Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Strony Poprzednia 1 21 22 23 24 25 44 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1,431 do 1,495 z 2,855 ]

1,431

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
Lexpar napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

A tak poza tematem, to dlaczego ja jestem netbabeczka skoro jestem Piotr a nie Piotrka wink ? Zgłaszam oficjalny protest smile.

Wiesz, tu tyle osób pisało, że nie masz jaj http://emotikona.pl/emotikony/pic/2smiech.gif i dlatego jesteś "Netbabeczką"

Aby zostać "Net- facetem" to trzeba sobie zasłużyć http://emotikona.pl/emotikony/pic/2smiejsie.gif.

Oj tam, oj tam, coś by się znalazło w końcu palcem dwóch synów nie zrobiłem tongue smile

Pytanie, czy to TWOJE dzieci big_smile

Zobacz podobne tematy :

1,432

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Aleksandra81 napisał/a:
Piotr74 napisał/a:
Lexpar napisał/a:

Wiesz, tu tyle osób pisało, że nie masz jaj http://emotikona.pl/emotikony/pic/2smiech.gif i dlatego jesteś "Netbabeczką"

Aby zostać "Net- facetem" to trzeba sobie zasłużyć http://emotikona.pl/emotikony/pic/2smiejsie.gif.

Oj tam, oj tam, coś by się znalazło w końcu palcem dwóch synów nie zrobiłem tongue smile

Pytanie, czy to TWOJE dzieci big_smile

Nie chciałam uprzedzać faktów ale byłam pewna że taka złośliwość padnie od jakiegoś użytkownika.
Nawet odpowiedzi są już przewidywalne sad

1,433

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
ryba81 napisał/a:
Aleksandra81 napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

Oj tam, oj tam, coś by się znalazło w końcu palcem dwóch synów nie zrobiłem tongue smile

Pytanie, czy to TWOJE dzieci big_smile

Nie chciałam uprzedzać faktów ale byłam pewna że taka złośliwość padnie od jakiegoś użytkownika.
Nawet odpowiedzi są już przewidywalne sad

Nie mogłam się powstrzymać
Ale przyznaj ryba, iż przy skłonnościach żonki Piotrka do romansowania, to wątpliwości mogą być uzasadnione smile

1,434

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Aleksandra81 napisał/a:
Piotr74 napisał/a:
Lexpar napisał/a:

Wiesz, tu tyle osób pisało, że nie masz jaj http://emotikona.pl/emotikony/pic/2smiech.gif i dlatego jesteś "Netbabeczką"

Aby zostać "Net- facetem" to trzeba sobie zasłużyć http://emotikona.pl/emotikony/pic/2smiejsie.gif.

Oj tam, oj tam, coś by się znalazło w końcu palcem dwóch synów nie zrobiłem tongue smile

Pytanie, czy to TWOJE dzieci big_smile

Nie bede tego komentowal i potraktuje jak glupi zart. Zacytuje za to pewien dowcip. Do szkoly ma przyjechac delegacja Japonczyków, nauczycielka wiedzac, ze Jasio zadaje glupie pytania kaze usiasc mu w ostatniej lawce i trzymac jezyk za zebami. W dniu odwiedzin jeden z Japonczykow zwraca uwage, ze Jasio jako jedyny siedzi smutny i nie zadaje pytan. Podchodzi do niego i pyta dlaczegi on nie zadaje pytan. Jasio odparl zgodnie z prawda, ze to nauczycielka mu zabronila. Na to Japonczyk powiedzial, sluchaj chlopcze u nas w Japoni jest taki obyczaj ,, glupie pytanie, glupia odpowiedz", wiec jak chcesz to pytaj. Na to Jasio nie wiele myslac pyta: z ilu pan jest jaj? Japonczyk stosujac rodzima zasade odparl: z trzech. Jasio pokiwal glowa ze zrozumieniem i powiedzial: tak myslalem, bo z dwoch nie bylby pan taki zolty. smile

1,435 Ostatnio edytowany przez Aleksandra81 (2015-03-31 11:19:21)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
Aleksandra81 napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

Oj tam, oj tam, coś by się znalazło w końcu palcem dwóch synów nie zrobiłem tongue smile

Pytanie, czy to TWOJE dzieci big_smile

Nie bede tego komentowal i potraktuje jak glupi zart. Zacytuje za to pewien dowcip. Do szkoly ma przyjechac delegacja Japonczyków, nauczycielka wiedzac, ze Jasio zadaje glupie pytania kaze usiasc mu w ostatniej lawce i trzymac jezyk za zebami. W dniu odwiedzin jeden z Japonczykow zwraca uwage, ze Jasio jako jedyny siedzi smutny i nie zadaje pytan. Podchodzi do niego i pyta dlaczegi on nie zadaje pytan. Jasio odparl zgodnie z prawda, ze to nauczycielka mu zabronila. Na to Japonczyk powiedzial, sluchaj chlopcze u nas w Japoni jest taki obyczaj ,, glupie pytanie, glupia odpowiedz", wiec jak chcesz to pytaj. Na to Jasio nie wiele myslac pyta: z ilu pan jest jaj? Japonczyk stosujac rodzima zasade odparl: z trzech. Jasio pokiwal glowa ze zrozumieniem i powiedzial: tak myslalem, bo z dwoch nie bylby pan taki zolty. smile

Już się tak nie bocz i nie wymachuj szabelką big_smile
Zobacz, odpowiadasz na głupie zaczepki, bezwartościowe posto-frazesy, a nijak nie odniosłeś się do zawierających wartościowe treści postów Aftera. Elle88, Przyszłości i kilku innych

1,436

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Aleksandra81 napisał/a:
ryba81 napisał/a:
Aleksandra81 napisał/a:

Pytanie, czy to TWOJE dzieci big_smile

Nie chciałam uprzedzać faktów ale byłam pewna że taka złośliwość padnie od jakiegoś użytkownika.
Nawet odpowiedzi są już przewidywalne sad

Nie mogłam się powstrzymać
Ale przyznaj ryba, iż przy skłonnościach żonki Piotrka do romansowania, to wątpliwości mogą być uzasadnione smile

Aleksandro z własnego doświadczenia wiesz ze takie złośliwości powodowały w Tobie tylko chęć obrony swojego wybranka a Twoje wątpliwości szły na plan dalszy.  Musiało minąć trochę czasu abyście świadomie pracowali nad związkiem. U Piotra też tak będzie ale tu złośliwości forum na pewno w tym nie pomogą.

1,437

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
ryba81 napisał/a:
Aleksandra81 napisał/a:
ryba81 napisał/a:

Nie chciałam uprzedzać faktów ale byłam pewna że taka złośliwość padnie od jakiegoś użytkownika.
Nawet odpowiedzi są już przewidywalne sad

Nie mogłam się powstrzymać
Ale przyznaj ryba, iż przy skłonnościach żonki Piotrka do romansowania, to wątpliwości mogą być uzasadnione smile

Aleksandro z własnego doświadczenia wiesz ze takie złośliwości powodowały w Tobie tylko chęć obrony swojego wybranka a Twoje wątpliwości szły na plan dalszy.  Musiało minąć trochę czasu abyście świadomie pracowali nad związkiem. U Piotra też tak będzie ale tu złośliwości forum na pewno w tym nie pomogą.

Ale Piotrkowi o to chodzi. On sam w ten sposób utwierdza siebie, że żonka mimo swobody seksualnej ma same plusy.

1,438

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Aleksandra81 napisał/a:
ryba81 napisał/a:
Aleksandra81 napisał/a:

Nie mogłam się powstrzymać
Ale przyznaj ryba, iż przy skłonnościach żonki Piotrka do romansowania, to wątpliwości mogą być uzasadnione smile

Aleksandro z własnego doświadczenia wiesz ze takie złośliwości powodowały w Tobie tylko chęć obrony swojego wybranka a Twoje wątpliwości szły na plan dalszy.  Musiało minąć trochę czasu abyście świadomie pracowali nad związkiem. U Piotra też tak będzie ale tu złośliwości forum na pewno w tym nie pomogą.

Ale Piotrkowi o to chodzi. On sam w ten sposób utwierdza siebie, że żonka mimo swobody seksualnej ma same plusy.

To jest jeszcze Jego nieświadoma  forma obrony przed otworzeniem oczu. Jak sama zauważyłaś szuka tematów zastępczych czyli odpowiada na złośliwości ( jestem z wami na forum , nie uciekłem )  ale konstruktywne wskazówki np: Przyszłości już zostały pominięte.

1,439 Ostatnio edytowany przez EXTRA_terrestrial (2015-03-31 12:21:16)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Przyszłość napisała ci w paru postach "instrukcję obsługi" zdrady - w tej chwili tobie i żonie brak umiejętności zrozumienia:

1)Deficytów w związku - bo te uruchamiały w żonie proces poszukiwania tego co brak poza związkiem
2)Żonie brak wglądu, empatii i w efekcie wiedzy o przyczynach zdrady. Musi zrozumieć jak to się stało

Te rzeczy od wczoraj powinieneś załatwiać na terapii małżeńskiej. Obie są ważne - zapominasz o pierwszej.

Jako osoba stawiajca pewne hmm... wymagania w zakresie zaufania do swojego partnera proponuje dorzucić jeszcze jeden temat - raczej na terapię indywidualną

3)Czy mam jaja? Chodzi o odpowiedź na pytanie czy Twoje teorie na temat motywów dla których zaakceptowałeś powrót żony są prawdziwe. Bo mi one jakoś tak "naciąganie" brzmią.

Życzę powodzenia

1,440

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Pytanie jedno, czy żoną wie czego naprawdę chce?
Czy tylko jej się wydaje, ze wie?

1,441

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
EXTRA_terrestrial napisał/a:

Przyszłość napisała ci w paru postach "instrukcję obsługi" zdrady - w tej chwili tobie i żonie brak umiejętności zrozumienia:

1)Deficytów w związku - bo te uruchamiały w żonie proces poszukiwania tego co brak poza związkiem
2)Żonie brak wglądu, empatii i w efekcie wiedzy o przyczynach zdrady. Musi zrozumieć jak to się stało

Te rzeczy od wczoraj powinieneś załatwiać na terapii małżeńskiej. Obie są ważne - zapominasz o pierwszej.

Jako osoba stawiajca pewne hmm... wymagania w zakresie zaufania do swojego partnera proponuje dorzucić jeszcze jeden temat - raczej na terapię indywidualną

3)Czy mam jaja? Chodzi o odpowiedź na pytanie czy Twoje teorie na temat motywów dla których zaakceptowałeś powrót żony są prawdziwe. Bo mi one jakoś tak "naciąganie" brzmią.

Życzę powodzenia

Wiecie, ja nie pomijam nic celowo, wiem, że poruszacie ważne sprawy i dajecie mi dobre rady. Co do terapii psychologicznej wspólnej i indywidualnej zgadzam sie z wami w 100%. Sami sobie bez tego nie poradzimy, ale zeby ona zaczela z tego korzystac to musi sama tego chciec. Ja jej nie moge zmusic, bo jezeli pujdzie tam na sile , wbrew sobie, to skonczy sie na jednej wizycie. Co di moich intencji to jestem ich pewien, chcialem zeby wrocila bo nadal ja kocham, bo chce ratowac nasza rodzine dla dzieci. Wiecie jak mi bylo przykro czytac opinie ze szkoly, gdzie bylo napisane chlopiec pochodzi z nie pelnej rodziny sad. Mi konsultacje z psychologiem maja dac zupelnie cos innego, a mianowicie wypersqadowanie z mej podswiadomisci jakiejs ochoty na zemste, bo to bylby gwozdz do trumny dla naszego malzenstwa.

1,442

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Czyli kolejny dowód na to, że księżniczka wróciła bezwarunkowo, skoro to ONA ma łaskawie zechcieć poddać się terapii.. Tyle Piotrusiu mowiłeś o tym, jak to teraz "za mordę" trzymasz i ona się stara, ona dostosowywuje. W czym się dostosowała do tej pory oprócz okraszania swojego pobytu uśmiechem, z czego cieszysz się jak łysy na suchara?

To Lejdi jeszcze się zastanawia nad terapią, hehehe. Nie no, komedia.

Ile zamierzasz czekać na jej decyzję w tej sprawie? Tyle ile trwał romans czy postawiłeś sobie krótszy termin, np. 2 lata tylko? smile

1,443

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

Sami sobie bez tego nie poradzimy, ale zeby ona zaczela z tego korzystac to musi sama tego chciec. Ja jej nie moge zmusic, bo jezeli pujdzie tam na sile , wbrew sobie, to skonczy sie na jednej wizycie.

A jakie ona ma zdanie na temat terapii ??
Rozmawialiście już o tym ?? ( juz chyba czas o tym rozmawiać )

1,444 Ostatnio edytowany przez EXTRA_terrestrial (2015-03-31 12:57:42)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

/.../ale zeby ona zaczela z tego korzystac to musi sama tego chciec. /.../.

Ale jaja. A warunkiem powrotu miało być podjęcie terapii - tak Piotr tu pisał (chyba że mam omamy).
(??????!!!!!!)

Przypomnę punkt 3 z wcześniejszego postu:

"3.Czy mam jaja?...."

