Wybaczyć roczny romans męża... - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Wybaczyć roczny romans męża...

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 12 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 261 do 325 z 720 ]

261

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Rozbita34 napisał/a:

Mussuka - nie zarzekaj się, ja byłam w takiej sytuacji i chyba chciałam wybaczyć chodź wcześniej miałam takie podejście jak Ty. Ja próbowałam , może i autorka teraz próbuje... może jej się uda.

ale ja nie napisalam, ze nie wybaczylabym nigdy. Napisalam, ze bardzo dluga i ciernista bylaby droga zdrajcy do mojego wybaczenia. A nie jak bulka z maslem. Caly czas o tym pisze.

Poniewaz brzydzilabym sie jego dotyku po tym, jak on spal i kochal sie z inna, opcja seks czy inne mizianki odpada z marszu. Opcja wspolne posilki i small talki o dniu codziennym tez. Wiec jaki w sumie ma sens tkwienia pod jednym dachem z taka osoba (jesli nie jest to koniecznosc finansowo-lokalowa)? Dla mnie zaden, meczarnia na codzien i patrzenie na jego wredna gebe, ktora mowi jedno a robi drugie. Naprawe zwiazku musialabym przejsc w totalnej separacji i moze by sie cos jeszcze udalo z tego uratowac. Ale bez swiadomosci, ze on doswiadczyl surowej kary za te zdrade, no way.

Zobacz podobne tematy :

262

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Przyszłość napisał/a:
Mussuka napisał/a:
Przyszłość napisał/a:

Paradoks polega na tym, że rok temu mówiłabym dokładnie tak samo jak Ty, że życie ze zdrajcą = brak godności i dumy, poniżenie, desperacja, wstyd i jeszcze pewnie trochę.

To tylko swiadczy o tym, ze dla Ciebie to byly puste slowa i obietnice dane samej sobie. I ze w zasadzie te wartosci (godnosc, duma, wstyd, desperacja itp) tak w zasadzie niewielkie maja w Twoim zyciu znaczenie. I to nas jednak rozni. Godnosc i duma to dla mnie ogromne wartosci w zyciu, ponad wszystko.

Nie, to tylko świadczy, że nic nie zrozumiałaś.
Żyjesz w świecie swoich własnych przekonań.
I dobrze żyj w nim dalej i tak jak sama napisałaś nawet nie próbuj zrozumieć innych.

A Ty uwazasz, ze kazdy czlowiek kreci sie jak kurek na dachu w zaleznosci od tego, jak mu wygodniej? Zapewniam Cie, ze nie. Sa ludzie, dla ktorych pewne wartosci sa constans. Pomimo jakichs tam wymowek typu: milosc, dzieci, wspolny dom, finanse itp.
Zyje w takim swiecie, w jaki wierze i jaki sobie cenie. A ze jest inny, to wyraznie widac.

263

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Aleksandra81 napisał/a:
Mussuka napisał/a:

Mnie nigdy nie zdradzono, wiesz czemu? Bo nie dalam pozwolenia, jasno i wyraznie mowiac, ze nie bedzie nigdy i nigdzie zadnej taryfy ulgowej.

Wreszcie ktoś miał idwagę to powiedzieć.
Zdradzani sami chcą być zdradzani.
Zdradzani nie mają zasad i granic.
Zdradzani dają pozwolenie na zdradę.
Mussuka masz rację.

aleksandro, jesli dobrze pamiętam, bylaś kochanka, prawda?
może takie podejście pozwala ci sie usprawiedliwiać, że bylas kochanką tylko dlatego, bo zdradzana strona w tym związku sama chciała i sama sobie na to zasłuzyła? to bardzo wygodne podejście, jak jakis interesujący facet w związku zacznie się koło ciebie krecic, możesz uznać, że jego partnerka na to zasłuzyła, bo nie ma zasad, granic, chce być zdradzana i daje pozwolenie?/\

264 Ostatnio edytowany przez Przyszłość (2014-12-04 15:04:55)

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Mussuka,
To moja ostatnia próba wytłumaczenia Tobie, co się dzieje po zdradzie w związku.
Związek sprzed zdrady przestaje istnieć, znika, nie ma go.
Jest dwoje obcych dla siebie ludzi.
Niektórym zdradzonym jeszcze przez jakiś czas wydaje się, że kochają zdrajcę, ale to tylko iluzja, pod płaszczykiem której skrywa się strach i rozpacz. Ale i oni doją do punktu, w którym już będą wiedzieć, że tamtej miłości już nie ma.
Z różnych powodów ludzie jednak decydują się spróbować żyć nadal razem. Warunkiem koniecznym dla powodzenia jest przepracowanie przez zdradzaczy swoich słabości, skrucha, chęć naprawienia krzywdy oraz chęć zbudowania nowego związku przez zdradzonego. Zdradzony może ze względów, które wymieniłaś, a może innych próbuje zaufać na nowo. Te dwie osoby po przejściach, z przzeszłością poznają się na nowo, zamykają poprzedni rozdział życia przed zdradą (co jest mega trudnym zadaniem dla obojga) i uczą się żyć z sobą. Nie liczy się wtedy ich przeszłość seksualna (zakładam, że Twój obecny partner też miał przed Tobą inne kobiety, które przytulał, pieścił, całował a Tobie to nie przeszkadza), nie liczy się, co kryje ich przeszłość. Ważne jest to kim i jacy są teraz. Liczy się to, jak teraz chcą żyć. Istotne jest to, jakimi wartościami się kierują teraz.
Tak, jest to związek z balastem i czasami ten ciężar mocno uwiera, ale z czasem jest coraz więcej wspólnych, nowych doświadczeń i wspomnień.

265

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Aleksandra81 napisał/a:
Mussuka napisał/a:

Mnie nigdy nie zdradzono, wiesz czemu? Bo nie dalam pozwolenia, jasno i wyraznie mowiac, ze nie bedzie nigdy i nigdzie zadnej taryfy ulgowej.

Wreszcie ktoś miał idwagę to powiedzieć.
Zdradzani sami chcą być zdradzani.
Zdradzani nie mają zasad i granic.
Zdradzani dają pozwolenie na zdradę.
Mussuka masz rację.

Większych bzdur w życiu nie czytałam!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! ktoś kto to napisał to kompletny ignorant!!! Zdradzony może być każdy nie ważne jaki ma poglądy na ten temat jakie granice postawi!!!!! coś Panu odwali zdradzi bez większych powodów!!!! my nie mamy wpływu na decyzje innych!!!!!!!!

266

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Przyszłość napisał/a:

Mussuka,
To moja ostatnia próba wytłumaczenia Tobie, co się dzieje po zdradzie w związku.
Związek sprzed zdrady przestaje istnieć, znika, nie ma go.
Jest dwoje obcych dla siebie ludzi.
Niektórym zdradzonym jeszcze przez jakiś czas wydaje się, że kochają zdrajcę, ale to tylko iluzja, pod płaszczykiem której skrywa się strach i rozpacz. Ale i oni doją do punktu, w którym już będą wiedzieć, że tamtej miłości już nie ma.
Z różnych powodów ludzie jednak decydują się spróbować żyć nadal razem. Warunkiem koniecznym dla powodzenia jest przepracowanie przez zdradzaczy swoich słabości, skrucha, chęć naprawienia krzywdy oraz chęć zbudowania nowego związku przez zdradzonego. Zdradzony może ze względów, które wymieniłaś, a może innych próbuje zaufać na nowo. Te dwie osoby po przejściach, z przzeszłością poznają się na nowo, zamykają poprzedni rozdział życia przed zdradą (co jest mega trudnym zadaniem dla obojga) i uczą się żyć z sobą. Nie liczy się wtedy ich przeszłość seksualna (zakładam, że Twój obecny partner też miał przed Tobą inne kobiety, które przytulał, pieścił, całował a Tobie to nie przeszkadza), nie liczy się, co kryje ich przeszłość. Ważne jest to kim i jacy są teraz. Liczy się to, jak teraz chcą żyć. Istotne jest to, jakimi wartościami się kierują teraz.
Tak, jest to związek z balastem i czasami ten ciężar mocno uwiera, ale z czasem jest coraz więcej wspólnych, nowych doświadczeń i wspomnień.

pieknie ladnie, pod warunkiem, ze takiej transformacji mozgu (mojej i tego ktory zdradzil), amnezji i zaszczepienia wiary na nowo mozna dokonac chirurgicznie. Innej opcji nie ma, jest oklamywanie sie kazdego dnia.
Bo ja w slowa, ze tego co bylo juz nie ma - nie uwierze. Dopoki ten sam czlowiek z ta sama twarza bedzie obok mnie, ja przynajmniej nie potrafie odciac gruba krecha tego co mi wyrzadzil, nie potrafie zapomniec i z popiolu jak feniks sie zbudzic. To nadal jest oszukiwanie samej siebie. Tylko ubrane w cacy slowka.

Moj partner i ja mielismy innych kochankow, tylko nie ranilismy wtedy siebie nawzajem sypiajac z innymi. Taka jest ta "malutka" roznica.

Ja czytalam posty innej forumowiczki, ktora podobno sie odciela...tylko jakos zapomniec o zdradzie nadal nie potrafi.

267 Ostatnio edytowany przez Przyszłość (2014-12-04 15:33:15)

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Mussuka napisał/a:

pieknie ladnie, pod warunkiem, ze takiej transformacji mozgu (mojej i tego ktory zdradzil), amnezji i zaszczepienia wiary na nowo mozna dokonac chirurgicznie. Innej opcji nie ma, jest oklamywanie sie kazdego dnia.
Bo ja w slowa, ze tego co bylo juz nie ma - nie uwierze. Dopoki ten sam czlowiek z ta sama twarza bedzie obok mnie, ja przynajmniej nie potrafie odciac gruba krecha tego co mi wyrzadzil, nie potrafie zapomniec i z popiolu jak feniks sie zbudzic. To nadal jest oszukiwanie samej siebie. Tylko ubrane w cacy slowka.

I to jest właśnie ta różnica między osobą z doświadczeniem zdrady i bez takiego doświadczenia. Dla Ciebie to cacy słówka a dla mnie kawał pracy nad sobą samą i jakby zdefiniowanie siebie na nowo po przyjrzeniu się sobie, swojemu światopoglądowi, swoim przekonaniom.
Wiem, że to trudne.
Tak samo jak wiem, że rok temu też bym tego nie zrozumiała.

Mussuka napisał/a:

Moj partner i ja mielismy innych kochankow, tylko nie ranilismy wtedy siebie nawzajem sypiajac z innymi. Taka jest ta "malutka" roznica.

Tyle wiesz o nim, ile Tobie powiedział.
Mi kumpel "na pocieszenie" powiedział, że każdy mężczyzna ma takie niechlubne doświadczenie.

Mussuka napisał/a:

Ja czytalam posty innej forumowiczki, ktora podobno sie odciela...tylko jakos zapomniec o zdradzie nadal nie potrafi.

Wierzę, bo o zdradzie nigdy się nie zapomni.
Czy zdrajca będzie obok, czy bardzo daleko.

Btw: przeczytaj swój tekst w stopce

268

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
MADLEN123 napisał/a:
Aleksandra81 napisał/a:
Mussuka napisał/a:

Mnie nigdy nie zdradzono, wiesz czemu? Bo nie dalam pozwolenia, jasno i wyraznie mowiac, ze nie bedzie nigdy i nigdzie zadnej taryfy ulgowej.

