Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Strony Poprzednia 1 8 9 10 11 12 44 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 586 do 650 z 2,855 ]

586 Ostatnio edytowany przez EXTRA_terrestrial (2015-02-26 23:10:57)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Parę informacji pozbieranych z różnych miejsc:

Piotr74 napisał/a:

Ok. jeżeli nadal się upierasz, że to mój kontakt z ex popchnął żonę do zdrady, to napiszę coś, czego tu jeszcze nie pisałem. Jakieś trochę ponad 3 lata temu przyłapałem żonę na pisaniu i dzwonieniu z jakimś gościem. Tamtej sytuacji nie poznałem do końca, wiem tylko, że to był gościu który był w naszym mieście w delegacji, budowlaniec. Zorientowałem się we wszystkim, kiedy ona już zerwała kontakt z nim. Faceta miała zapisanego w telefonie pod kobiecym imieniem. Nigdy do tamtego momentu nie sprawdzałem żony, nigdy nie grzebałem w jej telefonie, nie sprawdzałem bilingów, moje zaufanie było bezgraniczne. Jak ją przyłapałem na tych kontaktach i wszedłem w jej bilingi, to włos mi na głowie się zjeżył. Pełno połączeń i smsów z tym gościem, o różnych porach dnia i nocy, bo jak żona miała nocki to potrafiła rozmawiać z nim o 2 czy 3 w nocy. Sprawa się zakończyła kryzysem w naszym małżeństwie, ale uwierzyłem, żonie, że to były kontakty tylko telefoniczne i smsowe, a osobiste tylko w sklepie kiedy przychodził na zakupy. To samo potwierdziły żony koleżanki. Po tym wszystkim, żona przysięgała mi, że to się więcej nie powtórzy, uwierzyłem jej, z czasem moja mania sprawdzania bilingów i telefonu minęła i było wszystko jak dawniej, nawet zaufanie do żony wróciło prawie w 100%. O tamtej sytuacji wiedziałem tylko ja, żona jej bratowa, która z nią pracuje i kilka koleżanek.

Marnie to wygląda. Ona poszukiwała okazji do zdrady dużo wcześniej. Wiedziała dokładnie, że jej intencje są w stosunku do ciebie "nie fer" - inaczej by się nie tajniaczyła. Już wtedu chciała zdradzić - niewykluczone, że to zrobiła, bo jej prawdomówność możesz o kant d....
A facet może nadawać się na świadka w sprawie rozwodowej.


Piotr74 napisał/a:

Wiesz ja wczoraj rozmawiałem z jedną z jej koleżanek z pracy, zgadnij jak ją jej własne koleżanki z pracy określiły? Dla nich ona jest zwykłą k...ą. Tak określiły kobiety kobietę, znają się, pracują kilka lat razem, nie raz razem imprezowały, a teraz takie mają zdanie o własnej koleżance. Ja nigdy nie użyłem takiego określenia w stosunku do jż.

Może wiedzą więcej niż mówią.

Piotr74 napisał/a:

/.../ Ok wracam do sedna 4 stycznia, żona wyprowadziła się do niego, a raczej sąsiadki jego kolegi, u którego mieszkał. Po 3 dniach skruszona wróciła. Płakała, przepraszała, pytała czy ją przyjmę, a ja cały szczęśliwy, że przejrzała na oczy ją przyjąłem. Sielanka trwała 1,5 tygodnia :-(. 19 stycznia wyprowadziła się znów, /.../

To chyba mówi coś o jej umiejętności dotrzymywania obietnic. Następne - gdy pojawi się "skruszona" będą prawdopodobnie warte tyle samo.


Piotr74 napisał/a:

usłyszałem, że tak naprawdę ona mnie nigdy nie kochała. /.../

I chyba o to chodzi. Inna sprawa, że ona najprawdopodobniej nie wie na czym polegają uczucia wyższe - obecnie jako miłość przeżywa to co dzieje się między nią a kochankiem, ale to raczej odreagowanie wielu lat życia z Tobą wbrew sobie. Trafiła Ci się chyba dziewczyna traktująca cię jak skrzyżowanie bankomatu z wyrobnikiem czekająca przy tobie tylko na lepszą okazję, której wreszcie udało się wyrwać. Wyobraź sobie ulgę osoby, która przez lata musiała udawać kogoś kim nie jest - ona zerwała się z łańcucha i jest z kimś wartym tyle ile ona - kimś kto akceptuje jej prawdziwe oblicze. To niestety osoba z minimalną świadomością, bez wdrukowanego systemu wartości, bez zasad które Ty szanujesz. Taką można utrzymać przy sobie jakimiś technikami "treserskimi" odwołującymi się do silnych emocji, tak jak robi jej "Casanova" -  ale wątpię czy byś coś takiego potrafił. I chyba raczej się tego nie leczy - pachnie mi to psychopatią niestety. Nie pójdzie to też na terapii małżeńskiej IMHO. Do tego oboje małżonków musi mieć przynajmniej jakieś zasady.

Nie rozumiem jednego - jak udawało jej się tak długo i skutecznie Ciebie oszukiwać. W waszym związku nie było realnej bliskości bo takie historie u ludzi którzy są "mentalnie z sobą" odczytywane są od razu - jak już pisałem zresztą wcześniej. Nie da się udawać miłości zbyt długo. 

I przy okazji - czy można coś sensownego wydobyć z zarzutów jakie stawiała "obwiniając" cię o swoją zdradę? Może to by powiedziało coś więcej o niej?

Bo na razie wasz związek przedstawiałeś jako sielankę, ale wątpię czy nie miałeś już wcześniej żadnych wątpliwości co do jej osoby i standardów wedle których żyje. To jest dobry moment aby poprzypominać sobie różne drobiazgi, różne sprzeczności, różne rysy i zgrzyty nad którymi przechodziłeś do porządku dziennego jako całkowicie sprzecznymi z wizją "idealnej żony". Bo pewnego dnia zaczniesz szukać kogoś sensownego i nie możesz popełnić drugi raz tych samych błędów.

Zobacz podobne tematy :

587

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
EXTRA_terrestrial napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

usłyszałem, że tak naprawdę ona mnie nigdy nie kochała. /.../

I chyba o to chodzi. Inna sprawa, że ona najprawdopodobniej nie wie na czym polegają uczucia wyższe - obecnie jako miłość przeżywa to co dzieje się między nią a kochankiem, ale to raczej odreagowanie wielu lat życia z Tobą wbrew sobie. Trafiła Ci się chyba dziewczyna traktująca cię jak skrzyżowanie bankomatu z wyrobnikiem czekająca przy tobie tylko na lepszą okazję, której wreszcie udało się wyrwać. Wyobraź sobie ulgę osoby, która przez lata musiała udawać kogoś kim nie jest - ona zerwała się z łańcucha i jest z kimś wartym tyle ile ona - kimś kto akceptuje jej prawdziwe oblicze. To niestety osoba z minimalną świadomością, bez wdrukowanego systemu wartości, bez zasad które Ty szanujesz. Taką można utrzymać przy sobie jakimiś technikami "treserskimi" odwołującymi się do silnych emocji, tak jak robi jej "Casanova" -  ale wątpię czy byś coś takiego potrafił. I chyba raczej się tego nie leczy - pachnie mi to psychopatią niestety.

Już wspominałeś ET o jej płytkości emocjonalnej, w którymś z postów, i o jej ciągotach do toksyku. I myślę, że masz rację. U mnie nasunęła się taka konkluzja. Po tej słynnej szarpaninie, następnego dnia nagle była miła, sympatyczna i jeszcze czegoś tam chciała. Zwyczajnie Piotr w jej oczach ni stąd ni zowąd zyskał kilka punktów, z tym że Autor nie zapewni jej tego, po zaistniałą sytuacją, jak słusznie powiedziałeś wbrew swoim zasadom.

588

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Extra napisalas pare bardzo madrych zdan.
Byc moze wyjasnilas mi fenomen Mojej zony.
Choroba psychiczna.

589

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Rockfor napisał/a:

/.../ Po tej słynnej szarpaninie, następnego dnia nagle była miła, sympatyczna i jeszcze czegoś tam chciała. Zwyczajnie Piotr w jej oczach ni stąd ni zowąd zyskał kilka punktów, z tym że Autor nie zapewni jej tego, po zaistniałą sytuacją, jak słusznie powiedziałeś wbrew swoim zasadom.

Może to nawet działa tak, że gdy patologia domu rodzinnego była jeszcze świeża, jej motywacją była ucieczka do kogoś, kto zapewniał stabilizację - i pomyliła to uczucie - poczucie bezpieczeństwa z miłością. Gdy zaś wizja ta oddaliła się w czasie - stanęła emocjonalnie na nogi - ale bezpieczeństwo w związku po wychowaniu w skrajnych emocjach daje chyba jakiś głód silnych emocji. Gdyby Piotr raz na jakiś czas urządzał jej huśtawkę emocjonalną, działał zdecydowanie na zasadzie "to ci wolno suko, a tego nie", dziewczyna założyłaby na tym forum wątek w rodzaju "Mój mąż mnie poniża ale bardzo go kocham i nie mogę od niego odejść". Po czym, po uzyskaniu cennych porad i tak nie wprowadziłaby ich w życie i żyli by jakiś czas szczęśliwie - konkretnie tyle aby dojrzała emocjonalnie, bo wtedy - tak circa 40-45 roku życia, zdarza się czasem przebudzenie. Zresztą skutkujące często rozwodem z przemocowcem, chyba że ten jest na tyle elastyczny aby zweryfikować metody. Niestety, Piotr najprawdopodobniej zachowywał się tak jakby ją kochał - bo zdaje się, że kochał - w końcu wybaczył pierwszą zdradę i stąd cały pasztet.
Wniosek z tego taki, że warto poszukać dziewczyny z dobrym "presetem", czyli takiej której rodzice nie urządzali codziennie jesieni średniowiecza aby poczuć się lepiej. Żyje się spokojniej, a dowody miłości ze strony męża są zauważane, lepiej ocenione i nie są traktowane jako objaw jego słabości.

590

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
EXTRA_terrestrial napisał/a:
Rockfor napisał/a:

/.../ Po tej słynnej szarpaninie, następnego dnia nagle była miła, sympatyczna i jeszcze czegoś tam chciała. Zwyczajnie Piotr w jej oczach ni stąd ni zowąd zyskał kilka punktów, z tym że Autor nie zapewni jej tego, po zaistniałą sytuacją, jak słusznie powiedziałeś wbrew swoim zasadom.

Może to nawet działa tak, że gdy patologia domu rodzinnego była jeszcze świeża, jej motywacją była ucieczka do kogoś, kto zapewniał stabilizację - i pomyliła to uczucie - poczucie bezpieczeństwa z miłością. Gdy zaś wizja ta oddaliła się w czasie - stanęła emocjonalnie na nogi - ale bezpieczeństwo w związku po wychowaniu w skrajnych emocjach daje chyba jakiś głód silnych emocji. Gdyby Piotr raz na jakiś czas urządzał jej huśtawkę emocjonalną, działał zdecydowanie na zasadzie "to ci wolno suko, a tego nie", dziewczyna założyłaby na tym forum wątek w rodzaju "Mój mąż mnie poniża ale bardzo go kocham i nie mogę od niego odejść". Po czym, po uzyskaniu cennych porad i tak nie wprowadziłaby ich w życie i żyli by jakiś czas szczęśliwie - konkretnie tyle aby dojrzała emocjonalnie, bo wtedy - tak circa 40-45 roku życia, zdarza się czasem przebudzenie. Zresztą skutkujące często rozwodem z przemocowcem, chyba że ten jest na tyle elastyczny aby zweryfikować metody. Niestety, Piotr najprawdopodobniej zachowywał się tak jakby ją kochał - bo zdaje się, że kochał - w końcu wybaczył pierwszą zdradę i stąd cały pasztet.
Wniosek z tego taki, że warto poszukać dziewczyny z dobrym "presetem", czyli takiej której rodzice nie urządzali codziennie jesieni średniowiecza aby poczuć się lepiej. Żyje się spokojniej, a dowody miłości ze strony męża są zauważane, lepiej ocenione i nie są traktowane jako objaw jego słabości.

A moze najlepiej wychodowac sobie zone juz w probowce z okreslonym zestawem cech i przymiotow?
No litosci kazdy czlowiek jak dorasta sam musi zdecydowac jaki chce byc
inaczej to oznacza ze nie dorosl.
Widzi rodzicow i wyciaga wnioski ze taki byc nie chce i postepujei poprostu wlasciwie.
Nawet srednio rozgarniety szympans uczy sie na bledach poprzednikow.

591

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
EXTRA_terrestrial napisał/a:

[...] Niestety, Piotr najprawdopodobniej zachowywał się tak jakby ją kochał - bo zdaje się, że kochał - w końcu wybaczył pierwszą zdradę i stąd cały pasztet.

Mi się wydaje, że ze strony Piotra miała dyży wpływ jego nadopiekuńczość na żoną, która w pewnym momencie dla niej mogła przerosnąć w miłość jak do brata bez tych ciągotek. Plus całkowita zależność od jego decyzji itd... - prosta droga do likwidacji chemii miedzy dwojga ludzi. Myślę, że miłość z jej strony mogła być na początku ale taka jak u nastolatków, później dojrzała (wiemy, że nie do końca) już będąc w małżeństwie i priorytety zmieniły się, niestety. A z resztą opinii zgadzam się ... .



EXTRA_terrestrial napisał/a:

Wniosek z tego taki, że warto poszukać dziewczyny z dobrym "presetem", czyli takiej której rodzice nie urządzali codziennie jesieni średniowiecza aby poczuć się lepiej. Żyje się spokojniej, a dowody miłości ze strony męża są zauważane, lepiej ocenione i nie są traktowane jako objaw jego słabości.

No ale jak wytłumaczysz ludzi, którzy wychodzą z patologicznych rodzin i dają sobie radę - nie bez trudu i blizn. Owszem jest ich mniej, niż tych którzy dziedziczą wiele po swoich rodzicach. Ci pierwsi z takiej rodziny wynoszą prawie wszystko - cym skutkuje wiadomo, inni są przeciwieństwem (?), ale też nie bez skazy ... To taka moja Ciekawość i pewnie mógłbyś lać tematem, jak rzeka wodą smile

592

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Rockfor napisał/a:

/.../
No ale jak wytłumaczysz ludzi, którzy wychodzą z patologicznych rodzin i dają sobie radę - nie bez trudu i blizn. Owszem jest ich mniej, niż tych którzy dziedziczą wiele po swoich rodzicach. Ci pierwsi z takiej rodziny wynoszą prawie wszystko - cym skutkuje wiadomo, inni są przeciwieństwem (?), ale też nie bez skazy ... To taka moja Ciekawość i pewnie mógłbyś lać tematem, jak rzeka wodą smile

Cholera wie, ale faktem jest, że są tacy ludzie. Chyba chodzi o to, żeby przynajmniej z jednym z rodziców mieć pozytywną relację, no i niestety trzeba do tego jakiegoś ponadnormatywnego poziomu kumania. Osobiście kilka razy w ciągu życia pomagałem we wstępnym etapie kariery takim osobom i poza nielicznymi wyjątkami nie zawiodłem się - przynajmniej w ramach kontaktów zawodowych. Człowiek, który sam wydobywa się z bagna docenia i widzi więcej niż człowiek który nigdy nie musiał włączyć sobie "trzeciego biegu" w głowie aby poradzić z jakimiś koszmarnymi problemami.
Ta dziewczyna ominęła faze samodzielnego "wychodzenia z bagna" za pomocą Piotra, więc nie musiała zmądrzeć samodzielnie.

