Czasami trzeba przyznać się, ze ma się banie w głowie i nic mądrego nie można wymyślać?
1,041 2015-03-24 01:06:16
1,042 2015-03-24 01:59:23 Ostatnio edytowany przez Elle88 (2015-03-24 02:03:52)
TAK. dokładnie
Czasami to właśnie najlepsze wyjście.
Wyjaśnijmy to na prostym przykładzie: Jeśli pewnego dnia dowiadujesz się, że masz raka, a informację przyjmujesz ze stanem umysłu zafiksowanym totalnie na chęci kontroli sytuacji, to jak chcesz się poddać leczeniu? Skoro sama nie wiesz kompletnie co robić, bo nie jesteś lekarzem i masz prawo nie znać się na medycynie, a jednocześnie blokując się na pomoc, bo sama wprawdzie nic nie wiesz, ale silne poczucie kontroli blokuje Cię mentalnie i w rezultacie odbierasz sobie prawo do symbolicznego "poddania się" i tym samym otwarcia na inne rozwiązania, pomoc od specjalistów, być może ratującą Ci życie?
Tak samo jest ze wszystkimi największymi dylematami w życiu - odpowiedzi przychodzą wtedy, kiedy potrafimy odpuścić zupełnie obsesyjne koncentrowanie się na problemie i próbach jego rozwiązania, przyznając sobie tym samym prawo do niewiedzy co robić i nie wstydząc się tego.
Autor podświadomie bardzo wstydzi się, że doszło do takiej sytuacji i obwinia się za to - oczywiście świadomie twierdzi, że nie czuje się winny (no, może odrobinkę) i dlatego przyjał najgorsza opcję na rozwiązanie sytuacji - czyli wywarł na sobie ogromną presję by problem "ogarnąć", tylko że narazie popełnia błąd za błędem, ale dla niego lepsze takie działanie - jak dziecko we mgle, niż chwila refleksji, bo to by oznaczało w jego rozumieniu zaprzepaszczenie szansy na zejście z żoną.
Jest dokładnie odwrotnie.
1,043 2015-03-24 03:29:24
Ona NIE DA MU NIC, nawet szczerych przeprosin - nie słyszałem żeby w postach Piotra pojawił się jakiś motyw tego rodzaju. Jako rasowy manipulator będzie próbowała wygrać powrót dla swoich celów, niezależnie od tego jak to się będzie nazywało. Wątpię też czy bardzo "prosiła o powrót" podejrzewam, że wyraziła chęć. Im więcej mu da w tym gorszej pozycji się stawia. Po co ma dawać więcej niż musi? Piotr pójdzie na każdy układ. Ona realnie "kocha" tamtego faceta, płaszczyć się i poniżać będzie przed nim aby mu wytłumaczyć czemu go opuściła. Może będzie TROCHĘ się kryła z SMS-sami do kochanka, ale tylko dla przyzwoitości. Przecież o zerwaniu z kochankiem też właściwie nie było mowy.
Ludzie skupiają się na tym co widać. Widać, że żona wróciła do domu. Konfrontacja z tym czego NIE WIDAĆ jeszcze nie nadeszła - z jej tęsknotą za tym palantem, pożądaniem, od którego będzie się powstrzymywać a które będzie narastać, pogarda dla męża z którym -jak widzi może robić wszystko (tak pogarda, bo psychopaci rozumieją tylko argument siły - twoja zgoda na powrót odebrana będzie jako słabość a nie siła, jako dowód uzależnienia od niej a nie dowód miłości - miłości, którą ma dawno w du*pie). Z jej obojętnością wobec Piotra, zniecierpliwieniem "próbami naprawienia związku" - JEGO próbami dodajmy, bo ona nie musi się wysilać - to jemu zależy -WSZYSCY WŁĄCZNIE Z NIĄ TO WIDZĄ!!!
Mam nadzieję, że nie jest to próba zrobienia lepszej pozycji przetargowej przed rozwodem - czy dziś lub jutro nie dowiemy się, że prowokuje awantury lub bijatyki aby załątwić obdukcję lub niebieską kartę, że szuka dokumentów i plików będących dowodami winy aby je usunąć. Że chce zdobyć dowód "prób naprawy związku" aby uniknąć orzekania o winie, a po kilku miesiącach i tak rozwieść bez "obciążenia" sprawą kochanka. Mam nadzieję, że nie - ale słabą.
1,044 2015-03-24 07:54:04
Secondo1 napisał/a:Piotr, fajnie.
Jesteś kochającym mężem, dobrym ojcem.
Ale, do cholery! ,
Jesteś kiepskim "facetem".Ty nakladasz na siebie zobowiązania, stawiasz warunki który TY masz spełnić, żeby zona wróciła, żeby Wasze małżeństwo odzylo.
To przecież nie tak!
Jakie warunki postawisz żonie?
Co ona ma zrobić żebyś ja przyjął?Zgadzając się bezwarunkowo, nie wskazując jej co ona ma zmienić w sobie, robisz krzywdę nie tylko sobie ale i jej.
Kochasz ja?
To wskaż jej drogę, jej naprawy.Ależ ona wie co musi zrobić, aby w ogóle doszło do rozmowy o jej ewentualnym powrocie:
1. Zrywa z kochankiem, traktuje go z buta i w czasie ewentualnej ich rozmowy jestem przy niej obecny. aby frajer nie mógł dalej nią manipulować.
2. Terapia psychologiczna nas obojga, musimy się dowiedzieć co w nas siedziało, że doszło do tego do czego doszło.
3. Opowiedzenie ze szczegółami jak doszło do zdrady, gdzie, kiedy, jak.
4. Zgoda na ograniczone zaufanie i tłumaczenie mi wszelkich moich wątpliwości.
5. Być może zmiana pracy.
6. Rozdzielność majątkowa.
Oraz kilka pomniejszych warunków, które mogę postawić w przyszłości.
I najważniejsze musi pogodzić się z tym, że ja nie daję jej, żadnych gwarancji, że tym razem to mi coś nie odwali.
Wszystkie warunki które wcześniej okresliles oczywiście zaistnialy.
Przecież jesteś konsekwentnym facetem, a nie choragiewką które można wycierać podlogi
1,045 2015-03-24 09:03:19
Przegrales jako mezczyzna, jako ojciec. Swietma ta manipulacja dziecmi, aby dac sobie wymowke dlaczego pozwalam wrocic zonce. Byles gora w tej sytuacji teraz, moe masz nic..
Wiec sytuacja wyglada tak:
Zona wrocila,
nie zerwala z kochankiem
nadal sie beda spotykac
no i zyje na twoj koszt
kocha go i musisz to zaakceptowac
yy zas jestes dla niej smieciem, widac to po jej zachowaniu
Oboje jestescie smieszni. Do tego twoja zona to dobra manipulatorka,
ty zas nie potrafisz nawet trzymac sie tego co mowisz, patrz post Secondo, gdzie wklejone sa warunki jakie musi spelnic zonka... Ile spelnila??? Gdzie towja konskwencja..??
Ha ha !! Wiesz jak sie skonczy ta historia??
Zonka wykonczy cie psychicznie, bzykac sie z kochankiem bedzie wciaz, na twoj koszt. Tym razem to ty sie wyprowadzisz, wiadomo jakies resztki godnosci i faceta , oze w sobie znajdziesz. Zona zostanie z dziecmi w waszym mieszkaniu, sprowadzi kochanka, ty zas placic bedziesz na zonke( pogorszyl sie jej stan zycia jak sie wyprowadziles) i dzieci. W ten oto sposob zalatwia sie frajerow!!! Przynajmniej dzieci beda mialy w domu jakis wzorzec mezczyzny...
Wiesz ze jak dorosna i beda wiedzialy co zrobiles, one przestana cie szanowac.
Oczywiscie wszyskiego tego ty nawet swiadom nie bedziesz. Zbyt zaslepiony jestes swoja "postawa wybawcy"
Klekaj Piotr i pros ja o milosc!!! Klekaj i pros moze czasami z litosci sie z toba przespi....
Czasami patrzac na ludzkie zachowanie zastanawiam sie czy ktos , moze byc az tak glupi..... no i tu mam odpowiedz.
1,046 2015-03-24 09:10:27 Ostatnio edytowany przez bullet (2015-03-24 09:12:50)
.... Wątpię też czy bardzo "prosiła o powrót" podejrzewam, że wyraziła chęć. ...
albo po prostu oświadczyła, że się wprowadza ...
.. zastanawiam sie czy ktos , moze byc az tak glupi..... no i tu mam odpowiedz.
ten fragment wg mnie jest zbędny.
1,047 2015-03-24 09:45:13
Przegrales jako mezczyzna, jako ojciec. Swietma ta manipulacja dziecmi, aby dac sobie wymowke dlaczego pozwalam wrocic zonce. Byles gora w tej sytuacji teraz, moe masz nic..
Wiec sytuacja wyglada tak:
Zona wrocila,
nie zerwala z kochankiem
nadal sie beda spotykac
no i zyje na twoj koszt
kocha go i musisz to zaakceptowac
yy zas jestes dla niej smieciem, widac to po jej zachowaniuOboje jestescie smieszni. Do tego twoja zona to dobra manipulatorka,
ty zas nie potrafisz nawet trzymac sie tego co mowisz, patrz post Secondo, gdzie wklejone sa warunki jakie musi spelnic zonka... Ile spelnila??? Gdzie towja konskwencja..??Ha ha !! Wiesz jak sie skonczy ta historia??
Zonka wykonczy cie psychicznie, bzykac sie z kochankiem bedzie wciaz, na twoj koszt. Tym razem to ty sie wyprowadzisz, wiadomo jakies resztki godnosci i faceta , oze w sobie znajdziesz. Zona zostanie z dziecmi w waszym mieszkaniu, sprowadzi kochanka, ty zas placic bedziesz na zonke( pogorszyl sie jej stan zycia jak sie wyprowadziles) i dzieci. W ten oto sposob zalatwia sie frajerow!!! Przynajmniej dzieci beda mialy w domu jakis wzorzec mezczyzny...
Wiesz ze jak dorosna i beda wiedzialy co zrobiles, one przestana cie szanowac.
Oczywiscie wszyskiego tego ty nawet swiadom nie bedziesz. Zbyt zaslepiony jestes swoja "postawa wybawcy"
Klekaj Piotr i pros ja o milosc!!! Klekaj i pros moze czasami z litosci sie z toba przespi....
Czasami patrzac na ludzkie zachowanie zastanawiam sie czy ktos , moze byc az tak glupi..... no i tu mam odpowiedz.
Tak Cię czytam i czytam w różnych wątkach i powiem Ci że jesteś bardzo nieszczęśliwym czlowiekiem.
Tyle jadu to i od niejednego wroga się nie otrzyma, co od Ciebie.
1,048 2015-03-24 10:17:24 Ostatnio edytowany przez bullet (2015-03-24 11:46:13)
takasobiejaS napisał/a:...
Tak Cię czytam i czytam w różnych wątkach i powiem Ci że jesteś bardzo nieszczęśliwym czlowiekiem.
Tyle jadu to i od niejednego wroga się nie otrzyma, co od Ciebie.
Dziewan, Nie demonizujmy, bo ....generalnie koleżanka ma rację.... lecz nazbyt brawurowo aplikuje swoje odczucia, wylewając przy okazji ogromną ilość żółci.
1,049 2015-03-24 10:32:58 Ostatnio edytowany przez Iwona40 (2015-03-24 11:33:17)
[...]
O złożonym pozwie nic nie wie i nie mam zamiaru jej mówić, dowie się jak dostanie listcz sądu. Z kochasiem też się nie pokłóciła, więc ten motyw też odpada.
Ja wiem, że ona nie wróciła do mnie i dla mnie. Rozmawiałem z nią dzisiaj bardzo krótko, pogadamy pewnie więcej jak wróci z pracy.
Ona zrozumiała co zrobiła i ile straciła. Wróciła głównie ze względu na dziec, a ja głównie ze względu na ten sam powód pozwoiłem na to.
Rozmawiałem z synami wczoraj i pytałem, czy chcieliby aby mama wróciła, jak myślicie, co powiedzieli? Czy uważacie, że dla dzieci nie warto zaryzykować?
Ja na pewno się zmieniłem przez te trzy miesiące, jestem zupełnie innym człowiekiem, ona to zauważyła. Wie, że jeżeli trzeba, to potrafię być stanowczy i już tak łatwo nie dam sobą sterować. Wiem, że czeka nas bardzo ciężki ojres w naszym życiu, że będą mną targały wątpliwości, czy dobrze zrobiłem, że moje zaufanie do niej jest na poziomie zerowym, albo jeszcze niższym.
Bardzo będzie musiała się starać, aby to wszystko odbudować.
Nie mam gwarancji, że nam się uda, ale wolę spróbować i się przekonać, niż żyć do końca moich dni, ze świadomością, że może jednak nie zrobiłem wszystkiego co było można, aby naszą rodzinę uratować.
powiem tylko jedno, że wyznacznikiem męskości nie jest załatwienie sprawy w najprostszy sposób jakim jest rozwód.
Dla mnie prawdziwą siłą charakteru jest zmierzenie się z tym problemem, walka do końca o zachowanie rodziny w całości, bo rodzina to dla mnie sprawa najważniejsza w życiu.
Prawdziwy mężczyzna ma zawsze swoje zdanie i choćby mu 100 osób wpajało co innego, to go nie zmieni, jeśli uważa je za słuszne.
Nie jestem już zapatrzony ślepo w żonę, sam mam wątpliwości, czy jeszcze chcę z nią być. Może okazać się, że nie będę potrafił, ale odchodząc od niej będę miał satysfakcję, że nie pozwoliłem jej zmarnować sobie życia z tym frajerem.
Piotrze, rozumiem ciebie dobrze, że zależy ci na "trwałości" rodziny, kierujesz się przy tym niestety niezdrowym altruizmem by "ratować" rodzinę. Ty jżony nie uratujesz. Nie zrozumialeś, ze nie jesteś jej rodzicem i nie możesz odpowiadać za jej decyzje.
Twoja jżona nie ma do ciebie "za grosz" szacunku, a jej powrót do domu utwierdzi ją tylko w tym przekonaniu, że ciebie nie można szanować bo "jesteś miękki"; poza szczegółem że ciebie NIEKOCHA i NIEPOŻADA. Ale to wciąż "za mało" dla ciebie...
Jej powód "powrotu" do ?-domu, dzieci są czystą manipulacją.
Niestety Piotrze ,sam 'napędzasz spiralę skrajnych emocji i nie chcesz podjąć pełnej odpowiedzialność za sytuację i wycofujesz się z podejmowanych przez siebie decyzji, bo przerzucasz odpowiedzialność na swoje dzieci. To twoje rozchwianie emocjonalne takie postępowanie. Uczestniczysz tez "biernie" w "grze" i manipulacjach jżony
PIOTR, obudz się! Gdzie jest DOROSŁY w twoim domu który decyduje?
Jej nie zależy na uczuciach dzieci i ich poczuciu bezpieczeństwa, gdyż PORZUCIŁA je dla kochanka, poza tym masz wiele innych przykrych sytuacji w których zawiodła dzieci.
