Maniek,
Moje ogólne wrażenie: po przeczytaniu Twoich kilku ostatnich postów: jesteś rozchwiany emocjonalnie, drażliwy i zdekoncentrowany - spróbuj wyciszyć się, odpocząć, nabrać dystansu. Nie mam jednak nic przeciwko temu żebyś w tym wątku wyrzucił z siebie to, co Ciebie uwiera :-) To publiczne forum.
Poruszyłeś dwie kwestie: jedna dotycząca moich "predyspozycji" i/lub sposobów radzenia sobie z emocjami po zdradzie; druga to Twoje zmagania z traumą zdrady i jej następstwami.
Spróbuję ustosunkować się do obu.
Zobacz na mój nick: PRZYSZŁOŚĆ.
Myślisz, że to przypadeowe "imię"?
Niby tak, gdyż logująć się na forum podałam pierwsze słowo, które przyszło mi do głowy.
Ale nic się nie dzieje przypadkiem :-)
Moi przyjaciele czasami śmieją się, że ja dzisiaj jestem w pojutrzu :-D
Fakt, zanim zrobię krok do przodu, już mam w głowie sekwencję możliwych jego następstw, kalkuluję prawdopodobieństwo realizacji poszczególnych scenariuszy, co wymaga uwzględnieniu różnych okoliczności, których prawdopodobieństwo szacuję...itd
Myślami jestem dwa kroki do przodu.
Skąd takie podejście?
Masz rację upatrując w życiu zawodowym źrodeł moich zachowań i "przygotowania" na perturbacje w życiu osobistym. Wykonywałam zawód wymagający ode mnie całkowitego opanowania emocji, przy jednoczesnej wierze w siebie i w trafność własnych osądów oraz analiz i podjętych na ich podstawie decyzji. Wielokrotnie znajdowałam się w sytuacji, gdy od mojego działania, opartego wyłącznie na logicznym rozumowaniu i wnioskowaniu oraz od mojej zdolności do postrzegania i celności osądu zależała nie tylko moja PRZYSZŁOŚĆ.
Przy tym wszystkim, miałam szczęście spotkać na swojej drodze ludzi, którzy wiele mnie nauczyli i przygotowali na to, co następowało później :-) Dostrzegli we mnie potencjał, który odpowiednio ukierunkowywali.
Ale mylisz się jeśli sądzisz, że mnie ominęły te wszystkie emocje i ból, które towarzyszą wszystkim odkrywającym zdradę. Miałam taki czas, kiedy zasypiałam myśląc, że zdradził, a pierwszą myślą po przebudzeniu było: zdradził. Na początku, podobnie jak Ty uciekałam, nie w alkohol, ale w sport (całe swoje życie jestem aktywna fizycznie - mam nawet na swoim koncie osiągnięcia), zwiększając ilość treningów. Często również uskuteczniałam mój ulubiony sposob na pozbycie się napięć: wsiadałam w samochód, radio na maxa, pedał gazu na maxa i mój krzyk na maxa. Tak wiem, głupie na maxa :-)) Ale pomagało. Problem w tym, że tylko doraźnie a ja potrzebowałam kompleksowego rozwiązania, więc nawykowo zaczęłam działać z poziomu rozumu, dążąc do skompletowania jak największej ilości faktów i przystąpienia do ich analizy
Oczywiście interesowały mnie motywy działania mojego męża, głównie jego wyrachowanie, zdolność do prowadzenia podwójnego życia. To jednak miało drugorzędne znaczenie, bo w tamtym momencie on
był dla mnie "skreślony".
Najbardziej zastanawiające było dla mnie w tym wszystkim MOJE zachowanie, podczas gdy mój mąż romansował. Te wszystkie różne: mniejsze i większe, drobne i grubsze budzące mój niepokój zdarzenia; towarzyszące mi całymi miesiącami,latami przeczucia (intuicja?), poczucie dyskomfortu i moja w tym wszystkim BIERNOŚĆ.
Zaczęłam myśleć, jak to możliwe, że ja, ponoć inteligentna kobieta ignorowałam własne przeczucia i obiektywne fakty, usuwałam z pamięci wydarzenia, zniekształcając obraz rzeczywistości. Po co sama siebie oszukiwałam? Dlaczego tonęłam we własnych złudzeniach? To był pierwszy krok - uświadomiłam sobie własne działania, potem przyszedł czas na drugi krok - czyli odszukanie ich powodów. To było proste. Szybko wywnioskowałam, że w ten sposób NIEŚWIADOMIE przykrywałam bolesne emocje, które towarzyszyły samej myśli, że mój mąż mógłby mnie oszukiwać, Zmniejszałam w ten sposób swój strach i niepokój, które czułam. Pogrzebałam w podręcznikach dotyczących psychologii i już wiedziałam, że to klasyczny mechanizm obronny.
Stałam się ŚWIADOMA swoich przeszłych ZACHOWAŃ I ICH MOTYWÓW. Ale nadal przede mną było wyzwanie jak nie pozwolić aby w życiu teraźniejszym i przyszłym kierowała mną podświadomość.
