miłość? szczęście? kompromis? gubię się... - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Strony Poprzednia 1 2 3 4 9 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 66 do 130 z 569 ]

66

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Z perypetiami, ale w końcu dotarłam na fitness:-) i dobrze, bo było bardo fajnie. Gdy wróciłam był zaniepokojony dlaczego tak długo mnie nie było w domu (w sumie 2,5h). Gdy młody poszedł spać, ja poszłam się wykąpać. Niestety, gdy wróciłam spał. Dziś rano ja wyszłam wcześniej i zobaczymy się dopiero wieczorem. Niestety mam sporo pracy na wieczór:-(
Coś muszę przeorganizować, mało się ostatnio widujemy...  sam z siebie mnie chyba nie przytula, nie całuje... muszę zwrócić na to uwagę...

Zobacz podobne tematy :

67

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Wiem, że nie będzie łatwo. Nikt nie obiecywał, że będzie.
Dziś jest mi źle. Zaczyna się. Od wczoraj czuję jakieś napięcie w naszych kontaktach. Jest bardzo nerwowo. Kolejny jego nerw wisi w powietrzu, czuję to.
Nie pasuje mu moje zachowanie. Zaczyna się irytować tym co robię. Nie pasowało mu, że jak wyszłam na fitnes to trwało to 2,5h (za długo). Przed wczoraj wparował w ciągu dnia niespodziewanie do domu, w porze w której zazwyczaj jest w pracy, wypił coś, zadzwonił do pracy i pojechał. Sprawdza mnie?
Wczoraj miałam pojechać do biura do miasta na chwilę po dokumenty. Zapomniałam ich, a potrzebowałam ich wieczorem. Nie pozwolił mi samej jechać, dał wyraźnie do zrozumienia, że pojedziemy razem. Ok, pojechaliśmy. Znów sprawdzanie? Po drodze zaproponował pojechać do sklepu po nową koszulkę do ćwiczeń dla mnie (stara, w rozm. 44 jest za duża). Wybrałam w innym fasonie niż wcześniej. PAdło pytanie: od kiedy nosisz takie koszulki?
Wieczorem był niezadowolony, że muszę popracować.
Dziś rano spał gdy wyjeżdżałam z młodym do przedszkola. Wróciłam gdy już go nie było.

Znów jest nerwowa atmoswera, znów słyszę że robię coś głupio, znów ma problem z akceptacją mojej pracy, znów się irytuje...

Ciężko mi. Ciężko mi zajmować się sobą. Mam wrażenie, że on próbuje wpędzić mnie w poczucie winy. Czuję, że zaraz będzie awantura, bo w domu nie jest idealnie czysto, bo ja wcześniej wychodzę do pracy do biura w mieście. Bo w domu bałągan (w jego oczach), trawa nieskoszona, a ja sobie wychodzę (może jutro?), że on pracuje a ja szukam emocji. Czuję, że znów będzie niefajnie...
Nie chcę się dawać wciągnąć w poczucie winy!
Nie chcę, ale czasem mu się udaje. Ma zdecydowanie silniejszy charakter niż ja! Sprawia, że czuję się winna gdy wychodzę z domu. Wychodzę, ale słyszę w głowie głos, który mi mówi - wracaj do domu, tam jest twoje miejsce.

Obiecałam sobie, że nie pozwolę wrócić do takiego układu jaki był, z jego pełną dominacją. Obiecałam sobie, ale jak robi się nerwowo zaczynam mieć problem ze sobą. NAchodzą mnie wątpliwości.
Myślę sobie, że to może jednak ja jestem ta niedobra, a on kochający mąż taki zapracowany i zmęczony.

Jest mi cieżko, jest mi źle, jestem smutna. Obawiam się wieczora gdy wróci z pracy. Nie chcę kolejnych jego nerwów ale nie chcę się podporządkowywać i tańczyć tak jak mi zagra.
Znów mi zarzuca, że jestem dla niego niemiła, że na niego warczę, że zachowuję się głupio. Póki co kwituję to tylko słowami: wcale nie.

Coś jednak wybuchnie lada moment. Zmów...

Potrzebuję wsparcia. Wiem, że jeżeli teraz się wycofam nigdy już tego nie zmienię. Będę tak trwać za przeproszeniem "ad mortem defecatum"
Ktoś chyba musi mną potrząsnąć. Jestem słaba, choć nie chcę. Jestem zdominowana. Udaję przed sobą, że nie jestem, a jestem. W głębi duszy boję się... boję sie zmian... boję sie jego reakcji na mój opór... boję się, że to ja będę musiała podejmować trudne decyzje... jemu jest wygodnie... ja się męczę... on ma dom, matkę dla dziecka, sekretarkę, kochankę... ja mam obowiązki...

68

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Nie jestes słaba, jestes bardzo mądra. Ta sytuacja, która jest w Waszym małżeństwie wynika z tego, że starałaś się dla WAS jak najlepiej, a że Twój Mąż to wykorzystał, aby podporządkować sobie Ciebie to już Jego odpowiedzialność. Masz siłę i potrafisz. Rzesza kobiet logujących się tutaj nie ma nawet połowy Twojej mądrości. Dasz radę i nie odpuszczaj, bo będziesz gardziła samą sobą. Nie robisz nic złego, to, że zadbałas o siebie to akurat wielki krok w rozwoju. Podziwiam Cię i mówię to z absolutną szczerością, to żadne komplementy, ja się na fitness jakoś zmobilizować nie potarfię, chciałabym zrzucic chociaz trzy kilogramy i jestem za leniwa.
Jak Cię tak czytam, gdy piszesz jak Mąż Cię sprawdza, to nie wiem - to chyba intuicja podpowiada mi - kołacze mi sie po głowie, że ten sprawdza i kontroluje, kto ma sam nieczyste sumienie. Wszak często bywa tak, że ludzie sądzą innych podług siebie. Ale to tylko jakieś przeczucie, obym nie miała racji....
Masz gorszy dzień, wcale się nie dziwię, mogę sobie tylko wyobrazić jak jestes tym wszystkim zmęczona. Psychicznie i emocjonalnie oczywiście. To gorsze zmęczenie niż fizyczne. Ja po dwóch dniach warsztatów terapeutycznych padam z nóg w opakowaniu, nie jestem w stanie nic robić i długo dochodze do siebie, znacznie lepiej znoszę zmęczenie fizyczne - poleże, odpocznę, wypiję kawę i mogę dalej być aktywna.
Głowa do góry smile Trzymam mocno kciuki za Ciebie smile

69

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Hej smile Chwilkę mnie nie było, ale widzę, że się nie złamałaś smile Super smile Jesteś bardzo dzielną kobietą, która wreszcie zaczyna być też sobą, a nie tylko żoną i mamą. Tak trzymaj.

Przypuszczam, że zachowanie Twojego męża (to sprawdzanie) może wynikać z tego, o czym pisałaś wcześniej - on widzi w nim to samo, co doprowadziło do rozwodów waszych znajomych. Może nie do końca rozumie, skąd zmiany w Twoim zachowaniu. Może nie dociera do niego jeszcze to co mówisz, a traktuje to jak wymówki, żeby ukryć coś innego (zdradę).

Oczywiście, że mąż próbuje wzbudzić w Tobie poczucie winy. Próbuje tych samych metod, które do tej pory były skuteczne smile I to oczywiste, ze mu się udaje; 100% kobiet które znam i które ma dzieci ma wyrzuty sumienia, kiedy gdzieś wychodzi i te dzieci zostawia. Zdrowego egoizmu trzeba się nauczyć, a jesli masz do tego partnera, który cię dołuje, to jest to tak samo trudna nauka, jak trudna jest walka o normalność. Ale nie pozwól sobie wmówić, że to, że masz swoje zainteresowania i nie podporządkujesz życia mężowi i synowi czyni z ciebie wyrodną mamę i złą żonę. Jesteś dobrą i mądrą żoną i kochającą mamą. A to, ze chcesz mieć trochę czasu dla siebie jest zupełnie normalne smile Nie daj sobie wmówić, że to coś złego...

Domyślam się, że to wszystko musi cię dobijać, ale wytrzymaj. Tak jak napisałaś, jesli teraz się poddasz już nigdy niczego nie zmienisz, bo Twój mąż uzna, że można cię złamać... Może pojedź gdzieś z synkiem podładować akumulatory? Nie pokazuj mężowi, że tak bardzo cię to męczy; spróbuj "na chłodno" wyjaśnić mu, ze atmosfera w domu jest nie do zniesienia i musisz wyjechać na 1-2 dni, żeby odpocząć. Takie napięcie, to forma nacisku, którą Twój mąż stosował i która działała, więc próbuje znów... Pokaż mu, ze już to na ciebie nie działa. Jesteś silna, dasz radę smile

70

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Dziękuję dziewczyny!!

