Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Strony Poprzednia 1 22 23 24 25 26 44 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1,496 do 1,560 z 2,855 ]

1,496

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
ezail napisał/a:
chceuciekacstad napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

Ma miesiac na ogarniecie sie i wizyte u psychologa, wiecej nie zamierzam czekac. A co do sexu z nia, to nie bede ukrywal, ciagnie mnie do tego, bo jest atrakcyjna kobieta i zawsze na mnie dzialala pozytywnie w tym temacie. Ale tu tez nie zamierzam wychodzic przed szereg, chociaz facetowi trudniej ukryc pewne fakty ;-). Elle spokojnej nocy :-)

heh , po co wymagacie konkretów od Piotra??
ja nie zauważyłam żeby przez ten czas jak jest tu na forum , coś konkretnego zrobił - z zasadami .. z własnymi ustaleniami.
On się po prostu cieszy że wróciła , że koniec koszmaru . . i tyle . Po co ma grzebać w gów..nie ??
Nie wierzę w żadne słowa Piotra - wy z niego robicie faceta z zasadami .. ...a on ich nie ma . Po prostu cieszy się chłop że wróciła i jest ok.
teraz szuka powodów by żonka mogła go przelecieć - bo jemu się po prostu chce.
Doszukujemy się efektów jakie cała sytuacja miała wywrzeć na żonie Piotra .. że niby miała coś zrozumieć .. że nagle doceniła rodzinę i Piotra...guzik prawda . Zderzyła się z realem, nie było tak zajebiście, motyle zdechły z powodu braku kasy na życie ...więc wróciła do męża bo on w podzięce za to nosi ją prawie na rękach..
Na Piotrze ta zdrada tez nie wywarła żadnego efektu - no może krótkotrwały jak latawica była poza jego zasięgiem... teraz wróciła ... więc problem znikł ... żyjemy dalej jakby nigdy nic smile

Bet - jego zona ma być po prostu... i tyle.
Ona niczego nie musi udowadniać.

Istotnie mam podobne zdanie. Wielokrotnie tłumaczyłem że Piotr to żałosny koleś zbierający "pozostałości" po kochasiach, a jego żonka to zwykła szmata. Różnica w naszych postach jest tylko w sposobie przekazu informacji, bo mój jest traktowany jako niepoprawny politycznie. Poczekajmy miesiąc i zobaczycie że Piotruś będzie się cieszyć jak dziecko, że może posuwać tą paskudę - zapewne zawirusowaną jak baza Avasta.

Ja zawsze myslalam, ze niepoprawna politycznie jestem tu ja. Co napisze, to krzycza, ze zlosliwa. A ja tylko prawde pisze, nie ubarwiona w piekne slowa.

Pamietam Piotra pierwsze posty , myslalam sobie, kurcze szkoda go, fajny czlowiek, pogubiony i takie cos go spotkalo.
czytalam dalej wylanial sie czlowiek z zasadami, dobry maz i ojciec.
Ale teraz mam zupelnie inny obraz Piotra. Piotr mial liste co musi zrobic Ona by mogla wrocic, nie zastosowal sie wcale.
Piotr kieruje sie strachem, poczuciem, ze bez niej juz nic go nie czeka.
Boi sie, daje soba sterowac zonie, jak dziecko.
JEST totalnie zmanipulowany przez nia, nie widzi swojego slabego charakteru. Wszystkie bledy przykrywa tekstami o milosci wybaczaniu, dbaloscia o dzieci.
A to guzik prawda.
Jako mezczyzna dla mnie, nie wykazal sie charakterem! jest slaby , bo nie umie nawet  zonie wytyczyc granic, potrzasnac.
Ona nie wakczyla o niego, o dom i rodzine, wszystko dostala na tacy..,
Juz wczesniej zona dlugotrwale go oklamywala, teraz zdrada, wyprowadzka , porzucenie dzieci.. A on wciaz ja tlumaczy.
Jak wytlumaczysz Piotrze to, ze Twoja zona mowila Ci, ze Cie nie kocha, wrocila do domu, zpowiadajac, ze wciaz mysli o nim...
Jak dla mnie to poprostu, nie wiem znecanie sie nad samym soba, jakis psychiczny masochizm uprawiasz.
Ciezkie musi byc zycie z kims kto Cie nie kocha, mysli o innym, jest z toba dla wygody, nie nie dla dzieci w to nie wierze!

Zobacz podobne tematy :

1,497

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
bet napisał/a:

Piotr to jeżeli teraz nie jest partnerstwo to co jest?!
Fatalnie zrobiła. Dałeś jej wspaniałomyślnie szansę. Mnie się tutaj coś zwyczajnie nie podoba. Jakieś takie obrzydliwe to wszystko.

100% zgoda i to z ich obu stron. Często to tutaj czulem ale starałem się zwracać uwagę na ważne aspekty sprawy. Moim zdaniem udrzuca Ciebie układ bo pewnie uważasz ze związek powinien być budowany na zdrowych relacjach i musza być ku temu pewne "podstawy". Tutaj tego nie ma, mamy za to wypaczony obraz przede wszystkim relacji. Ten watek jest wręcz antyprzykladem dla innych. Slusznie ze to czujesz.

1,498 Ostatnio edytowany przez Przyszłość (2015-04-02 09:28:56)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
bet napisał/a:

Piotr to jeżeli teraz nie jest partnerstwo to co jest?!
Fatalnie zrobiła. Dałeś jej wspaniałomyślnie szansę. Mnie się tutaj coś zwyczajnie nie podoba. Jakieś takie obrzydliwe to wszystko.

To jest szansa na bycie znów dobrze funkcjonującym na zasadzie partnerstwa małżeństwem, ale do tego daleka droga i wiele pracy, szczególnie ze strony mojej zony.

Piotr,
Sęk w tym, że Twoja żona nie ma najmniejszej ochoty na pracę nad sobą. To takie ludzkie, nieprawdaż? Doskonale to rozumiesz, bo sam także nie chcesz dostrzec swoich słabości, aby zacząć nad nimi pracować.

Konsekwentnie ignorujesz moje posty, ale póki co nie zniechęcam się smile
Weź pod uwagę fakt, że czym dłużej będziesz przeciągał obecną sytuację, kiedy to oboje uważacie, że "to, co było złego minęło i już nie wróci", tym gorzej dla Ciebie. Z biegiem czasu, ona będzie odczuwała coraz mniejszą <wybierz sobie> presję/motywację/potrzebę dotarcia do swoich słabości, a Ty przecież nie pogonisz z domu matki swoich dzieci.
Będziecie tylko współlokatorami bez żadnej głębszej więzi. Może ona znowu kogoś spotka, przy kim poczuje pożądane emocje, a może nikt już jej nie będzie chciał, bo opinię w otoczeniu sobie już wyrobiła, no i latka lecą.
Ale gdzie w tym wszystkich jesteś TY? Jakiej chcesz relacji i związku?

1,499

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Przyszłość napisał/a:

Konsekwentnie ignorujesz moje posty, ale póki co nie zniechęcam się smile

Niestety jest to prawda, a uważam, że wiele Twoich wypowiedzi było trafnych. Dla przykładu też czekałem na odpowiedź dotyczącą dzieci, czy "żona" coś im prócz gotowania, sprzątania, prasowania itd. dała więcej w postaci bliskości emocjonalnej np. przytulanie, rozmowa o potrzebach emocjonalnych, nawiązanie więzi itd.


Też zgodzę się z resztą opinii, że Piotr wydaje się, że teraz jest bardziej pogubiony niż nawet w dniu kiedy "żona" porzuciła męża z dziećmi. Mimo języka pisanego da się to zauważyć. Nie rozumiem jak można kupić np. tekst od "żony" PO TYGODNIU powrotu do domu, że ona dopiero teraz zrozumiała kogo kocha. Już sam gubię się czy ona udaje, czy rzeczywiście jest tak chwiejną jednostką emocjonalną, co chwilę potrzebującej adrenaliny w postaci zakochiwania się? Mnie nachodzi taka myśl czy "żona" nie jest przykładem typu osobowości neurotycznej, która zaspokaja swoje potrzeby szukając u innych akceptacji bezwarunkowej?

Może za bardzo konserwatywny jestem (chociaż mówię na siebie, że jestem liberalny w swoim konserwatyzmie wink), skoro nie rozumiem Piotra jak można budować coś na siłę. co to ma być za partnerstwo, wyglądająca na prowizorkę w kwestiach emocjonalnych, przypominające bardziej umowę konsumencką.

1,500

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Rockfor napisał/a:
Przyszłość napisał/a:

Konsekwentnie ignorujesz moje posty, ale póki co nie zniechęcam się smile

Niestety jest to prawda, a uważam, że wiele Twoich wypowiedzi było trafnych. Dla przykładu też czekałem na odpowiedź dotyczącą dzieci, czy "żona" coś im prócz gotowania, sprzątania, prasowania itd. dała więcej w postaci bliskości emocjonalnej np. przytulanie, rozmowa o potrzebach emocjonalnych, nawiązanie więzi itd.


Też zgodzę się z resztą opinii, że Piotr wydaje się, że teraz jest bardziej pogubiony niż nawet w dniu kiedy "żona" porzuciła męża z dziećmi. Mimo języka pisanego da się to zauważyć. Nie rozumiem jak można kupić np. tekst od "żony" PO TYGODNIU powrotu do domu, że ona dopiero teraz zrozumiała kogo kocha. Już sam gubię się czy ona udaje, czy rzeczywiście jest tak chwiejną jednostką emocjonalną, co chwilę potrzebującej adrenaliny w postaci zakochiwania się? Mnie nachodzi taka myśl czy "żona" nie jest przykładem typu osobowości neurotycznej, która zaspokaja swoje potrzeby szukając u innych akceptacji bezwarunkowej?

Może za bardzo konserwatywny jestem (chociaż mówię na siebie, że jestem liberalny w swoim konserwatyzmie wink), skoro nie rozumiem Piotra jak można budować coś na siłę. co to ma być za partnerstwo, wyglądająca na prowizorkę w kwestiach emocjonalnych, przypominające bardziej umowę konsumencką.

Moim okiem, wytłumaczenie jest proste - Piotr pisze coś czego sam nie rozumie , często jego wypowiedzi i deklaracje były wynikiem naszych porad/ pouczeń... a brak konsekwencji w tym co pisał a czynił...świadczy że jego słowa nie mają większej wartości... on ich nie ceni.
Dlatego też, takie hasła , że kocha po tygodniu od nie kochania - są dla niego prawdziwą deklaracją... jemu również łatwo się mówi.
Ja bym większej uwagi do słów Piotra nie przywiązywała. Jak poczytacie jego wpisy - to widać wyraźnie jaka chorągiewka z niego.. jest bardzo podatny na manipulacje żony... a jej zachowanie tłumaczy w taki sposób, że ona nigdy nie jest winna.
Reasumując- za co ma go przepraszać żona, co mu wynagradzać  , skoro to nie jej wina że kochanek sku..wiel ją omotał i siłą z domu wyrwał.
Piotr jest rycerzem co zabił smoka i uratował księżniczkę . smile wystarczy że ona będzie ..i oby żyli długo i szczęśliwie .

1,501

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Elle88 napisał/a:

ezail, widzisz.. Problem polega na tym, że Piotr - jak i większość mężczyzn z syndromem rogacza ( dodam, że syndrom ten nie musi oznaczać chęci doświadczania zdrady wielokrotnie , wystarczy RAZ po to, by "znać swoje miejsce w relacji/związku" i ustawić sztywno rolę -Zdradzająca na piedestał, a rogacz jako jej wierny paź i adorator, skrycie podziwiający jej rozwiązłość i /specyficznie pojmowaną/ wolność seksualną) nie postrzega wcale swojej partnerki jako "dz..." czy szmatę.
Jeśli nawet tak o nich powiedzą to tylko po to by sprawiać wrażenie, że są częścią 'normalnie myślącego' społeczeństwa, tak naprawdę nie uważają zdrady za coś złego, raczej paradoksalnie dodaje im ta świadomość dreszczyku i jeszcze bardziej napala na partnerkę, która przelatywana przez kogoś jeszcze innego nabiera atrakcyjności --> wiadomo, towar na który jest popyt wydaje się atrakcyjniejszy z definicji. Inna sprawa, że czasem podaż poprzedza popyt, ale to dla rogacza drugorzędna sprawa wink

Piotr jest w pełni zadowolony, że udało mu się jakoś wbić ja w poczucie winy na tyle by wróciła- to była zresztą jego JEDYNA 'karta przetargowa', bo przecież nie dobry seks czy mocna więź emocjonalna - a równocześnie martwi się, bo wie, że poczucie winy to za mało by ten związek pociągnąć, dlatego gra na czas, nie wymagając niczego, bo tak naprawdę nie ma żadnego planu poza tym by żona została przy nim.

Walczą w nim dwa sprzeczne stanowiska:

1. Podziw dla jej "odwagi" i bezkompromisowego podążania za własnymi potrzebami seksualnymi;  /syndrom rogacza/
2. Przebłyski świadomego myślenia o sytuacji i faktach, które jasno przemawiają za tym, że nie ma mowy o miłości, kiedy ktoś wbija nam nóż w plecy i patrząc jak cierpimy jeszcze go dokręca, nie oglądając się za siebie. Myśli tez o tym, że byłby postrzegany jako 'frajer' nie zawalczywszy o żonę i nie udowodniwszy sobie, że potrafi ją zaspokoić równie dobrze jak kochanek.. w końcu jakie jest standardowe myślenie o rogaczach? ano nie umiał jej zaspokoić, kiepski w łóżku itp.
Które męskie ego to zniesie i odpuści? wink

A tak? Wróciła tzn., że uznała, że jednak stary w te klocki lepszy wink

Mniej więcej kumam o co chodzi w tym co piszesz. Ale od tego boli mnie mózg - mimo, że to niemożliwe. W każdym razem dla mnie nie do zaakceptowania.

1,502

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
chceuciekacstad napisał/a:

Moim okiem, wytłumaczenie jest proste - Piotr pisze coś czego sam nie rozumie , często jego wypowiedzi i deklaracje były wynikiem naszych porad/ pouczeń... a brak konsekwencji w tym co pisał a czynił...świadczy że jego słowa nie mają większej wartości... on ich nie ceni.

Bardzo trafna była wypowiedź Mańka o konsekwencjach Piotra, a dokładniej o ich brak. Pamiętam jak Piotr deklarował, że nie puści zdrady żony pod dywan, tym czasem widzę, że on tą zdradę sam wciąga jak odkurzacz.

1,503

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

A ja sądzę, że Piotr tak jak większość osób w takich sytuacjach przez kilka miesięcy myślał tylko "niech się ten cały koszmar jakoś skończy"
Na razie "jakoś" się to skończyło, jest czas na odpoczynek i tylko od nich zależy, czy jak zbiorą siły to będzie racjonalne rozstanie, powtórka z rozrywki, czy happy end.

Piotr wydawał się być mądrym mężczyzną, ja trzymam za niego kciuki, żeby jak odpocznie potrafił z tę swoją mądrość wykorzystać.

1,504

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
annaJo napisał/a:

A ja sądzę, że Piotr tak jak większość osób w takich sytuacjach przez kilka miesięcy myślał tylko "niech się ten cały koszmar jakoś skończy"
Na razie "jakoś" się to skończyło, jest czas na odpoczynek i tylko od nich zależy, czy jak zbiorą siły to będzie racjonalne rozstanie, powtórka z rozrywki, czy happy end.

