Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Strony Poprzednia 1 10 11 12 13 14 44 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 716 do 780 z 2,855 ]

716

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
kroteczka napisał/a:
Aniaa34 napisał/a:

kroteczka dlatego ten straszny gender jest tak w niesmak facetom. Strasznie im się świat przez to gmatwa, a tyle go sobie układali. Wszystko było tak jak chcieli, aż tu nagle kobiety zaczęły się buntować.
Dlatego przestałam odpowiadać Piotrowi. Nie przekrzyczy się tych wszystkich kur.w, szmat i innych inwektyw, które tu poleciały. I jeszcze te nie męskie zachowanie Piotra i nazywanie go ci.pą, bo faceci piszą zostaw szmatę, a ten z uporem maniaka za nią tęskni i jeszcze ma czelność mieć nadzieję.

Otóż to Ania. A najlepsze że przodują w tym kobiety i to te które wybaczyly swoim zdradzaczom.
Nie tylko mężczyźni są mizoginami, wiele kobiet również.  Uważają się za gorsze od mężczyzn.

Kobieta która zdradziła jest zawsze k.rwa. Co by nie zrobiła wcześniej czy później.  Mężczyzna jest zawsze biednym misiem. A jak wróci do prawowitej to już należy mu się piedestal - taaaakie poświęcenie. I nawet żal takiego misia.

Zdradzenie a to co Ty zaprezentowalas w swoim zyciu to jest jednak moim zdaniem duza roznica. To jak roznica miedzy wykapaniem się w wannie a codziennym taplaniem się w glebinach jeziora. Mylisz pojęcia i postawy. Zdradzilas meza, zalowalas, ratowalas swoje malzenstwo? Nie, ponieważ już od samego początku wyszlas za maz opierając to na kłamstwie, oklamujac meza a potem znalazlas sobie pocieszenie, niszcząc w sumie zycie stale, wieloletnim postepowaniem, człowieka, który dziś ma taki a nie inny obraz zycia. Może i jego zona oszukala? Jednak Piotr mnie tutaj rozczarowal. Tak jak on lyka mile dla niego kawałki to chyba nikt na tej liscie nie jest tak podany na te rzeczy, ale ze czuje "wiez" z tym co piszesz, to wynika tez z tego co sam wcześniej pisal o swoim postepowaniu. Wlasnie jemu jako facetowi trudniej się przyznać do takiego myslenia, które ty prezentujesz a o które zachaczal i się z tego wycofywal.

Naprawde byłoby lepiej gdybys nie zarazala ludzi swoim gowne, gownem, które twki w Twoim mysleniu, a nie postawie. Nie mnie jednak oceniac co jest słuszne a co nie. Niech to będzie po prostu ostrzeżenie, ze skoro się robolo cos zlego, twki się w tym, żeby kolejnych ludzi tym nie zarazac.

Zobacz podobne tematy :

717

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Szczerze to ci wspolczuje straconego czasu tak naprawde. Na 100% jestem pewny ze ona bedzie chciala do ciebie wrócić bo tak jak ktos wczesniej napisał, ze sielanka w koncu sie skonczy. Teraz nie masz szans na nic bo ona ma oczy nim zaslepione. Nie wiem co bym zrobil na twoim miejscu bo dzis ja kochasz i przyjal bys ja z otwartymi rekoma. Im dluzej bedzie trwala wasza rozlaka tym wiekszego bedziesz nabieral dystansu. Nie wiem czy ona bedzie zalowala tego co zrobila w przypadku powrotu bo bedzie bala sie samotnosci gdy tamten pokaze rogi. To jest normalne ze każdy probuje sie wybielic co do poprzedniego zwiazku i on to zrobil idealnie skoro twoja byla żona uwierzyla w jego bajki. Wiem ze dzis jest ci ciezko bo nie tego oczekiwales od życia no i od niej. Sam musisz zdecydowac co dalej. Powodzenia życze i wytrwalosci bo to jest ci teraz potrzebne najbardziej.

718

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
borussia napisał/a:

Na 100% jestem pewny ze ona bedzie chciala do ciebie wrócić bo tak jak ktos wczesniej napisał, ze sielanka w koncu sie skonczy....

Jednak zanim to nastąpi dokona takiej destrukcji, że powrót będzie niemożliwy. Niestety.

719

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
bullet napisał/a:
borussia napisał/a:

Na 100% jestem pewny ze ona bedzie chciala do ciebie wrócić bo tak jak ktos wczesniej napisał, ze sielanka w koncu sie skonczy....

Jednak zanim to nastąpi dokona takiej destrukcji, że powrót będzie niemożliwy. Niestety.

Tez jestem tego zdania

720

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
borussia napisał/a:
bullet napisał/a:
borussia napisał/a:

Na 100% jestem pewny ze ona bedzie chciala do ciebie wrócić bo tak jak ktos wczesniej napisał, ze sielanka w koncu sie skonczy....

Jednak zanim to nastąpi dokona takiej destrukcji, że powrót będzie niemożliwy. Niestety.

Tez jestem tego zdania

Z przykrością ale muszę się z wami zgodzić prawie w całości. Jej destrukcja jest na tyle zaawansowana, że powrót faktycznie może być niemożliwy, a jeżeli nawet do niego dojdzie, to będzie to jeden z trudniejszych etapów w moim życiu i choć z natury jestem optymistą, to jakoś w tym wypadku nie ma we mnie tej ufności, że to na pewno się uda sad

721 Ostatnio edytowany przez Lexpar (2015-03-10 07:28:44)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
kroteczka napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

Chceuciekacstad nie uwazam abym wyznacznikiem mojej wartosci uczynil jz czy ex, nie jestem tez jakims zakompleksionym typem czlowieka, wrecz odwrotnie, naleze do ludzi pewnych siebie z dosc wysoka samoocena. Wiesz ja faktycznie traktowalem jz jak najwspanialszy dar od losu, bo ona naprawde byla cudowna, kochajaca kobieta. Przez te wszystkie lata niczego mi z jej strony nie brakowalo, okazywala jak jestem dla niej wazny, a mi sprawialo przyjemnosc troszczenie sie o nia i dbanie o to aby byla szczesliwa.

Piotr musisz popatrzeć na to co było z dystansu. Pomyśl jak wiele dobrego cię od niej spotkało.  Dała ci przez tyle lat dużo szczęścia, urodziła ci cudowne dzieci. Ciesz się tymi wspomnieniami,  wiele kobiet i mężczyzn nigdy nie zaznało choćby kilku lat fajnego związku. To jest coś za co należy być wdzięcznym losowi.
A teraz przyszłośc - zastanów się czy mógłbyś być szczęśliwy z inną kobietą,  czy pamięć o byłej nie uniemożliwi ci zbudowanie fajnego drugiego związku. Jeśli czujesz że liczy się tylko ona, to musisz działać tak aby możliwe było za parę lat zbudowanie nowego związku z nią. 
Ja uważam że mężczyzna którego zdradziła żona musi się psychicznie "oczyścić" - to w przypadku mężczyzn może nastąpić przez spotykanie się z innymi kobietami. Musi "oczyścić" się przed sobą i otoczeniem. Inaczej ty zawsze będziesz czuł się lepszo-gorszy. Czyli niby będziesz miał poczucie wyższości że ty byłeś fair,  ale w rzeczywistości będziesz się czuł gorszy, że to ty jesteś ten zdradzony.
Wiem że wszyscy mnie tu skrytykuja ale powinieneś zacząć spotykać się z kobietami,  a nawet więcej,  oczywiście nie raniąc tych kobiet.
Za parę miesięcy spojrzysz na wszystko inaczej.

Krotko jedziesz pełną prędkością po bandzie.
Jak to http://emotikona.pl/emotikony/pic/zdziwko.gif to on ma siebie oczyścić.
No nie, jastem mocno zszokowany Twoim postem.
Chyba, że myślałaś, że to on pchnął jż w ręce i łóżko kochanka, że to on zostawił dzieci etc.
Czegoś innego się po Tobie spodziewałem.
Myślałem, że Ty jako kobieta która zdradziła wyciągnie jakieś wnioski.
Widzę, że wyciągnęłaś i solidarność jajników ( z żona Piotra ) to jest to.
To ona jest ta biedna a Piotr ma się oczyścić spotykajac się z innymi kobietami.
Dla mnie jest to tylko usprawiedliwianiem zdrady.
Wszyscy są winni, tylko nie ja.

722

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

V

samiutka napisał/a:

Może i lepsi, ale za to wyizolowani. Żyją jak w Matriksie. Na innym poziomie świadomości. Mam 42 lata, dużo w życiu przeszłam. Zastanawia mnie dlaczego pomimo wszystko tak bardzo kochasz swoją żonę i z uporem maniaka pragniesz jej pomóc. Czy faktycznie z czystej miłości, czy ze strachu, kompleksów ? Czy boisz się, że wraz z nią coś utracisz? Że już sobie nie ułożysz życia? Że będziesz musiał zaczynać wszystko od nowa, a było tak cudnie i wygodnie? Zawsze w takich sytuacjach szkoda dzieciaków. Ale, cóż począć takie mamy wyluzowane czasy, że każdy może z każdym zawsze i wszędzie :)Nie Ty pierwszy i nie ostatni samotny rodzic. Twoi chłopcy są już na tyle duzi, że sami potrafią ocenić sytuację i wyrobić sobie zdanie. Nie wybielaj matki i nie próbuj jej usprawiedliwiać. To jej zadanie. Jest dorosła. Jeżeli to zaprzepaści- jej strata. Olać to. chłopcy dadzą sobie radę, z kochającym ich ojcem. A może z czasem stworzysz nowy związek, w którym cała czwórka będzie szczęśliwa ? Tylko nie za szybko. Żeby nowy etap rozpocząć, trzeba najpierw stary zakończyć. Pozamykaj sprawy rozwodowe. Ogarnij się, odetchnij pełną piersią, poczuj się wolny i powoli zacznij się rozglądać. Ale nie dlatego, żeby byłej pokazać na co Cię stać, tylko dlatego, bo ona będzie Ci zupełnie obojętna, a Ty będziesz spragniony nowej miłości. Powodzenia.

Samiutka bardzo madry post z Twojej strony.
Tylko dlaczego masz taki smutny nick http://emotikona.pl/emotikony/pic/zdziwko.gif.
Jak ja nie lubię takich nicków ( nie bierz tego sobie do serca ).

723

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
kroteczka napisał/a:
EXTRA_terrestrial napisał/a:

Hehe, Kroteczka i jej metody "OCZYSZCZANIA", no nie wpadłem, że można to tak nazwać :-)))
I znów kojarzy mi sie to jakoś kanalizacyjnie-łazienkowo.

Ale do ad remu. Na mój gust dziewczyna chce nadać twoim kontaktom z ex charakter "zdrady" po to aby "OCZYŚCIĆ" się /znów to słowo ;-))/ ze zdrady własnej. Jak widaćoczyszczenie się to dla zdradzających istotny problem. Co do kontaktów z ex należy zadbać o to aby nie przekroczyły granic "zdrady emocjonalnej" aby bogu ducha winna "stara miłość" nie miała dylematów przed sądem co zeznawać, bo z pewnością zostanie wezwana i BARDZO dokładnie odpytana.

ET pisz sobie co chcesz.  Ja nie piszę że "oczyścić" ma się jego żona,  ale on. Jej nic już nie pomoże,  zostanie na zawsze tą złą.    Wiem co mówię. Zawsze w oczach rodziców, dzieci, koleżanek i całego otoczenia będzie winna.

Alkoholik jak przestanie pić staje się niemal święty,  ta co zdradziła jest potępiona na zawsze. Zdrada kobiety ma u nas rangę gwałtu na dziecku. Kobieta nie może się zakochać,  zgłupiec. Zobacz jak opisuje się zdradę mężczyzny a jak kobiety.  Mężczyzna nie mógł się oprzeć bo jakaś laska mu tyłek postawiła,  a kobieta? Sama wchodzi gachowi do łóżka.
Mężczyzna który wróci na łono rodziny jest bohaterem,  poczytaj wątki zdradzonych żon,  jakie są dumne że jest z nimi, jak on się stara, etc - superhero.
Kobieta jest nikim, nie ma prawa do błędu,  kobietom się nie wybacza. Dlatego tutaj taka niechęć do tego że możesz ją jeszcze kochać,  co więcej sam siebie za to nienawidzisz.