Wreszcie ktoś miał idwagę to powiedzieć.
Zdradzani sami chcą być zdradzani.
Zdradzani nie mają zasad i granic.
Zdradzani dają pozwolenie na zdradę.
Mussuka masz rację.

Większych bzdur w życiu nie czytałam!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! ktoś kto to napisał to kompletny ignorant!!! Zdradzony może być każdy nie ważne jaki ma poglądy na ten temat jakie granice postawi!!!!! coś Panu odwali zdradzi bez większych powodów!!!! my nie mamy wpływu na decyzje innych!!!!!!!!

tak, zdradzonym moze byc kazdy. Ale nie kazdy ze zdrada sie pogodzi. Jest tu bardzo duza roznica.
Boj caly czas toczy sie o to, ze zdradzajacy w pojeciu niektorych zdradzonych kobiet, doznaja jakiejs odmiany po fakcie, zaczynaja zalowac, bic sie w piersi i naprawde naprawde staja sie swieci od TEJ chwili.
Mnie jest bardzo trudno w az takie transformacje uwierzyc, za wielu takich fircykow poznalam w roznych okolicznosciach i malo ktory przejawial wyrzuty sumienia, ktore by mu szlaban na kolejne zdrady postawily. Nie bez okresu pokuty, podczas ktorej moglby naprawde odczuc wage swojego czynu i zobaczyc, do czego doprowadzil. A tu w tym przypadku praktycznie pokuty zadnej nie bylo.

Co mysli grzesznik, ktoremu grzech latwo odpuszczono? Przeciez nawet male dziecko to zrozumie i na swoj sposob wykorzysta. O naiwnosci ludzka, naprawde wierzycie w samoistne odrodzenie sie poczucia przyzwoitosci w zdradzajacych partnerach? Bo kilka lez zostalo uronionych?
No to lepiej dobrze ich od tej pory monitorujcie. Bo zycie pokazuje wielokrotnie, ze jedyne czego sie nauczyli, to wieksza ostroznosc i precyzja dzialania.

269

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Przyszłość napisał/a:

Btw: przeczytaj swój tekst w stopce

zgadza sie, po zdradzie mozna odciac sie od zdradzacza i zaczac zyc bez wleczenia smietnika za soba. Mozna stac sie o wiele silniejsza dzieki temu osoba. Mozna, ale nie kazdy z tego skorzysta.

Potrafisz juz zaufac swojemu partnerowi? Czy caly czas musisz miec intuicje i co tam jeszcze wlaczona na pelne obroty? To jest ten komfort zycia ze zdradzaczem

270

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Mussuka napisał/a:
Przyszłość napisał/a:

Btw: przeczytaj swój tekst w stopce

zgadza sie, po zdradzie mozna odciac sie od zdradzacza i zaczac zyc bez wleczenia smietnika za soba. Mozna stac sie o wiele silniejsza dzieki temu osoba. Mozna, ale nie kazdy z tego skorzysta.

Potrafisz juz zaufac swojemu partnerowi? Czy caly czas musisz miec intuicje i co tam jeszcze wlaczona na pelne obroty? To jest ten komfort zycia ze zdradzaczem

Mussuka,
Intuicji się nie włącza i nie wyłącza, tylko słucha bądź nie słucha.
Ja długo nie słuchałam. Ale fakt - teraz słucham.

Czy ufam?
Nie ufam.
Próbuję zaufać.
Gdy się nie uda, odejdę i on o tym wie.
Jednak brak zaufania nie jest dla mnie trudnością, która nie pozwala mi normalnie funkcjonować i cieszyć się życiem.

271

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Przyszłość napisał/a:

Jednak brak zaufania nie jest dla mnie trudnością, która nie pozwala mi normalnie funkcjonować i cieszyć się życiem.

a to bardzo ciekawa teoria, bo brzmi to bardziej jak wspolne pomieszkiwanie a nie zycie razem. Zyc razem bez zaufania i tworzyc udane stadlo? Tego jeszcze nie slyszalam. Chyba, ze udawane stadlo, to tak, mozna sie nabrac.
No ale jak tam sobie chcesz. Kazdy moze miec swoje marzenia, ja mam swoje.

272

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Mussuka napisał/a:
Przyszłość napisał/a:

Jednak brak zaufania nie jest dla mnie trudnością, która nie pozwala mi normalnie funkcjonować i cieszyć się życiem.

a to bardzo ciekawa teoria, bo brzmi to bardziej jak wspolne pomieszkiwanie a nie zycie razem. Zyc razem bez zaufania i tworzyc udane stadlo? Tego jeszcze nie slyszalam. Chyba, ze udawane stadlo, to tak, mozna sie nabrac.
No ale jak tam sobie chcesz. Kazdy moze miec swoje marzenia, ja mam swoje.

Mussu,wiesz ja tez tak strasznie temu swojemu wczesniej ufalam i jak sie okazalo niepotrzebnie.Kiedys za jego wiernosc reke bym dala,dzis bylabym bez reki.A Ty dasz swoja dlon za Kreta? Ze on tak nigdy,nigdy?Dzis mu ufam tak na 98%.

273

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
operacja napisał/a:

Mussu,wiesz ja tez tak strasznie temu swojemu wczesniej ufalam i jak sie okazalo niepotrzebnie.Kiedys za jego wiernosc reke bym dala,dzis bylabym bez reki.A Ty dasz swoja dlon za Kreta? Ze on tak nigdy,nigdy?Dzis mu ufam tak na 98%.

Chyba tak już jest, że po zdradzie ufa się tylko sobie, tylko siebie jest się pewnym, tylko na siebie można liczyć niezawodnie.
Kiedyś smuciłoby mnie to, ale dzisiaj jest mi dobrze z samą sobą.

274

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Przyszlosc-takiej zasady kiedys nie bralam pod uwage.
Nie wyobrazalam sobie,ze to sie zmieni.

275

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
operacja napisał/a:

Przyszlosc-takiej zasady kiedys nie bralam pod uwage.
Nie wyobrazalam sobie,ze to sie zmieni.

Bo naszą wyobraźnię ograniczają nasze przekonania.

276 Ostatnio edytowany przez krych23 (2014-12-04 18:03:10)

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Ostra wymiana i dobrze, niech iskrzy.
Mussuka, prawie wszystko co piszesz ma sens. Jest tu logika, zdrowy rozsądek, fajnie się to czyta.
Tylko ten ton wypowiedzi, jakąś pogardą bije.

Mussuka napisał/a:

Mnie nigdy nie zdradzono, wiesz czemu? Bo nie dalam pozwolenia, jasno i wyraznie mowiac, ze nie bedzie nigdy i nigdzie zadnej taryfy ulgowej.

Wsadź te słowa między książki. Super, że stawiasz jasne, określone granice. Super, że jestes silną, niezależną, szanującą się kobietą.
Na plus dla Ciebie. Wrazie katastrofy (tfu,tfu,tfu ) masz duże szanse wyjść z tego obronna ręką. Pamietaj tylko, że granice, stanowczość są wyłącznie dla Ciebie.
Chyba, że liczysz na podświadome odziaływanie strachu na partnera, ale co to da?
Profilaktyka, tak, oczywiście. Uważam, że dużo zależy od naszego zachowania i w sporym % można zniwelować te przykre doświadczenie, jakim jest zdrada. Nie ma jednak 100% gwarancji.
Zdrada to indywidualna, niezależna decyzja zdradzacza.
Bo w związku jest za słodko, za łatwo, za ciężko, wszystko razem, bo była okazja, bo fiut stał, bo cipka była wilgotna no i najczęstsza przyczyna : kryzys, emocjonalne oddalenie się.
Życie weryfikuje, nie raz moneta się odwraca i ci co krzyczą najgłośniej...


Elle88 napisał/a:

Mnie zależy na byciu uczciwą wobec siebie. A to osiągnę będąc uczciwą wobec innych.

Ok. Mówię tylko, że ludzie często mylą Miłość ze strachem przed byciem samemu ze sobą, bo nie lubią siebie i swojego życia, dlatego zawsze muszą się pod czyjeś "podczepić".
Widać to najlepiej po braku granic - taka osoba pozwala na zbyt dużo i nigdy nie wyciąga konsekwencji, tłumacząc to "wielką miłością",a tak naprawdę kryje się pod tym paniczny lęk.
Tyle.

Elle, dobrze napisane. Po takich przejściach dobrze jest zacząć rozmawiać z samym sobą, powoli, cierpliwie. Przestać się bać, nie stronić od konfrontacji ze zdradzaczem,z sobą.
I tak, człowiek sobie myśli, że są przecież uniwersalne zasady, takie jak na przykład wierność. I co? Dupa, tak nie jest.
To dobry moment na weryfikację otaczającego nas świata, nas samych. Czas postawienia nienaruszalnych granic i choćby się waliło iść do przodu, ponieważ warto.

Moje życie kocham i szanuję. Raz się rodzę, raz umieram. Przejdę przez Nie godnie i najlepiej jak potrafię.

Mussuka napisał/a:
Rozbita34 napisał/a:

Mussuka - w pewnym sensie zgadzam się z Tobą, jest tylko małe ale nigdy nie byłaś w takiej sytuacji jak autorka - i obyś nie była, nie wiesz jak byś się zachowała, nie przeżyłaś czegoś takiego.

Blad. To, ze sie nie spadlo na glowe nie oznacza, ze nie wiadomo, jakie skutki mozna po takim upadku odczuc. I mozna sie do tego profilaktycznie przygotowac " w duchu". A potem przy odrobinie slnej woli zastosowac w praktyce.
Doskonale wiem, co dzis i w obecnej chwili zrobilabym i zrobie odkrywszy, ze moj ukochany sypial przez rok z inna kobieta a z wieloma innymi randkowal. I to juz jest przyklad naprawde ekstremalny. Mam wlasny dom, duze dzieci, prace, swoje zycie. Nie jestem w zaden sposob uzalezniona od mojego partnera i nigdy w zyciu nie bylam, nawet jako panienka na dorobku. Wiec pewna swiadomosc tego, co moge zrobic, mam. Nie zostalby dluzej niz potrzebuje czasu na spakowanie sie, jakies kilka, kilkanascie godzin. A co potem? A to juz bardzo wiele zalezaloby od niego. I od mojego widzimisie.
Nie potrafie czuc milosci ani checi bycia z kims na dobre i na zle, jesli on mi tyle zlego wyrzadzil.
A to, jak koncza sie te historie na forum, niestety swiadczy o ogromnym uzaleznieniu sie wielu kobiet od najwiekszych nawet lajdakow. Jak komus pasuje ten wzor powielac, jego wybor.

Błąd. Gdy spadniesz na głowę, zacznie się w niej kręcić. Porządnie Tobą wstrząśnie i zdanie możesz zmienić, coś tam możesz bełkotać tracąc zdrowe, logiczne myslenie.
Skutki zdrady możesz przewidzieć, tak, ale nie własnych reakcji.
W zależności od "kalibru", jednak to zawsze jest SZOK i obuchem w łeb. Jesteś człowiekiem, nie maszyną. Zdrada złamie każdego. Nieważna jest płeć, waga, wzrost.
Czym bardziej kochasz, tym mocniej zaryjesz gębą o asfalt.
Pitu, pitu, a serce i tak boli.
No i skąd możesz wiedzieć jak bardzo jesteś współuzależniona emocjonalnie?
Życie nie raz mnie "sprawdzało" i zawsze reagowałem w skrajnych, krytycznych sytuacjach. Czy to w nocy, w ciemnej alei, czy w czasie szoku dowiedziawszy się o tym, że jż "kocha" innego.
Reakcje szybkie, instynktowne, chroniące mnie. Przejmuję wtedy inicjatywę.
Znamy się na ile nas sprawdzono. Damn it, its all about.


