Wybaczyć roczny romans męża... - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Wybaczyć roczny romans męża...

Strony Poprzednia 1 4 5 6 7 8 12 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 326 do 390 z 720 ]

326

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Witam i dziękuję za Wasze słowa.
Przepraszam też, że nie odpisałam od razu ale natłok codziennych spraw trochę odciął mnie od forum, do tego prawie każdą wolną chwilę spędzamy z mężem razem.

Areyn,
tak to smutne, że nie czujemy się bezpiecznie okazując słabość przy osobach którym ufałyśmy. Mam jednak nadzieję, że to się zmieni z czasem bo nie wyobrażam sobie żeby już zawsze tak to miało wyglądać.

Mruffka,
dzięki za tą motywację:)
Żal za tym co już nie wróci oczywiście jest. Na codzień jestem z tym pogodzona bo przecież nie ma sensu udawać, że to się nie stało albo że w cudowny spsób wszystko się wymaże. Tylko czasem jeszcze dopada mnie taka tęsknota za tym. Teraz uczę się żyć inaczej, bez złudzeń.

Przyszłość,

Przyszłość napisał/a:

Nie chciałam się znów rozklejać przy mężu bo nie lubię kiedy ktoś widzi mnie taką słabą
i może faktycznie jest mi trochę wstyd.
Poza tym chyba nie chcę żeby wiedział że może mnie doprowadzić do takiego stanu,
że ma taką przewagę (jeśli można to tak nazwać).

I znowu chcesz pokazać pewien obraz samej siebie, który sobie wymyśliłaś i narzuciłaś. Próbujesz męża przekonać, że jesteś silna, silniejsza niż jesteś w rzeczywistości. A przecież w delikatności, kruchości i braku siły nie ma nic złego. Ale rozumiem, znam, robiłam tak samo sad Na pierwszy wybuch moich emocji mój mąż nie był przygotowany. Stał zaskoczony tym, że jestem zrozpaczona, zła, rozżalona i zdołał tylko wydusić z siebie, żebym przestała tak się zachowywać, bo to nie PRAWDZIWA JA, bo ja nie jestem TAKA SŁABA. Rozumiesz Anne? Tak mocno weszłam w rolę silnej kobiety, że mój własny mąż zaczął myśleć, że taka jestem.
Rozumiem strach i wstyd przed odsłonięciem siebie, ale w związku powinniśmy być autentyczni i prawdziwi oraz akceptowani tacy, jacy rzeczywiście jesteśmy a sami sobie możemy pozwolić na bezsilność i słabość, bo nic w tym złego. Bo w związku szuka się najzwyczajniej w świecie zrozumienia, otwartości i bliskości, które uniemożliwiają "maski".

Mój mąż zareagował podobnie jak Twój. Myślał, że jestem taka silna że nie mógł uwierzyć jak bardzo mnie to dotknęło.
Co do odsłonięcia swoich prawdziwych uczuć i emocji to widzę taką zależność, że im mniej się staram i zastanawiam tym lepiej mi to wychodzi. Może właśnie o to chodzi, żeby po prostu odpuścić i pozwolić sobie na wszystkie emocje.

Przyszłość napisał/a:

Jak on reaguje? Ostatnio powiedział mi, że jeśli czuję się lepiej trzymając dystans to w porządku,
że mamy czas i to nie wyścig.
Ogólnie zareagował dość spokojnie.

A czy Ty faktycznie chcesz zachować dystans?
Bo mnie też tak często się wydaje a potem gdy mój mąż mnie przytula i obejmuje to czuję, że to jest moje miejsce na świecie, że nic innego nie ma znaczenia.

Na tym włsnie polega ta sprzeczność uczuć. Z jednej strony jest właśnie tak jak piszesz, że kiedy jesteśmy blisko czuję że tak właśnie powinno być, że jesteśmy dla siebie i jest mi przy nim dobrze. Z drugiej strony jego ramiona nie dają mi już takiego poczucia bezpieczeństwa jak kiedyś i nie mam pewności że już zawsze będziemy razem. Trochę mnie to blokuje i dystansuje.

W tej chwili jest jednak między nami dobrze. Zdarzają się powroty do tamtych wspomnień i moje chwile załamania ale zdecydowanie rzadziej niż kilka miesięcy temu.
Gdyby nie to co się działo, można powiedzieć że jest bardzo dobrze.

Zobacz podobne tematy :

327

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Anne, bardzo się cieszę czytając Twoje słowa. Myślę, że dokądkolwiek zmierza droga, którą wybrałaś, jest ona właściwa.

Tak sobie czasem myślę, że każdy z nas rodzi się po to by czegoś się nauczyć w życiu. Ja nigdy nie potrafiłam wybaczać, zawsze robiłam sobie w myślach listę przewinień innych osób z adnotacją, by im odpłacić gdy przyjdzie pora (tj. odmówić pomocy gdy mnie o nią poproszą; notabene psycholog oświecił mnie ostatnio że taka postawa to nie jest mściwość tylko bezradność). I nagle stało się coś czego - jak wtedy sądziłam - nigdy bym nie wybaczyła. A teraz dzień w dzień staram się wybaczyć. To cholernie trudna lekcja.

Gdy patrzę na mojego męża - zawsze wydawał się taki silny, w pewien sposób nawet agresywny. Będąc nastolatkiem miał owczarka niemieckiego, a ja... ja mam malutkiego puchatego kundelka ze schroniska. I patrząc jak się bawią razem z mężem, widzę, że mąż uczy się delikatności. Często żartuje, że taki mały pies to nie pies tylko koza smile Ostatnio widziałam jak mąż przytulał go i powiedział mu "Wiesz co? Kocham cię, jesteś taką małą kozą ale cię kocham." Widać każdy z nas musi się czegoś nauczyć smile

328

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Postanowiłam napisać co u nas. Jesteśmy razem, powoli coś tam nawet palnujemy na przyszłość. Jeszcze przed wyjściem na jaw romansów zaczęłam myśleć o drugim dziecku. Teraz to oczywiście byłoby głupie z mojej strony i na pewno się nie zdecyduję, z kolei za jakiś czas pewnie już będzie za późno (z powodu moich problemów zdrowotnych). Szkoda. O to też mam żal, że nawet jeśli jesteśmy razem to muszę porzucić tą myśl.

Niedawno mój mąż rozmawiał z kolegami (których znam) o wyjeździe na narty na parę dni. Taki męski wypad. Na początku nawet się nad tym nie zastanawiałam ale ostatnio zaczęłam i nie bardzo mi się ten pomysł podoba. Powiedziałam mu o tym, na co on odparł, że w takim razie nigdzie nie pojedzie skoro mi to przeszkadza. Nie miał żadnych pretensji, po prostu powiedział że nie musi jechać. I tu pojawia się pytanie, czy tak właśnie ma teraz być? Chciałabym żeby nasze małżeństwo było na tyle normalne na ile to możliwe i bardzo nie chcę zostać teraz jego nadzorcą. Czy mam teraz decydować co mu wolno a czego nie? Zrobić z niego ofiarę? Chciałabym żeby już nikt nie był ofiarą. Tylko, że to wszystko nie jest proste.
I jeszcze jedno, czy mnie też obowiązują te ograniczenia? Bo przecież albo jesteśmy na tych samych zasadach albo nie.
Z jednej strony rozpatrując każdy jego wyjazd/wyjście przez pryzmat zdrad tylko potrzymuję ten temat. Kiedyś trzeba zacząć normalnie żyć, nie uwiążę przecież męża w domu. Z drugiej strony, nie ma się co oszukiwać, już nie mam takiego zaufania i każde wyjście beze mnie i tak sprawia że myśli zaczynają krążyć wokół tamtych wydarzeń. Zastanawiam się czy to kiedykolwiek minie.

Aeryn napisał/a:

Tak sobie czasem myślę, że każdy z nas rodzi się po to by czegoś się nauczyć w życiu. Ja nigdy nie potrafiłam wybaczać, zawsze robiłam sobie w myślach listę przewinień innych osób z adnotacją, by im odpłacić gdy przyjdzie pora (tj. odmówić pomocy gdy mnie o nią poproszą; notabene psycholog oświecił mnie ostatnio że taka postawa to nie jest mściwość tylko bezradność). I nagle stało się coś czego - jak wtedy sądziłam - nigdy bym nie wybaczyła. A teraz dzień w dzień staram się wybaczyć. To cholernie trudna lekcja.

U mnie jest tak samo. Mój mąż mi powiedział, że nigdy niczego nie wybaczałam.
A teraz... Sama bym w to nie uwierzyła gdybym nie była tu gdzie jestem. Życzę Ci Aeryn wszystkiego dobrego.

329

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Anne_Bonny napisał/a:

Czy mam teraz decydować co mu wolno a czego nie? Zrobić z niego ofiarę? Chciałabym żeby już nikt nie był ofiarą.

Nie.

Anne_Bonny napisał/a:

I jeszcze jedno, czy mnie też obowiązują te ograniczenia? Bo przecież albo jesteśmy na tych samych zasadach albo nie.

Tak, powinny Was obowiązywać takie same zasady.
Tak funkcjonują zdrowe związki, i albo da się związek naprawić, i przywrócić do takiego funkcjonowania, albo nie.
Jeszcze jedną(choć nie jedyną), podstawową rzeczą jest zaufanie, potrzeba je całkowicie odbudować, żeby odzyskać szczęście w związku.
Ciężka sprawa według mnie, może należało by spróbować terapii dla par.

330 Ostatnio edytowany przez Iwona40 (2015-01-30 10:37:53)

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Anne_Bonny napisał/a:

Niedawno mój mąż rozmawiał z kolegami (których znam) o wyjeździe na narty na parę dni. Taki męski wypad. Na początku nawet się nad tym nie zastanawiałam ale ostatnio zaczęłam i nie bardzo mi się ten pomysł podoba. Powiedziałam mu o tym, na co on odparł, że w takim razie nigdzie nie pojedzie skoro mi to przeszkadza. Nie miał żadnych pretensji, po prostu powiedział że nie musi jechać. I tu pojawia się pytanie, czy tak właśnie ma teraz być? Chciałabym żeby nasze małżeństwo było na tyle normalne na ile to możliwe i bardzo nie chcę zostać teraz jego nadzorcą. Czy mam teraz decydować co mu wolno a czego nie? Zrobić z niego ofiarę? Chciałabym żeby już nikt nie był ofiarą. Tylko, że to wszystko nie jest proste.
I jeszcze jedno, czy mnie też obowiązują te ograniczenia? Bo przecież albo jesteśmy na tych samych zasadach albo nie.
Z jednej strony rozpatrując każdy jego wyjazd/wyjście przez pryzmat zdrad tylko potrzymuję ten temat. Kiedyś trzeba zacząć normalnie żyć, nie uwiążę przecież męża w domu. Z drugiej strony, nie ma się co oszukiwać, już nie mam takiego zaufania i każde wyjście beze mnie i tak sprawia że myśli zaczynają krążyć wokół tamtych wydarzeń. Zastanawiam się czy to kiedykolwiek minie.