Kobieto przestań pisać takie bzdety.
To co, to Twoj mąż jest winny Twojej zdrady http://emotikona.pl/emotikony/pic/zdziwko.gif.
Bo był taki, siaki i owaki, bo Tobie motylki wyzdychały, bo traktowałaś go tylko jak przyjaciela.
A, czy pomyślalaś co czuł i czuje Twój mąż?
A czy zastanowiłaś się dlaczego Ciebie pokochał?
Teraz to ja Ciebie już nie rozumiem.
Na swiom wątku piszesz "a" a na tym zupełnie co innego.
Ty chcesz nami manipulować.
Ale tu nie ma głupich ludzi.
Tu udzielają się ludzie po przejściach, posiadający olbrzymi bagaż doświadczeń i jeżeli chcesz nimi manipulować to od razu powiem daruj sobie.
Manipuluj swoim zdradzonym mężem.
Może też Ci się uda http://emotikona.pl/emotikony/pic/2smiech2.gif.

724

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
kroteczka napisał/a:
Aniaa34 napisał/a:

kroteczka dlatego ten straszny gender jest tak w niesmak facetom. Strasznie im się świat przez to gmatwa, a tyle go sobie układali. Wszystko było tak jak chcieli, aż tu nagle kobiety zaczęły się buntować.
Dlatego przestałam odpowiadać Piotrowi. Nie przekrzyczy się tych wszystkich kur.w, szmat i innych inwektyw, które tu poleciały. I jeszcze te nie męskie zachowanie Piotra i nazywanie go ci.pą, bo faceci piszą zostaw szmatę, a ten z uporem maniaka za nią tęskni i jeszcze ma czelność mieć nadzieję.

Otóż to Ania. A najlepsze że przodują w tym kobiety i to te które wybaczyly swoim zdradzaczom.
Nie tylko mężczyźni są mizoginami, wiele kobiet również.  Uważają się za gorsze od mężczyzn.

Kobieta która zdradziła jest zawsze k.rwa. Co by nie zrobiła wcześniej czy później.  Mężczyzna jest zawsze biednym misiem. A jak wróci do prawowitej to już należy mu się piedestal - taaaakie poświęcenie. I nawet żal takiego misia.

Oj dziewczyny, czy nie pojechałyście za daleko ????

725 Ostatnio edytowany przez EXTRA_terrestrial (2015-03-10 23:08:08)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Lexpar napisał/a:

/.../
Krotko jedziesz pełną prędkością po bandzie.
Jak to http://emotikona.pl/emotikony/pic/zdziwko.gif to on ma siebie oczyścić.
No nie, jastem mocno zszokowany Twoim postem.
Chyba, że myślałaś, że to on pchnął jż w ręce i łóżko kochanka, że to on zostawił dzieci etc.
Czegoś innego się po Tobie spodziewałem.
Myślałem, że Ty jako kobieta która zdradziła wyciągnie jakieś wnioski.
Widzę, że wyciągnęłaś i solidarność jajników ( z żona Piotra ) to jest to.
To ona jest ta biedna a Piotr ma się oczyścić spotykajac się z innymi kobietami.
Dla mnie jest to tylko usprawiedliwianiem zdrady.
Wszyscy są winni, tylko nie ja.

Krotka mówi Piotrowi to co chciałaby powiedzieć swemu zdradzonemu przez nią mężowi. Gdyby on poszedł w końcu "na dziwki" Krotka byłaby "oczyszczona", a tak ma problem moralny...

Przynajmniej okazałoby się , że mężczyźni to rzeczywiście świnie i jak ktoś tam napisał "mizogini".
A tu TAKI zonk. I jak z tym teraz żyć? :-)

726

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Witam P. Piotrze,

Moje dzisiejsze określenia dotyczyły mobbingu na forum, a nie bezpośrednio Pana osoby. Osobiście Panu życzę  tego co, napisałem  o Panu w wątku innej Autorki pierwszy raz umoeszczając Pana nick.

Powodzenia

727

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
EXTRA_terrestrial napisał/a:
Lexpar napisał/a:

/.../
Krotko jedziesz pełną prędkością po bandzie.
Jak to http://emotikona.pl/emotikony/pic/zdziwko.gif to on ma siebie oczyścić.
No nie, jastem mocno zszokowany Twoim postem.
Chyba, że myślałaś, że to on pchnął jż w ręce i łóżko kochanka, że to on zostawił dzieci etc.
Czegoś innego się po Tobie spodziewałem.
Myślałem, że Ty jako kobieta która zdradziła wyciągnie jakieś wnioski.
Widzę, że wyciągnęłaś i solidarność jajników ( z żona Piotra ) to jest to.
To ona jest ta biedna a Piotr ma się oczyścić spotykajac się z innymi kobietami.
Dla mnie jest to tylko usprawiedliwianiem zdrady.
Wszyscy są winni, tylko nie ja.

Krotka mówi Piotrowi to co chciałaby powiedzieć swemu zdradzonemu przez nią mężowi. Gdyby on poszedł w końcu "na dziwki" Krotka byłaby "oczyszczona", a tak ma problem moralny...

Przynajmniej okazałoby się , że mężczyźni to rzeczywiście świnie i jak ktoś tam napisał "mizogini".
A tu TAKI zonk. I jak z tym teraz żyć? :-)

Muszę wam powiedzieć, że macie w sumie rację. Ze też ja tego wcześniej nie dostrzegłem. Teraz przypominając sobie pewne fakty z przeszłości, muszę stwierdzić, że moja jż nie tyle była zła na ex, z powodu jakiejś chorej zazdrości, ale z tego powodu, że między nami do niczego nie doszło. Teraz kiedy już nie mieszka ze mną, a przyjeżdżała i w miarę normalnie rozmawialiśmy, to dopytywała mnie, czy nadal z ex mam kontakt, czy odzywała się do mnie, a kiedyś nawet stwierdziła, że po co ona ze mną pisze jak ma swojego faceta i mi w głowie mąci, że jak dla niej to ona jest nie poważną kobietą, bo moja jż widzi w niej jakieś zaangażowanie w moim kierunku. Zabrzmiało to wtedy właśnie tak, jak ona by chciała, żebym wpadł w ramiona ex. Zresztą teraz sobie przypomniałem, że kiedyś mi powiedziała, że zasługuję na lepszą kobietę niż ona była dla mnie. Wszystko się jakoś łączy sensownie ze sobą i zgadza z tym co napisałiście.

728

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Zwyczajny_facet napisał/a:

Witam P. Piotrze,

Moje dzisiejsze określenia dotyczyły mobbingu na forum, a nie bezpośrednio Pana osoby. Osobiście Panu życzę  tego co, napisałem  o Panu w wątku innej Autorki pierwszy raz umoeszczając Pana nick.

Powodzenia

Ok. Nie ma problemu smile Za życzenia oczywiście dziękuję, czytałem.

729 Ostatnio edytowany przez starr (2015-03-11 00:16:23)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

/.../
Muszę wam powiedzieć, że macie w sumie rację. Ze też ja tego wcześniej nie dostrzegłem. Teraz przypominając sobie pewne fakty z przeszłości, muszę stwierdzić, że moja jż nie tyle była zła na ex, z powodu jakiejś chorej zazdrości, ale z tego powodu, że między nami do niczego nie doszło. Teraz kiedy już nie mieszka ze mną, a przyjeżdżała i w miarę normalnie rozmawialiśmy, to dopytywała mnie, czy nadal z ex mam kontakt, czy odzywała się do mnie, a kiedyś nawet stwierdziła, że po co ona ze mną pisze jak ma swojego faceta i mi w głowie mąci, że jak dla niej to ona jest nie poważną kobietą, bo moja jż widzi w niej jakieś zaangażowanie w moim kierunku. Zabrzmiało to wtedy właśnie tak, jak ona by chciała, żebym wpadł w ramiona ex. Zresztą teraz sobie przypomniałem, że kiedyś mi powiedziała, że zasługuję na lepszą kobietę niż ona była dla mnie. Wszystko się jakoś łączy sensownie ze sobą i zgadza z tym co napisałiście.

smile potrzebne było wejście kroteczki i 727 kropek w chmurze punktów (komentarzy, w tym i Piotra74) aby znaleźć tą z numerem jeden. Jeszcze trochę i cała Twoja sytuacja Piotr74, stanie się jasna i prosta jak zabawa dla dzieci - "połącz kropki"... nie wiem tylko, czy obraz jaki się pojawi będzie się Tobie podobał...
A ja mam kolejny raz nauczkę, że nie ma wypowiedzi niepotrzebnych...

730

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

/.../
Muszę wam powiedzieć, że macie w sumie rację. Ze też ja tego wcześniej nie dostrzegłem. Teraz przypominając sobie pewne fakty z przeszłości, muszę stwierdzić, że moja jż nie tyle była zła na ex, z powodu jakiejś chorej zazdrości, ale z tego powodu, że między nami do niczego nie doszło. Teraz kiedy już nie mieszka ze mną, a przyjeżdżała i w miarę normalnie rozmawialiśmy, to dopytywała mnie, czy nadal z ex mam kontakt, czy odzywała się do mnie, a kiedyś nawet stwierdziła, że po co ona ze mną pisze jak ma swojego faceta i mi w głowie mąci, że jak dla niej to ona jest nie poważną kobietą, bo moja jż widzi w niej jakieś zaangażowanie w moim kierunku. Zabrzmiało to wtedy właśnie tak, jak ona by chciała, żebym wpadł w ramiona ex. Zresztą teraz sobie przypomniałem, że kiedyś mi powiedziała, że zasługuję na lepszą kobietę niż ona była dla mnie. Wszystko się jakoś łączy sensownie ze sobą i zgadza z tym co napisałiście.

Nie wiem co myśli Starr, ale IMHO takie teksty oznaczają różne rzeczy - niewątpliwie "coś" tam powodowało że nie czuła się "dość dobra". Czy oznacza to, że chciała abyś ją zdradził bo sama zdradziła wcześniej? Czy oznacza, że chciała widzieć w tobie potencjalnego "zdrajcę" bo już z kontakt z "przedstawicielem przemysłu budowlanego" przekroczył granice o których wiesz? Pewności nie mam ale to prawdopodobne. Jednak ona generalnie miała poczucie że nie jest dość dobra - tak przynajmniej wynika z wielu Twoich wpisów. Mogło więc równie dobrze chodzić tylko o grę w "Podnieś mi proszę poczucie wartości" / w stylu "Jestem za gruba"-> "Nie jesteś dla mnie najpiękniejsza i w sam raz"/.
A teraz nie ma już tego problemu, skoro jest z tym nieudacznikiem :-)

731 Ostatnio edytowany przez Hekaterine (2015-03-12 20:02:07)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
EXTRA_terrestrial napisał/a:

Nie wiem co myśli Starr, ale IMHO takie teksty oznaczają różne rzeczy - niewątpliwie "coś" tam powodowało że nie czuła się "dość dobra". Czy oznacza to, że chciała abyś ją zdradził bo sama zdradziła wcześniej? Czy oznacza, że chciała widzieć w tobie potencjalnego "zdrajcę" bo już z kontakt z "przedstawicielem przemysłu budowlanego" przekroczył granice o których wiesz? Pewności nie mam ale to prawdopodobne. Jednak ona generalnie miała poczucie że nie jest dość dobra - tak przynajmniej wynika z wielu Twoich wpisów. Mogło więc równie dobrze chodzić tylko o grę w "Podnieś mi proszę poczucie wartości" / w stylu "Jestem za gruba"-> "Nie jesteś dla mnie najpiękniejsza i w sam raz"/.
A teraz nie ma już tego problemu, skoro jest z tym nieudacznikiem :-)

Nie "coś" tam. Żona jest DDA (nawet gorzej, że to jej matka była alkoholiczką), a takie zachowania są typowe dla tych osób.
Autor jest dla niej "nieatrakcyjny", więc znalazła sobie tego nieudacznika, który serwuje jej huśtawkę nastrojów. To jest typ pociągający dla niej. Paradoksem jest to, iż z nim czuje się pewniej, niż z porządnym mężem.

Żona powinna udać się do jakiegoś dobrego specjalisty, jeśli zechciałaby pomocy. Przynajmniej mogłaby spróbować zrobić coś ze swoją psychiką.
W przeciwnym wypadku nie nadaje się do żadnej zdrowej relacji z normalnym człowiekiem.

Autorze, co tam u Ciebie? Pozew złożony? Wiem, że chcesz dobrze dla waszej rodziny, ale nie możesz dłużej zwlekać. Twoja żona nie jest zmanipulowana, ona realnie "dostała" to, czego od dawna pragnęła.