593

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotr74 napisał:

'Wiesz ja wczoraj rozmawiałem z jedną z jej koleżanek z pracy, zgadnij jak ją jej własne koleżanki z pracy określiły? Dla nich ona jest zwykłą k...ą. Tak określiły kobiety kobietę, znają się, pracują kilka lat razem, nie raz razem imprezowały, a teraz takie mają zdanie o własnej koleżance."

Tutaj spojrzałbym zupełnie inaczej na ten fakt. Nikt raczej kto kogos szanuje nie oczernia jego partnera przed nim. Dla mnie jest to oznaka braku szacunku, ew. checi "zaistnienia", "wygrania" na obecnej sytuacji, klasyczny przykład zawiści i zazdrości miedzy kobietami, ew. uważania siebie za kogos lepszego. To nie "wrozy" do końca szczerych i dobrych intencji. Ja w każdym razie bylbym bardzo ostrozny odnośnie wyrazania takich opinii czy traktowania ich jako czegos "oczywistego".

594

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
maniek_z_maniek napisał/a:

Piotr74 napisał:

'Wiesz ja wczoraj rozmawiałem z jedną z jej koleżanek z pracy, zgadnij jak ją jej własne koleżanki z pracy określiły? Dla nich ona jest zwykłą k...ą. Tak określiły kobiety kobietę, znają się, pracują kilka lat razem, nie raz razem imprezowały, a teraz takie mają zdanie o własnej koleżance."

Tutaj spojrzałbym zupełnie inaczej na ten fakt. Nikt raczej kto kogos szanuje nie oczernia jego partnera przed nim. Dla mnie jest to oznaka braku szacunku, ew. checi "zaistnienia", "wygrania" na obecnej sytuacji, klasyczny przykład zawiści i zazdrości miedzy kobietami, ew. uważania siebie za kogos lepszego. To nie "wrozy" do końca szczerych i dobrych intencji. Ja w każdym razie bylbym bardzo ostrozny odnośnie wyrazania takich opinii czy traktowania ich jako czegos "oczywistego".

Manku tak dosadne okreslenie mojej jż przez jej koleżanki dotyczy tego w jaki sposób postąpiła z dziećmi, że potrafiła poświęcić je dla kochanka oraz obecnego je traktowania przez nią. Wątpię żeby przemawiała przez nie zazdrość czy zawiść, bo i czego tej mojej żonie mogłyby zazdrościć, że ruinuje sobie życie na własne życzenie?

595

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
EXTRA_terrestrial napisał/a:
Rockfor napisał/a:

/.../ Po tej słynnej szarpaninie, następnego dnia nagle była miła, sympatyczna i jeszcze czegoś tam chciała. Zwyczajnie Piotr w jej oczach ni stąd ni zowąd zyskał kilka punktów, z tym że Autor nie zapewni jej tego, po zaistniałą sytuacją, jak słusznie powiedziałeś wbrew swoim zasadom.

Może to nawet działa tak, że gdy patologia domu rodzinnego była jeszcze świeża, jej motywacją była ucieczka do kogoś, kto zapewniał stabilizację - i pomyliła to uczucie - poczucie bezpieczeństwa z miłością. Gdy zaś wizja ta oddaliła się w czasie - stanęła emocjonalnie na nogi - ale bezpieczeństwo w związku po wychowaniu w skrajnych emocjach daje chyba jakiś głód silnych emocji. Gdyby Piotr raz na jakiś czas urządzał jej huśtawkę emocjonalną, działał zdecydowanie na zasadzie "to ci wolno suko, a tego nie", dziewczyna założyłaby na tym forum wątek w rodzaju "Mój mąż mniPe poniża ale bardzo go kocham i nie mogę od niego odejść". Po czym, po uzyskaniu cennych porad i tak nie wprowadziłaby ich w życie i żyli by jakiś czas szczęśliwie - konkretnie tyle aby dojrzała emocjonalnie, bo wtedy - tak circa 40-45 roku życia, zdarza się czasem przebudzenie. Zresztą skutkujące często rozwodem z przemocowcem, chyba że ten jest na tyle elastyczny aby zweryfikować metody. Niestety, Piotr najprawdopodobniej zachowywał się tak jakby ją kochał - bo zdaje się, że kochał - w końcu wybaczył pierwszą zdradę i stąd cały pasztet.
Wniosek z tego taki, że warto poszukać dziewczyny z dobrym "presetem", czyli takiej której rodzice nie urządzali codziennie jesieni średniowiecza aby poczuć się lepiej. Żyje się spokojniej, a dowody miłości ze strony męża są zauważane, lepiej ocenione i nie są traktowane jako objaw jego słabości.

Kurcze nie wiem sam, czy żona w domu doświadczała jakiś patologicznych zachowań. Byc może, ale raczej nie była to przemoc fizyczna, bo tak jak pisałem wcześniej, jej rodzice rozstali się gdy była bardzo małym dzieckiem. Fakt, że jej matka z babcią wpoiły obraz ojca brutala, bijącego żonę. Ale kiedy go poznaliśmy osobiście, i poznaliśmy jego relację, to ja osobiście uważam, że to co o nim opowiadano to jedno wielkie klamstwo. Natomiast kiedy poznałem teściową i babcię żony, to moje wrażenie było takie, że mam do czynienia z dwiema, zmęczonymi życiem kobietami. Prawda okazała się jednak zupełnie inna. I w przypadku teściowej wyszła dopiero po 9 latach mojego małżeństwa. Żona skrzętnie ukrywała ją przede mną. Otóż, okazało się, że teściowa jest alkoholiczką, piła sporo kiedy żona z bratem byli małymi dziećmi, włóczyła się po knajpach, zadawała sie z różnymi facetami których przyprowadzała do domu. W końcu, 2 lata przed poznaniem żony trafiła na leczenie i wytrzymała bez picia 11 lat. Niestety 5 lat temu wróciła do nałogu, próbowaliśmy jej pomóc, terapia, wszywki, ośrodek odwykowy. Pomagało na krótko, bo i tak wraca do picia, a jej pijaństwo jest straszne, bo upija sie do nieprzytomności. Co do babci żony, zawsze myślałem, że to miła starsza pani, codziennie chodząca do kościoła, ale okazuje się, że to tylko pozory. Jest zawistną pełną zakłamania osobą myslącą tylko o sobie. Tak więc wydaje mi się, że fizycznej przemocy w domu żony nie było, ale psychiczna raczej tak :-( Zona byla bardzo zwiazana z matka i babcia, ale od czasu jak jej romans wyszedl na jaw, odsunela sie od nich zupełnie.

596

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotr
no to już wiesz dlatego żonę nudziło spokojne i przewidywane życie u twego boku, potrzebowała ekstremalnych doznań.

597 Ostatnio edytowany przez Piotr74 (2015-02-28 19:25:32)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
stokrotka1978 napisał/a:

Piotr no to już wiesz dlatego żonę nudziło spokojne i przewidywane życie u twego boku, potrzebowała ekstremalnych doznań.

Stokrotko być może. Może ja jestem z innej planety, ale zawsze uważałem, że dojrzali ludzie szukają stabilizacji, że pewność zachowania drugiej osoby w związku daje poczucie tak ważnego bezpieczeństwa, ale chyba się mylę w moich osądach, albo jestem jakiś nie normalny. Jż była dziś u dzieci, prawie 6 godzin spędziła w domu. Nie rozmawiałem z nią od środy, na początku była obojętność, a potem zaczęła mnie zaczepiać, chciała mnie rozśmieszyć, żebym jej tak olewatorsko nie traktował. Trochę jej się to udało, przyszła do mnie i trochę pogadaliśmy. Pytałem ją czy jest teraz szczęśliwa, czy myśli czasem o mnie. Szczęśliwa nie jest, to widać, powiedziała, że inaczej sobie to wszystko wyobrażała. O mnie czasem myśli, ale w sensie, że porównuje mnie ze swoim fagasem, moje i jego zachowanie w różnych sytuacjach, ale nie powiedziała w jakich konkretnie, stwierdziła, że może kiedyś mi powie. Gdy zapytałem jak wypadam w tych porównaniach to powiedziała, że lepiej. Pozwoliłem jej jutro przyjechać i nocować w domu, bo muszę wyjechać o 1 do pracy. Ucieszyła się, a ja nie wiem, czy dobrze zrobiłem.

598 Ostatnio edytowany przez Iwona40 (2015-02-28 20:04:54)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Skoro się zgodziłeś na nocleg żony w domu, to czym się kierowałeś?
Jakie masz wątpliwości, co ciebie teraz niepokoi?
Sądzę, że zostawiłeś jej "otwartą furtkę" i teraz, gdy jest jej niewygodnie z wiadomych powodów, to możliwe że chce nieco zbliżyć się do ciebie. Co wyobrażasz sobie na ten temat?
Teoretycznie, jakby tobie się żyło z żoną po jej powrocie do domu?Mógłbyś spokojnie kochać się z nią i nie myśleć o tym, jak to robiła z innym, porównywać siebie do kochanka lub zastanawiać się ciągle czy nie spotyka się z nim za twoimi plecami lub z kimś innym, bo skoro żyła z kochankiem to może to robić w przyszłości? Chciałbyś siebie tak dreczyć i męczyć swoje dzieci, ponieważ twój nastrój może udzielać się w domu, a wypominanie nawet przy niewielkiej sprzeczce może się pojawiać. Nie uważasz "rozdziału" z żoną za zamknięty?

599

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Iwona40 napisał/a:

Skoro się zgodziłeś na nocleg żony w domu, to czym się kierowałeś?
Jakie masz wątpliwości, co ciebie teraz niepokoi?

Nie wiem w sumie dlaczego się zgodziłem. Wmawiam sobie, że dlatego aby moja mama nie musiała przyjeżdżać bo mieszka w innym mieście, ale tak naprawdę to chyba dlatego, żeby zagrać na nosie temu jej gachowi. Skoro on jest podobno chorobliwie zazdrosny, to trochę go pewnie zaboli, że ona jest wieczorem za mną. A boję się tego, żeby mi albo jej coś nie odwaliło i żeby nie doszło do jakiejś bliższej relacji między nami. Już dzisiaj ledwo się powstrzymałem, jak ona mi opowiadała prawie płacząc, że nie wie co ma zrobić, żeby do niej nie podejść i jej nie przytulić. A dzisiaj było łatwiej, bo w dzień dzieci się kręciły, jutro wieczorem, kiedy będą spać będzie gorzej. Boję się, że moja silna wola okaże się za słaba sad

600

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

/.../ I w przypadku teściowej wyszła dopiero po 9 latach mojego małżeństwa. Żona skrzętnie ukrywała ją przede mną. Otóż, okazało się, że teściowa jest alkoholiczką, piła sporo kiedy żona z bratem byli małymi dziećmi, włóczyła się po knajpach, zadawała sie z różnymi facetami których przyprowadzała do domu. W końcu, 2 lata przed poznaniem żony trafiła na leczenie i wytrzymała bez picia 11 lat. Niestety 5 lat temu wróciła do nałogu, próbowaliśmy jej pomóc, terapia, wszywki, ośrodek odwykowy. Pomagało na krótko, bo i tak wraca do picia, a jej pijaństwo jest straszne, bo upija sie do nieprzytomności. Co do babci żony, zawsze myślałem, że to miła starsza pani, codziennie chodząca do kościoła, ale okazuje się, że to tylko pozory. Jest zawistną pełną zakłamania osobą myslącą tylko o sobie. Tak więc wydaje mi się, że fizycznej przemocy w domu żony nie było, ale psychiczna raczej tak :-( Zona byla bardzo zwiazana z matka i babcia, ale od czasu jak jej romans wyszedl na jaw, odsunela sie od nich zupełnie.

No ale to co piszesz to jeszcze bardziej pasujący do układanki klocek niż ojciec przemocowiec!!!! To WZORZEC OSOBOWOŚCI uzależnionej matki. Alkoholizm kobiet może przybierać formy "katharsis": idę do knajpy -> upijają mnie ->wszyscy mnie kochają w tej knajpie->daję po pijaku du*y -> jest mi rozkosznie ->trzeźwieję ->wstydzę się-> obniża mi się nastrój->Jak go poprawić?->idę do knajpy...itd.  Wzorzec kobiety, która w obliczu trudności "leczy" się zachowaniami wiążącymi się z utratą kontroli i łajdaczeniem.
Jeśli żona była świadkiem tych zachowań - gdy każdego wieczora jej matka wracała zalana z knajpy z innym facetem to niekoniecznie musiała w niej wytworzyć się chęć całkowitego odcięcia od tego. Dotyczyło to osoby z którą dziecko jest związane - której doznania współprzeżywa. Równie dobrze - takie zachowania stanowić mogły trudną do zwalczenia POKUSĘ, ba nawet stać się podświadomym dążeniem przypominającym niezrealizowane marzenie seksualne/emocjonalne (na tym forum był wątek "z tym tłem" wiążący się z doznaniami w dzieciństwie). Dziewczyna była więc bombą z opóźnionym zapłonem.

Chyba nie bez powodu skojarzyła mi się ta "Jolka, Jolka..."

Wyjaśnianie "post factum" jest oczywiście łatwe, gdy wiadomo co się stało, niemniej może poprawi w przyszłości Twoje "sito" na partnerki - głównie dlatego coś tu piszę. A drugi powód bierze się stąd, że rzecz jest dla mnie interesująca z uwagi na nielogiczność i autodestruktywność zachowania żony - nie do końca to rozumiałem. Naprawdę, NIEWIELE trzeba było sobie odmówić, żeby nie rujnować życia sobie, tobie i dzieciom, a jednak NIE POTRAFIŁA SOBIE TEGO ODMÓWIĆ!. Może właśnie "pokusa" o której wspomniałem była zbyt silna. Wydaje mi się, że teraz to mi się jakoś "składa" w całość.

Mam też taką impresję, że Twoja żona może chciać w przyszłości spróbować trybu życia matki a szanse na to wzrosną gdy kochanek jej spowszednieje. Taki ma wdrukowany mechanizm radzenia sobie z trudnościami a te JUŻ PRZYSZŁY i BĘDĄ WIĘKSZE.

Oczywiście "hipotetyzuję" - w świetle jakiś nowych danych może okazać się, że chodzi o coś innego.

A, btw nadal nie napisałeś o co żona obwiniała Cię tłumacząc swoją zdradę.

601 Ostatnio edytowany przez EXTRA_terrestrial (2015-02-28 20:22:12)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
Iwona40 napisał/a:

Skoro się zgodziłeś na nocleg żony w domu, to czym się kierowałeś?
Jakie masz wątpliwości, co ciebie teraz niepokoi?

