Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Strony Poprzednia 1 2 3 4 44 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 66 do 130 z 2,855 ]

66

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotr, spokojnie
Każdy lub niemal każdy potrzebował kubla lodowatej wody na swoją rozgrzaną głowę...
Takiego otrzezwiajacego wstrząsu, aby wyjść z tego stanu niemocy, załamania
Nam nie musisz tłumaczyć, co się z Tobą dzieje...

Suka rwie się do psa - zdejmij kaganiec i spuszczasz ją ze smyczy. Ale niech nie skamle później na wycieraczce aby ją wpuścić z powrotem!
To droga w jedną stronę....
Niczego się nie bój. Choć teraz myślisz: przegrałem, to może brzmieć dla Ciebie niedorzecznie - jesteś wygranym.
Dostałeś od losu niepowtarzalną szansę na ułożenie sobie życia na nowo.
Tylko najpierw musisz odrobić lekcję jaką od niej dostałeś

Odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego ona wybrała akurat Ciebie, wyciągnąć z tego wnioski, stać się MĘŻCZYZNĄ przez duże M i szerokim łukiem omijać tego typu kobiety, jak Twoja libe Zośka.
Zauważasz podobne cechy - od razu spierdalasz...
Ludzie wbrew pozorom są do siebie bardzo podobni. ..
Do tego stopnia, że stworzono profilowanie charakterów


To ona przegrywa, cokolwiek by nie myślała . Przegrywa wszystko i do tego konsekwentnie zmierzaj.. Slawetne motylki żyją krótko, potem zaczyna się proza życia codziennego. Ona dostanie kopa od gacha szybciej niż przypuszczasz.
Problemem będzie wtedy, czy będziesz na tyle silny , aby pozwolić jej zawalczyć o Ciebie, ale również i na tyle aby w każdej chwili wykopać ją za drzwi..
Jednak najpierw, tak jak pisałem - ona ma stracić wszystko!
Znaleźć się na kolanach...
Cokolwiek byś o tym nie myślał , to jest najskuteczniejsza metoda na zdrajców...
Ja tutaj już pisałem :nawet największa kurwa , największy dziwkarz potrzebują poczucia choćby odrobiny stabilizacji i mieć swój bezpieczny azyl,. Mieć dokąd wrócić...
Ty masz ją tego pozbawić!

Pamiętaj, ona ma znacznie więcej do stracenia niż Ty.
Kobieta z rozwodem z jej winy....
Tylko jakiś desperat będzie chciał z nią być. Wydmuchac i owszem, ale żaden szanujący się facet nigdy nie będzie z nią na stałe!
Ty już więcej stracić nie możesz.
Nic tak naprawdę nie ryzykujesz,
Możesz już tylko zyskać

No to jak MĘŻCZYZNO, spodnie już ubrane, czy też mamy dać dzidzi smoczka i chusteczki, abyś dzidzia wywarła zasmarkany nosek? :-)

LEKARZ, PRAWNIK I SKLADADASZ POZEW Z WNIOSKIEM O ORZECZENIE JEJ WINY.
ŻADNYCH UKLADÓW, UGODY ZE ZDRAJCĄ

Od już wszystkie Twoje działania mają klauzulę TOP SECRET!
Co zamierzasz zrobić, wie wyłącznie Twój prawnik oraz Ty.
Im mniej osób wie, tym lepiej.

Trzymaj się. Twardym trza być, nie mietkim..

Zobacz podobne tematy :

67

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
panibaronowa napisał/a:

.............................

Nie zgadzam się tylko z opiniami o randkach, dzięki nim odwrócisz swoją uwagę od tego, co złe, przecież nie szukasz kandydatki na mamusię, spędzaj miło czas, należy Ci się.

On ma być teraz swietszy od papieża! Żadnych bab,! Zero alkoholu, awantur...
Chcesz, aby strzelił sam sobie w kolano?
Ona takich prezentów nie omieszka wykorzystać broniąc swojej dupy!
Piotr,nie dostarczaj jej broni!
Sport, hobby, spotkania z przyjaciółmi ale niech Cię ręka boska broni, abyś dał się przyłapać z jakąś kobietą!
Maks czasu dla dzieci i siebie..

68

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Ty, ale ja go nie namawiam na randki z koleżankami żony, uwierz, można być świętszym od Papieża i nadal mieć ciastko.
I nie namawiam go, żeby rozmazał byłej niebawem żonie randki na twarzy. NIe dać się przyłapać to pierwsza i podstawowa zasada, nie mówić nikomu, nawet własnej matce! przygotować się na najgorsze. Baba co zostawiła dzieci dla jakiegoś pana (WTF?!) jest na pewno zdolna do jeszcze większej podłości.

69

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

ale tak, masz rację, żadnych awantur, już pomyśl nad listą świadków. i migusiem do mecenasa

70

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
panibaronowa napisał/a:

ale tak, masz rację, żadnych awantur, już pomyśl nad listą świadków. i migusiem do mecenasa

Ja się nie awanturuję, dzisiaj łaskawie pojawiła się u chłopców. Traktowałem ją jak powietrze, jak coś próbowała do mnie zagadać, to udawałem, że jej nie słyszę. Jak o coś pytała, to mówiłem, że to nie jej sprawa. Jutro spakuję resztę jej żeczy, kurcze mógłbym nimi zaopatrzyć mały sklep odzieżowy smile i każę jej to zabrać bo sama się do tego nie kwapi.

71

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Witam wszystkich.
Witaj Piotrze

Traktowałem ją jak powietrze, jak coś próbowała do mnie zagadać, to udawałem, że jej nie słyszę. Jak o coś pytała, to mówiłem, że to nie jej sprawa. Jutro spakuję resztę jej rzeczy

Perfekt!
O to chodzi! Całkowita obojętność, zero okazywania uczuć
Jesteś dla niej kompletnie przeźroczysty.
Ona nie prawa czegokolwiek z Twojego zachowania odczytać!
Teraz pełna konsekwencja w tym co robisz!

Dokumentuj wszystkie wydatki na dzieci i na utrzymanie!
Lafirynda rozumiem odcięta od bankomatu, Mienie zabezpieczone?

NIe dać się przyłapać to pierwsza i podstawowa zasada, nie mówić nikomu, nawet własnej matce!

PaniBaronowo, a jak wpadł Twój niewinny? smile i jego, i moją jednak dało się przyłapać. wink


Pozdrawiam

72

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
After napisał/a:

Witam wszystkich.
Witaj Piotrze

Traktowałem ją jak powietrze, jak coś próbowała do mnie zagadać, to udawałem, że jej nie słyszę. Jak o coś pytała, to mówiłem, że to nie jej sprawa. Jutro spakuję resztę jej rzeczy

Perfekt!
O to chodzi! Całkowita obojętność, zero okazywania uczuć
Jesteś dla niej kompletnie przeźroczysty.
Ona nie prawa czegokolwiek z Twojego zachowania odczytać!
Teraz pełna konsekwencja w tym co robisz!

Dokumentuj wszystkie wydatki na dzieci i na utrzymanie!
Lafirynda rozumiem odcięta od bankomatu, Mienie zabezpieczone?

NIe dać się przyłapać to pierwsza i podstawowa zasada, nie mówić nikomu, nawet własnej matce!

PaniBaronowo, a jak wpadł Twój niewinny? smile i jego, i moją jednak dało się przyłapać. wink


Pozdrawiam

Tak od kasy odcięta w 100%. Klucze od mieszkania kazałem jej oddać przy pierwszej wyprowadzce. Sama do niego nie wejdzie. Czasem myślę logicznie :-). Jedyne długi jakich może narobić to na tym jej nowym mieszkaniu, bo była na tyle głupia, że umowa najmu tego mieszkania jest na nią, ja jej to od razu powiedziałem, że wiem, że to ona wzięła to mieszkanie na siebie, przyznała się po tygodniu, jak jej powiedziałem, że rozmawiałem, z byłą żoną tego pajaca i mi powiedziała, że pierwszy raz na nią rękę podniósł miesiąc po ślubie, dokładnie w jej imieniny. A swoją drogą, bardzo odpowiedzialny mężczyzna, który wyciąga kobietę z własnego domu, od męża i dzieci, a nie potrafi zapewnić tej kobiecie dachu nad głową. Życzę im powodzenia. Wystraszyła się wtedy, ale na krótko, bo oczywiście książę obrócił wszystko o 180 stopni, i zrobił z byłej żony histeryczkę i wariatkę. Tylko dziwnym trafem kobieta dostała rozwód na pierwszej rozprawie z orzeczeniem o jego winie. Mówiłem mojej żonie, żeby żądała od tego zera, żeby jej pokazał wyrok ze sprawy rozwodowej, ale ona oczywiście odpuściła i tego nie robi. Szkoda słów jak można być ślepym na tak niezaprzeczalne dowody. Może nie chce się przekonać, że ten jej wyidealizowany książę, to zwykła świnia i ona była na tyle głupia, że poświęciła człowieka, który naprawdę ją kocha dla takiej swini, nie obrażając świnek oczywiście ;-), bo one mimo wszystko też mają jakieś zasady.

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
After napisał/a:

Witam wszystkich.
Witaj Piotrze

Traktowałem ją jak powietrze, jak coś próbowała do mnie zagadać, to udawałem, że jej nie słyszę. Jak o coś pytała, to mówiłem, że to nie jej sprawa. Jutro spakuję resztę jej rzeczy

Perfekt!
O to chodzi! Całkowita obojętność, zero okazywania uczuć
Jesteś dla niej kompletnie przeźroczysty.
Ona nie prawa czegokolwiek z Twojego zachowania odczytać!
Teraz pełna konsekwencja w tym co robisz!

Dokumentuj wszystkie wydatki na dzieci i na utrzymanie!
Lafirynda rozumiem odcięta od bankomatu, Mienie zabezpieczone?

NIe dać się przyłapać to pierwsza i podstawowa zasada, nie mówić nikomu, nawet własnej matce!

PaniBaronowo, a jak wpadł Twój niewinny? smile i jego, i moją jednak dało się przyłapać. wink


Pozdrawiam

Tak od kasy odcięta w 100%. Klucze od mieszkania kazałem jej oddać przy pierwszej wyprowadzce. Sama do niego nie wejdzie. Czasem myślę logicznie :-). Jedyne długi jakich może narobić to na tym jej nowym mieszkaniu, bo była na tyle głupia, że umowa najmu tego mieszkania jest na nią, ja jej to od razu powiedziałem, że wiem, że to ona wzięła to mieszkanie na siebie, przyznała się po tygodniu, jak jej powiedziałem, że rozmawiałem, z byłą żoną tego pajaca i mi powiedziała, że pierwszy raz na nią rękę podniósł miesiąc po ślubie, dokładnie w jej imieniny. A swoją drogą, bardzo odpowiedzialny mężczyzna, który wyciąga kobietę z własnego domu, od męża i dzieci, a nie potrafi zapewnić tej kobiecie dachu nad głową. Życzę im powodzenia. Wystraszyła się wtedy, ale na krótko, bo oczywiście książę obrócił wszystko o 180 stopni, i zrobił z byłej żony histeryczkę i wariatkę. Tylko dziwnym trafem kobieta dostała rozwód na pierwszej rozprawie z orzeczeniem o jego winie. Mówiłem mojej żonie, żeby żądała od tego zera, żeby jej pokazał wyrok ze sprawy rozwodowej, ale ona oczywiście odpuściła i tego nie robi. Szkoda słów jak można być ślepym na tak niezaprzeczalne dowody. Może nie chce się przekonać, że ten jej wyidealizowany książę, to zwykła świnia i ona była na tyle głupia, że poświęciła człowieka, który naprawdę ją kocha dla takiej swini, nie obrażając świnek oczywiście ;-), bo one mimo wszystko też mają jakieś zasady.

Najlepiej zmień zamki w drzwiach, gdyż ona zanim oddała Ci klucze mogła dorobić sobie zapasowe. Nowe zamki uniemożliwią jej wejście do tego mieszkania podczas Twojej nieobecności. Mnie się wydaje że to bardzo ważne. Ja bym tak zrobił.

74

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Po przejściach 48 napisał/a:
Piotr74 napisał/a:
After napisał/a:

Witam wszystkich.
Witaj Piotrze

Traktowałem ją jak powietrze, jak coś próbowała do mnie zagadać, to udawałem, że jej nie słyszę. Jak o coś pytała, to mówiłem, że to nie jej sprawa. Jutro spakuję resztę jej rzeczy

Perfekt!
O to chodzi! Całkowita obojętność, zero okazywania uczuć
Jesteś dla niej kompletnie przeźroczysty.
Ona nie prawa czegokolwiek z Twojego zachowania odczytać!
Teraz pełna konsekwencja w tym co robisz!

Dokumentuj wszystkie wydatki na dzieci i na utrzymanie!
Lafirynda rozumiem odcięta od bankomatu, Mienie zabezpieczone?

