował tylko Ciebie nie Matkę!

To co mam zrobic, jak postapic?
Sam juz nie wiem, mam 40 lat a glupi jestem.
Co Ty bys zrobila w takiej sytuacji?

1,795

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Dobry wieczór Piotrze, zanim wyprowadzisz się z domu może spotkaj się z psychologiem dziecięcym do którego chodzili synowie i skonsultuj z nim swoją obecna sytuację i to co możesz dla nich zrobić, w jaki sposób przygotować chłopców do tego co będzie-twojej wyprowadzki, rozwodu, aby nie było to dla nich zbytnim szokiem. W miarę spokojne "przejście" do "nowego życia" pozwoli lepiej wam wszystkim znieść tą trudną sytuację. To jeszcze dzieci, a twoje nagłe odejście z domu będzie szczególnie dla nich katastrofą, tym bardziej że to ty dawałeś im poczucie bezpieczeństwa i są bardzo związani z tobą. Pomyśl może o tym... hmm
Pozdrawiam smile

1,796 Ostatnio edytowany przez Krejzolka82 (2015-05-20 22:15:27)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
Krejzolka82 napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

To nie chodzi o zemstem ale o pokazanie jej, ze zycie to nie tylko przyjemnosci.
To rowniez obowiazki, to codziennosc ktora wymaga od nas odpowiedzialnosci za innych.
Ona tego nie zna, miala wszystko podane na tacy.
Dzieci nie sa zadna karta przetargowa.
Zostana w swoim domu, swiecie ktory jest im znany.
Ja bede przy nich, nie zostawie samych sobie.
Kocham ich nad zycie i nie pozwole, zeby im sie jakas krzywda stala.
Poza tym ja nie odejde do kogos, tylko od kogos, a to jest roznica.

Ale czemu dopiero teraz chcesz Jej pokazać, że życie to nie tylko przyjemności?
To jest Twoja wina, że miała wszystko "podane na tacy".
I co to za świat, gdzie najpierw mieszkają z Rodzicami, później z Tatą, potem znowu Wszyscy razem, a po jakimś czasie znowu tylko z Mamą. To ja dziękuję za taki "świat".
Dla Dzieci to nie jest żadna różnica, One to odbiorą jako odejście od Nich.
Zrobisz im powtórkę tylko, że teraz zamiast Mamusi odejdzie z domu Tatuś.

Zrozum Twój młodszy Syn namalował tylko Ciebie nie Matkę!

To co mam zrobic, jak postapic?
Sam juz nie wiem, mam 40 lat a glupi jestem.
Co Ty bys zrobila w takiej sytuacji?

Mam nadzieję, że nigdy nie będę w takie sytuacji... .
Ja naprawdę nie wymądrzam się ani nie wymagam,żebyś  zrobił to co ja piszę.
Ja nie mam "recepty" na to, żebyś był szczęśliwy i żebyś dobrych wyborów dokonał.
Ja po prostu piszę to co ja myślę, co sądzę, jak czytam Twoją historię.

Najlepiej to, żeby Twoja Ex jeszcze Żona wyprowadziła się z domu, ale to chyba nierealne.
Wiem jedno, Twoje Dzieci nie powinny mieszkać bez Ciebie. Ty jesteś Ich "światem" teraz. To Ty byłeś z Nimi jak Mama odeszła, Ty stałeś się zarówno Tatą jak i Mamą (wiem, brzmi patetycznie i tak dalej), ale taka jest prawda.


Aha i nie jesteś głupi. Jesteś zagubiony w tym wszystkim i tyle.

1,797

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Witaj Piotrze...
Oglądałam swojego czasu wbrew pozorom budujący film. Jest w nim zawarty pewien dialog. Scena rozgrywa się w księgarni, która dla swoich czytelników dość poczytnej książki zorganizowała spotkanie z jej autorem. Ów człowiek przelał na papier swoje rozmowy z Bogiem...

Do księgarni weszła kobieta - pełna żalu i rozpaczy. W kilku zdaniach przedstawiła swoją osobistą tragedię. Wraz z mężem lata wcześniej adoptowała chłopca. Zajmowali sie nim jak własnym dzieckiem. Otaczali miłością i opieką. Dziecko odwzajemniało się tym samym.