Nie wiem w sumie dlaczego się zgodziłem. Wmawiam sobie, że dlatego aby moja mama nie musiała przyjeżdżać bo mieszka w innym mieście, ale tak naprawdę to chyba dlatego, żeby zagrać na nosie temu jej gachowi. Skoro on jest podobno chorobliwie zazdrosny, to trochę go pewnie zaboli, że ona jest wieczorem za mną. A boję się tego, żeby mi albo jej coś nie odwaliło i żeby nie doszło do jakiejś bliższej relacji między nami. Już dzisiaj ledwo się powstrzymałem, jak ona mi opowiadała prawie płacząc, że nie wie co ma zrobić, żeby do niej nie podejść i jej nie przytulić. A dzisiaj było łatwiej, bo w dzień dzieci się kręciły, jutro wieczorem, kiedy będą spać będzie gorzej. Boję się, że moja silna wola okaże się za słaba sad

Pamiętam taki układ małżeński opisywany na jakimś forum, w którym facet namawiał żonę do zdrady, bo kręciło go kiedy opisywała mu szczegóły - czuł się w seksie dobrze wtedy kiedy był psychicznie poniżony. Piotrze, czy zamierzasz iść "tą drogą"? ;-)))

Naprawdę nie brzydziłoby cię całowanie kobiety, którą przed chwilą obracał inny facet? Bo mnie chciałoby się rzygać :-)

602

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
EXTRA_terrestrial napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

/.../ I w przypadku teściowej wyszła dopiero po 9 latach mojego małżeństwa. Żona skrzętnie ukrywała ją przede mną. Otóż, okazało się, że teściowa jest alkoholiczką, piła sporo kiedy żona z bratem byli małymi dziećmi, włóczyła się po knajpach, zadawała sie z różnymi facetami których przyprowadzała do domu. W końcu, 2 lata przed poznaniem żony trafiła na leczenie i wytrzymała bez picia 11 lat. Niestety 5 lat temu wróciła do nałogu, próbowaliśmy jej pomóc, terapia, wszywki, ośrodek odwykowy. Pomagało na krótko, bo i tak wraca do picia, a jej pijaństwo jest straszne, bo upija sie do nieprzytomności. Co do babci żony, zawsze myślałem, że to miła starsza pani, codziennie chodząca do kościoła, ale okazuje się, że to tylko pozory. Jest zawistną pełną zakłamania osobą myslącą tylko o sobie. Tak więc wydaje mi się, że fizycznej przemocy w domu żony nie było, ale psychiczna raczej tak :-( Zona byla bardzo zwiazana z matka i babcia, ale od czasu jak jej romans wyszedl na jaw, odsunela sie od nich zupełnie.

No ale to co piszesz to jeszcze bardziej pasujący do układanki klocek niż ojciec przemocowiec!!!! To WZORZEC OSOBOWOŚCI uzależnionej matki. Alkoholizm kobiet może przybierać formy "katharsis": idę do knajpy -> upijają mnie ->wszyscy mnie kochają w tej knajpie->daję po pijaku du*y -> jest mi rozkosznie ->trzeźwieję ->wstydzę się-> obniża mi się nastrój->Jak go poprawić?->idę do knajpy...itd.  Wzorzec kobiety, która w obliczu trudności "leczy" się zachowaniami wiążącymi się z utratą kontroli i łajdaczeniem.
Jeśli żona była świadkiem tych zachowań - gdy każdego wieczora jej matka wracała zalana z knajpy z innym facetem to niekoniecznie musiała w niej wytworzyć się chęć całkowitego odcięcia od tego. Dotyczyło to osoby z którą dziecko jest związane - której doznania współprzeżywa. Równie dobrze - takie zachowania stanowić mogły trudną do zwalczenia POKUSĘ, ba nawet stać się podświadomym dążeniem przypominającym niezrealizowane marzenie seksualne/emocjonalne (na tym forum był wątek "z tym tłem" wiążący się z doznaniami w dzieciństwie). Dziewczyna była więc bombą z opóźnionym zapłonem.

Chyba nie bez powodu skojarzyła mi się ta "Jolka, Jolka..."

Wyjaśnianie "post factum" jest oczywiście łatwe, gdy wiadomo co się stało, niemniej może poprawi w przyszłości Twoje "sito" na partnerki - głównie dlatego coś tu piszę. A drugi powód bierze się stąd, że rzecz jest dla mnie interesująca z uwagi na nielogiczność i autodestruktywność zachowania żony - nie do końca to rozumiałem. Naprawdę, NIEWIELE trzeba było sobie odmówić, żeby nie rujnować życia sobie, tobie i dzieciom, a jednak NIE POTRAFIŁA SOBIE TEGO ODMÓWIĆ!. Może właśnie "pokusa" o której wspomniałem była zbyt silna. Wydaje mi się, że teraz to mi się jakoś "składa" w całość.

Mam też taką impresję, że Twoja żona może chciać w przyszłości spróbować trybu życia matki a szanse na to wzrosną gdy kochanek jej spowszednieje. Taki ma wdrukowany mechanizm radzenia sobie z trudnościami a te JUŻ PRZYSZŁY i BĘDĄ WIĘKSZE.

Oczywiście "hipotetyzuję" - w świetle jakiś nowych danych może okazać się, że chodzi o coś innego.

A, btw nadal nie napisałeś o co żona obwiniała Cię tłumacząc swoją zdradę.

Wiesz, że ja obawiam się tego samego finału jak jej romans się zakończy katastrofą, a tak na 99% będzie. Nawet jej o tym kiedyś mówiłem, że boję się tego jak ona sobie wtedy poradzi, że obawiam się tego, żeby nie skończyła jak matka.
A co do przyczyn, teraz w sumie nic takiego mi nie zarzuciła, powiedziała, że to z nią jest coś nie tak. Poprzednim razem, trzy lata temu zarzucała mi brak czułości, że mało czasu z nią spędzałem, bo pracowałem dość długo, i tego typu rzeczy. Z tego co czytałem standard w wykonaniu kobiet. Byłam samotna to sobie znalazłam lekarstwo na samotność sad

603

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
Iwona40 napisał/a:

Skoro się zgodziłeś na nocleg żony w domu, to czym się kierowałeś?
Jakie masz wątpliwości, co ciebie teraz niepokoi?

Nie wiem w sumie dlaczego się zgodziłem. Wmawiam sobie, że dlatego aby moja mama nie musiała przyjeżdżać bo mieszka w innym mieście, ale tak naprawdę to chyba dlatego, żeby zagrać na nosie temu jej gachowi.  Skoro on jest podobno chorobliwie zazdrosny, to trochę go pewnie zaboli, że ona jest wieczorem za mną. A boję się tego, żeby mi albo jej coś nie odwaliło i żeby nie doszło do jakiejś bliższej relacji między nami. Już dzisiaj ledwo się powstrzymałem, jak ona mi opowiadała prawie płacząc, że nie wie co ma zrobić, żeby do niej nie podejść i jej nie przytulić. A dzisiaj było łatwiej, bo w dzień dzieci się kręciły, jutro wieczorem, kiedy będą spać będzie gorzej. Boję się, że moja silna wola okaże się za słaba  sad

Piotrek, twoje powody są wybacz ale "dziecinne", a twoje wątpliwości co się może wydarzyć w nocy ... yikes Myślisz o seksie i to normalne, ale z niewierną żoną?! Kur..czę, nie stawiasz granic, co chcesz z tym zrobić?
Nie wiem, gdyby mi coś takiego się "przydarzyło" nie mogłabym patrzeć na tż, co najwyżej chłodno wymieniać zdania i tyle.
Przemyśl sobie co tobie zrobiła, prześpij się z tym, bo już pokazała tobie jak bardzo jej zależy na tobie i dzieciach. Przestań ja ciągle tłumaczyć, że posunęła się do romansu/seksu bo była samotna, to żałosne Piotrek. Przykro mi. Ona jest matką twoich dzieci, a tobie zrobiła ogromne świństwo i nie ma głębszych refleksji z tym związanych.

604

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Iwona40 napisał/a:
Piotr74 napisał/a:
Iwona40 napisał/a:

Skoro się zgodziłeś na nocleg żony w domu, to czym się kierowałeś?
Jakie masz wątpliwości, co ciebie teraz niepokoi?

Nie wiem w sumie dlaczego się zgodziłem. Wmawiam sobie, że dlatego aby moja mama nie musiała przyjeżdżać bo mieszka w innym mieście, ale tak naprawdę to chyba dlatego, żeby zagrać na nosie temu jej gachowi.  Skoro on jest podobno chorobliwie zazdrosny, to trochę go pewnie zaboli, że ona jest wieczorem za mną. A boję się tego, żeby mi albo jej coś nie odwaliło i żeby nie doszło do jakiejś bliższej relacji między nami. Już dzisiaj ledwo się powstrzymałem, jak ona mi opowiadała prawie płacząc, że nie wie co ma zrobić, żeby do niej nie podejść i jej nie przytulić. A dzisiaj było łatwiej, bo w dzień dzieci się kręciły, jutro wieczorem, kiedy będą spać będzie gorzej. Boję się, że moja silna wola okaże się za słaba  sad

Piotrek, twoje powody są wybacz ale "dziecinne", a twoje wątpliwości co się może wydarzyć w nocy ... yikes Myślisz o seksie i to normalne, ale z niewierną żoną?! Kur..czę, nie stawiasz granic, co chcesz z tym zrobić?
Nie wiem, gdyby mi coś takiego się "przydarzyło" nie mogłabym patrzeć na tż, co najwyżej chłodno wymieniać zdania i tyle.
Przemyśl sobie co tobie zrobiła, prześpij się z tym, bo już pokazała tobie jak bardzo jej zależy na tobie i dzieciach. Przestań ja ciągle tłumaczyć, że posunęła się do romansu/seksu bo była samotna, to żałosne Piotrek. Przykro mi. Ona jest matką twoich dzieci, a tobie zrobiła ogromne świństwo i nie ma głębszych refleksji z tym związanych.

Iwonko ja jej nie tłumaczę, tylko podałem jej tłumaczenie, dla mnie śmieszne. Co do moich obaw, właśnie dlatego, że może za mało czasu minęło, zbyt często ją widzę, to nie potrafię na nią zobojętnieć, Wiem, że to chore ale nie potrafię jej tak całkowicie odrzucić od siebie. Tak sobie teraz pomyślałem, że chyba tytuł mojego wątku powinien wyglądać inaczej, nie ratować żonę tylko ,, Jak ratować siebie z toksycznej miłości"? sad

605 Ostatnio edytowany przez Iwona40 (2015-02-28 21:46:53)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Ok.:) No, nareszcie "dojrzewasz", przeformułowujesz temat, we właściwym kierunku zmierzasz. Trzymam za ciebie kciuki.:) Mój znajomy o swojej exż zawsze żartuje "Bo to zła kobieta była". wink

606

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotrze mi to sie wydaje ze jak juz raz sprobowala zdrady i teraz drugi z tego co piszesz to juz zawsze bedzie szukac czegos nowego...bardziej zrozumiale by bylo to jak by nie wiem miala meza alkocholika czy takiego ktory jej nie szanuje albo stosuje przemoc to jeszcze by to uszlo choc tez niezbyt bo ogolnie nie jestem za tym by miec kogos na boku.wiecie tylko nie rozumiem tego dlaczego kobiety ktore maja dzieci takich mezow w porzadku(bo z tego co piszesz o sobie,jakie mieliscie stosunki i samo to jak ja traktowales ze jednym slowem byla dla ciebie najwazniejsza,nie jedna by
tak chciala miec) robia cos tak strasznego,zadaja tyle bolu drugiemu czlowiekowi..pisze to dlatego bo ja tam w jakims stopniu nie mam tak jak nie ktore panie..zycia uslanego rozami..moim zdaniem twoja zona takie miala..wraca do ciebie bo zna cie na wylot wie ze masz dobre serce i co by sie nie dzialo i tak predzej czy pozniej sie ugniesz przed nia..najgorsze jest to ze dobrzy ludzie natafiaja na takich ktorzy lubia bawic sie czyjms uczuciem..

607 Ostatnio edytowany przez Piotr74 (2015-02-28 23:29:43)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
kobietka2015 napisał/a:

Piotrze mi to sie wydaje ze jak juz raz sprobowala zdrady i teraz drugi z tego co piszesz to juz zawsze bedzie szukac czegos nowego...bardziej zrozumiale by bylo to jak by nie wiem miala meza alkocholika czy takiego ktory jej nie szanuje albo stosuje przemoc to jeszcze by to uszlo choc tez niezbyt bo ogolnie nie jestem za tym by miec kogos na boku.wiecie tylko nie rozumiem tego dlaczego kobiety ktore maja dzieci takich mezow w porzadku(bo z tego co piszesz o sobie,jakie mieliscie stosunki i samo to jak ja traktowales ze jednym slowem byla dla ciebie najwazniejsza,nie jedna by
tak chciala miec) robia cos tak strasznego,zadaja tyle bolu drugiemu czlowiekowi..pisze to dlatego bo ja tam w jakims stopniu nie mam tak jak nie ktore panie..zycia uslanego rozami..moim zdaniem twoja zona takie miala..wraca do ciebie bo zna cie na wylot wie ze masz dobre serce i co by sie nie dzialo i tak predzej czy pozniej sie ugniesz przed nia..najgorsze jest to ze dobrzy ludzie natafiaja na takich ktorzy lubia bawic sie czyjms uczuciem..

Może to jest tak, że przeciwieństwa się przyciągają? Sam nie wiem.  Jak ja poznałem i przez te wszystkie lata uwarzalem ja za dobrego, wrażliwego na krzywdę innych człowieka, miałem na to nie raz dowody, dlatego jestem tak bardzo zaszokowany jej obecnym postępowaniem. Co do prawdopodobieństwa ponownej jej zdrady gdyby wróciła to masz rację, liczę się z tym, ale na tym etapie chyba chciałbym jednak zaryzykować. Kurcze mam tak mieszane uczucia, raz nie chce jej znac, a za chwile strasznie za nia tesknie sad

608

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

/.../ Kurcze mam tak mieszane uczucia, raz nie chce jej znac, a za chwile strasznie za nia tesknie sad

No to będziesz musiał polubić jej  kochanków :-) Podobno niektórzy dają sobie z tym radę :-))

609

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
EXTRA_terrestrial napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

/.../ Kurcze mam tak mieszane uczucia, raz nie chce jej znac, a za chwile strasznie za nia tesknie sad

No to będziesz musiał polubić jej  kochanków :-) Podobno niektórzy dają sobie z tym radę :-))

a
Raczej nie sądzę aby było to możliwe wink A tak na serio, w tym momencie sam nie jestem pewny czego tak naprawdę chcę. Mówiłem jej to dzisiaj, że nawet jeśli bym jej pozwolił wrócić gdyby chciała, to ja nie wiem czy potrafiłbym jej wybaczyć, czy coś by z tego było. Możliwe, że sam bym się zmienił na niekorzyść, może naszłaby mnie jakaś ochota na zemstę, co byłoby najgorszą rzeczą jaką mógłbym zrobić. Sam nie wiem.

