Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Strony Poprzednia 1 13 14 15 16 17 44 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 911 do 975 z 2,855 ]

911

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

Rumpel jasne, że ją kocham. Zdaję sobie z tego doskonale sprawę i nie muszę się do niczego przed sobą przyznawać, bo tak było, jest i pewnie jeszcze jakiś czas będzie. Ona o tym doskonale wie bo mi to nawet wczoraj napisała. Dlatego jest mi tak trudno ją odtrącić, jak patrzę w te jej śliczne brązowe oczy kiedy zaszklą się łzami, to serce mi mięknie i nie potrafię nad sobą zapanować. Zawsze tak było i mimo tej krzywdy, tego zła, które wyrządziła mi i dzieciom, nie potrafię patrzeć spokojnie na jej smutek. Chłopcy dzisiaj przyglądali się nam kiedy tak siedzieliśmy przytuleni do siebie, przyszli do nas i też się przytulili, kurcze jak ja bym chciał zatrzymać tę chwilę, żeby nigdy się nie skończyła.

Jestem w szoku.
Ale to nie moja sprawa i nie mój ból.
Niestety, gdyby moja żona odeszła do kochanka i zostawiła mi dzieci to nawet nie chciałbym jej kopnąć w doopę bo mogłaby się na mnie obraziła i by uschła.

Piotrze rób co chcesz.
Czekaj na swoją żonę.
Jak kochanek przeczyści jej komin to może wróci do Ciebie.

Zobacz podobne tematy :

912

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
rumpel napisał/a:
dziewan napisał/a:

Ależ to jasne ze ją kocha tak jak Ty kochasz swoja zone.
I to jest najgorsze bo czlowiek traci szacunek do siebie ze kocha mimo wyrzadzonego sobie zla.
Kochac swojego oprawce to jest tajemnica.

Widzisz moje podejście do "KOCHANIA" jest taki, że najważniejsze jest dla mnie szczęście kochanej osoby a moje cierpienia są na ostatnim miejscu-ot ...cała tajemnica.
Ja na jego miejscu bym walczył o nią, ale to ja....

Widzisz to trochę tak jak u mnie tyle, że cała ta sytuacja obudziła we mnie uśpiony od lat egoizm i nie jestem tak do końca pewny, czy takie podejście do życia jest słuszne. Nie wiem, czy jeśli dam jej kolejną szansę to postąpię słusznie. Rozmawialiśmy o tym wszystkim dzisiaj, ona wie czego ja od niej oczekuję i, że powrót jej jest możliwy tylko wtedy kiedy sama zakończy to co zaczęła. A o tym czy zrobiłem dobrze czy źle, przekonam się pewnie do końca wtedy kiedy po raz ostatni zamknę oczy.

I dobrze .....nigdy nie będziesz wiedział czy postąpiłeś dobrze ale takie właśnie jest nasze życie - NIEPRZEWIDYWALNE.
Teraz zmuś ją do zakończenia tego co zaczeła. Potem spakuj wszystkie żale do śmieciowego worka i zakop głęboko.

913

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Lexpar napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

Rumpel jasne, że ją kocham. Zdaję sobie z tego doskonale sprawę i nie muszę się do niczego przed sobą przyznawać, bo tak było, jest i pewnie jeszcze jakiś czas będzie. Ona o tym doskonale wie bo mi to nawet wczoraj napisała. Dlatego jest mi tak trudno ją odtrącić, jak patrzę w te jej śliczne brązowe oczy kiedy zaszklą się łzami, to serce mi mięknie i nie potrafię nad sobą zapanować. Zawsze tak było i mimo tej krzywdy, tego zła, które wyrządziła mi i dzieciom, nie potrafię patrzeć spokojnie na jej smutek. Chłopcy dzisiaj przyglądali się nam kiedy tak siedzieliśmy przytuleni do siebie, przyszli do nas i też się przytulili, kurcze jak ja bym chciał zatrzymać tę chwilę, żeby nigdy się nie skończyła.

Jestem w szoku.
Ale to nie moja sprawa i nie mój ból.
Niestety, gdyby moja żona odeszła do kochanka i zostawiła mi dzieci to nawet nie chciałbym jej kopnąć w doopę bo mogłaby się na mnie obraziła i by uschła.

Piotrze rób co chcesz.
Czekaj na swoją żonę.
Jak kochanek przeczyści jej komin to może wróci do Ciebie.

Lexpar tu nie chodzi o to, że ja na nią czekam. Chodzi raczej o to, że nie potrafię zobojętnieć na nią. Pozew rozwodowy złożony ze wszystkimi konsekwencjami dla niej, orzeczenie o jej winie, alimenty, ograniczenie praw rodzicielskich, szkoła poinformowana o całej sytuacji, po niedzieli odbieram opinię, ona powiedziała, że się tam już nigdy nie pojawi bo jej wstyd. Zrobiłem wszystko co mogłem, aby zakończyć ten etap mojego życia, ale uczucia nie potrafię tak wymazać. Być może będzie tak, że będziemy ze sobą nadal ale już po rozwodzie, kto wie. W tej chwili mam mętlik w głowie straszny, bo ona nie jest dla mnie obojętna. Wczoraj miałem też długą rozmowę telefoniczną z moją ex. powiedziała mi, że z jej doświadczeń wynika, że pierwszy związek po takim rozstaniu jest z góry skazany na porażkę. Ona coś takiego przeżywała, opowiedziała mi wszystko, jestem ciekaw czy to tak faktycznie jest. Nie wiem czy to normalne, ale coraz częściej myślę o ex i nie ukrywam, że ona jest w jakimś sensie dla mnie motywacją do zakończenia mojego małżeństwa. Stoję w rozkroku, z jednej strony chciałbym żeby żona wróciła, a z drugiej strony nachodzą mnie myśli, że jeśli się rozwiodę, to dostanę od losu szansę na ułożenie sobie życia z kobietą która była zawsze dla mnie ważną osobą. Bądź tu mądry człowieku i wybierz właściwą drogę.

914

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

A czy Twoja ex jest obecnie w związku?

915

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Madowa napisał/a:

A czy Twoja ex jest obecnie w związku?

I tak i nie. Jest z kimś ale to taki dość luźny związek, bardziej chyba po to, żeby nie była sama. Uczucia tam nie ma, bo kiedyś pytałem ją o to i mi powiedziała.

916 Ostatnio edytowany przez EXTRA_terrestrial (2015-03-21 23:01:50)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Mógłbyś jakoś zarysować w skrócie historię Ex i twoją z nią - jak przeflancowałeś się z Ex na obecną żonę?
Przecież na 500km Ex brzmi mi jak ktoś kumaty, dziwne, że z nią nie zostałeś. Nawet jeśli "było" w wątku - bo coś było - pamiętam jednak że nie mogłem sobie wyrobić obrazu.

917

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

A odczuwasz, że ona również wiąże jakieś nadzieje na ewentualny związek z Tobą po rozwodzie?

918 Ostatnio edytowany przez EXTRA_terrestrial (2015-03-21 23:03:20)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
dziewan napisał/a:

Niektorzy tutaj to mają jakieś schizy tylko seks i seks w kółko.
A seks przy zdradzie i odejsciu to pikuś.
Boli że ktoś przestał Kochac i ot wszystkie wspolne lata i marzenia nagle przestaly miec znaczenie.
/.../

OK - piszę specjalnie o tym, ponieważ zwykle "manie kochanka" wiąże się - zwłaszcza w kontekście zachowań seksualnych żony z upokorzeniem męża. Świadomość upokorzenia jest właśnie dla mnie czymś nieprzekraczalnym - czymś co uniemożliwołoby mi jakiekolwiek poszukiwanie bliskości u osoby która mnie upokorzyła. Zresztą "bliskość" jest jakby "święta" - tu zaś została zdeptana. IMHO poszukiwanie takiej bliskości może sugerować zachwianie proporcji między "kochaniem siebie" a kochaniem partnera".