Wczoraj nim wrócił z pracy zrobił coś czego się nie spodziewałam. Wysłał mi sms: 'przepraszam'.
Bardzo mile mnie tym zaskoczył. Odpisałam, że dziękuję i że to dla mnie dużo znaczy. Gdy wrócił nie wracaliśmy do tematu, znów było ok. Po obiedzie zabrał młodego na rower (sam z siebie) a ja mogłam spokojnie posprzątać. Gdy położyłam młodego spać miałam ochotę posiedzieć z nim, porozmawiać, może coś więcej. Niestety był jego ulubiony program w TV i go nie odpuścił. Poszłam więc zrobić sobie gorącą kąpiel i poczytać w łóżku z nadzieją, że przyjdzie po programie. Przyszedł po programie, wziął coś z szafy i poszedł dalej na TV. Zaproponowałam by został ze mną, ale poszedł na TV. O 23 przyszedł rozespany.
Chyba zbyt dużo chcę na raz. Zamiast pozwolić mu spać zaczęłam go zagadywać. Zaczęliśmy rozmawiać i znów zaczęło się robić nieprzyjemnie. Powiedziałam, że brakuje mi jego czułości, że nie całuje mnie, nie przytula, nie inicjuje sexu.Powiedział, że ja mam same wymaganie, a od siebie nic nie daję, że mam się postarać. Znów mi wypomniał, że przez 10 lat ja byłam obojętna. Jest to jednak gruba nadinterpertacja z jego strony. Tak, miałam okresy mniejszej aktywności czy wręcz jej braku. On jednak nie zrobił nic by to zmienić. Nie szukał przyczyny, jedynie namawiał i próbował, a to mnie hamowało jeszcze bardziej.
Porozmawialiśmy i koniec końców zrobiło się znów miło. A z koszulką na fitness ma problem:) stwierdził, że widać mi w niej mocno sutki i on będzie zazdrosny i że ma nadzieję, że będą tam same laski. Ha, ha, ha, nie zwróciłam na to uwagi i są tam nie tylko laski...
Wspomniał wczoraj bym poszukała tanich przelotów w jakieś fajne miejsce, podał swoje typy. Znalazłam w jego typowanym kraju i moim typowanym kraju. Dziś zadzwoniła pracownica z jego firmy, że sprawdziła pogodę i że M prosił bym posprawdzała noclegi w "moim" kraju.
Póki co nie wierzę, że uda nam się wyjechać. Niemniej jednak doceniam jego wolę i cieszę się, że rozważa propozycję inną niż jego:).

wciąż mam momenty, że zupełnie go nie rozumiem i mam wrażenie że jest to obcy facet... ale koniec końców po grudzie ale chyba do przodu:)
Tylko do licha, dlaczego sam mnie nie całuje, nie przytula? Dlaczego jeśli ja nic nie zrobię, on traktuje mnie jak kumpla?

71

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Długo się nie nacieszyłam miłą atmosferą sad

Wszystko było ok, spędzał więcej czasu  synem, rozmawialiśmy o wyjeździe na wakacje.
I nagle (czyli jak zwykle, gdy wydaje mi się, że jest ok) bum!
Zadzwonił gdy odkurzałam. Nie słyszałam. Próbowałam oddzwonić, ale miał zajęte. Tak 3x. Zadzwonił wściekły z pytaniem co ja odp.. z telefonem, dlaczego odrzucam jego połączenia. Odpowiedziałam spokojnie, że też próbowałam się do niego dodzwonić ale miał zajęte i nic nie odrzucałam. Zakończył rozmowę mówiąć, ze nie ma mi nic do powiedzenia.
Wrócił do domu. Znów zarzuty, że odrzucam rozmowy i co ja w ogóle robię i jak się zachowuję. Nikt normalny nie odrzuca rozmów i to na pewno nie przypadek.
Cóż, powiedziałam tylko raz jeszcze, że nic nie odrzucałam. On, że mi nie wierzy.
Nastała cisza....

I co?
Mam swoje życie. Żyje swoim życiem. Nie dam sobą dyrygować. Wyszłam z domu z dzieckiem na dłuższe zakupy spożywcze. Wróciłam, on śpi

Zaczynam mieć w nosie jego zachowanie. Jeszcze trochę poczekam, poobserwuję.

Zaczynają mnie męczyć jego humory, powoli mam dość...

72

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Jak ja doskonale wiem co czujesz, również mam dość, serdecznie dość, chce to zakończyc i przestać się wreszcie męczyć, ie wierzę, że to nieczułośc i uważam, że to czyste manipulacje. Miałam prawie identyczną sytucje w ostatnich dniach, az mi wstyd pisać, no wstyd.

73

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Silkytouch, mój mąż też wielokrotnie, po obietnicach, że on będzie nad sobą pracował, wracał do swoich starych zachowań i nawyków. Także wiem, że to jest nie tylko irytujące, ale przede wszystkim sprawia, że przestajesz wierzyć w sens rozmów i prób ratowania związku. Problem w tym, że nawet jeśli Twój mąż rzeczywiście chce się zmienić i chce zacząć naprawiać wasze relacje, to nie oznacza, że pozbędzie się wszystkiego tego co cię w nim irytuje i, że stanie się mężem idealnym. Jego "jazdy" też nie zniknął jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Ważne, żeby pojawiały się coraz rzadziej i, żeby pomiędzy nimi on okazywał ci swoje zainteresowanie, tak jak zaczął to robić ostatnio smile

Żyj swoim życiem, nie zawracaj sobie głowy jego humorami. Jak ochłonie możesz mu powiedzieć, że zabolało cię jego zachowanie i, że oczekujesz od niego przeprosin, ale nie naciskaj na rozmowę. Pozwól mu ponieść konsekwencję jego zachowania, chociażby miało to trwać tydzień, dwa. Niektórzy potrzebują takiej "terapii", żeby zrozumieć, że rzeczywiście coś się zmienia....

Dużo siły i powodzenia smile)

74

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Jestem zrezygnowana, nie mam sily, nie mam ochoty walczyć. Obawiam się, że on nie za bardzo mnie jednak zrozumiał. Wydaje mi się, żę on odbiera sytuację inaczej niż ja. W jego rozumieniu ja mam tylko oczekiwania, a w zamian ja nie daję nic od siebie. Nawet telefonu nie odbieram tylko odrzucam jego rozmowy. On moje zmiany odbiera przeciwko sobie. On uważa, że to on jest biedny i zmęczony, a ja mam wymagania od niego.

chciałabym zniknąć na jakiś czas, tak by poczuł że mu mnie brakuje, by się otrząsnął i sam zaczął walczyć o mnie... ja tracę swoje siły, tracę nadzieję, nie wiem czy chcę... jak mam walczyć jeśli nie wiem czy go kocham... jak mam walczyć, gdy wolę spać sama... jak mam walczyć jak czuję się lepiej gdy go nie ma w domu, bo nie muszę podporządkowywać swojego zachowania pod niego... jak mam walczyć gdy nie wiem kiedy znów się zdenerwuje... w jednym momencie jest ok, za chwilę awantura... nie mam już siły...

wiem, ktoś może powiedzieć, że jestem histeryczka, że sama nie wiem czego chcę. Mam wszystko: męża, syna, pracę, dom. Mąż mnie nie bije, nie pije, nie włóczy się z kolegami. W sumie - mąż ideał. To prawda, nie wiem czego oczekuję od tego związku. Wiem, żę chcę się czuć kochana, nie chcę czekać na kolejne nerwy męża z byle powodu. Tak jak pisałam na początku, kiedyś te nerwy zdarzały się nie częściej niż co jakieś 6 m-cy. Teraz mniej więcej raz w tygodniu! Męczy mnie to. Jak już jest ciut lepiej, wiem że zaraz będzie bum. Tym razem moja czujność była uśpiona. Tym razem się nie spodziewałam. Cieszyłam się, że rozmawiamy o wyjeździe, że spędza więcej czasu z naszym synkiem. Teraz czuję się jak idiotka. Teraz nie mam ochory na wspólne wyjazdy. Teraz chcę zniknąć...Teraz nie mam ochoty z nim rozmawiać, teraz jestem zła, zawiedziona...

Wiem, że muszę żyć swoim życiem. Mam uczucie, że się od siebie oddalamy... że zaczynamy nadawać na 2 różnych falach... im bardziej chcę to zmienić tym jest gorzej... wszystko wydaje mi się sztuczne i wymuszone...

Wiem, że pośpiech nie jest wskazany w naszej sytuacji. Mam wrażenie, że coś umiera, że coś się kończy bezpowrotnie...
Żyję własnym życiem, nie daję się wciągać w jego nerwy, nie płaczę, nie histeryzuję, wycofuję się emocjonalnie...

75

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

czuję się jakbym płynęła na jakiejś małej łódce, która co rusz to się wychyla w którąś stronę jak tylko lekko wiatr zawieje. Nieznośne uczucie. Płyniesz po spokojnej wodzie i nagle drobna bryza i prawie wypadasz z łódki. I czujesz, że nie masz na to wpływu, bo do brzegu jest jeszcze daleko a ktoś co rusz to wzburza morze i wiatr. A ty płyniesz i nie wiesz czy dopłyniesz, czy nie wypadniesz za burtę gdzieś po drodze. Trzymasz się więc tej łódki kurczowo i czekasz, i myślisz tylko by ta podróż dobiegła już końca. I co rusz to nieznośnie, niespodziewane bujanie. To Cię dobija! Chwila spokoju i znów zawieje, i znów bujanie...

Dziś znów czuję, że mieszkam z obcym człowiekiem...

76

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

wczoraj napisałam mu sms jak był w pracy: napisałam, że nie rozumiem o co mu chodzi, że jest mi przykro, że mnie ranią jego słowa, że mam nadzieję że mi powie o co mu chodzi. Że chcę czuć, że mnie kocha i by on czuł że ja kocham jego. Napisałam by to sobie przemyślał i porozmawiał ze mną

Dziś, po sztormie łódka znów wyprostowała kurs.

Nie odzywał się. Rano zawiózł młodego i wrócił wciąż nadąsany. Zapytałam czy dostał mojego wczorajszego smsa. Powiedział, że tak. Zapytałam i co? I tak od słowa do słowa doszło do wymiany zdań. Jak na mnie dosyć ostrej. On stwierdził, że ja zrobiłam wszystko by go wyporwadzić z równowagi, wszystko czego on nienawidzi: nie odebrałam telefonu, nie powiesiłam czystego ręcznika do rąk w łazience i nie uzełniłam mydła w łazience! I to wystarczyło by się wściekł, bo ja to zrobiłam na pewno specjalnie!
O, nie! Nie odpuściłam. Stwierdziłam, że to nie jest normalne nie odzywać się do kogoś, robić takie jazdy i stroić fochy o coś takiego. To, że on tego nie lubi - rozumiem, ale ręczniki i mydło nie leżą w sejfie i równie dobrze mógł sam je wziąć! Powiedziałam, że mnie irytują żółte kropki na sedesie (kobiety wiedzą o co chodzi), ale nie uważam by to był dobry powód by się przestać odzywać. Jeżeli on jednak zamierza tak się zachowywać, to ja również będę robić mu jazdy za sedes! Odróciłam się i poszłam wściekła do siebie.