732

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Hekaterine napisał/a:
EXTRA_terrestrial napisał/a:

Nie wiem co myśli Starr, ale IMHO takie teksty oznaczają różne rzeczy - niewątpliwie "coś" tam powodowało że nie czuła się "dość dobra". Czy oznacza to, że chciała abyś ją zdradził bo sama zdradziła wcześniej? Czy oznacza, że chciała widzieć w tobie potencjalnego "zdrajcę" bo już z kontakt z "przedstawicielem przemysłu budowlanego" przekroczył granice o których wiesz? Pewności nie mam ale to prawdopodobne. Jednak ona generalnie miała poczucie że nie jest dość dobra - tak przynajmniej wynika z wielu Twoich wpisów. Mogło więc równie dobrze chodzić tylko o grę w "Podnieś mi proszę poczucie wartości" / w stylu "Jestem za gruba"-> "Nie jesteś dla mnie najpiękniejsza i w sam raz"/.
A teraz nie ma już tego problemu, skoro jest z tym nieudacznikiem :-)

Nie "coś" tam. Żona jest DDA (nawet gorzej, że to jej matka była alkoholiczką), a takie zachowania są typowe dla tych osób.
Autor jest dla niej "nieatrakcyjny", więc znalazła sobie tego nieudacznika, który serwuje jej huśtawkę nastrojów. To jest typ pociągający dla niej. Paradoksem jest to, iż z nim czuje się pewniej, niż z porządnym mężem.

Żona powinna udać się do jakiegoś dobrego specjalisty, jeśli zechciałaby pomocy. Przynajmniej mogłaby spróbować zrobić coś ze swoją psychiką.
W przeciwnym wypadku nie nadaje się do żadnej zdrowej relacji z normalnym człowiekiem.

Autorze, co tam u Ciebie? Pozew złożony? Wiem, że chcesz dobrze dla waszej rodziny, ale nie możesz dłużej zwlekać. Twoja żona nie jest zmanipulowana, ona realnie "dostała" to, czego od dawna pragnęła.

No właśnie jeszcze nie sad Raz, że nowa praca i brak czasu, a dwa, że znam siebie i wiem, że to jest granica, jeśli którą przekroczę, to już odwrotu nie będzie. Najlepsze jest to, że  nie dała nawet złotówki na dzieci w tym miesiącu. Dwa razy sama mówiła, że nie zamierza płacić za ih nowe mieszkanko i co? Zapłaciła. Ach szkoda nawet gadać sad

733

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Hekaterine napisał/a:
EXTRA_terrestrial napisał/a:

Nie wiem co myśli Starr, ale IMHO takie teksty oznaczają różne rzeczy - niewątpliwie "coś" tam powodowało że nie czuła się "dość dobra". Czy oznacza to, że chciała abyś ją zdradził bo sama zdradziła wcześniej? Czy oznacza, że chciała widzieć w tobie potencjalnego "zdrajcę" bo już z kontakt z "przedstawicielem przemysłu budowlanego" przekroczył granice o których wiesz? Pewności nie mam ale to prawdopodobne. Jednak ona generalnie miała poczucie że nie jest dość dobra - tak przynajmniej wynika z wielu Twoich wpisów. Mogło więc równie dobrze chodzić tylko o grę w "Podnieś mi proszę poczucie wartości" / w stylu "Jestem za gruba"-> "Nie jesteś dla mnie najpiękniejsza i w sam raz"/.
A teraz nie ma już tego problemu, skoro jest z tym nieudacznikiem :-)

Nie "coś" tam. Żona jest DDA (nawet gorzej, że to jej matka była alkoholiczką), a takie zachowania są typowe dla tych osób.
Autor jest dla niej "nieatrakcyjny", więc znalazła sobie tego nieudacznika, który serwuje jej huśtawkę nastrojów. To jest typ pociągający dla niej. Paradoksem jest to, iż z nim czuje się pewniej, niż z porządnym mężem.

Żona powinna udać się do jakiegoś dobrego specjalisty, jeśli zechciałaby pomocy. Przynajmniej mogłaby spróbować zrobić coś ze swoją psychiką.
W przeciwnym wypadku nie nadaje się do żadnej zdrowej relacji z normalnym człowiekiem.

Autorze, co tam u Ciebie? Pozew złożony? Wiem, że chcesz dobrze dla waszej rodziny, ale nie możesz dłużej zwlekać. Twoja żona nie jest zmanipulowana, ona realnie "dostała" to, czego od dawna pragnęła.

A do psychologa proponowałem jej, że umówię jej wizytę, ale ona nie chce, w d...e mam ja teraz, niech sobie radzi sama, skoro taka mądra jest. Wczoraj się dowiedziałem, że ja jej nie szanowałem, nie kochałem, itd. itp. K...a jak to zabolało, była zawsze na pierwszym miejscu, sobie wielu rzeczy odmawiałem tak aby ona miała to co chce. W moich szafkach są jeszcze rzeczy, które nosiłem 20 lat temu, i czasem je zakładam. Ona musiała mieć co chwilę coś nowego, rozumiem kobieta smile Nigdy na to kasy nie żałowałem, sam czasem jej kupiłem coś fajnego. Broniłem jej na każdym kroku, przed moją mamą, przed jej rodziną,z jej wujkiem się pokłóciłem, jak naskoczył na nią, że matki nie upilnowała i zaczęła pić, a teraz usłyszałem, że ja jej nie szanowałem, jak tak można?

734

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

A do psychologa proponowałem jej, że umówię jej wizytę, ale ona nie chce, w d...e mam ja teraz, niech sobie radzi sama, skoro taka mądra jest. Wczoraj się dowiedziałem, że ja jej nie szanowałem, nie kochałem, itd. itp. K...a jak to zabolało, była zawsze na pierwszym miejscu, sobie wielu rzeczy odmawiałem tak aby ona miała to co chce. W moich szafkach są jeszcze rzeczy, które nosiłem 20 lat temu, i czasem je zakładam. Ona musiała mieć co chwilę coś nowego, rozumiem kobieta smile Nigdy na to kasy nie żałowałem, sam czasem jej kupiłem coś fajnego. Broniłem jej na każdym kroku, przed moją mamą, przed jej rodziną,z jej wujkiem się pokłóciłem, jak naskoczył na nią, że matki nie upilnowała i zaczęła pić, a teraz usłyszałem, że ja jej nie szanowałem, jak tak można?

Klasyczne zachowania z jej strony - teraz szuka rozgrzeszenia swojej zdrady, a kolejny etap będzie taki, że znęcałeś się na nią i rózne plotki na Twój temat (jak już nie są powielane).

Ech póki nie za późno "bij" zdradzacza z zaskoczenia - pozew, bo później jeszcze gorzej będziesz miał.

735

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Rockfor napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

A do psychologa proponowałem jej, że umówię jej wizytę, ale ona nie chce, w d...e mam ja teraz, niech sobie radzi sama, skoro taka mądra jest. Wczoraj się dowiedziałem, że ja jej nie szanowałem, nie kochałem, itd. itp. K...a jak to zabolało, była zawsze na pierwszym miejscu, sobie wielu rzeczy odmawiałem tak aby ona miała to co chce. W moich szafkach są jeszcze rzeczy, które nosiłem 20 lat temu, i czasem je zakładam. Ona musiała mieć co chwilę coś nowego, rozumiem kobieta smile Nigdy na to kasy nie żałowałem, sam czasem jej kupiłem coś fajnego. Broniłem jej na każdym kroku, przed moją mamą, przed jej rodziną,z jej wujkiem się pokłóciłem, jak naskoczył na nią, że matki nie upilnowała i zaczęła pić, a teraz usłyszałem, że ja jej nie szanowałem, jak tak można?

Klasyczne zachowania z jej strony - teraz szuka rozgrzeszenia swojej zdrady, a kolejny etap będzie taki, że znęcałeś się na nią i rózne plotki na Twój temat (jak już nie są powielane).

Ech póki nie za późno "bij" zdradzacza z zaskoczenia - pozew, bo później jeszcze gorzej będziesz miał.

Plotki to już były wcześniej, przygotowywała sobie grunt sad Już doskonale wiem, jaką mi opinię u swoich koleżanek wyrabiała, tylko miała pecha, bo ja je znam i one teraz wiedzą jaka jest prawda smile

736

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
Rockfor napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

A do psychologa proponowałem jej, że umówię jej wizytę, ale ona nie chce, w d...e mam ja teraz, niech sobie radzi sama, skoro taka mądra jest. Wczoraj się dowiedziałem, że ja jej nie szanowałem, nie kochałem, itd. itp. K...a jak to zabolało, była zawsze na pierwszym miejscu, sobie wielu rzeczy odmawiałem tak aby ona miała to co chce. W moich szafkach są jeszcze rzeczy, które nosiłem 20 lat temu, i czasem je zakładam. Ona musiała mieć co chwilę coś nowego, rozumiem kobieta smile Nigdy na to kasy nie żałowałem, sam czasem jej kupiłem coś fajnego. Broniłem jej na każdym kroku, przed moją mamą, przed jej rodziną,z jej wujkiem się pokłóciłem, jak naskoczył na nią, że matki nie upilnowała i zaczęła pić, a teraz usłyszałem, że ja jej nie szanowałem, jak tak można?

Klasyczne zachowania z jej strony - teraz szuka rozgrzeszenia swojej zdrady, a kolejny etap będzie taki, że znęcałeś się na nią i rózne plotki na Twój temat (jak już nie są powielane).

Ech póki nie za późno "bij" zdradzacza z zaskoczenia - pozew, bo później jeszcze gorzej będziesz miał.

Plotki to już były wcześniej, przygotowywała sobie grunt sad Już doskonale wiem, jaką mi opinię u swoich koleżanek wyrabiała, tylko miała pecha, bo ja je znam i one teraz wiedzą jaka jest prawda smile

Oj tak też już to poznalem.
Piękna mi "laurke" wystawiła u ludzi, niektórzy jej nawet wierza.
Mam nadzieje ze swoim życiem dowiódł ile w tym maila racji.
Zresztą niektórzy dostaną komplet jej prawdomownosci gdy przyjdzie odpowiedni czas.

737

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
dziewan napisał/a:
Piotr74 napisał/a:
Rockfor napisał/a:

Klasyczne zachowania z jej strony - teraz szuka rozgrzeszenia swojej zdrady, a kolejny etap będzie taki, że znęcałeś się na nią i rózne plotki na Twój temat (jak już nie są powielane).

Ech póki nie za późno "bij" zdradzacza z zaskoczenia - pozew, bo później jeszcze gorzej będziesz miał.

Plotki to już były wcześniej, przygotowywała sobie grunt sad Już doskonale wiem, jaką mi opinię u swoich koleżanek wyrabiała, tylko miała pecha, bo ja je znam i one teraz wiedzą jaka jest prawda smile

Oj tak też już to poznalem.
Piękna mi "laurke" wystawiła u ludzi, niektórzy jej nawet wierza.
Mam nadzieje ze swoim życiem dowiódł ile w tym maila racji.
Zresztą niektórzy dostaną komplet jej prawdomownosci gdy przyjdzie odpowiedni czas.

Schemat, powtarzalność reakcji i postępowania. Tak sobie myślę czytając to forum, czy nie napisać książki ..,, Zrada, krok, po kroku".. . Zarobię miliony i wyjadę na Karaiby wink

738 Ostatnio edytowany przez starr (2015-03-12 22:20:22)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Nie było mnie wczoraj, a tu watek żyje... smile

EXTRA_terrestrial napisał/a:

/.../
Nie wiem co myśli Starr, /.../

Co myśli starr? Ano starr sobie myśli, że to co spotkało Piotra74 to jest ciąg dalszy zdarzeń, które w mniejszym stopniu, w życiu szanownej małżowinki były obecne. Może Autor nie dostrzegał symptomów, może lepiej się z tym kryła, ale za każdym takim zdarzeniem szła o jeden kroczek dalej... Testowała granicę spostrzegawczości Piotra74 a przy okazji testowała swoje granice... Pewnie zaczęła od okazjonalnej kawki pod pretekstem spotkania z koleżankami, potem był flircik, za kolejnym razem szła w zdradę coraz głębiej... W którymś momencie trafiła na mistrza manipulanta, który szukał już takiej chętnej na odklejenie od małżowinka, no i popłynęła na całego... Facio starszy, po rozpadzie małżeństwa z powodu jego zdrad, chwalący się rozwaleniem już wcześniej innego małżeństwa, teoretycznie powinien samą swoją opinią odstręczać, a jednak akurat ją przyciągnął....
Nie wiem czy to Ciebie Piotr pocieszy, ale ja byłem bardziej ślepy niż Ty...