PaniBaronowo, a jak wpadł Twój niewinny? smile i jego, i moją jednak dało się przyłapać. wink


Pozdrawiam

Tak od kasy odcięta w 100%. Klucze od mieszkania kazałem jej oddać przy pierwszej wyprowadzce. Sama do niego nie wejdzie. Czasem myślę logicznie :-). Jedyne długi jakich może narobić to na tym jej nowym mieszkaniu, bo była na tyle głupia, że umowa najmu tego mieszkania jest na nią, ja jej to od razu powiedziałem, że wiem, że to ona wzięła to mieszkanie na siebie, przyznała się po tygodniu, jak jej powiedziałem, że rozmawiałem, z byłą żoną tego pajaca i mi powiedziała, że pierwszy raz na nią rękę podniósł miesiąc po ślubie, dokładnie w jej imieniny. A swoją drogą, bardzo odpowiedzialny mężczyzna, który wyciąga kobietę z własnego domu, od męża i dzieci, a nie potrafi zapewnić tej kobiecie dachu nad głową. Życzę im powodzenia. Wystraszyła się wtedy, ale na krótko, bo oczywiście książę obrócił wszystko o 180 stopni, i zrobił z byłej żony histeryczkę i wariatkę. Tylko dziwnym trafem kobieta dostała rozwód na pierwszej rozprawie z orzeczeniem o jego winie. Mówiłem mojej żonie, żeby żądała od tego zera, żeby jej pokazał wyrok ze sprawy rozwodowej, ale ona oczywiście odpuściła i tego nie robi. Szkoda słów jak można być ślepym na tak niezaprzeczalne dowody. Może nie chce się przekonać, że ten jej wyidealizowany książę, to zwykła świnia i ona była na tyle głupia, że poświęciła człowieka, który naprawdę ją kocha dla takiej swini, nie obrażając świnek oczywiście ;-), bo one mimo wszystko też mają jakieś zasady.

Najlepiej zmień zamki w drzwiach, gdyż ona zanim oddała Ci klucze mogła dorobić sobie zapasowe. Nowe zamki uniemożliwią jej wejście do tego mieszkania podczas Twojej nieobecności. Mnie się wydaje że to bardzo ważne. Ja bym tak zrobił.

Nie miała czasu na dorobienie kluczy, wiem to w 100%. Moja decyzja o tym, że ma sie wyprowadzić, spadła na nią jak grom z jasnego nieba. Nie sądziła, że to zrobię. Była w szoku jak kazałem jej się wynosić.

75

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
Po przejściach 48 napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

Tak od kasy odcięta w 100%. Klucze od mieszkania kazałem jej oddać przy pierwszej wyprowadzce. Sama do niego nie wejdzie. Czasem myślę logicznie :-). Jedyne długi jakich może narobić to na tym jej nowym mieszkaniu, bo była na tyle głupia, że umowa najmu tego mieszkania jest na nią, ja jej to od razu powiedziałem, że wiem, że to ona wzięła to mieszkanie na siebie, przyznała się po tygodniu, jak jej powiedziałem, że rozmawiałem, z byłą żoną tego pajaca i mi powiedziała, że pierwszy raz na nią rękę podniósł miesiąc po ślubie, dokładnie w jej imieniny. A swoją drogą, bardzo odpowiedzialny mężczyzna, który wyciąga kobietę z własnego domu, od męża i dzieci, a nie potrafi zapewnić tej kobiecie dachu nad głową. Życzę im powodzenia. Wystraszyła się wtedy, ale na krótko, bo oczywiście książę obrócił wszystko o 180 stopni, i zrobił z byłej żony histeryczkę i wariatkę. Tylko dziwnym trafem kobieta dostała rozwód na pierwszej rozprawie z orzeczeniem o jego winie. Mówiłem mojej żonie, żeby żądała od tego zera, żeby jej pokazał wyrok ze sprawy rozwodowej, ale ona oczywiście odpuściła i tego nie robi. Szkoda słów jak można być ślepym na tak niezaprzeczalne dowody. Może nie chce się przekonać, że ten jej wyidealizowany książę, to zwykła świnia i ona była na tyle głupia, że poświęciła człowieka, który naprawdę ją kocha dla takiej swini, nie obrażając świnek oczywiście ;-), bo one mimo wszystko też mają jakieś zasady.

Najlepiej zmień zamki w drzwiach, gdyż ona zanim oddała Ci klucze mogła dorobić sobie zapasowe. Nowe zamki uniemożliwią jej wejście do tego mieszkania podczas Twojej nieobecności. Mnie się wydaje że to bardzo ważne. Ja bym tak zrobił.

Nie miała czasu na dorobienie kluczy, wiem to w 100%. Moja decyzja o tym, że ma sie wyprowadzić, spadła na nią jak grom z jasnego nieba. Nie sądziła, że to zrobię. Była w szoku jak kazałem jej się wynosić.

Piotrze czy ona jest zameldowana w Twoim/waszym mieszkaniu ??

76

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Tak, oczywiście. Jest współwłaścicielem, chociaż tak naprawdę to przyczyniła sie do tego minimalnie :-(

77

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Witaj Ryba.
Wiem do czego zmierzasz ale ona jest na takim haju, że logika myślenia to dla niej czysta abstrakcja wink
Spoko
Przecież ją wpuszcza do domu, a ona swoje klucze zgubiła. Jeszcze nie zdarzyła dorobić , czyż nie Piotr wink?
Jakby co to tej wersji się trzymaj...

Widzę, że szybko trzeźwiejesz...
I otwierasz oczy..
Teraz najważniejsze jest trzeźwe myślenie.
Wiem, że to jest dla Ciebie najważniejsze ale abyś miał zdolność logicznego myślenia, uczucie musisz wyłączyć.
Kierujesz się wyłącznie tym, co widzisz

78 Ostatnio edytowany przez takasobiejaS (2015-02-03 12:32:46)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

No cóż według mnie Piotrze , to Ciebie trzeba ratowac z toksycznej miłości , a nie żonę. 
Spakuj ja,  wyslij wszytko do jej nowego domu.
Zmien zamki, nie ważne,  że oddała klucz, ty i tak zmien zamki.
złóż pozew, z jej Winy.
Zabierz gdzies dzieci na  chociaż 2 moze 3 dni niech odpoczna od tego, nawet nie mysle co musza czuc.
Nie dzwon, nie nalegaj na spotkania, nie tłumacz nic. Badz miły i obojetny.
Gdzies tu czytalam o metodzie 34 krokow....
Piotrze ratuj siebie a nie ja!!!!!!


Spojrz na jej  postepowanie, ta kobieta jest straszna jako matka, jako żona.nie ma wytlumaczenia , nie ma wybaczenia dla niej.
Otworz oczy Piotrze, badz facetem . Mieje jaja!!!!

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
takasobiejaS napisał/a:

No cóż według mnie Piotrze , to Ciebie trzeba ratowac z toksycznej miłości , a nie żonę. 
Spakuj ja,  wyslij wszytko do jej nowego domu.
Zmien zamki, nie ważne,  że oddała klucz, ty i tak zmien zamki.
złóż pozew, z jej Winy.
Zabierz gdzies dzieci na  chociaż 2 moze 3 dni niech odpoczna od tego, nawet nie mysle co musza czuc.
Nie dzwon, nie nalegaj na spotkania, nie tłumacz nic. Badz miły i obojetny.
Gdzies tu czytalam o metodzie 34 krokow....
Piotrze ratuj siebie a nie ja!!!!!!


Spojrz na jej  postepowanie, ta kobieta jest straszna jako matka, jako żona.nie ma wytlumaczenia , nie ma wybaczenia dla niej.
Otworz oczy Piotrze, badz facetem . Mieje jaja!!!!

Brawo, podpisuję się pod tym oboma rękami. Ja też bym tak postąpił.

80

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Powoli otwieram oczy, ale nie jestem do końca pewny, że chcę zobaczyć to co widzę. Wiem to szok, że coś co budowało się tyle lat może tak szybko się rozpaść.Może też strach przed tym co przede mną. Sam nie wiem. :-(

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

Powoli otwieram oczy, ale nie jestem do końca pewny, że chcę zobaczyć to co widzę. Wiem to szok, że coś co budowało się tyle lat może tak szybko się rozpaść.Może też strach przed tym co przede mną. Sam nie wiem. :-(

Musisz tak zrobić, inaczej Ty będziesz zniszczony. A tak Ty masz stawiać warunki, gdyż to nie Ty zdradziłeś tylko ona. To ona okazała się wredną kobietą, mającą za nic wszelkie zasady moralne. Po rozwiązaniu spraw, ja myślę że ona kiedyś przyjdzie skamleć o Twoją przychylność. Takiego szczęścia ona nie zbuduje.

82

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
After napisał/a:

Witaj Ryba.
Wiem do czego zmierzasz

Powiedz mi do czego zmierzam ??:)

83

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
ryba81 napisał/a:
After napisał/a:

Witaj Ryba.
Wiem do czego zmierzasz

Powiedz mi do czego zmierzam ??:)

Pewnie do tego, że ma prawo wejść do mieszkania pomimo mojej nieobecności i braku kluczy :-(

84

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

Powoli otwieram oczy, ale nie jestem do końca pewny, że chcę zobaczyć to co widzę. Wiem to szok, że coś co budowało się tyle lat może tak szybko się rozpaść.Może też strach przed tym co przede mną. Sam nie wiem. :-(

Czy jak ona by wrocila byłbyś w stanie
- ja szanować,
-dotykać bez obrzydzenia,
- wybaczyc. 
Żyć  jak dalej?
Myślisz , że jeszcze kiedykolwiek bedzie jak bylo? Nie nie będzie.  Ta kobieta idzie na dno, ciągnąc Ciebie rowniez.
Ratuj i siebie i dzieci. Uswiadom sobie, ze WASZE wspolne życie się skończyło.  Zacznij nowe, teraz wydaje sie , ze nie dasz rady, ze gorzej byc nie moze. Alez moze, ona może wrocic, zdradzac Cie dalej, dzieci  zyc w takiej rodzinie, wyniszczajac cala czwórkę... Ona jasno powiedziala, ze cie nie kocha!  ONA CIE NIE KOCHA.  Obudz sie Piotrze.
    Piotrze i pomysl o jednym , nie wiem czy ktos ci sugerowal, ale zrob badania w kierunku chorob wenerycznych, to, ze nie masz objawow , nie znaczy, ze nie zarazila Cie...

85

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
ryba81 napisał/a:
After napisał/a:

Witaj Ryba.
Wiem do czego zmierzasz

Powiedz mi do czego zmierzam ??:)

Pewnie do tego, że ma prawo wejść do mieszkania pomimo mojej nieobecności i braku kluczy :-(

To tez. smile Ta wersja ze niby zgubiła klucz powiedzmy ze jest wiarygodna.

Ale bardziej chodziło mi o wymianę zamków. Dopóki są jej rzeczy w Twoim mieszkaniu i jest zameldowana  a jej cos nie pojdzie z kochankiem i będzie chciała wrócić do mieszkania to może przyjść ze ślusarzem i policja. Teoretycznie ma prawo przebywać w tym mieszkaniu a Ty jej utrudniasz bo nie udostępniłeś " nowych " kluczy .

86

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
takasobiejaS napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

Powoli otwieram oczy, ale nie jestem do końca pewny, że chcę zobaczyć to co widzę. Wiem to szok, że coś co budowało się tyle lat może tak szybko się rozpaść.Może też strach przed tym co przede mną. Sam nie wiem. :-(

Czy jak ona by wrocila byłbyś w stanie
- ja szanować,
-dotykać bez obrzydzenia,
- wybaczyc. 
Żyć  jak dalej?
Myślisz , że jeszcze kiedykolwiek bedzie jak bylo? Nie nie będzie.  Ta kobieta idzie na dno, ciągnąc Ciebie rowniez.
Ratuj i siebie i dzieci. Uswiadom sobie, ze WASZE wspolne życie się skończyło.  Zacznij nowe, teraz wydaje sie , ze nie dasz rady, ze gorzej byc nie moze. Alez moze, ona może wrocic, zdradzac Cie dalej, dzieci  zyc w takiej rodzinie, wyniszczajac cala czwórkę... Ona jasno powiedziala, ze cie nie kocha!  ONA CIE NIE KOCHA.  Obudz sie Piotrze.
    Piotrze i pomysl o jednym , nie wiem czy ktos ci sugerowal, ale zrob badania w kierunku chorob wenerycznych, to, ze nie masz objawow , nie znaczy, ze nie zarazila Cie...

Nie wiem jak ewentualnie wyglądałoby nasze życie, gdyby ona się opamiętała i wróciła. Wiem jedno i to jej mówiłem, że bez terapii małżeńskiej się nie obędzie, bo skoro ona nie dawała żadnych sygnałów, że coś jest nie tak, nie potrafiła mi powiedzieć sama, że coś jej w naszym małżeństwie nie pasuje, tylko poszła w długą. To ja jeśli mamy ze sobą dalej być muszę wiedzieć co jest nie tak i może psycholog to od niej wyciągnie. Co do wizyty u lekarza i zrobienia sobie badań, a przy okazji jej jeśli wróci to ja sam o tym myślałem. Czort wie co ten człowiek w sobie nosi jak ma taką opinię i przeszłość :-(

87

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
ryba81 napisał/a:
Piotr74 napisał/a:
ryba81 napisał/a:

Powiedz mi do czego zmierzam ??:)

Pewnie do tego, że ma prawo wejść do mieszkania pomimo mojej nieobecności i braku kluczy :-(

To tez. smile Ta wersja ze niby zgubiła klucz powiedzmy ze jest wiarygodna.