Anno, zniewalasz się sama ciągłym myśleniem o mężu. Przeczytaj uważnie napisy pod moją stopką. "Puść męża wolno", bo to co robisz doprowadzi twojego męża do frustracji i złości, a ty wykończysz siebie psychicznie tymi ciągłymi podejrzeniami. Wszyscy jesteśmy wolnymi ludzmi i mamy wolną wolę. To od nas zależy jakich wyborów w życiu dokonujemy i potem ponosimy tego konsekwencje. Spróbuj postawić siebie na chwilę na jego miejscu, co byś czuła gdybyś za każdym razem chcąc gdzieś wyjść, pojechać, musiała pytać się go o jego zgodę. Rozumiem ciebie w pewnym sensie, ze boisz się tego że historia może się powtórzyć. Nie masz wpływu naprawdę wierz mi na to, co myśli lub zrobi twój mąż. Jak będzie chciał zdradzić to zdradzi. Na pewno jeżeli mu na tobie zależy, to nie da ci powodów do zmartwień, będzie słowny i dołoży wszelkich starań byś czuła się z nim bezpiecznie i dobrze. Twoja i jego głowa w tym, by w domu była atmosfera życzliwości i akceptacji, by było spokojnie i bezpiecznie, by przebywanie z sobą dawało wam radość i przyjemność.
Sama ze sobą, swoim myśleniem możesz zrobić porządek. Żyć tym co jest tu i teraz. Uwolnieniem się od przeszłości, odpuszczeniem win sobie i mężowi, nie rozpamiętywaniem i rozdrapywaniem ran. Co do zaufania, ono przyjdzie z czasem, na pewno nie będzie ono bezgraniczne, "to se nevrati". Szczęście Ann jest w tobie, nie uzależniaj go od innych. Szukaj radości w małych rzeczach, w odkrywaniu nowych sfer życia, to pomaga w zdrowieniu. Może masz jakieś marzenia, które sa realne do spełnienienia, albo zainteresowania które możesz rozwijać?
Kryzysy, trudne momenty w życiu i tak nas nie ominą. Spróbuj z tym się pogodzić i przyjąć to. Życzę Anno tobie wytrwałości w tej trudnej drodze i przede wszystkim akceptacji siebie. smile

331

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Iwona,

Masz rację, muszę odpuścić. Tak będzie najlepiej dla wszystkich, tylko że to niestety nie jest łatwe.
To nie jest tak, że myślę nieustannie o tym co się stało.
Takie myśli pojawiają się wprawdzie codziennie, ale przychodzą i odchodzą, nie stanowią niekończącego się ciągu.
Na codzień jest między nami bardzo dobrze, bez szpiegowania, bez podejrzeń.
Muszę przyznać że jest tak w dużej mierze dzięki temu że mój mąż bardzo stara się być "przejrzysty" i nie daje mi żadnych podstaw do podejrzeń.
Nie chcę go pilnować ani zakładać mu kagańca na spodnie.
Wiem, że jeśli chce zdradzić to może to zrobić wszędzie a jednak jego wyjazd, który stwarza sprzyjające okoliczności wywołuje u mnie niepokój.
Problem pojawia się właśnie w takich sytuacjach.
Chciałabym być tak spokojna i 'ponad to' żeby takie rzeczy nie robiły na mnie wrażenia, ale tak niestety nie jest. Jeszcze nie.
Cała sprawa wygląda więc tak, że albo on wyjeżdża a ja czuję się z tym bardzo niekomfortowo albo nie wyjeżdża ze względu na mnie co też nie jest ok.
Naprawdę próbuję cieszyć się tym co mam. Potrafię się cieszyć z małych rzeczy, tych które są tylko moje i tych wspólnych, tylko po prostu brakuje mi tego zaufania, które jak sama pisałaś nie wróci w pełni.
Ciągle uczę się z tym żyć, jest już o wiele lepiej ale do końca jeszcze się z tym nie uporałam.
Do tej pory zaufanie było dla mnie oczywistością przez tak wiele lat i ciężko jest zmienić swoje życie w kilka miesięcy.

332 Ostatnio edytowany przez Aeryn (2015-01-30 13:34:37)

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Witaj Anne. Dobrze Cię rozumiem. W przeciągu miesiąca mój mąż drugi raz jedzie na spotkanie klasowe. Za każdym razem pytał mnie, czy może, czy nie mam nic przeciwko, a ja odpowiadałam, że nie mam, że chcę żeby pojechał. Bo tak naprawdę chcę żeby miał znajomych, spotkał starych przyjaciół, miło spędził dzień... tylko ten niepokój... To myślenie, czy on pojechał na spotkanie klasowe, a może jednak pojechał do niej. A nawet jeśli pojedzie na spotkanie klasowe, to kto wie, może zauroczy się znów w jakiejś dawnej koleżance, i zanim się zorientuję będzie już planował z nią przyszłość i pakował walizki. Nie wypytuję, nie szpieguję, nie chcę tego robić bo to poniżające i wiem, że z czymś takim dla związku to jest równia pochyła. Tylko te myśli ciągle kłębią się w głowie.

Kiedyś słysząc jego "Kocham Cię najbardziej na świecie" rozpływałam się, czułam się taka szczęśliwa.
Dziś gdy to słyszę, coś w mojej głowie odpowiada mu: "Prawda? Tak dużo w Tobie tej miłości do mnie, że z powodzeniem obdzieliłeś nią jeszcze inną kobietę." Ale to tylko myśli, bo odpowiadam mu "Ja Ciebie też."
Nie chcę go już katować tym co szepczą moje myśli, to bez sensu.

Bez sensu jest też ograniczanie drugiej osoby, Anne. To on sam powinien stawiać sobie granice, bo w przeciwnym razie z partnerki staniesz się jego matką. Kontrolującą matką. Jednak jak poradzić sobie z niepokojem - nie mam pojęcia. Ja sobie jeszcze nie poradziłam sad

333

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Czyli co do Twoich ostatnich pytań wszyscy jesteśmy zgodni, jak widzę.
Tylko czy samo rozsądne postępowanie wystarczy, by odzyskać szczęście w związku po takich przejściach?

334

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Aeryn napisał/a:

Witaj Anne. Dobrze Cię rozumiem. W przeciągu miesiąca mój mąż drugi raz jedzie na spotkanie klasowe. Za każdym razem pytał mnie, czy może, czy nie mam nic przeciwko, a ja odpowiadałam, że nie mam, że chcę żeby pojechał. Bo tak naprawdę chcę żeby miał znajomych, spotkał starych przyjaciół, miło spędził dzień... tylko ten niepokój... To myślenie, czy on pojechał na spotkanie klasowe, a może jednak pojechał do niej. A nawet jeśli pojedzie na spotkanie klasowe, to kto wie, może zauroczy się znów w jakiejś dawnej koleżance, i zanim się zorientuję będzie już planował z nią przyszłość i pakował walizki. Nie wypytuję, nie szpieguję, nie chcę tego robić bo to poniżające i wiem, że z czymś takim dla związku to jest równia pochyła. Tylko te myśli ciągle kłębią się w głowie.

Kiedyś słysząc jego "Kocham Cię najbardziej na świecie" rozpływałam się, czułam się taka szczęśliwa.
Dziś gdy to słyszę, coś w mojej głowie odpowiada mu: "Prawda? Tak dużo w Tobie tej miłości do mnie, że z powodzeniem obdzieliłeś nią jeszcze inną kobietę." Ale to tylko myśli, bo odpowiadam mu "Ja Ciebie też."
Nie chcę go już katować tym co szepczą moje myśli, to bez sensu.

Bez sensu jest też ograniczanie drugiej osoby, Anne. To on sam powinien stawiać sobie granice, bo w przeciwnym razie z partnerki staniesz się jego matką. Kontrolującą matką. Jednak jak poradzić sobie z niepokojem - nie mam pojęcia. Ja sobie jeszcze nie poradziłam sad

Piszesz, że nie ma sensu katować go tym szepczą Twoje myśli.
Ja z kolei mam na zmianę. Raz czuję, że nie ma sensu wypowiadać na głos tych moich myśli i dzielić się nimi z mężem a innym razem myślę sobie 'dlaczego tylko ja mam być tym obarczona?'. Te mniejsze zachowuję dla siebie bo roztrząsanie tylko niepotrzebnie je wzmacnia. Co do bardziej uciążliwych, mówię mężowi. Zresztą on i tak zauważa kiedy coś mnie męczy i chce wiedzieć o co chodzi.
Mimo wszystko myślę, że możemy być jeszcze szczęśliwi razem. Droga jest ciężka ale mam nadzieję, że warto.
Czasu nie cofniemy, to co było nie wróci i kiedy mój mąż pyta co może zrobić mogę mu powiedzieć tylko "zrób tak, żebym nie żałowała tej decyzji". Mam nadzieję, że ani ja ani Ty nie będziemy żałowały.

Pozdrawiam ciepło w te zimowe dni:)

mohic napisał/a:

Czyli co do Twoich ostatnich pytań wszyscy jesteśmy zgodni, jak widzę.

Na te pytania oczywiście sama sobie muszę odpowiedzieć ale bardzo cenię opinię wypowiadających się osób. 
Nie chcę do końca życia rozmawiać o tych romansach ani przypominać tego na zasadzie "pamiętaj, że mnie zdradziłeś więc za karę nie wolno Ci nic". On się teraz godzi na wszystko a wyzwaniem dla mnie jest tego nie wykorzystywać jeśli ma być jeszcze normalnie.

mohic napisał/a:

Tylko czy samo rozsądne postępowanie wystarczy, by odzyskać szczęście w związku po takich przejściach?

Myślę, że przede wszystkim potrzebna jest chęć z obu stron. Mogę się tylko wypowiedzieć za siebie, ja chcę spróbować. Co myśli mój mąż to wie tylko on sam, ja znam tylko jego słowa i zachowanie. Można z nich wyczytać że on też chce, tylko że wiem już jakim potrafi być kłamcą... To sprawia, że zachowuję pewną ostrożność.

335

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Anne,
Nie wypowiadam się ostatnio w Twoim wątku, ale nadal Tobie kibicuję smile
Myślę, że dobrze już sobie radzisz, ale wciąż za dużo rozkminiasz big_smile
Zostaw już tę przeszłość i nie martw się na przyszłość.
Skup się żeby teraz czerpać z życia to, co najlepsze.
Zobacz, ja teraz piję czekoladę nieopodal krakowskich sukiennic a jutro już będę na stoku. Myślę o tym, jak będę czuć wiatr na twarzy i gonić za synem, który lubi sunąć "na krechę", a przecież mogłabym zastanawiać się, czy będzie tłok na stoku lub czy wyłożę się na muldzie.
Rozumiesz, co chcę Tobie powiedzieć?

