I bardzo dobrze, bo nie ma co rezygnować ze swoich pasji i czasu dla kogoś kto nas nie szanuje.
Witajcie. Widzę , że temat juz jest dawno zamkniety a szkoda bo musze pzyznac ze watek bardzo mi pomógł. Nie będę się za bardzo wdawac w szczegoły mojej historii niektorzy moga mnie juz kojarzyc . Pragne wyrazic podziw dla kobiet ktore się uwolniły ja jestem na samym poczatku mojej drogi do wyrwania sie od 5 letniego "zwiążku" z osobą toksyczną jak się okazało. Czytajac wasze posty czułam się jakbym czytała swój te same teksty "naszych wybranków" najlepszy z nich ? " uszanuję Twoją decyzję" boki zrywac szlachcice od siedmiu bolesci.. Pokazał mi juz duzo razy ze ma mnie w dupie a potem sprytnie odwracał kota ogonem ze to ja byłam winna wszystkiego. Poinformowalam jegomościa że się już tak bawić nie będę , ze jeżeli sie nie poczuwa do niczegoi ja mam sie cały czas starac to raczej sensu to nie ma. Nie rozumiem ich zachowań kiedy jestem miła on ma mnie w dupie nie pisze nie dzwoni nic a jak ja mam totalnie wywalone pisze jak opętany ze on chce niby pogadac wielce przeciez to głupie. Zrozumialam ( przynajmniej mam taka nadzieje) ze tkwiłam w tym ze strachu przed samotnoscią nadal się boję ale daje rady tak dłuzej funkcjonowac.
On oczywiscie "uszanował moja decyzję" i sie nie odzywa moze to i lepiej.. Trzymam kciuki za wszystkie kobitki:))
Witam Was. Jesli chodzi o toksyczny zwiazek to cos wiem na ten temat od niedawna. Jestem z chlopakiem 7 lat a mieszkam nie caly rok ... eydawalo mi sie ze go znam jak wlasna kieszen lecz zAwiodlam sie baaaardzo. Po pierwsze bardzo zaczela sie wtracac w nasze zycie jego rodzina ( mama siostra brat..) a on nie reagowal na to kompletnie tzn gdy oni potrafili powiedziec do mnie cos nie milego pn nie stawal w mojej obronie.. ktoregos dnia nie wytrzymalam i powiedzialam ze jak sie tak zachowuje to dla mnie jest wielka pi**a a nie mezczyzna i wtedy dostalam w twarz ...
nastepnie uderzyl mnie podczas klutni ( grubsza wymiana zdan ) i wczoraj gdy chcialam isc z bliska kolezanka do klubu ... nie zgodzil soe powiedzial ze jestem dziwka i zrywa... spakowal sie i wyszedl po jakims czasie wrocil rzucal sie wyzywal ...a przede wszystkim zachowywal sie niebezpieczie i nawet pomyslalam ze ma cos z glowa...
przemyslal sprawe i strasznie mnie przeprasza powiedzial ze jak mu zaufam to moze pojsc nawet do psychologa... nie wiem co myslec... tyle lez i nerwow. Nie chce miec w przyszlosci patologicznej rodziny i znerwicowanych dzieci przez terrora ojca ... a z drugiej strony 7 lat czuje sie za niego w pewnym stopniu odpowiedzoalna.. kocham go ... o tesknie jak dlugo go nie ma przy mnie... ;(
Witam Was. Jesli chodzi o toksyczny zwiazek to cos wiem na ten temat od niedawna. Jestem z chlopakiem 7 lat a mieszkam nie caly rok ... eydawalo mi sie ze go znam jak wlasna kieszen lecz zAwiodlam sie baaaardzo. Po pierwsze bardzo zaczela sie wtracac w nasze zycie jego rodzina ( mama siostra brat..) a on nie reagowal na to kompletnie tzn gdy oni potrafili powiedziec do mnie cos nie milego pn nie stawal w mojej obronie.. ktoregos dnia nie wytrzymalam i powiedzialam ze jak sie tak zachowuje to dla mnie jest wielka pi**a a nie mezczyzna i wtedy dostalam w twarz ...
nastepnie uderzyl mnie podczas klutni ( grubsza wymiana zdan ) i wczoraj gdy chcialam isc z bliska kolezanka do klubu ... nie zgodzil soe powiedzial ze jestem dziwka i zrywa... spakowal sie i wyszedl po jakims czasie wrocil rzucal sie wyzywal ...a przede wszystkim zachowywal sie niebezpieczie i nawet pomyslalam ze ma cos z glowa...
przemyslal sprawe i strasznie mnie przeprasza powiedzial ze jak mu zaufam to moze pojsc nawet do psychologa... nie wiem co myslec... tyle lez i nerwow. Nie chce miec w przyszlosci patologicznej rodziny i znerwicowanych dzieci przez terrora ojca ... a z drugiej strony 7 lat czuje sie za niego w pewnym stopniu odpowiedzoalna.. kocham go ... o tesknie jak dlugo go nie ma przy mnie... ;(
Nie mam może aż takich doświadczen bo nie zostalam nigdy uderzona przez faceta, ale dla mnie jeżeli mężczyzna raz uderzył kobietę bedzie to robił cały czas nie mozesz sobie na to pozwolić. Zdaje sobie sprawę że 7 lat to sporo czasu , ale nie możesz dawać się bić!!! Koleś się nie zmieni i sama dobrze o tym wiesz także pakuj manatki i w nogi no chyba że pewnego razu chcesz wylądować na pogotowiu albo w kostnicy..
Myslicie ze nie ma na to szans ze sie zmieni...? Mowi ze pokdzie do psychologa.. pomoc mu czy nie meczyc sie i zyc swoim zyciem i byc z kims innym szczesliwa.. naprawde jestem w totalnej kropce ;( co ja mam zrobic...
Myslicie ze nie ma na to szans ze sie zmieni...? Mowi ze pokdzie do psychologa.. pomoc mu czy nie meczyc sie i zyc swoim zyciem i byc z kims innym szczesliwa.. naprawde jestem w totalnej kropce ;( co ja mam zrobic...
Ja stram sie Ciebie zroumiec kochasz go ale jeżeli koles podniósł na Ciebie rękę powinien być przegrany. I co z tego , że mówił , że pójdzie do psychologa a co ma Ci powiedzieć ? Na tym etapie powie ci wszystko co chcesz uslyszeć. Ja bym go kopnęła. Też byłą w toskycznym "zwiążku" ale bicia bym nie wybaczyła i ty też nie powinnaś. Totwój wybór zrobisz jak bedziesz chciała ..
A wiec rozmawialam z moim chlopakiem dzis i wczoraj ..nadal twardo stoi przy tym ze nigdy przenigdy sie to nie powtorzy zebym dala mu szanse... Jest dla mnie wazny i chce mu pomoc tylko boje sie ..strasznie ze on to wykorzysta. Tak jak pisalam wczesniej spotykam sie z pewnym vhlopakiem..zwierzalam mu sie nie raz jak jest ...po ostatniej sytuacji ktora miala miejsce on nie moze pojac jak ja moge chciec tamtemu pomagac i ze bierze mnie na litosc. Wiem ze on mnie kocha i liczy na to ze zostawie obecnego dla niego. Myslalam nad tym czesto bo boje sie zycia z obecnym a jestem mloda i niczego tak naprawde w zyciu nie doswiadczylam...tylko ze chyba nie potrafie tak poprostu tego skreslic wiem ze to glupie bo to takie czekanie na to az kiedys moze zabierze mnie karetka a wtedy bedzie juz za pozno bo tamten chlopak sie wypnie na mnie ..nie bedzie czekac wiecznosc a jest bardzo fajnym przystojnym i milym facetem.