Mussuka napisał/a:
Przyszłość napisał/a:

Paradoks polega na tym, że rok temu mówiłabym dokładnie tak samo jak Ty, że życie ze zdrajcą = brak godności i dumy, poniżenie, desperacja, wstyd i jeszcze pewnie trochę.

To tylko swiadczy o tym, ze dla Ciebie to byly puste slowa i obietnice dane samej sobie. I ze w zasadzie te wartosci (godnosc, duma, wstyd, desperacja itp) tak w zasadzie niewielkie maja w Twoim zyciu znaczenie. I to nas jednak rozni. Godnosc i duma to dla mnie ogromne wartosci w zyciu, ponad wszystko.

I dla mnie, zdradzonego szanowna Mussak'o.
Powiedzieć, a zrobić to przepaść.

Po 3 miesięcznej "separacji", osobnego mieszkania razem dałem szanse na moich warunkach.
Czułem, że musiałem spróbować. Żona, dzieci, dom, 13 lat wspólnego życia.
Godność, szacunek na pierwszym miejscu. Za tym idą : prawdomówność/brak kłamstw, manipulacji, budowa zaufania, wzajemna praca nad sobą oraz związkiem.
Żona się starała, na "swój" sposób. Dla mnie egzaminu nie zdała. Z powodu kłamstwa ponownie "serce mi zadrżało".
Obiecałem coś sobie. Jestem już gdzie indziej.
Nie żałuję żadnej swojej decyzji.
Spokuj ducha, że się zrobiło wiele - bezcenne.

Anne sama dojdzie do wielu wniosków. Nie musimy się nad nią pastwić.
Niech działa tak, by była szczęśliwa i co równie ważne, by nie żałowała własnych decyzji.
Dla każdego to znaczy co innego i nam chu... do tego smile

Szanuję tych co próbują budować i tych co odchodzą.

277

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
End_aluzja napisał/a:
Aleksandra81 napisał/a:
Mussuka napisał/a:

Mnie nigdy nie zdradzono, wiesz czemu? Bo nie dalam pozwolenia, jasno i wyraznie mowiac, ze nie bedzie nigdy i nigdzie zadnej taryfy ulgowej.

Wreszcie ktoś miał idwagę to powiedzieć.
Zdradzani sami chcą być zdradzani.
Zdradzani nie mają zasad i granic.
Zdradzani dają pozwolenie na zdradę.
Mussuka masz rację.

aleksandro, jesli dobrze pamiętam, bylaś kochanka, prawda?
może takie podejście pozwala ci sie usprawiedliwiać, że bylas kochanką tylko dlatego, bo zdradzana strona w tym związku sama chciała i sama sobie na to zasłuzyła? to bardzo wygodne podejście, jak jakis interesujący facet w związku zacznie się koło ciebie krecic, możesz uznać, że jego partnerka na to zasłuzyła, bo nie ma zasad, granic, chce być zdradzana i daje pozwolenie?/\

Jak widać po poście Mussuki to nie tylko moje odosobnione stanowisko.
Może ona też jest lub była kochanką i wtedy twoja teoria End_aluzjo będzie miała potwierdzenie.

278

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
ryba81 napisał/a:

Anne_Bonny  napisałam Ci meila. Sprawdź proszę czy doszło.

Maila dostałam, odpisałam. Dzięki.

279

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Mussuka napisał/a:

Po czasie Ty odkrywasz prawde, on MOWI (tylko mowi), ze wlasnie mial i tak wszystko Ci wyznac (terefere) i co???

nie mam pojęcia skąd to wzięłaś. Nigdzie tak nie napisałam. Wyrywasz moje słowa z kontekstu lub dopowiadasz całkowicie nowe.

Mussuka napisał/a:

Psinco. Troche placzu, krzyku, smutkow, wyrzutow i co ponadto? Dalej z Toba spi, je, mieszka i planuje wycieczki krajoznawcze. A Ty sie zastanawiasz, czy w tej albo innej kiecce bedzie Ci bardziej do twarzy. I czy nie zanadto drazysz temat zdrady, bo go to zmeczy. Smiechu warte.

Cieszę się w takim razie, że Cię rozbawiłam. Próbuję sobie jakoś poradzić z tym co mnie spotkało. Miewam wątpliwości, czasami irracjonalne myśli. Nie życzę Ci, żebyś się kiedyś znalazła w takiej sytuacji, mogę Ci jedynie powiedzieć, że łatwo jest Ci ze mnie drwić bo nie wiesz o czym mówisz.

Mussuka napisał/a:

I Ty mi tu wmawiasz, ze tez mialas kiedys twarde i niezlomne zasady? To co sie z nimi do ....stalo? Komu Ty oczy mydlisz? Coz to za okrutne okolicznosci zyciowe sprawily, ze on Ci w twarz plul a Ty to za deszczyk wiosenny wzielas? pare miesiecy minelo od tego czasu a juz taka amnezja? widzisz te scenki kiedy on te inne obraca w lozku, tuli, caluje, czule slowka prawi, moze i planuje przyszlosc i okiem nie mrugnie, ze gdzies tam "ukochana" zone z synkiem zostawil? Mial Cie i Was w totalnej d..pie. A Ty mu to tak latwo odpuscilas.

Co się stało z moim przekonaniem co bym w danej sytuacji zrobiła? Zostałam zmuszona do naprawdę poważnego zastanowienia się nad sobą, nad moim mężem, nad naszym małżeństwem. Doszłam do wniosku, że żałowałabym gdybym nie spróbowała bo widzę dla nas szansę. No coż, zaskoczyłam samą siebie. Nie musisz tego rozumieć. Po prostu odpowiadam na Twoje pytanie.

280

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
MADLEN123 napisał/a:
Aleksandra81 napisał/a:
Mussuka napisał/a:

Mnie nigdy nie zdradzono, wiesz czemu? Bo nie dalam pozwolenia, jasno i wyraznie mowiac, ze nie bedzie nigdy i nigdzie zadnej taryfy ulgowej.

Wreszcie ktoś miał idwagę to powiedzieć.
Zdradzani sami chcą być zdradzani.
Zdradzani nie mają zasad i granic.
Zdradzani dają pozwolenie na zdradę.
Mussuka masz rację.

Większych bzdur w życiu nie czytałam!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! ktoś kto to napisał to kompletny ignorant!!! Zdradzony może być każdy nie ważne jaki ma poglądy na ten temat jakie granice postawi!!!!! coś Panu odwali zdradzi bez większych powodów!!!! my nie mamy wpływu na decyzje innych!!!!!!!!

Zgadzam się. Można a nawet trzeba ustanawiać granice ale wpływ na decyzję innych osób mamy bardzo ograniczony.

Przyszłość napisał/a:
Mussuka napisał/a:

Ja czytalam posty innej forumowiczki, ktora podobno sie odciela...tylko jakos zapomniec o zdradzie nadal nie potrafi.

Wierzę, bo o zdradzie nigdy się nie zapomni.
Czy zdrajca będzie obok, czy bardzo daleko.

Mi też wydaje się, że o tym się pamięta już zawsze. Bez względu na to czy zostajemy ze zdrajcą czy nie. Niestety wyrzucenie zdrajcy z domu (bo ja akurat z życia nie mogę, mamy razem dziecko) nie jest magicznym lekarstwem na ból.

281 Ostatnio edytowany przez lustro (2014-12-05 03:32:04)

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

DZIEN DOBRY WSZYSTKIM

Czytam sobie ten watek(tak,jak kilka innych),zeby zrozumiec chociaz troche ludzkie zachowania i motywacje.
ANNEstara sie znalezc wyjscie z trudnej dla Niej sytuacji.
Rozni ludzie,zapodaja rozne rozwiazania.
Mnie zastanawia to,co napisala MUSSUKA

napisał/a:

A nie sadzisz, ze po takim "wyskoku" najodpowiedniejszym byloby go porzadnie ukarac i odseparowac sie od niego na jakis rok conajmniej?

Ty chcesz wymierzac kary?
Troche smieszne.Czemu to ma sluzyc?
I druga czesc tego,co napisalas:

napisał/a:

...i odseparowac sie od niego na jakis rok conajmniej

Rozumie,ze w ciagu tego roku,jakims cudem zdolalas nabyc "czujnik prawdomownosci"
Fajna rzecz.Przydatny i praktyczny.
Dotykasz skory/pobierasz krew... I masz wynik.
Po roku przerwy, dokladnie wiesz,czy on nadal klamie czy nie.Czy jest zaangazowany gdzie indziej,czy moze juz mu przeszlo?

Wiesz MUSSUKA,zazdroszce Ci kompletnego braku pokory w obec zycia.
Szczerze.

DOBREJ NOCY WSZYSTKIM I UDANEGO DNIA

282 Ostatnio edytowany przez Mussuka (2014-12-05 11:42:52)

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
lustro napisał/a:

Wiesz MUSSUKA,zazdroszce Ci kompletnego braku pokory w obec zycia.
Szczerze.

Polecam lekture watku, autorce tego tutaj rowniez:

http://www.netkobiety.pl/t71527.html

To sa przyklady, do czego zbytnia pokora zamiast buntu prowadzi. Ale slodzcie sobie dalej:))

283

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Mussuka napisał/a:
lustro napisał/a:

Wiesz MUSSUKA,zazdroszce Ci kompletnego braku pokory w obec zycia.
Szczerze.

Polecam lekture watku, autorce tego tutaj rowniez:

http://www.netkobiety.pl/t71527.html

To sa przyklady, do czego zbytnia pokora zamiast buntu prowadzi. Ale slodzcie sobie dalej:))

Mussuka,

Tu chodzi o pokorę wobec życia. Spotykają nas takie sytuacje które nigdy nie przyszłyby nam do głowy i nie musi to być koniecznie zdrada.
Chodzi o to, że czasami trudno jest nam przewidzieć własne reakcje. A nawet jeśli swoich reakcji jesteś z jakiegoś powodu pewna to każdy człowiek, przypadek jest inny. Może warto przyjąć do wiadomości, że ktoś może dokonywać innych wyborów.
Wiesz, ja nie potrzebuję Twojego błogosławieństwa, żeby postąpić tak czy inaczej, ale skoro postanowiłam tutaj pisać odpowiadałam Ci jak ja to wszystko widzę. Nie próbuję zmieniać Twoich poglądów bo i po co? Przyjmuję , że wiele osób może uważać że postępuję nierozsądnie czy głupio.

