Wybaczyć roczny romans męża... - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Wybaczyć roczny romans męża...

Strony Poprzednia 1 2 3 4 12 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 66 do 130 z 720 ]

66

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Elle88 napisał/a:

Autorko, wypowiedz powyżej jest od trolla- zignoruj smile

NO BEZ JAJ! Wypraszam sobie takie oskarżanie. Nie jestem trollem i mam prawo jak każdy wypowiadać się na tym forum!

Zobacz podobne tematy :

67

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Madlen,
Współczuję przeprawy z kochanką męża. 4 miesiące opisywania szczegółów to musiał być koszmar. "Nasza" nie chciała za mną rozmawiać. Kiedy na samym początku do niej dzwoniłam, nie odbierała. Teraz myślę, że dobrze się stało. Wtedy byłam w takim stanie, że pewnie rozpłakałabym się a potem zaczęła obrzucać wyzwiskami. Do niej i tak nic by nie dotarło a ja czułabym się jeszcze gorzej. Ostatnia rzecz jakiej bym chciała to karmić ją moim bólem.

Czasami się zastanawiam dlaczego on to wszystko teraz znosi. Jakie są prawdziwe powody. Na pewno nie jest mu teraz ani łatwo ani wygodnie więc po co to wszystko? Czasem pojawia się taka myśl, że on faktycznie chce ze mną być i mnie kocha ale szybko ją wyrzucam z głowy bo boję się w to uwierzyć. Na razie chyba jestem przygotowana na jakiś cios. Myślę, że jeśli będę czujna to może się przed nim obronię. To bardzo wyczerpujący stan. Mam nadzieję, że minie.
Tak jak mówisz, chyba potrzeba więcej czasu. Czasu i dowodów, że wszystko w porządku.


Gonia, też uważam, że lepiej spróbować niż żałować i zastanawiać się czy mogło się udać. Rozwieść się zawsze zdążę.
Oczywiście to wszystko nie jest takie proste, ale nie chciałabym od razu odchodzić a za 5 czy 10 lat  zastanawiać się czy przypadkiem nie odpuściłam swojej szansy na szczęście. Jeśli nam się nie uda to może przynajmniej będę miała pewność, że nie powinniśmy być razem. Teraz takiej pewności nie mam.

68

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Anne a ja wierzę że wam sie uda!!!!! tylko twój M musi jeszcze wiele znieść twoich wahań i krzyków bo one będą niestety żebyś nie wiem jak się starała nad tym zapanować to będą te złe emocję i koniec, Anne czas robi niesamowicie dobrą robotę zobaczysz!!!!! nie poddawaj się niech ta sucz nie zniszczy twojej rodziny nie daj jej tej satysfakcji jak go kochasz to się nie poddawaj bo niestety w tym wszystkim ty również musisz chcieć i stoczyć walkę sama ze sobą.

69

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Anne_Bonny napisał/a:

Czasami się zastanawiam dlaczego on to wszystko teraz znosi. Jakie są prawdziwe powody. Na pewno nie jest mu teraz ani łatwo ani wygodnie więc po co to wszystko? Czasem pojawia się taka myśl, że on faktycznie chce ze mną być i mnie kocha ale szybko ją wyrzucam z głowy bo boję się w to uwierzyć. Na razie chyba jestem przygotowana na jakiś cios. Myślę, że jeśli będę czujna to może się przed nim obronię. To bardzo wyczerpujący stan. Mam nadzieję, że minie.
Tak jak mówisz, chyba potrzeba więcej czasu. Czasu i dowodów, że wszystko w porządku.

Anne,
Jeszcze nie tak dawno byłam w tym samym punkcie, co Ty dzisiaj.
Teraz z pewnej perspektywy mogę Tobie powiedzieć, że budowanie nowego związku to aktywna postawa obojga partnerów. Tylko ta aktywność inaczej się przejawia.

70

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Tak, wiem że to nie może wyglądać w ten sposób, że mąż teraz będzie wypruwać sobie żyły żeby udowodnić jak jest mu przykro a ja usiądę i będę to oglądać. Oboje mamy nad czym pracować. I nie mówię o tym żeby całkowicie się zmieniać bo przecież nie o to chodzi ale pewne rzeczy muszą się poprawić.

Na razie cały mój wkład to próba pozbierania się do kupy. Bez tego raczej dalej nie ruszę. 
Czasami, kiedy jednak próbuję zrobić po prostu coś miłego, jakieś zwykłe gesty, mój mąż jakby się peszył i mówi, że nie muszę się tak starać, że nic nie muszę robić. Czasem mam wrażenie, że kiedy jestem dla niego "dobra" on czuje się z tym niezręcznie.

Czytam wątki osób, którym się udało w podobnej sytuacji uratować związki. To bardzo pomocne. Dziękuję osobom, które się wypowiadają i dzielą doświadczeniami bo trudno chyba o lepsze rady niż od kogoś kto sam to przeżył.
Poza forum o całej sprawie wie tylko trójka najbliższych znajomych. Postanowiłam nie mówić rodzinie i szerszemu gronu na wypadek gdyby nam się jednak udało. Nie chciałabym żebyśmy byli wtedy postrzegani tylko jako "ten zdradzający" i "ta zdradzona".

71

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Anne: Jesteś bardzo trzeźwo myślącą i mądrą taką życiowa mądrością, babeczką smile

Bardzo mi się spodobała Twoja postawa a propos nie robienia z tego co się stało dodatkowej sensacji wśród znajomych i to że masz świadomość, że odbudowywanie nie jest tylko na barkach męża, pomimo wszystko.

Mam nadzieję, że on stanie na wysokości zadania, narazie z tego co piszesz nieźle mu idzie.

Oby Wasza historia była jedną z tych z pozytywnym zakończeniem, ale też nie bój się jeśli po drodze będziesz upadała.

Ściskam smile

72

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Z tym trzeźwym myśleniem niestety ostatnio różnie bywa. Czasami wpadam w taką histerię że później trudno mi uwierzyć że to ja.
Cała ta sytuacja ujawniła takie moje cechy o które bym się nie podejrzewała, ale w końcu "tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono".
I to dotyczy obu stron...

73

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Teraz, kiedy mój mąż wyjechał staram się zorganizować sobie coś każdego dnia. Jakieś zwykłe spotkanie ze znajomymi czy odwiedzić rodzinę, cokolwiek o czym mogę myśleć i na co czekać. Opiekując się małym dzieckiem nie mam szans na jakiś wypad weekendowy ani nic podobnego ale zapełniam czas w miarę możliwości.

Dziś pierwszy dzień którego sobie czymś nie wypełniłam i już mnie dopadło. Wątpliwości szaleją w mojej głowie. Mąż po raz setny zapewnia o swoim uczuciu, ale ja ciągle nie potrafię uwierzyć.

Kiedy rozmawiamy (teraz głównie w formie maili) i piszę do niego coś miłego czuję, że udaję i natychmiast mam potrzebę przypomnieć mu wszystko co zrobił ze szczegółami.
To chyba fatalnie prawda?

Czy lepiej czasem coś przemilczeć czy może za każdym razem wyrzucać z siebie to co się w myślach pojawia?
Mam wrażenie, że wszystko idzie w jakimś dziwnym kierunku.
Minęły ponad trzy miesiące i nie było dnia żebyśmy nie wracali do tego.
Chyba zakodowałam sobie, że nie może być dłuższej rozmowy bez tematu zdrady.
Może sama się nakręcam i zamęczam?

74

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Anne_Bonny napisał/a:

Chyba zakodowałam sobie, że nie może być dłuższej rozmowy bez tematu zdrady.
Może sama się nakręcam i zamęczam?

Wiem o co ci chodzi, nasza pani psych. powiedziala, ze to jest naturalne i moze trwac dlugimi miesiacami. Moj ma pretensje o to, ze wciaz to wyciagam... hmmm

Okreslila to jako moja niepewnosc i brak zaufania do jego osoby i on musi tego sluchac i mnie za kazdym razem zapewniac o sowoich intencjach tak dlugo jak to jest potrzebne aby zle wydazenia zeszly w cien.

To jest cos w rodzaju uczenia sie przez powtarzanie tej samej czynnosci, nawet codziennie.

Moze u was jest podobnie, musisz codziennie slyszec o tym co on mysli na ten temat, jak sie zachowuje i jak cie zapewnia o swoich uczuciach, po to aby wlasnie odbudowac twoje zaufanie.

Nie zazdroszcze tobie sytuacji miesiac na miesiac.

Pisalas wczesniej ze tylko 3 osobom powiedzialas i malo kto o tym wie. U nas sie nie dalo bo mieszkamy za granica i tutejsze srodowisko sie przenika i niestety wiele osob o tym wie sama nie wiem skad... ja tez rozmawialam tylko z 3 bliskimi osobami o tym... a prawie wszyscy wiedza...

75

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

U mnie chyba malutki krok do przodu. Już trzeci dzień nie zaczynam rozmów o zdradzie.
Nie znaczy to, że o tym nie myślę ale czuję już mniejszą potrzebę mówienia o tym.
Chciałam napisać do męża kolejny długi list o tym wszystkim ale usiadłam przed komputerem i nic, przeszła mi ochota na to.
Może to już zmęczenie materiału i brak sił a może już po prostu wystarczy.
Nie jestem na tyle naiwna żeby wierzyć że już nigdy nie będziemy o tym mówić ale w tej chwili cieszę się tym, że pomału te wszystkie pytania przestają wirować w mojej głowie. Pojawiają się nadal oczywiście, ale już nie czuję potrzeby wystrzeliwywać ich z siebie jak z karabinu. Szybciej, więcej i wciąż od nowa.

Jeśli to tylko etap i za chwilę wszystko wróci to chcę się cieszyć tym etapem bo jest lepszy od poprzedniego.

W tej chwili moim największym problemem jest zaakceptowanie jego braku odpowiedzialności i ekstremalnej głupoty. Chodzi mi o to, że mógł nas zarazić czymś naprawdę paskudnym. Jest mężem i ojcem więc powinien nas chronić a nie narażać.
Stwierdził, że zaryzykuje swoje i moje życie. Tak wybrał. Jakoś nie mogę tego przeskoczyć.

Onama82
Sytuacja miesiąc/miesiąc ma plusy i minusy. Zresztą to nie jest problemem bo kochanki znalazł sobie tu na miejscu. Gdzieś, kiedyś usłyszałam, że jak ktoś chce to zdradzi idąc po bułki, nie trzeba nigdzie wyjeżdżać.

Trzymaj się.

76

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Anne,
Świetnie sobie radzisz.
Trzymaj się ciepło

Anne_Bonny napisał/a:

W tej chwili moim największym problemem jest zaakceptowanie jego braku odpowiedzialności i ekstremalnej głupoty. Chodzi mi o to, że mógł nas zarazić czymś naprawdę paskudnym. Jest mężem i ojcem więc powinien nas chronić a nie narażać.
Stwierdził, że zaryzykuje swoje i moje życie.

Myślę, że on w ogóle nie zastanawiał się, czy i jakie niebezpieczeństwa Wam grożą.
Głupie to fakt, ale nie sądzę, że świadome.

77

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Ja po prostu zawsze go uważałam za inteligentnego a teraz widzę w nim takiego trochę idiotę.
Kolejny element mojego wyobrażenia o nim runął.

30letni facet powinien już sobie zdawać sprawę, że idąc z kimś do łóżka, w dodatku bez zabezpieczenia, trzeba liczyć się i z chorobami i z ciążą.
Cały czas mam z tyłu głowy taką obawę, czy ona przypadkiem nie jest z nim w ciąży. Bo tak naprawdę tego przecież nie wiem.
Jest to mało prawdopodobne ale nie niemożliwe.

I jestem zła i wściekła, że muszę się nad takimi rzeczami zastanawiać.

78

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Po tym wszystkim co się stało czuję się trochę jakby się skończyło 'dzieciństwo', jakiś okres naiwności i niewinności. Życie stało się brudne i pełne niepewności. Mam żal do męża, że zabrał mi spokój. Czy kiedyś uda się go odzyskać w pełni? Nie sądzę, i to bez względu na to czy będziemy razem czy nie.

Boję się, że moją próbę ratowania związku on potraktuje jako moją słabość i co gorsze przyzwolenie.
Boję się, że przez to przestanie mnie szanować i pomyśli że teraz może już wszytko.
Może ktoś, ze 'zdradzających' chciałby podzielić się swoją opinią na ten temat?
Czy osoby wybaczające traktujecie jako słabe jednostki, którym można zrobić wszystko bo i tak wybaczą?
Czy może doceniliście możliwość uratowania rodziny?
Oczywiście wiem, że nikt nie odpowie mi co myśli konkretnie mój mąż ale jestem ciekawa jak to wygląda z punktu widzenia drugiej strony.

79

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Anne_Bonny napisał/a:

Po tym wszystkim co się stało czuję się trochę jakby się skończyło 'dzieciństwo', jakiś okres naiwności i niewinności. Życie stało się brudne i pełne niepewności. Mam żal do męża(...)

Boję się, że moją próbę ratowania związku on potraktuje jako moją słabość i co gorsze przyzwolenie.
Boję się, że przez to przestanie mnie szanować i pomyśli że teraz może już wszytko.

Primo - żal to normalka - odarto Cię ze złudzeń.
Secundo - strach to zły doradca, więc jeśli problem jest w tym, że się boisz to klucz do rozwiązania tego jest w twoich wyłącznie rękach.
Tertio - co za różnica jak postrzegany jest jakiś statystyczny zdradzony przez partnera? Sama wiesz, że może być postrzegany na 2 skrajnie różne sposoby. Jak odbierze Cię Twój mąż może Ci podpowiedzieć albo twoja znajomość owego człowieka z którym żyłaś tyle lat, albo wróżka... RÓB TO co dla Twojej rodziny, Twoim zdaniem, NAJLEPSZE>
On już się pokazał od mało myślącej strony... więc NA TYM nie warto (chyba?) bazować?

80

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Strach to niestety jedno z silniejszych uczuć jakie mi teraz towarzyszą.
Nie mam pomysłu jak zmienić ten stan. Może potrzeba trochę więcej czasu.

Tak jak pisałam, nie oczekuję że ktoś powie mi co robić albo co siedzi w głowie mojego męża. Ja naprawdę to rozumiem.
Zadałam takie pytanie bo czasami niektóre wypowiedzi pomagają zwrócić uwagę na coś o czym sama bym nie pomyślała.

81

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Anne_Bonny napisał/a:

Strach to niestety jedno z silniejszych uczuć jakie mi teraz towarzyszą.

zapanowanie nad strachem jest jak ...dopalacz, wyzwala w nas moce o których nawet nie mamy pojęcia

82

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Anne_Bonny napisał/a:

Po tym wszystkim co się stało czuję się trochę jakby się skończyło 'dzieciństwo', jakiś okres naiwności i niewinności. Życie stało się brudne i pełne niepewności. Mam żal do męża, że zabrał mi spokój. Czy kiedyś uda się go odzyskać w pełni? Nie sądzę, i to bez względu na to czy będziemy razem czy nie.

Tak... do tej pory przysięga była gwarancją, że będziecie razem. Przysięga została złamana, bo on nie dochował wierności. Teraz nie masz spokoju, bo on może odejść? Czy nie masz spokoju, bo ponownie zdradzi? Wszystko to jest jak domek z kart -- może sie posypać w każdej chwili, tak?

A czy nie lepiej skupić się na fundamentach? Zastanowić co Was łączy? Sensem tego że jesteście razem nie jest wierność... Sensem tego że jesteście razem jest wasza wola -- to że WY CHCECIE BYĆ RAZEM. Jak mąż nie będzie chciał być z Tobą, to trudno -- nikogo się nie zmusi do bycia z kimś innym. Jeśli Ty nie będziesz chciała być z nim to tak samo jak on możesz odejść... Odejść fizycznie, albo odsunąć się duchowo i żyć razem dla dzieci/kredytów/wygody.

Podstawowe dwa pytania -- czy Ty chcesz z nim żyć? Czy on chce z Tobą żyć? Czy chcecie razem spędzać czas?



Boję się, że moją próbę ratowania związku on potraktuje jako moją słabość i co gorsze przyzwolenie.