Czyli ona kombinuje dalej - ma coś do ukrycia i chce to ukryć. Nie chce zrozumieć przyczyn zdrady bo ma inne priorytety niż zrozumienie. Bo nie chodzi jej o ZWIĄZEK. Jakie priorytety.... może ktoś zgadnie ;-)

1,445

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Priorytety Piotra to wg mnie jego przekonanie o niskich umiejętnościach zaspokajania żonki, wbrew wszystkiemu co nam tutaj pisze.
Gdyby myślał tymi kategoriami, co deklaruje co i rusz, to tak by ten powrót nie wyglądał i wszyscy dobrze o tym wiemy.

Akcja z terapią, na która to żoncia musi mieć chęci potwierdza głęboko zakorzenione poczucie winy autora i stawianie jej potrzeb na piedestale.
co nie było by złe, gdyby było obopólne i żoncia zamiast pieścić kochanka w taki sposób jak Piotr może pomarzyć, chciałaby zająć się nim.
Piotr wytłumaczył to sobie w głowie, że kochanek widocznie musiał sobie na taką atencję żonki jakoś zasłużyć, dlatego teraz będzie się kajał do następnej zdrady, a potem powtórzy cykl.

1,446 Ostatnio edytowany przez Lexpar (2015-03-31 13:08:43)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

Oj tam, oj tam, coś by się znalazło w końcu palcem dwóch synów nie zrobiłem tongue smile

A nie miałeś sąsiada/ów  http://emotikona.pl/emotikony/pic/0sarcastic.gif.

1,447

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Elle cała sprawa opiera się o jej niską samoocenę, terapii nie odpuszcze, ale nie chce jej wymuszac na sile, romawiam z nia o tym, i staram sie w niej samej wzbudzic potrzebe pujscia do psychologa. Nic na sile, bo bedzie tyljo odwrotny skutek. Tak czy inaczej ona tam pojdzie ale z wlasnej woli.

1,448

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
ryba81 napisał/a:

Nie chciałam uprzedzać faktów ale byłam pewna że taka złośliwość padnie od jakiegoś użytkownika.
Nawet odpowiedzi są już przewidywalne sad

Uprzejmie informuję, że z mojej strony nie ma żadnej złośliwości.
Chciałem wprowadzić inną  atmosferę w wątku.

1,449 Ostatnio edytowany przez EXTRA_terrestrial (2015-03-31 13:12:23)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Lexpar napisał/a:
ryba81 napisał/a:

Nie chciałam uprzedzać faktów ale byłam pewna że taka złośliwość padnie od jakiegoś użytkownika.
Nawet odpowiedzi są już przewidywalne sad

Uprzejmie informuję, że z mojej strony nie ma żadnej złośliwości.
Chciałem wprowadzić inną  atmosferę w wątku.

Jak możesz! Nie rób Piotrowi wody z mózgu! Pierwsze dziecko na pewno jest jego!!!

Co najwyżej, ten drugi chłopak może być trochę podobny do "budowlańca" z poprzedniej zdrady.
Ale tylko trochę...

1,450 Ostatnio edytowany przez Lexpar (2015-03-31 13:14:46)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
EXTRA_terrestrial napisał/a:
Lexpar napisał/a:
ryba81 napisał/a:

Nie chciałam uprzedzać faktów ale byłam pewna że taka złośliwość padnie od jakiegoś użytkownika.
Nawet odpowiedzi są już przewidywalne sad

Uprzejmie informuję, że z mojej strony nie ma żadnej złośliwości.
Chciałem wprowadzić inną  atmosferę w wątku.

Jak możesz! Nie rób Piotrowi wody z mózgu! Pierwsze dziecko na pewno jest jego!!!

Co najwyżej, ten drugi chłopak może być trochę podobny do "budowlańca" z poprzedniej zdrady.
Ale tylko trochę...

Żartowałem i niech Piotr nie bierze sobie tego do serca.

1,451

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

Elle cała sprawa opiera się o jej niską samoocenę, terapii nie odpuszcze, ale nie chce jej wymuszac na sile, romawiam z nia o tym, i staram sie w niej samej wzbudzic potrzebe pujscia do psychologa. Nic na sile, bo bedzie tyljo odwrotny skutek. Tak czy inaczej ona tam pojdzie ale z wlasnej woli.

Piotruś, ona może mieć zaniżoną samoocenę -zgoda.
A co z Twoją?
Co z Twoimi nieprzepracowanymi emocjami i skopanym poczuciem wartości ? Zauważasz w ogóle, że Ty też istniejesz i świat nie wstrzymał oddechu po tym jak polazła do kochanka, a teraz wróciła?
To tylko Ty ciągle na wdechu jesteś skupiony na tym co ona..jak ona, "Nic na siłę", etc... Fajnie, tylko dalej -brzydko mówiąc - ru..sz się w pupę, odsuwając SWOJE emocje i uczucia dla 'wyższego celu' , którego nie potrafisz do końca sprecyzować nawet.

1,452

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Lexpar napisał/a:
EXTRA_terrestrial napisał/a:
Lexpar napisał/a:

Uprzejmie informuję, że z mojej strony nie ma żadnej złośliwości.
Chciałem wprowadzić inną  atmosferę w wątku.

Jak możesz! Nie rób Piotrowi wody z mózgu! Pierwsze dziecko na pewno jest jego!!!

Co najwyżej, ten drugi chłopak może być trochę podobny do "budowlańca" z poprzedniej zdrady.
Ale tylko trochę...

Żartowałem i niech Piotr nie bierze sobie tego do serca.

Ja też żartowałem,

ale tylko "trochę''
;-)

1,453 Ostatnio edytowany przez maniek_z_maniek (2015-03-31 14:27:15)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
arcymiś napisał/a:

Piotr wycofał się "na z góry upatrzone pozycje".Nie wierzę ,że to wszystko tak po Tobie spływa, jak woda po kaczce.
To za szybko , zbyt dużo tego lukru.A podczas wspólnego leżakowania już ten teges ?

Nie na ten teges to trzeba sobie zasłużyć wink

Nie ma czegos takiego w zwiazku ze na seks mozna sobie zasluzyc czy nie. To zupelnie bledne pojmowanie istoty rzeczy. Seks moze i czesto jest odbiciem charakteru, jakosci zwiazku ale nie moze byc karta przetargowa czegokolwiek, poniewaz dotyczy aspektu wiezi, i jest podstawowym elementem w zwiazku, ma swoje cele.

Jesli wiec "dopuszczenie do seksu" ma zwiazek z parametrem czasowym a nie z innymi kwestiami (wyznaczonymi warunkami odnosnie "jakosci zwiazku"), ktore trzeba przerobic, ew. decydowanie o tym, jest zaznaczeniem czyjesc pozycji w zwiazku, to jest to tak bezsensu, ze sie tego nawet nie da opisac, jest zbyt absurdalne. Nic to nie da, a zona zgodzi sie na "wszystko" dla pozostania w domu (w obecnej sytuacji) choc wiemy ze to nie seks byl motorem jej odejscia z domu ale relacje, o ktorych ciagle wspominala, na ktore reagowala, co mialo swoje wieloletnie korzenie. Skoro sie nic nie zmienilo w tym, dalej jest "budowanie" na zasadzie, rzadzacy, ustalajacy, podwladny (co wazne! obustronnie przez oboje z nich ale w roznyc sposob, charakterystyczny dla kazdego z nich), to do czego to doprowadzi? Raczej ugruntuje przeszla i obecna sytuacje, ktora mozna nazwac zyciem obok siebie. W malzenstwie, przede wszystkim w malzenstwie, jesli ma miec ono charakter zwiazku miedzy ludzmi zbudowanego na zasadzie obustronnych relacji, rzeczy, kwestie sporne nalezy robic i rozwiazywac razem! Co widze, to ze tego nie bylo, nie ma i nie ma refleksji nad tym zeby bylo w przyszlosci.

"Pisaliście, że z niej to taka tykająca bomba zegarowa, a czy ktoś z was wzioł pod uwagę to, że to może ja mogę teraz nią być?"

W powyzszym i innych odczytuje jakas chec do prowadzenia podwojnego zycia, pozwolenia sobie na cos i ew. ukarania zony swoim postepowaniem. W takim razie jaki sens ma powrot do siebie jesli nie ma w 100% ugruntowanej decyzji?! Z jej konsekwnecjami w postaci "obustronnej lojalnosci i szczerosci"?

Rzeczywiscie, jedynie jak to opisuje Przyszlosc, jedynie postawienie sie w miejcu gdzie nie ma sie juz rodziny, zony i zdecydowanie sie na taki "punkt widzenia" choc przez chwile, opisuje swiadoma, samodzielna decyzje, na ktora autor mial szanse. I to nie jest moze kwestia odchodzenia z domu czy nie ale ustawienia sobie tego "obrazu" w glowie. Bo jesli nie traci sie to sie nie zyska. Odwrotnie nie chcac stracic traci sie. Mowie oczywiscie o tym co jest naistotniejsze o relacjach, co rowniez podkresla Przyszlosci, o istnieniu powodow, czynnikow, ktore nie zostaly zdiagnozowane, ktore nadal beda drazyc i dzialac, ktore sa obustronne dla obu parnerow bo wynikaja z czegos lub tolerancji czegos. Te "deficyty", choc nie lubie tego okreslenia, zostaly czesciowo wypartne, sa nienazwane. To one sa ta wlasciwa bomba zegarowa.

Ja moge jeszcze zrozumiec ze ktos cos robi bo sie nawraca, na wiare, na wartosci ale nie do konca rozumie co sie dzieje (bo taka konstrukacja psychiczna). Tutaj i tego nie ma. Jedynie wiec na co mozna liczyc to na mocne umocowanie w egzystencjalizmie, bo opinia ludzi, bo kwestie utrzymania, bo "rodzina" i ew. dzieci, bo ja. Nawet taki punkt wyjscia jednak daje mozliwosc obserwacji i refleksji. Ale z punktu widzenia "rozwoju" bedzie to ew. bardzo powolne. Na tyle intensywne na ile dana osoba bedzie podejmowala, jak czesto, autorefleksje nad soba.

Piotr74 napisał/a:
Elle88 napisał/a:

After wszystko napisał.
Piotr ma zaniżone mniemanie o sobie, a zdrada jeszcze je przypieczętowała.

Boi się, że albo puszczalska żona, albo już żadna inna- bo nowa wg Piotra może tak samo zdradzić, a on nie ma pojęcia jak się zachowywać by do tego nie doszło,a "stare i znajome lepsze niż nowe, niepewne".
Choc paradoks polega na tym, że tutaj to stare ma tyle usterek, że jest więcej niż niepewne wink ale zostawmy to.

Piotr za pare m-cy lub lat, przy kolejnej zdradzie, kiedy ona definitywnie odejdzie, dowie się przypadkiem od osób 3, z którymi ona będzie o tym rozmawiać, że było jej z nim niesamowicie nudno, miałko, byle jak i że potrzebowała kogoś, kto miałby siłę i moc by trzymać ją w ryzach, a nie ciepłych kluch, które przebaczą każde świństwo i zdrady, jak Piotr.
Nie zazdroszczę samopoczucia po takiej prawdzie o sobie między oczy i latach poświęceń.

Oj Elle gdybyś Ty wiedziała jak Ty nic o mnie nie wiesz.Bałem sie na początku jak sobie poradze, co zrobie ze swoim życiem. Teraz nie boję się niczego tego, że będzie powtórka z rozrywki tego, że nie znalazłbym wtedy kogoś innego albo, że zachowałby się tak samo jak żona. Wiesz jaka jest różnica między mną a Tobą? Ty uogólniasz, wrzucasz wszystkich do jednego worka, działasz i myślisz schematycznie. Ja taki nie jestem. Jestem indywidualistą i z takim też podejściem traktuję każdego człowieka. Wiem, że nie ma na tym świecie dwóch takich samych osób. Każdy człowiek to odrębna jednostka z innym bagażem doświadczeń, innym wychowaniem u wreszcie innym podejściem do życia. Na takich ludzi jak Ty mówi się, że mają klapki na oczach i podążają w jednym, ściśle określonym kierunku, bez urazy oczywiście smile, bo polubiłem Cię i bawią mnie teTwoje sarkastyczne posty. I chociaż wydawałoby się, że Twój świat jest wesoły, to jednak myślę, że jest zupełnie inaczej, bo widzisz wszystko tylko w czarno-białych barwach.

Autor powyzej wyraza zupelnie bledne, zyczeniowe zdanie. Chocby dlatego ze sa rozne ale powtarzajace sie typy osobowiosci, schematy zachowan, itp. I to wszystko w takim samym stopniu odnosi sie tak jak do innych jak i do siebie. Autor wiec mialby racje piszac powyzsze jesli by powiedzial, nie ze "Ty uogólniasz, wrzucasz wszystkich do jednego worka, działasz i myślisz schematycznie. Ja taki nie jestem" ale ze, rozumiem to poniewaz - JA TAKI ROWNIEZ JESTEM. I to by mialo sens, odpowiadalo by prawdzie. Reszta dotyczy "szczegolow" bo kazdy cos widzi, kazdy na jakims poziomie, kazdy ma z czyms jakis problem. Ale cos takiego jak autorefleksja+pokora+wiedze+doswiadczenie+umiejettnosc samoobserwacji+pochylenie sie nad sensem! tego co sie widzi i slyszy=postep. Tak przynajmniej ja to widze.