Aleksandra,

Wbrew temu co kilka osób próbuje mi wmówić, ja akurat nie jestem jakoś szczególnie słabą osobą. Zdrada zachwiała moim poczuciem własnej wartości, to fakt ale nie na tyle żeby brać każde słowo do siebie. Jestem też już kilka miesięcy PO i miałam czas żeby trochę ochłonąć. Proszę Cię jednak, żebyś zastanowiła się choć chwilkę zanim w przyszłości jakieś zdruzgotanej osobie, która dopiero co dowiedziała się o tragedii jaką jest zdrada napiszesz:

Aleksandra81 napisał/a:
Mussuka napisał/a:

Mnie nigdy nie zdradzono, wiesz czemu? Bo nie dalam pozwolenia, jasno i wyraznie mowiac, ze nie bedzie nigdy i nigdzie zadnej taryfy ulgowej.

Wreszcie ktoś miał idwagę to powiedzieć.
Zdradzani sami chcą być zdradzani.
Zdradzani nie mają zasad i granic.
Zdradzani dają pozwolenie na zdradę.
Mussuka masz rację.

Jeśli chodzi o mnie, no cóż, ja mimo wszystko nadal próbuję wyjść cało z tej sytuacji. Już nie opisuję co robi mój mąż, co robię ja bo do każdego mojego słowa można pewnie dopisać tysiąc teorii i wszystko uznać za wielkie kłamstwo. Żyjemy, zobaczymy jak się wszystko potoczy. Dziś miałam dobry dzień. Coraz więcej takich. Męża od jakiegoś czasu nie ma, jest w pracy czyli wraca za jakieś 2 tygodnie. Taki czas bez niego też jest mi potrzebny i chociaż nie mieliśmy formalnej separacji i jednak jesteśmy razem to mam czas na swoje przemyślenia w spokoju i bez jego pytań "o czym myślisz?".

284

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Pokora... Wobec życia. To uniwersalny klucz do każdego bólu...
Anne. Razem z Córką jesteśmy z Tobą...

285

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Witaj, Anne.

Powiedz, czy dręczą Cię czasem myśli i wątpliwości dotyczące zdrady (zdrad) Twojego męża?
Mój mąż też zdradził, wprawdzie "tylko" emocjonalnie, ale choć minął już ponad miesiąc, ja wciąż nie mogę od siebie odgonić myśli o tamtym czasie gdy flirtował z inną, ciągle próbuję zrozumieć, a im bardziej próbuję, tym bardziej nie rozumiem, jak kochając kogoś można zbliżyć się (emocjonalnie lub fizycznie) do kogoś innego...

Zastanawiam się czy masz podobny problem, którym są takie natarczywe myśli - a jeśli tak, jak sobie z nimi radzisz?

286 Ostatnio edytowany przez Anne_Bonny (2014-12-07 00:40:41)

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Aeryn,

Pewnie, że to mnie dręczy. Natarczywe myśli pojawiają się bardzo często.

Jak sobie radzę?
Na początku też nie potrafiłam nad tym zapanować. Doprowadziłam się już wtedy do takiego stanu, że schudłam ponad 10 kilo, wypadła mi chyba połowa włosów, przez wiele tygodni miałam totalny rozstrój żołądka. Ogólnie dramat.
Wtedy każdą najdrobniejszą myśl rozdrapywałam i nie dawałam jej odejść. Nie mam do siebie pretensji bo w tamtym momencie nie potrafiłam inaczej, musiałam wypłakać tyle ile musiałam. W końcu wszystko stało mi się obojętne. Nic mnie nie ruszało. To chyba był mój limit bólu i emocji. Dopiero wtedy tak naprawdę zaczęłam się zastanawiać co dalej i podjęłam decyzję, że jednak spróbuję być z mężem. Wcześniej w prawdzie pozwoliłam mu wrócić ale i tak nie byłam pewna co zrobię. To podjęcie decyzji trochę mi pomogło bo najgorszy stan dla mnie to takie zawieszenie. Później wręcz zmusiłam się do wyjścia z domu, spotkania ze znajomymi, zajęcia się swoim hobby. I to pomogło bardzo bo chociaż na chwilę oderwało myśli od romansów męża i przerwało je. Przypomniałam sobie, że ciągle jestem osobą a nie tylko płaczącym zbiorem myśli o zdradzie.
Różne takie małe rzeczy plus czas który minął sprawiły, że teraz jest lepiej. Nie ukrywam, że wszystko przypomina mi się wiele razy w ciągu dnia ale nie doprowadza mnie już do rozpaczy. I już nie staram się na siłę o tym nie myśleć bo to przynosiło odwrotny skutek. Niedawno pisałam o tym, że miewam takie dłuższe chwile normalności i nawet czuję się czasem dobrze. Przestraszyłam się tego bo chyba boję się że za chwilę okaże się to iluzją. W każdym razie obecnie uczę się akceptować te chwile radości (wiem, że to musi brzmieć niedorzecznie ale tak jest). Jeśli chodzi o powracające myśli to pozwalam im powracać ale nie rozgrzebuję ich.
Wybacz, że tak się tak cofnęłam do początku ale w moim przypadku było tak, że w pierwszych tygodniach nie zrobiłam nic aby poradzić sobie z nieustającymi myślami. Nie zrobiłam bo nie potrafiłam, z resztą uważam że one musiały wtedy być.
Na pocieszenie powiem, że teraz, prawie pół roku PO jest lepiej. Przede wszystkim te wspomnienia, obrazy, rozmyślania się pojawiają a nie tworzą nieprzerwanego ciągu. I tak jak pisałam pozwalam im się pojawiać bo przecież nie wyprę tego co się stało ze świadomości ale nie wywołują już aż takich emocji. Chciałabym Ci powiedzieć, że znam metodę jak oczyścić z tego głowę ale tak niestety nie jest.


Jeśli chodzi o zrozumienie dlaczego tak się stało to długo próbowałam. Już nawet prawie uwierzyłam mężowi, że czuł się niekochany i odepchnięty. A niech tam, nawet mu uwierzyłam. Przyjmę nawet, że tak się czuł ale to nic nie zmienia, to w dalszym ciągu nie dawało mu prawa żeby mnie tak potraktować. To był jego wybór i jakikolwiek powód by podał to nic nie usprawiedliwia. To wciąż zdrada, oszustwo i brak odpowiedzialności.
Oczywiście zdrada męża nie sprawia automatycznie, że ja jestem idealna i wiem że nie zawsze byłam wobec niego w porządku. Wielu rzeczy, które się wydarzyły żałuję ale nie na zasadzie, że gdybym zrobiła coś inaczej mogłabym zapobiec jego wyskokom. Po prostu nie jestem dumna z tego jak go nieraz traktowałam bo tak naprawdę zawsze go kochałam a zapędziłam się bardzo w braniu zapominając o dawaniu. Ale cały czas będę twierdzić, że romans to była jego decyzja, jego wolna wola. Nie dam się za to obwinić bo mnie o zdanie nikt nie pytał. Myślę, że tak jak ktoś na forum napisał, jedyną odpowiedzią jest "zdradził bo chciał". Niestety.

Pozdrawiam i życzę dużo siły.

287 Ostatnio edytowany przez Aeryn (2014-12-07 12:33:38)

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Witaj Anne,

Bardzo Ci dziękuję za odpowiedź. Myślę, że czuję się teraz tak jak Ty na początku, i w pełni zgadzam się z Tobą: winą za kryzys można obarczyć obydwie strony, winą za zdradę - tylko jedną. Też zawiniłam, nie dając mężowi wystarczająco dużo wsparcia; wspierałam go czynami, niestety nie słowami, a na słowach też mu zależało. Jego winą było to, że nie potrafił mi o tym powiedzieć, że wolał rozmawiać o tym z inną kobietą - i tak się do siebie zbliżyli.

Kocham męża, ale moja huśtawka nastrojów sprawia, że czasem pojawia się chęć odepchnięcia go, wyrzucenia go ze swojego życia za to, co zrobił. Najgorsze jest to, że ukarałabym tym też samą siebie, bo na tą chwilę mąż bardzo się zmienił, więcej mi pomaga, czasem sam wychodzi z inicjatywą, żeby mnie gdzieś zabrać (jeżdżę na wózku a mieszkając w małym miasteczku i nie mając prawa jazdy, mogę co najwyżej pojechać do małego lokalnego marketu).

Anne_Bonny napisał/a:

Myślę, że tak jak ktoś na forum napisał, jedyną odpowiedzią jest "zdradził bo chciał". Niestety.
Pozdrawiam i życzę dużo siły.

No właśnie - zdradził, bo chciał. Ale jak można "chcieć" zdradzić kogoś, kogo się kocha?
Przecież jedno i drugie wzajemnie się wyklucza. Czy to znaczy, że nasi mężowie nas nie kochają?
Od dłuższego czasu biję się z tą myślą. I zastanawiam się, czy chcę być z kimś, kto przecież mnie nie kocha.
Tylko najwyraźniej kłamie, że kocha...

288

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Aeryn napisał/a:

No właśnie - zdradził, bo chciał. Ale jak można "chcieć" zdradzić kogoś, kogo się kocha?
Przecież jedno i drugie wzajemnie się wyklucza.

można zdradzić i kochać ...
wszystko zależy tylko od tego, co dalej po tej zdradzie

289 Ostatnio edytowany przez Aeryn (2014-12-07 12:39:04)

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
in_ka napisał/a:

można zdradzić i kochać ...
wszystko zależy tylko od tego, co dalej po tej zdradzie

Ale... jak? Przecież nie ma w tym ani grama logiki... Będąc z mężem te 4 lata, ani razu nie zdarzyło mi się nawet pomyśleć o tym, by podrywać innego mężczyznę. Przecież to byłoby... jak cios w samo serce. To tak jakbym codziennie patrzyła na mojego męża i świadomie i z premedytacją wbijała mu nóż w serce. Przecież to straszne. Jakim musiałabym być człowiekiem żeby robić coś takiego?

290

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

pokaż mi logikę w ... uczuciach wink
nie szukaj jej tam, bo nie znajdziesz

291

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
in_ka napisał/a:

pokaż mi logikę w ... uczuciach wink
nie szukaj jej tam, bo nie znajdziesz

Więc to kwestia wyznawanych zasad? Że będąc z kimś, nie flirtuje się z inną/innym i się nie zdradza?
Czy to znaczy, że nasi mężowie nie wyznają tych samych zasad, które wyznajemy my?
Dali sobie prawo do skoku w bok. Ja sobie tego prawa nigdy nie dałam. Anne (ani Ty Inko) zapewne też nie.
Skoro tak łatwo dali sobie do tego prawo, jak można im kiedykolwiek zaufać choć w najdrobniejszej sprawie.
Jak można, słysząc dźwięk SMSa, nie zastanawiać się czy może to kolejna zdrada...

292

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Aeryn napisał/a:
in_ka napisał/a:

pokaż mi logikę w ... uczuciach wink
nie szukaj jej tam, bo nie znajdziesz

Więc to kwestia wyznawanych zasad? Że będąc z kimś, nie flirtuje się z inną/innym i się nie zdradza?
Czy to znaczy, że nasi mężowie nie wyznają tych samych zasad, które wyznajemy my?
Dali sobie prawo do skoku w bok. Ja sobie tego prawa nigdy nie dałam. Anne (ani Ty Inko) zapewne też nie.
Skoro tak łatwo dali sobie do tego prawo, jak można im kiedykolwiek zaufać choć w najdrobniejszej sprawie.
Jak można, słysząc dźwięk SMSa, nie zastanawiać się czy może to kolejna zdrada...