Przyzwolenie na co? Na kolejną zdradę tak?  Czy w Waszym związku najważniejsza jest wierność, czy fakt iż chcecie razem ze sobą spędzać czas, razem żyć?

"Kup kochance męża kwiaty" Autor: Katarzyna Miller

To NIE jest słabość, jeśli osoba A chce żyć z osobą B. To nie jest twoja słabość, że chcesz dalej z mężem żyć.



Boję się, że przez to przestanie mnie szanować i pomyśli że teraz może już wszytko.

Czyli może zdradzać, tak? A dla Ciebie wierność jest najważniesza, abyś była tą jedyną?    Bo dla mnie liczy się to co jest między mną a żoną, to czy chcemy razem żyć, być razem, spędzać wspólne chwile.    Szacunek nie wynika z wiernośći, albo uległości... szacunek bierze się z tego jaka dana osoba jest... i jaka ta druga osoba jest.



Może ktoś, ze 'zdradzających' chciałby podzielić się swoją opinią na ten temat?
Czy osoby wybaczające traktujecie jako słabe jednostki, którym można zrobić wszystko bo i tak wybaczą?

Nieprawda, że słabe jednostki. Wręcz przeciwnie. To nowy rozdział... tak jak napisałaś -- "skończyło się dzieciństwo, czas beztroski...".



Oczywiście wiem, że nikt nie odpowie mi co myśli konkretnie mój mąż ale jestem ciekawa jak to wygląda z punktu widzenia drugiej strony.

Romans męża przedarł się do waszego świata i jest z tym związany problem, bo wierność była najcenniejszą rzeczą która was łączyła a straciliśice to. Romanse wcale nie są lekkie i przyjemne -- to dodatkowa relacja, nowa osoba w życiu, więc albo przekształca się to w związek, albo pada po jakimś czasie. A związki mają swoje emocjonalny problemy...

Dlatego wg mnie zupełnie bez zahamowań możesz wybaczyć zdradę i obserwować jak kształtuje się relacja twoja i męża... czy chcecie dalej razem być, czy się szanujecie, a może nawet kochacie.


Dałam nam szansę, o wybaczaniu na razie nie ma mowy.

No i bardzo dobrze. Nie zapominaj o faktach. Ale też nie mścij się. Nie wybaczaj.


Postanowiłam spróbować bo boję się że jeśli teraz go wyrzucę ze swojego życia za kilka lat będę się zastanawiać czy mogłoby nam się udać.
Z drugiej strony boję się, że za kilka lat historia się powtórzy a ja zmarnuję z nim tylko kolejne lata.

No to zobacz czy dacie rady razem żyć po tej zdradzie. Daj sobie rok czasu, a potem zobaczysz jak będzie. Wg nie ma sensu "starać się o związek" -- niech wasza relacja, twoja i męża, sama się jakoś ułoży. Masz ochotę obok niego blisko siedzieć, to siadasz... zobaczysz co on na to. NIe masz ochoty się do niego zbliżać, to się nie zbliżaj.


Chciałabym, żebyśmy byli razem szczęśliwi, ale na razie czuję głównie strach i niepewność. Nie wiem jak sobie z tym wszystkim poradzić.

Musisz mieć pracę i być samodzielną kobietą. Potem zobaczysz, czy dalej się boisz, zobaczysz czy chcesz żyć ze swoim obecnym mężem. Na razie masz małe dziecko i trzeba z tego jakoś wyjść -- dasz czas waszemu małżeństwu, dziecko trochę urośnie, a potem dopiero zobaczysz jaki jest obraz całości...

83

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Ktos kiedys napisac ze wszelkie przyczyny leza po obu stronach ale rozne sa sposoby ich rozwiazywania - problemow. Zdrada jest jedna z nich, nie najlepsza i wina za to lezy po stronie zdradzajacego. Przyczymny jednak pozostaja. Najtrudniejsze jest w tym wszystkim to, ze mimo tego ze jest strona skrzywdzona to musi ona tak samo jak druga strona podjac te same starania, tak ze oboje musza zaczac pracowac nad przyczynami, ktore doprowadzily do tej sytuacji. Obarczanie wina, zale, depresja jeszcze poglebiaja te roznice i przeszkadzaja w tej pracy. Wiem ze to paradoks ale tak wlasnie jest. Zeby wiec sytuacja sie nie powtorzyla trzeba naprawic to co bylo nie tak. A jesli byc razem i wybaczyc zdrade to po 3 mies. jest latwiej niz na poczatku. Ja wlasnie jestem po 3 mies. z tym ze tamto mialo miejsce 2 lata temu (teraz sie tylko dowiedzialem) i nie jest rewelacyjnie ale jest lepiej. Czasami ogarnai mnie koszmar ale przechodzi. To proza ale trzeba powoli nie wracac do tego co bylo bo inaczej sama zniszczysz swoje malzenstwo. Oczywiscie maz powinien zrozumiec ze krzywdzil rodzine, trzeba mu to powiedziec, zeby wyobrazil sobie odwrotna sytuacje. Wiele ludzi tak ma niestety, o czym sie tez przekonalem i z jednej (10 lat temu) i zdrugiej strony.

84

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Gary,

Dla mnie wierność jest bardzo ważna. Inaczej pewnie dawno bym się pozbierała i żyła sobie jak gdyby nigdy nic.

Gary napisał/a:
Anne_Bonny napisał/a:

Po tym wszystkim co się stało czuję się trochę jakby się skończyło 'dzieciństwo', jakiś okres naiwności i niewinności. Życie stało się brudne i pełne niepewności. Mam żal do męża, że zabrał mi spokój. Czy kiedyś uda się go odzyskać w pełni? Nie sądzę, i to bez względu na to czy będziemy razem czy nie.

Tak... do tej pory przysięga była gwarancją, że będziecie razem. Przysięga została złamana, bo on nie dochował wierności. Teraz nie masz spokoju, bo on może odejść? Czy nie masz spokoju, bo ponownie zdradzi? Wszystko to jest jak domek z kart -- może sie posypać w każdej chwili, tak?

A czy nie lepiej skupić się na fundamentach? Zastanowić co Was łączy? Sensem tego że jesteście razem nie jest wierność... Sensem tego że jesteście razem jest wasza wola -- to że WY CHCECIE BYĆ RAZEM. Jak mąż nie będzie chciał być z Tobą, to trudno -- nikogo się nie zmusi do bycia z kimś innym. Jeśli Ty nie będziesz chciała być z nim to tak samo jak on możesz odejść... Odejść fizycznie, albo odsunąć się duchowo i żyć razem dla dzieci/kredytów/wygody.

Podstawowe dwa pytania -- czy Ty chcesz z nim żyć? Czy on chce z Tobą żyć? Czy chcecie razem spędzać czas?

Wspólne spędzanie czasu jest miłe ale małżeństwo to jednak coś więcej. Dla mnie to świadomość, że mogę na kimś polegać w każdej sytuacji, że mnie nie zawiedzie, że mnie kocha. Chciałabym wiedzieć, że kiedy znowu coś będzie źle nie odetnie się od problemów i nie poszuka kolejnej pocieszycielki.

Niewierność to nie tylko kilka chwil z kochanką, które dla mnie nic nie zmieniają. To autentyczne zagrożenia tj. choroby czy ewentualna ciąża kochanki. To również zaniedbanie rodziny bo przecież kochanka też wymaga czasu i uwagi. To przede wszystkim oszukiwanie miesiącami.
Już nawet sam fakt, że z kimśtam spał nie robi na mnie aż takiego wrażenia jak kłamstwo i całkowity brak odpowiedzialności.
Tego się boję, że okaże się że nie mogę na nim polegać, że nie mogę mu ufać.

Gary napisał/a:
Anne_Bonny napisał/a:

Boję się, że przez to przestanie mnie szanować i pomyśli że teraz może już wszytko.

Czyli może zdradzać, tak? A dla Ciebie wierność jest najważniesza, abyś była tą jedyną?    Bo dla mnie liczy się to co jest między mną a żoną, to czy chcemy razem żyć, być razem, spędzać wspólne chwile.    Szacunek nie wynika z wiernośći, albo uległości... szacunek bierze się z tego jaka dana osoba jest... i jaka ta druga osoba jest.

Tak, boję się że potraktuje to jako przyzwolenie na zdradę.
Tak, chcę być dla niego tą jedyną. Czy jest w tym coś dziwnego?
Czy to nienormalne, że chcę żeby pewne rzeczy działy się tylko między nami?
Przez tyle lat budowaliśmy, pogłębialiśmy naszą intymność a teraz wkroczył w to ktoś trzeci (i czwarty). Nie mówię tutaj tylko o łóżku ale ogólnie o naszym życiu.

Gary napisał/a:
Anne_Bonny napisał/a:

Może ktoś, ze 'zdradzających' chciałby podzielić się swoją opinią na ten temat?
Czy osoby wybaczające traktujecie jako słabe jednostki, którym można zrobić wszystko bo i tak wybaczą?

Nieprawda, że słabe jednostki. Wręcz przeciwnie. To nowy rozdział... tak jak napisałaś -- "skończyło się dzieciństwo, czas beztroski...".

Nowy rozdział. Też tak to widzę, chociaż nie chciałam w ten sposób zaczynać nowego życia.
Na razie jeszcze płaczę po dawnym związku bo wiem że już nie wróci. Powili zaczynam odpuszczać i żyć dalej.

Gary napisał/a:
Anne_Bonny napisał/a:

Oczywiście wiem, że nikt nie odpowie mi co myśli konkretnie mój mąż ale jestem ciekawa jak to wygląda z punktu widzenia drugiej strony.

Romans męża przedarł się do waszego świata i jest z tym związany problem, bo wierność była najcenniejszą rzeczą która was łączyła a straciliśice to. Romanse wcale nie są lekkie i przyjemne -- to dodatkowa relacja, nowa osoba w życiu, więc albo przekształca się to w związek, albo pada po jakimś czasie. A związki mają swoje emocjonalny problemy...

Dlatego wg mnie zupełnie bez zahamowań możesz wybaczyć zdradę i obserwować jak kształtuje się relacja twoja i męża... czy chcecie dalej razem być, czy się szanujecie, a może nawet kochacie.

Wybaczyć "bez zahamowań" na pewno nie potrafię. Zresztą tak jak wcześniej pisałam, dla mnie wybaczenie to nie jest kwestia decyzji.
Można powiedzieć "wybaczam" ale co to zmienia? Nic. Myślę, że to jest coś co trzeba poczuć, trzeba do tego dojrzeć żeby było prawdziwe.
W ogóle nie jestem zwolenniczką używania wielkich słów kiedy nie mają one pokrycia. Dlatego też boli mnie, że mój mąż mówił 'kocham' jednocześnie dwóm kobietom ( i wśród nich nie było mnie).

Gary napisał/a:
Anne_Bonny napisał/a:

Chciałabym, żebyśmy byli razem szczęśliwi, ale na razie czuję głównie strach i niepewność. Nie wiem jak sobie z tym wszystkim poradzić.

Musisz mieć pracę i być samodzielną kobietą. Potem zobaczysz, czy dalej się boisz, zobaczysz czy chcesz żyć ze swoim obecnym mężem. Na razie masz małe dziecko i trzeba z tego jakoś wyjść -- dasz czas waszemu małżeństwu, dziecko trochę urośnie, a potem dopiero zobaczysz jaki jest obraz całości...

Akurat teraz po raz pierwszy w życiu jestem na utrzymaniu męża. Jestem na urlopie wychowawczym bo oboje postanowiliśmy że lepiej jeśli ja się zajmę synem niż żłobek. Do tej pory moje zarobki były raczej przeciętne ale myślę, że spokojnie dałabym sobie radę sama z dzieckiem. 
Chociaż może ciężko to zauważyć z mojego opisu to naprawdę zawsze go kochałam i nigdy wcześniej, nawet przy naszych niedawnych problemach, nie przyszło mi do głowy żeby szukać pocieszenia u kogoś innego. Zakładałam, że on myśli w podobny sposób a okazało się że go nie znałam. Nie znałam go z takiej strony.
Zgadzam się z tym, że trzeba dać naszemu małżeństwu czas. Mam nadzieję, że warto.

85

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Gary napisał/a:

czy nie lepiej skupić się na fundamentach? Zastanowić co Was łączy? Sensem tego że jesteście razem nie jest wierność... Sensem tego że jesteście razem jest wasza wola -- to że WY CHCECIE BYĆ RAZEM. Jak mąż nie będzie chciał być z Tobą, to trudno -- nikogo się nie zmusi do bycia z kimś innym. Jeśli Ty nie będziesz chciała być z nim to tak samo jak on możesz odejść... Odejść fizycznie, albo odsunąć się duchowo i żyć razem dla dzieci/kredytów/wygody.

Podstawowe dwa pytania -- czy Ty chcesz z nim żyć? Czy on chce z Tobą żyć? Czy chcecie razem spędzać czas?

Gary ma rację, skup się na fundamentach , ale najpierw odpowiedz sobie na pytanie: czy chcesz z nim być? i zdobądź odpowiedź na pytanie: czy on chce z Tobą być? Z Tobą, bo Cię kocha, z Tobą bo jesteś dla niego ważna i że CHCE a nie bo macie kredyt, mieszkanie, dzieci - to są sprawy "dalsze" w tym momencie, ofkors wink  bo teraz najważniejsze jest to, że macie OBOJE wolę bycia razem dla siebie, bo CHCECIE.
Ja również bałam się, że jak dam mu szansę, jak pokażę, że chcę - uzna mnie za słabą, pokonaną i że da mu to "zielone światło" do dalszych podbojów. Ale wierzę, że tak nie jest, bo gdzies dociera do nich ogrom krzywdy jaką wyrządzili - zresztą musieli by być ślepi, żeby nie zauważyli bólu w oczach, płaczu czy bezsennych nocy sad

Mi/ nam strasznie pomogły spotkania małżeńskie - wróciłam odmieniona, mój M. też. Każdy z nas skorzystał smile
i mimo tego, że zdaję sobie sprawę co zrobił, jaką wielką krzywdę wyrządził mi w ostanim czasie plus 4 lata - chcę z nim być, wiem to. I wiem, że on też chce, że zdaje sobie sprawę CO zrobił i że tego NIGDY nie cofnie, może tylko próbować naprawić szacunkiem i miłością do mnie.
Może to jest sposób.
Jak dla mnie - rewelacja.

Anne życzę Ci z całego serca - spokoju, braku natłoku myśli i otwartego i świeżego spojrzenia. Warto walczyć

86

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Maniek,
Nie wiem czy czytałeś mój pierwszy wpis. Tam trochę opisałam sytuację przed zdradą.
Wiem, że nie byłam wobec męża w porządku i że za nasze problemy odpowiadamy oboje.
Jednak tylko on wybrał romans. Pomyślał tylko o sobie.
Dużo o tym rozmawiamy, niesamowite jak różne mamy spojrzenia na to co się wtedy działo.
Rozmawiamy i oboje się dziwimy jakie wtedy mieliśmy odczucia.
Tak jak mówisz, starania teraz muszą być po obu stronach. Tak robimy.

Piszesz, że po 3 miesiącach łatwiej wybaczyć niż na początku.
Na pewno z tym się zgodzę, że czas bardzo pomaga.
Ja na początku wyrzuciłam męża z domu i nawet mi do głowy nie przyszło żeby jeszcze z nim być.
Dopiero po tym pierwszym piekle można zacząć w miarę normalnie myśleć.
Wydaje mi się, że takie wybaczenie od razu nie może być prawdziwe.

Mijają mniej więcej 4 miesiące odkąd dowiedziałam się o romansach.
Nie wiem dokładnie bo nie zapamiętałam sobie tej daty, nie będę obchodzić tej rocznicy.
Powoli mam dość rozmawiania z mężem o tym wszystkim. Nie dlatego, że te rozmowy nie mają sensu ale dlatego, że już nie czuję takiej potrzeby.
Pewnie każdy przeżywa to na swój sposób ale mi chyba pomogło drążenie tematu do bólu i to że on to wytrzymywał.
Teraz mam to w pewnym sensie za sobą i czuję że nie muszę cały czas rozmawiać o zdradach.
Czuję też, że do mojego męża dopiero niedawno dotarło z całą mocą co się stało.
Wcześniej miałam wrażenie, że wszystko bagatelizował. 