I na koniec taka autorefleksja. To jak odnosisz sie do meritum tego co pisze w ostatnich postach (czyli nie odnosisz sie) oraz jak to traktuja inni, pokazuje ze wolisz zyc obok, unikac odpowiedzi, budowac obraz, inni rowniez, rowniez ja sam tak postepuje na etapie wyboru wygodnych, ciekawych dla mnie tematow. Ale przynajmniej zdaje sobie z tego sprawe, robie to swiadomie, nie twierdze ze to dlatego ze taki jest "sens".

Zadalem Ci podstawowe pytanie, na ktore do tej pory przekonowujaca nie odpowiedziales. Dlaczego robisz to co robisz? Uwazam ze powinienies sam to wiedziec, ze to jest kwestia podstawowa. Moze problemem jest to ze te "pobudki" nie musza byc wcale krysztalowe. A moze wlasnie takie sa? Kto to moze wiedziec, jak nie Ty sam. A za przekonowujace uwazam takie zgodne ze soba, z tym co przentujesz. Trudno do tego dojsc. To nie jest latwe. Ale moze warto sie nad tym zastanowic? Podjac wysilek i sprobowac dotrzec do tej prawdziwej odpowiedzi?

"chce doprowadzuc do sytyacji, ze sama bedzue chcuala tam pojsc"

Uczestnictwo w terpaii powinno byc elementem podstawowym, warunkiem powrotu, jak to bylo w "sytuacji Mrufki" a nie kwestia otwarta czy zyczeniowa. Poza tym kwestie "samopoczucia" zony w obecnosci problemu "zdrady" sa tutaj conajmniej drugorzedne. Poza tym warunki powrotu i ich spelnienie powinny byc nierozlacznym elementem tegoz powrotu.

I teraz najciekawsze. Otoz wlasciwie, po tym ostatnim zdaniu powinienem zakonczyc post. Bo zwykle ktos kto czyta pochyla sie nad sensem tego. Ale idac za "retoryka" forum powinienem napisac ze autorze, ale nie zdales tak prostego egzaminu i postapiles niedojrzale. Co obnaza mechanizm zachowania sie ludzi tutaj w tym temacie (dlaczego pisza to co pisza ale i jak pisza). Nie bede tego wyjasnial ale podam przyklad na temat tego co wlasnie napisalem.

Otoz, jesli np. dziecko ma problem z uzywkami, to elementem, czesto niezbywalnym, koniecznym, czy to warunkiem powrotu do szkoly, srodowiska jest uczestniczenie dziecka w terapii antyuzaleznieniowej. Zgoda na nieuczestniczenie, odwlekanie tego jest swiadoma tolerancja uzaleznienia dziecka ze strony rodzicow i wlasciwie przyzwoleniem na to uzaleznienie, i wtedy ten problem dalej jest taki jaki byl. Taka postawe nazwalibysmy zupelnym wrecz brakiem odpowiedzialnosci.

To co cechuje wiec wazne dzialania autora, niezaleznie od roznych celow, checi, problemow do rozwiazania, przemyslen, ktore roznie mozna oceniac, to moim zdaniem NIEODPOWIEDZIALNOŚĆ. I nie jest to kwestia samego powrotu ale jak, na jakis zasadach, itp. jakie dzialania sie podejmie, ustalen, itp.

I maja racje ludzie jak pisza ze to wszystko "jest rozmyte". Odchodzac nawet od przykladu, ktory, dla porownania, podalem powyzej, autor najpierw pisze ze kwestia podstawowa dla niego jest wyjasnienie przez zone powodow jej postepowania, i ze skoro sama tego nie wie to musi sie poddac terapii, ktora to obnazy, a potem kwestie terapii traktuje na zasadzie wyboru i zajscia "sprzyjajacych warunkow ku temu".

Po prostu "rece opadaja".

1,454

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
EXTRA_terrestrial napisał/a:
Lexpar napisał/a:
ryba81 napisał/a:

Nie chciałam uprzedzać faktów ale byłam pewna że taka złośliwość padnie od jakiegoś użytkownika.
Nawet odpowiedzi są już przewidywalne sad

Uprzejmie informuję, że z mojej strony nie ma żadnej złośliwości.
Chciałem wprowadzić inną  atmosferę w wątku.

Jak możesz! Nie rób Piotrowi wody z mózgu! Pierwsze dziecko na pewno jest jego!!!

Co najwyżej, ten drugi chłopak może być trochę podobny do "budowlańca" z poprzedniej zdrady.
Ale tylko trochę...

To tak żeby rozwiac wasze obawy, obaj synowie sa do mnie bardzo podobni, a mlodszy jest nawet bardziej, moje zdjecia gdy bylem w jego wieku sa identyczne, mozna by powiedziec, ze to moj klon smile

1,455

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Elle88 napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

Elle cała sprawa opiera się o jej niską samoocenę, terapii nie odpuszcze, ale nie chce jej wymuszac na sile, romawiam z nia o tym, i staram sie w niej samej wzbudzic potrzebe pujscia do psychologa. Nic na sile, bo bedzie tyljo odwrotny skutek. Tak czy inaczej ona tam pojdzie ale z wlasnej woli.

Piotruś, ona może mieć zaniżoną samoocenę -zgoda.
A co z Twoją?
Co z Twoimi nieprzepracowanymi emocjami i skopanym poczuciem wartości ? Zauważasz w ogóle, że Ty też istniejesz i świat nie wstrzymał oddechu po tym jak polazła do kochanka, a teraz wróciła?
To tylko Ty ciągle na wdechu jesteś skupiony na tym co ona..jak ona, "Nic na siłę", etc... Fajnie, tylko dalej -brzydko mówiąc - ru..sz się w pupę, odsuwając SWOJE emocje i uczucia dla 'wyższego celu' , którego nie potrafisz do końca sprecyzować nawet.

Elle chodzi o to, ze rozmawiajac z psychologiem, czytajac rozne artykuly, wszedzie jest jedna opinia, aby terapia miala szanse powodzenia, osoba w niej uczestniczaca musi tego chciec, dla zony psycholog kojarzy sie negatywnie, pewnie ma skojaezenua z terapia jej matki, dlatego nie chce na nia naciskac, chce doprowadzuc do sytyacji, ze sama bedzue chcuala tam pojsc. A z moimi emocjami sam sobie radze, kirzystajac zreszta z porad pstchologa i waszych.

1,456

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Jasne, że na siłę psychoterapeuta jej do głowy nie wejdzie.. sęk w tym, że ona ma prawo mieć takie skojarzenia i nie chcieć z tym dalej nic robić, na zasadzie "alibi" - Boję się, że to bez sensu, więc nie pójdę tam.. A Ty masz wszelkie prawo i cel do tego, żeby do terapii doszło.
W tej sytuacji - na chwilę obecną - wasze podejścia i plany się wykluczają.
Nie widzisz tego czy nie chcesz widzieć?

I ponawiam pytanie: Ile dajesz żonie czasu by "samo" jej się przetłumaczyło, że terapia może pomóc?
(Podpowiedź: zakładając, że 'samo' jej się nie przetłumaczy)

Mam wrażenie, że Ty z jakiegoś powodu też nie chcesz różnych wątków z waszego życia na terapii poruszać - oczywiście podświadomie..inaczej wściekł bys się, że terapia nie dochodzi do skutku, skoro by Ci na tym NAPRAWDĘ zależało.
Zgadzam się z EXTRA

1,457

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
EXTRA_terrestrial napisał/a:

ale tylko "trochę''
;-)

Tak tylko Trochę http://emotikona.pl/emotikony/pic/oczko.gif.

1,458 Ostatnio edytowany przez EXTRA_terrestrial (2015-03-31 14:04:14)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

/.../
Elle chodzi o to, ze rozmawiajac z psychologiem, czytajac rozne artykuly, wszedzie jest jedna opinia, aby terapia miala szanse powodzenia, osoba w niej uczestniczaca musi tego chciec, dla zony psycholog kojarzy sie negatywnie, pewnie ma skojaezenua z terapia jej matki, /.../

Ależ Z CAŁA PEWNOŚCIĄ jeśli NIE CHCE terapii to z niej nie skorzysta. Tylko to pokazuje jednoznacznie że jej priorytetem NIE JEST ZWIĄZEK Z TOBĄ, nie jest priorytetem jego NAPRAWA tylko COŚ INNEGO. Oczywiście i z tego ją tłumaczysz, że "pewnie nieskuteczna była terapia jej matki". Jej matka TEŻ NIE CHCIAŁA nic zmienić. Bo fukowanie się raz w tygodniu z nowym gachem z knajpy dla niektórych kobiet jest BARDZO PRZYJEMNE (to dziwne ale tak jest).

Elle wyjaśniła Ci dlaczego nie włączają ci się w związku z tym syreny alarmowe.

1,459

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

Ależ ona wie co musi zrobić, aby w ogóle doszło do rozmowy o jej ewentualnym powrocie:
1. Zrywa z kochankiem, traktuje go z buta i w czasie ewentualnej ich rozmowy jestem przy niej obecny. aby frajer nie mógł dalej nią manipulować.

2. Terapia psychologiczna nas obojga, musimy się dowiedzieć co w nas siedziało, że doszło do tego do czego doszło.

3. Opowiedzenie ze szczegółami jak doszło do zdrady, gdzie, kiedy, jak.
4. Zgoda na ograniczone zaufanie i tłumaczenie mi wszelkich moich wątpliwości.
5. Być może zmiana pracy.
6. Rozdzielność majątkowa.
Oraz kilka pomniejszych warunków, które mogę postawić w przyszłości.
I najważniejsze musi pogodzić się z tym, że ja nie daję jej, żadnych gwarancji, że tym razem to mi coś nie odwali.

Piotrze te warunki określiłeś tydzień temu. Ona przed podjęciem decyzji o powrocie znała je.
Była ( powinna być )  świadoma ze powrót = terapia ,  bez żadnego ale i szukania wymówek....


Elle88 napisał/a:

Mam wrażenie, że Ty z jakiegoś powodu też nie chcesz różnych wątków z waszego życia na terapii poruszać - oczywiście podświadomie..inaczej wściekł bys się, że terapia nie dochodzi do skutku, skoro by Ci na tym NAPRAWDĘ zależało.

Tu jest coś na rzeczy.....

1,460

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotr zakładając 'terapię' po cichu liczył, że to będzie taki straszak na żonę i częściowo się udało.
doskonale wie, że ona boi się pracy nad sobą i wglądu w swoje intencje jak diabeł święconej wody, więc w 'nagrodę', że przyjęła jego - palcem na piasku pisane - warunki powrotu, on się z tematu terapii powolutku wycofuje, przerzucając uwagę na inne tematy i ciesząc się pierdołami typu : jej pierdnięcie na truskawkowo czy uśmiech do porannego tosta ("A pamiętasz.. ?15 lat temu tez się tak uroczo do śniadania uśmiechałaś ..<3", czyli prawie tego co potem , romansu i zdrady podświadomość nie odbiera skupiając się na tych bzdetach)

To identycznie jak z powrotami alkoholików, tylko że ich się często "wykopuje" z domu, a tutaj żonka się wyszykowała, założyła pończochy, włosy tapir, ogoliła i co tam jeszcze i w szpilkach posuwistym krokiem se z tego domu wyszła.. i usiadła, tam gdzie usiadła. Wielokrotnie wink


Piotruś wie podświadomie, że terapia oznacza też ryzyko, że żona dojdzie do tego, o co jej tak naprawdę w życiu chodzi i co podobało jej się w kochanku i..zatęskni za tym szczerze, a wtedy co - Puszka Pandory otwarta..rękami Piotra niemalże yikes

No ale on przecież bardzo chce tej terapii, wiecie rozumiecie..Tylko ONA nie chce.

Biedny nie wie co zrobić: Nie zmusi jej przecież, bo się obrazi i odejdzie albo co.
No nie ma wyjścia z tej sytuacji ..uwierzycie? A czas leci.. smile I o to chodzi.

1,461

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Czasami nie trzeba szukać pokrętnych wyjaśnień i uzasadnień dla ludzkiego działania.
Nikt nie lubi opowiadać o swoich grzechach, problemach i słabościach. Szczególnie obcej osobie, którą jest terapeuta. Stąd być może opór żony.
A Piotr?
Piotr boi się, że frustracja i wstyd, spowodowane koniecznością opowiadania o swoim życiu obcym osobom, sprowokuja żonę do ponownego szukania łatwiejszych, mniej bolesnych, bardziej przyjemnych rozwiązań na uporanie się ze swoimi emocjami.

1,462

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Witaj Piotr,
Wiesz, najgorsze nie jest to, że pozwoliłeś jej wrócić, ale to, że to nie był jej świadomy wybór
Raczej wynik kalkulacji, niż zrozumienia. To wszyscy dajemy mniej lub bardziej dosadnie do zrozumienia ale i tak robisz po swojemu.
Mówisz, że wybrałeś własną drogę?
Niestety rozczaruje Ciebie. Idziesz dokładnie taką samą jaką szło 90% przed Tobą
I powielasz dokładnie ich te same błędy.. 
Tylko gdy to zrozumiesz, będzie już za późno.
Myślisz, że ludzie tutaj piszący źle Tobie życzą?
Że uwzieli się na tą Twoją nieszczęśliwie zakochaną bidulkę i jeżdżą po niej jak po łysej kobyle bez powodu?


Co di moich intencji to jestem ich pewien, chcialem zeby wrocila bo nadal ja kocham, bo chce ratowac nasza rodzine dla dzieci

To było od początku widać . słychać i czuć.. Tak jak to, że rozwodu nie będzie...
To już dużo wcześniej zresztą napisałem.