Można się nie zastanawiać, wszystko zależy od CIEBIE

może być i tak, że mąż nie wyznaje tych samych zasad, co ty i to wcale nie jest dowód na to, że nie kocha
tylko TWOJĄ sprawĄ są TWOJE prawa
czy zaufasz - zależy tylko od CIEBIE

293

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Inko, dziękuję Ci bardzo za to co piszesz. Zastanawia mnie tylko jeszcze jedna rzecz.
Najlepiej będzie chyba pokazać to na przykładzie.

Mąż mówił mi, że nie ma czasu pisać do mnie SMSów z pracy.
W tym czasie, jak się okazało, prowadził rozmowy z tamtą kobietą, na które o dziwo miał czas.
Jak ma się to do tego, że mąż mnie wtedy kochał, a jej nie kochał. Nie rozumiem.

I sytuacja u Anne. Ona z dzieciątkiem leży w szpitalu po porodzie.
Mąż bardzo ją kocha.
Mąż (kochający ją) w tym czasie, gdy ona leży w szpitalu, zabawia się z innymi kobietami.

Jak to się ma do tego, że nasi mężowie nas kochają?

Czy miłość całkiem naturalnie nie skłoniłaby jednak mojego męża do napisania mi "Kocham Cię", zamiast wirtualnego mruczenia tamtej kobiecie do uszka?
Czy miłość całkiem naturalnie nie skłoniłaby jednak męża Anne do przyjścia do szpitala i otoczenia ją i dziecka opieką zamiast uniesień z innymi kobietami?
Gdzie była wtedy ich miłość? Zniknęła?

294

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Aeryn,

Jak można mieć pewność, że to się nie powtórzy? Pewnie nie można, ale okazuje się że wcześniej ta pewność też była złudna.
Jeśli chodzi o dźwięk smsa to też długo skakało mi ciśnienie gdy go słyszałam. Nawet nie dlatego, że myślałam że to kolejny sms od niej bo musiałby być kretynem żeby korzystać z tego samego telefonu gdyby dalej coś kręcił. Raczej wykształciło mi się takie bardzo nieprzyjemne skojarzenie z tym dźwiękiem więc poprosiłam go żeby go zmienił. Niby bez sensu, niby nic to nie zmienia ale pomogło.
Tak jak pisałam, gdyby Twój mąż chciał coś kręcić i korzystał dalej z tego samego numeru i telefonu to musiałby być idiotą. Co innego gdyby posiadał drugi telefon, wtedy bym się zastanawiała. Ale to tak teoretycznie bo mam nadzieję, że w Twoim przypadku nigdy tak nie będzie.

295

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Anne, a jak Ty widzisz odpowiedź na te pytania?

Aeryn napisał/a:

Jak to się ma do tego, że nasi mężowie nas kochają?

Czy miłość całkiem naturalnie nie skłoniłaby jednak mojego męża do napisania mi "Kocham Cię", zamiast wirtualnego mruczenia tamtej kobiecie do uszka?
Czy miłość całkiem naturalnie nie skłoniłaby jednak męża Anne do przyjścia do szpitala i otoczenia ją i dziecka opieką zamiast uniesień z innymi kobietami?
Gdzie była wtedy ich miłość? Zniknęła?

296

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

No cóż, nie mogę napisać że mąż się na mnie tak totalnie wypiął bo był przy porodzie, w szpitalu też codziennie, potem w domu też pomagał. Widać znalazł jednak czas, żeby się spotykać ze swoją kochanką. Nie potrafię tego wytłumaczyć. Najbardziej nie mogę zrozumieć dlaczego nie poświęcił wtedy 100% myśli nowonarodzonemu dziecku. Jak mogło go to nie powstrzymać?
Nie odpowiem Ci Aeryn gdzie była wtedy miłość... bo nie wiem.
Może te kobiety były dla naszych mężów takie nowe i ekscytujące dlatego nie mieli problemu żeby wygospodarować czas i energię dla nich. Tak jak to jest przy nowych znajomościach.

297

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Anne_Bonny napisał/a:

Tak bardzo bałam się zamieść sprawę pod dywan, że zrobiłam ze zdrady oś mojego życia.
Bałam się, że jeśli na chwilę zapomnę że jestem 'tą zdradzoną' to umniejszy moją krzywdę.
Wiem, że moje myślenie jest trochę pokrętne i trudno mi to przekazać słowami.

ehhh - jakbym czytała swoje wypowiedzi... przecież zapominając dajemy im przyzwolenie, zbyt łatwo im to "ujdzie"
niby wiedzą, że zrobili źle...ale czy na pewno? teraz tak sobie myślę, że mimo tego, iż wyrzucając z siebie myśli /pozornie żeby nam ulżyło/ krzywdzimy tylko i wyłącznie siebie, przeżywając to raz jeszcze - oni są w tym momencie mało ważni
bo jeżeli coś czują - nie zapomną tego nigdy a ciepełko będzie ich dopadać w niespodziewanym momencie - znam to z autopsji ... sad

Anne_Bonny napisał/a:

Aeryn,
Jest raczej odwrotnie. Boję się okazywać mu uczucia i pokazać że pewne jednak rzeczy doceniam.
Czasami naprawdę mam na to ochotę ale wtedy zaczynam myśleć, że jeśli będę taka miła to będzie jak nagroda za zdradę.
Chciałabym czasem zrobić dla niego coś miłego, powiedzieć, przytulić bez zastanawiania się czy on na to zasługuje.

... sad

poczytałam i wiele z tego co napisałaś POMOGŁO mi spojrzeć inaczej na to co się dzieje, pozytywniej smile Masz tę siłę, która wydawało mi się, że i ja mam. Cieszę się niezmiernie smile
Idziesz do przodu malutkimi kroczkami, ale do przodu smile mam wrażenie, że "przeorałaś" to co było i właśnie siejesz (ktoś trafnie to ujął).

Ściskam i pozdrawiam serdecznie smile:):):):):):):):)

298

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Mruffka,

Co u Ciebie? Dawno nie pisałaś, mam nadzieję że to dlatego że wszystko idzie w dobrą stronę.

Masz rację, idę bardzo malutkimi kroczkami ale chyba wolę tak niż za bardzo cokolwiek przyspieszać. Wydaje mi się, że powoli dochodzę do jakiejś tam stabilności. Boję się tylko, że okaże się to jedynie przejściowym etapem i za chwilę znowu się rozpadnę.

Pozdrawiam i też ściskam:)

299

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

hmmmm czy w dobrą- sama już nie wiem, myślałam, że tak, byłam pełna wiary, że będzie dobrze
ale chyba się posypało

na razie tkwię w dziwnym stanie - zerowym? nie wiem, ale nie podoba mi się.

Mój M. twierdzi, że się stara , bo np. często o mnie myśli smile taaaa ... ale chyba nie słyszy tego co do niego mówię ...
gdy ja starałam się naprawić to co schrzaniłam, robiłam dużo więcej niż częstsze myślenie o nim... ok - już nie mówi do mnie wulgarnie, ale małymi kroczkami zaczyna być tak jak PRZED
a ja tego nie chcę, skoro mam go innego - zużytego i "po przejściach"- nie chcę wracać do tego co było. Skoro raz ja zburzyłam i misternie budowałam od nowa, później był kolejny huragan - nic tam już nie ma, są podobno fundamenty i chcę na nich coś budować. NOWEGO a nie pobudzać coś czego już nie ma...

ehhh rozpisałam się wink

ogólnie toczy się smile

ale podoba mi się to co czytam u Ciebie smile i oby się nie posypało
gorsze dni - będą i w sumie chyba dobrze, że jest i trwa przy Tobie
z niecierpliwością czekam na dobre wiadomości - i sama wiesz najlepiej jakie są dobre smile

buziaki smile

300

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Żyjesz? smile
co słychać ? jakieś wieści ...
chciałam wysłać maila, ale masz zablokowane sad

301

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Żyję:)
Jutro wraca mój mąż. Trochę się cieszę a trochę obawiam. Teraz kiedy go nie ma żyję całkiem dobrze. Już aż tak obsesyjnie nie myślę o jego zdradach, chociaż niestety bezsenność została... Codzienie rozmawialiśmy przez telefon i maile. Było naprawdę nieźle. Obawiam się tylko co będzie jak wróci. Czy kiedy go zobaczę znowu zaczną się jazdy?
Przed nami Święta, on stwierdził że ma straszną ochotę wszystko zorganizować i zaprosić rodzinę. Mi się w tym roku jakoś nie chce ale ok jak bardzo chce to niech robi. Nawet mu prezent kupiłam. Staram się żyć normalnie i nie zastanawiać na każdym kroku co powinnam a czego nie i czy jeśli zrobię mu jakąś przyjemność to będzie dla niego nagroda.
Trochę mi z tym trudno bo jednak mam poczucie niesprawiedliwości w tym wszystkim. Czasami myślę, że on nie zasługuje na miłe traktowanie i drobne przyjemności, że powinnam go jakoś ukarać. Nawet on tak kiedyś powiedział, że czuje że powinien zostać jakoś ukarany. Niestety to tak nie działa, że jest pokuta którą się odbywa i potem winy zostają przebaczone. Dochodzenie do normalności to powolny i stopniowy proces. Jeśli dalej będzie tak jak do tej pory to może nam się uda, ale niestety wystarczy bardzo niewiele żeby wszystko znowu się znowu rozsypało.

Nie wiem dlaczego mam zablokowanego maila. Spróbuję się do Ciebie odezwać pierwsza.

302

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Witaj Anne,

Cieszę się, że u Ciebie lepiej. Napisałaś, że to tak nie działa, że jest pokuta którą się odbywa i potem winy zostają przebaczone. Przychodzą mi na myśl słowa Przyszłości, że wybaczyć to znaczy wyjść z roli ofiary i nie wchodzić w rolę kata, i wydaje mi się, że idziesz w dobrą stronę smile Tylko ciężko jest wyważyć, gdzie kończy się pokuta zdradzacza a zaczyna zemsta osoby zdradzonej, prawda? Też mam czasem takie myśli, że mąż nie zasługuje na to, żebym pomogła przygotować mu rano śniadanie do pracy, nie zasłużył też na prezent świąteczny czy na to, żebym była dla niego miła. Powinien cierpieć za to, co zrobił. Powinien cierpieć dokładnie tak jak cierpiałam ja. A jednak jakiś wewnętrzny głos podpowiada mi, że to nie jest droga, że takie zachowanie z mojej strony niczego by nie odbudowało, a wręcz przeciwnie - rozłupywałoby każdą cegłę którą stawiałby na nowych fundamentach.

Przypomniały mi się teraz słowa pewnej piosenki:
"Miłość jest jak cegła. Można za jej pomocą wybudować dom, albo zatopić trupa."

Po zdradzie tak chyba wygląda miłość. Takie wahanie się pomiędzy jednym a drugim.

