miłość? szczęście? kompromis? gubię się... - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Strony Poprzednia 1 7 8 9

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 521 do 569 z 569 ]

521

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

No to teraz coś CI pokażę, patrz, ale trzeźwo patrz! smile

silkytouch napisał/a:

Pierwszy raz nie zatrzymywalam go gdy mówił o wyprowadzce. Nie uniósł jednak wagi swojej decyzji, bo nic nie zrobił.

Czemu tego nie zrobił? Bo zgłupiał. Bo to od początku był blef, szantaż żebyś go zatrzymała i pokazała, że Ci zależy, ale na jego warunkach czyli błagająco i usłużnie. I nagle się okazało, że dla Ciebie nie ma znaczenia czy jest tu, czy się wyprowadza. I został. Bo nie miał alternatywy, bo jego broń przestała działać.

To pociągnęło za sobą to:


silkytouch napisał/a:

Zaczął całować, dotykać - powiedzialam STOP, nie chcę, nie potrafię. Zraniłeś mnie słowami i potrzebuję czasu!

'Kij" przestał działać, więc spróbowal "marchewki" i bum! Też nie działa!

Jego naleganie na "próbujemy od nowa" i rozmowy do 5 rano, to typowe zagranie na "zmęczenie materiału". Silky przeciez on z premedytacją Cię męczy fizycznie i psychicznie. Czemu on rozmów nie może przeprowadzać w dzień? Jak mu tak zależy to  niech znajdzie czas, nie ma w tym nic trudnego. NIE dawaj się i nie pozwalaj na te nocne wywody! Jak tylko zaczyna to ucinaj krótko, że noc jest od spania i Ty musisz się wyspać i być wypoczęta, jak chce to możecie porozmawiać w dzień. I idziesz spać!

silkytouch napisał/a:

Podsumowując wszystkie nasze rozmowy:
- odunęłam się od niego latem, poczuł się odrzucony (tak, przyznaję, miałam mnóstwo myśli, wątpliwości, wsiąkłam w forum, w książki, nie zwracałam na niego większej uwagi)

W podkerślonym zdaniu jest źródło tego, co go ubodło - przestałaś zwracać na niego uwagę. A że jest atencyjnym gówniarzem, to postanowił Cię za to ukarać.

silkytouch napisał/a:

- zmieniłam się, nie jestem już tą samą osobą (tak, ale uważam, że po prostu dorastam emocjonalnie, staję sie bardzieś świadoma siebie, swoich emocji, pewna siebie)

Przestałaś być uległa i posłuszna. Kolejny powód, żeby strzelić focha jak stąd na księżyc.


silkytouch napisał/a:

- powiedziałam mu, że mnie dominował (tak, powiedziałam tak bo tak czułam i czasem wciaż tak czuję i mówię od razu)

ERROR! Przejrzałaś go!

silkytouch napisał/a:

- nie może się pogodzić z tym, że mnie dominował i że się bałam jego reakcji - przecież mnie kocha i nigdy tego nie chciał, więc jakim cudem ja tak to czułam? On tego nie rozumie i uważa, że to jest nienormalne

Pierdzielenie winowajcy przyłapanego na gorącym uczynku. Nagle grunt mu się pali pod nogami i trzeba zrobić szybki odwrót! Przeciez on nie! Przecież on kocha! Jak on mógł! Nie, nie, nie! Jesteś nienormalna! On taki zaskoczony i zbity z tropu! - to było na głos, a wiesz co było w głowie - kurwa mać, jak ona na to wpadła! I co teraz?!


silkytouch napisał/a:

- powiedziałam mu, że go nie kocham (powiedziałam, że mam wątpliwości, w listopadzie, że nie kocham tego zimnego faceta, któy jest teraz, że tak nie chcę)
- on nie wierzy w to, że ja go kocham

Rozpoczęcie facy odwrotności - wciskanie w Twoje usta nie Twoich słów, odwracanie kota ogonem, nie rozumienie sensownych wypowiedzi. Zaczyna się karanie, zaczyna się wojna podjazdowa.

silkytouch napisał/a:

- on nie rozumie dlaczego moje potrzeby seksualne się zmieniły (było różnie, lepiej, gorzej, kiedyś mi się nie chciało, później było ok; a teraz chcę dużo i inaczej, jestem otwarta)

Kolejny Error -zmienia się, ma wymagania, ma swoje potrzeby, zaczyna być pewniejsza siebie, coraz bardziej stawia na swoim. Palący grunt pod nogami zamienił się w szalejący pożar. Czy to czas, żeby wyjść poza własne Ja i zacząć się starac o własną żonę? NIE! Nie ma takiej opcji! Zostanie za to ukarana jeszcze dotkliwiej, bo nie ona, a JA mam otrzymywać, bo to JA jestem najważniejszy! Chce więcej seksu? FIGA! W ogóle nie dostanie! Ha! I zobaczymy czy zmięknie!

silkytouch napisał/a:

- moje słowa, że schudłam, pierwszy raz w życiu akceptuję się całkowicie, czuję się piękna, mądra itd nie docierają do niego - to jest nienormalne  - kiedyś by go to cieszyło, że chcę sexu, teraz uważa że to nienoramalne!

Ależ dociera!! Dociera i to z siłą rakiety! Dociera, że poczułaś swoją wartość, że się zmieniłaś i że traci nad Tobą kontrolę.

silkytouch napisał/a:

- JA ZABRAŁAM mu WSZYSTKO CO NAJCENNIEJSZE przez swoje w/w działania
- on czuje sie przez to na 70 lat, że swoje już w życiu przeżył, nic go nie czeka, nic go nie cieszy, nic nie ma sensu, na nic nie ma ochoty, nic nie chce, nic nie oczekuje
- nie ufa mi, nie wierzy, nie rozumie!!!

No to już jest typowe zwalanie winy i wywoływanie u Ciebie wyrzutów sumienia. W ogóle się dziwie, że zwracasz na to uwagę, bo jedyny sensowny komentarz na te pierdolety to popukanie się w czoło i popatrzenie z politowaniem na osobe to deklarującą.

silkytouch napisał/a:

Ja jestem winna całemu złu! A do tego zachowuję się jakby ktoś mną manipulował (w domyśle psycholog, forum, książki, koleżanki?)

No pewnie, że to kogoś wina z zewnątrz! NA PEWNO ktoś nią manipuluje! Przecież ona jest ZA GŁUPIA, żeby sama na to wszystko wpaść! Żeby odkryć mój sekret! Przecież ta uległa kretynka musiała zostać zmanipulowana, bo do tej pory chodziła jak w zegarku! Ale jej się to czkwaką odbije! Nie będzie słuchać jakiś głupich psychologów, już ja jej dam popalić!

silkytouch napisał/a:

W każdym razie jeszcze spróbuję... choć to już chyba tylko kwestia czasu...

Silky... CO Ty będziesz próbować?? Twoje zachowanie przypomina mi pewien horror, gdzie główna bohaterka płynie na wycieczkę na jachcie ze znajomymi i po sztormie znajdują się na jakimś statku, gdzie lata morderca z siekierą. Ona ma go zabić, ale zawsze kiedy jej się to udaje budzi się znowu na tym jachcie i wszystko zaczyna się od początku.
Twoje zachowanie przypomina mi te sceny - dochodzisz do końca, już prawie następuje ocknięcie i łup! Znów budzisz się w punkcie wyjścia i wszystko od nowa.

Wiesz co Ty teraz spróbuj? Teraz NIE rozmawiaj, teraz wystaw walizki, teraz się na niego zamknij, teraz nie ulegaj jego zachowaniu. Nie myśl, co on sobie pomyśli, na kogo spadnie wina. Zamknij te drzwi i się nie odwracaj.

Zobacz podobne tematy :

522 Ostatnio edytowany przez silkytouch (2014-01-14 17:21:19)

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Widzę to Teo! Bardzo wyraźnie! Między innymi dlatego zrobiłam to podsumowanie, żeby mi się utrwaliło w główce!
Walizek fizycznie jeszcze nie wystawię, jeszcze momencik
Chodzę w kółko, to fakt ale za każdym razem jest inaczej.
Dochodzę prawie do końca i stop klatka - wracamy
Ale za każdym razem dochodzę dalej - macam dno powoli nim się rzucę popłynąć
Tym razem nie wróciliśmy to miłych chwil jak zwykle, tym razem nie czekam aż mnie przytuli, tym razem nie cieszę się, ze dobrze będzie między nami...


Emocjonalnie się zamykam, nie chcę jego dotyku...

523

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...
silkytouch napisał/a:

Widzę to Teo! Bardzo wyraźnie! Między innymi dlatego zrobiłam to podsumowanie, żeby mi się utrwaliło w główce!
Walizek fizycznie jeszcze nie wystawię, jeszcze momencik
Chodzę w kółko, to fakt ale za każdym razem jest inaczej.
Dochodzę prawie do końca i stop klatka - wracamy
Ale za każdym razem dochodzę dalej - macam dno powoli nim się rzucę popłynąć
Tym razem nie wróciliśmy to miłych chwil jak zwykle, tym razem nie czekam aż mnie przytuli, tym razem nie cieszę się, ze dobrze będzie między nami...


Emocjonalnie się zamykam, nie chcę jego dotyku...

Jeśli jeszcze mogę coś doradzić (jakbym nie mogla to tez bym doradziła XD )

Przyjumesz postawę - odejdź sam, daj mi spokój.

Teraz wydaje Ci się najlepsza, bo nie masz siły, nie chcesz o tym myśleć, chcesz, żeby ktoś podjął za Ciebie decyzję.
Tak się stanie, on odejdzie, bo jak dominator nie może się karmić dominacją, to po co będzie siedział?
Ale wydaje mi się, że dla późniejszego Twojego zdrowai psychicznego będzie lepiej jak sama zadecydujesz, jak sama powiesz koniec. Odbierzesz mu ostatnią broń, ostatni kij, który może użyć przeciwko Tobie, bo to nie on Cię ukarze odchodząc, a Ty sama go wyrzucasz.