Kurcze to 7 letni zwiazek... ciezko mi jak pieron .. czy zaufac czy ryzykowac nowym zyciem
a kiedy pojawil się ten drugi?
Pierwszy raz gdy go poznalam jeszcze nie mieszkalam z moim E ale zerwalam kontakt bo uswiadomilam sobie ze kocham E i nie chce go krzywdzic po jskims czasie zaczelismy mieszkac dostalam raz drugi trzeci... po ostatnim uderzeniu mienelo okolo dwoch miesiecy zanim sie spotkalismy nast raz i odnowilismy znajomosc
Spotykamy sie na nowo od okolo miesiaca a ost awantura byla w ta sobote
Dziwi mnie ze skoro juz nie raz podniósł na Ciebie ręke wciąż z nim jesteś.
Facet który bije kobietę to nie facet.
Dziwi mnie ze skoro juz nie raz podniósł na Ciebie ręke wciąż z nim jesteś.
Facet który bije kobietę to nie facet.
Zgadzam się w 100 procentach uczucia uczuciami ale one chyba cię nie uchronią przed kolejnym uderzeniem. Ja bylam w "zwiazku" z faceten który mnie nie szanwał 5 lat co prawda nie podniosł nigdy na mnie reki ale krzywdził mnie słowami i czynami i wiesz co jakby miala patrzec na staz naszej znajomosci niz wybrac swoje szczescie zgadnij co wybrałam. Kopnij tego faceta w d... i rozpocznij normalne zycie z tamtym kolesiem a kto wie moze to milosc twojego zycia. Były powie ci wszystko co chcesz usłyszec byle bys nie odchodziła nie chce cie obrazac ale naprawde jestes taka głupia ze tego nie widzisz?
Dzis od niego odchodze... bedze ciezko jak cholera ale nie bede ryzykowac ze znow sie to powtorzy... druga sprawa ze boje sie ze ten chlopak nie bedzie mnie chcial znac a jest bardzo fajnym facetem...szkoda by bylo zmarnowac szansy gdyby tamten poatapil znow tak zle ze mna
Gdyby nie tamten chlopak pewnie bym sie tak meczyla i zawsze tlumaczyla sobie ze to moze moja wina albo ze taki moj los...
Gdyby nie tamten chlopak pewnie bym sie tak meczyla i zawsze tlumaczyla sobie ze to moze moja wina albo ze taki moj los...
Podejmujesz według mnie dobrą decyzję ja też można powiedzieć że odeszłam od swojego choc jeszcze do mnie pizę jakby nic się nie stało ale juz staram sie nie odpisywać pokazał wiele razy , że nie mogę na nim polegać. Ja te dobre wspomnienia zastępuje w głowie tymi dobrymi i pomaga przypomninam sobie sytuacje , w których mnie zawiódł i czuję się lepiej też spróbuj. A z tym chłopakiem pogadaj szczerze może od razu nie musicie być para ale możecie się zacząć spotykać po kumpelsku a reszta może sama się rozwinie. Gdybyś chciałą pogadać napisz do mnie e - mail zawszelepiej jest sie wspierać we 2 niż samemu:)
Hei. Jestem w sytuacji jak dla mnie tragicznej, choć wiem że nie jedna kobieta miała podobnie lub gorzej. Jestem od 9 lat z facetem, mamy dziecko mieszkanie pracę.tak na pierwszy spojrzenie wszystko co powinno być w życiu. Tylko że tak nie jest zawsze byłam sama bo on tak dużo musi pracować, bo to dla nas, a jak już wracał to jak do hotelu plus obowiązkowo sex bo jak nie to wieczne nocne marudzenie, że ja nie chcę co ze mną. A ja po prostu miałam dość tego że dziecko czeka ją czekam wraca zimny zły Pan i jeszcze w nocy muszę wysłuchać kazania lub się kochać. Porażka. Do tego doszło jego nocne latanie po czatach portalach randkowych aż po zdradę w realu. I co usłyszałam że to moja wina bo to ja nie miałam dla niego czasu bo to ja mu siebie nie dałam. A ja już nie mam sił. Nie mam sił na jego kłamstwa i zastraszanie, poniższe. Ucieklam z dzieckiem z domu. Teraz wszystko przejęli adwokaci i policja. Nie wiem co bedzie i jak ale chcę wierzyć że mi się uda że idę dobra droga do lepszego życia dla mnie i mojego dziecka.
Hei. Jestem w sytuacji jak dla mnie tragicznej, choć wiem że nie jedna kobieta miała podobnie lub gorzej. Jestem od 9 lat z facetem, mamy dziecko mieszkanie pracę.tak na pierwszy spojrzenie wszystko co powinno być w życiu. Tylko że tak nie jest zawsze byłam sama bo on tak dużo musi pracować, bo to dla nas, a jak już wracał to jak do hotelu plus obowiązkowo sex bo jak nie to wieczne nocne marudzenie, że ja nie chcę co ze mną. A ja po prostu miałam dość tego że dziecko czeka ją czekam wraca zimny zły Pan i jeszcze w nocy muszę wysłuchać kazania lub się kochać. Porażka. Do tego doszło jego nocne latanie po czatach portalach randkowych aż po zdradę w realu. I co usłyszałam że to moja wina bo to ja nie miałam dla niego czasu bo to ja mu siebie nie dałam. A ja już nie mam sił. Nie mam sił na jego kłamstwa i zastraszanie, poniższe. Ucieklam z dzieckiem z domu. Teraz wszystko przejęli adwokaci i policja. Nie wiem co bedzie i jak ale chcę wierzyć że mi się uda że idę dobra droga do lepszego życia dla mnie i mojego dziecka.
Teraz tylko w tym wytrwaj i nie cofaj sie przed ta decyzja.Uwazaj ,bo bedzie Toba manipulowal i naklanial Cie do odwolania tego wszystkiego.Badz czujna!
Wszystko idzie ciągle bardzo źle. Dziecko przeżywa bo po z po spotkaniach z ojcem wracalo jak po praniu mózgu.wszystko jest moja winą. Aż do jednego wieczoru gdy przyjechał do dziecka i się zaczęło, byłam zrozpaczona to co mówił robił. W strachu zaczęłam kłamać że są w domu kamery i się stało złapał mnie i zaczął dusić. Gdy puścił zadzwoniłam na policję. Sprawa ruszyła na nowo tylko czy tym razem mi uwierzą że mają do czynienia z notorycznym klamca oszustem i że to co z dzieckiem przezywamy to koszmar.
