zastanawia mnie jeszcze, po co się interesujesz co u niej.. sprawdzasz jeszcze jej fb? wypytujesz jej znajomych o nią?
Nie ważne czy ona jest dojrzała czy nie. Ważne jest tylko to, że cokolwiek byś nie zrobił to i tak by wam się nie ułożyło! Bo Ty jesteś dobrym człowiekiem i każde jej źle zachowanie bolało by Cię! A ona potrzebuje silnego faceta, który ją w życiu nakieruje. Takiego, który nie będzie za bardzo patrzył na jej uczucia, ale ją zmusi do zmian nad sobą.
718 2014-11-21 21:35:28 Ostatnio edytowany przez zodiac87 (2014-11-21 21:39:06)
Scooby
Być może uznasz że mój post jest drastyczny, ale Chłopie uwierz mi - jest Ci to potrzebne.
Byłem w podobnej sytuacji jak Twoja.
Tyle, że żoną, ze wspólnym kredytem na 300 000 i wieloma innymi przeżyciami zgromadzonymi przez ponad 5 lat związku. Też odeszła. Też na początku zachowywałem sie jak Ty. Zarządała rozwodu - ja wybłagałem separację sądową. Im dłużej tak się zachowywałem czułem się coraz bardziej spodlony... Nie mogłem ruszyć z miejsca. Był alko, była czarna rozpacz i zero sensu... Stałem w miejscu. U niej? imprezki - odżywała.
Pewnego dnia rano popatrzyłem w lustro w łazience i poczułem obrzydzenie. Nie miałej jaj. Nie byłem facetem. Byłem żałosnym czymś użalającym się nad własnym losem. Zdałem sobie, że po tym co mi zrobiła nie mogę jej kochać. Nie kochałem. To było chore uzależnienie. Powiedziałem Kur*a dość tego.
Urwałem CAŁKOWICIE kontakt. Poprosiłem, by się ze mną kontaktowała tylko w sprawach sprzedaży mieszkania, kredytu itp. ( nie mieszkała już ze mną). Przez pierwsze 2 miesiące ( SŁOWNIE DWA) nie miałem z nią zadnego kontaktu. Było cięzko - ale dałem radę. Robiłem wszystko dla siebie. Zacząłem biegać, dbać o siebie, odnowiłem stare przyjaźnie, poznałem sporo fajnych ludzi i poświęciłem sie rodzinie i pracy.
Po 2 miesiącach zaczęła się ze mną kontaktować. Ale nie w sprawach formalnych. "Co słychać?" "Co u Ciebie?" Nie odpisałem na ani jednego smsa... Żyliśmy oddzielnie przez pół roku z zerowym kontaktem.
Ja stawałem się coraz pewniejszy siebie. Zacząłem w końcu żyć i się uśmiechać. Poczułem swoją wartość.
Pewnego dnia dostałem smsa: "Wiem, że wszystko stracilam na moje wlasne życzenie, Ciebie, mieszkanie WSZYSTKO! JA już wiem, że CIebie chce, ale nie wiem czy Ty tego jeszcze chcesz, jeżeli nie to zrozumiem"... (niezla manipulacja z jej strony - jak się później okazało)
Spotkaliśmy się. Długo rozmawialiśmy. Postanowiliśmy spróbować jeszcze raz. Co jak się niedawno okazało było błędem....
Wytrzymaliśmy razem 6 miesięcy i aktualnie bierzemy rozwód.
REASUMUJĄC:
1. Jak dziewczyna mówi do Ciebie "Zostańmy przyjaciółmi/kolegami" czytaj to jak: Nie chcę być z Tobą bo mi nie odpwiadasz. Rozejrzę się za lepszym modelem i jak mi nie wyjdzie zawsze mogę do Ciebie wrócić. Wiem, że mnie nigdy nie zostawisz bo nie masz jaj, a ja się w miedzyczasie rozejrzę znowu za kimś.
2. Ona Ciebie nie kocha. Nigdy nie kochala. Do takiego uczucia trzeba dojrzeć. Chodziła z Tobą.
3. Jesteś od niej uzależniony - bardzo. Jeżeli tego nie przerwiesz to może Ciebie to zniszczyć
4. Czas leczy rany - błąd. Rany leczy Twoje działanie rozciągnięte w czasie. Praca nad własną wartością, pewnością siebie. Tyle, żę musisz zrobić to dla siebie i to szczerze.
5. Ona nie poświęca wiecej niż 10 sekund dziennie na myślenie o Tobie raz na dwa tygodnie - Ty 10 sekund raz na dwa tygodnie o niej nie myślisz. Gdzie GODNOŚĆ?
Albo zostaniesz facetem (sorki ale teraz nie jesteś), który zna swoja wartość - albo każda napotkana w Twoim życiu kobieta tak z Tobą skończy.
Walcz z życiem. Nie użalaj się nad sobą bez sensu. Nie bądź cip*. Zrób coś z sobą stary.
Jesteś jeszcze bardzo młodziutki. To najlepszy okes w Twoim życiu, który już nie wróci!!! Nie marnuj go tylko ŻYJ. Bo teraz marnujesz, jęczysz, płaczesz... Gdy ona korzysta, śmieje się i się bawi. CZUJESZ klimat??
ŻYJ stary. Życzę powodzenia i ja wiem, że sobie z tym poradzisz i będziesz w życiu jeszcze bardzo szczęśliwy - jeden warunek : Musisz działać, robić coś, aktywnie.
3maj się!
