Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Strony Poprzednia 1 12 13 14 15 16 44 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 846 do 910 z 2,855 ]

846

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Elle88 napisał/a:
EXTRA_terrestrial napisał/a:
maniek_z_maniek napisał/a:

Jesli uwazasz ze uswiadomienie autorowi tego ze pragnie swojej zony, cos zmieni to sie grubo mylisz. To jest przeciez oczywiste.

Problem w tym, że PARADOKSALNIE może jej teraz pragnąć bardziej niż kiedykolwiek - i nie tylko z powodu wyposzczenia (!). Oczywiste dla zdradzonego jest to, pragnie. Mniej oczywiste, trudniej akceptowalne jest to "ŻE PRAGNIE JEJ WŁAŚNIE TAKĄ" - "zbrukaną", "podjaraną" i PRAGNIE WŁAŚNIE ZA TO . To właśnie chciałem tu uświadomić - bo nie sądzę aby było to dla Autora oczywiste :-)

I dokładnie to miałam na myśli.
A biedny autor się ciska i sam przed sobą udaje oburzonego wink podczas gdy pewnie nie jeden  raz fantazjował o żonie "w nowej odsłonie".
Bo gdyby jednak nie, nie brałby pod uwagę tak szybkiego powrotu- bez jej wysiłku praktycznie, on wręcz sam o jej powrót zabiega.


Ja nigdy nie pojmę, ze swą romantyczna naturą (tak, tak..tego o mnie nie wiecie big_smile) jak może podniecać partner, który rypał się chwilę temu czy tam kilka dni temu z kimś innym.
Ja jak się dowiedziałam - konsekwentnie miałam obrzydzenie do jakiejkolwiek bliskości. Pomijam oczywista oczywistość, że o małżeństwo wypada chociaż trochę powalczyć, ja będąc w luźnym związku - mogłam sobie na taką decyzję pozwolić szybciej.
Ale nie zrozumiem tej fascynacji 'rozwiązłością'. Chyba za bardzo siebie lubię  i szanuję wink

Elle88 ja się nie muszę ciskać i nic przed sobą udawać, bo to nie moja bajka. Na samym początku ciągnęło mnie do jż, chciałem czuć jej ciepło, przytulić się do niej, ale erotyki w tym nie było, nie fantazjowałem i nie fantazjuję obecnie. Teraz nie ma we mnie nawet tej potrzeby bliskości, w tym aspekcie jest dla mnie całkowicie obojętna.

Zobacz podobne tematy :

847

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Elle88 ja się nie muszę ciskać i nic przed sobą udawać, bo to nie moja bajka. Na samym początku ciągnęło mnie do jż, chciałem czuć jej ciepło, przytulić się do niej, ale erotyki w tym nie było, nie fantazjowałem i nie fantazjuję obecnie. Teraz nie ma we mnie nawet tej potrzeby bliskości, w tym aspekcie jest dla mnie całkowicie obojętna.

Tyle dobrze, bo już chciałam załamywać ręce, że nawet długoletni małżonkowie wyznają skrycie zasady garego.. to była by apokalipsa wink

848

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Elle88 napisał/a:

/.../
Ja nigdy nie pojmę, ze swą romantyczna naturą (tak, tak..tego o mnie nie wiecie big_smile) jak może podniecać partner, który rypał się chwilę temu czy tam kilka dni temu z kimś innym./.../

No to masz tekst Waligórskiego - (wykonanie na "Twojej tubie" też będzie)
ZACHWYCENIE

Gdy czasem młoda polonistka
Taka naiwna, schludna taka,
Egzaltowana, świeża, czysta,
Że chciało by się siąść i płakać.

Więc gdy ta polonistka właśnie
Małpując młodopolskie pozy
Wybiegnie o porannym czasie
Boso na łąkę między brzozy,
Poigra z pliszką i skowronkiem
Oraz z pudliszką i z biedronką,
Przywita ze wschodzącym słonkiem,
Wołając: - Witaj jasne słonko!

Z róż i powojów splecie wieńce,
Pomacha rączką do motyla,
Kraśnym obleje się rumieńcem
Widząc jak pszczółka kwiat zapyla.

Coś z Anny German gdy zanuci,
Wyrecytuje coś z Asnyka,
A potem bardzo się zasmuci
Nad żabką, którą bocian łyka,

I chcąc zapłakać nad półtrupem
(bo drugie pół ten bocian urwał)
Wlizie tą bosą nogą w kupę
I wyda okrzyk: - Ożesz kurwa!

To - jeśli byłbym na tej łące
Naocznym świadkiem tego zgrzytu -
Jak jestem facet niepijący,
Pół litra wychlałbym z zachwytu!


Więc jak człowiek konsekwentnie wypiera ze swoich myśli jakiś aspekt "brutalnej" rzeczywistości, to czemu się dziwić że ostatecznie ma on dla niego paradoksalnie jakiś powab - jak "ku*wa" dla młodej "romantycznej" polonistki?
Jak się widzi pełne spektrum a nie PÓŁ, to BRUD nima już tego powabu, bo człek zdąży temu się przyjrzeć ocenić i niewiele go zaskoczy.

849 Ostatnio edytowany przez Przyszłość (2015-03-18 21:56:12)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

Przyszłość, nie zauważałem wcześniej takich zachowań jż, bo ich po prostu nie było, zgrzeszył bym, gdybym napisał, że ona zawsze taka była w stosunku do dzieci, czy nawet do mnie.

Jestem pewna, ze Twoja jż dobrze zajmowała się synami: dbała aby nie chodzili głodni i brudni, pomagała w odrabianiu lekcji, spędzali wspólnie czas. Ale empatia to coś więcej. Czy myślisz, że ona potrafi współbrzmieć emocjonalnie z synami? Czy interesowała się ich życiem wewnętrznym, aby je "doświadczyć"? Próbowała "wczuć się" w ich skórę, aby zrozumieć ich problemy, to, co zaprząta ich uwagę, czego się boją, o czym marzą, co sprawia im największą radość a co smuci i boli?
Zresztą Ty również mógłbyś być podmiotem tego pytania.

850

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

He he, piękna puenta z tą ożesz ku.vą big_smile


dokładnie tak jest z tym zachwytem 'cieniami' partnera, którego wydawało się, że się zna jak łysą kobyłę.
Moim skromnym zdaniem jednak, jeśli żonka miała wyuzdane fantazje, które czuła, że chętnie spełni, ale nie z mężem.."bo jakże to tak yikes" tylko właśnie z kimś, kto na dzień dobry zamiast całować w rączkę, odrazu pyta: "Czy się kobieto ru..sz czy trzeba z tobą wcześniej trochę pochodzić?", to taka żona czuje się wolna w jednej sekundzie od konwenansów i idzie w tango z ze słodkim brutallo wink

Tylko, wbrew temu co tutaj się pisze, ja nie widzę winy po stronie autora, tylko żonka najwyraźniej cierpi na syndrom rycerza i łajdaka: mąż jest ten dobry i z mężem po misjonarsku + jakieś drobne wariacje, a z łajdakiem - łubudubu na ostro, aż iskry lecą z ..

Panowie miewają to samo przecież, tylko wtedy jest to syndrom Madonny i ladacznicy.
Pierwszą całuje się w czółko i w rączkę, z drugą - realizuje skryte fantazje.

Dla mnie to brak wyobraźni osoby, która w ten sposób rozdziela. Ale to inna bajka.

851

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Elle88 napisał/a:

/.../
Dla mnie to brak wyobraźni osoby, która w ten sposób rozdziela. Ale to inna bajka.

To jest w istocie zadziwiające, że ludzie - choćby z powodw ekonomicznych nie chcą mieć "all i one"
a zamiast tego osobną "madonnę" i osobną "ladacznicę".

Co do Autora, to podpadł mi przewlekaniem do niemożliwości sprawy pozwu i wdzięczeniem się do "jż" o względy, co sugerowało zaprzeszłą skrajną ugodowość, klapkonaoczność i element "ocipieni@" żoną

852 Ostatnio edytowany przez Elle88 (2015-03-18 22:21:00)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Wiesz, ja myślę, że "ocipienie" na bank było od początku - tak jak piszesz.
To jest ta mentalność, która wychodzi przy takich sytuacjach , one są katalizatorem by dostrzec co tak naprawdę się o SOBIE myśli, czy ma się do siebie szacunek, czy się siebie zwyczajnie na tyle lubi, by nie dać się klepać obcym penisem po twarzy.

Bo dla mnie przyjmowanie żonki i namawianie na powrót, mając pełną świadomość, że ona komuś tam loda robi i cholera wie co jeszcze, nie bardzo świadczyć o tym, że ktoś siebie tak po prostu szanuje i lubi..

I nie mówimy tu o jednorazowej sytuacji - jak był wątek nie dawno, gdzie kobita się puściła na jakimś wyjeździe, bo chciała spróbować z innym RAZ w życiu wink
Dobra, "zadała szyku", ale ino RAZ.. a tu regularnie kobita obciąga jajka, że na całą kamienicę się rozchodzi mlaśnięcie i  ani myśli o powrocie, a autora to nie obrzydza i jeszcze wciąga brzuch jak jaśnie małżowinę widzi

853 Ostatnio edytowany przez Iwona40 (2015-03-18 22:59:19)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
EXTRA_terrestrial napisał/a:
Iwona40 napisał/a:

/..../ bo wszystko co jest przeciwieństwem dobra nie jest miłością...
związek między kobietą a mężczyzną ma opierać się na partnerskiej relacji, szacunku, trosce, odpowiedzialności, dzieleniu się z partnerem sobą w sferze- intelektualnej, fizycznej, duchowej, emocjonalnej...