Ja skonczylam moj zwiazek po 4 latach... Ciagle rozstania i powroty. Przeklinania, zazdrosc, teksty na temat mojego ubioru ze gdybym szanowala zwiazek to nie nosilabym sukienki... wracal do swojej eks 4 razy... mowiac ze to co ze mna to bzdet... a ja blagalam, przepraszalam... kiedy mnie przeklinal - ja przepraszalam... a kiedy mu powiedziala ze go prosze zeby tak do mnie nie mowil - to wydarl sie na mnie ze jeszcze smiem go pouczac - nie dosc ze go doprowadzam do takie sytuacji to jeszcze mu bede mowic jak ma reagowac... W poniedzialek napisalam smsa ze koniec. Mial do mnie przyjechac zagranice - mialam go utrzymywac, splacac jego kredyt. Ma 48 lat. Od poniedzialku nie zyje. Przepraszam za wszystko. Blagam. Caly czas go blagam. A on mi dzisiaj napisal ze zyczy mi cudownych swiat z osoba ktora kocham i jak bedziemy sobie patrzec w oczy... a ja go tak strasznie kocham... i na koniec... "no coz, zegnaj". Kocham go strasznie caly czas... zrobie wszystko zeby go odzyskac... przestalam myslec...
wróciłam po pewnym czasie.. wiedziałam że tak będzie,nie miałam siły nawet prozmawiać o niektórych sprawach.... teraz jestem w Polsce.. ale nadal się nie uwolniłam.. chyba jestem zbyt głupia naiwna słaba.. to tyle..
witam.. jestem od 3 lat właśnie w takim toksycznym związku wszystko co piszecie.. mam tak samo. Tylko w moim przypadku dochodzi jeszcze kilka spraw. Już 2 raz gdy jego zostawiam to gora po 3 dniach ratuje jego od próby samobójczej. Prócz tego wszystkiego co mi robi to wiem że też ma problemy konkretne że sobą. nie wierzę że nam się uda bo zabrał mi wszystko, zabił moja osobę.. nie wiem już sama kim jestem. Teraz znow się boję od niego odejść bo wiem ze tym razem mogę jego nie uratować. niszczy mnie to od środka. Bo nie mam jak odejść. zostaje mi chyba tylko oszukiwanie samej siebie ze może się coś zmieni.. ale naprawdę w to wątpię. on niczego nie rozumie. nie potrafi żyć w związku partnerskim. wiecie o co mi chodzi bo macie tak pasmo. proszę pomóżcie kobietki bo już nie daje rady.
nagini25 błagam odpisz mi, specjalnie założyłam konto na tym forum, żeby uzyskać od Ciebie jakieś informację, czy udało Ci się już odejść od tego człowieka? czy dalej próbował się zabić kiedy mówiłaś, że odchodzisz? Jestem w tej samej sytuacji! z każdym zebraniem sił, kiedy podejmuję decyzję o odejściu, on próbóje się zabić, przez co ja nie moge go zostawić! najgorsze jest to, że gdyby to było jego mieszkanie to bym sama się spakowała i odeszła, a tu jest na odwrót. To on z każdym odejściem próbuje się zabić w moim domu, boje się o niego, ale boję się też, że mnie posądzą o przyczynienie się czy cokolwiek bo to nie są jaja... nagini25 proszę odpisz, ja nie wiem juz co robić...
Cieszę się,że trafiłam na tą stronkę. Odzwierciedla to co przeżywałam przez ostatnie 5lat. Tkwiłam w toksycznym związku. Bylam bita, poniżana i besztana z błotem. Były partner na początku byl cudowny. Plany złote góry gwiazdka z nieba. Zmieniło się wszystko jak urodziłam syna. Wtedy pokazał prawdziwe oblicze. Czepiał się dosłownie wszystkiego. 3 tygodnie po porodzie musiałam iść do pracy bo na pampersy nie było. Jemu nie chciało sie robić. Gdy podjął pracę i bylo trochę gotówki to przegrywał ja w kasynie albo przepijał. Mam 3 obdukcje. Wypędzał mnie i dziecko z domu. Mieszkałam w ten czas u mamy ale zawsze wracałam bo obiecywał poprawę. Zapewniał że więcej nie uderzy. G...o prawda. To było błędne koło. Taki człowiek się nie zmieni nigdy. Dostał zawiasy za znęcanie ale chociaż nie mieszkamy razem to i tak mnie kontroluje. Wydzwania, wypisuje, wyzywa. Rozumiem i wiem co kobietki przeszłyście. To jest syndrom kata i ofiary. Bałam się że nie poradzę sobie bez niego bo zrobil mi pranie mózgu. Ale uwierzcie, że bez takiego kata doskonale sobie radzę. Syn do przedszkola chodzi, ja pracuję. Mieszkam z rodzicami i mam spokój. Najważniejsze ze jestem szanowana. Nikt mnie nie gnoi ani nie poniża. Odzyskałam wiarę w siebie i wiem jaką mam wartość. Tyle zmarnowanych lat, tyle cierpienia. Wiem że ciężko jest odejść i wytrwać w tym bo będąc z takim człowiekiem kobieta uważa, że jest nikim. Tkwiłam w beznadziei. Pranie, gotowanie, sprzatanie. Jak w średniowieczu. Czułam się jak NIKT. Chodzące zero. Po ostatniej klutni i wyrzuceniu z domu powiedziałam koniec!! Nie bedzie mną nikt tak pomiatał i odeszłam. Myślał że wrócę jak zawsze ale się zawzięłam i zaczynam uczyć się zycia od nowa. Cieszę się że rodzina mnie wspiera. Pozdrawiam
154 2016-04-03 15:58:41 Ostatnio edytowany przez cherryamandaa (2016-04-03 15:59:21)
Witam drogie Panie,
Czytam wszystkie wypowiedzi i zazdroszczę tym kobieta, ktore uwolniły sie z toksycznych związków. Mam 22 lata jestem od roku z mężczyzna ... Z ktorym sama wiem, ze nie powinnam byc. Zawsze byłam silna kobieta, pewna siebie i niezależna aż pojawił sie on. Przystojny, inteligentny i zabawny chłopak. Po czasie zaczęliśmy sie klocic nie mogłam miec znajomych, swojego zdania, odizolował mnie od wszystkich nawet przyjaciół. Zyskałam kompleksy, zmęczenie psychiczne i pesymizm. Wynajmujemy mieszkankę razem...Chciałabym sie od niego uwolnić ale nie potrafię.. Jak tylko chce to zeobic to mi grozI ... Niestety podczas zwiazku dochodziło do rękoczynów i dużych kłótni. Mam juz dosc ale strasznie boje sie konsekwencji... Moze i ryzyk fizyk ale jestem na samym dnie i nie potrafię sie odbić. Rodzina starała sie mi pomoc ale ogarną ja bezsilność. Nie moge miec ingerencji policji itd bo niestety ma tam wtyki. Gdy go zostawię mowi zawsze ze zrobi wszystko zeby mnie zniszczyć... Wiem ze niestety ma takie możliwości....nie róbcie takich błędów jak ja. Pozdrawiam
Witajcie kobiety.Wracam po kilku latach.Po przeczytaniu Waszych historii MUSZĘ dodać cos bardzo osobistego.Też zakończyłam bardzo długi toksyczny związek.Zawalczyłam o siebie .To dość trudne wyznanie- śmierć męża uwolniła mnie ,pozwoliła na bliskośc z innym człowiekiem(mimo,że upłynęły lata od rozwodu i rozstania)Jest jeszcze to,że nadal boję się całkowicie zaufać.Odzyskałam pogodę ducha,swój optymizm,uśmiech ale nie odważę się na wspólne zamieszkanie z partnerem.Mam też ''swoje'' lata(może to ma znaczenie)
Zawsze bardzo się cieszę kiedy czytam,że coraz więcej kobiet nie godzi się na złe traktowanie ,wykorzystywanie,wmawianie że same sobie nie poradzą.