Dzięki za odpowiedzi... Wiem, że popełniłem pare błędów, pracowałem nad sobą, w zasadzie dalej pracuje... Każdy poepłnia błędy w swoim pierwszym związku, uczymy się od małego. Myszeczka czy ona potrzebuje mężczyzny który ją nakieruje - no tutaj się nie zgodzę, robiłem to ale najwidoczniej znajomi są ważniejsi, trawka, alkohol, imprezy - ok... Czasem tak mam kiedy wracam do pustych czterech ścian, załącza mi się coś... Ja na jej FB nie wchodze, ona wchodzi na mój profil... Wypytuje o mnie co jakiś czas - w zasadzie jak spojrze na to z boku, to widzę, że jej mamusia przyłożyła do tego dużą ręke ale mniejsza o to. W zasadzie to byłem zabawką w jej rękach, to bolało i boli, wiedząc, że ktoś był dla Ciebie kimś wyjątkowym, a ty jesteś dla tej osoby ścierą, zabawką... Wstane w końcu na nogi w 100%, potrzebuje na to więcej czasu - tak jak powiedziałeś, muszę powiedzieć sobie dość tego KUR** i przerwać tą szopkę...
Powiem tak kochałem ją/kocham ale osobę którą poznałem, w zasadzie to nie znałem, zachowywała się żeby wpasować się w mój obraz dziewczyny, a kiedy się znudziło, pokazało rodzicom co potrafimy, dziękuje dowidzenia...
720 2014-11-21 22:28:59 Ostatnio edytowany przez zodiac87 (2014-11-21 22:32:35)
Scooby zdawkowo odniosłes sie do mojego postu - dla mnie to sygnał, ze cieżko Cinprzyjac moje słowa. Podświadomość wypiera sie tego. Żyjesz przeszłością i jesteś jej niewolnikiem...
1.przestań analizować przeszłość, żyć przeszłością i próbować ja zmienić. To nic nie zmieni. Tego już nie ma. NIE MA. Za to jest to co jest w tym momencie i o to musisz zadbać. Samo nic sie nie wydarza.
2. uwierz mi, w realna rzecz. Możesz być bez niej szczęśliwy. Możesz być szczęśliwy sam. Mozesz być szczęśliwy z inna kobieta. Scooby to sa fakty!
3. Ona nie chce z Tobą być. Gdyby chciała i Ciebie szanowała jako faceta zrobiłaby pierwsza zdecydowany krok w kierunku powrotu ponieważ to była jej decyzja. Może być tak, ze czeka na Twój, bo ja do tego przyzwyczaiłes. A jej "uczucie" wyglada w ten sposób, ze bez Ciebie jest jej ok, ale nie chce tracić kontaktu, bo z Tobą jest bezpiecznie. Czy to jest miłość?
4. Najważniejsze - 1-3 da Ci sile jeżeli przyjmiesz to SZCZERZE i sie z tym pogodzisz co wiem , ze jestr mega trudne. Inaczej możesz jeszcze napisać na tym forum 1000 postów a i tak będziesz w tym samym momencie co teraz. Czy tego chcesz?
Trzeba sie pogodzić, z tym ze sie już nie jest razem. Trzeba uwierzyć, ze będziesz jeszcze happy.
Mną tez sie moja ex interesowała jak nie mieszkaliśmy już razem. Z tym, ze ja robiłem wszystko żeby nie interesować sie czy sie mną interesuje i z czasem uwolnilo mnie to od tego błędnego koła, które Ty masz.
Zero kontaktu nie oznacza tylko zero kontaktowania sie z nią. To oznacza zero kontaktu z jej osoba.
Nawiaz chłopie w końcu kontakt ze swoją osoba, ze swoimi potrzebami, pobadz egoista.
721 2014-11-21 22:38:40 Ostatnio edytowany przez zodiac87 (2014-11-21 22:45:26)
Powiem tak kochałem ją/kocham ale osobę którą poznałem, w zasadzie to nie znałem, zachowywała się żeby wpasować się w mój obraz dziewczyny, a kiedy się znudziło, pokazało rodzicom co potrafimy, dziękuje dowidzenia...
Czyli kochałes obraz tej osoby. To co chciałeś kochać. Jak sie okazuje RZECZYWISTOŚĆ jest inna.
Kochasz coś co okazało sie fikcja/gra/poza?
Czy ty rozumiesz te sytuacje? Jej kuriozalnosc. Sam to napisałe, ale czy w to wierzysz? Rozum wierzy emocje to wypierają. Czy warto w związku z powyższym przechodzić to wszystko, co teraz przechodzisz?
Scooby. Zrób takie ćwiczenie. Od dzis nie pisz nic na forum na temat przeszłości.
Pisz tylko o teraźniejszości, ale bez związku z nią, i o przyszłości.
Jeżeli dasz radę - uwolnisz sie.
Ni chyba, ze lubisz sie udreczac i pisać stałe o tym samym. - to znaczy ze stoisz w miejscu i jesteś zakładnikiem przeszłości.
Napewno niewarto cierpieć, swoje wycierpiałem, zawaliłem rok studiów ale odbiłem się od dna, studiuje dalej, dostałem super prace w swoim zawodzie, rozwijam się pod tym względe, mam super hobby... Macie rację, że muszę się uwolnić od tego wszystkiego, teraz tak siedziałem, i myślałem, co mi to w zasadzie daje, że o niej myśle, ja myślę, jest mi przykro, wracam wspowmnieniami do tyłu, a ona ma to głeboko w dupie, zero poszanowania, jak sobie przypomne co ja głupi robiłem, żeby spróbować to naprawić, a jak ona mnie wtedy traktowała, eghhhh, wtedy rzeczywiście byłą szmatą, sam na swoje własne zawołanie...
