Wybaczyć roczny romans męża... - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Wybaczyć roczny romans męża...

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 12 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 131 do 195 z 720 ]

131

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Gary napisał/a:

Nie mam już chęci zemsty na niej (na początku może miałam) ale w odniesieniu do męża czasem się pojawia.
Sama wiem jakie to żałosne. Wiem i rozumiem i tłumaczę sobie że jestem wolnym człowiekiem i nie muszę iść za każdą swoją pokusą.

A tak konkretnie co byś chciała osiągnąć zdradzając teraz męża? Miałaś innych kochanków przed mężem? Czasem ludzie cierpią z powodu zdrady bardziej, jeśli mieli przez całe życie tylko jednego partnera w seksie ("byłam dla niego dziewcią, poświęciłam się, czekałam, a on mnie teraz zdradził").

Tak, był moim pierwszym i jedynym i ja dla niego też do niedawna. To dawało poczucie bezpieczeństwa i jednak jakiejś wyjątkowości.
To zostało nieodwracalnie zniszczone.
Byliśmy dla siebie pierwsi ale gdyby sytuacja była taka, że miałby inne zanim mnie poznał to też nie miałabym z tym problemu. Zdrada to zupełnie inna sprawa. On po sexie z nią przychodził i kładł się obok mnie jak gdyby nic. Trudno o większe upokorzenie i okazanie większego braku szacunku i uczuć.

Nawet pisał do niej, że na sex ze mną długo czekał, nie to co z nią. Spodziewałabym się raczej, że można uznać to za dobrą cechę, że nie zaczęłam znajomości od łóżka a mam wrażenie, że zostałam po prostu wyśmiana.

Gary napisał/a:

A może chcesz aby męża zabolało? Zdradzać, aby go zabolało? Aby poczuł "jak to jest"? Trochę bez sensu, bo przecież taka zdrada nie da Ci przyjemności.

Trochę tak jest. Wiem, że to bez sensu i naprawdę myślę że tego nie zrobię.

Gary napisał/a:

To może znajdź faceta na portalu, jakiegoś normalnego i idź z nim na kawę. Niekoniecznie będzie fajnie... oj niekoniecznie... ale tak samo jak w poprzednim moim poście -- taka kawa mogłaby coś u Ciebie zmienić w uczuciach... pomyślisz "Oooo... ja też mogę zdradzić, dalej jestem atrakcyjna i pożądana, bo ten facet chce ze mną seksu..." i Cię to uspokoi.

W przypływie głupoty zarejestrowałam się na takim portalu. Niesamowite co ludzie tam piszą. Dość szybko się wycofałam bo czułam, że wszyscy piszący traktują mnie jak mięso. W sumie nie wiem czego innego się spodziewałam. Trochę mnie to otrzeźwiło.

Gary napisał/a:

"Pokusą" to nazywasz? Pociąga Cię to? Chciałabyś, ale nie możesz, bo masz zasady i nie zniżysz się do jego poziomu?

"Pokusa "odnosiła się do chęci zemsty, nie koniecznie do zdrady. Pokusa,żeby zrobić coś co też go zaboli.
Chciałabym być lepszą osobą, która nie ma takich myśli ale niestety na razie sama siebie nie poznaję.

Gary napisał/a:

Co do wybaczania, grubej kreski, nowego otwarcia, zaczynania od nowa -- uważam, że to nie jest dobre. Raczej trzeba metodą małych kroczków iść do przodu. Razem żyć i zobaczyć dokąd związek zmierza. Nie zapominać. To nie jest zamiatanie pod dywan. Ale świat się nigdy nie oczyści przez wnikliwe śledztwo, analizowanie przyczyn i tego jak zdrada wyglądała... Zawsze będzie jakaś niewiadoma, która będize przeszkadzać.

Ja jednak czuję potrzebę rozmowy na ten temat. Już teraz nie tak często jak na początku ale się zdarza. Akurat uważam, że analiza jest potrzebna, zwłaszcza że przed tymi romansami mieliśmy poważny kryzys.
Mi nie chodzi o wyciąganie szczegółów z ich łóżka tylko o postawę mojego męża. Jak to możliwe, że do tego dopuścił? Co dla niego znaczy nasze małżeństwo? Jak się zachowa przy kolejnym kryzysie? To są te pytania, na które szukam odpowiedzi.

Zobacz podobne tematy :

132 Ostatnio edytowany przez Dominisia21 (2014-10-13 15:34:29)

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Z góry przepraszam, że wypowiem się nie na temat.

Maniek_z_maniek, jeśli dobrze kojarzę, to najpierw ty zdradziłeś żonę, po latach żona ciebie, a ty o "klinie" myślisz? Tak logicznie już myśląc, to tobie ten "klin" się "nie należy", bo to od ciebie się niejako zaczęło, ale dobrze, że starasz się usuwać te myśli, bo to wszystko groteskowo wygląda, pomijając, że takie coś nie jest dobre.


Ale też myślę, żebyś Anne Bonny dała sobie czas, zobaczyła jak będzie się układało z mężem. Życzę żeby ułożyło się tobie dobrze. smile

133 Ostatnio edytowany przez Gary (2014-10-13 17:43:01)

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Anne_Bonny napisał/a:

Tak, był moim pierwszym i jedynym i ja dla niego też do niedawna. To dawało poczucie bezpieczeństwa i jednak jakiejś wyjątkowości. To zostało nieodwracalnie zniszczone.

Nie wiem jak sprawić, abyś nie czuła się "gorsza" w tym związku, że on miał seks z inną a Ty tylko z nim. Jeśli nie chcesz się spotykać z innym facetem, to będziesz musiała się z tym pogodzić. Pewnie będziesz miała skłonność do porównywania siebie do tej innej... Takie porównania sa bez sensu, bo każdy ma coś, czego nie ma kto inny.


On po sexie z nią przychodził i kładł się obok mnie jak gdyby nic. Trudno o większe upokorzenie i okazanie większego braku szacunku i uczuć.

Nie chcę Cię ranić... ale na czym to upokorzenie polega? Miał seks z nią, przyszedł do domu, i co miał zrobić? W końcu do żony wrócił. Gdzie się miał położyć? Wiem, że odpowiedz "Powinien był nie zdradzać..." -- rozumiem. Ale jednak zdradził. Więc wrócił i położył się obok żony. Ty też jak byś zdradziła, to byś się położyła obok niego.



Nawet pisał do niej, że na sex ze mną długo czekał, nie to co z nią. Spodziewałabym się raczej, że można uznać to za dobrą cechę, że nie zaczęłam znajomości od łóżka a mam wrażenie, że zostałam po prostu wyśmiana.

Eeeee... nie łam się dziewczyno! Jak się jest młodym, to seks tak szybko nie przychodzi... młodzi sami mówią, że trzeba do tego dojrzeć, pochodzić ze sobą. Zwłaszcza jak ktoś seksu nie uprawiał wcześniej. Jak się jest starszym to nie ma już takich ceregieli -- jak dwoje chce iść na seks to idą. Wniosek? Nie zostałaś wyśmiana. On po prostu zauważył, że miał seks szybciej niż myślał.



Gary napisał/a:

To może znajdź faceta na portalu, jakiegoś normalnego i idź z nim na kawę. Niekoniecznie będzie fajnie... oj niekoniecznie... ale tak samo jak w poprzednim moim poście -- taka kawa mogłaby coś u Ciebie zmienić w uczuciach... pomyślisz "Oooo... ja też mogę zdradzić, dalej jestem atrakcyjna i pożądana, bo ten facet chce ze mną seksu..." i Cię to uspokoi.

W przypływie głupoty zarejestrowałam się na takim portalu. Niesamowite co ludzie tam piszą. Dość szybko się wycofałam bo czułam, że wszyscy piszący traktują mnie jak mięso. W sumie nie wiem czego innego się spodziewałam. Trochę mnie to otrzeźwiło.

Na kawę mogłabyś się z kimś umówić... z jakimś normalnym facetem, aby porozmawiać. Chociaż na pewno trudno znaleźć takiego normalnego i niegłupiego, którego celem jest nie tylko seks, ale po prostu też chciałby kogoś spotkać.


Gary napisał/a:

"Pokusą" to nazywasz? Pociąga Cię to? Chciałabyś, ale nie możesz, bo masz zasady i nie zniżysz się do jego poziomu?

"Pokusa "odnosiła się do chęci zemsty, nie koniecznie do zdrady. Pokusa,żeby zrobić coś co też go zaboli.
Chciałabym być lepszą osobą, która nie ma takich myśli ale niestety na razie sama siebie nie poznaję.

Jeśli chcesz się zemścić, to mi się to nie podoba -- ulgi nie przyniesie, męża nie zaboli (chyba). Jeśli chcesz seksu z kimś innym, choćby po to, aby zrzucić z siebie ciężar zdrady, to rozumiem.


Ja jednak czuję potrzebę rozmowy na ten temat. Już teraz nie tak często jak na początku ale się zdarza. Akurat uważam, że analiza jest potrzebna, zwłaszcza że przed tymi romansami mieliśmy poważny kryzys.

Analiza tego co jest między Wami na pewno jest koniecznie potrzebna. Analizowanie samej zdrady bez sensu -- ile razy tam był, kiedy, czy dzwonił wcześniej, ile razy uprawiali seks, jak długo, czy jemu było dobrze, a czy ona miała orgazm, itd, itd -- szkoda tego drążyć.


Mi nie chodzi o wyciąganie szczegółów z ich łóżka tylko o postawę mojego męża. Jak to możliwe, że do tego dopuścił? Co dla niego znaczy nasze małżeństwo? Jak się zachowa przy kolejnym kryzysie? To są te pytania, na które szukam odpowiedzi.

Ludzie mają kryzysy i nie zdradzają. Inni nie mają kryzysów i zdradzają. Zatem nie zależności pomiędzy kryzysem a zdradą. Naprawdę wierzysz, że on zdradził, bo mieliście kryzys? Zdradził, bo chciał, bo ona chciała. On nie dopuścił, tylko chciał. Zdrada ani nie umniejsza znaczenia małżeńśtwa, ani go nie poprawia -- też nie ma zależności.

134

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Gary napisał/a:
Anne_Bonny napisał/a:

Tak, był moim pierwszym i jedynym i ja dla niego też do niedawna. To dawało poczucie bezpieczeństwa i jednak jakiejś wyjątkowości. To zostało nieodwracalnie zniszczone.

Nie wiem jak sprawić, abyś nie czuła się "gorsza" w tym związku, że on miał seks z inną a Ty tylko z nim. Jeśli nie chcesz się spotykać z innym facetem, to będziesz musiała się z tym pogodzić. Pewnie będziesz miała skłonność do porównywania siebie do tej innej... Takie porównania sa bez sensu, bo każdy ma coś, czego nie ma kto inny.

Im więcej o tym myślę tym bardziej jestem przekonana, że wcale tego nie chcę. Będę się chyba musiała nauczyć żyć ze świadomością, że nie byłam dla niego jedyna.
Z porównywaniem się do kochanki na szczęście nie mam dużego problemu. Może to przez to, że nie była to jakaś wspaniała, piękna, młoda kobieta. Zwyczajna baba w dodatku bez zasad. Mało mnie ona interesuje i niech tak zostanie.


Gary napisał/a:
Gary napisał/a:

"Pokusą" to nazywasz? Pociąga Cię to? Chciałabyś, ale nie możesz, bo masz zasady i nie zniżysz się do jego poziomu?

"Pokusa "odnosiła się do chęci zemsty, nie koniecznie do zdrady. Pokusa,żeby zrobić coś co też go zaboli.
Chciałabym być lepszą osobą, która nie ma takich myśli ale niestety na razie sama siebie nie poznaję.

Jeśli chcesz się zemścić, to mi się to nie podoba -- ulgi nie przyniesie, męża nie zaboli (chyba). Jeśli chcesz seksu z kimś innym, choćby po to, aby zrzucić z siebie ciężar zdrady, to rozumiem.

W sumie sama widzę, że jestem teraz w nienajlepszym stanie i rozsądek mi też szwankuje więc postaram się nie robić nic, czego nie jestem pewna.
Źle się ze sobą czuję przez te myśli o zemście. One pojawiają się tylko czasem. Nie jest tak, że tym żyję i do tego dążę.
Cieszę się jednak że to wszystko napisałam i dziękuję za odpowiedzi. Czytając to raz jeszcze dochodzę do wniosku, że naprawdę tego nie chcę.
Skoro się zdecydowałam budować to chyba jednak muszę odpędzić tą chęć burzenia.

Wiem, że niektóre moje wypowiedzi mogą przypominać wynurzenia średnio rozgarniętej nastolatki ale to dlatego,
że jestem już bardzo zmęczona całą sytuacją. Czuję, że jeszcze chwila i coś pęknie. Może w końcu ruszę do przodu, kto wie.

