Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Strony Poprzednia 1 20 21 22 23 24 44 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1,366 do 1,430 z 2,855 ]

1,366

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

tak trochę offtop: a ja właśnie oglądam wikingów, gdzie żonę za zdradę przywiązano do pala męczarni i urżnięto jej ucho nożem. Tak tylko mówię big_smile

Zobacz podobne tematy :

1,367

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Może i się powtórze, faktycznie, niech Piotr wróci za jakiś czas..  wink jeśli naprawdę będzie chciał cos zmienić . ...
A jak jest- wiemy. ... Co gu dużo gadac..
Ah mały lyk kawy na rozgrzewke smile

1,368

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
biel.. napisał/a:

Może i się powtórze, faktycznie, niech Piotr wróci za jakiś czas..  wink jeśli naprawdę będzie chciał cos zmienić . ...
A jak jest- wiemy. ... Co gu dużo gadac..
Ah mały lyk kawy na rozgrzewke smile

A ja ma Deja vu .......

1,369 Ostatnio edytowany przez biel.. (2015-03-27 13:22:47)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
ryba81 napisał/a:
biel.. napisał/a:

Może i się powtórze, faktycznie, niech Piotr wróci za jakiś czas..  wink jeśli naprawdę będzie chciał cos zmienić . ...
A jak jest- wiemy. ... Co gu dużo gadac..
Ah mały lyk kawy na rozgrzewke smile

A ja ma Deja vu .......

Ja nie,.. Ja wiem na czym świat stoi i zasady. Dobrze uksztaltowane zasady. Ale jako przyszły psycholog.... wink ( ah ten szary płaszcz rzeczywistości, wszędzie taaaak ponuro...)

Kawy lyk i czmych ..;)
Rybko, ja patrzę na te sprawę z 'boku', od strony 'singla'- umiem popatrzeć z lotu ptaka,zdystansować się ( chociaż serce na swoim miejscu jest) .ponieważ swoje przerobilam, przeszlam w życiu, to  nie patrzę na cala te sprawę przez różowe okulary.. Jak Piotr ( a zona robi wszystko, by tak właśnie patrzył).
Jak to ktoś ładnie juz wyżej ujal- Piotr musi przepłynąć swoja rzekę ..g....a. Wtedy zobaczy i zrozumie. Bo póki co...
I dlatego nie przekonuje nawet, do pewnych spraw trzeba dorosnąć? Te tzw męskie 'jaja' muszą urosnac? Jakoś tak...
Wiesz, szara ściana rzeczywistości nie jest łatwa, ale ktoś kto to przeszedł wie, ze za nią jest ten prawdziwy, 'zaczarowany' ogród.. Odnalezienia go każdemu życzę smile

1,370

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
takasobiejaS napisał/a:

Ten topik stal sie moja codzienna lektura przy kawie porannej w pracy.

Piotr wszystko zostalo napisane, wszystko zostalo powiedziane. Cokolwiek wiecej zrobiimy, Ty i tak w zaparte bedziesz jej bronil.
Moze to i slepa milosc, moze to jakis psychologiczny problem , ale wiem, ze nic co powiemy nie zmieni twojego zdania o niej.
Powinienes choc bliskich Ci posluchac, ktos to patrzy z boku czasami widzi wiecej..

Ten tekst o dzieciach....Piotrze jestem mama, mam jak ty dwojke maluchow, nie wyobrazam sobie zostawic ich, nie ma   takiej opcji...  One sa wszystkim co mam najcenniejsze, nie wyobrazam sobie ot tak zostawic je!
To nie byla troska z jej strony o ciebie i dzieci, to byla jej wygoda! Jak mozesz tego nie widziec....

Wiem, ze teraz jestes w skowronkach, pelen nadziei, ze wam sie  uda...
Ale Piotr bez milosci, nie zbudujesz solidnej rodziny, ona cie nie kocha, sama powtarzala to kilka razy....
Gdyby wrocila, bo kocha ciebie, a nie bo kochanek sie znudzil, jest cien szansy, ze moze by sie udalo, ale tak.....

Wasze zycie  predej czy pozniej zamieni sie w  pieklo, ona zacznie tej milosci szukac, swiadomie lub nie.... Kolejny romans, kolejna wyprowadzka, a w tym wszystkim dwojka chlopcow. Jaki Ty im dajesz przyklad jako mezczyzna, ze maja siedziec pod pantoflem, ze maja  dac kobiecie zrobic ze soba co chca???
Twoj starszy syn juz duzo rozumie...
To jest tak jak z dziecmi z alkoholikem w rodzinie,  ojciec pije, matka pozwala, dzieci patrza, ale w doroslym zyciu,  maja pretensje do obojga do ojca za picie, do matki za to ze nic z tym nie zrobila.
Twoja zona to toksyczna osoba, kocha siebie najbardziej, nie raz olewala dzieci dla kochanka... Ona Piotr nie umie kochac, tak naprawde, nawet wlasne dzieci...

Dokładnie przypomniał mi się przykład z dziećmi alkoholika, w którym zona powinna odejść wraz dziećmi, ale nie robi tego paradoksalnie- dla dzieci..
Co jest g...o prawda, bo nie odchodzi, bo jest wspólny zależni ona, bo się boi, bo liczy na poprawę, bo nie jest dojrzałą itd....
I jeśli nie chce i woli bagno ok- teoretycznie dorosła osoba ale dzieciakom ufundować taki koszmar?
........

1,371 Ostatnio edytowany przez After (2015-03-27 13:22:53)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Dzień dobry
Piotr, pamiętasz, co napisałem: jedyne co wiesz na pewno, to tylko to, samemu udało się ustalić. Nic ponadto.
Oni/e przyznają się wyłącznie tylko do tego, co i tak wiemy
Dawkuja informacje testując ile naprawdę wiemy.
Również ze strachu, że jeśli dowiemy się całej prawdy, nie mają szans na uratowanie tyłka.

Naprawdę nie słuchaj, co ona teraz mówi. Bo ona powie dokładnie to, co Ty chcesz od niej usłyszeć.

zapewnia, że to się nigdy więcej nie powtórzy,[że zrozumiała ile mogła stracić i ma nauczkę do końca życia.

To co powiedziała Tobie oznacza, że kompletnie nic nie zrozumiała i nadal nie rozumie!

Padają i będą padać teraz z jej strony deklaracje bez pokrycia. A jej słowa o tym, że teraz wie, kogo naprawdę kocha i te o dzieciach zostawię bez komentarza
Lykasz takie teksty jak głodny pelikan ryby
Jeśli chodzi o opowiadanie bajek, to jak widać, jest mistrzynią...
Jak ma nie chodzić uśmiechnięta, skoro właściwie już uratowała dupę.
Mam 99,9 % pewności, że wycofasz pozew.

Piotr,
Oczywiście masz prawo podążać własną ścieżką.,
Każdy terapeuta, jeśli uczciwie podchodzi do tematu, wytłumaczy Tobie, że jeśli do tej pory naszym życiem kierowały wyznawane przez nas zasady, określone wartości, to działanie wbrew sobie jest prostą drogą do autodestrukcji.
Do zniszczenia siebie..
Będziesz miał potężny konflikt pomiędzy tym, co było wyznacznikiem Twojego szczęśliwego życia , a tym, co się stało w konfrontacji z wyznawanymi wartościami Będziesz musiał się zmierzyć z dylematem: naginac wbrew sobie swoje zasady, czy też konsekwentnie się ich trzymać.
I czy aby na pewno ona jest tego warta, aby renegocjować umowę małżeńską.


Nie wróży to dobrze, skoro nawet teraz jesteś przez nią oszukiwany i przez nią manipulowany. Jest bardziej bystra od Ciebie, Piotr.
Ktoś, kto dwukrotnie zdradził i deklaruje, obiecuje, że nigdy więcej natychmiast powinien znaleźć się za drzwiami....

Dalsze życie z tą gwiazdą, to tak jakby wejście na szerokie, gęsto usłane minami nieoznakowane pole minowe.
Prawdopodobieństwo tego, że nie wylecisz na nim w powietrze jest identyczne, jak to, że nie będzie kolejnej jej zdrady..
Ale życzę powodzenia...
Może okażesz się farciarzem?

1,372 Ostatnio edytowany przez biel.. (2015-03-27 13:44:11)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
After napisał/a:

Dzień dobry
Piotr, pamiętasz, co napisałem: jedyne co wiesz na pewno, to tylko to, samemu udało się ustalić. Nic ponadto.
Oni/e przyznają się wyłącznie tylko do tego, co i tak wiemy
Dawkuja informacje testując ile naprawdę wiemy.
Również ze strachu, że jeśli dowiemy się całej prawdy, nie mają szans na uratowanie tyłka.

Naprawdę nie słuchaj, co ona teraz mówi. Bo ona powie dokładnie to, co Ty chcesz od niej usłyszeć.

zapewnia, że to się nigdy więcej nie powtórzy,[że zrozumiała ile mogła stracić i ma nauczkę do końca życia.

To co powiedziała Tobie oznacza, że kompletnie nic nie zrozumiała i nadal nie rozumie!

Padają i będą padać teraz z jej strony deklaracje bez pokrycia. A jej słowa o tym, że teraz wie, kogo naprawdę kocha i te o dzieciach zostawię bez komentarza
Lykasz takie teksty jak głodny pelikan ryby
Jeśli chodzi o opowiadanie bajek, to jak widać, jest mistrzynią...
Jak ma nie chodzić uśmiechnięta, skoro właściwie już uratowała dupę.
Mam 99,9 % pewności, że wycofasz pozew.

Piotr,
Oczywiście masz prawo podążać własną ścieżką.,
Każdy terapeuta, jeśli uczciwie podchodzi do tematu, wytłumaczy Tobie, że jeśli do tej pory naszym życiem kierowały wyznawane przez nas zasady, określone wartości, to działanie wbrew sobie jest prostą drogą do autodestrukcji.
Do zniszczenia siebie..
Będziesz miał potężny konflikt pomiędzy tym, co było wyznacznikiem Twojego szczęśliwego życia , a tym, co się stało w konfrontacji z wyznawanymi wartościami Będziesz musiał się zmierzyć z dylematem: naginac wbrew sobie swoje zasady, czy też konsekwentnie się ich trzymać.
I czy aby na pewno ona jest tego warta, aby renegocjować umowę małżeńską.


Nie wróży to dobrze, skoro nawet teraz jesteś przez nią oszukiwany i przez nią manipulowany. Jest bardziej bystra od Ciebie, Piotr.
Ktoś, kto dwukrotnie zdradził i deklaruje, obiecuje, że nigdy więcej natychmiast powinien znaleźć się za drzwiami....