Dla niej teraz jej powrót do domu to UKŁAD, w którym nikt nie może być szczęśliwy w pełni.
Ona tak realnie NIELICZY się z uczuciami twoimi i dzieci. Jeżeli coś mówi tobie ze "Zrozumiała, popełniła błąd", to są TYLKO PUSTE SŁOWA, to jest wkalkulowane w jej WYGODNE życie i kontrolowanie sytuacji, ciebie. Jej lament i płacz to "gra".
Kardynalnym przewinieniem jej jako matki jest PORZUCENIE DZIECI. To stanowić powinno główny powód twojego sprzeciwu oraz PORZUCENIE CIEBIE jako męża, jej notoryczne zdrady z kochankiem.
Tu NIE MA JUŻ o co walczyć Piotr. Rozkład rodziny już nastąpił bardzo dawno, z jej winy ,w momencie jej pierwszej zdrady, a dalszy "cykl" jej zdrad tylko pogłębił go.
To ty Piotr żyjesz w iluzji, a twoja jżona BARDZO REALNIE stąpa po ziemi.
WAS NIE MA.
Sytuacja do której dopuszczasz teraz może skutkować nawet tragedią ,i oby tak się nie stało ,bo nie życzę tego nikomu. Niestety to ty Piotrze odpowiesz za to, a nie twoje dzieci ,a tjżona "wykpi się", bo nigdy nie ponosiła konsekwencji za swoje decyzje.
Rozwód dla ciebie może być szansą, i nie jest to pójście na łatwiznę. Niestety, właśnie to może spowodować ustawienie was we "właściwych" relacjach. Dzieci będą miały w miarę jasny obraz- mama nie kochała ojca, rozstała się z nim, tato układa sobie życie, a dzieci nie sa "przeciągane" i manipulowane- emocjonalnie może być im przez jakiś czas jeszcze trudno, ale po jakimś czasie w miarę zaakceptują to.
Natomiast teraz dla nich może być to bardzo trudne, zbyt dużo przeżyły skrajnych emocji i znów sytuacja nie jest jasna-mama wraca do domu, ale nadal spotykać się będzie z kochankiem; mama prowadzi podwójne życie. I będą zadawać sobie pytania-kiedy mama od nas odejdzie znów; ciągłe życie w niepewności, ciągła huśtawka emocjonalna.
Dlatego Piotrze tak ważna jest odpowiedzialność za decyzje, a tego u ciebie niestety nie ma i nie idzie o to, co tu poniektórzy wypisują, o jakieś frajerstwo. Chodzi tu o w normalność w relacjach, o poczucie bezpieczeństwa; poczucie wartości.
1,050 2015-03-24 11:59:28 Ostatnio edytowany przez maniek_z_maniek (2015-03-24 12:10:33)
Mój prawdopodobny dalszy scenariusz jest zbliżony do tego co napisała Iwona40.
Zbieżność postaci i sytuacji "przypadkowa".
Żona wraca do domu, mieszkacie razem, jest sympatycznie jakiś czas, spędzacie święta, rodzina myśli, ze idzie ku dobremu ... Ty zresztą też.
Będzie unikać jakichkolwiek jasnych deklaracji. Będzie Cię uskrzydlało np to, że powie, że się nadal waha, ale ona rozważa wizytę na terapii rodzinnej. I to Cię będzie trzymać. Ona tak będzie rozważać miesiącami i na tym zastanawianiu się zakończy.
Jednak niepokoi to, że żona gdzieś ciągle wychodzi, koleżanka, spacer, kino, wyjście na piwo z przyjaciółką (często przed wyjściem zmienia bieliznę)
UWAŻAJ: Pojawi się jakaś impreza, na której będzie jakaś "koleżanka", której bardzo się spodobasz. UWAŻAJ, nie żartuję. Możesz nieświadomie dostarczyć dowód "zdrady" i wtedy będziesz miał efekt kolegi O_23.
Zona będzie często wychodzić do "przyjaciółki" na pewno będzie Cię denerwować bo będziesz wiedział dokąd chodzi.
Pamiętaj, są dzieci. One to widzą.
Ona Może wychodzić, takie mamy prawo, nawet do kochanka, a Ty nic nie możesz zrobić. ZAPAMIĘTAJ. Już kiedyś pisałem co mi powiedział kochanek bż. "Mogę bzykać Twoją zonę prawo nie zabrania, bicie kochanka żony jest karalne". Jesteś na to gotów ? Uważaj na odwiedzających Was jej przyjaciół, UWAŻAJ na słowa, to może być nagrywane. Jesteś na to gotów ?Ponadto musisz uważać jak mówisz. Unikaj agresywnych zachowań. Jeśli coś powiesz kilka razy za głośno może Cię zgłosić na policję i masz "niebieską kartę".
Tak więc przewiduję, że wytrzymasz kilka miesięcy. Jeśli pociągniesz dłużej ona sobie może odpuścić zbieranie haków.
Przeciez "powrot" jest mozliwy ale chocby na zasadach zawartych w temacie niemaglupiej, gdzie nawet wyjazd, wyjscie jest razem, gdzie jest 100% deklaracji walki o malzenstwo i poswiecenia sie dla malzonka, jest zal i autorefleksja z obu stron. W tym temacie nie ma nawet pelnej autorefleksji z jednej strony. Kolejny watek z typu "kamienie rzucane na szaniec".
Pisalem tez o wzorcach, decyzyjnosci, ojca, matki...
1,051 2015-03-24 12:22:49
TAK. dokładnie
Czasami to właśnie najlepsze wyjście.
Wyjaśnijmy to na prostym przykładzie: Jeśli pewnego dnia dowiadujesz się, że masz raka, a informację przyjmujesz ze stanem umysłu zafiksowanym totalnie na chęci kontroli sytuacji, to jak chcesz się poddać leczeniu? Skoro sama nie wiesz kompletnie co robić, bo nie jesteś lekarzem i masz prawo nie znać się na medycynie, a jednocześnie blokując się na pomoc, bo sama wprawdzie nic nie wiesz, ale silne poczucie kontroli blokuje Cię mentalnie i w rezultacie odbierasz sobie prawo do symbolicznego "poddania się" i tym samym otwarcia na inne rozwiązania, pomoc od specjalistów, być może ratującą Ci życie?
Tak samo jest ze wszystkimi największymi dylematami w życiu - odpowiedzi przychodzą wtedy, kiedy potrafimy odpuścić zupełnie obsesyjne koncentrowanie się na problemie i próbach jego rozwiązania, przyznając sobie tym samym prawo do niewiedzy co robić i nie wstydząc się tego.
Autor podświadomie bardzo wstydzi się, że doszło do takiej sytuacji i obwinia się za to - oczywiście świadomie twierdzi, że nie czuje się winny (no, może odrobinkę) i dlatego przyjał najgorsza opcję na rozwiązanie sytuacji - czyli wywarł na sobie ogromną presję by problem "ogarnąć", tylko że narazie popełnia błąd za błędem, ale dla niego lepsze takie działanie - jak dziecko we mgle, niż chwila refleksji, bo to by oznaczało w jego rozumieniu zaprzepaszczenie szansy na zejście z żoną.
Jest dokładnie odwrotnie.
1,052 2015-03-24 12:25:48
Witam. Maniek co uważasz za pełną autorefleksje. Żona mnie wczoraj wielokrotnie przepraszała, mówiła, że żałuje tego co zrobiła, że nie powinna do tego dopuścić. Rozumie, że skrzywdziła wiele osób. Czeka nas w najbliższyvweekend bardzo ciężka rozmowa, uprzedziłem ją, że ma mi odpowiedzieć na wszystkie moje pytania, bez żadnego owijania w bawełnę i lawirowania. Ja mam prawo pytać, a ona ma obowiązek mi na wszystko odpowiedzieć, tak aby po tej rozmowie nie było żadnych nie wyjaśnionych spraw. Zmieniła wczoraj nr telefonu, stara kartę przy mnie zniszczyla. Widzę, że inaczej sie zachowuje. Moje warunki które wcześniej podawałem, będą po kolei egzekwowane, tu nie będzie zmiłuj. To, że jest w domu nie oznacza, że o wszystkim zapomniałem i wybaczyłem, do tego droga daleka. I wcale nie jest powiedziane, że tak się stanie. A co do konsekwencji, lub ich braku, chyba co poniektórzy nie zaówarzają, że ona już poniosła spore konsekwencje swojego postępowania, bo czymże jest jej wykluczenie z najbliższej rodziny, z kontaktów ze znajomymi, negatywna opinia ze szkoly, która dzis odebralem. Ona przez dlugi czas, jak nie do konca życia bedzie musiala życ z latka niewiernej zony, ktora dla kochanka zostawila dzieci.
1,053 2015-03-24 12:48:12 Ostatnio edytowany przez maniek_z_maniek (2015-03-24 12:50:54)
Witam. Maniek co uważasz za pełną autorefleksje. Żona mnie wczoraj wielokrotnie przepraszała, mówiła, że żałuje tego co zrobiła, że nie powinna do tego dopuścić. Rozumie, że skrzywdziła wiele osób. Czeka nas w najbliższyvweekend bardzo ciężka rozmowa, uprzedziłem ją, że ma mi odpowiedzieć na wszystkie moje pytania, bez żadnego owijania w bawełnę i lawirowania. Ja mam prawo pytać, a ona ma obowiązek mi na wszystko odpowiedzieć, tak aby po tej rozmowie nie było żadnych nie wyjaśnionych spraw. Zmieniła wczoraj nr telefonu, stara kartę przy mnie zniszczyla. Widzę, że inaczej sie zachowuje. Moje warunki które wcześniej podawałem, będą po kolei egzekwowane, tu nie będzie zmiłuj. To, że jest w domu nie oznacza, że o wszystkim zapomniałem i wybaczyłem, do tego droga daleka. I wcale nie jest powiedziane, że tak się stanie. A co do konsekwencji, lub ich braku, chyba co poniektórzy nie zaówarzają, że ona już poniosła spore konsekwencje swojego postępowania, bo czymże jest jej wykluczenie z najbliższej rodziny, z kontaktów ze znajomymi, negatywna opinia ze szkoly, która dzis odebralem. Ona przez dlugi czas, jak nie do konca życia bedzie musiala życ z latka niewiernej zony, ktora dla kochanka zostawila dzieci.
Mamy zupelnie inne wzorce wiec tego nie da sie do konca wytlumaczyc. Zastanow sie jednak nad tym co pisalem o wzorcach. To moim zdaniem jest wazne, chocby potem poprzez odpowiednie wytlumacznie postaw przed swoimi dziecmi, czy zmierzenie sie z buntem dzieci, ktore moga odpowiedziec, ze przeciez robie to co robiles Ty, robila matka, itp. Moze po prostu jest tak, ze jestes "odpowiednim" czlowiekiem na swoim miejscu z "odpowiednia" osoba, bo wasze zycie jest efektem wczesniejszych ustalen, ktore podjeliscie jako "dusze", co mozna okreslic jako przeznaczenie. Jednak, rozwazajac to, powinienes sobie postawic pytanie, czy wiedzac to wszystko co sie stalo, majac kiedys wybor, powtorzyl bys juz swiadomie swoje wczesniejsze i obecne doswiadczenie, zapytac sie siebie o to, chocby po to, zeby lepiej zrozumiec siebie.
Moja relfeksja nad wasza obecna sytuacja jest prosta. Albo bowiem calkiem "poprawnie" odrabiacie swoja lekcje karmiczna, albo jest to obraz totalnej manipulacji, w wiekszosci zony. Poniewaz nie jestem w stanie stwierdzic w tej chwili jak jest naprawde, wole ograniczyc swoja obecnosc w tym watku do minimum. Nie jestes herosem, wiec sie nie porownuj, ale w Quo Vadis jest taka sytuacja gdzie ukzyzowany przez Rzymian mezczyzna kolejny raz przebacza drugiemu, przez ktorego zginela jego zona, a tamtem sie nawraca. Moze waga przebaczenia wielkiej winy, jest w stanie doglebnie zmienic kogos?
O jeszcze o umowcowaniu. W czym macie umocowanie, jesli chcecie trwac w czyms? Dla wiekszosci ludzi jest to wiara, rowniez dla mnie. W sumie nie znam niczego innego.
Jednak obojetnie od tego co robimy, licza sie przede wszystkim intencje. Dlatego sluszne sa rozwazania dlaczego robi to co robi Twoja zona. Ale czy Ty stawiasz sobie pytanie i szukasz odpowiedzi dlaczego Ty robisz to co robisz? Czy to wynika z milosci, czy z litosci, czy z checi przebaczenia, czy checi pomocy, czy moze egoizmu, czy moze zachowania jakiegos obrazu? Mnie sie troche wydaje ze podajesz takie "hasla" o rodzinie i dzieciach. Byc moze sobie nawet czy do konca nie uswiadamiasz powodow swojego postepowania. Zastanow sie nad tym.
1,054 2015-03-24 12:56:54
We wszystkim ważne jest pytanie: czego chce, dlaczego?
1,055 2015-03-24 12:58:39
Piotr74 napisał/a:Witam. Maniek co uważasz za pełną autorefleksje. Żona mnie wczoraj wielokrotnie przepraszała, mówiła, że żałuje tego co zrobiła, że nie powinna do tego dopuścić. Rozumie, że skrzywdziła wiele osób. Czeka nas w najbliższyvweekend bardzo ciężka rozmowa, uprzedziłem ją, że ma mi odpowiedzieć na wszystkie moje pytania, bez żadnego owijania w bawełnę i lawirowania. Ja mam prawo pytać, a ona ma obowiązek mi na wszystko odpowiedzieć, tak aby po tej rozmowie nie było żadnych nie wyjaśnionych spraw. Zmieniła wczoraj nr telefonu, stara kartę przy mnie zniszczyla. Widzę, że inaczej sie zachowuje. Moje warunki które wcześniej podawałem, będą po kolei egzekwowane, tu nie będzie zmiłuj. To, że jest w domu nie oznacza, że o wszystkim zapomniałem i wybaczyłem, do tego droga daleka. I wcale nie jest powiedziane, że tak się stanie. A co do konsekwencji, lub ich braku, chyba co poniektórzy nie zaówarzają, że ona już poniosła spore konsekwencje swojego postępowania, bo czymże jest jej wykluczenie z najbliższej rodziny, z kontaktów ze znajomymi, negatywna opinia ze szkoly, która dzis odebralem. Ona przez dlugi czas, jak nie do konca życia bedzie musiala życ z latka niewiernej zony, ktora dla kochanka zostawila dzieci.