Cześć,
mam do Was pytanie. Rozstalam sie z chlopakiem trzy miesiące temu. Ja go nadal kocham i utzrymujemy caly czas kontakt ze soba. Wiem,ze sie z kimś spotyka. Jednak pomimo,ze nie jestesmy razem doszlo między nami do zblizenia. Myslicie,ze dziewczyna z która sie spotyka powinna o tym wiedzieć,ze przespal sie z była? I czy on jeszcze cos do mnie czuje,ze tak sie stalo?
724 2014-11-21 23:39:03 Ostatnio edytowany przez cichyfacet (2014-11-21 23:39:29)
Zodiac, "Spotkaliśmy się. Długo rozmawialiśmy. Postanowiliśmy spróbować jeszcze raz. Co jak się niedawno okazało było błędem...."
Co się stało, że się znowu rozstaliście? i jak to teraz wygląda?
oho, cichy wywiad przeprowadza środowiskowy ..z partyzanta (cudze wątki)
Napewno niewarto cierpieć, swoje wycierpiałem, zawaliłem rok studiów ale odbiłem się od dna, studiuje dalej, dostałem super prace w swoim zawodzie, rozwijam się pod tym względe, mam super hobby... Macie rację, że muszę się uwolnić od tego wszystkiego, teraz tak siedziałem, i myślałem, co mi to w zasadzie daje, że o niej myśle, ja myślę, jest mi przykro, wracam wspowmnieniami do tyłu, a ona ma to głeboko w dupie, zero poszanowania, jak sobie przypomne co ja głupi robiłem, żeby spróbować to naprawić, a jak ona mnie wtedy traktowała, eghhhh, wtedy rzeczywiście byłą szmatą, sam na swoje własne zawołanie...
Ok. Powtórzyłes to co napisałem.
To już wiemy wszyscy. Ponieważ Non stop piszesz o tym samym i sie katujesz. Świętym chcesz zostać czy co? tak sie męczysz. A może sprawia Ci to radość? Takie umeczanie sie i analiza.
Jak długo szukasz odpowiedzi dlaczego to sie stało siedzisz w gownie po uszy... Przykro mi, ale jeszcze jesteś na tym etapie.
Zauważ, ze nie opowiadasz nam o pracy, o hobby o tym, ze robisz postępy na studiach, przeciwnie w każdym poście - nawet w tym powyżej- piszesz o swoich błędach, o tym jaka okropna była. Te rzeczy już wiemy. Tylko Ty piszesz o nich cały czas a to oznacza, ze ich nie akceptujesz szczerze.
Myśle ze pisząc o hobby itp., ze ruszyłes z miejsca chcesz sie troche oszukać nieświadomie. Ze jest lepiej, ze "ruszasz", a tak naprawdę tak nie jest. Odrzuc przeszłość bo to strata Twojego cennego czasu! Uwierz w siebie w SIEBIE nie w Was bo was już nie ma.
Stało sie. Koniec. To fakt. Jak w to uwierzysz i zaakceptujesz pójdziesz dalej. Teraz stoisz w miejscu.
Mam wrażenie ze nie chcesz przyjąć do wiadomości wielu rzeczy, które pisze. Chemia w głowie robi swoje.
Chce dla Ciebie dobrze byłem tam gdzie Ty. Czułem sie tak jak Ty. Dla nikogo nie warto tak sie czuć.
Zodiac, "Spotkaliśmy się. Długo rozmawialiśmy. Postanowiliśmy spróbować jeszcze raz. Co jak się niedawno okazało było błędem...."
Co się stało, że się znowu rozstaliście? i jak to teraz wygląda?
Opisane w moim wątku
Elle, mi też na wątek wchodzą..
Uciekam!
Myszeczka czy ona potrzebuje mężczyzny który ją nakieruje - no tutaj się nie zgodzę, robiłem to ale najwidoczniej znajomi są ważniejsi, trawka, alkohol, imprezy - ok...
Uwierz: to, że Ty to robiłeś, nie znaczy, że skutecznie. Ja miałam też chłopaka, który chciał mi pomóc, starał się mnie ogarnąć, ale nie potrafił tego zrobić. Mój aktualny nie robi nic szczególnego, a ogarnia mnie w try miga!
W zasadzie to byłem zabawką w jej rękach, to bolało i boli, wiedząc, że ktoś był dla Ciebie kimś wyjątkowym, a ty jesteś dla tej osoby ścierą, zabawką... Wstane w końcu na nogi w 100%, potrzebuje na to więcej czasu - tak jak powiedziałeś, muszę powiedzieć sobie dość tego KUR** i przerwać tą szopkę...
Właśnie. Ty cały czas nie możesz pogodzić się z tym, że ona tak Cię potraktowała. Tylko czy ona miała jakiś wybór, jak Ty po rozstaniu nie dawałeś jej w ogóle spokoju? Potem musiała już być nie miła. Musisz zrozumieć to, że każdy ma prawo kogoś nie kochać.
Myszeczka23 tu nie chodzi o prostowanie jej, o wyprowadzenie na dobrą drogę, po prostu trawka i imprezy jak i reszta pojeba*** znajomych byli ważniejsi ale mniejsza o to - od dzisiaj mówię stop definitywne STOP... Sam mam już tego dosyć...
Noo scooby nie rozkminiaj już jej życie. Ty się skup na swoim. Zodiac Ci to wszystko super rozpisał.