336

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Anne_Bonny napisał/a:

Iwona,

Masz rację, muszę odpuścić. Tak będzie najlepiej dla wszystkich, tylko że to niestety nie jest łatwe.
To nie jest tak, że myślę nieustannie o tym co się stało.
Takie myśli pojawiają się wprawdzie codziennie, ale przychodzą i odchodzą, nie stanowią niekończącego się ciągu.
Na codzień jest między nami bardzo dobrze, bez szpiegowania, bez podejrzeń.
Muszę przyznać że jest tak w dużej mierze dzięki temu że mój mąż bardzo stara się być "przejrzysty" i nie daje mi żadnych podstaw do podejrzeń.
Nie chcę go pilnować ani zakładać mu kagańca na spodnie.
Wiem, że jeśli chce zdradzić to może to zrobić wszędzie a jednak jego wyjazd, który stwarza sprzyjające okoliczności wywołuje u mnie niepokój.
Problem pojawia się właśnie w takich sytuacjach.
Chciałabym być tak spokojna i 'ponad to' żeby takie rzeczy nie robiły na mnie wrażenia, ale tak niestety nie jest. Jeszcze nie.
Cała sprawa wygląda więc tak, że albo on wyjeżdża a ja czuję się z tym bardzo niekomfortowo albo nie wyjeżdża ze względu na mnie co też nie jest ok.
Naprawdę próbuję cieszyć się tym co mam. Potrafię się cieszyć z małych rzeczy, tych które są tylko moje i tych wspólnych, tylko po prostu brakuje mi tego zaufania, które jak sama pisałaś nie wróci w pełni.
Ciągle uczę się z tym żyć, jest już o wiele lepiej ale do końca jeszcze się z tym nie uporałam.
Do tej pory zaufanie było dla mnie oczywistością przez tak wiele lat i ciężko jest zmienić swoje życie w kilka miesięcy.

Wiem ze Ci ciezko i ze latwiej jest COS powiedziec i chciec  a co innego to zrobic i sie do tego dostosowac...
Zycze powodzenia i wierze ze  kiedys znow zaufamy tak ....tak prawdziwie

337

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Przyszłość,

Tak, wiem co masz na myśli i masz rację.
Trzeba zostawić tą przeszłość chociaż na razie mam wrażenie, że ona zawsze będzie gdzieś w tle. Próbuję, naprawdę próbuję bo wiem, że skupiając się na przeszłości mogę przegapić fakt, że teraz jest dobrze.
Staram się patrzeć w przyszłość ale pomału. Już nic nie przyspieszam. Na początku próbowałam ale efekt był taki, że szamotałam się w tym wszystkim jeszcze bardziej.
Nie znaczy to, że na codzień nie potrafię się cieszyć życiem, jestem po prostu ostrożna podejmując ważne decyzje a teraz właśnie takie przed nami są. Planujemy razem z mężem bo skoro chcemy być nadal rodziną to nie może być inaczej.
Z początku myślałam, że muszę mieć w zanadrzu plan B ale teraz wydaje mi się że to z góry skazuje związek na porażkę. W tej chwili postanowiłam żyć tym życiem które jest, oczywiście nie w taki sposób że "uczepię się" męża bo w dalszym ciągu chcę mieć swoją przestrzeń i on też nich ma swoją.
Pewnie bardzo powoli dochodzę do swojej normalności ale cóż, widocznie takie moje tempo.

Wiem, że moje wpisy tutaj mogą sprawiać wrażenie, że strasznie się męczę ale to nie do końca jest tak. Na codzień żyję zaskakująco normalnie, mam przyjaciół, znajomych, hobby no i przede wszystkim syna. Pracy chwilowo brak ale to tylko ze względu na dziecko. Nigdy nie czułam się dodatkiem do męża więc może dlatego mam jakiś punkt zaczepienia i po całym tym piekle dalej funcjonuję.
Nie uważam też siebie za jakąś życiową kalekę i myślę, że spokojnie mogę sobie poradzić, na pewno byłoby trudniej ale są ludzie którzy poradzili sobie w dużo gorszej sytuacji.
Piszę tu o tych wszystkich moich rozterkach bo bardzo mi to pomaga.
Pewnie nie będzie też niespodzianką jeśli powiem, że pisze głównie wtedy kiedy jest mi źle albo przynajmniej nienajlepiej.

Jeśli przypadkiem na mój wątek zajrzała jakaś osoba w podobnej sytuacji chciałam powiedzieć tylko, że wyrzucam z siebie głównie te negatywne emocje. Tych pozytywnych też jest sporo.
Piszę to dlatego, że sama swego czasu szukałam podobnych historii i wydawało mi się, że po takich przejściach pozostaje już tylko wieczny smutek i łzy.
Mam nadzieję, że za jakiś czas napiszę coś bardziej pozytywnego bez żadnych 'ale'.

PS: Przyszłość, dziękuję za to kibicowanie smile Czytałam Twój wątek ale nie napisałam nic bo mam wrażenie że jednak jestem jeszcze daleko w tyle za Tobą. Pozdrawiam.

338

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Elle88 napisał/a:
Janix2 napisał/a:
Anne_Bonny napisał/a:

Wiele różnych rzeczy, ale najgorsze było chyba to, że kiedyś powiedziałam że jest mi niepotrzebny. Wspomniałam też o rozwodzie.

I dziwisz się?

I to jest wystarczający powód by zdradzić?
Człowieku, skąd Ty piszesz? big_smile

Ja też podpisuję się pod tym co pisze Elle88.  To jest szukanie powodu a nie powód.

339

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Kiedyś słysząc jego "Kocham Cię najbardziej na świecie" rozpływałam się, czułam się taka szczęśliwa.
Dziś gdy to słyszę, coś w mojej głowie odpowiada mu: "Prawda? Tak dużo w Tobie tej miłości do mnie, że z powodzeniem obdzieliłeś nią jeszcze inną kobietę." Ale to tylko myśli, bo odpowiadam mu "Ja Ciebie też."
Nie chcę go już katować tym co szepczą moje myśli, to bez sensu.
............................................................................................................................
No właśnie. Kobiety pomyślcie!

340

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
ewaem napisał/a:
Elle88 napisał/a:
Janix2 napisał/a:

I dziwisz się?

I to jest wystarczający powód by zdradzić?
Człowieku, skąd Ty piszesz? big_smile

Ja też podpisuję się pod tym co pisze Elle88.  To jest szukanie powodu a nie powód.

Ja nie szukam powodu. Może przez pewnien czas miałam taki etap ale tak na prawdę na zdradę nie ma usprawiedliwienia. Tak jak wielokrotnie pisałam, przyjmuję część odpowiedzialności za kryzys, za to że było między nami źle ale to mój mąż wdał się w romans z własnego wyboru. Mógł inaczej.
To, że postanowiłam z nim zostać nie oznacza że będę go usprawiedliwiać.

341

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Piszę to dlatego, że sama swego czasu szukałam podobnych historii i wydawało mi się, że po takich przejściach pozostaje już tylko wieczny smutek i łzy.

Hehehe.."wieczny smutek i łzy" smile Też tak kiedyś myślałam, gdy tu trafiłam.
A wiesz, źe niektórzy z takiego przekonania nie wychodzą. Zauważyłaś, że w "wieczności" pozostają głównie osoby, które przez TO nie przeszły? Pewnie naczytali się historii zdradzonych osób na forum big_smile i wg nich od teraz do końca życia to już tylko ciągłe poczucie krzywdy i obawa przed kolejnymi "razami" smile. Baaaa, niektórzy sądzą, że same się o to prosimy decydując o daniu szansy zdradzaczom big_smile Bo przecież tyle tu opisów takich sytuacji. Niepojęte jest dla wielu, że można wyjść z TAKICH sytuacji nie tylko mocniejszym, z podniesionym czołem i bardziej świadomym, ale - o ironio - pewniejszym siebie i z większym poczuciem własnej wartości i wolności
Szczęśliwie, to nie nasza sprawa i nie nasz problem, co myślą sobie inni smile

W każdym bądź razie Anne nie miej obiekcji przed wylewaniem tutaj swoich frustracji w gorszy dzień, bo emocje zawsze coś nam mówią.
Kilka tygodni temu uczestniczyłam po raz pierwszy i póki co jedyny w otwartym procesie grupowym (BTW: jeśli masz okazję uczestnictwa w podobnych spotkaniach to szczerze zachęcam)
Sprawdzaliśmy na ile w relacjach kierować się swoimi uczuciami i emocjami a na ile rozumem. Na ile wsłuchiwać się we własne emocje, a na ile analizować wszystkie argumenty za i przeciw. Strona logiczno-analityczna nastawiona była na osiągnięcie racjonalnego, logicznego i korzystnego rozwiązania, jednak sama "kalkulacja" wydawała się być mdła, powierzchowna i pozbawiona życia. Strona emocjonalna natomiast miała trudności w zajęciu swojego miejsca i przestrzeni. Czuła się zdominowana, zmarginalizowana oraz używana przez stronę analityczną do swoich celów. Miała poczucie, że nie może w pełni zaistnieć i się wyrazić.
Przechadzałam się tak z jednej strony sali na drugą, raz będąc logiczna, raz emocjonalna. Przedziwne uczucie, gdy perspektywa widzenia zmienia się jak w kalejdoskopie big_smile
I dopiero danie sobie przez emocje prawa do bycia w pełni sobą, do bycia taką, jaką jest, do tego aby się pokazywać i być widzianą, pozwoliło zaistnieć sytuacji, kiedy strona emocjonalna przez sam fakt swojego istnienia stała się ważna. Ważna, ponieważ jest doświadczeniem, ważna, ponieważ jest informacją. Poczucie równej rangi ( wbrew pozorom wcale nie równowagi)  obu stron może stanowić podstawę do stworzenia "partnerskiej relacji", gdzie zarówno rozum, jak i emocje są ważne i gdzie razem mogą odnajdywać odpowiedzi na istotne pytania, także te dotyczące relacji.
Pozdrawiam smile

342

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Witaj Annie smile

ja również zauważyłam u siebie skłonność do pisania na forum kiedy dopadają mnie złe dni.
Czasami jak czytam to co napisałam, to nie mogę uwierzyć ile było we mnie optymizmu, mobilizacji i siły ... w radach i spojrzeniu na sytuację innych . Sama nie potrafię długo utrzymać w sobie tego o czym piszę i zapętlam się znowu we własnych myślach i wyobrażeniach.