303

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Anne_Bonny napisał/a:

Trochę mi z tym trudno bo jednak mam poczucie niesprawiedliwości w tym wszystkim. Czasami myślę, że on nie zasługuje na miłe traktowanie i drobne przyjemności, że powinnam go jakoś ukarać. Nawet on tak kiedyś powiedział, że czuje że powinien zostać jakoś ukarany. Niestety to tak nie działa, że jest pokuta którą się odbywa i potem winy zostają przebaczone. Dochodzenie do normalności to powolny i stopniowy proces. Jeśli dalej będzie tak jak do tej pory to może nam się uda, ale niestety wystarczy bardzo niewiele żeby wszystko znowu się znowu rozsypało.

masz rację : stopniowo ale byle "piórko" może to rozwalić sad ja znowu jestem na początku drogi , czasami zastanawiam się czy chce mi się jeszcze nią iść sad

cieszę się, że jest u Ciebie lepiej - czy będzie dobrze, jak mąż wróci ? ehhh któż to wie smile ale wierzę w to, że będzie.
Być może taka rozłąka wpłynęła na Was b.dobrze i właśnie tego Wam było trzeba? smile


czekam na dobre wieści smile

304 Ostatnio edytowany przez robert247 (2014-12-18 15:29:30)

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Ale w temacie zdrady ,uważam są tylko 2 możliwości;
-jeśli ktoś zdradza to na 100 % czegoś mu brakuje w związku,nie czuje sie do konca szczesliwy
- ktoś zdradza ale niczego w zwiazku mu nie brakuje,po prostu jest odsetek ludzi..podobnych do karaluchów,bez zasad,bez wyrzutów sumienia,oni się bawią,idą na oślep

Innej przyczyny nie ma,pomijam jakies pontaniczne poalkoholowe incydenty,ale i wtedy ma to podłoze w dwóch powyższych punktach.

Po co facet ma zdradzić fizycznie zonę z którą seks jest nieziemski..? To sie nie dodaje.

Natomiast wybaczać zdrady sie po prostu z zasady nie powinno,nawet jak się kocha i są dzieci,bo niestety co widać po tym temacie i nie tylko...zdradzony już nigdy nie zaufa,to będzie męczarnia do konca życia,jeden nieodebrany telefon i demony natychmiast wrócą,rozpoczynając swój taniec nienawiści.
Czy jesli wpuscilibyscie do domu człowieka głodnego i zziębnietego,nakarmilibyscie go a on ukradkiem potem ukradł wam coś i uciekł....ale wrócił za tydzień i przeprosił oraz poprosił o drugą szanse..dostał by ją? Nie, bo zaufanie tak nadszarpnietego w sferze uczuć nie da sie odtworzyć.
pozdrawiam

305

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
robert247 napisał/a:

Ale w temacie zdrady ,uważam są tylko 2 możliwości;
-jeśli ktoś zdradza to na 100 % czegoś mu brakuje w związku,nie czuje sie do konca szczesliwy
- ktoś zdradza ale niczego w zwiazku mu nie brakuje,po prostu jest odsetek ludzi..podobnych do karaluchów,bez zasad,bez wyrzutów sumienia,oni się bawią,idą na oślep

Innej przyczyny nie ma,pomijam jakies pontaniczne poalkoholowe incydenty,ale i wtedy ma to podłoze w dwóch powyższych punktach.

Po co facet ma zdradzić fizycznie zonę z którą seks jest nieziemski..? To sie nie dodaje.

Zgadzam się że w związku musiało czegoś brakować ALE niektórzy rozwiązują takie problemy w inny sposób. Czy zdrada cokolwiek naprawia? Czy osoba zdradzająca faktycznie dostaje to czego jej brakowało?

robert247 napisał/a:

Natomiast wybaczać zdrady sie po prostu z zasady nie powinno,nawet jak się kocha i są dzieci,bo niestety co widać po tym temacie i nie tylko...zdradzony już nigdy nie zaufa,to będzie męczarnia do konca życia,jeden nieodebrany telefon i demony natychmiast wrócą,rozpoczynając swój taniec nienawiści.
Czy jesli wpuscilibyscie do domu człowieka głodnego i zziębnietego,nakarmilibyscie go a on ukradkiem potem ukradł wam coś i uciekł....ale wrócił za tydzień i przeprosił oraz poprosił o drugą szanse..dostał by ją? Nie, bo zaufanie tak nadszarpnietego w sferze uczuć nie da sie odtworzyć.
pozdrawiam

Wiem, że próba dalszego życia ze zdrajcą to ryzyko. Czy to będzie męczarnia do końca życia? Myślę, że niekoniecznie. Jeśli po jakimś czasie takie życie okazałoby się jednak zbyt trudne można się zawsze rozstać.
Tak jak wielokrotnie pisałam, uważam że lepiej postąpić w zgodzie ze sobą (co w moim przypadku oznacza szansę na wspólne życie) niż wyrzucać sobie później że nie zrobiło się tego co tak naprawdę zrobić się chciało. Nie chcę powiedzieć, że każdy zawsze zasługuje na szansę ale w naszym konkretnym przypadku widzę w tym sens. Czuję, że chcę spróbować wiec dlaczego miałabym postąpić inaczej. Nie chcę brać rozwodu tylko dlatego, że tak wypada. Nie mam też ochoty na gierki typu odejście na rok czy dwa.

306

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

No fakt w sumie kazdy ma swój charakterr,z tego co piszesz to raczej może dałabyś radę z tym żyć,to w sumie dobrze ze masz wolę ratowania i nieprzekreslania,ale czy to nie wróci? Nie wiadomo.
Ja wiem ze ja bym nie potrafił bo moje  ego męzczyzny mam za wysoko,nie umiałbym żyć z tym, no ale kazdy ma swój charakter.Jednem przeszkadza hałas ,innemu cisza.
pozdrawiam

307 Ostatnio edytowany przez Po przejściach 48 (2014-12-19 09:19:54)

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

O tym czy da radę musi zdecydować sama, gdyż sama siebie najlepiej zna. Nikt nie zna jej podświadomości.
Ja bym nie potrafił wybaczyć.

308

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Anne,
Zdaniem psychologów zajmujących się procesem wybaczania sama chęć wybaczenia jest przejawem siły i mocy.
Potwierdzenie tego otrzymujesz właściwie na każdej stronie we własnym wątku, bo tylko na ostatniej napisano:

robert247 napisał/a:

Ja wiem ze ja bym nie potrafił bo moje  ego męzczyzny mam za wysoko

Po przejściach 48 napisał/a:

Ja bym nie potrafił wybaczyć.

Wszystko jedno, czy finalnie będziecie razem, czy się rozstaniecie, wybaczenie pozwoli Tobie na pozbycie się lęków i akceptację miejsca, w którym znalazłaś się w swoim życiu.
Myśl o sobie, dbaj o siebie i niech moc będzie z Tobą smile

309

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Anne_Bonny napisał/a:

Wiem, że próba dalszego życia ze zdrajcą to ryzyko. Czy to będzie męczarnia do końca życia? Myślę, że niekoniecznie. Jeśli po jakimś czasie takie życie okazałoby się jednak zbyt trudne można się zawsze rozstać.
Tak jak wielokrotnie pisałam, uważam że lepiej postąpić w zgodzie ze sobą (co w moim przypadku oznacza szansę na wspólne życie) niż wyrzucać sobie później że nie zrobiło się tego co tak naprawdę zrobić się chciało. Nie chcę powiedzieć, że każdy zawsze zasługuje na szansę ale w naszym konkretnym przypadku widzę w tym sens. Czuję, że chcę spróbować wiec dlaczego miałabym postąpić inaczej. Nie chcę brać rozwodu tylko dlatego, że tak wypada. Nie mam też ochoty na gierki typu odejście na rok czy dwa.

i tak trzymaj ! smile wierzę , że Wam się uda smile:):):):)

i jak Przyszłość napisała :

Przyszłość napisał/a:

Myśl o sobie, dbaj o siebie i niech moc będzie z Tobą smile .

310 Ostatnio edytowany przez robert247 (2014-12-19 12:37:09)

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Przyszłość napisał/a:

Anne,
Zdaniem psychologów zajmujących się procesem wybaczania sama chęć wybaczenia jest przejawem siły i mocy.
Potwierdzenie tego otrzymujesz właściwie na każdej stronie we własnym wątku, bo tylko na ostatniej napisano:

robert247 napisał/a:

Ja wiem ze ja bym nie potrafił bo moje  ego męzczyzny mam za wysoko

Po przejściach 48 napisał/a:

Ja bym nie potrafił wybaczyć.

Wszystko jedno, czy finalnie będziecie razem, czy się rozstaniecie, wybaczenie pozwoli Tobie na pozbycie się lęków i akceptację miejsca, w którym znalazłaś się w swoim życiu.
Myśl o sobie, dbaj o siebie i niech moc będzie z Tobą smile

No niby racja,ale wiesz ...jesli finalnie sie rozstajemy to w sumie wybaczenie , przestaje mieć znaczenie ,po prostu zapominamy z czasem o sprawie bo tej  osoby co nas skrzywdziła już obok nas nie ma...więc to jest w sumie pozytywne zakonczenie. Natomiast jak zostajesz z tą osobą to można spróbować wybaczyć i więcej do tego nie wracać..tylko czy to jest wykonalne? Moim zdaniem nie. Bo takie mocne uczucie zranienia pozostaje w głowie nawet do konca życia. Jak dotkniesz gorącego pieca i sie poparzysz to potem już nie dotykasz,silnych emocjii lub emocjonalnych zdarzeń moim zdaniem sie nie zapomina...przynajmniej ja tak mam. Nie chce tu mówić za innych.
pozdrawiam

311 Ostatnio edytowany przez Przyszłość (2014-12-19 13:28:51)

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
robert247 napisał/a:

No niby racja,ale wiesz ...jesli finalnie sie rozstajemy to w sumie wybaczenie , przestaje mieć znaczenie ,po prostu zapominamy z czasem o sprawie bo tej  osoby co nas skrzywdziła już obok nas nie ma...więc to jest w sumie pozytywne zakonczenie. Natomiast jak zostajesz z tą osobą to można spróbować wybaczyć i więcej do tego nie wracać..tylko czy to jest wykonalne? Moim zdaniem nie. Bo takie mocne uczucie zranienia pozostaje w głowie nawet do konca życia. Jak dotkniesz gorącego pieca i sie poparzysz to potem już nie dotykasz,silnych emocjii lub emocjonalnych zdarzeń moim zdaniem sie nie zapomina...przynajmniej ja tak mam. Nie chce tu mówić za innych.
pozdrawiam

Robert,
Czy naprawdę uważasz, że "co z oczu to z serca"?
Jeśli tak, to się mylisz.
Poczytaj wątki zranionych i porzuconych osób na tym forum.
Niestety, ale żal, złość, poczucie krzywdy, chęć zemsty same nie znikną czy nasz krzywdziciel będzie obok czy bardzo daleko.

312

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Witam w nowym roku i przy okazji życzę wszystkim, żeby był spokojny a podjęte decyzje słuszne.

U mnie bez większych zmian. Jesteśmy razem, żyjemy, pomału idziemy do przodu. Oczywiście za wcześnie żeby mówić czy nam się udało czy nie. To ciągle proces, ale cieszę się że nie żyję już tylko zdradą.

Przed Świętami mąż dostał życzenia od kochanki, co wywołało wielką awanturę i wpędziło mnie w podły nastrój. Po prostu musiała o sobie przypomnieć...
Same Święta o dziwo minęły lepiej niż się spodziewałam chociaż jakoś dziwnie było dzielić się z mężem opłatkiem.

Ogólnie jednak wciąż jesteśmy razem. Na razie przestałam się zastanawiać nad rozwodem. Rozważałam nawet usunięcie 'pamiątek' po kochance które miały posłużyć jako dowody w sądzie ale jeszcze się wstrzymam. Nie jestem na razie aż tak pewna swojej decyzji.
Jeśli chodzi o wybaczenie, które jest w tytule to chyba wciąż przede mną...