919

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
EXTRA_terrestrial napisał/a:

Mógłbyś jakoś zarysować w skrócie historię Ex i twoją z nią - jak przeflancowałeś się z Ex na obecną żonę?
Przecież na 500km Ex brzmi mi jak ktoś kumaty, dziwne, że z nią nie zostałeś. Nawet jeśli "było" w wątku - bo coś było - pamiętam jednak że nie mogłem sobie wyrobić obrazu.

Dość zagmatwana historia poznaliśmy się jak ja miałem 16 lat a ona 15, byliśmy ze sobą ze 2 lata, taka szczenięca miłość, potem ona związała się z ojcem jej dziecka, ale ten związek w pierwszym jego etapie trwał z 4 lata. Mimo, że byli ze sobą, to ja cały czas coś do niej czułem, nie potrafiłem sobie ułożyć relacji z inną dziewczyną, prędzej czy później zawsze kończyło się na tym, że nie potrafiłem się zaangażować. Potem był mój wyjazd na studia na drugi koniec Polski, ona w tym czasie rozeszła się z moim następcą i była w zwiazku z kolejnym facetem kolejne 4 lata. Widywaliśmy się źadko, pod koniec moich studiów zeszła się ponownie z ojcem jej syna, zaszła własnie wtedy w ciążę, byli ze sobą ze 2 lata, zostawił ją z dzieckiem kiedy miało kilka miesięcy. Ja w tym czasie skończyłem studia, wróciłem do rodzinnego miasta. Zaczęliśmy się znów spotykać, spędzaliśmy ze sobą każdą wolną chwilę, pomagałem jej przy dziecku, wspólne zakupy, kąpanie małego, kolacje, ogólnie bardzo miło wspominam ten czas, było coś między nami, ale oficjalnym związkiem nazwać tego nie mogę, nie było żadnych deklaracji żadnej ze stron. Wydaje mi się, że chyba się tego oboje obawialiśmy i żadne z nas nie chciało tego pierwsze zrobić. Moi rodzice byli bardzo negatywnie nastawieni do tej relacji, jestem jedynakiem i w ich głowach nie mieściło się to, że ich jedyny syn, może wychowywać nie swoje dziecko. Ja się buntowałem przeciwko takiemu ich podejściu do życia, ale w głowie człowieka zawsze coś pozostaje. Ten nasz niby związek trwał jakieś 1,5 roku, w tym czasie zacząłem pracę w firmie w której poznałem jż. Zaiskrzyło między nami i niestety moja przygoda z ex się zakończyła. 2 lata po ślubie wyjechaliśmy do innego miasta i mój kontakt z ex urwał się definitywnie. Ona w tym czasie była w kilku związkach, ale wszystkie były nie udane, z jej opowiadania wynika, że albo kończyły się zdradą faceta z którym była już nawet zaręczona, albo kolejny facet nie zakończył mentalnie swojego małżeństwa do końca i po jakimś czasie rozstali się. Z obecnym partnerem jest jakieś 2 lata, nie mieszkają ze sobą, ona ukrywa nasz kontakt przed nim, bo jest o mnie zazdrosny. Kiedyś gdy rozmawialiśmy, zapytałem jej czy go kocha, czy jest z nim dlatego, bo nie chce być sama, to dała mi do zrozumienia, że to ten drugi powód. Ot takie poplątane trochę te nasze losy.

920

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Madowa napisał/a:

A odczuwasz, że ona również wiąże jakieś nadzieje na ewentualny związek z Tobą po rozwodzie?

Tak odczuwam, że z jej strony to coś więcej niż przyjaźń, kiedyś nawet jej to powiedziałem i nie zaprzeczyła. Myślę, że jej takie trochę ostrożne podejście do naszych relacji wynika z tego, że ona się boi zaryzykować i otworzyć do końca, w jakimś stopniu ma ułożone życie a ja jestem jedną wielką niewiadomą. Nie chce znów zostać zraniona, a ja też nie wybaczyłbym sobie, gdybym ją zranił i rozczarował.

921

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
Lexpar napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

Rumpel jasne, że ją kocham. Zdaję sobie z tego doskonale sprawę i nie muszę się do niczego przed sobą przyznawać, bo tak było, jest i pewnie jeszcze jakiś czas będzie. Ona o tym doskonale wie bo mi to nawet wczoraj napisała. Dlatego jest mi tak trudno ją odtrącić, jak patrzę w te jej śliczne brązowe oczy kiedy zaszklą się łzami, to serce mi mięknie i nie potrafię nad sobą zapanować. Zawsze tak było i mimo tej krzywdy, tego zła, które wyrządziła mi i dzieciom, nie potrafię patrzeć spokojnie na jej smutek. Chłopcy dzisiaj przyglądali się nam kiedy tak siedzieliśmy przytuleni do siebie, przyszli do nas i też się przytulili, kurcze jak ja bym chciał zatrzymać tę chwilę, żeby nigdy się nie skończyła.

Jestem w szoku.
Ale to nie moja sprawa i nie mój ból.
Niestety, gdyby moja żona odeszła do kochanka i zostawiła mi dzieci to nawet nie chciałbym jej kopnąć w doopę bo mogłaby się na mnie obraziła i by uschła.

Piotrze rób co chcesz.
Czekaj na swoją żonę.
Jak kochanek przeczyści jej komin to może wróci do Ciebie.

Lexpar tu nie chodzi o to, że ja na nią czekam. Chodzi raczej o to, że nie potrafię zobojętnieć na nią. Pozew rozwodowy złożony ze wszystkimi konsekwencjami dla niej, orzeczenie o jej winie, alimenty, ograniczenie praw rodzicielskich, szkoła poinformowana o całej sytuacji, po niedzieli odbieram opinię, ona powiedziała, że się tam już nigdy nie pojawi bo jej wstyd. Zrobiłem wszystko co mogłem, aby zakończyć ten etap mojego życia, ale uczucia nie potrafię tak wymazać. Być może będzie tak, że będziemy ze sobą nadal ale już po rozwodzie, kto wie. W tej chwili mam mętlik w głowie straszny, bo ona nie jest dla mnie obojętna. Wczoraj miałem też długą rozmowę telefoniczną z moją ex. powiedziała mi, że z jej doświadczeń wynika, że pierwszy związek po takim rozstaniu jest z góry skazany na porażkę. Ona coś takiego przeżywała, opowiedziała mi wszystko, jestem ciekaw czy to tak faktycznie jest. Nie wiem czy to normalne, ale coraz częściej myślę o ex i nie ukrywam, że ona jest w jakimś sensie dla mnie motywacją do zakończenia mojego małżeństwa. Stoję w rozkroku, z jednej strony chciałbym żeby żona wróciła, a z drugiej strony nachodzą mnie myśli, że jeśli się rozwiodę, to dostanę od losu szansę na ułożenie sobie życia z kobietą która była zawsze dla mnie ważną osobą. Bądź tu mądry człowieku i wybierz właściwą drogę.

Wiesz co, z tą eks to ja bym się tak nie rzucała, jak jeden związek nam nie wychodzi, mamy (my, ludzie) tendencję do idealizowania związków poprzednich i mamy chęć wrócić do tego, co było dobre, jest nam znane, sugeruje jakieś poczucie bezpieczeństwa itd. Proszę, przeanalizuj dwa razy, zanim rzucisz się na głęboką wodę, abyś był pewien, czy jest to coś, czego chcesz, czy coś, co Ci się wydaje, że jest.

Jeśli chodzi o nowe związki po starych - z reguły nie wypalają, po angielsku się to nazywa rebound, po polsku chyba nie nazywa się inaczej niż klin, faktycznie, często są tylko taką zapchajdziurą po poprzednim.

Dzień, w którym Twoja była żona stanie się dla Ciebie obojętna, będzie najgorszym dniem w jej życiu.

