miłość? szczęście? kompromis? gubię się... - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Strony 1 2 3 9 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1 do 65 z 569 ]

Temat: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Witajcie
Czytam Was od jakiegoś miesiąca. Od jakiś 2 miesięcy gubię się w swoich uczuciach, myślach, oczekiwaniach, marzeniach. Nie wiem co czuję, czego chcę. Nawet nie wiem od czego zacząć pisanie mojej historii.
Mam 33 lata, męża, 4-letniego synka. Z M znamy się ponad 11 lat, 11 jesteśmy razem, 8 razem mieszkamy, 5 jesteśmy małżeństwem. I tu się zaczynają schody:-(
Będę pisała na raty, w kolejnych postach po trochę. Potrzebuję się "wypisać". Potrzebuję pomocy? wsparcia? otwarcia mi oczu? konstruktywnej krytyki mojego zachowania?

Nie wiem czy jestem szczęśliwa. Czym jest szczęście? Kompromisem? Czuję, że przez 11 lat dałam się zdominować przez M. Nigdy nie rozmawialiśmy o uczuciach. Słowa kocham cię były i są nadal. Mieliśmy wspólne plany, marzenia. Dużo pracujemy. Mało się widujemy.
M wychodzi co dzień z domu ok 8 i zawozi D do przedszkola. Ja wstaję wcześniej - pracuję w domu. M wraca do domu ok 7-8, w soboty wcześniej. Po pracy jest standard - obiad, kanapa, TV, jestem zmęczony. Bardzo rzadko bawi się z D choć je uwielbia. Raczej oglądają z D TV lub jadą do kolegi/sklepu. Wieczorem ja kładę D spać (ok 1h). Robi się wieczór 9-10. M już spi przed TV. Czasem sie budzi, czasem nie. Sex jest. Często ja mam ochotę i inicjuję, czasem nie. Kiedyś było gorzej - ja często nie chciałam, M zawsze. Teraz ja chcę, a M często zmęczony. Czasem kochamy się co dzień, czasem nic przez 10-14 dni. Gdy się kochamy jest ok. Po seksie jest na prawdę miło i M jest czuły i rozmowny. Takie miłe chwile razem, plany, marzenia, wspomnienia. Wtedy czuję się kochana, bezpieczna, piękna
Ale
Nigdzie razem nie chodzimy. Zawsze jest wymówka: zmęczenie, brak czasu, szkoda kasy, dziecko. W weekendy zdarza się coś robić razem w 3. Randek nie ma. Kwiatów nie ma. Na ogół są tylko rzeczowe, konkretne rozmowy: co trzeba załatwić, co już załatwione itd. Krótko, zwięźle i na temat. Rozmawiamy co, kto i gdzie. Nie rozmawiamy o naszym życiu.
Z czym sobie nie radzę?
Raz na jakiś czas. Kiedyś ine częściej niż co pół roku jest "odpał". Nagle coś pęka, wali się. Z mojej perspektywy wygląda to tak, że ja się zachowuję zupełnie normalnie, tak jak zwykle. Wydaje mi się, że jest fajnie, że jest nam razem dobrze. I wówczas, z głupiego powodu jest awantura. I słyszę wówczas, że jest jak zwykle, że zachowuję się irracjonalnie, że nie myślę, że go traktuję jak gówno, że się nim nie liczę i robię mu łaskę. I co gorsza, że to już trwa od dłuższego czasu i że on ma już dość mojego zachowania. Próby rozmów o moim zachowaniu spełzają na niczym. M twierdzi, że nie będzie mówił bo już to kiedyś powiedział, a jeżeli ja nie widzę tego, że nie myślę co robię i robię głupie rzeczy to już mój problem. Sytuacja ta pojawia sie zawsze w najmniej przewidywanym przeze mnie momencie. Gdy wydaje mi się, że właśnie jest ok. Przez 11 lat zawsze trochę popłakałam, poszłam do drugiego pokoju i po kilku godzinach szukałam kontaktu. Przytulanie, przepraszanie za coś czego nie czułam, ale za wszelką cenę chciałam by przestał się na mnie złościć. Może z 2-3 razy po kilku dniach przeprosił, ale zrzucał to na zmęczenie, przepracowanie. Nigdy nie była to jego wina. Ja zawsze inicjowałam pojednanie, nigdy M.
W zeszłym miesiącu znów był odpał. Postanowiłam sobie, że skoro nie czuję się winna, to nie przeproszę. Próbowałam normalnie porozmawiać w dniu konfliktu - nie udało się. Był zly i niedostępny, nie odzywał się. Powiedział, że nie ma ochoty ze mną rozmawiać, bo nie ma o czym. Ja problemu nie widzę, a on mi nie powie bo mu się nie chce. Poczekałam 2 dni. On się nie odzywał. Ja robiłam obiad, prasowanie - wszystko normalnie, tylko rozmowy wyłącznie jeśli niezbędne. Jego wzrok - nie chę tego pamiętać. Po 2 dniach próba rozmowy - spokojnie, bez łez. NIC. Postanowiłam poczekać. Chciałam poczekać aż on podejmie dialog. Czekałam 11 dni! Pierwszy raz w życiu. Okropne 11 dni! Złamałam się. Na spokojnie spróbowałam porozmawiać. Powiedziałam, że musimy porozmawiać. O zapytal o czym? O nas. O czym chcesz? Rozmawiać? Zapytałam wprost czy mu taki stan odpowiada, czy na tym ma polegać nasze życie? On zapytał tylko czy będę go jeszcze denerwować. Powiedziałam ze z pewnością tak, bo to jest życie i nie mogę mu obiecać, że będzie inaczej. Ale nie przeprosiłam bo nie czułam za co. Wówczas mnie przytulił i już było "ok". Ale nie czułam się ok. Czułam, że coś dalej wisi. Nie minęlo dużo czasu (ok 10 dni - wyjątkowo wcześnie) i znów odpał. I znów to samo. Na drugi dzień załagodziłam sytuację uśmiechem i przejściem z tym do porządku dziennego. I znów "ok". I wczoraj po niecalych 2 tyg. znów to samo. Dziś się nie odzywa jeszcze. Próbowałam rano być miła, ale znów ten zimny wzrok...

Gubię się. Zaczynam się zastanawiać kiedy będzie kolejny raz. Gdy coś robię, zastanawiam sie czy go to nie zdenerwuje, czy mu się spodoba. Nie mam praktycznie koleżanek, od urodzenia dziecka właściwie nie wychodzę nigdzie. Jedynie do rodziców lub z dzieckiem. Sama nigdzie, z koleżankami nigdzie (kontakty się rozjechały), z M nigdzie. Ostatni raz z M byliśmy we dwójkę w październiku 2012. On też nigdzie nie chodzi. Tylko do pracy, z której wraca pózniej niż teoretycznie powinien wracac.Często 1,5-2h później, czasem 2-3h. M ma swoją małą firmę i dużo pracy. Dla klientów zawsze ma czas. Zawsze odbiera telefon.
Ja zajmuję się naszym domem, pracuję w domu na komputerze i dodatkowo czasem w biurze w mieście, pomagam M w jego firmie. Ja muszę mieć zawsze telefon przy sobie. On w pracy właściwie nie odbiera. Nawet do toalety muszę chodzić z telefonem. Gdy dzwoni M zawsze muszę odebrac, gdy nie odbieram on się irytuje. Bo ja przeciez siedzę w domu. Czasem mam wrażenie, że nie traktuje mojej pracy poważnie, że za dużo ode mnie wymaga, że nie spełniam jego oczekiwać idealnej matki, żony, gospodyni, kochanki, pracownika biurowego...

Każdy dzień taki sam. M rzadko się śmieje. Nie wiem czy ma dużo pracy i jest zmęczony dlatego nie ma dla mnie czasu i uśmiechu, czy jest mną zmęczony i ucieka w pracę... Mówi, że kocha, że wszystko robi dla nas. Że nie wyobraża sobie by miało się nam coś stać (rozmowa przy okazji badań okresowych dziecka), że wszystko by oddał za nas: mnie i D.

I najgorsze, że nie potrafię z nim rozmawiać o nas, o naszym związku. Uświadamiam sobie, że muszę coś zrobić, coś zmienić. Siebie? Jego? Nas? Wiem, że muszę odnaleźć siebie na nowo. Kiedyś więcej się śmiałam, czytałam książki, miałam koleżanki. Cieszyłam się gdy wracał do domu. Cały czas na niego czekam... Nigdy nie wiecz czy wróci o czasie, czy się spóźni i ile. Teraz gdy wraca zastanawiam się co może być nie tak, co może go zirytować. Gdy dziecko coś zbroi w domu (obtłuczony mebel, zbity wazonik) nie martwię się że to się stało, zastanawiam się jak bardzo M będzie niezadowolony. M bywa w domu jak w hotelu, jemu się takie rzeczy nie zdarzają. BA! Jemu nigdy się nic złego nie zdarza! Złapałam gumę w aucie - moja wina. On złapał - jakiś debil musiał coś wysypać na jezdni. Gdy mi się coś wydarzy jest to moja wina, gdy jemu - winni są wszyscy dookoła



Czasem sama się przerażam. Mam wszystko: dziecko, męża, zdrowie, rodzinę, pracę, dom. Czego się czepiam? O co mi chodzi? Niejedna by tego chciała. Łapię się na tym, że zastanawiam się czy go kocham... Nie wiem... Boję się... Wiem, że coś muszę zmienić...
Wiosną bardzo chciałam drugie dziecko. Teraz nie chcę. Tzn, dziecko bym chciała, ale nie chcę być z tym sama. A wiem, że tak by było....

Gubię się...

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

U was jest rutyna/nuda i za bardzo się zasiedzieliście w domu. Powinniście gdzieś razem wyjść i to by było u was wskazane. Owszem masz w życiu wszystko ale zapomnieliście o sobie, o rozmowach, o uczuciach... Porozmawiaj z mężem, gdy będzie miał np.urlop. Wyjedzcie gdzieś całą rodziną lub tylko we dwoje...

3

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Chciałam i próbowałam go namówić. Niestety nie wyjedziemy nigdzie, bo w kraju M nie chce, a na zagraniczne wyjazdy nie ma w tym roku kasy. Urlopu też w związku z tym nie weźmie. Już to mówił. Prosiłam, by choć 3 dni. Ale po co? Nigdzie nie pojedziemy bo M nie chce, a siedzieć w domu to bez sensu wg niego. A ja chcę! Chcę spędzić razem więcej czasu. By się nie spieszył i nie był zmęczony, by wyłączył telefon. Wierzę, że gdy odpocznie będzie lepiej. Problem, że on chyba nie chce odpoczywać w domu.
Będę jeszcze próbowała... Nie poddaję się. Od niedawna więcej myślę i analizuję wszystko. Od niedawna widzę, że coś jest nie halo.
W lipcu synek był trochę u babci- z przerwami 3 tygodnie. W tym czasie ja byłam w delegacji 5 dni, a resztę czasu się łudziłam, żę gdzieś wyjdziemy. Raz się nawet zgodził, umówiliśmy się. Uszykowałam się, umalowałam oko (a rzadko to robiłam) i czekałam. Wrócił, powiedział że jest zmęczony i że nie idziemy. Nawet nie wiecie jak cholernie przykro mi się zrobiło. Kiecka, makeup i po co?
Wiem, że jest zmęczony, nie neguję tego. Ale logicznym postępowaniem w tym wypadku powinno być poszukiwanie sposobu odpoczynku. Nie można się zapracować na śmierć:( Nie wiem o co chodzi?
Wiem, że muszę z nim porozmawiać, musimy pobyć razem, odpocząć, nauczyć się znów cieszyć sobą. Nie wiem tylko czy uda mi się go namówić na rozmowy. Dziś dzwoniłam pytać o której będzie - znów po 20 :-(

4

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Jemu pomyliły się priorytety. Zapomniał, że najważniejsza dla niego jesteś Ty, potem dziecko a na końcu praca. Musisz mu o tym przypomnieć. smile

5

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Nie wiem jak dla mnie to bardzo dziwne...albo on ma depresję albo zrobił skok w bok i siebie za to wini... Nie możliwe jest, że on nie chce z Tobą nigdzie iść ani wyjeżdżać.

6

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...
Róża 27 napisał/a:

Nie wiem jak dla mnie to bardzo dziwne...albo on ma depresję albo zrobił skok w bok i siebie za to wini...

No właśnie. Droga autorko, wykluczasz to?

7

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Dla klientów jest miły, uśmiechnięty, zawsze na czas, dyspozycyjny itd. Jak nie ma 'odpału' to niby jest ok. Jak jest odpał to mam wrażenie, że ma mnie dość. Skok w bok? Jak większość kobiet nie dopuszczam do siebie takiej myśli. Z technicznego/organizacyjnego punktu widzenia ma do tego doskonałe warunki: praca praktycznie caly dzień, nielimitowany czas, telefony i smsy może odbierać zawsze, w nocy też, ma taką pracę, że zdarza mu się wyjechać w nocy na 2-3 godziny do klienta, pracuje w innej miejscowości niż mieszkamy. Gdyby chciał ja się nie połapię.
Mam też poczucie, że nigdy odkąd jesteśmy razem, właściwie chyba nigdy nie wyglądałam tak atrakcyjnie jak teraz: sporo schudłam, więcej dbam o siebie. Zrobiłam to dla siebie i myślałam, że mu to będzie odpowiadało. Jak jest ok, jak się kochamy mówi że bardzo mu się podoba, ale jak jest odpał to mówi, że myślę tylko o sobie. W międzyczasie jest zmęczony.
Spróbuję go wyciągnąć w weekend. Może będzie łatwiej z jakimiś znajomymi?
Gubię się, bo niby jest ok, ale czuję że coś wisi. Za często się na mnie denerwuje - dużo częściej niż kiedyś. 3x w ciągu 1,5 mca a kiedyś 1x6mcy. O coś musi chodzić... Chyba, że to mi się w głowie poprzewracało i chcę niewiadomo czego. Ja jednak nigdy nie powiedziałam mu słów, które on mi mówi zawsze gdy jest odpał: że nie myślę, że się zachowuję irracjonanie, że (to było najgorsze) nie używam mózgu, żę się powinnam nad sobą zastanowić.  I ten zimny, okrutny wzrok. Czuję wówczas brak szacunku z jego strony. Zawsze krytyka i przykre słowa są z jego strony. Ja zwsze kładłam uszy po sobie... teraz tego nie robię. Słucham, staram się rozmawiać i nie przepraszam bo nie czuję za co. Nie walczę, próbuję negocjować. I to jest coś czego nie było przez 11 lat... mam nadzieję, że to dobra droga. Wiem, że tak jak jest zostać nie może, że do niczego dobrego to nie doprowadzi...