Pozdrawiam
Podziwiam Wam że mieliście tyle odwagi i siły ja nie potrafię się uwolnić z toksycznego związku (po prostu jestem tchórzem ;temat :złudne szczęście )
Witam. Jestem tu nowa i zalozylam konto po przeczytaniu wszystkich tu historii... mialam opowiedziec tez swoja, ale szczerze - tu juz wszystko zostalo powiedziane. O Nich - potworach, narcyzach, pasozytach ktore owijaja nas wokol palca i uzurpuja sobie prawo do wysysania z nas zycia... 7 lat juz minelo nam w tym roku. Juz od wielu lat sie mecze, zyje w ciaglym stresie, ucierpialo moje zdrowie psychiczne, fizyczne, mamy 5 letniego synka i on tez na pewno cierpi na fochach tatusia. wpadlam przez niego w nalog alkoholowy... teraz go nie ma. Wiele juz razy wyrzucal mnie z domu, albo sam sie wyprowadzal, chcac mnie ukarac... za kazdym razem przyjmowalam go spowrotem. Ostatnia naiwna... boje sie samotnosci. Od wczoraj znow jestem sama. Jest mi dobrze. Ale on w kazdej chwili moze tu wrocic. Ma swoje klucze. Jestem od niego uzalezniona finansowo i mieszkaniowo. Nie chce z nim byc!!! wroci tu, na pewno, zacznie mnie szantazowac, grozic, wzbudzac poczucie winy... co wtedy?:-( chcialabym sie rozstac w zgodzie - nie da sie. On nie odpusci dopoki mnie nie zniszczy do samego konca... o mojej sytuacji wiedza moja mama, ojczym, brat i najlepsza przyjaciolka. Wspieraja mnie zawsze. Ale tym razem musze sama sobie dac rade. MUSZE. Jestem na dobrej drodze. Ostatnio dopiero tak naprawde, NAPRAWDE mocno uswiadomilam sobie cala prawde... on nigdy mnie nie kochal. Manipuluje mna wprost perfekcyjnie. Zdemaskowalam go i zaczelam sie wyrywac. Wszystko dzieki mojej przyjaciolce. Zaczelam traktowac go tak, jak on mnie ale to nie dociera. Zawsze ja jestem najgorsza. Poswiecilam wszystko, by go uszczesliwic. Bo taki biedny, bo zniszczone dziecinstwo, dalam sie nabrac. Od poczatku mu o to chodzilo. Wyssac ze mnie zycie... zrobic sobie ze mnie swoja zabawke, ktora sie bawi, a jak mu sie znudzi rzuca w kat...nie chce byc dluzej jego nianka, pocieszycielka, obiektem sluzacym do seksu i uslugiwania... bo tym jestem. Tylko tym - nie jego kobieta... jest coraz gorzej. Ja juz sie nie cofne. Z nim jest coraz gorzej, nie zmieni sie nigdy... prosze o pomoc. Jesli ktos przeczyta ten wpis, rozumie, blagam o wsparcie. Znalazlam tu wiele slow madrych i dodajacych otuchy. Ale obawiam sie ze gdy on znow pojawi sie na horyzoncie by mnie zastraszyc i stlamsic... moge na was liczyc kobietki? pozdrawiam Kamila.
Teraz ide z synkiem do mojej psiapsioly. Musze z kims pogadac... boje sie tu byc, on mial nam dzis przywiezc pieniadze na zycie... nie chce tu byc wtedy. Nie chce go widziec ani slyszec... amen!...
159 2016-07-14 10:01:49 Ostatnio edytowany przez Lillka-15 (2016-07-14 10:02:13)
boje sie samotnosci.
wpadlam przez niego w nalog alkoholowy...
Ma swoje klucze. Jestem od niego uzalezniona finansowo i mieszkaniowo.
Masz większy problem sama ze sobą, niż on ze swoimi problemami.
Musisz stanąć na nogi, przestać być zależna.
To powinno być twoim priorytetem, a nie trwanie w uzależniającej relacji.
"Potwory" - tak jak ich nazywasz, wchodzą do naszego życia, bo je wpuszczamy.
Nawet jak zorientowałaś się po czasie, że on nie jest fajny, to co zrobiłaś aby go wyrzucić ze swojego życia?
Też o tym pomyślałam czytając Twój post - dziecko ma 5 lat, więc spokojnie możesz pracować i starać się uniezależnić. Czy to robisz?
Lillka-15 i Zorija odpowiadam - nie zrobilam praktycznie nic, to fakt. Ale czy wy przeszlyscie przez takie rzeczy jak ja? nie oceniajcie mnie jezeli nie znacie mojej calej historii. Otoz wprowadzilam sie do mojego "ksiecia" majac 18 lat. W domu zostali moi rodzice z rodzenstwem. Szybko zajeli moj pokoj bez pytania, zreszta mieszkanie ich jest zbyt male bym mogla tam zamieszkac jeszcze z synem. Ale tylko wtedy moglabyn isc do pracy bo moja mama by sie nim zajela. Nie zapisywalam go jeszcze do przedszkola, bo uwazam ze jeszcze rok moze nacieszyc sie dziecinstwem. Poza tym w moim regionie bardzo trudno o prace. Bez znajomosci ani rusz. A nawet gdyby maly chodzil do przedszkola to kto mnie zatrudni na 4 godziny dziennie? Zreszta urodzilam w tym samym roku co konczylam szkole. Chcialam isc do pracy zaraz po szkole ale coz, zdarzylo sie, wiec zostalam w donu z dzieckiem. Musialam zajmowac sie i nim, i domem i moim ksieciunien bo ten nawet sam soba nie potrafi sie zajac, a do domu i dziecka malego -len i dwie lewe rece... niedawno wyprowadzilismy sie od jego rodzicow do mieszkania w bloku. Mysle ze teraz mam realna szanse uwolnic sie od niego. Umowa najmu sie skonczyla, nastepna chce podpisac z wlascicielami osobiscie.By on nie mogl wiecej mowic - to jest moje bo na mnie umowa. Przykro ze ocenilyscie mnie ostro mimo ze niewiele wiecie bo i niewiele i chaotycznie w poprzednim wpisie napisalam...
A jesli chodzi o alkohol... on pije codziennie i poniekad "przymusza" mnie bym pila z nim. Inaczej foch i obraza. Ale gdy sie rozstajemy, alkohol dla.mnie moze nie istniec, a on - chleje dalej... przyszlam tu po rade, dobre slowo, ktore wzmocni mnie w przekonaniu ze moge sie uwolnic od niego i ze dam sobie rade. No coz, wierze ze i tak dam rade. Pozdrawiam
Jasne, ale musisz mieć plan.