524

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Silky. Potrzasnac gadem to za mało. Doprowadza cie do skraju niemocy i ciagle gra gra gra. Stosuje sztuczki triki metody sposoby.
To takie żałosne silky.
I smutne. Masz wspaniałego synka i mogłabys miec wwzytko...

A nie masz. Bo facet po prostu nie dojrzał do
Tego by zauważyć ciebie.
Ale wiesz co? Sadze ze on juz wie ze gierki przestały działać. Albo teraz urośnie i dojrzeje... Albo sie okaże ze to
Koniec.

525

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Cześć. Mówisz, że pracujesz w domu. Musisz być bardzo samotna. Współczuję Ci, czujesz się zagubiona. Rozmawiaj tutaj z ludźmi, na pewno ktoś wskaże Ci dobrą poradę.

526

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Hej, na razie bez wielkich ruchów... powoli... bez entuzjazmu... podejrzliwie patrząc na jego zachowanie... i czekając co sie wydarzy... umacniając każdego dnia swoje niezależne ja...

A wszystko to z uśmiechem na twarzy!

527

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...
End_aluzja napisał/a:

Ale wiesz co? Sadze ze on juz wie ze gierki przestały działać. Albo teraz urośnie i dojrzeje... Albo sie okaże ze to
Koniec.

Mija kolejny tydzień...
Widzę, że relacje się zmieniają
Czasem lepiej, czasem gorzej, ale na pewno inaczej
On wciaż jest "karcący rodzić' w relacjach, ja wciąż staram się nieprzyjmować pozycji "uległego dziecka"

Czeka mnie długa i wyboista droga i nie wiem co będzie na końcu... Ale jeszcze chcę być w tym małżeństwie :-)
Jeszcze, jak to pisała Teo, nadstawię głowę pod innym kątem i jeszcze powalę w ten mur...
Jeszcze chcę!

528

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...
silkytouch napisał/a:

Mija kolejny tydzień...
Widzę, że relacje się zmieniają
Czasem lepiej, czasem gorzej, ale na pewno inaczej

Wiesz, nie chce być złośliwa, ale tekst, że jest "na pewno inaczej" i "relacje się zmieniają" przytaczasz już poraz kolejny. Trochę jak zaklęcie, które chciałabyś, żeby się spełniło.

A potem piszesz:

silkytouch napisał/a:

On wciaż jest "karcący rodzić' w relacjach, ja wciąż staram się nieprzyjmować pozycji "uległego dziecka"

Więc właściwie CO się zmieniło? CO jest inaczej? Bo ja widzę, że wszystko od dawna jest takie same... Nic się nie zmienia i nic się nie dzieje. Tylko Ty od tego walenia głową dostajesz już chyba omamów...

529

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...
Teo napisał/a:
silkytouch napisał/a:

Mija kolejny tydzień...
Widzę, że relacje się zmieniają
Czasem lepiej, czasem gorzej, ale na pewno inaczej

Wiesz, nie chce być złośliwa, ale tekst, że jest "na pewno inaczej" i "relacje się zmieniają" przytaczasz już poraz kolejny. Trochę jak zaklęcie, które chciałabyś, żeby się spełniło.

A potem piszesz:

silkytouch napisał/a:

On wciaż jest "karcący rodzić' w relacjach, ja wciąż staram się nieprzyjmować pozycji "uległego dziecka"

Więc właściwie CO się zmieniło? CO jest inaczej? Bo ja widzę, że wszystko od dawna jest takie same... Nic się nie zmienia i nic się nie dzieje. Tylko Ty od tego walenia głową dostajesz już chyba omamów...

co jest więc inaczej?
wydaje mi się, że szybciej pokonujemy złą atmosferę, więcej jest dni dobrych niż złych
pozostale "inaczej" są od niedawna i nie wiadomo na ile zostaną. Widzę, że on zaczyna się starać...
- codzień robi mi śniadanie, nawet kwiatka dostałam
- sam szykuje i odwozi syna do przedszkola
- nie zawsze, ale zdarza mu się informować gdy wróci później z pracy
- zaproponował, że przygotuje naszej wspólnej koleżance, a mojej psiapsiółce, jedzenie na imprezę urodzinową (okrągłą)
- robimy coś razem, rodzinnie (kino, obiad poza domem), robimy coś razem, sami (krókie weekendowe leniuchowanie, sauna)

Może i nie jest to żadna rewolucja. Może i ja jestem naiwna. Może nie potrafię sie wydostać z tego błędnego koła, nie umiem zejść sama z tej huśtawki. Teraz, gdy wydaje mi się, że ja odpuszczam i po prostu czekam co będzie on zaczyna się starać...

Wiem Teo, czytałam Twoje maile :-)
Ale dopóki będę widziała, że jest cień szansy na dobre relacje, dopóki starczy mi chęci, dopóty tu będę!
Z każdego kolejnego obrotu mojego błędnego koła wychodzę jednak silniejsza i bardziej pewna siebie...
Nie wiem ile mi jeszcze potrzeba...
W końcu nadejdzie ten dzień!
Albo powiem, ze jest mi dobrze tu gdzie jestem - zostaję
Albo powiem sobie dość i odejdę
Wierzę w siebie, że będę potrafiła!!

530

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Silky,

to Twoje zycie. Ty decydujesz. Nie dodawaj sobie do sumy wszstkich stresow jeszcze jednego stresu z powodu tego, ze nie jestes dosc szybka w podejmowaniu decyzji.....
Albo jak chcesz, to rob to na czas. Dostaniesz bardzo wazny medal za pospiech w zakonczeiu malzenstwa :-)
Mnie sie zdaje, ze fazy w malzenstwie sie przeplataja. Raz jest lepiej, a raz gorzej. Jesli jest tylko gorzej - bez lepiej, to pewnie jest latwiej podjac decyzje niz wtedy, kiedy raz jest lepiej a raz gorzej. Ale Twoj maz Cie nie zdradzil, jak wielu innych (w tym moj) w analogicznej sytuacji. Moze zmiane, ktorej praniesz da sie przeprowadzic w zyczliwy sposob. Zyczliwy ale konsekwentny.
I z tego co piszesz wynika jasno, ze jesli ukarzesz jego, jeszcze bardziej ukarzesz siebie.
Nie kazdy ma umiejetnosc i dar kochania gleboko i uwaznie. Czesto sie tego uczymy w miare uplywu zycia. Czesto w trudny sposob. Ktos, kto dzis tego nie umie, moze jutro sie nauczy. A moze sie nie nauczy, ale chyba warto probowac.
Oczywiscie dobrze jest wiedziec gdzie jest granica i kiedy powiedziec stop.
Ja tego nie wiem.
Ale Ty wydajesz sie byc bardziej ogarnieta niz ja.

Teo, dlaczego niecierpliwi/niepokoi Cie to, ze Silky nie odeszla od meza i daje IM (bo przeciez nie jemu tylko) szanse?

531 Ostatnio edytowany przez silkytouch (2014-02-04 11:43:53)

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

pisałam właściwie odpowiedź do dziewczyn na zakręcie, ale wyszło tego tyle, ze wklejam jednak tutaj. Łatwiej mi będzie do tego wrócić za jakiś czas. Bo wracam do swoich wpisów, czytam, widzę ze się zmieniają...