8

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

To jego tłumaczenie zmęczeniem jest zastanawiąjące. On nie ma energii, gdzieś ja musi wyładowywać. Ma czas na oglądanie porno w pracy albo w domu?

9

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Też mnie zastanawia. Jak się jest zmęczonym to się chce i szuka sposobu by odpocząć. Jak wraca do domu to od razu kanapa, TV i często zasypia.
Porno? W pracy nie ma szans - przychodzą klienci, ma 3 pracownice (dziewczyny 25-37 lat), cały czas ktoś gdzieś wchodzi, wychodzi, klienci z ulicy. W pracy on musi być profesjonalny, mądry, miły. Nie ma szans, za duże ryzyko!
W domu często zasypia przed telewizorem, nigdy TV nie został włączony na nieodpowiednim kanale. Jak jest w domu, ja właściwie też jestem cały czas. Nawet jak jestem w swoim biurze w domu to i tak słyszę co się dzieje. Nie ma szans. Komputera swojego nie ma - nie lubi.
To nie to

10 Ostatnio edytowany przez adamajkis (2013-08-08 19:00:16)

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Może ma romans z jedną z nich. sad Wybierz się sama albo wyślij kogoś zaufanego tak około godzine przed zakończeniem pracy, co robi z kim siedzi. smile

11 Ostatnio edytowany przez silkytouch (2013-08-08 19:21:35)

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Aż mi się zimno zrobiło jak to przeczytałam :-(. Ciężko będzie to sprawdzić. Firma jest otwarta cały czas, klienci wchodzą i wychodzą, a mąż i pracownice mają bardzo swobodny kontakt, wszyscy są na Ty, mają jeden socjal, mąż osobnego biura nie ma. 2 z 3 są w stalych związkach, najmłodsza, najładniejsza jest wolna. Pracuje od jakiś 8 miesięcy. Pojadę któregoś dnia i poszpieguję. Bywam w jego firmie raz na dobre kilka miesięcy, na pół roku. Przy mnie dziewczyny są skrepowane. Z najmłodszą w sumie mam sprawę do załatwienia to spróbuję wybadać sytuację...

Nie wydaje mi się, nie podejrzewam. Ale kto podejrzewa? Raczej nikt  i nikst się nie spodziewa. Większość klientek to kobiety. Wiem, że budzi zainteresowanie - jest męski i ma zawód "zaufania społecznego". Wiem, że ma powodzenie i on też to wie. Jak to określa w żartach "laski śluzują".

12

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

To był dłuugi i nieprzyjemny wieczór

Próbowałam rozmawiać. Polecialy łzy. Miały nie lecieć, nie chciałam by widział jak płaczę. Ale się nie dało. Momentami same lecialy
Jego słowa:
?    Ja jestem skupiona tylko na sobie, nic innego nie widzę. Jaram się jak ktoś mi mówi, że dobrze wyglądam. Latam tylko do kosmetyczki, fryzjera i na zakupy.
Tak, cieszę się strasznie, że mi się udało. Zgubiłam ponad 20kg. Efekt jest bardzo duży. Tak, chodzę do fryzjera ? jak większość z nas; 1x na miesiąc na samo strzyżenie. Latam do kosmetyczki ? tak 1x na jakieś 6 tygodni na pielęgnację twarzy (od wiosny). Co zrobiłam ostatnio więcej? Umówiłam się na laserową depilację ? coś nad czym się zastanawiałam od długiego czas. Kupiłam ostatnio sobie sporo ubrań ? tak, to fakt musiałam wymienić całą garderobę. Większość jest z second handu, tak cieszę się jak uda mi się znaleźć coś fajnego, markowego za niewielkie pieniądze. Tak, cieszę się że dobrze wyglądam. Czy to coś złego? Może cieszę się za bardzo, jak dziecko. Ale ostatnie lata spędzam całymi dniami sama, przed komputerem. Sama?
?    Mam zły kontakt z dzieckiem, warczę na niego, jestem niemiła.
Nie. Relacja ojciec-dziecko i matka-dziecko w sytuacji gdy jedno  rodziców spędza z dzieckiem dużo więcej czasu jest odmienna. W naszym wypadku tata jest atrakcją, paczką cukierków. Mama wymaga, mama czegoś chce, mama nie pozwala. Jak tata wraca z pracy są podskoki szczęścia, wspólne oglądanie TV, pomoc przy ubieraniu się, kupno hod-doga w drodze do przedszkola. Mama wprowadza zasady. Mama głównie wychowuje. Tata jest wzorem, ale taty często nie ma. To był cios poniżej pasa, że nie myślę o dziecku, że na niego warczę, że nie myślę o jego potrzebach. To było nie fair.
?    Nie myślę o mężu, nie rozumiem, że jest zmęczony, nie szanuję tego. Mam go w dupie. Olewam go.
? Ja to widzę zupełnie inaczej.
?    Nie rozumiem co się do mnie mówi. Nie rozumiem co robię nie tak. Nie widzę swojego zachowania. Szukam usprawiedliwienia na wszystko. Jednym zdaniem chcę rozwiązać problem, którego nawet nie rozumiem. Rozmowa ze mną nie ma sensu bo i tak nie rozumiem. Jak nie zrozumiem to mój problem. Mąż rozmawiać nie ma ochoty.
?    Wyjście razem ? nie ma ochoty, jest zmęczony. Mi zależy tylko na tym by się wyrwać z domu, nie ważne z kim. On nie ma ochoty. Kiedyś chodziliśmy gdzieś ? odp. To co, teraz to ja jestem ten zły?
?    Urlop ? nie ma ochoty. Nie będzie siedział w domu tylko dlatego, że ja tego chcę. Bo ja myślę tylko o sobie. Nie pojedziemy nigdzie bo chwilowo gorzej z kasą. Nie będzie urlopu i koniec.
?    Naczytałam się głupich książek. On nie da się wciągnąć w durne rozmowy na podstawie głupich książek. Nie będzie odpowiadał na moje melodramatyczne pytania
?    Jeżeli ja nie widzę problemu to jest to mój problem. On nie ma potrzeby rozmawiania. Nie ma ochoty. Ja zrobię z tym co będę chciała. Jak nie zmienię zachowania to będzie jak jest. On nie będzie pracował. Nie ma ochoty na rozmowę, która nic nie wnosi bo ja nic nie rozumiem

Ja powiedziałam, że
?    Czuję, że spędzamy za mało czasu razem. Że zaczynamy żyć obok, a nie razem. Że nic razem nie robimy
usłyszałam, że ja żyję tylko dla siebie
?    Że praca jest dla niego ważniejsza niż rodzina, niż ja. I że uważam, że spędza w niej za dużo czasu.
Zapytał czy ma to rzucić? Nie. On nie widzi w ty, problemu, że tyle pracuje
?    Jestem cały czas sama, z nikim nie rozmawiam, że potrzebuję kontaktu z ludźmi (praca w domu)
?    Że chcę coś zmienić, poprawić, chcę być z nim szczęśliwa, że go kocham, że chcę by on był ze mną szczęśliwy.
Usłyszałam, że jednym zdaniem chcę sobie poprawić humor. I że znów myślę tylko o sobie
?    Zapytałam, czy chce być ze mną, czy mu zależy
Powiedział, że nie będzie odpowiadał na moje melodramatyczne pytania i że nie przeprowadzę z nim żadnej żałosnej psychoanaliz, on się nie da w to wciągnąć - zabolało
?    Że jeżeli to ja mam problem, to go proszę by mi pomógł go rozwiązać. Że ja to widzę inaczej i widocznie potrzebuję pomocy, że chcę byśmy to zrobili razem
Znów tekst o książkach i rozmowach z instrukcji obsługi. Że się nie da wkręcić w takie rozmowy, a jak ja nie rozumiem co jest nie tak to?
?    Kocham Cię, musimy się wspierać, pokonywać razem problemy, nie chcę tego stracić. Zapytałam co on czuje, czy myśli tak samo
Usłyszałam, że nic nie wymuszę i że on idzie spać.
?    Na koniec powiedziałam, że czuję się całkowicie przez niego zdominowana.
Tego się nie spodziewał. Zapytał w jakiej sytuacji. Odpowiedziałam, że w każdej. Poszedł do sypialni. Za chwilę wrócił. Powiedział, że mu się ode chciało spać. Ja przyszłam do biura i piszę.

Jestem cholernie smutna. Coś się we mnie w środku buntuje, coś krzyczy, coś płacze. Jak powiedziałam mu że czuję się zdominowana to lepiej się poczułam. Zrobiło mi się lżej. Powiedziałam coś co czułam od dawna. Coś, czego bałam się powiedzieć.

Boję się jutra.
Boję się tego zimnego spojrzenia

13

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Super przeprowadziłaś tą rozmowę! Zgadzam się ze wszystkim co napisałaś, jeśli takie właśnie kwestie poruszałaś to nie mam Ci nic do zarzucenia a to co mi się nasuwa pierwsze na myśl oraz perfidnie rzuca w oczy to kompletny brak zdolności komunikacji Twojego męża. Czy on tak zawsze miał? Zawsze w ten sposób z Tobą rozmawiał? Wykorzystał chyba wszystkie blokady komunikacji jakie istnieją: niezauważanie lub olewanie problemu, zrzucanie całej winy na partnera a w przypadku jakichkolwiek pytań - unikanie tematu i brak chęci wyjaśnienia, brak chęci do współpracy i ogólnie do pracy nad związkiem, z góry ocenianie, ucieczka w sen i zmęczenie, szukanie powodów zamiast wyjścia itp itd. Ciężko mi to pisać, ale jeśli tak dalej będzie się zachowywał to kompletnie nic nie zdziałacie i będzie tak samo albo i gorzej sad może i popełniasz jakieś błędy, ale dopóki on nie będzie chciał z Tobą normalnie porozmawiać, dopóki nie przestanie stosować blokad i nie zacznie normalnie się z Tobą komunikować to choćbyś na rzęsach chodziła to i tak będzie klapa. Do tanga trzeba dwojga. Aż mnie dotknęła ta jego obojętność i ta Twoja bezsilność, nienawidzę takich rzeczy. Zdarzało mi się w życiu trafiać na taką "ścianę", z którą nie szło się dogadać, ja swoje on swoje, ale wtedy po trzeciej nieudanej próbie dogadania się mówiłam gościowi "to ja odpuszczam bo to bez sensu, dzięki, pa" i omijałam go szerokim łukiem. W Twojej sytuacji powinno być tak samo, jednak jest małżeństwo, dziecko, wszystko wspólne, lata związku, których nie da się tak łatwo przekreślić. Dlatego się zastanawiam czy zawsze tak ciężko się z nim rozmawiało... Niestety ja innej opcji nie widzę dopóki on nie zacznie współpracować sad przestań walczyć, wytrzymaj, rób dalej to co robisz, nie rezygnuj z siebie a nawet rób więcej dla siebie, nie jesteś wcale egoistką! nie daj sobie wmówić takich głupot ( z tego co widzę to nie dajesz i to mi się podoba ). Znajdź sobie znajomych, zapisz się na fitness, tańce cokolwiek. Powiedz mu, że odpuszczasz, bo widzisz, że nie ma sensu gadać ze ścianą i że jak zechce znowu mieć szczęśliwą rodzinę to niech się odezwie. A jeśli jemu będzie odpowiadała taka atmosfera w domu a Tobie nie to ... radzę Ci uciekaj. Rozwód lub separacja. Na początku będzie kiepsko, ale potem odżyjesz. Mam nadzieję, że on się w porę opamięta i obejdzie się bez tego.