Przyszedł po dłuższej chwili, przytulił, przeprosił. Powiedziałam, by znalazł sobie inny sposób wyładowywania swoich nerwów i że ja sobie na to więcej nie pozwolę. Powiedziałam, że następnym razem jak przestanie się do mnie odzywać i zrobi mi jakąś głupią jazdę to się przeniosę do rodziców. Zapytał czy go szantażuję. Powiedziałam, że to nie jest szantaż, że ja po prostu nie mam ochoty na takie traktowanie. Itd.

Walczymy ze sobą, walczymy o terytorium, o wpływy. Widzę, że jest to próba sił. Kolejna i pewnie nie ostatnia. Nie poddaję się. Nie będzie mnie dłużej dominował!
Nie wiem czy NAM się uda... Jeśli on chce byśmy byli razem, musi zaakceptować moją nową pozycję!
Ja wiem jedno - mam dziecko, które musi być szczęśliwe, które muszę chronić i mam SIEBIE, i też muszę być szczęśliwa!
Wiem, że będę szczęśliwa! Z nim, lub bez niego! Nie walczę z całych sił o niego, nie czepiam się w desperacji jego nogawki! Walczę przede wszystkim o siebie w małżeństwie! A czy zostaniemy razem - czas pokaże.

Dziś przez moment znów było mi dobrze w jego objęciach, gdy mnie mocno przytulił i głaskał po plecach. Ale jesze 10 minut wcześniej miałam ochotę zniknąć i czułam, że to obcy facet...

TE WACHANIA NASTROJU I UCZUĆ SĄ NIE DO ZNIESIENIA!

Wiem jednak, że jeszcze nie raz się powtórzą!
Sama siebie przekonuję, że jestem na dobrej drodze i że mam siłę by stawić temu czoła!

Wiem, że jeśli teraz mnie złamie, już nigdy tego nie zmienię!
Muszę być sobą! On może mi w tym towarzyszyć, jeżeli mnie zaakceptuje. Jeżeli nie, JA NIE ZAMIERZAM SIĘ MĘCZYĆ i nie wrócę do tego co było, będziemy musięli się pożegnać. Nie spieszę się jednak. Dopóki sytuacja nie odbija się negatywnie na dziecku mam czas.

77

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

A nie możesz na chwilę wyjechać, zabrać ze sobą małego, np. do rodziny. Ewidentnie Wam na sobie zależy, ale się pogubiliście, niezłe toksyny pomiędzy Wami krążą. Proponowałabym naprawdę odpoczynek od siebie na jakiś czas, aby każdy się uspokoił, pobył w innym rytmie, towarzystwie. Taka walka nie ma sensu. To jest walka o pozycję i wpływy w domu.

78 Ostatnio edytowany przez silkytouch (2013-08-29 10:44:12)

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Nie bardzo mam jak wyjechać. Mamy oboje sporo pracy na miejscu (obije mamy swoje małe firmy). Myślę, że taki wyjazd chyba by niewiele zmienił. Musiałabym wyjechać na miesiąc. W maju i lipcu byłam na wyjazdach służbowych po 5 dni - nic nie zmieniły - za krótko.
Myślę, że musimy przebrnąć przez to w domu. Pewien proces się rozpoczął i musi trwać. Albo się poukłada, albo będziemy musieli od siebie "odpocząć" dłużej. Na szczęście mam gdzie się podziać w razie "w".
Ja zmieniłam swój wygląd na wiosnę i swoje zachowanie. Zauważyłam 11 lat jego dominacji w naszym związki i próbuję to zmienić. On się buntuje, czasem mi zarzuca że szukam okazji by go zdradzić.
Myślę, że powinniśmy zostać na miejscu, dotrzeć się, spróbować się poukładać na nowo. Gdybym mu teraz powiedziała, że muszę odpocząć, nabrać dystansu on mógłby to zrozumieć jako początek końca, że kogoś mam itd. Widzę, że boi się zdrady (na prawdę dużo lepiej wyglądam i zaczęłam wychodzić z domu, coś czego nie robiłam przez ostatnie dłuugie lata). Chce mi ufać, ale ma wątpliwości, walczy ze sobą, boi się. Zostanę

79

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Pamiętaj, że Twoja emancypacja będzie burzyła to małżeństwo. Musisz zrozumieć też, że dla niego to nowość, i nie do końca z tego co piszesz, on umie sobie z tym poradzić. Dlatego musisz go też rozumieć. A dlaczego 11 lat było dla Ciebie ok i na to pozwalałaś? Myślę, że się dogadacie, tylko znajdź sposób na spokojne ustalanie nowych zasad (możesz napisać na kartce, przeczytać mu w wolnej chwili, poprosić i ich akceptację) i nie zacietrzewiaj się aż tak bardzo, bo wywalczysz co swoje, tylko jakim kosztem..

80 Ostatnio edytowany przez silkytouch (2013-08-29 11:10:46)

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

To nie było do końca tak, że mi to odpowiadało. Za każdym razem gdy się na mnie złościł ja obiecywałam sobie, że nie dam się tak traktować. Ale koniec końców to ja szukałam pojednania. Nie potrafiłam z nim normalnie porozmawiać, zawsze winę brałam na siebie. Jemu było tak wygodnie, w pewnym momencie już tego oczekiwał. Zbierałam się od dłuższego czasu by coś z tym robić. Niestety, nigdy nie rozmawialiśmy "poważnie". Gdy było źle, on nie chciał rozmawiać, gdy było dobrze też nie (bo po co). Ostatnie 4 lata byłam bardzo skupiona na naszym synku. Gdy zaczynaliśmy być razem 11 lat temu, ja miałam swoje zajęcia, swoje hobby. Gdzieś to potraciłam po drodze, stałam się tylko matką i żoną, czasem kochanką, przestałam być sobą. Robiłam wszystko by on był zadowolony. Straciłam kontakt z koleżankami, bo z racji jego długich godzin pracy musiałam być cały czas z dzieckiem. Do tego dużo pracy, dom na głowie. Stałam się pospolitą, nieatrakcyjną kurą domową. On cały dzień z ludźmi, ja 24h w domu.
Zimą, gdy miałam po raz pierwszy od długiego czasu iść z koleżanką na imprezę (firmową) i nie zmieściłam sie w sukienkę, powiedziałam sobie - dość. Muszę coś z tym zrobić. Pierw schudłam. Zaczęłam się lepiej ubierać, malować. On zaczął się na mnie częściej denerwować. Zaczęłam czytać jakieś książki psychologiczne, forum. Ktoś tam na mnie zwrócił uwagę jak na kobietę. Odnowiłam kontakty z koleżankami. Starałam się rozmawiać. Historie tych rozmów opisałam. Widzę, że jest postęp. Robimy coś czego nie robiliśmy przez 11 lat - rozmawiamy. Gdy jest jego złość, ja wchodzę w dyskusję, nie spuszczam głowy i nie płaczę jak kiedyś.
Chcę by nam się udało. Pewnie nam się uda... W końcu chyba się kochamy i mamy wspaniałego synka!
Czuję się lepiej, gdy potrafię mu powiedzieć co mi nieodpowiada, co mnie boli, co mnie rani. On powoli też zaczyna. Dialog i porozumienie to podstawa, a my to zaniedbaliśmy.

Wiem, że moja emancypacja może być dla niego trudna. Bardzo długo było inaczej. Robiłam wszystko pod niego. Zbyt mocno się starał i zatraciłam siebie. Mam nadzieję, że on polubi mnie taką jaką jestem teraz :-)

męczą mnie te wachania jego nastrojów, martwi mnie jego szybkie irytowanie się moim zachowaniem, niepokoi mnie jego stosunkowo częsty brak ochoty na sex (kiedyś było inaczej)

81

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Twój mąż ewidentnie chce naprawić wasze stosunki, zaczyna analiwoać swoje zachowanie i wyciaga z tego wnioski. Sama powiesz, ile razy w ciągu tych ostatnich 11 lat on ciebie przeprosił? Ale tak jak napisała camellya, on pewnie nie do końca rozumie co się dzieje. Zmiany które zachodzą w Tobie dojrzewały przez 11 lat, teraz On musi do nich dojrzeć smile. Myslę, że masz rację, stajesz sie teraz nową osobą i dlatego musicie się dotrzeć, ale z tego co piszesz wynika, że Twój mąż nie jest uparty jak osioł i stara się w jakiś sposób dostosować do nowych sytuacji. Mysle, że jeszcze długo będzie stosował schematy, które sobie wypracował przez te 11 lat, ale jeśli będzie z takich zachowań wyciagał wnioski, to jesteście na dobrej drodze smile

Co do irytacji; ciebie mąż też irytuje bardziej niż kilka lat temu, po prostu inaczej to okazujesz. Może ta codzienna "walka" po prostu was męczy? Daj mu czas na oswojenie się ze zmianami w waszym zyciu. A brak ochoty na seks? Może rzeczywiście jest przepracowany, a może odczytuje Twoją emancypację jako spadek swojej męskości? Pani psycholog powiedziała mi na jednej z sesji, że małżeństwo które zyło przez jakiś czas w nierównowadze działa na zasadzie naczyń połączonych. Im wiekszą pewność siebie Ty zyskujesz, tym bardziej On tę pewność traci.

Jesteś bardzo mądrą i silną kobietą i świetnie sobie z tym wszystkim dajesz radę smile Trzymaj się tego co postanowiłaś a w końcu oboje będziecie szczęśliwi smile

82

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Hurrraaaa!!! Kupiłam bilety na samolot!!! Jedziemy na wakacje!!! To będzie nasz prezent na 5 rocznicę ślubu!!
Wiecie, że nigdy nie obchodziliśmy rocznicy :-(. Jakoś tak zawsze wypadało, że był w pracy i nie bardzo był zainteresowany celebrowaniem tego święta. Kurczę, nawet w podróży poślubnej nie byliśmy. W sobotę wesele, w poniedziałek do pracy...
Tak czy inaczej lecimy do ciepłego kraju pod koniec października!! Albo się dotrzemy, albo się pozabijamy;)
Strasznie się cieszę. On ma alergię, jest zmęczony i powiedział tylko "ok, muszę kupić sobie sandały, zmęczony jestem". Mam nadzieję, ze jak mu przejdzie to okaże trochę zainteresowania:-) ja jestem szczęśliwa! Bardzo mi na tym zależało, myślę że należy nam się 7 dni wolnego! Młody zostaje u babci

83

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Świetnie. Same dobre wieści emancypantko smile.