Teraz mam takie wrażenie jakbym przerabiała różne 'podtematy' po kolei.
Na początku moje poczucie własnej wartości sięgnęło dna. Bo dlaczego prawie 50letnia kobieta była dla niego bardziej aktrakcyjna?
Teraz już w ten sposób nie myślę, zrozumiałam, że ona nie ma wpływu na to kim jestem. W żaden sposób mnie nie zmieniła.
W ogóle osoba kochanki nie robi już na mnie takiego wrażenia. Nie porównuję się do niej. To jest już mój mały sukces.
Druga sprawa to łóżko, też coraz mniej myślę o tym co się tam między nimi działo. 
Właściwie te sprawy, które były jakby między nimi już mało mnie obchodzą.
Problemem jest to co będzie między nami.
Czy można mu jeszcze ufać? Czy można na nim polegać? Teraz to są moje główne zmartwienia.
Maniek, a jak Ty sobie ze wszystkim radzisz? Nie wracasz do tematu "gryząc się w język" czy po prostu nie masz potrzeby o tym rozmawiać?

Mruffka,
Właściwie na pytanie CZY chcemy razem być już odpowiedzieliśmy.
Teraz zastanawiam się JAK. 
Czytałam Twoją historię i to co zafundował Ci mąż. Ja właśnie dlatego tyle teraz o tym myślę i rozmawiam, że nie chcę czegoś takiego robić.
Nie chcę latami wykorzystywać tej zdrady jako broń przeciwko mężowi.
Tak jak pisałam wyżej, chcę po kolei zamykać kolejne tematy i iść dalej. Jest to bolesne ale czuję że tak trzeba.
Boję się, że niezałatwione sprawy, zamiecione pod dywan, wypełzną za jakiś czas i będzie jeszcze gorzej.
Mam nadzieję, że wszystko Wam się ułoży. Z tego co piszesz już jest dużo lepiej.


Inka, tylko jak nad tym strachem zapanować?

87

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Gary napisał/a:

Szacunek nie wynika z wiernośći, albo uległości... szacunek bierze się z tego jaka dana osoba jest... i jaka ta druga osoba jest.

To jest najbardziej zadziwiająca definicja szacunku, z jaką się spotkałam.
Czyli dokładnie z czego wynika szacunek, Gary?
Czy uważasz, że mąż Anne szanował ją, gdy był nielojalny wobec niej?
Czy szanował ją, gdy świadomie, wyrachowanie i z premedytacją krzywdził ją , BO MIAŁ SPOSOBNOŚĆ I CHCIAŁ ?
Czy szanował ją, gdy nawet o niej nie pomyślał,
gdy wprost o niej zapomniał,
gdy zabrakło mu wyobraźni, aby przewidzieć konsekwencje swoich czynów i jej odczucia, gdy już zdrada się wyda (a zwykle się wydaje prędzej czy później)?

Anne_Bonny napisał/a:

Niewierność to nie tylko kilka chwil z kochanką, które dla mnie nic nie zmieniają. To autentyczne zagrożenia tj. choroby czy ewentualna ciąża kochanki. To również zaniedbanie rodziny bo przecież kochanka też wymaga czasu i uwagi. To przede wszystkim oszukiwanie miesiącami.
Już nawet sam fakt, że z kimśtam spał nie robi na mnie aż takiego wrażenia jak kłamstwo i całkowity brak odpowiedzialności.
Tego się boję, że okaże się że nie mogę na nim polegać, że nie mogę mu ufać.

Tak Anne, zdrada to dużo dużo więcej niż niewierność. Zdrada to nie dodatkowa relacja, która jak wskazuje Gary przedostała się do Waszej relacji, Waszego świata,
Zdrada zawsze dotyka więcej osób niż te bezpośrednio zaangażowane w zdradziecką relację.
Decyzja Twojego męża, jego wybór i zdrada zmieniły nie tylko jego życie, ale również Twoje życie, bo kilka lat temu połączyliście swoje życia.
Dlatego ta zdrada dotknęła Ciebie i dlatego to Ty straciłaś wiarę w miłość i w uczciwość. I dlatego teraz to Ty nie umiesz zaufać oraz masz w sobie pokłady strachu, pogardy, gniewu i nienawiści zamiast ufności, wiary, miłości i spokoju.
Ale jest jeszcze NADZIEJA.
Nadzieja, że kiedyś wrócą zaufanie, bezkresna miłość, wiara i spokój. Od tego my zdradzeni zaczynamy budować swoje życie po zdradzie, ze zdrajcą lub bez zdrajcy.

88

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Przyszłość napisał/a:

Czyli dokładnie z czego wynika szacunek, Gary?

Szacunek wynika z relacji między NIMI i tego jacy oni są. Jeśli facet jest prymitywny, to nie szanuje nikogo. Jeśli facet jest na wysokim poziomie rozwoju, to szanuje innych ludzi, w tym swoją żonę również. Jeśli żona byłaby jakimś dnem moralnym, to nie będzie miała u niego szacunku.

NIe mam szacunku dla złodziei i tych ludzi co świadomie krzywdza innych. Nie mam szacunku dla ludzi, którzy są rozleniwieni intelektualnie, nie starają się lepiej żyć. Nie mam szacunku dla egoistów.



Czy uważasz, że mąż Anne szanował ją, gdy był nielojalny wobec niej?

Zdrada męża z szacunkiem wobec żony ma luźne powiązanie. Może mieć mąż szacunek do żony i zdradzić. Może nie mieć szacunku, ale być wierny.

Nieprawdą jest że zdradził, bo czuł się niekochany. Prawda jest taka, że zdradził, bo chciał, bo tak wybrał.

Weźmy teraz Anne i jej męża. Mąż jej nie szanuje, bo gra do rana, zamiast pomóc żonie przy dziecku, przy dziecku, którego jest ojcem. Po prostu zostawił ją samą z problemem. Ona mu robi awantury i obrzuca takimi słowami, że jej teraz jest wstyd.

Zrobił się dramat, bo on zdradził. A czy nie większy dramat jest w środku tego małżeńśtwa? Po co zajmować się zdradą i to roztrząsać, jak między nimi wszystko się wysypało? Tutaj nie zdrada jest problemem, ale oni sami.

Co innego gdy było super małżeństwo, zakochani, ciągle razem, szanujący się... idealna rodzina, a nagle się okazało, że facet przespał się z koleżanką z pracy na imprezie firmowej.



Dlatego ta zdrada dotknęła Ciebie i dlatego to Ty straciłaś wiarę w miłość i w uczciwość. I dlatego teraz to Ty nie umiesz zaufać oraz masz w sobie pokłady strachu, pogardy, gniewu i nienawiści zamiast ufności, wiary, miłości i spokoju.

Nie zgadzam się, że w wyniku zdrady ona straciła wiarę w miłość... Jak można gnoić kogoś słowami i zlewać totalnie jak jest w potrzebie i jednocześnie kochać? Gdzie tutaj miłość? To są sprzeczne rzeczy. Jak się  kogoś kocha, to się mu pomaga. Oni się krzywdzili od dawna...

89

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Przyszłość,
Jest nadzieja i jest wspomnienie tych wszystkich lat kiedy było dobrze.
Przez zdecydowaną większość czasu byliśmy szczęśliwi.
Planowaliśmy wspólną przyszłość, dziecko.
To nie było małżeństwo na siłę, było nam razem dobrze i kochaliśmy się.
Nie wiem co się stało, dlaczego nagle wszystko tak źle się potoczyło ale pamiętam jak było nam wcześniej.
Zdaję sobie sprawę, że teraz zaczynamy w pewnym sensie od nowa ale myślę że trzeba też spojrzeć wstecz i zastanowić się jak nasze małżeństwo wyglądało przez te wszystkie lata i czy warto o nie walczyć. Ja myślę, że warto.
Mąż widzi to w podobny sposób i uważa że musimy teraz stworzyć nowe, dobre, wspólne wspomnienia.
Wspomnienia z tego 'nowego związku'.

W tej chwili najbardziej trzymam się właśnie dzięki nadziei.
Nadziei, że jednak warto walczyć.


Gary,
Od jakiegoś czasu faktycznie mieliśmy problemy. Żadne z nas nie potrafi dokładnie określić kiedy one się zaczęły.
Oddaliliśmy się od siebie i nie potrafiliśmy normalnie ze sobą rozmawiać, było bardzo źle.
To wszystko było jednak możliwe do naprawienia, przynajmniej moim zdaniem.
Romans to już sprawa zupełnie innego kalibru.

Wiem, że z opisu mojego zachowania wobec męża trudno w to uwierzyć ale naprawdę chciałam ratować nasze małżeństwo.
Kiedy on zaproponował, żebyśmy dali sobie szansę, żeby było tak jak kiedyś, bardzo się ucieszyłam bo też tego chciałam.
Było naprawdę dobrze dopóki nie dowiedziałam się o jego romansach.
Gdyby wszystko odbyło się tak samo ale bez tych zdrad to teraz bylibyśmy szczęśliwi.
To jest według mnie dowód na to, że mogliśmy sobie poradzić.
Moja reakcja byłaby taka sama bo przecież wtedy jeszcze o niczym nie wiedziałam.
Naprawdę mi zależało.

Mówisz, że krzywdziliśmy się od dawna. To nie do końca prawda. Jeśli we wrześniu zdecydowaliśmy się na dziecko i wtedy byliśmy pewni że chcemy być rodziną a w maju on już mnie zdradzał to chyba nie minęło tak dużo czasu.
Ten największy kocioł miał miejsce kiedy byłam w ciąży. Wcześniej też zdarzały się kłótnie ale w którym związku ich nie ma.
To były takie normalne nieporozumienia.
To właśnie w czasie ciąży wszystko się posypało.
Jest mi bardzo przykro, że wtedy oboje nie potrafiliśmy się porozumieć, że tak negatywnie na siebie działaliśmy.
Ja też nie byłam bez winy ale mam żal do męża, że tak łatwo się poddał bo naprawdę uważam że wszystko można było naprawić a teraz nie wiem jak będzie.

90 Ostatnio edytowany przez Przyszłość (2014-10-07 18:52:51)

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Anne_Bonny napisał/a:

Zdaję sobie sprawę, że teraz zaczynamy w pewnym sensie od nowa ale myślę że trzeba też spojrzeć wstecz i zastanowić się jak nasze małżeństwo wyglądało przez te wszystkie lata i czy warto o nie walczyć. Ja myślę, że warto.
Mąż widzi to w podobny sposób i uważa że musimy teraz stworzyć nowe, dobre, wspólne wspomnienia.
Wspomnienia z tego 'nowego związku'.

W tej chwili najbardziej trzymam się właśnie dzięki nadziei.
Nadziei, że jednak warto walczyć.

To bardzo dobra postawa Was obojga
Wyciągacie wnioski z przeszłości na przyszłość.
Wiecie, co dla Was ważne i wartościowe.
Macie moc, marzenia i nadzieję.
Powodzenia smile

Gary napisał/a:

Zdrada męża z szacunkiem wobec żony ma luźne powiązanie. Może mieć mąż szacunek do żony i zdradzić. Może nie mieć szacunku, ale być wierny.

Gary, tylko częściowo mogę zgadzić się z Tobą, bo dla mnie szacunek podobnie jak dla Ciebie to odrębna wartość, obok innych takich jak uczciwość, odpowiedzialność, wierność, odwaga, mądrość, szczęście,...
I o ile szacunek jako wartość pewnie zdefiniujemy podobnie, o tyle rozumiemy i hmmm....praktykujemy ją już niekoniecznie tak samo.
Dla mnie jest różnica między brakiem okazywania szacunku, a okazaniem braku szacunku.
A zdrada to okazanie braku szacunku wobec partnera
Bo zdrada to nie liczenie się z partnerem, z jego uczuciami.
Wreszcie... Bo zdrada to krzywdzenie partnera, świadome i pozbawione skrupułów.
A wiesz dlaczego to takie krzywdzące?
Właśnie dlatego, że odbiera wiarę w miłość, ufność i spokój.
Bo nie umiemy juz patrzec na partnera oczami pełnymi tylko czułości i ufnie wierzyc, ze jest tym, co najlepsze spotkało nas w życiu.
Bo gdy przytulamy sie do partnera, to nie czujemy spokoju.
Bo już nie jesteśmy jedną duszą w dwóch ciałach.

Ech...Być może tylko zdradzeni są w stanie zrozumieć o czym tu piszę i może dlatego Gary, że (na szczęście) nie zostałeś zdradzony, nie jesteś w stanie tego pojąć.

91

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

@AnneBonny:  Proponuję, abyście się zastanowili czy dalej chcecie razem być, żyć... Czy on chce? Czy Ty chcesz... wiem, że chcez. No i spędzajcie razem czas, zobaczycie jak Wam jest, czy dobrze, czy może jest to sztuczna bliskość. Trzeba czasu. Jak widzisz nie mówię tutaj o zdradzie, tylko o WAs...

@Przyszłość: Może w mojej hierarchii ważności wierność nie jest najwyżej. Dla mnie chyba wolność jest najwyżej. Czasem nawet myślę, że prawdziwie kocha się tych, którym pozwolilibyśmy odejść nie bacząc na własne szczęście. Widzę wokół głównie nieszczęsliwe małżeństwa, które same z sobą mają problemy, a w moich oczach zdrada jest gdzieś poza tym. Dlatego mówię, aby najpeirw na sobie się skupić, a nie na zdradzie. Ważne są dwie osoby w związku, a nie czy ktoś miał seks poza tym związkiem.

Oczywiście wiem, że zdrada może być odczuwana jak "śmierć kogoś bliskiego"... wiem... może ktoś mieć takie priorytety życiowe.

92

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Gary napisał/a:

@AnneBonny:  Proponuję, abyście się zastanowili czy dalej chcecie razem być, żyć... Czy on chce? Czy Ty chcesz... wiem, że chcez. No i spędzajcie razem czas, zobaczycie jak Wam jest, czy dobrze, czy może jest to sztuczna bliskość. Trzeba czasu. Jak widzisz nie mówię tutaj o zdradzie, tylko o WAs...

Czy chcemy nadal być razem? Jak sam zauważyłeś, ja chcę przynajmniej spróbować.
Co siedzi w jego głowie, tego nie wiem ale po tym co mówi i jak się zachowuje wnioskuję, że też chce.
Widzę, że się bardzo stara. Mimo wszystkich negatywnych emocji nie mogę tego nie zauważyć. 

Myślę, że to co teraz jest między nami to nie sztuczna bliskość.
Powiedziałabym że bliskość prawdziwsza niż w ostatnich miesiącach.
Nie mając już nic do stracenia oboje powiedzieliśmy sobie już chyba wszystko.
Nie chcę powiedzieć, że zdrada nas zbliżyła, bo spustoszenia jakie się dokonały są gigantyczne, ale myślę że w pewnym sensie oboje zobaczyliśmy ile jest do stracenia.
Co z tego będzie? Zobaczymy. Chociaż jest jeszcze wiele rzeczy, z którymi sobie nie radzę to mam nadzieję że nam się uda.

Niedawno napisałam pozew rozwodowy. Póki co nie planuję go składać.
Chyba było to dla mnie bardziej terapeutyczne doznanie.
Może to głupio zabrzmi, ale było to pewnego rodzaju pożegnanie z naszym dawnym małżeństwem.
Oczywiście nie zapomnę ani jego romansów ani tych wcześniejszych, dobrych lat, ale czuję, że musimy wystartować od nowa.

93

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Anne mogłabym cytować Garego i Przyszłość dopisując swoje "mądrości" , ale nie ma sensu - bo piszą dobrze , rzeczowo i prawdziwie - odnajduję tutaj również rozłożenie na czynniki pierwsze moich relacji z M.