14

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

A może sprawa jest dużo prostsza, może jemu chodzi o to, że to co ty zarabiasz przeznaczasz wyłącznie na swoje potrzeby, a on musi pracować by utrzymać całą rodzinę. Może dlatego zarzuca ci, że jesteś skupiona tylko na sobie, a sam podkreśla swoje zmęczenie, brak kasy na urlop itd.
Oczywiście tylko tak sobie gdybam bo nie znam waszych finansowych rozliczeń, ale jeśli facet co jakiś czas ma odpał to coś go gryzie, coś mu nie pasuje

15

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Silkytouch,

przepraszam, ze od razu tak negatywnie, ale to wyglada zle.
Tak samo jak u mnie kiedys. Maz Toba manipuluje z jakiegos powodu. Nie wiem, z jakiego. Czy kochanka? Czy mu sie znudzilo? Czy zmeczony?
Dodatkowo Ty reagujesz w takiej sytuacji standardowo - czyli strachem. Jemu wlasnie o to chodzi.
Jesli mozesz i nie jestes za slaba wez sie w garsc i wycofaj sie - tzn. odpusc i rob tak, zeby Tobie bylo dobrze. A poniewaz nie robisz nic zlego, nie martw sie, ze jegu sie to nie spodoba.  Nie okazuj strachu i niepewnosci. I nie jestes egoistka. Kiedy on mowi, ze jestes egoistka to znaczy: nie podporzadkowalas sie tak, jak on chce.
I jesli jestes przez niego zdominowana, zastanow sie jak to zmienic: nie nos telefonu do ubikacji - nie musisz zawsze odbierac.
Nie podoba mu sie cos - to nie. Tobie sie podoba.
Chcesz wyjechac - wyjedz sama. Itd.
Moze to trudne, ale przeciez masz swoja osobowosc i nie przyroslas mezowi do d......
Nie chodzi o to, zebys zaczela sie "stawiac". Chodzi o to, zebys znowu mogla byc soba. Bo gdybys byla zadowolona z tego, co teraz masz, nie napisalabys tego posta.
Tylko nie wiadomo co on na to. 11 lat to dlugo. Moze nie bedzie chcial byc z wolna kobieta. Moze poszuka kolejnej niewolnicy. Ale to juz spekulacje.
Na prawde nie poddawaj sie, nie chcesz sie znalezc tam, gdzie teraz szybko zmierzasz. Uwierz mi!

16

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Dziękuję Wam

Z jednej strony, czuję że powinnam i chcę odzyskać siebie, postępować jak piszesz Miriam. Za chwilę dopada mnie jednak myśl, że nie mam racji, że ma ją mąż. Dlatego napisałam, że się gubię. Dlugo robiłam wszystko dla niego. Od niedawna zaczęłam o tym rozmawiać z przyjaciółką. Spotykamy się raz na kilka miesięcy, ona mieszka bardo daleko. To taka przyjaźń, że nawet gdy nie widzisz się i rok, gdy rozmawiasz 1x na kilka miesięcy to czujesz, jakbyście się nie widziały tydzień. Przyjechała latem do nas w odwiedziny, a przy okazji miała swoje sprawy. Spędziła z nami 2 tyg. W tym czasie pewne rzeczy widziała, gesty spojrzenia. Trafił się i odpał. Siedzialyśmy któegoś wieczora na tarasie, rozmawiałyśmy o głupotach, piłyśmy alkohol. Nie wytrzymałam, musiałam porozmawiać. Nigdy wcześniej, przez całe życie nie rozmawiałam z nikim o uczuciach, lękach. Z M nigdy się tak nie dało. Siedzialyśmy prawie do rana. Od tego czasu jest mi trochę łatwiej. Rozmawiam, podstanowiłam tutaj napisać. Zastanawiam się czy nie powinnam udaś się do jakiegoś profesjonalisty.
Nie wiem czy to co robię jest słuszne. Nie mam 100% pewności. Wiem, że nie chcę by mój związek wyglądał tak jak wygląda. Widzę, że nie potrafimy rozmawiać z M. Chcę to zmienić. Chcę byśmy byli szczęśliwi. Nie dopuszczam do siebie myśli o innej kobiecie. Wierzę, że to zmęczenie, nuda, rutyna. Wierzę, chcę wierzyć, że nic więcej.

Przez całe studia myślałam, że będą pracować tak jak sobie wymarzyłam. Całe studia były temu podporządkowane. Każde wakacje poświęcałam na praktyki, by po studiach dostać upragnioną pracę. Później poznałam M. Marzenia o pracy nie zmieniły się. On już pracował, ja jeszcze studiowałam. Gdy skończyłam, okazalo się że nie mogę pracować tak jak chciałam, nie ma dla mnie miejsca. Nie da się. Powodem był M, który taką właśnie pracę miał, a pracodawca nie chciał pary. U kogoś innego pracować bym nie mogłą bo to potencjalny konflikt interesów. I w tym momencie musiałam zadecydować co jest dla mnie ważniejsze: związek czy praca. Wiedziałam, że miłość. Poszłam do innej, trochę nudnawej pracy, ale to był kompromis. Byłam szczęśliwa bo miałam mężczyznę życia. Czasem wracały myśli o utraconych planach życiowych, że nie to chciałam robić całe życie, że nie po to studiowałam. Miewałam wątpliwości. Żyłam pracą M, często o tym romawialiśmy, była to moja namiastka moich utraconych planów. Moja praca to była po prostu praca, jego to pasja - jego pasja i moja pasja. Po urodzeniu dziecka musiałam zmienic pracę. Tę, którą mam teraz bardzo lubię. Dodaje mi skrzydeł, czuję że wiem po co się uczyłam, zrobiłam studia podyplomowe, rozkręcam się, pracuję, ruszam wreszcie głową. Znam i czuję, że mam pewną pozycję w pracy, że ktoś ceni moją wiedzę, że coś ode mnie zależy. Czuję, że praca to nie tylko przerzucanie papierków, to co rusz nowe wyzwania. Minus tej pracy - mało kontaktu z ludzmi. Pracuję  domu, dla biura które jest gdzieś tam. Czasem do nich jeżdżę, czasem latam gdzieś tam do klientów na 2-3 dni. Lubię to, bo wówczas czuję że coś się dzieje.

Wiem, widzę co napisałam. Właśnie sobie uświadomiłam. Jego życie (jego praca) były do pewnego momentu moją pasją, czym co sama chciałam mieć,  a z czego dla niego zrezygnowałam. Póki to było, było lepiej. Mieliśmy o czym rozmawiać, mieliśmy wspólną pasję, ja mu czasem coś doradziłam, podyskutowaliśmy merytorycznie, opowiadał mi anegdotki, dzielił się swoimi emocjami (związanymi z pracą, ale zawsze coś). Były dialogi, inerakcje. Teraz on nie ma ochoty już rozmawiać o swojej pracy, a moja go kompletnie nie interesuje. Kilka razy pytał czy muszę tyle o tym rozmawiać, żę go to nie interesuje. Ale z kim mam o tym rozmawiać? Straciliśmy ważny, wspólny mianownik - jego praca, moja pasja.

Muszę pisać. Muszę się zastanowić nad sobą. Dziękuję, że jesteście i czytacie moje długie monologi.

17

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Jestem dziś smutna. Nie mogę się skupić na pracy. Cały czas wracam myślami do wczorajszej rozmowy. Cisza. Nie zamienił ze mną dziś słowa. Minęliśmy się jedynie rano w kuchni, ja właśnie wróciłam z zakupów i odwózki młodego do przedszkola, on już wychodził z domu.

Nie wiem czy jestem dość silna by stawić czoła sytuacji. Coś mi w środku podpowiada, że będzie źle... Może histeryzuję... Wczoraj przez moment chciałam uciec, wyjść...

Jak ja mam sie teraz zachowywać w stosunku do niego? Uśmiechać się, robić to co zwykle (karmić, sprzątać, rozmawiać) i czekać na jego ruch? Powiedzieć, że czekam, że to nie ja mam problem a on i że czekam aż będzie gotowy do rozmowy? Nie mówić nic i udawać, że jest normalnie?

Jeśli on się nie odzywa, to czy mam inicjować rozmowy? Ostatnie moje czekanie na jego ruch trwało 11 dni i nic nie wniosło.

Udawać, że nic się nie stało?
Próbować rozmawiać o nas, drążyć temat?
Rozmawiać tylko o sprawach bieżących? Żyć z dnia na dzień, z uśmiechem ale jednak z dystansem?
Nie zagadywać, nie inicjować, nie nadskakiwać? czekać?

Nie wiem co robić...

18

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

A ja mam pytanie: co się wydarzyło, że zauważyłaś, że nie jest dobrze? Co spowodowało, że obecna sytuacja zaczęła Ci przeszkadzać?

Myślę sobie, że nie będzie łatwo, 11 lat wspólnego życia to dużo. Skoro Wasz związek zawsze tak wyglądał, że to on był najważniejszy, Ty mu się podporządkowywałaś, to on teraz nie rozumie, co się dzieje, o co Ci chodzi. Żeby  była jasność jestem po Twojej stronie, tylko staram się też zrozumieć, jak on to może widzieć. Być może on też się boi, bo widzi, że zaczynasz się stawać samodzielną kobietą- znalazłaś pracę, która Cię satysfakcjonuje, zaczęłaś dbać o siebie, a on się czuje zagrożony, bo już nie jest jedynym filarem Twojego życia. Tyle, że tak postępuje człowiek niepewny siebie, zagubiony, bo gdyby było inaczej cieszyłby się z Twoich sukcesów.

Myślę, że rady Miriam są trafione i ja też bym Ci radziła tak postępować.

19 Ostatnio edytowany przez silkytouch (2013-08-09 16:06:13)

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Od dłuższego czasu, od kilku lat miewałam przebłyski że coś jest nie tak, że za bardzo jestem podporządkowana. Od dawna czułam, że mnie rani w trakcie tych głupicj akcji nerwów. Mówiłam mu o tym. Zawsze jednak moją reakcją w takich momentach był płacz, odejście na kilka h na bok i później próby załagodzenia sytuacji poprzez przeproszenie. Nie czułam tego za co przepraszam, jednak robiłam to dla odzyskania spokoju. Wiem, moja wina. Głupie to było. Oszukiwałam i siebie i jego. Akcje z nerwem bywały kiedyś rzadko. Raz na dobre kilka miesięcy. Pomiędzy było ok. Latem ubiegłego roku dużo pracował, ale byliśmy na wspólnym urlopie i było bardzo fajnie. Jesień raczej ok, zimą chyba zaczął być bardziej zmęczony. Od wiosny bardzo dużo pracuje. Jest zmęczony. Wiosną ja schudłam, zaczęłam bardziej o siebie dbać. Chciałam by to widział, by się cieszył razem ze mną. Niestety obróciło się to przeciwko mnie. Okazało się, że on nie akceptuje tego że sprawiają mi przyjemność komplementy innych, on uważa że ja zajęłam się tylko sobą, że jego olałam. W międzyczasie zaczęłam czytywać forum, czytać jakieśtam książki psychologiczne. Zauważyłam, że coś jest nie tak, że nie może być tak, że jestem tylko dla domu i rodziny, że dla siebie nie mam nic, że wszystko robię pod męża. Ktoś mnie zaczął adorować, podrywać (nic z tego nie było i nie będzie by było jasne; znajomość była nowa i została zakończona - ja kocham męża, on ma żonę i nie interesuje mnie taki układ, choć nowe i nieznajome zawsze kusi) co podłechtało moje ego, sprawiło, że chcę odświeżyć swoje małżeństwo, chcę wygonić z niego rutynę. Chcę znów czasem gdzieś wyjść na randkę z mężem, zaskoczyć go sexi wdziankiem, chcę by się śmiał, chcę razem spędzać czas, iść z dzieckiem na basem, uśmiechać się do siebie, rozmawiać (nie tylko o kredytach, opłatach itd). Zaczęłam się starać dla niego. Ale on moje staranie odczytuje zupełnie na opak.
Zaczęłam delikatnie malować oko. Sam nic nie powiedział. Gdy zapytałam czy mu się podoba - może być, nie masz już 20 lat więc nie mam nic przeciwko byś się malowałą
Zaczęłam więcej prowokować do seksu. Bardzo często jest zmęczony :-(. Czasem nie i wówczas jest fajnie. Ale często jest zmęczony i mówi, że widocznie za mało się staram (dodam, że kiedyś, x lat temu przez dłuższy czas ja nie miałam ochoty na seks, a jego staranie mnie tylko iriytowały, później było ok). W łóżku rozmawialiśmy. Odważyłam się mówić na co mam ochotę, opowiedziałam jakie mam fantazje. Było fajnie. On jednak nie powiedział jakie są jego potrzeby, co by chciał, o czym fantazjuje. Powiedział, że owszem miał fantazje, ale kiedyś, teraz musiałby się zastanowić. Czasem uda mi się go rozkręcić i kochamy się co dzień. Czasem on zaczyna. Niestety często w chwili gdy ja nie mam czasu, gdy wiem że muszę wstać rano i pracować. On wie, że ja jestem wówczas poddenerwowana. Wie, żę nie mogę spędzić dodatkowej 1/2 godziny w łóżku. Wie, że ja muszę mieć komfort psychiczny i czasowy gdy się kochamy. Nie może mi wisieć zegarek nad głową.
Widzę, że coś go we mnie irytuje. Gdy mi się wydaje, że jest ok, on nagle ma nerwa. Nie potrafimy ze sobą rozmawiać o nas, o emocjach, uczuciach, oczekiwaniach. On nie reaguje na bieżąco gdy coś go męczy w moim zachowaniu, kumuluje to i wyrzuca na raz, po czasie gdy ja już nie pamiętam o co chodziło :-( komunikacja 0 w skali 0-10 :-(

Tak, ktoś zwrócił na mnie uwagę jak na kobietę. Powiedział kilka miłych słów. Kilka głupich myśli przemknęło przez moją głowę i kontakt został ucięty przeze mnie. I spojrzałam na moje małżeństo. I zobaczyłam, że się pogubiliśmy, za bardzo pędzimy do przodu. Rozmijamy się. Prawie nic razem nie robimy. Ja cały czas czekam. On jest przemęczony. Ja nie rozumiem jak przy zmęczeniu nie szukać sposobu na odpoczynek? Dlaczego nie chcieć spędzić czasu w domu, z rodziną. Czy zmęczenie jest wynikiem pracy, czy praca jest raczej ucieczką z domu?
Próbuję go zrozumieć, mam pozytywne nastawienie, staram się... Ale im bardziej się staram, tym on bardziej się irytuje. Chyba bardziej mu odpowiadał stan, do którego przywykł przez te wszystkie lata. Żona w domu, w jeansach, wieczór przed TV, żona w domu wsystko robi, dzieckiem się zajmuje, dla siebie nic nie chce

20

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

silkytouch, jakbym czytała o sobie smile Tylko, że ja jestem z mężem od 6 lat... Ale miałam w domu dokładnie to samo. Przez całe nasze małżeństwo mąż się "obrażał" i na palcach jednej ręki mogę policzyć momenty, w których to on wyciągał rękę na zgodę. W trakcie naszych kłótni mówił straszne dla mnie rzeczy, za które potem nie przepraszał. Na moje próby przepracowania problemów reagował albo złością albo obojętnością. I zawsze twierdził, że problem mam ja, a nie on.