Piotr wydawał się być mądrym mężczyzną, ja trzymam za niego kciuki, żeby jak odpocznie potrafił z tę swoją mądrość wykorzystać.

noo..wydawał się .:)

1,505

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
bet napisał/a:

Jak to nie musi udowadniać. Przecież Piotr napisał wyraźnie, że ma udowodnić i zapracować sobie na partnerstwo!
To się pytam jak on to widzi. Jak ktoś tak wyraźnie pisze, że ktoś ma coś zrobić to się pytam co dokładnie?
Odnoszę wrażenie, że Piotr sam nie wie w jaki sposób ma mu to okazać to co dopiero żona.
Pewne rzeczy należy sprecyzować.
A teraz jeszcze tłumaczenie, że jeszcze jej nie przeleciał. Czyli przeleci ją w nagrodę jak co zrobi?
Ja nic z tego nie rozumiem...
To że była z innym nagle nie zniknie. Będzie takim samym faktem teraz jak i za rok.
Jakiś niesmaczny układ.

Bet odpowiem na Twoje pytanie ale po poźniej, bo jestem w pracy i zaglądam z doskoku.
Miłego dnia wszystkim życzę.

Wczoraj niestety nie udało mi się napisać, więc robię to dziś.
Pisząc o tym, że żona musi sobie zapracować na partnerstwo miałem na myśli wiele rzeczy, które doprowadzą do chociaż częściowego odzyskania zaufania do niej.
Chodzi mi min. o sposób w jaki mnie traktuje, konkretnie chcę widzieć i czuć jej zaangażowanie w relacje między nami, chcę poczuć, że jestem dla niej najważniejszym mężczyzną jej życia, czyli dokładnie to uczucie które towarzyszyło mi do września ubiegłego roku. Myślę, że każdy z was wie o czym mówię, bo będąc z kimś w związku, czuje się tę wyjątkową relację z drugą osobą, na którą składają sie najdrobniejsze gesty.
Kolejna sprawa to jej praca nad sobą, wyzbycie się namiernego egoizmu, wyrobienie w sobie jakiejś asertywności, bo to jej pięta achillesowa, ona nie potrafi mówić nie, nawet jej szefowa mi to wczoraj powiedziała, o wizycie u psychologa nie bede juz wspominal, bo to juz tu przerabialismy. No i ostatnia sprawa, prawdomówność, każde jej nawet najdrobniejsze kłamstwo będzie dla mnie oznaczało, że nie jest szczera w swych intencjach.
Tak to po krótce widzę.
A dla tych bardziej niecierpliwych, którzy krytykują mnie, że jeszcze za rączkę żony do psychologa nie zaprowadziłem zacytuję jedno z przysłów: ,, Jak się człowiek śpieszy, to się diabeł cieszy".. Może i za delikatnie i zbyt wolno reaguję, ale chcę to zrobić naprawdę porządnie i niczego nie przeoczyć. Mi osobiście czas też jest potrzebny, żeby być pewnym, że podjąłem właściwą decyzję, bo nie ukrywam, że mimo iż się cieszę z jej powrotu, to nie oznacza to tego, że jestem przekonany o tym, że to było najlepsze rozwiązanie. Zresztą myślę, że większość z was w swoich wyborach nigdy nie była pewna, czy na pewno dobrze robi, będąc w tym miejscu w którym ja jestem, tzn. nie uwierzę, że Ci z was którzy podjęli decyzję o rozstaniu, przy jednoczesnych staraniach partnera o powrót, byliście w 100% pewni słuszności własnych decyzji, że nie targały wami wątpliwości.
Pozdrawiam wszystkich i życzę miłego popołudnia oraz wieczoru.

1,506

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Przyszłość napisał/a:
Piotr74 napisał/a:
bet napisał/a:

Piotr to jeżeli teraz nie jest partnerstwo to co jest?!
Fatalnie zrobiła. Dałeś jej wspaniałomyślnie szansę. Mnie się tutaj coś zwyczajnie nie podoba. Jakieś takie obrzydliwe to wszystko.

To jest szansa na bycie znów dobrze funkcjonującym na zasadzie partnerstwa małżeństwem, ale do tego daleka droga i wiele pracy, szczególnie ze strony mojej zony.

Piotr,
Sęk w tym, że Twoja żona nie ma najmniejszej ochoty na pracę nad sobą. To takie ludzkie, nieprawdaż? Doskonale to rozumiesz, bo sam także nie chcesz dostrzec swoich słabości, aby zacząć nad nimi pracować.

Konsekwentnie ignorujesz moje posty, ale póki co nie zniechęcam się smile
Weź pod uwagę fakt, że czym dłużej będziesz przeciągał obecną sytuację, kiedy to oboje uważacie, że "to, co było złego minęło i już nie wróci", tym gorzej dla Ciebie. Z biegiem czasu, ona będzie odczuwała coraz mniejszą <wybierz sobie> presję/motywację/potrzebę dotarcia do swoich słabości, a Ty przecież nie pogonisz z domu matki swoich dzieci.
Będziecie tylko współlokatorami bez żadnej głębszej więzi. Może ona znowu kogoś spotka, przy kim poczuje pożądane emocje, a może nikt już jej nie będzie chciał, bo opinię w otoczeniu sobie już wyrobiła, no i latka lecą.
Ale gdzie w tym wszystkich jesteś TY? Jakiej chcesz relacji i związku?

Przykro mi, że uważasz, że ignoruję Twoje posty. Czytam wszystkie, ale nie na wszystkie odpowiadam. Fakt od dwóch tygodni włączył mi się jakiś system samoobrony po tej fali krytyki dotyczącej mojej zgody na powrót żony. Nie jest to chyba dziwne, każdy normalny człowiek by się w tej sytuacji bronił i odpowiadał argumentami na argumenty.
Rozumiem co masz na myśli, ale uwierz mi, że ja nie zapomniałem o tym co zrobiła i nie zamierzam jej pozwolić o tym zapomnieć, doputy, dopuki nie usłyszę jasnej odpowiedzi z jej strony dlaczego to zrobiła. Jeżeli jak twierdzi nie wie, to sory ale psychologa nie uniknie. Nie chcę być złośliwy w stosunku do niej, ale codziennie nawiązuję w różnych sytuacjach do tego co zrobiła. Nie emocjonalnie, bez jakiejś złośliwości, ale robię to celowo, tak aby wiedziała, że ja pamiętam i nie odpuszczę.
Ona też się na swój sposób stara. Dzwoni do mnie po kilka razy w ciągu dnia, zawsze odbiera telefon kiedy ja zadzwonię, praktycznie nie zdarza się, żebym natrafił na jej zajęty numer, a nawet jeśli już, np. wczoraj, to oddzwania i nawet bez mojego pytania tłumaczy z kim rozmawiała. Ja nie pracuję stacjonarnie, jestem mobilny w ciągu dnia, przejeżdżałem wielokrotnie kolo jej sklepu i nie zdarzyło się, abym zobaczył tego pajaca w okolicy jej pracy.
Ona nie powiedziała mi po powrocie, że mnie nie kocha, powiedziała, że myśli o nim jeszcze i ja wolę taką prawdę niż obłudne kłamstwo, że już po wszystkim. Zresztą jak by to wyglądało gdyby powiedziała coś innego. W niedzielę jeszcze z nim była a w poniedziałek już ma go w d...e? Kto by w coś takiego uwierzył?
Pytasz gdzie w tym wszystkim jestem ja. Powiem Ci, że nie wiem. Nie byłem przygotowany na jej powrót, nie spodziewałem się go, a już na pewno nie tak szybko.
Wiem, że sporo z was przeszło podobne historie, że dobrze mi życzycie, ale zrozumcie to jest moje życie i chcę je przeżyć wedle własnych zasad i na podstawie własnych doświadczeń. Nie chcę sytuacji kiedy będę sie z tym światem żegnał, że pomyślę a może jednak źle zrobiłem? To, że ona wróciła zmieniło pewnie tylko tyle, że jeśli dojdzie do rozwodu, to trudniej będzie mi uzyskać go z jej winy i walczyć o dzieci. Ale droga do rozwodu nadal jest otwarta, pozew nie został wycofany.
Jakiej chce relacji? Takiej jaka była przed zdradą, kiedy rozumieliśmy się bez słów, kiedy byliśmy wzajemnie dla siebie wsparciem, kiedy czułem, że jestem dla niej kimś wyjątkowym. Bo tak było i mam nadzieję, że będzie.

1,507

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotr,
Myślę, że Ty wciąż jesteś w fazie wypierania. Jak struś chowasz głowę w piasek. Jest to jeden z częściej stosowanych mechanizmów obronnych, który wynika stąd, że osoba skrzywdzona z różnych powodów nie może zaatakować osoby krzywdzącej, a upokorzenie, które ją spotkało chce czym prędzej wymazać z pamięci.
Taka postawa w dłuższej perspektywie albo doprowadza do znieczulenia emocjonalnego albo wprost przeciwnie, czyli nadwrażliwości emocjonalnej. Mam nadzieję, że żadne z tych stanów nie stanie się Twoim udziałem.
Nie chcesz słuchać rad i doświadczeń innych osób? Twoje prawo.
Dbaj o siebie. Powodzenia smile

1,508

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotr, jakieś to wszystko smutne. Z jednej strony zadowolenie z powrotu do status quo rodziny a z drugiej taka masakra piłą mechaniczną. Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że Ciebie nie ma. Piszesz tutaj nadal i mimo wyrażania zadowolenia z powrotu żony, deklaracji powrotu do "dawnego pożycia" po prostu jakoś znikasz. Z wszystkich myśli, rozterek, którymi się tutaj dzieliłeś została jedna - pozwoliłem na powrót bo nie chcę żałować kiedyś, że może źle zrobiłem. I tyle. Poza tym chaos, wiele sprzeczności. A poświęciłeś samemu sobie trochę czasu, żeby to zgłębić i odpowiedzieć sobie na pytania po co i dlaczego tak postąpiłeś? Ty sam. Dałeś sobie samemu czas na  "nie wiem co mam zrobić"? Odnoszę wrażenie, że przeskoczyłeś ten etap. Od razu wpakowałeś się w kolejny pt pozwalam wracać i odbudowujemy i to też bez konkretnego ustalenia jak to ma się odbyć, na jakich zasadach. Oczekiwania, że wrócisz do stanu sprzed września są przyjemne ale raczej mało realne i to nie dlatego, że żona to czy tamto, ale z uwagi na Ciebie, którego w tym wszystkim zgubiłeś. No chyba, że masz jakiś cudowny przycisk :reset albo należysz do osób, które potrafią funkcjonować w układzie a nie w związku. Na dziś sam jesteś zaskoczony swoimi reakcjami, bo na zdradę i radzenie sobie z nią nikt nie jest przygotowany. Chyba w pierwszej kolejności przed zajmowaniem się żoną i jej ewentualną terapią powinieneś zająć się sobą i poukładaniem sobie w głowie wartości, zasad, wyobrażeń, oczekiwań, marzeń i realiów, z którymi się mierzysz. Może sobie zafunduj jakąś terapię. W obecnej relacji z żoną nic nie musisz, możesz jej powiedzieć, że potrzebujesz czasu i niczego deklarować nie będziesz póki co i znajdź siebie, i poukładaj. Jak pisałeś to Twoje życie i możesz chcieć z żoną dalej żyć. Bez sensu jakieś docinki w jej kierunku. Lepsza rozmowa, jedna, druga, setna, tyle ile potrzebujesz. To żona musi przyjąć i jej smutek, niechęć do wałkowania tematu, łzy są bez znaczenia. Rozmowa nie o szczegółach pożycia ale o tym dlaczego, co się stało, skąd decyzja o powrocie, co z dziećmi i ich emocjami. Czekanie aż sama opowie lub dojdzie do tego, bez sensu. Z czasem ona sama mniej będzie wiedziała, bo to po prostu wyprze lub ułoży opowiastkę na potrzebę ratowania sytuacji. Te rozmowy są ważne, bo wielokrotne wałkowanie tematu pokaże żony motywacje, rozjaśni się Tobie, co się rozmyło, poznasz ją. Mimo wszystko, przed powrotem do współżycia chyba jednak chciałabym wyników badań. To wbrew różnym deklaracjom poważne sprawy. Spała z innym mężczyzną, który sam również mógł nie mieć świadomości przenoszenia paskudnych, śmiertelnych wirusów. Jedna z moich znajomych współżyła tylko z mężem, on ją zdradził, wrócili do siebie, zaczęli współżyć po ok 2 latach od zdrady i dziewczyna zachorowała na raka - wirus hpv. Wyobrażasz sobie? A zaczęli sobie wszystko układać po zdradzie... Kolejna sprawa: jeżeli żona faktycznie zrozumiała co zrobiła, żałuje, etc, to taki powrót bez konsekwencji dla niej może z czasem również stać się nie do zniesienia. Jakaś kara, forma zadośćuczynienia i jej też jest potrzebna, bo patrzeć Ci w oczy, odbierać telefony, obrać ziemniaki czy wyprać koszulę to za mało. Wiele małżeństw po zdradzie nie dało rady nie dlatego, że zdradzony nie wybaczył, czy, że doszło do powtórki ale że zdradzający był jednym wielkim poczuciem winy. Póki co, to, że wróciła nie oznacza, że trudniej będzie na uzyskanie rozwodu z jej winy. Zawsze można powiedzieć, że chciałeś i próbowałeś wybaczyć ale to co zrobiła przerosło Twoje możliwości. A i tak to wszystko temat rzeka. Pamiętaj o sobie.

1,509

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

O, Przyszłość, fajnie, że napisałaś. Piotr tu dalej jest = czyta, dobrze, że też wpisy tych, którzy dali szansę.

1,510 Ostatnio edytowany przez takasobiejaS (2015-04-03 09:22:20)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Wiem , ze cokolwiek napiszemy, nic nie zmieni twojego zdania o niej. Jestes teraz w takiej fazie, ze nie  widzisz , nie slyszysz....
Popatrz wokolo, czy wszyscy moga sie mylic?
*jej rodzina nie chce miec z nia nic wspolnego,
*jej kolezanki wyraznie okreslily ja , jak sam pisales mianem k....
*szkoła wydała negatywna opinie
*my tutaj probujemy ci otworzyc oczy, jako osoby postronne
*nawet corka kochanka, wyraznie nazwala ja k....
A Ty  dalej w zaparte. Jakbys mial klapki na oczach....

Rodzina to kochajacy sie rodzice plus dzieci...
Powiedz tak szczerze w oparciu o to co dzialo sie przez ostatnie   pol roku, wierzysz, ze ona cie kocha?????
Wierzysz, ze wrocila z milosci, nie ze strachu, bo miala dosc potepienia jakie na nia  spadlo,  z zalamania(nawet stosunek jej rodziny do niej).
WIERZYSZ ze kocha cie , tak jak powinna?

Ona bedzie teraz mowila to co chesz,  bedzie grac role dobrej zonki...
Ale z jej strony nie ma juz milosci, ona juz cie nie kocha, teraz zrobi wszytko bys uwierzyl, ze tylko Ty. Ale jak emocje opadna, bedzie jak z kochankiem, pojdziesz w odstawke. Jak byliscie oddzielnie, mowila, ze juz nigdy nie chce byc z toba.

Piszesz, ze dzwonisz i ona zawsze odbiera,  telefon nigdy nie jest zajety...ale przeciez ona ma drugi, ktorego uzywala do kontaktu z ukochanym, moze miec i kolejny....