135

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Gary napisał/a:

Ja jednak czuję potrzebę rozmowy na ten temat. Już teraz nie tak często jak na początku ale się zdarza. Akurat uważam, że analiza jest potrzebna, zwłaszcza że przed tymi romansami mieliśmy poważny kryzys.

Analiza tego co jest między Wami na pewno jest koniecznie potrzebna. Analizowanie samej zdrady bez sensu -- ile razy tam był, kiedy, czy dzwonił wcześniej, ile razy uprawiali seks, jak długo, czy jemu było dobrze, a czy ona miała orgazm, itd, itd -- szkoda tego drążyć.


Mi nie chodzi o wyciąganie szczegółów z ich łóżka tylko o postawę mojego męża. Jak to możliwe, że do tego dopuścił? Co dla niego znaczy nasze małżeństwo? Jak się zachowa przy kolejnym kryzysie? To są te pytania, na które szukam odpowiedzi.

Ludzie mają kryzysy i nie zdradzają. Inni nie mają kryzysów i zdradzają. Zatem nie zależności pomiędzy kryzysem a zdradą. Naprawdę wierzysz, że on zdradził, bo mieliście kryzys? Zdradził, bo chciał, bo ona chciała. On nie dopuścił, tylko chciał. Zdrada ani nie umniejsza znaczenia małżeńśtwa, ani go nie poprawia -- też nie ma zależności.

Gary szkoda drążyć, bo szkoda naszego zdrowia psychicznego, ale babski umysł jest pokręcony, analityczny i dociekliwy.
Wiemy, że wiedząc wszystko i tak będzie "mało", bo mamy wrażenie, że jest coś jeszcze i ciągle będzie niedosyt i raczej nic nie jest w stanie tego zaspokoić.
Ja tak Anne szukałam/szukam w myślach odpowiedzi na pytania - nie o szczegóły, bo gucio mnie obchodzą, ale dlaczego odpuścił? Dlaczego poszedł na łatwiznę?Dlaczego ją postawił przede mną - nawet w rozmowach między nami potrafił powiedzieć, że ona jest lepszą żoną niż ja... smile teraz mówi, że tak chlapnął...ale poszło i zostanie do końca w pamięci - mojej, bo on już nie pamięta. Gruba krecha jest.

Dlatego metoda małych kroczków jest jak najbardziej oki smile


Anne i proszę : ogólnie ta ?metoda? to nic innego jak szczera rozmowa i to działa tylko w przypadku ?chcenia? dwóch stron, szczerego ?chcenia? ? inaczej nie ma sensu. Nie opieramy się na tym co jest złego między nami, a kopiemy do samego dna, do tego co było i być może jeszcze pozostało.
Jest kilkanaście pytań w kilku blokach czasowych ? ogólnie trzeba uzbroić się w kartkę/zeszyt plus długopis i umysł otwarty na drugą połówkę  ? Nie da rady przerobić tego w przeciągu jednego dnia, najlepiej mieć spokój i ciszę, bez innych domowników  ?
I tak:
1.    Co mi się najbardziej podoba w Tobie? Jakie to wywołuje we mnie uczucia?
2.    Co mi się najbardziej podoba w Nas? Jakie to wywołuje we mnie uczucia?
(czas: 10 pisanie+ 10 rozmowa)

1.    Napisz List Miłosny ? (czas 15 +15)

1.    W jakich dziedzinach nie rozumiemy naszych uczuć? ( czas, zdrowie, pieniądze, atmosfera w domu, współżycie seksualne, dzieci i ich wychowanie, praca zawodowa, brak pracy, późne powroty do domu, rodzice, teściowie, oglądanie telewizji, komputer, hobby, alkohol, papierowy, starość, śmierć)
a)    Czuję się nierozumiana przez Ciebie
b)    Ja Ciebie nie rozumiem

Napisz List z miłością/bez wyrzutów , opisując w nim uczucia najsilniej występujące w w/w dziedzinach.

Czas: 10+10

reszta - w kolejnym "odcinku wink

136

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Mruffka, dziękuję. Z niecierpliwością czekam na kolejne odcinki smile

Widzę, że to metoda dla naprawdę zdecydowanych na ratowanie związku. 
Po tym całym szale emocji i wściekłości usiąść i napisać teraz co najbardziej podoba mi się w mężu będzie pewnie wyzwaniem.
Nie dlatego, że nic mi się nie podoba ale dlatego, że ostatnio skupiałam się tylko na tych negatywnych cechach.
To też trochę uświadamia jak bardzo można się zapętlić w negatywnych emocjach.

137

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Anne_Bonny napisał/a:

Mruffka, dziękuję. Z niecierpliwością czekam na kolejne odcinki smile

Widzę, że to metoda dla naprawdę zdecydowanych na ratowanie związku. 
Po tym całym szale emocji i wściekłości usiąść i napisać teraz co najbardziej podoba mi się w mężu będzie pewnie wyzwaniem.
Nie dlatego, że nic mi się nie podoba ale dlatego, że ostatnio skupiałam się tylko na tych negatywnych cechach.
To też trochę uświadamia jak bardzo można się zapętlić w negatywnych emocjach.

Proszę smile

i właśnie o to chodzi, żeby odciąć się i nie skupiać na negatywach.
Nie mówię, że nie wraca- bo wraca /od wczoraj mam ciężkie dni/ ale to już nie to samo.
I naprawdę po takim weekendzie 24/24 ze sobą - non stop rozmowa - pomogło.
Mam nadzieję, że u Was też to pomoże, aczkolwiek nie wiem czy w warunkach "domowych"  to będzie to samo .

Jak przebrniecie - prześlę Ci c.d.
i mam nadzieję, że zrobię to jutro smile
nie obijaj się i do roboty - niech się małżonek wykarze, bo wbrew pozorom Tobie będzie łatwiej pisać. I pamiętaj - najpierwsz pisz (z zegarkiem w ręku, każdy osobno) a potem taki sam czas na dyskuję - bez oceniania!!! Tylko słuchanie przed mówieniem, rozumienie przed ocenianiem i dzielenie się przed dyskutowaniem a później...przebaczenie.

Ja już idę w stronę ostatniego.
Nie wiem ile mi to jeszcze zajmie, ale takie dzielenie się z kimś dobrymi emocjami jest budujące, pomimo frustracji.

I nawet jak wraca "samo zło" - jest inaczej, już tak jakby ostatkiem sił. smile

trzymam kciuki smile

138

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Anne_Bonny napisał/a:

Problemem jest dla mnie też ogromne poczucie niesprawiedliwości.
Mężowi się udało, ona też żyje sobie jak gdyby nigdy nic a ja przeżywam swoje piekło.
Nie mam już chęci zemsty na niej (na początku może miałam) ale w odniesieniu do męża czasem się pojawia.
Sama wiem jakie to żałosne. Wiem i rozumiem i tłumaczę sobie że jestem wolnym człowiekiem i nie muszę iść za każdą swoją pokusą..

W przypływie głupoty zarejestrowałam się na takim portalu. Niesamowite co ludzie tam piszą. Dość szybko się wycofałam bo czułam, że wszyscy piszący traktują mnie jak mięso. W sumie nie wiem czego innego się spodziewałam. Trochę mnie to otrzeźwiło .

"Pokusa "odnosiła się do chęci zemsty, nie koniecznie do zdrady. Pokusa,żeby zrobić coś co też go zaboli.
Chciałabym być lepszą osobą, która nie ma takich myśli ale niestety na razie sama siebie nie poznaję.

Anne,
Zemsta? Cios za cios? Ząb za ząb ? Zdrada za zdradę ?
Nie będzie Ciebie mniej bolało gdy się zemścisz.
To nie ma sensu. To byłby błąd. To Ciebie samą zraniłoby najbardziej.
Ale rozumiem, bo ja sama byłam bardzo bliska takiego błędu.
Jednak Twoje myśli i emocje to może być dobry prognostyk.
Każdej swojej emocji warto się przyjrzeć, zaakceptować ją, bo jest Twoja.
A chęć odwetu może oznaczać, że zaczynasz nienawidzieć wyobrażenie swojego męża, jego obraz i iluzjję którą miałaś w swojej głowie.
Bo On już nie jest Twój, to ktoś z kim Tobie po drodze albo nie.
Bo teraz to jest inny człowiek. Przyjrzyj mu się uważnie.
To był słaby facet, a czy nadal taki jest?
Czy wierzysz, że żałuje tego, co Tobie uczynił?
Czy zmienia się?
Pasują Tobie jego zalety?
Akceptujesz jego wady?

139

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Mruffka napisał/a:
Anne_Bonny napisał/a:

Mruffka, dziękuję. Z niecierpliwością czekam na kolejne odcinki smile

Widzę, że to metoda dla naprawdę zdecydowanych na ratowanie związku. 
Po tym całym szale emocji i wściekłości usiąść i napisać teraz co najbardziej podoba mi się w mężu będzie pewnie wyzwaniem.
Nie dlatego, że nic mi się nie podoba ale dlatego, że ostatnio skupiałam się tylko na tych negatywnych cechach.
To też trochę uświadamia jak bardzo można się zapętlić w negatywnych emocjach.

Proszę smile

i właśnie o to chodzi, żeby odciąć się i nie skupiać na negatywach.
Nie mówię, że nie wraca- bo wraca /od wczoraj mam ciężkie dni/ ale to już nie to samo.
I naprawdę po takim weekendzie 24/24 ze sobą - non stop rozmowa - pomogło.
Mam nadzieję, że u Was też to pomoże, aczkolwiek nie wiem czy w warunkach "domowych"  to będzie to samo .

Rozmowa na żywo będzie musiała jeszcze poczekać bo mąż wraca dopiero za kilka dni.
Te miesiące kiedy jest w domu spędzamy teraz cały czas razem. On nie chce nigdzie sam wychodzić a ja jestem na urlopie wychowawczym więc czasu na rozmowy mamy mnóstwo.
Zorganizował nam też wyjazd na weekend (bez dziecka) więc spędzimy kilka chwil w innym otoczeniu.

Mruffka napisał/a:

Jak przebrniecie - prześlę Ci c.d.
i mam nadzieję, że zrobię to jutro smile
nie obijaj się i do roboty - niech się małżonek wykarze, bo wbrew pozorom Tobie będzie łatwiej pisać. I pamiętaj - najpierwsz pisz (z zegarkiem w ręku, każdy osobno) a potem taki sam czas na dyskuję - bez oceniania!!! Tylko słuchanie przed mówieniem, rozumienie przed ocenianiem i dzielenie się przed dyskutowaniem a później...przebaczenie.

Ja już idę w stronę ostatniego.
Nie wiem ile mi to jeszcze zajmie, ale takie dzielenie się z kimś dobrymi emocjami jest budujące, pomimo frustracji.

I nawet jak wraca "samo zło" - jest inaczej, już tak jakby ostatkiem sił. smile

trzymam kciuki smile

Naprawdę bardzo się cieszę, że u Was sprawy idą w dobrym kierunku.

140

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Anne_Bonny napisał/a:

Rozmowa na żywo będzie musiała jeszcze poczekać bo mąż wraca dopiero za kilka dni.
Te miesiące kiedy jest w domu spędzamy teraz cały czas razem. On nie chce nigdzie sam wychodzić a ja jestem na urlopie wychowawczym więc czasu na rozmowy mamy mnóstwo.
Zorganizował nam też wyjazd na weekend (bez dziecka) więc spędzimy kilka chwil w innym otoczeniu.

suuuper smile w takim razie jutro prześlę Ci c.d. wink zbierz wszystko, w weekend to przerobicie smile oczywiście jak będziecie chcieli wink;):P

ale myślę, ze warto

Przyszłość ujęła część tego, do czego się "dochodzi" podczas rozmowy - niby oczywista oczywistość, ale wiemy, że tak nie jest hmm

Przyszłość napisał/a:

Bo On już nie jest Twój, to ktoś z kim Tobie po drodze albo nie.
Bo teraz to jest inny człowiek. Przyjrzyj mu się uważnie.
To był słaby facet, a czy nadal taki jest?
Czy wierzysz, że żałuje tego, co Tobie uczynił?
Czy zmienia się?
Pasują Tobie jego zalety?
Akceptujesz jego wady?

także mam nadzieję, że drgnie smile

a u nas- do przodu, chociaż ciepełko na karku pojawia się co jakiś czas
ale już nie wyję do poduszki ... od 1,5 tygodnia tongue
także robię postępy a M. napisał mi podczas naszego weekendu, że będzie moją "poduszką" zawsze i wszędzie
i utuli smile

więc żyję dalej

i czekam aż przeczytam dobre wieści w Twoich postach

a klina - ble sad
ja jak wiesz zdradziłam pierwsza- żałuję tego na maksa, brzydzę się sobą i wiem jakie to niesie konsekwencje - i nie mówię o M. ale o samej sobie. Jestem po części "spaczona", zbrukana i nie czuję się z tym dobrze. Do końca życia będę pamiętać jak to boli widzieć rozpacz w oczach M., wstręt i obrzydzenie, a później... cóż inna historia .

także głowa do góry
drukarka w ruch
małe SPA w domu, coby być piękną i ponętną- a niech wie jakie cudo zawsze miał w domu
optymizm
...  działaj smile nie przepytuj o romans, o przyczyny ale mów co czujesz a samo pójdzie smile

smile

141

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Przyszłość napisał/a:
Anne_Bonny napisał/a:

Problemem jest dla mnie też ogromne poczucie niesprawiedliwości.
Mężowi się udało, ona też żyje sobie jak gdyby nigdy nic a ja przeżywam swoje piekło.
Nie mam już chęci zemsty na niej (na początku może miałam) ale w odniesieniu do męża czasem się pojawia.
Sama wiem jakie to żałosne. Wiem i rozumiem i tłumaczę sobie że jestem wolnym człowiekiem i nie muszę iść za każdą swoją pokusą..