Dalsze życie z tą gwiazdą, to tak jakby wejście na szerokie, gęsto usłane minami nieoznakowane pole minowe.
Prawdopodobieństwo tego, że nie wylecisz na nim w powietrze jest identyczne, jak to, że nie będzie kolejnej jej zdrady..
Ale życzę powodzenia...
Może okażesz się farciarzem?

s
Każdy terapeuta powie, ze skoro znalazles się na terapii tzn, ze te zasady zawiodły i czas zmienić kierunek...
Bo terapia, to właśnie szara rzeczywistość bólu...
Ale ta nie wyklucza ogrodów .... Angielski, francuski  i Agnieszki Holnad- zacArowany, który ma dużo , bardzo dużo w sobie znaków, charakterystycznych dla każdego z nas. A bajki są bardzo potrzebne, dużo uczą i mówią o świecie nas otaczajacym. smile
Myślę, ze przykład Janusza Korczaka, sławnego pedagoga można uznać za przykład... Nie bal się opowiadać bajek swoim dzieciom, wręcz przeciwnie, sam je pisał właśnie miedzy innymi jako formę edukacyjna. Ba, swój życiorys przedstawiał również w formie humoresek etc... Można NT pisać mgr, co najmniej wink
Pozdrawiam smile

1,373

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
After napisał/a:

Dzień dobry
Piotr, pamiętasz, co napisałem: jedyne co wiesz na pewno, to tylko to, samemu udało się ustalić. Nic ponadto.
Oni/e przyznają się wyłącznie tylko do tego, co i tak wiemy
Dawkuja informacje testując ile naprawdę wiemy.
Również ze strachu, że jeśli dowiemy się całej prawdy, nie mają szans na uratowanie tyłka.

Naprawdę nie słuchaj, co ona teraz mówi. Bo ona powie dokładnie to, co Ty chcesz od niej usłyszeć.

zapewnia, że to się nigdy więcej nie powtórzy,[że zrozumiała ile mogła stracić i ma nauczkę do końca życia.

To co powiedziała Tobie oznacza, że kompletnie nic nie zrozumiała i nadal nie rozumie!

Padają i będą padać teraz z jej strony deklaracje bez pokrycia. A jej słowa o tym, że teraz wie, kogo naprawdę kocha i te o dzieciach zostawię bez komentarza
Lykasz takie teksty jak głodny pelikan ryby
Jeśli chodzi o opowiadanie bajek, to jak widać, jest mistrzynią...
Jak ma nie chodzić uśmiechnięta, skoro właściwie już uratowała dupę.
Mam 99,9 % pewności, że wycofasz pozew.

Piotr,
Oczywiście masz prawo podążać własną ścieżką.,
Każdy terapeuta, jeśli uczciwie podchodzi do tematu, wytłumaczy Tobie, że jeśli do tej pory naszym życiem kierowały wyznawane przez nas zasady, określone wartości, to działanie wbrew sobie jest prostą drogą do autodestrukcji.
Do zniszczenia siebie..
Będziesz miał potężny konflikt pomiędzy tym, co było wyznacznikiem Twojego szczęśliwego życia , a tym, co się stało w konfrontacji z wyznawanymi wartościami Będziesz musiał się zmierzyć z dylematem: naginac wbrew sobie swoje zasady, czy też konsekwentnie się ich trzymać.
I czy aby na pewno ona jest tego warta, aby renegocjować umowę małżeńską.


Nie wróży to dobrze, skoro nawet teraz jesteś przez nią oszukiwany i przez nią manipulowany. Jest bardziej bystra od Ciebie, Piotr.
Ktoś, kto dwukrotnie zdradził i deklaruje, obiecuje, że nigdy więcej natychmiast powinien znaleźć się za drzwiami....

Dalsze życie z tą gwiazdą, to tak jakby wejście na szerokie, gęsto usłane minami nieoznakowane pole minowe.
Prawdopodobieństwo tego, że nie wylecisz na nim w powietrze jest identyczne, jak to, że nie będzie kolejnej jej zdrady..
Ale życzę powodzenia...
Może okażesz się farciarzem?

Witajcie. Witaj After. Ja do składanych przez nią deklaracji podchodzę z dużym dystansem i po prostu na tą chwilę w nie niewuerzę. Uważam, że jeżeli naprawdę będzie chciaĺa sie zmienić i ratować nasze małżeństwo to będzie musiała skorzystać z usług psychologa, tak aby zrozumiała dkaczego doszło do zdrady, bo w tej chwili widzę, że ona tego nie rozumie i nie potrafi logicznie wytłumaczyć, a dopóki nie uświadomi sobie prawdziwych przyczyn nią kierujących, to szans na powodzenie nie ma. Będzie to test ba jej prawdziwe intencje.
Pozdrawiam.

1,374 Ostatnio edytowany przez NieZnamSiebie (2015-03-27 15:07:48)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

Witajcie. Witaj After. Ja do składanych przez nią deklaracji podchodzę z dużym dystansem i po prostu na tą chwilę w nie niewuerzę. Uważam, że jeżeli naprawdę będzie chciaĺa sie zmienić i ratować nasze małżeństwo to będzie musiała skorzystać z usług psychologa, tak aby zrozumiała dkaczego doszło do zdrady, bo w tej chwili widzę, że ona tego nie rozumie i nie potrafi logicznie wytłumaczyć, a dopóki nie uświadomi sobie prawdziwych przyczyn nią kierujących, to szans na powodzenie nie ma. Będzie to test ba jej prawdziwe intencje.
Pozdrawiam.

....a jeśli się nie zmieni to pikuś....ja juz zaprawiony w bojach, tak?
Mam wrażenie  tylko, że nie zdajesz sobie sprawy z tego, że to dzieci najbardziej po dupach znów dostaną, jeśli....
Dałeś jej niesamowity kredyt zaufania, a na sytuację dzieciaków spojrzałeś niesamowicie krótkodystansowo.
Bo chcą. Kropka.
Dzieci w tym wieku nie potrafią podejmować takich decyzji, jakich chyba od nich oczekiwałeś.
Ty chciałeś  by wróciła, nie one. Ty będziesz odpowiadał za  to co z nimi się będzie działo, jeśli matka po raz kolejny postanowi zrobić komuś dobrze.
Mam tylko nadzieję, że jesteś tego świadomy, czy też byłeś przy podejmowaniu takich, nie innych decyzji.
Mimo wszystko zyczę powodzenia. Wiem, że ludzie potrafią się zmieniać (chcoć wiem też, że musiałyby zajść pewne zdarzenia, które by zdradzacza do zmiany popchnęły.....w tym wypadku nie widzę tych wydarzeń. Za łatwo poszło).

1,375

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotrze

Tyle tu rad otrzymałeś, że aż strach się wypowiadać..
Przykro mi jest czytać niektóre posty, bo jakaś zawiść i mściwość w stosunku do Twojej żony z nich bije, że nie potrafię tego zrozumieć i złości mnie to. Może jest to zazdrość o to, że przyjąłeś ją z powrotem i że dostała szanse jakiej inne nie miały?
Nie napisze, że Twoja żona jest idealna kobietą, ale nie jest też potworem. Ona nie krzywdzi Cię specjalnie, tylko ma taki charakter, że potrzebuje adoracji i ciągłego potwierdzania swojej atrakcyjności.
Teraz poszła na całość, ale moim zdaniem, ta sytuacja dała jej dużo do myślenia i następnym razem już tak nie postąpi.
Jest duże prawdopodobieństwo, że będzie Cię zdradzać po cichu lub lepiej przygotuje sobie grunt do odejścia.
Jest też inna możliwość - wspólna terapia, a raczej jej terapia - wtedy może Wam się uda... za co trzymam kciuki :-)

1,376

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Cześć Piotr,
Śledzę ten wątek od początku i chcę zwrócić uwagę, że z reguły odpowiadasz na pytania z wyjątkiem jednego , które padało tu wielokrotnie :

Czy poprosiłeś żonę, aby zrobiła badania w trosce o ciebie i dzieci .

Jej troska nie dotyczy , bo świadomie dokonała aktualizacji bazy wirusów ale mamy XXI w a np. HIV nie występuje juz tylko u małp w Kongo .
Piotrze! Obudź się!
O ile twój akt (wspaniałomyślny zresztą) wybaczenia, nie niesie za sobą choroby śmiertelnej , co najwyżej skończysz poobijany psychicznie ( a moze nie i twój trud zostanie wynagrodzony) , o tyle sprawy zdrowotne będą bardziej "namacalne" .
Chociaż to zrób, jak Ci tu wiele osób radzi . Dla własnego dobra i dzieci .

1,377

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Banitka napisał/a:

Cześć Piotr,
Śledzę ten wątek od początku i chcę zwrócić uwagę, że z reguły odpowiadasz na pytania z wyjątkiem jednego , które padało tu wielokrotnie :

Czy poprosiłeś żonę, aby zrobiła badania w trosce o ciebie i dzieci .

Jej troska nie dotyczy , bo świadomie dokonała aktualizacji bazy wirusów ale mamy XXI w a np. HIV nie występuje juz tylko u małp w Kongo .
Piotrze! Obudź się!
O ile twój akt (wspaniałomyślny zresztą) wybaczenia, nie niesie za sobą choroby śmiertelnej , co najwyżej skończysz poobijany psychicznie ( a moze nie i twój trud zostanie wynagrodzony) , o tyle sprawy zdrowotne będą bardziej "namacalne" .
Chociaż to zrób, jak Ci tu wiele osób radzi . Dla własnego dobra i dzieci .

teraz to już za późno..
i bez przesady..

1,378

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Dlaczego zbyt późno ? Moze jeszcze nie skonsumowali związku po rozstaniu.
Dlaczego bez przesady? Sugerujesz, że nie ma sie czego bać ...

1,379 Ostatnio edytowany przez Przyszłość (2015-03-27 15:18:35)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
EXTRA_terrestrial napisał/a:
Przyszłość napisał/a:

/.../ A masz potencjał, bo nie jesteś przygnieciony własnym EGO./.../

Od dawna byłem przekonany, że umiejętność poradzenia sobie z własnym ego - u Piotra niewątpliwa - jest wystarczająca do widzenia świata "AS IS". Że wystarcza aby akceptować prawdę o sobie i świecie - zapewnia relatywnie wysoki obiektywizm.
Sądziłęm, że osoba zdradzona umiejąc sobie poradzić z własnym ego ma "w kieszeni" zwycięstwo - umiejętność wygrania w takiej sytuacji siebie.