Mamy zupelnie inne wzorce wiec tego nie da sie do konca wytlumaczyc. Zastanow sie jednak nad tym co pisalem o wzorcach. To moim zdaniem jest wazne, chocby potem poprzez odpowiednie wytlumacznie postaw przed swoimi dziecmi, czy zmierzenie sie z buntem dzieci, ktore moga odpowiedziec, ze przeciez robie to co robiles Ty, robila matka, itp. Moze po prostu jest tak, ze jestes "odpowiednim" czlowiekiem na swoim miejscu z "odpowiednia" osoba, bo wasze zycie jest efektem wczesniejszych ustalen, ktore podjeliscie jako "dusze", co mozna okreslic jako przeznaczenie. Jednak, rozwazajac to, powinienes sobie postawic pytanie, czy wiedzac to wszystko co sie stalo, majac kiedys wybor, powtorzyl bys juz swiadomie swoje wczesniejsze i obecne doswiadczenie, zapytac sie siebie o to, chocby po to, zeby lepiej zrozumiec siebie.
Moja relfeksja nad wasza obecna sytuacja jest prosta. Albo bowiem calkiem "poprawnie" odrabiacie swoja lekcje karmiczna, albo jest to obraz totalnej manipulacji, w wiekszosci zony. Poniewaz nie jestem w stanie stwierdzic w tej chwili jak jest naprawde, wole ograniczyc swoja obecnosc w tym watku do minimum. Nie jestes herosem, wiec sie nie porownuj, ale w Quo Vadis jest taka sytuacja gdzie ukzyzowany przez Rzymian mezczyzna kolejny raz przebacza drugiemu, przez ktorego zginela jego zona, a tamtem sie nawraca. Moze waga przebaczenia, jest w stanie doglebnie zmienic kogos?
Jednak obojetnie od tego co robimy, licza sie przede wszystkim intencje. Dlatego sluszne sa rozwazania dlaczego robi to co robi Twoja zona. Ale czy Ty stawiasz sobie pytanie i szukasz odpowiedzi dlaczego Ty robisz to co robisz? Czy to wynika z milosci, czy z litosci, czy z checi przebaczenia, czy checi pomocy, czy moze egoizmu, czy moze zachowania jakiegos obrazu? Mnie sie troche wydaje ze podajesz takie "hasla" o rodzinie i dzieciach. Byc moze sobie nawet czy do konca nie uswiadamiasz powodow swojego postepowania. Zastanow sie nad tym.
Odpowiem Ci krótko na to pytanie, żona pytając mnie o to czy może wrócić, nie wiedziała jakiej odpowiedzi może sie spodziewac. Rozmawiala wczoraj ze swoja bratowa i z rozmowy wyniklo, ze to iż pozwolilem jej na to wynikaz jednej prostej przyczyny, bo ja ja kocham, bo szanuje jako czlowieka, bo jestem swiadomy moich decyzji. One jak wczoraj rozmawialy, to dotarlo do zony, ze to nie tylko puste slowa o uczuciu do niej byly, co mi oczywiscie zarzucala, tylko faktycznie tak jest. Ja wiem z czym przyjdzie mi sie zmierzyc i to nie tylko w domu ale i na zewnatrz, bo doskonalym przykladem na to jest to forum, gdzie co niektorzy zhechali mnie wczoraj i dzisiaj bezlitosnie, ale coz taka decyzje podjalem i to ja poniose jej konsekwencje dobre lub zle.
1,056 2015-03-24 13:10:30 Ostatnio edytowany przez maniek_z_maniek (2015-03-24 13:11:10)
maniek_z_maniek napisał/a:Piotr74 napisał/a:Witam. Maniek co uważasz za pełną autorefleksje. Żona mnie wczoraj wielokrotnie przepraszała, mówiła, że żałuje tego co zrobiła, że nie powinna do tego dopuścić. Rozumie, że skrzywdziła wiele osób. Czeka nas w najbliższyvweekend bardzo ciężka rozmowa, uprzedziłem ją, że ma mi odpowiedzieć na wszystkie moje pytania, bez żadnego owijania w bawełnę i lawirowania. Ja mam prawo pytać, a ona ma obowiązek mi na wszystko odpowiedzieć, tak aby po tej rozmowie nie było żadnych nie wyjaśnionych spraw. Zmieniła wczoraj nr telefonu, stara kartę przy mnie zniszczyla. Widzę, że inaczej sie zachowuje. Moje warunki które wcześniej podawałem, będą po kolei egzekwowane, tu nie będzie zmiłuj. To, że jest w domu nie oznacza, że o wszystkim zapomniałem i wybaczyłem, do tego droga daleka. I wcale nie jest powiedziane, że tak się stanie. A co do konsekwencji, lub ich braku, chyba co poniektórzy nie zaówarzają, że ona już poniosła spore konsekwencje swojego postępowania, bo czymże jest jej wykluczenie z najbliższej rodziny, z kontaktów ze znajomymi, negatywna opinia ze szkoly, która dzis odebralem. Ona przez dlugi czas, jak nie do konca życia bedzie musiala życ z latka niewiernej zony, ktora dla kochanka zostawila dzieci.
Mamy zupelnie inne wzorce wiec tego nie da sie do konca wytlumaczyc. Zastanow sie jednak nad tym co pisalem o wzorcach. To moim zdaniem jest wazne, chocby potem poprzez odpowiednie wytlumacznie postaw przed swoimi dziecmi, czy zmierzenie sie z buntem dzieci, ktore moga odpowiedziec, ze przeciez robie to co robiles Ty, robila matka, itp. Moze po prostu jest tak, ze jestes "odpowiednim" czlowiekiem na swoim miejscu z "odpowiednia" osoba, bo wasze zycie jest efektem wczesniejszych ustalen, ktore podjeliscie jako "dusze", co mozna okreslic jako przeznaczenie. Jednak, rozwazajac to, powinienes sobie postawic pytanie, czy wiedzac to wszystko co sie stalo, majac kiedys wybor, powtorzyl bys juz swiadomie swoje wczesniejsze i obecne doswiadczenie, zapytac sie siebie o to, chocby po to, zeby lepiej zrozumiec siebie.
Moja relfeksja nad wasza obecna sytuacja jest prosta. Albo bowiem calkiem "poprawnie" odrabiacie swoja lekcje karmiczna, albo jest to obraz totalnej manipulacji, w wiekszosci zony. Poniewaz nie jestem w stanie stwierdzic w tej chwili jak jest naprawde, wole ograniczyc swoja obecnosc w tym watku do minimum. Nie jestes herosem, wiec sie nie porownuj, ale w Quo Vadis jest taka sytuacja gdzie ukzyzowany przez Rzymian mezczyzna kolejny raz przebacza drugiemu, przez ktorego zginela jego zona, a tamtem sie nawraca. Moze waga przebaczenia, jest w stanie doglebnie zmienic kogos?
Jednak obojetnie od tego co robimy, licza sie przede wszystkim intencje. Dlatego sluszne sa rozwazania dlaczego robi to co robi Twoja zona. Ale czy Ty stawiasz sobie pytanie i szukasz odpowiedzi dlaczego Ty robisz to co robisz? Czy to wynika z milosci, czy z litosci, czy z checi przebaczenia, czy checi pomocy, czy moze egoizmu, czy moze zachowania jakiegos obrazu? Mnie sie troche wydaje ze podajesz takie "hasla" o rodzinie i dzieciach. Byc moze sobie nawet czy do konca nie uswiadamiasz powodow swojego postepowania. Zastanow sie nad tym.
Odpowiem Ci krótko na to pytanie, żona pytając mnie o to czy może wrócić, nie wiedziała jakiej odpowiedzi może sie spodziewac. Rozmawiala wczoraj ze swoja bratowa i z rozmowy wyniklo, ze to iż pozwolilem jej na to wynikaz jednej prostej przyczyny, bo ja ja kocham, bo szanuje jako czlowieka, bo jestem swiadomy moich decyzji. One jak wczoraj rozmawialy, to dotarlo do zony, ze to nie tylko puste slowa o uczuciu do niej byly, co mi oczywiscie zarzucala, tylko faktycznie tak jest. Ja wiem z czym przyjdzie mi sie zmierzyc i to nie tylko w domu ale i na zewnatrz, bo doskonalym przykladem na to jest to forum, gdzie co niektorzy zhechali mnie wczoraj i dzisiaj bezlitosnie, ale coz taka decyzje podjalem i to ja poniose jej konsekwencje dobre lub zle.
No tak, ale jesli Ona Cie nie kocha to z tej maki chleba i tak nie bedzie w dluzszej perspektywie. Widzisz, w momencie zdrady tej milosci raczej nie ma (chyba ze jest to poligamista, ale to realnie niewielki odsetek ludzi). Pokochac trzeba od nowa, a na to potrzeba czasu. Nie twierdze ze to nie jest mozliwe, ale ta nowa milosc, def. poczatek nowego-starego zwiazku oraz nowe relacje, oparte na innych zasadach. To jakbyscie sie spotkali od nowa i tak to powinienes widziec. Jesli tylko cokolwiek wroci do starego, to mozesz zegnac sie z tym, ze bedzie to "prawdziwy" zwiazek. Byc moze wobec wzorcow ktore miala zona, Ona bardzo chce pokochac. Moze (ale nie musi, to pokaze czas 2-4 lata) szukac odpowiedzi tylko w waszym malzenstwie. Starac sie rozumiec siebie, dzieci i Ciebie. Powinnac jednak widziec nie tyle co Twoje wyrzuty ale Twoje cierpienie. Powinna w koncu wzbudzic zal w sobie. Ale czy bedzie tak jak byc powinno, to nie mam pojecia.
1,057 2015-03-24 13:32:34
Maniek to co teraz napisales to doskonale ujecie tego jak to powinno wygladac, ja nie zamierzam robic wyzutow zonie, jestem od tego daleki, chce z nia przeprowadzic jedna szczera rozmowe, i pozniej starac sie do tematu nie wracac, nie szukac konfliktu i nie rzozdrapywac ran. Chce zaxzac wszystko od nowa, zobaczymy jak ona do tego podejdzie, od jej postawy zakezy bardzo duzo.
1,058 2015-03-24 13:58:58
Piotrze,
Wiele obelg zniosłeś po swojej decyzji i nie dziw się im, ponieważ wiele z tych osób zostało skrzywdzonych i nie wierzy, że po czymś takim może się udać.
Moje doświadczenia są inne.
Wiele odwagi wymagać będzie od Ciebie stanąć przed rodziną znajomymi na żywo i powiedzieć im, tak wiem jestem rogaczem, ale wybaczam i próbujemy raz jeszcze. Na taką odwagę stać tylko prawdziwego mężczyznę..
Nie wiem, czy Wam się uda, to zależy głównie od Twojej żony, ale trzymam za Was kciuki i pragnę abyście byli na tym forum przykładem, że da się razem żyć szczęśliwie po zdradzie kobiety :-)
Powodzenia i masz jaja :-)
1,059 2015-03-24 14:18:39 Ostatnio edytowany przez ryba81 (2015-03-24 14:41:16)
Maniek to co teraz napisales to doskonale ujecie tego jak to powinno wygladac, ja nie zamierzam robic wyzutow zonie, jestem od tego daleki, chce z nia przeprowadzic jedna szczera rozmowe, i pozniej starac sie do tematu nie wracac, nie szukac konfliktu i nie rzozdrapywac ran. Chce zaxzac wszystko od nowa, zobaczymy jak ona do tego podejdzie, od jej postawy zakezy bardzo duzo.
Piotrze ja troche nie wierze w to co czytam . Ty na prawdę uważasz ze jedna rozmowa wam w pomoże/coś wyjaśni ??? Mam nadzieje że użyłeś tylko skrótu myślowego.
Powiem Ci z własnego doświadczenia.Miałam jak ty przygotowane papiery rozwodowe. Zanim dałam szanse mężowi ( po romansie ) rozmowy trwały ponad 3mc jak nie dłużej. A ja dalej nie wiedziałam w którą stronę pójść. Wciąż nowe pytania , wciąż wątpliwości co do jego osoby, czego Ja chce. Przez pierwsze mc byłam juz tak " znieczulona " emocjonalnie że nawet skok na bungee ( mam lęk wysokości ) kompletnie nie zrobił na mnie żadnego wrażenia. Zero strachu , lęków, obaw , radości , brak adrenaliny. Kompletnie nic nie czułam. Byłam tylko ciałem fizycznym funkcjonującym w otoczeniu.Po pół roku zdecydowałam dam Nam szanse skoro mąż również tego chciał ale ja nie gwarantuje NIC. Moze na wyjdzie może nie . Dlatego nie mieści mi sie trochę w głowie jak Ty chcesz po jednej rozmowie ZACZĄĆ WSZYSTKO O NOWA.
Juz pisałam wyżej : Współczuje Ci tego nadchodzącego czasu .....
Stoję w rozkroku, z jednej strony chciałbym żeby żona wróciła, a z drugiej strony nachodzą mnie myśli, że jeśli się rozwiodę, to dostanę od losu szansę na ułożenie sobie życia z kobietą która była zawsze dla mnie ważną osobą.
I cięgle Ta ex powracająca w Twojej głowie
1,060 2015-03-24 14:24:55 Ostatnio edytowany przez EXTRA_terrestrial (2015-03-24 14:36:04)
Fatalnie się stało, że nie "wytrzymała" z kochankiem do pierwszej rozprawy rozwodowej z orzeczeniem o jej wyłącznej winie i przydzieleniem opieki nad dziećmi - i mieszkania Tobie.
Teraz gdy ten come back nie wyjdzie....
[A nie wyjdzie bo:
-kocha tamtego
- i tak skontaktuje się gdy będzie chciała, gwarantuję, że jego adres , nr telefonu i GG będą ostatnimi rzeczami jaki zapomni w życiu
-jak nie tamten - będzie następny - nie przeszła psychoterapii, nie zwiększyłą jej się liczba komórek mózgowych, nie ma empatii nie będzie chciała pracować nad sobą - jej charakter się nie zmienił
- nawet jak pójdziecie na terapię - pierwsze kilka sesji z psychoterapeutą i ON BĘDZIE WIDZIAŁ TO SAMO CO MY - i powie wam o tym - nie będzie chciała tego kontynuować
-nie szanuje cię za to co zrobiłeś ani za nic innego - traktuje to jako objaw słabości, widzi w tym najwyżej możliwość finansowego wykorzystania ciebie
- robi to aby nie odrzuciło jej otoczenie zatem WBREW SOBIE i nie z wewnętrznej potrzeby, tylko przygnieciona pogardą, niechęcią, odrzuceniem rodziny i waszych wspólnych znajomych
- itd. nie chce mi się pisać o tym co tu powtarzano]
.... więc gdy to nie wyjdzie - bo zaczną się z jej strony zachowania prowokujące agresję: unikanie seksu (nie od razu jak słusznie pisze Elle),na początku może strzeli sobie nawet dziecko(włąszcza jeśli to wariant poniżej), wieczne niezadowolenie (za dużo pracujesz, za mało pracujesz, za dużo wydajesz na siebie-nie dbasz o siebie - patrz listę, którą kiedyś zrobił tu After). No i przecież OGRANICZASZ ją, śledzisz, jesteś zazdrosny, nastawiasz dzieci (pal diabli że same się nastawiły bo nie są ślepe), nie wyrączasz jej - albo nie dajesz jej nic zdecydować, dajesz za mało na dom (choć 99% populacji daje mniej) itp.