W 40 roku życia wierzysz w "czyste" dobro i "brudne" zło? Toz to jakieś ściemy z podręczników psychologicznych dla młodych małżeństw albo przedmałżeńskich nauk u Amiszów..;-)

Miłość się przede wszystkim CZUJE/CZYNI i sama w sobie nie jest "dobra" lub "zła". Może zawierać zarówno elementy powszechnie opisywane jako dobre lub złe - mówiąc o miłości "rozmawiamy" niemal z samą ewolucją a ta ma w niewielkim poważaniu normy, które wymyślono na tej małej planecie...

Szanowny Panie ET,
pojęcie czyste dobra i brudne zło, to w pana ujęciu coś niewłaściwego.
Nie jestem filozofem(fką) i daleka jestem od polemizowania z Panem na ten temat. Natomiast uderza mnie Pana cyniczne  podejście do "moich wypocin". Poddajesz Pan krytycznej analizie moje słowa, które w pocie czoła zdołałam przelać na monitor z pomocą palców i klawiatury komputera.
Co widzi pan "złego" w "mojej wierze" w "dobro i zło"?
W czym ten pogląd jest "gorszy" od pańskiego widzenia "definicji " miłości jak mniemam wg filozofii zen?
Kto ma rację?
Ps. na jakiej podstawie wnioskuje pan, że mam 40 lat?
Z poważaniem Iwona40

854 Ostatnio edytowany przez takasobiejaS (2015-03-18 22:47:59)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Elle88 napisał/a:

Bo dla mnie przyjmowanie żonki i namawianie na powrót, mając pełną świadomość, że ona komuś tam loda robi i cholera wie co jeszcze, nie bardzo świadczyć o tym, że ktoś siebie tak po prostu szanuje i lubi..

I nie mówimy tu o jednorazowej sytuacji - jak był wątek nie dawno, gdzie kobita się puściła na jakimś wyjeździe, bo chciała spróbować z innym RAZ w życiu wink
Dobra, "zadała szyku", ale ino RAZ.. a tu regularnie kobita obciąga jajka, że na całą kamienicę się rozchodzi mlaśnięcie i  ani myśli o powrocie, a autora to nie obrzydza i jeszcze wciąga brzuch jak jaśnie małżowinę widzi

Hehe ... ale to dosadne i obrazowe, mysle, ze Piotr powinien za kazdym razem, gdy miekknie na widok jz miec taki obrazem przed oczyma ....

855

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Iwona40 napisał/a:

[
Szanowny Panie ET,
pojęcie dobra i zła, to pojęcia względne.
Nie jestem filozofem(fką)

ale ja jestem. Pojęcie dobra i zła nie są pojęciami względnymi, bo takie myślenie prowadzi do relatywizmu moralnego, czyli Hitler mówi chciałem dobrze.

856

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Hehe ... ale to dosadne i obrazowe, mysle, ze Piotr powinien za kazdym razem, gdy miekknie na widok jz miec taki obrazem przed oczyma ....

O taki mentalny obrazek mi właśnie chodziło. wink

Ale nie wiem, na ile wywoła typową reakcję obrzydzenia, a na ile ..postawi namiot wink
Chcę wierzyć, że autor pisząc o tych przytulaskach i czułości pisał prawdę.. ale on sam wie najlepiej.

857

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Elle88 napisał/a:

Wiesz, ja myślę, że "ocipienie" na bank było od początku - tak jak piszesz.
To jest ta mentalność, która wychodzi przy takich sytuacjach , one są katalizatorem by dostrzec co tak naprawdę się o SOBIE myśli, czy ma się do siebie szacunek, czy się siebie zwyczajnie na tyle lubi, by nie dać się klepać obcym penisem po twarzy.

Bo dla mnie przyjmowanie żonki i namawianie na powrót, mając pełną świadomość, że ona komuś tam loda robi i cholera wie co jeszcze, nie bardzo świadczyć o tym, że ktoś siebie tak po prostu szanuje i lubi..

I nie mówimy tu o jednorazowej sytuacji - jak był wątek nie dawno, gdzie kobita się puściła na jakimś wyjeździe, bo chciała spróbować z innym RAZ w życiu wink
Dobra, "zadała szyku", ale ino RAZ.. a tu regularnie kobita obciąga jajka, że na całą kamienicę się rozchodzi mlaśnięcie i  ani myśli o powrocie, a autora to nie obrzydza i jeszcze wciąga brzuch jak jaśnie małżowinę widzi

Elle, Extra, czy wy myślicie, że ja jestem tak zaślepiony, że nie dostrzegam tego co ona zrobiła i co robi nadal, że nie wiem jaką będę miał opinię jeśli pozwolę jej kiedyś wrócić. Wiem doskonale, dzieckiem nie jestem. Ale powiem wam jedno w d...e to mam, byłem, jestem i będę niezależnie myślącym człowiekiem i jeśli moim postępowaniem będę mógł pomóc jż wyrwać się z tej chorej relacji to to zrobię, bo tak jak pisałem na początku moich wpisów, uważam, że ona dała się potwornie zmanipulować, doskonałym na to przykładem jest wczorajsze zdarzenie. Jż jest osobą którą nadal kocham, inaczej niż przed jej romansem, ale nadal dażę ją uczuciem.Przez 14 lat naszego wspólnego życia była wartościową, wrażliwą kobietą. Była matką, żoną, kochanką i przyjaciółką. Powiedzcie, czy pozwolilibyście na to, aby wasz przyjaciel stoczył się na dno? Ją to dno dopadnie, pewnie prędzej niż sama myśli, a ja nie mogę na to spokojnie patrzeć. Nie jestem aż tak mądry i pewny siebie, żeby stwierdzić to, że jeśli ona wróci i zrozumie co zrobiła to ja będę potrafił z nią nadal żyć, nie wiem tego. Może się to skończyć tym, że i tak byśmy się rozstali, ale jak normalni ludzie, którym nie udało uratować się łączącej ich więzi. W takiej sytuacji miałbym jednak satysfakcję, że udało mi się uratować od zmarnowania sobie życia przez bliską mi osobę. Ludzie są różni, jedni nie wybaczają inni mają trochę więcej wrażliwości i to robią, nie oznacza to wcale, że jedna czy druga grupa ma mniej szacunku do siebie. Bardziej w tym wszystkim liczy się chyba wychowanie i wrodzona wrażliwość na los innego człowieka.

858 Ostatnio edytowany przez Elle88 (2015-03-18 23:04:42)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

big_smile

Acha, czyli jednak klasyka - zły potwór o oczach i sile rażenia demona, zło wcielone - jakiś Zbychu, kochanek, perfidnie zmanipulował, a następnie ogłuszył i nadział SIŁĄ !! na swego demiurgicznego pala, niczego nie podejrzewającą i niewinna małżonkę.
Tak, leć jej na ratunek!
Ona pokazuje, że tylko na to czeka. Na pewno przekazał jej telepatycznie jakiegoś chipa, który to powoduje, że teraz to ona sama nadziewa się na niego.
Ufoludy tak działają!

Szkoda, że jeszcze nie wiesz, ale idziesz na ubój tego 'rozwiązku' jak po sznurku.
Jeszcze nikt nie odzyskał partnera z rąk osoby trzeciej, próbując robić to siłą i poprzez różne manipulacje.
Ach, wszystkiemu winien kochanek..żona w końcu nie dysponuje czymś takim jak rozum, miłość do Ciebie i wolna wola.
Popadasz w obłęd. Paranoja i panika - najgorsi doradcy.

859

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Elle88 napisał/a:

big_smile

Acha, czyli jednak klasyka - zły potwór o oczach i sile rażenia demona, zło wcielone - jakiś Zbychu, kochanek, perfidnie zmanipulował, a następnie ogłuszył i nadział SIŁĄ !! na swego demiurgicznego pala, niczego nie podejrzewającą i niewinna małżonkę.
Tak, leć jej na ratunek!
Ona pokazuje, że tylko na to czeka.
W końcu zauważyła Twoja nową koszulę! Zwróciła na Ciebie uwagę! Wowowooow big_smile

Szkoda, że jeszcze nie wiesz, ale idziesz na ubój tego 'rozwiązku' jak po sznurku.
Jeszcze nikt nie odzyskał partnera z rąk osoby trzeciej, próbując robić to siłą i poprzez różne manipulacje.
Ach, wszystkiemu winien kochanek..żona w końcu nie dysponuje czymś takim jak rozum, miłość do Ciebie i wolna wola.
Popadasz w obłęd. Paranoja i panika.