W przypływie głupoty zarejestrowałam się na takim portalu. Niesamowite co ludzie tam piszą. Dość szybko się wycofałam bo czułam, że wszyscy piszący traktują mnie jak mięso. W sumie nie wiem czego innego się spodziewałam. Trochę mnie to otrzeźwiło .

"Pokusa "odnosiła się do chęci zemsty, nie koniecznie do zdrady. Pokusa,żeby zrobić coś co też go zaboli.
Chciałabym być lepszą osobą, która nie ma takich myśli ale niestety na razie sama siebie nie poznaję.

Anne,
Zemsta? Cios za cios? Ząb za ząb ? Zdrada za zdradę ?
Nie będzie Ciebie mniej bolało gdy się zemścisz.
To nie ma sensu. To byłby błąd. To Ciebie samą zraniłoby najbardziej.
Ale rozumiem, bo ja sama byłam bardzo bliska takiego błędu.
Jednak Twoje myśli i emocje to może być dobry prognostyk.
Każdej swojej emocji warto się przyjrzeć, zaakceptować ją, bo jest Twoja.
A chęć odwetu może oznaczać, że zaczynasz nienawidzieć wyobrażenie swojego męża, jego obraz i iluzjję którą miałaś w swojej głowie.
Bo On już nie jest Twój, to ktoś z kim Tobie po drodze albo nie.
Bo teraz to jest inny człowiek. Przyjrzyj mu się uważnie.
To był słaby facet, a czy nadal taki jest?
Czy wierzysz, że żałuje tego, co Tobie uczynił?
Czy zmienia się?
Pasują Tobie jego zalety?
Akceptujesz jego wady?

Niestety, takie myśli o zemście się pojawiły. Postanowiłam pisać tu szczerze, nawet o rzeczach których się wstydzę licząc chyba na to że trochę mnie to oczyści.
Bezcenne są też wypowiedzi osób, które same to przeszły.

Wracając do tematu zemsty. Jest mi wstyd, że takie rzeczy przychodzą mi do głowy, że czasem chciałabym żeby jego też zabolało, żeby była sprawiedliwość.
Muszę się z tym uporać bo naprawdę nie chcę taka być.
Wiem, że jestem teraz, powiedzmy, niestabilna więc nie będę wykonywać żadnych gwałtownych ruchów.
Prawdą jest, że zdradzając męża zdradziłabym też siebie.

Wyobrażenie jakie miałam o swoim mężu rozpadło się. Nigdy nie było tak, że go idealizowałam ale wielu rzeczy byłam pewna.
Teraz już nie jestem. Czuję się trochę jakby ktoś zaświecił mi ostrym światłem prosto w oczy.
Wierzę, że on żałuje tego co zrobił ale nie jestem pewna dlaczego.

Łatwo nie jest, widzę że jeszcze wiele pytań i wiele odpowiedzi przed nami.
Ostatnio zastanawiałam się nad tym ile osób tak naprawdę przygląda się swoim związkom. Osoby zdradzone są do tego zmuszone.
O tych pytaniach, które zadałaś myślę na codzień.
Próbuję dojść sama ze sobą do ładu ale patrzę też na to co on robi.
Jesteśmy w tym oboje i jego postawa ma jednak wpływ na moje decyzje.

142

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Swego czasu, gdy bardzo duzo analizowalem, gdy mialem wielkie poczucie niesprawiedliwosci, uslyszalem:
"Rachunki moze nigdy nie zostana wyrownane, ale malzenstwo to nie ksiegowosc".
Thats special for You Anne smile

Kolejna rzecz - zemsta.
Wiekszosc zdradzonych mysli o "wyrownaniu" rachunkow.
Poza tym chyba tez tak jest, ze chcemy, aby oni poczuli, zrozumieli nasze emocje, najlepiej na wlasnej skorze. Moze byloby wtedy latwiej?
A moze to bedzie juz tylko farsa, a nie malzenstwo?
Raz. Chec zemsty przeminie.
Dwa. Po zdrado-zemscie Twoj bol nie minie. Nie tedy droga.
Z bolem i cierpieniem trzeba sie zmierzyc. To nasza odpowiedzialnosc.

Pozdrowka

143

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
krych23 napisał/a:

Swego czasu, gdy bardzo duzo analizowalem, gdy mialem wielkie poczucie niesprawiedliwosci, uslyszalem:
"Rachunki moze nigdy nie zostana wyrownane, ale malzenstwo to nie ksiegowosc"

I chyba o to chodzi. W moim przypadku można powiedzieć że jest 1:1 ale tylko pozornie. .. nigdy nie będzie po równo
Ważne jest żeby zrozumieć co się stało,  jaką krzywdę wyrządziło swojej połowie. ..

Anne ja do tej pory nie mogę zrozumieć dlaczego mój M. To zrobił,  znając to uczucie gdy jest się zdradzonym.
Usprawiedliwia się pracą,  ale na to nie ma usprawiedliwienia - mi nie było ono dane,  nic mnie nie tłumaczyło w jego oczach,  więc czemu ja mam to zrobić?  Człowiek to nie zwierzę,  jak ma pokusy może z nich skorzystać albo nie.  I tutaj pojawia się wolna wola - myślę i dokonuje wyboru. Ja nie myślałam sad on widać też nie ...

Wiem że najtrudniej jest iść do przodu z takim właśnie poczuciem krzywdy i niesprawiedliwości. I tutaj wkrada się nasza duma.
Ja próbuję schować ją głęboko do kieszeni.  Ale skubana ciągle chce uciec smile

Może ktoś wie jak sobie z tym poradzić?

144

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Ja jestem na tym samym etapie co autorka, miotałam się strasznie i teraz wiem że mój m. to nie ta sama osoba, złamał umowę zawartą między nami, śmieszy mnie, lubię z nim spędzać czas o dziwo wróciła namiętności między nami jednak nie darzę go szacunkiem - życie toczy się dalej ale procedury są w toku...
Duma i godność to bardzo ważna sprawa dla mnie. Nie wiem jak to schować do kieszeni - ja nie potrafię, a może go po prostu nie kocham.

Mimo wszystko życzę powodzenia

145

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Rozbita34 napisał/a:

Duma i godność to bardzo ważna sprawa dla mnie. Nie wiem jak to schować do kieszeni - ja nie potrafię, a może go po prostu nie kocham

Skoro jesteś z nim to próbujesz schować.  Ale pewnemu typowi ludzi jest z tym trudniej.  Zależy od charakteru/temperamentu

146

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Mruffka napisał/a:

Wiem że najtrudniej jest iść do przodu z takim właśnie poczuciem krzywdy i niesprawiedliwości. I tutaj wkrada się nasza duma.
Ja próbuję schować ją głęboko do kieszeni.  Ale skubana ciągle chce uciec smile

Chociaz nie jestem bardzo w temacie, bo przyznaje, ze calego watku nie zglebilam, to zastanowily mnie te slowa o chowaniu dumy do kieszeni. I mam pytanie - a po co ja chowac? Duma to cos waznego i wartosciowego w zyciu kazdego czlowieka, dzieki dumie zachowujemy szacunek do siebie. Jak ja schowasz to co Ci pozostanie, kim Ty pozostaniesz? Nawet nie odnoszac tego do zdrady ale tak ogolnie. Czlowiek bez dumy?? Jakos to dziwnie brzmi.

147

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Mussuka napisał/a:
Mruffka napisał/a:

Wiem że najtrudniej jest iść do przodu z takim właśnie poczuciem krzywdy i niesprawiedliwości. I tutaj wkrada się nasza duma.
Ja próbuję schować ją głęboko do kieszeni.  Ale skubana ciągle chce uciec smile

Chociaz nie jestem bardzo w temacie, bo przyznaje, ze calego watku nie zglebilam, to zastanowily mnie te slowa o chowaniu dumy do kieszeni. I mam pytanie - a po co ja chowac? Duma to cos waznego i wartosciowego w zyciu kazdego czlowieka, dzieki dumie zachowujemy szacunek do siebie. Jak ja schowasz to co Ci pozostanie, kim Ty pozostaniesz? Nawet nie odnoszac tego do zdrady ale tak ogolnie. Czlowiek bez dumy?? Jakos to dziwnie brzmi.

Mussuka,
W tutejszej interpretacji, człowiek bez dumy
to człowiek, który żyje z kimś, kto wykazał się brakiem szacunku wobec człowieka bez dumy,
to ktoś, kto daje szansę komuś nielojalnemu,
to ktoś, kto wierzy, że drugi człowiek dopuszczający się podłości i wyrachowania, mógłby się zmienić,
Czyli
człowiek bez zasad
człowiek bez poczucia własnej wartości albo z bardzo niskim poczuciem własnej wartości (bo przecież to z kim żyjemy świadczy o naszej wartości)
Człowiek słaby, naiwny i głupi.
Taki osioł jak np. ja

148

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Przyszłość napisał/a:
Mussuka napisał/a:
Mruffka napisał/a:

Wiem że najtrudniej jest iść do przodu z takim właśnie poczuciem krzywdy i niesprawiedliwości. I tutaj wkrada się nasza duma.
Ja próbuję schować ją głęboko do kieszeni.  Ale skubana ciągle chce uciec smile

Chociaz nie jestem bardzo w temacie, bo przyznaje, ze calego watku nie zglebilam, to zastanowily mnie te slowa o chowaniu dumy do kieszeni. I mam pytanie - a po co ja chowac? Duma to cos waznego i wartosciowego w zyciu kazdego czlowieka, dzieki dumie zachowujemy szacunek do siebie. Jak ja schowasz to co Ci pozostanie, kim Ty pozostaniesz? Nawet nie odnoszac tego do zdrady ale tak ogolnie. Czlowiek bez dumy?? Jakos to dziwnie brzmi.

Mussuka,
W tutejszej interpretacji, człowiek bez dumy
to człowiek, który żyje z kimś, kto wykazał się brakiem szacunku wobec człowieka bez dumy,
to ktoś, kto daje szansę komuś nielojalnemu,
to ktoś, kto wierzy, że drugi człowiek dopuszczający się podłości i wyrachowania, mógłby się zmienić,
Czyli
człowiek bez zasad
człowiek bez poczucia własnej wartości albo z bardzo niskim poczuciem własnej wartości (bo przecież to z kim żyjemy świadczy o naszej wartości)
Człowiek słaby, naiwny i głupi.
Taki osioł jak np. ja

No z tym oslem, to ostro napisalas, ale poza tym, to dosc rzetelna samokrytyka. Wiec jeszcze jedno pytanie: warto bylo?

Bardzo lubie tytul jednej powiesci Grzesiuka:"Boso ale w ostrogach".

149

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Mussuka napisał/a:

No z tym oslem, to ostro napisalas

A czego innego można spodziewać się po ośle? (Kojarzysz autora tych słów?)

Mussuka napisał/a:

Wiec jeszcze jedno pytanie: warto bylo?

Na razie jest OK.
Jest mi dobrze
A czy było warto to się określę na łożu śmierci

Mussuka napisał/a:

Bardzo lubie tytul jednej powiesci Grzesiuka:"Boso ale w ostrogach".

Nie dziwię się, że "lubisz to", bot o bardzo wymowny tytuł smile

150

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Sorki za offtopa.
Przyszłość pisałaś w jednym z wątków o pewnej lekturze, którą czytasz/przeczytałaś ( walka o władzę w związkach ).
Czy możesz "dokopać" się do tytułów oraz autorów i podać tutaj ?

151

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Ja też poproszę smile

A coś ciekawego: Miller "kup kochance męża kwiaty" wink akurat zatapiam się w lekturze.
Dość ostry tytuł.  Zobaczymy smile
Psycholog polecił smile

152

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Ciężko jest walczyć o wspólną sprawę samemu ale jeszcze trudniej jest postanowić realnie działać. Wiele osób tkwi w takim stanie rozkładu związku czekając, aż może samo coś się naprawi niestety nigdy tak się nie dzieje. Sama obserwowałam po rodzicach jak coś się psuło chociaż w sumie to nigdy nie było dobrze aż w końcu w mojej mamie coś pękło.