Widzę, ze kręcimy się w kółko. 
Ja wciąż wierzę, że jest mu cieżko zrozumieć i pogodzić sie z moimi zmianami. I wciaż wierzę, że mu się uda otworzyć na to co jest i zaakceptować. Wiem, nie zmienię go na siłę.
Komunikacja - on nie chce rozmawiac gdy są dni lepsze. W ogóle. Nawet o tym co dobre. Gdy jest ok to ślizgamy się po codzienności z dnia na dzień, nie zatrzymując się ani na moment, byle szybciej... Gdy jest źle to on ma patent na całą prawdę.
Widzę, ze wiele mu się nakumulowało przez lata. Przez całe lata nie rozmawialiśmy. Ja byłam dziewczynką, która w imię miłości starala się za wszelką cenę uszczęśliwić męża. I długo było mi z tym dobrze. On sprawiał wrażenie szczęśliwego, ja też dlugo byłam szczęśliwa. Ale coś sie we mnie pozmieniało i zaczęłam dostrrzegać rzeczy, których wcześniej nie dostrzegałam. Kiedyś konflikty kończyliśmy moim przeproszeniem. Długo nie odczuwałam potrzeby myślenia czy rozmawiania o uczuciach, żyłam wielkimi planami: wspólne zamieszkanie, pierwszy kredyt na mieszkanie, zaręczyny, założenie jego firmy, ślub, dziecko, dom.... Teraz gdy to wszystko już za nami, pojawił sie czas na refleksje. Myślę, ze zrobiłam krok na przód sama ze sobą. Chciałabym zamknąć tamtem rozdział małej dziewczynki i zacząć nowy - kobiety
W nim siedzi dużo złych myśli, uczuc, żalów z przeszłości. Zaczyna teraz to raz po raz wyciągać. Wczoraj rano po raz kolejny wyciągnął noc poślubną - wg niego ja nie chciałam sie z nim kochać, co sprawiło mu ogromną przykrość. Wg mnie padliśmy razem, potwornie zmęczeni i szczęśliwi nad ranem nawet nie myśląc o sexie. Każde z nas pamięta to inaczej... Któregoś razu powyciągał mi stare sprawy i pytal jak je pamiętam. To, że pamiętam je inaczej niż on potwierdza jego teorię, ze on dla mnie sie nie liczy.
Nie wiem już sama co o tym wszystkim myśleć. Chciałabym by ktoś z zewnątrz na nas popatrzył, obiektywnie. Dziękuję Wam za całe wsparcie, ale też nie macie pełnego obrazu tego jak jest. Widzicie tylko to, co ja Wam opiszę. A opisuję tak jak ja to odbieram, jak czuję, jak widzę. Być może on też się tłucze z podobnymi myślami, podobnie odbiera moje słowa. Bo mam wrażenie, ze wciąż tluczemy grochem o ścianę, każde z innej strony. Mówimy do siebie, ale się nie rozumiemy...
Raz po raz, ostatnio częściej są dobre dni. Ale czy to nie jest tylko przykrywanie za przeproszeniem syfa pudrem? Jak wyglądały te ostatnie dobre dni?
Pomagał mi przy dziecku, robił śniadanie bym mogła popracować. Siadalam wieczorem obok niego, przytulałam się, oglądaliśmy jakiś film. Jak ja się przytuliłam to on odwzajemniał. Gdy jedliśmy razem posiłki, gdy próbowałam złapać jego wzrok - utrzymałam na chwilę i uciekał. W niedzielę byliśmy w restauracji na obiedzie - było miło. Rozmawialiśmy, żartowaliśmy. On wciąż uciekał wzrokiem. Momentami miałam wrażenie, jakby był zmieszany tą sytuacją. Zjedliśmy, on od razu chciał wychodzić, wracać do domu, mimo iż synek był pod dobrą opieka. Po tej kolacji pojechaliśmy do centrum handlowego, chciał sobie kupić strój do ćwiczeń. Namówiłam by kupił sobie coś jeszcze. Gdy wychodziliśmy zapytal czy coś potrzebuję. Popatrzyłam wymownie, uśmiechnęłam się i powiedziałam, że może kolczyki? Ze może czas już na normalne kolczyki, że w cale nie muszą być drogie, złote, ze da się coś tańszego i ładnego kupić, ale chciałabym aby on mi coś wybrał. Odpowiedzial jednak, że zmęczony już jest i trzeba wracać do domu, że on nie ma siły teraz wybierać. Gdy sa dobre momenty, to czasem nawet żartujemy, czasem bywa swobodnie i tak spontanicznie. Robił deser w sobotę albo w niedzielę, przyszłam, podjadał mu, śmialiśmy się, umazał mi nos kremem. Ja miałam na głowie słuchawki z muzyką, przez moment się o niego ocierałam w rytm muzyki, starając się złapać jego wzrok. Znów, był jakby zmieszany... Gdy jest dobrze to w nocy, gdy śpimy przytula mnie. W dzień praktycznie tylko wtedy gdy ja do niego podejdę, gdy sama sie przytulę. Sam, nawet gdy jest dobrze to mnie nie caluje, nie przytula. Jesteśmy obok siebie, jak znajomi. Kiedyś też tak było, ale kiedyś nie zwracalam na to uwagi, po prostu potrzebowalam czułości to się przytulałam. Jakby to napisać - nie widzę zainteresowania moją osobą jako kobietą w jego oczach
na początku bylo, byly drobne prezenciki (jakiś owoc, czekoladka) każdego dnia, byly zaczepki, były rozmowy telefoniczne codzień po 1,5h gdy byłam poza domem.
I teraz gdy nawet są dni, ze jest ok to tego mi brak - tego poczucia, ze on mnie traktuje jak kobietę nie tylko jak matkę swojego dziecka.

Dziś... dziś wyszedł z domu bez słowa... zaczęło się od drobnostki i rośnie na sile...

Co się stało tym razem?
Było fajnie,
w sobote wstalam o 6, popracowalam troche. Po pracy pojechalismy na obiad do miasta, bo zakomunikowalam mu, ze juz wariuje w domu (od 2 tygodni siedzę z synkiem w domu bo ma ospę, a ja przy okazji mam mnsóstwo pracy)
w niedzielę pracowalam caly dzien, a chlopaki sie bawili - budowali pojazd batmana. Ja zajelam sie mlodym od 19
wieczorem wkrecilam sie, ze bedzie fajny wieczor, ale wyszla lipa. Pierwszy raz od ponad tygodnia mieliśmy wieczór dla siebie. Nalałam sobie wody do wanny, napisałam mu sms czy przyjdzie do góry z zapalniczką i szampanem.
Przyszedł, przyniósł zamkniętego szampana i pyta po co mi szampan w wannie!?
Super! Ale uśmiechnęłam się i poprosiłam by go jednak otworzył
Wrócił zaraz z otwartym i nalanym dla mnie, zspalił świeczki
Posiedział w łazience chwilę gadając o moim bracie
Dla żartu wylał trochę szampana na mnie, ale nie po to by go spic z mojego ciała, było mu zabawnie bo szampan był z lodówki, a ja rozgrzana w gorącej wodzie
Po kilku minutach poszedł na dół zrobić coś do jedzenia
Gdy zeszłam na dół, nie przytuliłam sie sama, siadłam obok. Nie wykazał ani odrobimy zainteresowania moją osobą, oglądał tv
poszłam na górę. A ze mi wciaz brak czulosci I sexu to sie poplakalam jak poszlam do lozka. No I to zadzialalo jak zapalnik. Zrobilo sie niefajnie. Bo ja go nie rozumiem I mam tylko wymagania :-(
A on się tak stara...

Po raz kolejny tak samo... chcialabym umieć wyznaczyć sobie granice... raz już próbowałam... jesienią postanowiłam, ze do przełomu roku coś sie musi wyklarować, że więcej huśtawek nie chcę...
Jak reagować na jego słowa, gdy próbuję porozmawiać z nim o naszym życiu? Ja mówię wprost co mi pasuje/nie pasuje, czego oczekuję (11 late nie mówiłam).
On mówi, że nie ma zadnych oczekiwań, niczego ode mnie nie chce, nie będzie mówił co mu nie pasuje bo już to powiedział i nie będzie się powtarzał. I że wie, ze nigdy nie będzie mógł spełnić moich oczekiwań bo wciaż będę miała nowe

Jaby uważał, że rozmowa ze mną to strata jego czasu.... jakby uważał, że ja i tak go nie zrozumiem... bo wg. niego ja go nie chcę zrozumieć...,

532

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Silky, coś Ci się podublowało w poście smile .
Czytam sobie ten Twój wątek po cichu od dawna. I szczerze mówiąc czekam, czy znajdziesz w końcu na niego sposób, czy nie. Mam w domu taką wersję light Twojego męża i od lat próbuję coś zrobić, żeby ta rozmowa tak cholernie go nie bolała.

Z Twoim jest dużo gorzej sad
On cholernie boi się bliskości, tylko nie wiem, czy jest tak strasznie zamknięty, czy jednak może ma kogoś, bo taki wniosek też się nasuwa.

W każdym razie rozumiem Cię.

533

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

A Silky wali sobie głową znowu i płacze, ale wali i źle jej ale wali. To sobie wal Silky, wal ile wlezie i tak do 60.

Chciałabyś żeby ktoś spojrzał obiektywnie? Nie. Ty chcesz, zeby ktoś potwierdził Twoje mrzonki, że on "też nie wie", że on "się gubi" i że "też walczy". Gówno prawda i dobrze o tym wiesz.

"Po co Ci szampan w wannie"?! SERIO?!?! A jedyną "fajną" rozrywką było polanie Cię nim, bo zimny?! SERIO?!?!?!?!?!?!

Oj głupia Ty jesteś dziewczyno, głupia straszliwie. Żyjesz przez chłopa i dla chłopa. Twoim priorytetem w życiu jest chłop. Robisz wszystko z myślą o nim.

Wiesz co? Przestań jęczeć i użalać się nad sobą. Masz to co masz i będziesz miała. Zmienić nie chcesz, odejść nie chcesz, dać sobie szansy na normalne życie nie chcesz, to nie, nikt Cię nie zmusi, wolna wola. Ale przestań już jęczeć i marudzić jak Ci źle i niedobrze jakaż Ty strasznie nieszczęśliwa jesteś. Inne mają gorzej, Twój nie pije i nie bije. Ciepła i bliskości chcesz, chociaż sama przyznałaś, ze nigdy tego nie było. Jak nie było to i nie będzie, proste.
Kup sobie wibrator i kota. Będzie orgazm i do kogo się przytulić.

534

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

dawno tu nie zaglądałam, oj bardzo dawno ale widzę, że niestety nic się tu nie zmieniło :(  żal mi Cię Silky... nie będę się rozpisywać bo to bezcelowe...  Silky wali głową w ścianę w stosunku do męża a my walimy w ścianę w stosunku do Silky... naprawdę Silky twoje posty to zdarta płyta....

535

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...
nowalijka napisał/a:

dawno tu nie zaglądałam, oj bardzo dawno ale widzę, że niestety nic się tu nie zmieniło sad  żal mi Cię Silky... nie będę się rozpisywać bo to bezcelowe...  Silky wali głową w ścianę w stosunku do męża a my walimy w ścianę w stosunku do Silky... naprawdę Silky twoje posty to zdarta płyta....

No jak zdarta?! Ona widzi, ze się zmieniają! Chyba tylko gramatycznie...

536

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

silky
Przepraszam, że się wtrącam, ale podczytywalam Twój wątek w Kobietach na Zakręcie.Twój mąz się nie zmienil, więc nie oczekuj, że zrobi to teraz.Pytanie tylko, jak moglaś z nim tyle wytrzymać  skoro nigdy nie spelnial Twoich oczekiwań? Co do jego pracy, to ja go nie tłumaczę, ale tak się sklada, że znajomy też prowadzi klinikę weterynaryjną i nie jest to kolorowe zycie. Ja zresztą też , gdy do niego przychodzę  wolę, żeby osobiście zająl sie moim kotem, a nie ktoś inny.I powiem Ci, że nie dziwię się, że Two mąz nie zakumal lub nie chcial zakumać szamapna. Bo kiedy tyle pracujesz, to przychodząc do domu, marzy Ci się tylko sofa i święty spokój. Odpuść silky, nie nawracaj go na siłę, bo sama się dołujesz. Nie oczekuj od niego niczego.Wy zyjecie na innym poziomie swiadomości. Nie wiem, czy sie spotkacie na jakiejś wspólnej plaszczyżnie.