Elle to nie jest obłęd, ale trzeźwe, obiektywne myślenie. Nie słyszałaś nigdy o metodach manipulacji ludzkim umysłem? Nie słyszałaś o sytuacjach, kiedy mądre, wykształcone osoby, dają się tak zmanipulować, że tracą nietylko rodziny ale i majątki i to nawet bez kontaktu fizycznego, a tylko na podstawie swoich urojonych wyobrażeń. Ja wiem jaki charakter ma moja jż, jak była i jest podatna na wpływ innych osób i jednocześnie wiem, że nie potrafi rozmawiać o problemach. Fagas trafił naprawdę na bardzo podatny grunt i to wykorzystał

860

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Łoo matko, dawno nie słyszałam takich głupot. I jeszcze książę myśli, że to tylko ON jest wstanie ją uratować, odczarować, i tylko ON da jej szczęście, uchroni od upadku. To się nazywa dopiero ZNIEWOLENIE na własne życzenie. Myślę, że dużo jest w tym prawdy, gdzie Elle88 pisze o tym, że autor wcale nie kocha siebie i nie szanuje. Myślę nawet, że on nie wie nawet co to jest. Wszystko zależy od zewnętrza, czy go ktoś zaakceptuje, zauważy, doceni. Teraz najważniejsze, żeby zdradzająca żona, po jakimś czasie, dostrzegła to piękno w postaci trwania i czekania męża.

Autora przeraża też wizja życia samemu, nie wiedziałby jak, z kim, dlatego tak kurczowo trzyma się tej wizji życia "potem".

861

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Elle to nie jest obłęd, ale trzeźwe, obiektywne myślenie. Nie słyszałaś nigdy o metodach manipulacji ludzkim umysłem? Nie słyszałaś o sytuacjach, kiedy mądre, wykształcone osoby, dają się tak zmanipulować, że tracą nietylko rodziny ale i majątki i to nawet bez kontaktu fizycznego, a tylko na podstawie swoich urojonych wyobrażeń. Ja wiem jaki charakter ma moja jż, jak była i jest podatna na wpływ innych osób i jednocześnie wiem, że nie potrafi rozmawiać o problemach. Fagas trafił naprawdę na bardzo podatny grunt i to wykorzystał

Wszystko fajnie, tylko nie bierzesz pod uwagę jednej zasadniczej sprawy.. Nie da się nikogo zmanipulować, kto NIE CHCE zostać zmanipulowany.
To tylko wypieranie faktów i prawdy o żonie - taką, jaka jest TERAZ, dzisiaj, bo nie ma nic innego niż teraźniejszość, powoduje, że przeszłość nakłada Ci się na to co dzieje się w rzeczywistości i jest aktualne i zaburza Ci ogląd.

Problem jest gdzie indziej niz Ci się wydaje. Problemem jest to, że nie widzisz jak ona manipuluje Tobą..

862 Ostatnio edytowany przez takasobiejaS (2015-03-18 23:22:48)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Czytajac o tym co zrobila, jak postepuje Twoja zona , zastanawiam sie co jeszcze musi sie wydarzyc bys przestal biadolic o powrocie i wybaczaniu.
Czy jak zmajstruje z tym Panem rodzenstwo dla  Twoich dzieci, czy wtedy wreszcie otworzysz oczy.
Wydaje mi sie, ze Twoja zona nawet nie mysli o powrocie, ale Ty w chwilach jej jakis slabosci, gdy jest dla ciebie mila, bo przeciez spedzila, z Toba tyle lat i jakis sentyment ma, szukasz nadziei na powrot.  Liczysz na niemozliwe, widzisz czegos czego nie ma, czekasz na cos co sie nigdy nie stanie...
Chwytasz sie tej nadziei, ze kochanek, ktory ja omotal, zmanipulowal, uwiodl, porzuci a wtedy Ty ja uratujesz , wybaczysz i wszystko bedzie jak bylo.

Moze to jakis  etap przez, ktory musi przejsc kazdy zdradzany, nie wiem , a moze to Twoja wizja malzenstwa, zupelmie odmienna od wizji zony.
Byliscie szczesliwi, a on sie wdarl w wasze zycie , tylko ty Potr niewidzisz, ze, gdyby ona CIE KOCHALA, byla szczesliwa, nigdy by nie wydarzyla sie ta cala historia.
Mam nadzieje, ze to tylko  taki etap, ze to minie, a otrzezwienie przyjdzie szybko, tego Ci  zycze ....

863

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotrze, ty wiesz jak masz postąpić i co myśleć. Trzymaj się, pozdrawiam smile

864

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
lifrinat napisał/a:

Łoo matko, dawno nie słyszałam takich głupot. I jeszcze książę myśli, że to tylko ON jest wstanie ją uratować, odczarować, i tylko ON da jej szczęście, uchroni od upadku. To się nazywa dopiero ZNIEWOLENIE na własne życzenie. Myślę, że dużo jest w tym prawdy, gdzie Elle88 pisze o tym, że autor wcale nie kocha siebie i nie szanuje. Myślę nawet, że on nie wie nawet co to jest. Wszystko zależy od zewnętrza, czy go ktoś zaakceptuje, zauważy, doceni. Teraz najważniejsze, żeby zdradzająca żona, po jakimś czasie, dostrzegła to piękno w postaci trwania i czekania męża.

Autora przeraża też wizja życia samemu, nie wiedziałby jak, z kim, dlatego tak kurczowo trzyma się tej wizji życia "potem".

Bardzo się niestety mylisz, ja się niczego nie boję. Samotności na pewno bo nie jestem typem samotnika i gdybym chciał, to już dziś spałbym z inną kobietą. Tak wiem, że w tyk momencie jestem jedyną osobą, która może jej pomóc, bo zwyczajnie cała jej rodzina, znajomi i przyjaciele odwrócili się od niej i mają ją tam gdzie słońce nie zagląda. A co do miłości i szacunku do samego siebie, to powiedz mi kto ma więcej tych uczuć, osoba która ulega stereotypom, w ślepym pędzie podąża za stadem, bo tak trzeba, bo tak wypada, czy człowiek potrafiący niezależnie myśleć i wybierający własną drogę. No i jeszcze jedno wcale nie uważam, że tylko ja mogę dać jej szczęście, są lepsi odemnie, ale na pewno tym kimś nie jest jej obecny gach, który rozwalił własną rodzinę a teraz rozwala następną.

865

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
takasobiejaS napisał/a:

Moze to jakis  etap przez, ktory musi przejsc kazdy zdradzany, nie wiem , a moze to Twoja wizja malzenstwa, zupelmie odmienna od wizji zony.
Byliscie szczesliwi, a on sie wdarl w wasze zycie , tylko ty Potr niewidzisz, ze, gdyby ona CIE KOCHALA, byla szczesliwa, nigdy by nie wydarzyla sie ta cala historia.
Mam nadzieje, ze to tylko  taki etap, ze to minie, a otrzezwienie przyjdzie szybko, tego Ci  zycze ....

Ja to tutaj już dawno podkreślałam w tym wątku. To jest sedno tej całej sprawy.

866 Ostatnio edytowany przez lifrinat (2015-03-18 23:31:34)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

Bardzo się niestety mylisz, ja się niczego nie boję. Samotności na pewno bo nie jestem typem samotnika i gdybym chciał, to już dziś spałbym z inną kobietą. Tak wiem, że w tyk momencie jestem jedyną osobą, która może jej pomóc, bo zwyczajnie cała jej rodzina, znajomi i przyjaciele odwrócili się od niej i mają ją tam gdzie słońce nie zagląda. A co do miłości i szacunku do samego siebie, to powiedz mi kto ma więcej tych uczuć, osoba która ulega stereotypom, w ślepym pędzie podąża za stadem, bo tak trzeba, bo tak wypada, czy człowiek potrafiący niezależnie myśleć i wybierający własną drogę. No i jeszcze jedno wcale nie uważam, że tylko ja mogę dać jej szczęście, są lepsi odemnie, ale na pewno tym kimś nie jest jej obecny gach, który rozwalił własną rodzinę a teraz rozwala następną.

Sam ze sobą szczęśliwy. To mam na myśli. Wam jest po prostu nie pod drodze Piotr. Z całej twojej opowieści o tym małżeństwie, wyłania się obraz twojej żony, która już od jakiegoś czasu próbowała wymiksować się z tego małżeństwa, bo jej zle było, chciała czegoś innego, a ciebie, jako człowieka, który myślał, że wszystko jest ok, że poświęcenie, zaniedbanie siebie jest czymś zacnym.

Niestety, tak jak ktoś tutaj napisał, miesza ci się TWOJE WYOBRAŻENIE na temat tego jakie było to małżeństwo i żona, z teraźniejszością. Ty po prostu nie akceptujesz obecnej prawdy i faktów - zaprzeczasz im. Zobacz co robisz: w trakcie amoku ubzdurałeś sobie nawet, że tamten facet ją zaczarował.

A ona jest wolna Piotr. Ona odeszła od ciebie, układa sobie życie z innym facetem. Jej uczucia są przy nim.

PS. Zadbaj proszę o dzieci i nie wciągaj w to szkoły i osób trzecich, bo zakłamujesz pamięć dzieciom i narażasz je na niepotrzebne uwagi/komentarze/upokorzenia i docinki.

867

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotr nadal ją kocha... Tak zachowują się ludzie zdradzeni, którzy wciąż kochają.
Częsciej słyszy się jednak o kobietach - mąż ją zdradza,ona wie i wciąż z nim jest ....
obcy ludzie mówią wtedy : pewnie dla wygody, dla pieniędzy, nie ma do siebie szacunku ...
a ona jest z nim, bo kocha i ma nadzieję, że wybierze ją, rodzinę, a nie kochankę.