Nadszedł jednak dzień, w którym zapytało o matkę biologiczną. Ci, chcąc uspokoić swojego syna, obiecali mu, że w dniu jego osiemnastych urodzin doprowadzą do jego spotkania z nią. Owa kobieta - stojąc tam w zaciszu księgarni, z ogromnymi wyrzutami wobec Boga przeplatanymi rozpaczą ciągnęła swój monolog dalej. Okazało się, że jej ukochanemu synowi nie było dane poznać tej, która go urodziła. Zginął w wypadku - w dniu swoich osiemnastych urodzin. Na koniec zapytała autora książki:

- Gdzie wtedy był ten Twój Bóg, gdy nam go odbierał?! Gzie był?!

Oto co usłyszała:

- Złożyłaś swojemu dziecku przyrzeczenie. Zapewniłaś, że w dniu jego urodzin spotka rodzona matkę.... Ta zmarła zmarła kilka lat temu. Byś mogła dotrzymać przysięgi, Twój syn odszedł...


Pomyśl o tym Piotrze. Ja z każdym dniem wierzę mocniej i mocniej w to, że wszystko co nas spotyka w życiu, ma sens...

Piszesz o kobiecie, która Ciebie wspierała w tym trudnym okresie. Może to właśnie ona jest Tobie przeznaczona. Bóg jednak mógł mieć dla Niej inne plany. Może musiała spełnić obietnice innych i była nieodłącznym elementem w ich realizacji.

A może to wszystko co spotkało Twoją rodzinę było już gdzieś zapisane. A może wszystkie drogi prowadzą do Rzymu. A może wszystkie drogi do sukcesu są zawsze w budowie...

Nigdy nie pozwól na to, by manipulowano Tobą zasłaniając się dziećmi. Wojowanie mieczem (tu dziećmi) źle się kończy...

Pamiętaj jeszcze o jednym: najcenniejsze co może uzyskać dziecko to szczęśliwa mama i tata. Bo lepiej mieć dwa szczęśliwe domy aniżeli jeden, w którym zionie chłodem. W którym nie ma nic poza zimnymi ścianami.

Dzieci dadzą sobie radę. A Ty ich nie zostawisz. One zrozumieją... Kochaj je tylko.

1,798

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotrze czy Naprawdę chcesz się wyprowadzić http://emotikona.pl/emotikony/pic/zdziwko.gif.
To będzie Twój najgłupszy ruch w Twoim życiu ( nie licząc tego, że się związałeś z taką kobietą).
Jak się wyprowadzisz to dasz jej ogromny argument przed sądem, że to Ty porzuciłeś rodzinę i odszedłeś od niej.
Ona znajdzie świadków ktorzy potwierdzą ( zgodnie z prawdą), że się wyprowadziłeś no i po ptakach.
Nawet nie wiesz jak potrafią się ludzie zachować gdy są przyciśnię i do muru i dostają argument do ręki
Musisz zacisnąć zęby i czekać na rozprawę a do tego czasu musisz ją niestety znosić.
Ale możesz ją totalnie olewać i robić to co do tej pory robiłeś.
Przemyśl to.
Ponadto to tak jak ktoś wcześniej napisał, że Twoja wyprowadzka to będzie wielka trauma dla dzieci

1,799

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotrze...
Czy Twoje dzieci nastawione są wrogo wobec ich mamy? Czy traktują ją oschle? Czy uciekają przed nią? Wreszcie czy ona jest niepełnosprawna pod jakimkolwiek względem?

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Witaj Piotrze,

Od dawna czytam Twój wątek- na początku z czystej ciekawości, potem "wkręciłam się na maxa", a dzisiaj poczułam się w obowiązku napisać do Ciebie parę słów.