610

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Nie wiesz, bo nigdy nie byłeś w takiej sytuacji. Teraz jeszcze nie wróciła więc może gdzieś tam dążysz do tego, żeby jednak nie być tym odrzuconym i to dla kogoś o kim nie masz najlepszego zdania. Masz mętlik w głowie, taki dysonans, obraz jej przed i teraz, dzieci, odpowiedzialność, ból, zranienie, miłość, obrzydzenie, wstyd, sentymenty, nieznana przyszłość, naruszenie stabilizacji, etc.  Zdrada jest paskudna, bo jej konsekwencje rozkładają się na lata, bez względu na to czy się zostanie czy odejdzie. I zmienia ludzi, zarówno tego zdradzonego jak i zdradzającego. Dlatego racja w stwierdzeniu, że już nigdy nie będzie tak jak było. Jeżeli nie wiesz jeszcze czego chcesz, poczekaj. Nie podejmuj żadnych decyzji, to pozwalanie na nocowanie dość ryzykowne, a gdybyś poszedł na całość to się poranicie bardziej. Seks w takiej sytuacji nie łączy. O ile żona zdecydowałaby się wrócić, wtedy ewentualnie mógłbyś sobie poanalizować co zrobić, odpadła by kwestia jakiejś podświadomej rywalizacji z drugim samcem. Póki co, dla Ciebie na szczęście, nie deklaruje powrotu, nie walczy o dzieci. Może być tak, że już chciałaby wrócić, ale do tego potrzebuje Twojej deklaracji, że ją przyjmiesz. Ty nie musisz a nawet nie możesz na dzisiaj niczego deklarować. Do uznania, ze źle zrobiła niczyje deklaracje nie są potrzebne. O zgodę na zdradę nie pytała. Ponadto, nawet gdybyś w jednej chwili poczuł, że chcesz, to będzie chwila. Pozwolisz za szybko na powrót i doprowadzisz do autodestrukcji, bo odpowiedzialność za dzieci, może żonę będzie kazała Ci w tym trwać, a wewnątrz wszystko będzie w Tobie krzyczało - nie. Rykoszetem oberwą chłopcy. Dlatego ten czas bez deklaracji jest potrzebny. I tak zrobisz co uważasz. smile. Po tym co napisałeś o jej dzieciństwie, to  ma kobieta dużo pracy nad sobą. Wybaczać musiała własnej matce okropne rzeczy, czego ją to nauczyło? Np tego, że wszystko można wybaczyć jak się kocha (próba 3 lata temu utwierdziła ja w tym przekonaniu), że najbliżsi się ranią, że są dostarczycielami ekstremalnych przeżyć, że dzieci i ryby głosu nie mają. Skąd się uczyła co to znaczyć kochać? Z romantycznych filmów i książek, z opowiadań? Wie co to jest empatia, ktoś ją tego uczył, pochylał się nad małą dziewczynką jak cierpiała, uczył rozpoznawać uczucia własne i innych? Jaki wzorzec kobiety wyniosła z domu, czy nauczyła się, że seks nie służy do płacenia za czyjąś uwagę?  Ciebie obwiniać nie będzie, bo wie, że nawaliła, Ale Ty jej teraz nie pomożesz, nie jesteś w stanie i nie dasz rady. Jest dzisiaj dorosła i ma wybór. Nie zauważyła szansy jaką dostała w życiu.  A Ty Piotr swoją zauważysz?

611 Ostatnio edytowany przez Piotr74 (2015-03-01 03:15:51)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
złata napisał/a:

Nie wiesz, bo nigdy nie byłeś w takiej sytuacji. Teraz jeszcze nie wróciła więc może gdzieś tam dążysz do tego, żeby jednak nie być tym odrzuconym i to dla kogoś o kim nie masz najlepszego zdania. Masz mętlik w głowie, taki dysonans, obraz jej przed i teraz, dzieci, odpowiedzialność, ból, zranienie, miłość, obrzydzenie, wstyd, sentymenty, nieznana przyszłość, naruszenie stabilizacji, etc.  Zdrada jest paskudna, bo jej konsekwencje rozkładają się na lata, bez względu na to czy się zostanie czy odejdzie. I zmienia ludzi, zarówno tego zdradzonego jak i zdradzającego. Dlatego racja w stwierdzeniu, że już nigdy nie będzie tak jak było. Jeżeli nie wiesz jeszcze czego chcesz, poczekaj. Nie podejmuj żadnych decyzji, to pozwalanie na nocowanie dość ryzykowne, a gdybyś poszedł na całość to się poranicie bardziej. Seks w takiej sytuacji nie łączy. O ile żona zdecydowałaby się wrócić, wtedy ewentualnie mógłbyś sobie poanalizować co zrobić, odpadła by kwestia jakiejś podświadomej rywalizacji z drugim samcem. Póki co, dla Ciebie na szczęście, nie deklaruje powrotu, nie walczy o dzieci. Może być tak, że już chciałaby wrócić, ale do tego potrzebuje Twojej deklaracji, że ją przyjmiesz. Ty nie musisz a nawet nie możesz na dzisiaj niczego deklarować. Do uznania, ze źle zrobiła niczyje deklaracje nie są potrzebne. O zgodę na zdradę nie pytała. Ponadto, nawet gdybyś w jednej chwili poczuł, że chcesz, to będzie chwila. Pozwolisz za szybko na powrót i doprowadzisz do autodestrukcji, bo odpowiedzialność za dzieci, może żonę będzie kazała Ci w tym trwać, a wewnątrz wszystko będzie w Tobie krzyczało - nie. Rykoszetem oberwą chłopcy. Dlatego ten czas bez deklaracji jest potrzebny. I tak zrobisz co uważasz. smile. Po tym co napisałeś o jej dzieciństwie, to  ma kobieta dużo pracy nad sobą. Wybaczać musiała własnej matce okropne rzeczy, czego ją to nauczyło? Np tego, że wszystko można wybaczyć jak się kocha (próba 3 lata temu utwierdziła ja w tym przekonaniu), że najbliżsi się ranią, że są dostarczycielami ekstremalnych przeżyć, że dzieci i ryby głosu nie mają. Skąd się uczyła co to znaczyć kochać? Z romantycznych filmów i książek, z opowiadań? Wie co to jest empatia, ktoś ją tego uczył, pochylał się nad małą dziewczynką jak cierpiała, uczył rozpoznawać uczucia własne i innych? Jaki wzorzec kobiety wyniosła z domu, czy nauczyła się, że seks nie służy do płacenia za czyjąś uwagę?  Ciebie obwiniać nie będzie, bo wie, że nawaliła, Ale Ty jej teraz nie pomożesz, nie jesteś w stanie i nie dasz rady. Jest dzisiaj dorosła i ma wybór. Nie zauważyła szansy jaką dostała w życiu.  A Ty Piotr swoją zauważysz?

Ja dostrzegam ja kazdego dnia, kiedy rano wstaje i przekonuje sie, ze to nie zly sen tylko rzeczywistosc, ze jestem sam ze soba. Sa chwile kiedy mowie sobie, ze to koniec, czas pomyslec o sobie, zakonczyc te farse, skorzystac z szansy na nowe zycie i isc dalej jego sciezka ale juz bez niej. Tak bylo przez prawie caly ostatni tydzien, od ubieglej niedzieli do wczoraj. Usunalem jej numery ze swojego tel, wywalilem z fb, mam napisany pozew rozwodowy, zaniose go po niedzieli do sadu. Nie dzwonilem do niej i nie pisalem caly tydzien, nie widzialem jej od wtorku. Wmawialem sobie, ze mi przechodzi, ze w koncu jestem twardy. I co? I dupa sad Jedna jej wizyta, lepsze zachowanie, troche jej lez i ja wymieklem jak dziecko przed budka z lodami sad Mam szanse a znow nie wiem czy chce z niej skorzystac sad

612

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

A z jakim sobą czułeś się lepiej, z tym sprzed wizyty czy z tym w jej trakcie i po? Wmawiałeś sobie, czy faktycznie detox od żony dawał poczucie, że czułeś, że Ci przechodzi? A ten pozew to ma na celu rozwód, czy wylanie kubła zimnej wody na zonę? Chcesz być z tą konkretną kobietą, czy po prostu strach przed samotnym tacierzyństwem?
Były tu rozważania o wpływie przeszłości na destrukcyjne zachowania w dorosłym życiu. Jak myślisz, dlaczego jakoś wyjątkowo łagodnie, w porównaniu z innymi panami, którzy tu piszą, obchodzisz się z żoną? To działanie szoku czy jakieś przekazy rodzinne?

613

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Taki cytat z innego forum, gdzie rozwodom mówi się NIE, pisany przez Pana, który niezbyt pochlebne ma zdanie o kobietach:

W przypadku mega upartości , najlepszą metodą ratowania małżeństwa
paradoksalnie może okazać się nieratowanie .
Ale to przychodzi do głowy , już po "walce o małżeństwo" .

Niestety każdy przypadek jest inny i trudno z góry przewidzieć
skutki działania i niedziałania .


----------------------------------------------

Załóżmy taki scenariusz :
Żona oświadcza o planach , a mąż mówi .......... ok .
:roll:
Jak to , ok zdziwi się żona ?
Ma kogoś czy co ?
A może wcale nie jestem taka cenna ?
A jak kochanek dojdzie do tego samego ?
A w końcu mąż nieźle zarabia , szkoda "oddawać" jakiejś obcej babie .
No i dzieci mamy .
Trzeba się chyba zastanowić .


A jak mąż walczy ,
to jakby się z kochankiem nie udało
......... to zawsze mogę wrócić , będzie czekał .
Jak nie spróbuję , to się nie przekonam .
Powiedziałam A , to trzeba ciągnąć do końca .

614

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Refleksyjnie:
Szymborska Wisława

"Nic dwa razy"

Nic dwa razy sie nie zdarza
I nie zdarzy. Z tej przyczyny
Zrodziliśmy sie bez wprawy
I pomrzemy bez rutyny.

Choćbyśmy uczniami byli
Najtępszymi w szkole świata,
Nie będziemy repetować
Żadnej zimy ani lata.

Żaden dzień sie nie powtórzy,
Nie ma dwóch podobnych nocy,
Dwóch tych samych pocałunków,
Dwóch jednakich spojrzeń w oczy.

Wczoraj, kiedy twoje imię
Ktoś wymówił przy mnie głośno,
Tak mi było, jakby róża
Przez otwarte wpadła okno.

Dziś, kiedy jesteśmy razem,
Odwróciłam twarz ku ścianie.
Róża? Jak wygląda róża?
Czy to kwiat? A może kamień?

Czemu ty sie, zła godzino,
Z niepotrzebnym mieszasz lękiem?
Jesteś- a więc musisz minąć.
Miniesz- a więc to jest piękne.

Uśmiechnięci, wpółobjęci,
Spróbujemy szukać zgody,
Choć różnimy sie od siebie,
Jak dwie krople czystej wody.

615

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
złata napisał/a:

A z jakim sobą czułeś się lepiej, z tym sprzed wizyty czy z tym w jej trakcie i po? Wmawiałeś sobie, czy faktycznie detox od żony dawał poczucie, że czułeś, że Ci przechodzi? A ten pozew to ma na celu rozwód, czy wylanie kubła zimnej wody na zonę? Chcesz być z tą konkretną kobietą, czy po prostu strach przed samotnym tacierzyństwem?
Były tu rozważania o wpływie przeszłości na destrukcyjne zachowania w dorosłym życiu. Jak myślisz, dlaczego jakoś wyjątkowo łagodnie, w porównaniu z innymi panami, którzy tu piszą, obchodzisz się z żoną? To działanie szoku czy jakieś przekazy rodzinne?

Nie wiem kiedy czulem sie lepiej, chyba jednak na detoxie od niej, z dnia na dzien bylem spkojniejszy. Zaczynalem dostrzegac plusy mojej obecnej sytuacji, mnogosc mozliwych do realizacji scenariuszy lacznie z perspektywa moznosci ulozenia sobie zycia z dawna ex. Ale dzis gdy ona przyjechala i pomimo mojej obojetnosci zaczela zabiegac o zmiane mojego nastawienia w stosunku do niej, ten moj pozorny spokoj wyparowal. Poczulem to fajne uczucie bycia znow kims waznym, ale kiedy wychodzila z domu jadac do niego, wracala zlosc na nia i na siebie, ze dalem sie zmanipulowac.Pozew jak najbardziej ma byc dla niej kublem zimnej wody, ostateczna bronia w walce o nasze malzenstwo. Ma mi dac zarazem poczucie kontrolowania mojego zycia, a ja tej kontroli pozbawic. Nie naleze do ludzi strachliwych i wizja samotnego tatusiowania nie przeraza mnie specjalnie, A czy chce z nia byc? Nie wiem, chyba chcialbym sprobowac, ale juz we mnie nie ma tej pewnosci, ze bym potrafil. Nie potrafie jakos racjonalnie wytlumaczyc mojego lagodnego traktowania zony w sytuacji w jakiej sie teraz znajduje. Nie wiem, moze to wynika z tego, ze ja ja ciagle jednak kocham, ze zalezy mi na niej. Na pewno nie wynikaja z czerpania z wzorcow zaobserwowanych w dziecinstwie. Ja jestem zupelna odwrotnoscia mojego ojca. Nawet moja mama powiedziala zonie, ze gdyby to moj ojciec byl jej mezem to nie skonczyloby sie to dla niej tak lagodnie, on byl dosc wybuchowym czlowiekiem w odroznieniu odemnie. A moze wplyw na moje zachowanie ma to, ze jestem jedynakiem i nie wyrobilem w sobie jakichs mechanizmow pozwalajacych na poprawne relacje z bliska osoba w domu. Dobre pytanie zadalas, bo takim moim zachowaniem nawet znajomi i rodzina sa zaskoczeni, a ja sam nie potrafie tego logicznie wyjasnic sad

616

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
dziewan napisał/a:

A moze najlepiej wychodowac sobie zone juz w probowce z okreslonym zestawem cech i przymiotow?
No litosci kazdy czlowiek jak dorasta sam musi zdecydowac jaki chce byc
inaczej to oznacza ze nie dorosl.
Widzi rodzicow i wyciaga wnioski ze taki byc nie chce i postepujei poprostu wlasciwie.
Nawet srednio rozgarniety szympans uczy sie na bledach poprzednikow.

Niestety w tym przypadku to nie jest takie proste, zdecydować jakim się chce być, bo częśc własnych potrzeb emocjonalnych jest nieuświadomiona - dlaczego np. sporą część takich osób (wychowywanych w toksycznych domach) pociągają osoby z problemami, które trzeba "uratowac", którym trzeba pomóc, (a one powinny z wdzięczności zakochać się w ratującym, taki scenariusz jest w głowie ratującego). Osoby bez problemów, które są gotowe kogoś pokochać ot, za to że jest, są odrzucane na starcie. I weź się teraz, w ramach "decydowania kim chcę być" zakochaj w kimś, kto cię nie pociąga, bo pociągają cię same świry. Umiesz?

617 Ostatnio edytowany przez Przyszłość (2015-03-01 12:08:50)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

...
A czy chce z nia byc? Nie wiem, chyba chcialbym sprobowac, ale juz we mnie nie ma tej pewnosci, ze bym potrafil. Nie potrafie jakos racjonalnie wytlumaczyc mojego lagodnego traktowania zony w sytuacji w jakiej sie teraz znajduje. Nie wiem, moze to wynika z tego, ze ja ja ciagle jednak kocham, ze zalezy mi na niej. Na pewno nie wynikaja z czerpania z wzorcow zaobserwowanych w dziecinstwie. Ja jestem zupelna odwrotnoscia mojego ojca. Nawet moja mama powiedziala zonie, ze gdyby to moj ojciec byl jej mezem to nie skonczyloby sie to dla niej tak lagodnie, on byl dosc wybuchowym czlowiekiem w odroznieniu odemnie. A moze wplyw na moje zachowanie ma to, ze jestem jedynakiem i nie wyrobilem w sobie jakichs mechanizmow pozwalajacych na poprawne relacje z bliska osoba w domu. Dobre pytanie zadalas, bo takim moim zachowaniem nawet znajomi i rodzina sa zaskoczeni, a ja sam nie potrafie tego logicznie wyjasnic sad

Piotr
Dwie kwestie:
1. Do Ciebie jeszcze nie dociera ogrom krzywdy i destrukcji, który swoim postępowaniem uczyniła Twoja żona Tobie i Waszej rodzinie. Na razie jeszcze walczysz o rodzinę, o jej spójność i dlatego jest w Tobie tak dużo wiary i siły w ewentualną odbudowę związku. Jednak zapewniam Cię, że gdy opadnie pył bitewny i zobaczysz w pełni krajobraz po bitwie: wszystkie zniszczenia oraz własne rany; gdy zrozumiesz, że to, co było zostało zmienione w stertę gruzu a sam wymagasz długotrwałej rekonwalescencji, wtedy Twoja percepcją zmieni się zasadniczo. Zrozumiesz, że przeszłość nie wróci i zaczynasz od początku, z tą różnicą, że ciągniesz za sobą bolesny balast, z którym musisz się uporać.
2. Założyłeś, że Twoim wzorcem rodzica musiał być Twój ojciec. Otóż niekoniecznie. Spójrz na swoją mamę, jak ona reaguje w sytuacjach kryzysowych, jakie wartości Tobie przekazała. Ja też mam dwóch synów i ostatnio  wyraźnie zauważyłam, że starszy powiela moją postawę, zachowania i osobowościowo jesteśmy bardzo podobni, z tym, że ja jego obecny poziom uzyskałam dopiero gdy byłam dwa razy starsza niż on jest teraz.

złata
Bardzo fajnie czyta się Twoje posty smile Dobrze, że tu jesteś.

