No to teraz coś CI pokażę, patrz, ale trzeźwo patrz!
Pierwszy raz nie zatrzymywalam go gdy mówił o wyprowadzce. Nie uniósł jednak wagi swojej decyzji, bo nic nie zrobił.
Czemu tego nie zrobił? Bo zgłupiał. Bo to od początku był blef, szantaż żebyś go zatrzymała i pokazała, że Ci zależy, ale na jego warunkach czyli błagająco i usłużnie. I nagle się okazało, że dla Ciebie nie ma znaczenia czy jest tu, czy się wyprowadza. I został. Bo nie miał alternatywy, bo jego broń przestała działać.
To pociągnęło za sobą to:
Zaczął całować, dotykać - powiedzialam STOP, nie chcę, nie potrafię. Zraniłeś mnie słowami i potrzebuję czasu!
'Kij" przestał działać, więc spróbowal "marchewki" i bum! Też nie działa!
Jego naleganie na "próbujemy od nowa" i rozmowy do 5 rano, to typowe zagranie na "zmęczenie materiału". Silky przeciez on z premedytacją Cię męczy fizycznie i psychicznie. Czemu on rozmów nie może przeprowadzać w dzień? Jak mu tak zależy to niech znajdzie czas, nie ma w tym nic trudnego. NIE dawaj się i nie pozwalaj na te nocne wywody! Jak tylko zaczyna to ucinaj krótko, że noc jest od spania i Ty musisz się wyspać i być wypoczęta, jak chce to możecie porozmawiać w dzień. I idziesz spać!
Podsumowując wszystkie nasze rozmowy:
- odunęłam się od niego latem, poczuł się odrzucony (tak, przyznaję, miałam mnóstwo myśli, wątpliwości, wsiąkłam w forum, w książki, nie zwracałam na niego większej uwagi)
W podkerślonym zdaniu jest źródło tego, co go ubodło - przestałaś zwracać na niego uwagę. A że jest atencyjnym gówniarzem, to postanowił Cię za to ukarać.
- zmieniłam się, nie jestem już tą samą osobą (tak, ale uważam, że po prostu dorastam emocjonalnie, staję sie bardzieś świadoma siebie, swoich emocji, pewna siebie)
Przestałaś być uległa i posłuszna. Kolejny powód, żeby strzelić focha jak stąd na księżyc.
- powiedziałam mu, że mnie dominował (tak, powiedziałam tak bo tak czułam i czasem wciaż tak czuję i mówię od razu)
ERROR! Przejrzałaś go!
- nie może się pogodzić z tym, że mnie dominował i że się bałam jego reakcji - przecież mnie kocha i nigdy tego nie chciał, więc jakim cudem ja tak to czułam? On tego nie rozumie i uważa, że to jest nienormalne
Pierdzielenie winowajcy przyłapanego na gorącym uczynku. Nagle grunt mu się pali pod nogami i trzeba zrobić szybki odwrót! Przeciez on nie! Przecież on kocha! Jak on mógł! Nie, nie, nie! Jesteś nienormalna! On taki zaskoczony i zbity z tropu! - to było na głos, a wiesz co było w głowie - kurwa mać, jak ona na to wpadła! I co teraz?!
- powiedziałam mu, że go nie kocham (powiedziałam, że mam wątpliwości, w listopadzie, że nie kocham tego zimnego faceta, któy jest teraz, że tak nie chcę)
- on nie wierzy w to, że ja go kocham
Rozpoczęcie facy odwrotności - wciskanie w Twoje usta nie Twoich słów, odwracanie kota ogonem, nie rozumienie sensownych wypowiedzi. Zaczyna się karanie, zaczyna się wojna podjazdowa.
- on nie rozumie dlaczego moje potrzeby seksualne się zmieniły (było różnie, lepiej, gorzej, kiedyś mi się nie chciało, później było ok; a teraz chcę dużo i inaczej, jestem otwarta)
Kolejny Error -zmienia się, ma wymagania, ma swoje potrzeby, zaczyna być pewniejsza siebie, coraz bardziej stawia na swoim. Palący grunt pod nogami zamienił się w szalejący pożar. Czy to czas, żeby wyjść poza własne Ja i zacząć się starac o własną żonę? NIE! Nie ma takiej opcji! Zostanie za to ukarana jeszcze dotkliwiej, bo nie ona, a JA mam otrzymywać, bo to JA jestem najważniejszy! Chce więcej seksu? FIGA! W ogóle nie dostanie! Ha! I zobaczymy czy zmięknie!
- moje słowa, że schudłam, pierwszy raz w życiu akceptuję się całkowicie, czuję się piękna, mądra itd nie docierają do niego - to jest nienormalne - kiedyś by go to cieszyło, że chcę sexu, teraz uważa że to nienoramalne!
Ależ dociera!! Dociera i to z siłą rakiety! Dociera, że poczułaś swoją wartość, że się zmieniłaś i że traci nad Tobą kontrolę.
- JA ZABRAŁAM mu WSZYSTKO CO NAJCENNIEJSZE przez swoje w/w działania
- on czuje sie przez to na 70 lat, że swoje już w życiu przeżył, nic go nie czeka, nic go nie cieszy, nic nie ma sensu, na nic nie ma ochoty, nic nie chce, nic nie oczekuje
- nie ufa mi, nie wierzy, nie rozumie!!!
No to już jest typowe zwalanie winy i wywoływanie u Ciebie wyrzutów sumienia. W ogóle się dziwie, że zwracasz na to uwagę, bo jedyny sensowny komentarz na te pierdolety to popukanie się w czoło i popatrzenie z politowaniem na osobe to deklarującą.
Ja jestem winna całemu złu! A do tego zachowuję się jakby ktoś mną manipulował (w domyśle psycholog, forum, książki, koleżanki?)
No pewnie, że to kogoś wina z zewnątrz! NA PEWNO ktoś nią manipuluje! Przecież ona jest ZA GŁUPIA, żeby sama na to wszystko wpaść! Żeby odkryć mój sekret! Przecież ta uległa kretynka musiała zostać zmanipulowana, bo do tej pory chodziła jak w zegarku! Ale jej się to czkwaką odbije! Nie będzie słuchać jakiś głupich psychologów, już ja jej dam popalić!
W każdym razie jeszcze spróbuję... choć to już chyba tylko kwestia czasu...
Silky... CO Ty będziesz próbować?? Twoje zachowanie przypomina mi pewien horror, gdzie główna bohaterka płynie na wycieczkę na jachcie ze znajomymi i po sztormie znajdują się na jakimś statku, gdzie lata morderca z siekierą. Ona ma go zabić, ale zawsze kiedy jej się to udaje budzi się znowu na tym jachcie i wszystko zaczyna się od początku.
Twoje zachowanie przypomina mi te sceny - dochodzisz do końca, już prawie następuje ocknięcie i łup! Znów budzisz się w punkcie wyjścia i wszystko od nowa.
Wiesz co Ty teraz spróbuj? Teraz NIE rozmawiaj, teraz wystaw walizki, teraz się na niego zamknij, teraz nie ulegaj jego zachowaniu. Nie myśl, co on sobie pomyśli, na kogo spadnie wina. Zamknij te drzwi i się nie odwracaj.