537

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Ja tez mam juz dość wszystkiego mam 15 letni staż w małżeństwie mój mąż to typowy burak .Mam 14 letniego syna dla którego jestem ojcem,matka,babcia ,dziadkiem.Rodzina mojego meza do konca mnie nie zaakceptowała ,kiedys to wiedzialam dlaczego bo nie skończył studiów ba niby z mojej winy choc  go namawialam- dzis juz po tylu latach nie wiem czemu nie istniejemy razem  z synem-przykre ale prawdziwe. Uwierzcie mi stracilam chec wszystkiego bo ileż mozna ,organizowac komus zycie kto zyje nie z Toba a obok Ciebie.W ciagu tych lat to bylismy 3 razy na wczasach ktore ja organizowałam,na rocznice czy imieniny nic nie dostaje -tu nie chodzi o kwestie materialna ale o to zeby sie cos postarał ,bo ja zawsze staje na wysokosci zadania by sprawic przyjemnosc.Na 15 sta rocznice owszem kupil jeden kawałek tortu i kazał mi go podzielic na trzy częsci -dramat.Ostanio zaproponowałam bysmy pojechali na 2 dni na weekend -pierwsza odpowiedz nie ,a potem jesli ja zapłace.Jestem jak mgla ,jak kulka ktora w ciagu dnia sie toczy sama ,samotnosc w zwiazku.Obecnie zycie mnie nie oszczedza troche sie pochorowalam i nie mam z kim o tym porozmawiac,dopada mne przerazenie i jeszcze wiekszy strach bo czuje sie sama ,nie mam co na niego liczyc.Najgorsze jest to ze mam sklep w ktorym pracuja kobiety ,wierzcie mi tam jest panem dzwonia o 10 stewj w nocy zwlaszcza jedna z byle pierdoła widze jak je tam szanuje one tam nie musza nic robic ,nawet nie zwraca im uwagi zeby posprzatly np regały (na ktorych jest syf) liczy sie zeby mialy o nim dobre zdanie.Wiem o tym bo zawsze tak bylo jak juz bylo zle to prosil mnie o pomoc i wkraczalam jako ten zły policjant ,co smieci po nim zamiatał.Widze podejscie dwoch kobiet do niego jak przyjezdza to one razem z nim na zapleczu siedza i nic kompletnie nie robia,jesli ja zwracam uwagi mojemu mezowi ze je rozbestwił to zarzuca mi nienormalność i to ze ze mną nie da sie gadać .Mam juz dosc wszystkiego ,nie opisze tu wszystkiego ale w domu to do mnie wszystko nalezy moj maz przez 15 lat nigdy nie umyl okna.toalety nie posprzatal nie ma miedzy nami partnerstwa ,jesli mi sie cos nie podoba zwlaszcza w jego relacjach z pracownikiem to jestem nienormalna.Ciekawe co by było jakbym ja na szefie wisiała gdy pracuje przy biurku ,chyba jest jakis dystans miedzy szefem a pracownikiem .Pewnie tylko dla niektorych wartosciowych kobiet z zasadami i z zasadami mezów.

538

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Witajcie

Edyta - najlepiej skopiuj swój tekst i załóż osobny wątek - taki tylko Twój, będzie ci łatwiej wracać do starszych wpisów. Ja często wracałam do wcześniejszych swoich i Waszych wpisów, czytałam je jeszcze raz, myślałam o ich treści... To pomaga, takie spojrzenie po czasie na własne myśli i uczucia.

Co u mnie? Cóż... nie chcę jeszcze zapeszać ale znów zaczynam z uśmiechem patrzeć w przyszłość! Dużo się wydarzyło w międzyczasie od mojego ostatniego postu. 22 lutego to ważna data - odmieniła moje/jego/nasze spojrzenie na wiele spraw, a przede wszystkim na nas samych. Dowiedziałam się o czymś czego nie wiedziałam o życiu mojego męża sprzed wielu lat, a co niewątpliwie miało wpływ na jego zachowanie w stosunku do mnie przez ostatnie miesiące jak nie dłużej... KOMUNIKACJA - to u nas szwankowało i to mocno!! Mówiliśmy do siebie, ale kompletnie w obcych językach! Każde z nas okopało się w swoim okopie i nic z tego nie wynikało... aż do 22 lutego gdy od kilku dni spakowane rzeczy mojego męża leżały w plecaku gotowe do wyprowadzki w przedpokoju... sam się spakował... było bardzo, bardzo blisko... w sobotę przed południem, 22 lutego dostałam sms ze stwierdzeniem: że on wie, że ja go zdradzam, że w naszym małżeństwie pojawiła się trzecia osoba, że ja kogoś mam i że on już to kiedyś przechodził i nie chce powtórki... poczułam jakby mi się świat rozsypywał na kawałeczki... od tego momentu nasze rozmowy wyglądały inaczej... duuuuużo słów, gestów, łez, niepewności, strachu...

a dziś? dziś budzimy się z uśmiechem rano... razem... wtuleni w siebie :-)

to był trudny rok... z miesiąca na miesiąc trudniejszy... przełom nastąpił po tym sms-ie...
nie wiemy czy nam się uda... czy on będzie potrafił mi zaufać... ale dziś wiem skąd jest jego strach, podejrzenia i brak zaufania - z jego przeszłości, która nie była moim udziałem, a o której nie miałam pojęcia...

Dla ścisłości, gdyby ktoś nie doczytał - nie było nikogo trzeciego, to były jego strachy i demony z przeszłości, które w połączeniu z moją budującą się niezależności, rosnącą samoświadomością i chęcią wprowadzenia pewnych zmian, wygonienia rutyny z małżeństwa dały mieszankę wybuchową, przez którą o mały włos a byśmy się rozstali....

trzymajcie kciuki - wciąż są potrzebne...
pierwszy raz od roku czujemy się oboje tak dobrze... trwa to co prawda niespełna miesiąc i nie chciałam jeszcze pisać, ale skoro już watek został odkurzony, to zaryzykuję...

jest dobrze i niech tak zostanie! czuję, że w końcu się rozumiemy i końcu potrafimy ze sobą rozmawiać (tak jak nigdy wcześniej) - nawet gdy mamy odmienne zdanie!

539

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

szczerze sie ciesze Silky.

Pamietasz, jak Ci pisalam, ze szkoda by bylo Waszej milosci?
Ja jestem za ratowaniem, dogadaniem sie ( oczywiscie jak nie ma zdrad i braku szacunku , to przedewszystkim) , bo od problemow sie nie ucieka , ani nie zaczarowuje ich , tylko rozwiazuje.

Jak jest serce i wola , to sie da !
Wazne, aby dotrzec do sedna problemu, nauczyc się konstruktywnie ze soba rozmawiac,
radzic sobie z nagromadzonymi emocjami, mowic o swoich potrzebach,
czasem stawiac granice i  szanowac odmowe.

Gratuluje Wam i szczescia zycze .

540

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

trzymam kciuki silky

541

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Trzymam kciuki! smile))))))))

542

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Odczekalam jakis czas, czy znow nie bedzie zwrotu w tyl.

Ciesze sie, silki, ze Wam sie ulozylo i trzymam kciuki za coraz lepsze zycie.

Pozdrawiam

543

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Witajcie
nie, nie ma zwrotu w tył
jest stabilnie, pozytywnie, naturalnie, spontanicznie
Miewamy różne zdanie na jakiś temat, czasem się irytujemy na siebie, coś nas denerwuje, ale umiemy sobie to powiedzieć i zaakceptować, a jak trzeba to pobyć z dala od siebie

co będzie dalej - czas pokaże....

póki co są wspólne plany wakacyjne, wspólnie spędzany czas, chwile bliskości...

czuję, że znów jesteśmy razem :-)

544

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

silky, ja rowniez zycze Tobie i Wam jak najlepiej, ale tez daleka jestem od bicia gromkiego brawo za ogien, ktory dopiero zaczyna sie tlic. Spojrz na daty - walizki spakowane i pozegnalny sms 22.02, dzis mamy 07.04 - troche to dla mnie za krotko, zeby fundamenty pod nowa chate opijac. Pracujcie dalej nad taka atmosfera ale pamietaj, ze do waszego kryzysu doprowadzilo WIELE spraw, nie tylko tej podejrzliwosci o zdrade ze strony Twojego meza. Wasz podzial obowiazkow w domu, czas spedzany z rodzina i sposob komunikowania sie przed 22.02 to m.in. te rzeczy, o ktore walczylas i to nawarstwialo sie od lat. Jest sporo do naprawienia i poki co, z Twoich opisow niektorych osiagniec ojcowskich i mezowskich wynika, ze On zaczal wreszcie nauke "jedzenia nozem i widelcem". Lepiej pozno niz wcale i niech w tej nauce wytrwa, a jak za rok bedzie tak jak dzis to wtedy opijemy sukces:) Pracowac oczywiscie musicie wspolnie, w pojedynke nikt niczego nie wskora.

545 Ostatnio edytowany przez silkytouch (2014-05-05 13:16:29)

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Skrobnę coś w przelocie
Wiele rzeczy się poprawiło, nad wieloma trzeba jeszcze pracować. Spędzamy czas ze sobą! Jakieś wspólne, rodzinne wypady za miasto, wyjścia na basen, pojawiają się też wspólne zabawy w domu. Jest więcej czułości. Jest uśmiech i śmiech
Są też trudności w komunikacji, unikanie rozmów. Zdarzyło się kilka nieprzyjemnych sytuacji, jego nerwy zupełnie niezrozumiałe dla mnie, ale pojawiły się słowa przepraszam.
Są lepsze i gorsze momenty.
Czas nas zweryfikuje, wiem jednak, że warto próbować!

546

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

w sumie nie chciałam pisać, ale co mi tam
najwyżej stwierdzicie, że jestem niereformowalna, naiwna, tchórzliwa itd.

od jakiś 2 tygodni coś się zaczęło dziać niedobrego. Były rozmowy, mniej lub bardziej udane, wzloty i upadki. Było lepiej, gorzej ale rozmawiamy. Początkowo nie chciał powiedzieć o co chodzi, ze to tylko jego problem, że sam sie musi z tym uporać.

