Tragedia w 3 aktach. Jest co ratować? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Tragedia w 3 aktach. Jest co ratować?

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 131 do 195 z 282 ]

131

Odp: Tragedia w 3 aktach. Jest co ratować?

a dlaczego nagle zdrada wywołuje takie możliwości w kobietach...

nie rozumiem dlaczego przed zdradą nie można w sobie znaleźć siły...na np.sporty ekstremalne, realizacje marzeń...

ja rozumiem proces sam w sobie - też się zmieniłam pod wpływem choroby, uświadomiłam sobie, że mogę nie zdążyć
ale co do tego ma ...zdrada

i dlatego myślę, że te zmiany to zwykłe sorry "pranie mózgu"

nie jestem przeciwko życiu razem pomimo zdrady,tylko te tłumaczenia...nie przekonują mnie

mam przyjaciół dojrzałe małżeństwo - facet zdradzał, żona chciała odejść ale ...nie dała rady, bo zwyczajnie drania kochała - i to rozumiem...
po 3 kochankach mąż się uspokoił, docenił miłość żony i są super parą
a ona mówi - wiesz ten ból mam cały czas tam głęboko w sercu i bardzo pilnuję, żeby był schowany...
nigdy nie wiadomo czy mąż znowu nie zdradzi a jak to zrobi, znowu będzie bolało, jak cholera będzie bolało...
ale przecież nie musi
nie wiem czy wybaczyłabym zdradę i nie chcę się dowiedzieć

Zobacz podobne tematy :

132

Odp: Tragedia w 3 aktach. Jest co ratować?
Przyszłość napisał/a:

Zdaje się, że miałam złudzenia, że facet, którego wybrałam na męża i ojca moich dzieci będzie kimś przyzwoitym. Nie sądziłam, że może zachować się jak pozbawiony zasad i elementarnej lojalności gnojek.
I to tych złudzeń się pozbyłam.

Ryba,
M. mówi mi wprost, że kamień spadł mu z serca jak wszystko się wydało.
Porażka. Bo los dał mu szansę.
Zakończył jeden romansik, ale zaraz lekko wskoczył w następny.
Mam wrażenie, że jakbym się nie dowiedziała, to potem byłby następny i kolejny
Niby inteligentny i błyskotliwy facet a takie bezmyślne działanie.
Nie trzyma się to dla mnie kupy.

Każda z nas myślała ze nasz M nie jest wstanie a jednak .....
Nie analizuj tego czy to trzyma sie kupy czy nie ? Czy To zmieni wasza sytuacje ?

Ja tez przez 2 miesiące tluklam z nim temat . A dlaczego ? A jak ? A kiedy ?
W głowie pytania co dalej ? Co ja mam zrobic ?
Nie byłam wtedy na forum , wiec ty masz troche łatwiej .
Bo ja byłam praktycznie sama.

Wiem jedno jesli on robi 5 kroków do przodu ty rób 2. To on ma sie bardziej starać.
Jak chcesz to pisz na priv smile i korzystaj z życia smile

133

Odp: Tragedia w 3 aktach. Jest co ratować?
in_ka napisał/a:

a dlaczego nagle zdrada wywołuje takie możliwości w kobietach...

nie rozumiem dlaczego przed zdradą nie można w sobie znaleźć siły...na np.sporty ekstremalne, realizacje marzeń...

Wiesz co ja tez zadaje sobie to pytanie , no wlasnie dlaczego ?

134 Ostatnio edytowany przez eine_gute_ehefrau (2014-04-01 18:30:41)

Odp: Tragedia w 3 aktach. Jest co ratować?
Przyszłość napisał/a:

Eine Gute, OK Rozumiem.
Nie wiem tylko, czy to co napisałaś mnie dotyczy.
Ja wcześniej nie miałam złudzeń, że świat wokół mnie jest idealny.
Stałam twardo na ziemi.
Zdaje się, że miałam złudzenia, że facet, którego wybrałam na męża i ojca moich dzieci będzie kimś przyzwoitym. Nie sądziłam, że może zachować się jak pozbawiony zasad i elementarnej lojalności gnojek.
I to tych złudzeń się pozbyłam.

Mysle, ze piszemy o tym samym, wyrazamy to tylko innymi slowami...

135

Odp: Tragedia w 3 aktach. Jest co ratować?
ryba81 napisał/a:
in_ka napisał/a:

a dlaczego nagle zdrada wywołuje takie możliwości w kobietach...

nie rozumiem dlaczego przed zdradą nie można w sobie znaleźć siły...na np.sporty ekstremalne, realizacje marzeń...

Wiesz co ja tez zadaje sobie to pytanie , no wlasnie dlaczego ?

Nie o sile tu chodzi mysle.
Zwyczajnie robimy na to miejsce, ktore do momentu zdrady zajmowal nasz superman, ktore z kolei wczesniej zrobilysmy jemu.

Pytanie - dlaczego ? oddajemy siebie, powoli, po kawalku, nie dostrzegajac ze nas jest coraz mniej w naszym wlasnym zyciu.
Odpowiedz - bo tak chcemy. Chcemy wspolnoty, jednosci, zespolenia. Mysle, ze to jest naturalne i normalne.
Zdrada ___ nie jest ___ normalna. Tak jak niektore nasze zachowania "po", wyplywajace bardziej z szoku, niz z potrzeb, czy tez niespelnionych wczesniej marzen.

Temat rzeka...

136

Odp: Tragedia w 3 aktach. Jest co ratować?
in_ka napisał/a:

a dlaczego nagle zdrada wywołuje takie możliwości w kobietach...

nie rozumiem dlaczego przed zdradą nie można w sobie znaleźć siły...na np.sporty ekstremalne, realizacje marzeń...

ja rozumiem proces sam w sobie - też się zmieniłam pod wpływem choroby, uświadomiłam sobie, że mogę nie zdążyć
ale co do tego ma ...zdrada

Będę mówić za siebie.
Ja swoje marzenia zawsze trzymałam na później, bo...
Najważniejsza była rodzina, moje dzieci, mój M,
Trochę tak jest, że my kobiety jesteśmy "wkładane w role" żony i matki i przez ten pryzmat również patrzymy na siebie.
Dopilnowane i zadowolone dzieci = dużo czasu i uwagi, codziennej czujności
Zadowolony mąż = odciążenie go z obowiązków domowych kosztem własnego czasu
Wychuchany dom = sporo czasu i energi własnej
Praca zawodowa = w moim przypadku więcej niż standardowe 8 godz dziennie
Fitness, rower = pozornie to dla mnie!, ale też dla M i trochę ze względu na pracę

Trudno było znależć czas i energię dla realizacji swoich pasji i urzeczywistnienie marzeń?
Potrzebowałem kopa w postaci zdrady, aby ..
Dzieci usamodzielnić - nie muszą być wszędzie dowożone i mieć wszystko gotowe podstawione pod nos
M - zamiast kochankami zajął się więcej mną, dziećmi, domem
Dom - sama w nim nie mieszkam, obowiązki podzielone, raz w tygodniu przychodzi Pani Iwona, która ogarnia większe tematy
Praca - dosyć tych korporacyjnych układów i nadymanych wizji, przyszedł czas na swój własny biznes, który od dawna mam w głowie

137

Odp: Tragedia w 3 aktach. Jest co ratować?

może dlatego, że potrzebujemy zmiany ...własnego wizerunku
każda zdrada powoduje zachwianie poczucia własnej wartości

a poza tym, to ja tak się "poświęcam" - koniec, teraz pomyślę o sobie...niech se drań nie myśli, że mnie nie stać

i niech zabiega o mnie (on 5 kroków - ja 2) i niech ...odpokutuje
a potem ja wspaniałomyślnie ...wybaczę

a on odetchnie a potem i tak zrobi...jak będzie chciał

o kurcze - ciężko z ta zdradą

138

Odp: Tragedia w 3 aktach. Jest co ratować?
ryba81 napisał/a:
Przyszłość napisał/a:

Zdaje się, że miałam złudzenia, że facet, którego wybrałam na męża i ojca moich dzieci będzie kimś przyzwoitym. Nie sądziłam, że może zachować się jak pozbawiony zasad i elementarnej lojalności gnojek.
I to tych złudzeń się pozbyłam.