84

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Super smile I pozwolę sobie zauważyć mimo wszystko pozytywną zmianę. Już nie usłyszałaś: "Nie ma szans, mam dużo pracy", tylko "Muszę sobie kupić sandały" smile) Co oznacza, że Twój małżonek jednak coś tam w sobie zmienia smile

85 Ostatnio edytowany przez silkytouch (2013-08-31 11:45:06)

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Tak, widzę;)
I powiem więcej! Mi zależało bardzo na wyjeździe w gorące miejsce, z piaskiem i ciepłą wodą. On woli wypoczynek aktywny. Zgodził się na moją pierwszą propozycję - Malta/Cypr/Portugalia/Hiszpania. W dniu gdy kupowałam bilety powiedział nawet - to może sprawdź tę Turcję - może się da? w Turcji cieplej. Niestety Turcja za droga, a my mamy ograniczony budżet. Ale przyznam szczerze, że się nie spodziewałam że będzie gotowy lecieć do Turcji tylko dlatego, że mi zależy na piasku i wodzie! Chyba jednak mu zależy;)
Cieszę się bardzo na ten wyjazd. Gdzieś w środku mnie siedzi jednak cień niepewności. Ostatnio sporo mamy konfliktów, wyjazd jest dopiero za 2 miesące. Mam nadzieję, że się do tego czasu trochę poukładamy. Gdzieś w środku troszkę się boję, że wyjazd wypadnie gdy on akurat będzie miał fochy, że będzie na mnie wściekły o coś, że nie będzie chciał jechać. Gdyby jednak tak było, wiem że pojadę sama.
Bo gdy się na mnie nie złości to jest to na prawdę fajny facet, z którym chcę być i nie wyobrażam sobie, że mogłoby być inaczej. Czasami gdy jest nijak, gdy się nie złości ale jest obojętny, oschły, zmęczony -  nie czuję nic i jest mi to obojętne co się wydarzy. Gdy się na mnie wścieka zupełnie go nie rozumiem, czuję się fatalnie, chcę uciec, nie chcę być z nim bo mnie rani, bo mnie zabija swoim wzrokiem, bo wówczas jest obcym człowiekiem. I tak się bujam ostatnio ze stanu chwilowego szczęścia do stanu niepewności, złości, chęci ucieczki...
Mój nastój chyba zbyt mocno zależy od jego nastawienia do mnie i jego  nastroju...

86

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Melduję się po weekendzie - jest fajnie:)

Kolejny krok mały dla ludzkości, a wielki dla mojego męża: jak wiadomo nerwowy jest i to bardzo, bez problemu wpada w złość. Często zachowuje się przy tym jak 5-latek.
Obieral ogórka nad blatem. Obierki lecialy na deskę do krojenia. Wszystko szło dobrze, dopóki mu ogórek nie spadł na podłogę. W tym momencie złość straszna na tego paskudnego, złośliwego ogórka!! Ogórek wylądował w śmieciach. Odeszła mu ochota na ogórki, co więcej był na nie bardzo zły! Porzucił zatem nóż i obierki na desce w kuchni i zasiadł na kanapie. Skomentowałam to krótko - obierałeś ogóka? to posprzątaj proszę obierki. Ja nie będę więcej sprzątała po tobie.
Wracam po kilkunastu minutach - posprzątane!!
Podziękowałam i pocałowałam go.

Mała rzecz, a cieszy. Nigdy wcześniej, w podobnej sytuacji (a bywają takie) nie sprzątał po sobie. Zawsze robiłam to ja, bo miał nerwa, a ja nie chciałam się kłócić o posprzątanie i potulnie sprzątałam On siedział sobie na kanapie obrażony na ogórki, papryki, puszki z rybą itd...

To był bardzo miły weekend:) Kupiliśmy mu sandały na wyjazd, zaproponował kupić coś też dla mnie. robiliśmy rezerwację na hotel. Byliśmy na kawie, co prawda tylko w KFC przy okazji zakupów, ale zawsze coś;) w ten weekend było swobodnie, naturalnie, przyjemnie... nic na siłę... przytulanie się, zabawa z dzieckiem, rozmowy, śmiech, sex...

Po prostu normalnie:)

87 Ostatnio edytowany przez nowalijka (2013-09-02 14:27:25)

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Śledzę twój temat z wielką uwagą...Ciekawa jestem jak to wszystko ostatecznie się zakończy... Podziwiam za wole walki...


Ja jestem po rozwodzie...byłam w takiej sytuacji co Ty... rutyna zabiła nasz związek, a my nie dostrzegliśmy tego "momentu" w którym była możliwość na ratowanie związku...

Dlatego kibicuję Ci i mam nadzieję, że uda się wam...

88

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Po fitnesie wyzwalają mi się endorfiny:)
czuję się dziś szczęśliwa!! wczoraj wypociłam się solidnie, dziś czuję się uskrzydlona!

niech ten stan trwa i trwa!

moja praca nad sobą daje efekty i w innych relacjach, nie tylka na linii ja-mąż. Miałam ostatnio trudną rozmowę z moimu rodzicami. Oczekują ode mnie czegoś, czego ja nie mogę (i nie chcę) im dać. Jestem z siebie dumna! potrafiłam z nimi rzeczowo porozmawiać, popatrzeć im w oczy i powiedzieć kulturalnie i bezpośrednio NIE.
Nie mogę tego zrobić, bo mam swoje życie, swoje dziecko!


mój ulubiony kawałek ostatniego czasu: http://www.youtube.com/watch?v=oKyVvBqOn9c
słucham go po sto razy dziennie ;-)

i na dziś: http://www.youtube.com/watch?v=c--ewUEs_58

89

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Mąż przygotował kolację: grilowany pstrąg i białe wino ;-)
młody właśnie zasypia...

chwilo TRWAJ!

90

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Trzymam kciuki za WAS! W tych chwilach wygląda to tak, jakbyście drugą miłość przeżywali! smile cudownie się Ciebie czyta, z przejęciem. Czekam co i rusz na nowe posty, tak pięknie opisujesz to wszystko, jesteś taką silną, mądrą Kobietą! Cudowną!

91

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Fantastycznie smile Oby tak dalej smile
PS. Jak się udała randka??:)

92

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Kibicuję bardzo! smile.

93

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Nie jest aż tak różowo. Nie czuję fali miłości. Mój problem to niepewność swoich uczuć w stosunku do męża. Nie wiem czy go kocham... nie wiem... sad po prostu nie potrafię... nie jestem w stanie spojrzeć mu w oczy i powiedzieć 'kocham Cię, chcę się z Tobą zestarzeć'. Dziś, po 11 wspólnych latach nie wiem czy kocham, czy jestem z nim siłą rozpędu i przyzwyczajenia... Moje uczucia do męża filtrowane są przez pryzmat wspólnego dziecka. Wiem, że mąż kocha naszego synka. Wiem, że młody za nim szaleje. Ja też się staram... Staram się...
Zmieniam się, odzyskuję siebie. Mam nadzieję, że w miarę odbudowy własnego, utraconego dla rodziny ja (przez mylnie rozumianą rolę matki i żony), odnajdę na nowo miłość do męża. Dziś na prawdę nie wiem co czuję. Dziś łapię się tych dobrych momentów, celebruję je i staram się zapamiętać. Zapisuję w pamięci te zwyczajne, miłe, codzienne chwile. To krótkie spojrzenie, uśmiech... On nie wie, że nie jestem pewna swych uczuć. Nie mówiłam mu tego.... chcę się zmienić, chcę by on mnie zaakceptował z moim nowym ja, chcę by on coś zmienił... o uczuciach staram się nie myśleć. Żyję chwilą, żyję z dnia na dzień. Czekam co przyniesie jutro i celebruję czas teraźniejszy...

Wczorajsza randka-nierandka dosyć miła. Kolację jadłam tylko ja, on nie miał ochoty i siedział sobie na kanapie. Gdy zjadłam, a właściwie od początku wieczora, zaczęłam go prowokować. Tak, kochaliśmy się... ja miałam jednak większy apetyt.... cóż... nie zawsze satysfakcja jest z dwóch stron... wczoraj nie był widać mój dzień... nie pierwszy i nie ostatni raz...

dziś znów zostałam zignorowana...
kupiłam sobie nową bieliznę i chciałam się pochwalić mężowi. Cóż bardziej powinno działać na faceta jeśli nie ukochana kobieta, w nowej bieliźnie - rozebrana, a jednak ukryta... miałam nadzieję, byłam pewna, że da się skusić... pomiędzy pocałunkami poprosił o komputer i zaległ na kanapie... dostał komputer, powiedziałam że będę czekać na niego w sypialni... i tak czekam i czekam... zasnął... zabrałam komputer i jestem z Wami... jestem hmmm - rozczarowana? miałam nadzieję, że przyjdzie...

idę chyba spać... ech...

94

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Wita.Przyglądam się temu co napisałaś wczoraj i powiem ci jedno wydaje mi się że miłość która była do męża wypaliła się i ciężko będzie ponownie wskrzesić to uczucie do męża bo jak pisałaś z jego strony nic nie ma.Jest mi ciebie szkoda bo ty walczyłaś i walczysz dalej tylko czy druga strona tego chce...

95

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...
rudy19800510 napisał/a:

Wita.Przyglądam się temu co napisałaś wczoraj i powiem ci jedno wydaje mi się że miłość która była do męża wypaliła się i ciężko będzie ponownie wskrzesić to uczucie do męża bo jak pisałaś z jego strony nic nie ma.Jest mi ciebie szkoda bo ty walczyłaś i walczysz dalej tylko czy druga strona tego chce...