618

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotrze ze strony Twojej żony, z tego co napisałeś, nie zauważyłem jakiegokolwiek żalu za już drugą zdradę. Bardziej to przypomina klasyk, chęci powrotu do wygodnego domu. Czy nie uważasz, że skoro by chciała wrócić, to nie powinna najpierw dać kopa w doopę kochasiowi? Najpierw powinny być czyny z jej strony, a ja z Twojego opisu ich zwyczajnie nie widzę, tylko emocjonalne reakcje. No i kolejny brak SAMODZIELNOŚCI, ona czeka, że ją znowu ktoś poprowadzi za rączkę i za nią podejmie decyzję. Ona powinna wiedzieć sama czego chce i umieć o tym mówić - zresztą to było problemem w Twoim małżeństwie, że nie umiała wyrażać swoich opinii, i nauczyć się działać samodzielnie. To też w Twojej sytuacji przypomina, że nie puści jednej gałęzi, dopóki nie złapie się drugiej.

I dołączę do opinii innych osób, że by mnie tak samo na wymioty wzięło, że ją jeszcze tej nocy po****wał jakiś gach, który nie wiadomo jakie choróbska może nosić w sobie. Jeżeli już zdecydujesz się z nią na bliskość, to nie sądzisz, że najpierw powinna Ci pokazać badania lekarskie, że jest czysta?

Nie sądzisz, że byłoby najlepiej tak jak sam pisałeś (w innym wątku podobna rada też wystąpiła), że najpierw rozwód z orzekaniem o jej winie (jak będzie żałować to weźmie to na klatę), a później przyglądanie się jej czynom i chęciom, a później decyzja o ewentualnym budowaniu od nowa? Będziesz miał wtedy okazję bardziej obiektywnie ją ocenić, czy ona nie ulega swojemu nałogowi.

619

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotr twoje odczucia i zachowanie w stosunku do jż są normalne odczuwasz raz miłość, raz złość i nienawiść. I tak to będzie jeszcze przez jakiś czas wyglądało. Amplituda tych odczuć będzie jednak coraz mniejsza, aż przejdzie w obojętność. To jednak trochę potrwa. Nie można odkochać się na zawołanie. Ile to potrwa nie wiadomo. Z tego co piszesz jesteś na dobrej drodze.

A teraz zła wiadomość. Nawet jak twoja jż stanie Ci się obojętna to i tak jesteście na siebie skazani do końca życia ze względu na dzieci. W przyszłości wskazane jest abyś pomógł jż nie stoczyć się. Zrobisz to nie dla niej ale dla dzieci, aby miały właściwe wzorce w dorosłym życiu.

Ja na twoim miejscu nie obawiałbym się sexu z żoną o ile nie rozbudzi to twoich nadziei na jej powrót. Potraktuj to jako chwilę przyjemności takie odstresowanie. I humor powinno Ci poprawić, że teraz to ona zdradza kochanka.

620

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Przyszłość napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

...
A czy chce z nia byc? Nie wiem, chyba chcialbym sprobowac, ale juz we mnie nie ma tej pewnosci, ze bym potrafil. Nie potrafie jakos racjonalnie wytlumaczyc mojego lagodnego traktowania zony w sytuacji w jakiej sie teraz znajduje. Nie wiem, moze to wynika z tego, ze ja ja ciagle jednak kocham, ze zalezy mi na niej. Na pewno nie wynikaja z czerpania z wzorcow zaobserwowanych w dziecinstwie. Ja jestem zupelna odwrotnoscia mojego ojca. Nawet moja mama powiedziala zonie, ze gdyby to moj ojciec byl jej mezem to nie skonczyloby sie to dla niej tak lagodnie, on byl dosc wybuchowym czlowiekiem w odroznieniu odemnie. A moze wplyw na moje zachowanie ma to, ze jestem jedynakiem i nie wyrobilem w sobie jakichs mechanizmow pozwalajacych na poprawne relacje z bliska osoba w domu. Dobre pytanie zadalas, bo takim moim zachowaniem nawet znajomi i rodzina sa zaskoczeni, a ja sam nie potrafie tego logicznie wyjasnic sad

Piotr
Dwie kwestie:
1. Do Ciebie jeszcze nie dociera ogrom krzywdy i destrukcji, który swoim postępowaniem uczyniła Twoja żona Tobie i Waszej rodzinie. Na razie jeszcze walczysz o rodzinę, o jej spójność i dlatego jest w Tobie tak dużo wiary i siły w ewentualną odbudowę związku. Jednak zapewniam Cię, że gdy opadnie pył bitewny i zobaczysz w pełni krajobraz po bitwie: wszystkie zniszczenia oraz własne rany; gdy zrozumiesz, że to, co było zostało zmienione w stertę gruzu a sam wymagasz długotrwałej rekonwalescencji, wtedy Twoja percepcją zmieni się zasadniczo. Zrozumiesz, że przeszłość nie wróci i zaczynasz od początku, z tą różnicą, że ciągniesz za sobą bolesny balast, z którym musisz się uporać.
2. Założyłeś, że Twoim wzorcem rodzica musiał być Twój ojciec. Otóż niekoniecznie. Spójrz na swoją mamę, jak ona reaguje w sytuacjach kryzysowych, jakie wartości Tobie przekazała. Ja też mam dwóch synów i ostatnio  wyraźnie zauważyłam, że starszy powiela moją postawę, zachowania i osobowościowo jesteśmy bardzo podobni, z tym, że ja jego obecny poziom uzyskałam dopiero gdy byłam dwa razy starsza niż on jest teraz.

[b]złata[/
b]
Bardzo fajnie czyta się Twoje posty smile Dobrze, że tu jesteś.

Wiesz chyba masz rację, że ja raczej przejąłem wzorce zachowań od mojej mamy. Zawsze z nią byłem bardziej zrzyty, gdy mialem jakis problem to z nia rozmawialem, a ona zawsze dazyla do kompromisow, uczyla mnie szacunku do wartosci jaka jest rodzina tego, ze czasem trzeba sie dla niej poswiecic, moze to jest wlasnie przyczyna mojej lagodnej postawy wzgledem jż.

621

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

Wiesz chyba masz rację, że ja raczej przejąłem wzorce zachowań od mojej mamy. Zawsze z nią byłem bardziej zrzyty, gdy mialem jakis problem to z nia rozmawialem, a ona zawsze dazyla do kompromisow, uczyla mnie szacunku do wartosci jaka jest rodzina tego, ze czasem trzeba sie dla niej poswiecic, moze to jest wlasnie przyczyna mojej lagodnej postawy wzgledem jż.

Myślę, ze gdybyś mocniej pogrzebał w swojej pamięci albo szczerze porozmawiał z własną mamą nt. granic poświęcenia, to sam będziesz mógł sobie odpowiedzieć na pytanie jak ratować siebie z toksycznej miłości.

622

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Przyszłość napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

Wiesz chyba masz rację, że ja raczej przejąłem wzorce zachowań od mojej mamy. Zawsze z nią byłem bardziej zrzyty, gdy mialem jakis problem to z nia rozmawialem, a ona zawsze dazyla do kompromisow, uczyla mnie szacunku do wartosci jaka jest rodzina tego, ze czasem trzeba sie dla niej poswiecic, moze to jest wlasnie przyczyna mojej lagodnej postawy wzgledem jż.

Myślę, ze gdybyś mocniej pogrzebał w swojej pamięci albo szczerze porozmawiał z własną mamą nt. granic poświęcenia, to sam będziesz mógł sobie odpowiedzieć na pytanie jak ratować siebie z toksycznej miłości.

Myślę, że to jest bardzo dobra rada smile Szczególnie, mając tak mądrego rodzica smile

623

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Czytam Twój wątek i dodam od siebie co nieco.
Po pierwsze żona zachowała się okropnie, niedojrzale, jakiś amok totalny.
Po drugie chyba jako jedna z niewielu zgodzę się w małym stopniu z mankiem.
Ta eks, o którą żona była tak zazdrosna nie powinna dla Ciebie istnieć.
Jeśli współmałżonek jest o coś bardzo zazdrosny, rani go to, to niestety dla partnera
zrywa się taką znajomość lub możliwie ogranicza do zwyczajowych życzeń, o których
nawet się nie wspomina.
Oczywiście obecność eks nie rozgrzesza żony.

624

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Przyszłość napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

Wiesz chyba masz rację, że ja raczej przejąłem wzorce zachowań od mojej mamy. Zawsze z nią byłem bardziej zrzyty, gdy mialem jakis problem to z nia rozmawialem, a ona zawsze dazyla do kompromisow, uczyla mnie szacunku do wartosci jaka jest rodzina tego, ze czasem trzeba sie dla niej poswiecic, moze to jest wlasnie przyczyna mojej lagodnej postawy wzgledem jż.

Myślę, ze gdybyś mocniej pogrzebał w swojej pamięci albo szczerze porozmawiał z własną mamą nt. granic poświęcenia, to sam będziesz mógł sobie odpowiedzieć na pytanie jak ratować siebie z toksycznej miłości.

Rozmawiałem z mamą nie raz, pamięć też na szczęście mam dobrą i doskonale pamiętam jak się poświęcała dla zachowania rodziny w całości. Sam będąc już nastolatkiem namawiałem ją do tego aby odeszła od ojca, ale ona to stara szkoła wychowania, rodzina ponad wszystko. A tak naprawdę wiem, że bardzo kochała ojca, widziałem jej rozpacz kiedy zmarł niespodziewanie po zaledwie 3 dniach pobytu w szpitalu. W sumie to przez jej namowy chłopcy mieli jeszcze w miarę normalne ostatnie święta Bożego Narodzenia. Bo ja dowiedziawszy się o wszystkim w pierwszym gniewie sam wyprowadziłem się z domu. Wróciłem po dwóch dniach, bo znajomi mi otworzyli oczy, że jestem głupi opuszczając dom i dzieci, bo to nie ja w końcu zdradziłem. Mama mnie namawiała do ratowania małżeństwa, sama rozmawiała z moją żoną, nie odtrąciła jej od siebie. Nic to niestety nie dało a tylko odwlekło w czasie to co dzieje się teraz.

625

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
horses napisał/a:

Czytam Twój wątek i dodam od siebie co nieco.
Po pierwsze żona zachowała się okropnie, niedojrzale, jakiś amok totalny.
Po drugie chyba jako jedna z niewielu zgodzę się w małym stopniu z mankiem.
Ta eks, o którą żona była tak zazdrosna nie powinna dla Ciebie istnieć.
Jeśli współmałżonek jest o coś bardzo zazdrosny, rani go to, to niestety dla partnera
zrywa się taką znajomość lub możliwie ogranicza do zwyczajowych życzeń, o których
nawet się nie wspomina.
Oczywiście obecność eks nie rozgrzesza żony.

Oczywiście tak jak Ty masz prawo się z Mańkiem zgadzać, tak ja mam prawo do odmiennego zdania. Tak jak pisał w jednym z postów After, związek to nie więzienie. EX była, jest i będzie w moim życiu zawsze ważną osobą, ona zresztą o tym wie, nie zmienia to faktu, że to ją zostawiłem dla mojej żony i to żona była do tej pory najważniejszą kobietą w moim życiu. Z ex miałem czysto koleżeński kontakt, tak jak moja żona miała taki kontakt ze swoim byłym. Jeśli dwoje ludzi ma do siebie zaufanie to takie kontakty nie powinny sprawiać problemów, a ja mojej jż, nigdy nie dałem podstaw aby takiego zaufania do mnie nie miała. Więc drażniła mnie ta jej bezpodstawna zazdrość i zawiść w stosunku do tamtej kobiety. Tym bardziej, że ona naprawdę nie należy do osób, które wchodzą z butami w cudze życie. Zresztą kiedy moja żona jak to ktoś kiedyś napisał, trzy lata temu sondowała grunt, to ja z ex kontaktu nie miałem, więc stawianie tego kontaktu przez Mańka jako głównej przyczyny rozpadu mojego małżeństwa jest nie trafionym argumentem.

626

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

Rozmawiałem z mamą nie raz, pamięć też na szczęście mam dobrą i doskonale pamiętam jak się poświęcała dla zachowania rodziny w całości. Sam będąc już nastolatkiem namawiałem ją do tego aby odeszła od ojca, ale ona to stara szkoła wychowania, rodzina ponad wszystko. A tak naprawdę wiem, że bardzo kochała ojca, widziałem jej rozpacz kiedy zmarł niespodziewanie po zaledwie 3 dniach pobytu w szpitalu. W sumie to przez jej namowy chłopcy mieli jeszcze w miarę normalne ostatnie święta Bożego Narodzenia. Bo ja dowiedziawszy się o wszystkim w pierwszym gniewie sam wyprowadziłem się z domu. Wróciłem po dwóch dniach, bo znajomi mi otworzyli oczy, że jestem głupi opuszczając dom i dzieci, bo to nie ja w końcu zdradziłem. Mama mnie namawiała do ratowania małżeństwa, sama rozmawiała z moją żoną, nie odtrąciła jej od siebie. Nic to niestety nie dało a tylko odwlekło w czasie to co dzieje się teraz.

A czy teraz Twoja mama nadal zachęca Ciebie do ratowania małżeństwa?

Piotr, sam jesteś rodzicem to zastanów się, czy chciałbyś aby którykolwiek z Twoich synów ratował - kosztem swojej własnej godności - związek z kobietą, która już kilkukrotnie go odrzuciła, która najprawdopodobniej nigdy go nie kochała i nie pokocha, bo nie wie, czym jest prawdziwa miłość? Czy życzyłbyś mu takiej kobiety, takiej miłości, takiego związku?

627

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
horses napisał/a:

Czytam Twój wątek i dodam od siebie co nieco.
Po pierwsze żona zachowała się okropnie, niedojrzale, jakiś amok totalny.
Po drugie chyba jako jedna z niewielu zgodzę się w małym stopniu z mankiem.
Ta eks, o którą żona była tak zazdrosna nie powinna dla Ciebie istnieć.
Jeśli współmałżonek jest o coś bardzo zazdrosny, rani go to, to niestety dla partnera
zrywa się taką znajomość lub możliwie ogranicza do zwyczajowych życzeń, o których
nawet się nie wspomina.
Oczywiście obecność eks nie rozgrzesza żony.