313

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Witaj Anne również życzę wszystkiego dobrego smile

Cieszę się, że małymi krokami idziesz do przodu smile nowy rok-nowy początek ...ja tak to widzę i tego się trzymam smile
Co do wątpliwych życzeń - ma pipa tupet ! A swoją drogą,  sam Ci o tym powiedział ?

Ogólnie niech się laska "cmoknie" smile

Trzymam kciuki  wink

314

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Anne_Bonny napisał/a:

Przed Świętami mąż dostał życzenia od kochanki, co wywołało wielką awanturę i wpędziło mnie w podły nastrój. Po prostu musiała o sobie przypomnieć...

Dlaczego on jej na to pozwala? Nie rozumiem. Anne..

315

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Mruffka napisał/a:

Witaj Anne również życzę wszystkiego dobrego smile

Cieszę się, że małymi krokami idziesz do przodu smile nowy rok-nowy początek ...ja tak to widzę i tego się trzymam smile
Co do wątpliwych życzeń - ma pipa tupet ! A swoją drogą,  sam Ci o tym powiedział ?

Ogólnie niech się laska "cmoknie" smile

Trzymam kciuki  wink

Życzenia zobaczyłam jeszcze przed nim. Mam dostęp do jego konta i czasem tam zaglądam (już nawet nie po to żeby go sprawdzać ale mamy tam teraz wspólne sprawy).
Nie odpisał. Powiedział mi tylko, że pewnie takie efekt chciała uzyskać, moje rozbicie. Cała sytuacja doprowadziła do kolejnej rozmowy/kłotni na wiadomy temat.

Nowy rok - nowy początek, można tak spojrzeć ale ja nie chcę. Nie chcę narzucać sobie postanowienia, że teraz ma już być dobrze. Jak przyjdzie czas to będzie. Nie wyznaczam dat, tak samo jak nie pamiętam i nie chcę pamiętać, kiedy dokładnie się o wszystkim dowiedziałam.
Rozumiem jednak że to bardziej w formie życzeń takie stwierdzenie i za to dziękuję:)
Tobie też życzę, żeby w końcu wszystko u Was ruszyło. Mam nadzieję, że tak będzie.

316

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Anne_Bonny napisał/a:

Życzenia zobaczyłam jeszcze przed nim. Mam dostęp do jego konta i czasem tam zaglądam (już nawet nie po to żeby go sprawdzać ale mamy tam teraz wspólne sprawy).
Nie odpisał. Powiedział mi tylko, że pewnie takie efekt chciała uzyskać, moje rozbicie. Cała sytuacja doprowadziła do kolejnej rozmowy/kłotni na wiadomy temat.

Witaj Anne,

U mnie też były życzenia - noworoczne... od niej dla mojego męża oczywiście.
Nie wiem czy tym kobietom sprawia przyjemność przypominanie o sobie? Czy może żywią nadzieję, że mężczyzna jednak się skusi? Co jakiś czas dają znać, że są tam gdzieś - a to życzenia urodzinowe, bożonarodzeniowe, noworoczne, później zapewne Wielkanoc... Są i czekają. Na ten moment, gdy w naszych związkach będzie znów układało się gorzej, i w końcu partner/mąż odpisze...

Anne, nie usuwaj dowodów zdrady. Możesz wybaczyć, zamknąć tamten rozdział, ale nie pozbawiaj siebie jedynej szansy na obronę gdyby mąż jednak kiedyś znów postanowił szukać miłości gdzie indziej. Pamiętaj, że ewentualny rozwód z winy męża da Ci możliwość otrzymywania alimentów nie tylko na dziecko, ale i na siebie.

Wybaczenie to nie jest zapomnienie. To zaakceptowanie błędów drugiej osoby i zrezygnowanie z zemsty. Nie użyjesz tych dowodów, żeby się mścić. Użyjesz ich żeby się bronić tylko jeśli mąż będzie znów chciał wbić Ci nóż w serce.

Po zdradzie już nie ma tej naiwnej miłości, która wierzy, że "on nigdy by czegoś takiego nie zrobił."
Masz prawo zostawić sobie te 5% ewentualności, że to się jednak może powtórzyć. I to nie jest nic złego. To rozsądek.

317

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Aeryn napisał/a:

Anne, nie usuwaj dowodów zdrady. Możesz wybaczyć, zamknąć tamten rozdział, ale nie pozbawiaj siebie jedynej szansy na obronę gdyby mąż jednak kiedyś znów postanowił szukać miłości gdzie indziej. Pamiętaj, że ewentualny rozwód z winy męża da Ci możliwość otrzymywania alimentów nie tylko na dziecko, ale i na siebie.

Wybaczenie to nie jest zapomnienie. To zaakceptowanie błędów drugiej osoby i zrezygnowanie z zemsty. Nie użyjesz tych dowodów, żeby się mścić. Użyjesz ich żeby się bronić tylko jeśli mąż będzie znów chciał wbić Ci nóż w serce.

Po zdradzie już nie ma tej naiwnej miłości, która wierzy, że "on nigdy by czegoś takiego nie zrobił."
Masz prawo zostawić sobie te 5% ewentualności, że to się jednak może powtórzyć. I to nie jest nic złego. To rozsądek.

hmmm ... ogólnie rzecz biorąc takie dowody za jakiś czas tracą "wartość", chociażby dlatego, że została podjęta próba ratowania związku a strony kontynuują pożycie małżeńskie . Także w kwestii prawnej - na nic one sad Takie dowody są pewną podstawą do rozwodu z orzekaniem o winie w momencie gdy ujrzą światło dzienne a my decydujemy się od razu na złożenie pozwu. Później pozostaje jedynie "wątpliwa pamiątka" ...
Ja usunęłam swoje "dowody" - w chwilach załamania były najlepszą drogą do psychiatryka smile

i tak, Anne to życzenia smile a co do dat- ja mam skłonność do zapamiętywania właśnie dat - i niestety z kalendarza muszę wyrzucić ich b. dużo , bo mój m. potrafił bzykać panią j. w dzień urodzin naszego dziecka hmm  chyba nie zdawał sobie z tego sprawy, ale mocno go uświadomiłam i na pewno nie zapomnę i mam nadzieję, że on też nie ... hmm wiem, to okrutne, ale po części właśnie chcę, żeby do końca życia pamiętał ...

ale w doooopie z tym smile
noworocznie postanowiłam nie rozpamiętywać i tym razem tak na dobre zająć się sobą smile i masz rację - narzucanie sobie, że ma być JUŻ dobrze - to błąd, musi zaskoczyć i wtedy będzie się wiedziało , życzę Ci tego, żeby stało się to szybciej niż myślisz smile
.

318

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Mruffka napisał/a:

hmmm ... ogólnie rzecz biorąc takie dowody za jakiś czas tracą "wartość", chociażby dlatego, że została podjęta próba ratowania związku a strony kontynuują pożycie małżeńskie . Także w kwestii prawnej - na nic one sad

Gdyby mąż Anne zdradził po raz kolejny, takie dowody wskażą na "recydywę" męża, tj. pokażą, że to nie jego pierwsza zdrada. Tak mi podpowiada logika, ale prawdę mówiąc nigdy się nie rozwodziłam smile

Żadnej z nas nie życzę, żeby jakiekolwiek dowody okazały się kiedykolwiek potrzebne.

319

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

No tak, również słyszałam że jeśli nastąpiła próba ratowania małżeństwa to zdrada dla sądu jest już nieistotna. Nie wiem jednak czy zawsze tak jest, być może to zależy od konkretnej sytuacji. Mam nadzieję, że nie będę musiała się o tym przekonywać w praktyce.
Inną sprawą jest to, że nie jestem jeszcze gotowa na wyrzucenie 'dowodów'. Nie przeglądam ich ale wiem, że są i pokazują że to wszystko nie było tylko złym snem.
Może kiedy będę bardziej pewna naszego małżeństwa pozbędę się ich.

Wczoraj znów wszystko mnie dopadło. Bardzo starałam się nie rozkleić przy nim po raz kolejny ale poległam i całkowicie się posypałam...

320

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Mruffka napisał/a:

i tak, Anne to życzenia smile a co do dat- ja mam skłonność do zapamiętywania właśnie dat - i niestety z kalendarza muszę wyrzucić ich b. dużo , bo mój m. potrafił bzykać panią j. w dzień urodzin naszego dziecka hmm  chyba nie zdawał sobie z tego sprawy, ale mocno go uświadomiłam i na pewno nie zapomnę i mam nadzieję, że on też nie ... hmm wiem, to okrutne, ale po części właśnie chcę, żeby do końca życia pamiętał ...

Ja też z jednej strony chciałabym żeby mój mąż pamiętał o tym co zrobił ale z drugiej żeby o tym nie myślał. Jak to pogodzić?

Jeśli chodzi o daty to staram się nie ustanawiać teraz nowych rocznic związanych ze zdradami ale też pewnych rzeczy nie przeskoczę, jak np. fakt, że dwa dni po urodzeniu naszego syna on się zabawiał. Niestety nie sądzę, żebym mogła o tym zapomnieć. Staram się jednak nie doprowadzać się do większego obłędu niż to konieczne i nie odliczam ile to już dni odkąd poznałam prawdę itd.

Mruffka napisał/a:

ale w doooopie z tym smile
noworocznie postanowiłam nie rozpamiętywać i tym razem tak na dobre zająć się sobą smile

Świetna decyzja:) Ja też chcę pomysleć bardziej o sobie. Dziecku załatwiłam żłobek na kilka godzin dziennie więc może złapię jakiś oddech:)

321

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

No tak, również słyszałam że jeśli nastąpiła próba ratowania małżeństwa to zdrada dla sądu jest już nieistotna. Nie wiem jednak czy zawsze tak jest, być może to zależy od konkretnej sytuacji. Mam nadzieję, że nie będę musiała się o tym przekonywać w praktyce.
Inną sprawą jest to, że nie jestem jeszcze gotowa na wyrzucenie 'dowodów'. Nie przeglądam ich ale wiem, że są i pokazują że to wszystko nie było tylko złym snem.
Może kiedy będę bardziej pewna naszego małżeństwa pozbędę się ich.

Dowody nie tracą na wartości w związku z próbą odbudowy związku, a przynajmniej jest to dla sądu indywidualna i dyskusyjna kwestia. Bo czym innym jest podjęcie próby odbudowy związku, która kończy się porażką, bo osoba zdradzona nie potrafi wybaczyć. A inaczej wygląda sytuacja, gdy osoba zdradzona wybacza a po jakimś czasie jedno z małżonków wnosi o rozwód, bo z partnerem nie potrafią się dogadać, rozmijają w planach i dążeniach.

Wczoraj znów wszystko mnie dopadło. Bardzo starałam się nie rozkleić przy nim po raz kolejny ale poległam i całkowicie się posypałam...

Anne,
Czy mogłabyś odpowiedzieć na kilka pytań:
Co dokładnie Ciebie wczoraj dopadło? Co czułaś? Jakie emocje dominowały?
Dlaczego starałaś się nie rozklejać przy mężu? Czy gdy on nie widzi to czujesz mniejszy dyskomfort? Czy Tobie z tego powodu wstyd?
A jak on reaguje?
Co znaczy, że całkowicie się posypałaś? Płakałaś? Krzyczałaś? Robiłaś wyrzuty?