732 2014-11-22 18:03:39 Ostatnio edytowany przez scooby (2014-11-22 18:23:34)
To prawda, czasem, mam już dosyć tego, że chodzę wkur**** i zasmucony... Uczymy się na błędach, teraz 100% uwagi postaram się skupić na sobie
P.S
Przepraszam za słownictwo...
Edit@
Nie mogę przecież cały czas kręcić się w kółko
Od grudnia zaczynam znowu chodzić na siłownie, może znowu zaczne grać z chłopakami w piłke Trzeba coś ze sobą zrobić
Od grudnia zaczynam znowu chodzić na siłownie, może znowu zaczne grać z chłopakami w piłke
Trzeba coś ze sobą zrobić
Zacznę grać z chłopakami w piłkę. Będę coś ze soba robić.
Tak trzymaj! Idź za ciosem. Pamiętaj, że jesteś w jednym z lepszych okresów swojego życia i albo go zmarnujesz, albo wykorzystasz.
Będę Ci kibicował!
Hehe mam nadzieje, że wytrwam, mam motywację do pracy, nauki, siłownii więc myślę, że będzie tlyko lepiej
w razie kryzysu wracaj tu i czytaj to co napisał Ci zodiac. Naprawdę super to wszystko ujął
Powodzonka
Tak ajk powiedział, trzeba w końcu postawić na tym konkretną grubą kreskę i przestać się przejmować, co oni robi ze swoim życiem - jej sprawa A z czasem wiem, że staję się coraz wartościowszym człowiekiem
Witam wszystkich. Bez bicia się przyznam, że nie czytałem wszystkich stron ale większość i chciałbym się podzielić swoją historią. Postaram się w skrócie. Mam 26 lat, ona 23. Ja pracuję i studiuję, ona robi ciężkie studia stomatologiczne. Jak w każdym związku, są wzloty i upadki, ale Ja zawsze czułem że to będzie ta jedyna. Byliśmy ze sobą przez 3 i pół roku, we wrześniu ubiegłego roku mnie zostawiła. Mówiąc krótko zawsze byłem dla niej dobry, starałem się, ale były rzeczy których znieść nie mogła. Nie chciało mi się chodzić z nią na imprezy, nie chciało mi się łazić z nią do znajomych na jakieś domówki, często znajdywałem jakieś ale, wyglądało to tak że jej znajomi ze studiów przez cały nasz związek nigdy mnie nie poznali. Strasznie to ją bolało. Dodatkowo przez to że nie chciałem chodzić na imprezy, puszczałem ją samą z koleżankami, i się okazało że jednego razu kogoś tam poznała, i w zeszłym roku przez około dwa miesiące z nim pisała i po kryjomu się z nim spotykała. Dowiedziałem się o tym przypadkiem, ale nie zerwałem. Powiedziałem że jesteśmy tylko ludźmi, że popełniamy błędy, ale nie będę marnował tych pięknych 3 lat dlatego bo ktoś jej zaświrował w głowie. Niestety w niedługim czasie sama powiedziała że musi odejść, że po prostu ona sama nie ma pewności czy znowu nie będzie kogoś z kim zacznie pisać (to wszystko się działo gdy była w akademiku dłuższy czas, miała w cholerę nauki i się w tamtym okresie mało widywaliśmy). Popłakałem się jak bóbr, robiłem wszystko żeby została ale powiedziała że to była przemyślana decyzja. Od czasu rozstania szybko poznała kogoś nowego, jest z nim teraz w związku od kilku miesięcy. Utrzymujemy ze sobą dość dobry kontakt, na czysto koleżeńskich falach ale Ja ją wciąż tak mocno Kocham - tego nie da się opisać. Jak ona odeszła, poczułem jakby mi ktoś umarł, nigdy nie wiedziałem że miłość może aż tak cholernie boleć. Od czasu rozstania zacząłem się zmieniać, często widuję się ze znajomymi, chodzę na imprezy, po prostu stałem się bardziej towarzyski niż podczas związku, generalnie wyeliminowałem to co było moją bolączką w związku. Chciałbym z nią być, pragnę żeby wróciła, ale ma innego faceta. Światełko w tunelu zaczęło się zapalać od tego roku, jednego razu zadzwoniła, że niby chciała tylko pogadać, bo ma jakiś smutny humor, to powiedziałem pewnie. Zaznaczyła że ta rozmowa nie ma mi dać do zrozumienia że ona chce wrócić, czy cokolwiek podobnego. Prosiła abym w ten sposób nie myślał. Ale po chwili mówi że czasem tęskni, i zaczyna opowiadać o swoich różnych problemach. Tego samego dnia dzwoni wieczorem, że idzie na jakiś spacer, ale sama bez nowego chłopaka, bo czuje że on ją olewa, że pisze do niej mniej niż przez pierwsze miesiące. Pomyślałem sobie okej po prostu ma swoje humory i szuka rozmówcy. Ale dzisiaj do mnie napisała z pytaniem o moją rodzinę, czy oni ją nienawidzą, jakie mają zdanie o niej czy wiedzą że ma chłopaka innego. Niestety popełniłem głupstwo, napisałem jej że nie mają o niej złego zdania bo uruchomiło mi się że to jest właśnie moja szansa, że muszę dać jej znać że jest wszystko dobrze. Powinienem spytać co ją interesuje moja rodzina i w ogóle, skoro ma innego chłopaka i jest z nim ponoć szczęśliwa? To jest historia przedstawiona w dużym skrócie, ale zastanawia mnie jedno. Czy ona jeszcze coś czuje? Czy bada grunt aby mieć szansę do mnie wrócić, czy po prostu robi ze mnie durnia, do którego w razie jak jej "nie wyjdzie" z tamtym to do mnie wróci? Od rozstania minęło 5 miesięcy a ja wciąż czuję jakby to było wczoraj, pisałem do niej listy, jak widzę szczęśliwe pary tulące się do siebie to dosłownie zalewają mnie łzy. Jest to dla mnie bardzo trudne, nie chcę skreślać tamtych spędzonych razem ponad 3 lat. Chciałbym żeby to wróciło, chciałbym też udowodnić ze się zmieniłem, że będę teraz po prostu lepszym partnerem. Czy po tym co napisałem, widzicie w tym jakąkolwiek szansę? Czy to też ona tak zaczęła pisać i dzwonić, coś znaczy, czy po prostu zbytnio się napalam na to wszystko? Z góry dziękuję za odpowiedzi.