Tylko, że to nie jest dobra droga.

868

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotr'ku spokojnej DOBREJ nocy.

869

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
horses napisał/a:

Piotr nadal ją kocha... Tak zachowują się ludzie zdradzeni, którzy wciąż kochają.
Częsciej słyszy się jednak o kobietach - mąż ją zdradza,ona wie i wciąż z nim jest ....
obcy ludzie mówią wtedy : pewnie dla wygody, dla pieniędzy, nie ma do siebie szacunku ...
a ona jest z nim, bo kocha i ma nadzieję, że wybierze ją, rodzinę, a nie kochankę.

Tylko, że to nie jest dobra droga.

Uczucia można odłożyć na bok. Nikt w 5 minut się nie odkocha. Trzeba się zmierzyć z prawdą i prawdą o sobie.

870

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

A co do miłości i szacunku do samego siebie, to powiedz mi kto ma więcej tych uczuć, osoba która ulega stereotypom, w ślepym pędzie podąża za stadem, bo tak trzeba, bo tak wypada, czy człowiek potrafiący niezależnie myśleć i wybierający własną drogę.

Ale Ty nie myślisz niezależnie w ogóle smile
Jesteś pod ciężkim wpływem wymykającego Ci się "króliczka".. tzn. "wymykającego"..Poniosło mnie.
Ona już dawno się zerwała ze smyczy i teraz waruje przy nogach innego pana. SAMA go wybrała.
choć trudno ci się z tym pogodzić, że to był świadomy wybór- znacznie łatwiej wciskać sobie, że to manipulacje, omotanie.. Mniej boli prawda?

Dalej nie potrafisz skumać, że ona nawet tego kto się od niej odwrócił a kto nie w tym momencie nie zauważa. A jeśli nawet, wierz mi - niewiele ja to obchodzi.
Jest haj, tylko to się teraz liczy.

Jedyny sposób by był cień szansy, że ona się kiedyś ocknie to pozostawić sprawy własnemu biegowi- coś, czego nie jesteś w stanie sobie wyobrazić przy tak urażonym ego, które przybiera maskę dobrego samarytanina.

Popełniasz teraz po kolei wszystkie błędy każdego zdradzonego. Znajdź odpowiednie wątki, poczytaj sobie- tam znajdziesz też siebie i kolejne etapy.
zobaczysz do czego taka 'walka' prowadzi.

Idziesz na dno. Przejdź na odbiór.

871

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

No ja też życzę spokojnej nocy. Dobranoc Piotr.

872

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
O'kruszynka napisał/a:

Piotr'ku spokojnej DOBREJ nocy.

Dziękuję i wzajemnie.

873

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
lifrinat napisał/a:
horses napisał/a:

Piotr nadal ją kocha... Tak zachowują się ludzie zdradzeni, którzy wciąż kochają.
Częsciej słyszy się jednak o kobietach - mąż ją zdradza,ona wie i wciąż z nim jest ....
obcy ludzie mówią wtedy : pewnie dla wygody, dla pieniędzy, nie ma do siebie szacunku ...
a ona jest z nim, bo kocha i ma nadzieję, że wybierze ją, rodzinę, a nie kochankę.

Tylko, że to nie jest dobra droga.

Uczucia można odłożyć na bok. Nikt w 5 minut się nie odkocha. Trzeba się zmierzyć z prawdą i prawdą o sobie.

Nie da się tak łatwo odłożyć na bok, ale trzeba kierować się rozumem, a nie nadzieją, kiedy walka pójdzie o zycie swoje i swoich dzieci.

874

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
lifrinat napisał/a:

No ja też życzę spokojnej nocy. Dobranoc Piotr.

Również dziękuję i z wzajemnością. A co do wciągania w to szkoły, niestety nie mam innego wyjścia. Do tej pory tego nie zrobiłem, ale po jej wczorajszej akcji, niestety dziś musiałem to zrobić sad

875

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Iwona40 napisał/a:
EXTRA_terrestrial napisał/a:
Iwona40 napisał/a:

/..../ bo wszystko co jest przeciwieństwem dobra nie jest miłością...
związek między kobietą a mężczyzną ma opierać się na partnerskiej relacji, szacunku, trosce, odpowiedzialności, dzieleniu się z partnerem sobą w sferze- intelektualnej, fizycznej, duchowej, emocjonalnej...

W 40 roku życia wierzysz w "czyste" dobro i "brudne" zło? Toz to jakieś ściemy z podręczników psychologicznych dla młodych małżeństw albo przedmałżeńskich nauk u Amiszów..;-)

Miłość się przede wszystkim CZUJE/CZYNI i sama w sobie nie jest "dobra" lub "zła". Może zawierać zarówno elementy powszechnie opisywane jako dobre lub złe - mówiąc o miłości "rozmawiamy" niemal z samą ewolucją a ta ma w niewielkim poważaniu normy, które wymyślono na tej małej planecie...

Szanowny Panie ET,
pojęcie czyste dobra i brudne zło, to w pana ujęciu coś niewłaściwego.
Nie jestem filozofem(fką) i daleka jestem od polemizowania z Panem na ten temat. Natomiast uderza mnie Pana cyniczne  podejście do "moich wypocin". Poddajesz Pan krytycznej analizie moje słowa, które w pocie czoła zdołałam przelać na monitor z pomocą palców i klawiatury komputera.
Co widzi pan "złego" w "mojej wierze" w "dobro i zło"?
W czym ten pogląd jest "gorszy" od pańskiego widzenia "definicji " miłości jak mniemam wg filozofii zen?
Kto ma rację?

IMHO spór jest bardziej terminologiczny - po prostu sugeruję aby miłość potraktować jako "zjawisko" - coś co realnie, w praktyce realizują ludzie. Oczywiście można też traktować miłość jako "ideę", ale wtedy opowiadamy o czymś właśnie "wziętym z filozofii" a nie real lajfa.

W tej swojej PRAKTYCZNEJ realizacji, miłość jest zjawiskiem czasami "złym" - np. całkowicie i na długo wypacza rzeczywisty obraz drugiej osoby, ale i "dobrym - może powodować chęć doskonalenia się. Może unieszczęśliwiać - jeśli kogoś kochamy to komuś nie daliśmy miłości(i ten ktoś cierpiał)- może też uszczęśliwiać.
Przykłady FAKTYCZNEJ realizacji zjawiska miości na tym forum pozwalają jakoś potwierdzić to co piszę.

A BTW. Gdzie ja a gdzie zen...

Co do uniwersalności pojęcia "dobra" i "zła", albo realizacji w związku opartym na miłości takich idei jak partnerstwo, szacunek, troska...

OK, falnie ale gdy w grę wchodzi miłość, to chodzi jednak o coś innego. Miłość oznacza, że coś co się nazywa "męskość" spotkało "kobiecość" i się im ze sobą spodobało. Partnerstwo, szacunek i troska istnieją bez tego - i z drugiej strony -  nie zastąpią tego.

Iwona40 napisał/a:

Natomiast uderza mnie Pana cyniczne  podejście do "moich wypocin". Poddajesz Pan krytycznej analizie moje słowa, które w pocie czoła zdołałam przelać na monitor z pomocą palców i klawiatury komputera.

Ale w czym problem? Przecież mogę uważać inaczej, i posłużyć się żartem dla podkreślenia elementów polemicznych. Jeszcze wrzucam jednoznaczny ";-)" żeby nie było wątpliwości...

Ach gdybym kiedyś, dożył tej pociechy, że odpowiedziałabyś w tym samym "duchu"....:-)

Iwona40 napisał/a:

Ps. na jakiej podstawie wnioskuje pan, że mam 40 lat?
Z poważaniem Iwona40

Zazwyczaj cyfra po imieniu opisuje wiek, lub rocznik...;-)

/i poza tym jakby co -  to tylko literki/

876

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

A powiedz mi Elle czym wytłumaczysz jej wczorajszą akcję z odbiorem syna ze szkoły. Dzwoni o 15 mowi, że pojedzie sama, zgodnie z naszymi ustaleniami, ze jest sama w domu,po czym po godzinie zmienia zdanie o 180 stopni jak tylko kochaś sie pojawia? Nie dostrzegasz w tym żadnej manipulacji, bo dla mnie to jest jasne jak slonce, ze zmiana decyzji nastapila pod wplywem, jak ja to do niej mowie, jej r....cza.

877

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

A powiedz mi Elle czym wytłumaczysz jej wczorajszą akcję z odbiorem syna ze szkoły. Dzwoni o 15 mowi, że pojedzie sama, zgodnie z naszymi ustaleniami, ze jest sama w domu,po czym po godzinie zmienia zdanie o 180 stopni jak tylko kochaś sie pojawia? Nie dostrzegasz w tym żadnej manipulacji, bo dla mnie to jest jasne jak slonce, ze zmiana decyzji nastapila pod wplywem, jak ja to do niej mowie, jej r....cza.

Proste - liczy się z jego zdaniem. Jest w tej konstelacji - suczką. Przy Tobie może bardziej była partnerką.
Widocznie ta odmiana jej odpowiada (a może zawsze bardziej odpowiadała?)


Teksty o tym, że jest jej "ruchaczem", to możesz pisać do nas tutaj, a nie nieudolnie próbować w ten sposób ją do niego zniechęcić - jak kula w płot.
Błąd za błędem.