Ale bardziej chodziło mi o wymianę zamków. Dopóki są jej rzeczy w Twoim mieszkaniu i jest zameldowana  a jej cos nie pojdzie z kochankiem i będzie chciała wrócić do mieszkania to może przyjść ze ślusarzem i policja. Teoretycznie ma prawo przebywać w tym mieszkaniu a Ty jej utrudniasz bo nie udostępniłeś " nowych " kluczy .

To nie do końca tak jest, w świetle prawa, meldunek oznacza tylko fakt przebywania danej osoby pod adresem zameldowania, ale jednocześnie nie daje jej żadnego prawa do przebywania tam. Takie prawo daje umowa najmu lub akt notarialny stwierdzający własność lub współwłasność domu lub mieszkania. I tu niestety mam przechlapane, bo żona figuruje w akcie notarialnym jako współwłaściciel :-(

88

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Powiedz mi do czego zmierzam ??:)

Zawsze do celu wink

89

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
After napisał/a:

Powiedz mi do czego zmierzam ??:)

Zawsze do celu wink

Dobre :-)

90 Ostatnio edytowany przez After (2015-02-03 13:21:15)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotr, dlatego napisałem, że Twoja wersja:zgubiła klucze smile
Wejść zawsze przecież może, prawda? Tylko ma troszkę to wejście utrudnione wink

Ty nie rozważaj teraz co by było gdyby...

91

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Nie rozważam, tylko akurat w kwestii prawa do zajmowania lokalu mieszkalnego mam jakąś tam wiedzę. A co do jej ewentualnego powrotu, też już raczej o tym nie myślę. Załatwiam swoje sprawy, szukam dobrego adwokata od spraw rozwodowych i tyle. Co bedzie czas pokaże. Mimo wszystko, żal mi jej, bo wiem, że jeżeli mi przejdzie miłość do niej, to ona źle skończy. To jest kobieta o słabym charakterze i niskiej samoocenie, dlatego tak łatwo dała się zmanipulować. Wiem wy wszyscy piszecie, że ona jest zła, bez wartości, ale ja mimo wszystko wiem, że tak nie jest do końca. Ma dobre serce, potrafiące kochać, tylko zagubiła się w tym wszystkim i teraz jest perfidnie sterowana. Ale to co robi teraz to nie jest prawdziwa ona :-(

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

Nie rozważam, tylko akurat w kwestii prawa do zajmowania lokalu mieszkalnego mam jakąś tam wiedzę. A co do jej ewentualnego powrotu, też już raczej o tym nie myślę. Załatwiam swoje sprawy, szukam dobrego adwokata od spraw rozwodowych i tyle. Co bedzie czas pokaże. Mimo wszystko, żal mi jej, bo wiem, że jeżeli mi przejdzie miłość do niej, to ona źle skończy. To jest kobieta o słabym charakterze i niskiej samoocenie, dlatego tak łatwo dała się zmanipulować. Wiem wy wszyscy piszecie, że ona jest zła, bez wartości, ale ja mimo wszystko wiem, że tak nie jest do końca. Ma dobre serce, potrafiące kochać, tylko zagubiła się w tym wszystkim i teraz jest perfidnie sterowana. Ale to co robi teraz to nie jest prawdziwa ona :-(

Piotrze, ja wiem że po przeżyciu wielu lat ze sobą, Twoje uczucia wobec niej są silne. Ale nie mów mi że ona ma dobre serce i potrafi kochać, po tym jak postąpiła z dziećmi. Przecież to jest najwyższy skarb, ale widocznie nie dla niej. Przestań jej bronić, bo sam się przekonałeś, że ta kiobieta nie ma serca, i nie wiem dlaczego jeszcze usilnie ją usprawiedliwiasz. Bądź sobą i patrz w przyszłość dla siebie i dzieci, bez oglądania się na nią, bo to już nic nie da.

93

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Nie wiem czy jest dobra czy zła....
Widzę tylko to co tutaj piszesz...
Ale wiele wskazuje, że ją idealizujesz.
Bo człowiek zakochany jest kompletnie ślepy..
Z Twojego opisu rysuje się całkiem inny obraz niż widzisz go Ty

94

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Po przejściach 48 napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

Nie rozważam, tylko akurat w kwestii prawa do zajmowania lokalu mieszkalnego mam jakąś tam wiedzę. A co do jej ewentualnego powrotu, też już raczej o tym nie myślę. Załatwiam swoje sprawy, szukam dobrego adwokata od spraw rozwodowych i tyle. Co bedzie czas pokaże. Mimo wszystko, żal mi jej, bo wiem, że jeżeli mi przejdzie miłość do niej, to ona źle skończy. To jest kobieta o słabym charakterze i niskiej samoocenie, dlatego tak łatwo dała się zmanipulować. Wiem wy wszyscy piszecie, że ona jest zła, bez wartości, ale ja mimo wszystko wiem, że tak nie jest do końca. Ma dobre serce, potrafiące kochać, tylko zagubiła się w tym wszystkim i teraz jest perfidnie sterowana. Ale to co robi teraz to nie jest prawdziwa ona :-(

Piotrze, ja wiem że po przeżyciu wielu lat ze sobą, Twoje uczucia wobec niej są silne. Ale nie mów mi że ona ma dobre serce i potrafi kochać, po tym jak postąpiła z dziećmi. Przecież to jest najwyższy skarb, ale widocznie nie dla niej. Przestań jej bronić, bo sam się przekonałeś, że ta kiobieta nie ma serca, i nie wiem dlaczego jeszcze usilnie ją usprawiedliwiasz. Bądź sobą i patrz w przyszłość dla siebie i dzieci, bez oglądania się na nią, bo to już nic nie da.

Może dlatego ją bronię, bo czytałem trochę na temat miłości i czym ten stan jest od strony fizjologicznej. Ten wyrzut hormonów, które działają na człowieka jak narkotyk, potrafi odebrać rozum nawet najbardziej logicznie myślącej osobie. Więc myślę, staram się myśleć, że ona w tej chwili jest na tzw. haju. Nie postrzega świata takim jakim on jest. Nie dostrzega złych rzeczy które robi. To tak jak narkoman, który dopóki jest pod wpływem narkotyków i wie, że ma do nich ciągły dostęp, nie dostrzega tego, że robi źle. Dopiero jak jest na głodzie, nie ma jak uzupełnić potrzebnej dawki, wtedy dostrzega prawdę o tym czym się stał i czym jest otaczający go świat. Ja mam nadzieję, że i ta moja biedna żona w końcu to dostrzeże, co nie zmienia faktu, że swoje dalej będę robił.

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

I myślisz, że jej to przejdzie. jak się będziesz czuł, dotykając ją po takim haju. I czy dasz głowę, że zaraz po zakończeniu jednego haju, nie wskoczy w następny? Człowieku. Daj sobie żyć. Ja bym jej nie postrzegał już jako wartościowej kobiety.

96

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

Ja mam nadzieję, że i ta moja biedna żona w końcu to dostrzeże, co nie zmienia faktu, że swoje dalej będę robił.

Chcesz nadzieji ze ona wróci?? ze będziecie razem  ??

97

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotrze a nie bronisz jej tylko ... ze strachu ?
Ze strachu - jak, to będzie bez niej, bez tego, co jest ci znane?
Jak, poradzę sobie z tym nowym - nieznanym ...

98 Ostatnio edytowany przez Martainn (2015-02-03 16:06:11)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
ryba81 napisał/a:

Ale bardziej chodziło mi o wymianę zamków. Dopóki są jej rzeczy w Twoim mieszkaniu i jest zameldowana  a jej cos nie pojdzie z kochankiem i będzie chciała wrócić do mieszkania to może przyjść ze ślusarzem i policja.

Nie. Tak jak Piotr napisał meldunek jest tylko czynnością administracyjną i nie daje żadnych praw do mieszkania. Policja nie ma prawa otworzyć mieszkania ze ślusarzem NAWET JEŚLI TA OSOBA jest współwłaścicielem mieszkania, a drugi współwłaściciel nie chce jej wpuścić. Tylko sądowo i przywrócenie stanu posiadania.

99

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
in_ka napisał/a:

Piotrze a nie bronisz jej tylko ... ze strachu ?
Ze strachu - jak, to będzie bez niej, bez tego, co jest ci znane?
Jak, poradzę sobie z tym nowym - nieznanym ...

Nie na pewno nie bronię jej ze strachu. Ten był owszem na początku. Teraz, z upływem czasu mija. Zbieram informacje na temat tego w jakim miejscu się teraz znajduję z różnych źródeł. Dużo czytam o tym co się teraz dzieje  z moją żoną od strony psychologicznej. To wszystko razem zebrane do kupy daje mi pogląd na moją i jej sytuację. Strachu w tym nie ma, co najwyżej niepokój, ale nie o mnie, bo wiem, że sobie poradzę, ale o żonę, że może sobie nie poradzić sama ze sobą, jak otrzeźwieje a hormony przestaną przesłaniać jej świat i zobaczy do czego doprowadziła :-(

100 Ostatnio edytowany przez After (2015-02-03 18:58:00)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Może dlatego ją bronię, bo czytałem trochę na temat miłości i czym ten stan jest od strony fizjologicznej. Ten wyrzut hormonów, które działają na człowieka jak narkotyk, potrafi odebrać rozum nawet najbardziej logicznie myślącej osobie.

No i wszystko jasne  big_smile
Wiedziałem, że coś jest nie tak?
Przecież, gdyby nie ten narkotyk, ten wyrzut hormonów żaden facet w życiu dobrowolnie nie dał się wpisać w instytucję pod nazwą małżeństwo tongue
Czy czasami aby małżeństwo to nie pomysł kobiet, aby usidlić wolnego człowieka? wink


Piotr
Nie rozkminiaj, bo jeszcze trocę, a głowę Tobie rozsadzi!
No bo przecież mężczyźni zdradzają bo są źli, a kobiety zdradzają, bo ich faceci są źli.
Ot taka kobieca przewrotność smile

@ Przecież kochanek to człowiek szlachetny i wielkiej kultury, który chce związać się z Twoją żoną z powodu eksplozji wielkiego uczucia
@, nie otrzymała od Ciebie w dowód miłości Lamborgini. Tak to nieszczęsną żoną wstrząsnęło, że jej głębokie uczucie do Ciebie wygasło, a zatem wobec braku uczucia do złego męża, była ona uprawniona do nawiązania romansu.
@Bo mężczyzna nigdy nie zrozumie kobiety?.,
@ Jako zły mąż - po wykryciu romansu - zamiast wyautować się z domu i pokornie płacić alimenty, pogoniłeś żonę.

W rezultacie masz gotową odpowiedź:
1. Winnym rozpadu małżeństwa jest zły mąż czyli TY
2. Do zdrady w ogóle przecież nie doszło, gdyż wcześniej już małżeństwo rozpadło się z winy męża.
3. Dlatego z Twojej wyłącznej winy Twoja rozpoczyna życie z kochankiem

Po jakiego więc grzyba zagłębiasz się w literaturę?

W starych dobrych dawnych czasach takie ?okazy? spławiało się pod rzecznym lodem. smile
W dzisiejszych- żąda się rozwodu z orzeczeniem o winie.
Wytrwałeś w życiu dużo, wytrwasz i to.
Będzie ciężko w króliczej norze na początku ? ale wytrwasz!

jak otrzeźwieje a hormony przestaną przesłaniać jej świat i zobaczy do czego doprowadziła

Wtedy musisz mieć zarówno siłę, jak i władzę, by umieć nie wybaczyć i w każdej chwili wykopać ją za drzwi

Od siebie cytat, za który panie mnie mogą zlinczować:

Nawet najdroższa kurtyzana, najkosztowniejsza hetera, będzie tańsza niż przeciętna połowica. Ta druga wysysa z człowieka tysiąc razy więcej, a do tego kaprysi, zrzędzi, szydzi, czepia się o byle co, i tak dalej, czego prostytutki nie robią.
Moim zdaniem to również najuczciwsze kobiety globu, bo swoje kurestwo zwą kurestwem, bez strojenia fałszywych min i odgrywania pseudoromantycznych teatrzyków.

Waldemar Łysiak

Pozdrawiam

101

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

After napisałeś:

Po jakiego więc grzyba zagłębiasz się w literaturę?

Wiesz w sumie chyba po to, że lubię wiedzieć co się ze mną i w moim życiu dzieje. Jeżeli spotyka mnie coś czego nie znam, o czym nie mam pojęcia, to staram się poznać daną sytuację. Po prostu szukam odpowiedzi na nurtujące mnie pytania, nie potrafię żyć ze świadomością, że czegoś nie rozumiem albo nie wiem z czego dana sytuacja wynika. Szukam wyjaśnień, chcę zrozumieć. Wiem nie wszystko się da racjonalnie wytłumaczyć i zrozumieć, ale próbuję, taką mam naturę niestety. :-(

102

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotr
Pozwolisz, że zacytuję to co niedawno napisałem Dziewanowi:
Zrozumiesz to na pewno

Naucz się na początek umiejętność życia samemu. Poznaj i pokochaj siebie.
Nie szukaj recepty na szczęśliwe życie z kobietę, bo jej po prostu nie ma!
Zapomnij o tym! Kobiety są zmienne. Dlatego codziennie musiałbyś te recepty aktualizować, ale chyba nie po to żyjemy, żeby się martwić cały czas.
Bajerowanie czy ściemnianie kobiet? Jak taki będziesz, to poleci do takiego co jest uczciwy. I odwrotnie

Jeśli odejście i zdrada była dla Ciebie takim ciosem-widzę, że jest- to wyciągnij z niej wnioski.
Jak będziesz w następnym związku, żyj tak jakby każdy dzień miał być ostatnim jego dniem waszego
Widzisz, kobietami tak już jest, że każdy następny dzień może być ostatnim.
One same nie mogą sobie ufać, a więc nie da się w nich pokładać nadziei i mierzyć męską miarą.