Zaczełam sobie uświadamiać, że jest niedobrze już jakieś 3 lata temu, ale od pół roku aktywnie z tym walczę i ta walka doprowadziła nas na skraj rozwodu.... Mój mąż absolutnie nie chciał zaakceptować faktu, że problem może nie być tylko i wyłącznie mój. Powiedział nawet, że o takim facecie jak on marzy każda kobieta, bo pomaga w domu, bawi się z dziećmi i dobrze zarabia.

Ja przez ostatnie 3 miesiące kilka razy byłam u psychologa, żeby sobie to wszystko poukładać i spróbowac spojrzeć na siebie i na niego z boku. Przeczytałam kilka książek o tej tematyce i spróbowałam sobie poukładać priorytety. Już wiem, że żeby mój mąż mnie szanował, ja sama muszę szanować siebie (a przez te akcje dawno przestałam), żeby okazywał mi miłość, ja muszę przestać mu się narzucać ze swoją...

Ostatnio sporo rozmawiamy i mam nadzieję, że coś zaczyna do niego docierać. Zaczeło się od tego, że - mimo że jestem w 4 miesiącu ciąży - powiedziałam mu, że jak tylko dziecko się urodzi chcę się z nim rozwieść (dopiero wtedy, żeby uregulować wszystko za jednym zamachem, a nie włóczyć się po sądach po parę razy), bo mam już dosyć bycia jego emocjonalnym "workiem treningowym"; że nie mam siły cały czas się bać, że zrobię albo powiem coś, co jemu się nie spodoba, a on potem będzie mnie karać milczeniem; że nie czuję się przy nim ani bezpieczna, ani akceptowana, ani kochana. To była dłuuuuuga i bardzo trudna rozmowa poprzedzona setką innych trudnych rozmów, w których mój mąż się obrażał i zamykał. Różnica była taka, że tym razem powiedziałam mu, że wiem, że to też moja wina, bo przez lata pozwalałam mu tak mnie traktować i szukałam jego bliskosci mimo poczucia krzywdy. Powiedziałam mu też, że bardzo go kocham, ale postanowiłam też kochać siebie i musze odzyskać do siebie szacunek, żeby potem szanowały mnie moje dzieci. Jesli on nie potrafi się dla mnie postarać i spróbować czegoś w sobie zmienić, to żeby zniknął z mojego zycia, bo zasługuję na faceta który będzie o mnie walczył i będzie potrafił mnie przeprosić, jak coś popsuje...

Nie wiem czy coś się zmieni i mój mąż wie o tym, że teraz to on musi się postarać odzyskać mnie, bo ja coraz częściej się zastanawiam, czy jeszcze go kocham.... Obiecał, że bedzie próbował. Zobaczymy.

Zastanawiałam się z czego może wynikać takie zachowanie. U mnie mąż nigdy nie nauczył się rozmawiać o problemach ( w domu nie było rozmów, a z byłą partnerką tylko się kłócili), a kiedy poszłam do pracy i zaczełam dobrze zarabiać poczuł, że mu się wymykam i, że przestałam być od niego zależna. Zarzucał mu, że uciekam w pracę i bardzo się zdziwił, kiedy odpowiedziałam, że absolutnie ma rację i, że uciekam do pracy, bo tam ktoś mnie docenia, a w domu ciągle słysze, że coś robię nie tak...

Jesli kochasz męża, to walcz ze swoją potrzebą "przegadania sprawy". Musisz mu dać szansę, żeby o ciebie zawalczył, bo jesli się złamiesz, będzie tak jak z rozhisteryzowanym dzieckiem; w końcu dostanie to co chce i utwierdzi się w przekonaniu, że wystarczy cię dłużej przetrzymać. U mnie najdłuższe "ciche dni" trwały miesiąc. Po nich zaczełam rozmowę o rozwodzie....

21

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Kochana nawet nie wiesz jak dobrze wiem o czym piszesz! Szkoda, że jestem w pracy i nie mogę teraz pisać, nie wiem jak popołudniu po pracy czy uda mi się znaleźć spokojną chwilę aby Ci odpisać, ale mam Ci bardzo duzo do powiedzenia smile
Trzymaj się, dobrze robisz, że piszesz tutaj, że dzielisz się swoim problemem, nie rób nic szybko, nie oczekuj szybkich efektów czegokolwiek, głowa do góry, jestes na dobrej drodze! smile
Postaram sie napisać to wszystko co ciśnie mi sie w najbliższym czasie smile

22

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

W międzyczasie może opisz proszę jak wygląda Jego relacja z Matką? Jaka jest/była Męża Matka? Jaka jest/była dla Niego?

23 Ostatnio edytowany przez silkytouch (2013-08-09 16:21:47)

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Jego matka jest dla niego bardzo ważna ale on ma swoje zdanie i portafi się z nią nie zgodzić i postawić na swoim. Ja mam z nią bardzo dobry kontakt, lubimy się. Zajmuje się czasem naszym synem gdy ja muszę wyjechać, a zdarza sie to raz na kilka m-cy, kiedyś 1x na miesiąc. Jak wyjeżdżam to na 3-5 dni.
Jego matka w ich domu jest osobą dominującą. Gdy mieliśmy ostatnie ciche dni pojechałam zawieść do niej syna i porozmawiałyśmy sobie. Ona widzi, że on za dużo pracuje, że za mało jesteśmy razem, że sie oddalamy. Sama przyznała, że widzi to od pewnego czasu, że on musi zwolnić z pracą i spędzić więcej czasu z rodziną. Nie mówiłam jej o wszystkim. Chciałam tylko pokazać, że nie jest idealnie. Powiedziala, że jeżeli chcemy być razem szczęśliwi to musimy coś z tym zrobić i poprawić, w przeciwnym razie nic nam się nie uda.
On dzwoni do swojej matki dosyć często 2-3 razy w tygodniu. Jeździmy do nich w weekend 1 na ok 6 tyg. Oni do nas nie przyjeżdżają (organizacyjnie-mają babcię pod opieką). Ja z teściową też rozmawiam przez telefon z 3x w miesiącu, właściwie o naszym synku.
Tak, czasem czuję że nie jestem tak idealna (w jego oczach) jak jego matka. Ona ma zawsze czysto w domu, zawsze obiad z 2 dań, a w niedzielę ciasto.
Nigdy nie było konfliktu na linii ja-on-teściowa. Nigdy nie było konfliktu ja-teściowa. Czuję się u teściów w pełni akceptowana. Choć czasem czuję, że on mnie porównuje do matki. Matka dominuje, jednak robi wszystko dla rodziny, jest idealną panią domu, żoną, matką, babcią.
Problem jest, bo on nie akceptuje mojej mamy. Nigdy nie powiedzial do niej "mamo". Moja mama jest ogólnie lubiana, jest bardzo ciepłą i miłą osobą. Bardzo lubi mojego męża. A on jej nie
muszę jechać po młodego do przedszkola
M wróci dziś późno - idzie do znajomego, któgo syn miał wesele tydzień temu.

24

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

To już co nieco wyjaśnia. Taka perfekcyjna Pani domu jest bardzo pożądana wśród mężczyzn jako żona i jako matka. Jednakże jak przyjrzymy się się Jej zyciu to tak właściwie swojego życia nie ma. Sama napisałaś - wszystko robi dla domu, dla rodziny, a gdzie w tym wszystkim jest Ona? Jej potrzeby, Jej pragnienia, marzenia, cele? Twój Mąż najprawdopodobniej tak został wychowany - mama zawsze była dla Niego, Jemu poświęcała czas i uwagę, zapominając o sobie, nie myśląc o sobie. Niestety wiele matek tak ma i choc mają bardzo dobre intencje, niestety robią krzywdę swoim dzieciom, zwłaszcza synom. Mąż najwidoczniej oczekuje, że będziesz taka jak Ona, że poświęcisz się dla Niego i rodziny. Nie pasuje Mu, że ładnie wyglądasz, że zaczęłas dbać o siebie, odbiera to jako porzucenie tak, jak byłoby gdyby Jego Matka tak zaczęła postępować. Mój Syn, gdy miał 15 lat, robił mi wymówki "jak ty wyglądasz" gdy w wieku 35 lat nosiłam miniówki i bransoletki, gdy zaczęłam dbać bardziej o swój wygląd. Ja się czułam doskonale, aparycja jeszcze niczego sobie, ale to burzyło mu jego obraz mojej osoby stale poświęcającej się wyłącznie dla rodziny, długo nie mógł się z tym pogodzić i wiele rozmów musieliśmy odbyć aby zaakceptował ten stan rzeczy. Kochana Ty masz inne widzenie nowej sytuacji, starasz się dla Niego, a On to odbiera przeciwko sobie. Jedyne wyjście - utwierdzać stale metodą zdartej płyty - że Go kochasz i jest dla Ciebie najważniejszym Facetem na Ziemi, mężczyźni tego potrzebują, zwłaszcza ci niedojrzali. Przykro to pisać ale uważam, że Twój Mąż niestety zatrzymał się na jakimś etapie rozwoju, przypomina nastolatka, narcystycznie skupionego na sobie, wokół Niego kręci się cały świat, a wszystko co nie jest skierowane na Niego - jest przeciwko Niemu.

25

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

O tym zatrzymaniu się świadczyć również może fakt, iż On zupełnie nie widzi swojej współodpowiedzialności za obecną trudną sytuację między Wami i w Jego życiu w ogóle. Zmęczenie wygląda jak użalanie sie nad sobą, jaki to ja biedny jestem, przemęczony i jak ciężko muszę harować, a Ona (czyli Ty) jest taka niewdzięczna i ciągle coś ode mnie chce. Bardzo możliwe, że jest rzeczywiście zmęczony, ale może nie tyle pracą, co "dorosłością", gdzie jako dorosłość rozumiem ponoszenie odpowiedzialności za siebie, za swoje decyzje, za swoją rodzinę. To tak na razie parę rzeczy, które rzucają mi się w oczy, podpiszę się pod tym co wcześniej pisali inni forumowicze: jesteś na dobrej drodze i z niej nie rezygnuj, Mąż bedzie się buntował (jak dziecko tupał nogami) ale będzie musiał zaakceptować, że jesteś odrębną osobą, że masz swoje potzreby i pragnienia i że chcesz BYĆ SOBĄ!

26

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...
Miriamm napisał/a:

Na prawde nie poddawaj sie, nie chcesz sie znalezc tam, gdzie teraz szybko zmierzasz. Uwierz mi!

Miriamm, możesz rozwinąć co masz na myśli?

27

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Dziękuję Wam
Choć M by powiedział, że jest mi lepiej bo usłyszałam to co chciałam usłyszeć. Ech..... Dzwoniłam dziś zapytać go o coś, co ciekawe nie był tak nieprzyjemny jak się spodziewałam. Może coś zrozumiał z wczorajszej rozmowy... pierwszy raz tyle powiedziałam. Pierwszy raz powiedziałam, że czuję się zdominowana. I wiem, że to go w jakiś sposób ruszyło. Powiedzialam to, gdy szedł spać. Poszedł i od razu wrócił, powiedział że mu się odechciało spać. Nie kontynuowałam już rozmowy. Nie wiem jak to odebrał, jak zrozumiał. Zobaczymy...
Dobrze jest wiedzieć, że jesteście :-)

28

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Tylko widzisz, Ty się zmieniłaś, a on nie. Ty chcesz innego związku, innych zachowań, do których on nie jest być może zdolny. On miał uległą partnerkę i to mu się podobało. A teraz wszystko wygląda inaczej. I teraz, żeby było między Wami dobrze, to musicie na nowo ułożyć swoje relacje, tylko pozostaje pytanie, czy on tego chce?

Myślę, że postępujesz dobrze, bo on musi wiedzieć, że teraz jesteś w pewien sposób nową osobą, która nadal chce być z nim, tylko na innych zasadach. Jak do niego dotrze, że nie ma powrotu do starych relacji, to wtedy albo zacznie razem z Tobą od nowa budować Wasze małżeństwo, albo nie będzie chciał takiego układu.

Moja rada jest taka, żebyś teraz odpuściła, ciągłe wciąganie go w rozmowy nie ma sensu. Żyj swoimi sprawami, niech poczuje, że mu się wymykasz.

29

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Niegłupia z Ciebie dziewczyna. Trudno zrozumieć faceta, który nie potrafi się skomunikowac z kimś tak konstruktywnie myślącym. Coś mi się zdaje, że będzie coraz gorzej.

30

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...
silkytouch napisał/a:

Dziękuję Wam
Choć M by powiedział, że jest mi lepiej bo usłyszałam to co chciałam usłyszeć.

Twój mąż za wszelką cenę stara ci się udowodnić, że zwariowałaś, żeby nie musieć brać odpowiedzialności za to, co się między wami dzieje... Wiele z nas ma ze swoimi facetami podobne doświadczenia, zakończone w różny sposób smile Najważniejsze, żebyś nie dała sobie wmówić, że to Ty masz problem. Nie robisz niczego złego, a to, że chcesz spokojnie rozmawiać o problemach to Twoja zasługa, a nie wina.