739

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
starr napisał/a:

Nie było mnie wczoraj, a tu watek żyje... smile

EXTRA_terrestrial napisał/a:

/.../
Nie wiem co myśli Starr, /.../

Co myśli starr? Ano starr sobie myśli, że to co spotkało Piotra74 to jest ciąg dalszy zdarzeń, które w mniejszym stopniu, w życiu szanownej małżowinki były obecne. Może Autor nie dostrzegał symptomów, może lepiej się z tym kryła, ale za każdym takim zdarzeniem szła o jeden kroczek dalej... Testowała granicę spostrzegawczości Piotra74 a przy okazji testowała swoje granice... Pewnie zaczęła od okazjonalnej kawki pod pretekstem spotkania z koleżankami, potem był flircik, za kolejnym razem szła w zdradę coraz głębiej... W którymś momencie trafiła na mistrza manipulanta, który szukał już takiej chętnej na odklejenie od małżowinka, no i popłynęła na całego... Facio starszy, po rozpadzie małżeństwa z powodu jego zdrad, chwalący się rozwaleniem już wcześniej innego małżeństwa, teoretycznie powinien samą swoją opinią odstręczać, a jednak akurat ją przyciągnął....
Nie wiem czy to Ciebie Piotr pocieszy, ale ja byłem bardziej ślepy niż Ty...

Mnie już chyba nikt i nic nie jest w stanie pocieszyć na razie sad . Co najwyżej można we mnie wlać trochę więcej wiary w to, że są jeszcze normalne, zdroworozsądkowe kobiety. Znam jedną i rozmawiając z nią widzę, że można żyć inaczej.

740

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

No właśnie jeszcze nie sad. Raz, że nowa praca i brak czasu, a dwa, że znam siebie i wiem, że to jest granica, jeśli którą przekroczę, to już odwrotu nie będzie.

Najlepsze jest to, że  nie dała nawet złotówki na dzieci w tym miesiącu. Dwa razy sama mówiła, że nie zamierza płacić za ih nowe mieszkanko i co? Zapłaciła. Ach szkoda nawet gadać

A do psychologa proponowałem jej, że umówię jej wizytę, ale ona nie chce, w d...e mam ja teraz, niech sobie radzi sama, skoro taka mądra jest. Wczoraj się dowiedziałem, że ja jej nie szanowałem, nie kochałem, itd. itp. K...a jak to zabolało, była zawsze na pierwszym miejscu, sobie wielu rzeczy odmawiałem tak aby ona miała to co chce. W moich szafkach są jeszcze rzeczy, które nosiłem 20 lat temu, i czasem je zakładam. Ona musiała mieć co chwilę coś nowego, rozumiem kobieta smile Nigdy na to kasy nie żałowałem, sam czasem jej kupiłem coś fajnego. Broniłem jej na każdym kroku, przed moją mamą, przed jej rodziną,z jej wujkiem się pokłóciłem, jak naskoczył na nią, że matki nie upilnowała i zaczęła pić, a teraz usłyszałem, że ja jej nie szanowałem, jak tak można?

Masz marne wymówki. Na co jeszcze czekasz? Ma Ci nóż w plecy wbić (tym razem naprawdę, bo w przenośni już to uczyniła), żebyś w końcu przejrzał na oczy?
Ugryzła Cię do krwi, a Ty dalej swoje...
Dajesz sobą pomiatać - nie szanujesz siebie, więc jak "chora" żona miałaby?
Ty tylko tak sobie wmawiasz, że nie będzie odwrotu, a wystarczyłoby kilka jej łez i zagrań, a znowu byłbyś jej podnóżkiem.

Wierzyłeś oszustce, która już wielokrotnie kłamała? Czy Ty naprawdę myślisz, że zakłamana osoba jest godna zaufania? -.-''

Oczywiste, że ona teraz nie chce i CIEBIE też nie chce - pora to w końcu zobaczyć, ale kiedyś może nadejść moment, że zmieni zdanie (różnie bywa). Problem w tym, że Ty pogarszasz jej stan swoim niezdecydowaniem i "cackaniem się".

No wow! Tak, powinna sama sobie radzić.  Jest dorosłą kobietą, nie jest bezwolnym dzieckiem, chłopie. Pora w końcu opuścić swoją "córeczkę" tatusia i pozwolić jej pójść w świat. Niech idzie, bo inaczej się niczego nie nauczy. Zresztą Tobie ta lekcja też się przyda, bo śpisz i spałeś przez wiele wspólnych lat.
Kobieta uciekła ze złotej "klatki" i nie zamierza wracać.

Widzę wiele, wiele rys, a teraz już pęknięć w waszym małżeństwie. Ty wcale nie jesteś bez winy, choć nie przyznajesz się do tego nawet przed samym sobą.

Co do tego, że jej nie szanowałeś... to nie są tylko urojenia DDA, ale po części jest to prawda.

741 Ostatnio edytowany przez Lexpar (2015-03-13 09:32:54)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
EXTRA_terrestrial napisał/a:
Lexpar napisał/a:

/.../
Krotko jedziesz pełną prędkością po bandzie.
Jak to http://emotikona.pl/emotikony/pic/zdziwko.gif to on ma siebie oczyścić.
No nie, jastem mocno zszokowany Twoim postem.
Chyba, że myślałaś, że to on pchnął jż w ręce i łóżko kochanka, że to on zostawił dzieci etc.
Czegoś innego się po Tobie spodziewałem.
Myślałem, że Ty jako kobieta która zdradziła wyciągnie jakieś wnioski.
Widzę, że wyciągnęłaś i solidarność jajników ( z żona Piotra ) to jest to.
To ona jest ta biedna a Piotr ma się oczyścić spotykajac się z innymi kobietami.
Dla mnie jest to tylko usprawiedliwianiem zdrady.
Wszyscy są winni, tylko nie ja.

Krotka mówi Piotrowi to co chciałaby powiedzieć swemu zdradzonemu przez nią mężowi. Gdyby on poszedł w końcu "na dziwki" Krotka byłaby "oczyszczona", a tak ma problem moralny...

Przynajmniej okazałoby się , że mężczyźni to rzeczywiście świnie i jak ktoś tam napisał "mizogini".
A tu TAKI zonk. I jak z tym teraz żyć? :-)

Masz rację.
Dla mnie to jest totalna załamka,

742

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Hekaterine napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

No właśnie jeszcze nie sad. Raz, że nowa praca i brak czasu, a dwa, że znam siebie i wiem, że to jest granica, jeśli którą przekroczę, to już odwrotu nie będzie.

Najlepsze jest to, że  nie dała nawet złotówki na dzieci w tym miesiącu. Dwa razy sama mówiła, że nie zamierza płacić za ih nowe mieszkanko i co? Zapłaciła. Ach szkoda nawet gadać

A do psychologa proponowałem jej, że umówię jej wizytę, ale ona nie chce, w d...e mam ja teraz, niech sobie radzi sama, skoro taka mądra jest. Wczoraj się dowiedziałem, że ja jej nie szanowałem, nie kochałem, itd. itp. K...a jak to zabolało, była zawsze na pierwszym miejscu, sobie wielu rzeczy odmawiałem tak aby ona miała to co chce. W moich szafkach są jeszcze rzeczy, które nosiłem 20 lat temu, i czasem je zakładam. Ona musiała mieć co chwilę coś nowego, rozumiem kobieta smile Nigdy na to kasy nie żałowałem, sam czasem jej kupiłem coś fajnego. Broniłem jej na każdym kroku, przed moją mamą, przed jej rodziną,z jej wujkiem się pokłóciłem, jak naskoczył na nią, że matki nie upilnowała i zaczęła pić, a teraz usłyszałem, że ja jej nie szanowałem, jak tak można?

Masz marne wymówki. Na co jeszcze czekasz? Ma Ci nóż w plecy wbić (tym razem naprawdę, bo w przenośni już to uczyniła), żebyś w końcu przejrzał na oczy?
Ugryzła Cię do krwi, a Ty dalej swoje...
Dajesz sobą pomiatać - nie szanujesz siebie, więc jak "chora" żona miałaby?
Ty tylko tak sobie wmawiasz, że nie będzie odwrotu, a wystarczyłoby kilka jej łez i zagrań, a znowu byłbyś jej podnóżkiem.

Wierzyłeś oszustce, która już wielokrotnie kłamała? Czy Ty naprawdę myślisz, że zakłamana osoba jest godna zaufania? -.-''

Oczywiste, że ona teraz nie chce i CIEBIE też nie chce - pora to w końcu zobaczyć, ale kiedyś może nadejść moment, że zmieni zdanie (różnie bywa). Problem w tym, że Ty pogarszasz jej stan swoim niezdecydowaniem i "cackaniem się".

No wow! Tak, powinna sama sobie radzić.  Jest dorosłą kobietą, nie jest bezwolnym dzieckiem, chłopie. Pora w końcu opuścić swoją "córeczkę" tatusia i pozwolić jej pójść w świat. Niech idzie, bo inaczej się niczego nie nauczy. Zresztą Tobie ta lekcja też się przyda, bo śpisz i spałeś przez wiele wspólnych lat.
Kobieta uciekła ze złotej "klatki" i nie zamierza wracać.

Widzę wiele, wiele rys, a teraz już pęknięć w waszym małżeństwie. Ty wcale nie jesteś bez winy, choć nie przyznajesz się do tego nawet przed samym sobą.

Co do tego, że jej nie szanowałeś... to nie są tylko urojenia DDA, ale po części jest to prawda.

Może i masz rację. Może ze mnie d...a a nie facet. Może ja jej nie szanowałem, a przy okazji siebie też nie szanuję :-(. Ale dostrzegam, że jednak zmieniam sie powoli. Dojrzewam. O,Kruszynko musisz za mnie mocno trzymać swe kciuki :-) Od ponad tygodnia ta kobieta dla mnie nie istnieje, traktuję ją tak jakby jej wcale nie było, jak powietrze. Jest codziennie u dzieci, ale ja sie do niej nie odzywam chyba, że muszę. Nie patrzę się w jej stronę, ignoruję ja. A ona prubuje nawiązać kontakt, zaczepia mnie, widzę jak na mnie patrzy i się mi przygląda jak coś robię. Pewnie ja to strasznie dziwi, że ja mam ja tak głęboko gdzieś. Sama do tego doprowadziła. W przyszłym tygodniu na bank złoże pozew, jeszcze bardziej sie zdziwi. Mam już jej i jej kłamstw naprawdę dość. Miłego weekendu wszystkim życzę.

743

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

Może i masz rację. Może ze mnie d...a a nie facet. Może ja jej nie szanowałem, a przy okazji siebie też nie szanuję :-(. Ale dostrzegam, że jednak zmieniam sie powoli. Dojrzewam. O,Kruszynko musisz za mnie mocno trzymać swe kciuki :-) Od ponad tygodnia ta kobieta dla mnie nie istnieje, traktuję ją tak jakby jej wcale nie było, jak powietrze. Jest codziennie u dzieci, ale ja sie do niej nie odzywam chyba, że muszę. Nie patrzę się w jej stronę, ignoruję ja. A ona prubuje nawiązać kontakt, zaczepia mnie, widzę jak na mnie patrzy i się mi przygląda jak coś robię. Pewnie ja to strasznie dziwi, że ja mam ja tak głęboko gdzieś. Sama do tego doprowadziła. W przyszłym tygodniu na bank złoże pozew, jeszcze bardziej sie zdziwi. Mam już jej i jej kłamstw naprawdę dość. Miłego weekendu wszystkim życzę.

E tam p***ysz jak głupi. Jesteś normalnym człowiekiem, który ma kręgosłup moralny, masz swoje wady, ale te wady (niegroźne) jak zmarszczki  nadają atrakcyjność człowiekowi. Jesteś dobrym ojcem (nie wywyższam Ciebie jako faceta, bo jest też dużo samotnych matek), ktory wybrał w tym momencie właściwą drogę. Tylko szczerze mówiąc musisz w końcu tą gangrenę amputować ze swojego życia. I przestać być w końcu być nadopiekuńczym, bo chyba czekasz, że jż. przyjdzie i powie, że żałuje - niestety ona  tego nie zrobi, po prostu widzę, ze nie jest zdolna do tego. Każdy normalny człowiek rozmawia i mówi co go boli, chociażby ta sprawa kontaktów z Twoją ex, jak jej zależałoby i byłaby komunikatywna emocjonalnie, to by Ci talerze na głowie z zazdrości rozwaliła (sorry za tak radykalny przykład), ale ja wiem, że wystarczyłaby zwykła normalna rozmowa. Mi się wydaje, że czekasz na jakiś cud, ale niestety rozczaruję Ciebie, tego cudu nie będzie. Też jakbyś próbował ją usprawiedliwiać z tym jej przychodzeniem w tym tygodniu do dzieci, ale chwila to jest jej obowiązek i jeszcze ma dawać na nich kasę, a wolała wydać na gacha. Naprawdę współczuję Ci, że spotkało Ciebie coś takiego, ale uważam, że nie jest to do naprawienia, a jeżeli już to będą to tylko pozory i do kolejnej dobrej okazji - zdarzają się (rzadko) osoby zdradzające, które szczerze żałują, ale muszą przy tym wykazać się naprawdę dobrą pracą emocjonalną!