Prawda jest taka, że ty widzisz w tych (pseudo)manipulacjach jej krzywdę, a jej jest tak dobrze. Pojmij to w końcu.

Gdyby było jej źle, to już badałaby grunt pod ew. powrót- a ty byś już dał na mszę i zamawiał orkiestrę, czym byś się całkowicie pogrążył.

878

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Tym, że ja tego typa tak nazywam i używam w stosunku do niego jeszcze wielu innych określeń, wcale nie mam jej zamiaru do niego zniechęcać. Ja poprostu nazywam rzeczy po imieniu, jak ktoś jest zerem, analfabetą itp. to ja tak po prostu o tej osobie mówię wszystkim. Elle ja sobie doskonale zdaję sprawę, że ona jest teraz zafascynowana obiektem swoich westchnień i wiem, że nic nie jest w stanie na nią teraz wpłynąć, dlatego wczorajsze wydarzenia zmotywowaly mnie do tego, że dziś pozew trafil do sadu.

879

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotr musisz uswiadomic sobie, ze zdrada rozpoczyna się długo długo wcześniej i wynika z bardzo wielu czynników należą do nich m.in.:
- brak otwartości i nieuporządkowane życie emocjonalne,
-brak bliskości,
-wzorce zachowania zaczerpnięte z rodziny pochodzenia ale także ze środowiska w którym się żyje,
-zaniedbania relacji małżeńskiej (na przykład poprzez brak rozmów),
-  wcześniejszych doświadczeń seksualnych bez relacji bliskości,
- brak satysfakcji w życiu seksualnym ,
- poczucie osamotnienia,
-odreagowanie stresu wynikającego z porażek w życiu zawodowym, trudności finansowych, choroby.
     To sa glowne przyczyny zdrady, a nie manipulacja, gdyby Twoje malzenstwo bylo ok, nigdy by sie to nie stalo. Nie zwalaj wiec winy na faceta, bo winna jest Twoja zona i jej sklonnosc do, przepraszam rozkladania nog,  a nie cudowne zdolnosci kochasia.

880 Ostatnio edytowany przez Przyszłość (2015-03-19 00:11:13)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
takasobiejaS napisał/a:

Piotr musisz uswiadomic sobie, ze zdrada rozpoczyna się długo długo wcześniej i wynika z bardzo wielu czynników należą do nich m.in.:
- brak otwartości i nieuporządkowane życie emocjonalne,
-brak bliskości,
-wzorce zachowania zaczerpnięte z rodziny pochodzenia ale także ze środowiska w którym się żyje,
-zaniedbania relacji małżeńskiej (na przykład poprzez brak rozmów),
-  wcześniejszych doświadczeń seksualnych bez relacji bliskości,
- brak satysfakcji w życiu seksualnym ,
- poczucie osamotnienia,
-odreagowanie stresu wynikającego z porażek w życiu zawodowym, trudności finansowych, choroby.
     To sa glowne przyczyny zdrady, a nie manipulacja, gdyby Twoje malzenstwo bylo ok, nigdy by sie to nie stalo. Nie zwalaj wiec winy na faceta, bo winna jest Twoja zona i jej sklonnosc do, przepraszam rozkladania nog,  a nie cudowne zdolnosci kochasia.

TakasobiejaS,
Rozbawiłaś mnie smile
Masz świadomość, że wszystkie wymienione przez Ciebie czynniki występują pojedyńczo lub w dowolnych kombinacjach w niemal 100% małżeństw! ale jakoś nie dochodzi we wszystkich do zdrady.
Chyba te choroby mnie szczególnie "ujęły"

881

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Dobrze, że złożyłeś pozew, im szybciej tym lepiej, póki jej motylki nie zdechną.
Ale nie kupuj niczego co Ci chce sprzedać Twoja jż i przestań analizować czy zastanawiać się nad jej zachowaniem, bo jest duże prawdopodobieństwo, że nie wychodzi jej z kochasiem tak jak sobie to zaplanowała i musi teraz lawirować pomiędzy Tobą z dzieciakami, a kolesiem.
A manipulacja w całej tej sytuacji jest, ale to nie ona jest zmanipulowana, tylko Ty przez nią. To już nie jest ta sama osoba którą znałeś kiedyś. I chłopie przestań sobie robić nadzieję, zastanów się czy Ty chcesz być z kobietą która kłamie, oszukuje, ma w doopie dzieciaki, a z Ciebie zrobiła już double rogacza? Będziesz chciał jej pomóc, pomagaj, ale po rozwodzie.

882

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
panibaronowa napisał/a:

Pojęcie dobra i zła nie są pojęciami względnymi, bo takie myślenie prowadzi do relatywizmu moralnego

Ależ są. Pewien zdesperowany człowiek, w ciężkich czasach (po wielu nieudanych próbach znalezienia pracy albo wyżebrania czegoś) ukradł starszej pani portfel z pieniędzmi. Pieniądze były przeznaczone na lekarstwo dla jej wnuka, który w wyniku braku zażycia lekarstwa umarł. Za ukradzione pieniądze, zdesperowany człowiek kupił jedzenie dla swojej trójki dzieci. Gdyby to, cała trójka umarłaby z głodu.
Czy złodziej postąpił dobrze, czy źle? Obiektywnie, bez punktów widzenia.

883 Ostatnio edytowany przez bullet (2015-03-19 09:29:42)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Elle88 napisał/a:

...Popełniasz teraz po kolei wszystkie błędy każdego zdradzonego. Znajdź odpowiednie wątki, poczytaj sobie- tam znajdziesz też siebie i kolejne etapy.
zobaczysz do czego taka 'walka' prowadzi.

Idziesz na dno. Przejdź na odbiór.

Tak, to jest dobra rada.

ale Elle - to nie takie proste, ja akurat ... go rozumiem. Ważne, że ruszył d..ę, może się od tego dna odbije

884

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Elle88 napisał/a:

Wiesz, ja myślę, że "ocipienie" na bank było od początku - tak jak piszesz.
To jest ta mentalność, która wychodzi przy takich sytuacjach , one są katalizatorem by dostrzec co tak naprawdę się o SOBIE myśli, czy ma się do siebie szacunek, czy się siebie zwyczajnie na tyle lubi, by nie dać się klepać obcym penisem po twarzy.

Bo dla mnie przyjmowanie żonki i namawianie na powrót, mając pełną świadomość, że ona komuś tam loda robi i cholera wie co jeszcze, nie bardzo świadczyć o tym, że ktoś siebie tak po prostu szanuje i lubi..

I nie mówimy tu o jednorazowej sytuacji - jak był wątek nie dawno, gdzie kobita się puściła na jakimś wyjeździe, bo chciała spróbować z innym RAZ w życiu wink
Dobra, "zadała szyku", ale ino RAZ.. a tu regularnie kobita obciąga jajka, że na całą kamienicę się rozchodzi mlaśnięcie i  ani myśli o powrocie, a autora to nie obrzydza i jeszcze wciąga brzuch jak jaśnie małżowinę widzi

Bożesz Bożenko co za język !! dawno się tak nie pośmiałam.

Ale Twoją opinię na temat małżowiny Piotra i jego samego podzielam.

I pewność mam , że jakby jaśnie pani znudziła się mlaskaniem na wyjeździe .. czy też obsługiwany pan by się znudził ...to Piotr by rzucił wszystko i przyjął jz... bo on o tym tylko marzy .

w tym przypadku wyszło niskie poczucie wartości Piotra.... i nie o rodzinę tu chodzi... ale tylko i wyłącznie o pociąg fizyczny i konkurowanie z obecnym konkurentem do użytkowania pani...
bo wychowawcze dla synów nie jest.. żeby puszczalską przyjmować do domu .. chcesz wychować kolejne pokolenie z porożem ???  to już teraz sufity podnoś !

885

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Elle88 napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

A powiedz mi Elle czym wytłumaczysz jej wczorajszą akcję z odbiorem syna ze szkoły. Dzwoni o 15 mowi, że pojedzie sama, zgodnie z naszymi ustaleniami, ze jest sama w domu,po czym po godzinie zmienia zdanie o 180 stopni jak tylko kochaś sie pojawia? Nie dostrzegasz w tym żadnej manipulacji, bo dla mnie to jest jasne jak slonce, ze zmiana decyzji nastapila pod wplywem, jak ja to do niej mowie, jej r....cza.

Proste - liczy się z jego zdaniem. Jest w tej konstelacji - suczką. Przy Tobie może bardziej była partnerką.
Widocznie ta odmiana jej odpowiada (a może zawsze bardziej odpowiadała?)


Teksty o tym, że jest jej "ruchaczem", to możesz pisać do nas tutaj, a nie nieudolnie próbować w ten sposób ją do niego zniechęcić - jak kula w płot.
Błąd za błędem.

Prawda jest taka, że ty widzisz w tych (pseudo)manipulacjach jej krzywdę, a jej jest tak dobrze. Pojmij to w końcu.

Gdyby było jej źle, to już badałaby grunt pod ew. powrót- a ty byś już dał na mszę i zamawiał orkiestrę, czym byś się całkowicie pogrążył.