Ryba,
M. mówi mi wprost, że kamień spadł mu z serca jak wszystko się wydało.
Porażka. Bo los dał mu szansę.
Zakończył jeden romansik, ale zaraz lekko wskoczył w następny.
Mam wrażenie, że jakbym się nie dowiedziała, to potem byłby następny i kolejny
Niby inteligentny i błyskotliwy facet a takie bezmyślne działanie.
Nie trzyma się to dla mnie kupy.

Każda z nas myślała ze nasz M nie jest wstanie a jednak .....
Nie analizuj tego czy to trzyma sie kupy czy nie ? Czy To zmieni wasza sytuacje ?

Ja tez przez 2 miesiące tluklam z nim temat . A dlaczego ? A jak ? A kiedy ?
W głowie pytania co dalej ? Co ja mam zrobic ?
Nie byłam wtedy na forum , wiec ty masz troche łatwiej .
Bo ja byłam praktycznie sama.

Wiem jedno jesli on robi 5 kroków do przodu ty rób 2. To on ma sie bardziej starać.
Jak chcesz to pisz na priv smile i korzystaj z życia smile

smile
Dziękuję i pozdrawiam

139

Odp: Tragedia w 3 aktach. Jest co ratować?

no to powinno się podziękować za zdradę...

bo zmusza do działania, zmusza do myślenie - masakra

pamiętam jak chodziłam na terapie gdy zachorowałam i był taki temat: za co chcę podziękować...chorobie
o mało z krzesła nie spadłam i jako jedyna mówiłam - za nic, za nic...
a obok pojawiły się zdania: za to,że zbliżyłam się z siostrą, za to, że stałam się ważna dla siebie i takie tam ble ble...

i widzę, że schemat ten sam

no to jednak "pranie mózgu"

140

Odp: Tragedia w 3 aktach. Jest co ratować?
in_ka napisał/a:

no to powinno się podziękować za zdradę...

bo zmusza do działania, zmusza do myślenie - masakra

pamiętam jak chodziłam na terapie gdy zachorowałam i był taki temat: za co chcę podziękować...chorobie
o mało z krzesła nie spadłam i jako jedyna mówiłam - za nic, za nic...
a obok pojawiły się zdania: za to,że zbliżyłam się z siostrą, za to, że stałam się ważna dla siebie i takie tam ble ble...

i widzę, że schemat ten sam

no to jednak "pranie mózgu"

In_ka,
Zdrada, choroby, wypadki, śmierć i pewnie jeszcze kilka innych traumatycznych przeżyć to wstrząs, który zmusza do zastanowienia się gdzie i jak się znaleźliśmy.
Lipa, że potrzebujemy czegoś tak złego, aby się odnaleźć.
Ale z określeniem pranie mózgu zdecydowanie się nie zgadzam.

141 Ostatnio edytowany przez in_ka (2014-04-01 20:48:28)

Odp: Tragedia w 3 aktach. Jest co ratować?

tak, jestem dzisiaj złośliwą wiedźmą

i sama w pracy robiłam takie ..."pranie mózgu"

czyli naukę akceptacji sytuacji, która wzbudza w nas złe emocje...
ja wiem trzeba sobie z tym jakoś poradzić ale te metody, te argumenty nieraz mam dość

może warto obejrzeć

http://www.youtube.com/watch?v=VtNFrdS8vKk

142

Odp: Tragedia w 3 aktach. Jest co ratować?
Przyszłość napisał/a:
in_ka napisał/a:

no to powinno się podziękować za zdradę...

bo zmusza do działania, zmusza do myślenie - masakra

pamiętam jak chodziłam na terapie gdy zachorowałam i był taki temat: za co chcę podziękować...chorobie
o mało z krzesła nie spadłam i jako jedyna mówiłam - za nic, za nic...
a obok pojawiły się zdania: za to,że zbliżyłam się z siostrą, za to, że stałam się ważna dla siebie i takie tam ble ble...

i widzę, że schemat ten sam

no to jednak "pranie mózgu"

In_ka,
Zdrada, choroby, wypadki, śmierć i pewnie jeszcze kilka innych traumatycznych przeżyć to wstrząs, który zmusza do zastanowienia się gdzie i jak się znaleźliśmy.
Lipa, że potrzebujemy czegoś tak złego, aby się odnaleźć.
Ale z określeniem pranie mózgu zdecydowanie się nie zgadzam.

Nic dodać nic ująć smile

143

Odp: Tragedia w 3 aktach. Jest co ratować?
in_ka napisał/a:

może warto obejrzeć

http://www.youtube.com/watch?v=VtNFrdS8vKk

Obejrzałam rozmowę.
Wcześniej oczywiście słyszałam o książce.

Hmmm... mądra kobieta z Pani Miller.
Zgadzam się z wieloma jej słowami, ale nie ze wszystkim.
Jednak na książkę nie jestem gotowa - głównie z powodu tytułu

144

Odp: Tragedia w 3 aktach. Jest co ratować?
Przyszłość napisał/a:
in_ka napisał/a:

może warto obejrzeć

http://www.youtube.com/watch?v=VtNFrdS8vKk

Obejrzałam rozmowę.
Wcześniej oczywiście słyszałam o książce.

Hmmm... mądra kobieta z Pani Miller.
Zgadzam się z wieloma jej słowami, ale nie ze wszystkim.
Jednak na książkę nie jestem gotowa - głównie z powodu tytułu

A ja bym sobie ta ksiazke kupila i nawet nie kryla sie z jej lektura. Tyle, ze Miller pisze o zdradzie pojedynczej a nie wielkokrotnej. Powtarzalnosc zachowan wskazuje na patologie, stad moje wczesniejsze ostre wypowiedzi.

145

Odp: Tragedia w 3 aktach. Jest co ratować?
fer papillon napisał/a:
Przyszłość napisał/a:
in_ka napisał/a:

może warto obejrzeć

http://www.youtube.com/watch?v=VtNFrdS8vKk

Obejrzałam rozmowę.
Wcześniej oczywiście słyszałam o książce.

Hmmm... mądra kobieta z Pani Miller.
Zgadzam się z wieloma jej słowami, ale nie ze wszystkim.
Jednak na książkę nie jestem gotowa - głównie z powodu tytułu

A ja bym sobie ta ksiazke kupila i nawet nie kryla sie z jej lektura. Tyle, ze Miller pisze o zdradzie pojedynczej a nie wielkokrotnej. Powtarzalnosc zachowan wskazuje na patologie, stad moje wczesniejsze ostre wypowiedzi.