Jeśli się gubisz w tym wszystkim, albo nie potrafisz walczyć z potrzebą rozmawiania mimo wszystko (miałam to samo, strasznie trudne do przepracowania), spróbuj się spotkać z przyjaciółką i przegadać to wszystko, albo z psychologiem. Mnie pomogło smile Dzięki takim rozmowom poukładałam sobie wszystko i przestałam brać na siebie wszystkie nasze problemy, bo one są NASZE, a nie MOJE.

masajka napisał/a:

Moja rada jest taka, żebyś teraz odpuściła, ciągłe wciąganie go w rozmowy nie ma sensu. Żyj swoimi sprawami, niech poczuje, że mu się wymykasz.

Dokładnie tak smile Twój mąż tylko sie irytuje tym, że chcesz z nim rozmawiać, więc nie rozmawiaj. Zacznij żyć dla siebie i przestań podporządkowywać swoje zachowanie jego zachciankom. On nie chce jechać na urlop, jedź sama. I choćbyś cały urlop przepłakała, po powrocie bądź szczęśliwa i zadowolona. Pokaż mu, że życie bez niego też może być szczęśliwe, a Ty dasz sobie radę smile  Życzę ci dużo siły, bo chociaż dobrze robisz, to przed Wami dłuuuga i trudna droga.

31

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...
katylinka napisał/a:

A może sprawa jest dużo prostsza, może jemu chodzi o to, że to co ty zarabiasz przeznaczasz wyłącznie na swoje potrzeby, a on musi pracować by utrzymać całą rodzinę.

Aż tyle nie wydaję;-)
On rzeczywiście zarabia jakieś 2x tyle co ja, ale budżet domowy mamy i zawsze mileliśmy wspólny. To chyba jest też jedyna sfera naszego życia w której ja kieruję. Tzn. ja trzymam kasę = robię wszystkie przelewy i prywatne i jego firmowe, robię zakupy, płacę rachunki, kredyty, ubepiecznia itd. On nigdy nie wie i rzadko kiedy się pyta ile jest kasy w domu. Pyta tylko czy na bieżąco płacę. Prawda, że mamy sporo kredytów które trzeba płacić, ale fryzjer czy kosmetyczna 1x w miesąciu to nie przegięcie! Z wydatkami na niego zawsze był problem Nigdy nie chciał wydawać kasy na siebie, zawsze wolał na mnie. Ile się muszę prosić by kupił sobie np. nowe buty! Nie chodzi zaniedbany - po prostu nie znosi zakupów i kupuje gdy musi. Nigdy też nie nosił tego co ja kupiłam, zawsze mu coś nie odpowiadało. Przestałam więc mu kupować.
Ostatnio jednak zażył sobie kilka koszulek i koszul i o dziwo w nich chodzi...

32

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...
Cassiopea napisał/a:

Jeśli się gubisz w tym wszystkim, albo nie potrafisz walczyć z potrzebą rozmawiania mimo wszystko (miałam to samo, strasznie trudne do przepracowania), spróbuj się spotkać z przyjaciółką i przegadać to wszystko, albo z psychologiem. Mnie pomogło smile Dzięki takim rozmowom poukładałam sobie wszystko i przestałam brać na siebie wszystkie nasze problemy, bo one są NASZE, a nie MOJE.

Tak, przełamałam się i rozmawiałam. Pomogło. Rozmawiałam z przyjaciółką. Później zahaczyłyśmy jescze o tematy damsko męskie z 2 wspólnymi koleżankami. Wsystkie starsze ode mnie. Zaskoczyło mnie to, że one wszystkie od dawna widziały silną dominację mojego męża nade mną. Mam w nich wsparcie!
Czasem tylko nachodzi mnie myśl, że może one mnie wspierają bo znają tylko mój punkt widzenia? Ale od razu staram się ucinać te myśli , bo one przecież same zauważyły że on dominuje a ja robię wszystko tak jak on chce.


Cassiopea napisał/a:

Twój mąż tylko sie irytuje tym, że chcesz z nim rozmawiać, więc nie rozmawiaj. Zacznij żyć dla siebie i przestań podporządkowywać swoje zachowanie jego zachciankom. On nie chce jechać na urlop, jedź sama.

Na pełny urlop nie, ale ustaliłyśmy z dziewczynami, że musimy jesienią skoczyć do SPA :-) chyba też zacznę chodzić na jakiś fitness. Musę tylko znaleźć takie miejsce gdzie będę mogła zabierać dziecko. Nie mam go z kim zostawić wieczorem, na M nie chcę liczyć - nie chcę mu dawać pretekstu do konfliktu (ja egoistka się bawię a on biedny, zmęczony miś po pracy musi bawić dziecko).
No i czekają mnie raczej liczne wizyty w lumpikach - na jesień zimę mam tylko 2 pary spodni i 1 sweter! Całą garderobę muszę skompletować

Oj zła kobieta ze mnie i egoistka tongue

33

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Dziś jest mi lepiej

Wczoraj nie widzieliśmy się właściwie wieczorem. Wrócił  po pracy, powiedział że nie jest głodny zabrał młodego co było ustalone wcześniej i pojechali coś tam załatwić. Ja musiałam pojechać z przyjaciółką do lekarza i zeszło nam do 23. Gdy wróciłam on już spał.

Dziś rano wyjechał wcześniej, ale jeszcze wrócił na chwilę. Jak wstaliśmy z młodym to zamieniliśmy parę słów i pojechał do pracy. Było normalnie. Bez nerwa z jego strony i nawet nie jest obrażony po ostatniej rozmowie. Spodziewałąm się, że nie będzie chciał ze mną rozmawiać.... może coś  moich słów do niego dotarło...

zobaczymy co się wydarzy po południu. Wraca ok 15. Nic nie planuję, nie nastawiam się negatywnie, nie będę naciskała na rozmowy. Poczekam
Będę robić swoje i dbać o chłopaków jak zwykle. Więcej tylko pomyślę o sobie

I wiecie co mi daje siły?
Świadomość, że jestem z nim bo chcę a nie bo muszę!
Zrobiłam sobie inwentaryzację własnego ja i wiem, że w razie potrzeby mam się gdzie wyprowadzić, mam pracę, mam auto, mam rodzinę.
JESTEM SAMODZIELNA!
JESTEM SILNA!

I to mi daje SIŁĘ - świadomość, że walczę bo chcę, a nie dlatego że nie mam alternatywy!!!

34

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Wrócił z pracy o 15, podziubał obiad i zasiadł na kanapie przed TV. Zabrałam młodego na trochę do drugiego pokoju by mógł trochę odpocząć. Zasnął. Obudził się jakieś 20 minut temu i TV
Zapytałam czy ma ochotę gdzieś wyjść dzisiaj (młodego podrzuciłam do babci). Dokąd chcesz iść? Zmęczony jestem, co ty jadłaś? Śmierdzi jak cholera
Nie widzi mnie...

35

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...
silkytouch napisał/a:

Wrócił z pracy o 15, podziubał obiad i zasiadł na kanapie przed TV. Zabrałam młodego na trochę do drugiego pokoju by mógł trochę odpocząć. Zasnął. Obudził się jakieś 20 minut temu i TV
Zapytałam czy ma ochotę gdzieś wyjść dzisiaj (młodego podrzuciłam do babci). Dokąd chcesz iść? Zmęczony jestem, co ty jadłaś? Śmierdzi jak cholera
Nie widzi mnie...

Kochana, ale tak nie można. Nie wolno ci tak się zadręczać jego humorkami... Spróbuj przestać tak się przejmować... Ja wiem, że to jest trudne, ale naprawdę wykonalne. Jeśli on ciebie nie widzi, to Ty przestań na chwilę widzieć jego. Spróbuj mu okazać obojętność. Nie skacz nad nim, nie proponuj wyjść. W tej chwili on cały czas ma świadomość, że nie musi się o ciebie starać i nie musi ci okazywać zainteresowania, bo Ty jesteś na każde jego wyciągnięcie ręki. I jeśli za 3 dni coś mu się uwidzi i będzie chciał wyjść, z radości zaczniesz go całować po rękach (przenośnia:)), nie ważne jak wcześniej się zachowywał.

Jedyna rada na teraz, to spróbuj się trochę zdystansować, zajmij się sobą, a nie nim...

36

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...
Cassiopea napisał/a:

Kochana, ale tak nie można. Nie wolno ci tak się zadręczać jego humorkami... Spróbuj przestać tak się przejmować... Ja wiem, że to jest trudne, ale naprawdę wykonalne. Jeśli on ciebie nie widzi, to Ty przestań na chwilę widzieć jego. Spróbuj mu okazać obojętność. Nie skacz nad nim, nie proponuj wyjść. W tej chwili on cały czas ma świadomość, że nie musi się o ciebie starać i nie musi ci okazywać zainteresowania, bo Ty jesteś na każde jego wyciągnięcie ręki. I jeśli za 3 dni coś mu się uwidzi i będzie chciał wyjść, z radości zaczniesz go całować po rękach (przenośnia:)), nie ważne jak wcześniej się zachowywał.

Jedyna rada na teraz, to spróbuj się trochę zdystansować, zajmij się sobą, a nie nim...

Właśnie to miałam napisać!
Silkytuoch, to nie Ty masz proponować wyjścia, zabiegać o niego, a on o Ciebie. Ale aby to zaczął robić musi najpierw zauważyć, że się oddalasz, żyjesz swoim życiem, że może Cię stracić. A pewnie trochę to potrwa, skoro albo pracuje, albo śpi. Tak więc cierpliwości i dystansu!

37

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Dzięki Dziewczyny
Może jednak nie jest to taki beznadziejny przypadek? Albo ja jestem beznadziejnie naiwna i łatwa w manipulacji

Zanim się obudził zdążyłam podrzucić młodego do dziadków by mieć komfort do wspólnego wyjścia. Gdy oznajmił, że nie ma ochoty, powiedziałam że jadę po młodego. Po drodze jednak dotarło do mnie, że nie muszę siedzieć w domu i oglądać niezadowolonego męża. Zadzwoniłam i umówiłam się z koleżanką w mieście. Wróciłam do domu się przebrać, przecież w krótkich spodenkach nie pojadę ;-)
Zapytał gdzie dziecko? Odpowiedziałam, że zostało u dziadków a ja wychodzę bo się umówiłam z koleżanką i poszłam się szykować.
Gdy ubierałam już buty zrobił coś, czego się nie spodziewałam - SAM zaczął rozmowę!
Zapytał czy koniecznie muszę wychodzić? Tak, po co mam siedzieć w domu jeśli on nie ma ochoty na moje towarzystwo
Powiedział, że zachowuję się dokładnie według schematu, który on doskonale zna i przy piewszej okazji go zdradzę
O! zdziwiłam się
Powiedział, że od pewnego czasu szukam wrażeń poza domem, i to jest schemat. Stąd prosta droga do zdrady
odpowiedziałam, by w takim razie zrobił coś bym nie musiała szukać tych wrażeń poza domem
...
Rozmawialiśmy 2 godziny. Tym razem nie tylko ja mówiłam co czuję. On mniej, ale wiem o co kaman:-) Kilka znajomych nam par rozwiodło się w ostatnich latach. Jakoś tak się złożyło, że zawsze ktoś z pary zwierzał się mojemu mężowi. Zauważył jak to stwierdził pewien schemat zachowania kobiet: wszystko zaczynało się sypać gdy kobieta postanawiała zadbać o siebię i "rozwijać się".Powiedział, że ja od kilku miesięcy zaczynam się dokładnie tak zachowywać, że przez 10 lat było inaczej (czyt. dobrze) i nagle jest zmiana. I on się zorientował do czego ta zmiana prowadzi. I coś mi się zdaje zdążył się wystraszyć. Ostatnia rozmowa, moje wyjście w tygodniu i dziś (w końcu odwołałam i spędziłam wieczór na rozmowie z m).

Początkowo rozmawiało nam się bardzo trudno. On swoje, ja swoje. Zero porozumienia. Bez nerwów, spokojnie, ale zero porozumienia. On nie chciał przyznać, że powinien coś zmienić ja nie chciałam ustąpić i wrócić do starych zachowań czego on oczekiwał. Chciał bym przestała czytać książki psychologiczne - nie zgodziłam się. Zakomunikowałam również, że potrzebuję kontaktu ze światem, z ludźmi. Że się duszę w domu. Że dziecko już na tyle duże, że teraz mam czas by się skupić trochę na sobie. Że planuję się zapisać na jakiś fittnes, że będę chodziła z koleżanką na piwo itd. Że rozumiem, że on jest zmęczony ludźmi w pracy i chce odpocząć, ale że nie może ode mnie oczekiwać tego samego - siedzenia w domu. Że oczekuję, że on poświęci więcej czasu rodzinie, żonie. Powiedziałam, że potrzebuję by dał mi odczuć, że mnie kocha, by mnie adorował itd.
Zgodziłam się, że spróbuję go zrozumieć i nie będę wyciągała go z domu gdy będzie zmęczony.
Poprosiłam byśmy rozwiązywali wszelkie zgrzyty od razu. 

Powiedziałam, że jeżeli jest zainteresowany to musimy razem nad nami popracować.
Nie byłam uległa, nie byłam niemiła
Byłam rzeczowa, konkretna. Parę razy wróciliśmy do starych dziejów. Wygarnął mi, że kiedyś było źle, a ja wówczas nie chciałam nad tym pracować. Miał na myśli okres gdy nie miałam ochoty na seks. Powiedziałam, że z tego co pamiętam to jedyne co robił to próbował seksu i rano i wieczorem i tak cały czas, co (dziś mu powiedziałam) jeszcze bardziej mnie do tego zniechęcało. Powiedziałam, żę jestem tego świadoma że tak było, ale on nie zrobił wówczas nic by to zmienić. Kolejne próby miały efekt odrotny a nic innego nie robił. A dziś gdy jest kryzys i ja próbuję go rozwiązać i oczekuję, że on będzie próbował razem ze mną.