I tu tez się z Tobą Elle  zgodzę .

a co do akcji z synem - mogła po prostu kłamać ??? i na bank tak było. Ty wierzysz w każde jej słowo a co jest Ci nie na rękę przypisujesz kolesiowi.... możesz się mocno zdziwić .

Ty ją chłopie wybielasz  na każdym kroku!...a ja Ci powiem jedno... ona dąży do odzyskania dzieci..bo dzieci to kasa na nie !! alimenty....
bez dzieci ma status łajzy... najgorszej z kobiet ...bo taki u nas obecnie stan
  ....a jak dostanie je a dostanie z pewnością ..to Ty ten status dostaniesz! będziesz musiał płacić i robić co ona i kochaś zażyczą..bo będą te sprawy pod sztandarem "dla dobra dzieci ".... i będziesz patrzył jak Twoje dzieci wychowuje bzykacz i analfabeta i jak tam go jeszcze nazywasz.
No chyba że weźmiesz się w garść ..i zarzucić rolę księcia a weźmiesz się za walkę .... bo jz to Twój prawdziwy wróg .... nie mister ruchacz.

886

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
lifrinat napisał/a:
Przyszłość napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

Jż nie interesuje sie stanem psychicznym dzieci, nie rozmawia z nimi o tym co się dzieje, sama też się nie stara pogłębić swojej wiedzy w tym temacie, dla niej ważne jest, żeby jej było dobrze, nie ważne co czują i myślą synowie.

Piotr,
To, co napisałeś powyżej jest w moim odbiorze porażające, przerażające i świadczy o braku jakiejkolwiek empatii u Twojej jż. Wierzyć mi się nie chce, że nie zauważyłęś wcześniej TAKICH "braków".

Przyszłość, proszę Cię. Przecież to jest charakterystyka przedstawiona tylko przez pryzmat autora i tego jak on to widzi. Czy Ty widzisz, na jakiej ścieżce znajduje się autor? Myślę, że widzisz dobrze, gdzie on się znajduje, jeśli chodzi o rozwój i emocje.

Tak, tutaj chodzi o cos co można nazwac "celowoscia działania".

887 Ostatnio edytowany przez Skywalk (2015-03-19 16:49:14)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotr czytam od początku Twój wątek, przykro mi że Cię to spotkało , podoba mi sie natomiast Twoja fajna pokora. Sami zauważcie że Piotr jest ewenementem na forum, większość facetów którym pokazaliście prawdę taką jaka jest nie wytrzymało i dało dyla z forum ze słowami :wy jej nie znacie, nie wiecie jaka ona jest, tylko ja ją uratuję itp. Zwyczajnie ego w zderzeniu z faktami że ktoś potraktował go jak śmieć nie wytrzymywało a Piotr sie trzyma i za to szacun. Co do miękkiej pipki to niestety nią jesteś, byłem bardzo podobny do Ciebie , była kopała mnie w dupę a ja mało nie pytałem czy jej za bardzo nóżka nie rozbolała. Widzisz Piotr musisz sie nauczyć że w życiu nie wszystko jest czarno-białe, piszesz że nie potrafisz jej okłamać. Nikt nie każe Ci jej okłamywać ale jest jeszcze coś takiego jak przemilczenie. Kiedyś nauczysz się jak w to grać, jak nie dać wciągać się w jej gry. Moja rada dla Ciebie już z poza sprawy. Zapisz sobie przebieg tego forum a będziesz miał z czego wyć ze śmiechu za parę lat. Wycie ze śmiechu połączone będzie z lekkim wkurzeniem że jak mogłeś być aż taką pipką. Ja tak mam dziś jak czytam maile i całą korespondencję z byłą i wcześniejszymi pannami też. Miałem to szczęście że we właściwym momencie spotkałem faceta z bardzo twardym nabiałem i bardzo mi to pomogło w moim przebudzeniu. Ojca miałem kochanego ale zbyt miękkiego, niestety dopiero po 40 miałem okazję stać się facetem, nie twierdzę że nim w 100% jestem ale pracuję nad sobą czego i Tobie życzę. Nie mamy właściwych wzorców więc to co Tobie może się wydawać jako męskie wcale takim być nie musi. Pozdrawiam i życzę otwarcia oczu na Twoją sprawę

888

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Przepraszam ale ja nigdzie nie ucieklem chociaz niektórzy na tym forum mnie strasznie wkurzają, szczegolnie tacy co to mówią że nikt ich nie zdradził i mają szczesliwie związki a doradzaja w typie "za łeb dz....i o kant chodnika" a sami nic nie przeżyli.
Sa tu tez ludzie mądrzy i doswiadczeni przez los i po ludzku chcą pomóc.

Piotrze naprawde jedyne wyjscie to maksymalnie odciąć od byłej.Tylko wtedy możesz odzyskać samego siebie.
Ona podjęła decyzje, złą lub dobrą i musi teraz ponieść jej konsekwencje a Ty musisz przyjąć to do wiadomosci,
nie pisze pogodzić sie nią ale zaakceptować. Nie mozesz jej już chronić, pora zeby dostala od zycia po d....
Ty mimo wszystko jestes wstanie z nia rozmawiac,ok ale rozmawiaj tylko o dzieciach i daj jasno do zrozumieniaze to jedyne co moze was laczyc skoro ona brnie w g....o.
Ja, mimo wspolnej opieki nad małym zakazalem nawet do siebie dzwonić, nie wspominajac o rozmowie twarza w twarz tylko mail i sms wiec Ty jestes juz duzo dalej z akceptacja  porażki, teraz pora postawić mur i dać jej popełniać bledy, moze zrozumie swoją głupotę?

889

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Może zrozumie, może nie zrozumie. W sumie to jest mi to coraz bardziej obojętne. Ja nie mam zamiaru jej na siłę uszczęśliwiać. Moje wczorajsze dywagacje dotyczyły tylko i wyłącznie sytuacji takiej, kiedy ona będzie autentycznie żałować za swoje czyny, wtedy ewentualnie rozważę możliwość jej powrotu. Na tą chwilę ja takiej możliwości nie widzę i w sumie lepiej by było gdyby zostało tak nadal.

890

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Ja to sie zastanawiam co by bylo jakby ona wrocila. Bedziesz z nia sypial jak kiedys? Ja bym nie mogl. Walnela Cie chlopie w rogi to wyjscie jest jedno. Nie mowie ze latwe, ale jedno.
I jedna wazna sprawa, ktora mi sie nie podoba- nie szachujcie sie dziecmi, chocby nie wiem co.
Nie rozumiem tez po co skupiac sie na innym facecie. W tym wypadku to ona dala ciala a on jej pomogl.  Nie daj sobie wmowic nigdy manipulantce ze cos bylo pod jego wplywem. Nie ma to najmniejszego znaczenia.

891 Ostatnio edytowany przez Piotr74 (2015-03-19 20:17:19)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Baudelaire napisał/a:

Ja to sie zastanawiam co by bylo jakby ona wrocila. Bedziesz z nia sypial jak kiedys? Ja bym nie mogl. Walnela Cie chlopie w rogi to wyjscie jest jedno. Nie mowie ze latwe, ale jedno.
I jedna wazna sprawa, ktora mi sie nie podoba- nie szachujcie sie dziecmi, chocby nie wiem co.
Nie rozumiem tez po co skupiac sie na innym facecie. W tym wypadku to ona dala ciala a on jej pomogl.  Nie daj sobie wmowic nigdy manipulantce ze cos bylo pod jego wplywem. Nie ma to najmniejszego znaczenia.

Ja nie szachuje dziecmi, tylko staram sie je uchronic, przed czyms na co nie sa jeszcze gotowe. I gdyby jż wykazała choć w ich przypadku trochę wyrozumiałości, gdyby poczytala co nieco, albo chociaz raz poszla na konsultacje do psychologa, to zrozumiala by, ze to co robi jest dla synow zle. Ale to trzeba nie byc egoista myslacym tylko o sobie, zeby to zrozumiec.

892 Ostatnio edytowany przez Iwona40 (2015-03-19 21:13:40)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
EXTRA_terrestrial napisał/a:

IMHO spór jest bardziej terminologiczny - po prostu sugeruję aby miłość potraktować jako "zjawisko" - coś co realnie, w praktyce realizują ludzie. Oczywiście można też traktować miłość jako "ideę", ale wtedy opowiadamy o czymś właśnie "wziętym z filozofii" a nie real lajfa.

W tej swojej PRAKTYCZNEJ realizacji, miłość jest zjawiskiem czasami "złym" - np. całkowicie i na długo wypacza rzeczywisty obraz drugiej osoby, ale i "dobrym - może powodować chęć doskonalenia się. Może unieszczęśliwiać - jeśli kogoś kochamy to komuś nie daliśmy miłości(i ten ktoś cierpiał)- może też uszczęśliwiać.
Przykłady FAKTYCZNEJ realizacji zjawiska miości na tym forum pozwalają jakoś potwierdzić to co piszę.

A BTW. Gdzie ja a gdzie zen...

Co do uniwersalności pojęcia "dobra" i "zła", albo realizacji w związku opartym na miłości takich idei jak partnerstwo, szacunek, troska...

OK, falnie ale gdy w grę wchodzi miłość, to chodzi jednak o coś innego. Miłość oznacza, że coś co się nazywa "męskość" spotkało "kobiecość" i się im ze sobą spodobało. Partnerstwo, szacunek i troska istnieją bez tego - i z drugiej strony -  nie zastąpią tego.