Wierzysz, ze sie nie kontaktuja, nie probuja wyjasnic calej sytuacji??? NAPRAWDE w to wierzysz???

Ty,  nie jestes wyjatkowym mezczyzna w jej zyciu, ty jestes facetem, ktory pomoze odbudowac jej swoja opinie w oczach  innych, odzyskac co stracila.
To standard w takich sytuacjach, ze  zdradzony po powrocie zdradzacza, czuje sie jakby drugi miodowy miesiac przezywal. Jest cudnie, milosc kwitnie, poczytaj na forum , setki takich przypadkow. Zdradzony mysli, ze wszystko odbudowali, ze bylo tak pieknie, ze jest znow kochany, a za chwile bummm,,
Okazije sie ze zdradzacz , mimo tej milosci, wciaz kontaktuje sie z kochanka/iem. Odchodzi  mowiac, ze byl caly czas nieszczesliwy...
Ty jestes teraz w fazie drugiego miesiaca miodowego, za chwile, przyjdzie znow faza  szarej rzeczywistosc, ktora ostatnio sklonila zone by robic co zrobila...

Nie widze u niej checi pracy nad soba, np wizyta u psychologa, poradni malzenskiej,
Nie wide tu skruchy i walki o powrot , o rodzine....
Wszytsko miala podane na tacy, bez konsekwencji.

Mam nadzieje w glebi seraca, ze wszyscy sie  mylimy, ze nie stanie sie jeszce wieksza katastrofa. Pamietaj Piotrze musisz myslec  o synach, bo jak wiadomo, zona tego nie zrobi. Pomysl co bedzie jak zona znow sie zakocha spakuje i odejdzie, ile  bedziesz wybaczal. Nie nie pisz nam, ze wtedy to juz koniec, wiemy ile warte sa twoje deklaracje. Poprostu pomysl, gdzie jest twoja granica wytrzymalosci.....

1,511

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

Jakiej chce relacji? Takiej jaka była przed zdradą, kiedy rozumieliśmy się bez słów, kiedy byliśmy wzajemnie dla siebie wsparciem, kiedy czułem, że jestem dla niej kimś wyjątkowym. Bo tak było i mam nadzieję, że będzie.

Ale Piotr , tej relacji nie było ... był fałsz .. manipulacja.. i być może Twoje ślepe patrzenie  - bo gdyby było jak piszesz ...to ona by Cię nie zdradziła.
Ty nie powinieneś szukać takiej relacji jak przed zdradą , bo ona ewidentnie była fałszywa ..oparta o kłamstwa i manipulacje.
Tamtych was już nie ma - inaczej, Ciebie tamtego już nie powinno być - bo możliwe że Twoja żona jest taka sama ... jest to bardzo prawdopodobne biorąc pod uwagę historie z innymi panami przed ta zdradą.
Poszukaj prawdziwej relacji - i dlatego wejrzenie i przepracowanie siebie,  Ty i ona ... razem i osobno jest takie konieczne .

1,512

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

nie gaśnij Piotr(ku) ... nie gaśnij...

1,513

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Zdrowych, radosnych, wesołych, a co najważniejszr spędzonych w rodzinnym gronie Świąt Wielkanocnych wszystkim wam życzę. Aby ten czas zadumy dał wam wiarę w to, że prwadziwe odrodzenie może być udziałem każdego z nas.
Pozdrawiam wszystkich.

1,514 Ostatnio edytowany przez Olinka (2015-04-06 21:56:04)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Według mnie to są marne szanse, żeby ona się opamiętała. Nawet jak teraz wróci znów skruszona, to za jakiś czas na 100% powtórzy swoje zachowanie. Zresztą zobacz na [spam] - tam są  artykuły i  cała masa wiedzy z "życia wziętej" jak takie historie się kończą, gdy zdrada dotyczy kobiety :-/

1,515

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
Przyszłość napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

To jest szansa na bycie znów dobrze funkcjonującym na zasadzie partnerstwa małżeństwem, ale do tego daleka droga i wiele pracy, szczególnie ze strony mojej zony.

Piotr,
Sęk w tym, że Twoja żona nie ma najmniejszej ochoty na pracę nad sobą. To takie ludzkie, nieprawdaż? Doskonale to rozumiesz, bo sam także nie chcesz dostrzec swoich słabości, aby zacząć nad nimi pracować.

Konsekwentnie ignorujesz moje posty, ale póki co nie zniechęcam się smile
Weź pod uwagę fakt, że czym dłużej będziesz przeciągał obecną sytuację, kiedy to oboje uważacie, że "to, co było złego minęło i już nie wróci", tym gorzej dla Ciebie. Z biegiem czasu, ona będzie odczuwała coraz mniejszą <wybierz sobie> presję/motywację/potrzebę dotarcia do swoich słabości, a Ty przecież nie pogonisz z domu matki swoich dzieci.
Będziecie tylko współlokatorami bez żadnej głębszej więzi. Może ona znowu kogoś spotka, przy kim poczuje pożądane emocje, a może nikt już jej nie będzie chciał, bo opinię w otoczeniu sobie już wyrobiła, no i latka lecą.
Ale gdzie w tym wszystkich jesteś TY? Jakiej chcesz relacji i związku?

Przykro mi, że uważasz, że ignoruję Twoje posty. Czytam wszystkie, ale nie na wszystkie odpowiadam. Fakt od dwóch tygodni włączył mi się jakiś system samoobrony po tej fali krytyki dotyczącej mojej zgody na powrót żony. Nie jest to chyba dziwne, każdy normalny człowiek by się w tej sytuacji bronił i odpowiadał argumentami na argumenty.
Rozumiem co masz na myśli, ale uwierz mi, że ja nie zapomniałem o tym co zrobiła i nie zamierzam jej pozwolić o tym zapomnieć, doputy, dopuki nie usłyszę jasnej odpowiedzi z jej strony dlaczego to zrobiła. Jeżeli jak twierdzi nie wie, to sory ale psychologa nie uniknie. Nie chcę być złośliwy w stosunku do niej, ale codziennie nawiązuję w różnych sytuacjach do tego co zrobiła. Nie emocjonalnie, bez jakiejś złośliwości, ale robię to celowo, tak aby wiedziała, że ja pamiętam i nie odpuszczę.
Ona też się na swój sposób stara. Dzwoni do mnie po kilka razy w ciągu dnia, zawsze odbiera telefon kiedy ja zadzwonię, praktycznie nie zdarza się, żebym natrafił na jej zajęty numer, a nawet jeśli już, np. wczoraj, to oddzwania i nawet bez mojego pytania tłumaczy z kim rozmawiała. Ja nie pracuję stacjonarnie, jestem mobilny w ciągu dnia, przejeżdżałem wielokrotnie kolo jej sklepu i nie zdarzyło się, abym zobaczył tego pajaca w okolicy jej pracy.
Ona nie powiedziała mi po powrocie, że mnie nie kocha, powiedziała, że myśli o nim jeszcze i ja wolę taką prawdę niż obłudne kłamstwo, że już po wszystkim. Zresztą jak by to wyglądało gdyby powiedziała coś innego. W niedzielę jeszcze z nim była a w poniedziałek już ma go w d...e? Kto by w coś takiego uwierzył?
Pytasz gdzie w tym wszystkim jestem ja. Powiem Ci, że nie wiem. Nie byłem przygotowany na jej powrót, nie spodziewałem się go, a już na pewno nie tak szybko.
Wiem, że sporo z was przeszło podobne historie, że dobrze mi życzycie, ale zrozumcie to jest moje życie i chcę je przeżyć wedle własnych zasad i na podstawie własnych doświadczeń. Nie chcę sytuacji kiedy będę sie z tym światem żegnał, że pomyślę a może jednak źle zrobiłem? To, że ona wróciła zmieniło pewnie tylko tyle, że jeśli dojdzie do rozwodu, to trudniej będzie mi uzyskać go z jej winy i walczyć o dzieci. Ale droga do rozwodu nadal jest otwarta, pozew nie został wycofany.
Jakiej chce relacji? Takiej jaka była przed zdradą, kiedy rozumieliśmy się bez słów, kiedy byliśmy wzajemnie dla siebie wsparciem, kiedy czułem, że jestem dla niej kimś wyjątkowym. Bo tak było i mam nadzieję, że będzie.

Prawda jest taka, ze wiele rzeczy, o których tu pisze autor dzieje się poza plecami zdradzanego jeśli on w danym czasie o tym nie wie ale dowiaduje się po czasie. Jednak jak podkresla to złata brakuje tutaj odpowiedzi na najważniejsze pytanie, które przecież nie zależy od okoliczności. Caly ten opis autora ewolulowal dla mnie dziś do formy relacji nadopiekunczowosci z jego strony z jednoczesnym zachowaniem wszystkich wad relacji doroslosci (kontakt z kims innym) i ich wpływu na te relacje wystepujaca zwykle na linii rodzic dziecko (która w tej formie i tak nie jest "chwalona").

Przede wszystkim to fajnie ze jest "lepiej" sa gesty i obserwacje. Ale musi być umocowanie w czyms a nie tylko w sytuacjach, emocjach. Bo na ile starczy sil na powierzchowności kiedy nie bedzie zrodla sily dla tych powierzchowności. Powierzchownosci sa tylko skutkiem czegos podstawowego albo mogą być wyczucone.

1,516

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

W watku http://www.netkobiety.pl/t83182.html #38 zacytowałem odpowiedz Piotra co kopiuje bo jest to istota problemów w tym związku:

"Maniek zauważ tylko jedną rzecz, że brak przyzwolenia przez partnera na kontakt z kimś znajomym nie świadczy jeszcze o tym, że się tego partnera zdradza"

Chlopie otrzeźwiej! Bo to co zacytowałem z Twojej wypowiedzi jest KLASYCZNA DEFINICJA ZDRADY EMOCJONALNEJ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Jest nawet przyczyna rozwodow, bo nie tylko zdrady fizyczne sa ale również emocjonalne bo niszczą relacje między małżonkami!!!! ma wpływ na relacje w związku, niszczy zaufanie, które jest fundamentem małżeństwa. Brak zaufania w swoich następstwach stwarza poczucie zagrożenia kolejną zdradą i utratę poczucia bezpieczeństwa w związku. Niejednokrotnie pojawia się agresja i chęć podjęcia podobnych działań odwetowych ? chęć zdradzenia z zemsty, za doznaną zdradę. Rodzą się pytania o jakość funkcjonowania małżeństwa i kryzys w sferze wyznawanych wartości.

100% zgodności z tym co się dzialo u was

Nie twierdze tutaj ze jest jedna strona winna, gdyż do zdrady emocjonalnej dochodzilo zarówno ze strony zony Piotra (2 krotnie) jak i samego Piotra (1 krotnie), tylko geneze tego, wpływ na relacje. Wczesniej opisywałem to szczegolowo, definiowałem pojecie zdrady emocjonalnej.

Dla Piotra bowiem "brak przyzwolenia przez partnera na kontakt z kimś znajomym" (dokładnie z Ex dziewczyna) jest czyms "normalnym".

Normalnie rece opadają.

Nie widzac tak oczywistych rzeczy jak chce się ratować swoje malzenstwo?

1,517

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Maniek szkoda, że nie zacytowałeś całości mojej wypowiedzi, bo ten zacytowany tylko fragment jak najbardziej można uznać za przejaw zdrady. Całość wygląda zupełnie inaczej. Mańku powtórze wiec tutaj to co pisałem tam. Każdy z nas, nawet będąc w związku zachowuje pewien obszar indywidualności. Zarówno ja jak i żona mamy różnych znajomych, część wspólnych, część nie. Ona wśród swoich znajomych ma min. swojego ex, ja moją ex. Mamy także masę innych znajomych kobiet i mężczyzn. Jeżeli związek budowany jest na prawidłowych relacjach, w tym przede wszystkim na zaufaniu do siebie, to ja nie widzę podstaw do tego aby ograniczać drugiej stronie kontakt z kimkolwiek. Ufałem żonie o dlatego nie widziałem nic złego w tym, że ma kontakt ze swoim ex, tego samego oczekiwałem od niej. Tym bardziej, że ja nigdy jej nie zawiodłem.
Jeżeli Ty uważasz, że normalnym jest ograniczanie się wzajemne w związku to niestety masz duży problem. Myśląc tymi kategoriami i zakładając, że moja żona miała jakiekolwiek podstawy do tego aby czuć się zdradzaną, to powiedz mi, czy równie dobrze mogłaby mieć do mnie pretensje o charakter mojej pracy?
Jestem PH, dużo podrużuję, w mojej pracy w 90% mam kontakt z kobietami, gdybym chciał żonę zdradzić, to już dawno mógłbym to zrobić, bo okazji do tego miałem naprawdę bez liku, wcale mi do tego ex nie była potrzebna. Jaki więc sens miała jej zazdrość o tą konkretną kobietę? Tym bardziej, że akurat nad moją z nią relacją żona miała całkowitą kontrolę, właśnie po to, aby nie było niedomówień.
Nikt nie lubi być ograniczany, tym bardziej, jeśli akurat nie ma żadnego powodu do jakichkolwiek pretensji.
A tak z ciekawości zapytam, dlaczego zakładając w innym dziale wątek ,,kiedy mężczyzna odrzuca kobietę" posłużyłeś się moim przykładem, czy też do mnie nawiązałeś? O kogo Ci chodziło? Ex czy żonę?

1,518

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Witaj Piotrze. Przeczytałam całą historię i muszę się podpisać .
Naprawdę jesteś zaslepiony i to bardzo.. żona przez miesiać się wybawila w łóżku z innym facetem , wróciła jak by nnigdy nic i Ty ją na dodatek bronisz!

... aż ciężko w to uwierzyć. Koszmar

1,519

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
ZywiecZdroj napisał/a:

Witaj Piotrze. Przeczytałam całą historię i muszę się podpisać .
Naprawdę jesteś zaslepiony i to bardzo.. żona przez miesiać się wybawila w łóżku z innym facetem , wróciła jak by nnigdy nic i Ty ją na dodatek bronisz!

... aż ciężko w to uwierzyć. Koszmar

Ja ją bronię? Nie, bronię siebie, jej nie mam zamiaru. Wiem co zrobiła, tylko jeszcze nie wiem jakie beda tego konsekwencje, jestem w takim miejscu, że wiem mniej niż wiecej.

1,520

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Cześć, Piotr, jak tam na froncie? Jak święta? Jak małżonka szanowna się sprawuje?

1,521

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Witaj Piotrze, śledzę Twój wątek i dzisiaj postanowiłam coś napisać. W zdradzie emocjonalnej wcale nie chodzi o zaufanie. Jako kobieta napisze Ci ze Twoja żona mogła być zwyczajnie zazdrosna, może czuła się w jakiś sposób zagrożona. Dawała Ci sygnały, które Ty zignorowales. Właśnie dlatego, że mogliście mieć swoich znajomych ona nic nie powiedziała wprost. Ale sygnalizowala, że jej to nie odpowiada. I Ty powinieneś to zrozumieć w końcu. Właśnie przez to ze może czuła się zagrożona mogła wpaść w ramiona innego. Mógł to być jeden z powodów. Widzisz gdzieś czytałam, że dla kobiety gorsza jest zdrada emocjonalna, a dla mężczyzny fizyczna. Ja z punktu widzenia kobiety się pod tym podpisuje.
Może jednak przemysl to i rozważ co mogła czuć Twoja żona, bo ja nie mówię że Twoje intencje były nieczyste, ale ona mogła to odbierać zupełnie inaczej! I ja bym jej się nawet wcale nie dziwiła.