Ale gołym okiem widać, że TU to nie wystarczy. O co może chodzić? Chyba o ZAŚLEPIENIE UCZUCIOWE. Przed chwilą przeczytałem o liście córki Romeo i reakcji Piotra w stylu "kowal zawinił a cygana powiesili"...A więc nie chodzi o rywalizację z kochankiem, o "obronę dzieci", o lęk przed zmianą.
On ją beznadziejnie kocha.

Kochać kogoś kto ma człowieka w tak głębokim niepoważaniu to doprawdy niszczące. To równia pochyła. To "droga do piekła". Nie odkochamy Piotra wysiłkiem grupy dyskusyjnej :-)

Przerypane.

Nieco inaczej to widzę ;-)
Aby udało się odbudować związek po zdradzie konieczne jest spełnienie pewnych warunków brzegowych zarówno ze strony zdradzającego, ale także przez zdradzonego.

Większość osób zdradzonych patrzy na zdrajcę i samą zdradę przez pryzmat własnego EGO (EGO rozumianego jako intelektualna reprezentacja JA, czyli to, w jaki sposób o sobie myślę i chcę być postrzegany przez innych ludzi) i dlatego uważają, że zdradzacza należy wykopać na bruk, bo są - w uproszczeniu - zbyt fajni, żeby być tak traktowanym. Zwykle nie biorą zupełnie pod uwagę tego, że zdrada jest "tylko" pośrednio związana z osobą zdradzaną (głównie ze względu na zadany ból emocjonalny) a bezpośrednio dotyczy samego zdradzającego, gdyż "odkrywa" najczęściej nieświadome, rzadziej uświadomione potrzeby (głównie emocjonalne) zdrajcy. W tym rozumieniu zdrada pozwala zdefiniować deficyt(y) zdradzacza.
Osoba zdradzona, która patrzy przez pryzmat EGO nie będzie w stanie zrozumieć pobudek zdradzacza, które pchnęły go ku zdradzie. Ba, nawet nie będzie próbowała zrozumieć, uparcie broniąc swojego EGO.
Ale UWAGA - Istotną kwestią jest odróżnienie EGO od poczucia własnej wartości.

Nawiasem, z powodu EGO osoby, które nie przeżyły zdrady nie są w stanie zrozumieć postawy Piotra ani innych zdradzonych osób, gdyż za bardzo są przywiązane do swojego wyobrażenia JA. To nie pozwala takim osobom na "dostrzeżenie" szoku zdradzonego połączonego z bezwładnością, spowodowaną utratą kontroli nad własnym życiem oraz utratą wizji przyszłości. To, co się dzieje w umyśle i w ciele osoby zdradzonej jest dla nich czystą abstrakcją. Nie rozumieją, że w momencie odkrycia zdrady u zdradzonego "walczą" z sobą emocje oraz umysł. Dlatego o kant tyłka można rozbić sobie rady osób, które nigdy nie były w podobnej sytuacji lub nie zostały profesjonalnie przygotowane i skupiają się na racjonalnym osądzie bez uwzględnienia mocy emocji. Osąd to nie to samo co ogląd.

W przypadku Piotra nie ma problemu z nadętymi EGO. Tutaj mamy do czynienia z uznaniem jego własnej bezsilności wobec zdradzającej żony. Tę bezsilność próbuje przykryć racjonalnymi argumentami, ale zupełnie chybionymi, co nie umknęło uwadze osób czytających wątek. Nie wiem, czy Piotrowi nie chce się wypracować lepszej sytuacji, bo to wymagałoby czasu, pracy i trudu związanego z wyjaśnieniem żonie "złożoności" sytuacji, jaką stworzyła. Być może nie wierzy, że jest ona w stanie TO pojąć. Innym wyjaśnieniem może być chęć Piotra do "wyświęcania się", co ma wzbudzić w żonie wyrzuty sumienia, poczucie winy i poprzez jej samodzielne zrozumienie własnej winy zwiększyć chęć wynagrodzenia zadanej krzywdy oraz wdzięczność wobec zdradzonego Piotra..

Jeśli EGO jest ze strony zdradzonego główną barierą dla podjęcia próby odbudowy związku, to w przypadku zdradzającego są to:
- brak zrozumienie powodów własnego zachowania, które doprowadziło do zdrady, co istotnie wpływa na zwiększenie prawdopodopbieństwa powtórki ze zdrady, czyli mamy tykającą bombę;
- brak zrozumienie przez zdradzającego niszczącej siły swojego czynu, czyli przerwania więzi.
Ale to już na inną opowieść ;-)

1,380 Ostatnio edytowany przez O'kruszynka (2015-03-27 22:23:15)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

(... jakoś tu teraz dziwnie okropnie ...)

1,381

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
After napisał/a:

Dzień dobry
Piotr, pamiętasz, co napisałem: jedyne co wiesz na pewno, to tylko to, samemu udało się ustalić. Nic ponadto.
Oni/e przyznają się wyłącznie tylko do tego, co i tak wiemy
Dawkuja informacje testując ile naprawdę wiemy.
Również ze strachu, że jeśli dowiemy się całej prawdy, nie mają szans na uratowanie tyłka.

Naprawdę nie słuchaj, co ona teraz mówi. Bo ona powie dokładnie to, co Ty chcesz od niej usłyszeć.

zapewnia, że to się nigdy więcej nie powtórzy,[że zrozumiała ile mogła stracić i ma nauczkę do końca życia.

To co powiedziała Tobie oznacza, że kompletnie nic nie zrozumiała i nadal nie rozumie!

Padają i będą padać teraz z jej strony deklaracje bez pokrycia. A jej słowa o tym, że teraz wie, kogo naprawdę kocha i te o dzieciach zostawię bez komentarza
Lykasz takie teksty jak głodny pelikan ryby
Jeśli chodzi o opowiadanie bajek, to jak widać, jest mistrzynią...
Jak ma nie chodzić uśmiechnięta, skoro właściwie już uratowała dupę.
Mam 99,9 % pewności, że wycofasz pozew.

Piotr,
Oczywiście masz prawo podążać własną ścieżką.,
Każdy terapeuta, jeśli uczciwie podchodzi do tematu, wytłumaczy Tobie, że jeśli do tej pory naszym życiem kierowały wyznawane przez nas zasady, określone wartości, to działanie wbrew sobie jest prostą drogą do autodestrukcji.
Do zniszczenia siebie..
Będziesz miał potężny konflikt pomiędzy tym, co było wyznacznikiem Twojego szczęśliwego życia , a tym, co się stało w konfrontacji z wyznawanymi wartościami Będziesz musiał się zmierzyć z dylematem: naginac wbrew sobie swoje zasady, czy też konsekwentnie się ich trzymać.
I czy aby na pewno ona jest tego warta, aby renegocjować umowę małżeńską.


Nie wróży to dobrze, skoro nawet teraz jesteś przez nią oszukiwany i przez nią manipulowany. Jest bardziej bystra od Ciebie, Piotr.
Ktoś, kto dwukrotnie zdradził i deklaruje, obiecuje, że nigdy więcej natychmiast powinien znaleźć się za drzwiami....

Dalsze życie z tą gwiazdą, to tak jakby wejście na szerokie, gęsto usłane minami nieoznakowane pole minowe.
Prawdopodobieństwo tego, że nie wylecisz na nim w powietrze jest identyczne, jak to, że nie będzie kolejnej jej zdrady..
Ale życzę powodzenia...
Może okażesz się farciarzem?

Witajcie. Witaj After. Ja do składanych przez nią deklaracji podchodzę z dużym dystansem i po prostu na tą chwilę w nie niewuerzę. Uważam, że jeżeli naprawdę będzie chciaĺa sie zmienić i ratować nasze małżeństwo to będzie musiała skorzystać z usług psychologa, tak aby zrozumiała dkaczego doszło do zdrady, bo w tej chwili widzę, że ona tego nie rozumie i nie potrafi logicznie wytłumaczyć, a dopóki nie uświadomi sobie prawdziwych przyczyn nią kierujących, to szans na powodzenie nie ma. Będzie to test ba jej prawdziwe intencje.
Pozdrawiam.

Sugerujesz, że ten szaman zrobi z puszczalskiej szmaty cnotkę?

1,382

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
ezail napisał/a:

/.../
Sugerujesz, że ten szaman zrobi z puszczalskiej szmaty cnotkę?

Jak dotrą do wzorca matki nadużywającej trunków, przyprowadzającej do domu po pijaku coraz to nowych "fuckersów" to "Why not?"

1,383 Ostatnio edytowany przez biel.. (2015-03-28 00:59:41)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
EXTRA_terrestrial napisał/a:
ezail napisał/a:

/.../
Sugerujesz, że ten szaman zrobi z puszczalskiej szmaty cnotkę?

Jak dotrą do wzorca matki nadużywającej trunków, przyprowadzającej do domu po pijaku coraz to nowych "fuckersów" to "Why not?"

Juz dotarli...
Czego mamy potwierdzenie... smile
Warto było wink

Dwie kobiety w obliczu straty i cierpienia:
- jedna cierpi, do krwi, modli się i wychodzi wrażliwość i łagodność( która tak zakrywa i robi z siebie zimna)
- drugą, dodam- matka dziecka- pastwi się coraz bardziej, bez zenady....

Obie maja swoja przeszłość....

Dwie kobiety w obliczu władzy:
- jedna bierze i myje sama talerze, z bólem kręgosłupa
- druga doprowadza do bolu całego ciała z zimna os.nad która ma władze

Dwie kobiety w obliczu straty dziecka:
- jedna pozwala dziecku odejść, ma prawo tak wybrać...
- druga wszelkimi środkami ( nawet sexem) go zatrzyma

Dwie kobiety w obliczu 'pokusy sexu z innymi'
- jedna trzeba było gwalcic by ja posiąść
-druga.. Z każdym, na przeróżne sposoby, z kobietami również, lubi alkohol z tego co mi wiadomo.. Na oczach swojego męża i oddająca swojego męża innym..


Obie zostały przetestowane na różne sposoby...

Która jest biala a która czarna?

1,384

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Witaj Piotr co u ciebie słychać dzisiaj...Nie pokazuj żonie że mogła wrócić do domu bez konsekwencji związanych z jej zdradą..Uważam że jak się z takiej sytuacji nie wyciągnie wniosków to może być i powtórna zdrada..

1,385

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
rudy19800510 napisał/a:

Witaj Piotr co u ciebie słychać dzisiaj...Nie pokazuj żonie że mogła wrócić do domu bez konsekwencji związanych z jej zdradą..Uważam że jak się z takiej sytuacji nie wyciągnie wniosków to może być i powtórna zdrada..

Wnioski juz wszyscy wyciągnęli... Teraz wystarczy poczekac do końca. smile

1,386

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Masz rację tu potrzeba czasu bo tylko czas im pokaże w którym kierunku to zmierza...