Dziekuje panu , panie ET za wyczerpującą odpowiedz dotyczącą aspektu miłości w pana "wydaniu", cóś w tym jest  wink wartości i popędy nie zawsze chadzają ze sobą sobą w parze wink
swoją drogą to prościej by było, gdyby wszystko było albo czarne albo białe bez odcieni szarości... i gdyby wszyscy "mówili w tym samym jezyku" i mieli ten sam poziom percepcji...

EXTRA_terrestrial napisał/a:

Ale w czym problem? Przecież mogę uważać inaczej, i posłużyć się żartem dla podkreślenia elementów polemicznych. Jeszcze wrzucam jednoznaczny ";-)" żeby nie było wątpliwości...

Ach gdybym kiedyś, dożył tej pociechy, że odpowiedziałabyś w tym samym "duchu"....:-).

jestem śsmiertelnie poważną istotą tongue

893

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

Może zrozumie, może nie zrozumie. W sumie to jest mi to coraz bardziej obojętne. Ja nie mam zamiaru jej na siłę uszczęśliwiać. Moje wczorajsze dywagacje dotyczyły tylko i wyłącznie sytuacji takiej, kiedy ona będzie autentycznie żałować za swoje czyny, wtedy ewentualnie rozważę możliwość jej powrotu. Na tą chwilę ja takiej możliwości nie widzę i w sumie lepiej by było gdyby zostało tak nadal.

Piotrze, ale wczoraj się odkryłeś, pod naporem komentarzy z forum przemówiłeś swoim podświadomym skryptem. Wciąż czekasz na nią, nie ważne co robi, nie ważne z kim teraz jest, jak Ciebie traktuje, jak postępuje z dziećmi, ty wciąż masz dla niej otwarta furtkę i żadne twoje racjonalne przekonywanie samego siebie nawet tego nie zagłuszy. Myślę, że to ta słynna faza zaprzeczania, która pojawia się często po rozstaniu - ty w niej teraz jesteś.

My tego na forum nie zmienimy. Człowiek jest taki, że jak coś sobie ubzdura, lub co najlepsze nie jest świadom swoich prawdziwych motywacji, i tak będzie robił swoje.

Z synami podobnie, są tutaj od czasu do czasu głosy, które cię zawiadują, że używacie ich jako karty przetargowej, ale ty i tak robisz swoje, nie dociera to do ciebie. No ale człowiek uczy się na swoich błędach. Jakieś forum tutaj nic nie zmieni. Widzisz tylko to, co chcesz zobaczyć. Ale masz prawo do tego. 

Nie wiem też jak ty chciałbyś widzieć swoją rodzinę w komplecie, gdyby zechciałaby do ciebie wrócić? W najbliższej przyszłości nie jest to możliwe, po tym jakie piekiełko sobie nawzajem i dzieciom obecnie stworzyliście. Teraz czeka cię rozwód, w tych emocjach, bez żadnych ustaleń formalnych wcześniej (podział majątku i opieka nad dziećmi) będzie to brutalna (bo taki macie charakter i tak pozwalacie emocjom sobą kierować) walka w sądzie na rozprawie (-ach), konsultacje z adwokatem, zbieranie dowodów, bo jak sądzę wnosisz o rozwód z winy żony. Popełniłeś mnóstwo błędów, żona to wszystko wypunktuje przed sądem.

Myślisz, że po tej walce ona wróci do ciebie? Nie sądzę. Jeszcze bardziej zbliży się ze Zbychem (Elle88 - ukłon). Potem będzie kilku miesięczna emocjonalna huśtawka wynikająca z ustaleń sądowych i ich realizacja. Później pogodzenie się z losem, ustalony układ dzieci-ona-dzieci-ty-ty-ona i wypalenie uczuć. I tyle.

Ale chyba musisz przejść przez te wszystkie fazy. To będzie trudne. Musisz wiedzieć, że życie i tak będzie toczyło się dalej (bez niej), synowie będą dojrzewali, wyjdą w świat, a ty sobie jakoś ułożysz (jeśli będziesz tylko chciał i miał realny plan na to) życie.

Powodzenia.

894

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Historia którą uslyszalem dzisiaj u fryzjera.
Zona zostawila męża dla kochanka, odeszla wraz z czteroletnia córką.
Pozniej wiadomo rozwód, ustalenie opieki i alimentów.
Minelo pięć lat, Ona wzięła ślub i urodzila drugie dziecko w sumie bajka.
On w sumie był sam ale dorobił sie pozycji i kasy lepszej jak kochanek/mąż.
Bajka się kończy, ona zapada na ciężką chorobę, grozi jej śmierć lub kalectwo.
Mąż/kochanek rozsypuje się (to mnie nie zdziwiło, brak zasad i honoru objawia sie w kazdych warunkach)
Wkracza były mąż i zalatwia specjalistyczne leczenie które Ją ratuje, ale Ona o tym nie wie.
Dowiaduje się przypadkowo rok później i .................
rzuca obecnego męża/kochanka bo zapalala miłością do bylego, To Ten prawdziwa jedyna milosc!
A były?  Ponoć kocha ale stawia takie warunki ze Ona nie jest w stanie ich spełnić (min. in. test wariografem)
Puenta:po uslyszeniu tej historii uznalem ze jest jednak na swiecie sprawiedliwość.
Piotrze pomyśl jakie zycie jest przewrotne, kto wie co bedzie za rok lub pięć, kochankowie się zazwyczaj nie sprawdzają.

Historia off - top ale daje do myślenia.

895

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

dziewan: Ta historia na pewno dowodzi miłości ze strony ex męża tej kobiety, ale czy ze wzajemnością?
Plus gdzieś w tle argument, że po drodze mąż się dorobił, a kochanek "rozsypał" i nie stanął na wysokości zadania..

Raczej smutna historia ex męża, którego życie emocjonalne stanęło w miejscu i zapewne podświadomie przez te lata czekał na żonę..
Wolałabym przeczytać, że mąż też poszedł do przodu i ma nową rodzinę, ale cóż tak wybrał.

896

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
dziewan napisał/a:

Historia którą uslyszalem dzisiaj u fryzjera.
Zona zostawila męża dla kochanka, odeszla wraz z czteroletnia córką.
Pozniej wiadomo rozwód, ustalenie opieki i alimentów.
Minelo pięć lat, Ona wzięła ślub i urodzila drugie dziecko w sumie bajka.
On w sumie był sam ale dorobił sie pozycji i kasy lepszej jak kochanek/mąż.
Bajka się kończy, ona zapada na ciężką chorobę, grozi jej śmierć lub kalectwo.
Mąż/kochanek rozsypuje się (to mnie nie zdziwiło, brak zasad i honoru objawia sie w kazdych warunkach)
Wkracza były mąż i zalatwia specjalistyczne leczenie które Ją ratuje, ale Ona o tym nie wie.
Dowiaduje się przypadkowo rok później i .................
rzuca obecnego męża/kochanka bo zapalala miłością do bylego, To Ten prawdziwa jedyna milosc!
A były?  Ponoć kocha ale stawia takie warunki ze Ona nie jest w stanie ich spełnić (min. in. test wariografem)
Puenta:po uslyszeniu tej historii uznalem ze jest jednak na swiecie sprawiedliwość.
Piotrze pomyśl jakie zycie jest przewrotne, kto wie co bedzie za rok lub pięć, kochankowie się zazwyczaj nie sprawdzają.

Historia off - top ale daje do myślenia.

Chłopcy, przestańcie wierzyć w bajki i karmić się nienawiścią. To nic nie daje.

897

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Historia nie bajka, dotyczy bylej szwagierki fryzjera.
Jaka nienawisc?
Mnie ta opowiesc umilila czas i poprawila humor.
Ot tyle.

898 Ostatnio edytowany przez Piotr74 (2015-03-19 23:29:20)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
lifrinat napisał/a:
dziewan napisał/a:

Historia którą uslyszalem dzisiaj u fryzjera.
Zona zostawila męża dla kochanka, odeszla wraz z czteroletnia córką.
Pozniej wiadomo rozwód, ustalenie opieki i alimentów.
Minelo pięć lat, Ona wzięła ślub i urodzila drugie dziecko w sumie bajka.
On w sumie był sam ale dorobił sie pozycji i kasy lepszej jak kochanek/mąż.
Bajka się kończy, ona zapada na ciężką chorobę, grozi jej śmierć lub kalectwo.
Mąż/kochanek rozsypuje się (to mnie nie zdziwiło, brak zasad i honoru objawia sie w kazdych warunkach)
Wkracza były mąż i zalatwia specjalistyczne leczenie które Ją ratuje, ale Ona o tym nie wie.
Dowiaduje się przypadkowo rok później i .................
rzuca obecnego męża/kochanka bo zapalala miłością do bylego, To Ten prawdziwa jedyna milosc!
A były?  Ponoć kocha ale stawia takie warunki ze Ona nie jest w stanie ich spełnić (min. in. test wariografem)
Puenta:po uslyszeniu tej historii uznalem ze jest jednak na swiecie sprawiedliwość.
Piotrze pomyśl jakie zycie jest przewrotne, kto wie co bedzie za rok lub pięć, kochankowie się zazwyczaj nie sprawdzają.

Historia off - top ale daje do myślenia.