153

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
krych23 napisał/a:

Sorki za offtopa.
Przyszłość pisałaś w jednym z wątków o pewnej lekturze, którą czytasz/przeczytałaś ( walka o władzę w związkach ).
Czy możesz "dokopać" się do tytułów oraz autorów i podać tutaj ?

Znalazłam.
"Kochaj siebie a nieważne, z kim się zwiążesz" Ewa Zurhorst

154

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Dziekuje smile

155

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Przyszłość napisał/a:
Mussuka napisał/a:

No z tym oslem, to ostro napisalas

A czego innego można spodziewać się po ośle? (Kojarzysz autora tych słów?)

Mussuka napisał/a:

Wiec jeszcze jedno pytanie: warto bylo?

Na razie jest OK.
Jest mi dobrze
A czy było warto to się określę na łożu śmierci

Mussuka napisał/a:

Bardzo lubie tytul jednej powiesci Grzesiuka:"Boso ale w ostrogach".

Nie dziwię się, że "lubisz to", bot o bardzo wymowny tytuł smile

przyszlośc, jest taki moment, w którym pojawia się takie poczucie, że jeśli ktoś nas zranił, okazał brak szacunku, to wyciągnięcie do niego ręki, wybaczenie, zaakceptowanie tego, co się stało 9 w znaczeniu pogodzenie się z tym) jest "zaprzedaniem" swoich wartości, pozbawieniem się szacunku do samego siebie

ale to stan przejściowy i minie
wiesz dlaczego przyszłość?
bo uświadomisz sobie, że czyjeś zachowanie, działania, zdrada nie mają wpływu na twoją wartość, twój szacunek twoją dumę - wpływ ma to CO TY Z TYM ZROBISZ I JAK TY SIĘ ZACHOWASZ
uświadomisz sobie, że fakt, że idziesz ulicą, a ktoś rzuci za tobą  - ale prostytutka.. nie czyni z ciebie prostytutki, fakt, że jakiś psychol na ciebie napluje - nie pozbawia cię szacunku i prawa do niego, fakt, że mąż cię zdradził nie umniejsza tobie jako kobiecie, zonie - umniejsza mu jako facetowi i męzowi
ty nie miałaś wpływu na jego działania i decyzje - tylko on miał
i tylko on ponosi tego konsekwencje

i to zobaczysz
gdy minie trochę czasu zrozumiesz, że twój wybór życia z człowiekiem, które nie zachował się w taki sposób, jak powinien, w żaden sposób nie czyni z ciebie osła
czyni osłą tylko i wyłącznie z niego i tylko i wyłącznie w tym obszaqrze, w którym brak wyobraźni pozbawił go myślenia konsekwetnego i mało brakowało, żeby stracił to, co cenne, dla tego, co napalone.

mąż mnie zdradził
jestem tak samo atrakcyjna, kobieta, mądra i dumna jak zawsze
przeciez to on zdradził, a nie ja
i to on musi z tym żyć
duma i szacunek to jest coś, czego nie pozbawi nas ktoś - możemy to zrobić tylko sami

duma, szacunek, poczucie włąsnej wartości nie oznacza 'wymierzania kary" wszystkim tym, którzy nie potraktowali nas tak, jak na to, w naszych oczach zasługujemy
bo musiałąbyś czaić się i pluć tym, którzy opluli ciebie, przebijać opony wrednym sąsiadkom i truc psy tym, któzy nie powiedzieli ci dzieńdobry...
nie jest kwestią szacunku do samego siebie to, że teraz, mogąc, będe codziennie kopać męża trzy razy w piszczel... bo w ten sposób moje poczucie włąsnej wartości wzrośnie
duma i wartośc nie cierpią bo nie odeszliśmy od człowieka, który nas zdradził, dla którego by ło to zyciową pomyłką i który gotowy jest naprawić swój błąd i udowodnić, że nas kocha

z perpektywy czasu moge powiedzieć, że ja bardzo, bardzo szanuję miłośc mojego męża do mnie
bo on, dla tej miłości - zmierzył się z moim bólem a nie uciekł, był ze mną w trudnych chwilach, wział na siebie (prawidłowo) odpowiedzialnośc za to, co się stało i postanowił przetrwac i udowodnić mi, że on zasługuje na to, by go kochać i nie odrzucać
wykonał taki kawał roboty.. że ja nie wiem, czy dałabym radę

czy to, że  znim zostałam powoduje, że jestem osłem?
nie, sprawia, że jestem kobietą, która zasługuje na szacunek także dlatego, bo dała drugą szansę miłości

czy miłośc przetrwa?
a kto ją tam wie...
ale wyszłam z tego z całym bagażem dumy i poczucia włąsnej wartości, jaki miałam

także przyszłość.. to taki etap
potem przyjdzie kolejny
w którym oddzielisz jego zdradę od ciebie
każdy z nas sam odpowiada za to, co robi

156

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
End_aluzja napisał/a:
Przyszłość napisał/a:
Mussuka napisał/a:

No z tym oslem, to ostro napisalas

A czego innego można spodziewać się po ośle? (Kojarzysz autora tych słów?)

Mussuka napisał/a:

Wiec jeszcze jedno pytanie: warto bylo?

Na razie jest OK.
Jest mi dobrze
A czy było warto to się określę na łożu śmierci

Mussuka napisał/a:

Bardzo lubie tytul jednej powiesci Grzesiuka:"Boso ale w ostrogach".

Nie dziwię się, że "lubisz to", bot o bardzo wymowny tytuł smile

przyszlośc, jest taki moment, w którym pojawia się takie poczucie, że jeśli ktoś nas zranił, okazał brak szacunku, to wyciągnięcie do niego ręki, wybaczenie, zaakceptowanie tego, co się stało 9 w znaczeniu pogodzenie się z tym) jest "zaprzedaniem" swoich wartości, pozbawieniem się szacunku do samego siebie

ale to stan przejściowy i minie
wiesz dlaczego przyszłość?
bo uświadomisz sobie, że czyjeś zachowanie, działania, zdrada nie mają wpływu na twoją wartość, twój szacunek twoją dumę - wpływ ma to CO TY Z TYM ZROBISZ I JAK TY SIĘ ZACHOWASZ
uświadomisz sobie, że fakt, że idziesz ulicą, a ktoś rzuci za tobą  - ale prostytutka.. nie czyni z ciebie prostytutki, fakt, że jakiś psychol na ciebie napluje - nie pozbawia cię szacunku i prawa do niego, fakt, że mąż cię zdradził nie umniejsza tobie jako kobiecie, zonie - umniejsza mu jako facetowi i męzowi
ty nie miałaś wpływu na jego działania i decyzje - tylko on miał
i tylko on ponosi tego konsekwencje

i to zobaczysz
gdy minie trochę czasu zrozumiesz, że twój wybór życia z człowiekiem, które nie zachował się w taki sposób, jak powinien, w żaden sposób nie czyni z ciebie osła
czyni osłą tylko i wyłącznie z niego i tylko i wyłącznie w tym obszaqrze, w którym brak wyobraźni pozbawił go myślenia konsekwetnego i mało brakowało, żeby stracił to, co cenne, dla tego, co napalone.

mąż mnie zdradził
jestem tak samo atrakcyjna, kobieta, mądra i dumna jak zawsze
przeciez to on zdradził, a nie ja
i to on musi z tym żyć
duma i szacunek to jest coś, czego nie pozbawi nas ktoś - możemy to zrobić tylko sami

duma, szacunek, poczucie włąsnej wartości nie oznacza 'wymierzania kary" wszystkim tym, którzy nie potraktowali nas tak, jak na to, w naszych oczach zasługujemy
bo musiałąbyś czaić się i pluć tym, którzy opluli ciebie, przebijać opony wrednym sąsiadkom i truc psy tym, któzy nie powiedzieli ci dzieńdobry...
nie jest kwestią szacunku do samego siebie to, że teraz, mogąc, będe codziennie kopać męża trzy razy w piszczel... bo w ten sposób moje poczucie włąsnej wartości wzrośnie
duma i wartośc nie cierpią bo nie odeszliśmy od człowieka, który nas zdradził, dla którego by ło to zyciową pomyłką i który gotowy jest naprawić swój błąd i udowodnić, że nas kocha

z perpektywy czasu moge powiedzieć, że ja bardzo, bardzo szanuję miłośc mojego męża do mnie
bo on, dla tej miłości - zmierzył się z moim bólem a nie uciekł, był ze mną w trudnych chwilach, wział na siebie (prawidłowo) odpowiedzialnośc za to, co się stało i postanowił przetrwac i udowodnić mi, że on zasługuje na to, by go kochać i nie odrzucać
wykonał taki kawał roboty.. że ja nie wiem, czy dałabym radę

czy to, że  znim zostałam powoduje, że jestem osłem?
nie, sprawia, że jestem kobietą, która zasługuje na szacunek także dlatego, bo dała drugą szansę miłości

czy miłośc przetrwa?
a kto ją tam wie...
ale wyszłam z tego z całym bagażem dumy i poczucia włąsnej wartości, jaki miałam

także przyszłość.. to taki etap
potem przyjdzie kolejny
w którym oddzielisz jego zdradę od ciebie
każdy z nas sam odpowiada za to, co robi

Eeeee..... Endi, dzięki za wpis.
On nie do mnie powinien zostać skierowany, bo ja tylko przedstawiłam jak odbieram opinie niektórych tu osób na temat tych, co wybaczają zdradę.
Ale są tu osoby, którym mam nadzieję, że da sporo do myślenia, bo masz ciekawy i skuteczny styl pisania, który dociera do czytających.

Ja chyba tylko przez chwilę miałam takie odczucie, że to poniżające na nowo zbratać się ze zdrajcą.
Ale masz absolutną rację, nie moje czyny, nie mogą świadczyć o mojej wartości.
Bardziej zarzucałam sobie naiwność spowodowaną tym, że w domu wyłączałam sejsmograf i olewałam wszelkie niepokojące sygnały przez co przedłużalam swoje życie w naiwnej niewiedzy. Ale już to przetrawiłam i zaakceptowałam.
Czasami jeszcze tylko irytują mnie takie stwierdzenia, że sama się nie szanuję, nie mam dumy, godności skoro nadal żyję ze zdrajcą.
Ale wiem dlaczego. Przez wiele lat musiałam w swojej pracy (typowo męska branża) udawadniać, że jestem wartościowa, bo byłam postrzegana przez pryzmat dużych oczu i loków. Myślałam, że mam za sobą takie ... nawet nie wiem jak to nazwać... piętnowanie. A tu zonk.

157

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

"Czasami jeszcze tylko irytują mnie takie stwierdzenia, że sama się nie szanuję, nie mam dumy, godności skoro nadal żyję ze zdrajcą."

Mowia tak ludzie zazdrosni, zawistni, ktorzy sami maja zle w zyciu ale to ukrywaja i boli ich to, ze ktos inny wychodzi na prosta.

158

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Przyszłość napisał/a:
End_aluzja napisał/a:
Przyszłość napisał/a:
Mussuka napisał/a:

No z tym oslem, to ostro napisalas

A czego innego można spodziewać się po ośle? (Kojarzysz autora tych słów?)