Oczywiście tak jak Ty masz prawo się z Mańkiem zgadzać, tak ja mam prawo do odmiennego zdania. Tak jak pisał w jednym z postów After, związek to nie więzienie. EX była, jest i będzie w moim życiu zawsze ważną osobą, ona zresztą o tym wie, nie zmienia to faktu, że to ją zostawiłem dla mojej żony i to żona była do tej pory najważniejszą kobietą w moim życiu. Z ex miałem czysto koleżeński kontakt, tak jak moja żona miała taki kontakt ze swoim byłym. Jeśli dwoje ludzi ma do siebie zaufanie to takie kontakty nie powinny sprawiać problemów, a ja mojej jż, nigdy nie dałem podstaw aby takiego zaufania do mnie nie miała. Więc drażniła mnie ta jej bezpodstawna zazdrość i zawiść w stosunku do tamtej kobiety. Tym bardziej, że ona naprawdę nie należy do osób, które wchodzą z butami w cudze życie. Zresztą kiedy moja żona jak to ktoś kiedyś napisał, trzy lata temu sondowała grunt, to ja z ex kontaktu nie miałem, więc stawianie tego kontaktu przez Mańka jako głównej przyczyny rozpadu mojego małżeństwa jest nie trafionym argumentem.

Każdy jest inny. Ja ograniczyłam kontakty z eks aby nie ranić męża. On jest ważniejszy po prostu .
Oczywiście ten kontakt to żaden powód do zdrady przez żonę. Twoja żona zachowuje się koszmarnie i bezdusznie.

628

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Przyszłość napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

Rozmawiałem z mamą nie raz, pamięć też na szczęście mam dobrą i doskonale pamiętam jak się poświęcała dla zachowania rodziny w całości. Sam będąc już nastolatkiem namawiałem ją do tego aby odeszła od ojca, ale ona to stara szkoła wychowania, rodzina ponad wszystko. A tak naprawdę wiem, że bardzo kochała ojca, widziałem jej rozpacz kiedy zmarł niespodziewanie po zaledwie 3 dniach pobytu w szpitalu. W sumie to przez jej namowy chłopcy mieli jeszcze w miarę normalne ostatnie święta Bożego Narodzenia. Bo ja dowiedziawszy się o wszystkim w pierwszym gniewie sam wyprowadziłem się z domu. Wróciłem po dwóch dniach, bo znajomi mi otworzyli oczy, że jestem głupi opuszczając dom i dzieci, bo to nie ja w końcu zdradziłem. Mama mnie namawiała do ratowania małżeństwa, sama rozmawiała z moją żoną, nie odtrąciła jej od siebie. Nic to niestety nie dało a tylko odwlekło w czasie to co dzieje się teraz.

A czy teraz Twoja mama nadal zachęca Ciebie do ratowania małżeństwa?

Piotr, sam jesteś rodzicem to zastanów się, czy chciałbyś aby którykolwiek z Twoich synów ratował - kosztem swojej własnej godności - związek z kobietą, która już kilkukrotnie go odrzuciła, która najprawdopodobniej nigdy go nie kochała i nie pokocha, bo nie wie, czym jest prawdziwa miłość? Czy życzyłbyś mu takiej kobiety, takiej miłości, takiego związku?

Nie nie namawia mnie już do tego. I całe szczęście. Zresztą ona już raz się wtrąciła w moje życie i wtedy chyba podświadomie jej posłuchałem, rozstając się z ex dla mojej żony. Tak jak pisałem to stara szkoła wychowania i w jej głowie nie mieściło się, że jej jedyny syn może związać się z panną z dzieckiem. Teraz mam do niej o to straszny żal, mówiłem jej, że nie potrzebnie mnie wtedy zniechęcała i była wrogo nastawiona do ex, bo być może właśnie z nią ułożyłbym sobie szczęśliwsze życie. Teraz wiem jedno, że obojętnie co i kto by mi nie mówił, to ja muszę kierować się tym co czuję i co jest dla mnie najważniejsze. Nie mogę popełnić znów tych samych błędów, które do tej pory popełniałem.

629 Ostatnio edytowany przez Przyszłość (2015-03-01 20:49:33)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

Nie nie namawia mnie już do tego. I całe szczęście. Zresztą ona już raz się wtrąciła w moje życie i wtedy chyba podświadomie jej posłuchałem, rozstając się z ex dla mojej żony. Tak jak pisałem to stara szkoła wychowania i w jej głowie nie mieściło się, że jej jedyny syn może związać się z panną z dzieckiem. Teraz mam do niej o to straszny żal, mówiłem jej, że nie potrzebnie mnie wtedy zniechęcała i była wrogo nastawiona do ex, bo być może właśnie z nią ułożyłbym sobie szczęśliwsze życie. Teraz wiem jedno, że obojętnie co i kto by mi nie mówił, to ja muszę kierować się tym co czuję i co jest dla mnie najważniejsze. Nie mogę popełnić znów tych samych błędów, które do tej pory popełniałem.

Nigdy nie wiadomo jakby było smile
Najważniejsze, że teraz już wiesz, jakich błędów unikać.
Skup się na tym, co jest teraz i dbaj o siebie.

EDIT: a w chwili słabości "włącz" sobie wizualizacje, które Tobie tutaj zafundował ET

630

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Przyszłość napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

Nie nie namawia mnie już do tego. I całe szczęście. Zresztą ona już raz się wtrąciła w moje życie i wtedy chyba podświadomie jej posłuchałem, rozstając się z ex dla mojej żony. Tak jak pisałem to stara szkoła wychowania i w jej głowie nie mieściło się, że jej jedyny syn może związać się z panną z dzieckiem. Teraz mam do niej o to straszny żal, mówiłem jej, że nie potrzebnie mnie wtedy zniechęcała i była wrogo nastawiona do ex, bo być może właśnie z nią ułożyłbym sobie szczęśliwsze życie. Teraz wiem jedno, że obojętnie co i kto by mi nie mówił, to ja muszę kierować się tym co czuję i co jest dla mnie najważniejsze. Nie mogę popełnić znów tych samych błędów, które do tej pory popełniałem.

Nigdy nie wiadomo jakby było smile
Najważniejsze, że teraz już wiesz, jakich błędów unikać.
Skup się na tym, co jest teraz i dbaj o siebie.

No właśnie w tym sęk, że nigdy nie jest wiadome jak się nasze życie potoczy, dlatego teraz nie skreśliłem do końca mojej żony. Chcę dać jej jeszcze jedną szansę, tym razem już ostatnią i tak naprawdę to piłeczka jest po jej stronie. Nie wiem czy coś z tego wyjdzie, ale jeśli nie spróbuję to się nie dowiem. Różnie to się może skończyć. Może będzie ok, może ona nie zmądrzeje, a może ja pójdę po rozum do głowy i od niej odejdę, kto wie jak się ta bajka zakończy.

631

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

No właśnie w tym sęk, że nigdy nie jest wiadome jak się nasze życie potoczy, dlatego teraz nie skreśliłem do końca mojej żony. Chcę dać jej jeszcze jedną szansę, tym razem już ostatnią i tak naprawdę to piłeczka jest po jej stronie. Nie wiem czy coś z tego wyjdzie, ale jeśli nie spróbuję to się nie dowiem. Różnie to się może skończyć. Może będzie ok, może ona nie zmądrzeje, a może ja pójdę po rozum do głowy i od niej odejdę, kto wie jak się ta bajka zakończy.

Piotr,
Czytałeś wątki innych zdradzonych osób, które próbują odbudować związek po zdradzie?
Sęk w tym, że nie czujesz jeszcze, jak trudno jest zbudować od nowa związek z kimś, kto Ciebie tak totalnie rozczarował na całej linii. Jeszcze jesteś w ferworze walki sad
Ja mimo tego, że mój mąż zdradzacz nawet nie miał wątpliwości, że chce o mnie walczyć, mimo tego, że on teraz jest niemal ideałem, nadal nie wiem jak się skończy nasza wspólna historia.

632

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Przyszłość napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

No właśnie w tym sęk, że nigdy nie jest wiadome jak się nasze życie potoczy, dlatego teraz nie skreśliłem do końca mojej żony. Chcę dać jej jeszcze jedną szansę, tym razem już ostatnią i tak naprawdę to piłeczka jest po jej stronie. Nie wiem czy coś z tego wyjdzie, ale jeśli nie spróbuję to się nie dowiem. Różnie to się może skończyć. Może będzie ok, może ona nie zmądrzeje, a może ja pójdę po rozum do głowy i od niej odejdę, kto wie jak się ta bajka zakończy.

Piotr,
Czytałeś wątki innych zdradzonych osób, które próbują odbudować związek po zdradzie?
Sęk w tym, że nie czujesz jeszcze, jak trudno jest zbudować od nowa związek z kimś, kto Ciebie tak totalnie rozczarował na całej linii. Jeszcze jesteś w ferworze walki sad
Ja mimo tego, że mój mąż zdradzacz nawet nie miał wątpliwości, że chce o mnie walczyć, mimo tego, że on teraz jest niemal ideałem, nadal nie wiem jak się skończy nasza wspólna historia.

I w tym sęk, że nikt nie napisał nam instrukcji obsługi naszego życia smile

633

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
Przyszłość napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

No właśnie w tym sęk, że nigdy nie jest wiadome jak się nasze życie potoczy, dlatego teraz nie skreśliłem do końca mojej żony. Chcę dać jej jeszcze jedną szansę, tym razem już ostatnią i tak naprawdę to piłeczka jest po jej stronie. Nie wiem czy coś z tego wyjdzie, ale jeśli nie spróbuję to się nie dowiem. Różnie to się może skończyć. Może będzie ok, może ona nie zmądrzeje, a może ja pójdę po rozum do głowy i od niej odejdę, kto wie jak się ta bajka zakończy.

Piotr,
Czytałeś wątki innych zdradzonych osób, które próbują odbudować związek po zdradzie?
Sęk w tym, że nie czujesz jeszcze, jak trudno jest zbudować od nowa związek z kimś, kto Ciebie tak totalnie rozczarował na całej linii. Jeszcze jesteś w ferworze walki sad
Ja mimo tego, że mój mąż zdradzacz nawet nie miał wątpliwości, że chce o mnie walczyć, mimo tego, że on teraz jest niemal ideałem, nadal nie wiem jak się skończy nasza wspólna historia.

I w tym sęk, że nikt nie napisał nam instrukcji obsługi naszego życia smile

No i reklamacji też nikt nie przyjmie jak coś popsujemy sad

634

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Przyszłość napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

No właśnie w tym sęk, że nigdy nie jest wiadome jak się nasze życie potoczy, dlatego teraz nie skreśliłem do końca mojej żony. Chcę dać jej jeszcze jedną szansę, tym razem już ostatnią i tak naprawdę to piłeczka jest po jej stronie. Nie wiem czy coś z tego wyjdzie, ale jeśli nie spróbuję to się nie dowiem. Różnie to się może skończyć. Może będzie ok, może ona nie zmądrzeje, a może ja pójdę po rozum do głowy i od niej odejdę, kto wie jak się ta bajka zakończy.

Piotr,
Czytałeś wątki innych zdradzonych osób, które próbują odbudować związek po zdradzie?
Sęk w tym, że nie czujesz jeszcze, jak trudno jest zbudować od nowa związek z kimś, kto Ciebie tak totalnie rozczarował na całej linii. Jeszcze jesteś w ferworze walki sad
Ja mimo tego, że mój mąż zdradzacz nawet nie miał wątpliwości, że chce o mnie walczyć, mimo tego, że on teraz jest niemal ideałem, nadal nie wiem jak się skończy nasza wspólna historia.

Dokładnie tak może wyglądać i stąd propozycja dystansu, starania się ocenienia sytuacji chociaż trochę obiektywnie. Ty chyba do końca sam nie rozumiesz co się dzieje? Kurcze normalna kobieta u Twojego boku, tu by do końca życia dziękowała Bogu ...  Eh..

Poczytaj wątek Mruffki jaka to jest walka po zdradzie i już po jakimś czasie. Pytanie czy jesteś gotów, ale jak wspominałem do tego trzeba dwojga - czynów jeszcze Twoje Żony.

http://www.netkobiety.pl/t74946.html

635

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Rockfor napisał/a:
Przyszłość napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

No właśnie w tym sęk, że nigdy nie jest wiadome jak się nasze życie potoczy, dlatego teraz nie skreśliłem do końca mojej żony. Chcę dać jej jeszcze jedną szansę, tym razem już ostatnią i tak naprawdę to piłeczka jest po jej stronie. Nie wiem czy coś z tego wyjdzie, ale jeśli nie spróbuję to się nie dowiem. Różnie to się może skończyć. Może będzie ok, może ona nie zmądrzeje, a może ja pójdę po rozum do głowy i od niej odejdę, kto wie jak się ta bajka zakończy.

Piotr,
Czytałeś wątki innych zdradzonych osób, które próbują odbudować związek po zdradzie?
Sęk w tym, że nie czujesz jeszcze, jak trudno jest zbudować od nowa związek z kimś, kto Ciebie tak totalnie rozczarował na całej linii. Jeszcze jesteś w ferworze walki sad
Ja mimo tego, że mój mąż zdradzacz nawet nie miał wątpliwości, że chce o mnie walczyć, mimo tego, że on teraz jest niemal ideałem, nadal nie wiem jak się skończy nasza wspólna historia.

Dokładnie tak może wyglądać i stąd propozycja dystansu, starania się ocenienia sytuacji chociaż trochę obiektywnie. Ty chyba do końca sam nie rozumiesz co się dzieje? Kurcze normalna kobieta u Twojego boku, tu by do końca życia dziękowała Bogu ...  Eh..

Poczytaj wątek Mruffki jaka to jest walka po zdradzie i już po jakimś czasie. Pytanie czy jesteś gotów, ale jak wspominałem do tego trzeba dwojga - czynów jeszcze Twoje Żony.

http://www.netkobiety.pl/t74946.html

Ja wiem, żę nic sam nie wskóram, to ona musi zrozumieć co zrobiła i co traci. Ja już na to nie mam żadnego wpływu. Pozew rozwodowy jest gotowy do złożenia, to podstawa, jak go zaniosę do sądu to pewnie przekroczę pewną granicę, nie wiem co wtedy będzie. Wiem jedno, że nic nie wiem sad

636 Ostatnio edytowany przez Przyszłość (2015-03-01 23:12:48)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

Ja wiem, żę nic sam nie wskóram, to ona musi zrozumieć co zrobiła i co traci. Ja już na to nie mam żadnego wpływu. Pozew rozwodowy jest gotowy do złożenia, to podstawa, jak go zaniosę do sądu to pewnie przekroczę pewną granicę, nie wiem co wtedy będzie. Wiem jedno, że nic nie wiem sad

Piotr,
To nie Ty przekroczysz pewną granicę. To Twoja jż ją przekroczyła, zresztą kilkukrotnie, bo systematycznie przesuwałeś granicę sad
Kroki, które podejmujesz to następstwa jej wcześniejszych "dokonań"
Trzymaj się.