1,522

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
panibaronowa napisał/a:

Cześć, Piotr, jak tam na froncie? Jak święta? Jak małżonka szanowna się sprawuje?

Świeta zleciały, za szybko, żonka na razie się stara.

1,523

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
tamta89 napisał/a:

Witaj Piotrze, śledzę Twój wątek i dzisiaj postanowiłam coś napisać. W zdradzie emocjonalnej wcale nie chodzi o zaufanie. Jako kobieta napisze Ci ze Twoja żona mogła być zwyczajnie zazdrosna, może czuła się w jakiś sposób zagrożona. Dawała Ci sygnały, które Ty zignorowales. Właśnie dlatego, że mogliście mieć swoich znajomych ona nic nie powiedziała wprost. Ale sygnalizowala, że jej to nie odpowiada. I Ty powinieneś to zrozumieć w końcu. Właśnie przez to ze może czuła się zagrożona mogła wpaść w ramiona innego. Mógł to być jeden z powodów. Widzisz gdzieś czytałam, że dla kobiety gorsza jest zdrada emocjonalna, a dla mężczyzny fizyczna. Ja z punktu widzenia kobiety się pod tym podpisuje.
Może jednak przemysl to i rozważ co mogła czuć Twoja żona, bo ja nie mówię że Twoje intencje były nieczyste, ale ona mogła to odbierać zupełnie inaczej! I ja bym jej się nawet wcale nie dziwiła.

Wiesz ale nie miała podstaw do tego aby czuć się zagrożona. Wiedziała, że to ona jest najważniejsza, nie traktowałem jej gorzej, mówiłem, że tylko ją kocham, że nie odszedłbym nigdy od niej, że ex to tylko przyjaciółka i nic mnie z nią nie łączy. Nie spotykalem sie z nia. Naprawde w moim zachowaniu nie bylo niczego co pozwoliloby jej miec takiei obawy, A tak poza tym, ona miala juz kontakt wirtualny trzy lata temu z jakims facetem, kiedy ja z ex jeszcze nie mialem zadnego kontaktu. Ona po prostu szukala sposobnosci do pelnej zdrady. Tak uwazam i tak jej mowilem.

1,524

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

Maniek szkoda, że nie zacytowałeś całości mojej wypowiedzi, bo ten zacytowany tylko fragment jak najbardziej można uznać za przejaw zdrady. Całość wygląda zupełnie inaczej. Mańku powtórze wiec tutaj to co pisałem tam. Każdy z nas, nawet będąc w związku zachowuje pewien obszar indywidualności. Zarówno ja jak i żona mamy różnych znajomych, część wspólnych, część nie. Ona wśród swoich znajomych ma min. swojego ex, ja moją ex. Mamy także masę innych znajomych kobiet i mężczyzn. Jeżeli związek budowany jest na prawidłowych relacjach, w tym przede wszystkim na zaufaniu do siebie, to ja nie widzę podstaw do tego aby ograniczać drugiej stronie kontakt z kimkolwiek. Ufałem żonie o dlatego nie widziałem nic złego w tym, że ma kontakt ze swoim ex, tego samego oczekiwałem od niej. Tym bardziej, że ja nigdy jej nie zawiodłem.
Jeżeli Ty uważasz, że normalnym jest ograniczanie się wzajemne w związku to niestety masz duży problem. Myśląc tymi kategoriami i zakładając, że moja żona miała jakiekolwiek podstawy do tego aby czuć się zdradzaną, to powiedz mi, czy równie dobrze mogłaby mieć do mnie pretensje o charakter mojej pracy?
Jestem PH, dużo podrużuję, w mojej pracy w 90% mam kontakt z kobietami, gdybym chciał żonę zdradzić, to już dawno mógłbym to zrobić, bo okazji do tego miałem naprawdę bez liku, wcale mi do tego ex nie była potrzebna. Jaki więc sens miała jej zazdrość o tą konkretną kobietę? Tym bardziej, że akurat nad moją z nią relacją żona miała całkowitą kontrolę, właśnie po to, aby nie było niedomówień.
Nikt nie lubi być ograniczany, tym bardziej, jeśli akurat nie ma żadnego powodu do jakichkolwiek pretensji.
A tak z ciekawości zapytam, dlaczego zakładając w innym dziale wątek ,,kiedy mężczyzna odrzuca kobietę" posłużyłeś się moim przykładem, czy też do mnie nawiązałeś? O kogo Ci chodziło? Ex czy żonę?

Dokładnie nie ma sie co tego wątku ex czepiać tymbardziej że nawet gdyby to z tego co Piotr pisał i tak by z tego nic nie wyszło bo jest na maxa u niej we friendzonie i obawiam się że wcześniej czy później usłyszałby magiczne" zostanmy przyjaciółmi"
Szkoda Pitera bo zastanawia sie nad powodami odejscia kobity a jest on jeden , gdbyby Piotr ją kręcił to by została. Szkoda że fajni, kumaci, zaradni faceci często mają o związkach zerowe pojęcie o intuicji nie mówiąc.

1,525

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Jak się Wam Piotrze wiedzie?

1,526 Ostatnio edytowany przez maniek_z_maniek (2015-04-08 12:57:07)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

Maniek szkoda, że nie zacytowałeś całości mojej wypowiedzi, bo ten zacytowany tylko fragment jak najbardziej można uznać za przejaw zdrady. Całość wygląda zupełnie inaczej. Mańku powtórze wiec tutaj to co pisałem tam. Każdy z nas, nawet będąc w związku zachowuje pewien obszar indywidualności. Zarówno ja jak i żona mamy różnych znajomych, część wspólnych, część nie. Ona wśród swoich znajomych ma min. swojego ex, ja moją ex. Mamy także masę innych znajomych kobiet i mężczyzn. Jeżeli związek budowany jest na prawidłowych relacjach, w tym przede wszystkim na zaufaniu do siebie, to ja nie widzę podstaw do tego aby ograniczać drugiej stronie kontakt z kimkolwiek. Ufałem żonie o dlatego nie widziałem nic złego w tym, że ma kontakt ze swoim ex, tego samego oczekiwałem od niej. Tym bardziej, że ja nigdy jej nie zawiodłem.
Jeżeli Ty uważasz, że normalnym jest ograniczanie się wzajemne w związku to niestety masz duży problem. Myśląc tymi kategoriami i zakładając, że moja żona miała jakiekolwiek podstawy do tego aby czuć się zdradzaną, to powiedz mi, czy równie dobrze mogłaby mieć do mnie pretensje o charakter mojej pracy?
Jestem PH, dużo podrużuję, w mojej pracy w 90% mam kontakt z kobietami, gdybym chciał żonę zdradzić, to już dawno mógłbym to zrobić, bo okazji do tego miałem naprawdę bez liku, wcale mi do tego ex nie była potrzebna. Jaki więc sens miała jej zazdrość o tą konkretną kobietę? Tym bardziej, że akurat nad moją z nią relacją żona miała całkowitą kontrolę, właśnie po to, aby nie było niedomówień.
Nikt nie lubi być ograniczany, tym bardziej, jeśli akurat nie ma żadnego powodu do jakichkolwiek pretensji.
A tak z ciekawości zapytam, dlaczego zakładając w innym dziale wątek ,,kiedy mężczyzna odrzuca kobietę" posłużyłeś się moim przykładem, czy też do mnie nawiązałeś? O kogo Ci chodziło? Ex czy żonę?

Przeciez sie nie zgadzala a Ty robiles swoje. Dla mnie to tak wyglada jakbyscie oboje nie szanowali siebie.

tamta89 napisał/a:

Witaj Piotrze, śledzę Twój wątek i dzisiaj postanowiłam coś napisać. W zdradzie emocjonalnej wcale nie chodzi o zaufanie. Jako kobieta napisze Ci ze Twoja żona mogła być zwyczajnie zazdrosna, może czuła się w jakiś sposób zagrożona. Dawała Ci sygnały, które Ty zignorowales. Właśnie dlatego, że mogliście mieć swoich znajomych ona nic nie powiedziała wprost. Ale sygnalizowala, że jej to nie odpowiada. I Ty powinieneś to zrozumieć w końcu. Właśnie przez to ze może czuła się zagrożona mogła wpaść w ramiona innego. Mógł to być jeden z powodów. Widzisz gdzieś czytałam, że dla kobiety gorsza jest zdrada emocjonalna, a dla mężczyzny fizyczna. Ja z punktu widzenia kobiety się pod tym podpisuje.
Może jednak przemysl to i rozważ co mogła czuć Twoja żona, bo ja nie mówię że Twoje intencje były nieczyste, ale ona mogła to odbierać zupełnie inaczej! I ja bym jej się nawet wcale nie dziwiła.

Dokladnie. Do sytuacji zdrady emocjonalej dochodzi rowniez w sytuacji "dyskomfortu" zwiazanego z niechcianym kontaktem partnera z osoba plci przeciwnej. Piotr jednak tutaj zaklina rzeczywistosc jak jakis rasowy zaklinacz. Jest madrzejszy od psychologow, ktorzy problemem zdrady zajmuja sie zawodowo.

"ona mogła to odbierać zupełnie inaczej!" - autor wspominal cos o wulgaryzmach ze strony zony w kierunku jego ex

"A tak poza tym, ona miala juz kontakt wirtualny trzy lata temu z jakims facetem," - i to jest powod do takiego samego kontaktu (nawet bardziej rzeczywistego) z ex?

Tak jak pisalem, tu jest problem relacji, ktory trzeba rozwiazac.

1,527 Ostatnio edytowany przez Skywalk (2015-04-08 17:39:02)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Maniek , w wielu sprawach sie z Tobą zgadzam ale jeśli chodzi o te kontakty Piotra z płcią przeciwną to prezentujesz zdanie takiego pantofla że żal. Ja rozumiem że może Tobie kobita NIE POZWALA (jakby w ogóle mogła czegokolwiek zabronić) na kontakty z innymi kobietami ale nie zakładaj że tak jest u innych. To co sie miał gosciu zamknąć w czterech ścianach i z nikim nie kontaktować ? Wez sie zastanów

1,528

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Madowa napisał/a:

Jak się Wam Piotrze wiedzie?

Witaj Madowa.
Sam nie wiem, czas pokarze. Dużo się teraz w moim życiu dzieje, dużo zmian, wątpliwości czy z tej mąki będzie jeszcze chleb.
Żona stara się zachowywać tak jak przed zdradą, ale dla mnie to już nie jest to co było.
Najbliższe miesiące wszystko zweryfikują.
Pozdrawiam wszystkich.
Piotr.

1,529

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Skywalk napisał/a:

Maniek , w wielu sprawach sie z Tobą zgadzam ale jeśli chodzi o te kontakty Piotra z płcią przeciwną to prezentujesz zdanie takiego pantofla że żal. Ja rozumiem że może Tobie kobita NIE POZWALA (jakby w ogóle mogła czegokolwiek zabronić) na kontakty z innymi kobietami ale nie zakładaj że tak jest u innych. To co sie miał gosciu zamknąć w czterech ścianach i z nikim nie kontaktować ? Wez sie zastanów

Podoisuje się pod tym...

1,530

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
ZywiecZdroj napisał/a:
Skywalk napisał/a:

Maniek , w wielu sprawach sie z Tobą zgadzam ale jeśli chodzi o te kontakty Piotra z płcią przeciwną to prezentujesz zdanie takiego pantofla że żal. Ja rozumiem że może Tobie kobita NIE POZWALA (jakby w ogóle mogła czegokolwiek zabronić) na kontakty z innymi kobietami ale nie zakładaj że tak jest u innych. To co sie miał gosciu zamknąć w czterech ścianach i z nikim nie kontaktować ? Wez sie zastanów

Podoisuje się pod tym...

Cześć, czytam ten wątek od początku. I popieram Mańka w tej kwestii.
Z tego co pisał Piotr o ex, to nie jest zwykła znajomość. Nie wiem czy dobrze pamiętam, bo tyle tych stron, ale te rozmowy na facebooku były codziennie, a jeśli nie codziennie to jakoś bardzo często. Zamiast ten czas poświęcać żonie, on go spędzał z ex przed kompem. I nie ma wytłumaczenia, że żona też z kimś tam rozmawiała, bo to znaczy, że żyliście obok siebie.
To ex się zwierzał, opowiadał jak mu minął dzień i rozmawiali o pierdołach- bo o czymś trzeba rozmawiać. Śmiał się do ekranu i do ex. Sam pisał, że kiedyś ex była mu bardzo bliska i kiedyś napisał, że nie wiadomo czy to z nią nie powinien być, a nie z żoną.
Ja sama będąc w związku mam znajomych i mam kolegów, ale byłoby to dziwne, że kilka razy w tygodniu rozmawiam z kolegą, już nie mówiąc o ex i się zwierzając, bo od tego mam partnera. A tym bardziej bym się nie zwierzała z problemów w związku, bo taka osoba potrafi nieźle namieszać.

1,531

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Oliwkaa napisał/a:
ZywiecZdroj napisał/a:
Skywalk napisał/a:

Maniek , w wielu sprawach sie z Tobą zgadzam ale jeśli chodzi o te kontakty Piotra z płcią przeciwną to prezentujesz zdanie takiego pantofla że żal. Ja rozumiem że może Tobie kobita NIE POZWALA (jakby w ogóle mogła czegokolwiek zabronić) na kontakty z innymi kobietami ale nie zakładaj że tak jest u innych. To co sie miał gosciu zamknąć w czterech ścianach i z nikim nie kontaktować ? Wez sie zastanów

Podoisuje się pod tym...

Cześć, czytam ten wątek od początku. I popieram Mańka w tej kwestii.
Z tego co pisał Piotr o ex, to nie jest zwykła znajomość. Nie wiem czy dobrze pamiętam, bo tyle tych stron, ale te rozmowy na facebooku były codziennie, a jeśli nie codziennie to jakoś bardzo często. Zamiast ten czas poświęcać żonie, on go spędzał z ex przed kompem. I nie ma wytłumaczenia, że żona też z kimś tam rozmawiała, bo to znaczy, że żyliście obok siebie.
To ex się zwierzał, opowiadał jak mu minął dzień i rozmawiali o pierdołach- bo o czymś trzeba rozmawiać. Śmiał się do ekranu i do ex. Sam pisał, że kiedyś ex była mu bardzo bliska i kiedyś napisał, że nie wiadomo czy to z nią nie powinien być, a nie z żoną.
Ja sama będąc w związku mam znajomych i mam kolegów, ale byłoby to dziwne, że kilka razy w tygodniu rozmawiam z kolegą, już nie mówiąc o ex i się zwierzając, bo od tego mam partnera. A tym bardziej bym się nie zwierzała z problemów w związku, bo taka osoba potrafi nieźle namieszać.