Może to jakiś klucz...żeby zacząć pisać również o pozytywach ? Nie wiem hmm


"szepczące myśli" zmora jak cholera ... wydaje mi się, że trzeba je wypowiedzieć na głos ... inaczej kumulują się i pękają jak śmierdząca bańka ... ja tak mam - im dłużej w sobie coś duszę /upycham daleko, daleko w sobie, myśląc, że tak a być i tak trzeba / tym dłużej dochodzę do siebie po takim wybuchu. Ktoś na tym forum napisał, że należy oczyścić ranę, żeby zasklepiła się, zabliźniła ... a upychanie złych myśli jedynie stwarza pozory, że jest dobrze ...

Anne - cieszę się, że  pomimo złych dni większość jest pozytywna smile i trzymaj się tego, że będzie tylko lepiej
gorsze dni będą, ale ... przeminą

ja tego się trzymam.

.

343

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Dziękuję, że tu zaglądacie.
W tej chwili nawet ciężko mi sensownie odpisać bo jestem znowu otoczona czarnymi myślami.
Tym razem nie chodzi o mojego męża, okazało się że mój syn może mieć poważną chorobę genetyczną przy której wcześniej podejrzewany autyzm nie wydaje się już taki straszny. Ciężko mi o tym nie myśleć, trochę już wymiękam z powodu stresu. Chciałabym chociaż małą przerwę, a tymczasem dopiero zaczęłam dochodzić do siebie po tym co zafundował mi mąż i już pojawił się kolejny problem.
Do tego z tyłu głowy mam pytanie, czy jeśli diagnozy się potwierdzą mój mąż faktycznie będzie wsparciem czy znowu poszuka najłatwiejszego sposobu na poprawę nastroju. To jest oczywiście tylko poboczna myśl bo na razie skupiam się głównie na badaniach i oczekiwaniu na wyniki.
Wybaczcie, że znów nie jest optymistycznie.

344

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Przykro mi, Anne sad Życie nas nie oszczędza, niestety... Takie sytuacje często bywają ciężką próbą dla związku. Ktoś pisał tu kiedyś na forum, że 70% matek chorych dzieci (potrzebujących zwiększonej opieki) jest porzucanych przez partnerów, i myślę, że rzeczywiście tak jest - gdy zachorowałam, udało mi się trafić do ośrodka rehabilitacyjnego - wielokrotnie spotykałam tam dzieci z poważnymi schorzeniami, i niestety - tatusiowie jakoś nie byli częstymi gośćmi sad Zapewne jesteś świadoma, że często tak się dzieje i stąd też Twoje obawy, że mąż mógłby nie udźwignąć ciężaru obowiązków.

Z drugiej jednak strony, mąż może wykorzystać w pełni szansę, którą mu dałaś. Mój tata jest jednym z tych 30% mężczyzn, którzy nie uciekli - gdy zachorowałam miałam 19 lat, mieszkałam z rodzicami. Moje nogi były praktycznie bezwładne, ręce ledwo się ruszały, a noszenie 19-latki to niestety nie jest to samo co noszenie na rękach kilkuletniego dziecka. Tata miał firmę, ale żeby móc się mną opiekować, zamknął działalność, spędzał każdy dzień ze mną gdy mama była w pracy. Wiem więc, że nie wszyscy mężczyźni uciekają. I to nie jest tak, że moja mama miała z nim z początku łatwe życie, bo niestety nie miała (nie było zdrady, ale były inne problemy), ale życie to lekcja i na szczęście są ludzie, którzy wyciągają z niej wnioski. Twój mąż może być jednym z nich.

Z całego serca życzę Ci Anne, żeby Twoje dziecko było zdrowe. Jeśli jednak tak nie będzie, pamiętaj że człowiek - nawet chory - może być szczęśliwy, może się śmiać, cieszyć się, mieć swoje zainteresowania. Choroba jest życiem w ograniczeniach, ale nawet w tej wąskiej, ograniczonej przestrzeni są marzenia, uczucia, powody do uśmiechu, radość z bliskości osób, które kochamy. To życie, choć czasem krótsze od innych, jest równie intensywne, równie przepełnione nadzieją i oczekiwaniem na to, co dobre.

345

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Aeryn,

Dziękuję za słowa wsparcia. Podziwiam Twoją siłę. Też muszę ją z siebie wykrzesać.
Niestety organizm nie przyzwyczaja się do stresu albo może ja nie wiem jak sobie z nim radzić.
Jeśli okaże się, że mój syn jest chory to będziemy z tym żyć, nauczymy się jak mu pomagać chociaż oczywiście bardzo chciałabym żeby jednak był zdrowy.
W tej chwili mam jeszcze na to nadzieję.
Wykańcza mnie najbardziej to oczekiwanie i niepewność.
Jak na złość mój mąż jest teraz w pracy i wraca dopiero za 3 tygodnie więc na razie mogę tylko liczyć na wsparcie mailowe/telefoniczne.
Masz rację, że jeśli chciałby pokazać, że można jednak na nim polegać to teraz ma okazję.

346

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Anne pamiętaj, że wsparcie masz również tutaj smile

ściskam i oby diagnoza się nie potwierdziła

.

347

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Przyszłość napisał/a:

Piszę to dlatego, że sama swego czasu szukałam podobnych historii i wydawało mi się, że po takich przejściach pozostaje już tylko wieczny smutek i łzy.

Hehehe.."wieczny smutek i łzy" smile Też tak kiedyś myślałam, gdy tu trafiłam.
A wiesz, źe niektórzy z takiego przekonania nie wychodzą. Zauważyłaś, że w "wieczności" pozostają głównie osoby, które przez TO nie przeszły? Pewnie naczytali się historii zdradzonych osób na forum big_smile i wg nich od teraz do końca życia to już tylko ciągłe poczucie krzywdy i obawa przed kolejnymi "razami" smile. Baaaa, niektórzy sądzą, że same się o to prosimy decydując o daniu szansy zdradzaczom big_smile Bo przecież tyle tu opisów takich sytuacji. Niepojęte jest dla wielu, że można wyjść z TAKICH sytuacji nie tylko mocniejszym, z podniesionym czołem i bardziej świadomym, ale - o ironio - pewniejszym siebie i z większym poczuciem własnej wartości i wolności
Szczęśliwie, to nie nasza sprawa i nie nasz problem, co myślą sobie inni smile

Kiedy tu trafiłam wiele osób pisało o pracy nad sobą.
Na początku nie rozumiałam do końca na czym polega ta praca i moje myślenie było bardziej "chcę żeby mój mąż zrobił to i tamto". Po jakimś czasie dopiero dotarło do mnie, że dopóki nie zrobię porządku ze sobą to nie ruszę dalej. Do tego jednak trzeba ochłonąć, wiele rzeczy przemyśleć.
Myślę, że ciężko to wszystko zrozumieć jeśli ktoś na własnej skórze nie doświadczył i między innymi stąd wynika niezrozumienie dla nas.

W kwestii pewności siebie to muszę powiedzieć o pewnym zaskakującym fakcie. Jakiś czas po tym jak się o wszystkim dowiedziałam i zaczęłam wychodzić do ludzi spotkałam się z tyloma komplementami jak nigdy wcześniej. Początkowo myślałam, że chodzi tylko o mój wygląd bo przez całą sytuację to tej pory ubyło mi 15kg. Kilka osób powiedziało mi jednak, że rozkwitłam i wydaję się właśnie wyjątkowo pewna siebie. Siostra powiedziała, że przeszłam jakąś niesamowotą metamorfozę:) Przez te wszystkie wydarzenia byłam zmuszona bardzo poważnie zastanowić się nad sobą i po pierwszym załamaniu doszłam do wniosku że jestem całkiem ok i chyba w jakiś sposób wydobyłam to przkonanie na zewnątrz. Nigdy nie miałam jakoś szczególnie zaniżonego poczucia wartości i myślę, że też trochę dlatego łatwiej mi było się podnieść w tej sytuacji.

Przyszłość, w Twoich wypowiedziach wyczuwam taki prawdziwy spokój. Mam nadzieję, że towarzyszy Ci też w życiu na codzień.

Mruffka napisał/a:

Witaj Annie smile

ja również zauważyłam u siebie skłonność do pisania na forum kiedy dopadają mnie złe dni.
Czasami jak czytam to co napisałam, to nie mogę uwierzyć ile było we mnie optymizmu, mobilizacji i siły ... w radach i spojrzeniu na sytuację innych . Sama nie potrafię długo utrzymać w sobie tego o czym piszę i zapętlam się znowu we własnych myślach i wyobrażeniach.

Może to jakiś klucz...żeby zacząć pisać również o pozytywach ? Nie wiem hmm


"szepczące myśli" zmora jak cholera ... wydaje mi się, że trzeba je wypowiedzieć na głos ... inaczej kumulują się i pękają jak śmierdząca bańka ... ja tak mam - im dłużej w sobie coś duszę /upycham daleko, daleko w sobie, myśląc, że tak a być i tak trzeba / tym dłużej dochodzę do siebie po takim wybuchu. Ktoś na tym forum napisał, że należy oczyścić ranę, żeby zasklepiła się, zabliźniła ... a upychanie złych myśli jedynie stwarza pozory, że jest dobrze ...

Anne - cieszę się, że  pomimo złych dni większość jest pozytywna smile i trzymaj się tego, że będzie tylko lepiej
gorsze dni będą, ale ... przeminą

ja tego się trzymam.

.

Mam nadzieję, że dojdziesz do jakiegoś stabilnego stanu.
Pamiętam ten optymizm, o którym piszesz. Prawie mi się udzielił, chociaż chyba nieco inaczej przez to wszystko przechodzimy. U mnie tych porywów radości praktycznie nie było. No może na początku ale to był bardziej szok i niedowierzanie kiedy wymyśliłam sobie, że wszystko będzie dobrze. Szybko jednak ten stan minął. Później już było bardzo ostrożnie.
Nie wiem czy takie eksplozje optymizmu nie sprawiają przypadkiem, że kiedy coś pójdzie gorzej następuje mocny upadek na ziemię.

Przez ostatnie miesiące bardzo dużo myślałam o sobie, o mężu i o nas.
Dochodzę do wniosku, że powinny być chyba obowiązkowe zajęcia dla małżeństw co kilka lat zmuszające do przyjrzenia się związkowi smile

Jeśli chodzi o relacje między nami to jest naprawdę dobrze chociaż ostatnio nastąpiła jakaś zamiana ról. Wcześniej to ja analizowałam każde słowo i dopatrywałam się w ukrytego znaczenia teraz za to mój mąż wykazuje takie dendencje. Nie odpiszę mu na jednego maila i już mam zestaw pytań czy wszystko dobrze, czy coś się stało itd.
Już od jakiegoś czasu miałam wrażenie, że bardzo stara się być jeszcze lepszy i właśnie kilka dni temu dostałam od niego list, że z każdym dniem coraz bardziej to wszystko do niego dociera i coraz bardziej rozumie ile mnie to kosztowało. Jeśli uznać że to prawda to już rozumiem moje obserwacje. Paradoksalnie teraz to on chyba musi 'wyluzować' i przestać rozdrapywać każde moje słowo.