Dziś w końcu przyznał co go męczy
Nie czuje, że ja go kocham (może trochę, ale niewiele)
Nie czuje się dla mnie ważny
Czuje, że ja mam swój własny świat, w którym nie ma miejsca dla niego

Nie będę mu nic na siłę udowadniać... nie będę nic zmieniać! Uważam, że go kocham, czuję że go kocham, mówię że go kocham, daję mu odczuć że go kocham! Widzę natomiast, że on często mnie pyta czy ja sie z nim męczę, czy on mnie denerwuje. Widzę, jak w różnych sytuacjach wskazuje mi, że to coś tam wskazuje, że on nie jest dla mnie ważny, że nie kocham. Pyta czy kiedykolwiek byłam z nim szczęśliwa. On dziwnie się zachowuje, a ja mam złe przeczucia...

wpadła mi też przez przypadek w rękę kartka z jego skierowaniem na badania. Ci, co czytają wątek wiedzą jak daleko mu do lekarzy. I teraz, mimo skierowania zapiera się, ze nic mu nie jest, ze jest zdrowy. Co więcej nie chce mojej pomocy przy zorganizowaniu badania i powiedział, że nie powie mi jakie są wyniki. Ale tutaj, w tej kwestii ja NIE ODPUSZCZĘ i nie dam się zbyć byle tekstem! To nie przelewki, tu chodzi o badanie tomograficzne głowy! Uważam, ze jako żona mam prawo wiedzieć!

Mam złe przeczucia
Czego mi potrzeba?
obudzenia we mnie SIŁY by stawić czoła sytuacji!

547

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

O matko, Silky,

moze postaraj sie nie martwic na zapas - jakkolwiek by to brzmialo.
Na razie ma tylko skierowanie - co jeszcze niczego nie oznacza.

Ma tez zly humor - jest jakis depresyjny sadzac z Twojego opisu. Pewnie mu potrzeba troski.
Wiesz kiedy ma miec to badanie? Mozesz z nim pojsc? Potrzymac za reke?
Nie badz nerwowa, bo to jednak jego dotyczy  - rozumiesz - nie badz jak mezczyzna, ktorym trzeba sie zajmowac podczas porodu zony - bo on bardziej cierpi.
Sorry za taki ton, patrze z punktu widzenia osoby majacej w domu od 20 lat chora osobe.

548

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

silky, witaj. Towarzyszylam Ci troche, to i teraz napisze.

Wiesz co ja mysle?

Ty nie potrzebujesz teraz sily - to Twoj mąz jej potrzebuje smile. Mysle, ze trawia go obawy i lek przed tym, ze nie jest Ciebie warty i zwyczajnie boi sie, ze go zastawisz - dopuki bylas szarą myszką, niepewna siebie, z nadwaga (bo chyba dobrze pamietam, ze sporo sie odchudzilas), bylo normalnie. Teraz zadbalas o siebie, wyszlas do ludzi, chlop zglupial i czuje sie niepewnie z swojej meskosci - tu moga byc przyczyny klopotow lozkowych oraz to, ze on nie chce do lekarza - chce udawac zdowego i silnego smile

Masz dwa wyjscia, moim zdaniem.
Pierwsze niefajne jak dla mnie, choc mysle, ze kolezanki beda Cie do tego namawiac - zostawic go z tym, na zasadzie  jego kompleksy, jego problem i szukac nowego goscia.
Drugie bardziej empatyczne - postarac sie go zrozumiec w tym. Zobaczyc to. I wspierac, ale madrze. Nie rezygnujac z siebie. Madry, kochajacy partner potrafi zdzialac cuda, jesli chodzi o prace drugiej strony nad sobą. A ja wiem, ze Ty gdzies tam swojego meza kochasz.
Wiecej moznaby, ale na konkretach.

Pozdrawiam.

549

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

hej

Jestem z nim. Mam ostatnio podobne przeczucia do Twoich Benita, że on czuje się niepewnie i niewart mnie. Stąd te jego częste pytania jak się czuję, czy się z nim męczę, czego mi do szczęścia potrzeba. Echhh... długo by pisać. Takie mam przeczucie. Wczoraj dostałam też sms, że on wie że nie jest w stanie sprostać moim oczekiwaniom, że ja potrzebuję znacznie więcej i że szczęście to stan, którego przy nim nie osiągnę.
Długo wczoraj rozmawialiśmy. On ma problem by iść do przodu. Zatrzymał się w listopadzie, w dniu w którym miałam apogeum swojego kryzysu, w dniu gdy mu powiedziałam że sama już nie wiem czy go kocham, że czasem mam wątpliwości. Od tego czasu bardzo wiele się zmieniło. Dziś wiem, że go kocham. On mówi, że walczył cały rok o mnie, że teraz już nie ma siły. Że kocha mnie i życia sobie beze mnie nie wyobraża ale nie czuje się ani trochę ważny dla mnie. Nie czuje, ze ja go kocham.
Chciałam porozmawiać o badaniu. Nie chce, uważa że to jego sprawa. Rozmawialiśmy więc zupełnie teoretycznie. Powiedział, że nawet jeśli coś by mu było to i tak mi nic nie powie. Nie chciałby mnie obarczać swoim cierpieniem. Nie chciałby wzbudzać we mnie litości. Zapytałam więc o sytuację w drugą stronę, gdybym to ja była chora? Odpowiedział jak zwykle - że takiej opcji nie ma! Widzę, że chce mojego dobra, ale myśli jak dziecko - nie powiem, więc nie będzie tematu. Powiedziałam, że niedługo mam urodziny i proszę tylko o jeden prezent - o jego wyniki badań.
Może martwię się na wyrost... ale najbardziej martwię się nie samą ewentualną chorobą ale tym, że on będzie chciał zostać z tym sam...

550

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Silky kochana....
Nie wiem co doradzić...nie jestem w tym dobra.
Mam tylko nadzieję, że z jego zdrowiem będzie wszystko dobrze. Trzymam kciuki:)

Kurcze, co zrobić, żeby chłop na oczy przejrzał, jaką ma super żonę....

551 Ostatnio edytowany przez End_aluzja (2014-06-04 10:27:39)

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

silky, przepraszam bardzo, że to napiszę

dla mnie to kolejny etap gry
swojemu mężowi przewaliłas zycie do góry nogami
miał zonę uległą, opiekuńczą, biorącą ochłapy, godzącą się na humorki, wyzwiska, lekcewazenie
dom, w którym mógł latac w rozciągniętych gaciach i drapać się bo dupsku.. bo był bogiem

a ty nagle, ni stąd ni zowąd zmieniłaś wiarę i poszłaś na wielobóstwo
\tu olimp
ja bogiem, ty bogiem, dziecko bogiem

i jemu to nie pasi
próbował się dostosowac, ale poptrezednio było mu lepiej
więc terazx jest kolejny okres manipulacji i walki o władzę:
o ja taki biedny, niepewny ciebie nie wart

udowadniaj, poświęcaj się, zapewniaj, stawaj na wysokości zadania, patrz na mnie, obserwuj, analizuj moje uczucia

ja ja ja ja ja ja ja ja ja ja ja jestem najwazniejszy

tym bardziej, że manipulował tobą cały czas, pogrywał na tobie cały czas

a ty myslałaś, że tak nagle zrozumie i przestanie?
cokolwiek o nim powiesz i jak bardzo go kochasz, to przecież wiesz, że to egocentryk totalny...

silky - taki po prostu jest

ja nnie mówię, że to żle, że nie masz tego akceptowac
ale on zawsze będzie starał się owinąc cię wokół paluszka

jest w złym humorze??
przez ciebie
jest słąby?? przez ciebie
żle się czuuje - przez ciebie
jest niepewny - przez ciebie
nie staje mu - przez ciebie

sillky - nie widzisz tego?
manipulacja i gra





wiesz ile razy musisz powtórzyć, że go kochasz, żeby ci uwierzyłł???

n+1
co powinnas powiedzieć?
kocham cię. dyskusje na temat czy jestem mnie wart czy załatwiaj z psychologiem, jesli masz z tym problemy
ja cię kocham dobrze mi z tobą


i starczy

552

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Silky,

wiesz, nie jestes w stanie zapelnic w nim tego leku przed brakiem Twojej milosci. On musi sobie sam z tym poradzic. Co m oglabys jeszcze zrobic??
To idzie troche w zla strone: on  nie moze zniesc, ze pewnego dnia byc moze (a moze wcale nie?) Cie straci, wiec lepiej Cie zostawic juz teraz, zeby sie nie bac, bo stanie sie to, czego sie tak bardzo obawia?
Jesli on nie czuje Twojej milosci - to nie znaczy, ze Ty jej nie okazujesz. On ma klopot z odbiorem....
To jest wlasnie neurotyzm. Dziura jest tak wielka, ze nie da sie jej zapelnic.....niestety, kazdy musi sam walczyc ze swoimi demonami.
Nie idz w tym kierunku razem z nim, bo dojdziecie do absurdu. Ty go kochasz - a on ma to poczuc. To jego zadanie.

Badania to druga sprawa. Nie chce sie wypowiadac, zobaczysz jak bedzie wynik.
To nie jest zachowanie doroslego czlowieka  -odmawianie informacji o stanie zdrowia malzonkowi. Czy w ten sposob on zapewnia sobie wiecej troski i zainteresowania z Twojej strony? Silky, w to tez z nim nie graj. Zapewnilas go ze to dla Ciebie wazne i basta. Znowu ruch wraca na jego strone - co on z tym zrobi.

