Wybaczyć roczny romans męża... - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Wybaczyć roczny romans męża...

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 6 12 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 196 do 260 z 720 ]

196

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Zastanawiałam się czy opisywać tu wszystkie moje przemyślenia bo bywają bardzo chaotyczne ale z drugiej strony jednak mi to pomaga.
Ciągle mam dni lepsze i gorsze. Pewnie jak każda osoba w podobnej sytuacji.
Teraz jakieś 5 miesięcy PO powoli dociera do mnie, że ciągle żyję. Jest to już co prawda inne życie ale jestem, funkcjonuję, czasami nawet nie myślę o tym wszystkim.

Myślę, że jest mi tak ciężko bo traktuję poważnie nasze małżeństwo i traktuję poważnie siebie.
Nie chcę wszystkiego zamieść pod dywan i udawać, że nic się nie stało ale nie chcę też żyć tymi zdradami.
Miałam taki pomysł, żeby o tym rozmawiać ile się da, zadać wszystkie pytania, przeżyć do bólu teraz, oczyścić się z tych emocji i zacząć żyć dalej, bez tego obciążenia.
Po tych kilku miesiącach widzę, że niestety tak łatwo nie będzie.
Można powiedzieć, że znowu okazałam się naiwna wierząc w takie cudowne przepracowanie tematu ale kto w takiej sytuacji wiedział jak to
będzie?
Teraz robię po swojemu, czasami przychodzi fala wściekłości i wyrzucam ją w męża.
Nie wiem ile on tego jest w stanie wytrzymać, nie robię tego żeby mu dopiec. Nie sprawdzam ile jest w stanie znieść.
Czasami po prostu muszę.

Najgorsze, że wiele rzeczy przypomina mi o tych wydarzeniach. Książki, tv, muzyka, wszędzie przewija się zdrada, kochanki, kłamstwa.
Nie wiem czy kiedyś będę w stanie przeczytać lub obejrzeć coś takiego i nie wspominać swoich przeżyć.

Powoli leczę się z bycia ofiarą.
Ostatnio przyszło mi do głowy, żeby sprawdzić sobie co porabia kochanka mojego męża, poszukać o niej informacji ale pomyślałam sobie 'co ja
wyprawiam?'. Po co mi to? Sama ją zapraszam do mojego życia. Zamiast więc tracić na nią czas stwierdziłam, że pogram sobie zamiast tego na gitarze:) Od razu mi ulżyło. Chyba za bardzo sobie wmówiłam, że muszę już myśleć tylko o romansach męża.
Tak bardzo bałam się zamieść sprawę pod dywan, że zrobiłam ze zdrady oś mojego życia.
Bałam się, że jeśli na chwilę zapomnę że jestem 'tą zdradzoną' to umniejszy moją krzywdę.
Wiem, że moje myślenie jest trochę pokrętne i trudno mi to przekazać słowami.

Próbuję być dla siebie dobra i w miarę możliwości robić to co sprawia mi przyjemność. Ostatnio kilka osób powiedziało mi, że 'rozkwitłam'. To chyba najbardziej zaskakujące co mogłam usłyszeć bo mam wrażenie że jest dokładnie przeciwnie.

Ostatnio te przebłyski, życia bez etykietki 'zdradzona' zdarzają się częściej. Aż wstyd się przyznać ale dopiero niedawno był pierwszy taki moment w sypialni bez ani jednego obrazu w mojej głowie o moim mężu z nią... Kiedy starałam się o tym nie myśleć to siłą rzeczy myślałam.

Mam za to teraz kolejny dylemat. Mieliśmy plany wyjazdu za granicę, które zbojkotowałam. Powiedziałam, że nie czuję się z nim na tyle pewnie żeby zostawić wszystko i wyjechać. On twierdzi, że tak bardzo chcę go ukarać, że nie widzę że karzę też siebie. On się oczywiście godzi na wszystko, ale odpowiedzialność za decyzję spadła na mnie.

Dziękuję za wszystkie słowa i wskazówki. Za to, że pisałyście żeby myśleć o sobie. Ja od początku wiedziałam, że macie rację ale dopiero teraz pomalutku zaczynam widzieć, że to możliwe. Chyba każdy ma swój czas na to.

Absolutnie nie chcę napisać, że wszystko już jest dobrze i żyjemy jak skowronki ale zaczynam wierzyć, że nie muszę być już zawsze ofiarą zdrady. Chcę spróbować z mężem. Mam nadzieję, że się uda. Tak jak pisałam wcześniej, myślę że bardziej żałowałabym gdybym nie dała nam tej szansy.

Zobacz podobne tematy :

197

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Dziwię się czemu jeszcze z nim zostałaś. Ja bym nie umiał wybaczyć rocznego romansu to masakra. On powinien się kajać i wyręczać ciebie teraz we wszystkim i pokornie znosić wszystkie twe humory.

198

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
kicur napisał/a:

Dziwię się czemu jeszcze z nim zostałaś. Ja bym nie umiał wybaczyć rocznego romansu to masakra.

Ja też tak myślałam, ale okazało się że nie wszystko jest takie oczywiste. Na razie na pewno nie powiem, że cokolwiek wybaczyłam. Póki co daję szansę naszemu małżeństwu.

kicur napisał/a:

On powinien się kajać i wyręczać ciebie teraz we wszystkim i pokornie znosić wszystkie twe humory.

No i tak jest. Wpływ na decyzję miało też jego zachowanie po tym wszystkim. Nie było żadnych dylematów z jego strony, tęsknoty za kochanką (kochankami właściwie) ani innych tego typu rzeczy. Teoretycznie zakończył to zanim się dowiedziałam ale ponieważ nie mam na to niezbitych dowodów zakładam że skończyło się gdy się dowiedziałam. Nie zniosłabym niezdecydowania z jego strony. To ja byłam niezdecydowana, ale też chyba nie można się temu dziwić.  Tak jak pisałam wcześniej, wolę raczej spróbować i być może żałować bo wiem, że jeśli nie spróbuję to żałować będę na pewno.

199 Ostatnio edytowany przez krych23 (2014-11-26 02:41:05)

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Anne, spokojnie smile
Rób tak, jak Ty uważasz.
Twój post nr 196 oraz 197 rozumiem w 99,99%
Pozdrowionka.

200

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
krych23 napisał/a:

Anne, spokojnie smile

Twój post nr 196 oraz 197 rozumiem w 99,99%

a ja ani troche. I calkowicie zgadzam sie z kiciurem. To juz nie jest malzenstwo tylko wspolna wegetacja. Wybaczyc mozna skok w bok jednorazowy, nie rok trwajace oszustwo. Mnie by sie juz nawet nie chcialo z takim facetenm gadac a co dopiero do lozka isc.

201 Ostatnio edytowany przez MamaNalijki (2014-11-26 09:39:27)

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

witaj autorko, czasem podczytuje i targają mną sprzeczne uczucia
z jednej strony jestem za dawaniem szansy jednej za jedno przewinienie a Ty jak widać kochasz męza dlatego z nim jesteś ale przyznam szczerze, ze Twoja historia mnie zbulwersowała jak niewiele tutaj, zdrady, skoki w bok jednorazowe to wszystko boli ale Twoj maz zachował sie jak nagorszy osobnik, roczny romans a Ty w ciazy, Ty w szpitalu...a on...nie chce tego rozdrapywac naprawdę, ale to okropne, konta na portalach, pamietam jak czytałam Twoja historie i bylam wstrzasnieta.Chcialabym wierzyc w jego przemiane i czyste zamiary...ja bym chyba nie dała rady wybaczyc tego.Potrzebujesz duzo sily by bylo dobrze miedzy wami.Tego Ci zyczę.Trzymaj sie!

202

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Mama
ja mysle ze to bardziej uzależnienie niż miłość. Człowiek który się szanuje nie pozwoli na coś takiego.

203 Ostatnio edytowany przez MamaNalijki (2014-11-26 09:53:49)

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
stokrotka1978 napisał/a:

Mama
ja mysle ze to bardziej uzależnienie niż miłość. Człowiek który się szanuje nie pozwoli na coś takiego.

Pewnie i uzależnienie, nie nam oceniać uczucia.Kiedyś była milość jak pisała ale co z niej zostało,nie wiem...
ja się nie mogę wyzbyć mysli, że ten mąz to skonczony ..., kobieta z noworodkiem a on nie jest w stanie się powstrzymać...zero empatii, sumienia.Nie wiem ile można dla milosci tudzież przyzwyczajenia do danej osoby wybaczyć, znieść, zapomniec ale ja mam wrażenie, że są takie rzeczy,ktore niszczą nawet najwiekszą milość,po prostu ją depczą na zawsze.

204

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Mama
tak właśnie.  Ja tez mialam takie wydarzenie z ex że coś pękło. Zrozumiałam ze sa pewne granice.  Ja tez bylam uzależniona,  w koncu 22 lata razem od podstawowki.

205

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

stokrotka-wiem, Twoją historię też podczytywałam.Jesteś wolna i szczesliwa mam nadzieję.Nie mowie, ze to jest wyjscie w kazdym przypadku zdrady ale jak widać da sie przezyc rozstanie i zyć dalej i że są pewne granice jak mówisz.Ponad 20 lat, kupa czasu, dzieci.Widac, ze czlowiek może wiele znieść i wyjść na prostą.

206

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
MamaNalijki napisał/a:

stokrotka-wiem, Twoją historię też podczytywałam.Jesteś wolna i szczesliwa mam nadzieję.Nie mowie, ze to jest wyjscie w kazdym przypadku zdrady ale jak widać da sie przezyc rozstanie i zyć dalej i że są pewne granice jak mówisz.Ponad 20 lat, kupa czasu, dzieci.Widac, ze czlowiek może wiele znieść i wyjść na prostą.

Bo najwazniejsze to przestac sie bac. Bac zycia bez NIEGO. Jesli sie te bariere pokona, to potem juz pojdzie z gorki.
Czy warto ratowac malzenstwo, w ktorym przez rok dzialo sie az tak zle? Czy o czyms takim mozna bedzie kiedykolwiek zapomniec? Nie sadze. Wiec, co to za zycie, co to za przyszlosc? W ciaglej niepewnosci i nigdy nie wybaczonym tak do konca zalu. To strata czasu.