Chłopcy, przestańcie wierzyć w bajki i karmić się nienawiścią. To nic nie daje.

Karmić nienawiścią? Nie no przestań, gdzie Ty u mnie nienawiść widzisz? Żart jakiś chyba.
Lifirnat ja to mam wrażenie, że Ty chyba należysz do tego typu kobiet, które nie wierzą w to, że facet może być wrażliwy iprawdziwie kochać. A jak juź się jakiś znajdzie w Twoim zasięgu to za wszelką cenę starasz się udowodnić sobie i jemu, źe jest nie normalny, bo to się kłóci z Twoją wizją mężczyzny. Jak facet, to oczywiście musi być zimny drań.

899

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Elle88 napisał/a:

dziewan: Ta historia na pewno dowodzi miłości ze strony ex męża tej kobiety, ale czy ze wzajemnością?
Plus gdzieś w tle argument, że po drodze mąż się dorobił, a kochanek "rozsypał" i nie stanął na wysokości zadania..

Raczej smutna historia ex męża, którego życie emocjonalne stanęło w miejscu i zapewne podświadomie przez te lata czekał na żonę..
Wolałabym przeczytać, że mąż też poszedł do przodu i ma nową rodzinę, ale cóż tak wybrał.

Brawo! Powinnas jednak tez wziasc pod uwagę wpływ "nadprogramu" (przeznaczenia). Do Ciebie natomiast mam jedno pytanie ale nie wydaje mi się ze to jest do publicznej wiadomości.

900

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

A u mnie znów rozdwojenie jaźni jakieś. Wczoraj jż smsowała ze mną do 3 w nocy, dzisiaj była, zaczepiała mnie, żaliła się w końcu usiadła obok i się przytuliła. Cała moja moc do jej odtrącania wyparowała w jednej chwili. Nie potrafiłem jej nie objąć, przytulić do siebie. Kurcze ile to jeszcze będzie trwało, samemu mi przed sobą głupio, że nie potrafię być w stosunku do niej konsekwentny.

901 Ostatnio edytowany przez maniek_z_maniek (2015-03-21 20:44:29)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

.

902

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

A u mnie znów rozdwojenie jaźni jakieś. Wczoraj jż smsowała ze mną do 3 w nocy, dzisiaj była, zaczepiała mnie, żaliła się w końcu usiadła obok i się przytuliła. Cała moja moc do jej odtrącania wyparowała w jednej chwili. Nie potrafiłem jej nie objąć, przytulić do siebie. Kurcze ile to jeszcze będzie trwało, samemu mi przed sobą głupio, że nie potrafię być w stosunku do niej konsekwentny.

Rewelka. Czy ja jestem jakiś nienormalny? Mnie jednak przeszkadzałoby, że po tym wróci do kochanka i przeżyje z nim wielokrotny orgazm...
Zaczynam się zastanawiać czy ja nie jestem jakiś małostkowy... W końcu miłość to takie wzniosłe uczucie, ponad wszystko...

903

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Niektorzy tutaj to mają jakieś schizy tylko seks i seks w kółko.
A seks przy zdradzie i odejsciu to pikuś.
Boli że ktoś przestał Kochac i ot wszystkie wspolne lata i marzenia nagle przestaly miec znaczenie.

Piotrze ja Ci mimo wszystko zazdroszcze, z wielu powodow ale mysle ze Ty je rozumiesz.

904

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

A u mnie znów rozdwojenie jaźni jakieś. Wczoraj jż smsowała ze mną do 3 w nocy, dzisiaj była, zaczepiała mnie, żaliła się w końcu usiadła obok i się przytuliła. Cała moja moc do jej odtrącania wyparowała w jednej chwili. Nie potrafiłem jej nie objąć, przytulić do siebie. Kurcze ile to jeszcze będzie trwało, samemu mi przed sobą głupio, że nie potrafię być w stosunku do niej konsekwentny.

A może TY JĄ PO PROSTU KOCHASZ ??? a nie potrafisz się przełamać i przyznać przed  samym sobą że jest dla Ciebie najważniejsza ,pomimo że tak bardzo Cię skrzywdziła.

905

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
rumpel napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

A u mnie znów rozdwojenie jaźni jakieś. Wczoraj jż smsowała ze mną do 3 w nocy, dzisiaj była, zaczepiała mnie, żaliła się w końcu usiadła obok i się przytuliła. Cała moja moc do jej odtrącania wyparowała w jednej chwili. Nie potrafiłem jej nie objąć, przytulić do siebie. Kurcze ile to jeszcze będzie trwało, samemu mi przed sobą głupio, że nie potrafię być w stosunku do niej konsekwentny.

A może TY JĄ PO PROSTU KOCHASZ ??? a nie potrafisz się przełamać i przyznać przed  samym sobą że jest dla Ciebie najważniejsza ,pomimo że tak bardzo Cię skrzywdziła.

Ależ to jasne ze ją kocha tak jak Ty kochasz swoja zone.
I to jest najgorsze bo czlowiek traci szacunek do siebie ze kocha mimo wyrzadzonego sobie zla.
Kochac swojego oprawce to jest tajemnica.

906

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
rumpel napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

A u mnie znów rozdwojenie jaźni jakieś. Wczoraj jż smsowała ze mną do 3 w nocy, dzisiaj była, zaczepiała mnie, żaliła się w końcu usiadła obok i się przytuliła. Cała moja moc do jej odtrącania wyparowała w jednej chwili. Nie potrafiłem jej nie objąć, przytulić do siebie. Kurcze ile to jeszcze będzie trwało, samemu mi przed sobą głupio, że nie potrafię być w stosunku do niej konsekwentny.

A może TY JĄ PO PROSTU KOCHASZ ??? a nie potrafisz się przełamać i przyznać przed  samym sobą że jest dla Ciebie najważniejsza ,pomimo że tak bardzo Cię skrzywdziła.

Rumpel jasne, że ją kocham. Zdaję sobie z tego doskonale sprawę i nie muszę się do niczego przed sobą przyznawać, bo tak było, jest i pewnie jeszcze jakiś czas będzie. Ona o tym doskonale wie bo mi to nawet wczoraj napisała. Dlatego jest mi tak trudno ją odtrącić, jak patrzę w te jej śliczne brązowe oczy kiedy zaszklą się łzami, to serce mi mięknie i nie potrafię nad sobą zapanować. Zawsze tak było i mimo tej krzywdy, tego zła, które wyrządziła mi i dzieciom, nie potrafię patrzeć spokojnie na jej smutek. Chłopcy dzisiaj przyglądali się nam kiedy tak siedzieliśmy przytuleni do siebie, przyszli do nas i też się przytulili, kurcze jak ja bym chciał zatrzymać tę chwilę, żeby nigdy się nie skończyła.

907 Ostatnio edytowany przez rumpel (2015-03-21 21:26:16)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
dziewan napisał/a:

Ależ to jasne ze ją kocha tak jak Ty kochasz swoja zone.
I to jest najgorsze bo czlowiek traci szacunek do siebie ze kocha mimo wyrzadzonego sobie zla.
Kochac swojego oprawce to jest tajemnica.

Widzisz moje podejście do "KOCHANIA" jest taki, że najważniejsze jest dla mnie szczęście kochanej osoby a moje cierpienia są na ostatnim miejscu-ot ...cała tajemnica.
Ja na jego miejscu bym walczył o nią, ale to ja....

908

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Według tej filozofii to ja powinienem sie grzecznie usunąć i jeszcze kupić wygodne lozko jz.
Ja zaczynam rozumiec co to znaczy kochac za bardzo.
Ja chyba tez tak kochalem.

909

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
rumpel napisał/a:
dziewan napisał/a:

Ależ to jasne ze ją kocha tak jak Ty kochasz swoja zone.
I to jest najgorsze bo czlowiek traci szacunek do siebie ze kocha mimo wyrzadzonego sobie zla.
Kochac swojego oprawce to jest tajemnica.

Widzisz moje podejście do "KOCHANIA" jest taki, że najważniejsze jest dla mnie szczęście kochanej osoby a moje cierpienia są na ostatnim miejscu-ot ...cała tajemnica.
Ja na jego miejscu bym walczył o nią, ale to ja....

Widzisz to trochę tak jak u mnie tyle, że cała ta sytuacja obudziła we mnie uśpiony od lat egoizm i nie jestem tak do końca pewny, czy takie podejście do życia jest słuszne. Nie wiem, czy jeśli dam jej kolejną szansę to postąpię słusznie. Rozmawialiśmy o tym wszystkim dzisiaj, ona wie czego ja od niej oczekuję i, że powrót jej jest możliwy tylko wtedy kiedy sama zakończy to co zaczęła. A o tym czy zrobiłem dobrze czy źle, przekonam się pewnie do końca wtedy kiedy po raz ostatni zamknę oczy.

910

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
dziewan napisał/a:

Według tej filozofii to ja powinienem sie grzecznie usunąć i jeszcze kupić wygodne lozko jz.
Ja zaczynam rozumiec co to znaczy kochac za bardzo.
Ja chyba tez tak kochalem.

Zironizowałeś mą filozofię.....a wiesz dobrze o co mi chodzi.
rumpel

Posty [ 846 do 910 z 2,855 ]

Strony Poprzednia 1 12 13 14 15 16 44 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024