Jeśli pochodzisz z rodziny, gdzie brakuje pieniędzy, własnej przestrzeni mieszkalnej, bardzo często dziewczyny w takich przypadkach szukają polepszenia swojej sytuacji oddając życie w ręce mężczyzny, z którym się wiążą. Liczą na to, że TO ON poprawi ich los i byt. Ale tak nie jest, sama już wiesz, że osiągnąć te rzeczy potrzebujesz sama. Nie sądzę też, że on ci przystawia pistolet do skroni i każe pić. Prawda?
Jeżeli jesteś już na tyle świadoma patologii w której tkwisz, spróbuj małymi kroczkami coś zaplanować.
Jak daleko jest najbliższe miasto, gdzie możesz pójść do pracy?
Jak twoje umiejętności zarobkowania? Co potrafisz?
Dziś dodawałam ogłoszenie nieruchomości i zauważyłam, że jest bardzo dużo matek, które poszukują 1 pokoju do wynajęcia i są z dzieckiem.
Czyli coś kombinują.
Myślisz o alimentach na dziecko?
Oczywiscie ze tak. To tez jego dziecko wiec niech placi. W sumie jak czytam twoje slowa to masz racje. Ale widzisz jak ten idiota spral mi mozg:-( niesamowite prawda? dzis zadzwonil i spytal czy koncze kontakt z przyjaciolka. Odp ze nie. Stwierdzil ze to koniec. Haha. Ja siebardzo ciesze. Jestem jednak pewna ze to i tak on bedzie mnie prosil o wybaczenie... nie wspomnialan jeszcze ze jestesmy pod opieka asystenta rodziny w mgopsie. Bardzo mila pani, jestem pewna ze pomoga mi w razie problemow z tatuskiem. Tak ze mam na kogo liczyc i tego bede sie trzymac. Powoli mysle juz co z tym zycien zrobic i jak uniezaleznic sie od niego. Dzieki za szczerosc;-)
Witam drogie Panie,
Czytam wszystkie wypowiedzi i zazdroszczę tym kobieta, ktore uwolniły sie z toksycznych związków. Mam 22 lata jestem od roku z mężczyzna ... Z ktorym sama wiem, ze nie powinnam byc. Zawsze byłam silna kobieta, pewna siebie i niezależna aż pojawił sie on. Przystojny, inteligentny i zabawny chłopak. Po czasie zaczęliśmy sie klocic nie mogłam miec znajomych, swojego zdania, odizolował mnie od wszystkich nawet przyjaciół. Zyskałam kompleksy, zmęczenie psychiczne i pesymizm. Wynajmujemy mieszkankę razem...Chciałabym sie od niego uwolnić ale nie potrafię.. Jak tylko chce to zeobic to mi grozI ... Niestety podczas zwiazku dochodziło do rękoczynów i dużych kłótni. Mam juz dosc ale strasznie boje sie konsekwencji... Moze i ryzyk fizyk ale jestem na samym dnie i nie potrafię sie odbić. Rodzina starała sie mi pomoc ale ogarną ja bezsilność. Nie moge miec ingerencji policji itd bo niestety ma tam wtyki. Gdy go zostawię mowi zawsze ze zrobi wszystko zeby mnie zniszczyć... Wiem ze niestety ma takie możliwości....nie róbcie takich błędów jak ja. Pozdrawiam
Nie ty nie jetes na dnie to tylko ty chcesz się tak czuc, to jest w twojej głowie. Masz 22 lata a mówisz jakbys przegrała zycie, było po 50 i miała na utrzymaniu czworke dzieci, meza nieroba i pijaka. Twój wybór..
Witajcie
Jestem żywym przykładem ze można zmienić swoje życie Ja zrobiłam taka rewolucję w swoim życiu mając 60tkę !! i za sobą 40 lat !! bycia z facetem który dawał przemoc psychiczna mnie i moim dzieciom.Zrobiłam to nie mając pracy ani perspektyw zarobkowych ,oszczednosci , swojego osobnego locum. Po 3 latach terapii która sama znalazłam i za którą nie płaciłam przestałam zastanawiać się jak on mógł mi to robić tylko jak ja mogłam na to pozwolić. Okazało się ze mam wokół siebie mnóstwo życzliwych mi ludzi. Dziś wiele jest przede mną ale wiele tez juz się ułożyło. Krok po kroku buduje swoje nowe życie i wierzcie mi ze po 60 nie jest łatwo zaczynać. Z mojej perspektywy mogę do Was chyba młodszych ode mnie uczestniczek forum krzyczeć WALCZCIE O SIEBIE !!!
Nie ma wazniejszej rzeczy niż szacunek do samej siebie.
Witam. Jestem tu nowa i zalozylam konto po przeczytaniu wszystkich tu historii... mialam opowiedziec tez swoja, ale szczerze - tu juz wszystko zostalo powiedziane. O Nich - potworach, narcyzach, pasozytach ktore owijaja nas wokol palca i uzurpuja sobie prawo do wysysania z nas zycia... 7 lat juz minelo nam w tym roku. Juz od wielu lat sie mecze, zyje w ciaglym stresie, ucierpialo moje zdrowie psychiczne, fizyczne, mamy 5 letniego synka i on tez na pewno cierpi na fochach tatusia. wpadlam przez niego w nalog alkoholowy... teraz go nie ma. Wiele juz razy wyrzucal mnie z domu, albo sam sie wyprowadzal, chcac mnie ukarac... za kazdym razem przyjmowalam go spowrotem. Ostatnia naiwna... boje sie samotnosci. Od wczoraj znow jestem sama. Jest mi dobrze. Ale on w kazdej chwili moze tu wrocic. Ma swoje klucze. Jestem od niego uzalezniona finansowo i mieszkaniowo. Nie chce z nim byc!!! wroci tu, na pewno, zacznie mnie szantazowac, grozic, wzbudzac poczucie winy... co wtedy?:-( chcialabym sie rozstac w zgodzie - nie da sie. On nie odpusci dopoki mnie nie zniszczy do samego konca... o mojej sytuacji wiedza moja mama, ojczym, brat i najlepsza przyjaciolka. Wspieraja mnie zawsze. Ale tym razem musze sama sobie dac rade. MUSZE. Jestem na dobrej drodze. Ostatnio dopiero tak naprawde, NAPRAWDE mocno uswiadomilam sobie cala prawde... on nigdy mnie nie kochal. Manipuluje mna wprost perfekcyjnie. Zdemaskowalam go i zaczelam sie wyrywac. Wszystko dzieki mojej przyjaciolce. Zaczelam traktowac go tak, jak on mnie ale to nie dociera. Zawsze ja jestem najgorsza. Poswiecilam wszystko, by go uszczesliwic. Bo taki biedny, bo zniszczone dziecinstwo, dalam sie nabrac. Od poczatku mu o to chodzilo. Wyssac ze mnie zycie... zrobic sobie ze mnie swoja zabawke, ktora sie bawi, a jak mu sie znudzi rzuca w kat...nie chce byc dluzej jego nianka, pocieszycielka, obiektem sluzacym do seksu i uslugiwania... bo tym jestem. Tylko tym - nie jego kobieta... jest coraz gorzej. Ja juz sie nie cofne. Z nim jest coraz gorzej, nie zmieni sie nigdy... prosze o pomoc. Jesli ktos przeczyta ten wpis, rozumie, blagam o wsparcie. Znalazlam tu wiele slow madrych i dodajacych otuchy. Ale obawiam sie ze gdy on znow pojawi sie na horyzoncie by mnie zastraszyc i stlamsic... moge na was liczyc kobietki? pozdrawiam Kamila.