Napiszę jedno - to co było minęło, tak jak napisałaś - zostało pogrzebane i zostaw to. Ale wróćcie do korzeni, do początków, kiedy pamiętasz to uczucie, fascynację, podziw i szczęście.
Odpowiedzcie sobie na kilka pytań, ale bez zarzucania czegokolwiek komukolwiek - jedynie opiszcie /omówcie uczucia w 1. osobie - JA - Jak się obecnie czujesz/czujecie w związku z zaistniałą sytuacją? Jakie są najszczęśliwsze wspomnienia wiążące Was? Jakie są związane z tym uczucia? Jak postrzegacie siebie samych (ale nie nawzajem )?

Jest kilka jeszcze kluczowych pytań, a odpowiadając na nie, rozmawiając na podstawie odpowiedzi coś pękło u mnie.
Naprawdę pomogło.
Inaczej spojrzałam
Szufladki poukładane

także jeżeli Twój M. chce - spróbujcie.

Gdybyś chciała kilku szczegółowych info pisz @ bo jest to specyficzna "metoda" działania smile ale pomocna.

Nie wierzyłam, że cokolwiek mi pomoże, z moim temperamentem, podejściem do siebie (poczucie wartości =0) , do życia i do całego bagna w jakim trwaliśmy od lat. Myślałam, że tylko cud - i chyba się zdarzył wink
Poszło smile

wierzę, że Ci się uda.
CZAS - cudotwórca smile  ... wiem banał ... ale prawdziwe.

94

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Mruffka napisał/a:

Gdybyś chciała kilku szczegółowych info pisz @ bo jest to specyficzna "metoda" działania smile ale pomocna.

A nie możez tutaj publicznie powiedzieć co to za metoda? Może bym się czegoś nauczył?


Anne_Bonny napisał/a:

Czy chcemy nadal być razem? Jak sam zauważyłeś, ja chcę przynajmniej spróbować.
Co siedzi w jego głowie, tego nie wiem ale po tym co mówi i jak się zachowuje wnioskuję, że też chce.
Widzę, że się bardzo stara. Mimo wszystkich negatywnych emocji nie mogę tego nie zauważyć.

Okej. Czyli chcecie dalej być razem. Nic innego się nie liczy tylko Wy.



Myślę, że to co teraz jest między nami to nie sztuczna bliskość.
Powiedziałabym że bliskość prawdziwsza niż w ostatnich miesiącach.

Na pewno prawdziwsza, bo przecież wcześniej grał zamiast z Tobą być. Wazne, że to nie jest sztuczna bliskość, taka aby zatuszować zdradę.



Oczywiście nie zapomnę ani jego romansów ani tych wcześniejszych, dobrych lat, ale czuję, że musimy wystartować od nowa.

Gdybym startował od nowa, to wierność bym dał gdzieś na dnie wszystkich priorytetów życiowych...

95

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Na poczatku drazylem temat do bolu, podobnie jak Ty, wchodzac nawet w szczegoly pozycia. Jednak istotne jest to ze moja zona juz rok temu sie z tym sama uporala i obecnie to jest raczej moj problem. Powiedziala mi ze moze odejsc, ze mam prawo do takiego rozwiazania. Wybralem zeby zostala wiec mi pomaga. Jesli chodzi o pytania, to czasami one sie pojawiaja ale juz na tym etapie Ona odmawia mi odpowiedzi, tlumaczac slusznie ze ja i nas to niszczy i juz nic konkstruktywnego nie wnosi. Ja sie powoli ze wszystkim pogodzilem w sobie, a do bolesniejszych szczegolow nie wracam bo sam juz mam do tego obrzydzenie. Problemem jest jednak pewien psychiczny aspekt, sa to momenty kiedy czuje sie gorzej, zwykle po 2h przechodzi, wole wtedy byc sam. Obecnie zdarza sie to raz na kilka dni. Mam tez czasem nieprzyjemne mysli podczas pozycia, co po prostu wynika z zazdrosci. Przede wszystkim jednak podjalem ogromna prace w tym ze powiadomilem rodzine o szczegolach, tylko swoja rodzine, gdyz tam jest osoba sprawcy, wczoraj otrzymalem tel. od kuzyna ze dobrze zrobilem, bo wychodza na wierzch nowe rzeczy zaobserwowane przez innych, i ze cala rodzina mogla byc narazona na dzialanie tej osoby. Duzo energii w to wlozylem, bedac sam, nie robiac nic konstuktywnego raczej nie dalby rady. Nie bylem sam bo pomagali przyjaciele, inny kuzyn. Jednak wiekszosc rodziny to pusta dziura. Okazalo sie ze nie chca, lub nie sa w stanie zabrac stanowiska w tej sprawie. Wczorajszy tel. byl wazny poniewaz nie chcialbym byc narazony na spotkanie tej osoby w przyszlosci. I z tego co uslyszalem wczoraj prawdopodobnie nie bede. A byl otak, ze przez pierwszy miesiac codziennie pijem, potem staralem sie jezdzic z zona i dziecmi na dzialke. Jak najwiecej czasu spedzac poza domem. Kusi mnie tez zastosowanie tzw. "klina" ale poniewaz kiedys juz tak postepowalem, to mnie to troche powstrzymuje. Byloby to dzialanie na tzw. krotka mete, nic nie wnoszace. Dla mnie wazne jest jednoznaczne potepienie tego przez rodzine, akceptacja otoczenia, dzieci np. cos tam wiedza a mimo staraja sie nam pomagac. Duzo tez daje mi jednoznaczna postawa zony, calkowite odciecie sie od tego co zrobila, juz wczesniej, poprzez wybor naszej rodziny. Oczywiscie jest utrata zaufania, ogromny wrecz brak marginesu w stresie, wiec ucze sie unikac sytuacji konfliktowych, zeby nie uzywac zlych slow i nie wracac do przeszlosci. Z drugiej strony otwarcie pisze o tym na liscie, chce tez komus pomos swoimi przemysleniami. Widze ze nie jestem sam z problemem i to tez jest dla mnie wazne. W kryzysowych chwilach przypominam sobie slowa kuzyna - zapomnij i draz bo inaczej zniszczysz zycie swoje i swojej rodziny (zony, matki, dzieci). To tez na mnie dziala bo traktuje ich na rowni ze soba.

96

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Gary napisał/a:
Mruffka napisał/a:

Gdybyś chciała kilku szczegółowych info pisz @ bo jest to specyficzna "metoda" działania smile ale pomocna.

A nie możez tutaj publicznie powiedzieć co to za metoda? Może bym się czegoś nauczył?

teoretycznie tak, praktycznie - streszczenie mojego ostatniego weekendu : spotkania małżeńskie, o których pisałam
jak dla mnie nie ma problemu, żeby się podzielić tym wszystkim - czy ktoś zadziała w ten sposób - jego wybór.

Ale to w kolejnym poście, odszukam pytania - podzielę się, być może pomogą smile

97

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Mruffka napisał/a:
Gary napisał/a:
Mruffka napisał/a:

Gdybyś chciała kilku szczegółowych info pisz @ bo jest to specyficzna "metoda" działania smile ale pomocna.

A nie możez tutaj publicznie powiedzieć co to za metoda? Może bym się czegoś nauczył?

teoretycznie tak, praktycznie - streszczenie mojego ostatniego weekendu : spotkania małżeńskie, o których pisałam
jak dla mnie nie ma problemu, żeby się podzielić tym wszystkim - czy ktoś zadziała w ten sposób - jego wybór.
Ale to w kolejnym poście, odszukam pytania - podzielę się, być może pomogą smile

Jestem bardzo ciekawy. Np. metoda 34 kroków tutaj na forum też była dobra w pewnych sytuacjach (aby pokazać małżonkowi, że dużo traci)


maniek_z_maniek napisał/a:

Na poczatku drazylem temat do bolu, podobnie jak Ty, wchodzac nawet w szczegoly pozycia. Jednak istotne jest to ze moja zona juz rok temu sie z tym sama uporala i obecnie to jest raczej moj problem. ... klinem klina ...

No właśnie.. po co analizować szczegóły pożycia seksualnego, ile razy się spotkali, czy pisali sms-y, ile pisali, jak często spotykali... Po co to analizować? Bo jak zdradzona osoba będzie znała cała prawdę, to odechnie z ulgą i pomyśli "Oooo... fajnie... to nie było aż tak bardzo jak mysłałem/am"?.

Kusi mnie tez zastosowanie tzw. "klina" ale

W pewnym sensie to dobre rozwiązanie, bo potem już nie trzeba analizować zdrady drugiej osoby, bo wie się, że to nie tak kolorowo jest zdradzać jak malują na pierwszych stronach gazet. Takich dylematów nie mają chyba osoby, które miały wielu, kilku, dwóch, trzech, partnerów seksualnych...

98

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

"No właśnie.. po co analizować szczegóły pożycia seksualnego, ile razy się spotkali, czy pisali sms-y, ile pisali, jak często spotykali... Po co to analizować? Bo jak zdradzona osoba będzie znała cała prawdę, to odechnie z ulgą i pomyśli "Oooo... fajnie... to nie było aż tak bardzo jak mysłałem/am"?. "

Sa tacy ze chca wiedziec dla samej wiedzy, maja swoje powody. Wiedza oczywiscie "boli" i czasami jest kosztowna. Dla mnie to poznanie mechanizmu uwodzenia i powody zaangazowania sie zony. Zrozumienie czy poznanie tego bylo dla mnie wazne.


"W pewnym sensie to dobre rozwiązanie, bo potem już nie trzeba analizować zdrady drugiej osoby, bo wie się, że to nie tak kolorowo jest zdradzać jak malują na pierwszych stronach gazet. Takich dylematów nie mają chyba osoby, które miały wielu, kilku, dwóch, trzech, partnerów seksualnych..."

Nie polecam. Wprawdzie kusi ale jest oznaka raczej naszego stalego stanu jesli jest juz po przemysleniach i sa zmiany. Oddali nas od bliskiej osoby i bedziemy zalowac. Jesli by to bylo pierwszy raz to moze zal do nas samych zastapi zal do parnera? Nie eksperymentowal bym z tym.

99

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Gary napisał/a:
maniek_z_maniek napisał/a:

Na poczatku drazylem temat do bolu, podobnie jak Ty, wchodzac nawet w szczegoly pozycia. Jednak istotne jest to ze moja zona juz rok temu sie z tym sama uporala i obecnie to jest raczej moj problem. ... klinem klina ...

No właśnie.. po co analizować szczegóły pożycia seksualnego, ile razy się spotkali, czy pisali sms-y, ile pisali, jak często spotykali... Po co to analizować? Bo jak zdradzona osoba będzie znała cała prawdę, to odechnie z ulgą i pomyśli "Oooo... fajnie... to nie było aż tak bardzo jak mysłałem/am"?.

Właściwie pytanie jest do Mańka ale też się wypowiem. Z mojego punktu widzenia.
Po co analizować? Przede wszystkim jeśli mam próbować coś wybaczać to chcę wiedzieć CO.
Chciałabym wiedzieć co to był za związek, na ile poważny, na ile się zaangażował, czy ją kochał, czy planowali coś razem.
Przecież to ma ogromne znaczenie.

Drugi powód jest może trudny do wyjaśnienia ale czułam że pytając i rozmawiając o tym wszystkim, w pewien sposób niszczę te jego podniecające wspomnienia. Mam nadzieję, że teraz kiedy sobie przypomni ten romans zobaczy też jaką krzywdę nam wyrządził.
Mam wrażenie, że powiedzenie tego wszystkiego na głos na swój sposób odziera ten romans z tajemniczości.

Trzeci powód dla którego drążyłam temat jest taki, że w moim przypadku po prostu lepiej wiedzieć.
Inaczej wyobrażałabym sobie wszystko i dopisywała kolejne scenariusze.
Teraz wiem dużo (czy wszystko?) i przynajmniej mogę spróbować sobie z tym poradzić.
Wiem z czym się mierzę i nie muszę polegać na domysłach.

Opowiadałam też mężowi co ja robiłam w tym czasie kiedy się z nimi spotykał. Np. o tym, że leżałam w szpitalu z noworodkiem a on się zabawiał.
To wyciąganie wszystkiego na światło dzienne było potrzebne nie tylko mi.

Gary napisał/a:
maniek_z_maniek napisał/a:

Kusi mnie tez zastosowanie tzw. "klina" ale

W pewnym sensie to dobre rozwiązanie, bo potem już nie trzeba analizować zdrady drugiej osoby, bo wie się, że to nie tak kolorowo jest zdradzać jak malują na pierwszych stronach gazet. Takich dylematów nie mają chyba osoby, które miały wielu, kilku, dwóch, trzech, partnerów seksualnych...

Też o tym myślałam. Tylko, że jedyne powody dla których miałabym to zrobić to zemsta i chęć udowodnienia sobie że mogę być atrakcyjna dla kogoś innego. Oba powody są beznadziejne.
W czasie największej wściekłości (czy raczej rozpaczy) nawiązałam nawet znajomość przez portal randkowy, ale kiedy facet zaproponował mi wspólny weekend poczułam się jak ostatnia szmata.
Wtedy się opamiętałam, zrozumiałam że przede wszystkim zdradziłabym w ten sposób siebie.
Nie wiem w czym miałoby mi to pomóc. Mężowi mogłoby faktycznie być łatwiej bo pewnie przestałabym wypominać jego zdrady ale to byłoby przez wyrzuty sumienia a nie przez chęć wybaczenia.
Oczywiście rozważam teoretycznie bo nie zdecydowałam się jednak na "klina".
Nie mam wpływu na postępowanie męża ale mam wpływ na swoje.
To, że mój mąż tak strasznie zbłądził nie znaczy że naśladując go sama mam sięgnąć dna.

100

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Oczywiscie ze te pytania spowodowaly zmiane stosunku zony do tego co bylo. Poniewaz to byl juz byly moj brat to dzieki tym rozmowom obrzydzielem go jej bo tlumaczylem podstawy i bezdusznosc jego postepowania dzieki czemu spadly jej niektore klapki z oczu. Pozostale jak i ten powod sa dokladnie takie same jak u Ciebie. Wiec jesli o to pytasz to tak oczywiscie. Moge to rozwinac ale chyba nie ma potrzeby. Chcialem wiedziec gdzie kiedy jak i ile razy. Czy byly uczucia, jakie byly powody. Wlasciwie dopiero po 1,5 mies. rozmow wiekszosci sie dowiedzialem. Chcialem wiedziec jeszcze wiecej ale pojawil sie u mnie odruch obrzydzenia, tak samo jak u zony (co uwazam za skutek, ktory chcialem osiagnac) i potem juz szczegolowych rozmow nie mielismy. Raczej luzne uwagi, ogolniki. Z tego widac jednak ze kobieta jest zawsze zaangazowana nawet jak nie ma uczuc i jest wykorzystywana. Rowniez stan psychiki kobiety ma znaczenie. brat okazal sie dokladnie kims z watku o 40letnim niedojrzalym mezczyznie ktory siedzi na portalach randkowych i nikomu nie popusci. Po prostu przykra patologia w rodzinie i tyle. Dzieki temu co sie stalo przynajmniej wyszlo wszystko na jaw dzieki czemu moze inne kobiety beda na przyszlosc ostrzezone. Juz kuzyn zaczal sie martwic co robil z jego corkami bo podobno zabieral je na spacery. Nie zdziwie sie jesli okazaze sie ze jednak i byly inne poodobne sytuacje. Byc moze uzyty zostal rowniez chemiczny oglupiacz ale nie ma na to dowodow. Potem pojawily sie wyrzuty sumienia, szantaz emocjonalny. Naprawde bardzo przykra historia.

101

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Mruffka napisał/a:

Anne mogłabym cytować Garego i Przyszłość dopisując swoje "mądrości" , ale nie ma sensu - bo piszą dobrze , rzeczowo i prawdziwie - odnajduję tutaj również rozłożenie na czynniki pierwsze moich relacji z M.

Napiszę jedno - to co było minęło, tak jak napisałaś - zostało pogrzebane i zostaw to. Ale wróćcie do korzeni, do początków, kiedy pamiętasz to uczucie, fascynację, podziw i szczęście.
Odpowiedzcie sobie na kilka pytań, ale bez zarzucania czegokolwiek komukolwiek - jedynie opiszcie /omówcie uczucia w 1. osobie - JA - Jak się obecnie czujesz/czujecie w związku z zaistniałą sytuacją? Jakie są najszczęśliwsze wspomnienia wiążące Was? Jakie są związane z tym uczucia? Jak postrzegacie siebie samych (ale nie nawzajem )?