1,387

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
biel.. napisał/a:
rudy19800510 napisał/a:

Witaj Piotr co u ciebie słychać dzisiaj...Nie pokazuj żonie że mogła wrócić do domu bez konsekwencji związanych z jej zdradą..Uważam że jak się z takiej sytuacji nie wyciągnie wniosków to może być i powtórna zdrada..

Wnioski juz wszyscy wyciągnęli... Teraz wystarczy poczekac do końca. smile

Ja bym raczej napisała, że wniosków nie wyciągnie/-ął nikt:)

1,388

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
biel.. napisał/a:

Wnioski juz wszyscy wyciągnęli... Teraz wystarczy poczekac do końca. smile

Tylko, niestet ja bardzo czarno widzę ten koniec.
Obym się mylił.

1,389

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Lexpar napisał/a:
biel.. napisał/a:

Wnioski juz wszyscy wyciągnęli... Teraz wystarczy poczekac do końca. smile

Tylko, niestet ja bardzo czarno widzę ten koniec.
Obym się mylił.

Witam wszystkich. Witaj  Lexpar. Trochę więcej optymizmu smile. Jak na razie wszystko zmierza w dobrym kierunku. Pracujemy nad soba, rozmawiamy, nie ma złośliwości a jest okazywanie szacunku i uczuć. Dzieci uśmiechnięte i zadowolone, a żona staje się taką jaką była, odżyła, uśmiecha się. Nawet jej koleżanki zauważyły u niej pozytywne zmiany. Pozdrawiam wszystkich smile

1,390

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Najważniejsze, że żonka się uśmiecha smile

1,391 Ostatnio edytowany przez chceuciekacstad (2015-03-30 13:33:50)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
Lexpar napisał/a:
biel.. napisał/a:

Wnioski juz wszyscy wyciągnęli... Teraz wystarczy poczekac do końca. smile

Tylko, niestet ja bardzo czarno widzę ten koniec.
Obym się mylił.

Witam wszystkich. Witaj  Lexpar. Trochę więcej optymizmu smile. Jak na razie wszystko zmierza w dobrym kierunku. Pracujemy nad soba, rozmawiamy, nie ma złośliwości a jest okazywanie szacunku i uczuć. Dzieci uśmiechnięte i zadowolone, a żona staje się taką jaką była, odżyła, uśmiecha się. Nawet jej koleżanki zauważyły u niej pozytywne zmiany. Pozdrawiam wszystkich smile

i za chwilę to co się wydarzyło będzie tylko złym snem..
a wiecie jak to jest z koszmarami... pojawiają się co jakiś czas ... należy zapomnieć i udawać że nic się nie stało... Piotr.. nic się nie stało.... nic się nie stało... lala ... lala .. jak zaklęcie:)
nawet koleżanki zauważyły zmiany...w ciągu kilku dni..heh... postęp ewolucja... rewolucja.. heheh

Ja myślę że tu mamy przypadek kiedy stres związany ze zmianami , nagłymi i nieakceptowanymi wygrał z zasadami i myśleniem na przyszłość  ... tu się nie wyciąga wniosków z doświadczeń własnych ..tu się chce żyć jak dawniej .. nie ważne  jakim kosztem. .. jakaś namiastka wygranej ...

1,392

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Elle88 napisał/a:

Najważniejsze, że żonka się uśmiecha smile

No i Elle sie usmiecha smile

1,393

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
chceuciekacstad napisał/a:
Piotr74 napisał/a:
Lexpar napisał/a:

Tylko, niestet ja bardzo czarno widzę ten koniec.
Obym się mylił.

Witam wszystkich. Witaj  Lexpar. Trochę więcej optymizmu smile. Jak na razie wszystko zmierza w dobrym kierunku. Pracujemy nad soba, rozmawiamy, nie ma złośliwości a jest okazywanie szacunku i uczuć. Dzieci uśmiechnięte i zadowolone, a żona staje się taką jaką była, odżyła, uśmiecha się. Nawet jej koleżanki zauważyły u niej pozytywne zmiany. Pozdrawiam wszystkich smile

i za chwilę to co się wydarzyło będzie tylko złym snem..
a wiecie jak to jest z koszmarami... pojawiają się co jakiś czas ... należy zapomnieć i udawać że nic się nie stało... Piotr.. nic się nie stało..lala ... lala
nawet koleżanki zauważyły zmiany...w ciągu kilku dni..heh... postęp ewolucja... rewolucja.. heheh

Wiesz jeżeli ktoś przez ostatnie tygodnie żył w permanentnym stresie, to owszem zmiana w zachowaniu i wyglądzie następuje bardzo szybko. A inna sprawa, że stało się dużo i nikt o tym nie  zapomina, sztuką jest wyciągnięcie z tego odpowiednich wniosków. Widzę, że żona się stara naprawić to co zniszczyła, więc nie będę jej tego utrudniał.

1,394

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
Lexpar napisał/a:
biel.. napisał/a:

Wnioski juz wszyscy wyciągnęli... Teraz wystarczy poczekac do końca. smile

Tylko, niestet ja bardzo czarno widzę ten koniec.
Obym się mylił.

Witam wszystkich. Witaj  Lexpar. Trochę więcej optymizmu smile. Jak na razie wszystko zmierza w dobrym kierunku. Pracujemy nad soba, rozmawiamy, nie ma złośliwości a jest okazywanie szacunku i uczuć. Dzieci uśmiechnięte i zadowolone, a żona staje się taką jaką była, odżyła, uśmiecha się. Nawet jej koleżanki zauważyły u niej pozytywne zmiany. Pozdrawiam wszystkich smile

Piotrze ja Tobie naprawdę dobrze życzę.
Jesteś dobrym ojcem i chyba mężem.
Podziwiam Ciebie bardzo, że przyjąleś żonę pod dach.
Przyznam Ci się szczerze, że ja będąc w Twojej sytuacji tego bym nie zrobił.
Brzydziłbym się jej oraz żył w strachu czy powtórnie nie wykręci mi takiego numeru.
Dlatego podziwam Ciebie i życzę wszystkiego najlepszego.

1,395

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotr to Twoje zycie .Ja nie wybaczylam mezowi .Nawet nie tyle nie wybaczylam zdrady. ile nieuczciwosci materialnej (zapierdzielam na splate naszych dlugow  bardzo ciezko ,a on bawil sie  z korewna ).Po prawie 30 latach bycia razem ,zdrada fizyczna tak nie boli .

Powtarzam  to Twoje zycie .Bedzie co bedzie .Nie ma co pisac czarnych scenariuszy .Byc moze to sie (powrot zony ) nie sprawdzi .Ale jezeli nie sprobujesz ,nie bedziesz wiedzial .Rob swoje .Badz tylko przygotowany na rozne rozwiazania .Lacznie z rozwodem .Pozdrawiam .

1,396

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Ahaha. Piotrze - jesteś moim ulubieńcem smile.

1,397

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotrze, tak trzymaj. Tylko badz uwazny. Pozdrawiam i zycze madrosci.

1,398

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotr wycofał się "na z góry upatrzone pozycje".Nie wierzę ,że to wszystko tak po Tobie spływa, jak woda po kaczce.
To za szybko , zbyt dużo tego lukru.A podczas wspólnego leżakowania już ten teges ?

1,399

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
arcymiś napisał/a:

Piotr wycofał się "na z góry upatrzone pozycje".Nie wierzę ,że to wszystko tak po Tobie spływa, jak woda po kaczce.
To za szybko , zbyt dużo tego lukru.A podczas wspólnego leżakowania już ten teges ?

Nie na ten teges to trzeba sobie zasłużyć wink

1,400 Ostatnio edytowany przez After (2015-03-30 17:50:56)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Witaj Piotr

Finał jest taki, że w ten poniedziałek wróciła, leży teraz na moich kolanach i śpi a ja głaszczę ja po głowie

Jak to przeczytałem, to omal się nie zakrztusiłem.
Biedne, nieszczęśliwe dziewczęcie,  po miesiącach harców z kochankiem przecież trzeba pocieszać po stracie ukochanego?.
Gratuluję Piotr, naprawdę gratuluję. Nie pomyliłem się co do finału?..
Szczęściara
Powinna na mszę dziękczynną dać lub na kolanach do Częstochowy zapindalać?

Jak widać na załączonym obrazku, niektórym facetom naprawdę do szczęścia niewiele potrzeba.
Tak jak w Pulp Fiction: "Poczujesz ukłucie, to twoja duma, musisz ją tylko stłumić".
Pozbądź się swojej męskiej dumy, swoich jaj. Zegnij kolana przed losem i przeznaczeniem.
Żyj szczęśliwie.
Ale na pewno nie jak mężczyzna.
Jeszcze nie raz zaboli, Nie martw się jednak.
Masz czas do końca życia, aby się przyzwyczaić. Możesz jednak być pewny, że wydarzy się to jeszcze nie raz,
No ale przecież masz do końca życia czas.
Żeby się przyzwyczaić.
Dwa razy( o tylu wiesz) zostałeś zdradzony i taki powrót- marzenie?

Myślisz o dzieciach, o rodzinie ?.
Dlaczego ona o tym nie myślała?
Widzę, że nadal masz zamiar robić za jej tatusia, mamusię i niańczyć te biedne, zagubione dziewczę.
Niektórzy twierdzą, że po zdradzie może być lepiej.Tylko podstawowe pytanie brzmi:
Dla kogo?
Wygląda na to, że dla niej na pewno już jest.

Może od razu zamiast się męczyć, pójdź na całość.
Wydrukuj i powieś na ścianie:
Moja żona mnie tak naprawdę dwa razy nie zdradziła,
Nawet jak zdradziła, to przecież nie chciała,
A nawet  jak chciała to nie wiedziała co robi, bo to przecie dobra kobieta jest,
A  to wszystko i tak nic nie znaczy, bo ją kocham nad życie.

Powtórzę:
Aby dać szansę,  trzeba być w pełni gotowym, by umieć nie wybaczyć i w każdej chwili wykopać za drzwi. Ale taką gotowość buduje się latami.
Ty nie jesteś gotowy ani na to aby wypłacić jej kopa, ani na to, aby z nią dalej żyć.
Rządzi Tobą nie miłość, ale strach przed zmianą, przed otwarciem się na świat i co gorsza, przed innym życiem.

Dajesz jej szansę, bo jesteś po prostu za miękki.
Wyzywasz czy to w myślach, czy też tutaj  faceta od wszelkich najgorszych.
A przecież, tak jak pisałem, on Ci nic nie był winny.
To jak nazwiesz swoją żonę, która Tobie ślubowała a się z nim puszczała?
Nie nazwiesz, bo jak nazwiesz po imieniu to będziesz się musiał zmierzyć z kolejnym problemem, a tak jest Ci łatwiej - zrzuciłeś winę na niego, ją oczyszczasz.