207

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Nigdy bym mu tego nie wybaczyła... Nawet wolę sobie nie wyobrażać, znienawidziłabym po takim wybryku (rocznym!) a myśleć o wybaczeniu? Nie ma szans... Nawet jakbym kochała to bym nie mogła już mu zaufać... Najgorsze co może być w związku i skrzywdzeniu partnera...

208

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Anne_Bonny napisał/a:
kicur napisał/a:

Dziwię się czemu jeszcze z nim zostałaś. Ja bym nie umiał wybaczyć rocznego romansu to masakra.

Ja też tak myślałam, ale okazało się że nie wszystko jest takie oczywiste. Na razie na pewno nie powiem, że cokolwiek wybaczyłam. Póki co daję szansę naszemu małżeństwu.

kicur napisał/a:

On powinien się kajać i wyręczać ciebie teraz we wszystkim i pokornie znosić wszystkie twe humory.

No i tak jest. Wpływ na decyzję miało też jego zachowanie po tym wszystkim. Nie było żadnych dylematów z jego strony, tęsknoty za kochanką (kochankami właściwie) ani innych tego typu rzeczy. Teoretycznie zakończył to zanim się dowiedziałam ale ponieważ nie mam na to niezbitych dowodów zakładam że skończyło się gdy się dowiedziałam. Nie zniosłabym niezdecydowania z jego strony. To ja byłam niezdecydowana, ale też chyba nie można się temu dziwić.  Tak jak pisałam wcześniej, wolę raczej spróbować i być może żałować bo wiem, że jeśli nie spróbuję to żałować będę na pewno.

Wierzę w to, że ludzie żałują swoich czynów haniebnych. Wierzę, że trzeba dać im szansę. Wierzę też w Ciebie. Wierzę, że robisz dobrze. I że  kierujesz się sercem. Niczym innym. Zajrzałaś głęboko w siebie. Bo jeśli tak nie jest, nic z tego nie będzie...

209

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

W takich sytuacjach przechodzi się przez różne fazy. Nie będę oceniać Anne.
Najważniejsze by zacząć się szanować, postawić granice, postępować w zgodzie ze sobą.
Gdy coś pójdzie nie tak, działać, nie oglądając się na emocje, strach .

210

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Mussuka napisał/a:
krych23 napisał/a:

Anne, spokojnie smile

Twój post nr 196 oraz 197 rozumiem w 99,99%

a ja ani troche. I calkowicie zgadzam sie z kiciurem. To juz nie jest malzenstwo tylko wspolna wegetacja. Wybaczyc mozna skok w bok jednorazowy, nie rok trwajace oszustwo. Mnie by sie juz nawet nie chcialo z takim facetenm gadac a co dopiero do lozka isc.

Mieliśmy w tamtym czasie poważny kryzys. Rozmowy wtedy kończyły się kłótniami. Do tego w ciąży totalnie nad sobą nie panowałam. Nie chcę tu obwiniać za wszystko hormonów ale naprawdę byłam wtedy inna. Szkoda tylko, że mój mąż nie potrafił tego ogarnąć, zrozumieć...
W każdym razie właśnie teraz w końcu naprawdę rozmawiamy.
Myślę, że to wszystko jest jednak skomplikowane, każdy związek ma swoją historię i jest jednak zbyt dużym uproszczeniem powiedzieć że "wybaczyc mozna skok w bok jednorazowy, nie rok trwajace oszustwo". Oczywiście każdy ma prawo do swojego zdania na ten temat, sama zresztą byłam pewna że nawet jednorazowy skok w bok to koniec. Teraz kiedy faktycznie jestem w takiej sytuacji już nie widzę wszystkiego tak czarno-biało.

MamaNalijki napisał/a:

witaj autorko, czasem podczytuje i targają mną sprzeczne uczucia
z jednej strony jestem za dawaniem szansy jednej za jedno przewinienie a Ty jak widać kochasz męza dlatego z nim jesteś ale przyznam szczerze, ze Twoja historia mnie zbulwersowała jak niewiele tutaj, zdrady, skoki w bok jednorazowe to wszystko boli ale Twoj maz zachował sie jak nagorszy osobnik, roczny romans a Ty w ciazy, Ty w szpitalu...a on...nie chce tego rozdrapywac naprawdę, ale to okropne, konta na portalach, pamietam jak czytałam Twoja historie i bylam wstrzasnieta.Chcialabym wierzyc w jego przemiane i czyste zamiary...ja bym chyba nie dała rady wybaczyc tego.Potrzebujesz duzo sily by bylo dobrze miedzy wami.Tego Ci zyczę.Trzymaj sie!

Mam świadomość, że to nie był jednorazowy wyskok. Przeczytałam i zobaczylam wszystko co udało mi się znaleźć. Wszystkie rozmowy, zdjęcia... Bolesne jak cholera ale dzięki temu mam świadomość z czym się mierzę.
Teraz mogę decydować. On się określił od początku.
Kochanka nas nie nęka, odczepiła się w miarę bezproblemowo.
On też się w niej  raczej nie zakochał. I nie piszę tego bo chcę w to wierzyć, po prostu pisał 'kocham' do dwóch kobiet jednocześnie, te same smsy, żenujące wierszyki (oczywiście mnie wśród nich nie było).

Opisywałam tylko wydarzenia z ostatnich miesięcy więc rozumiem, że wyłania się z tego obraz ostatniego skur... ale mój mąż nie był nigdy wcześniej potworem. Biorę to też pod uwagę. 

Mussuka napisał/a:
MamaNalijki napisał/a:

stokrotka-wiem, Twoją historię też podczytywałam.Jesteś wolna i szczesliwa mam nadzieję.Nie mowie, ze to jest wyjscie w kazdym przypadku zdrady ale jak widać da sie przezyc rozstanie i zyć dalej i że są pewne granice jak mówisz.Ponad 20 lat, kupa czasu, dzieci.Widac, ze czlowiek może wiele znieść i wyjść na prostą.

Bo najwazniejsze to przestac sie bac. Bac zycia bez NIEGO. Jesli sie te bariere pokona, to potem juz pojdzie z gorki.
Czy warto ratowac malzenstwo, w ktorym przez rok dzialo sie az tak zle? Czy o czyms takim mozna bedzie kiedykolwiek zapomniec? Nie sadze. Wiec, co to za zycie, co to za przyszlosc? W ciaglej niepewnosci i nigdy nie wybaczonym tak do konca zalu. To strata czasu.

Wiem, że teraz ryzykuję. W tej sytuacji muszę jednak coś zadecydować. Chcę dać nam szansę, chociaż wiem że nie ma pewności że to się uda.
Czy można będzie o tym zapomnieć? Na pewno nie, ale może przyjdzie taki czas że nie będzie to główny temat mojego życia a jedynie nauczka dla nas. Dla mnie głównie w takim sensie, że głupotą jest ufać aż tak i wierzyć że mam jakiś większy wpływ na czyjeś decyzje.

Patricia1 napisał/a:

Nigdy bym mu tego nie wybaczyła... Nawet wolę sobie nie wyobrażać, znienawidziłabym po takim wybryku (rocznym!) a myśleć o wybaczeniu? Nie ma szans... Nawet jakbym kochała to bym nie mogła już mu zaufać... Najgorsze co może być w związku i skrzywdzeniu partnera...

Tak, masz rację. To co zrobił było potworne i w jakiejś części mnie po prostu zabiło. Mimo tego, chcę spróbować. Czy powinnam odejść mimo, że wcale nie chcę? Być może popełniam błąd ale na tą chwilę czuję, że chcę zostać. Oczywiście to już będzie inny związek, nie będę udawać że to wszystko się nigdy nie wydarzyło.

211

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Jak juz pisalam wczesniej, strach paralizuje czesto ludzkie postepowanie. Strach przed samotnoscia?
Ja balabym sie przezyc z nim kolejny rok, bo wiem, ze nigdy nie wybaczylabym takiej krzywdy czynionej mi z premedytacja.

Ciaza, nie jest tu czynnikiem lagodzacym jego postepowanie a wrecz odwrotnie- podwojnie obciazajacym. Tak jak nie tlumaczy zadnego przestepstwa naduzycie alkoholu.

Naprawde nie potrafie zrozumiec, jak po czyms takim mozesz spac z nim w jednym lozku. Nie dalabym psychicznie, a tym bardziej fizycznie, rady. Nie chcialabym patrzec wiecej na jego twarz i czuc jego dotyk na sobie. Odsunelabym go na maksymalna odleglosc, z oczu i z zycia. Bo pewnie z serca tak szybko sie nie da.
Musialby odpokutowac i to bardzo dlugo ten wystepek i jesli jeszcze po roku albo dwoch cos by sie we mnie tlilo, moze mialby szanse na powrot. On o ten powrot musialby niestety blagac i zapracowac. A nie wejsc jak przez otwarte szeroko drzwi w swoich nadal zabloconych butach.

212

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
krych23 napisał/a:

W takich sytuacjach przechodzi się przez różne fazy. Nie będę oceniać Anne.
Najważniejsze by zacząć się szanować, postawić granice, postępować w zgodzie ze sobą.
Gdy coś pójdzie nie tak, działać, nie oglądając się na emocje, strach .

Staram się właśnie pozostać w zgodzie ze sobą. Czuję, że chcę z nim spróbować jeszcze raz. Domyślam się, że patrząc na to z boku może się to wydawać głupie, naiwne, żałosne. Jeśli teraz odejdę, tak naprawdę wbrew sobie, to będę się zastanawiać czy mogłoby nam się udać.
Jeśli to się powtórzy to trudno, wtedy już nie mogę dać szansy bo to już nie będzie nadzieja tylko głupota. Oczywiście boję się, że okaże się tylko że zmarnowałam na niego kolejne lata. Niestety nie mam dwóch żyć i muszę coś wybrać.
Mam nadzieję, że mój mąż będzie potrafił wykorzystać tą szansę.