Jesteś fajnym człowiekiem i z takimi ludźmi lubię rozmawiać - zwyczajnymi, prostymi (nie mylic z prostackimi:P) smile

A i poczytaj ten wątek: http://www.netkobiety.pl/t82116.html

Nie wiem, czy go znasz? Historia jest inna ale Autor dochodzi do zdrowego egoizmu i miejscami słychać ten narcyzm ale moim zdaniem wszystko jest wybaczalne w takich tragediach smile

I jak zwykle życzę Ci powodzenia i Twoim dzieciakom smile

744

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Rockfor napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

Może i masz rację. Może ze mnie d...a a nie facet. Może ja jej nie szanowałem, a przy okazji siebie też nie szanuję :-(. Ale dostrzegam, że jednak zmieniam sie powoli. Dojrzewam. O,Kruszynko musisz za mnie mocno trzymać swe kciuki :-) Od ponad tygodnia ta kobieta dla mnie nie istnieje, traktuję ją tak jakby jej wcale nie było, jak powietrze. Jest codziennie u dzieci, ale ja sie do niej nie odzywam chyba, że muszę. Nie patrzę się w jej stronę, ignoruję ja. A ona prubuje nawiązać kontakt, zaczepia mnie, widzę jak na mnie patrzy i się mi przygląda jak coś robię. Pewnie ja to strasznie dziwi, że ja mam ja tak głęboko gdzieś. Sama do tego doprowadziła. W przyszłym tygodniu na bank złoże pozew, jeszcze bardziej sie zdziwi. Mam już jej i jej kłamstw naprawdę dość. Miłego weekendu wszystkim życzę.

E tam p***ysz jak głupi. Jesteś normalnym człowiekiem, który ma kręgosłup moralny, masz swoje wady, ale te wady (niegroźne) jak zmarszczki  nadają atrakcyjność człowiekowi. Jesteś dobrym ojcem (nie wywyższam Ciebie jako faceta, bo jest też dużo samotnych matek), ktory wybrał w tym momencie właściwą drogę. Tylko szczerze mówiąc musisz w końcu tą gangrenę amputować ze swojego życia. I przestać być w końcu być nadopiekuńczym, bo chyba czekasz, że jż. przyjdzie i powie, że żałuje - niestety ona  tego nie zrobi, po prostu widzę, ze nie jest zdolna do tego. Każdy normalny człowiek rozmawia i mówi co go boli, chociażby ta sprawa kontaktów z Twoją ex, jak jej zależałoby i byłaby komunikatywna emocjonalnie, to by Ci talerze na głowie z zazdrości rozwaliła (sorry za tak radykalny przykład), ale ja wiem, że wystarczyłaby zwykła normalna rozmowa. Mi się wydaje, że czekasz na jakiś cud, ale niestety rozczaruję Ciebie, tego cudu nie będzie. Też jakbyś próbował ją usprawiedliwiać z tym jej przychodzeniem w tym tygodniu do dzieci, ale chwila to jest jej obowiązek i jeszcze ma dawać na nich kasę, a wolała wydać na gacha. Naprawdę współczuję Ci, że spotkało Ciebie coś takiego, ale uważam, że nie jest to do naprawienia, a jeżeli już to będą to tylko pozory i do kolejnej dobrej okazji - zdarzają się (rzadko) osoby zdradzające, które szczerze żałują, ale muszą przy tym wykazać się naprawdę dobrą pracą emocjonalną!

Jesteś fajnym człowiekiem i z takimi ludźmi lubię rozmawiać - zwyczajnymi, prostymi (nie mylic z prostackimi:P) smile

A i poczytaj ten wątek: http://www.netkobiety.pl/t82116.html

Nie wiem, czy go znasz? Historia jest inna ale Autor dochodzi do zdrowego egoizmu i miejscami słychać ten narcyzm ale moim zdaniem wszystko jest wybaczalne w takich tragediach smile

I jak zwykle życzę Ci powodzenia i Twoim dzieciakom smile

Hej. Ja nie pisałem o tym. ze jż jest od tygodnia codziennie u dzieci aby ją wybielić, ale dlatego, że pomimo, iż ją widzę codziennie, to jakoś się trzymam, potrafię ją ignorować, choć nie jest mi łatwo. Wolałbym, aby nie przyjeżdżała, albo zabierała synów gdzieś, tak abym nie musiał jej oglądać, było by mi o wiele łatwiej, a tak muszę znosić jej obecność codziennie, jej jakieś dziwne umizgi w moją stronę. Strasznie trudno zachować obojętność w takich chwilach. Nie chcę jej ulegać, nie chcę z nią rozmawiać bo nie mam już o czym. Powiedziałem jej tylko ostatnio, że może porozmawiam z nią, jeśli w końcu zobaczy do czego doprowadziła i będzie gotowa na szczerą, ale to naprawdę szczerą rozmowę. Wtedy pomyślę, czy jeszcze mam ochotę na jakąkolwiek z nią rozmowę.

745

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotr widzę, że straszną żałobę przeżywasz teraz, ale w sumie nie dziwię się Tobie. Kurcze w końcu masz jakichś kolegów, przyjaciół, prawda ? Spotkaj się z nimi i nie chodzi o popijawę, ale np. zorganizowanie jakiegoś fajnego obiadu u siebie i w tym zaangażujesz dzieci - strzelisz dwa zające na raz tongue Raz, że będziesz w dobrym towarzystwie i wyluzujesz dwa że dzieciaki będę zaangażowane tez w tym i w praktyce poczują odpowiedzialność (i ba) oraz swoje zaangażowanie smile))

746 Ostatnio edytowany przez Zwyczajny_facet (2015-03-13 20:05:14)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Witam,

Chciałem udzielić się w Pana wątku jakiś czas temu, ale z przyczyn ode mnie niezależnych musiałem pisać gdzie indziej. Robię to teraz, bo u Pana sprawa wydaje się pilna. Zaznaczę, że w większości zgadzam się z tym co napisał Pan Rockfor i dodam tylko coś od siebie. Po przeczytaniu postu #245 w wątku Pana Dziewana musiałem poprosić żonę,  żeby ona też przeczytała, bo zacząłem się martwić, że ja też mam problemy z czytaniem ze zrozumieniem. Na początek niech mi Pan wyjaśni jak ojciec ojcu, jak Pan to robi, że bez alimentów i raz danym 300 zł od żony, jest Pan w stanie spełnić potrzeby dzieci. Niestety podejrzewam, że Pana postawa powoduje, że dzisiaj żona bierze palca a jutro weźmie rękę. Zresztą jak zagroziła zabraniem dzieci, to jutro będzie wymagać alimentów na siebie, a później jeszcze Pana z domu wyrzuci. Osobiście jestem Pana w stanie zrozumieć dlaczego czeka Pan z rozwodem, ale co to ma wspólnego z alimentami. Istnieje prawdopodobieństwo, że żona przychodzi częściej z oczywistych powodów  dla jej korzyści, ale na razie są to tylko moje domysły. Schematy są po to, aby się ich trzymać albo łamać. Pan musi złamać swoje schematy 'szlachetnego' mężczyzny i zaskakiwać żonę, bo nawet gdyby teraz wróciła to jest prawdopodobieństwo, że za jakiś czas znowu będzie szukać. Jeżeli jednak zmieni Pan schematy i zaskoczy żonę nieznaną jej do tego czasu Pana postawą, a żona zrozumie i szczerze będzie chciała odpokutować swoje winy, to widzę tu szanse na powodzenie. Wszystko jest jednak w Pana rękach jak rozda Pan karty. Przepraszam, że tak krótko, ale ostatnio u mnie ciężko z czasem. Życzę powodzenia i miłego weekendu.
Pozdrawiam

747 Ostatnio edytowany przez Przyszłość (2015-03-13 20:14:06)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

Może i masz rację. Może ze mnie d...a a nie facet. Może ja jej nie szanowałem, a przy okazji siebie też nie szanuję :-(. Ale dostrzegam, że jednak zmieniam sie powoli. Dojrzewam. O,Kruszynko musisz za mnie mocno trzymać swe kciuki :-) Od ponad tygodnia ta kobieta dla mnie nie istnieje, traktuję ją tak jakby jej wcale nie było, jak powietrze. Jest codziennie u dzieci, ale ja sie do niej nie odzywam chyba, że muszę. Nie patrzę się w jej stronę, ignoruję ja. A ona prubuje nawiązać kontakt, zaczepia mnie, widzę jak na mnie patrzy i się mi przygląda jak coś robię. Pewnie ja to strasznie dziwi, że ja mam ja tak głęboko gdzieś. Sama do tego doprowadziła. W przyszłym tygodniu na bank złoże pozew, jeszcze

Piotr,
Czyżby faktycznie szły zmiany? Oby, oby, kibicuję smile

Nie chciałabym generalizować, ale czym więcej czytam tutaj wątków tym bardziej wyłania mi się taki obraz, w którym zdradzające kobiety są bardziej wyrachowane, a mężczyźni bardziej bezwzględni.
Kobiety, mimo wszystko chyba częściej łączą rozum i emocje, a mężczyźni "działają" albo w oparciu o rozum, albo emocje, przy czym częściej prym wiedzie zimna logika. Nawet w komentarzach w tym wątku to widać wyraźnie.

748 Ostatnio edytowany przez laki741 (2015-03-14 01:21:32)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

K

749

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotr, długo to trwa, a skruchy i żalu u żony brak. Jak masz chwilę czasu, to poczytaj blog "byłem rogaczem" polecony w wątku dziewana i czytaj go od pierwszego wpisu po kolei. Z takim czymś się w realnym życiu nie spotkałam (na szczęście). U Ciebie jest ex, tam przyjaciółka z dzieciństwa, zobacz jak się potoczyło. Akcja - reakcja. Może gdyby ten mężczyzna nie był tak bezwzględny w pewnym momencie jego żona nie byłaby tak wyrachowana. Albo gdyby ona nie była tak wyrachowana on nie byłby tak bezwzględny. W sumie szkoda, że nie można w takich sytuacjach posłuchać obu stron. To też a propos tego o czym pisała Przyszłość, bezwzględność i wyrachowanie w okołorozwodowych klimatach ludzi, którzy kiedyś coś sobie przyrzekali...
Nie dziwią mnie Twoje zachowania, ta wiara w drugiego człowieka, nadzieja, brak chęci wywlekania brudów, wytaczania spraw o alimenty, tylko wiesz, za takie "odpuszczanie" możesz się nie doczekać choćby zwykłego dziękuję (a nadal liczysz chyba na coś więcej), a wręcz się dowiedzieć, że działałeś z wyrachowania by nagle pokazać publicznie jaki z Ciebie dobry tatuś i mąż i zrobić z siebie cierpiącego Ojca Polaka a de facto to Ty rozwaliłeś to małżeństwo.
Może dobrze byłoby, żebyś rozważył wystąpienie o alimenty, zobaczysz jak zachowa się żona, to będzie taka "próbka" tego z czym może przyjdzie Ci się zmierzyć  w sprawie rozwodowej, czy żona nie zacznie "walczyć" o synów. Możesz też zostawić to tak niepodomykane i żyć tu i teraz, zwolnić żonę z odpowiedzialności, zadbać o dzieci i siebie (póki co sama wybrałam taką opcję ale sytuacja inna, po totalnym życiowym nokaucie).

750

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Trzymamtrzymamtrzymam!

Za Chłopaków też. Chyba nawet mocniej.