922

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
panibaronowa napisał/a:
Piotr74 napisał/a:
Lexpar napisał/a:

Jestem w szoku.
Ale to nie moja sprawa i nie mój ból.
Niestety, gdyby moja żona odeszła do kochanka i zostawiła mi dzieci to nawet nie chciałbym jej kopnąć w doopę bo mogłaby się na mnie obraziła i by uschła.

Piotrze rób co chcesz.
Czekaj na swoją żonę.
Jak kochanek przeczyści jej komin to może wróci do Ciebie.

Lexpar tu nie chodzi o to, że ja na nią czekam. Chodzi raczej o to, że nie potrafię zobojętnieć na nią. Pozew rozwodowy złożony ze wszystkimi konsekwencjami dla niej, orzeczenie o jej winie, alimenty, ograniczenie praw rodzicielskich, szkoła poinformowana o całej sytuacji, po niedzieli odbieram opinię, ona powiedziała, że się tam już nigdy nie pojawi bo jej wstyd. Zrobiłem wszystko co mogłem, aby zakończyć ten etap mojego życia, ale uczucia nie potrafię tak wymazać. Być może będzie tak, że będziemy ze sobą nadal ale już po rozwodzie, kto wie. W tej chwili mam mętlik w głowie straszny, bo ona nie jest dla mnie obojętna. Wczoraj miałem też długą rozmowę telefoniczną z moją ex. powiedziała mi, że z jej doświadczeń wynika, że pierwszy związek po takim rozstaniu jest z góry skazany na porażkę. Ona coś takiego przeżywała, opowiedziała mi wszystko, jestem ciekaw czy to tak faktycznie jest. Nie wiem czy to normalne, ale coraz częściej myślę o ex i nie ukrywam, że ona jest w jakimś sensie dla mnie motywacją do zakończenia mojego małżeństwa. Stoję w rozkroku, z jednej strony chciałbym żeby żona wróciła, a z drugiej strony nachodzą mnie myśli, że jeśli się rozwiodę, to dostanę od losu szansę na ułożenie sobie życia z kobietą która była zawsze dla mnie ważną osobą. Bądź tu mądry człowieku i wybierz właściwą drogę.

Wiesz co, z tą eks to ja bym się tak nie rzucała, jak jeden związek nam nie wychodzi, mamy (my, ludzie) tendencję do idealizowania związków poprzednich i mamy chęć wrócić do tego, co było dobre, jest nam znane, sugeruje jakieś poczucie bezpieczeństwa itd. Proszę, przeanalizuj dwa razy, zanim rzucisz się na głęboką wodę, abyś był pewien, czy jest to coś, czego chcesz, czy coś, co Ci się wydaje, że jest.

Jeśli chodzi o nowe związki po starych - z reguły nie wypalają, po angielsku się to nazywa rebound, po polsku chyba nie nazywa się inaczej niż klin, faktycznie, często są tylko taką zapchajdziurą po poprzednim.

Dzień, w którym Twoja była żona stanie się dla Ciebie obojętna, będzie najgorszym dniem w jej życiu.

Czylinpotwierdzasz w sumie to co powiedziała mi wczoraj ex, że pierwszy związek po rozstaniu to niewypał. Ona ma o wiele większe doświadczenie w takich sprawach niż ja i widać, że wie co mówi. A moja jż w czasie wczorajszej nocnej sesji smsowej bardzo się zdziwiła, gdy napisałem jej, że chciałem jej wybaczyć, odpisała mi ..,, chciałeś?".., była chyba zdziwiona, że mogę już nie chcieć.

923

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Jeśli w nowy związek zaangażujemy się szybko po ostatnim, to fakt, może nie wypalić. Według seksu w wielkim mieście wyleczenie z nieudanego związku trwa połowę tego czasu, ile trwał związek wink

Widzisz, mam rację, że będzie to najgorszy dzień w jej życiu, bo póki jej nienawidzisz/kochasz/lubisz itd, to COŚ jednak czujesz. Dzień, w którym nie będziesz czuł do niej absolutnie nic, będzie dniem końca tej relacji, moim zdaniem zza tej granicy nie ma już powrotu. Jest tylko obojętność wymieszana z jakąś sympatią może.

Możesz nie chcieć, zrobiła z Ciebie idiotę, przeciągnęła Cię pod murawą. Tak jak i ja nie chcę już być z ojcem mojego dziecka, ale kocham go wciąż bardzo mocno, mimo iż wiem, że wszelkie próby naprawienia tego są skazane na porażkę. Za dużo wody pod mostem upłynęło. Myślę, że trzeba przeczekać ten czas.

924

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Wystarczy jak się skończą nocne sesje smsowe... A po tym Piotr, co napisałeś o ex to też byłby związek dość ryzykowny i raczej oparty na wyidealizowanej wizji z przeszłości, wierze w przeznaczenie (jakże złudnej) niż realnej ocenie stabilności. 
Baronowo nigdy nie mów nigdy, jakby się zjawił z walizkami, ten sam, silny, ze zgniecionym gniazdem os w ręce, ogłosił separację z mamusią, wykapał bobaska, wyściskał, wycałował, przeprosił, czynił dobro, itp, to co???

925

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Taaa... to bym jeszcze tego samego dnia zagrała w totka lotka wink

No właśnie - przeznaczenie, no to chyba właśnie na nim się tak świetnie przejechałam jak kot Tom na skórce od banana i równie świetnie wylądowałam głową w ścianie, dopisek powinien być - nie próbujcie tego w domu. Piotr, morał z tego taki, że jak widzisz światełko w tunelu, to to najprawdopodobniej jest pociąg.

926

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
panibaronowa napisał/a:

Taaa... to bym jeszcze tego samego dnia zagrała w totka lotka wink

No właśnie - przeznaczenie, no to chyba właśnie na nim się tak świetnie przejechałam jak kot Tom na skórce od banana i równie świetnie wylądowałam głową w ścianie, dopisek powinien być - nie próbujcie tego w domu. Piotr, morał z tego taki, że jak widzisz światełko w tunelu, to to najprawdopodobniej jest pociąg.

Tak i trza sp.......c wink

927 Ostatnio edytowany przez Paweło (2015-03-22 03:22:44)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
panibaronowa napisał/a:
Piotr74 napisał/a:
Lexpar napisał/a:

Jestem w szoku.
Ale to nie moja sprawa i nie mój ból.
Niestety, gdyby moja żona odeszła do kochanka i zostawiła mi dzieci to nawet nie chciałbym jej kopnąć w doopę bo mogłaby się na mnie obraziła i by uschła.

Piotrze rób co chcesz.
Czekaj na swoją żonę.
Jak kochanek przeczyści jej komin to może wróci do Ciebie.

Lexpar tu nie chodzi o to, że ja na nią czekam. Chodzi raczej o to, że nie potrafię zobojętnieć na nią. Pozew rozwodowy złożony ze wszystkimi konsekwencjami dla niej, orzeczenie o jej winie, alimenty, ograniczenie praw rodzicielskich, szkoła poinformowana o całej sytuacji, po niedzieli odbieram opinię, ona powiedziała, że się tam już nigdy nie pojawi bo jej wstyd. Zrobiłem wszystko co mogłem, aby zakończyć ten etap mojego życia, ale uczucia nie potrafię tak wymazać. Być może będzie tak, że będziemy ze sobą nadal ale już po rozwodzie, kto wie. W tej chwili mam mętlik w głowie straszny, bo ona nie jest dla mnie obojętna. Wczoraj miałem też długą rozmowę telefoniczną z moją ex. powiedziała mi, że z jej doświadczeń wynika, że pierwszy związek po takim rozstaniu jest z góry skazany na porażkę. Ona coś takiego przeżywała, opowiedziała mi wszystko, jestem ciekaw czy to tak faktycznie jest. Nie wiem czy to normalne, ale coraz częściej myślę o ex i nie ukrywam, że ona jest w jakimś sensie dla mnie motywacją do zakończenia mojego małżeństwa. Stoję w rozkroku, z jednej strony chciałbym żeby żona wróciła, a z drugiej strony nachodzą mnie myśli, że jeśli się rozwiodę, to dostanę od losu szansę na ułożenie sobie życia z kobietą która była zawsze dla mnie ważną osobą. Bądź tu mądry człowieku i wybierz właściwą drogę.