Żyj tak, abyś był gotowy usłyszeć od kobiety w każdej chwili : odchodzę, zdradziłam, nie kocham Cię już, spierdalaj czy temu podobne teksty.

Miej swoje życie, nie stawiaj już nigdy kobiety na pierwszym miejscu, itp itd,
Teraz widzisz dlaczego cierpisz?
Bo chcesz nadal być dla niej tym najlepszym, a ona Cię podeptała.

Następnym razem już będziesz wiedział, że w chwili usłyszenia w/w słów należy kontakt urwać na dobre i na zawsze.
Przecież następnego dnia też wzejdzie słońce, kolejnego też, ludzie jak chodzili po ulicach tak chodzą i  będą chodzić.
Więc to żadna zmiana, z pozoru rewolucja, ale tak naprawdę żadna zmiana.
Kobiety przychodzą i odchodzą, taka ich natura, tego nie zmienisz.

Jedyne co Ci mogę radzić jako facet facetowi, to to, żebyś użył tego w co wyposażyła Cię matka natura czyli mózg, rozum, rozsądek i nie popełnił drugi raz tego samego błędu. Jesteś przecież FACETEM, MĘŻCZYZNĄ- UDA SIĘ CI!
Fakt- Czarodziejska bajka prysła, ale witaj na ziemi.
Życie jakby Twój dzień miał być ostatnim to nie jest coś, co podcina skrzydła,
To coś, co daje siłę, żeby każdego dnia dawać z siebie wszystko.
Dzięki temu nie będziesz miał już pretensji do siebie, że coś spartoliłeś i kiedy Ci kobieta powie lub dowiesz się, że zdradziła Cię, bo coś tam, typu np. pogubiłam się,
To Ty MĘŻCZYZNO z pełną odpowiedzialnością przed samym sobą powiesz sobie i jej : miałaś wszystko, teraz nie masz nic. ŻEGNAM

W wielu ludziach krąży po cichu robak szaleństwa. Jest czarny i ma trzy wielkie, fosforyzujące szkarłatem oczy. Długi ryjek zakończony otworem gębowym służy mu
do plucia - pluje celnie jak zawodowy snajper.
Karmi się naszymi snami.
Małe szeleszczące chwytniki pozwalają mu przeciskać się
przez każdą szczelinę ciała.................................................

Kiedy wejdzie do duszy, człowiek staje się niebezpieczny dla swej uczciwości.
Kiedy dosięgnie mózgu, człowiek zaczyna zagrażać swemu otoczeniu.
Ale kiedy dosięgnie serca, człowiek zakochuje się w jakiejś istocie ludzkiej.
Wówczas to świat staje się dla niego niebezpieczny a każdy krok zagraża mu klęską.

Spokojnego wieczoru
Trzymaj się MĘŻCZYZNO!

103

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Ja wiem, że za kobietami się nie nadąży, że bezmiar ich umysłu jest nie do ogarnięcia dla przeciętnego faceta. Nie zmienia to faktu i mojego podejścia do życia, że jeżeli chce się zrozumieć kochaną kobietę to trzeba starać się rozumieć i wczuć w jej tok myślenia. Mi się nie udało chociaż bardzo się starałem, ale teraz wiem, że to nie moja wina tylko mojej żony, bo nie potrafiła ze mną rozmawiać, bo cały czas twierdziła, że jest wszystko ok, a tak wcale nie było w jej mniemaniu. Zamiast porozmawiać znalazła sobie wyjście awaryjne, tyle tylko, że to wyjście jest jak wyjście z samolotu do którego nie podstawiono schodów, spadnie za przeproszeniem na ryj, to się przekona, że straciła to o czym nie jedna kobieta na jej miejscu może tylko pomarzyć.

104

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

jeżeli chce się zrozumieć kochaną kobietę to trzeba starać się rozumieć i wczuć w jej tok myślenia.

Nawet nie próbuj.
Aby być szczęśliwym z kobietą, trzeba ją bardzo kochać i w ogóle nie próbować zrozumieć.
To akurat nie moje, ale bardzo celne i idealnie wpisuje się w Twoje dylematy

105

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

Ja wiem, że za kobietami się nie nadąży, że bezmiar ich umysłu jest nie do ogarnięcia dla przeciętnego faceta. Nie zmienia to faktu i mojego podejścia do życia, że jeżeli chce się zrozumieć kochaną kobietę to trzeba starać się rozumieć i wczuć w jej tok myślenia. Mi się nie udało chociaż bardzo się starałem, ale teraz wiem, że to nie moja wina tylko mojej żony, bo nie potrafiła ze mną rozmawiać, bo cały czas twierdziła, że jest wszystko ok, a tak wcale nie było w jej mniemaniu. Zamiast porozmawiać znalazła sobie wyjście awaryjne, tyle tylko, że to wyjście jest jak wyjście z samolotu do którego nie podstawiono schodów, spadnie za przeproszeniem na ryj, to się przekona, że straciła to o czym nie jedna kobieta na jej miejscu może tylko pomarzyć.

być może inna marzy,
ona od tego - uciekła ...
popadasz w skrajności ale twoje prawo w tej sytuacji w jakiej się zlazłeś

106

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

skoro ona nie dawała żadnych sygnałów, że coś jest nie tak, nie potrafiła mi powiedzieć sama, że coś jej w naszym małżeństwie nie pasuje, tylko poszła w długą

Prawda o relacjach między dwojgiem ludzi zamyka się w dwóch zdaniach,
Kiedy wypowiada się ich dwadzieścia, sto to tylko po to żeby zagrzebać przekaz pod stertą słów.
Jeśli nie potrafisz dogadać się z kobietą w dwóch zdaniach, choćbyś ich jeszcze powiedział dwadzieścia- znaczy że ona po prostu nie chce rozmawiać,
Mam nadzieje że się to Tobie przyda kiedy już przejdzie Ci miłość do kobiety która Cię rzuciła.

Piotrze
Dobra rada... Jak dalej pójdzie, jak będziesz tak dociekać, to marnie to widzę...
Zapętlisz się i wylądujesz w zakładzie zamkniętym w pokoju bez klamek
Robisz to co większość zdradzonych.
Szukasz odpowiedzi na pytanie Dlaczego?Choć pytanie kryje mnóstwo odpowiedzi, tylko jedna jest właściwą:
Bo ona tego chciała i dokonała wyboru w pełni świadomie...
Reszta to ideologia.....

Naprawdę to nie właściwy jest moment na analizę i wnioski.
Teraz jest moment na działanie i postawienie siebie do pionu!

107

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
in_ka napisał/a:

Piotrze a nie bronisz jej tylko ... ze strachu ?
Ze strachu - jak, to będzie bez niej, bez tego, co jest ci znane?
Jak, poradzę sobie z tym nowym - nieznanym ...

Nie na pewno nie bronię jej ze strachu. Ten był owszem na początku. Teraz, z upływem czasu mija. Zbieram informacje na temat tego w jakim miejscu się teraz znajduję z różnych źródeł. Dużo czytam o tym co się teraz dzieje  z moją żoną od strony psychologicznej. To wszystko razem zebrane do kupy daje mi pogląd na moją i jej sytuację. Strachu w tym nie ma, co najwyżej niepokój, ale nie o mnie, bo wiem, że sobie poradzę, ale o żonę, że może sobie nie poradzić sama ze sobą, jak otrzeźwieje a hormony przestaną przesłaniać jej świat i zobaczy do czego doprowadziła :-(

Piotrze, ty chyba jesteś masochistą. wink Ciągle ją tłumaczysz i usprawiedliwiasz jej wybory. Cóż, każdy ma to co lubi. Zajrzyj może do wątku "kobiet kochających za bardzo".

108

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Jeszcze może ją pociesz po zawodzie miłosnym z kochankiem, powiedz że ją przyjmujesz i będziesz wybaczał w nieskończoność. wink

109

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Iwona40 napisał/a:
Piotr74 napisał/a:
in_ka napisał/a:

Piotrze a nie bronisz jej tylko ... ze strachu ?
Ze strachu - jak, to będzie bez niej, bez tego, co jest ci znane?
Jak, poradzę sobie z tym nowym - nieznanym ...

Nie na pewno nie bronię jej ze strachu. Ten był owszem na początku. Teraz, z upływem czasu mija. Zbieram informacje na temat tego w jakim miejscu się teraz znajduję z różnych źródeł. Dużo czytam o tym co się teraz dzieje  z moją żoną od strony psychologicznej. To wszystko razem zebrane do kupy daje mi pogląd na moją i jej sytuację. Strachu w tym nie ma, co najwyżej niepokój, ale nie o mnie, bo wiem, że sobie poradzę, ale o żonę, że może sobie nie poradzić sama ze sobą, jak otrzeźwieje a hormony przestaną przesłaniać jej świat i zobaczy do czego doprowadziła :-(

Piotrze, ty chyba jesteś masochistą. wink Ciągle ją tłumaczysz i usprawiedliwiasz jej wybory. Cóż, każdy ma to co lubi. Zajrzyj może do wątku "kobiet kochających za bardzo".

Nie masochistą nie jestem, szukam tylko odpowiedzi, jak osoba, ktora była ze mną tyle lat, którą wydawało mi się, że znam na wylot, mogła się tak zmienić w tak krótkim czasie. Co na nią tak wpłynęło, że z pogodnej, uśmiechniętej,zadowolonej z życia kobiety, kochającej matki, stała się wredną, nerwową porzucającą dzieci jędzą. Tyle tylko, ze pewnie nigdy nie poznam odpowiedzi na to pytanie :-(

110

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Ale raczej ciężko będzie znaleźć jakieś wytłumaczenie tego co zrobiła, przynajmniej ja nie potrafię. Nie rozumiem, gdy ktoś robi coś takiego dobremu, kochającemu partnerowi, gdy w związku wszystko było dobrze, gdy został zawarty z prawdziwej miłości i ogólnie nic nie można było mu zarzucić, a tak się stało w tym przypadku, i w sumie mam wrażenie, że w wielu przypadkach jest właśnie tak. Chyba tylko egoizm, brak miłości, albo jakieś zwichrowanie psychiczne może za tym stać.
Chyba dalej ją kochasz, w sumie nie przejdzie Ci to na zawołanie, jak za przyciśnięciem jakiegoś guzika. Ale trzeba to jakoś przetrwać, nie ma co robić sobie nadziei, bo na razie tylko dokładasz sobie przez to cierpienia do tego, które już miałeś od kiedy zaczęła Cię krzywdzić.

111

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
mohic napisał/a:

Ale raczej ciężko będzie znaleźć jakieś wytłumaczenie tego co zrobiła, przynajmniej ja nie potrafię. Nie rozumiem, gdy ktoś robi coś takiego dobremu, kochającemu partnerowi, gdy w związku wszystko było dobrze, gdy został zawarty z prawdziwej miłości i ogólnie nic nie można było mu zarzucić, a tak się stało w tym przypadku, i w sumie mam wrażenie, że w wielu przypadkach jest właśnie tak. Chyba tylko egoizm, brak miłości, albo jakieś zwichrowanie psychiczne może za tym stać.
Chyba dalej ją kochasz, w sumie nie przejdzie Ci to na zawołanie, jak za przyciśnięciem jakiegoś guzika. Ale trzeba to jakoś przetrwać, nie ma co robić sobie nadziei, bo na razie tylko dokładasz sobie przez to cierpienia do tego, które już miałeś od kiedy zaczęła Cię krzywdzić.

Tak kocham ją bardzo, nie potrafię o niej przestać myśleć. Ciągle siedzi w moim sercu i mojej głowie. Pomimo tego bólu który mi zadała, tego upokorzenia, ja nadal ją kocham i nie wiem jak to zrobić, żeby to zmienić. Tak jak napisałeś, nie da się tego uczucia wymazać z dnia na dzień. Ciągle wspominam te wszystkie nasze miłe chwile, nasze wygłupy, żarty. My potrafiliśmy razem wariować jak nastolatki, chociaż u mnie już 40 na karku. Często łapaliśmy się na tym, że w tym samym momencie wypowiadaliśmy to samo zdanie na jakiś temat, jak można to inaczej nazwać jak nie braterstwo myśli, skoro w tym samym momencie myśleliśmy o tym samym. Myślę, że w związkach, gdzie nie ma uczucia,gdzie ludzie żyją obok siebie a nie ze sobą to takie sytuacje się nie zdarzają. Szkoda mi strasznie tego wszystkiego, nie wiem, czy jeszcze spotkam w moim życiu drugą taką osobę.
Wczoraj znów się pokłóciliśmy, kazałem jej zabrać resztę jej rzeczy z domu, mówiłem spokojnie, a ona zaczęła sobie wycieczki osobiste po mnie robić, że niby znów robię coś na pokaz, że jak dzieci na basen zabrałem, to żeby jej na złość zrobić, że robię z niej wyrodną matkę i tak od słowa do słowa, tak mi podniosła ciśnienie, że spokojna rozmowa zamieniła się w awanturę :-(.Starszy syn strasznie się tym przejął, popłakał się biedny. Jak z nim potem rozmawiałem i próbowałem go uspokoić, to mi powiedział, że dlaczego akurat jego musiało to spotkać i, że boi się o mamę, że ten dziad może jej coś zrobić. Normalnie serce pękało mi na pół jak tego słuchałem i patrzyłem na załamanego syna. A moja żona tylko pogłaskała go po głowie i sobie wyszła, bo musiała jechać szykować się do pracy. Sama sprowokowała awanturę i z jej konsekwencjami zostawiła nas samych :-( Musze faktycznie jak najszybciej pozałatwiać formalności związane z rozwodem, bo takim postępowaniem ona nas wszystkich, łącznie z sobą wykończy psychicznie.