Z szacunku dla samego siebie nie powinieneś faceta, który przystawił Ci rogi nazywać zerem, ścierwem czy jak tam go nazywasz.
Bo jeśli taki facio grzmocił Ci żonę, to kim Ty jesteś?
Wg mnie to powinieneś iść do niego z flaszką i podziękować za to, że Ci oczy otworzył, jaką kobietą jest Twoja połowica.
Problem z Tobą jest jednak taki, że Ty nie chcesz mieć ich otwartych

Miłego popołudnia

1,401 Ostatnio edytowany przez Nektarynka53 (2015-03-30 18:07:31)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

Widzę, że żona się stara naprawić to co zniszczyła, więc nie będę jej tego utrudniał.

Życzę Ci, aby to były szczere intencje żony, a wybór pozostania z Tobą długotrwały wink.

After nie ważne są Twoje myśli/wartości moralne tylko szczęście Piotra. Również nie jestem za przyjmowaniem z powrotem zdradzających partnerów. Jednak to jest piękny przykład właśnie prawdziwego mężczyzny, który ma w poważaniu zdanie innych samców i chce iść własną drogą - z tego powodu ogromny szacunek.

1,402

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Dajcie już Gościowi spokój !!! Mnie i tak imponuje że potrafi pomimo wielu waszych nieprzychylnych postów potrafi działać wg własnego widzimisię i wcielać w życie trudniejszą drogę do szczęścia a nie iść na łatwiznę typu - wykop .... wyrzuć.... rozwód....

1,403

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotrze, ja czytałam Twoją historię jak swoją własna sprzed wielu lat.
Nie żałuję, że wtedy zgodziłam się na ratowanie małżeństwa (młodsza córka miała pół roku), żałuję że nie poszukaliśmy profesjonalnej pomocy. Tacy byliśmy mundrzy!!!!!!!
Mogę Ci tylko powiedzieć, że wybaczyłam, nie zapomniałam, a mojego zaufania nigdy ex nie odzyskał.
To co sobie wtedy obiecałam, to że takiego stresu, upokorzenia, wstydu nigdy więcej już nie chcę przeżywać.
Po 15 latach była powtórka z rozrywki. Kolejny koszmar, jaki dzięki mojej obietnicy skończył się bardzo szybko szczęśliwym dla mnie rozwodem.

Nie wiem oczywiście, czy pomoc specjalisty coś i któremuś z nas by dała, czy uchroniłaby nas przed następną zdradą, ale może łatwiej byłoby nam żyć, a może rozwiedlibyśmy się po pierwszej zdradzie. Wiem na 100%, że dużo wcześniej mogłabym odkryć cała prawdę o sobie, exmężu i  naszym małżeństwie.

Upieram się przy tym, że jeśli naprawdę oboje chcecie, żeby ta historia miała dobre dla was zakończenie, idźcie do specjalisty. Nie macie żadnych szans, by samym sobie pomóc, a to co teraz robicie, to tylko odroczenie wyroku.
Ty piszesz o dobrych chęciach...tak, nimi piekło wybrukowano.

No chyba, że Ty chcesz całe przyszle życie kontrolować, sprawdzać, podejrzewać, może nawet sam zdradzić z zemsty.

1,404

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

After wszystko napisał.
Piotr ma zaniżone mniemanie o sobie, a zdrada jeszcze je przypieczętowała.

Boi się, że albo puszczalska żona, albo już żadna inna- bo nowa wg Piotra może tak samo zdradzić, a on nie ma pojęcia jak się zachowywać by do tego nie doszło,a "stare i znajome lepsze niż nowe, niepewne".
Choc paradoks polega na tym, że tutaj to stare ma tyle usterek, że jest więcej niż niepewne wink ale zostawmy to.

Piotr za pare m-cy lub lat, przy kolejnej zdradzie, kiedy ona definitywnie odejdzie, dowie się przypadkiem od osób 3, z którymi ona będzie o tym rozmawiać, że było jej z nim niesamowicie nudno, miałko, byle jak i że potrzebowała kogoś, kto miałby siłę i moc by trzymać ją w ryzach, a nie ciepłych kluch, które przebaczą każde świństwo i zdrady, jak Piotr.
Nie zazdroszczę samopoczucia po takiej prawdzie o sobie między oczy i latach poświęceń.

1,405 Ostatnio edytowany przez Nektarynka53 (2015-03-30 19:09:36)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
rumpel napisał/a:

Dajcie już Gościowi spokój !!! Mnie i tak imponuje że potrafi pomimo wielu waszych nieprzychylnych postów potrafi działać wg własnego widzimisię i wcielać w życie trudniejszą drogę do szczęścia a nie iść na łatwiznę typu - wykop .... wyrzuć.... rozwód....

Wcale to nie musi być łatwiejsza droga wink. Przecież osoba zdradzona nadal coś czuje do Swojego partnera. Myślisz, że nie przeżywa się tego - poczytaj Sobie wątki zdradzonych osób co postanowiły zakończyć związek? Gdyby było to tak proste to nie szukaliby/szukałyby wsparcia na forum.
Tak naprawdę, którą drogę obierzemy zależy od Nas samych. Oby była naszym wyborem.

Trochę zgodzę się z Elle przynajmniej część osób walczy o kulejący związek, bo są do niego po prostu przywiązani i nie potrafią/nie chcą na nowo budować nowego. Uważają, że porażką będzie jak związek zakończy się odejściem tej drugiej strony hmm.

1,406

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Elle88 napisał/a:

After wszystko napisał.
Piotr ma zaniżone mniemanie o sobie, a zdrada jeszcze je przypieczętowała.

Boi się, że albo puszczalska żona, albo już żadna inna- bo nowa wg Piotra może tak samo zdradzić, a on nie ma pojęcia jak się zachowywać by do tego nie doszło,a "stare i znajome lepsze niż nowe, niepewne".
Choc paradoks polega na tym, że tutaj to stare ma tyle usterek, że jest więcej niż niepewne wink ale zostawmy to.

Piotr za pare m-cy lub lat, przy kolejnej zdradzie, kiedy ona definitywnie odejdzie, dowie się przypadkiem od osób 3, z którymi ona będzie o tym rozmawiać, że było jej z nim niesamowicie nudno, miałko, byle jak i że potrzebowała kogoś, kto miałby siłę i moc by trzymać ją w ryzach, a nie ciepłych kluch, które przebaczą każde świństwo i zdrady, jak Piotr.
Nie zazdroszczę samopoczucia po takiej prawdzie o sobie między oczy i latach poświęceń.

Oj Elle gdybyś Ty wiedziała jak Ty nic o mnie nie wiesz.Bałem sie na początku jak sobie poradze, co zrobie ze swoim życiem. Teraz nie boję się niczego tego, że będzie powtórka z rozrywki tego, że nie znalazłbym wtedy kogoś innego albo, że zachowałby się tak samo jak żona. Wiesz jaka jest różnica między mną a Tobą? Ty uogólniasz, wrzucasz wszystkich do jednego worka, działasz i myślisz schematycznie. Ja taki nie jestem. Jestem indywidualistą i z takim też podejściem traktuję każdego człowieka. Wiem, że nie ma na tym świecie dwóch takich samych osób. Każdy człowiek to odrębna jednostka z innym bagażem doświadczeń, innym wychowaniem u wreszcie innym podejściem do życia. Na takich ludzi jak Ty mówi się, że mają klapki na oczach i podążają w jednym, ściśle określonym kierunku, bez urazy oczywiście smile, bo polubiłem Cię i bawią mnie teTwoje sarkastyczne posty. I chociaż wydawałoby się, że Twój świat jest wesoły, to jednak myślę, że jest zupełnie inaczej, bo widzisz wszystko tylko w czarno-białych barwach.

1,407 Ostatnio edytowany przez Elle88 (2015-03-30 19:48:29)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Na takich ludzi jak Ty mówi się, że mają klapki na oczach i

Ja tak mówię na ludzi, którzy są w trakcie przechodzenia doświadczeń, które większość osób tutaj (w tym ja) mają za sobą i wydaje im się, że ich przypadek jest wyjątkowy, bo dotyczy ich partnera/-ki, a nie mają pojęcia jak bardzo te historie są schematyczne i działają na jednych wzorcach.

Żal mi Ciebie, bo również Cie polubiłam po pierwszych postach i doskonale znam stan euforii (po powrocie, na który się długo czekało) i rozum jest totalnie wyłączony.
Czujesz się jak zwycięzca, pomimo udawanej pokory i bełkotu o "indywidualnym podejściu".

Indywidualne podejście wiązało by się ze świadomą decyzją, niepodyktowana krokodylimi łzami żony, ani Twoim (głęboko wypartym) strachem przed jej utratą.
Nie dałeś sobie czasu by ogarnąć emocje, więc nie było czasu by się zdystansować.

Zdaję sobie w pełni sprawę, że uśmiechasz się z politowaniem na nasze wpisy, bo jesteś na etapie, gdzie masz złudzenie, że kontrolujesz sytuację.

Nie napisze już nic więcej, wystarczy, że wiem w ilu wątkach i dyskusjach przewidziałam zakończenie. (zresztą nie ja jedna)

A wy zmierzacie w tym samym kierunku -bez terapii, na pobożnych życzeniach i twoim oraniu twarzą po śladach jej stóp w wierno-poddańczej postawie, pomimo maski siły na zewnątrz, to się nie uda.

Ja wyczuwam Twój prawdziwy stan emocjonalny będąc daleko, co dopiero żonka, której gładzisz główkę wink


powodzenia i do zobaczenia za kilka m-cy

1,408

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

A tak poza tematem, to dlaczego ja jestem netbabeczka skoro jestem Piotr a nie Piotrka wink ? Zgłaszam oficjalny protest smile.

1,409

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Witam Was:)

I znowu tutaj wróciłam, rzucić swoje trzy grosze... .
Jak już wspominałam w swoim wcześniejszym poście, przez to, że dałeś Piotrze szansę swojej żonie (gdzie to było pewne nie na 100% ale na 1000%)ludzie z forum trochę przesadzili ze złośliwościami, ale ja ich rozumiem, żyją Twoim życiem (oczywiście na forum) i chcą Twojego szczęścia (wiem, że może brzmi górnolotnie).
Widzisz tutaj na tym forum można podzielić ludzi piszący na szukających pomocy( Ty takim człowiekiem jesteś) i ludzi, którzy opisują tylko swoje przeżycia(Pozdrawiam Cię Starr:)). Nie dziw się ludziom, że są zgryźliwi ponieważ oczekiwałeś porad Oni Ci je napisali, a Ty tak i tak zrobiłeś po swojemu. Oczywiście to Twoje życie, ale jak ktoś prosi o pomoc to niech przynajmniej zastanowi się nad propozycjami innych ludzi. I nie pisz takich rzeczy, że jesteś indywidualistą i tym podobne i nie obrażaj się , bo to Ty chciałeś rady, pomocy a teraz się wkurzasz na tych, co krytykują Twoje wybory życiowe.