Wiesz co, z tą eks to ja bym się tak nie rzucała, jak jeden związek nam nie wychodzi, mamy (my, ludzie) tendencję do idealizowania związków poprzednich i mamy chęć wrócić do tego, co było dobre, jest nam znane, sugeruje jakieś poczucie bezpieczeństwa itd. Proszę, przeanalizuj dwa razy, zanim rzucisz się na głęboką wodę, abyś był pewien, czy jest to coś, czego chcesz, czy coś, co Ci się wydaje, że jest.

Jeśli chodzi o nowe związki po starych - z reguły nie wypalają, po angielsku się to nazywa rebound, po polsku chyba nie nazywa się inaczej niż klin, faktycznie, często są tylko taką zapchajdziurą po poprzednim.

Dzień, w którym Twoja była żona stanie się dla Ciebie obojętna, będzie najgorszym dniem w jej życiu.

Eks czeka na ciebie taa zawsze dobrze mieć koła ratunkowe.... Taką naiwną desperatkę mad
To efekt karmy zraniłeś eks zostawiając dla innej, klasyka  to teraz masz za swoje. Może też tak być iż ciebie ciągnie do takich kobiet jak ta co cię zdradziła. Nie wiem wina wzorców wyniesionych z rodziny.

928

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Paweło napisał/a:
panibaronowa napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

Lexpar tu nie chodzi o to, że ja na nią czekam. Chodzi raczej o to, że nie potrafię zobojętnieć na nią. Pozew rozwodowy złożony ze wszystkimi konsekwencjami dla niej, orzeczenie o jej winie, alimenty, ograniczenie praw rodzicielskich, szkoła poinformowana o całej sytuacji, po niedzieli odbieram opinię, ona powiedziała, że się tam już nigdy nie pojawi bo jej wstyd. Zrobiłem wszystko co mogłem, aby zakończyć ten etap mojego życia, ale uczucia nie potrafię tak wymazać. Być może będzie tak, że będziemy ze sobą nadal ale już po rozwodzie, kto wie. W tej chwili mam mętlik w głowie straszny, bo ona nie jest dla mnie obojętna. Wczoraj miałem też długą rozmowę telefoniczną z moją ex. powiedziała mi, że z jej doświadczeń wynika, że pierwszy związek po takim rozstaniu jest z góry skazany na porażkę. Ona coś takiego przeżywała, opowiedziała mi wszystko, jestem ciekaw czy to tak faktycznie jest. Nie wiem czy to normalne, ale coraz częściej myślę o ex i nie ukrywam, że ona jest w jakimś sensie dla mnie motywacją do zakończenia mojego małżeństwa. Stoję w rozkroku, z jednej strony chciałbym żeby żona wróciła, a z drugiej strony nachodzą mnie myśli, że jeśli się rozwiodę, to dostanę od losu szansę na ułożenie sobie życia z kobietą która była zawsze dla mnie ważną osobą. Bądź tu mądry człowieku i wybierz właściwą drogę.

Wiesz co, z tą eks to ja bym się tak nie rzucała, jak jeden związek nam nie wychodzi, mamy (my, ludzie) tendencję do idealizowania związków poprzednich i mamy chęć wrócić do tego, co było dobre, jest nam znane, sugeruje jakieś poczucie bezpieczeństwa itd. Proszę, przeanalizuj dwa razy, zanim rzucisz się na głęboką wodę, abyś był pewien, czy jest to coś, czego chcesz, czy coś, co Ci się wydaje, że jest.

Jeśli chodzi o nowe związki po starych - z reguły nie wypalają, po angielsku się to nazywa rebound, po polsku chyba nie nazywa się inaczej niż klin, faktycznie, często są tylko taką zapchajdziurą po poprzednim.

Dzień, w którym Twoja była żona stanie się dla Ciebie obojętna, będzie najgorszym dniem w jej życiu.

Eks czeka na ciebie taa zawsze dobrze mieć koła ratunkowe.... Taką naiwną desperatkę mad
To efekt karmy zraniłeś eks zostawiając dla innej, klasyka  to teraz masz za swoje. Może też tak być iż ciebie ciągnie do takich kobiet jak ta co cię zdradziła. Nie wiem wina wzorców wyniesionych z rodziny.

Ex nie jest żadną desperatką. To bardzo mądra, doświadczona przez życie i samodzielna kobieta. Jeśli miałbym być szczery to w kwestii samodzielności, pewności siebie to moja jż nie dorasta jej do pięt. To dwa różne światy idwie zupełnie inne kobiety. Podobieństw między nimi nie ma żadnych i to zarówno fizycznie jak i psychicznie. A to czy mnie karma dopadła bo zostawiłem ex dla żony, nie wiem. Ja raczej myślę, że to nie karma a przeznaczenie nasze może jest takie, że powinniśmy być ze sobą razem. Nie udało nam się jako nastolatkom, nue udało we wczesnej młodości to może teraz jako dojrzałym ludziom się uda. Nasza historia zatoczyła wielkie koło i zapriwadziła nas do punktu wyjścia. Za wiele zbiegów okoliczności wydarzyło się ostatnio w moim życiu, abt sądzić, że to przypadek. Czas pokarze jak będzie bo w tej chwili sam nie wiem.

929

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
Paweło napisał/a:
panibaronowa napisał/a:

Wiesz co, z tą eks to ja bym się tak nie rzucała, jak jeden związek nam nie wychodzi, mamy (my, ludzie) tendencję do idealizowania związków poprzednich i mamy chęć wrócić do tego, co było dobre, jest nam znane, sugeruje jakieś poczucie bezpieczeństwa itd. Proszę, przeanalizuj dwa razy, zanim rzucisz się na głęboką wodę, abyś był pewien, czy jest to coś, czego chcesz, czy coś, co Ci się wydaje, że jest.

Jeśli chodzi o nowe związki po starych - z reguły nie wypalają, po angielsku się to nazywa rebound, po polsku chyba nie nazywa się inaczej niż klin, faktycznie, często są tylko taką zapchajdziurą po poprzednim.

Dzień, w którym Twoja była żona stanie się dla Ciebie obojętna, będzie najgorszym dniem w jej życiu.

Eks czeka na ciebie taa zawsze dobrze mieć koła ratunkowe.... Taką naiwną desperatkę mad
To efekt karmy zraniłeś eks zostawiając dla innej, klasyka  to teraz masz za swoje. Może też tak być iż ciebie ciągnie do takich kobiet jak ta co cię zdradziła. Nie wiem wina wzorców wyniesionych z rodziny.

Ex nie jest żadną desperatką. To bardzo mądra, doświadczona przez życie i samodzielna kobieta. Jeśli miałbym być szczery to w kwestii samodzielności, pewności siebie to moja jż nie dorasta jej do pięt. To dwa różne światy idwie zupełnie inne kobiety. Podobieństw między nimi nie ma żadnych i to zarówno fizycznie jak i psychicznie. A to czy mnie karma dopadła bo zostawiłem ex dla żony, nie wiem. Ja raczej myślę, że to nie karma a przeznaczenie nasze może jest takie, że powinniśmy być ze sobą razem. Nie udało nam się jako nastolatkom, nue udało we wczesnej młodości to może teraz jako dojrzałym ludziom się uda. Nasza historia zatoczyła wielkie koło i zapriwadziła nas do punktu wyjścia. Za wiele zbiegów okoliczności wydarzyło się ostatnio w moim życiu, abt sądzić, że to przypadek. Czas pokarze jak będzie bo w tej chwili sam nie wiem.

Jak dla mnie poki ze sobą rozmawiacie to walczcie o siebie. Powodzenia życze.