112

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Cześć Piotr
Masz do cholery panować nad emocjami! Przy niej spokój i opanowanie...
Pretensje to ona może mieć do siebie...
Zaczyna się awanturować - grzecznie aczkolwiek stanowczo pokazujesz jej drzwi
Wyjściowe....

Uff... Bracie, westchnąłem po przeczytaniu tego, co napisałeś

Ruszyło mnie. Więc postaram się coś sklecić ...

Cóż po pierwsze niech Ci Bóg błogosławi,
Po drugie,
Twoja miość, siła i wytrwałość będzie bardzo potrzebna ale innej kobiecie.
Widzisz Piotr
W życiu to jest tak, że to ludzie sami komplikują to co jest proste a spłycaja to co jest skomplikowane.
Jak Bóg kogoś chce pokazać, to mu rozum odbiera i gdy się zapytasz się go o drogę, wskaże Tobie najbardziej kręte i najdłuższe, mimo że najlepszą jest droga prosta_

Życie nauczyło mnie jednego
To co ja czuję do kogoś nie ma najmniejszego znaczenia.
Ważne, a nawet najważniejsze jest  to co ktoś czuje do mnie

Sorry facet
Ale już oczami wyobraźni widzę jak będziesz próbować to ratować
Wręcz to się czuje po tym jak piszesz
Z żalem, ale liczę się z tym,
Tylko że efekt może być odwrotny.
Ale życzę Ci szczęścia, powodzenia, i żebyś z twarzą z tego wyszed.

Jednak jeśli jednak szybko wyrzeźwiejesz i zrobisz to co powinieneś zrobić
To już teraz pogratuluję Ci nadchodzącej wolności
Tak na marginesie, w dobie ekologii i recyklingu staniesz się atrakcyjnym towarem smile

Ta kobieta z którą żyłeś, umarła .
Jej już nie ma - umarła dla Ciebie, dla synów - musisz ją pożegnać .
Po ludzku jej wybacz , ale jak najszybciej o niej zapomnij.
W tej całej tragedii jest jednak światło - pomału zaczniesz dostrzegać dawno zapomniany świat
Świat wygranej, siebie w tym świecie, sens i cel życia.
Mógłbym pomyśleć niejako w pewnej przestrzeni czasu, że jesteś tam bardziej potrzebny, niż w tym, w której do tej pory
Optymistyczna jest poniekąd postawa tej kobiety, która pokazuje Ci że wybrała kogoś innego,
Że odchodzi do niego i  bezgranicznie mu się oddaje .
Masz sytuację bowiem klarowną-
Fakt, na początku bardziej pocierpisz, ale nie będziesz się łudzić tak jak niektórzy tutaj na forum ,że może jeszcze terapia czy cokolwiek uratuje tego titanica.
Po prostu łykasz bakcyla, spuszczasz ją do klozetu,i ogłaszasz triumf rozumu!
Pojednaj się z tym co czujesz, wywalaj aj to co mylisz, zyj w prawdzie, a nie w zakładaniu
Bo prawda Ci wyzwoli!


1.Twoje małżestwo jest w gruzach. To nie była jednorazowa słabostka więc bierz się w garść
2. Póki co spier... z kasą gdzie pieprz rośnie .
Wychodzi Ci np. jakas premia? Dogadaj sie z kumplem i niech szef mu przeleje, a Ty mu odpalasz mala czesc, a on Ci daje kase do lapy. Musisz wykazac, że przez to nagle kiepsko zarabiasz, że przez osobiste problemy opuściłeś się w pracy i nie masz mozliwosci zarobkowych
2) Walczysz o jej wylaczna winę wiec zbierasz twarde dowody. Zapisuj np. smsy, ich tresc, zabezpiecz to, moze zdjecia jak sie uda. Poszukaj jak to sie robi w necie. Dlatego tez musisz sie teraz zachowywać się wręcz nienagannie. Chcesz teraz mieć doope na boku? TO na tą chwilę bardzo, bardzo ryzykowne ale... Jak chcesz się lepiej poczuć - Kupujesz używany telefon, kartę prepaid, ladujesz ją za gotówkę, zadbaj, zeby byla to dyskretna osoba - naprawdę jest cala masa chętnych kobiet na sam seks. UWIERZ
To co napisałem o sytuacji zarobkowej jest to ważne
Bo przy wyłącznej winie jeśli nawet dzieci zostaja z nią, to w przypadku pogorszenia się Twojej sytuacji ona musi placic Tobie nawet dozywotnio. smile
3) Idziesz do psychologa czy poradni i zbierasz kwity, ze byleś rozmawiać i się zastanawiałeś jak ratować Twoje małżestwo.
4) Zbierasz jakieś dowody, kwity, że żona prowadzi "rozrywkowy" tryb życia . Sponsoruje kochanka...
Np. płaci w monopolowym karta za alkohol. Ty natomiast za wszystko płacisz tylko gotówką!
5) Na tyle, na ile moesz wyprowadzasz kas z kont. Zarwno wsplnych jak i wyłącznie Twoich. Maymi sumami i zbierasz np. u kogo z rodziny.

Na pozniej:
W sądzie jesteś rzeczowy, schludny i zadbany- odpowiadasz na pytania konkretnie i nigdy nie przychodzisz "na luzie" po drinku lub czym innym.
Masz duże szanse na to, że dzieci zostaną przy Tobie. Im są starsze tym Twoje szanse rosną .
Na większość rzeczy kupowanych dla dzieci zbierasz FAKTURY IMIENNE.
Musisz mieć potwierdzone, ze tyraleś jak osiol (nawet jak tak nie bylo) i staraleś się zapewnic wszystko rodzinie (mimo, ze malo zarabiasz i masz małe mozliwosci zarobkowe) -patrz punkt 2
No i masz od razu gotową instrukcję co i jak.
Tak mnie poprowadził za rączkę mój adwokat.

Trzymaj się

113

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Jest jeszcze jedna konsekwnecja, o której kiedyś powinieneś powiedzieć bylej zonie. Synowie będą mieli określony wzorzec postepowania matki. W istotny sposób może zarzutować to w kwestii wyboru przez nich kobiet i ich taktowania. To jest problem zlozony, ale mleko się już rozlalo i ten problem jest. To moim zdaniem najwieksza konsekwnecja tego co się stało. Oczywiście można to maksymalnie zlagodzic ale to sa "idee", które już zakielkowaly w umysłach synow. Nie da się tego w 100% cofnac. Szkoda bo prezetujac pewien model rodziny wobec dzieci powinno się być wobec nich konsekwentnym przez caly okres ich wychowania.

Z całego tego opisu wnioskuje jednak trochę inny obraz. Zgadzam się ze okazale się odpowiedzialny (w przeciwieństwie do zony) ale wcześniej cos tapnelo i Twoje określone zachowania, które sam opisujesz, czyli randki z innymi kobietami (bo tak to trzeba nazwac) w tym pierwszym gorącym okresie po godzinie zero, sa dla mnie zastanawiające. Musi to wynikac z traktowania waszego malzenstwa przez was oboje w określony sposób przez was oboje już wczesniej. Cos co miało się zmienić ale nie miało szansy, bo się rostajecie a zona jest zaangazowana w romans, i poki co nic się nie zmieni poki w nim będzie tkwic, może się tego nigdy nie dowiecie? Pokrecone sa jednak losy ludzi, niestety. Gleboko nad tym ubolewam bo patrze na to chyba trochę z szerszej perspektywy.

W obecnej sytuacji jedyne co mogę poradzić Ci poza formalnościami to zebys był wspaniałym ojcem a zonie zycze żeby była wpaniaja matka, jak już się opamięta, mimo ze potem nie musicie być razem. Postepowanie Twojej zony jest niestety typowe dla..człowieka. Jednak wybaczenie nie jest możliwe bez 100% opamiętania się. Tego w tej chwili nie ma, jest tylko miotanie się i manipulacje. Musisz trzeźwo spojrzeć na problem, bo nawet wychowanie drugiego człowieka, kwestia szacunku wobec siebie i innych, zależy od naszego stałego, mocno umocowanego naszego postepowania. Twoje nie do końca takie jest i te spotkania Twoje, to zmienia mój obraz na temat całej sprawy. Po prostu widze wine sytuacji w waszym malzenstwie z przed zdrady po obu stronach ale nie znam jej ponieważ o tym nic nie piszesz, nie analizujesz wogole tego a to przecież glowne przyczyny tego co się stało. Oczywiście kwestia winy samej zdrady jest bezdyskusyjna. 100% jest po stronie zony. Tam nawet nie ma Twojego 1%.

114

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
maniek_z_maniek napisał/a:

Jest jeszcze jedna konsekwnecja, o której kiedyś powinieneś powiedzieć bylej zonie. Synowie będą mieli określony wzorzec postepowania matki. W istotny sposób może zarzutować to w kwestii wyboru przez nich kobiet i ich taktowania. To jest problem zlozony, ale mleko się już rozlalo i ten problem jest. To moim zdaniem najwieksza konsekwnecja tego co się stało. Oczywiście można to maksymalnie zlagodzic ale to sa "idee", które już zakielkowaly w umysłach synow. Nie da się tego w 100% cofnac. Szkoda bo prezetujac pewien model rodziny wobec dzieci powinno się być wobec nich konsekwentnym przez caly okres ich wychowania.

Z całego tego opisu wnioskuje jednak trochę inny obraz. Zgadzam się ze okazale się odpowiedzialny (w przeciwieństwie do zony) ale wcześniej cos tapnelo i Twoje określone zachowania, które sam opisujesz, czyli randki z innymi kobietami (bo tak to trzeba nazwac) w tym pierwszym gorącym okresie po godzinie zero, sa dla mnie zastanawiające. Musi to wynikac z traktowania waszego malzenstwa przez was oboje w określony sposób przez was oboje już wczesniej. Cos co miało się zmienić ale nie miało szansy, bo się rostajecie a zona jest zaangazowana w romans, i poki co nic się nie zmieni poki w nim będzie tkwic, może się tego nigdy nie dowiecie? Pokrecone sa jednak losy ludzi, niestety. Gleboko nad tym ubolewam bo patrze na to chyba trochę z szerszej perspektywy.

W obecnej sytuacji jedyne co mogę poradzić Ci poza formalnościami to zebys był wspaniałym ojcem a zonie zycze żeby była wpaniaja matka, jak już się opamięta, mimo ze potem nie musicie być razem. Postepowanie Twojej zony jest niestety typowe dla..człowieka. Jednak wybaczenie nie jest możliwe bez 100% opamiętania się. Tego w tej chwili nie ma, jest tylko miotanie się i manipulacje. Musisz trzeźwo spojrzeć na problem, bo nawet wychowanie drugiego człowieka, kwestia szacunku wobec siebie i innych, zależy od naszego stałego, mocno umocowanego naszego postepowania. Twoje nie do końca takie jest i te spotkania Twoje, to zmienia mój obraz na temat całej sprawy. Po prostu widze wine sytuacji w waszym malzenstwie z przed zdrady po obu stronach ale nie znam jej ponieważ o tym nic nie piszesz, nie analizujesz wogole tego a to przecież glowne przyczyny tego co się stało. Oczywiście kwestia winy samej zdrady jest bezdyskusyjna. 100% jest po stronie zony. Tam nawet nie ma Twojego 1%.