Więc po kilku miesiącach takich gierek - będzie już mogła się rozwodzić za winą OBUSTRONNA. Jeśli będzie sprytna - z Twojej winy - myślisz że żartuję?
Jeśli będziesz się upierał wrzucę link do bloga faceta z którego zrobiono pedofila /przemocowca i stracił opiekę nad dzieckiem. ;-)
A nawet jeśli nie - i rzeczywiście nie przygotowuje gruntu pod rozwód?
Można żyć w małżeństwie z osobą która cię nie kocha i ma w D.... ale to marna satysfakcja. Każdy dzień - dzień Twojego życia, którego nikt ci nie zwróci i nie cofnie do punktu zero będzie dniem straconym. Każdy miesiąc... każdy kolejny rok... upływające w wiecznym przygnębieniu, braku pozytywnej "iskry" jaką daje obecność kochającej osoby... Jeśli kochała innego tak bardzo jak piszesz to już nie kocha ciebie - nawet gdy tamten "jej przejdzie" nie oznacza że wróci miłość do ciebie. To tak nie działa. Z pierwszym pocałunkiem była już gdzie indziej...
Bardzo mi przykro, że zgotowałeś sobie taki smutny los bo wbudziłeś wiele mojej sympatii :-(
1,061 2015-03-24 15:02:08
A gdzie konsekwencja wyborów?
1,062 2015-03-24 15:06:54 Ostatnio edytowany przez maniek_z_maniek (2015-03-24 15:07:16)
A gdzie konsekwencja wyborów?
Konsekwetne postepowanie na podstawie podjetej decyzji czy skutki wyborow? A tak na marginesie zeby byla konsekwnecja decyzji to musi ta decyzja najpierw zapasc.
1,063 2015-03-24 15:18:10 Ostatnio edytowany przez je veux (2015-03-24 15:23:05)
je veux napisał/a:A gdzie konsekwencja wyborów?
Konsekwetne postepowanie na podstawie podjetej decyzji czy skutki wyborow? A tak na marginesie zeby byla konsekwnecja decyzji to musi ta decyzja najpierw zapasc.
A nie padła ta decyzja z obu stron: ona, ze wraca, on- ze ja przyjmuje etc?
Chyba, ze cos przeoczylam..
1,064 2015-03-24 15:41:38 Ostatnio edytowany przez NieZnamSiebie (2015-03-24 15:51:03)
A ja Piotrze bez zbędnych spekulacji, bez książkowych regułek, bez oceniania Twoich decyzji.
Wszystko już zostało powiedziane, nawet nieco ponad, reszta w Twoich rękach.
Powiem wyłącznie ze swojego doświadczenia.
Ja nie odeszłam do kochanka. Jak tylko mąż wyprowdził się z domu, bardzo szybko mózg powrócił na właściwe miejsce.
Rozpoczął się monotonny proces naprawy naszego związku.
I nie, to nie było na zasadzie: okey droga żonko, widzę że zrozumiałaś swoje błędy, wprowadzam się do ciebie na nowo...zobaczymy jak będzie, bo dzieci, bo ty i ja(nie zrozumiałabym wtedy nic....cieszyłabym, że się udało. Ale czy poniosła konsekwencje, odczuła rozmiar krzywd? Nie. W życiu. To tak nie działa).
Długo nie wiedzieliśmy co między nami będzie i jak....nie było mowy o powrocie ot tak...ba, bałabym się Go o to nawet zapytać, bo to ja Go skrzywdziłam i to miała być Jego decyzja, nie moja- niewiernej żony, która szukając własnego "szczęścia", zapomniała o tym, co najważniejsze.
Mnóstwo rozmów, mnóstwo złych chwil, wątpliwości i oczekiwań. I wiesz, udało się.
Nie zapomnę dnia w którym mąż powiedział, że chce spóbować.
Postawił jednak jeden warunek....jeśli cokolwiek kiedykolwiek wzbudzi Jego podejrzenia, więcej szans nie będzie.
Uczyliśmy się siebie na nowo i było dobrze. Było lepiej.
Widzisz, tylko z nami-kłamcami i zdadzaczami tak bywa, że gdzieś tam pozostawiamy niedomkniętą furtkę.
Tą moją było zatajenie bardzo ważnego faktu, choć wszystko miało/powinno opierać się na szczerości i uczciwości (zrobiłam to w dobrej wierze, nie chciałam Go bardziej ranić wiedząc jednocześnie, że jest facetem, z którym chcę spędzić resztę życia. On sam zresztą wiedział, że się mocno zmieniłam. Obiecałam jednak szczerość, zatem czy tak do końca??)
Fakt wypłynął. Mąż dotrzymał słowa.
Nie jesteśmy razem już od jakiegoś czasu.
Jak jest?
Ano nijak...ale wiem że to najlepsza, z możliwych dla Niego, decyzja. Czy będąc ze mną, nawet dla dobra dzieci, byłby szczęśliwy? Nie byłby....czy dzieci byłyby szczęśliwe? Wątpię.
Czy ja bym była? Nie. Bo już nie jestem wstrętną egoistką i sprawiałoby mi ból patrzenie na Niego z myślą, że może właśnie teraz nie dają mu spokoju TE myśli.
Ma to się jakoś do Twojej żony?
1,065 2015-03-24 15:51:40
Piotr74 napisał/a:Maniek to co teraz napisales to doskonale ujecie tego jak to powinno wygladac, ja nie zamierzam robic wyzutow zonie, jestem od tego daleki, chce z nia przeprowadzic jedna szczera rozmowe, i pozniej starac sie do tematu nie wracac, nie szukac konfliktu i nie rzozdrapywac ran. Chce zaxzac wszystko od nowa, zobaczymy jak ona do tego podejdzie, od jej postawy zakezy bardzo duzo.
Piotrze ja troche nie wierze w to co czytam . Ty na prawdę uważasz ze jedna rozmowa wam w pomoże/coś wyjaśni ??? Mam nadzieje że użyłeś tylko skrótu myślowego.
Powiem Ci z własnego doświadczenia.Miałam jak ty przygotowane papiery rozwodowe. Zanim dałam szanse mężowi ( po romansie ) rozmowy trwały ponad 3mc jak nie dłużej. A ja dalej nie wiedziałam w którą stronę pójść. Wciąż nowe pytania , wciąż wątpliwości co do jego osoby, czego Ja chce. Przez pierwsze mc byłam juz tak " znieczulona " emocjonalnie że nawet skok na bungee ( mam lęk wysokości ) kompletnie nie zrobił na mnie żadnego wrażenia. Zero strachu , lęków, obaw , radości , brak adrenaliny. Kompletnie nic nie czułam. Byłam tylko ciałem fizycznym funkcjonującym w otoczeniu.Po pół roku zdecydowałam dam Nam szanse skoro mąż również tego chciał ale ja nie gwarantuje NIC. Moze na wyjdzie może nie . Dlatego nie mieści mi sie trochę w głowie jak Ty chcesz po jednej rozmowie ZACZĄĆ WSZYSTKO O NOWA.
Juz pisałam wyżej : Współczuje Ci tego nadchodzącego czasu .....
Piotr74 napisał/a:Stoję w rozkroku, z jednej strony chciałbym żeby żona wróciła, a z drugiej strony nachodzą mnie myśli, że jeśli się rozwiodę, to dostanę od losu szansę na ułożenie sobie życia z kobietą która była zawsze dla mnie ważną osobą.
I cięgle Ta ex powracająca w Twojej głowie
Rybko,
Wszystko, co napisałaś to prawda.
Sęk w tym, że Piotr nie miał czasu zastanowić się nad swoimi uczuciami, zbyt bardzo był zajęty kombinowaniem, w jaki sposób pozbyć się kochanka aby przywrócić dawny porządek świata i przejąć kontrolę.
Wszystko się zmieni, gdy zamiast kombinować, jak odzyskać kontrolę zacznie czuć.
Pamiętasz całą akcję, którą przeprowadziłaś?
Pamiętasz na jakiej adrenalinie wówczas działałaś?
Pamiętasz jak chciałaś doprowadzić do sytuacji, którą kontrolowałabyś?
Pamiętasz do czego byłaś zdolna i na co byłaś gotowa, aby przejąć kontrolę?
Pamiętasz moment, jak wydawało się Tobie, że najgorsze już za Tobą a dopiero potem okazało się, że to była tylko przygrywka?
W tym miejscu jest Piotr.
On jeszcze nie rozumie, nie wie, co teraz nastąpi.
Ja też mu współczuję okresu, który przed nim, a w którym uczucia i emocje zaczną grać pierwszoplanową rolę, ale chyba nie ma sensu dziwić mu się, przestrzegać go i kpić - tylko go do tego przygotować.
Dlatego dobrze, że Ty, takata i Maniek piszecie, jak to wygląda mniej więcej w realu.
Ryba, pamiętasz naszą wymianę spostrzeżeń jak dobrze, że nas wówczas nie było na forum, bo dzisiaj byłybyśmy po rozwodach?
1,066 2015-03-24 20:46:20
Dobry wieczór
Witaj Piotr
Wróciła głównie ze względu na dzieci
Ten jej tekst położył mnie całkowicie.
Życzę Tobie(nie Wam, nie jej ale wyłącznie Tobie) powodzenia, szerokości i jak najlepiej..
Naprawdę podziwiam Twój sposób myślenia, tok rozumowania i postępowania.
Bo widzę, że kompletnie nic, a nic nie zrozumiałeś z tego co pisałem ja i co pisali inni
Sorki ale zabrałeś się za temat całkowicie od dupy strony!
Po pierwsze..
Nikt nie jest niczyją własnością, szanowny Panie Piotrze...
I nie masz do czynienia ani z pozbawioną mózgu istotą, ani z małym dzieckiem.
A tak ją cały czas traktujesz, co bardzo wyraźnie widać w tym co piszesz i jak szukasz dla niej alibi, jakiegoś usprawiedliwienia..
Gówno prawda,
Ona jest i byłą w pełni świadoma tego co robiła i robi!
Jest wyrachowana, pozbawiona jakiejkolwiek empatii dorosłą kobietą. Pamiętasz, jak pisałem, że zdrajca to tchórz?
Ona jest tego tylko potwierdzeniem. To co od razu się rzuca w oczy.
Ona nie wróciła do Ciebie lecz wynika to z najzwyklejszej kalkulacji, pod wpływem nacisków i strachu przed ostracyzmem, ale na pewno nie było to jej świadomym wyborem spowodowanym poczuciem winy!
Pamiętasz, jak pisałem, że to kobieta i zawsze chce mieć sytuację pod kontrolą?
Właśnie Ty jej na to pozwalałeś, dając możliwość niemal stałego kontaktu z Tobą i pozwalając jej na powrót nie na kolanach lecz z podniesioną głową.
Po drugie, do miłości nikogo się nie zmusi, a Ty to chcesz osiągnąć,..
To, że Ty ją kochasz, a właściwiej będzie: kochasz jej obraz sprzed zdrady, w tym momencie nie ma najmniejszego znaczenia.
Tej kobiety już nie ma i nigdy już nie będzie.. To już jest zupełnie inna osoba. O tamtej zapomnij jak najszybciej i zacznij widzieć jej prawdziwe oblicze.
Nie da się Piotr kochać za dwoje,
Nie da się samemu zbudować nowego związku ..
A z nią, możesz mi wierzyć i być tego pewnym, cały ciężar spadnie na Ciebie.
To już pokazujesz wyraźnie, twierdząc, wręcz składasz jej deklaracje, że odbędzie jedna rozmowa i nie będziesz już nigdy do tego wracał?
Idziesz dokładnie takim tokiem rozumowania, jaki jest jej na rękę!
Bo o to właśnie wszystkim qrewnom zawsze chodzi..
Abyś się zamknął i do tego nie wracał. Bo one chcą mieć święty spokój?
Zamiatasz sprawę chłopaku pod dywan?
Postępuj tak dalej, a powtórkę masz jak w banku!
Masz do czynienia z kobietą, która odpłynęła, która oświadcza Tobie że Ciebie nie kocha, że kochanek tkwi w jej głowie
Przecież to nie ja powiedziałem Tobie w oczy tylko nie kto inny jak ona
Dlatego napisałem, że przegrałeś jako mężczyzna, jako mąż
Dlatego przegrałeś swoje życie.
Choćbyś na rzęsach tańczył, nie wymażesz z jej głowy ani tego zajebistego seksu, jaki miała z kochankiem, ani tych wszystkich czułych słów jakie do niej mówił, ani też tych wszystkich dni, jakie z nim spędziła..
Każda chwila, seks z nią zarówno w jej, jak i Twojej głowie, to będzie zawsze rywalizacja z kochankiem, ciągłe porównywanie Ciebie z nim.
I będziesz tą rywalizację jeszcze długo przegrywać...
Dopiero dotrze jeszcze do Ciebie to co się tak naprawdę stało...
A tego, że dotrze możesz być pewien...
Co gorsza, ponieważ nie dałeś sobie czasu na chłodną analizę, odcinając ją od kontaktu z Tobą, dotrze to do Ciebie z podwójną siłą...
Póki co nadal jesteś jeszcze w szoku i widać wyraźnie, że akurat logiczne myślenie kompletnie u Ciebie nie funkcjonuje.
Nie dociera do Ciebie i nie potrafisz lub nie chcesz zobaczyć tego spustoszenia jakiego ona dokonała....
Twierdzisz, że poniosła konsekwencje? Nie gadaj tutaj takich głupot!
Bo ja twierdzę, że ona na razie nie poniosła żadnych...
To co Ty nazywasz konsekwencjami, akurat ona tak jak miała wcześniej w dupie, tak nadal ma....
Może tego nie kumasz, ale to co napisałeś:
Ona przez długi czas, jak nie do końca życia będzie musiała żyć z latka niewiernej zony, która dla kochanka zostawiła dzieci
. Dotyczy nie jej jak mysłisz, lecz wyłącznie Ciebie.
To Ty będziesz musiał się zmierzyć z łatką rogacza i łosia, który ma za żonę kobitę, która pod wpływem byle bajeru udostępnia swoje krocze,
To Twoje dzieci będą się musiały zmierzyć z tym, że inne będą jej palcami wytykać, że mają taką matkę, która bezkarnie przyprawia rogi ich ojcu,
Nie twierdź, że wiesz, z czym się przyjdzie Tobie zmierzyć.... Bo uwierz mi, naprawdę nie wiesz o czym mówisz.
Wierzysz w to co ona teraz mówi, jak to bardzo żałuje, że zrozumiała, ile krzywdy wyrządziła?
To wierz sobie dalej w jej słowa! Bo wierzyć zdrajcy to już nie naiwność.
To wręcz głupota!
To, że zmieniła numer telefonu, że zniszczyła przy Tobie kartę SIM nie znaczy dosłownie nic.
Zdrajcy uczą się bardzo szybko i są mistrzami logistyki. Absolutnie nie wierzę, że ona się z nim nie skontaktuje?
Już raz postawiłeś ultimatum. I co ?
Nadejdzie jednak ten dzień, gdy staniesz przed lustrem..
I zadasz sobie najważniejsze pytania swojego życia...