Jejku jak ja Cię rozumiem. Właśnie wystawiłam facetowi walizki. Po raz ostatni. Było dokładnie tak, jak opisujesz. Na początku cudownie, idealnie. Po urodzeniu dziecka i złym okresie w moim życiu (śmierć ukochanego Taty), gdy zostałam praktycznie sama, zaczęło się intensyfikować. Nawet nie wiem, kiedy od ogromnej miłości przeszliśmy w taki stan.
Oczywiście ja byłam winna wszystkiego. Kazał mi walczyć o nadzieję na relację, wzbudzał non stop poczucie winy, bawił się moim poczuciem winy i staraniami. Jeszcze wczoraj rano zapraszał z dzieckiem do swojego nowego potencjalnego lokum. Wieczorem okazało się, że od pewnego czasu udziela się na portalu randkowym. Gdy się o tym dowiedziałam i podniosłam temat usłyszałam: "Nosz k**, czemu to zrobiłaś?! Teraz będę musiał się wyprowadzić!" To ja byłam winna temu, że zobaczyłam jego profil na portalu randkowym!
Jest ciężko. Wszyscy mi mówią, że sobie poradzę. Boję się, że nie, bo jestem sama z maleńkim dzieckiem i chorą Mamą. Idzie zima. Ale nie mam wyjścia. Czasem trzeba odciąć gnijącą nogę, żeby gangrena cię nie zabiła. Potem trochę potrwa, zanim człowiek nauczy się chodzić. Ale za to będzie żył.
168 2016-10-27 00:55:46 Ostatnio edytowany przez Tifa (2016-10-27 00:56:22)
Dzisiaj to się już tylko z tego śmieję, bo to rzeczywiście jest śmieszne, ale wtedy był to koniec świata xD
Nie myślałam o sobie jako o kimś, kim łatwo manipulować, ale gdy przyszło co do czego, gdy przechodziłam najgorsze chwile swojego życia okazało się, że byłam jak plastelina. Często jest tak, że pewne toksyczne osoby pojawiają się w najbardziej nieodpowiednim momencie naszego życia. Gdy potrzebujemy kogoś prawdziwego, a dostajemy chodzący fałsz. I ten chodzący fałsz daje złudne poczucie wsparcia, wysysając z nas wszystko, jak jakiś wampir.
Mój uzależnił mnie od siebie. Do tego stopnia, że błagałam go by mnie nie zostawiał, a zostawiać chciał z byle powodu. Każdy powód był dobry, wystarczyło, że zadzwoniłam 10 minut później bo np. brałam prysznic. A wtedy słyszałam, że teraz przeze mnie nie będzie mógł spać bo będzie myślał o mnie pod prysznicem bla bla bla i znowu się zaczynało to samo, takie ''ciche'' obarczanie winą, ale w taki sposób by nie można było mu zarzucić, że to robi, bo przecież on nie obwinia tylko mu smutno i w ogóle to najlepiej to skończyć, bo mnie skrzywdzi. Ciągle powtarzał, że mnie skrzywdzi. Czasem jak sobie przypominam jak go błagałam by został, to aż mi się nie dobrze robi. Jestem tym zdegustowana. Z drugiej strony cała ta sytuacja czegoś mnie nauczyła i chociaż nie było łatwo, bo nigdy nie jest, to jestem wdzięczna losowi za to doświadczenie. Paradoksalnie, kiedyś mi powiedział właśnie on, że nie żałuje różnych trudnych doświadczeń, nawet takich po których nie chciał już żyć, ponieważ te doświadczenia go czegoś nauczyły. Po czasie rozumiem dokładnie o co mu chodziło. Ale to śmieszne, że akurat od niego to usłyszałam
Cóż, wierzę w to, że wszystko ma jakiś sens, i nawet takie bolesne związki. Mnie nauczyło np. tego, że jak facet Ci mówi, że nie nadaje się do związku, albo, że Cię zrani, to trzeba spier...., bo on naprawdę to zrobi
Ten temat chyba też świetnie pasuje do mojej sytuacji. Poznaliśmy się ponad 2,5 roku temu. ON bożyszcze kobiet, przystojny, dobrze wykształcony, oczywiście sporo starszy ode mnie bo ponad 10 lat. Nawiązaliśmy fantastyczne relacje, bylismy niemal identyczni. Potrafiliśmy spędzać ze sobą całe tygodnie. Nie potrafilismy żyć bez siebie. Najpierw spotkanie kilku godzinne potem pisanie na fb przez następnych kilka. Takie kolorowe życie trwało ale do czasu. Potem zaczęły się fochy, obrażania. Nie wychodziłam ze swoimi znajomymi, bo on chciał żebym mu tylko poświęcała czas. Straciłam najlepszą przyjaciółkę bo ona kazała mi się z nim rozstac a ja nie chciałam. Wszystkie winy zaczał zrzucać na mnie że zaczął znów palic to była moja wina bo ja sobie pojechałam na staż i go zostawiłam. A on biedny nie ma go kto przytulić ani nic. Będąc szczerym ciągle utrzymujemy kontakty bo ja ich nie potrafię zaprzestac ale fajnie że natrafiłam na te posty może uda mi się takie mocne postanowienie poprawy jak autorce postu.
170 2016-10-27 16:50:46 Ostatnio edytowany przez Tifa (2016-10-27 16:51:28)
(...). Będąc szczerym ciągle utrzymujemy kontakty bo ja ich nie potrafię zaprzestac
Potrafisz, tylko nie chcesz. Programujesz się, że czegoś nie potrafisz i taki masz efekt
moze tak jest, choć ostatnimi czasy przez niego mam się coraz gorzej. Nie śpie po nocach, myślę co zrobić. Rozum mówi zostaw, a serce nadal kocha.
moze tak jest, choć ostatnimi czasy przez niego mam się coraz gorzej. Nie śpie po nocach, myślę co zrobić. Rozum mówi zostaw, a serce nadal kocha.
'' Rozum mówi zostaw, a serce nadal kocha.'' - w takich przypadkach zdecydowanie powinnaś posłuchać rozumu I kiedyś, w przyszłości, dać sobie szansę na poznanie kogoś lepszego, kto będzie Cię naprawdę szanował.
Wiesz mówisz tak jak cała moja rodzina i przyjaciele, którzy widzieli jak usychałam przez niego. Było bardzo źle powoli staje na nogi ale jeszcze to potrwa aż do momentu aż to się ostatecznie rozerwie.
Skoro nie jestem pierwszą osobą, która tak mówi, to może faktycznie coś w tym jest? Może jakaś lampka ostrzegawcza w Twojej głowie?
Moja przyjaciółka, która jest w policji teraz mocno mnie ostrzegała przed nim. Nie chciała żebym się z nim spotykała od początku. Ale ja byłam mądrzejsza bo on mówił piekne slowa itd. jak to mnie kocha już dzieci planował. A jak chciał zebym do niego przyjechała bo jest za granica i ja nie mogłam to zaczał do mnie wypisywac przekleństwa. Na nastęny dzień skrucha. Eh było mi tak źle i byłam z tym sama.