Sponiewierana napisał/a:
Anne_Bonny napisał/a:
kicur napisał/a:

Dziwię się czemu jeszcze z nim zostałaś. Ja bym nie umiał wybaczyć rocznego romansu to masakra.

Ja też tak myślałam, ale okazało się że nie wszystko jest takie oczywiste. Na razie na pewno nie powiem, że cokolwiek wybaczyłam. Póki co daję szansę naszemu małżeństwu.

kicur napisał/a:

On powinien się kajać i wyręczać ciebie teraz we wszystkim i pokornie znosić wszystkie twe humory.

No i tak jest. Wpływ na decyzję miało też jego zachowanie po tym wszystkim. Nie było żadnych dylematów z jego strony, tęsknoty za kochanką (kochankami właściwie) ani innych tego typu rzeczy. Teoretycznie zakończył to zanim się dowiedziałam ale ponieważ nie mam na to niezbitych dowodów zakładam że skończyło się gdy się dowiedziałam. Nie zniosłabym niezdecydowania z jego strony. To ja byłam niezdecydowana, ale też chyba nie można się temu dziwić.  Tak jak pisałam wcześniej, wolę raczej spróbować i być może żałować bo wiem, że jeśli nie spróbuję to żałować będę na pewno.

Wierzę w to, że ludzie żałują swoich czynów haniebnych. Wierzę, że trzeba dać im szansę. Wierzę też w Ciebie. Wierzę, że robisz dobrze. I że  kierujesz się sercem. Niczym innym. Zajrzałaś głęboko w siebie. Bo jeśli tak nie jest, nic z tego nie będzie...

Tak, kieruję się sercem. Mam nadzieję, że to się nie obróci przeciwko mnie.
Robię to bo widzę szansę, że możemy być jeszcze razem szczęśliwi.

213

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Uśmiecham sie do Ciebie serdecznie Anny...

214

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Mussuka, a co kogo to obchodzi co Ty byś zrobiła? Co mogłabyś a czego nie?
Anne robi to co uważa za słuszne. Jakie to będzie miało skutki,  życie pokaże.

215 Ostatnio edytowany przez Mussuka (2014-11-26 15:00:56)

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

edit

216

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
smallangel napisał/a:

Mussuka, a co kogo to obchodzi co Ty byś zrobiła? Co mogłabyś a czego nie?
Anne robi to co uważa za słuszne. Jakie to będzie miało skutki,  życie pokaże.

A co Ciebie moja opinia obchodzi? Mam totalnie odmienna do autorki i coz z tego? Zawsze nalezy zgadzac sie z kazdym "pozytywnie myslacym" i majacym nadzieje wpisem?
Pisze jak ja bym sie zachowala, ale nie pisze, ze ona ma zrobic tak samo.
To jest forum a nie kolko wzajemnej adoracji.

Nie potrafie i nie zroziumiem postepowania kobiet, ktore tak latwo wybaczaja tak okrutna krzywde im wyrzadzona. To sie stalo 5 miesiecy temu, TYLKO 5 a on juz z nia mieszka, spi, planuje wyjazdy. Jakby nic sie nie stalo, woda po kaczce splynela i zyjemy sielsko anielsko dalej. Malo tego, jeszcze fochy bedzie robil, jesli ona cos wypomni albo wpadnie nagle w smutek czy zlosc.

Sorry, ale jesli taka taryfe ulgowa dostaja niektorzy mezowie, to co sie dziwic, ze leca korzystac z urokow zycia na prawo i lewo? Bo wiedza, ze i tak zadna kara ich za to nie spotka?

Dlatego napisalam, ze osobiscie nie popieram tak szybkiego rozejmu po rocznym i chyba niejednym(?) romansie.

217

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Mussaka ma rację.
Takie zachowanie, bez kubła zimniej wody na łeb to 100% gwarancji, że sytuacja się powtórzy. Konsekwencje - uczą. Tu ich nie ma. Tylko konsekwencja otrzeźwiła by go. Bolesna - uderzająca w niego samego. On nauczył się tylko tego... że mu to ujdzie za każdym razem. Zrobi to znowu i nic dziwnego w tym nie będzie.

218 Ostatnio edytowany przez Elle88 (2014-11-26 16:01:19)

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Ech.. Obserwuję ten wątek i muszę powiedzieć, że trudno się to czyta.
Autorka daje z siebie dalej wszystko dla palanta, który żyje w przeświadczeniu że w zasadzie nic wielkiego się nie stało.

Obyś tego od niego nie usłyszała za jakiś czas, kiedy on poczuje, że 'w jego mniemaniu' odkupił swoje winy, więc może w spokoju sumienia odejść. Czasem te powroty są właśnie po to - by "odkupić" sumienie, by móc dalej iść osobno. Oczywiście wszystko pod płaszczykiem naprawy, a potem jest "Próbowałem, ale nie dało się.. Byłaś taka i taka."
A autorka mam wrażenie stara się za wszelką cenę nie dopuścić do tego by 'nadużyć' cierpliwości małżonka i kisi w sobie negatywne emocje, które zjadają ja jak robak od środka.

Nie chodzi o to by facetowi do końca życia ciosać kołki na głowie, ale za gładko to wszystko poszło, jak pisze Mussaka.

219 Ostatnio edytowany przez Sponi (2014-11-26 16:07:49)

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Anny...
Wypowiedź Elle trochę mnie zaniepokoiła. Czasem myślę, że ta dziewczyna była cieniem w moim życiu. Niech się myli postrzegając to wszystko w ten sposób. Mnie nie wyszło. Uwierz mi, że próbowałam tak jak i Ty. Jedyne co z tego wyniosłam: ostrożność przez bardzo długi okres czasu.
Tobie, Wam ma sie udać, rozumiesz?

220

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Tobie, Wam ma sie udać, rozumiesz?

Rozumiem, że to w dobrej wierze, ale zupełnie nieświadomie wywierasz na autorce ogromną presję.. Jakby jeszcze sama na siebie nałożyła jej zbyt mało. Ona JUŻ czuje się odpowiedzialna za to co się stało i za to by się nie powtórzyło.

Jeśli cokolwiek ma się udać, to bez ciśnieniowania na wynik, a narazie autorka ma ciśnienie ogromne i to w połączeniu z negatywnymi nieprzepracowanymi emocjami po zdradzie, rozsadza ją od środka.

221

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Więc pozwólmy jej na samodzielne podjęcie decyzji. Nie  zawsze obnażanie naszych interpretacji sytuacji chce ktoś usłyszeć. Anny nas czyta. Dość skrajne opinie, nie ukrywam. Dzięki temu przechodzi burzę mózgu. A to akurat pomaga. I w żadnej mierze nie próbowałam wywierać na niej presji. To dorosła osoba.

222 Ostatnio edytowany przez Aeryn (2014-11-26 16:20:15)

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Witaj Anne. Bardzo Ci współczuję sad Rok to mnóstwo czasu, a on opuścił Was gdy najbardziej go potrzebowaliście (Ty i dziecko). Gdy byliście w szpitalu, on zabawiał się w najlepsze. To jakiś koszmar. Trzymam kciuki za Ciebie, żeby jednak wszystko ułożyło się po Twojej myśli a cudowna przemiana męża była prawdziwa a nie odgrywanym teatrzykiem.

Zastanawia mnie tylko jak Twój mąż motywuje swoją przemianę? Zdradzał Cię na prawo i lewo, i nagle odkrył że Cię kocha? Bo nie do końca chyba rozumiem...

Brakuje mi tu jakiegoś elementu układanki.

223 Ostatnio edytowany przez Elle88 (2014-11-26 16:38:55)

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Więc pozwólmy jej na samodzielne podjęcie decyzji.

Nie zauważyłam żeby ktoś ją do ego zniechęcał. Przeciwnie.
Chodzi tylko o źródło podejmowania decyzji - by nie były nim strach przed utratą i samotnością, odczuciowo często utożsamiany z..miłością.

224

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Elle88 napisał/a:

.

Chodzi tylko o źródło podejmowania decyzji - by nie były nim strach przed utratą i samotnością, odczuciowo często utożsamiany z..miłością.

Pomiędzy tymi odczuciami jest tak cienka granica... Chyba, że jest się z natury wyrachowaną babą.

225

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Cienka granica pomiędzy strachem przed samotnością a Miłością? Chyba żartujesz big_smile

Miłość nie ma być deską ratunku przed życiem samej ze sobą. Więc jeśli dla Ciebie te 2 podejścia się niemal zlewają do tego stopnia, że trudno jest Ci je odróżnić to mamy inne definicje słowa Miłość. I moja jest znacznie mniej wyrachowana wink

226

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Elle88 napisał/a:

Cienka granica pomiędzy strachem przed samotnością a Miłością? Chyba żartujesz big_smile

Miłość nie ma być deską ratunku przed życiem samej ze sobą. Więc jeśli dla Ciebie te 2 podejścia się niemal zlewają do tego stopnia, że trudno jest Ci je odróżnić to mamy inne definicje słowa Miłość. I moja jest znacznie mniej wyrachowana wink

Więc mnie zdemaskowałaś...

227

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Nie specjalnie mi na tym zależało. wink
Bardziej martwiłam się o autorkę, żeby nie przejęła takiego sposobu patrzenia na "miłość" i nie tkwiła w jej wykoslawionym obrazie ze strachu przed byciem samą.

228

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Elle88 napisał/a:

Nie specjalnie mi na tym zależało. wink
Bardziej martwiłam się o autorkę, żeby nie przejęła takiego sposobu patrzenia na "miłość" i nie tkwiła w jej wykoslawionym obrazie ze strachu przed byciem samą.

Mnie zależy na byciu uczciwą wobec siebie. A to osiągnę będąc uczciwą wobec innych. Jeśli oszukiwałam kiedykolwiek samą siebie, nie robiłam tego z wyrachowania.
Liczę na to, że niepotrzebnie się zamartwiasz w przypadku Anny.

229

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Mnie zależy na byciu uczciwą wobec siebie. A to osiągnę będąc uczciwą wobec innych.