Kurwa. co Ty robisz ze sobą człowieku? Dla kogo to poświęcenie?
Za czym i za kim Ty tak tęskniłeś?
Za tym co było? Przecież tego już nie ma i nigdy nie wróci!
Za kimś, kogo już nie ma?
To przecież bez sensu!
Jaki przykład dajesz swoim synom jako ojciec, facet.. Jako mężczyzna...
Że można napluć mi w twarz, a ja w imię wzniosłych idei będę udawać, że to pada deszcz?
Jak chcesz nauczyć tego małego człowieka jednego z drugim szacunku do siebie, skoro sam się nie szanujesz?
Tylko może się okazać, że tak jak pisałem, będzie już dla Ciebie za późno
Piotr,
Naiwna wiara, upór tylko dlatego, aby coś udowodnić to nie oznaka męskości ani mądrości...
Wręcz odwrotnie?
Oznaką mądrości zawsze jest umiejętność uczenia się na cudzych błędach, a nie uczenie się na swoich...
Niestety, bardzo znikoma ilość ludzi wierzy i stosuje się do rad napisanych na portalu.
Większość mając świadomość, do czego to może doprowadzić i tak podąża swoją ścieżką.
Po prostu do pewnych decyzji każdy musi dojrzeć sam a jego wiara jest przeogromna.
Popełnia się przez to całe mnóstwo dziwacznych błędów. Rozum krzyczy jednak NIE ale serce i tak ściska.
Dopiero po pewnym czasie, kiedy stajemy się cieniem samego siebie, wypruci z emocji, dociera do nas prawdziwy obraz tego, co się stało .
Dobrze kiedy będzie to parę miesięcy i jest jeszcze odrobina siły i silnej woli aby odejść,
Gorzej jest, gdy przyzwyczaimy się do sytuacji, pogrążamy się coraz bardziej i trwa to latami.
Wtedy zmiany w naszej psychice zachodzą na tyle ogromne, że później mało realna jest szansa na normalne życie.
90 % ludzi i tak chce pożywić się jeszcze tą odrobiną nadziei.
Ale jedno jest pewne- trzeba wszelkimi sposobami się starać oddzielić serce od rozumu.
Tłumaczy się, wybiela zdrajców, bo przecież jest akurat ona/on jest inna/y, tylko się pogubił/a
I obojętnie co by się stało, to wiąże nas przecież miłość.
Jakież to piękne i romantyczne ?..
Ale tak naprawdę podświadomie przecież doskonale wiesz, że to jest czysty absurd!
Bo to co robiła temu całkowicie przeczy!
Jednak serce, ta odrobina nadziei wmawiają nam że jest inaczej.
Po prostu chcemy w to wierzyć, więc oszukujemy samych siebie.
To, że Twój związek Piotr to fikcja i nic z tego nie będzie to fakt oczywisty.
A ci co twierdzą inaczej, raczej są niepoprawnymi optymistami niż realistami.
Więc masz do wyboru:
Godzisz się z tym, co się stało i będziesz żył wyłącznie w układzie jaki ona zaproponowała ale tak naprawdę bez miłości, bo są dzieci- a na to się zanosi?
Albo odchodzisz i układasz sobie życie na nowo, z dala od qurewny
Jak uda się Tobie z tej jajecznicy, jaką z zrobiła z Twoich, z powrotem zrobić jajka i znajdą się na swoim miejscu, wtedy może to zrozumiesz?
Chcesz aby ona zaczęła walczyć o Ciebie, o otrzymanie szansy?
To zafunduj jej potężny wstrząs,
Musisz jej dostarczyć taką dawkę adrenaliny, że poczuje naprawdę, realnie, że jej się grunt pod nogami usunął i straciła dosłownie wszystko.
To nie mogą być słowa bez pokrycia, kolejno przesuwane granicę jak było do tej pory, tylko realne, konsekwentne działania z Twojej strony.
Musisz dosłownie ją przeczołgać po podłodze tak, aby na samo wspomnienie kochanka żygała jak kotka. Trzeba jej zafundować tak potężną huśtawkę emocjonalną, aby zrozumiała co zrobiła i że w każdej chwili straci osobę która mocno ją kochała.
A pierwszymi, prawdziwymi dla niej konsekwencjami tego co zrobiła Tobie i dzieciom są:
Zgadza się na całkowitą rozdzielczość majątkową i niekorzystny dla niej podział majątku
Bierze bezdyskusyjnie winę na siebie i zgadza się rozwód z wyłącznej jej winy?
Jeśli chcesz uniknąć powtórki, to niestety wbrew sobie musisz być w swoim postępowaniu konsekwentnym( nie tak jak było do tej pory) i bezwzględnym..
I na koniec..
W pewien szczególny sposób Ciebie podziwiam, bo zbudowałeś sobie jakąś dziwną konstrukcję myślową i próbujesz wbrew oczywistym faktom, wcisnąć to innym
Usiłujesz przekonać siebie i wszystkich dookoła, że z rogami Ci do twarzy i że czyni Cię to w pewien sposób lepszym. Oszukuj się dalej, mnie nie oszukasz
Najzwyczajniej w świecie nie dałeś sobie rady z tą sytuacją jaka Cię spotkała. Ona Ciebie po prostu przerosła.
Nie ma naprawdę w tym nic czego można by się wstydzić poza Twoim głupim uporem.
Bo musisz zrozumieć jedno,
Danie szansy to luksus.
Ale trzeba mieć i siłę, i władzę, żeby go wyegzekwować i żeby przyniósł efekty.
Paradoks polega na tym, że aby wybaczyć trzeba być w pełni gotowym, by umieć nie wybaczyć i w każdej chwili wykopać za drzwi.
Jesteś na to gotowy?
Chyba nie.
Bo taką gotowość buduje się latami.
Czy jest jakaś granica tego braku szacunku, braku miłości do siebie, którą ona może przekroczyć i jesteś w stanie powiedzieć sobie "dość"?
Przyjdzie może jednak taka chwila, gdy stwierdzisz, że wszystko się skończyło.
Dopiero wtedy będzie to początek Twojego nowego życia.
Miłego wieczoru życzę
1,067 2015-03-24 21:04:30
Spadlam ze stołka.. Dzisiaj dzień owocowy, ziem ostatnia juz mandarynke...
1,068 2015-03-24 21:09:36 Ostatnio edytowany przez O'kruszynka (2015-03-24 21:11:48)
Dobry wieczór.
Chyba trzeba potraktować to co się teraz u Piotra "dzieje" jako coś, co On MUSI przejść.
Tak jak Wielu z tu piszących (skoro Wielu to "przeszło", to PO COŚ przeszło... Piotr też znajdzie swoje "pocoś").
I tyle.
Cokolwiek się jeszcze do/na/wy-pisze to i tak Pani żona już tam jest. Mieszka, pije kawę, chodzi do pracy, patrzy na dzieci i One na Nią.
Jest tam.
i tak z żadnym kolejnym wpisem Piotr nie namyśli się: "o! w tył zwrot!". Tam już się toczy życie.
Może nieśmiało napiszę ... czekajmy.... na pytania Piotra, Jego niepewności, pochwalenie się z czegoś, albo przyznanie nie-/racji.
Przepraszam jeśli Kogoś uraziłam (bo może się mylę...)
Piotr Dobrej nocy
1,069 2015-03-24 21:39:39
Witaj After i cała reszta. Może niezbyt precyzyjnie się wyraziłem co do mojej rozmowy z żoną. Owszem chodziło mi o jedną poważną rozmowę w której ona ma mi odoowiedzieć na moje pytania, natomiast wiem, że z upływem czasu pojawią się kolejne i ona musi przyjąć do wiadomości, że będę zadawał niewygodne dla niej pytania, i jeżeli chce stopniowo odbudować choć część zaufania, to musi odpowiadać zgodnie z prawdą, bo każde jej kłamstwo prędzej czy później wychodziło. Ja jej nie przyjąłem z otwartymi ramionami i bukietem kwiatów. Traktuję ją dość obojętnie, nie oszczędzam jej, nie zaprzeczam kiedy mówi, że jest głupia, że to jej wina, wręcz ją w tym utwierdzam. Pokazuję jej jak egoistyczne było jej zachowanie, nie zamierzam jej głaskać po główce. Dzieci chciały 0, żeby matka wróciła, więc nie mogłem inaczej postąpić, bo ona by im powiedziała, że chce wrócić a ja jej nie pozwalam. Jak myślicie na kogo przelakyby swój gniew i żal. Chyba jest to dość oczywiste, szkoda, że żadne z was o tym nie pomyślało. Wcale nie jest mi lepiej po jej powrocie i pewnie macie rację, że szkoda, że nie wytrzymała do rozwodu z kochankiem. Ja na pewno, nie będę robił jednej rzeczy, którą do tej pory robiłem, nie będę jej pokazywał jak bardzo mi na niej zależy, poczuje z mojej strony coś zupełnie innego a muaniwicie wszystkojedność. Wiem, że takie podejście będzie jej przeszkadzało, bo nawet w smsach do kochasia skarżyła się kiedyś, że traktuję ją jak powuetrze. After dzięki za Twoje wpisy, ale wybacz nie zastosuję wszystkich Twoich rad, nie mówię tylko o tych dzisiejszych ale także o tych z poprzednich postów. Chcę sprubowac załatwić tę sprawę po swojemu. Jak coś to prerensje bede mial sam do siebie.
1,070 2015-03-24 21:43:50
Dobrej nocy O'kruszynko
1,071 2015-03-24 22:34:04
jeżeli chce stopniowo odbudować choć część zaufania, to musi odpowiadać zgodnie z prawdą, bo każde jej kłamstwo prędzej czy później wychodziło.
Zaufanie jest zerojedynkowe.A i tak nie będziesz miał z czym skonfrontować jej poprawki m do wersji numer n z dnia...
Ja na pewno, nie będę robił jednej rzeczy, którą do tej pory robiłem, nie będę jej pokazywał jak bardzo mi na niej zależy, poczuje z mojej strony coś zupełnie innego a muaniwicie wszystkojedność. Wiem, że takie podejście będzie jej przeszkadzało, bo nawet w smsach do kochasia skarżyła się kiedyś, że traktuję ją jak powuetrze.
Jej nie interesują Twoje uczucia tylko ich wpływ na osiągnięcie przez nią celu bądź nie.Zresztą ją takie szczeniackie afiszowanie się pustymi gestami w najlepszym wypadku będzie drażnić.Ona doskonale wie , jak bardzo Ci na niej zależy.Skoro Twoje uzależnienie od niej wygrało z honorem , szacunkiem do siebie etc.
Nie zwróciłem uwagi, przeglądając Twoją historię, czy ona jest zameldowana w tym mieszkaniu czy nie.Jeżeli jest ,to i tak wyjścia nie miałeś.Formalnie ma prawo do mieszkania razem z Wami.To jedyna chyba dobra strona.Sytuacja gdy ona wraca na siłę w asyście policji ,a Ty robisz sceny, byłaby chyba jeszcze gorsza.
I tytuł wątku powinien być chyba inny.
"Ratować męża z toksycznej miłości czy sobie odpuścić"
Ed65 pojechałeś
1,072 2015-03-24 23:04:21
To o co w końcu chodzi? Ekhm...
1,073 2015-03-24 23:28:23
Witaj After i cała reszta. Może niezbyt precyzyjnie się wyraziłem co do mojej rozmowy z żoną. Owszem chodziło mi o jedną poważną rozmowę w której ona ma mi odoowiedzieć na moje pytania, natomiast wiem, że z upływem czasu pojawią się kolejne i ona musi przyjąć do wiadomości, że będę zadawał niewygodne dla niej pytania, i jeżeli chce stopniowo odbudować choć część zaufania, to musi odpowiadać zgodnie z prawdą, bo każde jej kłamstwo prędzej czy później wychodziło. Ja jej nie przyjąłem z otwartymi ramionami i bukietem kwiatów. Traktuję ją dość obojętnie, nie oszczędzam jej, nie zaprzeczam kiedy mówi, że jest głupia, że to jej wina, wręcz ją w tym utwierdzam. Pokazuję jej jak egoistyczne było jej zachowanie, nie zamierzam jej głaskać po główce. Dzieci chciały 0, żeby matka wróciła, więc nie mogłem inaczej postąpić, bo ona by im powiedziała, że chce wrócić a ja jej nie pozwalam. Jak myślicie na kogo przelakyby swój gniew i żal. Chyba jest to dość oczywiste, szkoda, że żadne z was o tym nie pomyślało. Wcale nie jest mi lepiej po jej powrocie i pewnie macie rację, że szkoda, że nie wytrzymała do rozwodu z kochankiem. Ja na pewno, nie będę robił jednej rzeczy, którą do tej pory robiłem, nie będę jej pokazywał jak bardzo mi na niej zależy, poczuje z mojej strony coś zupełnie innego a muaniwicie wszystkojedność. Wiem, że takie podejście będzie jej przeszkadzało, bo nawet w smsach do kochasia skarżyła się kiedyś, że traktuję ją jak powuetrze. After dzięki za Twoje wpisy, ale wybacz nie zastosuję wszystkich Twoich rad, nie mówię tylko o tych dzisiejszych ale także o tych z poprzednich postów. Chcę sprubowac załatwić tę sprawę po swojemu. Jak coś to prerensje bede mial sam do siebie.
Przestań Piotrze ciągle zasłaniać się dziećmi. To jest Twój największy błąd w życiu jeżeli postanowiłeś używać dzieci jako karty przetargowej. Twój mózg gwałtownie się skurczył, ale poczekaj trochę to otworzą Ci się oczy jak stracisz wszystko z dziećmi włącznie. Wtedy będziesz naprawdę "gierojem". A Ty wcale nie musisz jej pokazywać że Ci na niej zależy, bo ona o tym doskonale wie i po cichu śmieje się z Ciebie i Twojej naiwności. Miałem Cię za faceta z jajami, ale widzę że jesteś po prostu tylko kalesonami.
1,074 2015-03-24 23:42:29 Ostatnio edytowany przez Elle88 (2015-03-24 23:48:01)
Nie sądzę by dalsze nasze wywody coś dały
Dokładnie pamiętam etap, na którym jest teraz mentalnie Piotr.
Po raz pierwszy w życiu ktoś zrobił mnie w u.. i kompletnie mnie ścięło z nóg. Ale już nawet nie to co ten ktoś zrobił, bo to nigdy nie o to chodzi, to wbrew pozorom kwestia wtórna - katalizator.
Chodziło zawsze i od początku o przepracowanie potrzeby sprawowania totalnej kontroli nad wydarzeniami w życiu, nad ludźmi, nad ich poczynaniami, uczuciami, emocjami, etc.
Wszystko też umiałam sobie (i wszystkim innym zainteresowanym ) bardzo rzeczowo, chłodno i do bólu logicznie wyjaśnić - jak autor czyni to teraz.