Jestem Tobie wdzięczna za Twoje ostre wypowiedzi smile
Tak samo jak za wypowiedzi innych osób.
To pomogą mi zobaczyć swoją sytuację z różnych perspektyw.

146

Odp: Tragedia w 3 aktach. Jest co ratować?

"pranie mózgu" to dla mnie znajdowanie sposobu na ...życie wg zasady - świata nie zmienisz, zmień siebie - to tak dla jasności

147

Odp: Tragedia w 3 aktach. Jest co ratować?
in_ka napisał/a:

"pranie mózgu" to dla mnie znajdowanie sposobu na ...życie wg zasady - świata nie zmienisz, zmień siebie - to tak dla jasności

Ach...żeby tak można było się zmienić.
Ale osobowości nie można zmienić.
Można poprzestawiać priorytety, przewartościować swój świat.

148

Odp: Tragedia w 3 aktach. Jest co ratować?

Kupiłam książkę i zaczęłam czytać.....
i
poza wyświechtanymi frazesami, jakimiś przykładami z życia paroma, żenada.

Ogólnie, ogólnie, za ogólnie, zbyt ogólnie, tylko ogólnie, jak bym jadła loda przez papierek.

Z wartych zapamiętania fragmentów nie pamiętam nic.
A taka byłam podekscytowana jak ją kupowałam, myślałam ze da mi rozwiązania, pomoże przetrwać, pokaże gdzie ja popełniłam błąd.

Słowem autorka napisała artykuł, poszerzyła go nieco i wyszła jej książka.
Więcej sensu i meritum widziałam ostatnio w Zwierciadle w artykule tejże autorki.
Ale może to jest tak że zamierza wydać serie 4-6 książek wtedy to ma sens, będzie i szeroko i głęboko poruszony temat.
Inaczej, szkoda pieniędzy.

Więcej sensu i pomysłów jest na tym tu forum.

Fakt, jestem wdzięczna kochance na to że "się pojawiła" ale z tym już Pani Miller nie ma nic wspólnego.

149

Odp: Tragedia w 3 aktach. Jest co ratować?
In_ka napisał/a:

Zdrada, choroby, wypadki, śmierć i pewnie jeszcze kilka innych traumatycznych przeżyć to wstrząs, który zmusza do zastanowienia się gdzie i jak się znaleźliśmy.
Lipa, że potrzebujemy czegoś tak złego, aby się odnaleźć.

?
Słowem, potrzebny nam wstrząs żeby ZOBACZYĆ wyraźnie swoje życie, bliskich.
Choroba tego nie daje.
Zdrada tak.
Przykre ale prawdziwe.

? wstrząs jak sama nazwa wskazuje przewraca nam życie do góry nogami.
Choroba zmusza do innych zachowań.
Jak myślę w kategorii co bym wolała to wole zdradę.
Bo wiem ze z choroba bym sobie nie poradziła, bym się u mazgaiła, wyła, litowała nad sobą.
A zdrada, grzmotnęło, zawirowało, pierdykneło, wybuchło, opada kurz....

zobaczymy co będzie jak całkiem opadnie, wtedy dopiero będzie można ocenić wielkość strat

https://www.youtube.com/watch?v=D1rsCdzHk5I

Gdy emocje już opadną
Jak po wielkiej bitwie kurz
Gdy nie można mocą żadną
Wykrzyczanych cofnąć słów
Czy w milczeniu białych haniebnych flag
Zejść z barykady
Czy podobnym być do skały
Posypując solą ból
Jak posąg pychy samotnie stać

Gdy ktoś, kto mi jest światełkiem
Gaśnie nagle w biały dzień
Gdy na drodze za zakrętem
Przeznaczenie spotka mnie
Czy w bezsilnej złości łykając żal
Dać się powalić
Czy się każdą chwilą bawić
Aż do końca wierząc, że
Los inny mi pisany jest

Płyniemy przez wielki Babilon
Dopóki miłość nie złowi nas
W korowodzie zmysłów możemy trwać
Niepokonani
Nim się ogień w nas wypali
Nim ocean naszych snów
Łyżeczką się odmierzyć da

Trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść
Niepokonanym
Wśród tandety lśniąc jak diament
Być zagadką, której nikt
Nie zdąży zgadnąć nim minie czas

150 Ostatnio edytowany przez in_ka (2014-04-03 12:39:39)

Odp: Tragedia w 3 aktach. Jest co ratować?

sun-moon a jakich konkretów się spodziewałaś?
weź tyle i tyle dodaj to i to, następnie pomieszaj, odczekaj - zażyj ...naprawione życie

wybacz ale sama pracuję jako osoba zajmująca się nazwijmy szeroko " wsparciem i doradztwem w rozwiązywaniu problemów"
i strasznie mnie wkurza jak przychodzi klient  - no to co ja mam zrobić ?
a ja odpowiadam - nie wiem...no to, po co ja tutaj przyszedłem...

na życie nie ma lekarstwa
można pokazać jak działają pewne procesy, można pokazać jakieś sposoby, metody...właśnie ogólnie,
trzeba zachęcić do szukania własnej drogi...i tyle

fakt, ja lubię Kasię Miller, bo dla mnie jest prawdziwa w tym co robi i mówi, nie wymądrza się...

a gdzie popełniłaś błąd, musisz rozkminić sama i sama znaleźć rozwiązanie - bo, to tylko i wyłącznie twój błąd i twoje rozwiązanie

151

Odp: Tragedia w 3 aktach. Jest co ratować?
Przyszłość napisał/a:

Ja wcześniej nie miałam złudzeń, że świat wokół mnie jest idealny.
Stałam twardo na ziemi.
Zdaje się, że miałam złudzenia, że facet, którego wybrałam na męża i ojca moich dzieci będzie kimś przyzwoitym. Nie sądziłam, że może zachować się jak pozbawiony zasad i elementarnej lojalności gnojek.
I to tych złudzeń się pozbyłam.
.

Przyszłość, mam dokładnie te same przemyślenia. Rozczarowanie. Żenada. I jakieś dziwne poczucie wyższości, ze to nie ja sie utaplałam w tym G.


Przyszłość napisał/a:

M. mówi mi wprost, że kamień spadł mu z serca jak wszystko się wydało.
Porażka. Bo los dał mu szansę.

Tylko zapewne nie zauważył, ze ten kamień z serca spadł mu na opustoszały łeb wink
Podobnie jak mojemu

152

Odp: Tragedia w 3 aktach. Jest co ratować?
LonelyCat napisał/a:
Przyszłość napisał/a:

Ja wcześniej nie miałam złudzeń, że świat wokół mnie jest idealny.
Stałam twardo na ziemi.
Zdaje się, że miałam złudzenia, że facet, którego wybrałam na męża i ojca moich dzieci będzie kimś przyzwoitym. Nie sądziłam, że może zachować się jak pozbawiony zasad i elementarnej lojalności gnojek.
I to tych złudzeń się pozbyłam.
.

Przyszłość, mam dokładnie te same przemyślenia. Rozczarowanie. Żenada. I jakieś dziwne poczucie wyższości, ze to nie ja sie utaplałam w tym G.