553

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

miriam, ty to widzisz także
ty to znasz
wykorzystanie sytuacji, jaką są badania, żeby zapewnić silky dawkę niepewności, strachu i obaw
zamiast być z nią...
to nie w porządfku wobec ciebie silky, to brzydka gra jest

554 Ostatnio edytowany przez Benita72 (2014-06-04 11:35:18)

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

silky, jesli Cie to pocieszy - ten etap byl do przewidzenia. Zostala zachwiana rownowaga w zwiazku. To, co Cie zadowalalo do tej pory, teraz juz nie. Ale ten etap rowniez jest do przejscia.

Jesli mialabym Ci cos doradzic - odpusc rozmowy o WAS i teoretyzowanie na temat zwiazku jakis czas. Porzuc na jakis czas rozmowy, co ty bys chciala, co on by chcial. To ewidentnie Wam nie sluzy obecnie.

Na jakis czas przeciez mozna zawiesic wazne rozmowy - a zaczac po prostu ze soba byc, jak pewnie na poczatku. Rozmowy o tym, jak spedzicie weekend, z kim sie spotkacie, co jest do zalatwienia. Zrobcie razem cos fajnego smile Nie naciskac go na seks na razie, tylko wrzucic na luz w tym temacie, - moze jeszcze sie zdazycie nacieszyc soba w sypialni. A jesli chce zostac ze swoim klopotem zdrowotnym sam, coz, - uszanuj to. Moze tak teraz ma byc. Moze sam potzrebuje sie teraz ogarnac.

Za duzo tu teoretyzowania i walkowania psychologii (niestosowanej wink.

555

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Dziękuję dziewczyny
Tak się staram, po prostu normalnie żyć, nie robiąc nic na siłę i nic na pokaz. Ja wiem, ze kocham. Wiem, że nie mam wątpliwości co do swoich uczuć. Wiem, że na siłę nikogo do tego nie przekonam. On to poczuje albo nie
Ale dopóki jest z nami, dopóki się nie poddał całkowicie, to wierzę, że się uda cieszyć znów sobą zupełnie swobodnie!

Endi, to chyba nie jest manipulacja tym razem. On chyba wciąż nie może się pogodzić, ze zmiany we mnie nie są zmianami przeciwko nam, że ja stałam (staję się) kobietą, że przestałam (przestaję) być dziewczynką. Jestem coraz bardziej siebie świadoma i nie boję się tego. Z relacji rodzić-dziecko próbuję przejść do relacji dorosły-dorosły.
Jego to chyba wciąż przeraża. Chyba wciąż nie jest gotowy na zmiany...
Ja jestem tu, jestem dziś i patrzę w jutro. On jest w listopadzie 2013 i patrzy wstecz.

Za 6 tygodni jedziemy na wakacje, tym razem na 2 tygodnie całą rodziną :-)

przy okazji sytuacji z jego badaniami ja też zapisałam się na badanie, które właściwie odkładałam od lat a jest ważne. Jadę w przyszłym tygodniu zrobić badanie genetyczne w kierunku predyspozycji do nowotworu piersi. Mam obciążenie rodzinne, powinnam się zbadać już dawno. Trochę się boję wyników, ale wiem już co zrobię jeśli wyjdzie coś nie tak. Nie będę miała wątpliwości. Ja chcę ŻYĆ!

Pozdrawiam

556

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Tak Endi, ja to tez widze, bo to sama mam. Wiec rozpoznaje na kilometr rtowniez u Silky.
Silky, on nie manipuluje Toba swiadomie - robi to kompletnie nieswiadowmie moim zdaniem - co nie zmienia faktu, ze to jest manipulacja!
Dlatego trzymaj sie dzielnie i nie ulegaj. Ty na prawde NIC nie musisz udowadniac. Twoje intencje sa czyste i jasne. Ale to on musi to zobaczyc.

557 Ostatnio edytowany przez Benita72 (2014-06-06 11:04:54)

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

silky, dokladnie tak jak mowisz - bo to jest tak, ze w malzenstwie, kiedy nastepuja zmiany, partnerzy nie ida łeb w łeb - zawsze ktores jest bardziej "do przodu". Wazne, by nie zapominac, ze idziecie razem, tylko w roznym tempie.

Ale wazne jest, ze od poczatku chcecie peacowac nad zmiana. Szanujecie sie. I probujecie wspierac.

Miriam, jeszcze do Ciebie - podczytuje czasem Twoj watek i powiem Ci - Twoja sytuacja malzenska jest DIAMETRALNIE rozna od problemow silky. Tylko tyle napisze, bo mozesz nie chcesz o tym sluchac, ale nie moglam tutaj sie do tego nie ustosunkowac.

Pozdrawiam

558

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Benita,

zgadzam sie, moja sytuacja jest DIAMETRALNIE rozna.
Ale to nie oznacza, ze ja myle te dwie sytuacje albo ze nie umiem tego sama ocenic.
Dlatego pisze rowniez z Silky i jak dotad byl to dialog. Chyba nie sadzisz, ze mam pisac tylko w watkach zdradzonych lub niezdecydowanych?

Nie chce zasmiecac watku Silky moimi sprawami, wiec nie poswiecajmy tej wymianie mysli zbyt wiele miejsca.

559

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...
Benita72 napisał/a:

silky, dokladnie tak jak mowisz - bo to jest tak, ze w malzenstwie, kiedy nastepuja zmiany, partnerzy nie ida łeb w łeb - zawsze ktores jest bardziej "do przodu". Wazne, by nie zapominac, ze idziecie razem, tylko w roznym tempie.

Ale wazne jest, ze od poczatku chcecie peacowac nad zmiana. Szanujecie sie. I probujecie wspierac.

mązsilky NIE CHCIAŁ zmiany, ani pracowac nad zmianą
po etapie wyzxywania jej, że go wkerwia, odmawiania seksu i focha
przeszedł do etapu drugiego
ty mnie nie kochasz, ty mnie zdradzasz, ja mam traumje z przesżłości MAM prawo się tak zachowywać
potem był etap pakowania walizek i rozważań nocnych, że silky nie kocha, więc on odejdzie i się usunie w cień
potem był etap zawieszenia broni i testowania, obmyslania innych strategii - poukładane relacje opiekuńczo - logistyczno -= domowe - bez porozumienia w sferze seks, intymnoiści MY
a teraz uruchamia kolejną strategię...
winna jest silky - że mu nie staje, że mu się nie chce, że to co robi, JEJ do szczęscia nie wystarcza
TO NIE JEST SYTUACJA PODOBNA DO MIRIAM??
moim zdaniem jest - w tym ostatnim obszarze i sposobie interpretowania świata

teraz mąż silky ją KARZE - nie da jej wyników badań, najchętniej umrze, to ona wreszcie będzie wolna - byle jej dowalić, dodac do pieca, spalić ją - w poczuciu winy, żalu, stracju i złych emocjach - które z premedytacją jej funduje - i dobrze się z tym czuje....

nie idą razem
silky biegnie, skacze, ciągnie wózek,
mąż próbuje włączyć hamulce - cały czas
to jest moja interpretacja sytuacji

560

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...
Miriamm napisał/a:

Benita,

zgadzam sie, moja sytuacja jest DIAMETRALNIE rozna.
.

może i sytuacja jest diametralnie różna, ale postawa męża silky już nie rózni się od postawy twojego męża Miriam

i niewazne, czy robi to świadomie, czy nie
ja osobiście uważam, że robi to jak najbardziej świadomie

przez moment było dobrze i sie uspokoił, bo miał nadzieję, że silky ODPUŚCI, zapomni, że sprawa przycichnie
a tu się okazało, że silky NIE ZAMIERZA zrezygnowac z tego, że ma prawo być równoprawną partnerką
\to trzeba znowu spórbowac INNEJ metody

561

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

no tak, ale on jej nie zdradza. Moze o to chodzilo?
Tym niemniej bede rozmawiac z Silky - vbez wzgledu na to ile nas dzieli a ile laczy. Skoro moze rozmawiac rabin z popem, moze tez Silky z Miriamm :-)

562

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Silky,

co u Ciebie? Co z Twoim mezem?
Napisz prosze choc kilka slow.

563

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Hej Silky,

jak potoczyła się dalej Wasza historia, bo widzę, że zaglądasz na forum?
Pokonaliście kryzys? Doszło do porozumienia?
Jak jest dziś?

Ściskam ciepło.

564

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

odgrzebię staroć

minęło ponad 3 lata odkąd założyłam ten wątek... 3 długie lata... wzloty i upadki... chwile lepsze i chwile koszmarne, o których chciałabym zapomnieć...

jak jest dziś?

dziś jestem bardzo mocno zmęczona
dziś brak mi wiary, że będziemy razem szczęśliwi
nie pokonaliśmy kryzysu
oddaliliśmy się od siebie jeszcze bardziej
wszystko staje się coraz bardziej płaskie

mówi się, że każdy musi dojść do własnej ściany, punktu w którym podejmie decyzję
nie wiem co sprawia, że ja wciąż jestem w tej drodze, nie dochodzę do ściany

przyjaciółka mówi mi, że jestem bardzo silna, że podziwia mnie że tak walczę o rodzinę, ale ja chyba właśnie nie jestem silna
chyba właśnie jestem słaba, boję się poddać, odpuścić, odejść...

marzę o tym by podszedł do mnie, przytulił mnie, powiedział "cieszę się, że jesteś"...

w styczniu 2016r. powiedział, że nie umie z czystym powiedzieć że mnie kocha, że nie wie co do mnie czuje, na pewno dużo żalu...
wszystko, całe wspólne 14 lat widzi zupełnie inaczej niż ja, jakbyśmy żyli w dwóch, równoległych rzeczywistościach...

teraz jest tak, ze nawet gdy są teoretycznie "dobre" dni to nie interesuje się moimi sprawami, nigdy o nic nie zapyta, rozmawiamy tylko o sprawach organizacyjnych, o dziecku
najbardziej boli, że w ogóle na mnie nie patrzy, nigdy...

co więc dalej?
NIE MAM ZIELONEGO POJĘCIA
od lata mam wrażenie jakby coś we mnie umierało, odchodziło bezpowrotnie...

czuję się bardzo samotna w małżeństwie...