I tak oto zaczęła się moja przygoda z wiedzą opartą głównie o ogólnie pojętą neurobiologię. Zaczęłam intersować się dotychczas dla mnie odległymi dziedzinami nauki, ale również z teoriami z pogranicza religi i duchowości.
W rezultacie odkryłam, ba wciąż odkrywam, że świadome działania kształtują moją teraźniejszość i przyszłość, że we mnie samej są odpowiedzi, że świat jest takim, jakim chcę go widzieć i źe sama jestem swoim "twórca i przewodnikiem" we wszechświecie.
Niech to Ciebie jednak nie zmyli, nie myśl, że "odleciałam" :-) nadal twardo stąpam po ziemi.
Należałoby w tym miejscu przynajmniej wspomnieć o wybaczeniu, bo to akt przebaczenia a nie wyciszenie emocji jest drogą do spokoju i równowagi pomiędzy emocjami, umysłem i ciałem. Pisałam na tym forum już wielokrotnie na ten temat, ale to najbliższa mi definicja:
Przyszłość napisał/a:Wybaczyć NIE znaczy bagatelizować czy udawać, że nic się nie stało,
Wybaczyć NIE znaczy ani usprawiedliwić, ani zrozumieć
Wybaczyć NIE znaczy również zapomnieć i nadal ufać bezgranicznie i być już na zawsze w zażyłych relacjach ze zdradzaczem.
Wybaczyć TO znaczy wyjść z roli ofiary i nie wchodzić w rolę kata
Wybaczyć TO znaczy nie pielęgnować urazy i zaniechać życia przeszłością na rzecz teraźniejszości i przyszłości
Wybaczyć TO znaczy zrezygnować z zemsty
Wybaczyć TO znaczy pogodzić się z tym miejscem w życiu, w którym się jest.
Wybaczenie jest dla mnie naturalną konsekwencją wcześniej opisanych kroków, na czele z osiągnięciem samoświadomości i świadomości rzeczywistości, którą sie kreuje. Przebaczenie przyniosi z sobą spokój, bo wybacza się głównie SOBIE swoje własne wyobrażenia i oczekiwania poprzez zrozumienie jak powstawały i determinowały odbiór rzeczywistości.
A teraz zajmijmy się chwilę Tobą 
Ogólnie jestem przeciwniczką podawania ludziom gotowych rozwiązań, udzielania "najlepszych" rad, dokonywania na ich użytek "najwłaściwszych" osądów. Lubię podrzucać myśli, mącić i mieszać a wszystko to po to, aby zmusić do myślenia, do przejrzenia się samemu sobie i wykreowanej przez siebie rzeczywistości, w której dominują założenia, wyobrażenia i oczekiwania oparte o nabyte wzorce i schematy.
Nie zmienię swojego podejścia w Twoim przypadku również, sorry. :-(
Są tu inni specjaliści od "wywalanie kawy na ławę" :-)
Twoja sytuacja jest o tyle trudniejsza i bardziej skomplikowana od innych historii traktujących o zdradzi, że zostałeś zdradzony dwukrotnie. Raz przez żonę, dwa przez własnego brata. W związku z tym zasięg rażenia zdrady jest u Ciebie większy.
Dla mnie jednak, wbrew temu co mi przypisalas, powrotu do normalnosci jeszcze nie ma, zwlaszcza w sensie pogodzenia sie i akceptacji kogos takiego.
Maniek, jeżeli za normalność uważasz powrót do stanu sprzed informacji o zdradzie, to nie wierzę, że świadomie uważasz za możliwy powrót do normalności. Bo to niemożliwe. Ja wskazywałam na Twoją gotowość do konfrontacji, zrezygnowanie z ucieczki czyli świadome wyłączenie przez Ciebie mechanizmów obronnych, których celem jest oszczędzenie Tobie bólu.
Jednak uwazam ze nie przerobilem tematu do konca z zona. Wzialem w tym tygodniu "urlop" i zaczalem z nia rozmawiac. Skonczylo sie to kompletnym rozbiciem nas obojga i dalej brakiem jednoznacznej odpowiedzi na pytanie dlaczego. Dzis czeka mnie trudny powrot do domu i pogodzenie sie z tym ze swojej odpowiedzi nie uzyskam moze juz nigdy. Moze kiedys, moze za wiele lat.
Tak, to Twoje rozbicie widać w Twoich ostatnich wypowiedziach na forum :-(
Maniek, czas nie leczy ran, czas przyzwyczaja do bólu a nieprzepracowana emocje i traumy wciąż w nas tkwią i pochłaniają nasze zasoby energii do przykrywania ran.
Jeszcze jedno: czy bierzesz pod uwagę, że Twoja żona nie zna odpowiedzi na pytanie DLACZEGO? Źe u niej też działają mechanizmy obronne, które utrudniają lub wręcz uniemożliwiają przy jej poziomie świadomości (strzelam, bo nie mam pojęcia) konfrontację z własnymi schematami?
Musze podjac decyzje czy akceptuje brak odpowiedzi, czy chce wspierac zone, ktora tego wsparcia teraz potrzebuje, i nie ja go otrzymam, tylko ona ode mnie. Ale taka jest realna sytuacja dzis z nadzieja pieknego jutra.
Ech Maniek, nic nie musisz...