Gary napisał/a: VanLoon... bardzo dobrze, że pomgasz w domu, bo nie pada argument "jak wracasz z pracy to masz luz, a ja muszę wszystko robić w domu i jestem zmęczona, więc nie ma seksu". Punkt dla Ciebie...
Ale te wszystkie gierki i pogróżki, że zdradzisz, że rozwód -- to jest toooootalnie niemęskie.... jak tupanie nóżkami siedmiolatka, który się odgraża. Nie jestem twoją żoną, ale z twoich postów bije taka niemoc, dramat i płacz.... i tak nie zdradzisz... i tak nie będzie rozwodu.
A dać z liścia po gębie będzie po męsku? Rozmawiam, przekonuję, przedstawiam argumenty - to nie dociera. Dotarł strach. Pomimo nieczęstego seksu, drobne fetysze pozostały, które wywalczyłem awanturą, kiedy wygarnąłem ostro, co sądzę o takim małżeństwie, połączonym z groźba, ze jeśli nic się nie zmieni to zakończę to małżeństwo. Ten argument dotarł - niestety, argumenty nie poparte szantażem nie docierają.
Gary napisał/a: Wiesz co powinieneś zrobić? Mieć seks z koleżanką. Albo jak nie ma koleżanki to z dziewczynami z Roksy. Oczywiście się teraz oburzysz... jak tak można zdradzać... że najpierw rozwód. Ale rozwodu nie będzie. Czyli wracamy do początku twoich problemów.
Oczywiście, rozważam taki wariant, tyle że musi być bezpieczny. Bo jeśli prawda wyjdzie, to się okaże, że to ja jestem tym złym, bo zdradziłem taaaaką wspaniałą kobietą, w dodatku taaaaak atrakcyjną! No widział to kto?! To musi być oficjałka - ja ci daję spokój, ty mi dajesz luz na seks spotkania... Inaczej będzie moja wina i bez szans na obronę.
Gary napisał/a: Rozwód rozwiązaniem problemu z seksem? Dziwny wniosek. Najważniejsze aby była chętna kochanka, a nie rozwód.
Rozwód daje wolność, a wolność to wybór seksu z kim chcę, gdzie chcę i kiedy chcę.. Kochanka to kłopot - jak wyżej pisałem, to musi być oficjalnie z małżonką załatwione, inaczej też będzie rozwód... z orzeczeniem o winie. Mojej winie.
Gary napisał/a:Wcale tak nie jest. To nieprawda. Ona tylko nie chce seksu. Tylko tyle. Ty masz problem bo chcesz seksu. Ponieważ ona nie chce, to będizesz ją gwałcił?
Aż tyle, a nie: tylko tyle. Jak wyżej - oficjalnie zorganizować sobie seks poza domem. Ale powtarzam, tylko oficjalnie. W odwodzie pozostaje rozwód dający wolność.
Gary napisał/a:Ojoj. Misiu będzie siedział i rozważał "seks czy rodzina... seks czy rodzina...".
Oczywiście, każdą decyzję trzeba przemyśleć, szczególnie tak poważną jaką jest rozwód. Wbrew pozorom decyzję o kochance też trzeba przemyśleć i dobrze ją przygotować, by samemu nie zostać rozwiedzionym. jesteśmy istotami inteligentnymi, które opierają się na myśleniu, a następnie działaniu. Teraz jest myślenie. A Misie niestety nie myślą, tylko działają instynktownie. Więc sobie nie winszuję porównań z tymi, skądinąd sympatycznymi zwierzętami.
jak jej pogroziłem rozwodem faktycznie się poprawiło, potraktowała to poważnie coś się zmieniło na lepsze.
Gary napisał/a:Zwykły szantaż, gwałt.
Nie, argument w dyskusji, jeden z nielicznych jakie mam. A jak powiem, "kochanie, dzisiaj nie sprzątam i nie idę po zakupy, bo jestem zmęczony, tak jak Ty jesteś zmęczona w sypialni. Jak ty przestaniesz być zmęczona w sypialni, to i mnie wrócą siły do pomocy tobie" to co to będzie, szantaż, złośliwość, próba gwałtu, czy zwrócenie uwagi na problem jaki między nami powstał? Czy może argument w dyskusji? A jeśli faktycznie złożę pozew o rozwód, to co to będzie? Szantaż? Każde nasze działanie w społeczeństwie jest swego rodzaju szantażem, próbą wymuszenia, przypodobania się, zwrócenia uwagi. Dla Ciebie to szantaż, dla mnie argument, próba działania.
Cóż, pozostaje zaczekać aż frustracja przeważy...
Gary napisał/a:Tak, tak -- Misiu nie załatwi sam sprawy. Frustracja przeważy i Misiu wpadnie gdzieś-tam gdzie wypadnie.
Z kochanką-koleżanką może być podobnie - można wpaść tu, można i wypaść tam, można też się czymś zarazić... Każde działanie ma swój skutek, patrzenie i czekanie to wbrew pozorom też czynności i działanie, mniej intensywne niż uprawianie seksu z kobietą z Roksy, ale jednak działanie prowadzące do jakiegoś skutku. O misiach pisałem powyżej.
Gary napisał/a:Tak. Parę lat płakania aż włos się posrebrzy, plecy przygarbią, a libido opadnie.
Cóż, może spojrzenie bez obrzydzenia w lustro jest tego warte? Każdy człowiek ma priorytety - mimo wszystko ojcostwo, uważam, jest ważniejsze od seksu. Być może dla Ciebie seks z kobietą z Roksy, to zabawa, dla mnie nie. Bardzo brakuje mi seksu, niemniej zanim wdepnę w kolejne gówno, pozwolisz, że to przemyślę. Ok?
Nie jestem zbudowany tym co tu przeczytałem, ale nikt nie obiecywał że będzie miło ;-) Dzięki za odpowiedzi.
Gary napisał/a:W seksie jest miło... 
[
Oczywiście, że jest miło, nawet bardzo miło, szkoda, że tylko dwa razy w miesiącu, a nie trzy razy w tygodniu. Ale cóż, problem jest rozpoznany, musze wybrać dla siebie (i otoczenia!) najodpowiedniejszy wariant rozwiązania tego problemu.