Też czasami mam to "poczucie wyższości". U mnie wynika ono z faktu, że mimo iż zawsze miałam wokół siebie adoratorów, nigdy nie przekraczałam granicy niewinnego flirtu. On natomiast okazał się taki... łatwy. Pogubił się biedaczek jak tylko na horyzoncie pojawiła się chętna kurewna.

153

Odp: Tragedia w 3 aktach. Jest co ratować?
Przyszłość napisał/a:
LonelyCat napisał/a:
Przyszłość napisał/a:

Ja wcześniej nie miałam złudzeń, że świat wokół mnie jest idealny.
Stałam twardo na ziemi.
Zdaje się, że miałam złudzenia, że facet, którego wybrałam na męża i ojca moich dzieci będzie kimś przyzwoitym. Nie sądziłam, że może zachować się jak pozbawiony zasad i elementarnej lojalności gnojek.
I to tych złudzeń się pozbyłam.
.

Przyszłość, mam dokładnie te same przemyślenia. Rozczarowanie. Żenada. I jakieś dziwne poczucie wyższości, ze to nie ja sie utaplałam w tym G.

Też czasami mam to "poczucie wyższości". U mnie wynika ono z faktu, że mimo iż zawsze miałam wokół siebie adoratorów, nigdy nie przekraczałam granicy niewinnego flirtu. On natomiast okazał się taki... łatwy. Pogubił się biedaczek jak tylko na horyzoncie pojawiła się chętna kurewna.

albo parę kurewien...tylko czy można gubić się co jakiś czas przez dłuższy okres czasu?

154

Odp: Tragedia w 3 aktach. Jest co ratować?
kamillaa napisał/a:
Przyszłość napisał/a:
LonelyCat napisał/a:

Przyszłość, mam dokładnie te same przemyślenia. Rozczarowanie. Żenada. I jakieś dziwne poczucie wyższości, ze to nie ja sie utaplałam w tym G.

Też czasami mam to "poczucie wyższości". U mnie wynika ono z faktu, że mimo iż zawsze miałam wokół siebie adoratorów, nigdy nie przekraczałam granicy niewinnego flirtu. On natomiast okazał się taki... łatwy. Pogubił się biedaczek jak tylko na horyzoncie pojawiła się chętna kurewna.

albo parę kurewien...tylko czy można gubić się co jakiś czas przez dłuższy okres czasu?

Zagubionym można być bardzo długo, aż się nie znajdzie właściwej drogi.
Ale nie oty był mój wpis, a określenie pogubił miało zabarwienie sarkastyczne.

155

Odp: Tragedia w 3 aktach. Jest co ratować?

dziękuję za pamięć i życzenia...

156

Odp: Tragedia w 3 aktach. Jest co ratować?

Jak już mój wątek podskoczył do góry to napiszę co u mnie.
Ogólnie spokój.
Wracając do rowerowej metafory,
wygląda to tak, że wsiadłam na swój rower i ruszyłam do przodu.
M na swoim rowerze jedzie obok mnie.
Mi to ani nie pomaga, ani nie przeszkadza.
Zupełna obojętność.
Miło, bo M. się o mnie troszczy, pomaga podpompować koła,
ale jak skręci w inną drogę, to mu pomacham na pożegnanie.
Sobie też zostawiłam możliwość skręcenia, zawrócenia w każdej chwili.

Dam znać jak coś się zmieni.

157

Odp: Tragedia w 3 aktach. Jest co ratować?

Pozdrawiam

158

Odp: Tragedia w 3 aktach. Jest co ratować?

Przyszlośc -  a co tam u ciebie ??

159

Odp: Tragedia w 3 aktach. Jest co ratować?
ryba81 napisał/a:

Przyszlośc -  a co tam u ciebie ??

Dzięki ryba, że pytasz smile
U mnie spokojnie
Chyba próbujemy z M odbudować nasz związek.
Próbujemy, bo nadal jesteśmy razem, sklejamy skorupy.
Chyba, bo nie wybaczyłam, bo wypominam, bo temat zdrady wciąż jest żywy w naszych rozmowach. Chociaż przyznaję, że rzadziej.
Zaakceptowałam przeszłość, ale nie planuję przyszłości.
Żyję z dnia na dzień.
Tak jest mi dobrze. Przynajmniej na razie smile

Często czytam forum - kilku osobom tutaj bardzo "kibicuję".
Zauważyłam też, że pojawiło się sporo trolli. To jakieś takie smutne, bo forum z raczej trudnymi tematami a trollowanie...

160

Odp: Tragedia w 3 aktach. Jest co ratować?
Przyszłość napisał/a:
ryba81 napisał/a:

Przyszlośc -  a co tam u ciebie ??

Zaakceptowałam przeszłość, ale nie planuję przyszłości.
Żyję z dnia na dzień.
Tak jest mi dobrze. Przynajmniej na razie smile

To tak jak ja smile Przeszłosc zaakceptowana , plany na przyszłość ma mój M a ja pomagam w organizacji tego planu smile

Teraźniejszosc mnie uszczesliwia smile

161 Ostatnio edytowany przez MamaNalijki (2014-04-23 14:04:24)

Odp: Tragedia w 3 aktach. Jest co ratować?

witam,
przeczytałam tu już niejeden wątek o zdradzie, czasem nawet ciągnące sie latami i mam jeden wniosek, już zresztą tutaj wiele osób o tym pisało.Moim zdaniem jesli cokolwiek mialoby posklejac jeszcze to rozwalone zdradami malzenstwo to po prostu puszczenie męza/zony wolno czyli wywalenie go z chalupy, niech pomysli kilka tyg i sie decyduje.jak kocha i mu zalezy to wroci i zerwie kontakty ze swoimi kobietami na boku tylko trzeba mu zasadzic jakąś ,,karę",pokazac, ze jest sie silnym.Kobiety czesto chca ratowac, facet zostaje w domu, wszyscy udaja, ze jest ok, jakas terapia, szmery bajery,seks jest tez..co dla takiego faceta sie zmienilo procz tego, ze mu zona czasem cos wypomni?raczej nic i dalej kreci na boku, jak juz sklamal i zdradzil x razy to niestety ma spore predyspozycje do tego zeby dalej to robic, niby w imie czego ma przestac skoro wie, ze i tak zostanie w domku na gotowym bo dzieci, bo zona kocha, najwyzej pojdzie na ,,terapie" a zonka mu popsioczy...takie jest moje zdanie, czytalam takie watki,gdzie owa sytuacja ciagnela sie latami...takie ,,naprawianie",zycie w zawieszeniu...chlop dal ciala po calosci to niech cos zrobi ze soba a nie udaje, ze jest wszystko ok.Ja bym tak nie potrafia...ale kazdy robi po swojemu.