Jest swoim własnym adwokatem i niektóre argumenty dla niewprawnego 'widza' to majstersztyk manipulacji..sobą i swoimi emocjami Przekierowywanie ich i negacja, by na końcu zracjonalizować i uciec od jakichkolwiek wątpliwości, bo wątpliwości oznaczają opóźnienia w działaniu. A który obsesyjny kontroler może sobie na to pozwolić?
Stąd rozpaczliwe próby odzyskania godności, "wymazania rogów" poprzez udawanie, że można zacząć wszystko od początku praktycznie bez okresu przejściowego, udowadnianie SOBIE, że to było małe niedopatrzenie, które - jeśli mocno chwycę siebie za mordę, to będę mógł (prawie) poczuć, że mogę to kontrolować.
"To", czyli relacja, której tak naprawdę już w teraźniejszości nie ma.
Teraz Piotrowi, jak większości z nas po (krótkim) zrywie i powrocie wiarołomnych, wydaje się, że ta kontrolę odzyskał - z faktograficznego punktu widzenia wszystko mu się zgadza: żona w dom, dzieci w dom
Nie zgadzają się tylko emocje i uczucia, ale na to Piotr ma swój sposób i z cała energią (godna lepszej sprawy) "odstosunkował się" od nich, by nie mąciły mu jego planu.
Ale plan jest krótkowzroczny i nie uwzględnia równolegle kluczowych płaszczyzn. Czyli jest po prostu prowizoryczny, jak cały 'związek' w tej chwili.
Pozostaje patrzeć, jak punkt po punkcie Piotr zapisuje kolejną historie "z cyklu"..
1,075 2015-03-24 23:44:36
Piotr74 napisał/a:Witaj After i cała reszta. Może niezbyt precyzyjnie się wyraziłem co do mojej rozmowy z żoną. Owszem chodziło mi o jedną poważną rozmowę w której ona ma mi odoowiedzieć na moje pytania, natomiast wiem, że z upływem czasu pojawią się kolejne i ona musi przyjąć do wiadomości, że będę zadawał niewygodne dla niej pytania, i jeżeli chce stopniowo odbudować choć część zaufania, to musi odpowiadać zgodnie z prawdą, bo każde jej kłamstwo prędzej czy później wychodziło. Ja jej nie przyjąłem z otwartymi ramionami i bukietem kwiatów. Traktuję ją dość obojętnie, nie oszczędzam jej, nie zaprzeczam kiedy mówi, że jest głupia, że to jej wina, wręcz ją w tym utwierdzam. Pokazuję jej jak egoistyczne było jej zachowanie, nie zamierzam jej głaskać po główce. Dzieci chciały 0, żeby matka wróciła, więc nie mogłem inaczej postąpić, bo ona by im powiedziała, że chce wrócić a ja jej nie pozwalam. Jak myślicie na kogo przelakyby swój gniew i żal. Chyba jest to dość oczywiste, szkoda, że żadne z was o tym nie pomyślało. Wcale nie jest mi lepiej po jej powrocie i pewnie macie rację, że szkoda, że nie wytrzymała do rozwodu z kochankiem. Ja na pewno, nie będę robił jednej rzeczy, którą do tej pory robiłem, nie będę jej pokazywał jak bardzo mi na niej zależy, poczuje z mojej strony coś zupełnie innego a muaniwicie wszystkojedność. Wiem, że takie podejście będzie jej przeszkadzało, bo nawet w smsach do kochasia skarżyła się kiedyś, że traktuję ją jak powuetrze. After dzięki za Twoje wpisy, ale wybacz nie zastosuję wszystkich Twoich rad, nie mówię tylko o tych dzisiejszych ale także o tych z poprzednich postów. Chcę sprubowac załatwić tę sprawę po swojemu. Jak coś to prerensje bede mial sam do siebie.
Przestań Piotrze ciągle zasłaniać się dziećmi. To jest Twój największy błąd w życiu jeżeli postanowiłeś używać dzieci jako karty przetargowej. Twój mózg gwałtownie się skurczył, ale poczekaj trochę to otworzą Ci się oczy jak stracisz wszystko z dziećmi włącznie. Wtedy będziesz naprawdę "gierojem". A Ty wcale nie musisz jej pokazywać że Ci na niej zależy, bo ona o tym doskonale wie i po cichu śmieje się z Ciebie i Twojej naiwności. Miałem Cię za faceta z jajami, ale widzę że jesteś po prostu tylko kalesonami.
A więc odpowiedz mi konstruktywnie, co byś zrobił, jakiej odpowiedzi udzielił byś dzieciom, gdyby zapytały dlaczego nie chcesz pozwolić na powrót ich matki, skoro ona tego chce? Jakich argumentów byś użył, żeby Cię nie znienawidziły. Pamiętaj, że dzieci myślą innymi kategoriami niż dorośli. A to czy ona wie, że mi na niej zależy, nie sądzę, aby teraz była tego taka pewna. A kaleson nie używam
1,076 2015-03-25 00:03:13
Nie sądzę by dalsze nasze wywody coś dały
Dokładnie pamiętam etap, na którym jest teraz mentalnie Piotr.
Po raz pierwszy w życiu ktoś zrobił mnie w u.. i kompletnie mnie ścięło z nóg. Ale już nawet nie to co ten ktoś zrobił, bo to nigdy nie o to chodzi, to wbrew pozorom kwestia wtórna - katalizator.
Chodziło zawsze i od początku o przepracowanie potrzeby sprawowania totalnej kontroli nad wydarzeniami w życiu, nad ludźmi, nad ich poczynaniami, uczuciami, emocjami, etc.
Wszystko też umiałam sobie (i wszystkim innym zainteresowanym) bardzo rzeczowo, chłodno i do bólu logicznie wyjaśnić - jak autor czyni to teraz.
Jest swoim własnym adwokatem i niektóre argumenty dla niewprawnego 'widza' to majstersztyk manipulacji..sobą i swoimi emocjamiPrzekierowywanie ich i negacja, by na końcu zracjonalizować i uciec od jakichkolwiek wątpliwości, bo wątpliwości oznaczają opóźnienia w działaniu. A który obsesyjny kontroler może sobie na to pozwolić?
Stąd rozpaczliwe próby odzyskania godności, "wymazania rogów" poprzez udawanie, że można zacząć wszystko od początku praktycznie bez okresu przejściowego, udowadnianie SOBIE, że to było małe niedopatrzenie, które - jeśli mocno chwycę siebie za mordę, to będę mógł (prawie) poczuć, że mogę to kontrolować.
"To", czyli relacja, której tak naprawdę już w teraźniejszości nie ma.Teraz Piotrowi, jak większości z nas po (krótkim) zrywie i powrocie wiarołomnych, wydaje się, że ta kontrolę odzyskał - z faktograficznego punktu widzenia wszystko mu się zgadza: żona w dom, dzieci w dom
Nie zgadzają się tylko emocje i uczucia, ale na to Piotr ma swój sposób i z cała energią (godna lepszej sprawy) "odstosunkował się"od nich, by nie mąciły mu jego planu.
Ale plan jest krótkowzroczny i nie uwzględnia równolegle kluczowych płaszczyzn. Czyli jest po prostu prowizoryczny, jak cały 'związek' w tej chwili.Pozostaje patrzeć, jak punkt po punkcie Piotr zapisuje kolejną historie "z cyklu"..
1,077 2015-03-25 00:03:46 Ostatnio edytowany przez Piotr74 (2015-03-25 00:29:26)
Nie sądzę by dalsze nasze wywody coś dały
Dokładnie pamiętam etap, na którym jest teraz mentalnie Piotr.
Po raz pierwszy w życiu ktoś zrobił mnie w u.. i kompletnie mnie ścięło z nóg. Ale już nawet nie to co ten ktoś zrobił, bo to nigdy nie o to chodzi, to wbrew pozorom kwestia wtórna - katalizator.
Chodziło zawsze i od początku o przepracowanie potrzeby sprawowania totalnej kontroli nad wydarzeniami w życiu, nad ludźmi, nad ich poczynaniami, uczuciami, emocjami, etc.
Wszystko też umiałam sobie (i wszystkim innym zainteresowanym) bardzo rzeczowo, chłodno i do bólu logicznie wyjaśnić - jak autor czyni to teraz.
Jest swoim własnym adwokatem i niektóre argumenty dla niewprawnego 'widza' to majstersztyk manipulacji..sobą i swoimi emocjamiPrzekierowywanie ich i negacja, by na końcu zracjonalizować i uciec od jakichkolwiek wątpliwości, bo wątpliwości oznaczają opóźnienia w działaniu. A który obsesyjny kontroler może sobie na to pozwolić?
Stąd rozpaczliwe próby odzyskania godności, "wymazania rogów" poprzez udawanie, że można zacząć wszystko od początku praktycznie bez okresu przejściowego, udowadnianie SOBIE, że to było małe niedopatrzenie, które - jeśli mocno chwycę siebie za mordę, to będę mógł (prawie) poczuć, że mogę to kontrolować.
"To", czyli relacja, której tak naprawdę już w teraźniejszości nie ma.
Oj Elle ja doskonale wiem, że nie odzyskałem żadnej kontroli, głupi i zapatrzony w siebie nie jestem.Masz rację moje małżeństwo to w tej chwili jedna wielka prowizorka, sęk w tym, aby rozpocząć od nowa na solidnych fundamentach, bo inaczej to wszystko skończy się jedną wielką katastrofą budowlaną.Teraz Piotrowi, jak większości z nas po (krótkim) zrywie i powrocie wiarołomnych, wydaje się, że ta kontrolę odzyskał - z faktograficznego punktu widzenia wszystko mu się zgadza: żona w dom, dzieci w dom
Nie zgadzają się tylko emocje i uczucia, ale na to Piotr ma swój sposób i z cała energią (godna lepszej sprawy) "odstosunkował się"od nich, by nie mąciły mu jego planu.
Ale plan jest krótkowzroczny i nie uwzględnia równolegle kluczowych płaszczyzn. Czyli jest po prostu prowizoryczny, jak cały 'związek' w tej chwili.Pozostaje patrzeć, jak punkt po punkcie Piotr zapisuje kolejną historie "z cyklu"..
Jakiś babol jest na forum, bo wycięło to co napisałem.
Elle ja sobie doskonale zdaję sprawę, że nie mam żadnej kontroli, nie odzyskałem jej. Nasze małżeństwo tp prowizorka, jak słusznie zauważyłaś, też o tym wiem. Tyle, że ja chciałbym zacząć od solidnych fundamentów przebudowę tej prowizorki, jeśli mi się nie uda, to niestety skończy się to jedną wielką katastrofą budowlaną.
1,078 2015-03-25 00:14:18
Po przejściach 48 napisał/a:Piotr74 napisał/a:Witaj After i cała reszta. Może niezbyt precyzyjnie się wyraziłem co do mojej rozmowy z żoną. Owszem chodziło mi o jedną poważną rozmowę w której ona ma mi odoowiedzieć na moje pytania, natomiast wiem, że z upływem czasu pojawią się kolejne i ona musi przyjąć do wiadomości, że będę zadawał niewygodne dla niej pytania, i jeżeli chce stopniowo odbudować choć część zaufania, to musi odpowiadać zgodnie z prawdą, bo każde jej kłamstwo prędzej czy później wychodziło. Ja jej nie przyjąłem z otwartymi ramionami i bukietem kwiatów. Traktuję ją dość obojętnie, nie oszczędzam jej, nie zaprzeczam kiedy mówi, że jest głupia, że to jej wina, wręcz ją w tym utwierdzam. Pokazuję jej jak egoistyczne było jej zachowanie, nie zamierzam jej głaskać po główce. Dzieci chciały 0, żeby matka wróciła, więc nie mogłem inaczej postąpić, bo ona by im powiedziała, że chce wrócić a ja jej nie pozwalam. Jak myślicie na kogo przelakyby swój gniew i żal. Chyba jest to dość oczywiste, szkoda, że żadne z was o tym nie pomyślało. Wcale nie jest mi lepiej po jej powrocie i pewnie macie rację, że szkoda, że nie wytrzymała do rozwodu z kochankiem. Ja na pewno, nie będę robił jednej rzeczy, którą do tej pory robiłem, nie będę jej pokazywał jak bardzo mi na niej zależy, poczuje z mojej strony coś zupełnie innego a muaniwicie wszystkojedność. Wiem, że takie podejście będzie jej przeszkadzało, bo nawet w smsach do kochasia skarżyła się kiedyś, że traktuję ją jak powuetrze. After dzięki za Twoje wpisy, ale wybacz nie zastosuję wszystkich Twoich rad, nie mówię tylko o tych dzisiejszych ale także o tych z poprzednich postów. Chcę sprubowac załatwić tę sprawę po swojemu. Jak coś to prerensje bede mial sam do siebie.
Przestań Piotrze ciągle zasłaniać się dziećmi. To jest Twój największy błąd w życiu jeżeli postanowiłeś używać dzieci jako karty przetargowej. Twój mózg gwałtownie się skurczył, ale poczekaj trochę to otworzą Ci się oczy jak stracisz wszystko z dziećmi włącznie. Wtedy będziesz naprawdę "gierojem". A Ty wcale nie musisz jej pokazywać że Ci na niej zależy, bo ona o tym doskonale wie i po cichu śmieje się z Ciebie i Twojej naiwności. Miałem Cię za faceta z jajami, ale widzę że jesteś po prostu tylko kalesonami.
A więc odpowiedz mi konstruktywnie, co byś zrobił, jakiej odpowiedzi udzielił byś dzieciom, gdyby zapytały dlaczego nie chcesz pozwolić na powrót ich matki, skoro ona tego chce? Jakich argumentów byś użył, żeby Cię nie znienawidziły. Pamiętaj, że dzieci myślą innymi kategoriami niż dorośli. A to czy ona wie, że mi na niej zależy, nie sądzę, aby teraz była tego taka pewna. A kaleson nie używam
Ja bym użył prostych argumentów.
Drogie dzieci, to nie Wasza wina, ale wasz matka niestety jest moralnie gorsza od kobiet puszczających się pod latarnią, bo one to często robią aby przetrwać, a ona dla mrowienia między udami rozsypała naszą rodzinę i poszła w tango z innym. Nie mogę pozwolić na jej powrót bo dusiłbym się wiedząc że to coś jest blisko nas. Nie chcę abyście brały z niej przykład jako matki bo ona nie zasługuje na to aby tak siebie nazywać. Chcę abyście wiedziały, że nasza sytuacja w rodzinie nie jest normalna i tak prawdziwa rodzina wyglądać nie powinna. Chcę dla Was abyście kiedyś wiedzieli jakimi zasadami w życiu się kierować ale chora, toksyczna rodzina jest gorsza niż podzielona.
1,079 2015-03-25 00:23:04
Piotr74 napisał/a:Po przejściach 48 napisał/a:Przestań Piotrze ciągle zasłaniać się dziećmi. To jest Twój największy błąd w życiu jeżeli postanowiłeś używać dzieci jako karty przetargowej. Twój mózg gwałtownie się skurczył, ale poczekaj trochę to otworzą Ci się oczy jak stracisz wszystko z dziećmi włącznie. Wtedy będziesz naprawdę "gierojem". A Ty wcale nie musisz jej pokazywać że Ci na niej zależy, bo ona o tym doskonale wie i po cichu śmieje się z Ciebie i Twojej naiwności. Miałem Cię za faceta z jajami, ale widzę że jesteś po prostu tylko kalesonami.
