Witajcie
Witaj Casjopea, przesyłam dla Ciebie specjalne uściski!!! Dziękuję, że się pojawiłaś i cieszę się że jesteś z nami!!
Weekend był ciężki. Po raz kolejny zmieniam kąt nachylenia główki w walce z murem. Nie będę opisywać całości zdarzeń. W każdym razie w nocy z piątku na sobotę znów cieżkie rozmowy, do 5 rano. Pierwszy raz nie zatrzymywalam go gdy mówił o wyprowadzce. Nie uniósł jednak wagi swojej decyzji, bo nic nie zrobił. Byłam obojętna. Zranił mnie słowami, czułam że podeptał moją seksualność... Sobota dzień - mijaliśmy się. Niedziela - tak zorganiowałam dzień by nie być w domu, by synek nie widział napięcia. Byłam obojętna. Ale nie mogłam patrzeć jak momentami bawi się z synkiem by za chwilę go olać (bo zmęczony i się nie wyspał przecież).
W nocy z soboty na niedzielę nie mogłam spać. On wrócił z pracy i niedługo potem położył się i zasnął. Spał do wieczora. Ja w dzień byłam bardzo zmęczona, oczy mi się zamykały, ale uśmieachałam się i bawiłam z synkiem. O 21 miałam max, wysłałam synka na dół by sprawdził czy tatuś śpi, a jeśli nie to by zostali razem. Zostali, a ja starałam się zasnąć. Zasnęłam dopiero o 23, a obudziłam się po 1. Nie mogłam spać do 4. Trochę leżałam obok niego, później poszłam na kanapę. Leżałam obok i myślałam tylko o tym by mnie nie dotknął - NIE MIAŁAM na to ochoty. Pierwszy raz w życiu nie chciałam by mnie dotykał, przytulał, całował...
W niedzielę wieczorem znów zaczął rozmowy. Skończyło się na tym, że spróbujemy jeszcze. Jeszcze raz zmieniłam kąt nachylenia główki i poczekam aż mnie mur walnie - już mi się nie chce walić samemu. Zaczął całować, dotykać - powiedzialam STOP, nie chcę, nie potrafię. Zraniłeś mnie słowami i potrzebuję czasu!
Podsumowując wszystkie nasze rozmowy:
- odunęłam się od niego latem, poczuł się odrzucony (tak, przyznaję, miałam mnóstwo myśli, wątpliwości, wsiąkłam w forum, w książki, nie zwracałam na niego większej uwagi)
- zmieniłam się, nie jestem już tą samą osobą (tak, ale uważam, że po prostu dorastam emocjonalnie, staję sie bardzieś świadoma siebie, swoich emocji, pewna siebie)
- powiedziałam mu, że mnie dominował (tak, powiedziałam tak bo tak czułam i czasem wciaż tak czuję i mówię od razu)
- nie może się pogodzić z tym, że mnie dominował i że się bałam jego reakcji - przecież mnie kocha i nigdy tego nie chciał, więc jakim cudem ja tak to czułam? On tego nie rozumie i uważa, że to jest nienormalne
- powiedziałam mu, że go nie kocham (powiedziałam, że mam wątpliwości, w listopadzie, że nie kocham tego zimnego faceta, któy jest teraz, że tak nie chcę)
- on nie wierzy w to, że ja go kocham
- on nie rozumie dlaczego moje potrzeby seksualne się zmieniły (było różnie, lepiej, gorzej, kiedyś mi się nie chciało, później było ok; a teraz chcę dużo i inaczej, jestem otwarta)
- moje słowa, że schudłam, pierwszy raz w życiu akceptuję się całkowicie, czuję się piękna, mądra itd nie docierają do niego - to jest nienormalne - kiedyś by go to cieszyło, że chcę sexu, teraz uważa że to nienoramalne!
- JA ZABRAŁAM mu WSZYSTKO CO NAJCENNIEJSZE przez swoje w/w działania
- on czuje sie przez to na 70 lat, że swoje już w życiu przeżył, nic go nie czeka, nic go nie cieszy, nic nie ma sensu, na nic nie ma ochoty, nic nie chce, nic nie oczekuje
- nie ufa mi, nie wierzy, nie rozumie!!!
Ja jestem winna całemu złu! A do tego zachowuję się jakby ktoś mną manipulował (w domyśle psycholog, forum, książki, koleżanki?)
W każdym razie jeszcze spróbuję... choć to już chyba tylko kwestia czasu... Mam wrażenie, że byłby szczęśliwy gdybym przytyła, wskoczyłą w jeansy i swetr, zamknęła się w domu i grzecznie czekała z kapciami w zębach na męża...
Nie zawrócę!
Poczekam jeszcze na rozwój wydarzeń... Uśmiecham się do siebie! Bo moje życie jest kolorowe! Bo ja chcę żyć i nie dam się zdusić!
Nie ważne co on zrobi - JA JESTEM i BĘDĘ z uśmiechem patrzeć w przyszłość! Bo życie przede mną!