751 Ostatnio edytowany przez Piotr74 (2015-03-14 16:47:17)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Wiecie wczoraj przeżyłem kolejny szok. Zmarł mąż mojej bardzo bliskiej kuzynki. kurcze chłopak w moim wieku, w lutym skończył 41 lat. Odszedł nagle, nie był poważnie chory, był i już go nie ma. Ostatnio często z nią rozmawiałem, choć mieszkają w Irlandii, podtrzymywała mnie na duchu, pocieszała, a teraz ja nie wiem jak mógłbym jej pomóc sad. Znam historię ich związku od samego początku, w dużej mierze się przyczyniłem do tego, że byli razem. 18 lat małżeństwa i 23 lata razem. Szok, takie udane małżeństwo i koniec, moja sytuacja wydawała mi się tragiczna, ale po tym co się wczoraj stało widzę, że może być gorzej, człowiek nie dopuszcza do siebie takich myśli, dopóki sam ich nie doświadczy albo ktoś z bliskiej rodziny. A co do mojej osoby to widzę, że wszelkie ustalenia z moją jż nie mają sensu, bo łamie je wszystkie po kolei. Nie spieszyłem się z alimentami bo raz, że nie mam zamiaru prosić o jakąś jałmużnę na dzieci, nie jestem materialistą i nigdy nie byłem, a dwa myślałem, że jż zachowała resztkę rozsądku i w przypadku synów wie, że ma obowiązek łożenia na ich utrzymania, ale po raz kolejny się zawiodłem, bo choć dwukrotnie twierdziła, że nie da ani grosza na ich mieszkanie to w ostateczności jednak dała. Wczoraj jak wychodziła to z przekąsem kazałem jej sprzątnąć kapcie po sobie i umyć filiżankę po kawie, ona mi z ironią odpowiedziała, że może ma ją jeszcze wyparzyć, więc ja równie ironicznie odpowiedziałem, że to dobry pomysł, bo nie chcę jakiegoś syfa załapać. Wyszła strasznie obrażona mówiąc, że mi dziękuję i, że takimi tekstami wcale jej nie ułatwiam. Jak zapytałem czego jej nie ułatwiam to nie odpowiedziała. W sumie co mnie to zresztą obchodzi, czego jej nie ułatwiam.

752

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Witam,

Odnośnie alimentów zupełnie się nie zrozumieliśmy, ale postaram się napisać więcej
w poniedziałek.

Czy czytał Pan ostatni post, w tym wątku forumowicza laki741 przed jego edytowaniem ?


Pozdrawiam

753

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Zwyczajny_facet napisał/a:

Witam,

Odnośnie alimentów zupełnie się nie zrozumieliśmy, ale postaram się napisać więcej
w poniedziałek.

Czy czytał Pan ostatni post, w tym wątku forumowicza laki741 przed jego edytowaniem ?


Pozdrawiam

Owszem czytałem, ale na ten temat wolałbym się na forum nie wypowiadać, mogę ewentualnie odpisać prywatnie na maila.

754

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

Hej. Ja nie pisałem o tym. ze jż jest od tygodnia codziennie u dzieci aby ją wybielić, ale dlatego, że pomimo, iż ją widzę codziennie, to jakoś się trzymam, potrafię ją ignorować, choć nie jest mi łatwo. Wolałbym, aby nie przyjeżdżała, albo zabierała synów gdzieś, tak abym nie musiał jej oglądać, było by mi o wiele łatwiej, a tak muszę znosić jej obecność codziennie, jej jakieś dziwne umizgi w moją stronę. Strasznie trudno zachować obojętność w takich chwilach. Nie chcę jej ulegać, nie chcę z nią rozmawiać bo nie mam już o czym. Powiedziałem jej tylko ostatnio, że może porozmawiam z nią, jeśli w końcu zobaczy do czego doprowadziła i będzie gotowa na szczerą, ale to naprawdę szczerą rozmowę. Wtedy pomyślę, czy jeszcze mam ochotę na jakąkolwiek z nią rozmowę.

Piotrze, dlaczego nie ustalisz z jż "grafiku" spotkań/"widzeń" z chłopcami? Przecież ty masz prawo planować sobie czas tak jak, tobie to odpowiada, bez oglądania jej. Dziwi mnie twoja "uległość" w tej sprawie- jż przychodzi sobie kiedy jej to odpowiada. Rozumiem, że chcesz aby dzieci miały kontakt z matką, tym bardziej że ona je wcześniej zaniedbywała, unikała, nie przychodziła...ale ty masz prawo do komfortu psychicznego i decydowania o tym, w jakie dni może się z nimi spotykać. Jak wyobrażasz sobie sytuację spotkań jż z dziećmi po rozwodzie?

Przedstawię tobie pewną historie z mojego otoczenia. Otóż moja koleżanka jest krótko "po rozwodzie" (4 mieś.) i ma małe dziecko (ok.2 lata). Jej ex mąż nie interesował się nią w czasie ciąży (wyprowadziła się od jego rodziców i od niego w 2 miesiącu ciąży). On nie poszedł z nią, bo wybrał swoją rodzinę -matkę. Nie utrzymywał z nią kontaktów, a "pojawił się"  w szpitalu z mamusią i rodzinką, jak urodziła dziecko, bo powiadomiła go o tym zdarzeniu telefonicznie. Przeżyła w czasie tej wizyty stres, była obrażana i straszona przez teściową i jej znajomych. To była pierwsza i ostatnia jego wizyta u dziecka przed rozwodem. Dziecko wymagało i wymaga rehabilitacji, wizyt u specjalistów, niestety "tatuś" nie interesował się nim i żona. Złożył pozew we IX a rozwód odbył się w XI, sprawa została zakończona ugodą bez orzekania o winie, zasądzono alimenty i przyznano widzenia z dzieckiem-przez 6 mieś.1xw tygodniu u niej w domu. Był w sumie u niej od rozwodu 3 razy. Dziecko go w ogóle nie zna i mówi do niego wujku. Koleżanka chce wystąpić o ograniczenie lub pozbawienie go praw z uwagi na jego postawę wobec niej i dziecka.
Ta sprawa byłaby o wiele wcześniej rozwiązana, gdyby posłuchała rad znajomych- mogła się z nim rozwieźć z orzeczeniem o jego winie po urodzeniu dziecka. Niestety ona "miała nadzieję", że mąż przemyśli i wybierze ją z dzieckiem,że on ją "kocha". Nadzieję swoją opierała na tym, że znała go przed ślubem 3 lata i mieszkała u jego rodziców przez kilka miesięcy. Rodzina jego "niby niepatologiczna", jego matka zaangażowana w parafii...No niestety koleżanka zle oceniła sytuację i "przejechała się"... Smutna historia tym bardziej, że ona kochała tego "potwora" (nie grzeszy on urodą i jego postępowanie jest podłe).
Teraz "przejrzała" na oczy, tylko szkoda że tyle czasu straciła na iluzję...

755

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Iwona40 napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

Hej. Ja nie pisałem o tym. ze jż jest od tygodnia codziennie u dzieci aby ją wybielić, ale dlatego, że pomimo, iż ją widzę codziennie, to jakoś się trzymam, potrafię ją ignorować, choć nie jest mi łatwo. Wolałbym, aby nie przyjeżdżała, albo zabierała synów gdzieś, tak abym nie musiał jej oglądać, było by mi o wiele łatwiej, a tak muszę znosić jej obecność codziennie, jej jakieś dziwne umizgi w moją stronę. Strasznie trudno zachować obojętność w takich chwilach. Nie chcę jej ulegać, nie chcę z nią rozmawiać bo nie mam już o czym. Powiedziałem jej tylko ostatnio, że może porozmawiam z nią, jeśli w końcu zobaczy do czego doprowadziła i będzie gotowa na szczerą, ale to naprawdę szczerą rozmowę. Wtedy pomyślę, czy jeszcze mam ochotę na jakąkolwiek z nią rozmowę.

Piotrze, dlaczego nie ustalisz z jż "grafiku" spotkań/"widzeń" z chłopcami? Przecież ty masz prawo planować sobie czas tak jak, tobie to odpowiada, bez oglądania jej. Dziwi mnie twoja "uległość" w tej sprawie- jż przychodzi sobie kiedy jej to odpowiada. Rozumiem, że chcesz aby dzieci miały kontakt z matką, tym bardziej że ona je wcześniej zaniedbywała, unikała, nie przychodziła...ale ty masz prawo do komfortu psychicznego i decydowania o tym, w jakie dni może się z nimi spotykać. Jak wyobrażasz sobie sytuację spotkań jż z dziećmi po rozwodzie?

Przedstawię tobie pewną historie z mojego otoczenia. Otóż moja koleżanka jest krótko "po rozwodzie" (4 mieś.) i ma małe dziecko (ok.2 lata). Jej ex mąż nie interesował się nią w czasie ciąży (wyprowadziła się od jego rodziców i od niego w 2 miesiącu ciąży). On nie poszedł z nią, bo wybrał swoją rodzinę -matkę. Nie utrzymywał z nią kontaktów, a "pojawił się"  w szpitalu z mamusią i rodzinką, jak urodziła dziecko, bo powiadomiła go o tym zdarzeniu telefonicznie. Przeżyła w czasie tej wizyty stres, była obrażana i straszona przez teściową i jej znajomych. To była pierwsza i ostatnia jego wizyta u dziecka przed rozwodem. Dziecko wymagało i wymaga rehabilitacji, wizyt u specjalistów, niestety "tatuś" nie interesował się nim i żona. Złożył pozew we IX a rozwód odbył się w XI, sprawa została zakończona ugodą bez orzekania o winie, zasądzono alimenty i przyznano widzenia z dzieckiem-przez 6 mieś.1xw tygodniu u niej w domu. Był w sumie u niej od rozwodu 3 razy. Dziecko go w ogóle nie zna i mówi do niego wujku. Koleżanka chce wystąpić o ograniczenie lub pozbawienie go praw z uwagi na jego postawę wobec niej i dziecka.
Ta sprawa byłaby o wiele wcześniej rozwiązana, gdyby posłuchała rad znajomych- mogła się z nim rozwieźć z orzeczeniem o jego winie po urodzeniu dziecka. Niestety ona "miała nadzieję", że mąż przemyśli i wybierze ją z dzieckiem,że on ją "kocha". Nadzieję swoją opierała na tym, że znała go przed ślubem 3 lata i mieszkała u jego rodziców przez kilka miesięcy. Rodzina jego "niby niepatologiczna", jego matka zaangażowana w parafii...No niestety koleżanka zle oceniła sytuację i "przejechała się"... Smutna historia tym bardziej, że ona kochała tego "potwora" (nie grzeszy on urodą i jego postępowanie jest podłe).
Teraz "przejrzała" na oczy, tylko szkoda że tyle czasu straciła na iluzję...

Bardzo dobrze to oceniłaś, grafiku wizyt jż u dzieci nie ma, dlatego, bo nie chcę jej ograniczać kontaktu z dziećmi wiem, że one tego potrzebują, to ich matka, nie mogę jej zabraniać przyjeżdżać do nich. Nie chcę psuć ich relacji z matką. Historia Twojej znajomej jet faktycznie smutna, ale jednak trochę odmienna od mojej. Przede wszystkim dzieci są starsze i potrzebują kontaktu z matką, a skoro ona chce do nich przyjeżdżać to ja nie mam prawa jej tego zabraniać czy ograniczać.

756

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Tu nie chodzi o ograniczanie czy o zabranianie, tylko o stabilizację sytuacji Twojej i dzieci. Kontakty możesz ustalić codziennie od 14 do 22 - iej, ale wiesz, że między 22 - ą a 14 nie ma wizyt i nie czekasz podświadomie czy dziś przyjdzie czy nie jak mija określony czas, choć przez ten czas nie denerwujesz się, że znowu olała dzieci, dzieci nie czekają z nosem w oknie, etc.

757

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
złata napisał/a:

Tu nie chodzi o ograniczanie czy o zabranianie, tylko o stabilizację sytuacji Twojej i dzieci. Kontakty możesz ustalić codziennie od 14 do 22 - iej, ale wiesz, że między 22 - ą a 14 nie ma wizyt i nie czekasz podświadomie czy dziś przyjdzie czy nie jak mija określony czas, choć przez ten czas nie denerwujesz się, że znowu olała dzieci, dzieci nie czekają z nosem w oknie, etc.

Ale tak to właśnie wygląda mniej więcej bez sztywnych ustaleń. w tym tygodniu pracowała na rano, więc przyjeżdżała około 15 i siedzi do około 18, dziś też była, ale już jej nie ma. Ja chciałbym jej w ogóle nie widzieć, ale kurcze nie da się. Nie wiem czy ona robi to specjalnie czy nie, ale niektóre jej zachowania są dla mnie dwuznaczne. Widzę, że się zmieniam, jeszcze trochę czasu i zobojętnieję na nią całkiem, oby jak  najszybciej bo to moje uczucie do niej jest chore, a ja chcę jeszcze trochę pożyć dla synów, pokazać im jakim człowiekiem trzeba być, jakie wartości w życiu należy wyznawać i czego nie należy tolerować.