Witam wszystkich. Bez bicia się przyznam, że nie czytałem wszystkich stron ale większość i chciałbym się podzielić swoją historią. Postaram się w skrócie. Mam 26 lat, ona 23. Ja pracuję i studiuję, ona robi ciężkie studia stomatologiczne. Jak w każdym związku, są wzloty i upadki, ale Ja zawsze czułem że to będzie ta jedyna. Byliśmy ze sobą przez 3 i pół roku, we wrześniu ubiegłego roku mnie zostawiła. Mówiąc krótko zawsze byłem dla niej dobry, starałem się, ale były rzeczy których znieść nie mogła. Nie chciało mi się chodzić z nią na imprezy, nie chciało mi się łazić z nią do znajomych na jakieś domówki, często znajdywałem jakieś ale, wyglądało to tak że jej znajomi ze studiów przez cały nasz związek nigdy mnie nie poznali. Strasznie to ją bolało. Dodatkowo przez to że nie chciałem chodzić na imprezy, puszczałem ją samą z koleżankami, i się okazało że jednego razu kogoś tam poznała, i w zeszłym roku przez około dwa miesiące z nim pisała i po kryjomu się z nim spotykała. Dowiedziałem się o tym przypadkiem, ale nie zerwałem. Powiedziałem że jesteśmy tylko ludźmi, że popełniamy błędy, ale nie będę marnował tych pięknych 3 lat dlatego bo ktoś jej zaświrował w głowie. Niestety w niedługim czasie sama powiedziała że musi odejść, że po prostu ona sama nie ma pewności czy znowu nie będzie kogoś z kim zacznie pisać (to wszystko się działo gdy była w akademiku dłuższy czas, miała w cholerę nauki i się w tamtym okresie mało widywaliśmy). Popłakałem się jak bóbr, robiłem wszystko żeby została ale powiedziała że to była przemyślana decyzja. Od czasu rozstania szybko poznała kogoś nowego, jest z nim teraz w związku od kilku miesięcy. Utrzymujemy ze sobą dość dobry kontakt, na czysto koleżeńskich falach ale Ja ją wciąż tak mocno Kocham - tego nie da się opisać. Jak ona odeszła, poczułem jakby mi ktoś umarł, nigdy nie wiedziałem że miłość może aż tak cholernie boleć. Od czasu rozstania zacząłem się zmieniać, często widuję się ze znajomymi, chodzę na imprezy, po prostu stałem się bardziej towarzyski niż podczas związku, generalnie wyeliminowałem to co było moją bolączką w związku. Chciałbym z nią być, pragnę żeby wróciła, ale ma innego faceta. Światełko w tunelu zaczęło się zapalać od tego roku, jednego razu zadzwoniła, że niby chciała tylko pogadać, bo ma jakiś smutny humor, to powiedziałem pewnie. Zaznaczyła że ta rozmowa nie ma mi dać do zrozumienia że ona chce wrócić, czy cokolwiek podobnego. Prosiła abym w ten sposób nie myślał. Ale po chwili mówi że czasem tęskni, i zaczyna opowiadać o swoich różnych problemach. Tego samego dnia dzwoni wieczorem, że idzie na jakiś spacer, ale sama bez nowego chłopaka, bo czuje że on ją olewa, że pisze do niej mniej niż przez pierwsze miesiące. Pomyślałem sobie okej po prostu ma swoje humory i szuka rozmówcy. Ale dzisiaj do mnie napisała z pytaniem o moją rodzinę, czy oni ją nienawidzą, jakie mają zdanie o niej czy wiedzą że ma chłopaka innego. Niestety popełniłem głupstwo, napisałem jej że nie mają o niej złego zdania bo uruchomiło mi się że to jest właśnie moja szansa, że muszę dać jej znać że jest wszystko dobrze. Powinienem spytać co ją interesuje moja rodzina i w ogóle, skoro ma innego chłopaka i jest z nim ponoć szczęśliwa? To jest historia przedstawiona w dużym skrócie, ale zastanawia mnie jedno. Czy ona jeszcze coś czuje? Czy bada grunt aby mieć szansę do mnie wrócić, czy po prostu robi ze mnie durnia, do którego w razie jak jej "nie wyjdzie" z tamtym to do mnie wróci? Od rozstania minęło 5 miesięcy a ja wciąż czuję jakby to było wczoraj, pisałem do niej listy, jak widzę szczęśliwe pary tulące się do siebie to dosłownie zalewają mnie łzy. Jest to dla mnie bardzo trudne, nie chcę skreślać tamtych spędzonych razem ponad 3 lat. Chciałbym żeby to wróciło, chciałbym też udowodnić ze się zmieniłem, że będę teraz po prostu lepszym partnerem. Czy po tym co napisałem, widzicie w tym jakąkolwiek szansę? Czy to też ona tak zaczęła pisać i dzwonić, coś znaczy, czy po prostu zbytnio się napalam na to wszystko? Z góry dziękuję za odpowiedzi.