Na razie jest OK.
Jest mi dobrze
A czy było warto to się określę na łożu śmierci


Nie dziwię się, że "lubisz to", bot o bardzo wymowny tytuł smile

przyszlośc, jest taki moment, w którym pojawia się takie poczucie, że jeśli ktoś nas zranił, okazał brak szacunku, to wyciągnięcie do niego ręki, wybaczenie, zaakceptowanie tego, co się stało 9 w znaczeniu pogodzenie się z tym) jest "zaprzedaniem" swoich wartości, pozbawieniem się szacunku do samego siebie

ale to stan przejściowy i minie
wiesz dlaczego przyszłość?
bo uświadomisz sobie, że czyjeś zachowanie, działania, zdrada nie mają wpływu na twoją wartość, twój szacunek twoją dumę - wpływ ma to CO TY Z TYM ZROBISZ I JAK TY SIĘ ZACHOWASZ
uświadomisz sobie, że fakt, że idziesz ulicą, a ktoś rzuci za tobą  - ale prostytutka.. nie czyni z ciebie prostytutki, fakt, że jakiś psychol na ciebie napluje - nie pozbawia cię szacunku i prawa do niego, fakt, że mąż cię zdradził nie umniejsza tobie jako kobiecie, zonie - umniejsza mu jako facetowi i męzowi
ty nie miałaś wpływu na jego działania i decyzje - tylko on miał
i tylko on ponosi tego konsekwencje

i to zobaczysz
gdy minie trochę czasu zrozumiesz, że twój wybór życia z człowiekiem, które nie zachował się w taki sposób, jak powinien, w żaden sposób nie czyni z ciebie osła
czyni osłą tylko i wyłącznie z niego i tylko i wyłącznie w tym obszaqrze, w którym brak wyobraźni pozbawił go myślenia konsekwetnego i mało brakowało, żeby stracił to, co cenne, dla tego, co napalone.

mąż mnie zdradził
jestem tak samo atrakcyjna, kobieta, mądra i dumna jak zawsze
przeciez to on zdradził, a nie ja
i to on musi z tym żyć
duma i szacunek to jest coś, czego nie pozbawi nas ktoś - możemy to zrobić tylko sami

duma, szacunek, poczucie włąsnej wartości nie oznacza 'wymierzania kary" wszystkim tym, którzy nie potraktowali nas tak, jak na to, w naszych oczach zasługujemy
bo musiałąbyś czaić się i pluć tym, którzy opluli ciebie, przebijać opony wrednym sąsiadkom i truc psy tym, któzy nie powiedzieli ci dzieńdobry...
nie jest kwestią szacunku do samego siebie to, że teraz, mogąc, będe codziennie kopać męża trzy razy w piszczel... bo w ten sposób moje poczucie włąsnej wartości wzrośnie
duma i wartośc nie cierpią bo nie odeszliśmy od człowieka, który nas zdradził, dla którego by ło to zyciową pomyłką i który gotowy jest naprawić swój błąd i udowodnić, że nas kocha

z perpektywy czasu moge powiedzieć, że ja bardzo, bardzo szanuję miłośc mojego męża do mnie
bo on, dla tej miłości - zmierzył się z moim bólem a nie uciekł, był ze mną w trudnych chwilach, wział na siebie (prawidłowo) odpowiedzialnośc za to, co się stało i postanowił przetrwac i udowodnić mi, że on zasługuje na to, by go kochać i nie odrzucać
wykonał taki kawał roboty.. że ja nie wiem, czy dałabym radę

czy to, że  znim zostałam powoduje, że jestem osłem?
nie, sprawia, że jestem kobietą, która zasługuje na szacunek także dlatego, bo dała drugą szansę miłości

czy miłośc przetrwa?
a kto ją tam wie...
ale wyszłam z tego z całym bagażem dumy i poczucia włąsnej wartości, jaki miałam

także przyszłość.. to taki etap
potem przyjdzie kolejny
w którym oddzielisz jego zdradę od ciebie
każdy z nas sam odpowiada za to, co robi

Eeeee..... Endi, dzięki za wpis.
On nie do mnie powinien zostać skierowany, bo ja tylko przedstawiłam jak odbieram opinie niektórych tu osób na temat tych, co wybaczają zdradę.
Ale są tu osoby, którym mam nadzieję, że da sporo do myślenia, bo masz ciekawy i skuteczny styl pisania, który dociera do czytających.

Ja chyba tylko przez chwilę miałam takie odczucie, że to poniżające na nowo zbratać się ze zdrajcą.
Ale masz absolutną rację, nie moje czyny, nie mogą świadczyć o mojej wartości.
Bardziej zarzucałam sobie naiwność spowodowaną tym, że w domu wyłączałam sejsmograf i olewałam wszelkie niepokojące sygnały przez co przedłużalam swoje życie w naiwnej niewiedzy. Ale już to przetrawiłam i zaakceptowałam.
Czasami jeszcze tylko irytują mnie takie stwierdzenia, że sama się nie szanuję, nie mam dumy, godności skoro nadal żyję ze zdrajcą.
Ale wiem dlaczego. Przez wiele lat musiałam w swojej pracy (typowo męska branża) udawadniać, że jestem wartościowa, bo byłam postrzegana przez pryzmat dużych oczu i loków. Myślałam, że mam za sobą takie ... nawet nie wiem jak to nazwać... piętnowanie. A tu zonk.

Zatkało mnie- kolokwialnie rzecz ujmując wink opis tego co przechodzę i do czego dążę. Powoli 5 kroków do przodu 1 w tył ale wciąż do przodu

159

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
krych23 napisał/a:

Swego czasu, gdy bardzo duzo analizowalem, gdy mialem wielkie poczucie niesprawiedliwosci, uslyszalem:
"Rachunki moze nigdy nie zostana wyrownane, ale malzenstwo to nie ksiegowosc".
Thats special for You Anne smile

Dzięki, niby to wiem i wiem że to też nie statystyka żeby zastanawiać się jaki procent związków po zdradzie udało się uratować. Niby wiem, a jednak ciężko mi to tak do końca przyjąć.
Zawsze powtarzałam, że nasze czyny niosą za sobą konsekwencje a teraz czuję jakby mąż mi pokazał, że 'goofno prawda'.

krych23 napisał/a:

Kolejna rzecz - zemsta.
Wiekszosc zdradzonych mysli o "wyrownaniu" rachunkow.
Poza tym chyba tez tak jest, ze chcemy, aby oni poczuli, zrozumieli nasze emocje, najlepiej na wlasnej skorze. Moze byloby wtedy latwiej?
A moze to bedzie juz tylko farsa, a nie malzenstwo?
Raz. Chec zemsty przeminie.
Dwa. Po zdrado-zemscie Twoj bol nie minie. Nie tedy droga.
Z bolem i cierpieniem trzeba sie zmierzyc. To nasza odpowiedzialnosc.

Pozdrowka

Tu ze wszystkim się zgadzam. Ja wiem, że nie tędy droga a myśli o zemście czuję jakby były nie moje, jakby się wkradły do mojej głowy.
No i walczę z tym bo nie chcę w ten sposób żyć, planując zemstę. Może przyjdzie taki moment, że to minie. Póki co, nawet jeśli nie mogę do końca kontrolować myśli to mogę kontrolować czyny.


Nawiązując do dyskusji na temat dumy.
Czy pozostanie ze zdradzającym mężem to schowanie dumy do kieszeni? Wydaje mi się, że częściowo jednak tak.
Gdybym miała kierować się tylko dumą to po odkryciu prawdy powinnam od razu składać pozew i nie pozwolić mu zobaczyć ani jednej mojej łzy.
Rozdzielam jednak dumę i szacunek do siebie.
Nie czuję, że tracę do siebie szacunek natomiast urażoną dumę faktycznie odkładam trochę na bok zostając z mężem.
Nie uważam, że to koniecznie jest złe bo wpływ na nasze decyzje mają też inne uczucia. Natomiast na pewno nie jest to łatwe.

Jeszcze inna sprawa to szacunek męża do mnie.
Na to mam ograniczony wpływ ale boję się, że przez moje wybaczenie go stracę.
Widziałam już na własne oczy wiele związków, w których jedna ze stron nie ma szacunku drugiej i wiem jak to wygląda i jak się kończy.

160

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Anne   mój M. wybaczyl mi pozornie ... był ze mną ale jakby go nie było
Przy każdej okazji wypominal mi zdradę,  doszło do tego,  że potrafił upic się na imprezie i zwyzywac mnie ok k... przy znajomych hmm
Stąd wiem,  jestem pewna,  że właśnie DOPÓKI się nie wybaczy- nie ma mowy o szacunku, ani Twojego do męża i na odwrót. 
Wybaczenie to coś na co nie stać każdego.  Jest trudne ale oczyszczające
Ja powoli wybaczyam- powoli bo mam być tego pewna, żeby kiedyś patrzeć na to wszystko i nie czuć ciepełka na karku

smile

161

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Mruffka napisał/a:

Anne   mój M. wybaczyl mi pozornie ... był ze mną ale jakby go nie było
Przy każdej okazji wypominal mi zdradę,  doszło do tego,  że potrafił upic się na imprezie i zwyzywac mnie ok k... przy znajomych hmm
Stąd wiem,  jestem pewna,  że właśnie DOPÓKI się nie wybaczy- nie ma mowy o szacunku, ani Twojego do męża i na odwrót. 
Wybaczenie to coś na co nie stać każdego.  Jest trudne ale oczyszczające
Ja powoli wybaczyam- powoli bo mam być tego pewna, żeby kiedyś patrzeć na to wszystko i nie czuć ciepełka na karku

smile

" DOPÓKI się nie wybaczy- nie ma mowy o szacunku"

162

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

i miałam przesłać c.d.

*****
1.    W jakich sytuacjach czuję, że Ty mnie nie wysłuchujesz?
2.    W jakich sprawach wydaje mi się, że czujesz się niewysłuchany przeze mnie?
3.    Czym ważnym mogę się z Toba podzielić a nie znalazłam dotychczas na to czasu?
4.    Jakim uczuciem jest mi się najtrudniej podzielić z Tobą?

Czas: 10+10

1.    Napisz list do męża/żony opisując w nim 3 zdarzenia, w których czułaś się najbliżej męża/żon.
2.    Jak rozumiem przesłanie, że jesteś darem Boga dla mnie?

Czas: 15+15

1.    Dlaczego chcę żyć?
2.    Dlaczego chcę żyć z Tobą?
3.    Kim Ty jesteś w moim życiu?
4.    Kim chcę być w Twoim życiu?
5.    Co przyciągnęło mnie kiedyś do Ciebie?
6.    W jaki sposób mnie potrzebujesz(wg. mnie)? W jaki sposób ja potrzebuję Ciebie?
7.    Czy dostrzegam i akceptuję Ciebie takiego jakim jesteś?
8.    Jakie odczucia dają mi nasze zbliżenia seksualne?
9.    Kim chcę abyśmy byli w naszym życiu?
10.    Czym jest dla mnie możliwość mojej i Twojej śmierci jutro, za godzinę , później?
11.    O czym chcę jeszcze z Tobą teraz porozmawiać?

Czas: 60 +60
****

do dzieła smile

163

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Endaluzja, dobrze to napisalas smile musisz byc fajna babeczka na codzien smile

Tylko tak ciezko jest z realizacja tego co powinno byc oczywiste. Po takich przezyciach poczucie wlasnej wartosci nadaje sie na smietnik. Tylko czas i jak najczestrze takie przekonujace slowa potrafia ja poddzwignac z tego smietnika smile

Mruffka, pozwol ze tez skorzystam z Twoich zadan na recepte smile

Anne,
Jestem osoba baardzo dumna, i te dume musialam tez schowac do kieszeni. Ciezko z tym sie zyje, czasem mam ochote wybuchnac i czasem daje sobie upust, ale szacunku do siebie staram sie nie stracic. Bardziej mi zalezy na tym aby moj K nie zrozumial tej szansy jako przyzwolenie, bo drugiej juz nie bedzie.

164

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
onama82 napisał/a:

Mruffka, pozwol ze tez skorzystam z Twoich zadan na recepte smile

Proszę; )
Mam nadzieję że pomogą smile

165

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
niebieskawa napisał/a:

Ciężko jest walczyć o wspólną sprawę samemu ale jeszcze trudniej jest postanowić realnie działać. Wiele osób tkwi w takim stanie rozkładu związku czekając, aż może samo coś się naprawi niestety nigdy tak się nie dzieje. Sama obserwowałam po rodzicach jak coś się psuło chociaż w sumie to nigdy nie było dobrze aż w końcu w mojej mamie coś pękło.

Ja na szczęście nie walczę sama. Gdyby mój mąż powiedział czy pokazał że ma jakiekolwiek wątpliwości to ułatwiłabym mu wybór.
Masz rację, że samotna walka skazana jest na porażkę bo nie da się nikogo zmusić do uczucia.
Ja walczę bo mam na czym się oprzeć.
Widzę, że mój mąż się stara i cierpliwie znosi moje wahania a mimo to jest cholernie ciężko.

Mruffka napisał/a:

i miałam przesłać c.d.

*****
1.    W jakich sytuacjach czuję, że Ty mnie nie wysłuchujesz?
2.    W jakich sprawach wydaje mi się, że czujesz się niewysłuchany przeze mnie?
3.    Czym ważnym mogę się z Toba podzielić a nie znalazłam dotychczas na to czasu?
4.    Jakim uczuciem jest mi się najtrudniej podzielić z Tobą?

Czas: 10+10

1.    Napisz list do męża/żony opisując w nim 3 zdarzenia, w których czułaś się najbliżej męża/żon.
2.    Jak rozumiem przesłanie, że jesteś darem Boga dla mnie?

Czas: 15+15

1.    Dlaczego chcę żyć?
2.    Dlaczego chcę żyć z Tobą?
3.    Kim Ty jesteś w moim życiu?
4.    Kim chcę być w Twoim życiu?
5.    Co przyciągnęło mnie kiedyś do Ciebie?
6.    W jaki sposób mnie potrzebujesz(wg. mnie)? W jaki sposób ja potrzebuję Ciebie?
7.    Czy dostrzegam i akceptuję Ciebie takiego jakim jesteś?
8.    Jakie odczucia dają mi nasze zbliżenia seksualne?
9.    Kim chcę abyśmy byli w naszym życiu?
10.    Czym jest dla mnie możliwość mojej i Twojej śmierci jutro, za godzinę , później?
11.    O czym chcę jeszcze z Tobą teraz porozmawiać?