162

Odp: Tragedia w 3 aktach. Jest co ratować?
MamaNalijki napisał/a:

witam,
przeczytałam tu już niejeden wątek o zdradzie, czasem nawet ciągnące sie latami i mam jeden wniosek, już zresztą tutaj wiele osób o tym pisało.Moim zdaniem jesli cokolwiek mialoby posklejac jeszcze to rozwalone zdradami malzenstwo to po prostu puszczenie męza/zony wolno czyli wywalenie go z chalupy, niech pomysli kilka tyg i sie decyduje.jak kocha i mu zalezy to wroci i zerwie kontakty ze swoimi kobietami na boku tylko trzeba mu zasadzic jakąś ,,karę",pokazac, ze jest sie silnym.Kobiety czesto chca ratowac, facet zostaje w domu, wszyscy udaja, ze jest ok, jakas terapia, szmery bajery,seks jest tez..co dla takiego faceta sie zmienilo procz tego, ze mu zona czasem cos wypomni?raczej nic i dalej kreci na boku, jak juz sklamal i zdradzil x razy to niestety ma spore predyspozycje do tego zeby dalej to robic, niby w imie czego ma przestac skoro wie, ze i tak zostanie w domku na gotowym bo dzieci, bo zona kocha, najwyzej pojdzie na ,,terapie" a zonka mu popsioczy...takie jest moje zdanie, czytalam takie watki,gdzie owa sytuacja ciagnela sie latami...takie ,,naprawianie",zycie w zawieszeniu...chlop dal ciala po calosci to niech cos zrobi ze soba a nie udaje, ze jest wszystko ok.Ja bym tak nie potrafia...ale kazdy robi po swojemu.

Widzisz MamoNalijki,
Ja mam zupełnie inne wnioski po przeczytaniu wielu historii na tym forum.
Nie ma jednej recepty, jedynego sposobu, właściwej drogi.
Jest tyle możliwości, ile sobie uświadomimy, dostrzeżemy, wykorzystamy.
Oczywiście są pewne schematy, dotyczące głównie zachowań i reakcji emocjonalnych, ale to na inną opowieść.
Ja jestem wdzięczna forumowiczom za pokazanie mi wielu możliwości, których być może bez Waszego udziału nigdy bym nie dostrzegła.
Jednak moją drogę wybiorę sama.

163 Ostatnio edytowany przez MamaNalijki (2014-04-23 14:36:08)

Odp: Tragedia w 3 aktach. Jest co ratować?

Ja rozumiem doskonale,nie piszę też, że to jest jedyne doskonałe wyjście.Zauwazyłam tylko, że często takie naprawianie w domu niestety nie wypala.Mam nadziej, ze Tobie, Wam sie uda-tak naprawdę kazdy jest inny.Mysle jednak, że jakoś tym facetem trzeba potrząsnąc,postawić warunki, często kobiety są za dobre,cierpiwe.Oczywiscie w drugą stronę też.

164

Odp: Tragedia w 3 aktach. Jest co ratować?
MamaNalijki napisał/a:

Ja rozumiem doskonale,nie piszę też, że to jest jedyne doskonałe wyjście.Zauwazyłam tylko, że często takie naprawianie w domu niestety nie wypala.Mam nadziej, ze Tobie, Wam sie uda-tak naprawdę kazdy jest inny.Mysle jednak, że jakoś tym facetem trzeba potrząsnąc,postawić warunki, często kobiety są za dobre,cierpiwe.Oczywiscie w drugą stronę też.

smile

165

Odp: Tragedia w 3 aktach. Jest co ratować?

hej - trzymam kciuki, może tobie się uda ...

166

Odp: Tragedia w 3 aktach. Jest co ratować?
in_ka napisał/a:

hej - trzymam kciuki, może tobie się uda ...

Dzięki In_ka smile
Uda mi się, uda.
Poukładam swoje życie na nowo, z nim albo bez niego.

167

Odp: Tragedia w 3 aktach. Jest co ratować?

Dawno, dawno temu pisałam pamiętniki.
Potem nie miałam na to ani czasu, ani ochoty.
Gdy dowiedziałam się o romansie mojego męża, jeszcze tego samego dnia zaczęłam na papier przelewać swoje emocje.
To mi pomagało nazwać własne odczucia i uczucia oraz rozładowywać napięcie.
Wczoraj pierwszy raz przewróciłam kartki wstecz i przeraziłam się rozmiarem i natłokiem różnych emocji.
Z początku bardzo, bardzo negatywnych, żeby nie powiedzieć wyłącznie złych.
Czy to naprawdę pisałam ja?
Dzisiaj zastanawiam się, czy powinnam "te wspomnienia" zachować, czy zniszczyć raz na zawsze.
Jak uważacie ?

168

Odp: Tragedia w 3 aktach. Jest co ratować?

Zależy od Ciebie oczywiście, ale czasem 'palenie' (w sensie dosłownym) tego rodzaju wspomnień na kartkach papieru daje prawdziwą ulgę.
To dlatego, że te kartki są przesiąknięte tamtymi emocjami, a więc noszą w sobie silny ładunek energetyczny - tak samo jak przedmiot czy jakieś wspomnienie n/t danej osoby. Czasem żeby poczuć się lepiej i oczyścić ze złych emocji, trzeba taka energię "uziemić" - ogień świetnie się do tego nadaje.

169

Odp: Tragedia w 3 aktach. Jest co ratować?
Przyszłość napisał/a:

Dawno, dawno temu pisałam pamiętniki.
Potem nie miałam na to ani czasu, ani ochoty.
Gdy dowiedziałam się o romansie mojego męża, jeszcze tego samego dnia zaczęłam na papier przelewać swoje emocje.
To mi pomagało nazwać własne odczucia i uczucia oraz rozładowywać napięcie.
Wczoraj pierwszy raz przewróciłam kartki wstecz i przeraziłam się rozmiarem i natłokiem różnych emocji.
Z początku bardzo, bardzo negatywnych, żeby nie powiedzieć wyłącznie złych.
Czy to naprawdę pisałam ja?
Dzisiaj zastanawiam się, czy powinnam "te wspomnienia" zachować, czy zniszczyć raz na zawsze.
Jak uważacie ?

mam to samo, tzn pisałam - jak teraz przeczytałam jakie emocje mną szarpały - przeraziłam się...
pamiętnik wariatki ...
w pierwszym odruchu chciałam zniszczyć, potem stwierdziłam nie, zostawię
może, kiedyś to mi pomoże, poza tym jak teraz to czytam a jestem już w innym miejscu uświadamiam sobie ...dlaczego
pozdrawiam

170

Odp: Tragedia w 3 aktach. Jest co ratować?

Przyszłość,
Przeczytałam trochę twoich postów na forum.
Wydajesz się bardzo zrównoważona.
Wyróżnia cię brak radykalnych ocen i trzeźwe spojrzenie na sytuacje z lotu ptaka.
Teraz przeczytałam twoje story i zastanawiam się czemu taka kobieta jak ty wrażliwa, inteligentna i sądzę, że piękna nie rozstała się z tym gnojem.
Przecież on ciebie nie kochał i wiele lat oszukiwał.
Ty z łatwością mogłabyś sobie znależć kogoś lepszego kto by cię docenił.
Dlaczego?

171

Odp: Tragedia w 3 aktach. Jest co ratować?

Ola,
Pytasz dlaczego się z nim nie rozstałam.
Bo dałam mu szansę, jedną i jedyną.
A dlaczego dałam mu szansę?
Powodów jest wiele
Bo był i jest moim największym przyjacielem a ja jego
Bo on nigdy mnie nie zawiódł, gdy go naprawdę potrzebowałam
Bo mamy wspólne dzieci, dobre wspomnienia, wspólne sprawy
Bo między nami jest duża namiętność
Wreszcie
Bo go kocham

Piszesz, że on mnie nie kocha(ł) a ja wiem, że tak naprawdę nigdy nie przestał mnie kochać.
Wiem,że pełno na forum osób, które pukną się w czoło jak to przeczytają, ale tak jest i już.
Czuł w naszym związku pewne deficyty i aby je wypełnić wybrał drogę na skróty. Ale gdy stanął przed wyborem od razu wybrał mnie. To tak jakby w naszym wcześniejszym związku otrzymywał np.80% tego! co potrzebował a w związku na boku brakujące 20%. Rozumiesz?