637

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Po zdradzie traci się m.in. to poczucie dożywotności związku, bezpieczeństwo. Może i dobrze, bo to dojrzałość chyba, może też jakieś "przygotowanie" na dalsze straty, które są nieuniknione. Nikt Ci nie powie, czy dramat, który przeżywasz jest po to, by rodzina na innych zasadach trwała, czy też by doszło do rozpadu, byś Ty został sam, zszedł się z ex, poznał zupełnie inną kobietę. I nikt nie obieca, ze dzisiaj podjęta decyzja jest tą najlepszą. Ważne byś podejmując ją nie chciał nikogo skrzywdzić, byś wiedział, że możesz się pomylić (bo np nie dysponujesz wszystkimi danymi) i masz do tego prawo. Zauważyłeś, że jesteś cały czas w trakcie dawania szansy żonie? Ty nie planujesz dać szansy, Ty ją cały czas dajesz. Odnośnie pozwu, taka mała uwaga: wnosisz o rozwód, a nie otrzeźwiasz żony. Zbierałam już kiedyś z parkingu przed sądem jednego mężczyznę z rodziny, który totalnie się załamał jak na pierwszej sprawie rozwodowej usłyszał te słowa: wyrok w imieniu RP punkt 1 rozwiązuje małżeństwo X z Y zawarte w dniu, przed kier. stanu cywilnego w z winy... A miała się opamiętać. Weź to pod uwagę.
Co do rady mamy sprzed lat. Pewnie sam znasz przypadki, że Ci, którzy nie posłuchali, też żałowali. Kto wie, może właśnie tych wszystkich lat trzeba było abyś z ex coś fajnego ze wszystkimi dziećmi stworzył. Co do tych kontaktów z ex (sorry, że znów ten wątek), to w sumie fajnie, że Maniek tak Cię pomęczył. Pokazało to pewne Twoje silne strony. Nie dałeś się sprowokować, nie jesteś małostkowy i drażliwy na swoim punkcie, nie jesteś konfliktowy,cierpliwie odpowiadałeś z szacunkiem dla rozmówcy (i to w internecie), byłeś pewny własnego zdania i umiałeś go bronić argumentując. Zasadniczo relacje damsko - męskie poza związkiem jeżeli ranią partnera nie są wskazane. Kwestia tylko tego dlaczego ranią, czy dlatego, że są "zdradą emocjonalną" (vide: "przyjaźń" Kroteczki), czy też są wynikiem deficytu małżonka ( np. nieuprawnionej zazdrości będącej wynikiem niepewności w związku z uwagi na własną nieumiejętność kochania). W opisywanej tu sytuacji to na tapetę winny iść nie jawne kontakty z ex, a przyczyny takiej dezaprobaty żony. Branie odpowiedzialności za relacje, w których doszło do zdrady, to często taki wentyl bezpieczeństwa dla zdradzonego, aby zmysłów nie postradał, jak dotrze do niego co zrobiła ukochana osoba i jak ujrzy te wszystkie "okołozdradowe", niegodziwe zachowania uderzające nie tylko w małżonka, ale i w dzieci, rodziców, etc. Sporadycznie pewnie dochodzi do zdrady jako konsekwencji tego złego, co się działo w związku. Najczęściej to wynik problemów jakie ma z sobą zdradzający, jego deficytów, oczekiwań,  niezrealizowanych marzeń, rozliczeń z dzieciństwem. Jeżeli weźmie za to odpowiedzialność, dotrze do przyczyn, jakoś rokuje. Nie zawsze jest to zły, zepsuty człowiek (choć i tacy bywają). No i kwestia winy, tak ogólnie. Lepiej chyba mówić o odpowiedzialności, bo tam gdzie wina, aż się prosi o karę, a to ślepy zaułek, bo nie ma takiej kary, i jak tu karać w tak delikatnej materii jak relacje. Wina - kara, odpowiedzialność - konsekwencje. (przy dzieciach też się sprawdza). No i się człowiek nie zapętla w potrzebie sprawiedliwości karania winnego, bo to prosta droga do mściwości. Temat rzeka.
BTW: Przyszłość, Ty jesteś tu przyciągająca. A o przyszłość Twoją Piotr nie ma strachu, dasz radę. Pozdrawiam.

638

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Dla mnie sytuacja, ktora wyszla teraz (odniesienia do przeszlosci, w tym rodzin obojga) jest zupelnie inna od tej, ktora przewijala sie przez niemal caly watek az do tej pory. Czesciowo juz do tego nawiazalem zwracac uwage na rzeczywiste zaczepienie obecnej sytuacji w zwiazku autora. Teraz do tego doszly wzorce postaw wyniesione z domu i czesciowo powielone. Obraz jest wiec coraz jasniejszy. Sa to przede wszystkim wzorce matek dla obojga, ich postepowania, ich decyzyjnosc, celow. Ciesze sie tez ze moglem tu wniesc cos konstruktywnego, zwlaszcza bo uwazam ze kolejny podobny glos z wielu, nieczego juz by nie wnosil. Jednak obecna sytuacja z punktu widzenia autora, jest dla mnie jasno niejednoznaczna i tutaj pojawia sie wielkie niebezpieczenstwo. W tym, ze bieg losu, zdarzen nie sa jasno okreslone. Teraz czytam o przyczynowosci "karmicznej" i cala ta sytuacja w zyciu staje sie tak "delikatna" ze az sie boje, ze nierozwazne slowo moze na cos wplynac. Sa to dla mnie "jasne" mechanizmy a cala "ostroznosc" wynika z kilku mozliwosci, ktore calkowicie zdeterminuja zycie autora. Jest to wiec jakis moment zwrotny ale i nie ma tu madrego. Nie moge o tym pisac otwarcie poniewaz juz samo pokazanie tych mozliwosci moze wplynac na wybor. Czytajac uwaznie mozna to jednak dostrzec.

złata, dostrzegasz to w tym ze piszac o silnych stronach w rzeczywistosci jest to obrona jednej z opcji (tak silnie zakodowana, ze az dochodzi do "przeinaczen" postrzegania), w kazdym razie sa to dzialania nieswiadome, a "zakodowanie" odnosi sie prawdopodobnie do zwiazkow, wykraczajacych poza obecne zycie

Zdaje sobie sprawe ze tylko kilka osob zrozumie o czym tu napsialem.

Co do autora, Piotrze, w obecnej sytuacji nie wiem czy dyskusja na liscie Ci pomoze. Na pewno w kwestii wypowiadania sie, rozmawiania, nie pozostawania samemu z problemem. Jednak pewne opcje nie beda spolecznie akceptowalne. Jednak zawsze masz prawo zachowac szacunek do samego siebie. Jesli sie mylisz w czyms to przy swoim stanowczym podejsciu i tak tego nie dostrzerzesz. Mysle ze Twoj prawdziwy "problem" to umiejetnosc polaczenia silnych stron  w mysleniu z dzialaniem, przekuciem tego na dzialanie, ale tez zdef. zarowno celow, jak i dzialania a potem dazenie do tego. To ,wg. mnie cale clue Twojego obecnego "rozwoju".

Widze tez pewna "tragedie" w sytuacji i postepowaniu Twoje zony. I tutaj bedziesz musial odpowiedziec sobie na pytanie, na ile jestes w stanie, na ile powinienes, na ile jestes odpowiedzialny za postepowanie, wybory innego doroslego czlowieka, jakim jest Twoja zona. To kolejne pytanie z tych podstawowych, ktore bedziesz musial sobie zadac i ostatecznie na nie odpowiedziec, jesli chcesz ze swoim zyciem isc dalej.

639

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Dzień dobry
Piotr
Ja tutaj już pisałem.
Zawsze, ale to zawsze punktem wyjścia po zdradzie jest to, że jej jako partnerki, żony już nie ma.
Może brzmi to teraz niedorzecznie, wręcz absurdalnie ale niezależnie od tego, co zamierzasz zrobić to wiele ułatwia... .
Druga sprawa, tak jak napisała Zlata,
Ty nie myślisz o daniu jej szansy na powrót.
Ona wciąż tą szansę dostaje...
Przede wszystkim w Twojej głowie... Wszystko się cały czas kręci wokół tego...

Jeżeli cokolwiek chcesz budować od nowa - bo po zdradzie związku się nie odbudowuje lecz go się buduje od nowa, to robi się to na całkowicie zmienionych zasadach, regułach, które wyłącznie Ty ustalasz, wręcz zero- jedynkowych..., które oznaczają, że jeden jej fałszywy ruch, jedno kłamstwo - wykopujesz ją bezlitośnie ze swojego życia..
Na zawsze....
Najpierw jednak musisz pozbawić ją wszystkiego, co dotychczas miała.
Poczucia stabilizacji zarówno finansowej , jak i co będzie dla niej najgorsze,Twojego uczucia , bezpieczeństwa jakie jej zawsze zapewniałeś
Ma dosłownie odczuć, że przez to co zrobiła, jest na samym dnie...
Jesteś Ty, dzieci, kot......
Potem długo, długo, długo nic i dopiero ona

Trzeba zakończyć jej zabawę w małżeństwo i zmusić ją tym samym do wzięcia odpowiedzialności za swoje czyny... 
Bo do tej pory tego nigdy nie zaznała...
Ona nawet nie wie, co to jest i z jakimi konsekwencjami dla niej to się wiąże...
Cały czas widać u Ciebie brak konsekwencji w postępowaniu, w sposobie myślenia i jej traktowania...
Dalej jest zbyt blisko Ciebie, abyś miał szansę na uwolnienie się od myślenia o niej...
Na obecnym etapie jest potrzebna z Twojej strony pełna konsekwencją, determinacja w Twoim postępowaniu,,.
Moim zdaniem, najlepszym rozwiązaniem dla Ciebie jest od niej odejść, rozstać się z nią.. .
Aby zasmakować innego życia, już bez niej u Twojego boku
Jeśli uznasz za jakiś czas, że jednak chcesz dalej mieć kogoś takiego dalej jako swoją partnerkę....,
To przecież nic nie stoi na przeszkodzie...

Osobiście jednak wątpię, abyś miał po czasie na to kiedyś ochotę...
Moim zdaniem, nie warto marnować cennego czasu naszego życia na eksperymenty.
Życie z nią będzie już zawsze przypominało chodzenie po nieoznakowanym polu minowym...
Tego co Tobie zrobiła, żaden mężczyzna nigdy nie zapomni. Nie da się od tego uciec...
Najgorsze, co możesz teraz zrobić, to kierować się przy podejmowaniu decyzji litością...
Tutaj niestety lub stety dla Ciebie , trzeba wyłączyć uczucie i kierować się tym, co naprawdę widzisz,. .
Opierać się na logicznym myśleniu.... 

Tak się cały czas zastanawiam, w imię jakich wartości zakładasz jej powrót (to przecież widać), chcesz zrobić z siebie męczennika i przede wszystkim dla kogo to chcesz zrobić...?
Masz jedno życie, drugiego nikt Tobie nie da..
Czy ona jest warta tego, przez co nie ona lecz Ty będziesz musiał przejść...
Bo to będzie dla Ciebie droga przez piekło...

Musisz właśnie teraz odpowiedzieć na najważniejsze pytanie..
Czy życie z nią to jest to, czego potrzebujesz aby czuć się szczęśliwym?
Czy naprawdę to jest to czego Ty,nie ona lecz wyłącznie Ty potrzebujesz do szczęścia...
Bo działając wbrew sobie, swoim życiowym zasadom, wbrew swojemu światu wartości nie ma szans abyś czuł się szczęśliwym człowiekiem ...
Na pewno nie z kimś takim jak ona i nie po tym, co się stało...
Oczywiście, można się oszukiwać, można zaprzeczać prawdzie tylko jaki to ma sens?

Jak można bowiem wynagrodzić ten ból i cierpienie, jakie może być zadośćuczynienie z jej strony, co musiałby zrobić aby udało się jej zrekompensować to co zrobiła Tobie i własnym dzieciom....?
To także pisałem :
Masz naprawdę wręcz wymarzoną sytuację, której większość z tego forum może Tobie zazdrościć...
Masz pełną wiedzę, I nic już nie musisz...
Teraz albo dasz sobie szansę na ułożenie swojego życia od nowa, już bez niej
Lub też pozwolisz jej walczyć o Ciebie...
Bez żadnych gwarancji z Twojej strony....

Ktoś, kto już dwukrotnie oszukał, złamał dane słowo nie zasługuje na powrót...
Dokonuje przecież świadomego wyboru.....

Pozdrawiam i życzę miłego dnia

640

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Witam wszystkich i miłego wieczoru życzę.
Moje sobotnie rozterki okazały się bezpodstawne, bo jż po raz kolejny pokazała swoje prawdziwe oblicze. Miała po pracy w niedzielę przyjechać do synów, jak jej powiedziałem, że może nocować bo idę na 1 do pracy, to powiedziała, że nie przyjedzie od razu po pracy tylko trochę później, dla mnie trochę później oznaczało godzinę 20 ewentualnie 21. Kiedy chłopcy jeszcze nie śpią, a wiecie o której się zjawiła? O 23!!!! Nie wpuściłem jej do domu bo i po co.
Maniek bardzo podobał mi się Twój dzisiejszy post, chyba pierwszy raz w całości. Doskonale rozumiem o co ci chodziło z tą odpowiedzialnością za moją żonę i powiem Ci, że bardzo się tego obawiam. Ona zawsze będzie matką moich dzieci a znając siebie wiem, że nie będę potrafił biernie się przyglądać jej staczaniu się w przepaść, jest jedno podstawowe pytanie, czy jeśli od niej odejdę i będę starał się ułożyć sobie życie z inną kobietą, to ona będzie potrafiła to zaakceptować. Boję się tzw. szantażu emocjonalnego ze strony mojej jż. w przyszłości a wiem, że ona jest do tego zdolna tak jak jej matka.

After, dzięki za kolejny wpis, bardzo cenię każdą Twoją wypowiedź. Zgadzam się z Tobą w 100%, że teraz praktycznie nie mam innego wyjścia, jak sprowadzić moją jż. do tzw. parteru i jeżeli będzie jeszcze we mnie ta moc, aby zacząć wszystko na nowo, to tylko i wyłącznie na moich zaadach, rozumiem to doskonale i  wiem, że inaczej to nie będzie miało sensu.

Przyszłość, przesunąłem wczoraj po raz kolejny granicę no i niestety znów się zawiodłem. Lubię czytać Twoje wypowiedzi.

Zlata jesteś bardzo mądrą osobą, dzięki za Twoje wpisy.

Pzodrowionka dla wszystkich piszących i czytających. smile

641

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotr dobrej nocy

642

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
O'kruszynka napisał/a:

Piotr dobrej nocy

I wzajemnie O kruszynko, kolorowych snów smile

643

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Ach Piotr.
Myślę, że wart jesteś tego, żeby dla niej już nigdy więcej żadnych granic nie przesuwać ...
A jej wystąpienie z odwiedzinami u chłopców o 23 - pokazuje wyraźnie, że ona się tego nadal spodziewa ...

644

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotr powiedz szczerze,  kochasz ją nadal prawda?
Nie pytam czy chciałbyś żeby wróciła. Pytam tylko o twoje uczucia.

645

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Nie mam czasu na czytanie codziennie, wiec czytam hurtowo co kilka dni...
PIOTR trzymam kciuki, bys sie nie poddal, bys jej nie ulegl, bys wreszcie zdolal zapomniec i sie pozbierac.
Powodzenia z pozwem , mam nadzieje , ze do sadu droga bedzie krotka.
Trzymaj sie twardo, nie zbaczaj z obranej drogi.

646

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
kroteczka napisał/a:

Piotr powiedz szczerze,  kochasz ją nadal prawda?
Nie pytam czy chciałbyś żeby wróciła. Pytam tylko o twoje uczucia.