Nie jestem pedagogiem, psychologiem, terapeutą, uzdrowicielem dusz, ani specjalistą od uczuć, związków i naprawy relacji. Jestem prawnikiem z wykształcenia, pracuję jako kurator rodzinny. Mam dla Ciebie dobrą radę- absolutnie nie wyprowadzaj się w tej chwili z domu, bo skierujesz bardzo dużą część odpowiedzialności za rozpad Waszego pożycia (pod względem formalnym oczywiście) na siebie. Za chwilę Twoja jeszcze żona, obarczy Cię winą za absolutnie wszystko (zrobi z Ciebie złamasa, kiepskiego kochanka, tyrana, bądź fleję lub fajtłapę- co przyjdzie jej łatwiej) i przede wszystkim zrobi z siebie ofiarę- "mamy kryzys, są małe dzieci, a on NAS zostawił i się wyprowadził- pewnie kogoś ma"). Nie uda Ci się z tego wyjść obronną ręką- mam za sobą przeprowadzenie około 300 wywiadów rozwodowych- śledzę decyzje Sądów w tych sprawach i widziałam już chyba wszystko. Siedź w domu (musisz to teraz wytrzymać) i nie daj się złapać na niczym. Tematu koleżanki/przyjaciółki/pocieszycielki- w ogóle być nie powinno. Pamiętaj o jednym- jeśli ona wpadnie na pomysł "lamentować" w sądzie, że chciała po swojej przygodzie ratować rodzinę, wrócić do domu- dla dobra dzieci i żyć jak wcześniej, a Ciebie już w domu nie będzie i jeszcze nie daj Boże, ona wyciągnie Twoją nową znajomość na rozprawie, to masz chłopie przechlapane- pamiętaj, że skład orzekający to zwykli ludzie, którzy czasami do swojej pracy podchodzą różnie- jak im wiatr zawieje. Nie wiesz na kogo trafisz i z jakimi poglądami. Pilnuj się. Pozdrawiam

P.S. Jeśli mogę coś dodatkowo doradzić to proszę PW...

1,801

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Sponiewierana napisał/a:

Witaj Piotrze...
Oglądałam swojego czasu wbrew pozorom budujący film. Jest w nim zawarty pewien dialog. Scena rozgrywa się w księgarni, która dla swoich czytelników dość poczytnej książki zorganizowała spotkanie z jej autorem. Ów człowiek przelał na papier swoje rozmowy z Bogiem...

Do księgarni weszła kobieta - pełna żalu i rozpaczy. W kilku zdaniach przedstawiła swoją osobistą tragedię. Wraz z mężem lata wcześniej adoptowała chłopca. Zajmowali sie nim jak własnym dzieckiem. Otaczali miłością i opieką. Dziecko odwzajemniało się tym samym.

Nadszedł jednak dzień, w którym zapytało o matkę biologiczną. Ci, chcąc uspokoić swojego syna, obiecali mu, że w dniu jego osiemnastych urodzin doprowadzą do jego spotkania z nią. Owa kobieta - stojąc tam w zaciszu księgarni, z ogromnymi wyrzutami wobec Boga przeplatanymi rozpaczą ciągnęła swój monolog dalej. Okazało się, że jej ukochanemu synowi nie było dane poznać tej, która go urodziła. Zginął w wypadku - w dniu swoich osiemnastych urodzin. Na koniec zapytała autora książki:

- Gdzie wtedy był ten Twój Bóg, gdy nam go odbierał?! Gzie był?!

Oto co usłyszała:

- Złożyłaś swojemu dziecku przyrzeczenie. Zapewniłaś, że w dniu jego urodzin spotka rodzona matkę.... Ta zmarła zmarła kilka lat temu. Byś mogła dotrzymać przysięgi, Twój syn odszedł...


Pomyśl o tym Piotrze. Ja z każdym dniem wierzę mocniej i mocniej w to, że wszystko co nas spotyka w życiu, ma sens...

Piszesz o kobiecie, która Ciebie wspierała w tym trudnym okresie. Może to właśnie ona jest Tobie przeznaczona. Bóg jednak mógł mieć dla Niej inne plany. Może musiała spełnić obietnice innych i była nieodłącznym elementem w ich realizacji.

A może to wszystko co spotkało Twoją rodzinę było już gdzieś zapisane. A może wszystkie drogi prowadzą do Rzymu. A może wszystkie drogi do sukcesu są zawsze w budowie...

Nigdy nie pozwól na to, by manipulowano Tobą zasłaniając się dziećmi. Wojowanie mieczem (tu dziećmi) źle się kończy...

Pamiętaj jeszcze o jednym: najcenniejsze co może uzyskać dziecko to szczęśliwa mama i tata. Bo lepiej mieć dwa szczęśliwe domy aniżeli jeden, w którym zionie chłodem. W którym nie ma nic poza zimnymi ścianami.

Dzieci dadzą sobie radę. A Ty ich nie zostawisz. One zrozumieją... Kochaj je tylko.