Jest kilka jeszcze kluczowych pytań, a odpowiadając na nie, rozmawiając na podstawie odpowiedzi coś pękło u mnie.
Naprawdę pomogło.
Inaczej spojrzałam
Szufladki poukładane

także jeżeli Twój M. chce - spróbujcie.

Gdybyś chciała kilku szczegółowych info pisz @ bo jest to specyficzna "metoda" działania smile ale pomocna.

Nie wierzyłam, że cokolwiek mi pomoże, z moim temperamentem, podejściem do siebie (poczucie wartości =0) , do życia i do całego bagna w jakim trwaliśmy od lat. Myślałam, że tylko cud - i chyba się zdarzył wink
Poszło smile

wierzę, że Ci się uda.
CZAS - cudotwórca smile  ... wiem banał ... ale prawdziwe.

Dzięki za wsparcie.
Bardzo chętnie poznam tą metodę o której piszesz.
Mówisz, że Wam pomogła?
Naszą metodą są na razie rozmowy. Długie, trudne i bolesne. Na początku codziennie ale teraz już coraz rzadziej.
Czuję coraz mniejszą potrzebę mówienia o tym i TEN temat powoli się samoistnie wygasza.

Cieszę się, że u Was jest lepiej.

maniek_z_maniek napisał/a:

Duzo tez daje mi jednoznaczna postawa zony, calkowite odciecie sie od tego co zrobila, juz wczesniej, poprzez wybor naszej rodziny.

Mojego męża też "ratuje" to, że zakończył wszystko zanim się dowiedziałam. Właściwie nie mam co do tego 100% pewności ale pewne fakty na to wskazują. Pomogło trochę też to, że całkowicie się odciął. Chcąc udowodnić, że naprawdę nic do niej nie czuł zadzwonił przy mnie i powiedział, że jej nie kocha. Wiem, że to może trochę dziecinne ale na tamtą chwilę pomogło.

102 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2014-10-08 22:13:25)

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Anne_Bonny napisał/a:

Strach to niestety jedno z silniejszych uczuć jakie mi teraz towarzyszą.
Nie mam pomysłu jak zmienić ten stan. Może potrzeba trochę więcej czasu.

Tak jak pisałam, nie oczekuję że ktoś powie mi co robić albo co siedzi w głowie mojego męża. Ja naprawdę to rozumiem.
Zadałam takie pytanie bo czasami niektóre wypowiedzi pomagają zwrócić uwagę na coś o czym sama bym nie pomyślała.

Czy chcemy nadal być razem? Jak sam zauważyłeś, ja chcę przynajmniej spróbować.
Co siedzi w jego głowie, tego nie wiem ale po tym co mówi i jak się zachowuje wnioskuję, że też chce.
Widzę, że się bardzo stara. Mimo wszystkich negatywnych emocji nie mogę tego nie zauważyć.

Myślę, że to co teraz jest między nami to nie sztuczna bliskość.
Powiedziałabym że bliskość prawdziwsza niż w ostatnich miesiącach.
Nie mając już nic do stracenia oboje powiedzieliśmy sobie już chyba wszystko.
Nie chcę powiedzieć, że zdrada nas zbliżyła, bo spustoszenia jakie się dokonały są gigantyczne, ale myślę że w pewnym sensie oboje zobaczyliśmy ile jest do stracenia.
Co z tego będzie? Zobaczymy. Chociaż jest jeszcze wiele rzeczy, z którymi sobie nie radzę to mam nadzieję że nam się uda.

Niedawno napisałam pozew rozwodowy. Póki co nie planuję go składać.
Chyba było to dla mnie bardziej terapeutyczne doznanie.
Może to głupio zabrzmi, ale było to pewnego rodzaju pożegnanie z naszym dawnym małżeństwem.
Oczywiście nie zapomnę ani jego romansów ani tych wcześniejszych, dobrych lat, ale czuję, że musimy wystartować od nowa.
Czy chcemy nadal być razem? Jak sam zauważyłeś, ja chcę przynajmniej spróbować.
Co siedzi w jego głowie, tego nie wiem ale po tym co mówi i jak się zachowuje wnioskuję, że też chce.
Widzę, że się bardzo stara. Mimo wszystkich negatywnych emocji nie mogę tego nie zauważyć.

Anne_Bonny przeczytałam kilka twoich postów i te ostatnie specjalnie wkleiłam abyś jeszcze raz mogła sobie je przeczytać w całości. Znam te emocje których doświadczasz i wierz mi lub nie na tym etapie na którym jestem też od czasu do czasu czuję ich dotyk i wcale to miłe nie jest...To doświadczenie zmienia nas, nasz sposób widzenia pewnych spraw, dostrzegania i doceniania tego co mamy.To uczy pokory- nic nie jest nam dane na zawsze, nikt nie jest naszą własnością, to od nas zależy jak siebie traktujemy, jakich wyborów w życiu dokonujemy i jakie w związku z tym konsekwencje ponosimy, my możemy odpowiadać tylko i wyłącznie za siebie i tak naprawdę ufać tylko sobie i akceptować lub nie to co niesie życie. Pozdrawiam i pozwolę wkleić sobie linki dla ciebie do poczytania w wolnej chwili
"Pięć języków przepraszania" G.Chapmana,J.Thomas
linki usunięte

103

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Gary napisał/a:

@Przyszłość: Może w mojej hierarchii ważności wierność nie jest najwyżej. Dla mnie chyba wolność jest najwyżej. Czasem nawet myślę, że prawdziwie kocha się tych, którym pozwolilibyśmy odejść nie bacząc na własne szczęście. Widzę wokół głównie nieszczęsliwe małżeństwa, które same z sobą mają problemy, a w moich oczach zdrada jest gdzieś poza tym. Dlatego mówię, aby najpeirw na sobie się skupić, a nie na zdradzie. Ważne są dwie osoby w związku, a nie czy ktoś miał seks poza tym związkiem.

Gary,
Chyba rozumiem dlaczego inaczej patrzymy na zdradę.
Po Twoich wypowiedziach wnioskuję, że zdrada dla Ciebie sprowadza się do sprzeniewierzenia się WIERNOŚCI w związku.
A dla mnie zdrada to nie tylko sprzeniewierzenie się WIERNOŚCI ale również i może przede wszystkim brak LOJALNOŚCI.

Wierności nie musi być fundamentem związku, ani na etapie jego budowy, ani w trakcie jego rozwoju, jeśli partnerzy tak się umówią.
Wierność to nie narzucony odgórnie nakaz ograniczający wolność, ale deklaracja partnerów.

A lojalność
to dotrzymywanie deklaracji, obietnic i umów,
to ustalenie wspólnych granic i ich przestrzeganie,
to działanie na rzecz związku, a nie przeciwko niemu,
to przyjęcie, że uczucia partnera są dla mnie ważne, a ponieważ są ważne, nie krzywdzę i nie ranię go,
to uznanie, że kiedy się wiążę z partnerem, to jestem z nim we współzależności i kiedy dokonuję wyborów liczę się z jego opinią, wartościami i uczuciami,
to odpowiedzialność za decyzje,

Wypada mi tylko mieć nadzieję, że Wraz z żoną określiliście granice Waszego związku i oboje ich przestrzegacie.
Bo mój mąż na wierność się ze mną umawiał,
Bo mój mąż wierność mi deklarował,
Bo mój mąż miał świadomość, że brak jego wierności i lojalności mnie zaboli
Bo mój mąż zdradzając działał przeciwko naszemu związkowi
Bo mój mąż zdradzając nie liczył się z moimi wartościami i uczuciami.

104

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Przyszłość,
Zgadzam się z Tobą całkowicie. Dla mnie również zdrada jest czymś więcej niż tylko sypianiem z kimś innym.
To zburzenie wielu innych wartości.

W związku decyzje powinny być podejmowane wspólnie więc jeżeli ktoś umówi się na związek 'otwarty' to ok, wszystko w porządku.
Jeśli oboje o tym wiedzą i im to pasuje to świetnie.

Mój mąż pozbawił mnie prawa głosu. Nie wyrażałam zgody na jego romans.
Zostałam pominięta i okłamana. Myślę, że wiele zdradzonych osób czuje się podobnie.

105

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Gary ma pełną rację co do małżeństwa gorsze od tej zdrady jest jego podejście do zony. Często tak jest że albo zdrada jest tylko wyskokiem albo np konsekwencją już upadłego małżeństwa albo fakt zwykłym nie ma na to słów. W każdym razie nie można nigdy generalizować.

106

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Iwona40 napisał/a:
Anne_Bonny napisał/a:

Strach to niestety jedno z silniejszych uczuć jakie mi teraz towarzyszą.
Nie mam pomysłu jak zmienić ten stan. Może potrzeba trochę więcej czasu.

Tak jak pisałam, nie oczekuję że ktoś powie mi co robić albo co siedzi w głowie mojego męża. Ja naprawdę to rozumiem.
Zadałam takie pytanie bo czasami niektóre wypowiedzi pomagają zwrócić uwagę na coś o czym sama bym nie pomyślała.

Czy chcemy nadal być razem? Jak sam zauważyłeś, ja chcę przynajmniej spróbować.
Co siedzi w jego głowie, tego nie wiem ale po tym co mówi i jak się zachowuje wnioskuję, że też chce.
Widzę, że się bardzo stara. Mimo wszystkich negatywnych emocji nie mogę tego nie zauważyć.

Myślę, że to co teraz jest między nami to nie sztuczna bliskość.
Powiedziałabym że bliskość prawdziwsza niż w ostatnich miesiącach.
Nie mając już nic do stracenia oboje powiedzieliśmy sobie już chyba wszystko.
Nie chcę powiedzieć, że zdrada nas zbliżyła, bo spustoszenia jakie się dokonały są gigantyczne, ale myślę że w pewnym sensie oboje zobaczyliśmy ile jest do stracenia.
Co z tego będzie? Zobaczymy. Chociaż jest jeszcze wiele rzeczy, z którymi sobie nie radzę to mam nadzieję że nam się uda.

Niedawno napisałam pozew rozwodowy. Póki co nie planuję go składać.
Chyba było to dla mnie bardziej terapeutyczne doznanie.
Może to głupio zabrzmi, ale było to pewnego rodzaju pożegnanie z naszym dawnym małżeństwem.
Oczywiście nie zapomnę ani jego romansów ani tych wcześniejszych, dobrych lat, ale czuję, że musimy wystartować od nowa.
Czy chcemy nadal być razem? Jak sam zauważyłeś, ja chcę przynajmniej spróbować.
Co siedzi w jego głowie, tego nie wiem ale po tym co mówi i jak się zachowuje wnioskuję, że też chce.
Widzę, że się bardzo stara. Mimo wszystkich negatywnych emocji nie mogę tego nie zauważyć.

Anne_Bonny przeczytałam kilka twoich postów i te ostatnie specjalnie wkleiłam abyś jeszcze raz mogła sobie je przeczytać w całości. Znam te emocje których doświadczasz i wierz mi lub nie na tym etapie na którym jestem też od czasu do czasu czuję ich dotyk i wcale to miłe nie jest...To doświadczenie zmienia nas, nasz sposób widzenia pewnych spraw, dostrzegania i doceniania tego co mamy.To uczy pokory- nic nie jest nam dane na zawsze, nikt nie jest naszą własnością, to od nas zależy jak siebie traktujemy, jakich wyborów w życiu dokonujemy i jakie w związku z tym konsekwencje ponosimy, my możemy odpowiadać tylko i wyłącznie za siebie i tak naprawdę ufać tylko sobie i akceptować lub nie to co niesie życie. Pozdrawiam i pozwolę wkleić sobie linki dla ciebie do poczytania w wolnej chwili
"Pięć języków przepraszania" G.Chapmana,J.Thomas
linki usunięte

Zaczynam myśleć, że do tej pory byłam po prostu niewyobrażalnie naiwna.
Wierzyłam, że można mieć wszystko. Wierzyłam, że małżeństwo jest na zawsze, że miłość jest na zawsze.
Kiedy rozmawiałam o tym co się stało z przyjaciółmi wszyscy niezależnie od siebie powiedzieli,
że chociaż są w stałych związkach nie ufają bezgranicznie i mają świadomość, że różne rzeczy mogą się w życiu zdarzyć.
Byłam w szoku, ja nigdy w ten sposób nie patrzyłam.
Ufałam, byłam pewna że się razem zestarzejemy, nawet nie dopuszczałam innej możliwości.
Nie chodzi o to, że 'uwiesiłam się' na mężu ale byłam pewna, że cokolwiek by się działo on zawsze będzie w moim życiu.
Teraz wiem, że muszę przestawić swoje myślenie. To trudne po tylu latach.
"Nic nie jest nam dane na zawsze", dopiero zaczynam to rozumieć.

107

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

@Przyszłość:    tak -- masz rację... wierność i lojalność mam w zupełnie innych szufladkach; jak dyskutuję o tym to wiem, iż wyglądam na jakiegoś drania, ale nie tylko ja tak mam w głowie... "You may say I'm crazy, but I'm not the only one".    Dla mnie gorsze od zdrady jest nie szanowanie się w związku, krzywdzenie siebie nawzajem -- wprost -- obrzucanie się wyzwiskami, nieuczciwość np. finansowa, zazdrość, ograniczanie wolnośći drugiej osoby (np. traktowanie hobby męża jako wroga), zaniehanie (np. nie pomaganie drugiej osobie w potrzebie), egoizm, brak empatii. Żal mi tych związków, które opierały się na wierności i między małżonkami było cudownie, a potem pojawia się zdrada i następuje wielki krach emocjonalny -- rozumiem. Są jednak takie małżeństwa, które totalnie zgniły wewnątrz, a potem zdrada ma rangę tragedii... -- wtedy się zastanawiam czy zdrada nie powinna być już obojętna? Znałem kobietę, która miała męża, który jej kompletnie nie szanował, a potem podejrzewała zdradę... mówiła, że wszsytko mu wybaczała wcześniej, bo przynajmniej był wierny -- nie podobało mi się to, nie rozumiem.  Prawdopodobnie gdyby mnie sparaliżowało od pępka w dół, to bym żonie powiedział, aby znalazła sobie kogoś do seksu... i potem zapytałbym czy było jej dobrze.

@Anne_Bonny, maniek_z_maniek:   miałem w życiu chwile, kiedy chicałem usłyszeć prawdę, a tej prawdy nie mogłem poznać; po wielu latach rozumiem ludzi, którzy mi nie chcieli tej prawdy powiedzieć -- pewnie chciałbym zrobić tak samo; pewne rzeczy niech miną, niech zostaną zapomniane, nie warto ich pielęgnować; nie trzeba wybaczać, nie trzeba zapominać, ale nie powinno się drążyć tematu; nie powinno się zadawać pytań, na które nie chce się usłyszeć odpowiedzi;

z Sacrifice Eltona Johna:

Jest ludzką rzeczą zagubić się
Gdy w zyciu nie układa się tak jakbyśmy tego chcieli
A kiedy jej zapach wciąż unosi sie w powietrzu
pokusa nęci i dzieli cię krok od grzechu

I choć ostateczną granicą dla wszystkich mężczyzn
powinny być ich żony
Nie potrafisz się oprzeć i fałsz przepełniony słodyczą
sprawia, że zaczynasz żyć w świecie własnych zaprzeczeń

Byłoby lepiej kochana gdybyś niektórym rzeczom
pozwoliła przejść obok siebie

To nie jest żadne poświęcenie
To tylko prostota słowa
To dwa różne światy dla
Dwóch serc żyjących oddzielnie
To nie jest żadne poświęcenie,
Nie, to absolutnie nie jest
żadne poświęcenie

Wniosek? Lepiej niech zdrada przejdzie dalej, zapomniana, a skupić się na Was dwoje -- mężu i żonie.