Wiesz, czasem mam wrażenie że ta druga strona chce bardziej niż ja. Dokładniej rzecz ujmując mam wrażenie, że mój mąż w pełni akceptuje taki stan jaki był przed moimi zmianami i nie bardzo ma ochotę coś zmienić. Tamto mu odpowiadało i tamtego chciał. Zauważył moje zmiany. Odebrał je jedank jako atak w jego stronę, jako zamach na nasze małżeństwo (powiedział, że wg niego jestem na prostej drodze by go zdradzić - wskazuje na to moje zachowanie:dbanie o siebie, próba uzyskania większej niezależności w związku). Jemu było wygodnie tak jak było: miał świetny hotel z kochanką i matką dziecka. Gdy trzeba było się od święta gdzieś pokazać - miał z kim. Miał sekretarko/księgową w swojej firmie. Miał wyszukiwarkę informacji, kuriera. I to mu odpowiadało. Gdy ja się zmieniam i odnajduję siebie, on się buntuje. Ja go irytuję, nie odpowiada mu to. Myślę, jednak że mnie kocha, że nie wyobraża sobie, że mogłoby mnie zabraknąć w jego życiu. Myślę, że mnie kocha tylko już zdobył i nie musi dbać, nie rozumie że musi pielęgnować uczucia, a nie odłożyć do szuflady. Powiedziałem, że kocham, jesteśmy małżeństwem - to o co kaman? Czego jeszcze chcesz? przecież jest dobrze? No tak, nie jest źle: nie pije, nie bije, nie pali, pieniądze przynosi, nie włóczy się z kolegami, siedzi przed telewizorem. Tak - mąż ideał! To nie jest mój ideał. To, że nie jest źle, nie oznacza, że jest dobrze!

Łapiemy fajne momenty, to prawda. Łapiemy fajne chwile, gdy czuję że jest miło, po domowemu, spokojnie i przyjemnie. Wiele jest jednak momentów gdy czuję, że się mijamy, że coś jest na siłę, nie tak. Wczoraj już znów zaczynał się irytować moim sms, nie pozwoliłąm jednak by się nakręcił.
Głupie, ale liczę dni gdy jest fajnie, gdy nie jest fajnie. Liczę, podliczam, analiuję, myślę. Jak typowa kobieta - za dużo myślę. Teraz jest ok ok tygodnia, od ostatniego piątku.
Wczoraj nie doczekałam się go w sypialni, dziś rano sam zaczął się przytulać, niestety musieliśmy wstawać do obowiązków. Wczoraj gdy go zwlekałam kanapy burczał pod nosem, że dlaczego go nie obudziłam. Powiedziałam, że czekałam na niego w sypialni, a on się bawił komputerem. Powiedział, że nie muszę się od razu obrażać i że następnym razem mam się bardziej postarać. Nie będę żebrać o zainteresowanie seksualne! Albo jest, albo go nie ma! Jak ja się czuję, gdy paraduję przed nim w nowej bieliźnie, siadam mu na kolanach, całuję, pieszczę a on mi mówi, że chce komputer? po czym zasypia, gdy wie że żona czeka w sypialnie? Jak się czuję? Niefajnie! Jakbym musiała żebrać o jego zaineteresowanie...

96

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Jest mi przykro jako facetowi że on tak ciebie traktuje jak by się od ciebie oddalał a ty robisz wszystko żeby było jak dawniej.Ta sytuacja z bielizną mnie z szokowała jak można nie zobaczyć swojej żony w pięknej bieliźnie.. Coś mi tu nie gra. Mam nie odparte wrażenie jak by się zatracił we własnym świecie w którym ciebie nie ma...

97

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...
rudy19800510 napisał/a:

Jest mi przykro jako facetowi że on tak ciebie traktuje jak by się od ciebie oddalał a ty robisz wszystko żeby było jak dawniej.Ta sytuacja z bielizną mnie z szokowała jak można nie zobaczyć swojej żony w pięknej bieliźnie.. Coś mi tu nie gra. Mam nie odparte wrażenie jak by się zatracił we własnym świecie w którym ciebie nie ma...

Czasem tak się właśnie czuję... siedzimy przy stole, jemy razem śniadanie, a on w kółko powtarza co jeszcze jest do zrobienia w pracy, że jeszcze musimy (w domyśle ja muszę) napisać mu jakieś projekty, pościagać jakieś tam dane. On non stop żyje pracą, kasą. Cały czas myśli co tu zrobić, by więcej zarobić. Wiem, jest to ważne, szczególnie że mamy kredyty, które chcielibyśmy spłacić, ale... mam wrażenie, że on tylko liczy, planuje, pracuje, śpi, liczy, planuje i tak w kółko. Czasem zauważa mnie. Nasze rozmowy wciąż krecą się wokół kasy, jej zdobywania i wydawania (kredyty, opłaty, inwestycje, remonty, samochody, naprawy, przelewy - bleeee!)

Dziś przyjechał na chwilkę, na śniadanie. Dziś powiedział, że jednak mu się podoba moja bielizna. Zrekompensował się za wczoraj i pojechal. Fajnie? Dobrze? Chyba tak... Chyba... w mojej głowie siedzi złośliwy robak. Siedzi i gada głupoty. Dlaczego po prostu nie cieszyć się, że mąż przyjechał na chwilę i nie był zmęczony? Że poświęcił mi kilka dodatkowych chwil ze swojego zawalonego terminami dnia? Robak podpowiada, że 'odbębnił pańszyznę' i pojechał, a wieczorem z czystym sumieniem będzie mógł zasiąść na kanapie... Dopiero wieczorem, bo później wróci. Wczoraj wspominał, że dziś wróci wcześniej. Dziś zakomunikował, że będzie jednak później niż zwykle. I co? Cieszyć się czy płać? Patrzę na niego smutno i się uśmiecham... moje oczy się nie śmieją... on tego jednak nie widzi... już jest myślami w pracy...

Muszę zabić tego robaka...

Brakuje mi czułości, brakuje mi uwagi, brakuje mi ciepła, brakuje mi FACETA!

98

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Jak to przeczytałem to naprawdę szkoda mi ciebie jako kobiety i matki..Jest mi żal tego co robi twój mąż z tobą jak ciebie traktuje nie jak żonę tylko jako kolegę i nie tak to miało wyglądać....

99

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...
rudy19800510 napisał/a:

Jak to przeczytałem to naprawdę szkoda mi ciebie jako kobiety i matki..Jest mi żal tego co robi twój mąż z tobą jak ciebie traktuje nie jak żonę tylko jako kolegę i nie tak to miało wyglądać....

masz maila Rudy. Nie potrzebuję żalu. Potrzebuję siły! Potrzebuję kopa, adrenaliny, endorfin! Idę dziś na fitness, muszę się porządnie zmęczyć i przestać myśleć!
Wiem, czasami chcę za dużo i za szybko. Jestem kobietą, chcę się czuć jako KOBIETA, nie jak kumpel!. On pewnie potrzebuje czasu. Dostanie go. Niech się tylko stara o mnie! Niech walczy! Bo ja czasem czuję, że już odlatuje na na małej chmurce pstrej http://www.youtube.com/watch?v=fsYogWOVGR4

100

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Tak mam maile konrad.wytrykowski@gmail.com

101

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

wink
pisząc 'masz maila' miałam na myśli, że odpisałam Ci poza forum;)

102

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

a ja tobie wysłałem maila smile

103

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...
rudy19800510 napisał/a:

a ja tobie wysłałem maila smile

yhym... wysłałeś pierwszy i ja Ci odpowiedziałam.

104

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Tak się zastanawiam gdzie się podziali fajni ludzie...Jeśli będziesz chciała po gadać poza forum wiesz jakiego mam maila pisz...

105

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Gdzie się podziali fajni ludzie? Są wszędzie! mój mąż to fajny człowiek... my tylko musimy zacząć znów nadawać na tych samych falach, bo zbyt często się mijamy...

106

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Wiesz Silkytouch, tak sobie myslę, że może powinnaś spróbować pójść do jakiegoś psychologa. Jesteś bardzo dzielna, walczysz o was, o siebie, ale czytając to co piszesz, mam wrażenie, że nie zawsze sobie potrafisz poradzić sama ze sobą... I żeby nie było wątpliwości, to nie złośliwość, bo bardzo podziwiam to co robisz.

Absolutnie nie usprawiedliwiam Twojego męża; to jak się zachował podczas waszej kolacji to chamstwo, bo skoro ją dla was przygotował, to powinien chociaż udawać zaangażowanie. Ale Ty popadasz ze skrajności w skrajność; albo euforia, że jest dobrze, albo rozpacz i zniechęcenie, jak jest gorzej. Super, że pracujesz nad sobą, ale tak sobie myślę, że jeszcze za bardzo jesteś uzależniona od jego zachowania i humorów. Może psycholog pomógłby ci uporządkować Twoje własne emocje. Radzę ci tak, bo mnie bardzo pomógł na nowo ustalić sobie hierarchię wartości i zrozumieć czego ja tak naprawdę chcę. Może warto spróbować?

107

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...
silkytouch napisał/a:

Ostatnio jednak zażył sobie kilka koszulek i koszul i o dziwo w nich chodzi...

u mnie tez tak bylo, zdradzał....

108 Ostatnio edytowany przez silkytouch (2013-09-05 13:31:16)

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Wiem Casiopea. Tak sie właśnie czuję- ze skrajności w skrajność. Od chwil szczęścia do smutku i rozczarowania. To trudne uniezależnić swój nastrój od jego nastroju. Gdy on się złości, ma zły humor a ja próbuję nie dać się wciągnąć - łapię się na głupich myślach, że powinnam jednak robić tak jak on chce, że pewnie to on ma rację. Czuję, że on będzie niezadowolony jeśli zrobię po swojemu. Plus - już to sobie uświadamiam i próbuję coś z tym zrobić, minus - nie jest łatwo

Mam problem ze sobą by wejść w relacje PARTNERSKIE z mężem. Staram się, ale cóż, lata przyzwyczajenia robią swoje. W moim domu rodzinnym też tata dominuje. Mama wszystkim steruje, wszystko robi, ale tata podejmuje wszystkie ostateczne decyzje, mama sie z nim zawsze zgadza, nigdy nie protestuje. Mam to we krwi... Moi rodzice są jednak na swój sposób szczęśliwi...