Zgadzam się z tym, że najlepiej jakby Dzieciaki miały dwa domy. Ale jestem pewna, że na dzień dzisiejszy Dzieciaki powinny zamieszkać z Piotrem a Mamę tylko odwiedzać.

Te Dzieciaki już tyle przeszły, że nie sądzę, żeby to się nie odbiło na ich późniejszych relacjach.
Zrozum Matka Ich się wyrzekła i to samo mogą pomyśleć o Piotrze.

1,802

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

O, widzisz..i dobry człowiek się znalazł, kto pomoże Ci przez to przejść i od formalnej strony. Super smile

1,803

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Więc gdzie jest miejsce na prawdę Kuratorko? Gdzie?!

1,804

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Sponiewierana napisał/a:

Więc gdzie jest miejsce na prawdę Kuratorko? Gdzie?!

Miejsce Piotra tak jak ja pisałem i Kuratorka jest w domu do czasu zakończenia sprawy w sądzie.
A tak na marginesie to ja też jestem prawnikiem http://emotikona.pl/emotikony/pic/oczko.gif

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Zależy o jakiej prawdzie mówimy- piszemy... Ja chcę pomóc, bo wiem jak "prawda" w Sądzie może wyglądać... Sąd nie jest miejscem, w którym roztrząsa się przyczyny, doszukuje się powodów, czy też analizuje związek...to nie kozetka u terapeuty, tu nie ma miejsca na filozofowanie, tu się liczą fakty- suche fakty...wystarczy, że Gwiazda zacznie skomleć i skład orzekający może się nabrać. Ponadto trzeba jeszcze dobrze "odpowiadać" na wywiadzie środowiskowym kuratora, bo on sporządza opinię w tej sprawie... wiem co piszę, od 4 lat "specjalizuję" się w rozwodówkach...

Nie zaryzykowałabym wyprowadzki z domu (usprawiedliwiając ją całą tą historią)- odchodzisz z chaty, opuszczasz żonę i małe dzieci- jesteś tak samo winny jak i ona. Ja na miejscu autora starałabym się teraz o orzeczenie JEJ winy, musi być więc kryształowy...

1,806

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
kuratorka_prosi_o_radę napisał/a:

Witaj Piotrze,

Od dawna czytam Twój wątek- na początku z czystej ciekawości, potem "wkręciłam się na maxa", a dzisiaj poczułam się w obowiązku napisać do Ciebie parę słów.

Nie jestem pedagogiem, psychologiem, terapeutą, uzdrowicielem dusz, ani specjalistą od uczuć, związków i naprawy relacji. Jestem prawnikiem z wykształcenia, pracuję jako kurator rodzinny. Mam dla Ciebie dobrą radę- absolutnie nie wyprowadzaj się w tej chwili z domu, bo skierujesz bardzo dużą część odpowiedzialności za rozpad Waszego pożycia (pod względem formalnym oczywiście) na siebie. Za chwilę Twoja jeszcze żona, obarczy Cię winą za absolutnie wszystko (zrobi z Ciebie złamasa, kiepskiego kochanka, tyrana, bądź fleję lub fajtłapę- co przyjdzie jej łatwiej) i przede wszystkim zrobi z siebie ofiarę- "mamy kryzys, są małe dzieci, a on NAS zostawił i się wyprowadził- pewnie kogoś ma"). Nie uda Ci się z tego wyjść obronną ręką- mam za sobą przeprowadzenie około 300 wywiadów rozwodowych- śledzę decyzje Sądów w tych sprawach i widziałam już chyba wszystko. Siedź w domu (musisz to teraz wytrzymać) i nie daj się złapać na niczym. Tematu koleżanki/przyjaciółki/pocieszycielki- w ogóle być nie powinno. Pamiętaj o jednym- jeśli ona wpadnie na pomysł "lamentować" w sądzie, że chciała po swojej przygodzie ratować rodzinę, wrócić do domu- dla dobra dzieci i żyć jak wcześniej, a Ciebie już w domu nie będzie i jeszcze nie daj Boże, ona wyciągnie Twoją nową znajomość na rozprawie, to masz chłopie przechlapane- pamiętaj, że skład orzekający to zwykli ludzie, którzy czasami do swojej pracy podchodzą różnie- jak im wiatr zawieje. Nie wiesz na kogo trafisz i z jakimi poglądami. Pilnuj się. Pozdrawiam

P.S. Jeśli mogę coś dodatkowo doradzić to proszę PW...