Tak, zawiódł mnie na maxa, zranił bardzo boleśnie i mogłabym unieść się dumą i powiedzieć żegnaj. Ale wówczas unieszczęśliwiłabym samą siebię.
Ostatnio doszłam do wniosku, że nic się nie dzieje przypadkiem i to, co mnie/nas spotkało też miało sówój cel. Przewartościowaliśmy nasze życie, zmieniliśmy się oboje, nasz związek teraz też budujemy na innych zasadach.

172

Odp: Tragedia w 3 aktach. Jest co ratować?

Kibicuje ci bardzo skoro mowisz ze sie uda to tak bedzie ja nie wiem jak bedzie u mnie tez jestem w toku ratowania malzenstwa ale moj maz pracuje za granica wiec jak przyjedzie to bede wiedziec czy cos sie zmienilo bo w rozmowach i sms jrst ok ale zawsze mozna sciemniac wychodzi zawsze jak przyjezdza

173

Odp: Tragedia w 3 aktach. Jest co ratować?
Przyszłość napisał/a:

Ola,
Pytasz dlaczego się z nim nie rozstałam.
Bo dałam mu szansę, jedną i jedyną.
A dlaczego dałam mu szansę?
Powodów jest wiele
Bo był i jest moim największym przyjacielem a ja jego
Bo on nigdy mnie nie zawiódł, gdy go naprawdę potrzebowałam
Bo mamy wspólne dzieci, dobre wspomnienia, wspólne sprawy
Bo między nami jest duża namiętność
Wreszcie
Bo go kocham

Czy to nie naiwne? Można sobie poużywać na boku a żona da szansę?

Przyszłość napisał/a:

Piszesz, że on mnie nie kocha(ł) a ja wiem, że tak naprawdę nigdy nie przestał mnie kochać.
Wiem,że pełno na forum osób, które pukną się w czoło jak to przeczytają, ale tak jest i już.
Czuł w naszym związku pewne deficyty i aby je wypełnić wybrał drogę na skróty. Ale gdy stanął przed wyborem od razu wybrał mnie. To tak jakby w naszym wcześniejszym związku otrzymywał np.80% tego! co potrzebował a w związku na boku brakujące 20%. Rozumiesz?

Rozumiem. A co jak będzie szukał miejsca do zaspokojenia następnych 5% lub 10% deficytu?

Przyszłość napisał/a:

Tak, zawiódł mnie na maxa, zranił bardzo boleśnie i mogłabym unieść się dumą i powiedzieć żegnaj. Ale wówczas unieszczęśliwiłabym samą siebię.
Ostatnio doszłam do wniosku, że nic się nie dzieje przypadkiem i to, co mnie/nas spotkało też miało sówój cel. Przewartościowaliśmy nasze życie, zmieniliśmy się oboje, nasz związek teraz też budujemy na innych zasadach.

Czyli misiowi się upiekło.

174

Odp: Tragedia w 3 aktach. Jest co ratować?

to jest decyzja podjęta przez Przyszłość, ja wierzę, że słuszna...nie ma znaczenia, co o tym sądzą inni i cudnie się czyta, że budujecie nowy związek - powodzenia

175

Odp: Tragedia w 3 aktach. Jest co ratować?

Zrozum Ola, że ja mu dałam tylko jedną szansę.
Od niego zależy jak tę szansę wykorzysta.
I bez Twoich uwag mam dużo obaw, więc bądź tak uprzejma i nie dorzucaj mi więcej.
Pozdrawiam smile

176

Odp: Tragedia w 3 aktach. Jest co ratować?
in_ka napisał/a:

cudnie się czyta, że budujecie nowy związek - powodzenia

Dzięki In_ka smile
Boję się bardzo, ale jestem pełna wiary.

177

Odp: Tragedia w 3 aktach. Jest co ratować?
Przyszłość napisał/a:

Zrozum Ola, że ja mu dałam tylko jedną szansę.
Od niego zależy jak tę szansę wykorzysta.
I bez Twoich uwag mam dużo obaw, więc bądź tak uprzejma i nie dorzucaj mi więcej.
Pozdrawiam smile

Mnie dwa razy powtarzać nie trzeba.
Chcę żeby się tobie udało, bo jedteś tu jedyną zdradzoną żoną co kochankom nie przywala.
Też pozdrawiam smile

178

Odp: Tragedia w 3 aktach. Jest co ratować?
niunia82 napisał/a:

Kibicuje ci bardzo skoro mowisz ze sie uda to tak bedzie ja nie wiem jak bedzie u mnie tez jestem w toku ratowania malzenstwa ale moj maz pracuje za granica wiec jak przyjedzie to bede wiedziec czy cos sie zmienilo bo w rozmowach i sms jrst ok ale zawsze mozna sciemniac wychodzi zawsze jak przyjezdza

Przepraszam Niunia, przegapiłem Twój wpis.
Co oznacza, że wychodzi ZAWASZE jak przyjeżdża?

179

Odp: Tragedia w 3 aktach. Jest co ratować?

To ze wyczuje po jego zachowaniu czy dalej to trwa czy rzeczywiscie to koniec romansu ja puki co musze ludzic sie ze tak jest skoro tak mowi ale niepokoi mnie ze w weekendy sie nie odzywa niby odpoczywa po pracy:(

180

Odp: Tragedia w 3 aktach. Jest co ratować?
niunia82 napisał/a:

To ze wyczuje po jego zachowaniu czy dalej to trwa czy rzeczywiscie to koniec romansu ja puki co musze ludzic sie ze tak jest skoro tak mowi ale niepokoi mnie ze w weekendy sie nie odzywa niby odpoczywa po pracy:(

Hmmm...tzw, związek na odległość to zawsze trudny czas dla partnerów.
Dla mnie to dziwne, że w weekendy się nie odzywa, bo właśnie w wolnym czasie najbardziej się tęskni.
Długo trwa Wasza rozłąka?
Czy i kiedy to się skończy?

181

Odp: Tragedia w 3 aktach. Jest co ratować?

Wiem ze to dziwne wlasnie juz dawno przestal dzwonic w weekendy odzywa sie w tygodniu i w sobote po pracy a pozniej cisza wiem ze lubi spac calymi dniami ale i tak tego nie rozumiem,myslalam ze teraz to sie zmieni ze bedzie sie staral ale...vzasem mysle czy on naprawde chce ratowac czy chce dobic. Co do rozlaki to pracuje tam juz2lata przyjezdza roznie co 2mies. Ja chce by zjechal ale on powiedzial ze nie zarobi w kraju na rodzine. (Ja jestem na wychowawczym)

182

Odp: Tragedia w 3 aktach. Jest co ratować?
niunia82 napisał/a:

Wiem ze to dziwne wlasnie juz dawno przestal dzwonic w weekendy odzywa sie w tygodniu i w sobote po pracy a pozniej cisza wiem ze lubi spac calymi dniami ale i tak tego nie rozumiem,myslalam ze teraz to sie zmieni ze bedzie sie staral ale...vzasem mysle czy on naprawde chce ratowac czy chce dobic. Co do rozlaki to pracuje tam juz2lata przyjezdza roznie co 2mies. Ja chce by zjechal ale on powiedzial ze nie zarobi w kraju na rodzine. (Ja jestem na wychowawczym)

Dla chcącego nic trudnego,
chcieć to móc
Jak ktoś chce to szuka sposobów, jak nie chce to szuka powodów
....
,takich przysłów i powiedzonek jest wiele.
Ja w to wierzę, a Ty niunia?
Pomyśl, że jak będziecie na odległość to Wasza rodzina rozpadnie się.
Ja nie chcę być złym prorokiem, ale obserwowałam rozpad paru takich związków, które nie udźwignęły trudu rozłąki.
W mojej ocenie warto poszukać zajęcia na miejscu.