Nie wiem co byś chciał się dowiedzieć o moim postępowaniu sprzed zdrady. Jeśli chodzi o mnie, to ja nigdy nie dawałem mojej żonie najmniejszych powodów do podejrzewania mnie o niewierność, niczego przed nią nie ukrywałem, bo nie miałem i co ukrywać. Żadnych tajemnic przed nią nie miałem, o wszystkim jej mówiłem. Słuchaj podam Ci jeden przykład. Jakieś 2 lata temu przypadkiem spotkałem kobietę w której kiedyś się bardzo kochałem, to była moja pierwsza, ale w sumie jeszcze szczenięca miłość. Nigdy tak naprawdę z nią nie byłem, ale byliśmy swego czasu ze sobą bardzo blisko związani, ona mając 20 parę lat została sama z dzieckiem, bo facet okazał się dupkiem i od niej odszedł. Spotykałem się wtedy z nią, przyjeżdżałem do niej do domu, pomagałem jej przy dziecku, razem je kąpaliśmy, kładliśmy spać, jeździliśmy na zakupy, ogólnie prawie byliśmy parą, prawie bo żadnych deklaracji ani z mojej ani z jej strony nie było. Ot taka trochę bardziej zażyła przyjaźń. W tym czasie poznałem właśnie moją obecną żonę, z tamtą dziewczyną zerwałem kontakt, może nie całkiem, ale został zwykły koleżeński. Po 3 latach od ślubu wyprowadziliśmy się do innego miasta, gdzie teraz mieszkamy i kontakt urwał się całkowicie, nie miałem aktualnego numeru do tej dziewczyny, nie widywałem jej wcale, czasem raz na rok, albo i rzadziej spotkaliśmy się przypadkiem w jakimś centrum handlowym, padało zwykłe cześć co słychać i tyle. I tak jak pisałem jakieś 2 lata temu spotkaliśmy się przypadkiem w sklepie, nasza rozmowa trochę dłużej trwała, zgadaliśmy się, że nie mamy do siebie numerów telefonu i się nimi wymieniliśmy. Okazało się, że ona przeprowadziła się do tego samego miasta co my z miesiąc przed tym naszym spotkaniem. Od tego czasu nasz kontakt był częstszy, przez telefon i smsy. Po jakimś miesiącu od tego przypadkowego spotkania spotkaliśmy się na kawie, żeby powspominać stare czasy i opowiedzieć sobie co się z nami przez te wszystkie lata, kiedy nie mieliśmy ze sobą kontaktu działo. To była jedyna kawa w naszym wykonaniu przez ten czas do chwili obecnej. Ona formalnie nadal jest sama z synem, ale ma faceta z którym się spotyka. Po jakimś czasie założyła sobie konto na facebooku i nasz kontakt z telefonicznego przeniósł się tam. Owszem pisaliśmy ze sobą dość często, prawie codziennie, ale to było zwykłe, koleżeńskie pisanie, osób które znają się ze sobą 25 lat. Po co to wszystko teraz piszę, otóż po to, że o tym wszystkim co opisałem wiedziała moja żona. O tym przypadkowym spotkaniu, o tym że ze sobą piszemy smsy i dzwonimy do siebie, wszystko mogła sobie sprawdzać na bieżąco w moim telefonie bo ja nic przed nią nie ukrywałem, nie chowałem telefonu, nie kasowałem smsów, bo nie było takiej potrzeby. O tym, że wybieram się z nią na kawę też wiedziała i zdarzyło się nawet tak, że w ten dzień kiedy się spotkałem z nią na tej kawie, a było to czysto przypadkowe spotkanie, po prostu zadzwoniła do mnie i powiedziała, że jak mam czas to możemy się spotkać więc pojechałem po nią i pojechaliśmy do restauracji i kiedy tak sobie siedzieliśmy i rozmawialiśmy zadzwoniła moja zona. Odebrałem oczywiście telefon, powiedziałem gdzie i z kim jestem, bo uważałem, że nic złego nie robię i nie muszę się z tym ukrywać. Potem jak już ze sobą pisać na facebooku, to też mogła sprawdzać na bieżąco o czym i jak często piszemy, bo my z żoną mieliśmy osobne tam konta ale jedno wspólne hasło do obu. Tak jak już wcześniej kiedyś pisałem, nigdy żony nie okłamałem, nie potrafiłbym, nigdy jej nie zdradziłem i nawet o tym nie myślałem. Zawsze dawałem żonie odczuć, że jest jedyną i kochaną kobietą w moim życiu i, że ciągle mi się podoba i jest dla mnie atrakcyjna. Nie wiem co jeszcze mógłbym napisać i co jeszcze chciałbyś wiedzieć?

115

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Aha i jeszcze jedno ja się obecnie z nikim nie spotykam, byłem tak jak pisałem wcześniej na jednej kawie z poznaną na portalu kobietą, ale to nie ja a ona mnie zaprosiła, więc z czystej kultury nie wypadało odmówić. Na razie odpuściłem sobie tam pisanie z kimkolwiek bo nie mam ani głowy ani ochoty do żadnych romansów i randek.

116

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Maniek
Jestem tutaj nie długo i tak mnie intryguje .
Ty  zawsze szukasz skomplikowanej odpowiedzi na prostą sytuację?
Co Ciebie tutaj zastanawia...
Normalna reakcja faceta w szoku, rozjechanego przez qrewne jak walec,
Z poczuciem swojej wartości sprowadzonej przez lafiryndę do poziomu podłogi
Nie ma w tym naprawdę nic złego.
Jest akcja - jest reakcja...

Potwierdził, że nadal jest atrakcyjnym mężczyzną, że z nim jest wszystko pod tym względem ok.
Że może być atrakcyjnym facetem dla innej kobiety
Jest w zasadzie już wolnym człowiekiem, a życie w celibacie  nie jest przecież jego powołaniem. Inaczej byłby księdzem wink
Moim zdaniem, w tym co robił nie ma nic złego. Aby tylko nie wtopił


Piotr
Nie musisz się z niczego tutaj tłumaczyć. Znajdą się zawsze tacy, których pytania potrafią zamiast pomóc tylko zaszkodzić.  Będą szukać dziury w całym, doszukiwać się drugiego dna...
Że może...

Rób konsekwentnie swoje, stawiaj się do pionu. I śmiało podążaj do przodu..
Prawda jest taka, że gdyby tego nie chciała to by się ta jej love story skończyła szybko
Już na samym początku.
Facet by dostał od niej na dzień dobry przy pierwszych próbach z pkaskacza w pysk z ostrzeżeniem,  że nie omieszka Ciebie o tym poinformować. Ma się trzymać od niej z daleka, bo ma męża, którego kocha...

Zastanawiam się, myślę, analizuje jest jednym z najmniej efektywnych zajęć w przypadku zdrady.
Tutaj nie ma co się zastanawiać tylko konsekwentnie działać i robić swoje..
Zaakceptować to, że jej już w twoim życiu nie ma, szykować się do startu do nowego życia
I za****ć do przodu.
Bo jak się tak będziesz zastanawiał, analizował, szukał to życie Ci ucieknie przez palce.
Czas Piotrze nie stoi w miejscu...
On zapindala do przodu...
Pozdrawiam

117

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Autorze. Moim zdaniem zona mogla być zazdrosna za Twój codzienny kontakt z była i sama postanowila podobny kontakt utrzymywać z kims. Jednak, u kobiet, inaczej niż u mezcyzn, tworzy się wtedy wiez emocjonalna tak samo jak miedzy Twoja była a Toba w kierunku do Ciebie, jak i zona oraz facetem w kierunku od zony i wtedy wpadla w sidla, w które Ty nie wpadles z racji roznic psychicznych plci. Mysle ze o tym nie wiedzieliście. Jestem prawie pewien ze ze strony bylej nie jest to kontakt wyłącznie przyjacielski inaczej wystarczylby jej obecny facet albo jakas przyjaciolka.


"Jestem tutaj nie długo i tak mnie intryguje .
Ty  zawsze szukasz skomplikowanej odpowiedzi na prostą sytuację? "

Szukam powodow sytuacji w zwiaku, która były punktem wyjściowym do wybrania przez jedna osobe zdrady jako sposoby radzenia sobie z jakas sytuacja. Zgadzam się ze to zly wybor, destrukcyjny.

118

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Cześć Piotr74. Nie zazdroszcze sytuacji.Z całym szacunkiem - wykasuj wszelkie profile na portalach randkowych. Ona to wykorzysta przy rozwodzie. zawsze możesz tłumaczyć, że próbowałeś wzbudzić w niej zazdrość. Koleżanki możesz sobie poznawać nie o ile masz rzeczywiście na to czas przy dwóch synach - trzeba przecież żyć. W te pędy umów się z nią na podpiszcie rozdzielność majątkową. Jak teraz zaciągnie jakieś zaobowiązanie i przeżre to z kochankiem - to jeszcze będziesz musiał za to płacić - wtedy będziesz dopiero wkur... A będziesz i tak jak w końcu odetchniesz i spojrzysz na to co opisałeś z perspektywy. Bagatelizowana przez Ciebie różnica w wykształceniu akurat w obecnym kontekście ma znaczenie. Widzisz świat w wielu barwach (choćby to, że zdajesz sobie sprawę z tego jaki będzie miało to wpływ na dzieci), ona, przy jej wykształceniu - (SORRY) widzi świat czarno-biały (czytaj: trudno jej dostrzec konsekwencje - sam tak czasem bym chciał - bo wydaje się że takim ludziom jest łatwiej w życiu bo nie marnują tyle czasu nad zastanawianiem się nad konsekwencjami - po prostu je przyjmują i tyle). Opisany egoizm który u niej dostrzegłeś - to nie egoizm w sensie złośliwości - ale następstwo tego, jak ona patrzy na świat - a patrzy z innego poziomu.  To co jej opowiadałeś o jej ojcu - dla niej to była chwila. Wielkie przeżycie (białe) i koniec (czarne). Było i tyle. Dzieci - to samo. Jeśli ona została porzucona - to w jej mniemaniu - choćby nawet głośnio nie przyznała - taka możliwośc jest akceptowalna. To zachowanie wbudowane jest w jej życie. Widać po tym - jak łatwo rezygnuje z kontaktu z dziećmi. Może mówić co innego - bo tak wypada, bo tak nauczyło ją otoczenie, ale życie wpoiło - że tak może być i trzeba się z tym pogodzić. Czemu się zauroczyła - bo może taki poziom jej bardziej pasuje. Pozatym pewnie był dobry w łózku - 50 lat i przygody - to zapewne spore doświadczenie. Poza tym dla wielu kobiet partner w związku - z czasem staje się niewartościowym mężczyzną. Pociągają je dranie.... Im bardziej będzie dominował - tym bardziej będzia za nim. Co do mieszkania jeśli jest zameldowana i ma wpis w dowodzie, a jak juz jest współwłaścicielem - to weźmie ślusarza - praktyka jest taka, że zanim się cokolwiek wyjaśni - to ... co najwyżesj można ją zaksarżyć - ale argumenty będą słabe - do formalnego oskarżenia itd. A i żal to Ci może być lat - które zainwestowałeś. jej nie powinno Ci być żal. Jak nie umiesz spojrzeć na to tak, to sobie przypomnij czy jej jest żal Waszych dzieci - tego co im wyrządza - jak to przełkniesz i stwierdzisz że to nie ma znaczenia, to może wtedy Ci być jej żal. Co do miłości ZOBACZ jaka ona jest i kim jest a potem sobie odpowiedz na pytanie - czy kochasz ją taką? CZy nie raczej to - jaką do tej pory chciałeś widzieć i wydawało Ci się że jest.
Mała uwaga - gdy ona Cię propokuje do sprzeczki - nie wdawaj się w nią pod żadnym pozorem! Zaoszczędzisz sobie i dzieciom nerwów - a na pewno tych większych które wywoła spięcie. Ona chce takimi zaczepkami - dogadać Ci by się poczuć lepiej, żeby Ci dokopać, by przed samą soba udowodnic Ci że wcale nie jesteś jaki jesteś. I takie awantury - będzie próbowala wywołać. Naucz się na pamięć:

- To (już) nie Twoja sprawa.
- Mam inne zdanie na ten temat.
- Masz prawo do swojej opinii
- Nie musze Ci się z niczego tłumaczyć.

Ona kłócąc się - z Tobą - buduje poczucie swojej wartość - zruganie Cię daja jej poczucie, że to co robi robi dobrze. Ona nie chce zapewne sluchać Twoich argumentów tylko kłócić - łapać za słowa itd. Przecież ona nie może czuć się że to ona czemuś jest winna.

119

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
maniek_z_maniek napisał/a:

Autorze. Moim zdaniem zona mogla być zazdrosna za Twój codzienny kontakt z była i sama postanowila podobny kontakt utrzymywać z kims. Jednak, u kobiet, inaczej niż u mezcyzn, tworzy się wtedy wiez emocjonalna tak samo jak miedzy Twoja była a Toba w kierunku do Ciebie, jak i zona oraz facetem w kierunku od zony i wtedy wpadla w sidla, w które Ty nie wpadles z racji roznic psychicznych plci. Mysle ze o tym nie wiedzieliście. Jestem prawie pewien ze ze strony bylej nie jest to kontakt wyłącznie przyjacielski inaczej wystarczylby jej obecny facet albo jakas przyjaciolka.

Mańku autor nic nie ukrywał przed żona , gdyby jej te spotkania przeszkadzały , byłaby zazdrosna powinna chyba zwrócić mu uwagę Tak ??

120

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
maniek_z_maniek napisał/a:

/.../

"Jestem tutaj nie długo i tak mnie intryguje .
Ty  zawsze szukasz skomplikowanej odpowiedzi na prostą sytuację? "

Szukam powodow sytuacji w zwiaku, która były punktem wyjściowym do wybrania przez jedna osobe zdrady jako sposoby radzenia sobie z jakas sytuacja. Zgadzam się ze to zly wybor, destrukcyjny.

Może po prosu przyjąć, że sam związek jest dla osób zdradzających niewystarczającą przeszkodą - jest nie dość ważny i traktować sytuację okazji do zdrady jako test dla związku? Innymi słowy, że jest to znak, że należy odpuścić, przecierpieć i zacząć z kimś innym od nowa? Inaczej chyba żyje się wbrew sobie a to średnia przyjemność.