108

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Gary napisał/a:

@Anne_Bonny, maniek_z_maniek:   miałem w życiu chwile, kiedy chicałem usłyszeć prawdę, a tej prawdy nie mogłem poznać; po wielu latach rozumiem ludzi, którzy mi nie chcieli tej prawdy powiedzieć -- pewnie chciałbym zrobić tak samo; pewne rzeczy niech miną, niech zostaną zapomniane, nie warto ich pielęgnować; nie trzeba wybaczać, nie trzeba zapominać, ale nie powinno się drążyć tematu; nie powinno się zadawać pytań, na które nie chce się usłyszeć odpowiedzi;

Ja akurat należę do tej grupy ludzi, którzy potrzebują znać prawdę. Dlaczego? O tym pisałam wcześniej.
Być może moje powody wydają Ci się niezrozumiałe ale ja tego naprawdę potrzebuję.
Zresztą pytania o szczegóły ich spotkań były na początku, teraz to już drążenie na innym poziomie, bardziej o nas, o przyszłości i o tym jakie dokonały się zniszczenia.

109

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Spoko Anne_Bonny! Każdy jest inny... Ważne, że masz jakiś cel i jest Ci coraz lepeij. Powodzenia na drodze do szczęścia Ci życzę smile

110

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Kurcze no... Czytam te wątki jakiś czas już. Chyba czekam na jakąś historię z happy endem gdzie ludzie na prawdę się zmieniają. Rozumiejąc swój błąd chcą być lepsi, lojalni...
Jetem tu z jakiegoś powodu, więc za uszami mam swoją historię... i szczerze mówiąc patrzę na te watki kobiet próbujących wybaczyć i wierzących że ich misio się zmieni i myślę sobie, że to jest tak strasznie naiwne. Chyba życie mnie do końca zblazowało...
Moja historia ciągnie się niemiłosiernie... Mam jej już po dziurki w nosie...
Sama zrozumiałam błąd i chyba się zmieniłam. Czytam te wątki i teraz wiem, jak to strasznie boli. Jak ktoś zdradza. Ja niestety zdradzałam. Nie jestem z mężem, dałam mu spokój. Dlaczego? Bo skoro go zdradzałam, to go nie kochałam. Chęć bycia z nim była by tak parszywie nieszczera, że mimo wszelkich komplikacji z tym związanych postanowiłam zacząć od nowa...
Ale nie o to chodzi... Raczej o misia, co chciał żonę zostawić, ale że ona się zaparła, no to jakoś odwagi mu nie starczyło... I ok. Potem "walczył o małżeństwo"... jakieś 6 miesięcy... Nigdy nie zerwał ze mną kontaktu. Dałam mu d tego każdy możliwy powód. I nie walczyłam o to, żeby ten kontakt mieć.
Mówicie, że to kochanki są takie złe i wyrachowane. Chcą ukraść komuś męża. No nie wszystkie... Ja nie chciałam...
No ale ten czyjś mąż ciągle szuka ze mną kontaktu. To jest takie żałosne. Szuka od 8:00 do 16:00... no bo jest dobrym mężem i nie będzie spotykać się i pisać z byłą kochanką kiedy jest w domu...
Myślałam, że ten facet jest... wartościowy... No ale to chyba zwykła gnida. 8: 26 - sms nr 1.  I tak dzień w dzień!
To chyba jest tak że jak już robisz kogoś w ciula, to pewna granica została złamana i już jej nie ma...
Kurcze mam ochotę napisać transparent NIE UFAJCIE IM... NIE BĘDZIECIE NIGDY SZCZĘŚLIWE... TEN CZŁOWIEK JUŻ ZAWSZE BĘDZIE KŁAMAŁ...
Zakończyć związek, zacisnąć zęby i wytrwać. Ja już jestem w nowym... Nie mam w nim tajemnic i nie zamierzam mieć.
Ta biedna kobieta, której zrobiłam wielkie świństwo też myśli, że jest coraz lepiej... Bardzo często o niej myślę. I zaczynam czuć do niego absolutną pogardę!
Te zachowania są takie schematyczne. To, jak oni się tłumaczą. To jest taka parszywa manipulacja. Mieszanie w głowie, dawanie nadziei. Szok...
Może trochę to nie w temacie, ale przeczytałam wątek Anne i pomyślałam " następna"...
Kiedyś przeczytałam takie mądre pytanie.. W zasadzie to odpowiedź była mądra. "czy można być szczęśliwym po zdradzie?"... Tak... z kim innym.

111

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Rzeczywiscie myslenie ze wszystko jest na zawsze jest mysleniem naiwnym. A odnoszac sie do ostaniego postu. Otoz ludzie sa rozni. I chociaz raz zdrady dopuszcza sie 9/10 mezczyzn oraz 1/3 kobiet to jednak nie kazdy ciagnie to dalej. To raz to moze byc autentycznie raz albo kilka razy w sensie potem odrzucenia ze jednak nie chce tego robic, czuje dyskomfort. Jesli jest inaczej to mamy do czynienia z 30-40% osob, ktore stale zdradzaja, prowadza podwojne zycie i raczej nie maja szansy sie zmienic (jednak nigdy nie mow nigdy). A co do schematycznosci np. smsowej. Tego typu zachowania pokazuja cos ale interpretacji tego nigdzie nie ucza. Dlatego zawsze bedzie grono naiwnych (kobiet i mezczyzn) ktorzy na takie cos sie lapia. A co maja np. powiedziec mezczyzni, ktorzy statystycznie wychowuja 10-20% nieswoich dzieci nic o tym nie wiedzac?! Przeciez to ogromnie duza statystycznie wartosc pokazujaca inna prawde o kobietach, ktore dbaja o dom, mowia o milosci do meza a buduja na klamstwie ukrywajac to przed wszystkimi. To sa fakty gorsze niz wcale nie powrzechniejsze stale zdrady mezczyzn, ktorych ilosc jest tylko o kilka!!!! % wieksza od kobiet. Roznica jest taka ze wiekszosc mezczyzn to i tak zrobi raz, ale stale prowadzacych takie zycie jest podobna liczba mezczyzn i kobiet. Lojalnosc. Rzeczywiscie jest wazna ale czesto zdradzajacy zdradza rowniez siebie nie rozumiejac tego. Duzo jet w glowie. Kobiete rania uczucia, mezczyzne kontakt fizyczny. Odwrotnie wybaczaja. Zastanowcie sie nad tymi roznicami. Co one pokazuja? Nie jestesmy tacy sami i rozne rzeczy roznie dla nas znacza. Oraz to ze niestety ale wiekszosc z nas popelnia bledy, czasem sa to duze bledy.

112

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
malami0099 napisał/a:

Kurcze no... Czytam te wątki jakiś czas już. Chyba czekam na jakąś historię z happy endem gdzie ludzie na prawdę się zmieniają. Rozumiejąc swój błąd chcą być lepsi, lojalni...
Jetem tu z jakiegoś powodu, więc za uszami mam swoją historię... i szczerze mówiąc patrzę na te watki kobiet próbujących wybaczyć i wierzących że ich misio się zmieni i myślę sobie, że to jest tak strasznie naiwne. Chyba życie mnie do końca zblazowało...
Moja historia ciągnie się niemiłosiernie... Mam jej już po dziurki w nosie...
Sama zrozumiałam błąd i chyba się zmieniłam. Czytam te wątki i teraz wiem, jak to strasznie boli. Jak ktoś zdradza. Ja niestety zdradzałam. Nie jestem z mężem, dałam mu spokój. Dlaczego? Bo skoro go zdradzałam, to go nie kochałam. Chęć bycia z nim była by tak parszywie nieszczera, że mimo wszelkich komplikacji z tym związanych postanowiłam zacząć od nowa...
Ale nie o to chodzi... Raczej o misia, co chciał żonę zostawić, ale że ona się zaparła, no to jakoś odwagi mu nie starczyło... I ok. Potem "walczył o małżeństwo"... jakieś 6 miesięcy... Nigdy nie zerwał ze mną kontaktu. Dałam mu d tego każdy możliwy powód. I nie walczyłam o to, żeby ten kontakt mieć.
Mówicie, że to kochanki są takie złe i wyrachowane. Chcą ukraść komuś męża. No nie wszystkie... Ja nie chciałam...
No ale ten czyjś mąż ciągle szuka ze mną kontaktu. To jest takie żałosne. Szuka od 8:00 do 16:00... no bo jest dobrym mężem i nie będzie spotykać się i pisać z byłą kochanką kiedy jest w domu...
Myślałam, że ten facet jest... wartościowy... No ale to chyba zwykła gnida. 8: 26 - sms nr 1.  I tak dzień w dzień!
To chyba jest tak że jak już robisz kogoś w ciula, to pewna granica została złamana i już jej nie ma...
Kurcze mam ochotę napisać transparent NIE UFAJCIE IM... NIE BĘDZIECIE NIGDY SZCZĘŚLIWE... TEN CZŁOWIEK JUŻ ZAWSZE BĘDZIE KŁAMAŁ...
Zakończyć związek, zacisnąć zęby i wytrwać. Ja już jestem w nowym... Nie mam w nim tajemnic i nie zamierzam mieć.
Ta biedna kobieta, której zrobiłam wielkie świństwo też myśli, że jest coraz lepiej... Bardzo często o niej myślę. I zaczynam czuć do niego absolutną pogardę!
Te zachowania są takie schematyczne. To, jak oni się tłumaczą. To jest taka parszywa manipulacja. Mieszanie w głowie, dawanie nadziei. Szok...
Może trochę to nie w temacie, ale przeczytałam wątek Anne i pomyślałam " następna"...
Kiedyś przeczytałam takie mądre pytanie.. W zasadzie to odpowiedź była mądra. "czy można być szczęśliwym po zdradzie?"... Tak... z kim innym.

Mądrze napisałaś.
Żałuję tylko, że nie jest to jedną i jedyną racją, bo wszystko byłoby wówczas oczywiste.
Te cholerne wyjątki, których człowiek się uczepi, a może jednak u mnie jest inaczej. Bo bywa i tak, ale w bardzo znikomym stopniu. Przeważnie jest tak jak piszesz. Niestety.
Dopiero życie weryfikuje, co było własciwą drogą i rozumowaniem, ale póki nie poczujemy na własnej skórze nie będziemy tego pewni w 100%

113

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Anne_Bonny napisał/a:

Zaczynam myśleć, że do tej pory byłam po prostu niewyobrażalnie naiwna.
Wierzyłam, że można mieć wszystko. Wierzyłam, że małżeństwo jest na zawsze, że miłość jest na zawsze.
Kiedy rozmawiałam o tym co się stało z przyjaciółmi wszyscy niezależnie od siebie powiedzieli,
że chociaż są w stałych związkach nie ufają bezgranicznie i mają świadomość, że różne rzeczy mogą się w życiu zdarzyć.
Byłam w szoku, ja nigdy w ten sposób nie patrzyłam.
Ufałam, byłam pewna że się razem zestarzejemy, nawet nie dopuszczałam innej możliwości.
Nie chodzi o to, że 'uwiesiłam się' na mężu ale byłam pewna, że cokolwiek by się działo on zawsze będzie w moim życiu.
Teraz wiem, że muszę przestawić swoje myślenie. To trudne po tylu latach.
"Nic nie jest nam dane na zawsze", dopiero zaczynam to rozumieć.

Anne,
Zrozumieć zawsze lepiej późno niż....
Ja Wiem, o czym piszesz. Mnie też małżeństwo dawało takie złudne poczucie bezpieczeństwa a przede wszystkim przewdywalność. Że niby na zawsze razem, na dobre i na złe, że miłość zwycięży wszystkie przeciwności, że na tym świecie to nasz partner jest tą osobą, która nigdy nie zawiedzie, itd. itp.
Pewnie dużo można o tym pisać, tylko po co?
Wniosek jest taki, że tylko siebie można być pewnym, że to na siebie trzeba liczyć, że nie można o sobie zapomnieć. A z innymi ludźmi albo jest nam po drodze, albo nasze drogi rozmijają się. Jeśli Tobie będzie dobrze z mężem to będziesz dbała o Wasz związek i Twój mąż również, będzie pielęgnował Waszą relację, wtedy gdy będzie świadomy wartości, którą dla niego on stanowi.
Według mnie masz rację, że nic nie jest nam dane na zawsze a TO, na czym nam zależy powinniśmy szczególnie pielęgnować.
Ja proponuję aby zawsze patrzeć na związek w kategoriach: ja, partner i nasz rzwiązek  Jeśli w związku myślimy jedynie o sobie albo głównie o partnerze, a tylko od czasu do czasu kierujemy uwagę się na to, co tworzymy wspólnie - ZWIĄZEK, to taki nie zadbany związek traci na wartości. Dlatego zamiast koncentrować się na tym, co ja będę z tego miała lub co z tego będzie miał partner, lepiej zadać sobie pytanie: czy nasz związek na tym skorzysta?

Gary napisał/a:

Dla mnie gorsze od zdrady jest nie szanowanie się w związku, krzywdzenie siebie nawzajem -- wprost -- obrzucanie się wyzwiskami, nieuczciwość np. finansowa, zazdrość, ograniczanie wolnośći drugiej osoby (np. traktowanie hobby męża jako wroga), zaniehanie (np. nie pomaganie drugiej osobie w potrzebie), egoizm, brak empatii. Żal mi tych związków, które opierały się na wierności i między małżonkami było cudownie, a potem pojawia się zdrada i następuje wielki krach emocjonalny -- rozumiem. Są jednak takie małżeństwa, które totalnie zgniły wewnątrz, a potem zdrada ma rangę tragedii... -- wtedy się zastanawiam czy zdrada nie powinna być już obojętna? Znałem kobietę, która miała męża, który jej kompletnie nie szanował, a potem podejrzewała zdradę... mówiła, że wszsytko mu wybaczała wcześniej, bo przynajmniej był wierny -- nie podobało mi się to, nie rozumiem.  Prawdopodobnie gdyby mnie sparaliżowało od pępka w dół, to bym żonie powiedział, aby znalazła sobie kogoś do seksu... i potem zapytałbym czy było jej dobrze.

Gary,
Hmm...Pierwsza myśl, jaka mi przyszła do głowy po przeczytaniu powyższego, była taka, że wsród ciekawych ludzi się obracasz. Ja nie mam wśród znajomych żadnej pary, której związek opiera się na wierności. Tak, to często jeden z fundamentów związku, ale nie jedyny. Ale nie chcę ciągnąć tego wątku w tym wątku.
Rozumiem, co Ciebie porusza i faktem jest to, że często zdrada jest skutkiem a nie przyczyną kryzysu w związku.
Nie wiem dlaczego ludzie nie dbają o związek i nie pielęgnują go od samego początku. Może dlatego, że to oznacza konieczność przezwyciężenia wrodzonego egoizmu i hedonizmu oraz zwracania uwagi na to, co istotne dla partnera. Ludzie tak często nie potrafią uważnie słuchać, co ta druga osoba nam mówi, ale też mają problem z mówieniem szczerze o sobie, boją się stawiać granice i walczyć o szacunek dla własnej osoby. Niby to takie oczywiste, ale czytając to forum nie raz przecieram oczy ze zdumienia.

malami0099 napisał/a:

Kurcze mam ochotę napisać transparent NIE UFAJCIE IM... NIE BĘDZIECIE NIGDY SZCZĘŚLIWE... TEN CZŁOWIEK JUŻ ZAWSZE BĘDZIE KŁAMAŁ...
Zakończyć związek, zacisnąć zęby i wytrwać. Ja już jestem w nowym... Nie mam w nim tajemnic i nie zamierzam mieć.
...
Kiedyś przeczytałam takie mądre pytanie.. W zasadzie to odpowiedź była mądra. "czy można być szczęśliwym po zdradzie?"... Tak... z kim innym.

Wiesz malami0099, często jak czytam posty zdradzaczy to dochodzę do wniosku, że im czegoś brakuje, takiego "narządu empatii" i Twój post też jest tego potwierdzeniem.
A już najbardziej zadziwiające dla mnie jest to, że sama piszesz o własnej zmianie, przemianie a "odmawiasz" tego prawa innym zdradzającym.

114

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

"Wiesz malami0099, często jak czytam posty zdradzaczy to dochodzę do wniosku, że im czegoś brakuje, takiego "narządu empatii" i Twój post też jest tego potwierdzeniem.
A już najbardziej zadziwiające dla mnie jest to, że sama piszesz o własnej zmianie, przemianie a "odmawiasz" tego prawa innym zdradzającym."