930

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Żonka znów mnie smsami atakuje, przez ostatnie dwa miesiace nie napisala ich tyle co teraz przez dwa dni. I co najdziwniejsze, że to ona zaczyna te pisanine, a jak za dlugo nie odpisuje, to sie przypomina. Czyżby cos sie w niej jednak zaczynalo budzic?

931

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Cześć Piotr, kiedy zaglądam do tego wątku wierzyć mi się nie chce, że Facet może aż tak rozpamiętywać.
Różne tu czytałam określenia na Twój temat i powiem szczerze, że nie mam zdania czy to dobrze czy to źle.

Odnoszę jednak wrażenie, że słabo sobie radzisz z emocjami i choć trochę dodajesz mi otuchy w temacie iż mężczyźni posiadają uczucia, to jednak jakoś mi przykro, że aż tak to przeżywasz.

Idzie wiosna, już jej pełno. Piotr życzę Ci zamknięcia poprzedniego sezonu i przejścia w nowy, świeżości spojrzenia i odrodzenia. Czas już chyba na wnioski i decyzje. smile

Pozdrawiam.

932

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
renesans napisał/a:

Cześć Piotr, kiedy zaglądam do tego wątku wierzyć mi się nie chce, że Facet może aż tak rozpamiętywać.
Różne tu czytałam określenia na Twój temat i powiem szczerze, że nie mam zdania czy to dobrze czy to źle.

Odnoszę jednak wrażenie, że słabo sobie radzisz z emocjami i choć trochę dodajesz mi otuchy w temacie iż mężczyźni posiadają uczucia, to jednak jakoś mi przykro, że aż tak to przeżywasz.

Idzie wiosna, już jej pełno. Piotr życzę Ci zamknięcia poprzedniego sezonu i przejścia w nowy, świeżości spojrzenia i odrodzenia. Czas już chyba na wnioski i decyzje. smile

Pozdrawiam.

Witaj i miłej niedzieli życzę.
Ja sam już nie wiem czego chcę sad. Z jednej strony żona którą kochałem i chyba jednak jeszcze kocham, a z drugiej moja prawdziwa przyjaciółka, która dodaje mi sił w tym ciężkim dla mnie czasie, kobieta również dla mnie bardzo ważna. Może to jednak ze mną jest coś nie tak, może to mi palma odbija, sam już nie wiem. Napisałem dzisiaj do jż, dlaczego zaczęła do mnie pisać smsy, że burzy to co mi się udało do tej pory poukładać, pogodzić się z tym co jest, a ona mi odpisała, że są dzieci i tego co było między nami nie da się zapomnieć. A ja chyba jednak chciałbym zapomnieć, uwolnić się od niej, mieć możliwość wyboru, ale takiego nie obciążonego wspomnieniami.

933

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Doskonale Cię rozumiem Piotr. Nie jest łatwo dokonać wyboru ale wszyscy Ci tu już napisali że to co było nie wróci.

To już zawsze będzie co innego.

A co do Ex i prawie Ex, cóż chyba nie ma się co spieszyć. Nie ulegaj wpływom i podszeptom jednej ani drugiej. Pobądź ze sobą sam i w ciszy podejmij decyzję.
Kiedy ostatnio słyszałeś ciszę?

Może wycisz telefon, weź urlop pomedytuj.  Ważne żeby decyzja była Twoja.

934 Ostatnio edytowany przez MałaKate (2015-03-22 10:56:41)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Przeczytałąm Twoja historie...i widze wiele analogi w mysleniu i przezywaniu emoacji...kurcze czemu tak jest ...

935

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Dlaczego żonę nagle wzięło na sentymenty, że niby wspólne lata, dzieci.. Teraz? Gdy Ty zacząłeś jej pokazywać, że jesteś na nią obojętny? A co by było gdybyś nadal za nią latał, rozmawiał i tłumaczył. Zapewne kładąc się spać nawet nie pomyślałaby, aby do Ciebie napisać sms. Pali się grunt pod nogami, więc coś trzeba działać.

936

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Chcesz Piotr to Ci postawię tarota na te dwie kobiety, dwie relacje, potrzebne mi tylko imiona i daty urodzenia, po wróżbie poznasz , czy "coś w tym jest" .

937

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
viola_vip_693 napisał/a:

Chcesz Piotr to Ci postawię tarota na te dwie kobiety, dwie relacje, potrzebne mi tylko imiona i daty urodzenia, po wróżbie poznasz , czy "coś w tym jest" .

postaw i dla mnie prosze jesli to nie jest zbytnim obciazeniem dla Ciebie

938

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

2good4u ok , to wyślij mi na maila imie swoje , jej i daty urodzenia wasze oraz krótko opisz historię

939

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotrze,

Nie jestem ekspertem do związków i pewnie nie powinnam się wypowiadać. Najtrudniej jest obiektywnie spojrzeć w swoje życie, ponieważ na sucho sprawę przeanalizować (pobieżnie) mogą osoby, które emocjonalnie nie są zaangażowane. Gdy w grę wchodzą uczucia, myślenie (przynajmniej u mnie) jest na poziomie 0.   
Przeczucie mi podpowiada, że Twoja była chce Cię zagarnać dla siebie. Ona sama nie potrafiła ułożyć sobie życia, wchodziła w związki, jeden po drugim. A tu się trafił Piotr, który nie tylko zająłby się nią ale i dziećmi. Ona Tobą manipuluje. Prowadzi swoje kobiece gierki, bo wie, że potrafisz kochać i jesteś wrażliwy.
Żona wróci. Jestem tego pewna jak kleszcza, którego wyjęłam swojemu psu. Jej bajka u cudownym kochanku dobiega końca. Ona dostrzega to, że zbłądziła. Już teraz ma przebłyski. Dociera do niej, że najważniejsze ma w domu. Od Ciebie będzie zależało i jej starań i oczywiście od warunków, jakie jej postawisz.

Kobieca wścibskość podpowiada mi, że brakowało jej w życiu Ciebie. Nie obwiniam Ciebie za to, że odeszła. Dbałeś o nią i dzieci. Nie o to chodzi. Ale ta koszula, na którą zwróciła uwagę i jej pytanie, dlaczego tak wcześniej nie robiłeś. Zastanawiające. Nie widziała w Tobie atrakcyjności. Takie jest moje zdanie. Na złość jej kupiłabym jeszcze kilka koszul, spodni, buty.
Kochasz ją, to pewne i dobrze, że potrafisz o tym mówić.  To smutne, że Twoja żona nie ma w sobie chociaż odrobinki pokory.

I jeszcze jedno. Nie wmawiaj sobie, że ona kocha tego kochanka. Jest nim oczarowana, a to zgaśnie prędzej lub później. Według mnie już się to wypala. Dałabym jej szansę, ostatnią.

Pozdrawiam

940

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
viola_vip_693 napisał/a:

2good4u ok , to wyślij mi na maila imie swoje , jej i daty urodzenia wasze oraz krótko opisz historię

Violu niestety taka informacja sie pojawia "Użytkownik do którego próbujesz wysłać email zablokował opcje wysyłania"

941

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Hmmm mam tylko zapisane "ukryj adres e-mail ale zezwól na wyslanie e-mail" , próbowałam do Ciebie wysłać to wyświetliło mi się to samo co Tobie.. Nie chce podawać tu swojego e-maila publicznie, więc nie wiem, może Ty podasz swój?

942

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
viola_vip_693 napisał/a:

Hmmm mam tylko zapisane "ukryj adres e-mail ale zezwól na wyslanie e-mail" , próbowałam do Ciebie wysłać to wyświetliło mi się to samo co Tobie.. Nie chce podawać tu swojego e-maila publicznie, więc nie wiem, może Ty podasz swój?

ok , moj juz jest ustawiony jako jawny ale podam Ci go tutaj dla pewnosci, naszpilce@o2kropkapl , dziekuje

943

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Dla mnie obie te panie to siedlisko patologii, niestety. Darowałabym sobie każdą z nich i skupiła się na pracy i dzieciach. Tyle w temacie.