1,410

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Elle88 napisał/a:

Na takich ludzi jak Ty mówi się, że mają klapki na oczach i

Ja tak mówię na ludzi, którzy są w trakcie przechodzenia doświadczeń, które większość osób tutaj (w tym ja) mają za sobą i wydaje im się, że ich przypadek jest wyjątkowy, bo dotyczy ich partnera/-ki, a nie mają pojęcia jak bardzo te historie są schematyczne i działają na jednych wzorcach.

Żal mi Ciebie, bo również Cie polubiłam po pierwszych postach i doskonale znam stan euforii (po powrocie, na który się długo czekało) i rozum jest totalnie wyłączony.
Czujesz się jak zwycięzca, pomimo udawanej pokory i bełkotu o "indywidualnym podejściu".

Indywidualne podejście wiązało by się ze świadomą decyzją, niepodyktowana krokodylimi łzami żony, ani Twoim (głęboko wypartym) strachem przed jej utratą.
Nie dałeś sobie czasu by ogarnąć emocje, więc nie było czasu by się zdystansować.

Zdaję sobie w pełni sprawę, że uśmiechasz się z politowaniem na nasze wpisy, bo jesteś na etapie, gdzie masz złudzenie, że kontrolujesz sytuację.

Nie napisze już nic więcej, wystarczy, że wiem w ilu wątkach i dyskusjach przewidziałam zakończenie. (zresztą nie ja jedna)

A wy zmierzacie w tym samym kierunku -bez terapii, na pobożnych życzeniach i twoim oraniu twarzą po śladach jej stóp w wierno-poddańczej postawie, pomimo maski siły na zewnątrz, to się nie uda.

Ja wyczuwam Twój prawdziwy stan emocjonalny będąc daleko, co dopiero żonka, której gładzisz główkę wink


powodzenia i do zobaczenia za kilka m-cy

Elle ja nie czuję się jak zwycięzca, wręcz odwrotnie. Wiem, że poniosłem klęskę, bo moja żonka poszła w tango. Uwierz mi, ja nie zamierzam jej popuścić, terapia to podstawa, to będzie dla niej test na to na ile chce sama sobie odpowiedzieć, co takiego w niej się stało, że do czegoś takiego dopuściła. To, że okazuję jej swoje uczucia to nic innego jak pewna forma mobilizowania jej do autoterapii, chcę aby czuła, że nie skreśliłem jej i, że ma o co walczyć, bo ja o nią walczył już nie będę. Nie chce mi się i szczerze powiem mam to gdzieś. Zmieniłem się bardzo przez te kilka miesięcy i tak jak wtedy mogłabyś napisać o mnie, że jestem ciepłe kluchy, tak teraz jest zupełnie inaczej. Ona jest w domu, wróciła, ale tego co ja zrobię nie może być pewna, bo ja dopuszczam teraz różne rozwiązania, nawet takie, o których jeszcze kilka miesięcy temu bym nie pomyślał. Ona mnie zna i wie, że jeśli coś postanowię, to mnie wołami od tego nikt nie odciągnie. Pisaliście, że z niej to taka tykająca bomba zegarowa, a czy ktoś z was wzioł pod uwagę to, że to może ja mogę teraz nią być? Ellle ludzie są naprawdę różni, nie poznałaś i nie poznasz w swoim życiu wszystkich. I tak jak różni są ludzie, tak różne mogą być ich historie. Jasne, że sporo jest schematów w naszym życiu, ale jak to mówią schematy są po to aby je łamać, a mądrzy ludzie nie dają się szufladkować tylko żyją własnym życiem wbrew schematom. I tego wszystkim życzę. smile

1,411 Ostatnio edytowany przez Przyszłość (2015-03-30 20:10:46)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Dajcie już Gościowi spokój !!! Mnie i tak imponuje że potrafi pomimo wielu waszych nieprzychylnych postów potrafi działać wg własnego widzimisię i wcielać w życie trudniejszą drogę do szczęścia a nie iść na łatwiznę typu - wykop .... wyrzuć.... rozwód....

Szkopuł w tym, że pomiędzy wykopaniem, wyrzuceniem i rozwodem...a...głaskaniem żony po główce jest jeszcze całe spektrum możliwości, których Piotr uparcie nie przyjmuje do wiadomości i szuka powodów, aby nie skorzystać z rad i doświadczeń innych osób, skupiając się na odpieraniu ataków.

Piotr,
Zdaje się, że nie rozumiesz ważnej kwestii.
Twoja żona w Waszym związku odczuwała jakiś brak, deficyt czegoś. Ten deficyt nie zniknął sam z siebie po jej powrocie do domu. On nadal istnieje, siedzi w kącie przyczajony. Jeśli to teraz oboje zignorujecie, to pewnego pięknego dnia ponownie da o sobie znać. Waszym celem powinno być odnalezienie go i rozłożenie na czynniki pierwsze.

I jeszcze jedna sprawa.
Twoja żona odchodząc do kochanka poddała bez walki i olała Wasze małżeństwo. Zwróć jednak uwagę, że ona już wcześniej musiała sabotować Waszą relację, odsuwać się od Ciebie. To nigdy nie jest tak, że przeskakuje się lekko z jednego związku od razu w drugi. Najpierw - przeważnie nieświadomie - mentalnie wychodzi się z jednej relacji a następnie zaczyna dyskretnie rozglądać za czymś nowym, by poczuć to, czego brakuje. Przeanalizuj fakty i zdarzenia z ostatnich miesięcy, może lat poprzedzających zdradę

Wg mnie wciąż obawiasz się konfrontacji z prawdą o Twoim małżeństwie i Twojej relacji z żoną. Kiedy wreszcie powiesz sam do siebie: nie wiem co dalej robić, nie wiem jaki kierunek obrać, nie wiem, czy w ogóle mi z moją żoną po drodze, to dopiero wówczas będziesz na początku drogi ku odbudowie swojego życia z żoną lub może nawet bez żony u Twojego boku. Teraz tylko udajesz, że wszystko jest w porządku.


Twój przypadek przypomina mi bardzo historię dziewczyny, którą poznałam na tym forum. Co prawda, jej mąż nie odszedł do kochanki, bo PONOĆ zależało mu na rodzinie, dziecku. Kilka miesięcy trwało układanie relacji między nimi i gdy już było może nie sielankowo, ale poprawnie i pewnego razu ona spędzała ze mną weekend w spa, on ponownie spotkał się z kochanką, z którą kilka miesięcy wcześniej PONOĆ uciął kontakt. I dopiero, gdy okazało się, że jego kochanka go oszukuje i poczuł się...zdradzony i przeżył to samo piekło, które wcześniej było udziałem jego żony, dopiero wtedy rozpoczął pracę nad sobą.

1,412

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

A może dobrze się stało, że Piotr dał Jej szansę?
Tak naprawdę to nikt z Nas nie zna ani Piotra ani Jego żony... .
Więc powodzenia:)

1,413

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Ona mnie zna i wie, że jeśli coś postanowię, to mnie wołami od tego nikt nie odciągnie.

Przeczytałam to zdanie i przestałam widzieć sens odnoszenia się do reszty.
Jesteś Piotrek odrealniony..


Przeczytaj to co pisałeś na samym początku, potem nieudolne próby 'bycia stanowczym' i założenia sprawy rozwodowej. Za chwile ją zresztą wycofasz, a nawet jeśli nie, to nic to nie zmienia w kwestii tego, że jesteś jak chorągiewka na wietrze.

Przykro mi, że tego nie widzisz.


Z serca Ci życzę tego, czego sama jakiś czas temu będąc w podobnej sytuacji sobie życzyłam - "Jeśli to ma się udać, to TYLKO i wyłącznie, jeśli oparte będzie na prawdziwym uczuciu z drugiej strony. W innym wypadku niech się rozpieprzy w drobny mak."

Cóż, przykro kolejny raz czytać historię, gdzie mężczyzna hołubi taki typ kobiet, ale to i tak wzorce działają, Ty nie masz bladego pojęcia co robisz.. jeszcze wink

ściskam
Cię i znikam już stąd, nie odnoś się proszę do tego co pisałam - dzisiaj to nie ma sensu.

1,414

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Krejzolka82 napisał/a:

Witam Was:)

I znowu tutaj wróciłam, rzucić swoje trzy grosze... .
Jak już wspominałam w swoim wcześniejszym poście, przez to, że dałeś Piotrze szansę swojej żonie (gdzie to było pewne nie na 100% ale na 1000%)ludzie z forum trochę przesadzili ze złośliwościami, ale ja ich rozumiem, żyją Twoim życiem (oczywiście na forum) i chcą Twojego szczęścia (wiem, że może brzmi górnolotnie).
Widzisz tutaj na tym forum można podzielić ludzi piszący na szukających pomocy( Ty takim człowiekiem jesteś) i ludzi, którzy opisują tylko swoje przeżycia(Pozdrawiam Cię Starr:)). Nie dziw się ludziom, że są zgryźliwi ponieważ oczekiwałeś porad Oni Ci je napisali, a Ty tak i tak zrobiłeś po swojemu. Oczywiście to Twoje życie, ale jak ktoś prosi o pomoc to niech przynajmniej zastanowi się nad propozycjami innych ludzi. I nie pisz takich rzeczy, że jesteś indywidualistą i tym podobne i nie obrażaj się , bo to Ty chciałeś rady, pomocy a teraz się wkurzasz na tych, co krytykują Twoje wybory życiowe.

Ale przecież ja się na nikogo nie obraziłem, nie wkurzam się też jakoś specjalnie. Nadal tu z wami jestem a wy ze mną, chociaż był też zarzut, że teraz pewnie to z tąd nawieję, bo mam co chciałem i się wypnę na was czterema literami. Jak widać nie wszyscy działają schematycznie. Pisałem to już wielokrotnie, jestem wdzięczny za każdy post i ten miły i ten bolesny. Analizuję każdy, niektóre przypominają mi to co pisałem wcześniej, bo niestety już by mi się chyba lecytynę przydało przyjmować, bo niektórych wpisów nie pamiętam smile. Z jednymi się zgadzam z innymi nie, ale tak ma chyba każdy z nas? Prosiłem o radę owszem, ale przecież nie s?ładałem deklaracji, że się do każdej zastosuję. Wiem, że większość tu piszących ma większe doświadczenie w takiej sytuacji, że są o wiele dalej na swojej drodze życia niż ja, ale nie oznacza to tego, że ja nie mogę iść własną ścieżką, robić własnych błędów za które będę odpowiadał sam przed sobą, a tym bardziej nie daje to prawa innym do obrażania mnie i robienia ze mnie osoby którą nie jestem.