Życzę Ci wszystkiego dobrego i jeśli "szepczące myśli" męczą to faktycznie chyba lepiej je wyrzucać z siebie.

348

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

dziękuję smile

a upadek- rzeczywiście bywa bardzo bolesny sad

trzymam kciuki smile:):)

349 Ostatnio edytowany przez Przyszłość (2015-02-09 12:38:51)

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Kiedy tu trafiłam wiele osób pisało o pracy nad sobą.
Na początku nie rozumiałam do końca na czym polega ta praca i moje myślenie było bardziej "chcę żeby mój mąż zrobił to i tamto". Po jakimś czasie dopiero dotarło do mnie, że dopóki nie zrobię porządku ze sobą to nie ruszę dalej. Do tego jednak trzeba ochłonąć, wiele rzeczy przemyśleć.

Anne,
Jest taki egipski mit, w którym Ozyrys najpierw zostaje pocięty i rozczłonkowany przez swojego brata, a następnie jego żona odnajduje i składa części jego ciała, dzięki czemu Ozyrys staje sIę nieśmiertelny.
Tak samo czasami dzieje sie z nami. Przez chwilę pozostajemy w kawa?kach, a potem dzięki wewnętrznym siłom zbieramy się w sobie i odnajdujemy naszą własną drogę do całości. Ja właśnie tak definiuję pracę na sobą.
To, co się nam przydarza oraz nasza praca nad tym zapewniają nam odpowiednie składniki niezbędne do naszego powstania jako osób, którymi od początku mieliśmy się stać, a myślenie, że jesteśmy sumą wszystkich złych rzeczy, które nam się przydarzyły jest prawdą tylko wtedy, jeżeli nie przyłożyliśmy się do pracy nad sobą.
Bo kiedy zdajemy sobie sprawę z tego, że rzeczywistość - niezależnie od tego jak się wydaje niesprawiedliwa i okrutna - nie jest karą, lecz elementem składającym się na pełnię życia, przestajemy czuć się przez nią nieprzyjemnie potraktowani. Dlatego zamiast stawiać się w roli ofiary i pytać: ?dlaczego mnie się to przydarza??, lepiej reagować ?zrobię wszystko, żeby sobie z tym poradzić!?. W ten sposób wyzbywamy się roszczeń wobec rzeczywistości i zyskamy prawdziwą siłę i moc, żeby sobie ze wszystkim radzić.
Anne, tak postępując możesz również pozbyć się strachu przed bezsilnością związaną z ewentualną chorobą synka. Gdy stawiasz czoła temu, co się dzieje, co JEST (w odróżnieniu od tego, co może się stać)  poczujesz spokój.

Anne, ten spokój, który mi przypisujesz to akceptacja rzeczywistości taką, jaka ona jest. Myślę, że zdziwiłabyś się jakbyś poznała mnie w realu, bo bywam jak to PRZYSZŁOŚĆ - nieprzewidywalna big_smile
Pozdrawiam serdecznie i trzymam kciuki za pomyślne wyniki smile

350

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Nie jest tak, że 70 % rodzin z niepełnosprawnym dzieckiem rozpada się.
Nasz synek ma autyzm, znamy pewnie około setki rodzin z dzieckiem ze spektrum.
Jest wśród nich więcej małżeństw, rodzin normalnie ( w miarę) funkcjonujących.
A jeśli rodziny się rozpadały to naprawdę niepełnosprawność dziecka była powodem w przypadkach bardzo nielicznych.

351

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Betsy,

Oczywiście, to zależy od konkretnej osoby jak się sobie radzi z trudnościami. Jednych choroba zjednoczy inni uciekną.
I masz rację, że to nie choroba rozbija rodziny, najwyżej pomaga ujawnić czyjeś prawdziwe oblicze.
Mój problem polega na tym, że mąż już raz mnie zawiódł w trudnej sytuacji i dlatego taka myśl się gdzieś przewinęła.
Gdyby nie tamto teraz nie miałabym takich wątpliwości.
Nie jest to moje główne zmartwienie w tej chwili ale na pewno dobrze jest mieć w kimś wsparcie.
Póki co to on jest stroną bardziej racjonalną i często hamuje mnie w moich ponurych wizjach. W tej chwili nie mogę mu nic zarzucić.
Może tak na prawdę niepotrzebnie martwię się na zapas a przecież i tak nigoko mnie zmuszę do bycia odpowiedzialnym.
Tylko czasem trochę smutno, że nie mam już tej naiwnej ufności ale z drugiej strony ona i tak była przecież złudna.

352

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Mój też mnie zawiódł przecież.
Ale nie projektuję już w głowie czarnego scenariusza.
Trzymam się podjętej decyzji, ze wszystkimi jej konsekwencjami.
Dzięki temu jest coraz lepiej, ja to czuję, dziecko no i on.
Odpuść samej sobie, jesteś z nim, zgodziłaś się na to, żyj.
Inaczej nigdy nie będziesz szczęśliwa. Więcej pewności siebie Ann. Wiem, co mówię.

353

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Anne również brakuje mi tej naiwnej ufności.... w sumie takiej "lekkiej"

teraz jakaś się zaczyna , ale ostrożniejsza z dozą niepewności i szybkiej reakcji obronnej , gdyby ...

chciałabym mieć machinę czasu... smile
ale... dooopa sad trzeba ścisnąć właśnie ... pośladki ... i do przodu smile:):)

wierzę, że te "powroty" będą coraz rzadsze i w końcu będą jedynie przykrym wspomnieniem

.

354 Ostatnio edytowany przez Aeryn (2015-02-11 16:15:07)

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Anne_Bonny napisał/a:

Tylko czasem trochę smutno, że nie mam już tej naiwnej ufności ale z drugiej strony ona i tak była przecież złudna.

Mnie też tego bardzo brakuje. W sobotę Walentynki, mój mąż ostatnio słucha piosenki ze ścieżki dźwiękowej kinowego romansu, i niby robi się romantycznie, a ja zastanawiam się, co właściwie mamy w sobotę świętować. Miłość. Moją miłość, która okazała się zwykłą naiwnością, czy jego miłość, która zdeptała mnie jak szmatę. Tak sobie wracam myślami do szkolnych lat, gdy marzyłam żeby dostać walentynkę lub chociaż kwiaty od jakiegoś tajemniczego adoratora smile Zostając pod koniec dnia z niczym, za każdym razem byłam przekonana, że to najgorsze Walentynki mojego życia. I tak sobie teraz myślę, że się myliłam, że chyba te będą najgorsze. Bo w te Walentynki mam miłość, tylko że zrozumiałam jak tani jest to towar, podróbka śmierdząca chińską gumą, bez gwarancji na cokolwiek... i nikt nie przyjmuje zwrotów.

355

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Aeryn ciut wisielczy humor ... ale wink Walenty to również patron psychicznie chorych ... wink gdy w ostatnią niedzielę ksiądz to powiedział - myślałam, że padnę smile nic dodać, nic ująć smile dlatego też podchodzę do tego nie jak do święta zakochanych, ale... smile idziemy do kina, na impresssskę i mam zamiar dobrze bawić się w Święto Psychicznie Chorych wink
w końcu gdzieś/kiedyś/ktoś musiał być psychicznie nie na miejscu ... ( biorę to również na siebie smile )

i niestety tak do tego podchodzę, może to jakiś sposób - bo zakochania w tym momencie nie ma co świętować - jest to sprzeczne ze stanem moich uczuć smile


hmm

356

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Mruffka napisał/a:

mam zamiar dobrze bawić się w Święto Psychicznie Chorych wink

Brawo Mruffko, więc i ja przestanę marudzić i będę świętować Święto Psychicznie Chorych big_smile
W końcu warto próbować nowych rzeczy smile Anne, dołączysz się do nas wirtualnie? wink

357

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Walentynki wprawdzie spędzam z mężczyzną mojego życia (czyli z synkiem smile ) ale na święto Psychicznie Chorych też się piszę smile

358

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Mam nadzieję, że Wasze Walentynki były jednak udane. Ja nie mogę narzekać, obudziłam się rano obok supermana smile (synek przyszedł do mnie rano w piżamce 'superman' i położył się obok)

Walentynki to też niestety rocznica przyprowadzenia przez mojego męża swojej kochanki do naszego domu. Strasznie to przeżyłam kiedy się dowiedziałam (kilka miesięcy temu). Nie chodzi oczywiście o datę tylko o sam fakt, że tu była. Myślałam, że ten dzień będzie dla mnie koszmarem ale już tyle razy o tym rozmawialiśmy i tyle razy do przeżywałam że tylko 'mignęło' mi to gdzieś z tyłu głowy. Nie chciałam zapamiętywać żadnych dat i tworzyć ponurych rocznic ale ten cholerny 14 luty jednak mi się wbił w pamięć.
W każdym razie u mnie było zaskakująco dobrze i spokojnie a widok uśmiechniętych par dookoła jakoś dziwnie nie wywołał smutku.

I prawie mi się udało napisać dziś coś pozytywnego.

359

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Superman... nieźle smile Ty to masz szczęście smile:):)

Dzień - dość dobry ... gdyby nie fakt, że ... wyrzuciłam nowiuteńkie buciki-szpilki - takie śliczne, wygodne , piękniutkie, cudowne i wymarzone ... sad kiedy? nie wiem i tak mi się zaczęła impressska smile ale ogólnie - miooodzioooo smile
nie przypuszczałam, że będę się tak dobrze  bawić - bez myśli, swobodnie, wolno ... smile

a co do dat ... moje koszmary są coraz bliżej - start : 8 marca hmm

ale zobaczymy, może również przeminie bez większego zawirowania

360

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Witam,

Dawno nie pisałam, chociaż zaglądam tu częściej niż bym chciała.
Minął mniej więcej rok odkąd dowiedziałam się o wszystkim.
Przez cały ten rok nie było ani jednego dnia żebym nie pomyślała chociażby przelotnie o wszystkim co się stało.
Nie budzę się już jednak z tą myślą i nie zasypiam (no może czasem się zdarza ale tych dni jest coraz mniej).

Jesteśmy nadal małżeństwem, bardzo się oboje zmieniliśmy przez ten rok.
Na tą chwilę mogę powiedzieć, że nie żałuję tego że postanowiłam spróbować.
Na pewno jest inaczej. Bywa też ciężko. Niektóre rzeczy zmieniły się na plus, na pewno komunikacja między nami.
Przyznaję to z ogromnym oporem bo nie chciałabym, żeby zabrzmiało to tak jakbym coś tej zdradzie zawdzięczała.
Zdrady mojego męża poraniły mnie okrutnie i nie sądzę żebym kiedykolwiek zapomniała jak się wtedy czułam.
Oczywiście, że wolałabym żeby to się nigdy nie wydarzyło ale skoro nie można zmienić przeszłości staram się żyć szczęśliwie MIMO tych doświadczeń.