Czas: 60 +60
****

do dzieła smile

Dziękuję smile To są bardzo dobre pytania. Tak naprawdę powinny być zadane w każdym związku, nie tylko tym po zdradzie.

onama82 napisał/a:

Anne,
Jestem osoba baardzo dumna, i te dume musialam tez schowac do kieszeni. Ciezko z tym sie zyje, czasem mam ochote wybuchnac i czasem daje sobie upust, ale szacunku do siebie staram sie nie stracic. Bardziej mi zalezy na tym aby moj K nie zrozumial tej szansy jako przyzwolenie, bo drugiej juz nie bedzie.

Czuje dokładnie to samo. Też boję się, żeby on tej szansy nie potraktował jako przyzwolenie na zdrady, kłamstwa czy przesunięcie granic.

166

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Anneto są uniwersalne pytania/zagadnienia - i masz rację są przeznaczone dla każdego związku, niekoniecznie nieszczęśliwego

tak mnie naszło odnośnie :

Anne_Bonny napisał/a:
onama82 napisał/a:

Anne,
Jestem osoba baardzo dumna, i te dume musialam tez schowac do kieszeni. Ciezko z tym sie zyje, czasem mam ochote wybuchnac i czasem daje sobie upust, ale szacunku do siebie staram sie nie stracic. Bardziej mi zalezy na tym aby moj K nie zrozumial tej szansy jako przyzwolenie, bo drugiej juz nie bedzie.

Czuje dokładnie to samo. Też boję się, żeby on tej szansy nie potraktował jako przyzwolenie na zdrady, kłamstwa czy przesunięcie granic.

Chyba każdy ma obawy, że gdy za szybko "odpuści" to zdradzacz nie doceni tego, zobaczy jak łatwo mu to przeszło i będzie czuł się na przyszłość bezkarny
ale czy tak jest? niekoniecznie, bo zdradzający chcący ratować małżeństwo do końca życia będzie pamiętał, że to on dał dooopy (w przenośni i dosłownie wink ) Każdy jest inny - w moim przypadku na samą myśl o tym co zrobiłam czułam się fatalnie, a przypomnienie sobie bólu w oczach M. - niewarte było niczego i to było dla mnie najgorszą "karą" a nie jego psychiczne znęcanie się nade mną.
Także skoro tak bardzo się starają - to może warto powoli rysować kreskę , nie zapomnienia ale linię "startu"  aby zacząć od nowa coś tworzyć z takim trochę dużym plecakiem na plecach wink
skoro emocje towarzyszące zdradzie są przyrównywane do śmierci bliskiej osoby- może czas zakończyć żałobę po tamtym związku/czasie i powoli wygrzebywać się smile żeby zacząć czuć na nowo ten dreszczyk i miłość ? smile

cały dzień chodzi mi to po głowie :

"Miłość cierpliwa jest,
łaskawa jest
Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą;
nie dopuszcza się bezwstydu,
nie szuka swego,
nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego;
nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli się z prawdą.
Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma
"

damy radę? JASNE, ŻE TAK !!!

smile

167

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Anne_Bonny napisał/a:

boję się, żeby on tej szansy nie potraktował jako przyzwolenie na zdrady, kłamstwa czy przesunięcie granic.

Anne,
Czy jasno mu powiedziałaś, że szansa jest tylko jedna?
Wie, co się stanie, gdy kłamstwa się powtórzą?
Wie, co straci?
A czy Ty wiesz jak postąpisz, gdy on zafunduje Tobie powtórkę ?

Jeśli tak a on nadal pójdzie na bok
To jego wybór, jego decyzja, jego strata
To on będzie nic niewartym....
Ty nadal będziesz mądrą, atrakcyjną, ciepłą i wrażliwą kobietą, która nie ma sobie nic do zarzucenia.
Trzymaj się dziewczyno smile

168

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Przyszłość napisał/a:
Anne_Bonny napisał/a:

boję się, żeby on tej szansy nie potraktował jako przyzwolenie na zdrady, kłamstwa czy przesunięcie granic.

Anne,
Czy jasno mu powiedziałaś, że szansa jest tylko jedna?

Tak, powiedziałam i powtórzyłam nie raz, że szansa jest JEDNA. Mam nadzieję, że to do niego naprawdę dotarło. Problem w tym, że nie dowiem się co on tak naprawdę myśli i jak to odbiera.


Przyszłość napisał/a:

Wie, co się stanie, gdy kłamstwa się powtórzą?
Wie, co straci?
A czy Ty wiesz jak postąpisz, gdy on zafunduje Tobie powtórkę ?

Jakiś czas po tym jak pozwoliłam mu wrócić do domu przejrzałam raz jeszcze jego komputer.
Znalazłam tam ich korespondencję ze wspomnieniami spotkania z czerwca, czyli z czasu kiedy między nimi miało być skończone.
Załamałam się, usiadłam na balkonie, wypaliłam paczkę papierosów i powiedziałam sobie, że niestety ale to już koniec.
Zadzwoniłam do niego, żeby go poinformować że składam pozew. On przysięgał, że to niemożliwe, że na pewno się z nią nie spotykał w tym czasie.
Sprawdziłam jeszcze raz i okazało się, że w tym szale emocji źle przeczytałam datę i była to wiadomość z czerwca ubiegłego roku, czyli z czasu do którego się przyznał.
Poczułam się jak paranoiczka, ale też to uświadomiło mi że naprawdę byłabym gotowa to zakończyć gdyby jeszcze raz mnie okłamał.

Przyszłość napisał/a:

Jeśli tak a on nadal pójdzie na bok
To jego wybór, jego decyzja, jego strata
To on będzie nic niewartym....
Ty nadal będziesz mądrą, atrakcyjną, ciepłą i wrażliwą kobietą, która nie ma sobie nic do zarzucenia.
Trzymaj się dziewczyno smile

Tak, staram się pogodzić z tym że nie mamy wpływu na wybory innych ludzi a jedynie na swoje.
Dziękuję Przyszłość.

169

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

ehhhh te nasze paranoje smile umysł kobiety jest naprawdę ogromny a wyobraźnia przeogromna wink
co ja w niej robiła... uhuuu wink  włącznie z tym, że przywaliłam z liścia pani koleżance ... i odchodziłam z dumą i gracją na mega wysokich obcasach wink wink

ale - czas iść do przodu i zauważać te gesty, które są i powoli zacząć dawać od siebie ...

a jeżeli spaprają po raz kolejny - no cóż - jestesmy piękne, mądre, ciepłe ect. ... i będziemy dalej takie, ale już bez nich

ściskam i uciekam do roboty smile

170

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Mruffka napisał/a:

ehhhh te nasze paranoje smile umysł kobiety jest naprawdę ogromny a wyobraźnia przeogromna wink
co ja w niej robiła... uhuuu wink  włącznie z tym, że przywaliłam z liścia pani koleżance ... i odchodziłam z dumą i gracją na mega wysokich obcasach wink wink

Ja też snułam fantazję dotyczące spotkania z kochanką męża.
Tylko ja 'swojej' nie przywalałam z liścia a przechodziłam obok z dumą i uśmiechem na ustach:)
Nie wiem jak by to wyglądało w rzeczywistości, mam nadzieję jednak jej nie spotkać.

Mój mąż wrócił i moja reakcja mnie zaskoczyła.
Myślałam, że już najgorsze przetrwałam i teraz będzie tylko lepiej.
Tymczasem kiedy na niego popatrzyłam wszystko uderzyło mnie znowu.
Znowu widziałam ich razem, przypomniałam sobie ten rok kłamstw, to jak mnie zawiódł...
Czuję, że cofam się do początku.

171 Ostatnio edytowany przez Przyszłość (2014-10-21 12:23:21)

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Anne_Bonny napisał/a:

Mój mąż wrócił i moja reakcja mnie zaskoczyła.
Myślałam, że już najgorsze przetrwałam i teraz będzie tylko lepiej.
Tymczasem kiedy na niego popatrzyłam wszystko uderzyło mnie znowu.
Znowu widziałam ich razem, przypomniałam sobie ten rok kłamstw, to jak mnie zawiódł...
Czuję, że cofam się do początku.

Anne,
Te obrazy będą powracać.
Będą pojawiać się myśli w najmniej spodziewanym momencie spowodowane różnorakimi sytuacjami.
Ale to jest tylko Twoja projekcja.
To Twoje myśli w Twojej głowie.
Rzeczywistość jest inna.
Tamte kłamstwa i oszustwa były, ale już ich nie ma.
Nie masz wpływu na przeszłość, ale możesz decydować o tym co jest teraz.

172

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Anne jak z weekendem? kiedy jedziecie?

obrazy - u mnie też wracają, ale z każdym dniem coraz mętniejsze i jestem świadoma ich "zaszłości"

Przyszłość ma rację - to projekcja, to było - boli jak cholera, bo nie możesz już z tym nic zrobić, bo nie da się wymazać, wyciąć, usunąć a chciałoby się niezmiernie.

Musimy nauczyć się z tym żyć i nie zatruwać sobie życia, bo nasi M. są ważni, ale my jesteśmy dla siebie ważniejsze wink

173

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Nie rozumiem jak można wybaczyć roczny romans to nie przelotny seks a decyzja z premedytacją nie wyszło to wraca co to za podejście. To facet czy wygodnickie kalesony ?

174

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
kicur napisał/a:

Nie rozumiem jak można wybaczyć roczny romans to nie przelotny seks a decyzja z premedytacją nie wyszło to wraca co to za podejście. To facet czy wygodnickie kalesony ?

nie da się wszystkiego zrozumieć, póki nie ma się własnego punktu odniesienia

175 Ostatnio edytowany przez Anne_Bonny (2014-10-21 19:51:58)

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
kicur napisał/a:

Nie rozumiem jak można wybaczyć roczny romans to nie przelotny seks a decyzja z premedytacją nie wyszło to wraca co to za podejście. To facet czy wygodnickie kalesony ?

Ja też kiedyś myślałam, że w takiej sytuacji nie ma się nad czym zastanawiać jednak życie pokazało mi, że wybór nie jest taki oczywisty.
Nie jest mi łatwo, nie mam pewności że postępuję słusznie i że nie będę żałować.
Na razie próbujemy bo myślę, że warto dać Nam tą jedną szansę.

Mruffka, Przyszłość
Macie rację, że na przeszłość nie mamy wpływu.
To takie niby oczywiste a jednocześnie takie trudne do przyjęcia.
Muszę się nauczyć żyć z tą przeszłością ale na razie kiepsko mi to wychodzi.

176

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Mruffka napisał/a:

Anne jak z weekendem? kiedy jedziecie?

Jedziemy za kilka dni. Mam nadzieję, że będzie miło.
Dziś byliśmy na 'randce' smile Wiem, że to takie pierdoły ale on próbuje coś robić a ja próbuję to zauważać.

177

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

no i tak trzymaj smile

u mnie wczoraj "mały" kryzysik emocjonalny - dzisiaj mam oczy wielkości śliwek wink
ale ogólnie chyba ciut lepiej, powoli przerabiam w swojej głowie te pierdoloty smile muszę, inaczej będą wracały jak koszmary, a wolę, żeby to były po prostu złe wspomnienia.

a kwiaty dostała? tongue

178

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Mruffka napisał/a:

no i tak trzymaj smile

u mnie wczoraj "mały" kryzysik emocjonalny - dzisiaj mam oczy wielkości śliwek wink
ale ogólnie chyba ciut lepiej, powoli przerabiam w swojej głowie te pierdoloty smile muszę, inaczej będą wracały jak koszmary, a wolę, żeby to były po prostu złe wspomnienia.

a kwiaty dostała? tongue

Kwiatów nie dostałam ale założyłam znowu obrączkę.
Mąż porzucił plany, które dla nas snuł od dawna dotyczące wspólnego wyjazdu za granicę.
Bardzo długo mnie namawiał ale nie jestem gotowa z nim wyjechać i odciąć się od rodziny i przyjaciół.
Stwierdził, że w takim razie oboje zostajemy. Doceniam to i moją odpowiedzią jest właśnie powrót obrączki.

Kryzysy pewnie będą nas jeszcze długo dopadać, ale czytałam na Twoim wątku że wszystko idzie w bardzo dobrym kierunku.
Bardzo mnie to cieszy i trzymam kciuki.

179

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Cudownie smile

Ja chyba jeszcze nie jestem gotowa na obrączkę hmm

Ale nie mówię nie wink

180

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

pozdrawiam smile

181

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Wróciliśmy z wyjazdu, było miło ale nie udało się zostawić tematu zdrady w domu. To znaczy ja nie potrafiłam.
Już nawet o tym nie mówię bo musiałabym mówić cały czas.