565 Ostatnio edytowany przez Gary (2016-10-26 15:05:22)

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Nie znam całego wątku... przeczytałem pierwsze posty i ten ostatni... Przychodzi mi na myśl stwierdzenie, pewnej pani do swojej córki -- "Nie masz pojęcia córeczko jak trudno jest żyć z jedną osobą przez tyle lat...".

Masz codzienny rytm życia, w małżeństwie nie tryska miłością i pożądaniem, dzień za dniem mija. Praca, dzieci... a co jak dzieci pójdą z domu? Wtedy to dopiero będzie dramat, prawda?

Dlatego uważam, że pewne sprawy trzeba zamiatać pod dywan, aby nie psuły relacji, małżeństwa. Niech przeminą. Szkoda na to tracić nerwów.

Żony czasami się domagają poświęconego czasu, czułości, naciskają i mówią co im nie odpowiada. Może dałaś mężowi za dużo swobody w tym zakresie, w zakresie dbania o związek i odpuścił. Z drugiej strony ograniczanie wolności drugiej osoby tez psuje relację.

Za co on czuje do Ciebie żal? O jakąś awanturę? Coś mu zabrałaś? Coś stracił?

Twojemu mężowi bym powiedział, że ma dwa wyjścia:    (1) albo nie niszczyć małżeństwa:  twierdzeniem, że żony nie kocha, fochami, awanturami... tak się nie robi        (2) albo jak nie kocha to rozwalić to małżeńśtwo... rozwalić w sensie duchowym, bo formalnie można razem żyć....     ale cóż taka informacja "nie kocham Cię" wnosi do związku? Żona się martwi, wpada w dołek... i komu to przysporzyło korzyści?

Tak to jest w małżeńśtwach... jest smutek i jest radość, są problemy i jest seks.

Piszesz, że jak są dobre dni, to on się nie interesuje twoimi sprawami. A dlaczego miałby się interesować? Potrzebujesz pomocy? Czy chciałabyś pogadać? Na zasadzie "Cześć Kochanie! Jak Ci minął dzień?"?

Może wpadłaś w dołek psychiczny, bo dopadła Cię szarość dnia codziennego?

Dałabyś rade odpuścić? NIe martwić się tym, że mąż o Ciebie nie zabiega? Zachowywać się tak jakby on umarł, jakbyś została sama? Gdyby on umarł to do kogo miałabyś pretensje, że nie interesuje się swoimi sprawami? Do kogo pretensje, że jesteś samotna? Widzisz... nie byłoby takiej osoby... więc może to nieracjonalne od drugiego człowieka wymagać, abyś Ty nie czuła się samotna? Czy to nie pułapka, w którą wpadają żony, że myślą, że mąż da im szczęście, a potem obarczają go pretensjami, że nie daje im szczęścia, i w ten sposób psują małżeństwo? Gdzie się podziała ta dziewczyna, która cieszyła się że po prostu mogą razem spędzać czas? Wiesz... może znam te problemy doskonale. Może trzeba iść swoją drogą nie patrząc na męża...?

566 Ostatnio edytowany przez silkytouch (2016-10-26 15:42:56)

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...
Gary napisał/a:

Może wpadłaś w dołek psychiczny, bo dopadła Cię szarość dnia codziennego?

Dałabyś rade odpuścić? NIe martwić się tym, że mąż o Ciebie nie zabiega? Zachowywać się tak jakby on umarł, jakbyś została sama? Gdyby on umarł to do kogo miałabyś pretensje, że nie interesuje się swoimi sprawami? Do kogo pretensje, że jesteś samotna? Widzisz... nie byłoby takiej osoby... więc może to nieracjonalne od drugiego człowieka wymagać, abyś Ty nie czuła się samotna? Czy to nie pułapka, w którą wpadają żony, że myślą, że mąż da im szczęście, a potem obarczają go pretensjami, że nie daje im szczęścia, i w ten sposób psują małżeństwo? Gdzie się podziała ta dziewczyna, która cieszyła się że po prostu mogą razem spędzać czas? Wiesz... może znam te problemy doskonale. Może trzeba iść swoją drogą nie patrząc na męża...?

Dzięki za wpis Gary
Wiesz... właśnie odpuszczam, od początku października stwierdziłam że moje staranie się, dopasowywanie do tego co mi się wydaje co jemu pasuje, co on by chciał, co zrobić żeby jemu było lepiej/wygodnie/lżej i tak nie mają sensu. Cokolwiek nie robiłam przez te wszystkie lata to i tak obracało się to proch. Zaczynam iść swoją drogą, robić to co lubię robić, co daje mi satysfakcję...

Zmieniłam się 2013r., schudłam, zaczęłam się inaczej ubierać, odnowiłam znajomość z koleżankami, wyszłam na fitnes. Wcześniej moje życie toczyło się wokół męża, a po 2009 wokół męża i dziecka. W 2013 zapragnęłam odrobiny przestrzeni dla siebie. Wtedy się zaczęło solidnie sypać
przez te 3 lata były koszmarne awantury, godzenie się, emocje sięgały zenitu w obie strony - pozytywną i negatywną
przeszliśmy przez fakt, ze on wynajął mieszkanie, chciał sie wyprowadzić
przeszliśmy przez jego chęć rozwodu - nie zgodziłam się, postawiłam warunek, że pierw terapia małżeńska, ze nie godzę się na rozwód dopóki nie będę wiedziała, ze zrobiliśy wszystko zeby to uratować
przeszliśmy przez rok terapii małżeńskiej, pod koniec której okazało się, że on nie mówił tam prawdy tylko tak dobierał słowa by terapeuta dawał mu spokój
co mi zarzuca? o co ma do mnie żal?
wg niego TO JA WSZYSTKO ZNISZCZYŁAM
wg niego to ja nigdy go nie kochałam, tylko wykorzystywałam
wg niego ja kłamię, jestem egoistką
wg niego zdradziłam go na samym początku (później też miał okresy, że miał podejrzenia)
wg niego to ja wciąż odrzucałam jego miłość, to ja go deptałam

gdzie się podziała ta dziewczyna, która po prostu się cieszy, że spędzamy razem czas?
Widzisz Gary... my już nie spędzamy razem czasu... czasem robimy coś w 3 osoby, całą rodziną, ale i wtedy mam wrażenie że jestem odsunięta na bok

niedawno mi powiedział, że nic dla mnie nie ma
że jeżeli czegoś chcę to muszę sobie na to zapracować
bo kiedyś miałam wszystko ale wg niego to odrzuciłam

on widzi mnie zupełnie inaczej niż ja
zarzuca mi intencje zupełnie niezgodne z tym co czuję, jak czułam, jakby mówił o kimś zupełnie innym

co nam zatem dobrze wychodzi? co jest tym co nas łączy na dzień dzisiejszy?
- sprawy organizacyjne wokół domu, dziecka, pracy
- sex
Niby nie tak mało... ale mi potrzeba więcej...


to bardzo fajny, przystojny facet, lubiany kolega, ceniony fachowiec w swojej branży, dobry szef w pracy, kochający (choć rzadko obecny w domu) ojciec
tylko.... tylko dla mnie już jakby go już nie było...
jakby był gdzieś indziej...
kiedyś mi powiedział, że lepiej się czuje gdy ja wyjeżdżam w delegacje, gdy mnie nie ma....

567 Ostatnio edytowany przez Gary (2016-10-26 16:11:59)

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...
silkytouch napisał/a:

Wiesz... właśnie odpuszczam, od początku października stwierdziłam że moje staranie się, dopasowywanie do tego co mi się wydaje co jemu pasuje, co on by chciał, co zrobić żeby jemu było lepiej/wygodnie/lżej i tak nie mają sensu. Cokolwiek nie robiłam przez te wszystkie lata to i tak obracało się to proch. Zaczynam iść swoją drogą, robić to co lubię robić, co daje mi satysfakcję...

Starania nie mają sensu. Bo to jest poświęcanie swojego szczęścia dla cudzego szczęścia. Już to pisałem ostatnio w jakimś wątku, ale jeśli nie dbasz o swoje szczęście, to podwójnie czynisz zło, bo krzywdzisz siebie i jego wychowujesz tak, aby na Tobie pasożytował. Na tej samej sprawiedliwej zasadzie, nie masz podstaw wymagać od niego, aby on powodował, że Ty będziesz szczęśliwa. To jest wtedy ukłąd fair. W ukłądzie fair osoby są szczęśliwe.

On może nie czuć się pewnie w WAszym związku. Może faktycznie odnosi wrażenie, że go nie kochasz, albo że Cię męczy, może ma niskie poczucie własnej wartości, którego to problemu Ty nigdy nie zauważyłaś. I być może on Cię widzi jako kogoś wyżej, jak księżniczkę, i wpada w frustrację. Ale tego nei wiem... Dlatego jak zaczynasz iść swoją drogą to mogłabyś tez dbać o to, aby redukować jego frustrację, ALE NIE SWOIM KOSZTEM... wiesz... chodzi o to, że jak on coś zrobi dobrze, to chwalić... jak coś zawali to przemilczeć. Krok po kroku. Ale to walka o twoją wolność, a nie jego szczęście.