758

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Zobojętniejesz, to może wtedy jak się zaangażujesz w nowy związek:). A co rozumiesz pod przekazaniem czego nie należy tolerować w tej sytuacji? Matką będzie zawsze a już mieszka z innym... Synowie, mam rozumieć bardzo się cieszą jak mama przychodzi i to oni chcą tych kontaktów, tak? U mnie był problem, że jedne dzieci (młodsze) chciały a inne (starsze) nie. I miałam dwa stanowiska: ma nie przychodzić i drugie kiedy przyjdzie. I uznałam, że te dzieci które sobie nie życzą kontaktów mają do tego prawo, to prawo jednak realizują z poszanowaniem praw innych, tzn. tych które chcą i taty. Tata może przychodzić, bo ja o tym decyduję, ale nie wchodzi do dzieci, które nie chcą. A i tak wychodziło byle jak, bo w pewnym momencie przy braku konkretnych ustaleń to wszystkie dzieci czuły się trochę jak takie małpki w zoo, do pooglądania. Nie jest lekko Piotr, jak są dziecinki i to z różnymi potrzebami i oceną sytuacji. I obserwują i się uczą. Może coś tu mądrego w tym aspekcie wyczytam:)

759

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
złata napisał/a:

Zobojętniejesz, to może wtedy jak się zaangażujesz w nowy związek:). A co rozumiesz pod przekazaniem czego nie należy tolerować w tej sytuacji? Matką będzie zawsze a już mieszka z innym... Synowie, mam rozumieć bardzo się cieszą jak mama przychodzi i to oni chcą tych kontaktów, tak? U mnie był problem, że jedne dzieci (młodsze) chciały a inne (starsze) nie. I miałam dwa stanowiska: ma nie przychodzić i drugie kiedy przyjdzie. I uznałam, że te dzieci które sobie nie życzą kontaktów mają do tego prawo, to prawo jednak realizują z poszanowaniem praw innych, tzn. tych które chcą i taty. Tata może przychodzić, bo ja o tym decyduję, ale nie wchodzi do dzieci, które nie chcą. A i tak wychodziło byle jak, bo w pewnym momencie przy braku konkretnych ustaleń to wszystkie dzieci czuły się trochę jak takie małpki w zoo, do pooglądania. Nie jest lekko Piotr, jak są dziecinki i to z różnymi potrzebami i oceną sytuacji. I obserwują i się uczą. Może coś tu mądrego w tym aspekcie wyczytam:)

U nas obaj synowie chcą kontaktu z mamą nie ma rozdźwięku między ich potrzebami na szczęście, a ja mimo, że jest mi strasznie trudno oglądać ją codziennie, nie mogę jej zabronić kontaktu z dziećmi. Byłbym egoistą gdybym bardziej myślał o sobie niż o potrzebach dzieci. Mam nadzieję, że one to kiedyś docenią.

760

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Przede wszystkim dzięki Piotrze za zrozumienie w moim wątku.
Mi też ciężko widywać jz gdy odbieram i zawoze syna, fakt ze nie rozmawiamy wtedy a ja jej "nie widze" jest jak powietrze i chyba zaakceptowala ze tak jest.
Dlatego ta opieka naprzemiennia jest takim najlepszym w sumie rozwiazaniem.
Pozatym mojej jz takie rozwiązanie się podoba, bo w sumie ona nie daje sobie rady z obowiazkami, wiec ja jej ich dokladam, niech zobaczy ze jej decyzja niesie tez konsekwencje.
Moze tez spróbuj tak zrobić, niech Twoja zobaczy ze zycie nie jest takie latwe i przyjemne.

761

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
dziewan napisał/a:

Przede wszystkim dzięki Piotrze za zrozumienie w moim wątku.
Mi też ciężko widywać jz gdy odbieram i zawoze syna, fakt ze nie rozmawiamy wtedy a ja jej "nie widze" jest jak powietrze i chyba zaakceptowala ze tak jest.
Dlatego ta opieka naprzemiennia jest takim najlepszym w sumie rozwiazaniem.
Pozatym mojej jz takie rozwiązanie się podoba, bo w sumie ona nie daje sobie rady z obowiazkami, wiec ja jej ich dokladam, niech zobaczy ze jej decyzja niesie tez konsekwencje.
Moze tez spróbuj tak zrobić, niech Twoja zobaczy ze zycie nie jest takie latwe i przyjemne.

Myślałem kiedyś o tym i podejrzewam, że gdyby jż mogła zabierać synów do siebie to pewnie jej sielanka skończyłaby się jeszcze szybciej, niż się zaczęła. Ale ja tak nie chcę wiem, że jej fagas to zły człowiek i nie dopuszczę do sytuacji aby moje dzieci miały kontakt z kimś takim. Ich dobro jest dla mnie najważniejsze.

762

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotr(ku) ... a Chłopcy w "tym wszystkim" radzą sobie?

763

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
dziewan napisał/a:

Przede wszystkim dzięki Piotre za zrozumienie w moim wątku.
Fakt jest ciężko widywać jz gdy odbieram i zawoze syna, fakt ze nie rozmawiamy wtedy a ja jej "nie widze" jest jak powietrze i chyba zaakceptowala ze tak jest.
Dlatego ta opieka naprzemiennia jest takim najlepszym w sumie rozwiazaniem.
Pozatym mojej jz takie rozwiązanie się podoba, bo w sumie ona nie daje sobie rady z obowiazkami, wiec ja jej ich dokladam, niech zobaczy ze jej decyzja niesie tez konsekwencje.
Moze tez spróbuj tak zrobić, niech Twoja zobaczy ze zycie nie jest takie latwe i przyjemne.

Myślałem kiedyś o tym i podejrzewam, że gdyby jż mogła zabierać synów do siebie to pewnie jej sielanka skończyłaby się jeszcze szybciej, niż się zaczęła. Ale ja tak nie chcę wiem, że jej fagas to zły człowiek i nie dopuszczę do sytuacji aby moje dzieci miały kontakt z kimś takim. Ich dobro jest dla mnie najważniejsze.

Wiesz ty jeszcze jestes w stanie dać szansę waszemu zwiazkowi.
A jesli ona z nim zostanie to i tak nie unikniesz kontaktów synów z kochankiem.
Moze pozwól zeby dzieci same wyrobily sobie opinie, zajely czas zonie, daly mu porzadnie w kość a moze sam da sobie spokój, bo zobaczy ze nie ma dla niego miejsca w jej życiu.
Wiem boisz sie o synów ale pewnych rzeczy nie unikniesz a moze cos zyskasz np. swoja rodzine z powrotem....

764

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotr a po tej akcji jak zdradziła Ciebie emocjonalnie (fizycznie nie ma dowodów, aczkolwiek można byłoby się zdziwić) czy jż. miała jakąkolwiek skruchę w stosunku do Ciebie? Czy doceniła, że wybaczyłeś jej? Pytam dlatego, bo sytucja powtarza się i zachowa się identycznie jak w poprzednim przypadku. Moim zdaniem ET miał rację, że jż. już wcześniej przed tamtym romansem odpłynęła od Ciebie a teraz nadarzyła się kolejna okazja, z której skorzystała w całości.

765

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Rockfor napisał/a:

Piotr a po tej akcji jak zdradziła Ciebie emocjonalnie (fizycznie nie ma dowodów, aczkolwiek można byłoby się zdziwić) czy jż. miała jakąkolwiek skruchę w stosunku do Ciebie? Czy doceniła, że wybaczyłeś jej? Pytam dlatego, bo sytucja powtarza się i zachowa się identycznie jak w poprzednim przypadku. Moim zdaniem ET miał rację, że jż. już wcześniej przed tamtym romansem odpłynęła od Ciebie a teraz nadarzyła się kolejna okazja, z której skorzystała w całości.

Tak, żałowała tego co robiła, chociaż umniejszała jak mogła rangę tamtego epizodu. Obiecywała, że to się nigdy nie powtórzy, starała się bardzie w karzdej swerze naszego życia, łącznie z sexem. Ja zrobiłem błąd, że za łatwo jej wybaczyłem wtedy, jak to Maniek pisał nie przepracowaliśmy wtedy tego jak należy. Teraz jeżeli miałoby dojść do jej powrotu jestem bogatszy o tamte doświadczenia i wiem, że musiałoby to zupełnie inaczej wyglądać. Zanim pozwolę na jej powrót będzie musiała bardzo się starać, pracować na sobą, nad swoja psychiką, empatią i asertywnością, dopóki nie zobaczę, że faktycznie się zmieniła to nie ma szans na powrót. Może się jedynie obawiać czy starczy jej czasu na to wszystko, bo mi coraz mniej zależy na jej powrocie.

766

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Witaj Piotrze. Grubo się zastanów nad jej powrotem czy warto, o czym wspomina dziewian, bo jeśli chcesz wybaczyć i dojdzie do powrotu, a z jej strony po całej historii nie widać skruchy czy żalu za "epizod", to może się okazać, że będziesz tylko pośrednim gniazdkiem w drodze do jej kolejnego. Dobrze, że Tobie zależy coraz mniej.
Kolejna rzecz, to wyobraź sobie siebie w sytuacji bycia razem, zaufanie raczej jego brak, niepewność kiedy wyjdzie gdzieś wieczorem sama, wspomnienia, poplątane myśli to Cię może zniszczyć.
Świetnie że dzieciaki nie straciły ojca, mogą polegać na Tobie i że nie ograniczasz im swobody spotkań z matką (kochają was tak samo), ale moim zdaniem byłby już czas zająć się formalnościami, bo z biegiem czasu różnie może się jeszcze potoczyć

767

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Hej Piotr. Czytam na bieżąco.
Napiszę krótko: powrót nie ma sensu.
Sens ma świetna relacja między wami w późniejszej czasie właśnie ze względu na dzieci.
No a ze względu na was bycie razem po prostu się nie uda.
Ba, gdyby jej na Tobie mocno zależało, nawet by o to nie zabiegała.  Dla Twojego dobra.
Mógłbyś nauczyć się w "tym" egzystować, ale nie byłaby to pełniac szczęścia.
Od kiedy rozstałam się ze swoim mężem wiem że, niezależnie od mojego samopoczucia, nie będę robić nic, by zasiać w nim ziarno niepewności. Wiem, że on potrzebuje spokoju. Wiem że nawet gdyby wrócił, nie byłby do końca w tym związku szczęśliwy.

768

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
NieZnamSiebie napisał/a:

Hej Piotr. Czytam na bieżąco.
Napiszę krótko: powrót nie ma sensu.
Sens ma świetna relacja między wami w późniejszej czasie właśnie ze względu na dzieci.
No a ze względu na was bycie razem po prostu się nie uda.
Ba, gdyby jej na Tobie mocno zależało, nawet by o to nie zabiegała.  Dla Twojego dobra.
Mógłbyś nauczyć się w "tym" egzystować, ale nie byłaby to pełniac szczęścia.
Od kiedy rozstałam się ze swoim mężem wiem że, niezależnie od mojego samopoczucia, nie będę robić nic, by zasiać w nim ziarno niepewności. Wiem, że on potrzebuje spokoju. Wiem że nawet gdyby wrócił, nie byłby do końca w tym związku szczęśliwy.

Wczoraj mi powiedziała, gdy ją zapytałem czy myśli o powrocie, że żal jej jest tych wszystkich lat, że nie łatwo jet jej przyjeżdżać do domu, bo wszystko w niej odżywa, ale jednocześnie nie wierzy, że między nami może się poukładać.

769

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotrze daj sobie szansę na ułożenie sobie życia samemu lub kiedyś z kimś innym. Powrót żony może być farsą, a ty po jej powrocie możesz nie radzić sobie z jej przeszłością. Takie wydarzenia są traumatyczne i wyniszczające dla obojga, dlatego jestem zwolenniczką rozstań i dawania sobie szansy na nowe życie. Nie da się kochać za dwoje i czekać, aż partner po raz drugi się w nas zakocha. To nielogiczne, nierealne i bezsensu.
Ktoś kiedyś tutaj na forum pisał o trwaniu, moim zdaniem to ma sens gdy oboje partnerzy tego chcą, wierzą w to, obojgu zależy na naprawie relacji i gdy nie było głębokiej krzywdy. W przypadku odejścia partnera do kochanka i zamieszkania z nim, to jest to porównywalne do zbrodni. Zdradzacz zabił swoim postępowaniem, zachowaniem relację z partnerem.
To morderstwo nie pojawiło się tak nagle, ta myśl partnera o zdradzie dojrzewała- romans został nawiązany może poprzez "niewinny flirt", myśl ewoluowała- poprzez częste kontakty i intymne rozmowy z potencjalnym kochankiem, by w końcowym stadium realnie została zrealizowana. Nastąpiło zerwanie więzi z partnerem, historia miłosna dobiegła końca.
W głowie zdradzacza nie ma już słowa "my- pojawia się natomiast "ja". Słowo "my" zarezerwowane jest dla kogoś innego, dla tego dzięki któremu realizowane są fantazje "nowej miłości", kogoś przy kim czuje się odprężenie, zaspokojenie potrzeb...
Ta bajka-iluzja, też kiedyś dobiegnie końca, ale czy refleksja przyjdzie, tego partner prawdopodobnie nigdy się nie dowie... A nawet, jeśli - to prawda może być bolesna- zdradzacz i tak będzie zawsze wybierał kochanka, bo była ekscytacja, rzucanie się "na głęboką wodę". Ta tęsknota za "fantazją miłości" jest uzależnieniem. Bycie w relacji pomimo doznanych krzywd i życia "obok siebie" też jest uzależnieniem. Dlatego zakończenie toksycznej relacji daje wolność. Dopóki myśli krążą wokół nieobecnego partnera to jest to uzależnienie.
Idealnym stanem jest wolność umysłu i spokój, ale to się tylko chyba udaje Dalajlamie, który napisał 18 zasad życia.
Miłego wieczoru wszystkim życze :-)

770

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

No i pewnie powoli Piotr dojrzeje do takich decyzji, żona nie deklaruje powrotu więc nie ma co rozważać. A tak dla równowagi, może nie tu na forum, bo jednak ma ono swoją specyfikę, ale są pary, które pokonają wszystko. I nie zawsze jest tak, że wspólne dalsze życie to tylko uzależnienie.
Do Nie znam siebie, możliwość poukładania życia wspólnego po traumie blokuje nie tylko zdradzony i jego ból ale i zdradzający ze swoim ogromnym poczuciem winy. Ciężko się żyje z kimś, kto sobie sam nie potrafi wybaczyć.