Oliwka, ale ja nie przesiadywałem przed komputerem po kilka godzin pisząc z ex, owszem kontakt mieliśmy bardzo częsty, ale to było kilka kilkanaście minut w ciągu dnia,bardzo żadko dłuższy, a jeżeli już taki był, to wtwdy kiedy żony nie było w domu.
Układ był czysto przyjacielski, bez żadnych podtekstów ani z mojej, ani z jej strony.
Ex potrafiła mnie mobilizować do walki o rodzinę pisała, żebym był uczciwy względem żony. Zachowywała się jak prawdziwa przyjaciółka i tak ją traktowałem.
Owszem przestałem ją tak postrzegać ale dopiero wtedy, kiedy zostawiła mnie żona. Myślałem wtedy, jak potoczyłoby sie moje źycie gdybym był z nią a nie żoną. Ale w tamtym czasie miałem już do tego prawo, bo jedną nogą byłem już wolnym człowiekiem.
Może ja myślę innymi kategoriami, ale jeśli coś jest jawne dla partnera, ma wgląd do wszystkiego i nie wyżądza to mu żadnej szkody, to ja uważam taki kontakt za dopuszczalny i absolutnie nie traktuje czegoś takiego jako zdradę.
Przecież ja codziennie o wiele więcej czasu niż ex poświęcałem zupełnie innym ludziom, wiec uważasz, że uzasadnionym by była zazdrość żony o np. moich klientów?
To, że z ex miałem kontakt, wcale nie oznacza, że zaniedbywałem żonę. To z nią rozmawiałem, z nią chodziłem na spacery, z nią spędzałem wolny czas. Nie mogla się czuć w żaden sposób odtrącona.

1,532 Ostatnio edytowany przez maniek_z_maniek (2015-04-09 12:15:47)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Skywalk napisał/a:

Maniek , w wielu sprawach sie z Tobą zgadzam ale jeśli chodzi o te kontakty Piotra z płcią przeciwną to prezentujesz zdanie takiego pantofla że żal. Ja rozumiem że może Tobie kobita NIE POZWALA (jakby w ogóle mogła czegokolwiek zabronić) na kontakty z innymi kobietami ale nie zakładaj że tak jest u innych. To co sie miał gosciu zamknąć w czterech ścianach i z nikim nie kontaktować ? Wez sie zastanów

Chlopie mylisz sie. Zdanie ktore tutaj prezentuje a wlasciwie podejscie jest wyrazem tego, ze tego typu problemy powinny byc rozwiazywane na poziomie relacji parterskiej. To w zaden sposob nie jest kwestia bycia pantoflem (oj usmialem sie tutaj z tego) tylko zrozumienia ze nie robie w zwiazku przykrosci partnerowi jesli sie on na to nie zgadza ale kategoria rzeczy musi byc adekwatna. Emocjonany kontakt z plcia przeciwna do takiej kategorii sie zaliczna. Juz lepiej ukrywac to przed partnerem albo go w te relacje wciagnac. Ale jesli partner wyraza negatywne zdanie w takim przypadku a ja postepuje inaczej, to jest to wyrazem mojej nielojalnosci wobec pratnera, z ktorym buduje relacje partnerskie, ktory ma prawo do obaw, obserwacji. I nie mowie tutaj o sytuacji sporadycznego kontaktu, ale takiego stalego, ktory ma okreslony wplyw na zwiazek, co obserwuje zarowno moj partner, jak i ja moge obserwowac. Autor nie traktowal tej relacji w czysty sposob, na co ktos zwrocil uwage, bo napisane bylo to w innym watku, zona tez raczej sie ostro na to nie zgadzala. Mnie sie wydaje raczej ze Ty podobnie jak autor, jestescie w mysleniu na takim etapie "walki" o dominacje w zwiazku, gdzie odpowiedzia na czyjes dzialanie jest swoje dzialanie (na zasadzie skoro ona to i ja) bez zrozumienia ze skoro czyjes dzialania powodowaly efekt destrukcyjny u mnie, to takie same dzialania beda powodowaly efekt destrukcyjny u tegoz tez partnera. I to nie jest kwestia tresci rozmow, gdzy te zaleza od plci, charakteru, itd. Jezeli o mnie chodzi to ja ten etap mam juz za soba, dominowalem kiedys i mnie to juz zmeczylo. Zawsze moge robic co chce ale po co? Wtedy jestsem tak naprawde ze soba sam. Zauwaz ze zrozumienie czesci kobiet opiera sie na czyms innym, niz klasyczny program "ulegania dominantowi" ale jest to program identyfikacji siebie (i przez to oddania) z osoba partnera, ktory wtedy musi przejawiac pewna tozsamosc ze mna (takie sa oczekiwania) i rozdzwieki w tym powoduja dysonans. Jest to jakis etap w historii zwiazku, ktorego nie potrafie nazwac. Podejrzewam ze dalej bedzie to zycie w zrozumieniu ale i prawdziwej odrebnosci - w sensie poszanowania czyjejs odrebnosci, aktywnego bycia obok. Rowniez tego nie potrafie nazwac.

Tego typu relacje powoduja powstanie wiezi emocjonalej, glownie ze strony kobiety. W tym kontretnym przypadku bylo to w rzeczywistosci wytwarzanie takiej relacji ale ze strony Ex autora, co bylo tez pewnym wiklaniem jej w jakas chora relacje i to przy ciekawej konfiguracji, ze nie jest to osoba zdolna do zdefiniowania swoich uczuc, podobnie jak i zona autora. I wlasnie tylko po to zeby "pokazac zonie" kto tu rzadzi.

Pewnie ze wg. tego schematu mozna budowac relacje ale chlopie "wrzuc na luz". Jesli ktos inny potrafi swiadomie i chce budowac relacje na innych zasadach to pozwol mu na to. Dzieki temu bedzie mu sie zylo lepiej i spokojniej.

1,533

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Nie uważam, że powinna być zazdrosna o klientów, ale o taki kontakt z tą samą osobą, jak najbardziej. Wiesz, kobiety myślą i czują innymi kategoriami niż mężczyźni i analizują co i jak zostało powiedziane, w jakim kontekście i kiedy. Emocjonalna więź między Wami była i jest. Natomiast nie jest to powód do zdrady małżonki. jak jej było źle to mogła się po prostu rozwieść, albo wnieść o separację.

Co z terapią małżeńską? Czytałam, że żona nie chce na razie iść, ale czy Ty masz jakąs wiedzę na ten temat np. z forów internetowych, kto jest najlepszym specjalistą, jak długi jest termin oczekiwania itp? bo jak się ona w końcu zdecyduje to może się okazać, że będziecie czekać miesiąc czy dwa na wizytę. A im dłużej to się odwleka, tym bardziej się to wszystko rozmywa na "wieczne nigdy". za chwilę wakacje to też nie pójdzie, bo jej termin będzie kolidował
Może ona czeka jak powiesz "umówilem nas do najlepszego specjalisty na 28 kwietnia godz. 10.00, masz czas na zastanowienie się nad wszystkim czy chcesz iść czy nie, czy chcesz ratować małżeństwo czy nie".

1,534 Ostatnio edytowany przez Nektarynka53 (2015-04-09 13:01:39)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
Oliwkaa napisał/a:
ZywiecZdroj napisał/a:

Podoisuje się pod tym...

Cześć, czytam ten wątek od początku. I popieram Mańka w tej kwestii.
Z tego co pisał Piotr o ex, to nie jest zwykła znajomość. Nie wiem czy dobrze pamiętam, bo tyle tych stron, ale te rozmowy na facebooku były codziennie, a jeśli nie codziennie to jakoś bardzo często. Zamiast ten czas poświęcać żonie, on go spędzał z ex przed kompem. I nie ma wytłumaczenia, że żona też z kimś tam rozmawiała, bo to znaczy, że żyliście obok siebie.
To ex się zwierzał, opowiadał jak mu minął dzień i rozmawiali o pierdołach- bo o czymś trzeba rozmawiać. Śmiał się do ekranu i do ex. Sam pisał, że kiedyś ex była mu bardzo bliska i kiedyś napisał, że nie wiadomo czy to z nią nie powinien być, a nie z żoną.
Ja sama będąc w związku mam znajomych i mam kolegów, ale byłoby to dziwne, że kilka razy w tygodniu rozmawiam z kolegą, już nie mówiąc o ex i się zwierzając, bo od tego mam partnera. A tym bardziej bym się nie zwierzała z problemów w związku, bo taka osoba potrafi nieźle namieszać.

Oliwka, ale ja nie przesiadywałem przed komputerem po kilka godzin pisząc z ex, owszem kontakt mieliśmy bardzo częsty, ale to było kilka kilkanaście minut w ciągu dnia,bardzo żadko dłuższy, a jeżeli już taki był, to wtwdy kiedy żony nie było w domu.
Układ był czysto przyjacielski, bez żadnych podtekstów ani z mojej, ani z jej strony.
Ex potrafiła mnie mobilizować do walki o rodzinę pisała, żebym był uczciwy względem żony. Zachowywała się jak prawdziwa przyjaciółka i tak ją traktowałem.
Owszem przestałem ją tak postrzegać ale dopiero wtedy, kiedy zostawiła mnie żona. Myślałem wtedy, jak potoczyłoby sie moje źycie gdybym był z nią a nie żoną. Ale w tamtym czasie miałem już do tego prawo, bo jedną nogą byłem już wolnym człowiekiem.
Może ja myślę innymi kategoriami, ale jeśli coś jest jawne dla partnera, ma wgląd do wszystkiego i nie wyżądza to mu żadnej szkody, to ja uważam taki kontakt za dopuszczalny i absolutnie nie traktuje czegoś takiego jako zdradę.
Przecież ja codziennie o wiele więcej czasu niż ex poświęcałem zupełnie innym ludziom, wiec uważasz, że uzasadnionym by była zazdrość żony o np. moich klientów?
To, że z ex miałem kontakt, wcale nie oznacza, że zaniedbywałem żonę. To z nią rozmawiałem, z nią chodziłem na spacery, z nią spędzałem wolny czas. Nie mogla się czuć w żaden sposób odtrącona.

Piotrze jeśli szczerze i twierdząco możesz odpowiedzieć na pytanie "gdyby moja żona miała kontakt z ex NIC, A NIC by mnie to nie ruszyło, szczególnie gdybym widział ją pdczas rozmowy z nim" to w sumie miałeś prawo rozmawiać z ex. Bardzo ważnym jest, aby zasięgnąć opinii Swojej drugiej połówki przed pogłębianiem tego typu znajomości. Jak będzie czuła się w zaistniałej sytuacji? Przecież ex była dla Ciebie bardzo bliską osobą, musisz o tym pamiętać i troszkę pomyśleć o osobie, która jest teraz najważniejsza i nie warto pogarszać relacji z tego powodu hmm. Ty wiesz co czujesz, Ona nie czyta w Twoich myślach i polega na czynach.
Sama mając na względzie zaufanie mogłabym "olać" niektóre sygnały męża w stosunku do pewnych osób - jednak na pewno mąż jest najbliższą mi osobą i zawsze muszę mieć na względzie Jego uczucia, tym bardziej, że nie jest chorym zazdrośnikiem za co Mu szczerze dziękuję smile. Nie warto pogarszać relacji z powodu ex. Moim zdaniem dobre intencje ex mogłeś udowodnić poprzez zapoznanie dam ze Sobą wink. Zobaczyłaby, że Ona może Ci ufać.

1,535

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Nektarynka53 napisał/a:
Piotr74 napisał/a:
Oliwkaa napisał/a:

Cześć, czytam ten wątek od początku. I popieram Mańka w tej kwestii.
Z tego co pisał Piotr o ex, to nie jest zwykła znajomość. Nie wiem czy dobrze pamiętam, bo tyle tych stron, ale te rozmowy na facebooku były codziennie, a jeśli nie codziennie to jakoś bardzo często. Zamiast ten czas poświęcać żonie, on go spędzał z ex przed kompem. I nie ma wytłumaczenia, że żona też z kimś tam rozmawiała, bo to znaczy, że żyliście obok siebie.
To ex się zwierzał, opowiadał jak mu minął dzień i rozmawiali o pierdołach- bo o czymś trzeba rozmawiać. Śmiał się do ekranu i do ex. Sam pisał, że kiedyś ex była mu bardzo bliska i kiedyś napisał, że nie wiadomo czy to z nią nie powinien być, a nie z żoną.
Ja sama będąc w związku mam znajomych i mam kolegów, ale byłoby to dziwne, że kilka razy w tygodniu rozmawiam z kolegą, już nie mówiąc o ex i się zwierzając, bo od tego mam partnera. A tym bardziej bym się nie zwierzała z problemów w związku, bo taka osoba potrafi nieźle namieszać.

Oliwka, ale ja nie przesiadywałem przed komputerem po kilka godzin pisząc z ex, owszem kontakt mieliśmy bardzo częsty, ale to było kilka kilkanaście minut w ciągu dnia,bardzo żadko dłuższy, a jeżeli już taki był, to wtwdy kiedy żony nie było w domu.
Układ był czysto przyjacielski, bez żadnych podtekstów ani z mojej, ani z jej strony.
Ex potrafiła mnie mobilizować do walki o rodzinę pisała, żebym był uczciwy względem żony. Zachowywała się jak prawdziwa przyjaciółka i tak ją traktowałem.
Owszem przestałem ją tak postrzegać ale dopiero wtedy, kiedy zostawiła mnie żona. Myślałem wtedy, jak potoczyłoby sie moje źycie gdybym był z nią a nie żoną. Ale w tamtym czasie miałem już do tego prawo, bo jedną nogą byłem już wolnym człowiekiem.
Może ja myślę innymi kategoriami, ale jeśli coś jest jawne dla partnera, ma wgląd do wszystkiego i nie wyżądza to mu żadnej szkody, to ja uważam taki kontakt za dopuszczalny i absolutnie nie traktuje czegoś takiego jako zdradę.
Przecież ja codziennie o wiele więcej czasu niż ex poświęcałem zupełnie innym ludziom, wiec uważasz, że uzasadnionym by była zazdrość żony o np. moich klientów?
To, że z ex miałem kontakt, wcale nie oznacza, że zaniedbywałem żonę. To z nią rozmawiałem, z nią chodziłem na spacery, z nią spędzałem wolny czas. Nie mogla się czuć w żaden sposób odtrącona.

Piotrze jeśli szczerze i twierdząco możesz odpowiedzieć na pytanie "gdyby moja żona miała kontakt z ex NIC, A NIC by mnie to nie ruszyło, szczególnie gdybym widział ją pdczas rozmowy z nim" to w sumie miałeś prawo rozmawiać z ex. Bardzo ważnym jest, aby zasięgnąć opinii Swojej drugiej połówki przed pogłębianiem tego typu znajomości. Jak będzie czuła się w zaistniałej sytuacji? Przecież ex była dla Ciebie bardzo bliską osobą, musisz o tym pamiętać i troszkę pomyśleć o osobie, która jest teraz najważniejsza i nie warto pogarszać relacji z tego powodu hmm. Ty wiesz co czujesz, Ona nie czyta w Twoich myślach i polega na czynach.
Sama mając na względzie zaufanie mogłabym "olać" niektóre sygnały męża w stosunku do pewnych osób - jednak na pewno mąż jest najbliższą mi osobą i zawsze muszę mieć na względzie Jego uczucia, tym bardziej, że nie jest chorym zazdrośnikiem za co Mu szczerze dziękuję smile. Nie warto pogarszać relacji z powodu ex. Moim zdaniem dobre intencje ex mogłeś udowodnić poprzez zapoznanie dam ze Sobą wink. Zobaczyłaby, że Ona może Ci ufać.

Nektarynko, one się znają. Może nie za dobrze, ale się znają. Poznały się jeszcze przed naszym ślubem,  mieszkaliśmy wtedy w jednym mieście, spotykaliśmy się czasem na kawie u mojej kuzynki wspólnie, potem po ślubie byliśmy u niej razem na kawie w domu. Teraz kiedy ex 3 lata temu przeprowadziła sie do naszego miasta, to proponowała, abym z żoną do niej przyjechał na grilla kiedy już urządziła swoje mieszkanie, ale żonacnie chciała a ja sam nie pojechałem. Od jej przeprowadzki do naszego miasta żona jest do niej nastawiona anty. Możliwe, że wynika to z tego, że czuje się od niej w jakimś sensie gorsza i przez to zagrożona.