"Weszłam" w to małżeństwo ponownie bo nie chciałam żyć jak współlokatorzy, trzymać ciągle tego dystansu, mieć na każdą okoliczność jakiś plan B. To było bardzo wykańczające. Nadal trochę się boję chociaż muszę przyznać, że mój mąż stara się być 'przejrzysty'.
Niestety on jest dla mnie już innym człowiekiem. Jest mężczyzną którego nadal kocham, przy którym się śmieję, płaczę, który mnie wspiera i dopinguje ale jest też mężczyzną przez którego rzygałam z bólu... Trudno o tym zapomnieć.
Ta przeszłość jest i będę o niej pamiętać jednak nie chcę żeby zdominowała moje życie. Na tym też ta szansa dla nas polega.
Nie chodziło mi przecież o to, żeby zadręczyć i siebie i jego.

Obecnie jest między nami naprawdę dobrze. Nie żałuję, a to był mój warunek. Kiedy mąż pytał co ma zrobić odpowiadałam żeby zrobił tak żebym nie żałowała.

361

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Anne przeczytałam Twoją całą historię tutaj i trzymam kciuki za Ciebie smile
Tak, najważniejsze teraz żeby nie pielęgnować tej urazy, nie żyć cały czas tylko "tym momentem"
Ja jeszcze tego nie potrafię i trzymam kciuki za tych którym to się udaje.
Do przodu Anne smile
pozdrawiam ciepło

362

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
GIA_79 napisał/a:

Anne przeczytałam Twoją całą historię tutaj i trzymam kciuki za Ciebie smile
Tak, najważniejsze teraz żeby nie pielęgnować tej urazy, nie żyć cały czas tylko "tym momentem"
Ja jeszcze tego nie potrafię i trzymam kciuki za tych którym to się udaje.
Do przodu Anne smile
pozdrawiam ciepło

Pisałem Ci, że na to potrzeba czasu. Poza tym nie należy kojarzyć swojego tymczasowego samopoczucia z tym co było, wyobrażeniem i myślami. Z czasem jest "coraz lepiej" jednak nigdy nie będzie już powrotu do tego co było, do tej beztroski, nosi się na sobie bagaż, krzyż do końca życia. Po ok. 10 mies. roku, myślę, że spojrzysz na to z boku, jako na traumatyczne, trudne doświadczenie ale będziesz już umiała życ.

363

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
maniek_z_maniek napisał/a:
GIA_79 napisał/a:

Anne przeczytałam Twoją całą historię tutaj i trzymam kciuki za Ciebie smile
Tak, najważniejsze teraz żeby nie pielęgnować tej urazy, nie żyć cały czas tylko "tym momentem"
Ja jeszcze tego nie potrafię i trzymam kciuki za tych którym to się udaje.
Do przodu Anne smile
pozdrawiam ciepło

Pisałem Ci, że na to potrzeba czasu. Poza tym nie należy kojarzyć swojego tymczasowego samopoczucia z tym co było, wyobrażeniem i myślami. Z czasem jest "coraz lepiej" jednak nigdy nie będzie już powrotu do tego co było, do tej beztroski, nosi się na sobie bagaż, krzyż do końca życia. Po ok. 10 mies. roku, myślę, że spojrzysz na to z boku, jako na traumatyczne, trudne doświadczenie ale będziesz już umiała życ.

Oczywiście maniek..i pewnie jeden będzie potrafił z takim bagażem iść dalej, a inny ten bagaż zostawi w poczekalni..

364

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

GIA, czas na pewno pomaga.
Może nawet nie sam czas, który minął ale wszystkie te przemyślenia i rozmowy które muszą się odbyć.
Kiedy zaczniesz łapać chwile 'bez zdrady', bez myślenia o tym i uda Ci się zaznać małego odpoczynku łatwiej będzie podjąć jakieś decyzje.
Pamiętam jak się zachowywałam i co robiłam, mówiłam jeszcze kilka miesięcy temu ale nie byłabym w stanie odtworzyć teraz tamtego sposobu myślenia bo byłam nieustannie bombardowana emocjami i żyłam tylko tą jedną myślą 'zdradził, muszę coś zrobić. Odejść, zostać, zemsta, cokolwiek.'
Tak naprawdę dopiero po wielu miesiącach i pewnym uspokojeniu wszystko zaczęło się klarować.
Raczej nie da się nic przyspieszyć. Każdy ma własne tempo.
Wszystkiego dobrego życzę.

365

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Anne_Bonny napisał/a:

GIA, czas na pewno pomaga.
Może nawet nie sam czas, który minął ale wszystkie te przemyślenia i rozmowy które muszą się odbyć.
Kiedy zaczniesz łapać chwile 'bez zdrady', bez myślenia o tym i uda Ci się zaznać małego odpoczynku łatwiej będzie podjąć jakieś decyzje.
Pamiętam jak się zachowywałam i co robiłam, mówiłam jeszcze kilka miesięcy temu ale nie byłabym w stanie odtworzyć teraz tamtego sposobu myślenia bo byłam nieustannie bombardowana emocjami i żyłam tylko tą jedną myślą 'zdradził, muszę coś zrobić. Odejść, zostać, zemsta, cokolwiek.'
Tak naprawdę dopiero po wielu miesiącach i pewnym uspokojeniu wszystko zaczęło się klarować.
Raczej nie da się nic przyspieszyć. Każdy ma własne tempo.
Wszystkiego dobrego życzę.

Właśnie wyciszenie, czas, oderwanie myśli...taaaak
Jednak w tym wszystkim we mnie narasta żal, żal że muszę przez to przechodzić i znowu często patrzę na niego myśląc owe "jak ON mógł ?"
Wiesz ile czasu mi uciekło ? Nie pamiętam od października praktycznie NIC oprócz tego tematu..
Ubierałam choinkę - kukła
Miałam urodziny - kukła
Codzienne czynności - kukła

Byłam, jestem.. nadal taką kukłą, dużo dzieje się poza mną, nie jestem w środku ...nie uczestniczę..


Dlatego nie dziwie się, że piszesz że nawet teraz jest ciężko..bo jeśli żyjemy obok kogoś kto zdradził to pewnie nie zapomnimy..będzie lepiej..ale kolec zostanie. Pytanie tylko na ile i jak często będzie nas szarpał..

366

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
maniek_z_ napisał/a:

Z czasem jest "coraz lepiej" jednak nigdy nie będzie już powrotu do tego co było, do tej beztroski, nosi się na sobie bagaż, krzyż do końca życia. Po ok. 10 mies. roku, myślę, że spojrzysz na to z boku, jako na traumatyczne, trudne doświadczenie ale będziesz już umiała życ.

Właśnie i tego mi brakuje.
Patrzy się na to z boku ale mimo wszystko jest to "ale".

367 Ostatnio edytowany przez End_aluzja (2015-07-24 08:05:10)

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Zdrada jest jak choroba przewlekła. Astma? Łuszczyca? Czasami stany zapalne. Czasami remisje.
Albo moze?
Zdrada jest jak nowotwór? Ciężkie leczenie na granicy " zabijania sie"- skutki chemioterapii. A potem życie z osłabionym organizmem, troska o siebie i lękiem, ze bedxie nawrot?

Na pewno jest najdramatyczniejszym i najtraumatyczniejszym przeżyciem jakiego doświadczyłam. Nawet ciężka choroba w rodzinie mnie mobilizowała. A zdrada niszczyła. Bo gdy ktos choruje. Wiesz. Ze to niczyja wina. Nikt świadomie nie choruje. A tutaj jest inaczej.

Zdrada uczy wiele o sobie. Uczy tez gdzie sa granice. Maniek mądrze pisze.
Na początku granice naginamy. Szukamy powodów przyczyn usprawiedliwień. Chcemy, aby stare bezpieczne życie trwało. Wierzymy ze przetrwamy wszysyko.
Gdy mija cały proces radzenia sobie ze zdrada startujemy od zera. Czasami z tym samym partnerem. Czasami z innym. Ale to nowy związek. Nowe relacje.
W tych nowych relacjach jest tylko jedna różnica. Nie przeżyjemy zaskoczenia zdrada. Juz ja znamy. Wiemy jaki to bol. Jakie uczucia. To powoduje ze mamy pewność jak postąpimy.
Mamy pewność ze nie bedxie drugi raz tłumaczeń usprawiedliwień. Nie zapytamy- dlaczego to zrobiłeś/ zrobiłaś. W zasadzie--- to nas juz nie interesuje.... Nie ma przyczyn nie ma skutków nie ma powodów.
Jest zdrada. Ktora kończy to co było.
To takie oczywiste.
Ale najpierw trzeba to przeżyć. Na własnej skórze.

368

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
End_aluzja napisał/a:

Gdy mija cały proces radzenia sobie ze zdrada startujemy od zera. Czasami z tym samym partnerem. Czasami z innym. Ale to nowy związek. Nowe relacje.
W tych nowych relacjach jest tylko jedna różnica. Nie przeżyjemy zaskoczenia zdrada. Juz ja znamy. Wiemy jaki to bol. Jakie uczucia. To powoduje ze mamy pewność jak postąpimy.
Mamy pewność ze nie bedxie drugi raz tłumaczeń usprawiedliwień. Nie zapytamy- dlaczego to zrobiłeś/ zrobiłaś. W zasadzie--- to nas juz nie interesuje.... Nie ma przyczyn nie ma skutków nie ma powodów.
Jest zdrada. Ktora kończy to co było.
To takie oczywiste.
Ale najpierw trzeba to przeżyć. Na własnej skórze.

Myślę, że jakkolwiek Endi "ten drugi raz" i tak by nas zabolał. Zabolało by rozczarowanie...zabolałaby obłuda..zabolałoby to, że zwyczajnie traciliśmy czas..
Oczywiście już nie byłoby rozmów, dociekania, próby zrozumienia..byłoby żegnam.

369

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

End_aluzja - co u Ciebie?

370

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Anne, Z uwagą przeczytałam Twoje wpisy, naprawdę jezeli tak to można ująć pięknie przez to przeszłaś , co u Ciebie , jak Twój synek, napisz , proszę , pozdrawiam serdecznie

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
gonia_191 napisał/a:

Uważam, że każdy zasługuje na drugą szansę. Jeżeli go kochasz to powinnaś walczyć o Wasze małżeństwo. Lepiej żałować, że się spróbowało ale nie wyszło niż żałować, że się nawet nie spróbowało.

a można kochać i chciec rozwodu?