Jasne, że kocham, głupi jestem wiem o tym, ale nie potrafię inaczej. Dzisiaj byłem z chłopcami u psychologa znowu. W dzień trochę się z jz posprzeczałem przez telefon, ona i chłopcy nie widzieli się od soboty. Po wyjściu od psychologa pojechaliśmy do niej do pracy, chciałem, żeby się zobaczyli, ale jak podjechałem pod sklep to zobaczyłem auto jakim jeździ ten jej gach i coś mnie tknęło, żebym sam najpierw wysiadł z auta bo chciałem wypuścić chłopców, żeby sami do niej poszli. I co zobaczyłem przez okno? Ona i on za ladą, chociaż facet ma zakaz wstępu do sklepu. Całkiem jej odbiło bo jeszcze moment i straci przez niego pracę. Jak bym był świnią to powinienem zadzwonić do jej szefowej, bo to moja koleżanka i powiedzieć jej, żeby przejrzała sobie kamerki z określonej godziny. Ale nie zrobię tego. Zabraliśmy się z chłopcami i pojechaliśmy do domu, a do niej tylko zadzwoniłem, że byliśmy pod sklepem, bo chciałem, żeby zobaczyła się z dziećmi sad

647

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
kroteczka napisał/a:

Piotr powiedz szczerze,  kochasz ją nadal prawda?
Nie pytam czy chciałbyś żeby wróciła. Pytam tylko o twoje uczucia.

Jasne, że kocham, głupi jestem wiem o tym, ale nie potrafię inaczej. Dzisiaj byłem z chłopcami u psychologa znowu. W dzień trochę się z jz posprzeczałem przez telefon, ona i chłopcy nie widzieli się od soboty. Po wyjściu od psychologa pojechaliśmy do niej do pracy, chciałem, żeby się zobaczyli, ale jak podjechałem pod sklep to zobaczyłem auto jakim jeździ ten jej gach i coś mnie tknęło, żebym sam najpierw wysiadł z auta bo chciałem wypuścić chłopców, żeby sami do niej poszli. I co zobaczyłem przez okno? Ona i on za ladą, chociaż facet ma zakaz wstępu do sklepu. Całkiem jej odbiło bo jeszcze moment i straci przez niego pracę. Jak bym był świnią to powinienem zadzwonić do jej szefowej, bo to moja koleżanka i powiedzieć jej, żeby przejrzała sobie kamerki z określonej godziny. Ale nie zrobię tego. Zabraliśmy się z chłopcami i pojechaliśmy do domu, a do niej tylko zadzwoniłem, że byliśmy pod sklepem, bo chciałem, żeby zobaczyła się z dziećmi sad

Piotrze, uważam ze kochasz żonę, ponieważ jesteś dobrym człowiekiem, a to nie jest oznaka głupoty, ani słabości.
To twoja siła i twoja moc. Pamiętaj o tym. smile Natomiast nie zapominaj kochać przede wszystkim siebie. wink
Dobrej nocki tobie życzę.

648

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Iwona40 napisał/a:
Piotr74 napisał/a:
kroteczka napisał/a:

Piotr powiedz szczerze,  kochasz ją nadal prawda?
Nie pytam czy chciałbyś żeby wróciła. Pytam tylko o twoje uczucia.

Jasne, że kocham, głupi jestem wiem o tym, ale nie potrafię inaczej. Dzisiaj byłem z chłopcami u psychologa znowu. W dzień trochę się z jz posprzeczałem przez telefon, ona i chłopcy nie widzieli się od soboty. Po wyjściu od psychologa pojechaliśmy do niej do pracy, chciałem, żeby się zobaczyli, ale jak podjechałem pod sklep to zobaczyłem auto jakim jeździ ten jej gach i coś mnie tknęło, żebym sam najpierw wysiadł z auta bo chciałem wypuścić chłopców, żeby sami do niej poszli. I co zobaczyłem przez okno? Ona i on za ladą, chociaż facet ma zakaz wstępu do sklepu. Całkiem jej odbiło bo jeszcze moment i straci przez niego pracę. Jak bym był świnią to powinienem zadzwonić do jej szefowej, bo to moja koleżanka i powiedzieć jej, żeby przejrzała sobie kamerki z określonej godziny. Ale nie zrobię tego. Zabraliśmy się z chłopcami i pojechaliśmy do domu, a do niej tylko zadzwoniłem, że byliśmy pod sklepem, bo chciałem, żeby zobaczyła się z dziećmi sad

Piotrze, uważam ze kochasz żonę, ponieważ jesteś dobrym człowiekiem, a to nie jest oznaka głupoty, ani słabości.
To twoja siła i twoja moc. Pamiętaj o tym. smile Natomiast nie zapominaj kochać przede wszystkim siebie. wink
Dobrej nocki tobie życzę.

I wzajemnie Iwonko, miłego dnia również życzę jutrzejszego smile

649

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Dobry wieczór

Piotr,
Gdzie jest Twoja stanowczość i konsekwencja, o której wielokrotnie pisałem ja i inni?
Ile razy będziesz jeszcze jej wyznaczać kolejne granice, które i tak ona z premedytacją przekroczy? Ona przecież w zasadzie nie zmienia swojego postępowania..
Zmiany są wyłącznie u Ciebie...
Nie widzisz, że ona cały sprawdza, jak daleko jeszcze się może posunąć...?
Ostrzegaleś, że on ma zakaz wstępu do sklepu i z jakimi konsekwencjami dla niej się to wiąże, jeśli tam się on pojawi?
Skoro tak, to oznacza jedno. Wylatuje z pracy...
Przestań się wreszcie nad nią, nimi litować! 
Napyskowałeś jej przez telefon. I co to Tobie dało.
Bo akurat ona ma to w dupie! Pewnie się do tej pory z Ciebie nabija razem z gachem...

To, że oszukuje Ciebie, zresztą za Twoim przyzwoleniem, to akurat pal licho, Powinieneś sobie już z tym radzić, do takich sytuacji przyzwyczaić..
Gorsze jest to, że oszukuje własnych synów! ....

Szczerze?
Nie ogarniam Twojego toku rozumowania, Twojego postępowania wobec niej...
Tego ciągłego pokazu Twojej słabości
Pisałeś, że mądry człowiek uczy się na cudzych błędach, a nie na swoich..
Ty jedziesz jednak tak, że sprawiasz wrażenie iż jednak wolisz uczyć się na swoich
Powielasz te same schematy, błędy które robi zdecydowana większość zdradzonych..A podstawowym jest brak konsekwencji, zdecydowania, szacunku dla siebie samego, karmienie się nadzieją i okazywanie uczucia zamiast całkowitej obojętności...

Wiesz Piotrze, ona nie jest idiotką aby nie dostrzegać tego, że może sobie na takie gierki pozwalać. Widzi dokładnie to samo, co widzimy my... ..
I dopóki dla niej będziesz czytelny, a jesteś - będzie sobie pogrywać, bawić się Twoim uczuciem i uczuciami dzieci...
Nie wiem, co jest dla nich gorsze ..
Czy całkowite odcięcie jej od kontaktu z nimi, czy też Twoje przyzwolenie na jej zabawę z ich uczuciami...
Moim zdaniem, i pewnie potwierdzi to ich psycholog, że ten pierwszy wariant jest jednak bezpieczniejszy dla ich psychiki.....
Ty się wreszcie przestań martwić o nią, Martw się wyłącznie o siebie i synów...
Ona jak widać eadzi sobie bez Ciebie, bzyka się z gachem kiedy chce, jak chce i jak się jej się podoba..

Teraz wyłącznie dbaj o siebie, martw się wyłącznie o swoje dalsze życie i zapewnij maks bezpieczeństwa dla swoich synów!
Szantaż?
No i co?
Ulegniesz szantażystce? ,
To od razu przyjmij do wiadomości, że na 100% masz spierdoloną resztę swojego życie.
Po prostu nie da się żyć z kimś takim jak ona, mając świadomość, co takiego zrobiła .. Świadomość tego plus projekcja ich igraszek do reszty Ciebie zdemolują...
Chcesz być, do czego masz prawo, bycia szczęśliwym mężczyzną?
To od razu zaznaczam, że z nią nigdy nie będziesz...

Przestań wreszcie do cholery myśleć o szansie dla niej .
Jeśli już masz o czymś myśleć, to o szansie dla siebie...
Jeśli ona nie będzie w stanie zaakceptować Twojego nowego związku, urywasz kontakt definitywnie... Nawet, jeśli zaistnieje taka konieczność, zmieniasz miejsce zamieszkania....
Inaczej nigdy nie będziesz miał szansy na ułożenie sobie życia.
Bo ona każdy Twój związek będzie chciała rozwalić!

Po tym jak piszesz, jaki jest tok Twojego myślenia - jestem niemal pewny, że gdy zacznie wyć na wycieraczce pod drzwiami, wpuscisz ją...
Ale
Miękkie serce wobec zdrajcy = bardzooooo twarda dupa.....
Piotr
Nie można brać całe życie odpowiedzialności za kogoś tylko dlatego że to matka moich dzieci.. To nie jest mała dziewczynka...
Ty odpowiadasz wyłącznie za siebie...
I za swoich synów...

Skoro lepiej się czujesz, gdy odcinasz kontakt to tego się konsekwentnie trzymaj....
Tego po prostu potrzebujesz dla swojego spokoju...

Iwona40 napisała :

uważam ze kochasz żonę, ponieważ jesteś dobrym człowiekiem, a to nie jest oznaka głupoty, ani słabości. To twoja siła i twoja moc

W jednym zgoda - bycie dobrym człowiekiem jest zaletą, a nie wadą
Jednak szanowna Pani, miłość jako taka, a szczególnie miłość do zdrajcy i jej okazywanie zawsze jest słabością a nie siła i mocą... .
Zdrajcy zawsze bezwzględnie to wykorzystują...
I ona również to robi. To dlatego pozwalać sobie na wiele....
Zbyt wiele....
Bo jej siłą jest właśnie miłość Piotra... Będzie ją wykorzystywać tak długo, dopóki będzie to u niego to mogła wyczytać
Kochać trzeba miłością mądrą, a nie nie ślepą.

Dobrej nocki

650

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
After napisał/a:

Dobry wieczór

Piotr,
Gdzie jest Twoja stanowczość i konsekwencja, o której wielokrotnie pisałem ja i inni?
Ile razy będziesz jeszcze jej wyznaczać kolejne granice, które i tak ona z premedytacją przekroczy? Ona przecież w zasadzie nie zmienia swojego postępowania..
Zmiany są wyłącznie u Ciebie...
Nie widzisz, że ona cały sprawdza, jak daleko jeszcze się może posunąć...?
Ostrzegaleś, że on ma zakaz wstępu do sklepu i z jakimi konsekwencjami dla niej się to wiąże, jeśli tam się on pojawi?
Skoro tak, to oznacza jedno. Wylatuje z pracy...
Przestań się wreszcie nad nią, nimi litować! 
Napyskowałeś jej przez telefon. I co to Tobie dało.
Bo akurat ona ma to w dupie! Pewnie się do tej pory z Ciebie nabija razem z gachem...

To, że oszukuje Ciebie, zresztą za Twoim przyzwoleniem, to akurat pal licho, Powinieneś sobie już z tym radzić, do takich sytuacji przyzwyczaić..
Gorsze jest to, że oszukuje własnych synów! ....

Szczerze?
Nie ogarniam Twojego toku rozumowania, Twojego postępowania wobec niej...
Tego ciągłego pokazu Twojej słabości
Pisałeś, że mądry człowiek uczy się na cudzych błędach, a nie na swoich..
Ty jedziesz jednak tak, że sprawiasz wrażenie iż jednak wolisz uczyć się na swoich
Powielasz te same schematy, błędy które robi zdecydowana większość zdradzonych..A podstawowym jest brak konsekwencji, zdecydowania, szacunku dla siebie samego, karmienie się nadzieją i okazywanie uczucia zamiast całkowitej obojętności...

Wiesz Piotrze, ona nie jest idiotką aby nie dostrzegać tego, że może sobie na takie gierki pozwalać. Widzi dokładnie to samo, co widzimy my... ..
I dopóki dla niej będziesz czytelny, a jesteś - będzie sobie pogrywać, bawić się Twoim uczuciem i uczuciami dzieci...
Nie wiem, co jest dla nich gorsze ..
Czy całkowite odcięcie jej od kontaktu z nimi, czy też Twoje przyzwolenie na jej zabawę z ich uczuciami...
Moim zdaniem, i pewnie potwierdzi to ich psycholog, że ten pierwszy wariant jest jednak bezpieczniejszy dla ich psychiki.....
Ty się wreszcie przestań martwić o nią, Martw się wyłącznie o siebie i synów...
Ona jak widać eadzi sobie bez Ciebie, bzyka się z gachem kiedy chce, jak chce i jak się jej się podoba..

Teraz wyłącznie dbaj o siebie, martw się wyłącznie o swoje dalsze życie i zapewnij maks bezpieczeństwa dla swoich synów!
Szantaż?
No i co?
Ulegniesz szantażystce? ,
To od razu przyjmij do wiadomości, że na 100% masz spierdoloną resztę swojego życie.
Po prostu nie da się żyć z kimś takim jak ona, mając świadomość, co takiego zrobiła .. Świadomość tego plus projekcja ich igraszek do reszty Ciebie zdemolują...
Chcesz być, do czego masz prawo, bycia szczęśliwym mężczyzną?
To od razu zaznaczam, że z nią nigdy nie będziesz...

Przestań wreszcie do cholery myśleć o szansie dla niej .
Jeśli już masz o czymś myśleć, to o szansie dla siebie...
Jeśli ona nie będzie w stanie zaakceptować Twojego nowego związku, urywasz kontakt definitywnie... Nawet, jeśli zaistnieje taka konieczność, zmieniasz miejsce zamieszkania....
Inaczej nigdy nie będziesz miał szansy na ułożenie sobie życia.
Bo ona każdy Twój związek będzie chciała rozwalić!

Po tym jak piszesz, jaki jest tok Twojego myślenia - jestem niemal pewny, że gdy zacznie wyć na wycieraczce pod drzwiami, wpuscisz ją...
Ale
Miękkie serce wobec zdrajcy = bardzooooo twarda dupa.....
Piotr
Nie można brać całe życie odpowiedzialności za kogoś tylko dlatego że to matka moich dzieci.. To nie jest mała dziewczynka...
Ty odpowiadasz wyłącznie za siebie...
I za swoich synów...

Skoro lepiej się czujesz, gdy odcinasz kontakt to tego się konsekwentnie trzymaj....
Tego po prostu potrzebujesz dla swojego spokoju...

Iwona40 napisała :

uważam ze kochasz żonę, ponieważ jesteś dobrym człowiekiem, a to nie jest oznaka głupoty, ani słabości. To twoja siła i twoja moc

W jednym zgoda - bycie dobrym człowiekiem jest zaletą, a nie wadą
Jednak szanowna Pani, miłość jako taka, a szczególnie miłość do zdrajcy i jej okazywanie zawsze jest słabością a nie siła i mocą... .
Zdrajcy zawsze bezwzględnie to wykorzystują...
I ona również to robi. To dlatego pozwalać sobie na wiele....
Zbyt wiele....
Bo jej siłą jest właśnie miłość Piotra... Będzie ją wykorzystywać tak długo, dopóki będzie to u niego to mogła wyczytać
Kochać trzeba miłością mądrą, a nie nie ślepą.

Dobrej nocki

Dobrej nocy After. Iwonka napisała, że miłość do żony jest moją mocną stroną a nie wadą, ale jednocześnie napisała, że przede wszystkim mam myśleć o sobie, więc tym razem nie masz racji przytaczając jej post.
Miłego dnia przyjacielu smile

Posty [ 586 do 650 z 2,855 ]

Strony Poprzednia 1 8 9 10 11 12 44 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024