944

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Napiszę trochę nie na temat.

Kolejny temat potwierdzający, że kobiety ciągnie do agresywnych psychopatów. Jeżeli ktoś chce, żeby żona od niego nie odeszła, to musi być do niej trochę bardziej agresywny. Kobiety częściej myślą cipką niż faceci penisami i dlatego odchodzą do patologii ( no chyba, że biorą tabletki antykoncepcyjne, o czym pisałem, albo są po menopauzie, czyli skończył się ich okres "przydatności").

945

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

No i dziś sytuacja podobna do wczorajszej, jej płacz, bo matka nie zaprosiła jej do domu jak pojechała zabrać starszego syna od babci, jak ja nie mogę znieść jej płaczu. Nie potrafię na to patrzeć spokojnie, serce mi się rozpada w drobny pył w takich sytuacjach. Znów jej bliskość, poszukiwanie czułości i wsparcia u mnie. A na koniec coś co mnie zamurowało powiedziała, że chciałaby wrócić. Mąci mi w głowie burzy jakiś tam wewnętrzny spokój, który udało mi się wypracować.

946

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

No i dziś sytuacja podobna do wczorajszej, jej płacz, bo matka nie zaprosiła jej do domu jak pojechała zabrać starszego syna od babci, jak ja nie mogę znieść jej płaczu. Nie potrafię na to patrzeć spokojnie, serce mi się rozpada w drobny pył w takich sytuacjach. Znów jej bliskość, poszukiwanie czułości i wsparcia u mnie. A na koniec coś co mnie zamurowało powiedziała, że chciałaby wrócić. Mąci mi w głowie burzy jakiś tam wewnętrzny spokój, który udało mi się wypracować.

Jak widać, szykuje sobie miękkie lądowisko, a Ty Piotr, wg niej, powinieneś przyszykować dywan, do szybkiego zamiecenia sprawy...

947

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Oj tym razem żadnego zamiatania nie będzie, mam panele a dywanu nie zamierzam kupować wink

948

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
viola_vip_693 napisał/a:

Chcesz Piotr to Ci postawię tarota na te dwie kobiety, dwie relacje, potrzebne mi tylko imiona i daty urodzenia, po wróżbie poznasz , czy "coś w tym jest" .

Viola bardzo chętnie, ale nie mogę do Ciebie wysłać maila, podam mój adres to się do mnie odezwij szymdan.80@wp.pl

949

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

No i dziś sytuacja podobna do wczorajszej, jej płacz, bo matka nie zaprosiła jej do domu jak pojechała zabrać starszego syna od babci, jak ja nie mogę znieść jej płaczu. Nie potrafię na to patrzeć spokojnie, serce mi się rozpada w drobny pył w takich sytuacjach. Znów jej bliskość, poszukiwanie czułości i wsparcia u mnie. A na koniec coś co mnie zamurowało powiedziała, że chciałaby wrócić. Mąci mi w głowie burzy jakiś tam wewnętrzny spokój, który udało mi się wypracować.

Piotrze, "ale to już było..."-,Post: 381, przeczytaj swój wątek jeszcze raz bo jesteś dla żony tylko opcją. Nie układa jej się z kochankiem więc szuka pocieszenia u ciebie.

Piotr74 napisał/a:

Ja nigdy nie potrafiłem patrzeć spokojnie gdy ona płakała, tak mi zawsze serce miękło na ten widok, największa złość mi wtedy przechodziła. Wydaje mi  się, że ona w tym co dzisiaj mowiła i jak się zachowywała była szczera. Sama zainicjowala rozmowe, czego wczesniej nie robila, poczekam jak sie dalej
bedzie zachowywac, ale mysle, ze ona zaczyna dostrzegac jak bardzo sie pomylila. Ja ze swoich planow nie rezygnuje, w czwartek kolejna wizyta u adwokata i pisanie pozwu rozwodowego a dla dzieci psycholog. Kurcze a już miałem w miarę poukładane w glowie i wszystko szlag trafił sad.

Twoja konsekwentna postawa w TWOIM wyborze jest dla ciebie szansą, nie zmarnuj jej...
Myśl o sobie i dzieciach, bo to jest teraz najlepsze co możesz zrobić.

950

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

A ja coraz bardziej rozumiem czego chce .. smile
Kawy, rannej big_smile

951

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Iwona40 napisał/a:

/..../
Piotrze, "ale to już było..."-,Post: 381, przeczytaj swój wątek jeszcze raz bo jesteś dla żony tylko opcją. Nie układa jej się z kochankiem więc szuka pocieszenia u ciebie./.../

Nawet chyba nie o to chodzi - z kochankiem układa się to co najważniejsze czyli sprawy łóżkowe (z uporem trwierdzę, że takie musiało być główne podłoże zdrady, jeśli inne sprawy w związku były w miarę poukładane) -  problem raczej z tym, że nie daje sobie rady ze społecznym bojkotem.

Jakie ma wyjście? Będzie LEPIEJ OSZUKIWAĆ. Do Piotra wróci, aby korzystać z pełnych prerogatyw "matki Polki" ale będzie mu przyprawiać rogi - tyle że nauczy się jak to robić aby on i otoczenie tego nie namierzyli.

952

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Bojkot towarzyski zapewne jest "dokuczliwy" dla żony Piotra, natomiast chyba bardziej "boli" ją odrzucenie przez własną matkę o ile nie była to teściowa(?), gdyż nie sprecyzował  która to babcia.

953 Ostatnio edytowany przez EXTRA_terrestrial (2015-03-23 09:57:18)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piszę "społeczny" - sądzę, że ostracyzm dotyczy wszelkich jej kontaktów również rodzinnych, zwłaszcza że mogło nie być w jej życiu obszarów w których nie funkcjonowali razem

954

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Iwona40 napisał/a:

Bojkot towarzyski zapewne jest "dokuczliwy" dla żony Piotra, natomiast chyba bardziej "boli" ją odrzucenie przez własną matkę o ile nie była to teściowa(?), gdyż nie sprecyzował  która to babcia.

Jestem zdania,że i Ext i Iwona wspólnie przedstawili trafną diagnozę przyczynową. Ostracyzm rodzinny ma wielką siłę oddziaływania, zwłaszcza w sytuacji, gdy jeszcze żona wyrobiła sobie opinię wyrodnej matki.
Ale co z tego wynika dla Piotra? Nie wierzę w cudowne zdrowienie tej Pani w kontekście uczuć do męża.
Nawet, gdyby kochanek lał ją codziennie, nie sprawi, że dawno zapomniane uczucie do męża powróci.
Pragmatyzm i wyrachowanie, ot co.

955

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

O matko, jak to czytam, to cieszę się, ze spokojnie przespalam noc, ze jestem sama, ze mam duuuzo zaległości, ze nie wiem w co ręce włożyć.. Juz mi lepiej. Panie i Panowie- piprawiliscie mi humor ... big_smile

956 Ostatnio edytowany przez Przyszłość (2015-03-23 10:23:20)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Iwona40 napisał/a:

Bojkot towarzyski zapewne jest "dokuczliwy" dla żony Piotra, natomiast chyba bardziej "boli" ją odrzucenie przez własną matkę o ile nie była to teściowa(?), gdyż nie sprecyzował  która to babcia.

Bez znaczenia jest, co boli i uwiera żonę Piotra.
Na miejscu Piotra najważniejszym aspektem w całęj sytuacji byłby dla mnie fakt, że żona nie wybiera mnie, ale służę tylko jako narzędzie do jej "spozycjonowania się".
Ona nie stworzy związku z Piotrem, ale z samą sobą, Piotra  traktując jak przedłużenie siebie - on posłuży jej do tego, by mogła zaspokoić swoje potrzeby (zresztą jak aktualnie kochanek).
Ona nie ma żadnego szacunku do niego jako osoby i do jego uczuć. Tragiczne jest to, że Piotr tego nie dostrzega i z błogim zadowoleniem przyjmuje wszelkie jej gesty, które odbiera jako wyraz jej więzi z Nim. A ona dba tylko o swoje samopoczucie.