A gdzie jest ona, w jakim jest miejscu...?
Widzisz w jej oczach autentyczne łzy i smutek, że po tym, co było małżeństwem zostały już tylko ruiny i zgliszcza?
Widzisz szczery żal wręcz ból , widząc Twoje cierpienie?
Nie w tym co mówi, ale w tym co robi widzisz jej determinację w walce o odzyskanie Ciebie, czy też jej pasuje rola kota.
Położy się obok lub na kolanach u męża, który ją będzie głaskać, przytulać
Pocieszy po stracie kochanka, wesprze w jej nieutulonym żalu za tym upojny czasem z nim spędzonym

Jakoś dziwnie szybko tamta miłość poszła w zapomnienie i szybko jej wrócił uśmiech na twarzy.. Nie zastanawia Ciebie to?
Nie wydaje się to Tobie dziwne, że ktoś, kto jeszcze tydzień temu miał Ciebie, dzieci głęboko w dupie, był gotowa odejść nagle zmienia się o 180 stopni.

Dziwna jest ta Twoja kobieta, a może jednak nie - bo taka jest naprawdę.
Bo skoro tak szybko wróciła jej radość życia, tak szybko jej obiekt westchnień, wręcz miłości, dla którego gotowa była zostawić męża, dzieci, idzie w odstawkę, to samo to mocno powinno Ciebie zastanowić, czy warto ryzykować te lata życia jakie są przed Tobą..
Jeśli by cokolwiek zrozumiała, to wręcz by Ciebie codziennie ze łzami w oczach na kolanach blagała o danie jej szansy, o powrót

Piotr,
Ja nie pisałem tego złośliwie, aby jeszcze Tobie dokopać.
Po prostu z zewnątrz widać znacznie więcej, niż widzisz Ty. Ktoś, kto kocha po prostu tego nie jest w stanie zauważyć.

Idziesz zbyt miękko i to się może zemścić, a nawet mogę stwierdzić z niemal stuprocentową pewnością, że się zemścić. I to nie tylko na Tobie, ale co gorsza na dzieciach.
Oczywiście, nie od razu. Będzie teraz grzeczna, bo wie,czym teraz ryzykuje.
Ale jak sprawa przyschnie, będziesz już wystarczająco przez nią urobiony, powtórkę masz jak w banku
Jak pisałem, jest zbrodnia, musi być bolesna kara. Musisz jej zafundować takie emocje, taką jazdę, że że na samą tylko myśl aby kolejny raz zdradzić od razu dostanie torsji.
Niestety dla Ciebie, będziesz musiał ją po prostu przeczołgać na pograniczu upokorzenia. Tylko tak, a nie inaczej, jeśli chcesz mieć jakieś minimalne gwarancję, że nie będzie kolejnego gacha i powtórki z wątpliwej dla Ciebie rozrywki.

Trzeba dać jej do zrozumienia, że po tym co zrobiła, jesteś na pierwszym miejscu Ty, dzieci, kot, pies, czy też rybki, potem długo nic i dopiero ona. I tylko od niej zależy, czy ta luka między nią, a kotem się zmniejszy lub zniknie całkowicie.
Ty już nic nie musisz,
Jak chce walczyć o Ciebie, niech walczy.
Ustal twarde warunki i z czym jak widać będzie u Ciebie najgorzej, twardo i  zdecydowanie egzekwuj.
Jedno Twoje podejrzenie, jedno niedomówienie czy też KŁAMSTWO, natychmiast dostaje kopa

Żaden psycholog, tylko naprawdę doświadczony psychoterapeuta, najlepiej lekarz psychiatra ze specjalnością psychoterapii. Na tych wszystkich logów z mgr przed nazwiskiem tylko szkoda kasy. W dodatku to praktycznie same kobiety.
Pamiętaj, psychoterapia, to nie dwa trzy spotkania. To proces rozłożony na miesiące, a nawet lata. Szczególnie w jej przypadku.

Zgadzając się na powrót Piotr stawia się od razu warunki. Przecie widać od razu, że jak tylko ona powiedziała, że wraca, Ty o nich będąc w stanie euforii, najwyraźniej zapomniałeś.
Masz stawiać jej ultimatum, a nie czekać, aż królewna się namysli
Wypunktowales swoje warunki?
To Ciebie kompletnie nie interesuje jej zdanie.
Jak jej nie pasuje, po prostu pokazujesz jej drzwi. I dopinasz temat rozwodu do końca.
Ultimatum, a nie negocjacje. Taka zasada obowiązuje wobec zdrajcy.
Miłego wieczoru
Pozdrawiam

1,463

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
After napisał/a:

Witaj Piotr,
Wiesz, najgorsze nie jest to, że pozwoliłeś jej wrócić, ale to, że to nie był jej świadomy wybór
Raczej wynik kalkulacji, niż zrozumienia. To wszyscy dajemy mniej lub bardziej dosadnie do zrozumienia ale i tak robisz po swojemu.
Mówisz, że wybrałeś własną drogę?
Niestety rozczaruje Ciebie. Idziesz dokładnie taką samą jaką szło 90% przed Tobą
I powielasz dokładnie ich te same błędy.. 
Tylko gdy to zrozumiesz, będzie już za późno.
Myślisz, że ludzie tutaj piszący źle Tobie życzą?
Że uwzieli się na tą Twoją nieszczęśliwie zakochaną bidulkę i jeżdżą po niej jak po łysej kobyle bez powodu?


Co di moich intencji to jestem ich pewien, chcialem zeby wrocila bo nadal ja kocham, bo chce ratowac nasza rodzine dla dzieci

To było od początku widać . słychać i czuć.. Tak jak to, że rozwodu nie będzie...
To już dużo wcześniej zresztą napisałem.

A gdzie jest ona, w jakim jest miejscu...?
Widzisz w jej oczach autentyczne łzy i smutek, że po tym, co było małżeństwem zostały już tylko ruiny i zgliszcza?
Widzisz szczery żal wręcz ból , widząc Twoje cierpienie?
Nie w tym co mówi, ale w tym co robi widzisz jej determinację w walce o odzyskanie Ciebie, czy też jej pasuje rola kota.
Położy się obok lub na kolanach u męża, który ją będzie głaskać, przytulać
Pocieszy po stracie kochanka, wesprze w jej nieutulonym żalu za tym upojny czasem z nim spędzonym

Jakoś dziwnie szybko tamta miłość poszła w zapomnienie i szybko jej wrócił uśmiech na twarzy.. Nie zastanawia Ciebie to?
Nie wydaje się to Tobie dziwne, że ktoś, kto jeszcze tydzień temu miał Ciebie, dzieci głęboko w dupie, był gotowa odejść nagle zmienia się o 180 stopni.

Dziwna jest ta Twoja kobieta, a może jednak nie - bo taka jest naprawdę.
Bo skoro tak szybko wróciła jej radość życia, tak szybko jej obiekt westchnień, wręcz miłości, dla którego gotowa była zostawić męża, dzieci, idzie w odstawkę, to samo to mocno powinno Ciebie zastanowić, czy warto ryzykować te lata życia jakie są przed Tobą..
Jeśli by cokolwiek zrozumiała, to wręcz by Ciebie codziennie ze łzami w oczach na kolanach blagała o danie jej szansy, o powrót

Piotr,
Ja nie pisałem tego złośliwie, aby jeszcze Tobie dokopać.
Po prostu z zewnątrz widać znacznie więcej, niż widzisz Ty. Ktoś, kto kocha po prostu tego nie jest w stanie zauważyć.

Idziesz zbyt miękko i to się może zemścić, a nawet mogę stwierdzić z niemal stuprocentową pewnością, że się zemścić. I to nie tylko na Tobie, ale co gorsza na dzieciach.
Oczywiście, nie od razu. Będzie teraz grzeczna, bo wie,czym teraz ryzykuje.
Ale jak sprawa przyschnie, będziesz już wystarczająco przez nią urobiony, powtórkę masz jak w banku
Jak pisałem, jest zbrodnia, musi być bolesna kara. Musisz jej zafundować takie emocje, taką jazdę, że że na samą tylko myśl aby kolejny raz zdradzić od razu dostanie torsji.
Niestety dla Ciebie, będziesz musiał ją po prostu przeczołgać na pograniczu upokorzenia. Tylko tak, a nie inaczej, jeśli chcesz mieć jakieś minimalne gwarancję, że nie będzie kolejnego gacha i powtórki z wątpliwej dla Ciebie rozrywki.

Trzeba dać jej do zrozumienia, że po tym co zrobiła, jesteś na pierwszym miejscu Ty, dzieci, kot, pies, czy też rybki, potem długo nic i dopiero ona. I tylko od niej zależy, czy ta luka między nią, a kotem się zmniejszy lub zniknie całkowicie.
Ty już nic nie musisz,
Jak chce walczyć o Ciebie, niech walczy.
Ustal twarde warunki i z czym jak widać będzie u Ciebie najgorzej, twardo i  zdecydowanie egzekwuj.
Jedno Twoje podejrzenie, jedno niedomówienie czy też KŁAMSTWO, natychmiast dostaje kopa

Żaden psycholog, tylko naprawdę doświadczony psychoterapeuta, najlepiej lekarz psychiatra ze specjalnością psychoterapii. Na tych wszystkich logów z mgr przed nazwiskiem tylko szkoda kasy. W dodatku to praktycznie same kobiety.
Pamiętaj, psychoterapia, to nie dwa trzy spotkania. To proces rozłożony na miesiące, a nawet lata. Szczególnie w jej przypadku.

Zgadzając się na powrót Piotr stawia się od razu warunki. Przecie widać od razu, że jak tylko ona powiedziała, że wraca, Ty o nich będąc w stanie euforii, najwyraźniej zapomniałeś.
Masz stawiać jej ultimatum, a nie czekać, aż królewna się namysli
Wypunktowales swoje warunki?
To Ciebie kompletnie nie interesuje jej zdanie.
Jak jej nie pasuje, po prostu pokazujesz jej drzwi. I dopinasz temat rozwodu do końca.
Ultimatum, a nie negocjacje. Taka zasada obowiązuje wobec zdrajcy.
Miłego wieczoru
Pozdrawiam

Witaj After.
Zgadzam się z Tobą w wielu kwestiach, nie we wszystkich ale w wielu.
Ja doskonale wiem, że teraz nic nie muszę. Teraz kiedy ona do mnie mówi: musisz to czy tamto, to sprowadzam ją na ziemię i mówię, że co najwyżej mogę, a na pewno nie muszę. Ja założyłem sobie plan i mam go zamiar zrealizować w całości.Nie jestem w gorącej wodzie kompany i nie będę robił niczego na siłę. Ona wie, że jeśli jeszcze raz mnie okłamie, doprowadzi do nie jasnych sytuacji to będzie dla niej koniec. Tłumaczy sie ze wszystkiego, chociaz ja nawet o nie które rzeczy nie pytam. Widzę, że się stara, nie mogę jej tego odmówić. Szuka bliskości ze mną, interesuje sie moja praca, duzo i czesto rozmawiamy przez telefon, ogólnie jest ok. Wiele jeszcze przed nami, ale na ten moment widze szanse, ze sie uda.
Pozdrawiam i milego wieczoru zycze.

1,464

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Dobry wieczór Piotr,
"[... ] Próby zachowania równowagi między bliskością i dystan­sem mogą być skomplikowane i wywoływać lęk przed porzu­ceniem lub przed usidleniem. Lęk przed porzuceniem i jego lustrzane odbicie, lęk przed usidleniem, są najczęstszymi przyczynami problemów z zaufaniem w związkach miłos­nych.

Jeśli twoim problemem jest lęk przed opuszczeniem, może być tak, że stale nawiązujesz związki, które są słabe, podko­pywane przez cichą, wiszącą w powietrzu groźbę ich zakoń­czenia. Żyjesz w oczekiwaniu na kolejny cios i reagujesz na dwa sposoby: albo ciasno przywierasz, co zazwyczaj odpycha twego partnera, albo odchodzisz pierwsza, by uniknąć po­rzucenia, które wydaje ci się nieuniknione. W każdym przy­padku spełnia się twoje oczekiwanie, że zostaniesz sama.

Lęk przed porzuceniem to problem, który prawie zawsze korzeniami sięga dzieciństwa.
Może spowodowany został tak wydawałoby się niewinnym zachowaniem dorosłych, jak brak reakcji na twój płacz, a może tak ekstremalnymi sytu­acjami, jak rzeczywiste porzucenie przez opiekuna. Przeko­nanie leżące u podstaw takich lęków zawiera się w stwierdze­niu: ?Nie dość zasługuję na miłość, by ktoś mógł ze mną zostać?. A wniosek z lekcji, której musisz się nauczyć, brzmi:

?Zasługujesz na miłość wystarczająco, by ktoś został z to­bą?. Wiara w to zmieni oczekiwania, które przekazujesz, i dzięki temu spowoduje zmianę skutków, których doświad­czasz. Lekcja będzie się wciąż na nowo pojawiała w twoim związku, dopóki nie wyzbędziesz się leżącego u jej podstaw przekonania.