1,415

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
Krejzolka82 napisał/a:

Witam Was:)

I znowu tutaj wróciłam, rzucić swoje trzy grosze... .
Jak już wspominałam w swoim wcześniejszym poście, przez to, że dałeś Piotrze szansę swojej żonie (gdzie to było pewne nie na 100% ale na 1000%)ludzie z forum trochę przesadzili ze złośliwościami, ale ja ich rozumiem, żyją Twoim życiem (oczywiście na forum) i chcą Twojego szczęścia (wiem, że może brzmi górnolotnie).
Widzisz tutaj na tym forum można podzielić ludzi piszący na szukających pomocy( Ty takim człowiekiem jesteś) i ludzi, którzy opisują tylko swoje przeżycia(Pozdrawiam Cię Starr:)). Nie dziw się ludziom, że są zgryźliwi ponieważ oczekiwałeś porad Oni Ci je napisali, a Ty tak i tak zrobiłeś po swojemu. Oczywiście to Twoje życie, ale jak ktoś prosi o pomoc to niech przynajmniej zastanowi się nad propozycjami innych ludzi. I nie pisz takich rzeczy, że jesteś indywidualistą i tym podobne i nie obrażaj się , bo to Ty chciałeś rady, pomocy a teraz się wkurzasz na tych, co krytykują Twoje wybory życiowe.

Ale przecież ja się na nikogo nie obraziłem, nie wkurzam się też jakoś specjalnie. Nadal tu z wami jestem a wy ze mną, chociaż był też zarzut, że teraz pewnie to z tąd nawieję, bo mam co chciałem i się wypnę na was czterema literami. Jak widać nie wszyscy działają schematycznie. Pisałem to już wielokrotnie, jestem wdzięczny za każdy post i ten miły i ten bolesny. Analizuję każdy, niektóre przypominają mi to co pisałem wcześniej, bo niestety już by mi się chyba lecytynę przydało przyjmować, bo niektórych wpisów nie pamiętam smile. Z jednymi się zgadzam z innymi nie, ale tak ma chyba każdy z nas? Prosiłem o radę owszem, ale przecież nie s?ładałem deklaracji, że się do każdej zastosuję. Wiem, że większość tu piszących ma większe doświadczenie w takiej sytuacji, że są o wiele dalej na swojej drodze życia niż ja, ale nie oznacza to tego, że ja nie mogę iść własną ścieżką, robić własnych błędów za które będę odpowiadał sam przed sobą, a tym bardziej nie daje to prawa innym do obrażania mnie i robienia ze mnie osoby którą nie jestem.

To ma do siebie słowo pisane, że nie widzimy nadawcy(jego mimiki, gestykulacji, nie słyszymy tonu głosu)i tak naprawdę nie można do końca wyczuć czy ktoś nas obraża czy nie, czy poprzez nawet formę ironii martwi się o nas.
Właśnie to jest Twoje życie i to Ty za nie odpowiadasz, więc rób co Ci podpowiada serce, intuicja czy co to tam jeszcze:)

Po sobie samej wiem, że tak naprawdę człowiek niby oczekuje porady, wskazówki, ale jak przyjdzie co do czego to tak i tak będzie robił zawsze po swojemu(emocje biorą zawsze górę nad rozsądkiem).Bo tak naprawdę to my się nie potrafimy uczyć ani na swoich ani na cudzych błędach.

1,416

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Krejzolka82 napisał/a:
Piotr74 napisał/a:
Krejzolka82 napisał/a:

Witam Was:)

I znowu tutaj wróciłam, rzucić swoje trzy grosze... .
Jak już wspominałam w swoim wcześniejszym poście, przez to, że dałeś Piotrze szansę swojej żonie (gdzie to było pewne nie na 100% ale na 1000%)ludzie z forum trochę przesadzili ze złośliwościami, ale ja ich rozumiem, żyją Twoim życiem (oczywiście na forum) i chcą Twojego szczęścia (wiem, że może brzmi górnolotnie).
Widzisz tutaj na tym forum można podzielić ludzi piszący na szukających pomocy( Ty takim człowiekiem jesteś) i ludzi, którzy opisują tylko swoje przeżycia(Pozdrawiam Cię Starr:)). Nie dziw się ludziom, że są zgryźliwi ponieważ oczekiwałeś porad Oni Ci je napisali, a Ty tak i tak zrobiłeś po swojemu. Oczywiście to Twoje życie, ale jak ktoś prosi o pomoc to niech przynajmniej zastanowi się nad propozycjami innych ludzi. I nie pisz takich rzeczy, że jesteś indywidualistą i tym podobne i nie obrażaj się , bo to Ty chciałeś rady, pomocy a teraz się wkurzasz na tych, co krytykują Twoje wybory życiowe.

Ale przecież ja się na nikogo nie obraziłem, nie wkurzam się też jakoś specjalnie. Nadal tu z wami jestem a wy ze mną, chociaż był też zarzut, że teraz pewnie to z tąd nawieję, bo mam co chciałem i się wypnę na was czterema literami. Jak widać nie wszyscy działają schematycznie. Pisałem to już wielokrotnie, jestem wdzięczny za każdy post i ten miły i ten bolesny. Analizuję każdy, niektóre przypominają mi to co pisałem wcześniej, bo niestety już by mi się chyba lecytynę przydało przyjmować, bo niektórych wpisów nie pamiętam smile. Z jednymi się zgadzam z innymi nie, ale tak ma chyba każdy z nas? Prosiłem o radę owszem, ale przecież nie s?ładałem deklaracji, że się do każdej zastosuję. Wiem, że większość tu piszących ma większe doświadczenie w takiej sytuacji, że są o wiele dalej na swojej drodze życia niż ja, ale nie oznacza to tego, że ja nie mogę iść własną ścieżką, robić własnych błędów za które będę odpowiadał sam przed sobą, a tym bardziej nie daje to prawa innym do obrażania mnie i robienia ze mnie osoby którą nie jestem.

To ma do siebie słowo pisane, że nie widzimy nadawcy(jego mimiki, gestykulacji, nie słyszymy tonu głosu)i tak naprawdę nie można do końca wyczuć czy ktoś nas obraża czy nie, czy poprzez nawet formę ironii martwi się o nas.
Właśnie to jest Twoje życie i to Ty za nie odpowiadasz, więc rób co Ci podpowiada serce, intuicja czy co to tam jeszcze:)

Po sobie samej wiem, że tak naprawdę człowiek niby oczekuje porady, wskazówki, ale jak przyjdzie co do czego to tak i tak będzie robił zawsze po swojemu(emocje biorą zawsze górę nad rozsądkiem).Bo tak naprawdę to my się nie potrafimy uczyć ani na swoich ani na cudzych błędach.

Z Ciebie to taka nie do końca krejzolka, bo bardzo mądrze myślisz i piszesz smile.

1,417 Ostatnio edytowany przez Krejzolka82 (2015-03-30 23:08:45)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
Krejzolka82 napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

Ale przecież ja się na nikogo nie obraziłem, nie wkurzam się też jakoś specjalnie. Nadal tu z wami jestem a wy ze mną, chociaż był też zarzut, że teraz pewnie to z tąd nawieję, bo mam co chciałem i się wypnę na was czterema literami. Jak widać nie wszyscy działają schematycznie. Pisałem to już wielokrotnie, jestem wdzięczny za każdy post i ten miły i ten bolesny. Analizuję każdy, niektóre przypominają mi to co pisałem wcześniej, bo niestety już by mi się chyba lecytynę przydało przyjmować, bo niektórych wpisów nie pamiętam smile. Z jednymi się zgadzam z innymi nie, ale tak ma chyba każdy z nas? Prosiłem o radę owszem, ale przecież nie s?ładałem deklaracji, że się do każdej zastosuję. Wiem, że większość tu piszących ma większe doświadczenie w takiej sytuacji, że są o wiele dalej na swojej drodze życia niż ja, ale nie oznacza to tego, że ja nie mogę iść własną ścieżką, robić własnych błędów za które będę odpowiadał sam przed sobą, a tym bardziej nie daje to prawa innym do obrażania mnie i robienia ze mnie osoby którą nie jestem.

To ma do siebie słowo pisane, że nie widzimy nadawcy(jego mimiki, gestykulacji, nie słyszymy tonu głosu)i tak naprawdę nie można do końca wyczuć czy ktoś nas obraża czy nie, czy poprzez nawet formę ironii martwi się o nas.
Właśnie to jest Twoje życie i to Ty za nie odpowiadasz, więc rób co Ci podpowiada serce, intuicja czy co to tam jeszcze:)

Po sobie samej wiem, że tak naprawdę człowiek niby oczekuje porady, wskazówki, ale jak przyjdzie co do czego to tak i tak będzie robił zawsze po swojemu(emocje biorą zawsze górę nad rozsądkiem).Bo tak naprawdę to my się nie potrafimy uczyć ani na swoich ani na cudzych błędach.

Z Ciebie to taka nie do końca krejzolka, bo bardzo mądrze myślisz i piszesz smile.

Krejzolką można być nawet jak się mądrze myśli i pisze:)
P.S Bardzo dobrze mi z tym moim "krejzolowaniem":)

1,418

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
Krejzolka82 napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

Ale przecież ja się na nikogo nie obraziłem, nie wkurzam się też jakoś specjalnie. Nadal tu z wami jestem a wy ze mną, chociaż był też zarzut, że teraz pewnie to z tąd nawieję, bo mam co chciałem i się wypnę na was czterema literami. Jak widać nie wszyscy działają schematycznie. Pisałem to już wielokrotnie, jestem wdzięczny za każdy post i ten miły i ten bolesny. Analizuję każdy, niektóre przypominają mi to co pisałem wcześniej, bo niestety już by mi się chyba lecytynę przydało przyjmować, bo niektórych wpisów nie pamiętam smile. Z jednymi się zgadzam z innymi nie, ale tak ma chyba każdy z nas? Prosiłem o radę owszem, ale przecież nie s?ładałem deklaracji, że się do każdej zastosuję. Wiem, że większość tu piszących ma większe doświadczenie w takiej sytuacji, że są o wiele dalej na swojej drodze życia niż ja, ale nie oznacza to tego, że ja nie mogę iść własną ścieżką, robić własnych błędów za które będę odpowiadał sam przed sobą, a tym bardziej nie daje to prawa innym do obrażania mnie i robienia ze mnie osoby którą nie jestem.