Koniec końców był uśmiech, przytulenie. No i zadzwonił ten chol... telefon i musiał jechać. Wróci około 2 :-(. Wiem, taka praca...

Mam nadzieję, że rzeczywiście robimy jakieś małe kroczki do przodu. Wiem, że nigdy tak nie rozmawialiśmy. Nigdy nie padło tyle słów jak kto się czuje i jak odbiera drugą osobę. Wiem, że to nie koniec. Mam tylko nadzieję, że mały kroczek ku lepszemu udało nam się zrobić...
Nie zrezygnowałam ze swoich postanowień, powiedziałam że rozwieść się jest najłatwiej, że pokonać kryzys to jest wyzwanie.
Wie, że będę "się rozwijać" jak to określił, a naszym wspólnym zadaniem jest wykorzystać to dla dobra związku. Każdy musi mieć swoje osobne zajęcia/pasje i musimy odnaleźć nasze wspólne pasje i zainteresowania. Musimy zacząć robić coś razem. Coś nas musi łączyć poza dzieckiem, kredytem i sexem.

38

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Ta rozmowa to krok do przodu! Życzę, aby z każdym dniem było lepiej.
Ważne, żebyś nie dała sobie wmówić, że to, że Wam się nie układa to Twoja wina, bo postanowiłaś się rozwijać. Ważne, żebyś stała twardo na swoim stanowisku, bo jak on zobaczy w Tobie wahanie, to będzie chciał wrócić do starego schematu.

39

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

To bardzo dobrze, że Twój mąż zdecydował się na dialog i w końcu powiedział, co go męczy smile Co prawda jedna jaskółka wiosny nie czyni, ale postęp jest widoczny smile)

Zgadzam się z masajką smile Nie daj sobie wmówić, że to, że chcesz się rozwijać powoduje problemy, bo to problemy były pierwsze ( z tego co pisałaś:) ). Jeśli Twój mąż rzeczywiście obawia się, że go zdradzisz, staraj się dawać mu do zrozumienia, że bardzo go kochasz (może jemu tak jak Tobie "codzienne" sposoby na okazywanie uczuć - opieka nad dzieckiem, próby wyciągnięcia "gdzieś" - spowszedniały i też nie czuje się w pełni kochany), ale nie rezygnuj ze swoich planów; np, ze spotkania z koleżanką napisz sms, że za nim tęsknisz i, że następnym razem chciałabyś, żeby to on ci towarzyszył smile itp. Ważne, żeby nie przesadzić, bo znów sie poczuje Panem sytuacji i przestanie cokolwiek robić ( a przeciez dopiero zaczął) smile)

Jesteście na dobrej drodze, a Ty naprawdę doskonale sobie radzisz w tej sytuacji smile Gratuluję i trzymam kciuki za pozytywne rozwiązanie smile

40

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Hej
Wczoraj był wyjątkowo fajny dzień. Byliśmy w kinie - pierwszy raz od ponad 4 lat, później na basenie i saunie! Z sauny już się chciał wyrywać - bo już późno, bo jescze trzeba coś tam zrobić, ale udało mi się go przekonać, że to chwila tylko dla nas i nie musimy się spieszyć, przynajmniej jeszcze przez 15 minut smile Poza tym na saunie nie było nikogo innego więc było wyjątkowo miło. Młody był w tym czasie z dziadkami. Wieczorem przyszła koleżanka i żegnaliśmy moją przyjaciółkę, która dziś wracała do siebie (daaaleko). Dziewczyny od razu zauważyły, że M jest inny smile. Siedział z nami, żartował, szykował jedzenie, śmiał się smile Wieczór też calkiem całkiem wink
Fajnie:)

Nie cieszę się jednak na wyrost. To, że dziś jest fajnie, nie znaczy że uda nam się ten stan utrzymać... Mam nadzieję, że współpraca będzie trwała...

Jedno wiem dziś na pewno: do takiego układu jaki był nie wrócę. 11 lat dominacji mi wystarczy. Zmiany muszą być trwałe. Wiem, że będą wymagały pracy i samozaparcia. Czasem pewnie będą i łzy i złość. Wiem, że muszę być cierpliwa bo po 11 latach M nie zmieni się od razu, szczególnie że dla niego to będzie trudna zmiana (tak mi się coś wydaje) ale: wóz albo przewóz!
Czuję sie jakość tak inaczej. Cieszę się tym małym kroczkiem, ale nie wpędza mnie on w euforię. Podchodzę do tego trochę z dystansem. Jest teraz fajnie to dobrze, ale pożyjemy-zobaczymy... Myślę o nas, ale myślę też o sobie!

41

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Super smile Coś się zmienia smile Masz rację, nie ma co popadać w euforię, ale Twój mąż pokazał, że potrafi. Byc może faktycznie coś do niego dotarło. Trzymam kciuki smile)

42

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Cassiopea - dzięki za maila smile

Wczorajszy dzień po staremu. Wrócił, zjadł i poszedł spać. Zanim zasnął chwilę pograliśmy w grę planszową młodego (śmiesznie było). Dziś rano odwiózł młodego do przedszkola, zjadł i pojechał. W sumie ten tydzień mógłby się już skończyć bo jedna pracownica jest na urlopie i M ma wiecej pracy przez to.
Zmęczony... jak ja nie cierpię tego słowa! "daj mi usiąść, dopiero wszedłem", obiat też zjadł na kanapie... wrrrr.... nie będzie łatwo....


Dziwnie się czuję ze sobą. Chcę razem odbudować to co straciliśmy, ale jednocześnie nie jestem pewna swoich uczuć. Nie wiem czy go kocham. Czasem czuję, że tak ale czasem jest mi zupełnie obojętny i to mnie przeraża! Czy dam radę? Podczas rozmów zapewniałam, że go kocham. Ale... nie wiem czy to co czuję to jest miłość! Nie miałam odwagi mu powiedzieć o moich wątpliwościach!!! On też mówi, że mnie kocha...
Głupie to wszystko! Miłość...? przyzwyczajenie...? wspólne życie siłą rozpędu?

43

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Czytam z wielkim zaciekawieniem Twój wątek... doskonale rozumiem Cię, tak doskonale, że wręcz czuję jak byś pisała o mnie ... Ja zadawałam sobie kiedyś również pytanie, co to znaczy, że kocham i czy kocham? Swoją miłość "mierzyłam" tęsknotą, tęsknotą taką codzienną: kiedy będzie już w domu? gdzie jest? Trzymam za Ciebie kciuki, mi się nie udało, rozstałam się z moim męzem, ale byłam w trochę innej sytuacji...

44 Ostatnio edytowany przez Cassiopea (2013-08-13 18:31:21)

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

"Wczorajszy dzień po staremu. Wrócił, zjadł i poszedł spać. Zanim zasnął chwilę pograliśmy w grę planszową młodego (śmiesznie było). Dziś rano odwiózł młodego do przedszkola, zjadł i pojechał"

Coś sie jednak zmieniło, bo pograliście chwilę w tę grę, a wcześniej jak sama pisałaś, był tylko telewizor i "święty spokój". Może Twój mąż rzeczywiście chce zacząć się zmieniać, ale to się nie stanie z dnia na dzień. To będzie dłuuuuugi proces i będzie wymagał pracy od was obojga.

"Zmęczony... jak ja nie cierpię tego słowa! "daj mi usiąść, dopiero wszedłem", obiat też zjadł na kanapie... wrrrr.... nie będzie łatwo"

Nie będzie... Każda zmiana wymaga strasznie dużo pracy i cierpliwości. A zmiana w waszych relacjach będzie też wymagała zmiany Twojego sposobu myślenia. Bo tak samo, jak musisz zacząć "kochać siebie" i dbać o swoje życie, tak samo musisz zrozumieć, że on rzeczywiście może być wykończony i to nie jest tylko jego marudzenie, a fakt smile I jeśli tak od progu zarzucasz go pomysłami, to może go to irytować, bo chciałby posiedzieć chwilę na kanapie i nie robić nic. Ważne, żeby do tej kanapy nie przyrósł i, żeby siedzenie na niej nie stało się sensem jego życia tongue Pozwól mu godzinkę poleniuchować, a potem proponuj smile I wilk będzie syty i owca cała smile

"Dziwnie się czuję ze sobą. Chcę razem odbudować to co straciliśmy, ale jednocześnie nie jestem pewna swoich uczuć. Nie wiem czy go kocham. Czasem czuję, że tak ale czasem jest mi zupełnie obojętny i to mnie przeraża! Czy dam radę? Podczas rozmów zapewniałam, że go kocham. Ale... nie wiem czy to co czuję to jest miłość! Nie miałam odwagi mu powiedzieć o moich wątpliwościach!!! On też mówi, że mnie kocha...
Głupie to wszystko! Miłość...? przyzwyczajenie...? wspólne życie siłą rozpędu? "

Wiesz, ja w trakcie ostatniej bardzo trudnej rozmowy powiedziałam mojemu mężowi, że zaczynam się bać, że przestaję go kochać i, że boję się jego powrotów do domu, humorów, oskarżeń o bóg wie co i awantur po których on przestaje mnie zauważać i udaje, że ja nie istnieję. Powiedziałam mu też, że przez takie zachowania zupełnie straciłam poczucie bezpieczeństwa, bo nie wiem, czy dzień przed tym jak bedę miała rodzić on się na mnie nie obrazi i zostawi mnie samą z problemami... Poprosiłam tez, żeby zaczął coś w naszych relacjach zmieniać, albo, żeby mnie zostawił, bo zasługuję na kogoś, przy kim będę się czuła bezpiecznie. Może się myle, ale to chyba nim wstrząsnęło... Dlatego nie bój się mówić szczerze o swoich uczuciach. Może on ma podobne wątpliwości i tak samo jak Ty boi się do tego przyznać?
To normalne, że po 11 latach miłośc wygląda zupełnie inaczej niż na początku. Zwłaszcza, jeśli macie problemy; miłośc staje sie trudna. I to chyba naturalne, że masz wątpliwości. Po takim czasie oboje musicie dbać o miłośc, albo ona umrze...

Wybaczcie formę cyctatów, ale coś mi się porobiło i forum nie chce puścić takich standardowych sad

45 Ostatnio edytowany przez malafifi (2013-08-13 23:08:55)

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Tak to jest, że kiedy my zaczynamy skupiać się na sobie, oni nagle zaczynają skupiać się na nas smile

46

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Mały promyczek:
kilka dni temu usłyszałam, że już nigdy mnie więcej o nic nie poprosi, sam sobie da radę. Dziś zadzwonił z pracy bo znów czegoś potrzebował. Korzysta z tego, że pracuję przy komputerze i gdy on potrzebuje wyszukać informacji dzwonił zwykle i mówił: znajdź mi....
Dziś też zadzwonił. Pierwsze co powiedział to to, że ma dziś bardzo dużo pracy i nie ma czasu sam sprawdzić i czy MOGŁABYM mu to sprawdzić

Mała rzecz, a cieszy:-)

Wczoraj umówiłam sie z koleżanką na piątek na kawę, z dziećmi. Z koleżanką po rozwodzie. Dla mnie to tylko kawa z dawną koleżanką, ale widziałam, że M jest nieznacznie zaniepokojony.
Jestem dla niego miła i serdeczna. Nie zamęczam go gdy wraca z pracy. Ściągam z kanapy gdy przyśnie i zapędzam do łóżka by się wyspał. Uśmiecham się
On też się stara, a przynajmniej zaczyna....

Cieszę się, choć nieśmiale. Zapisuję te male promyczki. Forum traktuje trochę jak pamiętnik, trochę jak terapię i auto-terapię. Wracam do swoich wpisów, czytam je po raz kolejny, analizuję... Czytam Wasze historie, komentarze...
czytam...
myślę i obserwuję...
jestem spokojniejsza...


Dziękuję Wam, że czytacie, że ze mną jesteście

47

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Tak właśnie zakończył się mój 7 letni związek i roczne małżeństwo. Staliśmy się sobie obcy i w naszym przypadku nie było już czego ratować. Nie zorientowaliśmy się w porę do czego to prowadzi. Teraz jest mi dobrze bo od dawna nie byłam z nim szczęśliwa, ale również żałuję, że temu nie zapobiegliśmy.

48

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Jutro jest dzień wolny od pracy - spędźcie ten dzień razem smile

Mój mąż też jest pracoholikiem, tyle że my potrafimy rozmawiać i mówić o uczuciach.
Ale jego też wiecznie w domu nie ma, do tego pracuje fizycznie. Wraca zmęczony, zje, kąpiel i spać... I tak od kilku lat.
Nie powiem, bo były i dobre chwile, ale w większości to praca, praca, praca...
Jutro też wolnego sobie nie robi i pomimo święta będzie pracował...

49

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

jutro mamy gości - przyjeżdżają teściowe, znaczy się jego rodzice.
Dziś zatem czekają mnie zakupy, sprzątanie itd. Jak dobrze pójdzie to M jutro pogotuje. Muszę się pilnować w kuchni by nie dać sobą dyrygować jak zawsze - podaj, sprzątnij, no gdzie to jest, ile jeszcz mam czekać....
Jeśli M gotuje to dla przyjemności - ja mam wóczas 2x więcej pracy: podaj, sprzątnij itd.