1. zrobiles z siebie durnia blagajac o powrot gdy cie zdradziła
2. teraz jestes kims od wypłakiwania, wie ze u ciebie ma bezpieczenstwo
3. byc moze wroci jak juz kompletnie nikt nie bedzie jej chciał, bedzie jej zle, smutno. podobnie jak teraz
Maxxi_Kaz
Powiem Ci coś w co i tak nie uwierzysz. Jak będzie chciała wrócić to tylko dlatego, że nie ma nic lepszego na horyzoncie pozna kogoś fajnego to znowu pójdziesz w odstawkę. Zresztą, nie wiem po co to piszę, bo i tak do niej w razie co polecisz i jeszcze przeprosisz za to co było nie tak.
Smutne jest to co piszecie, Ja mam w tej chwili tak że wierzę że ona się może zmienić i być ze mną szczęśliwa. Od czasu rozstania byłem na kilku randkach, spotykałem się z dziewczynami jak nigdy przedtem i żadna mnie jakoś nie rzuciła na kolana. Zbyt ją kocham żebym mógł teraz od tak zakochać się w innej chyba. Wszystko widzicie w czarnych barwach, rozumiem to, ale czy nie mogę obrać jakiejś taktyki, gdzie rzeczywiście ona zatęskni za mną, będzie chciała dla mnie się również zmienić na lepsze, a nie że będę "narzędziem do wysłuchiwania i wypłakiwania" ?
Jak tak bardzo chcesz do niej wrócić to się od niej całkowicie odetnij i licz na to że zatęskni i wróci.
Postaram się tak zrobić. Rozmawiałem dzisiaj z nią i dałem znać że nie będę dla niej narzędziem do wysłuchiwania oraz wypłakiwania się. Chociażby dlatego, że jeśli mielibyśmy się kiedyś zejść to podejrzewałbym ją że często rozmawia z byłym itd. a tego chcę uniknąć. Żal mi w tym momencie trochę tego nowego chłopaka. Nie chciałbym być w jego sytuacji. Powiedziałem wprost że nie ma żadnego badania gruntu czy ją przyjmę jeśli nagle coś jej nie wyjdzie z nowym facetem. Jeśli ma wrócić to dlatego że sama tego chce, że jednak dużo straciła odchodząc i dając mi pewność że mnie Kocha. Ciężko mi będzie z tym wytrwać, ale widzę że innego wyjścia nie mam. Przynajmniej będę wiedział że jeśli nie wróci to nie była mnie warta, albo po prostu nie czuła tego co Ja do niej czułem.
Witam, po długiej przerwie nie obecności, robienia porządków życiowych...
Minęło już ponad 2 lata od czasu rozstania, dużo się u mnie zmieniło, myśle, że na lepsze. Udało mi się dostać prace w moim zawodzie, studia już na końcówce, został jeszcze rok od września... Rozwijam się zawodowo, ostatnio zdany certyfikat z Microsoftu, teraz przymierka do następnej certyfikacji, mam co robić - nie nudze się ... Jestem sam, myślę, że potrzebuje jeszcze trochę czasu żebym mógł zacząć coś nowego z kimś, czasem się jeszcze łapie na tym, że o niej pomyśle, czasem ją spotkam, ściśnie mnie wtedy serce ale żyje dalej, pogodziłem się z tym i życzę jej jak najlepiej - to wszystko dalej siedzi u mnie w głowie ale raczej o takich sytuacjach, wspomnieniach się nie zapomina i czasem zaboli, jak spotkamy tą osobe, usłyszymy jakąś piosenke... Czasem się zastanawiam jaki jest człowieka by kochał drugą osobę i przy tym cierpiał
Staram się to zneutralizować, mówie sobie, że minęło już tyle czasu, a Ty żyjesz, masz się dobrze, masz wspaniałą rodzine, prace czego chcieć więcej - będzie lepiej
Z czasem ta cała sytuacja dała mi dużo motywacji do pracy, nauki i jestem dumny z siebie, że zaczynam wreszcie spełniać swoje cele które miałem już pare lat temu... Z czasem spotkam tą właściwą... Jedyne czego teraz żałuje to straconego czasu na przemyśleniach, próbach zrozumienia tej całej syutuacji, łudzenia się, że jeszcze dam rade coś zrobić, teraz widzę, że byłem głupi - miłość czasem jest ślepa... To wszystko dużo mnie nauczyło, ostrożności do ludzi, zaufania dla tych którzy na to zasługują... Mam też swoje hobby któremu poświecam dość duyżo czasu, wreszcie zacząłem spotykać się ze znajomymi po pracy, mam siłe i motywację żeby iść dalej, rozwijać się, dążyć do swoich celów, marzeń... Znowu czuje, że mam ogromną siłę, znów czuje, że moge osiągnąć to co chce. Teraz najważniejsze, czy się wyleczyłem? Hmmmm... Ciężko mi będzie śmiało stwierdzić, nie kłamiąc - powiedzieć, tak, wyleczyłem się - ale to by było kłamstwo dla mnie samego jak i dla innych z mojego otoczenia. Kiedy kogoś kochaliśmy, naprawdę dażyliśmy tą osobę dużym i prawdziwym uczuciem, będziemy coś czuli cały czas, jak to mówią, pierwsza prawdziwa miłość zostawia rany na całe życie. Coś w tym jest, lecz zneutralizowałem to wszystko i mogę śmiało stwierdzić, że znowu żyje jak normalny człowiek. Dużo czasu mi to zajęło, czasem żałuje, że aż tyle go zmarnowałem ale teraz jest właśnie czas, żeby to wszystko odrobić. Zostawiła mnie, bywa, ta sytuacja spotyka większość z nas, każdy przez to przechodzi przynajmniej raz w życiu, lecz należy wyciągnąć adekwatne z tej sytuacji wnioski, i zacząć prace nad sobą, nie obwiniać się za coś, na co nie mieliśmy wpływu. Każdego sytuacja jest tak naprawdę jest inna ale każdy powinien