1,536

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
Nektarynka53 napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

Oliwka, ale ja nie przesiadywałem przed komputerem po kilka godzin pisząc z ex, owszem kontakt mieliśmy bardzo częsty, ale to było kilka kilkanaście minut w ciągu dnia,bardzo żadko dłuższy, a jeżeli już taki był, to wtwdy kiedy żony nie było w domu.
Układ był czysto przyjacielski, bez żadnych podtekstów ani z mojej, ani z jej strony.
Ex potrafiła mnie mobilizować do walki o rodzinę pisała, żebym był uczciwy względem żony. Zachowywała się jak prawdziwa przyjaciółka i tak ją traktowałem.
Owszem przestałem ją tak postrzegać ale dopiero wtedy, kiedy zostawiła mnie żona. Myślałem wtedy, jak potoczyłoby sie moje źycie gdybym był z nią a nie żoną. Ale w tamtym czasie miałem już do tego prawo, bo jedną nogą byłem już wolnym człowiekiem.
Może ja myślę innymi kategoriami, ale jeśli coś jest jawne dla partnera, ma wgląd do wszystkiego i nie wyżądza to mu żadnej szkody, to ja uważam taki kontakt za dopuszczalny i absolutnie nie traktuje czegoś takiego jako zdradę.
Przecież ja codziennie o wiele więcej czasu niż ex poświęcałem zupełnie innym ludziom, wiec uważasz, że uzasadnionym by była zazdrość żony o np. moich klientów?
To, że z ex miałem kontakt, wcale nie oznacza, że zaniedbywałem żonę. To z nią rozmawiałem, z nią chodziłem na spacery, z nią spędzałem wolny czas. Nie mogla się czuć w żaden sposób odtrącona.

Piotrze jeśli szczerze i twierdząco możesz odpowiedzieć na pytanie "gdyby moja żona miała kontakt z ex NIC, A NIC by mnie to nie ruszyło, szczególnie gdybym widział ją pdczas rozmowy z nim" to w sumie miałeś prawo rozmawiać z ex. Bardzo ważnym jest, aby zasięgnąć opinii Swojej drugiej połówki przed pogłębianiem tego typu znajomości. Jak będzie czuła się w zaistniałej sytuacji? Przecież ex była dla Ciebie bardzo bliską osobą, musisz o tym pamiętać i troszkę pomyśleć o osobie, która jest teraz najważniejsza i nie warto pogarszać relacji z tego powodu hmm. Ty wiesz co czujesz, Ona nie czyta w Twoich myślach i polega na czynach.
Sama mając na względzie zaufanie mogłabym "olać" niektóre sygnały męża w stosunku do pewnych osób - jednak na pewno mąż jest najbliższą mi osobą i zawsze muszę mieć na względzie Jego uczucia, tym bardziej, że nie jest chorym zazdrośnikiem za co Mu szczerze dziękuję smile. Nie warto pogarszać relacji z powodu ex. Moim zdaniem dobre intencje ex mogłeś udowodnić poprzez zapoznanie dam ze Sobą wink. Zobaczyłaby, że Ona może Ci ufać.

Nektarynko, one się znają. Może nie za dobrze, ale się znają. Poznały się jeszcze przed naszym ślubem,  mieszkaliśmy wtedy w jednym mieście, spotykaliśmy się czasem na kawie u mojej kuzynki wspólnie, potem po ślubie byliśmy u niej razem na kawie w domu. Teraz kiedy ex 3 lata temu przeprowadziła sie do naszego miasta, to proponowała, abym z żoną do niej przyjechał na grilla kiedy już urządziła swoje mieszkanie, ale żonacnie chciała a ja sam nie pojechałem. Od jej przeprowadzki do naszego miasta żona jest do niej nastawiona anty. Możliwe, że wynika to z tego, że czuje się od niej w jakimś sensie gorsza i przez to zagrożona.

Piotrze czy z żoną rozmawiałeś już o Twojej Ex. Moze warto ?? A nie domniemywać jak ona sie czuła co myślała??

1,537

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Rozmawiałem z nią nie raz mówiłem, żeby mi wytłumaczyła o co jej chodzi, dlaczego jest tak anty do niej nastawiona, co jej w niej i jej zachowaniu przeszkadza. Czy widzi w niej zagrożenie dla siebie. Żona zawsze mówiła, że nie czuje się zagrożona, zazdrosna ani gorsza. Ale dlaczego tak jej nie lubi nie potrafi wyjaśnić.Ot takue ma widzimisię. 

1,538

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
Nektarynka53 napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

Oliwka, ale ja nie przesiadywałem przed komputerem po kilka godzin pisząc z ex, owszem kontakt mieliśmy bardzo częsty, ale to było kilka kilkanaście minut w ciągu dnia,bardzo żadko dłuższy, a jeżeli już taki był, to wtwdy kiedy żony nie było w domu.
Układ był czysto przyjacielski, bez żadnych podtekstów ani z mojej, ani z jej strony.
Ex potrafiła mnie mobilizować do walki o rodzinę pisała, żebym był uczciwy względem żony. Zachowywała się jak prawdziwa przyjaciółka i tak ją traktowałem.
Owszem przestałem ją tak postrzegać ale dopiero wtedy, kiedy zostawiła mnie żona. Myślałem wtedy, jak potoczyłoby sie moje źycie gdybym był z nią a nie żoną. Ale w tamtym czasie miałem już do tego prawo, bo jedną nogą byłem już wolnym człowiekiem.
Może ja myślę innymi kategoriami, ale jeśli coś jest jawne dla partnera, ma wgląd do wszystkiego i nie wyżądza to mu żadnej szkody, to ja uważam taki kontakt za dopuszczalny i absolutnie nie traktuje czegoś takiego jako zdradę.
Przecież ja codziennie o wiele więcej czasu niż ex poświęcałem zupełnie innym ludziom, wiec uważasz, że uzasadnionym by była zazdrość żony o np. moich klientów?
To, że z ex miałem kontakt, wcale nie oznacza, że zaniedbywałem żonę. To z nią rozmawiałem, z nią chodziłem na spacery, z nią spędzałem wolny czas. Nie mogla się czuć w żaden sposób odtrącona.

Piotrze jeśli szczerze i twierdząco możesz odpowiedzieć na pytanie "gdyby moja żona miała kontakt z ex NIC, A NIC by mnie to nie ruszyło, szczególnie gdybym widział ją pdczas rozmowy z nim" to w sumie miałeś prawo rozmawiać z ex. Bardzo ważnym jest, aby zasięgnąć opinii Swojej drugiej połówki przed pogłębianiem tego typu znajomości. Jak będzie czuła się w zaistniałej sytuacji? Przecież ex była dla Ciebie bardzo bliską osobą, musisz o tym pamiętać i troszkę pomyśleć o osobie, która jest teraz najważniejsza i nie warto pogarszać relacji z tego powodu hmm. Ty wiesz co czujesz, Ona nie czyta w Twoich myślach i polega na czynach.
Sama mając na względzie zaufanie mogłabym "olać" niektóre sygnały męża w stosunku do pewnych osób - jednak na pewno mąż jest najbliższą mi osobą i zawsze muszę mieć na względzie Jego uczucia, tym bardziej, że nie jest chorym zazdrośnikiem za co Mu szczerze dziękuję smile. Nie warto pogarszać relacji z powodu ex. Moim zdaniem dobre intencje ex mogłeś udowodnić poprzez zapoznanie dam ze Sobą wink. Zobaczyłaby, że Ona może Ci ufać.

Nektarynko, one się znają. Może nie za dobrze, ale się znają. Poznały się jeszcze przed naszym ślubem,  mieszkaliśmy wtedy w jednym mieście, spotykaliśmy się czasem na kawie u mojej kuzynki wspólnie, potem po ślubie byliśmy u niej razem na kawie w domu. Teraz kiedy ex 3 lata temu przeprowadziła sie do naszego miasta, to proponowała, abym z żoną do niej przyjechał na grilla kiedy już urządziła swoje mieszkanie, ale żonacnie chciała a ja sam nie pojechałem. Od jej przeprowadzki do naszego miasta żona jest do niej nastawiona anty. Możliwe, że wynika to z tego, że czuje się od niej w jakimś sensie gorsza i przez to zagrożona.

No to jak widać Twoja żona z jakiś powodów stworzyła zazdrość z niczego smile. Niektórzy bardzo szybko ulegają innym tzn. podczas rozmowy w towarzystwie pada, że osoby zdradzające noszą zielone ubrania (specjalnie wymyśliłam bzdurę, aby pokazać jakiś przykład tongue), bo u wszystkich zdradzonych w tym gronie partner/partnerka nosili zielone rzeczy. Wówczas ta osoba widząc męża/żonę w tych ubraniach tworzy już domysły. Obecnie mamy czasy, że naprawdę mało co jest szablonowe jak było za PRL, gdzie wręcz było to wymagane smile. Najlepiej dwa razy się zastanowić oraz dobrze sprawdzić pewne rzeczy zanim stworzy się we własnej głowie osąd i na nim zacznie dokonywać opinii/wyborów. Moim zdaniem XXI wiek jest epoką bardzo dużych zmian poglądowych/kulturowych.

Kiedyś po ubiorze można było mniej więcej określić kto kim był z zawodu. Obecnie jest to prawie niemożliwe.

1,539 Ostatnio edytowany przez Przyszłość (2015-04-09 20:16:00)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

Rozmawiałem z nią nie raz mówiłem, żeby mi wytłumaczyła o co jej chodzi, dlaczego jest tak anty do niej nastawiona, co jej w niej i jej zachowaniu przeszkadza. Czy widzi w niej zagrożenie dla siebie. Żona zawsze mówiła, że nie czuje się zagrożona, zazdrosna ani gorsza. Ale dlaczego tak jej nie lubi nie potrafi wyjaśnić.Ot takue ma widzimisię. 

Piotr,
Tak sobie myślę, że
Po pierwsze, jeśli dwoje ludzi sobie ufa i wierzy w swoją uczciwość, to kontakt z exami. z kolegami czy koleżankami (z pracy i nie tylko), klientami, sąsiadami itd. nikogo w związku nie drażni i nie rażi. Wszystkie te osoby są wówczas zewnętrzną otoczką wyjątkowej i szczególnej więzi i bliskości między nimi i w konsekwencji nie upatrują w relacjach z innymi zagrożenia dla swojego związku.
Po drugie, jeśli jedno z małżonków czuje, że drugie od niego emocjonalnie "ucieka" i zaniepokojone mówi o tym głośno i wyraźne a w odpowiedzi słyszy bagatelizowanie i wyśmiewanie "obaw", to raczej niedobrze świadczy o tym drugim.
Po trzecie, jeśli jedno z małżonków mimo pewności co do niewinnego charakteru relacji drugiego małżonka z wszelkiego rodzaju exami, kolegami/koleżankami, znajomymi itd. nalega na zerwanie kontaktu, to raczej niedobrze świadczy o tym pierwszym.
A jak to było u Was?

1,540

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Dobry wieczór Piotrze,
uważam że problem zdrady tj żony i powodów dla których to zrobiła, co ją ku temu skłoniło, jak to sugerują niektóre osoby- twoje kontakty z ex narzeczona, niechęć/zazdrość/twojej żony/twoja zdrada emocjonalna- TO NIE JEST TO POWÓD do zdrady, ale to moja opinia.
Ale... gdy partner nie jest w pełni dojrzały to może być to "odwet" w jego mniemaniu na "niewiernym", próba podniesienia swojej samooceny, zwrócenia na siebie- relację uwagi. Niestety to żałosna postawa partnera/partnerki gdy tak się dzieje w związku.
Zamiast szczerze ze sobą rozmawiać, zastanawiać się nad rozwiązaniem problemu, pracować nad relacją, wyjasniac sobie wątpliwości, wspierać się i szanować, nawet kosztem rezygnacji/rozluźnienia kontaktów z ex, bo mógł to być warunek żony. Natomiast  zaborczość partnera "zabija relację". Tak samo to działa w drugą stronę, gdy nie ma zainteresowania ze strony partnera.
Teraz jest to gdybanie...
Dlaczego twoja żona nie lubi twojej ex narzeczonej, ano prawdopodobnie dlatego że ona była "przed" żoną, ano dlatego że ciebie z ex łączy przyjazn, że masz sentyment do przeszłości, że kiedyś musiała usłyszeć od ciebie/od innych- np.twojej mamy, jaka fajna parą byliście...
Przy zaniżonej samoocenie, przy braku doświadczenia seksualnego /niewielkim doświadczeniu bycia w związkach z innymi facetami, gdy na "widoku" zjawia się "atrakcyjny", zainteresowany, schlebiający men - mogło to podziałać na żonę.
To nie jest już ważne, co ona... aczkolwiek zrozumienie mechanizmów które nia kierowały mogą być dla ciebie w twoim zdrowieniu przydatne. Natomiast to nie zwalnia ją z ponoszenia konsekwencji jej wyborów.

Zostałes Piotrze przez nią okrutnie skrzywdzony, doświadczony, ponieważ nie było/ nie ma w niej empatii w stosunku do ciebie, ale też nie dojrzała do małżeństwa.
Może teraz gdy jest w domu możesz z nią szczerze o tym porozmawiać.

Terazniejszość- jaka ona jest dla ciebie, jak się czujesz w obecności żony, o czym myślisz gdy ją widzisz...

Przyszłość- jest przed tobą, czy już wiesz jak i z "kim" chcesz żyć, czego nie chcesz, nie możesz, co zrobisz...
Szczere odpowiedzenie sobie na te pytania mogą zająć tobie trochę czasu.
Jeżeli spotykasz się z psychoterapeutą to zapewne pojawią się te pytania.

1,541

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Przyszłość napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

Rozmawiałem z nią nie raz mówiłem, żeby mi wytłumaczyła o co jej chodzi, dlaczego jest tak anty do niej nastawiona, co jej w niej i jej zachowaniu przeszkadza. Czy widzi w niej zagrożenie dla siebie. Żona zawsze mówiła, że nie czuje się zagrożona, zazdrosna ani gorsza. Ale dlaczego tak jej nie lubi nie potrafi wyjaśnić.Ot takue ma widzimisię. 

Piotr,
Tak sobie myślę, że
Po pierwsze, jeśli dwoje ludzi sobie ufa i wierzy w swoją uczciwość, to kontakt z exami. z kolegami czy koleżankami (z pracy i nie tylko), klientami, sąsiadami itd. nikogo w związku nie drażni i nie rażi. Wszystkie te osoby są wówczas zewnętrzną otoczką wyjątkowej i szczególnej więzi i bliskości między nimi i w konsekwencji nie upatrują w relacjach z innymi zagrożenia dla swojego związku.
Po drugie, jeśli jedno z małżonków czuje, że drugie od niego emocjonalnie "ucieka" i zaniepokojone mówi o tym głośno i wyraźne a w odpowiedzi słyszy bagatelizowanie i wyśmiewanie "obaw", to raczej niedobrze świadczy o tym drugim.
Po trzecie, jeśli jedno z małżonków mimo pewności co do niewinnego charakteru relacji drugiego małżonka z wszelkiego rodzaju exami, kolegami/koleżankami, znajomymi itd. nalega na zerwanie kontaktu, to raczej niedobrze świadczy o tym pierwszym.
A jak to było u Was?