To ma do siebie słowo pisane, że nie widzimy nadawcy(jego mimiki, gestykulacji, nie słyszymy tonu głosu)i tak naprawdę nie można do końca wyczuć czy ktoś nas obraża czy nie, czy poprzez nawet formę ironii martwi się o nas.
Właśnie to jest Twoje życie i to Ty za nie odpowiadasz, więc rób co Ci podpowiada serce, intuicja czy co to tam jeszcze:)

Po sobie samej wiem, że tak naprawdę człowiek niby oczekuje porady, wskazówki, ale jak przyjdzie co do czego to tak i tak będzie robił zawsze po swojemu(emocje biorą zawsze górę nad rozsądkiem).Bo tak naprawdę to my się nie potrafimy uczyć ani na swoich ani na cudzych błędach.

Z Ciebie to taka nie do końca krejzolka, bo bardzo mądrze myślisz i piszesz smile.

Aha czyli wszyscy którzy doskonale zdają sobie sprawę, że Twoja żona to szmata, a ta żałosna terapia u tego szamana to zbyteczny trud i wydatek pieniędzy są głupi. smile

Ja sobie właśnie wspominam jak Twoja żonka wypina tyłek kochasiowi i mówi żeby pchał ile wlezie i mówiła że nigdy nie było jej tak dobrze a Ty jesteś skończonym nudziarzem i strasznie się dusi w związku z Tobą. smile

1,419 Ostatnio edytowany przez Elle88 (2015-03-30 23:44:53)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Ja sobie właśnie wspominam jak Twoja żonka wypina tyłek kochasiowi i mówi żeby pchał ile wlezie i mówiła że nigdy nie było jej tak dobrze a Ty jesteś skończonym nudziarzem i strasznie się dusi w związku z Tobą. smile

Achh tam.. Piotr Ci zaraz napisze, że właśnie zjada truskawkę polana szampanem z ręki żonki i smieją się razem z takich wspomnień w głos, o tak:
---> "o hoh hoh ohoh oh" big_smile Tak jest zajebiście!

Nie zazdraszczaj, ezail

1,420 Ostatnio edytowany przez Krejzolka82 (2015-03-31 00:01:40)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
ezail napisał/a:
Piotr74 napisał/a:
Krejzolka82 napisał/a:

To ma do siebie słowo pisane, że nie widzimy nadawcy(jego mimiki, gestykulacji, nie słyszymy tonu głosu)i tak naprawdę nie można do końca wyczuć czy ktoś nas obraża czy nie, czy poprzez nawet formę ironii martwi się o nas.
Właśnie to jest Twoje życie i to Ty za nie odpowiadasz, więc rób co Ci podpowiada serce, intuicja czy co to tam jeszcze:)

Po sobie samej wiem, że tak naprawdę człowiek niby oczekuje porady, wskazówki, ale jak przyjdzie co do czego to tak i tak będzie robił zawsze po swojemu(emocje biorą zawsze górę nad rozsądkiem).Bo tak naprawdę to my się nie potrafimy uczyć ani na swoich ani na cudzych błędach.

Z Ciebie to taka nie do końca krejzolka, bo bardzo mądrze myślisz i piszesz smile.

Aha czyli wszyscy którzy doskonale zdają sobie sprawę, że Twoja żona to szmata, a ta żałosna terapia u tego szamana to zbyteczny trud i wydatek pieniędzy są głupi. smile

Ja sobie właśnie wspominam jak Twoja żonka wypina tyłek kochasiowi i mówi żeby pchał ile wlezie i mówiła że nigdy nie było jej tak dobrze a Ty jesteś skończonym nudziarzem i strasznie się dusi w związku z Tobą. smile

Tak szczerze pisząc, to zszokował mnie Twój post.
Nie wydaje mi się, żeby Piotr uważał nas za głupich, jak by tak było to by dawno Go nie było na tym forum.
Ludzie przestańmy Go już bardziej dołować.
Ja też jestem tego zdania, że źle zrobił pozwalając żonie wrócić, ale już nie przesadzajmy w osądzaniu Go.
Nam się łatwo radzi, gorzej by było na pewno, jakbyśmy byli na Jego miejscu.

1,421

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
ezail napisał/a:

Aha czyli wszyscy którzy doskonale zdają sobie sprawę, że Twoja żona to szmata, a ta żałosna terapia u tego szamana to zbyteczny trud i wydatek pieniędzy są głupi. smile

Ja sobie właśnie wspominam jak Twoja żonka wypina tyłek kochasiowi i mówi żeby pchał ile wlezie i mówiła że nigdy nie było jej tak dobrze a Ty jesteś skończonym nudziarzem i strasznie się dusi w związku z Tobą. smile

Słowo szmata jest chyba trochę nie na miejscu nieprawdaż Netkobieto ezail?
Dlaczego tak wściekle krytykujecie wysiłki Piotra? Wybaczył żonie, walczy o związek, rodzinę, normalnie ideał z kobiecego punktu widzenia...
Ja bym nie wybaczył zdrady, nie pochwalam też postępowania Piotra ale to co czytam w niektórych postach wiele mówi o autorkach.

1,422

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Ezail a Twoje stwierdzenia to z pogranicza pornografii czy autopsychiatrii stosowanej?
Cham z pod budki z piwem zawsze się ujawni.....:P

1,423

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Elle88 napisał/a:

Achh tam.. Piotr Ci zaraz napisze, że właśnie zjada truskawkę polana szampanem z ręki żonki i smieją się razem z takich wspomnień w głos, o tak:
---> "o hoh hoh ohoh oh" big_smile Tak jest zajebiście!

Nie zazdraszczaj, ezail

Good off topic. Uwielbiam Twój sarkazm. smile

LisekChytrusek napisał/a:

Słowo szmata jest chyba trochę nie na miejscu nieprawdaż Netkobieto ezail?

Ja myślę, że jest i wcale nie jest "nadciągnięte".  smile

P.S. Tytuł netkobiety dostałem nawet jako mężczyzna. smile

1,424

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
dziewan napisał/a:

Ezail a Twoje stwierdzenia to z pogranicza pornografii czy autopsychiatrii stosowanej?
Cham z pod budki z piwem zawsze się ujawni.....:P

Coś pomiędzy ale myślę, że większość wie o co chodzi. Po prostu temat zszedł na psy a Piotr okazał być się tyci tyci żałosny. Dziwne, bo gdy we wcześniejszych postach pisałem, że jego żona jest szmatą a Piotr był święcie przekonany o rozwodzie i "oschły" dla kurewny to moje teksty nie były tak krytykowane. Teraz biedna dziewczynka z nieco rozepchanym kroczem wróciła , bo się strasznie pogubiła i jest wielkie poruszenie jej niedolą.

P.S. Cham - owszem, ale przynajmniej prawdomówny. Piwa nie piję.

1,425 Ostatnio edytowany przez LisekChytrusek (2015-03-31 00:34:15)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Ezail napisz, że jest hiperseksualna i tyle. Nikt tutaj przecież nie broni jej cnoty.
Jesteśmy tu na gościnnych występach więc pozostawmy dobre wrażenie.

PS Ja piwo piję...

1,426

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
ezail napisał/a:
dziewan napisał/a:

Ezail a Twoje stwierdzenia to z pogranicza pornografii czy autopsychiatrii stosowanej?
Cham z pod budki z piwem zawsze się ujawni.....:P

Coś pomiędzy ale myślę, że większość wie o co chodzi. Po prostu temat zszedł na psy a Piotr okazał być się tyci tyci żałosny. Dziwne, bo gdy we wcześniejszych postach pisałem, że jego żona jest szmatą a Piotr był święcie przekonany o rozwodzie i "oschły" dla kurewny to moje teksty nie były tak krytykowane. Teraz biedna dziewczynka z nieco rozepchanym kroczem wróciła , bo się strasznie pogubiła i jest wielkie poruszenie jej niedolą.

P.S. Cham - owszem, ale przynajmniej prawdomówny. Piwa nie piję.

Jeżeli chodzi o mnie to przeczytałam Wszystkie posty w tym wątku, ale od niedawna się wypowiadam.
I dlatego nie napisałam nic pod Twoimi  wcześniejszymi postami...
No właśnie wtedy Wszyscy najeżdżali na tą kobietę i może już wystarczy.

1,427

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Ludzie, skąd w was tyle jadu?
Ja tego nie rozumiem.
To życie Piotra, i nikt za was go nie przeżyje. To jego rodzina i jego wybór.

1,428 Ostatnio edytowany przez Krejzolka82 (2015-03-31 01:18:55)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Wiecie co?
Tak mi przyszło na myśl, że chyba czas zakończyć ten wątek,albo przynajmniej  nasze opinie zostawić dla samych siebie.
Fakt Piotr prosił o radę i ją dostał (w bardzo dużej ilości) to, że nie posłuchał i nie zrobił tak jak mu większość tutaj radziła, to Jego sprawa i Jego decyzja.
Tak naprawdę wątek już jest zakończony, bo Piotr sam sobie odpowiedział na swoje pytanie.
Fajnie by było Piotrze, jakbyś co jakiś czas nas informował co tam u Ciebie się dzieję.

Dobranoc Wszystkim:)

1,429 Ostatnio edytowany przez Lexpar (2015-03-31 09:42:25)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

A tak poza tematem, to dlaczego ja jestem netbabeczka skoro jestem Piotr a nie Piotrka wink ? Zgłaszam oficjalny protest smile.

Wiesz, tu tyle osób pisało, że nie masz jaj http://emotikona.pl/emotikony/pic/2smiech.gif i dlatego jesteś "Netbabeczką"

Aby zostać "Net- facetem" to trzeba sobie zasłużyć http://emotikona.pl/emotikony/pic/2smiejsie.gif.

1,430

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Lexpar napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

A tak poza tematem, to dlaczego ja jestem netbabeczka skoro jestem Piotr a nie Piotrka wink ? Zgłaszam oficjalny protest smile.

Wiesz, tu tyle osób pisało, że nie masz jaj http://emotikona.pl/emotikony/pic/2smiech.gif i dlatego jesteś "Netbabeczką"

Aby zostać "Net- facetem" to trzeba sobie zasłużyć http://emotikona.pl/emotikony/pic/2smiejsie.gif.

Oj tam, oj tam, coś by się znalazło w końcu palcem dwóch synów nie zrobiłem tongue smile

Posty [ 1,366 do 1,430 z 2,855 ]

Strony Poprzednia 1 20 21 22 23 24 44 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024