322

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Przyszłość,

Dziękuję za informację o dowodach przy ewentualnym rozwodzie. Mam nadzieję, że się nie przyda ale zawsze lepiej wiedzieć.

Przyszłość napisał/a:

Wczoraj znów wszystko mnie dopadło. Bardzo starałam się nie rozkleić przy nim po raz kolejny ale poległam i całkowicie się posypałam...

Anne,
Czy mogłabyś odpowiedzieć na kilka pytań:
Co dokładnie Ciebie wczoraj dopadło? Co czułaś? Jakie emocje dominowały?

Nie wiem dlaczego znowu dopadł mnie kryzys.
Właściwie nic takiego się nie stało, kilka drobnych sprzeczek o codzienne sprawy
ale staraliśmy się wszystko na bieżąco zamykać.
Po prostu nagle poczułam niesamowity smutek i jakąś taką bezsilność.
Mam w sobie dużo sprzecznych uczuć i one czasami sprawiają, że jestem bardzo zmęczona
i nie potrafię zdecydować w którą stronę ruszyć.
Tak naprawdę chciałabym się znów zaangażować ale boję się,
że znowu zostanę oszukana.

Dlaczego starałaś się nie rozklejać przy mężu? Czy gdy on nie widzi to czujesz mniejszy dyskomfort? Czy Tobie z tego powodu wstyd?
A jak on reaguje?

Nie chciałam się znów rozklejać przy mężu bo nie lubię kiedy ktoś widzi mnie taką słabą
i może faktycznie jest mi trochę wstyd.
Poza tym chyba nie chcę żeby wiedział że może mnie doprowadzić do takiego stanu,
że ma taką przewagę (jeśli można to tak nazwać).
Jak on reaguje? Ostatnio powiedział mi, że jeśli czuję się lepiej trzymając dystans to w porządku,
że mamy czas i to nie wyścig.
Ogólnie zareagował dość spokojnie.

Co znaczy, że całkowicie się posypałaś? Płakałaś? Krzyczałaś? Robiłaś wyrzuty?

Powiem szczerze, że już nie krzyczę. Jakoś już nie mam ochoty.
Za to pojawia się taki rodzaj płaczu, którego żadną siłą nie jestem w stanie powstrzymać.
Kiedy jeszcze miałam ochotę krzyczeć i robić wyrzuty to lepiej znosiłam swoje wybuchy przy mężu.

323

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Anne_Bonny napisał/a:

Tak naprawdę chciałabym się znów zaangażować ale boję się,
że znowu zostanę oszukana.

Anne, wszystkie się boimy, i obawiam się, że ten strach nie zniknie.
Dla mnie to jest taka 5% ewentualność, że to się powórzy, teoretycznie głos rozsądku, a z drugiej strony ogniwo zapalne strachu przed zaangażowaniem się. Może gdy się boisz, spróbuj sobie wyobrazić życie bez męża, ale takie przyjemne momenty np. spacer z dzieckiem, miły babski wieczór u koleżanki, sukcesy zawodowe, nowe hobby. Wyobraź sobie, że dajesz radę bez niego. Może wtedy strach stanie się choć trochę mniejszy - bo jeśli on znów zawiedzie, nie czeka Ciebie jakiś głęboki ciemny dół, tylko życie, oferujące mnóstwo różnych możliwości. Pewnie, że przez pewien czas będzie trudniej, ale wiem, że do wszystkiego da się przyzwyczaić, a Ty jesteś silną kobietą i z mężem czy bez niego, rozkwitniesz.

Anne_Bonny napisał/a:

Nie chciałam się znów rozklejać przy mężu bo nie lubię kiedy ktoś widzi mnie taką słabą
i może faktycznie jest mi trochę wstyd.
Poza tym chyba nie chcę żeby wiedział że może mnie doprowadzić do takiego stanu,
że ma taką przewagę (jeśli można to tak nazwać).

Mam podobnie. Trochę to chyba zasługa rodziców (głównie taty), który gdy tylko się rozpłakałam zawsze reagował słowną agresją (wyśmiewał mnie) lub odwracał się na pięcie i wychodził. Gdy zachorowałam, miał chyba dobre intencje bo chciał żebym była silna i się nie poddała, ale jego bycie oschłym i nie dawanie mi prawa do płaczu raczej ciągnęło mnie w dół niż pomagało. I tak mi do dzisiaj zostało, że bardzo wstydzę się łez. Mam ochotę się schować do mysiej dziury, gdy płaczę, żeby tylko nikt nie zauważył, nie wyśmiał, nie zaczął szydzić. Pamiętam spojrzenie męża, gdy flirtował jeszcze z inną, a ja płakałam - spojrzenie pełne pogardy i obrzydzenia. Teraz jest inny, ale moja wyobraźnia projektuje te jedno wspomnienie za każdym razem gdy płaczę mimo, że teraz mąż okazuje troskę.

Nie wiem co Ci doradzić Anne, bo sama sobie z tym jeszcze nie poradziłam. Wydaje mi się, że płacz a więc niejako okazywanie słabości przy kimś kto jest w stanie Cię skrzywdzić (choćby raniąc słowami) jest oznaką zaufania. "Ufam Ci, więc odsłaniam przed Tobą swoje słabości, bo wiem, że tego nie wykorzystasz." Nam jednak zabrakło już zaufania. Więc płaczemy po kątach.

324

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

witam przy przedpołudniowej kaffce smile

Anne przychodzi taki moment, że już nie ma się siły krzyczeć, jedynie cicho "skomleć' - tak to widzę.
Krzyczeć- jest prościej, łatwiej => dla wszystkich, bo można zareagować na to dwojako. Na płacz, który jest jedynie jakimś oddźwiękiem naszych odczuć- już nie . Tutaj człowiek może się pogubić i jeżeli zależy nam na kimś - często wpadamy w niemoc. Aeryn podczas flirtów, zdrad - łatwiej reagować partnerowi na płacz agresją - wówczas w jakiś sposób zagłusza mimowolne wyrzuty sumienia, teraz - trudniej. Ale cóż ...

Anne płacz i miej to w dooopie co kto myśli. Jeżeli Tobie to pomaga, nie przejmuj się nikim. W końcu płacz oczyszcza ... nie tylko oczy, ale przede wszystkim oczyszcza ze złych emocji, wspomnień. Może spróbuj patrzeć na to w ten sposób: nie ON doprowadza Cię do takiego stanu, ale żal za tym co gdzieś poniekąd straciłaś.

I nie jesteś słaba - jesteś silna !!!! i kim jesteś? JESTEŚ ZWYCIĘZCĄ! DOBIEGNIESZ DO TEJ METY I BĘDZIESZ DIAMENTEM  (CZY JAKOŚ TAK wink )   smile:):):):):):):):):):):):):):)

325

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Nie wiem dlaczego znowu dopadł mnie kryzys.
Właściwie nic takiego się nie stało, kilka drobnych sprzeczek o codzienne sprawy
ale staraliśmy się wszystko na bieżąco zamykać.
Po prostu nagle poczułam niesamowity smutek i jakąś taką bezsilność.
Mam w sobie dużo sprzecznych uczuć i one czasami sprawiają, że jestem bardzo zmęczona
i nie potrafię zdecydować w którą stronę ruszyć.
Tak naprawdę chciałabym się znów zaangażować ale boję się,
że znowu zostanę oszukana.

Anne,
Masz w sobie sprzeczne uczucia i czujesz się zmęczona, bo toczysz walkę. Walczysz z samą sobą o siebie samą. Albo inaczej: weryfikujesz obraz samej siebie i konfrontujesz to, jak sama siebie postrzegałaś, swoje zasady, swoje plany, marzenia i oczekiwania z obecną rzeczywistością i z tym, jak teraz postępujesz. Aby pozbyć się tego poczucia niespójności i rozdźwięku pomiędzy tym, jak siebie postrzegałaś a jak zweryfikowały ten obraz wydarzenia w Twoim życiu, najlepiej dotrzeć do swojej prawdziwej istoty.
Z reguły nam ludziom jest wygodniej podążać drogą dotychczasowych przekonań o życiu i nas samych. Wyjście z tej strefy komfortu to opuszczenie bezpiecznego azylu i spróbowanie nowych, nieznanych i niepewnych dróg. Przydatna jest ciekawość i skłonność do podejmowania ryzyka aby ciągle nie podążać OGRANICZONĄ drogą dotychczasowych przekonań, z jednego punktu do drugiego i z powrotem lub tak w kółko.
Świadomość jest najważniejsza a sam fakt, że patrzymy na swoje życie z pozycji obserwatora, powoduje, że poszerzamy swoją świadomość, przestajemy się miotać a życie staje się łatwiejsze. Pomyśł o tym

Nie chciałam się znów rozklejać przy mężu bo nie lubię kiedy ktoś widzi mnie taką słabą
i może faktycznie jest mi trochę wstyd.
Poza tym chyba nie chcę żeby wiedział że może mnie doprowadzić do takiego stanu,
że ma taką przewagę (jeśli można to tak nazwać).

I znowu chcesz pokazać pewien obraz samej siebie, który sobie wymyśliłaś i narzuciłaś. Próbujesz męża przekonać, że jesteś silna, silniejsza niż jesteś w rzeczywistości. A przecież w delikatności, kruchości i braku siły nie ma nic złego. Ale rozumiem, znam, robiłam tak samo sad Na pierwszy wybuch moich emocji mój mąż nie był przygotowany. Stał zaskoczony tym, że jestem zrozpaczona, zła, rozżalona i zdołał tylko wydusić z siebie, żebym przestała tak się zachowywać, bo to nie PRAWDZIWA JA, bo ja nie jestem TAKA SŁABA. Rozumiesz Anne? Tak mocno weszłam w rolę silnej kobiety, że mój własny mąż zaczął myśleć, że taka jestem.
Rozumiem strach i wstyd przed odsłonięciem siebie, ale w związku powinniśmy być autentyczni i prawdziwi oraz akceptowani tacy, jacy rzeczywiście jesteśmy a sami sobie możemy pozwolić na bezsilność i słabość, bo nic w tym złego. Bo w związku szuka się najzwyczajniej w świecie zrozumienia, otwartości i bliskości, które uniemożliwiają "maski".

Jak on reaguje? Ostatnio powiedział mi, że jeśli czuję się lepiej trzymając dystans to w porządku,
że mamy czas i to nie wyścig.
Ogólnie zareagował dość spokojnie.

A czy Ty faktycznie chcesz zachować dystans?
Bo mnie też tak często się wydaje a potem gdy mój mąż mnie przytula i obejmuje to czuję, że to jest moje miejsce na świecie, że nic innego nie ma znaczenia.

Powiem szczerze, że już nie krzyczę. Jakoś już nie mam ochoty.
Za to pojawia się taki rodzaj płaczu, którego żadną siłą nie jestem w stanie powstrzymać.
Kiedy jeszcze miałam ochotę krzyczeć i robić wyrzuty to lepiej znosiłam swoje wybuchy przy mężu.

Anne, pokonałaś długą drogę.
Ale odpuść sobie kręcenie się w kółko.
Rozwijaj się, akceptuj to, jaka jesteś i kim jesteś.
Przytulam smile

Posty [ 261 do 325 z 720 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 12 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Wybaczyć roczny romans męża...

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024