Zmieniłam się 2013r., schudłam, zaczęłam się inaczej ubierać, odnowiłam znajomość z koleżankami, wyszłam na fitnes. Wcześniej moje życie toczyło się wokół męża, a po 2009 wokół męża i dziecka. W 2013 zapragnęłam odrobiny przestrzeni dla siebie. Wtedy się zaczęło solidnie sypać

To nic... ważne, abyś sytematycznie wytrwała w tej swojej drodze.


przez te 3 lata były koszmarne awantury, godzenie się, emocje sięgały zenitu w obie strony - pozytywną i negatywną

Wg mnie trzeba dbać, aby samemu nie dolewać zła do tego kotła. Nawet jak on źle robi, nawet jak Cię oskarża, krzyczy, źle ocenia, to wg mnie trzeba to amortyzować, puszczać bokiem, zamiatać pod dywan. Patrzeć na to nieco z góry... zarządzać sytuacją.


przeszliśmy przez fakt, ze on wynajął mieszkanie, chciał sie wyprowadzić
przeszliśmy przez jego chęć rozwodu - nie zgodziłam się, postawiłam warunek, że pierw terapia małżeńska, ze nie godzę się na rozwód dopóki nie będę wiedziała, ze zrobiliśy wszystko zeby to uratować
przeszliśmy przez rok terapii małżeńskiej, pod koniec której okazało się, że on nie mówił tam prawdy tylko tak dobierał słowa by terapeuta dawał mu spokój

Taką mam opinię o terapiach małżeńskich... macie nieco "bigosu" w swoim związku i być może Ty jako mądrzejsza (emocjonalnie) osoba powinna to posprzątać.


wg niego TO JA WSZYSTKO ZNISZCZYŁAM
wg niego to ja nigdy go nie kochałam, tylko wykorzystywałam
wg niego ja kłamię, jestem egoistką
wg niego zdradziłam go na samym początku (później też miał okresy, że miał podejrzenia)
wg niego to ja wciąż odrzucałam jego miłość, to ja go deptałam

No to teraz się skup... i odpowiedz na pytania:    Czy uważasz, że to Ty wszystko zniszczyłaś? CZy uważasz, że go nie kochałaś tylko wykorzystywałaś? Czy jesteś egoistką? Zdradziłaś? odrzucałaś miłość i deptałaś? Hęęęę? Jaka prawda? Tak było?

Jeśli Ty uważasz, że to nieprawda, to albo jest jak napisałem wcześniej -- masz wyższe poczucie własnej wartości niż on, jesteś niezależna, a on z niższym poczuciem wartości jest przez Ciebie NIEŚWIADOMIE ciągle dołowany. 

On tę frustrację odreagowuje, wciska Ci te dołujące sądy i Ty cierpisz, związek cierpi.

Jakei konretne zarzuty ma na myśli twierdząc jak wyżej? Konkretne... zarzuty.. nie opinie...



Widzisz Gary... my już nie spędzamy razem czasu... czasem robimy coś w 3 osoby, całą rodziną, ale i wtedy mam wrażenie że jestem odsunięta na bok

Na razie ważne, że cokolwiek robicie razem... Nieważne, że jesteś na bocznym torze... Jeśli chcesz być dalej z nim to czas razem jest ważny -- i nie mam na myśli bycie razem, miło i przyjemnie -- jak masz czas z nim w jednym miejscu, to krok po kroku możesz coś naprawić.


niedawno mi powiedział, że nic dla mnie nie ma
że jeżeli czegoś chcę to muszę sobie na to zapracować
bo kiedyś miałam wszystko ale wg niego to odrzuciłam

Ponowne pytanie -- w jaki sposób to odrzuciłaś? Konkretnie... o co kaman... nie opinie... konkretne zdarzenia. Jakie?
Nie wieszs jakie -- to go zapytaj... NIe o wszystkie.. Niech poda jedno zdarzenie, gdzie go skrrzywdziłaś.


on widzi mnie zupełnie inaczej niż ja
zarzuca mi intencje zupełnie niezgodne z tym co czuję, jak czułam, jakby mówił o kimś zupełnie innym

Tak jest... musisz to przetrzymać. NIe ma co dyskutować.
Generanie on jest pasożytem emocjonalnym.

Nie znam Was, ale jest tak, że on czerpie z Ciebie energię... potem energia u niego spada i spada,... zaczyna robić się nerwowo... awantura... Po awanturze Ty zdołowana, on napełniony energią... i tak w kółko.


co nam zatem dobrze wychodzi? co jest tym co nas łączy na dzień dzisiejszy?
- sprawy organizacyjne wokół domu, dziecka, pracy

Bardzo dobrze.


- sex
Niby nie tak mało... ale mi potrzeba więcej...

Bardzo dobrze, że seks jest okej.

"Mi potrzeba więcej" -- ON Ci szczęścia nie da... ale jak będziesz sama szczęścliwa, to być może on dotrzyma Ci kroku.


to bardzo fajny, przystojny facet, lubiany kolega, ceniony fachowiec w swojej branży, dobry szef w pracy, kochający (choć rzadko obecny w domu) ojciec
tylko.... tylko dla mnie już jakby go już nie było...
jakby był gdzieś indziej...
kiedyś mi powiedział, że lepiej się czuje gdy ja wyjeżdżam w delegacje, gdy mnie nie ma....

Hmmm... ale dlaczego? Dlaczego lepeij sie czuje? Nie rozumiem... inaczej się zachowuje jak jest sam?

Kiedyś znajomy mi powiedział:    "nie ma w życiu nic gorszego niż nieszczęśliwa żona... "
Może Ty też robisz opresję jemu, że jesteś wiecznie nieszczęśliwa i od niego wymagasz i w ten sposób zamykasz to Wasze błędne koło.


przez te 3 lata były koszmarne awantury, godzenie się, emocje sięgały zenitu w obie strony - pozytywną i negatywną

Jeśli bierzesz czynny udział w awanturach, to robisz bardzo źle i sama niszczysz relację.

568 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2016-10-27 09:38:28)

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Smutna historia. Historia o samotności we dwoje.
Wygląda na to, że twojemu mężowi nie zależy na tobie jako osobie, ale ważna jest dla niego rodzina jako pewien zasób, który charakteryzuje dorosłego mężczyznę, jakim on chce siebie widzieć. Jesteś ważnym elementem całości, rodziny ale nie jesteś celem samym w sobie.
Przejrzałam pobieżnie wątek, ale to, co mi się rzuciło w oczy w twoich opisach dotyczących męża, to jego zadaniowe podejście do życia. Skupia się na obowiązkach i rolach, które niesie z sobą życie, ale wśród nich rola partnera w związku ogranicza się po prostu do bycia. Widoczna jest jego wyraźna rola głowy rodziny z obowiązkiem zapewnienia bytu rodzinie oraz twoja rola żony, której zadaniem jest dbanie o dziecko, męża i dom. Nieco pachnie to patriarchatem. On pewnie takie wzorce wyniósł z domu. Inna sprawa to jego niedostępność emocjonalna. Ani nie potrafi, ani nie chce rozmawiać o uczuciach. To też nauka wyniesiona z domu. Zapewne w dzieciństwie nikogo jego uczucia nie interesowały a proces wychowawczy sprowadzał się do edukacji i nauczenia młodego człowieka radzenia sobie w życiu, samodzielności, odpowiedzialności.

Ale wróćmy do ciebie Silky, bo twój mąż nie stał się taki w trakcie małżeństwa, był taki zawsze, tylko tobie to przez długi czas nie przeszkadzało. Też miałaś to, do czego zostałaś przygotowana, czyli do bycia żoną, matką i opiekunką domowego ogniska. To oznacza, że w twoim rodzinnym domu także niespecjalnie dbano o twoje emocje, niezbyt interesowano się twoimi sprawami i problemami, twoim życiem wewnętrznym. Przywykłaś do takiej sytuacji jeszcze przed małżeństwem. Bo nie wierzę, że w domu była troska o twoje uczucia a potem ty zakochałaś się i wyszłaś za mąż za kogoś, kto ma deficyty w emocjonalnym zainteresowaniu i trosce o uczucia bliskiej osoby, a potem przez następne kilkanaście lat starałaś się usilnie zasłużyć na atencję, miłość, wdzięczność i może przede wszystkim wzajemność swojego męża. Musiała to być dla ciebie naturalna kontynuacja.

Ale potem coś się zmieniło. Dostrzegłaś, że w swoim związku nie czujesz się zaopiekowana, że twoje życie upływa ci na ciągłym staraniu się i że chcesz żyć inaczej, chcesz żeby najbliższy ci człowiek ODWZAJEMNIŁ twoją dbałość o niego i zaczął brać pod uwagę twoje uczucia i nastroje, żeby był ciekawy ciebie, twoich przeżyć i zainteresowany twoimi pragnieniami.
I natrafiłaś na ścianę, od której odbijasz się od kilku lat.
Twój mąż nie potrafi dać tobie tego, czego pragniesz i potrzebujesz. Jego miłosna oferta jest słaba, dlatego doświadczasz pustki. Mówisz trudne dla niego rzeczy, na co on reaguje obronnie albo w najlepszym razie wcale nie reaguje. Nie bierze pod uwagę twoich uczuć, nastrojów, gdy są dla niego niewygodne. Ucieka. I w tobie widzi źródło waszych małżeńskich problemów, bo przecież przez tyle lat było dobrze i nagle tobie zachciało się zmienić ustalony porządek rzeczy. On nie chce zmian. Jemu dobrze było/jest w związku, który tobie przestał odpowiadać. W jego odczuciu ty burzysz porządek, który dla niego jest naturalny, znajomy, wygodny i pożądany. Wasze wizje "partnerstwa" w związku rozmijają się, bo w tej chwili pragniecie czegoś innego.
Rozwiązań jest kilka. Albo jedno z was zmieni się, czując taką wewnętrzną potrzebę, motywację do zmiany. Albo jedno z was podporządkuje się pod oczekiwania drugiego i będzie cierpieć, gdyż ZREZYGNUJE Z SIEBIE, ale zachowa to, co w obecnej sytuacji jest dla niego też ważne. Albo się rozstaniecie.

Po kilku latach obecnej sytuacji sama wiesz na co stać ciebie i czego możesz oczekiwać od męża. Nikt za ciebie nie wybierze, nie podejmie decyzji. Sama musisz zdecydować, co jest dla ciebie (naj)ważniejsze.

569

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

dobry wieczór.
silky... przeszło Ci przez myśl, że On może mieć (bardziej lekkie lub mniej) cechy Zespołu Aspergera albo ze spektrum tego zaburzenia?

Posty [ 521 do 569 z 569 ]

Strony Poprzednia 1 7 8 9

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024