A czy my kobiety nie pracujemy? Nie mamy prawa być zmęczone?
Ja mam swoją pracę (niestety w domu przy komputerze), pomagam M w firmie (papierki), miewam drobne zlecenia raz na jakiś czas, zajmuję się dzieckiem i domem. To również ja sprzątam zajmuję się psem, koszę trawnik i robię wszelkie inne prace ogrodowe (dobrze, że mamy mały ogród). Mało?
Mój M w domu NIE ROBI NIC!!! NIC! Nic nie robi i do tego nie odkłada naczyń po sobie, rozrzuca ubrania, nie wyciera podłogi po kąpieli, nawet okna w sypialni nie odsłoni po nocy itd. JEDNO WIELKIE NIC. Wiem, sama mu na to pozwoliłam bo byłam zbyt uległa, a on nie słuchał moich próśb o nic. Zapomiałem... Oj tam... itd. Gdy poprosiłam go o jakąkolwiek pomoc w domu (zaproponowałam konkretne zadania) to powiedział: jeżeli jest ci za ciężko i się nie wyrabiasz to weź sobie kogoś do sprzątania - wrrrr... ja wezmę kogoś do pomocy, a on biedny miś będzie musiał jeszcze więcej pracować by za to zapłacić. wrrrr........ znów się nakręcam sad

BEZ SENSU!!!

Dlaczego ja miałabym nie być zmęczona wieczorem? Dlaczego tylko on ma mieć do tego prawo?

50

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...
silkytouch napisał/a:

Dlaczego ja miałabym nie być zmęczona wieczorem? Dlaczego tylko on ma mieć do tego prawo?

Ale Silkytouch, dlaczego uważasz, że Ty nie możesz byc wieczorem zmęczona? Swoją drogą jestem bardzo ciekawa miny Twojego męża, gdyby któregoś wieczoru wrócił do domu i zastał ciebie na kanapie z pilotem, którego mu nie oddasz, przeglądającą "bzdety" w telewizji z hasłem "Kochanie, miałam dziś strasznie ciężki dzień i jestem wykończona" smile Spróbuj smile) A jesli się zdecydujesz, koniecznie zdaj relację smile)

Coś powoli zaczyna się u ciebie raszać, ale może Twojemu mężowi przyda sie od czasu do czasu terapia szokowa tongue Nie za dużo i nie za często, ale co jakiś czas smile I ciesz się zmianami, to ci da siłę i cierpliwość do dalszego "naprawiania" smile

51 Ostatnio edytowany przez silkytouch (2013-08-14 14:44:29)

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Wiesz Cassiopea, to głupie ale nawet jeśli siadamy razem przed TV to oglądamy to na co on ma ochotę. Czasem mnie to mocno denerwuje, ale nigdy nic nie mówiłam. Ustawi jakiś film czy program, oglądamy, ja się zaczynam wkręcać a on przełącza stweirdzając, że to już widział albo mu się to nie podoba. Nie oglądamy tego co ja wybiorę, bo go to nie interesuje, mówi wówczas z pogardą: chcesz to oglądać? Z tego powodu zamiast siedzieć z nim przed TV wolę komputer.
Tak, mam świadomość że to kolejna rzecz któa nas od siebie oddala. On na dole przed TV, ja u góry z komp. Jeśli siadam z nim przed TV to robię to dla towarzystwa, któe jest wówczas i tak średnie bo ogląda chwilę i zasypia.A jeśli nie to ja się męczę bo w większości mnie nie interesuje to co on ogląda

nie mogę zasiąść na kanapie i oznajmić, ale jestem zmęczona. Jak pan zmęczony miś wraca do domu to jest przecież bardziej zmęczony niż ja bo ja już na ten kanapie posiedzialam i mogę mu dać obiad i zająć się dzieckiem. Kiedyś, tej wiosny, powiedział mi coś, co mnie bardzo zabolało: ty pracujesz w domu, jak masz ochotę to się możesz walnąć z d na kanapę i pójść spać. To nie jest szacunek dla czyjejś pracy.

Dłuuuga droga przed nami, za dużo mi się nazbierało. Na wszysko miał przyzwolenie... Przy okazji jest bardzo krytyczny w stosunku do wyszystkich i generalnie uważa, że on prowadzi swoje życie i firmę dobrze a inni to głupki. Niewielu osobom okazuje szacunek. Nie lubi ludzi. W pracy - ideał! Klienci go uwielbiają za to, że jest taki rozmowny, zawsze ma dla nich czas, zawsze uśmiechnięty, zawsze doradzi, przyjedzie do domu... Dla mnie nigdy nie ma czasu, rzadko się uśmiecha, w domu nic nie robi... Wiem, teraz się zaczyna starać, ale ja sama nie wiem czego chcę i co czuję...
Nie wiem czy się da, nie wiem czy dam radę...
Kończę pisanie, bo zaczynam marudzić i narzekać!

Dajcie mi kopa proszę bo zaczynam mieć głupie myśli sad zaczynam się zastanawiać czy chcę sad
jak zweryfikować swoje uczucia? Jak być pewnym, że się kocha, a nie żyje z kimś siłą przyzwyczajenia?

52

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...
silkytouch napisał/a:

Wiesz Cassiopea, to głupie ale nawet jeśli siadamy razem przed TV to oglądamy to na co on ma ochotę. Czasem mnie to mocno denerwuje, ale nigdy nic nie mówiłam. Ustawi jakiś film czy program, oglądamy, ja się zaczynam wkręcać a on przełącza stweirdzając, że to już widział albo mu się to nie podoba.!

I dlatego w poście wyżej zaznaczyłam; nie oddawaj pilota smile Ty też od czasu do czasu możesz sobie poleniuchować, a jego zdanie na temat Twojej pracy (a raczej jej braku, bo co to za praca w domu) skwotowałabym nie robiąc nic przez 2-3 dni. Niech zobaczy jak bez tego "NIC" ciężko się żyje smile (kolejny etap terapi szokowej) tongue

silkytouch napisał/a:

Nie oglądamy tego co ja wybiorę, bo go to nie interesuje, mówi wówczas z pogardą: chcesz to oglądać?

Tak kochanie chcę. Pooglądasz ze mną? I tyle smile Jak zacznie marudzić, poproś, żeby przestał, bo program cię interesuje smile Jak nadal będzie marudził, zaproponuj, żeby poszedł sobie na internet, bo naprawdę chcesz ten program obejrzeć. Chociażby to miała być "Moda na sukces" tongue Pokaż mu, ze masz swoje zdanie smile

silkytouch napisał/a:

nie mogę zasiąść na kanapie i oznajmić, ale jestem zmęczona. Jak pan zmęczony miś wraca do domu to jest przecież bardziej zmęczony niż ja bo ja już na ten kanapie posiedzialam i mogę mu dać obiad i zająć się dzieckiem. Kiedyś, tej wiosny, powiedział mi coś, co mnie bardzo zabolało: ty pracujesz w domu, jak masz ochotę to się możesz walnąć z d na kanapę i pójść spać. To nie jest szacunek dla czyjejś pracy.

Ale możesz. To co zrobisz, zależy od ciebie. Jeśli będziesz się podporządkowywać jego sposobowi patrzenia na świat, to wasze życie nigdy się nie zmieni. MASZ PRAWO czuć się zmęczona tak samo jak ona, a On ma OBOWIĄZEK uszanować Twoje zmęczenie, tak samo, jak TY jego. To jest partnerstwo smile (przynajmniej moim zdaniem). I wracam do kilku zdań wyżej; nie szanuje Twojej pracy, to przestań na jakiś czas ją wykonywać smile


To wszystko co teraz czujesz, to wypadkowa wspólnie spędzonych lat. Zaczęłaś sobie uświadamiać, że jest źle, widzisz od jak dawna jest źle i, że od niedawna on się stara... Daj sobie czas. Żal trzeba przepracować. Nie minie po jednym wspólnie spędzonym wieczorze smile

53

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...
Cassiopea napisał/a:

To wszystko co teraz czujesz, to wypadkowa wspólnie spędzonych lat. Zaczęłaś sobie uświadamiać, że jest źle, widzisz od jak dawna jest źle i, że od niedawna on się stara... Daj sobie czas. Żal trzeba przepracować. Nie minie po jednym wspólnie spędzonym wieczorze smile

Wiem, wiem. Czasem sie zagalopowuję w tym użalaniu się nad sobą. Muszę to zmienić. Muszę dać nam szansę. Czy ją wykorzystamy - czas pokaże. Jakiego elementu naszego życia nie wezmę ta tapetę tam jego dominacja i moje odpuszczanie.
Jaka ja ślepa byłam przez te lata! Jak to możliwe, że tak się zagubiłam

A z tą moją pracą to tak jest, że poza prowadzeniem domu jest jeszcze praca na komputerze - jakieś raporty, sprawozdania. Czasem nie ma obiadu, czasem nie jest idealnie posprzątane. Miał już próbkę tego jak może być brudno w domu gdy nie posprzątam przez kilka dni (miałam jakiś pilny termin). I co? To weź sobie kogoś do sprzątania. Tylko, że jak wezmę to on będzie musiał więcej pracować. I po co mi to?

MUSZĘ SIĘ WZIĄĆ W GARŚĆ!! Z NIM czy bez niego BĘDĘ SZCZĘŚLIWA!!!!!!

54

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...
silkytouch napisał/a:

Jakiego elementu naszego życia nie wezmę ta tapetę tam jego dominacja i moje odpuszczanie.
Jaka ja ślepa byłam przez te lata! Jak to możliwe, że tak się zagubiłam

To tak jak z bólem zęba smile Najpierw go nie zauważamy, potem coś tam nam przeszkadza, ale staramy sie to zignorować i idziemy do dentysty dopiero, jak nie możemy już wytrzymać. Twój "ból zęba" dojrzewał 11 lat i w końcu dał popalić. A przez 11 lat ząb się psuł i tak naprawdę nie wiadomo, czy nadaje sie do leczenia, czy trzeba go wyrwać... Żeby się przekonać najpierw sobie wszystko poukładaj, uspokój emocje i powiedz/pokaż mężowi, jakiego modelu związku oczekujesz i do czego absolutnie nie chcesz wracać. Jesli wykaże zrozumienie (a coś tam zaczął wykazywać big_smile), naprawiajcie. Jak się "wypnie", wyrywaj tongue


silkytouch napisał/a:

MUSZĘ SIĘ WZIĄĆ W GARŚĆ!! Z NIM czy bez niego BĘDĘ SZCZĘŚLIWA!!!!!!

I tak trzymaj smile Bardzo dobre podejście smile

55

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Hej
na razie widzę, że się stara:)
W środę byliśmy u znajomych z życzeniami urodzinowymi, młody został u babci. Nie ma się czym chwalić ale podrinkowałyśmy z koleżanką ciutkę (ciutkę więcej niż zwykle). M cały wieczór się śmiał i żartował. Zgodził się by młody zosał na noc u babci a mi dał rano pospać dłużej. Wiyta jego rodziców też ok. Caly czas miły, nie irytuje się, ja nie daję sobą dyrygować:) wczoraj nawet na spacerze byliśmy z młodym.
Wydaje się, że jest tak jak być powinno
Cieszę się i jestem spokojna. Cokolwiek się nie wydarzy, wiem że próbowałam, że zorientowałam się że coś się dzieje i starałam się to naprawić
Mam nadzieję, że przyjdzie taki dzień gdy znów poczuję w pełni, że go kocham, że na prawdę tego chcę. Teraz wydaje mi się, że kocham, wiem że powinnam - jest przecież moim mężem, ojcem mojego dziecka, przysięgaliśmy sobie miłość. Chyba też jestem po części winna tej sytuacji, jego nerwom i irytacji. Skoro nie jestem pewna czy go kocham to on to z pewnością odczuł. Zachowywałam się głupio, robiłam wszystko dla świętego spokoju, by on się nie denerwował, by miał to co chce. Wiem, że przez długi czas na prawde go kochałam. Teraz? Teraz na prawdę nie wiem... i źle mi z tym, bo czuję się nie fair. Coś czuję, że czekają mnie jeszcze poważne rozmowy... jeśli moje uczucia się nie zmienią będę musiała z nim o tym porozmawiać. Wiem jednak, że go to zrani. Co jednak będzie gorsze: powiedzieć i zranić czy nie mówić i udawać, że wszystko jest ok? Czasem jest bardzo fajnie, ale czasem czuję wielkie NIC...
Jak się kocha po 11 latach?
Czy trzeba coś stracić by uświadomić sobie jak ważne to było?
Co zrobić by obudzić w sobie uśpione emocje?
Co zrobić by nie zrobić czegoś głupiego czego się będzie żałowało do końca życia?