Żyjemy jakoś, wykonujemy wszystkie codzienne czynności, śmiejemy się nawet ale i tak nie potrafię do końca odpuścić.
Zastanawiam się czy ta zdrada już zawsze będzie mi towarzyszyć.
Czy obudzę się jeszcze kiedyś i pierwszą myślą nie będzie "tak, to ty, zdradzona, oszukana i upokorzona"?
Wspomnienia z pierwszego roku mojego syna zostały zamienione i teraz patrząc na jego zdjęcia przypomina mi się, że wtedy właśnie mój mąż puszczał się z jakimiś kobietami.
W ciągu dnia funkcjonuję normalnie (poza jakimiś pojedynczymi napadami histerii) ale ciągle mam świadomość tego co się działo przez ostatni rok.
Mamy niby jakieś wspólne plany na przyszłość ale czuję, że jednak muszę mieć plan B.
On teraz jest idealnym ojcem i mężem, no naprawdę trudno się przyczepić nawet jakbym bardzo chciała ale nie ufam i nie czuję się bezpiecznie. 
Mam nadzieję, że kiedyś to się zmieni.

182

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Anne_Bonny napisał/a:

Wróciliśmy z wyjazdu, było miło ale nie udało się zostawić tematu zdrady w domu. To znaczy ja nie potrafiłam.
Już nawet o tym nie mówię bo musiałabym mówić cały czas.

Żyjemy jakoś, wykonujemy wszystkie codzienne czynności, śmiejemy się nawet ale i tak nie potrafię do końca odpuścić.
Zastanawiam się czy ta zdrada już zawsze będzie mi towarzyszyć.
Czy obudzę się jeszcze kiedyś i pierwszą myślą nie będzie "tak, to ty, zdradzona, oszukana i upokorzona"?
Wspomnienia z pierwszego roku mojego syna zostały zamienione i teraz patrząc na jego zdjęcia przypomina mi się, że wtedy właśnie mój mąż puszczał się z jakimiś kobietami.
W ciągu dnia funkcjonuję normalnie (poza jakimiś pojedynczymi napadami histerii) ale ciągle mam świadomość tego co się działo przez ostatni rok.
Mamy niby jakieś wspólne plany na przyszłość ale czuję, że jednak muszę mieć plan B.
On teraz jest idealnym ojcem i mężem, no naprawdę trudno się przyczepić nawet jakbym bardzo chciała ale nie ufam i nie czuję się bezpiecznie. 
Mam nadzieję, że kiedyś to się zmieni.

sad

no to chyba jesteśmy na tym samym etapie, chociaż wydawało mi się, że już jest lepiej hmm
daty, daty , daty - dla mnie to również przekleństwo, bo mam akurat do tego relewacyjną pamięć - nawet moja podświadomość płata mi figle, bo zbliżając się do "miesięcznicy" wydania sie wszystkiego - robię się nerwowa, podłamana i od razu wiem dlaczego.

Czy to minie- nie ma innej opcji - MUSI - jeżeli nie dla wspólnego dobra to chociażby dla własnej zdrowotności psychicznej smile
wierzę w to i rzeczywiście czas ma właściwości kojące

ale ciepełko na karku pojawia się co jakiś czas - nie tak często, ale jednak.

Także wydaje mi się, że trzeba duuuużoo czasu i wytrwałości, bo zaufania nie da się odbudować na słowo, potrzeba czasu i nigdy nie będzie tak samo.
Plan B? Nie wiem czy to dobry pomysł, bo gdzieś tam w świadomości będzie informacja/przyzwolenie samej sobie na "mniejsze" staranie się, żeby było dobrze
taka furtka, która niekoniecznie Wam pomoże, bo nie zaangażujesz się w budowanie tak jakbyś mogła.

trzymam kciuki i mam nadzieję, że będzie już tylko lepiej smile

smile:):)

183

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Po przeczytaniu postanowiłam Ci coś napisać :-) Ja kiedyś sama miałam taki romans , ale nie byłam w stanie zostawić męża bo tak naprawdę na swój sposób kochałam go i nadal kocham, jesteśmy już prawie 20 lat razem , przebaczył mi romans , ja tylko powiedziałam że jeśli kiedykolwiek mi to wypomni to nie ma sensu abyśmy było razem dalej , ale jesteśmy nadal bardzo szczęśliwi, nawet bardziej niż przez moim romansem. Ja zrozumiałam wtedy ze mój mąż naprawdę mnie kocha. Morze jeśli Ty nadal coś do niego czujesz daje Sobie szanse, ale jeśli czujesz że coś się wypaliło w Tobie to nie, bo będziesz przy najbliższej okazji mu to wypominać :-(

184

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
marta80 napisał/a:

Po przeczytaniu postanowiłam Ci coś napisać :-) Ja kiedyś sama miałam taki romans , ale nie byłam w stanie zostawić męża bo tak naprawdę na swój sposób kochałam go i nadal kocham, jesteśmy już prawie 20 lat razem , przebaczył mi romans , ja tylko powiedziałam że jeśli kiedykolwiek mi to wypomni to nie ma sensu abyśmy było razem dalej (...)

Nie mogę pojąć. Nie dość, że zdradziłaś męża to jeszcze stawiasz warunki, że on nie może o tym wspomnieć? Podziwiam (czy raczej dziwię się) że Twój mąż się na to zgodził. Oczywiście nie twierdzę, że życie zdradzacza należy zamienić w piekło ale chyba osoba zdradzona ma prawo do przeżywania tej sytuacji tak jak potrafi, ma prawo do rozmowy do zadawania pytań.
Zdradzić partnera a potem wymagać, żeby przeszedł nad tym do porządku to szczyt egoizmu.

marta80 napisał/a:

(...)ale jesteśmy nadal bardzo szczęśliwi, nawet bardziej niż przez moim romansem.

Czy na pewno oboje jesteście szczęśliwsi niż przed Twoim romansem? Skąd wiesz z czym Twój mąż musi mierzyć się na codzień? Z jakimi koszmarami musi walczyć? Ja też normalnie funkcjonuję, żyję, uśmiecham się i na pierwszy rzut oka można pewnie powiedzieć, że zachowuję się normalnie ale tego co przeżywam w środku nie widać. Czuję jakby mąż mi wyrwał i poszarpał duszę. I to uczucie słabnie bardzo pomału i obawiam się że nigdy nie zniknie do końca. To co przeżywam każdego dnia wiem tylko ja.

Nie chciałam Cię atakować, po prostu przedstawiam jak to wygląda z mojego punktu widzenia. Na pewno nie obiecam mężowi, że nigdy nie wspomnę o jego romansach. Staram się o tym nie mówić codziennie i przeważnie mi się udaje. Staram się nie przywoływać tego przy każdej sprzeczce i też często się udaje ale nie obiecam, że temat nie będzie czasami wracać. Ja i tak o tym myślę i czasem tych myśli nazbiera się tyle, że muszę je wypowiedzieć. Uważam, że po tym co zrobił mój mąż nie będzie dla niego wielką krzywdą jeśli czasami będzie musiał mnie wysłuchać.

185

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Nie kocha cię. Skoro zdradził.Zostanie z toba z wygody.  Tak jak i ty. Wybacz, ale rozstań sie z nim.
Jeśli nie czuł sie kochany, mógł rozmawiać. Albo odejść. Czym sie kierował? Odpowiedź w drugim zdaniu.
A dziecko? Lepsze dwa spokojne domy jak jeden pełen kłamstw i fałszu.

186

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Sponiewierana napisał/a:

Nie kocha cię. Skoro zdradził.Zostanie z toba z wygody.  Tak jak i ty. Wybacz, ale rozstań sie z nim.
Jeśli nie czuł sie kochany, mógł rozmawiać. Albo odejść. Czym sie kierował? Odpowiedź w drugim zdaniu.
A dziecko? Lepsze dwa spokojne domy jak jeden pełen kłamstw i fałszu.

Czy kocha? To wie tylko on sam.
Dziecko nigdy nie było w naszym przypadku argumentem. Oboje wiemy, że życie razem 'dla dobra dziecka' nie ma sensu.
O próbach rozmowy z jego strony już pisałam. Takie były, z mojej strony też ale jakoś nigdy w tym samym czasie.
Oczywiście, jego zdrady to jego wybór, tego nie neguję choć trudno to przyjąć, że ukochana osoba wybrała taką właśnie drogę.

Zawsze kiedy przychodzi kolejna moja fala wściekłości/rozpaczy i mówię, że mu nie ufam i nie wiem o co mu tak naprawdę chodzi on pyta 'To dlaczego tu jestem?'.
Widzę, że się stara. W ciągu ostatniego miesiąca jesteśmy ze sobą 24h/dobę. Przeważnie jest bardzo dobrze, o wiele lepiej niż wcześniej, ale nawet wtedy mam to uczucie że wiszą nad nami ciężkie czarne chmury.
Ja za to bardzo się zmieniłam ale niestety nie stałam się bardziej niezależna jak niektóre piszące tu kobiety.
Chciałam pójść w tym kierunku ale niestety dzieje się inaczej. Sama widzę, że stałam się niepewną siebie, wiecznie analizującą każde słowo wystraszoną kobietą-wrakiem. Masakra, bardzo chciałabym się w końcu podnieść. Czasami sama nie wiem co robię dlatego, że chcę a co żeby jemu się podobało. Najlepsze, że on wcale tego nie oczekuje i mówi często żebym dała spokój i robiła to na co mam ochotę.
On niestety zauważa te zmiany i to z kolei powoduje kolejny strach, że może pomyśleć, że za zdrady otrzymuje jeszcze nagrodę w postaci moich starań. Czasem po jakimś jego drobnym komentarzu, czy słowie które przywołuje tamte wspomnienia potrafię przepłakać pół dnia.
Czuję jakby w głowie eksplodował mi granat.
Ja sama widzę to wszystko co się dzieje i wiem dokładnie, że tak być nie może i mam problem, ale i tak często łapię się na tym, że np. ubierając się rano wybieram te ciuchy które on lubi. Dramat, wiem. Kiedy tylko to dociera do mojej świadomości daję sobie strzała na otrzeźwienie (w myślach oczywiście) i dopiero wtedy mogę przejść do trybu 'ja'.
Bardzo chciałabym jeszcze poczuć się sobą, bez strachu.

187

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Kochana, zamęczysz się.

Widać, że za wcześnie podjęłaś decyzję o naprawianiu.
Próbujesz wymusić na sobie "bycie ponad to", ale jeszcze tego nie przepracowałaś, a przy obecnej presji nie wiadomo czy przepracujesz.

Zachowania, które u siebie obserwujesz to książkowy przypadek, kiedy rozum karze być twardym, a intuicja i serce krzyczy, że nie jesteś w tym sobą do końca.
A ten dysonans poznawczy objawia się ckliwością, wahaniami nastrojów i bólem.


Czy naprawdę bezwzględnie MUSISZ się tak katować?
Czy nie jest tak, że boisz się, że jak powiesz mu, że potrzebujesz więcej czasu on zrezygnuje?
to dlatego tak się spinasz?

188

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Anne, a może zamiast starać się kochać go po jego zdradzie może powinnaś spróbować najpierw pokochać siebie?
Mam wrażenie, że stawiasz siebie na drugim miejscu (chociażby wybierając ubrania które podobają się jemu a niekoniecznie Tobie). Teraz to Ty powinnaś być najważniejsza. Zasługujesz na to by traktować samą siebie z miłością!

189

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Elle88 napisał/a:

Kochana, zamęczysz się.

Widać, że za wcześnie podjęłaś decyzję o naprawianiu.
Próbujesz wymusić na sobie "bycie ponad to", ale jeszcze tego nie przepracowałaś, a przy obecnej presji nie wiadomo czy przepracujesz.

Zachowania, które u siebie obserwujesz to książkowy przypadek, kiedy rozum karze być twardym, a intuicja i serce krzyczy, że nie jesteś w tym sobą do końca.
A ten dysonans poznawczy objawia się ckliwością, wahaniami nastrojów i bólem.


Czy naprawdę bezwzględnie MUSISZ się tak katować?
Czy nie jest tak, że boisz się, że jak powiesz mu, że potrzebujesz więcej czasu on zrezygnuje?
to dlatego tak się spinasz?

Nie wiem jak by zareagował. Mogę coś tam sobie wyobrażać ale już nic nie powiem na pewno.
Bardziej chodzi mi o to, że ja chcę obrać jakiś kierunek, podjąć decyzję i się jej trzymać.
Naprawdę chcę żeby nam się udało i chcę jeszcze kiedyś powiedzieć że jestem szczęśliwa.

W międzyczasie mąż dowiedział się o moich internetowych rozmowach na pewnym portalu randkowym.
Trochę się wściekł, trochę chyba było mu przykro.
Z mojej strony to była głupota i beznadziejna, żenująca chęć udowodnienia sobie że jestem dla kogoś interesująca.
On za to stwierdził, że go oszukałam mówiąc że daję mu szansę a teraz szukam kogoś lepszego i kiedy znajdę to odejdę.
Tak oczywiście nie jest.
Po tej kłótni dotarło do mnie, że nie chcę żeby już tak było między nami, że teraz będziemy siebie nawzajem ranić.

Próbuję się ogarnąć i wziąć w garść ale czasami sytuacja mnie przerasta.
Co jeszcze mogę zrobić żeby wszystko przepracować?
Do jego postawy naprawdę trudno się przyczepić, ja natomiast miewam problemy z normalnym funkcjonowaniem.