Ok. Mówię tylko, że ludzie często mylą Miłość ze strachem przed byciem samemu ze sobą, bo nie lubią siebie i swojego życia, dlatego zawsze muszą się pod czyjeś "podczepić".
Widać to najlepiej po braku granic - taka osoba pozwala na zbyt dużo i nigdy nie wyciąga konsekwencji, tłumacząc to "wielką miłością",a tak naprawdę kryje się pod tym paniczny lęk.
Tyle.

230

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Elle88 napisał/a:

Mnie zależy na byciu uczciwą wobec siebie. A to osiągnę będąc uczciwą wobec innych.

Ok. Mówię tylko, że ludzie często mylą Miłość ze strachem przed byciem samemu ze sobą, bo nie lubią siebie i swojego życia, dlatego zawsze muszą się pod czyjeś "podczepić".
Widać to najlepiej po braku granic - taka osoba pozwala na zbyt dużo i nigdy nie wyciąga konsekwencji, tłumacząc to "wielką miłością",a tak naprawdę kryje się pod tym paniczny lęk.
Tyle.

I dlatego mówię, że jest pomiędzy tymi odczuciami szalenie cienka granica. Nic więcej. Znamy siebie na tyle, na ile zostaliśmy sprawdzeni.

231

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Dziękuję za wszystkie wypowiedzi. Postaram się odpowiedzieć nieco później. Na razie wróciłam z synem ze szpitala i temat zdrady wydaje mi się na ten moment zbyt odległy żeby o nim pisać.

232

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Elle88 napisał/a:

Ech.. Obserwuję ten wątek i muszę powiedzieć, że trudno się to czyta.
Autorka daje z siebie dalej wszystko dla palanta, który żyje w przeświadczeniu że w zasadzie nic wielkiego się nie stało.

Obyś tego od niego nie usłyszała za jakiś czas, kiedy on poczuje, że 'w jego mniemaniu' odkupił swoje winy, więc może w spokoju sumienia odejść. Czasem te powroty są właśnie po to - by "odkupić" sumienie, by móc dalej iść osobno. Oczywiście wszystko pod płaszczykiem naprawy, a potem jest "Próbowałem, ale nie dało się.. Byłaś taka i taka."
A autorka mam wrażenie stara się za wszelką cenę nie dopuścić do tego by 'nadużyć' cierpliwości małżonka i kisi w sobie negatywne emocje, które zjadają ja jak robak od środka.

Nie chodzi o to by facetowi do końca życia ciosać kołki na głowie, ale za gładko to wszystko poszło, jak pisze Mussaka.

Z tym kiszeniem emocji to nie do końca tak jest. Dość często wybucham. Często o tym rozmawiamy.
Oczywiście, że on wolałby tego nie robić ale robi.
Ostatnio nawet nie mogę chwilę się posmucić w samotności bo on już pyta "O czym myślisz? Nie zamykaj się". 
Piszesz, że za gładko wszystko poszło. Możliwe, że masz rację, ale powiedz co każde z nas miałoby zrobić zanim spróbujemy? Po jakich jego czynach byłoby ok dać szansę? Po jakim czasie?

Elle88 napisał/a:

Tobie, Wam ma sie udać, rozumiesz?

Rozumiem, że to w dobrej wierze, ale zupełnie nieświadomie wywierasz na autorce ogromną presję.. Jakby jeszcze sama na siebie nałożyła jej zbyt mało. Ona JUŻ czuje się odpowiedzialna za to co się stało i za to by się nie powtórzyło.

Jeśli cokolwiek ma się udać, to bez ciśnieniowania na wynik, a narazie autorka ma ciśnienie ogromne i to w połączeniu z negatywnymi nieprzepracowanymi emocjami po zdradzie, rozsadza ją od środka.

Pewnie, że chciałabym żeby nam się udało ale wiem że nie na wszystko mam wpływ. Postanowiłam spróbować bo czuję że tego chcę.

To nie jest tak, że dla niego nic się nie zmieniło. Nie mam do niego zaufania, skończyła się jego wolność. Oczywiście nie śledzę go ani nic z tych rzeczy ale on tak bardzo nie chce dawać powodów do jakichkolwiek podejrzeń, że posuwa się do absurdów. Miał nawet taki pomysł, że będzie włączał GPS w komórce, ale wyśmiałam go tylko bo nie będę spędzać życia śledząc jego kroki kiedy nie ma go w domu, nie pozwolę mu zająć moich myśli całkowicie. Jemu oczywiście bardzo ten GPS pomógłby udowadniać jaki jest teraz 'czysty' ale niestety tak łatwo nie będzie.
Często pyta co mógłby zrobić, żeby jakoś mi udowodnić swoje zamiary, ale ja nie wiem, nie mam takich odpowiedzi.
Będzie musiał być kreatywny i wytrwały.

Oczywiście, że mam też wątpliwości czy robię dobrze.

Sponiewierana napisał/a:

Więc pozwólmy jej na samodzielne podjęcie decyzji. Nie  zawsze obnażanie naszych interpretacji sytuacji chce ktoś usłyszeć. Anny nas czyta. Dość skrajne opinie, nie ukrywam. Dzięki temu przechodzi burzę mózgu. A to akurat pomaga. I w żadnej mierze nie próbowałam wywierać na niej presji. To dorosła osoba.

Decyzje podejmuję sama ale wypowiedzi na forum są bardzo cenne. Wiele osób już było w tym miejscu gdzie ja jestem teraz. Masz rację, że burza mózgu jest potrzebna.

Aeryn napisał/a:

Witaj Anne. Bardzo Ci współczuję sad Rok to mnóstwo czasu, a on opuścił Was gdy najbardziej go potrzebowaliście (Ty i dziecko). Gdy byliście w szpitalu, on zabawiał się w najlepsze. To jakiś koszmar. Trzymam kciuki za Ciebie, żeby jednak wszystko ułożyło się po Twojej myśli a cudowna przemiana męża była prawdziwa a nie odgrywanym teatrzykiem.

Zastanawia mnie tylko jak Twój mąż motywuje swoją przemianę? Zdradzał Cię na prawo i lewo, i nagle odkrył że Cię kocha? Bo nie do końca chyba rozumiem...

Brakuje mi tu jakiegoś elementu układanki.

No cóż, mogę Ci tylko napisać jak on to tłumaczy. Pisałam na samym początku o tym co się działo wcześniej, przed tymi romansami.
Podczas ciąży bardzo się od siebie oddaliliśmy, nie wiem dokładnie w którym momencie się zaczęło ale z czasem sytuacja się pogarszała. On całymi dniami grał, co doprowadzało mnie do szału (trudno się dziwić chyba). Nie potrafiliśmy normalnie porozmawiać. Padło wiele przykrych słów, w którymś momencie powiedziałam że chciałabym rozwodu. On twierdzi, że potraktował to poważnie i że pękło mu serce. Chciał się czuć kochany i doceniany. Romans trwał intensywnie przez 2 miesiące (akurat kiedy urodził się nasz syn) a potem próbował to skończyć ale jakoś mu się nie udało i spotykali się jeszcze od czasu do czasu. W międzyczasie pojawiła się równolegle druga kochanka. Dlaczego nie skończył tego kiedy próbował? Podobno bał się, że się dowiem więc postanowił nie denerwować kochanki. A o co chodziło z tą drugą? Dla mnie te tłumaczenia nie mają wiele sensu. Ja myślę, że początek mógł nawet bć taki jak twierdzi ale później spodobało mu się zainteresowanie ze strony innych kobiet. 
Co do przemiany, było tak, że kiedyś powiedziałam mu że go kocham, pierwszy raz po wielu wielu miesiącach. On wtedy zakończył te swoje romanse i chciał żebyśmy spróbowali jeszcze raz. To oczywiście jego słowa.

Elle88 napisał/a:

Mnie zależy na byciu uczciwą wobec siebie. A to osiągnę będąc uczciwą wobec innych.

Ok. Mówię tylko, że ludzie często mylą Miłość ze strachem przed byciem samemu ze sobą, bo nie lubią siebie i swojego życia, dlatego zawsze muszą się pod czyjeś "podczepić".
Widać to najlepiej po braku granic - taka osoba pozwala na zbyt dużo i nigdy nie wyciąga konsekwencji, tłumacząc to "wielką miłością",a tak naprawdę kryje się pod tym paniczny lęk.
Tyle.

Nie wiem czy boję się samotności. Pewnie trochę tak, ale to nie jest jakiś mój największy lęk. Żyjemy z mężem w trochę dziwnym systemie polegającym na tym że miesiąc jest w domu a miesiąc za granicą. Wcześniej to było 3m/3m ale tak nie dało się żyć więc zmienił pracę. W tych czasach kiedy bywał po 3 miesiące poza domem ja mogłam albo siedzieć i czekać na jego powrót albo mieć swoje życie. Oczywiście była ta druga opcja. Wiem, że dałabym radę żyć sama bo mam w tym doświadczenie. Jestem z mężem bo chcę, bo moje uczucie nie nie umarło, ale może okaże się w przyszłości, że niepotrzebnie wystawiłam się na kolejny cios.

233

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Strasznie to trudne i nie ma sensu "dokładać" Ci do pieca. wink Rób tak jak czujesz, bo to i tak jedyna metoda- tylko odróżniaj głos intuicji od naporu emocji.
Skoro mąż się stara, tak twierdzisz (i nie pozostaje nic innego jak Ci wierzyć), to może warto.
Poprzednie wpisy zrozumiałam bardziej jako: stara się, ale ma dość moich skoków nastroju i reaguje nerwowo. Może coś mi umknęło..

Tak czy inaczej, wiem, że nie jest Ci łatwo. Trzymam kciuki, ale nie rób nic wbrew sobie, bo to się zawsze zemści.

234

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Anne...
Nie uciekaj przed rzeczywistością. Nie odkładaj niczego na bok.
Wiesz, gdybym te 18 lat temu miała tę siłe i odwagę, którą mam teraz...