183

Odp: Tragedia w 3 aktach. Jest co ratować?

Wiem masz100%racji tylko ze on powiedzial ze jak mu znajde tu prace za dobre pieniadze to zjedzie a puki co to zostaje tam.mowilam mu ze to sie tak rozwali i to bedzie jego wina bo ja juz nie chce rozlaki a on mi na to ze to moja wina bedzie bo ja robie z tego problem.nie wiem jak go przekonac.

184

Odp: Tragedia w 3 aktach. Jest co ratować?
niunia82 napisał/a:

Wiem masz100%racji tylko ze on powiedzial ze jak mu znajde tu prace za dobre pieniadze to zjedzie a puki co to zostaje tam.mowilam mu ze to sie tak rozwali i to bedzie jego wina bo ja juz nie chce rozlaki a on mi na to ze to moja wina bedzie bo ja robie z tego problem.nie wiem jak go przekonac.

Niunia,
To nie tak.
Nie powinnaś go przekonywać.
Powinniście wspólnie ustalić jak długo taka sytuacja ma potrwać.
Jeśli długo (dla mnie to powyżej roku) to może Ty powinnaś się do niego przeprowadzić - strzelam, bo nie znam Waszej sytuacji i nie wiem, jakie macie możliwości.
Na pewno powinnaś mu powiedzieć, że źle się czujesz z tym, że w weekend nie masz z nim kontaktu, że tęsknisz, że...to co czujesz. Nie ukrywaj swojej niepewności.
Może zrób mu niespodziankę i pojedź do niego na weekend i to wszystko mu powiedz szczerze.

A i wiesz co mi przyszło do głowy. Ponieważ nie możecie na odległość uprawiać seksu a głównym organem seksualnym jest mózg (mimo tego, że nie wydaje się tak na pierwszy rzut oka) to dobrze czasami w rozmowie czy smsach postymulować się trochę.

To tyle co mi przyszło do głowy.
Trudno jest tak pomóc na odległość, ale szczerość i otwarta komunikacja przede wszystkim.
Trzymaj się i działaj, nie czekaj aż sprawy same się rozwiążą.

185

Odp: Tragedia w 3 aktach. Jest co ratować?

Dzieki za cenne uwagi! Rozmawialismy ile jeszcze tam bedzie on na to ze jeszcze troszke...ja nie chce i nie zmienie zdania i on o tym wie ze nigdy bym nie wyjechala za granice mieszkac. Zreszta jak sie poznalismy to on o tym wiedzial co mysle na temat zagranicy i to sie nie zmienilo.
Co do sexu przez tel to nie raz tak bylo ale...mysle odkad ona sie pojawila skonczylo sie wszystko nawet gdy ja zaczelam pisac to bez odzewu.przestalam go chyba podniecac tak poprostu.zreszta nie wiem co go pociagalo w tamtej bo gdy patrze na jej zdjecie to to porazka zwlaszcza dla mnie bo gdyby byla laska to moglabym cos pozmieniac a ja nie wiem co on w niej widzial. On uwaza ze nie sypial z nia ale i tak w to nie wierze swoje wiem... i dlatego nie wiem co jest nie tak. Dzis powiedzial cos co mnie icieszylo ale i zabolalo: staram sie ale jakos mi nie wychodzi chcialbym by wrocily dawne czasy.

186 Ostatnio edytowany przez Betsy80 (2014-06-26 18:19:23)

Odp: Tragedia w 3 aktach. Jest co ratować?

Przeczytałam już wiele wątków na tym forum. Podczytuję od jakiegoś czasu, jeszcze bez odwagi aby opowiedzieć swoją historię.
Cały czas myślę, że tamta jędza może to przeczytać i będzie miała satysfakcję.. że ja tak cierpię.
Mąż zdradził mnie, jeden wyskok. Ale cała otoczka i sytuacja w jakiej się wtedy znajdowaliśmy, środek ciągnącego się remontu, ja upierniczona robotą, z majstrami od siedmiu boleści na głowie, chory dzieciak ( po prostu niepełnosprawny).
Mąż mówi, że jedzie w delegację.. podczas tej delegacji jakoś dziwnie rozmawia mi się przez telefon.. szukam, znajduję maila z firmy, że owe spotkanie przeniesione na inny termin..
I cisza w słuchawce...
Potem wrócił, kłamał, że musiał odpocząć, że ja bym mu nie dała pojechać... takie tam..
Codzienne awantury, on potrzebuje czasu.. ja się staram.
Potem nagła zmiana - on wychodzi z siebie i staje obok, zaczynami rozmawiać jak nigdy przedtem, śmiejemy się, coś się rodzi.. coś nowego i pięknego..
A potem ciemność.
Zanim mi powiedział odkryłam jego rozmowy na czasie z koleżanką, taką prawdziwą koleżanką, zwierzał jej się z tego co zrobił, pytał, jak ma mi to powiedzieć, że mnie to zabije, zrujnuje. Że zrobił to raz, nie wie dlaczego, nie wie po co.. i że było to wielkie rozczarowanie, że nic nie było jak powinno, że się bał i myślał, że powyrywa włosy z głowy, powiedział tamtej, że to błąd, że więcej to się nie powtórzy, że zależy mu na mnie... i takie tam. Zerwał wszelki kontakt a jak pisała mu smsy to pojechał i jeszcze raz powiedział, że nto był błąd, nie powinno się wydarzyć i że czuje się jak ostatnia szuja. Dała spokój.
To przeczytałam w tych rozmowach, prosił o rady, mówił, że zabije się, że walnie autem w drzewo, że gnije od środka i nie potrafi tak żyć.
Wpadłam w szał, nie kryłam, że poczytałam jego korespondencję w poszukiwaniu jakiegoś wyjaśnienia tego, co mnie niepokoiło.
Boże, co działo się w naszym domu, jeden płacz.
nie jadłam, nie mogłam spać, brałam jakieś zioła na uspokojenie a po niego po 3 dniach jego ryku przyjechało pogotowie bo stracił przytomność w łazience, miał bóle za mostkiem, okazało się, że na tle nerwowym.
Spakowałam mu wszystko i te torby leżały w korytarzu tydzień.. Nie wyniósł się.
Nie wiedziałam, gdzie mam dawać kwiaty od niego, klęczał, błagał, prosił, chciał rozmawiać..
Ja tylko wypytywałam, non stop, płakałam, myślałam, że umrę.
Małżeństwem jesteśmy od 10 lat, parą od 15.
Nie był to łatwy związek ale łączyła nas wielka miłość, namiętność.. Tylko problemy życia codziennego nas przygniotły, wielka odpowiedzialność za dziecko, które wymaga szczególnej opieki non stop w zasadzie, jego praca w 2 firmach, moja praca..
A wcześniej widział się z nią 4 razy, w mieście, szli na kawę, obiad... tak to się wszystko zaczyna... cóż dodać. Sex zdarzył się raz..aż raz.. i nas zrujnował.