Aeryn napisał/a:

Anne, a może zamiast starać się kochać go po jego zdradzie może powinnaś spróbować najpierw pokochać siebie?
Mam wrażenie, że stawiasz siebie na drugim miejscu (chociażby wybierając ubrania które podobają się jemu a niekoniecznie Tobie). Teraz to Ty powinnaś być najważniejsza. Zasługujesz na to by traktować samą siebie z miłością!

Wiem, że masz rację i powinnam się skupić na sobie. Staram się, żeby tak było ale nie zawsze się udaje.

190

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Po tym wpisie widzę, że kompletnie nie jesteś gotowa na przyjęcie go z powrotem.
W ogóle nie zmieniłaś podejścia. Dalej wszystko jest dla niego, pod niego, co on pomyśli, co zrobi, jak ja go zraniłam, w co mam się ubrać itd.
Żyjesz w panicznym strachu przed tym, że nie podołasz, a to raczej nie po Twojej stronie powinien być tego rodzaju strach, jeśli już.

W tym stanie emocjonalnym nie jesteś sobą w ogóle, więc wszelkie "sklejanie" polega na odgrywaniu przed sobą teatrzyków.
Z boku wygląda na to, że PANICZNIE boisz się go stracić. Ty jego. Znowu..

191

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Elle88 napisał/a:

Po tym wpisie widzę, że kompletnie nie jesteś gotowa na przyjęcie go z powrotem.
W ogóle nie zmieniłaś podejścia. Dalej wszystko jest dla niego, pod niego, co on pomyśli, co zrobi, jak ja go zraniłam, w co mam się ubrać itd.
Żyjesz w panicznym strachu przed tym, że nie podołasz, a to raczej nie po Twojej stronie powinien być tego rodzaju strach, jeśli już.

W tym stanie emocjonalnym nie jesteś sobą w ogóle, więc wszelkie "sklejanie" polega na odgrywaniu przed sobą teatrzyków.
Z boku wygląda na to, że PANICZNIE boisz się go stracić. Ty jego. Znowu..

Nigdy nie byłam taką osobą. Nie byłam typem kobiety przyczepionej do męża. Lubiłam swoje życie. Sama widzę, że teraz stało się ze mną coś kompletnie beznadziejnego. Nie lubię siebie takiej jak teraz. Chcę z tym walczyć. Chcę być znowu sobą.

Mam wrażenie, że tuż po odkryciu tych romansów byłam o wiele bardziej pewna siebie i 'pozbierana' niż teraz po kilku miesiącach. Nie potrafię powiedzieć co się zmieniło. Chyba pozwoliłam sobie odrobinę się zaangażować i teraz faktycznie boję się znów coś stracić.

192

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Miałam to samo, więc wiem co czujesz.
Wtedy też nie posłuchałam siebie, olałam własne samopoczucie i każdego dnia toczyłam walkę ze sobą żeby to jakoś posklejać, żeby nikt mi nie zarzucił, że siedzę i rozczulam się nad sobą, zamiast "walczyć".
A jedyna sensowna "walka" to powinna być moja akceptacja tego jak się czuję i nie zmuszanie się do robienia dobrej miny.

Koniec końców i tak się nie udało, bo nie otrzymałam żadnego wsparcia, ani pomocy ze strony osoby, która do tego wszystkiego doprowadziła. Ba, dostawałam tylko sygnały, że jego męczy to moje "nieogarnięcie" itp. Oczywiście najpierw nie wprost, a później już wprost jak najbardziej smile

Nie żałuję, że to się skończyło, bo to była niewłaściwa osoba, ale jeśli Ty naprawdę CHCESZ żeby jeszcze wam się udało to - You`re doing it wrong. Powinnaś zacząć od siebie. To Ty masz czuć się silna, wolna od strachu i gotowa go stracić, a narazie siedzisz skulona pod miotłą (sorry za porównanie, ale mogę sobie na to pozwolić, bo wiem o czym mówię).

193

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Elle88 napisał/a:

Z boku wygląda na to, że PANICZNIE boisz się go stracić. Ty jego. Znowu..

Anne,
Ja tez tak to widzę.
Jakbys brała pod uwagę swój udział w zdradzie. Może wciąż tkwią w Twojej głowie zarzuty, że Ty go do tego popchnęłaś, bo może nie zwracałaś wystarczającej uwagi na to, co dla niego ważne.

Będziesz gotowa być z nim na nowo, gdy będziesz gotowa żyć bez niego.
Gdy on przestanie być osią Twojego życia, wokół której Ty się kręcisz a stanie się kimś, kto towarzyszy Tobie w życiu.
Gdy przestaniesz uzależniać swoje samopoczucie od tego, co on zrobił lub nie zrobił, od tego, co on pomyśli lub nie pomyśli.
Anne, Ty jesteś najważniejszą osobą w Twoim życiu.
Dbaj o swoje potrzeby przede wszystkim.
Realizuje swoje marzenia i oczekiwania.

Ja właśnie taką drogę obrałam.
Ja też nigdy nie "poświęcałam się" dla innych, ale przed zdradą gdy mój mąż np chciał iść do kina, a ja nie - to często szlam, żeby nie było kwasów, a teraz mi to wisi. To jego problem jak czuje dyskomfort z tego powodu. Ale jak ja mam ochotę pójść do kina, a on nie bardzo, to też nie widzę problemu. Idę sama lub z koleżanką.
Można powiedzieć, że nauczyłam się kochać siebie, nie naginam się do cudzych oczekiwań, nie zapominam o sobie, dbam i troszczę się o siebie przede wszystkim. Może to egoistyczne i egocentryczne, ale nie widzę w tym nic złego, bo granice naszego egoizmu są tam, gdzie jest krzywda innych ludzi. A ja uważam, żeby nie krzywdzić innych ludzi, przynajmniej świadomie tego nie robię. Po prostu respektuję prawa innych, w tym mojego męża, do życia i spędzania czasu w sposób, który przynosi satystakcję i komfort i tego samego oczekuję od innych. I żebyśmy się dobrze zrozumiały, to dodam tylko, że dbam o niego, troszczę się o jego potrzeby, ale nie kosztem siebie, swojego komfortu, swojego samopoczucia.

194

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Elle88 napisał/a:

Miałam to samo, więc wiem co czujesz.
Wtedy też nie posłuchałam siebie, olałam własne samopoczucie i każdego dnia toczyłam walkę ze sobą żeby to jakoś posklejać, żeby nikt mi nie zarzucił, że siedzę i rozczulam się nad sobą, zamiast "walczyć".
A jedyna sensowna "walka" to powinna być moja akceptacja tego jak się czuję i nie zmuszanie się do robienia dobrej miny.

Koniec końców i tak się nie udało, bo nie otrzymałam żadnego wsparcia, ani pomocy ze strony osoby, która do tego wszystkiego doprowadziła. Ba, dostawałam tylko sygnały, że jego męczy to moje "nieogarnięcie" itp. Oczywiście najpierw nie wprost, a później już wprost jak najbardziej smile

Nie żałuję, że to się skończyło, bo to była niewłaściwa osoba, ale jeśli Ty naprawdę CHCESZ żeby jeszcze wam się udało to - You`re doing it wrong. Powinnaś zacząć od siebie. To Ty masz czuć się silna, wolna od strachu i gotowa go stracić, a narazie siedzisz skulona pod miotłą (sorry za porównanie, ale mogę sobie na to pozwolić, bo wiem o czym mówię).

Ja nie mogę powiedzieć, że nie otrzymuję od niego żadnego wsparcia bo to byłoby dalekie od prawdy. Tylko, że on moich reakcji nie rozumie.
Kiedy nawet na chwilę się zamyślę pyta o co chodzi, drąży i nie odpuszcza.
Kończy się to przeważnie tak, że się rozklejam albo wściekam. Z jednej strony może to i dobrze, że nie jest mu obojętne o czym myślę, ale czasem wolałabym żeby te myśli sobie przeszły i odeszły zamiast o nich znowu rozmawiać. Chciałabym po prostu poradzić sobie ze sobą.
Mam wrażenie, że w tej chwili on wcale nie jest taki ważny w tym wszystkim.
Czy będę z nim, czy z kimś innym czy sama, nie będzie dobrze dopóki nie będę sobą. Tak myślę.
Problem w tym się totalnie rozsypałam.
Tak jak pisałam wcześniej, tuż po odkryciu zdrady czułam się o wiele silniejsza niż teraz.
Wtedy po prostu zmusiłam się do wyjścia z domu i spotkań ze znajomymi. Bardzo pomogło.
Teraz chyba też muszę kopnąć się w tyłek i zmusić do zajęcia sobą bo nie chcę żeby było tak jak teraz.

Przyszłość napisał/a:
Elle88 napisał/a:

Z boku wygląda na to, że PANICZNIE boisz się go stracić. Ty jego. Znowu..

Anne,
Ja tez tak to widzę.
Jakbys brała pod uwagę swój udział w zdradzie. Może wciąż tkwią w Twojej głowie zarzuty, że Ty go do tego popchnęłaś, bo może nie zwracałaś wystarczającej uwagi na to, co dla niego ważne.

Będziesz gotowa być z nim na nowo, gdy będziesz gotowa żyć bez niego.
Gdy on przestanie być osią Twojego życia, wokół której Ty się kręcisz a stanie się kimś, kto towarzyszy Tobie w życiu.
Gdy przestaniesz uzależniać swoje samopoczucie od tego, co on zrobił lub nie zrobił, od tego, co on pomyśli lub nie pomyśli.
Anne, Ty jesteś najważniejszą osobą w Twoim życiu.
Dbaj o swoje potrzeby przede wszystkim.
Realizuje swoje marzenia i oczekiwania.

Ja właśnie taką drogę obrałam.
Ja też nigdy nie "poświęcałam się" dla innych, ale przed zdradą gdy mój mąż np chciał iść do kina, a ja nie - to często szlam, żeby nie było kwasów, a teraz mi to wisi. To jego problem jak czuje dyskomfort z tego powodu. Ale jak ja mam ochotę pójść do kina, a on nie bardzo, to też nie widzę problemu. Idę sama lub z koleżanką.
Można powiedzieć, że nauczyłam się kochać siebie, nie naginam się do cudzych oczekiwań, nie zapominam o sobie, dbam i troszczę się o siebie przede wszystkim. Może to egoistyczne i egocentryczne, ale nie widzę w tym nic złego, bo granice naszego egoizmu są tam, gdzie jest krzywda innych ludzi. A ja uważam, żeby nie krzywdzić innych ludzi, przynajmniej świadomie tego nie robię. Po prostu respektuję prawa innych, w tym mojego męża, do życia i spędzania czasu w sposób, który przynosi satystakcję i komfort i tego samego oczekuję od innych. I żebyśmy się dobrze zrozumiały, to dodam tylko, że dbam o niego, troszczę się o jego potrzeby, ale nie kosztem siebie, swojego komfortu, swojego samopoczucia.

Nie było nigdy tak, że on był osią mojego życia, chociaż można powiedzieć że nasze małżeństwo tak.
Miałam swoją pracę, swoich znajomych, swoje pasje i nie koniecznie chodziliśmy wszędzie razem.
W naszym związku było bezgraniczne zaufanie więc nie było nigdy problemu żebym wyjechała na kilka dni czy poszła z kimś do kina lub na piwo. Byłam niezależna, byłam szczęśliwa, raczej można powiedzieć że to on miał dużo mniej spraw które są tylko jego.
Nigdy go w tym nie ograniczałam, po prostu był trochę bardziej zamknięty w sobie. 

W każdym razie miałam swoje życie, ale miałam też poczucie że mam dom, miejsce bezpieczne. Teraz mi tego brak.
Wiem, że tak jak piszesz, powinnam teraz zadbać o siebie. Próbuję.
Niestety zdrada była dla mnie ciosem tak wielkim i niespodziewanym, że do tej pory ciężko mi dojść do siebie.
Będę próbować bo naprawdę nie odpowiada mi to kim się teraz stałam.

195

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Anne,
Normalne jest rozczarowanie rzeczywistością, w której niewiele elementów okazało się takimi, jak je sobie wyobrażaliśmy. Traci się złudzenia, a zyskuje świadomość, że poczucie bezpieczeństwa budowane na założeniach i przewidywalność przyszłości oparta o przekonania były tylko pozornym gwarantem bezpieczeństwa.

Możesz albo tkwić w tym stanie rozczarowania i braku oczywistej i klarownej wizji przyszłości, czekając aż coś samo się zmieni i wyklaruje (bardzo wątpiwe), albo zaakceptować rzeczywistość taką jaką jest i żyć dalej ze świadomością, że tylko siebie możesz być pewna i tylko sobie możesz zaufać a z innymi ludżmi albo nam po drodze, albo nie.

Posty [ 131 do 195 z 720 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 12 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Wybaczyć roczny romans męża...

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024