957

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

No to teraz się zaczną schody, żona wraca dziś do domu. Jadę nie długo po nią, mam nadzieję, że się nam uda odbudować to co nas łączyło, trzymajcie za nas kciuki.

958

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

No to teraz się zaczną schody, żona wraca dziś do domu. Jadę nie długo po nią, mam nadzieję, że się nam uda odbudować to co nas łączyło, , ale. za nas kciuki.

Piotrze, trzymam kciuki, ale zważ, że ona wraca na razie tylko do Waszych czterech ścian. Uzbrój się w cierpliwość i zwłaszcza w daleko idącą nieufność.

959

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Excop napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

No to teraz się zaczną schody, żona wraca dziś do domu. Jadę nie długo po nią, mam nadzieję, że się nam uda odbudować to co nas łączyło, , ale. za nas kciuki.

Piotrze, trzymam kciuki, ale zważ, że ona wraca na razie tylko do Waszych czterech ścian. Uzbrój się w cierpliwość i zwłaszcza w daleko idącą nieufność.

Wiem o tym, wiem też, że jej powrót jest dla niej bardzo ciężki bo uczciwie się przyznała, źe nadal czuje coś do tego gościa. Czeka nas bardzo ciężki okres i wiele pracy, ale mam nadzieję, że się uda.

960

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Tak czytam, czytam i czytam i otwieram oczy. Nie umialabym chyba nawet doradzic, ... Lubie ludzi i lubię towarzyszyć im, przyglądać się rolom społecznym etc. Ale takie problemy, za wielkie jak na moja mała głowę.
Zatem życzę powodzenia i trzymam tzw ' kciuki' smile

961

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
Excop napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

No to teraz się zaczną schody, żona wraca dziś do domu. Jadę nie długo po nią, mam nadzieję, że się nam uda odbudować to co nas łączyło, , ale. za nas kciuki.

Piotrze, trzymam kciuki, ale zważ, że ona wraca na razie tylko do Waszych czterech ścian. Uzbrój się w cierpliwość i zwłaszcza w daleko idącą nieufność.

Wiem o tym, wiem też, że jej powrót jest dla niej bardzo ciężki bo uczciwie się przyznała, źe nadal czuje coś do tego gościa. Czeka nas bardzo ciężki okres i wiele pracy, ale mam nadzieję, że się uda.

Byłoby podejrzane, gdyby twierdziła inaczej. Ten fakt również miej na uwadze, gdy zniecierpliwiony marnymi postępami w powrocie "na łono", będziesz naciskał, gdy ona płaczem zacznie wywierać presję, byś dał jej spokój, bo ona "coś jeszcze do niego czuje".
Jesteś wrażliwy na jej łzy (mam to samo), więc istnieje obawa, że znów przejmie kontrolę  nad Twoimi oczekiwaniami.

962

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Każdy ma swój odcinek 'Jamesa Bonda'. Na moje szczescie, będąc singielka, mam inne problemy. Gdy czytam o waszych problemach, to Ciarko przechodzą.. Ja dzisiaj krece swoja wersje, swojego rozplatywania. Piotr, wszystkiego dobrego na nowej drodze Życia smile

963

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Tragiczne jest to, że Piotr tego nie dostrzega i z błogim zadowoleniem przyjmuje wszelkie jej gesty, które odbiera jako wyraz jej więzi z Nim. A ona dba tylko o swoje samopoczucie.

Straszne jest takie ślepe przywiązanie, jak ktoś napisał - niczym chory, skopany pies, który i tak - nie mając dokąd się udać (wg tego w co wierzy), czołga się za swoim panem..

Za szybko ten powrót, zbyt mało (bądźmy szczerzy- ZERO) czasu na choćby cień refleksji tego, co zrobiła żonka, by myśleć o nowym podejściu.
Zwłaszcza, że już pięknie się asekuruje: "Wiesz, misiu, wrócę, ale musisz być dla mnie wyrozumiały, bo jeszcze na myśl o kochanku czuje pulsowanie między nogami.." A Piotr tańczy bregdensa z radości klaskając uszami, że wiarołomna zwróciła na niego uwagę.
Classic.

Jak ktoś wyżej zauważył już - z racji, że ona karty rozdaje, bo nie musiała się w ogóle wysilić byś ją przyjął, przy byle wzmiance na temat czy zniecierpliwieniu z Twojej strony, zacznie ci robić autorze wymówki i wpędzisz się w poczucie winy.
Nie tak się te kwestie załatwia- uczysz ją jedynie, że nie masz granic.
Miłość potrzebuje też stanowczości, ty się jej dopiero nauczysz, jak zrozumiesz dzisiejszy błąd nadgorliwości.

964

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Nie mam nic mądrego do napisania, a raczej nie wiem jak to napisać, napiszę więc tylko, że zatkało mnie i brak mi słów.

965

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
M?rtainn napisał/a:

Nie mam nic mądrego do napisania, a raczej nie wiem jak to napisać, napiszę więc tylko, że zatkało mnie i brak mi słów.

Dokładnie mam to samo...

966 Ostatnio edytowany przez dziewan (2015-03-23 12:26:47)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotrek ja też za Ciebie trzymam kciuki.
Jeśli dzisiaj wróci do ciebie to trzymaj ją mocną i twarda ręką.
Wyznacz jasne zasady i się ich trzymaj.
To ona ma się starać o Ciebie ale Ty też się troche zmień, bądź twardszy.
A jeśli kochanek znowu odezwie się do żony, to nie żałuj sobie i daj mu po ryju, masz prawo.

Czasem czlowiek nie wie czy robi dobrze czy źle np. przyjmuje zone z powrotem ale czuje ze musi postąpić tak a nie inaczej.
Naprawde Ci zazdroszczę, twojej dojrzałości ale i tego że Ona jednak coś do Ciebie czuje.

967

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
je veux napisał/a:
M?rtainn napisał/a:

Nie mam nic mądrego do napisania, a raczej nie wiem jak to napisać, napiszę więc tylko, że zatkało mnie i brak mi słów.

Dokładnie mam to samo...

A ja zapraszam do obstawienia zakładów : na jak długo żonka wróciła ???tydzień - dwa.. miesiąc ?

no ..kto da więcej ??

I co teraz Piotr - zwolnisz się z pracy czy gps jej założysz ??? żebyś wiedział gdzie jest i z kim ?

Aaaa.. Ty ją wieź na badania ....bo nie wiadomo co przywlekła.... a i może tatusiem będziesz... ????

Tak jak pisałam wcześniej - ktoś kto nie szanuje siebie nigdy nie będzie szanowany przez innych .

A "żonka " teraz niby ma dostrzec Twoją wspaniałomyślność ??? do tej pory nie widziała. ..

968

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
dziewan napisał/a:

Piotrek ja też za Ciebie trzymam kciuki.
Jeśli dzisiaj wróci do ciebie to trzymaj ją mocną i twarda ręką.
Wyznacz jasne zasady i się ich trzymaj.
To ona ma się starać o Ciebie ale Ty też się troche zmień, bądź twardszy.
A jeśli kochanek znowu odezwie się do żony, to żałuj sobie i daj mu po ryju, masz prawo.

Czasem czlowiek nie wie czy robi dobrze czy źle np. przyjmuje zone z powrotem ale czuje ze musi postąpić tak a nie inaczej.
Naprawde Ci zazdroszczę, twojej dojrzałości ale i tego że Ona jednak coś do Ciebie czuje.

Wybacz, Dziewan a gdzie Ty tu widzisz dojrzałość ???  i to że ona coś do niego czuje ???

