Vivian Twoja znajomość realiów średniowiecznych jest porażająco głęboka;) Wiec zacznijmy od początku:
1. co do chłopek - za wymysł prawo średniowiecza to oczywiście zjawisko dynamiczne. W okresie średniowiecza oczywiście obowiązywało równolegle - obok prawa wywodzonego z nauki Akwinaty - również regulacje barbarzyńskie (np. germańskie). Ukształtowało się ono znacznie wcześniej i w średniowieczu było ono wypierane przez prawo stricte średniowieczne. I rzeczywiście w regulacjach germańskich jak zgwałcono chłopkę to nikogo to nie obchodziło. Takie prawo bardzo odpowiadało np. panom niemieckim czy też Normanom (np. prawo pierwszej nocy), co było jedną z przyczyn nieustannego konfliktu między Panami niemieckimi i angielskimi a Kościołem Katolickim;
2. co do "zmuszania do zamążpójścia" oczywiście się zdarzało, problem w tym, że nie odróżniasz poziomu normatywnego od praktyki zastosowania. Owszem zdarzało się, że było jak piszesz - pełna zgoda. Tylko zapomniałaś o jednym. Jak było "gorące uczucie" a panna była już komuś przyobiecana to trzeba było jakoś to odkręcić wiec wymyślano historię z porwaniami i zgwałceniami żeby jakoś to wyglądało i taka jest geneza - tak przynajmniej wynika z zachowanych akt sądowych - większości takich "zgwałceń". Mało tego ten sposób był stosowany jeszcze w czasach Napoleona, o czym informuje nas "ojciec" pracy operacyjnej Vidocq, a i dziś kroniki kryminalne znają takie wypadki jak "zgwałcona" panna niby to pod naciskiem rodziny wychodzi za gwałciciela - tyle, ze z tym gwałtem to różnie bywa....;
3. co pozbawienia praw honorowych na zawsze - powieszenie = pozbawienie praw honorowych na zawsze. Przy czym pamiętaj Słonko, że w średniowieczu śmierć nie była traktowana jako koniec życia, zaś kara pozbawienia praw honorowych rozciągała się na "cały okres życia nieboszczyka". W praktyce oznaczało to wymazanie delikwenta z pamięci, zakaz katolickiego pogrzebu i pochówek za płotem;
4. co do tego czy była różnica między szubienicą a ścięciem mieczem dla skazanego, oj uwierz była była....jakby jej nie było to nie składaliby apelacji od wyroków domagając się np. ścięcia mieczem, bo oni tylko chłopkę zgwałcili a nie szlachciankę. Apelacje takie przeważnie oddalano;
5. co do procedur - jak na osobę redagującą dział psychologii przystało (podaję za I. Pawłowem) - opanowałaś po mistrzowski sztukę manipulowania cudzą wypowiedzią. Proszę przeczytaj zdanie do końca ZE ZROZUMIENIEM. Poza tym mylisz skutek z przyczyną, wiec żeby było precyzyjniej:
- nie twierdzę, że proces karny jest dla kobiety zgwałconej czymś przyjemnym;
- nie twierdzę, że nie zdarzają się policjanci durnie - zdarzają się;
ale:
- po pierwsze mylisz skutek i przyczynę. To, że proces karny dla ofiary zgwałcenia jest nieprzyjemny nie wynika z charakterystyki procedur czy przygotowania policjantów. Uwierz w zdecydowanej większości wypadków nie zajmują się tym ludzie przypadkowi, tylko dobrze przygotowani specjaliści, choć zdarzają się wyjątki. Przyczyną dla której ofiara zgwałcenia odczuwa proces karny jako coś nieprzyjemnego jest fakt, że została zgwałcona i będzie tak postrzegać wszystko co się wiąże;
- nie wolno zapominać, że np. perspektywa psychologa jest inna niż perspektywa policjanta. Policjant dostaje najczęściej osobę "świeżą" kipiącą emocjami, nierzadko skrytą. Z osoby tej musi wydobyć jak najwięcej informacji co do zdarzenia, okoliczności, wcześniejszego zachowania ofiary, cech sprawy, ewentualnie jego tożsamości. Jest to niezbędne. Pamiętaj, że oprócz ofiary jest też druga strona - sprawca i osobnikowi temu trzeba udowodnić sprawstwo i winę;
- zarówno z wcześniejszego doświadczenia zawodowego, jak i obecnego przypadków niewłaściwego zachowania się wobec zgwałconych kobiet nie spotkałem dużo - fakt zdarzają się. Za to zauważyłem, że takie "pierdy" produkują psychologowie, edukatorzy seksualni itp. asortyment. Nie wiem dlaczego tak czynią, mam swoje podejrzenie, że chodzi o stworzenie popytu na ich usługi, przede wszystkim szkolenia które nic nie wnoszą, za to pochłaniają znaczne środki, które powinny być przeznaczone na uzupełnienie braków kadrowych np. w służbie patrolowej czy też w służbie kryminalnej, np. technice kryminalistycznej. Ma to duże konsekwencje, bo nie raz trzeba czekać na kobietę - technika z innego miasta do przeprowadzenia oględzin (pani w tym czasie nie może się np. umyć, zmienić ubrania). Poza tym - jak wskazał już dość dawno temu - A. Podgórecki - gadanie takie ma trzy skutki, tj.