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

jesteśmy 22 lata po ślubie,6 lat temu zdradzał mnie przez rok.wybaczyłam,lecz nie zapomnialam.w miare bylo dobrze.na nowo zaczelo sie psoc kolo stycznia tego roku.z koncem czerwca sytuacja nie dowytrzymania,klotnie z byle powodu.powiedzialam ze kocham go ,ale ale powinnismy się rozwiesc,by mogl byc szczesliwy.powiedzial ze mnie kocha i chce byc ze mną.tydzien pozniej sklamal ze ma nocną zmiane.wrocil po 24 godzinach,i z pretensjami ze go spakowalam,ze  wiem ze sklamal.niewiem co robic,rozwod chyba bedzie najlepszym rozwiazaniem,ja musze jeszcze dzieci wychowac

373

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
miriamraj napisał/a:

Anne, Z uwagą przeczytałam Twoje wpisy, naprawdę jezeli tak to można ująć pięknie przez to przeszłaś , co u Ciebie , jak Twój synek, napisz , proszę , pozdrawiam serdecznie

Wybacz, że z takim opóźnieniem odpowiadam ale po pierwsze zrobiłam sobie małą przerwę od forum a po drugie dopiero niedawno wróciliśmy z wakacji.

Opisując obecną sytuację mogę powiedziec, że jest dobrze. Nie napiszę, że wspaniale bo jakoś mam opór przed nadmiernym entuzjazmem (co nie znaczy że nie cieszę się życiem).

Przede wszystkim z wielką radością mogę odpowiedziec na pytanie dotyczące mojego syna. Wszystko z nim dobrze. Niby ma stwierdzone zaburzenia ze spektrum autyzmu ale ja tego absolutnie nie widzę. Zresztą każdy psycholog/neurolog mówi na ten temat co innego. Najważniejsze, że nadrobił opóźnienie w różnych dziedzinach i teraz już rozwija się książkowo.

Odnośnie sytuacji między mną i moim mężem to myślę, że jest dobrze, może nawet bardzo dobrze. Mówię o codziennym życiu, o teraźniejszości bo niestety jeśli chodzi o przeszłośc to jeszcze mnie czasem dopada. Po czasie jaki minął powinno byc już chyba lepiej ale może jestem bardzo powolna w całym tym procesie.

Niestety dnia bez myśli o zdradzie jeszcze nie było. Nie są takie już takie potoki myśli jak na początku, czasem tylko szybka migawka ale zawsze znajdzie się coś co mi przypomni.

Ostatnio miałam jakiś kryzys. Wróciły pełne emocji rozmowy o romansie.
Zapytałam mojego męża czy często o tym myśli. Powiedział, że nie często, czasem i to głównie kiedy mu przypominam. I tak się właśnie zastanawiam czy to źle czy dobrze bo z jednej strony wiadomo, że nie chciałabym żeby sobie codziennie przypominał kochankę a z drugiej strony to co się stało było ważne i skoro o tym nie myśili to może niczego się nie nauczył. A może nie powinnam tak bardzo rozkminiac takich rzeczy. 

Skoro to wszystko czuję to chyba jeszcze nie udało mi się tak do końca wybaczyc. Nigdy mu zresztą tego nie powiedziałam.

Najtrudniej jest odbudowac zaufanie. Planujemy wspólną przyszłośc ale na razie to nie jest dla mnie na zasadzie "zaufam" tylko bardziej "zaryzykuję". Tak czy inaczej chyba jestem na dobrej drodze. Nie mam planu awaryjnego, uważam że jeśli mamy byc naprawdę razem to nie mogę nieustannie przerabiac ewentualnych czarnych scenariuszy.
Chcę żebyśmy byli prawdziwą rodziną, on twierdzi że też więc próbujemy. Właściwie uważam, że mimo wszystko tą rodziną jesteśmy.
Wcześniej kategorycznie zrezygnowałam z pragnienia urodzenia drugiego dziecka (i dobrze, bo to nie był dobry czas). Teraz pozwoliłam sobie na to marzenie, chociaż wiąże się to z pewnymi obawami. Przez krótki czas nawet byłam w ciąży ale niestety już nie jestem... Przyjęłam to spokojniej niż przy pierwszym poronieniu chyba dlatego że była to bardzo wczesna ciąża i nie zdążyłam się nawet z tą myślą oswoic. Poza tym mam mojego synka i jakkolwiek źle by to nie zabrzmiało, jest on wielkim pocieszeniem w takim momencie.

W każdym razie podtrzymuję swoje zdanie, że decyzji o ratowaniu małżeństwa nie żałuję.
Nie namawiam jednak nikogo do ratowania za wszelką cenę bo to jest droga przez mękę, której drugi raz na pewno nie przejdę.
W tej naszej konkretnej sytuacji zaryzykowałam ale gdyby były z jego strony jakieś wahania, jakieś wątpliwości to raczej byśmy nie rozmawiali o powrotach.

Znowu widzę, że jakiś smutek się przebija przez tą moją wypowiedź ale zapewniam, że na codzień nie jest źle smile

Pozdrawiam.

374

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

To chyba raczej dobrze,że o niej nie myśli.
Gdzieś tu na forum przeczytałam wypowiedź jednego z Panów,że mężczyznom jest prościej zapominieć bo nie angażują się tak emocjonalnie jak kobiety.

Coś w tym jest. Jak tak patrzyłam na swojego to wiedziałam kiedy jest myślami z tamtą a kiedy już przestał. Ja czasem też myślę on twierdzi, że już nie.

375

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Witaj Anne  smile

dobrze się czyta pozytywy smile i dobrze, że jest dobrze smile:)
jednak czas czyni cuda, chociaż na początku człowiek buntował się temu stwierdzeniu i nie wyobrażał sobie, żeby kiedykolwiek to wszystko przeszło, odeszło, zmalało hmm

żal za tym co było czasami wraca, ale sprawy bieżące nakręcają do działania ciut inaczej, nie zawsze lepiej, ale zawsze do przodu smile
czy jest lepiej ? na pewno inaczej, złość jeszcze nie minęła, wybaczenie nie przyszło jak dotąd, ale jest w miarę spokojniej.

pozdrawiam i szczęścia życzę smile:):)

376

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Mruffka,

Cieszę się, że napisałaś.
Tak, masz rację czas wiele zmienia. Pozwala uspokoic się i spojrzec na wszystko bez nadmiaru emocji. Ważne też co z tym czasem zrobimy. Czasami mam wrażenie, że zbyt wiele go zmarnowałam na rozpaczanie ale byc może tak musiało byc.
Po tym niezwykle ciężkim roku doceniam obecny spokój i nie chodzi mi tylko o nasze małżeństwo ale też o fakt, że syn jest zdrowy i uśmiechnięty, że zaczynam studia, że mam czas na hobby.
Ta zdrada i wszystkie związane z nią przeżycia na pewno nie znikną z mojej pamięci ale chcę byc szczęśliwą osobą a nie ofiarą zdrady. Jakoś mi się pomału udaje.
Pomału bo to jest właśnie jeden z problemów, jakiś taki wstyd, że mogę byc z tym moim zdradzaczem szczęśliwa. Mam przed tym pewien opór bo przecież mój mąż powinien mi się jawic jako potwór a tymczasem jest mi z nim dobrze.

Również mam takie momenty jak Ty, kiedy powraca żal za tym co było ale coraz rzadziej. Może dlatego, że to co jest obecnie mnie zadowala.

Wybaczenie. Tak z tym też jest ciężko. Chciałabym powiedziec, że wybaczam i w pełni ruszyc do przodu ale może to jeszcze nie czas. Nie lubię nadużywac takich słów więc poczekam aż będę ich pewna.

Mam nadzieję, że u Was wszystko w porządku lub przynajmniej na dobrej drodze.
Napisz czasem jak wygląda sytuacja.

377

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

KOcham męża, ale jak wybaczyć spotkania z innymi kobietami z portali randkowych??? Odkryłam kilka dni temu, ze w kwietniu prowadzil korespondencje z jakas dziewczyna która szuka zabawy, przyjazni, seksu, mężczyzn.Pytala czy już wyjechal. Strasznie mnie to załamało. Ja mu wierzyłam we wszystko. Nigdy przed tem nie sprawdzałam mu poczty internetowej, wiadomości. A tu okazuje się, ze pisały do niego różne kobiety. Ma założone profile randkowe chociaż jestemy małżeństwem od 3 lat. Pisał ze szuka poważnych związkow. Cały czas wyjezdza za granice. jak jest w domu to tylko od 3-5 dni. Ostatnio woli sam spędzać czas, jest nerwowy, często siedzi na komputerze. Nie mam możliwości sprawdzenia jego telefonu gdyż ciagle go nie ma. Co robic? jak mu udowodnić to co wiem? Ciągle ma na wszystko odpowiedz i twierdzi ze nigdy by mnie zdradzil bo mnie kocha.

378

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Witam wszystkich.

Postanowiłam napisać co u mnie. Może co jakiś czas taki update się przyda.
Mi na pewno, dobrze raz na jakiś czas wszystko podsumować.
Można powiedzieć, że u mnie nuda bo nie ma żadnych dramatów, niepokojących wydarzeń a i ja jakoś chyba doszłam do siebie.

Angażując się ponownie - zaryzykowałam.
Zaryzykowałam bardzo bo tak naprawdę świadomie znalazłam się w tych samych okolicznościach, od których wszystko zaczęło się sypać, a mianowicie jestem znowu w ciąży.
Trochę się obawiałam, że w tym czasie wrócą wszystkie czarne myśli i to poczucie bezbronności ale tak nie jest.
Jestem zaskakująco spokojna, nawet moje sny są ostatnio z gatunku neutralych lub nawet zabawnych.
Nie pamiętam kiedy ostatnio płakałam (nie liczę bicia serca na usg smile ).

Męża muszę też trochę pochwalić. Teraz zachowuje się zupełnie inaczej niż poprzednio i nie mówię już nawet o puszczaniu sie tylko o podejściu do samej ciąży i rodzicielstwa. Mam pomoc, wsparcie i zrozumienie. Z tym ostatnim poprzednio był największy problem.
Można powiedzieć, że nasz związek jest teraz w rozkwicie, jest taki jakiego zawsze chciałam, oczywiście z tym jednym wielkim ALE.
Niestety tego już nigdy nie wyeliminuję, nie zapomnę o tym co się stało, nie cofnę zmian jakie się dokonały (choć niektóre akurat na plus).

Zaakceptowałam przeszłość. I tu od razu wyjaśniam, że to nie oznacza akceptacji dla zdrad i kłamstw ani ich usprawiedliwiania ani zapomnienia. Chodzi mi tylko o to, że przyjmuję że wszystko się naprawdę wydarzyło i nie marzę o tym żeby cofnąć czas bo to niemożliwe i odwraca uwagę od tego co się dzieje teraz.
Tak jest przez zdecydowaną większość czasu ale przyznaję że czasami zdarza się jeszcze taki moment kiedy myśli zatrzymują się na jakiejś scenie (czy raczej moim wyobrażeniu) z jego romansów i wtedy pojawia się taki impuls nienawiści.
No cóż, jestem tylko człowiekiem i już nawet nie mam sama do siebie pretensji o takie chwile.