Świetny post.
Dzięki za  ten post!:)
Ja szczerze "powiedziawszy" patrzę przez pryzmat Dzieciaków, żeby One jak najmniej ucierpiały, a ten post ukazuj jakże ważne prawne aspekty historii Piotra.

1,807 Ostatnio edytowany przez Lexpar (2015-05-20 22:53:13)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
kuratorka_prosi_o_radę napisał/a:

Zależy o jakiej prawdzie mówimy- piszemy... Ja chcę pomóc, bo wiem jak "prawda" w Sądzie może wyglądać... Sąd nie jest miejscem, w którym roztrząsa się przyczyny, doszukuje się powodów, czy też analizuje związek...to nie kozetka u terapeuty, tu nie ma miejsca na filozofowanie, tu się liczą fakty- suche fakty...wystarczy, że Gwiazda zacznie skomleć i skład orzekający może się nabrać. Ponadto trzeba jeszcze dobrze "odpowiadać" na wywiadzie środowiskowym kuratora, bo on sporządza opinię w tej sprawie... wiem co piszę, od 4 lat "specjalizuję" się w rozwodówkach...

Nie zaryzykowałabym wyprowadzki z domu (usprawiedliwiając ją całą tą historią)- odchodzisz z chaty, opuszczasz żonę i małe dzieci- jesteś tak samo winny jak i ona. Ja na miejscu autora starałabym się teraz o orzeczenie JEJ winy, musi być więc kryształowy...

Oczwiście, że masz rację.
Piotr dałby jej do ręki argument a siebie postawił przed sądem w bardzo złym świetle.
Sąd nie lubi facetów którzy wyprowadzają się z domu i zostawiają dzieci.
Taki facet jest be i ma przerypane.
Piotr nie może lekceważyć swojej jż.
On nie wie co ona może jeszcze nawywijać jego jż.

1,808

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

To straszne co piszecie o sądach. Nie rozstrząsa się przyczyn? Nie dochodzi genezy zaistniałej sytuacji?

Więc mozna tak zwyczajnie nawywijać a potem poskomleć i... Przecież to obrzydliwe!  To drwina najniższej klasy.

Boże... Żeby tylko Piotr to wszystko przeczytał, co piszecie.

1,809

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Sponiewierana napisał/a:

To straszne co piszecie o sądach. Nie rozstrząsa się przyczyn? Nie dochodzi genezy zaistniałej sytuacji?

Więc mozna tak zwyczajnie nawywijać a potem poskomleć i... Przecież to obrzydliwe!  To drwina najniższej klasy.

Boże... Żeby tylko Piotr to wszystko przeczytał, co piszecie.

Kuratorka albsolutnie ma rację. Ja podczas spotkań z moją mecenas łapię się za głowę, że ten świat jest taki po****. Naprawdę. Fajnie, Kuratorko, że napisałaś. Taki trzeźwy osąd, down to earth. Pozdrawiam dobroczyńcę!

1,810 Ostatnio edytowany przez Lexpar (2015-05-20 23:14:20)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Sponiewierana tak jak pisała Kuratorka, sędzia to też człowiek i też ma uczucia ( wiem to dobrze z posiadanego doświadczenia).
A nie zastanowiłaś się dlaczego w sprawach cięższej wagi różnią się składy sądu.
Na rozprawie może być jeden sędzia, może być sędzia i dwóch ławników, może być trzech sędziów etc.
Ławnicy nie są prawnikami ( mogą być ale nie muszą) ale w kwestii wyroku ich zdanie sie liczy.
Nie raz bylem świadkiem kiedy ławnicy przegłosowali sędziego co do wyroku.
Dlatego nie jest to drwina tylko po prostu tak jest i nic się z tym nie zrobi.
Oczywiście, że przyczyny rozpadu małżeństwa są rozpatrywane, ale nikt nie ma na czole napisane "jestem winny/a rozpadu małżństwa".
Sąd na podstawie dowodów czy to zebranych w sprawie jak i również zeznań świadków podejmuje ostateczną decyzję.