Jeśli twoim problemem jest lęk przed usidleniem, będziesz czuła się ?zduszona? za każdym razem, gdy ktoś za bardzo się zbliży. Usidlenie, przeciwieństwo opuszczenia, wiąże się z obawą, że nigdy nie dostaniesz dość przestrzeni, bo druga osoba po prostu cię przytłacza.
Lęki tego rodzaju mogą się­gać okresu dorastania w otoczeniu nadmiernie kontrolują­cym czy też w takim, w którym brakło prywatności, prze­strzeni lub czasu dla siebie.
...Kontrolowanie blokuje przepływ energii między partnerami.
Jeśli któreś z nich jest osobą kontrolującą, nie może uczestni­czyć w wymianie daję ? i ? biorę, niezbędnej w prawdziwym związ­ku, ponieważ zawsze chce dominować. Autentyczna relacja wy­maga, byście obydwoje dążyli do tego, co dyktuje ?my?, a nie do tego, co chce każde indywidualne ?ja?. Kontrolując wszyst­ko, nie pozwalasz, by ?my? zaistniało jako silna jednostka...
Jeśli twoim problemem jest kontrola, musisz nauczyć się, jak wyeliminować nieustępliwość. Związek intymny może być doskonałą okazją, by to praktykować, bo dzielenie fote­la kierowcy w relacji tego rodzaju jest szczególnie ważne."
"...Na ścieżce lęku istnieje tak wiele warunków, ocze­kiwań i obowiązków, że tworzymy mnóstwo reguł, tylko po to, by osłonić się przed emocjonalnym bó­lem.
Tymczasem nie powinno być żadnych reguł. Wszelkie prawidła wpływają i zakłócają jakość odbio­ru naszych kanałów komunikacyjnych. Jest tak dlate­go, że kiedy się boimy ? kłamiemy. Jeśli się spodzie­wasz, że będę taki, jakim chciałbyś mnie widzieć, poczuwam się do obowiązku, żeby spełnić to oczeki­wanie. Tymczasem wcale taki nie jestem. Kiedy jestem szczery, kiedy jestem taki, jaki jestem, nie akceptu­jesz mnie, czujesz się zraniony. Więc następnym ra­zem skłamię, ponieważ boję się odrzucenia. Boję się, że mnie zbesztasz, oskarżysz, uznasz za winnego, uka­rzesz. A ty ciągle o tym pamiętasz i wymierzasz mi karę znowu i znowu, i znowu ? za ten sam błąd.
Na ścieżce miłości jest sprawiedliwość. Jeśli popeł­nisz błąd, zapłacisz za niego tylko raz, a jeśli napraw­dę siebie kochasz, będziesz się uczyć na błędach. Na ścieżce lęku nie ma sprawiedliwości. Za ten sam błąd płacisz tysiące razy. Tak się rodzi poczucie niespra­wiedliwości, które otwiera mnóstwo emocjonalnych ran. I oczywiście potem z góry nastawiasz się na niepowodzenie. Ludzie robią dramat ze wszystkiego, na­wet z rzeczy bardzo prostych i mało istotnych. Postrzegamy te dramaty jako normalne związki, ponie­waż pary kroczą ścieżką lęku."

"Na ścieżce miłości dajesz więcej, niż bierzesz. I oczywiście kochasz siebie samego na tyle, by nie pozwolić wykorzystywać się egoistom.
Nie szukasz odwetu, ale podajesz jasne komunikaty. Możesz powiedzieć: ?Nie podoba mi się, że próbujesz mnie wykorzystywać, że mnie nie szanujesz, że jesteś dla mnie niegrzeczny. Nie potrzebuję kogoś, kto mnie będzie obrażał słownie, emocjonalnie, fizycznie. Nie muszę bez przerwy słuchać twoich narzekań. Nie chodzi o to, że jestem lepszy od ciebie, lecz o to, że kocham piękno. Kocham śmiać się. Kocham bawić się. Kocham kochać. To nie znaczy, że jestem egoistyczny, po prostu nie potrzebuję obok siebie kogoś, kto czuje się ofiarą. To nie znaczy, że cię nie kocham, ale nie mogę brać na siebie odpowiedzialności za twój sen. Jeśli zwiążesz się ze mną, będzie to bardzo trudne dla twojego Demona, ponieważ w ogóle nie będę reagować na twój ?balast ran?. To nie jest egoizm, to miłość i szacunek dla nas samych. Egoizm, władczość i lęk zniszczą niemal każdy związek. Szlachetność, wolność i miłość są zaczynem najpiękniejszych związków ? niekończącego się romansu?"

Jeżeli jej nie zależy na "ratowaniu małżeństwa", to nie będzie chciała "niczego" i właściwie to będziesz miał czytelną odpowiedz od niej-"czy warto". W twojej trudnej sytuacji nawet, gdy wszystko się zmieni- np.zdecydujesz się z nią definitywnie rozstać, również pomocna jest psychoterapia w celu "pożegnania się i rozstania".  .

Piotrze, "puść" jżonę wolno, i zobacz co się stanie.

1,465

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
maniek_z_maniek napisał/a:
Piotr74 napisał/a:
arcymiś napisał/a:

Piotr wycofał się "na z góry upatrzone pozycje".Nie wierzę ,że to wszystko tak po Tobie spływa, jak woda po kaczce.
To za szybko , zbyt dużo tego lukru.A podczas wspólnego leżakowania już ten teges ?

Nie na ten teges to trzeba sobie zasłużyć wink

Nie ma czegos takiego w zwiazku ze na seks mozna sobie zasluzyc czy nie. To zupelnie bledne pojmowanie istoty rzeczy. Seks moze i czesto jest odbiciem charakteru, jakosci zwiazku ale nie moze byc karta przetargowa czegokolwiek, poniewaz dotyczy aspektu wiezi, i jest podstawowym elementem w zwiazku, ma swoje cele.

Jesli wiec "dopuszczenie do seksu" ma zwiazek z parametrem czasowym a nie z innymi kwestiami (wyznaczonymi warunkami odnosnie "jakosci zwiazku"), ktore trzeba przerobic, ew. decydowanie o tym, jest zaznaczeniem czyjesc pozycji w zwiazku, to jest to tak bezsensu, ze sie tego nawet nie da opisac, jest zbyt absurdalne. Nic to nie da, a zona zgodzi sie na "wszystko" dla pozostania w domu (w obecnej sytuacji) choc wiemy ze to nie seks byl motorem jej odejscia z domu ale relacje, o ktorych ciagle wspominala, na ktore reagowala, co mialo swoje wieloletnie korzenie. Skoro sie nic nie zmienilo w tym, dalej jest "budowanie" na zasadzie, rzadzacy, ustalajacy, podwladny (co wazne! obustronnie przez oboje z nich ale w roznyc sposob, charakterystyczny dla kazdego z nich), to do czego to doprowadzi? Raczej ugruntuje przeszla i obecna sytuacje, ktora mozna nazwac zyciem obok siebie. W malzenstwie, przede wszystkim w malzenstwie, jesli ma miec ono charakter zwiazku miedzy ludzmi zbudowanego na zasadzie obustronnych relacji, rzeczy, kwestie sporne nalezy robic i rozwiazywac razem! Co widze, to ze tego nie bylo, nie ma i nie ma refleksji nad tym zeby bylo w przyszlosci.

"Pisaliście, że z niej to taka tykająca bomba zegarowa, a czy ktoś z was wzioł pod uwagę to, że to może ja mogę teraz nią być?"

W powyzszym i innych odczytuje jakas chec do prowadzenia podwojnego zycia, pozwolenia sobie na cos i ew. ukarania zony swoim postepowaniem. W takim razie jaki sens ma powrot do siebie jesli nie ma w 100% ugruntowanej decyzji?! Z jej konsekwnecjami w postaci "obustronnej lojalnosci i szczerosci"?

Rzeczywiscie, jedynie jak to opisuje Przyszlosc, jedynie postawienie sie w miejcu gdzie nie ma sie juz rodziny, zony i zdecydowanie sie na taki "punkt widzenia" choc przez chwile, opisuje swiadoma, samodzielna decyzje, na ktora autor mial szanse. I to nie jest moze kwestia odchodzenia z domu czy nie ale ustawienia sobie tego "obrazu" w glowie. Bo jesli nie traci sie to sie nie zyska. Odwrotnie nie chcac stracic traci sie. Mowie oczywiscie o tym co jest naistotniejsze o relacjach, co rowniez podkresla Przyszlosci, o istnieniu powodow, czynnikow, ktore nie zostaly zdiagnozowane, ktore nadal beda drazyc i dzialac, ktore sa obustronne dla obu parnerow bo wynikaja z czegos lub tolerancji czegos. Te "deficyty", choc nie lubie tego okreslenia, zostaly czesciowo wypartne, sa nienazwane. To one sa ta wlasciwa bomba zegarowa.

Ja moge jeszcze zrozumiec ze ktos cos robi bo sie nawraca, na wiare, na wartosci ale nie do konca rozumie co sie dzieje (bo taka konstrukacja psychiczna). Tutaj i tego nie ma. Jedynie wiec na co mozna liczyc to na mocne umocowanie w egzystencjalizmie, bo opinia ludzi, bo kwestie utrzymania, bo "rodzina" i ew. dzieci, bo ja. Nawet taki punkt wyjscia jednak daje mozliwosc obserwacji i refleksji. Ale z punktu widzenia "rozwoju" bedzie to ew. bardzo powolne. Na tyle intensywne na ile dana osoba bedzie podejmowala, jak czesto, autorefleksje nad soba.

Piotr74 napisał/a:
Elle88 napisał/a:

After wszystko napisał.
Piotr ma zaniżone mniemanie o sobie, a zdrada jeszcze je przypieczętowała.

Boi się, że albo puszczalska żona, albo już żadna inna- bo nowa wg Piotra może tak samo zdradzić, a on nie ma pojęcia jak się zachowywać by do tego nie doszło,a "stare i znajome lepsze niż nowe, niepewne".
Choc paradoks polega na tym, że tutaj to stare ma tyle usterek, że jest więcej niż niepewne wink ale zostawmy to.

Piotr za pare m-cy lub lat, przy kolejnej zdradzie, kiedy ona definitywnie odejdzie, dowie się przypadkiem od osób 3, z którymi ona będzie o tym rozmawiać, że było jej z nim niesamowicie nudno, miałko, byle jak i że potrzebowała kogoś, kto miałby siłę i moc by trzymać ją w ryzach, a nie ciepłych kluch, które przebaczą każde świństwo i zdrady, jak Piotr.
Nie zazdroszczę samopoczucia po takiej prawdzie o sobie między oczy i latach poświęceń.

Oj Elle gdybyś Ty wiedziała jak Ty nic o mnie nie wiesz.Bałem sie na początku jak sobie poradze, co zrobie ze swoim życiem. Teraz nie boję się niczego tego, że będzie powtórka z rozrywki tego, że nie znalazłbym wtedy kogoś innego albo, że zachowałby się tak samo jak żona. Wiesz jaka jest różnica między mną a Tobą? Ty uogólniasz, wrzucasz wszystkich do jednego worka, działasz i myślisz schematycznie. Ja taki nie jestem. Jestem indywidualistą i z takim też podejściem traktuję każdego człowieka. Wiem, że nie ma na tym świecie dwóch takich samych osób. Każdy człowiek to odrębna jednostka z innym bagażem doświadczeń, innym wychowaniem u wreszcie innym podejściem do życia. Na takich ludzi jak Ty mówi się, że mają klapki na oczach i podążają w jednym, ściśle określonym kierunku, bez urazy oczywiście smile, bo polubiłem Cię i bawią mnie teTwoje sarkastyczne posty. I chociaż wydawałoby się, że Twój świat jest wesoły, to jednak myślę, że jest zupełnie inaczej, bo widzisz wszystko tylko w czarno-białych barwach.

Autor powyzej wyraza zupelnie bledne, zyczeniowe zdanie. Chocby dlatego ze sa rozne ale powtarzajace sie typy osobowiosci, schematy zachowan, itp. I to wszystko w takim samym stopniu odnosi sie tak jak do innych jak i do siebie. Autor wiec mialby racje piszac powyzsze jesli by powiedzial, nie ze "Ty uogólniasz, wrzucasz wszystkich do jednego worka, działasz i myślisz schematycznie. Ja taki nie jestem" ale ze, rozumiem to poniewaz - JA TAKI ROWNIEZ JESTEM. I to by mialo sens, odpowiadalo by prawdzie. Reszta dotyczy "szczegolow" bo kazdy cos widzi, kazdy na jakims poziomie, kazdy ma z czyms jakis problem. Ale cos takiego jak autorefleksja+pokora+wiedze+doswiadczenie+umiejettnosc samoobserwacji+pochylenie sie nad sensem! tego co sie widzi i slyszy=postep. Tak przynajmniej ja to widze.

I na koniec taka autorefleksja. To jak odnosisz sie do meritum tego co pisze w ostatnich postach (czyli nie odnosisz sie) oraz jak to traktuja inni, pokazuje ze wolisz zyc obok, unikac odpowiedzi, budowac obraz, inni rowniez, rowniez ja sam tak postepuje na etapie wyboru wygodnych, ciekawych dla mnie tematow. Ale przynajmniej zdaje sobie z tego sprawe, robie to swiadomie, nie twierdze ze to dlatego ze taki jest "sens".