Mam obawy jak zweryfikować psychologa i nie trafić na partacza. Kogo szukać? Psycholog? Poradnictwo małżeńskie? Mieszkam w niedużym mieście. Mam też jeszcze jakiś opór psychiczny przed psychologiem. Jestem pewna, że takie wizyty by mi pomogły. Wiem, że obowiązuje ich tajemnica zawodowa, ale problem jest też taki że mojego męża prawie wszyscy znają z racji jego zawodu. Wiem, że spora część moich problemów rodzi się z niepewności moich własnych uczuć, zagubienia w priorytetach. Z tego, że sama sobie czasem ze sobą nie radzę, że nie do końca wiem czego chcę... i pewnie jest trochę racji w tym co usłyszałam od męża - że jestem na prostej drodze by go zdradzić - jestem atrakcyjna i odczuwam braki w małżeństwie, brak mi czułości, ciepła... taaaaa.... pewnie nietrudno tę pustkę zapełnić byle bajerem i dobić to małżeństwo... NIE CHCĘ TEGO...

109

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...
silkytouch napisał/a:

Mam obawy jak zweryfikować psychologa i nie trafić na partacza

Chyba tylko metodą prób i błędów. Psycholog musi pasować Tobie. Ja szukałabym kogoś, kto prowadzi tez terapie małżeńskie.

silkytouch napisał/a:

Mieszkam w niedużym mieście. Wiem, że obowiązuje ich tajemnica zawodowa, ale problem jest też taki że mojego męża prawie wszyscy znają z racji jego zawodu

Ale obok tego niedużego miasta pewnie jest jakieś wieksze? Jesli nie chcesz korzystać z psychologa w waszym mieście, pojedź do sąsiedniego smile Takie wizyty nie są częstsze niż raz na tydzień/dwa tygodnie (w zależności od tego, jak ustalisz z lekarzem). Mężowi powiedziałabym prawdę o tym ewentualnych wyjazdach; że nie radzisz sobie z sytuacją w domu i ze sobą i, że chcesz poszukać pomocy. Kto wie, może jak zobaczy jak bardzo jesteś zdeterminowana, po jakimś czasie do ciebie dołączy??

Nie namawiam, ale polecam smile Bo sama mówisz, że masz problemy ze swoimi uczuciami i hierarchią wartości, a obiektywne i chłodne spojrzenie z boku w takich sytuacjach jest bezcenne. Przyjaciółka tego ci nie da, bo zwykle bedzie po Twojej stronie smile (taka jej rola:P) Psycholog spojrzy na ciebie i Twoje problemy w miare obiektywnie smile

Bardzo dobrze, że wiesz z czego biorą się Twoje problemy i jestes świadoma do czego mogą prowadzić. teraz tylko trzeba znaleźć kogoś, kto pomoże ci przez nie przejść, bo wcale nie musisz robić tego sama smile

110

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Witajcie

Wczoraj dałam się wkręcić w nostalgiczny nastrój jesiennej aurze za oknem. Za dużo myślałam. Jest fajnie. Jest! Nie można dzielić zapałki na czworo, szukać drugiego dna, podtekstów. Zerknęłam w kalendarz - już wiem hormony! My kobiety jesteśmy niewolnikami biologii. Kiedyś trwałam w przeświadczeniu, że nie! Nie, ja jestem inna, mnie się wahania nastrojów (tzw. zespół przed, po, i jak to niektórzy złośliwcy mówią że i w trakcie) nie zdarzają. G prawda. Biologii nie da się oszukać. Tak, mam zespół napięcia przed. Mogę być poddenerwowana, mogę być bardziej emocjonalna.
Dlatego dziś biorę się ostro do pracy - to też hormony;) Gdy jestem w tym stanie, jestem nerwowa, ale też wyjątkowo wydajna w pracy.

Koniec końców nie byłam wczoraj na fitnesach, robiłam większe zakupy. Mamy w weekend imrezkę w rodzinie i chcę trochę pomóc. Fitnesy przełożone na dziś. Młody uradowany bo był z babcią na placu zabaw

Z M też wczoraj fajnie. Wrócił nie tak późno, przed 20. Kolacja skonsumowana wspólnie przy stole, nie przed TV! Chwila dla nas, gdy młody spał. Właściwie cały wieczór spędziliśmy RAZEM smile fajnie... NORMALNIE, rodzinnie! Tego mi potrzeba!

Plan na dziś: nie dać się wkręcić hormonom melancholii jesiennej... trzymać nerwy na wodzy i nie dać się sprowokować...

miłego dnia Wam życzę i zmykam poklepać w klawiaturę

Ps.
Cieszę się, że czytacie:) hmmm... lubię pisać...

111 Ostatnio edytowany przez silkytouch (2013-09-07 11:57:06)

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Nie mogę się zabrać za sprzątanie. Ogarnia mnie lenistwo... muszę wypić solidną kawę...

Zastanawia mnie ostatnio dlaczego mój mąż wydaje mi się czasem zupełnie aseksualny... dlaczego czasem mnie zupełnie nie pociąga? Gdy się kochamy jest fajnie, czasem bardzo fajnie, czasem zwyczajnie. Dlaczego czasem trudno mi się "rozkręcić"? Dlaczego jego dotyk mnie nie elektryzuje? Z jednej strony chcę by się mną interesował, inicjował, a z drugiej strony jego dotyk bywa mi obojętny czy wręcz czasem mnie irytuje...
Jak się nie złości to fajny facet. Niby jest ok. Niby wszystko jest na miejscu. Ale jednak jakoś tak za bardzo po kumpelsku...

Powiedział dziś coś weszło mi mocno do głowy. Rozmawialiśmy w locie ogólnie o sprawach damsko-męskich. Dał mi do zrozumienia, że nasi wspólni znajomi, mężowie naszych koleżanek (padły konkrety) mówiąc delikatnie nie są im wierni i że to nie było 1 raz. Powiedział to jakoś tak lekko... Nie powiedział wprost - ten i ten zdradza, ale wydaje mi się że dobrze go zrozumiałam. Widać było, że ma raczej z tego ubaw i traktuje ich zachowanie raczej z przymrużeniem oka (powiedział, że kolegom przytrafiły się małe wenerki i bynajmniej nie złapali tego w domu). Dziwnie się poczułam bo znam ich kobiety

Nigdy nie rozmawialiśmy o naszych uczuciach, wierności, zdradzie... oj, narobiło nam się zaległości...

może napiszę do niego list... myślicie, że to dobry pomysł? Długi, stonowany, dyplomatyczny, osobisty list o moich uczuciach, przemyśleniach czego mi brakuje, co chciałabym zmienić w naszym związku, co doceniam, kocham... sama nie wiem... brakuje mi rozmów, emocji... na rozmowy nie chcę go naciskać bo widzę, że nie ma ochoty. Chciałabym jednak by poznał przynajmniej część moich myśli...
jeśli będzie chciał to przeczyta... jeśli będzie chciał to porozmawia... jeśli będzie chciał to pozna mnie lepiej... mi chyba będzie łatwiej...
nim mu dam tel list przeczytam go wiele razy... nie chcę go zranić, nie chcę go rozczarować, nie chcę go o nic obwiniać... chcę by poznał moje myśli, wątpliwości, uczucia... wiem, że muszę ważyć każde słowo, bo słowo pisane ma wielką moc...


myślicie, że taki list to dobry pomysł? proszę o wypowiedź również męską część naszego forum

112

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Lepszy list niż kolejna awantura i złość jego z jego strony do ciebie...

113

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

znów dziś będzie później w domu... jakieś 2-3h później... tak to już z nim jest... przynajmniej dał znać wcześniej...

114

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Napiszesz list ale po przeczytaniu on i tak pewnie bedzie o tym z tobą rozmawiał.Bądz znowu zamilknie.
Z ciekawoscią czytalam twoje wpisy.Mam troche podobne uczucia do ciebie.Zamiast pisania listu wieczorem leżąc w łóżku zapytalam mojego M co mu sie we mnie podoba?co by zmienił?i wiesz mimo wielu moich wczesniejszych przemysleń zaskoczyl mnie odpowiedzią.Powiedział,że za mało się usmiecham.Nie uważałam tak wydawalo mi się,że usmiecham sie wystarczająco duzo.Po jakimś czasie zrozumialam o co mu chodziło.Tak jak ty ciagle szukałam a to złego jego spojrzenia na mnie a to bo mnie skrytykował,nie przytulił,nie pocałował itd. I faktycznie zamiast szczesliwej kobiety usmiechnietej widział mnie ze złą miną i złym nastawieniem.Postanowiłam to zmienić.Oczekując-daje.Ciesze sie zyciem i nastawiam go pozytywnie.Jest zmęczony?relaksuje sie razem z nim.Chce isc z kolezanką na piwo? idę i nie pytam go o zdanie.Chce zeby widział mnie taką i nie chce zeby znowu widzial mnie szukajacą we wszystkim problemu.Teraz staram się by okazywał mi częsciej swoje uczucie bym czula jego bliskość delikatnie sugeruje ze tego potrzebuje.Nic na siłę.Jezeli on nie bedzie w stanie mi tego dać być może odejdę.Bo tak jak tobie mi też potrzebny jest FACET! dlaczego oni myslą,że zdobyli nas do konca i w calosci i juz nie muszą sie starac? dlaczego nie potrzebują tak często bliskosci i pocalunku jak my?

115 Ostatnio edytowany przez silkytouch (2013-09-08 15:29:21)

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...
czarnaona napisał/a:

Napiszesz list ale po przeczytaniu on i tak pewnie bedzie o tym z tobą rozmawiał.Bądz znowu zamilknie.

dam list, poczekam. Mam nadzieję, że będzie chciał rozmawiać. Jeśli nie, sama spróbuję po kilku tygodniach. Może jego zachowanie mi coś powie wcześniej...

czarnaona napisał/a:

Zamiast pisania listu wieczorem leżąc w łóżku zapytalam mojego M co mu sie we mnie podoba?co by zmienił?