Jestem świeżo po tym, wiem wszystko około 1,5 miesiąca, to stało się 3 miesiące temu.
Boże, jaki to ból niesamowity, nikomu nie życzę.
Ciągle pytam, ciągle, o szczegóły, które mnie zabijają, o każdy drobiazg.
Przecież zawsze o siebie dbałam, jestem wysportowana, mężczyźni oglądają się za mną, myślę, że mój mąż wie, że mogłabym mieć spokojnie innego faceta bardzo szybko.
Ale on był i jest miłością mojego życia, tyle razem przeszliśmy, tyle pokonaliśmy. Jak mógł podetrzeć tym sobie tyłek..

On błaga mnie abyśmy spróbowali, abyśmy zaczęli od przyjaźni, przysięga, że nigdy więcej mnie nie skrzywdzi ani naszego synka, błaga o drugie dziecko..
Jak mam mu ufać, jak mam z tym żyć.

Pisze w tym wątku bo Przyszłość jest taką babeczką z klasą.. tak tu spokojnie, poczułam się bezpiecznie, może dlatego się troszkę otworzyłam..
Jeśli naruszyłam zasady i wpierniczam się z butami w cudzą historię to najmocniej przepraszam.
Czuję się jakbym była w piekle..

187

Odp: Tragedia w 3 aktach. Jest co ratować?

Jednak otworzę swój wątek, żeby być w porządku...

188

Odp: Tragedia w 3 aktach. Jest co ratować?

Betsy,
Zapraszam serdecznie, czuj się jak u siebie smile
Przeczytałam z uwagą Twoją historię.
Skoro przebrnęłaś przez inne historie na forum to już wiesz, że każda historia mimo, że ma wiele elementów wspólnych to różni się przebiegiem zdarzeń i ...zakończeniem.
Ja w Twojej historii rozpoznaję wiele elementów ze swojej - nigdy nawet nikomu o tym nie mówiłam, pisałam.
Ja swoją historię jeszcze piszę, nie znam jej zakończenia.
A jak się skończy Twoja historia?
Najwięcej zależy od Ciebie, pamiętaj to Twoje życie.
Ale ważne są też inne okoliczności.
Co teraz zamierzasz?
Chcesz, czujesz się gotowa do podjęcia życiowej decyzji?

189

Odp: Tragedia w 3 aktach. Jest co ratować?

Otworzyłam ten nieszczęsny wątek.. ale tutaj tak mi dobrze smile
Nie wiem, co zamierzam. Nie mam bladego pojęcia.
To takie świeże, nowe.
Jedyne co czuję to upokorzenie, strach, ból, rozczarowanie. Nie potrafię myśleć o nas razem.
patrzę w jego twarz, którą tak znałam i kochałam i nie mogę uwierzyć, że był do tego zdolny..
Nie wiem. Czekam. Zobaczę.

190

Odp: Tragedia w 3 aktach. Jest co ratować?

Betsy,
To dobry pomysł żeby Twoja historia miała swój własny wątek.
Tam się przenieśmy, OK ?

191

Odp: Tragedia w 3 aktach. Jest co ratować?

Dobrze. Ale tutaj sobie poczytam. Powiem szczerze, zaczynam analizować i pomaga mi spokój, jaki zachowujesz w postach. Wiem, że pozorny. Ale w tej chwili jestem tak rozbita emocjonalnie i rozdygotana kompletnie, że tylko wyważone i dość krótkie zdania sa w stanie do mnie dotrzeć. ) jakbym cofała się intelektualnie z tej rozpaczy, dosłownie).

192

Odp: Tragedia w 3 aktach. Jest co ratować?

krótko - nie jesteś sama wink

193

Odp: Tragedia w 3 aktach. Jest co ratować?

Przyszłość,
przeczytałam twój wątek, już od dawna sobie to obiecywałam smile
w twoich wpisach, dziwne uczucie, bo przeglądam się trochę jak w lusterku.
Inna sytuacja, inny rodzaj zdrady, inne szczegóły.
Ale czuję wiele wspólnych mianowników ...
podobnie patrzymy...
Trzymam kciuki za ciebie, za was. Ja wierzę, chcę wierzyć, że twój mąż ocknął się już na zawsze.
Ty wiesz, że jesteś warta tego co najlepsze .. i tego ci życzę
Pozdrawiam

194

Odp: Tragedia w 3 aktach. Jest co ratować?
dobra23 napisał/a:

Przyszłość,
przeczytałam twój wątek, już od dawna sobie to obiecywałam smile
w twoich wpisach, dziwne uczucie, bo przeglądam się trochę jak w lusterku.
Inna sytuacja, inny rodzaj zdrady, inne szczegóły.
Ale czuję wiele wspólnych mianowników ...
podobnie patrzymy...
Trzymam kciuki za ciebie, za was. Ja wierzę, chcę wierzyć, że twój mąż ocknął się już na zawsze.
Ty wiesz, że jesteś warta tego co najlepsze .. i tego ci życzę
Pozdrawiam

Dzięki Dobra smile
Wiele tu na forum podobnych historii, analogicznych zachowań i powtarzających się schematów.
Ale też dostrzegam dużo podobieństw między Twoją i moją postawą smile
Pozdrawiam smile

195

Odp: Tragedia w 3 aktach. Jest co ratować?

Moje drogie zmagamy się z tymi naszymi facetami i nie jednemu musimy stawić czoła.
Trochę czasu minęło,a ja staję twarzą w twarz ponownie z sytuacją.
Ludzie jak hieny mają ucztę,żyją problemami innych i mają z tego pożywkę.
Spędziłam fantastyczny Sylwester u sąsiadów,on jeździ torem,ona pracuje w pobliskim zakładzie 4 dzieci.
Wtedy mówiła ,że jest pewna swego męża ,dziś już tak nie mówi.
Wiele nieszczęść wydarzyło się w jej rodzinie,wczoraj zaproponowała mi przejażdżkę rowerem,zrobiłam to z przyjemnością.
W pewnej chwili zrobiła się śmiertelnie poważna i zapytała czy to prawda,że mąż mnie zdradził,bo wiadomości takie rozsiewa kuzynka męża.
Powiedziałam  twierdząco,bo potrafię już stawić temu czoła .
Dodałam,że takiej sytuacji nie życzę najgorsze mu wrogowi.
I zobaczcie jak to jest .
Minęło tyle czasu,tyle emocji,wszystko układa się po malutki,a ten syf się ciągnie.
Mam ochotę wszcząsnąć tą,,klekociarą,, bo to dziewczyna lubiąca żyć płotami i spytać się czy ma przyjemność ,że rozsiewa te plotki,bo słyszę to już nie pierwszy raz ,że to ona rozgaduje.
Dziewczyny! Czy powinna z nią o tym porozmawiać????

Posty [ 131 do 195 z 282 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Tragedia w 3 aktach. Jest co ratować?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024