235 Ostatnio edytowany przez Mussuka (2014-11-27 11:06:57)

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Sponiewierana napisał/a:

Anne...
Nie uciekaj przed rzeczywistością. Nie odkładaj niczego na bok.
Wiesz, gdybym te 18 lat temu miała tę siłe i odwagę, którą mam teraz...

to co?

pewnie powtarzalabys te same zalosne tlumaczenia biednego Misia, jak i ona teraz.

Sorry, ale po tym tekscie wymieklam:


"Podczas ciąży bardzo się od siebie oddaliliśmy, nie wiem dokładnie w którym momencie się zaczęło ale z czasem sytuacja się pogarszała. On całymi dniami grał, co doprowadzało mnie do szału (trudno się dziwić chyba). Nie potrafiliśmy normalnie porozmawiać. Padło wiele przykrych słów, w którymś momencie powiedziałam że chciałabym rozwodu. On twierdzi, że potraktował to poważnie i że pękło mu serce. Chciał się czuć kochany i doceniany. Romans trwał intensywnie przez 2 miesiące (akurat kiedy urodził się nasz syn) a potem próbował to skończyć ale jakoś mu się nie udało i spotykali się jeszcze od czasu do czasu. W międzyczasie pojawiła się równolegle druga kochanka. Dlaczego nie skończył tego kiedy próbował? Podobno bał się, że się dowiem więc postanowił nie denerwować kochanki. A o co chodziło z tą drugą? Dla mnie te tłumaczenia nie mają wiele sensu. Ja myślę, że początek mógł nawet bć taki jak twierdzi ale później spodobało mu się zainteresowanie ze strony innych kobiet.
Co do przemiany, było tak, że kiedyś powiedziałam mu że go kocham, pierwszy raz po wielu wielu miesiącach. On wtedy zakończył te swoje romanse i chciał żebyśmy spróbowali jeszcze raz. To oczywiście jego słowa. "

No k..wa, pogubilo sie biedactwo i z tego niedoglaskania ze strony ciezarnej zony, ktora nota bene potrzebowala wowczas jego atencji i nadskakiwania a nie vice versa, znalazl sobie azyl miedzy nogami innej pani. I co wiecej, nie tylko ulzyl sobie raz i sie nagle opamietal, tylko poszedl na calosc. Nie z jedna - a co tam, jak szalec to szalec - z dwiema. To ci dopiero temperament ogiera.

No rzesz kobiety, jak Wy takie pierdoly pozwalacie sobie w bialy dzien i na trzezwo wciskac, to ja juz nie mam nic do dodania. Tja, przemiany doznal. Chyba w jeszcze bardziej wyrachowanego....tu cenzura mi nie pozwoli na adekwatne okreslenia. Bo teraz kitu nawciska a jak za rok czy nawet wczesniej poczuje, zuczek biedaczek, ze mu za malo uczuc, to sobie powtorke  z rozrywki zafunduje, w pelnej swiadomosci, ze znow sie jakos z tego wytlumaczy. A zona,jak pelikan polknie niejedna zabe.

Nie ma to jak siebie sama oszukiwac i g..no w zlotka zawijac. Bo on sie zmienil i nadal mnie kocha, ha ha ha:))

Ostro napisalam, ale mam nadzieje, ze sama zobaczysz, jak daleko przesunelas swoje granice w malzenstwie, normalnie domowy Schengen dla kochanek.

236 Ostatnio edytowany przez Anne_Bonny (2014-11-27 14:13:11)

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Mussuka,

Nie napisałam tego żeby go tłumaczyć. Już prędzej siebie. W ciąży zachowywałam się czasem mało racjonalnie i to powodowało wiele nieporozumień między nami. Wiem, że on powinien był to zrozumieć, wspierać mnie. Nie chodziło mi o to żeby brać odpowiedzialność za jego zdrady.
Aeryn zapytała jak on to motywuje więc odpowiedziałam. To są jego słowa, jego tłumaczenia.
Ja biorę na siebie część odpowiedzialności za nasz kryzys ale nie za zdrady. Do momentu jego romansów można powiedzieć, że wina była pewnie gdzieś pośrodku ale później to on zdecydował że poradzi sobie w taki akurat sposób.
Doskonale wiem co zrobił, jakiego kalibru to jest sprawa. Dlatego jest mi teraz tak ciężko bo próbuję wybaczyć okrutną zdradę i oszustwa, nie zagubienie biednego misia. Robię to bo jednak widzę dla nas szansę. Oczywiście masz prawo twierdzić, że robię źle. Możliwe, że okaże się nawet, że miałaś rację.

237 Ostatnio edytowany przez Aeryn (2014-11-27 16:36:31)

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Anne, dziękuję Ci bardzo, że napisałaś. Zastanawiam się teraz - czy boisz się go teraz niedoceniać, nie okazywać uczuć gdy nie masz na to ochoty, mówić mu przykre rzeczy gdy na to zasługuje, bo znów mógłby poczuć sie niedoceniany i znaleźć docenienie gdzie indziej?

238

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Aeryn,

Jest raczej odwrotnie. Boję się okazywać mu uczucia i pokazać że pewne jednak rzeczy doceniam.
Czasami naprawdę mam na to ochotę ale wtedy zaczynam myśleć, że jeśli będę taka miła to będzie jak nagroda za zdradę.
Chciałabym czasem zrobić dla niego coś miłego, powiedzieć, przytulić bez zastanawiania się czy on na to zasługuje.
Ostatnio jest z tym troszkę lepiej bo dotarło do mnie, że nie rozmyślanie o zdradzie przez cały czas też jest ok.
Nie muszę każdej najdrobniejszej codziennej sprawy analizować pod kątem zdrad.
I nie chodzi tu o udawanie że nic się nie stało tylko o pozwolenie sobie na w miarę normalne życie.
W tej kwestii jeszcze długa droga przede mną, ale czasem zdarza mi się po prostu żyć, bez ciągłego myślenia o tym wszystkim.
Wtedy dla męża też jestem "normalna". Jeśli mam ochotę na miły gest wobec niego robię to, jeśli coś mi nie pasuje-mówię.
To jest stan do którego dążę na stałe.
Wiem, że nigdy nie zapomnę tego co mąż zrobił ale nie chcę żyć tylko tym.
Nie oznacza to oczywiście że wszystko jest w porządku bo powroty do całego tego bagna i rozmowy, rozmyślania o tym nadal są częste.
Jakkolwiek źle by to nie brzmiało, nie chcę żeby on poczuł się pewnie i nie chcę żeby myślał, że "było minęło" dlatego z okazywaniem uczuć (tych pozytywnych) miewam problemy.

239

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

A nie sadzisz, ze po takim "wyskoku" najodpowiedniejszym byloby go porzadnie ukarac i odseparowac sie od niego na jakis rok conajmniej? Bo teraz, to z przeproszeniem, w niezlym bagienku emocjonalnym tkwicie. Ani on kary nie poniosl, ani Ty nie mialas czasu na spokojnie pozyc i wrocic do rownowagi.

Taka separacja uzmyslowilaby wam obojgu, czy naprawde jest do czego i kogo wracac i o kogo walczyc (to w jego przypadku). Woz albo przewoz.

Jesli on Cie naprawde kocha i zaluje za grzechy (oby tak bylo), to pomieszkanie bez Ciebie uzmyslowiloby mu, co mogl i nadal moze stracic. I moze zaczalby myslec wreszcie mozgiem a nie ...
Tobie tez czas rozlaki pozwolilby ocenic, czy Ty naprawde chcesz i bedziesz umiala zamieszkac ze zdrajca i umiec go pokochac i zaufac ponownie. No bo chyba nie napiszewsz, ze mu ufasz tak jak kiedys. Albo Twoja milosc nie stanela pod znakiem zapytania?

Prosze Cie, nie dopisuj zadnych wyzszych teorii do jego czynu, zadne tam pogubienie sie, kryzys w malzenstwie itp. Z takiego powodu mozna uciec do jednej kochanki, a nie rozpisywac sie na portalach i lapac kilka srok za ogon. Ponioslo go erotycznie i tyle, a nie jakies love story ze zlamanym sercem opowiada Ci dla picu.

Te Twoje chlodne dni czy kontrolowanie swoich gestow, to zadne rozwiazanie na dluzsza mete. On zwyczajnie nie poniosl kary i nie odczul zadnych konsekwencji. To jak sadzisz, jaki dostal od Ciebie przekaz? Ze jest bezkarny.

240

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Wiem, że moge być w błędzie. Nie mnie oceniać Kobiety, które dzielą sie tu  swoim cierpieniem. Ja nie byłam raczej nigdy kochana. Więc zdrada mojego byłego partnera nie zrodziła we mnie takich emocji.

Nie podoba mi sie, kiedy Kobietom po wykrytej zdradzie męża radzi się, by obserwowały swoich wybranków. Uważam, że po zdradzie którejkolwiek ze stron - trzeba przyjrzeć się prawdzie o nas samych. Jeśli tli sie choć nikła iskierka nadziei, warto spróbować. Tyle, że wtedy trzeba iść do przodu i myśleć o Nas. Pogrzebać przeszłość. Zrównać z ziemią grunt. Może posiać trawę... I Być Razem...

241

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Sponiewierana napisał/a:

Uważam, że po zdradzie którejkolwiek ze stron - trzeba przyjrzeć się prawdzie o nas samych. Jeśli tli sie choć nikła iskierka nadziei, warto spróbować. Tyle, że wtedy trzeba iść do przodu i myśleć o Nas. Pogrzebać przeszłość. Zrównać z ziemią grunt. Może posiać trawę... I Być Razem...

Sobie mozna sie przygladac jesli ma sie do tego warunki. Nadskakujac albo obskakujac swojego zdrajce 24/7 raczej nie stwarza takich warunkow do spokojnej refleksji.

Ja nie wierze, ze taka - wlasnie taka jak ta tutaj opisana, przeszlosc da sie pogrzebac. Nie wierze. Bedzie sie ciagnela za nimi cale lata jak smrod po gaciach.

Ale ona ze strachu zostanie z nim, jak setki podobnych zdradzonych i uzaleznionych kobiet. Nie z milosci, ze strachu zostanie.