Dlatego teraz musisz to uciąć przy samych korzeniach, inaczej jeszcze długo będziesz się z nim męczyć i tracić czas.
Hej dziewczyny.
Weszłam tu by przeczytać Wasze historię oraz wskazówki jak uwolnić się z toksycznego związku.
Dziś zerwałam z osobą, która była dla mnie wszystkim. Nie wiem czy tkwiłam w toksycznym związku, może tak, może nie.
Poznaliśmy się ok. 3 lat temu na imprezie; początki były cudowne, jednak myślę, że za bardzo przyzwyczaiłam go do "wygodnego trybu życia". Od początku znajomości Ja do niego jeździłam, proponowałam spotkania, pisałam. Starałam się jeździć 2-3 razy w tygodniu (bardzo za nim tęskniłam, wręcz wariowałam gdy go nie widziałam) to z czasem stawało się coraz to chore. Chciałam z nim jechać nad morze, pobyć choć przez chwilę w dwójkę sami (z winem i rozmową do rana) ale on za każdym razem mówił, że "zobaczymy" "nie mam kasy". Chciałam poczuć z jego strony, że czuję się ważna, jednak za każdym razem się łudziłam. Zamiast mi to pokazywać- pisał w sms-ach (że tęskni, że chce mnie zobaczyć, że możemy gdzieś wyjechać, pobyć sami), jednak przez tyle czasu to Ja wychodziłam z inicjatywą (generalnie przyjazdu do niego). Przez Moją cholerną tęsknotę płakałam. Nie chciałam do niego więcej jeździć- chciałam aby on zaczął się o mnie starać. Czekałam i czekałam jednak tylko w sms-ach pisał pięknie. Przestałam rozmawiać z przyjaciółmi, przyzwyczajałam się do życia "w pojedynkę" "w samotności" i myślałam, że tak mi jest dobrze (sama sobie takie coś wmawiałam). Zrywałam z nim wiele razy, jednak za każdym razem wracałam, ponieważ pisał że się zmieni, że będzie lepiej- a Ja w to wierzyłam. Strasznie się o niego bałam, że sobie nie poradzi z rozstaniem i coś sobie zrobi. Z czasem coraz bardziej zaczęłam się do niego przyzwyczajać, czułam, że nikt inny nie będzie dla mnie "taki dobry" i nikt mnie więcej nie pokocha. To było straszne! Pomimo tego, że do niego wracałam serce mi się waliło, było mi smutno, chciało mi się ryczeć, nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić, nie rozmawiałam z przyjaciółką na ten temat- bo ona i tak wiedziała, że długo nie pobędziemy razem a Ja mimo to, za każdym razem wracałam.
Dzisiaj mówię STOP. Chcę żyć jak normalna osoba, chcę się śmiać i płakać (ze szczęścia), chcę przestać się denerwować o byle co i mówić całemu światu, że jestem wartościową kobietą! I nie dam już sobą nigdy manipulować, bo zasługuję na kogoś, kto będzie mnie kochać szczerze i będzie mi to pokazywać codziennie. Wiem, że będzie mi cholernie ciężko, ale jeżeli nie zrobię kroku na przód to będę stała w miejscu. Zatem proszę Was, abyście trzymał za mnie kciuki i aby mi się udało przejść te ciężkie dni!
ja trzymam kciuki za Ciebie
powiem Ci ze bedzie ciezko - bądź gotowa ma to. nie będę Ci slodzic, bo to nie w moim stylu. ale jestes na bardzo dobrej drodze nie schodz z tej sciezki
Dziękuję bardzo!
jesli jeszcze do tego nie dotarłas to polecam z całego serca blogi:
efekt lustra
moje dwie glowy
szczury i wadery
warto poczytac - to może pomoc
Niestety nie, ale zaraz chętnie je sobie poczytam. Naprawdę dziękuję.
Witam. Trzy i pół roku temu poznałam JEGO. Na imprezie na którą przyszłam z mężem. On był wówczas w związku ale wymienilismy się numerami telefonów. Zaczęliśmy się spotykać. Odeszlam od męża z którym mam 10 letniego syna. Pierwszy raz mnie pobił gdy wróciliśmy z imprezy na której nieopatrznie skomplementowalam gospodarza. Szarpal za włosy groził nożem zniszczył telefon. Szarpał syna. Odchodzilam już 4 razy. Za każdym razem zastrasza mnie pisze do moich rodziców że jestem chora psychicznie i on jedyny mną potrafi się zająć. W lutym urodziłam córkę. JEMU. Od tego czasu jest jeszcze gorzej chociaż myślałam że to nie możliwe. Powiedzial że jeśli odejdę to zniszczy mnie i moich bliskich. Zrobi krzywdę synowi. Wstydzę się komukolwiek powiedzieć. Podbite oko-spadlam z roweru i td. Jestem wykształconą kobietą, mam dobrą pracę, ludzie mnie szanują. Nikt nie ma pojęcia co dzieje się gdy przekrocze próg domu. Boję się tak bardzo i jestem doprowadzona do granicy. Sama nie umiem sobie poradzić
Molla, uciekaj...
i nie wstydź sie mówic o tym, szukaj pomocy i wsprcia wśrod rodziny, znajomych oraz np.www. niebieska linia, zgłaszaj na policję, rób obdukcje, poszukaj adwokata- złoz wniosek o zakaz zblizania się do ciebie, lub sprawę o nękanie, napaść.
Zrób to dla siebie i dla dzieci. Uwolnij się, zadbaj o siebie.
To nie jest twoja wina i nie masz czego sie wstydzić.
polecam: „Psychopaci są wśród nas”
Niestety on bardzo się pilnuje aby bić bez śladu. Moim problemem jest strach. Powiedział że jeśli odejdę lub on będzie musiał odejść to zniszczy mnie moją rodzinę i zrobi krzywdę synowi. Nie jestem od niego w żaden sposób zależna. Jest dokładnie odwrotnie ONZ mieszka u mnie i zyje z moich pieniędzy. Gdy mam czelnosc się buntowac niszczy rzeczy np.wbił nóż w laptopa itd. Boję się o swoje życie
Niestety on bardzo się pilnuje aby bić bez śladu. Moim problemem jest strach. Powiedział że jeśli odejdę lub on będzie musiał odejść to zniszczy mnie moją rodzinę i zrobi krzywdę synowi. Nie jestem od niego w żaden sposób zależna. Jest dokładnie odwrotnie ONZ mieszka u mnie i zyje z moich pieniędzy. Gdy mam czelnosc się buntowac niszczy rzeczy np.wbił nóż w laptopa itd. Boję się o swoje życie
rzeczy w tym, że oni zawsze tak mówią
a przeczytałam wystarczająco dużo takich historii, żeby wiedzieć, że nie wcielają tych gróźb w zycie - nawet jeśli niektórym zdarza się próbować je wcielać w życie, to im się to nie udaje.
To są tchórze, którzy tak naprawdę boją się własnego cienia. A żerują na tym, że Ty się boisz. A tak naprawdę to boisz się swoich własnych wyobrażeń, tego co podsuwa Ci wyobraźnia, a ta potrafi podsunąć najgorsze rzeczy.