A więc odpowiedz mi konstruktywnie, co byś zrobił, jakiej odpowiedzi udzielił byś dzieciom, gdyby zapytały dlaczego nie chcesz pozwolić na powrót ich matki, skoro ona tego chce? Jakich argumentów byś użył, żeby Cię nie znienawidziły. Pamiętaj, że dzieci myślą innymi kategoriami niż dorośli. A to czy ona wie, że mi na niej zależy, nie sądzę, aby teraz była tego taka pewna. A kaleson nie używam
Ja bym użył prostych argumentów.
Drogie dzieci, to nie Wasza wina, ale wasz matka niestety jest moralnie gorsza od kobiet puszczających się pod latarnią, bo one to często robią aby przetrwać, a ona dla mrowienia między udami rozsypała naszą rodzinę i poszła w tango z innym. Nie mogę pozwolić na jej powrót bo dusiłbym się wiedząc że to coś jest blisko nas. Nie chcę abyście brały z niej przykład jako matki bo ona nie zasługuje na to aby tak siebie nazywać. Chcę abyście wiedziały, że nasza sytuacja w rodzinie nie jest normalna i tak prawdziwa rodzina wyglądać nie powinna. Chcę dla Was abyście kiedyś wiedzieli jakimi zasadami w życiu się kierować ale chora, toksyczna rodzina jest gorsza niż podzielona.
I myślisz, że to jest odpowiedni język i argumenty dla 8 i 13 latka? Szczerze współczuję Twoim dzieciom, jeśli je masz jeżeli rozmawiasz z nimi w ten sposób. Czyli wedłóg ciebie miałem ich uświadomić czym ku....wo i jako przykład podać im ich matkę? Jak myślisz jak oni by się wtedy poczuli? Na jakim poziomie znalazłby się ich poziom samooceny?
1,080 2015-03-25 00:33:55
zaraz, zaraz. Wróciłeś do żony? w sensie żona wróciła?
1,081 2015-03-25 00:39:06
ezail napisał/a:Piotr74 napisał/a:A więc odpowiedz mi konstruktywnie, co byś zrobił, jakiej odpowiedzi udzielił byś dzieciom, gdyby zapytały dlaczego nie chcesz pozwolić na powrót ich matki, skoro ona tego chce? Jakich argumentów byś użył, żeby Cię nie znienawidziły. Pamiętaj, że dzieci myślą innymi kategoriami niż dorośli. A to czy ona wie, że mi na niej zależy, nie sądzę, aby teraz była tego taka pewna. A kaleson nie używam
Ja bym użył prostych argumentów.
Drogie dzieci, to nie Wasza wina, ale wasz matka niestety jest moralnie gorsza od kobiet puszczających się pod latarnią, bo one to często robią aby przetrwać, a ona dla mrowienia między udami rozsypała naszą rodzinę i poszła w tango z innym. Nie mogę pozwolić na jej powrót bo dusiłbym się wiedząc że to coś jest blisko nas. Nie chcę abyście brały z niej przykład jako matki bo ona nie zasługuje na to aby tak siebie nazywać. Chcę abyście wiedziały, że nasza sytuacja w rodzinie nie jest normalna i tak prawdziwa rodzina wyglądać nie powinna. Chcę dla Was abyście kiedyś wiedzieli jakimi zasadami w życiu się kierować ale chora, toksyczna rodzina jest gorsza niż podzielona.
I myślisz, że to jest odpowiedni język i argumenty dla 8 i 13 latka? Szczerze współczuję Twoim dzieciom, jeśli je masz jeżeli rozmawiasz z nimi w ten sposób. Czyli wedłóg ciebie miałem ich uświadomić czym ku....wo i jako przykład podać im ich matkę? Jak myślisz jak oni by się wtedy poczuli? Na jakim poziomie znalazłby się ich poziom samooceny?
Ja myślę że to jeszcze nie taki dramat. Ja pamiętam że mi nawet jak chodziłem do podstawówki to mama mówiła, że jak dziad zdradza to z kopa wyjazd na zbity pysk i dożywotni zakaz wstępu. Nie wspominam tego traumatycznie. Cieszę się że przekazali mi to jak powinna wyglądać rodzina. A teraz przyszedł czas, że sam mogę wcielić w życie te zasady.
1,082 2015-03-25 00:41:34
zaraz, zaraz. Wróciłeś do żony? w sensie żona wróciła?
A pewnie, że wróciła. Pan Rogacz właśnie zlizuje wszystko po kochanku i swoje frajerstwo zasłania "dobrem" dzieci.
1,083 2015-03-25 00:45:32
Piotr74 napisał/a:ezail napisał/a:Ja bym użył prostych argumentów.
Drogie dzieci, to nie Wasza wina, ale wasz matka niestety jest moralnie gorsza od kobiet puszczających się pod latarnią, bo one to często robią aby przetrwać, a ona dla mrowienia między udami rozsypała naszą rodzinę i poszła w tango z innym. Nie mogę pozwolić na jej powrót bo dusiłbym się wiedząc że to coś jest blisko nas. Nie chcę abyście brały z niej przykład jako matki bo ona nie zasługuje na to aby tak siebie nazywać. Chcę abyście wiedziały, że nasza sytuacja w rodzinie nie jest normalna i tak prawdziwa rodzina wyglądać nie powinna. Chcę dla Was abyście kiedyś wiedzieli jakimi zasadami w życiu się kierować ale chora, toksyczna rodzina jest gorsza niż podzielona.
I myślisz, że to jest odpowiedni język i argumenty dla 8 i 13 latka? Szczerze współczuję Twoim dzieciom, jeśli je masz jeżeli rozmawiasz z nimi w ten sposób. Czyli wedłóg ciebie miałem ich uświadomić czym ku....wo i jako przykład podać im ich matkę? Jak myślisz jak oni by się wtedy poczuli? Na jakim poziomie znalazłby się ich poziom samooceny?
Ja myślę że to jeszcze nie taki dramat. Ja pamiętam że mi nawet jak chodziłem do podstawówki to mama mówiła, że jak dziad zdradza to z kopa wyjazd na zbity pysk i dożywotni zakaz wstępu. Nie wspominam tego traumatycznie. Cieszę się że przekazali mi to jak powinna wyglądać rodzina. A teraz przyszedł czas, że sam mogę wcielić w życie te zasady.
Mam rozumieć, że określenie ,,dziad" dotyczyło Twojego ojca? No co Ty, piszezz później, że Ci przekazali wzorce, czyli oboje matka z ojcem, a określenie ,,dziad" tyczylo obcej osoby. Zauważ, że jest pewna różnica jeśli jeden z rodziców używa takich słów w celu opisania kogoś obcego a inaczej dzieci to postrzegają jeśli dotyczy to kogoś bliskiego.
1,084 2015-03-25 00:45:39 Ostatnio edytowany przez panibaronowa (2015-03-25 00:47:34)
Co za gość ej to ja po to się emocjonowałam tym wątkiem niczym modą na sukces, żeby się dowiedzieć, że Piotr równie dobrze mógł przeczekać w szafie, w milczeniu? A ja już planowałam popkorn i browary na posty o sprawie rozwodowej
No ale jednak człowiek uczy się na własnych błędach. Założę się, Piotrze, że za rok będzie Cię denerwował ten mezalians, z którego miałeś się okazję wyplątać z dzieciakami (że tak cynicznie powiem). Oczywiście życzę Ci wszystkiego najlepszego, ale jako stary indianin wiem, że jesteś na autostradzie do piekła.
ps.hihihihihi
1,085 2015-03-25 00:48:24
panibaronowa napisał/a:zaraz, zaraz. Wróciłeś do żony? w sensie żona wróciła?
A pewnie, że wróciła. Pan Rogacz właśnie zlizuje wszystko po kochanku i swoje frajerstwo zasłania "dobrem" dzieci.
Pan rogacz ma rogi tak wielkie jak rozum, w odróżnieniu od ciebie jelonku bambo.
1,086 2015-03-25 00:50:55
Co za gość
ej to ja po to się emocjonowałam tym wątkiem niczym modą na sukces, żeby się dowiedzieć, że Piotr równie dobrze mógł przeczekać w szafie, w milczeniu? A ja już planowałam popkorn i browary na posty o sprawie rozwodowej
![]()
No ale jednak człowiek uczy się na własnych błędach. Założę się, Piotrze, że za rok będzie Cię denerwował ten mezalians, z którego miałeś się okazję wyplątać z dzieciakami (że tak cynicznie powiem). Oczywiście życzę Ci wszystkiego najlepszego, ale jako stary indianin wiem, że jesteś na autostradzie do piekła.ps.hihihihihi
A może oszukam przeznaczenie Browarki Ci się przydadzą, bo emocji tu nie zabraknie, tak myślę i czuję.
1,087 2015-03-25 00:54:35
Fakt nie ojca ale sytuacji u brata mojej mamy a tam sytuacja była o wiele gorsza niż w twoim przypadku tylko k*****o Twojej małżonki. Może i kwestia charakteru, mnie nigdy nawet jako dzieciaka nie obchodziło co robią inni, rodzice czy rodzeństwo. Raczej słuchałem i obserwowałem. Byłem nielubiany w szkole, bo bywałem agresywny a co gorsza nauczyciele mnie lubili bo byłem świetnym uczniem. Mam wrodzoną chęć do tępienia niemoralności i prostaków. Do dzisiaj napawam się przyjemnością jak przypomnę sobie te skrzywione miny gdy publicznie i na forum klasy głośno mówię, że absolutnie nie zgadzam się na przełożenie sprawdzianu. Nie mniej jednak uważam, że dzieci powinno się wychowywać tak aby rozróżniały dobro od zła i były w tym nieustępliwe.
1,088 2015-03-25 00:58:11
Co Ty robisz, chopie! No ale w sumie jesteś taki akuratny, że jak powstrzymasz się przed karceniem jej 200 razy dziennie, to może Wam się uda. Bo albo robisz to, co podpowiada Ci serce i wracacie do siebie, bo chcecie powalczyć o tę wielką miłość, albo daj se z tym siana, bo jeśli robisz to "ze względu na dzieci", to ja tym dzieciom trochę współczuję - będą patrzyły, jak małżeństwo rodziców gnije, a w końcu zjadają je robaki. I mnie w alkoholizm wpędzisz, bo to się zapowiada niezła telenowela
1,089 2015-03-25 01:00:45
Fakt nie ojca ale sytuacji u brata mojej mamy a tam sytuacja była o wiele gorsza niż w twoim przypadku tylko k*****o Twojej małżonki. Może i kwestia charakteru, mnie nigdy nawet jako dzieciaka nie obchodziło co robią inni, rodzice czy rodzeństwo. Raczej słuchałem i obserwowałem. Byłem nielubiany w szkole, bo bywałem agresywny a co gorsza nauczyciele mnie lubili bo byłem świetnym uczniem. Mam wrodzoną chęć do tępienia niemoralności i prostaków. Do dzisiaj napawam się przyjemnością jak przypomnę sobie te skrzywione miny gdy publicznie i na forum klasy głośno mówię, że absolutnie nie zgadzam się na przełożenie sprawdzianu.
Nie mniej jednak uważam, że dzieci powinno się wychowywać tak aby rozróżniały dobro od zła i były w tym nieustępliwe.
To zmknij oczy i pomyśl jak byś się poczuł gdyby Twoja mam określiła Twojego ojca ,,męską dzi..ą". Dalej byś był pewny tego co tu piszesz? Albo gdyby określenie odwrotne Twój ojciec uświadami Ci, że matka jest k...ą. Masz 8 lat i do tej pory ona była dla Ciebie całym światem. Dalej byłbyś taki hardy?
1,090 2015-03-25 01:02:23
ezail napisał/a:panibaronowa napisał/a:zaraz, zaraz. Wróciłeś do żony? w sensie żona wróciła?
A pewnie, że wróciła. Pan Rogacz właśnie zlizuje wszystko po kochanku i swoje frajerstwo zasłania "dobrem" dzieci.
Pan rogacz ma rogi tak wielkie jak rozum, w odróżnieniu od ciebie jelonku bambo.
Skoro tak to musisz mieszkać na otwartej przestrzeni bo nie znam cudu architektonicznego w którym obie te rzeczy się zmieszczą, a zwłaszcza ta pierwsza.
1,091 2015-03-25 01:03:46
ezail napisał/a:Fakt nie ojca ale sytuacji u brata mojej mamy a tam sytuacja była o wiele gorsza niż w twoim przypadku tylko k*****o Twojej małżonki. Może i kwestia charakteru, mnie nigdy nawet jako dzieciaka nie obchodziło co robią inni, rodzice czy rodzeństwo. Raczej słuchałem i obserwowałem. Byłem nielubiany w szkole, bo bywałem agresywny a co gorsza nauczyciele mnie lubili bo byłem świetnym uczniem. Mam wrodzoną chęć do tępienia niemoralności i prostaków. Do dzisiaj napawam się przyjemnością jak przypomnę sobie te skrzywione miny gdy publicznie i na forum klasy głośno mówię, że absolutnie nie zgadzam się na przełożenie sprawdzianu.
Nie mniej jednak uważam, że dzieci powinno się wychowywać tak aby rozróżniały dobro od zła i były w tym nieustępliwe.
To zmknij oczy i pomyśl jak byś się poczuł gdyby Twoja mam określiła Twojego ojca ,,męską dzi..ą". Dalej byś był pewny tego co tu piszesz? Albo gdyby określenie odwrotne Twój ojciec uświadami Ci, że matka jest k...ą. Masz 8 lat i do tej pory ona była dla Ciebie całym światem. Dalej byłbyś taki hardy?
Gdyby miała powody, wziąłbym pod uwagę. To przykre ale lepsza taka prawda niż gówno prawda.
1,092 2015-03-25 01:08:38
/.../
Elle ja sobie doskonale zdaję sprawę, że nie mam żadnej kontroli, nie odzyskałem jej. Nasze małżeństwo tp prowizorka, jak słusznie zauważyłaś, też o tym wiem. Tyle, że ja chciałbym zacząć od solidnych fundamentów przebudowę tej prowizorki, jeśli mi się nie uda, to niestety skończy się to jedną wielką katastrofą budowlaną.
Jeden z fundamentów już nie działa, bo wpadł w bagno. Na czym ty chcesz budować, chyba na własnych plecach albo we własnej wyobraźni. Dziewoja wróciła aby łatwiej udawać matkę polkę, to ona trzyma Cię za jaja, bo zawsze może odejść (jej w odróżnieniu od Ciebie nie zależy). Z kim tu k***** i co chcesz budować???? Zamrażarkę uczuć na lata sobie budujesz. Dobrze, że jak znam zycie ona w tej zamrażarce nie wytrzyma...
Tak się kończy prewlekanie złożenia pozwu - nauczka dla "przyszłych pokoleń" na forum.