242 Ostatnio edytowany przez Przyszłość (2014-12-03 14:36:58)

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Mussuka,
Jak bardzo widać, że żyjesz w świecie swoich własnych przekonań, jak czujesz się lepsza i mądrzejsza od autorki wątku, jak traktujesz ją jak strachliwą kobietkę a jej męża masz za bezrefleksyjnego głąba, który jak nie otrzyma dotkliwej kary to nic nie zrozumie.
Masz prawo tak to widzieć, ale pozwól Anne na jej drogę bez osądzania, czy to co robi jest czarne czy białe.

243 Ostatnio edytowany przez Mussuka (2014-12-03 14:58:54)

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Przyszłość napisał/a:

Mussuka,
Jak bardzo widać, że żyjesz w świecie swoich własnych przekonań, jak czujesz się lepsza i mądrzejsza od autorki wątku, jak traktujesz ją jak strachliwą kobietkę a jej męża masz za bezrefleksyjnego głąba, który jak nie otrzyma dotkliwej kary to nic nie zrozumie.
Masz prawo tak to widzieć, ale pozwól Anne na jej drogę bez osądzania, czy to co robi jest czarne czy białe.

Moze przestaniesz dopisywac mi cechy, ktorych nie posiadam, tylko na podstawie moich postow? Nie czuje sie lepsza ani madrzejsza, napisalam, ze nie rozumiem i nie zrozumiem i dodam nawet - nie chce zrozumiec - az takiej poblazliwosci wobec zbrodni jaka dla malzenstwa, dla milosci, jest zdrada tu opisana.

Nie jestem typem kobietki bluszczu ani kobietki poklepujacej czule po ramieniu naiwne panie, bo wiem, ze sama swojemu partnerowi za zadne skarby swiata nie wybaczylabym TAKIEJ zdrady. Moze inna, w innym formacie, wymiarze, okolicznosciach tak, takiej jak Anne przeszla, z pewnoscia nie. Na tyle siebie znam.Nie czyni mnie to madrzejsza ale z pewnoscia silniejsza. Moze troche sily chcialabym przekazac takim jak Anne? Zeby choc przez moment dopuscily do siebie wizje zycia BEZ zdrajcy.

Nie doradzalam jej nigdzie rozstania sie na stale, doradzalam jednakze i doradzac bede, adekwatne do wykroczenia ukaranie, ktorego on de facto, nie otrzymal. A nie przejscie nad zdrada do porzadku dziennego.

A Ty ze swojej strony mozesz sobie poklepywac. Kazdy ma inne podejscie do zdrad i zdradzajacych. Jak rowniez do kwestii godnosci i chowania jej po kieszeniach.

Apropos meza - tu akurat dobrze trafilas - bezrefleksyjny glab to trafne okreslenie, dla kogos, kto zurawia innym kobietkom zapuszcza w czasie, gdy zona rodzi.

244 Ostatnio edytowany przez Przyszłość (2014-12-03 19:33:02)

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

OK Mussuka,
Chyba rozumiem Twój punkt widzenia, poza tym:

Mussuka napisał/a:

Kazdy ma inne podejscie do zdrad i zdradzajacych. Jak rowniez do kwestii godnosci i chowania jej po kieszeniach.

Jakie miałaś intencje pisząc powyższe, co to znaczy dla Ciebie i jaki ma związek z wątkiem Anne?

Ponadto będę wdzięczna jeśli zacytujesz moją wypowiedź, w której dopisuję Tobie jakąkolwiek cechę.

245

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Mussuka napisał/a:

A nie sadzisz, ze po takim "wyskoku" najodpowiedniejszym byloby go porzadnie ukarac i odseparowac sie od niego na jakis rok conajmniej? Bo teraz, to z przeproszeniem, w niezlym bagienku emocjonalnym tkwicie. Ani on kary nie poniosl, ani Ty nie mialas czasu na spokojnie pozyc i wrocic do rownowagi.

Taka separacja uzmyslowilaby wam obojgu, czy naprawde jest do czego i kogo wracac i o kogo walczyc (to w jego przypadku). Woz albo przewoz.

Jesli on Cie naprawde kocha i zaluje za grzechy (oby tak bylo), to pomieszkanie bez Ciebie uzmyslowiloby mu, co mogl i nadal moze stracic. I moze zaczalby myslec wreszcie mozgiem a nie ...
Tobie tez czas rozlaki pozwolilby ocenic, czy Ty naprawde chcesz i bedziesz umiala zamieszkac ze zdrajca i umiec go pokochac i zaufac ponownie.

Gdybyśmy się rozstali, powiedzmy na rok to można powiedzieć że byłaby to faktycznie jakaś kara dla niego. A co ze mną? Siebie też mam ukarać? Mam żyć w zawieszeniu i czekać? To jest według mnie marnowanie życia. Poza tym, uważam że jeśli on chce mi coś udowadniać, pokazać że ma poważne, uczciwe intencje to lepiej niech robi to będąc obok. Załóżmy, że pomieszkamy osobno. I jak wtedy te jego starania będą wyglądały? Będzie przychodził, wysyłał smski, czasem zajmie się dzieckiem? Nie widzę, żeby takie rozwiązanie miało być lepsze dla mnie. Wbrew temu co mi wmawiasz, myślę też o sobie. Może nawet głównie o sobie.

Mussuka napisał/a:

No bo chyba nie napiszewsz, ze mu ufasz tak jak kiedys. Albo Twoja milosc nie stanela pod znakiem zapytania?

Oczywiście, że nie ufam. I tu znowu pytanie, czy to zaufanie wróci kiedy będziemy osobno? Naprawdę uważam, że jeśli próbować to jednak razem.

Mussuka napisał/a:

Prosze Cie, nie dopisuj zadnych wyzszych teorii do jego czynu, zadne tam pogubienie sie, kryzys w malzenstwie itp. Z takiego powodu mozna uciec do jednej kochanki, a nie rozpisywac sie na portalach i lapac kilka srok za ogon. Ponioslo go erotycznie i tyle, a nie jakies love story ze zlamanym sercem opowiada Ci dla picu.

Powtarzam, to są jego słowa. Dla mnie sytuacja wygląda tak, że zawiódł mnie wtedy, zapomniał i miał gdzieś. I właśnie to próbuję wybaczyć. Gdybym widziała go teraz jako zagubionego chłopca ze złamanym sercem to nie byłoby mi tak ciężko. Mam świadomość tego, co próbuję wybaczyć (nie zapomnieć). Ty uważasz że to niemożliwe, a ja że mogę spróbować. Nie wiem czy nam się uda, nie robię tego na siłę, nie robię tego dla niego. Sama mam masę wątpliwości chociaż może się wydawać że tak bardzo bronię swojej decyzji.

Mussuka napisał/a:

Te Twoje chlodne dni czy kontrolowanie swoich gestow, to zadne rozwiazanie na dluzsza mete. On zwyczajnie nie poniosl kary i nie odczul zadnych konsekwencji. To jak sadzisz, jaki dostal od Ciebie przekaz? Ze jest bezkarny.

Mam poczucie niesprawiedliwości. Oczywiście, że tak. Między innymi na tym polega trudność, na rezygnacji z wyrównania rachunków. Mogę go wyrzucić i powiedzieć, że ma na co zasłużył, ale znowu, co ze mną?
Wiele osób piszę tu, że powinnam myśleć o sobie a nie o nim. Tymczasem takie rady o rozstaniu na jakiś czas, czy wymierzaniu innej kary skupione są właśnie na nim. A pytam co ze mną? Czy w trakcie takiej rozłąki miałabym popróbować sobie innych facetów, poszaleć, zrobić pasemka? Czy czekać i obserwować jak się sprawy potoczą? Dla mnie takie rozwiązanie po prostu nie wydaje się dobre.
To co nad czym teraz pracuję to właśnie zajęcie się sobą. Chciałabym się znów czuć ze sobą dobrze i to już bez względu na to czy z mężem czy bez niego. Nie potrafię się niestety tak szybko pozbierać i ciągle męczą mnie zmienne nastroje, czasami wciąż myślę o tym wszystkim i płaczę bo nie jestem robotem. Mąż zrobił co zrobił i tego nie zmienię. Czasami o tym nie myślę a czasem myślę bardzo intensywnie. Nie udaję, że wszystko jest ok.

Sponiewierana napisał/a:

Wiem, że moge być w błędzie. Nie mnie oceniać Kobiety, które dzielą sie tu  swoim cierpieniem. Ja nie byłam raczej nigdy kochana. Więc zdrada mojego byłego partnera nie zrodziła we mnie takich emocji.

Nie podoba mi sie, kiedy Kobietom po wykrytej zdradzie męża radzi się, by obserwowały swoich wybranków. Uważam, że po zdradzie którejkolwiek ze stron - trzeba przyjrzeć się prawdzie o nas samych. Jeśli tli sie choć nikła iskierka nadziei, warto spróbować. Tyle, że wtedy trzeba iść do przodu i myśleć o Nas. Pogrzebać przeszłość. Zrównać z ziemią grunt. Może posiać trawę... I Być Razem...

Podziwiam Cię, że mimo własnych przeżyć masz wciąż taką wiarę w szczęśliwe zakończenia podobnych historii.

Mussuka napisał/a:
Sponiewierana napisał/a:

Uważam, że po zdradzie którejkolwiek ze stron - trzeba przyjrzeć się prawdzie o nas samych. Jeśli tli sie choć nikła iskierka nadziei, warto spróbować. Tyle, że wtedy trzeba iść do przodu i myśleć o Nas. Pogrzebać przeszłość. Zrównać z ziemią grunt. Może posiać trawę... I Być Razem...

Sobie mozna sie przygladac jesli ma sie do tego warunki. Nadskakujac albo obskakujac swojego zdrajce 24/7 raczej nie stwarza takich warunkow do spokojnej refleksji.

Nie wiem w którym miejscu przeczytałaś, że nadskakuję meżowi. Pisałam faktycznie, że czasem zastanawiałam się czy to co robię, jak wyglądam i jaka jestem mu się podoba. Pisałam szczerze, takie myśli się pojawiały ale to nie oznacza, że żyję teraz starając się realizować jakąś jego fantazję.