wiedzieć, że po burzy zawsze wychodzi słońce, czasem jednak musimy poczekać, czasem nawet dość długo ale nie możemy się poddawać. Najbardziej istotną kwestią jest, by pogodzić się z całą tą sytuacją, wybaczyć tej drugiej osobie, chociaż przechodimy przez stany emocjonalne, że nie nawidzimy tej osoby, nie chcemy jej znać, lecz nie tędy droga. Mi udało się to wszystko przełamać, przebaczyć, nie mam już jej tego za złe, jakby nie patrzeć przyczyniła się do tego, żę się zmieniłem, w pełni dojrzałem, dostałem bardzo dużego kopa motywacyjnego. W głędby serca będę ją kochał ale nikogo do miłości nie możemy zmusić, życze jej jak najlepiej i dziękuje za chwile które razem spędziliśmy ale ten rozdział jest już zakmnięty, nie ma jej, nie ma Nas
Niektórzy pomyślą, że niektóre wypowiedzi w tym tekście to stek bzdur, następny romantyk który pieprzy trzy po trzy... Wiem, że potrafię naprawdę kogoś kochać, mam nadzieję, że jeszcze kogoś pokocham tak bardzo lub nawet mocniej
Pozdrawiam...
Witam, po długiej przerwie nie obecności, robienia porządków życiowych...
Minęło już ponad 2 lata od czasu rozstania, dużo się u mnie zmieniło, myśle, że na lepsze. Udało mi się dostać prace w moim zawodzie, studia już na końcówce, został jeszcze rok od września... Rozwijam się zawodowo, ostatnio zdany certyfikat z Microsoftu, teraz przymierka do następnej certyfikacji, mam co robić - nie nudze się... Jestem sam, myślę, że potrzebuje jeszcze trochę czasu żebym mógł zacząć coś nowego z kimś, czasem się jeszcze łapie na tym, że o niej pomyśle, czasem ją spotkam, ściśnie mnie wtedy serce ale żyje dalej, pogodziłem się z tym i życzę jej jak najlepiej - to wszystko dalej siedzi u mnie w głowie ale raczej o takich sytuacjach, wspomnieniach się nie zapomina i czasem zaboli, jak spotkamy tą osobe, usłyszymy jakąś piosenke... Czasem się zastanawiam jaki jest człowieka by kochał drugą osobę i przy tym cierpiał
Staram się to zneutralizować, mówie sobie, że minęło już tyle czasu, a Ty żyjesz, masz się dobrze, masz wspaniałą rodzine, prace czego chcieć więcej - będzie lepiej
Z czasem ta cała sytuacja dała mi dużo motywacji do pracy, nauki i jestem dumny z siebie, że zaczynam wreszcie spełniać swoje cele które miałem już pare lat temu... Z czasem spotkam tą właściwą... Jedyne czego teraz żałuje to straconego czasu na przemyśleniach, próbach zrozumienia tej całej syutuacji, łudzenia się, że jeszcze dam rade coś zrobić, teraz widzę, że byłem głupi - miłość czasem jest ślepa... To wszystko dużo mnie nauczyło, ostrożności do ludzi, zaufania dla tych którzy na to zasługują... Mam też swoje hobby któremu poświecam dość duyżo czasu, wreszcie zacząłem spotykać się ze znajomymi po pracy, mam siłe i motywację żeby iść dalej, rozwijać się, dążyć do swoich celów, marzeń... Znowu czuje, że mam ogromną siłę, znów czuje, że moge osiągnąć to co chce. Teraz najważniejsze, czy się wyleczyłem? Hmmmm... Ciężko mi będzie śmiało stwierdzić, nie kłamiąc - powiedzieć, tak, wyleczyłem się - ale to by było kłamstwo dla mnie samego jak i dla innych z mojego otoczenia. Kiedy kogoś kochaliśmy, naprawdę dażyliśmy tą osobę dużym i prawdziwym uczuciem, będziemy coś czuli cały czas, jak to mówią, pierwsza prawdziwa miłość zostawia rany na całe życie. Coś w tym jest, lecz zneutralizowałem to wszystko i mogę śmiało stwierdzić, że znowu żyje jak normalny człowiek. Dużo czasu mi to zajęło, czasem żałuje, że aż tyle go zmarnowałem ale teraz jest właśnie czas, żeby to wszystko odrobić. Zostawiła mnie, bywa, ta sytuacja spotyka większość z nas, każdy przez to przechodzi przynajmniej raz w życiu, lecz należy wyciągnąć adekwatne z tej sytuacji wnioski, i zacząć prace nad sobą, nie obwiniać się za coś, na co nie mieliśmy wpływu. Każdego sytuacja jest tak naprawdę jest inna ale każdy powinien wiedzieć, że po burzy zawsze wychodzi słońce, czasem jednak musimy poczekać, czasem nawet dość długo ale nie możemy się poddawać. Najbardziej istotną kwestią jest, by pogodzić się z całą tą sytuacją, wybaczyć tej drugiej osobie, chociaż przechodimy przez stany emocjonalne, że nie nawidzimy tej osoby, nie chcemy jej znać, lecz nie tędy droga. Mi udało się to wszystko przełamać, przebaczyć, nie mam już jej tego za złe, jakby nie patrzeć przyczyniła się do tego, żę się zmieniłem, w pełni dojrzałem, dostałem bardzo dużego kopa motywacyjnego. W głędby serca będę ją kochał ale nikogo do miłości nie możemy zmusić, życze jej jak najlepiej i dziękuje za chwile które razem spędziliśmy ale ten rozdział jest już zakmnięty, nie ma jej, nie ma Nas
![]()
Niektórzy pomyślą, że niektóre wypowiedzi w tym tekście to stek bzdur, następny romantyk który pieprzy trzy po trzy... Wiem, że potrafię naprawdę kogoś kochać, mam nadzieję, że jeszcze kogoś pokocham tak bardzo lub nawet mocniej
Pozdrawiam...