Mój eks psychol groził mi, że prześle moje nagie zdjęcia do mojej pracy. Wiedział, że praca jest mi niezbędna, bo spłacam długi i sama się utrzymuję i że bałam się zostania bez środków do życia. Więc zagroził mi czymś, co w jego pojęciu miało mnie uziemić i sprowadzić do parteru. Ale szczerze mówiąc... nawet jakby wysłał te zdjęcia, to co by się stało? Nie mam się czego wstydzić, a i praca zawsze się znajdzie
Dodam tylko, że od ponad pół roku nie zrealizował swojej groźby i żadnych zdjęć nigdzie nie wysłał.
Radziłabym pójść na psychoterapię. I to prędko.
Umówiłam się już na terapię. Cały czas mam jakieś wyrzuty sumienia że przecież jest dziecko i dla jej dobra powinnam trwać w związku tyle że.....nie mam siły. Serce mi się kraje gdy widzę jak cierpi starszy syn i nic nie robię. Nienawidzę siebie za to
Umówiłam się już na terapię. Cały czas mam jakieś wyrzuty sumienia że przecież jest dziecko i dla jej dobra powinnam trwać w związku tyle że.....nie mam siły. Serce mi się kraje gdy widzę jak cierpi starszy syn i nic nie robię. Nienawidzę siebie za to
Dobrze, że postanowiłaś pójść na terapię. To na pewno pomoże Ci stanąć na nogi.
Nie jest powiedziane, że dla dobra dziecka musisz tkwić w tym związku. Dziecko będzie szczęśliwe kiedy będzie miało szczęśliwą mamę.
Trzymam za Ciebie kciuki.
witam jestem w takim toksycznym związku od 30 lat od dwóch lat sytuacja się bardzo nasiliła mąż wyzywa mnie od kurew , szmat ,suk i wszystko przy niepęłnoletnich dzieciach . Jestem osobą bardzo lubianą i sympatyczną . jestem całkowicie niezależna finansowo od mężą , to ja go zatrudniam w pracy a jednak nie potrafie zrobić tego najważniejszego kroku-odejsc dlaczego???????
witam jestem w takim toksycznym związku od 30 lat od dwóch lat sytuacja się bardzo nasiliła mąż wyzywa mnie od kurew , szmat ,suk i wszystko przy niepęłnoletnich dzieciach . Jestem osobą bardzo lubianą i sympatyczną . jestem całkowicie niezależna finansowo od mężą , to ja go zatrudniam w pracy a jednak nie potrafie zrobić tego najważniejszego kroku-odejsc dlaczego???????
Zadałaś trudne dla nas pytanie. Wiesz dlaczego? Ponieważ istnieje tylko jedna osoba, która potrafi na nie odpowiedzieć i jesteś to Ty.
Kachna- ja też nie potrafię. Boję się. Wszystkiego-tego że będzie nas dręczyl itd. Już raz kazalam mu się wynieść. Wracał codziennie dzwonił dzwonkiem w nocy, dzwonił nonstop do moich rodziców i znajomych aby mnie zamknęli w psychiatryku bo chora jestem itd. Jest tak przekonujący że moi rodzice serio zaczęli się o mnie martwić. Pokazywalam smsy gdzie wyzywa mnie od najgorszych a on im wmówiłatwo że to moja wina że ja go do tego doprowadzilam. I tak w kółko. Ciągle słyszę ile to on dla mnie robi itd. Ostatnio zaczął mi mówić że jego zdaniem mam guza mózgu......bo go wykanczam a on taki dla mnie dobry......Wiem że nie ma się gdzie podziac-jest całkowicie ode mnie zależny i chętnie to wykorzystuje
tak wiem że powinnam odejść tylko strasznie się boję że zrobi ze znajdzie mnie i bedzie jeszcze gorsze świństwa mi robił. Już psuje mi opinie w miejscu pracy gdzie jestem przełożoną ,robi ze mnie dziwkę i jeszcze gorszymi wyrazami operuje. Ja się jego po prostu boje. jego reakcji.....
to napisze i ja aktualnie jestem w zwiazku z facetem od ktorego uslyszałam bardzo duzo przykrych słów, wyzwisk a nawet popychanie miało miejsce.... i nawet nie potrafie mu powiedziec DOŚC ! Boje sie samotnosci, a chyba najbardziej tego co bedzie po rozstaniu( czyt. straszenie , grozenie wyzwiska i pomieszanie troche czułych słów zebym sie nie zraziła ;D ) ale czytam post jeden, drugi , trzeci i nie jestem sama . Kazda z nas jest anonimowa ale az bije od was wsparcie jakiego nie mam od mojego faceta ha kurcze zastanawiajace jest to ze mozna byc tak ograniczonym, upodlonym przez jakiego faceta... jak jedna osoba moze zrobic taka krzywde. Straszne. Mam nadzieje , ze kazda z Nas kiedys bedzie szczęśliwa i silna.
ja jestem dzisiaj po kolejnej nocnej wydymanej awanturze z powodu rzekomej zdrady mojej. Co się ze mną dzieje ??????? Jestem tak uległa jak przysłowiowy baranek błagam go tłumaczę się mu płaczę a on jak taki kat , znęca się nade mną bez skrupułów i bez żadnych dowodów i powodów. Wystarczy jego jeden miły gest ,miłe słowa a ja już mu jem z ręki. Potrzebuje chyba konkretnego kopa w dupę od kogoś życzliwego...............................................Tylko kogo skoro ja wokół siebie już nikogo nie mam. Wszystkich moich znajomych jego zachowanie odrzuciło ode mnie, nie mogę z nikim utrzymywać kontaktów , nigdzie nie chodze, z nikim się nie spotykam bo to mu przez lata nie pasowało był tylko on i tylko dom.
Karola , Kachna oraz wszystkie dziewczyny. U mnie nastąpił przełom. Jakiś czas temu była u mnie interwencja policji-ON wrócił pijany do domu i od progu zaczął mnie wyzywać. Potem rzucał przedmiotami,krzyczałam z dzieckiem na ręku, aby nam krzywdy nie robił. Sąsiedzi wezwali policję- była 3 rano. Zaczął im tłumaczyć , że to moja wina ,że go do tego doprowadzilam itd. Ja oczywiście głowa spuszczona i nic nie mówiłam. Ale coś we mnie pękło. Gdy nie było dziecka i mnie bił to się szarpalam i wyrywalam a przy dziecku zrobiłam się bierna, aby tylko nic mi nie zrobił. Niestety jego picie się nasilało-moja wina oczywiście. W nocy nas budził,dręczył ,nie pozwalał spać. Przepijal moje pieniądze, reagował wściekłością gdy kupiłam cokolwiek starszemu synowi. Dzisiaj rano poprosiłam o 50 zł na pampersy. I zaczęło się.....ty ku.....ty suko niewdzieczna,nic ci nie będę dawać. Połamał gitarę syna,walac nią w szafkę. Kazał mi się wynosić z mojego mieszkania. Zamknął się sam z moją córeczką . Stałam na deszczu i płakałam. I pomyślałam dosyć. Przyjechali moi rodzice i kazali mu się spakować. I.......jak na razie boję się w ogóle o tym myśleć ale....nie ma go. Napisał już chyba 20 smsow jaką to jestem niewdzieczna szmata itd. Boję się ale zrobiłam pierwszy krok. Trzymajcie kciuki