Mussuka napisał/a:

Ja nie wierze, ze taka - wlasnie taka jak ta tutaj opisana, przeszlosc da sie pogrzebac. Nie wierze. Bedzie sie ciagnela za nimi cale lata jak smrod po gaciach.

Ale ona ze strachu zostanie z nim, jak setki podobnych zdradzonych i uzaleznionych kobiet. Nie z milosci, ze strachu zostanie.

Jestem człowiekiem, mam różne uczucia, rózne wątpliwości. Czasami sama nie do końca nie wiem co czuję, jakie uczucia dominują. Ty nie masz wątpliwości, wiesz że zostaję ze strachu...
Wiesz, nie chcę Cię przekonywać do mojej decyzji. Mamy różne sytuacje życiowe, jesteśmy w różnych miejscach, mamy różne doświadczenie. Jedyne co próbuję przekazać to własnie tyle że się różnimy i trudno Ci jednoznacznie określić powody moich wyborów. Czasami nawet ja tego do końca nie potrafię.

246 Ostatnio edytowany przez Przyszłość (2014-12-03 20:16:50)

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Anne_Bonny napisał/a:

Jestem człowiekiem, mam różne uczucia, rózne wątpliwości. Czasami sama nie do końca nie wiem co czuję, jakie uczucia dominują. Ty nie masz wątpliwości, wiesz że zostaję ze strachu...
Wiesz, nie chcę Cię przekonywać do mojej decyzji. Mamy różne sytuacje życiowe, jesteśmy w różnych miejscach, mamy różne doświadczenie. Jedyne co próbuję przekazać to własnie tyle że się różnimy i trudno Ci jednoznacznie określić powody moich wyborów. Czasami nawet ja tego do końca nie potrafię.

Anne,
Ktoś tu na forum ma w stopce napisane, że tylko głupiec nie ma wątpliwości.
To normalne, że nie jesteś niczego pewna i świetnie, że dajesz sobie prawo do różnorakich wątpliwości. Słuchaj uważnie swojej własnej intuicji, bo o tym, że "rozważnie ważysz" swoje postępowanie jestem przekonana.
Dbaj o siebie. Pozdrawiam.

247

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Dzięki.
Staram się słuchać intuicji. W końcu to dzięki niej o wszystkim się dowiedziałam. Mam nadzieję, że i teraz mnie nie zawodzi.
Dużo o tym wszystkim myślę, trudno żeby było inaczej. Nie chcę jednak tworzyć z romansów męża centralnego punktu mojego życia.
Nie chcę być przede wszystkim 'tą zdradzoną' a dopiero potem kobietą, matką, żoną. W ten sposób rozumiem moje starania, żeby pozbierać siebie i czuć się znowu wartościową osobą.
Od męża wymagam jasnego stanowiska, wszystko albo nic. To, że teraz daję nam szansę nie oznacza przyzwolenia na dalsze oszustwa. Mam nadzieję, że on to rozumie i wykorzysta.

248

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Anne_Bonny napisał/a:

Dzięki.
Staram się słuchać intuicji. W końcu to dzięki niej o wszystkim się dowiedziałam. Mam nadzieję, że i teraz mnie nie zawodzi.
Dużo o tym wszystkim myślę, trudno żeby było inaczej. Nie chcę jednak tworzyć z romansów męża centralnego punktu mojego życia.
Nie chcę być przede wszystkim 'tą zdradzoną' a dopiero potem kobietą, matką, żoną. W ten sposób rozumiem moje starania, żeby pozbierać siebie i czuć się znowu wartościową osobą.
Od męża wymagam jasnego stanowiska, wszystko albo nic. To, że teraz daję nam szansę nie oznacza przyzwolenia na dalsze oszustwa. Mam nadzieję, że on to rozumie i wykorzysta.

Owszem wykorzysta, niekoniecznie tak jak tego chcesz, ale to juz Twoja sprawa. Ja umywam rece, bo z kazdym Twoim postem odkrywam kolejna KKZB. Coz, swiat jest pelen takich i zawsze bedzie ku radosci temperamentnych samcow.

Ciezko jest mi Ciebie zrozumiec, bo nie masz zadnych ustanowionych granic, zadnych podstaw, nienaruszalnych, opok ze skaly, ktorych glupie tlumaczenia meza nie bylyby w stanie skruszyc. Na wszystko, doslownie wszystko, co Twoj maz zrobi i wymysli znajdziesz dziesiatki wytlumaczen i przyzwolen. Nawet na to, ze mieszkasz sobie z nim nadal jak stare dobre malzenstwo, z seksem wlacznie, znalazlas wytlumaczenie - bo tak lepiej sie porozumiemy i jest to dla mojego, a nie jego dobra. Oczywiscie, ze dla Twojego. Bo Ty bez niego nie umiesz zyc. I on to juz doskonale wie.Wiec i dla jego dobra.

Koncze moje wpisy tu, bo ja Ciebie po glowce nie poglaszcze, zrobia to inne zdradzone, miotajace sie tak jak Ty ze swoimi juz nie mezami a jeszcze nie eksami od lat. Mnie nigdy nie zdradzono, wiesz czemu? Bo nie dalam pozwolenia, jasno i wyraznie mowiac, ze nie bedzie nigdy i nigdzie zadnej taryfy ulgowej. Zdrada = koniec, the end i finito. I chocby mi serce na pol pekalo, tak by sie stalo.

Potem delikwent albo by zalowal i dluuugo staral sie z wszystkich sil mnie odzyskac, albo pomachalabym na pozegnanie chusteczka. Gdyby jednak wrocil i ja bym na to przyzwolila, znalby juz te nieprzekraczalne granice. Twoj nie zna i nie pozna. On nie wrocil do Ciebie, on tam sobie zawsze wygodnie byl.

Powodzenia.

249

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Mussuka napisał/a:

Mnie nigdy nie zdradzono, wiesz czemu? Bo nie dalam pozwolenia, jasno i wyraznie mowiac, ze nie bedzie nigdy i nigdzie zadnej taryfy ulgowej.

Wreszcie ktoś miał idwagę to powiedzieć.
Zdradzani sami chcą być zdradzani.
Zdradzani nie mają zasad i granic.
Zdradzani dają pozwolenie na zdradę.
Mussuka masz rację.

250

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Mussuka napisał/a:
Anne_Bonny napisał/a:

Dzięki.
Staram się słuchać intuicji. W końcu to dzięki niej o wszystkim się dowiedziałam. Mam nadzieję, że i teraz mnie nie zawodzi.
Dużo o tym wszystkim myślę, trudno żeby było inaczej. Nie chcę jednak tworzyć z romansów męża centralnego punktu mojego życia.
Nie chcę być przede wszystkim 'tą zdradzoną' a dopiero potem kobietą, matką, żoną. W ten sposób rozumiem moje starania, żeby pozbierać siebie i czuć się znowu wartościową osobą.
Od męża wymagam jasnego stanowiska, wszystko albo nic. To, że teraz daję nam szansę nie oznacza przyzwolenia na dalsze oszustwa. Mam nadzieję, że on to rozumie i wykorzysta.

Owszem wykorzysta, niekoniecznie tak jak tego chcesz, ale to juz Twoja sprawa. Ja umywam rece, bo z kazdym Twoim postem odkrywam kolejna KKZB. Coz, swiat jest pelen takich i zawsze bedzie ku radosci temperamentnych samcow.

Nie każda kobieta zostająca z mężem który zdradził to KKZB.


Mussuka napisał/a:

Koncze moje wpisy tu, bo ja Ciebie po glowce nie poglaszcze, zrobia to inne zdradzone, miotajace sie tak jak Ty ze swoimi juz nie mezami a jeszcze nie eksami od lat. Mnie nigdy nie zdradzono, wiesz czemu? Bo nie dalam pozwolenia, jasno i wyraznie mowiac, ze nie bedzie nigdy i nigdzie zadnej taryfy ulgowej. Zdrada = koniec, the end i finito. I chocby mi serce na pol pekalo, tak by sie stalo.

Nigdy Cię nie zdradzono. To naprawdę wspaniale. Z Twojej wypowiedzi wynika, że takich kobiet jak Ty się nie zdradza a takie jak ja owszem. Opisałaś mnie tu jako naiwną idiotkę, bez zasad i godności, do tego kochającą za bardzo.
Masz oczywiście prawo tak mnie postrzegać. Chciałam Ci tylko powiedzieć, że nie wszystko jest w życiu takie proste jak nam się wydaje.

Mussuka napisał/a:

Potem delikwent albo by zalowal i dluuugo staral sie z wszystkich sil mnie odzyskac, albo pomachalabym na pozegnanie chusteczka. Gdyby jednak wrocil i ja bym na to przyzwolila, znalby juz te nieprzekraczalne granice. Twoj nie zna i nie pozna. On nie wrocil do Ciebie, on tam sobie zawsze wygodnie byl.

Powodzenia.

Obyś znała siebie tak dobrze jak myślisz. Niestety czasami nasze "ja bym to, ja bym tamto" zostaje zweryfikowane przez życie.
Myślisz, że przed zdradą mówiłam "wybaczę zdradę"? Myślisz, że dawałam mężowi do zrozumienia, że wszystko mu wybaczę? I nie chodzi tylko o to co mówiłam ale byłam przekonana o tym jak bym się w takiej sytuacji zachowała. Też byłam pewna swoich "ja bym". Też wiele rzeczy wydawało mi się oczywiste i uważałam, że zdrada to koniec związku. Proste, tak mi się wydawało. Niestety, okzało się że kiedy naprawdę znajdujemy się w takiej sytuacji nie wszystko jest proste i oczywiste.

251

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Anne_Bonny  napisałam Ci meila. Sprawdź proszę czy doszło.

252 Ostatnio edytowany przez Mussuka (2014-12-04 12:36:40)

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Ech, mialam juz nie pisac, ale mnie sprowokowalas. W zyciu jest na tyle prosto, na ile sobie to sama wyprostujesz albo skomplikujesz.

