Wilczyca89 napisał/a:Ale wyraznie powiedzialam, ze jesli dla kogos nie istnieja nienaruszalne granice i zasady (zwykle nazywane moralnoscia), a jedynym dobrem jakie dla niego istnieje to on sam to mozna sie spodziewac, ze bedzie nadal krzywdzil - w tej czy innej formie.
Ciężko jest pracować z kimś, kto będąc w kwiecie wieku nie dorobił się kręgosłupa moralnego, ale jeżeli osadzony jest młody (jego układ nerwowy jeszcze się rozwija i jest plastyczny), to odpowiednia resocjalizacja może przynieść bardzo dobre efekty. Oczywiście ważne są też przyczyny braku wykształconej moralności, bo nie zawsze mamy tutaj do czynienia z wolną wolą skazanego.
.
Wszystko prawda, ale pominelas najwazniejsze - zeby resocjalizacja byla owocna, to skazany musi chciec byc zresocjalizowany. To dziala podobnie jak w terapii uzaleznien, swoja droga przemoc tez uzaleznia i nic nie zmieni bez woli i ciezkiej pracy samego zainteresowanego. Problem w tym, ze duza czesc skazanych nie jest zineteresowana resocjalizacja, a jedyna nauka jaka wyciagaja ze skazania to ta, ze kolejnym razem trzeba robic tak, aby nie zlapali.
Wilczyca89 napisał/a:A akurat te przyklady ktore podalam, to jest codziennosc zon/konkubin osadzonych.
Kobiety, które lgną do mężczyzn, którzy źle je traktują i jeszcze ich za to przepraszają, zdarzają się wszędzie. Nie utożsamiałabym tego raczej bezpośrednio z posiadaniem mężczyzny odsiadującego wyrok.
A czy ja powiedzialam, ze kazdy domowy oprawca to byly skazany? Ja tylko powiedzialam, ze osoba, ktora ma tendencje to uzywania przemocy i lamania prawa - i to na poziomie karnym, z wiekszym prawdopodobienstwem moze stac sie domowym przemocowcem niz np. niesmialy pan ksiegowy, ktory przestrzega nawet ograniczen predkosci. A to, ze sa kobiety, ktore wrecz "szukaja" partnerow, ktorzy by je krzywdzili, to inna sprawa. I pewnie wiele z nich zasila grono ukochanych "wieziennych misi". W koncu taki zwiazek wymaga jakiegos defektu w instynkcie samozachowawczym, a moze i ma znaczenie to przeczucie, ze ten partner jest odpowiednim kandydatem wlasnie przez te sklonnosc, ktora dla mnie i np. dla Mussuki by od takiego czlowieka skreslila jako zyciowego partnera.