a) akomoduje rynek psychoterapeutom - jakoś 150 zł za godzinę;
b) jest działaniem korzystnym dla gwałcicieli - kobiety przekonane o szczególnej nieprzyjemności Policji po prostu się nie zgłaszają, skutek gwałciciel buja się po wolności;
c) na nic nie wartych szkoleniach też idzie sporo zarobić;
Poza tym chciałbym przypomnieć, że w czasie dyskusji nad obowiązującym kodeksem karnym to m.in. właśnie policjanci wskazali na bezzasadność "obcowania płciowego" i "innej czynności seksualnej" i różnicowania w związku z tym zagrożenia ustawowego. Propozycja ta natomiast spotkała się z orgazmistycznym przyjęciem ze strony psychologów, psychoterapeutów i innych takich osobników skupionych pod skrzydełkami Mariana Filara. Co ciekawe jednym z argumentów wysuwanych wówczas przez osoby związane z policją wskazywały, że konsekwencją takiego unormowania - oprócz tego, że jest ono dla ofiar głęboko niesprawiedliwe (patrz: przykład zgwałcenia poprzez immisio penis i zgwałcenia kijem od szczotki) to jeszcze wymusza bardziej szczegółowe przesłuchanie ofiary. Pod rządami "patriarchalnego" k.k. 1969 wystarczyło ustalić, że sprawca dopuścił się wobec ofiary, wbrew jej woli ( NIE MUSIAŁA STAWIAĆ OPORU - WYSTARCZYŁ JAKIKOLWIEK ZEWNĘTRZNY PRZEJAW BRAKU ZGODY NA TAKIE ZACHOWANIE A W SZCZEGÓLNIE UZASADNIONYCH PRZYPADKACH PRZYJMOWANO DOMNIEMANIE BRAKU ZGODY) doszło między nią a sprawcą do jakiejkolwiek czynności o charakterze seksualnym (w k.k. z 1932 r. - czyn nierządny; w k.k. z 1969 - czyn lubieżny).
Obecnie np.:
- za zgwałcenie poprzez wprowadzenie penisa do pochwy lub odbyty kara od 2 do 12 lat;
- za zgwałcenie poprzez zmuszenie do stosunku oralnego od 6 m-cy do 8 lat;
wiec trzeba szczegółowo ustalić co też ten sprawca z tą ofiarą zrobił. I jak policjanci to podnosili to mądre psychologiczne głowy, eudukatrzoy seksualni itp. mędrkowie głosili, że:
- przy stosunku oralnym, albo stosunku z kijem od szczotki kobieta cierpi mniej - AKURAT;
- a konieczność wydobycia z kobiety szczegółowego opisu zajścia wcale nie będzie zwiększała jej cierpień tylko policjanci nie potrafią przesłuchać takiej osoby i tak oto zrodziła się legenda o "traumatycznych procedurach"....a ci którzy najgłośniej o tym wrzeszczą najwięcej w tej sprawie nabroili.
P.S. w stosunku do ofiar zgwałcenia procedura jest taka sama jak w stosunku do ofiary każdego innego przestępstwa i inna być nie może. Sporo oczywiście zależy od policjanta/a raczej policjantki, a że ofiara źle to postrzega TAKA SPECYFIKA ZDARZENIA. Proszę mi wierzyć przesłuchanie w sprawie o zabójstwo jest dla kręgu osób pokrzywdzonych równie nieprzyjemne, jak przesłuchanie w ofiary zgwałcenia, bo samo zdarzenie nie jest obojętne.