Dziewczyno, ja Ci to w krotkich zolnierskich slowach wyswietle:

jestes w ciazy, rozdrazniona i jakas nie w sosie. Maz lezie w dluga, z jedna, z druga i randkuje z dziesiatkami innych. Wiele razy, trwa to rok, nie tydzien, nie jedna chwila zapomnienia tylko pieprzenie jej (ich) dzien po dniu.

Ty rodzisz, jestes sama i zmeczona w domu z Waszym wspolnym dzieckiem, on w tym czasie gzi sie pod kolderka z inna baba.

Po czasie Ty odkrywasz prawde, on MOWI (tylko mowi), ze wlasnie mial i tak wszystko Ci wyznac (terefere) i co???

Psinco. Troche placzu, krzyku, smutkow, wyrzutow i co ponadto? Dalej z Toba spi, je, mieszka i planuje wycieczki krajoznawcze. A Ty sie zastanawiasz, czy w tej albo innej kiecce bedzie Ci bardziej do twarzy. I czy nie zanadto drazysz temat zdrady, bo go to zmeczy. Smiechu warte.


I Ty mi tu wmawiasz, ze tez mialas kiedys twarde i niezlomne zasady? To co sie z nimi do ....stalo? Komu Ty oczy mydlisz? Coz to za okrutne okolicznosci zyciowe sprawily, ze on Ci w twarz plul a Ty to za deszczyk wiosenny wzielas? pare miesiecy minelo od tego czasu a juz taka amnezja? widzisz te scenki kiedy on te inne obraca w lozku, tuli, caluje, czule slowka prawi, moze i planuje przyszlosc i okiem nie mrugnie, ze gdzies tam "ukochana" zone z synkiem zostawil? Mial Cie i Was w totalnej d..pie. A Ty mu to tak latwo odpuscilas.

Co teraz robi, zeby Ci to wynagrodzic, jak Cie ublagal o wybaczenie? Czy w ogole musial?

Na mnie sie mozesz zloscic, ale badz chociaz sama ze soba szczera. Do bolu.

253

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Mussuka,
Co się tak uwzięłaś na tę dziewczynę?
Przecież ona męża-zdrajcy nie usprawiedliwia tylko przedstawiła jego argumentację.
On jeszcze zanim ona dowiedziała się, romans zakończył i teraz próbuje jej udowodnić, że zrozumiał jak perfidnie postępował, stara jej się to wynagrodzić tak, jak potrafi (m.in. wycieczki krajoznawcze) a ona szargana jest wątpliwościami, bo zaufania to u nich długo jeszcze w związku nie będzie.
Dziewczyna zmaga się sama z sobą, z obrazem siebie, który miała wcześniej a Ty zamiast przeczytać ze zrozumieniem, co ona pisze, to wkręcasz się w swój własny scenariusz.

254

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Przyszłość napisał/a:

Mussuka,
Co się tak uwzięłaś na tę dziewczynę?
Przecież ona męża-zdrajcy nie usprawiedliwia tylko przedstawiła jego argumentację.
On jeszcze zanim ona dowiedziała się, romans zakończył i teraz próbuje jej udowodnić, że zrozumiał jak perfidnie postępował, stara jej się to wynagrodzić tak, jak potrafi (m.in. wycieczki krajoznawcze) a ona szargana jest wątpliwościami, bo zaufania to u nich długo jeszcze w związku nie będzie.
Dziewczyna zmaga się sama z sobą, z obrazem siebie, który miała wcześniej a Ty zamiast przeczytać ze zrozumieniem, co ona pisze, to wkręcasz się w swój własny scenariusz.

Przyszlosc, Ty wierzysz choc w jedno slowo tego meza? Ja nie. Dlaczego? Dlatego, ze ptrzez 365 dni raz za razem klamal jej patrzac prosto w oczy i gdyby nie dostala sie do jego korespondencji, to kto wie...

I stad moje watpliwosci a nawet pewnosc, ze on wszystko, tylko nie zaluje za grzechy. Jak juz pisalam sto razy - za latwo mu to poszlo.

Ja sie na nia nie uwzielam, ja po prostu nie potrafie oklamywac, ani innych ani samej siebie. Dla swietego spokoju.

Jaki to zwiazek bez zaufania? Zaden.

Zreszta co mnie to obchodzi, potraficie tak latwo wybaczac poniewieranie wasza godnoscia, uczuciem, oddaniem, zaufaniem, ja tak nie potrafie. Kocham przede wszystkim siebie, moze dlatego.

255

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Mussuka - w pewnym sensie zgadzam się z Tobą, jest tylko małe ale nigdy nie byłaś w takiej sytuacji jak autorka - i obyś nie była, nie wiesz jak byś się zachowała, nie przeżyłaś czegoś takiego. Każda z tych historii jest podobna, większość kobiet zachowuje się schematycznie. W pierwszym odruchu wywala a potem robiąc bilans zysków i strat zostaje z niewiernym. Może z "miłości" (ich do męża bo nie męża do nich) może z czystej kalkulacji ekonomicznej. Niewiele jest tutaj historii z finałem rozwodowym powiedzmy do roku czasu od wykrycia zdrady.

Ja życzę autorce szczęścia - mam nadzieje ,że jest w tej komfortowej sytuacji że czynnik finansowy nie wpływa na jej decyzję.

256 Ostatnio edytowany przez Przyszłość (2014-12-04 14:19:54)

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Mussuka napisał/a:

Przyszlosc, Ty wierzysz choc w jedno slowo tego meza? Ja nie. Dlaczego? Dlatego, ze ptrzez 365 dni raz za razem klamal jej patrzac prosto w oczy i gdyby nie dostala sie do jego korespondencji, to kto wie...

Ja nie wiem, czy on mówi prawdę, czy nie.
Wiem, że ja też czasami kłamię, popełniam błędy, których żałuję i których nie powtarzam, bo wyciągam wnioski. Ja tak robię - to inni też tak mogą.
To Anne jest z nim na codzień i może ocenić jego słowa i czyny. Ja tylko mogę ją prosić żeby nie ignorowała intuicji, bo wtedy ma wielką szansę wyłapać fałsz.

Mussuka napisał/a:

Zreszta co mnie to obchodzi, potraficie tak latwo wybaczac poniewieranie wasza godnoscia, uczuciem, oddaniem, zaufaniem, ja tak nie potrafie. Kocham przede wszystkim siebie, moze dlatego.

Ja już jakiś czas temu doszłam do wniosku, że osoby, które nie doznały zdrady nie zrozumieją zdradzonych.
Paradoks polega na tym, że rok temu mówiłabym dokładnie tak samo jak Ty, że życie ze zdrajcą = brak godności i dumy, poniżenie, desperacja, wstyd i jeszcze pewnie trochę.

257

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Rozbita34 napisał/a:

Mussuka - w pewnym sensie zgadzam się z Tobą, jest tylko małe ale nigdy nie byłaś w takiej sytuacji jak autorka - i obyś nie była, nie wiesz jak byś się zachowała, nie przeżyłaś czegoś takiego.

Blad. To, ze sie nie spadlo na glowe nie oznacza, ze nie wiadomo, jakie skutki mozna po takim upadku odczuc. I mozna sie do tego profilaktycznie przygotowac " w duchu". A potem przy odrobinie slnej woli zastosowac w praktyce.

Doskonale wiem, co dzis i w obecnej chwili zrobilabym i zrobie odkrywszy, ze moj ukochany sypial przez rok z inna kobieta a z wieloma innymi randkowal. I to juz jest przyklad naprawde ekstremalny. Mam wlasny dom, duze dzieci, prace, swoje zycie. Nie jestem w zaden sposob uzalezniona od mojego partnera i nigdy w zyciu nie bylam, nawet jako panienka na dorobku. Wiec pewna swiadomosc tego, co moge zrobic, mam. Nie zostalby dluzej niz potrzebuje czasu na spakowanie sie, jakies kilka, kilkanascie godzin. A co potem? A to juz bardzo wiele zalezaloby od niego. I od mojego widzimisie.

Nie potrafie czuc milosci ani checi bycia z kims na dobre i na zle, jesli on mi tyle zlego wyrzadzil.

A to, jak koncza sie te historie na forum, niestety swiadczy o ogromnym uzaleznieniu sie wielu kobiet od najwiekszych nawet lajdakow. Jak komus pasuje ten wzor powielac, jego wybor.

258

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Przyszłość napisał/a:

Paradoks polega na tym, że rok temu mówiłabym dokładnie tak samo jak Ty, że życie ze zdrajcą = brak godności i dumy, poniżenie, desperacja, wstyd i jeszcze pewnie trochę.

To tylko swiadczy o tym, ze dla Ciebie to byly puste slowa i obietnice dane samej sobie. I ze w zasadzie te wartosci (godnosc, duma, wstyd, desperacja itp) tak w zasadzie niewielkie maja w Twoim zyciu znaczenie. I to nas jednak rozni. Godnosc i duma to dla mnie ogromne wartosci w zyciu, ponad wszystko.

259

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Mussuka - nie zarzekaj się, ja byłam w takiej sytuacji i chyba chciałam wybaczyć chodź wcześniej miałam takie podejście jak Ty. Ja próbowałam , może i autorka teraz próbuje... może jej się uda.

260

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Mussuka napisał/a:
Przyszłość napisał/a:

Paradoks polega na tym, że rok temu mówiłabym dokładnie tak samo jak Ty, że życie ze zdrajcą = brak godności i dumy, poniżenie, desperacja, wstyd i jeszcze pewnie trochę.

To tylko swiadczy o tym, ze dla Ciebie to byly puste slowa i obietnice dane samej sobie. I ze w zasadzie te wartosci (godnosc, duma, wstyd, desperacja itp) tak w zasadzie niewielkie maja w Twoim zyciu znaczenie. I to nas jednak rozni. Godnosc i duma to dla mnie ogromne wartosci w zyciu, ponad wszystko.

Nie, to tylko świadczy, że nic nie zrozumiałaś.
Żyjesz w świecie swoich własnych przekonań.
I dobrze żyj w nim dalej i tak jak sama napisałaś nawet nie próbuj zrozumieć innych.

Posty [ 196 do 260 z 720 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 6 12 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Wybaczyć roczny romans męża...

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024