771

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Zlatá, wiem o tym dużo bardziej, niż Ci wydaje tongue
Tyle że ten zdradzający faktycznie musi żałować i faktycznie mieć poczucie winy. A nie zawsze tak jest. Czasem mu się wydaje po prostu.

772

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

A może nie wydaje, może po prostu tez mimo wszystko chce żyć. A poczucie winy to nie po to jest aby zdołować. Przypomina mi się wypowiedź jednego pana, który przyjął żonę z powrotem, ale się rozstali, bo jak powiedział, to nie była ta sama, radosna, pewna siebie kobieta, to był już kłębek nerwów i jedno wielkie poczucie winy.  Ale to nie ten temat. Pozdrawiam.

773

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Dla Piootr i osób zastanawiających się nad dalszym wspólnym życiem Piotr i jego jż  przypominam, że to już druga zdrada. Pierwsza nie była podobno fizyczna, ale to jednak też zdrada. Kobieta się rozwija. Co mu zafunduje za trzecim razem?

Raz wybaczyć można, każdy popełnia błędy. Drugi raz to głupota.

774

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
złata napisał/a:

No i pewnie powoli Piotr dojrzeje do takich decyzji, żona nie deklaruje powrotu więc nie ma co rozważać. A tak dla równowagi, może nie tu na forum, bo jednak ma ono swoją specyfikę, ale są pary, które pokonają wszystko. I nie zawsze jest tak, że wspólne dalsze życie to tylko uzależnienie.
Do Nie znam siebie, możliwość poukładania życia wspólnego po traumie blokuje nie tylko zdradzony i jego ból ale i zdradzający ze swoim ogromnym poczuciem winy. Ciężko się żyje z kimś, kto sobie sam nie potrafi wybaczyć.

Rzeczywiscie, zdarzają się tzw. "szczęśliwe powroty"  i są to już "nowe relacje", każdy z partnerów pracuje nad sobą bo chce -bez przymusu.., jest "uważny" na partnera.W tej "nowej relacji" najważniejsza jest dobra komunikacja partnerów i empatia.
Podstawowym warunkiem "naprawy" jest autentyczne obustronne wybaczenie i kontrola emocji/myśli ...
To bardzo trudna droga... a jej koniec nie jest pewny.
Budowanie nowego zaufania, zadośćuczynienie krzywdy, przeżycie straty przez zdradzonego, budowanie  na nowo samooceny... to długotrwały proces, wymagający wsłuchania się w siebie i swoje potrzeby oraz potrzeby partnera. Trauma po zdradzie zmienia ludzi, czasem może złamać. W związku z tym potrzebny jest czas dla obojga na przemyślenia , refleksję i cierpliwość. Rany mogą się zabliźnić, a przeszłość nie musi być już bolesnym wspomnieniem dla zdradzonego jeżeli pozwoli on na świadome "przechodzenie powracającej  fali żalu i smutku", nie zatrzymywanie jej. Te emocje w końcu miną. Natomiast partner który zdradził nie może być skazany na wieczne potępienie i karanie. Jeżeli jego wyborem był powrót, to miał on motywację i wiarę na odbudowanie relacji. Na pewno nie może wciąż oglądać zasmuconego partnera, bo to wyzwalać w nim będzie ciągle poczucie winy. Oboje chcąc dalej iśc przez życie razem mają wspierać się i szanować, dbać o siebie, tworzyć "klimat" akceptacji i tolerancji.
To na pewno jest ogromne wyzwanie dla każdego, kto wybrał tą drogę.

775

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Dzisiaj moja jż zapytała, czy mam kontakt z ex, zgodnie z prawdą odpowiedziałem jej, że tak, ale rzadszy, chwilę potem ex odezwała się na fb, chwilę pisaliśmy a jż zaglądała mi przez ramię o czym rozmawiamy. Zapytałem jż po co się wypytuje o ex, skoro ostatnio tak ją zwyzywała, czy ona nie chce mnie czasem wepchnąć w ramiona ex, a ona mi na to, że nie chce tego ale chce, żebym był szczęśliwy. Nie rozumiem jej toku rozumowania. Wie doskonale, że ex jest jedyną kobietą która mogłaby jej zagrozić, chce mojego szczęścia ale nie z nią, nie rozumiem tego w ogóle. Powiedziałem jż, że jeżeli zejdziemy się ze sobą, to obiecuję jej, że urwę kontakt z ex, wykasuję jej telefon i usunę ze znajomych na fb, żebyście widzieli jej minę gdy to powiedziałem, chyba nie spodziewała się takiej deklaracji z mojej strony.
Wieczorem pojechaliśmy sobie z chłopcami na basen, a wracając kupiłem sobie nową koszulę, którą już parę razy oglądałem, kurcze jaka to frajda kupić sobie na poprawę humoru nowy ciuch, inwestuję ostatnio w siebie a jż to widzi, zauważa każdą nową rzecz którą sobie kupię. Chyba ją nieco to zaskakuje.

776

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotr, fajnie.
Jesteś kochającym mężem, dobrym ojcem.
Ale, do cholery! ,
Jesteś kiepskim "facetem".

Ty nakladasz na siebie zobowiązania, stawiasz warunki który TY masz spełnić, żeby zona wróciła, żeby Wasze małżeństwo odzylo.
To przecież nie tak!
Jakie warunki postawisz żonie?
Co ona ma zrobić żebyś ja przyjął?

Zgadzając się bezwarunkowo, nie wskazując jej co ona ma zmienić w sobie, robisz krzywdę nie tylko sobie ale i jej.
Kochasz ja?
To wskaż jej drogę, jej naprawy.

777

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotr śledzę Twoje losy od samego początku, jak czytam Twoje wpisy o tym powrocie, naprawie, wybaczeniu to szczerze Cie podziwiam.

Zastanawiam się ile  musisz jeszcze przeżyć, doświadczyć krzywdy od jż, abyś pozbył się złudzeń...i o ile jestem w stanie pojąć wybaczenie względem Twojej osoby, to nie mogę ogarnąć tematu dotyczącego dzieci. Nie wyobrażalnym jest dla abym mogła kiedykolwiek porzucić swoje dziecko.

Podajesz Jej się cały na tacy, przesuwasz granice, mówisz o powrocie...Piotr obudź się bo aż serce mi się kraje co Ty robisz ? jak można aż tak się zatracić w tym co oczywiste.

Nie jedna kobieta marzy o takim mężczyźnie jak Ty, oddany, stały w uczuciach, kochający, dobry ojciec i mąż...ale kuźwa mać Piotr zrozum, że Ona tego nie doceni nigdy.

Jak ja Ciebie czytam to mam wrażenie że nie kochałam swojego byłego męża...nie pozwoliłam mu na totalną poniewierkę moją osobą.

778

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

Dzisiaj moja jż zapytała, czy mam kontakt z ex, zgodnie z prawdą odpowiedziałem jej, że tak, ale rzadszy, chwilę potem ex odezwała się na fb, chwilę pisaliśmy a jż zaglądała mi przez ramię o czym rozmawiamy. Zapytałem jż po co się wypytuje o ex, skoro ostatnio tak ją zwyzywała, czy ona nie chce mnie czasem wepchnąć w ramiona ex, a ona mi na to, że nie chce tego ale chce, żebym był szczęśliwy. Nie rozumiem jej toku rozumowania. Wie doskonale, że ex jest jedyną kobietą która mogłaby jej zagrozić, chce mojego szczęścia ale nie z nią, nie rozumiem tego w ogóle.

Piotrze Ja nie rozumiem Twojego postępowania. Zdecydowałeś sie na rozwód z winy żony ale jednocześnie informujesz ją o ciągłym kontakcie z ex . Czemu ma służyć ta szczerość z Twojej strony ??  Mam wrażenie ze dalszym ciągu działasz tym razem zazdrością żony o ex. aby jż do Ciebie wróciła. Wziąłeś pod uwagę że jż wykorzysta te informacje w sadzie przeciwko Tobie , aby samą siebie wybielić .


Piotr74 napisał/a:

Powiedziałem jż, że jeżeli zejdziemy się ze sobą, to obiecuję jej, że urwę kontakt z ex, wykasuję jej telefon i usunę ze znajomych na fb, żebyście widzieli jej minę gdy to powiedziałem, chyba nie spodziewała się takiej deklaracji z mojej strony.

W dalszym ciągu dajesz jej do zrozumienia ze czekasz na nią z otwartymi rekami , jesteś wstanie urwać kontakt z ex jak tylko wróci. Ale czy on prosi o powrót do CIEBIE ?? Czy ona prosi Cie o jakieś deklaracje ??

779

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Moze po prostu boisz sie zycia sam? Moze boisz sie samotnosci? Moze sobie tego zycia nie wyobrazasz. Jedyna rada jaka moge Ci udzielic to przeczytaj sobie post #382 z watku

http://www.netkobiety.pl/t82121.html

Natomiast co do reszty, wole sie nie wypowiadac. Poniewaz widze Twoja obecna sytuacje "dwoiscie". Musialbym wiec "wybrac" to co chcialbym napisac. Poza tym czuje intuicyjnie jakas "zla" aure za tym wszystkim. Gdyby logicznie do tego podchodzil to bym to nazwal tolerancja zla. Nie wiem tylko z czyjego postepowania to wynika. Moze z obu? Na pewno jednak tkwisz w nieakceptowalnej na dluzsza mete sytuacji.

780

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
Rockfor napisał/a:

Piotr a po tej akcji jak zdradziła Ciebie emocjonalnie (fizycznie nie ma dowodów, aczkolwiek można byłoby się zdziwić) czy jż. miała jakąkolwiek skruchę w stosunku do Ciebie? Czy doceniła, że wybaczyłeś jej? Pytam dlatego, bo sytucja powtarza się i zachowa się identycznie jak w poprzednim przypadku. Moim zdaniem ET miał rację, że jż. już wcześniej przed tamtym romansem odpłynęła od Ciebie a teraz nadarzyła się kolejna okazja, z której skorzystała w całości.

Tak, żałowała tego co robiła, chociaż umniejszała jak mogła rangę tamtego epizodu. Obiecywała, że to się nigdy nie powtórzy, starała się bardzie w karzdej swerze naszego życia, łącznie z sexem. Ja zrobiłem błąd, że za łatwo jej wybaczyłem wtedy, jak to Maniek pisał nie przepracowaliśmy wtedy tego jak należy. Teraz jeżeli miałoby dojść do jej powrotu jestem bogatszy o tamte doświadczenia i wiem, że musiałoby to zupełnie inaczej wyglądać. Zanim pozwolę na jej powrót będzie musiała bardzo się starać, pracować na sobą, nad swoja psychiką, empatią i asertywnością, dopóki nie zobaczę, że faktycznie się zmieniła to nie ma szans na powrót. Może się jedynie obawiać czy starczy jej czasu na to wszystko, bo mi coraz mniej zależy na jej powrocie.

Przede wszystkim powinenieś myslec o sobie i dzieciach, ale szkoda, żeby tak sie zatraciła. Czy naprawde nie ma kogoś, kto pomógłby jej otworzyc oczy?...

Posty [ 716 do 780 z 2,855 ]

Strony Poprzednia 1 10 11 12 13 14 44 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024