1,811

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Lexpar napisał/a:

Sponiewierana tak jak pisała Kuratorka, sędzia to też człowiek i też ma uczucia.
Dlatego nie jest to drwina tylko po prostu tak jest i nic się z tym nie zrobi.
Oczywiście, że przyczyny rozpadu małżeństwa są rozpatrywane, ale nikt nie ma na czole napisane "jestem winny/a rozpadu małżństwa".
Sąd na podstawie dowodów czy to zebranych w sprawie jak i również zeznań świadków podejmuje ostateczną decyzję.

Wiem. Zeznania. Świadkowie. Sędzia. Jego człowieczeństwo.... I o nie mi chodzi właśnie.

Przez chwilę odniosłam wrażenie, że Piotr... Że On zrezygnował z dzieci. 

''Ten pan ukradł nam mamę...'' Siedzi mi to w głowie... Przecież one ją wciąż kochają...

1,812

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Sponiewierana napisał/a:
Lexpar napisał/a:

Sponiewierana tak jak pisała Kuratorka, sędzia to też człowiek i też ma uczucia.
Dlatego nie jest to drwina tylko po prostu tak jest i nic się z tym nie zrobi.
Oczywiście, że przyczyny rozpadu małżeństwa są rozpatrywane, ale nikt nie ma na czole napisane "jestem winny/a rozpadu małżństwa".
Sąd na podstawie dowodów czy to zebranych w sprawie jak i również zeznań świadków podejmuje ostateczną decyzję.

Wiem. Zeznania. Świadkowie. Sędzia. Jego człowieczeństwo.... I o nie mi chodzi właśnie.

Przez chwilę odniosłam wrażenie, że Piotr... Że On zrezygnował z dzieci. 

''Ten pan ukradł nam mamę...'' Siedzi mi to w głowie... Przecież one ją wciąż kochają...

No i dobrze, że Ją kochają.

A ja zaś odniosłam wrażenie, że Ty chciałaś, żeby Dzieciaki zostały z Mamą a nie z Piotrem.

1,813

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Sponiewierana napisał/a:

Wiem. Zeznania. Świadkowie. Sędzia. Jego człowieczeństwo.... I o nie mi chodzi właśnie.

Przez chwilę odniosłam wrażenie, że Piotr... Że On zrezygnował z dzieci. 

''Ten pan ukradł nam mamę...'' Siedzi mi to w głowie... Przecież one ją wciąż kochają...

To jest proste jak konstrukcja cepa.
Dzieci jak to dzieci nie wszystko są w stanie zrozumieć. Wiedzą, że przez tego pana zostawila ich mama i w tym momencie zawalił sie im świat. Trochę do tego dołożył Piotr.
Jestem przekonany, że dzieci widziały jak Piotr cierpi, jak sie miota, jak to wszystko przeżywa, jak się zachowuje.
Też się zdziwilem, że Piotr chce się wyprowadzić bo nie może patrzeć na jż i zostawia dzieci bo teraz jest jej kolej aby się nimi opiekować.
Nie rozumiem tego.
Zniszczyłby wszystko co osiągnął.
Dlatego parę postów wcześniej napisałem mu, że wyprowadzka to ogromny błąd.

1,814

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Krejzolka82 napisał/a:
Sponiewierana napisał/a:
Lexpar napisał/a:

Sponiewierana tak jak pisała Kuratorka, sędzia to też człowiek i też ma uczucia.
Dlatego nie jest to drwina tylko po prostu tak jest i nic się z tym nie zrobi.
Oczywiście, że przyczyny rozpadu małżeństwa są rozpatrywane, ale nikt nie ma na czole napisane "jestem winny/a rozpadu małżństwa".
Sąd na podstawie dowodów czy to zebranych w sprawie jak i również zeznań świadków podejmuje ostateczną decyzję.

Wiem. Zeznania. Świadkowie. Sędzia. Jego człowieczeństwo.... I o nie mi chodzi właśnie.

Przez chwilę odniosłam wrażenie, że Piotr... Że On zrezygnował z dzieci. 

''Ten pan ukradł nam mamę...'' Siedzi mi to w głowie... Przecież one ją wciąż kochają...

No i dobrze, że Ją kochają.

A ja zaś odniosłam wrażenie, że Ty chciałaś, żeby Dzieciaki zostały z Mamą a nie z Piotrem.

Ja tak to zrozumiałem, że Piotr chce się wyprowadzić ale bez dzieci.