Zadalem Ci podstawowe pytanie, na ktore do tej pory przekonowujaca nie odpowiedziales. Dlaczego robisz to co robisz? Uwazam ze powinienies sam to wiedziec, ze to jest kwestia podstawowa. Moze problemem jest to ze te "pobudki" nie musza byc wcale krysztalowe. A moze wlasnie takie sa? Kto to moze wiedziec, jak nie Ty sam. A za przekonowujace uwazam takie zgodne ze soba, z tym co przentujesz. Trudno do tego dojsc. To nie jest latwe. Ale moze warto sie nad tym zastanowic? Podjac wysilek i sprobowac dotrzec do tej prawdziwej odpowiedzi?

"chce doprowadzuc do sytyacji, ze sama bedzue chcuala tam pojsc"

Uczestnictwo w terpaii powinno byc elementem podstawowym, warunkiem powrotu, jak to bylo w "sytuacji Mrufki" a nie kwestia otwarta czy zyczeniowa. Poza tym kwestie "samopoczucia" zony w obecnosci problemu "zdrady" sa tutaj conajmniej drugorzedne. Poza tym warunki powrotu i ich spelnienie powinny byc nierozlacznym elementem tegoz powrotu.

I teraz najciekawsze. Otoz wlasciwie, po tym ostatnim zdaniu powinienem zakonczyc post. Bo zwykle ktos kto czyta pochyla sie nad sensem tego. Ale idac za "retoryka" forum powinienem napisac ze autorze, ale nie zdales tak prostego egzaminu i postapiles niedojrzale. Co obnaza mechanizm zachowania sie ludzi tutaj w tym temacie (dlaczego pisza to co pisza ale i jak pisza). Nie bede tego wyjasnial ale podam przyklad na temat tego co wlasnie napisalem.

Otoz, jesli np. dziecko ma problem z uzywkami, to elementem, czesto niezbywalnym, koniecznym, czy to warunkiem powrotu do szkoly, srodowiska jest uczestniczenie dziecka w terapii antyuzaleznieniowej. Zgoda na nieuczestniczenie, odwlekanie tego jest swiadoma tolerancja uzaleznienia dziecka ze strony rodzicow i wlasciwie przyzwoleniem na to uzaleznienie, i wtedy ten problem dalej jest taki jaki byl. Taka postawe nazwalibysmy zupelnym wrecz brakiem odpowiedzialnosci.

To co cechuje wiec wazne dzialania autora, niezaleznie od roznych celow, checi, problemow do rozwiazania, przemyslen, ktore roznie mozna oceniac, to moim zdaniem NIEODPOWIEDZIALNOŚĆ. I nie jest to kwestia samego powrotu ale jak, na jakis zasadach, itp. jakie dzialania sie podejmie, ustalen, itp.

I maja racje ludzie jak pisza ze to wszystko "jest rozmyte". Odchodzac nawet od przykladu, ktory, dla porownania, podalem powyzej, autor najpierw pisze ze kwestia podstawowa dla niego jest wyjasnienie przez zone powodow jej postepowania, i ze skoro sama tego nie wie to musi sie poddac terapii, ktora to obnazy, a potem kwestie terapii traktuje na zasadzie wyboru i zajscia "sprzyjajacych warunkow ku temu".

Po prostu "rece opadaja".

Maniek a Ty jak zwykle czytasz między wierszami, przecieź ja żartowałem o tym zasłużeniu przez żonę na sex. Nie o to mi chodziło, musi trochę czasu minąc abym psychicznie do siebie doszedł. Co do moich motywacji odnośnie powrotu żony, przyzwolenia na to , pisałem o tym wielokrotnie.
Porównywanie żony z dzieckiem jest nie na miejscu. Dziecko możesz zaprowadzić na terapię bo ty decydujesz za nie, w przypadku dorosłego człowieka to on sam musi tego chciec.

1,466

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

(...) Nie o to mi chodziło, musi trochę czasu minąc abym psychicznie do siebie doszedł. Co do moich motywacji odnośnie powrotu żony, przyzwolenia na to , pisałem o tym wielokrotnie.
Porównywanie żony z dzieckiem jest nie na miejscu. Dziecko możesz zaprowadzić na terapię bo ty decydujesz za nie, w przypadku dorosłego człowieka to on sam musi tego chciec.

To dla Ciebie terapia jest zagrożeniem.To lęk przed utratą obrazu świata sprzed zdrady.I dopóki terapii będziesz unikał - racjonalizując to w sposób na tyle pokrętny ,żebyś sam siebie mógł oszukać- dopóki nie zbierze się masa krytyczna pozorów powrotu związku na stare tory , co da Ci alibi ,żeby słowo terapia wyblakło tracąc powab i użyteczność.

To ,że szkoła smyrnie dzieciom w kwitach rodzina niepełna , to nic w porównaniu z pełną patologiczną.

Podkreślasz wielokrotnie alternatywę : wykopanie ze związku pójście na łatwiznę , zabarwiając tą decyzję pejoratywnie ,żeby decyzja przeciwna dała się przedstawić w świetle co najmniej mniejszego zła- w twoim wydaniu to martyrologia niemalże.
To perspektywa tyle wygodna co fałszywa.Właściwa optyka to decyzja dobra i zła.Złej decyzji nawet Twoje największe poświęcenie nie zmieni w decyzję dobrą.

Żeby jakoś uporządkować sytuację to trzeba określić co jest strategią co taktyką.Masz jeden cel strategiczny-szczęśliwa rodzina.
I komentujący starają się pomóc Ci ten cel osiągnąć.Zdaniem większości możliwe są dwa stany , które są realizacją :
rodzina z matką i bez.I większość nie wie , które rozwiązanie wchodzi w Twoim przypadku w  grę.Obecnie nawet jest zbyt wcześnie ,żeby wyrokować.
Natomiast jeżeli nic mi nie umknęło to chyba nikt z komentujących nie uważa abyś mógł ten cel osiągnąć decydując się na działania taktyczne , które stosujesz.

Choć nie wierzę ,że to w sposób przez Ciebie wybrany możliwe ale życzę powodzenia smile

1,467

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Dobry wieczór.
Piotrze, a jak usłyszysz "kategorycznie nie idę na żadną głupią terapię!"?
to co wtedy?

1,468

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
O'kruszynka napisał/a:

Dobry wieczór.
Piotrze, a jak usłyszysz "kategorycznie nie idę na żadną głupią terapię!"?
to co wtedy?

On już to usłyszał i stulił uszy - zawsze może wrócić do kochanka.

1,469

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Mnie tylko zastanawia jedno.. Skoro Piotr jest tak pewny tego, że podjął właściwą decyzję,  albo inaczej - pewny tego, że inaczej (będąc uzależnionym emocjonalnie od tej kobity) nie potrafił postąpić na ten moment, jak również pewny jest tego, że brak współpracy lejdi w kwestii terapii oraz jej (a w zasadzie to wspólna) gra na czas, to wszystko jest takie przemyślane i pod pełną kontrolą, a w domu radość, uśmiech i błogie poczucie bezpieczeństwa..to w jakim celu Piotrze kontynuujesz wątek?

W zasadzie od jej powrotu (w sensie fizycznym ofkors) Twoje wpisy to na zmianę: albo wyśmiewanie/odpieranie wyimaginowanych "ataków" na waszą sielankę, albo próby pokazywania jak bardzo zdystansowany do wpisów i niewygodnych pytań jesteś i w zasadzie to masz kupę śmiechu z tej całej sytuacji, która - w Twoim mniemaniu- odwróciła się dla Ciebie totalnie na korzyść.

Czego szukasz Piotrze w tym wątku teraz, kiedy wszystko idzie po Twojej myśli? A może nie jesteś tego w głębi duszy wcale taki pewien..

1,470

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Ależ się uparliście na tą terapię!
Pytam (serio bo nie wiem) czy komuś taka terapia pomogła? Ja znam tylko jeden przypadek, w którym nie pomogła.

1,471

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Elle88 napisał/a:

Mnie tylko zastanawia jedno.. Skoro Piotr jest tak pewny tego, że podjął właściwą decyzję,  albo inaczej - pewny tego, że inaczej (będąc uzależnionym emocjonalnie od tej kobity) nie potrafił postąpić na ten moment, jak również pewny jest tego, że brak współpracy lejdi w kwestii terapii oraz jej (a w zasadzie to wspólna) gra na czas, to wszystko jest takie przemyślane i pod pełną kontrolą, a w domu radość, uśmiech i błogie poczucie bezpieczeństwa..to w jakim celu Piotrze kontynuujesz wątek?

W zasadzie od jej powrotu (w sensie fizycznym ofkors) Twoje wpisy to na zmianę: albo wyśmiewanie/odpieranie wyimaginowanych "ataków" na waszą sielankę, albo próby pokazywania jak bardzo zdystansowany do wpisów i niewygodnych pytań jesteś i w zasadzie to masz kupę śmiechu z tej całej sytuacji, która - w Twoim mniemaniu- odwróciła się dla Ciebie totalnie na korzyść.

Czego szukasz Piotrze w tym wątku teraz, kiedy wszystko idzie po Twojej myśli? A może nie jesteś tego w głębi duszy wcale taki pewien..

Elle ale czy ja gdziekolwiek napisałem, że jestem pewien mojej decyzji? Nie napisałem tego, bo nie jestem jej pewien, każdy dzień to walka z samym sobą, z moimi wątpliwościami, z poczuciem niepewności co do jej prawdziwych intencji. Nie wyśmiewam waszych postów, co najwyżej reaguję z ironią na co nie które. O'Kruszynka pytała co będzie jeśli ona odmówi terapii. Odpowiedź jest jedna koniec naszego małżeństwa. Nie mam zamiaru przechodzić drugi raz tego co teraz.Pisałem, że jej terapia będzie dla mnie wyznacznikiem prawdziwych motywów jej powrotu, jeżeli kategorycznie odmówi, to dla mnie będzie jasny sygnał, że ona dopuszcza myśl o powtórce. Tyle w temacie.

1,472 Ostatnio edytowany przez Elle88 (2015-03-31 22:49:18)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
LisekChytrusek napisał/a:

Ależ się uparliście na tą terapię!
Pytam (serio bo nie wiem) czy komuś taka terapia pomogła? Ja znam tylko jeden przypadek, w którym nie pomogła.

big_smile
Może dlatego nie pomogła, bo ktoś kogoś za włosy na nią zaciągnął wbrew czyjejś woli, albo paradoksalnie pomogła, ale nie w oczywisty i oczekiwany sposób- tzn. pomogła  zrozumieć, że dalsze klecenie związku w tej konfiguracji jest bez sensu. To też pozytywny wynik, tylko trzeba umieć na to spojrzeć szerzej niż z pozycji własnego interesu i chciejstwa.

Jeśli dla kogoś celem terapii nie jest poznanie swoich ukrytych motywów działania, jak i swoich potrzeb i potrzeb partnera, tylko za wszelką cenę utrzymanie status quo, to terapia faktycznie może być sporym zawodem, bo tu nie można przewidzieć wyniku z góry, co też nie czyni ją z definicji nieskuteczną wink

1,473

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
Elle88 napisał/a:

Mnie tylko zastanawia jedno.. Skoro Piotr jest tak pewny tego, że podjął właściwą decyzję,  albo inaczej - pewny tego, że inaczej (będąc uzależnionym emocjonalnie od tej kobity) nie potrafił postąpić na ten moment, jak również pewny jest tego, że brak współpracy lejdi w kwestii terapii oraz jej (a w zasadzie to wspólna) gra na czas, to wszystko jest takie przemyślane i pod pełną kontrolą, a w domu radość, uśmiech i błogie poczucie bezpieczeństwa..to w jakim celu Piotrze kontynuujesz wątek?

W zasadzie od jej powrotu (w sensie fizycznym ofkors) Twoje wpisy to na zmianę: albo wyśmiewanie/odpieranie wyimaginowanych "ataków" na waszą sielankę, albo próby pokazywania jak bardzo zdystansowany do wpisów i niewygodnych pytań jesteś i w zasadzie to masz kupę śmiechu z tej całej sytuacji, która - w Twoim mniemaniu- odwróciła się dla Ciebie totalnie na korzyść.

Czego szukasz Piotrze w tym wątku teraz, kiedy wszystko idzie po Twojej myśli? A może nie jesteś tego w głębi duszy wcale taki pewien..

Elle ale czy ja gdziekolwiek napisałem, że jestem pewien mojej decyzji? Nie napisałem tego, bo nie jestem jej pewien, każdy dzień to walka z samym sobą, z moimi wątpliwościami, z poczuciem niepewności co do jej prawdziwych intencji. Nie wyśmiewam waszych postów, co najwyżej reaguję z ironią na co nie które. O'Kruszynka pytała co będzie jeśli ona odmówi terapii. Odpowiedź jest jedna koniec naszego małżeństwa. Nie mam zamiaru przechodzić drugi raz tego co teraz.Pisałem, że jej terapia będzie dla mnie wyznacznikiem prawdziwych motywów jej powrotu, jeżeli kategorycznie odmówi, to dla mnie będzie jasny sygnał, że ona dopuszcza myśl o powtórce. Tyle w temacie.

Taaa sam w to nie wierzysz, przekabaci Cię że nie pójdzie na terapię bo przypominają jej się traumy z dziecinstwa lub coś w tym stylu plus włączy łzy a Ty to kupisz. Piotr Twój problem jest taki że słuchasz swojej kobiety słowo w słowo a nie widzisz intencji za tym stojących. Gdybym ja słuchał kobiet co mówią to byłbym do 40 prawiczkiem bo przecież żadna nie kocha się na 3-4 randce, one takie nie są. Rzeczywistość najczęściej pokazuje co innego. Niestety sporo kobiet okłamuje nawet siebie więc słuchanie ich słowo w słowo zaprowadzi Cię na manowce. Na szczęście nie wszystkie kobiety takie są,patrz choćby kobitki z tego forum.