56

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Uczucia zostaw na razie, chwilowo odłóż tę sprawe na półkę, zaczęłas coś bardzo waznego i tego się teraz trzymaj. Miłe łaskotanie w brzuchu nadejdzie dopiero jak ustabilizuje się sytuacja, gdy nadejdą w miarę trwałe zmiany, gdy poczucjesz się spokojniejsza... w emocjach nie jest dobrze mysleć o rozstaniu, w ogóle podejmowanie tego typu działań w emocjach nie jest dobre... skup sie na tym bardziej jakie sa Twoje potrzeby, czego potrzebujesz, czego Ci brakuje i powoli pracuj tak jak pracujesz nad tym związkiem... kup sobie drugi telewizor zwyczajnie, zobaczysz - być może On przyjdzie do Ciebie dla towarzystwa smile ważne, że rozmawiacie, ważne, że widzisz, że się stara, bedzie dobrze zobaczysz smile

57

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

O rozstaniu nie myślę, tylko boję się czy dam radę. Czy nie będzie tak, że on się zmieni, będzie się starał, będziemy razem pracować, a ja za x czasu stwierdzę, że to nie to.... boję się o swoje uczucia... skoro mam wątpliwości, czy go nie oszukuję? Mimo wątpliwości powiedziałam, że go kocham, że chcę nas znów odnaleźć... wiem, że chcę spróbować, ale nie mam 100% pewności że potrafię... W sumie nie mam też 100% pewności co on czuje... czy jest pewien swoich uczuć...

chyba muszę więcej działać, mniej myśleć smile

58

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

To, że masz watpliwości jest zupełnie naturalne, masz równiez prawo zmienić zdanie i zwyczajnie chciec odejść! Nie traktuj tej pracy teraz jako jakiegoś wielkiego poświęcenia ani z Jego strony ani z Twojej. Jesli zechcesz odejśc i upewnisz się, że NAPRAWDĘ to koniec, to przynajmniej będziesz miała czyste sumienie, że próbowałaś, że zrobiłas ze swoje strony wszystko aby ratowac to małżeństwo.
Co do myślenia to wiem o czym mówisz... tez tak miałam... od etgo myslenia zwariowac można było, no ale my kobiety tak mamy i nic na to nie poradzisz... dla nas to trudna decyzja, bo czujemy sie bardzo odpowiedzialne za nasze dzieci przede wszystkim, zatem chcemy wykorzystać wszelkie sposoby aby dzieciom ale i nam było dobrze, bezpiecznie, stad to myślenie, przejmujemy się i już i nie ma co tego zmieniać... dobrze by było gdyby udało Ci się choć troche zrelaksować, wyjść gdzies, zapomnieć o tym mysleniu... idź do kina na jakis fajny film ale nie wyciskacz łez, spraw sobie jakąs przyjemność, odpocznij...trzymam kciuki i czekam co u Ciebie...

59

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Słuchaj, nie martw się, wszystko się jakoś ułoży. Nie wiem jak to jest, ale Twój przypadek, to przykład sytuacji, która zdarza się w związkach bardzo często. Ten schemat, jest stary jak świat smile. Facet po jakimś czasie odpuszcza, interesuje go tylko praca (ale ogólnie jest zadowolony ze związku), a kobieta czuję się samotna, przeciążona, znudzona, zaczyna zwracać na siebie uwagę: rozmową, krzykiem, płaczem - ogólnie doprowadzając tym faceta do szału.

Jak zastosujesz się do kilku rad, powinno Wam się ułożyć.

Jak już, któraś z dziewczyn tutaj pisała:

1. Zajmij się sobą, twórz swój świat, dobieraj sobie koleżanki/przyjaciółki (warunek konieczny udanego samopoczucia w ogóle), czytaj książki/magazyny/czasopisma, na które masz ochotę, chodź w miejsca, które lubisz, wychodź ze znajomymi, ubieraj się dobrze i jak lubisz, wszystko tak, jakbyś żyła sama w pojedynkę. Nie możesz skupiać się tylko na mężu, ''Waszym życiu'', domu. Taka postawa wynika li tylko i wyłącznie ze STRACHU, ponieważ zawsze gdzieś głęboko bałaś się, że go stracisz, albo, że on Cię porzuci. Jeśli zbudujesz swój świat, Tobie i jemu będzie dobrze. Nie będziesz już się tyle zastanawiać, analizować, skupiać się tylko na problemie ''jakim jest Wasz związek''. Jak będziesz miała swój świat, swoje ''sprawunki i obowiązki'', plany, zadania, to spokojnie będziesz się na nich skupiać, rozwijać, a do męża będziesz wracała jako do swojego bezpiecznego świata, bez pretensji i żalów.

2. Absolutnie musisz przestać ciągać go tak często do rozmów. Z jego punktu widzenia, sprawiasz wrażenie niezadowolonej kobiety (jemu jest wtedy przykro, czuje, że Cię nie zadowala, chowa się wtedy, bo mu zle), która ciągle ma pretensje, żale. Jak będziesz miała swój świat i nie będziesz ciągle żyła tylko swoim małżeństwem i rodziną, przestaniesz być taka niezadowolona.

3. Przeprowadzaj rozmowy raz na jakiś czas, tylko bądź wtedy spokojna i absolutnie nie staraj się płakać. Ustalaj rzeczy, granice, potraktuj to jako rozmowę biznesową. Powiedz: ja gotuję x razy w tygodniu, odbieram x razy w tygodniu nasze dziecko ze szkoły, ty w zamian za to: kupisz mi raz miesiącu kwiaty, x razy zrobisz zakupy, x razy zabierzesz mnie/nas do kina, teatru, na basen, etc. To działa naprawdę!. Chodzi tylko o to, żeby oboje partnerzy, czuli się w takiej wymianie ''po równo''.

Gratulacje z działania i, że walczysz o ten związek. Kochacie się. To tylko kryzys smile.

60

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Pieknie napisane smile Nie ujełabym tego lepiej smile Równiez trzymam kciuki smile

61

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Przykro mi czytac Twoja watek, naprawde...
macie juz 11 lat stazu, ((((((ja oczywiscie nie jestem nawet mezatka, ale juz dobrych lat mam (nie, nie tyle co w loginie), troszke wiecej, choc nie za duzo, ale za to mam bardzo wielki kontakt z mezczyznami, obserwuje bardzo duzo, a i czytam, choc teoria to nie wszytsko.... ))))ale wracajac do tematu..., a zachowujecie sie jakbyscie byli na etapie pierwszych miesiecy znajomosci... Tzn odbieram, ze Twoje takie zachoanie i niepewne uczucia sa... Sama popatrz Twoje nastroje sa zalezne od Jego nastrojow... wszytsko podporzadkowane jemu, widac ze go kochasz, ale tak nie mozesz, abys byla niepewna jego uczuc, gdy macie wspolnie dziecko i tyle lat jestescie razem.. To destrukcja, ktora jesli w pore nie zostanie naprawiona, zacznie niszczyc Cie od srodka. Wszytskie wiemy, ze tego nie chcesz

Przede wszytskim, w tym co przeczytalam rzucily mi sie 3 rzeczy glownie
1. Zaczal sie starac z wygladem - czytaj. nosic ubrania od Ciebie
2. jak sama zauwazylas wraca z pracy pozniej niz powinien
3. Nie wychodzicie razem, rutyna, on nie to, nie tamto
4..Powiedzial, ze moglabys go zdradzic ....
i tu ostatni punkt nawiazuje do mojej konkluzji.. ale oczywiscie nie bierz tego absolutnie jako ostateczne rozwiazanie, bo moze faktycznie byc przeczony, ale naprawde takie obiektywne wrazenie odebralam, ze on sam moze zdradzac.. Bo to miedzy innymi sa wlasnie oznaki zradzajacego faceta...
Nie sugeruje sledzenia nic w tym stylu, ale naprawde, sprobuj go poobserwowac... Np zadzwonic gdy juz powinien teoretycznie zakonczyc prace, czy odbierze, czy szybko oddzwoni jesli tego nie zrobi... Po prostu patrz na jego zachowania.
Sama powiedzialas, ze kiedys sie tak nie dzialo, a teraz zaczal "wybuchac" nawet jak jest dobrze... Nie musze Ci mowic, bo sama wiesz, ze tak jest niewporzadku.
Przepraszam ze tak powiem, ale wina nigd nie lezy po jednej stronie i zawsze sie tego trzymalam i trzymac bede, a sama wiesz, ze dalas duzo od siebie ale tylko dla domu, dla nigo, a nie dla siebie.
Zmien sie... Badz ta kobieta w ktorej on sie zakochal smile
Powodzenia wink

62

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Witajcie
M się stara

Jego zdrada? Nie sądzę, choć wiem że ma do tego doskonałe warunki. W związku z charakterem pracy telefonów (moich też) prawie nie odbiera. Gdy wraca później z pracy (czasem 1h, czasem i 3/4h) też nie odbiera. Nigdy nie odbiera jak jest z klientem - klient to świętość. Czasem oddzwoni gdy się spóźnia, raczej po czasie niż od razu. Zawsze tak miał. Kiedyś, w poprzedniej pracy, gdy nie wracał od razu a ja pytałam gdzie byłeś, odpowiadał w żartach "na dziwkach, no gdzie ja mogłem być? no pomyśl - w pracy". Gdy się spóźnia to wiem, że jest u klienta w domu i nie ma bata bym była w stanie sprawdzić co/gdzie/kiedy. Musiałabym wynająć detektywa. Czy można sobie wyobrazić lepsze warunki na skok w bok? Telefon w nocy i jedzie, z rana to samo. Może wracać o której chce i nigdy nie musi odbierać telefonu... Na moje pytanie gdzie byłeś, zawsze może odpowiedzieć, u klienta
Zaczął dbać bardziej o siebie: tak, zaczął. Poza ubraniami, na które już nie marudzi że mu kupuję (sam nie lubi) to zaczął się odchudzać. Ma trochę do zgubienia. Żyję w przekonaniu, że ruszyło go że ja zadbałam o siebie, że robi to dla siebie i dla mnie, nie dla innej...
Nie wychodzimy nigdzie - tu troszkę się ruszyło, widzę że się stara. Wczoraj gdy wrócił z pracy młody już spał, M miał nadzieję, że uda się podrzucić go na chwilę do babci bo chciał iść na saunę ze mną. Niestety wczoraj się nie udało razem, a sam nie chciał iść.
Zagadnęłam go dziś przy okazji czegoś tam w TV o kolory paznokci. Zdziwiłam się, gdy powiedział że recepcjonistka z jego firmy zmienia kolor co 2 dni. Zauważył nawet, że miewa paznokcie dwukolorowe i z ozdóbkami. U mnie tego nie zauważył, a przynajmniej nie skomentował...
Nie sądzę by coś kręcił na boku, niemniej jednak przyjrzę się...

Pożyczyłam od sąsiadki Greya - jakoś nie wpadło mi wcześniej w ręce. M odniósł się z pogardą do samej idei i gatunku. Usłyszałam: lepiej się weź za robotę, a nie jakieś bzdury będziesz czytać. Czytam! Mam dosyć roboty! Dawno nie czytałam książek, nie miałam czasu...

63

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

jest ok smile
fajny weekend, M się stara smile
dziś ma urodziny, powiedział, że postara się wcześniej wrócić z pracy! Dla młodego już zorganizowałam babcię. Babcia wtajemniczona w sytuację z M i bardzo mi pomaga! Mam nadzieję, że miły, wspólny wieczór
Kilka tygodniu temu opowiedzialam mu o swojej fantazji seksualnej. Wczoraj ją zrealizował:) Głupio mi to pisać, ale to był najlepszy sex w moim życiu smile

ten tydzień mam bardzo zajęty:) poza pracą, dodatkowym zleceniem jest jeszcze fryzjer, kosmetyczka i od dawna wyczekiwana depilacja laserowa:) A, CO! Uczę się na nowo myśleć o sobie i swoich potrzebach!!
Z odchudzaniem już stopuję! CHWALĘ SIĘ - zrzuciłam 24 kg w 7 m-cy!! teraz faza utrwalania i czas na ćwiczenia! BMI 20,5 mnie w zupełności satysfakcjonuje!!

ps.
obym się tylko nie zagalopowała w tym myśleniu o sobie....

64 Ostatnio edytowany przez silkytouch (2013-08-19 21:55:41)

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Obiecałam sobie, że mój nastrój nie może być uzależniony od jego humorów - jak zalecałyście
On - źle się dziś czuje (widać wyraźnie)
on - miał przyjechać wcześniej z pracy, był później. niewiele ale jednak później
on - dostał od pracownic breloczek - "Starzenie się jest obowiązkowe, dorastanie - opcjonalne". już doczepiony do kluczy. Zrobiło mi się przykro. Mi go nie pokazał, dopiero jak przyjechali znajomi to się pochwalił prezentem. Jak poleciał do auta po prezent przez moment myślałam, że chce się pochwalić książką podróżniczą ode mnie i strasznie głupio się poczułam jak wyjął breloczek i powiedział, że to od pracownic. Nigdy, przez 5 lat nic nie dostawał, nie robili sobie prezentów. I teraz, dlaczego? Pani A.?
Nie mogę się nakręcać. Muszę się zająć sobą! Ale musiałam to napisać. Zrobiło mi się po prostu smutno... Ostatnio wspominał, że A obiecałą mu jakieś tam placki (ja wspominałam, że mi nie wyszły, A. potrafi). Komentował jej kolory lakieru do paznokci....
STOP, to głupie! GŁUPIE! to się roi w mojej głowie - tej wersji się chcę trzymać, że to moje wyobraźnia, nic więcej. Nie jestem gotowa na więcej. Muszę myśleć o sobie! Poczekam co będzie dalej...Nigdzie mi się przecież nie spieszy...
więc ja:
- byłam dziś u fryzjera (byłaś u fryzjera? nic ci nie zrobił?)
- jutro idę do kosmetyczki i jak się uda na fitness
- nie chcę tego, ale trochę smutna jestem. W sumie to chyba bardziej zamyślona niż smutna
- przestaję prowokować sex, poczekam na inicjatywę z drugiej strony...

65

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Telefon dziś rano: co robisz? Jestem u kosmetyczki. Ok, nie przeszkadzam.
Późniejsza rozmowa:
on: wybierasz się gdzieś?
ja: nie, a dlaczego pytasz?
on: wczoraj byłaś u fryzjera, dziś u kosmetyczki. Masz coś w planach? Myślałem, że się gdzieś wybierasz...

i rozmowa późniejsza:
on: masz jakieś plany na czwartek?
ja: dlaczego?
on: czy mógłbym wziąć twój samochód, swój muszę oddać do mechanika. Mogę w czwartek?


wink
jeszcze jakiś czas temu zostałabym po prostu poinformowana, że bierze moje auto w danym dniu i tyle i że latam od fryzjera do kosmetyczki. Stara się chłopak, stara...

Niech się stara... poczekam... pożyjemy zobaczymy...

Posty [ 1 do 65 z 569 ]

Strony 1 2 3 9 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024