BRAWO! Kiedys, jakies 10 lat temu "namietnie" pisalem na liscie dyskusyjnej, gdzie 90% odpowiedzi na problem zdrady bylo "zostaw" go, ja, niewarto, itp. Dzis mysle ze byli to
ludzie niekoniecznie szczesliwy a na pewno zazdrosni. Na pewno doswiadczeni przez zycie ale nie wyciagali wnioskow, zwlaszcza co do siebie. Ja wtedy podawalem powody
"zdrady" i spotykalem sie z odpowiedzia, przeciez dbam o dom, dzieci, gotuje, sprzatam to nalezy mi sie milosci i wiernosc. Nie tedy droga.

115

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
malami0099 napisał/a:

Kurcze no... Czytam te wątki jakiś czas już. Chyba czekam na jakąś historię z happy endem gdzie ludzie na prawdę się zmieniają. Rozumiejąc swój błąd chcą być lepsi, lojalni...

Ja też szukałam historii z happy endem. Kilka jest, nawet na tym forum ale faktycznie niewiele. Ja lubię myśleć, że osoby którym się naprawdę udało rzadko mają ochotę wracać do tych wspomnień i dlatego tak niewiele z nich wciąż tu pisze.

malami0099 napisał/a:

Mówicie, że to kochanki są takie złe i wyrachowane. Chcą ukraść komuś męża. No nie wszystkie... Ja nie chciałam...

Nie chciałaś ukraść tylko pożyczyć?

malami0099 napisał/a:

Kurcze mam ochotę napisać transparent NIE UFAJCIE IM... NIE BĘDZIECIE NIGDY SZCZĘŚLIWE... TEN CZŁOWIEK JUŻ ZAWSZE BĘDZIE KŁAMAŁ...
Zakończyć związek, zacisnąć zęby i wytrwać. Ja już jestem w nowym... Nie mam w nim tajemnic i nie zamierzam mieć.

Uważam że każdy sam musi ocenić czy ten konkretny związek warto ratować czy nie.
Myślę, że nie można powiedzieć, że właściwą drogą jest zawsze rozstanie.
Oczywiście nie wiem czy akurat nam się uda bo już nie czuję że nasz związek jest w jakikolwiek sposób wyjątkowy.
Myślę jednak, że mam jeszcze w sobie tyle uczuć, że bardziej będę żałowała jeśli nie spróbuję.

Z tego co piszesz w osobach takich jak ja Widzisz naiwną idiotkę.
Może się okaże że nawet masz rację.
Ja widzę to inaczej. To co teraz się dzieje, ta próba ratowania małżeństwa kosztuje mnie bardzo dużo ale myślę że warto RAZ spróbować bo jesteśmy rodziną, dla mnie to jest wartość.

Przyszłość napisał/a:

Anne,
Zrozumieć zawsze lepiej późno niż....
Ja Wiem, o czym piszesz. Mnie też małżeństwo dawało takie złudne poczucie bezpieczeństwa a przede wszystkim przewdywalność. Że niby na zawsze razem, na dobre i na złe, że miłość zwycięży wszystkie przeciwności, że na tym świecie to nasz partner jest tą osobą, która nigdy nie zawiedzie, itd. itp.
Pewnie dużo można o tym pisać, tylko po co?
Wniosek jest taki, że tylko siebie można być pewnym, że to na siebie trzeba liczyć, że nie można o sobie zapomnieć. A z innymi ludźmi albo jest nam po drodze, albo nasze drogi rozmijają się. Jeśli Tobie będzie dobrze z mężem to będziesz dbała o Wasz związek i Twój mąż również, będzie pielęgnował Waszą relację, wtedy gdy będzie świadomy wartości, którą dla niego on stanowi.
Według mnie masz rację, że nic nie jest nam dane na zawsze a TO, na czym nam zależy powinniśmy szczególnie pielęgnować.
Ja proponuję aby zawsze patrzeć na związek w kategoriach: ja, partner i nasz rzwiązek  Jeśli w związku myślimy jedynie o sobie albo głównie o partnerze, a tylko od czasu do czasu kierujemy uwagę się na to, co tworzymy wspólnie - ZWIĄZEK, to taki nie zadbany związek traci na wartości. Dlatego zamiast koncentrować się na tym, co ja będę z tego miała lub co z tego będzie miał partner, lepiej zadać sobie pytanie: czy nasz związek na tym skorzysta?

To bardzo mądre co napisałaś o związku.
Trzeba więcej uwagi skupić na tym co tworzymy wspólnie.

Właściwie chyba już podjęłam decyzję, że postaram się wybaczyć (kiedyś, jak będę gotowa).
On chyba do końca w to nie dowierza. Jakiś czas temu powiedział mi, że "nigdy niczego nie wybaczałam".
On chyba też się trochę boi.

116

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

I znowu moja naiwność. Miałam nadzieję, że te kilka miesięcy po odkryciu prawdy będzie mi łatwiej.
Tymczasem wciąż zdarzają się noce kiedy wyję na głos. Siedzę i czytam historie innych osób.
Rozpaczliwie szukam tych ze szczęśliwym zakończeniem.
Zastanawiam się czy mój mąż poświęca teraz choć ułamek tego czasu i energii na myślenie o Nas.
Czuję, że cały ciężar spadł na mnie.
On oczywiście mówi i pisze piękne rzeczy, organizuje romantyczne wyjazdy ale to dla mnie za mało.
Tak naprawdę sama nie potrafię powiedzieć co jeszcze mógłby zrobić.
Potrzebuję dowodu jego dobrych intencji a wiem że tego dostać nie mogę.

Dzisiaj chyba mam bardzo kiepski dzień. Czytam swoje własne wypowiedzi na tym forum i sama widzę jak się miotam.
Raz przekonuję innych, że może warto dać szansę a innym razem jest tak jak dziś...
Widzę też ile w tych postach jest "może", "chyba" i "nie wiem".

Bardzo chciałabym, żeby jeszcze było dobrze ale ta zdrada mnie bardzo zmieniła.
Boję się zaangażować, boję się mówić 'kocham', boję się że sama zrobię coś głupiego.
Niby nic się nie zmieniło a jakoś czuję że znowu wróciłam na samo dno.

117

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Zastanawiam się czy mój mąż poświęca teraz choć ułamek tego czasu i energii na myślenie o Nas.

Na pewno myśli o Was. Ważniejsze jednak co się dzieje jak jesteście razem. Czy chcecie razem być... smile smile To jest ważniejsze. Wg mnie ponad wszystko -- czy wy, każde z Was z osobna, chce, tak po prostu samo od siebie chce, być z tym drugim.


Boję się zaangażować, boję się mówić 'kocham', boję się że sama zrobię coś głupiego.

Nie mów że kochasz. Przyjdzie na to czas. Co głupiego możesz zrobić? Nic nie zepsujesz... nie martw się...

118

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Anne_Bonny napisał/a:

On oczywiście mówi i pisze piękne rzeczy, organizuje romantyczne wyjazdy ale to dla mnie za mało.
Tak naprawdę sama nie potrafię powiedzieć co jeszcze mógłby zrobić.
Potrzebuję dowodu jego dobrych intencji a wiem że tego dostać nie mogę.

ja też tak mam, mimo, że udało mi się jakoś przeskoczyć myśli - jest jak u Ciebie


Anne_Bonny napisał/a:

Boję się zaangażować, boję się mówić 'kocham', boję się że sama zrobię coś głupiego.
Niby nic się nie zmieniło a jakoś czuję że znowu wróciłam na samo dno.

ehhh ja do tej pory nie powiedziałam tego słowa, a minęło 5 miesięcy odkąd dowiedziałam się o pani j. także na spokojnie smile "kocham" to tylko słowo - dla nas teraz TYLKO słowo, jak każde inne np . dooopa wink ważniejsze są czyny, nie słowa. A kiedyś, kiedyś na pewno je powiesz, pytanie tylko czy to ma jakieś znaczenie?

ja jak słyszę "kocham Cię:od razu widzę przed oczami jej wiadomości do mojego M. , że go kocha, że tęskni . Ba! nawet nazywała go swoim mężem ... znowu się wkręcam więc przestaję...

także Anne kolokwialnie mówiąc - olej słowa smile wsłuchaj się w siebie i w to co Ci sprawia radość

smile

Gary pamiętam o "metodzie" smile nie mam kiedy usiąść i spisać sad

119

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Gary napisał/a:

Zastanawiam się czy mój mąż poświęca teraz choć ułamek tego czasu i energii na myślenie o Nas.

Na pewno myśli o Was. Ważniejsze jednak co się dzieje jak jesteście razem. Czy chcecie razem być... smile smile To jest ważniejsze. Wg mnie ponad wszystko -- czy wy, każde z Was z osobna, chce, tak po prostu samo od siebie chce, być z tym drugim.

Może i myśli ale nie rozumie co teraz czuję. Nie da się tego zrozumieć nie będąc w takiej sytuacji.
Wiem bo sama kiedyś słuchałam znajomych po zdradzie i to co mi się wtedy wydawało nijak się ma do mojej obecnej rzeczywistości.
Co do mojego męża. On chce naprawiać, tworzyć od nowa, ale nie potrafię tak jak on proponuje, przestać do tego wracać i iść dalej.
Może to dla mnie za mało czasu.
On teraz jest za granicą. Wraca niedługo a ja z jednej strony nie mogę się doczekać a z drugiej boję się tego wspólnego życia.
Ja chcę próbować żyć z mężem ale to nie jest łatwe. Jest kilka spraw, których na tą chwilę nie potrafię "przeskoczyć".

Gdyby jeszcze chodziło o samą zdradę "łóżkową" może byłoby łatwiej, ale on szukał zrozumienia, pocieszenia, więzi.
To co o mnie opowiadał, jak przedstawił mnie jako najgorszą sukę która go nie rozumie nie daje mi spokojnie spać.
To, że przez rok zbierałam resztki po jakieś innej rozdziera mi serce.
Tak jak pisałam, nie ma żadnych nowych faktów po prostu ostatnio wszystko do mnie wróciło.

Gary napisał/a:

Boję się zaangażować, boję się mówić 'kocham', boję się że sama zrobię coś głupiego.

Nie mów że kochasz. Przyjdzie na to czas. Co głupiego możesz zrobić? Nic nie zepsujesz... nie martw się...

Co głupiego? Myślałam, że sama ze sobą doszłam do porozumienia w tym temacie ale chyba jednak nie.
Boję się, że skoro on już zerwał tą umowę dotyczącą wyłączności ja też się na to zdecyduję.
Tego tematu nigdy wcześniej nie było, nawet mi do głowy nie przyszło ale teraz zrobiłabym chyba wszystko żeby poczuć się lepiej, chociaż  na chwilę.
Jest mi z tym źle bo nigdy nie byłam taką osobą.

Gary, dziękuję za Twoje wsparcie, chociaż nie zawsze zgadzałam się z Twoimi poglądami.
Myślę, że to wynika z różnych definicji niektórych pojęć.

120

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

hmm, czytam twój wątek, też dlatego, że czuję sympatię do Przyszłości wink
strasznie się meczysz, tak bardzo ta przeszłość ciebie ... blokuje
nie byłam zdradzoną, nie musiałam uporać się ze zdradą mój problem w związku był ... inny
ale tak sobie pomyślałam, gdyby los był dla ciebie odkrytą karta i wiedziałabyś,że zostało Ci kilka lat może miesięcy życia ... jak chciałabyś je przeżyć?
i może tak zacznij żyć...

121

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Mruffka napisał/a:
Anne_Bonny napisał/a:

Boję się zaangażować, boję się mówić 'kocham', boję się że sama zrobię coś głupiego.
Niby nic się nie zmieniło a jakoś czuję że znowu wróciłam na samo dno.

ehhh ja do tej pory nie powiedziałam tego słowa, a minęło 5 miesięcy odkąd dowiedziałam się o pani j. także na spokojnie smile "kocham" to tylko słowo - dla nas teraz TYLKO słowo, jak każde inne np . dooopa wink ważniejsze są czyny, nie słowa. A kiedyś, kiedyś na pewno je powiesz, pytanie tylko czy to ma jakieś znaczenie?

Ja powiedziałam 'kocham' odkąd się dowiedziałam ale za każdym razem czułam jakbym przystawiała sobie pistolet do skroni.
Naprawdę wciąż to czuję do męża i nie wiem dlaczego tak się dzieje.

Mruffka napisał/a:

ja jak słyszę "kocham Cię:od razu widzę przed oczami jej wiadomości do mojego M. , że go kocha, że tęskni . Ba! nawet nazywała go swoim mężem ... znowu się wkręcam więc przestaję...

Ja niestety przeczytałam wiadomość w której mój mąż proponuje, że pobawią się w męża i żonę... Jak po tym żyć? Szkoda że z nami nie chciał pobawić się w rodzinę.

Mruffka napisał/a:

także Anne kolokwialnie mówiąc - olej słowa smile wsłuchaj się w siebie i w to co Ci sprawia radość

Tak się właśnie staram. Czasami wychodzi lepiej czasami gorzej.

122

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
in_ka napisał/a:

hmm, czytam twój wątek, też dlatego, że czuję sympatię do Przyszłości wink
strasznie się meczysz, tak bardzo ta przeszłość ciebie ... blokuje
nie byłam zdradzoną, nie musiałam uporać się ze zdradą mój problem w związku był ... inny
ale tak sobie pomyślałam, gdyby los był dla ciebie odkrytą karta i wiedziałabyś,że zostało Ci kilka lat może miesięcy życia ... jak chciałabyś je przeżyć?
i może tak zacznij żyć...

Wiesz, to niesamowite bo właśnie niedawno o tym myślałam.
To ma związek z naszą historią przed ślubem.
Ja się wtedy trochę wahałam bo dla mnie to  była decyzja nieodwołalna i wtedy pewnej nocy wyobraziłam sobie, że mój przyszły mąż ginie w wypadku. Wtedy zrozumiałam ile dla mnie znaczy.
Pod wpływem tamtego wydarzenia napisałam do niego list, który on zresztą ma do tej pory.
Napisałam w nim jak bardzo go kocham i żeby o tym pamiętał nawet kiedy będzie bardzo źle, że chcę z nim spędzić życie.
Ostatnio sobie o tym przypomniałam i... nie wiem co bym teraz napisała.
Tak samo, kiedy to mnie miałoby wkrótce nie być. Wcześniej znałam odpowiedź.
Jakbym chciała przeżyć te kilka miesięcy czy lat, które mi pozostało?
Nie wiem, ale pomyślę o tym bo to bardzo dobre pytanie.

123

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
Anne_Bonny napisał/a:

Co głupiego? ....
Boję się, że skoro on już zerwał tą umowę dotyczącą wyłączności ja też się na to zdecyduję.
.... Gary, dziękuję za Twoje wsparcie, chociaż nie zawsze zgadzałam się z Twoimi poglądami.
Myślę, że to wynika z różnych definicji niektórych pojęć.

Czy spotkać się z kimś musisz sama zdecydować. Znam historię, gdzie kobieta zdradzała, a potem cierpiała na samą myśl, że mąż zdradził. Znam historię, gdzie mąż zdradzał, ona go śledziła, cierpiała, mówiłem jej aby przestała śledzić, a skupiła się na sobie, na ich związku... przestała  śledzić, ale kogoś nowego poznała przez internet, wpadła w zauroczenie, już chciała brać rozwód aby z nową osobą żyć, ale w końcu się opamiętała i zobaczyła, że odejście od męża nie jest dobre, a marzenia o nowej osobie musza zostać tylko marzeniami... za jakiś czas napisała tylko, że jest w ciąży, a w jej relacji z mężem wszystko się naprawiło... z tą nową osobą nawet nie poszła na seks, ale jej to zauroczenie jakby poukładało priorytety... zauroczenie, które szybko wyparowało, zniknęło. Są zakochania w innych osobach poza mężem i żoną, które mijają zanim dojdzie do seksu... mijają w ciszy, nie dotykając małżeństwa. Są romanse przez wiele lat... są jednorazowe przygody seksualne... cała paleta zachowań, relacji, relacji płytkich i głębokich, fizycznych i duchowych. To są tylko ludzie.