Próbowałam. Nic by nie zmieniał, jest ok. Gdy się na mnie złości mówi coś innego, rani mnie. Jaki mamy problem? Gdy jest ok, on nie chce rozmawiać bo nie ma potrzeby. Gdy jest zły nie chce rozmawiać bo to i tak nic nie da. On nie znosi rozmawiać o uczuciach. Co więcej, nie lub też słuchać gdy ja mówię, że coś jest nie tak, że chcę coś inaczej. Gdy mówię miłe słówka - ok, może słuchać. Gdy mówię, wiesz kochanie chciałabym byś mnie częściej przytulił, chciałabym dostać czasem kwiatka, chciałabym czuć się dla
Ciebie ważna - on od razu obraca to w żart, zmienia temat, pyta czy na prawdę musimy o tym teraz rozmawiać. To przykre. Dlatego pomyślałam, że może list... dostanie w całości moje słowa i myśli. Przeczyta bądź nie. Ja będę jednak miała pewność, że miał możliwość, że jeśli mu zależy to przeczyta...

czarnaona napisał/a:

Teraz staram się by okazywał mi częsciej swoje uczucie bym czula jego bliskość delikatnie sugeruje ze tego potrzebuje.Nic na siłę.

Też tak robię. Sama też się staram. Gdy wraca z pracy witam go buziakiem, przytulam, uśmiecham się, wspominam że mi tego brakuje. Sam jednak tego nie robi.

czarnaona napisał/a:

Jezeli on nie bedzie w stanie mi tego dać być może odejdę.Bo tak jak tobie mi też potrzebny jest FACET! dlaczego oni myslą,że zdobyli nas do konca i w calosci i juz nie muszą sie starac? dlaczego nie potrzebują tak często bliskosci i pocalunku jak my?

Myślę, że mi będzie byłoby bardzo trudno odejść. Mamy 4letniego synka. On potrzebuje ojca. Wczoraj gdy M przyjechał przelotem na 10 minut do domu po pracy młody przybiegł do niego, przytulił się i zapytał: tata pobawisz się ze mną? Tata powiedział, że musi jechać do pracy. Młody wręcz przykleił się do taty, powiedział: tata, nie jedź do pracy, zostań ze mną, proszę, proszę, proszę. Muszę, odpowiedział tata. Wtedy młody zrobił się strasznie smutny, poleciały mu łzy i poszedł do swojej tajnej kryjówki za kanapę... poczułam się paskudnie jako matka...
M pojechał do pracy...

116

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Jest mi przykro że tak ciebie traktuje i syna mąż smile

117

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Napisałam list, wręczyłam mu całując go w czoło i wyszłam z domu. Napisałam dyplomatycznie, tab by nie zranić (tak mi się przynajmniej wydaje).
Oto fragmenty:

Chciałam z Tobą porozmawiać. Chciałabym powiedzieć Ci tyle rzeczy? dlaczego nie potrafisz mnie słuchać? Czuję się zagubiona ostatnio. Może to moje urojenia, może się zmieniliśmy?  czuję, że się od siebie oddalamy? tak szybko się irytujesz moim zachowaniem? nie, nie obarczam Cię żadną winą! Oboje jesteśmy winni tej sytuacji. Nie widzisz co się dzieje? Oddalamy się od siebie? bez problemu potrafimy rozmawiać o sprawach dnia codziennego, a nie potrafimy o uczuciach. Ja boję się, że powiem coś co, może Cię zranić, Ty? nie wiem? nigdy specjalnie dużo nie rozmawialiśmy o miłości. Po prostu kochaliśmy się i było dobrze.
...
Wiedz, że zależy mi na tym by było jak dawniej. Chcę Cię kochać i czuć, że Ty mnie kochasz? Ostatnio mam wątpliwości. Wiem, że mnie kochasz ale czasem wydaje mi się, że jesteś mną zmęczony, że chciałbyś czegoś innego. Częściej czuję się jak twoja koleżanka niż jak Twoja ukochana żona
...
Mam kryzys. Mam prawo mieć! Mam prawo czuć, że jest mi źle. Dużo ostatnio myślę, może za dużo. Tak, czytam książki i wierz mi, nie czytam ich przeciwko Tobie! Chcę zrozumieć czym jest szczęście! Chcę być szczęśliwa!
...
Chcę żyć dla rodziny, ale też dla siebie. Pamiętasz jaką mnie poznałeś? W jakiej się zakochałeś? A jaka jestem teraz? Zmieniłam się, prawda? Czy potrafisz mnie wciąż kochać? Chyba mniej się śmieję, częściej jestem zmęczona, marudna, irytująca. Ty też się zmieniłeś. Czasem mam wrażenie, że żyjesz tylko pracą, że dom traktujesz jak hotel. Chcę spędzać z Tobą więcej czasu, chcę widzieć że się śmiejesz.
...
Zmęczenie i nerwy z pracy przynosisz do domu. Wyładowujesz je na mnie. Wiem, jako żona powinnam być Twoją podporą i wsparciem, ale nie mogę być workiem treningowym, na którym możesz rozładować swoje napięcie.
...
Czy myślałeś kiedyś co by było gdyby mnie nagle zabrakło? Zginęłabym w wypadku. Co byś czuł? Czy nie bił byś się z myślami, że tak mało czasu razem spędziliśmy? Byliśmy razem 11 lat, a ile czasu zmarnowaliśmy? Nie myślałbyś, że tak rzadko mi mówiłeś że mnie kochasz, że tak często się kłóciliśmy i w dodatku o bzdury? Żyjemy tylko raz! Zadbajmy o nasze relacje! Zadbajmy o naszą miłość nim się wypali? Czy tylko ja mam wrażenie, że mamy kryzys? Że coś się zmienia, coś nam ucieka? Czy tylko ja to czuję? Odpowiedz mi proszę? Czy tylko ja mam wątpliwości? Czy tylko ja czuję, że się oddalamy od siebie, że dzieje się coś złego? Czy tylko ja rozmyślam nad swoimi uczuciami do ciebie, nad definicją szczęścia, miłości? Porozmawiaj proszę ze mną! Potrzebuję szczerych rozmów!
...
Proszę, chcę być szczęśliwa? Chcę czuć się kochana? chcę kochać?

Twoja Żona

118 Ostatnio edytowany przez czarnaona (2013-09-08 21:46:48)

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

List napisany prosto z serca.Ja tez mam synka.I doskonale cie rozumiem.Niby nic zlego w zwiazku sie nie dzieje jednak czuc pustke...
U mnie raz lepiej raz gorzej byl moment ze powiedzialam o tym,ze chce odejsc.Od tego czasu on sie chyba wystraszyl i zobaczyl,ze moje wczesniejsze prosby,rozmowy nie byly wymyslone.Teraz jest lepiej.Być moze ten list obudzi twojego M i tez odrobine zmieni podejscie.Dobrze,ze mialas tyle odwagi by napisać co czujesz bo kiedy człowiek nie krzyczy, że się pali, to kto ma zadzwonić po straż pożarną?

119

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Łatwiej mi było napisać i dać list niż powiedzieć. Boję się, że znów zinterpretuje to jako atak na jego osobę, że się obrazi, że nie będzie chciał rozmawiać. Trudno. Mleko się wylało. Poczułam się lepiej jak mu dałam ten list. Nie mam pojęcia co z nim zrobi... Wiem, że jeśli chciał to poznał moje myśli, uczucia i wątpliwości...
Wiem, że ja chcę coś zmienić..., że się staram o nas...
Moja mam wie, że mamy gorszy okres. Rozmawiałam z nią również dziś. Powiedziałam, że dałam znać M, że przy następnych cichych dniach z głupiego powodu przeniosę się do niej z synkiem i psem i tam na niego poczekam, aż mu przejdzie...
Mam przeczucie, że musi być jeszcze gorzej między nami nim wreszci będzie lepiej... wciąż chcę wierzyć, że będzie dobrze... nie odpowiada mi takie życie z dnia na dzień, rozmowy tylko o sprawach praktycznych, sex bez gry wstępnej, bez  pocałunków i ciągły pośpiech i gonitwa za pracą/kasą...
gdyby tak wyciąć nasze rozmowy o sprawach codziennych, wyszłoby że w ogóle nie rozmawiamy... gdyby tak wyciąć momenty intymne związane bezpośrednio z sexem,  okazałoły się, że w ogóle mnie nie dotyka, nie przytula, nie całuje...

długi dziś wieczór przede mną - mam sporo pracy papierkowej do zrobienia....

120

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Nigdy nie wierz w to że praca jest ważna od rodziny bo możesz to wszystko stracić w ułamku sekundy.. Kochajmy to co mamy

121

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Napisz jaka byla jego reakcja po przeczytaniu listu jestem bardzo ciekawa czy skomentuje go czy cos zmieni?
A powiedz mi jeszcze jaki był jak sie poznaliscie te 11 lat temu? i kiedy sie zmienił?