1,474

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Elle88 napisał/a:
LisekChytrusek napisał/a:

Ależ się uparliście na tą terapię!
Pytam (serio bo nie wiem) czy komuś taka terapia pomogła? Ja znam tylko jeden przypadek, w którym nie pomogła.

big_smile
Może dlatego nie pomogła, bo ktoś kogoś za włosy na nią zaciągnął wbrew czyjejś woli, albo paradoksalnie pomogła, ale nie w oczywisty i oczekiwany sposób- tzn. pomogła  zrozumieć, że dalsze klecenie związku w tej konfiguracji jest bez sensu. To też pozytywny wynik, tylko trzeba umieć na to spojrzeć szerzej niż z pozycji własnego interesu i chciejstwa.

Jeśli dla kogoś celem terapii nie jest poznanie swoich ukrytych motywów działania, jak i swoich potrzeb i potrzeb partnera, tylko za wszelką cenę utrzymanie status quo, to terapia faktycznie może być sporym zawodem, bo tu nie można przewidzieć wyniku z góry, co też nie czyni ją z definicji nieskuteczną wink

Zgadza się Ellem wynik terapii może być diametralnie różny od naszych oczekiwań i należy zawsze o tym pamiętać. Jedyne czego w moim wypadku od tego oczekuję, to poznanie odpowiedzi, co popchnęło moją żonę na drogę zdrady i za?łamania.

1,475 Ostatnio edytowany przez LisekChytrusek (2015-03-31 23:01:14)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

W mojej ocenie chcieli sobie pomóc oboje. Terapia małżeńska ma chyba na celu przetrwanie związku, więc jeśli ten nie przetrwa to chyba się nie udała?
Swoją drogą czy to finansuje NFZ czy trzeba wysupłać własne środki? To też może być hamulec...

1,476

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
Elle88 napisał/a:
LisekChytrusek napisał/a:

Ależ się uparliście na tą terapię!
Pytam (serio bo nie wiem) czy komuś taka terapia pomogła? Ja znam tylko jeden przypadek, w którym nie pomogła.

big_smile
Może dlatego nie pomogła, bo ktoś kogoś za włosy na nią zaciągnął wbrew czyjejś woli, albo paradoksalnie pomogła, ale nie w oczywisty i oczekiwany sposób- tzn. pomogła  zrozumieć, że dalsze klecenie związku w tej konfiguracji jest bez sensu. To też pozytywny wynik, tylko trzeba umieć na to spojrzeć szerzej niż z pozycji własnego interesu i chciejstwa.

Jeśli dla kogoś celem terapii nie jest poznanie swoich ukrytych motywów działania, jak i swoich potrzeb i potrzeb partnera, tylko za wszelką cenę utrzymanie status quo, to terapia faktycznie może być sporym zawodem, bo tu nie można przewidzieć wyniku z góry, co też nie czyni ją z definicji nieskuteczną wink

Zgadza się Ellem wynik terapii może być diametralnie różny od naszych oczekiwań i należy zawsze o tym pamiętać. Jedyne czego w moim wypadku od tego oczekuję, to poznanie odpowiedzi, co popchnęło moją żonę na drogę zdrady i za?łamania.

To akurat nie jest trudne do ustalenia, gdybym miał browar w domu to nie szukałbym piwa na mieście. Niezadowolenie z relacji seksualnych z dotychczasowym partnerem, czytaj mężem.

1,477

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotrek, ale jak chcesz tylko na to jedno pytanie znać odpowiedź faktycznie to ja Ci odpowiem, oszczędzisz kasę smile

Uważaj: Twoja żona ma wypaczone pojęcie n/t miłości i bliskości w związku. Ty także, skoro przez x czasu poniżałeś sam siebie pozostając na 'stand by`u' oczekując, aż żonka skończy manewry przy cudzym u..u i wróci do Ciebie.
Jest wypaczone podwójnie, bo po tym wszystkim - bez żadnych REALNIE SPEŁNIONYCH warunków- ktoś kto wbił ci nóż w plecy siedzi sobie teraz spokojnie obok Ciebie i dzieci w domu, a Ty udajesz sam przed sobą (czyli zdradzasz siebie po raz drugi), że tak jest w porządku.

Czy naprawdę uważasz, że tylko żonka ma jakiś problem?

1,478

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Skywalk napisał/a:
Piotr74 napisał/a:
Elle88 napisał/a:

Mnie tylko zastanawia jedno.. Skoro Piotr jest tak pewny tego, że podjął właściwą decyzję,  albo inaczej - pewny tego, że inaczej (będąc uzależnionym emocjonalnie od tej kobity) nie potrafił postąpić na ten moment, jak również pewny jest tego, że brak współpracy lejdi w kwestii terapii oraz jej (a w zasadzie to wspólna) gra na czas, to wszystko jest takie przemyślane i pod pełną kontrolą, a w domu radość, uśmiech i błogie poczucie bezpieczeństwa..to w jakim celu Piotrze kontynuujesz wątek?

W zasadzie od jej powrotu (w sensie fizycznym ofkors) Twoje wpisy to na zmianę: albo wyśmiewanie/odpieranie wyimaginowanych "ataków" na waszą sielankę, albo próby pokazywania jak bardzo zdystansowany do wpisów i niewygodnych pytań jesteś i w zasadzie to masz kupę śmiechu z tej całej sytuacji, która - w Twoim mniemaniu- odwróciła się dla Ciebie totalnie na korzyść.

Czego szukasz Piotrze w tym wątku teraz, kiedy wszystko idzie po Twojej myśli? A może nie jesteś tego w głębi duszy wcale taki pewien..

Elle ale czy ja gdziekolwiek napisałem, że jestem pewien mojej decyzji? Nie napisałem tego, bo nie jestem jej pewien, każdy dzień to walka z samym sobą, z moimi wątpliwościami, z poczuciem niepewności co do jej prawdziwych intencji. Nie wyśmiewam waszych postów, co najwyżej reaguję z ironią na co nie które. O'Kruszynka pytała co będzie jeśli ona odmówi terapii. Odpowiedź jest jedna koniec naszego małżeństwa. Nie mam zamiaru przechodzić drugi raz tego co teraz.Pisałem, że jej terapia będzie dla mnie wyznacznikiem prawdziwych motywów jej powrotu, jeżeli kategorycznie odmówi, to dla mnie będzie jasny sygnał, że ona dopuszcza myśl o powtórce. Tyle w temacie.

Wiem o tym doskonale jedno mówią, drugie myślą a trzecie robią. Jest nawet taka teoria, z przymróżeniem oka oczywiście, że najbardziej chwiejne, są te, które noszą skarpeki w paski, bo z jednej strony chciałyby, a z drugiej boją się wink
Taaa sam w to nie wierzysz, przekabaci Cię że nie pójdzie na terapię bo przypominają jej się traumy z dziecinstwa lub coś w tym stylu plus włączy łzy a Ty to kupisz. Piotr Twój problem jest taki że słuchasz swojej kobiety słowo w słowo a nie widzisz intencji za tym stojących. Gdybym ja słuchał kobiet co mówią to byłbym do 40 prawiczkiem bo przecież żadna nie kocha się na 3-4 randce, one takie nie są. Rzeczywistość najczęściej pokazuje co innego. Niestety sporo kobiet okłamuje nawet siebie więc słuchanie ich słowo w słowo zaprowadzi Cię na manowce. Na szczęście nie wszystkie kobiety takie są,patrz choćby kobitki z tego forum.

1,479

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Elle88 napisał/a:

Piotrek, ale jak chcesz tylko na to jedno pytanie znać odpowiedź faktycznie to ja Ci odpowiem, oszczędzisz kasę smile

Uważaj: Twoja żona ma wypaczone pojęcie n/t miłości i bliskości w związku. Ty także, skoro przez x czasu poniżałeś sam siebie pozostając na 'stand by`u' oczekując, aż żonka skończy manewry przy cudzym u..u i wróci do Ciebie.
Jest wypaczone podwójnie, bo po tym wszystkim - bez żadnych REALNIE SPEŁNIONYCH warunków- ktoś kto wbił ci nóż w plecy siedzi sobie teraz spokojnie obok Ciebie i dzieci w domu, a Ty udajesz sam przed sobą (czyli zdradzasz siebie po raz drugi), że tak jest w porządku.

Czy naprawdę uważasz, że tylko żonka ma jakiś problem?

Elle ja wiem czego chcę, potrafię wyrażać moje emocje i oczekiwania. Jestem w na tyle komfortowej sytuacji teraz, że mogę wszystko, mogę z nią nadal źyć, mogę odejść, mogę kazać jej wracać tam z kąd przyszła, bo wiem, że sobie w każdej z tych sytuacji poradzę i żadnej z nich na ten moment nie wykluczam. Tak naprawdę czuję się wolnym człowiekiem, chociaż wy odbieracie to inaczej. Nie jestem od niej w żaden sposób uzależniony, może i kiedyś byłem ale nie teraz. Dla mnie na ten moment ona nie jest partnerem, jest moją żoną, matką moich dzieci, ale nie partnerem. Uczucia ti jedno, a rozum to drugie.

1,480

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Tylko skoro jesteś wolny i  możesz wszystko , to dlaczego:

1. nie rozpoczęliście jeszcze terapii? RAZEM
2. nie potrafiłeś postąpić inaczej niż przyjąć ją z powrotem, bez ŻADNYCH WARUNKÓW  - uśmiech i spędzanie czasu razem to nie są warunki


Na czym polega ta Twoja moc sprawcza, która jest dodatkowo ograniczona - jak sam zauważyłeś - przez Twoje uczucia, które uniemożliwiają decyzje oparte na tym co dla Ciebie dobre, a nie tego, czego chcesz emocjonalnie?

Gdzie tu widzisz wolność? Konkretnie. To co powyżej napisałeś to jest jakiś bełkot pobożnych życzeń faceta zachłyśniętego tym, że "odzyskał" samicę.

1,481

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Elle88 napisał/a:

Tylko skoro jesteś wolny i  możesz wszystko , to dlaczego:

1. nie rozpoczęliście jeszcze terapii? RAZEM
2. nie potrafiłeś postąpić inaczej niż przyjąć ją z powrotem, bez ŻADNYCH WARUNKÓW  - uśmiech i spędzanie czasu razem to nie są warunki


Na czym polega ta Twoja moc sprawcza, która jest dodatkowo ograniczona - jak sam zauważyłeś - przez Twoje uczucia, które uniemożliwiają decyzje oparte na tym co dla Ciebie dobre, a nie tego, czego chcesz emocjonalnie?

Gdzie tu widzisz wolność? Konkretnie. To co powyżej napisałeś to jest jakiś bełkot pobożnych życzeń faceta zachłyśniętego tym, że "odzyskał" samicę.

A czyTy uważasz, że na podjęcie terapii jest jakiś określony czas od momentu powrotu?Po przekroczeniu którego wyświetla się napis ,,Game over''. Będzie sama na to gotowa to pójdzie, nie będzie to wróci tam z kąd przyszla. To nie jest tak, że ma sielankę teraz. Jeden z warunków jej powrotu zostal już spełniony, nad resztą pracuję, ale na pewno  nie odpuszczę

1,482 Ostatnio edytowany przez Elle88 (2015-03-31 23:53:07)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

To ja CIEBIE pytałam ile czasu jej dajesz.."będzie gotowa to pójdzie", czyli wieczne nigdy smile

Oj Piotruś Piotruś..ten drugi tajemniczy warunek, którego się tak trzymasz to nie zdziwiłabym się, że chodziło by o regularny seks i żeby mówiła ci co lubi, żebyś czasami znów jej nie zawiódł..

Bo jaki Ty możesz jej realny warunek postawić, który JESTEŚ W STANIE WYEGZEKWOWAĆ na niej, oprócz seksu? Nie czarujmy się..

Zero konkretów, bo ich po prostu nie ma.

1,483

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Elle88 napisał/a:

To ja CIEBIE pytałam ile czasu jej dajesz.."będzie gotowa to pójdzie", czyli wieczne nigdy smile

Oj Piotruś Piotruś..ten drugi tajemniczy warunek, którego się tak trzymasz to nie zdziwiłabym się, że chodziło by o regularny seks i żeby mówiła ci co lubi, żebyś czasami znów jej nie zawiódł..

Bo jaki Ty możesz jej realny warunek postawić, który JESTEŚ W STANIE WYEGZEKWOWAĆ na niej, oprócz seksu? Nie czarujmy się..

Zero konkretów, bo ich po prostu nie ma.

Ma miesiac na ogarniecie sie i wizyte u psychologa, wiecej nie zamierzam czekac. A co do sexu z nia, to nie bede ukrywal, ciagnie mnie do tego, bo jest atrakcyjna kobieta i zawsze na mnie dzialala pozytywnie w tym temacie. Ale tu tez nie zamierzam wychodzic przed szereg, chociaz facetowi trudniej ukryc pewne fakty ;-). Elle spokojnej nocy :-)

1,484

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

"Dla mnie na ten moment ona nie jest partnerem, jest moją żoną, matką moich dzieci, ale nie partnerem. Uczucia ti jedno, a rozum to drugie."