1,093 2015-03-25 01:10:41
dzieci powinno się wychowywać tak aby rozróżniały dobro od zła i były w tym nieustępliwe.
HA! Właśnie tak. Ale z tym sprawdzianem to przegiąłeś. Ode mnie szuwarek wodnik w kiblu murowany. Albo kocówa.
Piotrze - nie oczekuj, że wszyscy będziemy klaskać w rączki. Pewnie wszyscy życzymy Ci szczęścia, ale ja akurat uważam, że przyjąłeś sobie tyle założeń (nie będę jej okazywał tego, pozwalał na to itd.), że to się nie może udać. Gdybyś powiedział - kocham ją na maksa i wszystko jej wybaczam, bo nie mogę bez niej żyć, uznałabym, że jesteś szurnięty, ale miłość zwycięży wszystko. Ty zafundujesz jej teraz mam wrażenie chińską torturę, Koreę Północną jej z życia zrobisz. Masakra.
1,094 2015-03-25 01:23:44
Piotr74 napisał/a:/.../
Elle ja sobie doskonale zdaję sprawę, że nie mam żadnej kontroli, nie odzyskałem jej. Nasze małżeństwo tp prowizorka, jak słusznie zauważyłaś, też o tym wiem. Tyle, że ja chciałbym zacząć od solidnych fundamentów przebudowę tej prowizorki, jeśli mi się nie uda, to niestety skończy się to jedną wielką katastrofą budowlaną.Jeden z fundamentów już nie działa, bo wpadł w bagno. Na czym ty chcesz budować, chyba na własnych plecach albo we własnej wyobraźni. Dziewoja wróciła aby łatwiej udawać matkę polkę, to ona trzyma Cię za jaja, bo zawsze może odejść (jej w odróżnieniu od Ciebie nie zależy). Z kim tu k***** i co chcesz budować???? Zamrażarkę uczuć na lata sobie budujesz. Dobrze, że jak znam zycie ona w tej zamrażarce nie wytrzyma...
Tak się kończy prewlekanie złożenia pozwu - nauczka dla "przyszłych pokoleń" na forum.
A kto powiedził, że mi na niej zależy, w sensie na niej takiej jaka była jeszcze kilka dni temu? I dlaczego z góry zakładasz, że to ona odejdzie? Równie dobrze to mi może odwalić i stwierdzę, że mam jej dość i odchodze do ex czy innej kobiety. Wariantów rozwoju tejsytuacji jest naprawdę multum. Tu nie ma schematów, to nie matematyka, gdzie 2+2zawsze = 4.
1,095 2015-03-25 01:31:17
ezail napisał/a:dzieci powinno się wychowywać tak aby rozróżniały dobro od zła i były w tym nieustępliwe.
HA! Właśnie tak. Ale z tym sprawdzianem to przegiąłeś. Ode mnie szuwarek wodnik w kiblu murowany. Albo kocówa.
Piotrze - nie oczekuj, że wszyscy będziemy klaskać w rączki. Pewnie wszyscy życzymy Ci szczęścia, ale ja akurat uważam, że przyjąłeś sobie tyle założeń (nie będę jej okazywał tego, pozwalał na to itd.), że to się nie może udać. Gdybyś powiedział - kocham ją na maksa i wszystko jej wybaczam, bo nie mogę bez niej żyć, uznałabym, że jesteś szurnięty, ale miłość zwycięży wszystko. Ty zafundujesz jej teraz mam wrażenie chińską torturę, Koreę Północną jej z życia zrobisz. Masakra.
Nie chcę jej niczego fundować, nie jestem osobą mściwą, jeżeli uznam, że nie potrafię, żyć z nią nadal to siępo prostu wycofam. Padło pytanie, co byście powiedzieli dzieciom odmawiając powrotu zdradzaczowi, i oprócz jednej osoby nikt się nie wypowiedział, a wszyscy tacy mądrzy A co do zgromadzonych zapasów wodyognistej, to się nie bojaj, zawsze mogę Ci pomóc uszczuplić te zapasy
1,096 2015-03-25 01:36:52
Hm...
Wiesz, to trudna sytuacja, naprawdę. Faktycznie jest sporo wariantow na jej rozwiazanie. Mnie się jednak wydaje, ze chodzi o wybór większego dobra? I tu jest pytanie: czym jest większe dobro....
1,097 2015-03-25 01:36:55
Piotr74 napisał/a:ezail napisał/a:Fakt nie ojca ale sytuacji u brata mojej mamy a tam sytuacja była o wiele gorsza niż w twoim przypadku tylko k*****o Twojej małżonki. Może i kwestia charakteru, mnie nigdy nawet jako dzieciaka nie obchodziło co robią inni, rodzice czy rodzeństwo. Raczej słuchałem i obserwowałem. Byłem nielubiany w szkole, bo bywałem agresywny a co gorsza nauczyciele mnie lubili bo byłem świetnym uczniem. Mam wrodzoną chęć do tępienia niemoralności i prostaków. Do dzisiaj napawam się przyjemnością jak przypomnę sobie te skrzywione miny gdy publicznie i na forum klasy głośno mówię, że absolutnie nie zgadzam się na przełożenie sprawdzianu.
Nie mniej jednak uważam, że dzieci powinno się wychowywać tak aby rozróżniały dobro od zła i były w tym nieustępliwe.
To zmknij oczy i pomyśl jak byś się poczuł gdyby Twoja mam określiła Twojego ojca ,,męską dzi..ą". Dalej byś był pewny tego co tu piszesz? Albo gdyby określenie odwrotne Twój ojciec uświadami Ci, że matka jest k...ą. Masz 8 lat i do tej pory ona była dla Ciebie całym światem. Dalej byłbyś taki hardy?
Gdyby miała powody, wziąłbym pod uwagę. To przykre ale lepsza taka prawda niż gówno prawda.
No tak, tyle, że teraz masz 26 lat,jakieś doświadczenie życiowe i Twoje więzi z rodzicami zostały dość mocno poluzowane, pomyśl co byś czuł jakoośmiolatek. To jest zasadnicza różnica.
1,098 2015-03-25 01:40:27 Ostatnio edytowany przez je veux (2015-03-25 01:44:40)
Jako 8 latek, kiedy mama odchodzi.. Ekhm..
Dużo zależy jaką robiła swoja obecnością atmosferę w domu- dobra czy zła. Dziecko 8 doskonale wie, czuje, ... ' kto jest tym złym' nawet jeśli kocha bezgranicznie- zapewniam.
1,099 2015-03-25 01:42:24
Hm...
Wiesz, to trudna sytuacja, naprawdę. Faktycznie jest sporo wariantow na jej rozwiazanie. Mnie się jednak wydaje, ze chodzi o wybór większego dobra? I tu jest pytanie: czym jest większe dobro....
A mandarynkę zjadłaś? Nigdy nie wiemy czym jest większe dobro, o ile dobro w ogóle może być mniejsze lub większe.Wedłóg mnie to nasze postępowanie albo jest dobre albo złe, bez żadnego stopniowania.
1,100 2015-03-25 01:49:40
je veux napisał/a:Hm...
Wiesz, to trudna sytuacja, naprawdę. Faktycznie jest sporo wariantow na jej rozwiazanie. Mnie się jednak wydaje, ze chodzi o wybór większego dobra? I tu jest pytanie: czym jest większe dobro....A mandarynkę zjadłaś?
Nigdy nie wiemy czym jest większe dobro, o ile dobro w ogóle może być mniejsze lub większe.Wedłóg mnie to nasze postępowanie albo jest dobre albo złe, bez żadnego stopniowania.
Zdecydowanie wole mandarynki od pomarańczy wszamalam wszystkie jakie miałam ...
Właśnie występuje podział stopniowania. W tym sek. I to jest myślę o wiele trudniejszy wybór, niż ma edzy dobrem a złem...
1,101 2015-03-25 01:52:12
Piotr74 napisał/a:je veux napisał/a:Hm...
Wiesz, to trudna sytuacja, naprawdę. Faktycznie jest sporo wariantow na jej rozwiazanie. Mnie się jednak wydaje, ze chodzi o wybór większego dobra? I tu jest pytanie: czym jest większe dobro....A mandarynkę zjadłaś?
Nigdy nie wiemy czym jest większe dobro, o ile dobro w ogóle może być mniejsze lub większe.Wedłóg mnie to nasze postępowanie albo jest dobre albo złe, bez żadnego stopniowania.
Zdecydowanie wole mandarynki od pomarańczy
wszamalam wszystkie jakie miałam ...
Właśnie występuje podział stopniowania. W tym sek. I to jest myślę o wiele trudniejszy wybór, niż ma edzy dobrem a złem...
Albo jeszcze inaczej: które dobro wybrać? Jeśli masz cala paletę barw przed sobą?
1,102 2015-03-25 02:04:21
je veux napisał/a:Piotr74 napisał/a:A mandarynkę zjadłaś?
Nigdy nie wiemy czym jest większe dobro, o ile dobro w ogóle może być mniejsze lub większe.Wedłóg mnie to nasze postępowanie albo jest dobre albo złe, bez żadnego stopniowania.
Zdecydowanie wole mandarynki od pomarańczy
wszamalam wszystkie jakie miałam ...
Właśnie występuje podział stopniowania. W tym sek. I to jest myślę o wiele trudniejszy wybór, niż ma edzy dobrem a złem...Albo jeszcze inaczej: które dobro wybrać? Jeśli masz cala paletę barw przed sobą?
Wiesz ja nie stopniuję, dla mnie albo coś jest dobre, albo złe. Nie można być trochę dobrym, albo trochę złym. To tak jak w tym kawale o skinach, ktorzy pomogli staruszce, bo przestali ją kopać A co do żony, cały problem, polega na tym, że przed zdradą była na prawdę kochającą matką i dzieci mają z nią silną więź emocjonalną.
1,103 2015-03-25 02:20:10
je veux napisał/a:je veux napisał/a:Zdecydowanie wole mandarynki od pomarańczy
wszamalam wszystkie jakie miałam ...
Właśnie występuje podział stopniowania. W tym sek. I to jest myślę o wiele trudniejszy wybór, niż ma edzy dobrem a złem...Albo jeszcze inaczej: które dobro wybrać? Jeśli masz cala paletę barw przed sobą?
Wiesz ja nie stopniuję, dla mnie albo coś jest dobre, albo złe. Nie można być trochę dobrym, albo trochę złym. To tak jak w tym kawale o skinach, ktorzy pomogli staruszce, bo przestali ją kopać
A co do żony, cały problem, polega na tym, że przed zdradą była na prawdę kochającą matką i dzieci mają z nią silną więź emocjonalną.
Co do zony- nie wypowiadam się, bo to trudna sytuacja..
Zapewne i z tego, co czytam, ma wiele rozgałęzień etc
I tak to jest tez dla mnie z ludzmi- ze nie ma do końca dobrego i złego... Owszem, samo dobro to dobro ale ile jest go w danym człowieku.....
Hmmm co do wszelkiego rodzaju zdrad, mogę powiedzieć tylko jedno: efekt końcowy czyli sex.. Jest tylko efektem końcowym. A to jest poprzedzone często dłuższym okresem,.. Kiedy wież emocjonalna małżonków niknie, nie wiedzieć kiedy. Tak jak z gora lodowa na oceanie, cały jej potężny masyw znajduje się pod tafla i nie jest widoczny.
1,104 2015-03-25 02:26:04 Ostatnio edytowany przez złata (2015-03-25 02:27:58)
Piotr, z dziećmi to jest tak, że nie one podejmują decyzje. Od tego są rodzice. Tutaj, jak opisałeś wygląda na to, że "przerzuciłeś" na dzieci podjęcie decyzji co zrobić z mamą, która chce wrócić. Pisałeś, że zapytałeś chłopców, czy chcą, żeby mama wróciła. Od tego co powiedzą uzależniłeś swoją decyzję. Jak inaczej miały na to pytanie odpowiedzieć, nie są dorosłe, chcą oboje rodziców, nie wiedzą co się wiąże z takim powrotem. Ty wiesz, przynajmniej powinieneś wziąć pod uwagę różne konsekwencje, np również takie, że żona za dwa miesiące uzna, że jednak to bez sensu i znowu wywróci Wam życie do góry nogami. Dzieci się z tym liczą, są na to gotowe? Wiedzą, że powrót mamy nie oznacza, że wszystko wróci do sytuacji sprzed jej odejścia? Nie sądzę.
Na pytanie co bym powiedziała dzieciom w takiej sytuacji - to zależy od tego co już wiedzą. Jeżeli są świadome co mama zrobiła, z kim mieszkała, rozmawiałeś z nimi o tym, to bez sensu udawać, że nic się nie stało. Bo nie wiesz co w tych małych główkach się dzieje. Rozmawiając z dziećmi trzeba dostosować rozmowę do ich wieku i wiedzy na temat sytuacji. Błędem było pytanie czy chcą, żeby mama wróciła. Skoro już padło a dzieci, oczywiście powiedziały, że chcą (jakby miały po 16 lat odpowiedź byłaby inna z dużym prawdopodobieństwem), to bym im powiedziała, że może za jakiś czas, nie wiesz kiedy, bo musicie z mamą poregulować parę spraw, nie ma przeszkód, żeby dzieci się z mamą spotykały, żeby je odwiedzała. Nie trzeba a nawet nie wolno dzieciom serwować swoich negatywnych ocen na temat mamy, opowiadać o k...estwie, etc. Nie ten etap rozwoju. Swoje zrozumieją, spokojnie. Tym bardziej, że jako matka może odbudować swój wizerunek, w jakimś stopniu, a nigdy nie wiadomo co w życiu się wydarzy. Może teraz Tobie odbije...
Mogę się mylić, ale odnoszę wrażenie, że za zasłanianiem się "dobrem dzieci" w takich skrajnych sytuacjach zawsze ukryte jest zupełnie co innego. I jest to w jakiś sposób wobec tych dzieci nieuczciwe. Są za małe, żeby unieść taki ciężar, dla ich dobra i tej odpowiedzialności za wybory rodziców nie chcą. Żeby jakoś wyjść z tej sytuacji teraz i zdjąć z małych plecków ciężar "tego powrotu" musisz im powiedzieć, że Ty tak chciałeś i to Ty zdecydowałeś, że to Twoja decyzja, a uzasadnieniem będą wartości jakimi się kierowałeś i chciałbyś, żeby kiedyś synowie tak samo w życiu robili.
I zgadzam się z ulubioną baronową, że gdyby Twoja motywacja wynikała z miłości do żony (takiej co pokona wszystko) to jakoś by to było uzasadnione. Pospieszyłeś się chyba z tym otwieraniem drzwi. Powodzenia życzę, kto wie, może macie jakąś niespotykaną zdolność resetowania pamięci...
1,105 2015-03-25 02:57:08
Dobrze, ze matka wraca do dzieci. Jej k....o nie ma z nimi nic wspolnego, to sprawa miedzy nia i Piotrem. Piotrze, chyle czola. Niech zona zajmie sie dziecmi jak matka a wy zobaczycie, czy z tej maki , to znaczy z waszego malzenstwa, bedzie jeszcze chleb czy nie.