Witaj Przyszłość.
Pytasz jak było u nas?
Ja osibiście uważam, że najbardziej pasującą wersją jest ta trzecia. Dlaczego tak myślę. Ano dlatego, że ja nie lekceważyłem nigdy zdania żony, ale próbując z nią rozmawiać o moich kontaktach z ex, pytając co jej w nich przeszkadza, nigdy nie dostałem, żadnej konkretnej odpowiedzi. Słyszałem natomiast, że żona nie jest absolutnie o nią zazdrosna. Ja nie majac przed żoną nic do ukrycia, nie angażując się emocjonalnie w kontaktach z ex i nie słysząc żadnego konkretnego powodu, dla którego miałbym ten kontakt ograniczyć lub zerwać, nie zrobiłem tego.
Uważam, że zerwanie kontaktu z osobą która zna sie praktycznie od zawsze, dla widzimisię partnera, który nie porrafi podać choć jednego powodu, jest zbytnia ingerencja we wlasna strefe źyciową. To było triochę na zasadzie ,,nie, bo nie" ze strony żony. Jestem zła. Dlaczego? Bo jestem. 
Miłego weekendu wsztstkim życzę.

1,542

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
Przyszłość napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

Rozmawiałem z nią nie raz mówiłem, żeby mi wytłumaczyła o co jej chodzi, dlaczego jest tak anty do niej nastawiona, co jej w niej i jej zachowaniu przeszkadza. Czy widzi w niej zagrożenie dla siebie. Żona zawsze mówiła, że nie czuje się zagrożona, zazdrosna ani gorsza. Ale dlaczego tak jej nie lubi nie potrafi wyjaśnić.Ot takue ma widzimisię. 

Piotr,
Tak sobie myślę, że
Po pierwsze, jeśli dwoje ludzi sobie ufa i wierzy w swoją uczciwość, to kontakt z exami. z kolegami czy koleżankami (z pracy i nie tylko), klientami, sąsiadami itd. nikogo w związku nie drażni i nie rażi. Wszystkie te osoby są wówczas zewnętrzną otoczką wyjątkowej i szczególnej więzi i bliskości między nimi i w konsekwencji nie upatrują w relacjach z innymi zagrożenia dla swojego związku.
Po drugie, jeśli jedno z małżonków czuje, że drugie od niego emocjonalnie "ucieka" i zaniepokojone mówi o tym głośno i wyraźne a w odpowiedzi słyszy bagatelizowanie i wyśmiewanie "obaw", to raczej niedobrze świadczy o tym drugim.
Po trzecie, jeśli jedno z małżonków mimo pewności co do niewinnego charakteru relacji drugiego małżonka z wszelkiego rodzaju exami, kolegami/koleżankami, znajomymi itd. nalega na zerwanie kontaktu, to raczej niedobrze świadczy o tym pierwszym.
A jak to było u Was?

Witaj Przyszłość.
Pytasz jak było u nas?
Ja osibiście uważam, że najbardziej pasującą wersją jest ta trzecia. Dlaczego tak myślę. Ano dlatego, że ja nie lekceważyłem nigdy zdania żony, ale próbując z nią rozmawiać o moich kontaktach z ex, pytając co jej w nich przeszkadza, nigdy nie dostałem, żadnej konkretnej odpowiedzi. Słyszałem natomiast, że żona nie jest absolutnie o nią zazdrosna. Ja nie majac przed żoną nic do ukrycia, nie angażując się emocjonalnie w kontaktach z ex i nie słysząc żadnego konkretnego powodu, dla którego miałbym ten kontakt ograniczyć lub zerwać, nie zrobiłem tego.
Uważam, że zerwanie kontaktu z osobą która zna sie praktycznie od zawsze, dla widzimisię partnera, który nie porrafi podać choć jednego powodu, jest zbytnia ingerencja we wlasna strefe źyciową. To było triochę na zasadzie ,,nie, bo nie" ze strony żony. Jestem zła. Dlaczego? Bo jestem. 
Miłego weekendu wsztstkim życzę.

Nie wydaję mi się by którejś kobiecie łatwo przyszło przyznać się do zazdrości o inna kobietę - to by znaczyło że uważa się sama za gorszą od niej!
Myślę że nie zerwałeś kontaktu z ex bo czerpałeś z tego jakąś satysfakcję ... dowartościowywałeś się tym ... a nie że miałeś jakieś tam zasady . Pozwoliłeś nam tu poznać siebie... Twoje zasady są raczej płynne...mówi się na to że ktoś robi co chce.. nie patrzy na emocje innych.

Mówiłeś ex że zona ma coś przeciwko waszym relacjom ?

1,543

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
chceuciekacstad napisał/a:
Piotr74 napisał/a:
Przyszłość napisał/a:

Piotr,
Tak sobie myślę, że
Po pierwsze, jeśli dwoje ludzi sobie ufa i wierzy w swoją uczciwość, to kontakt z exami. z kolegami czy koleżankami (z pracy i nie tylko), klientami, sąsiadami itd. nikogo w związku nie drażni i nie rażi. Wszystkie te osoby są wówczas zewnętrzną otoczką wyjątkowej i szczególnej więzi i bliskości między nimi i w konsekwencji nie upatrują w relacjach z innymi zagrożenia dla swojego związku.
Po drugie, jeśli jedno z małżonków czuje, że drugie od niego emocjonalnie "ucieka" i zaniepokojone mówi o tym głośno i wyraźne a w odpowiedzi słyszy bagatelizowanie i wyśmiewanie "obaw", to raczej niedobrze świadczy o tym drugim.
Po trzecie, jeśli jedno z małżonków mimo pewności co do niewinnego charakteru relacji drugiego małżonka z wszelkiego rodzaju exami, kolegami/koleżankami, znajomymi itd. nalega na zerwanie kontaktu, to raczej niedobrze świadczy o tym pierwszym.
A jak to było u Was?

Witaj Przyszłość.
Pytasz jak było u nas?
Ja osibiście uważam, że najbardziej pasującą wersją jest ta trzecia. Dlaczego tak myślę. Ano dlatego, że ja nie lekceważyłem nigdy zdania żony, ale próbując z nią rozmawiać o moich kontaktach z ex, pytając co jej w nich przeszkadza, nigdy nie dostałem, żadnej konkretnej odpowiedzi. Słyszałem natomiast, że żona nie jest absolutnie o nią zazdrosna. Ja nie majac przed żoną nic do ukrycia, nie angażując się emocjonalnie w kontaktach z ex i nie słysząc żadnego konkretnego powodu, dla którego miałbym ten kontakt ograniczyć lub zerwać, nie zrobiłem tego.
Uważam, że zerwanie kontaktu z osobą która zna sie praktycznie od zawsze, dla widzimisię partnera, który nie porrafi podać choć jednego powodu, jest zbytnia ingerencja we wlasna strefe źyciową. To było triochę na zasadzie ,,nie, bo nie" ze strony żony. Jestem zła. Dlaczego? Bo jestem. 
Miłego weekendu wsztstkim życzę.

Nie wydaję mi się by którejś kobiecie łatwo przyszło przyznać się do zazdrości o inna kobietę - to by znaczyło że uważa się sama za gorszą od niej!
Myślę że nie zerwałeś kontaktu z ex bo czerpałeś z tego jakąś satysfakcję ... dowartościowywałeś się tym ... a nie że miałeś jakieś tam zasady . Pozwoliłeś nam tu poznać siebie... Twoje zasady są raczej płynne...mówi się na to że ktoś robi co chce.. nie patrzy na emocje innych.

Mówiłeś ex że zona ma coś przeciwko waszym relacjom ?

Nie musiałem mówić, ex sama się domyślała, że żona czuje do niej niechęć. Od samego początku kiedy tylko się poznały. Nigdy jej nie powiedziałem, jak potrafiła się o niej wyrażać żona. Nie zasługiwała na to, aby ja tak okreslano.
Jedyna satysfakcja z kontaktów s ex, była taka, że mam kontakt z osobą z lat mojej młodości, ktora kiedyś byla mi bardzo bliska, a z która stracilem kontakt na ponad 10 lat. Zdarzało się, że w czasie naszych rozmów wspominalismy dawne czasy, wspolne imprezy, znajomych, ogolnie mile jest takie cofanie sie w czasie i wspominanie tych wszystkich fajnie spedzonych momentow.
Wiesz kazdy ma prawo wyciagac wlasne wnioski i ocene mojej osoby, na podstawie zamieszczonych przezemnie wpisow. Staram sie zawsze wszystko opisywac realistycznie, tak jak bylo naprawde, bez ubarwiania, tak aby czytajacy mial jasny obraz i mogl wysnuc odpowiednie wnioski.

1,544

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotr, radzisz sobie?

1,545

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
O'kruszynka napisał/a:

Piotr, radzisz sobie?

Witaj O'kruszynko.
Raz lepiej, raz gorzej ale jakoś sobie radzę. Moje życie w ostatnim czasie bardzo się zmienia, mam duże wsparcie od pewnej osoby co pozwala mi normalnie funkcjonować.
W domu atmosfera jest w miarę normalna, żona nie ma kontaktu z kochankiem, ale do psychologa nadal sie nie wybiera. Szczerze mówiąc już mnie to nie interesuje czy pujdzie czy nie. Ja ze swojej strony zrobiłem co mogłem, aby ratować nasze małżeństwo, teraz piłeczka jest po jej stronie. Nie zamierzem jej do niczego namawiać, niczego od niej nie oczekuję, staję się coraz bardziej obojętny na to co ona zrobi.
Nie jest łatwo zapomnieć i wybaczyć, coraz częściej mam wątpliwości, czy będę potrafił to zrobić. Często nachodzą mnie w różnych sytuacjach skojarzenia wiążące się z wydarzeniami z ostatnich miesięcy mojego życia.
Na razie żyjemy ze zobą ale jednak obok siebie.
Nie piszę nic, bo nic szczególnego się nie dzieje, ale zaglądam na forum codziennie.
Pozdrawiam Ciebie i pozostałe forumowiczki oraz forumowiczów.
Piotr.

1,546

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

W domu atmosfera jest w miarę normalna, żona nie ma kontaktu z kochankiem, ale do psychologa nadal sie nie wybiera. Szczerze mówiąc już mnie to nie interesuje czy pujdzie czy nie. Ja ze swojej strony zrobiłem co mogłem, aby ratować nasze małżeństwo, teraz piłeczka jest po jej stronie. Nie zamierzem jej do niczego namawiać, niczego od niej nie oczekuję, staję się coraz bardziej obojętny na to co ona zrobi.
Nie jest łatwo zapomnieć i wybaczyć, coraz częściej mam wątpliwości, czy będę potrafił to zrobić. Często nachodzą mnie w różnych sytuacjach skojarzenia wiążące się z wydarzeniami z ostatnich miesięcy mojego życia.
Na razie żyjemy ze zobą ale jednak obok siebie.

Piotr,
Niby masz już to, do czego dążyłeś przez ostatnich kilka miesięcy, żona w domu, dzieci zadowolone, a tu taka...lipa sad
Smutne to przerzucanie piłeczki, od Ciebie do niej.
Piszesz, że zrobiłeś, co mogłeś żeby ratować Wasze małżeństwo a to jeden z podstawowych błędów u osób, które mierzą się ze skutkami zdrady., że ratują związek. Bo zdrada ten związek zakończyła, przerwała więź, zniszczyła dotychczasową relację.
Po zdradzie nie ma już czego ratować.
Można co najwyżej spróbować zbudować relację i związek od nowa, na nowych zasadach, bo i Ty i Twoja żona jesteście już innymi ludźmi i dlatego Wasz związek musi być inny. Ale zanim zacznie się budować nowy związek, najpierw trzeba zamknąć przeszłość i pogrzebać ten poprzedni i tamtą kobietę, która była Twoją żoną.
Już tu tyle Tobie napisaliśmy wcześniej, że nie będę się powtarzała - myślę, że najlepiej jak przeczytasz swój wątek od nowa i spojrzysz na wpisy z nowej perspektywy.
Cieszę się, że ktoś Ciebie wspiera. Trzymaj się smile

1,547

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
O'kruszynka napisał/a:

Piotr, radzisz sobie?

Witaj O'kruszynko.
Raz lepiej, raz gorzej ale jakoś sobie radzę. Moje życie w ostatnim czasie bardzo się zmienia, mam duże wsparcie od pewnej osoby co pozwala mi normalnie funkcjonować.
W domu atmosfera jest w miarę normalna, żona nie ma kontaktu z kochankiem, ale do psychologa nadal sie nie wybiera. Szczerze mówiąc już mnie to nie interesuje czy pujdzie czy nie. Ja ze swojej strony zrobiłem co mogłem, aby ratować nasze małżeństwo, teraz piłeczka jest po jej stronie. Nie zamierzem jej do niczego namawiać, niczego od niej nie oczekuję, staję się coraz bardziej obojętny na to co ona zrobi.
Nie jest łatwo zapomnieć i wybaczyć, coraz częściej mam wątpliwości, czy będę potrafił to zrobić. Często nachodzą mnie w różnych sytuacjach skojarzenia wiążące się z wydarzeniami z ostatnich miesięcy mojego życia.
Na razie żyjemy ze zobą ale jednak obok siebie.
Nie piszę nic, bo nic szczególnego się nie dzieje, ale zaglądam na forum codziennie.
Pozdrawiam Ciebie i pozostałe forumowiczki oraz forumowiczów.
Piotr.

Witam Cię Piotrze:)
Moim zdaniem, Ty po prostu przygotowujesz się do zamknięcia tegoż rozdziału, który notabene został zamknięty z chwilą zdrady Twojej Żony.
Super, że masz wsparcie w pewnej osobie (nie będę ciekawska i nie zapytam kimże jest ta osoba:))

Powodzenia w życiu!:)

1,548

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

#1483 2015-04-01 00:12:36

Piotr74 napisał/a:

Ma miesiac na ogarniecie sie i wizyte u psychologa, wiecej nie zamierzam czekac.

12 dni ...... Ciekawi mnie co wymyślisz

1,549

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
arcymiś napisał/a:

#1483 2015-04-01 00:12:36

Piotr74 napisał/a:

Ma miesiac na ogarniecie sie i wizyte u psychologa, wiecej nie zamierzam czekac.

12 dni ...... Ciekawi mnie co wymyślisz

Nie mam zamiaru niczego wymyślać.
To dorosła kobieta. Nie będę jej dłużej niańczył. A skoro nie rozumie co zrobiła, jak powinna się teraz zachowywać, co robić aby naprawić krzywdę jaką wyrządziła, to trudno.
Może kiedyś zrozumie, jak straci to co miała, ale wtedy będzie już za puźno na jej pokutę i żal.

1,550

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

A Ty Piotr, wiesz jak ona powinna się zachować, co zrobić, by naprawić krzywdę, o jaki żal i pokutę chodzi? Wiesz, jak powinna okazać, że rozumie co zrobiła?
Uważasz, że jakby poszła do psychologa to by coś poprawiło? Emocje opadły, żona wróciła i pojawiło się to co najtrudniejsze - krajobraz po zdradzie. Bo się tego Piotr nie da wymazać, nie da "odpracować". Pewnie sam nie potrafisz wypunktować, co ma teraz zrobić żona, byście nie żyli obok siebie. Przestałeś walczyć i w Tobie dopiero teraz zaczyna pracować to co tu czytałeś. I Ty idziesz w kierunku obojętności, a to sfinalizuje Wasz związek, może dla Ciebie lepiej, bo nie Ty zostaniesz zostawiony, a Ty zostawisz. Wiesz teraz, po co były te pytania do Ciebie o motywację "tej walki"? Czytaj Przyszłość, bo w jej wypowiedziach jest przyszłość. No chyba, że już Ci kompletnie na relacji z żoną nie zależy, bądź żona uważa, że skoro wróciła to wszystko ok. To, że pozwoliłeś jej wrócić nie oznacza, że wybaczyłeś, i że nie masz prawa nie dać rady, i to wiesz, prawda? Też napiszę, że dobrze, że masz w tym wszystkim wsparcie.