To jest definicja układu. Tak gwoli prawidlowosci. Nie można ratować czegos (malzenstwa rozumianego jako związek w sensie wiezi miedzy ludzmi) i jednocześnie tworzyć cos co jest z tym sprzeczne (układu). Teraz rozumiem czym dla Ciebie jest malzenstwo. Te braki, które wypelnial Ci kontakt z była wiele tlumacza.

1,485

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
maniek_z_maniek napisał/a:

"Dla mnie na ten moment ona nie jest partnerem, jest moją żoną, matką moich dzieci, ale nie partnerem. Uczucia ti jedno, a rozum to drugie."

To jest definicja układu. Tak gwoli prawidlowosci. Nie można ratować czegos (malzenstwa rozumianego jako związek w sensie wiezi miedzy ludzmi) i jednocześnie tworzyć cos co jest z tym sprzeczne (układu). Teraz rozumiem czym dla Ciebie jest malzenstwo. Te braki, które wypelnial Ci kontakt z była wiele tlumacza.

Maniek jej powrót i moja na to zgoda nie oznaczają, że ocwszystkim zapomniałem. Na partnerstwo być może przyjdzie czas kiedy sobie na to zapracuje i udowodni mi, że zrozumiała co zrobiła i do czego doprowadzila.

1,486

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotr to jeżeli teraz nie jest partnerstwo to co jest?!
Fatalnie zrobiła. Dałeś jej wspaniałomyślnie szansę. Mnie się tutaj coś zwyczajnie nie podoba. Jakieś takie obrzydliwe to wszystko.

1,487

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
bet napisał/a:

Piotr to jeżeli teraz nie jest partnerstwo to co jest?!
Fatalnie zrobiła. Dałeś jej wspaniałomyślnie szansę. Mnie się tutaj coś zwyczajnie nie podoba. Jakieś takie obrzydliwe to wszystko.

To jest szansa na bycie znów dobrze funkcjonującym na zasadzie partnerstwa małżeństwem, ale do tego daleka droga i wiele pracy, szczególnie ze strony mojej zony.

1,488

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Możesz to Piotr rozwinąć.
Co konkretnie ma zrobić Twoja żona, żeby sobie zapracować na partnerstwo? Jak ma ci udowodnić, że zrozumiała co zrobiła i do czego odprowadziła?
Chciałabym wiedzieć czego konkretnie od niej oczekujesz. Myślę, że przede wszystkim ona powinna to wiedzieć.

1,489

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
Elle88 napisał/a:

To ja CIEBIE pytałam ile czasu jej dajesz.."będzie gotowa to pójdzie", czyli wieczne nigdy smile

Oj Piotruś Piotruś..ten drugi tajemniczy warunek, którego się tak trzymasz to nie zdziwiłabym się, że chodziło by o regularny seks i żeby mówiła ci co lubi, żebyś czasami znów jej nie zawiódł..

Bo jaki Ty możesz jej realny warunek postawić, który JESTEŚ W STANIE WYEGZEKWOWAĆ na niej, oprócz seksu? Nie czarujmy się..

Zero konkretów, bo ich po prostu nie ma.

Ma miesiac na ogarniecie sie i wizyte u psychologa, wiecej nie zamierzam czekac. A co do sexu z nia, to nie bede ukrywal, ciagnie mnie do tego, bo jest atrakcyjna kobieta i zawsze na mnie dzialala pozytywnie w tym temacie. Ale tu tez nie zamierzam wychodzic przed szereg, chociaz facetowi trudniej ukryc pewne fakty ;-). Elle spokojnej nocy :-)

heh , po co wymagacie konkretów od Piotra??
ja nie zauważyłam żeby przez ten czas jak jest tu na forum , coś konkretnego zrobił - z zasadami .. z własnymi ustaleniami.
On się po prostu cieszy że wróciła , że koniec koszmaru . . i tyle . Po co ma grzebać w gów..nie ??
Nie wierzę w żadne słowa Piotra - wy z niego robicie faceta z zasadami .. ...a on ich nie ma . Po prostu cieszy się chłop że wróciła i jest ok.
teraz szuka powodów by żonka mogła go przelecieć - bo jemu się po prostu chce.
Doszukujemy się efektów jakie cała sytuacja miała wywrzeć na żonie Piotra .. że niby miała coś zrozumieć .. że nagle doceniła rodzinę i Piotra...guzik prawda . Zderzyła się z realem, nie było tak zajebiście, motyle zdechły z powodu braku kasy na życie ...więc wróciła do męża bo on w podzięce za to nosi ją prawie na rękach..
Na Piotrze ta zdrada tez nie wywarła żadnego efektu - no może krótkotrwały jak latawica była poza jego zasięgiem... teraz wróciła ... więc problem znikł ... żyjemy dalej jakby nigdy nic smile

Bet - jego zona ma być po prostu... i tyle.
Ona niczego nie musi udowadniać.

1,490

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Jak to nie musi udowadniać. Przecież Piotr napisał wyraźnie, że ma udowodnić i zapracować sobie na partnerstwo!
To się pytam jak on to widzi. Jak ktoś tak wyraźnie pisze, że ktoś ma coś zrobić to się pytam co dokładnie?
Odnoszę wrażenie, że Piotr sam nie wie w jaki sposób ma mu to okazać to co dopiero żona.
Pewne rzeczy należy sprecyzować.
A teraz jeszcze tłumaczenie, że jeszcze jej nie przeleciał. Czyli przeleci ją w nagrodę jak co zrobi?
Ja nic z tego nie rozumiem...
To że była z innym nagle nie zniknie. Będzie takim samym faktem teraz jak i za rok.
Jakiś niesmaczny układ.

1,491

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
bet napisał/a:

Jak to nie musi udowadniać. Przecież Piotr napisał wyraźnie, że ma udowodnić i zapracować sobie na partnerstwo!
To się pytam jak on to widzi. Jak ktoś tak wyraźnie pisze, że ktoś ma coś zrobić to się pytam co dokładnie?
Odnoszę wrażenie, że Piotr sam nie wie w jaki sposób ma mu to okazać to co dopiero żona.
Pewne rzeczy należy sprecyzować.
A teraz jeszcze tłumaczenie, że jeszcze jej nie przeleciał. Czyli przeleci ją w nagrodę jak co zrobi?
Ja nic z tego nie rozumiem...
To że była z innym nagle nie zniknie. Będzie takim samym faktem teraz jak i za rok.
Jakiś niesmaczny układ.

Bet odpowiem na Twoje pytanie ale po poźniej, bo jestem w pracy i zaglądam z doskoku.
Miłego dnia wszystkim życzę.

1,492

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Hej Piotrze!!wow wiec chyba koniec tej historii??widać ze zakończenie dobre
Super!!cieszę się razem z toba tak długo mnie tu nie było jakieś 20 stron haha fajnie ze rodzina znów
Szczęśliwa pozdr????????????

1,493

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Powiem tak.
Piotr się zagubił.
Piotr się miota.
Żądzą nim uczucia nienawiści i miłości.
Ja jako czlowiek który nie nawidzi zdrady myślę, że go rozumiem ( nigdy żonie bym nie wybaczył tego co zrobiła żona Piotra)
Ale to jest jego życie i jego decyzja.
A to czy weźmie sobie do serca wypowiedzi wielu osób wypowiadajacych się na jego wątku to jego sprawa.
Jak to się mówi " twój cyrk, twoje małpy".
Tylko jeżeli za jakiś czas na Forum pojawi się watek " zdradziła po raz kolejny" to ja osobiście się nie odezwę, bo to jest takie jak walenie głową w mur.
Ale cóż, to jest jego wybór i jego decyzja.
Ja życzę Piotrowi wszystkiego naj....

1,494

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
chceuciekacstad napisał/a:
Piotr74 napisał/a:
Elle88 napisał/a:

To ja CIEBIE pytałam ile czasu jej dajesz.."będzie gotowa to pójdzie", czyli wieczne nigdy smile

Oj Piotruś Piotruś..ten drugi tajemniczy warunek, którego się tak trzymasz to nie zdziwiłabym się, że chodziło by o regularny seks i żeby mówiła ci co lubi, żebyś czasami znów jej nie zawiódł..

Bo jaki Ty możesz jej realny warunek postawić, który JESTEŚ W STANIE WYEGZEKWOWAĆ na niej, oprócz seksu? Nie czarujmy się..

Zero konkretów, bo ich po prostu nie ma.

Ma miesiac na ogarniecie sie i wizyte u psychologa, wiecej nie zamierzam czekac. A co do sexu z nia, to nie bede ukrywal, ciagnie mnie do tego, bo jest atrakcyjna kobieta i zawsze na mnie dzialala pozytywnie w tym temacie. Ale tu tez nie zamierzam wychodzic przed szereg, chociaz facetowi trudniej ukryc pewne fakty ;-). Elle spokojnej nocy :-)

heh , po co wymagacie konkretów od Piotra??
ja nie zauważyłam żeby przez ten czas jak jest tu na forum , coś konkretnego zrobił - z zasadami .. z własnymi ustaleniami.
On się po prostu cieszy że wróciła , że koniec koszmaru . . i tyle . Po co ma grzebać w gów..nie ??
Nie wierzę w żadne słowa Piotra - wy z niego robicie faceta z zasadami .. ...a on ich nie ma . Po prostu cieszy się chłop że wróciła i jest ok.
teraz szuka powodów by żonka mogła go przelecieć - bo jemu się po prostu chce.
Doszukujemy się efektów jakie cała sytuacja miała wywrzeć na żonie Piotra .. że niby miała coś zrozumieć .. że nagle doceniła rodzinę i Piotra...guzik prawda . Zderzyła się z realem, nie było tak zajebiście, motyle zdechły z powodu braku kasy na życie ...więc wróciła do męża bo on w podzięce za to nosi ją prawie na rękach..
Na Piotrze ta zdrada tez nie wywarła żadnego efektu - no może krótkotrwały jak latawica była poza jego zasięgiem... teraz wróciła ... więc problem znikł ... żyjemy dalej jakby nigdy nic smile

Bet - jego zona ma być po prostu... i tyle.
Ona niczego nie musi udowadniać.

Istotnie mam podobne zdanie. Wielokrotnie tłumaczyłem że Piotr to żałosny koleś zbierający "pozostałości" po kochasiach, a jego żonka to zwykła szmata. Różnica w naszych postach jest tylko w sposobie przekazu informacji, bo mój jest traktowany jako niepoprawny politycznie. Poczekajmy miesiąc i zobaczycie że Piotruś będzie się cieszyć jak dziecko, że może posuwać tą paskudę - zapewne zawirusowaną jak baza Avasta.

1,495 Ostatnio edytowany przez Elle88 (2015-04-02 00:12:12)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

ezail, widzisz.. Problem polega na tym, że Piotr - jak i większość mężczyzn z syndromem rogacza ( dodam, że syndrom ten nie musi oznaczać chęci doświadczania zdrady wielokrotnie , wystarczy RAZ po to, by "znać swoje miejsce w relacji/związku" i ustawić sztywno rolę -Zdradzająca na piedestał, a rogacz jako jej wierny paź i adorator, skrycie podziwiający jej rozwiązłość i /specyficznie pojmowaną/ wolność seksualną) nie postrzega wcale swojej partnerki jako "dz..." czy szmatę.
Jeśli nawet tak o nich powiedzą to tylko po to by sprawiać wrażenie, że są częścią 'normalnie myślącego' społeczeństwa, tak naprawdę nie uważają zdrady za coś złego, raczej paradoksalnie dodaje im ta świadomość dreszczyku i jeszcze bardziej napala na partnerkę, która przelatywana przez kogoś jeszcze innego nabiera atrakcyjności --> wiadomo, towar na który jest popyt wydaje się atrakcyjniejszy z definicji. Inna sprawa, że czasem podaż poprzedza popyt, ale to dla rogacza drugorzędna sprawa wink

Piotr jest w pełni zadowolony, że udało mu się jakoś wbić ja w poczucie winy na tyle by wróciła- to była zresztą jego JEDYNA 'karta przetargowa', bo przecież nie dobry seks czy mocna więź emocjonalna - a równocześnie martwi się, bo wie, że poczucie winy to za mało by ten związek pociągnąć, dlatego gra na czas, nie wymagając niczego, bo tak naprawdę nie ma żadnego planu poza tym by żona została przy nim.

Walczą w nim dwa sprzeczne stanowiska:

1. Podziw dla jej "odwagi" i bezkompromisowego podążania za własnymi potrzebami seksualnymi;  /syndrom rogacza/
2. Przebłyski świadomego myślenia o sytuacji i faktach, które jasno przemawiają za tym, że nie ma mowy o miłości, kiedy ktoś wbija nam nóż w plecy i patrząc jak cierpimy jeszcze go dokręca, nie oglądając się za siebie. Myśli tez o tym, że byłby postrzegany jako 'frajer' nie zawalczywszy o żonę i nie udowodniwszy sobie, że potrafi ją zaspokoić równie dobrze jak kochanek.. w końcu jakie jest standardowe myślenie o rogaczach? ano nie umiał jej zaspokoić, kiepski w łóżku itp.
Które męskie ego to zniesie i odpuści? wink

A tak? Wróciła tzn., że uznała, że jednak stary w te klocki lepszy wink

Posty [ 1,431 do 1,495 z 2,855 ]

Strony Poprzednia 1 21 22 23 24 25 44 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024