Tulinka80 napisał/a:Elee napisał/a: .. Zrobię tak jak mi radzicie , jeśli ona nie odejdzie to niestety zgodzę się na odejście z jego pracy... wtedy popełniłam straszny błąd ze za szybko mu uwierzyłam i nie dopięłam do końca swojego ultimatum , mogłam już wtedy pozwolić mu odejść z tej pracy... chęć zemsty na niej odbiła mi się czkawka ... jestem pewna ze jeśli będą nadal pracować razem to ona nie odpuści... będzie drążyć gdyz wiem ze ona szczerze mnie nienawiedzi bo poczuła odrzucenie z jego strony , ze wtedy partner byl zdecydowany na powrót do nas i ze teraz również błaga mnie o nowy-stary związek ...
Elee nie możesz patrzeć na to z perspektywy - on biedny miś, ona żarłoczna harpia. Prawda jest taka, że wymagać powinnaś przede wszystkim od swojego męża. Wiem że podświadomie chcesz chronić swoje złamane serce i dlatego go usprawiedliwiasz a nawet pozwalasz na rzeczy na ktore wiesz, że nie powinnaś. Jednak musisz sprobować spojrzeć na to z dystansu.
Zastanów się czy jak ciebie podrywają koledzy, to im pozwalasz się zbliżyc? Jak sądzę nie. Czlowiek nie ma wiekszego wplywu na zachowanie innych osób. To w nas, naszym partnerze powinna byc wewnetrzna blokada przed zdradą.
Tak , wiem , nie obwiniam tylko jej , to on ją namawiał na spotkania , ostatnie ich wiadomości były wręcz tego typu ze on nalegał a ona mu odmawiała tych spotkań , co nie oznacza ze jednak potajemnie się spotykali ze sobą , niby na normalne przyjacielskie rozmowy ale jednak godziła się na to , ponoć nic szczególnego oprócz rozmów nie było ale sam fakt potajemnych spotkań jest już oszukiwaniem mnie ... tu ewidentne leży problem w nim choć jej nie znam i nie mam pewności czy nie kokietuje/flirtuje w wiadomym celu , dla niej to moze taka zabawa w gonienie króliczka , a ze pawa do mnie nienawiścią pierwsza to wiem w 100% poza tym nic się nie dzieje bez przyczyny , i to nie tylko z mojej strony , z mojej oziębłości w stosunku do partnera ... szukał „atrakcji” bo tak ją określił , i za jej przyzwoleniem ją dostał , wiec myśle ze skorob sama jest żoną(czy szczęśliwa czy tez nie , tego nie wiem ) to chyba zdaje sobie sprawę z tego co robi/robiła ... z tego co mi mówił partner ona miała nadzieje ze jednak on odejdzie ode mnie i będą próbować razem , pewnie naobiecywał jej złote góry , ona mu uwierzyła a później była mocno rozczarowana faktem ze spodziewamy się dziecka ... dodam ze gdy podjęliśmy decyzje o powiększeniu naszej rodziny byłam wręcz pewna ze ona już z nim nie pracuje , gdybym wyczuwała choć odrobine jego niepewności wobec naszego związku nigdy nie zgodziłabym na dziecko , bo wiem ze byłby to gwóźdź do trumny... myśle ze on dla własnych egoistycznych pobudek sprytnie manipulował nami dwiema , dawał jej nadzieje na cos czego w ogóle nie miał ochoty realizować , ale w planach miał scementować nasz związek poprzez rodzicielstwo ... dopiero teraz po tylu latach to zrozumiałam , wtedy myślałam ze kocha mnie ponad życie , jak się okazało kochał tylko sam siebie , i nie ma dla mnie wytłumaczenia ze wdarła się rutyna w nasz związek , ze ja byłam zbyt skupiona na pracy i mojej czasochłonnej pasji ... to on podjął decyzje o zdradzie , „przyjaciółka” mu w tym tylko pomogła ... a gdzie w tym wszystkim byłam ja? Mógł przyjść i szczerze porozmawiać , ze zaczyna mu mnie bardzo brakować , ze zaczyna czuć ze coś się wypala , choć ja tego nie czułam , zawsze chętnie spędzaliśmy namiętne wieczory/noce ... ale nie , dla niego rozmowa była chyba jakaś abstrakcją , wolał szukać atrakcji ... wiec naprawdę ja go w niczym nie usprawiedliwiam ... gdyby tak było to walczyłabym z nią , a walcze z nim i sama ze sobą ... próbuje zrozumieć czy tacy ludzie jak moj partner są w stanie zmienić swoje egoistyczne podejście do życia ... czy teraz to nie jest tylko jego manipulacja mną aby wszystko wróciło do normy ,aby wyciszyć atmosferę , abym znowu zaczęła być sobą ...bo w tej chwili to jestem jak córka szatana , nieobliczalna w słowach i czynach ... jakbym była nie tą samą osobą , patrzę w lustro i zastanawiam się czy człowiek może się aż tak strasznie zmienić po takich przejściach , czy to tylko chwilowe emocje ,choć to trwa już 5 miesięcy... boje wrócić się do „siebie” skoro jak już raz wróciłam/starałam sie zaufać a i tak za wiele nic się nie zmienilo ...wręcz powróciło z podwojona siłą ...