Piotr nie miał zasad do tej pory więc jak ma je mieć teraz??? będzie po stopach całował że kurewna wróciła... i nieba jej przychylał... do kolejnego kopa w dooopę/


ale jak to mówią .. czyje małpy tego cyrk smile

969 Ostatnio edytowany przez Elle88 (2015-03-23 12:33:11)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Dokładnie.

Ona wróci na chwile, a w momencie gdy zrozumie, że nie potrafi "poradzić" sobie z uczuciem do kochanka, bo jak ma sobie poradzić ktoś, kto nie potrafił poradzić sobie z nie rozkładaniem nóg zanim nie zamknie jednego rozdziału, to zacznie się płacz, ciche dni - nigdy nie będziesz wiedział kiedy to znów nadejdzie i ile ta 'nostalgia' potrwa.
Porada: Obserwuj zaszklonym, zamglony wzrok, będzie się często pojawiał u żonki wink

No wiesz..jakaś wymowna scena w filmie, jego imię usłyszane przypadkiem na mieście, itp.
Kątem oka i dzięki intuicji będziesz doskonale wiedział gdzie myślami jest żonka wtedy.

Super życie, nie ma co big_smile

Oj, naiwnyś chopie.. a raczej zdesperowany.

970

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Elle88 napisał/a:

...Ona wróci na chwile, a w momencie gdy zrozumie, że nie potrafi "poradzić" sobie z uczuciem do kochanka,...

Elle, dokładnie. Ja dokładnie to odczułem na własnej skórze.
IMHO: Kochanek nie odpuści.
Ja obstawiam 3-6 mies

971 Ostatnio edytowany przez takasobiejaS (2015-03-23 12:50:07)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Elle88 napisał/a:

Tragiczne jest to, że Piotr tego nie dostrzega i z błogim zadowoleniem przyjmuje wszelkie jej gesty, które odbiera jako wyraz jej więzi z Nim. A ona dba tylko o swoje samopoczucie.

Straszne jest takie ślepe przywiązanie, jak ktoś napisał - niczym chory, skopany pies, który i tak - nie mając dokąd się udać (wg tego w co wierzy), czołga się za swoim panem..

Za szybko ten powrót, zbyt mało (bądźmy szczerzy- ZERO) czasu na choćby cień refleksji tego, co zrobiła żonka, by myśleć o nowym podejściu.
Zwłaszcza, że już pięknie się asekuruje: "Wiesz, misiu, wrócę, ale musisz być dla mnie wyrozumiały, bo jeszcze na myśl o kochanku czuje pulsowanie między nogami.." A Piotr tańczy bregdensa z radości klaskając uszami, że wiarołomna zwróciła na niego uwagę.
Classic.

Jak ktoś wyżej zauważył już - z racji, że ona karty rozdaje, bo nie musiała się w ogóle wysilić byś ją przyjął, przy byle wzmiance na temat czy zniecierpliwieniu z Twojej strony, zacznie ci robić autorze wymówki i wpędzisz się w poczucie winy.
Nie tak się te kwestie załatwia- uczysz ją jedynie, że nie masz granic.
Miłość potrzebuje też stanowczości, ty się jej dopiero nauczysz, jak zrozumiesz dzisiejszy błąd nadgorliwości.

Usiadlam wlasnie z filizanka kawki, mam chwile przerwy w pracy ,  zajrzalam tu i ocza nie wierze!!! A raczej wierze bo wiedzialam, ze Piotr predzej czy pozniej uprosi ja by wrocila. No i udalo sie, widac pokajal sie wystarczajaco...
No to zacznie sie koszmar, bo Piotr Ty chyba nie wierzys, ze ona to z milosci??? Ze przestanie po katach sie z nim b.......?  Jacy ludzie sa naiwni, az mi Ciebie szkoda, zero szacunku do siebie! Zero instynktu obronnego.
Ta kobieta robi z toba co zechce, nic sie starac nie musiala, wrecz czolgales sie o powrot.
Zero mezczyzny w Tobie, gdzie ty masz jaja !!!!
Jestes tak naiwny?

To nie milosc, to strach, niska samoocena,  ze strony Piotra, a z jej no coz, taka poczekalnia, pierwsza zdrada nie wyszla, poszukamy nastepnego. Przeczekam z tym farajerem(wwybacz Piotr)....
Piotr TO NIE MILOSC w waszym zwiazku juz jej nie ma.
Jestes tak naiwny, ze brak slow.....
a Elle ujelas to pieknie zgadzam sie z kazdym slowem.

Stawiam, ze do konca roku Piotr tu wroci....upodlony, zdeptany i juz  wtedy  moze  zrozumie jak wielki blad popelnil.

Piotr myslales nad jakas terapia, nie malzenska , bo to juz i tak na porazke skazane, ale nad soba, nad swoim poczuciem wartosci, moze idz niech gdzie ktos pomoze odnalezc ci jakies szczatki mezczyzny, testosteronu w sobie. Ewidentnie potrzebujesz pomocy.

972

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Aż mnie swiezbi język, by odpowiedzieć..
Ale jako singielka, kobitka licząca na sama siebie...
Przyslucham się bliżej.

973 Ostatnio edytowany przez Elle88 (2015-03-23 12:59:56)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

U mnie to były 3. Choć Piotr pewnie wolałby z dwojga złego 6. Zawsze to dłużej można robić za wycieraczkę pod stópkami Lejdi.


Teraz - obstawiam 4 tygodnie max. (zanim zaczną się pierwsze poważne zgrzyty: zderzenie sielanki w głowie autora z rialiti )- Piter będzie w ekstazie przekonany, że wszystko się samo ułoży, bo "jego szczęście" jest znowu przy nim big_smile Nawet tu do nas nie zajrzy.
W tym momencie pewnie układa włosy a la drwalopodobny (lub inna fryzura podkreślająca 'samca alfa' wink) i trzaska pompki, by klata w nowej koszuli godnie się prezentowała - tej, co żonka pochwaliła.


Ja się nie zakładam, ale daje jak mówię max 3 miechy, kiedy autor nie wytrzyma ciągłych wahań w jej (nie)zaangażowaniu i zacznie naciskać by się zdecydowała, a ona wtedy... w płacz i bajoo! Ewentualnie opcja- żyjemy obok siebie, bo kochanek w końcu durny nie jest i nie przyjmie jej z powrotem, ha ha.

Ech.
Nie wiadomo śmiać się czy płakać.

Kto pamięta temat cichego, ten pamięta nasze propozycje użytkowników na jego 'starszą wersję' - wcześniej był to niejaki robert (ale tam były stany z pogranicza paranoi, więc odpada wink), a teraz- oto jest --> wersja cichego żyjąca równolegle, choć posunięta w czasie o jakieś 20 lat.
Gratulujemy

974

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Acha, ciekawa jestem jakie teksty będą padały a propos wymówek od pożycia.. Czy tez klasyka do bólu czy czymś nas zaskoczy smile


Zazwyczaj to jest: "Łatwo przyszło, łatwo poszło."
"Co nagle, to po diable - nie spieszmy się, Kotku." :* "

"Muszę to sobie poukładać w głowie, potrzebuję czasu.". etc. etc.

Oczywiście, na  samym początku seks będzie odrazu - w nagrodę za przyjęcie z powrotem big_smile  Taka zmyła i zarazem 'marchewka' dla autora by nie ustawał w bojach, ha ha.

975

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Pare slów sklece, bo za bardzo nie mam teraz czasu. Otóż ja jej nie prosilem o powrot, nie rozmawialem z nia na ten temat kilka tygodni. To, ze wrocila to jej wlasna decyzja. Z forum nie mam zamiaru znikac, wrecz odwrotnue nadal bede do was pisal, zobaczyny, moze zone uda sie przekonac aby sie dolaczyla, mysle, ze dobrze by jej to zrobilo.

Posty [ 911 do 975 z 2,855 ]

Strony Poprzednia 1 13 14 15 16 17 44 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024