1,551

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
złata napisał/a:

A Ty Piotr, wiesz jak ona powinna się zachować, co zrobić, by naprawić krzywdę, o jaki żal i pokutę chodzi? Wiesz, jak powinna okazać, że rozumie co zrobiła?
Uważasz, że jakby poszła do psychologa to by coś poprawiło? Emocje opadły, żona wróciła i pojawiło się to co najtrudniejsze - krajobraz po zdradzie. Bo się tego Piotr nie da wymazać, nie da "odpracować". Pewnie sam nie potrafisz wypunktować, co ma teraz zrobić żona, byście nie żyli obok siebie. Przestałeś walczyć i w Tobie dopiero teraz zaczyna pracować to co tu czytałeś. I Ty idziesz w kierunku obojętności, a to sfinalizuje Wasz związek, może dla Ciebie lepiej, bo nie Ty zostaniesz zostawiony, a Ty zostawisz. Wiesz teraz, po co były te pytania do Ciebie o motywację "tej walki"? Czytaj Przyszłość, bo w jej wypowiedziach jest przyszłość. No chyba, że już Ci kompletnie na relacji z żoną nie zależy, bądź żona uważa, że skoro wróciła to wszystko ok. To, że pozwoliłeś jej wrócić nie oznacza, że wybaczyłeś, i że nie masz prawa nie dać rady, i to wiesz, prawda? Też napiszę, że dobrze, że masz w tym wszystkim wsparcie.

Właśnie w tym sęk, że ona uważa i zachowuje się tak jak by nic się nie stało.Jakby nie było tych ostatnich miesięcy, tych słów przez nią wtedy wypowiedzianych. Oczekuje, że będę się cieszył z samego faktu jej powrotu. To ja mam ja zrozumiec, że jej jest ciężko. Niczego się nie nauczyła, zadnej skruchy. Szkoda mojego czasu na dalsze jej umoralnianie.
Masz rację obojętnieję. Teraz zdaję sobie sprawę z tego, że gdyby jej teraz przyszło do głowy znów się spakować i wyprowadzić to nawet nie próbowałbym jej zatrzymywać.
Chyba stało się to czego może się i trochę obawiałem, że zabije we mnie resztki uczucia jakim ją dażyłem.
W tej chwili jest mi obojętne czy ona jest czy jej nie ma. Obie opcje są dla mnie jednakowo możliwe do realizacji.
Masz rację kwestia odejścia od niej coraz częściej pojawia się w mojej głowie i wiem jedno, że jeśli to zrobię to będzie droga w jednąstronę i już nigdy do niej nie wrócę.

1,552

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotrze punkt po punkcie sprawdza się scenariusz, który był tutaj spisany wielokrotnie.
Nie zazdroszczę.

1,553

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

(...)
Właśnie w tym sęk, że ona uważa i zachowuje się tak jak by nic się nie stało.(...)
Masz rację kwestia odejścia od niej coraz częściej pojawia się w mojej głowie i wiem jedno, że jeśli to zrobię to będzie droga w jednąstronę i już nigdy do niej nie wrócę.

To Ty niczego się nie nauczyłeś.Nic nie rozumiesz.Wydaje mi się ,że momentami nawet nie rozumiesz tego, co sam piszesz.
Wrócisz do niej ,za każdym razem gdy ona zachce-patrz zdanie wyżej smile

1,554

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Witam. Przeczytałam wszystkie wpisy. Ktoś napisał  o zabezpieczeniu materialnym i bardzo słusznie. Rozdzielność majątkowa  by wystarczyła, jeśli nie dążysz do rozwodu. Piszę o tym, bo wypadałoby zabezpieczyć synów. Jeśli żona dała się omotać, a ty jej wybaczasz, to chociaż pomyśl o  stronie materialnej, bo dalszy ciąg może być dużo gorszy. Prezenty dla dzieci niby od żony? Nie rób, proszę, tego błędu. Ktoś napisał, że czas dopuścić rzeczywistość do głosu i miał rację.

1,555 Ostatnio edytowany przez takasobiejaS (2015-04-19 10:30:23)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotr wracam tu co jakis czas, tylko po to by sprawdzic co u ciebie, jak sie trzymasz...
Nie bede pisac " a nie mowilam" , bo przeciez,  kazdy z nas mowil, ze nic z tego nie bedzie.
Ciesze sie, ze powoli otwierasz oczy....
Szkoda, ze ona ma taka wladze nad toba.
Piotrek, tu wszystko poszlo nie tak,
nie powinienes pozwolic na tak szybki powrot,
ona powinna wpierw stracic was tak naprawde by docenic.
A tak poszalala, wrocila bez konsekwencji.

Piszesz, ze dales jej miesiac, miesiac na decyzje o psychologu, ale powiedz co zrobisz po tym????
Kazesz jej sie wyprowadzic? hmmm sam w to nie wierzysz.
Nie powinies jej wpuszczas do domu z powrotem , teraz bedzie ci trudniej.

Dobrze, ze zaczales dostrzegac pewne sprawy o ktorych pisalismy,  ona mysli, ze powinienes cieszyc sie z samego faktu, ze wrocila. Zobacz jak ona cie traktuje.
Jeszcze nie dostrzegasz, ale ona wrocila nie dla ciebie , ona cie juz nie kocha.  Mysle, ze po wyprowadzce, od kochanka nie mialaby nic, lepiej wiec bylo wrocic do domu. Teraz doprowadzi swoja obojetnoscia do takiego stanu, ze sam sie wyprowadzisz, a ona zostanie w mieszkanku, z dziecmi i alimentami na nie. A ty z niczym.
Tak jak wtedy pisalism, ze to wielki blad, ze ona wrocila, a ty nie sluchales, tak i zapewne teraz nie posluchasz...
Jestes w patowej sytuacji, bo co zrobisz teraz, jak dojdziesz do tego, ze zyc z nia nie chcsz?????
WYPROWADZISZ sie a ona zostanie ze wszystkim, bo co wywalisz ja z wlasnego mieszkania.
Z kazdym dniem maleja tez twoje szanse na opieke nad dziecmi. Sady sa przychylne matka, gdy twoja zona  je porzucila miales jeszcze szanse. Gdy mieszkaly tylko z toba, miales jeszcze szanse..
To straszne Piotr, ze przegrales na wlasne zyczenie, przez wlasne idealy.

1,556

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
takasobiejaS napisał/a:

Piotr wracam tu co jakis czas, tylko po to by sprawdzic co u ciebie, jak sie trzymasz...
Nie bede pisac " a nie mowilam" , bo przeciez,  kazdy z nas mowil, ze nic z tego nie bedzie.
Ciesze sie, ze powoli otwierasz oczy....
Szkoda, ze ona ma taka wladze nad toba.
Piotrek, tu wszystko poszlo nie tak,
nie powinienes pozwolic na tak szybki powrot,
ona powinna wpierw stracic was tak naprawde by docenic.
A tak poszalala, wrocila bez konsekwencji.

Piszesz, ze dales jej miesiac, miesiac na decyzje o psychologu, ale powiedz co zrobisz po tym????
Kazesz jej sie wyprowadzic? hmmm sam w to nie wierzysz.
Nie powinies jej wpuszczas do domu z powrotem , teraz bedzie ci trudniej.

Dobrze, ze zaczales dostrzegac pewne sprawy o ktorych pisalismy,  ona mysli, ze powinienes cieszyc sie z samego faktu, ze wrocila. Zobacz jak ona cie traktuje.
Jeszcze nie dostrzegasz, ale ona wrocila nie dla ciebie , ona cie juz nie kocha.  Mysle, ze po wyprowadzce, od kochanka nie mialaby nic, lepiej wiec bylo wrocic do domu. Teraz doprowadzi swoja obojetnoscia do takiego stanu, ze sam sie wyprowadzisz, a ona zostanie w mieszkanku, z dziecmi i alimentami na nie. A ty z niczym.
Tak jak wtedy pisalism, ze to wielki blad, ze ona wrocila, a ty nie sluchales, tak i zapewne teraz nie posluchasz...
Jestes w patowej sytuacji, bo co zrobisz teraz, jak dojdziesz do tego, ze zyc z nia nie chcsz?????
WYPROWADZISZ sie a ona zostanie ze wszystkim, bo co wywalisz ja z wlasnego mieszkania.
Z kazdym dniem maleja tez twoje szanse na opieke nad dziecmi. Sady sa przychylne matka, gdy twoja zona  je porzucila miales jeszcze szanse. Gdy mieszkaly tylko z toba, miales jeszcze szanse..
To straszne Piotr, ze przegrales na wlasne zyczenie, przez wlasne idealy.

Popieram niestety..Twoja żonka doskonale wiedziała co robi, pobawila się Z kochankiem, a gdy uświadomiła sobie że trzeba gdzieś mieszkać, żyć , że kochanek chciał tylko pobzykac a nie szukać związku szybko wróciła do Ciebie.

Zero skruchy, wstydu ...nie widzisz jak ona Cię traktuje?

Ona nie poniosła ŻADNYCH konsekwencji a  Ty za zaslepione oczy już ponosisz...

1,557

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

W pewnym momencie przestałam śledzić Twój wątek. Teraz przeczytałam kilka ostatnich wpisów i widzę, że muszę to nadrobić. Mimo dużej odmienności między naszymi historiami (my nie byliśmy małżeństwem i nie mamy dzieci) jest pewien punkt wspólny. On też wdał się w romans i odszedł, z tym że po niedługim czasie zdecydował się wrócić. Postąpiłam inaczej niż Ty. Co nie znaczy, że jestem wolna od pytań, czy zrobiłam dobrze. Nie przyjęłam go z powrotem. On zabrał wcześniej wszystkie Twoje rzeczy. O ile pamiętam, u Ciebie było inaczej, poza tym wciąż jesteście małżeństwem, a na żonę czekały dzieci (swoją drogą, ciekawa jestem, jak odbierają jej powrót?). Natomiast - podobnie jak Ty - w pierwszej chwili zadeklarowałam chęć bycia znów razem. I podobna do postawy Twojej żony wydaje mi się postawa mojego byłego: tak, jakby się nic nie stało (mimo, że realnie zmieniło się dużo więcej niż u Was). Zastanawiam się, czy to wynika z szybkiego rozpoznania, że partner jest gotów Ci wybaczyć. Ale minęło kilka miesięcy i wciąż trwa takie dziwne zawieszenie. Działo się sporo nieprzyjemnych rzeczy, ale teraz jest spokojniej i myślę, że to lepiej, że nie mam go na co dzień w domu. Ale co z braku ostatecznego zerwania jeszcze wyniknie, nie wiem. Rozumiem też dobrze Twoje poczucie obojętnienia. Pamiętam, jak silne emocje targały Tobą na początku. U mnie było podobnie. Przepraszam za prywatę.

1,558

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Byłoby bardzo cenne, gdyby wypowiedział się tu ktoś, kto był takim powracającym. Jak się zachowywał i dlaczego? Jak odbierał zachowanie drugiej strony? Czy się udało?

1,559

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotrze, od Twojego pierwszego postu minelo niewiele czasu. Pisales: kocham ja nad zycie, jest wartosciowa osoba. Chciales ratowac zone z toksycznej milosci - i uratowales. Zona odeszla od kochanka i wrocila do domu, do ciebie i dzieci. I zachowuje sie tak "jakby nic sie nie stalo". Dla mnie to dobrze. Gdyby maz odszedl do kochanki, a pozniej zgodnie z moja i jego wola, wrocil do domu, chcialabym, by zachowywal sie tak, jakby tej "toksycznej milosci" nie bylo. Tobie jednak czegod brakuje. Czego Piotrze?

Piszesz, ze zona nie okazuje skruchy, co to znaczy? Czy ona ma teraz zachowywac sie inaczej niz przed swoja zdrada? Obawiam sie, ze nie tedy droga. Jesli chciales powrotu i ona tez, to czas zachowywac sie tak jak przedtem. Jesli potrzebne jest Ci cos od niej, przeprosiny? Obietnice? Powiedz jej to, ale na to, czy to otrzymasz, nie masz gwarancji. I Ty i Twoja zona jestescie wolnym ludzmi, chociaz w zwiazku malzenskim,  i obydwoje macie wolna wole co zachowan i reakcji na zachowania dtugiej strony.

Aha i jeszcze jedno, osoba wspierajaca czesto moze bardzo zaszkodzic. Nie twierdze, ze tak jest u Ciebie. Ale malzenskie problemy najlepiej jest omawiac i rozwiazywac we dwojke lub/i z pomoca osob niezwiazanych emocjonalnie z zadna ze stron.

1,560

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Magita napisał/a:

Piotrze, od Twojego pierwszego postu minelo niewiele czasu. Pisales: kocham ja nad zycie, jest wartosciowa osoba. Chciales ratowac zone z toksycznej milosci - i uratowales. Zona odeszla od kochanka i wrocila do domu, do ciebie i dzieci. I zachowuje sie tak "jakby nic sie nie stalo". Dla mnie to dobrze. Gdyby maz odszedl do kochanki, a pozniej zgodnie z moja i jego wola, wrocil do domu, chcialabym, by zachowywal sie tak, jakby tej "toksycznej milosci" nie bylo. Tobie jednak czegod brakuje. Czego Piotrze?

Piszesz, ze zona nie okazuje skruchy, co to znaczy? Czy ona ma teraz zachowywac sie inaczej niz przed swoja zdrada? Obawiam sie, ze nie tedy droga. Jesli chciales powrotu i ona tez, to czas zachowywac sie tak jak przedtem. Jesli potrzebne jest Ci cos od niej, przeprosiny? Obietnice? Powiedz jej to, ale na to, czy to otrzymasz, nie masz gwarancji. I Ty i Twoja zona jestescie wolnym ludzmi, chociaz w zwiazku malzenskim,  i obydwoje macie wolna wole co zachowan i reakcji na zachowania dtugiej strony.

Aha i jeszcze jedno, osoba wspierajaca czesto moze bardzo zaszkodzic. Nie twierdze, ze tak jest u Ciebie. Ale malzenskie problemy najlepiej jest omawiac i rozwiazywac we dwojke lub/i z pomoca osob niezwiazanych emocjonalnie z zadna ze stron.

Ty chyba nie czytasz ze zrozumieniem...
Zona Piotra wrocila , mowiac przy okazji, ze kocha wziaz kochanka, a Piotr ma to zrosumiec...
Odmawia terapii u psychologa.
Zamiast skruchy, zamiat checi naprawy , analizy, wytlumaczenia na co zasluguje Piotr, ona zyje jakby nic sie nie stalo...
Ona nie wykazala zadnej skruchy, nie zapracowala na powrot i wybaczenie, ani Piotra , ani dzieci.  A on ot tak poprostu ma sie cieszyc, ze Pani wrocila...
Najlepiej niech jeszcze z nikim o tym nie rozmawia, nie slucha rad ludzi mu zyczliwych. Tylko, ze ludzie bliscy Piotrowi chyba,  czesto stojac z boku widza wiecej niz on sam.

Posty [ 1,496 do 1,560 z 2,855 ]

Strony Poprzednia 1 22 23 24 25 26 44 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024