121 Ostatnio edytowany przez maniek_z_maniek (2015-02-04 15:45:45)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
ryba81 napisał/a:
maniek_z_maniek napisał/a:

Autorze. Moim zdaniem zona mogla być zazdrosna za Twój codzienny kontakt z była i sama postanowila podobny kontakt utrzymywać z kims. Jednak, u kobiet, inaczej niż u mezcyzn, tworzy się wtedy wiez emocjonalna tak samo jak miedzy Twoja była a Toba w kierunku do Ciebie, jak i zona oraz facetem w kierunku od zony i wtedy wpadla w sidla, w które Ty nie wpadles z racji roznic psychicznych plci. Mysle ze o tym nie wiedzieliście. Jestem prawie pewien ze ze strony bylej nie jest to kontakt wyłącznie przyjacielski inaczej wystarczylby jej obecny facet albo jakas przyjaciolka.

Mańku autor nic nie ukrywał przed żona , gdyby jej te spotkania przeszkadzały , byłaby zazdrosna powinna chyba zwrócić mu uwagę Tak ??

Tak powinna ale tego nie zrobila mimo ze to ja pewnie gnebilo. Zreszta która kobieta zgadzala by się na codzienny kontakt jej meza z inna kobieta? Malo która, jednak nie było argumentu (poza przyznaniem się do własnej zazdrości) wiec nic nie mowila. Niestety ale pamiętam sam awanture jaka urzadzila mi zona, kiedy dzwoniłem do bylej (pierwszej zony) w jakiejś formalnej sprawie po kilku latach. Wiem wiec ze kobiety takich kontaktow nie akceptują.

EXTRA_terrestrial napisał/a:
maniek_z_maniek napisał/a:

/.../

"Jestem tutaj nie długo i tak mnie intryguje .
Ty  zawsze szukasz skomplikowanej odpowiedzi na prostą sytuację? "

Szukam powodow sytuacji w zwiaku, która były punktem wyjściowym do wybrania przez jedna osobe zdrady jako sposoby radzenia sobie z jakas sytuacja. Zgadzam się ze to zly wybor, destrukcyjny.

Może po prosu przyjąć, że sam związek jest dla osób zdradzających niewystarczającą przeszkodą - jest nie dość ważny i traktować sytuację okazji do zdrady jako test dla związku? Innymi słowy, że jest to znak, że należy odpuścić, przecierpieć i zacząć z kimś innym od nowa? Inaczej chyba żyje się wbrew sobie a to średnia przyjemność.

Jeśli się nie zna powodow danej sytuacji można wejść w nowy związek i popelnic te same bledy. Po drugie sami ludzie popelniaja bledy i czasami ktoś daje im szanse na bycie lepszym człowiekiem. Poza tym milosc nie trafia się od tak z przypadku i czasami wybor, jaki stawiasz tutaj, jest wyborem pomiędzy dotychczasowym życiem a życiem bez osoby która się kocha. Poza tym zycie to nie same przyjemność ale również przepracowanie trudnych chwil i zdarzeń. Jeśli ich nie masz oznacza to ze albo Cie jeszcze nie spotkaly albo po prostu historia Twojego zycia jest zaplanowana bez tego. To się w końcu prędzej czy później okaze.

W przypadku opisanym tutaj, nie ma raczej wątpliwości ze zonie nie zależy na malzenstwie. Nie ma zalu, zmiany postepowania. Sytuacja jest wiec jasna. Z drugiej strony nie oznacza to tego, ze nie należy, czy nie można poszukiwac odpowiedzi na rozne pytania, wątpliwości mimo ze nie zmieni to skutkow tej sytuacji. Nie można np. powiedzieć, ze malzenstwo autora było idealne i nagle zla zona dopuscila się zdrady ni to z gruszki ni z pietruszki. Owszem postapila zle i postepuje tak nadal, niszczy, jest winna zdrady 100% ale jakby tez i były powody określonych zachowan, zaniedban. Zostala naruszona wiez miedzy nimi wcześniej. Powody te czy inne, nie zmienia sytuacji ale pomoga ja zrozumieć. Tutaj przede wszystkim brakuje zrozumienia odrebnosci miedzy płciami, odbioru roznych sytuacji oraz wzajemnego szacunku do siebie i drugiej osoby. Mimo ze bez znaczenia, jak krople wody drazyly po woli wątpliwości kierując do działania. Nie trzeba być chyba nadzwyczaj inteligentnym żeby to zrozumieć?

122 Ostatnio edytowany przez EXTRA_terrestrial (2015-02-04 16:20:13)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotrze, może warto przeprowadzić sobie symulację w której te same sytuacje z waszego związku zobaczysz swoimi i jej oczami. Jeśli od jakiegoś czasu myślała już o innych, co byś nie robił zostało wykorzystane przeciw tobie. Jeśli była w stanie rozkręcić romans w pracy musiało to trwać jakiś czas. Zatem gdy ty sądziłeś, że jest między wami "dobrze" wcale tak nie było. W jej reakcjach wobec ciebie były więc dwa wątki - jeden "na zewnątrz" drugi "dla siebie".

Przykładowo:
Kupujesz nowy kran do łazienki

Na zewnątrz: O fajnie kupiłeś kran
Dla siebie: Sknera, kupił jakiś syf bez filtra na wylewce

Przytulasz ją:Ona "odtula"
Dla siebie:Znowu ten erotoman coś ode mnie chce, jak długo jeszcze...

Może nie aż tak, ale coś w tym sensie - inaczej mówiąc, przez bardzo długi czas żyła w kłamstwie, zmuszając się do robienia dobrej miny do złej gry. Dziwisz się, że przed rozstaniem wybuchała nienawiścią. Im dłużej tak dwoiście żyła tym bardziej kumulowała jej się nienawiść wobec Ciebie. Jakiekolwiek Twoje błędy, lub przynajmniej zachowania które mogła dwojako interpretować były doliczane Ci do rachunku bo jej cip@ była już od dawna przy tamtym gościu i szukała tylko uzasadnienia. Miała jakiś zestaw reakcji do bieżącej obsługi ciebie abyś się nie zorientował ale w każdej wolnej chwili była już gdzie indziej. Nie zdziwiłbym się jeśli już przed nim, żyła z tobą wyłącznie dla bezpieczeństwa finansowego szukając już aktywnie okazji.

Kolejna sprawa to seks. Poczytałem sobie kiedyś na ten temat - prawie zawsze seks z osobą spoza stałego związku odbierany jest jako bardziej przyjemny niż z osobą w związku. U kobiet mało "złożonych"- powiedzmy - osobowościowo niewyrobinych, taka sytuacja wymaga dorobienia jakieś teorii - obejmującej wyższość kochanka nad mężem. Nienawiść ujawniona przy rozstaniu jest tylko efektem tej teorii.

Twój błąd jest też w tym wszystkim - wasza bliskość była niewystastarczająca aby wyczuć że coś się dzieje dużo wcześniej. Płacisz za to głównie.

Ja, (ale to Ja) nie chciałbym żyć z taką kobietą, bo uznałbym, że ktoś mogący robić sobie z uczuć takie bagno bez żadnej autorefleksji nie jest dla mnie żadnym partnerem. Czy masz mniejsze wymagania? Zaakceptowałbyś coś takiego?

123 Ostatnio edytowany przez maniek_z_maniek (2015-02-04 16:33:47)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

A ja widze inny mechanizm. Kobieta zgadzając się na spotkania meza z inna kobieta powoli tracila szacunek do samej siebie. Nie dzialo się to nagle ale przez dlugi okres czasu. Kiedy go stracila, romans nie był już poblemem bo nie bylo już szacunku. Dlatego wlasnie pisze o braku tego szacunku do siebie, co również wynika z postepowania autora, nie miał go dla zony (randkujac z była) i również dla siebie (randkujac po zdradzie). To proste bledy, wyniki braku komunikacji miedzy nimi wcześniej. Ale tragiczne w skutkach. Tak jak krople drazyly z czasem rozwalily ten związek. Jedynie kobieta, która akceptuje codzienny kontakt i czeste spotkania swojego meza/chłopaka z była dziewczyna może się ze mna tutaj nie zgodzić. Jedynie co autor może zrobić by pomoc zonie do żeby odzyskala do siebie szacunek. Na pewno konieczne do tego jest poniesienie przez nia konsekwnecji własnego postepowania a co potem, pokaze czas. Odzyskanie szacunku jej do samej siebie jest ważne również dla ich dzieci. W końcu kontakt z matka będą miały caly czas. Mysle ze autorka jest obecnie w dole. Sama jednak musi z tego wyjsc. Predzej czy później do tego dojdzie. Natomiast jakie to będą konsekwnecje to zależy od autora. Wybaczenie i ew. odbudowa jest możliwa tylko wtedy kiedy z tamtej strony będzie zal. A go nie będzie jeśli autor będzie tolerowal zachowanie zony, ja kto robil wcześniej. Autor musi zajac jednoznaczna postawe braku akceptacji postepowania zony, przestać grac dziecmi i innymi kobietami oraz niestety pogodzić się z faktem roznych części wspólnych, których nie może odmowic zonie. Na razie wyrzucil ja z mieszkania ale to dalej jest jej mieszkanie i mieszkanie ich dzieci. To również stanowi problem dla wszystkich.

Nawet kwestia "winy" przed sadem nie jest taka oczywista. Na miejscu zony autora nie mialbym najmniejszego problemu z udowodnieniem również winy meza za obecny (w czasie rozprawy) stan rzeczy. No ale ona nie jest taka sprytna. Jest to osoba zupełnie zagubiona obecnie w tym co robi. Coz, widze to tak jak to widze.

124

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
maniek_z_maniek napisał/a:

A ja widze inny mechanizm. Kobieta zgadzając się na spotkania meza z inna kobieta powoli tracila szacunek do samej siebie. Nie dzialo się to nagle ale przez dlugi okres czasu. Kiedy go stracila, romans nie był już poblemem bo nie bylo już szacunku. Dlatego wlasnie pisze o braku tego szacunku do siebie, co również wynika z postepowania autora, nie miał go dla zony (randkujac z była) i również dla siebie (randkujac po zdradzie). To proste bledy, wyniki braku komunikacji miedzy nimi wcześniej. Ale tragiczne w skutkach. Tak jak krople drazyly z czasem rozwalily ten związek. Jedynie kobieta, która akceptuje codzienny kontakt i czeste spotkania swojego meza/chłopaka z była dziewczyna może się ze mna tutaj nie zgodzić./.../

Tak, w celach powiedzmy to edukacyjnych, w istocie warto aby Autor ocenił czy przyjaźń którą opisuje przybrała formy, które niepokoiły jego żonę. Czy żona w jakimś okresie uczyniła z tego istotny zarzut, czy w sposób widoczny cierpiała z tego powodu. Co do jego internetowych randek, zakładam tymczasowo, że Autor doznał znaczącego uszczerbku na swojej wizji siebie jako "atrakcyjnego faceta" i wykonywał po prostu najprostsze działania aby to sobie przywrócić. Po odebraniu sygnałów, że "mizerna" osoba kochanka nie jest wskaźnikiem jego "ogólnokobiecej" małej atrakcyjności najprawdopodobniej (przynajmniej chciałbym w towierzyć) uspokoił się. Jest to ważne, bo dostarczał tym dodatkowych, bardzo niewygodnych dla siebie dowodów w ewentualnej rozprawie rozwodowej z ustaleniem winy małżonki.

Z uwagi jednak na to że wybrała zachowanie najcięższego kalibru czyli "zdradę" uważam, że decyzja autora do do walki o związek lub nie powinna raczej odwoływać się do jego systemu wartości, zaś analiza przyczyn jest tu rzeczą o znaczeniu zależnym od tego jaką decyzję w oparciu o swoją hierarchię wartości podejmie.

Jeśli uzna, że związek jest do kasacji, lepiej żeby nie "osłabiał" się szukając w tym swojej winy, bo musi przygotować się do bezwzględnej walki z przeciwnikiem który nie będzie miał skrupułów. Na to przyjdzie czas przed wejściem w następny związek z kobietą. Teraz i tak emocje nie sprzyjają obiektywizmowi.

Jeśli chce "walczyć o związek" bo zdrada nie jest dla niego przewinieniem wystarczającego kalibru, to może się zagłębiać w takich rozważaniach.

Nie ukrywam, że MOIM zdaniem należy tu odpuścić ale to mój system wartości.

125

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
EXTRA_terrestrial napisał/a:
maniek_z_maniek napisał/a:

A ja widze inny mechanizm. Kobieta zgadzając się na spotkania meza z inna kobieta powoli tracila szacunek do samej siebie. Nie dzialo się to nagle ale przez dlugi okres czasu. Kiedy go stracila, romans nie był już poblemem bo nie bylo już szacunku. Dlatego wlasnie pisze o braku tego szacunku do siebie, co również wynika z postepowania autora, nie miał go dla zony (randkujac z była) i również dla siebie (randkujac po zdradzie). To proste bledy, wyniki braku komunikacji miedzy nimi wcześniej. Ale tragiczne w skutkach. Tak jak krople drazyly z czasem rozwalily ten związek. Jedynie kobieta, która akceptuje codzienny kontakt i czeste spotkania swojego meza/chłopaka z była dziewczyna może się ze mna tutaj nie zgodzić./.../

Tak, w celach powiedzmy to edukacyjnych, w istocie warto aby Autor ocenił czy przyjaźń którą opisuje przybrała formy, które niepokoiły jego żonę. Czy żona w jakimś okresie uczyniła z tego istotny zarzut, czy w sposób widoczny cierpiała z tego powodu. Co do jego internetowych randek, zakładam tymczasowo, że Autor doznał znaczącego uszczerbku na swojej wizji siebie jako "atrakcyjnego faceta" i wykonywał po prostu najprostsze działania aby to sobie przywrócić. Po odebraniu sygnałów, że "mizerna" osoba kochanka nie jest wskaźnikiem jego "ogólnokobiecej" małej atrakcyjności najprawdopodobniej (przynajmniej chciałbym w towierzyć) uspokoił się. Jest to ważne, bo dostarczał tym dodatkowych, bardzo niewygodnych dla siebie dowodów w ewentualnej rozprawie rozwodowej z ustaleniem winy małżonki.