122

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...
czarnaona napisał/a:

Napisz jaka byla jego reakcja po przeczytaniu listu jestem bardzo ciekawa czy skomentuje go czy cos zmieni?
A powiedz mi jeszcze jaki był jak sie poznaliscie te 11 lat temu? i kiedy sie zmienił?

póki co jest bez reakcji. Siedzi na kanapie i ogląda TV, ja w swoim gabinecie (pracuję w domu).
Jaki był jak się poznaliśmy? Rozrywkowy, męski, zdecydowany, często się śmiał, miał kolegów. Imponował mi swoją wiedzą. Gdy mnie podrywał, co dzień przynosił mi do pracy śniadanie. Ponaliśmy się w wakacje. Ja na praktykach, on już pracował. Zaiskrzyło jakoś tak od razu. Szybko poszliśmy do łóżka. Wstyd się przyznać, ale wówczas miałam chłopaka na studiach (nic poważnego, ale zawsze). Poznałam M, zaiskrzyło. Można powiedzieć, że zdradziłam, mogę się tłumaczyć, nic to nie zmieni. M nic nie wiedział o moim chłopaku na studiach. Po wakacjach zakończyłam związek z chłopakiem ze studiów. Całe wakacje widzieliśmy się z M codziennie. Było cudnie, romantycznie, spacery, patrzenie w gwiazdy, sex. Przede mną było jeszcze 2,5r. studiów. Co dzień do mnie dzwonił po pracy. Co dzień rozmawialiśmy przynajmniej 1h. Studiowałam na drugim końcu Polski, jeździłam do niego co tydzień. Daliśmy radę przetrwać te 2,5 roku. Od razu po moich studiach zamieszkaliśmy razem. Bywało różnie. Miewaliśmy gorsze chwile. Nigdy się nie kłóciliśmy. Gdy on był na mnie zły, ja przyjmowałam krytykę, przepraszałam. Krok po kroku, rok po roku gubiłam siebie. Przyzwyczajałam go do tego, że praktycznie może wszystko i nic nie musi w domu robić. Cały czas go wspierałam w jego pracy, swoje plany zawodowe zmieniłam ze względu na jego pracę. Dziecko chciałam głównie ja. On wychodzi do pracy kiedy chce, wraca kiedy chce. Mówi: byłem u klienta. Ja gdy dzieś wychodzę, muszę być w domu na czas, jeśli nie - muszę dać mu wcześniej znać. To ja jestem cały czas z dzieckiem. To ja prowadzę dom, to ja pomagam mu w jego firmie. Przy okazji też pracuję. On wymaga bym zawsze odebrała telefon od niego, irytuje się gdy nie odbiorę. On odbiera rzadko.

Kiedy się zmienił? Trudno mi to określić. To był długi proces. Od kilku lat czułam się źle gdy przepraszałam za coś czego nie czułam. Robiłam to dla tzw. świętego spokoju, bałam się mu postawić, bałam się jego reakcji. Cały czas miałam zakodowane w głowie - to twój mąż, musice się dogadywać, musisz robić wszystko by było dobrze; jesteś żoną. Straciłam kontakt ze wszystkimi koleżankami. Żyłam tylko rodziną. Od kilku miesięcy (zima?) widzę, że moja osoba irytuje go coraz bardziej, coraz częściej się złości, z coraz to bardziej błahych powodów. Od kilku miesięcy gdy próbuję rozmawiać, on traktuje to jak atak na jego osobę.

Jaki jest teraz? Zmęczony, nie lubi ludzi, ale siebie lubi, jest bardzo krytyczny do wszystkich, ale nie do siebie, mnie też krytykuje, często się irytuje, łatwo go wyprowadzić z równowagi, nie akceptuje mojej rodziny. Czasami zdarza mu się być czułym, wesołym, miłym. Czasem mam wrażenie, że to 2 zupełnie różne osoby - gdy nie jest zły i gdy jest zły. Gdy jest zły, jest bardzo zimny, oschły, nieprzyjemny. Kiedyś taki nie był. W tym roku po raz pierwszy mieliśmy ciche dni...

Widzę, że coś jest nie tak. Mam nadzieję, że to tylko przemęczenie...

123

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Ciska mi się na usta piana najchętniej mordę bym mu obił za takie traktowanie..Nie  umiem patrzeć obojętnie na ludzkie nieszczęście...Wiedz jedno że możesz z każdym  problemem zadzwonić napisać do mnie wylać wszystkie żale i smutki....

124

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...
rudy19800510 napisał/a:

Ciska mi się na usta piana najchętniej mordę bym mu obił za takie traktowanie..Nie  umiem patrzeć obojętnie na ludzkie nieszczęście...Wiedz jedno że możesz z każdym  problemem zadzwonić napisać do mnie wylać wszystkie żale i smutki....

Spokojnie Rudy, nie tędy droga...

M dziś jeszcze śpi... Ja położyłam sie po 2, wtałam po 6, zawiozłam młodego, byłam dla niego w hurtowni i pracuję... dziś mam znów sporo pracy... umówiłam się z koleżanką, że wyskoczymy gdzieś w tygodniu na kolację i POM (powolny obchód miasta;)). Do tego fitnesik, urodziny kolegi synka i tydzień minie...

Póki co miłego dnia dla wszystkich...

125

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Chciałem być fer. Czekam na jakieś wiadomości od ciebie. Tobie też życzę miłego dnia...

126

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Wstał, wykąpał się, zabrał śniadanie, które mu uszykowałam do pracy, zakupy z hurtowni i pojechał... bez słowa... widzę, że źle się czuje, chyba bierze go przeziębienie... zmęczony jest... może nawet nie czytał... może czytał i jest obrażony... może myśli... może...

tak czy inaczej, ja skupiam się na sobie, wracam do pracy, nie zaprzątam sobie głowy... co ma być to będzie... nie mogę zawalać terminów w pracy, a zaraz tak się skończy...

Pa!
skrobnijcie coś na sucho, jako obserwatorzy z boku...

127

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Bądź cierpliwa czekaj na rozwój wydarzeń...Cierpliwości każdy facet potrzebuje czasu na przemyślenia...

128

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Ja nigdy nie mialam takiego stażu jak wy.Jednak w mojej wyobrazni rodzi sie wizja ludzi,którzy może są znudzeni przytulaniem itd.Jednak przede wszystkim rozmawiają ze sobą o wszystkim o problemach,waznych sprawach,plotkach,planach itd.
Ja na początku z m ciężko sie dogadywałam.Z czasem nauczylismy sie ze sobą rozmawiać.Chyba głownie wtedy kiedy zaczeły sie problemy.Wczesniej mówił mi "w miare sie dogadujemy" teraz mówi "dogadujemy się".U nas troche odwrotnie niz u Ciebie.
Zapewne twoj M nie widzi problemu i myśli,że cos sobie wymyslasz.Milczy,ucieka w prace bo po co mu dodatkowe problemy.Eh faceci

129

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Silkytouch,

mam chwile, zeby do Ciebie napisac.
Przeczytalam to, na co zareagowalas w moim poscie i juz moge Ci wyjasnic, o co chodzilo.
Minelo sporo czasu od twojego pierwszego postu, a ja odnioslam wrazenie (moze mylne?), ze nic sie u Was nie zmienilo na lepsze.
Moze dlatego, ze poki co Ty sie w dalszym ciagu starasz. Chcesz, zeby Twoje malzenstwo bylo inne. Zeby Twoj maz sie zmienil.
Ale on sie nie zmieni, jesli sam tego nie bedzie chcial. Na razie z tego co piszesz, on sie czuje troche jak chlopczyk, ktoremu zabralas lizaka. Ten lizak to niewymagajaca zona. Podporzadkowana, zgadujaca zyczenia. Akcetujaca wszystko. Kochajaca (za bardzo). Przez 11 lat przyzwyczail sie do tego. A Ty doroslas i mu to zabierasz.
Zmienilas sie i chcesz czegos innego. Masz prawo. Nie listy i nie rozmowy pokazuja Twoja zmiane, ale Twoje zachowanie. Badz konsekwentna w tej zmianie. A maz  - moze to zaakceptuje i dotrzyma Ci kroku, a moze sobie pojdzie? Moze nie pojdzie, ale jeszcze bardziej sie odsunie?  Ja nie wiem, czego on pragnie. Moze Ty wiesz. Czy zachowac status quo i miec w dalszym ciagu ten sam model zony? I czy Twoje szczescie jest dla niego wazne? Czy nie czuje sie zagrozony ta zmiana, bo nie wie, co ona mu przyniesie?
Zastanow sie, czy jestes gotowa zaplacic najwyzsza cene za swoja zmiane?Czy bedziesz soba nawet za cene malzenstwa?
Ja probowalam sie dopasowac i ignorowac swoje potrzeby. Przez wiele lat. Wiele lat chcialam rozmawiac, tlumaczyc, tez pisalam listy. Tak jak Ty. Zaplacilam za to bardzo duzo. Za duzo. Dopiero kiedy przestalam zebrac u mojego meza o jego zmiane, mozliwa stala sie moja zmiana. A on teraz ma wybor -  zrobi, co zechce. I jesli cce tez moze nad soba pracowac. I dopiero teraz, kiedy jemu "odpuscilam" on tez zaczal sie zmieniac. Oczywiscie nie licze na nic - bedzie co bedzie, ale dla mnie to juz nie problem, ze nie znam przyszlosci :-)
Wlasnie to Ci chcialam powiedziec w poscie sprzed paru tygodni. Ze to, co teraz przechodzisz to poczatek. Ze to proces. Ze nie przebiegnie szybko, ale warto sie zmieniac. Dla siebie przede wszystkim ale i dla innych. Wewnetrzny spokoj daje zadowolenia nawet wowczas, gdy w swiecie zewnetrznym sprawy nie ukladaja sie tak, jak bysmy chcieli. W Tobie jest wszystko, czego potrzebujesz.
A maz moze za Toba podazyc jesli bedzie chcial :-)

130

Odp: miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Dziękuję Miriamm za Twoje dojrzałe słowa

Czy będę w stanie zapłacić najwyższą cenę? Nie wiem...
Czego on oczekuje? Chyba tego, by było jak dawniej. Wydaje mi się, że nie widzi problemu, nie widzi moich potrzeb uczuciowych. Widzi tylko to co materialne. Czy moje szczęście jest dla niego ważne? Wierzę, że tak.

Wczoraj dostał list. Widzę, że źle się czuje. Wrócił właśnie z pracy. Zaproponowałam obiad, odmówił. Pokazał mi mój list. Powiedział, że nie wie co to jest i co to ma oznaczać. Powiedział, że nie rozumie o co mi chodzi... Nie sprawiał wrażenia zmartwionego tym faktem, raczej nadąsanego, obrażonego.

Zdaję sobie sprawę, że jeżeli zdecydowałam się na zmiany to muszę być konsekwentna. Jeśli teraz odpuszczę, nigdy już nic nie zmienię i będę musiała zaakceptować to co było. Nie chcę do tego wracać. Chcę zmienić nasze relacje. Chcę odzyskać siebie. 11 lat mi wystarczy. Chcę być niezależną kobietą, a przy okazji kochającą żoną i matką.
Czy mi się uda? Nie wiem...

Posty [ 66 do 130 z 569 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 4 9 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » miłość? szczęście? kompromis? gubię się...

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024