Ariadno, cieszę się...Pozdrawiam serdecznie!
67 2009-08-10 16:39:13 Ostatnio edytowany przez bierdona (2009-08-13 22:37:26)
Ariadno nie mialam nic zlego na mysli ze tak szybko sie pozbieralas i jestes na drodze zeby wybaczyc,wrecz przeciwnie....zastanawialam sie tylko jak to zrobilas w tak krotkim czasie?! odebralam twoja wypowiedz tak ze my nie kochamy,ze bylo by nam obojetne co z nim bedzie wyrzucając go z domu i zdrady nie przezyl nikt tak mocno jak ty ...........itp; ja tez bardzo kocham swojego meza i tez zdrade przezylam głęboko i tez nie czulabym sie dobrze wyrzucając go z domu .......... i uwierz mi ze ja o tym wszystkim nie myslalam 20 godzin w ciagu doby tylko 24 !! nawet sny mnie męczyły jak juz udalo mi sie zasnąć!! ja tez na chwile obecna nie zaluje ze dalam mezowi szansę....... choc czasem mam watpliwosci czy to dobra decyzja byla,czy za jakis czas bede umiala dalej z tym zyc.......bo jednak mimo wszystko ciagle sie pamieta!!! pozdrawiam
zdrady nie da sie wytlumaczyc sama to przeszlam, nie szukaj wyjasnienia czy cos zle zrobilas , bo nie ty dopuscilas sie zdrady, tego nie da sie wybaczyc ja nie potrafilam, i teraz mieszkam sama z dziecmi, powiem jest mi ciezko ale mysle pozytywnie ze bedzie dobrze ze moze ktos sie zjawi komu zaufam i obdarze go uczuciem, i tobie radze nic na sile, jesli czujesz ze nie umiesz wybaczyc to ja bym obstala przy tym by sie wyprowadzil
Ja już nie szukam w sobie winy - bo jej dotąd nie znalazłam.
Już wiem, że nigdy zdrady nie zapomnę, ale tak jak i Ty myslę pozytywnie - tyle, że z nadzieją, że nasz związek przetrwa ten trudny czas i jakoś się poskleja!
A jak się okaże , że się nie udało - to zawsze będę jeszcze miała czas na podjęcie decyzji ostatecznej.
Pożyjemy, zobaczymy!
Witaj ariadna już dawno tu do ciebie nie zaglądałam,co tam u ciebie kochana jak się sprawy mają??? Pozdrawiam cieplutko.
71 2009-08-17 11:00:00 Ostatnio edytowany przez ariadna (2009-08-17 11:01:44)
Witaj kasiamruczek1!
Co u mnie? Cóż, chyba zważywszy na okoliczności całkiem dobrze.
Już od dawna nie uroniłam łezki, spycham w najgłębsze pokłady mej świadomości to, że zostałam zdradzona przez najkochańszego cżłowieka.
Nie wiem kiedy z tej głebi znowu wyskoczy demon, który będzie podszeptywał, że wszystko co najfajniejsze w naszym związku zostało zbrukane.
Dopóki jednak widzę nieustające starania męża o odbudowanie tych zniszczeń, które nam zafundował - dopóty demon jest uśpiony.
A tak na prawdę jest dobrze! Ja dostrzegam w naszym małżeństwie to co wartościowe, piekne i warte starań! Tez się staram, żeby było dobrze. Nie wypominam mężowi przy każdej możliwej okazji jego win. Nie kontroluję go, ale też wyciagnęłam pewną naukę z tej całej historii.
Nigdy już nie zatracę się w tym związku zapominając o swoim "ja". Gdzieś zostaje margines tylko dla mnie. Nie wiem co przyniesie przyszłość, więc musze chronić siebie przed tym co może się wydarzyć. Nie myslę o tym na codzień- ale ta zdrada pokazała, że nie ma niczego pewnego na świecie.
Tak jak napisałam w tytule tego wątku "....było wspaniale i co?....
Więc będę szczęśliwa, ale nie pewna siebie, że dane mi to zostało raz na zawsze!
A swoją drogą - nie sądziłam, że kiedykolwiek to powiem (napiszę) - ale na prawdę po zdradzie można dalej, normalnie żyć - po pierwszym szoku, bólu, smutku. Można wyjść z tego nawet silniejszym niz się wydawać mogło. Warunek jest jeden - jeżeli ta druga strona zrozumiała swój błąd, jeżeli żaluje, walczy o związek, stara się, kocha i nie pozwala Ci zwątpić, że wszystko można wybaczyć.
więc kroczę ta drogą i na razie jestem zadowolona.
Ale jak widać zostawiam sobie ten margines, ...piszę "na razie" bo dopiero czas i to raczej odległy pokaże co z tego ocałało.
Pozdrawiam z nadzieją, że może inna - smutna i zdradzona netkobieta - znajdzie w sobie tyle siły co ja, żeby zobaczyć swiatełko w tunelu.