Gratuluje! Udało Ci się wiele osiągnąć i żyć normalnie! na początku niestety wydaje nam się, że nic już nie będzie takie samo i że nasze życie nie ma sensu. Żałuję tylko, że za każdym razem czytając podobne historie większość ludzi nie odzyskuje swojej prawdziwej miłości a walka i starania, które sobie zakładają nie sprawdzają się. Trochę demotywujące bo zabija również moją nadzieję ale wiem jedno czas leczy rany przynajmniej w takim stopniu, że można zacząć oddychać pełnią życia! Nie trać wiary w to, że jeszcze kogoś pokochasz tak mocno a ja Ci tego z całego serca życzę!! ;D Pozdrawiam Anka ;D
Nie ma co się łamać, sam mam do tej pory momenty kiedy się złapie na tym, że o Niej myśle... Tego nie da się pozbyć, po takich przeżyciach człowiek się zmienia, będzie zawsze pamiętał, o ile kochał szczerze...
746 2015-04-04 13:17:01 Ostatnio edytowany przez Maxxi_Kaz (2015-04-04 13:19:58)
Witam po prawie 3 miesiącach U mnie również wygląda na to że się poprawia, widuje się co jakiś czas z byłą dziewczyną, ponieważ robi stomatologię i leczy mi zęby
Może to dziwnie zabrzmi, ale jest mi chyba tak łatwiej, że ją widzę np. raz w miesiącu niż miałbym w ogóle zerwać kontakt. Był moment że byłem strasznie załamany, ponieważ niemal każda dziewczyna którą poznałem od czasu rozstania, z którą chciałbym się spotykać nawet na luzie, to po pierwszym spotkaniu mnie odrzucała. Nie mniej cieszę się, że się przełamałem. Próbuję poznawać nowych ludzi, w tym dziewczyny z którymi mam szansę nawiązać lepszy kontakt, może nawet jakąś bliższą znajomość. Zaraz po świętach jadę ze znajomymi na spontaniczny wyjazd na parę dni za granicę. Wcześniej nie wiem czy bym na coś takiego się zgodził, byłem zbyt "wycofanym" człowiekiem. Nie wszystko jeszcze w sobie zmieniłem, naprawiłem ale walczę. No i muszę przyznać jedną prawdę, im mniej się staram "na siłę" poznawać nowe kobiety tym łatwiej przychodzą takie znajomości. Nigdy w coś takiego nie wierzyłem, ale gdy zacząłem rozmawiać w ostatnim czasie z jedną dziewczyną, zdarzało mi się nie pisać do niej dwa dni, to sama starała się nawiązać kontakt. Poczułem że staję się dla takiej osoby o wiele ciekawszym człowiekiem do poznania niż od razu podać się na tacy. To trochę paradoks że uczę się takich rzeczy po 3 i pół letnim związku. Widocznie tak musiało być
Nie mniej, nie jest jeszcze idealnie, ale doświadczam teraz wielu nowych rzeczy i chyba idzie to w dobrym kierunku
747 2015-04-04 18:00:37 Ostatnio edytowany przez Olinka (2015-04-06 21:52:42)
Odpuść, nie walcz. To nic nie da. Jako facet masz przestać okazywać, że ci na niej zależy. Wtedy możliwe, że sama wróci i zaczniecie jeszcze raz, ale ty zaczniesz wreszcie zachowywać się jak facet, mając swoje życie i swoj sprawy, a nie tylko ją samą. Zresztą zobacz na [spam] - tam są artykuły i cała masa wiedzy z "życia wziętej" jak się kończą takie historie gdy się za bardzo naciska... :-/
Scooby ale co to znaczy, że nadal ją kochasz, że jest w Twoim sercu itd? Kochasz dziewczynę, która już nie chce z Tobą być i Cię zostawiła? Chłopie trochę się nie dziwię, że to zrobiła, bo Ty byłeś gotów trwać przy niej nawet gdyby Ci najgorsze świństwo zrobiła. Gdzie Twoja godność? Wybij ją sobie całkowicie z głowy i przestań się karmić tekstami o pierwszej, wielkiej miłości, bo sobie sam to wszystko idealizujesz w głowie. Ten związek nigdy pewnie cudowny i wspaniały nie był, ale Ty tego nie jesteś w stanie nawet po dwóch latach dostrzec i zrozumieć.