1,815

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

I dobrze zrozumiałem post # 1790 http://emotikona.pl/emotikony/pic/oczko.gif

1,816

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Dobrze piszesz Lexpar. Martwię się jednak o Piotra. Sam widzisz, jak słaby jest. Nawet wtedy, gdy Elle wzięła Go w niezłe obroty wspomagana Dziewczętami, nie potrafił podnieść się by krzyknąć: dość tego.

Jest za slaby by przy tej kobiecie trwać. Ona działa na niego jak radioaktywny kamień: paraliżuje go.

Krejzolko, być może jestem w błędzie, ale naiwnie wierzę, że mama to mama sad

1,817

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Tak, to nie fair, kłamstwa w małżeństwie, kłamstwa "winnych" przed sądem, i wyroki sądu które ze sprawiedliwością często nie maja nic wspólnego bo dla sądu liczy się kto sprytniejszy (fakty, dowody)...

"Piotr idzie na wojnę z żoną" o dzieci- jakie to niesprawiedliwe i podwójnie krzywdzące dla niego.

Piotrze "szykuj" dowody na żonę, bo w skrajnej sytuacji jaką jest rozwód może być "gotowa na wszystko"... ona jest twoim przeciwnikiem w tej "walce", i tak jak radzi Lexpar, nie lekceważ jej.

Mam pytanie do prawnika:
A co byłoby w sytuacji gdyby Piotr zabrał ze sobą dzieci w nowe miejsce, czy tak może postąpić, czy to nie będzie dla niego obciążające? (odszedł bo zdradzała i nadal to robi-ma na to dowody -a dzieci nie chciały zostać przy matce z którą nie maja więzi emocjonalnej, gdyż opuszczała je parokrotnie i zaniedbuje je).

1,818

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Lexpar napisał/a:

I dobrze zrozumiałem post # 1790 http://emotikona.pl/emotikony/pic/oczko.gif

Oczywiście, że chciał odejść z domu bez Dzieci i to mnie strasznie wkurzyło.

1,819

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Lexpar napisał/a:
Krejzolka82 napisał/a:
Sponiewierana napisał/a:

Wiem. Zeznania. Świadkowie. Sędzia. Jego człowieczeństwo.... I o nie mi chodzi właśnie.

Przez chwilę odniosłam wrażenie, że Piotr... Że On zrezygnował z dzieci. 

''Ten pan ukradł nam mamę...'' Siedzi mi to w głowie... Przecież one ją wciąż kochają...

No i dobrze, że Ją kochają.

A ja zaś odniosłam wrażenie, że Ty chciałaś, żeby Dzieciaki zostały z Mamą a nie z Piotrem.

Ja tak to zrozumiałem, że Piotr chce się wyprowadzić ale bez dzieci.

Lexpar, mi chodziło, że Sponiewierana chciała, żeby Dzieci zostały z Matką.

1,820

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Sponiewierana napisał/a:

Dobrze piszesz Lexpar. Martwię się jednak o Piotra. Sam widzisz, jak słaby jest. Nawet wtedy, gdy Elle wzięła Go w niezłe obroty wspomagana Dziewczętami, nie potrafił podnieść się by krzyknąć: dość tego.

Jest za slaby by przy tej kobiecie trwać. Ona działa na niego jak radioaktywny kamień: paraliżuje go.

Krejzolko, być może jestem w błędzie, ale naiwnie wierzę, że mama to mama sad

Mama zawsze będzie mamą i nic tego nie zmieni.
Czy Piotr jest słaby?
Dziewczyno ja mu się wcalę nie dziwie.
Czytając jego wątek często zastanawiam jakbym się zachował będąc w jego sytuacji, czy nie tak samo jak on i nie wiem.
Aczkolwiek moja opinia na temat zdrady jest jedna zdrada = koniec związku.
Ale nie zawsze powodem rozstania jest zdrada.
Wiesz co jakiś czas zaglądam na portal "zdradzeni" i tam w dziale "zdradzeni przez żony" większość ba nawet 90 % facetów pomimo tego, że żona ich zdradzila są im gotowi wybaczyć.
Nie jestem psychologiem tylko prawnikiem, więc nie wiem dlaczego i choć były chwile gdy byłem zły na Piotra za jego brak konsekwencji, za to, że pozwolił żonie wrócić, to mu się nie dziwię.

Posty [ 1,756 do 1,820 z 2,855 ]

Strony Poprzednia 1 26 27 28 29 30 44 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024