Z uwagi jednak na to że wybrała zachowanie najcięższego kalibru czyli "zdradę" uważam, że decyzja autora do do walki o związek lub nie powinna raczej odwoływać się do jego systemu wartości, zaś analiza przyczyn jest tu rzeczą o znaczeniu zależnym od tego jaką decyzję w oparciu o swoją hierarchię wartości podejmie.

Jeśli uzna, że związek jest do kasacji, lepiej żeby nie "osłabiał" się szukając w tym swojej winy, bo musi przygotować się do bezwzględnej walki z przeciwnikiem który nie będzie miał skrupułów. Na to przyjdzie czas przed wejściem w następny związek z kobietą. Teraz i tak emocje nie sprzyjają obiektywizmowi.

Jeśli chce "walczyć o związek" bo zdrada nie jest dla niego przewinieniem wystarczającego kalibru, to może się zagłębiać w takich rozważaniach.

Nie ukrywam, że MOIM zdaniem należy tu odpuścić ale to mój system wartości.

Ciagle nie rozumiesz. To czy zona komunikowala problem czy nie było kwestia komunikacji miedzy nim, to jedno, a to jak to doczuwala naprawdę to cos zupełnie innego. Spojrz może do watku to może cos Ci się rozjasni:

http://www.netkobiety.pl/t80934.html

Kobiety dość jednoznacznie odczuwają te sytuacje. Po prostu zabrakło madrosci. Chyba ze uważasz ze ta kobieta była "wyjatkowa" i bez skutkow psychicznych zgadzala się na codzienne kontakty swojego meza z jego była i na randkowanie z nia. Niestety ale nie znam kobiety, która by się na to zgadzala. To wiedza ogolna, nie potrzeba na to zgody czy niezgody kogokolwiek. To kwestia szacunku do parnera lub jego braku. Jakos dla mnie jest to proste. Może dlatego ze sam się spotkałem kiedyś z odpowiednia reakcja.

Natomiast jeśli nie rozumiesz opisanego przeze mnie mechanizmu utraty szacunku (taki sam ja w wyniku przemocy psychicznej czy fizycznej) to po prostu nie rozumiesz sytuacji z zycia wziętych. Jeśli bowiem ktoś "się zgadza" na cos na co się tak naprawdę nie zgadza to traci szacunek do samego siebie.

Taki sam mechanizm obserwujemy w skali społecznej. Narzucajac spoleczenstwu konieczność zgody na cos na co się nie zgadza, wytwarza się mechanizm utraty szacunku do samego siebie. Skutki tego obserwujemy na codzien w zachowaniach społecznych. To co tutaj się dziwic jednostce?

126

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Maniek, robisz w wątku tylko ferment.
Radzę najpierw przeczytać posty Piotra, a dopiero później się wypowiadać
Piotr wyraźnie napisał, że spotkał się z kobietą raz i to w czasie, gdy jego księżniczka byłą z kochankiem!
Napisał jasno, wyraźnie i czytelnie
moja żona doskonale wiedziała i wie nadal, ze jest najważniejszą kobietą w moim życiu. Mówiłem jej o tym, dawałem jej to odczuć na różne sposoby. Doskonale wie, że tak jak była dla mnie piękna i atrakcyjna 14 lat temu, tak jest nadal. I chociaż przez tyle lat miałem mnóstwo okazji żeby ja zdradzić, bo jeździłem po całej Polsce w delegacje, na szkolenia, bankiety w porządnych hotelach, to nigdy mi nawet do głowy nie przyszło do głowy, żeby zrobić coś takiego, mimo tego, że o moim skoku w bok pewnie by się nawet nigdy nie dowiedziała.

Jeszcze jedno chciałbym dodać, w naszym małżeństwie to zawsze ja byłem inicjatorem wszelkich rozmów na temat tego co się u nas dzieje. Ona nigdy, ale to nigdy nie sygnalizowała, że coś jest nie tak.
Żaden facet  nie jest jasnowidzem i z niemową się nie dogada?
A o komunikacji Piotr też pisał- rozumieli się doskonale

Powtarzam kolejny raz
To się przyda dla wszystkich ofiar zdrady
Moment wykrycia zdrady to nie czas na proszenie, błaganie, analizowanie i szukanie odpowiedzi Dlaczego?, szukanie przyczyn. Bo wina leży wyłącznie po stronie zdrajcy w każdej sytuacji ...
To moment na zebranie dowodów, postawienia ultimatum, a gdy brak reakcji, ostrego, zdecydowanego i konsekwentnego działania..
Zdrajca musi poczuć, że usuwa mu się grunt pod nogami i stracił dosłownie wszystko!

Dobrze udokumentowana zdrada wraz z zabezpieczeniem pleców plus dobry adwokat skutecznie wystarczą do orzeczenia winy...
Wiem to, bo pociągnąłem temat rozwodu do końca
Choć gdyby w tym co usłyszałem na swój temat na sali sądowej było choć odrobinę prawdziwe- to sam bym się zgłosił do prokuratora.. 
Bo cała prawda o tym, z kim dotychczas żyliśmy wychodzi dopiero tam....
To tylko utwierdziło co do słuszności podjętej decyzji

Na analizę, w tym wyciągnięcie wniosków dla siebie na przyszłość przyjdzie czas, gdy opadnie pobitewny kurz?


Miłego popołudnia

127

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
After napisał/a:

/.../
Moment wykrycia zdrady to nie czas na proszenie, błaganie, analizowanie i szukanie odpowiedzi Dlaczego?, szukanie przyczyn. Bo wina leży wyłącznie po stronie zdrajcy w każdej sytuacji /.../

Całkowicie się z tym zgadzam - co więcej uważam, że jeśli pisze się w takim momencie Autorowi o jego winie, sugeruje się mu pośrednio, że "ma walczyć o ten związek" - dlatego zareagowałem. W tej chwili Autor będzie chętnie kupował takie teksty, bo trafiają na podatny grunt zniszczonego poczucia własnej wartości.Utrudni to świadome podjęcie decyzji (tak działa tzw. "kryptoreklama"). Uważam, że należy oddzielić i wyodrębnić explicite własne zdanie w tej sprawie, aby Autor mógł widzieć, że jest to  pogląd piszącego.

128

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Na miejscu zony autora nie miałbym najmniejszego problemu z udowodnieniem również winy męża za obecny (w czasie rozprawy) stan rzeczy

Maniek
W zasadzie już jesteś jej adwokatem, mieszając swoimi wywodami  w głowie Piotra bez szczegółowego zaznajomienia się z tematem.
Na zasadzie wiem że dzwonią, ale nie wiem w którym kościele.
Póki co, robisz to za darmo
Zgłoś się do niej, to zarobisz chociaż pieniądze

129

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
EXTRA_terrestrial napisał/a:

Piotrze, może warto przeprowadzić sobie symulację w której te same sytuacje z waszego związku zobaczysz swoimi i jej oczami. Jeśli od jakiegoś czasu myślała już o innych, co byś nie robił zostało wykorzystane przeciw tobie. Jeśli była w stanie rozkręcić romans w pracy musiało to trwać jakiś czas. Zatem gdy ty sądziłeś, że jest między wami "dobrze" wcale tak nie było. W jej reakcjach wobec ciebie były więc dwa wątki - jeden "na zewnątrz" drugi "dla siebie".

Przykładowo:
Kupujesz nowy kran do łazienki

Na zewnątrz: O fajnie kupiłeś kran
Dla siebie: Sknera, kupił jakiś syf bez filtra na wylewce

Przytulasz ją:Ona "odtula"
Dla siebie:Znowu ten erotoman coś ode mnie chce, jak długo jeszcze...

Może nie aż tak, ale coś w tym sensie - inaczej mówiąc, przez bardzo długi czas żyła w kłamstwie, zmuszając się do robienia dobrej miny do złej gry. Dziwisz się, że przed rozstaniem wybuchała nienawiścią. Im dłużej tak dwoiście żyła tym bardziej kumulowała jej się nienawiść wobec Ciebie. Jakiekolwiek Twoje błędy, lub przynajmniej zachowania które mogła dwojako interpretować były doliczane Ci do rachunku bo jej cip@ była już od dawna przy tamtym gościu i szukała tylko uzasadnienia. Miała jakiś zestaw reakcji do bieżącej obsługi ciebie abyś się nie zorientował ale w każdej wolnej chwili była już gdzie indziej. Nie zdziwiłbym się jeśli już przed nim, żyła z tobą wyłącznie dla bezpieczeństwa finansowego szukając już aktywnie okazji.


Kolejna sprawa to seks. Poczytałem sobie kiedyś na ten temat - prawie zawsze seks z osobą spoza stałego związku odbierany jest jako bardziej przyjemny niż z osobą w związku. U kobiet mało "złożonych"- powiedzmy - osobowościowo niewyrobinych, taka sytuacja wymaga dorobienia jakieś teorii - obejmującej wyższość kochanka nad mężem. Nienawiść ujawniona przy rozstaniu jest tylko efektem tej teorii.

Twój błąd jest też w tym wszystkim - wasza bliskość była niewystastarczająca aby wyczuć że coś się dzieje dużo wcześniej. Płacisz za to głównie.

Ja, (ale to Ja) nie chciałbym żyć z taką kobietą, bo uznałbym, że ktoś mogący robić sobie z uczuć takie bagno bez żadnej autorefleksji nie jest dla mnie żadnym partnerem. Czy masz mniejsze wymagania? Zaakceptowałbyś coś takiego?

Wiesz to nie jest typowy romans w pracy. Owszem żona poznała faceta w pracy bo on tam codziennie przyjeżdżał jako dostawca, żona pracuje w sklepie. Tak jak pisałem, oni znają się z pięć lat, ale dopiero pod koniec września lub na początku października zaczęli się spotykać, i to akurat już w momencie, kiedy on tam przestał już przyjeżdżać jako dostawca codziennie, bo zrezygnowano z towaru z tej firmy.
Właśnie dzięki temu, że byliśmy z żoną bardzo blisko zawiązani, że znaliśmy się jak tzw. łyse konie, to ja prawie na samym początku zauważyłem, że coś się dzieje nie tak. Nie odbierała tel. ode mnie jak wracała wieczorem z pracy, widziałem samochód tego gościa jak odwoziłem ją do sklepu do pracy, widziałem ich kiedyś razem w sklepie jak stali blisko siebie. Wszystko to mi się nie podobało, ale ze względu na to, że właśnie tak długo się znali i nic złego się wcześniej nie działo to nie podejrzewałem na początku, że coś między nimi jest i wierzyłem w jej tłumaczenia. Ale mimo wszystko nie dawało mi to spokoju, więc doprowadziłem do sytuacji, że naocznie przekonałem się, że ona z nim coś kombinuje i było to 2 miesiące po tym jak coś zaczęło się dziać, więc wydaje mi się, że to dość szybko. Potem już lawinowo pojawiły się kolejne dowody i sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie, tzn. jej tłumaczenia, że musi z tym skończyć poukładać sobie w głowie, dni wspaniałe, kiedy czułem, że znów jest ok między nami, a zaraz potem zjazd w dół i jej odsuwanie się ode mnie. Straszna huśtawka nastrojów od szczęścia do wściekłości. nie życzę tego nikomu, żeby coś takiego musiał przechodzić.

130 Ostatnio edytowany przez After (2015-02-04 19:26:11)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Witaj Piotr

Potem już lawinowo pojawiły się kolejne dowody i sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie, tzn. jej tłumaczenia, że musi z tym skończyć poukładać sobie w głowie, dni wspaniałe, kiedy czułem, że znów jest ok między nami, a zaraz potem zjazd w dół i jej odsuwanie się ode mnie. Straszna huśtawka nastrojów od szczęścia do wściekłości. nie życzę tego nikomu, żeby coś takiego musiał przechodzić.

Właśnie, aby uniknąć tej jazdy mając w rękach dowody- a Ty je miałeś, stawia się ultimatum, nie dając jej na nic czasu..
......................Musi z tym skończyć, poukładać sobie w głowie-to typowa gra na zwłokę

Ultimatum to postawienie warunków kapitulacji oraz ich bezlitosne egzekwowanie:
@ zrywa wszelkie kontakty z kochankiem, zgadza się na rozdzielczość majątkową i niekorzystny dla niej podział majątku, zgadza się na rozwód z wyłącznie jej winy, który dociągasz do końca
Wtedy ma jakąś szansę na budowę nowego związku
Jeśli nie- uruchamiasz adwokata i składasz wraz z dowodami gotowy pozew..

Dobry wieczór wszystkim ?.

Posty [ 66 do 130 z 2,855 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 4 44 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024