Pewnie najzdrowiej byłoby szczęście czerpać tylko z siebie, tak jak pisało tu wiele osób.
Ja jednak nie ukrywam, że nie do końca to potrafię.
To co się wokół mnie dzieje ma jednak spory wpływ na moje samopoczucie, chociaż oczywiście ja wybieram jak na to zareaguję.

Nie pamiętam kiedy ostatnio czułam taki spokój. Z mężem bardzo dobrze się dogadujemy, komunikacja funkcjonuje.
Żeby nie było, że tylko ciągle rozmawiamy i coś tam dogadujemy, emocje i uczucia też są smile
Nadal go kocham chociaż jeszcze niedawno było mi wstyd to przyznać.
W innych sferach życia też mi się aktualnie wyprostowało, syn okazał się zdrowy (lekkie zaburzenie jest ale to nic w porównaniu z wcześniejszymi podejrzeniami), z pracą też wyszło po mojej myśli, ciąża przebiega bez komplikacji.
Staram się cieszyć tym czasem i nie rozważać już co może pójść nie tak.
Odnośnie naszego małżeństwa to mam nadzieję, że żadne z nas już tego nie spieprzy.
Ja mogę mówić tylko za siebie, że się postaram. 
No cóż,  jeśli mój mąż kiedyś zdecyduje się na powtórkę nie powiem, że będzie to dla mnie obojętne.
Podejrzewam, że mógłby to być nawet większy cios niż za pierwszym razem, chociaż może mniej niespodziewany.
To tak czysto teoretycznie, liczę na to, że jednak nie będę musiała się przekonać.
Jeśli dalej będzie tak jak teraz to będzie dobrze smile


Sandi, przeoczyłam jakoś Twój post. Nie wiem czy jeszcze tu zaglądasz, w każdym razie mam nadzieję, że doszłaś do jakichś wniosków i postanowień.

379

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Anne_Bonny :*

Bardzo mnie ucieszyły te Twoje wieści. Życzę Ci POWODZENIA i trzymam kciuki za przyszłość !

380

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Anne_Bonny napisał/a:

Witam wszystkich.

Postanowiłam napisać co u mnie. Może co jakiś czas taki update się przyda.
Mi na pewno, dobrze raz na jakiś czas wszystko podsumować.
Można powiedzieć, że u mnie nuda bo nie ma żadnych dramatów, niepokojących wydarzeń a i ja jakoś chyba doszłam do siebie.

Angażując się ponownie - zaryzykowałam.
Zaryzykowałam bardzo bo tak naprawdę świadomie znalazłam się w tych samych okolicznościach, od których wszystko zaczęło się sypać, a mianowicie jestem znowu w ciąży.
Trochę się obawiałam, że w tym czasie wrócą wszystkie czarne myśli i to poczucie bezbronności ale tak nie jest.
Jestem zaskakująco spokojna, nawet moje sny są ostatnio z gatunku neutralych lub nawet zabawnych.
Nie pamiętam kiedy ostatnio płakałam (nie liczę bicia serca na usg smile ).

Męża muszę też trochę pochwalić. Teraz zachowuje się zupełnie inaczej niż poprzednio i nie mówię już nawet o puszczaniu sie tylko o podejściu do samej ciąży i rodzicielstwa. Mam pomoc, wsparcie i zrozumienie. Z tym ostatnim poprzednio był największy problem.
Można powiedzieć, że nasz związek jest teraz w rozkwicie, jest taki jakiego zawsze chciałam, oczywiście z tym jednym wielkim ALE.
Niestety tego już nigdy nie wyeliminuję, nie zapomnę o tym co się stało, nie cofnę zmian jakie się dokonały (choć niektóre akurat na plus).

Zaakceptowałam przeszłość. I tu od razu wyjaśniam, że to nie oznacza akceptacji dla zdrad i kłamstw ani ich usprawiedliwiania ani zapomnienia. Chodzi mi tylko o to, że przyjmuję że wszystko się naprawdę wydarzyło i nie marzę o tym żeby cofnąć czas bo to niemożliwe i odwraca uwagę od tego co się dzieje teraz.
Tak jest przez zdecydowaną większość czasu ale przyznaję że czasami zdarza się jeszcze taki moment kiedy myśli zatrzymują się na jakiejś scenie (czy raczej moim wyobrażeniu) z jego romansów i wtedy pojawia się taki impuls nienawiści.
No cóż, jestem tylko człowiekiem i już nawet nie mam sama do siebie pretensji o takie chwile.

Pewnie najzdrowiej byłoby szczęście czerpać tylko z siebie, tak jak pisało tu wiele osób.
Ja jednak nie ukrywam, że nie do końca to potrafię.
To co się wokół mnie dzieje ma jednak spory wpływ na moje samopoczucie, chociaż oczywiście ja wybieram jak na to zareaguję.

Nie pamiętam kiedy ostatnio czułam taki spokój. Z mężem bardzo dobrze się dogadujemy, komunikacja funkcjonuje.
Żeby nie było, że tylko ciągle rozmawiamy i coś tam dogadujemy, emocje i uczucia też są smile
Nadal go kocham chociaż jeszcze niedawno było mi wstyd to przyznać.
W innych sferach życia też mi się aktualnie wyprostowało, syn okazał się zdrowy (lekkie zaburzenie jest ale to nic w porównaniu z wcześniejszymi podejrzeniami), z pracą też wyszło po mojej myśli, ciąża przebiega bez komplikacji.
Staram się cieszyć tym czasem i nie rozważać już co może pójść nie tak.
Odnośnie naszego małżeństwa to mam nadzieję, że żadne z nas już tego nie spieprzy.
Ja mogę mówić tylko za siebie, że się postaram. 
No cóż,  jeśli mój mąż kiedyś zdecyduje się na powtórkę nie powiem, że będzie to dla mnie obojętne.
Podejrzewam, że mógłby to być nawet większy cios niż za pierwszym razem, chociaż może mniej niespodziewany.
To tak czysto teoretycznie, liczę na to, że jednak nie będę musiała się przekonać.
Jeśli dalej będzie tak jak teraz to będzie dobrze smile


Sandi, przeoczyłam jakoś Twój post. Nie wiem czy jeszcze tu zaglądasz, w każdym razie mam nadzieję, że doszłaś do jakichś wniosków i postanowień.

Anno-"Słodka Czarodziejko", gratulacje big_smile i nie martw się niczym "na zapas", wszystko będzie dobrze.:) Uwierz w siebie i moc pozytywnych myśli, bo one przyciągają dobrostan. Powodzenia!

381

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Dziękuję Wam za miłe słowa.
Czuję troszkę tak jakby się zaczynał nowy rozdział.

382

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Ann czytam twoje posty od początku. Proszę napisz co u ciebie. ...

383

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Co u mnie?
Najprościej mogę powiedzieć - w porządku.
Od ostatniego mojego wpisu zdążyłam już urodzić naszego drugiego syna. Prawdziwa iskierka radości z niego smile W przeciwieństwie do pierworodnego jest bezproblemowy i w pełni zdrowy. Dopiero teraz widzę jak bardzo ciężko było mi z pierwszym synem. Myślałam wtedy, że to ze mną jest coś nie tak i sobie nie radzę skoro inne kobiety jakoś łączą macierzyństwo z pracą, znajomymi i wogóle z życiem. Teraz dopiero widzę jak to jest ze 'standardowym' dzieckiem.
No ale nie o tym ten wątek smile

Jeśli chodzi o mnie i mojego męża to jest między nami raz lepiej raz gorzej ale ostatecznie zawsze dochodzimy do porozumienia. Ostatnio jest trochę spięć przy wykańczaniu nowego mieszkania no i odwieczny problem grania na konsoli ale nie są to sprawy wielkiego kalibru.
Generalnie kłótnie są częste ale krótkie smile Ostatnio mój mąż nawet stwierdził, że chyba po prostu musimy się z tym pogodzić bo oboje mamy takie charaktery. Przy czym ja raczej zawsze byłam taka wybuchowa a u niego jest to jedna ze zmian po tamtym kryzysie. Na pewno wolę tak niż żeby znowu wszystko w sobie dusił a potem serwował niespodziankę w postaci kochanki.

Chciałabym móc powiedzieć, że o jego zdradach nie myślę już wcale ale to nie byłaby prawda. Chyba nie było wciąż dnia żeby mi się chociaż na chwilkę nie przypomniały. Nie wywołuje to już jednak wielkich emocji. W końcu ileż można? Z pamięci tego nie wyrzucę ale nie muszę i nie chcę nad każdym wspomnieniem się zatrzymywać i przeżywać po raz kolejny. Tylko czasem, kiedy mam gorszy dzień chciałabym jeszcze do tego wrócić, dopytać o jakiś szczegół, przypomnieć mu to wszystko jednak nie robię tego. Myślę, że straty z wywleczenia wszystkiego  na nowo będą większe niż chwilowa ulga z poznania jakichś szczegółów.
Podsumowując, jest dobrze, nie żałuję, przyszłość planuję spędzić z nim i mam nadzieję, że to się nie zmieni.

384

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

halo ? czy ktoś tu jeszcze jest ?

385

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Czasem tu zaglądam smile

386

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Anne_Bonny napisał/a:

Czasem tu zaglądam smile

Ale się rozgadałaś.Łał

387

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Teufel, no przyznaję, mój wpis wniósł mniej więcej tyle samo co Twój.
To była po prostu odpowiedź na pytanie Bettyblue czy ktoś tu zagląda. Chciałam powiedzieć, że jeśli ma jakieś pytanie czy komentarz to chętnie przeczytam i odpowiem. Pozdrawiam.

388

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Janix-2 ma rację. Widzę że niektóre Panie żyją w przekonaniu ze jakiekolwiek zło się dopuści to zawsze winny jest facet. Nie zawsze. Bo choć bardzo się od siebie różnimy to zarówno kobieta jak i mężczyzna potrzebują tego samego: miłości, zrozumienia i potrzeby bycia ważnym. Jak tego nie ma ucieka się na różne sposoby.
Autorce na podjęcie decyzji dałabym czasu. Niech sama zdecyduje czy ma siłę by zacząć ufac czy nie. Ale widać że oboje chcą ten związek utrzymać. Trzymam kciuki

389 Ostatnio edytowany przez bettyblue (2017-02-28 15:17:42)

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

.

390

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Anne_Bonny napisał/a:

Teufel, no przyznaję, mój wpis wniósł mniej więcej tyle samo co Twój.
To była po prostu odpowiedź na pytanie Bettyblue czy ktoś tu zagląda. Chciałam powiedzieć, że jeśli ma jakieś pytanie czy komentarz to chętnie przeczytam i odpowiem. Pozdrawiam.


a można jakoś na prv?

Posty [ 326 do 390 z 720 ]

Strony Poprzednia 1 4 5 6 7 8 12 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Wybaczyć roczny romans męża...

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024