Na tle tego wszystkiego, całego świata, wszsytkich ludzi, liczy się tylko relacja Ty-mąż. Nawet jak zdradzisz, to zobaczysz, że ważna jest relacja Ty-mąż. Jak zdradzisz, to będziesz miała coś nowego, może ważnego, a może kruchego, chwilowego... natomiast pozostanie relacja Ty-mąż. Pozostanie taka jak jest teraz, chyba, że ktoś coś zamiesza między wami i się sytuacja zmieni.

Wg mnie relacja Ty-mąż rozpadnie się wyłacznie z powodu tych dwóch osób -- "Ty" i "mąż". Jak kocha, to dalej będzie kochał. Jak przestał kochać, to do miłości nijak go nie zmusisz. Jak chcecie razem spędzać czas, to będziecie razem.

124 Ostatnio edytowany przez Przyszłość (2014-10-13 10:16:24)

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Anne,
Życie po zdradzie to walka O SIEBIE SAMEGO Z SAMYM SOBĄ. To naturalne, że bardziej ostrożnie i mniej pochopnie wchodzisz w NOWY związek. Być może jeszcze jesteś w żałobie po STARYM związku. Pewnie potrzebujesz więcej czasu, Wykorzystaj ten czas aby przyjrzeć się sobie z dystansu, przypatrz się swoim granicom, swoim oczekiwaniom. Odpowiedz sobie na pytanie jakiego chcesz związku, z jakim partnerem będzie Tobie po drodze. Bądź świadoma tego, co musisz, co możesz i czego chcesz.

Przeczytałam gdzieś, że wierność wymaga siły a zaufanie odwagi. Zgadzam się z tym, chociaż to .... niesprawiedliwe. Twój mąż okazał się słaby a teraz Ty musisz znaleźć w sobie odwagę żeby mu zaufać i uwierzyć, że już nigdy więcej nie narazi Ciebie na cierpienia i ból. Trzeba mieć naprawdę ogromną wolę bycia razem, by przełamać strach przed ponownym zranieniem. Ale kochając siebie jesteśmy w stanie zaufać drugiej osobie.

Anne, ja od pewnego czasu czuję spokój, ale pamiętam wahania nastroju i obawy, o których piszesz. Mi pomogło wybaczenie. Ale prawdziwe wybaczenie, bo ludzie często mylą wybaczenie ze wspaniałomyślnością i/lub poświęceniem. Uwierz mi prawdzie wybaczenie, wybaczenie  i sobie, i jemu przyniosi prawdziwe ukojenie.

Nie wiem, czy to dobrze, że czytasz na forum historie innych zdradzonych osób. Rozumiem, że poszukujesz szczęśliwych zakończeń, ale myślę, że osoby, które odnalazły się po zdradzie przeważnie odchodzą z forum, aby nie pielęgnować w sobie wspomnień o zdradzie, bo w ten sposób sami zadajemy sobie rany na nowo, odbieramy sobie siłę i ufność.
Anne, w sobie szukaj odwagi i mocy, nie w historiach na forum.
Jestem przekonana, że jest w Tobie wystarczająco sił i zaufania do samej siebie, aby wyjść z roli ofiary. Musisz TO tylko w sobie odnaleźć.
Trzymaj się! Powodzenia smile

125

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...
in_ka napisał/a:

czuję sympatię do Przyszłości wink

Z wzajemnością smile

126

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Gary ja również w niektórych poglądach się z Tobą "mijam" ale kurcze piszesz mądrze i Twoje rady są rewelacyjne .

Spojrzenie okiem faceta - bezcenne wink

Anne ehhh sad mi się moje "poukładane" szufladki wywróciły wczoraj , późną nocą i już nie było dobrze . ALE NIE PODDAJĘ SIĘ smile
Mój M. też chce iść do przodu z zamkniętym rozdziałem , odciętym grubą krechą - ale tak się nie da ! On nie potrafił odciąć się od mojej zdrady przez 4 lata, a chce tego ode mnie po paru miesiącach. Ważne jest aby iść razem/ jeżeli jest taka wola obojga/ pomimo zakrętów. Bez wypominania, ale o mówieniu o UCZUCIACH. Iść do przodu z pamięcią tego co było, ale z pogodzeniem się z tym co było. Nikt nie mówi, że będzie łatwo i ONI też powinni o tym wiedzieć, skoro chcą naprawić to co się spsuło.
Bawili się w "DOM" z kimś innym, więc teraz muszą naprawić swój dom, bo posypał się jak ten karciany.

Do sedna, bo się rozwlekam wink obrać kurs na PRZÓD krocząc wyboistą drogą z kocimi łbami, która z czasem będzie czystą i piękną asfaltówą smile Nie da się inaczej a to że wraca- będzie wracało, z czasem coraz mniej, ale niestety będzie . Mam nadzieję i wierzę w to, że tylko jako wspomnienie/ doświadczenie/ które dało nam "kopa" na przyszłość. I tego się trzymam, bo inaczej - cóz psychiatryk mnie tylko czeka...

I dzisiaj napiszę te pytania - widzę, że jest krucho, więc czas dać CI kopa w tyłek wink

Ściskam smile

127

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Dziękuję Wam wszystkim za to wsparcie.

Przyszłość napisał/a:

Anne,
Życie po zdradzie to walka O SIEBIE SAMEGO Z SAMYM SOBĄ. To naturalne, że bardziej ostrożnie i mniej pochopnie wchodzisz w NOWY związek. Być może jeszcze jesteś w żałobie po STARYM związku. Pewnie potrzebujesz więcej czasu, Wykorzystaj ten czas aby przyjrzeć się sobie z dystansu, przypatrz się swoim granicom, swoim oczekiwaniom. Odpowiedz sobie na pytanie jakiego chcesz związku, z jakim partnerem będzie Tobie po drodze. Bądź świadoma tego, co musisz, co możesz i czego chcesz.

Żałoba to bardzo dobre określenie na to co teraz przeżywam.
Ciągle jeszcze nie potrafię się do końca pogodzić z faktem, że tamto się skończyło.
Nie potrafię odpuścić chociaż wiem, że muszę.

Przyszłość napisał/a:

Przeczytałam gdzieś, że wierność wymaga siły a zaufanie odwagi. Zgadzam się z tym, chociaż to .... niesprawiedliwe. Twój mąż okazał się słaby a teraz Ty musisz znaleźć w sobie odwagę żeby mu zaufać i uwierzyć, że już nigdy więcej nie narazi Ciebie na cierpienia i ból. Trzeba mieć naprawdę ogromną wolę bycia razem, by przełamać strach przed ponownym zranieniem. Ale kochając siebie jesteśmy w stanie zaufać drugiej osobie.

Bardzo trafnie napisane.
Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się tą odwagę w sobie odnaleźć.
Na razie niestety nie potrafię.

Problemem jest dla mnie też ogromne poczucie niesprawiedliwości.
Mężowi się udało, ona też żyje sobie jak gdyby nigdy nic a ja przeżywam swoje piekło.
Nie mam już chęci zemsty na niej (na początku może miałam) ale w odniesieniu do męża czasem się pojawia.
Sama wiem jakie to żałosne. Wiem i rozumiem i tłumaczę sobie że jestem wolnym człowiekiem i nie muszę iść za każdą swoją pokusą.

Przyszłość napisał/a:

Anne, ja od pewnego czasu czuję spokój, ale pamiętam wahania nastroju i obawy, o których piszesz. Mi pomogło wybaczenie. Ale prawdziwe wybaczenie, bo ludzie często mylą wybaczenie ze wspaniałomyślnością i/lub poświęceniem. Uwierz mi prawdzie wybaczenie, wybaczenie  i sobie, i jemu przyniosi prawdziwe ukojenie.

"Wybaczyć" to dla mnie słowo o ogromnym znaczeniu.
Na razie zamiast 'wybaczam' jest 'próbuję' ale mam nadzieję, że przyjdzie czas i to się zmieni.

Przyszłość napisał/a:

Nie wiem, czy to dobrze, że czytasz na forum historie innych zdradzonych osób. Rozumiem, że poszukujesz szczęśliwych zakończeń, ale myślę, że osoby, które odnalazły się po zdradzie przeważnie odchodzą z forum, aby nie pielęgnować w sobie wspomnień o zdradzie, bo w ten sposób sami zadajemy sobie rany na nowo, odbieramy sobie siłę i ufność.
Anne, w sobie szukaj odwagi i mocy, nie w historiach na forum.

Wiem, że masz rację. Sama nawet niedawno napisałam o tym, że osoby którym się udało raczej na forum nie zaglądają.
Problem jest taki, że co chwilę dopadają mnie te wszystkie myśli i wtedy czuję, że muszę coś zrobić, cokolwiek.
Czytam wtedy te wszystkie smutne historie i chociaż to nie pomaga w rozwiązaniu moich problemów to przez chwilę skupiam się na bólu ale nie swoim i to jest przynajmniej znośne. Strasznie to pokręcone.
Może faktycznie powinnam przestać.

Mruffka napisał/a:

Anne ehhh sad mi się moje "poukładane" szufladki wywróciły wczoraj , późną nocą i już nie było dobrze . ALE NIE PODDAJĘ SIĘ smile
Mój M. też chce iść do przodu z zamkniętym rozdziałem , odciętym grubą krechą - ale tak się nie da ! On nie potrafił odciąć się od mojej zdrady przez 4 lata, a chce tego ode mnie po paru miesiącach. Ważne jest aby iść razem/ jeżeli jest taka wola obojga/ pomimo zakrętów. Bez wypominania, ale o mówieniu o UCZUCIACH. Iść do przodu z pamięcią tego co było, ale z pogodzeniem się z tym co było. Nikt nie mówi, że będzie łatwo i ONI też powinni o tym wiedzieć, skoro chcą naprawić to co się spsuło.
Bawili się w "DOM" z kimś innym, więc teraz muszą naprawić swój dom, bo posypał się jak ten karciany.

Cały czas trzymam za Was kciuki.
Też nie potrafię zastosować metody odcięcia grubą krechą i zresztą wcale nie chcę.
Myślę, że trzeba wyjaśnić wszystko co jest do wyjaśnienia. Być może kiedy przyjdzie taki moment, że temat będzie prześwietlony i przedyskutowany tyle razy ile konieczne wtedy można spróbować to odciąć.
Zrobienie tego za wcześnie to nic innego jak zamiecenie sprawy pod dywan.

Mam nadzieję, że teraz Twój mąż opamięta się i przestanie karać Cię za Twoje błędy sprzed lat. Taka postawa mnie przeraża.

Mruffka napisał/a:

I dzisiaj napiszę te pytania - widzę, że jest krucho, więc czas dać CI kopa w tyłek wink
Ściskam smile

Tak, porządny kop czasami jest niezbędny:)

128

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

"Mój M. też chce iść do przodu z zamkniętym rozdziałem , odciętym grubą krechą - ale tak się nie da ! On nie potrafił odciąć się od mojej zdrady przez 4 lata, a chce tego ode mnie po paru miesiącach."

Bo zdradzajacy i zdradzacz sa w innej sytuacji. W gorszej jest zdradzony bo bije sie z myslami. Ludzie sie rowniez roznia psychika. Mnie zona potrafila wypomniec nawet po 7 latach, ale na mnie to nie robilo wrazenia. Czulem sie niejako "lepiej" bo miałem przecież "wspomnienia". Kiedy jednak wypominałem żonie, to powoduje u niej załamania spowodowane wyrzutami sumienia. Więc "muszę" "zapomnieć" już po 3,5 miesiąca. Nie ma tu sprawiedliwości niestety. Raczej należy usuwać to co niszczy a nie patrzeć się na sprawiedliwość w rzeczach.

129

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

"Problem jest taki, że co chwilę dopadają mnie te wszystkie myśli i wtedy czuję, że muszę coś zrobić, cokolwiek."

Własnie. Czasami jest tak, że nie mamy granicy, nie widzimy skutków postępowania. U mnie tą granicą jest odczuwanie żony. Gdybym dzisiaj się zapędził w wyrzutach, skończyło by się
to "atakiem" żony, w sensie psychicznym, co zaczynało mieć już miejsce więc należało przestać. Jest więc taki "bat" żeby czegoś nie robić. Trzeba tylko o tym pamiętać. I słowa kuzyna, że wracanie do przeszłości zakończy się zniszczeniem rodziny. Dopowiem, że też jestem "teoretykiem" bo wczoraj nawaliłem w domu i miała miejsce awantura. Mam nadzieje, że to już ostatni raz. Ty również miej nadzieje, że nie będziesz wracać. I do tej awantury, mimo, że pisałem inaczej tutaj, ciągle myślałem o "klinie". Jednak pod wpływem wczoraj pragnę z tego zrezygnować i będę niszczył wszelkie myśli z tym związane. W taki sposób można rzeczywiście zabić wyrzuty do kogoś swoimi wyrzutami sumienia, ale również można trafić na czyjąś wrażliwości i nieprzewidywalną reakcje, np. brak wybaczenia mimo, że samemu się "wybaczyło". To zawsze jest ryzyko i trochę intrumentalne potraktowanie siebie. Ale jeśli za "wybaczeniem" jest duma, poczucie własnej pychy i wyższości to źle. Źle bo wszyscy jesteśmy tacy sami i w innych okolicznościach to my moglibyśmy być sprawcami. Ludzie są jednak bardzo podobni do siebie. Dla mnie to jest pociechą, że właściwie ktoś, np. moja żona też musi się zmagać z tym, lub musiała. Też jest pokrzywdzona przez "oszusta".

130

Odp: Wybaczyć roczny romans męża...

Nie mam już chęci zemsty na niej (na początku może miałam) ale w odniesieniu do męża czasem się pojawia.
Sama wiem jakie to żałosne. Wiem i rozumiem i tłumaczę sobie że jestem wolnym człowiekiem i nie muszę iść za każdą swoją pokusą.

A tak konkretnie co byś chciała osiągnąć zdradzając teraz męża? Miałaś innych kochanków przed mężem? Czasem ludzie cierpią z powodu zdrady bardziej, jeśli mieli przez całe życie tylko jednego partnera w seksie ("byłam dla niego dziewcią, poświęciłam się, czekałam, a on mnie teraz zdradził"). A może chcesz aby męża zabolało? Zdradzać, aby go zabolało? Aby poczuł "jak to jest"? Trochę bez sensu, bo przecież taka zdrada nie da Ci przyjemności. To może znajdź faceta na portalu, jakiegoś normalnego i idź z nim na kawę. Niekoniecznie będzie fajnie... oj niekoniecznie... ale tak samo jak w poprzednim moim poście -- taka kawa mogłaby coś u Ciebie zmienić w uczuciach... pomyślisz "Oooo... ja też mogę zdradzić, dalej jestem atrakcyjna i pożądana, bo ten facet chce ze mną seksu..." i Cię to uspokoi. "Pokusą" to nazywasz? Pociąga Cię to? Chciałabyś, ale nie możesz, bo masz zasady i nie zniżysz się do jego poziomu? Dla mnie twoje mysli nie są żałosne... wcale nie żałosne... Wydaje mi się, że w małżeństwie mieliście zakazany owoc, który smakuje dobrze, po którego sięgnął mąż łamiąc zasady, a Ty też chcesz spróbować... Zresztą jest milion historii, gdzie w odwecie za zdradę ktoś też zdradził... iiiii... kojarzę tylko historie typu "zdradziłam w odwecie, było fajnie, ale nie tego się spodziewałam -- teraz jesteśmy z mężem znowu szczęśliwi".

Co do wybaczania, grubej kreski, nowego otwarcia, zaczynania od nowa -- uważam, że to nie jest dobre. Raczej trzeba metodą małych kroczków iść do przodu. Razem żyć i zobaczyć dokąd związek zmierza. Nie zapominać. To nie jest zamiatanie pod dywan. Ale świat się nigdy nie oczyści przez wnikliwe śledztwo, analizowanie przyczyn i tego jak zdrada wyglądała... Zawsze będzie jakaś niewiadoma, która będize przeszkadzać.

Posty [ 66 do 130 z 720 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 4 12 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Wybaczyć roczny romans męża...

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024